Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Asteroida wielkości samolotu leci na bliskie spotkanie z Ziemią

2024-01-26. Sandra Bielecka
W sobotę 27 stycznia blisko Ziemi przeleci nowo odkryta asteroida o nazwie 2024 BJ. Zbliży się na odległość 300 tys. kilometrów. Astronomowie wykryli ją zaledwie na początku tego miesiąca, a dodatkowe pomiary wykluczyły możliwość zderzenie się asteroidy z naszą planetą. Co więcej, będziemy mogli oglądać transmisję z przelotu prowadzoną z projektu Virtual Telescope Project.

Asteroida leci na bliskie spotkanie z Ziemią
Już w tę sobotę, 27 stycznia, asteroida wielkości samolotu przeleci blisko Ziemi. Zbliży się na odległość 300 tys. kilometrów, czyli bliżej niż wynosi średnia odległość Księżyca od naszej planety. Co ciekawe, astronomowie odkryli 2024 BJ dopiero w tym miesiącu, dokładniej 17 stycznia. Według obliczeń szerokość kosmicznej skały wynosi do 37 metrów. Następnego dnia opublikowali raport, w którym zawarli obliczania, że na szczęście asteroida nie znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią.
Gdyby kosmiczna skała o tak dużej średnicy uderzyła w Ziemię, mogłaby wyrządzić poważne szkody. Wydarzenia z Czelabińska z 2013 roku pokazały, że meteoryt wcale nie musi być gigantyczny, aby dokonać znacznych szkód. Wtedy też, w wyniku wybuchu kosmicznej skały o średnicy zaledwie od 17 do 20 metrów uszkodzeniu uległo 7500 budynków, a obrażeń ciała doznało ponad 1500 osób.
Asteroida 2024 BJ, jak i kiedy oglądać

Asteroida 2024 BJ została zauważona przez astronomów w połowie stycznia. Na początku wzbudziła pewne obawy, w związku z tym, że jej orbita przechodzi niepokojąco blisko naszej planety. Jednak naukowcy wykluczyli możliwość zderzenia z 2024 BJ.  Transmisja z przelotu będzie prowadzona przez Virtual Telescope Project. Rozpocznie się o godzinie 18:15 czasu polskiego, czyli 15 minut przed tym nim asteroida dotrze do najbliższego puntu Ziemi, co ma nastąpić według NASA o godzinie 12:30 EST, czyli o 18:30 czasu polskiego.  

Następnie 2024 BJ minie Ziemię. Wykluczono jakąkolwiek możliwość, że kosmiczna skała uderzy w naszą planetę. Największe zagrożenie stanowią asteroidy, które nadlatują od strony Słońca, skrywając się w jego promieniach do samego uderzenia w atmosferę Ziemską. Tak było w przypadku meteoru czelabińskiego.  
Asteroidy z grupy Apolla
2024 BJ to asteroida należąca do grupy Apolla, oznacza to, że jej orbita przecina orbitę Ziemi i Wenus, a czasami nawet Merkurego. Dociera do punktu najbliższego Słońcu, po czym zawraca w stronę głównego pasa asteroid, który znajduje się między orbitami Marsa i Jowisza. Cała grupa została nazwana od planetoidy Apollo o oznaczeniu 1862. Asteroidy Apollo stanowią większość w rejestrze potencjalnie niebezpiecznych obiektów przecinających orbitę Ziemi. Według NASA Ziemia jest przez najbliższe 100 lat bezpieczna. Żadna z kosmicznych skał na ten moment nie zamierza nas staranować. Natomiast przed „zabójcami planet” o średnicy ponad 1 km jesteśmy bezpieczni przez najbliższe 1000 lat.

Jednak zawsze istnieje ryzyko, że jakaś asteroida podkradnie się niezauważona. Zazwyczaj nie jest to duży obiekt. Naukowcy pracują obecnie nad systemami wykrywania zbłąkanych kosmicznych skał. W razie, gdyby któraś postanowiła uderzyć jednak w Ziemię, na ten moment mamy dwie opcje. Spróbować zmienić trajektorię lotu planetoidy za pomocą rakiety, jak to było w przypadku misji DART, ewentualnie zapobiec uderzeniu za pomocą broni nuklearnej. W obu przypadkach jednak kluczowe jest to, ile czasu pozostanie na reakcję od momentu wykrycia zagrożenia.

Obok Ziemi przeleci asteroida, na szczęście nie ma się czego bać. /123RF/PICSEL

Czy Ziemi coś faktycznie zagraża? /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-asteroida-wielkosci-samolotu-leci-na-bliskie-spotkanie-z-zie,nId,7293264

Asteroida wielkości samolotu leci na bliskie spotkanie z Ziemią.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaleziono meteoryty z 2024 BX1
2024-01-27. Krzysztof Kanawka

Udane poszukiwania meteorytów powstałych po wejściu 2024 BX1 w atmosferę Ziemi.
Dwudziestego pierwszego stycznia nad Niemcami w atmosferę wszedł meteoroid o oznaczeniu 2024 BX1. Już cztery dni później odnaleziono fragmenty tego obiektu!
Odkrycie małego meteoroidu, który otrzymał oznaczenie 2024 BX1, nastąpiło wieczorem 20 stycznia za pomocą węgierskiego teleskopu Konkoly Observatory przez astronoma Krisztián Sárneczky. Wejście w atmosferę Ziemi nastąpiło 21 stycznia około 01:30 CET nad Niemcami, nieopodal Berlina. Wstępne analizy wskazywały, że do powierzchni Ziemi mogły dotrzeć drobne meteoryty tego meteoroidu – największy okaz powinien mieć masę do około 0,3 kg.
Jest to dopiero ósme takie odkrycie. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi:
•    2008 TC3 (nad Sudanem)
•    2014 AA (nad Atlantykiem)
•    2018 LA (nad Botswaną)
•    2019 MO (okolice Puerto Rico)
•    2022 EB5 (okolice Islandii)
•    2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada)
•    2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja)
•    2024 BX1 (nad Niemcami)
Zaledwie cztery dni później w regionie spadku 2024 BX1 znaleziono meteoryty. Dokonał tego polski zespół poszukiwaczy meteorytów. Wstępne oględziny meteorytu wskazują, ze może to być dość rzadki okaz. Jest możliwe, że jest to eukryt, czyli meteoryt z grupy meteorytów kamiennych. Niektóre z zidentyfikowanych eukrytów mogą pochodzić z planetoidy Westa. Główny znaleziony okaz miał masę 170 gram.
Rok temu nastąpiła podobna sytuacja. Po wejściu meteoroidu o oznaczeniu 2023 CX1 w atmosferę Ziemi szybko udało się znaleźć meteoryty.
Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym.
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(MK)
Meteoryt po 2024 BX1 / Credits – Filip Samuel Nikodem
https://kosmonauta.net/2024/01/znaleziono-meteoryty-z-2024-bx1/

Znaleziono meteoryty z 2024 BX1.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteoryt znad Berlina. Znaleziono fragmenty kosmicznej skały

2024-01-27. Sandra Bielecka
W niedzielę w nocy 20 stycznia niebo nad Berlinem rozświetliła asteroida, a rozbłysk widoczny był nawet z Polski. Teraz naukowcy z Museum für Naturkunde Berlin twierdzą, że znaleźli małe fragmenty kosmicznej skały wielkości orzecha włoskiego. Jednak domniemane odłamki asteroidy 2024 BX1 muszą zostać zbadane, aby można było potwierdzić ich pochodzenie.

Niebo nad Niemcami rozbłysło
Zaledwie 95 minut. Tyle mieli mieszkańcy okolic Berlina, aby przygotować się na uderzenie asteroidy. Jest to dopiero ósmy taki przypadek, gdy przewidywano 100-procentowe prawdopodobieństwo zderzenia z Ziemią. Asteroida 2024 BX1 została wykryta zaledwie 95 minut przed uderzeniem. Ostrzeżenie o asteroidzie na „kursie kolizyjnym z Ziemią” wydała wówczas Międzynarodowa Organizacja Meteorów. Dzięki temu internet zalały nagrania z całego zdarzenia, a są one naprawdę efektowne.  

Według ustaleń asteroida 2024 BX1 mogła mierzyć około metra szerokości. Na nagraniach widzimy, jak niebo zostaje rozświetlone przez efektowne spalanie się asteroidy, po której na niebie została jedynie wąska smuga światła. Rozbłysk widoczny był z odległości nawet kilkuset kilometrów. Mieszkańcy Polski również donoszą o tym, że widzieli tajemnicze światło na niebie.  

Naukowcy z Niemiec odnaleźli fragmenty steroidy 2024 BX1
Naukowcy z Museum für Naturkunde Berlin wraz ze współpracownikami twierdzą, że udało im się odnaleźć fragmenty kosmicznej skały, która w niedzielę 20 stycznia rozświetliła niebo nad Berlinem. Odłamki są wielkości orzecha włoskiego, jednak, aby potwierdzić ich pochodzenie, potrzebne są dodatkowe badania.  
Oczekiwano, że jeżeli asteroida nie spłonie całkowicie w atmosferze, jej fragmenty spadną prawdopodobnie w okolicach Havelland, na zachód od Berlina. To właśnie tam odnaleziono niewielkie meteoryty. Naukowcy nie spodziewali się wielu materiałów z asteroidy o średnicy około 1 metra, jednak zbieranie potencjalnych ocalałych fragmentów jest niezwykle ważne dla nauki.  

Im krócej są wystawione na działanie Ziemi, tym większe prawdopodobieństwo, że próbki będą niemal nieskazitelne. Może nie będą tak znakomite, jak próbki Bennu uzyskane podczas misji OSIRIS-REx, jednak w dalszym ciągu niezwykle wartościowe.  Badanie takich próbek pozwala dowiedzieć się więcej na temat tego, w jaki sposób powstał Układ Słoneczny.
System wykrywania asteroid
Przykład asteroidy z niedzieli pokazuje, że nasze systemy wykrywania potencjalnie niebezpiecznych obiektów mają się dobrze. 2024 BX1 po raz pierwszy odkryto około trzech godziny przed uderzeniem. Wykrył ją Krisztián Sárneczky ze stacji górskiej Piszkéstető w Obserwatorium Konkoly pod Budapesztem na Węgrzech, po czym niezwłocznie zgłosił obiekt do Minor Planet Center.

Jest to międzynarodowy system zawierający bazę danych wszelkich wykrytych małych ciał niebieskich poruszających się po Układzie Słonecznym. Następnie, zaktualizowane dane są udostępniane automatycznie innym astronomom.  
Następnie system Scout obliczył, że asteroida jest na kursie kolizyjnym z Ziemią. Zautomatyzowany system śledzi trajektorie nowo odkrytych obiektów i oblicza prawdopodobieństwo uderzenia. System nie jest niezawodny, jednak lepiej kilka fałszywych alarmów niż jeden przegapiony.   
Jest to międzynarodowy system zawierający bazę danych wszelkich wykrytych małych ciał niebieskich poruszających się po Układzie Słonecznym. Następnie, zaktualizowane dane są udostępniane automatycznie innym astronomom.  
Następnie system Scout obliczył, że asteroida jest na kursie kolizyjnym z Ziemią. Zautomatyzowany system śledzi trajektorie nowo odkrytych obiektów i oblicza prawdopodobieństwo uderzenia. System nie jest niezawodny, jednak lepiej kilka fałszywych alarmów niż jeden przegapiony.   

Niebo nad Berlinem rozświetliła asteroida /Augustusplatz Live Cam/X/ Nahel Belgherze /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-meteoryt-znad-berlina-znaleziono-fragmenty-kosmicznej-skaly,nId,7295523

Meteoryt znad Berlina. Znaleziono fragmenty kosmicznej skały.jpg

Meteoryt znad Berlina. Znaleziono fragmenty kosmicznej skały2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewielka asteroida, która spadła na Berlin, pozostała niezauważona niemal do końca
Autor: admin (2024-01-27)
W ostatnich dniach, społeczność astronomiczna została zaskoczona odkryciem małej planetoidy, która znalazła się na kursie kolizyjnym z Ziemią. To zdarzenie, choć niebezpieczne, dostarcza cennych informacji na temat monitorowania obiektów kosmicznych i ich potencjalnych zagrożeń dla naszej planety.
Obiekt rozpadł się w atmosferze Ziemi w pobliżu Berlina w Niemczech. Przed uderzeniem planetoida miała szacunkowo metr szerokości i zaczęła się rozpadać około 50 kilometrów na zachód od Berlina. Naukowcy przypuszczają, że mogła upuścić na ziemię kilka meteorytów.
Planetoida, odkryta zaledwie trzy godziny przed przewidywanym uderzeniem, stanowiła wyzwanie dla naukowców i obserwatoriów na całym świecie. Pomimo jej niewielkich rozmiarów, możliwość kolizji z Ziemią skłoniła do podjęcia natychmiastowych działań monitorujących i analizujących trajektorię obiektu.
Niewielka wielkość planetoidy sprawiła, że była trudna do wykrycia przez standardowe systemy monitorowania obiektów bliskich Ziemi (NEO). Jej pojawienie się zmusza społeczność naukową do refleksji nad istniejącymi metodami wykrywania i śledzenia małych obiektów kosmicznych, które mogą stanowić zagrożenie dla naszej planety.
Chociaż w tym przypadku planetoida była zbyt mała, aby spowodować znaczące szkody na Ziemi, to wydarzenie podkreśla potrzebę dalszego rozwoju i ulepszania systemów wczesnego ostrzegania. Rozwój technologii i metod wykrywania małych obiektów kosmicznych jest kluczowy dla zwiększenia naszej zdolności do ochrony Ziemi przed potencjalnie niebezpiecznymi zderzeniami.
To zdarzenie jest również przypomnieniem o dynamicznym charakterze naszego kosmicznego sąsiedztwa. Obiekty takie jak planetoidy i komety są częścią naszego układu słonecznego, a ich trajektorie mogą ulegać zmianom pod wpływem różnych czynników, w tym oddziaływań grawitacyjnych.
Naukowcy podkreślają, że wraz z rozwojem technologii i poprawą metod śledzenia, możliwe będzie wykrywanie coraz mniejszych obiektów kosmicznych na daleko większe odległości od Ziemi. To z kolei pozwoli na lepsze przygotowanie i ewentualne działania zapobiegawcze w przypadku wykrycia obiektu na potencjalnie niebezpiecznym kursie.
Wydarzenie to stanowi również okazję do zwiększenia świadomości społecznej na temat zagrożeń kosmicznych oraz potrzeby inwestycji w badania i technologie, które mogą pomóc w ich wykrywaniu i zapobieganiu potencjalnym kolizjom.

Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niewielka-asteroida-ktora-spadla-na-berlin-pozostala-niezauwazona-niemal-do-konca

Niewielka asteroida, która spadła na Berlin, pozostała niezauważona niemal do końca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlżejsza czarna dziura czy najcięższa gwiazda neutronowa?
2024-01-27.
Międzynarodowy zespół astronomów odkrył nowy obiekt w Drodze Mlecznej, który jest cięższy niż najcięższe znane gwiazdy neutronowe, a jednocześnie lżejszy niż najlżejsze znane czarne dziury.
Korzystając z radioteleskopu MeerKAT, astronomowie znaleźli obiekt na orbicie wokół szybko wirującego pulsara milisekundowego. Pulsar ten znajdujące się około 40 000 lat świetlnych od nas, w gęstej grupie gwiazd znanej jako gromada kulista.

Korzystając z pulsara milisekundowego, wykazali, że masywny obiekt znajduje się w tak zwanej luce masowej czarnych dziur.

Może to być pierwsze odkrycie bardzo pożądanego pulsara radiowego – podwójnej czarnej dziury; gwiezdnej pary, która może pozwolić na nowe testy ogólnej teorii względności Einsteina i otworzyć drzwi do badania czarnych dziur.

Wyniki zostały opublikowane 26 stycznia 2024 roku w czasopiśmie Science.

Każda z tych możliwości jest ekscytująca. Układ pulsar-czarna dziura będzie ważnym celem do testowania teorii grawitacji, a ciężka gwiazda neutronowa zapewnia nowy wgląd w fizykę jądrową przy bardzo dużych gęstościach – powiedział kierownik projektu Ben Stappers, profesor astrofizyki na Uniwersytecie w Manchesterze.

Kiedy gwiazdy neutronowe – ultra gęste pozostałości po martwej gwieździe – nabierają zbyt dużej masy, zwykle w wyniku pochłonięcia lub zderzenia z inną gwiazdą, zapadają się. To, czym stają się po zapadnięciu, jest powodem wielu spekulacji, ale uważa się, że mogą stać się czarnymi dziurami – obiektami z tak silną grawitacją, że nawet światło nie może z nich uciec.

Astronomowie uważają, że całkowita masa wymagana do zapadnięcia się gwiazdy neutronowej jest 2,2 razy większa od masy Słońca. Teoria, poparta obserwacjami, mówi nam, że najlżejsze czarne dziury tworzone przez te gwiazdy są znacznie większe, około pięć razy masywniejsze niż Słońce, co daje początek tak zwanej luce masowej czarnych dziur.

Natura zwartych obiektów w tej luce masowej jest nieznana, a szczegółowe badania do tej pory okazały się wyzwaniem. Odkrycie tego obiektu może pomóc w ostatecznym zrozumieniu tych obiektów.

Prof. Stappers dodał: Zdolność niezwykle czułego teleskopu MeerKAT do ujawniania i badania tych obiektów jest ogromnym krokiem naprzód i daje nam wgląd w to, co będzie możliwe dzięki Square Kilometre Array.

Odkrycia obiektu dokonano podczas obserwacji dużej gromady gwiazd znanej jako NGC 1851, znajdującej się w konstelacji Gołębia, przy użyciu teleskopu MeerKAT.

Gromada kulista NGC 1851 to gęsty zbiór starych gwiazd, które są znacznie ciaśniej upakowane niż gwiazdy w pozostałej części Galaktyki. Gromada jest tak zatłoczona, że gwiazdy mogą na siebie oddziaływać, zaburzając orbity, a w najbardziej ekstremalnych przypadkach zderzać się ze sobą.

Astronomowie należący do międzynarodowej współpracy Transients and Pulsars with MeerKAT (TRAPUM) uważają, że to właśnie takie zderzenie dwóch gwiazd neutronowych mogło doprowadzić do powstania masywnego obiektu, który obecnie krąży wokół pulsara radiowego.

Zespół był w stanie wykryć słabe impulsy z jednej z gwiazd, identyfikując ją jako pulsar radiowy – rodzaj gwiazdy neutronowej, która wiruje szybko i świeci wiązkami promieniowania radiowego we Wszechświecie jak kosmiczna latarnia morska.

Pulsar obraca się z prędkością ponad 170 razy na sekundę, a każdy obrót generuje rytmiczny impuls przypominający tykanie zegara. Te impulsy tykania są niezwykle regularne. Poprzez obserwację zmieniających się czasów tych impulsów za pomocą techniki zwanej synchronizacją pulsarów, naukowcy byli w stanie dokonać niezwykle precyzyjnych pomiarów jego ruchu orbitalnego.

Regularne pomiary czasu pozwoliły również na bardzo precyzyjne określenie położenia układu, co pokazało, że obiekt na orbicie z pulsarem nie był zwykłą gwiazdą, lecz niezwykle gęstą pozostałością po zapadniętej gwieździe. Obserwacje wykazały również, że towarzysz ma masę, która była jednocześnie większa niż masa jakiejkolwiek znanej gwiazdy neutronowej, a jednocześnie mniejsza niż masa jakiejkolwiek znanej czarnej dziury, umieszczając go dokładnie w tzw. luce masowej czarnych dziur.

Mimo że zespół nie może jednoznacznie stwierdzić, czy odkrył najmasywniejszą znaną gwiazdę neutronową, najlżejszą znaną czarną dziurę, czy nawet nowy egzotyczny wariant gwiazdy, pewne jest, że odkryli unikalne laboratorium do badania właściwości materii w najbardziej ekstremalnych warunkach we Wszechświecie.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    University Manchester
•    Science
URANIA
Wizja artystyczna układu przy założeniu, że masywny obiekt towarzyszący jest czarną dziurą. Najjaśniejszą gwiazdą tła jest jej towarzysz na orbicie, pulsar radiowy PSR J0514-4002E. Źródło: Daniëlle Futselaar (artsource.nl)

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/01/najlzejsza-czarna-dziura-czy-najciezsza.html

Najlżejsza czarna dziura czy najcięższa gwiazda neutronowa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA wyśle sondy do badania Wenus i fal grawitacyjnych
2024-01-27.
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) zaakceptowała dwa ambitne projekty badania kosmosu. Nastąpiło to podczas posiedzenia komitetu programów naukowych w dniu 25 stycznia. Następnym krokiem będzie wybór głównych wykonawców dla każdej z misji.
Europa ma już doświadczenie w badaniach planety Wenus, po misji sondy Venus Express, która w latach 2005-2014 wykonała mapę całej atmosfery planety. Teraz Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) planuje wysłanie nowej sondy kosmicznej do Wenus. Projekt nosi nazwę EnVision i - poza badaniami atmosfery - ma zbadać planetę w całości. W szczególności ma pozwolić poznać interakcje pomiędzy wnętrzem planety, jej powierzchnią i atmosferą.
Sonda EnVision zostanie wystrzelona w 2031 roku, a gromadzenie danych naukowych nastąpi nie później niż w 2035 roku. Wystrzelenie sondy nastąpi przy pomocy rakiety Ariane 6 z europejskiego kosmodromu w Kourou w Gujanie Francuskiej. Podróż do Wenus potrwa 15 miesięcy, a następnie kolejne 15 miesięcy będzie potrzebne na hamowanie przy pomocy atmosfery planety, aby w końcu wejść na docelową orbitę naukową na wysokości od 240 do 540 km, z okresem obiegu 94 minut. Planowany czas badań naukowych to 4 lata ziemskie.
Partnerem w tym projekcie jest amerykańska agencja kosmiczna NASA. Misja EnVision będzie uzupełniać planowane misje amerykańskie VERITAS i DAVINCI.
Drugi z zaakceptowanych do realizacji projektów to Laser Interferometer Space Antenna (LISA), czyli pierwsze kosmiczne obserwatorium do wykrywania fal grawitacyjnych. Te „zmarszczki w czasoprzestrzeni” są emitowane w trakcie takich zdarzeń, jak kolizje dwóch czarnych dziur.
Projekt LISA jest kontynuacją doświadczeń z misji LISA Pathfinder, którą ESA wystrzeliła w 2015 roku, aby przetestować technologię przeznaczoną dla LISA. Główna faza misji rozpocznie się w 2035 roku. Wystrzelone mają być trzy sondy kosmiczne, które będą lecieć w kosmosie w formacji trójkąta, oddalone od siebie o 2,5 milionów kilometrów, w odległości około 50 milionów kilometrów od Ziemi. LISA będzie wykrywać fale grawitacyjne poprzez analizę subtelnych zmian odległości pomiędzy swobodnie unoszącymi się kostkami umieszczonymi w każdym statku kosmicznym.
Wstępny wybór projektu EnVision nastąpił w 10 czerwca 2021 r., a projektu LISA w dniu 20 czerwca 2017 roku. Natomiast najnowsza decyzja oznacza, że może rozpocząć się budowa sond kosmicznych.
Źródło: PAP / Space24.pl
Fot. ESA via X (dawniej Twitter)

Fot. ESA

Fot. ESA

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/esa-wysle-sondy-do-badania-wenus-i-fal-grawitacyjnych

ESA wyśle sondy do badania Wenus i fal grawitacyjnych.jpg

ESA wyśle sondy do badania Wenus i fal grawitacyjnych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radary łazika Perseverance na Marsie zaskakują. Czego dowiedziały się o dnie krateru Jezero?
2024-01-27. Radek Kosarzycki
Dane z instrumentu RIMFAX należącego do łazika Perseverance rzucają nowe, niezwykłe światło na powstawanie starożytnego dna Krateru Jezero, który kiedyś był rozległym jeziorem.
Choć Ingenuity zakończył już swoją misję na powierzchni Czerwonej Planety, warto pamiętać, że dla łazika Perseverance to wciąż tak naprawdę jest to początek misji. Wszystko bowiem wskazuje na to, że łazik może mieć przed sobą nawet dekadę przemierzania (teraz już samotnie) dna krateru Jezero i poszukiwania śladów dawnego życia, jeżeli takie tam kiedykolwiek istniało. Najnowsze wyniki badań prowadzonych za pomocą instrumentów zainstalowanych na pokładzie łazika, opublikowane w periodyku Science Advances wskazują, że podąża on właściwą drogą.
Tematem opracowania są wyniki badań prowadzonych za pomocą radaru RIMFAX(Radar Imager for Mars’ Subsurface Experiment) zainstalowanego na pokładzie łazika Perseverance. Dostarcza on nowych dowodów na to, że w Kraterze Jezero – obszarze badanym przez Perseverance – gdy znajdowała się tam woda, dochodziło do gromadzenia się na dnie warstw osadów. Z czasem jezioro się skurczyło, a osady niesione przez rzekę, która je zasilała, utworzyły potężną deltę. Oznacza to, że Krater Jezero to świetne miejsce do poszukiwania skamieniałych śladów jakiegokolwiek starożytnego życia, które mogło w przeszłości wyewoluować na Czerwonej Planecie.
Opisane w artykule procesy toczyły się na przestrzeni eonów. Opierając się na danych z radaru RIMFAX, zespół naukowców potwierdził, że wnioski dotyczące historii geologicznej krateru Jezero są prawidłowe. Jakby nie patrzeć, jeszcze przed lądowaniem łazika Perseverance w kraterze, specjaliści z NASA podejrzewali, że jest to dno dawnego jeziora.
Teorię tę dodatkowo wsparły zdjęcia formacji delt wykonane przez łazik Perseverance tuż po lądowaniu na Czerwonej Planecie. Najnowsze dane zebrane za pomocą radaru RIMFAX ostatecznie potwierdzają tę teorię. Mamy łazik na wyschniętym dnie dawnego marsjańskiego jeziora.
„Z orbity możemy zobaczyć wiele różnych złóż, ale nie możemy być pewni, czy to, co widzimy, to ich pierwotny stan, czy też jesteśmy świadkami zakończenia długiej historii geologicznej. Aby powiedzieć, jak powstały te rzeczy, musimy zajrzeć pod powierzchnię”
– mówi David Paige, badacz, profesor nauk o Ziemi, planetach i kosmosie na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles
Wjeżdżając na starożytne osady dawnego koryta rzeki, instrument RIMFAX wyemitował fale radarowe w stronę marsjańskiej gleby. Robił to co 10 centymetrów i mierzył impulsy odbite od głębokości około 20 metrów pod powierzchnią. Pozwoliło to naukowcom uzyskać dobre pojęcie o tym, co dzieje się pod powierzchnią delty.
Dane obrazowania RIMFAX ujawniły dwa odrębne okresy osadzania się osadów oddzielone dwoma okresami erozji. Naukowcy wskazali, że ponieważ dno krateru poniżej delty nie jest równomiernie płaskie, sugeruje to, że przed osadzeniem się osadów z jeziora miał miejsce okres erozji.
„Zmiany, które widzimy utrwalone w zapisie skalnym, są spowodowane zmianami na dużą skalę w środowisku marsjańskim” – kontynuowała Paige. „To fajnie, że możemy zobaczyć tak wiele dowodów zmian na tak małym obszarze geograficznym. Pozwala to nam rozszerzyć nasze odkrycia na skalę całego krateru”.
Chociaż NASA w zasadzie wiedziała, że Krater Jezero jest starożytnym dnem jeziora już kilka miesięcy po wylądowaniu Perseverance na Czerwonej Planecie, najnowsze odkrycia dostarczają jeszcze jednego dowodu, który podkreśla, dlaczego jest to tak fascynujące miejsce polowań na skamieniałe ślady dawnego marsjańskiego życia.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/perseverance-rimfex-dane-radarowe-krater-jezero/

Radary łazika Perseverance na Marsie zaskakują. Czego dowiedziały się o dnie krateru Jezero.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To będzie najambitniejsza misja kosmiczna w historii. Co zobaczy LISA?
2024-01-27. Radek Kosarzycki
Europejska Agencja Kosmiczna zdecydowała o rozpoczęciu realizacji budowy kosmicznej sondy LISA. LISA to skrót od Laser Interferometer Space Antenna. Będzie to składająca się z trzech sond kosmicznych misja, za pomocą której naukowcy będą w stanie wykrywać fale grawitacyjne z niespotykaną dotąd precyzją.
Jeszcze zaledwie kilka lat temu fale grawitacyjne były konstruktem tylko teoretycznym, którego istnienie wynikało jedynie z Ogólnej Teorii Względności. Przełom pojawił się niemal natychmiast po uruchomieniu detektora LIGO, który już na etapie wdrażania go do pracy był w stanie odkryć sygnał, który dokładnie pasował do przewidywań. To wtedy ludzkość po raz pierwszy zarejestrowała obecność w otoczeniu Ziemi swoistych zmarszczek czasoprzestrzeni docierających do nas z odległych źródeł kosmicznych, w których dochodziło do łączenia się ze sobą czarnych dziur, a z czasem także czarnych dziur z gwiazdami neutronowymi, czy też dwóch gwiazd neutronowych. Wkrótce potem do detektorów LIGO dołączył także detektor Virgo. Ogromnymi krokami jednak zbliża się era wykrywania fal grawitacyjnych w przestrzeni kosmicznej. LISA będzie właśnie pierwszym instrumentem zdolnym do badania fal grawitacyjnych poza Ziemią.
Na obserwatorium jednak będziemy musieli poczekać, bowiem już teraz przewiduje się, że satelity zostaną wyniesione w przestrzeń kosmiczną na szczycie rakiety Ariane 6 dopiero w okolicach 2035 roku.
LISA odkryje całe morze fal grawitacyjnych
Misja LISA to prawdopodobnie najambitniejszy projekt, jaki kiedykolwiek uzyskał zgodę Europejskiej Agencji Kosmicznej. Można się także spodziewać, że będzie to najdroższy zrealizowany przez agencję projekt misji kosmicznej.
Prace nad projektem rozpoczną się w 2025 r., po wybraniu europejskiego wykonawcy, który będzie miał za zadanie zaprojektować i zbudować instrumenty badawcze obserwatorium. Jak na razie wiadomo, że w ramach misji w przestrzeń kosmiczną trafią trzy sondy, które będą przemieszczały się w przestrzeni kosmicznej w formacji, tworząc charakterystyczny trójkąt połączony wiązkami laserowymi.
Cała formacja zostanie umieszczona na orbicie okołosłonecznej, na której będzie stale podążać za Ziemią. Każda z trzech sond tworzących precyzyjny trójkąt równoboczny, będzie odległa od swoich dwóch towarzyszy o dokładnie 2,5 miliona kilometrów. Stworzymy zatem naprawdę gigantyczny trójkąt. Dla porównania odległość Ziemia-Księżyc to „zaledwie” 360 000 km.
W naziemnych detektorach fal grawitacyjnych, w których wiązki laserowe przemieszczają się na odległość jedynie kilku kilometrów, możliwe jest odkrywanie jedynie najsilniejszych fal grawitacyjnych, generowanych w zderzeniach obiektów o masach gwiazdowych.
Zmiany odległości między trzema komponentami sondy kosmicznej LISA pozwolą wykrywać znacznie delikatniejsze zmarszczki czasoprzestrzeni pochodzące także z nieco mniej energetycznych zderzeń w przestrzeni kosmicznej.
Naukowcy przekonują, że dzięki ogromnej odległości, jaką pokonują sygnały laserowe na LISA, oraz doskonałej stabilności jej oprzyrządowania, będziemy badać fale grawitacyjne o niższych częstotliwościach, niż jest to możliwe na Ziemi, odkrywając zdarzenia o innej skali i pochodzące aż z początków wszechświata. Naukowcy przyznają, że uruchomienie obserwatorium kosmicznego LISA będzie dla badaczy zajmujących się falami grawitacyjnymi wydarzeniem porównywalnym z momentem, w którym do niemych filmów dodano dźwięk.
Laser Interferometer Space Antenna (LISA)
https://www.youtube.com/watch?v=MkJb_IoL6Aw

LISA mission orbits
https://www.youtube.com/watch?v=x-k112InxfY

https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/lisa-zielone-swiatlo-esa-fale-grawitacyjne/

To będzie najambitniejsza misja kosmiczna w historii. Co zobaczy LISA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja Salsy kończy się nad południowym Atlantykiem. Czym był ten satelita?
2024-01-27. Radek Kosarzycki
Wystrzelona w 2000 roku Cluster to wyjątkowa konstelacja czterech identycznych sond kosmicznych badających oddziaływania między Słońcem a ziemską magnetosferą, która chroni nas przed naładowanym gazem, cząstkami energetycznymi i polem magnetycznym naszej gwiazdy. Pomimo planowanego czasu życia wynoszącego dwa lata, misja Cluster trwała na orbicie prawie 24 lata.
W ciągu tych ostatnich dwudziestu czterech lat obserwacje prowadzone przez satelity konstelacji Cluster doprowadziły do publikacji ponad 3200 wartościowych artykułów naukowych.
Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak dokładnego wglądu, w to jak Słońce wpływa na środowisko Ziemi i procesy zachodzące w ziemskiej magnetosferze, a niejako przy okazji dowiedzieliśmy się znacznie więcej o potencjalnie niebezpiecznej pogodzie kosmicznej.
Satelity konstelacji Cluster będą kontynuować obserwacje do września 2024 r. W ciągu ostatnich kilku miesięcy swojej pracy badawczej będą przechodzić przez obszar, w którym naładowane cząstki są przyspieszane, zanim wytworzą się ziemskie zorze polarne. Naukowcy wykorzystają rzadką okazję do zbadania tego regionu przy użyciu instrumentów znajdujących się na wielu satelitach jednocześnie.
Odjazdowej jakości film o misji Cluster sprzed 16 lat
Dane przechowywane przez dziesięciolecia w archiwum misji Cluster będą nadal umożliwiać prowadzenie nowych badań naukowych jeszcze długo po zakończeniu misji. Dzięki tej skarbnicy danych badacze mogą ponownie przeglądać i ponownie analizować przeszłe wydarzenia, przeprowadzać nowe analizy statystyczne oraz wdrażać nowe techniki uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji.
Spośród czterech satelitów Cluster (nazwanych Rumba, Salsa, Samba i Tango) Salsa jako pierwszy zakończy swoje życie, wchodząc w gęstsze warstwy atmosfery Ziemi.
Operatorzy w centrum kontroli misji ESA przeprowadzili w styczniu cztery manewry, aby obniżyć orbitę Salsy i przygotować satelitę do bezpiecznego wejścia w atmosferę we wrześniu nad słabo zaludnionym regionem południowego Pacyfiku.
„Satelity Cluster mają bardzo wydłużone orbity, na które duży wpływ ma przyciąganie grawitacyjne Słońca i Księżyca” – mówi Bruno Sousa, szef operacji misji w ESOC. „Czasami opadają stromo, o ponad 30 km na jednej orbicie. Innym razem nie spadają wcale”.
„W tym miesiącu poprawiliśmy orbitę Salsy, aby mieć pewność, że we wrześniu doświadczy ona ostatecznego stromego spadku z wysokości około 110 km do 80 km. Daje nam to największą możliwą kontrolę nad tym, gdzie sonda zostanie przechwycona przez atmosferę i spłonie w jej gęstych warstwach.”
Ważny był moment wykonania manewrów. „Sezon zaćmień” Salsy rozpoczyna się w lutym. Satelita przez większość następnych kilku miesięcy będzie wyłączony, ponieważ będzie znajdował się w cieniu Ziemi i nie będzie mógł polegać na swoich panelach słonecznych.
„Panele słoneczne Salsy również szybko ulegają degradacji, odkąd przekroczyły pasy promieniowania Van Allena. Maksymalna dostępna moc szybko maleje i wkrótce może osiągnąć punkt, w którym nie będziemy w stanie wykonać manewrów deorbitujących” – mówi Beatriz Abascal Palacios z centrum kontroli misji.
Pozostałe trzy sondy kosmiczne wchodzące w skład kwartetu będą nadal prowadzić obserwacje naukowe, ze szczególnym uwzględnieniem fizyki zórz polarnych, do września. Salsa może również dołączyć do ostatnich obserwacji, jeśli nadal będzie w stanie wygenerować wystarczającą moc po sezonie zaćmień.
Podobnie jak wiele naszych satelitów, konstelacja sond kosmicznych Cluster została zaprojektowana i wystrzelona przed wejściem w życie aktualnych wytycznych ESA dotyczących ograniczania powstawania śmieci kosmicznych.
Niemniej jednak nawet w ich przypadku ESA podejmuje działania mające na celu zminimalizowanie wpływu sond na środowisko. Dobrym przykładem jest tutaj misja Aeolus, która w ubiegłym roku została zepchnięta w atmosferę ziemską nad słabo zaludnionym regionem Ziemi. Dzięki działaniom podjętym w tym miesiącu ponowne wejście Salsy w atmosferę we wrześniu będzie miało miejsce w podobnym regionie świata.
Po ponownym wejściu Salsy w atmosferę pozostałe satelity Gromady przejdą w tryb pracy, w którym nadal będą komunikowały się z centrum kontroli misji, ale nie będą już prowadziły żadnych nowych badań. Według obecnych planów Rumba zejdzie z orbity w 2025 roku, a rok później swoją misję zakończą także Tango i Samba.
„Doświadczenie, jakie zdobywamy podczas bezpiecznego ponownego wejścia na tego samego satelitę pod czterema różnymi kątami i prędkościami oraz w czterech różnych warunkach atmosferycznych, znacznie poprawi naszą wiedzę na temat ponownego wejścia na orbitę i pomoże nam zdefiniować standard bezpiecznego usuwania satelitów na podobnych orbitach. „
ESA’s Cluster Mission Studies the Sun-Earth Connection in Orbit Around Earth
https://www.youtube.com/watch?v=kfRez9zcBxc
Cluster spacecraft
https://www.youtube.com/watch?v=IRXVPEKnifI

https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/esa-cluster-salsa-koniec-misji/

Misja Salsy kończy się nad południowym Atlantykiem. Czym był ten satelita.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżyc wykazuje dziwną aktywność. Czy stracimy naszego naturalnego satelitę?

2024-01-27. Sandra Bielecka
Księżyc się kurczy! W związku z tym, że nasz naturalny satelita był kiedyś gorętszy, pod wpływem ochłodzenia zaczął się „zasuszać” jak winogrono w rodzynek. Co za tym idzie, kurczący się Księżyc robi się coraz bardziej zmarszczony, powodując potencjalne osuwiska i trzęsienia. Astronauci przyszłych misji załogowych mogą mieć w związku z tym poważne problemy.

Księżyc robi się coraz mniejszy
Księżyc był kiedyś gorętszy, jednak z czasem coraz bardziej ostygał. Co prawda raczej nie powinien się zapaść sam w sobie, w końcu zbudowany jest ze skał, jednak się zasusza, a w konsekwencji staje się coraz mniejszy.  
Nowe badania odkrywają przykre konsekwencje opisanego powyżej procesu. Przede wszystkim zbadano wpływ trzęsień zarejestrowanych na Księżycu oraz sprawdzono, jaki mogą one mieć wpływ na jego powierzchnię. W szczególności dotyczy to bieguna południowego, który stanowi niezwykle interesujący obszar dla przyszłych badań podczas załogowych misji.  Okazuje się, że niektóre zbocza na tym obszarze są szczególnie podatne na osuwanie się materiału wskutek wstrząsów.   

Można myśleć o powierzchni Księżyca jako o suchym, zmielonym żwirze i pyle. Przez miliardy lat w powierzchnię uderzały asteroidy i komety, a powstałe w ten sposób fragmenty kątowe były stale wyrzucane w wyniku uderzeń. W rezultacie przerobiony materiał powierzchniowy może mieć rozmiary od mikronów do rozmiarów głazu, ale wszystkie są bardzo luźno skonsolidowane. Luźne osady bardzo zwiększają ryzyko wstrząsów i osunięć ziemi.
Mówi współautor, profesor Nicholas Schmerr z Uniwersytetu Maryland.

Przyszłe misje załogowe mogą być zagrożone

Wykonywanie modeli z zaznaczeniem obszarów szczególnie narażonych na osunięcia gruntu jest niezwykle ważne ze względu na planowane załogowe misje oraz projekty baz księżycowych. Przy planowaniu lokalizacji dla danej placówki stałej należy wziąć pod uwagę tektonikę oraz sejsmiczność księżycowego bieguna południowego.  
Naukowcy w dalszym ciągu pracują nad tym, by zrozumieć, które obszary są szczególnie narażone, by w przyszłości ich unikać. Nierówne zbocza stwarzają ryzyko osuwisk nawet przy wystąpieniu płytkich trzęsień Księżyca.  
Źródło płytkich trzęsień Księżyca znajduje się na głębokości zaledwie 50-220 kilometrów. Nie są one szczególnie potężne, jednak mogą trwać godzinami, w związku z czym stanowią problem, którego nie wolno lekceważyć. Budynki narażone na ciągłe i długotrwałe wstrząsy mogą tego po prostu nie przetrwać.  
„W miarę jak zbliżamy się do daty startu załogowej misji Artemis, ważne jest, aby zapewnić jak największe bezpieczeństwo naszym astronautom, naszemu sprzętowi i infrastrukturze” – powiedział Schmerr. Dlatego te badania są tak istotne.  
Artykuł na ten temat został opublikowany w czasopiśmie „The Planetary Science Journal”.  

Epicentrum jednego z najsilniejszych trzęsień księżyca zarejestrowanych w ramach pasywnego eksperymentu sejsmicznego Apollo znajdowało się w południowym obszarze polarnym Księżyca /NASA/LROC/ASU/Smithsonian Institution /domena publiczna

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-ksiezyc-wykazuje-dziwna-aktywnosc-czy-stracimy-naszego-natur,nId,7295585

 

Księżyc wykazuje dziwną aktywność. Czy stracimy naszego naturalnego satelitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce zaczyna zachowywać się coraz dziwniej. NASA uchwyciła rzadkie zjawisko

2024-01-27. Sandra Bielecka
Słońce z dnia na dzień staje się coraz bardziej aktywne. Nieuchronnie nasza gwiazda zbliża się do szczytu aktywności w swoim 11-letnim cyklu. Ostatnio NASA zarejestrowała bardzo rzadki moment, gdy Słońce wystrzeliło dwa masywne rozbłyski promieniowania z przeciwnych półkul niemal w tym samym momencie. W wyniku czego zarejestrowano w kilku miejscach utratę sygnału radiowego na 30 minut.

Słońce zbliża się do szczytu aktywności z przytupem
Na Słońcu robi się coraz cieplej! NASA zarejestrowała w poniedziałek dwa potężne rozbłyski eksplodujące niemal w tym samym czasie. Co ciekawe doszło do nich na dwóch przeciwległych półkulach. To świadczy tylko o jednym. Nasza gwiazda zbliża się do szczytu aktywności wielkimi krokami.
Dzięki Solar Dynamic Observatory NASA uchwyciła w poniedziałek rzadki moment, gdy dwie plamy słoneczne wybuchają jednocześnie na półkuli północnej i południowej. Wydarzenie dotyczyło plam AR3559 i AR3561, które oddalone są od siebie o około 500 000 kilometrów.  


Okazuje się, że połączone siły dwóch plam zaowocowały na tyle potężnym rozbłyskiem, że w Indonezji i Australii doszło do zaniku sygnału radiowego. Naukowcy szacują jego wielkość na M 5.1, w połowie drogi do klasy X, czyli najpotężniejszej kategorii rozbłysków słonecznych.  
Jak podaje serwis SpaceWeather, rozbłysk był na tyle silny, że wysokoenergetyczny cząstki rzucone w kierunku Ziemi spowodowały zanik sygnału radiowego na 30 minut w Indonezji i Australii.  
Podwójny rozbłysk słoneczny
To bardzo rzadkie zjawisko, gdy jednocześnie mają miejsce dwa potężne rozbłyski słoneczne, gdy dwie erupcje zachodzą niemal w tym samym czasie na dwóch różnych obszarach Słońca. Gigantyczne pętle pola magnetycznego Słońca łączą ze sobą te obszary w związku z czym, tylko pozornie są one niepołączone.  
Takie zjawisko daje naukowcom do zrozumienia, że Słońce wkracza w swój najaktywniejszy okres szybciej, niż się do tej pory spodziewano. Obecnie zbliżamy się do maksimum słonecznego 25. cyklu. W miarę zbliżania się do szczytu Słońce będzie wykazywało się coraz większym temperamentem. Przełoży się to na ilość plam słonecznych, a w konsekwencji na coraz potężniejsze rozbłyski słoneczne.  
Jest to o tyle dla nas niebezpieczne, że gdyby prosto w Ziemie wystrzelony został rozbłysk klasy X, musielibyśmy zmagać się z poważnymi problemami związanymi z uszkodzeniami infrastruktury komunikacyjnej.  Naukowcy szacują, że 25. cykl będzie niezwykle intensywny w porównaniu do czterech poprzednich. NASA oraz National Oceanic and Atmospheric Administration przewidują szczególnie aktywny cykl naznaczony gwałtownymi erupcjami.  

Słońce zaczyna dawać się we znaki /NASA's Goddard Space Flight Center /domena publiczna

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-slonce-zaczyna-zachowywac-sie-coraz-dziwniej-nasa-uchwycila-,nId,7293837

 

Słońce zaczyna zachowywać się coraz dziwniej. NASA uchwyciła rzadkie zjawisko.jpg

Słońce zaczyna zachowywać się coraz dziwniej. NASA uchwyciła rzadkie zjawisko2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Marsie było jezioro. Naukowcy liczą na znalezienie śladów życia
2024-01-27. Opracowanie:
Magdalena Partyła
Dane z łazika Perseverance wskazują, że w badanym przez niego kraterze w odległej przeszłości znajdował się zbiornik wodny. Naukowcy liczą na znalezienie śladów życia.
Nowe informacje na temat eksplorowanego przez łazik Perseverence krateru Jezero prowadzą do wniosku, że w pewnym momencie był on wypełniony wodą - donoszą naukowcy z amerykańskiego University of California, Los Angeles (UCLA), na łamach periodyku "Science Advances".
Zdaniem badaczy z czasem jezioro sukcesywnie się kurczyło, a osady niesione przez zasilającą je rzekę uformowały ogromną deltę. Obecny na dnie jeziora materiał uległ z czasem erozji, tworząc struktury widoczne dzisiaj na powierzchni.

Jak wyjaśniają planetolodzy, odkładanie się wspomnianych osadów i późniejsza erozja trwały "eony". Eon to jednostka czasu wynosząca co najmniej 500 mln lat.

Wyniki uzyskane przez działającego na powierzchni robota potwierdzają hipotezy opracowane na podstawie zdjęć regionu wykonanych z orbity.

Z orbity możemy zobaczyć różnego typu osady, ale nie możemy mieć pewności, czy znajdują się w pierwotnym stanie, czy to wyniki długofalowych geologicznych procesów. Aby sprawdzić, jak te formacje się utworzyły, konieczne jest zajrzenie pod powierzchnię - mówi prof. David Paige z UCLA.
Dwa okresy odkładania się osadów
Perseverence badał ponad 50-kilometrowy krater już od 2021 roku. W czasie pomiędzy majem i grudniem 2022 przemieścił się z dna krateru do wspomnianej rzecznej delty utworzonej z liczących - bagatela - 3 mld lat osadów. Pracujące na pokładzie łazika urządzenie radarowe pozwoliło na zajrzenie aż na 20 m pod powierzchnię.

W ten sposób wykryto dwa okresy odkładania się osadów przeplecione dwoma okresami erozji. Jedna z warstw osadów (późniejsza) powstała, gdy fluktuacje w poziomie wody w jeziorze pozwoliły rzece na utworzenie dużej delty, która w pewnym momencie wnikała daleko w obszar jeziora, a później uległa erozji - aż do obszaru w pobliżu ujścia rzeki.

Osady układają się przy tym w równe, poziome warstwy - przypominające te, które można obserwować na Ziemi. Okazało się też, że ukryta pod nimi powierzchnia krateru nie jest płaska, co z kolei sugeruje, że erozja następowała już przed odkładaniem się pochodzących z jeziora osadów.

Obserwowane przez nas zmiany zachowane w zapisie skalnym wynikają z dużych fluktuacji w środowisku marsjańskim. To niezwykłe, że możemy zobaczyć tak wiele dowodów tych zmian na tak małym obszarze geograficznym. Pozwala nam to rozszerzyć nasze wnioski na cały krater - mówi prof. Paige.

W przyszłości zebrane przez łazik próbki mają udzielić jeszcze dokładniejszych informacji, ponieważ w kolejnych misjach mają być dostarczone na Ziemię. Być może będą zawierały ślady dawnego życia - uważają naukowcy.
Źródło: PAP

Łazik Perseverence na kraterze Jezero, zdj. z 2021 r. /PAP/Abaca

https://www.rmf24.pl/nauka/news-na-marsie-bylo-jezioro-naukowcy-licza-na-znalezienie-sladow-,nId,7295554#crp_state=1

Na Marsie było jezioro. Naukowcy liczą na znalezienie śladów życia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OHB wybiera platformę HyperSat
2024-01-28. Redakcja
Ważny kontrakt dla Creotech Instruments.
Creotech Instruments podpisał umowę z firmą OHB System AG o wartości 400 tys. EUR na przygotowanie projektu satelity opartego na autorskiej platformie HyperSat.
Spółka wchodzi w skład międzynarodowego konsorcjum pod przewodnictwem OHB, które zrealizuje dla Europejskiej Agencji Kosmicznej nowatorski projekt misji przeprowadzenia tankowania satelity na orbicie Ziemi. Zadaniem zaprojektowanego przez Creotech satelity będzie przeprowadzenie dokowania, a następnie przyjęcie transferu paliwa z drugiego, większego satelity. Harmonogram misji zakłada wyniesienie satelity na orbitę w drugiej połowie 2026 roku. To pierwszy projekt, w którym działający na zlecenie ESA główny koordynator misji, czyli komercyjna firma OHB, wybrał autorską platformę Creotech jako kluczowy element swojej misji kosmicznej. Sam projekt jest zgodny ze strategicznym kierunkiem rozwoju Spółki, zakładającym komercjalizację platformy HyperSat, która w tym roku zostanie przetestowana w warunkach kosmicznych w ramach misji EagleEye.
Satelita projektowany przez Creotech Instruments jest elementem zleconego przez Europejską Agencję Kosmiczną projektu „Preliminary design of in-space transportation proof of concept-1: In-Orbit rendezvous and docking-phase-B1”. W ramach konsorcjum Spółka będzie odpowiedzialna za przygotowanie projektu satelity opartego na autorskiej platformie HyperSat, którego realizacja rozpoczęła się na początku 2024 roku i potrwa ok. 5 miesięcy. Po jego zakończeniu planowane są kolejne rozmowy z ESA w celu zawarcia kontraktu na budowę zaprojektowanego satelity, który zgodnie z harmonogramem projektu ma zostać wyniesiony na orbitę w drugiej połowie 2026 roku.
– Zaprojektowanie satelity o masie ok. 60 kg opartego na naszej autorskiej platformie mikrosatelitarnej HyperSat to efekt wielu lat rozwoju Spółki i posiadania wysokich kompetencji. Warto podkreślić, że po przeprowadzonej analizie rynku przez OHB, to właśnie nam zdecydowano się powierzyć ten kluczowy element całego projektu. Misja, której będziemy częścią ma wykazać zdolność do przeprowadzenia orbitalnego transferu paliwa z satelity tankującego do zaprojektowanego przez nas satelity klienckiego. Za projekt satelity tankującego odpowiada Berlin Space Technology GmbH, a za projekt całego systemu odpowiada OHB System AG, czyli największa i najbardziej renomowana firma niemiecka, specjalizująca się w dziedzinie technologii i systemów kosmicznych. Współpraca między nami przyczyni się do cennej wymiany wiedzy i zwiększenia rozpoznawalności Creotech na europejskim rynku, co jest zgodne z naszym dążeniem do zajęcia w UE pozycji wiodącego dostawcy technologii mikrosatelitarnych w projektach obronnych i komercyjnych –komentuje dr hab. Grzegorz Brona, Prezes Zarządu Creotech Instruments S.A.
Misja wykonania orbitalnego transferu paliwa na orbicie Ziemi stanowi element szerszego programu ESA Future Space Transportation Systems, który zakłada rozwój systemów logistycznych do prowadzenia manewrów i usług pomiędzy satelitami na orbicie okołoziemskiej. Celem jest m.in. wykazanie wykonalności kontrolowanej deorbitacji, transportu cargo, a także transportowania mikro statków kosmicznych na średnią i geostacjonarną orbitę Ziemi. Zadaniem satelity zaprojektowanego przez Creotech będzie przeprowadzenie dokowania, a następnie przyjęcie transferu paliwa z drugiego, większego satelity.
– W projekcie satelity dla ESA uwzględnimy szereg rozwiązań opracowanych na potrzeby zaplanowanej na 2024 rok misji wyniesienia satelity EagleEye, który jest oparty o naszą platformę HyperSat. Jej postępująca komercjalizacja na globalnym rynku kosmicznym jest kluczowa z perspektywy naszego dalszego wzrostu, a rozwój naszej platformy, zakładający m.in. przeskalowanie jej do obsługi satelitów o masie 200 kg, stanowi jeden z kluczowych obszarów inwestycji, na które w październiku ubiegłego roku pozyskaliśmy z sukcesem środki w ramach przeprowadzonej oferty publicznej. Udział Creotech w nowatorskiej misji tankowania satelity może przyczynić się do wydłużenia okresu realizacji przyszłych misji satelitarnych, a także rozszerzyć ich użyteczność o bardziej skomplikowane misje, które wymagają dużego zużycia paliwa. Można powiedzieć, że jesteśmy częścią konsorcjum tworzącego fundamenty dla innowacyjnych misji kosmicznych przyszłości –dodaje dr hab. Grzegorz Brona.
HyperSat to pierwsza w Polsce i opracowana od podstaw przez polskich inżynierów, platforma satelitarna składająca się z modułów poszczególnych podsystemów. Pozwala na skalowalne projektowanie i produkcję satelitów o masie od 10 kg do kilkudziesięciu kg o zróżnicowanym przeznaczeniu m.in. rozpoznania obrazowego, telekomunikacji czy nawigacji z niskiej orbity Ziemi. HyperSat jest rozwijany przez Creotech Instruments od 2017 roku i powstał przy wsparciu ekspertów Europejskiej Agencji Kosmicznej i w zgodzie z europejskimi wymaganiami dot. projektowania i budowy systemów satelitarnych (ECSS). Platforma stanowi podstawę dla misji EagleEye, która zostanie zrealizowana w 2024 roku oraz dla misji PIAST. Celem spółki jest również wykorzystanie jej w strategicznych projektach obronnych na szczeblu krajowym i europejskim.
W lipcu 2023 roku Polska podjęła strategiczną decyzję o zwiększeniu krajowego zaangażowania w budżet ESA o dodatkowe 295 mln euro w latach 2023-2025. Mechanizm składki krajowej do ESA pozwala na odzyskanie niemal całości wpłaconych środków w postaci projektów i zleceń od ESA dla krajowych firm. Na przestrzeni ostatnich 10 lat Creotech zrealizował wspólnie z ESA ponad 25 projektów kosmicznych, stając się jednocześnie jednym z największych polskich kontrahentów i firmą pierwszego wyboru w Europie Środkowej dla kluczowych projektów Agencji. Spółka prowadzi obecnie rozmowy z ESA na temat kilku innych misji kosmicznych opartych na jej autorskiej platformie mikrosatelitarnej HyperSat.
(CRI)
https://kosmonauta.net/2024/01/ohb-wybiera-platforme-hypersat/

OHB wybiera platformę HyperSat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siatka ulic odbiła się na nocnym niebie. Skąd się wzięło to niezwykłe zjawisko?
2024-01-28.
W Finlandii doszło do niesamowitego zjawiska. Na nocnym niebie odcisnęła się siatka ulic jednego z miast. Porównanie jej z mapą Google potrafi wprawić w osłupienie. Jak to możliwe?
Zjawiska atmosferyczne nie przestają nas zadziwiać, i kiedy myśleliśmy, że już o wszystkim słyszeliśmy, nagle dotarła do nas fascynująca wieść z miasta Jyväskylä w południowej Finlandii.
Harri Kiiskinen, jeden z tamtejszych mieszkańców, 16 stycznia postanowił uwiecznić dziesiątki słupów świetlnych utrzymujących się przy temperaturze minus 25 stopniach przez wiele godzin.
Powstały one, gdy wiązki sztucznego światła, pochodzące z ulicznych lamp, niczym świetlne miecze z Gwiezdnych Wojen, wystrzeliły w niebo. Zaczęły się one załamywać na kryształkach lodowych unoszących się w powietrzu, w które przemieniła się para wodna.
Słupy miały różne kolory, na skutek rozszczepienia światła białego, na przemian zwiększając i zmniejszając swą wysokość, jednocześnie unosząc się na mroźnym powietrzu. Harri Kiiskinen uwiecznił je z innej niż zwykle perspektywy.
Zamiast skierować aparat w bok, odwrócił go w górę, fotografując niebo w zenicie, ponad swoją głową. Wtedy pojawiły się zagadkowe świetlne uliczki. Szybko okazało się, że układają się one w znajomą siatkę okolicznych ulic.
Gdy Fin porównał zdjęcie z mapką Google niemal osłupiał. Wszystko się ze sobą pokrywało. Uliczne lampy emitując wiązki światła stworzyły na niebie niezwykle precyzyjną mapę. I pomyśleć, że to wszystko dzięki mroźnemu, pełnemu kryształów lodowych powietrzu arktycznemu.
Słupy świetlne można obserwować także w Polsce, ale tylko w najmroźniejsze noce. Być może także Wam uda się uwiecznić to niesamowite zjawisko.
Źródło: TwojaPogoda.pl / SpacerWeather.com

Tak wyglądają słupy świetlne. Fot. yandex.ru

Tak wyglądają słupy świetlne. Fot. yandex.ru

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-01-28/niezwykle-zjawisko-siatka-ulic-odbila-sie-na-nocnym-niebie-jak-do-tego-doszlo/

Siatka ulic odbiła się na nocnym niebie. Skąd się wzięło to niezwykłe zjawisko.jpg

Siatka ulic odbiła się na nocnym niebie. Skąd się wzięło to niezwykłe zjawisko2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do X razy sztuka. NASA i Boeing przygotowują się do pierwszego lotu załogowego Starlinera
2024-01-28. Radek Kosarzycki
Mam wrażenie, że byłem dużo młodszy, gdy czekałem na pierwszy bezzałogowy lot Starlinera, który miał dołączyć do Crew Dragona w realizacji lotów załogowych na pokład stacji kosmicznej. Podczas pierwszego, a potem drugiego lotu, okazało się, że statek stworzony przez Boeinga to kosmiczny odpowiednik Alfy Romeo 156. Usterka goniła usterkę i tylko cudem statek w całości wrócił na Ziemię. Lata mijają, a pierwszy załogowy lot tego statku kosmicznego wciąż jest odkładany. Teraz NASA i Boeing powoli zbliżają się do kolejnej próby. Pytanie, czy tym razem lot dojdzie do skutku, pozostaje otwarte.
NASA i Boeing przygotowują się do kluczowego testu w locie zaplanowanego nie wcześniej niż na połowę kwietnia. Celem misji będzie dostarczenie dwójki astronautów na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jeżeli się uda, Starliner dołączy do statku stworzonego przez SpaceX i będzie woził kolejne załogi na starzejącą się stację kosmiczną w ramach programu Commercial Crew.
Zespoły poczyniły znaczne postępy w rozwiązywaniu problemów technicznych zidentyfikowanych podczas procesu certyfikacji lotów prowadzonego przez agencję. Po udanym teście zrzutowym, który odbył się na początku tego miesiąca, podczas którego zatwierdzono ostatnie modyfikacje systemu spadochronowego Starlinera, NASA i Boeing zajmują się ostateczną analizą danych zebranych podczas testu i wymagają certyfikacją systemu, której uzyskanie stanowi warunek dopuszczenia do pierwszego lotu załogowego. Cały proces powinien potrwać jeszcze 6-8 tygodni.
W międzyczasie Boeing zakończył usuwanie taśmy P213, która mogła stwarzać ryzyko w pewnych warunkach środowiskowych, ze względu na swoją łatwopalność. W obszarach, w których usunięcie taśmy wiązało się ze zwiększonym ryzykiem dla sprzętu Starliner, Boeing zastosował sprawdzone techniki zaradcze, takie jak owinięcie taśmy P213 inną taśmą niepalną i odporną na ścieranie.
W tym samym czasie, gdy jedni inżynierowie pracują nad samym statkiem, inne skupiają się na opracowywaniu i testowaniu właściwych procedur i operacji lotniczych. Zespoły wsparcia misji niedawno zakończyły dwudniową próbę generalną przed misją lądowania z personelem ratowniczym na ziemi na poligonie rakietowym White Sands w Nowym Meksyku. Testowano tam wszystkie procedury, które będą realizowane od momentu uruchomienia układów zasilania przed odcumowaniem od stacji kosmicznej, przez wejście w atmosferę, po wodowanie.
Zespoły z ULA (United Launch Alliance) przygotowują rakietę Atlas V, która wyniesie Starlinera na orbitę. Wszystko wskazuje na to, że Boeing zakończy pracę nad Starlinerem w ciągu najbliższych kilku dni. Zmodernizowane spadochrony, jak i osłony termiczne zostały już zainstalowane na pokładzie statku.
Czy tym razem Starliner poleci? O tym będziemy pewni dopiero wtedy, gdy rakieta oderwie się już od stanowiska startowego. Wtedy będzie już za późno na przekładanie lotu.
See Boeing Starliner's Orbital Flight Test-2 from launch to landing!
https://www.youtube.com/watch?v=auNrlt70iOI

Starliner Astronauts Train for Crewed Flight Test
https://www.youtube.com/watch?v=x4InabNKwjI

https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/starliner-gotowy-do-lotu-zalogowego/

Do X razy sztuka. NASA i Boeing przygotowują się do pierwszego lotu załogowego Starlinera.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stworzymy minizaćmienia w przestrzeni kosmicznej. Wkrótce startuje Proba-3
2024-01-28. Radek Kosarzycki
Jeszcze w tym roku na orbitę okołoziemską trafi duet sond kosmicznych Proba-3 przygotowanych przez Europejską Agencję Kosmiczną. Precyzyjnie ustawiając obie sondy w przestrzeni kosmicznej, naukowcy będą w stanie regularnie obserwować 6-godzinne zaćmienia Słońca. Dzięki temu będziemy mogli przyjrzeć się atmosferze słonecznej tak, jak jeszcze nigdy dotąd.
Jeszcze w tym roku Europejska Agencja Kosmiczna wyniesie misję Proba-3 na orbitę okołoziemską. Bliźniacze sondy kosmiczne będą ustawiały się w jednej linii ze Słońcem, tworząc częste, sztuczne zaćmienia, które zapewnią badaczom po raz pierwszy niemal nieograniczony dostęp do zewnętrznej atmosfery Słońca, czyli korony.
Naukowcy biorący udział w misji twierdzą, że nadchodzące zaćmienie słońca, do którego dojdzie 8 kwietnia, również odegra kluczową rolę w przygotowaniu tego osobliwego duetu sond kosmicznych do przyszłej pracy.
Misja Proba-3 obejmuje parę sond znanych jako Coronagraph i Occulter. Już na orbicie Occulter będzie ustawiał się dokładnie między Coronographem a Słońcem precyzyjnie blokując światło słoneczne i umożliwiając obserwację korony słonecznej, czyli wirującego morza delikatnych włókien plazmy, które zwykle obserwujemy tylko w trakcie zaćmienia słonecznego, gdy nie oślepia nas światło samej gwiazdy.
Obie sondy poruszające się po bardzo wydłużonej orbicie wokół Słońca na jedno okrążenie naszej planety będą potrzebowały około 19,5 godziny. W trakcie każdego okrążenia Occulter będzie przesłaniał Coronographowi tarczę słoneczną przez sześć godzin. Podczas zaćmienia obie sondy będą oddalone od siebie o 144 metry, co oznacza, że muszą być idealnie ustawione, aby obserwacje się udały.
Zaćmienia Słońca widoczne na powierzchni Ziemi trwają tylko od 5 do 10 minut i zdarzają się raz lub dwa razy do roku. Proba-3 zapewni sześć godzin zaćmienia dziennie. To praktycznie rewolucja w badaniach korony słonecznej. Naukowcy będą mogli się w końcu pokusić o zbadanie, w jaki sposób burze słoneczne wybuchają na Słońcu i jak powstaje wiatr słoneczny, a także o zmierzenie całkowitej energii wytwarzanej przez Słońce.
Obie sondy kosmiczne zostały częściowo zbudowane przez prywatną firmę Redwire Space. Naukowcy odpowiedzialni za realizację misji Proba-3 mieli ostatnio okazję przyjrzeć się sondom z bliska w ośrodku badawczym Redwire w Belgii.
Przed naukowcami jeszcze końcowy test kamer Coronagraphu. W tym celu kamery zostaną skierowane na zaćmienie słońca widoczne 8 kwietnia na rozległych połaciach Ameryki Północnej. Jeżeli testy wypadną pomyślnie, sonda Proba-3 zostanie wyniesiona na orbitę okołoziemską we wrześniu. Dokładnej daty startu jak na razie nie podano. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do żadnego opóźnienia startu, bowiem rozpoczęcie misji zgodnie z planem, umożliwi sondzie obserwowanie maksimum słonecznego, które przypadnie jeszcze na koniec tego roku. Szkoda byłoby ominąć taką okazję.
Proba-3: ESA's first precision formation flying space mission lead by Sener as prime contractor
https://www.youtube.com/watch?v=GRnDYaGAVt0

Proba-3: Dancing with the stars
https://www.youtube.com/watch?v=zWRIkek4q3o

PROBA-3 : le Centre Spatial de Liège au cœur de la prochaine mission de l'ESA
https://www.youtube.com/watch?v=Aja1XGJJ_ww

https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/proba-3-ostatnie-przygotowania-do-startu/

Stworzymy minizaćmienia w przestrzeni kosmicznej. Wkrótce startuje Proba-3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olsztyn/ Uruchomiono aplikację i grę komputerową pokazującą zamek z czasów Kopernika
2024-01-28.
Muzeum Warmii i Mazur uruchomiło aplikację umożliwiającą odwiedzającym olsztyński zamek zobaczenie, jak w średniowieczu wyglądały pomieszczenia, które zwiedzają. Dla graczy komputerowych przygotowano grę związaną z pobytem tu Kopernika.
Muzeum Warmii i Mazur przygotowało dla odwiedzających trzy multimedialne nowości: film o Koperniku, aplikację i grę komputerową. W ocenie kierownictwa muzeum nowości te mają uatrakcyjnić ofertę turystyczną – poinformował na konferencji prasowej w sobotę dyrektor Muzeum Warmii i Mazur Piotr Żuchowski.
Na krużganku olsztyńskiego zamku jest jedyne zachowane do dziś narzędzie astronomiczne wykonane przez Kopernika – tablica, która pomogła mu wyznaczyć moment równonocy wiosennej.
"Ludzie wciąż pytają, jak ta tablica działała. Umieściliśmy pod nią monitor, na nim będzie odtwarzany film, który przygotowaliśmy. On wytłumaczy, jak tablica powstawała i o co w niej chodzi" – powiedział Żuchowski.
Na zamku umieszczono także stojaki z kodami QR. Kupując bilet, zwiedzający będą mogli pobrać aplikację, a gdy zeskanują umieszczone w całym zamku kody QR, zobaczą, jak miejsce, w którym się znajdują, wyglądało w czasach Mikołaja Kopernika.
"Po zeskanowaniu wszystkich kodów zwiedzający otrzyma wirtualny dyplom" – powiedział wicedyrektor ds. muzealnych Muzeum Warmii i Mazur dr Sebastian Mierzyński. Przyznał, że kierownictwo muzeum liczy na to, że tego rodzaju urozmaicenie zwiedzania zamku spotka się z uznaniem zwłaszcza dzieci i młodzieży.
Trzecią multimedialną nowością olsztyńskiego zamku jest gra komputerowa. Można w nią zagrać, wchodząc na TĘ stronę. Gra pokazuje życie na olsztyńskim zamku za czasów Mikołaja Kopernika. Objaśnia m.in. działanie tablicy astronomicznej i pokazuje architekturę zamku z czasów słynnego astronoma, m.in. drewniane krużganki.
Grę zaczyna przyjazd na zamek Kopernika jako nowego administratora. W kolejnych etapach można zobaczyć, jak Kopernik sporządzał tablicę astronomiczną, jak dbał o okoliczne tereny, osadzając na nich chłopów. Na ostatnim poziomie gry odtworzono napaść Krzyżaków na Olsztyn.
Grafika i muzyka gry nawiązują do realiów średniowiecza.
Obecni na konferencji prasowej marszałek województwa Marcin Kuchciński i abp Józef Górzyński zgodnie przyznali, że wprowadzanie multimediów do muzeów to nieunikniony kierunek rozwoju takich placówek.
"Gra, aplikacja i film to kolejne kroki w utrwalaniu wiedzy o tym, że Kopernik żył i pracował na Warmii" – mówił Kuchciński. Abp. Górzyński zaś dodał, że multimedia wprowadzane są nie tylko do obiektów świeckich, ale też sakralnych. "Multimedialny świat wciąga i fascynuje, nie da się tego uniknąć" – przyznał abp. Górzyński.
W ubiegłym roku olsztyński zamek, który od ubiegłego roku jest pomnikiem historii, odwiedziło 56 tys. osób. (PAP)
Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ joz/
Zamek Kapituły Warmińskiej w Olsztynie wybudowany w połowie XIV wieku w stylu gotyckim. autor: Albin Marciniak; Adobe Stock

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C100390%2Colsztyn-uruchomiono-aplikacje-i-gre-komputerowa-pokazujaca-zamek-z-czasow

Olsztyn Uruchomiono aplikację i grę komputerową pokazującą zamek z czasów Kopernika.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe opowiadania SF już na portalu!
2024-01-28.
Czy Serum Copernicanum stanie się panaceum na wszystkie Trudy? Zapraszamy do przeczytania kolejnych opowiadań science-fiction nadesłanych na konkurs literacki Uranii Fantasia Copernicana i do zapoznania się z postaciami Autorów oraz zachęcamy do przysyłania swoich prac na konkurs literacki Nowe dzienniki gwiazdowe.
 
Serum Copernicanum
„Serum Copernicanum” to opowiadanie autorstwa Jarosława Soboczyńskiego, które pokazuje, jaki potencjał tkwi w... DNA Mikołaja Kopernika.
Urodziłem się w Brodnicy, w lutym 1970. Z wykształcenia jestem magistrem fizyki. Ukończyłem Uniwersytet Warszawski filia Białystok, jednak przygodę z Astronomią i Fizyką rozpocząłem 1989 roku na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.
Obecnie pracuję jako Menadżer HR w dużej firmie produkującej meble. Jestem miłośnikiem literatury SF. Moi ulubieni autorzy to Stanisław Lem, Isaac Asimov, Frank Herbert.
Pasja, którą dzielę z całą rodziną jest teatr.
 
Trud poznania tajemnic Wszechświata
„Trud poznania tajemnic Wszechświata” to opowiadanie autorstwa Ignacego Jośko, który interesuje się przede wszystkim kosmosem, ale również innymi rzeczami z zakresu natury, jak meteorologia i mineralogia; ma również talent rysowniczy.
Głównym źródłem informacji i inspiracji dla opowiadania, które Państwu prezentujemy, był „Kopernik nieznany”, wyd. Polityka.

Dodała: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Zdjęcie ilustracyjne: Art Lasovsky / Unsplash
Jarosław Soboczyński - Fantasia Copernicana: Na zdjęciu: Jarosław Soboczyński autor opowiadania „Serum Copernicanum”. Źródło: zbiory własne Autora.
Zdjęcie: Sean Mungur / Unsplash

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowe-opowiadania-sf-juz-na-portalu-0

Nowe opowiadania SF już na portalu!.jpg

Nowe opowiadania SF już na portalu!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystartował międzynarodowy konkurs astrofotograficzny AstroCamera 2024
2024-01-28.
AstroCamera to coroczny konkurs organizowany przez Hevelianum. Dotyczy astrofotografii i jest dedykowany miłośnikom astronomii oraz amatorom fotografowania. W tym roku organizatorzy czekają na zgłoszenia do 31 maja.
Pierwsza edycja Konkursu została ogłoszona 28 stycznia 2011 roku, w rocznicę urodzin Jana Heweliusza. Tradycyjnie już, tego dnia ogłaszane są kolejne.
Zgłoszenia do tegorocznej, 12. edycji Konkursu, można wysyłać w formie pojedynczych fotografii lub serii zdjęć.
Ze względu na specyfikę obiektów, technikę oraz sprzęt jaki używają astrofotografowie, organizatorzy podzielili konkurs na trzy kategorie:
•    Obiekty głębokiego nieba - zdjęcia mgławic, gromad gwiazd, galaktyk, czy też gromad galaktyk;
•    Obiekty Układu Słonecznego - zdjęcia planet, komet, Księżyca, Słońca, innych obiektów należących do Układu Słonecznego oraz zjawisk im towarzyszących (np. koniunkcje, zaćmienia);
•    Astrokrajobraz - zjawiska i obiekty astronomiczne stanowiące tło ziemskiego krajobrazu, np. zachody, wschody, zaćmienia, zorze, pozorny ruch sfery niebieskiej.
Wyniki tegorocznej edycji zostaną ogłoszone podczas Nocnego Podglądania Wszechświata, wydarzenia organizowanego przez Hevelianum w związku z obserwowanymi na niebie Perseidami. W tym roku impreza odbędzie się 16 sierpnia.
Życzymy wszystkim zainteresowanym powodzenia oraz bezchmurnego nieba!
Zachęcamy również do odwiedzenia galerii AstroCamery, w której znajdują się nagrodzone oraz wyróżnione zdjęcia z wszystkich edycji konkursu AstroCamera.
 
Zgłoszenia
Zdjęcia należy wysłać poprzez formularz zgłoszeniowy znajdujący się na oficjalnej stronie konkursu www.astrocamera.pl, do 31 maja 2024 r., godz. 23:59 CEST.
Poradnik dla początkujących
Dla tych, którzy stawiają pierwsze kroki w astrofotografii, organizatorzy przygotowali specjalny bezpłatny Poradnik napisany przez czołowych polskich astrofotografów.
 
Czytaj więcej:
•    Oficjalna strona konkursu
•    Regulamin Konkursu
•    Poradnik astrofotograficzny
•    Galeria zdjęć AstroCamery
 
Opracowanie: MW
Zdjęcie: Ireneusz Nowak, AstroCamera 2023, 1 miejsce, kat. Obiekty Głębokiego Nieba
Źródło: Hevelianum
Na zdjęciu: Mgławice Zeta i Rho Ophiuchi z kompleksem pyłowym, fot. Ireneusz Nowak

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wystartowal-miedzynarodowy-konkurs-astrofotograficzny-astrocamera-2024-0

Wystartował międzynarodowy konkurs astrofotograficzny AstroCamera 2024.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sercu Drogi Mlecznej dostrzeżono nowe gwiazdy
2024-01-28/
Astronomowie po raz pierwszy zauważyli „ukryte” gwiazdy, w tym nowy rodzaj starszego olbrzyma, nazwanego „stary palacz”.
Jak wynika z nowego badania opublikowanego w  Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, tajemnicze obiekty istnieją w sercu naszej Galaktyki i mogą pozostawać spokojne przez dziesięciolecia – blaknąc niemal do stania się niewidzialnymi – zanim nagle wypuszczą chmury dymu.
Międzynarodowy zespół naukowców pod kierownictwem profesora Philipa Lucasa z University of Hertfordshire dokonał przełomowego odkrycia po monitorowaniu prawie miliarda gwiazd w świetle podczerwonym podczas 10-letniego przeglądu nocnego nieba.
Wykryli również dziesiątki rzadko spotykanych nowo narodzonych gwiazd, znanych jako protogwiazdy, które przechodzą ekstremalne rozbłyski w okresie miesięcy, lat lub dziesięcioleci, w ramach formowania się nowego układu słonecznego.
Większość z tych nowo dostrzeżonych gwiazd jest ukrytych dla światła widzialnego przez duże ilości pyłu i gazu w Drodze Mlecznej, ale światło podczerwone może się przez nie przedostać, pozwalając naukowcom zobaczyć je po raz pierwszy.
Astronomowie z Wielkiej Brytanii, Chile, Korei Południowej, Brazylii, Niemiec i Włoch przeprowadzili swoje badania z pomocą Visible and Infrared Survey Telescope (VISTA) – brytyjskiego teleskopu znajdującego się wysoko w chilijskich Andach w Obserwatorium Cerro Parana, które jest częścią Europejskiego Obserwatorium Południowego.
Zespół bacznie obserwował setki milionów gwiazd i przeanalizował 222, które wykazywały największe zmiany jasności.
Prof. Lucas powiedział: Około dwie trzecie gwiazd można było łatwo zaklasyfikować jako dobrze poznane zdarzenia różnego typu.
Reszta była nieco trudniejsza, więc użyliśmy Bardzo Dużego Teleskopu, aby uzyskać widma wielu z nich indywidualnie. Widmo pokazuje nam, ile światła możemy zobaczyć na różnych długościach fal, dając znacznie jaśniejszy obraz tego, na co patrzymy.
Prace zostały przeprowadzone w ramach długoterminowego badania o nazwie VISTA Variables in the Via Lactea (VVV).
Dr Zhen Guo z Uniwersytetu Valparaiso w Chile, który kierował pracami nad widmami, powiedział: “Naszym głównym celem było znalezienie rzadko widywanych nowo narodzonych gwiazd, zwanych również protogwiazdami, w czasie, gdy przechodzą one wielkie rozbłyski, które mogą trwać miesiące, lata, a nawet dekady.
Rozbłyski te zachodzą w wolno wirujących dyskach materii, które tworzą nowe układy słoneczne. Pomagają one nowo narodzonej gwieździe w środku rosnąć, ale utrudniają formowanie się planet.
Nie rozumiemy jeszcze, dlaczego dyski stają się tak niestabilne.
Zespół odkrył 32 wybuchających protogwiazd, których jasność wzrosła co najmniej 40-krotnie, a w niektórych przypadkach ponad 300-krotnie.
Większość wybuchów nadal trwa, co umożliwiło astronomom po raz pierwszy przeanalizowanie dużego zbioru tych tajemniczych zdarzeń w trakcie ich ewolucji – od stanu spoczynku, poprzez szczyt jasności, aż do fazy schyłkowej.
Jednak badania wykazały również coś zupełnie nieoczekiwanego.
W pobliżu centrum Drogi Mlecznej znajdowało się 21 czerwonych gwiazd, które wykazywały niejednoznaczne zmiany jasności podczas 10-letniego przeglądu.
Prof. Lucas wyjaśnił: Nie byliśmy pewni, czy te 21 gwiazd to protogwiazdy rozpoczynające wybuchy, krzyczące noworodki, jeśli można je tak nazwać, czy też wracające do zdrowia po spadku jasności wywołanym przez dysk lub powłokę pyłu przed gwiazdą.
Trzecią opcją było to, że były to starsze olbrzymie gwiazdy wyrzucające materię na późnych etapach swojego życia, wydmuchujące gaz jak starzy palacze.
Analiza widm siedmiu z tych gwiazd, w porównaniu z danymi z wcześniejszych badań, wykazała, że są one w rzeczywistości nowym typem czerwonych olbrzymów.
Profesor Dante Minniti z Uniwersytetu Andrés Bello w Chile, założyciel przeglądu VVV, powiedział: Te starsze gwiazdy siedzą cicho przez lata lub dekady, a następnie wydmuchują kłęby dymu w zupełnie nieoczekiwany sposób.
Przez kilka lat wyglądają na bardzo ciemne i czerwone, do tego stopnia, że czasami w ogóle ich nie widać.
Kolejną wskazówką dotyczącą tego nowego odkrycia jest lokalizacja słabnących olbrzymich gwiazd. Są one silnie skoncentrowane w najbardziej wewnętrznej części Drogi Mlecznej, regionie, w którym gwiazdy są zwykle bogatsze w ciężkie pierwiastki niż gdziekolwiek indziej.
Powinno to ułatwić cząsteczkom pyłu kondensację z gazu w stosunkowo chłodnych warstwach czerwonych olbrzymów. Jednak to, w jaki sposób prowadzi to do wyrzucania kłębów gęstego dymu, które zaobserwował zespół, pozostaje tajemnicą.
Naukowcy stwierdzili, że ich odkrycia mogą zmienić naszą wiedzę na temat sposobu, w jaki pierwiastki są rozmieszczone w przestrzeni kosmicznej, jak wyjaśnia prof. Lucas.
Materia wyrzucana ze starych gwiazd odgrywa kluczową rolę w cyklu życia pierwiastków, pomagając w tworzeniu następnej generacji gwiazd i planet – powiedział.
Uważano, że zjawisko to występuje głównie w dobrze zbadanym typie gwiazd zmiennych Mira Ceti.
Jednak odkrycie nowego typu gwiazdy, która wyrzuca materię, może mieć szersze znaczenie dla rozprzestrzeniania się ciężkich pierwiastków w pobliżu jądra Galaktyki i bogatych w metale regionach innych galaktyk.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    'Old smokers' and 'squalling newborns' among hidden stars spotted for first time
•    The most variable VVV sources: eruptive protostars, dipping giants in the nuclear disc and others
•    Spectroscopic confirmation of high-amplitude eruptive YSOs and dipping giants from the VVV survey
•    On the incidence of episodic accretion in Class I YSOs from VVV
•    Multiwavelength detection of an ongoing FUOr-type outburst on a low-mass YSO
Źródło: RAS
Na ilustracji: Zdjęcie w podczerwieni olbrzyma oddalonego o około 30 000 lat świetlnych, w pobliżu centrum Drogi Mlecznej, który zniknął, a następnie pojawił się ponownie w ciągu kilku lat. Źródło: RAS
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/w-sercu-drogi-mlecznej-dostrzezono-nowe-gwiazdy

W sercu Drogi Mlecznej dostrzeżono nowe gwiazdy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa 62P/Tsuchinshan zbliża się do Ziemi. Jak obserwować?

2024-01-28. Sandra Bielecka
Już w poniedziałek 29 stycznia kometa 62P/Tsuchinshan znajdzie się najbliżej Ziemi. Nazywana jest również „lornetkową", ponieważ do jej obserwacji potrzebujemy minimum zwykłej lornetki. 62P/Tsuchinshan jest kometą okresową, zbliża się do naszej planety co 6.5 roku, dlatego też warto zwrócić na nią uwagę.

62P/Tsuchinshan
62P/Tsuchinshan, znana również jako Tsuchinshan 1, to kometa krótkookresowa. Obiega Słońce dokładnie w 6.63 roku. Czyli następnym razem będziemy mieli okazję ją zaobserwować jedynie przy użyciu zwykłej lornetki dopiero w 2031 roku.
Odkryta została 1 stycznia 1965 roku dzięki Obserwatorium Astronomicznemu Zijinshan, które znajduje się w Chinach na Górze Purpurowej na wysokości 267 m n.p.m., w Nankinie, w prowincji Jiangsu.  

 
Kometa swoje najbliższe podejście do Ziemi osiągnie 29 stycznia. Orbita 62P/Tsuchinshan ma kształt elipsy o mimośrodzie 0,57. Jej peryhelium znajduje się w odległości 1,49 jednostek astronomicznych od Słońca, natomiast aphelium znajduje się w odległości 5,57 jednostek astronomicznych.
Komety rodziny Jowisza
62P/Tsuchinshan należy do rodziny Jowisza. Obiekty należące do tej grupy pozostają pod silnym wpływem grawitacji gazowego olbrzyma. Ich orbita wiedzie pomiędzy Słońcem i Jowiszem. Co ciekawe, te komety nie powstały w wyniku rozpadu większego ciała, lecz swój obecny kształt zawdzięczają właśnie wpływom Jowisza. Ich czas obiegu wokół Słońca jest krótszy niż 20 lat.  
Wszelkie komety charakteryzuje przede wszystkim ciągnący się za nimi warkocz, który powstaje, gdy zbliży się ona do Słońca. W wyniku promieniowania materiał, z którego jest zbudowana, odparowuje, tworząc jednocześnie pyłowo-gazową komę wokół jądra komety.  
Podczas tego podejścia do Ziemi 62P/Tsuchinshan może osiągnąć jasność w okolicach 9,5 mag. Dla porównania najjaśniejsza na nocnym niebie planeta, Wenus, osiąga jasność -4,47 mag. Co za tym idzie, gołym okiem nie dopatrzymy komety, ale już zwykła lornetka powinna w zupełności wystarczyć.  

To nie jedyna kometa, która w tym roku odwiedzi Ziemię
Przeloty komet często wiążą się z obietnicą niezwykłego widowiska na nocnym niebie, jednak podstawowym warunkiem do spełnienia jest przede wszystkim jasność obiektu. Wszystko wskazuje na to, że odkryta zaledwie rok temu kometa, prawdopodobnie jednopojawieniowa, o wdzięcznej nazwie C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS), rozświetli na jesień nocne niebo.  
12 października 2024 roku ma minąć Ziemię w odległości około 0,472 jednostek astronomicznych. Szacuje się, że osiągnie jasność około 0,3 mag, a w porywach –3,5 mag w wyniku zjawiska rozpraszania do przodu. Dlatego też już teraz warto sobie zapisać tę datę, bo szykuje się niezapomniane widowisko.   

Zdjęcie przedstawia kometę C2020F3 Neowise odkrytą 27 marca 2020 roku /123RF/PICSEL

Zdjęcie NEOWISE komety 62P/Tsuchinshan z 14 stycznia 2018 r. /Near-Earth Object Wide-field Infrared Survey Explorer (NEOWISE) /Wikimedia

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-kometa-62p-tsuchinshan-zbliza-sie-do-ziemi-jak-obserwowac,nId,7297157

Kometa 62PTsuchinshan zbliża się do Ziemi. Jak obserwować.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo młoda egzoplaneta nieopodal nas. Taka mogła być wczesna Ziemia

2024-01-28. Dawid Długosz
HD 63433 d to bardzo młoda egzoplaneta, która znajduje się w towarzystwie gwiazdy podobnej do Słońca. Astronomowie nie mają złudzeń. Tak kilka mld lat temu mogła wyglądać wczesna Ziemia, gdy powstał Układ Słoneczny. Nowa planeta znajduje się całkiem niedaleko nas, bo kilkadziesiąt lat świetlnych stąd.

HD 63433 to system odkryty już wcześniej. Znajduje się tam gwiazda bardzo podobna do Słońca, ale jest ona znacznie młodsza, bo jej wiek oszacowano na kilkaset mln lat. Układ Słoneczny ma około 4,6 mld lat. We wspomnianym systemie znajduje się kilka egzoplanet, z których bardzo ciekawą jest świat o nazwie HD 63433 d.

Egzoplaneta HD 63433 d przypomina młodą Ziemię
HD 63433 d jest trzecią z odkrytych w tym systemie egzoplanet. Świat ten jest nieco większy od Ziemi i jest to dotychczas najmłodsza planeta tej wielkości wśród wszystkich odkrytych spoza naszego układu, których wiek oszacowano na mniej niż 500 mln lat.
Z jednej strony HD 63433 d bardzo przypomina Ziemię, a z innej już nie. Świat ma zbliżoną wielkość i znajduje się w towarzystwie podobnej do Słońca gwiazdy. Jednak warunki tam obecnie panujące z pewnością nie przypominają nam naszego świata. Dlatego dla astronomów jest to tak ciekawy obiekt, co dobrze podsumowała astrofizyczka Melinda Soares-Furtado z Uniwersytetu Wisconsin-Madison.

To przydatna planeta, ponieważ może przypominać wczesną Ziemię.
astrofizyczka Melinda Soares-Furtado

Egzoplaneta ma promień o około 10 proc. większy od Ziemi i jej wiek to około 300-400 mln lat. Jeden rok trwa tam zaledwie 4,2 ziemskiego dnia. To oznacza, że planeta jest bardzo blisko gwiazdy. Do tego stopnia, że może z nią być trwale związana pływowo i jedna z jej części zwrócona jest ciągle w tym samym kierunku. To może powodować na tej stronie występowanie bardzo wysokich temperatur sięgających nawet prawie 1300 stopni Celsjusza.
Planeta jest całkiem niedaleko nas
System HD 63433 znajduje się 73 lata świetlne od nas, a więc w przypadku odległości kosmicznych jest to "nasze podwórko". Astronomowie chcą dokładniej przyjrzeć się temu obiektowi, bo może on nam wiele powiedzieć o historii wczesnej Ziemi. Ponadto jest ona najbliższa rozmiarom naszej planety wśród tych, które znajdują się w towarzystwie gwiazd podobnych do Słońca.
Egzoplaneta skrywa przed nami jeszcze wiele tajemnic. Naukowcy sugerują, że jest to skalisty świat jak Ziemia czy Mars, ale na uzyskanie odpowiedzi na wszystkie pytania potrzeba kolejnych badań.

Niektóre egzoplanety przypominają Ziemię. /NASA/Hubble /domena publiczna

Układ planetarny HD 63433 /Alyssa Jankowski /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-bardzo-mloda-egzoplaneta-nieopodal-nas-taka-mogla-byc-wczesn,nId,7286804

Bardzo młoda egzoplaneta nieopodal nas. Taka mogła być wczesna Ziemia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazdy podróżują wolniej przy zewnętrznej krawędzi Drogi Mlecznej. Hmm, gdzie jest ciemna materia?
2024-01-28. Radek Kosarzycki
Mierząc prędkość gwiazd w całej Drodze Mlecznej, fizycy z MIT odkryli, że gwiazdy znajdujące się dalej w dysku galaktycznym niż Słońce poruszają się wolniej, niż oczekiwano, w porównaniu do gwiazd znajdujących się bliżej centrum galaktyki. Odkrycie stwarza zaskakującą możliwość: jądro naszej galaktyki może być mniej masywne, a tym samym zawierać mniej ciemnej materii, niż dotychczas zakładano.
Nowe wyniki opierają się na przeprowadzonej przez zespół analizie danych zebranych przez instrumenty Gaia i APOGEE. Gaia to teleskop kosmiczny znajdujący się na orbicie okołoziemskiej, który śledzi dokładne położenie, odległość i ruch ponad miliarda gwiazd w całej galaktyce, natomiast APOGEE to badania prowadzone z powierzchni naszej planety.
Fizycy przeanalizowali pomiary wykonane przez sondę Gaia dla ponad 33 000 gwiazd, w tym niektórych z najdalszych gwiazd w galaktyce, i określili, z jaką prędkością każda z nich krąży w dysku galaktycznym, uwzględniając przy tym odległość każdej z gwiazd od centrum Drogi Mlecznej.
Naukowcy wykreślili prędkość każdej gwiazdy w zależności od jej odległości, aby wygenerować krzywą rotacji – standardowy wykres w astronomii przedstawiający prędkość obrotu materii w danej odległości od centrum galaktyki. Kształt tej krzywej może dać naukowcom wyobrażenie o tym, ile normalnej i ciemnej materii znajduje się w całej galaktyce.
Wyniki analizy okazały się sporym zaskoczeniem. Okazało się bowiem, że idąc od wnętrza galaktyki, krzywa pozostaje płaska, a następnie, w pewnej odległości zaczyna się załamywać. Oznacza to, że gwiazdy znajdujące się w zewnętrznych rejonach galaktyki krążą wokół centrum galaktyki nieco wolniej, niż oczekiwano.
Zespół przełożył nową krzywą rotacji na rozkład ciemnej materii, który mógłby wyjaśnić spowolnienie gwiazd zewnętrznych, i odkrył, że na podstawie powstałej mapy jądro galaktyki jest lżejsze, niż oczekiwano. To z kolei może oznaczać mniej ciemnej materii w centrum Drogi Mlecznej, niż zakładano.
Problem w tym, że wyniki te stoją w sprzeczności z innymi pomiarami. Powstaje zatem pytanie, skąd bierze się ta rozbieżność. Bez jej rozwiązania nie jesteśmy w stanie stworzyć spójnego obrazu naszej galaktyki. Wyniki badań opublikowano w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Podobnie jak większość galaktyk we wszechświecie, Droga Mleczna wiruje jak woda w wirze, a jej obrót jest częściowo napędzany całą materią wirującą w jej dysku. W latach 70. astronomka Vera Rubin jako pierwsza zaobserwowała, że galaktyki obracają się w sposób, którego nie może napędzać wyłącznie widzialna materia. Ona i jej koledzy zmierzyli prędkość rotacji gwiazd i odkryli, że powstałe krzywe rotacji są zaskakująco płaskie. Oznacza to, że prędkość gwiazd pozostaje taka sama w całej galaktyce, a nie maleje wraz z odległością. Doszli do wniosku, że na odległe od centrum gwiazdy musi oddziaływać jakiś inny rodzaj niewidzialnej materii, która zwiększa ich prędkość. Był to pierwszy mocny dowód na istnienie ciemnej materii, której — według obecnych szacunków — jest we wszechświecie znacznie więcej niż materii widzialnej.
Od tego czasu astronomowie zaobserwowali podobne płaskie krzywe w odległych galaktykach, co dodatkowo potwierdza obecność ciemnej materii. Prędzej czy później musiał przyjść czas na podjęcie próby wykreślenia krzywej rotacji dla gwiazd w naszej własnej galaktyce.
W 2019 roku Anna-Christina Eilers, adiunkt fizyki w MIT, pracowała nad wykresem krzywej rotacji Drogi Mlecznej, korzystając z wcześniejszej partii danych opublikowanych przez satelitę Gaia. Publikowane dane obejmowały gwiazdy znajdujące się w odległości nawet 25 kiloparseków, czyli około 81 000 lat świetlnych od centrum galaktyki.
Na podstawie tych danych Eilers zaobserwował, że krzywa rotacji Drogi Mlecznej wydaje się płaska, aczkolwiek z łagodnym spadkiem, podobnie jak w przypadku innych odległych galaktyk. Wskazuje to, że galaktyka prawdopodobnie ma w swoim jądrze sporo ciemnej materii. Jednak pogląd ten uległ zmianie, gdy teleskop wypuścił nową partię danych, tym razem obejmującą gwiazdy znajdujące się w odległości nawet 100 000 lat świetlnych od jądra galaktyki.
„Przy tych odległościach jesteśmy dokładnie na skraju galaktyki, gdzie gwiazdy zaczynają zanikać” – mówi Frebel. „Nikt nie badał, jak materia porusza się w tej zewnętrznej galaktyce, gdzie tak naprawdę jesteśmy w nicości”.
Frebel, Necib, Ou i Eilers skorzystali z nowych danych Gai, chcąc rozszerzyć początkową krzywą rotacji Eilers. Aby udoskonalić swoją analizę, zespół uzupełnił dane Gai pomiarami wykonanymi przez APOGEE — eksperyment Apache Point Observatory Galactic Evolution Experiment, w ramach którego mierzy się niezwykle szczegółowo właściwości ponad 700 000 gwiazd Drogi Mlecznej, takie jak ich jasność, temperatura i skład pierwiastkowy.
Zespół ustalił dokładne odległości dla ponad 33 000 gwiazd i wykorzystał te pomiary do wygenerowania trójwymiarowej mapy gwiazd rozproszonych w Drodze Mlecznej z dokładnością do około 30 kiloparseków. Następnie włączyli tę mapę do modelu prędkości kołowej, aby zasymulować prędkość, jaką musi poruszać się dowolna gwiazda, biorąc pod uwagę rozmieszczenie wszystkich pozostałych gwiazd w galaktyce. Następnie nanieśli prędkość i odległość każdej gwiazdy na mapę, aby uzyskać zaktualizowaną krzywą rotacji Drogi Mlecznej.
No i tu pojawił się problem!
Zamiast łagodnego spadku, jak poprzednie krzywe rotacji, zespół zaobserwował, że nowa krzywa na zewnętrznym końcu obniżyła się mocniej, niż oczekiwano. Oznacza to, że na zewnętrznych krawędziach Drogi Mlecznej gwiazdy zauważalnie zwalniają.
Kiedy zespół przełożył tę krzywą rotacji na ilość ciemnej materii, która musi istnieć w całej galaktyce, odkrył, że jądro Drogi Mlecznej może zawierać znacznie mniej ciemnej materii, niż dotychczas uważano. Rozwikłanie tej zagadki będzie miało ogromne konsekwencje dla postrzegania naszego galaktycznego domu. Możliwe, że za krawędzią dysku galaktyki znajduje się znacznie więcej masy. Możliwe jednak, że w centrum Drogi Mlecznej ciemnej materii nie ma wcale tak dużo.
Źródło: 1
Skylight: How Does Our Solar System Move Around the Milky Way?
https://www.youtube.com/watch?v=N4y1WDl-WP8

the rotation of our milky way galaxy in high quality 4K
https://www.youtube.com/watch?v=fFR_67Q70VE

Watch the Sun's 220-million-year orbit in the Milky Way's warped disk
https://www.youtube.com/watch?v=Q1GFP__38gI

https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/droga-mleczna-ciemna-materia-rotacja/

 

Gwiazdy podróżują wolniej przy zewnętrznej krawędzi Drogi Mlecznej. Hmm, gdzie jest ciemna materia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zjawiska na nocnym niebie luty 2024. Przeloty ISS i Śnieżny Księżyc

2024-01-28. Sandra Bielecka
Co będzie można oglądać na niebie w lutym 2024 roku? Zapowiada się spokojny miesiąc pod względem zjawisk astronomicznych, ale to nie znaczy, że czasami nie będzie warto spojrzeć w niebo. Przed nami między innymi koniunkcja Księżyca z Jowiszem, Pełnia Śnieżnego Księżyca i przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Co widać na niebie w lutym
Luty to najkrótszy miesiąc, co prawda w 2024 wypada rok przestępny, czyli liczy 366 dni, jednak w dalszym ciągu liczy zaledwie 29 dni. Jak mówi przysłowie: idzie luty, podkuj buty, co za tym idzie, możemy jeszcze doczekać się mrozów tej zimy, choć różnie z tym bywa. Noce stają się coraz krótsze ustępując pola dłuższym dniom. Miejmy nadzieję, że pogoda nie stanie nam na przeszkodzie, by prowadzić nocne obserwacje nieba.
Co prawda w lutym nie doczekamy się tak spektakularnych zjawisk, jak deszcze meteorów czy przeloty komet. Jednak zjawiska, którymi możemy cieszyć oko praktycznie co miesiąc, również nie powinny nas nudzić. Chociaż wydarzenia sprzed tygodnia pokazały, że nigdy nie wiadomo, czy jakaś zbłąkana asteroida akurat nie umyśli sobie odwiedzić naszej planety. Jak to miało miejsce w niedzielę 21 stycznia, gdy niespodziewanie nad Niemcami rozbłysnął meteoryt.  

Co nas czeka w takim razie w lutym? Przede wszystkim Pełnia Śnieżnego Księżyca w drugiej połowie miesiąca. Na co jeszcze możemy jeszcze liczyć? W sumie na całkiem przyjemne widowiska.  
Koniunkcja Księżyca z Jowiszem
Koniunkcje Księżyca z Jowiszem cieszą się niezwykłą popularnością. Jowisz jest widoczny gołym okiem, jego jasność jest bardzo wysoka, waha się w zakresie od –1,3 do –2,7 mag. Na kolejne złączenie Księżyca z Jowiszem musimy poczekać do 14 lutego do środy. Tego dnia swoje święto mają nie tylko zakochani, w tym roku 14 lutego wypada również Środa Popielcowa.  
Księżyc wzejdzie oświetlony w 30 procentach. Nasz naturalny satelita zbliży się do Jowisza na odległość nieco ponad 2 stopnie.  
Pełnia Śnieżnego Księżyca
Księżyc jako nasz naturalny satelita ma ogromny wpływ na Ziemię. Najbardziej znanym następstwem tego wpływu są pływy morskie, czyli przypływy i odpływy, chociaż Słońce również bierze w tym udział. Dla niektórych pełnie Księżyca związane są z przykrymi dolegliwościami, na przykład z trudnościami w zasypianiu. W nadchodzącym miesiącu możemy spodziewać się tak zwanej Śnieżnej Pełni Księżyca.


Tej nazwy chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć.  Pełnia Księżyca w lutym wypada 24 o godzinie 13:31. Nazwana została śnieżną ze względu na to, że luty bywa miesiącem śnieżnym i mroźnym. Podczas pełni Księżyc znajduje się w opozycji do Słońca, w związku z czym jego tarcza jest w pełni oświetlona, odbijając blask w kierunku Ziemi.  
Przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej luty 2024
W związku z tym, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna krąży wokół Ziemi, raz na jakiś czas możemy ją obserwować również nad Polską. Co prawda są to krótkie przeloty, jednak miłośnicy nocnego nieba wypatrują ISS, kiedy tylko pojawia się nad naszym krajem. Jest łatwa do obserwacji, ponieważ może osiągać dużą jasność. Na niebie gołym okiem widoczna jest jako szybka, jednostajnie przemieszczająca się kropka. W lutym 2024 roku okres jej widoczności rozpocznie się 20 lutego i będzie się pojawiała codziennie aż do 29 lutego.
Jeżeli nie chcemy przegapić żadnego z przelotów, warto zaopatrzyć się w aplikację od NASA do śledzenia położenia Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w czasie rzeczywistym. Aplikacja Spot the Station dostępna jest zarówno na Android, jak i iOS.  
Co jeszcze czeka nas w lutym 2024?
W lutym będą jeszcze dwa ciekawe wydarzenia astronomiczne. Już w czwartek 1 lutego będziemy mogli podziwiać zbliżenie Księżyca z gwiazdą Spika, będzie ich dzielił dystans mniejszy niż 1 stopień.  Natomiast 5 lutego, gdy Księżyc będzie oświetlony w 28 procentach, w jego pobliżu będziemy mogli zobaczyć Antares. Najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Skorpiona znajdzie się w odległości 1 stopnia od Księżyca.  
11 lutego będziemy mogli podziwiać Młody Księżyc tuż po nowiu, dopełniony światłem popielatym.  

Nocne niebo w lutym. Będzie na co popatrzeć? /123RF/PICSEL

Kiedy warto spojrzeć w niebo? /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-zjawiska-na-nocnym-niebie-luty-2024-przeloty-iss-i-sniezny-k,nId,7297213

Zjawiska na nocnym niebie luty 2024. Przeloty ISS i Śnieżny Księżyc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lądowanie na Księżycu. Dlaczego historia nie lubi się powtarzać?
2024-01-28. Wojciech Kaczanowski

Lądowanie na Księżycu w ramach programu Apollo było bezprecedensowym przedsięwzięciem, który stanowił niesamowitą promocję dla amerykańskiego sektora kosmicznego. Obecnie w wyścigu o Srebrny Glob bierze udział więcej państw, natomiast lądowanie wciąż wydaje się niezwykle trudnym zadaniem. Dlaczego przy obecnym postępie nauki i technologii tak ciężko jest przyziemić na naturalnym satelicie Ziemi?
„To mały krok dla człowieka, ale olbrzymi skok dla ludzkości” - powiedział w 1969 r. Neil Armstrong, pierwszy człowiek, który postawił stopę na powierzchni Księżyca. Program Apollo, którego celem były załogowe loty na Srebrny Glob, stanowił przełom w rozwoju amerykańskiego sektora kosmicznego. Od tego momentu jasnym stało się, że Księżyc nie jest nieosiągalny, natomiast NASA stała się znana na całym świecie.
Księżycowy program zakończył się jednak w 1972 r., a powodów było kilka, m. in. rosnąca inflacja, koszty wynikające z toczących się konfliktów (Wietnam) lub zwrócenie uwagi społeczeństwa amerykańskiego na inne, naglące potrzeby. Loty na Księżyc były i są nadal przeprowadzane, natomiast w wielu przypadkach okazują się one nieskuteczne.Dlaczego więc lądowanie na naturalnym satelicie Ziemi, przy takim postępie nauki i technologi oraz bogatym doświadczeniu, pozostaje wyzwaniem dla ludzkości? Przyjrzyjmy się zatem nieco dokładniej tej kwestii.
Organizacja misji księżycowej jest niezwykle trudnym zadaniem. Samo lądowanie poprzedzone jest wewnętrznymi negocjacjami dotyczącymi ostatecznego planu, budżetu, marketingu, wyboru astronautów, partnerów komercyjnych itp. Porównywanie obecnych prób lądowania na Księżycu do misji z serii Apollo jest dużym błędem. Amerykański program z czasów zimnej wojny znacząco różni się od obecnych planów.
Program Apollo był realizowany przez NASA, a zatem państwową instytucję w Stanach Zjednoczonych, posiadającą niemały budżet, wykwalifikowaną kadrę inżynierów i badaczy oraz poparcie opinii publicznej i Kongresu. W dzisiejszych czasach w wyścigu bierze udział więcej podmiotów, w tym inne państwa oraz firmy prywatne.
Przykładowo w 2023 r. miało miejsce 5 misji lądowania na Księżycu, zorganizowane przez Indie, Rosję, Stany Zjednoczone oraz dwukrotnie Japonię. Powodzeniem zakończyły się jedynie dwie: Chandrayaan-3 oraz SLIM, realizowane przez państwowe agencje kosmiczne kolejno Indii oraz Japonii.
Za próby USA oraz znowu Japonii odpowiedzialne były firmy prywatne ze wsparciem rządu, nieposiadające jednak takiego doświadczenia lub budżetu. W przypadku Rosji z kolei, o losie zaważyły wykorzystane komponenty, których zasoby są ograniczone przez sankcje międzynarodowe. Obecnych prób nie można zatem porównywać do sytuacji z 1969 r. i misji Apollo 11. Lot był wówczas realizowany przez NASA, co stanowi znaczącą różnicę.
Kolejnym problemem są również często odmienne wizje zmieniających się prezydentów Stanów Zjednoczonych. Przykładowo program Constellation, który poprzedzał Artemis i również zakładał powrót na Księżyc, został zainicjowany za kandydatury George’a W. Busha. Po wygranej Baracka Obamy projekt został przerwany, a sam prezydent starał się skierować uwagę NASA w kierunku załogowego lądowania na asteroidzie, a w następnej kolejności na Marsie.
W 2017 r. nastąpiło kolejne przetasowanie polityczne w Stanach Zjednoczonych, w wyniku którego do władzy doszedł Donald Trump. Za czasów nowego prezydenta rozpoczął się program Artemis, który skupia się na naturalnym satelicie Ziemi, a nie asteroidzie. Obecnie urzędujący Joe Biden wydaje się podtrzymywać kierunek, natomiast przypomnijmy, że w 2024 r. Amerykanie wybiorą nowego prezydenta. Miejmy nadzieję, że Artemis nie zostanie przerwane, głównie z uwagi na zaawansowany stan prac i olbrzymią ilość wydanych pieniędzy.
Skoro mowa o pieniądzach, program Apollo kosztował amerykańskie społeczeństwo ponad 25 mld USD, uwzględniając ówczesny poziom inflacji. Według szacunków analityków, obecnie byłby to wydatek ponad 250 mld USD. Technologia do programu Artemis była rozwijana jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem w 2017 r., czego przykładem była kapsuła Orion.
Według informacji podanych przez NASA w 2021 r., szacowany koszt powrotu na Księżyc w latach 2012-2025 powinien wynieść 93 mld USD. Kolejne lata to zwiększone wydatki i opóźnienia, a program Artemis wciąż nie jest zakończony. W celu dalszego rozwoju potrzebne są zwiększone nakłady finansowe oraz poparcie opinii publicznej.
Kolejnym argumentem przy lądowaniu na naturalnym satelicie Ziemi są, m. in. nierówny teren, który utrudnia miękkie lądowanie. Księżyc różni się również od Ziemi lub Marsa, gdyż nie posiada atmosfery. W wyniku tego hamowanie przed przyziemieniem jest wykonywane przy użyciu silników, a nie spadochronów. Metoda ta również jest dużym wyzwaniem.
Postęp technologiczny z kolei dotknął każdy sektor gospodarki, natomiast nie w równym stopniu. Technologie kosmiczne to nie tylko lądowniki i rakiety nośne. To cały zbiór komponentów, poczynając od paneli słonecznych, po systemy pokładowe i na sztucznej inteligencji kończąc.
Cytowany przez The Guardian Nico Dettmann, lider grupy ESA ds. eksploracji Księżyca, stwierdził, że minęły dekady, kiedy ludzie nie rozwijali lądowników. „Technologia nie jest tak powszechna, by można było łatwo uczyć się od innych” - dodał. Zauważmy bowiem, że między misją Związku Radzieckiego Łuna 24 w 1974 r. a Chang’e 3 zrealizowaną przez Chiny w 2013 r. nie odbyło się żadne lądowanie na naturalnym satelicie Ziemi. Komponenty i technologia to tego zadania nie są jeszcze powszechnie dostępne, a ich opracowanie wymaga czasu.
Podsumowując istnieje wiele powodów, przez które lądowanie na Księżycu w drugiej dekadzie XXI wieku wciąż pozostaje trudne. W przeszłości misje były realizowane głównie przez państwa i nie były tak ambitne, jak obecne plany USA, Rosji lub Chin. Dzisiaj na rynku jest więcej graczy, pojawiają się nowe wydatki oraz inne koncepcje polityczne. Wyzwaniem wciąż są warunki na Srebrnym Globie. Żądza wiedzy i odkrywania w człowieku pozostają jednak bez zmian. Wszystko przed nami, a Księżyc to tylko przystanek w przyszłej eksploracji kosmosu.

Fot. NASA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/ladowanie-na-ksiezycu-dlaczego-historia-nie-lubi-sie-powtarzac

Lądowanie na Księżycu. Dlaczego historia nie lubi się powtarzać.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Księżycowy snajper" odzyskał moc
2024-01-29. Autor: as Źródło: Reuters, JAXA

SLIM, precyzyjny lądownik księżycowy, odzyskał zasilanie. Japońskiej Agencji Eksploracji Aerokosmicznej udało się przywrócić komunikację z urządzeniem ponad tydzień po jego lądowaniu. Pojazd wznowił obserwacje naukowe, chociaż inżynierowie zauważyli, że już wkrótce mogą się one zakończyć.

Japoński statek kosmiczny Smart Lander for Investigating Moon (SLIM) wylądował na powierzchni Księżyca ponad tydzień temu. Głównym celem jego misji było udowodnienie, że precyzyjne lądowanie na Srebrnym Globie jest możliwe, jednak nie obyło się bez problemów. Podczas zniżania łazik przekręcił się w sposób, który uniemożliwiał mu korzystanie z paneli solarnych do podtrzymywania zasilania. Japońska Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (JAXA) tymczasowo wprowadziła sprzęt w stan uśpienia, mając nadzieję, że uda się go "rozbudzić" gdy promienie słoneczne zaczną padać na Księżyc z drugiej strony.
Wznowienie pracy
Jak przekazała w mediach społecznościowych JAXA, późno w niedzielę udało się przywrócić komunikację z urządzeniem. Sonda prawdopodobnie była w stanie wygenerować energię dzięki zmianie kierunku padania promieni słonecznych. SLIM wznowił analizę składu księżycowych skał zawierających oliwiny za pomocą wielozakresowej kamery spektralnej. Badanie to ma pomóc znaleźć odpowiedzi na pytania na temat pochodzenia Księżyca.
Czasu na działanie może jednak być niewiele. Chociaż inżynierowie JAXA nie podali konkretnej daty zakończenia misji SLIM na Księżycu, wcześniej informowali, że lądownik nie został zaprojektowany do przetrwania księżycowej nocy, która to ma rozpocząć się w czwartek.
Głównym celem misji SLIM było przetestowanie technologii precyzyjnego lądowania na powierzchni Księżyca opartej na analizie danych wizualnych. Z tego powodu sprzęt otrzymał miano "księżycowego snajpera". Urządzenie wylądowało w odległości 55 metrów od obranego celu na trudnym, nachylonym terenie. Jak wyjaśniła JAXA, technologia ta może pełnić ważną rolę podczas przyszłej eksploracji biegunów księżyca, w pobliżu których może kryć się wodny lód.
Autor:as
Źródło: Reuters, JAXA
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JAXA HANDOUT
https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/japonski-ladownik-ksiezycowy-slim-odzyskal-moc-st7746311

Księżycowy snajper odzyskał moc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LIFE. Ten teleskop będzie w stanie odkryć oznaki życia w kosmosie
2024-01-29. Radek Kosarzycki
Projekt Large Interferometer for Exoplanets (LIFE) to ambitny plan budowy teleskopu kosmicznego z czterema niezależnymi zwierciadłami. Układ umożliwiłby poszczególnym zwierciadłom przybliżanie się lub oddalanie od siebie, dzięki czemut eleskop mógłby działać podobnie do sieci VLA zbudowanej z anten radiowych na powierzchni Ziemi.
LIFE jest wciąż na wczesnym etapie planowania, więc miną prawdopodobnie dziesięciolecia, zanim zostanie zbudowany, ale zespół LIFE już teraz szuka nowych sposobów poszukiwania życia na odległych egzoplanetach. Wiele z nich koncentruje się na wykrywaniu cząsteczek biogennych w atmosferach odległych światów skalistych.
Dotychczasowe badania skupiały się na symulacjach wyglądu naszego Układu Słonecznego jako układu egzoplanetarnego. Gdyby kosmici wykorzystali teleskop taki jak LIFE do obserwacji naszego Układu Słonecznego z odległości 10 parseków (około 32 lat świetlnych), wówczas LIFE byłby w stanie bezpośrednio obserwować Wenus, Ziemię i Marsa. Wykorzystując proces znany jako rozkład poprzez syntezę w przestrzeni fazowej (PSSD), LIFE byłby w stanie wykryć w ich atmosferach kilka podstawowych związków chemicznych, takich jak woda i dwutlenek węgla.
Oczywiście, można założyć, że wiele potencjalnie nadających się do zamieszkania światów będzie zawierać wiele z tych związków chemicznych w swojej atmosferze, ale niekoniecznie będą one oznaczały obecność życia. Mocniejszym argumentem przemawiającym za życiem byłoby wykrycie bardziej złożonych związków pochodzenia biogennego, takich, które nie powstają w wyniku żadnego procesu geologicznego.
Najnowsze badania koncentrują się na trzech związakach: podtlenku azotu (N2O), znanym również jako gaz rozweselający, chlorku metylu (CH3Cl) i bromku metylu (CH3Br). Wszystkie trzy są wytwarzane przez życie zamieszkujące oceany na Ziemi, więc ich obecność w atmosferze egzoplanety byłaby uzasadnioną oznaką życia. Szczegóły zostały opublikowane na serwerze preprintów naukowych arXiv.
Na podstawie swoich symulacji autorzy argumentują, że LIFE byłby w stanie wykryć te związki chemiczne w atmosferach światów znajdujących się w odległości 5 parseków od Ziemi i powinien być w stanie zebrać wystarczające do tego dane obserwacyjne w ciągu 10–100 dni obserwacji. Najbliższy nam układ planetarny przy gwieździe Proxima Centauri, położony zaledwie 4 lata świetlne od Ziemi, wymagałby jedynie kilku dni obserwacji. Jednak nawet w przypadku bardziej odległego układu, takiego jak TRAPPIST-1, oddalonego o 40 lat świetlnych, LIFE ma przyzwoite szanse na dokonanie detekcji, jeśli wystarczy czasu.
Duży interferometr do poszukiwania egzoplanet jest obecnie jednym z projektów rozważanych przez Europejską Agencję Kosmiczną, ale proponowane są także inne projekty mające na celu poszukiwanie życia.
Miną lata, zanim program LIFE lub inna misja zostanie zatwierdzona do realizacji, a następnie przynajmniej dziesięć lat, zanim zostanie uruchomiona. Aby jednak w ogóle podjęcie takich decyzji w przyszłości było możliwe, już dzisiaj trzeba realizować badania wstępne, takie jak opisane powyżej. Im szybciej, tym lepiej. Wszak życie we wszechświecie cierpliwie czeka na odkrycie i dobrze by było, gdyby do tego odkrycia doszło za naszego życia.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/01/life-teleskop-poszukiwanie-zycia-w-kosmosie/

 

LIFE. Ten teleskop będzie w stanie odkryć oznaki życia w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Kosmiczny pociąg" przeciął niebo nad Polską
2024-01-29. Autor: as,anw/dd Źródło: Z głową w gwiazdach, space.com
Satelity komunikacyjne Starlink przecięły niebo nad Polską. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie, na którym widać "kosmiczny pociąg".

W nocy z niedzieli na poniedziałek dwie rakiety Falcon 9 wyniosły z Centrum Kosmicznego Johna F. Kennedy'ego na Florydę w przestrzeń okołoziemską dwie "paczki" satelitów komunikacyjnych Starlink.
Przelot satelitów na niebie można było zobaczyć nad Polską po godzinie 17. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie "kosmicznego pociągu". Widoczny był on w Jeziorku koło Łomży.
Zbity, jasny pociąg
Do oglądania "kosmicznego pociągu" zachęcał Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach". Zjawisko miało być widoczne od około godziny 17.21 i przeleciało nad krajem na linii Szczecin-Bydgoszcz-Białystok, wysoko na niebie. Moment kulminacyjny przelotu nastąpił około 17.23, a minutę później Starlinki weszły w cień Ziemi.

Autor:as,anw/dd
Źródło: Z głową w gwiazdach, space.com
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24
https://tvn24.pl/tvnmeteo/polska/kiedy-ogladac-starlinki-kosmiczny-pociag-juz-dzis-2901-przeleci-nad-polska-st7746547

Kosmiczny pociąg przeciął niebo nad Polską.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowy lądownik SLIM działa. Udało się ponownie nawiązać kontakt
2024-01-29.ML.ŁZ.
Lądownik księżycowy SLIM wznowił działalność. Jak informuje Japońska Agencja Eksploracji Aerokosmicznej, w niedzielę wieczorem ponownie nawiązano kontakt z urządzeniem po przywróceniu zasilania.
Komunikację z lądownikiem przywrócono ponad tydzień po jego lądowaniu na Księżycu. 20 stycznia statek kosmiczny SLIM wylądował na powierzchni Srebrnego Globu, by przetestować system precyzyjnego lądowania.
Podczas zniżania się łazik ustawił się w sposób uniemożliwiający czerpanie energii z paneli słonecznych. Sprzęt wprowadzono w stan uśpienia, a w niedzielę udało się przywrócić komunikację z lądownikiem. SLIM uzyskał energię dzięki zmianie kierunku padania promieni słonecznych.
Analiza skał na Księżycu

Lądownik powrócił do analizy skał na Księżycu. Jej celem jest zwiększenie wiedzy na temat pochodzenia naturalnego satelity Ziemi.
Japonia jest piątym krajem, któremu udało się wysłać lądownik na Księżyc. Wcześniej dokonali tego naukowcy z USA, byłego Związku Radzieckiego, Chin i Indii.
Bezpieczne lądowanie na Księżycu jest bardzo trudne. Tylko połowa wszystkich prób zakończyła się sukcesem. Na początku stycznia amerykański statek kosmiczny spłonął nad Pacyfikiem, a w sierpniu ubiegłego roku pierwszy od dziesięcioleci rosyjski statek kosmiczny uderzył w Księżyc, gdy centrum sterowania lotem utraciło nad nim kontrolę.

źródło: IAR

Lądownik SLIM (fot. PAP/EPA/JAXA/Tomy Co./Sony Group Corp./Doshisha University)

TVP INFO
https://www.tvp.info/75632044/eksploracja-ksiezyca-odzyskano-kontakt-z-japonskim-ladownikiem-slim

 

Księżycowy lądownik SLIM działa. Udało się ponownie nawiązać kontakt.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe dane, ten sam wspaniały wygląd M87*
2024-01-29.
W kwietniu 2019 roku zespół EHT zaprezentował po raz pierwszy obraz czarnej dziury. Teraz ten zespół potwierdził swoje pierwotne odkrycia oraz nasze rozumienie czarnych dziur.
Prawie pięć lat temu zespół astronomów przedstawił światu po raz pierwszy obraz czarnej dziury. Teraz ten zespół potwierdził swoje pierwotne odkrycia oraz nasze rozumienie czarnych dziur, prezentując nowy obraz supermasywnej czarnej dziury M87*. Ta supermasywna czarna dziura, o masie 6,5 miliarda razy większej niż masa naszego Słońca, znajduje się w centrum galaktyki Messier 87 (M87) w Gromadzie galaktyk w Pannie, położonej 55 milionów lat świetlnych od Ziemi.

Nowy obraz, podobnie jak poprzedni, został uchwycony przez Teleskop Horyzontu Zdarzeń (EHT), który składa się z układu radioteleskopów rozmieszczonych na całej planecie. Te nowe dane zostały zebrane rok później, w 2018 roku, i wykorzystano przy tym ulepszenia w układzie teleskopów, zwłaszcza po włączeniu teleskopu na Grenlandii.

Oryginalny obraz M87* wykonany przez EHT był ważny nie tylko dlatego, że był pierwszym zobrazowaniem czarnej dziury w historii dokonanym przez człowieka, ale także dlatego, że obiekt wyglądał zgodnie z oczekiwaniami. W szczególności, obraz ukazywał tak zwany cień czarnej dziury – ciemny obszar w centrum świecącego dysku gorącej materii, który otacza czarną dziurę. Cień czarnej dziury nie jest cieniem w takim samym sensie, jak ten, który rzucasz wychodząc na zewnątrz w słoneczny dzień. Zamiast tego, ciemny obszar jest wytworzony przez ogromne pole grawitacyjne czarnej dziury, które jest tak silne, że światło nie może z niego uciec. Ponieważ żadne światło nie opuszcza czarnej dziury, wydaje się ona ciemna.

Dodatkowo, ta silna grawitacja zakrzywia światło, które przechodzi w pobliżu czarnej dziury bez wpadania do niej, skutecznie działając jak soczewka. Zjawisko to znane jest jako soczewkowanie grawitacyjne i tworzy pierścień światła, który można zobaczyć bez względu na to, pod jakim kątem patrzy się na czarną dziurę. Oba te efekty zostały przewidziane w ogólnej teorii względności Einsteina. Ponieważ obraz M87* pokazuje te efekty, jest to mocny dowód na to, że ogólna teoria względności i nasze rozumienie fizyki czarnych dziur jest prawidłowe.

Obrazowanie obiektu takiego jak M87* za pomocą EHT znacznie różni się od obrazowania planety takiej jak Saturn za pomocą konwencjonalnego teleskopu. Zamiast widzieć światło, EHT obserwuje fale radiowe emitowane przez obiekty i musi obliczeniowo połączyć informacje, aby stworzyć obraz.

Przekształcenie wartości napięć w obraz jest trudne, ponieważ informacje, z którymi pracują naukowcy, są niekompletne i nie ma z czym porównać obrazu, ponieważ nikt nie widział M87* na własne oczy.

Naukowcy testują swoje algorytmy przetwarzania obrazu za pomocą tzw. danych syntetycznych, czyli zestawu symulowanych obrazów o prostych kształtach geometrycznych. Następnie te dane są przepuszczane przez algorytmy w celu wygenerowania obrazu. Jeżeli obraz wyjściowy jest zgodny z obrazem referencyjnym, naukowcy wiedzą, że algorytm działa poprawnie i będzie w stanie dokładnie zobaczyć zaskakujące struktury wokół czarnej dziury.

W wyniku tego procesu uzyskano obraz M87*, który tylko nieznacznie różni się od pierwszego. Najbardziej oczywistą różnicą jest to, że najjaśniejsza część świecącego pierścienia otaczającego M87* przesunęła się o około 30 stopni w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Według EHT ruch ten jest prawdopodobnie wynikiem zaburzonego przepływu materii wokół czarnej dziury. Co ważne, pierścień pozostał tego samego rozmiaru, co również zostało przewidziane przez ogólną teorię względności.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Caltech
•    Urania
Obrazy M87* wykonane w 2017 i 2018 roku. Źródło: EHT

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/01/nowe-dane-ten-sam-wspaniay-wyglad-m87.html

Nowe dane, ten sam wspaniały wygląd M87.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024