Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Dżety gazowe na powierzchni komety C/2012 X1 (LINEAR)

Przed dwoma tygodniami astronomowie zostali zaskoczeni niezwykłym rozbłyskiem komety C/2012 X1(LINEAR). W krótkim czasie jej jasność wzrosła ponad stukrotnie. Najnowsze zdjęcia tego ciała niebieskiego wskazują na obecność struktur przypominających dżety gazowe.

Dzięki znacznemu wzrostowi jasności obiekt ten jest dosyć łatwy w wypatrzeniu za pomocą nawet amatorskich teleskopów. Komety LINEAR na nocnym niebie trzeba szukać w gwiazdozbiorze zwanym Warkoczem Bereniki. Jest ona obecnie mniej więcej 450 milionów kilometrów od Ziemi.

Struktury przypominające dżety gazowe wydobywające się z jądra tej komety udało się dostrzec astronomowi amatorowi, Nickowi Jamesowi z Wielkiej Brytanii. Dokonał tego wykorzystują 11 calowy teleskop Celestron. Data tej obserwacji to 26 października 2013.

 Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/dzety-gazowe-powierzchni-komety-c2012-x1-linear

post-31-0-70401300-1383334263.jpg

post-31-0-83499200-1383334301.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ Słoneczny mógł utracić w przeszłości piątą gazową planetę

Astronom David Nesvorny z Southwest Research Institute w Teksasie twierdzi, że Układ Słoneczny mógł utracić piątą dużą planetę typu gazowego, która została wystrzelona w głąb galaktyki w trakcie jakiegoś bliżej nieustalonego kosmicznego zamieszania.

Obserwując zagęszczenia w Pasie Kuipera, pierścieniu asteroidów za Neptunem oraz studiując historyczne pozostałości kraterów na Księżycu, Nesvorny był w stanie powiązać kilka wskazówek na temat młodości naszego układu planetarnego. Odnalazł on dynamiczną niestabilność, która wydarzyła się około 600 milionów lat temu we wczesnej fazie istnienia Układu Słonecznego, która w znacznym stopniu wpłynęła na orbity gazowych gigantów i rozproszyła mniejsze obiekty. 

Niektóre przesunęły się do Pasa Kuipera a pozostałe przemieszczały się do wewnątrz powodując dużą ilość kolizji z planetami oraz księżycami w tym i naszym. Ale scenariusz tu nakreślony ma wadę. Powolna zmiana orbity Jowisza miałaby wielki wpływ na orbity planet skalistych. Ziemia mogłaby się nawet zderzyć z Marsem lub Wenus. Coś, zatem musiało się zmienić.

Współpracownicy naukowca zaproponowali sprytny sposób na obejście tego problemu sugerując, że zmiana orbity Jowisza mogła być gwałtowna, co wpłynęłoby znacznie bardziej na zewnętrzna część naszego układu niż na wewnętrzną. Mimo to symulacje komputerowe powtarzane wielokrotnie wciąż wskazywały, że gdyby tak się stało to i Uran i Neptun powinny wylecieć z systemu, czegoś wciąż brakowało.

Zwrócono się, więc ku koncepcji, że wczesny Układ Słoneczny miał nie cztery, ale pięć gazowych planet. Dopiero po dodaniu piątej symulacje zaskoczyły i udało się wytworzyć układ planet zbliżony do aktualnego. Możliwość wyrzucenia planety z układu planetarnego długo była możliwa tylko teoretycznie, ale niedawno odkryto wiele samotnych planet przemierzających przestrzeń kosmiczną a to uprawdopodabnia tą teorię i może wskazywać na to, że tego typu kosmiczne katapulty zdarzają się wszędzie we Wszechświecie.

Źródło: 

http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/uklad-sloneczny-mogl-kiedys-utracic-piata-wiel...

Dodaj ten artykuł do społeczności

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukiwani "naziemni" kolonizatorzy Marsa

Jeśli marzycie o przeżyciu kosmicznej przygody, a jednocześnie latanie wywołuje u Was wymioty i ból głowy to w lipcu przyszłego roku macie szansę przeżyć kolonizację Marsa bez ruszania się z Ziemi. Mars Society ma zamiar wysłać sześciu ochotników na cały rok na stację Flashline Mars Arctic Research Station.

Stacja ta znajduje się wyspie Devon na północy Kanady - około 1500 kilometrów od bieguna północnego. Została ona wybrana nieprzypadkowo gdyż panujące tam warunki mają naśladować te jakie spotkać można na Marsie.

Na miejscu ochotnicy będą musieli robić dokładnie to co musiałaby robić pierwsza ludzka ekspedycja na Czerwoną Planetę, a więc będą pobierać próbki geologiczne i przeprowadzać szereg innych badań związanych z eksploracją nowej planety. Nie będą oni mogli wychodzić poza bazę bez kombinezonów symulujących warunki marsjańskie, lecz będą cały czas wspierani przez "kontrolę naziemną" znajdującą się w Stanach Zjednoczonych.

Ochotnicy muszą być w wieku 22-60 lat i nie ma żadnych innych wymagań co do rasy, narodowości czy płci. Jeśli jednak posiadacie umiejętności naukowe, inżynierskie, mechaniczne, survivalowe, medyczne czy doświadczenie w warunkach arktycznych będzie to zaliczone na plus.

Do tego wybrane we wstępnej selekcji osoby będą musiały przejść test sprawnościowy i kontrolę lekarską (nie można być palaczem).

Misja nazwana jest Mars Arctic 365, a zgłoszenia z krótkim listem motywującym dlaczego chcecie przystąpić do programu należy kierować pod adresem [email protected]. Musicie się jednak pospieszyć, bo zgłoszenia przyjmowane są tylko do 30 listopada.

Źródło: Mars Society

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/17687/poszukiwani-naziemni-kolonizatorzy-marsa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przelot nad Marsem złożony ze zdjęć z ESA Mars Express

W sieci pojawiła się ciekawa kompilacja zdjęć z europejskiej sondy kosmicznej Mars Express. Ten wystrzelony przez Europejską Agencję Kosmiczną pojazd orbituje wokół Marsa. Dzięki temu udało się zobaczyć marsjańskie krajobrazy. 

Nowa kompilacja zdjęć została opublikowana przed kilkoma dniami. Dla wykonania tego wideo wykorzystano zdjęcia z ponad 12 500 orbitowań zgromadzone od czerwca 2003 roku. Dzięki temu, że wykorzystano zdjęcia wykonane w technologii stereoskopowej i w wysokiej rozdzielczości, udało się uchwycić niesamowitą ilość szczegółów.

Dzięki obrazom stworzono topograficzne modele formacji zarejestrowanych dzięki Mars Express. Oznacza to, że ESA dysponuje cyfrowym modelem topograficznym całej powierzchni Marsa. Nagranie to daje pojęcie o poziomie szczegółowości w odwzorowaniu najbliższej nam planety

Film został złożony przez Niemiecką Agencję Kosmiczną DLR i opublikowany z okazji dziesięciolecia misji kosmicznej Mars Express. Jako ciekawostkę można podać, że muzyka do nagrania została stworzona przez jednego z członków zespołu kartograficznego projektu mapowania powierzchni w projekcie Mars Express ze strony DLR.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wideo/przelot-nad-marsem-zlozony-ze-zdjec-esa-mars-express

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie obserwatoria NASA spojrzą w kosmos głębiej niż dotychczas

Należące do NASA obserwatoria kosmiczne (Hubble, Spitzer i Chandra) połączą swoje siły i spojrzą razem na sześć soczewek grawitacyjnych w nadziei dostrzeżenia znajdujących się daleko za nimi obiektów.

Badania zaplanowano na trzy lata. Kosmiczne teleskopy będą obserwować sześć masywnych gromad galaktyk. Jednak badaczy interesuje nie tylko to co dzieje się w samym gromadach, ale także to co znajduje się daleko za nimi. Gromady te bowiem działają jako soczewki grawitacyjne, jakby naturalne soczewki powiększające dla światła od obiektów z krańców Wszechświata.

 

Gdy promienie świetlne przebiegają w pobliżu dużej masy, ulegają zakrzywieniu. Zaburzenia tego typu zostały przewidziane przez teorię Einsteina i są obserwowane w rzeczywistości przez astronomów od kilkudziesięciu lat. Zjawisko nazywane jest soczewkowaniem grawitacyjnym. Obserwowanym efektem soczewkowania grawitacyjnego jest pojaśnienie źródła (np. bardzo dalekiej galaktyki) znajdującego się z tyłu za obiektem masywnym (np. gromadą galaktyk). Zwykle pojawia się też kilka dodatkowych pozornych obrazów odległego obiektu.

 

Projekt o nazwie ?Frontier Fields? chce właśnie wykorzystać zjawisko soczewkowania grawitacyjnego do zbadania najodleglejszych obiektów we Wszechświecie. Astronomowie spodziewają się odkrycia nieznanych wcześniej galaktyk lub kwazarów.

 

Każde z obserwatoriów pracuje w innym zakresie długości fali ? widzialnym, podczerwonym oraz rentgenowskim. Najpierw spojrzą na gromadę galaktyk Aeball 2744, znaną także jako gromada Pandora. Ta gigantyczna gromada jest prawdopodobnie efektem połączenia co najmniej czterech mniejszych gromad w okresie 350 milionów lat. (PAP)

 

cza/ ula/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,397793,wielkie-obserwatoria-nasa-spojrza-w-kosmos-glebiej-niz-dotychczas.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olbrzymi obłok wodoru pędzi w stronę Drogi Mlecznej

W przestrzeni kosmicznej występują często obłoki gazów, niektóre z nich mają nadaną sporą prędkość. W takich przypadkach mówimy o chmurze HVC ( High Velocity Cloud). Właśnie taka formacja zmierza w kierunku naszej Drogi Mlecznej.

Kolizja Galaktyki i tej chmury HVC zwanej tez od odkrywcy Chmurą Smitha, jest nieunikniona. Obiekt ten zbliża się do nas z prędkością 240 km/s i potrzebuje następnych 30 milionów lat, aby do niej dotrzeć. Naukowcy długo podejrzewali, że HVC mogą mieć znaczny udział w procesach gwiazdotwórczych. Nagłe wstrzyknięcie wodoru zapewne i w tym przypadku doprowadzi do powstawania nowych gwiazd.

Nie rozumiano jednak jak to możliwe, że obiekty takie jak chmury gazu są w stanie przedrzeć się przez zjonizowany gaz otaczający galaktyki niczym gigantyczny efekt halo. Okazało się, że jest dobre wytłumaczenie takiego zachowani8a się chmur o dużej prędkości.

Ostatnie ustalenia poczynione przez astronomów wskazują na to, że Chmura Smitha posiada na tyle silne pole magnetyczne, że uda jej się przedostać do dysku Galaktyki i zainicjować procesy gwiazdotwórcze. Wszelkie modele matematyczne mające na celu symulację takiego zdarzenie nie były w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego taki HVC nie spłonie w tej swoistej galaktycznej atmosferze niczym meteor spadający na Ziemię. Odkrycie silnego pola magnetycznego emitowanego przez część takiego komponentu gazu daje pewne szanse na zrozumienie tego procesu.

Specjaliści przyznają, że są zaskoczeni pochodzeniem tak silnego pola magnetycznego, ponieważ jest zbyt duże, aby istniało w tej formie, podczas gdy chmura wodoru się kształtowała. Zdaniem Alexa Hilla z Australia?s Commonwealth Scientific and Industrial Research Organization (CSIRO) obłok ten mógł się namagnesować podczas przemierzania halo Galaktyki.

Chmura Smitha jest unikalna, ponieważ jest to jedyny HVC, jaki znamy, który już wykazuje oznaki interakcji z Drogą Mleczną a nawet według niektórych rozpoczął proces łączenia się z Galaktyką. Zrozumienie zasad funkcjonowania i interakcji takich obłoków oraz ich kolizji z galaktykami jest kluczowe dla pojęcia procesów gwiazdotwórczych we Wszechświecie.

Źródło: 

https://public.nrao.edu/news/pressreleases/magnetic-force-field-shields-giant-ga...

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/olbrzymi-oblok-wodoru-pedzi-w-strone-drogi-mlecznej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa C/2013 R1 Lovejoy znacznie zwiększyła swoją jasność

Kometa C/2013 R1 to nowe ciało niebieskie tego typu, które zostało wypatrzone przez Terrego Lovejoya. Ten australijski astronom amator wsławił się już odkryciem komety C/2011 W3, która należy do Grupy Kreutza.

Astronom ten ma szczęście do ciekawych ciał niebieskich. Wspomniana C/2011 W3 miała wyparować przy zbliżeniu do Słońca a tymczasem przeleciała prze koronę gwiazdy i poleciała w przestrzeń kosmiczną.

Nowa kometa Lovejoy, czyli C/2013 R1, gdy została wypatrzona miała magnitudę jasności +14,5. Obecnie zwiększyła ją do +7,5 a jej koma ma rozmiar 10 minut kątowych. Kometę można zobaczyć również amatorskimi teleskopami. Powinna wyglądać jak gromada kulista.

Obecnie kometa znajduje się w gwiazdozbiorze Raka, a 6 listopada dotrze do gromady otwartej M44. Peryhelium komety Lovejoy wystąpi w Boże Narodzenie, 25 grudnia 2013 roku. Oczekuje się, że kometa Lovejoy osiągnie wtedy jasność +6, czyli będzie widoczna gołym okiem w terenie podmiejskim, niezanieczyszczonym światłem.

odaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kometa-c2013-r1-lovejoy-znacznie-zwiekszyla-swoja-jasnosc

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietypowe zaćmienie i ciemne plamy

Wczoraj mieszkańcy południowej Europy i Afryki mogli zachwycać się bardzo rzadko spotykanym hybrydowym zaćmieniem Słońca. Tymczasem na tarczy naszej gwiazdy pojawiły się liczne czarne plamy.

Słońce ostatnio dostarcza nam mnóstwo atrakcji. Zdecydowanie największą z nich jest nietypowe zaćmienie, które wczoraj było widoczne prawie w całej Afryce, na południu Europy i w północnych regionach Ameryki Południowej.

Wyjątkowe szczęście mieli mieszkańcy Gabonu, Konga i Ugandy, gdzie doszło do zaćmienia hybrydowego.

Charakteryzuje się ono tym, że rozpoczyna się jako obrączkowe, później zmienia się w całkowite, by w końcu znów powrócić do obrączkowego.

Podczas zaćmienia całkowitego Księżyc przysłonił całą tarczę Słońca, natomiast podczas zaćmienia obrączkowego tarcza Księżyca była mniejsza od tarczy Słońca, wobec czego Słońce przybrało postać świetlistej obrączki.

Podczas, gdy zwykłe zaćmienia Słońca zdarzają się kilka razy do roku, to już hybrydowe tylko raz na kilka lub nawet kilkanaście lat. Ostatnio doszło do niego w 2005 roku, a kolejne będzie widoczne dopiero w 2023 roku.

W Polsce, aby zobaczyć obrączkowe zaćmienie słońca będziemy musieli poczekać aż do 13 lipca 2075 roku. Wcześniej będzie można je ujrzeć wybierając się na urlop do Tanzanii 1 września 2016 roku.

Tymczasem na słonecznej tarczy przybywa ciemnych plam, które świadczą o tym, że aktywność naszej dziennej gwiazdy systematycznie się zwiększa. Na lewym brzegu tarczy właśnie wyłonił się olbrzymi kompleks plam o numerze 1890. Obserwacje wskazują, że wciąż się powiększa i wkrótce może w nim dojść do wyrzutów masy.

Zgodnie z prognozami NOAA jest 45-procentowe prawdopodobieństwo eksplozji klasy M i 10-procentowe klasy X. Im większe będą wybuchy na powierzchni Słońca, tym większa szansa na pojawienie się zorzy polarnej, również nad Polską. Jednocześnie wzrasta zagrożenie dla astronautów przebywających w przestrzeni kosmicznej oraz satelitów. Opracowanie

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/112992,nietypowe-zacmienie-i-ciemne-plamy

Olbrzymia plama nr 1890 na powierzchni Słońca. Dane: NASA/SDO.

post-31-0-24365200-1383580961.jpg

post-31-0-21069900-1383580993_thumb.png

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasna kometa na listopadowym niebie

Zamiast komety ISON atrakcją listopadowego nieba jest inna kometa - C/2013 R1 (Lovejoy) - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Listopad miał należeć do komety C/2012 S1 (ISON) zapowiadanej na kometę stulecia. Niestety - zauważył astronom - jest ona wyraźnie słabsza od oczekiwań i jej blask wynosi obecnie 9 magnitudo.

 

"Przyroda nie znosi jednak próżni i przygotowała nam coś w zamian. 7 września tego roku astronom amator z Australii Terry Lovejoy odkrył kolejną kometę, która uzyskała nazwę C/2013 R1 (Lovejoy). Obecnie obiekt ma jasność 7 magnitudo, a więc jest dostępny obserwacjom przez niewielkie lornetki. Co ważne, cały czas jaśnieje i najciekawsze wciąż przed nami" - powiedział dr Olech.

 

Dodał, że już 7 listopada kometa przejdzie tylko 1,5 stopnia od jasnej gromady otwartej M44 w konstelacji Raka. "Na obserwacje tego spotkania najlepiej wyjść około godziny 4-5 nad ranem. O tej porze wciąż jest ciemno, a C/2013 R1 (Lovejoy) będzie wtedy świecić prawie 60 stopni nad południowym horyzontem. Koniunkcja jest na tyle bliska, że gromadę i kometę w jednym polu widzenia lornetki znajdziemy nie tylko 7 listopada, ale 1-2 dni przed i po tej dacie. Jeśli więc pogoda nam nie dopisze 7 listopada, możemy próbować obserwacji kolejnej nocy" - opisał naukowiec.

 

Zapowiedział, że po 7 listopada kometa przesunie się na sferze niebieskiej z konstelacji Raka do Lwa, Małego Lwa, Wielkiej Niedźwiedzicy i Psów Gończych, gdzie pod koniec miesiąca osiągnie swój blask maksymalny sięgający 5.5 mag. "Osoby obdarzane świetnym wzrokiem, obserwujące z bardzo ciemnych miejsc, będą miały wtedy szanse dojrzeć kometę gołym okiem" - zapewnił.

 

Jak dodał, ważne jest również to, że warunki geometryczne do obserwacji komety z Polski będą cały czas bardzo dobre. "Nad ranem C/2013 R1 (Lovejoy) dojrzymy kilkadziesiąt stopni nad horyzontem. W maksimum swojego blasku kometa będzie znajdować się aż 80 stopni od Słońca, nie będzie więc ginąć w jego jasnym świetle" - powiedział dr Olech.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

aol/ agt/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,397855,jasna-kometa-na-listopadowym-niebie.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obliczono szanse na obserwacje supernowej widocznej gołym okiem

Astronomowie oszacowali szansę na to, że uda się nam zobaczyć wybuch supernowej w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat. Według obliczeń prawdopodobieństwo zobaczenia supernowej widocznej gołym okiem z terytorium Polski wynosi około 10%.

Ale dużo lepiej wygląda szansa na zobaczenie tego zjawiska za pomocą lornetki lub teleskopu. Przy założeniu wykorzystania takiego sprzętu prawie na pewno zobaczymy supernową w ciągu najbliższych lat. Dla mieszkańców półkuli południowej te prawdopodobieństwo jest odpowiednio większe.

Szczegółowe wyliczenia są możliwe dzięki pracy, jaką wykonali specjaliści z Ohio University. Wykorzystali oni wszelkie dostępne dane na temat znanych nam gwiazd, które mogą się stać supernowymi. Wzięto pod uwagę aspekty takie jak nierównomierny rozkład materii w naszej Galaktyce i stworzono z tego model, który miał dać odpowiedź na to pytanie.

Analizowano takie rzeczy jak obecność pyłu, który skutecznie przesłania nam wiele nawet jasnych obiektów. Szanse zobaczenia supernowej zależą bowiem zwłaszcza od miejsca jej wystąpienia, w tym wypadku z dala od obłoków pyłu.

Głównie, dlatego mieszkańcy półkuli północnej mają tylko 10% szans na supernową widoczną gołym okiem i tylko 5% na taką, która jest jaśniejsza niż wszystkie inne obiekty nocnego nieba. Mieszkańcy półkuli południowej mają aż 20% szans na supernową w ciągu następnych 50 lat i prawie 100% szans na obserwację takiego zjawiska za pomocą teleskopu.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/obliczono-szanse-obserwacje-supernowej-widocznej-golym-okiem

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indie wysłały sondę kosmiczną w kierunku Marsa

ndie wysłały swą pierwszą bezzałogową sondę kosmiczną w kierunku Marsa. Misja ta ma pokazać zaawansowane zdolności technologiczne umożliwiające tej potędze regionalnej wyprawy kosmiczne i przeprowadzenie badań Czerwonej Planety.

Sonda o masie 1 350 kg ma pokonać 780 mln km w ciągu ponad 300 dni. W przestrzeń kosmiczną została wyniesiona przez rakietę zbudowaną w krajowym centrum badań kosmicznych (ISRO - Indian Space Research Organisation). Start nastąpił zgodnie z planem z wyspy Sriharikota, położonej przy wschodnim wybrzeżu Indii. Sonda Mangalyaan ma najpierw wejść na eliptyczną orbitę okołoziemską, a następnie, po serii manewrów, wyruszyć w kierunku Marsa.

- To skromny początek naszej misji międzyplanetarnej - powiedział rzecznik ISRO Deviprasad Karnik.

Indyjska sonda ma dotrzeć na orbitę Czerwonej Planety we wrześniu 2014 roku. Jej zadaniem będzie zbieranie informacji naukowych. Lądowania na Marsie nie przewidziano. Koszt marsjańskiej misji to 4,5 miliarda rupii (73 miliony USD).

- Największym wyzwaniem będzie dokładne wysterowanie statku kosmicznego w kierunku Marsa - powiedział szef ISRO K. Radhakrishnan.

Jeśli
misja się powiedzie, Indie jako czwarte, po USA, ZSRR i Europie (badanie Marsa przez Europejską Agencję Kosmiczną), dotrą do Marsa.

Indie prowadzą własny program kosmiczny od roku 1963 i od tego czasu zaprojektowały, zbudowały i umieściły na orbicie Ziemi wiele własnych satelitów. Indyjski przemysł kosmiczny świadczy usługi komercyjne, wynosząc na orbitę Ziemi satelity innych państw.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Indie-wyslaly-sonde-kosmiczna-w-kierunku-Marsa,wid,16141952,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kujawsko pomorskim cykl prelekcji ?Jak Kopernik odkrył niebo??

W szkołach województwa kujawsko-pomorskiego obędzie się cykl prelekcji astronomicznych, dla których punktem wyjścia są różne zjawiska na niebie, które mógł widzieć kilkunastoletni Mikołaj Kopernik - ogłosił Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Prelekcje zorganizowane przez Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego odbędą się we wszystkich 14 szkołach województwa, które posiadają astrobazy - przyszkolne obserwatoria astronomiczne. Wstęp na nie będzie bezpłatny dla wszystkich chętnych, również dla osób z lokalnych społeczności, a nie tylko dla uczniów danej szkoły.

 

4 listopada w Toruniu w formie krótkiej prezentacji zainaugurowano cały cykl. Pierwsze spotkanie z uczniami odbyło się 5 listopada w Brodnicy. Kolejne będą odbywać się co dwa tygodnie w różnych miejscowościach. Projekt potrwa do czerwca 2014 r.

 

Mikołaj Kopernik urodził się w Toruniu i tutaj spędził pierwszych kilkanaście lat swojego życia. To właśnie w tym mieście narodziło się jego zaciekawienie astronomią. Był wtedy rówieśnikiem uczniów współczesnych astrobaz.

 

?Projekt ma zasięg regionalny, zasięg kujawsko-pomorski, jednak z nadzieją na więcej. Zaczynamy w miejscu, gdzie urodził się Mikołaj Kopernik? - mówi Piotr Majewski z Polskiego Radia PiK, który jest autorem projektu i poprowadzi prelekcje. Majewski jest dziennikarzem radiowym, popularyzatorem astronomii, a także laureatem tytułu Mistrz Mowy Polskiej i członkiem Rady Programowej Astrobaz.

 

?Historia wydaje się oryginalna. Z mojej wiedzy wynika, że nikt jeszcze tego tematu nie dotykał. Powodem jest brak dokumentów, dowodów, materiałów o pierwszych 18 latach życia Kopernika, na których można by się oprzeć. To bardzo dobre pole do spekulacji dla kogoś, kto nie jest naukowcem, a popularyzatorem i miłośnikiem astronomii? - tłumaczy Majewski.

 

Główny prelegent cyklu tłumaczy, że jeśli porozmawiamy z różnymi astronomami, zwykle okazuje się że pierwszym momentem, który przyciągnął daną osobę do badania nieba, był najczęściej zachwyt jakimś zjawiskiem. W przypadku Kopernika nie wiemy co mogło nim być.

 

?Tworzę historię młodego nastolatka, którzy żyje sobie Toruniu, już po śmierci ojca, ale pod opieką matki i w towarzystwie rodzeństwa i kolegów. Jest z pewnością kilka zjawisk, które mogły Kopernika natchnąć. Na czele w tym katalogu nasuwa się zaćmienie Słońca z 16 marca 1485 r. Nie było to zaćmienie całkowite, ale o bardzo głębokiej fazie około 90 procent. Przy dobrej pogodzie z pewnością nie przeszło niezauważone. Na to wszystko nałożyło się spotkanie na szczycie. W Toruniu spotkali się wtedy król Kazimierz Jagiellończyk i wielki mistrz Marcin von Truchsess. Zestawienie rzadkiego zjawiska z międzynarodowym spotkaniem najwyższych władz musiało zrobić wrażenie na mieszkańcach Torunia, w tym na 12-letnim wtedy Mikołaju Koperniku? - przypuszcza Majewski.

 

Takich zjawisk było więcej i Majewski ma nadzieję, że tworzone na ich podstawie opowieści zaciekawią młodych odbiorów.

 

Przy okazji cyklu prelekcji zorganizowano konkurs ?Gwiazda Kujawsko-Pomorskiego?. Uczestnicy powinni wybrać gwiazdę na niebie i w ciekawy sposób uzasadnić dlaczego to właśnie ona powinna przyświecać województwu kujawsko-pomorskiemu. Termin zgłoszeń w konkursie mija 22 listopada b.r. W konkursie mogą wziąć udział mieszkańcy województwa kujawsko-pomorskiego, którzy posiadają zameldowanie na pobyt stały lub czasowy.

 

Projekt ?Jak Kopernik odkrył niebo?? został dofinansowany ze Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz Samorządu Województwa. (PAP)

 

cza/ ula/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,397863,w-kujawsko-pomorskim-cykl-prelekcji-jak-kopernik-odkryl-niebo.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z odkrytych planet pozasłonecznych może nadawać się do zamieszkania

Niedawno informowaliśmy o bliźniaku Ziemi, którego odkryto za pomocą teleskopu kosmicznego Kepler, glob ten oznaczony jako Kepler-78b jest prawie wielkości naszej planety, ale panuje tam temperatura aż 3000 stopni Celsjusza. Można powiedzieć, że warunki przypominają tam wyobrażenie piekła. Tym razem jednak naukowcy zlokalizowali egzoplanetę, którą można nazwać kandydatem do miana nieba.

Mowa o planecie HD85512b. Znajduje się ona 36 lat świetlnych od nas i jest zlokalizowana w gwiazdozbiorze Żagla. Planeta znajduje się na orbicie pomarańczowego karła i zajmuje względem niego pozycję nieco dalszą niż Wenus w stosunku do Słońca, ale bliższą niż pozycja Ziemi. Innymi słowy glob ten jest w tak zwanej egzosferze.

Planetę HD85512b w połowie pokrywają chmury. Jest ich mniej niż na Ziemi, gdzie zwykle zakrywają 60% powierzchni, ale wystarczająco dużo, aby odbijać nadmiar ciepła. Są szanse, że glob ten posiada warunki porównywalne do naszych tropików.

Pierwszy raz planetę HD85512b odkryto we wrześniu 2011 roku, ale dopiero po czasie udało się zgromadzić odpowiednią ilość danych, aby pogłębić naszą wiedzę na jej temat. Ustalono na przykład, że jej wiek to aż 5,6 miliarda lat. Dla porównania cały Układ Słoneczny ma 4,7 miliarda lat. Można więc stwierdzić, bez cienia przesady, że to tropikalne "niebo" powstało niemal miliard lat przed naszym systemem planetarnym.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/jedna-odkrytych-planet-pozaslonecznych-moze-nadawac-sie-zamieszkania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ONZ: Zespół do walki z zagrożeniami z kosmosu

Po ostatnich wydarzeniach na Syberii, raczej nie trzeba nikogo przekonywać, że naszej cywilizacji potrzebny jest skuteczny system ostrzegania przed zagrożeniami pochodzącymi z otchłani kosmosu.

Właśnie taki plan ma ONZ, która chce jeszcze w tym miesiącu zorganizować międzynarodową grupę specjalistów mającą na celu monitorowanie i koordynację prac związaną z opracowaniem planu na wypadek zbliżającej się planetoidy.

Organizacja Narodów Zjednoczonych do podjęcia tych kroków została zmotywowana przez Towarzystwo Kosmicznych Odkrywców (ASE), które wraz z wieloma innymi organizacjami weźmie udział w wymianie bardzo cennych informacji o obiektach kosmicznych.

Ponieważ żaden kraj na świecie nie chce samodzielnie podjąć się zbudowania systemu obrony Ziemi, ONZ zadecydowało, że urealni projekt wspólnymi siłami kilkunastu państw.

Oprócz działań informacyjnych plan zakłada także zbudowanie teleskopu Sentinel (plan na 2017 rok), który obserwowałby potencjalnie niebezpieczne planetoidy oraz sondy-statku będącego w stanie zmienić trajektorię lotu obiektu.

Całe przedsięwzięcie jest bardzo istotne, ponieważ według badań do tej pory udało wykryć się zaledwie kilka tysięcy planetoid, które przelatują w pobliżu Ziemi, a na odkrycie czeka nawet milion kosmicznych kamieni mogących zniszczyć miasto wielkości Nowego Jorku.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/17714/onz-zespol-do-walki-z-zagrozeniami-z-kosmosu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom: przed nami maksimum aktywności Taurydów N

W ciągu najbliższych nocy będą dobre warunki do obserwacji roju Taurydów, utworzonego przez kometę 2P/Encke - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

"Dwie najsłynniejsze komety to niewątpliwie 1P/Halley oraz 2P/Encke. Kometa Halley'a to pierwsza znana kometa okresowa, natomiast 2P/Encke to kometa o najciaśniejszej orbicie, która dokonuje pełnego obiegu dookoła Słońca w tylko 3,3 roku. Oba ciała z warkoczem mają swoje roje meteorów. Kometa Halley'a jest twórczynią Orionidów i Eta Aqurydów, natomiast kometa Enckego ciałem macierzystym Taurydów Północnych i Południowych" - przypomniał naukowiec.

 

Jak wyjaśnił, płaszczyzna orbity komety 2P/Encke jest nachylona do orbity Ziemi pod kątem tylko niespełna 12 stopni. "W efekcie większość cząstek wyrzuconych z komety podróżuje blisko płaszczyzny ekliptyki i jest poddana silnym oddziaływaniom grawitacyjnym planet. Rój dzieli się przez to na gałąź północną i południową, jest bardzo rozmyty, aktywność trwa długo, a radianty (czyli miejsca, z których wybiegają meteory) położone w konstelacji Byka, są stosunkowo duże" - opisał astronom.

 

Dodał, że Taurydy S są aktywne od 10 września do 20 listopada, a ich maksimum wypada 10 października. "Dla odmiany meteory z roju Taurydów N możemy obserwować od 20 października do 10 grudnia. Maksimum jest spodziewane w okolicach 12 listopada" - powiedział.

 

Zdaniem naukowca Taurydy co pewien czas potrafią popisywać się bardzo jasnymi zjawiskami. "Szanse na to rosną w momencie, gdy kometa macierzysta znajduje się blisko Słońca. Tak jest właśnie w tym roku, bo kometa 2P/Encke świeci stosunkowo jasno na porannym niebie, gdzie możemy ją dojrzeć nawet przez lornetkę" - zauważył dr Olech.

 

Najbliższe dni to dobry czas do obserwacji Taurydów. Księżyc wciąż nie przeszkadza mocno w obserwacjach, bo jego nów wystąpił 3 listopada, a pierwszej kwadry oczekujemy 10 listopada - radzi astronom.

 

Radiant Taurydów N znajduje się obecnie tuż pod Plejadami. "Około godz. 19.00 naszego czasu widać je już około 20 stopni nad wschodnim horyzontem. Z obserwacjami warto jednak poczekać do godzin późniejszych. Im radiant wyżej nad horyzontem, tym większe szanse na meteory. Najlepsze warunki wystąpią około północy, kiedy to radiant góruje na wysokości około 60 stopni nad południowym horyzontem" - powiedział dr Olech.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,397892,astronom-przed-nami-maksimum-aktywnosci-taurydow-n.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteor nad Los Angeles

Kamera monitoringu w Los Angeles zarejestrowała jasny, płonący obiekt, który wybuchł nad miastem. Ogromny błysk było widać z Arizony, Utah, Nevady, a także z odległego o blisko 2 tys. km Teksasu. Tuż po eksplozji służby porządkowe zostały zalane niezliczoną liczbą połączeń od zaniepokojonych ludzi. Obiekt, który przeraził mieszkańców miasta, okazał się być meteorem - na szczęście, jego odłamki spadły daleko od terenów zamieszkałych i nie wyrządziły żadnych zniszczeń.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Meteor-nad-Los-Angeles,wid,16152127,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znicz olimpijski na pokładzie rakiety Sojuz dotarł do ISS

Rakieta Sojuz po sześciu godzinach lotu zacumowała w czwartek do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Na jej pokładzie, obok trzyosobowej załogi, znajduje się znicz olimpijski. W sobotę zostanie on wyniesiony na pierwszy w historii "spacer" w kosmosie.

50-metrowa, złożona z trzech modułów rosyjska rakieta Sojuz TMA-11M wystartowała z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie w czwartek nad ranem. Na ISS poleciały trzy osoby: rosyjski kosmonauta Michaił Tiurin oraz astronauci z USA i Japonii, Rick Mastracchio i Koichi Wakata.

Po dotarciu znicza na stację planowany jest swego rodzaju bieg sztafetowy z udziałem wszystkich członków załogi ISS. Następnie w sobotę dwaj rosyjscy kosmonauci, Oleg Kotow i Siergiej Riazański, wyniosą znicz na krótki "spacer" w przestrzeni kosmicznej. W poniedziałek ma on wrócić na Ziemię, "eskortowany" przez trzech członków załogi.

Znicz olimpijski wędrował w kosmos już dwukrotnie - w 1996 i 2000 roku - jednak nigdy wcześniej nie był wynoszony bezpośrednio w przestrzeń kosmiczną.

Rosjanie, którzy w lutym 2014 roku będą gospodarzami zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi, starają się, aby sztafeta ze zniczem olimpijskim pobiła wszelkie dotychczasowe rekordy. Igrzyska odbędą się w dniach 7-23 lutego 2014 roku.

http://fakty.interia.pl/nauka/news-znicz-olimpijski-na-pokladzie-rakiety-sojuz-dotarl-do-iss,nId,1054967

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita uderzy w Ziemię. Nikt nie wie gdzie

Za kilka dni ude­rzy w Zie­mię jeden z krą­żą­cych po or­bi­cie ziem­skiej eu­ro­pej­skich sa­te­li­tów - do­no­si "New York Times". Nikt nie jest jed­nak w sta­nie do­kład­nie prze­wi­dzieć, kiedy i w jakim miej­scu na­stą­pi jego znisz­cze­nie.

Jak podaje nowojorski dziennik - to może mieć miejsce gdziekolwiek na naszej planecie. Taką opinię wyraża również Dr Rune Floberghagen z Europejskiej Agencji Kosmicznej - kierownik misji satelity określanej skrótem GOCE. Dr Floberghagen uspokaja, że uderzenie w Ziemię nastąpi na niewielkiej powierzchni - jedynie ok 15-20 metrów kwadratowych. Możliwe jest bardzo wstępne określenie daty uderzenia szczątków w ziemię. Przewidywania ekspertów mówią o niedzieli lub poniedziałku.

100 ton gruzów na rok

Za kilka dni o powierzchnię planety rozbije się od 25 do 45 kosmicznych śmieci pozostałych ze spalonego satelity. Największe fragmenty, które dotrą na Ziemię nie ulegając całkowitemu spaleniu, mogą mieć nawet 90 kilogramów. "New York Times" podaje, że w tym roku na Ziemię spadnie ok. 100 ton gruzów z przestrzeni kosmicznej. Nie jest jednak znany żaden przypadek, aby ktokolwiek ucierpiał w wyniku spadającego kosmicznego gruzu - dodaje "NYT".

Satelita, który właśnie zbliża się do Ziemi, pozwala na bardzo dokładne zdjęcia i pomiary grawitacyjne ze względu na orbitowanie na wysokości 225 lub 257 km. To pozwala na uzyskanie pomiarów geologicznych, co jako wyjątkową możliwość podkreśla Dr Floberghagen. Dane pozwalają naukowcom badać poziom pokrywy lodowej na ziemi.

Jak dodaje Dr Floberghagen satelitę powolnie opadającego w kierunku Ziemi, możemy traktować jako swoisty kosmiczny szybowiec. Wraz ze zmniejszającą się odległością od ziemi drastycznie zwiększać się będzie prędkość opadania. Satelita będzie przekazywał dane naukowcom aż do jego ostatecznego zniszczenia.

("New York Times",bp;KK)

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/satelita-uderzy-w-ziemie-nikt-nie-wie-gdzie/3kf02

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogłoszono nowe wyniki badań meteorytu z Czelabińska

Eks­plo­zja me­te­oro­idu nad Cze­la­biń­skiem była 40 razy sil­niej­sza niż wy­buch bomby ją­dro­wej. Ponad 4 tony me­te­ory­tów, które spa­dły na Zie­mię, sta­no­wi­ło 0,05 proc. masy ca­łe­go obiek­tu. Jutro ukażą się naj­now­sze ba­da­nia tego zda­rze­nia.

15 lutego 2013 r. nad Czelabińskiem nastąpił wybuch, w wyniku którego ponad 1200 osób trafiło do szpitali. Eksplozja była największym tego typu wydarzeniem od czasu katastrofy tunguskiej w 1908 r. Dzięki współczesnej technologii, w tym filmom zarejestrowanym przez zwykłe kamery montowane w samochodach, naukowcy posiadają materiał obserwacyjny do analiz.

 

Eksplozja meteoroidu (albo małej planetoidy) wyzwoliła energię równoważną 600 tysiącom ton TNT, czyli ok. 40 razy większą niż bomba jądrowa zrzucona na Hiroszimę.

Naukowcy nazywają kosmiczną kolizję ostrzeżeniem dla ludzkości. - Jeśli ludzkość nie chce podzielić losu dinozaurów, musimy dokładnie badać wydarzenia takie, jak to - powiedział profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis Qing-Zhu Yin.

W czwartkowym wydaniu czasopisma "Science" ukażą się wyniki badań przeprowadzone przez kilkudziesięcioosobowy zespół naukowców z różnych krajów. Zespołem naukowców kierowali Olga Popowa z Rosyjskiej Akademii Nauk w Moskwie oraz Peter Jenniskens z NASA Ames i Instytutu SETI (USA). Cały zespół obejmował 59 badaczy z dziewięciu krajów.

Według ostatnich obliczeń obiekt wszedł w ziemską atmosferę z prędkością 19 km/s, czyli nieco szybciej niż wskazywały wcześniejsze szacunki. Obiekt miał średnicę ok. 20 metrów i uległ fragmentacji na wysokości 30 km nad powierzchnią Ziemi. Największą jasność meteor miał na wysokości 29,7 km, w momencie eksplozji. Dla obserwatorów z okolicy był jaśniejszy niż Słońce i spowodował oparzenia słoneczne u niektórych osób.

Według modelu opracowanego przez naukowców około trzy czwarte meteoroidu wyparowało. Reszta przekształciła się w pył, a jedynie 0,05 procent (od 4 tys. do 6 tys. kg) spadło na powierzchnię, jako meteoryty. Chmura pyłu była tak gorąca, że świeciła na pomarańczowo. Największy fragment, który udało się w październiku br. wydobyć z jeziora Czebarkuł, waży około 650 kg.

Fala uderzeniowa od wybuchu potłukła szyby w oknach, uszkodziła budynki, a nawet przewracała ludzi. Naukowcy odwiedzili ponad 50 wsi w obszarze wokół wybuchu i stwierdzili, że fala uderzeniowa spowodowała uszkodzenia w odległościach do 90 km.

Meteoryt przebadano także laboratoryjnie, mierząc jego skład chemiczny i izotopowy oraz własności magnetyczne. Wyniki tych pomiarów wskazują, że jest to chondryt o wieku 4,452 mld lat, który 115 milionów lat po uformowaniu się Układu Słonecznego doświadczył znaczącego uderzenia. Być może jedna z dawniejszych kolizji w przestrzeni kosmicznej ułatwiła rozpadnięcie się obiektu po wejściu w ziemską atmosferę.

Badacze przypuszczają, że meteoroid może pochodzić z rodziny planetoidy ( 8) Flora z głównego pasa planetoid. Jednak odłamki, które uderzyły w okolice Czelabińska, były wystawione na działanie promieniowania kosmicznego przez zaledwie 1,2 miliona lat. Jest to nietypowo mały okres czasu, jak na obiekt z rodziny planetoidy Flora. Uczeni stawiają w związku z tym hipotezę, że meteoroid wchodził wcześniej w skład większej planetoidy, która rozpadła się 1,2 miliona lat temu, być może na skutek wcześniejszego przelotu w pobliżu Ziemi.

Meteoroid to niewielki obiekt (kamień, skała) poruszający się w kosmosie. Gdy wleci w ziemską atmosferę, wywołuje zjawisko meteoru (tzw. spadającej gwiazdy). Jeżeli uda mu się dotrzeć do powierzchni planety, nazywamy go meteorytem. Bardzo jasny meteor bywa z kolei nazywany bolidem.

(JM)

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/ogloszono-nowe-wyniki-badan-meteorytu-z-czelabinska/yxknh

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lemur IIB - dziwaczny robot z NASA

Przyszłość przemysłu kosmicznego kieruje się ku eksploracji planetoid i komet, dlatego NASA od jakiegoś czasu pracuje nad robotami, które bez problemu mogłyby poruszać się w takich trudnych, kosmicznych środowiskach.

Lemur IIB to najnowszy prototyp pochodzący z NASA, który porusza się przy pomocy czterech ramion. Na końcu każdego z nich w sumie znajduje się aż 750 szponów umożliwiających mu dosłownie przyklejenie się do każdej formacji skalnej. Zobaczcie go w akcji na filmie.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/17724/lemur-iib---dziwaczny-robot-z-nasa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze na świecie nagranie uderzenia meteorytu w ziemię. Udało się przez przypadek

 

Chcielibyście zobaczyć upadek meteoru tunguskiego? Kto by nie chciał! Jednak do niedawna wydawało się, że nikomu nie udało się nigdy zarejestrować upadku żadnego meteorytu. Aż do teraz. Prawdopodobnie pierwszy raz w historii takie zjawisko zostało uwiecznione na filmie. Udało się przez przypadek. Film pokazuje, jak w ziemię (choć w zasadzie w jezioro) uderza meteoryt czelabiński.

Naukowcy są podekscytowani, ale zwykli śmiertelnicy prawdopodobnie nic nadzwyczajnego w tym nagraniu nie dostrzegą.

Pracę naukową Olgi Popovej z Rosyjskiej Akademii Nauk i Petera Jenniskensa pracującego w
NASA i Seti Instiute opublikował magazyn "Science". Dostarcza ona nieznanych do tej pory materiałów dotyczących wydarzenia z Czelabińska. Naukowcy przejrzeli setki amatorskich nagrań zamieszczonych w internecie. Ich analiza pozwoliła poznać szczegóły jednego z najważniejszych zjawisk astronomicznych z ostatnich stu lat.

 

600-kilogramowy głaz na dnie jeziora

Praca, poza analizą dobrze znanych nagrań, ujawniła coś jeszcze. Naukowcy dotarli do nieznanego wcześniej filmu zarejestrowanego przez jedną z kamer monitoringu w mieście Chebarkul. To właśnie tu na tafli położonego nieopodal jeziora, w zaledwie kilka godzin po zaobserwowaniu meteoru, zlokalizowano dziurę o wymiarach 7x8 metrów. Od początku było jasne, że to miejsce upadku głównej bryły meteorytu. W połowie października udało się z dna jeziora podnieść ponad 600-kilogramowy kosmiczny głaz. Okazało się, że miejsce spadku było filmowane przez kamerę monitoringu należącą do niejakiego Nikolaja Mielnikowa.

Na nagraniu ujawnionym przez zespół Popovej i Jenniskensa zarejestrowano upadek meteorytu czelabińskiego. - To prawdopodobnie pierwszy w historii przypadek zarejestrowania upadku meteorytu - komentuje to w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Przemysław Żołądek z Pracowni Komet i Meteorów.

Chmura śniegu wzniesiona przez meteoryt

Nagranie w portalu YouTube opublikował SETI Institute. Na filmie widać ośnieżone podwórko. W oddali można dostrzec zamarzniętą taflę jeziora Chebarkul. Na początku nagrania widzimy to co na większości filmów z tego wydarzenia - przemieszczające się szybko cienie będące efektem rozbłysku meteoru na niebie.

Od rozbłysku meteoru do upadku meteorytu minęło 62.52 sekundy. I tak w oddali na filmie można dostrzec nagłe wzbicie się w powietrze nad taflą jeziora sporej chmury śniegu, która następnie niesiona jest z wiatrem w prawo. Według
pracy z "Science" do uderzenia meteorytu doszło dokładnie o 03:21:34.72 UT. Chmura śniegu wzniesiona przez uderzający w lód meteoryt była obserwowana przez kolejnych 5 sekund (film został spowolniony - na nagraniu trwa to dłużej).

 Meteoryt przebił się przez lód o grubości 70 cm a następnie osiadł w mulistym dnie jeziora na głębokości kilku metrów.

 *Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, na co dzień pracuje w planetarium Centrum Nauki Kopernik

 

 

http://wyborcza.pl/1,75476,14915128,Pierwsze_na_swiecie_nagranie_uderzenia_meteorytu_w.html

post-31-0-65996500-1383896095.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie są pewni, że dostrzegą supernową w Drodze Mlecznej

Naukowcy z amerykańskiego uniwersytetu Ohio State University obliczyli prawdopodobieństwo, że współczesna astronomia dostrzeże supernową, gdyby takowa wybuchła w naszej Galaktyce w ciągu najbliższych 50 lat. Wyszło im, że nie przeoczymy zjawiska.

Model opracowany przez badaczy z amerykańskiej uczelni uwzględnia parametry takie jak odległość do ewentualnej supernowej, ekstynkcję międzygwiazdową (czyli procesy pochłaniania i rozpraszania światła przez materię międzygwiazdową), a także rozkład prawdopodobieństwa że gwiazda o danej masie wybuchnie jako supernowa. Z przeprowadzonych obliczeń wyszedł wniosek, że na zaobserwowanie takiego wybuchu mamy prawie 100 procent szans.

Supernowa, która wybuchłaby w Drodze Mlecznej, na pewno będzie dostrzeżona przez teleskopy podczerwone. Co więcej, jest aż 92 procent szans, że gwiazdę - poprzedniczkę supernowej już zaobserwowano w ramach przeglądu nieba 2MASS, który był prowadzony w latach 1997-2001 na fali o długości 2 mikrometrów.

Nieco gorzej może być w przypadku obserwacji w zakresie widzialnym. Co prawda jest jedynie 2 procent szans na to że rozbłysk supernowej będzie miał jasność poza zasięgiem teleskopów, ale już obserwacje optyczne gwiazdy przed wybuchem są połowiczne. Dokładniej jest 43% prawdopodobieństwo, że gwiazda nie miała do tej pory obserwacji w tym zakresie długości fali elektromagnetycznej.

Dla osób nie dysponującym teleskopami na pewno istotna jest kwestia czy tak rzadkie zjawisko będzie widoczne na niebie bez pomocy sprzętu optycznego. Tutaj niestety amerykańscy naukowcy nie mają najlepszych wieści. Szansa na dostrzeżenie takiej supernowej gołym okiem to 20 procent.

Współcześni astronomowie badają wiele supernowych w odległych galaktykach, ale nie mieli okazji obserwować wybuchu supernowej w naszej własnej galaktyce nowoczesnymi technikami. Najbliższą współczesną supernową była SN 1987a, która wybuchła w 1987 roku w Wielkim Obłoku Magellana. Ale to było 26 lat temu i w tym czasie technika obserwacyjna w astronomii znacznie się rozwinęła.

?Obserwujemy wybuchy supernowych w innych galaktykach, ale do końca nie rozumiemy w jaki sposób następują. Przypuszczamy, że wiemy, mówimy, że wiemy, ale nie ma stuprocentowej pewności. Dzisiejsze technologie są tak mocno zaawansowane, że możemy dowiedzieć się zdecydowanie więcej o supernowych, jeśli uda nam się zaobserwować taki wybuch w naszej galaktyce i bardzo szczegółowo zbadać? powiedział Christopher Kochanek, profesor astronomii na Ohio State University.

Badania nad prawdopodobieństwem zaobserwowania galaktycznej supernowej miały polski udział. Wchodzący prof. Kochanek ma polskie pochodzenie, jego rodzina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych z terenu zaboru pruskiego mniej więcej w 1904 roku. Członkiem zespołu badawczego jest także badawczego polski astronom prof. Krzysztof Stanek, który od od 1992 roku pracuje w Stanach Zjednoczonych.

Wyniki badań zostaną przedstawione w artykule, który ukaże się w czasopiśmie ?The Astrophysical Journal?.

Więcej informacji:

Źródło: Ohio State University

http://urania.pta.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-sa-pewni-ze-dostrzega-supernowa-w-drodze-mlecznej.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita GOCE spada na Ziemię. Urząd Miasta w Łomży ostrzega

Urząd Miasta w Łomży opublikował na stronach internetowych komunikat z ostrzeżeniem. Zagrożenie związane jest z możliwym upadkiem satelity GOCE "w pasie nad wschodnią granicą Polski". Jak informuje Urząd Miasta w Łomży według różnych kalkulacji przewiduje się, że do upadku może dojść 10 lub 11 listopada.

Misja GOCE zakończyła się w październiku. Obecnie satelita ten spada na Ziemię. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że szczątki GOCE spadną na Polskę.

Ze względu na niską orbitę satelita
GOCE wkrótce wejdzie w gęstsze warstwy atmosfery, gdzie w większej części spłonie. Pozostałości mogą jednak dotrzeć do Ziemi. "Tego rodzaju proces jest bardzo trudny do szczegółowego modelowania i z tego powodu przewidywania dotyczące miejsca upadku szczątków będą się zmieniać do ostatniej chwili" - czytamy w komunikacie, przygotowanym na podstawie danych otrzymanych z Centrum Badań Kosmicznych PAN. "Szacunki dotyczące liczby szczątków mogą być wysoce nieprecyzyjne ze względu na eksperymentalną budowę struktury satelity".

Satelita waży niewiele ponad 1000 kg. Szacuje się, że do ziemi mogą dotrzeć szczątki o łącznej masie ok. 250 kg, prawdopodobnie jako 40-50 fragmentów, rozrzuconych na długości do 900 km w pasie o ogólnym przebiegu północ-południe. Jeden z takich pasów przebiega nad wschodnią granicą Polski.

Prawdopodobieństwo, iż szczątku satelity upadną na tym odcinku "można szacować jako marginalne, na poziomie 0,15%" - podaje komunikat. Podkreślono, że na pokładzie satelity nie znajdują się materiały niebezpieczne.


Satelita GOCE, czyli Gravity field and steady-state Ocean Circulation Explorer, został wystrzelony na orbitę okołoziemską w marcu 2009 r. Jego orbita przebiegała najniżej spośród wszystkich satelitów naukowych okrążających naszą planetę.

Podstawowym celem projektu było wykonanie precyzyjnych pomiarów i map pola grawitacyjnego Ziemi. Satelita wykonał także pomiary topograficzne oceanów oraz przemieszczania się prądów oceanicznych.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Satelita-GOCE-spada-na-Ziemie-Urzad-Miasta-w-Lomzy-ostrzega,wid,16157151,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pochodnia olimpijska w otwartej przestrzeni kosmicznej

Rosyjscy kosmonauci Oleg Kotow i Siergiej Riazański, pracujący na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), wyszli na "spacer" w otwartą przestrzeń kosmiczną z pochodnią sztafety ognia olimpijskiego Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2014 roku w Soczi.

To pierwszy w historii przypadek wyniesienia olimpijskiej pochodni w otwarty
kosmos. Olimpijska pochodnia wędrowała w kosmos już dwukrotnie - w 1996 i 2000 roku - jednak nigdy wcześniej nie wynoszono jej bezpośrednio w przestrzeń kosmiczną.

W poniedziałek pochodnia ma wrócić na Ziemię. To od niej w lutym przyszłego roku planuje się zapalić znicz olimpiady w Soczi.

Olimpijska część "spaceru" Kotowa i Riazańskiego, którzy na ISS pełnią funkcje inżynierów pokładowych, trwała kilkadziesiąt minut. Pochodnię poza stację wyniósł Kotow, a Riazański uwiecznił ten moment za pomocą aparatu fotograficznego i kamery wideo. Później kosmonauci kilkakrotnie przekazywali sobie pochodnię, co miało symbolizować ich udział w olimpijskiej sztafecie.

Pochodnię na Stację w czwartek dostarczyła rakieta Sojuz TMA-11M, której załogę tworzą rosyjski kosmonauta Michaił Tiurin oraz astronauci z USA i Japonii, Rick Mastracchio i Koichi Wakata. Na Ziemię w poniedziałek wróci ona rakietą Sojuz TMA-09, pilotowaną przez Rosjanina Fiodora Jurczychina, Amerykankę Karen Nyberg i Włocha Lucę Parmitano.

Oprócz tych sześciorga kosmonautów i astronautów oraz Kotowa i Riazańskiego na
ISS w tej chwili przebywa jeszcze astronauta NASA Michael Hopkins.

Obliczono, że od czwartku do poniedziałku
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna z pochodnią olimpijską wykona 64 okrążenia wokół Ziemi.

Pochodnia nie została zapalona na pokładzie ISS, ponieważ płomień strawiłby część dostępnego tlenu i mógłby stanowić zagrożenie dla załogi. Natomiast w otwartej przestrzeni kosmicznej ogień z definicji płonąć nie może.

Rosjanie, którzy w dniach 7-23 lutego 2014 roku będą gospodarzami Zimowych Igrzysk Olimpijskich w
Soczi, starają się, aby sztafeta ognia olimpijskiego pobiła wszelkie dotychczasowe rekordy.

Sztafeta rozpoczęła się 7 października na Placu Czerwonym w Moskwie. Zainaugurował ją prezydent Władimir Putin, dla którego zbliżająca się
olimpiada jest oczkiem w głowie.

W ciągu czterech miesięcy pochodnia, niesiona przez łącznie około 14 tys. osób, ma przebyć liczącą 65 tys. km trasę przez całą Rosję. Dystans pokona m.in. samolotem, pociągiem, samochodem, a nawet saniami ciągniętymi przez renifery. Po drodze odwiedzi ponad 130 miejscowości.

W październiku pochodnię dostarczono na biegun północny na pokładzie rosyjskiego lodołamacza o napędzie atomowym. W listopadzie powędruje jeszcze na dno Bajkału, najgłębszego jeziora na świecie. Z kolei na początku lutego zostanie zaniesiona na szczyt Elbrusu, najwyższego szczytu w Rosji (5642 m n.p.m.).

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Pochodnia-olimpijska-w-otwartej-przestrzeni-kosmicznej,wid,16158079,wiadomosc.html

Pochodnia olimpijska na "spacerze" fot. PAP/EPA / Yuri Kochetkov

post-31-0-84174700-1384026408.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 miliardy klonów Ziemi we Wszechświecie

Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi, jednak analizując najświeższe informacje pochodzące z wielu obserwacji i badań prowadzonych przez naukowców z całego świata, przy pomocy teleskopów i sond kosmicznych, można odnieść wrażenie, że jednak nie jesteśmy.

Otóż naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego obliczyli, że 20 procent spośród 100 miliardów gwiazd znajdujących się w naszej galaktyce, czyli Drodze Mlecznej, jest podobnych do naszej dziennej gwiazdy, czyli Słońca. Idąc dalej, około 22 procent z nich ma planety, które są podobne do Ziemi z warunkami sprzyjającymi formowaniu i utrzymaniu się na nich życia.

Tak powstała liczba 4,4 miliarda planet (tylko w naszej galaktyce), które można określić mianem klonów Ziemi. Co ciekawe, najbliższa planeta mogąca poszczycić się odpowiednimi warunkami do życia, oddalona jest o zaledwie 12 lat świetlnych od Ziemi (120 bilionów kilometrów). Naukowcy są zgodni co do jednego, nasza planeta nie jest tak unikalna w skali Wszechświata, jak się nam wszystkim wydaje.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/17728/4-miliardy-klonow-ziemi-we-wszechswiecie

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Hubble'a odkrył dziwny obiekt z sześcioma warkoczami

Dziwny obiekt zlokalizowano w sierpniu tego roku. Został nazwany P/2013 P5, pochodzi prawdopodobnie z pasa asteroidów znajdującego się między Marsem a Jowiszem i co naważniejsze ma aż sześć warkoczy przypominajacych kometarne.

Ten kosmiczny obiekt zachowuje się nieco jak kometa, ponieważ posiada coś przypominającego skłądajacą się z H2O komę i aż sześć warkoczy. Po raz pierwszy udało się go wypatrzyć za pomocą teleskopu Pan-STARRS na Hawajach. Dokładniejszych obserwacji dokonano za pomocą kosmicznego teleskopu Hubble'a

Specjaliści byli dosłownie oszołomieni, gdy zobaczyli to ciało niebieskie. Tak przynajmniej napisał David Jewitt, publikując na jego temat artykuł w Astrophysical Journal Letters. Przyznał on, że trudno uwierzyć, że nie mamy w tym przypadku do czynienia z kometą, tylko z asteroidą.

Według naukowców jest to jednak ciało skaliste zawierające tylko odpowiednio dużo wody, aby na skutek ciepła słonecznego wyparowała ona tworząc wiele warkoczy przypominających te kometarne.

Źródło: 

http://www.popsci.com/article/technology/asteroid-six-tails-leaves-astronomers-d...

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/teleskop-hubblea-odkryl-dziwny-obiekt-szescioma-warkoczami

post-31-0-15659700-1384026575.jpg

post-31-0-23165800-1384026599.jpeg

post-31-0-45989200-1384026621.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa ISON została sfotografowana za pomocą kamery wysokiej rozdzielczości

Pracownicy japońskiej sieci telewizyjnej NHK udali się ze swoim sprzętem do obserwatorium astronomicznego znajdującego się w zachodniej Japonii i zdołali wykonać nowe zdjęcia komety C/2012 S1 zwanej też po prostu ISON.

Wyniki ich pracy można oglądac na załączonym poniżej nagraniu filmowym. Już na pierwszy rzut oka widać, że zdecydowanie przyspiesza parowanie jądra komety. Daje to pewną nadzieję na zauważalny wzrost jasności tego ciała niebieskiego.

Według wstępnych prognoz astronomów, które pojawiły się już po odkryciu komety, do czego doszło we wrześniu 2012 roku, miała ona być najjaśniejszym obiektem tego typu, który zbliżył się do Słońca w ciągu ostatnich dekad. W rzeczywistości przyrost jasności tej komety pozostawał w tyle za oczekiwaniami.

Do peryhelium dojdzie już 28 listopada 2013 roku i wtedy kometa ISON zbliży się na rekordowe 1,2 miliona kilometrów od powierzchni gwiazdy. Wśród środowiska naukowego nie ma zgody, co do tego, w jakiej kondycji pokona ona te trudność. Jedni sugerują, że ciepło i słoneczna grawitacja rozszarpie ją na strzępy, a inni wskazują na brak fluktuacji komy, co mogłoby wskazywać na nieuchronną fragmentację.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kometa-ison-zostala-sfotografowana-za-pomoca-kamery-wysokiej-rozdzielczosci

Źródło: kadr z nagrania

post-31-0-14375200-1384026698.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supermasywne czarne dziury powstawały, jako obiekty podwójne

Astrofizycy nie potrafili do tej pory powiedzieć, dlaczego supermasywne czarne dziury są aż tak ogromne. Jest to nielogiczne, bo wydaje się, że z naszej kosmologii wynika, że nie mogły zebrać tak szybko masy, ponieważ procesy akrecyjne trwają a na zgromadzenie masy miliona słońc potrzeba sporo czasu.

Jednak fakt, że supermasywne czarne dziury są aż tak pospolite wskazuje na to, że coś musiało dać im początek. Biorąc pod uwagę fakt, że znajdujemy czarne dziury tego typu nawet w tak odległych galaktykach, które musiały powstać w jednomiliardowe urodziny wszechświata i one tam w jakiś sposób się znalazły.

Dwóch naukowców z Caltech, Christian Reisswig i Christian Ott, postanowili zaproponować nową teorię na ten temat. Ich zdaniem supermasywne czarne dziury powstały z podobnie supermasywnych gwiazd, które niczym dinozaury wszechświata zniknęły po krótkim okresie życia i pozostawiły po sobie pamiątki w postaci supermasywnych czarnych dziur, które stanowią teraz centra galaktyk.

Zdaniem uczonych po gwałtownym zapadnięciu się takiej supergwiazdy dochodziło do wykreowania dwóch czarnych dziur, które obracały się wokół siebie ostatecznie łącząc się. Jedna z ostatecznych konkluzji badania wskazuje na to, że wzrost czarnych dziur do supermasywnej postaci był możliwy również we wczesnym wszechświecie, ale konieczne było to, aby masa zapadającego się obiektu była również mierzona w tej samej supermasywnej skali.

Źródła:

http://www.caltech.edu/content/one-collapsing-star-two-black-holes-form-...

http://www.nasa.gov/mission_pages/chandra/multimedia/deep_south.html

Dodaj ten artykuł do społeczności

post-31-0-39656100-1384026766.jpg

post-31-0-51304600-1384026790.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duża liczba zgłoszeń z Polski na międzynarodowy obóz astronomiczny ESO dla młodzieży

Ogłoszono wyniki naboru na międzynarodowy obóz astronomiczny ESO Astronomy Camp 2013, który odbędzie się we Włoszech - poinformowały Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO). Z Polski napłynęło aż 20 procent wszystkich zgłoszeń.

Łącznie na obóz napłynęło 170 zgłoszeń z różnych krajów, w tym 34 z Polski, co stanowi 20 procent wszystkich chętnych. Zaplanowana liczba miejsc na obozie to 50, z czego dla naszego kraju przeznaczono ostatecznie pięć miejsc.

 

Nabór zgłoszeń uczniów chętnych do wzięcia udziału w międzynarodowym obozie astronomicznym ESO Astronomy Camp 2013 trwał od maja do połowy października 2013 r. W konkursie mogli startować uczniowie z krajów członkowskich ESO oraz z wybranych innych krajów. Dzięki temu, że Polska stara się o wstąpienie do ESO, udział mogła wziąć także polska młodzież. Konkurs dla uczniów z naszego kraju został przeprowadzony przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne, we współpracy z organizatorem obozu - Europejskim Obserwatorium Południowym.

 

Dla trojga z polskich uczniów udało się uzyskać stypendia, ufundowane przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO), Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci (KFnrD). Laureatami stypendiów zostali: Kamila Ulatowska z Zespołu Szkół Technicznych im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Grudziądzu (stypendium od PTA), Maciej Garbacz z Publicznego Liceum Ogólnokształcące Politechniki Łódzkiej w Łodzi (stypendium ESO) oraz Katarzyna Budzik z V Liceum Ogólnokształcącego im. Augusta Witkowskiego w Krakowie (stypendium KFnrD). Na obóz pojadą także Gabriela Berecka z I Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Lublinie oraz Karol Łoziński z Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. Stefana Banacha w Jarosławiu.

 

?To nie pierwsza sytuacja, gdy w międzynarodowym konkursie związanym z astronomią liczba zgłoszeń od polskich uczniów jest w ścisłej czołówce światowej. Nasza młodzież aktywnie i licznie uczestniczy w projektach takich jak Galaktyczne Zoo, poszukiwania planetoid, czy obserwacje Globe at Night. Warto przypomnieć też o znaczących sukcesach polskich uczniów na międzynarodowej olimpiadzie astronomicznej? - mówi dr Agnieszka Kryszczyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Astronomicznego.

 

?Liczba zgłoszeń z Polski w stosunku do zgłoszeń z innych krajów robi wrażenie. Dziękujemy za bardzo dobrą współpracę w propagowaniu obozu dla młodzieży Polskiemu Towarzystwu Astronomicznego, czasopismu Urania, jak i innym polskim partnerom. Gratulujemy wszystkim pięciu laureatom, przyznanie miejsca na obozie ESO to duże wyróżnienie dla ucznia? - podkreśla Krzysztof Czart, koordynator ESO ds. popularyzacji nauki w naszym kraju.

 

Obóz odbędzie się we Włoszech, w Obserwatorium Astronomicznym Aosta Valley w Saint-Barthelemy w gminie Nus. Ośrodek ten znajduje się w Alpach, niedaleko granicy ze Szwajcarią. Obóz potrwa od 26 do 31 grudnia 2013 r.

 

Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO), organizator obozu, to jedna z najważniejszych na świecie organizacji zajmujących się badaniami Wszechświata z powierzchni Ziemi. Posiada wielkie obserwatoria i teleskopy, których astronomowie używają m.in. do badań planet pozasłonecznych i najdalszych galaktyk. (PAP)

 

cza/ ula/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,397915,duza-liczba-zgloszen-z-polski-na-miedzynarodowy-oboz-astronomiczny-eso-dla-mlodziezy.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olimpijska pochodnia powróciła na Ziemię

Sta­tek ko­smicz­ny Sojuz TMA-09M z olim­pij­ską po­chod­nią, od któ­rej w lutym zo­sta­nie za­pa­lo­ny znicz zi­mo­wych igrzysk w Soczi, nad ranem bez­piecz­nie wy­lą­do­wał na ka­zach­skim ste­pie. Na Zie­mię po­wró­ci­ło także trzech człon­ków za­ło­gi Mię­dzy­na­ro­do­wej Sta­cji Ko­smicz­nej (ISS): Ro­sja­nin Fio­dor Jur­czy­chin, Ame­ry­kan­ka Karen Ny­berg i Włoch Luca Par­mi­ta­no. Był to pierw­szy w hi­sto­rii przy­pa­dek wy­nie­sie­nia olim­pij­skiej po­chod­ni w otwar­ty ko­smos.

Jak poinformowały rosyjskie media, lot z ISS na Ziemię trwał prawie 3,5 godziny. Fiodor Jurczychin przekaże pochodnię organizatorom Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2014 roku w Soczi.

To od niej w lutym przyszłego roku planuje się zapalić znicz igrzysk w Soczi.

Pochodnię na ISS w czwartek dostarczyła rakieta Sojuz TMA-11M. W sobotę rosyjscy kosmonauci Oleg Kotow i Siergiej Riazański, pracujący na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wyszli z nią na "spacer" w otwartą przestrzeń kosmiczną.

Był to pierwszy w historii przypadek wyniesienia olimpijskiej pochodni w otwarty kosmos. Olimpijska pochodnia wędrowała w kosmos już dwukrotnie - w 1996 i 2000 roku - jednak nigdy wcześniej nie wynoszono jej bezpośrednio w przestrzeń kosmiczną.

Pochodnia nie została zapalona na pokładzie ISS, ponieważ płomień strawiłby część dostępnego tlenu i mógłby stanowić zagrożenie dla załogi. Natomiast w otwartej przestrzeni kosmicznej ogień z definicji płonąć nie może.

Rosjanie, którzy w dniach 7-23 lutego 2014 roku będą gospodarzami Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, starają się, aby sztafeta ognia olimpijskiego pobiła wszelkie dotychczasowe rekordy.

W październiku pochodnię dostarczono na biegun północny na pokładzie rosyjskiego lodołamacza o napędzie atomowym. W listopadzie powędruje jeszcze na dno Bajkału, najgłębszego jeziora na świecie. Z kolei na początku lutego zostanie zaniesiona na szczyt Elbrusu, najwyższego szczytu w Rosji (5642 m n.p.m.).

http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/olimpijska-pochodnia-powrocila-na-ziemie/27p80

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)