Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Udane lądowanie na Księżycu. IM Odysseus na Srebrnym Globie
2024-02-23.
Lądownik IM Nova-C Odysseus osiadł na powierzchni Księżyca. Nadaje słaby sygnał i przesyła zdjęcia. Awaria systemu nawigacyjnego opóźniła lądowanie i nie jest znana dokładna pozycja urządzenia.
Lądownik Intuitive Machines Nova-C Odysseus osiadł na powierzchni Srebrnego Globu 23 lutego o godzinie 00:23 czasu polskiego. Urządzenia działała prawidłowo i przesyła na Ziemię pierwsze dane. Ze względu na awarię systemu nawigacyjnego lądowanie opóźniło się. Konieczne było wykorzystanie zapasowej, eksperymentalnej aparatury. Pierwsza misja komercyjnego programu NASA CLIPS rozpoczęła pracę na Księżycu.
 
Firma Intuitive Machines poinformowała, że spodziewa się odebrania pierwszych zdjęć w wysokiej rozdzielczości już 23 lutego. Słaby sygnał lądownika był pierwotnie odbierany przez antenę na terenie Wielkiej Brytanii, jednak jej zdolności zbiorcze uniemożliwiają przechwycenie zdjęć. Dopiero duża czasza anteny o średnicy 60 metrów znajdująca się w Australii ma to umożliwić. Wkrótce wtedy dowiemy się w jakiej pozycji znajduje się lądownik i czy nie uległ on uszkodzeniu. Dane telemetryczne wskazują, że wszystkie systemy działają poprawnie.

Wydarzenie skomentował Administrator NASA Bill Nelson. Lądowanie określił ,,Tryumfem ludzkości”.

Stany Zjednoczone po trwającej pół wieku przerwie powróciły na Księżyc. Załogowe misje na Srebrny Glob w ramach Programu NASA Artemis planowane są w 2026 roku.
Przyczyna problemów lądownika
Odysseus miał w założeniu osiąść na powierzchni Księżyca 2 godziny wcześniej - 22 lutego o godzinie 22:24 czasu polskiego. Poinformowano jednak, że sonda wykona dodatkowe manewry na orbicie księżycowej co opóźni lądowanie. Problemem okazała się awaria instrumentu nawigacyjnego. Miał on za zadanie wykonywać pomiary prędkości i odległości od powierzchni Srebrnego Globu. Instrument jednak nie zadziałał poprawnie. Konieczne było wykorzystanie zapasowego detektora - Navigation Doppler Lidar for Precise Velocity and Range Sensing. Instrument miał być jedynie technologią demonstracyjną, ale stał się podstawowym narzędziem nawigacyjnym wykorzystanym przy lądowaniu.
Firma Intuitive Machines informuje, że lądownik Nova-C Odysseus działa poprawnie i przesyła dane telemetryczne. Nie jest znana dokładna lokalizacja urządzenia. Więcej informacji o stanie sondy uzyskamy w najbliższych dniach.
źródło: NASA & Intuitive Machines

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/76086239/udane-ladowanie-na-ksiezycu-im-odysseus-na-srebrnym-globie

Udane lądowanie na Księżycu. IM Odysseus na Srebrnym Globie.jpg

Udane lądowanie na Księżycu. IM Odysseus na Srebrnym Globie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda New Horizons wykryła pyłowe wskazówki rozszerzonego Pasa Kuipera
2024-02-23.
Nowe obserwacje New Horizons sugerują, że Pas Kuipera może rozciągać się znacznie dalej niż myśleliśmy.
Podróżując przez zewnętrzne rejony Pasa Kuipera, oddalone o prawie 60 razy odległości Ziemi od Słońca, instrument New Horizons Venetia Burney Student Dust Counter (SDC) zarejestrował wyższe niż oczekiwane poziomy pyłu – drobne, zamarznięte pozostałości po zderzeniach pomiędzy większymi obiektami Pasa Kuipera (KBO) oraz cząstki wyrzucone z KBO, które są bombardowane przez mikroskopijne Impaktory pyłu spoza Układu Słonecznego.

Odczyty przeczą naukowym modelom, które sugerują, że populacja KBO i gęstość pyłu powinny zacząć spadać w promieniu miliarda kilometrów, dostarczając coraz większej liczby dowodów na to, że zewnętrzna krawędź głównego Pasa Kuipera może się rozciągać o miliardy kilometrów dalej niż obecne szacunki – lub że istnieć może nawet drugi pas poza tym, który już jest znany.

Wyniki opublikowano w wydaniu Astrophysical Journal Letters 1 lutego 2024 roku.

New Horizons dokonuje pierwszych bezpośrednich pomiarów pyłu międzyplanetarnego daleko poza Neptunem i Plutonem, więc każda obserwacja może prowadzić do odkrycia – powiedział Alex Doner, główny autor artykułu i student fizyki na Uniwersytecie Colorado Boulder, który pełni funkcję lidera SDC. Pomysł, że mogliśmy wykryć rozszerzony Pas Kuipera – z zupełnie nową populacją obiektów zderzających się i wytwarzających więcej pyłu – oferuje kolejną wskazówkę w rozwiązywaniu tajemnic najbardziej odległych regionów Układu Słonecznego.

Zaprojektowany i zbudowany przez studentów z Laboratorium Fizyki Atmosfery i Przestrzeni Kosmicznej (LASP) na Uniwersytecie Colorado Boulder pod okiem profesjonalnych inżynierów, SDC wykrył mikroskopijne ziarna pyłu powstałe w wyniku zderzeń planetoid, komet i obiektów Pasa Kuipera na całej trasie sondy New Horizons o długości 8 milionów kilometrów w trakcie jej 18-letniej podróży przez nasz Układ Słoneczny. Sonda, wystrzelona w 2006 roku, przeprowadziła historyczne przeloty w pobliżu Plutona w 2015 roku oraz obiektu Pasa Kuipera Arrokoth w 2019 roku. SDC jest pierwszym instrumentem naukowym w ramach misji planetarnej NASA, który został zaprojektowany, zbudowany i „pilotowany” przez studentów. Instrument liczy i mierzy rozmiary cząstek pyłu, dostarczając informacji na temat częstości zderzeń takich ciał w zewnętrznym Układzie Słonecznym.

Najnowsze, zaskakujące wyniki zostały zebrane w ciągu trzech lat, gdy New Horizons podróżował od 45 do 55 jednostek astronomicznych (j.a.) od Słońca.

Naukowcy z New Horizons odkryli szereg KBO daleko poza tradycyjną zewnętrzną krawędzią Pasa Kuipera, korzystając z obserwatoriów takich jak japoński Teleskop Subaru na Hawajach. Poprzednie dane wskazywały, że zewnętrzna krawędź (gdzie gęstość obiektów zaczyna spadać) znajduje się w odległości około 50 j.a., jednak nowe dowody sugerują, że pas może rozciągać się do 80 j.a. lub dalej.

Doner powiedział, że w miarę kontynuowania obserwacji teleskopowych naukowcy analizują inne możliwe przyczyny wysokich odczytów pyłu SDC. Jedną z możliwości, być może mniej prawdopodobną, jest ciśnienie promieniowania i inne czynniki wypychające pył powstały w wewnętrznym Pasie Kuipera poza odległością 50 j.a. Sonda New Horizons mogła również napotkać cząsteczki lodu, które nie mogą dotrzeć do wewnętrznych części Układu Słonecznego i nie zostały jeszcze uwzględnione w obecnych modelach Pasa Kuipera.

Te nowe wyniki naukowe z New Horizons mogą być pierwszym przypadkiem, gdy jakikolwiek statek kosmiczny odkrył nową populację ciał w naszym Układzie Słonecznym – powiedział Alan Stern, główny badacz New Horizons z Southwest Research Institute w Boulder. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak daleko sięga ten podwyższony poziom pyłu w Pasie Kuipera.

Oczekuje się, że sonda New Horizons będzie miała wystarczającą ilość paliwa i mocy, aby działać do 2040 roku, w odległości ponad 100 j.a. od Słońca. Naukowcy misji twierdzą, że tak daleko SDC może potencjalnie nawet zarejestrować przejście statku kosmicznego do regionu, w którym cząstki międzygwiazdowe dominują w środowisku pyłowym. Dzięki uzupełniającym obserwacjom teleskopowym Pasa Kuipera z Ziemi, New Horizons, jako jedyny statek kosmiczny działający w Pasie Kuipera i zbierający nowe informacje na temat tego, ma wyjątkową okazję, aby dowiedzieć się więcej o KBO, źródłach pyłu i przestrzeni Pasa, a także o pyle międzygwiazdowym i dyskach pyłowych wokół innych gwiazd.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    NASA
•    Urania
Wizja artystyczna zderzenia dwóch obiektów w odległym Pasie Kuipera.
Źródło: Dan Durda, FIAAA
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/02/sonda-new-horizons-wykrya-pyowe.html

Sonda New Horizons wykryła pyłowe wskazówki rozszerzonego Pasa Kuipera.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

Czarna dziura Drogi Mlecznej ma obecnie niewiele materii. Co to oznacza?

2024-02-23. Dawid Długosz
Czarna dziura Drogi Mlecznej znajdująca się 26 tys. lat świetlnych od nas obraca się obecnie z około 60 proc. maksymalnej prędkości. Przy tym nie dysponuje w obecnym czasie zbyt dużą ilością materii z pobliskich gwiazd. To natomiast wpływa na aktywność czarnej dziury Sagittarius A*. W jaki sposób?

Droga Mleczna, jak wiele innych galaktyk, skrywa w centrum ogromną czarną dziurę. To Sagittarius A* mający około 4,31 mln masy Słońca. Jest to prawdziwy behemot, który na szczęście znajduje się daleko od nas, bo w odległości około 26 tys. lat świetlnych od Ziemi. Zespół naukowców przeprowadził nowe badania, które odsłaniają kolejne tajemnice obiektu.

Czarna dziura Drogi Mlecznej nie wiruje z maksymalną prędkością
Jakiś czas temu światło dzienne ujrzały badania, które wskazywały na to, że Sagittarius A* obraca się z niemal maksymalną prędkością obrotową. Nowe analizy wskazują jednak na to, że odbywa się to z około 60 proc. tej prędkości.

Naukowcy wskazują na to, że patrząc się na czarną dziurę z góry (czego nie mamy możliwości zrobić w przypadku Sagittariusa A*) widzi się okrąg. Jednak z boku zakrzywienie bardziej przypomina piłkę futbolową.

Badania przeprowadził zespół z amerykańskiego Uniwersytetu Penn State. W analizach wykorzystano m.in. dane zebrane przez obserwatorium rentgenowskie Chandra należące do NASA.

Nasza praca może pomóc w odpowiedzi na pytanie o to, jak szybko supermasywna czarna dziura naszej galaktyki się obraca.
Ruth Daly, uczona kierująca badaniami
Sagitarius A* ma obecnie w pobliżu niewiele materii
Czarne dziury zasysają materię znajdująca się w pobliżu i tak samo zachowuje się Sagittarius A*. To powoduje finalnie powstawanie dżetów, które obiekt wyrzuca w dwóch kierunkach.
Wirująca czarna dziura jest jak wyrzutnia rakiet. Kiedy jakaś materia się do niej zbliży, to tak, jakby ktoś napełnił rakietę paliwem i uruchomił przycisk "start".
Biny Sebastian, współautor badań z Uniwersytetu Manitoba

Jednak Sagittarius A* ma obecnie w pobliżu niewiele "paliwa". To sprawia, że aktywność w postaci wyrzucania dżetów materii w przypadku "naszej" czarnej dziury jest niewielka i są one relatywnie małe. Oczywiście nie będzie tak zawsze, bo jeśli w pobliżu znajdą się inne obiekty, które następnie zostaną rozerwane i wchłonięte, to spowoduje ponowne wyrzucanie większych dżetów. Naukowcy twierdzą, że dokładniejsze zbadanie Sagittariusa A* wymaga kolejnych badań.
***
Czarna dziura Drogi Mlecznej to Sagittarius A*. /123RF/PICSEL

Teleskop Chandra należący do NASA. /NASA /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-czarna-dziura-drogi-mlecznej-ma-obecnie-niewiele-materii-co-,nId,7341340

 

Czarna dziura Drogi Mlecznej ma obecnie niewiele materii. Co to oznacza.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadchodzi "internetowa apokalipsa". Zapowiadają wyłączenie sieci

2024-02-23. Karolina Majchrzak
Czy to możliwe, że Słońce wyłączy nam internet na wiele dni, a nawet tygodni? Chociaż wydaje się to mało prawdopodobne, prof. Peter Becker z George Mason University przekonuje, że to tylko kwestia czasu. Jego zdaniem "superburza" może nadejść już w tym roku!

Z jego pomocą uczymy się, pracujemy, gramy, oglądamy filmy, słuchamy muzyki, płacimy rachunki, robimy zakupy, zamawiamy jedzenie, kontaktujemy się z rodziną i przyjaciółmi... no wszystko robimy z pomocą internetu. I teraz wyobraźcie sobie, że przez kilka dni, a w gorszych scenariuszach nawet tygodni, nie macie do niego dostępu. Niemożliwe, powiecie?
Zdaniem prof. Petera Beckera z George Mason University nie tylko możliwe, ale i bardzo prawdopodobne! Od dłuższego czasu przekonuje on, że Słońce wkroczyło w okres zwiększonej aktywności, a to może zagrażać infrastrukturze internetowej i od pewnego czasu razem ze swoim zespołem pracuje nad systemem wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej aktywności słonecznej, która mogłaby uszkodzić krytyczną technologię.
Uwaga na Słońce, może wyłączyć internet
Przekonuje on, że Internet osiągnął dojrzałość w czasie, gdy Słońce było stosunkowo spokojne, ale teraz wkracza ono w okres bardziej aktywny okres, więc tzw. burza magnetyczna z potencjałem wyłączenia sieci na dłuższy czas to scenariusz, który czeka nas prędzej czy później, więc lepiej się na niego przygotować.
Ba, wprost mówi on o możliwej "internetowej apokalipsie", czyli scenariuszu, w którym musimy sobie radzić bez internetu nawet kilka miesięcy. Wynikać ma to z faktu, że wzmożona aktywność słoneczna zafunduje nam przerwy w dostawie prądu, najpewniej zniszczy systemy telekomunikacyjne i uszkodzi systemy satelitarne.

Po raz pierwszy w historii ludzkości wzmożona aktywność słoneczna zbiegła się z naszą zależnością od Internetu i naszą globalną zależnością gospodarczą od Internetu
mówił w listopadzie podczas wypowiedzi dla FOX Weather.

Historia się powtórzy, może nawet w 2024
Prof. Becker przekonuje, że nie są to opowieści wyssane z palca, bo takie wydarzenia miały już miejsce. Wskazuje tu na burzę magnetyczną roku 1859, kiedy to zaobserwowaliśmy ostatni koronalny wyrzut masy (CME), jaki dotarł do Ziemi. Spowodował on awarie sieci telegraficznych w całej Europie i Ameryce Północnej, a nawet okazjonalne zapalanie się od iskier papieru w telegrafach - mimo odłączenia baterii, indukowany prąd miał być na tyle silny, iż pozwalał na przesyłanie wiadomości telegraficznych.
Jak jednak łatwo się domyślić, od tych wydarzeń minęło już niemal 200 lat, a my korzystamy z innych technologii, więc trudno powiedzieć, jak wyglądałoby to obecnie. No cóż, zdaniem Beckera niebawem się przekonamy, a prawdopodobieństwo, że wydarzy się to już w tym roku, wynosić ma 10 proc. No cóż, może przynajmniej przez chwilę odpoczniemy od TikToka...

Przygotujcie się na apokalipsę internetu. Może nawet w tym roku! /123RF/PICSEL

Koronalny wyrzut masy (CME) na Słońcu 31 sierpnia 2012 roku. Zdjęcie z Solar Dynamics Observatory /NASA's Goddard Space Flight Center /Wikimedia

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nadchodzi-internetowa-apokalipsa-zapowiadaja-wylaczenie-siec,nId,7349598

Nadchodzi internetowa apokalipsa. Zapowiadają wyłączenie sieci.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śnieżny Księżyc rozświetli niebo
2024-02-23. Źródło: tvnmeteo.pl

W nocy z piątku na sobotę niebo rozświetli będący w pełni tak zwany Śnieżny Księżyc. Niektóre północnoamerykańskie plemiona nazywały lutową pełnię również Księżycem Głodu.
W piątek wieczorem Księżyc wkroczy w fazę pełni. Chociaż niebo nad Polską ma być zachmurzone, w ciągu nocy pojawią się rozpogodzenia i przejaśnienia, które umożliwią obserwację tego zjawiska. Maksimum pełni przypadnie na godzinę 13.31 w sobotę.
Śnieżny Księżyc. Skąd taka nazwa?
Tradycja nazywania pełni Księżyca jest zwyczajem rdzennych Amerykanów. Obserwowali oni naturę i na podstawie jej zmian czy charakterystycznych zjawisk występujących w danym miesiącu, wybierali nazwę dla pełni. Skąd wziął się Śnieżny Księżyc? Nazwa ta nawiązuje do śniegu, który zwykle o tej porze roku przykrywał ziemię.
Niektóre północnoamerykańskie plemiona nazywały pełnię w lutym również Księżycem Głodu z powodu braku dostępu do żywności i trudnych warunków do polowania. Wierzyli, że nadejście tej fazy wybudza przyrodę i dzięki temu wkrótce zyskają świeże pożywienie.
Wilk, truskawka, myśliwy
Pełnie Księżyca mają swoje charakterystyczne nazwy. Nawiązują one między innymi do zwierząt, roślin czy trwającej pory roku.
•  styczeń - Pełnia Wilczego Księżyca
•  luty - Pełnia Śnieżnego Księżyca
•  marzec - Pełnia Robaczego Księżyca
•  kwiecień - Pełnia Różowego Księżyca
•  maj - Pełnia Kwiatowego Księżyca
•  czerwiec - Pełnia Truskawkowego Księżyca
•  lipiec - Pełnia Koźlego Księżyca
•  sierpień - Pełnia Księżyca Jesiotrów
•  wrzesień - Pełnia Księżyca Żniwiarzy
•  październik - Pełnia Księżyca Myśliwych
•  listopad - Pełnia Bobrzego Księżyca
grudzień - Pełnia Zimnego Księżyca
Pełnia Księżyca
Pełnia jest jedną z czterech faz Księżyca. Dochodzi do niej, kiedy Srebrny Glob znajduje się w opozycji do Słońca, czyli po przeciwnej stronie Ziemi niż nasza gwiazda. Podczas pełni tarcza Księżyca jest widoczna w całości, w pełni oświetlona przez światło słoneczne. Zjawisko to występuje średnio co 29,5 dnia.
Autorka/Autor:anw
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock
Fazy Księżyca NASA/Bill Dunford
https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/pelnia-ksiezyca-w-lutym-2024-sniezny-ksiezyc-rozswietli-niebo-st7789144

Śnieżny Księżyc rozświetli niebo.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planety karłowate Układu Słonecznego mogą skrywać niespodziankę

2024-02-24. Dawid Długosz
Eris i Makemake to dwie planety karłowate z co najmniej kilku, które znajdują się w Układzie Słonecznym. Naukowcy przeprowadzili nowe badania na obu obiektach i doszli do wniosku, że pod ich powierzchnią mogą skrywać się oceany. Podobne mają wybrane księżyce Saturna czy Jowisza.

Układ Słoneczny ma wiele księżyców i dziś już wiemy, że wybrane satelity naturalne Jowisza i Saturna skrywają podpowierzchniowe oceany. Mają je Enceladus, Europa i wiele wskazuje na to, że również Mimas. Okazuje się, że pewne planety karłowate z naszego systemu również mogą skrywać podobne niespodzianki.

Eris i Makemake z Układu Słonecznego mogą mieć oceany
Eris i Makemake to dwie planety karłowate znajdujące się w Układzie Słonecznym. Pierwsza z nich ma średnicę około 2326 km. Druga około 1430 km. Oba obiekty znajdują się znacznie dalej od Słońca niż Ziemia i okrążają je w odległości kilkudziesięciu jednostek astronomicznych.

Wspomniane planety karłowate były obserwowane z użyciem Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Następnie zebrane dane poddano modelowaniu. Naukowcy doszukali się w ten sposób pewnych oznak, które wskazują na wystarczają aktywność geotermalną tych światów, która pozwoliłaby na utrzymanie pod powierzchnią płynnych oceanów.

Odkrycie powiązane jest z lodem metanowym występującym na powierzchniach planet karłowatych. Na Eris i Makemake zachodzą procesy termiczne powiązane z metanem, co udowodniono badaniami izotopów. Finalnie wskazuje to na podwyższone temperatury w jądrach tych światów. To natomiast przekłada się na możliwość utrzymania płynnych oceanów pod powierzchnią. Nie ma jednak pewności, że one tam rzeczywiście występują.

Gdyby w skalistych jądrach Eris i Makemake występowała lub być może nadal mogła występować ciepła, a nawet gorąca geochemia, procesy kriowulkaniczne mogłyby następnie dostarczyć metan na powierzchnie tych planet, być może w niedawnych czasach geologicznych.
Christopher Glein, geochemik planetarny z Instytutu Badań Południowo-Zachodnich w Teksasie

Planety karłowate odkryto niedawno
Eris i Makemake to planety karłowate, które znaleziono stosunkowo niedawno. Pierwsza z nich została potwierdzona w 2005 r. na zdjęciach z 2003 r. i przyczyniła się do "zabrania" Plutonowi statusu zwykłej planety, gdyż rozmiarami jest bardzo zbliżona. Na początku marca 2005 r. odkryto drugi z wymienionych światów.
Obie planety karłowate są niewielkie i znajdują się daleko od nas. Dlatego ich dokładniejsze zbadanie jest utrudnione.
***
Wizja artystyczna planety karłowatej Eris /ESO/L. Calçada /materiał zewnętrzny
Planety karłowate Makemake i Eris /SwRI /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-planety-karlowate-ukladu-slonecznego-moga-skrywac-niespodzia,nId,7345401

Planety karłowate Układu Słonecznego mogą skrywać niespodziankę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarna dziura tworzy gwiezdne koraliki na sznurku
2024-02-24.
Jeden z najpotężniejszych wybuchów czarnej dziury, jaki kiedykolwiek zarejestrowano, został odkryty przez międzynarodowy zespół astronomów.
Według badań, mega eksplozja, która miała miejsce miliardy lat temu, może  pomóc wyjaśnić powstanie układu gromad gwiazd przypominającego koraliki na sznurku.
Ta gwiezdna biżuteria znajduje się w SDSS J1531, masywnej gromadzie galaktyk oddalonej o 3,8 miliarda lat świetlnych od Ziemi, zawierającej setki pojedynczych galaktyk i ogromny zbiornik gorącego gazu i ciemnej materii.
W sercu SDSS J1531 zderzają się ze sobą dwie największe galaktyki gromady.
Te zderzające się olbrzymy są otoczone przez zestaw 19 dużych gromad gwiazd, zwanych supergromadami, ułożonych w formację “S”, która przypomina sznur koralików.
Zespół wykorzystał połączenie danych rentgenowskich, radiowych i optycznych, aby zrozumieć, w jaki sposób uformował się ten niezwykły łańcuch gromad gwiazd.
Ich odkrycia, zaprezentowane w czasopiśmie The Astrophysical Journal, mogą pomóc rzucić światło na sposób, w jaki czarne dziury regulują swoje środowisko, działając jak kosmiczne termostaty, aby gaz w gromadach galaktyk nie zapadał się i nie tworzył gwiazd.
Według zespołu, erupcja prawdopodobnie nastąpiła, gdy supermasywna czarna dziura w centrum jednej z dużych galaktyk SDSS J1531 wytworzyła niezwykle silny strumień.
Jak twierdzą autorzy, gdy strumień poruszał się w przestrzeni kosmicznej, wypychał otaczający gorący gaz z czarnej dziury, tworząc gigantyczną wnękę.
Osase Omoruyi, który kierował badaniem w Centrum Astrofizyki, powiedział: Patrzymy już na ten układ, jaki istniał cztery miliardy lat temu, niedługo po uformowaniu się Ziemi.
Ta starożytna wnęka, skamielina czarnej dziury, mówi nam o kluczowym wydarzeniu, które miało miejsce prawie 200 milionów lat wcześniej w historii gromady.
Zespół zrekonstruował sekwencję zdarzeń przy użyciu obserwatorium rentgenowskiego Chandra i radioteleskopu LOFAR.
Śledzili gęsty gaz w pobliżu centrum SDSS J1531, ujawniając „skrzydła” jasnej emisji rentgenowskiej na krawędzi wnęki.
W połączeniu z falami radiowymi wykrytymi przez LOFAR z pozostałości energetycznych cząstek strumieni, zespół miał przekonujące dowody na starożytną, potężną eksplozję.
Dr Davis dodał: Ten układ wyraźnie ma bardzo aktywną czarną dziurę, która wielokrotnie wybucha i silnie wpływa na otaczający ją gaz. Tutaj wykrywamy dymiący pistolet i widzimy jego wpływ jednocześnie.
Czarne dziury zwykle wystrzeliwują dwa strumienie w przeciwnych kierunkach, ale jak dotąd zespół wykrył tylko jeden.
Uważają oni, że sygnały radiowe i rentgenowskie obserwowane dalej od galaktyk mogą być pozostałością po drugim strumieniu.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Black hole fashions stellar beads on a string
•    "Beads on a String" Star Formation Tied to one of the most Powerful AGN Outbursts Observed in a Cool Core Galaxy Cluster
Źródło: Cardiff
Na ilustracji: Międzynarodowy zespół wykorzystał kombinację danych rentgenowskich, radiowych i optycznych, aby zrozumieć, w jaki sposób ten niezwykły łańcuch gromad gwiazd utworzył gwiezdną biżuterię w odległości 3,8 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Źródło: Promienie X: NASA/CXC/SAO/O. Omoruyi i inni; Optyczne: NASA/ESA/STScI/G. Tremblay i inni; Radio: ASTRON/LOFAR; Obróbka obrazu: NASA/CXC/SAO/N. Wolk
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/czarna-dziura-tworzy-gwiezdne-koraliki-na-sznurku

 

Czarna dziura tworzy gwiezdne koraliki na sznurku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzadka erupcja słoneczna. W nadchodzących miesiącach czeka nas blackout?

2024-02-25. Sandra Bielecka
Imponujący pióropusz plazmy powstał podczas niedawnej erupcji słonecznej. Co ciekawe, wybuch zaobserwowany został na obszarze, na którym bardzo rzadko mają miejsce takie spektakle. Pióropusz plazmy został wyrzucony z południowego bieguna Słońca. Niezwykłe zjawisko może świadczyć tylko o jednym, maksimum aktywności Słońca nieubłaganie zbliża się do punktu kulminacyjnego, a Ziemia może doświadczyć dotkliwych skutków tego zdarzenia.

Maksimum cyklu słonecznego
Niedawny rozbłysk na Słońcu sprawił, że naukowcy zastanawiają się, ile mamy jeszcze czasu nim Słońce wejdzie w maksimum. Gigantyczny pióropusz plazmy eksplodował na południowym biegunie naszej gwiazdy, czyli w obszarze, gdzie niezwykle rzadko dochodzi do takich erupcji. Świadczyć może to tylko o jednym, Słońce jest o krok od wejścia w swoją najbardziej aktywną fazę, a to nie wróży nic dobrego dla naszej planety.
Silne wybuchy i towarzyszące im koronalne wyrzuty masy mogą spowodować awarie sieci komunikacyjnych, a rozbłyski klasy X są w stanie spowodować blackout.

Rzadki rozbłysk na Słońcu
Rzadkie zjawisko na południowym biegunie Słońca zostało zaobserwowane 17 lutego. Podczas erupcji uwolniona została gigantyczna kula plazmy, czyli zjonizowanego gazu. Jak podaje serwis Spaceweather.com, wzniosła się na wysokość 200 000 kilometrów nad powierzchnię Słońca. Wybuch zakończył koronalny wyrzut masy (CME). Dzięki zdjęciom wykonanym przez astrofotografa Eduardo Schaberger Poupeau możemy z niezwykłą szczegółowością oglądać ten spektakl w postaci gigantyczne pióropusza, zanim ostatecznie oderwał się od Słońca.  
Dlaczego ten wybuch jest taki niezwykły? Ponieważ większość z nich ma miejsce na równiku lub w jego pobliżu, czyli tam, gdzie zazwyczaj gromadzą się plamy słoneczne. Na szczęście dla nas i dla innych planet Układu Słonecznego, wybuch miał miejsce na biegunie, dzięki czemu CME nie wpłynie na Ziemię.  Podczas gdy Słońce zbliża się do maksimum aktywności, będziemy świadkami coraz częstszych wybuchów i CME, również tych na biegunach słonecznych. Według ekspertów maksimum nastąpi w ciągu kilku najbliższych miesięcy, o wiele wcześniej niż przewidywano.  
Maksimum słoneczne spowoduje usmażenie infrastruktury komunikacyjnej?
W związku z tym, że maksimum ma wystąpić wcześniej, naukowcy przypuszczają, że będzie również jednym z bardziej energetycznych. Profesor Peter Becker z George Mason University uważa, że zwiększona aktywność słoneczna będzie tak silnie oddziaływać na Ziemię, że ucierpi na tym infrastruktura energetyczna, oraz cała sieć internet. Wystarczy jedna superburza magnetyczna, by globalna sieć uległa znacznemu uszkodzeniu. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wynosi nawet 10 procent.  


System ostrzegania przed silnymi burzami magnetycznymi nie jest doskonały, a nasze satelity mają określoną odporność na promieniowanie. Przykładem tego, jakie skutki niesie ze sobą potężna burza magnetyczna, jest zdarzenie z 1859 roku. Między 28 sierpnia, a 2 września astronomowie obserwowali liczne plamy na Słońcu. Natomiast 1 września angielski astronom amator Richard Carrington zaobserwował potężny rozbłysk, któremu towarzyszył CME.
Po 18 godzinach obłok dotarł do Ziemi, co było niezwykle szybkie, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj trwało to od 3 do 4 dni. W efekcie na Ziemi rozpętała się jedna z najintensywniejszych burz magnetycznych w historii pomiarów.  

Zgłoszono liczne awarie sieci telegraficznych na terenie Europy i Ameryki Północnej. Niektórzy nawet zaobserwowali zapalenie się od iskier papieru w telegrafach. Nie można było wysyłać wiadomości. Zorza polarna była wówczas widoczna na całym świecie.  
Ponad sto lat temu ucierpiały jedynie telegrafy, jednak teraz infrastruktura komunikacyjna i energetyczna jest na tyle rozwinięta, że równie potężna burza słoneczna, jak ta z roku 1859 spowodowałaby blackout na całym świecie. Transformatory uległyby spaleniu, a biorąc pod uwagę fakt, że sieci energetyczne w Europie są ze sobą mocno powiązane, nastąpiłaby reakcja łańcuchowa niemożliwa do przewidzenia w skutkach.   

Piękny obraz Słońca z sondy Solar Orbiter /ESA /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-rzadka-erupcja-sloneczna-w-nadchodzacych-miesiacach-czeka-na,nId,7347541

Rzadka erupcja słoneczna. W nadchodzących miesiącach czeka nas blackout.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ingenuity będzie mieć swojego następcę?
2024-02-25. Źródło: space.com, indiatoday.in

Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) planuje wysłać na Marsa swojego drona. Misja zaplanowana jest na początek lat trzydziestych XXI wieku. Czy pionierski wiropłat Ingenuity od amerykańskiej agencji kosmicznej NASA doczeka się następcy?
Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) pracuje nad projektem drona, który mógłby polecieć na Marsa wraz z łazikiem. Mógłby się stać następcą stworzonego przez NASA pionierskiego wiropłata Ingenuity. Jak podają eksperci, nowa misja związana z Czerwoną Planetą zaplanowana jest na początek lat trzydziestych XXI wieku.
Indyjska misja "Mangalyaan"
Pierwszą indyjską misją międzyplanetarną była Mars Orbiter Mission (MOM), nazywana też "Mangalyaan". Rozpoczęła się w listopadzie 2013 roku. Polegała na umieszczeniu sondy na orbicie Marsa. Statek kosmiczny prowadził badania przez osiem lat, zanim stracił kontakt z Ziemią w 2022 roku.
Kolejna misja ISRO na Marsa będzie jednak ambitniejsza. Jayadev Pradeep, naukowiec z Centrum Kosmicznego imienia Vikram Sarabhai, powiedział, że dron będzie dobrze wyposażony. Ma mieć czujniki: temperatury, wilgotności, ciśnienia, prędkości wiatru, pola elektrycznego, a także czujnik pyłowe do pomiaru pionowego rozkładu aerozoli.
Dron ma być w stanie latać do wysokości stu metrów nad powierzchnią. Dzięki temu można będzie stworzyć profil marsjańskiej atmosfery. Dla porównania, Ingenuity osiągnął wysokość do 24 metrów podczas ponad dwugodzinnego lotu, pokonał wówczas w poziomie 17 kilometrów.
Dron Ingenuity
W lutym 2021 roku Ingenuity wylądował wraz z należącym do NASA łazikiem Perseverance w kraterze Jezero na Marsie. Wiropłat wykonał na Czerwonej Planecie aż 72 loty, choć jego misja zakładała zaledwie pięć lotów. Z powodu uszkodzenia łopatek wirnika został uziemiony w styczniu 2024 roku.
Indie nie są jedynym krajem czerpiącym inspirację z NASA. Chiny mają co najmniej kilka koncepcji stworzenia dronów marsjańskich, w tym jeden, który mógłby odegrać rolę w planowanej przez ten kraj misji zwrotu próbek z Marsa.
Autorka/Autor:anw
Źródło: space.com, indiatoday.in
Źródło zdjęcia głównego: NASA/JPL-Caltech
Perseverance uchwycił na zdjęciu drona Ingenuity (NASA/JPL-Caltech/ASU/MSSS)NASA/JPL-Caltech/ASU/MSSS
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/mars-ingenuitybedzie-miec-swojego-nastepce-indie-chca-wybudowac-podobna-maszyne-st7791029

Ingenuity będzie mieć swojego następcę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lot z widokiem na zaćmienie Słońca. Delta Airlines z jedyną taką ofertą

2024-02-25. Sandra Bielecka
Już 8 kwietnia będzie miało miejsce całkowite zaćmienie Słońca. Z tego powodu wielu ludzi wybiera się do Ameryki Północnej, by móc cieszyć oczy tym widowiskiem, które będzie widoczne z terenów USA, Kanady i Meksyku. Delta Airlines wychodzi o krok dalej, proponując specjalny lot po ścieżce totalności podczas zaćmienia Słońca.

Delta Airlines z niezwykłą ofertą
Lot z Austin do Detroit w wykonaniu Delta Airlines zaplanowany jest na 8 kwietnia zgodnie ze ścieżką totalności. Wtedy też mieszkańcy Ameryki Północnej będą mogli cieszyć się widokiem całkowitego zaćmienia Słońca. Co jest niezwykle rzadką okazją do tego, by doświadczyć tego w swoim życiu.  
Specjalna trasa lotu będzie przebiegała idealnie po linii totalności, dzięki czemu pasażerowie znajdą się w samym sercu nadchodzącego zaćmienia. Lot Delta nr 1218 z Austin w Teksasie do Detroit w stanie Michigan zapewni intensywny i jedyny w swoim rodzaju widok z kilku kilometrów nad ziemią. Jeżeli kiedykolwiek chciałeś doświadczyć zaćmienia Słońca z wysokości, Delta Airlines jest ci to w stanie zapewnić.  

Delta Airlines specjalnie wykorzysta Airbusa A220. Ten konkretny model posiada wyjątkowo duże okna, dzięki czemu pasażerowie będą mieli zapewniony wyśmienity widok na zaćmienie. Samolot wystartuje z bezpiecznym zapasem czasowym, by pasażerowie nie przegapili ani minuty zaćmienia.   

Ten lot jest wynikiem znaczącej współpracy i stanowi przykład ścisłej pracy zespołowej, z której znana jest Delta — od wyboru samolotu z większymi oknami po określenie dokładnego czasu odlotu z Austin oraz wrażeń przy bramce i w powietrzu. Dzięki zespołom w całej firmie pomysł oglądania całkowitego zaćmienia z powietrza stanie się dla naszych klientów rzeczywistością.
Powiedział Eric Beck, Dyrektor Zarządzający ds. Planowania Sieci Krajowej. Delta News.

Dla osób, które nie zdążyły zakupić biletu na ten wyjątkowy lot, jest jeszcze nadzieja na zobaczenie chociaż części widowiska z wysokości. Inne dostępne tego samego dnia loty Delta również będą doskonałą okazją do oglądania zaćmienia, jednak już nie w tak idealnych warunkach, jak główny lot. Wszystkie informacje znajdziemy na oficjalnej stronie Delta.  
Całkowite zaćmienie Słońca
Zaćmienie Słońca to zjawisko polegające na zasłonięciu tarczy słonecznej przez Księżyc, który jednocześnie znajduje się w prostej linii z Ziemią. Takie ułożenie sprawia, że z perspektywy naszej planety cała tarcza słoneczna zostaje zasłonięta. 8 kwietnia 2024 roku będzie miało miejsce najbardziej spektakularne zaćmienie, czyli całkowite. W momencie kulminacji dzień staje się ciemny niczym noc, a Słońce znika z widoku nawet na kilka minut.  
Niestety nadchodzące zaćmienie nie będzie widoczne z terenu Polski, ale pozostają nam jeszcze transmisje w internecie. Tym rzadkim widokiem swoje oczy będą mogli nacieszyć mieszkańcy USA, Kanady i Meksyku.  Jeżeli zaś znajdujemy się w gronie tych szczęściarzy, którzy wybierają się specjalnie do Ameryki Północnej, by obejrzeć zaćmienie, warto pamiętać o zasadach bezpiecznej obserwacji tego zjawiska. Bezpośrednie patrzenie na Słońce nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ możemy uszkodzić sobie wzrok.
Dlatego warto nabyć specjalne okulary do oglądania zaćmienia. Jeżeli zaś chcemy uzyskać jeszcze lepszy widok, możemy zaopatrzyć się w lunety czy teleskopy z filtrami słonecznymi.  
Jedynym momentem, kiedy możemy spoglądać na słońce podczas zaćmienia bez zabezpieczeń, to gdy Księżyc przesłoni całą tarczę słoneczną. Jak podaje NASA, niebo ma być całkowicie ciemne przez około 4 minuty podczas przejścia naszego naturalnego satelity między Słońcem a Ziemią.
Całkowite zaćmienie Słońca jest bardzo fascynującym zjawiskiem. Warto wiedzieć, gdzie i kiedy można je zaobserwować. /123RF/PICSEL /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-lot-z-widokiem-na-zacmienie-slonca-delta-airlines-z-jedyna-t,nId,7345200

Lot z widokiem na zaćmienie Słońca. Delta Airlines z jedyną taką ofertą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szansa na odnalezienie tam obcego życia przepadła. Nowe odkrycia

2024-02-25. Wiktor Piech
Naukowcy mają bardzo złą wiadomość, która może wstrząsnąć wszystkimi entuzjastami istnienia życia w kosmosie. Nowe badania sugerują, że Tytan, jeden z głównych kandydatów na kolebkę życia w naszym Układzie Słonecznym, nie jest zdolny do jego podtrzymywania. Czy to koniec tej historii?

Tytan jest największym księżycem Saturna, jest także jedynym w naszym Układzie Słonecznym księżycem, który posiada własną atmosferę. Ponadto to także jedyny obiekt (oprócz Ziemi), na którym odkryto powierzchniowe zbiorniki cieczy, jakimi są jeziora ciekłego metanu. Dlatego też część naukowców uważa, że jest to niemal idealne miejsce, w którym mogą istnieć pewne formy życia.
Atmosfera Tytana jest gęstsza niż ziemska, ma pomarańczowy kolor i składa się głównie z azotu z domieszką argonu, etanu i acetylenu. Atmosfera ta przepuszcza jedynie 10 proc. promieni słonecznych.
Wcześniej przeprowadzone symulacje wskazały, że na Tytanie istnieje wystarczająco dużo materii organicznej, by było możliwe rozpoczęcie ewolucji chemicznej, podobnej do tej, która mogła zapoczątkować życie na naszej planecie. Tytan jest księżycem lodowym, zatem pod grubą warstwą lodu może znajdować się ocean płynnej wody - właśnie tutaj mogłoby rozwijać się życie. Inne hipotezy sugerują, że w metanowych jeziorach, znajdujących się na powierzchni, mogą rozwijać się pewne formy życia.

Obce życie na Tytanie
Jak stwierdziła dr Catherine Neish, astrobiolożka z University of Western Ontario: - Niestety, teraz będziemy musieli być nieco mniej optymistyczni w poszukiwaniu pozaziemskich form życia w naszym własnym Układzie Słonecznym. Społeczność naukowa była bardzo podekscytowana znalezieniem życia w lodowych światach zewnętrznego Układu Słonecznego, a to odkrycie sugeruje, że może to być mniej prawdopodobne, niż wcześniej zakładaliśmy.
Badacze uważają, że największa szansa na odnalezienie życia na Tytanie znajduje się w podpowierzchniowych oceanach. Stwierdzają, że aby mogło się ono tam rozwijać, materia organiczna, która występuje na powierzchni, musiałaby się "przesączać" w głąb kolejnych warstw.
Specjaliści w swoich ostatnich badaniach skupili się na oszacowaniu przepływu tego rodzaju cząstek przez otoczenie księżyca. Siłą napędową migracji miałyby być kratery uderzeniowe. W tych miejscach dochodziłoby do mieszania się cząsteczek z ciekłą wodą, która następnie przesączałaby się przez grubą lodową skorupę do olbrzymiego oceanu.
Jak się okazało, otrzymane wyniki badań są dalekie od założeń. Tempo wspomnianego procesu przenosi jedynie około 7500 kg cząstek organicznych rocznie - jest to nieco więcej od masy słonia. Dlatego też naukowcy stwierdzają, że Tytan jest jałowy z powodu braku swobodnego obiegu węgla.
Jeden słoń rocznie wprowadza glicynę do oceanu o objętości 12 razy większej niż objętość oceanów na Ziemi, co nie wystarcza do podtrzymania życia. W przeszłości ludzie często zakładali, że woda to życie, ale ignorowali fakt, że życie potrzebuje innych pierwiastków, w szczególności węgla
Catherine Neish

Dodaje: - Ta praca pokazuje, że bardzo trudno jest przenieść węgiel z powierzchni Tytana do podpowierzchniowego oceanu - w zasadzie trudno jest mieć w tym samym miejscu wodę i węgiel potrzebne do życia.
W artykule naukowym można również przeczytać: "Biologicznie dostępne związki nie mogą pochodzić z wnętrza Tytana lub być dostarczane z powierzchni przez inne mechanizmy. Nasze obliczenia sugerują, że nawet najbardziej bogaty w związki organiczne ocean w Układzie Słonecznym może nie być w stanie utrzymać dużej biosfery".
Badacze są zgodni, że aby w pełni odpowiedzieć na wszystkie nurtujące pytania, konieczne jest wylądowanie na powierzchni księżyca, pobranie próbek i późniejsze ich przeanalizowanie.
W 2028 roku na Tytanie ma wylądować specjalny dron z projektu NASA Dragonfly. Jego głównym celem będzie poszukiwanie reakcji prebiotycznych, które ujawniłyby, w jaki sposób życie mogłoby powstawać na innych ciałach niebieskich niż Ziemia. Jednocześnie nie można tracić nadziei, że badania te wykażą, że mimo wszystko, na Tytanie istnieje życie.
Wyniki badan zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym Astrobiology.
Przepadła nadzieja na odnalezienie tam pozaziemskiego życia? Smutek wśród naukowców /breizhatao /123RF/PICSEL

 Artystyczna wizja powierzchni Tytana, na której występuje jeziora ciekłego metanu /pitris /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-szansa-na-odnalezienie-tam-obcego-zycia-przepadla-nowe-odkry,nId,7353318

Szansa na odnalezienie tam obcego życia przepadła. Nowe odkrycia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA ujawnia: Tak ostrzeże świat przed katastrofą z kosmosu

2024-02-25. Wiktor Piech
Zagrożenie pochodzące z kosmosu jest realne. Specjalny system, który wykrywa asteroidy zagrażające Ziemi, bez ustanku przeczesuje nasze najbliższe kosmiczne sąsiedztwo. Ponadto wciąż opracowywane są plany postępowania w przypadku, kiedy nie da się uniknąć zagrożenia. Teraz NASA wydała komunikat, gdzie ujawnia, w jaki sposób Ziemianie otrzymają alert.

Przez miliony lat w Ziemię uderzała niezliczona liczba meteorytów. Jednym z największych uderzeń był upadek asteroidy około 66 mln lat temu. Specjaliści na podstawie skali krateru uderzeniowego, uważają, że asteroida miała średnicę około 10 km, masę biliona ton i poruszała się z prędkością 20 km/s. Siła eksplozji wynosiła około 100 teraton TNT.
Niestety dinozaury nie otrzymały żadnego ostrzeżenia przed zagładą. Szacuje się, że uderzenie było aż dwa miliony razy potężniejsze niż wybuch "standardowej" bomby wodorowej. Wykształcił się wówczas impuls sejsmiczny, równy trzęsieniu ziemi o niebywałej sile 10 stopni w skali Richtera, który obecnie doszczętnie zniszczyłby tysiące miast na całym świecie.
Kosmiczne zagrożenie i walka ludzkości
Posiadając z wyprzedzeniem szczegółowe informacje o nadlatującej w stronę Ziemi asteroidzie (jej masie, składzie, trajektorii, czy prędkości), naukowcy mogliby opracować konkretny plan jej zniszczenia, lub zmiany jej trajektorii (tak, aby ominęła naszą planetę).
Biuro Koordynacji Obrony Planetarnej NASA zajmuje się wyszukiwaniem, śledzeniem i oceną ryzyka potencjalnie niebezpiecznych asteroid w naszym Układzie Słonecznym. W ramach swoich działań współpracuje z globalną siecią astronomów z International Asteroid Network (IAWN).
W pierwszym kroku członkowie grupy, którzy jako pierwsi wykryliby zagrożenie, muszą podzielić się swoimi obserwacjami w sieci IAWN, aby zweryfikować ustalenia i ocenić niebezpieczeństwo. Jeśli wszystkie spostrzeżenia będą wskazywać, że uderzenie jest nieuniknione, NASA wyśle specjalny alert.
Jak mówi Lindley Johnson, główny kierownik programu w Biurze Koordynacji Obrony Planetarnej: - Nie mamy czerwonego telefonu na biurku ani nic takiego. Mamy jednak formalne procedury, zgodnie z którymi zostanie dostarczone powiadomienie.
Jeżeli asteroida miałaby spaść na terytorium Stanów Zjednoczonych, to w pierwszej kolejności powiadamiany jest Biały Dom, który wyda oficjalne oświadczenie dla opinii publicznej. W przypadku istnienia zagrożenia o skali międzynarodowej IAWN powiadomi Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Przestrzeni Kosmicznej (UNOOSA).
UNOOSA jest specjalnym elementem ONZ, który promuje i ułatwia pokojową współpracę międzynarodową w przestrzeni kosmicznej. Dodatkowo ustanawia ramy prawne i regulacyjne dla wszelkich działań związanych z przestrzenią kosmiczną,
Polowanie na kosmiczne skały
Naukowcy wyszczególnili specjalną kategorię kosmicznych skał, tj. potencjalnie niebezpieczne asteroidy (PHA). Są to obiekty, które poruszają się wokół Słońca po orbitach przecinających orbitę Ziemi, lub znajdujące się w jej pobliżu.
Zbliżenia Ziemi i asteroid mogą skutkować zderzeniami, które z kolei mogą wywołać ogromne zniszczenia na naszej planecie. Szacunki wskazują, że może istnieć 4700 ± 1500 obiektów PHA o średnicy powyżej 100 m. Obecnie znanych jest ponad 2000 niebezpiecznych planetoid, z kolei planetoid bliskich Ziemi wykryto ponad 34 000.

Jak podaje portal ScienceAlert, NASA potrzebowałaby co najmniej 5-10 lat (po wykryciu zagrożenia), aby zapobiec katastrofie ze strony zbliżającej się asteroidy. Pierwsze praktyczne próby w kosmosie (z 2021 roku), mające na celu zmianę trajektorii asteroidy, zakończyły się sukcesem. NASA podaje, że w najbliższych latach możemy spodziewać się znacznie więcej testów poszczególnych technik zmiany trajektorii kosmicznych skał.

Astronomowie wciąż szukają asteroid, które zagrażają Ziemi /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nasa-ujawnia-tak-ostrzeze-swiat-przed-katastrofa-z-kosmosu,nId,7341273

NASA ujawnia Tak ostrzeże świat przed katastrofą z kosmosu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny przybysz zmienił orbitę Ziemi. Naukowcy ujawniają prawdę

2024-02-25. Wiktor Piech
To było spotkanie bliskiego stopnia. Naukowcy uważają, że miliony lat temu stosunkowo blisko (w kosmicznej skali) przeleciała bezdomna gwiazda, która nie dość, że zmieniła orbitę naszej planety, to jeszcze spowodowała prawdziwe spustoszenie jej klimatu.

Naukowcy Nathan Kaib (planetolog) z Planetary Science Institute i Sean Raymond (astrofizyk) z Laboratorium Astrofizyki w Bordeaux sugerują, że około 56 milionów lat temu nagły wzrost średniej temperatury na Ziemi o nawet 8 stopni Celsjusza, mógł być spowodowany przypadkowym kosmicznym spotkaniem.
Geologia, zmiany klimatu i bezdomny z kosmosu
Wykonali oni szczegółowe symulacje, gdzie bezdomna gwiazda przeszła obok Układu Słonecznego. Okazało się, że mogła ona wprowadzić wystarczająco dużo zakłóceń, by zepchnąć Ziemię z jej dotychczasowej orbity.
- Jednym z powodów, dla których jest to ważne, jest fakt, że dane geologiczne pokazują, że zmianom mimośrodu orbity Ziemi towarzyszą wahania klimatu Ziemi. Jeśli chcemy jak najlepiej znaleźć przyczyny starożytnych anomalii klimatycznych, ważne jest, aby mieć pojęcie o tym, jak wyglądała orbita Ziemi podczas tych epizodów - mówi Kaib.
Dzięki analizom warstw geologicznych wiadomo, że niecałe 60 mln lat temu miało miejsce paleoceńsko-eoceńskie maksimum termiczne - było ono najbardziej znaczącym i gwałtownym zaburzeniem klimatu w całej erze kenozoicznej.
Naukowcy chcieli dowiedzieć się jaki wpływ na Ziemię miałaby gwiazda, która przeszłaby w pobliżu naszego Układu Słonecznego. Niecałe 3 mln lat temu gwiazda HD 7977, która jest podobna do naszego Słońca, przeszła przez nasz system, potencjalnie tak blisko, że przeleciała przez "wnętrze" Obłoku Oorta - jest to gigantyczna chmura fragmentów skał znajdująca się około 100-140 tys. jednostek astronomicznych od Słońca. Badacze wskazują, że przelot HD 7977 to jedyne spotkanie bliskiego stopnia tego typu, które można potwierdzić z całą pewnością.


 Specjaliści oszacowali, że w odległości około 50 000 jednostek astronomicznych, co około milion lat przelatuje jedna gwiazda, zaś w odległości 10 000 jednostek, co około 20 mln lat. Dlatego też naukowcy doszli do wniosku, że podobny przelot miał miejsce około 60 mln lat temu i spustoszył klimat na Ziemi, powodując odchylenia naszej orbity.

"Pokazujemy, że spotkania gwiazd odgrywają ważną rolę w długoterminowej dynamicznej ewolucji naszego Układu Słonecznego. Chociaż potrzeba dziesiątek milionów lat, aby efekty przejść gwiazd w znaczący sposób się ujawniły, długoterminowa ewolucja orbitalna Ziemi i pozostałych planet jest związana z tymi gwiazdami" — piszą naukowcy w swoim artykule naukowym.
Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym The Astrophysical Journal Letters.
Co tak naprawdę wydarzyło się prawie 60 mln lat temu? /elenastr /123RF/PICSEL

Star HD 7977 Can Alter Earth's Orbit
https://www.youtube.com/watch?v=FlmoWuX-H3s

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-kosmiczny-przybysz-zmienil-orbite-ziemi-naukowcy-ujawniaja-p,nId,7341307

Kosmiczny przybysz zmienił orbitę Ziemi. Naukowcy ujawniają prawdę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siły Kosmiczne chcą, aby Starship startował z Przylądka Canaveral
2024-02-25.
Amerykańskie siły kosmiczne sprawdzają możliwości wykorzystania platformy startowej w Cape Canaveral do wykonywania w przyszłości startów systemu nośnego Starship/Super Heavy. Kluczowa w tym zakresie będzie dokładna ocena środowiskowa.
Za kilka tygodni powinniśmy być świadkami trzeciego lotu testowego systemu nośnego Starship/Super Heavy. Lot o oznaczeniu IFT-3 powinien odbyć się w pierwszej połowie marca br., ale wszystko zależy od ewentualnych problemów technicznych oraz od licencji na lot, która musi zostać wydana przez Federalną Administrację Lotnictwa (FAA). Obecnie wystrzelenia Starshipa odbywają się z platformy startowej, znajdującej się ośrodku Starbase w Boca Chica (Teksas), lecz w przyszłości nie będzie to jedyne miejsce do wykonywania startów najważniejszej rakiety firmy SpaceX.
Siły Kosmiczne USA (USSF) przygotowują się do rozpoczęcia badań środowiskowych, które mają pozwolić na loty Starshipa z przylądka Canaveral na Florydzie. Do takiej aktywności może zostać wykorzystana wyrzutnia Space Launch Complex 37 (SLC-37), która musiałaby zostać przekształcona w celu dostosowania do największej rakiety świata.
Aby tego dokonać, należy przygotować badanie, który wykaże, jaki wpływ na środowisko miałoby przeprowadzenie startu z tego regionu. Istotnym elementem jest także kwestia powracających członów rakiety, które również wymagają odpowiedniej infrastruktury.
W komunikacie Departamentu Sił Powietrznych, do którego należą USSF czytamy, że rozważane są różne możliwości. SpaceX mogłoby tylko zmodyfikować kompleks lub wyburzyć istniejącą infrastrukturę SLC-37. Rozważane jest także stworzenie zupełnie nowego kompleksu, o oznaczeniu SLC-50, który miałby się znajdować między SLC-37 i SLC-40, z którego przeprowadzane są starty Falcona 9. Obecnie SLC-37 służy do lotów rakiet Delta IV Heavy, ale system odbędzie swój ostatni lot w marcu br. Producent - United Launch Alliance - nie planuje dalszego korzystania z tego miejsca.
Jak podaj portal Space News, w najbliższych tygodniach odbędą się spotkania władz wspomnianego Departamentu, które będą dotyczyć omówienia działań na najbliższe miesiące i tym samym rozpoczną pracę nad oceną środowiskową, której ukończenie ma potrwać co najmniej do września 2025 r.
Obecnie SpaceX korzysta z jednego stanowiska startowego w Starbase, ale w tym kontekście należy przypomnieć, że Elon Musk wraz z początkiem roku zapowiedział budowę drugiej Orbitalnej Wieży Startowej. Pracę w tym zakresie są już widoczne na transmisjach z ośrodka w Teksasie.
Warto także przypomnieć, że wraz z początkiem 2024 r. Elon Musk ogłosił, że trwają pracę nad nową wersją Starshipa - V3, który ma być wyższy od poprzednich wersji. System będzie mierzyć 140-150 m, co jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę w kwestii skonstruowania wyższego systemu nośnego przez inne podmioty. Na ten moment w pełni zintegrowana rakieta, którą dobrze znamy ma 120 m wysokości.
Źródło: Space News, Space24.pl
Silniki Raptor w dolnym segmencie rakiety Starship podczas startu z 18 listopada br.
Autor. SpaceX

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/sily-kosmiczne-chca-aby-starship-startowal-z-przyladka-canaveral

Siły Kosmiczne chcą, aby Starship startował z Przylądka Canaveral.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki Kanion widoczny z kosmosu. Astronauta ESA uchwycił go z ISS

2024-02-26. Dawid Długosz
Astronauta ESA Andreas Mogensen przebywa obecnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i na własnym profilu udostępnił niezwykłe zdjęcia. Uchwycił na nich Wielki Kanion widoczny z kosmosu. Fotografie zostały zrobione w trakcie przelotu ISS nad Stanami Zjednoczonymi i możemy na nich podziwiać zaśnieżone rejony.

Astronauci przebywają na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej mają okazję podziwiać niesamowite widoki. Na szczęście dla nas dysponują nowoczesnym sprzętem do robienia zdjęć. Dzięki temu możemy potem podziwiać efekty pracy na fotografiach i nie inaczej jest tym razem. Jeden z astronautów ESA uchwycił z kosmosu Wielki Kanion.
Wielki Kanion na zdjęciach z ISS
Tym razem niesamowite zdjęcia wykonane z pokładu ISS są autorstwa Duńczyka Andreasa Mogensena, który jest astronautą wysłanym przez Europejską Agencję Kosmiczną. Udało mu się uchwycić Wielki Kanion z wysokości około 400 km nad powierzchnią Ziemi. Obrazy robią wrażenie.

Mogensen zrobił zdjęcia Wielkiego Kanionu w trakcie przelotu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nad Stanami Zjednoczonymi. Musiał je zrobić w odpowiednim momencie, co wynika z dużej prędkości poruszania się ISS.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna w trakcie robienia zdjęć poruszała się z prędkością około 48 tys. km/h. Andreas Mogensen na 30 sekund przed zrobieniem zdjęć widział obiekt na pustyni Mojave oddalony o około 460 km. Jak stwierdził, jedno mrugnięcie oka i byłoby po sprawie. Na szczęście udało mu się zrobić zdjęcia i teraz mamy okazję je podziwiać.

Wielki Kanion na zdjęciach Andreasa Mogensena spowity jest śniegiem, bo w Stanach Zjednoczonych jest obecnie zima. Wygląda to naprawdę niesamowicie.
Astronauta ESA pierwszym Duńczykiem w kosmosie
Andreas Mogensen był pierwszym Duńczykiem w kosmosie, gdy poleciał w 2015 r. Obecnie jest dowódcą 70. Ekspedycji na Międzynarodową Stację Kosmiczną, ale wkrótce wróci na Ziemię. Nastąpi to w trakcie wymiany załogi lecącej w marcu, w ramach misji Crew-8 kapsułą Dragon należącą do SpaceX. Tym samym statkiem astronauta kilka dni później ma wrócić na powierzchnię.
To była fantastyczna misja, podczas której zostałem dowódcą załogi 70. Ekspedycji , fantastycznej międzynarodowej załogi, podczas której zgłębialiśmy nowe nauki i wspólnie pracowaliśmy nad tym, aby była to wspaniała wyprawa. Orbita była spełnieniem marzeń, w ramach których mogłem ponownie mieszkać i pracować na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Andreas Mogensen

Astronauta w zeszłym roku miał wziąć udział w spacerze kosmicznym, ale misję odwołano w wyniku problemów z wyciekiem, który zlokalizowano w rosyjskiej części ISS.

Wielki Kanion widoczny z kosmosu. Astronauta ESA uchwycił go z ISS. /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-wielki-kanion-widoczny-z-kosmosu-astronauta-esa-uchwycil-go-,nId,7354992

Wielki Kanion widoczny z kosmosu. Astronauta ESA uchwycił go z ISS.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dr Mary Voytek z NASA o poszukiwaniu życia w kosmosie: ono może zupełnie nie wyglądać jak życie
2024-02-26.
Ludwika Tomala

Jednym z najtrudniejszych wyzwań w poszukiwaniu życia jest to, że ono może zupełnie nie wyglądać jak życie - mówi dr Mary Voytek, z odpowiedzialna za program astrobiologiczny NASA. Badaczka, odnosząc się do hipotezy biosfery cieni, nie wyklucza, że w ciągu miliardów lat życie - w formie innej, niż znamy - próbowało się na Ziemi ponownie rozwinąć. Rywalizacja o zasoby jest tu jednak trudna.
Dr Mary Voytek kieruje Programem Astrobiologii w NASA. Badała życie na Ziemi w ekstremalnych środowiskach - w tym na Antarktydzie, w Arktyce, jeziorach hipersolnych czy głębinowych kominach hydrotermalnych. W ramach konferencji Nowe Obroty wieńczącej obchody Roku Mikołaja Kopernika dr Mary Voytek odwiedziła w lutym Toruń.
PAP: Na początku wolę się upewnić: nie otrzymała Pani w ostatnich dniach żadnego telefonu z NASA z informacją o odkryciu gdzieś we Wszechświecie nowej formy życia?
Dr Mary Voytek: Nie, nie otrzymałam. Gdybym dostała taką wiadomość od NASA, byłby to najbardziej niesamowity moment w moim życiu.
PAP: A w jakich momentach swojego życia była Pani najbliżej myśli, że może w końcu jakieś nowe formy życia zostały odnalezione?
M.V.: Za każdym razem, gdy trafiałam w miejsca tu na Ziemi, które wydają się ekstremalne, i znajdowałam tam życie. A szukałam życia w naprawdę ekstremalnych środowiskach: w bardzo niskich temperaturach na Antarktydzie czy w kominach hydrotermalnych na dnie oceanu.
PAP: To robi wrażenie. Załóżmy, że ma Pani nieograniczone fundusze: NASA daje Pani wszystkie swoje pieniądze i mówi: "Znajdź nam zupełnie nową formę życia". Jaka byłaby pani strategia poszukiwań?
M.V.: Myślę, że w Układzie Słonecznym życie może znajdować się pod powierzchniami ciał niebieskich. Gdybym więc miała nieograniczone fundusze i gdybym mogła magicznie tworzyć instrumenty badawcze i nowe technologie, to wierciłabym w powierzchni Marsa albo spróbowałabym szukać w oceanach znajdujących się pod lodowymi księżycami Saturna i Jowisza. Mamy więc kilka celów tutaj w naszym Układzie Słonecznym. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę egzoplanety, to są miliony, miliony miejsc, w których możemy szukać. Więc gdybym miała nieograniczone fundusze, zbudowałabym teleskop kosmiczny, który mógłby obrazować planety wokół innych gwiazd i badać ich atmosferę.
PAP: A co z poszukiwaniem nowych form życia tu, na Ziemi?
M.V.: Wiemy, że istnieje ta niesamowita oaza życia na dnie morskim, związana z kominami hydrotermalnymi, obecnymi na styku płyt tektonicznych. A my zbadaliśmy tylko około jednego procenta tych systemów hydrotermalnych. Myślę więc, że byłoby to świetne miejsce do dalszych badań.
PAP: Czy możliwe, że jakaś zupełnie inna "pierwotna zupa" istnieje właśnie tutaj, w jakimś kaloryferze, czy gdzieś w rurach pod wanną? Może nowe życie powstaje właśnie teraz, gdzieś obok nas, ale o tym nie wiemy?
M.V.: Ten scenariusz - który też rozważamy - to koncepcja biosfery cieni. Lubię myśleć, że gdy życie się pojawiło, musiało mieć sposób, by się replikować, wykonywać pracę, poskromić reakcje chemiczne czy chronić się przed środowiskiem zewnętrznym. Może do przechowywania informacji nie zawsze służyło DNA, a np. informacje były zapisywane jako wzory na powierzchniach kryształów? Kto wie. Prawdopodobnie istniało wiele rozwiązań tych problemów. Ale w pewnym momencie jeden z tych schematów odniósł ogromny sukces i wyparł wszystkie inne.
Być może więc w ciągu ostatnich wielu miliardów lat życie w innej formie próbowało się ponownie na Ziemi pojawić. Ale rywalizacja o zasoby jest trudna: te nowe systemy pewnie przegrają, ponieważ są daleko w tyle. To tak, jakby ktoś chciał otworzyć restaurację. Czy warto otworzyć ją w miejscu, gdzie jest sto innych restauracji? Czy lepiej poszukać miejsca, gdzie nie ma żadnych restauracji? A konkurencja o zasoby jest naprawdę ważnym elementem sukcesu. Również życia.
PAP: Jeśli nowe życie zostanie gdzieś znalezione, to w jakiej formie? Czy pani zdaniem możliwe jest, że znajdziemy jakieś cywilizacje dysponujące zaawansowanymi technologiami?
M.V.: Nigdy nie mówię, że coś jest niemożliwe. Ale jeśli spojrzymy na historię życia na Ziemi, - a ona jest jedynym przykładem ewolucji, jaki znamy - to logiczne jest, że życie zaczyna się od czegoś dość prostego, co wchodzi w interakcję ze swoim środowiskiem, stając się coraz bardziej złożone. Organizmy potrzebują rozpuszczalnika, energii i elementów budulcowych - pierwiastków takich jak: węgiel, wodór, azot, tlen, fosfor i siarka - nazywamy je CHNOPS - od symboli tych pierwiastków.
W historii naszej planety, która ma już 4,5 miliarda lat, mamy dowody na to, że być może życie istniało już nawet 4,1-4,2 miliarda lat temu. Następnie przez kolejne dwa miliardy lat nie widzimy tu nic prócz mikroorganizmów…
PAP: No tak - z tego, co wiemy, istoty zdolne do planowania podróży kosmicznych pojawiły się w historii Ziemi dość niedawno…
M.V.: A mikroorganizmy dalej tu istnieją. Istnienie życia na naszej planecie jest więc przez większość czasu w postaci mikrobiologicznej. Jeśli więc szukam życia, to czy powinnam się spodziewać czegoś, co jest mgnieniem oka w istnieniu planety? Czy czegoś, co było tam znacznie dłużej? Ale nie przesadzajmy: byłabym szczęśliwa, gdybym znalazła życie w jakiejkolwiek formie.
PAP: Czyli jeśli szukamy życia w kosmosie, to największa jest szansa, że znajdziemy jakieś mikroorganizmy. Ale czy jest sens ich poszukiwać? Przecież nawet nie za bardzo interesujemy się tymi archeonami czy bakteriami, które mamy tu na Ziemi.
M.V.: Może akurat pani się nimi nie interesuje (śmiech). Ludzie często myślą o mikrobach tylko w kontekście chorób. Ale w rzeczywistości mikroorganizmy robią dla nas niesamowite rzeczy: bez nich nie mielibyśmy nawet tlenu. One też przyczyniają się do procesów związanych z rozkładem i recyklingiem. Mikroby wytwarzają pewne witaminy i minerały, których potrzebujemy. Bez nich nie mielibyśmy dostępu do pożywienia, z którego czerpiemy składniki odżywcze. A poza tym np. chronią naszą skórę. Powinniśmy je kochać! One są częścią naszego systemu życia, myślę, że za bardzo staramy się odróżniać się od nich. Tymczasem bardzo kopernikańskim podejściem byłoby zrozumieć, że nie jesteśmy centrum Wszechświata. Nie jesteśmy najwyższym szczytem, jaki osiągnęła ewolucja życia na Ziemi. Gdyby coś tragicznego się wydarzyło - choćby z naszym klimatem - ludzkość mogłaby nie przetrwać, ale mikroby przetrwają.
PAP: Życie w kosmosie może wyglądać zupełnie inaczej niż to, które znamy. Czy jest pani gotowa porzucić swoje oczekiwania?
M.V.: W takich badaniach trzeba być jak najbardziej otwartym na wszystko i zawsze szukać nieoczekiwanego. Jedną z najtrudniejszych jednak części poszukiwania życia jest to, że może ono do złudzenia przypominać coś, co wcale nie jest życiem. Zwłaszcza na początku, prawda? Istnieje więc wiele cząsteczek ważnych dla biologii, które mogą powstać bez udziału życia - choćby aminokwasy czy bloki budulcowe kwasów nukleinowych. A takie bardziej złożone cząsteczki znajdujemy w meteorytach. I tak np. na asteroidzie Bennu odkryto niesamowitą różnorodność związków organicznych, które powstały bez udziału istot żywych.
PAP: Uważa Pani, że znalezienie nowej formy życia jest w naszym zasięgu?
M.V.: Może nie w moim zasięgu. Odkrycie może nastąpić, kiedy zakończę karierę. Myślę jednak, że takie życie na pewno istnieje i kiedyś je znajdziemy. (PAP)
Rozmawiała Ludwika Tomala, PAP - Nauka w Polsce
lt/ zan/
Adobe Stock

Adobe Stock

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C100813%2Cdr-mary-voytek-z-nasa-o-poszukiwaniu-zycia-w-kosmosie-ono-moze-zupelnie-nie

Dr Mary Voytek z NASA o poszukiwaniu życia w kosmosie  ono może zupełnie nie wyglądać jak życie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta New Glenn po raz pierwszy na platformie startowej
2024-02-26. Mateusz Mitkow
Po raz pierwszy w historii nowa rakieta nośna od firmy Blue Origin trafiła na platformę startową w ramach przygotowań do nadchodzącego debiutu. Obecnie jej pierwsza misja planowana jest na drugą połowę bieżącego roku.
Firma Blue Origin przygotowuje się do historycznego momentu swojej działalności. Chodzi o inauguracyjny lot nowego systemu nośnego o nazwie New Glenn, który w ostatnich dniach pojawił się po raz pierwszy na platformie startowej Launch Complex 36 w bazie Cape Canaveral na Florydzie. Jest to część kampanii testowej, która pozwala firmie Jeffa Bezosa przygotować się do pierwszego startu rakiety, planowanego obecnie na sierpień br.
Jak czytamy w komunikacie, rakieta New Glenn pozostanie pionowo przez co najmniej tydzień podczas serii przygotowań do pierwszego startu. Testy obejmą m.in. kontrolę ciśnienia, systemy odpowietrzania pojazdu, demonstracje tankowania płynów kriogenicznych, a także funkcjonowanie elementów wsparcia naziemnego. Zespół zaangażowany w projekt może dzięki temu także przećwiczyć umiejętności w zakresie integracji pojazdu.
System nośny New Glenn będzie miał ponad 98 metrów wysokości i będzie mógł zabrać ze sobą 45 t ładunku na niską orbitę okołoziemską (LEO) oraz 13,5 t na geostacjonarną orbitę transferową. Podkreśla się, że to około dwukrotnie większa ładowność rakiety Falcon 9 od firmy SpaceX. Są to także większe możliwości niż w przypadku rakiety Vulcan, ale niższe od systemów Falcon Heavy oraz Starship. Pierwszy stopień nowej rakiety będzie napędzany siedmioma silnikami BE-4, z kolei drugi dwoma BE-3U.
Jednostki napędowe BE-4 są poddawane testom w ośrodku NASA Marshall Space Flight Center w Huntsville (stan Alabama), a także w ośrodku testowym Blue Origin w Teksasie. Silniki zostały także wykorzystane podczas styczniowego lotu rakiety Vulcan Centaur firmy United Launch Alliance (ULA), którego zadaniem było wyniesienie księżycowego lądownika Peregrine. Start przebiegł pomyślne, ale wyciek paliwa na pokładzie sondy spowodował jego późniejszą deorbitację w ziemskiej atmosferze.
Prace nad rakieta New Glenn trwają blisko dekadę, ale wygląda na to, że w tym roku będziemy mogli zobaczyć ją po raz pierwszy w locie. Jej zadaniem podczas pierwszej misji będzie wyniesienie w przestrzeń kosmiczną dwóch sond marsjańskich EscaPADE firmy Rocket Lab. Ich celem będzie badanie marsjańskiej magnetosfery. Należy podkreślić, że New Glenn jest także niezbędnym elementem programu Artemis, głównie do wynoszenia lądownika Blue Moon.
Warto również zaznaczyć, że New Glenn będzie pierwszą rakietą orbitalną firmy Blue Origin, co stawia ją w zupełnie nowej pozycji na rynku. Obecnie firma Jeffa Bezosa wykonuje komercyjne loty w kosmos, przy użyciu suborbitalnego systemu nośnego New Shepard (jej pierwszy lot odbył się 25 kwietnia 2015 r.).
Źródło: Blue Origin/Space24.pl
Autor. Blue Origin

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/rakieta-new-glenn-po-raz-pierwszy-na-platformie-startowej

 

Rakieta New Glenn po raz pierwszy na platformie startowej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IM Odysseus – udane lądowanie czy porażka?[aktualizacja]
2024-02-26.
Lądownik Intuitive Machines Odysseus miękko osiadł na powierzchni Księżyca. Nie znamy jednak jego lokalizacji, a urządzenie przewróciło się. Jakie są przyczyny problemów?
Aktualizacja z dnia 26.02. Godzina 15:30
Na zdjęciach z sondy NASA Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) udało się zlokalizować lądownik (80.13°S and 1.44°E). Urządzenie znajduje się zaledwie 1,5 km od zaplanowanego miejsca lądowania. Pracownicy firmy Intuitive Machines informują, że łączność z lądownikiem jest stabilna i pozostanie utrzymana tak długo jak to możliwe.
Lądownik Intuitive Machines Nova-C Odysseus osiadł na powierzchni Srebrnego Globu 23 lutego o godzinie 00:23 czasu polskiego. Urządzenie po części działała prawidłowo i przesyła na Ziemię pierwsze dane. Ze względu na awarię systemu nawigacyjnego lądowanie opóźniło się. Konieczne było wykorzystanie zapasowej, eksperymentalnej aparatury. Pierwsza misja komercyjnego programu NASA CLIPS rozpoczęła pracę na Księżycu. Niestety wciąż nie jest znane dokładne miejsce lądowania, a firma Intuitive Machines nie opublikowała zdjęć wykonanych przez urządzenie. Trwają prace, których celem jest ustalenie przyczyny problemów z lądowaniem.
Jakie są przyczyny problemów lądownika?
Problemy lądownika IM Odysseus rozpoczęły się już na Ziemi. Z niewyjaśnionych przyczyn procedura aktywacji radaru laserowego (LIDAR) nie została ukończona - obsługa nie usunęła zabezpieczenia czujnika. LIDAR nie uruchomił się i musiał zostać zastąpiony nowym, eksperymentalnym urządzeniem (Navigation Doppler Lidar for Precise Velocity and Range Sensing). Instrument miał być jedynie technologią demonstracyjną, ale stał się podstawowym narzędziem nawigacyjnym wykorzystanym przy lądowaniu. Jednak, aby wykorzystać eksperymentalny czujnik, konieczna była modyfikacja oprogramowania i wgranie go do lądownika. Procedura ta opóźniła lądowanie oraz uniemożliwiła sfotografowanie zetknięcia statku z powierzchnią Srebrnego Globu.

Zewnętrzna kamera EagleCam miała zostać odłączona od lądownika IM Nova-C Odysseus i nagrać ostatnie podejście. Ze względu na nieprawidłowości w oprogramowaniu i działaniu systemu LIDAR kamera nie zadziałała zgodnie z planem. EagleCam ma w najbliższych dniach zostać uruchomiona i wykonać zdjęcia lądownika.
Stan, lokalizacja i przyszłość lądownika
Na Księżycu nie ma systemu GPS, więc dane o miejscu lądowania można uzyskać jedynie ze zdjęć, telemetrii oraz fotografii wykonanych przez sondy okrążające Srebrny Glob. Ze względu na zmiany orbity oraz awarię systemu nawigacyjnego nie są dostępne pełne informacje o podejściu urządzenia Odysseus do lądowania. W najbliższych dniach sonda NASA Lunar Reconnesance Orbiter (LRO) wykona zdjęcia obszaru, gdzie najprawdopodobniej znajduje się Odysseus. Dopiero wtedy poznamy dokładną lokalizację lądownika.

Lądownik przewrócił się ze względu na nieprawidłową trajektorię podejścia Najprawdopodobniej leży oparty o księżycową skałę. Na takie położenie wskazują odczyty z czujników poziomu paliwa w zbiornikach lądownika. Słońce ładuje baterie Odysseusa, lecz nie w sposób wydajny.

Pracownicy firmy Intuitive Machines informują, że część instrumentów na pokładzie lądownika jest aktywna i będzie możliwe przeprowadzenie badań naukowych. Lądowanie zostało uznane za częściowy sukces.

Lądownik Intuitive Machines Nova-C Odysseus nie został przygotowany do warunków księżycowej nocy. Elektronika nie została zabezpieczona termicznie. Urządzenie pracować będzie do 3 lub 4 marca, a następnie wyłączy się i najpewniej nigdy nie zostanie uruchomione ponownie.
źródło: Intuitive Machines & NASA

Miejsce lądowania lądownika IM Odysseus. Fot. NASA/Goddard/Arizona State University

Miejsce lądowania lądownika IM Odysseus. Fot. NASA/Goddard/Arizona State University

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/76137749/im-odysseus-udane-ladowanie-czy-porazkafont-colorredaktualizacjafont

IM Odysseus – udane lądowanie czy porażka [aktualizacja].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadek na Księżycu. Amerykański lądownik przewrócił się
2024-02-26. Wojciech Kaczanowski
Według informacji podanych przez firmę Intuitive Machines, amerykańska sonda Nova-C przewróciła się podczas lądowania na Księżycu. Przyczyną była prawdopodobnie zbyt duża prędkość opadania, co mogło spowodować złamanie jednej z nóg.
W piątek, 23 lutego br. po około 50 latach przerwy byliśmy świadkami lądowania amerykańskiej sondy na powierzchni Księżyca. Misja IM-1 została zrealizowana dzięki lądownikowi Nova-C (zwanym również Odyseuszem), opracowanym przez firmę Intuitive Machines, który osiadł w okolicach krateru Malapert A, znajdującego się blisko południowego bieguna Srebrnego Globu.
Warto dodać, że był to jedyny przypadek w historii, w którym tego typu misja została zrealizowana przez prywatną sondę. Z najnowszych informacji wynika, że lądowanie przebiegło nie do końca po myśli kontrolerów lotu.
Według informacji podanych przez firmę Intuitive Machines, sonda przewróciła się po wylądowaniu na powierzchni Księżyca, czego powodem była najprawdopodobniej zbyt duża prędkość opadania. Jak podaje portal Spacenews.com, proces ten miał odbywać się z dokładnością 1 m/s, natomiast w rzeczywistości trwało to 3 razy szybciej. W wyniku tego została złamana jedna z nóg, na którą został wywarty największy nacisk.
Jak wynika z szacunków na podstawie m. in. sensorów w zbiorniku paliwa, obecnie lądownik znajduje się w pozycji poziomej, opierając się o skałę. Intuitive Machines pracuje obecnie nad możliwością przesłania danych i operowaniem niektórymi antenami działającymi przy sondzie. Stany Zjednoczone miały jednak dużo szczęścia. Upadek mógł wiązać się z uszkodzeniem wielu istotnych elementów, natomiast większość wydaje się poprawnie działać. Ponadto aktywne ładunki nie są skierowane w stronę powierzchni Srebrnego Globu.
Przypomnijmy również, że samo lądowanie nie było pewne od początku. W pierwszej kolejności, kontrolerzy lotu próbowali odzyskać łączność z amerykańską sondą, co udało się dokonać po około 15 minutach. Ponadto odnotowano problemy z instrumentami nawigacyjnymi, więc wykorzystano ładunek NASA NDL (Navigation Doppler Lidar), który był transportowany przez lądownik.
Lądownik Nova-C został wyniesiony w przestrzeń kosmiczną w czwartek, 15 lutego br. przy pomocy systemu nośnego Falcon 9. Zadaniem sondy jest transport ładunku dla klientów komercyjnych i NASA w ramach programu Commercial Lunar Payload Services (CLPS).
Sonda posiada 4,3 m wysokości, 1,6 m średnicy kadłuba ze zdolnością transportu do 130 kg na powierzchnię Księżyca. Nova-C jest zasilany przez silnik skonstruowany przy pomocy techniki druku 3D, napędzanym mieszanką ciekłego metanu oraz ciekłego tlenu. Lądownik jest podpierany przez 6 nóżek przy masie startowej około 1,9 t.

Autor. NASA via Youtube

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/wypadek-na-ksiezycu-amerykanski-ladownik-przewrocil-sie

Wypadek na Księżycu. Amerykański lądownik przewrócił się.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewiarygodne! Japoński lądownik przetrwał noc księżycową
2024-02-26. Mateusz Mitkow
W ostatnich godzinach Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) poinformowała, że lądownik księżycowy SLIM ponownie przesyła dane. Oznacza to, że sonda przetrwała niezwykle mroźną noc lunarną, mimo że nie była do tego zaprojektowana.
26 lutego br. w godzinach porannych czasu polskiego Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) przekazała światu dobre wieści. Japoński lądownik SLIM zdołał przetrwać ekstremalnie zimną noc księżycową, a także zachował zdolność komunikacji. Jest to niezwykłe, gdyż sonda nie została do tego zaprojektowana, więc niewiele osób spodziewało się takich informacji.
Lądownik został uśpiony na dwa tygodnie i musiał przetrwać temperaturę ok. - 183°C! Przypomnijmy także, że po przybyciu na powierzchnię Srebrnego Globu, SLIM nie wylądował w odpowiedniej pozycji, przez co panele słoneczne nie były w stanie wytwarzać wystarczającej ilości energii. Okazało się jednak, że misja nie została zaprzepaszczona, gdyż lądownik finalnie odzyskał zasilanie, co było możliwe dzięki zmianie kierunku padania promieni Słońca.
Zeszłej nocy JAXA wysłała do sondy polecenie i otrzymano odpowiedź potwierdzającą poprawną komunikację. Następnie dodano, że w wyniku przegrzania urządzeń komunikacyjnych operacja została przerwana i obecnie ”trwają przygotowania do wznowienia pracy, gdy temperatura przyrządów dostatecznie się obniży”. Oznacza to, że naukowcy będą mogli kontynuować prowadzenie badan naukowych na Księżycu.
SLIM (Smart Lander for Investigating Moon), znany także jako ”Moon Sniper”, wylądował na powierzchni Księżyca 19 stycznia br. Było to historyczne wydarzenie, dzięki któremu Japonia stała się już piątym krajem w historii, któremu udało się przyziemić na Księżycu rodzimą technologią. Sonda o masie startowej 590 kg (210 kg w momencie przyziemienia), 2,4 m wysokości oraz 2,7 m szerokości została zaprojektowany z myślą o precyzyjnym lądowaniu na Księżycu, przy jednoczesnym zmniejszenia rozmiaru i wagi sprzętu używanego podczas tego typu misji.
Miał być pierwszym lądownikiem, który byłby w stanie wylądować z wysoką precyzją, z dokładnością poniżej 100 metrów i jak się okazało, spełnił swoje zadanie. Z oficjalnym danych wynika, że SLIM osiadł tylko 55 m na wschód od pierwotnego miejsca docelowego. Przed uśpieniem urządzenia, związanym z nadejściem nocy księżycowej, główną aktywność sondy poświęcono na skanowaniu otoczenia przy pomocy kamery MBC (Multi-Band Camera) w celu badania księżycowych skał, zawierających oliwiny.
Kilka dni temu na Srebrnym Globie osiadł także inny lądownik, tym razem amerykański. Chodzi o misję IM-1, która została zrealizowana dzięki lądownikowi Nova-C (zwanym również Odyseuszem), opracowanym przez firmę Intuitive Machines. Sonda wylądowała w okolicach krateru Malapert A, znajdującego się blisko południowego bieguna Srebrnego Globu.
Podobnie ja w przypadku misji SLIM, urządzenie nie znajduje się w odpowiedniej pozycji, co ma być spowodowane zbyt dużą prędkością opadania. Warto dodać, że był to jedyny przypadek w historii, w którym tego typu misja została zrealizowana przez prywatną sondę.
Autor. JAXA

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/niewiarygodne-japonski-ladownik-przetrwal-noc-ksiezycowa

Niewiarygodne! Japoński lądownik przetrwał noc księżycową.jpg

Niewiarygodne! Japoński lądownik przetrwał noc księżycową2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwna rzeźba wywróciła na Księżycu amerykański lądownik
Autor: admin (2024-02-26)
Misja kosmiczna USA, oczekiwana z niecierpliwością przez światową społeczność naukową, wylądowała na Księżycu, lecz zakończyła się nieoczekiwanym wydarzeniem – lądownik Odysseus się wywrócił. Powód tego zdarzenia okazuje się nietypowy i budzi wiele kontrowersji. Przyczyną komplikacji była niecodzienna decyzja o przymocowaniu do lądownika specjalnej rzeźby, która okazała się być dziełem znanego artysty Jeffa Koonsa. Ta niemądra decyzja rzuciła cień na całą misję.
Jeff Koons, artysta odpowiedzialny za tę niezwykłą instalację, jest postacią szeroko rozpoznawalną w świecie sztuki współczesnej. Jego projekt "Moon Phases" składa się z 125 unikalnych stali nierdzewnych kul, które reprezentują różne fazy Księżyca. Każda z tych kul nosi nazwisko wybitnej postaci historycznej, mając na celu upamiętnienie ludzkich osiągnięć w kontekście misji księżycowej.
Misja ta, zrealizowana przez Intuitive Machines we współpracy z NASA i SpaceX, była pierwszą tego rodzaju misją komercyjną, która dotarła na powierzchnię Księżyca. Odysseus, robot wyposażony nie tylko w elementy badawcze, ale i w kulturowe, miał za zadanie zbadać pył księżycowy oraz poszukiwać śladów lodu na południowym biegunie. To historyczne wydarzenie znacząco wpisuje się w długą tradycję eksploracji kosmicznej, otwierając nowy rozdział w połączeniu nauki z elementami kultury i sztuki.
Warto przypomnieć, że nie jest to pierwszy przypadek, kiedy dzieła sztuki trafiają na Księżyc. Już w 1971 roku, podczas misji Apollo 15, belgijski artysta Paul Van Hoeydonck umieścił na Księżycu małą rzeźbę "Fallen Astronaut", wraz z tablicą upamiętniającą astronautów i kosmonautów, którzy zginęli w trakcie podboju kosmosu. Ta tradycja łączenia eksploracji kosmicznej z ludzką kreatywnością i sztuką została kontynuowana przez projekt Jeffa Koonsa, choć w sposób, który przyniósł nieoczekiwane konsekwencje dla misji Odysseus.
Misja Odysseus i kontrowersje wokół instalacji Koonsa na lądowniku podkreślają, że nauka i sztuka nie idą w patrze. Wydarzenie to otwiera dyskusję na temat roli i miejsca sztuki w kontekście eksploracji kosmicznej, a także skutków, jakie nietypowe decyzje mogą mieć dla tak skomplikowanych i kosztownych przedsięwzięć jak misje na Księżyc.
Źródło: kadr z Youtube
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/dziwna-rzezba-wywrocila-na-ksiezycu-amerykanski-ladownik

Dziwna rzeźba wywróciła na Księżycu amerykański lądownik.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rezerwuary wody wielkości ziemskich oceanów zanikają i tworzą się w Mgławicy Oriona
2024-02-26.
Międzynarodowy zespół badaczy odkrył zniszczenie i ponowne utworzenie dużej ilości wody w dysku protoplanetarnym znajdującym się w sercu Mgławicy Oriona.
Odkrycie to było możliwe dzięki oryginalnemu, multidyscyplinarnemu podejściu, łączącemu obserwacje z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST) i obliczenia fizyki kwantowej.

Badanie, będące częścią programu PDRs4All Early Release Science i potwierdzone przez doktorantkę Marion Zannese z Uniwersytetu Paris-Saclay, zostało opublikowane 23 lutego 2024 roku w Nature Astronomy.

PDRs4All to jeden z 13 programów Early Release Science wybranych przez NASA w celu zademonstrowania możliwości JWST, w ramach międzynarodowego konsorcjum.

To imponujące, że w zaledwie kilku pikselach obserwacji i skupieniu się na kilku liniach widmowych, możemy dowiedzieć się, że co miesiąc wyparowuje cały ocean wody – powiedziała Els Peeters, współprowadząca badanie PDRs4All i członek Instytutu Badań Ziemi i Kosmosu Western. To odkrycie zostało oparte na niewielkim ułamku naszych danych spektroskopowych. To ekscytujące, że mamy o wiele więcej danych do wydobycia i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, co jeszcze możemy znaleźć.

Woda jest niezbędnym składnikiem do powstania życia w jego obecnym rozumieniu. Na Ziemi większość wody w naszych oceanach powstała na długo przed narodzinami Układu Słonecznego, w zimnych regionach przestrzeni międzygwiezdnej w temperaturze -250oC. Jednak część tej wody mogła zostać zniszczona i ponownie utworzona w wyższych temperaturach (100-500oC), gdy Układ Słoneczny był jeszcze tylko dyskiem gazu i pyłu krążącym wokół naszego młodego, rodzącego się Słońca.

Aby zrozumieć ten enigmatyczny recykling wody, międzynarodowy zespół astronomów skierował JWST na „d203-506”, dysk protoplanetarny znajdujący się w Mgławicy Oriona, żłobku układów planetarnych. Intensywne promieniowanie UV wytwarzane przez masywne gwizdy prowadzi do niszczenia i ponownego tworzenia się wody w d203-506, czyniąc z niego prawdziwe międzygwiezdne laboratorium.

JWST jest niesamowicie potężny. W przypadku tego odkrycia nie mówimy o znalezieniu igły w stogu siana. To jest igła w stogu siana zrobionym z igieł – powiedział Jan Cami, profesor fizyki i astronomii oraz główny członek PDRs4All.

Skok kwantowy
Współpraca z ekspertami w dziedzinie dynamiki kwantowej z Madrid Deep Space Communications Complex (Hiszpania) i Leiden Observatory (Holandia) była kluczem do zrozumienia, w jaki sposób można obserwować powstawanie i niszczenie cząsteczek znajdujących się w odległości ponad 1000 lat świetlnych.

Przy zniszczeniu wody pod wpływem światła UV, uwalnia się cząsteczka hydroksylowa, a następnie dochodzi do emisji fotonów, które docierają aż do JWST. Ogólnie szacuje się, że w ciągu miesiąca w układzie d203-506 niszczona i uzupełniana jest równowartość wody znajdującej się we wszystkich oceanach Ziemi.

Na tym jednak historia się nie kończy. Dzięki podobnemu mechanizmowi JWST odkrywa, że hydroksyl, kluczowy półprodukt w tworzeniu wody, jest również wytwarzany w dużych ilościach z tlenu atomowego. Część wody tworzącej ziemskie oceany mogła przejść przez taki cykl.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Western University
•    Urania
Wewnętrzny obszar Mgławicy Oriona widziany przez instrument NIRCam Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Źródło: NASA, ESA, CSA, zespół PDRs4All ERS; Salomé Fuenmayor imane

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/02/rezerwuary-wody-wielkosci-ziemskich.html

Rezerwuary wody wielkości ziemskich oceanów zanikają i tworzą się w Mgławicy Oriona.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olbrzymi pomarańczowy obłok nadciąga nad Polskę. Pył wedrze się do naszych domów
2024-02-27.
W nadchodzących dniach lepiej nie myć samochodów i okien, nie wywieszać prania na zewnątrz i nie wietrzyć domów, ponieważ nad Polskę dotrze pomarańczowy obłok pełen pyłu, a wraz z nim może spaść brudny deszcz.
Cieszymy się wyjątkowo wysokimi temperaturami, jak na koniec lutego, ponieważ temperatura jest dwucyfrowa, a niebawem może dochodzić do nawet 20 stopni. Jednak są też nieprzyjemne strony tej anomalii.
Wraz z wiosennym ciepłem nad Polskę znad Sahary trafia też bardzo drobny pył. Jest on widoczny na zdjęciach satelitarnych w postaci olbrzymiego pomarańczowego obłoku, który będzie osłabiać błękit nieba.
Zarówno wschody, jak i zachody Słońca zapowiadają się wyjątkowo malowniczo, bo będą pełne intensywnych barw, z dominacją pomarańczu i czerwieni. Zachęcamy do ich fotografowania, bo krajobrazy będą przepiękne.
Na tym jednak się nie skończy. We wtorek (27.02) miejscami na północy, a w nocy z wtorku na środę (27/28.02) oraz w środę (28.02) na południu, wschodzie i w centrum kraju może spaść brudny deszcz.
Będzie on pomieszany z saharyjskim piaskiem i pobrudzi wszelkie nieosłonięte przedmioty, w tym elewacje budynków oraz karoserie i szyby samochodowe. Lepiej nie udawać się przed tym deszczem z autem do myjni, bo będzie to strata czasu i pieniędzy.
Opadający pył znacznie pogorszy też jakość powietrza, będzie wnikać do naszych mieszkań, dlatego niekoniecznie warto ich wietrzyć, zwłaszcza przy silniejszym wietrze. Jego największe ilości nad Polską są spodziewane w piątek (1.03).
Burze piaskowe znad Sahary nawiedzają nasz kraj kilka, a czasem nawet kilkanaście razy w ciągu roku. Naukowcy wykazali, że niosą one również promieniotwórcze pierwiastki, izotopy cezu-137, berylu i ołowiu.
Znajdują się one w saharyjskim piasku od lat 60., ubiegłego wieku, kiedy Francja dokonała nad algierską częścią Sahary co najmniej 17 kontrolowanych wybuchów nuklearnych. Na szczęście radioaktywność pyłu jest mała i nie powoduje bezpośredniego zagrożenia dla naszego zdrowia.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Saharyjski pył prognozowany na piątek nad Europą. Fot. University of Athens.
Pył z Sahary może pobrudzić samochody i ubrania. Fot. Pixabay.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-02-27/olbrzymi-pomaranczowy-oblok-nadciaga-nad-polske-pyl-wedrze-sie-do-naszych-domow/

Olbrzymi pomarańczowy obłok nadciąga nad Polskę. Pył wedrze się do naszych domów.jpg

Olbrzymi pomarańczowy obłok nadciąga nad Polskę. Pył wedrze się do naszych domów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odyseusz wysłał kolejne zdjęcia. To być może ostatnie godziny jego "życia"
2024-02-27. Źródło: space.com, Reuters, tvnmeteo.pl
Pokazano kolejne zdjęcia z historycznego lądowania na Księżycu, do którego doszło w ubiegłym tygodniu. Widać na nich powierzchnię naturalnego satelity Ziemi z bliskiej odległosci. Pozostały już prawdopodobnie tylko godziny, zanim sonda Odyseusz przestanie działać.
22 lutego lądownik Odyseusz dotarł na Księżyc, stając się pierwszym amerykańskim statkiem kosmicznym, który wylądował na powierzchni Srebrnego Globu od 1972 roku. Lądownik znajduje się w odległości ponad 1,5 kilometra od planowanego miejsca lądowania w kraterze Malapert w pobliżu południowego bieguna Księżyca. Sfotografowała go tam sonda NASA Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO), która okrąża Księżyc od 2009 roku.
Zdjęcia z lądowania
Firma Intuitive Machines, która zbudowała sondę, opublikowała we wtorek trzy zdjęcia wykonane przez kamery lądownika podczas podchodzenia do lądowania. Widać na nich powierzchnię południowego bieguna naszego naturalnego satelity z odległości około 30 metrów.
Początkowo przewidywano, że lądownik będzie w stanie wysłać pierwsze zdjęcia z powierzchni Księżyca już kilka godzin po wylądowaniu, jednak komunikacja z nim okazała się utrudniona. Niektóre anteny pojazdu zostały skierowane prawdopodobnie w niewłaściwym kierunku po tym, jak przewrócił się on podczas lądowania.
Wcześniej niż się spodziewano
W ostatnim komunikacie przekazano, że gdy panele słoneczne lądownika przestaną odbierać promienie słoneczne, wszystkie operacje zostaną zakończone. Około godziny 16 naszego czasu firma informowała, że stanie się to najprawdopodobniej w ciągu kolejnych 10-20 godzin, dodając, że trwają prace nad ostatecznym określeniem czasu żywotności baterii.
Początkowo spodziewano się, że misja lądownika potrwa od siedmiu do 10 dni.
Intuitive Machines jest pierwszą prywatną firmą, której udało się umieścić statek kosmiczny na Srebrnym Globie.
Autorka/Autor:ps
Źródło: space.com, Reuters, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Reuters
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/odyseusz-wyslal-kolejne-zdjecia-to-byc-moze-ostatnie-godziny-jego-zycia-st7794884

Odyseusz wysłał kolejne zdjęcia. To być może ostatnie godziny jego życia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozbłyski słoneczne wyłączyły komunikację w USA
Autor: admin (2024-02-27)
W czwartek rano, 22 lutego 2024 roku, Stany Zjednoczone doświadczyły masowych awarii sieci po dwóch dużych erupcjach na Słońcu, które miały miejsce wieczorem 21 lutego (X1.8) oraz wczesnym rankiem 22 lutego (X1.7). Obie erupcje wyszły z regionu aktywnego 3590. Te zdarzenia wywołały dyskusje w społeczności zajmującej się pogodą kosmiczną, czy flary mogły wpłynąć na telekomunikacyjne sieci w USA, powodując duże awarie.
Awarii głównie doświadczyli użytkownicy usług komórkowych, szczególnie AT&T, gdzie dziesiątki tysięcy użytkowników zgłosiło problemy, z mniejszym stopniu dotyczyło to również Verizon, T-Mobile, UScellular i Cricket Wireless. Awaria wpłynęła także na działalność firm takich jak Starlink, Consumer Cellular, Boost Mobile, Google, US Cellular, Spectrum, Xfinity, OpenAI, Facebook i Microsoft, zaburzając komunikację, dostęp do internetu oraz usługi awaryjne w głównych miastach USA, takich jak San Francisco, Houston, Chicago, Los Angeles, Nowy Jork i Boston.
Według NASA, flary słoneczne to potężne wybuchy energii, które mogą wpływać na komunikację radiową, sieci elektroenergetyczne, sygnały nawigacyjne oraz stwarzać ryzyko dla statków kosmicznych i astronautów. Pierwsza flara sklasyfikowana jako X1.8, a druga jako X1.7, gdzie klasa X oznacza najintensywniejsze flary, a liczba dostarcza więcej informacji o ich sile.
Centrum Przewidywania Pogody Kosmicznej NOAA stwierdziło, że flary słoneczne mogą wpływać na systemy komunikacyjne, radarowe i GPS, w zależności od intensywności erupcji i związanych z nią zjawisk, jednak jest mało prawdopodobne, aby te flary przyczyniły się do szeroko zgłaszanych awarii sieci komórkowych.
NOAA klasyfikuje flary słoneczne i ich wpływ na komunikację radiową, zwiększając poziom promieniowania rentgenowskiego i ultrafioletu ekstremalnego, co prowadzi do jonizacji w niższych warstwach jonosfery na oświetlonej stronie Ziemi. Gdy występuje wystarczająco silna flara słoneczna, jonizacja produkowana jest w niższych, gęstszych warstwach jonosfery (warstwa D), co może powodować degradację lub całkowite pochłonięcie sygnałów radiowych HF, prowadząc do radiowej czarnej dziury – braku komunikacji HF, głównie wpływającej na pasmo 3 do 30 MHz.
Choć flary słoneczne mają potencjał wpływania na systemy komunikacyjne i nawigacyjne, w tym przypadku specjaliści uznali, że awarie sieci w USA prawdopodobnie nie były bezpośrednio związane z aktywnością słoneczną. Ta sytuacja podkreśla jednak znaczenie ciągłego monitorowania pogody kosmicznej i jej potencjalnego wpływu na infrastrukturę krytyczną i niezbędne usługi.
Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/rozblyski-sloneczne-wylaczyly-komunikacje-w-usa

 

Rozbłyski słoneczne wyłączyły komunikację w USA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczne odkrycie. Trzy nowe księżyce w Układzie Słonecznym
2024-02-27.MK.HO.
Trzy nowe księżyce w Układzie Słonecznym odkryli amerykańscy naukowcy. Dwa krążą wokół Neptuna, jeden porusza się wokół Urana. Liczba znanych naturalnych satelitów Neptuna wzrosła więc do 16, a Urana – do 28. Odkryte właśnie księżyce są bardzo małe i najciemniejsze spośród podobnych ciał niebieskich w Układzie Słonecznym. Obserwacja naturalnych satelitów odległych planet stanowi wyzwanie dla badaczy: często są to obiekty niewielkie i zbyt ciemne, by wychwyciły je teleskopy.
Uran i Neptun to najodleglejsze i najsłabiej zbadane planety w Układzie Słonecznym. Niekompletna jest również wiedza na temat księżyców obu lodowych olbrzymów. Do tej pory znanych było 27 naturalnych satelitów krążących wokół Urana i 14 wokół Neptuna. Poprzednie odkrycie nowego księżyca Neptuna, Hippokampa, nastąpiło w 2013 r.
„Trzy nowo odkryte księżyce są najsłabiej odbijającymi światło spośród wszystkich kiedykolwiek wykrytych za pomocą ziemskich teleskopów obiektów wokół dwóch lodowych olbrzymów. Do ich znalezienia potrzebne było specjalne przetwarzanie obrazu" – mówi dr Sheppard.
Księżyc Urana

Nowy obiekt jest 28. księżycem Urana i pierwszym odkrytym na orbicie tej planety od ponad 20 lat. Ma ok. 8 km średnicy, co czyni go najmniejszym znanym do tej pory satelitą siódmej planety od Słońca, i krąży wokół niej po mimośrodowej, nachylonej orbicie.
Jedno okrążenie Urana zajmuje mu ok. 680 dni. Księżyc ma tymczasowy symbol S/2023 U1, jednak zgodnie z tradycją dostanie nazwę na cześć postaci z którejś ze sztuk Williama Szekspira lub Alexandra Pope’a, podobnie jak np. Tytania, Uriel, Ariel albo Miranda.
„Nowe” księżyce
Dwa nowo odkryte księżyce Neptuna były już widoczne w 2021 r. na zdjęciach wykonanych przez teleskopy Magellana i japoński Subaru. Mniejszy z tych obiektów zidentyfikowano dopiero dzięki obrazom otrzymanym z teleskopów Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) w Chile i teleskopu Obserwatorium Gemini na Hawajach.
Neptun ma więc obecnie 16 znanych księżyców.
Większy i jaśniejszy, wstępnie nazwany S/2002 N5, ma średnicę 23 km i okrąża planetę w prawie dziewięć lat. Drugi, S/2021 N1, o średnicy 14 km, potrzebuje na okrążenie ok. 27 lat. I te obiekty prawdopodobnie zmienią nazwę. Zgodnie z wytycznymi Międzynarodowej Unii Astronomicznej zostaną nazwane od imion nereid, nimf morskich z mitologii greckiej – jak wcześniej np. Galatea albo Halimede.
źródło: PAP
Odkryto kolejne księżyce w Układzie Słonecznym (fot. Marcelo Hernandez/Getty Images)
TVP INFO
https://www.tvp.info/76153484/kosmiczne-odkrycie-trzy-nowe-ksiezyce-w-ukladzie-slonecznym

 

Kosmiczne odkrycie. Trzy nowe księżyce w Układzie Słonecznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Współpraca kosmiczna Polski i Rwandy
2024-02-27.
W dniu 26 lutego 2024 r. przedstawiciele Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) oraz Rwandyjskiej Agencji Kosmicznej (Rwanda Space Agency, RSA) podpisali w Kigali porozumienie o współpracy w dziedzinie technologii kosmicznych. W uroczystości udział wziął również Tomasz Gajc, chargé d’affairs Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Rwandy.
Porozumienie o współpracy w dziedzinie technologii kosmicznych pomiędzy Polska Agencją Kosmiczną a Rwandyjską Agencja Kosmiczną ma na celu rozwój sektora kosmicznego obu krajów m.in. poprzez wzmocnienie relacji na linii przemysł-środowisko akademickie oraz rozwijanie możliwości w zakresie technologii kosmicznych. Ma to ułatwić transfer wiedzy i promowanie inicjatyw badawczo-rozwojowych pomiędzy oboma krajami.
Memorandum określa zasady współpracy między stronami w obszarach eksploracji i pokojowego wykorzystania technologii kosmicznych, a także badań i zastosowań teledetekcji. Współpraca ta ma obejmować również działania w ramach porozumienia Artemis Accords, którego zarówno Polska i Rwanda są sygnatariuszami.
Kontynent afrykański wykazuje rosnący w skali globalnej potencjał w zakresie rozwoju technologii kosmicznych i technik satelitarnych, a Rwanda jest przykładem błyskawicznie rozwijającej się gospodarki kosmicznej w środkowej Afryce. Kraj ten ze względu na bliskość równika posiada strategiczną przewagę w bezpośredniej komunikacji satelitarnej, która może okazać się cenna w realizacji misji kosmicznych np. księżycowych.
– Partnerstwo między Rwandą a Polską podkreśla potrzebę sprostania pilnym wyzwaniom poprzez współpracę i innowacyjne podejście. Łącząc wspólne wysiłki, chcemy zwiększyć  zastosowanie technologii kosmicznych, a tym samym przyczynić się do podniesienia jakości i warunków życia społeczeństw obu krajów – podkreślił prof. dr hab. Grzegorz Wrochna, prezes POLSA.
Aktualnie głównym priorytetem rwandyjskiej polityki kosmicznej jest budowanie krajowych zdolności kosmicznych i ich optymalne wykorzystanie w celu napędzania zrównoważonego rozwoju rwandyjskiej gospodarki (m.in. w rolnictwie, opiece zdrowotnej, komunikacji, transporcie, edukacji), co w rezultacie przełoży się na długoterminową poprawę warunków społeczno-ekonomicznych. Technologie kosmiczne mają przede wszystkim służyć obywatelom w ich codziennym funkcjonowaniu. Priorytetowe obszary inwestycji środków krajowych to usługi telekomunikacyjne, aplikacje EO, budowa naziemnej infrastruktury kosmicznej oraz nawigacja.
– Rwanda jest zaangażowana w wykorzystywanie możliwości technologii kosmicznych w celu wspierania zrównoważonego rozwoju priorytetowych sektorów w kraju. Współpraca z polską branżą kosmiczną dzięki POLSA otwiera nowe możliwości dla wspólnych inicjatyw i wymiany wiedzy dla aktywizacji naszego sektora kosmicznego – dodał Francis Ngabo, dyrektor RSA.
RSA to jedna z najmłodszych agencji kosmicznych, której główną misją jest budowanie rodzimego sektora kosmicznego w oparciu o innowacje technologiczne oraz rozwój społeczno-gospodarczy całego kraju. Do jej celów należy m.in. zapewnianie instytucjom rządowym łączności satelitarnej i wykorzystywanie danych satelitarnych do wspierania monitorowania środowiska, planowania urbanistycznego i zarządzania kryzysowego. Dla zrealizowania tego celu agencja kosmiczna Rwandy buduje tzw. Geospatial Hub, czyli serwis przetwarzający dane satelitarne za pomocą sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego. Od czasu powołania agencji w 2020 r., RSA intensywnie rozwija współpracę międzynarodową, zarówno bilateralną jak i wielostronną – jest m.in. członkiem Międzynarodowej Federacji Astronautycznej IAF oraz partnerem Biura ONZ ds. Przestrzeni Kosmicznej UNOOSA. Razem z Nigerią, jako pierwsze dwa państwa Afryki, 13 grudnia 2022 r. Rwanda została sygnatariuszem Artemis Accords, deklarując tym samym swoje zaangażowanie w realizację amerykańskiego programu eksploracyjnego Artemis.
Jednym z ostatnich przedsięwzięć RSA, potencjalnie szczególnie interesującym dla polskich partnerów, jest budowa teleportu we współpracy z amerykańską firmą ATLAS Space Operations. Teleport, po osiągnięciu pełnej operacyjności, ma umożliwić obsługę wielu stacji naziemnych do obsługi satelitów znajdujących się na różnych orbitach wokół naszej planety. Obiekt ten będzie wyposażony w najnowocześniejszą infrastrukturę i urządzenia zdolne do zapewnienia krytycznej komunikacji potrzebnej do telemetrii oraz śledzenia i dowodzenia statkami kosmicznymi (TT&C). Będzie to możliwe m.in. dzięki wyposażeniu w 9,3-metrową antenę w różnych pasmach częstotliwości, zdolną do obsługi statków kosmicznych podczas misji księżycowych, a docelowo misji deep space.
Pierwszy satelita Rwandy, RWASAT-1, został wystrzelony z Centrum Kosmicznego Tanegashima Space Center przez Japońską Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej JAXA. Satelita miał za zadanie monitorowanie rolnictwa, obszarów przybrzeżnych, lasów i badanie różnorodności biologicznej. W tym samym roku wyniesiono również pierwszego satelitę telekomunikacyjnego – Icyerekezo, jako część megakonstelacji OneWeb.
Źródło: Polska Agencja Kosmiczna
Opracował: Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wspolpraca-kosmiczna-polski-i-rwandy

Współpraca kosmiczna Polski i Rwandy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny zmierzają po rekord. Zapowiedziano nowe rakiety
2024-02-27. Wojciech Kaczanowski
Chiny zapowiedziały debiutancki lot swoich nowych systemów nośnych Chang Zheng 12 oraz Chang Zheng 6C. Z dostępnych informacji wynika, że 2024 r. ma być rekordowy pod względem liczby lotów orbitalnych chińskich rakiet.
W ostatnich dniach opublikowany został chiński blue book, czyli seria informacji na temat prowadzonych badań i planów dotyczących różnych sektorów gospodarki. Z dokumentu wynika, że Chiny planują przeprowadzenie debiutanckiego lotu nowego systemu nośnego Chang Zheng 12 (Długi Marsz 12) jeszcze w tym roku. Start zostanie przeprowadzony z Hainan Commercial Launch Site, w którym dostępne będą dwie platformy startowe. Pełna operacyjność obiektu powinna mieć miejsce w połowie br.
Jak podaje portal China Military, powołujący się na projektanta konstrukcji Shanghai Academy of Spaceflight Technology Zenga Wenhua, Chang Zheng 12 będzie dwustopniową rakietą o wysokości „więcej niż 60 m” oraz średnicy 3,38 m, napędzaną 6 silnikami zasilanymi mieszanką ciekłego tlenu oraz nafty.
System będzie w stanie wynieść na niską orbitę okołoziemską do 10 t oraz 6 t na 700-kilometrową orbitę synchroniczną ze Słońcem. Chang Zheng 12 będzie zatem wyjątkowym systemem, gdyż jego możliwości są zbliżone do rakiet Chang Zheng 3, które służyły do wynoszenia satelitów nawigacyjnych BeiDou. Z chińskiego dokumentu wynika również, że w tym roku ma zostać przeprowadzony debiutancki lot systemu Chang Zheng 6C (Długi Marsz 6C), a zatem zmodyfikowanej wersji Chang Zheng 6A bez bocznych boosterów.
Rok 2024 ma być przełomowy dla chińskiego sektora kosmicznego nie tylko z uwagi na debiuty nowych systemów nośnych, ale również na planowane 100 lotów orbitalnych rakiet nośnych, co będzie rekordem Państwa Środka.
Wśród planowanych misji znalazło się wyniesienie sondyChang’e-6, czyli pierwsze w historii pobranie próbek z niewidocznej strony Księżyca. Przypomnijmy, że misja będzie wspierana przez satelitę przekaźnikowego Queqiao-2, który zostanie wyniesiony w najbliższych miesiącach (również z Wenchang) za pomocą rakiety Chang Zheng 8.
Autor. CAST [http://m.spacechina.com/n2014789/n2014804/c3481909/content.html]

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/chiny-zmierzaja-po-rekord-zapowiedziano-nowe-rakiety

Chiny zmierzają po rekord. Zapowiedziano nowe rakiety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dochodzenie w sprawie lotu Starshipa. Czekamy na trzecią próbę
2024-02-27, Wojciech Kaczanowski
Federalna Administracja Lotnictwa w Stanach Zjednoczonych poinformowała o zakończeniu dochodzenia w sprawie drugiego lotu testowego systemu Starship/Super Heavy. Informacja ta nie oznacza jednak pełnej zgody na kolejną próbę, która wymaga od firmy SpaceX wdrożenia wydanych zaleceń.
W listopadzie 2023 r. Starship/SuperHeavy, czyli najpotężniejszy system nośny na świecie odbył drugi lot testowy, który pomimo komplikacji można uznać za udany. Wszystkie silniki drugiego stopnia (Booster 9) zadziałały poprawnie i kontynuowały napędzanie rakiety do momentu separacji stopni na wysokości około 75 km. Następnie silniki zaczęły się wyłączać a booster tracić kontrolę, co skutkowało systemu bezpieczeństwa FTS (Flight Termination
Górny stopień, czyli statek Ship 25 kontynuował historyczny lot. Silniki Raptor działały poprawnie, a dane telemetryczne wskazywały poprawne zużycie paliwa. Stopień przekroczył linię Karmana (100 km n. p. m.), co oznaczało, że Starship dotarł w przestrzeń kosmiczną. Na wysokości 148 km nad powierzchnią Ziemi silniki Raptor zasilające statek wyłączyły się i utracono połączenie z pojazdem, który ostatecznie również eksplodował.
Od tego dnia w Starbase trwały intensywne prace nad modyfikacją i naprawą błędów. Z każdym dniem inżynierowie SpaceX są o krok bliżej do przeprowadzenia kolejnej próby. Przy takich projektach barierą jest często administracja państwowa, szczególnie ze strony Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA). Z ostatnich informacji wynika, że agencja zakończyła śledztwo w sprawie drugiej próby lotu Starshipa.
Osobne dochodzenie w sprawie prowadziła również firma Elona Muska, która przedstawiła FAA swoje propozycje poprawek. Wniosek obejmujący łącznie 17 zmian został zaakceptowany przez agencję. Dla porównania po pierwszej próbie w kwietniu 2023 r. wykryto aż 63 niezbędne poprawki. Należy podkreślić, że zakończenie śledztwa nie oznacza automatycznej zgody na kolejną próbę. SpaceX musi wprowadzić wszelkie wymagane poprawki.
Jak wynika z informacji podanych przez Reuters, zmiany obejmują, m. in. zaktualizowanie modelu systemu sterowania, montaż dodatkowej ochrony przeciwpożarowej, aktualizacja algorytmów sterowania silnikiem, ponowna analiza działania jednostek napędowych, itp. Portal Space.com podał natomiast, że z kilkunastu poprawek, 7 dotyczy dolnego stopnia Super Heavy, a 10 górnego, czyli statku Ship.
Nie jest wykluczone, że SpaceX wdrożyło już część poprawek po dokonaniu własnej inspekcji. W ostatnich dniach miało miejsce złączenie Shipa 28 i Boostera 10 w jedną konstrukcję oraz rozpoczęcie procesu tankowania górnego stopnia w ramach testu WDR (Wet Dress Rehearsal). Po chwili proces został przerwany, a dwa dni później wtłoczono niewielką ilość paliwa do dolnego stopnia, co również zostało przerwane. Obserwatorzy nie są w stanie stwierdzić co było przyczyną, natomiast zauważono rozdzielenie segmentów rakiety. Pomimo komplikacji uważa się, że trzecia próba lotu w marcu br. wciąż jest możliwa.
Źródło: Space.com / Nasaspaceflight.com / Space24.pl
Autor. SpaceX via X (dawniej Twitter)

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/dochodzenia-w-sprawie-lotu-starshipa-czekamy-na-trzecia-probe

Dochodzenie w sprawie lotu Starshipa. Czekamy na trzecią próbę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indie prezentują pierwszych astronautów
2024-02-28. Krzysztof Kanawka
Pierwszy zespół astronautów Indii.
ISRO wybrała czterech astronautów do przeprowadzenia pierwszej misji załogowej Gaganyaan.
W 2024 roku powinno dojść do serii testów indyjskiego pojazdu załogowego Gaganyaan, w tym pierwszego lotu orbitalnego – jeszcze bez astronautów na pokładzie. Jeśli wszystkie te testy przebiegną bez zastrzeżeń – wówczas w 2025 roku Indie przeprowadzą pierwszą własną misję załogową.
W dniu 27 lutego 2024 Indie poinformowały o selekcji czterech astronautów do pierwszej misji załogowej. Wybrani astronauci to:
•    Prashanth BalaKrishnan Nair
•    Ajit Krishnan
•    Angad Prathap
•    Shubhansku Shukla
Warto tu dodać, że przed końcem tego roku powinna nastąpić misja załogowa AX-4. Od kilku miesięcy pojawiają się spekulacje, że (oprócz Polaka!) w załodze AX-4 znajdzie się astronauta z Indii. Oficjalne potwierdzenie powinno nastąpić w ciągu kilku miesięcy.
(ISRO)
https://kosmonauta.net/2024/02/indie-prezentuja-astronautow/

 

Indie prezentują pierwszych astronautów.jpg

Indie prezentują pierwszych astronautów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)