Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Astronomia niepodległa nr 6 - Centrum Badań Kosmicznych PAN
2019-04-18
Już dzisiaj premiera nowego odcinka z cyklu "Astronomia niepodległa". Poznajcie historię polskiego zaangażowania w loty kosmiczne i astronomię satelitarną. Odcinek będzie poświęcony Centrum Badań Kosmicznych PAN. Oglądajcie o godz. 17:00 w TVP 3, a w sobotę na YouTube.
Centrum Badań Kosmicznych PAN to miejsce, w którym powstaje aparatura do satelitów i sond kosmicznych. Prowadzone są tutaj też badania związane z eksploracją Układu Słonecznego i astronomią satelitarną.
W odcinku przedstawiona zostanie historia od projektu Kopernik 500 (jeszcze przed powstaniem placówki) i instrumentów wynoszonych przez rakiety Wertikal, przez powstanie CBK PAN, pierwszą wspólną misję z ESA, po udział w najnowszych misjach kosmicznych.
CBK PAN ma siedzibę w Warszawie, ale posiada także placówki we Wrocławiu (badania heliofizyczne) i w Borówcu koło Poznania (laser do monitorowania satelitów), prowadzi eksperymenty w podziemiach zamku Książ, a nawet na stacji polarnej na Spitsbergenie.
Producentami cyklu dokumentalnego "Astronomia niepodległa" są Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Telewizja Polska (TVP). Zdjęcia realizuje ekipa TVP Bydgoszcz. Produkcję dofinansowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Partnerem programu jest czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii".
Więcej informacji:
?    Zwiastun całej serii "Astronomia niepodległa"
?    Zwiastun odcinka nr 6 o Centrum Badań Kosmicznych PAN
?    Komunikat o nowej serii "Astronomia niepodległa"
 
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomia-niepodlegla-nr-6-centrum-badan-kosmicznych-pan

Astronomia niepodległa nr 6  Centrum Badań Kosmicznych PAN.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy znany międzygwiezdny meteor mógł trafić w Ziemię w 2014 roku
2019-04-18. Autor. Vega
Skała o rozmiarach jednego metra odwiedziła nas 3 lata przed Oumuamua.

Być może właśnie został odkryty pierwszy meteor pochodzący z przestrzeni międzygwiezdnej, który uderzył w Ziemię ? i drugi znany międzygwiezdny gość.
Meteory międzygwiezdne mogą być powszechne i mogą potencjalnie pomóc życiu podróżować od gwiazdy do gwiazdy ? dodają naukowcy.

Pierwszy znany gość z przestrzeni międzygwiezdnej, obiekt w kształcie cygara o nazwie ?Oumuamua?, został odkryty w 2017 roku. Naukowcy wywnioskowali na podstawie prędkości i trajektorii, że obiekt o rozmiarach 400 metrów pochodzi od innej gwiazdy bądź układu podwójnego gwiazd.

Avi Loeb, z katedry astronomii na Uniwersytecie Harvarda, zauważył, że można spodziewać się, że mniejsi międzygwiezdni goście będą znacznie bardziej popularni, a niektórzy z nich może zderzą się z Ziemią na tyle często, że będą zauważalni.

Teraz Loeb i Amir Siraj zasugerowali, że mogli wykryć taki międzygwiezdny meteor, drugiego międzygwiezdnego gościa Układu Słonecznego.

Naukowcy przeanalizowali katalog zdarzeń meteorytowych wykrytych przez czujniki rządowe w Center for Near-Earth Object Studies. Skupili się na najszybszych meteorach, ponieważ wysoka prędkość sugeruje, że meteor potencjalnie nie jest związany grawitacyjnie ze Słońcem, a zatem może pochodzić spoza Układu Słonecznego.

Naukowcy zidentyfikowali meteor o rozmiarach 1 metra, który wykryto 8 stycznia 2014 roku na wysokości 18,7 km w pobliżu wyspy Manus Papui Nowej Gwinei na południowym Pacyfiku. Jego wysoka prędkość, wynosząca 216 000 km/h oraz jego trajektoria sugerowały, że przybył spoza Układu Słonecznego, twierdzą naukowcy.

Prędkość meteoru sugerowała, że otrzymał grawitacyjne wzmocnienie podczas podróży, być może z głębokiego wnętrza układu planetarnego lub gwiazdy w grubym dysku Drogi Mlecznej.

Naukowcy przeanalizowali dane z około 30 lat. Oprócz odkrytego międzygwiezdnego meteoru zauważyli także dwa inne meteory, które poruszały się z podobną prędkością. Jednak Siraj i Loeb zauważyli, że orbita jednego z meteorów sugerowała, że jest grawitacyjnie związany ze Słońcem, podczas gdy nie było pewne, czy drugi był międzygwiezdny czy nie.

Zakładając, że Ziemia obejrzała trzy meteory o potencjalnym międzygwiezdnym pochodzeniu w ciągu ok. 30 lat, naukowcy oszacowali, że w naszej galaktyce wypada około miliona takich obiektów na sześcian przestrzeni kosmicznej o rozmiarach 150 mln km (1 jednostka astronomiczna).

Sugeruje to, że każda pobliska gwiazda może grawitacyjnie wyrzucać ok. 60 miliardów bilionów takich skał ze swojego układu, co odpowiada około 0,2 do 20 mas Ziemi. 10 miliardów bilionów to ?mniej więcej liczba gwiazd w obserwowalnym Wszechświecie?, powiedział Loeb.

Siraj i Loeb zauważyli, że analizowanie gazowych szczątków meteorów międzygwiezdnych podczas ich spalania w atmosferze Ziemi może rzucić światło na skład obiektów międzygwiezdnych.

W przyszłości astronomowie mogą chcieć skonfigurować system alarmowy, który automatycznie kierowałby teleskopy na meteory podróżujące z wysokimi prędkościami, w celu analizy gazowych szczątków, powiedział Loeb. ?Z tego możemy wywnioskować skład meteorów międzygwiezdnych? ? powiedział.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Space.com

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/04/pierwszy-znany-miedzygwiezdny-meteor.html

Pierwszy znany międzygwiezdny meteor mógł trafić w Ziemię w 2014 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksperyment ALPHA w CERN pomoże zrozumieć różnice między materią i antymaterią

2019-04-19
 Odkrycia dokonane dzięki eksperymentowi ALPHA w CERN być może pozwolą zrozumieć różnice w zachowaniu materii i antymaterii. Fizycy po raz pierwszy zaobserwowali przejście Lyman-alfa w atomie antywodoru.

 Przejście Lyman-alfa (1S-2P) to jedno z kilku przejść elektronów, które zostały odkryte w atomie wodoru przez fizyka Theodora Lymana na początku XX wieku. Przejście to następuje, gdy elektron przeskakuje z poziomu najniższej energii (1S) do poziomu wyższej energii (2P), a następnie znów wraca do poziomu 1S i emituje foton o długości fali 121,6 nanometrów.

 
Przejście Lyman-alfa jest wyjątkowe. W astronomii pozwala badać ośrodek międzygalaktyczny oraz testować modele kosmologiczne. Z kolei w badaniach nad antymaterią może pozwolić na precyzyjne pomiary reakcji antywodoru na światło i grawitację. Wykrycie nawet niewielkiej różnicy w zachowaniu między antymaterią i materią naruszyłoby podstawy Modelu Standardowego fizyki cząstek elementarnych i być może pozwoliłoby wyjaśnić, dlaczego widzialny wszechświat składa się praktycznie w całości z materii, choć równe ilości antymaterii powinny powstać w Wielkim Wybuchu.
Naukowcy pracujący przy eksperymencie ALPHA w CERN stworzyli atomy antywodoru, korzystając z antyprotonów, które związano z pozytonami pochodzącymi z sodu-22. Atomy antywodoru zatrzymano w pułapce magnetycznej, aby nie dopuścić do kontaktu z materią, co doprowadziłoby do ich anihilacji, a następnie podświetlono je laserem żeby zmierzyć ich charakterystykę widmową.
Badacze już wcześniej zastosowali tę technikę dla zmierzenia przejścia 1S-2S. Teraz używając tego samego podejścia i długości fali 121,6 nanometrów i okolic, eksperyment ALPHA wykrył przejście Lyman-alfa w antywodorze i zmierzył jego częstotliwość z dokładnością kilku części na sto milionów, uzyskując dobrą zgodność z równowartością przejścia w wodorze.

Choć precyzja nie była tak wysoka, jak w przypadku wodoru, naukowcy wykonali wielki technologiczny krok w kierunku zastosowania przejścia Lyman-alfa do schładzania dużych próbek antywodoru przy użyciu techniki schładzania laserem. Próbki te pozwoliłyby badaczom zwiększyć precyzję tego i innych pomiarów antywodoru do poziomu, przy którym jakiekolwiek różnice między zachowaniem wodoru i antywodoru stałyby się zauważalne.

 Naukowcy nie ukrywają podekscytowania wynikami swoich prac. Przejście Lyman-alfa jest bardzo trudne do zbadania nawet przy wodorze, ale udało się tego dokonać dzięki pułapkowaniu i utrzymaniu dużej ilości atomów antywodoru przez kilka godzin oraz przy zastosowaniu pulsacyjnego źródła światła. Kolejnym etapem badań będzie zastosowanie techniki chłodzenia laserem, które będzie przełomem w dziedzinie spektroskopii precyzyjnej i pomiarów grawitacji.

 

https://nt.interia.pl/technauka/news-eksperyment-alpha-w-cern-pomoze-zrozumiec-roznice-miedzy-mat,nId,2940843,nPack,2

Eksperyment ALPHA w CERN pomoże zrozumieć różnice między materią i antymaterią .jpg

Eksperyment ALPHA w CERN pomoże zrozumieć różnice między materią i antymaterią 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi lot Falcona Heavy ? nagrania
2019-04-19. Krzysztof Kanawka
Drugi lot rakiety Falcon Heavy zebrał dużą widownie na Florydzie ? dzięki czemu pojawiło się bardzo dużo nagrań ze startu oraz lądowania.
Do startu drugiego egzemplarza rakiety Falcon Heavy doszło 12 kwietnia 2019 o godzinie 00:35 CEST z historycznej wyrzutni LC-39A na Florydzie. Lot przebiegł perfekcyjnie ? oprócz prawidłowego wyniesienia satelity firmie SpaceX udało się odzyskać wszystkie trzy rakiety pierwszego członu rakiety oraz obie owiewki aerodynamiczne.
Dwa człony poboczne pierwszego stopnia rakiety Falcon Heavy wylądowały na lądzie tuż przed ósmą minutą od startu, zaś człon środkowy wylądował na platformie morskiej tuż przed dziesiątą minutą od startu. Tuż przed godziną 5 CEST firma SpaceX poinformowała, że udało się jej odzyskać owiewki aerodynamiczne.
Dla firmy SpaceX to pierwsze całkowite odzyskanie członów pierwszego stopnia rakiety Falcon Heavy i zarazem pierwsze całkowite udane odzyskanie obu owiewek aerodynamicznych.
Drugi start Falcona Heavy (oraz dwa lądowania!) zebrał dużą widownię na Florydzie. Poniższe nagrania prezentują materiał przygotowany przez widzów tego udanego startu.
Jaką przyszłość czeka rakieta Falcon Heavy? Przede wszystkim z pewnością będzie wypełniać loty komercyjne i wojskowe. Najbliższy zaplanowany był na połowę tego roku, jednak istnieje ryzyko opóźnienia.
Jest także możliwe, że Falcon Heavy będzie aktywnie wspierać ?przyśpieszone? plany eksploracyjne NASA ? dwudziestego szóstego marca administracja Białego Domu nakreśliła nowy cel dla NASA: powrót człowieka na Księżyc przed końcem 2024 roku. Rakieta Falcon Heavy może odgrywać ważną rolę w tych planach, gdyż rakieta NASA ? SLS ? doświadcza dużych opóźnień.
(PFA, YT)
https://kosmonauta.net/2019/04/drugi-lot-falcona-heavy-nagrania/

Drugi lot Falcona Heavy ? nagrania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkrywają trzecią planetę krążącą w układzie podwójnym Kepler-47
2019-04-19. Autor. Vega
Astronomowie odkryli trzecią planetę w układzie podwójnym Kepler-47. Wykorzystując dane z kosmicznego teleskopu Keplera, zespół naukowców wykrył nową planetę rozmiarów ok. Neptuna ? Saturna, krążącą między dwiema znanymi już wcześniej planetami.
Dzięki trzem planetom krążącym wokół dwóch słońc, Kepler-47 jest jedynym znanym systemem wieloplanetarnym w układzie podwójnym gwiazd.

Planety w układzie Kepler-47 zostały odkryte za pomocą metody tranzytowej. Jeżeli płaszczyzna orbity planety jest ustawiona krawędzią do obserwatora na Ziemi, planeta może przejść przed gwiazdami, co prowadzi do mierzalnego spadku w ich obserwowalnej jasności. Nowa planeta, nazwana Kepler-47d, nie została wykryta wcześniej ze względu na słabe sygnały tranzytowe.

Podobnie, jak w przypadku planet krążących wokół układów podwójnych, wyrównanie płaszczyzn orbit planet zmienia się z czasem. W tym przypadku orbita środkowej planety stała się bardziej wyrównana, prowadząc do silniejszego sygnału tranzytowego. Głębokość tranzytu przeszła z niewykrywalnego na początku misji Kepler do najgłębszego z trzech planet na przestrzeni zaledwie czterech lat.

Naukowcy byli zaskoczeni zarówno wielkością, jak i lokalizacją nowej planety. Kepler-47d jest największą z trzech planet w układzie Kepler-47.

?W 2012 r. dostrzegliśmy ślad trzeciej planety, ale z jednym tylko tranzytem potrzebowaliśmy więcej danych, aby mieć pewność. Dzięki dodatkowemu tranzytowi okres orbitalny planety mógł zostać ustalony, a wtedy byliśmy w stanie odkryć więcej tranzytów, które były ukryte w szumie we wcześniejszych danych? ? powiedział astronom San Diego State University, Jerome Orosz.

William Welsh, astronom SDSU i współautor badania, powiedział, że on i Orosz spodziewali się, że dodatkowe planety w układzie Kepler-47 będą krążyć na zewnątrz znanych planet. ?Z pewnością nie spodziewaliśmy się, że będzie to największa planeta w układzie. To było prawie szokujące? ? powiedział Welsh.

Dzięki odkryciu nowej planety możliwe jest znacznie lepsze zrozumienie układu. Na przykład, naukowcy teraz wiedzą, że planety w tym układzie podwójnym mają bardzo niską gęstość ? mniejszą, niż Saturn, planeta Układu Słonecznego o najmniejszej gęstości.

Chociaż niska gęstość nie jest tak niezwykła w przypadku egzoplanet typu gorących Jowiszów to jest rzadkością w przypadku planet o umiarkowanej temperaturze. Zrównoważona temperatura Kepler-47d wynosi ok. 10o C, natomiast dla Kepler-47c wynosi 32o C. Najbardziej zewnętrzna planeta, która jest najmniej poznaną planetą, jest znacznie gorętsza i ma temperaturę 169o C.

Planeta wewnętrzna jest 3,1 razy większa od Ziemi a rok na niej trwa 49 dni. Środkowa jest 7 razy większa od Ziemi a jej rok trwa 87 dni. Ostatnia, zewnętrzna planeta jest 4,7 razy większa od Ziemi i okrąża gwiazdy w czasie 303 dni. Same gwiazdy okrążają się w czasie 7,45 dnia. Jedna jest podobna do Słońca a druga ma ? jego masy. Cały układ jest zwarty i zmieściłby się wewnątrz orbity Ziemi. Znajduje się w odległości ok. 3340 lat świetlnych od nas w kierunku konstelacji Łabędzia.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
San Diego State University

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/04/astronomowie-odkrywaja-trzecia-planete.html

Astronomowie odkrywają trzecią planetę krążącą w układzie podwójnym Kepler-47.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załogowa misja NASA na Marsa w 2033 roku? No can do
2019-04-19. Radek Kosarzycki

W niezależnym raporcie stwierdzono, że NASA nie ma szans na wysłanie ludzi na Marsa do 2033 r. Najwcześniej tego typu misja ma szansę na realizację dopiero pod koniec lat 30.
Raport, napisany jeszcze przed przemówieniem z 26 marca, w którym wiceprezydent USA Mike Pence polecił NASA powrót ludzi na Księżyc do 2024 r., opisuje koszty potencjalnego powrotu na Księżyc oraz to jak wpisują się one w długoterminowe plany wysyłania ludzi na Marsa.
NASA zawarła umowę z Instytutem Polityki Naukowej i Technologicznej (STPI) n przygotowanie raportu, który Kongres polecił agencji stworzyć w akcie autoryzacyjnym NASA z 2017 roku. Ustawa ta w szczególności wzywała do technicznej i finansowej oceny ?załogowej misji na Marsa, która miałaby wystartować w 2033 roku?.
STPI, na polecenie NASA, wykorzystała strategię, którą agencja opisała w raporcie ?Exploration Campaign?, który przewiduje dalsze stosowanie rakiety Space Launch System (SLS) i Oriona oraz rozwój stacji Gateway w latach dwudziestych. Następnie miałby powstać Deep Space Transport (DST), załogowy statek kosmiczny, który miałby podróżować między orbitą cislunarną a Marsem i z powrotem. NASA opracowałaby także lądowniki księżycowe, które są powiązane z systemem wspierającym misje załogowe na powierzchnię Księżyca, jednocześnie pracując nad systemami do późniejszych misji na powierzchnię Marsa.
Ta praca, jak stwierdzono w raporcie STPI, potrwa zbyt długo, aby można było przeprowadzić misję już w 2033 roku. ?Okazało się, że nawet bez ograniczeń budżetowych misja na orbitę Marsa w 2033 roku jest nierealna w kontekście obecnych i potencjalnych planów NASA?, czytamy w raporcie. ?Nasza analiza sugeruje, że misję orbitalną na Marsa można przeprowadzić nie wcześniej niż w oknie orbitalnym 2037 roku, jeżeli nie będziemy zakładali intensywnego rozwoju technologii, opóźniania harmonogramu, wzrostu kosztów i ryzyka przekroczenia budżetu?.
Harmonogram ten wynika z zagrożeń technologicznych związanych w szczególności z rozwojem statku Deep Space Transport, w tym systemów podtrzymywania życia i napędu, które wymagają długiego czasu realizacji. Jak wynika z raportu, misja na Marsa w 2033 r. musiałaby mieć przetestowane technologie krytyczne do 2022 r., co jest mało prawdopodobne. W raporcie stwierdzono, że kontynuowanie prac nad misją bez opracowania tych technologii ?radykalnie zwiększy ryzyko technologiczne i niedotrzymania terminów w zakresie budowy DST i może zmusić do modyfikacji całego projektu DST, jeśli którykolwiek z programów testowania technologii odkryje ich problemy?.
Ponadto początkowi studenci ?fazy A? ogólnego projektu DST musieliby rozpocząć prace w roku fiskalnym 2020, co jest również mało prawdopodobne, ponieważ badania handlowe dotyczące projektu DST jeszcze się nie rozpoczęły. Raport STPI ostrzega również, że próba ograniczenia harmonogramów poprzez niestosowanie istniejących standardowych praktyk NASA przy opracowywaniu programów ?prowadziłaby do bardzo wysokiego ryzyka w zakresie technologii, harmonogramu i przekroczenia kosztów?.
?W ten sposób?, podsumowuje raport, ?misja na orbitę Marsa w 2033 r. jest nierealna z punktu widzenia rozwoju technologii i harmonogramu?. Następne okno startu, w 2035 r., również uznano za nieosiągalne z powodu prac nad rozwojem technologii, które przesuwają najwcześniejszą datę staru misji do następnego okna startowego w 2037 roku.
STPI oszacował również koszt przeprowadzenia tej pierwszej misji marsjańskiej w 2037 roku. W raporcie oszacowano całkowity koszt tylko tych elementów potrzebnych do misji marsjańskiej, w tym rakiety SLS, statku Orion, stacji Gateway, statku DST i innych, na 120,6 mld USD w roku fiskalnym 2037. Z tej sumy dotychczas wydano 33,7 mld USD na rozwój SLS i Oriona oraz powiązane systemy naziemne.
Suma ta obejmuje 29,2 mld USD na statek DST, przy czym liczba ta jest bardzo przybliżona, zważając na fakt, że wciąż niewiele wiadomo o projekcie, w związku z czym trudno oszacować koszt rozwoju i budowy statku. Zamiast tego STPI wykorzystało koszt opracowania Oriona jako przybliżenie kosztu budowy DST. Z kolei w raporcie oszacowano koszt stacji Gateway na mniej niż 6 miliardów dolarów na różne moduły, częściowo dlatego, że niektóre moduły byłyby wnoszone przez partnerów międzynarodowych, nie generując w zasadzie żadnych kosztów dla NASA.
Koszty lądowania na Księżycu
Ta misja na Marsie jest częścią całego programu lotów kosmicznych z całkowitymi kosztami do 2037 r. wynoszącymi 217,4 mld USD. Obejmuje on koszty misji na Marsie oraz operacje na niskiej orbicie okołoziemskiej i rozwój systemów powierzchniowych na Marsa potrzebnych do przyszłych misji.
Kwota ta obejmuje również serię misji na Księżyc. Raport przewidywał pierwsze lądowanie ludzi w 2028 r., zgodnie z planami NASA sprzed przemówienia Pence?a w marcu. Cztery kolejne misje, jedna na rok, odbyłyby się do 2032 roku.
W raporcie wykorzystano podejście obejmujące trójstopniowy lądownik księżycowy, który NASA badało w ubiegłym roku, z kapsułą wznoszenia wielokrotnego użytku. Opracowanie samych lądowników i systemów tankowania kosztowałoby prawie 8 miliardów dolarów, aby pokryć tę serię pięciu lądowań załogowych, a także wcześniejszy test bezzałogowy. Dodatkowe 12 miliardów dolarów pokrywa koszty SLS i Oriona, a także inne starty niezbędne do przetransportowania lądowników, paliwa i innych ładunków. Kwoty te nie obejmują innych kosztów, takich jak rozwój SLS, Orion i Gateway.
Raport z lutego 2019 roku został ukończony przed ogłoszeniem planów lądowania na Księżycu w 2024 roku, a zatem nie obejmuje kosztów realizacji takiego programu. Autorzy raportu szacują, że pierwsza misja lądowania na Księżycu kosztowałaby szacunkowo 2,44 miliarda dolarów kosztów startu i sprzętu oraz kilka miliardów kosztów rozwoju lądowników.
Reakcja Kongresu
Raport spotkał się z raczej milczącą reakcją na Kapitolu, częściowo dlatego, że poprzedziły go inne wydarzenia, a mianowicie ogłoszenie planów przyspieszenia pierwszego lądowania ludzi do 2024 r., które wpłyną na inne elementy w całym planie eksploracji.
?Zgodnie z raportem jasne jest, że dotarcie na powierzchnię Marsa w latach trzydziestych XXI wieku jest niemożliwe przy obecnym podejściu administracji do eksploracji? ? napisała w tych uwagach. ?Co więcej, raport potwierdza to, czego wielu w tej komisji domyślało się już w trakcie wcześniejszych przesłuchań ? a mianowicie, że nie istnieje żaden konkretny plan misji człowieka na Marsie?.
Podczas gdy NASA od czasu wystąpienia Pence?a skupiła się na opracowaniu architektury lądowania na Księżycu w 2024 roku, nie zaniedbała całkowicie Marsa. ?Dlaczego lecimy na Księżyc? Dlaczego jest to takie ważne? ? zapytał administrator NASA Jim Bridenstine podczas przemówienia z 9 kwietnia na 35. sympozjum kosmicznym w Colorado Springs. ?No cóż, ponieważ patrzymy dalej. Księżyc jest poligonem doświadczalnym. To najlepsze miejsce, w którym możemy żyć i pracować poza Ziemią, abyśmy mogli ostatecznie dotrzeć na Marsa ?.
W tym przemówieniu przytoczył zarówno bieżące misje marsjańskie, jak i przyszłe, takie jak łazik Mars 2020, jako preludium do misji załogowych. Birdenstine stwierdził również, że lot na Księżyc w 2024 roku umożliwi wcześniejszą ludzką misję na Marsa. ?Ludzie mówią:? Dlaczego przyspieszacie misję na Księżyc? ?Cóż, ponieważ przyspiesza ona misję na Marsa ? powiedział.
Podobnego argumentu użył także 2 kwietnia. ?Chcemy wylądować na Marsie w 2033 roku? ? powiedział. ?Aby to zrobić, musimy przyspieszyć inne części programu. Księżyc jest tego kluczowym elementem ?.
Nawiązał również do raportu STPI w swoim zeznaniu. ?Możemy przyspieszyć lądowanie na Marsie, przyspieszając lądowanie na Księżycu? ? powiedział. Agencja nie ujawniła szczegółów, w jaki sposób będzie to możliwe, szczególnie jeżeli chodzi o rozwój technologii statku DST.
Źródło: spacenews
https://www.pulskosmosu.pl/2019/04/19/zalogowa-misja-nasa-na-marsa-w-2033-roku-no-can-do/

Załogowa misja NASA na Marsa w 2033 roku No can do.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rotacja i grawitacja Merkurego wskazują na zestalone wewnętrzne jądro pierwszej planety od Słońca
2019-04-19. Radek Kosarzycki
Jak można badać wnętrze planety nigdy nawet na niej nie lądując. Należy zacząć od obserwowania rotacji planety, a następnie obserwowania jak krążą wokół niej sondy. Wymaga to ogromnej precyzji. I to właśnie zrobili planetolodzy z NASA wykorzytując dane zebrane przez ostatnią sondę wysłaną do tej planety.
Od dawna wiadomo, że Merkury i Ziemia mają metaliczne jądra. Tak samo jak w przypadku Ziemi, zewnętrzna warstwa jądra Merkurego składa się z ciekłego metalu, ale jak dotąd można było jedynie przypuszczać, że wewnętrzna część jądra Merkurego jest stała. Teraz naukowcy z Goddard Space Flight Center w Greenbelt w stanie Maryland odkryli dowody na to, że wewnętrzne jądro Merkurego jest faktycznie stałe i rozmiarami bardzo przypomina wewnętrzne jądro Ziemi.
Niektórzy naukowcy porównują Merkurego do kuli armatniej ponieważ jego metalowe jądro zajmuje niemal 85 procent objętości planety. Tak duże jądro ? ogromne w porównaniu do pozostałych planet skalistych w naszym układzie planetarnym ? od dawna stanowi jedną z bardziej intrygujących tajemnic Merkurego.
Odkrycie stałego wewnętrznego jądra Merkurego, opisane w periodyku Geophysical Research Letters, pozwala nam lepiej zrozumieć Merkurego, ale ma też większe konsekwencje. Sama wiedza o tym jak podobne oraz jak różne mogą być jądra planet może nam wiele powiedzieć o tym jak powstał układ słoneczny i jak ewoluują planety skaliste w czasie.
?Wnętrze Merkurego jest wciąż aktywne, z uwagi na ciekłe jądro, które napędza słabe (w porównaniu do ziemskiego) pole magnetyczne tej planety? mówi Antonio Genova, profesor na Uniwersytecie Sapienza w Rzymie, który kierował badaniami podczas pracy w NASA Goddard. ?Wnętrze Merkurego ochłodziło się szybciej niż Ziemi. Merkury może nam pomóc przewidzieć jak pole magnetyczne Ziemi będzie się zmieniało wraz z ochładzaniem jej jądra?.
Aby dowiedzieć się z czego zbudowane jest jądro Merkurego, Genova wraz ze swoimi współpracownikami musiał, dosłownie, nieco się do niego zbliżyć. Badacze wykorzystali kilka obserwacji z sondy MESSENGER (Mercury Surface, Space Environment, GEochemistry and Ranging), aby zbadać wnętrze Merkurego, szczególną uwagę zwracając na tempo rotacji i grawitację planety.
Sonda MESSENGER weszła na orbitę wokół Merkurego w marcu 2011 roku i spędziła na niej cztery lat obserwując najbliższą słońcu planetę zanim została celowo rozbita o jej powierzchnię w kwietniu 2015 roku.
Obserwacje radiowe z MESSENGERa wykorzystano do określenia anomalii grawitacyjnych (obszarów lokalnych zagęszczeń masy) oraz położenia bieguna rotacji, dzięki czemu możliwe było zrozumienie orientacji planety w przestrzeni.
Każda planeta obraca się wokół swojej osi. Merkury rotuje znacznie wolniej niż Ziemia, a pełen obrót wokół osi zajmuje 58 ziemskich dni. Naukowcy często wykorzystują niewielkie odchylenia w rotacji obiektu, aby wyłuskać z nich informacje o jego budowie wewnętrznej. W 2007 roku obserwacje radarowe wykonane z Ziemi wykazały niewielkie przesunięcia rotacji Merkurego, tak zwaną librację, która dowodziła, że część jądra Merkurego musi składać się ze stopionego ciekłego metalu. Jednak same obserwacje tempa rotacji nie pozwoliły na dokładne zbadanie wewnętrznego jądra planety. Naukowcy zastanawiali się czy stałe jądro może skrywać się w jego wnętrzu.
Grawitacja może pozwolić odpowiedzieć na to pytanie. ?Grawitacja jest silnym narzędziem do badania głębokiego wnętrza planety, ponieważ zależy ona od struktury gęstości planety? mówi Sander Goossens.
Podczas gdy MESSENGER krążył wokół Merkurego w trakcie swojej misji i zbliżał się coraz bardziej do jego powierzchni, naukowcy sprawdzali jak sonda przyspieszała pod wpływem grawitacji planety. Struktura gęstości planety może powodować niewielkie zmiany orbity sondy. W późniejszych okresach misji, MESSENGER krążył na wysokości 200 kilometrów nad powierzchnią oraz mniej niż 100 kilometrów w ostatnim roku misji. Ostatnie orbity na niskiej wysokości dostarczyły najlepszych danych i pozwoliły Genovie i jego zespołowi wykonanie najbardziej precyzyjnych pomiarów budowy wewnętrznej Merkurego.
Genova ze swoim zespołem wprowadził dane z MESSENGERa w zaawansowany program komputerowy, który umożliwił im dopasowanie parametrów i poznanie składu wnętrza Merkurego tak, aby pasował on do sposobu jego rotacji i przyspieszenia sondy znajdującej się na orbicie. Wyniki wskazały, że dane najbardziej odzwierciedla Merkury z dużym, stałym wewnętrznym jądrem. Badacze oszacowali, że stałe, żelazne jądro może mieć średnicę około 2000 kilometrów i i stanowi około połowę całego jądra Merkurego (około 4000 kilometrów średnicy). Dla porównania stałe jądro Ziemi ma średnicę 2400 kilometrów i stanowi ponad 1/3 całego jądra planety.
?Musieliśmy połączyć informacje z różnych dziedzin: geodezji, geochemii, mechaniki nieba i grawitacji, aby dowiedzieć się jaka jest budowa wewnętrzna Merkurego? mówi planetolog Erwan Mazarico z Goddard.
Fakt, że naukowcy musieli zbliżyć się do Merkurego, aby dowiedzieć się więcej o jego wnętrzu podkreśla konieczność wysyłania sond do innych planet. Tak precyzyjne pomiary rotacji i grawitacji Merkurego są po prostu niemożliwe do wykonania z Ziemi. Dodatkowo wyniki te opierają się na danych zbieranych przez sondę MESSENGER na przestrzeni kilku lat. Nowe odkrycia dotyczące Merkurego z pewnością czekają jeszcze w archiwach misji, a każde nowe odkrycie o naszym lokalnym sąsiedztwie planetarnym pozwala nam lepiej zrozumieć to co znajduje się dalej.
Źródło: NASA Goddard Space Flight Center
https://www.pulskosmosu.pl/2019/04/19/rotacja-i-grawitacja-merkurego-wskazuja-na-zestalone-wewnetrzne-jadro-pierwszej-planety-od-slonca/

Rotacja i grawitacja Merkurego wskazują na zestalone wewnętrzne jądro pierwszej planety od Słońca.jpg

Rotacja i grawitacja Merkurego wskazują na zestalone wewnętrzne jądro pierwszej planety od Słońca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy odkryli pierwszą cząsteczkę w historii Wszechświata
2019-04-19. MD.MNIE
Po dziesiątkach lat poszukiwań astronomom udało się wreszcie wykryć w kosmosie wodorek helu - pierwszy rodzaj cząsteczek, który uformował się we Wszechświecie w jego początkach. Znaleziono go w naszej galaktyce ? Drodze Mlecznej ? dzięki lotniczemu obserwatorium SOFIA ? poinformowała NASA.
Gdy Wszechświat był bardzo młody, istniało w nim bardzo mało rodzajów atomów. Naukowcy przypuszczają, że ok. 100 tys. lat po Wielkim Wybuchu wodór i hel zaczęły po raz pierwszy tworzyć cząsteczkę zwaną wodorkiem helu. Molekuła ta powinna występować w niektórych miejscach we współczesnym Wszechświecie, ale do tej pory nie udawało się jej wykryć.
Przy pomocy obserwatorium SOFIA zidentyfikowano wodorek helu w mgławicy planetarnej NGC 7027 położonej 3 tys. lat świetlnych od Ziemi w kierunku gwiazdozbioru Łabędzia.
Mgławice planetarne powstają w późnym etapie ewolucji gwiazd takich jak Słońce. Są to obłoki gazu i pyłu powstałe z zewnętrznych warstw gwiazdy. W niewielkich teleskopach przypominały dawnym astronomom kształtem tarcze planet o małej jasności, takich jak Uran i Neptun ? stąd nieco myląca nazwa (w rzeczywistości mgławice planetarne mają niewiele wspólnego z planetami).
Odkrycie wodorku helu jest dowodem na to, że może on faktycznie występować w przestrzeni kosmicznej. To także potwierdzenie podstaw naszego zrozumienia chemii wczesnego Wszechświata i jej ewolucji aż do współczesnej, bardzo skomplikowanej formy.
W kosmosie występuje mnóstwo skomplikowanych struktur, np. planety, gwiazdy, galaktyki. Jednak ponad 13 mld lat temu wczesny Wszechświat był gorący i zawierał jedynie kilka rodzajów atomów, a przede wszystkim wodór i hel. Gdy atomy zaczęły się łączyć w molekuły, Wszechświat zaczął powoli przybierać bardziej znajomy nam kształt. Naukowcy uważają, że wodorek helu był pierwszą, pierwotną cząsteczką.
Gdy Wszechświat się ochładzał, atomy wodoru mogły oddziaływać z wodorkiem helu i tworzyć cząsteczki wodoru. To właśnie przede wszystkim wodór molekularny jest odpowiedzialny za powstawanie pierwszych gwiazd. Różne inne pierwiastki zostały potem wytworzone przez gwiazdy.
Brak dowodów na istnienie wodorku helu w przestrzeni międzygwiazdowej był problemem w astronomii od dziesiątek lat ? powiedział Rolf Guesten z Max Planck Institute for Radio Astronomy w Bonn (Niemcy), pierwszy autor publikacji, która ukazała się w ?Nature?.

Wodorek helu to ?trudna? cząsteczka. Hel jest gazem szlachetnym i bardzo niechętnie reaguje z innymi rodzajami atomów. Jednak w 1925 r. naukowcom udało się w laboratorium utworzyć molekułę wodorku helu. Potem, pod koniec lat 70., badania mgławicy planetarnej NGC 7027 pozwoliły wysunąć przypuszczenie, że panują w niej warunki do uformowania się wodorku helu. Ale wyniki obserwacji nie były przekonujące. Z kolei teleskopy kosmiczne nie miały odpowiednich instrumentów, aby wyłuskać sygnaturę wodorku helu.
W związku z tym w 2016 r. naukowcy postanowili wykorzystać lotnicze obserwatorium SOFIA. Akronim w pełnym rozwinięciu oznacza Stratospheric Observatory For Infrared Astronomy, co można przetłumaczyć jako Stratosferyczne Obserwatorium Astronomii Podczerwonej. Projekt jest realizowany wspólnie przez NASA i niemiecką agencję kosmiczną DLR.

SOFIA to specjalnie przystosowany samolot Boening 747SP z zainstalowanym teleskopem o średnicy 2,5 metra pracującym w zakresie promieniowania podczerwonego. Obserwatorium pracuje na wysokości około 12 tys. metrów, co jest istotne w przypadku promieniowania podczerwonego, gdyż im niżej, tym bardziej para wodna przeszkadza w obserwacjach.
Najnowsza modernizacja jednego z instrumentów teleskopu SOFIA dodała możliwość detekcji specyficznych linii widmowych wodorku helu. Działanie tego instrumentu o nazwie GREAT można porównać do odbiornika radiowego. W trakcie obserwacji naukowcy dostrajają częstotliwość do charakterystycznej dla danej molekuły.

Dzięki unowocześnionemu obserwatorium SOFIA poszukiwania wodorku helu w przestrzeni kosmicznej w końcu zakończyły się sukcesem, a wyniki badań opublikowano w najnowszym numerze czasopisma ?Nature?.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/42280345/naukowcy-odkryli-pierwsza-czasteczke-w-historii-wszechswiata

Naukowcy odkryli pierwszą cząsteczkę w historii Wszechświata.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek z polskimi satelitami zacumował do ISS
2019-04-19. MD.MNIE
Statek Cygnus NG-11 zacumował do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Na jego pokładzie znajdują się polski satelita komercyjny Światowid i zbudowany przez krakowskich studentów KRAKsat.
Statek kosmiczny Cygnus NG-11 został wyniesiony na orbitę przez rakietę Antares 230, która w środę o 22:46 czasu polskiego wystartowała ze wschodniego wybrzeża USA. Na pokładzie statku w kosmos poleciały także satelity badawcze z innych krajów.

W piątek o godz. 11.30 statek zacumował do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Polskie satelity zostaną wypuszczone na orbitę z ISS w ciągu najbliższych trzech miesięcy ? poinformowali w komunikacie prasowym przedstawiciele wrocławskiej firmy SatRevolution, która zbudowała Światowida.

Satelita Światowid ma charakter komercyjny, obserwacyjny. To pierwszy ? zgodnie z informacjami twórców ? tego typu polski satelita. Światowid ma za zadanie monitorować powierzchnię Ziemi, w tym stan wód i jakość powietrza.
KRAKsat to z kolei projekt realizowany przez studentów Akademii Górniczo-Hutniczej i Uniwersytetu Jagiellońskiego. To pierwszy satelita zbudowany w Krakowie i trzeci w Polsce skonstruowany przez studentów.
Studencki KRAKsat jako pierwszy na świecie zbada, czy ciecz magnetyczna, czyli ferrofluid, wprawiony w ruch wpływa na położenie satelity w kosmosie. Jeżeli wprawiony w ruch wirowy ferrofluid wywoła zmianę prędkości i kierunku obrotów satelity, system będzie można wykorzystać do sterowania orientacją obiektów na orbicie.
Ze względu na niski koszt takiego rozwiązania, jego prostotę i niezawodność, ferrofluidowe koło zamachowe - według krakowskich studentów ? mogłoby stanowić konkurencyjną technologię dla tych teraz stosowanych i zrewolucjonizować światowy przemysł kosmiczny.

Statek Cygnus NG-11 jest ulepszoną wersją poprzednich pojazdów. Jest to największa dostawa ładunków na ISS ? przewozi ona 3447 kg. Ta misja jest także testem wytrzymałości tego typu pojazdów.

Statek po odłączeniu od ISS będzie orbitował jeszcze przez siedem miesięcy, testując nowe technologie i wytrzymałość konstrukcji na dłuższe misje ? w przyszłości mają one zapewnić dostawy dla oddalonych od Ziemi stacji kosmicznych, takich jak planowana stacja Gateway, która znajdować się będzie w pobliżu Księżyca.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/42281009/statek-cygnus-z-polskimi-satelitami-kraksat-i-swiatowid-zacumowal-do-iss

Statek z polskimi satelitami zacumował do ISS.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owen Garriot (1930 ? 2019)
2019-04-20. Krzysztof Kanawka
Piętnastego kwietnia zmarł amerykański astronauta Owen Garriot, uczestnik dwóch misji kosmicznych.
Owen Garriot urodził się 22 listopada 1930 roku. W 1965 roku został wybrany przez NASA jako jeden z sześciu astronautów-naukowców (grupa 4).
Do swojej pierwszej misji ? o oznaczeniu Skylab 3 ? Owen Garriot wystartował 28 lipca 1973 roku. Przez następne 59 dni Owen Garriot oraz Alan Bean i Jack Lousma przebywali na pokładzie stacji Skylab, realizując dużą ilość badań naukowych, w tym związanych z adaptacją człowieka do warunków mikrograwitacji. W trakcie tej misji Owen Garriot wykonał trzy spacery kosmiczne. Także w trakcie tej misji Garriot wykonał pewien żart: wykorzystał nagrany wcześniej głos swojej żony podczas sesji komunikacyjnej z kontrolą misji.
Dziesięć lat później, 28 listopada 1983 roku, Owen Garriot wystartował na pokładzie promu Columbia do misji STS-9. Był to pierwszy lot modułu Spacelab. Misja trwała 10 dni i 6 godzin.
Owen Garriot opuścił NASA w 1986 roku. Przez lata zajmował różne stanowiska oraz uczestniczył w kilku ekspedycjach o charakterze naukowym ? m.in. poszukiwanie meteorytów na Antarktydzie oraz badania organizmów na dnach oceanów. Owen Garriot zmarł 15 kwietnia 2019 roku.
Jego syn, Richard Garriot odbył lot na orbitę (jako ?turysta kosmiczny?) w październiku 2008 roku na pokładzie Sojuza TMA-13. Do dziś Richard Garriot oraz Rosjanin Sergiej Wołkow (syn Aleksandra Wołkowa) to jedyni astronauci/kosmonauci ?drugiej generacji? ? czyli osoby, których rodzice także przebywali w kosmosie.
(PFA, NASA)
https://kosmonauta.net/2019/04/owen-garriot-1930-2019/

Owen Garriot (1930 ? 2019).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różowy Księżyc w obiektywach Reporterów 24
2019-04-20
W piątek na niebie mogliśmy podziwiać pełnię Różowego Księżyca. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy zdjęcia zjawiska.
W Wielki Piątek o godzinie 13.12 na niebie pojawiła się Pełnia Różowego Księżyca. Określenie Księżyca pochodzi od koloru kwiatów floksu kwitnących wiosną na terenie Ameryki Północnej.
Pełnia występuje zwykle raz w miesiącu. Niekiedy zdarza się, że wystąpi dwa razy - wtedy mówi się o Pełni Niebieskiego Księżyca.
Bardzo chętnie fotografowaliście Srebrny Glob w nocy przed pełnią i w nocy po niej, a zdjęcia wysyłaliście na Kontakt 24.
Źródło: Kontakt 24
Autor: sc/map
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/rozowy-ksiezyc-w-obiektywach-reporterow-24,289203,1,0.html

Różowy Księżyc w obiektywach Reporterów 24.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na niebie o zachodzie Słońca rozbłysł krwistoczerwony krzyż. ?Ludzie odchodzili od zmysłów?
2019-04-20
Niektóre przepowiednie mówią o czerwonym krzyżu, który ma się pojawić na niebie w czasach ostatecznych. Wszystko wskazuje na to, że ów znak obserwowano w 774 roku i był on związany z tajemniczą radiacją. Naukowcy rozwiązali zagadkę tego zjawiska.

Jakiś czas temu japońscy naukowcy odkryli w słojach drzew m.in. w Niemczech, Rosji, Nowej Zelandii i Stanach Zjednoczonych, ślady tajemniczej radiacji. Teraz inna grupa badaczy najprawdopodobniej znalazła rozwiązanie tej zagadki. Jest ona związana z pojawieniem się na nocnym niebie w 774 roku krwistoczerwonego krzyża.
Według japońskich badaczy bardzo potężna fala radiacji musiała dotrzeć do Ziemi mniej więcej w tym właśnie czasie. Wskazuje na to wzrost stężenia radioaktywnego izotopu węgla C-14 w atmosferze. Stężenie to musiało wzrosnąć o ponad 1,2 procenta w ciągu roku, ponad 20-krotnie bardziej niż może wynosić naturalne odchylenie od normy.
Był jednak spory problem z tym odkryciem, gdyż jedynymi znanymi nam zjawiskami, które mogą do czegoś takiego doprowadzić, są wybuchy supernowych lub przeogromne rozbłyski słoneczne, a nie ma żadnych informacji o tym, że coś takiego miało miejsce w okolicach roku 775 naszej ery.
Niestety, zapiski z tego czasu są bardzo lakoniczne, często są to tylko kroniki zawierające listę władców, wojen i innych podobnych zdarzeń lub teksty religijne. W jednej z takich kronik zwanej Kroniką Anglosaską udało się ostatnio odnaleźć wzmiankę o czerwonym krzyżu, który pojawiał się na niebie tuż przed zapadnięciem zmroku, właśnie w okolicach roku 775.
Krwisty kolor, o którym wspomina średniowieczny kronikarz, może wyjaśniać jeszcze jedną zagadkę, być może supernowa była schowana za chmurą pyłu na tyle gęstą, że rozpraszała inne długości fali świetlnej niż czerwona, a w dodatku nadal blokuje skutecznie promieniowanie rentgenowskie, przez co współcześni astronomowie nie mogą odnaleźć jej śladu.
Kronika wskazuje, że obiekt pojawiał się na zachodnim niebie na krótko przed zachodem Słońca, co oznaczałoby, że przez jakiś czas chował się za Słońcem, przez co ludzie nie zdołali go dostrzec. Widok tego przerażającego zjawiska, dla niektórych wieszczącego nadchodzący koniec świata sprawiał, że wielu odeszło od zmysłów.

Innym prawdopodobnym wyjaśnieniem czerwonego krzyża na niebie jest zjawisko optyczne w postaci rozpraszania światła przez kryształy lodowe unoszące się w górnych partiach atmosfery. Jednak w połączeniu z ostatnim odkryciem japońskich badaczy, to wersja z supernową wydaje się dużo bardziej prawdopodobna.
Co więcej, incydent z okolic 774 roku nie był jedynym na tle ostatnich 11 tysięcy lat, choć zdecydowanie najsilniejszym. Do podobnego zjawiska doszło też 993 lub 994 roku naszej ery. Badania wykazały znaczny wzrost stężenia radioaktywnego izotopu węgla C-14 w atmosferze. Tym razem winowajcą miało być Słońce, a dokładniej potężny rozbłysk na jego powierzchni.
Naukowcy wskazują, że dzisiaj, przy rozwiniętej technice, skutki takich rozbłysków mogłyby być katastrofalne w skutkach m.in. dla satelitów, a więc również nawigacji satelitarnej. W zagrożeniu znalazłoby się też życie astronautów przebywających poza Ziemią np. na Stacji Kosmicznej.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2019-04-20/na-niebie-o-zachodzie-slonca-rozblysl-krwistoczerwony-krzyz-ludzie-odchodzili-od-zmyslow/

Na niebie o zachodzie Słońca rozbłysł krwistoczerwony krzyż. Ludzie odchodzili od zmysłów.jpg

Na niebie o zachodzie Słońca rozbłysł krwistoczerwony krzyż. Ludzie odchodzili od zmysłów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczna planeta przechwyciła materię od martwej gwiazdy

2019-04-20
 Astronomowie odkryli planetę, która mogła uformować się ze szczątków martwej gwiazdy. To niezwykle rzadkie zjawisko.

Nowo odkryta planeta jest 13 razy masywniejsza od Jowisza i krąży wokół niezwykłego układu podwójnego złożonego z czerwonego i białego karła. Co ciekawe, istnieje możliwość, że planeta połączyła się z materiałem, który został odrzucony przez gwiazdę istniejącą przed białym karłem.

 KIC 10544976 to para gwiazd, z których jedna przeszła przez cały cykl życia i skończyła na stadium białego karła. Tego typu obiekty często nazywa się martwymi gwiazdami. Drugim obiektem w układzie podwójnym jest czerwony karzeł o masie 39 proc. masy Słońca - większość życia jeszcze przed nim. Obie gwiazdy okrążają się w ciągu 8,4 godzin. Wiemy o tym, ponieważ dochodzi do ciągłych zaćmień gwiazd, co można obserwować z Ziemi. Niestety, ich czasy są niezgodne z tym, czego oczekiwaliby naukowcy.

Po latach obserwacji systemu, astronomowie zaproponowali dwa konkurencyjne wyjaśnienia dotyczące zmian w czasie zaćmienia obiektów. Albo cykl magnetyczny czerwonego karła, który jest podobny do 11-letniego cyklu słonecznego, przeszkadza w ruchach pary, albo istnieje planeta wystarczająco masywna, aby oddziaływać na gwiazdy grawitacyjnie.

Dr Leonardo Andrade de Almeida z S?o Paulo Research Foundation donosi, że okres czerwonego karła został obliczony na podstawie zarówno emitowanych przez niego rozbłysków, jak i cyklu plam na jego powierzchni. Oba dają odpowiedź około 600 dni - okres, który nie mógł wyjaśnić wariacji zaćmienia.

Wywnioskowano, że w układzie musi istnieć planeta. Zmiany, które widzimy są zgodne z obiektem o masie co najmniej 13,4 razy większej od masy Jowisza i okresie orbitalnym wynoszącym 17 lat. Takie ogromne planety są rzadkością, ale tu prawdopodobnie mamy z nią do czynienia.

Proces, w którym gwiazda zamienia się w białego karła, zakłóca prawidłowe funkcjonowanie planet. Jest możliwe, że opisywany obiekt uformował się w tym samym czasie, co gwiazdy i przetrwał przemianę jednej z nich. Materiał wyrzucony w przestrzeń przez zamianę gwiazdy w białego karła mógł zostać przechwycony przez planetę, co dodatkowo zwiększyło jej masę.

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-gigantyczna-planeta-przechwycila-materie-od-martwej-gwiazdy,nId,2933777

Gigantyczna planeta przechwyciła materię od martwej gwiazdy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit
2019-04-20
Marsjański łazik NASA Curiosity od lutego przebywa w obszarze Clay-Bearing Unit - miejscu którego badania były planowane przez naukowców jeszcze przed startem misji w 2011 roku. 6 kwietnia łazik wykonał pierwszy odwiert w skale z tego rejonu. Próbka pobrana 6 kwietnia z obiektu nazwanego ?Aberlady? trafiła 10 kwietnia do laboratorium mineralogicznego na pokładzie pojazdu. Dziś ma zostać wykonany już drugi odwiert! Zapraszamy na podsumowanie ostatnich tygodni misji.
Po wjeździe przez łazik na obszar Clay-Bearing Unit poruszał się on na północny-wschód, wzdłuż Vera Rubin Ridge, na którym znajdował się przez wiele miesięcy. Teren był dla łazika bardzo łaskawy, utwardzony grunt był jednym z najłatwiejszych do jazdy miejsc do tej pory w kraterze Gale?a.
Podczas przejazdu łazik zatrzymywał się czasem, by wykonać zdalne obserwacje za pomocą masztowej kamery MastCam czy spektrometru laserowego ChemCam. Takim miejscem na zatrzymanie był np. Midland Valley. Łazik wykonał tam kompozytowe zdjęcie obszaru przed nim, na którym naukowcy znaleźli interesujące cele w spękanym podłożu skalnym. Wykonano tam też dwa pomiary laserowe instrumentu ChemCam.
W połowie marca Curiosity przygotowywał się do uchwycenia przejść dwóch księżyców Marsa przez tarczę słoneczną. 17 marca 2019 r. kamera MastCam z założonym filtrem słonecznym zarejestrowała tranzyt niewielkiego Deimosa. Satelita mierzący 16 km został zarejestrowany już drugi raz podczas misji Curiosity jak przechodził przez tarczę słoneczną. 9 marsjańskich dni później (26 marca) to samo zaobserwowano z większym Fobosem, Fobos o średnicy 26 km wywołał tzw. zaćmienie pierścieniowe.
Oprócz walorów wizualnych, zaćmienia umożliwiają naukowcom dokładniejsze ustalenie parametrów orbit księżyców Marsa. Od czasów łazików MER (Spirit i Opportunity) i obserwacji tranzytów, udało się ustalić dokładniejsze wymiary orbit tych obiektów, a pomiarowa niepewność jest z każdym takim wydarzeniem coraz mniejsza.
Na początku kwietnia łazik zbliżał się już do miejsca, gdzie miał zostać wybrany cel odwiertu. W międzyczasie pojazd fotografował niewielkie zmarszczki na piasku i żwirek widoczne na poniższej fotografii.
2 kwietnia pojazd dotarł do Glen Torridon - miejsca bogatego w skały ilaste i tak naprawdę jeden z głównych celów całej misji Curiosity. To te skały świadczące o wodnej przeszłości Marsa były jednym z decydujących czynników, dlaczego na miejsce lądowania łazika Curiosity wybrano właśnie Krater Gale?a.
Naukowcy znaleźli w tym obszarze miejsce z dużymi płaskimi płatami skalnymi. Łazik podjechał tam i rozpoczęto fazę intensywnych badań przygotowawczych. Sprawdzano skład chemiczny pobliskich skał (czy nadal wyróżnia się charakterystycznymi cechami tego regionu). Potencjalne cele odwiertu fotografowano dokładnie, by inżynierowie mogli ocenić czy nadają się dla wiertła Curiosity.
Podczas 2367 sol łazik Curiosity skupił się na badaniu głównego kandydata do wiercenia - skały Aberlady. Po dokładnej weryfikacji zespół misji zdecydował na zaplanowanie odwiertu właśnie tego miejsca.
Odwiert został wykonany w sobotę 6 kwietnia. Skała okazała się bardzo miękka, po raz pierwszy nie trzeba było używać mechanizmu pneumatycznego, który pomagał w pobieraniu próbek przy wcześniejszych celach wiertła. Poniżej zdjęcie przed i po odwiercie.
Po umieszczeniu próbki 10 kwietnia w instrumencie ChemMin w korpusie łazika, wstępna analiza wykazała, że ilość materiału jest wystarczająca i nie trzeba będzie dostarczać do niego więcej materiału. Reszta próbki, pozostająca w mechaniźmie robotycznym trafiła więc w końcu na ziemię. Na koniec ostatnie zdjęcie z inspekcji zrobionej dziury z bliska (instrument MAHLI).
Łazik ledwo zakończył procedury związane z pierwszym odwiertem, a zespół misji już przygotowuje go do kolejnego celu. Kolejny obiekt nazwany Kilmarie znajduje się jedynie 80 cm od pierwszego odwiertu.
Curiosity powinien wykonać drugi odwiert już dzisiaj, 20 kwietnia. Poniższe zdjęcie świetnie pokazuje bliskość obu celów.
Źródło: NASA
Opracował: Rafał Grabiański
Więcej informacji:
?    oficjalna strona misji
?    blog aktywności łazika Curiosity
Na zdjęciu tytułowym: Odwiert w skale Aberlady wykonany 6 kwietnia przez łazik Curiosity. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/lazik-curiosity-wykonuje-pierwsze-odwierty-w-regionie-clay-bearing-unit
Zdjęcia: NASA/JPL-Caltech.

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit2.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit3.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit4.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit5.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit6.gif

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit7.gif

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit8.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit9.jpg

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit10.gif

Łazik Curiosity wykonuje pierwsze odwierty w regionie Clay-Bearing Unit11.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto nowy sygnał pochodzący od zderzających się gwiazd neutronowych
2019-04-20. Autor. Vega
Jasny rozbłysk promieni rentgenowskich został odkryty przez Obserwatorium Rentgenowskie Chandra w galaktyce oddalonej o 6,6 mld lat świetlnych od Ziemi. Wydarzenie to prawdopodobnie zasygnalizowało połączenie się dwóch gwiazd neutronowych i mogłoby dać astronomom świeże spojrzenie na to, jak zbudowane są gwiazdy neutronowe ? gęste obiekty gwiazdowe upakowane głównie neutronami.

Gdy łączą się dwie gwiazdy neutronowe, wytwarzają strumienie wysokoenergetycznych cząstek oraz promieniowanie wyrzucane w przeciwnych kierunkach. Jeżeli strumień jest skierowany wzdłuż linii pola widzenia z Ziemi, można wykryć błysk lub wybuch promieni gamma. Jeżeli dżet nie jest skierowany w naszą stronę, potrzebny jest inny sygnał do rejestracji połączenia.

Detekcja fal grawitacyjnych jest jednym z takich sygnałów. Teraz, wraz z obserwacją jasnego rozbłysku promieniowania X, astronomowie znaleźli inny sygnał i odkryli, że dwie gwiazdy neutronowe prawdopodobnie połączyły się, tworząc nową, cięższą i szybko rotującą gwiazdę neutronową o niezwykle silnym polu magnetycznym.

?Znaleźliśmy zupełnie nowy sposób na uchwycenie łączących się gwiazd neutronowych. Zachowanie tego źródła promieniowania X jest zgodne z przewidywaniami takich zdarzeń jednego z członków naszego zespołu? ? Yongquan Xue z Chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii oraz główny autor artykułu.

Chandra obserwowała źródło, nazwane XT2, gdy nagle pojawiło się, a następnie zniknęło po około siedmiu godzinach. Źródło znajduje się w Głębokim Południowym Polu Chandra, najgłębszym zdjęciu rentgenowskim, jakie kiedykolwiek wykonano, i zawiera prawie 12 tygodni czasu obserwacji, wykonane w różnych odstępach czasu przez kilka lat. Źródło pojawiło się 22 marca 2015 r. i zostało odkryte w później analizowanych danych archiwalnych.

Naukowcy zidentyfikowali prawdopodobne pochodzenie XT2, badając, w jaki sposób jego promieniowanie rentgenowskie zmieniało się w czasie, porównując to zachowanie z przewidywaniami dokonanymi w 2013 r. przez Binga Zhanga z University of Nevada w Las Vegas. Promieniowanie X wykazało charakterystyczną sygnaturę pasującą do tych przewidywań dla nowo utworzonego magnetara ? gwiazdy neutronowej wirującej z prędkością setek razy na sekundę i posiadającej niezwykle silne pole magnetyczne, około miliarda razy większe, niż ziemskie.

Zespół uważa, że magnetar stracił energię pod postacią wiatru emitującego promieniowanie rentgenowskie, co spowalnia jego prędkość rotacji, gdy źródło zanika. Ilość promieniowania X pozostawała w przybliżeniu stała w jasności przez ok. 30 minut a następnie zmniejszała jasność ponad trzysta razy w ciągu 6,5 godziny, zanim stała się niewykrywalna. Pokazało to, że połączenie gwiazd neutronowych wytworzyło nową, większą gwiazdę neutronową, a nie czarną dziurę.

Wynik ten jest ważny, ponieważ daje astronomom szansę poznania wnętrza gwiazd neutronowych, obiektów, które są tak gęste, że ich właściwości nigdy nie będą mogły być odwzorowane na Ziemi.

Łączenie się gwiazd neutronowych było znaczące w wiadomościach naukowych, ponieważ LIGO wykryło fale grawitacyjne z podobnego zdarzenia w 2017 roku. Źródło to, znane jako GW170817, spowodowało rozbłysk promieni gamma i poświatę w świetle wykrytym przez inne teleskopy, w tym Chandra. Zespół Xue uważa, że XT2 również były źródłem fal grawitacyjnych, jednak do zderzenia doszło, zanim LIGO rozpoczęło swoje obserwacje i było zbyt odległe, by wykryć je w jakikolwiek sposób.

Zespół Xue rozważał także, czy XT2 mogło być wywołane zapadnięciem się masywnej gwiazdy, a nie połączeniem się gwiazd neutronowych. Źródło znajduje się na obrzeżach swojej galaktyki, co jest zgodne z ideą, że wybuchy supernowych, które pozostały po gwiazdach neutronowych, wyrzuciły je z centrum kilka miliardów lat wcześniej. Sama galaktyka ma także pewne właściwości ? w tym niskie tempo powstawania gwiazd w porównaniu z innymi galaktykami o podobnej masie ? będące znacznie bardziej zgodne z typem galaktyki, w której oczekuje się połączenia dwóch gwiazd neutronowych.

Zespół oszacował tempo, w jakim powinny wystąpić zdarzenia takie jak XT2, i stwierdził, że zgadza się ono ze wskaźnikiem wynikającym z wykrycia GW170817. Obydwa szacunki są jednak bardzo niepewne, ponieważ zależą od wykrycia tylko jednego obiektu, więc potrzebnych jest więcej przykładów.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Chandra

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/04/odkryto-nowy-sygna-pochodzacy-od.html

Odkryto nowy sygnał pochodzący od zderzających się gwiazd neutronowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki będzie 25. cykl słoneczny?
2019-04-21. Krzysztof Kanawka
Trwa obecnie minimum kończącego się 24. cyklu aktywności słonecznej. Jak silne będzie kolejny cykl? Kiedy możemy się spodziewać maksimum?
Kończący się obecnie 24. cykl aktywności słonecznej zaczął się na ?oficjalnie? w grudniu 2008 roku. Cykl miał dwa maksima: pierwsze na przełomie 2011 i 2012 roku oraz drugie na początku 2014 roku. Był to pierwszy cykl słoneczny, w którym drugie maksimum było silniejsze od pierwszego.
Co ciekawe, najsilniejszy rozbłysk w całym cyklu nastąpił we wrześniu 2017 roku, ponad trzy lata po drugim maksimum. Wówczas notowano także coraz dłuższe okresy bez plam słonecznych, a w 2018 roku ta tendencja się jeszcze pogłębiła. W 2019 roku łącznie było już łącznie ponad 60 dni bez plam słonecznych (stan na 10 kwietnia 2019).
Jaki będzie kolejny cykl aktywności słonecznej? Na tegorocznym NOAA Space Weather Workshop pojawiła się prognoza 25 cyklu. Przede wszystkim, nowy cykl może rozpocząć się na przełomie 2019 i 2020 roku, choć może to nastąpić i później.
Przewiduje się obecnie, że nadchodzący cykl będzie stosunkowo mało aktywny, podobnie jak 24 cykl. Przewidywana liczba Wolfa, najprostszy szacunek aktywności słonecznej, to zakres pomiędzy 95 a 130 dla maksimum lub maksimów 25 cyklu. Dla porównania ? przeciętna wartość liczby Wolfa z cykli słonecznych z XX wieku zawierała się w zakresie od 140 do 220.
Maksimum 25 cyklu słonecznego powinno nastąpić pomiędzy 2023 a 2026 rokiem. Jest możliwe, że znów zaobserwujemy dwa oddzielne maksima ? podobnie jak w obecnym cyklu północna półkula będzie miała swoje maksimum w innym czasie niż południowa półkula naszej Dziennej Gwiazdy.
Oczywiście, jest dość prawdopodobne, że poza okresem maksimum nastąpią także silniejsze rozbłyski, w tym najbardziej energetycznej klasy X. Najwięcej zjawisk tego typu powinno jednak nastąpić pomiędzy 2023 a 2026 rokiem. W tym samym czasie powinniśmy także zarejestrować wiele zjawisk geomagnetycznych, takich jak zorze polarne oraz zakłócenia w pracy niektórych satelitów.
Prognoza aktywności słonecznej na nowy cykl jest jeszcze dość niepewna. Dokładność prognozy wzrośnie w ciągu dwóch pierwszych lat nowego cyklu, gdy zostanie już zanotowany wzrost aktywności słonecznej.
Aktywność słoneczna jest komentowana w dziale na Polskim Forum Astronautycznym.
(NOAA)
https://kosmonauta.net/2019/04/jaki-bedzie-25-cykl-sloneczny/

Jaki będzie 25. cykl słoneczny.jpg

Jaki będzie 25. cykl słoneczny2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksplozja załogowej wersji kapsuły Dragon
2019-04-21. Redakcja
Załogowa wersja pojazdu kosmicznego Dragon uległa zniszczeniu w trakcie testu silników systemu ratunkowego. Oznacza to, że planowany pierwszy lot załogowy ulegnie przesunięciu.
Dwudziestego kwietnia w godzinach wieczornych w ośrodku NASA znajdującym się na Przylądku Canaveral na Florydzie doszło do poważnej anomalii w trakcie realizacji testu silników rakietowych SuperDraco, wykorzystywanych przez pojazd załogowy Dragon do manewrowania i w roli rakietowego systemu ratunkowego. W wyniku anomalii pojazd uległ całkowitemu zniszczeniu. Obecnie nie ma informacji na temat przyczyn zaistniałej sytuacji, jednakże można podejrzewać iż bezpośrednią przyczyną była poważna awaria zespołu silnikowego
Według niepotwierdzonych informacji testowano kapsułę, która wykonała już lot do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) w ramach testów ewaluacyjnych. Tak poważna i katastrofalna w skutkach awaria oznacza, że do startu załogowego w ramach misji Demo-2, który planowany był nie wcześniej niż pod koniec lipca nie dojdzie w tym terminie. Pierwsze oceny mówią, że data startu może przesunąć się na wrzesień lub październik jeśli nie 2020 rok.
Zdjęcia zarejestrowane w okolicy miejsca testów pokazują dużą chmurę koloru żółto-pomarańczowego, co jest charakterystyczne dla reakcji chemicznej hipergolicznych składników paliwa oraz utleniacza wykorzystywanych przez jednostki SuperDraco.
Zniszczenie kapsuły oznacza prawdopodobnie, iż Abort Test także ulegnie przesunięciu. Abort test ma polegać na wystrzeleniu pojazdu załogowego Dragon na rakiecie Falcon 9 i wykonanie w około T+60s manewru ratunkowego polegającego na odpaleniu silników SuperDraco i separacji od rakiety nośnej. Oryginalnie planowany na czerwiec Abort Test miał wykorzystywać pojazd już wykorzystany w locie kosmicznym Demo-1. Ten sam, który prawdopodobnie uległ zniszczeniu we wczorajszym teście.
Więcej informacji na temat zdarzenia można śledzić w odpowiednim wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(SpaceflightNow, SpaceX)
https://kosmonauta.net/2019/04/eksplozja-zalogowej-wersji-kapsuly-dragon/

 

 

Eksplozja załogowej wersji kapsuły Dragon.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin
2019-04?21. Alicja Pietrzak
Powyższe zdjęcie przypominającej klepsydrę mgławicy Południowy Krab zostało zrobione za pomocą teleskopu Hubble, by uczcić jego dwudziestą dziewiątą rocznicę przebywania w przestrzeni kosmicznej. Przedstawiony obiekt powstał w toku ewolucji układu podwójnego gwiazd i jest jednym z wielu, których tajemnice poznaliśmy w ciągu działania tego wciąż sprawnego instrumentu badawczego.
Kosmiczny teleskop Hubble, powstały przy współpracy ESA i NASA, został wystrzelony na pokładzie wahadłowca Discovery w dniu 24 kwietnia 1990 roku. Od tego czasu zrewolucjonizował spojrzenie ludzkości na Wszechświat. Zdjęcia, które wykonuje są spektakularne, nie tylko pod względem naukowym, ale także estetycznym.
Co roku teleskop poświęca małą część swojego cennego czasu obserwacyjnego, by uchwycić szczególnie piękne i wiele znaczące obiekty, jako obrazy na rocznice kolejnych lat jego pracy. Tegoroczne ujęcie Mgławicy Południowego Kraba nie jest wyjątkiem od tej reguły.
Ta osobliwa mgławica powstała przez interakcję czerwonego olbrzyma i białego karła w jej centrum. Czerwony gigant puchnie i odrzuca swoje zewnętrze warstwy w końcowej fazie swojego życia, zanim stanie się taką samą gwiazdą jak jego towarzysz, na którego przy okazji opada część wyrzucanego materiału w wyniku działania przyciągania grawitacyjnego.
Kiedy wystarczająco dużo materii zostaje wciągniętej na białego karła, na jego powierzchni ma miejsce erupcja, tworząca struktury widoczne na zdjęciu mgławicy. Ostatecznie czerwony olbrzym zakończy odrzucanie swoich warstw, a tym samym ?karmienie? karła. Zanim jednak się tak stanie, może jeszcze dojść do wielu wybuchów, które zmienią wygląd Południowego Kraba.
Astronomowie nie zawsze wiedzieli o opisanym wcześniej mechanizmie. Pierwsza wzmianka o opisywanej mgławicy pojawiła się w 1967 roku, ale aż do 1989 była ona uznawana za zwyczajną gwiazdę, ponieważ wtedy została zaobserwowana za pomocą teleskopów Europejskiego Obserwatorium Południowego w La Silla. Powstały obraz ukazał podobny kształtem do skorupiaka obłok, tworzony przez symetryczne bańki gazu i pyłu. Jednakże wykonane pomiary pokazywały tylko zewnętrzną ?klepsydrę? oraz jasny region centralny, w którym nie można było rozróżnić jego składowych.
Dopiero w 1999 roku oczom naukowców ukazała się cała struktura mgławicy, zaobserwowana przez teleskop Hubble. To, co odkryto wewnątrz, zasugerowało, że fenomen który spowodował powstanie zewnętrznych baniek, miał miejsce dwa razy w niedalekiej dla astronomów przeszłości.
Kosmiczny teleskop powrócił do Południowego Kraba po 20 latach od jego pierwszej obserwacji, a otrzymane zdjęcie jest częścią opowieści o aktywnym i wciąż ewoluującym obiekcie, wpisującej się w historię roli, jaką Hubble odegrał w naszym rozumieniu Wszechświata.
Source :
ESA
https://news.astronet.pl/index.php/2019/04/21/w-kosmicznym-obiektywie-wszystkiego-najlepszego-z-okazji-urodzin/

 

W kosmicznym obiektywie Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spora asteroida przeleciała blisko Ziemi
2019-04-21

Wczoraj asteroida wielkości domu przeleciała obok Ziemi. Obiekt przeszedł bliżej naszej planety niż jakikolwiek inny kosmiczny kamień, który minie ją przed końcem tego roku. Przynajmniej tak twierdzą naukowcy.

Asteroida o nazwie 2019 GC6 została odkryta przez NASA 9 kwietnia br., czyli dziewięć dni przed przelotem nad Ziemią. Gigantyczny kamień przeleciał jak najbliżej planety 18 kwietnia o 06:41 GMT. Najbliższy punkt znajdował się 219 tysięcy kilometrów od Ziemi, czyli około połowy odległości od Księżyca.
 
Według Laboratorium Napędów Odrzutowych NASA, w tym czasie asteroida poruszała się z prędkością względną 20 300 km/h. Agencja kosmiczna obliczyła, że jej średnica wynosi około 30 metrów. NASA zaklasyfikowała asteroidę 2019 GC6 jako ?potencjalnie niebezpieczny? obiekt bliski Ziemi, ale to nie znaczy, że tym razem on jej bezpośrednio zagrażał.
 
Agencja używa tego terminu w odniesieniu do wszelkich obiektów znajdujących się w pobliżu Ziemi, które lecą w odległości ośmiu milionów kilometrów od orbity ziemskiej i są wystarczająco masywne, aby spowodować znaczne uszkodzenia naszej planety (zgodnie z informacjami Wydziału Koordynacji Obrony Planetarnej NASA).
 
Niemniej jednak fakt, że wiele asteroid pozostaje niezauważonych dosłownie do ostatniej chwili, lub nawet po przelocie nad naszą planetą, sprawia, że szeroka definicja potencjalnie niebezpiecznych obiektów NASA jest nieco mniej zachęcająca. Najbliższa Ziemi w tym roku 28 marca br. była asteroida 2019 FC1, zaobserwowana przez astronomów zaledwie dzień przed zdarzeniem.
 
Ta kosmiczna skała była dwa razy bliżej planety niż GC6. NASA i inne światowe organizacje nieustannie skanują niebo w poszukiwaniu nowych zagrożeń, katalogując każdy kosmiczny kamień na orbicie Ziemi i badając nowe sposoby zatrzymania asteroidy, lecącej prosto na Ziemię, zanim zdarzy się katastrofa.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/spora-asteroida-przeleciala-blisko-ziemi

Spora asteroida przeleciała blisko Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak namierzyć śmieci z kosmosu?

2019-04-22
Naukowcy pracują nad techniką śledzenia z kosmosu resztek plastików zalegających w oceanach. Jest to niezwykle trudne, ponieważ pojedyncze kawałki są mniejsze od obiektów o minimalnej wielkości, które mogą zostać namierzone przez satelity.

 Uczeni z brytyjskiego Plymouth Marine Laboratory chcą namierzać śmieci przy pomocy refleksów powstających, gdy promienie słoneczne odbijają się od fragmentów zalegających w morzach i oceanach. Pierwsze testy tej techniki są niezwykle obiecujące.

- Nigdy nie będziemy w stanie dostrzec z kosmosu pojedynczej plastikowej butelki pływającej w wodzie, ale możemy wykryć skupiska śmieci - powiedziała dr Lauren Biermann, jedna z autorek nowej metody.

Naukowcy eksperymentują z satelitami Sentinel-2, parą multispektralnych instrumentów orbitujących (MSI), które zostały uruchomione w latach 2015 i 2017 r., a dzisiaj są obsługiwane przez ESA. Misją satelitów jest przede wszystkim tworzenie stale zmieniającej się mapy lądów na Ziemi, ale w tym procesie rejestrują także stan wód przybrzeżnych. To bardzo ważne, ponieważ szacuje się, że większość z 8 mln ton śmieci, które co roku docierają do mórz i oceanów gromadzi się w pobliżu ujść rzek.

Niestety, satelity Sentinel mają rozdzielczość na poziomie 10 m, co oznacza, że wszelkie obiekty na obrazie zostaną wykryte tylko wtedy, gdy stanowią pewien procent każdego piksela. Ale da się o usprawnić.

Po pierwsze, pływające śmieci wykazują tendencję do gromadzenia się w wirach i innych strukturach, które tworzą się, gdy rzeka wpływa do morza. Chociaż często na powierzchnię wypływają rośliny, to tak samo może być w przypadku plastiku. Po drugie, można ulepszyć detektory zainstalowane na satelitach Sentinel. Brytyjscy naukowcy chcą je w taki sposób zoptymalizować, aby były w stanie namierzać tworzywa sztuczne na podstawie długości fal światła odbijającego się od nich.

Kluczowe wydają się różnice w pochłanianiu światła w bliskiej podczerwieni. Podczas gdy rośliny będą pochłaniać więcej światła czerwonego, tworzywa sztuczne będą je odbijać.

- Roślinność ma swój własny "podpis", którego możemy szukać, podczas gdy plastik ma inny. Możemy zacząć przeszukiwać piksele i analizować, jaką ich część stanowią szczątki naturalne, a ile pływające śmieci - powiedziała dr Biermann.

Testy nowo opracowanego systemu przeprowadzone w Kolumbii Brytyjskiej i u wschodnich wybrzeży Szkocji okazały się obiecujące. Technika wymaga jednak udoskonalenia, a część z nich sfinansuje ESA. Ważny jest także rozwój algorytmów uczenia maszynowego do analizy obrazów, bo ręczne przeglądanie zdjęć jest czasochłonne i niepraktyczne.

Namierzanie plastików przez satelity może pomóc usprawnić walkę z coraz bardziej zaśmieconymi oceanami. Jeżeli nic się nie zmieni, to do 2050 r. w morzach i oceanach będzie więcej plastików niż ryb.

 
https://nt.interia.pl/technauka/news-jak-namierzyc-smieci-z-kosmosu,nId,2938992

Jak namierzyć śmieci z kosmosu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko co wiemy o Wszechświecie może być błedne
 Autor: admin (2019-04-22)
Wszechświat rozszerza się od 13,8 miliarda lat. Stała Hubble'a wyznacza tempo jego ekspansji i pokazuje nam czas, jaki upłynął od Wielkiego Wybuchu. Jednak dwie najlepsze metody, które pozwalają nam zmierzyć stałą Hubble'a, dają nam dwa różne wyniki, co sugeruje, że nasze pojęcie o kosmosie może być błędne. Jednak naukowcy wyszli właśnie z trzecią metodą, która najprawdopodobniej rozwiąże ten problem raz na zawsze.
Jak wynika z najnowszych badań, nowe niezależne dane, pochodzące z fal grawitacyjnych, które emitują układy podwójne gwiazd neutronowych, mogą nam zapewnić wiedzę o rzeczywistym tempie ekspansji Wszechświata. Trzecia metoda pomoże nam rozwiązać problem różnic, wynikających z zastosowania dwóch poprzednich metod w obliczaniu stałej Hubble'a.
 Fale grawitacyjne są emitowane przez dwie wirujące wokół siebie gwiazdy neutronowe tuż przed kolizją. Zjawiska tego typu są rzadkie, ale mogą być bardzo pomocne.
Fale grawitacyjne wywołują tzw. zmarszczki w czasoprzestrzeni. Możemy je wykryć z pomocą detektorów LIGO i Virgo, a następnie precyzyjnie ustalić odległość między gwiazdami neutronowymi a Ziemią. Ponadto, astronomowie mogą określić prędkość układu na podstawie światła wyemitowanego na drodze kosmicznej eksplozji, a następnie obliczyć stałą Hubble'a, korzystając z Prawa Hubble'a.
Naukowcy z University College London, którzy wpadli na ten pomysł ustalili, że obserwacja 50 układów podwójnych gwiazd neutronowych powinna dostarczyć nam wystarczających informacji, aby określić stałą Hubble'a. To oznacza, że w ciągu 10 lat możemy poznać tempo ekspansji Wszechświata.
Źródło:
https://tylkonauka.pl/wiadomosc/fale-grawitacyjne-moga-pomoc-rozwiazac-zagadke-w...
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wszystko-co-wiemy-o-wszechswiecie-moze-byc-bledne

Wszystko co wiemy o Wszechświecie może być błedne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteoryt spoza Układu Słonecznego uderzył w Ziemię?
2019-04-22.

Jak się okazuje, w 2014 roku na Ziemię mógł spaść meteoryt, którego pochodzenie sięga dalej niż krańce Układu Słonecznego - podają naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. Do tej pory sądzono, że to kometa 'Oumuamua była pierwszym takim obiektem, który zbliżył się do Ziemi.
W 2017 roku naukowcy ogłosili, że odkryli pierwszy obiekt, który wtargnął z przestrzeni międzygwiezdnej do naszego Układu Słonecznego. Była to kometa, o wielkości boiska do piłki nożnej, nieoficjalnie nazywana 'Oumuamua. Obliczono, że kometa przeszła przez peryhelium (czyli miejsce największego zbliżenia ciała niebieskiego i gwiazdy, którą obiega) 9 września 2017 roku, a 14 października minęła Ziemię w odległości około 24,2 miliona kilometrów.
Teraz astronomowie twierdzą, że znaleźli dowody na to, że wcześniej inna, znacznie mniejsza, międzygalaktyczna skała dostała się do Układu Słonecznego. Co ciekawe, prawdopodobnie zderzyła się z Ziemią.
Niezwiązane grawitacyjnie ze Słońcem
Astrofizyk Avi Loab z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics oraz Amir Siraj, student astronomii na Uniwersytecie Harvarda podejrzewali, że jeśli tak duży obiekt jak 'Oumuamua może przelecieć z kosmosu do układu gwiezdnego, to mniejsze meteoroidy również potrafią bez problemu przebyć taką trasę. Jak piszą w artykule do czasopisma naukowego "Astrophysical Journal", niektóre mogą nawet zderzać się z Ziemią, "wystarczająco często, by być zauważalne".
Trajektoria i duża prędkość, z którą poruszała się 'Oumuamua, wskazywały, że nie była ona związana grawitacyjnie ze Słońcem. Dlatego Loeb i Siraj postanowili przeszukać dane dotyczące najszybszych zarejestrowanych przez amerykańskie czujniki meteorów z ostatnich 30 lat.
"Nie z tego świata"
Według ich badań meteor, który w styczniu 2014 roku rozpadł się nad północno-wschodnim wybrzeżem Papui Nowej Gwinei, podobnie jak 'Oumuamua może pochodzić z rejonów spoza Układu Słonecznego. Obiekt miał niecały metr wielkości i leciał w kierunku Ziemi z prędkością 60 kilometrów na sekundę.
- To wystarczająco szybko, by przypuszczać, że nie pochodzi z Układu Słonecznego - powiedział Siraj.
Sporny temat
Badania Loeba i Siraja wzbudziły w świecie astronomów niemałe kontrowersje.
- Wyniki są interesujące, ale opierają się na pomiarze pojedynczego zdarzenia - zauważył Eric Mamajek z jednego z centrów badawczych NASA - Jet Propulsion Laboratory.
- Czy to wydarzenie było statystycznym fuksem, czy rzeczywistym międzygwiezdnym meteorem? - pytał badacz.
Artykuł nie został jeszcze przeanalizowany przez krytyków, dlatego wniosków Loeba i Siraja nie można uznać za pewnik.
Źródło: sciencealert.com, smithsonianmag.com
Autor: kw/map
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/meteoryt-spoza-ukladu-slonecznego-uderzyl-w-ziemie,289282,1,0.html

Meteoryt spoza Układu Słonecznego uderzył w Ziemię.jpg

Meteoryt spoza Układu Słonecznego uderzył w Ziemię2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny przedstawiają swój plan podboju Układu Słonecznego. Księżyc, Mars i...
2019-04-22
Państwo Środka nie ustaje w swoich wysiłkach jak najszybszej eksploracji najbliższej nam przestrzeni kosmicznej i uzyskaniu miana pioniera nowej, XXI-wiecznej ery podboju kosmosu. Plany Chin wyglądają imponująco.
Zainteresowanie fanów eksploracji kosmosu skupione jest od początku roku na chińskiej misji Chang'e-4, która obecnie bada niewidoczną z naszej planety powierzchnię Księżyca. CNSA ujawniła, że planuje jeszcze 4 misje na Księżyc. W trakcie ostatniej, Chang'e-8, Chińczycy zamierzają przetestować zaawansowane technologie na potrzeby budowy tam pierwszej bazy. Kolejna misja, Chang'e-5, w ramach której pobrane zostaną próbki księżycowych skał i dostarczone na Ziemię, zostanie przeprowadzona jeszcze w tym roku.
Niebawem wieści będą nadchodzić również z Marsa. Stanie się to za sprawą kolejnej misji Państwa Środka, które ma o wiele ambitniejsze plany związane z eksploracją przestrzeni kosmicznej i przemierzającej ją fascynujących obiektów. Chińska przygoda z Marsem rozpocznie się już w przyszłym roku. Wówczas na ten glob zostanie wysłana misja, w ramach której w 2021 roku powierzchnię będzie badał pierwszy łazik o nazwie HX-1.
Lądownik i łazik polecą na Czerwoną Planetę na szczycie rakiety Długi Marsz 5. Robot ma rozejrzeć się po okolicy i wybrać odpowiednie miejsca do pobrania próbek. Gdy to już się stanie, rakieta Długi Marsz 9 wyśle tam kolejny lądownik i łazik. Robot pobierze próbki, dostarczy na rakietę, polecą one na orbitę, opuszczą Marsa i wrócą na Ziemię. Wszystko to ma odbyć się do roku 2030.
Chińska Agencja Kosmiczna, dzięki tym zakrojonym na szeroką skalę misjom, chce poczynić historyczny krok w planach eksploracji tej planety. Do tej pory żadnemu krajowi nie udało się przeprowadzić takiego karkołomnego zadania. Chińscy naukowcy wówczas będą mieli w tej materii już spore doświadczenie. Tego zasługą będzie misja Chang'e-5 na Księżyc. W jej ramach księżycowy łazik ma pobrać próbki z powierzchni Srebrnego Globu i dostarczyć je na Ziemię w celu ich bardziej wnikliwych badań.
Nie jest tajemnicą, że Państwo Środka nie jest zainteresowane kosmosem w stricte celach edukacyjnych na potrzeby ludzkości, tylko czysto ekonomicznych. Kraj ten rozwija się na potęgę, a temu sprzyjają zasoby i surowce. Rząd jest pewien, że w przyszłości będzie w stanie je pozyskiwać na drodze kosmicznego górnictwa z planetoid, Księżyca, Marsa i innych planet Układu Słonecznego.
Chiny nie poprzestaną na Księżycu i Marsie. W trakcie lotów na te obiekty odbędą się również misje na planetoidy oraz na Jowisza, największą planetę Układu Słonecznego. CNSA planuje lądowanie tam w roku 2029. Problemem jest jednak wydajny napęd, który pozwoliłby skrócić czas podróży. Rząd od jakiegoś czasu intensywnie pracuje nad nowej generacji napędem jądrowym. Dzięki niemu podróże kosmiczne skrócą się z lat do tygodni, więc w zasięgu badań znajdą się praktycznie wszystkie planety Układu Słonecznego i ich księżyce.
Zapowiadają się nam wspaniałe, obfitujące w wiele ciekawych misji, lata 20. XXI wieku. Zapewnią nam je nie tylko Chiny, ale przede wszystkim Stany Zjednoczone i kraje Europy, które również poważnie myślą o Księżycu, Marsie, Wenus, księżycach Jowisza i Saturna, a także tajemniczych obiektach przemierzających Pas Kuipera.
Źródło: GeekWeek.pl/CNSA/NASA / Fot. CNSA/Twitter
http://www.geekweek.pl/news/2019-04-22/chiny-przedstawiaja-swoj-plan-podboju-ukladu-slonecznego-ksiezyc-mars-i/

Chiny przedstawiają swój plan podboju Układu Słonecznego. Księżyc, Mars i....jpg

Chińczycy zbudują na Ziemi gigantyczne i futurystyczne marsjańskie miasto.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany start CZ-3B z Beidou-3 IGSO1
2019-04-22. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego kwietnia rakieta CZ-3B wyniosła kolejnego chińskiego satelitę konstelacji Beidou.
Do startu rakiety CZ-3B doszło 20 kwietnia 2019 o godzinie 16:41 CEST. Start nastąpił z kosmodromu Xichang. Lot przebiegł prawidłowo i satelita Beidou-3 IGSO1 został wprowadzony na prawidłową orbitę transferową GTO. Satelita sam dotrze do wyznaczonej orbity geosychronicznej nachyleniu 55 stopni.
Beidou to chińska konstelacja globalnego pozycjonowania satelitarnego (GNSS). Konstelacja składa się z satelitów umieszczonych na średniej orbicie okołoziemskiej (MEO) w wysokości około 21500 km, dodatkowych satelitów na orbicie geosynchronicznej nachylonej oraz satelitów na orbicie geostacjonarnej (GEO).
Obok amerykańskiego GPS, europejskiego GALILEO oraz rosyjskiego GLONASS, Beidou to system o globalnym zasięgu. W ostatnich latach rola chińskiego systemu Beidou rośnie z uwagi na dużą ilość urządzeń GNSS produkowanych w tym państwie ? przede wszystkim dla masowego odbiorcy (przede wszystkim telefony komórkowe). Beidou służy także chińskim służbom cywilnym i wojskowym ? jest to wyraźny dowód na wzrost możliwości technologicznych tego państwa.
(PFA, LK, NSF)
https://kosmonauta.net/2019/04/udany-start-cz-3b-z-beidou-3-igso1/

Udany start CZ-3B z Beidou-3 IGSO1.jpg

Udany start CZ-3B z Beidou-3 IGSO1.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Międzygwiezdne wieści (kwiecień 2019)
2019-04-22. Krzysztof Kanawka
W tym roku pojawiło się kilka ciekawych doniesień o międzygwiezdnych obiektach, które odwiedziły nasz Układ Słoneczny? i być może Ziemię.
Od czasu przelotu 1I/2017 U1 Oumuamua (październik 2017) naukowcy z różnych grup badawczych zastanawiają się jak często podobne obiekty odwiedzają nasz Układ Słoneczny. Obecnie panuje przekonanie, że w każdej chwili obiektów takich jak 1I/2017 może znajdować się przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy w naszym Układzie Słonecznym. Oczywiście ? znakomita większość z nich przelatuje przez zewnętrzne krańce naszego układu planetarnego i tylko niewielki ułamek zbliży się do Słońca.
Z przestrzeni międzygwiezdnej w kierunku Słońca
Niektóre z tych obiektów, które zbliżą się do Słońca może ?uderzyć? w naszą Dzienną Gwiazdę. Najnowsza praca naukowa Johna Forbes?a i Abrahama Loeb?a z amerykańskiego Uniwersytetu Harvarda sugeruje, że przeciętnie co 30 lat obiekt podobny do 1I/2017 U1 ?uderza? w Słońce. Co więcej ? każdego roku około dwa podobne międzygwiezdne obiekty powinny przelecieć obok naszej Dziennej Gwiazdy w odległości mniejszej niż peryhelium orbity Merkurego.
Wiele z prac naukowych dotyczących małych międzygwiezdnych planetoid i komet sugeruje, że kolejne odkrycia takich gości nastąpią, gdy teleskop LSST wejdzie do służby. ?Pierwsze światło? tego teleskopu planowane jest na przyszły rok.
Z przestrzeni międzygwiezdnej na Ziemię
Przelot 1I/2017 U1 sprowokował także do pytania jak często międzygwiezdne meteoryty mogą uderzać w Ziemię. Jak na razie nie pojawiły się jeszcze szacunki ilości takich meteorytów, jednak wydaje się bardzo prawdopodobne, że w przeszłości takie impakty nastąpiły. Możliwe jest nawet, że jedno z takich wtargnięć w atmosferę naszej planety nastąpiło niedawno ? zaledwie pięć lat temu.
Naukowcy Amir Siraj i Abraham Loeb przeanalizowali trajektorię lotu bolidu z 8 stycznia 2014 roku, którego ślad został zaobserwowany nad Papuą-Nową Gwineą. Wyliczenia sugerowały, że obiekt o średnicy około 0,45 m podróżował z prędkością około 60 km/s względem Słońca. Wyliczona trajektoria lotu sugeruje, że ten bolid nie został zakłócony przez inne obiekty z naszego Układu Słonecznego, co sugeruje, że przybył do nas z przestrzeni międzygwiezdnej.
Siraj i Loeb uważają, że bolid z 8 stycznia 2014 roku mógł pochodzić z innego układu planetarnego. Jest to prawdopodobnie pierwszy ?kandydat? na międzygwiezdnego gościa, który wtargnął w atmosferę Ziemi.
(Arxiv)
https://kosmonauta.net/2019/04/miedzygwiezdne-wiesci-kwiecien-2019/

 

Międzygwiezdne wieści (kwiecień 2019).jpg

Międzygwiezdne wieści (kwiecień 2019)2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpływ wysokoenergetycznych cząstek i przypływów na życie pozaziemskie
2019-04-22. Autor. Vega

Dwa nowe badania naukowców z Uniwersytetu Arizony mogą podważyć zdolność do zamieszkania egzoplanet TRAPPIST-1, spośród których trzy znajdują się w ekosferze.
Od czasu swojego odkrycia w 2016 r. naukowcy byli podekscytowani TRAPPIST-1, układem, w którym siedem skalistych planet wielkości Ziemi okrąża chłodną gwiazdę. Trzy spośród nich znajdują się w strefie nadającej się do zamieszkania, w obszarze przestrzeni, w którym na powierzchni planety może istnieć woda w stanie ciekłym. Jednak nowe badania przeprowadzone przez naukowców z Lunar and Planetary Laboratory UA mogą spowodować przedefiniowanie strefy zdatnej do zamieszkania dla TRAPPIST-1.

Trzy planety w strefie nadającej się do zamieszkania prawdopodobnie stoją przed groźnym przeciwnikiem życia: wysokoenergetycznymi cząstkami wyrzucanymi z gwiazdy. Po raz pierwszy zespół naukowców z CfA obliczył, jak mocno te cząstki uderzają w planety.

Tymczasem Hamish Hay odkrył, że grawitacyjne przeciąganie liny, w które planety TRAPPIST-1 się bawią, podnosi pływy na ich powierzchniach, prawdopodobnie napędzając aktywność wulkaniczną lub rozgrzewając lód izolujący oceany na planetach, które poza tym są zbyt zimne, aby podtrzymać życie.

Gwiazda całego układu, TRAPPIST-1a, jest mniejsza, mniej masywna i chłodniejsza o 6000 stopni Celsjusza od Słońca. Jest także niezwykle aktywna, co oznacza, że emituje ogromne ilości wysokoenergetycznych protonów ? tych samych cząstek, które wywołują zorze na Ziemi.

Federico Fraschetti z CfA i jego zespół symulowali podróże tych wysokoenergetycznych cząstek przez pole magnetyczne gwiazdy. Odkryli, że czwarta planeta ? najbardziej wewnętrzny świat w ekosferze TRAPPIST-1 ? może doświadczać potężnego bombardowania protonami.

Było to zaskoczenie dla naukowców, mimo tego, że planety znajdują się znacznie bliżej gwiazdy niż Ziemia od Słońca. Wysokoenergetyczne cząstki są przenoszone przez przestrzeń wzdłuż linii pola magnetycznego, a pole magnetyczne TRAPPIST-1 jest ciasno owinięte wokół gwiazdy.

Flary na powierzchni gwiazdy powodują turbulencje w polu magnetycznym, dzięki czemu protony mogą odpłynąć od gwiazdy. To, gdzie przemieszczą się cząstki zależy od tego, jak pole magnetyczne gwiazdy jest odchylone od osi obrotu. W układzie TRAPPIST-1 najbardziej prawdopodobne wyrównanie tego pola doprowadzi energetyczne protony bezpośrednio do powierzchni czwartej planety, gdzie mogą rozerwać złożone cząstki, które są potrzebne do budowania życia ? a może mogą posłużyć jako katalizatory stworzenia tych cząstek.

Podczas, gdy ziemskie pole magnetyczne chroni większość planety przed energetycznymi protonami emitowanymi przez nasze Słońce, pole wystarczająco silne, by odeprzeć protony TRAPPIST-1, musiałoby być niewiarygodnie silne ? setki razy silniejsze, niż ziemskie. Ale to niekoniecznie oznacza śmierć na całe życie w układzie TRAPPIST-1.

Planety TRAPPIST-1 są prawdopodobnie zwrócone zawsze jedną stroną do gwiazdy, czyli na jednej półkuli zawsze jest dzień a na drugiej noc. ?Może nocna strona jest wystarczająco ciepła dla życia i nie jest bombardowana promieniowaniem? ? powiedział Benjamin Rackham z UA.

Również oceany mogą chronić przed niszczycielskimi wysokoenergetycznymi protonami, ponieważ głęboka woda może wchłonąć cząstki, zanim te rozerwą cegiełki życia. Zwiększone przypływy w tych oceanach, a nawet w skałach planet, mogą mieć inne interesujące implikacje dla życia.

Na Ziemi Księżyc zwiększa pływy nie tylko w oceanach ? siły pływowe odkształcają również kulisty kształt ziemskiego płaszcza i skorupy. Naukowcy przypuszczają, że planety w układzie TRAPPIST-1 znajdują się wystarczająco blisko siebie, aby mogły wzbudzać pływy jedna na drugiej, tak jak Księżyc na Ziemi.

Obliczając, jak grawitacja planet TRAPPIST-1 wyciągnie się i zdeformuje, Hay zbadał, ile ciepła przepływa do układu.

TRAPPIST-1 jest jedynym znanym układem, w którym planety mogą wzbudzać znaczące przypływy, ponieważ światy są tak ciasno upakowane wokół swojej gwiazdy.

Hay odkrył, że dwie wewnętrzne planety układu zbliżają się do siebie na tyle blisko, by zwiększać u siebie wzajemnie potężne przypływy. Możliwe jest, że kolejne ogrzewanie pływowe może być wystarczająco mocne, aby zasilać aktywność wulkaniczną, co z kolei może podtrzymywać atmosferę. Chociaż najbardziej wewnętrzne planety układu TRAPPIST-1 są prawdopodobnie zbyt gorące aby podtrzymać życie po dziennej stronie, atmosfera napędzana wulkanem może pomóc przenieść trochę ciepła na zbyt zimną nocną stronę, ocieplając ją na tyle, by żywe organizmy nie zamarzły.

Szósta planeta w układzie, zwana TRAPPIST-1g, doświadcza pływowych szarpnięć zarówno od gwiazdy, jak i od pozostałych planet. Jest to jedyna planeta w układzie, na której ogrzewania pływowe ze względu na inne planety jest tak silne, jak wywołane przez gwiazdę centralną. Jeżeli TRAPPIST-1g jest światem oceanicznym, takim jak Europa lub Enceladus w naszym Układzie Słonecznym, ogrzewanie pływowe mogłoby utrzymać ciepłe wody.

Układy planetarne karłów typu M, takie jak TRAPPIST-1, oferują astronomom najlepszą okazję do poszukiwania życia poza Układem Słonecznym, a badania Fraschettiego i Haya mogą pomóc naukowcom wybrać sposób eksploracji układu w przyszłości.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
University of Arizona

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/04/wpyw-wysokoenergetycznych-czasteczek-i.html

Wpływ wysokoenergetycznych cząstek i przypływów na życie pozaziemskie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pijawki lekarskie z Namysłowa zakwalifikowane do badań kosmicznych
2019-04-22.MD. ADOM
Pochodzące z hodowli w Namysłowie pijawki lekarskie ponownie zostały włączone do badań związanych z misjami kosmicznymi, które rozpoczęły się w bazie naukowej Lunares na terenie byłej jednostki wojskowej w Pile.
Według naukowców pijawki można wykorzystywać podczas lotów kosmicznych w rozwiązywaniu problemów zdrowotnych astronautów.
Baza naukowa Lunares to placówka, której celem jest symulacja warunków, w jakich mogą znaleźć się załogi misji kosmicznych. To jedyne tego rodzaju miejsce w Europie, gdzie z udziałem naukowców z kilku państw prowadzone są badania, których efekty mogą znaleźć zastosowanie m.in. podczas załogowych lotów na Marsa.

W połowie kwietnia rozpoczął się kolejny sezon badań, w których po raz drugi wezmą udział pijawki lekarskie z hodowli w Namysłowie. Podczas poprzedniej edycji, w ramach międzynarodowego programu ICAres-1 (Innovative Concepts Ares), badano między innymi możliwości transportu i rozmnażania pijawek w warunkach mikrograwitacji.
Zdaniem naukowców pijawki, które są swego rodzaju naturalną fabryką aktywnych związków wykorzystywanych w medycynie, mogą w realny sposób pomóc ludziom w długotrwałych podróżach pozaziemskich.
Jak powiedział PAP dr Aleksander Waśniowski zajmujący się medycyną ekstremalną na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, odnawialne i samowystarczalne źródła żywności i leków, naturalne linie produkcyjne, są obecnie kierunkami badań kosmicznych ściśle powiązanymi z potencjalną kolonizacją nowych środowisk, a wykorzystanie pijawki medycznej wpisuje się w te trendy.
Podobnego zdania jest dr nauk medycznych i biolog Agata Litwinowicz, która zajmuje się m.in. praktycznym użyciem pijawek w leczeniu ludzi.
Pijawki w misjach kosmicznych mogą znaleźć wiele zastosowań w rozwiązywaniu problemów zdrowotnych astronautów. Jednym z trudniejszych zagadnień jest zastój krążenia limfy w organizmie z powodu braku grawitacji. Atrofia mięśniowa, która jest poważnym problemem w stanie nieważkości, dodatkowo nasila to zjawisko. Związki zawarte w ślinie pijawek między innymi działają antykoagulacyjnie oraz rozszerzają naczynia krwionośne, co powoduje poprawę kondycji krążenia i układu chłonnego ? uważa dr Litwinowicz.

? Ponadto, duża ilość endorfin wydzielania przez pijawki poprawiałaby nastrój i kondycję psychiczną astronautów ? dodała Litwinowicz.

W trzecim roku działalności bazy Lunares swoje badania będą prowadzili m.in. specjaliści z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, którzy sprawdzą wpływ liofilizatów na powstawanie płytki nazębnej oraz rozwój flory bakteryjnej w jamie ustnej. Badania w bazie Lunares są prowadzone pod honorowym patronatem Polskiej Agencji Kosmicznej.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/42308578/pijawki-lekarskie-z-namyslowa-zakwalifikowane-do-badan-kosmicznych

Pijawki lekarskie z Namysłowa zakwalifikowane do badań kosmicznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińczycy zbudują na Ziemi gigantyczne i futurystyczne marsjańskie miasto
2019-04-23
Chińska Agencja Kosmiczna nie próżnuje. Na pustyni Gobi otworzyła eksperymentalną marsjańska bazę, w której kolonizatorzy będą szkolić się do podboju Marsa. Niebawem jednak zmieni się ona w marsjańską metropolię.
Telewizja CCTV zaprezentowała wnętrza eksperymentalnego obiektu Mars Base 1 Camp o powierzchni 53 tysięcy metrów kwadratowych, leżącego niedaleko miasta Jinchang w zachodniej części Państwa Środka. Obiekt powstał kosztem 61 milionów dolarów i w tej chwili jest najbardziej zaawansowanym tego typu na całej planecie. Baza będzie jednak nieustannie rozbudowywana. Niebawem obok obiektu powstanie również marsjańska kopalnia i ośrodek testowy dla zaawansowanych robotów.
CNSA chce docelowo zmienić bazę w pierwszą na Ziemi marsjańską metropolię o powierzchni aż 67 kilometrów kwadratowych. Ukończenie prac ma nastąpić za ok. 10 lat i wówczas będzie to największy tego typu obiekt na świecie, w którym na co dzień będą mieszkali i odbywali szkolenia kolonizatorzy Czerwonej Planety, a później odbywali podróże już na Marsa i tworzyli tam ludzkie habitaty.
Rząd planuje, że niebawem na okres kilku miesięcy baza zostanie zamieszkana przez pierwszych chińskich astronautów. Inwestycja została zrealizowana z dużym rozmachem, nie różniącym się od innych wielkich przedsięwzięć realizowanych ostatnimi czasy w Państwie Środka. Przedstawiciele CNSA powiedzieli, że jest ona dowodem na to, że chińskie plany kosmiczne nie są tylko słowami rzucanymi na wiatr.
Naukowcy nie przypadkowo wybrali pod budowę bazy obszary pustyni Gobi. Tamtejsze krajobrazy przywodzą na myśl powierzchnię Marsa. Kolonizatorzy, podczas spacerów za zewnątrz obiektu, będą mogli poczuć się jakby naprawdę przebywali na Czerwonej Planecie. Ten efekt ma wzmocnić element szkoleń przygotowawczych do pierwszych lotów załogowych na ten glob i budowy tam kolonii.
Obiekt został podzielony na kilka części, w których astronauci będą mogli wypoczywać, prowadzić badania, uprawiać sporty, hodować rośliny i wykonywać ważne misje eksploracyjne. CNSA planuje udostępnić ten obiekt dla turystów, by mogli zapoznać się z rozwijanymi przez Chiny technologiami kosmicznymi. Planuje się, że w ciągu 10 lat obiekt odwiedzi 2 miliony turystów.
W nowym wyścigu kosmiczny na Marsa, Chiny są nieco za Stanami Zjednoczonymi, ale już przed jeśli chodzi o Księżyc. Przypomnijmy, że na początku bieżącego roku pierwszy raz w historii ludzkości po niewidocznej z Ziemi stronie powierzchni Księżyca wylądowała misja kosmiczna. Chiński lądownik Chang'e-4 i łazik Yutu-2 wciąż eksplorują Srebrny Glob. Warto przy tym dodać, że jeszcze w tym roku na naturalnym satelicie naszej planety wyląduje kolejna misja w ramach programu Chang-e.
Wielkie projekty eksperymentalnych baz księżycowych i marsjańskich mają być inspiracją dla młodych Chińczyków, którzy chcieliby kształcić się w kierunku eksploracji kosmosu i marzą o locie na Księżyc lub Marsa. Przyszłymi kolonizatorami tych obiektów będą przecież dzisiejsi nastolatkowie, gdyż regularne loty załogowe do pierwszych kolonii mają odbywać się przynajmniej za 10 lat.
Źródło: GeekWeek.pl/SCMP / Fot. CCTV
http://www.geekweek.pl/news/2019-04-23/chinczycy-zbuduja-na-ziemi-gigantyczne-i-futurystyczne-marsjanskie-miasto/

Chińczycy zbudują na Ziemi gigantyczne i futurystyczne marsjańskie miasto.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktywność wulkaniczna na asteroidach
2019-04-23
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz odkryli, że metaliczne asteroidy miały aktywne wulkany, które wyrzucały ciekłe żelazo na powierzchnię.
Badania są częścią misji Psyche, która odbędzie się w 2022 r. Jej celem jest wysłanie sondy na unikanlną metaliczną asteroidę Psyche, która krąży wokół Słońca między Marsem a Jowiszem. Wydaje się mieć odsłonięty rdzeń niklowo-żelazny wczesnej planety - jeden z elementów składowych wczesnego Układu Słonecznego.

- Jest wiele meteorytów metalicznych, a teraz, gdy wiemy, czego szukamy, możemy znaleźć dowody ich aktywności wulkanicznej - powiedział Francisc Nimmo, główny autor badań.

Głęboko w skalistych planetach, takich jak Ziemia, znajdują się metaliczne rdzenie. Ponieważ nie jesteśmy w stanie dowiercić się do niego na naszym globie, naukowcom pozostają badania innych obiektów astronomicznych. Mogą one pomóc zrozumieć, jak powstała Ziemia.

Według obecnych informacji, sonda NASA dotrze do asteroidy Psyche w 2026 r.

 

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-aktywnosc-wulkaniczna-na-asteroidach,nId,2939005

Aktywność wulkaniczna na asteroidach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nad Polskę nadciąga żółty pył znad Sahary
2019-04-23. Piotr.
Już w tym tygodniu w naszym kraju możemy spodziewać się żółtego pyłu, który osiądzie na naszych samochodach, oknach, czy roślinach. Nad Polskę zmierza bowiem pył znad Sahary, czyli nic innego jak ogromna masa piasku/pyłu wzniesionego ku niebu przez silny wiatr wiejący z południa. Takie zjawisko ma już miejsce chociażby we Włoszech ? miejscami niebo przybrało żółtą barwę, co doskonale obrazują zdjęcia zamieszczone w sieci.
Głównym efektem tego zjawiska są przede wszystkim zabrudzenia. Niewykluczone jednak, że alergicy będą odczuwać pewien dyskomfort. W tym tygodniu w wyniku unoszącego się nad nami pyłu mogą pojawić się także stosunkowo ?brudne deszcze?, które skutecznie skumulują pył i sprowadzą go bliżej gruntu.

Sahara to pustynia położona w północnej Afryce. Jest ona największą gorącą pustynią na Ziemi (ma 9 064 300 km?), rozciągająca się na długości 5700 km od Oceanu Atlantyckiego na zachodzie po Morze Czerwone na wschodzie; od północy ograniczona jest górami Atlas i wybrzeżem Morza Śródziemnego. Znajduje się na terytoriach 11 państw: Maroka, Algierii, Tunezji, Libii, Egiptu, Sahary Zachodniej, Mauretanii, Mali, Nigru, Czadu i Sudanu.

Na poniższych materiałach prezentujemy prognozę pogody na najbliższe dni wraz z symulacją zmian położenia pyłu znad Sahary.
Zobacz też:

- Sprawdź aktualne zachmurzenie
- Kalendarz zjawisk astronomicznych w 2019 roku


Źródło: forecast.uoa.gr, wikipedia.org/wiki/Sahara

https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=914

Nad Polskę nadciąga żółty pył znad Sahary.jpg

Nad Polskę nadciąga żółty pył znad Sahary2.jpg

Nad Polskę nadciąga żółty pył znad Sahary3.jpg

Nad Polskę nadciąga żółty pył znad Sahary4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)