Noc z poniedziałku na wtorek (29/30 września) była genialna pod względem warunków pogodowych ? przeszkadzający początkowo cirrus odpłynął w kierunku północnym, pozostawiając idealnie przejrzyste niebo. Młody sierp Księżyca szybko skrył się pod horyzontem, a dość mocny, ciepły wiatr skutecznie zapobiegał zaparowaniu optyki. Przez całą czterogodzinną sesję z lornetą 28x110 ani razu nie musiałem zabierać jej do auta w celu osuszenia i to mimo braku odrośników. Po zlocie w Zatomiu miałem spory niedosyt jeśli chodzi o obserwacje obiektów DS, szczególnie tych nisko położonych, lecz na mojej ulubionej Przełęczy Knurowskiej odbiłem sobie wszystko z nawiązką. Sesję rozpocząłem od kilku letnich klasyków ? M 11, M 22, M 16 czy M 17 prezentowały się jak zwykle przepięknie. Niestety po tym, jak Panasmaras podstępnie zamocował w mojej lornecie parkę Ultrablocków wiedziałem, że ?Omega? może wyglądać jeszcze lepiej. No cóż, chyba pora na kolejne inwestycje?
Po przystawkach zabrałem się za danie główne, czyli jesienne galaktyki, okraszone gęsto mgławicami i gromadami otwartymi. Na pierwszy ogień poszła NGC 891. Namierzyć ją nietrudno, wystarczy wstrzelić się w obszar pomiędzy gwiazdą Almach w Andromedzie a jasną i efektowną gromadą M34. To obiekt o małej jasności powierzchniowej, więc nie spodziewałem się cudów, pamiętając nadto, że nawet w sporym teleskopie potrafi sprawić początkującym obserwatorom sporo problemów. Ja co prawda początkujący nie jestem, ale to co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Galaktyka wyskoczyła z tła praktycznie natychmiast, jako dość spora, subtelnie zarysowana, podłużna smuga światła, coś jak ślad muśnięcia pędzlem wśród mrowia gwiazd. Widywałem ją w różnych aperturach ? od maleńkiego achromatu 80 mm po szesnastocalowe monstrum, jednak to obraz wygenerowany przez moja przerośniętą nieco dwururkę okazał się najpiękniejszy...
Następna w kolejce czekała Żyrafa, a w niej Kaskada Kemble?a z zawieszoną na jej końcu ładną gromadą otwartą NGC 1502. Tutaj powiększenie 28x okazało się nieco za duże, więc szybko potruchtałem do auta po Nikona 12x50. I to było to! Ten asteryzm zdecydowanie zyskuje na urodzie w szerszym polu widzenia. Całkiem niedaleko, tuż pod Kaskadą znajduje dość jasna (11,5mag) i łatwa mgławica planetarna oznaczona jako NGC 1501. Zaraz, zaraz ? łatwa, owszem, o ile obserwujesz przez średni lub duży teleskop, ale przez lornetkę? Cóż jednak szkodzi spróbować. Rzut okiem w atlas, lorneta kieruje się nieco w dół i... o co chodzi? Przecież ta planetarka powinna być widoczna w najlepszym razie zerkaniem, jako ulotny duszek. Tymczasem nie była ani ulotna, ani nie chciała zerkania, przeciwnie, patrząc na wprost wyraźnie dostrzegłem niewielkie szare kółeczko, o nieco rozmytych krawędziach, z prześwitującą momentami gwiazdą centralną. Piknie.
Kolejne zaskoczenie to IC 361 - niezbyt duża (ok. 7') i dość słaba (11,7mag) gromada otwarta w Żyrafie. Pamiętałem, że bardzo podobała mi się w trzynastocalowcu ? taka plamka skrzącego się, diamentowego pyłu. Tutaj cudów nie było, obiekt co prawda dał się namierzyć i zerkaniem jawił się jako dość oczywisty, jednak zdecydowanie domagał się większej apertury i przede wszystkim powiększenia. Tego typu problem nie wystąpił w przypadku galaktyki IC 342, będącej członkiem Grupy Galaktyk Maffei (najbliższej względem Grupy Lokalnej). Cały ambaras z IC-etką polega na tym, że choć jest spora i znajduje się stosunkowo blisko nas, to przesłaniają ją gaz i obłoki pyłowe przynależne do naszej Galaktyki, osłabiając znacząco jej blask. A co było widać? ? sporą, raczej słabą, ale oczywistą poświatę, z kilkoma gwiazdkami na pierwszym planie i nieco jaśniejszym jądrem. Wiarygodne źródła (?Panasmaras) podają, że można ją wyłuskać już w lornetce 10x50. Przy najbliższej okazji nie omieszkam spróbować.
Co dalej? Hmm, z ciekawszych obiektów gromada otwarta Roslund 4 w Lisku, Kokon i ciemny Barnard numer 168, przepiękna, bogata w gwiazdy NGC 7789 w Kasjopei, Pacman (NGC 281), galaktyka Barnarda i sporo emek. Przy Pacmanie zatrzymałem się dłużej, chcąc wypatrzyć charakterystyczne ciemne ?wcięcie?. Zżerała mnie ciekawość, czy da się to zrobić przez lornetkę. Da się. Obszar mgławicowy okalający gromadkę IC 1590 świecił dość blado (gwiazdki jednak dominowały), ale był spory i oczywisty. Samo wcięcie - hmm, gdybym nie wiedział, że tam jest pewnie bym je przeoczył. Wyglądało to tak, jakby z jednej strony obiekt został delikatnie "nadgryziony", ale to pociemnienie nie sięgało daleko w głąb, było subtelne i raczej trudne do wyzerkania. W dużym teleskopie, z filtrem OIII całość prezentuje się o niebo lepiej.
Bezproblemowe okazały się też galaktyki NGC 185 i 147 w Kasjopei, będące członkami Grupy Lokalnej i jednocześnie galaktykami satelickimi dla M 31. Pierwsza z nich jest łatwiejsza ? jaśniejsza i bardzie zwarta, druga (o zdecydowanie niższej jasności powierzchniowej) próbowała się kamuflować, ale nie była w stanie umknąć parce jedenastocentymetrowych obiektywów.
Sporo czasu poświęciłem na kontemplację mgławicy Ślimak w Wodniku, ale to pewnie opiszę w osobnym wątku.
Długie minuty zeszły mi na próbach wypatrzenia innego ?lokalsa?, czyli nieregularnej galaktyki IC 1613. To obiekt o dość dużych rozmiarach kątowych (ok. 16' x 14,5'), ale pierońsko małej jasności powierzchniowej. Niestety, wynik to 2:0 dla IC-ka (pierwszą porażkę obserwacyjną zaliczyłem kilka dni wcześniej w Zatomiu). Ale nic to, patrząc na sporą, choć rozmytą M74, M33 z całkiem wyraźnie zarysowanymi ramionami spiralnymi czy zasobną w gwiazdki NGC 752 szybko zapomniałem o niepowodzeniu.
Fajnie, ale dlaczego dolne partie Wieloryba wraz z sąsiadującą z nim od południa konstelacją Rzeźbiarza tak strasznie powoli dźwigają się ponad horyzont? Ok, nareszcie pomiędzy drzewami zaczyna błyskać Diphda (? Cet). Skoro tak, to lecimy w kierunku mgławicy planetarnej NGC 246. To duża, subtelna, lecz wyraźnie zarysowana mgiełka, z zatopionymi wewnątrz kilkoma gwiazdkami. Nie dałem rady ich policzyć ? za małe powiększenie. Niestety, południowo - wschodni horyzont miałem przesłonięty przez zalesione zbocze i wyglądało na to, że na galaktykę Srebrna Moneta (NGC 253) przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Obiecałem jednak żonie, ze wrócę do domu o w miarę normalnej godzinie, więc zdecydowałem, by zjechać z Przełęczy w dolinę Dunajca, gdzie południe jest odsłonięte. Obawiałem się nieco mgły (i faktycznie w drodze powrotnej wjechałem w totalne mleko), ale na szczęście się udało. Żuraw i statyw znajdował się w bagażniku i niespecjalnie chciało mi się rozstawiać ponownie całe to ustrojstwo. Spróbowałem więc obserwacji z ręki ? w końcu ta lorneta nie waży aż tak wiele. Producent w komplecie dał nawet pasek na szyję. Ok, nie pukajcie się w czoło, żartowałem ? oparłem ją o dach auta. Przyłożenie ocząt do okularów spowodowało tak często opisywany na forach astro efekt zwany fachowo opadem szczęki. NGC 253 była ogromna i majestatyczna, wkomponowana między trzy gwiazdki, ciągnąc się skosem przez prawie ćwierć pola widzenia mojej lornety. Bajka!
Niewiele niżej jaśniała duża gromada kulista skatalogowana jako NGC 288. Oba te obiekty były świetnie widoczne również w Nikonie 12x50. Aha, nieco powyżej tej parki znajduje się przecież galaktyka NGC 247. Odbicie w górę ? jest, zdecydowanie bledsza i mniej skontrastowana z tłem nieba, choć ciągle oczywista. W Nikonie też okazała się być do wyłapania, choć z dużym trudem. W tym momencie kościelny zegar w którejś z pobliskich wsi wybił północ, więc uznałem, że na mnie już czas.