Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Wywiad Pulsu: Peter Watts
Napisany przez Maciej Tadaszak dnia 01/05/2017
Absolutnie niczego się nie spodziewałem. Nie miałem żadnych oczekiwań, gdy pisałem kilka miesięcy temu do Wattsa z prośbą o wywiad. Nie tylko wyraził szczerą chęć, absolutnie pasował mu pomysł spotkania się podczas Pyrkonu. Wywiad przy piwie z Peterem Wattsem? Czemu nie?
Tak więc, stało się. Oto wywiad z autorem, którego książki potrafią wywrócić umysł na zewnątrz ? wiecie, jak w filmie ?Mucha? z Goldblumem. Przed Wami Peter Watts!
P.S. Bardzo dziękuję Piotrowi Noelle za wsparcie psychologiczne (WTF?! ? przyp. RK) i lingwistyczne. Następnym razem na pewno zrobisz lepsze zdjęcia.
Maciej Tadaszak (Puls Kosmosu): Chciałbym zacząć od czegoś, czego pewnie już nie cierpisz. Od Ślepowidzenia. Skąd pomysł na wampiry? Gdy pierwszy raz czytałem książkę pomyślałem sobie: Naprawdę? Wampiry? Jakie to banalne.
Peter Watts: Zgadzam się z Tobą. Moje racjonalne wyjaśnienie wampirów pojawiło się jeszcze przed Ślepowidzeniem. Poszedłem na pewien con w Kanadzie. Jakiś idiota wpisał mnie na panel o wampirach. Nie miałem o nich żadnego pojęcia. Nie oglądałem nawet ?Buffy ? postrach wampirów?. Nagle znajduje się na tym panelu, otoczony przez fanów rozmawiających o aniołach itp. Ni cholery miałem o tym pojęcia, nie obchodziło mnie to. Ale mam za to pojęcie o biologii. Więc jedynym sposobem, w jaki mógłbym się odnaleźć w tej sytuacji, było myślenie nad jakąś biologiczną racjonalizacją czegoś, co jest (nie oszukujmy się) jakąś głupią mityczną istotą. No bo pomyślmy, jeśli wampiry tak reagują na krzyże, to jakim cudem mogą przechodzić przez skrzyżowania? Zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim. Wampiry są ludźmi, są ssakami. Możesz zjadać tylko to, czego populacja rośnie równie szybko jak Twoja, w przeciwnym przypadku nie uzupełniały by się zapasy Twojego pożywienia. Więc pewnie dlatego tyle czasu wampiry spędzają w trumnach, by zmniejszyć zużycie energii. I wtedy zacząłem się zastanawiać nad tą ?skazą krzyżową?, pewnym procesem podobnym do epilepsji, który dzieje się w korze wzrokowej. Pomyślałem wtedy, że już coś mam. To wszystko mogłoby powodować, że teraz nie ma wampirów, które po prostu boją się, że wyczerpią w końcu źródło pożywienia. Rzuciłem ten pomysł a wśród publiczności nastała cisza. W końcu ktoś zapytał: ?Ok, tak na marginesie ? bo w tym odcinku, gdzie anioł torturuje dziewczynę Gilesa?? (śmiech) No, plusem było to, że nikt już więcej nie zaprosił mnie na panel o wampirach. Przynajmniej byłem zainspirowany przez nich. Zastanawiałem się nawet nad jakąś książeczką o biologii wampirów. No, ale potem pracowałem nad Ślepowidzeniem. W tej książce jest wiele postaci, które reprezentują różne stany świadomości. Chciałem po prostu pracować nad różnymi archetypami. Okazało się, że znajdzie się tam miejsce na wampira. Początkowo był to osobny projekt. Właściwie nawet nie projekt, pomysł na który wpadłem na jakimś głupim panelu. Jednak zaczęło to jakoś funkcjonować. Jedynym pytaniem jakie mi pozostało było to, czy nazwę go ?homo sapiens cośtam?, czy pozostanę przy po prostu wampirze. Bo widzisz, ludzie nazywają wszelakie niskie hominidy żyjące na wyspach ?hobbitami?. Nigdy nie kupiłem tego pomysłu z nazewnictwem zombie w  ?Walking Dead?, bo w przypadku takiej apokalipsy, nie ma powodu, by nie nazywać takich stworzeń ?zombie?. Więc jeśli takie stworzenia, o jakich mowa, pojawiłyby się na Ziemi, to ludzie nazywaliby je wampirami. To jest banał, w dodatku wymyśliłem to jako pokazanie ludziom środkowego palca na tym panelu (śmiech), ale okazało się to całkiem niezłą zabawą. Nie ma zbyt wiele głupszych rzeczy, niż wampir, jeśli się nad tym zastanowić. Całe to zastanawianie się nad naukowym wyjaśnieniem było niezłym tłem.
MT: Idea wampirów jako taka jest głupia, ale Jukka Sarasti (postać wampira z Ślepowiedzenia) jest cholernie inteligentny.
PW: Tak, właśnie. Bo pomyślmy: co odróżnia drapieżnika od ofiary? Prócz tego, że jeden zjada drugiego. Musisz go przechytrzyć. Krowa nie musi przechytrzyć trawy, co prawda, nie wymagała tego od niej selekcja naturalna.  Ale selekcja naturalna mówi przede wszystkim o tym, że drapieżnik musi być mądrzejszy. Więc jeśli ktoś miałby polować na ludzi, to musi być od nich mądrzejszy.
MT: Jak wygląda obecna kondycja science-fiction w Kanadzie. Pochodzi stamtąd kilka dużych nazwisk: Atwood, van Vogt. Jak to u was obecnie wygląda?
PW: Jedną z rzeczy, która naprawdę wkurza mnie w byciu pełnoetatowym pisarzem jest to, że nie mam tyle czasu na czytanie, ile bym chciał. Gdy czytam, to czuję, że powinienem czytać biologię, coś o sprawach technicznych itp. Więc nie jestem już tak na bieżąco, jak w czasach liceum, czy na studiach, gdy czytałem znacznie więcej. Jest mnóstwo książek, które chciałbym jeszcze przeczytać, nadrobić. Nie jestem więc ekspertem. Co uważam za ciekawe to to, że Atwood i Gibson, gdy czytają ich profesorowie w tweedzie i łatami na łokciach, stwierdzają: ?To naprawdę bardzo dobre, to nie może być science-fiction?. Atwood jest akurat znana z tego, że odrzuca zarzuty, jakoby pisała science-fiction. Muszę powiedzieć, że obecna kondycja science-fiction w Kanadzie jest? Zarazem najlepszym jej okresem, jak i najgorszym. Jest wielu świetnych pisarzy. Problem polega na tym, że o wielu z nich nie słyszy się poza Kanadą. Weźmy na przykład Davida Nickel. Od razu zaznaczam ? to mój przyjaciel. Napisał powieść Eutopia, która w podstawowej warstwie jest powieścią o eugenice, ale w rzeczywistości jest to biologiczne objaśnienie wirusa, który wywołuje przeżycia religijne. Pisze naprawdę dobrze i ma takie małe wydawnictwo ChiZine. Mają tam naprawdę kilku dobrych pisarzy, o których zapewne nie słyszeliście, bo mają mały nakład. Robią naprawdę świetną robotę, ale nie docierają do tylu osób. Jest jeszcze na przykład Robert Sawyer. Jakiś czas temu leciał w tv serial Flash Forward. To było właśnie oparte na powieści napisanej przez niego. Komercyjnie odniósł znacznie większy sukces niż ja, mogę tylko o takim marzyć. Jego książki opierają się na chwytliwych, popularnych tematach, pisze także dla National Geographic. Jest naprawdę sporo dobrego science-fiction w Kanadzie. Dlaczego jesteś zainteresowany właśnie kanadyjskim science-fiction?
MT: Bo jesteś Kanadyjczykiem.
PW: (śmiech) No tak. Słyszałeś o Carlu Schroederze? Pisze naprawdę dobre space opery. Ciekawe u niego są?hmmmm? drewniane statki kosmiczne. To właściwie wielkie kule, 4 tysiące mil średnicy. Oczywiście z powietrzem w środku. Więc wygląda to na?steam punkowe, wręcz średniowieczne konstrukcje. Całość się obraca, dla wytworzenia sztucznej grawitacji, są tam sztuczne słońca. Możesz podskoczyć odpowiednio wysoko i dryfować w powietrzu przez wieczność. Jest całkiem twórczy, jeśli chodzi o tego typu pomysły. Publikuje w dużym wydawnictwie ? Tor. Ma dużego wydawcę, ale też nie może się do końca przebić. Napisał więcej książek ode mnie. W mojej opinii jest nawet lepszy niż Rob Sawyer, ale nie odniósł takiego sukcesu komercyjnego. To pasuje do stereotypu o Kanadzie. Jesteśmy dobrzy, ale nie mówimy o tym, więc nikt o nas nie wie (śmiech).
MT: Idąc tym tropem? Nie masz dużo czasu na czytanie, ale coś czytać musisz. Co czytasz, tak prywatnie?
PW: Wiesz, jestem zafascynowany postępem w neurotechnologii i tego typu naukach. Ale jeśli chodzi o literaturę, która ostatnio mnie porwała? Jedna z książek, która mnie naprawdę porwała, to The Devourers. Napisana przez? Indra?.jakoś? hinduskie nazwisko. (Indra Das ? przyp. autora) Jest na tyle brzydki, że mógłby być Kanadyjczykiem. Wychował się w Kalkucie, ale jak zaglądałem w jego biografię i chyba obecnie przebywa w Vancouver, albo przebywał, gdy pisał tę książkę. Napisał więć Devourers, która jest bardzo ciekawą sagą o wilkołakach, której akcja toczy się w Indiach. Dzieje się na przestrzeni tysięcy wręcz lat. Zostałem poproszony o to, by ją trochę zareklamować, dlatego ją przeczytałem (śmiech). Ale ta książka ma w sobie wiele żywych, bujnych obrazów, ale też niesamowitą brutalność. Są także wilkołaki-geje i tego typu rzeczy. Całkiem nowy rodzaj powieści. Central Station jest naprawdę dobra, to Lavie Tidhar. Ta książka także ma wampiry, aczkolwiek nie lubię jego wampirów. Jedyną rzeczą, której nie kupuję w tej książce, to właśnie wampiry. Żywią się danymi, ale reszta ich cech jest typowa. Reszta aspektów tej książki jest naprawdę niezła. Odpieprzcie się po prostu od moich wampirów. Mam swój naukowy wkład w wampiry (śmiech). Jego podejście jest? Wiesz, wszystko jest umieszczone w naszym Układzie Słonecznym, ale co z tymi, którzy zostali tutaj? Całość jest więc złożona z krótszych historii, której centralnym punktem są ludzie, którzy podróżują po kosmosie. Akcja toczy się na Bliskim Wschodzie. Posiada więc całe warstwy historii regionu, masz tam na przykład żydowskie roboty, wszystko posiada elementy kultury regionu.
Jednym z najlepszych elementów Blade Runnera było to, że był to jeden z pierwszych filmów science-fiction, który pokazał nam, że przyszłość nie zastępuje nagle teraźniejszości, że nagle masz do czynienia z błyszczącymi pająkami, bańkami i latającymi samochodami. Przyszłość powstaje niejako w miejsce przeszłości, i masz podobne wrażenie w Central Station, ale?. ponieważ historia Bliskiego Wschodu sięga tysięcy lat wstecz, zamiast na przykład kilkuset, cały ten sens, ten kontekst, ma znacznie większy zasięg. To naprawdę dobre rzeczy, ale ciężko je nazwać typowymi, biorą one po prostu science-fiction na inne tory. To miła odmiana od konwencjonalnych powieści. Jak stare space opery, które wszyscy znamy. Są dobre, ale to nadal konwencjonalne rzeczy. Te książki są z rodzaju tych, których wcześniej się nie spotykało.
MT: Pokazywałeś nam przed chwilą dane telemetryczne z misji Tezeusza w Ślepowiedzeniu. Zgaduję, że przed pisaniem tej książki nie wiedziałeś, gdzie znajduje się na przykład Makemake, albo Eris?
PW: Makemake? Eris? Nie wiem, o czym mówisz?.
MT: Mówię o planetach karłowatych w Pasie Kuipera.
PW: Aha, okej (śmiech).
MT: Astronomia jest naszym tematem.
PW: OK (śmiech). Pytasz, czy wiedziałem o istnieniu tych obiektów, przed pisaniem Ślepowidzenia? Są tam planety karłowate. Jest też tam brązowy karzeł?
MT: Czarne dziury?
PW: Nie, nie, rzucam po prostu nazwami, uwierz mi (śmiech). Zainteresowałem się tym, bo Carl Schroeder wykazuje zainteresowanie lodowymi brązowymi karłami, które osobiście uważa za bardziej powszechne niż konwencjonalne. Tak, ciemne, ciemne jak cholera, ale uważa on, że łatwiej będzie nam dotrzeć do takiego obiektu, niż do jakiejś gwiazdy. Nie mówi on o zamieszkaniu na powierzchni, tylko na orbicie. Gdy wpadłem na pomysł Big Bena, potrzebowałem czegoś, co będzie wielkie, jakiś super-jowisz, coś co byłoby jeszcze teraz trudne do wykrycia przez nas. Natrafiłem na artykuł kogoś o nazwisku Oasa. (Emiko Oasa ? przyp. autora) Znalazł on ponoć coś, co może mieć wymiary pośrednie. Nie jestem fizykiem, nie jestem astronomem, ale pomyślałem, że mogę się tego złapać. Rozmawiałem z Jamiem Matthewsem o tym temacie, to astrofizyk z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Według niego Oasie nikt nie uwierzył, ale faktycznie chodziło o coś pośredniego między super-jowiszem a brązowym karłem. Nie pamiętam nawet, czy potrafią one utrzymać fuzję.
MT: Mogą utrzymać jedynie na początku istnienia i to też zależy od masy.
PW: Ale nie mogą utrzymać jej na stałe. Właśnie. Jest w książce fragment, gdzie Sarasti wyrzuca z siebie jakieś dane, statystyki, ale kompletnie ich zapomniałem. No ale uznałem, że to będzie dobre miejsce, gdzie umiejscowię Rorschacha. Taki obiekt miałby złożoną atmosferę, być może w której będą złożone związki organiczne. Na końcu książki dodałem kilka wyjaśnień dotyczących tego typu kwestii, więc mogę powiedzieć ludziom jak Ty: ?hej, nie patrz na mnie, to nauka? (śmiech).
MT: Czytałem zbiór Twoich opowiadań, (Odtrutka Na Optymizm ? przyp. autora) i chciałbym zapytać o Wyspę. Wiem, pewnie nadal wszyscy pytają o Wyspę. Myślałeś kiedyś, by rozwinąć to w powieść? Bo to naprawdę znakomity materiał, może nawet na jakąś hard science-fiction space operę.
PW: Nie tylko na to wpadłem, piszę ją właśnie. Obecnie są już trzy opowieści. Kończę nowelę na 40 tysięcy słów. Pamiętam, że w Wyspie jest fragment, w którym Dix pyta Sunday: ?- Dlaczego po prostu nie odpuścić? ? Próbowaliśmy? ? I co? ? I wasz Szymp odciął nam powietrze?. To jest bunt. To rewolucja. Początkowo Szymp przyjaźni się z Sunday, kończy się to dość kiepsko. To w ogóle ciekawa kwestia, nie myślałem o tym właśnie. ?O tak, wiedzieliśmy, że to wszystko przez Szympa?. Ale jak można to wiedzieć, skoro gdy się budzisz, to tylko na kilka tygodni na przestrzeni tysięcy lat. Szymp może być głupi, ale nigdy nie śpi. Jak można się komunikować przez taką skalę czasową, gdy coś może przejrzeć wszystko, od początku do końca, szukać każdej wskazówki, którą ominąłeś. Historia dzieje się na przestrzeni wieków, jest tam trzydzieści tysięcy ludzi, którzy próbują powstrzymać bunt. Więc właśnie to teraz piszę. Jest prawie ukończone. Moją pierwszą myślą było, by zrobić z Wyspy absolutnie zabójczą grę wideo. Pomyśl o? Pomyśl o każdej misji. W sensie poziom gry, misję. Przemierzasz kosmos. Nie masz pojęcia, jak daleko zawędrowała ludzkość przez ten czas. Więc co jest za Tobą i czy może być gorsze niż to, co na Ciebie już czeka. Czasem jedyne na co liczysz, to wybudować stację i liczyć na to, że to co pojawi się za Tobą, nie będzie gorsze niż to, co przed Tobą. Każdy poziom byłby czymś osobnym. Pomyślałem, że jednym z najlepszych pomysłów będzie to, że grasz Szympem. Ponieważ odzwierciedlałoby to limity gier wideo. Jedną z rzeczy, które najmniej działają w grach, to drzewo dialogowe. Masz te pięć, sześć opcji do wyboru dla każdej postaci i rozmowy są ograniczone. Maszyna po prostu nie jest w stanie improwizować dialogów w locie. Taka ?sztuczna głupota?. Grając, miałbyś obraz całego statku, mógłbyś obserwować postacie ludzi, załogę w interakcji ze sobą. Byłoby tam miejsce na naprawdę dobre dialogi.
MT: The Sims w kosmosie?
PW: Nie, nie w tym stylu. Miałbyś ?domową zimną wojnę?, pomiędzy Szympem, a załogą. Możesz kontrolować boty. Było parę starań, by spróbować to zrobić z jednym deweloperem.  Chodzi o to, że coś, co tworzy dobrą grę, niekoniecznie tworzy dobrą historię. Mam trochę taki utopijne marzenie, by wypuścić dobrą grę równocześnie z opowieściami. Więc historie mogłyby być niezłymi misjami w grze. Pomyślałem o tym, że mam tę paralelę, która w zasadzie zaczyna się od pierwszej opowieści Hot Shot, która pojawiła się kilka lat temu. Kończy się bardzo blisko Heat Death. I ? jest ta ogromna, nadrzędna opowieść, która przeinacza prawa fizyki i przeznaczenie wszechświata, ale każda pojedyncza historia jest trochę samodzielna, po prostu uważałem, że to naprawdę fajny pomysł.
MT: Coś na zasadzie połączenia RPG i strategii?
PW: Tak, coś w tym stylu. Trochę współpracowałem z ludźmi, którzy zrobili Homeworld. I to było właśnie coś w tym stylu podróży, drogi poprzez Galaktykę. To była naprawdę świetna gra, ale pomyślałem, że można zrobić coś więcej z tą ideą niekończącej się podróży.
MT: Jeśli byłbyś zainteresowany strategią science-fiction, to polecam Stellaris.
PW: To gra komputerowa? Nie słyszałem o niej. Podeślij mi link.
MT: W porządku, mam piracką wersję. (jutro zgłaszamy na Policji ? przyp. RK)
PW: (śmiech) Stellaris, ok. Sprawdzę.
MT: Jeśli już jesteśmy przy Wyspie, to chciałbym poruszyć kwestię tej ?inteligentnej sfery Dysona?. Mam po prostu wrażenie, że lubisz sprowadzać istotę inteligencji do czegoś prymitywnego. Opisujesz np. procesy myślowe zachodzące w mózgu, jako proste procesy chemiczne.
PW: Moje formalne wykształcenie to biologia, więc nie będę mówił, że jesteśmy motywowani jakąś boską iskrą. Jesteśmy stworzeni dzięki chemicznym reakcjom i nie uciekniemy od tego. Jeśli spojrzysz na ludzkie zachowanie, na wiele, wiele sposobów zachowujemy się jak wiele innych gatunków. Używamy po prostu naszych dużych mózgów do złożonego racjonalizowania naszych zachowań, dlaczego robimy to, co robimy. Tak naprawdę robimy wszystko z takich samych powodów, co inni. Mówiąc o Wyspie, uważam, że była to całkiem ciekawa eksploracja. Ponieważ można powiedzieć, że niemal kompletną definicją życia jest to, że chcesz przetrwać kosztem innych gatunków. Życie żywi się innym życiem. Może poza jakimiś podstawowymi formami bakterii. Wszystko musi coś jeść, nawet wegetarianie jedzą rośliny, rośliny na pewno nie chcą być jedzone. To walka o ograniczone zasoby. Pomysł na żywą sferę Dysona, to całkiem nowa rzecz. Nie mogła ona wyewoluować w konwencjonalny sposób. Na szczęście, Sunday z opowiadania nie jest biologiem, więc może to dla niej pozostać tajemnicą. Nie wiem jak coś takiego mogłoby wyewoluować, ale podoba mi się pomysł, że mogłoby być niemal planetą, że mogłoby być miejscem powstania życia. Jest mnóstwo koncepcji na życie, związanych po prostu z planetami. Wiesz, przynajmniej w komosie nie musisz się martwić o to, że spadniesz, że o coś się rozbijesz. Ta historia nie była? jej fundamentalnym założeniem nie było wyjaśnienie obcego życia. Wiesz, wszyscy pisarze science-fiction, którzy nie potrafią ruszyć dupskiem i wymyślić czegoś poza ?Tak, przenieśliśmy się w tę część Galaktyki i mój boże, znaleźliśmy całą sieć hiperprzestrzenną, zostawioną przez jakąś starożytną rasę. Nie musimy nic budować, wystarczy, że skorzystamy z tej autostrady?. Chociaż lubię się bawić obcym życiem, ta sfera Dysona jest akurat fascynująca. Nie wiem, jakby to miało powstać, ani jak by działało, ale jak raz na to spojrzysz, to ciężko oderwać oczy.
MT: Kolejna obserwacja. Mam wrażenie, że wszystko u Ciebie jest fraktalne. Wszystko można sprowadzić do tego samego wzorca. No, może prócz fizyki kwantowej.
PW: Napisałem opowiadanie ?Fraktale?. To było o pewnej skali ludzkiej agresji. I na swój sposób było to wyjaśnienie rasizmu. Geometria fraktalna na pewno jest bardzo kompleksowym rozwiązaniem. Możesz budować struktury za pomocą prostych zasad i gdybym to ja miał zaprojektować Wszechświat, to uważałbym budowanie go z fraktali za świetny sposób na zaoszczędzenie czasu. Mimo, że to naprawdę świetny model, to nie wiem, czy rzeczywistość jest zbudowana w taki sposób. Nie sądzę, że to jest temat moich prac. Nie uważam, że mówię ?eksplorujmy skalę i zobaczmy dokąd dojdziemy?. Jestem redukcjonistą. Ale nie oznacza to wiary w ?fraktalność Wszechświata?. Kompleksowe struktury są efektem prostszych zasad, ale to nie esencja Fraktali.
MT: Ale zauważ, że gdy spojrzymy na mapę obserwowalnego Wszechświata, to bardzo przypomina ona mapę połączeń, synaps?
PW: W mózgu. Tak, nie zaprzeczam temu oczywiście, po prostu o tym nie piszę. Po prostu chciałem się pobawić zejściem skali w dół dla drapieżnika, bo nieważne jak zmniejszy się skalę, to zawsze znajdzie on coś do jedzenia. Jest oczywiście mnóstwo świetnych rzeczy na świecie, o których jeszcze nie pisałem. To po prostu świetny aspekt natury.
MT: Nie przygotowałem wcześniej żadnych pytań?
PW: (śmiech)
MT: I idę z prądem. Nawiązując jeszcze do Fraktali. Mamy w Polsce bardzo homogeniczne społeczeństwo. 95% społeczeństwa jest białych, to katolicy, ogólnie ?dumni Polacy?. Nienawiści do obcych jest u nas mnóstwo. Jak to widzisz, potrzebujemy jako ludzkość wspólnego wroga?
PW: Myślę, że to bardzo słuszna uwaga. Tego typu rzeczy narastają. Rasizm narasta. Nie sądzę, że ludzie nagle stali się mniej tolerancyjni. Wiesz, wcześniej łapaliśmy niewolników, potem mieliśmy Oświecenie i liberalizm. To, co się ostatnio dzieje to to, że każdy patrzy na siebie. Mamy wzrost imigracji, wzrost uchodźców. Świat stał się mniejszy, kultury wpadają na siebie, aż w takiej skali nie spotkało nas to wcześniej. Nie staliśmy się mniej tolerancyjni, ludzie zawsze tacy byli. Jesteśmy tak samo nietolerancyjni jak ludzie w 1920 roku. Mamy przed sobą strach przed utratą przestrzeni.
MT: Czyli czysta biologia, dobór krewniaczy?
PW: Tak, chronisz swoje gniazdo przeciwko reszcie swojej grupy, chronisz swoją grupę przeciwko swojemu narodowi, naród przeciwko wszystkim innym. Czytaliście Fraktale? Właśnie, jest tam pewna wyspa, o której tam wspominam, ona istnieje naprawdę. Sama wyspa ma trzydzieści mil długości, a ludzie z północy wyspy nienawidzą tych, z południa. Jedyną rzeczą jaka ich różni to to, że jedni łowią śledzie, a drudzy homary. Co za głupota. Ale skoro to jedyna różnica, to musi to być różnica, która ma znaczenie. Może uważacie się za homogeniczne społeczeństwo, ale jest mnóstwo przypadków, gdy państwo nie zawsze jest ok w stosunku do ludzi niewierzących itp. Nawet, jeśli jesteście homogeniczni, zawsze znajdą się rzeczy, które trzeba nienawidzić.
Peter Watts, ur. 1958, kanadyjski pisarz science-fiction. Jego pierwszą powieścią była Rozgwiazda z 1999 roku. Wcześniej publikował liczne opowiadania, jednak najbardziej znany ze Ślepowidzenia (2006). Za opowiadanie Wyspa otrzymał nagrodę Hugo w 2010. Z racji wykształcenia ? biolog morski ? często w swoich książkach porusza kwestie inteligencji, życia i świadomości. Bardzo przywiązuje uwagę do detali naukowych. Pomimo swego wesołego usposobienia ? autor dość mocno posępnych książek. Panuje w nich niesamowity mrok, a cisza i pustka, która czai się za miejscem akcji Ślepowidzenia czy Echopraksji porównywalna jest do tej wykreowanej przez Arthura C. Clarke?a.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/01/wywiad-pulsu-peter-watts/

Wywiad Pulsu Peter Watts.jpg

Wywiad Pulsu Peter Watts2.jpg

Wywiad Pulsu Peter Watts3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX wysłała na orbitę satelitę wojskowego. Na Ziemię wrócił fragment rakiety

2017-05-01
Prywatna firma SpaceX po raz pierwszy wysłała w przestrzeń kosmiczną amerykańskiego satelitę wojskowego. Rakieta Falcon 9 wystartowała w poniedziałek z Kennedy Space Center na Florydzie.


Przez ostatnie 10 lat monopol na umieszczanie na orbicie amerykańskich satelitów wojskowych miała firma United Launch Alliance - partnerstwo Boeinga i Lckheed Martina.
Pierwszy stopień rakiety powrócił na Ziemię po dziewięciu minutach. SpaceX zamierza wykorzystać go ponownie, co ma znacznie obniżyć koszty. Pierwsza rakieta "z odzysku" została wystrzelona w zeszłym miesiącu.
Wszelkie informacje dotyczące satelity są objęte ścisłą tajemnicą. Jest to satelita Narodowego Biura Rozpoznania (National Reconnaissance Office) - agencji resortu obrony USA, zawiadującej satelitami szpiegowskimi.
Agencja dpa informuje, że start rakiety Falcon 9 był planowany na niedzielę, ale opóźnił się z powodu problemów z czujnikami.

(łł)

http://www.rmf24.pl/nauka/news-spacex-wyslala-na-orbite-satelite-wojskowego-na-ziemie-wroci,nId,2388872

SpaceX wysłała na orbitę satelitę wojskowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W poszukiwaniu wodorowego halo Drogi Mlecznej
Wysłane przez kuligowska w 2017-05-01

W naszej Galaktyce ?brakuje? materii - a w każdym razie materii barionowej, czyli składającej się z cząstek takich jak protony i neutrony. Astronomów już przed laty zaskoczył fakt, że Droga Mleczna oraz inne galaktyki nie zawierają w sobie wystarczających ilości tej zwyczajnej materii. Można je oszacować jako całkowitą, sumaryczną masę galaktycznego dysku i zgrubienia centralnego - która jest za mała, by tłumaczyć obserwowane krzywe rotacji galaktyk. Nowe obserwacje zdają się jednak potwierdzać, że galaktyki mają jeden masywny, ale słabo widoczny składnik: dyfuzyjne halo rozciągające się daleko poza widoczny w świetle widzialnym dysk. To właśnie w nim może być zawarta część brakującej masy.

Współczesne przeglądy całego nieba pomagają w rozwiązaniu zagadki brakującej materii. W pracy opublikowanej w kwietniowym Nature Astronomy Huanian Zhang i Dennis Zaritsky opisują swe badania galaktycznego halo Drogi Mlecznej, które ich zdaniem składa się z chłodnego gazu wodorowego. Naukowcy dokładnie analizowali światła innych galaktyk przechodzące przez hipotetyczne halo na swej drodze do obserwatora na Ziemi. Spektrum tego światła zawiera cenne detale mówiące nam wiele o materii, przez jaką światło wcześniej przeszło. Dzięki niemu naukowcy badają nie tylko same odległe galaktyki, ale i napotykane przez ich promieniowanie ?przeszkody?, takie jak obłoki gazu obecne w halo.

Podobne obserwacje galaktycznego halo przeprowadzano już wcześniej, ale jedynie z wykorzystaniem najjaśniejszych i zarazem bardzo odległych kwazarów (wyjątkowo energetycznych dysków akrecyjnych wokół supermasywnych czarnych dziur) oraz gwiazd leżących w obrębie naszej własnej Galaktyki. Jednak w dobie rozwoju wielkich przeglądów nieba - takich jak Sloan Digital Sky Survey (SDSS) - naukowcy nieustannie otrzymują dziś dostęp do milionów widm spektralnych odległych galaktyk. Dzięki tak dużej ilości danych astronomowie mogą łatwiej badać zjawiska zachodzące w leżącym stosunkowo blisko nas gazie należącym do halo Drogi Mlecznej przy przejściu przez nie światła odległych obiektów.

Zhang i Zaritsky w swych badaniach skompletowali próbkę złożoną z widm 732 225 galaktyk pochodzących z dwunastej edycji optycznego przeglądu nieba SDSS. Nakładając je łącznie na siebie byli następnie w stanie wzmocnić słaby sygnał pochodzący z wodorowego halo Galaktyki, dzięki czemu udało się je dokładniej scharakteryzować. Efektem ich pracy jest przede wszystkim wyraźna detekcja obecnej w halo linii spektralnej H-alfa, która jest typowa dla obiektów złożonych z głównie z neutralnego elektrycznie wodoru. Okazuje się ponadto, że gaz halo porusza się z prędkościami dochodzącymi aż do 700 kilometrów na sekundę. Jego utrata jest niewielka - najczęściej zostaje on w obrębie halo i nie rozprzestrzenia się dalej. W niewielkim też stopniu opada na samą Galaktykę, gdzie teoretycznie mógłby stać się materiałem dla nowych gwiazd. Jego temperaturę oszacowano na 11,7 stopnia Celsjusza.

Opisywana praca stanowi zapewne dopiero początek i bazę dla przyszłych badań tego trudnego do dostrzeżenia, ale bardzo masywnego składnika Drogi Mlecznej, który może zawierać nawet tyle materii, co wszystkie gwiazdy zgrubienia centralnego i dysku Galaktyki razem wzięte. Autorzy podsumowują, że do jego lepszego zbadania potrzeba będzie jeszcze więcej obserwacji widm odległych obiektów.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Oryginalna praca naukowa
?    Dlaczego w Drodze Mlecznej brakuje materii?
?    Gazowe halo M31


Źródło: astronomy.com

Zdjęcie: w 2012 Teleskop Chandra zarejestrował wielkie wodorowe halo wokół Drogi Mlecznej. Dziś astronomowie badają jego chłodniejszą składową.
Źródło: NASA/CXC/M.Weiss; NASA/CXC/Ohio State/A.Gupta et al.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/poszukiwaniu-wodorowego-halo-drogi-mlecznej-3270.html

W poszukiwaniu wodorowego halo Drogi Mlecznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w pierwszym tygodniu maja 2017 roku
1 maja 2017 Ariel Majcher  
Dziś zaczyna się już piąty miesiąc 2017 roku. Słońce właśnie przekroczyło 15° deklinacji północnej w drodze na północ. Dzień w środkowej Polsce trwa także 15 godzin i jeszcze przez półtora miesiąca będzie się wydłużał. W trzeciej dekadzie maja Słońce przetnie równoleżnik 20° deklinacji północnej, a kilka dni wcześniej zacznie się w Polsce okres białych nocy astronomicznych i jednocześnie sezon na zjawisko łuku okołohoryzontalnego, czyli rozszczepienia światła słonecznego na małych kryształkach lodu. Łuk okołohoryzontalny może powstać jedynie wtedy, gdy Słońce przebywa na wysokości co najmniej 58° nad widnokręgiem, stąd w Polsce sezon na te zjawisko trwa od mniej więcej połowy maja do początku sierpnia każdego roku. Objawia się on pojawieniem się intensywnej tęczy około 46° bezpośrednio pod Słońcem, co w naszych warunkach oznacza wysokość maksymalnie kilkanaście stopni nad horyzontem jakąś godzinę, półtorej przed i po południu prawdziwym. Oczywiście im bardziej na południe, tym sezon trwa dłużej. Analogicznie do białych nocy astronomicznych: im bardziej na północ, tym sezon trwa dłużej. Nad samym morzem w okolicach przesilenia letniego Słońce chowa się maksymalnie mniej, niż 12° pod widnokrąg, zatem przez pewien czas nie ma tam nawet zmierzchu żeglarskiego. Bardzo dobry opis zjawiska łuku okołohoryzontalnego (po angielsku) dostępny jest na stronie Atmospheric Optics. Przy niebie zasnutym cirrusami warto w godzinach okołopołudniowych przypatrywać się niebu kilkanaście stopni nad południowym widnokręgiem.
Jednak do rozpoczęcia sezonu na łuki okołohoryzontalne zostało jeszcze trochę czasu, póki co w pierwszym tygodniu maja swoim blaskiem coraz bardziej niebo rozjaśniał będzie silny blask Księżyca w fazie w okolicach pierwszej kwadry. Srebrny Glob odwiedzi gwiazdozbiory od Bliźniąt do Panny, zakrywając przy tym m.in. gwiazdy Regulus, ? Leonis i Porrima, jednak wszystkie te zjawiska widoczne będą daleko od Polski. Ostatniego dnia tygodnia bliski już pełni Księżyc odwiedzi planetę Jowisz. Zanim jeszcze zrobi się całkiem ciemno na niebie wieczornym można obserwować wędrującą przez gwiazdozbiór Byka planetę Mars, natomiast już przed północą na nieboskłonie pojawia się planeta Saturn, świecąca nisko po południowo-wschodniej stronie widnokręgu. Nad samym ranem bardzo nisko, prawie dokładnie nad punktem kardynalnym ?E? widnokręgu pojawia się planeta Wenus. Kometa Lovejoya (C/2017 E4) jest już niewidoczna, lecz nadal bardzo dobrze widoczne są komety 41P/Tuttle-Giacobini-Kresak oraz Johnsona (C/2015 V2). W maju  pierwsza z komet powędruje prawie dokładnie na południe, wzdłuż granicy gwiazdozbiorów Herkulesa i Lutni, zaś druga powędruje na południowy zachód przez gwiazdozbiór Wolarza. W ciągu miesiąca dystans między nimi urośnie z 25 do ponad 50 stopni.
Noc obserwacyjną warto zacząć od spojrzenia na zachodni widnokrąg niewiele po zachodzie Słońca. To już ostatnie dni widoczności gwiazdozbioru Byka i znajdującej się w nim planety Mars na wieczornym niebie. Około 20 maja Słońce przejdzie na południe od Plejad, zaś około 1 czerwca ? na północ od Aldebarana. Zatem już wkrótce konstelacja Byka zniknie na kilka tygodni w blasku naszej Gwiazdy Dziennej, a pod koniec czerwca zacznie pojawiać się na niebie porannym. Planeta Mars zbliża się coraz wyraźniej do koniunkcji ze Słońcem pod koniec lipca i również niedługo zniknie z wieczornego nieboskłonu, ale na niebie porannym zacznie pojawiać się dopiero we wrześniu. Na razie jednak Czerwona Planeta zachodzi niecałe 2,5 godziny po Słońcu, a w tym tygodniu minie parę gwiazd 4. wielkości ? i ? Tauri. Godzinę po zmierzchu (na tę porę wykonane są mapki animacji) planeta zajmuje pozycję na wysokości około 10° nad zachodnim widnokręgiem. W środę 3 maja Mars przejdzie zaledwie 3? na północ od pierwszej z wymienionych gwiazdy (godzinę po zmierzchu będzie to już 5 minut kątowych)  i jednocześnie niecałe 0,5 stopnia na południe od drugiej z nich. Natomiast w sobotę 6 maja planeta przejdzie nieco ponad 6° na północ od Aldebarana, i jednocześnie niewiele ponad 40 minut kątowych na północ od punktu ekliptyki, przez który Słońce przechodzi corocznie 1 czerwca. W tym tygodniu blask Marsa wyniesie +1,6 wielkości gwiazdowej, natomiast jego tarcza już od dłuższego czasu ma średnicę 4?. Średnica Marsa zacznie wyraźnie rosnąć dopiero na początku przyszłego roku.
Początkowo po tej samej stronie nieba, co Mars, lecz znacznie wyżej nad widnokręgiem świeci Księżyc. Największy z naturalnych satelitów Ziemi w najbliższych dniach odwiedzi gwiazdozbiory Bliźniąt, Raka, Lwa i Panny, w których znajduje się sporo jasnych gwiazd. Przez cały czas Księżyc będzie zwiększał swój blask i wpływ na warunki obserwacyjne innych ciał niebieskich, gdyż każdej kolejnej doby jego faza urośnie, a dodatkowo więcej czasu po zmierzchu spędzi on nad widnokręgiem, zachodząc grubo po północy. W poniedziałek 1 maja tarcza Srebrnego Globu dotrze na pogranicze gwiazdozbiorów Bliźniąt i Raka, zajmując pozycję mniej więcej w połowie drogi między Polluksem z Bliźniąt a Procjonem z Małego Psa. Do pierwszej z wymienionych gwiazd Księżycowi zabraknie 10°, do drugiej ? 2° więcej. Tej nocy księżycowa tarcza pokaże fazę 36%.
Wtorek Księżyc spędzi w gwiazdozbiorze Raka, a faza jego tarczy urośnie do 47% (I kwadra przypada dokładnie w środę 3 maja przed godziną 5 naszego czasu). O godzinie podanej na mapce Księżyc zajmie pozycję na wysokości około 30° nad zachodnim widnokręgiem. Nieco ponad 2,5 stopnia na północ od niego odnaleźć będzie można gwiazdę Asellus Australis (? Cnc), zaś 1,5 stopnia dalej prawie w tym samym kierunku znajdzie się znana gromada otwarta gwiazd M44.
Trzy kolejne dni Srebrny Glob ma zarezerwowane na odwiedziny gwiazdozbioru Lwa. W noc środową, 3 maja, jego tarcza będzie oświetlona w 58%, a o godzinie podanej na mapce znajdzie się niecałe 8° na zachód od Regulusa, najjaśniejszej gwiazdy tej konstelacji. Przed godziną 3, czyli tuż przed zachodem Księżyca odległość między oboma ciałami niebieskimi spadnie do poniżej 6°. Mniej więcej 7 godzin później Księżyc zakryje Regulusa, jednak możliwość obserwacji tego zjawiska będą mieli mieszkańcy m.in. Nowej Zelandii, Nowej Kaledonii, większości Australii oraz z Nowej Gwinei. U nas następnego wieczoru o zmierzchu Księżyc znajdzie się już prawie 5° na południowy wschód od Regulusa i jednocześnie niecałe 2° na wschód od świecącej blaskiem +3,8 magnitudo gwiazdy ? Leonis. Faza jego tarcza urośnie tego dnia do 67%. Po zapadnięciu ciemności Księżyc zbliży się jeszcze do gwiazdy ? Leonis, około godziny 0:30 północny brzeg tarczy Srebrnego Globu przejdzie niecałe 10? na południe od niej. Natomiast z całej północnej części Afryki oraz z Hiszpanii będzie można obserwować zakrycie tej gwiazdy przez Księżyc. Godzinę później Księżyc zasłoni gwiazdę 6. wielkości 49 Leonis i te zjawisko da się obserwować z Polski, jednak jest to gwiazda o prawie 2 magnitudo słabsza, zatem o wiele trudniejsza do obserwowania.
Weekend Księżyc spędzi na tle gwiazdozbioru Panny. W sobotę 6 maja faza Księżyca urośnie do 85%. 10° na wschód od niego znajdzie się Porrima, czyli świecąca z jasnością +2,8 magnitudo gwiazda, oznaczana na mapach nieba grecką literą ?. 3,5 stopnia dalej w tym samym kierunku świecić będzie jasna planeta Jowisz. Do godziny 3:30, czyli do zachodu Księżyca, odległość między tymi ciałami niebieskimi zmniejszy się do 7°. Następnego wieczoru Księżyc znajdzie się już prawie 3° na wschód od Porrimy, a w międzyczasie przejdzie przed tą gwiazdą, co będzie można obserwować z południowo-wschodniej Azji. U nas w tym czasie oba ciała niebieskie będą pod widnokręgiem, natomiast wieczorem Księżyc znajdzie się 2° na północny zachód od Jowisza. W trakcie nocy Księżyc minie Jowisza, zbliżając się do niego na niewiele ponad 1° około godziny 0:30 już w poniedziałek 8 maja. Dwie godziny później Srebrny Glob zakryje gwiazdę 6. wielkości 46 Virgninis. Jednak ze względu na dużą jasność Srebrnego Globu nie będzie to zjawisko łatwe do obserwowania. Jasność Jowisza spadła już do -2,4 magnitudo, a jego tarcza skurczyła się do średnicy 43?.
W układzie księżyców galileuszowych w tym tygodniu z terenu Polski będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    1 maja, godz. 1:03 ? minięcie się Europy (N) i Io w odległości 10?, 101? na wschód od tarczy Jowisza,
?    2 maja, godz. 3:00 ? przejście Kallisto 7? na południe od brzegu tarczy Jowisza,
?    2 maja, godz. 3:39 ? minięcie się Europy (N) i Ganimedesa w odległości 16?, 179? na zachód od tarczy Jowisza,
?    2 maja, godz. 20:24 ? Ganimedes chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    2 maja, godz. 22:32 ? wyjście Ganimedesa zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    2 maja, godz. 22:38 ? Ganimedes chowa się w cień Jowisza, < 1" na wschód od brzegu tarczy planety (początek zaćmienia),
?    3 maja, godz. 0:58 ? wyjście Ganimedesa z cienia Jowisza, 27? na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    3 maja, godz. 3:26 ? Europa chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    3 maja, godz. 3:54 ? minięcie się Io (N) i Ganimedesa w odległości 20?, 51? na wschód od tarczy Jowisza,
?    4 maja, godz. 4:12 ? Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    4 maja, godz. 21:46 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,
?    4 maja, godz. 23:00 ? wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,
?    5 maja, godz. 0:16 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    5 maja, godz. 1:30 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    5 maja, godz. 1:34 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    5 maja, godz. 2:06 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    5 maja, godz. 3:40 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    5 maja, godz. 4:18 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    5 maja, godz. 2:06 ? Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    6 maja, godz. 1:30 ? wyjście Io z cienia Jowisza, 12? na wschód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    6 maja, godz. 4:17 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Io w odległości 20?, 60? na wschód od tarczy Jowisza,
?    6 maja, godz. 20:15 ? od zmierzchu Io na tarczy Jowisza (w IV ćwiartce),
?    6 maja, godz. 20:24 ? wyjście Europy z cienia Jowisza, 20? na wschód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    6 maja, godz. 20:34 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    6 maja, godz. 22:06 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    6 maja, godz. 22:46 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza.
Warto przyjrzeć się Jowiszowi we wtorek 2 maja wieczorem, gdy zza tarczy planety wyłoni się Ganimedes, tylko po to, żeby po kilku minutach wejść w cień swojej planety macierzystej.
Jowisz góruje przed godziną 23, a niecałą godzinę później na nieboskłonie pojawia się planeta Saturn, która najwyżej nad widnokręgiem znajduje się około godziny 3:30, na początku świtu żeglarskiego. O tej porze doby planeta wznosi się na wysokość około 18° nad widnokrąg. Jasność Saturna urosła już do +0,2 magnitudo, zaś jego tarcza ma średnicę 18?. Maksymalna elongacja Tytana, tym razem zachodnia, przypada w środę 3 maja. 7° na południe od Saturna znajduje się centrum Galaktyki, natomiast niecałe 4° na zachód od niego znajdują się słynne, choć ze względu na niskie położenie nad widnokręgiem słabo u nas widoczne mgławice M8 i M20.
Nadal przez całą noc można obserwować dwie, niezbyt daleko położone od siebie komety, górujące około godziny 3 w nocy niedaleko zenitu. Pierwsza góruje Kometa Johnsona (C/2015 V2), która czyni to około godziny 2. Kometa Johnsona w środę 3 maja przejdzie z gwiazdozbioru Herkulesa do Wolarza i spędzi w nim cały maj i połowę czerwca. Początkowo kometa przejdzie przez pogranicze Wolarza z Koroną Północną. W środę 3 maja kometa minie w odległości mniej niż 1° od świecącej +4,6 magnitudo gwiazdy ? Herculis, niecałe 17° na północ od Gemmy, najjaśniejszej gwiazdy Korony Północnej. Jasność samej komety ocenia się obecnie na około +7,5 magnitudo.
Druga z kometa, 41P/Tuttle-Giacobini-Kresak, wędruje po wschodniej stronie gwiazdozbioru Herkulesa, w środę 3 maja kometa przejdzie do gwiazdozbioru Lutni. Dzień wcześniej kometa 41P przejdzie niecałe 4,5 stopnia na zachód od Wegi, natomiast w czwartek 4 maja tuż przed zachodem Słońca w odległości 6 minut kątowych minie ona gwiazdę 4. wielkości ? Lyr. Obecnie jasność komety oceniana jest na nieco mniej, niż 6 magnitudo. Na początku maja obie komety odległe są od siebie o niewiele ponad 25°.
Dokładniejsza, wykonana w programie Nocny Obserwator, mapka z trajektoriami obu komet w maju br. jest do pobrania tutaj. Na mapce zaznaczono położenie komet na godzinę 0:00 naszego czasu.
Nad samym ranem, bardzo nisko nad wschodnim widnokręgiem można obserwować planetę Wenus. Druga planeta od Słońca pojawia się na nieboskłonie około 1,5 godziny przed Słońcem i 30 minut później (na tę porę wykonane są mapki animacji) wznosi się na wysokość zaledwie 3°. Wenus nadal bardzo szybko oddala się od nas. Pod koniec tygodnia jej tarcza zmniejszy się do 34?, zaś faza w tym samym czasie urośnie do 32%. Na szczęście cały czas jasność planety jest bardzo duża i przekracza -4,5 wielkości gwiazdowej.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/05/01/niebo-w-pierwszym-tygodniu-maja-2017-roku/

Niebo w pierwszym tygodniu maja 2017 roku.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu maja 2017 roku2.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu maja 2017 roku3.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu maja 2017 roku4.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu maja 2017 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe zjawisko w LHC
2017-05-02
Podczas kolizji protonów w Wielki Zderzaczu Hadronów (LHC) doszło do niezwykłego zdarzenia. Fizycy byli zdumieni.

 Zderzenia protonów nie zawsze tworzą takie same cząstki elementarne. Czasami w wyniku kolizji protonów mogą powstawać nietypowe, niespodziewane fragmenty materii. Tak właśnie było podczas niedawnych eksperymentów LHC.

Naukowcy pracujący przy eksperymencie ALICE odnotowali wzrost cząstek elementarnych zbudowanych z kwarków dziwnych, podobnych do kwarków dolnych, które znajdują się w protonach i neutronach. Podobne wzrosty wykrywano już wcześniej w plazmie kwarkowo-gluonowej - stanie uzyskanym podczas rozbijania jąder atomów ołowiu. Ale modele teoretyczne wskazywały, że takie zaburzenia można zaobserwować także podczas kolizji protonów.

- Bardzo się cieszymy z tego odkrycia. Uczy nas ono bardzo dużo o pierwotnym stanie materii. Umiejętność wyizolowania zjawisk zachodzących w plazmie kwarkowo-gluonowej otwiera zupełnie nowy wymiar badań właściwości stanu podstawowego, z którego wyłonił się nasz wszechświat - powiedział Federico Antinori, rzecznik eksperymentu ALICE.

Co ciekawe, chociaż protony nie są zbudowane z kwarków dziwnych, z ich zderzeń powstaje całkiem sporo właśnie takich kwarków. I co ciekawe, nie zależało to ani od energii kolizji czy generowanej masy.

 Odkrycie to otwiera nowe drzwi w badaniach plazmy kwarkowo-gluonowej, rzadkiego stanu materii, który istniał tuż po Wielkim Wybuchu.

http://nt.interia.pl/technauka/news-niezwykle-zjawisko-w-lhc,nId,2388036

Niezwykłe zjawisko w LHC.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy stworzyli cegłę z marsjańskiej gleby

2017-05-02
Naukowcy odkryli, że marsjańska gleba może zostać skompresowana pod postać cegły wytrzymalszej od stosowanego na Ziemi betonu.

 Zanim zbudujemy miasto na Marsie minie jeszcze trochę czasu. Ale cel ten wcale nie jest nierealny, zwłaszcza że naukowcy wciąż poszukują nowych substratów do opracowania materiałów budulcowych poza Ziemią. Cegły wykonane z marsjańskiej gleby mogą być mocniejsze od betonu zbrojonego stalą.

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego stworzyli skałę o kształcie cegły, która pod kątem struktury jest zbliżona do marsjańskiej gleby. Prototyp został nazwany Mars-1a.

Skompresowanie gleby pod wysokim ciśnieniem zmusiło ją do utworzenia bryły, która jest "podobna do gęstej skały". Nanocząsteczkowy tlenek żelaza, powszechny w marsjańskiej glebie, został użyty jako środek wiążący.

Odkrycie może mieć kluczowe znaczenie w kontekście kolonizacji Czerwonej Planety. Jeżeli naukowcom uda się opracować opłacalny proces wytwarzania marsjańskich cegieł, będzie można zacząć myśleć o wznoszeniu budowli na Czerwonej Planecie. Oczywiście, po tym jak tam dolecimy.

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-naukowcy-stworzyli-cegle-z-marsjanskiej-gleby,nId,2388301

Naukowcy stworzyli cegłę z marsjańskiej gleby.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Cassini odkrywa Wielką Pustkę w pobliżu Saturna
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 02/05/2017
Podczas gdy sonda Cassini przygotowuje się do drugiego przelotu przez wąską szczelinę pomiędzy Saturnem a jego pierścieniami w ramach Wielkiego Finału swojej misji, inżynierowie misji są zachwyceni, a naukowcy badający pierścienie zdziwieni, że ów region wydaje się być pozbawiony jakiegokolwiek pyłu. Do takich wniosków kierują dane zebrane przez sondę Cassini podczas pierwszego przelotu przez szczelinę w dniu 26 kwietnia.
Posiadając taką informację, zespół Cassini może teraz przygotowywać najbardziej optymalny plan obserwacji naukowych.
Obszar między Saturnem a jego pierścieniami wydaje się być wielką pustką ? mówi Earl Maize, menedżer projektu Cassini z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie. Sonda Cassini pozostaje na swojej orbicie, a naukowcy będą teraz starać się wyjaśnić dlaczego poziom zapylenia tego obszaru jest dużo niższy niż oczekiwano.
Gdyby między pierścieniami a planetą było więcej pyłu oznaczałoby to, że podczas każdorazowego przekraczania płaszczyzny pierścieni trzeba będzie sondę chować za talerzem jej anteny głównej. To z kolei znacząco ograniczałoby wykorzystanie instrumentów zainstalowanych na pokładzie. Na szczęście okazuje się, że ?plan B? nie jest już potrzebny. (Pozostało 21 przelotów przez szczelinę.  Cztery z nich przebiegają przez najbardziej wewnętrzne granice pierścieni, co mimo wszystko będzie wymagało wykorzystania anteny do osłony.)
Modele środowiska pyłowego pierścieni stworzone na podstawie zdjęć z sondy Cassini wskazywały, że rozciągająca się na 2000 km w szczelinie między Saturnem a jego pierścieniami nie ma żadnych dużych cząstek, które mogłyby stanowić zagrożenie dla sondy.
Jednak z uwagi na fakt, że jak dotąd żadna sonda nie przelatywała przez ten region, inżynierowie misji Cassini zorientowali sondę tak, aby w 4-metrowej średnicy antena skierowana była w kierunku ruchu osłaniając delikatne instrumenty sondy podczas przelotu w dniu 26 kwietnia.
Instrument RPWS był jednym z dwóch instrumentów naukowych, którego czujniki wystawały zza anteny (drugi z nich to magnetometr). RPWS rejestrował uderzenia setek cząsteczek pierścieni na sekundę podczas przelotu przez płaszczyznę pierścieni tuż na zewnątrz głównych pierścieni, jednak 26 kwietnia wykrył tylko kilka.
Gdy dane RPWS zostały przetworzone na format audio, cząsteczki pyłu uderzające w anteny instrumentu brzmiały jak pojedyncze ?pyknięcia? przesłaniające typowe gwizdy i szelesty naładowanego otoczenia, które instrument bada zazwyczaj. Zespół instrumentu RPWS zakładał, że usłyszy znacznie więcej uderzeń podczas przelotu przez płaszczyznę pierścieni wewnątrz szczeliny, jednak ? ku zaskoczeniu wszystkich ? 26 kwietnia było wyjątkowo spokojnie.
Byliśmy trochę zdezorientowani ? nie słyszeliśmy tego co zakładaliśmy, że usłyszymy ? mówi William Kurth, główny badacz instrumentu RPWS z University of Iowa. Kilkukrotnie słuchałem naszych danych z pierwszego przelotu i mogę na rękach policzyć liczbę uderzeń cząsteczek pyłu.
Analiza wykonana przez zespół badaczy wskazuje, że sonda Cassini natrafiła zaledwie na kilka cząstek podczas przelotu przez szczelinę ? każda z nich miała rozmiary rzędu cząstek dymu (ok. 1 mikrona).
Kolejny przelot przez płaszczyznę pierścieni będzie miał miejsce dzisiaj, 2 maja o godzinie 21:38. Podczas tej orbity, jeszcze przed przelotem, kamery sondy Cassini uważnie przyglądały się pierścieniom, sonda obróciła się szybciej niż kiedykolwiek pozwolili na to inżynierowie ? miało to na celu kalibrację magnetometru. Podobnie jak podczas pierwszego przelotu przez szczelinę, sonda Cassini straci kontakt z Ziemią na czas największego zbliżenia do Saturna i rozpocznie przesyłanie danych już następnego dnia.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/02/sonda-cassini-odkrywa-wielka-pustke-w-poblizu-saturna/

Sonda Cassini odkrywa Wielką Pustkę w pobliżu Saturna.jpg

Sonda Cassini odkrywa Wielką Pustkę w pobliżu Saturna2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto mroźną planetę 13 tysięcy lat świetlnych od Ziemi
2 maja 2017 Redakcja AstroNETu
Astronomowie odkryli planetę wokół gwiazdy odległej od Ziemi aż 13 tys. lat świetlnych. Jak podaje NASA, planeta ma rozmiary Ziemi, ale panują na niej przypuszczalnie bardzo niskie temperatury i jest tam zimniej, niż na Plutonie. Udział w odkryciu ma polski zespół OGLE.
Planeta nazwana OGLE-2016-BLG-1195Lb znajduje się aż 13 tysięcy lat świetlnych od Ziemi, a od swojej gwiazdy jest oddalona mniej więcej tak, jak Ziemia od Słońca (a dokładniej 1,16 jednostki astronomicznej). Posiada masę zbliżoną do ziemskiej (1,4 masy Ziemi).
Pomimo tych podobieństw raczej nie panują tam warunki takie, jakie znamy z naszej rodzimej planety ? na OGLE-2016-BLG-1195Lb jest bardzo zimno, być może nawet zimniej, niż na Plutonie.
Przyczyną jest gwiazda, którą planeta okrąża: bardzo słaba, o masie wynoszącej zaledwie 7,8 proc. masy Słońca. Astronomowie nie mają pewności co do tego, czy to ultrachłodny czerwony karzeł (taki jak np. w układzie TRAPPIST-1,w którym odkryto siedem planet wielkości Ziemi), czy może nawet brązowy karzeł, czyli ?nieudana gwiazda? ? obiekt większy od planet, ale zbyt mały, aby stać się prawdziwą gwiazdą.
Nową planetę odkryto dzięki zjawisku mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Chodzi o rodzaj soczewkowania grawitacyjnego, w którym obiekt soczewkujący ma względnie niewielką masę ? jest np. gwiazdą, albo planetą. Samo soczewkowanie grawitacyjne zachodzi wtedy, gdy na jednej linii pomiędzy obserwatorem a odległym obiektem znajdzie się trzeci obiekt, np. gwiazda. Powoduje to zaburzenie biegu promieni świetlnych. W przypadku mikrosoczewkowania obserwuje się chwilowe pojaśnienie odległego obiektu w skali godzin lub dni.
W dziedzinie wykrywania zjawisk mikrosoczewkowania grawitacyjnego w światowej czołówce są polscy astronomowie. Również tym razem zjawisko zostało dostrzeżone przez polski teleskop projektu OGLE, prowadzonego przez Uniwersytet Warszawski. Po alercie obserwacyjnym 27 czerwca 2016 r. zjawisko było też obserwowane przez system MOA, który dwa dni później sygnalizował możliwą obecność planety.
Międzynarodowy zespół badawczy prowadził obserwacje przy pomocy Korea Microlensing Telescope Network (KMTNet), a także pracującego w kosmosie i należącego do NASA teleskopu Spitzera. KMTNet obejmuje trzy teleskopy o dużym polu widzenia: jeden w Chile, jeden w Australii i jeden w RPA. Z kolei możliwość wykorzystania teleskopu Spitzera to trochę szczęśliwy zbieg okoliczności, bowiem alert o mikrosoczewkowaniu grawitacyjnym dotarł na dwie godziny przed terminem akceptacji celów obserwacji dla teleskopu na kolejny tydzień.
Publikacja opisująca wyniki badań ukazała się w czasopiśmie ?The Astrophysical Journal Letters?.
Source :
PAP ? Nauka w Polsce
http://news.astronet.pl/index.php/2017/05/02/odkryto-mrozna-planete-13-tysiecy-lat-swietlnych-od-ziemi/

Odkryto mroźną planetę 13 tysięcy lat świetlnych od Ziemi.jpg

Odkryto mroźną planetę 13 tysięcy lat świetlnych od Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna materia bardziej rozmyta niż dotychczas sądzono?
Wysłane przez kuligowska w 2017-05-02

Ostatnie obserwacje i badania z udziałem kosmicznego teleskopu rentgenowskiego Chandra mają za cel testowanie współczesnych modeli ciemnej materii ? nieznanego, trudnego do zaobserwowania składnika Wszechświata. Okazuje się teraz, że choć wciąż nie wiemy, czym ona jest, może być jeszcze bardziej rozmyta i niewyraźna.

Praca opublikowana na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society koncentruje się na obserwacjach trzynastu gromad galaktyk na falach rentgenowskich ? a zatem w bardzo wysokich już energiach. Obserwacje gorącego gazu przenikającego gromady posłużyły do oceny ilości o rozkładu ciemnej materii w ich obrębie. Dzięki temu można testować współczesne modele opisujące ten nieuchwytny składnik Kosmosu ? innymi słowy ten z modeli, który jest w najlepszej zgodności z wyznaczonymi parametrami, wydaje się jednocześnie najbardziej prawdopodobny.

Obecnie standardowy model kosmologiczny zakłada istnienie ?zimnej ciemnej materii?, przy czym ?zimna? oznacza w tym przypadku tyle, co poruszająca się powoli w porównaniu z prędkością światła. Jednak dokładne modele fizyczne odnoszące się chłodnej ciemnej materii wskazują na to, że materia taka powinna  skupiać się w centrach galaktyk. Tymczasem czegoś takiego nie astronomowie nie zaobserwowali. Dodatkowo modele zimnej materii przewidują, że Droga Mleczna powinna posiadać wiele małych galaktyk satelitarnych ? więcej, niż faktycznie znamy. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że niektóre z nich mogą być trudne do wykrycia, modele te wciąż wymagają ich dużo, dużo więcej.

Jednak zimna ciemna materia jest tylko jedną z kilku hipotez. Na przykład "rozmyta ciemna materia" jest modelem, w którym ciemna materia składa się z obiektów o masach około 10 tysięcy bilionów bilionów mniejszych niż masa elektronu. W mechanice kwantowej wszystkie cząstki posiadają zarówno masę, jak i odpowiadającą jej długość fali. Taka mała masa oznacza, że długość fali przypisanych do tych cząstek byłaby ogromna i dochodziłaby do 3000 lat świetlnych (dla porównania: najdłuższa znana długość fali światła, odpowiadająca falom radiowym, to zaledwie kilka kilometrów.

Ciemna materia o tak dużej długości fali nie musiałaby skupiać się w centrach galaktyk, co może wyjaśniać, dlaczego nie jest to obserwowane. Model ten dobrze zgadza się z obserwacjami małych galaktyk, jednak już większe galaktyki nie do końca są z nim zgodne ? może to wymagać nieco bardziej złożonego wyjaśnienia. Gromady galaktyk są z kolei największymi ciałami do zbadania zachowania się tego modelu. To właśnie dlatego naukowcy zdecydowali się skierować orbitalny teleskop rentgenowski Chandra na kilka masywnych gromad.

Wyniki i wnioski z badań są następujące: wprawdzie model rozmytej ciemnej materii wciąż nie w pełni wyjaśnia danych, na które obserwacje gromad, ale już bardziej złożony i jeszcze bardziej ?rozmyty? model już tak. W modelu tym cząstki tworzące ciemną materię zajmują kilka stanów kwantowych jednocześnie (!), przez co poszczególne długości ich fal nakładają się na siebie, powodując nasilenie się efektu zmieniającego rozmieszczenie ciemnej materii w całej gromadzie galaktyk.

Przewidywania tego modelu dobrze odpowiadają obserwacjom trzynastu gromad galaktyk. Oznacza to, że model ?bardziej rozmytej ciemnej materii? może już wkrótce stać się najlepszym modelem. Jednak zdaniem naukowców potrzebne są jeszcze dalsze badania i bardziej dokładne pomiary.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Więcej o modelach ciemnej materii


Zdjęcie: cztery z trzynastu gromad galaktyk wziętych pod uwagę w niedawnych badaniach nad ciemną materią  z wykorzystaniem kosmicznego teleskopu Chandra.
Źródło: X-ray: NASA/CXC/Cinestav/T.Bernal et al.; Optical: Adam Block/Mt. Lemmon SkyCenter/U. Arizona
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ciemna-materia-bardziej-rozmyta-niz-dotychczas-sadzono-3281.html

Ciemna materia bardziej rozmyta niż dotychczas sądzono.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny Teleskop Webba ukończył testy na lotnisku Goddarda
Wysłane przez tuznik w 2017-05-02
 
Po wykonaniu rygorystycznych testów symulujących naprężenia rakiety, zespół teleskopu Webba z Goddard przeanalizował wyniki tego krytycznego testu optycznego i porównał je z przeprowadzonymi wcześniej pomiarami. Zespół ustalił również, że lustra przeszły test z układu optycznego bez najmniejszego szwanku.

"Teleskop Webba zamierza rozpocząć kolejny etap w dotarciu do gwiazd, ponieważ z powodzeniem ukończył integrację i testy w Goddardzie. Jest to również czas, kiedy smutno żegnać się z teleskopem Webba w Goddard, ale jesteśmy podekscytowani, że instrument ten rozpocznie już nowe testy w Johnson.?

Wystrzeliwanie rakiet tworzy wysoki poziom drgań i hałasu, które powodują rykoszetowanie statków kosmicznych i teleskopów. Na Goddard inżynierowie przetestowali teleskop Webba w urządzeniach wibracyjnych i akustycznych, które symulują środowisko startowe w celu zapewnienia, że funkcjonalność instrumentu nie zostanie zakłócona w przyszłości przez rygorystyczny start rakiety.

Fale światła widzialnego mają długość mniejszą niż tysięczna milimetrowa, a optyka teleskopu Webba musi być jeszcze bardziej precyzyjniej ukształtowana i wyrównana niż ta, która działa poprawnie. Co ciekawe dokonywanie pomiarów kształtu i położenia lustra przez lasery uniemożliwia fizyczny kontakt i uszkodzenia (zadrapania do lustra). Dlatego też naukowcy wykorzystują długość fali światła, aby dokonać niewielkich pomiarów.

Dzięki pomiarowi światła odbitego od optyki za pomocą interferometru, można mierzyć bardzo małe zmiany kształtu lub położenia, które mogą wystąpić po wystawieniu lustra na symulowany start lub temperatury, które symulują otoczenie przestrzeni kosmicznej w celach testowych.

Podczas testu przeprowadzonego przez zespół z Goddard, Ball Aerospace of Boulder, Colorado i Instytut Teleskopu Kosmicznego w Baltimore, warunki temperatury i wilgotności w czystym pomieszczeniu były utrzymywane na bardzo stabilnym poziomie, aby jak najbardziej zminimalizować fluktuacje wrażliwych pomiarów optycznych.

Mimo to niewielkie wibracje są zawsze obecne w czystym pomieszczeniu, powodując drobne drgania podczas pomiarów, więc interferometr jest "szybkobieżny", biorąc 5000 "ramek" co sekundę, co jest szybsze niż drgania samego tła. Pozwala to inżynierom na odejście od drgań i uzyskanie dobrych oraz czystych wyników w przypadku jakichkolwiek zmian kształtu lustra.

"Niektórzy uważali, że nie można zmierzyć lusterek berylowych o tym rozmiarze i złożoności w czystym pomieszczeniu na tej wysokości, ale ten zespół był niezwykle pomysłowy w sposobie wykonania tych pomiarów, a wyniki dają nam ufność, że mamy fantastyczne lustro pierwotne", powiedział Lee Feinberg, menedżer elementów optycznych firmy Telb.

Teleskop Jamesa Webba zostanie wysłany teraz do Johnson'a w celu przeprowadzenia testów optycznych w końcowej fazie w próżni, w ekstremalnie niskich temperaturach roboczych.

Następnie będzie kontynuował podróż do Northrop Grumman Aerospace Systems w Redondo Beach w Kalifornii, do ostatecznego montażu i testowania go przed uruchomieniem w 2018 roku. Kosmiczny teleskop Jamesa Webba jest teraz najnowocześniejszym jak dotąd obserwatorium kosmicznym na świecie.

Ten inżynieryjny cud techniki ma na celu odkrycie niektórych z większych tajemnic Wszechświata, od odkrycia pierwszych gwiazd i galaktyk, które powstały tuż po Wielkim Wybuchu, aż po badania atmosfer odległych planet krążących wokół innych gwiazd.

Warto również dodać, że jest to wspólny projekt NASA, ESA (Europejskiej Agencji Kosmicznej) oraz Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej.

Źródło: nasa.gov

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
?    NASA?s Webb Telescope Completes Goddard Testing, Heading to Texas for More
Na ilustracji:
Teleskop kosmiczny Jamesa Webba, który zakończył testy środowiskowe w Centrum Lotów Kosmicznych Goddard NASA w Greenbelt w stanie Maryland. Źródło: nasa.gov
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kosmiczny-teleskop-webba-ukonczyl-testy-na-lotnisku-goddarda-3282.html

Kosmiczny Teleskop Webba ukończył testy na lotnisku Goddarda.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej #14
Wysłane przez grabianski w 2017-05-02

Zapraszamy na cotygodniowe podsumowanie działań na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Tym razem oprócz naukowych postępów stacji piszemy o chińskich sukcesach w rozwoju własnego kompleksu oraz amerykańskich opóźnieniach związanych z ciężką rakietą SLS.

Po ostatnim przylocie dwójki astronautów, pełna już załoga 51. Ekspedycji zabrała się do pracy. W ubiegłym tygodniu wykonano manewr podniesienia orbity, przed odlotem Olga Nowickiego i Thomasa Pesqueta w czerwcu. 26 kwietnia Peggy Whitson i Jack Fischer po raz pierwszy w historii wykonali natomiast transmisję na żywo ze stacji w jakości UHD (4K).
Chińskie postępy w budowie załogowej stacji

W ubiegłym tygodniu, wysłany w ramach testów statek zaopatrzeniowy Tianzhou 1 wykonał udaną procedurę tankowania testowego chińskiego laboratorium Tiangong 2. Chińczycy są więc o kolejny krok bliżej do budowy pełnowymiarowej stacji, która ma rozpocząć operację w 2022 roku. Tym samym Chiny stały się trzecim krajem po USA i Rosji, który dokonał udanego transferu paliwa pomiędzy statkiem zaopatrzeniowym, a innym obiektem ? rzecz kluczowa, gdy chce się budować stację przeznaczoną do długich pobytów astronautów.

Statek Tianzhou 1 zawiera również ładunek, który symuluje przyszłe misje towarowe. Znalazło się tam zaopatrzenie dla trzech astronautów ? oprócz ekwipunku dla załogi, zbiorniki z wodą, tlenem i azotem. Bezzałogowy zaopatrzeniowiec ma trzykrotnie powtórzyć procedurę odcumowania i cumowania do stacji.

Przypomnijmy, że przed rokiem do eksperymentalnego modułu Tiangong 2 przyleciała dwójka tajkonautów. Chińczycy spędzili wtedy 32 dni na orbicie, bijąc swój własny rekord. Po misji powrócili na Ziemię, a później do tego samego miejsca przycumował prawie 12-tonowy statek towarowy - najcięższy ładunek jaki kiedykolwiek wysłały Chiny w kosmos.

Główny moduł Chińskiej Stacji Kosmicznej Tianhe 1 może polecieć już w przyszłym roku. Do 2022 roku polecą jeszcze oprócz tego 2 dodatkowe moduły badawcze.
NASA ostatecznie potwierdza opóźnienie pierwszego lotu SLS

Nie jest to niespodzianka dla osób obserwujących rozwój nowego systemu wynoszenia załóg NASA. Potężna rakieta SLS, która ma wynieść astronautów w dalekie misje kosmiczne nie poleci w 2018 roku, a najwcześniej rok później.

Opóżnienia w dostarczeniu produkowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną modułu serwisowego, problemy z niedostateczną siłą spawów w głównym członie rakiety czy tornado, które utrudniło prace w fabrykach w Nowym Orleanie to niektóre z powodów opóźnień. Dodatkowo pojawia się problem z rezerwami finansowymi, który musi być zaadresowany jak najszybciej. Obecnie agencja planuje ustalić nowy termin do września tego roku.

Pierwsza misja nazwana EM-1 (Exploration Mission 1) ma być bezzałogową misją w bliskie otoczenie Księzyca. Od lutego rozważa się jednak plan, by już w tej misji wysłać astronautów. To by jednak oznaczało kolejne opóźnienia. W najbliższych tygodniach możemy spodziewać się raportu, oceniającego możliwość dodania załogi do pierwszego lotu testowego rakiety SLS.
Nauka na stacji

Zespół naziemny kontrolował w ostatnim tygodniu moduł AMF (Additive Manufacturing Facility) - kosmiczną drukarkę 3D. Zainstalowany w 2015 roku sprzęt wytworzył teraz dwa nowe przedmioty z plastikowego polimeru. Rozwój wytwarzania addytywnego na orbicie jest istotnym elementem przygotowań do dalekich lotów załogowych. Możliwość stworzenia narzędzi czy komponentów, które muszą zostać zastąpione lub nie mogą być wysłane w najbliższym czasie zdecydowanie zwiększy możliwości załogi i obniży potrzebną do wyniesienia masę dodatkową zapasowych części.

Peggy Whitson konserwowała inkubator mikrograwitacyjny MERLIN. MERLIN to specjalny kontener, który umożliwia wykonywanie eksperymentów w kontrolowanym termicznie środowisku, w sposób maksymalnie zautomatyzowany. Whitson wykonała dodatkowo kolejną sesję eksperymentu NeuroMapping. W jego ramach bada się czy mikrograwitacja powoduje zmiany w strukturze i funkcjonowaniu mózgu, kontroli motorycznej i możliwościach wielozadaniowości astronautów oraz jak długo zajmuje organizmowi powrót do dawnej formy. NeuroMapping wykorzystuje strukturalny i funkcjonalny rezonans mózgu, aby ocenić ewentualne zmiany w jego strukturze przed i po locie załogi. W trakcie misji wykonywane są eksperymenty badające zdolności neuromotoryczne i kognitywne załogi.

Poza tym Peggy zebrała detektory promieniowania neutronowego zlokalizowane w różnych miejscach stacji. Badanie Radi-N2 ma pomóc w dokładnym zmapowaniu środowiska niebezpiecznego promieniowania neutronowego podczas misji kosmicznych.

Na stacji trwają też testy systemu komunikacyjnego z Ziemią SCaN. System ten używa standardów komunikacyjnych, które umożliwiają podmianę oprogramowania i sposobu w jaki używany jest sprzęt komunikacyjny podczas misji. Radio z podmienialnym oprogramowaniem zwiększy bezpieczeństwo załogi (ew. problemy z oprogramowaniem można rozwiązać jego zmianą, bez konieczności wymiany całego urządzenia) jak również zredukuje koszty misji. Załoga może dostać oprogramowanie przystosowane do konkretnych potrzeb w danym momencie misji, udoskonalane na bieżąco bez potrzeby wymiany całej platformy sprzętowej.

Źródło: NASA/SF101/SFN

Więcej informacji:
?    oficjalny blog NASA dot. Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
?    informacja o opóźnieniu pierwszego lotu SLS (Spaceflight Now)
?    informacje dot. postępu prac naukowych na stacji
?    artykuł o pierwszym chińskim tankowaniu statku orbitalnego (SpaceFlight Now)
Na zdjęciu: Astronautka NASA Peggy Whitson wraz z Jackiem Fischerem podczas rozmowy z Prezydentem USA Donaldem Trumpem. Źródło: NASA.
http://www.urania.edu.pl/iss/14

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coraz więcej małych kolizji na orbicie

2017-05-03

Nawet 10 proc. działających satelitów mogło doświadczyć kolizji z ?kosmicznymi śmieciami?.

Nieczynne satelity, górne stopnie rakiet, osłony i przypadkowo uwolnione części oraz różnej wielkości szczątki określa się jako ?śmieci kosmiczne?. Wielkość tych obiektów jest różna: od kilku milimetrów (np. oderwane elementy izolacji) aż po kilkanaście metrów (górne stopnie rakiet i całe satelity). Prawie każdy ?śmieć? jest zagrożeniem dla innych obiektów i aktualnie praktycznie każdego roku dochodzi do kolizji.

 Nie wszystkie szczątki na orbicie można wykrywać i monitorować. Aktualnie na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO) możliwe jest monitorowanie i śledzenie fragmentów wielkości około 5 cm i większych. Na orbitach geosynchronicznych (do których zalicza się orbita geostacjonarna, GEO), możliwe jest monitorowanie szczątków do wielkości około 1 metra. O mniejszych fragmentach dość mało wiadomo, choć jest pewne, że przynajmniej duża część z nich może zagrozić satelitom. Jest jednak pewne, że tych małych obiektów, których nie można monitorować, jest przynajmniej kilkaset tysięcy.

 Ilość różnych fragmentów na orbicie jest najwyższa w historii i jak na razie nie ma technicznych możliwości, by ten problem rozwiązać.
Małe fragmenty ? duże ryzyko?
Najnowsza analiza sugeruje, że nawet 10 proc. funkcjonujących satelitów mogło doświadczyć kolizji z małymi fragmentami. Znaczna większość tych śmieci jest zbyt mała by je wykryć i wykonać manewr satelity. W wyniku kolizji satelity często doświadczają silnych wstrząsów, co może uszkodzić podzespoły i instrumenty.
Co więcej, operatorzy satelitów niechętnie informują o kolizji ze ?kosmicznymi śmieciami? ? w szczególności, gdy są to satelity komercyjne lub wojskowe. Z analiz jednak wynika, że duża ilość satelitów doświadczyła kolizji podobnej do tej, którą doznał Sentinel-1A. U tego satelity wykryto uszkodzenie wskutek zderzenia z małym obiektem. Uszkodzony obszar ma średnicę ok. 40 cm, co zgadza się ze strukturą po uderzeniu śmiecia o średnicy około 1 mm i masie do 200 gramów*.

Aktualnie na orbicie przebywa około 1500 aktywnych satelitów. Łącznie nieczynnych satelitów oraz górnych stopni rakiet jest ponad 5 tysięcy. W przypadku tych obiektów ? a wiele z nich krąży wokół Ziemi od dekad ? niewiele wiadomo na temat ich kolizji z ?kosmicznymi śmieciami?. Co więcej, dość mało wiadomo także o ryzyku, jakie niosą ze sobą małe śmieci ? przykładowo, niektóre publikacje sugerują, że nawet odpryski farb mogą być groźne dla innych satelitów.
Coraz poważniejszy problem?
Przez kolejne dekady na różnych orbitach dookoła Ziemi będzie krążyć przynajmniej kilkanaście tysięcy fragmentów różnego rodzaju. Aktualnie nie ma możliwości deorbitacji większości ?kosmicznych śmieci? ?  technologie dopiero powstają. Jedną z nich jest żagiel do deorbitacji, który zostanie przetestowany w ramach misji polskiego satelity PW-Sat 2. Warto tu jednak zaznaczyć, że rozwiązań musi powstać znacznie więcej ? pojedyncze technologie z pewnością będą niewystarczające, by rozwiązać problem ?kosmicznych śmieci?.
W najbliższych latach z pewnością nastąpią fragmentacje kolejnych satelitów i górnych stopień rakiet. Mogą także nastąpić kolizje satelitów, co wytworzy kolejne odłamki. Dlatego też potrzebny jest rozwój technik śledzenia i monitorowania ?kosmicznych śmieci? oraz tworzenie technologii, które pozwolą na usuwanie obiektów z orbity ? przede wszystkim niedziałających satelitów i zużytych górnych stopni rakiet.
* Wcześniejsza analiza sugerowała uderzenie mikrometeoroidu o średnicy około 5 mm, jednak dalsze wyliczenia wskazują, że ta możliwość jest mniej prawdopodobna.

Źródło informacji
Kosmonauta.net
http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-coraz-wiecej-malych-kolizji-na-orbicie,nId,2389009

Coraz więcej małych kolizji na orbicie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy z SETI mogą zbadać miliony gwiezdnych systemów do 2037 roku
Wysłane przez tuznik

Według Setha Shostaka, astronoma z Instytutu SETI, poszukiwanie inteligentnego życia we Wszechświecie będzie w ciągu najbliższych dwóch dziesięcioleci postępować w większym tempie, w dużej mierze dzięki poprawie mocy obliczeniowej, która umożliwiłaby zbadanie co najmniej milionów gwiazd.

Szostak omówił aktualny stan działań SETI (SETI oznacza poszukiwanie pozaziemskiej inteligencji) podczas przesłuchania w środę (26 kwietnia), przed komisją ds. Nauki, Przestrzeni i Technologii w USA. Był na Kapitolu z trzema innymi naukowcami, aby zeznawać na temat postępów w poszukiwaniu życia poza Ziemią.

"Ten eksperyment powiedzie się tylko wtedy, jeżeli będziemy mogli patrzeć na około milion systemów gwiazd" - powiedział Shostak. ?Przy obecnej technologii mogłoby to potrwać tysiące lat. Dzięki udoskonaleniu, głównie w komputerach, które przyspieszyły o kolejne wielkości. Przez następne 20 lat będziemy w stanie spojrzeć na około milion innych systemów gwiezdnych.?

Ulepszenia, które znacznie przyczynią się do wzrostu zdolności naukowców do poszukiwania znaków inteligentnych istot we Wszechświecie, są w dużej mierze dwojakie, powiedział Shostak. Po pierwsze, ponieważ procesory komputerowe nadal postępują zgodnie z prawem Moore'a, będą one coraz mniejsze, tańsze i szybsze.

Naukowcy SETI będą więc mogli pisać oprogramowanie komputerowe, które jednocześnie odbiera dane gromadzone przez anteny radiowe, gdy te przechwytują sygnały z systemów wielogatunkowych. "Zamiast patrzeć na jedną gwiazdę na raz, jak było to robione dotychczas, można spojrzeć na dziesiątki, setki a nawet tysiące gwiazd jednocześnie, z wystarczającą zdolnością przetwarzania obliczeniowego" - powiedział Shostak.

Drugie ulepszenie, które zauważył Shostak polega na tym, że naukowcy z SETI pracują nad wykorzystaniem zdolności maszyn do uczenia się przy poszukiwaniu pozaziemskich sygnałów komunikacyjnych. Teraz naukowcy programują komputery w poszukiwaniu "jednego rodzaju wzorca" w danych radiowych, który mogą wskazywać na sztucznie stworzony sygnał radiowy, powiedział. Ale to podejście jest bardzo ograniczające - jak osoba, która może usłyszeć tylko jedną nutę podczas słuchania symfonii.

Zdolność do uczenia się maszyn mogłaby "rozszerzyć coś, co możemy rozpoznać" w sygnałach radiowych, co "przyspieszy poszukiwania". Shostak omówił również wysiłki Instytutu SETI dotyczące poszukiwania sztucznych sygnałów radiowych wśród siedmiu planet w systemie TRAPPIST-1, którego odkrycie zostało ogłoszone w lutym bieżącego roku.

Siedem planet orbituje wokół jednego czerwonego karła, a wszystkie one zbliżają się do swojej gwiazdy bliżej, niż Merkury orbituje wokół Słońca. Według Adama Burgassera, profesora fizyki z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego i członka zespołu, który odkrył siedem planet, aż trzy z siedmiu planet mogą być zamieszkiwane. Burgasser pojawił się również przed komisją z Shostakiem.

Krótka odległość między światami w systemie TRAPPIST-1 oznacza, że jeśli życie pojawiło się na jednej planecie, mogłoby zostać rozprzestrzenione na inne planety przy pomocy na przykład meteoroidów. Co więcej, gdyby inteligentne życie się tam ukształtowało, prawdopodobnie skolonizowałoby inne planety, więc naukowcy z SETI szukają również komunikacji wysyłanej między planetami.

Pozostali trzej uczestnicy skupili się przede wszystkim na poszukiwaniu "prostego życia" we Wszechświecie, co oznacza formy życia, które nie są identyfikowane na podstawie ich technologii. Naukowcy chętnie badają planety w systemie TRAPPIST-1 używając teleskopów, do których będzie dostęp on-line w ciągu najbliższych pięciu do dziesięciu lat. Teleskopy te mogły znaleźć chemiczne podpisy życia w atmosferach tych planet. Planety TRAPPIST-1 to tylko kilka przykładów niedawno odkrytych, potencjalnie zamieszkiwanych globów, znajdujących się stosunkowo blisko naszej Ziemi.

"To i inne niedawne odkrycia stanowią początek epoki poszukiwań egzoplanet, które w ciągu najbliższych pięciu do dziesięciu lat pozwolą nam na identyfikację realnie zamieszkanych światów, a nawet życia poza Ziemią!" - powiedział Burgasser. "Te przeobrażające się postępy, odnoszące się do jednego z najtrwalszych pytań ludzkich - czy jesteśmy tylko sami?", są w pełni osiągalne dzięki różnorodnym programom badawczym prowadzonym przez amerykańskich naukowców i wspieranym przez federalne finansowanie dla NASA, [National Science Foundation] oraz inne Agencje naukowe ".

Teleskop kosmiczny Jamesa Webba (JWST), który ma rozpocząć swoje prace w 2018 r. mógłby bardziej szczegółowo przeanalizować atmosferę niektórych obcych planet, niż jakikolwiek inny aktualny teleskop. Poza JWST wspomniano również o nadchodzącym Transiting Exoplanet Survey Satellite (TESS), który powinien zidentyfikować setki tysięcy nowych planet wokół innych gwiazd, powiedział Burgasser.

Wide-Field Infrared Survey Telescope (WFIRST) i duże teleskopy naziemne, które pojawią się na świecie w latach 2020., poprawią również badania atmosfer egzoplanet.

"Nasze pokolenie jest tak naprawdę pierwszym w historii ludzkości, które posiada wiedzę, że istnieją światy poza Układem Słonecznym. Czy następne pokolenie dowie się, czy życie istnieje na innych światach?" - powiedział Burgasser.

"Mamy okazję i odpowiedzialność, aby kontynuować nasze dziedzictwo odkrywania, aby kiedyś nasze dzieci i wnuki mogły poszukiwać życia znów na nowo".

Źródło: space.com

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
?    SETI Scientists Could Survey a Million Star Systems by 2037, Lawmakers Are Told
Na ilustracji:
Instrument Allen Telescope Array, członek Instytutu SETI, wyszukuje on systemy gwiazd dla znaków obcych komunikacji. Źródło: Seti Institute
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/naukowcy-seti-moga-zbadac-miliony-gwiezdnych-systemow-2037-roku-3284.html

Naukowcy z SETI mogą zbadać miliony gwiezdnych systemów do 2037 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potężna fala gazu w Gromadzie Galaktyk w Perseuszu
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/05/2017
Łącząc dane zebrane za pomocą Obserwatorium Rentgenowskiego Chandra z danymi z radioobserwatoriów i symulacji komputerowych, międzynarodowy zespół naukowców odkrył rozległą falę gorącego gazu w pobliskiej Gromadzie Galaktyk w Perseuszu. Rozciągająca się na 200 000 lat świetlnych fala rozmiarami dwukrotnie przewyższa Drogę Mleczną.
Badacze uważają, że fala powstała miliardy lat temu po tym jak mała gromada galaktyk otarła się o Perseusza i spowodowała turbulencje w ogromnych ilościach gazu wypełniających niesamowitą objętość przestrzeni.
W Perseuszu znajduje się jedna z najmasywniejszych pobliskich gromad galaktyk i jednocześnie najjaśniejsza w zakresie rentgenowskim, dlatego też dane z Chandry pozwalają nam ją badać w niespotykanym szczególe ?  mówi Stephen Walker z Goddard Space Flight Center w Greenbelt. Zidentyfikowana przez nas fala związana jest z przejściem w pobliżu mniejszej gromady, co też może świadczyć, że łączenie gromad prowadzące do powstania tych ogromnych struktur może wciąż trwać.
Artykuł opisujący wyniki badań ukaże się w czerwcowym wydaniu periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society oraz jest dostępny online.
Gromady galaktyk to jedne z największych struktur utrzymywanych przez grawitację we Wszechświecie. Gromada Galaktyk w Perseuszu rozciąga się na 11 milionów lat świetlnych i oddalona jest od nas o jakieś 240 milionów lat świetlnych. Tak jak we wszystkich gromadach galaktyk, większość obserwowalnej materii to gaz o temperaturze milionów stopni, na tyle wysokiej, że promieniuje tylko w zakresie rentgenowskim.
Obserwacje za pomocą Chandry pozwoliły nam dojrzeć szeroką paletę struktur w tym gazie, od rozległych bąbli wywianych przez supermasywną czarną dziurę znajdującą się w centralnej galaktyce gromady ? NGC 1275 ? aż po enigmatyczne wypukłe obszary zwane ?zatokami?.
Wypukły kształt zatoki nie mógł powstać jako fragment bąbla wywianego przez czarną dziurę. Obserwacje radiowe za pomocą Very Large Array w centralnym Nowym Meksyku wskazują, że zatoka nie emituje żadnego promieniowania, a w przypadku czarnej dziury takie byłoby oczekiwane. Dodatkowo, standardowe modele turbulentnego gazu zazwyczaj prowadziły do powstania struktur wygiętych w przeciwną stronę.
Walker wraz ze współpracownikami przeanalizował dane obserwacyjne zebrane za pomocą Chandry w celu dokładniejszego zbadania zatoki w gromadzie w Perseuszu. W ramach swoich badań połączyli 10,4 dni wysokiej rozdzielczości danych z 5.8 dniami obserwacjami szerokiego pola w zakresie energii od 700 do 7000 eV. Dla porównania promieniowanie widzialne charakteryzuje się energią w zakresie od 2 do 3 eV. Następnie badacze przefiltrowali dane z Chandry tak, aby podkreślić krawędzie struktur i ich delikatne szczegóły.
Tak przygotowane zdjęcie Perseusza zostało wykorzystane do porównania z symulacjami łączących się gromad galaktyk opracowanymi prze Johna ZuHone, astrofizyka z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics w Cambridge. Symulacje wykonano na superkomputerze Pleiades w NASA Advanced Supeercomputing Division w Ames Research Center w Dolinie Krzemowej.
Łączenie gromad galaktyk stanowi ostatni etap formowania się struktury kosmosu ? mówi ZuHone. Hydrodynamiczne symulacje łączących się gromad pozwalają nam doprowadzać do powstawania struktur gorącego gazu i dopasowywać parametry fizyczne takie jak chociażby pole magnetyczne. Korzystając z nich możemy próbować dopasowywać szczegóły do struktur jakie faktycznie obserwujemy w zakresie rentgenowskim.
Jedna z symulacji zdawała się tłumaczyć powstanie zatoki. W tym przypadku gaz w dużej gromadzie, takiej jak Perseusz, uformował dwa regiony: ?chłodny region centralny o temperaturze ok. 30 milionów stopni Celsjusza oraz otaczającą go strefę, w której gaz jest trzykrotnie gorętszy. Następnie mała gromada galaktyk zawierająca masę ok. 1000 mas Drogi Mlecznej ociera się o większą gromadę mijając jej centrum w odległości ok. 650 000 lat świetlnych.
Tego typu przelot powoduje grawitacyjne zaburzenia w gazie, których efektem jest powstająca spirala zimnego gazu. Po około 2.5 miliardach lat, gdy ów gaz oddalił się na prawie 500 000 lat świetlnych od centrum, powstają w nim potężne fale przemierzające peryferia gromady przez kilkaset milionów lat zanim się rozproszą.
Fale te to gigantyczne werse fal Kelvina-Helmholtza, które pojawiają się tam gdzie występuje różnica prędkości na styku dwóch płynów, np. na styku wiatru i powierzchni morza, podczas powstawania chmur na Ziemi i innych planetach, w plazmie w pobliżu Ziemi, a nawet na Słońcu.
Uważamy, że ?zatoka? obserwowana w Perseuszu stanowi fragment fali Kelvina-Helmholtza największej jak dotąd obserwowanej ? mówi Walker. Podobne struktury udało nam się zidentyfikować także w dwóch innych gromadach galaktyk: Centaurus oraz Abell 1795.
Naukowcy odkryli także, że rozmiar fal zależy od siły pola magnetycznego gromady. Jeżeli jest ono za słabe, fale osiągają znacznie większe rozmiary niż obserwowane. Jeżeli za silne, nie powstają wcale.
Źródło: NASA Goddard Space Flight center
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/03/potezna-fala-gazu-w-gromadzie-galaktyk-w-perseuszu/

Potężna fala gazu w Gromadzie Galaktyk w Perseuszu.jpg

Potężna fala gazu w Gromadzie Galaktyk w Perseuszu2.jpg

Potężna fala gazu w Gromadzie Galaktyk w Perseuszu3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadwyżka promieniowania gamma w centrum Drogi Mlecznej nie ma ciemnego pochodzenia
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/05/2017
Tajemnicza poświata w zakresie promieniowania gamma w centrum Drogi Mlecznej najprawdopodobniej ma swoje źródło w pulsarach ? niesamowicie gęstych, szybko rotujących jądrach dawnych gwiazd, które uległy kolapsowi, a których masa sięgała nawet 30 mas Słońca. Do takich wniosków prowadzą wyniki najnowszej analizy przeprowadzonej przez międzynarodowy zespół astrofizyków m.in z SLAC National Accelerator Laboratory. Wyniki podważają wcześniejsze interpretacje mówiące, że sygnał może stanowić potencjalną oznakę ciemnej materii ? materii odpowiadającej za nawet 85% materii we Wszechświecie, której jak dotąd nie udało się wykryć.
Nasze badania wskazują, że nie potrzebujemy ciemnej materii do zrozumienia emisji promieni gamma w naszej galaktyce ? mówi Mattia Di Mauro z Kavli Institute for Particle Astrophysics and Cosmology (KIPAC), instytucie Uniwersytetu Stanforda oraz SLAC. Zamiast tego zidentyfikowaliśmy populację pulsarów w regionie centrum naszej galaktyki, która rzuca nowe światło na historię formowania Drogi Mlecznej.
Di Mauro kierował badaniami w ramach grupy Fermi LAT ? międzynarodowego zespołu badaczy, który przyglądał się poświacie za pomocą Large Area Telescope (LAT) zainstalowanego na pokładzie Kosmicznego Teleskopu Promieniowania Gamma Fermi, który krąży wokół Ziemi od 2008 roku. LAT ? oko czułe na promienie gamma czyli najbardziej energetyczny rodzaj promieniowania ? powstał w SLAC, który także nadzoruje jego operacje.
Tajemnicza poświata
Ciemna materia stanowi jedną z największych tajemnic współczesnej fizyki. Badacze wiedzą o istnieniu ciemnej materii ponieważ zakrzywia ona światło emitowane przez odległe galaktyki i wpływa na rotację galaktyk, jednak jak dotąd nikt nie wie z czego się ona składa. Większość naukowców uważa, że ciemna materia składa się z cząstek, które jeszcze nie zostały wykryte, a które prawie nigdy nie oddziałują z normalną materią barionową inaczej niż poprzez grawitację.
Jeden ze sposobów rejestrowania cząstek ciemnej materii za pomocą instrumentów naukowych to obserwowanie ich rozpadu lub zderzeń. Szeroko prowadzone badania wskazują, że takie zdarzenia mogłyby prowokować emisję promieniowania gamma ? mówi Seth Digel, kierownik grupy Fermi w KIPAC.  Poszukujemy tego promieniowania za pomocą LAT w tych regionach Wszechświata, które są bogate w ciemną materię, np. w centrum naszej własnej galaktyki.
Wcześniejsze badania faktycznie wskazywały, że z centrum galaktyki otrzymujemy więcej promieni gamma niż się tego spodziewaliśmy, dzięki czemu z resztą pojawiały się artykuły naukowe i doniesienia medialne, że sygnał ten może pochodzić od od dawna poszukiwanej ciemnej materii. Jednak promienie gamma powstają także w innych kosmicznych procesach, które należy wyeliminować zanim zacznie się wyciągać z obserwacji wnioski uwzględniające ciemną materię. To szczególnie trudne w tym wypadku, ponieważ centrum galaktyki jest wyjątkowo złożone i trudne w obserwacji, a astrofizycy wciąż nie wiedzą wystarczająco dużo o procesach zachodzących w tym obszarze.
Większość promieniowania gamma w Drodze Mlecznej powstaje w gazie między gwiazdami, rozświetlaną za pomocą promieni kosmicznych ? naładowanych cząstek emitowanych podczas eksplozji supernowych. To prowadzi do powstania rozmytej poświaty promieniowania gamma rozciągającej się na całą galaktykę. Promieniowanie gamma emitowane jest także przez pozostałości po supernowych, pulsary ? zapadnięte gwiazdy emitujące strumienie promieniowania gamma niczym kosmiczne latarnie morskie.
Dwa niedawne projekty badawcze realizowane przez zespoły z USA oraz z Holandii wskazują, że nadwyżka promieniowania gamma w centrum galaktyki jest punktowa, a nie gładka tak jak oczekiwalibyśmy tego po ciemnej materii ? mówi Eric Charles z KIPAC, który także brał udział w opisywanych badaniach. Wyniki te wskazują, że promieniowanie pochodzi od źródeł punktowych, których nie możemy dostrzec jako poszczególne źródła za pomocą LAT, ponieważ gęstość źródeł promieniowania gamma jest bardzo wysoka, a rozmyta poświata jest najjaśniejsza właśnie w centrum galaktyki.
Pozostałości po dawnych gwiazdach
Najnowsze badania wynoszą wcześniejsze analizy na nowy poziom, dowodząc, że taki niejednorodny sygnał w zakresie promieniowania gamma zgodny jest z pulsarami.
Zważając na fakt, że około 70 procent wszystkich źródeł punktowych w Drodze Mlecznej to pulsary, to właśnie one były najbardziej prawdopodobnymi kandydatami ?  mówi Di Mauro. Wykorzystaliśmy jedną z ich cech fizycznych aby dojść do naszych wniosków. Pulsary mają bardzo charakterystyczne widmo ? emitowane prze nie promieniowanie zmienia się w charakterystyczny sposób wraz z energią emitowanego przez nie promieniowania gamma. Wykorzystując kształt tych widm, byliśmy w stanie stworzyć model poświaty centrum galaktyki zawierającego ok. 1000 pulsarów bez konieczności uwzględniania cząstek ciemnej materii.
Aktualnie zespół badawczy planuje dalsze obserwacje z wykorzystaniem radioteleskopów, kóre pozwolą określić czy zidentyfikowane źródła emitują swoje światło w serii krótkich pulsów ? co jest charakterystyczną cechą pulsarów.
Odkrycia w halo gwiazd wokół centrum galaktyki ? najstarszej części Drogi Mlecznej ? odkrywają przed nami także szczegóły ewolucji naszej galaktyki, niczym wykopaliska, które archeologom mówią wiele o historii człowieka.
Izolowane pulsary zazwyczaj żyją ok. 10 milionów lat, czyli znacznie krócej niż najstarsze gwiazdy w pobliżu centrum galaktyki ? mówi Charles. Fakt, że możemy wciąż obserwować promieniowanie gamma pochodzące z zidentyfikowanej populacji pulsarów wskazuje, że znajdują się one w układach podwójnych, w których drugim elementem są gwiazdy, z których pobierają one energię. To znacznie wydłuża czas życia pulsarów.
Ciemna materia znów nam umyka
Najnowsze wyniki to kolejny cios dla interpretacji mówiącej, że nadwyżka promieniowania gamma może mieć swoje źródło w ciemnej materii.
Gdyby sygnał pochodził od ciemnej materii, oczekiwalibyśmy go także w centrach innych galaktyk ? mówi Digel. Taki sygnał powinien być szczególnie wyraźny w galaktykach karłowatych krążących wokół Drogi Mlecznej.  Galaktyki te mają stosunkowo mało gwiazd, zazwyczaj nie ma w nich pulsarów, a utrzymują swoją strukturę dzięki dużej ilości ciemnej materii. Niemniej jednak nie widzimy w nich żadnego szczególnego poziomu promieniowania w zakresie gamma.
Badacze uważają, że niedawno odkryta silna poświata w zakresie gamma w centrum Galaktyki w Andromedzie także może pochodzić od pulsarów, a n ie od ciemnej materii.
Jednak naukowcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Choć zespół Fermi-LAT przebadał duży obszar 40 stopni na 40 stopni wokół centrum Drogi Mlecznej (średnica tarczy Księżyca w pełni to zaledwie pół stopnia), ekstremalnie wysoka gęstość źródeł promieniowania w wewnętrznych czterech stopniach sprawia, że ciężko jest dostrzec pojedyncze źródła i tym samym wykluczyć obecność gładkiego rozkładu promieniowania gamma od ciemnej materii.
Powyższe badania finansowane były przez NASA, DOE Office of Science oraz agencje i instytuty naukowe z Francji, Włoch, Japonii i Szwecji.
Źródło: SLAC National Accelerator Laboratory
Artykuł naukowy: https://arxiv.org/abs/1705.00009
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/03/nadwyzka-promieniowania-gamma-w-centrum-drogi-mlecznej-nie-ma-ciemnego-pochodzenia/

Nadwyżka promieniowania gamma w centrum Drogi Mlecznej nie ma ciemnego pochodzenia.jpg

Nadwyżka promieniowania gamma w centrum Drogi Mlecznej nie ma ciemnego pochodzenia2.jpg

Nadwyżka promieniowania gamma w centrum Drogi Mlecznej nie ma ciemnego pochodzenia3.jpg

Nadwyżka promieniowania gamma w centrum Drogi Mlecznej nie ma ciemnego pochodzenia4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VISTA zagląda za pyłową osłonę Małego Obłoku Magellana
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/05/2017
Mały Obłok Magellana to zachwycający obiekt południowego nieba nawet dla nieuzbrojonego oka. Jednak teleskopy obserwujące w zakresie promieniowania optycznego nie mogą wyraźnie dostrzec co znajduje się we wnętrzu galaktyki, bo skutecznie przeszkadzają w tym obłoki międzygwiezdnego pyłu. Możliwość obserwowania nieba w zakresie podczerwonym za pomocą VISTA pozwoliła astronomom dostrzec myriady gwiazd w tej sąsiadującej z nami galaktyce dużo wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej. Dzięki temu powstało absolutnie rekordowe zdjęcie ? największe kiedykolwiek wykonane zdjęcie Małego Obłoku Magellana w podczerwieni ?  na którym cały kadr wypełniony jest milionami gwiazd.
Mały Obłok Magellana (Small Magellanic Cloud, SMC) to galaktyka karłowata, mniejsza od Wielkiego Obłoku Magellana (LMC). Razem stanowią one dwie najbliższe nam galaktyki ? SMC znajduje się 200 000 lat świetlnych od Drogi Mlecznej ? to 12 razy bliżej niż słynniejsza Galaktyka w Andromedzie. Oba obłoki charakteryzują się osobliwym kształtem, który jest wynikiem interakcji jednej galaktyki z drugą i obu z Drogą Mleczną.
Ich względna bliskość do Ziemi sprawia, że Obłoki Magellana są idealnymi kandydatkami do badania procesów formowania i ewolucji gwiazd. Niemniej jednak, choć rozkład i historia formowania gwiazd w obu galaktykach karłowatych są złożone, jedną z największych przeszkód w uzyskaniu wyraźnych zdjęć gwiazd jest pył międzygwiezdny. Potężne obłoki tych mikroskopijnych ziaren rozprasza i pochłania część promieniowania emitowanego przez gwiazdy ? szczególnie w zakresie widzialnym ? ograniczając to co można zobaczyć za pomocą teleskopów znajdujacych się na Ziemi. Zjawisko to znane jest jako ekstynkcja.
SMC jest pełen pyłu, a światło widzialne emitowane przez jego gwiazdy ulega znacznej ekstynkcji. Na szczęście nie każde promieniowanie elektromagnetyczne jest tak bardzo wrażliwe na pył. Promieniowanie podczerwone przenika przez pył międzygwiezdny dużo łatwiej niż promieniowanie widzialne, dzięki temu obserwując galaktykę w zakresie podczerwonym możemy się dowiedzieć dużo więcej o nowych gwiazdach powstających w obłokach pyłu i gazu.
VISTA czyli Visible and Infrared Survey Telescope został zaprojektowany do obserwowania kosmosu w zakresie promieniowania podczerwonego. Program VISTA Survey of the Magellanic Clouds (VMC) skupia się na mapowaniu historii procesów gwiazdotwórczych wewnątrz SMC oraz LMC, jak również mapowaniu ich trójwymiarowej struktury. Miliony gwiazd SMC zostały sfotografowane w podczerwieni w ramach VMC, dzięki czemu mamy niespotykaną możliwość obserwowania galaktyki bez uwzględniania ekstynkcji od pyłu.
Cały kadr tego potężnego zdjęcia wypełniony jest gwiazdami należącymi do Małego Obłoku Magellana. Oprócz tego na zdjęciu widać tysiące galaktyk tła i kilka jasnych gromad gwiazd włącznie z 47 Tucanae w prawej części kadru. Zdjęcie z zoomem pozwala obejrzeć SMC tak jak jeszcze nigdy w historii!
Bogactwo nowych informacji na zdjęciu 1.6 gigapikseli (43 223 x 38 236 pikseli) zostało przeanalizowane przez międzynarodowy zespół kierowany przez Stefano Rubele na Uniwersytecie w Padwie. Naukowcy wykorzystali najnowocześniejsze modele gwiazd do uzyskania zaskakujących wyników.
VMC pozwoliło odkryć, że większość gwiazd w SMC powstała znacznie później niż gwiazdy w większych sąsiadujących z nami galaktykach. Informacja ta to tylko przedsmak nowych odkryć, które pojawią się w trakcie analizy danych zebranych w ramach VMC.
Źródło: ESO
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/03/vista-zaglada-za-pylowa-oslone-malego-obloku-magellana/

VISTA zagląda za pyłową osłonę Małego Obłoku Magellana.jpg

VISTA zagląda za pyłową osłonę Małego Obłoku Magellana2.jpg

VISTA zagląda za pyłową osłonę Małego Obłoku Magellana3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Północny biegun Enceladusa
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/05/2017
Powierzchnia północnej części Enceladusa wydaje się być równie stara co wiele innych w Układzie Słonecznym. Południowa półkula tego księżyca to jednak zupełnie inna opowieść.
Północny obszar biegunowy Enceladusa (średnica księżyca 504 km) widoczny na powyższym zdjęciu jest gęsto pokryty kraterami, co wskazuje na to, że jego powierzchnia nie była odświeżana od dość dawna. W odróżnieniu od niego południowy obszar biegunowy wykazuje oznaki intensywnej aktywności geologicznej, a szczególnie jest to widoczne w pobliżu długich szczelin zwanych ?pasami tygrisimi?, z których tryska gaz i drobne cząstki pochodzące z podpowierzchniowego oceanu księżyca.
Północ Enceladusa na tym zdjęciu znajduje się u góry i nachylona jest o 38 stopni w lewo. Powyższe zdjęcie zostało wykonane 27 listopada 2016 roku w zakresie widzialnym za pomocą wąskokątnej kamery zainstalowanej na pokładzie sondy Cassini.
Zdjęcie zostało wykonane z odległości 32000 kilometrów od Enceladusa. Skala zdjęcia to ok. 100 metrów na piksel.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/03/polnocny-biegun-enceladusa/

Północny biegun Enceladusa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wally Schirra cz.2 ? ?Bez dyskusji?
3 maja 2017,  Anna Wizerkaniuk
Odbył już swój pierwszy lot w kosmos, ale by przejść do historii, czekały go jeszcze dwa. Oto ciąg dalszy historii człowieka, który opuścił Ziemię trzy razy.
Po odwołanym starcie Gemini 6, pojawiła się sugestia, by wziąć przykład z Rosjan i wystrzelić dwa statki kosmiczne, jeden po drugim, z tej samej platformy startowej. Choć początkowo pomysł ten spotkał się ze sprzeciwem ze strony kierownictwa NASA, w końcu projekt doszedł do skutku. Misja ta wprowadziła zaburzenie w numeracji kolejnych lotów Gemini. Plan przewidywał najpierw start Gemini 7 z Frankiem Bormanem i Jimem Lovellem na pokładzie, a siedem dni później mieli polecieć w kosmos Schirra i Stafford. Czternastodniowy lot załogi Gemini 7 rozpoczął się 4 grudnia 1965r. Ze względu na docelowe spotkanie na orbicie, start Gemini 6 musiał się odbyć w dokładnie wyliczonym czasie. 12 grudnia, o godzinie 8.54 standardowego czasu centralnego, z rykiem uruchomiły się silniki rakiety Titan, by po chwili zapadła cisza. Rakieta nie podnosiła się. Przyczyną był słabnący ciąg silników i ich wyłączenie po 1,2s od ich uruchomienia. Aby doprowadzić do spotkania z Gemini 7 pozostało tylko 5 dni na przeprowadzenie kolejnego startu.
Do następnego podejścia, by wysłać Gemini 6 w przestrzeń kosmiczną, udało się doprowadzić w 3 dni. Tym razem wszystko się powiodło i statek znalazł się a orbicie. Była ona niższa niż początkowo planowano, ale dzięki temu statek mógł dogonić kapsułę Lovella i Bormana. Po manewrach, oba statki znalazły się w odległości mniejszej niż 30 cm. Później leciały blisko siebie przez ponad 4 godziny, by w końcu ustawić się równolegle w odległości 16 km. Odległość ta miała zapobiec zderzeniu, do którego mogłoby dojść podczas snu załogi. Rendez-vous w przestrzeni kosmicznej zakończyło się sukcesem.
Biorąc udział w następnej misji, Wally Schirra miał przejść do historii jako pierwszy astronauta, który poleciał w kosmos w ramach trzech różnych programów. Atmosfera towarzysząca przygotowaniom do lotu Apollo 7 była napięta. Nie dość, że miał to być pierwszy amerykański lot załogowy od czasu katastrofy Apollo 1, to dodatkowo Schirra nie krył swojego niezadowolenia z powodu kamery telewizyjnej, która znalazła się na pokładzie.
Start Apollo 7 nastąpił 11 października 1968r. Rakieta Saturn wyniosła w kosmos Donna Eisele, Walta Cunninghama oraz Wally?ego Schirrę. Już pierwszego dnia lotu, Schirra zgłosił rozwijające się u niego przeziębienie. Można przypuszczać, że właśnie to było przyczyną złego samopoczucia dowódcy Apollo 7. Zapewne nikt nie dowiedziałby się o różnicy zdań pomiędzy Schirrą, a resztą załogi oraz centrum kontroli, gdyby astronauta nie odmówił włączenia kamery w jeden z poranków. Debatę uciął krótkim ?bez dyskusji?. Tym samym cały naród Stanów Zjednoczonych nie ujrzał nowego odcinka ?The Wally, Walt and Donn Show?. Wkrótce udało się przywrócić transmisję, a widzowie ujrzeli na ekranach telewizorów powitanie ?Z pięknego pomieszczenia Apollo, wysoko ponad wszystkim?. Nie zakończyły się jednak ?walki? na linii Schirra ? centrum kontroli. Astronauta kłócił się z przełożonymi m.in. o to, czy załoga powinna mieć założone hełmy podczas wejścia w atmosferę oraz czy konieczne są dodatkowe manewry. Kierownicy lotów mieli już dosyć. Zachowanie Schirry przesądziło o tym, że była to jego ostatnia misja. Wpłynęło to też na losy Eisele i Cunninghama, którzy nigdy więcej nie polecieli w kosmos.
Wally Schirra odszedł z NASA zanim pierwszy człowiek stanął na Księżycu. Wcielił się wtedy w rolę biznesmena. Najpierw był dyrektorem w Environmental Control Company, a później założył swoją własną firmę ? Schirra Enterprises. W 1984r., wraz z pozostałymi astronautami Siódemki Mercury oraz żoną Gusa Grissoma, założył Mercury Seven Fundation. Schirra zmarł 3 maja 2007r. na zawał serca.
Source :
Wally Schirra
http://news.astronet.pl/index.php/2017/05/03/wally-schirra-cz-2-bez-dyskusji/

Wally Schirra cz.2.jpg

Wally Schirra cz.2.2.jpg

Wally Schirra cz.2.3.jpg

Wally Schirra cz.2.4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największa gwiazda jest 340 tysięcy razy jaśniejsza od Słońca
2017-05-03
Ludziom wydaje się, że są władcami całego Wszechświata, podczas gdy tak naprawdę jesteśmy tylko maleńkim pyłkiem dryfującym w nieskończonej jego przestrzeni. Uświadamiają nam o tym najpotężniejsze gwiazdy jakie poznaliśmy.
Niegdyś myśleliśmy, że Ziemia znajduje się w środku Układu Słonecznego, co miało uświadamiać człowiekowi, jaki jest potężny. Jednak szybko okazało się, że to nie nasza planeta lecz Słońce jest sercem Układu, który znajduje się w jednej z bardzo wielu galaktyk, w dodatku ani nie największej, ani też znajdującej się w jakimś szczególnym miejscu.
Słońce jest 109 razy większe od Ziemi, zaś od Słońca większe są błękitne olbrzymy. Ich średnica przewyższa słoneczną kilka lub też kilkanaście razy. Przykładem takiej gwiazdy jest Bellatrix, w prawej górnej części gwiazdozbioru Oriona. Mieni się intensywnym niebieskim kolorem.
Ponieważ błękitne olbrzymy są gwiazdami masywnymi, to ich życie nie trwa w skali kosmicznej bardzo długo. Istnieją od kilkudziesięciu do najwyżej kilkuset milionów lat. Większe od błękitnych olbrzymów są błękitne nadolbrzymy. Mają one nawet 50 mas Słońca. Niewiele jest tego typu gwiazd we Wszechświecie.
Są one uważane za największe, najjaśniejsze i najgorętsze gwiazdy. Ze względu na swoją masę żyją jeszcze krócej niż błękitne olbrzymy, ledwie 10 milionów lat. Przykładem takiego nadolbrzyma jest Rigel, znajdujący się w prawej dolnej części gwiazdozbioru Oriona i jest on najjaśniejszą gwiazdą tej konstelacji. Astronomia zna jeszcze czerwonego nadolbrzyma.
To duża gwiazda, ale charakteryzująca się małą gęstością i niską temperaturą. Gwiazdy takie są 1,5 tysiąca razy większe od Słońca. Te stadium gwiazdy trwa około miliona lat. Podobnie jak wszystkie inne olbrzymy i nadolbrzymy kończą jako supernowe.
Czerwonym nadolbrzymem jest Betelgeza, znajdująca się w lewej górnej części gwiazdozbioru Oriona. Obserwacje gwiazd Bellatrix, Rigel i Betelgeza najlepiej prowadzić zimą, gdy Orion znajduje się najwyżej nad horyzontem.
Aldebaran znajdujący się w gwiazdozbiorze Byka ma średnicę ponad 40 razy większą od słonecznej, wynoszącą 61 milionów kilometrów. W kosmicznym wyścigu wielkości ginie jednak w starciu z gwiazdą Antares znajdującą się w gwiazdozbiorze Skorpiona. Ma ona średnicę 448 razy większą niż Słońce.
Gwiazda o średnicy 624 milionów kilometrów znajduje się 520 lat świetlnych od Ziemi. Jej rozmiary mówią też o tym jak mocno świeci. Jest aż 700 razy jaśniejsza od Słońca. Jednak także Antares nie może się równać z gwiazdą znajdującą się w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa.
Gwiazda VY Canis Majoris jest 1400 razy większa od Słońca mając przy tym średnicę 2 miliardów kilometrów. Promień światła potrzebowałby 2 godzin, aby ją obiec na równiku. Jeden z naukowców oszacował, że jest jeszcze potężniejsze niż to się oficjalnie przyznaje i może być nawet 2100 razy większa od Słońca, a przy tym mieć średnicę 3 miliardów kilometrów.
Ale to wciąż nie wszystko na co stać gwiazdy. Naukowcy przyglądają się obecnie gwieździe Epsilon Aurigae w gwiazdozbiorze Woźnicy. Istnieje podejrzenie, że możemy mieć do czynienia z największym kompleksem gwiezdnym obserwowanym przez człowieka.
Badacze sądzą, że gwiazda ta ma średnicę 4 miliardów kilometrów, a więc jest aż 3 tysiące razy większa od Słońca i ponad 320 tysięcy razy większa od Ziemi. Trudno sobie wyobrazić takiego olbrzyma. Póki co to jednak tylko przypuszczenia.
Dotychczas oficjalnie potwierdzono, że tą największą gwiazdą jest UY Scuti. To jasny czerwony hiperolbrzym, gwiazda zmienna i jedna z najjaśniejszych gwiazd w całym Wszechświecie. To istny potwór pod względem swojej średnicy.
Jest tak gigantyczna, że człowiekowi ciężko jest ją objąć swoim umysłem. Za chwilę spróbujemy uświadomić Wam, jak niezwykły jest to obiekt przemierzający otchłań kosmosu w gwiazdozbiorze Tarczy.
Posłużmy się więc prostym, ale obrazowym porównaniem. Gdyby Ziemia miała średnicę 1 centymetra, to Słońce byłoby kulą mającą 109 centymetrów średnicy. W tej skali UY Scuti mogłaby sięgać średnicy... 3,4 kilometra. Potwór, prawda?
Całkowita jasność gwiazdy przekracza 340 tysięcy razy jasność Słońca, co sprawia, że jest jedną z najjaśniejszych gwiazd w Drodze Mlecznej. Gigant znajduje się około 9500 lat świetlnych od Ziemi.
Gdyby UY Scuti znajdowałaby się w centrum naszego Układu Słonecznego, wykraczałaby poza orbitę Jowisza, a możliwe, że nawet Saturna, gdyż prawdopodobnie jest większa, niż astronomom udało się to dotychczas ustalić.
Gwiazda została skatalogowana po raz pierwszy w 1860 roku przez niemieckich astronomów w obserwatorium w Bonn, podczas tworzenia katalogu Bonner Durchmusterung jako BD -12 5055.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115066,najwieksza-gwiazda-jest-340-tysiecy-razy-jasniejsza-od-slonca

Największa gwiazda jest 340 tysięcy razy jaśniejsza od Słońca.jpg

Największa gwiazda jest 340 tysięcy razy jaśniejsza od Słońca2.jpg

Największa gwiazda jest 340 tysięcy razy jaśniejsza od Słońca3.jpg

Największa gwiazda jest 340 tysięcy razy jaśniejsza od Słońca4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna plama na zdjęciach z Kosmosu. Skąd się wzięła?
Czasami z Kosmosu można dostrzec rzeczy, których nie widać z perspektywy ziemi. Tak stało się i tym razem. Na zdjęciach satelitarnych na wodach Omanu pojawił się tajemniczy kształt.
Na obrazie uchwyconym 11 kwietnia przez satelitę Terra na Morzu Arabskim widać ogromny ciemny zygzak. Kształt przypomina nieco potwora z głębin, jednak w rzeczywistości jest to coś zupełnie innego. Do tego ma całkowicie naturalne wyjaśnienie.
Zwykłe odbicie
Gładka woda odbija światło słoneczne jak lustro, co jest szczególnie widoczne, gdy patrzy się na powierzchnię akwenów z góry. Obszary, gdzie woda odbija światło pod tym samym kątem, pod jakim widzi to satelita, są wyraźnie jaśniejsze od pozostałych. Dzieje się tak, gdy Słońce, satelita i zbiornik wodny są ustawione w jednej linii.
Zmącona woda
Jednak morze na zdjęciu nie jest jednolite i jasne. Czarny kształt w pobliżu Omanu to miejsce, w którym wody powierzchniowe zostały zmącone przez wiatr, przez co światło słoneczne odbijało się od nich w różnych kierunkach. W ten sposób mniej światła dociera bezpośrednio w stronę satelity, a my widzimy ciemną plamę "rozlewającą" się na morzu.
Źródło: NASA
Autor: zupi/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/ciemna-plama-na-zdjeciach-z-kosmosu-skad-sie-wziela,230997,1,0.html

Ciemna plama na zdjęciach z Kosmosu. Skąd się wzięła.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowy film przedstawiający pierwszy przelot sondy Cassini między pierścieniami a Saturnem
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 04/05/2017
Najnowsza sekwencja zdjęć wykonanych przez kamery zainstalowane na pokładzie sondy Cassini przedstawia przelot sondy przez szczelinę między pierścieniami a Saturnem, do którego doszło 26 kwietnia br.
Animacja przedstawia dane zebrane podczas trwających godzinę obserwacji w trakcie lotu w kierunku południowego bieguna planety. Sekwencja rozpoczyna się spojrzeniem na wir znajdujący się na północnym biegunie planety, a następnie kieruje się przez zewnętrzną granicę sześciokątnego wiatru strumieniowego i dalej.
Byliśmy zaskoczeni jak wyraźną krawędź posiada zewnętrzna granica sześciokątu oraz ściany biegunowego wiru ? mówi Kunio Sayanagi, współpracownik zespołu obrazowania Cassini z Hampton University w Wirginii, który pomagał w tworzeniu nowej animacji.
Pod koniec filmu kadr zmienia orientację, bowiem sonda musiała ustawić się tak, aby skierować talerz swojej anteny w kierunku ruchu sondy tak, aby mogła ona służyć za tarczę przed cząstkami pyłu, które mogły pojawić się podczas przelotu przez płaszczyznę pierścieni Saturna.
Podczas wykonywania kolejnych zdjęć tworzących sekwencję, odległość sondy od szczytów chmur Saturna spadła z 72 400 do 6 700 kilometrów. Dzięki temu rozmiary najmniejszych dostrzegalnych struktur atmosfery spadły z 8,7 km/piksel do 810 m/piksel.
Zdjęcia z pierwszego przelotu są świetne, choć bardzo zachowawczo potraktowaliśmy kamerę. Podczas przelotu 28 czerwca zamierzamy wykonać jeszcze lepsze ujęcia ? mówi Andrew Ingersoll, członek zespołu Cassini z Caltech w Pasadenie.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/04/nowy-film-przedstawiajacy-pierwszy-przelot-sondy-cassini-miedzy-pierscieniami-a-saturnem/

 

 

Nowy film przedstawiający pierwszy przelot sondy Cassini między pierścieniami a Saturnem.jpg

Nowy film przedstawiający pierwszy przelot sondy Cassini między pierścieniami a Saturnem2.jpg

Nowy film przedstawiający pierwszy przelot sondy Cassini między pierścieniami a Saturnem3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cassini znów śmiga przez szczelinę! Co za genialny widok!
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 04/05/2017
Sonda Cassini zrobiła to ponownie! 2-3 maja br. sonda po raz drugi przeleciała między pierścieniami a gazowym olbrzymem. Powyższa animacja przedstawia widok z pokładu sondy Cassini zarejestrowany w kilka godzin po przelocie przez płaszczyznę pierścieni. W lewym górnym rogu widoczny jest fragment tarczy Saturna.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/04/cassini-znow-smiga-przez-szczeline-co-za-genialny-widok/

Cassini znów śmiga przez szczelinę Co za genialny widok.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni cel programu Frontier Fields ? gromada galaktyk Abell 370
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 04/05/2017
Kosmiczny Teleskop Hubble? zajrzał sześć miliardów lat wstecz starając się dostrzec ekstremalnie słabe elementy struktury gromady galaktyk Abell 370, których jak dotąd jeszcze nikt nie obserwował. Abell 370 stanowi jeden z celów programu Frontier Fields, który wykorzystuje masywne gromady galaktyk do badania tajemnic ciemnej materii i bardzo wczesnego Wszechświata.
Sześć miliardów lat świetlnych stąd w Gwiazdozbiorze Wieloryba (Cetus) znajduje się gromada galaktyk Abell 370 składająca się z setek galaktyk. Już w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, zdjęcia gromady pozwalały dostrzec, że gigantyczny, jasny łuk w dolnej, lewej części kadru to nie struktura znajdująca się w gromadzie, a raczej zjawisko astrofizyczne: grawitacyjnie soczewkowany obraz galaktyki znajdującej się dwa razy dalej niż sama gromada. Hubble pozwolił wykazać, że łuk ten składa się z dwóch zniekształconych obrazów zwykłej galaktyki spiralnej, która czysto losowo znajduje się przypadkiem dokładnie za gromadą.
Potężny wpływ grawitacyjny gromady Abell 370 zakrzywia czasoprzestrzeń w jej otoczeniu sprawiając, że światło biegnące od galaktyk tła rozciąga się wzdłuż licznych ścieżek i z naszego punktu widzenia jest ono zniekształcone i jaśniejsze. Zjawisko to widać tutaj w postaci serii łuków zakrzywiających się wokół centrum kadru.  Masywne gromady galaktyk mogą zatem działać jak swego rodzaju naturalne teleskopy, umożliwiając astronomom dojrzenie bardzo odległych galaktyk znajdujących się daleko za gromadami ? to istny rzut oka na Wszechświat istniejący tuż po swoich narodzinach, zaledwie kilkaset milionów lat po Wielkim Wybuchu.
Powyższe zdjęcie gromady Abell 370 wykonano w ramach programu Frontier Fields wykorzystującego 630 godzin obserwacyjnych na teleskopie Hubble?a na przestrzeni 560 orbit teleskopu wokół Ziemi. W tym czasie bardzo szczegółowo sfotografowano sześć gromad galaktyk ? Abell 370 była ostatnią z nich. Poprzednie zdjęcie tej gromady ? na podstawie krótszych obserwacji, a tym samym nie tak bardzo szczegółowe ? opublikowano w 2009 roku.
Źródło: ESA/Hubble
http://www.pulskosmosu.pl/2017/05/04/ostatni-cel-programu-frontier-fields-gromada-galaktyk-abell-370/

Ostatni cel programu Frontier Fields ? gromada galaktyk Abell 370.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzaskalska-Stroińska: Polskie firmy w misji ESA w 2018 r.
2017-05-04
Polskie firmy wezmą udział w zaplanowanej na 2018 r. misji ESA Proba-3, na potrzeby której wykonają m.in. koronograf - powiedziała PAP Otylia Trzaskalska-Stroińska z Ministerstwa Rozwoju, wiceprzewodnicząca Rady Europejskiej Agencji Kosmicznej.
PAP: Jakie są możliwości współpracy polskich firm przy nadchodzących misjach kosmicznych Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA)?
 
Otylia Trzaskalska-Stroińska: Przygotowania do misji zarówno od strony naukowej i teoretycznej, jak i technicznej to z reguły okres kilku, a nawet kilkunastu lat poprzedzających moment startu rakiety wynoszącej w kosmos satelitę i umieszczone w nim instrumenty badawcze. I to właśnie w tym czasie rozstrzyga się, kto wnosi wkład w misję, w jakiej formie i w jaki jej element. Szereg podmiotów polskiego sektora kosmicznego uczestniczy bezpośrednio lub pośrednio w realizacji misji: Athena (2028 r.), której celem jest badanie gorącego i energetycznego kosmosu, Juice (2022 r.) ? pierwszej europejskiej misji do układu Jowisza, Proba-3 (2018), w której bierze udział wiele polskich firm, m.in. Creotech Instruments, N7 Mobile, Sener Polska.
 
Dotychczas znaczące zaangażowanie w misje kosmiczne ESA realizowało Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK). Spektakularnym sukcesem było lądowanie na komecie Rosetta (w 2014 r.- PAP) i wykorzystanie w jej badaniu penetratora wykonanego w CBK. Tego typu urządzenia mogą być też zastosowane w misjach o charakterze komercyjnym, np. rozpoznaniu zasobów geologicznych komet i planetoid (w fazie przedeksploatacyjnej), bądź już przy pozyskaniu materiału.
 
Poza misjami ESA polscy naukowcy i polskie instrumenty kosmiczne uczestniczą w misjach innych krajów i organizacji. Według informacji pochodzących z CBK obecnie trwają prace nad DIOGENESSEM, czyli spektrometrem rentgenowskim, który będzie badał Słońce w misjach rosyjskich planowanych na lata 2020-2022.
 
PAP: Udział Polski w misjach kosmicznych jest zatem wielopłaszczyznowy.
 
O.T-S: Tak. Obejmuje on zarówno fazę przygotowania misji, jak i etap budowy oraz wyposażania satelity czy lądownika. Duże znaczenie ma też naukowa analiza i interpretacja uzyskanych wyników. W zależności od posiadanego potencjału podmioty polskiego sektora kosmicznego mogą ubiegać się o zakwalifikowanie do odpowiedniego segmentu misji.
 
Z wielu powodów informacje o planach i kierunkach rozwoju firmy traktują jako poufne. Stąd też nawet w sytuacji posiadania takiej informacji obowiązuje nas wymóg przestrzegania zasady poufności. Z informacji udostępnionych przez zainteresowane firmy biorące udział w realizacji misji kosmicznych ESA należy wymienić wspomnianą już Proba 3 (2018) z udziałem takich firm, jak Creotech Instruments, N7 Mobile, Sener Polska. Zaangażowanie Creotech Instruments dotyczy zaprojektowania i wykonania koronografu (przyrząd do obserwacji korony słonecznej - PAP), N7 Mobile ? wykonania oprogramowania dla urządzeń i instrumentów, Sener Polska - opracowania i wykonania mechanizmu rozkładania panelu słonecznego (SADM) dla satelity koronografu. Ta ostatnia firma będzie też współpracować przy projektowaniu struktury mocowania dla instrumentów optycznych (OBA) dla tego samego satelity.
 
Polskie firmy zaangażowane są również w budowę specyficznych instrumentów do pomiarów promieniowania radiowego i plazmowego w misji Juice (Radio & Plasma Wave Investigation (RPWI)) oraz pomiarów promieniowania submilimetrowego (Submillimetre Wave Instrument (SWI)).
 
PAP: Jakie wymogi muszą spełnić polskie firmy z sektora kosmicznego, by stać się nie tylko dostawcami podzespołów do projektów kosmicznych, ale też liczącymi się dostawcami całych instrumentów?
 
O.T-S: Programy badań kosmicznych, programy eksploracji i wykorzystania przestrzeni kosmicznej oraz programy komercjalizacji technologii kosmicznych wymagają dużego potencjału innowacyjnego, który powstaje przede wszystkim w oparciu o zasoby kadrowe. Firmy prowadzące działalność w obszarze kosmicznym muszą mieć tego świadomość. Zasób kadrowy musi być stabilny, bowiem programy i misje kosmiczne są przedsięwzięciami z reguły o kilkuletnim lub nawet kilkunastoletnim horyzoncie realizacji.
 
Z uwagi na ekstremalne warunki realizacji misji w przestrzeni kosmicznej (takie jak niska/wysoka temperatura, próżnia, ograniczone zasoby energii, brak ciążenia i możliwości serwisowania czy wyższe poziomy promieniowania) wszelkiego rodzaju urządzenia, aparatura czy instrumenty muszą być budowane z uwzględnieniem tych i wielu jeszcze innych czynników (np. wibracje czy przeciążenia). Dlatego też zarówno ESA, jak i podmioty odpowiedzialne za przygotowanie oraz realizację misji lub jej znaczących elementów wypracowały i stosują procedury weryfikacji oraz kontroli, którym muszą poddać się firmy zainteresowane podjęciem współpracy. Często spotykaną barierą jest np. odpowiedniej klasy ?clean room?, czyli pomieszczenie spełniające szczególne warunki izolacji od otoczenia.
 
Jednym z koniecznych warunków jest nawiązanie i podtrzymanie kontaktów z samą Europejską Agencją Kosmiczną, a także czołowymi podmiotami europejskiego rynku kosmicznego, które realizują programy i projekty dla ESA. Taką okazję tworzą organizowane przez ESA Industry Space Days. Jednym z wydarzeń tego rodzaju są np. zaplanowane na 13-15 czerwca 2017 r. CubeSat Industry Days. Ich organizatorem jest European Space Research and Technology Centre (ESTEC) z Noordwijk w Holandii.
 
Rozmawiała Magdalena Jarco
 
PAP - Nauka w Polsce
 
maja/ je/
Tagi: kosmos , mr , esa , otylia trzaskalska-stroińska
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,414035,trzaskalska-stroinska-polskie-firmy-w-misji-esa-w-2018-r.html

Trzaskalska StroińskaPolskie firmy w misji ESA w 2018 r.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiatr i fala uderzeniowa. To najbardziej śmiercionośne zagrożenia po zderzeniu z asteroidą.
2017-05-04
Silny wiatr oraz fala uderzeniowa stanowiłyby największe zagrożenie dla ludzi po uderzeniu w Ziemię asteroidy - twierdzą naukowcy na łamach "Geophysical Research Letters". Według ich obliczeń te dwa zjawiska odpowiadałyby za nawet 60 procent ofiar śmiertelnych katastrofy.
Gdyby w Ziemię uderzył duży obiekt z Kosmosu, to czego powinniśmy obawiać się najbardziej: wstrząsów sejsmicznych, fal tsunami, a może gwałtownych podmuchów wiatru? Naukowcy z brytyjskiego Uniwersytetu Southampton postanowili oszacować, ile ofiar śmiertelnych spowodowałaby kolizja z asteroidą o średnicy od 15 do 400 metrów, a dokładniej - różne zjawiska wywołane przez uderzenie obiektu w ląd lub wodę.
W badaniach wykorzystali modele komputerowe. Uwzględnili siedem znanych efektów zderzenia asteroidy z naszą planetą: falę uderzeniową, efekty cieplne, unoszące się w powietrzu odłamki i szczątki, fale tsunami, silne wiatry, wstrząsy sejsmiczne oraz powstanie krateru.
- To pierwsze badanie, które bierze pod uwagę wszystkie siedem zjawisk wywołanych uderzeniem asteroidy i ocenia je w kontekście ofiar w ludziach - podkreślił główny autor publikacji, Clemens Rumpf z Uniwersytetu Southampton.
Uderzenie w ląd
Z wyliczeń badaczy wynika, że w przypadku uderzenia asteroidy w ląd najwięcej ofiar w ludziach pochłonęłyby gwałtowne porywy wiatru i fala uderzeniowa - łącznie ponad 60 procent ofiar śmiertelnych. Prawie 30 procent ofiar spowodowałaby zaś fala termiczna, choć jak tłumaczył Rumpf, ludzie próbowaliby uniknąć uderzenia ciepła, kryjąc się w piwnicach i podziemnych schronach.
Najmniej groźne okazałyby się wstrząsy sejsmiczne wywołane uderzeniem (0,17 proc. ofiar), podobnie jak powstanie krateru czy przemieszczające się w powietrzu odłamki (każde poniżej 1 proc. ofiar).
Asteroidy, które uderzą w ląd, będą o wiele groźniejsze dla ludzi niż te, które wylądują w oceanach, uważają naukowcy. Uderzenie dużego obiektu w wodę może wprawdzie wywołać fale tsunami, które po dotarciu do wybrzeży odpowiadałyby za 70-80 proc. ofiar śmiertelnych takiego zdarzenia. Zdaniem badaczy - ofiar i tak byłoby wówczas mniej, niż gdyby ta sama asteroida uderzyła w ląd.
Uderzenie meteoru w Czelabińsku
Z analizowanych scenariuszy wynika też, że śmiertelne zagrożenie dla ludzi niosą kolizje z asteroidami o średnicy co najmniej 18 metrów. Wiele mniejszych obiektów rozpada się w atmosferze ziemskiej, ale właśnie one spadają na Ziemię najczęściej, generując przy tym wystarczająco dużo ciepła i energii, by spowodować straty.
Tak było w przypadku meteoru o średnicy 17-20 metrów, który spadł w Czelabińsku w 2013 roku. Rannych, w tym poparzonych lub czasowo oślepionych, zostało wtedy ponad 1000 osób z okolicznych terenów. Większość odniesionych ran to jednak efekt fali uderzeniowej - pokaleczenia twarzy szkłem powstałe, gdy ludzie wyglądali przez okna po rozbłysku spowodowanym przez meteor.
Choć badania takie jak to przeprowadzone przez zespół z Southampton są niezbędne, by przygotować się na ewentualne uderzenie asteroidy w Ziemię, to jak podkreślił Rumpf, takie kolizje zdarzają się bardzo rzadko. Obiekty o średnicy 60 metrów uderzają w Ziemię średnio co 1500 lat, a te o średnicy 400 metrów co 100 tys. lat, wylicza naukowiec.
- Prawdopodobieństwo uderzenia asteroidy jest bardzo niskie - dodał. - Ale konsekwencje mogą być niewyobrażalne - podsumował.
Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie ogromy kosmiczny kamień uderzający akurat w ocean? Naukowcy z Los Alamos National Laboratory w Nowym Meksyku opracowali model, który prezentuje co by się stało w takich okolicznościach - na pewno byłoby to spektakularne, ale co stanie się z klimatem i czy bylibyśmy bezpieczni?
Źródło: PAP
Autor: AP/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/wiatr-i-fala-uderzeniowa-to-najbardziej-smiercionosne-zagrozenia-po-zderzeniu-z-asteroida,230492,1,0.html

Wiatr i fala uderzeniowa. To najbardziej śmiercionośne zagrożenia po zderzeniu z asteroidą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Vista podgląda Mały Obłok Magellana

2017-05-04
Mały Obłok Magellana to galaktyka widoczna na niebie południowym nawet gołym okiem. Ale teleskopy pracujące w zakresie widzialnym nie są w stanie uzyskać odpowiednio dobrego widoku wnętrza galaktyki z powodu przesłaniania przez obłoki międzygwiazdowego pyłu. Zdolność teleskopu VISTA do obserwacji w zakresie podczerwonym pozwoliły astronomom na dostrzeżenie miriadów gwiazd w tej pobliskiej galaktyce znacznie lepiej niż to było możliwe wcześniej. Efektem jest rekordowe zdjęcie - największa podczerwona fotografia Małego Obłoku Magellana - w całości wypełnione milionami gwiazd.


Mały Obłok Magellana (SMC) to galaktyka karłowata, mniejsza bliźniaczka Wielkiego Obłoku Magellana (LMC). Obie są naszymi najbliższymi galaktycznymi sąsiadkami w kosmosie - SMC znajduje się w odległości 200 000 lat świetlnych, zaledwie jedną dwunastą dystansu do słynniejszej Galaktyki w Andromedzie. Oba Obłoki Magellana mają także nieregularne kształty, w wyniku oddziaływań ze sobą i z Drogą Mleczną.

Ich względna bliskość w stosunku do Ziemi czyni Obłoki Magellana idealnymi kandydatami do badania w jaki sposób gwiazdy powstają i ewoluują. Jednak, o ile wiadomo, że rozmieszczenie i historia powstawania gwiazd w tych galaktykach karłowatych są skomplikowane, to jedną z głównych przeszkód w uzyskaniu wyraźnych obserwacji procesów formowania się gwiazd w galaktykach jest pył międzygwiazdowy. Gigantyczne obłoki niewielkich ziaren rozpraszają i absorbują część promieniowania emitowanego przez gwiazdy - szczególnie w zakresie światła widzialnego - ograniczając to, co można zobaczyć teleskopami z Ziemi. Jest to znane jako ekstynkcja przez pył.

W SMC jest pełno pyłu i światło widzialne emitowane przez gwiazdy ulega znacznej ekstynkcji. Na szczęście nie całe promieniowanie elektromagnetyczne w jednakowy sposób ulega wpływowi pyłu. Promieniowanie podczerwone przechodzi przez międzygwiazdowy pył znacznie łatwiej niż światło widzialne, zatem patrząc na światło podczerwone z galaktyki możemy dowiedzieć się o powstawaniu nowych gwiazd w obłokach gazu i pyłu.

VISTA, Visible and Infrared Survey Telescope, został zaprojektowany do robienia zdjęć w zakresie promieniowania podczerwonego. Przegląd VISTA Survey of the Magellanic Clouds (VMC) skupia się na wykonywaniu map historii powstawania gwiazd w SMC i LMC, a także obrazowaniu trójwymiarowej struktury tych galaktyk. Dzięki VMC sfotografowano w podczerwieni miliony gwiazd w SMC, uzyskując bezprecedensowy widok, prawie nie zaburzony przez ekstynkcję od pyłu.

Cały kadr tego wielkiego zdjęcia jest wypełniony gwiazdami należącymi do Małego Obłoku Magellana. Obejmuje także tysiące galaktyk tła i kilka jasnych gromad gwiazd, w tym 47 Tucanae po prawej stronie fotografii, znajdującą się bliżej Ziemi niż SMC. Powiększalne zdjęcie pokazuje SMC w sposób, w jaki nigdy do tej pory nie widziano tej galaktyki!

Bogactwo nowych informacji na tym 1,6 gigapikselowym zdjęciu (43 223 x 38 236 pikseli) zostało przeanalizowane przez międzynarodowy zespół naukowców, którym kierował Stefano Rubele z University of Padova. Dzięki użyciu najnowszych modeli gwiazd uzyskano kilka zaskakujących wyników.

Przegląd VMC pokazał, że większość gwiazd w SMC uformowała się bliżej naszych czasów niż w większych pobliskich galaktykach. Ten wstępny wynik z przeglądu jest jedynie przedsmakiem nowych odkryć, które nadejdą w ramach kontynuowania przeglądu w celu wypełnienia białych plam na mapach Obłoków Magellana.

INTERIA.PL/informacje prasowe

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-teleskop-vista-podglada-maly-oblok-magellana,nId,2389505

Teleskop Vista podgląda Mały Obłok Magellana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Jeśli nie uciekniemy z Ziemi w ciągu 100 lat, czeka nas zagłada?
2017-05-04. bz, pszl.

Profesor Stephen Hawking twierdzi, że ludzie muszą znaleźć sposób na osiedlenie się poza Ziemią, Jeśli się tego nie nauczą, w ciągu niespełna wieku warunki na naszej planecie staną się tak nieznośne, że nie da się tu żyć.

Słynny brytyjski astrofizyk uważa, że zostało niewiele czasu na zabezpieczenie sobie odwrotu i mówi o zaledwie 100 latach. Jak twierdzi, ludzkość może bowiem niedługo stanąć w obliczu wielkiej tragedii, która zmiecie ją z powierzchni Ziemi. Wśród zagrożeń wymienia epidemię, przeludnienie i zmiany klimatyczne oraz uderzenie asteroidy.
75-letni Stephen Hawking jest profesorem matematyki i fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Cambridge. Opracował m.in. kwantową teorię ciążenia, ale rozgłos przyniosła mu popularnonaukowa książka ?Krótka historia czasu? z 1988 roku, która rozeszła się w 10 mln egzemplarzy.

Gdy miał 21 lat, zdiagnozowano u niego stwardnienie rozsiane boczne. Jest sparaliżowany i porozumiewa się za pomocą specjalnego syntetyzatora mowy. Mimo choroby nieprzerwanie pracuje naukowo, pisze książki i wykłada na całym świecie.
?Daily Mail?
https://www.tvp.info/30229164/jesli-nie-uciekniemy-z-ziemi-w-ciagu-100-lat-czeka-nas-zaglada

Jeśli nie uciekniemy z Ziemi w ciągu 100 lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latający spodek ? Atlas
4 maja 2017 Katarzyna Mikulska
12 kwietnia sonda Cassini sprezentowała sesję zdjęciową kolejnemu z księżyców Saturna. Tym razem rolę modela przyjął niewielki Atlas, krążący tuż za ostatnim z jasnych, wyraźnych pierścieni, oznaczanym literą A.
Nazwa księżyca nawiązuje, jak w przypadku wielu obiektów Układu Słonecznego, również licznych satelitów Saturna, do mitologii. Atlas był według mitologii greckiej tytanem, który został skazany na dźwiganie sklepienia niebieskiego na swoich barkach.
Zdjęcia zostały wykonane z odległości 11 tysięcy kilometrów i są to najbliższe, najbardziej dokładne ujęcia tego obiektu. Pozwolą one badaczom lepiej przyjrzeć się kształtowi i geologii księżyca. Ma on zaledwie 30 kilometrów średnicy, a wzdłuż jego równika rozciąga się charakterystyczny grzbiet, który nadaje księżycowi kształt spodka. Możliwe, że jest to materiał, który został zebrany podczas ruchu wokół Saturna.
Source :
Cassini Sees 'Flying-Saucer' Moon Atlas Up Close
http://news.astronet.pl/index.php/2017/05/04/latajacy-spodek-atlas/

Latający spodek ? Atlas.jpg

Latający spodek ? Atlas2.jpg

Latający spodek ? Atlas3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orbiter okrąża Marsa 50 000. raz
5 maja 2017 Aleksandra Sztabkowska
Dostarczający jak dotychczas największą ilość danych o Czerwonej Planecie statek Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) okrążył w marcu Marsa po raz pięćdziesiąt tysięczny, kontynuując opracowywanie najbardziej szczegółowego obrazu jego powierzchni. Statek NASA był również ostatnio użyteczny w przygotowaniach do kolejnej misji agencji związanej z Marsem, która dotyczyła wystrzelenia lądownika InSight. Ma on wyruszyć na swoje badania w następnym roku, aby poznać głębiej wnętrze planety. Tymczasem orbiter MRO kontynuuje różnorodne obserwacje Marsa i działa jako przekaźnik informacji użyteczny łazikom Curiosity i Opportunity.
Główny przyrząd badawczy MRO: kamera CTX (Context Camera), to przyrząd zachowujący równowagę między rozdzielczością a rozmiarem obrazów. Z rozdzielczością ok. 6 metrów na piksel w obrazach marsjańskich powierzchni, kamera zebrała całą bibliotekę zdjęć, ukazujących 99,1% powierzchni Marsa, co jest w przybliżeniu równe lądowej powierzchni Ziemi. Jak do tej pory, żadna inna kamera wysłana na Marsa nie dostarczyła tylu zdjęć w tak wysokiej rozdzielczości. Kamera CTX zrobiła ich około 90 tys. od czasu, gdy statek MRO rozpoczął badania Marsa w 2006 r. Każde zdjęcie ukazuje obszar planety o szerokości około 30 kilometrów, pokazując szczegóły rzeźby terenu powierzchniowo mniejsze nawet od kortu tenisowego.
?Osiągnięcie obrazu 99,1% powierzchni było zawiłe z wielu powodów, wliczając w to warunki pogodowe, koordynację z innymi przyrządami, ograniczenia łączy i ograniczenia orbitalne? mówi Michael Malin, lider zespołu Context Camera z Malin Space Science Systems, z San Diego. Nie dość, że teren planety został obejrzany niemalże całkowicie, to 60,4% powierzchni było obserwowanych więcej niż 1 raz. Może to być przydatne w zbadaniu, które tereny Marsa mogą się okazać użyteczne do przyszłych lądowań. ?Jednorazowe sprawozdanie daje podstawy do porównywania z przyszłymi obserwacjami, jeżeli szukamy ewentualnych zmian. Ponowne obrazowanie przyczynia się do dwóch rzeczy: szukania zmian i uzyskiwania stereoskopowych obrazów, dzięki którym możemy stworzyć mapy topograficzne? wyjaśnia Malin.
Jednymi z najciekawszych zmian, zaobserwowanych przez kamerę CTX ponad 200-krotnie, są świeże kratery powstające w wyniku kolizji z powierzchnią planety. Dokumentacja tych zmian w postaci obrazów umożliwia naukowcom oszacowanie częstości, z jaką małe asteroidy lub fragmenty komet zderzają się z Marsem. Niektóre z kolizji odsłaniają biały materiał, interpretowany jako lód. Obszar i szacowana głębokość kraterów odsłaniających lód wskazuje na występowanie ukrytego lodu niedaleko od powierzchni.
Zadanem innej kamery MRO: High Resolution Imaging Science Experiment (HiRISE), jest wykonywanie zbliżeń na odkryte przez kamerę CTX kratery. W kilku z nich dane otrzymane z kamery HiRISE i spektrometru Compact Reconnaissance Imaging Spectrometer potwierdziły obecność lodu. Mimo że MRO odesłał 300 terabitów danych, wysoka rozdzielczość przestrzenna HiRISE sprawiła, iż przy jej pomocy odkryto jedynie ok. 3% powierzchni planety.. Trzecia kamera MRO ? Mars Color Imager ?  obserwuje niemal całą powierzchnię planety każdego dnia, by śledzić zmiany pogodowe. Jeszcze inny przyrząd, Mars Climate Sounder, rejestruje wertykalne przekroje temperatur w atmosferze i zawieszone w niej cząsteczki.
Statek został wystrzelony 12 sierpnia 2005 roku. Wkroczył na orbitę Marsa w marcu następnego roku, następnie spędził kilka miesięcy wykorzystując tarcie z wierzchnią warstwą atmosfery planety, żeby skorygować swoją orbitę. Od rozpoczęcia badań naukowych w listopadzie, statek MRO przelatywał blisko bieguna, po orbitach zajmujących zaledwie 2 godziny, na wysokościach od 250 do 316 kilometrów. 27 marca br. statek wykonał wspomniane 50 000. okrążenie.
?Po 11,5 roku lotu statek pozostaje w pełni sprawny? mówi Dan Johnston, menedżer projektu MRO w Laboratorium Napędu Odrzutowego (NASA?s Jet Propulsion Laboratory) w Pasadenie, w Kalifornii. ?To cudowna maszyna, po której spodziewamy się, że będzie służyła programowi Mars Exploration Program i badaniom tej planety jeszcze przez wiele lat?.
Misja dopasowywała orbitę ostatnio 22 marca, wykorzystując przez 45,1 sekundy 6 silników średnich rozmiarów, z których każdy zapewnia 22 niutonów ciągu. Manewr skorygował tor lotu statku, co umożliwi mu znalezienie się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie: 26 listopada 2018 r. będzie mógł odebrać transmisję radiową z lądownika NASA InSight Mars, gdy ten dotrze do powierzchni planety.
MRO zapewniło dzięki kamerze HiRISE ponad 60 obrazów do szczegółowej analizy terenu, na którym ma wylądować InSight. Na rozległej równinie marsjańskiego regionu równikowego Elysium Planitia, InSight użyje sejsmometru i sondy ciepła, by zbadać wnętrze Marsa w celu lepszego zrozumienia procesu kształtowania się planet skalistych, takich jak Ziemia.
Source :
NASA
http://news.astronet.pl/index.php/2017/05/05/orbiter-okraza-marsa-50-000-raz/

Orbiter okrąża Marsa 50 000.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Mistrz pierwszego planu
5 maja 2017 Katarzyna Mikulska
Galaktyka uchwycona na tym zdjęciu przez Teleskop Hubble`a została oznaczona jako NGC 7250. Choć jest to obiekt bardzo interesujący ze względu na jasne obszary gwiazdotwórcze czy zaobserwowane wybuchy supernowych, na tym ujęciu schodzi niejako na drugi plan. Całą uwagę skupia na sobie niezwykle jasna gwiazda, która swoim blaskiem przyćmiewa pozostałe elementy uwiecznione na fotografii.
Wbrew pozorom nie wyróżnia się ona niczym szczególnym ? jest to samotna, słabo zbadana gwiazda widoczna w gwiazdozbiorze Jaszczurki. Co więcej, nie jest ona również zbyt jasna. Efekt uzyskany na zdjęciu wynika z tego, że gwiazda ta znajduje milion razy bliżej niż odległa galaktyka, która przecież składa się z miliardów gwiazd takich, jak ta. Gdyby te obiekty znajdowały się w tej samej odległości od Ziemi, gwiazda byłaby ledwo widoczna na zdjęciu.
Astronomowie zazwyczaj nie są zachwyceni takim zjawiskiem, jak to widoczne na powyższym zdjęciu. Znajdujące się w pobliżu gwiazdy utrudniają obserwacje ciekawych obiektów, które znajdują się daleko poza nimi. My jednak możemy cieszyć oko pięknem tego widoku i życzyć badaczom dalszych owocnych obserwacji!
Source :
Hubble's Bright Shining Lizard Star
http://news.astronet.pl/index.php/2017/05/05/w-kosmicznym-obiektywie-mistrz-pierwszego-planu/

W kosmicznym obiektywie Mistrz pierwszego planu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)