Nowy kwartał więc i nowa nagroda:) Jak niektórzy wiedzą, a kto nie wie zaraz się dowie;) nasz kolega Olek (wimmer) twórca dobrze znanej "Tabeli Wimmera" jest właśnie w trakcie wydawania swojej debiutanckiej książki pod tytułem "Nieistotne". Kilka słów samego autora o książce: "?Nieistotne? opowiada historię kobiety żyjącej w świecie zdominowanym przez korporacje i tajną policję, które układają każdy aspekt człowieczego życia. Jednakże ona ma jeden nadrzędny cel: Rozwiązać zagadkę swojego życia i odkryć, kim jest tajemniczy człowiek ukryty przed światem w najgłębszej piwnicy rejonowego więzienia. Każde wydarzenie w jej wszechświecie będzie miało swoje następstwa, a każda decyzja zaważy nie tylko na losach pojedynczych osób, ale także ukształtuje wątpliwą przyszłość planety i rasy ludzkiej. ?Nieistotne? to dramat sci-fi z dużą dozą metafizyki, w którym wizje przyszłości mieszają się z osobistymi przeżyciami i rozterkami głównych bohaterów." Zdecydowałem się ufundować tą książkę jako nagrodę w IV kwartale, skontaktowałem się też z Olkiem czy zgodzi się podpisać egzemplarz przeznaczony na nagrodę w Naszym konkursie. Jednak Olek zrobił o wiele więcej, nie tylko zgodził się podpisać książkę ale zadeklarował, że przekaże jeden z autorskich egzemplarzy! Co więcej, jako że to egzemplarz autorski, będę go miał prawdopodobnie sporo przed tym, zanim książka będzie dostępna na półce w sklepie. Więc brać się za relacjonowanie bo druga taka okazja się nie powtórzy :) I na koniec dla zainteresowanych fragment książki: "[...] Oczyma wyobraźni widziała policjantów albo agentów bezpieczeństwa celujących do niej z karabinów i naciskających spust. Drzwi otworzyły się... Po drugiej stronie nie było nikogo. Delikatny powiew uderzył w jej policzki. Wzięła głęboki oddech i powoli wyszła z wnęki na korytarz przed blokiem H. Od razu skierowała się w stronę holu. Dokuczała jej myśl, czy powinna się obejrzeć za siebie - w kierunku dyżurki strażników, czy może pozwolić sobie strzelić w plecy. Przeszył ją dreszcz i obległa ją gęsia skórka, ale nie odwracała się. Po chwili była już w holu. Strażnik przy drzwiach wyprostował się z szacunkiem, ale nie odezwał ani słowem. Delikatnymi ruchami oczu badała otoczenie. Przyglądała się ludziom, których mijała. Wszystko wyglądało naturalnie, co pompowało w jej serce nadzieję. Gdy była już w pasażu łączącym budynek więzienny z administracyjnym, nieco zwolniła kroku i postarała się rozluźnić. Cały czas obserwowała ludzi. Kilku, których mijała znała już z widzenia. Mówili "dzień dobry", a ona odpowiadała. Uśmiechała się niemal niewidocznie pod nosem. Czyżby się udało? - zadawała sobie pytanie. Nadzieja umarła, gdy podeszła do recepcyjnego biurka i spojrzała w wystraszone oczy sierżanta Vastmana. Daniel nie powiedział nic, ale wskazał nieznacznie oczyma w stronę jej biura. -Kto? - spytała szeptem. Zacisnął zęby i przełknął ślinę. Wzruszył ramionami i pokręcił głową na znak, że nie wie. Annę dzieliło od swego biura zaledwie kilka metrów, ale ta droga wydawała się jej nieprawdopodobnie długa. I w głębi duszy ona pragnęła, aby ta droga była jak najdłuższa. Nie chciała się mierzyć z tym, co ją czekało. Jeszcze chwilę temu miała nadzieję, że się udało, że może nikt nie wiedział o jej wycieczce do piwnicy, ale teraz zderzyła się ze ścianą prawdy. Jak mogła się aż tak łudzić? Nie w tym świecie, Anno - mówiła do siebie w myślach. - Nie jesteś wolna. Nie wolno ci grzebać w czyichś tajemnicach, w sprawach ze szczebla tak wysokiego, że ludzie na nim, mogą jedynie pluć ci z góry na głowę. Nie wolno ci mieć własnego interesu ponad interes tych, którzy układają świat jak ulubiony dla siebie jadłospis. Byłaś w miarę dobrze działającym trybem. A teraz jesteś trybem zepsutym. Teraz zegarmistrzowie cię wymontują i zutylizują. Drzwi do jej biura były otwarte. Wykrzesała z siebie całą pozostałość odwagi i siły. Zawahała się tylko na pół sekundy. Potem zrobiła krok i stanęła w progu swego biura. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, dlatego widok jednego mężczyzny obecnego w jej biurze zaskoczył ja równie mocno, co zaskoczyłby ją widok całego oddziału policji antyterrorystycznej. Jasnowłosy, szczupły facet, siedział za jej biurkiem i patrzył wprost w jej oczy. Był ubrany w idealnie dopasowany czarny garnitur, białą koszulę i szary krawat z logiem Agencji Bezpieczeństwa. Na oko miał około czterdziestu lat. Nie nosił okularów. Przełknęła ślinę i zrobiła pół kroku wgłąb biura. -Panno Meyer! Dzień dobry! - zawołał człowiek siedzący w jej fotelu. Stanęła jak wryta, ale z całych sił postanowiła nie zdradzać zaskoczenia, a tym bardziej strachu. -Co pan tutaj robi? - odważyła się na zdecydowany ton. -Zna pani powód, dla którego tu jestem. Niepotrzebnie pani pyta. - jego głos był idealnie zrównoważony. -Kim pan jest? -Nie muszę się pani przedstawiać - powiedział lekceważącym tonem. - Ale moja obecność oznacza dla pani duże kłopoty. -Czy pan mnie straszy? Mężczyzna sięgnął pod marynarkę i wyciągnął pistolet. Trzymał go w dłoni, oparłszy go sobie o kolano. Anna spięła się w sobie, a serce załomotało jej w piersi. Robiła wszystko, aby nie okazać przed nim słabości i lęku. -Tak, panno Meyer. Straszę panią. Na dłuższą chwilę w biurze zapanowała ciężka do wytrzymania cisza. Mężczyzna patrzył bacznie na Annę spojrzeniem pełnym pewności siebie. -Jak pani myśli? - spytał po chwili facet. - Po co mnie tutaj wysłano? Przez sekundę czuła na kręgosłupie lodowate odrętwienie. -Domyślam się. -Ja wierzę, że się pani domyśla, ale proszę powiedzieć. -Żeby mnie zabić - wydusiła z siebie Anna. -Zgadza się - facet pokiwał znacząco głową. - Mój szef powiedział mi, żebym przyszedł tutaj i strzelił pani w głowę. Kolejna dłuższa chwila ciszy. -Jednak chciałabym pani przedstawić moje osobiste zdanie o pani - rzekł mężczyzna spokojnym głosem. -Nie obchodzi mnie pana zdanie o mnie - warknęła, mimo, iż nie przestawała się go bać. -A jednak pani powiem - facet wycelował w nią palec wskazujący. - Jest pani wspaniałą istotą, panno Meyer. To absolutnie niespotykane w dzisiejszych czasach. Anna oddychała ciężko i głęboko -Wie pani co jest takie niespotykane? - spytał. Pokręciła lekko głową. -Cel w życiu - odpowiedział głośno i wyraźnie. - Cel w życiu jest niespotykany, panno Meyer. Dzisiaj nie ma miejsca na dalekosiężne plany. Dlatego dyskutowałem z moim szefem, abym nie musiał pani zabijać. Może mi pani nie wierzyć, ale ubolewałbym nad tym, gdybym miał strzelić w głowę tak zawziętej i pięknej istocie, jak pani. -Nie wiem do czego pan dąży - powiedziała cicho, czując że przestaje kontrolować swoje emocje. - ale chciałabym, aby to się skończyło - w jej oczach zaczęły wzbierać łzy. -Ma pani ochotę wejść ze mną w układ? - zapytał. -Nie - odpowiedziała drżącym głosem. -Doceniam szczerość, jednak sugeruję, aby się pani zgodziła. -Jaki to układ? -Ja schowam broń. I za chwilę stąd wyjdę. A pani już nigdy nie pójdzie do piwnicy bloku H. Wymaże pani z pamięci to miejsce. Będzie pani pracować na tej ciepłej posadzie aż do emerytury. Do tego czasu będzie pani wiodła życie przykładnego konsumenta. Będzie pani kupować produkty i wydawać zarobione pieniądze. Potem się pani zestarzeje, kupi domek nad jakimś sztucznym jeziorem. A gdy przyjdzie na panią czas, to umrze pani w spokoju, biorąc ze sobą do grobu tajemnicę samotnego człowieka w ciemnej piwnicy. Anna milczała. -Radzę się zgodzić - dodał mężczyzna. Pokiwała lekko głową. -Traktuję to jako potwierdzenie - stwierdził facet. - Zatem nasza umowa wchodzi w życie - schował broń, wstał, zapiął marynarkę i skierował się do wyjścia. Ominął Annę w takiej odległości, że się o nią otarł. -Nie muszę mówić co się stanie, jeśli złamie pani zasady naszej umowy - szepnął w stronę jej ucha. -Kim on jest? - zapytała nie odwracając głowy. -Nie sądzę, żebym musiał odpowiadać na to pytanie - odparł. -Wiem, ale bardzo pana proszę o odpowiedź - jej głos drżał. - Muszę wiedzieć, kim jest mężczyzna w piwnicy. Facet zatrzymał się na chwilę przy wyjściu z jej biura i rzekł: -Jak już powiedziałem: osobiście panią cenię i podziwiam. I tylko dlatego odpowiem na pani pytanie. Odpowiedź brzmi: nie wiem. -Jak to pan nie wie? -Po prostu. Nie wiem. Nikt nie wie. Po tych słowach mężczyzna w czarnym garniturze wyszedł z jej biura. [...]"