Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Obiad z polskim astronautą na aukcji WOŚP. Wylicytuj wyjazd do centrum ESA

2024-01-23. Dawid Długosz
Sławosz Uznański również gra z WOŚP i jeśli chcecie osobiście poznać polskiego astronautę, to teraz nadarza się ku temu dobra okazja. W ramach aukcji dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy można wylicytować obiad z Uznańskim oraz zwiedzanie EAC. W tym miejscu Europejska Agencja Kosmiczna szkoli astronautów.

Przed nami 32. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W akcję od lat angażuje się Allegro, które organizuje spotkania ze znanymi osobami. W tym roku na liście jest Sławosz Uznański, czyli pierwszy polski astronauta mający polecieć jesienią na Międzynarodową Stację Kosmiczną.

Wylicytuj obiad ze Sławoszem Uznańskim oraz zwiedzanie EAC
W ramach specjalnej akcji zorganizowanej dla WOŚP można wylicytować spotkanie ze Sławoszem Uznańskim w postaci wspólnego obiadu. Polski astronauta obiecuje odpowiedzieć na różne z zadawanych pytań i z pewnością będzie to świetna okazja do lepszego poznania tajników jego przygotowań do lotu w kosmos, który odbędzie się w drugiej połowie 2024

Zwycięzca licytacji będzie mógł również zwiedzić EAC, czyli Europejskie Centrum Astronautów należące do Europejskiej Agencji Kosmicznej i zlokalizowane w niemieckiej Kolonii. Jest to serce szkoleń dla astronautów ESA, gdzie początek mają wszystkie misje załogowe. Obiekt ma m.in. makietę europejskich modułów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie odwzorowano pewne pomieszczenia oraz wyposażenie znajdujące się na ISS. Jest to część dużej hali treningowej.

W EAC odbywają się szkolenia astronautów z różnych zakątków globu i przebywa tam obecnie Sławosz Uznański, który przygotowuje się do lotu na Międzynarodową Stację Kosmiczną. W tym miejscu jest również basen, w którym załoga ISS przygotowuje się przed spacerami kosmicznymi.

Licytacja spotkania z polskim astronautą dla WOŚP do poniedziałku
Aukcja dla WOŚP odbywa się w platformie Allegro i zostanie zakończona w najbliższy poniedziałek. Koniec nastąpi 29 stycznia o godzinie 09:54:31. Zwycięzca może liczyć na spotkanie ze Sławoszem Uznańskim oraz zwiedzanie EAC do końca tego roku. Konkretny termin zostanie ustalony pomiędzy obiema stronami. Tutaj warto jednak mieć na uwadze, że dodatkowe koszty (w tym dojazd do Kolonii czy ewentualne noclegi) pokrywa z własnej kieszeni zwycięzca.

Sławosz Uznański to polski astronauta, który również gra z WOŚP. /Allegro /materiały prasowe

Sławosz Uznański oprowadzi zwycięzcę aukcji dla WOŚP po centrum szkoleń ESA. /Allegro /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-obiad-z-polskim-astronauta-na-aukcji-wosp-wylicytuj-wyjazd-d,nId,7285141

Obiad z polskim astronautą na aukcji WOŚP. Wylicytuj wyjazd do centrum ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koronalny wyrzut masy. Czy będzie pierwsza zorza w tym roku?

2024-01-23. Karol Kubak
Okres zimowy to czas, gdy na nocnym niebie możemy wyglądać zorzy polarnej. Już dziś będzie pierwsza w tym roku szansa na zobaczenie świateł północy. Ale warto od razu uprzedzić, łatwo nie będzie.

Pod koniec ubiegłego roku mogliśmy nad Polską podziwiać piękne światła zorzy polarnej. W dalszym ciągu zjawisko znane z wysokich szerokości geograficznych budzi zachwyt w naszym położeniu nawet wtedy, gdy jest słabo widoczne. 20 stycznia na Słońcu doszło do koronalnego wyrzutu masy (CME). Dane wskazują na możliwość wystąpienia zorzy polarnej w Polsce.

Zorza Polarna w Polsce
Według model ISWA od NASA CME uderzy w Ziemię już dzisiaj, 22 stycznia ok. godz. 19:00 czasu zimowego (środkowoeuropejskiego CET) z 6-godzinnym marginesem błędu. Niestety znaczna część materii skierowana została nieco w bok od linii Słońce - Ziemia, ale rozpiętość kątowa przekraczająca 180 stopni daje nadzieję, że przynajmniej jej część dotrze do naszej planety i wzbudzi w atmosferze feerię barw.


Prognozuje się wystąpienie słabej burzy magnetycznej kategorii G1 (jeśli wiatr słoneczny przemieści się obok Ziemi) lub umiarkowanej G2 w (sytuacji, gdy jednak zahaczy, na co są spore szanse).
Czy w poniedziałek będzie zorza w Polsce?
Dane wskazują na wzrost indeksu KP do 6 przed północą 22 stycznia. To wartość, która pozwala mieć nadzieję na ujrzenie zorzy tej nocy. Trzeba mieć tylko nadzieję, że chmury nie przysłonią północnego fragmentu nieba.
Oprócz chmur musimy liczyć się także z jeszcze jedną przeszkodą. 25 stycznia przypada pełnia Księżyca, w związku z czym tarcza naszego naturalnego satelity jest dość duża i jasna, a tym samym w dużym stopniu rozświetli nocne niebo.

Obecnie jest 50-procentowa szansa na dostrzeżenie zorzy polarnej, przy czym największa w północnej części kraju. Trzeba wziąć pod uwagę również to, że może być ona słabo widoczna jedynie na zdjęciach i niedostrzegalna gołym okiem.
Słońce jest teraz szczególnie aktywne
Nasza macierzysta gwiazda cały czas emituje podmuchy naładowanych cząsteczek, ale tylko po silniejszych wyrzutach możemy oglądać pokaz świateł na północy. W ciągu ostatniego roku do dwóch lat Słońce jest szczególnie aktywne i wyrzuca z siebie dużą ilość materii. Zbliża się bowiem do szczytu swojego 11-letniego cyklu aktywności.
Czy zorza polarna nad Polską zachwyci w styczniu? /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-koronalny-wyrzut-masy-czy-bedzie-pierwsza-zorza-w-tym-roku,nId,7284848

Koronalny wyrzut masy. Czy będzie pierwsza zorza w tym roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EUSPA EO and GNSS market report 2024
2024-01-24. Redakcja
Agencja EUSPA publikuje drugi raport EO i GNSS.
Europejska agencja EUSPA opublikowała drugi raport dotyczący sektorów nawigacji satelitarnej i obserwacji Ziemi.
W 2023 roku globalne przychody sektorów GNSS i EO osiągnęły odpowiednio wartości ok. 260 miliardów euro i 3,4 miliarda euro. Prognozy na rok 2033 przewidują dalszy znaczny wzrost, przy czym oczekuje się, że sektor GNSS osiągnie 580 miliardów euro, zaś EO prawie 6 miliardów euro.
Raport można ściągnąć ze strony EUSPA.
Raport zawiera m.in. podział na segmenty rynkowe (np. leśnictwo, transport morski, sektor kosmiczny), jak również prezentuje trendy rozwojowe w podziale geograficznym. Całość raportu ma ponad 200 stron.
(EUSPA)
https://kosmonauta.net/2024/01/euspa-eo-and-gnss-market-report-2024/

EUSPA EO and GNSS market report 2024.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoidy NEO w 2024 roku
2024-01-24. Krzysztof Kanawka
Zbiorczy artykuł na temat odkryć i obserwacji planetoid NEO w 2024 roku.
Zapraszamy do podsumowania odkryć i ciekawych badań planetoid bliskich Ziemi (NEO) w 2024 roku. Ten artykuł będzie aktualizowany w miarę pojawiania się nowych informacji oraz nowych odkryć.
Bliskie przeloty w 2024 roku
Poszukiwanie małych i słabych obiektów, których orbita przecina orbitę Ziemi to bardzo ważne zadanie. Najlepszym dowodem na to jest bolid czelabiński – obiekt o średnicy około 18-20 metrów, który 15 lutego 2013 roku wyrządził spore zniszczenia w regionie Czelabińska w Rosji.
Poniższa tabela opisuje bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2024 roku (stan na 24 stycznia 2024). Jak na razie, w 2024 roku największym obiektem, który zbliżył się do Ziemi, jest planetoida o oznaczeniu 2024 BJ, o szacowanej średnicy około 21 metrów.
W ciągu dekady ilość odkryć obiektów przelatujących w pobliżu Ziemi wyraźnie wzrosła:
•    w 2023 roku odkryć było 113,
•    w 2022 roku – 135,
•    w 2021 roku – 149,
•    w 2020 roku – 108,
•    w 2019 roku – 80,
•    w 2018 roku – 73,
•    w 2017 roku – 53,
•    w 2016 roku – 45,
•    w 2015 roku – 24,
•    w 2014 roku – 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
Inne ciekawe badania i odkrycia planetoid w 2024 roku
2024 AA, 2024 AB i 2024 AC – trzy pierwsze planetoidy odkryte w 2024 roku to obiekty NEO.
2024 BX1: mały meteoroid o średnicy około jednego metra, wykryty na kilka godzin przed wejściem w atmosferę Ziemi. Odkrycie nastąpiło w dniu 20 stycznia za pomocą węgierskiego Konkoly Observatory przez Krisztián Sárneczky. Wejście w atmosferę Ziemi nastąpiło 21 stycznia około 01:30 CET nad Niemcami. Poniższa animacja prezentuje trajektorię podejścia 2024 BX1 do Ziemi.
Jest to dopiero ósme takie odkrycie. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi:
•    2008 TC3 (nad Sudanem)
•    2014 AA (nad Atlantykiem)
•    2018 LA (nad Botswaną)
•    2019 MO (okolice Puerto Rico)
•    2022 EB5 (okolice Islandii)
•    2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada)
•    2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja)
•    2024 BX1 (nad Niemcami)
Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym.
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(PFA)
Bliskie przeloty w 2024 roku, LD oznacza średnią odległość do Księżyca / Credits – K. Kanawka, kosmonauta.net

Poniższe nagranie prezentuje wejście 2024 BX1 w atmosferę (kamera z Lipska).

https://kosmonauta.net/2024/01/planetoidy-neo-w-2024-roku/

Planetoidy NEO w 2024 roku.jpg

Planetoidy NEO w 2024 roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć planetoid przeleci wkrótce w pobliżu Ziemi. Nic nam nie grozi
2024-01-24. Radek Kosarzycki

Zespół astronomów monitorujących przestrzeń okołoziemską poinformował właśnie, że jeszcze w tym miesiącu w pobliżu Ziemi przeleci pięć sporych planetoid. Oczywiście można w tym miejscu napisać, że „masywne planetoidy zmierzają w kierunku Ziemi”, licząc na to, że ktoś się przestraszy, ale w sumie nie ma takiej potrzeby. Aby przelot planetoidy był ciekawy, wcale nie musi wiązać się z generowaniem jakiegokolwiek niebezpieczeństwa dla ludzi. Tak samo jak odkrycie planety podobnej do Ziemi nie jest interesujące tylko wtedy, gdy możemy „do niej dolecieć”.
Według systemu Asteroid Watch wszystkie pięć planetoid zbliży się do Ziemi na odległość mniejszą niż 7,5 miliona kilometrów. Co do zasady, uważa się, że każdy obiekt kosmiczny o średnicy co najmniej 150 metrów, który zbliży się bardziej niż na 7,5 miliona kilometrów, uważany jest za obiekt potencjalnie niebezpieczny dla Ziemi.
Tutaj może pojawić się jakiś zgrzyt. Zaraz, do Księżyca jest 360 000 km, a i tak jest on bardzo daleko. Jakim cudem zatem zagrożeniem miałby być dla nas obiekt przelatujący 20 razy dalej od Ziemi niż Księżyc? Słusznie! 7,5 miliona kilometrów to duża odległość, nie da się tego ukryć. Szczególnie, że Ziemia ma średnicę zaledwie 13 000 km. Z odległości milionów kilometrów ciężko by było w nią nawet kamieniem trafić.
Spójrzmy jednak na ten problem z perspektywy kosmicznej. Ziemia w ciągu 365 dni wykonuje jedno pełne okrążenie wokół Słońca. Średnia odległość Ziemi od Słońca to 150 milionów kilometrów. Jeżeli zatem założymy, że promień orbity Ziemi to 150 mln km, to wystarczy podłożyć to do wzoru na obwód koła (orbita Ziemi nie jest kołowa, ale przyjmijmy, że w przybliżeniu jednak jest) L=2πr, to wyjdzie nam, że Ziemia w ciągu roku pokonuje prawie miliard kilometrów w swojej podróży wokół Słońca. Jeżeli te 942 mln km podzielimy z powrotem na 365,25 dni, to wyjdzie nam, że Ziemia w ciągu każdej doby pokonuje 2,58 mln km, a to znaczy nieco ponad 100 000 kilometrów w każdej godzinie. I z tej perspektywy sytuacja zaczyna wyglądać nieco inaczej.
Znajdujemy się w potężnej pustce przestrzeni kosmicznej, i nagle w styczniu 2025 roku na przestrzeni kilkunastu dni zbliża się do Ziemi pięć obiektów, które także krążąc wokół Słońca, przelatują akurat w pobliżu Ziemi w tym samym momencie, w którym jest tu Ziemia. Te gigantyczne odległości 7,5 miliona kilometrów, które nas od nich mogą dzielić, to zaledwie trzy dni lotu Ziemi po swojej orbicie. Jest to zatem naprawdę spory zbieg okoliczności… lub obiektów kosmicznych, z których jednym jest Ziemia.
Co się do nas zbliża?
We wtorek, 23 stycznia, przeleciały w pobliżu Ziemi dwie planetoidy. Zauważyliście? Pewnie, że nie. Tak jak nie zauważamy praktycznie wszystkich przelotów. Pierwszą z tych planetoid była 2024 BA1 o średnicy kilkudziesięciu metrów. Obiekt ten przeleciał w odległości 3 270 000 km od naszej planety.
Niemal w tym samym czasie, w odległości 6,6 mln km przeleciała w całkowitej ciszy planetoida 2021 BL3 o średnicy ok. 80 metrów.
Na styczeń pozostały zatem jeszcze trzy obiekty. Pierwszy z nich przeleci koło Ziemi już dzisiaj (środa, 24 stycznia). Mowa tutaj o planetoidzie 2024 AL6, która zbliży się do nas na 2,09 mln km.
Kolejny przelot zaplanowany na czwartek, 25 stycznia, to przelot planetoidy 2017 BG92 o rozmiarach zbliżonych do rozmiaru autobusu. Obiekt ten przeleci w odległości 4,5 mln km od Ziemi.
Jeżeli tego mało, to już w piątek, 26 stycznia kilkunastometrowy głaz skatalogowany pod numerem 2011 CQ1 przeleci w odległości 4,33 mln km od Ziemi.
Mamy zatem od wtorku do piątku codziennie co najmniej jeden przelot mniejszej lub większej skały w pobliżu Ziemi. Owszem, żaden z tych obiektów w żaden sposób nam nie zagraża, ale jednocześnie fakty te potwierdzają jedną niepokojącą rzecz: przestrzeń kosmiczna wcale nie jest pusta. W pobliżu Ziemi lata mnóstwo kosmicznego gruzu. Raz na jakiś czas jakaś drobina wejdzie jednak w kontakt z Ziemią. Czasami będzie to metrowy głaz, taki jak ten, który spadł nad Berlinem kilka dni temu. Czasem będzie to dwudziestometrowy głaz przypominający ten, który spadł nad Czelabińskiem w 2013 roku, a czasami będzie to 10-kilometrowa skała, która dokonuje swoistego resetu na Ziemi, kończy dominację jednej fauny i robi miejsce dla kolejnej, tak jak to miało miejsce 65 milionów lat temu.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/tydzien-bliskich-przelotow-planetoid/

Pięć planetoid przeleci wkrótce w pobliżu Ziemi. Nic nam nie grozi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa definicja standardów kosmicznych: Galaktyki karłowate i tajemnica ciemnej materii
Autor: admin (24 Styczeń, 2024)
Od momentu odkrycia pierwszych obiektów pozasłonecznych, człowiek fascynował się przestrzenią kosmiczną i próbował zrozumieć jej nieskończoną tajemnicę. Wraz z rozwojem technologii i rosnącą zdolnością do obserwacji, astronomiczne odkrycia stawały się coraz bardziej ekscytujące. Jednak w miarę jak nasza wiedza na temat kosmosu się pogłębiała, również definicje i standardy kosmiczne ulegały zmianom.
Pojęcie galaktyki karłowatej, które kiedyś było uznawane za drugorzędne i mało interesujące w porównaniu do większych, bogatych w gwiazdy galaktyk spiralnych, uległo ewolucji. Obecnie klasyfikacja galaktyk karłowatych została istotnie zmieniona, a ich rolę w kosmosie zaczęto doceniać.
Galaktyki karłowate, zwane również galaktykami sferoidalnymi, stanowią ważną i wieloaspektową grupę obiektów w kosmosie. Charakteryzują się one małą ilością gwiazd, o dużo niższej liczbie w porównaniu do galaktyk spiralnych. Są one zwykle skupione w kształcie elipsoidy lub elipsoidalnym, co sprawia, że są mniejsze i mniej masywne od innych galaktyk.
Najważniejszą cechą, która odróżnia galaktyki karłowate od innych typów galaktyk, jest ich względne brak aktywnego tworzenia nowych gwiazd. Zazwyczaj posiadają bardzo małe ilości gazu i pyłu, które są niezbędne do powstawania gwiazd. Jest to często wynikiem procesów oddziaływania z innymi galaktykami, które może wyczerpać zasoby gazu i powstrzymać dalsze powstawanie nowych gwiazd.
Pomimo swojej niewielkiej wielkości, galaktyki karłowate pełnią ważne role w ewolucji galaktyk. Są one często satelitami większych galaktyk, wokół których krążą. Tworząc takie małe systemy, są podatne na oddziaływania grawitacyjne większych galaktyk, co prowadzi do destabilizacji ich struktury. To z kolei może prowadzić do zderzeń i łączenia się z innymi obiektami, co jest częstym zjawiskiem w kosmosie.
W ramach nowej definicji standardów kosmicznych, galaktyki karłowate odegrały kluczową rolę w badaniu tajemnic ciemnej materii. Ciemna materia jest substancją, która nie emituje ani nie pochłania światła, nie oddziałując ze znanymi nam formami energii i materii. Jej obecność została wykryta na podstawie obserwacji efektów grawitacyjnych, które nie mogą być wyjaśnione tylko na podstawie znanego nam składnika materii i energii.
Wielokrotne badania galaktyk karłowatych wykazały, że ich ruch i struktura są często wpływane przez tajemniczą ciemną materię. Wiele obserwacji sugeruje, że galaktyki karłowate są otoczone halo ciemnej materii, które wpływa na ich dynamikę grawitacyjną. Studiowanie tych obiektów może być kluczem do lepszego zrozumienia natury ciemnej materii i jej roli w kształtowaniu kosmosu.
Wniosek: nowa definicja standardów kosmicznych rewolucjonizuje naszą percepcję galaktyk karłowatych i roli, jaką odgrywają w kosmosie. Już nie są one postrzegane jako nieistotne czy mniej interesujące, ale jako obiekty, które kryją w sobie tajemnicę ciemnej materii i pomagają nam odkryć niewidzialne siły kształtujące kosmos. Przez dalsze badania i eksplorację tych obiektów, możemy zbliżyć się do zrozumienia fundamentalnych potrzeb kosmicznych i rozwijać naszą wiedzę o galaktykach i wszechświecie.
Źródło: NASA
Transformation of a Gas-Rich and Rotation-Dominated Galaxy Into a Spherical Dwarf Galaxy
https://www.youtube.com/watch?v=CRJH6dl4tR0
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nowa-definicja-standardow-kosmicznych-galaktyki-karlowate-i-tajemnica-ciemnej-materii

Nowa definicja standardów kosmicznych Galaktyki karłowate i tajemnica ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie znaleźli iskrę narodzin gwiazd na przestrzeni miliardów lat
2024-01-24.
Astronomowie zakończyli największe i najbardziej szczegółowe badania dotyczące procesu powstawania gwiazd w największych galaktykach Wszechświata.
W tym celu wykorzystali dane z teleskopu Chandra i innych. Ze zdziwieniem odkryli, że warunki sprzyjające tworzeniu gwiazd w tych nadzwyczaj masywnych galaktykach nie uległy zmianie przez ostatnie dziesięć miliardów lat.

Zaskakujące jest to, że istnieje wiele rzeczy, które mogły wpłynąć na formowanie się gwiazd w ciągu ostatnich dziesięciu miliardów lat – powiedział Michael Calzadilla z Massachusetts Institute of Technology (MIT), który kierował badaniem. Ostatecznie jednak główny czynnik wpływający na powstawanie gwiazd w tych ogromnych galaktykach sprowadza się do jednej rzeczy - tego, czy otaczający je gorący gaz może wystarczająco szybko ostygnąć.

Gromady galaktyk są największymi strukturami we Wszechświecie, utrzymywanymi razem przez grawitację i zawierającymi ogromne ilości gorącego gazu, widocznego w promieniowaniu rentgenowskim. Masa tego gorącego gazu jest kilkakrotnie większa niż łączna masa wszystkich gwiazd w setkach galaktyk, które zazwyczaj znajdują się w gromadach galaktyk.

Calzadilla i jego współpracownicy przeprowadzili badania najjaśniejszej i najbardziej masywnej klasy galaktyk we Wszechświecie, znanej jako najjaśniejsze galaktyki gromady, w jądrach 95 gromad galaktyk. Wybrane gromady galaktyk stanowią samą w sobie ekstremalną próbkę – są to najbardziej masywne gromady w dużym badaniu przy użyciu South Pole Telescope (SPT) – i znajdują się w odległości od 3,4 do 9,9 miliarda lat świetlnych od Ziemi.

Zespół odkrył, że procesy gwiazdotwórcze w badanych galaktykach są uruchamiane, gdy ilość nieuporządkowanego ruchu w gorącym gazie – pojęcie fizyczne zwane entropią – spada poniżej progu krytycznego. Poniżej tego progu gorący gaz nieuchronnie ochładza się, tworząc nowe gwiazdy.

To imponujące, że jedna liczba mówi nam, czy w tych ogromnych galaktykach powstały miliardy gwiazd i planet w ciągu dziesięciu miliardów lat – powiedział współautor Michael McDonald, również z MIT.

Choć podejmowano inne próby zidentyfikowania czynników napędzających formowanie się gwiazd w tak ogromnych galaktykach w ciągu kosmicznej historii, to badanie jest pierwszym, które łączy obserwacje rentgenowskie i optyczne jąder gromad w tak dużym zakresie odległości. Pozwala to badaczom powiązać paliwo potrzebne do formowania się gwiazd – czyli gorący gaz wykryty przez Chandra – z faktycznym procesem powstawania gwiazd po ochłodzeniu gazu, co można zaobserwować za pomocą teleskopów optycznych przez większą część historii Wszechświata.

Zespół wykorzystał również radioteleskopy do badania strumieni materii wylatujących z supermasywnych czarnych dziur w tych gromadach. W procesie znanym jako „sprzężenie zwrotne”, gorący gaz, który ochładza się i tworzy gwiazdy, ostatecznie zasila czarne dziury, co prowadzi do powstawania strumieni i innej aktywności, ogrzewającej i zasilającej ich otoczenie, tymczasowo zapobiegając dalszemu ochładzaniu. Gdy czarnej dziurze kończy się paliwo, strumienie wyłączają się, a proces rozpoczyna się od nowa.

Niespodziewanym aspektem tego badania jest to, że wcześniejsze prace sugerowały, iż inne czynniki oprócz chłodzenia gorącego gazu mogły odgrywać większą rolę w tworzeniu gwiazd w odległej przeszłości. Dziesięć miliardów lat temu, w okresie znanym wśród astronomów jako „kosmiczne południe”, zderzenia i fuzje galaktyk w gromadach były znacznie częstsze, tempo formowania gwiazd było ogólnie znacznie wyższe, a supermasywne czarne dziury galaktyk pochłaniały materię znacznie szybciej.

Typ powstawania gwiazd, który obserwujemy, jest niezwykle spójny, nawet zbliżając się do kosmicznego południa, kiedy mógł zostać przytłoczony innymi procesami – powiedziała współautorka, Lindsey Bleem z Argonne National Laboratory w Illinois. Chociaż Wszechświat wyglądał wtedy zupełnie inaczej, to czynnik wyzwalający powstawanie gwiazd w tych galaktykach już nie.

Wcześniejsze badania nad stosunkowo bliskimi gromadami wykazały, że istnieje progowy poziom nieuporządkowania w gorącym gazie, który jest konieczny do wystąpienia sprzężenia zwrotnego z supermasywnymi czarnymi dziurami w postaci strumieni. Nowe badanie przeprowadzone przez zespół Calzadilli wykazało, że próg entropii nie ma jednak zastosowania do galaktyk w bardziej odległych gromadach, co sugeruje, że gromady sprzed około dziesięciu miliardów lat nie były tak silnie regulowane przez sprzężenie zwrotne z czarnych dziur. Jest to prawdopodobne, ponieważ potrzeba czasu, aby gorący gaz zaczął się ochładzać w galaktyce centralnej, a następnie więcej czasu, aby ten chłodny gaz dotarł do supermasywnej czarnej dziury w galaktyce centralnej, a następnie, aby utworzyły się strumienie i zapobiegły dalszemu ochładzaniu się gazu. Możliwe jest jednak również, że sygnały radiowe nie dostarczają wyraźnych wskazań na aktywność strumieni w tak wczesnym okresie.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Chandra
•    Urania
Te cztery zdjęcia przedstawiają próbkę gromad galaktyk, które stanowią część największego i najbardziej kompletnego badania mającego na celu poznanie przyczyn powstawania gwiazd w największych galaktykach Wszechświata.
Źródło: Rentgenowskie: NASA/CXC/SAO; Optyczne: NASA/ESA/STScI; Podczerwień: NASA/ESA/CSA/STScI/Milisavljevic i inni, NASA/JPL/CalTech; Przetworzenie obrazu: NASA/CXC/SAO/J. Schmidt i K. Arcand
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/01/astronomowie-znalezli-iskre-narodzin.html

Astronomowie znaleźli iskrę narodzin gwiazd na przestrzeni miliardów lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak czarna dziura Galaktyki Andromedy pochłania materię?
2024-01-24.
Astronomowie stworzyli wizualizację procesu pochłaniania materii przez supermasywną czarną dziurę w Galaktyce Andromedy. W badaniu wykorzystano obserwacje z teleskopów Hubble'a i Spitzera.
Zespół naukowców z Obserwatorium Uniwersytetu Monachium (USM) i Instituto de Astrofísica de Canarias (IAC) uzyskał bezpośrednią wizualizację procesu zasilania supermasywnej czarnej dziury w centrum Galaktyki Andromedy. Badanie ujawnia istnienie długich włóknistych struktur gazu i pyłu, które poruszają się po spirali, zaczynając od pewnej odległości od czarnej dziury, a kończąc na samej czarnej dziurze. Obserwacje bezpośredniego otoczenia czarnej dziury uzyskano z wykorzystaniem teleskopów Hubble'a i Spitzera.
 
Galaktyka Andromedy, czyli M31 to widoczna nieuzbrojonym okiem bliska Drodze Mlecznej galaktyka spiralna. Znajduje się w odległości 2,53 mln lat świetlnych od Ziemi. Zawiera około 1 biliona gwiazd – około 2 razy więcej niż Droga Mleczna. Masy obu galaktyk są jednak zbliżone. W centrum Galaktyki Andromedy znajduje się masywna czarna dziura o masie ponad 100 mln mas Słońca. Mimo to, ta czarna dziura, a także ta w centrum naszej Galaktyki - Sagittarius A*, należą do najmniej aktywnych znanych supermasywnych czarnych dziur w centrach galaktyk. Emitują bardzo mało promieniowania.
Co wpływa na aktywność czarnej dziury?
Aktywność czarnej dziury zależy od tego, w jaki sposób jest ona „zasilana”, czyli w jaki sposób przyciąga i pochłania materię. W przypadku Drogi Mlecznej prowadzenie tego typu obserwacji jest trudne, ponieważ czarna dziura jest przesłaniana przez pył i gazy z dysku galaktycznego. Badania supermasywnej czarnej dziury możemy prowadzić jedynie w paśmie fal radiowych. W przypadku Galaktyki Andromedy możliwe jest wykorzystanie światła widzialnego oraz podczerwieni.
 
Łącząc obserwacje z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a i Kosmicznego Teleskopu Spitzera, zespół naukowców pod przewodnictwem grupy astrofizyki obliczeniowej z Obserwatorium Uniwersytetu w Monachium (USM) i Instituto de Astrofísica de Canarias (IAC) był w stanie szczegółowo zbadać, w jaki sposób czarna dziura w Galaktyce Andromedy jest zasilana materią.
Czarna dziura w centrum Galaktyki Andromedy zasilana jest długimi włóknami pyłu i gazu. Tworzą się w pobliżu centrum galaktyki i zbliżają do czarnej dziury po spirali. Dane dostarczone przez obserwatoria kosmiczne pozwoliły na stworzenie modeli wizualizujących obieg materii w pobliżu supermasywnej czarnej dziury.

Dane z Kosmicznego Teleskopu Hubble’a dostarczyły informacji na temat pyłu w świetle widzialnym, a Kosmiczny Teleskop Spitzera uchwycił podczerwień emitowaną z włókien, rozgrzanych przez tarcie i promieniowanie. Dzięki wspólnym obserwacjom obydwoma teleskopami uzyskano pełny obraz procesu akrecji, czyli opadania materii na czarną dziurę. Ponieważ Galaktyka Andromedy znajduje się stosunkowo blisko, obserwacje jej centrum wykonane za pomocą Spitzera są jak dotąd najbardziej szczegółowym badaniem centrum galaktyki wykonanymi za pomocą tego teleskopu i zapewniają poziom precyzji porównywalny z osiąganym przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a.
 
Badanie to jest częścią projektu PARSEC, którego celem jest studiowanie w szerokim zakresie długości fal jąder najbliższych galaktyk oraz procesów akrecyjnych ich centralnych czarnych dziur.
źródło: IAC
Galaktyka Andromedy okiem Kosmicznego Teleskopu Spitzera. Fot. Spitzer Space Telescope

Wizualizacja materii wokół czarnej dziury w Galaktyce Andromedy. Fot. IAC

URANIA
https://nauka.tvp.pl/75547837/jak-czarna-dziura-galaktyki-andromedy-pochlania-materie

Jak czarna dziura Galaktyki Andromedy pochłania materię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pentagon zamierza odtajnić część programów kosmicznych
2024-01-24.
Z ostatnich informacji wynika, że Departament Obrony Stanów Zjednoczonych dąży do odtajnienia części swoich programów kosmicznych. Nowa polityka ma zagwarantować zwiększenie przewagi militarnej kraju w kosmosie.
Stany Zjednoczone to w dalszym ciągu niekwestionowany hegemon w domenie kosmicznej. Jednak z każdym kolejnym rokiem kraj ten coraz bardziej odczuwa, że musi zmierzyć się z rosnącą siłą Chińskiej Republiki Ludowej, która ma ambicje do prześcignięcia USA w technologicznym wyścigu mocarstw. Państwo Środka to obecnie jedyne państwo, które może mierzyć się w tym zakresie z Amerykanami, ale władze w Waszyngtonie starają się robić wszystko, aby zwiększać swoją dominację.
Zdaniem przedstawicieli Pentagonu zmiany wymaga polityka, która zabrania dzielić się informacjami, dotyczącymi realizowanych programów kosmicznych z sojusznikami, wieloma partnerami branżowymi, a często nawet pomiędzy różnymi organizacjami w samym Departamencie. Nowoczesne podejście ma zapewnić prywatnemu przemysłowi i międzynarodowym sojusznikom wsparcie w budowaniu przewagi, której Chiny, ani Rosja nigdy nie będą w stanie dorównać.
W związku z tym, zastępczyni sekretarza obrony USA - Kathleen Hicks - zatwierdziła nową politykę, która obniży poziom tajności niektórych ściśle tajnych programów i technologii kosmicznych. Należy podkreślić, że nie oznacza to pełnego odtajnienia i ujawnienia ich publicznie, natomiast celem jest obniżenie ich poziomu klasyfikacji. Każda z gałęzi amerykańskich służb zbrojnych będzie mogła decydować o własnych poziomach klasyfikacji swoich programów.
Część urzędników Pentagonu od lat podkreślała, że niebotyczny poziom tajności projektów, związanych przede wszystkim z wojskiem, utrudnia realizację celów. Często przytaczanym przykładem jest to, że dokładne możliwości i specyfikacje wielu amerykańskich satelitów wojskowych i wywiadowczych pozostają nieznane. „W niektórych przypadkach mamy do czynienia z nadmiernym klasyfikowaniem, do tego stopnia, że utrudnia to naszą zdolność do wykonania pracy lub utrudnia żołnierzowi wykonywanie swojej misji” - oznajmił zastępca sekretarza obrony ds. polityki kosmicznej John Plumb.
Przestrzeń kosmiczna stała się w kluczową domeną operacyjną, która wykorzystana w odpowiedni sposób stwarza przewagę nad potencjalnym przeciwnikiem. Światowe mocarstwa od lat przeznaczają znaczne środki finansowe na rozwój własnych zdolności w przestrzeni okołoziemskiej, co skutkuje coraz większą militaryzacją kosmosu. W związku z tym dokonywane są kolejne zmiany w podejściu do realizowanych działań w tym zakresie oraz podejmowane są kolejne kroki w celu opracowywania nowych zdolności.
„Celem Stanów Zjednoczonych jest zapobieganie konfliktom w przestrzeni kosmicznej i w innych obszarach poprzez odstraszanie” - podkreśliła w jednym ze swoim ostatnich wystąpień zastępczyni sekretarza obrony USA Kathleen Hicks. Dodała także, że konflikt na orbicie okołoziemskiej nie jest nieunikniony i należy dać do zrozumienia konkurentom, że koszty agresji przewyższają wszelkie korzyści.
Źródło: Breaking Defense/Space24.pl
SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/pentagon-zamierza-odtajnic-czesc-programow-kosmicznych

Pentagon zamierza odtajnić część programów kosmicznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europa pracuje nad lądownikiem księżycowym
2024-01-24. Wojciech Kaczanowski
Najważniejszym celem eksploracji kosmosu jest obecnie zapewnienie stałej obecności ludzi na Księżycu. Przygotowania trwają już od wielu lat, a w ostatnich miesiącach miało miejsce kilka prób bezzałogowego przyziemienia na Srebrnym Globie. Podobna strategia została przyjęta przez Europejską Agencję Kosmiczną, która pracuje nad księżycowym lądownikiem - Argonaut.
W 2023 r. zostało przeprowadzonych 5 misji, których celem było bezzałogowe lądowanie na Księżycu, a następnie przeprowadzenie tam badań naukowych. Próby zostały podjęte przez Stany Zjednoczone, Rosję, Indie oraz dwukrotnie przez Japonię, natomiast większość z nich zakończyła się niepowodzeniem. W wyścigu o Srebrny Glob bierze udział również Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która pracuje obecnie nad lądownikiem Argonaut.
Lądownik Argonaut to dość nowy projekt, który został przyjęty przez Radę Ministerialną ESA w 2022 r. i obecnie znajduje się w fazie rozwoju. Według dostępnych informacji, statek kosmiczny będzie wykorzystywany głównie do transportu cargo, w tym żywności, łazików, technologii demonstracyjnych, a nawet elementów infrastruktury do bazy księżycowej, tj. generator energii. ESA zaznacza, że lądownik będzie w stanie przyziemić w dowolnym miejscu na naturalnym satelicie Ziemi, a misje powinny potrwać od tygodnia do miesiąca.
Jak widać na powyższej ilustracji, Argonaut będzie składać się z trzech elementów: modułu lądowania; platformy interfejsu, obejmującej, m. in. system przetwarzania danych (DHS); oraz docelowego ładunku. Według założeń ESA, Argonaut będzie posiadał 6 m wysokości oraz 4,5 m średnicy, ważąc około 10 t na Ziemi. Docelowo lądownik zabierze na Księżyc do 2,1 t ładunku cargo.
Argonaut ma docelowo być wynoszony przez europejski system nośny Ariane 64 (wersja z czterema boosterami doczepiony do pierwszego stopnia). Warto zaznaczyć, że rakieta również znajduje się w fazie przygotowawczej, ale jej lot testowy powinien odbyć się w 2024 r. W przypadku lądownika, nie podano konkretnej daty pierwszej misji, natomiast szacuje się rozpoczęcie usług w przyszłej dekadzie.
Warto podkreślić, że na rynku księżycowych frachtowców szykuje się spora konkurencja. Plany związane z eksploracją Srebrnego Globu mają również inne państwa oraz podmioty prywatne. Szczególną konkurencją wydaje się SpaceX oraz Blue Origin, które w ostatnim czasie podpisały kontrakty z NASA na opracowanie lądowników HLS (Human Landing System) w wersji cargo. Lądowniki docelowo będą posiadały znacznie większą pojemność niż europejski Argonaut.
Europejska Agencja Kosmiczna jest jednak ważnym partnerem amerykańskiego programu Artemis, którego celem jest utworzenie stałej bazy na powierzchni naturalnego satelity Ziemi. W tej sytuacji konkurencja nie musi stanowić blokady dla europejskich marzeń o podboju kosmosu.
Źródło: ESA / Spacenews.com / Space24.pl

SPACE24

Wizualizacja lądownika Argonaut
Fot. ESA

Fot. ESA

Wizualizacja lądownika Argonaut
Fot. ESA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/europa-pracuje-nad-ladownikiem-ksiezycowym

Europa pracuje nad lądownikiem księżycowym.jpg

Europa pracuje nad lądownikiem księżycowym2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ASTROSHOT 2024: Warsztaty Astrofotografii z Mistrzem Maciejem Kapkowskim
2024-01-24.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak uchwycić magię gwiazd, mgławic i galaktyk na swoich własnych fotografiach? ASTROSHOT 2024 jest idealnym wyborem dla wszystkich entuzjastów astrofotografii.
W dniach 23–25 lutego 2024 roku, w malowniczej Willi Zagórze niedaleko Warszawy, firma Delta Optical Polska organizuje wyjątkowe warsztaty z astrofotografii. To niepowtarzalna okazja, aby zdobyć wiedzę od jednego z najbardziej doświadczonych astrofotografów w Polsce - Macieja Kapkowskiego, znanego w środowisku internetowym jako "Wessel".
Co oferują warsztaty?
Założeniem spotkania jest przekazanie uczestnikom zarówno teoretycznych, jak i praktycznych podstaw astrofotografii amatorskiej. Niezależnie od poziomu zaawansowania, każdy uczestnik będzie miał szansę poszerzyć swoją wiedzę i umiejętności.
Co obejmuje cena?
Cena uczestnictwa wynosi 1490 zł i obejmuje:
•    dwa noclegi w dwuosobowym pokoju (z wymaganą zgodą na dokwaterowanie),
•    pełne wyżywienie: kolacja w piątek, śniadanie, obiad i kolacja w sobotę oraz śniadanie w niedzielę,
•    przerwy kawowe,
•    udział w warsztatach prowadzonych przez Macieja Kapkowskiego,
•    możliwość przyswajania olbrzymiej ilości wiedzy.
 
Jak się zapisać?
Zapisy dokonywane są drogą mailową na adres [email protected] z dopiskiem ASTROSHOT2024. W przypadku chęci otrzymania faktury VAT, prosimy o podanie odpowiednich informacji w zgłoszeniu.
 
Program warsztatów ASTROSHOT
Blok pierwszy: piątek 23.02.2024 - od godz. 16:00
•    Co to jest astrofotografia amatorska – rys historyczny, podział na grupy sprzętowe i obiektowe
 
Blok drugi: sobota 24.02.2024
•    Jak zacząć fotografować niebo gwiaździste – opis wymaganego sprzętu, oprogramowanie.
 
Blok trzeci: sobota 24.02.2024
•    Podstawowe pojęcia i terminy dotyczące obróbki zdjęć astrofotograficznych.
 
Blok czwarty: niedziela 25.02.2024 - do godz. 12:00
•    Podsumowanie i powtórzenie materiału.
•    Czas poświęcony na szczegółowe pytania i doprecyzowanie omawianych wcześniej zagadnień.
 
O Prowadzącym - Maciej Kapkowski ("Wessel")
Maciej Kapkowski to znany w świecie astrofotografii amatorskiej "Wessel". Jego pasja rozpoczęła się w 2008 roku, a od tego czasu zdobył liczne nagrody i wyróżnienia w konkursach astrofotograficznych. Jest również autorem cenionych tutoriali dotyczących obróbki zdjęć astrofotograficznych. Specjalizuje się w fotografowaniu ciemnych mgławic planetarnych i pozostałości po wybuchach supernowych.
 
Nie przegap tej niepowtarzalnej okazji na naukę od najlepszych! Ilość miejsc jest ograniczona, dlatego zapisz się już teraz i weź udział w ASTROSHOT 2024, aby zacząć swoją przygodę z astrofotografią i podnieść swoje umiejętności na nowy poziom!
 
Więcej informacji:
•    strona internetowa: Warsztaty astrofotografii ASTROSHOT 2024
•    wydarzenie na Facebook'u: ASTROSHOT - Warsztaty astrofotografii
 
Opracowanie: Magda Maszewska
Źródło: Delta Optical Polska
 
Ilustracja: Grafika warsztatów ASTROSHOT 2024, Źródło: Delta Optical Polska
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astroshot-2024-warsztaty-astrofotografii-z-mistrzem-maciejem-kapkowskim

ASTROSHOT 2024 Warsztaty Astrofotografii z Mistrzem Maciejem Kapkowskim.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arno Penzias i teoria Wielkiego Wybuchu
2024-01-24.
Arno Penzias zmarł 22 stycznia 2024 roku w wieku 90 lat. Wraz z Robertem Wilsonem został laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w 1978 roku za odkrycie i badania mikrofalowego promieniowania tła.
Arno Penzias był amerykańskim fizykiem niemieckiego pochodzenia. Urodził się 26 kwietnia 1933 roku w Monachium. Jego dziadkowie do Niemiec przybyli z Polski. W 1940 roku rodzina naukowca zamieszkała w Nowym Jorku. W 1954 roku Penzias ukończył studia z fizyki w City College w Nowym Jorku a następnie rozpoczął pracę w jednym z laboratoriów Uniwersytetu Columbia, gdzie zgłębiał badania and mikrofalami. W 1962 roku uzyskał tytuł doktora fizyki. Penzias kontynuował pracę w Bell Labs w stanie New Jersey. Tam z Robertem Wilsonem pracował nad czułymi kriogenicznymi odbiornikami mikrofal, które miały być wykorzystywane w obserwatoriach radioastronomicznych.
Dowody potwierdzające teorię Wielkiego Wybuchu
Podczas testu anteny radioteleskopu, naukowcy usłyszeli szum, który jednak powiązali z zakłóceniami, których nie potrafili wyjaśnić. Po usunięciu wszelkich zanieczyszczeń na antenie, w tym ptasich odchodów, szum był wciąż wyraźny. Amerykański astronom i fizyk Robert Dicke sugerował, że szum może być efektem promieniowania tła, o którym wspominały niektóre z teorii kosmologicznych. Istnienie promieniowania będącego pozostałością po Wielkim Wybuchu, które wypełnia Wszechświat przewidzieli pod koniec lat 40. XX wieku George Gamow, Ralph Alpher i Robert Herman. Nie mieli oni jednak wystarczających dowodów, aby potwierdzić zjawisko.
Penzias i Wilson opisali swoje obserwacje na łamach ,,Astrophysical Journal’’. Dalsze badania wykazały, że naukowcy odkryli mikrofalowe promieniowanie tła. Tym samym dostarczyli dowodów potwierdzających teorię Wielkiego Wybuchu.
Czym jest mikrofalowe promieniowanie tła?
Mikrofalowe promieniowanie tła to rodzaj promieniowania elektromagnetycznego. Wypełnia Wszechświat i zostało wyemitowane około 14 mld lat temu na skutek Wielkiego Wybuchu, czyli początku gwałtownego rozprzestrzeniania się materii i energii w przestrzeni kosmicznej. Promieniowanie jest zatem pozostałością po wczesnym stadium ewolucji Wszechświata i etapie łączenia się elektronów i protonów
.
Arno Penzias (1933-2024). Fot. Getty Images

Laureaci Nagrody Nobla z fizyki - Arno Penzias i Robert Wilson. Fot. Getty Images
Wielki Wybuch - Astronarium odc. 66
https://www.youtube.com/watch?v=2-qapHoQSOg


URANIA
https://nauka.tvp.pl/75546282/arno-penzias-i-teoria-wielkiego-wybuchu

Arno Penzias i teoria Wielkiego Wybuchu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd się bierze metan na Marsie. Życie, czy nie życie?
2024-01-24. Radek Kosarzycki
Lądowniki i łaziki marsjańskie od dawna poszukują jakichkolwiek biosygnatur na powierzchni Marsa. Od czasu do czasu znajdujące się na ich pokładzie instrumenty wykrywały obecność metanu, gazu, który na Ziemi jest w większości produkowany w procesach biologicznych. Te odkrycia były na tyle intrygujące, że w kierunku Czerwonej Planety wysłano nawet sondę specjalnie przystosowaną do poszukiwania takich gazów jak metan z orbity. Sonda Trace Gas Orbiter (TGO) miała jednak problemy ze zidentyfikowaniem jakiegokolwiek metanu na powierzchni planety. Kwestia ilości, procesów powstawania metanu i przede wszystkim pochodzenia metanu na Marsie pozostaje tym samym wciąż otwarta.
Najnowsze badania mogą jednak przyczynić się do rozwiązania zagadki metanu na Marsie. Jak przekonują naukowcy, to wahania ciśnienia atmosferycznego mogą dosłownie „wyciągać” gazy spod powierzchni planety i dalej do atmosfery. To istotna wskazówka, która może się przyczynić do lepszego wyboru miejsca i czasu, w których powinno się szukać metanu na Marsie.
Naukowcy pracujący na danych z łazika Curiosity, który jeździ po powierzchni Marsa już od 2012 roku, przekonują, że ustalenie związku między pojawianiem się metanu a porą marsjańskiego dnia, jest istotnym krokiem na drodze do zrozumienia pochodzenia tego gazu. Teraz naukowcy bowiem wiedzą, w której części dnia powinni prowadzić eksperymenty, w których pobierają i analizują próbki gazów atmosferycznych. Wyniki badań opublikowano 22 stycznia 2024 roku w periodyku Journal of Geophysical Research: Planets.
Wszystko zatem wskazuje na to, że jedno z podstawowych źródeł metanu na Marsie znajduje się pod powierzchnią planety i gaz ten jest uwalniany na powierzchnię i do atmosfery tylko w określonych warunkach. Wychodzi na to, że w jednym i tym samym miejscu instrumenty poszukujące metanu mogą go odkryć lub nie w zależności od pory dnia.
Autorzy nowego opracowania chcąc zrozumieć poziom metanu na Marsie, wykorzystali wysokowydajne klastry obliczeniowe do symulacji sposobu, w jaki metan przemieszcza się przez sieć podziemnych pęknięć i jest uwalniany do atmosfery, gdzie następnie miesza się z kolumną atmosferyczną. W toku swoich prac badacze modelowali także sposób, w jaki metan jest absorbowany w porach skał. Proces ten jest zależny bezpośrednio od temperatury i tym samym może przyczyniać się do zmian ilości metanu w ciągu marsjańskiej doby.
Symulacje przewidywały wzrost ilości metanu uwalnianego z powierzchni do atmosfery tuż przed wschodem słońca na Marsie w sezonie letnim na północnej półkuli planety (sezon ten niedawno się zakończył). Wyniki te zgadzają się z danymi z wcześniejszych łazików marsjańskich, które także wskazywały, że poziom metanu na powierzchni planety zmienia się nie tylko wraz z porami roku, ale także w cyklu dobowym.
W toku swoich badań naukowcy ustalili kilka kluczowych okien czasowych, w których Curiosity powinien przeprowadzać badania in situ. Ograniczając się do tych okien, naukowcy maksymalizują szansę na otrzymanie największej ilości wartościowych danych o zmianach ilości metanu i przede wszystkim o pochodzeniu tego gazu we wnętrzu planety. Wciąż wszak nie wiadomo, czy gaz ten powstaje w procesach geologicznych, czy też jest dowodem na istnienie prymitywnych form życia pod powierzchnią planety.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/metan-na-marsie-o-poranku/

Skąd się bierze metan na Marsie. Życie, czy nie życie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2023 – najgorętszy rok przynajmniej od 1880
2024-01-25. Krzysztof Kanawka
Najgorętszy rok przynajmniej od 1880 roku…
Różne dane, w tym dane pochodzące z satelitów, jednoznacznie wskazują: 2023 rok był najgorętszym przynajmniej od 1880 roku.
Dane satelitarne pozwalają na szerokie spojrzenie na naszą planetę i zmiany zachodzące w morzach i oceanach, na lądzie oraz w atmosferze. Jednym z efektów notowanych dzięki satelitom jest możliwość badania temperatury w różnych miejscach świata, w tym z dala od zasiedlonych miejsc. Przykładem może być monitoring Grenlandii czy Antarktydy.
W 2023 roku nasza planeta była najcieplejsza przynajmniej od 1880 roku. Jest to wynik wpływu naszej cywilizacji, przede wszystkim spalania paliw kopalnych. W 2023 roku efekt został dodatkowo wzmocniony przez prąd El Nino. Poszczególne miesiące 2023 roku były także jednymi z najgorętszych lub też najgorętsze.
Agencje kosmiczne, w tym NASA czy europejska ESA, ale także Unia Europejska i praktycznie wszystkie rozwinięte państwa na świecie, monitorują zmiany klimatu na Ziemi. Zmiana temperatur oznacza zmianę i częstotliwość opadów – często prowadząc do ekstremalnych sytuacji, takich jak susze czy też dłuższy sezon huraganów. To zaś bezpośrednio wpływa między innymi na dostępność wody czy możliwości produkcji rolnej. Dlatego też obserwacje satelitarne mają duże znaczenie – zarówno lokalnie jak i globalnie.
(NASA)
2023 Was the Hottest Year on Record
https://www.youtube.com/watch?v=1bv6zIpmWpY

https://kosmonauta.net/2024/01/2023-najgoretszy-rok/

2023 – najgorętszy rok przynajmniej od 1880.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełnia Wilczego Księżyca rozświetliła niebo
2024-01-25. Autor: anw,dd Źródło: tvnmeteo.pl, timeanddate.com, almanac.com, Kontakt 24


W czwartkowy wieczór na niebie pojawiła się pierwsza pełnia w 2024 roku, zwana Pełnią Wilczego Księżyca. Zdjęcia zjawiska otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W czwartek wieczorem Księżyc wkroczył w fazę pełni. Maksimum zjawiska przypadło na godzinę 18.54. To pierwsza pełnia w 2024 roku.

Wilczy Księżyc - skąd nazwa?
Styczniowa pełnia nazywana jest Pełnią Wilczego Księżyca lub Wilczym Księżycem. Określenie to wymyślili rdzenni Amerykanie. W tym okresie roku północnoamerykańskie plemiona wsłuchiwały się wieczorami w wycie wilków, wierząc, że było ono spowodowane głodem zwierząt. Dziś wiemy, że nie jest to prawda. Jak podaje portal almanac.com, wycie pozwala wilkom zlokalizować członków stada, wzmocnić więzi społeczne, określić swoje terytorium i koordynować polowania.
Pierwsza pełnia w roku bywa nazywana także Zimnym Księżycem, Zamarzniętym Księżycem i Twardym Księżycem.
Pełnia Księżyca
Pełnia jest jedną z czterech faz Księżyca. Dochodzi do niej, kiedy Srebrny Glob znajduje się w opozycji do Słońca, czyli po przeciwnej stronie Ziemi niż nasza gwiazda. Podczas pełni tarcza Księżyca jest widoczna w całości, w pełni oświetlona przez światło słoneczne. Zjawisko to występuje średnio co 29,5 dnia.
Autor:anw,dd
Źródło: tvnmeteo.pl, timeanddate.com, almanac.com, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Jaga_
Pełnia Wilczego Księżyca Autor: Jaga


Styczniowa pełnia 2024 Autor: barma/ Kontakt 24

Fazy Księżyca NASA/Bill Dunford

https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/pelnia-ksiezyca-w-styczniu-2024-kiedy-wilczy-ksiezyc-st7738463

Pełnia Wilczego Księżyca rozświetliła niebo.jpg

Pełnia Wilczego Księżyca rozświetliła niebo2.jpg

Pełnia Wilczego Księżyca rozświetliła niebo3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na to czekaliśmy! Hubble odkrywa parę wodną w atmosferze małej egzoplanety
2024-01-25. Radek Kosarzycki
Czego tak naprawdę najbardziej wyczekują zarówno astronomowie badający planety pozasłoneczne, jak i szeroka opinia publiczna? Oczywiście odkrycia planety skalistej, na której istnieje obca zaawansowana cywilizacja. Jeżeli to nie jest możliwe, to niech to będzie odkrycie planety skalistej z jakimkolwiek życiem na powierzchni. Jeżeli natomiast to jest niemożliwe, to niech chociaż będzie planeta skalista, na której powierzchni istnieją warunki sprzyjające powstaniu życia. O! I o takiej planecie już możemy mówić. Astronomowie korzystający z Kosmicznego Teleskopu Hubble’a właśnie poinformowali o odkryciu najmniejszej dotąd planety pozasłonecznej, w której atmosferze potwierdzono obecność pary wodnej. Planetą tą jest GJ 9827 d, której średnicę oszacowano na dwie średnice Ziemi.
To pierwszy przypadek bezpośredniego zaobserwowania pary wodnej w atmosferze planety skalistej. Naukowcy wskazują, że jest to niezwykle ważny krok na drodze do ustalenia, jak często para wodna występuje w atmosferach planet krążących wokół gwiazd innych niż Słońce w naszej galaktyce.
Warto jednak tutaj zaznaczyć, że jak na razie nie wiadomo na pewno, czy Hubble odkrył niewielką ilość pary wodnej w atmosferze bogatej w wodór, czy też atmosfera planety składa się głównie z wody, która jest pozostałością po pierwotnej atmosferze wodorowo-helowej, która z czasem została odparowana przez promieniowanie gwiazdy macierzystej.
„Nasz program obserwacyjny został zaprojektowany specjalnie z myślą nie tylko o wykryciu cząsteczek w atmosferze planety, ale także z myślą o poszukiwaniu pary wodnej. Każdy wynik pozytywny byłby ekscytujący, niezależnie od tego, czy w atmosferze dominowałaby para wodna, czy też byłaby jedynie niewielkim elementem atmosfery zdominowanej przez wodór”
– mówi główny autor artykułu naukowego, Pierre-Alexis Roy z Université de Montréal.
„Do tej pory nie byliśmy w stanie bezpośrednio wykryć atmosfery tak małej planety. Teraz jednak to się zmienia” – dodaje Benneke. „W pewnym momencie, podczas badania tych mniejszych planet, musi nastąpić ten czas, w którym na planetach nie ma już wodoru, a ich atmosfery bardziej przypominają Wenus, w atmosferze której dominuje dwutlenek węgla”.
Ponieważ planeta GJ 9827d jest tak gorąca jak Wenus i ma temperaturę około 425 stopni Celsjusza, z pewnością byłby niegościnnym, parnym światem, gdyby atmosfera składała się głównie z pary wodnej.
W tej chwili zespołowi badawczemu pozostały dwie możliwości. Planeta wciąż posiada bogatą w wodór otoczkę wypełnioną wodą, co by oznaczało, że jest minineptunem, albo jest to cieplejsza wersja Europy, lodowego księżyca Jowisza, który ma pod skorupą dwa razy więcej wody niż wszystkie oceany na Ziemi. Planeta GJ 9827d może składać się w połowie z wody, w połowie ze skał. Możliwe zatem, że to mała planeta skalista z rozległą atmosferą z pary wodnej.
Jeśli planeta posiada resztkową atmosferę bogatą w wodę, oznaczałoby to, że uformowała się dalej od swojej gwiazdy macierzystej, gdzie temperatura jest niska, a woda jest dostępna w postaci lodu, nie tak jak w jej obecnym położeniu. W tym scenariuszu planeta przeniosłaby się bliżej gwiazdy i naraziła się na znacznie więcej promieniowania. W nowym położeniu wodór jest tam ogrzewany i ucieka z okowów słabej grawitacji planety. Alternatywna teoria głosi, że planeta powstała blisko gorącej gwiazdy, a w jej atmosferze znajdowały się śladowe ilości wody.
W ramach badań naukowcy obserwowali planetę za pomocą Hubble’a podczas 11 tranzytów rozłożonych na trzy lata. Podczas tranzytów światłom emitowane przez gwiazdę macierzystą przenika przez atmosferę planety i niesie ze sobą widmowy odcisk związków chemicznych tworzących tę atmosferę. Jeśli na planecie znajdują się chmury, są one na tyle nisko w atmosferze, że nie zasłaniają całkowicie widoku atmosfery obserwowanego przez Hubble’a, a Hubble jest w stanie dostrzec parę wodną ponad chmurami.
Odkrycie Hubble’a otwiera drzwi do bardziej szczegółowych badań planety. Jest dobrym celem dla Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, który będzie w stanie wykonać widmo atmosfery w podczerwieni w celu poszukiwania innych związków chemicznych.
GJ 9827d została odkryta przez należący do NASA Kosmiczny Teleskop Keplera w 2017 roku. Okrąża czerwonego karła w czasie 6,2 dnia. Gwiazda GJ 9827 znajduje się 97 lat świetlnych od Ziemi, w gwiazdozbiorze Ryb.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/gj-9827-d-woda-w-atmosferze/

Na to czekaliśmy! Hubble odkrywa parę wodną w atmosferze małej egzoplanety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednak dziewięć planet? Układ Słoneczny może skrywać niespodziankę

2024-01-25. Daniel Górecki
Patryk Sofia Lykawka i Takashi Ito przekonują na łamach magazynu The Astronomical Journal, że znaleźli za Neptunem ciało niebieskie, które może być kolejną planetą Układu Słonecznego. Czyli jednak jest ich dziewięć?

Od 1930 roku, czyli odkrycia Plutona przez amerykańskiego astronoma Clyde’a Tombaugha, uważaliśmy, że w skład Układu Słonecznego wchodzi dziewięć planet. W 2006 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna odebrała mu jednak status planety i uznała za przedstawiciela szerszej grupy obiektów transneptunowych. Naukowcy Patryk Sofia Lykawka i Takashi Ito sugerują jednak, że już niedługo możemy wrócić do "starych" obliczeń, chociaż nie za sprawą samego Plutona, ale zupełnie nowej planety.
A jednak dziewięć planet i to bez Plutona?
Jak przekonują w swojej nowej publikacji, orbity obiektów transneptunowych (TNO), czyli planetoidy obiegające Słońce po orbitach znajdujących się poza trajektorią Neptuna, mogą wskazywać na istnienie nieodkrytej planety w zewnętrznym Układzie Słonecznym. Powołują się tu na komputerowe symulacje do badania wpływu hipotetycznej planety Pasa Kuipera (KBP) na strukturę orbit TNO w odległym Pasie Kuipera w odległości ok. 50 jednostek astronomicznych (jedna jednostka astronomiczna to 149 597 871 km).

Na tej podstawie ustalili, że planeta podobna do Ziemi (o masie od 1,5 do 3 mas Ziemi) znajdująca się na odległej i nachylonej orbicie (półoś wielka ok. 250-500 j.a., peryhelium ok. 200 j.a.) może wyjaśnić trzy podstawowe właściwości odległego Pasa Kuipera, tj. znaczną populację TNO o orbitach znajdujących się poza wpływem grawitacyjnym Neptuna, znaczną populację obiektów o wysokim nachyleniu orbity (> 45 stopni) oraz istnienie obiektów o wyjątkowo nietypowych orbitach (np. Sedna).

Ponadto obecność proponowanej planety jest zgodna ze zidentyfikowanymi długoterminowo stabilnymi obiektami transneptunowymi, pozostającymi w rezonansie 2:1, 5:2, 3:1, 4:1, 5:1 i 6:1 z Neptunem. Ta populacja stabilnych obiektów jest często pomijana w innych badaniach
czytamy w publikacji.

Gdzieś tam jest, trzeba ją tylko znaleźć
Astronomowie przewidują więc istnienie planety podobnej do Ziemi i kilku TNO na osobliwych orbitach w zewnętrznym Układzie Słonecznym. Warto też podkreślić, że Patryk Sofia Lykawka i Takashi Ito nie są w tych badaniach i twierdzeniach ani pierwsi, ani odosobnieni, bo potencjalna Dziewiąta Planeta, nazywana też Planetą X, jest przedmiotem intensywnych poszukiwań już od 2016 roku.
Wszystko za sprawą badaczy Caltech i ich pracy naukowej, Konstantin Batygin i Mike Brown przekonywali w niej, że 13 odległych obiektów z Pasa Kuipera ma nietypowe podobne orbity, które można wyjaśnić obecnością planety.
Nie wszyscy się jednak zgadzają, szczególnie jeśli mowa o dużej planecie i dla przykładu astrofizyk Stephen Kane z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside przeprowadził modelowanie sprawdzające, jak funkcjonowałby Układ Słoneczny, gdyby do jego skomplikowanej sieci powiązań grawitacyjnych dołożyć jeszcze jedną planetę. Efekt? Jego zdaniem nasz układ planetarny najpewniej by tego nie wytrzymał i po prostu się rozpadł:

Nasz Układ Słoneczny jest lepiej dostrojony, niż nam się wcześniej wydawało. Wszystko działa jak skomplikowane koła zębate zegara. Wrzuć więcej kół do mechanizmu i wszystko się zepsuje.
pisał na łamach The Planetary Science Journal.

Gdzie jest Planeta X? Astronomowie od lat wierzą w jej istnienie i próbują ją zlokalizować /123RF/PICSEL

Planety Układu Słonecznego. Czy na pewno wszystkie? /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-a-jednak-dziewiec-planet-uklad-sloneczny-moze-skrywac-niespo,nId,7291063

A jednak dziewięć planet Układ Słoneczny może skrywać niespodziankę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowy artykuł bada cztery pobliskie źródła FRB
2024-01-25.
Naukowcy opublikowali pracę, w której sugerują, że supernowe są głównym źródłem szybkich błysków radiowych.
Przelotne błyski energii z kosmosu, znane jako szybkie błyski radiowe (FRB), są kosmiczną zagadką. Międzynarodowy zespół naukowców opublikował nowe odkrycia sugerujące, że supernowe są głównymi źródłami, które ostatecznie wytwarzają FRB.
Szybkie błyski radiowe są jedną z największych tajemnic astronomii – powiedział główny autor Mohit Bhardwaj, członek Canadian Hydrogen Intensity Mapping Experiment Fast Radio Burst (CHIME/FRB). Te niezwykle potężne błyski radiowe mogą pokonywać kosmologiczne odległości i emitować więcej energii niż Słońce w ciągu tysiąca lat, mimo że trwają zaledwie kilka tysięcznych sekundy. Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że chociaż uderzają w Ziemię mniej więcej co minutę z całego nieba, ich pochodzenie jest nadal nieznane.
Badacze pod kierownictwem naukowców z Kanady oraz zespoły z USA, Meksyku, Chile i Australii zbadali 18 pobliskich źródeł FRB. Wszystkie te źródła znajdowały się w galaktykach spiralnych czy galaktykach późnego typu. Przewaga galaktyk późnego typu sugeruje, że źródła FRB występują głównie w stosunkowo młodych galaktykach, a mogą być wytwarzane przez supernowe, które wiążą się z zapadnięciem się jądra masywnej gwiazdy.
Ta praca identyfikuje intrygujący trend, który sugeruje, że większość lokalnych FRB prawdopodobnie pochodzi z supernowych powstałych w wyniku zapadnięcia się jądra masywnej gwiazdy – powiedziała Bridget Andersen, współautorka pracy i obecna doktorantka na Uniwersytecie McGill, pracująca pod kierunkiem profesor Victorii Kaspi. W przyszłych badaniach szczególnie interesujące będzie sprawdzenie, czy trend ten utrzymuje się przy większej liczbie zlokalizowanych galaktyk macierzystych.
Praca ta ma szczególne znaczenie, ponieważ rok temu, po wykryciu źródła FRB w gromadzie kulistej galaktyki M81 – zawierającej niezwykle starą populację gwiazd – pojawiły się spekulacje, że takie źródła mogą zdominować populację FRB.
Bhardwaj powiedział, że odkrycia zespołu odrzucają taki scenariusz, a zamiast tego wspierają hipotezę, że większość źródeł FRB pochodzi z rozpadu masywnych gwiazd, często skutkując powstawaniem czarnych dziur lub gwiazd neutronowych.
Patrząc w przyszłość, w miarę gromadzenia większych próbek dokładniej obserwowanych FRB, możemy dalej badać te rozróżnienia zarówno dla pobliskich, jak i odległych FRB – powiedział. Przeprowadzając bardziej dogłębne analizy, mamy nadzieję udoskonalić nasze zrozumienie różnorodnego pochodzenia FRB i potencjalnie ujawnić podstawowe mechanizmy, które napędzają te kosmiczne zjawiska, rzucając światło na zawiłości wybuchów sygnału radiowego we Wszechświecie.
Zespół CHIME/FRB podwoił ostatnio katalog znanych powtarzających się FRB i nadal czyni postępy w tej dziedzinie. Najnowsza praca zespołu, która zostanie opublikowana w czasopiśmie Astrophysical Journal Letters, jest istotna, ponieważ wskazuje galaktyki macierzyste nowych pobliskich FRB, które są obiecującymi kandydatami do zidentyfikowania proponowanych odpowiedników impulsu lub poświaty poza zakresem fal radiowych.
Zrozumienie pochodzenia FRB stanowi kluczowe wyzwanie we współczesnej astronomii. Do tej pory pozagalaktyczne FRB manifestowały się wyłącznie jako zjawiska radiowe. Poprzez identyfikację ich źródeł, kosmolodzy mogą uzyskać nowy wgląd w ekstremalne środowiska astrofizyczne, w których powstają te sygnały, oraz mechanizmy fizyczne za nie odpowiedzialne.
Zdolność do wskazania galaktyki, z której pochodzi FRB, była kluczem do tego badania. Jednak dzięki CHIME możemy zidentyfikować tylko galaktyki macierzyste najbliższych FRB – powiedział współautor Daniele Michilli, doktorant w MIT Kavli Institute for Astrophysics and Space Research. Budujemy nowe teleskopy CHIME „Outrigger” w Kanadzie i USA, aby umożliwić precyzyjną lokalizację na niebie wszystkich FRB wykrytych przez CHIME. To zrewolucjonizuje tę dziedzinę i umożliwi nam przetestowanie przedstawionych tutaj pomysłów.
Bhardwaj stwierdził, że jedna z dominujących hipotez łączących te intensywne błyski fal radiowych z procesami astrofizycznymi odnosi się do gwiazd neutronowych. Dodatkowo, podkreślił, że znaczenie tej hipotezy wzrosło w 2020 roku, kiedy CHIME/FRB zaobserwował błyski podobne do FRB ze znanej silnie namagnesowanej gwiazdy neutronowej (SGR 1935+2154) w naszej własnej Galaktyce, co doprowadziło do zidentyfikowania magnetarów – młodych, silnie namagnesowanych gwiazd neutronowych – jako prawdopodobne źródła.
Niezależnie od ich pochodzenia, te krótkie błyski są bardzo obiecujące dla badań kosmologicznych – powiedział Bhardwaj. Dla każdego FRB możemy oszacować ilość zjonizowanej materii, przez którą przebył sygnał FRB w drodze na Ziemię. To jednoznacznie pozycjonuje FRB jako bardzo obiecującą sondę do badania rozkładu zjonizowanego gazu w kosmicznej sieci.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    New paper explores four nearby fast radio burst sources
Źródło: McGill
Na ilustracji: Radioteleskop interferometryczny CHIME. Źródło: McGill
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowy-artykul-bada-cztery-pobliskie-zrodla-frb

Nowy artykuł bada cztery pobliskie źródła FRB.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Precyzyjne lądowanie SLIM na Księżycu. Mamy pierwsze zdjęcie
2024-01-25. Mateusz Mitkow
Niespełna tydzień temu Japonia stała się oficjalnie piątym krajem na świecie, któremu udało się wylądować na powierzchni Srebrnego Globu. Bezzałogowy lądownik SLIM osiadł na Księżycu w odległości 55 m od miejsca docelowego, ale po chwili zaczął tracić zasilanie. Jest to efekt niepoprawnej pozycji, w której wylądowała sonda, co najlepiej pokazuje najnowsze zdjęcie prosto z Księżyca.
19 stycznia br. lądownik japońskiej agencji kosmicznej (JAXA) z powodzeniem osiadł na powierzchni naturalnego satelity Ziemi. Było to historyczne wydarzenie, dzięki któremu Japonia stała się już piątym krajem w historii, któremu udało się przyziemić na Księżycu rodzimą technologią. Niestety po zakończonej fazie lądowania zaczęły się problemy. Mimo, że zdołano nawiązać łączność z sondą, wykryto, że panele słoneczne nie generują energii, przez co SLIM jest zasilany tylko przez baterię wewnętrzną.
Jest to efekt złego położenia SLIM względem padających promieni Słońca. Powoduje to, że ogniwa solarne (skierowane na Zachód) nie mogą pozyskać odpowiedniej ilości energii. Najlepszym tego dowodem jest przesłane w ostatnich godzinach zdjęcie, które pokazuje, w jakiej pozycji obecnie znajduje się sonda. Zostało wykonane przez jeden z łazików o nazwie LEV-2 (Lunar Exploration Vehicle-2). Jest to jedna z dwóch minisond, które poleciały wraz ze SLIM na Księżyc.
Obraz jest tym samym ostatecznym potwierdzeniem udanego lądowania. Jak widzimy na załączonej fotografii SLIM jest skierowany swoimi silnikami do góry. Wraz z wykryciem problemów inżynierowie misji skupili się na zebraniu, jak największej ilości danych naukowych zanim dojdzie do wyczerpania baterii wewnętrznej. Ostatecznie SLIM został wyłączony na polecenie z ziemi. Nie oznacza to jednak końca misji, gdyż JAXA poinformowała, że w najbliższych dniach pojawi się okazja, aby wybudzić lądownik. Agencja poinformuje wtedy o dalszych planach.
SLIM znany także jako ”Moon Sniper”, o masie startowej 590 kg (210 kg w momencie przyziemienia), 2,4 m wysokości oraz 2,7 m szerokości został zaprojektowany z myślą o precyzyjnym lądowaniu na Księżycu, przy jednoczesnym zmniejszenia rozmiaru i wagi sprzętu używanego podczas tego typu misji. Miał być pierwszym lądownikiem, który byłby w stanie wylądować z wysoką precyzją, z dokładnością poniżej 100 metrów. Z oficjalnym danych wynika, że osiadł on tylko 55 m na wschód od pierwotnego miejsca docelowego!.
Rozpoczęta jeszcze we wrześniu 2023 r. misja lądownika SLIM miała pomóc w uczynieniu trudniejszych obszarów do przyziemienia urządzeń eksploracyjnych bardziej dostępnymi. Co ciekawe, dane zebrane w jej trakcie zostaną również wykorzystane w programie NASA Artemis, który ma na celu wysłanie astronautów na powierzchnię Księżyca i zbudowanie tam stałej bazy.

Fot. JAXA
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/precyzyjne-ladowanie-slim-na-ksiezycu-mamy-pierwsze-zdjecie

Precyzyjne lądowanie SLIM na Księżycu. Mamy pierwsze zdjęcie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakietowa inicjatywa ESA i Komisji Europejskiej
2024-01-25. Wojciech Kaczanowski
Europejska Agencja Kosmiczna oraz Komisja Europejska wyłoniły pięć firm ze Starego Kontynentu, które wezmą udział w projekcie European Flight Ticket Initiative. Program został ogłoszony w październiku 2023 r. i zakłada stymulację europejskich systemów nośnych i wsparcie ich operatorów. Wśród uczestników znalazły się Arianespace, Isar Aerospace, Orbex, PLD Space oraz Rocket Factory Augsburg.
Globalny sektor kosmiczny charakteryzuje się dużą konkurencją, a prymat w wyścigu wiodą podmioty publiczne oraz prywatne ze Stanów Zjednoczonych. Europejskie firmy mają zatem trudne zadanie, natomiast ich rozwój jest wspierany przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) oraz Unię Europejską. W ostatnim czasie ESA oraz Komisja Europejska wyłoniły pięć firm ze Starego Kontynentu, które wezmą udział w programie European Flight Ticket Initiative (EFTI). Celem projektu jest stymulacja europejskich systemów nośnych i wsparcie ich operatorów.
EFTI zostało ogłoszone w październiku 2023 r. Przetarg miał na celu wyłonienie operatorów rakiet, którzy mogliby świadczyć usługi wynoszenia na orbitę okołoziemską ładunków użytecznych w celu demonstracji lub walidacji systemów. Dzięki temu europejskie firmy będą mogły rywalizować o kontrakty od ESA i KE w latach 2024-2026. Wśród wyłonionych zwycięzców znalazły się Arianespace, Isar Aerospace, Orbex, PLD Space oraz Rocket Factory Augsburg
Arianespace to najbardziej doświadczona firma, która jest operatorem rakiet nośnych z serii Ariane. Obecnie trwają prace nad systemem Ariane 6, a lot testowy powinien odbyć się w 2024 r. Jej poprzednik - Ariane 5 - zaliczyła swój ostatni start w lipcu 2023 r., wynosząc na orbitę francuskiego Syracuse 4B oraz niemieckiego H2 Sat, które wesprą siły zbrojne tych państw.
Isar Aerospace, Orbex, PLD Space oraz Rocket Factory Augsburg to europejskie start-upy, których rakiety orbitalne nie zaliczyły jeszcze debiutu. Przykładowo pierwsza z wymienionych firm pochodzi z Niemiec i pracuje nad dwustopniowym systemem Spectrum posiadającym 28 m wysokości, 2 m średnicy oraz zdolność wyniesienia na niską orbitę okołoziemską (LEO) do 1 t ładunku.
PLD Space z kolei to hiszpański start-up, pracujący nad rakietą orbitalną Miura 5. Według informacji podanych na stronie internetowej producenta, dwustopniowa rakieta (z możliwością doczepienia trzeciego;kick stage) będzie miała 34 m wysokości, natomiast zakładana masa startowa to blisko 69 t.
Warto również wspomnieć o podpisanym porozumieniu pomiędzy ESA, Komisją Europejską i Europejskim Bankiem Inwestycyjnym. Współpraca ma na celu zapewnienie wsparcia finansowego i doradczego dla podmiotów z sektora komicznego ze Starego Kontynentu. „Obejmie to małe i średnie przedsiębiorstwa oraz start-upy i wzmocni pozycję Europy w przestrzeni kosmicznej.” - czytamy w komunikacie Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Źródło: ESA / Europejski Bank Inwestycyjny / Spacenews.com / Space24.pl
Fot. Unsplash

Fot. Isar Aerospace/Andoya Space

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/europa/rakietowa-inicjatywa-esa-i-komisji-europejskiej

 

Rakietowa inicjatywa ESA i Komisji Europejskiej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżyc się trzęsie. Astronauci misji Artemis nie będą mieli stabilnego gruntu pod nogami
2024-01-26. Radek Kosarzycki
Wyobraźmy sobie, że ludzie za kilka lat faktycznie wylądują w okolicach południowego bieguna Księżyca. Astronauci wychodzą na powierzchnię tego skrajnie nieprzyjaznego dla ludzi miejsca w swoich skafandrach i zaczynają się przechadzać po powierzchni. Wiadomo, że nie ma tam żadnej atmosfery, a więc nie są tam chronieni ani przed szkodliwym promieniowaniem kosmicznym, ani przed wszelkimi skałami kosmicznymi, które nie spłoną w (nieistniejącej) atmosferze, a po prostu bez przeszkód uderzają w powierzchnię. Innych zagrożeń jednak raczej nie powinno być. Jakby nie patrzeć, nie ma tam żadnego życia, które mogłoby zaatakować przybyszów z Ziemi. I nagle podczas jednego ze spacerów, czują w butach skafandrów drżenie powierzchni Księżyca.
Jak się okazuje, nie jest to wcale takie niemożliwe. W ramach najnowszych badań naukowcy wskazują, że wciąż kurczący się Księżyc może powodować wstrząsy sejsmiczne w pobliżu potencjalnych miejsc lądowania misji Artemis.
Jak na razie nie wiemy, kiedy człowiek ostatecznie wróci na powierzchnię Srebrnego Globu. NASA aktualnie przewiduje, że misja Artemis 3 zawierająca lądowanie na Księżycu, zostanie zrealizowana w 2026 roku, ale jednak trzeba założyć, że to tylko naiwny optymizm i raczej misja ulegnie jeszcze co najmniej jednemu opóźnieniu. Zresztą zważając na to, jak Elon Musk (którego firma odpowiedzialna jest za lądownik księżycowy) ostatnio traci kontrolę nad swoimi firmami, opóźnienie może być nawet większe.
Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy specjaliści zajmujący się wyznaczaniem najlepszych miejsc lądowania misji załogowych, a także lokalizacji późniejszych (ach ten optymizm) załogowych baz księżycowych, muszą uwzględnić całą paletę parametrów, aby dokonać właściwego wyboru. Nie ma w tym nic dziwnego. Trzeba wszak sprawdzić dokładnie ukształtowanie terenu w miejscu lądowania. Wybór zbyt skomplikowanego terenu może sprawić, że podczas podejścia do lądowania trzeba by było przerwać lądowanie, co wiązałoby się z ogromnymi kosztami. Tak samo zresztą lepiej wylądować w miejscu, gdzie dostęp do lodu wodnego będzie łatwiejszy, zapewniając astronautom i przyszłym misjom badawczym zapasy tego cennego surowca, który w przyszłości może stanowić „być albo nie być” dla bazy księżycowej.
Naukowcy jednak zwracają uwagę na jeszcze jeden niezwykle ważny czynnik: aktywność sejsmiczna. Choć Księżyc wydaje się spokojnym i całkowicie niewzruszonym miejscem, to jednak wskutek trwające chłodzenia globu dochodzi tam od czasu do czasu do wstrząsów sejsmicznych, z którymi mogą wiązać się osunięcia regolitu na księżycowych wzgórzach.
Przyglądając się okolicom południowego bieguna Księżycu, naukowcy zidentyfikowali miejsca, w których doszło do poważnych osunięć w trakcie serii silnych wstrząsów sejsmicznych, do których doszło tam około… pięćdziesięciu lat temu.
Wiemy o tym dzięki temu, że w ramach misji Apollo, astronauci zabrali ze sobą na powierzchnię Księżyca sejsmometry. 13 marca 1973 roku instrumenty te zarejestrowały zaskakująco silne wstrząsy pochodzące z okolic południowego bieguna Księżyca. Do tematu powrócono nieco później, gdy po kilkudziesięciu latach od tego wydarzenia nad biegunem przeleciała sonda kosmiczna Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO) i sfotografowała tam sieć charakterystycznych uskoków. Modele aktywności geologicznej pozwoliły powiązać te konkretne uskoki z tym konkretnym wydarzeniem sprzed pół wieku.
Naukowcy wskazują, że trzęsienia księżyca pod wieloma względami przypominają trzęsienia ziemi. Źródło wstrząsów jest jednak nieco inne. Na przestrzeni ostatnich kilkuset milionów lat wnętrze Księżyca istotnie ostygło, co powoduje po prostu kurczenie się tego globu. Badacze proces ten przyrównują do suszenia rodzynek, na których w trakcie tego procesu dochodzi do powstawania zmarszczek. Ewidentnie Księżyc także nabiera takich zmarszczek, tylko w nieco wolniejszym tempie.
Ze względu na niższą grawitację i znacznie mniejszą gęstość materii tworzącej powierzchnię Księżyca, znacznie łatwiej dochodzi tam do osuwisk, niż podczas trzęsień ziemi na naszej planecie. Oznacza to, że naprawdę porządnie trzeba się przyłożyć do wyboru miejsca lądowania przyszłych misji załogowych. Dobrym przykładem może tutaj być pozornie atrakcyjny krater Shackletona, w którym lodu wodnego jest pod dostatkiem. Badacze wskazują, że ściany tego krateru są bardzo podatne na osuwiska. Gdyby wszak w trakcie realizowania misji osunięcie ściany kratery przysypało nam jakiś lądownik, to moglibyśmy co najwyżej się zasmucić, jak wczoraj, gdy na Marsie zakończono oficjalnie misję drona Ingenuity. Gdyby jednak w miejscu lądownika byli astronauci, sytuacja byłaby znacznie gorsza.
Źródło: 1
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/artemis-trzesienia-ziemi-na-ksiezycu/

Księżyc się trzęsie. Astronauci misji Artemis nie będą mieli stabilnego gruntu pod nogami2.jpg

Księżyc się trzęsie. Astronauci misji Artemis nie będą mieli stabilnego gruntu pod nogami3.jpg

Księżyc się trzęsie. Astronauci misji Artemis nie będą mieli stabilnego gruntu pod nogami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przetrwał na Marsie trzy lata, nawet srogie zimy. Koniec misji Ingenuity
2024-01-26. Opracowanie:
Joanna Potocka
Po niemal trzech latach i 72 lotach swoje działanie na Czerwonej Planecie zakończył marsjański helikopter Ingenuity. Powodem jest awaria śmigła – ogłosiła NASA. Eksperymentalna maszyna pierwotnie miała wykonać jedynie pięć lotów.
Historyczna podróż Ingenuity, pierwszego statku powietrznego na innej planecie, dobiegła końca - oznajmił szef NASA Bill Nelson.
Przyczyną było złamanie się jednego płatu śmigła wykonanego z włókna węglowego. Do wypadku doszło 18 stycznia, kiedy wykonując krótki pionowy lot, na wysokości 1 metra nad powierzchnią, Ingenuity z nieznanych dotąd przyczyn stracił łączność z łazikiem Perseverance.
Jak podkreślił Nelson, mimo działania w niezwykle rzadkiej marsjańskiej atmosferze, maszyna przeszła wszelkie oczekiwania.
Ten niezwykły helikopter poleciał wyżej i dalej, niż kiedykolwiek sobie wyobrażaliśmy i pomógł NASA robić to, co robimy najlepiej - czynić niemożliwe możliwym - powiedział.
Mierzący 1,2 metra wysokości i 0,5 metra szerokości i długości autonomiczny helikopter Ingenuity wylądował na Marsie w lutym 2021 roku w ramach misji łazika Perseverance. Jego celem było przetestowanie możliwości lotu na Marsie w atmosferze ponad 100 razy rzadszej niż ta na Ziemi. Pierwotnie spodziewano się, że wykona do pięciu lotów testowych przez 30 dni. Ostatecznie przetrwał niemal trzy lata, wykonując 72 loty trwające łącznie ponad dwie godziny, pokonując ponad 17 km i wznosząc się na maksymalną wysokość 24 m. Wbrew oczekiwaniom przerwał też srogie marsjańskie zimy.

Źródło: PAP

Marsjański helikopter Ingenuity /NASA

Administrator Bill Nelson announces the end of Ingenuity Mars Helicopter
https://www.youtube.com/watch?v=hW5akI5Rnyg

https://www.rmf24.pl/nauka/news-przetrwal-na-marsie-trzy-lata-nawet-srogie-zimy-koniec-misji,nId,7293093#crp_state=1

Przetrwał na Marsie trzy lata, nawet srogie zimy. Koniec misji Ingenuity.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA PAMIETA O BOHATERACH

NASA upamiętniła Wielkich Astronautów, którzy zginęli tragicznie podczas misji

Apollo 1Załoga Apollo 1 (od lewej): Virgil I. Grissom, Edward H. White, Roger B. Chaffee Zdjęcie: NASA
27 stycznia 1967 roku doświadczony astronauta Gus Grissom, amerykański  Ed White i nowicjusz Roger Chaffee siedzieli na platformie startowej w celu przeprowadzenia testu przed startem, gdy w kapsule Apollo wybuchł pożar. Dochodzenie w sprawie śmiertelnego wypadku doprowadziło do  zmian w projekcie i inżynierii, dzięki czemu statek kosmiczny Apollo stał się bezpieczniejszy podczas nadchodzących podróży na Księżyc. Więcej o Apollo

Wspomnienie Challengera
Zaledwie 73 sekundy po wystrzeleniu rankiem 28 stycznia 1986 r. nastąpiła awaria silnika wspomagającego, co spowodowało wybuch wahadłowca Challenger, w wyniku czego zginęło  siedmiu członków załogi. Prezydent Ronald Reagan ogłosił załobę, cytując wiersz Johna Gillespiego Magee „Wysoki lot”: „Nigdy ich nie zapomnimy ani tego, kiedy ostatni raz ich widzieliśmy dziś rano, gdy przygotowywali się do podróży, machali na pożegnaniei Więcej o Challengerze

Wspomnienie promu Kolumbia
Siedmioosobowa załoga misji STS-107 znajdowała się zaledwie 16 minut od lądowania rankiem 1 lutego 2003 r., kiedy Centrum Kontroli Misji straciło kontakt z promem Columbia. Kawałek osłony, który spadł ze zbiornika zewnętrznego podczas startu, spowodował dziurę w jednym ze skrzydeł wahadłowca, co doprowadziło do rozbicia się orbitera po ponownym wejściu na orbitę. Zwracając się do narodu, Prezydent Bush powiedział: „Ludzkość jest prowadzona w ciemność poza naszym światem przez inspirację do odkryć i tęsknotę za zrozumieniem. Nasza podróż w kosmos będzie trwała.”

Źródło: NASA
Apollo 1 Crew (l-r): Virgil I. Grissom, Edward H. White, Roger B. Chaffee Image Credit: NASA

STS-51L Crew (l-r): Mission Specialist Ellison S. Onizuka, Pilot Michael J. Smith, Payload Specialist Christa McAuliffe, Commander Francis R. “Dick” Scobee, Payload Specialist Gregory B. Jarvis, Mission Specialist Judith A. Resnik, Mission Specialist Ronald E. McNair Image Credit: NASA

STS-107 Crew Seated in front, from left, are: Astronauts Rick D. Husband, mission commander; Kalpana Chawla, mission specialist; and William C. McCool, pilot. Standing, from left, are: David M. Brown, Laurel B. Clark, and Michael P. Anderson, all mission specialists; and Ilan Ramon, payload specialist.

https://www.nasa.gov/dor/

NASA PAMIETA O BOHATERACH.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy z Europy zbadają Wenus i fale grawitacyjne – zielone światło od ESA
2024-01-26. Opracowanie:
Jakub Szyda
Astrofizycy z Europy będą badać Wenus i fale grawitacyjne. Zielone światło na dwa ambitne projekty badawcze dała Europejska Agencja Kosmiczna. Kolejnym krokiem jest wybór wykonawców obu misji.
W trakcie posiedzenia komitetu programu naukowych w czwartek (25 stycznia) ESA przyjęła dwa projekty badawcze: badanie atmosfery planety Wenus oraz fal grawitacyjnych w przestrzeni kosmicznej. Realizacje obu programów zaplanowano wstępnie kolejno na rok 2031 i 2035.
Europejczycy już wcześniej badali Wenus
Jak zapewniają specjaliści, w Europejczycy posiadają już doświadczenie w badaniach Wenus, zwłaszcza po misji sondy Venus Express, która w latach 2005-2014 wykonała mapę całej atmosfery planety.
badawcze dała Europejska Agencja Kosmiczna. Kolejnym krokiem jest wybór wykonawców obu misji.
W trakcie posiedzenia komitetu programu naukowych w czwartek (25 stycznia) ESA przyjęła dwa projekty badawcze: badanie atmosfery planety Wenus oraz fal grawitacyjnych w przestrzeni kosmicznej. Realizacje obu programów zaplanowano wstępnie kolejno na rok 2031 i 2035.
Europejczycy już wcześniej badali Wenus
Jak zapewniają specjaliści, w Europejczycy posiadają już doświadczenie w badaniach Wenus, zwłaszcza po misji sondy Venus Express, która w latach 2005-2014 wykonała mapę całej atmosfery planety.
Teraz ESA planuje wysłanie nowej sondy kosmicznej. Projekt nosi nazwę EnVision i ma zbadać planetę w całości. W szczególności skupi się na poznaniu interakcji pomiędzy wnętrzem planety, jej powierzchnią i atmosferą.
Sonda EnVision zostanie wystrzelona w 2031 roku, a gromadzenie danych naukowych nastąpi nie później niż w 2035 roku. Wystrzelenie sondy nastąpi przy pomocy rakiety Ariane 6 z europejskiego kosmodromu w Kourou w Gujanie Francuskiej. Podróż do Wenus zajmie 15 miesięcy. Planowany czas badań naukowych to 4 lata ziemskie.
Partnerem w tym projekcie jest amerykańska agencja kosmiczna NASA. Misja EnVision będzie uzupełniać planowane misje amerykańskie VERITAS i DAVINCI+.
ESA chce uchwycić fale grawitacyjne
Drugi z zaakceptowanych do realizacji projektów to Laser Interferometer Space Antenna (LISA), czyli pierwsze kosmiczne obserwatorium do wykrywania fal grawitacyjnych. Są to "zmarszczki", deformacje w czasoprzestrzeni, emitowane w trakcie zderzeń obiektów o wielkiej masie, np. czarnych dziur czy gwiazd neutronowych.
badawcze dała Europejska Agencja Kosmiczna. Kolejnym krokiem jest wybór wykonawców obu misji.

W trakcie posiedzenia komitetu programu naukowych w czwartek (25 stycznia) ESA przyjęła dwa projekty badawcze: badanie atmosfery planety Wenus oraz fal grawitacyjnych w przestrzeni kosmicznej. Realizacje obu programów zaplanowano wstępnie kolejno na rok 2031 i 2035.
Europejczycy już wcześniej badali Wenus
Jak zapewniają specjaliści, w Europejczycy posiadają już doświadczenie w badaniach Wenus, zwłaszcza po misji sondy Venus Express, która w latach 2005-2014 wykonała mapę całej atmosfery planety.
Teraz ESA planuje wysłanie nowej sondy kosmicznej. Projekt nosi nazwę EnVision i ma zbadać planetę w całości. W szczególności skupi się na poznaniu interakcji pomiędzy wnętrzem planety, jej powierzchnią i atmosferą.

Grafika prezentująca warstwy Wenus, które będzie badać misja EnVision /ESA
Sonda EnVision zostanie wystrzelona w 2031 roku, a gromadzenie danych naukowych nastąpi nie później niż w 2035 roku. Wystrzelenie sondy nastąpi przy pomocy rakiety Ariane 6 z europejskiego kosmodromu w Kourou w Gujanie Francuskiej. Podróż do Wenus zajmie 15 miesięcy. Planowany czas badań naukowych to 4 lata ziemskie.
Partnerem w tym projekcie jest amerykańska agencja kosmiczna NASA. Misja EnVision będzie uzupełniać planowane misje amerykańskie VERITAS i DAVINCI+.
ESA chce uchwycić fale grawitacyjne
Drugi z zaakceptowanych do realizacji projektów to Laser Interferometer Space Antenna (LISA), czyli pierwsze kosmiczne obserwatorium do wykrywania fal grawitacyjnych. Są to "zmarszczki", deformacje w czasoprzestrzeni, emitowane w trakcie zderzeń obiektów o wielkiej masie, np. czarnych dziur czy gwiazd neutronowych.
\
Główna faza misji LISA rozpocznie się w 2035 roku. Wystrzelone mają być trzy sondy kosmiczne, które będą lecieć w kosmosie w formacji trójkąta, oddalone od siebie o 2,5 mln kilometrów, w odległości około 50 mln kilometrów od Ziemi.
LISA będzie wykrywać fale grawitacyjne poprzez analizę subtelnych zmian odległości pomiędzy swobodnie unoszącymi się kostkami umieszczonymi w każdym statku kosmicznym.
Projekt LISA jest kontynuacją doświadczeń z misji LISA Pathfinder, którą ESA wystrzeliła w 2015 roku, aby przetestować technologię.
Wstępny wybór projektu EnVision nastąpił w 10 czerwca 2021 r., a projektu LISA w dniu 20 czerwca 2017 roku. Natomiast najnowsza decyzja oznacza, że może rozpocząć się budowa sond kosmicznych
Źródło: RMF24/PAP

Zdjęcie udostępnione /Shutterstock

Grafika prezentująca warstwy Wenus, które będzie badać misja EnVision /ESA
EnVision studying Venus
https://www.youtube.com/watch?v=KhJ0UVmHKjw

Grafika prezentująca spektrum fal grawitacyjnych /ESA /

Złota kostka, dzięki której możliwe będzie wykrycie zakrzywień w czasoprzestrzeni /ESA

https://www.rmf24.pl/nauka/news-naukowcy-z-europy-zbadaja-wenus-i-fale-grawitacyjne-zielone-,nId,7293383#crp_state=1

Naukowcy z Europy zbadają Wenus i fale grawitacyjne – zielone światło od ESA3.jpg

Naukowcy z Europy zbadają Wenus i fale grawitacyjne – zielone światło od ESA2.jpg

Naukowcy z Europy zbadają Wenus i fale grawitacyjne – zielone światło od ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec misji drona Ingenuity na Marsie. Pionier lotów nad powierzchnią Marsa wykonał 72 loty
2024-01-26. Radek Kosarzycki
Tego chyba nikt się nie spodziewał. Po niemal trzech latach spędzonych na powierzchni Marsa dron Ingenuity wykonał swój ostatni lot nad rdzawą powierzchnią planety. Mały, ważący niespełna dwa kilogramy pierwotnie miał wykonać (w optymistycznym scenariuszu) zaledwie pięć lotów. Ostatecznie wykonał ich 72. Wszystko, co piękne musi się jednak kiedyś skończyć. Podczas 72. lotu łopaty wirnika uderzyły w powierzchnię planety i uległy uszkodzeniu. Dron wylądował na czterech łapach, ale już nigdy nie wzbije się w powietrze.
O tym, że łazik Perseverance stracił kontakt z dronem znajdującym się wciąż w powietrzu podczas 72. lotu, informowaliśmy zaledwie kilka dni temu. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, co się mogło stać. Komentatorzy podejrzewali, że dron mógł wylądować za jakimś wzgórzem, w efekcie czego zniknął z pola widzenia łazika. Niemal natychmiast podjęto decyzję o podjechaniu łazikiem nieco bliżej, aby nawiązać z nim kontakt. Sam łazik rozpoczął stałą sesję nasłuchu, starając się „usłyszeć” Ingenuity. Po kilkudziesięciu godzinach nerwów do NASA dotarła pozytywna informacja: łazik nawiązał kontakt z dronem. Wyglądało zatem przez chwilę na to, że kryzys został zażegnany.
Zaskoczeniem zatem był fakt, że wczoraj pojawiło się oświadczenie Billa Nelsona, administratora NASA, który ogłosił koniec misji małego marsjańskiego drona.
Okazało się, że przesłane w ostatnich dniach na Ziemię dane wskazują, iż co najmniej jedna łopata wirnika drona uległa uszkodzeniu podczas siedemdziesiątego drugiego lotu nad powierzchnią planety.
Choć sam dron wylądował w pozycji „na czterech łapach” to już nie będzie w stanie się wznieść nad powierzchnię planety i wykonać żadnego lotu.
Warto tutaj pamiętać, że dron i tak żył zaskakująco długo na powierzchni planety. Po wylądowaniu misji Perseverance na Marsie zakładano, że jeżeli w ogóle uda się poderwać nad powierzchnię planety, to w najlepszym wypadku uda się w ciągu 30 dni zrealizować aż pięć lotów. Tymczasem dron bez problemu radził sobie z rzadką marsjańską atmosferą, wykonując 72 loty w ciągu trzech lat. To czternaście razy więcej niż planowano.
Nie zmienia to jednak faktu, że w centrum kontroli misji nadchodzą trudne dni. Jakby nie patrzeć, inżynierowie misji Ingenuity oraz Perseverance współpracowali ze sobą od trzech lat, a ten nietypowy duet razem przemierzał od 1000 dni dno krateru Jezero wzajemnie się pilnując. Teraz jednak łazik Perseverance będzie musiał zostawić Ingenuity w miejscu ubiegłotygodniowego lądowania i wyruszyć w dalszą podróż samotnie. Antropomorfizacja robota nie ma oczywiście absolutnie żadnego sensu, ale co z tego, skoro i tak wszyscy to robimy. Inżynierowie, którzy od trzech lat robili to codziennie w ramach swojej pracy, z pewnością odczuwają ten żal dużo intensywniej.
O Ingenuity pisaliśmy tak:
2021

22/02/2021 Helikopter Ingenuity melduje gotowość do pracy
12/04/2021 No i miał polecieć, a nie poleciał. Pierwszy lot Ingenuity opóźniony
19/04/2021 Kolejny przełom! Helikopter Ingenuity wykonał pierwszy w historii lot nad…
07/05/2021 Zobaczcie i posłuchajcie czwartego lotu helikoptera Ingenuity. Rewelacja
08/05/2021 Ingenuity wylądował w nowym terenie
29/09/2021 Odpoczynek od wieści z Marsa. Czerwona Planeta znika za Słońcem

2022

08/02/2022 Bingo! Helikopter Ingenuity właśnie wykonał dziewiętnasty lot na Marsie
27/05/2022 Rok na karku nie robi wrażenia na dronie Ingenuity. Przeleć się razem z nim
09/06/2022 Ingenuity zalicza usterkę. Będzie latał dalej

2023

11/01/2023 Gdzie jest Ingenuity? Łazik Perseverance fotografuje swojego
01/06/2023 Dron Ingenuity nastraszył inżynierów z centrum kontroli misji. Sześć dni
03/07/2023 Ingenuity odezwał się po dwóch miesiącach ciszy! To nie koniec
07/08/2023 Helikopter Ingenuity na Marsie robi swoje. Lot nr 53 zaliczony
09/08/2023 Ani chwili wytchnienia. Helikopter Ingenuity podskoczył i sfotografował
04/09/2023 My tu gadu-gadu, a dron Ingenuity po raz kolejny poleciał na Marsie
08/11/2023 Dron Ingenuity wykonał loty na zapas. Teraz przerwa

2024

20/01/2024 Dron Ingenuity nastraszył centrum kontroli lotów znikając na kilka dni
22/01/2024 On żyje! Po kilku dniach ciszy NASA nawiązała kontakt z dronem

Administrator Bill Nelson announces the end of Ingenuity Mars Helicopter
https://www.youtube.com/watch?v=hW5akI5Rnyg

Legacy of NASA’s Ingenuity Mars Helicopter
https://www.youtube.com/watch?v=qMbHE_VXI-8

#ThanksIngenuity – NASA’s Mars Helicopter Team Says Goodbye
https://www.youtube.com/watch?v=raOA2MX-XLQ

https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/koniec-misji-drona-ingenuity/

Koniec misji drona Ingenuity na Marsie. Pionier lotów nad powierzchnią Marsa wykonał 72 loty.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysadzili moduł stacji kosmicznej w powietrze. Warto było?

2024-01-26. Sandra Bielecka
Firma kosmiczna Sierra Space w ramach testów wysadziła prototyp modułu nowej stacji kosmicznej, która ma stać się pierwszą w historii prywatną stacją kosmiczną na niskiej orbicie okołoziemskiej. Firma w ramach ostatnich testów maksymalnego ciśnienia nadmuchała moduł testowy, który został rozsadzony w efektownej eksplozji.

Prywatna stacja kosmiczna coraz bliżej
Sierra Spacez siedzibą w Kolorado chce stać się pierwszą prywatną firmą, której uda się umieścić na orbicie okołoziemskiej stację kosmiczną. Ich projekt jest niezwykle nowatorski. Zaprojektowali bowiem moduł z możliwością rozbudowy, który „nadmuchiwany” jest do pełnej pojemności dopiero po wejściu na orbitę. Poszczególne segmenty będzie można ze sobą łączyć, tworząc jeden wspólny system.  
Sierra SpaceLIFE (Large Integrated Flexible Environment) habitat ma być w pełni przystosowany dla ludzi i ich wygodnego życia w przestrzeni kosmicznej. Przewidziane są nie tylko miejsca do spania dla astronautów i przeprowadzania eksperymentów, ale również przewidziano dodatkową przestrzeń na sprzęt do ćwiczeń. Co więcej, firma obiecuje, że na stacji powstanie również przychodnia lekarska i Sierra Space’s Astro Garden, gdzie astronauci będą mogli uprawiać świeże produkty.  Ilość przestrzeni, jaką oferuje technologia LIFE, jest według firmy główną zaletą.  
Sierra Space przeprowadza kluczowe testy
Moduł został wykonany z tkanych materiałów, które stają się sztywne pod ciśnieniem. Podczas ostatnich testów prototypowy moduł został sprawdzony pod względem dopuszczalnego maksymalnego ciśnienia (UBP). Testy zostały przeprowadzone w Centrum Lotów Kosmicznych Marshalla należącym do NASA.  
Sierra Space po prostu napompowała prototyp do maksimum, by sprawdzić, jak duże ciśnienie jest w stanie wytrzymać moduł. W efekcie uzyskano spektakularną eksplozję.  Jak podaje NASA, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna działa na poziomie operacyjnym 101,3 kilopaskala, co odpowiada ciśnieniu atmosferycznemu na poziomie morza. Zaleca się, aby jeden moduł stacji kosmicznej był w stanie wytrzymać czterokrotność maksymalnego ciśnienia roboczego wynoszącego 104,8 kilopaskala. Wybuchowy test LIFE wykazał, że moduł jest w stanie wytrzymać imponujące 531 kilopaskali, czyli przekroczył zalecany próg o 27 procent. Ciśnienie to jest porównywalne do tego panującego w butelce szampana.   

Przez ostatnie dwa lata nasz zespół niestrudzenie pracował, aby osiągnąć ten punkt. Współpracując z naszymi kluczowymi dostawcami i partnerami strategicznymi, Sierra Space kierowała naszymi wspólnymi wysiłkami i osiągnęła nowy poziom dzięki najnowszemu testowi UBP. Zgromadziliśmy wiedzę specjalistyczną i niezbędną do wdrożenia tej niesamowitej technologii w kolejne etapy – na niskiej orbicie okołoziemskiej i poza nią.
Dodał w komunikacie prasowym Shawn Buckley, starszy dyrektor ds. inżynierii i główny technolog EarthSpace Systems.

Jednak za nim w ogóle będzie można pomyśleć o umieszczeniu modułów na orbicie, trzeba przeprowadzić wiele testów, w tym kontynuowane będą testy UBP. Co więcej, Sierra Space pracuje również nad osłoną stacji, która będzie miała za zadanie chronić obiekt przed śmieciami kosmicznymi.  

Sierra Space przeprowadziła wybuchowy test /Sierra Nevada Corporation/Ferrari Press/East News /East News

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-wysadzili-modul-stacji-kosmicznej-w-powietrze-warto-bylo,nId,7293408

 

Wysadzili moduł stacji kosmicznej w powietrze. Warto było.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postępy w projekcie EagleEye. Przekazano teleskop optyczny
2024-01-26.
25 stycznia br. polska firma Scanway S.A. poinformowała, że po przekazaniu teleskopu optycznego do integracji z platformą satelitarną w placówce partnera – Creotech Instruments, przeszedł on pozytywnie testy funkcjonalne. Celem projektu EagleEye jest opracowanie satelity obserwacyjnego Ziemi zdolnego do zapewnienia zobrazowań o rozdzielczości rzędu ok. 1 m z bardzo niskiej orbity na wysokości ok. 350 km.
Scanway jest odpowiedzialny za zaprojektowanie i wyprodukowanie teleskopu optycznego, którego masa jest blisko 7-krotnie wyższa od teleskopu zastosowanego w satelicie STAR VIBE, który w styczniu 2023 roku pozwolił Spółce uzyskać space heritage. Po integracji ładunku optycznego z platformą satelitarną, masa satelity EagleEye wyniesie ok. 60 kg.
Wyniesienie satelity na orbitę nastąpi w 2024 roku przy udziale firmy Exolaunch, która jest odpowiedzialna za integrację satelity z rakietą Falcon 9 od SpaceX, amerykańskiej spółki Elona Muska. Projekt EagleEye jest realizowany przez Scanway w konsorcjum z Creotech Instruments i Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz jest współfinansowany ze środków NCBiR w ramach tzw. Szybkiej Ścieżki.
”Przekazanie naszego ładunku optycznego do integracji z platformą satelitarną Creotech Instruments jest dla nas krokiem milowym w zakresie realizacji długoterminowej wizji produktowej związanej z dostarczaniem teleskopów do coraz większych satelitów. Rok temu uzyskaliśmy space heritage poprzez własną misję STAR VIBE, potwierdzając wysokie kompetencje i dostarczając najlepsze uzyskane dotąd przez polskie instrumenty badawcze zdjęcia z kosmosu o rozdzielczości ok. 25 metrów” - oznajmił Jędrzej Kowalewski, Prezes Zarządu Scanway S.A.
Opisał on także, że projekt EagleEye będzie wyposażony w teleskop zdolny do wykonywania zobrazowań z orbity 350 km o rozdzielczości rzędu ok. 1 metra, a masa całego satelity wyniesie ok. 60 kg. Umocni to pozycję firmy Scanway w branży technologii obserwacyjnej z kosmosu, a także pozwoli w znalezieniu się w czołówce europejskich firm z potwierdzonym space heritage dla dużych ładunków optycznych.
”Nasze ambicje sięgają jednak jeszcze dalej - w listopadzie ubiegłego roku rozpoczęliśmy współpracę w niemiecką firmą Mable Imaging w ramach której pracujemy nad ładunkiem multispektralnym zdolnym do zobrazowań rzędu poniżej 1 metra dla satelity o masie ok. 100 kg. Segment mikrosatelitów, czyli satelitów o masie powyżej 10 kg, pozwala na dostarczanie większych i bardziej zaawansowanych ładunków, na których realizowana jest znacząco wyższa marża” - dodał Prezes Zarządu Scanway S.A.
Scanway od 2020 r. jest częścią zespołu tworzącego największego polskiego mikrosatelitę do obserwacji Ziemi o nazwie EagleEye. Spółka w ramach projektu odpowiada za ładunek optyczny satelity – największy w pełni zaprojektowany i skonstruowany w Polsce teleskop obserwacyjny o unikalnych parametrach technicznych. Teleskop jest zgodny z wytycznymi Space 4.0 oraz metodologią Europejskiej Agencji Kosmicznej. Umożliwi obrazowanie w pasmach widzialnym (VIS) i bliskiej podczerwieni (NIR) z rozdzielczością (GSD) ok. 1 metra. W 2023 roku teleskop pozytywnie przeszedł testy środowiskowe symulujące warunki kosmiczne w siedzibie Centrum Badań Kosmicznych.
Obrazowanie satelitarne ma szereg zastosowań m.in. pozwala na monitorowanie katastrof naturalnych, badanie zmian klimatu, wspomaganie rolnictwa, rozwoju urbanistycznego czy dostarczanie informacji dla operacji wojskowych. Zapotrzebowanie na satelity wyposażone w ładunki pozwalające na prowadzenie zobrazowań satelitarnych Ziemi wzrosło skokowo na przestrzeni ostatnich lat m.in. w wyniku znaczącego spadku kosztów związanych z wynoszeniem satelitów na orbitę.
”Sukces związany z udanym startem naszego satelity STAR VIBE miał pozytywny wpływ na dynamikę prowadzonych przez nas rozmów biznesowych, w tym ilość zapytań ofertowych. Zrealizowanie misji EagleEye pozwoli nam jeszcze skuteczniej konkurować na rynku dostawców technologii obserwacyjnych z kosmosu i zapewniać ładunki optyczne także dla dużych misji kosmicznych. W celu obsłużenia rosnącego popytu na nasze rozwiązania przenieśliśmy na początku roku działalność do nowej siedziby, w której dysponujemy znacznie większą powierzchnią biurową oraz 4-krotnie większym zapleczem laboratoryjno-warsztatowym.” - podkreślił Mikołaj Podgórski, COO i współzałożyciel Scanway.
Teleskop dostarczony przez Scanway do partnera będzie integrowany z platformą satelitarną HyperSat od Creotech Instruments. Po zakończeniu tego procesu cały satelita przejdzie testy funkcjonalne oraz środowiskowe. Pozytywny wynik testów umożliwi wysłanie satelity do firmy Exolaunch odpowiedzialnej za integrację EagleEye z rakietą Falcon 9 od SpaceX. Wyniesienie satelity na orbitę jest zaplanowane na przełom I i II półrocza 2024. Wystrzelenie satelity EagleEye będzie jednym z najważniejszych wydarzeń w historii polskiego sektora kosmicznego.
Źródło: materiały prasowe Scanway
Fot. Scanway

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/postepy-w-projekcie-eagleeye-przekazano-teleskop-optyczny

Postępy w projekcie EagleEye. Przekazano teleskop optyczny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowy lądownik SLIM wylądował na nosie
2024-1-26.
Japońska sonda kosmiczna SLIM wylądowała na Księżycu 19 stycznia, czyniąc Japonię piątym krajem, któremu udało się wykonać miękkie lądowanie na satelicie Ziemi. Nowe zdjęcie stanowi dowód tego sukcesu, pokazując, że SLIM znajduje się na powierzchni Srebrnego Globu, aczkolwiek... stojąc na nosie.
Zdjęcie, które Japońska Agencja Badań Kosmicznych (JAXA) opublikowała w środę wieczorem (24 stycznia), wykonał łazik LEV-2 (Lunar Exploration Vehicle-2), znany również jako SORA-Q, jeden z dwóch maleńkich łazików, które poleciał na Księżyc na pokładzie SLIM. LEV-2 jest wielkości piłki tenisowej i został zaprojektowany tak, aby zmieniać swój kształt z kulistego na dwie połówki, a następnie pełzać po Księżycu.
SLIM (skrót od „Smart Lander for Investigating Moon”) to demonstracyjny statek kosmiczny, zaprojektowany w celu zaprezentowania technologii potrzebnej do wykonywania niezwykle precyzyjnych lądowań na powierzchniach planet. Został wystrzelony we wrześniu ubiegłego roku wraz z kosmicznym teleskopem rentgenowskim o nazwie XRISM, który osiadł na niskiej orbicie okołoziemskiej.
SLIM osiągnął orbitę księżycową w Boże Narodzenie, a następnie 19 stycznia wykonał historyczne zejście na powierzchnię Księżyca. Jednak tego dnia nie wszystko poszło zgodnie z planem. Operatorzy misji nie byli w stanie potwierdzić jej statusu natychmiast po przyziemieniu i ostatecznie ustalili, że panele słoneczne nie wytwarzają prądu.
Nowo opublikowane zdjęcie pokazuje, dlaczego tak się dzieje: SLIM spoczął na nosie, co nie było pożądaną orientacją. Dlatego lądownik nie był w stanie zebrać światła słonecznego zgodnie z oczekiwaniami. Jednak fakt, że zdjęcie dotarło do kontroli misji, pokazuje, że łaziki LEV-2 i LEV-1 zostały wystrzelone z SLIM podczas opadania zgodnie z planem i z powodzeniem działały na powierzchni Księżyca.
Ten obraz został przesłany na Ziemię za pośrednictwem LEV-1. Potwierdzono też, że komunikacja między LEV-1 i LEV-2 działa normalnie – podaje JAXA. Byliśmy również w stanie potwierdzić, że łazik LEV-2 został pomyślnie rozmieszczony i wjechał na powierzchnię Księżyca po uwolnieniu z SLIM.
W poniedziałek (21 stycznia) JAXA poinformowała, że SLIM żyje, choć milczy, a naukowcy przygotowują się do możliwego odzyskania lądownika.
Agencja przekazała kolejną aktualizację w środę wieczorem czasu zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych (czwartkowe popołudnie, 25 stycznia czasu japońskiego) podczas konferencji prasowej prowadzonej w języku japońskim. Według Dawoon Junga, inżyniera misji księżycowej w Koreańskim Instytucie Badań Kosmicznych, który transmitował na żywo na Twitterze, zespół misji nadal ma nadzieję na odzyskanie SLIM przed dniem 1 lutego, kiedy Słońce zajdzie w miejscu lądowania sondy.
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Japoński lądownik księżycowy SLIM, sfotografowany na powierzchni Księżyca w styczniu 2024 r. przez LEV-2, malutki łazik, który podróżował na Księżyc za pomocą SLIM. (Zdjęcie: JAXA/Takara Tomy/Sony Group Corporation/Doshisha University))
SLIM landing on the Moon - Onboard camera view
https://www.youtube.com/watch?v=wwNWKU98j6k

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ksiezycowy-ladownik-slim-wyladowal-na-nosie

Księżycowy lądownik SLIM wylądował na nosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten obiekt przeczy naszej wiedzy. Rozmiar i aktywność podważają wcześniejsze poglądy

2024-01-26. Sandra Bielecka
Najstarsza czarna dziura, jaką kiedykolwiek odkryto powstała zaledwie 400 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Jej rozmiar i aktywność wprawiają w zakłopotanie naukowców i podważają naszą wiedzę na temat powstawania supermasywnych czarnych dziur. Tak duży obiekt w tak wczesnym wszechświecie stanowi duży problem.

Najstarsza odkryta supermasywna czarna dziura
W jednej z najodleglejszych galaktyk, jakie kiedykolwiek udało się zaobserwować, astronomowie odkryli jak do tej pory najstarszą supermasywną czarną dziurę. Jest ona młodsza od wszechświata zaledwie o 400 milionów lat.  
W związku z tym, że prędkość światła jest skończona, patrzenie w głąb wszechświata jest jak patrzenie dalej w przeszłość. Według obliczeń astronomów w tamtym czasie czarna dziura miała masę 1,6 miliona razy większą od naszego Słońca. Tak duży obiekt w tak krótkiej odległości czasowej od Wielkiego Wybuchu stanowi pewien problem.


Kształtowanie się supermasywnych czarnych dziur
Do tej pory naukowcy przypuszczali, że supermasywne czarne dziury mogły powstawać z naprawdę masywnych gwiazd, które zapadły się, by w konsekwencji stworzyć czarną dziurę, która następnie staje się supermasywna.  
Drugą opcją była teoria mówiąca o tym, że supermasywne czarne dziury powstają bezpośrednio z obłoków gazu o masie od 10 000 do 100 000 mas Słońca. I właśnie to drugie wytłumaczenie bardziej pasuje do danych z tej odległej galaktyki. Jednak aktywność czarnej dziury sprawia, że wytłumaczenie jest niejednoznaczne.  
Jest bardzo wcześnie we wszechświecie, aby zobaczyć tak masywną czarną dziurę, dlatego musimy rozważyć inne sposoby, w jakie mogą powstać. Bardzo wczesne galaktyki były niezwykle bogate w gaz, więc przypominały bufet dla czarnych dziur.
Stwierdził główny autor Roberto Maiolino z Cavendish Laboratory i Kavli Institute of Cosmology w Cambridge w oświadczeniu przesłanym do IFLScience.

Ten obiekt wymyka się standardowym modelom
Niedawno zebrane dane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba sugerują, że najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest druga z przytoczonych teorii. Jednak przy tej konkretnej supermasywnej czarnej dziurze nie jest to takie oczywiste. Wszystko przez niesamowitą akrecję materii, której podlega.  
Sama supermasywna czarna dziura nie emituje światła, jednak otaczająca ją materia już tak. Obracający się wokół materiał podlega działaniu niesamowitych sił grawitacyjnych.  
Jasność Eddingtona określa równowagę pomiędzy przyciąganiem grawitacyjnym obiektu a ciśnieniem promieniowania wytworzonym przez ten obiekt. Powyżej tej granicy wszystko się rozpada, poniżej się zapada. Supermasywne czarne dziury to obiekty ekstremalne, w związku z czym mogą tę granicę przekraczać. W przypadku tego konkretnego obiektu, odkrytego w odległej galaktyce, tempo akrecji i związanego z nią światła jest pięciokrotnie większe niż granica Eddingtona.  
Zespół zastanawia się nad tym, czy to ekstremum utrzymuje się od momentu powstania obiektu, bo jeżeli tak, to teoria o tym, że supermasywna czarna dziura powstała z obłoków gazu byłaby możliwa. Odkrycie jeszcze odleglejszych supermasywnych czarnych dziur pozwoliłoby rozwiać wątpliwości.  

Artykuł opisujący szczegóły badania najstarszej supermasywnej czarnej dziury został opublikowany w czasopiśmie „Nature”.   

To artystyczna wizja supermasywnej czarnej dziury znajdującej się wewnątrz spowitego pyłem jądra galaktyki, w której aktywnie powstają gwiazdy /NASA, ESA, N. Bartmann /domena publiczna

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-ten-obiekt-przeczy-naszej-wiedzy-rozmiar-i-aktywnosc-podwaza,nId,7277170

Ten obiekt przeczy naszej wiedzy. Rozmiar i aktywność podważają wcześniejsze poglądy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co tam się dzieje na Europie? Sonda Juno rejestruje nietypową aktywność
2024-01-26. Radek Kosarzycki
Europa to jeden z najciekawszych obiektów Układu Słonecznego. Jakby nie patrzeć, pod lodową skorupą pokrywającą cały glob znajduje się ocean ciekłej wody. Wiele wskazuje na to, że w tymże oceanie mogą panować warunki sprzyjające powstaniu i ewolucji życia. Nic zatem dziwnego, że wszystko, co się dzieje na powierzchni Europy, jest dla naukowców niezwykle interesujące. Teraz w pobliżu księżyca przeleciała sonda Juno i zarejestrowała coś interesującego.
Sonda Juno, która wystartowała z Ziemi w 2011 roku i weszła na orbitę wokół Jowisza pięć lat później, podczas najnowszego przelotu w pobliżu księżyca zarejestrowała dowody na aktywność na powierzchni tego globu.
Zainstalowany na pokładzie sondy instrument SRU (Stellar Reference Unit), czyli kamera służąca do określania położenia i orientacji sondy na podstawie położenia gwiazd, został wykorzystany tutaj do sfotografowania powierzchni Europy z dużą rozdzielczością oświetlonej blaskiem Jowisza lub światłem słonecznym rozproszonym przez Jowisza.
Zdjęcie wykonane za pomocą SRU podczas przelotu zostało omówione w artykule opublikowanym w czasopiśmie JGR Planets 22 grudnia 2023 r. Zdjęcie przedstawia obszar lodowej powierzchni o nieregularnym kształcie, o wymiarach 37 na 67 km i przypomina swoim kształtem dziobaka. Innymi słowy, fragment przypominający ciało dziobaka znajduje się na północy, a dziób znajduje się na południu. Niesamowita jest ta wyobraźnia obserwatorów kosmosu. Obydwa te obszary – połączone popękaną formacją przypominającą szyję – zawierają duże bloki lodu o wielkości około 1 km i rzucające cienie.
Co jednak ciekawe, porównania ze zdjęciami o podobnej rozdzielczości wykonanymi przez należącą do NASA wcześniej sondę Galileo, która badała Jowisza w latach 1995-2003, sugerują zmiany w południowej części obszaru „dziobaka”. Oznacza to, że na powierzchni Europy mogły zajść zmiany od czasu wykonania zdjęć przez sondę Galileo.
Autorzy artykułu podkreślają jednak, że same zmiany nie są jednoznaczne i istnieje możliwość, że to różnice w jakości i warunkach wykonywania zdjęć odpowiadają za nietypowe obserwacje.
Naukowcy twierdzą, że zdjęcie z 2022 r. obejmuje także pobliskie złoża o niskim albedo, które mogą być powiązane ze znajdującą się pod powierzchnią wodą w stanie ciekłym. Ciemne plamy natomiast mogą być związane z pióropuszami tryskającej z wnętrza księżyca wody.
To wszystko jednak nie zmienia faktu, że europański Dziobak to atrakcyjny cel dla misji kosmicznych Europa Clipper i JUICE, które już niedługo będą przelatywały bardzo blisko Europy, szczegółowo ją badając. Sonda JUICE wystartowała w kwietniu 2023 roku i do Jowisza dotrze w grudniu 2031 roku (zapiszcie sobie w kalendarzu). Sonda Europa Clipper wystartuje 6 października 2024 roku i mniej więcej w tym samym czasie dotrze do Jowisza.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/dziobak-na-europie-sonda-juno-europa/

Co tam się dzieje na Europie Sonda Juno rejestruje nietypową aktywność.jpg

Co tam się dzieje na Europie Sonda Juno rejestruje nietypową aktywność2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024