Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Odroczono start ulepszonego Sojuza. Potrzeba więcej testów oprogramowania
Start najnowszej wersji statku kosmicznego Sojuz MS został przełożony z powodu obaw ekspertów. Konieczne okazało się przeprowadzenie więcej testów celem sprawdzenia oprogramowania, poinformowała rosyjska agencja prasowa TASS.
Na pokładzie Sojuza MS, ostatniej wersji eksploatowanej od 1967 roku konstrukcji, załoga w postaci Anatolija Iwaniszyna, Takuyi Onishiego i Kathleen Rubins miała dostać się na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Pierwotny plan zakładał, że Sojuz wystartuje ze znajdującego się w Kazachstanie kosmodromu Bajkonur pod koniec czerwca.
Start najnowszego modelu statku został jednak przełożony z 24 czerwca na 7 lipca. Powód, jak wskazuje TASS powołując się na Roskosmos, to  konieczność przeprowadzenia większej liczby testów oprogramowania statku.
- Dla zwiększenia bezpieczeństwa misji zdecydowano, że nowo zmodyfikowany statek kosmiczny Sojuz MS mający polecieć i dokować do ISS, należy  poddać dalszym testom - podał rzecznik prasowy Roskosmosu.
Stara nowość
Sojuz MS to najnowsza generacja rosyjskich (dawniej radzieckich) statków załogowych Sojuz. Jedną z głównych zmian, jakie wprowadzono w nowej wersji, jest ujednolicenie systemów zarządzania i telemetrii (MBITS), pozwalających m.in. na sterowanie pojazdem znajdującym się poza zasięgiem naziemnych stacji kontrolnych.
Przecieki o spóźnieniu
Agencja TASS już wcześniej podawała, powołując się na anonimowego informatora pracującego w branży kosmicznej, że możliwe będzie opóźnienie misji. Powodem były obawy ekspertów podkreślających, że przez pośpiech istnieje ryzyko wysłania w kosmos wadliwego statku. Wskazywano na duże prawdopodobieństwo wystąpienia awarii lub usterki w układzie sterowania, których konsekwencją byłyby np. problemy z zadokowaniem konstrukcji na ISS.
Powrót bez zmian
Jednocześnie, jak podaje TASS, Państwowa Komisja nie odroczyła powrotu obecnie przebywających na ISS dowódcy Jurija Malenczenki oraz dwóch inżynierów pokładowych - Brytyjczyka Timothy'ego Peake'a i Amerykanina Timothy'ego Kopra. Lądowanie mającego ich sprowadzić statku Sojuz TMA-19M pozostaje bez zmian.
- Nastąpi o godz. 12.12 czasu moskiewskiego 18 czerwca 2016 roku - podał rzecznik prasowy Roskosmosu.
Zobaczcie dokowanie "starego" Sojuza do ISS:
Źródło: TASS
Autor: msb/map
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/odroczono-start-ulepszonego-sojuza-potrzeba-wiecej-testow-oprogramowania,204442,1,0.html

Odroczono start ulepszonego Sojuza. Potrzeba więcej testów oprogramowania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztylet Tutanchamona zrobiony z kosmicznej skały
Według najnowszych badań żelazny sztylet faraona Tutanchamona był wykonany z meteorytu. Egipcjanie być może wiedzieli nawet z jakim materiałem mają do czynienia.
Archeolodzy i historycy interesują się szczątkami faraona Tutanchamona i tajemniczymi przedmiotami, które przy nim znaleziono, od momentu odkrycia ich w latach 20. Naukowcy już wcześniej uważali, że sztylet z żelaza znaleziony w grobowcu Tutanchamona mógł być zrobiony z meteorytu. O takie pochodzenie były podejrzewane także inne starożytne artefakty z żelaza. Wszystko dlatego, że w tych czasach bardzo rzadko stosowano jeszcze wytapianie żelaza z rud.
Teraz naukowcy z Włoch (m.in. Politechniki w Mediolanie) oraz z Muzeum Egipskiego w Kairze postanowili dokładnie zbadać ostrze sztyletu władcy starożytnego Egiptu. By dowiedzieć się z czego dokładnie wykonany był nóż Tutanchamona, wykorzystali fluorescencyjną spektroskopię rentgenowską.
Ostrze z kosmosu
Badacze znaleźli w nim żelazo, nikiel i kobalt, które są składowymi wielu meteorytów, co według naukowców "zdecydowanie sugeruje meteorytowe pochodzenie". Co więcej, badacze uważają, że Egipcjanie wiedzieli czego używają.
Jak opisują naukowcy, starożytni Egipcjanie przywiązywali dużą wartość do żelaza z meteorytów, z którego tworzyli drobne ozdobne, rytualne lub ceremonialne przedmioty. Podczas epoki brązu, w której żył Tutanchamon, żelazo było bardzo rzadkie, przez co było nawet bardziej wartościowe niż złoto.
Według autorów opracowania, ich badania mogą stanowić wyjaśnienie, dlaczego Egipcjanie w XIII wieku przed naszą erą używali w hieroglifach określenia "żelazo z nieba". Najprawdopodobniej wiedzieli oni skąd pochodził metal.
- Oznacza to, że starożytni Egipcjanie oraz inni ludzie z obszaru Morza Śródziemnego już w XIII wieku przed naszą erą byli świadomi, że te rzadkie kawałki żelaza spadły kiedyś z nieba, wyprzedzając zachodnią kulturę o ponad dwa tysiąclecia - twierdzą naukowcy.
 
Meteoryty bywają też czasem niebezpieczne. W lutym 2016 roku jeden z nich zabił w Indiach mężczyznę.
Źródło: CNN, onlinelibrary.wiley.com
Autor: zupi/rp
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/sztylet-tutanchamona-zrobiony-z-kosmicznej-skaly,204336,1,0.html

Sztylet Tutanchamona zrobiony z kosmicznej skały.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy spowolnili prędkość światła w próżni
Prędkość światła w próżni jest stała i jest to jedna z podstawowych zasad fizyki. Naukowcy z Filipin postanowili jednak zrobić pewien eksperyment i spowolnili w próżni niektóre z jego wiązek.
Zmieniając sposób, w jaki obracają się niektóre wiązki światła, badacze z Narodowego Instytutu Fizyki byli w stanie spowolnić światło w próżni. By zmienić sposób obrotu światła, fizycy wykorzystali cylindrycznie symetryczne wiązki światła, zwane wiązkami Laguerre'a-Gaussa. Po zastosowaniu tej metody, światło w próżni zaczęło się rozprzestrzeniać znacznie wolniej.
Ingerencja w prędkość światła
Prędkość światła zmienia się w zależności od tego, w jakim środowisku się ono porusza. Dzieje się to kosztem dokładności przekazu informacji. Z tego powodu coraz więcej osób interesuje się sposobami zmiany prędkości światła, tak, by nie wpływały one na jakość i dokładność danych.
W zeszłym roku naukowcy z Uniwersytetu w Glasgow spowolnili światło za pomocą "maski", która zmieniała fale płaskie na stożkowe. W najnowszym opracowaniu, fizycy z Filipin także skupili się na falach innych niż płaskie, jednak nie zmieniali ich kształtu.
Fale, na których skupili się naukowcy mają orbitalny moment pędu, co można zobrazować jako spiralną wiązkę światła, podobną do sprężyny. Każda z wiązek Laguerre'a-Gaussa posiada swój własny moment pędu, przez co fizycy byli w stanie je spowolnić bez ich bezpośredniego zakłócania.
Dłuższa droga do przebycia
Najnowszy eksperyment nie narusza żadnego z praw fizyki. Poszczególne fotony właściwie nie poruszają się wolniej, tylko mają dłuższą drogę do przebycia, przez co wiązka światła dociera później. Fizycy nawet przed przystąpieniem do eksperymentu byli w stanie wyliczyć, o ile później dane wiązki dotrą do celu.
Choć może się wydawać, że takie badania są bardzo abstrakcyjne, mają one szerokie zastosowanie w informatyce i telekomunikacji, gdzie wiązki Laguerre'a-Gaussa są powszechnie wykorzystywane. Najnowsze odkrycie naukowców nie oznacza, że prędkość przesyłu danych będzie szybsza od prędkości światła, ale pozwoli nam na lepsze wysyłanie informacji na całym świecie.
 
Światło jest bardzo potrzebne i to nie tylko do przesyłania informacji. Jest jednak także źródłem zanieczyszczenia. Zobacz stworzoną przez NASA wizualizację zanieczyszczenia światłem na Ziemi.
Źródło: IFL Science
Autor: zupi/rp
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/naukowcy-spowolnili-predkosc-swiatla-w-prozni,204333,1,0.html

Naukowcy spowolnili prędkość światła w próżni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo ciężkich pierwiastków przecieka galaktykom przez palce do CGM
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Galaktyki ?marnują? ogromne ilości ciężkich pierwiastków powstałych w gwiazdach poprzez wyrzucanie ich nawet milion lat świetlnych w przestrzeń kosmiczną w otaczające je halo galaktyczne ? wskazują wyniki nowych badań prowadzonych przez naukowców z University of Colorado w Boulder.
Badania, których wyniki niedawno opublikowano online w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society wskazują, że więcej atomów tlenu, węgla i żelaza wykrywa się w rozległym, gazowym halo galaktycznym niż w samej galaktyce. A to oznacza, że galaktyki pozbawione są surowca niezbędnego do tworzenia nowych gwiazd i planet.
?Wcześniej uważaliśmy, że te cięższe pierwiastki ulegną recyklingowi i posłużą do tworzenia kolejnych generacji gwiazd i układów planetarnych,? mówi Benjamin Oppenheimer, badacz z Center for Astrophysics & Space Astronomy (CASA) na CU-Boulder oraz główny autor badania. ?Okazuje się jednak, że galaktyki nie sprawdzają się w recyklingu.?
Niemal niewidoczny obłok gazu, który otacza galaktykę, znany jako ośrodek wokółgalaktyczny (CGM ? circumgalactic medium), najprawdopodobniej odgrywa kluczową rolę w przejmowaniu i oddawaniu pierwiastków z i do wnętrza galaktyki, jednak konkretne mechanizmy pozostają jak na razie nieznane. Typowa galaktyka ma rozmiary od 30 000 do 100 000 lat świetlnych, podczas gdy obłok CGM może rozpościerać się nawet na milion lat świetlnych.
Naukowcy wykorzystali dane zebrane za pomocą spektrografu COS (Cosmic Origin Spectrograph). Jest to instrument warty 70 milionów dolarów, zaprojektowany w CU-Boulder i zbudowany przez Ball Aerospace Technology Corp. Jego głównym zadaniem jest badanie składu chemicznego CGM.
COS zainstalowany jest na Kosmicznym Teleskopie Hubble?a i wykorzystuje metody spektroskopii w ultrafiolecie do badania ewolucji Wszechświata.
Galaktyki spiralne podobne do Drogi Mlecznej aktywnie produkują gwiazdy i mają błękitne zabarwienie, a galaktyki eliptyczne charakteryzują się niską aktywnością w zakresie tworzenia nowych gwiazd i wydają się czerwone. Oba typy galaktyk zawierają od dziesiątek do setek miliardów gwiazd, w których powstają ciężkie pierwiastki.
Po przeprowadzeniu serii symulacji, naukowcy odkryli, że CGM otaczające galaktyki obu typów zawierają ponad połowę ciężkich pierwiastków w całej galaktyce, co wskazuje na to, że galaktyki nie potrafią wydajnie utrzymywać w sobie surowca do tworzenia nowych gwiazd.
?Niesamowita zgodność galaktyk w naszych sumulacjach z tymi obserwowanymi za pomocą COS pozwoliła nam pewniej zinterpretować dane obserwacyjne,? mówi Robert Crain, badacz z Liverpool John Moores University oraz współautor badania.
Nowe symulacje tłumaczą także zagadkowe obserwacje COS wskazujące na mniejszą ilość tlenu wokół galaktyk eliptycznych niż wokół spiralnych.
?CGM otaczający galaktyki eliptyczne ma wyższą temperaturę,? mówi Joop Schaye, profesor z Uniwersytetu w Lejdzie w Holandii oraz współautor badania. ?Wysokie temperatury, sięgające ponad 1 000 000 K, zmniejszają ilość tlenu pięciokrotnie zjonizowanego ? to właśnie jony obserwowane za pomocą COS.?
Dla porównania, temperatury gazu w CGM galaktyk spiralnych sięgają 300 000 K, czyli są zaledwie 50 razy gorętsze od powierzchni Słońca.
?Aby supernowe i supermasywne czarne dziury mogły wyrzucić te wszystkie ciężkie pierwiastki na zewnątrz galaktyki, do CGM, potrzeba olbrzymich ilości energii,? mówi Oppenheimer. ?To gwałtowny i długotrwały proces, który może trwać ponad 10 milirdów lat, co oznacza, że w galaktyce takiej jak Droga Mleczna, ten wysoce zjonizowany tlen, który obserwujemy, jest tutaj od czasów sprzed narodzin Słońca.?
Źródło: CU-Boulder
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/06/duzo-ciezkich-pierwiastkow-przecieka-galaktykom-palce-cgm/

Dużo ciężkich pierwiastków przecieka galaktykom przez palce do CGM.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otoczenie także naciska na obłoki molekularne, w których powstają gwiazdy
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Najnowsze badania prowadzone pod kierownictwem kanadyjskich astronomów pozwoliły nam na niespotykany dotąd wgląd w narodziny gwiazd.  Wykorzystując dane obserwacyjne zebrane za pomocą Green Bank Telescope w Wirginii Zachodniej oraz za pomocą James Clerk Maxwell Telescope w USA, astronomowie z National Research Council of Canada (NRC) odkryli, że procesy powstawania gwiazd są regulowane przez ciśnienie otoczenia w większym stopniu niż dotychczas uważano.
Narodziny gwiazd mają miejsce głęboko we wnętrzach gęstych obłoków międzygwiezdnego gazu i pyłu. Tego typu miejsca, jądra obłoków zawierają materię o masie równej kilku masom Słońca na obszarze około 10 000 razy większym od rozmiarów Układu Słonecznego. Tego typu jądra obłoków znajdują się głęboko we wnętrzach obłoków gazu molekularnego, których mnóstwo w całej Drodze Mlecznej.
Choć pył we wnętrzu takiego jądra skrywa wczesne etapy formowania gwiazd przed czujnym okiem teleskopów optycznych, obserwacje wykonywane za pomocą specjalistycznych radioteleskopów pozwalają przejrzeć przez pył i badać ich dynamiczną naturę. W ramach przeglądu Gould Belt Survey wykonanego za pomocą James Clerk Maxwell Telescope zidentyfikowano położenie, rozmiary i masy jąder w obłoku Orion A, a w ramach przeglądu Green Bank Ammonia Survey udało się zarejestrować ruch cząsteczek gazu w obrębie obłoku.
?Łącząc te dane dowiedzieliśmy się, że większość jąder w Orionie jest związana grawitacyjnie, dlatego najprawdopodobniej za jakiś czas zapadną się one pod wpływem grawitacji i powstaną w nich nowe gwiazdy,? mówi dr Helen Kirk, astronom z National Research Council, która kierowała grupą badawczą. ?Co ciekawe, materia otaczająca obłoki wydaje się ściskać jądra dużo bardziej niż sama jego grawitacja.?
Wcześniejsze analizy jąder obłoków całkowicie pomijały ciśnienie wywierane przez na obłok przez otoczenie, jednak nowe prace wskazują, że jest to jeden z istotnych czynników, które należy uwzględnić, aby w pełni zrozumieć przyszłość takich jąder. ?To wskazuje, że obłoki wewnątrz naszej Galaktyki także odczuwają ciśnienie, które wspomaga formowanie gwiazd,? podsumowuje Kirk.
Źródło: National Research Council of Canada
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/06/otoczenie-takze-naciska-obloki-molekularne-ktorych-powstaja-gwiazdy/

Otoczenie także naciska na obłoki molekularne, w których powstają gwiazdy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NGC 6496: heavy-metalowa gromada
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Powyższa gromada kulista ? NGC 6496 ? której wiek szacuje się na 10.5 miliarda lat jest domem dla gwiazd o bardzo wysokiej metaliczności. Gwiazdy tworzące tą spektakularną, sferyczną gromadę wzbogacone są o dużo większą domieszkę metali ? pierwiastki cięższe od wodoru i helu zwane są metalami w astronomii ? niż inne gwiazdy znajdowane w tego typu gromadach.
Zmienne gwiazdy o wysokiej metaliczności
Niektóre z tych gwiazd są także gwiazdami zmiennymi, co oznacza, że ich jasność regularnie zmienia się w czasie. NGC 6496 charakteryzuje się grupą zmiennych długookresowych ? olbrzymich pulsujących gwiazd, których jasność zmienia się w okresie nawet ponad 1000 dni ? oraz krótkookresowych zmiennych zaćmieniowych, których jasność spada gdy przesłaniane są przez swoich gwiezdnych towarzyszy.
Natura zmienności tych gwiazd może powiedzieć nam wiele o ich masie, promieniu, mocy promieniowania, temperaturze, składzie chemicznym i ewolucji, dzięki czemu astronomowie otrzymują informacje, których uzyskanie w przeciwnym razie byłoby bardzo trudne, a nawet niemożliwe.
Gromada kulista NGC 6496 została odkryta w 1826 roku przez szkockiego astronoma Jamesa Dunlopa. Gromada znajduje się około 35 000 lat świetlnych od nas w gwiazdozbiorze nieba południowego ? Skorpionie.
Źródło: ESA
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/06/ngc-6496-heavy-metalowa-gromada/

NGC 6496 heavy-metalowa gromada.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Symulacja supernowej w 3D
Napisany przez Radosław Kosarzycki
W swoim słynnym programie telewizyjnym ?Cosmos? astronom Carl Sagan powiedział ?Wszyscy zbudowani jesteśmy z materii gwiezdnej.?
Pod  koniec swojego życia masywne gwiazdy eksplodują w spektakularny sposób, wyrzucając w przestrzeń kosmiczną swoje wnętrzności ? składające się z węgla, żelaza i praktycznie wszystkich innych pierwiastków naturalnych. Te pierwiastki po jakimś czasie, w innych okolicznościach stają się budulcem nowych gwiazd, nowych układów planetarnych i wszystkiego co widzimy we Wszechświecie ? łącznie z życiem na Ziemi.
Pomimo ich kluczowej roli w kosmologii, mechanizmy napędzające eksplozje supernowych wciąż nie są do końca poznane.
?Jeżeli chcemy zrozumieć chemiczną ewolucją całego Wszechświata i dowiedzieć się w jaki sposób powstała i rozprzestrzeniała się w kosmosie materia, z której jesteśmy zbudowani, musimy zrozumieć mechanizm eksplozji supernowych,? mówi Sean Couch, profesor fizyki i astronomii na Michigan State University.
Aby rzucić nowe światło na to niezwykle złożone zjawisko, Couch wykorzystuje superkomputer Mira należąc do Argonne Leadership Computing Facility (ALCF) do przeprowadzenia największych i najbardziej szczegółowych trójwymiarowych symulacji supernowej powstałej wskutek kolapsu jądra.
Po milionach lat spalania coraz cięższych pierwiastków, takie super-masywne gwiazdy (o masie co najmniej 8 mas Słońca) wyczerpują swoje paliwo jądrowe i powstaje jądro z żelaza. Nie będąc w stanie odpierać w reakcjach jądrowych niesamowicie silnego przyciągania grawitacyjnego, gwiazdy zaczynają się zapadać.  Jednak wciąż do końca nie znany proces sprawia, że dochodzi do odwrócenia kolapsu, eksplozji i rozerwania gwiazdy.
?Jako teoretycy staramy się zrozumieć ten moment przejścia. W jaki sposób przechodzimy z zapadającego się jądra żelaznego do eksplozji?? mówi Couch.
W ramach swoich prac w ALCF, Couch wraz ze swoim zespołem opracował i przedstawił bardzo szczegółowe symulacje 3D, które dają nam dużo lepszy wgląd w ten moment przejścia, niż poprzednie symulacje supernowych.
Choć metoda wykorzystana do stworzenia symulacji 3D jest wciąż na wczesnym etapie rozwoju, już pierwsze wyniki Coucha są obiecujące. W 2015 roku jego zespół opublikował artykuł w periodyku Astrophysical Journal Letters, w którym szczegółowo opisał swoje trójwymiarowe symulacje ostatnich trzech minut życia żelaznego jądra gwiazdy o masie 15 mas Słońca. Okazało się, że bardziej precyzyjne przedstawienie budowy i ruchu mas gwiazdy spowodowanego przez burzliwą konwekcję (na poziomie kilkuset kilometrów na sekundę) odgrywa istotną rolę w momencie kolapsu.
?Nic w tym dziwnego. Pokazujemy, że bardziej realistyczne warunki początkowe mają istotny wpływ na uzyskiwane przez nas wyniki,? mówi Couch.
Dodatkowy wymiar
Pomimo faktu, że gwiazdy rotują, posiadają pola magnetyczne i nie są idealnymi sferami, większość jedno- i dwuwymiarowych symulacji supernowych do dzisiaj uwzględniały model nierotującej, niemagnetycznej i sferycznie symetrycznej gwiazdy. Naukowcy zmuszeni byli przyjąć takie uproszczone założenia ponieważ modelowanie supernowych to zadanie wymagające wyjątkowo dużych mocy obliczeniowych. Tego typu symulacje obejmują bardzo złożone obliczenia fizyczne oraz ekstremalne skale czasowe: gwiazdy ewoluują przez miliony lat, a mimo to mechanizm eksplozji supernowej trwa zaledwie sekundę.
Według Coucha, wykorzystywanie nierealistycznych warunków początkowych prowadziło do problemów w wytwarzaniu potężnych i stałych eksplozji w symulacjach ? to jedno z wyzwań astrofizyki obliczeniowej.
Niemniej jednak, dzięki postępowi w przemyśle komputerowym (zarówno w zakresie sprzętu jak i oprogramowania) Couch wraz ze współpracownikami  wykonuje coraz to bardziej precyzyjne symulacje supernowych uwzględniające wszystkie trzy wymiary przestrzeni.
Powstanie superkomputerów takich jak Mira umożliwiło uwzględnienie w symulacjach rotacji gwiazdy, jej pól magnetycznych i innych złożonych procesów fizycznych. Wcześniej było to niemożliwe.
?Generalnie gdy przeprowadzaliśmy tego typu symulacje w przeszłości, ignorowaliśmy obecność pól magnetycznych we Wszechświecie, bowiem dodanie ich do obliczeń zwiększa złożoność problemu  czynnik dwa,? mówi Couch. ?Jednak dzięki naszym symulacjom przeprowadzonym za pomocą superkomputera Mira, dowiedzieliśmy się, że pole magnetyczne może dostarczyć we właściwym momencie dodatkowej energii, która prowokuje eksplozję.?
Jednak nawet na dzisiejszym etapie rozwoju technologii niemożliwe jest uwzględnienie wszystkich czynników fizycznych w jednej symulacji. Tego typu obliczenia będą możliwe dopiero w przyszłości.
?Nasze symulacje stanowią tylko pierwszy krok w stronę stworzenia naprawdę realistycznych trójwymiarowych symulacji supernowych,? mówi Couch. ?Jednak już teraz wiemy, że zasadniczo ostatnie minuty ewolucji masywnej gwiazdy należy symulować w 3D.?
Źródło: Argonne National Lab
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/06/symulacja-supernowej-3d/

Symulacja supernowej w 3D.jpg

Symulacja supernowej w 3D 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fale grawitacyjne będzie można obserwować też z kosmosu


Europejska Agencja Kosmiczna z powodzeniem przetestowała technologię, która w przyszłości posłuży do budowy kosmicznego obserwatorium fal grawitacyjnych. Umożliwiły to eksperymenty prowadzone na pokładzie zbudowanej we współpracy z NASA sondy LISA Pathfinder. Sonda, wystrzelona z Ziemi 3 grudnia 2015 roku krąży obecnie wokół tak zwanego punktu libracyjnego L1, na linii Ziemia - Słońce, około 1,5 miliona kilometrów od naszej planety.


Istnienie fal grawitacyjnych, nazywanych często zmarszczkami czasoprzestrzeni, przewidział sto lat temu Albert Einstein. Fizycy zdołali je po raz pierwszy zaobserwować dopiero kilka miesięcy temu, z pomocą znajdujących się na Ziemi laboratoriów LIGO (Laser Interferometer Gravitational-Wave Observatory). Zakłócenia związane na Ziemi z efektami sejsmicznymi, czy termicznymi ograniczają jednak możliwość rejestracji fal przez LIGO do zakresu około 100 Hz. By odbierać fale o częstości poniżej 1Hz, emitowane w wyniku kolizji galaktyk, czy supermasywnych czarnych dziur, potrzebne są urządzenia pracujące tam, gdzie szumy są znacznie niższe. Najlepiej w kosmosie.

Celem ESA i NASA jest zbudowanie dużego, kosmicznego obserwatorium fal grawitacyjnych, takiego "z prawdziwego zdarzenia". Zanim jednak to nastąpi, zanim trzeba będzie wydać na to olbrzymie pieniądze, postanowiono przetestować zasadę działania tego obserwatorium na małym modelu. Takim modelem jest właśnie sonda LISA Pathfinder. W jej wnętrzu znajdują się dwa, oddalone od siebie o około 38 cm sześciany ze stopu złota i platyny, których bok ma 46 mm długości. Sonda "upuściła" je, by mogły poruszać się w jej wnętrzu całkowicie swobodnie, podlegając niemal wyłącznie siłom grawitacji. Testy polegały na sprawdzaniu z jak dużą dokładnością można odległość między nimi mierzyć.

Rezultaty pierwszej serii pomiarów, opisane w czasopiśmie "Physical Review Letters" sa zdaniem naukowców zachwycające. W układzie udało się ograniczyć wpływ sił innych niż grawitacja do poziomu, który byłby akceptowalny nawet przy eksperymencie prowadzonym w pełnej skali. Pomiary odległości sześcianów udało się wykonać z dokładnością rzędu femtometrów, 100 razy lepszą, niż się spodziewano. To pozwala na zauważenie nawet efektów, związanych z odbijaniem się od ich ścian pojedynczych, pozostałych miedzy sześcianami cząsteczek gazu. Taki wynik gwarantuje, że będzie można zauważyć fluktuacje odległości związane z przejściem fali grawitacyjnej.
ESA planuje w latach 30 bieżącego stulecia wysłać w kosmos zestaw trzech satelitów LISA, które znajdą się w odległościach około miliona kilometrów i będą w stanie zarejestrować takie właśnie, minimalne zmiany odległości. Obecny eksperyment pokazuje, że pomiary na tej zasadzie powinny być możliwe.
?  Grzegorz Jasiński


http://www.rmf24.pl/nauka/news-fale-grawitacyjne-bedzie-mozna-obserwowac-tez-z-kosmosu,nId,2214871

Fale grawitacyjne będzie można obserwować też z kosmosu.jpg

Fale grawitacyjne będzie można obserwować też z kosmosu 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młodzieżowa Stacja Kosmiczna czeka na scenariusze warsztatów
Miłośnicy astronomii, elektroniki, botaniki, fizyki mogą wziąć udział w konkursie na scenariusze misji kosmicznych, które można zrealizować na pokładzie Młodzieżowej Stacji Kosmicznej YSS w Sopotni Wielkiej. Zwycięzcy otrzymają zaproszenie na warsztaty na pokładzie YSS.
W 2016 roku mija 10 lat od powstania pomysłu Młodzieżowej Stacji Kosmicznej YSS (Youth Space Station) i nawiązania współpracy z amerykańską agencją NASA. Z tej okazji Stowarzyszenie POLARIS - OPP organizuje konkurs dla wszystkich pasjonatów astronautyki, astronomii, elektroniki, botaniki, fizyki czy innych dziedzin pokrewnych.
 
Mogą oni współtworzyć kolejne, autorskie scenariusze misji kosmicznych, które będzie można przetestować i wdrożyć na pokładzie YSS podczas zajęć i warsztatów edukacyjnych dla młodzieży. W konkursie mogą wziąć udział indywidualne osoby fizyczne lub zespoły dwuosobowe bez względu na wiek. Każda osoba lub zespół może zgłosić maksymalnie do pięciu osobnych scenariuszy misji.
 
Scenariusz misji powinien zawierać elementy takie jak: opis kolejno wykonywanych czynności z ewentualnym podziałem ról dla załogi; cel doświadczenia lub warsztatu oraz tematykę, jakiej dotyczy; wykaz niezbędnych materiałów lub przedmiotów, których sumaryczna wartość rynkowa nie może przekroczyć kwoty 500 zł na jeden scenariusz; nawiązanie tematyczne do pracy astronautów lub życia na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Czas trwania misji nie powinien być dłuższy niż 15 minut, chyba że przedstawione zostanie osobne uzasadnienie wydłużenia tego czasu.
 
Opracowany scenariusz misji należy przesłać na adres [email protected]  do 30 czerwca 2016 r. Zgłoszenia oceni jury, składające się z koordynatorów prowadzących zajęcia na pokładzie Młodzieżowej Stacji Kosmicznej. Wybierze ono pięć najciekawszych opracowań. Ich autorzy otrzymają zaproszenie na tygodniowe pobyty w ośrodku ASTROTURYSTYKI w Beskidach, a tym samym na warsztaty z wykorzystaniem YSS.
 
Szczegółowe informacje na temat konkursu są dostępne na stronie internetowej.  
 
PAP - Nauka w Polsce
 
ekr/ mrt/
Tagi: yss
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,410009,mlodziezowa-stacja-kosmiczna-czeka-na-scenariusze-warsztatow.html

Młodzieżowa Stacja Kosmiczna czeka na scenariusze warsztatów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadlatują meteory z roju Czerwcowych Lirydów
Wysłane przez tuznik
Od 11 do 21 czerwca w Polsce będziemy mogli obserwować niezbyt aktywny rój meteorów o nazwie Czerwcowe Lirydy. Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do obserwacji "spadających gwiazd".

Czerwcowe Lirydy posiadają swój radiant w konstelacji Lutni i są widoczne z terenów naszego kraju pomiędzy 11 a 21 czerwca, maksimum w tym roku wypada na 16 czerwca. Liczba zjawisk, jakich możemy spodziewać się po tym roju, waha się w granicy 4-7 i co roku podlega ona zmianie.

Lokalizacja Lutni na niebie nie powinna sprawiać większego problemu nawet osobom nieobeznanym z "rysunkami na niebie". Spoglądając na nocne rozgwieżdżone niebo, powinna od razu przykuć naszą uwagę najjaśniejsza gwiazda konstelacji, czyli Wega (0,03 mag). Konstelacja Lutni od zachodu graniczy z Łabędziem, od południa z Liskiem a od wschodu z Herkulesem.

Zaawansowani miłośnicy nocnego nieba mogą kojarzyć ten gwiazdozbiór z kwietniowym rojem meteorów, czyli z popularnymi "Lirydami".

Wszystkim amatorom spoglądania w nocne niebo życzymy pogodnej nocy.

Więcej informacji:
? Almanach Astronomiczny na rok 2016 - zawiera m.in. spis rojów meteorów
? Almanach w wersji na smartfony i tablety

Autor: Adam Tużnik
Na ilustracji:
Na czerwono - radiant roju Czerwcowe Lirydy. Źródło: stellarium.org

Nadlatują meteory z roju Czerwcowych Lirydów.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reaktywowano oddział PTMA we Wrocławiu
Wysłane przez czart
Miłośnicy kosmosu z Wrocławia postanowili przyłączyć się do Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (PTMA). Oddział we Wrocławiu będzie 20. oddziałem PTMA w Polsce.

W komunikacie na Facebooku zamieszczonym przez wrocławską grupę możemy przeczytać:

Drodzy !!
Nasza grupa zapaleńców reaktywowała oficjalnie Wrocławski Oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (dla tych, którzy nie wiedzieli, do tej pory byliśmy jedynie kilkoma osobami redagującymi niniejszą stronę). Będziemy okrągłym 20-tym Oddziałem PTMA - Towarzystwa, które istnieje od niemal 100 lat :) i zrzesza duże grono amatorów-miłośników astronomii.

Mamy ambitne cele i kilka fajnych projektów, o których będziemy Was z przyjemnością informować i zapraszać do czynnego w nich udziału. Już niedługo będziemy mieli również własną podstronę na http://ptma.pl/ - dla tych, którzy nie śledzą FB :) , oraz oficjalnego maila.

Zapraszamy Was serdecznie do bycia członkiem naszego Towarzystwa - o formalnościach będziemy Was jeszcze informować. Na razie gratulujemy członkom reaktywującym, których możecie odnaleźć na poniższym zdjęciu.

Niech Wrocław rozkwitnie miłością do astronomii - czego sobie i Wam życzymy!

Więcej informacji:
?    Komunikat na Facebooku o Wrocławskim Oddziale PTMA

Źródło: WTMA

Na zdjęciu:
Grupa miłośników astronomii z Wrocławia. Źródło: WTMA.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/reaktywowano-oddzial-ptma-we-wroclawiu-2382.html

Reaktywowano oddział PTMA we Wrocławiu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bolid rozjaśnił niebo nad Polską
Bolid, czyli bardzo jasny meteor, pojawił się we wtorek późnym wieczorem na polskim niebie. Widać było go w centralnej Polsce.
Jak poinformowała Pracownia Komet i Meteorów, we wtorek późnym wieczorem - o godz. 22.47 - "niebo nad centralną Polską zostało rozświetlone przez bolid". Ukazał się on na niebie pomiędzy Koninem, Poznaniem i Bydgoszczą.
Ze wstępnych danych wynika, że zjawisko rozpoczęło się na wysokości 84 km, a zakończyło na 43 km nad Ziemią. Jak podała PKiM, początkowo bolid poruszał się z prędkością 18 km/s. Po upływie 2,38 sekundy obiekt spalił się i przestał być widoczny.
Co to za zjawisko
Bolid to spadający meteor, który jest bardzo jasny - jaśniejszy niż Wenus, czyli planeta, którą doskonale widać na niebie. Tę jasność obiekt zawdzięcza temu, że jego wielkość dochodzi nawet do kilkunastu centymetrów. Jak na meteor, to dużo. Kiedy taka skała znajdzie się w atmosferze, spali się, pozostawiając po sobie bardzo jasny ślad.
Pamiętacie bolid, jaki pojawił się u nas jesienią?
Pod koniec października 2015 roku nad Polską przeleciał bolid, który wywołał w Was ogromne emocje. Pochodził z roju Tauryd. Posłuchajcie, co mówił o nim Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik:
Źródło: Pacownia Komet i Meteorów
Autor: map
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/bolid-rozjasnil-niebo-nad-polska,204543,1,0.html

Bolid rozjaśnił niebo nad Polską.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy życie na Ziemi zawdzięczamy burzom słonecznym?
Słońce w swoich młodzieńczych latach było o wiele bardziej aktywne niż teraz. Naukowcy z NASA twierdzą, że ogromny superrozbłysk słoneczny był kluczowy dla powstania życia na Ziemi. Zjawisko jest znane jako paradoks słabego, młodego Słońca.
Około 4 miliardów lat temu nasza gwiazda centralna była ciemniejsza, jednak na jej powierzchni bardzo dużo się działo.
Ogromne wybuchy na Słońcu
Według naukowców z Centrum Lotów Kosmicznych imienia Roberta H. Goddarda, na Słońcu występowały wtedy bardzo częste i intensywne burze słoneczne. Podczas nich gwiazda obsypywała Ziemię naładowanymi energią cząstkami, które rozrywały cząsteczki chemiczne na części. Możliwe, że w ten sposób powstały związki niezbędne do rozwinięcia się życia na naszej planecie. Najnowsze badania zostały opublikowane w czasopiśmie Nature Geoscience.
Wyniki prac oparte są na symulacjach komputerowych, jednak potwierdzają je odkrycia z Kosmicznego Teleskopu Keplera. Mobilne obserwatorium poszukujące nowych planet, odkryło kilka bardzo młodych gwiazd, które najprawdopodobniej wyglądają tak jak Słońce kiedyś. Te młode obiekty, mające jedynie po kilka milionów lat, produkują do 10 superrozbłysków dziennie. Teraz na powierzchni Słońca powstaje jeden taki wybuch w ciągu 100 lat.
- Kiedyś Ziemia otrzymywała jedynie około 70 procent energii słonecznej, która jest do niej dostarczana obecnie - mówi główny autor badań, Vladimir Airapetian. - Oznacza to, że Ziemia powinna być kulą lodu. Jednak według dowodów geologicznych, była to ciepła planeta z wodą w stanie ciekłym. Nazywamy to paradoksem słabego, młodego Słońca. Nasze nowe badania pokazują, że burze słoneczne mogły być kluczowe dla ogrzewania Ziemi - dodaje.
Słabsze pole magnetyczne
4 miliardy lat temu pole magnetyczne Ziemi było znacznie słabsze i cząstki wiatru słonecznego mogły łatwiej dotrzeć do ówczesnej atmosfery naszej planety. Oznaczałoby to, że zorza polarna byłaby widoczna aż do 33 równoleżnika, czyli m.in. w praktycznie całej Europie.
Naładowane cząstki wiatru słonecznego uderzając w ziemską atmosferę miały prowadzić do rozdzielania cząsteczek dwutlenku węgla, metanu i azotu cząsteczkowego. To z kolei powodowało tworzenie się nowych cząsteczek, takich jak tlenek azotu i cyjanek wodoru. Drugi związek jest uważany za prekursora dla cząsteczek, z których później rozwinęło się życie.
Tlenek azotu ogrzał Ziemię?
Interesującym punktem badań jest produkcja tlenku azotu we wczesnych latach naszej planety. Tlenek azotu to gaz cieplarniany, około 300 razy silniejszy niż dwutlenek węgla. Według naukowców z NASA, gdyby we wczesnej atmosferze Ziemi znajdowało się tyle tlenku azotu, co 1 procent ówczesnej ilości dwutlenku węgla, nasza planeta ogrzałaby się tak, by mogła na niej istnieć woda w stanie ciekłym.
Aby na planecie powstało życie, niezbędna jest właśnie woda i odpowiednie związki chemiczne. Jednak, jak pokazują najnowsze badania, ewolucja gwiazd jest także bardzo ważnym czynnikiem w tworzeniu życia. Powinny być zatem brane pod uwagę podczas poszukiwania innych form życia w zakątkach Kosmosu.
Źródło: IFL Science, NASA
Autor: zupi/jap
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/czy-zycie-na-ziemi-zawdzieczamy-burzom-slonecznym,203424,1,0.html

Czy życie na Ziemi zawdzięczamy burzom słonecznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nad poznańskim osiedlem zatańczyła zorza polarna
Czy w Polsce można obserwować zorzę polarną? Jak najbardziej. Trzeba po prostu wiedzieć kiedy i z jakiego miejsca, czego dowodzi opublikowany przez pasjonatów film poklatkowy.
Morasko to peryferyjna część Poznania, a dokładniej osiedla Morasko-Radojewo. Znajduje się przy północnej granicy miasta i zajmuje dość duży, ale słabo zurbanizowany teren. To niesamowity atut tego miejsca, ponieważ dzięki niezbyt gęstej zabudowie zanieczyszczenie światłem miejskim jest stosunkowo słabe.
Jak na biegunie
Stanowi tym samym znakomity punkt obserwacyjny. Dzięki temu możliwe było obserwowanie i udokumentowanie dziewiątej w roku 2016 oficjalnie zarejestrowanej w Polsce zorzy polarnej.
To niesamowite, zwłaszcza, że nad coraz większą częścią Polski mamy białe noce - podkreślał autor filmu, złożonego ze zdjęć poczynionych podczas 3-godzinnej obserwacji.
Show w środku nocy
- Zorza polarna zatańczyła charakterystycznymi słupami między godz. 1:55 a 2:05, podczas burzy geomagnetycznej o globalnym wskaźniku G1+ (Kp=5,33-5,67) - precyzował w opisie filmu dodając, że za dnia "burza rozkręciła się do umiarkowanej G2 (Kp=6)".
Emitowany z dziury
- Burza geomagnetyczna była związana z dotarciem strumienia wiatru podwyższonej prędkości i gęstości (CHHSS), który był emitowany z tej samej dziury koronalnej po obrocie Słońca wokół własnej osi, podczas której również zaobserwowałem zorzę polarną w nocy z 8 na 9 maja 2016 roku - wyjaśniał w opisie filmu autor, który dokumentował w tym roku tego typu zjawisko po raz czwarty.
Tu możesz śledzić zorze polarne
Źródło: Piorunująco
Autor: msb/jap
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/nad-poznanskim-osiedlem-zatanczyla-zorza-polarna,204525,1,0.html

Nad poznańskim osiedlem zatańczyła zorza polarna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie się podziały czerwone olbrzymy w Drodze Mlecznej
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Nowe symulacje komputerowe przeprowadzone przez naukowców z Georgia Institute of Technology umożliwiły przeprowadzenie testu hipotezy tłumaczącej dlaczego centrum Drogi Mlecznej wydaje się wypełnione młodymi gwiazdami, a brakuje w nim gwiazd starych. Zgodnie z teorią pozostałości starszych, czerwonych olbrzymów wciąż tam są ? po prostu nie są wystarczająco jasne, aby można było je dostrzec za pomocą teleskopów.
Symulacje przeprowadzone w Georgia Tech testowały teorię, według której owe czerwone olbrzymy utraciły swoją jasność po tym, jak miliony lat temu zostały odarte z kilkudziesięciu procent swojej masy w licznych zderzeniach z dyskiem akrecyjnym znajdującym się w centrum galaktyki. Samo występowanie młodych gwiazd, które są dzisiaj obserwowane w centrum galaktyki wskazuje, że taki gazowy dysk akrecyjny istniał w centrum galaktyki. To właśnie z niego powstały te młode gwiazdy. Niektóre z nich powstały dopiero kilka milionów lat temu.
Wyniki badań zostaną opublikowane w czerwcowym wydaniu periodyku Astrophysical Journal. To pierwsze badania w ramach których przeprowadzono symulacje komputerowe teorii, która została zaprezentowana w 2014 roku.
Astrofizycy z Georgia Tech stworzyli modele czerwonych olbrzymów podobnych do tych, których brakuje w centrum galaktyki ? gwiazd, których wiek szacuje się na ponad miliard lat, a które są kilkadziesiąt razy większe od Słońca. Następnie te gwiazdy umieszczono w komputerowej wersji tunelu aerodynamicznego, w którym symulowano zderzenia gwiazd z gazowym dyskiem, który kiedyś zajmował większą część przestrzeni w odległości 5 parseków od centrum galaktyki. Symulowano różne prędkości orbitalne oraz gęstości dysku, w celu odkrycia warunków niezbędnych do spowodowania znacznych uszkodzeń czerwonych olbrzymów.
Symulacje wskazują, że każdy czerwony olbrzym wlatywał i wylatywał z dysku nawet kilkanaście razy,  a samo przejście przez dysk zajmowało niekiedy kilka dni lub tygodni. Każde zderzenie powodowało oderwanie części masy od gwiazdy.
Według Thomasa Forresta Kieffera, byłego studenta na Georgia Tech, głównego autora artykułu, jest to proces, który mógł mieć miejsce 4 do 8 milionów lat temu, co zgadza się z wiekiem młodych gwiazd obserwowanych dzisiaj w centrum Drogi Mlecznej.
?Jedyny scenariusz, w którym mogło do tego dojść w tak stosunkowo krótkim czasie wymaga, aby dysk, który uległ fragmentacji, charakteryzował się dużo większą masą niż wszystkie młode gwiazdy, które z niego powstały ? co najmniej 100 do 1000 razy większą.?
Ponadto zderzenia najprawdopodobniej zmniejszyły energię kinetyczną czerwonych olbrzymów o co najmniej 20-30 procent, co doprowadziło do zawężenia ich orbit i zbliżenia gwiazd do czarnej dziury znajdującej się w centrum Drogi Mlecznej. Jednocześnie, zderzenia mogły zwiększyć prędkość obrotu czerwonych olbrzymów wokół własnej osi.
?Nie wiemy zbyt wiele o warunkach, które doprowadziły do ostatniego okresu powstawania gwiazd w centrum galaktyki lub o tym czy ten obszar mógł zawierać tak dużo gazu,? przyznaje Bogdanovic. ?Jeżeli tak było, to w centrum galaktyki spodziewamy się znaleźć wiele bardzo ciemnych czerwonych olbrzymów, o ciasnych orbitach, obracających się w szybszym tempie niż byśmy tego oczekiwali. Jeżeli zaobserwujemy taką populację czerwonych olbrzymów poza niezbyt liczną grupą gwiazd, które osiągają poziom jasności pozwalający na detekcję, otrzymamy bezpośrednie potwierdzenie hipotezy mówiącej o zderzeniach gwiazd z dyskiem oraz dowiemy się dużo więcej o początkach historii Drogi Mlecznej.?
Źródło: Georgia Institute of Technology
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/08/sie-podzialy-czerwone-olbrzymy-drodze-mlecznej/

Gdzie się podziały czerwone olbrzymy w Drodze Mlecznej.jpg

Gdzie się podziały czerwone olbrzymy w Drodze Mlecznej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze życie we Wszechświecie mogło pojawić się na węglowych planetach
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Ziemia składa się z krzemowych skał i żelaznego jądra. Na powierzchni znajduje się cienka warstwa wody i życia. Jednak pierwsze przyjazne dla życia globy mogły istotnie różnić się od Ziemi. Najnowsze badania wskazują, że powstawanie planet we wczesnym Wszechświecie mogło skupiać się na planetach węglowych składających się z grafitu, węglików i diamentów. Astronomowie mogą poszukiwać takich diamentowych planet skupiając się na stosunkowo rzadkiej klasie gwiazd.
?Nasze prace wskazują, że nawet gwiazdy charakteryzujące się niewielką zawartością węgla w porównaniu do naszego Układu Słonecznego, mogą posiadać planety,? mówi główna autorka artykułu i doktorantka na Harvardzie ? Natalie Mashian.
?Wszystko wskazuje na to, że obce formy życia także opierają się na węglu, tak jak życie na Ziemi, dlatego też jest to dobra wiadomość dla poszukiwaczy życia we wczesnym Wszechświecie,? dodaje.
Pierwotny Wszechświat składał się głównie z wodoru i helu i brakowało w nim pierwiastków chemicznych, takich jak węgiel i tlen, niezbędnych do powstania życia jakie znamy.
Mashian i jej promotor rozprawy doktorskiej Avi Loeb (Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics) skupili się na określanej klasie gwiazd znanych jako gwiazdy ubogie w metale i wzbogacone węglem (CEMP ? carbon-enhanced metal-poor stars). Te na swój sposób anemiczne gwiazdy zawierają jedynie jedną stutysięczną część żelaza zawartego w Słońcu ? oznacza to, że powstały one zanim ośrodek międzygwiezdny został wzbogacony w cięższe pierwiastki.
?Gwiazdy te są skamielinami z wczesnego Wszechświata,? tłumaczy Loeb. ?Badając je, możemy dowiedzieć się w jaki sposób powstawały planety, a nawet życie, we Wszechświecie.?
Choć gwiazdy CEMP nie posiadają zbyt wiele żelaza, ani innych ciężkich pierwiastków, charakteryzują się stosunkowo wysoką zawartością węgla ? większą niż można byłoby się spodziewać biorąc pod uwagę ich wiek. Ta stosunkowo wysoka obfitość w węgiel może wpływać na proces formowania planet ? węglowy pył może łączyć się ze sobą, prowadząc do powstania czarnych niczym smoła planet.
Z dużej odległości tego typu węglowe planety byłoby bardzo trudno odróżnić od planet bardziej podobnych do Ziemi. Ich masy i rozmiary fizyczne byłyby mniej więcej takie same. Astronomowie musieliby zbadać ich atmosfery, aby odkryć ich prawdziwą naturę. Węglowe planety otoczone byłyby gazami takimi jak tlenek węgla oraz metan.
Mashian i Loeb doszli do wniosku, że wykorzystując technikę tranzytów można poszukiwać planet wokół gwiazd typu CEMP. ?To doskonała metoda, która może nam pozwolić odkryć jak wcześnie w historii Wszechświata zaczęły powstawać planety.?
?Nie dowiemy się czy one istnieją jeżeli nie zaczniemy ich szukać,? dodaje Mashian.
Źródło: Harvard CfA
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/07/pierwsze-zycie-we-wszechswiecie-moglo-pojawic-sie-weglowych-planetach/

Pierwsze życie we Wszechświecie mogło pojawić się na węglowych planetach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asterosejsmolodzy nasłuchują stare gwiazdy Drogi Mlecznej
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Astrofizycy z University of Birmingham uchwycili dźwięki jednych z najstarszych gwiazd w naszej galaktyce ? Drodze Mlecznej ? możemy przeczytać w artykule opublikowanym wczoraj w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Zespół badawczy z School of Physics and Astronomy na University of Birmingham ogłosił wykrycie oscylacji akustycznych gwiazd w jednej z najstarszych znanych nam gromad kulistych ? M4, której wiek szacuje się na około 13 miliardów lat.
Opierając się na danych zebranych w ramach misji K2 teleskopu Kepler, badacze poszukiwali rezonansowych oscylacji gwiazd za pomocą technik zwanych asterosejsmologią. Tego typu oscylacje prowadzą do niewielkich zmian lub pulsów jasności, które powodowane są przez fale dźwiękowe uwięzione we wnętrzach gwiazd. Mierząc ton takiej ?gwiezdnej muzyki? można określić masę i wiek pojedynczych gwiazd.
To odkrycie otwiera drzwi do wykorzystania asterosejsmologii do badania bardzo wczesnej historii naszej Galaktyki.
Dr Andrea Miglio z University of Birmingham, która kierowała badaniami, powiedziała: ?Skala wieku gwiazd jak dotąd ograniczała się do stosunkowo młodych gwiazd, ograniczając nam możliwość badania wczesnej historii naszej Galaktyki. W ramach naszych badań byliśmy w stanie dowieść, że asterosejsmologia umożliwia precyzyjne i dokładne określenie wieku najstarszych gwiazd w Galaktyce.?
Profesor Bill Chaplin, kierownik międzynarodowego zespołu zajmującego się asterosejsmologią mówi: ?Tak samo jak archeolodzy odkrywają przeszłość podczas wykopalisk, ak my możemy wykorzystać dźwięk uwięziony wewnątrz gwiazd do badań archeologicznych naszej Galaktyki.?
Źródło: U of B
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/07/asterosejsmolodzy-nasluchuja-stare-gwiazdy-drogi-mlecznej/

Asterosejsmolodzy nasłuchują stare gwiazdy Drogi Mlecznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planeta odległa o 1200 lat świetlnych od Ziemi z dobrymi perspektywami na zdatny do zamieszkania świat
Jak donoszą astronomowie, odległa planeta znana jako Kepler-62f może nadawać się do życia. Planeta, która znajduje się około 1200 lat świetlnych od Ziemi, w kierunku gwiazdozbioru Lutni, jest około 40 procent większa od Ziemi. Mając taki rozmiar, może ona być skalista i posiadać oceany.

Misja Kepler prowadzona przez NASA odkryła system planetarny w 2013 roku, identyfikując Keplera-62f jako zewnętrzną z pięciu planet orbitujących wokół gwiazdy mniejszej i chłodniejszej od Słońca. Misja nie dostarczyła jednak informacji na temat budowy, atmosfery ani kształtu orbity Keplera-62f.

Aby zbadać, czy planeta może zapewnić warunki do życia, zespół badaczy pod kierunkiem Aomawy Shields opracował możliwe scenariusze dotyczące składu atmosfery i kształtu orbity planety. Jak mówi: ?Ustaliliśmy, że istnieje wiele możliwych składów atmosfery, które zapewnią odpowiednią temperaturę dla istnienia ciekłej wody na powierzchni. To wzmacnia kandydaturę na zdolną do zamieszkania planetę?.

Na Ziemi dwutlenek węgla stanowi 0,04% atmosfery. Ponieważ Kepler-62f jest położony dużo dalej od swojej gwiazdy macierzystej niż Ziemia, potrzebowałby on zdecydowanie więcej dwutlenku węgla, by być wystarczająco ciepłym do utrzymania ciekłej wody na powierzchni i ochronić ją przed zamarzaniem.

Zespół przeprowadził komputerowe symulacje dla Keplera-62f posiadającego:
? atmosferę o grubości od identycznej z ziemską do 12 razy grubszej
? różnorodne stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, od poziomu ziemskiego do stężenia 2500 razy większego
? kilka różnych możliwości orbity

Rozważyli oni wiele scenariuszy, które dają zdolną do zamieszkania planetę, przyjmując różne ilości dwutlenku węgla w atmosferze. Jak ustalili, aby planeta była zdatna do zamieszkania, musiałaby mieć atmosferę trzy do pięciu razy grubszą od ziemskiej i składającą się całkowicie z dwutlenku węgla (byłoby to analogiczne z zastąpieniem każdej cząsteczki ziemskiej atmosfery dwutlenkiem węgla, co oznacza, że planeta miałaby 2500 razy więcej dwutlenku węgla w atmosferze). Tak wysoka zawartość dwutlenku węgla w atmosferze byłaby możliwa, ponieważ w związku w tym, jak daleko od gwiazdy macierzystej jest położona planeta, gaz mógłby koncentrować się w atmosferze wraz ze spadkiem temperatury, aby utrzymać ciepło planety.

Jednak, jak mówi Aomawa Shields, jeśli nie odkryjemy mechanizmu odpowiedzialnego za wytwarzanie dużych ilości dwutlenku węgla do atmosfery, aby utrzymać wysoką temperaturę, i w rzeczywistości jest tam obecna ilość dwutlenku węgla porównywalna z ziemską, pewne konfiguracje orbity mogą zapewnić temperaturę na powierzchni Keplera-62f wyższą od temperatury zamarzania wody przez część roku. To może również pomóc stopić się lodowym bryłom uformowanym w czasie, gdy planeta znajdowała się na innej części orbity.

Naukowcy przeprowadzali obliczenia prawdopodobnego kształtu orbity planety, używając modelu komputerowego HNBody, oraz istniejących modeli światowego klimatu ? Community Climate System Model oraz Laboratoire de Meteorologie Dynamique Generic Model ? aby zasymulować klimat planety. Był to pierwszy raz, kiedy astronomowie połączyli pracę dwóch różnych modeli, aby badać egzoplanetę (planetę poza Układem Słonecznym).

Ta sama technika może zostać użyta do zrozumienia, czy egzoplanety bliższe Ziemi mogą być zdatne do zamieszkania, oczywiście pod warunkiem, że są skaliste. Jak mówi: ?To pomoże zrozumieć, jak dokładnie konkretne planety są zdatne do zamieszkania, biorąc pod uwagę szerokie spektrum czynników, co do których nie mamy jeszcze danych teleskopów. Pozwoli to również utworzyć uporządkowaną listę obiektów, które będziemy śledzić następną generacją teleskopów szukających atmosferycznych śladów życia w tych innych światach?.

Naukowcy nie wiedzą, czy życie może istnieć na tej egzoplanecie, lecz są pełni optymizmu co do znalezienia życia w kosmosie. Potwierdzono odkrycie ponad 2300 egzoplanet, kilkaset kolejnych to kandydaci do tej kategorii, lecz tylko kilka tuzinów leży w tak zwanej ?strefie złotowłosej? ? co oznacza, że orbitują swoją gwiazdę w odległości, która pozwala na obecność odpowiednio wysokiej temperatury do utrzymania ciekłej wody na powierzchni.

Dodał: Tomasz Grzesiak

Źródło: Serwis Astronomy.com
http://news.astronet.pl/7859

Planeta odległa o 1200 lat świetlnych od Ziemi z dobrymi perspektywami na zdatny do zamieszkania świat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarna dziura ożywa dzięki kosmicznej ulewie
Międzynarodowy zespół astronomów, korzystający z sieci radioteleskopów ALMA (Atacama Large Millimeter/submillimeter Array), zaobserwował niezwykłe kosmiczne zjawisko. To rodzaj ulewy spadającej ze zgrupowania międzygalaktycznych obłoków gazu na czarną dziurę w centrum potężnej galaktyki około miliarda lat świetlnych od Ziemi. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Nature" odkrycie rzuca nowe światło na procesy powiększania się takich supermasywnych obiektów.

 Do tej pory astronomowie byli przekonani, że supermasywne czarne dziury w centrum olbrzymich galaktyk zwiększają swą masę ściągając stopniowo rozgrzany, jonizowany gaz z obszaru otaczającego je galaktycznego halo. Nowe obserwacje wskazują, że możliwe są też inne procesy, w których czarną dziurę zasila zimny deszcz powstały w wyniku kondensacji gazu po jego gwałtownym ochłodzeniu.
Takie zjawisko było w ostatnich latach przedmiotem istotnych teoretycznych przewidywań, dopiero teraz jednak zdobyliśmy pierwsze niezaprzeczalne dowody obserwacyjne na to, że taki chaotyczny, zimny deszcz zasilający supermasywną czarną dziurę faktycznie występuje - mówi pierwszy autor pracy, Grant Tremblay z Yale University. Naprawdę ekscytujące jest to, że obserwujemy prawdziwą ulewę, zasilająca czarną dziurę o masie rzędu 300 milionów mas Słońca, ulewę, która prawdopodobnie rozciąga się na całą galaktykę - dodaje.
Tremblay, wraz ze swoim zespołem, wykorzystał należącą do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) sieć ALMA. Z jej pomocą obserwowano nietypowo jasną gromadę około 50 galaktyk, znaną pod nazwą Abell 2597 Brightest Cluster Galaxy. Wcześniejsze obserwacje z pomocą teleskopu Chandra, kosmicznego obserwatorium promieniowania rentgenowskiego pokazały, że przestrzeń między tymi galaktykami jest wypełniona rozrzedzona atmosferą z gorącego, zjonizowanego gazu.
Ten bardzo, bardzo gorący gaz może się szybko ochłodzić, ulec kondensacji i skropleniu w podobny sposób, jak w ciepłym, wilgotnym powietrzu w ziemskiej atmosferze tworzą się deszczowe chmury - tłumaczy Tremblay. Takie skondensowane obłoki spadają potem na całą galaktykę niczym deszcz, dając paliwo procesom powstawania gwiazd i zasilając supermasywną czarną dziurę - dodaje.
Astronomowie odkryli, że w pobliżu centrum galaktyki znajdują się trzy masywne obłoki zimnego gazu, zmierzające w kierunku masywnej czarnej dziury z prędkością około miliona kilometrów na godzinę. Każdy z nich zawiera materię o masie rzędu milionów mas Słońca i ma rozmiary sięgające dziesiątek lat świetlnych. Obiekty tych rozmiarów byłyby nawet dla ALMA trudne do rozróżnienia, ujawniły się dzięki cieniom, które rzucają w stronę Ziemi.
?  Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-czarna-dziura-ozywa-dzieki-kosmicznej-ulewie,nId,2215309

Czarna dziura ożywa dzięki kosmicznej ulewie.jpg

Czarna dziura ożywa dzięki kosmicznej ulewie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe firmy i start-upy mogą walczyć o miejsce w branży kosmicznej
W branży kosmicznej obok wielkich agencji i koncernów jest też miejsce dla małych firm i start-upów. Jeszcze tylko do 20 czerwca firmy mogą zgłaszać się do akceleratora kosmicznego Space3ac, a do 30 czerwca trwa rekrutacja do europejskiego konkursu Galileo Masters.
Obecnie około jednej trzeciej - blisko 100 mld dolarów - wartości całego światowego sektora kosmicznego stanowią usługi telekomunikacyjne. I to właśnie działka związana z satelitami otworzyła drogę do kosmosu małym firmom i start-upom, również z Polski. W kraju działa już kilkadziesiąt firm sektora kosmicznego, a w zeszłym roku uczestnicy z Polski stanowili najliczniejszą grupę w największym na świecie konkursie na wykorzystanie danych satelitarnych - Galileo Masters.
 
Ci początkujący - start-upy i zespoły akademickie - chętnie zajmują się właśnie zagospodarowaniem danych z nawigacji satelitarnej czy wyników obserwacji Ziemi. To tzw. dolny segment sektora kosmicznego (downstream), biznes wymagający wiedzy i kreatywności, ale niekoniecznie dużych nakładów finansowych. Można go rozpocząć dzięki uczestnictwu w programach pomagających w rozwinięciu kosmicznej kariery. Należy do nich trwający właśnie konkurs Galileo Masters i nowe przedsięwzięcia: polski akcelerator Space3ac, projekt POSITION, czy tzw. hackathon #ActInSpace.
 
Galileo Masters - European Satellite Navigation Competition (ESNC) to największy międzynarodowy konkurs na komercyjne użycie nawigacji satelitarnej. Właśnie trwa tegoroczna edycja, w której na zwycięzców czekają nagrody o łącznej wartości miliona euro. Swoje pomysły można zgłaszać do 30 czerwca. W ubiegłym roku w konkursie wystartowały 64 polskie zespoły i była to najsilniej obsadzona narodowa odsłona Galileo Masters. Uwagę jurorów, ale też europejskich form i agencji kosmicznych, zwróciło kilka z nich.
 
Naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie opracowali np. koncepcję podwodnej nawigacji i lokalizacji, w którym radiowy sygnał z satelitów jest przetwarzany na sygnał - dużo lepiej rozchodzący się po wodą. Firma RS Technologies została nagrodzona za system zapobiegający kolizjom małych pojazdów latających (np. paralotni i małych samolotów), będący rodzajem prywatnej czarnej skrzynki. Z kolei nagrodzona aplikacja na komórki ?Insect Alert? ma nas chronić na ziemi ? ostrzegając, że wchodzimy na teren, gdzie występują bezkręgowce mogące przenosić groźne choroby: malarię, gorączkę Zachodniego Nilu czy boreliozę.
 
Wśród polskich firm kosmicznych jest już także kilku bardziej doświadczonych graczy. Firma Space Forest tworzy systemy łączności bezprzewodowej, które mogą znacząco zmniejszyć masę pojazdów kosmicznych (70 proc. masy elektroniki europejskiej rakiety Ariane 5 to kable). Blue Dot Solutions współorganizuje m.in. polską edycję Galileo Masters, jest też partnerem Europejskiej Agencji Kosmicznej w kilku przedsięwzięciach, mi.in. w projekcie poprawy zarządzania wodą w Jordanii (z wykorzystaniem danych satelitarnych).
 
Start na międzynarodowym kosmicznym rynku ułatwiają uruchomiony właśnie w Gdańsku - akcelerator Space3ac i projekt POSITION, wspierający inkubację innowacji i technologii z dziedziny nawigacji satelitarnej. "Misją akceleratora jest łączenie polskiego i zagranicznego przemysłu oraz polskich spółek skarbu państwa ze start-upami" ? mówi Wojciech Drewczyński z Black Pearls VC, jeden z pomysłodawców Space3ac i współorganizator POSITION. "Zapewnimy znakomitych polskich i zagranicznych mentorów, ekspertów w kwestiach technicznych i biznesowych" - dodaje Drewczyński.
 
Nabór do akceleratora trwa jeszcze tylko do 20 czerwca, a finałem pierwszej edycji będzie prezentacja przed międzynarodową grupą inwestorów, która odbędzie się 8 września. Szacuje się, że mogą oni przeznaczyć na inwestycje w projekty nawet 2 miliony złotych.
 
PAP - Nauka w Polsce
 
ekr/ zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,410020,male-firmy-i-start-upy-moga-walczyc-o-miejsce-w-branzy-kosmicznej.html

Małe firmy i start-upy mogą walczyć o miejsce w branży kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LHC: Powab korzystniejszy od piękna?

Wielki Zderzacz Hadronów pracuje już przy tak wysokiej energii, że w procesach zderzeń zaczyna dominować nowy proces kreacji cząstek - twierdzą naukowcy Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie. Na łamach czasopisma "Physics Letters B" opisują wyniki badań wskazujących, że mezony zawierające kwarki powabne, zaczynają powstawać w parach równie często jak pojedynczo - a nawet częściej.

 derzenie protonów jest niezwykle złożonym procesem fizycznym, w którym w wyniku skomplikowanych oddziaływań powstaje wiele różnych cząstek. W dotychczasowych eksperymentach, prowadzonych przy niższej energii zderzeń rejestrowano na przykład pojedyncze mezony D0. Teraz, gdy LHC pracuje z większą mocą, mezony D0 pojawiają się parami. Naukowcy z IFJ PAN wyjaśnili istotę tego zjawiska i wykazali, że wraz ze wzrostem energii musi ono odgrywać rolę dominującą w produkcji cząstek powabnych, czyli takich, które zawierają kwarki lub antykwarki powabne.
Już kilka lat temu jako pierwsi przewidzieliśmy, że w wyniku zderzeń protonów o dostatecznie dużych energiach powinniśmy widzieć więcej mezonów powabnych, powstających w parach niż pojedynczo. Nasza najnowsza publikacja nie tylko szczegółowo opisuje, dlaczego tak się dzieje, ale także udowadnia, że efekt ten rzeczywiście jest już doskonale widoczny w akceleratorze LHC - mówi prof. dr hab. Antoni Szczurek.
Zgodnie z obecnie używanym przez fizyków Modelem Standardowym, cząstki, które uważamy za elementarne, pełnią różne funkcje. Bozony przenoszą oddziaływania: fotony - elektromagnetyczne, gluony - jądrowe silne, a bozony W+, W- i Z0 - jądrowe słabe. Materię tworzą fermiony. Należą do nich leptony - czyli elektrony, miony, taony oraz powiązane z nimi neutrina - oraz kwarki: dolne, górne, dziwne, powabne, piękne i prawdziwe. Trzy pierwsze rodzaje kwarków są nazywane lekkimi, trzy ostatnie - ciężkimi. Dodatkowo każdy kwark i lepton ma swojego antymaterialnego partnera. Dopełnieniem całości jest bozon Higgsa, który cząstkom (wszystkim poza gluonami i fotonami) nadaje masę.
W otaczającym nas świecie kwarki ciężkie występują w niewielkich ilościach i pojawiają się tylko na niezwykle krótki czas, głównie w atmosferze Ziemi. Cała widzialna, stabilna materia, w tym protony i neutrony, z których są zbudowane atomy, składa się z kwarków dolnych i górnych. Kwarki ciężkie mogą się pojawiać też w wyniku zderzeń cząstek z odpowiednio dużą energią. W przypadku kwarków powabnych dominującym procesem są zderzenia gluonów. W LHC dochodzi do nich podczas zderzeń protonu z protonem. Wskutek fuzji powstaje para kwark-antykwark. Ponieważ żaden z nich nie może istnieć samodzielnie, błyskawicznie wiążą się w pary z innymi kwarkami. Gdy w takiej parze jednym z kwarków jest kwark powabny, cząstkę nazywamy mezonem D, gdy antykwark powabny ? antymezonem D.
Przy niższych energiach wynikiem zderzenia gluonów zwykle są dwie cząstki: mezon D0 i jego antypartner, czyli antymezon D0. My pokazaliśmy, że energie wytwarzane w akceleratorze LHC są jednak już tak duże, że w trakcie jednego zderzenia gluony rozpraszają się nie raz, a dwa lub nawet więcej razy. Efektem pojedynczego zderzenia może być wtedy nie jeden mezon D0, lecz dwa lub nawet więcej ? plus, naturalnie, odpowiednie antymezony - wyjaśnia prof. Szczurek.
Analizę teoretyczną wsparto pomiarami zebranymi przez grupę LHCb, prowadzącą jeden z czterech głównych eksperymentów realizowanych przy akceleratorze LHC. W danych z eksperymentu LHCb widać wiele przypadków, gdy zamiast jednego mezonu D0 mamy dwa. Jest to dokładnie ten efekt, którego oczekiwaliśmy: produkcja bliźniaków zaczyna być równie prawdopodobna jak produkcja jedynaków. W przyszłych akceleratorach zjawisko to zacznie odgrywać wręcz dominującą rolę w produkcji cząstek powabnych. Zapewne zobaczymy wtedy także zderzenia, których efektem będą nie dwa, a trzy i więcej mezonów - mówi dr Rafał Maciuła.

Potencjalnie wielokrotne rozpraszanie kwarków i gluonów może prowadzić do powstawania mezonów zawierających też inne ciężkie kwarki, np. piękne. Obliczenia krakowskich fizyków pokazują jednak, że przy obecnych energiach zderzeń w LHC procesy te są znacznie mniej prawdopodobne. Na razie musimy zadowolić się stwierdzeniem, że przy produkcji bliźniaków powab okazuje się znacznie korzystniejszy od piękna - komentuje prof. Szczurek.

Praca fizyków z IFJ PAN oraz współpracujących z nimi rosyjskich fizyków z Państwowego Uniwersytetu Lotniczego w Samarze mogą mieć istotne znaczenie dla eksperymentów, rejestrujących napływające z kosmosu neutrina, takich jak słynny detektor IceCube na Antarktydzie. Część z tych ulotnych cząstek może bowiem docierać do nas nie bezpośrednio z głębin Wszechświata, ale powstawać w wyniku oddziaływania promieniowania kosmicznego o dużej energii z atmosferą naszej planety. W zderzeniach z atomami i cząsteczkami atmosfery, promieniowanie kosmiczne może tworzyć kwarki powabne, które następnie przekształcają się w nietrwałe mezony D. Jednymi z produktów ich rozpadów mogą być właśnie neutrina i antyneutrina. Badania krakowskich fizyków mogą pomóc w ustaleniu, ile obserwowanych neutrin rzeczywiście dotarło do nas z głębi kosmosu, a ile jest tylko szumem wynikającym z obecności atmosfery.
Na podstawie materiałów prasowych IFJ PAN w Krakowie.
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-lhc-powab-korzystniejszy-od-piekna,nId,2215677

LHC Powab korzystniejszy od piękna.jpg

LHC Powab korzystniejszy od piękna2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młoda planeta zbyt blisko swojej gwiazdy macierzystej

 Napisany przez Radosław Kosarzycki

Astronomowie poszukujący najmłodszych planet w naszej galaktyce odkryli przekonujące dowody na istnienie planety znacznie różniącej się od innych ? młodego ?gorącego jowisza?, którego zewnętrzne warstwy są zrywane przez gwiazdę, wokół której krąży z okresem równym 11 godzin.
?Kilka znanych planet znajduje się na podobnych ciasnych orbitach, lecz z uwagi na fakt, że ta gwiazda ma zaledwie 2 miliony lat, jest to jeden z najbardziej ekstremalnych przypadków,? mówi Christopher Johns-Krull, astronom z Rice University, oraz główny autor artykułu opisującego gazowego olbrzyma na ciasnej orbicie wokół gwiazdy PTFO8-8695 w Gwiazdozbiorze Oriona. Artykuł zostanie opublikowany w periodyku Astrophysical Journal.
?Nie mamy jeszcze ostatecznego dowodu na to, że jest to planeta, ponieważ nie wykonaliśmy jeszcze dokładnych pomiarów jej masy, jednak nasze obserwacje pozwalają z dużą dozą pewności założyć, że to rzeczywiście jest planeta,? mówi Johns-Krull. ?Porównaliśmy nasze dowody z każdym innym scenariuszem i wszystko wskazuje na to, że udało nam się zaobserwować jedną z jak dotąd najmłodszych obserwowanych planet w historii.?
Nazwana PTFO8-8695 b, potencjalna planeta krąży wokół gwiazdy znajdującej się około 1100 lat świetlnych od Ziemi i ma maksymalnie masę dwóch Jowiszów. Zespół, który analizował dane, był kierowany przez Johns-Krulla oraz Lisę Prato, astronomkę z Obserwatorium Lowella.
?Nie znamy ostatecznego losu tej planety,? mówi Johns-Krull. ?Najprawdopodobniej powstała dalej od gwiazdy, a następnie przemieściła się w miejsce, w którym jest stopniowo niszczona. Znamy planety krążące po ciasnych ale stabilnych orbitach wokół gwiazd w średnim wieku. W tym przypadku nie wiem jak szybko ta młoda planeta będzie tracić masę i czy czasem nie straci jej za dużo, aby przetrwać.?
Astronomowie odkryli już ponad 3300 egzoplanet, lecz prawie wszystkie z nich krążą wokół gwiazd w średnim wieku, takich jak Słońce. 26 maja Johns-Krull, Prato  i inni współautorzy ogłosili odkrycie Cl Tau b ? pierwszej egzoplanety krążącej wokół gwiazdy na tyle młodej, że wciąż wokół niej znajduje się wokółgwiezdny dysk gazowy. Johns-Krull zaznaczył, że odkrycie tak młodych planet jest dużym wyzwaniem ponieważ istnieje stosunkowo mało gwiazd tak młodych i jednocześnie wystarczająco jasnych, aby można je było obserwować za pomocą obecnych teleskopów w wystarczających szczegółach. Co więcej poszukiwania planet wokół młodych gwiazd utrudnione są także ze względu na aktywność młodych gwiazd, która prowadzi do rozbłysków, pociemnień, powstawania silnych pól magnetycznych czy olbrzymich plam na powierzchni gwiazdy.
PTFO8-8695 b została zidentyfikowana jako potencjalna planeta w 2012 roku w ramach przeglądu Oriona za pomocą Palomar Transit Factory. Orbita planety sprawia, że okresowo przechodzi ona między gwiazdą i Ziemią, przesłaniając część tarczy gwiazdy ? dzięki temu astronomowie mogą wykorzystać technikę poszukiwania planet na podstawie tranzytu do określenia obecności planety i oszacowania jej promienia.
?W 2012 roku nie mieliśmy twardych dowodów na obecność planet wokół gwiazd w wieku 2 milionów lat,? mówi Prato. ?Krzywe jasności i zmienność tej gwiazdy wymagały specjalnej techniki do potwierdzenia obecności planety krążącej wokół niej.  Co więcej, 11-godzinny okres orbitalny sprawiał, że nie musieliśmy wracać każdej nocy, rok po roku. Praktycznie w ciągu nocy byliśmy w stanie zaobserwować planetę. Więc właśnie to robiliśmy. Obserwowaliśmy gwiazdę przez całą noc.?
Analiza widmowa promieniowania pochodzącego z gwiazdy ujawniła nadwyżkę emisji w linii H-alfa. Zespół odkrył, że promieniowanie w H-alfa emitowane jest w dwóch komponentach ? jeden z nich pasuje do niewielkiego tempa rotacji samej gwiazdy, a drugi wydaje się pochodzić od źródła, które krąży wokół niej.
Hojn-Krull mówi, że obserwacje tranzytu wskazują, że planeta ma rozmiary 3-4% rozmiaru gwiazdy, jednak emisja w H-alfa pochodząca od planety jest niemal równie jasna co emisja w H-alfa pochodząca od gwiazdy.
?Nie ma możliwości, aby cokolwiek związanego z powierzchnią planety, mogło prowadzić do tych wyników,? mówi Johns-Krull. ?Gaz musi wypełniać dużo większy obszar ? na tyle duży, że grawitacja planety nie byłaby w stanie już go utrzymywać. W takiej odległości głównym czynnikiem działającym na gaz jest grawitacja gwiazdy i gaz z czasem opadnie na gwiazdę.?
Zespół wielokrotnie obserwował PTFO8-8695 z Obserwatorium McDonald w pobliżu Fort Davis w Teksasie oraz z Obserwatorium Kitt Peak w Arizonie.
Źródło: Rice University
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/10/mloda-planeta-zbyt-blisko-swojej-gwiazdy-macierzystej/

Młoda planeta zbyt blisko swojej gwiazdy macierzystej.jpg

Młoda planeta zbyt blisko swojej gwiazdy macierzystej2.jpg

Młoda planeta zbyt blisko swojej gwiazdy macierzystej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pochmurna pogoda na egzoplanetach może ukrywać wodę w atmosferze
apisany przez Radosław Kosarzycki
Woda to gorący temat w badaniu planet pozasłonecznych, także ?gorących jowiszów?, których masy podobne są do masy Jowisza, ale które krążą znacznie bliżej swojej gwiazdy macierzystej niż Jowisz. Ich powierzchnie mogą osiągać temperaturę nawet 1100 stopni Celsjusza, przez co jakakolwiek woda w nich obecna przyjmowałaby postać pary wodnej.
Astronomowie odkryli wiele gorących jowiszów, w których atmosferach znajduje się woda. W innych z kolei w ogóle nie ma wody. Naukowcy z NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii jakie wspólne cechy charakteryzują atmosfery tych olbrzymich planet.
Badacze skupili się na zbiorze gorących jowiszów badanych za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a. Okazało się, że atmosfery około połowy planet skrywały się pod warstwą chmur lub mgieł.
?Motywacją do przeprowadzenia tych badań była chęć sprawdzenia jak te planety można podzielić na grupy i czy dzielą one jakieś wspólne właściwości atmosfer,? mówi Aishwarya Iyer, student z California State University w Northridge, który kierował zespołem badawczym.
Wyniki badań opublikowane 1 czerwca w periodyku Astrophysical Journal wskazują, że warstwy chmur oraz mgieł mogą utrudniać wykrywanie znacznych ilości wody w atmosferach za pomocą teleskopów kosmicznych. Same chmury najprawdopodobniej nie składają się z wody ? planety w tej próbce są zbyt gorące, aby mogły na nich występować chmury składające się z wody.
?Chmury lub mgły wydają się być obecne praktycznie na każdej badanej przez nas planecie,? mówi Iyer. ?Trzeba uwzględniać możliwość występowania chmur oraz mgieł ? w przeciwnym razie możemy zaniżyć szacunki dotyczące ilości wody w atmosferze egzoplanety o czynnik dwa.?
W ramach badania naukowcy przyjrzeli się zestawowi 19 gorących jowiszów wcześniej obserwowanych za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a. Zamontowana na teleskopie kamera Wide Field Camera 3 wykryła parę wodną w atmosferach 10 z tych planet oraz brak wody na pozostałych dziewięciu. Jednak te informacje pojawiły się w kilkunastu różnych badaniach. Metody analizy i interpretacji różniły się między tymi badaniami, bowiem były to całkowicie osobne, niezależne od siebie badania. Jak dotąd nie przeprowadzono przekrojowej analizy tych planet.
Aby móc porównać planety i poszukać między nimi zależności, zespół naukowców z JPL musiał ustandaryzować dane: naukowcy połączyli zestawy danych dotyczących wszystkich 19 gorących jowiszów i stworzyli uśrednione widmo dla tej grupy planet. Następnie porównano dane z modelami atmosfer czystych i pozbawionych chmur, jak i atmosfer charakteryzujących się różnymi grubościami chmur.
Naukowcy ustalili, że praktycznie w przypadku każdej badanej przez nich planety, chmury lub mgły blokowały średnio połowę atmosfery.
?W przypadku niektórych planet, woda wystaje nad warstwę chmur lub mgieł, a pod nimi może znajdować się jeszcze więcej wody,? mówi Iyer.
Naukowcy nie znają jeszcze natury tych chmur lub mgieł, a nawet nie wiedzą z czego one się składają.
?Fakt, że chmury i mgły występują praktycznie na wszystkich badanych przez nas planetach jest zaskakujący,? mówi Robert Zellem, współautor badania.
Implikacje tych wyników zgadzają się z wynikami opublikowanymi w periodyku Nature 14 grudnia 2015 roku. W tym badaniu, naukowcy wykorzystali dane zebrane przez Kosmiczne Teleskopy Hubble?a i Spitzera i na ich podstawie stwierdzili, że chmury lub mgły mogą ukrywać wodę w atmosferach gorących jowiszów. W ramach nowych badań wykorzystano dane dotyczące egzoplanet zebrane przez jeden instrument Hubble?a tak, aby można było jednorodnie scharakteryzować większą grupę gorących jowiszów.
Opisane powyżej badania mogą mieć istotny wpływ na dalsze badania prowadzone za pomocą przyszłych obserwatoriów kosmicznych, takich jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST). Egzoplanety charakteryzujące się grubymi warstwami chmur, blokującymi możliwość wykrycia wody czy innych substancji nie będą pożądanymi celami szerszych badań.
Naukowcy uważają, że uzyskane przez nich wyniki będą także pomocne przy rozwiązywaniu zagadki formowania się planet.
?Czy te planety powstały tam gdzie teraz się znajdują, czy może powstały w większej odległości od gwiazdy macierzystej, a następnie się do niej zbliżyły? Wiedza o obfitości cząsteczek takich jak woda może pomóc nam znaleźć odpowiedzi na te pytania,? mówi Zellem.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/09/pochmurna-pogoda-egzoplanetach-moze-ukrywac-wode-atmosferze/

Pochmurna pogoda na egzoplanetach może ukrywać wodę w atmosferze.jpg

Pochmurna pogoda na egzoplanetach może ukrywać wodę w atmosferze2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniunkcja Srebrnego Globu z Jowiszem

 
Wysłane przez tuznik w 2016-06-10 09:56
koniunkcja_k-jowisz-_11.06.jpg?itok=u1Ca
W najbliższą sobotę (11.06) czeka nas pierwsza w czerwcu koniunkcja Księżyca z Jowiszem. Wszystkich miłośników patrzenia w rozgwieżdżone niebo zachęcamy do obserwacji.

W sobotę 11.06.2016 r. w okolicach godziny 19:00 nasz Srebrny Glob będzie znajdował się nad południowym horyzontem, zbliżając się do pierwszej kwadry (świecąc w fazie 44%), natomiast Jowisz (-1,74 mag) położony będzie nieco wyżej nad Księżycem. Sam moment koniunkcji nastąpi około godziny 20:29, bowiem wówczas obydwa ciała niebieskie będzie dzielić na niebie najmniejsza odległość, która wyniesie około jeden stopień i dwadzieścia sześć minut łuku. Jest to stosunkowo dość niewiele, co zapewne podniesie atrakcyjność całego zjawiska, ponieważ czym bliżej znajdują się ciała w koniunkcji, tym zjawisko jest bardziej spektakularne.

Warto również wiedzieć, że chociaż bez problemu można podziwiać sobotnią koniunkcję gołym okiem, to najlepszym instrumentem optycznym jej obserwacji będzie lornetka o dość dużym polu widzenia. Lornetka o polu widzenia 6-10 stopni pozwoli uchwycić obydwa ciała niebieskie w jednym polu widzenia podczas obserwacji.

Obserwacje samej koniunkcji w nocy z soboty na niedzielę będzie można prowadzić aż do mniej więcej godziny 23:00 (ewentualnie do północy), gdyż później Księżyc i Jowisz są coraz niżej nad horyzontem, aż z nikną za linią horyzontu. O godzinie 23:00 wysokość ciał nad horyzontem będzie wynosić 16 stopni. Przy okazji można spojrzeć w rozgwieżdżone niebo i poszukać innych ciekawych obiektów do obserwacji.

Wszystkim pasjonatom nocnych obserwacji życzymy pogodnego oraz rozgwieżdżonego nieba!

Autor: Adam Tużnik

Więcej informacji:
Na ilustracji:
Koniunkcja Księżyca z Jowiszem. Źródło: stellarium.org

Pozdrawiam, :)

Adam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski podbój kosmosu potrzebuje uregulowań prawnych
Polska wysyła obiekty w przestrzeń kosmiczną. Pora na uregulowanie ich sytuacji prawnej - postulowano na konferencji "Kosmos w prawie i polityce. Prawo i polityka w kosmosie", która odbyła się w Warszawie.

 W Polsce brakuje uregulowań dotyczących przestrzeni kosmicznej kompatybilnych z prawem międzynarodowym - mówili uczestnicy konferencji "Kosmos w prawie i polityce. Prawo i polityka w kosmosie" - naukowcy, przedsiębiorcy zaangażowani w sektor kosmiczny, przedstawiciele firm ubezpieczeniowych oraz resortów: nauki, rozwoju i obrony narodowej.
Podkreślali też, że wciąż brakuje krajowego rejestru obiektów kosmicznych. Prace nad nim trwają w Ministerstwie Rozwoju.

Choć liczba i wielkość obiektów wysyłanych przez Polskę w kosmos nie jest duża - należy uregulować zasady określające, co można w przestrzeń wysłać, i jakie warunki obiekty tego typu powinny spełniać oraz kto ponosi za nie odpowiedzialność - podkreślił wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, Piotr Dardziński. Dlatego, jego zdaniem, przyszła pora, aby określić ramy prawne, które tworzyłyby porządek, ale jednocześnie nie ograniczały rozwoju sektora kosmicznego.
Według wiceministra Polsce nie wystarczają już ratyfikowane przez Polskę konwencje i układy międzynarodowe. Powinniśmy mieć też skromne, nie nazbyt regulujące, ale jednak własne regulacje dotyczące prawa kosmicznego - powiedział na konferencji.

Przyszedł ten moment, żeby Polska zastanowiła się nad własnym prawem kosmicznym, i ta refleksja nie wynika z tego, że ktoś chciałby prowadzić teoretyczne badania - ale z tego, że stoimy przed praktycznym wyzwaniem: chcielibyśmy w większym stopniu być zaangażowani w podbój kosmosu, jego poznawanie i użytkowanie - podkreślił Dardziński w rozmowie z PAP.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Jadwiga Emilewicz uznała z kolei, że wyzwaniem resortu - również w obszarze kosmosu, jest promowanie i rozwijanie silnej współpracy między nauką a przemysłem. Zaznaczyła, że podmioty gospodarcze zaangażowane w sektor kosmiczny są ściśle powiązane ze światem naukowym. Uznała to za przykład dobrych praktyk.

Naszego sukcesu nie powinniśmy mierzyć tylko ilością grantów, które wykorzystaliśmy; ale by te produkty, które powstaną w wyniku pozyskanych grantów, rzeczywiście wchodziły szybko do użytku publicznego i zaspokajały potrzeby eksploracji - oceniła.

Przestrzeń kosmiczną dziś nie tylko eksplorujemy, ale i eksploatujemy - dodał na konferencji przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN, prof. Zbigniew Kłos. Jako przykład wskazał systemy satelitarne, wykorzystywane w życiu codziennym - dodając, że w tej akurat dziedzinie reguły prawne i polityczne nie są jednak niezbędne.

Konferencję zorganizowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Komitet Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN, Zakład Międzynarodowego Prawa Lotniczego i Kosmicznego w Instytucie Prawa Międzynarodowego na Wydziale Prawa i Administracji UW.
(mal)


 
http://www.rmf24.pl/nauka/news-polski-podboj-kosmosu-potrzebuje-uregulowan-prawnych,nId,2216467

Polski podbój kosmosu potrzebuje uregulowań prawnych.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna trzecia ludzkości nie ma szans na zobaczenie na niebie Drogi Mlecznej
Wysłane przez czart
Z jednej strony coraz intensywniej rozwijają się loty kosmiczne i badania astronomiczne, a z drugiej - jedna trzecia mieszkańców naszej planety nie ma szans na zobaczenie na niebie Drogi Mlecznej. Wnioski płynące z opublikowanego właśnie najnowszego atlasu zanieczyszczenia świetlnego na Ziemi mogą być niepokojące. Czyżby widok ten miał stać się niedługo obrazem tylko dla garstki wybranych, a ludzkość jako ogół społeczeństwa straci swój naturalny związek z kosmosem w postaci widoku rozgwieżdżonego nieba?

Amerykański University of Colorado w Boulder (USA) alarmuje: już 1/3 mieszkańców naszej planety i aż 80% obywateli Stanów Zjednoczonych nie zna widoku Drogi Mlecznej na niebie - nie mają szans w swojej okolicy jej dostrzec, bowiem nocne niebo jest zbyt rozświetlone sztucznymi światłami.

?Całe pokolenia ludzi w Stanach Zjednoczonych nigdy nie widziały Drogi Mlecznej na własne oczy. Widok ten jest istotnym elementem naszego związku z kosmosem ? tracimy to jako ludzkość?  uważa Chris Elvidge, naukowiec z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA) w Boulder w Kolorado (USA).

Elvidge, wraz ze współpracownikami, zajmował się opracowaniem nowej wersji globalnego atlasu zanieczyszczenia świetlnego na całej Ziemi. Publikacja ukazała się 10 czerwca w czasopiśmie "Science Advances". Naukowcy zebrali dane z satelity działającego w ramach projektu NOAA/NASA Suomi National Polar-orbiting Partnership, a także dokonali tysięcy precyzyjnych pomiarów jasności nieba w różnych miejscach, aby skalibrować dane satelitarne.

W swojej publikacji naukowcy wskazują, że najbardziej rozświetlone jest niebo w Singapurze, we Włoszech i w Korei Południowej. Na drugim końcu skali wśród krajów rozwiniętych są Kanada i Australia, gdzie ciągle istnieją wielkie obszary z prawdziwie ciemnym niebem w nocy. Większość krajów europejskich, w tym Polska, boryka się z nadmiernym zanieczyszczeniem świetlnym. Duże, względnie ciemne rejony trafiają się jeszcze w Szkocji, Szwecji i Norwegii. Z kolei w Stanach Zjednoczonych problem dotyka prawie połowy powierzchni kraju, na której mieszka przeważająca część ludności.

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z wagi problemu. Według stereotypowego myślenia, im więcej świateł w nocy, tym lepiej, bezpieczniej, itd. Nikt nie neguje konieczności oświetlenia różnych budynków, czy ulic. Ale bardzo często oświetlenie jest wykonane w sposób nieprawidłowy - lampa świeci wszędzie dookoła, w tym w górę w niebo. A przecież wyświecamy w ten sposób w kosmos nasze pieniądze. Prąd kosztuje, a w skali gmin, miast, czy całego kraju, marnotrawione w ten sposób kwoty mogą być bardzo znaczące.

Może warto częściej zwracać uwagę politykom na tę kwestię, i to nie tylko władzom na szczeblu krajowym, ale szczególnie lokalnym samorządom. Tematem powinny być zainteresowane także różnego rodzaju organizacje ekologiczne lub zajmujące się ochroną środowiska. Nadmierne zanieczyszczenie świetlne niszczy nasze środowisko naturalne - rozgwieżdżone nocne niebo jest przecież częścią przyrody. Temat leży też w kręgu zainteresowań organizacji i instytucji chcących chronić dziedzictwo ludzkości, szczególnie dziedzictwo przyrodnicze i krajobrazowe, ale także kulturalne - nocne niebo od wieków inspirowało artystów, poetów, pisarzy, malarzy.

Na świecie w ostatnich latach można zauważyć trend w postaci powstawania kolejnych parków ciemnego nieba - na wzór parków narodowych lub parków krajobrazowych. Ale aby naprawdę ograniczyć tendencję rozświetlenia całego nieba potrzebne są odpowiednie przepisy prawne. Ważne jest też uświadamianie społeczeństw oraz edukacja od wieku dziecięcego.

W polskim systemie prawnym brak stosownych rozwiązań w zakresie prawa budowlanego, energetycznego, czy przepisów o ochronie środowiska, które by obligowały do stosowania odpowiednich konstrukcji oświetlenia na drogach i budynkach (oczywiście nie wszędzie natychmiast, ale np. obligatoryjnie przy nowych budowach i remontach), a przecież ostatnie kilkanaście lat to w naszym kraju czas gigantycznych inwestycji, włącznie z budową wielu dróg i autostrad.

Osoby zainteresowane tematem mogą znaleźć więcej informacji m.in. w dziale "Ciemne niebo" w naszym portalu, a także na stronach inicjatywy Ciemne Niebo, a nawet samemu wesprzeć finansowo działania z tym związane, nie wydając na to dodatkowych własnych pieniędzy, a jedynie przekazując swój podatek dochodowy - co roku prowadzona jest zbiórka w ramach akcji Astroprocent, w której można przeznaczyć 1% swojego podatku dochodowego na ochronę ciemnego nieba w Polsce.

Więcej informacji:
?    Interaktywna mapa zanieczyszczenia świetlnego
?    Ciemne Niebo
?    International Dark-Sky Association
?    Globe at Night
?    Astroprocent

Na ilustracji:
Mapa pokazująca zanieczyszczenie nocnego nieba sztucznym światłem w różnych miejscach na Ziemi. Źródło: Falchi et al., Sci. Adv., Jakob Grothe/NPS contractor, Matthew Price/CIRES.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jedna-trzecia-ludzkosci-nie-ma-szans-na-zobaczenie-na-niebie-drogi-mlecznej-2388.html

Jedna trzecia ludzkości nie ma szans na zobaczenie na niebie Drogi Mlecznej.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno na 25 dni przed Jowiszem
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Sonda Juno znajduje się aktualnie 25 dni i 17 milionów kilometrów od największej planety Układu Słonecznego ? Jowisza. 5 lipca (w USA będzie jeszcze wieczór 4 lipca) sonda Juno włączy swój główny silnik na 35 minut i wejdzie na orbitę biegunową wokół tego gazowego olbrzyma. To będzie prawdziwie niesamowite spotkanie. Jowisz otoczony jest silnymi pasami radiacyjnymi ? to najbardziej nieprzyjazne środowisko w naszym układzie planetarnym, ale sonda Juno została zaprojektowana tak, aby bezpiecznie nawigować także w takich wymagających warunkach.
?Aktualnie sonda zbliża się do Jowisza z prędkością ok. 7 km/s,? mówi Scott Bolton, główny badacz misji Juno z Southwest Research Institute w San Antonio. ?Jednak z każdym dniem przyciąganie grawitacyjne ze strony Jowisza przyciąga sondę co raz bardziej i zanim dotrze ona do Jowisza, będzie już podróżowała z prędkością 70 km/s ? jednak wtedy silnik rakiety wyhamuje sondę umieszczając ją na orbicie biegunowej.?
Zespół naukowy misji Juno wykorzystuje te ostatnie tygodnie przed dotarciem do celu na ocenę i analizę każdego etapu procesu wprowadzenia sondy na orbitę wokół Jowisza. W ramach tych analiz zespół skupia się na wydarzeniach o bardzo niskim prawdopodobieństwie wystąpienia ? i eliminuje je do zera. Zidentyfikowano dwa zdarzenia, które wymagają jeszcze dodatkowych prac. W pierwszym przypadku należy przeanalizować w jaki sposób Juno może wyjść z trybu awaryjnego ? ochronnego trybu pracy przeznaczonego do sytuacji, w której sonda doświadcza anomalii lub nieoczekiwanych warunków. W drugim przypadku należy przeanalizować wpływ niewielkiej aktualizacji oprogramowania.
?Przeprowadzamy ostatnie fazy testów i analiz sekwencji JOI w ramach przygotowań do wejścia na orbitę wokół Jowisza,? mówi Rick Nybakken, menedżer projektu Juno z NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii. ?W trakcie trwania całego projektu, włącznie z operacjami naukowymi, nasz proces analiz przejrzał zdarzenia prawdopodobne, mało prawdopodobne i bardzo mało prawdopodobne. Teraz analizujemy ekstremalnie mało prawdopodobne zdarzenia, które mogłyby się wydarzyć podczas wprowadzenia sondy na orbitę.?
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/10/sonda-juno-25-dni-jowiszem/

Sonda Juno na 25 dni przed Jowiszem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyścig o pierwszego satelitę
Napisany przez Redakcja
Lata 50-te XX wieku to początek wyścigu zbrojeń i Zimnej Wojny. To również czas, kiedy rozpoczął się wyścig kosmiczny. Dziś na świecie istnieje wiele agencji kosmicznych, a prywatne firmy wysyłają regularnie ładunki na orbitę. W połowie XX wieku jednak istniały na świecie tylko dwa mocarstwa, zdolne do wyniesienia czegokolwiek na orbitę naszej planety.
ZSRR i USA, bo o tych mocarstwach mowa, przez kilkadziesiąt lat dominowały w dziedzinie lotów kosmicznych. Dziś oczywistym jest fakt, iż wielki konflikt tych dwóch mocarstw ? ich wyścig zbrojeń ? był główną siłą napędową rozwoju technologii kosmicznej. A u samych początków tego rozwoju stał wyścig o pierwszego sztucznego satelitę.
Historia pierwszych satelitów to nie tylko historia zwycięstwa ZSRR, ale też opowieść o tajemnicy CIA i Eisenhowera, którą ten ostatni zabrał do grobu; to też historia ambicji naukowych przyćmionych decyzjami politycznymi. Wszystkiego jednak nie da się opisać w jednym artykule, ale i sama historia ogólna tego, jak potoczyły się sprawy ze Sputnikiem, Vanguardem i Explorerem, jest wystarczająco ciekawa.
Międzynarodowy Rok Geofizyczny
W 1957 roku miał rozpocząć się tak zwany Międzynarodowy Rok Geofizyczny, trwający od 1 lipca 1957 do 31 grudnia 1958 roku. Była to międzynarodowa, cywilna inicjatywa naukowa. Naukowcy z całego świata w tym czasie przeprowadzali badania i eksperymenty, mające na celu poszerzenie naszej wiedzy o świecie. W ramach tego wydarzenia, Stany Zjednoczone ogłosiły, iż wyślą na orbitę okołoziemską pierwszego w historii sztucznego satelitę. Związek Radziecki nie chciał być gorszy i ogłosił dokładnie ten sam plan. Wszystko działo się kilka lat wcześniej, a 1957 rok miał być finałem małej rywalizacji o to, kto wyśle pierwszego satelitę na orbitę Ziemi.
Decyzje tych dwóch rządów były odpowiedzią na rezolucję międzynarodowego komitetu naukowego Comite special de l?annee geophysique internationale, w skrócie CSAGI, opublikowaną 4 października 1954 roku jako jedną z sugerowanych wytycznych dla Międzynarodowego Roku Geofizycznego:
W związku z wielką wagą obserwacji promieniowania pozaziemskiego i fenomenów geofizycznych w górnych partiach atmosfery; a także w związku z aktualnym postępem w rozwoju technologii rakietowej; CSAGI sugeruje analizę pomysłu wystrzelenia małego satelity, oraz równie wnikliwą analizę jego instrumentów naukowych (?).
Jak to bywało w tamtych czasach, w ZSRR wszystko było sterowane centralnie, a w USA rząd ogłosił po prostu przetarg.
Aż trzy instytucje przedstawiły swoje projekty pierwszego satelity, jeśli chodzi o USA. Propozycja Sił Powietrznych została praktycznie z góry odrzucona, bowiem zakładała wykorzystanie rakiet Atlas, które ówcześnie jeszcze nie istniały (Atlasy zostały w końcu zbudowane i posłużyły do wystrzelenia pierwszych sond międzyplanetarnych w ramach programu Marinerów). Wojskowa Agencja Rakiet Balistycznych również przedstawiła swoją propozycję ? to w tej jednostce pracował Wernher von Braun, który chciał wystrzelić satelitę na zmodyfikowanej rakiecie balistycznej Redstone. Armia dzieliła jednak projekt na dwie części: rakietę dostarczy wojsko, a satelitę zbuduje Jet Propulsion Laboratory z Pasadeny, działające we współpracy z wojskiem, choć podlegające California Institute of Technology.
Laboratorium Naukowe Marynarki, trzecia instytucja, postanowiło zaś opracować swoją rakietę od zera i zbudować w krótkim czasie satelitę o nazwie Vanguard.
Obydwie propozycje zostały dokładnie przeanalizowane przez reprezentantów rządu, a potem przyszła decyzja: satelitę zbuduje i wystrzeli laboratorium marynarki. Wernher von Braun i wielu obserwatorów było zaskoczonych. Zespół von Brauna posiadał już swoje rakiety, posiadał też doświadczenie w technologii rakietowej ogółem. Tymczasem laboratorium marynarki chciało zaprojektować rakietę od zera, bez jakiegokolwiek doświadczenia. Decyzja rządu była więc niezrozumiała. Jednak zapadła i nie można było jej zmienić, dlatego zespół von Brauna postanowił pracować nad swoim rakietami, nieco po cichu, na wypadek, gdyby sytuacja się zmieniła.
Tajemnica zabrana do grobu
Obserwatorzy długo zastanawiali się co do przyczyn, dla których wybrano projekt laboratorium marynarki ? choć do dziś nie mamy pewności, to wiele osób skłania się ku następującemu wyjaśnieniu ? w tle całego naukowego wyścigu o pierwszego satelitę toczyła się tajna, polityczna gra prowadzona przez prezydenta USA, Dwighta D. Eisenhowera.
Od początków Zimnej Wojny, Dwight Eisenhower szukał sposobów na zachowanie statusu quo i nie dopuszczenie do wybuchu wojny ze Związkiem Radzieckim. Obydwie strony konfliktu rozwijały już wtedy swoje programy broni atomowej i rakiet balistycznych, zdolnych do dostarczenia ładunków nuklearnych na drugą stronę planety. Eisenhower uważał, iż najlepszym sposobem na kontrolowanie sytuacji jest posiadanie wiedzy na temat tego, co robi druga strona. Dlatego interesował się mocno wszelkimi możliwościami szpiegowania Związku Radzieckiego.
Samoloty szpiegowskie były ówcześnie głównym narzędziem pracy wywiadu. Jednak były atakowane, a do tego miały ograniczony zasięg ? Eisenhower szukał sposobu na szpiegowanie ZSRR bez ryzykowania otwartej wojny. To wtedy, na początku lat 50-tych, jego doradcy podsunęli mu pomysł satelitów szpiegowskich, które, krążąc na orbicie Ziemi, wykonywałyby fotografie dla wywiadu. Technologia mogła być szybko opracowana.
Eisenhowerowi spodobał się ten pomysł, ale dostrzegał istotny problem ? w historii brakowało odpowiedniego precedensu. Eisenhower nie był pewien, jak zareaguje ZSRR na fakt, iż amerykański satelita przelatuje nad granicami ich państwa. Nikt bowiem, na arenie międzynarodowej, nie był do końca pewien, jak daleko w górę rozciągają się granice państw. Eisenhower wiedział więc, iż musi wpierw stworzyć odpowiedni precedens. Jeśli satelita przeleciałby nad różnymi państwami świata i nikt by nie protestował, umożliwiłoby to bezpieczne rozwiniecie technologii satelitów szpiegowskich w przyszłości.
Zbliżający się rok geofizyczny dał Eisenhowerowi sposobność do stworzenia tego precedensu. Jeśli w kosmos poleciałby satelita naukowy, mający przeprowadzić badania, nie zaś satelita wojskowy, wszystko byłoby w porządku. Tak oto USA rozpoczęło pracę nad Vanguardem.
Możliwe, iż dlatego wybrano projekt Laboratorium Marynarki. Instytucja ta faktycznie jest jednym z działów Marynarki Wojennej USA, ale zatrudniała i wciąż zatrudnia cywilnych naukowców. Laboratorium to postanowiło zaprojektować od zera rakietę do celów naukowych ? tymczasem von Braun wraz ze swoim zespołem chcieli wynieść satelitę na pokładzie zmodyfikowanej rakiety balistycznej ? wcześniej służącej do przenoszenia ładunków jądrowych.
Eisenhower nie mógł sobie pozwolić, by ktokolwiek, a zwłaszcza ZSRR, zyskało punkty zaczepienia w kwestiach militarnych elementów projektu, dlatego zdecydowano się na zbudowanie cywilnej rakiety od zera.
Vanguard kontra Sputnik
Ostatecznie więc jednak wybrano propozycję Laboratorium Marynarki, które chciało samodzielnie dostarczyć wszystkich niezbędnych elementów projektu: rakietę nośną, satelity i stacje nasłuchowe, odpowiedzialne za odbiór danych naukowych. Komitet rządowy odpowiedzialny za wybór najlepszej oferty podjął decyzję w sierpniu 1955 roku. Od tego czasu Laboratorium Marynarki rozpoczęło pracę nad projektem nazwanym Vanguard. Ostatecznie, w ciągu kilku lat z łatwością zbudowano satelitę Vanguard w kształcie kuli i sieć 14 stacji nasłuchowych. Rakieta sprawiała jednak więcej problemów.
Pierwotnie zakładano, iż Vanguard, o oznaczeniu TV-3 (Test Vehicle, ang. pojazd testowy), poleci we wrześniu 1957 roku, jednak problemy z budową nowej rakiety skutkowały przełożeniem startu o kilka tygodni. Niestety dla USA, miesiąc później, 4 października 1957 roku, Związek Radziecki wystrzelił swojego Sputnika 1. Miesiąc później, ZSRR miało swój kolejny sukces w postaci udanego startu Sputnika 2.
W ZSRR już 17 grudnia 1954 roku Siergiej Korolew (lub Korolow, wg. innej transkrypcji) przedstawił plany wystrzelenia pierwszego sztucznego satelity. 8 sierpnia 1955 roku Biuro Polityczne Partii wyraziło oficjalnie zgodę na realizację takiego projektu, zaledwie nieco ponad tydzień po ogłoszeniu podobnych planów przez prezydenta USA. ZSRR wkrótce rozpoczęło modyfikację balistycznej rakiety R-7 do trzech członów ? taka rakieta byłaby w stanie wynieść w kosmos satelitę.
Na początku 1956 roku ZSRR rozpoczęło prace nad samym satelitą. Satelita taki miał być instrumentem naukowym z prawdziwego zdarzenia. Miał zbadać gęstość atmosfery, pole magnetyczne czy promieniowanie kosmiczne, a wszystko miało być transmitowane na Ziemię z pomocą sieci stacji odbiorczych. Satelitę nazwano wtedy ?Obiektem D?. Niestety, rozwój technologii nie był zadowalający ? instrumenty naukowe się opóźniały, a rakieta R-7 wciąć była za słaba, by wynieść na orbitę ciężki pojazd naukowy. Dlatego Obiekt D został odłożony na półkę, za zaleceniem władz. Ważniejszym było wysłanie satelity w ogóle, niźli wysłanie satelity naukowego. Obiekt D poleciał później i do dziś znany jest jako Sputnik 3.
O ile Obiekt D miał ważyć ponad tonę, nowy plan zakładał zbudowanie prostego satelity o wadze do 100 kilogramów i wyposażenie go w prosty nadajnik radiowy. Kiedy projektanci pracowali nad satelitą, Korolew ? ojciec radzieckiej myśli rakietowej ? budował swoją zmodyfikowaną rakietę R-7. Rakieta często ulegała awarii i zniszczeniu przy pierwszych próbach wystrzelenia, ale już 21 sierpnia 1957 roku, czwarta zmodyfikowana rakieta R-7 została pomyślnie wystrzelona. Zmodyfikowana R-7 w końcu została zaakceptowana przez władze i, przemianowana na nazwę ?Sputnik?, dotarła do kosmodromu, dziś znanego jako Bajkonur.
Na rakiecie miał polecieć Sputnik 1 ? mały satelita o wadze nieco ponad 80 kilogramów. Na pokładzie znalazł się akumulator i mały nadajnik radiowy. W końcu, Sputnik został wystrzelony z dzisiejszego kosmodromu w Bajkonurze 4 października 1957 roku.
Tego dnia świat się zmienił ? Związek Radziecki umieścił tego dnia na orbicie pierwszego sztucznego satelitę. Ta mała metaliczna kula miała na pokładzie nadajnik, wysyłający w regularnych odstępach czasu proste impulsy, dzięki czemu radiooperatorzy na całym świecie mogli potwierdzić, iż Sputnik faktycznie krąży po orbicie. Dzięki temu USA nie mogło zanegować osiągnięcia Związku Radzieckiego.
Dla Amerykanów, tak mocno wierzących w swoją silną pozycję technologicznego pioniera, Sputnik był szokiem ? oto ZSRR wygrało wyścig o pierwszego satelitę, pokonało Amerykę, która w oczach swoich obywateli była zawsze pierwsza i najlepsza. Opinia publiczna zwróciła się przeciwko Eisenhowerowi, domagając się wyjaśnień, dlaczego to nie USA wygrało ten wyścig. I choć Eisenhower faktycznie stracił w oczach ludzi, to w tle osiągnął swój cel, nawet w łatwiejszy sposób, niż się spodziewał. Związek Radziecki z pomocą Sputnika 1 stworzył idealny precedens ? nikt nie zgłosił protestów do przelotu radzieckiego satelity nad terenem różnych państw.
Pierwszy Sputnik był też elementem wojny psychologicznej. Nadawany sygnał radiowy mógł być odebrany przez każdego radiooperatora na Ziemi, posiadającego sprzęt nawet amatorskiej natury. W wyniku tego ludzie szybko zdali sobie sprawę, iż nad ich głowami przelatuje radziecki satelita o nieznanych zamiarach. A co więcej, cały świat szybko uświadomił sobie, iż ZSRR jest teraz w stanie wysłać na orbitę satelity, jak wtedy myślano, dowolnego przeznaczenia, nawet wyposażone w broń, zdolną do ataku z orbity.
Eisenhower wiedział, że teraz, od momentu wystrzelenia Sputnika, USA może zbudować satelity szpiegowskie, które będą miały na oku cały teren Związku Radzieckiego. Warto wiedzieć, iż nawet w czasie, kiedy w ZSRR pracowano nad Sputnkiem, a w USA nad Vanguardem, Siły Powietrzne USA pracowały już nad ściśle tajnym projektem sztucznych satelitów szpiegowskich, które miały być wysyłane na balistycznych Thorach. Sputnik dał Eisenhowerowi możliwość bezpiecznego wystrzelenia tych maszyn.
Vanguard kontra Explorer
Choć ZSRR wygrało wyścig o pierwszego satelitę, Ameryka nie chciała być gorsza, więc prace nad Vanguardem trwały. 6 grudnia 1957 roku satelita Vanguard TV-3 był już zamontowany na rakiecie Vanguard i szykował się do startu. Niestety, jak się wkrótce okazało, problemy technologiczne nie zostały w pełni rozwiązane, a rakieta ? na oczach widzów przed ekranami (start był transmitowany na żywo w telewizji), straciła moc kilka sekund po starcie, spadła i uległa zniszczeniu w majestatycznej eksplozji.
Co ciekawe, awaryjne systemy odstrzelenia satelity w przypadku awarii zadziałały, a uszkodzony Vanguard TV-3 może być dziś oglądany w muzeum Smithsonian pod Waszyngtonem. W tym czasie Sowieci wystrzelili Sputnika 2.
Wkrótce po Sputniku 2, Sekretarz Obrony USA dał zgodę na powrót projektu Explorera. Werhner von Braun bez problemu dostarczył rakietę Juno I, rozwijaną równocześnie, choć mniej oficjalnie, z Vanguardem, a Jet Propulsion Laboratory z Pasadeny szybko, w ciągu zaledwie 80 dni, zbudowało i dostarczyło satelitę Explorer 1. 31 stycznia 1958 roku Juno I bez problemu wyniosło Explorera na orbitę okołoziemską. Zgoda na Explorera i użycie rakiety wojskowej przyszła z łatwością w miesiącach po Sputniku. USA stało się świadome, iż Sowietów nie interesowało, czy Sputniki polecą na rakietach wojskowych czy cywilnych. Obydwie radzieckie satelity wystrzelono bowiem na rakietach balistycznych R-7.
Ważący nieco ponad 13 kilogramów Explorer 1, w przeciwieństwie do pierwszego Sputnika, naprawdę miał charakter naukowy. Dane zebrane przez Explorera pozwoliły na odkrycie obszarów intensywnego promieniowania wokół Ziemi, później nazwanych pasami van Allena. James van Allen odkrył je dzięki licznikom Geigera-Müllera, znajdującym się na pokładzie Explorera. Tym samym, Explorer 1 stał się pierwszym, naprawdę naukowym satelitą w historii.
Lecz nie był to koniec amerykańskich przygód z satelitami.
Vanguard, w wersji TV-4, ostatecznie poleciał 17 marca 1958 roku i stał się drugim amerykańskim sztucznym satelitą. Był też pierwszym w historii satelitą zasilanym przez panele solarne. Co ciekawe, TV-4 znany aktualnie po prostu jako Vanguard 1, do dziś krąży na orbicie okołoziemskiej i pozostanie tam przez około 200 kolejnych lat. W kosmos poleciały jeszcze dwa Vanguardy. O ile Explorer 1 dostarczył danych na temat pasów van Allena, Vanguard 1 pomógł w zbadaniu struktur górnych warstw atmosfery, pomógł poprawić jakość map, określił nieco spłaszczoną postać ziemskiego globu i dostarczył wielu innych, cennych danych naukowych.
Explorer 1 spłonął w atmosferze w 1970 roku, a sen Eisenhowera o satelitach szpiegowskich ziścił się w roku 1960, kiedy Armia zaczęła odnosić pierwsze sukcesy z satelitami szpiegowskimi w ramach programu Corona. Kilka lat później satelity szpiegowskie staną się kolejnym powodem, dla którego stworzona zostanie nowa technologia ? NASA rozpocznie prace nad flotą orbiterów (promów), których ładownia z góry zostanie zaprojektowana do wynoszenia na orbitę satelitów wojskowych.
Początek podboju kosmosu
29 lipca 1958 roku, Dwight D. Eisenhower oficjalnie powołał NASA. Dwa światowe mocarstwa rozpoczęły erę eksploracji przestrzeni kosmicznej. Sam wyścig o satelitę naukowego szybko zamienił się w grę polityczną, a nauka zeszła na dalszy tor, jednak gdy świat zrozumiał już, że jesteśmy w stanie umieszczać na orbicie sztuczne satelity, rozwój technologi ruszył do przodu, czego efektem jest dzisiejsza kultura natychmiastowej komunikacji i wielkie osiągnięcia w dziedzinie technologii kosmicznej.
? Wojtek Usarzewicz
O autorze:
Wojtek pisze o tym, co związane z historią eksploracji kosmosu, a publikuje przede wszystkim na swojej stronie, Kosmosfera.pl. Jest autorem e-booka ?Oko na niebie?, przedstawiającej historię Kosmicznego Teleskopu Hubble?a.

http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/10/wy ... -satelite/

Wyścig o pierwszego satelitę.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwatorium SOFIA lokalizuje parę wodną wokół młodej gwiazdy
Napisany przez Radosław Kosarzycki
Zespół naukowców wykorzystujących dane obserwacyjne zebrane za pomocą obserwatorium SOFIA (Stratospheric Observatory for Infrared Astronomy) z niespotykaną dotąd precyzją zlokalizował i określił ilość pary wodnej w otoczce nowo powstającej gwiazdy.
Dzięki danym zebranym na pokładzie SOFIA, zespół określił, że większość pary wodnej wokół tej gwiazdy znajduje się w materii wypływającej z gwiazdy, a nie w dysku materii, który ją otacza. Taka lokalizacja pary wodnej jest całkowicie nieoczekiwana i wskazuje, że jeżeli wokół tej gwiazdy powstały planety, mogą zawierać tylko niewielką część wody znajdującej się w układzie.
Zebranie danych możliwe było dzięki temu, że obserwatorium SOFIA znajdujące się na pokładzie odpowiednio do tego przystosowanego Boeinga 747 obserwuje niebo ze stratosfery ? z miejsca znajdującego się nad 99% pary wodnej znajdującej się w atmosferze ziemskiej. Para wodna w naszej atmosferze uniemożliwia prowadzenie tego typu obserwacji z powierzchni Ziemi. Ponadto przy obserwacjach wykorzystano niespotykaną precyzyjność i czułość instrumentu EXES (Echelon-Cross-Echelle Spectrograph) zainstalowanego na pokładzie SOFIA. Instrument rozkłada promieniowanie w podczerwieni na poszczególne barwy z niesamowitą rozdzielczością, dzięki czemu naukowcy mogą wyczytać z tego widma więcej informacji niż to było możliwe wcześniej.
?Żadne naziemne obserwatorium nie byłoby w stanie wykryć pary wodnej wokół tej gwiazdy. Co więcej, aktualnie nie ma ani jednego teleskopu kosmicznego, który mógłby wykonać tego typu obserwacje,? mówi Pamela Marcum, naukowiec projektu SOFIA. ?Obserwacje w podczerwieni pozwalają nam bezpośrednio zmierzyć ilość pary wodnej w tej młodej gwieździe, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć rozkład wody we Wszechświecie i jej obecność na planetach. Odkryta przez nas woda może w przyszłości znaleźć się w oceanach na powierzchni planet powstających wokół młodych gwiazd.?
http://www.pulskosmosu.pl/2016/06/10/obserwatorium-sofia-lokalizuje-pare-wodna-wokol-mlodej-gwiazdy/

Obserwatorium SOFIA lokalizuje parę wodną wokół młodej gwiazdy.jpg

Obserwatorium SOFIA lokalizuje parę wodną wokół młodej gwiazdy2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serce na Plutonie niczym ?lampa lava?
Artykuł napisała Aleksandra Sztabkowska.
W paru miejscach kilka kilometrów pod powierzchnią Plutona znajduje się stały azot, który podgrzewany przez skromne zasoby wewnętrznego ciepła planety karłowatej tworzy wielkie kleksy na jej powierzchni, po czym wychładza się i "tonie" ponownie. Łącząc komputerowe dane topograficzne i te dotyczące składu, naukowcy z zespołu New Horizons wyznaczyli grubość warstwy lodu azotowego (zwanej Sputnik Planum, która zawiera charakterystyczne serce Plutona) i szybkość jej przepływu.
?Po raz pierwszy możemy naprawdę stwierdzić, czym są te dziwne obwódki lodowych powierzchni Plutona"- mówi William B. McKinnon z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis. ?Znaleźliśmy dowód na to, że nawet na odległej zimnej planecie miliardy kilometrów od Ziemi znajduje się wystarczająca ilość energii do aktywności geologicznej, tak długo jak istnieje ?odpowiedni materiał?, taki jak miękki i giętki stały azot?. Modele komputerowe pokazują, że lód musi być na głębokości zaledwie paru mil, aby umożliwić proces konwekcji, i że proces ten ma bardzo szeroki zakres. Modele pokazują również, że kleksy stałego azotu mogą powoli ewoluować i łączyć się ze sobą przez w ciągu milionów lat. Grzbiety widoczne tam, gdzie ochłodzony lód azotowy tonie i wycofuje się, krzyżują się i tworzą w ten sposób charakterystyczne kształty liter X i Y widoczne na powierzchni planety.

Powierzchnia konwekcyjna porusza się średnio tylko o kilka centymetrów w roku - mniej więcej z taką prędkością, z jaką rosną nam paznokcie u rąk - co oznacza, że odnawia się ona co 500 000 lat. Według geologicznej miary czasu to niesamowicie szybko. "Ta aktywność prawdopodobnie wspiera atmosferę Plutona poprzez ciągłe odświeżanie powierzchni ?serca?- mówi McKinnon. ?Nie zaskoczy nas, gdy okaże się, że ten proces występuje również na innych planetach karłowatych w Pasie Kuipera. Na szczęście, będziemy mieć szansę dowiedzieć się tego pewnego dnia dzięki misjom badawczym?.

New Horizons może też bliżej zbadać bardziej starodawny obszar, znajdujący się poza orbitą Neptuna, który prawdopodobnie zawiera komety, asteroidy i inne drobne ciała z lodu. Sonda przeleciała obok Plutona 14 lipca 2015 roku robiąc pierwsze bliższe obserwacje tej planety i jego pięciu księżyców. Statek kosmiczny, który ma przelecieć 1 stycznia 2019 roku bardzo blisko innego obiektu Pasu Kuipera (2014 MU69), oczekuje na zatwierdzenie finansowania misji przez NASA.

Dodała: Redakcja AstroNETu Uaktualniła: Redakcja AstroNETu -

Źródło: Serwis Astronomy.com
http://news.astronet.pl/7860

Serce na Plutonie niczym ?lampa lava.jpg

Serce na Plutonie niczym ?lampa lava2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)