Wczoraj dotarła do mnie wyczekiwana przesyłka ? statyw Slik DX 780. Poranek był w miarę słoneczny, lecz później pojawiły się niskie stratusy, które prawie całkowicie zasłaniały nieboskłon. Jednakże prognoza ICM pokazywała wyraźne okienko w stanie zachmurzenia od okolic 19:00. Nastawiłem się na ogródkowy test nowego nabytku, gdy jednak o rzeczonej godzinie wyjrzałem przez okno dachowe zobaczyłem, że niebo dalej jest spowite kołdrą z potarganych chmur. Uaktualniony meteorogram zapowiadał sporą mgłę. No cóż, tak bywa ? pomyślałem sobie. Półtorej godziny upłynęło praktycznie na nic nie robieniu, o 20:30 postanowiłem ponownie sprawdzić stan zachmurzenia. Tym razem chmur nie było praktycznie wcale. I w tym momencie zrodził się dylemat ? iść czy nie iść? Kilka chwil trwała wojna myśli, ale patrząc na stęsknione oczęta Oriona wybranie innego wariantu niż pierwszy nie wchodziło w grę ;)
Kilka chwil zajęło mi zebranie najpotrzebniejszych rzeczy, zamiast nowego statywu postawiłem na mniejszy, dużo bardziej kompaktowy. Stale rosnący poziom LP w mojej miejscowości sprawił, że mogę zapomnieć o łapaniu słabszych Deesów z ogródka. Ponadto czasu było niewiele, dlatego na celownik poszły zimowe klasyki.
Rozpocząłem oczywiście od najpiękniejszej ozdoby tej części nieba, czyli M42. Wracałem do niej wiele razy podczas niespełna godzinnej sesji, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Wielka Mgławica, nawet w słabych warunkach, była piękna. Ślicznie prezentowała się Gromada Trapez, która migotała w centrum jak mały, kwadratowy klejnocik. Nad nią oczywiście widoczna M43, oddzielona od większej sąsiadki ciemnym pasmem z wyraźnym rybim pyskiem. Jeszcze wyżej świeciła rzadka gromada NGC 1981, która moim zdaniem wygląda jednak lepiej w trochę szerszym polu (najbardziej podobał mi się jej widok w szukaczu 9x50). Ogólny widok dość dobrze oddaje szkic autorstwa Rony?ego de Laet?a:
źr. rodelaet.xtreemhost.com/SketchSwordOrion_bino.html
Skoro byłem już w okolicach pasa Oriona, postanowiłem się nieco ogrzać przy Płomieniu. Tutaj jednak zwyciężyło light polution ? kilka razy miałem wrażenie, że coś tam majaczy, ale zdecydowanie zbyt słabo by mieć pewność jego zaliczenia. Wrócę tutaj, gdy będę na lepszej miejscówce. W pobliżu natomiast od razu pokazała się subtelna M78, o nieco kolistym kształcie.
Następnie przeskoczyłem do Wielkiego Psa, gdzie oczywiście zobaczyłem M41. Olbrzymia i rozbita gromada straciła jednak wiele na prezencji, kontrast na tej wysokości był, delikatnie mówiąc, słaby.
Chwilę później odpiąłem lornetę ze statywu i, wygodnie rozłożywszy się w krzesełku, wycelowałem w gromady kipiące centralnie nad moją głową. Na pierwszy ogień poszła piękna i bogata M35 ze swoją sąsiadką NGC 2158. Obie prezentowały się znakomicie, można by było wpatrywać się godzinami w taki widok. Ja jednak tyle czasu nie miałem, więc powędrowałem wyżej, do serca Woźnicy. Tutaj oczywiście przywitał mnie, uśmiechnięty od ucha do ucha, Kot z Cheshire. Odbiłem trochę w lewo do drabinki, a następnie omiotłem wzrokiem trzy eMki. Ich wyglądu w szerokim polu nie da się łatwo opisać słowami, trzeba to po prostu zobaczyć.
Po napatrzeniu się na nie przyszła kolej na Byka. Na pierwszy ogień poszła sympatycznie wyglądająca gromada NGC 1647, bardzo rozległa i migocząca bladymi gwiazdkami. Później skoczyłem do Kraba (M1), który jak zwykle pokazał ?ziemniakowaty? kształt. Do tego szybko rzuciłem okiem na wiszące nad jabłonią Plejady i wróciłem w niżej położone rejony.
Na początek wycelowałem w dużą, pięknie rozdzieloną M50 w Jednorożcu. Jej widok przypominał M41, oglądaną trochę wcześniej. Następnie padła NGC 2244, oczywiście o jakimkolwiek śladzie mgławicy nie było mowy. Potem przyszła kolej na duet M46 (duża, delikatnie mgiełkowata) i M47 (rzadsza, jaśniejsza). Mimo, że warunki pogarszały się w miarę schodzenia niżej wyłapałem także lekko rozmytą i wyraźnie mniejszą od poprzedniczek M93. Na deser przelotnie spojrzałem na okropnie zaświetlone gromady Żłóbek (M44) i M67 w Raku.
M46 i M47 źr. http://www.docdb.net/
Minęła prawie godzina od początku obserwacji i wiedząc, że już chyba nic więcej z tego nieba nie wycisnę, złożyłem sprzęt i wróciłem pełen radości do domu. Było warto.
Pozdrawiam!