Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Dwie jasne komety na porannym niebie

Na porannym niebie można obserwować dwie jasne komety z rozbudowanymi warkoczami - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie. Komety na dodatek wciąż stają się jaśniejsze.

C/2012 S1 (ISON) to kometa, którą już okrzyknięto kometą stulecia i która pod koniec listopada b.r. miała osiągnąć blask porównywalny z Księżycem w pełni (choć ma wtedy być widoczna tylko trochę ponad 1 stopnień od Słońca).

W ostatnich miesiącach kometa ISON zawodziła jednak oczekiwania i była około dziesięciu razy słabsza od oczekiwań. Sytuacja zmieniła się w okolicach 14 listopada, gdy kometa pojaśniała nagle kilka razy i jej blask wzrósł do 5.0-5.5 magnitudo. To oznacza, że w dobrych warunkach kometę można dojrzeć gołym okiem - wyjaśnił astronom.

Problem w tym, że dobrych warunków teraz nie ma, bo w obserwacjach przeszkadza Księżyc tuż po pełni. Kometa powinna być jednak widoczna przez małą nawet lornetkę, a da się ją uwiecznić bez problemów niemal każdym aparatem cyfrowym z jasnym obiektywem standardowym.

- Jakby tego było mało, 7 września odkryto kolejną kometę. Dokonał tego australijski miłośnik astronomii Terry Lovejoy i kometa uzyskała nazwę C/2013 R1 (Lovejoy). Obecnie jej blask wynosi też w okolicach 5.0-5.5 magnitudo, a warunki do jej obserwacji są lepsze niż w przypadku komety ISON - mówi Olech.

Aby dojrzeć i sfotografować obie komety najlepiej wstać nad ranem, około półtorej godziny przez wschodem Słońca. ISON minęła ostatnio Spikę - najjaśniejszą gwiazdę w konstelacji Panny, 22 listopada znajdzie się w konstelacji Wagi, a 24 listopada będzie tylko niespełna 5 stopni od planety Merkury i planety Saturn.

C/2013 R1 (Lovejoy) świeci wyżej nad horyzontem. Obecnie znajduje się w południowej części konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy, za dwie doby przejdzie do gwiazdozbioru Psów Gończych, a pod koniec miesiąca znajdzie się w Wolarzu.

- Warto dodać, że obie komety małą już ładnie rozbudowane warkocze i jednocześnie obie wciąż jaśnieją - zapewnia Olech.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Dwie-jasne-komety-na-porannym-niebie,wid,16183048,wiadomosc.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jutro polski satelita Lem rozpocznie pracę w kosmosie

Pierwszy polski satelita naukowy Lem znajdzie się jutro w przestrzeni kosmicznej. Wystartuje na rosyjskiej rakiecie Dniepr z bazy wojskowej Jasny na południowym Uralu o godz. 8.10 naszego czasu. Jego zadaniem będzie pomiar najjaśniejszych gwiazd.

- Start nie powinien się już opóźnić, ale w tej dziedzinie nigdy nie ma do końca pewności. Warunki pogodowe mogą spowodować jakieś opóźnienie - wyjaśniał inż. Tomasz Zawistowski z Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK PAN).

Lem wystartuje na rosyjskiej rakiecie Dniepr wraz z kilkunastoma innymi satelitami. Jak zauważył Zawistowski, Dniepr to rakieta "z odzysku". - Była rakietą wojskową, a teraz zamiast głowicy nuklearnej montuje się na niej inne ładunki. W tym wypadku będą to satelity komunikacyjne i naukowe. Lem opuści rakietę jako jeden z ostatnich obiektów - powiedział.

W bazie Jasny, z której wystartuj rakieta Dniepr z Lemem na pokładzie, znajdują się wyrzutnie wojskowych pocisków balistycznych. Z tego względu istnieją bardzo ograniczone możliwości bezpośredniego śledzenia startu rakiety.

Nawiązanie kontaktu z Lemem będzie więc możliwe kilka godzin po starcie rakiety, gdy rozpocznie on już pracę na orbicie. Łączność z satelitą będzie realizowana poprzez stację kontroli lotów znajdującą się w Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN (CAMK) w Warszawie. Stąd będą wysyłane komendy do satelity i tutaj też będą odbierane dane operacyjne i naukowe misji.

Na 29 grudnia zaplanowano zaś w Chinach start rakiety Long March 4B, która ma wynieść w kosmos drugiego polskiego satelitę naukowego - Heweliusza.

Lem i Heweliusz to tzw. nanosatelity, czyli obiekty o bardzo małych rozmiarach. Zbudowane je w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation - BRITE. Pracowali nad nimi specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN. W programie BRITE uczestniczą też dwa satelity austriackie i dwa kanadyjskie.

Polskie satelity naukowe powstały we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Grazu, Uniwersytetem w Toronto i Uniwersytetem w Montrealu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ich budowę 14,2 mln zł. Nazwy dla satelitów wybrali w 2010 r. internauci w głosowaniu przeprowadzonym na stronach resortu nauki.

Lem waży niecałe 7 kg i ma kształt kostki o boku wynoszącym ok. 20 cm. Dotychczas tak małe urządzenia wykorzystywano jako obiekty amatorskie i edukacyjne. Lem jako pierwszy będzie miał swoje poważne zadanie naukowe. Umieszczony na orbicie - na wysokości 800 km, przez kilka lat będzie prowadził precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd na niebie.

Powierzchnię każdego z satelitów pokrywają panele słoneczne. Zainstalowane na nich teleskopy, przypominające aparaty fotograficzne, będą robiły zdjęcia gwiazd. Trzy z sześciu satelitów zrobią zdjęcia w czerwieni, a trzy w kolorze niebieskim. Takie pary czerwona-niebieska na jakiś czas będą ustawiane na konkretną gwiazdę i zmierzą, jak jasno świeci dany obiekt. Zebrane dane będą przekazywały do stacji naziemnych m.in. w Warszawie, Kanadzie i Austrii.

Dotychczas Polacy wystrzelili w kosmos kilkadziesiąt różnych instrumentów, z których kilka do dziś pracuje na orbitach - Ziemi oraz Marsa albo leci ku kometom. Polscy naukowcy nie mieli jednak dotąd własnego satelity. W lutym 2012 roku w kosmosie znalazł się wprawdzie studencki satelita PW-Sat, ale był to obiekt edukacyjny, zbudowany na Politechnice Warszawskiej.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Jutro-polski-satelita-Lem-rozpocznie-prace-w-kosmosie,wid,16184886,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warkocz komety ISON dochodzi już do 16 milionów kilometrów

Ostatni rozbłysk komety ISON jest okazją do ciekawych obserwacji. Niesamowite zdjęcia ukazujące skomplikowane kłębowisko zwane warkoczem są tak niesamowite, że niektórzy sugerują, że to świadczy o dekompozycji jądra.

Nagłe zwiększenie jasności komety skutkuje też znacznie większą ilością poruszającego się za nią pyłu i gazów. Warkocz komety C/2012 S1 ISON zwiększył się znacznie z obserwowanych jeszcze niedawno 8 milionów kilometrów, a obecnie pomiary astronomiczne wskazują, że przekracza już 16 milionów km i nadal rośnie.

Nadal otwarte pozostaje pytanie o integralność jądra. Nagłe rozbłyski jasności komet często towarzyszą ich rozpadowi. Zwykle już po kilku dniach kometa taka zaczyna ciemnieć na tyle, że z obiektu widocznego gołym okiem staje się znowu obiektem lornetowym czy teleskopowym. W tym wypadku nie widać śladów spadku jasności. Wręcz przeciwnie widoczna jest tendencja zwyżkowa.

Jeśli komuś uda się wstać odpowiednio wcześnie i będzie sprzyjająca pogoda, kometa ISON powinna być widoczna w okolicy gwiazdy Spika. Nie należy się spodziewać cudów. Będzie to plamka, tym wyraźniejsza im ciemniejsze będzie niebo, pod którym przyjdzie ją oglądać. Dużo większy sens ma obserwacja za pomocą lornetki ze statywem, ale najlepiej znaleźć na jakiś czas dostęp do teleskopu. W innym przypadku pozostanie rozkoszowanie się zdjęciami i filmami publikowanymi w Internecie.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/warkocz-komety-ison-dochodzi-juz-16-milionow-kilometrow

Foto  Michael Jager

post-31-0-24879300-1384931342_thumb.jpg

post-31-0-25004200-1384931360.jpg

post-31-0-89616300-1384931380.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaobserwowano chmurę formującą supermasywną gwiazdę

Astrofizycy nie są zgodni, co do tego jak mogą powstawać wielkie gwiazdy setki, a nawet tysiące razy większe od Słońca. Pod uwagę brane są dwie możliwości, albo gwiazdy takie powstają poprzez łączenie się mniejszych ciał niebieskich tego typu, albo dają im początek kolapsy wielkich obłoków gazu. Właśnie odnaleziono pierwszy taki przypadek.

Analizy obiektu nazywanego Spitzer Dark Cloud 335 wskazują na to, że zachodzą tam masywne procesy gwiazdotwórcze. Obserwacji dokonano dzięki teleskopowi ALMA znajdującemu się na pustyni Atacama w Chile. Jedno z gazowych jąder tych protogwiazd jest po prostu gigantyczne, co w praktyce potwierdza teorię kolapsu chmury gazu.

Formacja masywnych gwiazd nie jest dobrze poznana. Dzieje się tak, dlatego, ponieważ trwają one bardzo szybko według kryteriów kosmicznych. Proces formowania się takich gwiazd przebiega w ciągu około miliona lat, dlatego wypatrzenie go w trakcie jest tak wielkim wyzwaniem.

 Źródło: 

http://www.spitzer.caltech.edu/

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/zaobserwowano-chmure-formujaca-supermasywna-gwiazde

post-31-0-39081600-1384974500.jpg

post-31-0-63156800-1384974521.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny rozbłysk jasności komety ISON, pojawiły się skrzydła komy

Każdy dzień przynosi kolejne rewelacje na temat wyglądu komety ISON. Zmienia się nie tylko jej jasność, ale również kształt warkocza. Specjaliści twierdzą, że mogło dojść do częściowego rozpadu jądra, o czym świadczą pyłowe struktury przypominające skrzydła, które zlokalizowane są na froncie komy.

Pierwszy poważny rozbłysk jasności komety C/2012 S1 nastąpił 13 listopada. Wtedy magnituda jasności wzrosła z +8 do +5. Teoretycznie było to już wystarczające do obserwacji gołym okiem, ale w praktyce lepiej było skorzystać z jakiejkolwiek optyki.

Kolejny rozbłysk jasności nastąpił 19 listopada 2013 rok. Tym razem nie dość, że wzrosła jej jasność do +4 to jeszcze pojawiły się nowe pyłowe i gazowe struktury przypominające skrzydła. Jednym słowem kometa posiada obecnie nie tylko finezyjny warkocz, ale też przednie struktury pyłowe zwane skrzydłami komy.

Specjaliści z Max Planck Institute for Solar System Research i Astronomical Institute w Ludwig Maximilian University twierdzą, że pojawienie się skrzydeł komy to dowód na to, że nie nastąpiła fragmentacja jej jądra, ponieważ takie podziały są zwykle asymetryczne, a pojawiły się bardzo symetryczne formacje po bokach komety.

Astronomowie sugerują, że skrzydła mogą być dowodem na to, że kometa znalazła się w części przestrzeni, która była pełna plazmy z jednego z koronalnych wyrzutów masy ze Słońca. Inne wyjaśnienie jest takie, że jądro komety ISON składa się w istocie z dwóch części, z których każda ma własną atmosferę i stąd równe formacje pyłowe po bokach.

Zostało już tylko 8 dni do peryhelium i kometa ISON każdego dnia może zaskakiwać swoim zachowaniem. Jest to kometa nieokresowa, dlatego może to być jedyne zbliżenie się tego obiektu do naszej gwiazdy. W sumie znajdzie się 1,2 miliona kilometrów od powierzchni gwiazdy, po czym zostanie wystrzelona z grawitacyjnej katapulty i poleci w stronę przestrzeni kosmicznej.

 

Już 21 listopada kometę ISON będzie już można obserwować za pomocą satelitów służących do monitorowania Słońca, wchodzi ona w pole widzenia STEREO-Ahead. W kolejnych dniach znajdzie się w zasięgu STEREO-Behind, SOHO i SDO. Publikacje tego, co zobaczyły koronagrafy jeszcze przed nami.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kolejny-rozblysk-jasnosci-komety-ison-pojawily-sie-skrzydla-komy

 

post-31-0-11841000-1384974589_thumb.jpg

post-31-0-39176600-1384974606.jpg

post-31-0-16338300-1384974630.jpg

post-31-0-09378400-1384974653.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkryli dwa bardzo stare brązowe karły

Międzynarodowy zespół astronomów odkrył dwa brązowe karły należące do najstarszych w Drodze Mlecznej. Ich wiek szacowany jest na ponad 10 miliardów lat - poinformowało brytyjskie Królewskie Towarzystwo Astronomiczne. W badaniach brali udział polscy naukowcy.

Brązowe karły to obiekty pośrednie pomiędzy gwiazdami, a planetami. Czasem porównuje się je do ?nieudanych gwiazd?, bowiem mają zbyt małe masy, aby zainicjować w swoich wnętrzach reakcje termojądrowe przemiany wodoru w hel, tak jak to czynią normalne gwiazdy.

 

Naukowcy z zespołu kierowanego przez dr Davida Pinfielda z University of Hertfordshire odkryli dwa obiekty należące do kategorii brązowych karłów. Poruszają się z prędkościami 100-200 km/s, czyli znacznie szybciej niż zwykłe gwiazdy i inne brązowe karły. Odkrywcy uważają, że natrafili na fragment większej, nieznanej populacji tego typu obiektów.

 

Identyfikacji obiektów dokonano w ramach analizy wyników przeglądu Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE), dokonane przez obserwatorium należące od NASA, które obserwowało niebo w zakresie średniej podczerwieni w latach 2010-2011. W ten sposób wykryto obiekty o oznaczeniach WISE 0013+0634 oraz WISE 0833+0052.

 

Dalsze pomiary, które potwierdziły własności obiektów, zostały wykonane przy pomocy wielkich teleskopów naziemnych, m.in. Magellana, Gemini, VISTA oraz UKIRT. Okazało się, że obiekty posiadają cechy wyróżniające je spośród typowych, poruszających się wolniej brązowych karłów. W szczególności mają atmosfery prawie w całości złożone z wodoru oraz poruszają się bardzo szybko w przestrzeni kosmicznej.

 

W badaniach wzięli udział polscy astronomowie: dr Mariusz Gromadzki, pracujący w Universidad de Valparaiso w Chile oraz Bartosz Gauza, doktorant w hiszpańskim Instituto de Astrofísica de Canarias.

 

Dr Gromadzki zajmował się uzyskiwaniem oraz obróbką i analizą obserwacji fotometrycznych i spektroskopowych za pomocą instrumentów FourStar i FIRE na 6,5-metrowym teleskopie Baade, a także widm w podczerwieni uzyskanych spektroskopami Flamingos-2 na 8-metrowym teleskopie Gemini South oraz GNRIS na Gemini North. Z kolei Bartosz Gauza analizował obrazy z teleskopu VISTA z przeglądu nieba VHS.

 

?Znalezienie przez nas tych obiektów to efekt realizacji dużego projektu, którego celem jest poszukiwanie najchłodniejszych brązowych karłów typu Y. Do tej pory znanych jest zaledwie 14 brązowych karłów tej kategorii. Są one bardzo chłodne (około 100 stopni Celsjusza), przez co emitują niewiele światła i można je dostrzec tylko w najbliższym sąsiedztwie Słońca? - powiedział w rozmowie z PAP dr Gromadzki.

 

Jak tłumaczy polski astronom, znalezione obiekty okazały się bardziej odległe, a ich rzeczywiste prędkości są jeszcze większe (100-200 km/s). Oznacza to, że najprawdopodobniej należą do halo galaktycznego i są jednymi z najstarszych znanych brązowych karłów.

 

Wyniki badań zostały opisane w czasopiśmie naukowym ?Monthly Notices of the Royal Astronomical Society?.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398078,astronomowie-odkryli-dwa-bardzo-stare-brazowe-karly.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza mapa Plutona

Pluton, który utracił status planety w 2006 roku (od tego czasu jest planetą karłowatą) jest dla nas sporą zagadką. Do czasu gdy w 2015 roku zbliży się do niego sonda New Horizons wiemy o nim tyle ile zobaczyć możemy w teleskopach, a zobaczyć tam możemy tylko jego kolor i jasność. Jednak z pomocą sprytnego oprogramowania na podstawie tych danych stworzono pierwszą mapę tej planety.

Aplikacja, która to umożliwia nosi ambitną nazwę Scientific Exoplanets Renderer (SER) i służy Planetary Habitability Laboratory do tworzenia topograficznych map najróżniejszych egzoplanet (planet pozasłonecznych) na podstawie szczątkowych danych jakie o nich posiadamy. Ostatnio wykorzystano ją aby na podstawie informacji zebranych przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a stworzyć mapę Plutona.

Mapę tę wygenerowano także po to, aby móc za niecałe dwa lata sprawdzić jak bardzo dokładny jest SER - gdy New Horizons zbliży się do Plutona na tyle blisko (a nastąpi to w lipcu 2015 roku) aby wykonać zdjęcia jego terenu będzie można je porównać z wygenerowanym komputerowo obrazem.

Źródło: Planetary Habitability Laboratory

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/17842/pierwsza-mapa-plutona

 

post-31-0-82333000-1385017585.jpg

post-31-0-20196100-1385017598.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Like 4

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski satelita Lem nie odpowiada

Nie udało się po­now­nie po­łą­czyć z pol­skim sa­te­li­tą Lem, który zo­stał wy­strze­lo­ny w ko­smos dzi­siaj rano. Pierw­szy raz kon­takt udało się na­wią­zać ok. go­dzi­ny 9.50 na­sze­go czasu, jed­nak pod­czas dru­gie­go prze­lo­tu sa­te­li­ta mil­czał.

Jak jednak tłumaczył szef projektu Tomasz Zawistowski, taka sytuacja nie jest niczym zaskakującym.

To rutynowa sytuacja. Normalne jest, że na początku funkcjonowania satelity są problemy z łącznością. Opieramy się bowiem na przewidywaniach, a nie na realnych danych, bo te uzyskamy dopiero za kilkanaście godzin. Pierwszy kontakt z Lemem był pomyślny i jestem przekonany, że już wkrótce uda nam się ponownie z nim połączyć - uspokajał Tomasz Zawistowski.

Lem sprawdzi, jak zbudowane są najjaśniejsze gwiazdy Wszechświata

Polskiego satelitę naukowego Lema zbudowano w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation ? BRITE. Pracowali nad nim specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN.

- Ideą programu BRITE jest umieszczenie na orbicie konstelacji sześciu teleskopów, które będą w stanie stale obserwować jasne gwiazdy i mierzyć zmiany blasku tych gwiazd w długim okresie czasu - powiedział dr Piotr Orleański z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie (CAMK).

Lem, podobnie jak startujący pod koniec grudnia Heweliusz, będzie bardzo dokładnie monitorował nawet bardzo małe zmiany jasności gwiazd. - Z Ziemi, z powodu zakłóceń atmosferycznych, możemy nie zauważyć tych małych zmian jasności nawet przez największe teleskopy. Dlatego zdecydowano o umieszczeniu teleskopu na orbicie. Stąd można wykonywać obserwacje zmian gwiazdy, które są spowodowane własnymi drganiami gwiazdy - tzw. oscylacjami - tłumaczył dziennikarzom prof. Gerald Handler z CAMK.

Naukowcy otrzymają w ten sposób informacje o wewnętrznej budowie gwiazd i o szczegółach procesów fizycznych zachodzących w ich wnętrzu, np. reakcjach termojądrowych, mieszaniu materii, transporcie energii w postaci promieniowania z centrum ku powierzchni.

W sumie w projekcie będzie pracować jednocześnie sześć satelitów, ponieważ w programie BRITE uczestniczą też dwa satelity austriackie i dwa kanadyjskie. Austriackie satelity na orbitę wyniosła już indyjska rakieta. Kanadyjskie satelity wystartują zaś w przyszłym roku. Od tej pory cała grupa będzie pracowała co najmniej trzy lata.

Unikatową cechą misji, oprócz skoordynowanej pracy grup satelitów, jest to, że po raz pierwszy w historii misji kosmicznych obserwacje będą prowadzone z równoczesnym użyciem filtrów w dwóch różnych kolorach. Trzy satelity - wśród nich Lem - będą pracowały z niebieskim filtrem na teleskopie, a trzy z filtrem czerwonym - w tym Heweliusz.

Jak tłumaczą naukowcy, pole widzenia teleskopu Lema wynosi 24 stopnie. To bardzo dużo, bo dla porównania rozstawiony kciuk i wskazujący palec dłoni, obejmują obszar około 15 stopni. Dzięki temu teleskop może objąć np. cały gwiazdozbiór Oriona na jednym zdjęciu, a satelita będzie mógł obserwować do 15 jasnych gwiazd jednocześnie.

Dr Orleański wyjaśnił, że satelita jest sterowany ze swoistego centrum kontroli lotów znajdującego się w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN. - To dzięki niemu satelita przelatując na kolejnych orbitach będzie wiedział, co ma robić. Zadaniem centrum nie jest tylko zbieranie danych, ale też wydawanie komend, np. że na następnej orbicie ma oglądać Oriona przez najbliższe trzy godziny - opisał naukowiec.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/polski-satelita-lem-nie-odpowiada/dyw7s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita naukowy Lem już w kosmosie; naukowcy nawiązali z nim łączność

Pierwszy polski satelita naukowy Lem już znajduje się w kosmosie. W przestrzeń kosmiczną wyniosła go, ok. godz. 8.10, rosyjska rakieta Dniepr z bazy wojskowej Jasny na Uralu. Ok. godz. 10 naukowcy nawiązali kontakt z Lemem.

Odłączenie satelity od rakiety nośnej nastąpiło po 15 minutach i 50 sek. od startu, na wysokości 650 km nad Oceanem Indyjskim.

 

"Pierwsze połączenie z satelitą Lem nastąpiło już o 9.48. Satelita odpowiedział, że pracuje, że wszystko z nim w porządku" ? powiedział dr Piotr Orleański dziennikarzom zgromadzonym w Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie. Drugiego połączenia, planowanego po godz. 11, nie udało się nawiązać, ale - jak zapewniał naukowiec - to nic niepokojącego. "Proces sprawnego nawiązywania łączności na orbicie może trwać nawet kilka miesięcy" - wyjaśnił.

 

Łączność z satelitą będzie nawiązywana poprzez stację kontroli lotów znajdującą się w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie. Stąd naukowcy będą wysyłali komendy do satelity i tutaj też będą odbierali dane operacyjne i naukowe misji.

 

Lem i drugi polski satelita Heweliusz (którego start zaplanowano na 29 grudnia) powstały we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Grazu, Uniwersytetem w Toronto i Uniwersytetem w Montrealu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ich budowę 14,2 mln zł.

 

"To jeden z najambitniejszych polskich projektów badawczych. Otwiera drogę do uzyskania przełomowych wyników naukowych" ? podkreśliła minister nauki prof. Barbara Kudrycka w reakcji na pomyślny strat Lema.

 

Zadaniem Lema - ważącego niecałe 7 kg sześcianu o boku ok. 20 cm - w ciągu najbliższych kilku lat będzie pomiar 286 najjaśniejszych gwiazd na niebie. Badania dostarczą kluczowych informacji o budowie wewnętrznej gwiazd. Takich badań nie da się precyzyjnie prowadzić z Ziemi. Główną przeszkodę stanowi atmosfera ziemska, która falując wywołuje zakłócenia.

 

Rakieta Dniepr, która wyniosła Lema w kosmos, to dawna rakieta wojskowa. Obecnie zamiast głowicy nuklearnej montuje się na niej inne ładunki. W tym wypadku było to ponad 20 satelitów komunikacyjnych i naukowych. Jednym z nich był właśnie polski Lem.

 

Lem i Heweliusz to tzw. nanosatelity, czyli obiekty o bardzo małych rozmiarach. Zbudowane je w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation ? BRITE. Pracowali nad nimi specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN. W programie BRITE uczestniczą też dwa satelity austriackie i dwa kanadyjskie.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398091,satelita-naukowy-lem-juz-w-kosmosie-naukowcy-nawiazali-z-nim-lacznosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lem sprawdzi, jak zbudowane są najjaśniejsze gwiazdy Wszechświata

Polski satelita Lem, który od czwartku pracuje w kosmosie, ma poważne zadanie naukowe. Pomoże m.in. sprawdzić, jakie procesy fizyczne zachodzą w najjaśniejszych gwiazdach. Takich pomiarów nie można prowadzić z Ziemi, więc zrobią to pracujące na orbicie satelity.

Polskiego satelitę naukowego Lema zbudowano w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation ? BRITE. Pracowali nad nim specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN.

 

"Ideą programu BRITE jest umieszczenie na orbicie konstelacji sześciu teleskopów, które będą w stanie stale obserwować jasne gwiazdy i mierzyć zmiany blasku tych gwiazd w długim okresie czasu" - powiedział w czwartek dr Piotr Orleański z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie (CAMK).

 

Lem, podobnie jak startujący pod koniec grudnia Heweliusz, będzie bardzo dokładnie monitorował nawet bardzo małe zmiany jasności gwiazd. "Z Ziemi, z powodu zakłóceń atmosferycznych, możemy nie zauważyć tych małych zmian jasności nawet przez największe teleskopy. Dlatego zdecydowano o umieszczeniu teleskopu na orbicie. Stąd można wykonywać obserwacje zmian gwiazdy, które są spowodowane własnymi drganiami gwiazdy - tzw. oscylacjami" - tłumaczył w czwartek dziennikarzom prof. Gerald Handler z CAMK.

 

Naukowcy otrzymają w ten sposób informacje o wewnętrznej budowie gwiazd i o szczegółach procesów fizycznych zachodzących w ich wnętrzu, np. reakcjach termojądrowych, mieszaniu materii, transporcie energii w postaci promieniowania z centrum ku powierzchni.

 

W sumie w projekcie będzie pracować jednocześnie sześć satelitów, ponieważ w programie BRITE uczestniczą też dwa satelity austriackie i dwa kanadyjskie. Austriackie satelity na orbitę wyniosła już indyjska rakieta. Kanadyjskie satelity wystartują zaś w przyszłym roku. Od tej pory cała grupa będzie pracowała co najmniej trzy lata.

 

Unikatową cechą misji, oprócz skoordynowanej pracy grup satelitów, jest to, że po raz pierwszy w historii misji kosmicznych obserwacje będą prowadzone z równoczesnym użyciem filtrów w dwóch różnych kolorach. Trzy satelity - wśród nich Lem - będą pracowały z niebieskim filtrem na teleskopie, a trzy z filtrem czerwonym - w tym Heweliusz.

 

Jak tłumaczą naukowcy, pole widzenia teleskopu Lema wynosi 24 stopnie. To bardzo dużo, bo dla porównania rozstawiony kciuk i wskazujący palec dłoni, obejmują obszar około 15 stopni. Dzięki temu teleskop może objąć np. cały gwiazdozbiór Oriona na jednym zdjęciu, a satelita będzie mógł obserwować do 15 jasnych gwiazd jednocześnie.

 

Dr Orleański wyjaśnił, że satelita jest sterowany ze swoistego centrum kontroli lotów znajdującego się w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN. "To dzięki niemu satelita przelatując na kolejnych orbitach będzie wiedział, co ma robić. Zadaniem centrum nie jest tylko zbieranie danych, ale też wydawanie komend, np. że na następnej orbicie ma oglądać Oriona przez najbliższe trzy godziny" - opisał naukowiec.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398098,lem-sprawdzi-jak-zbudowane-sa-najjasniejsze-gwiazdy-wszechswiata.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaleziono dowody na istnienie dżetów supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A*

Astronomowie analizujący dane z kosmicznego teleskopu Chandra zdołali wskazać miejsca, w których najprawdopodobniej znajdują się dżety z wysokoenergetycznych cząstek emitowane przez supermasywną czarną dziurę znajdująca się w centrum naszej Galaktyki.

Dżety z wysoko naenergetyzowanych cząstek spotykane są wszędzie we wszechświecie. Różnią się przeważnie formą, kierunkiem i skalą. Znamy takie struktury w przypadku młodych gwiazd oraz czarnych dziur tysiące razy większych niż nasz Sagittarius A* (Sgr A*). Do tej pory jednak nie było dowodów, że coś takiego dzieje się z Sgr A*, aż do teraz.

Obserwacje takich struktur nie są proste, ponieważ centralna czarna dziura, znajdująca się 26 tysięcy lat świetlnych od Ziemi jest przykryta dużą ilością pyłu znajdującego się pomiędzy Ziemią a Sgr A*. Aby jakoś rozwiązać ten problem postanowiono wykorzystać inne metody fotografowania. Teleskop Chandra to obserwatorium rentgenowskie. Dzięki temu udało się wykonać zdjęcia nawet przysłoniętego obiektu.

uż w przeszłości sugerowano, że Sgr A* emituje jakieś rodzaje dżetów, ale ustalenia te nigdy nie zostały definitywnie potwierdzone. Dokonanie tego postawili sobie za cel Zhiyuan Li z Nanjing University w Chinach oraz Mark Morris z University of California. Oprócz danych z teleskopu Chandra X-ray Observatory wykorzystali oni również teleskop VLA ( Very Large Array). Ustalenie ponad wszelką wątpliwość pozycji dżetu pomogłoby zrozumieć, jaka jest oś obrotu czarnej dziury. Dodatkowo może się to okazać cenne w celu oszacowania historii wzrostu Sagittariusa A*. Odkryty dżet jest bardzo słaby, ale jest wytłumaczone faktem, że obecnie Sgr A* nie konsumuje niczego znaczącego, więc nie ma za bardzo, czym strzelać w osiach kierunku. Astronomowie zwracają uwagę na wielkie bąble wysoko naenergetyzowanych cząstek rozszerzających się z Drogi Mlecznej. Po raz pierwszy odkrył te struktury kosmiczny teleskop Fermi Gamma Ray Telescope i było to już w 2008 roku. Ostatnie dane z teleskopu Chandra wspierają teorię, że są to pozostałości emisji Sgr A* z przeszłości. Sagittarius A* to centralnie usytuowana czarna dziura, lub przynajmniej obiekt do niej bardzo podobny. To, co odróżnia go od zwykły czarnych dziur to jego masa, ponieważ jest ona 4 miliony razy większa od Słońca. Dane wykorzystane w tym badaniu obiektu Sgr A*, były zbierane przez teleskop Chandra na raty od września 1999 roku do marca 2011. Całkowity czas ekspozycji wyniósł 17 dni. Wyniki analiz zostaną opublikowane w Astrophysical Journal.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/znaleziono-dowody-istnienie-dzetow-supermasywnej-czarnej-dziury-sagittarius

Źródło: NASA/ Chandra X-rays Observatory

post-31-0-45716000-1385105844.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słabnie pole magnetyczne Ziemi. ESA posłała satelity, by to zbadać

WEDŁUG BADACZY ZJAWISKO MOŻE BYĆ OZNAKĄ, ŻE ZBLIŻA SIĘ PRZEBIEGUNOWANIE PLANETY

 

Pole magnetyczne Ziemi robi się coraz słabsze, co zaczyna niepokoić naukowców - od połowy XIX wieku osłabło ono o 15 procent. Może to świadczyć o tym, że zbliża się przebiegunowanie planety. Dlatego Europejska Agencja Kosmiczna wysłała w piątek na orbitę trzy satelity, które przez kolejne 4 lata będą monitorować magnetyzm naszej planety.

Satelity wyniosła rosyjska rakieta Rokot, która wystartowała z kosmodromu w Plesiecku. Po około 91 minutach znajdowały się one na wysokości 490 km, na orbicie zbliżonej do polarnej.

 

W ciągu 160 lat słabsze o 15 proc.
Ich misja potrwa cztery lata. Przez cały ten okres będą dostarczać danych o polu magnetycznym Ziemi, które staje się coraz słabsze - od połowy XIX wieku osłabło ono o ok. 15 proc.
Dlaczego to takie ważne? Eksperci z ESA wyjaśniają, że pole to jest "magnetyczną tarczą, która chroni naszą biosferę przed naładowanymi cząstkami i promieniowaniem kosmicznym " oraz ułatwia migracje niektórych zwierząt.
 
Przebiegunowanie się spóźnia
Naukowcy zaznaczają, że słabnięcie pola magnetycznego stanowi oznakę, iż zbliża się zjawisko przebiegunowania. W ich ocenie nastąpi to w ciągu najbliższych pięciuset lat. Poodkreslają przy tym, że przebiegunowanie nie jest anomalią, bo dochodzi do niego średnio co 250 tys. lat. Jednak ostatnie takie wydarzenie miało miejsce około 800 tysięcy lat temu. Dlatego teraz tak ważne jest monitorowanie pola magnetycznego od jądra Ziemi aż po górne warstwy atmosfery.
 
Źródło: Reuters TV, PAPAutor: kt/mj

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezniszczalne mikroby w ośrodkach NASA i ESA

W STERYLNYCH POMIESZCZENIACH WYKRYTO OBECNOŚĆ NIEZNANYCH MIKROORGANIZMÓW

 

Obecność mikroskopijnych nieznanych organizmów została wykryta w najbardziej sterylnych pomieszczeniach NASA i ESA, w których nie powinna przetrwać żadna forma życia. Badacze sądzą, że odkryte mikroby przeżyłyby nawet w kosmosie, bowiem okazują się odporne na zabójcze dawki promieniowania i skrajne temperatury.

- Ten sam mikroorganizm został odkryty w dwóch miejscach; w sterylnych pomieszczeniach NASA i ESA - przyznał Parag Vaishampayan, mikrobiolog pracujący dla NASA w Jet Propulsion Laboratory.

Pierwszy raz organizmy zaobserwowano w 2007 roku, podczas prac nad bezzałogową sondą Phoenix. Uznano ich pojawienie się za błąd, wynikający z nieszczelności filtrów powietrza lub niedokładnej dezynfekcji osób wchodzących do pomieszczenia.
Naukowcy znów natknęli się na mikroby, pracując nad Kosmicznym Obserwatorium Herschela. Zaintrygowani niezwykłym organizmem, postanowili dokładnie go zbadać.
 
Zabójczo czysta technologia
Organizmy odkryto w dwóch skrajnie sterylnych pomieszczeniach, określanych jako "czyste". To pomieszczenia, w których poziom czystości uniemożliwia przeżycie nawet najwytrzymalszym znanym mikroorganizmom.
- "Czyste pomieszczenia" - laboratoria lub hale produkcyjne - są sterylniejsze od sali operacyjnej. To najczystsze miejsce na Ziemi - zaznacza Parag Vaishampayan. 
Nie unosi się tam nawet najmniejsza drobina kurzu, a powietrze tłoczone do środka jest kilkakrotnie filtrowane. By wejść do środka, należy założyć specjalny kombinezon, przejść po dezynfekującej macie i poddać się odkażaniu, zapewniającemu stuprocentową sterylność.
Procedury gwarantują usunięcie wszelkich najmniejszych nawet drobin zanieczyszczeń. Przeprowadza się tam badania, a także buduje precyzyjne urządzenia, dla których nawet mikroskopijne zanieczyszczenie jest katastrofalne.
 
Mogłaby żyć na Marsie?
Parag Vaishampayan twierdzi, że odkryte mikroorganizmy byłyby w stanie żyć na Czerwonej Planecie. Według Vaishampayana mikroby, którym nadano nazwę Tersicoccus phoenicis, miałyby szansę przetrwać nie tylko ogromne wahania temperatury towarzyszące podróży po kosmosie, ale także potężne dawki promieniowania.
Tersicoccus phoenicis funkcjonowały i świetnie sobie radziły w środowisku skrajnie nieprzyjaznym dla wszystkich form życia, jałowym i pozbawionym źródeł pokarmu. - Żaden inny organizm nie mógłby przetrwać w takim miejscu - podkreśla Vaishampayan.
 
Życie na przekór
Naukowcy postanowili sprawdzić, czy odkryty mikroorganizm rzeczywiście jest w stanie przetrwać w skrajnie niesprzyjających warunkach, bez dostępu do światła czy pokarmu. Okazało się, że tak, bo mikroby wykazywały zdolność do regeneracji na poziomie DNA.
Tersicoccus został szczegółowo opisany w miesięczniku "International Journal of Systematic and Evolutionary Microbiology".
 
Źródło: scientificamerican.comAutor: mb/mj

 

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek nowej ery w astronomii. Neutrina spod lodów Antarktydy pochodzą spoza Układu Słonecznego

ICECUBE WYKRYŁ 28 TAKICH CZĄSTEK NA ANTARKTYDZIE. "TO PRZEŁOM"

 

Od dziesięcioleci naukowcy poszukiwali na Ziemi nieuchwytnych neutrin pochodzących spoza Układu Słonecznego. Teraz są pewni, że nareszcie je znaleźli. To oznacza, że w astronomii zaczyna się nowa era.

 

Posługując się IceCube Neutrino Observatory, detektorem neutrin znajdującym się na Antarktydzie, badacze natknęli się na pierwsze dowody istnienia na Ziemi tych cząstek pochodzących spoza Układu Słonecznego od 1987 roku. W tym miejscu warto zaznaczyć, że co sekundę miliardy neutrin - cząstek elementarnych o zerowym ładunku elektrycznym oraz niewielkiej masie - przechodzą przez centymetr kwadratowy Ziemi. Większość z nich pochodzi albo ze Słońca, albo z ziemskiej atmosfery.
- To wielki przełom - powiedział o odkryciu Uli Katz, fizyk cząstek z niemieckiego z Friedrich-Alexander-Universität Erlangen-Nürnberg, który nie był zaangażowany w badania. - Myślę, że to jedno z największych odkryć w fizyce astrocząsteczkowej - dodał.
Zdaniem badaczy, zaczyna się nowa era w astronomii. To podczas jej trwania mogą zostać ujawnione tajemnice najbardziej zaskakujących fenomenów kosmicznych.
 
Historia poszukiwań
W ubiegłym wieku naukowcy zastanawiali się, jakie jest źródło promieniowania kosmicznego, które w jednym jądrze atomowym zawiera energię pocisku karabinowego. Uważano, że mogą je produkować takie obiekty jak supernowe, czarne dziury bądź rozbłyski gamma, jednak potwierdzenie tego było bardzo trudne. Zamiast tego naukowcy zaczęli więc skupiać się na poszukiwaniu neutrin, które powstają, gdy promienie kosmiczne reagują z otoczeniem.
Na pierwsze dowody ich istnienia na Ziemi natknięto się w 1987 roku - wykryto wtedy dwa neutrina.
 
IceCube przyniósł przełom
W dalszych poszukiwaniach pomocny okazał się IceCube, którego budowę zakończono w grudniu 2010 roku (trwała ona prawie 6 lat). Ten detektor znajduje się pod lodami bieguna południowego, na terenie ośrodka badawczego Amundsen-Scott South Pole Station.  Obserwatorium zawiera 5160 cyfrowych modułów optycznych, które są zawieszone na 86 pasach. Wykrywają one małe niebieskie rozbłyski emitowane, kiedy neutrina zaczynają reagować z cząsteczkami w lodzie (zachodzi wtedy tzw. promieniowanie Czerenkowa).
W kwietniu 2012 roku IceCube wykrył dwa neutrina z energią wynosząca nieco ponad jeden petaelektronowolt. Były to pierwsze neutrina pochodzące definitywnie spoza Układu Słonecznego, na jakie natknięto się od 1987 roku. Na cześć bohaterów Ulicy Sezamkowej nazwano je Bert i Ernie. Jak się okazało, miały one ponad milion razy więcej energii niż te odkryte 1987 roku.
Głębsze analizy, do jakich doszło po tym odkryciu, pozwoliły wykryć łącznie 28 wysokoenergetycznych neutrin spoza Układu Słonecznego w danych zbieranych od maja 2010 roku do maja 2012 roku. Każde z tych neutrin miało ponad 30 teraelektronowoltów.
Choć grupa badaczy pracujący przy IceCube ogłosiła pierwsze rezultaty 15 maja, to pełny opis ich odkrycia pojawił się w czwartek 21 listopada w "Science".
 
To przekonujący dowód
- Mamy naprawdę przekonujący dowód na to, że znaleźliśmy neutrina spoza ziemskiej atmosfery i spoza Układu Słonecznego - powiedział Nathan Whitehorn, fizyk z amerykańskiego University Madison-Wisconsin, który należał do grupy badawczej.
Niestety liczba neutrin jest zbyt mała, by można było wskazać ich pochodzenie.
 
Źródło: space.comAutor: map

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/poczatek-nowej-ery-w-astronomii-neutrina-spod-lodow-antarktydy-pochodza-spoza-ukladu-slonecznego,106461,1,0.html

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najstarszy marsjański meteoryt

Z pozoru zwykły kamień - w rzeczywistości unikatowa, kosmiczna skała. O badaniach wieku niezwykłego meteorytu, naukowcy piszą w tygodniku "Nature".

Na Ziemię przybył z Marsa a znalezionego na Saharze. Nie jest to nowe znalezisko, ale nowe są badania jego wieku.Wcześniej sądzono, że liczy dwa miliardy lat. Nowe analizy wskazują, że ma aż cztery miliardy czterysta milionów lat.

Jest więc rówieśnikiem Ziemi, a jednocześnie najstarszym znanym marsjańskim meteorytem. Jego formalna nazwa to NWA 7034, ale ponieważ ma atrakcyjny, ciemnografitowy kolor z białymi kropkami, naukowcy mówią o nim "Czarna Piękność".

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Najstarszy-marsjanski-meteoryt,wid,16192525,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie zaobserwowali rekordowo jasną eksplozję w kosmosie

 

Wybuchła gwiazda, która zapadła się w czarną dziurę wysyłając w przestrzeń gigantyczne ilości promieniowania. Publikacja ukazała się w tygodniku "Science".

Gwiazda była 20-30 razy bardziej masywna od Słońca. Spokojnie spalała swoje paliwo - wodór, który przekształcał się w cięższe pierwiastki - aż wreszcie paliwa zabrakło. Nagle środek gwiazdy zapadł się pod wpływem własnej grawitacji, a zewnętrzne warstwy wraz z potężną ilością promieniowania gamma zostały gwałtownie wyrzucone w kosmos.

Cały proces trwał minutę. Astronomowie określają takie zdarzenie mianem"supernowej". "Ta eksplozja była blisko nas, więc mieliśmy całkiem dobry ogląd" - mówi tygodnikowi "Science" współautorka badań Sylvia Zhu z amerykańskiego Uniwersytetu Maryland. Ziemi nic nie groziło, bo to co dla astronomów jest bliskie, dla reszty ludzi jest odległe - w tym przypadku były to cztery miliardy lat świetlnych.

http://fakty.interia.pl/nauka/news-astronomowie-zaobserwowali-rekordowo-jasna-eksplozje-w-kosmo,nId,1062230

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa C/2012 S1 (ISON) tydzień przed peryhelium

Komecie C/2012 S1 (ISON) został już tylko niecały tydzień do przejścia przez peryhelium - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

"Zapowiadana na kometę stulecia C/2012 S1 (ISON) nieuchronnie zbliża się do peryhelium. Przejdzie przez nie 28 listopada o godzinie 19.35 naszego czasu. Wciąż jeszcze możemy ją obserwować, choć zaczyna ona ginąć w łunie wschodzącego Słońca. ISON weszła właśnie do konstelacji Wagi i chcąc ją dojrzeć musimy wstać rankiem. Około godziny 6 rano dojrzymy ją niespełna 10 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem" - powiedział astronom.

 

Jaki będzie dalszy los komety? Naukowiec zapowiedział, że już 23 listopada znajdzie się ona jednocześnie 4,7 stopnia od planety Merkury i 4,9 stopnia od Saturna.

 

"Co ciekawe, 25 listopada ISON przejdzie tylko 1,2 stopnia od innej słynnej komety, czyli 2P/Encke. Oba ciała będą wtedy jednak już bardzo blisko Słońca. O ile dojrzenie jasnej komety ISON w sprzyjających okolicznościach będzie możliwe, to nie uda to się z kometą 2P/Encke, bo jej jasność wynosi już tylko 8 magnitudo" - dodał.

 

27 listopada C/2012 S1 (ISON) wejdzie w pole widzenia koronografu LASCO C3 znajdującego się na pokładzie sondy SOHO, a kolejnego dnia przejdzie przez peryhelium. "Będzie wtedy znajdować się tylko 1,3 stopnia od naszej dziennej gwiazdy. Czy przetrwa ten bliski przelot? Tego jeszcze nie wiemy, ale jeśli tak, to w grudniu może być obiektem bez problemów widocznym gołym okiem" - uważa dr Olech.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398119,kometa-c2012-s1-ison-tydzien-przed-peryhelium.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ciągu minionej doby kilkakrotnie nawiązano kontakt z satelitą Lem

W pierwszej dobie po umieszczeniu polskiego satelity naukowego Lem na orbicie kilkakrotnie nawiązywano z nim łączność ? poinformowano na stronie internetowej projektu BRITE-PL.

W czwartek o godz. 8:10:11 rosyjska rakieta Dniepr wyniosła Lema na orbitę okołoziemską. Pierwszy kontakt nastąpił rano podczas pierwszego przelotu satelity nad Europą, przy drugim przelocie nad Warszawa nie było komunikacji z satelitą - najprawdopodobniej z powodu braku precyzyjnych współrzędnych Lema.

 

Następne połączenia miały miejsce w czwartek po południu. O godzinie 17.00 czasu polskiego dane z naszego satelity odebrała stacja naziemna SFL w Toronto, gdy "Lem" znajdował się nad wschodnią Kanadą. Kolejny przelot nad Kanadą zakończył się również udaną próbą nawiązania łączności i ściągnięciem danych.

 

Z kolei o godz. 19.30 telemetrię odebrano w stacji w Warszawie, gdy satelita znowu przelatywał nad Polską, i ponownie w piątek o godz. 9.20.

 

Obecnie kończy się tzw. faza LEOP (Launch and Early Orbit Phase), najbardziej krytyczny okres całej misji, w którym inżynierowie odpowiedzialni za projekt, uruchamiają, monitorują i kontrolują pracę podsystemów nadawczo-odbiorczych satelity bezpośrednio po umieszczeniu go na docelowej orbicie.

 

Wkrótce rozpocznie się tzw. faza commissioning, czyli sprawdzanie poprawności działania kolejno włączanych podsystemów satelity, ich testy funkcjonalne oraz kalibracja instrumentu optycznego. Ta faza uruchamiania potrwa około 3 miesiące, a następnie "Lem" rozpocznie swoją pracę naukową tzn. będzie prowadził regularne obserwacje najjaśniejszych gwiazd naszej Galaktyki.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398112,w-ciagu-minionej-doby-kilkakrotnie-nawiazano-kontakt-z-satelita-lem.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy sugerują możliwość wybuchu komety ISON

Obserwowane ostatnio dżety gazowe emitowane z jądra komety C/2012 S1 ISON według niektórych astronomów potwierdzają hipotezę o możliwości jej rozpadu lub nawet wybuchu. Niczego nie można wykluczyć, ponieważ tak ekstremalne zbliżenia komet do Słońca nie są czymś często spotykanym.

Gdyby doszło do koronalnego wyrzutu masy plazma mogłaby zupełnie zakłócić jej warkocz. Promieniowanie byłoby tak silne, że woda, która ma wchodzić w skład jądra komety ISON, może się zagotować, co byłoby pierwszym krokiem do jej zniszczenia. Przypomnijmy, że według ogólnie uznawanej teorii jądra komet składają się z lodu i pyłu przeplatanego różnymi zamrożonymi substancjami jak tlenek węgla, dwutlenek węgla, metan, amoniak czy cyjanowodór, jak w przypadku komety ISON.

Do peryhelium pozostało już tylko 6 dni. Kometa wyraźnie rozbłyska. Zaobserwowano nawet skrzydła z pyłu i gazu uformowane na przodzie komy. Stało się wtedy jasne, że intensywne promieniowanie słoneczne może nawet spowodować jej całkowite zniszczenie. Już 28 listopada znajdzie się ona 1,2 miliona kilometrów od powierzchni Słońca. Mniej więcej wtedy spodziewana jest największa jasność tego obiektu.

Aby kometa stała się rzeczywiście atrakcją dekady powinna przetrwać spotkanie z gwiazdą, co według wyliczeń naukowców jest prawdopodobne mniej więcej pół na pół. Jeśli w składzie jądra jest trochę więcej H2O, kometa ISON powinna osiągnąć minusową jasność, czyli powinna być widoczna również w niektórych momentach dnia.

http://tylkoastronomia.pl/wideo/naukowcy-sugeruja-mozliwosc-wybuchu-komety-ison

Dodaj ten artykuł do społeczności

post-31-0-31348200-1385209817.jpg

post-31-0-45296000-1385209835_thumb.jpg

post-31-0-50287200-1385209856_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pokazaliśmy, że potrafimy budować satelity". Misja Lema będzie przełomem?
NAUKOWIEC OPOWIADA O PRZEŁOMIE W POLSKIEJ ASTRONOMII
 
Czy wysłanie Lema w Kosmos okaże się przełomem w polskiej astronomii? Jaka wiedza zostanie dostarczona dla świata nauki dzięki misji tego satelity? Na te pytania odpowiada dr Krzysztof Ziołkowski w porannym programie "Wstajesz i Weekend".
- Pokazaliśmy, że potrafimy budować własne satelity. Przede wszystkich chodziło o technologię, którą opanowaliśmy i którą z powodzeniem możemy dalej stosować. To jest satelita astronomiczny, który będzie obserwował najjaśniejsze gwiazdy. Jego zadaniem będzie wykrycie minimalnych zmian jasności, których nie jesteśmy w stanie dostrzec z Ziemi, bo przeszkadza nam atmosfera - wyjaśnił dr Krzysztof Ziołkowski, astronom.
 
Lem będzie badać gwiazdy bardziej szczegółowo
Wiele osób nurtuje jednak pytanie, po co wysłaliśmy w Kosmos swojego satelitę, skoro gwiazdy można obserwować z powierzchni Ziemi? - W ogólnych zarysach znamy budowę gwiazd, ale są pewne subtelności, które mówią nam o bardziej wyrafinowanych procesach zachodzących w gwieździe - jakieś pulsacje czy zmiany struktury wewnętrznej. To właśnie chcemy zbadać. Chcemy bardziej szczegółowo poznać wewnętrzną budowę gwiazdy. Co ważne, będziemy obserwować te gwiazdy stale. Jakieś ewentualne, nieregularne zmiany w ich jasności będą zarejestrowane. To jest pewne novum - dodał naukowiec.

 

Kiedy satelita znajduje się nad Warszawą?
Lem trafił już na orbitę i zaczął swoją misję, a jak często znajduje się nad Warszawą? - Okres obiegu Lema wokół Ziemi wynosi około 100 minut, ale ponieważ Ziemia się obraca, co kilka obiegów znajduje się on nad Warszawą i wtedy wszystkie informacje z satelity zostają przesłane do stacji odbiorczej na Ziemi. Mamy stały kontakt z satelitą - wyjaśnił dr Ziołkowski.
 
Kto rządzi w Kosmosie?
Wysłanie "pierwszego polskiego satelity" w Kosmos odbyło się przy współpracy Polski, Austrii i Kanady. Obecnie przy prowadzeniu misji kosmicznych częściej pojawia się współpraca. Skończyły się czasy, kiedy monopol na badania nad obiektami niebieskimi miały Stany Zjednoczone bądź Rosja.
- Teraz coraz silniej dochodzi do współpracy agencji kosmicznych. Przykładem jest Europejska Agencja Kosmiczna i amerykańska agencja NASA. Rosyjska Agencja Kosmiczna również współpracuje zarówno z amerykańską, jak i z europejską agencją. W tej chwili bardzo ciekawe eksperymenty zaczynają robić Chiny i Indie - podsumował ekspert.

 

Źródło: tvn24Autor: kt/ja

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/pokazalismy-ze-potrafimy-budowac-satelity-misja-lema-bedzie-przelomem,106596,1,0.html

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz ją, zanim zniknie. Jak i gdzie obserwować kometę ISON?
SPRAWDŹ, GDZIE SIĘ UCZYĆ OBSERWACJI ASTRONOMICZNYCH
 
Spektakularne zdjęcia komety ISON publikowane przez agencje kosmiczne i profesjonalnych astrofotografów zaostrzają apetyt na własne obserwacje nieba. Jednak bez doświadczenia i wprawy możemy się trochę rozczarować, kiedy widok okaże się nie tak spektakularny, jak oczekiwaliśmy. Radzimy, co robić, żeby uniknąć astronomicznego zawodu.
 
Komety C/2012 S1, czyli ISON, trzeba szukać po wschodniej stronie nieba, od około 3.00 w nocy aż do wschodu słońca. W piątek 22 listopada znalazła się w konstelacji Wagi, a w niedzielę 24 listopada będzie tylko niespełna 5 stopni od planety Merkury i planety Saturn. Specjaliści zachęcają do jej samodzielnych obserwacji, podkreślając, że nie wymagają one specjalnych instrumentów.
- To, że można ją dostrzec gołym okiem, to trochę nadużycie - zastrzega Karol Wójcicki, popularyzator nauki z Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
- ISON rzeczywiście osiągnęła taką jasność, która teoretycznie pozwala na jej obserwację gołym okiem, ale uniemożliwiała to chociażby pełnia księżyca. Poza tym kometa jest 5-10 st. nad horyzontem, przez co jej dostrzeżenie jest bardzo trudne. To nie jest taki przypadek, jak choćby kometa McNaught z 2007 roku - wyjaśnia.
 
Lornetka nie pokaże ogona
Dlatego, jak mówi, osoba, która zachęcona uproszczoną zapowiedzią, że dokona tego gołym okiem, może się rozczarować. Według niego nawet wprawiony obserwator może mieć spore trudności z jej dostrzeżeniem w ten sposób. - Ostatnio byłem w Tatrach pod bardzo ciemnym niebem i nie byłem w stanie jej zobaczyć gołym okiem. Ale przez lornetkę już mogłem - podkreśla Wójcicki.
Według niego pomocna będzie nawet taka najbardziej podstawowa wersja, o powiększeniu 8x50 albo 10x50. Możemy ją kupić już za 100-200 zł. Jednak takie techniczne wsparcie to nie wszystko. - Obserwacja przez lornetkę też wymaga pewnej wprawy, trzeba wiedzieć, czego się spodziewać - zastrzega Wójcicki. - Nie będzie widać pięknego ogona. Sama kometa wyglądała jak rozmyta gwiazda - wyjaśnia.
Ostrzega też, że na próby własnych obserwacji ISON zostały nam naprawdę ostatnie chwile. Kometa coraz bardziej zbliża się do Słońca, którego blask coraz bardziej utrudnia obserwacje nawet profesjonalistom. 28 listopada osiągnie peryhelium, czyli punkt orbity najbliższy naszej dziennej gwiazdy.
 
Rozpadnie się czy rozbłyśnie?
Nawet jeśli nie zdążymy obejrzeć ISON, warto śledzić doniesienia o niej, bo zakończenie tej historii może być zaskakujące. Uczeni na razie nie są pewni, jak kometa zniesie zbliżenie się do Słońca na odległość 1 174 821 km, które sprawi, że temperatura na jej powierzchni podniesie się do wysokości 2 700 st. C. Do tego będzie poddana działaniu potężnych sił grawitacyjnych.
Wciąż nie wiadomo, czy ISON przetrwa to zbliżenie, czy się rozpadnie. - 28 listopada bardzo wiele rzeczy się wyjaśni. Ale jeśli przetrwa peryhelium, to może osiągnąć większą jasność i zapewnić nam bardziej spektakularny widok niż do tej pory - zapowiada Karol Wójcicki. Zastrzega jednak, że jeśli nawet się nie rozpadnie, trudno prognozować, jak bardzo może się zwiększyć jej blask. - Z kometami nigdy nic nie wiadomo - podsumowuje.
Ci, którzy właśnie za sprawą ISON połknęli astronomicznego bakcyla, nie muszą zatem obawiać się nudy. Oprócz niej na niebie pojawiła się też inna kometa - C/2013 R1 (Lovejoy). Poza tym nieustanny ruch ciał niebieskich prowadzi do wielu ciekawych konfiguracji. Jak się w tym rozeznać i gdzie szukać wskazówek?
 
Kometa ISON coraz bliżej Słońca (NASA)
 
1&srcw=634&srch=350&dstw=634&dsth=350 1&srcw=634&srch=350&dstw=634&dsth=350 1&srcw=634&srch=350&dstw=634&dsth=350 1&srcw=634&srch=350&dstw=634&dsth=350 1&srcw=634&srch=350&dstw=634&dsth=350 1&srcw=634&srch=350&dstw=634&dsth=350
 
Obserwatoria często "zbyt naukowe"
Warto sprawdzić, czy w okolicy istnieje jakaś placówka astronomiczna. W niektórych miastach znajdują się planetaria i obserwatoria. Karol Wójcicki uprzedza jednak, że nie każde z nich będzie odpowiednim miejscem dla nowicjusza astronomii. - Obserwatorium - to często jest miejsce pracy. Tam ludzie robią naukę i niekoniecznie mają czas na jej popularyzowanie - wyjaśnia.
Na to prędzej możemy liczyć w niektórych planetariach. Organizują pokazy i wykłady przybliżające aktualny widok nieba i zachodzące na nim zjawiska. W warszawskim CNK planetarium Niebo Kopernika zaprasza na interaktywną prezentację "Czas komety", z której dowiemy się o planetach i konstelacjach, jakie możemy w danej chwili zobaczyć nad naszymi głowami. Obserwacje nieba odbywają się tam rzadziej, głównie latem.
Regularne pokazy nocnego nieba w stolicy organizowane są natomiast w pogodne poniedziałkowe wieczory po wykładach z cyklu "Spotkania z Astronomią" organizowanych przez Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN.
 
Teleskop nie w każdym planetarium
Jeśli pozwala pogoda, niebo przez teleskop można regularnie oglądać w poniedziałki, środy i piątki w olsztyńskim Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym. Według organizatorów pokazy nocnego nieba są świetną okazją do nauki rozpoznawania gwiazd i gwiazdozbiorów. Wiedzy można też szukać w kółkach astronomicznych - przeznaczonych dla dzieci i młodzieży - oraz na cotygodniowych odczytach.
Obserwacje teleskopowe pod okiem ekspertów zapewnia też Planetarium Obserwatorium Astronomiczne w Łodzi. - W pierwszy i trzeci czwartek miesiąca, jeśli pogoda pozwala, prowadzimy obserwacje na tarasie - potwierdza pracownik planetarium. - Jeśli zjawisko jest wyjątkowe, to organizuje się specjalne, dodatkowe pokazy. Każda osoba może spojrzeć przez teleskop i pooglądać - opowiada.
Oprócz tego organizowane są projekcje nieba pod kopułą. W placówce działają też kółka astronomiczne dla dzieci i młodzieży. Jest też możliwość zamówienia astronomicznych zajęć dla starszych grup.
 
Jasne niebo dobre na początek
Publiczne planetaria i obserwatoria działają jednak tylko w kilku miastach. Co mogą zrobić amatorzy astronomii, którzy nie mają żadnego w pobliżu? Wójcicki poleca zainteresowanie się najbliższymi oddziałami Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii.
- Znajdują się w całej Polsce, w dużych miastach. Te oddziały szkolą, wskazują drogę - mówi. Jak dodaje, w dużych miastach łatwiej jest się grupom hobbystów zorganizować, choć oczywiście niebu nad rozświetlonym miastem daleko do idealnych warunków dla obserwacji. Według Wójcickiego w przypadku nowicjuszy to niekoniecznie musi być wadą.
- Jak się zaczyna, to widok czarnego nieba z mnóstwem widocznych gwiazd może być przytłaczający, dlatego na takim jaśniejszym niebie może nawet łatwiej jest się uczyć na początku - wyjaśnia. - Ludzie chcieliby się zabrać w miejscach, gdzie jest łatwo, ale miasta bardzo ograniczają możliwość obserwacji.
 
Pasjonaci uczą najlepiej
Oprócz oddziałów PTMA wsparcia i wskazówek można szukać w różnych innych kółkach astronomicznych i innych grupach organizowanych przez popularyzatorów nauki i hobbystów.
- Mówienie astronomii ma sens tylko wtedy, kiedy ona nas naprawdę fascynuje. Najlepiej robią to ludzie, którzy się żywo tym tematem interesują - stwierdza Wójcicki i dodaje, że również łatwiej im skomunikować się z osobą zaczynającą od podstaw. - Zawodowy astronom i amator posługują się innymi instrumentami i metodami obserwacji - wyjaśnia.
 
Pomogą fora i... telefon
Osoby, które nie mają możliwości przyłączyć się do takiej zorganizowanej grupy Wójcicki poleca astronomiczne portale internetowe, a w kwestiach praktycznych wskazówek - fora, przede wszystkim astropolis.pl, astromaniak.pl czy astronomia.pl. - Tam można szukać porad, często jest nawet tak, że każdemu cierpliwie jest tłumaczony temat, który bywał już kilkanaście razy poruszany przez inne osoby - mówi.
W samodzielnych poszukiwaniach wiedzy, poza książkami popularyzującymi astronomię, sprawdzą się też aplikacje na smartfony. - Są superpomocne. Nie tylko powiedzą, co widać, ale też nam to wskażą. Można pomyśleć, że to jest rozleniwiające, ale dzisiaj one mogą spełnić rolę przewodnika. To ułatwia sprawę - podsumowuje Wójcicki.
 
 
Źródło: tvnmeteo.plAutor: Joanna Smolińska

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/serwis-wakacyjny,1602/zobacz-ja-zanim-zniknie-jak-i-gdzie-obserwowac-komete-ison,106574,1,0.html

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy zbadali tempo gromadzenia się pyłu na Księżycu

Dwoje amerykańskich naukowców przeanalizowało dane z misji Apollo, dotyczące pyłu księżycowego, zebrane ponad 40 lat temu, które NASA zgubiła, ale które udało się niedawno odnaleźć - informuje Amerykańska Unia Geofizyczna (AGU).

Badaczom udało ustalić tempo gromadzenia się pyłu na powierzchni Księżyca. Pył odkłada się tam bardzo powoli, jak na ziemskie standardy, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę, jak szybko potrafi gromadzić się kurz w naszych mieszkaniach. Obliczenia wskazują, że na Księżycu warstwa pyłu o grubości około milimetra powstaje w ciągu 1000 lat.

 

Uzyskany wynik wskazuje na tempo 10 razy szybsze niż przypuszczali naukowcy bazując na modelach teoretycznych. Takie tempo gromadzenia pyłu może stanowić problem dla baterii słonecznych w przyszłych misjach kosmicznych.

 

Eksperymenty były przeprowadzone ponad 40 lat temu w ramach misji Apollo, które obejmowała lądowanie astronautów na Księżycu. Naukowcy przewidywali, że gdy Apollo 11 będzie startował w drogę powrotną na Ziemię, wzbije wielkie ilości pyłu, który potem może pokryć cienką warstwą pozostawione na Srebrnym Globie instrumenty naukowe.

 

Opracowano w związku z tym eksperyment o nazwie Lunar Dust Detector. Niewielkie urządzenie, będące dodatkiem do większych eksperymentów, ważyło 270 gramów i wymagało niewiele energii. Służyło do przesyłania danych na temat gromadzenia się księżycowego pyłu. Tego rodzaju detektory znalazły się na wyposażeniu misji Apollo 12, 14 i 15.

 

Detektory działały aż do września 1977 roku, kiedy to NASA zakończyła projekt ze względu na swoje problemy budżetowe. Co więcej, nie zachowano oryginalnych taśm z zapisanymi danymi. Wydawało się, że dane są utracone bezpowrotnie, ale w 2006 toku profesor Brian O?Brien z University of Western Australia w Crawley, który prowadził eksperyment w latach 60., odnalazł kopie zapasowe z danymi.

 

Każdy z detektorów miał trzy baterie słoneczne, z pokryte różną ilością warstwy ochronnej. Dzięki porównaniu uszkodzeń na chronionych i niechronionych powierzchniach baterii słonecznych, prof. O?Brien, wspólnie z Monique Hollick (University of Western Australia), ustalili, że większość szkód powstała wskutek osadzania się kurzu, a nie promieniowania.

 

Profesor O?Brien następująco skomentował wyniki badań: ?W 1966 roku opracowałem detektor. Było to na długo przed urodzeniem się Monique. Teraz mam 79 lat, współpracuję z 23-letnią badaczką, analizujemy dane sprzed 46 lat i odkryliśmy coś bardzo ciekawego?.

 

Artykuł pt. "Lunar weather measurements at three Apollo sites 1969?1976" ukazał się w kwartalniku "Space Weather", wydawanym przez Amerykańską Unię Geofizyczną.

 

Księżycowy pył ciągle jest w kręgu zainteresowaniach współczesnej nauki. Sonda Lunar Atmosphere and Dust Environment Explorer (LADEE), wysłana przez NASA na orbitę księżycową we wrześniu 2013 r., będzie krążyć 250 km nad powierzchnią satelity, poszukując m.in. cząstek pyłu. (PAP)

 

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398090,naukowcy-zbadali-tempo-gromadzenia-sie-pylu-na-ksiezycu.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksperci: do 2017 r. Polska powinna znaleźć dla siebie kosmiczne nisze

Polska, jako członek Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), do 2017 roku powinna wykształcić nisze, w których będzie się specjalizowała. Tylko tak osiągnie sukces w ESA - mówili w piątek w Warszawie uczestnicy konferencji poświęconej kondycji sektora kosmicznego.

Jednym z tematów konferencji ?Polska w kosmosie wczoraj, dziś, jutro? było członkostwo Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Do tej międzynarodowej instytucji Polska przystąpiła w listopadzie 2012 roku.

 

?Obraz polskiego przemysłu kosmicznego i technologii kosmicznej nie jest zły, jesteśmy w dobrym punkcie. Trzeba tylko mocno pracować, aby za pięć lat rzeczywiście mieć w niej dobrą pozycję? ? powiedział dyrektor Centrum Badań Kosmicznych PAN prof. Marek Banaszkiewicz.

 

Do końca 2017 roku Polska funkcjonuje w ESA na specjalnych warunkach. ?Do tego czasu wnioski, które składamy do Agencji są oceniane na dużo bardziej konkurencyjnych warunkach po to, abyśmy mogli wykształcić nisze sektora kosmicznego? - wyjaśnił Michał Moroz z portalu Kosmonauta.net.

 

?Projekty realizowane w tym okresie mają umożliwić przejście od nieuporządkowanego sektora kosmicznego do fazy, w której będziemy mieli bardzo silny przemysł kosmiczny? ? powiedział prof. Banaszkiewicz.

 

Jak zaznaczył Moroz, najważniejszy dla naszego członkostwa w ESA będzie rok 2017, po tym okresie ulga w ESA się skończy i o fundusze z tej instytucji będziemy ubiegali się na takich samych warunkach, jak reszta państw członkowskich. ?Jeśli nie wykorzystamy szansy by zbudować polski przemysł kosmiczny, to będziemy zmuszeni pozostać podwykonawcami? ? powiedział Moroz.

 

Jego zdaniem istnieje kilka nisz, które Polska może zagospodarować. Możemy specjalizować się np. w budowie małych satelitów, misjach eksploracyjnych czy instrumentach do obserwacji Ziemi.

 

Prof. Banaszkiewicz przypomniał, że w ramach tzw. programu opcjonalnego w ESA każde państwo musi wybrać kategorie, w których będzie rywalizowało o projekty. Polska wyłoniła sześć głównych dziedzin, to właśnie m.in. obserwacje Ziemi, zapobieganie zagrożeniom z kosmosu, programy rozwoju technologii i program eksploracyjny.

 

Pierwszy polski konkurs na projekty finansowane w ramach ESA ogłoszono w pierwszej połowie 2013 roku. Pierwsze wyniki pojawiły się we wrześniu. Zaakceptowano 32 wnioski z 80 zgłoszonych.

 

?Wejście Polski do ESA sprawiło, że wiele firm zaczęło interesować się wejściem do sektora kosmicznego. Powstają nowe spółki, które chcą budować swój potencjał tylko na technologiach kosmicznych. W Polsce mamy wiedzę, ale potrzebny jest duży kapitał zagraniczny, aby budować duże inicjatywy? ? powiedział Moroz.

 

Problemy, z którymi Polska musi się zmierzyć, walcząc o projekty finansowane z ESA, to m.in. nieumiejętność współpracy między ośrodkami naukowymi a przemysłem. ?Problem jest też z samym rynkiem, który dopiero uczy się sektora kosmicznego i potrzebuje więcej doświadczenia? ? powiedział Moroz.

 

Europejska Agencja Kosmiczna (ESA - European Space Agency) jest jedną z głównych agencji kosmicznych na świecie. Powstała w 1975 r. z połączenia dwóch organizacji: Europejskiej Organizacji Badań Kosmicznych (ESRO) i Europejskiej Organizacji Rozwoju Rakiet Nośnych (ELDO). Dysponuje rocznym budżetem na poziomie około 4 mld euro.

 

Od 2007 roku Polska współpracowała z ESA jako Europejski Kraj Współpracujący. Negocjacje akcesyjne pomiędzy Polską a Europejską Agencją Kosmiczną rozpoczęły się 28 listopada 2011 roku w Paryżu. Rozmowy zakończyły się w kwietniu 2012 roku. Zgodę na przystąpienie do konwencji ESA polski rząd wyraził w czerwcu 2012 r., a w lipcu kraje członkowskie agencji. W listopadzie ustawę ws. przystąpienia Polski do ESA podpisał Bronisław Komorowski.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398124,eksperci-do-2017-r-polska-powinna-znalezc-dla-siebie-kosmiczne-nisze.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykle silny rozbłysk gamma zaskoczył astronomów

W kwietniu tego roku doszło do niezwykłego wydarzenia astronomicznego. Urządzenia znajdujące się na pokładzie satelitów Fermi i Swift, zanotowały jeden z najjaśniejszych w historii rozbłysk gamma. Teraz przyszedł czas na pierwsze poważne analizy tego wydarzenia.

Rozbłysk oznaczony jako GRB 130427A wystąpił 27 kwietnia 2013 roku. Zjawisko to zlokalizowano 3,6 miliarda lat świetlnych od Ziemi i z tego powodu było to jedno z najbliższych nam zjawisk tego typu. Astronomowie zdołali potwierdzić dawno postulowaną teorię, że jedna umierająca gwiazda jest w stanie wytworzyć jednocześnie silny rozbłysk gamma i supernową. Są to najbardziej jasne zjawiska znane nauce.

Niezwykłe jest to, że rozbłysk zaobserwowano w tej części wszechświata, w której wcześniej nie obserwowano niczego takiego. W ogóle rozbłyski gamma są raczej rzadkimi wydarzeniami i nie obserwuje się ich zbyt często. Tym bardziej rozbłysk, do którego dochodzi w jednej czwartej wielkości Wszechświata stanowi nie lada gratkę dla naukowców.

Jest to też dowód na to, że zdarzenie takie może wystąpić również bliżej nas. Gdyby do tego doszło w naszej okolicy życie na Ziemi byłoby zagrożone. Istnieje teoria, wedle której jedno z ziemskich wymierań nastąpiło właśnie z powodu promieniowania gamma wyemitowanego z takiego rozbłysku.

Rozbłysk GRB 130427A był niezwykły również dlatego, że trwał bardzo długo. W sumie było to 20 godzin obserwacji. Zazwyczaj rozbłysk taki trwa do kilku minut. Na dodatek niezwykła była jego energetyczność. Fotony gamma, które docierały do Ziemi miały energię o wielkości do 94 GeV. Fotony gamma wyemitowane przy okazji rozbłysku GRB 130427A były tak energetyczne, że nie pasuje to do naszego poziomu wiedzy na temat powstawania rozbłysków tego typu. Obecnie uznawane wzorce dla propagacji promieniowania synchrotronowego nie pozwalają na uzyskanie tak przyspieszonych cząstek. Można powiedzieć, że fotony gamma stworzyły wielką relatywistyczną falę uderzeniową. Badanie takich procesów w laboratoriach jest po prostu niemożliwe.

Bez wątpienia przypadek rozbłysku gamma GRB 130427A będzie analizowany jeszcze bardzo długo i dzięki temu, że zjawisko to wystąpiło relatywnie blisko Ziemi istnieją większe możliwości jego przeanalizowania, co powinno zwiększyć nasze zrozumienie tych niezwykle silnych eksplozji kosmicznych.

Źródło: 

http://arxiv-web3.library.cornell.edu/abs/1311.5254

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/niezwykle-silny-rozblysk-gamma-zaskoczyl-astronomow

Źródło: NASA / DOE / Fermi LAT Collaboration

post-31-0-11122100-1385371546.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ISON w burzy słonecznej

W 2007 roku astronomowie przy użyciu sond STEREO mogli oglądać jak burza słoneczna uderzyła w krótkookresową kometę Enckego (obiega ona Słońce w ciągu zaledwie 3.3 roku), a koronalny wyrzut masy (CME) oderwał kawałek jej ogona. To samo może przydarzyć się komecie ISON - jednak na o wiele większą skalę - bo zbliży się ona do Słońca na 30-krotnie mniejszą odległość.

Już za kilka dni, 28 listopada kometa ISON powinna przeciąć atmosferę Słońca zbliżając się do niego na mniej niż milion kilometrów. Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że w 2007 roku Słońce znajdowało się w minimum aktywności, a teraz jego aktywność sięga zenitu - wobec czego eksplozje w jego atmosferze są dużo bardziej prawdopodobne i jest większa szansa na wystąpienie silniejszego wyrzutu masy.

Podczas koronalnego wyrzutu masy dochodzi do wyrzutu ogromnych ilości namagnesowanej plazmy, która nie jest tak gęsta aby uszkodzić jądro komety, jednak całkiem możliwe, że potężny CME mógłby "zdmuchnąć" jej ogon. Poniżej możecie zobaczyć jak kometa ta wlatuje w zasięg pola widzenia sondy STEREO-A (a przy okazji znowu tam widać kometę Encke). Obecnie wiatr słoneczny opływa je delikatnie lekko tylko zawirowując ich ogonami.

Jeśli tym razem doszłoby do eksplozji na Słońcu objęłaby ona swoim zasięgiem dwie komety, dlatego astronomowie nie mogą odpuścić sobie takiego zjawiska. Wszystkie obserwatoria słoneczne są skierowane obecnie na komety i jeśli tylko dojdzie do koronalnego wyrzutu masy będziemy mogli przyjrzeć się bardzo dokładnie temu co się stanie.

Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/17879/ison-w-burzy-slonecznej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpadła się? Dramatyczny finał komety stulecia

ISON mogła już rozpaść się na kawałki - mówi "Gazecie" dr Michał Drahus, polski astronom pracujący w USA. Miało być widowisko na niebie, a być może nic nie zobaczymy. Potwierdza się powiedzenie kanadyjskiego astronoma Davida Levey'ego, że komety są jak koty. Mają ogony i chadzają własnymi drogami

W najbliższy czwartek ISON dotrze do najbardziej newralgicznego punktu swojej podróży - peryhelium. W położonym najbliżej Słońcu punkcie na swojej orbicie zbliży się do niego na odległość ledwie 2 mln km (dla porównania - odległość Ziemia - Słońce to ok. 150 mln km). Lodowe jądro komety zostanie poddane potężnej temperaturze i pływom grawitacyjnym. Wielu zastanawiało się, czy przetrwa ona takie zbliżenie do naszej gwiazdy.

Choć z powodu tej bliskości Słońca kometa od kilku dni nie jest już widoczna dla miłośników astronomii, to za pomocą radioteleskopów obserwują ją zawodowi naukowcy. Jednym z nich jest Polak dr Michał Drahus z Caltechu.

- Z ISON jest źle - mówi "Gazecie". - Trzy dni przed peryhelium jej jądro wykazuje znikomą aktywność. W ciągu ostatnich pięciu dni zauważyliśmy ogromny spadek tej aktywności.

Uczony obserwuje bezpośrednie otoczenie jądra komety, które ma ok. 2,5 tys. km średnicy. To wbrew pozorom bardzo mało, warkocz ISON ma teraz miliony kilometrów. Za pomocą radioteleskopu bada widmo cząsteczek cyjanowodoru, których produkcja jest całkiem niezłym wyznacznikiem żywotności komety. Jest ich niewiele, średnio jedna na 1 tys. cząsteczek wody, a w dodatku są one mocno nietrwałe - duża ilość fotonów jest dla nich zabójcza. Pięć dni temu ISON produkowała dwudziestokrotnie więcej cząsteczek cyjanowodoru niż dziś.

- Może to oznaczać, że jądro komety już nie istnieje - mówi dr Drahus.

Dlaczego więc internet zalewają piękne zdjęcia ISON? - To co widzimy na zdjęciach dziś jest wynikiem aktywności komety sprzed kilku dni. Jej rozmiar jest olbrzymi!

Podobny scenariusz spotkał w 2011 r. kometę Lovejoy. Ale mimo że jej jądro rozpadło się, kometa była pięknie widoczna na nocnym niebie. Różnica między tymi dwoma przypadkami tkwi jednak w szczegółach.

- Kometa Lovejoy rozpadała się tuż po peryhelium. To, co potem widzieliśmy na niebie, to były tak naprawdę jej zwłoki. ISON prawdopodobnie rozpada się już teraz, jeszcze przed peryhelium. Gdy jej zwłoki dolecą do Słońca, mogą całkowicie wyparować i nic nie zobaczymy - mówi astronom.

Dla trzymających kciuki za ISON mamy jednak optymistyczną wiadomość.

- Jej los nie jest ostatecznie przesądzony. W ostatnich dniach obserwowaliśmy chwilowe uśpienia komety przeplatane jej wybuchami. Być może jesteśmy świadkami jedynie chwilowej drzemki? Warto dalej ją śledzić - zachęca uczony.

Czekając na ISON, możemy... trochę powspominać. I pomarzyć, jak by mogła wyglądać kometa ISON.

 Oto lista kometarnych przebojów, czyli najpiękniejsze komety ostatnich lat :

C/2011 W3 Lovejoy (grudzień 2011)

Kometa Lovejoya. Zdjęcie wykonane 22 grudnia 2011 ze stacji kosmicznej

Kometa, która prawie dotknęła Słońca. Odkryta przez miłośnika astronomii i doświadczonego łowcę komet z Australii Terry'ego Lovejoya. W największym zbliżeniu przeleciała zaledwie 120 tys. km nad "powierzchnią" naszej gwiazdy. Kometa tuż po peryhelium została rozerwana na kawałki a wcześniej obdarta z warkocza co zarejestrowały sondy kosmiczne obserwujące Słońce. Po szybkiej odbudowie ogona była widoczna jedynie z południowej półkuli Ziemi tuż przed świtem.

17P/Holmes (październik 2007)

Cały tekst:

Kometa Holmesa. 4 listopada 2007

Chyba największe zaskoczenie 2007 r. Jeszcze o 12.00 czasu polskiego kometa była widoczna tylko przez największe teleskopy (wcale nie amatorskie). O 18.00 była już jednym z najjaśniejszych obiektów na nocnym niebie. W ciągu sześciu godzin na skutek eksplozji pojaśniała ponad 500 tys. razy.

Początkowo wyglądała jak zwykła gwiazda. Z czasem wytworzyła gazową otoczkę nazywaną komą, która urosła do olbrzymich rozmiarów - w pewny momencie przerosła rozmiarami Słońce i na pewien czas stała się największym obiektem Układu Słonecznego.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,15013400,Rozpadla_sie__Dramatyczny_final_komety_stulecia.html

 

post-31-0-97404000-1385413629.jpg

post-31-0-46380300-1385413644_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa ISON może jednak ulegać fragmentacji

Wiele źródeł informuje dzisiaj o możliwej fragmentacji komety ISON. Według tych doniesień nie mamy, co liczyć na kometę widoczną w ciągu dnia. Informacje o rozpadzie komety ISON nie są jeszcze potwierdzone, ale zaczyna o tym wspominać coraz więcej źródeł.

Już 3 grudnia tego roku jasność komety ISON może osiągnąć taki poziom, że nawet chwile po wschodzie Słońca może być widoczny warkocz, co byłoby widokiem zaiste niezwykłym. Wszystko to może być jednak niemożliwe, jeśli kometa ISON rzeczywiście uległa dzisiaj fragmentacji.

O rzekomej fragmentacji komety ISON można przeczytać na naukowych forach. Według tych doniesień pomiędzy 21 a 25 listopada dokonywano licznych obserwacji za pomocą radioteleskopu IRAM. W ich wyniku wykryto wielokrotne, osłabienie emisji z jądra, w tym obficie wydzielającego się cyjanku wodoru. Przyczynił się do tego również polski astronom Michał Drahus.

Według znanych modeli drastyczne zmniejszenie emisji może oznaczać fragmentację komety lub kończącą się aktywność tego obiektu. Ta druga możliwość oznaczałaby przekształcenie się C/2012 S1 ISON z komety w asteroidę. Początkowo kometa miała osiągnąć oszałamiająca jasność -13 ale obecnie zmieniono te przewidywania do -3. Najjaśniej zaświeciła do tej pory z magnitudą +4. Nie sprostanie oczekiwaniom może oznaczać, że znajduje się tam znacznie mniej wody i innych substancji chemicznych.

Nie wiadomo, co tak naprawdę dzieje się teraz z kometą. Znajduje się on tylko kilka stopni ponad Słońcem, co czyni jej obserwacje bardzo trudną. Aby przekonać się, co się tam dzieje będziemy potrzebowali danych z obserwatoriów astronomicznych w kosmosie. Już obecnie ISON wszedł w zasięg satelity STEREO A ale za kilka dni pojawi się na wszystkich możliwych obserwatoriach solarnych z SOHO, SDO i drugim STEREO włącznie.

Źródło: 

http://groups.yahoo.com/neo/groups/comets-ml/conversations/topics/22461

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kometa-ison-moze-jednak-ulegac-fragmentacji

post-31-0-63953300-1385452154.jpg

post-31-0-93739500-1385452183.jpg

post-31-0-23252600-1385452216_thumb.png

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pył kosmiczny pozwoli naukowcom cofnąć się w czasie

Każdego roku na powierzchnię Ziemi spada ok. 40 tys. ton pyłu kosmicznego, możliwe jest więc, że podczas odkurzania mieszkania pozbywamy się cząstek, które kiedyś budowały potężną planetoidę lub kometę. Naukowcy postanowili bliżej przyjrzeć się tym niewielkim fragmentom, bo mają nadzieję, że dzięki temu lepiej poznają tajemnice Kosmosu i życia na Ziemi.

Najnowsze badania wykazały, że mniej niż 10 proc. pyłu, który dociera do Ziemi budowało kiedyś asteroidę. Znacznie więcej tych cząsteczek pochodzi z komet, które znajdowały się między Słońcem, a Jowiszem.

"Cofnąć się w czasie"

Naukowcy twierdzą, że analizując skład pyłu kosmicznego będzie można skutecznie cofnąć się w czasie do początku formowania Układu Słonecznego i zrozumieć w jaki sposób tworzyła się materia organiczna i woda.

Jednym z głównych pytań, które nurtuje naukowców jest to, czy materia organiczna transportowana przez komety dostarczana jest też na inne planety i czy może tam tworzyć pierwotne formy życia.

Zagadka powstania wody zostanie rozwiązana?

Podobnie jest w przypadku wody. Na Ziemi znajdują się jej ogromne ilości, ale nie mamy pewności skąd tak naprawdę wzięła się ona naszej planecie. Uczeni mają więc nadzieję, że już wkrótce, dzięki analizom pyłu kosmicznego będzie można wyjaśnić jej genezę.

Jednak zebrany materiał badawczy wyjaśni naukowcom przede wszystkim to, w jakiej odległości od Słońca oraz w jakich warunkach powstały komety.

- Analiza próbek pochodzących z głębi Układu Słonecznego spowoduje postęp w nauce, która pozwoli nam wyjaśnić, skąd jesteśmy - wyjaśniają naukowcy.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/pyl-kosmiczny-pozwoli-naukowcom-cofnac-sie-w-czasie,106824,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińczycy wyślą sondę na Księżyc

Chiny wkrótce wyprawią na Księżyc swoją sondę Chang'e-3, ogłosił chiński Instytut Nauki i Technologii Obrony Narodowej (SANDSIT). Sonda będzie wyposażona w lądownik i łazik. Chiński statek powietrzny po raz pierwszy w historii wykona lądowanie na pozaziemskiej powierzchni. Misja sondy Chang'e-3 obejmie lot po orbicie, lądowanie i powrót na Ziemię. Jej celem jest zbadanie powierzchni Księżyca, jego struktury geologicznej, składu i dostępnych zasobów. Sonda ma ponadto zbadać plazmosferę i wykonać szereg optycznych obserwacji astronomicznych.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/chinczycy-wysla-sonde-na-ksiezyc/elq9x

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024