Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Konkurs o polskich planetoidach
Wysłane przez czart w 2017-04-06

Czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii" ogłaszają konkurs dotyczący planetoid związanych z Polską. W "Uranii" nr 2/2017 zamieściliśmy listę takich planetoid, ale na pewno można znaleźć jeszcze kolejne nazwy związane z naszym krajem. Do wygrania atrakcyjne nagrody!

Obiektów w kosmosie noszących nazwy związane z Polską jest całkiem sporo, szczególnie w gronie planetoid. W związku z tym, że w "Urani" nr 2/2017 ukazał się ciekawy artykuł o łowcach planetoid ("Ludzie kontra automaty") oraz spis wielu takich obiektów z polskimi nazwami, ogłaszamy konkurs na odnalezienie dodatkowych polskich śladów wśród nazw planetoid. Mogą to być skojarzenia, które nie są oczywiste. W formularzu konkursowym należy podać numer i nazwę planetoidy oraz wskazać związek z Polską. Można zgłaszać tylko planetoidy, których nie ma w spisie w "Uranii" nr 2/2017.

Przykład: 1448 Lindbladia - od Bertil Lindblad, szwedzki astronom, Doktor Honoris Causa UMK w Toruniu

Na uczestników konkursu czeka do rozlosowania aż 20 zestawów złożonych z "Uranii" nr 2/2017 i płyty CD z muzyką pt. "Planetoidy". Jeżeli laureat już posiada numer 2/2017, będzie mógł zamiast niego wybrać dowolny starszy numer "Uranii" spośród dostępnych w naszym sklepie internetowym (z wyjątkiem numerów bibliofilskich).

W przeciwieństwie do stosowanych zwykle reguł naszych konkursów, tym razem można nadsyłać wielokrotne zgłoszenia od danej osoby, pod warunkiem, że będą to zgłoszenia innych planetoid - każde takie zgłoszenie to dodatkowa szansa w losowaniu nagród. A osoba, która nadeśle najwięcej propozycji zgodnych z regulaminem konkursu, otrzyma w nagrodę roczną prenumeratę "Uranii". W przypadku gdy więcej osób zgłosi taką samą liczbę, rozlosujemy wśród nich maksymalnie trzy prenumeraty. Jeżeli laureat posiada prenumeratę, to może w zamian otrzymać dowolny z pakietów rocznikowych "Uranii" spośród lat 2012-2016 lub zestaw dwóch tomów "Opowiadań starego astronoma".

Zachęcamy do poszukania polskich śladów w kosmosie i udziału w konkursie!

Zgłoszenia przyjmujemy do 30 kwietnia 2017 r.

Więcej informacji:
?    Strona konkursu "Polskie planetoidy" i formularz zgłoszeniowy
?    Regulamin konkursu "Polskie planetoidy"
?    Zestaw: "Urania" nr 2/2017 + płyta CD pt. "Planetoidy"
?    "Urania" nr 2/2017 - wydanie cyfrowe
?    Płyta CD z muzyką pt. "Planetoidy"

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/konkurs-polskich-planetoidach-3239.html

Konkurs o polskich planetoidach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dr Natalia Zalewska nadaje z Marsa - relacja szósta
Dr Natalia Zalewska powróciła już z "Marsa" do Polski. Otrzymaliśmy ostatnie zdjęcie wykonane na misji PolMars (EXO17) oraz filmik z okolic bazy MDRS. Misja zakończyła się 26 marca 2017.
"Witam,
Tak jak obiecałam, przesyłam ostatnie zdjęcie z MDRS z ciężarówką, którą transportowałam łazik "Ares" do Salt Lake City. Było to dla mnie spore wyzwanie prowadzić pierwszy raz w życiu przez tyle kilometrów tak duży samochód. Udało się, choć droga była długa i kręta, z serpentynami. W takiej scenerii przypomniał mi się film z 53 roku "Cena strachu" i na tą myśl aż mi ciarki przechodziły.
Dwa samochody przewożą nitroglicerynę krętymi, wąskimi górskimi drogami Urugwaju do płonącej rafinerii oddalonej o kilkaset kilometrów. Więcej o filmie można przeczytać na Wikipedia.pl: https://pl.wikipedia.org/wiki/Cena_strachu_(film_1953)
Dodatkowo przesyłam filmik przez wetransfer z ostatnim widokiem na MDRS. bo mailem nie przejdzie.
Pozdrawiam
Natalia"
Skąd na misji wziął się łazik Ares? Otóż Politechnika Warszawska współuczestniczyła w realizacji misji EXO17. Z jej ramienia pojechał Michał Kazaniecki (student robotyki i automatyki na Wydziale Mechatroniki Politechniki Warszawskiej, współtworzył rodzinę łazików Ares), który był zarówno członkiem polskiej misji ?marsjańskiej?, jak i opiekunem dwóch robotów Studenckiego Koła Astronautycznego PW: łazika marsjańskiego Ares II oraz platformy mobilnej Gaja.
Celem udziału Aresa było przeprowadzenie badań technicznych dotyczących eksploatacji w trudnym terenie. Przeprowadzono też badania dotyczące interakcji między łazikiem a astronautą m.in. przy pobieraniu próbek geologicznych.
W ramach testów udało się przetestować pracę zawieszenia przy asymetrycznym obciążeniu kół podczas wjazdów na strome wzgórza (o nachyleniu do 35 stopni). Jednocześnie testy potwierdziły dobrą przyczepność kół oraz spory zapas mocy silników, a także niewielki wpływ czynników takich jak woda czy zapylenie na elementy elektroniczne. Wykonane zostały pomyślnie także testy łączności.
W odróżnieniu od zawodów łazików URC (University Rover Challenge odbywają się corocznie od 2007 r. w pobliżu analogowej bazy marsjańskiej na pustyni w Utah), symulacja na dwutygodniowej misji marsjańskiej w Mars Desert Research Station (MDRS) daje znacznie większą dowolność w zakresie testów, ponieważ nie jest aż tak ograniczona w czasie jak zawody. Poza tym do dyspozycji jest wręcz cały obszar pustyni, o znacznie większym zróżnicowaniu geologicznym niż obszar wyznaczany podczas samych zawodów.
Zadania platformy mobilnej Gaja (powstała w 2015 roku) miały raczej charakter zwiadowczy i obserwacyjny. Wykorzystano jej system stereowizji w celu umożliwienia operatorowi lepszej orientacji w terenie, a także swego rodzaju immersję.
Łazik Ares II ma za sobą udział w zawodach URC w 2015 i w 2016 roku oraz w ERC (European Rover Challenge) w 2015 i w 2016 roku.
Paweł Z. Grochowalski
Źródło: Natalia Zalewska, Michał Kazaniecki
http://orion.pta.edu.pl/dr-natalia-zalewska-nadaje-z-marsa-relacja-szosta

Dr Natalia Zalewska nadaje z Marsa - relacja szósta.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemniczy rozbłysk promieni rentgenowskich.
To może być "zupełnie nowy rodzaj kataklizmu"
2017-04-07
Badacze z NASA zauważyli nieznane dotąd zjawisko. Próba zrozumienia go jest jak "układanie puzzli, w których nie ma połowy elementów".
Tajemniczy rozbłysk promieni rentgenowskich zarejestrowało obserwatorium NASA Chandra X-ray Observatory. Miał on miejsce w rejonie zwanym Chandra Deep Field-South (CDF-S). Źródło promieniowania nie było widoczne przed rokiem 2014. Zauważyć je udało się dzięki wybuchowi, który spowodował tysiąckrotne zwiększenie jego jasności. Po niecałym dniu rozbłysk zniknął.
Nieznana przyczyna
Naukowcy nie są w stanie jednoznacznie wyjaśnić przyczyny zdarzenia. Samo źródło promieniowania w CDF-S ma inne właściwości niż te, które do tej pory odkryto.
Naukowcy biorą pod uwagę trzy potencjalne przyczyny powstania rozbłysku. Jedną z nich mogło być pochłonięcie białego karła przez czarną dziurę lub zapadnięcie się gwiazdy neutronowej, czyli takiej, która powstaje podczas wybuchu supernowej albo w wyniku zapadania grawitacyjnego białego karła. Dopuszcza się również możliwość połączenia się dwóch gwiazd neutronowych. To, co wiadomo na pewno, to fakt, że zostało odkryte zjawisko zupełnie do tej pory nieznane.
Potrzeba więcej badań
Franz Bauer z chilijskiego Pontifical Catholic University w Santiago powiedział, że próba zrozumienia tego zjawiska jest jak "układanie puzzli, w których nie ma połowy elementów".
- Być może zaobserwowaliśmy zupełnie nowy rodzaj kataklizmu - dodaje współautor badań Kevin Schawinski, z Politechniki Federalnej w Zurichu (ETH). - Cokolwiek to jest, konieczne będzie przeprowadzenie kolejnych badań, żeby zrozumieć to, co właśnie widzieliśmy - uzupełnia.
Jeżeli taka sytuacja powtórzyłaby się w przyszłości bliżej Ziemi, można będzie je zbadać dokładniej w innym obserwatorium - Laser Interferometer Gravitational-Wave Observatory (LIGO).
Źródło: NASA, express.co.uk
Autor: ao/aw,map

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/tajemniczy-rozblysk-promieni-rentgenowskich-to-moze-byc-zupelnie-nowy-rodzaj-kataklizmu,228346,1,0.html

Tajemniczy rozbłysk promieni rentgenowskich.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Półmetek podróży do MU69
7 kwietnia 2017 Anna Wizerkaniuk
Sonda New Horizons kontynuuje swoją podróż przez obrzeża Układy Słonecznego. Jest już w połowie drogi od Plutona do 2014 MU69 ? obiektu w Pasie Kuipera. Dotrze do niego 1 stycznia 2019 r. Dokładnie połowę dystansu ? 782,45 mln km, sonda przekroczyła 3 kwietnia o godzinie 2:00 w nocy. Z kolei dziś w nocy, o godzinie 23:24, minie już połowa czasu potrzebnego na przebycie tej długiej podróży. Kiedy dotrze do celu ustanowi nowy rekord. Do tej pory nie wysłano misji badawczej do obiektu, który znajduje się tak daleko od Ziemi.
Czas podróży mierzony jest od momentu, kiedy sonda znalazła się w najmniejszej odległości od Plutona, co miało miejsce 14 lipca 2015 r. o godzinie 14:48, aż do osiągnięcia najmniejszego dystansu pomiędzy nią a MU69 1 stycznia 2019 r. o godzinie 9:00. Niemal pięć dni różnicy pomiędzy osiągnięciem połowy drogi, a połowy czasu potrzebnego na jej pokonanie, wynika z wpływu oddziaływania grawitacyjnego Słońca na sondę, która obecnie zwalnia.
Niestety już dzisiaj sonda będzie wprowadzona w stan hibernacji. Nastąpi to około godziny 21. W tym stanie będzie utrzymana przez 157 dni. Jest to zasłużony odpoczynek, ponieważ New Horizons pracowała bez przerwy przez prawie 2,5 roku od 6 grudnia 2014 r. Już po przelocie obok Plutona, spędziła 16 miesięcy na przesyłaniu zebranych danych oraz obserwowaniu wielu obiektów z Pasa Kuipera. Dostarczyła też unikatowych informacji o pyle i naładowanych cząstkach w pasie, jak i gaz wodorowy, który tworzy heliosferę Słońca.
?Przelot w sąsiedztwie MU69 w styczniu 2019 r. jest dla nas następnym dużym wydarzeniem, ale New Horizons jest misją, która naprawdę może dużo szerzej zbadać Pas Kuipera? powiedział Hal Weaver. Obecnie sonda znajduje się w odległości 5,7 mld km od Ziemi. Na takim dystansie, sygnał radiowy przesyłany na naszą planetę potrzebuje aż 5 godzin i 20 minut, by dotrzeć do celu. Czas ten wydłuży się, kiedy Hew Horizons dotrze do MU69.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/04/07/polmetek-podrozy-do-mu69/

Półmetek podróży do MU69.jpg

Półmetek podróży do MU69 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA widzi galaktyki rezydujące w super halo
Wysłane przez kuligowska w 2017-04-07
 
Dzięki ogromnej czułości sieci interferometrycznej ALMA (Atacama Large Millimeter/submillimeter Array) astronomowie bezpośrednio zaobserwowali parę podobnych do Drogi Mlecznej galaktyk pochodzących z czasu, gdy Wszechświat liczył sobie osiem procent swego obecnego wieku. Ci praprzodkowie współczesnych, wielkich galaktyk spiralnych otaczani są przez ogromne hala ? tak zwane obiekty typu super halo, złożone z wodoru i rozciągające się na dziesiątki do tysięcy lat świetlnych poza galaktyczne dyski.

Astronomowie początkowo wykrywali te galaktyki poprzez badanie intensywnego światła położonych w jeszcze większych odległościach kwazarów. Światło to na swej drodze do obserwatora na Ziemi przechodzi przez galaktyki, ?zbierając? unikalne wzorce widmowe otaczającego je gazu. Technika ta me jednak swe wady -  nie pozwala między innymi na bezpośrednie zaobserwowanie światła emitowanego przez galaktykę, ponieważ ginie ono wówczas w świetle dużo jaśniejszego od niej kwazara.

Radioteleskopy ALMA (ESO) pozwalają na dużo więcej. Astronomowie mogą obserwować naturalna poświatę galaktyk na falach milimetrowych. Powstaje dzięki zjonizowanym atomom węgla, które znajdują się w gęstych i pełnych pyłu obszarach formowania się gwiazd w galaktykach. Taki wzorzec związany z węglem jest jednak w znaczącym stopniu przesunięty względem widmowych wzorców gazu, które wcześniej zaobserwowano dzięki absorpcji kwazarów. Wynika z tego prawdopodobnie, że gazowa otoczka galaktyk rozciąga się daleko, daleko poza ich zbudowaną głównie z gwiazd strukturę dyskową. A zatem galaktyki te są zanurzone w czymś na kształt masywnego halo złożonego z wodoru. Odległości wynikające z badań kwazarów i dwóch bezpośrednio zaobserwowanych teleskopami ALMA  galaktyk są rzędu 137 tysięcy i 59 tysięcy lat świetlnych! Zgodnie z tymi badaniami neutralny gaz wodorowy, wykryty na drodze absorpcji światła kwazarów, jest najprawdopodobniej częścią rozległego halo lub tylko rozciągłego dysku gazowego otaczającego galaktyki.

Nowe dane zebrane przez sieć ALMA dowodzą, że te młodziutkie galaktyki już wtedy musiały rotować. Obrót wokół osi jest z kolei jest jedną z cech charakterystycznych masywnych galaktyk spiralnych, które widzimy dziś we Wszechświecie. Obserwacje ALMA ujawniają także, że obie galaktyki tworzą nowe gwiazdy w dość znacznym tempie, które dla jednej wynosi nieco ponad 100, a dla drugiej - 25 mas słonecznych rocznie. Są to więc galaktyki masywne, bogate w pył, z aktywnymi procesami gwiazdotwórczymi.

Być może radioteleskopy ALMA rzwiązaly właśnie znany od dziesięcioleci problem formowania się gwiazd w galaktykach. Wiemy teraz, że przynajmniej niektóre z bardzo danych protogalaktyk posiadały rozległe halo, być może zawierające materię, która z czasem doprowadziła do ich wzrostu.

Dwie badane galaktyki ? znane od teraz jako ALMA J081740.86+135138.2 i ALMA J120110.26+211756.2 ? znajdują się w odległości rzędu 12 miliardów lat świetlnych do Ziemi. Związane z ich obserwacjami kwazary tła leżą jeszcze dalej ? mniej więcej 12,5 miliardów lat świetlnych stąd.

Czytaj więcej
?    Cały artykuł
?    Oryginalna praca naukowa ("[C II] 158-?m emission from the host galaxies of damped Lyman alpha systems,", M. Neeleman et al.)
?    Sieć radioteleskopów ALMA

Źródło: ALMA
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/alma-widzi-galaktyki-rezydujace-super-halo-3238.html

ALMA widzi galaktyki rezydujące w super halo.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TRAPPIST-1 to nie raj, którego szukamy

2017-04-07
Złe wieści dla ludzkości - układ planetarny TRAPPIST-1 nie jest kosmicznym rajem, którego poszukujemy.

 Na początku roku astronomowie odkryli układ planetarny podobny do naszego. System nazwany TRAPPIST-1 tworzony przez 7 planet (TRAPPIST-1 a, b, c, d, e, f, g i h) okrążających chłodnego czerwonego karła oddalony jest od nas "tylko" o 39 lat świetlnych. Według wstępnych informacji, aż trzy z wymienionych egoplanet znajdują się w ekosferze, czyli strefie gwiazdy pozwalającej na powstanie i podtrzymanie życia. Nie bez powodu zaczęto snuć marzenia o wyprawie do naszego "nowego" domu.

Im bliżej astronomowie przyglądają się układowi TRAPPIST-1, tym mniej przyjazny się on wydaje. Zespół naukowców pod kierownictwem Krisztiána Vidy z węgierskiego Obserwatorium Konkoly przeanalizował wzorce natężenia światła z surowych danych fotometrycznych TRAPPIST-1 pozyskanych podczas misji K2 teleskopu Keplera.

Podczas 80 dni obserwacji, naukowcy odnotowali 42 wysokoenergetyczne koronalne wyrzuty masy gwiazdy powodujące burze magnetyczne na planetach, spośród których aż 5 było wielopoziomowymi wybuchami. Najsilniejsza burza była tak silna jak słynna burza magnetyczna roku 1859 (Carrington Event), która gdyby zdarzyła się dzisiaj, to zniszczyłaby światowe systemy komunikacji. Ale skoro życie na Ziemi mogło wytrzymać tak potężne burze magnetyczne, dlaczego nie miałoby przetrwać na TRAPPIST-1?

 Powód jest jeden: pole magnetyczne. Średni czas między rozbłyskami wynosił zaledwie 28 godzin, więc możemy mówić o prawdziwym bombardowaniu. Naukowcy przekonują, że burze słoneczne generowane przez gwiazdę TRAPPIST-1 są setki lub tysiące razy silniejsze od burz uderzających w Ziemię. Dlaczego? Wszystkie planety układu TRAPPIST-1 są znacznie bliżej gwiazdy macierzystej niż my od Słońca, a ponadto nie mają wystarczająco silnego pola magnetycznego. Oznacza to, że wysokoenergetyczne bombardowanie prawdopodobnie zniszczyłoby stabilność w ich atmosferach. Według naukowców, planeta potrzebuje aż 30 000 lat, by odzyskać stabilność po tak silnej burzy magnetycznej, jak te, które miały miejsce w układzie TRAPPIST-1. Nawet najprostsze formy życia nie przetrwają.

 Częste silne wybuchy TRAPPIST-1 są prawdopodobnie niekorzystne dla podtrzymania życia na orbitujących planetach zewnętrznych, ponieważ ich atmosfery są stale zmieniane przez wysokoenergetyczne cząstki i nie mogą wrócić do stabilnego stanu - powiedział Krisztián Vida.

Ziemskie pole magnetyczne chroni nasz przez nawet najsilniejszymi burzami słonecznymi, ale jest mało prawdopodobne, by planety TRAPPIST-1 także je miały.

- Badania pokazały, że planety takie, jak te w systemie TRAPPIST-1 potrzebowałyby magnetosfer o sile dziesiątek lub setek Gaussów, podczas gdy nasze pole magnetyczne wynosi zaledwie 0,5 Gaussa. Jest mało prawdopodobne, by planety krążące wokół TRAPPIST-1 mogły wytworzyć wystarczająco silne pole magnetyczne - powiedział Evan Gough.

Możemy sobie darować zasiedlania planet układu TRAPPIST-1, nawet w sferze marzeń.

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-trappist-1-to-nie-raj-ktorego-szukamy,nId,2378839

TRAPPIST-1 to nie raj.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot asteroidy 2017 GM


2017-04-07
4 kwietnia blisko Ziemi przeleciał meteoroid, któremu nadano oznaczenie 2017 GM. Minimalny dystans naszej planety od tego ciała wyniósł zaledwie 15 tysięcy kilometrów.


Moment największego zbliżenia 2017 GM do Ziemi nastąpił 4 kwietnia około godziny 12:30 CET. 2017 GM znalazł się wtedy w odległości zaledwie około 15 tysięcy kilometrów od naszej planety. Odpowiada to około 0,04 średniego dystansu do Księżyca.

Średnicę 2017 GM wyznaczono na około 4 metry. Dla porównania bolid czelabiński, który 15 lutego 2013 roku rozpadł się nad Rosją, miał średnicę 17-20 metrów. 2017 GM jest zatem znacznie obiektem mniejszym i nie byłyby w stanie wyrządzić większych szkód w przypadku wejścia w atmosferę Ziemi i jedynie niewielkie fragmenty byłyby w stanie dotrzeć do powierzchni naszej planety.
Jest to piętnasty wykryty bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2017 roku. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 roku było takich odkryć 24, a w 2014 roku było ich 31. Należy do nich dołączyć te, które nie zostały dopisane do ogólnodostępnych baz danych.
W 2017 roku można się spodziewać kolejnych kilkudziesięciu odkryć meteoroidów i planetoid, które przelecą blisko Ziemi. Wciąż jednak bardzo dużo przelotów nie zostaje wykrytych. Dzieje się tak w szczególności w przypadku przelotów po stronie dziennej, kiedy niemożliwe lub bardzo trudne są naziemne obserwacje astronomiczne.

Źródło informacji
Kosmonauta.

 
http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-bliski-przelot-asteroidy-2017-gm,nId,2379152

Bliski przelot asteroidy 2017 GM.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA prezentuje plan dalekich misji załogowych!
Wysłane przez grabianski w 2017-04-07

NASA zaprezentowała swój ramowy plan misji załogowych przy udziale budowanej ciężkiej rakiety SLS. Agencja postanowiła podzielić plany dalekich lotów załogowych w przestrzeń kosmiczną na etapy. Na początku realizowane mają być misje okołoksiężycowe, a równocześnie rozwijana technologia do załogowych lotów na Marsa. Wszystko jak zwykle zależeć będzie od finansowania i obecne terminy tych misji są wariantem optymistycznym.


W raporcie zaprezentowanym Radzie Doradczej NASA (NASA Advisory Council) przedstawiono trzy długoterminowe cele agencji:
1.    Rozszerzyć obecność człowieka poza niską orbitą wokółziemską i równocześnie angażować w realizacje celu partnerów zagranicznych, podmioty naukowe i firmy prywatne.
2.    Podstawą osiągnięcia celu 1. jest organizacja misji załogowych
3.    Stworzyć warunki umożliwiające dłuższe pobyty poza niską orbitą okołoziemską poprzez budowę habitatatu na innym ciele niebieskim
Aby zrealizować postawione cele NASA przygotowała wielofazowy plan misji rozpoczynający się teraz a kończący w latach 30. obecnego wieku.
Faza 0 - przygotowywania do dalekich misji na pokładzie ISS i badania Księżyca

W zerowej fazie planowane jest wykorzystanie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do prowadzenia badań i testowania technologii przeznaczonej do przyszłych misji załogowych. Czyni się to zresztą już od dawna.

Dodatkowo NASA ma zamiar dowiedzieć się czy i jakie zasoby są dostępne z Księżyca. Rozważa się misję lądownika, który miałby zbadać co i w jakich ilościach możnaby uzyskać z powierzchni naszego naturalnego satelity i czy materiały te dałoby się wykorzystać do celów praktycznych.
Faza 1 - budowa stacji wokółksiężycowej

Faza pierwsza rozpocznie się w 2018 i trwać będzie do przyszłej dekady. W tym czasie NASA ma zamiar wysyłać misje w pobliże Księżyca, budując stałą bazę wypadową w Daleki Kosmos - tzw. Deep Space Gateway (DSG). DSG będzie stacją zaprojektowaną do pobytu maksymalnie czteroosobowej załogi na czas 42 dni. DSG może stanowić punkt wyjściowy do lotów poza układ Ziemia-Księżyc, może również służyć transportowi na powierzchnię samego Księżyca.

Podczas Fazy 1 NASA ma wysłać przy pomocy rakiety SLS cztery misje służące konstrukcji stacji DSG.

Pierwszą misją fazy będzie EM-1 (Exploration Mission 1). Obecnie planowana jest misja bezzałogowa, trwająca 26-40 dni. Celem lotu będzie orbita wsteczna wokółksiężycowa. Nadal rozważa się jednak pierwszy lot systemem SLS z załogą na pokładzie, więc nie są to ostateczne decyzje.

Drugą misją fazy będzie lot ?towarowej? rakiety SLS (SLS 1B). Rakieta miałaby wysłać do 2022 roku sondę Europa Clipper, której celem ma być badanie księżyca Jowisza. Lot przetestowałby także europejski górny stopień rakiety SLS ? EUS przed pierwszym lotem załogowym.

Po 2022 roku, co roku ma odbywać się jeden lot załogowy rakiety SLS. Pierwszy z nich ? EM-2 wyśle w stronę Księżyca 4 astronautów. Misja ma trwać od 8 do 21 dni. Oprócz załogi, rakieta zabierze ze sobą pierwszy moduł stacji księżycowej ? Power and Propulsion Bus (Moduł Zasilania i Napędu). 8-tonowy obiekt, miał być wcześniej użyty w misji do asteroidy, której plany porzucono.

Następnie w 2033 roku ma zostać wysłana misja EM-3. Tym razem z czwórką astronautów poleci moduł mieszkalny ważący poniżej 10 t. Wówczas stacja przeniesie się na orbitę NRHO (Near Rectalinear Halo Orbit) ? to specjalny, bardzo wydłużony kształt orbity, który pozwala oszczędzić paliwo na manewry korekcyjne i unika blokowania światła słonecznego przez okrążany Księżyc. Z orbity tej jest zawsze widoczna Ziemia, umożliwiając kontakt z kontrolą misji.

EM-3 będzie też pierwszą misją z celami naukowymi i pewnym wykorzystaniem stacji DSG.

Po tej misji ma nastąpić lot komercyjny z możliwością dostarczenia komercyjnego ładunku na pokład stacji.

W 2025 roku do stacji znowu poleci czwórka astronautów w ramach EM-4. Do stacji ma zostać wtedy przewieziony moduł logistyczny z wyprodukowanym przez kanadajczyków ramieniem robotycznym.
Po misji EM-4 ma polecieć kolejny ładunek komercyjny. Ostatnim zaś lotem załogowym fazy pierwszej ma być EM-5. Te dwa loty załogowe mają trwać kilka tygodni i wykonywać badania naukowe oraz testować długie pobyty poza bliskim otoczeniem Ziemi.

Dodatkowo Japońska Agencja Kosmiczna JAXA wyraziła chęć dodania własnego modułu do stacji w tej fazie.
Faza 2 - Cel: lot na Marsa

Głównym celem drugiej fazy będzie budowa systemu transportowego DST. Pierwszą misją w jej ramach będzie kolejny komercyjny lot w 2027 roku. Pierwszą misją rakiety SLS w fazie drugiej będzie EM-6 ? misja bezzałogowa mająca dostarczyć potężny 40-tonowy moduł transportowy DST (Deep Space Transport). DST ma być przytwierdzony do stacji DSG.

W 2027 roku do systemu DSG/DST poleci czteroosobowa załoga w misji logistycznej EM-7. Rok później ma się odbyć kolejna misja komercyjna, a potem po raz ostatni poleci rakieta SLS w wersji 1B. W locie bezzałogowym ma dostarczyć do modułu transportowego paliwo i inne zaopatrzenie.

Na 2029 roku przewidziano debiutancki lot rakiety SLS Block 2. Zabierze ze sobą w kapsule Orion czwórkę astronautów na bardzo długą misję testową modułu DST. Astronauci mają spędzić na orbicie wokółksięzycowej około rok. Misja EM-9 będzie poważną symulacją lotu na Marsa.

Po tym przełomowym locie mają nastąpić jeszcze dwie misje w ramach Fazy 2. ? komercyjna, logistyczna oraz w końcu po 2030 roku ? przelot w pobliże Marsa. Misja ta miałaby potrwać około 1000 dni i tak jak wszystkie poprzednie, uczestniczyłoby w niej czterech astronautów. Po tej misji początkującej fazę 3 mają nastąpić kolejne misje marsjańskie i w dalszej przyszłości na powierzchnię Czerwonej Planety.
Szanse na realizację planów

Jak zwykle problemem w takich długoterminowych przedsięwzięciach są pieniądze i decydująca o ich lokacji polityka. Problemem jest zmieniająca się po wyborach administracja NASA i różne chęci wsparcia programów kosmicznych, warunkowane głównie nastrojami społecznymi i strategią polityczną.

Dodatkowo w ostatnim czasie zarówno Kongres USA jak i administracja prezydenta mówi o dużych cięciach w wydatkach publicznych. Będziemy musieli poczekać na przyszłe decyzje budżetowe, aby dowiedzieć się czy ambitne plany mają szanse zostać zrealizowane w przedłożonych terminach.

Niemniej cieszy jednak prezentacja dość ogólnego, chociaż uporządkowanego i wieloetapowego planu misji w daleki kosmos. Jest to dobry krok w stronę przyszłego wykorzystania rakiety SLS, której przeznaczenie oprócz pierwszych misji demonstracyjnych nie było do tej pory znane.

Źródło: NS, NASA

Więcej informacji:
?    Dokument NASA opisujący cele agencji dot. przyszłej eksploracji załogowej dalekiego kosmosu [pdf]
?    Dokładny opis techniczny planów NASA (Nasaspaceflight101.com)
?    Informacja prasowa agencji NASA dot. ogłoszenia przyszłych planów
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nasa-prezentuje-plan-dalekich-misji-zalogowych-3240.html

2017-04-08_07h39_07.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy odkrywają drugą Wenus
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 08/04/2017
Astronomowie korzystający z Kosmicznego Teleskopu Kepler odkryli planetę 219 lat świetlnych od Ziemi, która wydaje się być bliską bliźniaczką Wenus. Ten nowo odkryty glob jest bardzo nieznacznie większy od Ziemi i krąży wokół Keplera-1649, gwiazdy o stosunkowo niskiej temperaturze i średnicy równej 1/5 średnicy Słońca.
Planeta znajduje się bardzo blisko swojej gwiazdy macierzystej okrążając ją w czasie zaledwie 9 dni. Ciasna orbta sprawia, że strumień promieniowania docierający do planety jest 2,3 razy intensywniejszy od strumienia promieniowania słonecznego docierającego do Ziemi. Dla porównania strumień w przypadku Wenus jest 1,9 razy większy od wartości dla Ziemi.
Odkrycie pozwoli naukowcom przyjrzeć się naturze planet krążących wokół karłów typu M, czyli najpowszechniej występującego typu gwiazd. Choć takie gwiazdy są typowo bardziej czerwone i słabsze od Słońca, ostatnie odkrycia egzoplanet obejmują przypadki, w których planety o rozmiarach Ziemi krążą na orbitach umieszczających je w ekosferze wokół ich gwiazd macierzystych. Niemniej jednak takie planety wcale nie muszą przypominać Ziemi. Mogą one równie dobrze być analogami Wenus, otoczonymi gęstą atmosferą i wysokimi temperaturami.
Według Isabel Angelo, naukowca z Instytutu SETI, badania planet takich jak analog Wenus Kepler 1649b stają się ?coraz ważniejsze, bo pozwalają nam one badać granice ekosfery dla karłów typu M?.
Mówi się, że Wenus jest bliźniaczką Ziemi, a przecież pod wieloma względami te dwie planety zupełnie się od siebie różnią. Pomimo identycznych rozmiarów i różnicy odległości od Słońca rzędu 40 procent, atmosfera i temperatury na powierzchni obu planet zupełnie się nie przypominają.
Elisa Quintana z Instytutu SETI i NASA Goddard Space Flight Center, członkini zespołu odpowiedzialnego za odkrycie Kepler-1649b zaznacza, że ?wiele ludzi skupia się na poszukiwaniu drugich Ziem, jednak analogi Wenus są również bardzo istotne?.
?Dzięki temu, że wkrótce będziemy mieli do dyspozycji teleskopy nowej generacji, pozwalające nam badać atmosfery egzoplanet, badanie analogów Ziemi i Wenus pozwoli nam dowiedzieć się dlaczego nawet w naszym Układzie Słonecznym jednak planeta umożliwia życie, a druga nie pomimo tak wielu podobieństw (podobna masa, podobna gęstość, itd.)?.
Źródło: Instytut SETI
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.3847/1538-3881/aa615f
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/08/naukowcy-odkrywaja-druga-wenus/

Naukowcy odkrywają drugą Wenus.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA fotografuje wybuchowe narodziny gwiazd
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 08/04/2017
Narodziny gwiazd mogą być gwałtownym i wybuchowym zdarzeniem ? co doskonale widać na najnowszych zdjęciach uzyskanych za pomocą obserwatorium ALMA.
Jakieś 500 lat temu spotkała się para młodocianych protogwiazd. Spotkanie to rozerwało ich macierzysty obłok gwiazdotwórczy.
Astronomowie korzystający z obserwatorium ALMA (Atacama Large Milimeter/submilimeter Array) zgadali rozproszone odłamki po tym wybuchowym zdarzeniu uzyskując nowe informacje o czasami bardzo gwałtownym związku gwiezdnego rodzeństwa.
Wkrótce po rozpoczęciu procesów gwiazdotwórczych kilka protogwiazd znajdujących się w Obłoku Molekularnym w Orionie (OMC-1), gęstej i aktywnej fabryce gwiazd oddalonej od nas o 1500 lat świetlnych złapało się w więzy grawitacyjne i zaczęło się do siebie zbliżać.
Po pewnym czasie dwie z tych gwiazd otarły lub zderzyły się ze sobą prowokując silną eksplozję, która odrzuciła inne pobliskie protogwiazdy i setki potężnych strumieni gazu i pyłu w przestrzeń międzygwiezdną z prędkościami wyższymi niż 150 kilometrów na sekundę. Ten kataklizm uwolnił energię równą tej emitowanej przez Słońce w ciągu 10 milionów lat.
Dzisiaj pozostałości po tej spektakularnej eksplozji możemy obserwować z Ziemi.
?Na powyższym zdjęciu obłoku gwiazdotwórczego możemy obserwować kosmiczną wersję pokazu fajerwerków?, mówi John Bally z Uniwersytetu Kolorado i główny autor artykułu opublikowanego w periodyku Astrophysical Journal.
Grupy gwiazd takie jak w OMC-1 powstają gdy obłok gazu o masie setki razy większej od masy Słońca zaczyna zapadać się pod własną grawitacją. W gęstszych obszarach obłoku powstają chaotycznie przemieszczające się protogwiazdy. Z czasem ten ruch się uspokaja i niektóre gwiazdy zaczynają powoli opadać ku wspólnemu środkowi grawitacji, w którym zazwyczaj znajduje się szczególnie masywna protogwiazda. Jeżeli takie gwiazdy za bardzo zbliżą się do siebie zanim rozpłyną się po galaktyce, może dojść do gwałtownych interakcji.
Według naukowców tego typu eksplozje są stosunkowo krótkotrwałe, a pozostałości po nich takie jak te sfotografowane przez ALMA widoczne są tylko przez kilkaset lat.
?Eksplozje protogwiazd mogą być stosunkowo powszechne?, mówi Bally. ?Niszcząc swój macierzysty obłok, tak jak ma to miejsce w przypadku OMC-1, takie eksplozje mogą także pomóc w regulacji tempa procesów gwiazdotwórczych w tych gigantycznych obłokach molekularnych?.
Bally wraz ze swoim zespołem obserwował już ten obiekt wcześniej za pomocą teleskopu Gemini South znajdującego się w Chile. Wcześniejsze zdjęcia wykonane w bliskiej podczerwieni przedstawiają niesamowitą strukturę strumieni rozciągających się na niemal rok świetlny.
Źrodło: ESO
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/08/alma-fotografuje-wybuchowe-narodziny-gwiazd/

ALMA fotografuje wybuchowe narodziny gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tadaszak: Błąd konfirmacji ? Tytan: część I
Napisany przez Maciej Tadaszak dnia 08/04/2017
W przyszłym tygodniu nie może wydarzyć się żaden kryzys. Mój grafik jest już pełen. ? Henry Kissinger
? Nadal nie rozumiem powodu tego opóźnienia ? chorobliwie wręcz otyły oficer siedział za swoim biurkiem. Jego brudno-brązowy mundur nie posiadał żadnych widocznych dystynkcji, prócz małego herbu Europy wyszytego na sercu. Po drugiej stronie znajdował się identyfikator imienny ? Nemec. Mały, prostokątny pokój ? który służył za biuro nadzorcy ? oświetlony był jedynie punktowym światłem w rogu, a za plecami oficera przez wąskie okno wpływało wątłe pomarańczowe światło. ?Panie? -oficer przeciągnął ostatnią sylabę, by spojrzeć na stos papierów na jego biurku w celu odnalezienia nazwiska swojego rozmówcy ? Panie Swan. Mamy tutaj blisko tysiąc osób, tysiąc zbłąkanych owieczek, które liczą na pomoc od strony Państwa. W dodatku to chyba zrozumiałe, że azot sam w głębie układu się nie wyśle.
? Kolejny mały protest opozycji. Proste. ? grubas wnikliwie patrzył swoimi świńskimi oczkami, miało to chyba miało wyrażać niezadowolenie i groźbę konsekwencji, jednak Swan widział w nich raczej wyraz twarzy rozpieszczonego dziecka, któremu silniejszy dzieciak zabrał zabawki. ? Kilkadziesiąt osób utworzyło kordon wokół terminalu, od czasu, do czasu przecież się zdarza, że te biedaki się burzą.
? Kilkadziesiąt?! Nic nie warte kilkadziesiąt osób? Trzeba było spacyfikować. Bez pytania. ? oficer kilkukrotnie uderzył tłustą dłonią w stół, momentalnie się przy tym pocąc.
? Ja tylko pilotowałem. Nie miałem wpływu na żadne decyzje, które nie dotyczyły bezpośrednio statku. Oficer porządkowy na terminalu stwierdził poza tym, że pacyfikacja tak małej grupy byłaby niepotrzebna. Mieliśmy dawać im kolejny powód do wyjścia na ulicę? Tak działa demokracja, każdy może protestować. ? Swan ze spokojem spojrzał przez małe okno. Biuro nadzorcy kolonii znajdowało się kilkaset metrów nad powierzchnią gruntu. Wykuta w skale sieć korytarzy i pomieszczeń była prostszym i tańszym sposobem tworzenia baz, niż namioty, a widoki z tej wysokości potrafiły wręcz zachwycić. Pomarańcz dominował gdzie tylko nie spojrzeć. Jego różnorodne brudne odcienie posiadały nagie skały i instrumenty kolonii widoczne na powierzchni satelity. Bardzo gęsta atmosfera była niemal jednolitą ścianą. Jedynie nad horyzontem sunęła metanowo-etanowa chmura.
? Moja dupa, a nie demokracja! Demokracja polega na tym, że każdy ma prawo być przyzwoitym obywatelem i pracować dla dobra Państwa! Jeśli komuś się to nie podoba, to zapraszam na Tytana! ? Swan obawiał się, że przez wściekłe uderzanie oficera w biurko, powstanie w nim zaraz dziura. Szkoda by było niszczyć taki mebel. Drewniane jasne biurko było jedynie oheblowane. Mimo prostoty mebla, było ono sporo warte ? drewno było bardzo drogim surowcem już od ponad wieku. Nawet na Ziemi istniało tylko kilka komercyjnych upraw drzew. Ostatnie lasy pierwotne, jak Amazonia i dżungle w Afryce i Azji, zostały ścisłymi rezerwatami, pilnowanymi przez tysiące wyszkolonych żołnierzy, posiadających prawo do strzelania bez ostrzeżenia. Swan zastanawiał się więc, ile paskudnych przysług musiał wyświadczyć ludziom ten człowiek, skoro mógł się poszczycić tak wartościowym meblem. Dla przepędzenia myśli spoglądał na leżącą poniżej równinę. Odległą o dwieście metrów betonową płytę lądownika zaczynał pokrywać pomarańczowy pył. Również jego transportowiec zaczynał obrastać naniesionymi przez wiatr drobinkami otoczenia. Zastanawiał się przez moment, czy nie dostanie się on pod podwozie przez otwarte luki systemu paliwowego, natomiast mały okruch piasku w paliwie oznaczałby zaś kolejne dni przebywania na kolonii, do czasu zakończenia ewentualnej naprawy. Była to pierwsza wizyta Swana na Tytanie, a już od pierwszych minut miał pewność, że nie będzie dobrze wspominał tego księżyca.
Oficer za biurkiem w końcu zakończył w końcu wylewać swoją wściekłość. Siedział bujając się na krześle i wycierał pot z twarzy chusteczką. Po jej stanie można było stwierdzić, że robił to nią nie pierwszy raz. Zasapany powrócił ze swoją uwagą na Swana.
? Dobra, to by było na tyle z mojej strony. Przynajmniej na razie. Kiedy pan wracasz na Ziemię?
? Za dwa dni ? Swan przystępował z nogi na nogę, jego znużenie tym człowiekiem zaczęło narastać do krytycznego poziomu. Myślami był już przy drinku, przy którym miał dziką ochotę usiąść.
? Jakie dwa dni? Standardowe, czy tutejsze? Lecisz pan poza Ziemię i nie wiesz, że doba dobie nie równa? My tu mamy tę no? Cholerną rotację synchroniczną. Doba ma prawie szesnaście dni standardowych. Widać, że jesteś pan zwykłym trepem ? po tych słowach wydobył z siebie serię dźwięków podobnych do kwiku prosiaka, a które nieudolnie próbował zagłuszyć dłonią. Swan jedynie się domyślał, że tak musi brzmieć jego śmiech. Zbyt często musiał się użerać z różnej maści dyletantami, prostakami, czy po prostu zwykłymi świniami. Tak mniej więcej przedstawiał się stan kadry oficerskiej w zewnętrznym Układzie Słonecznym. Praca niewdzięczna, z uposażeniem takim samym jak na Ziemi, czy księżycach galileuszowych. Dodatkowo spore odległości od poszczególnych placówek skazywały na ograniczone kontakty z ludźmi spoza stałej ekipy.
? Dwa dni standardowe, oczywiście. Czekam po prostu na dogodne okno.
? Więc mam nadzieję, że miną one bez żadnych kłopotów. Dla obu stron. Zapraszam tymczasem do zwiedzenia naszej małej bazy. Mamy tutaj bardzo bogatą ofertę? kulturową. ? Swan zastanawiał się nad jego słowami. Kolonia karna na Tytanie zapewne nie posiadała żadnych atrakcji dla turystów. Każde niemal miejsce w układzie było celem wycieczek, ciężko jednak było uwierzyć, że tego typu ? w dodatku dość posępne ? miejsce było celem pielgrzymek tysięcy ludzi z zawieszonymi na szyjach aparatami. Zasalutował niechętnie oficerowi, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Za zamkniętymi już drzwiami usłyszał uporczywy kaszel swojego byłego rozmówcy i coś, co przypominało splunięcie, po którym nastąpił paskudny dźwięk nagłego kontaktu plwocin z podłogą.
Wszyscy widzieliśmy dziesiątki fantastycznych obrazów Tytana z jego nieprzeniknioną atmosferą. Obrazy z misji Cassini (która niestety niebawem się zakończy) ukazują nam pomarańczową sferę, o promieniu dwóch i pół tysiąca kilometrów. Ta nieprzenikniona warstwa to oczywiście jego atmosfera. W dodatku niespotykana nigdzie indziej w układzie. Jest to jedyny obiekt w układzie (prócz Ziemi oczywiście), który posiada stabilną ciecz na swojej powierzchni. Tytan posiada też skomplikowaną pod względem chemicznym atmosferę, której jednym ze składników jest azot cząsteczkowy, który w dużej ilości występuje jeszcze tylko na Ziemi. Jaki więc jest skład i dynamika atmosfery tego księżyca, że powierzchnia jest niemal niemożliwa do zaobserwowania z wysokości dziesiątek, setek tysięcy kilometrów? Co właściwie dzieje się na dole i co to ma wspólnego z Ziemią?
Pierwsza sugestia na temat istnienia atmosfery Tytana pojawiła się w roku 1908 w pracy zatytułowanej ?Observations des satellites principaux de Jupiter et de Titan? (Obserwacje głównych satelitów Jowisza, oraz Tytana) autorstwa Jose Comasa Soli. Sola twierdził, że obserwował ciemnienie brzegów satelity, co uważał za przejaw istnienia atmosfery. Lata później, bo w 1944 Gerard Kuiper odkrył obecność metanu (CH4), co doprowadziło go do konkluzji o faktycznym istnieniu atmosfery. W ciągu lat siedemdziesiątych serie naziemnych badań widma Tytana dostarczyły informacji na temat temperatury tam panującej (Morrison w 1972, czy też Danielson w 1973) i jej składu chemicznego (Trafton w 1972, Gillet w latach 1973-1975). Odkrycie efektu cieplarnianego przez Morrisona połączone z szczegółowymi badaniami obecności CH4 doprowadziły do wniosku, że metan może być jedynie pomniejszym elementem atmosfery Tytana, a w jego składzie może zawierać się także etan (C2H6), czy cząsteczki pyłu.
Obecność cząsteczkowego azotu (N2) po raz pierwszy została zasugerowana przez Lewisa w 1971 roku. Była to sugestia oparta na pomyśle, jakoby Tytan przechwycił amoniak (NH3) podczas swojego powstania, a po jego fotolizie pozostał właśnie N2. Te fotochemiczne modele przewidywały całą obfitość acetylenu i etanu, jednak tylko kilka modeli zawierało w sobie chemię azotu. Dopiero przelot Pioniera 11 w 1979 roku potwierdził obecność absorbentów w atmosferze Tytana i ustalił jego dolny limit gęstości na 1.37 g/cm3. Kilka lat później pobliskie przeloty sond Voyager 1 i 2 potwierdziły obecność azotu cząsteczkowego i ustaliły ciśnienie atmosferyczne Tytana na poziomie 1.5 razy tego, jak na Ziemi, a temperatura powierzchni ustalona została na poziomie 94 K. Badania spektograficzne tych sond wykryły obecność wielu związków organicznych, takich jak diacetylen, propan, etan, propyn. Pomimo dostarczenia mnóstwa informacji na temat atmosfery, jej gęstość i duża zawartość metanu uniemożliwiła ujrzenie jego powierzchni. Obrazy przesłane na Ziemię przedstawiały jedynie pomarańczową sferę, bez żadnych szczegółów. To, co dzieje się pod nieprzeniknioną atmosferą pozostało tajemnicą przez ponad 20 lat, do czasów misji Cassini-Huygens.
Przybycie tej misji do Tytana rozpoczęło nową erę w jego badaniu. Posiadające odpowiednie instrumenty orbiter Cassini i sonda Huygens pozwalały na miejscowe badanie zarówno atmosfery Tytana, ale też pozwoliły nam obejrzeć jego powierzchnię. Być może Tytan jest najjaskrawszym przykładem tego, jak atmosfera i powierzchnia mogą być ze sobą bezpośrednio powiązane. Organiczny materiał przetransportowany w celu utworzenia rozległych, piaskowych plaż Tytana został utworzony przez procesy fizyczne i chemiczne w atmosferze. Ciecze, które rzeźbią kanały obserwowane podczas podchodzenia lądownika Huygens są także wytwarzane w atmosferze. Długoterminowe zmiany klimatu są obserwowane w kontekście jezior i mórz powierzchniowych, a kriowulkanizm może dostarczać metan i inne gazy do atmosfery.
Tytan otrzymuje w porównaniu z Ziemią zaledwie 1% promieniowania słonecznego. Dodatkowo, z powodu rozproszenia strumienia światła przez atmosferę, jedynie 10% dociera na powierzchnię. Dla porównania, na powierzchnię Ziemi dociera ponad 50% promieniowania. Wynika z tego oczywisty fakt, że na Tytanie panują siarczyste mrozy na poziomie efektywnej temperatury wynoszącej 80 K, w skali Celsjusza to -190 stopni. Połączenie efektu cieplarnianego wywołanego przez metan i absorpcji wywołanej kolizją (N2-N2, N2-CH4, N2-H2), oraz ?efektu anty-cieplarnianego? z warstw stratosferycznej mgły, wpływa na temperaturę powierzchni Tytana, która wzrasta w ten sposób do około 94 K. Ciśnienie panujące na tym księżycu to około 1.5 bara. Wpływa to znacznie na warunki powierzchniowe, dzięki którym można osiągnąć tzw. ?punkt potrójny metanu?. Punkt potrójny to stan, w którym substancja może istnieć we wszystkich stanach termodynamicznych. Na Ziemi punkt potrójny osiąga woda, na Tytanie jest to właśnie metan. Dzięki temu i dzięki obfitości przeróżnych procesów atmosfery Tytana (często podobnych do ziemskich, jak też kompletnie różnych), możemy przetestować teorie dotyczące ziemskich procesów i zbadać je w kompletnie odmiennym środowisku.
Pomimo danych dostarczonych między innymi przed lądownik Huygens, nasza wiedza na temat składu powierzchni Tytana jest nadal niekompletna. Mimo wielkiego wkładu misji Cassini-Huygens, należy oddać honory naziemnym badaniom Tytana. Przykładami jest np. ALMA, która odkryła tam propionitryl, czy Herschel zauważający izocyjanowodór HNC.
Przyjrzyjmy się wpierw powierzchni naszego miejsca akcji, które posiada dużą złożoność środowiska, takie jak jeziora, góry, czy wydmy. Jak już wspomniałem, powierzchnia jest na Tytanie w wyjątkowej relacji z atmosferą. To w atmosferze zachodzą relacje fizyczne i chemiczne, które prowadzą do powstania substancji organicznych (zarówno stałych, jak i cieczy), które później odnaleźć można na powierzchni. Biorąc pod uwagę gęstość objętościową Tytana (1.88 g/cm3) lód wodny stanowi spory ułamek jego masy i jest jednym z głównych kandydatów na materiał, z którego składa się powierzchnia. Dowody na jego obecność pojawiały się już lata temu, także dzięki badaniom prowadzonym z Ziemi. Także wyniki badań jednego z instrumentów sondy Cassini ? VIMS (Visual and Infrared Mapping Spectrometer) mocno sugerowały ten pogląd. Oczywiście, pojawiły się inne propozycje dotyczące tego problemu. Wśród nich było rozwiązanie oparte na węglowodorach i nitrylach (pochodne cyjanowodoru), a także interpretacja mówiąca o dwutlenku węgla, benzenie i etanie. Dane z VIMS mogą służyć do badania wyrazistych obiektów na powierzchni, jednak niestety jesteśmy ograniczeni przez jego rozdzielczość i oczywiście kaprysy atmosfery. Nie zawsze udaje się znaleźć w jej powłoce odpowiednio duże ?okno?, by zajrzeć na to, co znajduje się niżej. Spoglądając na powierzchnię Tytana widzimy trzy główne typy terenu. ?Jasne? obszary (jak na przykład Xanadu), ?ciemne? (zdominowane przez wydmy) i ?ciemnoniebieskie?, które wydają się być znacznie bogatsze w lód wodny, niż ciemniejsze obszary. Badania wykonane systemem RADAR sondy Cassini ujawniły, że jasne tereny (około 10 procent powierzchni Tytana) zawierają podpowierzchniowy lód wodny, a ciemniejsze obszary są bogate w substancje organiczne. Weźmy na przykład miejsce lądowania sondy Huygens, niedaleko obszaru Xanadu. Analiza danych, które uzyskał i jego zachowanie po lądowaniu prowadzą do wniosku, że jego miejsce lądowania było drobnoziarniste, dość miękkie i prawdopodobnie pokryte kilkumilimetrową warstwą puszystej warstwy. Stwierdzono także zawartość substancji lotnych, co stwierdzone było na podstawie wzrostu obfitości metanu po lądowaniu. Najprawdopodobniej wynikało to z nagrzania płynnego metanu, który znajdował się na powierzchni. Huygens wylądował w suchej okolicy, ale obecność wilgotności można tłumaczyć jako rezultat niedawnego wyczerpania, lub też ponownego uzupełniania cieczy poprzez opady. Powierzchnia powinna bowiem wyschnąć dość szybko, co jednak, jak widać, nie nastąpiło. Jedynie kilka procent światła słonecznego dociera na powierzchnię, co jest nie jest wystarczające do dalszych procesów chemicznych na niej. Cząsteczki wytwarzane w atmosferze (szczególnie posiadające potrójne wiązania, jak acetylen), przenoszą energię chemiczną na powierzchnię, gdzie może ona zostać uwolniona. Kilka badań i laboratoriów wskazuje na to, że na jednak procesy chemiczne mogą powstawać na powierzchni Tytana, jednak większość z nich zachodzi kilkadziesiąt kilometrów wyżej. Potrzebujemy więcej badań, by określić powierzchniową energię chemiczną powierzchni na Tytanie.
Już przed misją Cassini-Huygens było dla nas wiadome, że Tytan nie ma homogenicznej powierzchni. Na początku lat 80tych Lunine sugerował istnienie mnogości jezior i mórz wypełnionych metanem. Podczas schodzenia lądownika Huygens jego narzędzie DISR (Descent Imager Spectral Radiometer) odkryło przez przed nami sieć kanałów przecinających coś, co przypominało równinę zalewową. Wszystko to wyglądało jak systemy odwadniające, które wskazywały na rozproszone źródło. Czyżby szybka erozja, która porozcinała doliny? Huygens odnalazł jedynie pozostałości po prawdopodobnym systemie, jednak RADAR na sondzie Cassini odnalazł liczne morza i jeziora w pobliżu bieguna północnego. System RADAR pozwolił na utworzenie pierwszej mapy batymetrycznej (czyli mapy głębokości akwenów cieczy) poza Ziemią. Tak oto Ligeia Mare ma do 160 metrów głębokości. Ontario Lacus ma około 90. Morza i jeziora pokrywają 1% powierzchni Tytana i zawierają ciecz odpowiadającą globalnemu oceanowi o głębokości jednego metra, znacznie mniej od wcześniejszych fotochemicznych modeli Tytana. Jeszcze nie cały Tytan został zmapowany, jednak zauważalna jest asymetria północ-południe. Wygląda to na cykl Croll-Milankovitcha w wersji na Tytanie. Cykl ten polega na zmianie klimatu biorąc pod uwagę podstawowe parametry obiektu. Ekscentryczność orbity, precesja, nachylenie, inklinacja itp. Przeróżne procesy, które są wynikami tych parametrów, skutecznie przenoszą metan z okolic równika i niższych długości i transportują go ku biegunom. Pomimo, iż południowa półkula jest prawie pozbawiona ?czynnymi? akwenami, mamy sporo dowodów na istnienie ?peleomórz?. Kilka lat temu wykonano symulację klimatu na Tytanie przez ostatnie 42 tysiące lat. Wzięto pod uwagę cztery konfiguracje i każda z nich wskazywała na transport cieczy ku biegunom. Układ dzisiejszy i ten sprzed 14 tysięcy lat faworyzują transport ku biegunowi północnemu. Konfiguracja sprzed 28 tysięcy lat wskazuje na transport ku biegunowi południowemu, a ta sprzed 42 tysięcy lat jest względnie symetryczna. Można wysnuć z tego wniosek, że jeziora mogą formować się na jednej półkuli biorąc pod uwagę dany układ orbity. Pokazuje nam to także, że niskie i średnie długości aerograficzne Tytana są suche przez dłuższy czas, a symetria odwraca się co około 125 tysięcy lat.
Dzięki długiemu czasu pracy sondy Cassini możemy obserwować zmiany występujące na Tytanie. Zauważono między innymi pewne zmiany brzegowe, jednak poprzez sprzeczne interpretacje danych pozostaje otwartym pytanie, czy Cassini zauważył zmiany poziomu jezior i mórz. Niezależnie, czy poziom ten zmienił się przez ostatnią dekadę, istnieją dowody na osadzania się wyparowanego materiału, na cały cykl odparowywania i ponownego napełniania. Znakomitym przykładem są tu okolice Ontario Lacus. Jeziora i morza Tytana są szczególnym obszarem zainteresowania astrobiologii. Część złożonych substancji organicznych powstałych w atmosferze znajdzie się ostatecznie na powierzchni i co za tym idzie, w akwenach Tytana. Związki azotu mogą działać jako dwuwarstwa lipidowa w jeziorach ? a jest to podstawowa część błony biologicznej. Le Gall za to wspomniał o możliwości istnienia warstwy nitryli na dnie Ligeia Mare. Lepsze zrozumienie chemii jezior i mórz Tytana wymaga badań przy okazji następnej misji.
Przed misją Cassini-Huygens Tytan nie był postrzegany jako miejsce sprzyjające istnieniu wydm. Dane z systemu RADAR ujawniły jednak szerokie rejony ich istnienia, jest to około 10-20% powierzchni całego Tytana, a pas występowania wydm rozciąga się na około 30% od równika. Dane z VIMS i RADAR wykazują, że składają się z substancji organicznych, bądź cząsteczek nimi pokrytych. Są to wydmy propagujące na wschód, mają około 100 metrów wysokości, szerokie są na jeden kilometr, a długie na 30 do 50 kilometrów. Pomiędzy nimi znajdują się przerwy, każdą kolejną wydmę dzieli od jednego do trzech kilometrów. Jest to odległość, która odpowiada granicznej wartości, co wskazuję na dojrzałość wydm, które zatrzymały już swój rozwój. Orientacja wydm i morfologia jest określona przez siły wiatru. Biorąc pod uwagę trudności w pomiarze samego wiatru, wydmy są naszym najlepszym źródłem wiedzy o wiatrach Tytana. Eksperymenty przeprowadzone za pomocą Titan Wind Tunnel wykazują, że progowe prędkości prądów są wyższe niż wcześniej przewidywano. Podobnie jak w przypadku lądowania próbnika Huygens wydaje się, że wiele obserwowanych cech powierzchni może być efektem krótkich, intensywnych procesów. Wydmy Tytana mogą być nadal aktywne i być efektem stosunkowo niedawnych procesów w klimacie.
Brak kraterów na Tytanie wskazuje jednoznacznie na młody wiek geologiczny jego powierzchni. Póki co największym zaobserwowanym kraterem jest Menrva, która ma 450 kilometrów średnicy. Kratery Tytana nie są rozprowadzone jednolicie po jego powierzchni. Xanadu jest rejonem o największym ich zagęszczeniu, a równikowy rejon wydm i okolice bieguna północnego są w nie najbardziej ubogie. Dobrze zachowane kratery występują tylko na niższych długościach. Biorąc pod uwagę dystrybucję kraterów na Tytanie, wiek jego powierzchni szacowany jest na 200 milionów lat, do miliarda. Jest to wiek bardzo podobny do wieku powierzchni Ziemi, a sam Tytan, podobnie jak Ziemia, ulegał wielu procesom zmieniających jego stan. Kratery szerzej zbadane, jak Sinlap i Selk wykazują ślady erozji. Neish wraz z zespołem odkrył, że kratery Tytana są płytsze niż te z porównywalnymi na Ganimedesie. Uważają oni, że zostały one wypełnione przez procesy eoliczne, czyli przez procesy działalności wiatry na rzeźbę terenu.
Swan naprzeciwko siebie zauważył toaletę. Drzwi do niej były identyczne jak te, które miał za sobą, a jedynie małe oznaczenie na szczycie drzwi ujawniało jego przeznaczenie. Obszarpane framugi i chyba stuletnia farba nie zachęcały do wizyty. Pomyślał jednak, że obmyje chociaż twarz. Być może uderzenie zimnej wody przywróci jego myślenie na prawidłowe tory, szczególnie zależało mu na pozbyciu się z umysłu widoku Nemeca. Wnętrze było w zaskakująco dobrym stanie. Wykończenie wyglądało co prawda spartańsko, ale nie dało się zauważyć zniszczeń i brudu. Pomieszczenie było wykończone podłużnymi płytami o kremowym kolorze. Ciepłe światło wydobywało się z ich najwyższego poziomu, dawało to wrażenie przebywania w toalecie ziemskiej restauracji, bądź hotelu. Swan podszedł do umywalki i nabrał wody w dłonie. Szybkim ruchem obmył twarz i spojrzał w duże lustro znajdujące się przed nim.
Miał krótkie, czarne włosy. Starał się je regularnie przycinać, bowiem jego naturalnie kręcone włosy mogły kojarzyć się z modą zdegenerowanej młodzieży, której jedynym zajęciem jest szwendanie się po nocach i zaczepianie uczciwych obywateli. Niestety, mimo aktywnych działań Państwa były jeszcze miejsca na Ziemi, gdzie nie warto chodzić po zmroku. Gdy widziało się grupę osób, w której każda z nich posiadała jakiś fioletowy element ubioru lepiej było odejść w przeciwnym kierunku. Jego zielone, duże oczy były szeroko rozstawione, wyłupiaste i znajdowały się pod cienkimi jak nić brwiami. Płaska twarz i szczeciniasty czarny zarost przywodziły na myśl skojarzenia z żabą. Często tak właśnie był nazywany i to tylko przez tych życzliwszych. Najczęściej jednak był po prostu Ropuchem. Przez ponad trzydzieści lat swojego życia zdążył się do tego przyzwyczaić. Ile przecież można trzymać w sobie wyzwiska dzieciaków i komentarze obcych ludzi w komunikacji miejskiej. Ostatecznie pozbył się kompleksów związanych z wyglądem w szkole dla pilotów cywilnych, gdy za początek kodu identyfikującego wybrał RPH.
Poprawił swój kombinezon. Był to standardowy ubiór służb transportowych. Czarne spodnie z dwoma czerwonymi pasami wzdłuż nóg i zapinana na zamek pod szyję bluza w tej samej kolorystyce. Na sercu znajdowało się białe godło Europy, a na prawej piersi mały identyfikator z jego nazwiskiem. Na ramionach było wyszyte Słońce okrążane przez rakietę w klasycznym ujęciu ? znak rozpoznawczy sił powietrznych. Wyszedł z toalety i zauważył, że na ścianę przy której się znajdował pada klin światła z pokoju oficera.
Czy zamykał za sobą drzwi? Był pewien, że tak. Nie to jednak było najdziwniejsze. Usłyszał głos wydobywający się zza otwartych drzwi. Od razu rozpoznał w nim Nemeca, jednak nie słyszał drugiej osoby. Najwyraźniej rozmawiał przez komunikator. Nie chciał podsłuchiwać, średnio interesowały go wewnętrzne sprawy księżyca, którego miał i tak niebawem opuścić. Ciężko było mu jednak nie słyszeć głosu oficera, który mówił dziwnym, ochrypłym głosem. Wydawał być się czymś wyraźnie podnieconym, jakby usłyszał plotkę o własnym awansie, bądź o śmierci odwiecznego wroga.
? ?śmierci? Ile jest tych kaset? Ale to o dwie mniej niż ostatnio. Hmmmm? no dobrze, dwóch chłopców więcej mi pasuje. W jakim wieku? Świetnie, to lubię! Tak, nigdy nie narzekałem na stan ciał od was. Biorę wszystko. Tak, płatność tak jak zawsze. Dzięki, do następnego razu.
Stał jeszcze chwilę za drzwiami. Zastanawiał się przez chwilę, czy oficer nie usłyszy jego oddechu, który stał się głębszy z powodu szoku i obrzydzenia. Czy ten człowiek naprawdę skupywał martwe ciała? Nie chciał nawet myśleć do czego byłyby mu one przydatne. Miał szansę na zbadanie niemałej afery, w która było zapewne zaangażowane wiele osób. Ten świński oficer to tylko koniec długiego łańcucha. Trzeba by dodać przecież jeszcze dostawcę i kogoś, kto fałszowałby akta zgonu. Czyje ciała dostawały rodziny zmarłych i czy w ogóle dostawały po nich cokolwiek? Co jeśli w dodatku ktoś tym ofiarom ?pomaga?? To musi być cała machina, ludzie rozrzuceni w odległości kilku jednostek astronomicznych musiało współdziałać sprawnie i bardzo, bardzo dyskretnie. Nie, lepiej się nie mieszaj ? pomyślał. Wpadniesz w jakieś gówno, a przecież tylko przywiozłeś tutaj tylko grupę więźniów. W momencie, gdy miał oddalić się do swojego pokoju hotelowego, usłyszał z biura kroki, a klin światła na ścianie stał się węższy. Otyły oficer podchodził do drzwi. To już koniec ? myślał Swan. Znajdzie mnie tutaj, jak nie pod drzwiami, to oddalającego się od nich. Zada kilka pytań, na które nie będę mógł odpowiedzieć od razu. Zrobią mi pokazowy proces, gdzie osądzą mnie o szpiegostwo, sabotaż, lub o naprawdę cokolwiek. Skończę życie na Tytanie obsługując koparkę. Zamknął mocno oczy wyobrażając siebie w zdezelowanym kombinezonie, przez który czuł jak wbijające się w ciało szpilki, mróz na poziomie minus sto sześćdziesięciu stopni. Nie usłyszał jednak krzyków oficera, nie został też obezwładniony paralizatorem. Jego słuch zarejestrował jedynie zamykanie drzwi i oddalające się kroki wewnątrz biura. Masz mnóstwo szczęścia, Arthur. Cholerny gnojku, wywinąłeś się ? szeptem powiedział do siebie opierając się mocniej o ścianę. Adrenalina nadal buzowała w jego krwioobiegu i postanowił wykorzystać ten narkotyczny atawizm i jak najszybciej oddalić się ku swojemu pokojowi.
Nie myślał o słowach, które usłyszał. Nie zastanawiał się nad szczęściem, które pogłaskało go łagodnie po włosach mówiąc ?jeszcze nie teraz, Arthur?. Szedł mocnym krokiem. Stan techniczny kolonii z terminalu statków do biura nadzorcy był jeszcze porównywalny z bazami na Ceres, czy Makemake. W okolicy terminali zawsze kręcili się usmarowani mechanicy, czy pijani piloci próbujący poderwać lokalne piękności: ?zobacz, tym właśnie przyleciałem, chcesz zobaczyć od środka??. Jednak na Tytanie nikt chyba nie przykręcał nowej śrubki od lat, nikt nie trudził się z pozbyciem się starej warstwy farby przed położeniem nowej. Korytarz miał trzy metry szerokości. Co kilkanaście metrów zakręcał to w lewo, to w prawo. Drzwi były rozmieszczone średnio co osiem-dziesięć metrów. Wszystkie z nich wyglądały na zbudowane z taniego syntetyku, który można było rozbić pięścią. Ściany pomalowane były w odcień brązu podobny do tego z munduru nadzorcy. Na suficie rozmieszczone były świetlówki w regularnym rzędzie. Zupełnie nie zdziwił Swana fakt, że co druga nie działała, bądź była na skraju swojej używalności. Nie martwiło go to zbytnio, nie widział dzięki temu większości pajęczyn wiszących pod sufitem. Korytarz wypełniał jedynie jego krok i bzyczenie zepsutych świetlówek. Dziwna, synkopowana muzyka skomponowana przez free jazzowego muzyka. Spacer po tym korytarzu kojarzył się Swanowi z tanimi filmami w stylu gore. Przyszło mu nawet na myśl, że zza zakrętu wyjdzie ku niemu chirurg-sadysta z okrwawionym kitlu i narzędziem do lobotomii w ręku. Ta myśl paradoksalnie wywołała u niego uśmiech i pozwoliła chociaż na chwilę zapomnieć o Nemecu.
Po kilkunastu minutach stanął u stóp dużych, magnetycznie otwieranych drzwi. Znajdowała się za nimi dodatkowa śluza, która podobna była do systemu bramek kontrolnych na terminalach transportowych. Śluzy tego typu posiadały standardowe skanery badające, czy osoba je przekraczająca posiada na przykład broń. Algorytm był w stanie wyszukać wśród tysięcy dostępnych w Układzie rodzajów broni, a także ekstrapolować ich obecność na podstawie materiału, z których został wykonany podejrzany materiał. Od tej strony kolonii dostęp miał do nich każdy, jednak każde wyjście było rejestrowane. Przyłożył więc kciuk do czytnika, a drzwi rozsunęły się z sykiem. Dlaczego tego typu drzwi zawsze otwierają się z takim dźwiękiem? ? zastanawiał się ? Przecież to nie jest kwestia konstrukcji. Przez ten głupi syk wszystkie magnetyczne drzwi w układzie otwierają się jak tandetne drzwi z dykty w starych filmach science-fiction. Przed przekroczeniem drzwi obejrzał się za siebie. Dopiero wtedy przyszło mu do głowy, że nie spotkał po drodze nikogo z obsługi bazy. Żadnej sekretarki, żadnego strażnika. Wydawało się to dziwne, wręcz niepokojące. Przecież w administracji bazy musiało pracować przynajmniej kilkanaście osób. Wzruszył jednak ramionami i przeszedł przez drzwi poddając się kontroli skanerów.
C.D.N.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/08/tadaszak-blad-konfirmacji-tytan-czesc-i/

Tadaszak Błąd konfirmacji  Tytan część I.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielka Ściana w Herkulesie-Koronie Północnej to największa struktura w znanym Wszechświecie
autor: John Moll (8 Kwiecień, 2017)
Wszechświat jest pełen tajemnic. Nasze instrumenty obserwacyjne pozwalają nam odkrywać niezwykłe układy gwiazd, układy słoneczne wraz z egzoplanetami oraz odległe galaktyki i ich skupiska. Cały czas odkrywane są nowe obiekty, które zaskakują astronomów. Tak zwana Wielka Ściana w Herkulesie-Koronie Północnej zaskoczyła wszystkich swoim niewyobrażalnym rozmiarem.
Wielka Ściana w Herkulesie-Koronie Północnej to największa znana nam struktura w widzialnym Wszechświecie. Bywa czasem określana jako Wielka Ściana GRB - skrót pochodzi od programu Swift Gamma-Ray Burst Mission, który przyczynił się do wykrycia tego giganta. Odkrycia dokonał zespół składający się z amerykańskich i węgierskich astronomów w listopadzie 2013 roku.
Wielka Ściana w Herkulesie-Koronie Północnej może posiadać ponad 10 miliardów lat świetlnych długości i 900 milionów lat świetlnych szerokości. Położona jest na granicy gwiazdozbioru Herkulesa i Korony Północnej, znajduje się około 10 miliardów lat świetlnych od nas. Struktura ta składa się z wielu połączony ze sobą supergromad, tworząc tzw. ścianę. Zawiera miliardy galaktyk a z daleka przypomina jedną wielką pajęczynę.
W 1989 roku odkryto Wielką Ścianę CfA2, która znajduje się około 320 milionów lat świetlnych od Ziemi. Obiekt ten posiada rozmiary 500×300×15 milionów lat świetlnych. Jak na tamte czasy, była to największa znana nam struktura we Wszechświecie. Lecz w 2003 roku wykryto Wielką Ścianę Sloan - struktura oddalona od nas o około 1 miliard lat świetlnych posiada długość 1,37 miliarda lat świetlnych i jest większa od Wielkiej Ściany CfA2 o około 80%.
Astronomowie zdołali również wykryć tzw. Wielką Ścianę BOSS. Wszystkie te obiekty należą do największych struktur, jakie zdołaliśmy już poznać. Lecz największą strukturą w znanym Wszechświecie od kilku lat pozostaje Wielka Ściana w Herkulesie-Koronie Północnej. Zdaniem astronomów istnieje możliwość, że w przyszłości dokonamy jeszcze większych odkryć.
Źródło:
http://www.sciencefocus.com/qa/what-largest-object-universe
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wielka-sciana-w-herkulesie-koronie-polnocnej-najwieksza-struktura-w-znanym-wszechswiecie

Wielka Ściana w Herkulesie-Koronie Północnej to największa struktura w znanym Wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarł kosmonauta Gieorgij Greczko

2017-04-08
 
Nie żyje rosyjski kosmonauta Gieorgij Greczko, który w latach 1975-85 odbył trzy loty na orbitę wokółziemską. Zmarł w szpitalu w Moskwie w wieku 85 lat - poinformowała agencja TASS, powołując się na jego rodzinę.

Po ukończeniu wojskowych studiów technicznych Greczko pracował w zajmującym się konstruowaniem pocisków balistycznych i kosmicznych rakiet nośnych biurze projektowym Siergieja Korolowa, a w roku 1966 wszedł w skład zespołu kosmonautów.
Swój pierwszy lot orbitalny odbył na przełomie stycznia i lutego 1975 roku, udając się statkiem Sojuz 17 na stację kosmiczną Salut 4 i powracając nim po 29 dniach na Ziemię. W grudniu 1977 roku dotarł statkiem Sojuz 26 na stację Salut 6, gdzie jako członek jej stałej załogi przyjmował w marcu następnego roku pierwszą międzynarodową ekipę programu Interkosmos z czechosłowackim kosmonautą Vladimirem Remkiem. Ten najdłuższy lot kosmiczny Greczki trwał 96 dni, co oznaczało ówczesny rekord, który dzielił ze swym towarzyszem Jurijem Romanienką.

Po raz trzeci Greczko poleciał w kosmos we wrześniu 1985 roku, kiedy to w ramach 9-dniowej podróży odwiedził stację Salut 7.
(mal)

http://www.rmf24.pl/nauka/news-zmarl-kosmonauta-gieorgij-greczko,nId,2379892

Zmarł kosmonauta Gieorgij Greczko.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida zbliży się do Ziemi.
Ostatnio była tak blisko 400 lat temu

2017-04-09
Niebawem w pobliżu naszej planety znajdzie się stosunkowo duża asteroida. Obiekt od ponad 400 lat nie był tak blisko Ziemi.

Już niedługo - 19 kwietnia - w stosunkowo niedużej odległości od Ziemi przeleci asteroida 2014 JO25. Między naszą planetą a obiektem będzie niespełna 1,8 miliona kilometrów, co jest równe 4,6 razy takiego dystansu, jak pomiędzy Księżycem a Ziemią.
Z powodu niewielkiej odległości asteroida została zaklasyfikowana jako "potencjalnie niebezpieczna", jednak naukowcy z NASA zaznaczają, że nie stanowi dla nas zagrożenia i nie ma możliwości, żeby doszło do zderzenia.
Obiekt ma długość 650 metrów, jednak obecnie poza jego rozmiarami i trajektorią lotu nie wiadomo o nim zbyt wiele. Najprawdopodobniej jednak zmieni się to po zbliżeniu się asteroidy do Ziemi. Astronomowie na całym świecie chcą go obserwować 19 kwietnia, by dowiedzieć się o nim jak najwięcej.
Spotkania z asteroidami
Podobnego rodzaju ciała niebieskie dość często przelatują w pobliżu Ziemi, jednak bardzo rzadko zdarza się, że mijają ją w tak niewielkiej odległości. Obiekt tych rozmiarów lub większy zbliży się do Ziemi tak bardzo po raz pierwszy od 2004 roku, kiedy obok naszej planety przeleciała planetoida Toutatis, mająca prawie 5 km. Następna asteroida podobnych rozmiarów (nazwana 1999 AN10) znajdzie się w pobliżu Ziemi dopiero za 10 lat, w 2027 roku.

2014 JO25 zbliży się do Ziemi tak bardzo po raz pierwszy od ponad 400 lat. Następnym razem znajdzie się niedaleko naszej planety za co najmniej 500 lat.
Odkryta w 2014 roku
Asteroida 2014 JO25 została odkryta w 2014 roku przez astronomów z amerykańskiego programu badawczego Catalina Sky Survey, w ramach którego poszukiwane są komety i planetoidy bliskie Ziemi, stanowiące dla niej zagrożenie. Ośrodek znajduje się niedaleko Tucson w Arizonie.
Powierzchnia obiektu jest dwa razy jaśniejsza od Księżyca, co umożliwi obserwowanie go przez zwykłe teleskopy. Szansę zauważenia asteroidy na niebie będziemy mieć przez dwie noce od 19 kwietnia.
Źródło: NASA, nypost.com
Autor: ao,zupi/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/asteroida-zblizy-sie-do-ziemi-ostatnio-byla-tak-blisko-400-lat-temu,228912,1,0.html

Asteroida zbliży się do Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już powstaje zdjęcie horyzontu zdarzeń
NASA poinformowała właśnie, że Event Horizon Telescope (EHT), czyli teleskop wielkości całej naszej planety, rozpoczął obserwację czarnych dziur, w tym przede wszystkim tej supermasywnej, która znajduje się najbliżej nas, czyli w centrum Drogi Mlecznej. Sagittarius A* (czyt. A gwiazdka) ma masę około 4 milionów razy większą od Słońca, jej średnica to ok. 20 milionów kilometrów i znajduje się 26 tysięcy lat świetlnych od Ziemi.
Niestety, to wszystko, co wiemy o tym obiekcie, dlatego EHT niesamowicie rozszerzy naszą wiedzę na temat tego i mu podobnych obiektów, które odgrywają w kosmosie ogromną rolę.
Event Horizon Telescope jest siecią rozmieszczonych na całym świecie anten radiowych, które zostały ze sobą sprzężone w ten sposób, że tworzą jedną wielką czaszę anteny. Wykorzystuje się w nim technikę zwaną interferometrią wielkobazową (VLBI), która wymaga wykorzystania oddalonych od siebie teleskopów, obserwujących ten sam obiekt pod innym kątem, dzięki czemu możliwe jest stworzenie obrazu o wysokiej rozdzielczości.
Poszczególne obserwatoria radiowe, które wezmą udział w projekcie już istnieją, jednak połączenie ich nie było łatwym zadaniem. Pełną sprawność system ma uzyskać dopiero w roku 2022.
Pomimo tego faktu, naukowcy z NASA już od 3 dni i przez następne 6 będą wykonać pierwsze w historii zdjęcie horyzontu zdarzeń supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A*. Będzie ona obserwowana przez kolejne noce jednocześnie przez osiem teleskopów, w tym Atacama Large Milimeter Array (ALMA) i South Pole Telescope.
Obecna rozdzielczość EHT jest już na tyle duża, że specjaliści powinni być w stanie dostrzec "cień", jaki czarna dziura rzuca na jasną emisję w pobliżu horyzontu zdarzeń. Jeśli astronomom uda się zebrać odpowiednią ilość danych, to zdjęcie będziemy mogli zobaczyć pod koniec tego roku lub na początku przyszłego, gdyż analiza, obróbka i opracowywanie danych będzie strasznie mozolnym i trudnym zadaniem.
Ilość zebranych danych ma być tak gigantyczna, że nie będzie można ich przesłać za pomocą globalnej sieci. Zostaną one zebrane ze wszystkich ośrodków obserwacyjnych na zwykłych dyskach magnetycznych i przewiezione do Instytut Maksa Plancka w Niemczech oraz do Haystack Observatory w Massachusetts, gdzie zostaną ostatecznie przetworzone.
Co ciekawe, astronomowie chcą nie tylko zbadać strukturę dysku wokół czarnej dziury, ale również przetestować ogólną teorię względności i próbować zrozumieć, w jaki sposób czarna dziura pochłania materię oraz jak tworzą się dżety. Naukowcy przyjrzą się też bliżej supermasywnej czarnej dziurze w galaktyce Messier 87.
Całe to niezwykłe przedsięwzięcie będzie możliwe dzięki aż 10-krotnemu zwiększeniu rozdzielczości EHT z pomocą ALMA, a także ulepszeniu Large Milimeter Telescope w Meksyku, w którym instalowane są nowe, precyzyjniejsze czujniki. Podobne prace prowadzone są też w South Pole Telescope.
W sumie w eksperymencie udział biorą teleskopy na Hawajach (Caltech Submilimeter Observatory), w Meksyku (Large Milimeter Telescope Alfonso Serrano), Chile (Atacama Large Milimeter/submilimeter Array), Antarktydzie (South Pole Telescope), Francji czy Hiszpanii.
Źródło: ExtremeTech / Fot. NASA/Twitter
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/29822/juz-powstaje-zdjecie-horyzontu-zdarzen

Już powstaje zdjęcie horyzontu zdarzeń.jpg

Już powstaje zdjęcie horyzontu zdarzeń2.jpg

Już powstaje zdjęcie horyzontu zdarzeń3.jpg

Już powstaje zdjęcie horyzontu zdarzeń4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy poszukiwanie życia w kosmosie może być wspierane przez loterię?
Wysłane przez tuznik
Chociaż nie znaleźliśmy jeszcze jakiegokolwiek dowodu na istnienie obcych istot, istnieje grupa wyspecjalizowanych naukowców radiowych, którzy słuchają nieba, chcąc znaleźć dowody na istnienie inteligencji poza Ziemią. Nie jest łatwo uzasadnić koszty takich poszukiwań, dlatego nowa publikacja naukowa sugeruje wykorzystanie oszczędności i loterii w celu utrzymania bieżącego finansowania.

Jakub Haqq-Misra, naukowiec z Blue Marble Space Institute of Science sugeruje, że ludzie mogą kupować losy na loterii, które dałyby im szansę na dużą nagrodę pieniężną, jeżeli i gdy SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) znajdzie dowody na życie gdzieś indziej we Wszechświecie.

W przeciwieństwie do konwencjonalnego losu na loterii, los SETI funkcjonowałby jak zobowiązanie, a uczestnicy loterii otrzymywali co roku niewielką część swojej wartości, co zwiększyło cenę biletu. "Obligacje Loterii SETI to obligacja wieczysta o stałej stopie z loterią o terminie płatności, gdzie termin płatności występuje dopiero po odkryciu i potwierdzeniu inteligentnego życia pozaziemskiego", pisze Haqq-Misra w artykule opublikowanym w czasopiśmie Space Policy, dostępnym w przeddruku na Arxiv.

Potencjalni inwestorzy SETI Lottery Bond kupują akcje przynoszące stałą stopę procentową, która trwa nieprzerwanie aż do czasu, gdy SETI się powiedzie - w tym momencie przypadkowy podzbiór akcji zostanie nagrodzony pulą loterii. "Oprócz wypłaty inwestorów odsetek rocznie każdego roku, będą to również okresowe wypłaty w celu utrzymania badań SETI", dodał. "Zarządzający funduszami zadbałoby także, aby w rezerwie na nagrodę losową przechowywano wystarczająco dużo pieniędzy".

Mimo, że w systemie wprowadzono pewne komplikacje, Haqq-Misra powiedział, że zwrot będzie modelem finansowania, który w przeciwieństwie do znacznej części finansowania nauki ma na celu długoterminowy sukces.

Jeśli zajmie to kilka pokoleń, posiadacze obligacji mogą przekazać je swoim dzieciom lub wnukom. Jeśli poszczególne obligacje okazałyby się drogie, Haqq-Misra proponuje, że niektóre pieniądze mogą zostać podniesione przez crowdfunding. Wadą jest jednak to, że Stany Zjednoczone nie mają instytucji finansowych, które zgadzają się na gry hazardowe i bankierskie, co zmusiłoby SETI do rozważenia opcji, takich jak pozabrzegowe grupy inwestycyjne.

"Istnieją dowody na to, że w niektórych częściach świata obligacje są popularne, a dalsze dowody wskazują, że w Stanach Zjednoczonych istnieje zapotrzebowanie na taki produkt" - dodał Haqq-Misra. "Obligacja SETI to kolejny krok w kierunku osiągnięcia długoterminowych oszczędności i może to być nowy sposób na zwiększenie udziału w nauce, a także na oszczędności finansowe".

Źródło: space.com

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
?    Can the Search for alien Life Be Spurred by a Lottery?
Na ilustracji:
Radioteleskop w Zachodniej Wirginii jest jednym z instrumentów, które NANOGRAV wykorzystuje w polowaniu na nieuchwytne fale grawitacyjne. Źródło: NRAO/AUI/NSF
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/czy-poszukiwanie-zycia-kosmosie-moze-byc-loteria-3241.html

Czy poszukiwanie życia w kosmosie może być wspierane przez loterię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mgławice planetarne: gwiezdny łabędzi śpiew
Napisany przez Ewa Stokłosa dnia 09/04/2017
Był rok 1790. Zimna, listopadowa noc w Slough, 30 kilometrów od Londynu. William Herschel, niestrudzony obserwator nieba, przeczesywał niebo w Byku swoim potężnym jak na tamte czasy teleskopem o średnicy zwierciadła 1,2 metra. Jego uwagę przykuł obiekt, o którym napisał:
?Niespotykane zjawisko: gwiazda o jasności 8 magnitudo z delikatną, świecącą, okrągłą atmosferą o średnicy około 3 sekund łuku; gwiazda znajduje się dokładnie w centrum, a jej atmosfera jest tak niewyraźna i ulotna, niezmienna na całej tarczy, iż nie można przypuszczać, że składa się z gwiazd, ani że jest ona od swojej gwiazdy oddzielona. Inna gwiazda, niemal tak samo jasna i znajdująca się w tym samym polu widzenia nie nosiła śladów tego zjawiska.? Obiekt skatalogowany później jako NGC 1514 (aka Kryształowa Kula) okazał się jedną z około trzech tysięcy znanych nam dziś mgławic planetarnych.
Jak przypuszczał Herschel, mgławica planetarna nie składa się z gwiazd. Jest jedynie pozostałością po gwieździe o masie podobnej do Słońca. Nie ma też ona nic wspólnego z planetą. Może poza pozornym kształtem podobnym na przykład do Urana, który skłonił Herschela do przyjęcia takiej nomenklatury. Dziś wiemy, że kształt mgławic planetarnych zwykle nie jest okrągły i to chyba właśnie ich przedziwne formy i kolory (niejednokrotnie widoczne gołym okiem nawet w amatorskich teleskopach) są najbardziej fascynujące. Same nazwy mogą wiele powiedzieć o tym, jak przeróżne postacie przyjmują mgławice planetarne: Sowa, Duszek, Zarodek, Hantle, Muszka, Eskimos, Czaszka, Saturn, Motyl, Cukierek, Żółw czy Czerwony Pająk.
Pomiędzy Słońcem a mgławicą planetarną: Aldebaran
Na powstanie mgławicy planetarnej czekać trzeba jakieś 10 miliardów lat. Tyle czasu potrzebuje gwiazda o masie Słońca na przetworzenie zawartego w jej jądrze wodoru w hel. Jest to najdłuższy etap ewolucji tego rodzaju gwiazd. Systematyczne spalanie wodoru w jądrze sprawia, że Słońce jest obecnie świetnie działającym wytwórcą ciepła. Ten niczym niezmącony proces fuzji termojądrowej zachodzi w naszej gwieździe już od 4,5 miliarda lat, a trwać będzie kolejnych 5 lub 6 miliardów lat. Nie musimy jednak czekać na jego koniec, aby zobaczyć, co stanie się później.
W naszym kosmicznym sąsiedztwie obserwujemy gwiazdy, które ten najdłuższy etap życia mają już za sobą. Aldebaran, gwiazda w konstelacji Byka, rozpoczął kolejną fazę rozwoju, gdyż przetworzył już cały wodór w hel w swoim jądrze. Jest czerwonym olbrzymem, ponieważ po zakończonym etapie fuzji jego jądro zapadło się pod wpływem grawitacji, co dało energię do spalania wodoru w bardziej zewnętrznych warstwach gwiazdy. To z kolei spowodowało rozdmuchanie warstw materii znajdujących się bliżej powierzchni gwiazdy i rozdęcie się Aldebarana do obłędnych rozmiarów.
Naukowcy przypuszczają, że na tym etapie ewolucji Słońce osiągnie średnicę sięgającą poza orbitę Wenus. Ziemia może pozostać na orbicie, zostać wyrzucona poza Układ Słoneczny, lub wchłonięta przez naszą gwiazdę. Żaden z tych scenariuszy nie przewiduje raczej przetrwania żyjących tu być może za miliardy lat organizmów.
Czerwony olbrzym z czasem wytwarza coraz cięższe pierwiastki: węgiel, tlen czy magnez. Gdy jądro osiąga temperaturę 3 miliardów stopni Celsjusza, w jego wnętrzu powstaje żelazo. Wówczas życie gwiazdy dobiega końca, ponieważ do wytworzenia pierwiastków cięższych od żelaza potrzebny jest wkład energii, której gwiazda nie posiada. Pierwiastki te powstają podczas wybuchu supernowej, do którego dochodzi w gwiazdach o wiele masywniejszych i żyjących znacznie krócej niż Słońce.
W oczekiwaniu na nieuchronny koniec: mirydy
Przypomina kometę, ale to czerwony olbrzym pędzący przez kosmos z prędkością 130 kilometrów na sekundę. Mira Ceti zachwyca astronomów od setek lat, gdyż raz pojawia się, raz znika. Jest przykładem kolejnego etapu ewolucji gwiazd o masie zbliżonej do Słońca. Mira to gwiazda zmienna pulsująca, czyli taka, w której wnętrzu dochodzi do ostatnich prób fuzji termojądrowej. Powodują one cykliczne wzrosty i obniżenia jej średnicy oraz jasności. Gdy we wnętrzu gwiazdy ustaje fuzja, materia jest ściągana grawitacyjnie, powodując zmniejszenie średnicy gwiazdy, ale jednocześnie wzrost jej temperatury, który prowadzi do ponownego rozpoczęcia procesu spalania. Wówczas gwiazda świeci mocniej (w zakresie widzialnym). Jednak odbywająca się fuzja powoduje wzrost objętości i obniżenie temperatury gwiazdy, co proces spalania wstrzymuje. To z kolei prowadzi do jej słabszego świecenia.
Poruszając się z ogromną prędkością, Mira Ceti gubi luźną materię tworzącą widoczny w zakresie ultrafioletowym ślad odkryty w 2007 roku. Nie każda gwiazda będąca o krok od stania się mgławicą planetarną porusza się z taką prędkością i ciągnie za sobą ogon, jednak materia jest na tym etapie w dużych ilościach uwalniana z gwiazdy.
Mirydy, czyli gwiazdy zmiennie pulsujące, takie jak Mira Ceti, przechodzą fazę pulsowania stosunkowo krótko, bo w ciągu kilku milionów lat. Dramatyczne zmiany jasności (często widoczne na niebie gołym okiem) są cykliczne, z okresem zmienności wahającym się zwykle pomiędzy 100 a 400 dniami. Etap pulsowania to ostatnie tchnienia gwiazdy, która zaraz potem w sposób jakże efektowny traci swoją życiową funkcje ? przestaje wytwarzać energię.
Gwiezdny łabędzi śpiew
Gdy fuzja termojądrowa ostatecznie ustaje, zewnętrzna, znacznie chłodniejsza otoczka zostaje odrzucona tworząc mgławicę. W jej wnętrzu pozostaje jądro gwiazdy, które staje się niezwykle gorącym białym karłem. Gwiazdy te są również nadzwyczaj gęste ? mają masę porównywalną z masą Słońca, a średnicę porównywalną ze średnicą Ziemi. 1 cm3 ich materii może ważyć 2 tony. Obserwując mgławice planetarne, zarówno na zdjęciach jak i bezpośrednio przez teleskop, można czasem dojrzeć gwiazdę centralną mgławicy, czyli właśnie białego karła, który nie produkuje już energii, a jedynie stygnie. Takie oddawanie ciepła trwać będzie miliardy lat. We Wszechświecie nie obserwujemy chłodnych białych karłów, które już ostygły, gdyż jest on na to jeszcze zbyt młody. Ma przecież ?zaledwie? 13,7 miliarda lat.
Początkowo odrzucona materia nie świeci, a jest jedynie oświetlana światłem pozostałego w centrum białego karła. Taką mgławicę refleksyjną nazywa się czasem mgławicą protoplanetarną (lub preplanetarną, aby nie mylić jej z mgławicą, z której powstają planety). Z czasem mgławica zostaje zjonizowana promieniowaniem ultrafioletowym pochodzącym od gwiazdy i sama zaczyna emitować światło, głównie w zakresie od ultrafioletu po promienie X. Wówczas na krótki okres, bo jedynie na klika dziesiątków tysięcy lat, przyjmuje jedyną w swoim rodzaju formę.
Jak płatki śniegu
Wydawałoby się, że proces powstawania mgławic planetarnych prowadzić powinien do bardziej jednorodnego wyglądu wszystkich tego rodzaju obiektów, jednak zaledwie 20% z nich ma okrągły kształt. Pozostałe znacznie różnią się między sobą, choć naukowcy nadal nie mają pewności, z czego te różnice wynikają. Jedna z teorii mówi o wpływie towarzysza białego karła na kształt mgławicy. Skoro większość gwiazd żyje w układach wielokrotnych, większość mgławic planetarnych powinna zawierać w sobie więcej niż jedną gwiazdę.
Niezwykły wygląd może nadawać mgławicom również pole magnetyczne gwiazdy. Wydostająca się z niej materia mogłaby wówczas układać się wzdłuż linii pola magnetycznego, niczym opiłki żelaza przy magnesie. Pole magnetyczne odkryto już wokół kilku białych karłów. W niektórych mgławicach zaobserwowano też dwie ?skorupy? gazowe o wspólnym środku, co sugeruje, że po odrzuceniu otoczki gwiazda być może robi sobie przerwę, aby po jakimś czasie wyrzuć z siebie kolejną porcję materii.
Pośród tysięcy znanych nam mgławic planetarnych w wielu obserwujemy strukturę pierścienia. Inne swoim wyglądem przypominają zwykłą gwiazdę. Jeszcze inne posiadają wyraźne koncentracje materii w pewnym sensie dzielące mgławicę na połówki, które często są względem siebie zaskakująco symetryczne. Istnieją mgławice w kształcie litery S, czy cyfry 8. Znany jest nawet przypadek mgławicy prostokątnej! Mgławice planetarne są jak płatki śniegu. Każda jest jedyna i niepowtarzalna. Niestety szybko znikają. Ich średnica powiększa się ze średnią prędkością 1,5% na 100 lat. Najrzadsze fragmenty mgławicy mogą być całkowicie niewidoczne dla teleskopów. Po kilku lub kilkunastu tysiącach lat średnica obiektu rośnie na tyle, że cała znajdująca się w nim materia ma bardzo niską gęstość. Materia międzygwiazdowa otaczająca mgławicę zaczyna coraz silniej na nią oddziaływać. Poruszając się wraz ze swoją gwiazdą centralną, mgławica napotyka opór ze strony materii i może zostać przez nią skompresowana z ?przedniej? strony, która staje się wyraźniejsza. Obiekt może wówczas uzyskać formę przypominającą półksiężyc. Z czasem mgławica staje się na tyle rozrzedzona, że całkowicie rozpływa się w materii międzygwiazdowej zasilając ją wodorem, helem, węglem, tlenem, neonem, magnezem czy żelazem. To z nich będą mogły w przyszłości powstać nowe gwiazdy i planety.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/09/mglawice-planetarne-gwiezdny-labedzi-spiew/

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew.jpg

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew2.jpg

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew3.jpg

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew4.jpg

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew5.jpg

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew6.jpg

Mgławice planetarne gwiezdny łabędzi śpiew7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej #12
Wysłane przez grabianski w 2017-04-09
Przed nami zmiana rotacji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Już w poniedziałek na Ziemię powróci trójka astronautów. W nadchodzącym tygodniu do ISS zawita statek zaopatrzeniowy Cygnus z nowymi eksperymentami. W cotygodniowym podsumowaniu działań na stacji opowiadamy ponadto o nadchodzącej serii eksperymentów z analizą DNA, potencjalnym przedłużeniu działania kompleksu do 2028 roku oraz o przedłużeniu rekordowego pobytu Peggy Whitson na orbicie.
Cygnus przyleci z masą nowych eksperymentów dla stacji

Prawdopodobnie 18 kwietnia rakieta Atlas V wyniesie na orbitę zaopatrzeniowca Cygnus firmy Orbital ATK. Statek przywiezie do stacji niezbędny asortyment dla załogi oraz nowe eksperymenty naukowe.

Jednym z najważniejszych nowych wyposażeń będzie kolejne urządzenie do wykonywania sekwencjonowania DNA. Podczas zeszłorocznej misji do ISS na pokładzie kapsuły Dragon do stacji przyleciał historyczny egzemplarz kieszonkowego narzędzia sekwencjonującego kod genetyczny. Astranauci udowodnili, że da się na orbicie wykonywać coś, co wcześniej było możliwe tylko na Ziemi. Bez miniaturowego urządzenia, próbki które miały być poddane analizie musiały wracać na Ziemię. Znacząco wydłużało to proces. Dziś wiemy, że jesteśmy w stanie wykonywać skuteczną analizę genetyczną na pokładzie stacji w przeciągu godzin.

Poprzednie próbki wróciły już na Ziemię i nadszedł czas na kolejną rundę eksperymentów.

Historia sekwencjonowania DNA na orbicie zaczęła się w sierpniu, kiedy Kate Rubins po raz pierwsze przeanalizowała próbki pochodzące od myszy, jednego wirusa i bakterii. Później wykonano jeszcze 8 następnych prób.

W sumie podczas tych eksperymentów udało się przeanalizować cały genom bakterii i wirusa oraz prawie cały genom myszy.

Co ciekawe, eksperymenty wykonywane na stacji nie tylko okazały się nie gorsze od równolegle prowadzonych na Ziemi przy pomocy tego samego urządzenia, ale wyprzedziły je dokładnością o 1-2%, jak również liczbą zebranych danych.

Do stacji polecą z Cygnusem kolejne próbki materiału do badań oraz dwa nowe urządzenia sekwencjonujące MinION. Tym razem oprócz przygotowanych próbek zostanie przetestowana procedura ich tworzenia już na pokładzie stacji. W dalszych planach będzie wysłanie mieszaniny znanych mikroogranizmów (bakterii) i sprawdzenie czy naukowcy na bazie zebranych na stacji danych są w stanie je rozróżnić. W jeszcze dalszej przyszłości naukowcy będą chcieli sprawdzić wykrywanie nieznanych próbek z samej stacji. To będzie główne przeznaczenie tego urządzenia w przyszłości.

Docelowo na stacji powstanie stała platforma do wykonywania sekwencjonowania DNA, z której będą mogli korzystać nie tylko naukowcy NASA, ale także inne podmioty.

Więcej o ładunku naukowym pisaliśmy w 10. odcinku aktualności.
Stacja przygotowuje się do poniedziałkowego odlotu astronautów

Statek Sojuz MS-02 został już przygotowany do jutrzejszego powrotu na Ziemię. Swój pobyt na stacji zakończy trójka astronautów: Shane Kimbrough ze Stanów Zjednoczonych oraz Rosjanie Sergiej Ryżikow i Andrej Borisenko. Razem spędzili na orbicie 173 dni.

Dla Ryżikowa był to pierwszy pobyt w kompleksie orbitalnym, będzie on dowodził lotem powrotnym. Obaj Adrej i Shane odlecą z ISS po raz drugi w karierze. Dziś dowodzenie nad ekspedycją przejęła Amerykanka Peggy Whitson.

W Rosji do swojego lotu na stację przygotowuje się para Jack Fischer i Fiodor Juriczkin. Rakieta Sojuz powinna polecieć z astronautami 20 kwietnia.

W ramach przygotowań do zmian rotacyjnych 3 kwietnia silniki rosyjskiego modułu serwisowego Zwiezda uruchomiły się na nieco ponad pół minuty, by lekko zmodyfikować orbitę stacji dla dogodnego umiejscowienia lądowania kapsuły Sojuz i startu nowej kapsuły za nieco ponad tydzień.
Whitson zostaje na stacji 3 miesiące dłużej

Agencja NASA w porozumieniu z rosyjskim Roskosmos zdecydowała o przedłużeniu pobytu Peggy Whitson na stacji o 3 miesiące. Uniknie się tym samym sytuacji niepełnego obszadzenia załogi na pokładzie ISS w okresie letnim.

Peggy Whitson pobiła już wiele rekordów jako astronautka. Debiutowała przed 15 laty misją wahadłowca Endeavour. Kolejny raz poleciała w rosyjskiej kapsule w 2007 roku. W listopadzie przyleciała tu po raz trzeci. Podczas obecnego pobytu wykonała 8. i 9. spacer kosmiczny bijąc światowy rekord w liczbie spacerów wykonanych przez kobietę. Peggy stała się też pierwszą kobietą, która była dowódcą stacji dwa razy, a 24 kwietnia pobije rekord Stanów Zjednoczonych w liczbie dni spędzonych w przestrzeni kosmicznej. Obecnie rekord ten należy do Jeffa Williamsa (w sumie Amerykanin był na orbicie przez 534 dni).

Whitson cieszy się z tej decyzji i z przyjemnością pozostanie w kompleksie na dłużej.
NASA i Roskosmos chcą operować na ISS do 2028 roku

Obecnie planuje się prowadzenie stacji ISS do 2024 roku, jednak coraz częściej pojawiają się głosy z obu stron zarządzających o wydłużeniu działania kompleksu do co najmniej 2028 roku. NASA będzie potrzebowała miejsca do testowania sprzętu dla astronautów przed nadchodzącymi planami budowy stacji wokółksiężycowej w latach 20. Więcej o tych planach pisaliśmy tutaj. Obecnie już niewiadomo czy do 2024 roku zdążą być wykonane wszystkie testy technologiczne przed lotami w daleką przestrzeń kosmiczną. ISS jest jedynym miejscem, które daje możliwość takich testów.

Ostatnio również szef rosyjskiego Roskomosu podkreślił zaangażowanie w pracę na niskiej orbicie i konieczność przedłuzenia działania stacji.

Na podstawie: NASA/SN/NSF/SF101

Więcej informacji:
?    więcej o sekwencjonowaniu DNA na orbicie (NASASpaceflight.com)
?    oficjalny blog NASA o operacji ISS
?    cotygodniowe podsumowanie naukowe działań na pokładzie ISS
?    poprzedni odcinek cyklu
Na zdjęciu: Członkowie Ekspedycji 50., którzy powrócą na Ziemię w poniedziałek 10 kwietnia. Od lewej Shane Kimbrough, Sergiej Ryżikow i Andrej Borisenko. Źródło: NASA.
http://www.urania.edu.pl/iss/12

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Książka "Mały astronom. Przewodnik dla dzieci"
Wysłane przez czart w 2017-04-09
 Przedstawiamy książkę o astronomii skierowaną do dzieci, która ukazała się w ostatnich miesiącach. Jest to "Mały astronom. Przewodnik dla dzieci" z serii "Dzielni-samodzielni".

Książka "Mały astronom. Przewodnik dla dzieci" jest skierowana do dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Dzieci w tym wieku często zadają różne pytania dotyczące astronomii oraz kosmosu i ta książka stara się na nie odpowiedzieć w języku zrozumiałym dla dzieci w tym wieku. Jej treść bez problemu zrozumieją uczniowie szkół podstawowych.

W treści znajdziemy przedstawienie głównych obiektów i zjawisk astronomicznych, a także zagadnienia z astronautyki i historii astronomii. Są też opisane wynalazki, które znamy z życia codziennego, a których powstanie zostało zainspirowane badaniami astronomicznymi. Mamy też ciekawostki o odkryciach astronomicznych oraz o naukowcach, którzy tych odkryć dokonują. Warto zwrócić uwagę na porady dla tych, którzy chcieliby rozpocząć własne obserwacje nieba.

Autorem książki jest prof. Grzegorz Karwasz, kierownik Zakładu Dydaktyki na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UMK w Toruniu.

Wydawca, Centrum Edukacji Dziecięcej, tak zachęca do swojej książki:
?Mały astronom? to niezwykły przewodnik, którym zachwyci się każde dziecko, nie tylko miłośnik astronomii. To książka dla tych wszystkich, których fascynuje rozgwieżdżone niebo. Wybierz się na wędrówkę po Drodze Mlecznej, poznaj Układ Słoneczny, Gwiazdy i wiele ciekawych zagadnień astronomicznych. Dowiedz się także, z czego jest zbudowany i do czego służy teleskop i że przez zwykłą lornetkę również można dostrzec na niebie wiele magicznych obiektów. Spójrz w niebo i zachwyć się gwiazdami!

Książkę można kupić w promocji w sklepie internetowym Uranii (rabat 33%).

Dane książki:
Tytuł: Mały astronom. Przewodnik dla dzieci
Autor: Grzegorz Karwasz
Wydawnictwo: Centrum Edukacji Dziecięcej
Liczba stron: 128
Wymiary: 17 x 22 cm
Okładka: miękka
Numer ISBN: 978-83-245-7112-3
Rok wydania: 2016

Więcej informacji:
?    "Mały astronom. Przewodnik dla dzieci" w promocji w internetowym sklepie Uranii
?    Recenzja książki "Mały astronom. Przewodnik dla dzieci"
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ksiazka-maly-astronom-przewodnik-dla-dzieci-3231.html

Książka Mały astronom Przewodnik dla dzieci.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno: Jasne obszary Jowisza spotykają ciemne
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 10/04/2017
Powyższe zdjęcie wykonane za pomocą kamery JunoCam zainstalowanej na pokładzie sondy Juno przedstawia fragment powierzchni Jowisza, który wygląda jakby na nim zderzały się obszary charakteryzujące się różnymi warunkami atmosferycznymi.
Publicznie wybranym cel tego zdjęcia nazywa się ?STB Spectre?. Niebieskawe pasmo przebiegające przez prawą stronę zdjęcia to długowieczna burza, jedna z kilku struktur zauważalnych na tych wybielonych szerokościach, na których zazwyczaj rozciąga się południowa strefa umiarkowana. Owalna plama w dolnej, lewej części kadru to miejsce wokół którego zakręcają małe ciemne plamy.
Zdjęcie zostało wykonane  27 marca 2017 roku podczas bliskiego przelotu sondy obok Jowisza. W momencie wykonania fotografii sonda znajdowała się zaledwie 12 700 km od planety.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/10/sonda-juno-jasne-obszary-jowisza-spotykaja-ciemne/

Sonda Juno Jasne obszary Jowisza spotykają ciemne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć polskich zespołów w URC 2017

2017-04-10
W zawodach ?łazików marsjańskich? na pustyni w Utah weźmie udział pięć polskich zespołów.

 University Rover Challenge (URC) to zawody dla zespołów studenckich związane z łazikami. Co roku zespoły z całego świata przyjeżdżają do USA, na pustynię w stanie Utah, gdzie rywalizują ze sobą. Zespoły konkurują w zadaniach takich jak zebranie próbki, symulowane wsparcie astronauty, przejazd przez trudny teren i serwisowanie sprzętu. Dokonywana jest także prezentacja łazików poszczególnych zespołów, na której przedstawia się zastosowane w ich konstrukcji rozwiązania technologiczne. Często łaziki startujące w tych zawodach nazywa się ?marsjańskimi?, m.in. z uwagi na trudny teren URC oraz wsparcie Mars Society.

 
Polskie osiągnięcia w URC
Polskie zespoły studenckie od lat uczestniczą w URC z bardzo dobrymi wynikami.  W 2011 roku zawody wygrał łazik MAGMA 2 z Politechniki Białostockiej. Dwa lata później łazik Hyperion, także z Politechniki Białostockiej, zdeklasował wszystkie inne zespoły oraz uzyskał najwyższy wynik w historii URC ? 493 punktów na 500 możliwych.
W 2014 roku URC wygrał łazik Hyperion II z Politechniki Białostockiej, a trzecie miejsce przypadło zespołowi Legendary II z Politechniki Rzeszowskiej. Zawody URC 2015 wygrał zespół Legendary Rover z Politechniki Rzeszowskiej, na trzecim miejscu uplasował się polski zespół łazika Scorpio z Politechniki Wrocławskiej.
Zawody URC 2016 zwyciężył Legendary Rover Team z Politechniki Rzeszowskiej. Trzecie miejsce zdobył zespół Continuum z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zawody URC 2017
Do URC 2017 zgłosiły się aż 82 zespoły z 13 państw. Z Polski zgłosiło się aż 10 zespołów. Po selekcji do zawodów dopuszczono 36 zespołów z 7 różnych państw. Wśród nich jest pięć z naszego kraju. Są nimi:
- Project Scorpio z Politechniki Wrocławskiej,
- Raptors z Politechniki Łódzkiej,
- PCz Rover Team z Politechniki Częstochowskiej,
- University of Warsaw Rover Team z Uniwersytetu Warszawskiego,
- Continuum z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zawody odbędą się w dniach 1-3 czerwca na pustyni w Utah w USA.
http://nt.interia.pl/news-piec-polskich-zespolow-w-urc-2017,nId,2380235

Pięc polskich zespołów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różowy Księżyc spotka się dziś z królem planet
2017-04-10
W nocy dojdzie do wyjątkowego spotkania. Księżyc w pełni spotka się z Jowiszem, największą planetą w naszym Układzie Słonecznym. Obiekty znajdą się bardzo blisko siebie. Oczywiście nie możecie przegapić tego zjawiska. Jak, gdzie i kiedy je obserwować?
Noc z poniedziałku na wtorek (10/11.04) zapowiada się bardzo emocjonująco, bo będziemy świadkami aż trzech zjawisk, które będą ze sobą powiązane. Przede wszystkim Księżyc znajdzie się w pełni, która w kwietniu nazywana jest Pełnią Różowego Księżyca.
Oczywiście Księżyc nie przybierze różowej barwy. Nazwa ta wzięła się od floksa, zwanego płomykiem, który jest w Polsce dość popularną rośliną ozdobną. Apogeum pełni nastąpi o godzinie 8:08 rano we wtorek (11.04). Warto przypomnieć, że pierwsza wiosenna pełnia Księżyca wyznacza datę Wielkanocy na pierwszą niedzielę po pełni, czyli w tym roku na 16 kwietnia.
Kilka dni temu doszło do kolejnego ważnego zjawiska, a mianowicie opozycji Jowisza. To moment, w którym planeta ta znalazła się dokładnie po przeciwnej względem Ziemi stronie od Słońca. Jowisz znajduje się też najbliżej Ziemi w tym roku, a to oznacza, że osiąga obecnie maksimum blasku i jest bez wątpienia królem nocnego nieba.
Dlaczego wspominamy o Księżycu i Jowiszu? Ponieważ oba obiekty spotkają się ze sobą. Będzie to spotkanie bardzo bliskie, jakie zdarza się bardzo rzadko. Jeśli tylko pozwoli nam na to pogoda, począwszy od wieczora na niebie będziemy mogli podziwiać to fascynujące zjawisko. Przygotujcie się swoje aparaty fotograficzne, bo okazja na zdjęcia jest niecodzienna.
Tuż po zachodzie Słońca, mniej więcej 45 minut po nim, Księżyca i Jowisza będzie można obserwować średnio nisko nad południowo-wschodnim horyzontem. Z każdą godziną będą się znajdować na niebie coraz wyżej, aż o północy znajdą się wysoko na niebie południowym.
Spotkanie potrwa aż do świtu, gdy Księżyc i Jowisz będą się chylić ku południowo-zachodniemu horyzontowi, znikając w świetle wstającego dnia.
Zachęcamy Was do obserwacji księżycowej powierzchni. Ciemne obszary nazywane są "morzami". To nic innego jak tereny pojawiania się bazaltu, a więc ciemnej skały wulkanicznej. Bazalt na Księżycu to efekt uderzeń olbrzymich meteorytów, które wywołały wgłębienia w księżycowej glebie. Jaśniejsze obszary nazywane są wyżynami i górami, ponieważ wznoszą się ponad "morzami".
Głównym elementem jasnych obszarów są olbrzymie kratery uderzeniowe. Jeden z nich o nazwie Arystoteles znajduje się w pobliżu górnego brzegu tarczy Księżyca. Jednak najlepiej widoczny z Ziemi jest krater Tycho wznoszący się w dolnej części tarczy. Gołym okiem możemy zobaczyć system promieni wokół krateru, którego wiek szacuje się na ponad 100 milionów lat.
Jako, że Jowisz znajduje się teraz 670 milionów kilometrów od Ziemi, warto przyłożyć oko do teleskopu, aby dostrzec cztery jego największe księżyce, a więc Io, Ganimedesa, Europę i Kallisto. Z łatwością ujrzycie też charakterystyczne dla Jowisza poziome, kolorowe pasy.
Planeta, która ma średnicę 11 razy większą od ziemskiej, nie nadaje się do zamieszkania. Jowisz jest planetą gazową, a to oznacza, że nie ma stałej powierzchni. Wypełnia go głównie wodór. Planeta obraca się wokół własnej osi z olbrzymią prędkością 45 tysięcy kilometrów na godzinę, dlatego też doba trwa tam zaledwie 10 godzin.
Dzięki temu Jowisz jest najszybciej obracającą się planetą w naszym Układzie Słonecznym. Gigant potrzebuje jednak aż 11 lat na to, aby obiec Słońce, mimo iż pędząc po orbicie w ciągu każdej sekundy pokonuje dystans 13 kilometrów.
Dzięki sondom dowiedzieliśmy się nie tylko o piorunujących spektaklach jakie mają miejsce na największej planecie, ale również o jej gigantycznych cyklonach. Jeden z nich nazywany Wielką Czerwoną Plamą szaleje już od 350 lat.
Cyklon wiruje przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, czyli zachowuje się podobnie jak cyklony na północnej półkuli Ziemi, i potrzebuje około 6 dni na jeden pełny obrót. Jednak jego rozmiary są nieporównywalne, gdyż jest długi na 25-40 tysięcy kilometrów i szeroki na 12-14 tysięcy kilometrów. Oznacza to, że mega burza na Jowiszu jest dwa, a nawet trzy razy większa niż cała Ziemia.
Wiatr w jej wnętrzu potrafi przekraczać 500 km/h. Wielka Czerwona Plama jest zbudowana z chłodnych chmur w górnych warstwach atmosfery. Nie wiadomo do końca co ją wytworzyło, ale według teorii mogła ona powstać wskutek uderzenia w Jowisza olbrzymiej komety lub planetoidy.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/116894,rozowy-ksiezyc-spotka-sie-dzis-z-krolem-planet

Różowy Księżyc spotka się dziś z królem planet.jpg

Różowy Księżyc spotka się dziś z królem planet2.jpg

Różowy Księżyc spotka się dziś z królem planet3.jpg

Różowy Księżyc spotka się dziś z królem planet4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX zatrudnia! Po ostatnim sukcesie firma chce powiększyć szeregi pracowników
Grzegorz Hilmantel
Potrzebna pomoc
Jeżeli kiedyś przechadzałeś się obok głównej kwatery SpaceX mogłeś nie zdać sobie sprawy z tego, że projekt podróży kosmicznych Elona Muska poszukuje nowych pracowników ? futurystyczna firma jest zbyt fajna, żeby wywiesić szyld ?Potrzebna pomoc? przed głównym wejściem. Ci z was, którzy poszukują pracy cyfrowo mogli znaleźć wzmiankę o otworzeniu szerokiego spektrum pracy w 41 działach na stronie internetowej kariery firmy.
SpaceX szuka solidnego zapełnienia 473 miejsc pracy na terenie Stanów Zjednoczonych. Znacząca większość (313) tych posad znajduje się w siedzibie głównej spółki w Hawthorne w stanie Kalifornia. Pozostałe miejsca pracy obejmują oba wybrzeża U.S. oraz Texas i Waszyngton D.C.
Prace mają szeroki zakres doświadczeń, poczynając od wykwalifikowanych stanowisk inżynierskich, które wymagają wysokiej wiedzy z astronautyki, inżynierii mechanicznej, oraz fizyki. Kończąc na szefach kuchni, gotowych karmić naukowców zajmujących się rakietami. Zgodnie z Business Insider ?Około połowy miejsc pracy wymaga inżynierów, 33% techników, 5% mechaników, 5% specjalistów, 5% menadżerów, oraz 1% dyrektorów?. Jest mnóstwo sposobów, aby odegrać swoją rolę w przyszłych podróżach kosmicznych.
Biznes kwitnie
Nic dziwnego, że SpaceX planuje poszerzać swoje horyzonty. W ostatnim tygodniu spółka zapisała się do historii dzięki wystrzeleniu w kosmos pierwszej rakiety stworzonej z części z odzysku.
Osiągnięcie to zrewolucjonizuje sposób w jaki będziemy podróżować w przestrzeń, oraz istnieją szanse, że zaobserwujemy skok aktywności całego sektora podróży kosmicznych jako rezultat tej misji. W dodatku ten sukces powinien zmotywować, konkurentów takich jak Blue Origin Jeff?a Bezosa czy Virgin Galactic Richarda Bransona do utrzymania się w wyścigu.
Teraz, skoro rakieta ponownego użytku jest sprawdzonym pojęciem, powinniśmy zaobserwować większy skok w transportowaniu technologii, albo nawet ludzi w przestrzeń kosmiczną. Rakiety te zaoszczędzą mnóstwo pieniędzy co pozwoli na ewentualne rozwinięcie się branży turystycznej, oraz innych większych jednostek aż do ostatecznej formy.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/04/09/spacex-zatrudnia-po-ostatnim-sukcesie-firma-chce-powiekszyc-szeregi-pracownikow/

SpaceX zatrudnia Po ostatnim sukcesie firma chce powiększyć szeregi pracowników.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybkie rozbłyski radiowe pochodzą z kosmosu
autor: John Moll (10 Kwiecień, 2017)
Naukowcy od lat głowią się nad pochodzeniem szybkich rozbłysków radiowych (FRB). Dzięki najnowszym badaniom udało się ustalić, że źródło tych sygnałów nie pochodzi z Ziemi, lecz z kosmosu.
Szybkie rozbłyski radiowe to krótkotrwałe a jednocześnie wyjątkowo potężne impulsy fal radiowych. Naukowcy do dziś nie potrafią ustalić ich pochodzenia. Pojawiały się teorie, że mogą to być sygnały emitowane przez obce cywilizacje. Niektórzy twierdzili, że źródło tych rozbłysków radiowych może znajdować się na Ziemi lub możemy mieć po prostu do czynienia z wadliwym sprzętem. Do tego typu odkryć zaczęto pochodzić z jeszcze większych sceptycyzmem gdy australijskie obserwatorium astronomiczne niedaleko Parkes odkryło tajemnicze sygnały a z czasem okazało się, że zostały one wyemitowane przez kuchenki mikrofalowe.
Jednak naukowcy z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego i Uniwersytetu Swinburne zdołali ustalić coś ważnego. Z pomocą gigantycznego radioteleskopu Molonglo Observatory Synthesis Telescope (MOST), który znajduje się około 40 kilometrów od australijskiej stolicy Canberra, udało się przynajmniej wyeliminować ziemskie pochodzenie tego zjawiska. Instalacja posiada zdolność do wykrywania kilku sygnałów jednocześnie. Badacze wykryli łącznie aż trzy sygnały tego typu i wykluczyli ich ziemskie pochodzenie.
"Dzięki charakterystyce teleskopu, jesteśmy na 100% pewni, że rozbłyski pochodzą z kosmosu. Potwierdziliśmy naukowo, że szybkie rozbłyski radiowe są pochodzenia pozaziemskiego" - powiedziała Manisha Caleb, główna autorka badań. "Nigdy nie wykrywaliśmy więcej niż trzech sygnałów kosmicznych. Stąd wiemy, że te sygnały pochodzą z kosmosu" - dodaje Dr Chris Flynn z Uniwersytetu Swinburne.
Aby lepiej zrozumieć co może emitować szybkie rozbłyski radiowe, australijscy naukowcy będą skupiać się na konkretnym sygnale, który otrzymał nazwę FRB 160410. Dzięki kolejnym obserwacjom, badacze będą mogli skojarzyć te sygnały z konkretną galaktyką.
 
Źródło:
http://www.ras.org.uk/news-and-press/2971-student-shows-cosmic-signals-are-the-r...
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/szybkie-rozblyski-radiowe-pochodza-z-kosmosu

Szybkie rozbłyski radiowe pochodzą z kosmosu.jpg

Szybkie rozbłyski radiowe pochodzą z kosmosu 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różowa, Jajeczna, Rybna. Słów kilka o pełni Księżyca
2017-04-10
Pełnia Księżyca, mimo że zdarza się co miesiąc, zawsze stanowi niezwykłe wydarzenie, szczególnie przy bezchmurnym niebie. Dlaczego ta jutrzejsza będzie inna niż zazwyczaj? Co oznaczała dla rdzennych Amerykanów?
Już jutro będziemy mieli okazję obserwować pełnię Księżyca. Mogłoby się wydawać, że nic w tym niezwykłego, przecież taka sytuacja wydarza się co miesiąc (bardziej precyzyjnie- co 28 dni). Tym razem jednak samej pełni towarzyszyć będą inne zjawiska.
Pełny blask Jowisza
W tym miesiącu pełnia zbiegnie się z opozycją Jowisza czyli czasem, kiedy największa planeta Układu osiągnie największy blask.
W trakcie nocy możliwe będzie również zaobserwowanie
trzech innych planet: Merkurego, Marsa, a późniejszych godzinach nocnych również Saturna. Nad ranem widoczna także Wenus.
Jak masz na imię?
Rdzenni Amerykanie nie znali kalendarza Juliańskiego ani Gregoriańskiego. Czas określali m.in. na podstawie pełni Księżyca. W ten sposób ziemski satelita otrzymał 12 "imion", tak jak w kalendarzu jest 12 miesięcy.
Kwietniowa pełnia nazywana jest "Różową" (ang. Full Pink Moon). Inne jej imiona to również "Kiełkująca trawa", "Jajeczna" czy "Rybna". Etymologia tych nazw pochodzi od czynności i zadań, które najlepiej wykonywać właśnie w tym miesiącu.
Wpływ pełni na człowieka
Fakt, że Księżyc w pełni wywiera wpływ na człowieka jest udowodniony naukowo. Potrafi utrudniać zasypianie czy pogarszać nasze samopoczucie.
W Japonii zauważono, że podczas jednej z pełni około 1000 kobiet urodziło dzieci znacznie przed lub po planowanym terminie.
Źródło: almanac.com, news.astronet.pl
Autor: ao/rp
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/rozowa-jajeczna-rybna-slow-kilka-o-pelni-ksiezyca,228982,1,0.html

Różowa Jajeczna Rybna Słów kilka o pełni Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno: Jasne obszary Jowisza spotykają ciemne
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 10/04/2017
Powyższe zdjęcie wykonane za pomocą kamery JunoCam zainstalowanej na pokładzie sondy Juno przedstawia fragment powierzchni Jowisza, który wygląda jakby na nim zderzały się obszary charakteryzujące się różnymi warunkami atmosferycznymi.
Publicznie wybranym cel tego zdjęcia nazywa się ?STB Spectre?. Niebieskawe pasmo przebiegające przez prawą stronę zdjęcia to długowieczna burza, jedna z kilku struktur zauważalnych na tych wybielonych szerokościach, na których zazwyczaj rozciąga się południowa strefa umiarkowana. Owalna plama w dolnej, lewej części kadru to miejsce wokół którego zakręcają małe ciemne plamy.
Zdjęcie zostało wykonane  27 marca 2017 roku podczas bliskiego przelotu sondy obok Jowisza. W momencie wykonania fotografii sonda znajdowała się zaledwie 12 700 km od planety.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/10/sonda-juno-jasne-obszary-jowisza-spotykaja-ciemne/

Sonda Juno Jasne obszary Jowisza spotykają ciemne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MAVEN informuje, że w atmosferze Marsa są metale
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 10/04/2017
Wysoko w atmosferze Marsa znajdują się elektrycznie naładowane atomy metali poinformowali dzisiaj naukowcy z misji MAVEN. Jony metali mogą nam wiele powiedzieć o wcześniej nie obserwowanej aktywność w tajemniczej elektrycznie naładowanej górnej warstwie atmosfery (jonosferze) Marsa.
?MAVEN jako pierwszy bezpośrednio wykrył stałą obecność jonów metali w jonosferze planety innej niż Ziemia?, mówi Joseph Grebowsky z NASA Goddard Space Flight Center w Greenbelt, w stanie Maryland. ?Ponieważ jony metalu żyją stosunkowo długo i transportowane są daleko od źródła pochodzenia poprzez neutralne wiatry i pola elektryczne, mogą służyć do ustalania ruchu w jonosferze?. Grebowsky jest głównym autorem artykułu, który w dniu dzisiejszym opublikowany został w periodyku Geophysical Research Letters.
Sonda MAVEN (Mars Atmosphere and Volatile Evolution Mission) bada górne warstwy atmosfery Marsa próbując zrozumieć w jaki sposób planeta utraciła większość swojej objętości przekształcając przy tym świat, który mógł być przyjazny dla życia miliardy lat temu w zimną, pustynną planetę jaką obserwujemy dzisiaj. Zrozumienie aktywności jonosferycznej rzuci nowe światło na proces utraty atmosfery Marsa na rzecz przestrzeni kosmicznej.
Metal pochodzi z bezustannego deszczu drobnych meteoroidów spadających na Czerwoną Planetę. Kiedy szybko przemieszczający się meteoroid uderza w atmosferę Marsa, wyparowuje. Atomy metalu w strumieniu po meteoroidzie tracą część swoich elektronów wskutek zderzeń z innymi atomami i cząsteczkami obecnymi w jonosferze, tym samym stając się jonami.
W ciągu ostatnich dwóch lat sonda MAVEN wykryła jony żelaza, magnezu i sodu w górnej warstwie atmosfery Marsa, wykorzystując do tego instrument Neutral Gas and Ion Mass Spectrometer. ?Wykryliśmy jony metalu związane z bliskim przejściem komety Siding Spring w 2014 roku, jednak było to unikalne wydarzenie i niewiele nam powiedziało o długotrwałej obecności jonów?,  mówi Grebowsky.
Pył międzyplanetarny, który odpowiada za roje meteorów jest czymś powszechnym w Układzie Słonecznym, dlatego prawdopodobnie wszystkie planety i księżyce naszego układu planetarnego posiadające wystarczająco gęstą atmosferę posiadają jony metali.
Pomiary przeprowadzane za pomocą rakiet, radarów i satelitów wykrywały warstwy jony metali w górnych warstwach atmosfery Ziemi. Mieliśmy też pośrednie dowody na obecność jonów metali nad innymi planetami Układu Słonecznego. Gdy sygnały emitowane przez sondę przechodziły przez atmosferę danej planety czasami fragmenty sygnału były blokowane. Naukowcy od dawna interpretowali to jako interferencję od elektronów znajdujących się w jonosferze, z których część mogła być związana z jonami metali. Niemniej jednak długoterminowe wykrywanie jonów metali przez sondę MAVEN jest pierwszym bezpośrednim dowodem istnienia tych jonów na innej planecie.
Zespół badaczy odkrył, że jony metali zachowują się inaczej na Marsie niż na Ziemi. Ziemia otoczona jest przez globalne pole magnetyczne powstające w jej wnętrzu. To pole magnetyczne w połączeniu z wiatrami jonosferycznymi zmusza jony metali do układania się w warstwy. Niemniej jednak Mars posiada tylko lokalne pola magnetyczne uwięzione w określonych obszarach skorupy, i to właśnie nad nimi naukowcy dostrzegli warstwy jonów.  ?W innym miejscach rozkład jonów metali nie przypomina niczego co obserwujemy na Ziemi?.
Powyższe badania mają także inne zastosowania. Dla przykładu nie wiadomo jeszcze czy jony metali mogą wpływać na formowanie lub zachowanie chmur w wysokich warstwach atmosfery. Szczegółowe zrozumienie różnic w zachowaniu jonów odmeteorytowych w atmosferze Marsa i Ziemi pozwoli nam lepiej przewidywać wpływ pyłu międzyplanetarnego na atmosfery innych, nie badanych pod tym kątem planet Układu Słonecznego.
Źródło: NASA Goddard Space Flight Center
http://www.pulskosmosu.pl/2017/04/10/maven-informuje-ze-w-atmosferze-marsa-sa-metale/

MAVEN informuje, że w atmosferze Marsa są metale.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaginiona w Przestrzeni: czyli o znikającej atmosferze Marsa
10 kwietnia 2017,  Redakcja AstroNETu
Jeśli popatrzysz na zdjęcia powierzchni Marsa, prawdopodobnie Twoją pierwszą myślą nie będzie, że miło by się tam mieszkało. Wręcz przeciwnie, Mars jest przecież suchy, zapylony i prawie nie ma atmosfery, a to nie są warunki sprzyjające spokojnemu życiu człowieka. Ale niektórzy naukowcy uważają, że dawniej Mars był zupełnie inny: z grubszą atmosferą, chmurami na niebie, a może nawet wodą na powierzchni. Jakim więc sposobem zmienił się z przyjaznego miejsca w pustynię?
Kiedyś Mars miał atmosferę o grubości podobnej do grubości atmosfery Ziemi. Jednak, jak się okazuje dzięki najnowszym badaniom NASA, na przestrzeni czasu Czerwona Planeta ?gubiła? ją. Dlaczego? Naukowcy spekulują, że nowe odkrycia mogą rzucić trochę światła na sprawę zdatności do zamieszkania nie tylko Marsa, lecz także innych, odległych planet.
Obecnie Mars jest nieprzystępną pustynią z bardzo rozrzedzonym powietrzem. Ciśnienie atmosferyczne na jego powierzchni wynosi średnio jedynie 0,1-1% ciśnienia atmosferycznego Ziemi na poziomie morza (dla porównania na szczycie Mount Everest ciśnienie jest trzy razy mniejsze niż na poziomie morza).
W rzadkim powietrzu Czerwonej Planety woda łatwo wrze. Poprzednie badania jednak pokazały wystarczające dowody na to, że w przeszłości Mars był pokryty wodą. Wskazuje na to jego powierzchnia z charakterystycznymi cechami przypominającymi wyschnięte koryta rzek oraz występowanie minerałów, które mogły powstać tylko w obecności wody. To sugeruje, że miliardy lat temu marsjańska atmosfera była znacznie grubsza niż jest teraz, a na powierzchni znajdowały się morza umożliwiające życie.
Żeby dowiedzieć się więcej o tym, jak atmosfera Marsa zmieniała się w czasie od powstania do teraz, naukowcy w nowych badaniach analizowali dane NASA z misji MAVEN (Mars Atmosphere and Volatile Evolution). Skupili się na argonie ? gazie szlachetnym, który praktycznie nigdy nie reaguje chemicznie z innymi pierwiastkami, więc musiał zniknąć z atmosfery w jakiś inny sposób. Badacze sprawdzili dwa różne izotopy argonu: lżejszy argon-36 I cięższy argon-38. Każdy izotop pierwiastka ma inną liczbę neutronów (argon-36 ma ich osiemnaście, a argon-38 o dwa więcej). Na większych wysokościach argon-36 występuje bardziej obficie niż jego cięższy odpowiednik, co sprawia, że lżejszy izotop jest bardziej podatny na wyrzucenie z atmosfery.
A co sprawia, że cząsteczki są w ogóle wyrzucane z atmosfery? Składa się na to kilka czynników, takich jak promieniowanie ultrafioletowe czy wiatr słoneczny zawierający wysokoenergetyczne cząstki pochodzące ze Słońca. Te rozpędzone cząstki uderzają w atmosferę planety. Czasami zdarza się, że taka cząstka uderzy w cząsteczkę atmosfery i wytrąci z niej elektron, tworząc jon dodatni. Naładowany jon zaczyna poruszać się spiralnie wzdłuż linii pola magnetycznego Marsa. Oprócz tego działa na niego silne pole magnetyczne Słońca, które w sprzyjających warunkach wtrąca jon z powrotem do atmosfery z prędkością tysiąca kilometrów na sekundę. Wtedy zaczyna się swoista gra w bilard, gdzie jon to biała bila, a cząsteczki atmosfery ? kolorowe. Rozpędzony jon wpadając w atmosferę uderza inne cząsteczki rozbijając je w różne strony, niektóre zostają wyrzucone w przestrzeń. Taki proces trwa już miliardy lat.
Według naukowców stężenie dwóch izotopów argonu na różnych wysokościach atmosfery Marsa sugeruje, że 66% marsjańskiego argonu zniknęło stamtąd od czasu uformowania się Czerwonej Planety. ?To uciekanie gazu w przestrzeń może odgrywać, jeśli nie odgrywa, główną rolę w zmianie klimatu Marsa na przestrzeni czasu?, powiedział główny autor badań, Bruce Jakosky, astrogeolog NASA.
Używając danych ze strat argonu, naukowcy oszacowali ilość innych gazów, które mogły wyparować z Marsa w ten sam sposób wnioskując, że w atmosferze Marsa było bardzo dużo dwutlenku węgla.
Dwutlenek węgla jest gazem cieplarnianym, co oznacza, że więzi on ciepło i pomaga ogrzać się planecie. Utrata tego gazu przez Czerwoną Planetę może ?powiedzieć nam dlaczego powierzchnia Marsa zmieniła się z nadającej się do zamieszkania w przeszłości, do dzisiejszej, niemożliwej na podtrzymanie życia? stwierdził Jakosky. ?W dodatku zidentyfikowaliśmy zbiór procesów, które mogą nam powiedzieć więcej o dogodności warunków na planetach pozasłonecznych? ? dodał.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/04/10/zaginiona-w-przestrzeni-czyli-o-znikajacej-atmosferze-marsa/

Zaginiona w Przestrzeni czyli o znikającej atmosferze Marsa.jpg

Zaginiona w Przestrzeni czyli o znikającej atmosferze Marsa2.jpg

Zaginiona w Przestrzeni czyli o znikającej atmosferze Marsa3.jpg

Zaginiona w Przestrzeni czyli o znikającej atmosferze Marsa4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drużyna Raptors potrzebuje wsparcia na wyjazd na zawody łazików studenckich w USA
Wysłane przez czart w 2017-04-10
 
Drużyna Raptors z Politechniki Łódzkiej, ubiegłoroczni zwycięzcy zawodów "łazików marsjańskich" European Rover Challenge, potrzebuje wsparcia, aby pojechać na zawody University Rover Challenge do Stanów Zjednoczonych. Fundusze na wyjazd próbują zebrać poprzez portal Polakpotrafi.pl.

Czy warto wesprzeć łódzki zespół? W ubiegłym roku zostali zwycięzcami zawodów European Rover Challenge, który odbywały się w Jasionce koło Rzeszowa. To ich największy sukces - teraz chcieliby go powtórzyć w USA. Startowali także w kilku innych zawodach, m.in. w Polsce, w Niemczech, w Austrii, w których zajmowali wysokie miejsca od 2 do 6.

Wyjazd kilkuosobowej ekipy to koszt 25 tysięcy złotych. Studenci postanowili poprosić o wsparcie internautów i otworzyli zbiórkę w portalu PolakPotrafi.pl zatytułowaną "Zostań z nami mistrzem (wszech)świata!".

Warto wspomnieć, iż w "Uranii" nr 6/2016 zamieściliśmy poradnik zbudowania własnego łazika, opracowany właśnie przez członków zespołu Raptors.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/druzyna-raptors-potrzebuje-wsparcia-na-wyjazd-na-zawody-lazikow-studenckich-usa-3244.html

Drużyna Raptors potrzebuje wsparcia na wyjazd na zawody łazików studenckich w USA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starożytna martwa galaktyka ustanawia nowy rekord
Wysłane przez nowak w 2017-04-10
Międzynarodowy zespół astronomów po raz pierwszy w historii zauważył masywną, nieaktywną galaktykę z czasu, gdy Wszechświat miał zaledwie 1,65 miliarda lat. Tego rzadkiego odkrycia dokonano przy użyciu światowej klasy teleskopu w Obserwatorium Keck na Mauna Kea na Hawajach. Może ono zmienić to, co naukowcy sądzą o ewolucji gwiazd.

Wyniki badań zostały opublikowane kilka dni temu w prestiżowym czasopiśmie Nautre, przez profesora Karla Glazebrooka, dyrektora Centre for Astrophysics and Supercomputing w Swinburne. Aby oznaczyć tę słabą galaktykę, zespół naukowców użył MOSFIRE, najbardziej wymagającego instrumentu na 10-metrowym teleskopie Keck I.

Obserwacje były możliwe do przeprowadzenia tylko z użyciem skrajnie czułego nowego spektrografu MOSFIRE. Jest on najlepszym na świecie urządzeniem do badania słabego widma bliskiej podczerwieni.

Astronomowie oczekiwali, że większość galaktyk z tej epoki powinna stać się małomasywnym zaczątkiem szybko formujących się gwiazd. Jednakże ta galaktyka jest ?potworem? i nieaktywna.

Naukowcy odkryli, że wszystkie gwiazdy (od trzech do pięciu razy więcej, niż w Drodze Mlecznej), w tej masywnej galaktyce znanej jako ZF-COSMOS-20115, uformowały się w bardzo krótkim czasie, w procesie ekstremalnego wybuchu gwiazd. Jednak przestała ona wytwarzać nowe gwiazdy w zaledwie miliard lat po Wielkim Wybuchu, stając się ?czerwoną i martwą? galaktyką - potoczną w dzisiejszym Wszechświecie ale nie spodziewaną istnieć w tej starożytnej epoce.

Galaktyka jest mała i ekstremalnie gęsta, zawiera 300 miliardów gwiazd utkanych na obszarze przestrzeni o takim samym rozmiarze, jak odległość od Słońca do pobliskiej Mgławicy Oriona.

Astrofizycy wciąż debatują nad tym, jak to się dzieje, że galaktyki przestają formować gwiazdy. Do niedawna modele sugerowały, że martwe galaktyki takie, jak ta powinny powstać dopiero około trzy miliardy lat po Wielkim Wybuchu.

Odkrycie to wyznacza nowy rekord dla najwcześniejszej czerwonej masywnej galaktyki. Jest to niezwykle rzadkie znalezisko, które stwarza nowe wyzwanie dla modeli ewolucji galaktyk uwzględniające istnienie takich obiektów znacznie wcześniej we Wszechświecie.

Spektrograf MOSFIRE analizuje najsłabsze, najodleglejsze galaktyki

W ostatnich badaniach astronomowie korzystali z teleskopów Obserwatorium Kecka, aby potwierdzić oznaczenia tych galaktyk, dzięki nowemu spektrografowi MOSFIRE. Uwzględnili głębokie spektra bliskiej podczerwieni aby poszukać definitywnych cech oznaczających obecność starych gwiazd i brak aktywnego formowania się gwiazd.

Nawet mając największe teleskopy, takie, jak 10-metrowy w Obserwatorium Keck, potrzebny jest długi czas obserwacji, aby wykryć linie absorpcyjne, które są bardzo słabe w porównaniu ze znanymi liniami emisji generowanymi przez aktywne galaktyki tworzące gwiazdy.

Obserwując szybkość formowania się gwiazd w tej galaktyce tworzącej mniej niż ? masy Słońca w postaci nowych gwiazd, okazało się, że w szczytowym okresie swojej aktywności, galaktyka formowała gwiazdy aż 5.000 razy szybciej. Ta olbrzymia galaktyka uformowała się w ciągu niespełna 100 milionów lat, na samym początku kosmicznej historii. Wyjątkowo szybko powstał monstrualny obiekt, który nagle zgasł i wyłączył się. Tak szybkie życie i śmierć we wczesnym Wszechświecie nie są przewidywane przez nowoczesne teorie formowania się galaktyk. Po starcie w 2018 roku Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba astronomowie będą mogli zgromadzić większe próbki takich martwych galaktyk wykorzystując większą czułość, większe lustro oraz fakt braku atmosfery w kosmosie.

Więcej informacji:
Ancient Dead Galaxy Sets New Record


Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Obserwatorium Kecka
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/starozytna-martwa-galaktyka-ustanawia-nowy-rekord-3245.html

Starożytna martwa galaktyka ustanawia nowy rekord.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)