Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Astronom: lipiec bogaty w roje meteorów

W lipcu swoją aktywnością popisuje się kilka rojów meteorów, przez co noce z nawet dwudziestoma "spadającymi gwiazdami" na godzinę nie należą do rzadkości - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

"Laikom z meteorami najczęściej kojarzy się sierpień, kiedy to maksimum swojej aktywności osiąga znany i widowiskowy rój Perseidów. Mało kto wie, że także doskonałym czasem do obserwacji +spadających gwiazd+ jest lipiec. Dzieje się tak za sprawą wyjątkowo dużej liczby rojów meteorów aktywnych w tym miesiącu" - zauważył astronom.

Jak powiedział, że pierwsze meteory z roju Perseidów można obserwować już w połowie lipca. Na początku aktywność jest niewielka (1-2 zjawiska na godzinę), lecz pod koniec miesiąca sięga nawet ponad 10 meteorów na godzinę. "Co więcej, tegoroczna końcówka stworzy bardzo dobre warunki do obserwacji tego roju. Nów Księżyca wypada bowiem 6 sierpnia, więc na przełomie lipca i sierpnia Srebrny Glob nie będzie przeszkadzał w obserwacjach" - zaznaczył naukowiec.

Drugim pod względem aktywności lipcowym rojem są Delta Aquarydy S. "Tak naprawdę dla obserwatorów znajdujących się w okolicach równika, są one wyraźnie aktywniejsze niż lipcowe Perseidy. W Polsce ich radiant, czyli miejsce na sferze niebieskiej, z którego zdają się wybiegać ich meteory, znajduje się w konstelacji Wodnika, przez co nie wznosi się nigdy wyraźnie powyżej 20 stopni nad horyzontem. To powoduje, że w naszym kraju w maksimum aktywności roju, które wypada 28 lipca, możemy obserwować co najwyżej 5-6 meteorów na godzinę" - opisał dr Olech.

Dodał, że Delta Aquarydy S mają kilka swoich bliższych lub dalszych kuzynów, które kiedyś nazywano Delta Aquarydami N, Jota Aquarydami N i Jota Aquarydami S. "Obecnie naukowcy bardziej skłaniają się, aby roje te uznawać za jedno duże źródło meteorów sporadycznych związane z antyhelionem" - zaznaczył.

Poza tym, blisko Wodnika znajduje się gwiazdozbiór Koziorożca, a w nim radiant kolejnego lipcowego roju - Alfa Capricornidów. "Aktywne są one w zasadzie przez cały lipiec i pierwszą połowę sierpnia, a ich maksimum występuje 30 lipca. Jest to bardzo efektowny rój meteorów, bowiem jego zjawiska są bardzo wolne i często bardzo jasne" - poinformował astronom.

Poniżej Wodnika znajduje się gwiazdozbiór Ryby Południowej. Zdaniem naukowca jest on słabo znany w Polsce, bo świeci u nas tylko w wakacje i to tuż nad południowym horyzontem. "W konstelacji tej znajduje się jednak radiant kolejnego roju meteorów - Piscis Austrinidów. Nie jest to aktywny rój, ale jest w stanie dorzucić do zbiorczej aktywności około jednego zjawiska na kilka godzin obserwacji" - opisał.

Według dr. Olecha do listy opisanych powyżej rojów warto dodać jeszcze kilka innych strumienie, które czekają na lepsze poznanie i do dzisiaj naukowcy nie są pewni, co do ich istnienia. Są to Alfa Cygnidy (aktywne przez cały lipiec), Pegazydy (widoczne na początku miesiąca), Delphinidy (aktywne od około 10 lipca do połowy sierpnia), Omikron Draconidy (aktywne przez większą część lipca) oraz teleskopowe Alfa Lirydy (aktywne w okolicach 10 lipca).

"Warto zaznaczyć, że na regularnych rojach aktywność meteorowa naszego nieba się nie kończy. Każdej nocy mamy bowiem do czynienia z meteorami sporadycznymi, które w zależności od pory dnia i roku mogą dawać od 5 do 20 meteorów na godzinę" - powiedział naukowiec.

Jego zdaniem warto w lipcu spoglądać w niebo, tym bardziej, że obserwacje meteorów należą do najprostszych do wykonania obserwacji astronomicznych, a przeprowadzone starannie mogą mieć wartość naukową. "Wszystkich, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę o meteorach odsyłam do strony Pracowni Komet i Meteorów - http://www.pkim.org " - dodał.

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396098,astronom-lipiec-bogaty-w-roje-meteorow.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce odnaleziono ślady kosmicznej katastrofy

Okruchy mołdawitu, czyli minerału skalnego, który 15 mln lat temu w wyniku uderzenia w Ziemię asteroidy, znaleziono w warstwie dolnośląskich piasków. Odkrycie Tomasza Brachańca z Uniwersytetu Śląskiego zmienia dotychczasowe wyobrażenie o zasięgu wyrzuconego wtedy materiału.

Informację na temat odkrycia przekazał rzecznik UŚ Jacek Szymik-Kozaczko w przesłanym PAP komunikacie.

Mołdawit to stopiony materiał skalny, który zastygł w postaci zielonego szkła. Powstał około 15 milionów lat temu w czasie kolizji półtorakilometrowej asteroidy z Ziemią. Powstałe po zderzeniu kratery Ries i Steinheim znajdują się w Niemczech. Ich średnica to odpowiednio 24 i 4 km.

Stopiony materiał skalny został rozrzucony wtedy na odległość około 500 km. Największe złoża tego szkła znaleziono do tej pory w Czechach, gdzie jest on cenionym kamieniem jubilerskim. Znany jest też zresztą jako wełtawit, od nazwy rzeki - Wełtawy. Poza Czechami, niewielkie ilości mołdawitów znaleziono do tej pory w niemieckich Łużycach.

Znalezisko doktoranta Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego Tomasza Brachańca to pierwsze znalezisko mołdawitów w Polsce. Swego niezwykłego odkrycia dokonał w warstwie dolnośląskich piasków.

Jego odkrycie zmienia dotychczasowe wyobrażenie o zasięgu rozrzutu materiału wyrzuconego z krateru Ries w czasie kosmicznej katastrofy. Doniesienie o odkryciu ukazało się ostatnio na łamach rocznika Polskiego Towarzystwa Meteorytowego.

PAP ? Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396145,w-polsce-odnaleziono-slady-kosmicznej-katastrofy.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteoryt spadł na zachodzie Polski?

W nocy z 20 na 21 czerwca o godzinie 23:55 niebo przeciął jasny bolid. Kosmiczna skała prawdopodobnie nie zdołała w całości spłonąć w atmosferze i spadła w postaci meteorytu w rejonie Gorzowa Wielkopolskiego.

Wiele osób obserwowało olbrzymi rozbłysk na północno-zachodnim niebie, porównując to zjawisko do tego, co miało miejsce w połowie lutego w rosyjskim Czelabińsku.

Tym razem nie mieliśmy jednak do czynienia z falą uderzeniową i gromem. Mimo to moment płonięcia meteoroidu w ziemskiej atmosferze był niezwykle widowiskowy.

Jeszcze bardziej zaskakujące są jednak ograniczenia w udostępnianiu informacji przez monitorującą polskie niebo Pracownię Komet i Meteorów (PKiM).

Tzw. Polska Sieć Bolidowa zarejestrowała za pomocą kamer rozbłysk, na podstawie czego można z dużą trafnością ustalić, gdzie potencjalny meteoroid mógłby spaść.

Blokada informacyjna ma na celu uniknięcia sytuacji, która miała miejsce w Czelabińsku, gdzie na wieść o upadku meteorytu, wielu amatorów ruszyło na poszukiwania, aby odnaleźć kosmiczną skałę i sprzedać ją z pokaźnym zyskiem.

Trzeba pamiętać, że meteoryty są w cenie, a tego właśnie naukowcy badający te zjawiska chcieliby uniknąć. Stąd też tzw. strefa rozrzutu meteorytu pozostaje utajniona.

"W związku z dużą liczbą zapytań po bolidzie 20/21 czerwca br. ze strony poszukiwaczy meteorytów oświadczamy, że nasza pracownia przeznacza wszystkie znaleziska na potrzeby nauki. Dane, którymi pracownia dysponuje, służą wyłącznie jej członkom, którzy zobowiązali się wszelkie znaleziska pozyskane dzięki nim przekazywać do badań. Nie wspieramy indywidualnych poszukiwań, niedostarczających danych naukowych. W szczególności prowadzonych w celach zarobkowych" - oświadczenie PKiM.

Z nieoficjalnych informacji przekazywanych nam przez osoby zbliżone do PKiM wynika, że szczątki meteorytu mogą się znajdować w pasie od Gorzowa Wielkopolskiego po Strzelce Krajeńskie, w północnej części województwa lubuskiego.

W terenie trwają poszukiwania, ale nikt nie ma stuprocentowej pewności, że meteoroid spadł na ziemię. Pracownicy PKiM proszą wszystkich, którzy wiedzieli rozbłysk, o przekazywanie informacji na ten temat na adres: [email protected]

>>> Niebo rozbłysło w środku nocy nad Polską

Nad Polską co jakiś czas można dostrzec pokaźne rozbłyski bolidów. Najbardziej okazały bolid przeciął polskie niebo w nocy z 18 na 19 października 2012 roku. O godzinie 2:23 bolid kometarny miał jasność większą niż Księżyc w pełni i świecił przez 1-2 sekundy intensywnym biało-niebieskim światłem.

Najlepiej widoczny był we wschodniej części Polski, ale zaobserwować można go było prawie w całym kraju. Łowcy meteorów z Pracowni Komet i Meteorów (PKiM) nazwali go bolidem "Myszyniec".

Nie każdy bolid oznacza, że należy szukać meteorytu. To bardzo rzadkie zjawisko. W Polsce pierwszy od 17 lat meteoryt spadł 30 kwietnia 2011 roku na gospodarstwo agroturystyczne we wsi Słotmany niedaleko Giżycka w woj. warmińsko-mazurskim.

O godzinie 6:06 kosmiczny "kamień" przebił zadaszenie budynku gospodarczego przerobionego na łazienki dla agroturystów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale donośny huk postawił mieszkańców na równe nogi.

Gospodarze poszukując źródła zniszczeń znaleźli niewielki kamień rozbity na dwie części wielkości pięści. Wyróżniał się on kolorem i budową od innych kamieni, dlatego od razu pomyślano, że może to być meteoryt. Niedługo potem pierwszym od lat meteorytem żyła już cała Polska.

Naukowcy przez kilka miesięcy analizowali kawałki skał i ogłosili, że to meteoryt kamienny należący do chondrytów oliwinowo-hiperstenowych. Waży on 1066 gramów i pochodzi z pasa głównego planetoid znajdującego się między orbitami Marsa i Jowisza, a więc z odległości 500 milionów kilometrów od Ziemi.

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/112656,meteoryt-spadl-na-zachodzie-polski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udowodniono istnienie wiatru plazmosferycznego

Astronomowie z Research Institute in Astrophysics and Planetology we francuskiej Tuluzie potwierdzili ostatnio definitywnie istnienie wiatru plazmosferycznego. Przeanalizowali oni dane z należących do ESA satelitów Cluster i odkryli, że w każdej sekundzie z ziemskiej magnetosfery ucieka około kilograma plazmy - w ciągu dnia aż 90 ton - z prędkością ponad 5 tysięcy kilometrów na godzinę.

Plazmosfera jest regionem magnetosfery znajdującym się powyżej jonosfery. Nazwę swoją zawdzięcza on temu, że jest bardzo bogaty w zjonizowane cząstki plazmy. Już 20 lat temu teoretycy przewidzieli, że ze względu na zachwianie balansu sił w magnetosferze zjawisko takie jak wiatr kosmiczny powinno tam występować, jednak aż do dziś nie udało się go zarejestrować.

Problem tkwił w tym, że tak naprawdę jest to zjawisko niezwykle słabe - kilogram plazmy na całą kulę Ziemską to ilość wręcz niezauważalna, dlatego też konieczne było niezwykle precyzyjne zbadanie jak poruszają się cząstki w plazmasferze. I udało się tego dokonać z pomocą satelitów Cluster, które są wyposażone w bardzo dokładne magnetometry - chociaż i tak konieczne było przy tym opracowanie nowej techniki filtrowania, aby pozbyć się szumów występujących w danych.

Potwierdzenie istnienia wiatru plazmosferycznego jest bardzo ważne, bo to właśnie od plazmosfery zależy zachowanie pasów radiacyjnych (Van Allena) Ziemi, które stanowią poważne zagrożenie dla satelitów i astronautów na orbicie. Lepsze zrozumienie jak działa ta strefa magnetosfery może nam pomóc lepiej się zabezpieczyć, a także poprawić działanie satelitów GPS (ich sygnał zakłócany jest przez cząstki z plazmosfery).

Naukowcy sądzą, że podobny wiatr może istnieć także na innych planetach kształtując ich atmosferę.

Źródło: European Geosciences Union

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16826/udowodniono-istnienie-wiatru-plazmosferycznego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce będzie świecić coraz goręcej. To zniszczy życie na Ziemi!

Mikroorganizmy przebywające głęboko pod powierzchnią Ziemi będą ostatnimi żywymi mieszkańcami naszej planety - przewidują specjaliści cytowani przez "BBC News/Science".

Naukowcy z uniwersytetów w St. Andrews, Dundee i Edynburgu (Szkocja) wykorzystali model komputerowy, aby przewidzieć los naszej planety za miliardy lat, gdy Słońce będzie świecić coraz jaśniej i goręcej. Temperatura na Ziemi stanie się tak wysoka, że oceany wyparują. Bardzo obniży się poziom tlenu, ciśnienie atmosferyczne wzrośnie i ogromnie zwiększy się zasolenie (z powodu wyparowania oceanów).

Ponieważ para wodna jest gazem cieplarnianym, po wyparowaniu oceanów temperatura nagrzewanej przez Słońce Ziemi będzie rosłą jeszcze szybciej i osiągnie poziom o 100 stopni Celsjusza wyższy niż obecnie. W takich warunkach przeżyją tylko bakterie ekstremofilne, radzące sobie z najtrudniejszymi warunkami - bliską wrzenia temperaturą i trującą atmosferą. Prawdopodobnie bakterie skupią się wokół ostatnich zasobów płynnej wody, głęboko pod powierzchnią Ziemi.

W końcu jednak warunki staną się zbyt niesprzyjające nawet dla ekstremofili. Za 2,8 miliarda lat Ziemia zostanie całkowicie pozbawiona życia biologicznego.

Tego rodzaju symulacje powstania i zagłady życia na naszej planecie mogą dostarczyć danych przydatnych do wykrywania nadających się do zamieszkania planet we Wszechświecie. Analizując skład gazów w ich atmosferze można by stwierdzić, czy wskazuje on na obecność organizmów żywych, zwłaszcza bakterii.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Slonce-bedzie-swiecic-coraz-gorecej-To-zniszczy-zycie-na-Ziemi,wid,15788017,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe zjawiska na lipcowym niebie

W wakacje mamy więcej czasu na spokojne podziwianie usianego gwiazdami nieba, na przykład nocując pod namiotem poza miastem. Sprawdźmy więc, czym ciekawym zachwyci nas lipcowe niebo.

W lipcu trudno będzie obserwować obiekty na nocnym niebie, gdyż noce są bardzo krótkie i słabszych gwiazd, planet, galaktyk i mgławic nie zobaczymy. O tej porze roku obserwacje najlepiej prowadzić na wolnej przestrzeni na przykład pod namiotem.

Słońce

Słońce wstąpi 22 lipca o godzinie 17:53 w znak Lwa. Długość ekliptyczna Słońca wyniesie 120 stopni.

Księżyc

Nów (tarcza niewidoczna) 8 lipca o godzinie 09:14.

Pierwsza kwadra (oświetlona prawa połowa tarczy) 16 lipca o 05:18.

Pełnia (tarcza całkowicie oświetlona) 22 lipca o godzinie 20:16.

Ostatnia kwadra (oświetlona lewa połowa tarczy) 29 lipca o 19:43.

Księżyc znajdzie się najdalej od Ziemi 7 lipca o godzinie 2:37 (406491 km), zaś najbliżej nas 21 lipca o 22:28 (358401 km).

Merkury

Najbliższa Słońcu planeta wróci, tym razem na niebo poranne, pod koniec miesiąca. Przed wschodem Słońca będzie ją można obserwować między wschodnim i północno-wschodnim horyzontem.

Wenus

Wenus najlepiej obserwować krótko po zachodzie Słońca nisko między zachodnim i północno-zachodnim horyzontem (gwiazdozbiór Raka). Można próbować ją dostrzec 10 lipca wieczorem, gdy zbliży się do niej wąski sierp Księżyca tuż po nowiu.

Mars

Czerwona Planeta po kilku tygodniach nieobecności oddala się od Słońca, a to oznacza, że warunki jej obserwacji systematycznie się poprawiają. Marsa można obserwować przed świtem nisko nad wschodnim horyzontem (gwiazdozbiór Byka). 6 lipca na prawo od niego znajdzie się Księżyc zbliżający się do nowiu.

Jowisz

Największa planeta w naszym Układzie Słonecznym w lipcu pierwszy raz od kilku miesięcy jest widoczna na niebie porannym, przed wschodem Słońca. 7 lipca bardzo nisko nad wschodnim horyzontem (gwiazdozbiór Bliźniąt), poniżej Jowisza, znajdzie się Księżyc w postaci bardzo wąskiego sierpa.

Saturn

Planeta z pierścieniami najbardziej okazale jest widoczna wieczorem na niebie południowo-zachodnim (gwiazdozbiór Wagi). 16 lipca poniżej Saturna znajdzie się Księżyc w pierwszej kwadrze.

Pamiętajmy, że planety bardzo łatwo odróżnić od gwiazd, gdyż są nie tylko od nich jaśniejsze, ale i nie migocą.

Ciekawe koniunkcje

16 lipca wieczorem na niebie południowo-zachodnim Księżyc znajdzie się w pobliżu Saturna i Spiki (Kłosa), najjaśniejszej gwiazdy konstelacji Panny.

Między 21 a 24 lipca Mars i Jowisz zbliżą się do siebie w gwiazdozbiorze Bliźniąt. Obserwacje można przeprowadzić przed wschodem Słońca patrząc nisko między wschodni i północno-wschodni horyzont. Poniżej nich znajdować się będzie Merkury.

Meteory

Od połowy lipca promieniują Perseidy związane z kometą 109P/Swift-Tuttle. Meteory z biegiem dni coraz chętniej będą "wylatywać" z rejonu gwiazdozbioru Perseusza, znajdującego się wysoko między północno-wschodnim i wschodnim niebem. 28 i 30 lipca zobaczyć można "spadające gwiazdy" Akwarydy i Kaprikornidy.

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/112663,ciekawe-zjawiska-na-lipcowym-niebie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wygląda kometa ISON

Kometa C/2012 S1 (ISON) zmierza właśnie ku Słońcu z prędkością około 77 tysięcy kilometrów na godzinę. Nie jest ona jeszcze widoczna z Ziemi gołym okiem, lecz astronomowie skierowali ostatnio w jej kierunku Kosmiczny Teleskop Hubble'a, dzięki czemu możemy obejrzeć poniższe wideo przedstawiające kometę około 650 milionów kilometrów od Ziemi - pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza.

Nagranie, które widzice niżej zostało złożone ze zdjęć wykonanych na przestrzeni 43 minut. Podczas jego trwania kometa przemierza 52 tysiące kilometrów - około 7% odległości pomiędzy Ziemią, a Księżycem.

Kometa ta zbliża się z każdą chwilą do Słońca i w okolicach listopada powinna ona być widoczna z Ziemi nieuzbrojonym okiem.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16828/tak-wyglada-kometa-ison

post-36-137699922446_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Promieniowanie - śmiertelną przeszkodą w locie na Marsa

Zabójcze dla życia dawki promieniowania, jakie otrzymaliby astronauci podczas lotu i pobytu na Marsie są główną przeszkodą dla misji załogowej na tę planetę - stwierdzili naukowcy na podstawie danych zebranych przez marsjańskiego łazika Curiosity.

Dane uzyskane przez Curiosity potwierdziły to co naukowcy podejrzewali od dawna - podczas lotu na Marsa i z powrotem na Ziemię astronauci otrzymaliby dawkę promieniowania powyżej limitu uważanego obecnie za dopuszczalny dla organizmu człowieka. Groziłaby ona nie tylko śmiertelnymi chorobami nowotworowymi, ale także ślepotą i zaburzeniami neuropsychicznymi.

Dane te nie uwzględniają promieniowania, jakie otrzymaliby astronauci podczas samego pobytu na Marsie i badań tej planety, które musiałyby przecież trwać co najmniej kilka miesięcy. Cary Zeitlin i jego koledzy z Southwest Research Institute z Boulder, w stanie Kolorado (USA) przedstawili te ustalenia w artykule opublikowanym w najnowszym numerze naukowego czasopisma "Science".

Łazik, który od sierpnia 2012 r. przebywa w marsjańskim kraterze Gale, mierzył podczas trwającej 8 miesięcy podróży na Czerwoną Planetę ilość uderzających w niego cząstek o wysokiej energii. Zainstalowany w łaziku detektor RAD (Radiation Assessment Detector) był włączony przez większą część podróży i mierzył ilość wysokoenergetycznych cząstek - głównie protonów - przenikających do kapsuły, w której znajdował się łazik. Była ona podobna do obecnie opracowywanych kapsuł załogowych, które mają służyć do lotów załogowych na asteroidy, a nawet na Marsa. Mają one mieć grubszą powłokę zewnętrzną, ale nawet ona może jedynie zmniejszyć zagrożenie, ale go nie wyeliminuje.

Mierzone promieniowanie pochodziło z dwóch źródeł - ze Słońca i z przenikającego do Układu Słonecznego promieniowania z przestrzeni międzygwiezdnej. To drugie, określane skrótem GCR (Galactic Cosmic Rays), okazało się groźniejsze i trudniej się przed nim obronić. Przenikając do organizmu człowieka m. in. uszkadza kod DNA w komórkach.

RAD wykrył, że do wnętrza kapsuły przenikało codziennie 1,84 miliSievertów (mSv) promieniowania. Sievert jest standardową jednostką służącą do mierzenia wpływu promieniowania jonizującego na żywy organizm.

Dla porównania przeciętna roczna dawka promieniowania pochodzącego z naturalnych źródeł dla mieszkańca Europy wynosi ok. 2,7 mSv. 10 mSV otrzymuje człowiek poddany prześwietleniu promieniami Rentgena całego organizmu. 6 miesięcy spędzonych na stacji orbitalnej równoznaczne jest z pochłonięciem ok. 100 mSv a 6 miesięcy w przestrzeni międzyplanetarnej - 320 mSv.

Na podstawie tych danych zespół dr Zeitlina ocenił, że astronauci dysponując podobnym statkiem kosmicznym i podróżując na Marsa krócej, bo jedynie przez 180 dni (tak zakłada agencja NASA), zainkasowaliby ok. 660mSv promieniowania. Taką samą dawkę otrzymaliby, rzecz jasna, w drodze powrotnej, a jeszcze więcej podczas pobytu na Marsie. Tymczasem według standardów NASA, astronauta w ciągu całej swojej kariery nie powinien otrzymać więcej niż 1000 mSv. Otrzymanie takiej dawki w stosunkowo krótkim czasie znacznie zwiększa ryzyko śmiertelnej choroby nowotworowej.

Na Ziemi organizmy żywe chroni gęsta atmosfera, pole magnetyczne i skały. Jednak astronautom w przestrzeni kosmicznej nie wystarczyłaby - jak oceniają naukowcy - powłoka ochronna o grubości nawet 30 cm.

Zespół dr Zeitlina podkreślił, że zagrożenie można by zmniejszyć maksymalnie skracając czas podróży w obie strony. Na Marsie częściową osłonę dawałaby bowiem, choć znacznie rozrzedzona, ale jednak istniejąca atmosfera i skały powierzchniowe. Jednak przy obecnych chemicznych systemach napędu rakietowego nie jest to możliwe. Dopiero nowe systemy napędu, takie jak plazmowe czy termonuklearne, które są obecnie opracowywane, skróciłyby czas lotu na Czerwoną Planetę z obecnych miesięcy do tygodni.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Promieniowanie-smiertelna-przeszkoda-w-locie-na-Marsa,wid,15797415,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryty przez Polaków rój meteorów rozpoczyna swoją aktywność

W najbliższych dniach swoją aktywność rozpocznie rój Chi Kasjopeidów Licowych odkryty w zeszłym roku przez Polaków - informuje Pracownia Komet i Meteorów (PKiM).

W lipcu 2005 r. w Stacji Obserwacyjnej Obserwatorium Astronomicznego UW w Ostrowiku odbywał się letni obóz astronomiczny Pracowni Komet i Meteorów. W nocy z 14 na 15 lipca, gdy zrobiło się już na tyle jasno, że obserwatorzy zaprzestali obserwacji, pracowały tylko kamery wideo skierowane w niebo. I to właśnie one zaobserwowały mały wybuch aktywności meteorów, który zaowocował uchwyceniem kilkunastu zjawisk, w tym jednego pięknego bolidu.

Na pierwszy rzut oka własności meteorów bardzo przypominały własności Perseidów, które właśnie rozpoczynały swoją aktywność. To trochę uśpiło czujność badaczy, którzy uznali, że nie mają do czynienia z niczym nowym.

Dwa lata temu Japończycy opublikowali jednak ogromną bazę danych dla 67 tys. meteorów zarejestrowanych w ramach ich własnej sieci bolidowej. Przemysław Żołądek i Mariusz Wiśniewski z polskiej Pracowni Komet i Meteorów zdecydowali się wtedy przejrzeć dane uzyskane przez Japończyków i połączyć je z tymi, które uzyskały kamery Polskiej Sieci Bolidowej. Do tego dorzucono jeszcze wyniki uzyskane przez kamery International Meteor Ogranization (IMO).

Okazało się, że meteory podobne do tych, które spowodowały wybuch z lipca 2005 roku widać każdego roku. Ich aktywność nie jest tak duża, jak podczas wybuchu, ale rój niewątpliwie istnieje. Jego parametry są dość podobne do Perseidów, ale jednocześnie na tyle różne, że można mówić o osobnym roju.

Każdego roku jest to najsilniejszy rój meteorów na niebie w okresie od 13 do 16 lipca - około dwa razy aktywniejszy od aktywnych w tym samym czasie i dobrze znanych Alfa Capricornidów. Około 17 lipca aktywność nowego roju zanika, a ok. 20 lipca aktywność z tego obszaru nieba jest już całkowicie zdominowana przez duże Perseidy.

Według nomenklatury Międzynarodowej Unii Astronomicznej (IAU) rój nosi nazwę od najbliższej jego radiantowi gwiazdy (radiant to miejsce, z którego zdają się wybiegać meteory) i miesiąca, w którym jest aktywny. Właściwa nazwa w tym wypadku to Chi Kasjopeidy Lipcowe (skrót od angielskiej nazwy to JCC). Radiant ten leży na pograniczu gwiazdozbiorów Andromedy i Kasjopei. Meteory są szybkie, wchodzą w naszą atmosferę z prędkością 57.4 km/s - to wartość o 2 km/s mniejsza niż u Perseidów.

Gwiazdozbiór Kasjopei, z którego wybiegają meteory z nowego roju, najwyżej nad horyzontem jest w drugiej połowie nocy i wtedy najlepiej obserwować Chi Kasjopeidy Lipcowe. W tym roku bardzo dobre warunki do obserwacji wystąpią na początku okresu aktywności roku. Księżyc będzie wtedy w okolicach pierwszej kwadry i w drugiej połowie nocy nie powinien przeszkadzać w obserwacjach.

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396203,odkryty-przez-polakow-roj-meteorow-rozpoczyna-swoja-aktywnosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA testuje nowy łazik na Grenlandii

Aby uzyskać ekstremalne warunki wcale nie trzeba lecieć na Księżyc czy na Marsa. Czasem wystarczy Grenlandia z temperatura powietrza osiągającą -30 stopni Celsjusza oraz wiatrami wiejącymi z prędkością do 50 kilometrów na godzinę. W takich okolicznościach przyrody testowany był ostatnio GROVER - nowy łazik NASA.

GROVER to skrót od Greenland Rover and Goddard Remotely Operated Vehicle for Exploration and Research. Został on zbudowany przez studentów biorących udział w letnich obozach w Centrum Lotów Kosmicznych imienia Roberta H. Goddarda w Maryland. Głównym osprzętem łazika jest radar pozwalający na spojrzenie naukowcom głęboko pod warstwy lodu i śniegu.

Lecz to nie wszystko - równie ważne było także sprawdzenie w warunkach polarnych możliwości zdalnego sterowania pojazdem z bardzo daleka przy pomocy komend wysyłanych z pomocą satelitów Iridium.

Podczas pięciu tygodni testów łazik spisał sie doskonale zbierając dane radarowe z prawie 30 kilometrów terenu. Dzięki ogniwom słonecznym mógł on nieprzerwanie pracować przez 12 godzin przed kolejnym ładowaniem. Wynik można uznać za rewelacyjny, bo baterie i generalnie elektronika nie lubi zbytnio dużych mrozów.

W przyszłości badanie tak nieprzystępnych miejsc na Ziemi ma się odbywać właśnie z pomocą robotów podobnych do GROVERA. Odpada wtedy konieczność wysyłania ludzi w te niedostępne zakątki globu gdzie jest niebezpiecznie, a do tego jest to drogie. Robot jest po prostu dużo bardziej efektywny.

Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16842/nasa-testuje-nowy-lazik-na-grenlandii

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwiecznił Księżyc podczas nowiu

Francuskiemu fotografowi, prawdopodobnie jako pierwszemu, udało się uwiecznić Księżyc dokładnie podczas nowiu. Wyglądał on wówczas, jak niezwykle cienki łuk. Zobaczcie ten moment na zdjęciu.

Zazwyczaj możemy dostrzec na niebie bardzo cienki sierp Księżyca najwcześniej 2 dni przed i po nowiu. Nie jest to możliwe wcześniej/później z uwagi na zbyt bliskie położenie naszego naturalnego satelity względem Słońca.

Wówczas Księżyc ginie w blasku dnia, a próba jego uwiecznienia często kończy się fiaskiem. Niemożliwego dokonał jednak francuski fotograf Thierry Legault, który specjalizuje się w ekstremalnej fotografii astronomicznej.

Aby zredukować wszelkie odbicia fotografię wykonał w bliskiej podczerwieni, zaś za pomocą ekranu ustawionego naprzeciw teleskopu zablokował docieranie promieni słonecznych. Powstała niezwykła fotografia ukazująca Księżyc dokładnie w chwili doskonałego nowiu, co miało miejsce 8 lipca o godzinie 9:14.

Wydaje się, że Księżyc powinien być wówczas pogrążony w całkowitej ciemności, ponieważ Słońce oświetla go od tyłu, gdy znajduje się między nim a Ziemią. Jednak Thierry Legault pokazał, że nawet wtedy widoczny jest niezwykle cienki sierp.

Dzieje się tak dlatego, że tylko podczas zaćmienia Słońca nasz satelita znajduje się dokładnie na linii Słońce - Ziemia. W tym przypadku do zaćmienia nie doszło, ponieważ Księżyc znajdował się na niebie poniżej tarczy słonecznej i promienie oświetliły jego górny skraj.

Fotografia wykonana została w miejscowości Elancourt, a odległość kątowa między Księżycem i Słońcem wynosiła tylko 4,4 stopnia. Niebo było aż 400 razy jaśniejsze od sierpa Księżyca, zaś niebo w świetle rzeczywistym było ponad tysiąc razy jaśniejsze od tego widocznego na zdjęciu w podczerwieni.

Ostatni nów był szczególnie istotny dla milionów mieszkańców m.in. południowo-zachodniej Azji, ponieważ wyznaczał rozpoczęcie Ramadanu, świętego miesiąca dla każdego muzułmanina. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/112669,uwiecznil-ksiezyc-podczas-nowiu

Bardzo wąski sierp Księżyca podczas nowiu w dniu 8 lipca 2013. Dane: Thierry Legault.

post-36-137699923429_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto niebieską egzoplanetę

Egzoplanet - czyli planet pozasłonecznych, znajdujących się często setki lat świetlnych od Ziemi odkryliśmy już całkiem sporo, jednak ze względu na to jak pracuje Teleskop Kepler (wykrywa migotanie gwiazd powodowane tranzytem planet przez ich tarczę) istnieją one tylko jako czyste dane. Teraz  z pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a udało się jednak odkryć po raz pierwszy w historii kolor egzoplanety.

Astronomowie zmierzyli dokładnie odbite światło pochodzące ze znajdującej się 63 lata świetlne od Ziemi planety o wdzięcznej nazwie HD 189733b i dzięki temu byli w stanie stwierdzić, że ma ona kolor niebieski - podobny do ziemskich oceanów - tym samym po raz pierwszy w historii  identyfikując kolor planety pozasłonecznej.

Kolor niebieski nie oznacza jednak w tym przypadku, że jest to planeta podobna do naszej - jest to podobny nieco do Jowisza gazowy olbrzym, którego atmosfera wypełniona jest głównie metanem, i na którym panuje temperatura przekraczająca 700 stopni Celsjusza.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16850/odkryto-niebieska-egzoplanete

post-36-137699923446_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planeta HD189733b - niebieska jak Ziemia. Barwę nadają jej związki krzemu

Naukowcy po raz pierwszy w historii określili prawdziwy kolor planety pozasłonecznej. Planeta ta, podobnie jak Ziemia, jest niebieska. Znajduje się 63 lata świetlne od nas i ma mało atrakcyjną nazwę HD189733b.

Atrakcyjna wydaje się jej barwa. Astronomowie mówią, że jest to piękny kolor niebieski, czy też lazurowy. Z daleka może więc przypominać Ziemię, ale różnice są ogromne.

Prawdopodobnie jest to planeta nie skalista, tylko gazowa. Temperatura przy powierzchni sięga tysiąca stopni Celsjusza, a wiatry wieją z prędkością siedmiu tysięcy kilometrów na godzinę. Niebieską barwę nadają jej przypominające szkło związki chemiczne zawierające krzem. Odkrycia dokonano dzięki teleskopom na Ziemi oraz dzięki orbitującemu teleskopowi Hubble?a. Publikację zamieszcza pismo Astrophysical Journal Letters.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Planeta-HD189733b-niebieska-jak-Ziemia-Barwe-nadaja-jej-zwiazki-krzemu,wid,15807350,wiadomosc.html?ticaid=110ed6&_ticrsn=3

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narodziła sie jedna z masywniejszych gwiazd

Europejscy astronomowie przy użyciu największego na świecie interferometru radiowego Atacama Large Millimeter Array (ALMA) znajdującego się na płaskowyżu Chajnantor w Chile zaobserwowali ostatnio narodziny niezwykle masywnej gwiazdy - przynajmniej sto razy bardziej masywnej i milion razy jaśniejszej niż nasze Słońce.

Narodziny gwiazdy zaobserwowano w chmurze pyłu mieszczącej się około 10 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Obłok ten był uważany już wcześniej za miejsce gdzie mogą się rodzic duże obiekty - jest to największy protogwiezdny obiekt w całej Drodze Mlecznej - nikt jednak nie sądził, że uda się faktycznie zaobserwować narodziny tak ogromnej gwiazdy - jej rozmiar i masę osiąga zaledwie 10 tysięcy gwiazd w Drodze Mlecznej, a cała nasza galaktyka posiada ich od 100 do 400 miliardów.

Dzięki obserwacjom udało sie nieco rozjaśnić obraz tego jak powstają nowe, masywne gwiazdy. Jedna z teorii mówi, że pod wpływem grawitacji cała chmura zaczyna się zapadać do wewnątrz tworząc długie włókna zmierzające ku jej środkowi, formując wielką gwiazdę (lub kilka gwiazd) - i właśnie ją udało się potwierdzić.

Źródło: University of Manchester

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16861/narodzila-sie-jedna-z-masywniejszych-gwiazd

post-36-137699923991_thumb.jpg

post-36-137699923996_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczna kraksa dalej niż sądzono

Do pierwszych zderzeń pozostałości gigantycznych gwiazd, o masach sięgających 200-300 mas Słońca może dojść dopiero za wiele miliardów lat - uważają astrofizycy z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego (FUW).

Przed długi czas astronomowie żyli w przekonaniu, że największe gwiazdy Wszechświata masami nie przekraczają 150 mas Słońca - przypominają przedstawiciele Wydziału Fizyki UW w przesłanym PAP komunikacie. Trzy lata temu w gromadach gwiezdnych w Obłokach Magellana zidentyfikowano jednak gwiazdy ?niemożliwe?: monstra o masach między 200 a 300 mas Słońca.

Odkrycie wzbudziło ogromne zainteresowanie astrofizyków, zwłaszcza tych zajmujących się poszukiwanymi od niemal 100 lat falami grawitacyjnymi. Gdyby gwiazdy-monstra tworzyły ciasne układy podwójne, mogłoby dochodzić w nich do zderzeń. Powstające wtedy fale grawitacyjne byłyby wystarczająco potężne, by nawet współczesne detektory mogły je wykryć ? i to z odległości znacznie większych niż w przypadku typowych gwiazdowych czarnych dziur.

?Na żadne tak spektakularne zderzenia nie ma jednak co liczyć? - twierdzi dr hab. Krzysztof Belczyński z Obserwatorium Astronomicznego Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. O najnowszych wynikach swoich analiz grupa dr. Belczyńskiego dyskutowała z uczestnikami odbywającej się w Warszawie X Konferencji Edoardo Amaldiego o Falach Grawitacyjnych, połączonej z XX Międzynarodową Konferencją Ogólnej Teorii Względności i Grawitacji (GR20/Amaldi10).

Jak przypomniano w komunikacie FUW, gwiazdy o dużych masach mogą kończyć swój żywot na dwa sposoby: ich materia może zostać wydmuchnięta w przestrzeń kosmiczną lub może zapaść się pod wpływem własnej grawitacji do czarnej dziury. Kilka miesięcy temu astrofizycy pod kierunkiem dr Norhaslizy Yusof z Uniwersytetu w Kuala Lumpur wykazali za pomocą modelowania komputerowego, że niektóre z supermasywnych gwiazd mogą tworzyć czarne dziury. Oznacza to, że w kosmosie rzeczywiście mogą występować układy podwójne supermasywnych gwiazd, które z czasem przekształciły się lub przekształcą w układy dwóch czarnych dziur o masach znacznie większych niż w typowych systemach gwiazdowych.

Obiekty krążące w ciasnych układach podwójnych zbudowanych z gwiazd neutronowych lub zwykłych czarnych dziur z czasem tracą swą energię, co prowadzi do zacieśniania orbit, a ostatecznie do zderzenia. Jego astronomicznym efektem może być potężny rozbłysk gamma. Eksplozji powinna towarzyszyć także emisja fal grawitacyjnych. Na razie jednak nie udało się takich fal zaobserwować. Obecnie istniejące detektory mogą ?zobaczyć? zderzenia typowych czarnych dziur tylko w bliskim Wszechświecie. Co innego ze zderzeniami czarnych dziur powstałych z supermasywnych gwiazd. W tym przypadku fale grawitacyjne powinny być wystarczająco silne, by można je wykryć. Ale astrofizycy z UW uważają, że na razie takie fale wykryte nie zostaną.

Składniki typowych układów podwójnych dużych gwiazd, na przykład o masach 50 czy nawet 100 mas Słońca, tworzą się w odległości od siebie rzędu co najmniej kilkuset, a nawet kilku tysięcy promieni słonecznych. Obiekty te nie mogą rodzić się bliżej siebie, bo przez powstające zagęszczenia materii zlałyby się w jedną gwiazdę i układ podwójny by nie powstał. Zatem, aby w już uformowanym układzie podwójnym doszło do zderzenia, jego składniki muszą w jakiś sposób tracić energię orbitalną. Dzieje się to wskutek szybszej ewolucji jednego z obiektów, który w pewnym momencie zaczyna gwałtownie ekspandować. Drugi składnik układu porusza się wtedy w gęstej otoczce partnera i wskutek oddziaływania z nią szybko traci energię. W rezultacie jego orbita się zacieśnia w tzw. procesie wspólnej otoczki.

?W układzie podwójnym gwiazd supermasywnych sytuacja wygląda inaczej - mówi dr Belczyński. - Wiemy, że składniki takiego układu muszą się uformować w stosunkowo dużej odległości od siebie. Wiemy, że supermasywne gwiazdy nie ekspandują, więc nie może dojść do fazy wspólnej otoczki. Oznacza to, że nie ma żadnego mechanizmu fizycznego, który pozwoliłby na efektywne zacieśnianie orbit!?.

W tej sytuacji jedynym procesem pozwalającym na stopniową utratę energii przez pozostałości supermasywnych gwiazd w układzie podwójnym jest emisja fal grawitacyjnych. Lecz fale grawitacyjne emitowane przez taki układ są bardzo słabe i utrata energii jest powolna.

?Zanim składniki układu zawierającego czarne dziury po supermasywnych gwiazdach dostatecznie zbliżą się do siebie, muszą upłynąć dziesiątki, jeśli nie setki miliardów lat. To czas wielokrotnie dłuższy niż ten, który minął od Wielkiego Wybuchu. Praktycznie nie ma więc żadnych szans, by zaobserwować podobne zjawisko na niebie. Chyba że...? - urywa dr Daniel Holz z Uniwersytetu w Chicago.

"No właśnie: chyba, że dotychczasowe modele ewolucji gwiazd i formowania się układów podwójnych w obłokach materii są błędne. Wtedy zaobserwowanie spektakularnej katastrofy w kosmosie oznaczałaby spektakularną katastrofę współczesnych teorii astrofizycznych" - podsumowują przedstawiciele FUW w swoim komunikacie.

Badania grupy dr. Belczyńskiego zostały sfinansowane w ramach grantu programu MISTRZ Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.

Konferencja GR20/Amaldi10, która trwa od 7 do 13 lipca, przyciągnęła do Warszawy blisko 900 najwybitniejszych naukowców zajmujących się wszystkimi dziedzinami fizyki, matematyki i astronomii, w których znaczenie mają efekty ogólnej teorii względności. Organizatorami obecnej edycji konferencji są: Polskie Towarzystwo Relatywistyczne oraz Uniwersytet Warszawski.

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396270,kosmiczna-kraksa-dalej-niz-sadzono.html

Mgławica Tarantula (30 Doradus) w Wielkim Obłoku Magellana, sfotografowana przez Kosmiczny Teleskop Hubble?a. To tutaj odkryto niedawno gwiazdy o masach 200-300 mas Słońca. (Źródło: NASA, ESA, F. Paresce (INAF-IASF, Bologna, Italy), R. O'Connell (University of Virginia, Charlottesville), and the Wide Field Camera 3 Science Oversight Committee).

post-36-137699925233_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

New Horizons widzi już Charona

Należąca do NASA sonda New Horizons, która podążyła śladem sond Voyager ku dalszym rubieżom Układu Słonecznego, ma przed sobą misję dokładnego zbadania Plutona i jego księżyców. Obecnie znajduje się ona około 880 milionów kilometrów od tej planety lecz z pomocą aparatu LORRI (LOng Range Reconnaissance Imager) jest ona w stanie dostrzec swój cel.

Co więcej - na jednym z ostatnich zdjęć (niżej) można wyraźnie rozróżnić Pluton oraz Charona - największy z jego naturalnych satelitów (który ma średnicę tylko o połowę mniejszą od samej planety, przez co czasami nazywa się ich układ podwójną planetą karłowatą). Obecnie wiemy, że Pluton posiada jeszcze cztery inne księżyce - Nix, Hydrę, a także ostatnio nazwane Styx i Kerberos.

Charon krąży wokół planety w odległości około 19 tysięcy kilometrów, natomiast New Horizons ma się do niej zbliżyć na 12.5 tysiąca kilometrów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem nastąpi to już 14 lipca 2015 roku, a kto wie - jeśli sonda spisze się tak samo dobrze jak Voyagery, być może po zbadaniu Plutona jej misja zostanie wydłużona (znowu podobnie jak w przypadku Voyagera) i będzie mogła ona dokładniej zbadać Pas Kuipera lub też zostanie skierowana poza Układ Słoneczny.

Źródło: New Horizons

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16874/new-horizons-widzi-juz-charona

post-36-137699925239_thumb.jpg

post-36-137699925244_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteory na niebie.  Aktywny rój Perseidów

W najbliższych dniach na niebie można będzie obserwować pierwsze meteory ze znanego i aktywnego roju Perseidów - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

- O aktywności roju Perseidów wspominają już starożytne kroniki dalekowschodnie. Także obecnie jest to jeden z najbardziej znanych rojów meteorów. Swą sławę zawdzięcza nie tylko wysokiej aktywności, ale także korzystnym warunkom, w jakich możemy go obserwować. Jest on bowiem aktywny podczas ciepłych i pogodnych wakacyjnych nocy - przypomniał astronom.

Jak zauważył, kalendarze astronomiczne podają, że aktywność Perseidów rozpoczyna się 17 lipca i kończy 24 sierpnia.

W połowie lipca Perseidy zdają się wybiegać z pogranicza gwiazdozbiorów Andromedy i Kasjopei. Wieczorem ten rejon nieba znajduje się około 25 stopni nad północno-wschodnim horyzontem.

- Im później wyjdziemy na obserwacje, tym lepiej, bo z czasem warunki do obserwacji będą się poprawiać. Nad ranem radiant roju Perseidów będzie się wznosił już ponad 60 stopni nad horyzontem i wtedy szanse zaobserwowania meteorów będą największe. Nie należy przy tym spoglądać w jakieś konkretne miejsce na niebie, bo meteory będą pojawiać się na całej sferze niebieskiej - radził astronom.

Poinformował przy tym, że w tym roku astronomowie spodziewają się maksimum Perseidów 12 sierpnia, w godz. od 20.15 do 22.45.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/888283,Meteoryty-na-niebie-Aktywny-roj-Perseidow

Nowy księżyc Neptuna - S/2004 N 1

O odkryciu kolejnego, czternastego już księżyca Neptuna poinformował Electronic Telegram No. 3586 wydawany przez Międzynarodową Unię Astronomiczną.

Neptun dotychczas miał 13 naturalnych satelitów. Największy z nich to odkryty w roku 1846 Tryton. Najmniejsze księżyce Neptuna mają średnicę 40-60 km i odkryto je już w XXI wieku.

Electronic Telegram No. 3586, wydawany przez Międzynarodową Unię Astronomiczną, poinformował właśnie o odkryciu czternastego księżyca Neptuna, który otrzymał tymczasową nazwę S/2004 N 1. Obiekt został odkryty na obrazach nieba uzyskanych przez Teleskop Kosmiczny Hubble'a (HST) w latach 2004-2009. Aby wzmocnić stosunek sygnału do szumu, naukowcy dodawali do siebie wiele obrazów. Było to konieczne, bo nowy satelita jest bardzo słaby (jego jasność wynosi tylko 26.5 magnitudo) i niewielki, bo jego promień szacuje się na 8-10 km.

S/2004 N 1 porusza się po prawie kołowej orbicie o promieniu 105 300 km, co lokuje go pomiędzy orbitami dwóch innych księżyców Neptuna: Larissy i Proteusa.

Autorami odkrycia są: M. R. Showalter z SETI Institute, I. de Pater z University of California w Berkeley, J.J. Lissauer z NASA Ames Research Center i R.S. French z SETI Institute.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Nowy-ksiezyc-Neptuna-S2004-N-1,wid,15815193,wiadomosc.html

Zbadają polskich polarników.  Wyniki przydadzą się w kosmosie

Jakie czynniki mają decydujący wpływ na psychologiczną adaptację człowieka, żyjącego w małej grupie w ekstremalnych warunkach - odpowiedź na to pytanie ma przynieść projekt, którego częścią są badania psychologiczne polskich polarników w Arktyce.

Wyniki badań mogą mieć zastosowanie m.in. podczas misji kosmicznych, gdzie również małe grupy ludzi odcięte od świata muszą sobie radzić w ekstremalnych warunkach. Z podobnymi sytuacjami mogą spotykać się uczestnicy misji wojskowych oraz ofiary katastrof.

Mgr Agnieszka Skorupa z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach zakończyła właśnie trwający rok etap gromadzenia danych, w ramach którego m.in. przeprowadziła w Polskiej Stacji Polarnej Hornsund na Spitsbergenie trzytygodniowe badania terenowe. Badania będą stanowiły podstawę jej pracy doktorskiej na temat "Wyznaczników efektywnego funkcjonowania jednostki w grupie w warunkach arktycznych", która ma być gotowa pod koniec przyszłego roku akademickiego.

Mimo wielkich osiągnięć polskiego polarnictwa oraz już 35-letniej tradycji polskich wypraw polarnych na Spitsbergen, mgr Skorupa jest jednym z nielicznych w naszym kraju psychologów, którzy zajmują się psychologią polarną" - powiedział rzecznik Uniwersytetu Śląskiego Jacek Szymik - Kozaczko.

Jak podkreśliła Agnieszka Skorupa, ostatnie polskie badania psychologiczne polarników przeprowadzono na początku lat 80. "Od tej pory bardzo dużo się zmieniło. Przede wszystkim dzięki rozwojowi technologii i modernizacji stacji warunki, w jakich przebywają polscy polarnicy, nie są już tak trudne. Po drugie, dzięki internetowi, który dobrze tam działa, zimownicy mogą mieć praktycznie cały czas kontakt ze światem, nawet załatwiać bieżące sprawy. Dzięki temu poczucie izolacji nie jest tak dotkliwe, ale z drugiej strony docierają do nich również stresujące bodźce ze świata zewnętrznego" - powiedziała.

Jak zaznaczyła psycholog, warunki w jakich przebywają polscy polarnicy, są interesujące z badawczego punktu widzenia. "Warto nas badać, bo polska stacja rzeczywiście jest niewielka i relatywnie odcięta od świata. Amerykańskie stacje polarne to wręcz małe miasteczka, gdzie można znaleźć nawet lodziarnie. W polskiej stacji zimą przebywa zaledwie ok. 10 osób - naukowcy, ale też inżynierowie, technicy" - wyjaśniła.

Jej zdaniem można wyodrębnić dwa rodzaje motywacji osób decydujących się na roczny pobyt w Arktyce: jedna grupa to ludzie o nastawieniu odkrywców i takim przygotowaniu, druga to ci, dla których to rodzaj przygody i odmiany w życiu.

"Prawdopodobnie od tego nastawienia zależy również ich późniejsza adaptacja, to jeden z elementów moich badań" - podkreśliła Agnieszka Skorupa.

"Kwestią, na którą chcę zwrócić uwagę, jest też to, że być może w budowaniu ekip na takie wyprawy trzeba patrzeć na nie jako całość, a nie kwalifikować tylko pod kątem predyspozycji poszczególnych osób. Np. prawdopodobnie dla dobra grupy jest lepiej, aby byli tam i introwertycy, i ekstrawertycy" - dodała.

Badania terenowe na Spitsbergenie poprzedziły: wcześniejsze spotkanie z polarnikami w kraju, a następnie cykliczne badania za pośrednictwem internetu, z wykorzystaniem kwestionariuszy. Agnieszka Skorupa chciałaby docelowo przebadać więcej grup, gdyż wówczas będzie możliwe pełniejsze wnioskowanie o zachodzących zmianach.

Projekt został sfinansowany w ramach dotacji celowej na prowadzenie badań naukowych lub prac rozwojowych i zadań z nimi związanych, służących rozwojowi młodych naukowców oraz uczestników studiów doktoranckich, finansowanych w wewnętrznym trybie konkursowym w 2012 r.

http://fakty.interia.pl/nauka/news-zbadaja-polskich-polarnikow-wyniki-przydadza-sie-w-kosmosie,nId,997084

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom Mark Showalter odkrył nowy, czternasty księżyc Neptuna

Tak daleko jeszcze nie doszliśmy - komentuje swoje odkrycie astronom Mark Showalter. Badając archiwalne zdjęcia Neptuna, zrobione za pomocą kosmicznego teleskopu Hubble'a, odkrył on nowy 14 księżyc krążący wokół tej planety - poinformowała amerykańska Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA).

Na razie nie ma jeszcze oficjalnej nazwy dla naturalnego satelity. - Tak daleko jeszcze nie doszliśmy. Co mogę powiedzieć, to to, że nazwa będzie nawiązywała do mitologii greckiej i rzymskiej, i będzie miała związek z postaciami pozostającymi w relacji z Neptunem, bogiem oceanów - powiedział odkrywca

księżyca, Mark Showalter z Instytutu SETI w Kalifornii poprzedziły komputerowe analizy przestrzeni wokół Neptuna wykraczającej poza pierścienie planety. - Zmieniłem mój program, aby zamiast kończyć się na skraju systemu pierścieni, przetwarzał dane dalej. Odszedłem od komputera i poczekałem godzinę, gdy ten nadal pracował. Gdy wróciłem, spojrzałem na zdjęcie i była tam dodatkowa kropka, której nie powinno być - tłumaczył Showalter. Największy księżyc Neptuna, Tryton, został odkryty w 1846 roku zaledwie kilka dni po odkryciu ósmej i najdalszej planety Układu Słonecznego. Trzeci co do wielkości księżyc, Nereidę, odkryto w 1949 roku. Zdjęcia wykonane przez sondę Voyager 2 w 1989 roku ujawniły istnienie drugiego co do wielkości satelity planety, Proteusza, a także pięciu mniejszych księżyców: Najady, Talassy, Despoiny, Galatei i Larissy.

W 2002 roku teleskopy naziemne zaobserwowały księżyce Halimede, Laomedeia, Sao i Neso. Rok później odkryto Psamathe.

Najnowszy księżyc ochrzczono na razie symbolem S/2004 N. Znajduje się on między Larissą a Proteuszem i okrąża swą macierzystą planetę w 23 godziny.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Astronom-Mark-Showalter-odkryl-nowy-czternasty-ksiezyc-Neptuna,wid,15815532,wiadomosc.html

Po raz pierwszy widzimy ogon Układu Słonecznego

Od dawna podejrzewano, że nasz Układ Słoneczny - podobnie jak kometa - ciągnie za sobą ogon - porusza się on wszak nieustanie przez przestrzeń międzygwiezdną. Teraz z pomocą należącego do NASA satelity Interstellar Boundary Explorer (IBEX) możemy po raz pierwszy w historii zobaczyć jak ogon ten faktycznie wygląda.

Astronomowie połączyli ze sobą obrazy z trzech lat obserwacji poczynionych z pomocą IBEX i byli w stanie wyraźnie dostrzec ogon, który nazwany został heliotail (co oznacza po prostu helioogon), składający się z szybkich i wolnych cząstek pochodzących ze Słońca. Szybsze z nich znajdują się u góry i dołu ogona, natomiast wolniejsze po bokach, a dzieje się tak dlatego, że najszybszy wiatr słoneczny powstaje na biegunach naszej gwiazdy. Do tego cała struktura jest nieco skręcona w wyniku pchania i ciągnięcia pól magnetycznych poza Układem Słonecznym.

Wcześniej sądzono, że heliotail może wyglądać właśnie tak, lecz nie było na poparcie tych tez żadnych bezpośrednich dowodów. Astronomowie mogli czerpać wnioski jedynie z obserwacji ogonów innych gwiazd. Najlepszą szansę na bezpośrednie obserwacje ogona miała do tej pory sonda Pioneer 10, jednak zasilanie wysiadło w niej w 2003 roku zanim zdążyła ona w ów ogon wlecieć.

IBEX działa w ten sposób, że mierzy on ilość neutralnych cząstek powstających w kolizjach na granicach heliosfery, na które nie wpływa pole magnetyczne Słońca. Dzięki temu cząstki te podróżują w prostej linii aż do satelity, dzięki czemu wiemy mniej więcej co się w rejonie, z którego one pochodzą dzieje.

Do dziś nie wiadomo dokładnie jak długi jest ogon Układu Słonecznego, a jego dokładne poznanie będzie jednym z kroków ku lepszemu zrozumieniu działania heliosfery.

Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16884/po-raz-pierwszy-widzimy-ogon-ukladu-slonecznego

post-36-137699925299_thumb.jpg

post-36-137699925304_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

perseidy2013news.jpg

Podczas najbliższych wieczorów możemy rozpocząć obserwacje jednego z najsłynniejszych rojów meteorów, a mowa tu oczywiście o roju Perseidów. Rój ten rozpoczyna swoją coroczna aktywność w dniach: od 17 lipca do 24 sierpnia, przy czym największa aktywność dochodząca do ponad 100 obiektów na godzinę przypada w nocy z 12 na 13 sierpnia. Perseidy należą do najbardziej znanych rojów, ich obserwacja trwa niemal 2000 lat.

Taką sławę zawdzięczają sobie między innymi przez wysoką aktywność oraz dobre warunki do obserwacji. Deszcz meteorów z roju Perseidów pochodzi od komety Swift-Tuttle należącej do grupy komet typu Halleya, której okres obiegu wynosi 133 lata. Kometa ta została po raz pierwszy zaobserwowana w 1862 roku. Co roku Ziemia w swej okołosłonecznej wędrówce przecina się z orbitą roju, powodując że małe cząsteczki pochodzące od wspomnianej komety wchodzą w Ziemską atmosferę. W rezultacie, spalając się tworzą wspaniałe widowisko na nocnym niebie.

Gdzie szukać Perseidów? Meteorów z tego roju możemy wypatrywać wieczorową porą na północno-wschodnim horyzoncie. Radiant (miejsce, z którego rozbiegają się meteory) znajduje się w gwiazdozbiorze Perseusza. Na chwilę obecną ilość możliwych do zaobserwowania meteorów jest stosunkowo mała. Jednak każdego dnia warunki do obserwacji będą się poprawiały - aż do 12 sierpnia. Wtedy też przewidziane jest największe maksimum związane z tym rojem.

http://www.astronomia24.com/news.php?readmore=317

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA: przerwano spacer kosmiczny, woda pojawiła się w hełmie astronauty

Mający trwać ponad sześć godzin spacer kosmiczny dwóch astronautów z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) przerwano po 1,5 godziny, gdy okazało się, że w hełmie jednego z nich pojawiła się woda - poinformowała agencja kosmiczna NASA.

Amerykański astronauta Chris Cassidy i Włoch Luca Parmitano musieli przerwać spacer, gdy Parmitano zaalarmował kontrolerów w Houston, że ma mokrą głowę, a wody w hełmie - jego zdaniem ? przybywa. To miał być drugi w ciągu ośmiu dni spacer astronautów.

Włoski astronauta powiedział, że początkowo sądził, że się spocił przy pracy, później przekonał się, że to jednak nie pot. Woda dostała się do oczu i ust astronauty i NASA nakazała obu odwrót.

Cassidy utrzymuje, że wody było około pół litra. Zapewnił, że jego partnerowi, choć nie wygląda najlepiej, nic się nie stało. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wycieku wody.

Agencja Associated Press pisze, że to był najkrótszy spacer kosmiczny od roku 2004, gdy podmoskiewskie centrum kontroli lotów nakazało Rosjaninowi i Amerykaninowi wracać, bo pojawiły się problemy ze skafandrem. Spacer trwał ok. 14 minut. Wtorkowy - godzinę i 32 minuty. Astronauci mieli przygotować stację do przybycia rosyjskiego modułu laboratoryjnego.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,NASA-przerwano-spacer-kosmiczny-woda-pojawila-sie-w-helmie-astronauty,wid,15818626,wiadomosc.html

Słońce najbardziej spokojne od 100 lat

Słońce znajduje się obecnie w szczycie 11-letniego cyklu swej aktywności. Jednak liczba plam i intensywność wybuchów świadczy o tym, że tak spokojne nie było w tym okresie od ponad 100 lat.

Co się dzieje ze Słońcem? Poważny problem z odpowiedzią na to pytanie mają nawet astrofizycy. Kilka lat temu, gdy 24. cykl słoneczny dopiero się rozpoczynał, naukowcy byli zdania, że będzie on bardzo silny i przez to niebezpieczny.

Jednak z każdą kolejną prognozą liczba plam i siła wybuchów systematycznie spadała, bo przewidywania były rewidowane rzeczywistością.

Wreszcie naukowcy zaczęli sądzić, że maksimum będzie słabe, w dodatku przekładali datę spodziewanego słonecznego maksimum, ponieważ nie wierzyli, że już ono nastąpiło.

Pod koniec 2012 roku pojawiło się na Słońcu kilka większych plam, ale nie utrzymały się one zbyt długo, nie wygenerowały też do bardzo dużych wybuchów.

W kolejnych miesiącach zdarzało się, że plam nie było wcale, a tarcza słoneczna była zupełnie czysta. Wtedy też szczyt aktywności zapowiedziano na połowę 2013 roku, ale w chwili obecnej na Słońcu dzieje się niewiele.

Poza małymi wybuchami i niedużą liczbą plam, Słońce jest nadzwyczaj spokojne i póki co nic nie zapowiada większych zmian. Naukowcy porównując dane zbierane przez sondy stale monitorujące naszą dzienną gwiazdę doszli do wniosku, że mamy najmniej aktywny szczyt cyklu słonecznego od ponad 100 lat.

Nie oznacza to jednak tego, że Słońce jeszcze nas nie zaskoczy. Podczas poprzedniego cyklu słonecznego maksima były dwa. Jedno nastąpiło w okresie w którym było przewidywane, zgodnie z 11-letnim cyklem, drugie zaś nadeszło całkiem nieoczekiwanie w latach 2003-2004.

Odnotowano wówczas potężne rozbłyski do tego stopnia, że kilkukrotnie zorze polarne były widoczne na polskim niebie. Wtedy też jeden z rozbłysków osiągnął nienotowaną nigdy wcześniej intensywność, niemal wykraczającą poza skalę pomiarową. Na szczęście wyrzut materii nie nastąpił bezpośrednio w stronę Ziemi, bo mielibyśmy poważne kłopoty.

Niektórzy naukowcy są zdania, że bieżący szczyt aktywności słonecznej będzie podobny i na naprawdę groźne zachowanie Słońca powinniśmy poczekać 2-3 lata, bo może nas naprawdę mocno zaskoczyć.

O zdanie w tej sprawie zapytaliśmy Tomasza Mrozka, heliofizyka z Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Zakładu Fizyki Słońca Centrum Badań Kosmicznych PAN we Wrocławiu:

"Obecne maksimum ma przebieg, który wciąż zaskakuje. Kilka lat temu przewidywano, że będzie bardzo silne. Kiedy, w latach 2007-2009, mieliśmy do czynienia z najniższym od stu lat minimum aktywności niektórzy zaczęli sugerować, że aktywność może wygasnąć na kilkadziesiąt lat.

Później, kiedy aktywność zaczęła rosnąć (przełom 2009 i 2010 roku), zaczęto przewidywać, że maksimum będzie tyko trochę słabsze w porównaniu z poprzednim, ale będzie później niż się spodziewaliśmy. W związku z tym zaczęto oczekiwać maksimum na początku 2013 roku.

Niestety, aktywność zaczęła spadać i obecnie nie wiemy czy to oznacza koniec obecnego maksimum, czy też w ciągu kilku miesięcy pojawi się drugie maksimum. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać.

W poprzednim cyklu aktywności obserwowaliśmy podwójne maksimum, które było dla  nas zaskoczeniem. Pewnie tym razem Słońce znów szykuje nam jakąś ciekawą niespodziankę. To dobrze, bo będziemy mieli okazję dowiedzieć się czegoś nowego o Słońcu i nauczyć się nowych rzeczy".

Poniżej zamieszczamy wykres aktywności słonecznej w latach 1750-2013. Zauważyć można, że największe maksimum obserwowano w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Następne maksima były coraz słabsze. Można więc sądzić, że obecny szczyt aktywności będzie tym najsłabszym lub najsłabszy będzie ten około 2023 roku.

Jeśli jednak sprawdzi się teoria o drugim szczycie, może się okazać, że te maksimum wcale nie będzie najmniej aktywne w ostatnim stuleciu, lecz to tylko miłe złego początki i w latach 2014-2016 najbliższa nas gwiazda może dać nam popalić. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/112686,slonce-najbardziej-spokojne-od-100-lat

Wykresy aktywności słonecznej w latach 1750-2013 (częściowo rekonstrukcja) według Hathaway / NASA.

post-36-137699925593_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć naszego Wszechświata będzie bardzo nudna

Przeszłość naszego Wszechświata była bardziej interesująca niż jego przyszłość" - mówił wybitny fizyk Roger Penrose podczas niedawnego wykładu w Centrum Nauki Kopernik. Zaznaczał, że materia powoli pochłaniana będzie przez czarne dziury, które stopniowo wyparują.

Podczas swojego wykładu "A New Cosmological Copernican Revolution?" sir Roger Penrose, emerytowany profesor uniwersytetu Oksfordzkiego wyjaśniał, że, zgodnie z drugą zasadą termodynamiki, entropia z biegiem czasu rośnie, co oznacza, że rośnie stopień skomplikowania i nieuporządkowania naszego Wszechświata. O ile w Wielkim Wybuchu stopień uporządkowania był bardzo wysoki, o tyle z biegiem czasu entropia staje się coraz wyższa.

Penrose wyjaśniał, że choć na razie nasz Wszechświat - naukowiec określał go mianem "eon" - coraz szybciej się rozszerza, to nie będzie to trwało w nieskończoność. Jak uważa uczony, z czasem materia pochłonięta ma być przez czarne dziury. Te jednak wcale nie są wieczne - emitują promieniowanie tak długo, aż w końcu znikną. Są to jednak bardzo długie okresy czasu np. rzędu 10^100 lat (1 z setką zer, czyli googol lat). "Czarne dziury dzięki promieniowaniu Hawkinga rozpadają się, a pozostają z nich tylko cząstki bezmasowe" - mówił uczony. Zdaniem Penrose'a w końcu zostanie już tylko zimny Wszechświat, a w nim - jedynie fotony. W przyszłości, zdaniem fizyka, nastanie więc "bardzo nudna era". Penrose pocieszał jednak słuchaczy, że kiedy to nastanie, nie będzie nikogo, kogo taki ponury Wszechświat mógłby wprowadzić w depresję - "Fotony nie czują upływu czasu" - żartował fizyk.

Choć tak mógłby wyglądać koniec naszego Wszechświata - nie znaczy to, że nic miałoby już po nim nie nastąpić. Penrose jest zdania, że ze stanu niezwykle wysokiej entropii mógłby się wyłonić... nowy eon. Choć mogłoby się wydawać, że nie da się skleić końca naszego eonu - o niewyobrażalnie wysokiej entropii - z początkiem nowego - o entropii bardzo niskiej. Jednak zdaniem Penrosa jest to możliwe.

Kluczem do rozwiązania tej zagadki jest to, co dzieje się w czarnych dziurach. Naukowiec przypomniał, że według Stephena Hawkinga (z którym Penrose w 1988 r. otrzymał nagrodę Wolffa) w osobliwości czarnej dziury znika część informacji, ale informacje te są do odzyskania. "Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Moim zdaniem informacje w czarnych dziurach są stracone" - podkreślił Penrose. Bezpowrotna utrata informacji może wiązać się ze wzrostem stopnia uporządkowania. Dlatego w świetle teorii Penrose'a powstanie nowego "porządku" na gruzach starego nie byłoby wcale niemożliwe. Teoria Penrose'a zakłada, że możliwe jest cykliczne następowanie po sobie kolejnych eonów, a więc nowych Wszechświatów.

Naukowiec przypomniał w czasie wykładu o przewrocie kopernikańskim. Przypomniał, że za sprawą prac Mikołaja Kopernika ludzie uświadomili sobie, że Ziemia wcale nie zajmuje centralnego miejsca we Wszechświecie - jest tylko jedną z planet Układu Słonecznego, a jej miejsce w przestrzeni nie jest niczym wyróżnione. Penrose postanowił pójść jeszcze dalej - jego zdaniem Ziemia nie zajmuje też niczym wyróżnionego miejsca w czasie. Zdaniem naukowca żyjemy w jednym z wielu następujących po sobie eonów - których może być nawet nieskończona ilość - a eon, w którym żyjemy nie musi być wcale wyjątkowy.

Roger Penrose odwiedził Warszawę w ramach 20. Międzynarodowej Konferencji Ogólnej Teorii Względności i Grawitacji połączonej z 10. Konferencją Eduardo Amaldiego o Falach Grawitacyjnych (Gr20/Amaldi10). Podczas tego spotkania prawie 900 fizyków z niemal 50 państw dyskutowało na Uniwersytecie Warszawskim m.in. o teorii względności i falach grawitacyjnych.

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396322,smierc-naszego-wszechswiata-bedzie-bardzo-nudna.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wyglądają narzędzia astronauty z ISS

Tim Peake - pierwszy w historii brytyjski astronauta, który ma lecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną z Ekspedycją 46 w 2015 roku - uchylił nam nieco rąbka tajemnicy i pokazał jak wygląda standardowy zestaw narzędzi członka załogi ISS. A jest on bardzo potężny - w końcu nikt nie zadzwoni na Ziemię z żądaniem "klucza dziesiątki". Zresztą zobaczcie sami.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16932/tak-wygladaja-narzedzia-astronauty-z-iss

W 2016 pierwsza misja na biegun południowy Księżyca

International Lunar Observatory Association oraz firma Moon Express ogłosiły ostatnio plan wysłania pierwszej misji w historii na biegun południowy Księżyca. Dokładniej rzecz biorąc wysłana ma tam zostać w pełni automatyczna sonda, która ma postawić ma na Księżycu stały teleskop. Ale to nie wszystko.

Dodatkowo sonda ma zbadać ten obszar naszego naturalnego satelity pod kątem obecności zasobów mineralnych i wody. International Lunar Observatory (ILO) - tak z kolei ma nazywać się teleskop z anteną o średnicy dwóch metrów, który ma być pierwszym instrumentem prowadzącym astronomiczne obserwacje z powierzchni Księżyca i umożliwiający komunikację z jego powierzchni. To wszystko oczywiście ma na celu w dalszej perspektywie przygotować Księżyc pod postawienie tam ewentualnie bazy.

Teleskop ma teoretycznie działać bez końca - jeśli oczywiście nie dojdzie do żadnej poważnej usterki - będzie on bowiem zasilany energią słoneczną.

Misja ma wystartować w 2015 roku, a stopę gąsienicę na księżycu sonda postawić ma już rok później.

Źródło: MoonExpress

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16933/w-2016-pierwsza-misja-na-biegun-poludniowy-ksiezyca

Obserwatorium astronomiczne w Niedźwiadach zaprasza na zlot

Cztery dni obserwacji astronomicznych, wykładów, konkursów i innych atrakcji czekają na uczestników XVII Ogólnopolskiego Zlotu Miłośników Astronomii (OZMA), który odbędzie się na początku sierpnia w Niedźwiadach.

Zlot (8-11 sierpnia) odbędzie się na terenie Amatorskiego Obserwatorium Astronomicznego w Niedźwiadach koło Szubina (woj. kujawsko-pomorskie), gdzie ma swoją siedzibę Pałucko-Pomorskie Stowarzyszenie Astronomiczno-Ekologiczne (PPSAE) - poinformował PAP w przesłanym komunikacie Marek Nikodem z Obserwatorium Astronomicznego w Niedźwiadach.

Organizatorzy zapraszają do udziału w imprezie zarówno zawodowych astronomów, zaawansowanych miłośników, jak i początkujących adeptów astronomii. Zachęcają do zabrania własnego sprzętu obserwacyjnego, oferują też każdemu z uczestników możliwość zaprezentowania własnych osiągnięć i dokonań.

W programie zlotu są m.in. prelekcje i wykłady (z dwoma wykładami wystąpi m.in. dr hab. Maciej Mikołajewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu), prezentacje, warsztaty, konkursy z nagrodami (tradycyjnie przyznane zostaną główne nagrody GRAND OZ: w kategorii astrofotografia oraz w kategorii dokonania za wykonanie/modernizację instrumentu obserwacyjnego, wartościowe obserwacje, działalność popularyzatorską itp.), koncerty oraz obserwacje astronomiczne.

Zlot organizowany jest w okolicach maksimum aktywności meteorów z roju Perseid. Wszyscy uczestnicy będą mogli korzystać przez cały czas trwania zlotu ze sprzętu znajdującego się na wyposażeniu obserwatorium (m. in. teleskopu Newton 400/2000 i teleskopu słonecznego z filtrem H-alfa Coronado Solar Max II 90 Double Stack - najnowocześniejszego na świecie teleskopu do obserwacji zjawisk na Słońcu, a zarazem jedynego takiego w Polsce).

Organizatorem imprezy są Pałucko-Pomorskie Stowarzyszenie Astronomiczno-Ekologiczne "Grupa Lokalna" i Urząd Gminy i Miasta Szubin.

Więcej informacji na temat zlotu można znaleźć na stronie internetowej PPSAE: www.ppsae.pl

PAP ? Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396371,obserwatorium-astronomiczne-w-niedzwiadach-zaprasza-na-zlot.html

NASA w ostatni piątek zachęcała do machania w niebo bowiem sonda Cassini znajdująca się obecnie około 1.44 miliarda kilometrów od Ziemi zwróciła ku niej swoje instrumenty i wykonała zdjęcie naszej planety. A tak wyglądamy z bardzo, bardzo daleka.

Fotografię można było wykonać, bo były ku temu idealne warunki - Ziemia pojawiła się w oku sondy bardzo blisko Saturna, a do tego była ona podświetlona przez Słońce dzięki czemu widać ją jak na dłoni. Fragment, na którym widać naszą planetę (pierwsze zdjęcie niżej; mniejsza świetlna kropka to Księżyc) jest tylko częścią większej mozaiki przedstawiającej Saturna.

Zdjęcie jest tym bardziej unikatowe, że jest to dopiero trzecia fotografia Ziemi z takiej odległości. Wcześniej Voyager 1 aż 23 lata temu wykonał fotografię naszej planety z odległości 6.5 miliarda kilometrów, a drugie wykonał Cassini w 2006 roku. A tak po złożeniu powinna wyglądać pełna mozaika przedstawiająca Saturna z Ziemią w tle:

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16927/tak-wyglada-ziemia-z-saturna

Planeta na której pada szklany deszcz

Astronomowie wciąż odkrywają nowe planety znajdujące się poza naszym Układem Słonecznym. Jedna z nich ma kolor niebieski, bo często pada na niej szklany deszcz. Jak to możliwe?

Egzoplanet, czyli planet pozasłonecznych, znajdujących się często setki lat świetlnych od Ziemi, odkryliśmy już całkiem sporo.

Jednak ze względu na to jak pracuje Teleskop Keplera, który wykrywa migotanie gwiazd powodowane tranzytem planet przez ich tarczę, istnieją one tylko jako czyste dane.

Teraz z pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a udało się jednak odkryć po raz pierwszy w historii kolor egzoplanety.

Astronomowie zmierzyli dokładnie odbite światło pochodzące ze znajdującej się 63 lata świetlne od Ziemi planety o kryptonimie HD 189733b i dzięki temu byli w stanie stwierdzić, że ma ona kolor niebieski, podobny do ziemskich oceanów.

Kolor niebieski nie oznacza jednak w tym przypadku, że jest to planeta podobna do naszej. Obiekt jest to zbliżony nieco do Jowisza gazowy olbrzym, którego atmosfera wypełniona jest głównie metanem, i na którym panuje temperatura przekraczająca 700 stopni Celsjusza.

Gwałtowne wiry w atmosferze unoszą liczne cząstki krzemu, które rozwiane zaczynają ponownie opadać, tworząc wrażenie padającego szklanego deszczu.

Okazuje się, że podobne do ziemskich zjawiska pogodowe występują też na innych planetach. Na Marsie szaleją zamiecie piaskowe, na Saturnie burze, na Neptunie huraganowe wiatry, na Tytanie pada metanowa mżawka, a Plutona spowija lodowata mgiełka. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/112697,planeta-na-ktorej-pada-szklany-deszcz

post-36-137699927248_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe polskie obserwatorium od piątku zacznie pracę w Hiszpanii

Nowe polskie obserwatorium astronomiczne, uruchomione w ramach projektu "Pi of the Sky", od piątku rozpocznie pracę w Hiszpanii. Dzięki niemu naukowcy zaobserwują poświaty związane z rozbłyskami gamma, zarejestrują satelity oraz kosmiczne śmieci.

Obserwatorium znajduje się na terenie ośrodka badawczego INTA El Arenosilio koło miejscowości Huelva na atlantyckim wybrzeżu Hiszpanii. Jego oficjalne otwarcie planowane jest na piątek 26 lipca. Jest jednym z urządzeń do obserwacji nieba uruchomionych w ramach projektu badawczego "Pi of the Sky". Realizują go: Wydział Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego wspólnie z Narodowym Centrum Badań Jądrowych oraz Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. Budowa obserwatorium jest rezultatem porozumienia pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim, a Instituto de Astrofísica de Andalucia - CSIC.

Nowe obserwatorium jest w pełni zautomatyzowane i przygotowane do pracy bez bezpośredniego nadzoru. - System pracuje w pełni autonomicznie, sam ustala program obserwacji na podstawie informacji o obszarach nieba obserwowanych przez satelity rentgenowskie oraz sam analizuje zebrane dane. Pod kopułą znajdują się cztery detektory nagłych zjawisk optycznych, które w sumie pokrywają swoim zasięgiem obszar nieba o rozmiarach 80 na 80 stopni - poinformował dr hab. Lech Mankiewicz z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN w Warszawie.

Jego głównym zadaniem jest poszukiwanie błysków optycznych towarzyszących wybuchom promieniowania gamma. Rozbłyski gamma to potężne eksplozje, które są obserwowane w ilości średnio dwóch dziennie. Są to najpotężniejsze wybuchy we Wszechświecie i można je dostrzec z odległości nawet miliardów lat świetlnych. Trwają krótko, sekundy, maksymalnie minuty. Jednak po błysku w promieniowaniu gamma następuje zwykle poświata na falach rentgenowskich, którą można obserwować nawet kilka tygodni.

Przed "Pi of the Sky" wszystkie błyski gamma były wykrywane przez satelity. Rejestrowały one impuls promieniowania gamma, po czym przekazywały dane o miejscu zdarzenia do naziemnych teleskopów optycznych, które po kilku godzinach rozpoczynały śledzenie zjawiska. Procedura ta ma istotną wadę - uniemożliwia obserwacje optyczne w bardzo wczesnej fazie eksplozji, a to one mają największe znaczenie dla zrozumienia mechanizmów fizycznych odpowiedzialnych za pojawienie się błysku.

Śledzenie błysków gamma wymaga więc odpowiednich detektorów, automatycznego gromadzenia dużych ilości danych, a następnie ich szybkiej analizy. Takie możliwości da polskie obserwatorium w Hiszpanii. Szanse zaobserwowania błysku zwiększa dodatkowo "duże pole widzenia" teleskopu.

- Urządzenie poprowadzi także standardowe obserwacje astronomiczne oraz zarejestruje satelity oraz różnego rodzaju kosmiczne śmieci, których pełno na okołoziemskich orbitach - informuje dr Mankiewicz. Zainteresowanie doświadczeniem zdobytym przez zespół Pi of the Sky i wykorzystaniem go w programie Space Situational Awarness, czyli lokalizowania kosmicznych śmieci, wyrazili przedstawiciele Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Nowe instrumenty zostaną także niebawem udostępnione uczniom, studentom i astronomom amatorom za pośrednictwem sieci GLORIA. Konsorcjum, którego członkiem jest Pi of the Sky, buduje sieć 17 teleskopów - robotów , które część czasu udostępniają w ramach społecznościowych projektów naukowych.

Urządzenia zaprojektowali, wykonali i oprogramowali w Polsce naukowcy i inżynierowie z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, Centrum Badań Kosmicznych PAN, Narodowego Centrum Badań Jądrowych, Instytutu Systemów Elektronicznych Politechniki Warszawskiej oraz Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. Budowę obserwatorium i detektorów sfinansowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego za pośrednictwem grantu badawczego Narodowego Centrum Nauki.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Nowe-polskie-obserwatorium-od-piatku-zacznie-prace-w-Hiszpanii,wid,15832366,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

International Meteor Conference po raz drugi w Polsce

Tegoroczna International Meteor Conference odbędzie się w dniach 22-25 sierpnia w Poznaniu - poinformowano na stronie internetowej Pracowni Komet i Meteorów (PKiM).

International Meteor Conference (IMC) to coroczna konferencja naukowa International Meteor Organization (IMO), której uczestnikami są zarówno miłośnicy astronomii, jak i astronomowie zawodowi. Po raz pierwszy IMC gościło w Polsce w roku 2002, kiedy to polska Pracownia Komet i Meteorów, która podjęła się organizacji tego wydarzenia, zaprosiła naukowców z całego świata do Fromborka.

W tym roku IMC po raz drugi zawita do Polski. Tym razem gospodarzem będzie Poznań. Konferencja odbędzie się w dniach 22-25 sierpnia b.r. Choć zwykle terminem IMC jest wrzesień, w tym roku zdecydowano się na sierpień z jednego ważnego powodu - w dniach 26-30 sierpnia, także w Poznaniu, odbędzie się konferencja naukowa "Meteoroids 2013", na którą przyjeżdżają głównie zawodowi astronomowie. Połączenie obu wydarzeń pozwoli wielu osobom uczestniczyć w obu spotkaniach.

W tym roku IMC ponownie organizowana jest przez Pracownię Komet i Meteorów w imieniu International Meteor Organization. Tegoroczna konferencja odbędzie się w Centrum Kongresowym IOR przy ulicy Władysława Węgorka w Poznaniu.

W ramach spotkania przewidziano sesje wykładowe i posterowe o tematyce nawiązującej do szeroko pojętych badań drobnej materii Układu Słonecznego. Tematem wykładów będą zagadnienia astrofizyki meteoroidów, tematy związane z modelowaniem i badaniem rojów meteorowych, z metodami obserwacyjnymi, wynikami osiąganymi przez liczne grupy badawcze na świecie. Obok tego znajdzie się również miejsce na podsumowania i wyniki prac osób rozpoczynających swoją przygodę z meteorami.

IMC 2013 będzie doskonałą okazją do zapoznania się z postępami współczesnej meteoryki, będzie też okazją do nawiązania cennych kontaktów w tej dziedzinie i do wymiany doświadczeń w swobodnej atmosferze.

Tegoroczna IMC już jest ogromnych sukcesem frekwencyjnym. Zwykle w IMC bierze udział od 60 do 90 uczestników. Na tegorocznej liście jest już ponad 100 nazwisk, a zapisy wciąż trwają. Zapowiada się, że IMC 2013 będzie miało rekordową liczbę uczestników.

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396423,international-meteor-conference-po-raz-drugi-w-polsce.html

Ukazało się studium biograficzne Heweliusza

Kolejny, 44. tom publikacji ?Studia Copernicana? poświęcono w całości postaci wybitnego polskiego naukowca XVII wieku. "Z tekstów tych wyłania się Heweliusz, który nie jest tylko +gdańskim astronomem+, lecz także kartografem, filozofem, artystą, rzemieślnikiem i autorem obszernej korespondencji" ? wyjaśnia prof. Jarosław Włodarczyk, jeden z redaktorów tomu.

Jan Heweliusz (1611-1687) był polskim astronomem. W młodości studiował prawo, matematykę, astronomię i rysunek na uczelniach w Holandii, Anglii i Francji. Po powrocie do Gdańska prowadził intensywne obserwacje astronomiczne. Korzystał przy tym z wielu samodzielnie zbudowanych, unikalnych przyrządów. Był autorem kilku istotnych prac m.in. ? poświęconym Księżycowi, kometom. Opracował też katalog zawierający ponad półtora tysiąca gwiazd.

Najnowszy tom ?Studia Copernicana? nie proponuje porównania dokonań Heweliusza do Galileusza, René Descartesa czy Isaaca Newtona, ale usiłuje usytuować gdańskiego astronoma wśród prądów intelektualnych epoki i sieci korespondencji naukowej XVII stulecia. W tomie tym autorzy tekstów wprowadzają nas w świat Heweliusza ? zaludniony postaciami nie zawsze dobrze znanymi w historii nauki.

?Czytelnik przekona się na przykład, że Heweliusz utrzymywał bliskie kontakty z Abrahamem von Franckenbergiem z Ludwigsdorfu, szlachcicem ze Śląska, który w latach czterdziestych XVII wieku mieszkał w Gdańsku, wydawał prace średniowiecznego mistyka Jacoba Böhme i propagował religijne oraz kosmologiczne koncepcje różniące się od pomysłów Giordana Bruna? ? wyjaśnia prof. Włodarczyk.

Z tomu dowiemy się również, kto zainspirował Heweliusza do wykonania rycin ukazujących Księżyc (Selenographia 1647). Był to francuski artysta Claude Mellan, którego techniki miedziorytnicze ukształtowały wizualny język, którym gdański astronom posłużył się i który rozwinął, tworząc ryciny do swojego dzieła.

W periodyku przeczytamy też o zajadłej kłótni Heweliusza z londyńskimi astronomami, Robertem Hookiem i Johnem Flamsteedem, dotyczącej stosowania podczas obserwacji przeziernic bez lunet, która uwikłała gdańszczanina w spór z nauką instytucjonalną pod postacią nowo utworzonego Towarzystwa Królewskiego.

?Każdy z tych wątków przedstawia Heweliusza uwikłanego w działania na skalę zarówno lokalną, jak i europejską? ? uważa redaktor.

Swoimi korzeniami tom ten sięga do konferencji ?Hevelius 2011?, która odbyła się w Gdańsku we wrześniu 2011 roku i została zorganizowana przez PAN Bibliotekę Gdańską oraz Instytut Historii Nauki PAN w Warszawie pod auspicjami Miasta Gdańska, Fundacji Gdańskiej i Polskiej Akademii Nauk. Znalazły się tu, w wersji poszerzonej i zredagowanej, niektóre z wygłoszonych wówczas referatów. Pozostałe teksty zostały napisane wyłącznie dla tego tomu. Jest to trzeci tom ?Studia Copernicana?, który ukazał się dzięki finansowemu wsparciu Copernicus Group.

Pełen tytuł tomu brzmi: "Johannes Hevelius and His World: Astronomer, Cartographer, Philosopher and Correspondent". Publikację wydano pod redakcją Richarda L. Kremera i Jarosława Włodarczyka. Periodyk ukazuje się nakładem Instytutu Historii Nauki PAN w Warszawie.

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396391,ukazalo-sie-studium-biograficzne-heweliusza.html

post-36-137699928953_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysłali kwiaty na skraj kosmosu

Uczniowie postanowili sprawdzić, jak bardzo niesprzyjające wszelkiemu życiu warunki panują w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery. Wysłali więc na orbitę kwiaty petunii. Oto co się z nimi stało.

Ziemia wydaje się olbrzymią planetą, a jednak strefa nadająca się do egzystencji jest bardzo ograniczona.

Stąpając po powierzchni ziemi możemy swobodnie oddychać tlenem. Jednak już powyżej wysokości 5 kilometrów powietrze jest na tyle rozrzedzone, że każdy wdech jest wyzwaniem.

Jeszcze wyżej tlenu jest tak mało, że do oddychania konieczna jest butla z tlenem. Brak tlenu to kres wszelkiego życia, jakie przez miliardy lat powstawało na Ziemi.

Skąd wiemy, że wysoko nad naszymi głowami panują aż tak niekorzystne warunki do życia? Czy możemy sami się o tym przekonać?

Oczywiście. Na świetny pomysł wpadli uczniowie jednej z amerykańskich szkół, którzy postanowili wysłać do stratosfery za pomocą balonu wypełnionego helem, flakonik z wiązanką petunii.

Do platformy została też przymocowana kamera rejestrująca obraz w wysokiej rozdzielczości. Pierwsze zdjęcie pokazuje powierzchnię ziemi, gdy kwiaty mieniły się fioletem. Na drugim zdjęciu kwiaty są widoczne na tle stratosfery, na wysokości 33 kilometrów nad ziemią.

Temperatura spadła tam do minus 63 stopni, więc kwiaty uległy całkowitemu zamrożeniu i zwiędły. Jeszcze wyżej balon pękł, a drganie ujawniło, że kwiaty były sztywne, jak mięso wyjęte z zamrażarki, zupełnie jakby w jednej chwili zanurzono je w ciekłym azocie.

Jednak odżyły na zdjęciu czwartym, gdy spadając na ziemię znów otrzymały tlen, odpowiednią temperaturę i oświetlenie. Ten niesamowity, ale jakże prosty w wykonaniu eksperyment dowodzi, jak kruchy jest otaczający nas świat fauny i flory oraz my sami. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/112708,wyslali-kwiaty-na-skraj-kosmosu

post-36-137699928983_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmos rozpisany na 20 tysięcy linii kodu

Pozwoli zobaczyć gwiazdy sprzed milionów lat, ocenić jak będą wyglądały w przyszłości, a nawet sprawdzić czy Ziemi zagraża katastrofa. Komputerowy model kosmosu, który za pomocą obliczeń wyjaśnia zagadki Wszechświata, naukowcy rozpisali na 20 tys. linii kodu.

Komputerowy model kosmosu opracowali naukowcy z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Za pomocą wykonywanych przez niego obliczeń mogą sprawdzić, jak w tej chwili funkcjonuje wybrana gwiazda, czy populacje gwiazdowe w całych galaktykach. ?Takie modelowanie aktualnego stanu gwiazdy możemy przeprowadzić dla miliona, 10 czy 100 milionów gwiazd, w zależności od tego, co chcemy badać: jaką galaktykę, jaki system gwiazdowy? ? powiedział PAP kierujący zespołem uczonych dr hab. Krzysztof Belczyński.

Jednak to zaledwie mała część możliwości systemu, bo dzięki niemu naukowcy mogą też ?przemieszczać się w czasie? - wracać do przeszłości i wybiegać w przyszłość. ?Przeprowadzaną w komputerze ewolucję gwiazdy mogę w dowolnym momencie zatrzymać, zapytać się, jak bardzo jest jasna, gdzie jest na niebie? Czy utworzy białego karła, gwiazdę neutronową, czy wybuchnie jako supernowa, czy zniknie? ? wyjaśnił uczony. ?Tworzymy gwiazdy, prowadzimy ich ewolucję według naszych zasad. Trochę bawimy się tu w Boga, to niezła zabawa? ? dodał.

Powrót do przeszłości jest możliwy właśnie dzięki komputerowym wyliczeniom. ?Możemy przenosić się w czasie, aż do momentu, kiedy zaczęły tworzyć się pierwsze gwiazdy aż 12 miliardów lat temu i sprawdzać, jak wyglądały wtedy? ? wyjaśnił dr Belczyński.

W Obserwatorium Astronomicznym UW zainicjowano też program modelowania ewolucji gwiazd, by zobaczyć, co ciekawego w przyszłości stanie się z danym obiektem niebieskim, a także podejrzeć, czy jakieś niebezpieczeństwo nie zagraża Ziemi. Naukowcy mogą np. oszacować, ile gwiazd w najbliższych latach wybuchnie w naszej galaktyce jako supernowe i spowoduje błyski gamma.

?Zrobiliśmy takie symulacje i okazało się, że niebezpieczeństwo pojawienia się takiego błysku w pobliżu Ziemi jest bardzo niskie. Obserwujemy ich kilka każdego tygodnia, ale są za daleko, by mogły spowodować jakąś katastrofę. Na szczęście, bo skutki rozbłysku byłyby opłakane, oznaczałyby +sterylizację+ planety? ? opisał naukowiec.

Jak tłumaczył dr Belczyński, uczeni z jego grupy badawczej skupiają się przede wszystkim na badaniu gwiazd neutronowych i czarnych dziur. ?To są najciekawsze obiekty we Wszechświecie, z których możemy się wiele nauczyć. Problem jest jednak taki, że słabo je widać. Gwiazdowych czarnych dziur widać kilkadziesiąt we Wszechświecie. Tymczasem z naszych wyliczeń wynika, że są ich setki tysięcy tylko w naszej galaktyce. Dzięki obliczeniom możemy podpowiedzieć obserwatorom, gdzie je najłatwiej można znaleźć? ? tłumaczy astrofizyk.

Wykonanie jednego projektu badawczego, np. symulacji jednej galaktyki, zajmuje doktorantom około miesiąca. ?Wyliczenie ewolucji jednej gwiazdy może zająć zaledwie parę sekund. To niby bardzo krótko, ale jeśli chciałbym na jednym komputerze obliczyć np. ewolucję galaktyki, to z tego zrobiłyby się lata obliczeń. Nasze obliczenia prowadzimy więc na komputerach, które mają po tysiąc, sto tysięcy procesorów? ? opisał uczony.

Naukowcy badając jakiś problem astronomiczny i tak skupiają się na wycinkach Wszechświata, np. typowych galaktykach. Na tej podstawie można potem wyciągać dalej idące wnioski. "Mamy 100 miliardów gwiazd w naszej galaktyce i 100 miliardów galaktyk we Wszechświecie. Musimy stosować uproszczenia, bo nie da się wyewoluować całego Wszechświata. Policzenie wszystkiego jest niemożliwe" - podkreślił dr Belczyński.

Z efektów pracy modelu mogą korzystać właściwie wszyscy naukowcy. "Gdy otrzymamy jakiś model np. ewolucji układów gwiazdowych zawierających czarne dziury, to jego wynik umieszczamy w internecie. Dane są ogólnodostępne i opisane po angielsku. Prosimy tylko o cytowanie nas" ? wyjaśnia rozmówca PAP.

Obecnie wyników naukowców z Warszawy używa kilka grup do badań mikrosoczewkowania czy badania ewolucji chemicznej Wszechświata. Jednak ? jak zaznaczył dr Belczyński - prawdziwe owoce jego grupa zacznie zbierać za około pół roku. Wtedy ukaże się więcej prac naukowych, które już mogły skorzystać z danych.

Na świecie jest około pięciu kodów do tego rodzaju symulacji. "Nasz jest unikalny, bo uwzględnia np. różnorodność chemiczną gwiazd. Jest też najczęściej używanym przez astrofizyków kodem do badań nad gwiazdami neutronowymi oraz czarnymi dziurami? ? powiedział uczony.

Badania nad komputerowym modelem kosmosu dofinansowała Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, która dr. Krzysztofa Belczyńskiego nagrodziła w programie "Mistrz". Subsydia otrzymują w nim wybitni naukowcy na realizację trzyletnich projektów badawczych.

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,396392,kosmos-rozpisany-na-20-tysiecy-linii-kodu.html

Odnaleziono silniki stanowiące napęd Apollo 11

Odnalezione w marcu tego roku na dnie Oceanu Atlantyckiego silniki stanowiły napęd rakiety, która wyniosła w 1969 r. Apollo 11 w pierwszą podróż człowieka na Księżyc. Ogłosił to na swoim blogu amerykański miliarder, szef Amazon Jeff Bezos.

Autentyczność odnalezionych silników rakiety Saturn V potwierdzili eksperci z Kansas Cosmosphere and Space Center a informacja zbiegła się z 44. rocznicą powrotu człowieka z pierwszej podróży na Srebrny Glob.

Silniki wydobyto z głębokości około pięciu kilometrów. Użyto do tego specjalnego robota, zdolnego pracować przy dużych ciśnieniach jakie panują w oceanicznych głębiach. Po uchwyceniu zardzewiałych elementów przez chwytaki przytwierdzono je do statku, który wydobył je na powierzchnię. Po renowacji trafią one do muzeum.

Ekspedycję poszukiwawczą opłacił Jeff Bezos, wielki fan techniki kosmicznej. Kiedy astronauci lecieli z pierwszą misją na Księżyc Bezos miał pięć lat i oglądał w telewizji historyczny moment postawienia stopy przez człowieka na Srebrnym Globie razem z 600 milionami ludzi na świecie.

Silniki napędzające rakietę Saturn V pracowały zaledwie dwie minuty, było ich w sumie pięć, w tym czasie spaliły ponad dwa miliony litrów paliwa, po czym odpadły od rakiety i spadły do Atlantyku.

Apollo 11 wystartował do historycznej misji 16 lipca 1969 roku, kilka dni później wylądował na Srebrnym Globie i Neil Armstrong przekazał Ziemi radosną wiadomość: "Orzeł wylądował".

Kiedy 21 lipca 1969 r. Armstrong zszedł po drabince i postawił stopę na pokrytej pyłem powierzchni Srebrnego Globu, wygłosił historyczne słowa: "To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości".

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Odnaleziono-silniki-stanowiace-naped-Apollo-11,wid,15845652,wiadomosc.html

Odnaleziony na dnie Oceanu Atlantyckiego silnik

post-36-137699929001_thumb.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy pełni Księżyca gorzej się śpi

Pełnia Księżyca może zaburzać nocny sen - informują naukowcy na łamach magazynu "Current Biology".

Wpływ naturalnego satelity Ziemi na nocny odpoczynek zbadano w warunkach laboratoryjnych na 33 ochotnikach. Podczas pełni uczestnicy badania potrzebowali więcej czasu, aby zasnąć i gorzej spali, mimo przebywania w zaciemnionym pomieszczeniu. Ponadto mieli niższy poziom melatoniny, hormonu związanego z naturalnym cyklem snu i czuwania.

Gdy jest ciemno, organizm produkuje więcej melatoniny, a gdy jest jasno - mniej. Przebywanie w jasno oświetlonym pomieszczeniu wieczorem może zaburzać naturalne procesy wydzielania melatoniny. Podobnie dzieje się w momencie, kiedy ma się styczność ze zbyt małą ilością światła w dzień. Jednak najnowsze badanie prof. Christiana Cajochena z Uniwersytetu Bazylejskiego w Szwajcarii sugeruje, że wpływ Księżyca może być niezwiązany z jego blaskiem.

Badacze wykazali, że u ochotników w okolicach pełni aktywność mózgu powiązana z fazą głębokiego snu spadała prawie o jedną trzecią. Obniżał się też poziom melatoniny. Dodatkowo uczestnicy, nieświadomi celu badania, zasypiali pięć minut dłużej i spali w sumie o 20 minut krócej.

- Cykl księżycowy ma najwyraźniej wpływ na ludzki sen, nawet kiedy nie widzi się Księżyca i nie jest się świadomym aktualnej jego fazy - powiedział prof. Cajochen. Jak podkreślają naukowcy, niektórzy mogą być szczególnie wrażliwi na Księżyc.

Badacze nie zamierzali w pierwotnym zamyśle analizować wpływu Księżyca na sen; na ten pomysł wpadli do dłuższym czasie, po kilku drinkach. Wrócili więc do swoich danych i prześledzili fazy Księżyca towarzyszące odpoczynkowi ochotników w laboratorium.

Brytyjski specjalista od snu dr Neil Stanley powiedział portalowi BBC News, że to niewielkie badanie dostarczyło ważnych odkryć. - Wokół pełni Księżyca narosło wiele legend, więc nie byłoby zaskoczeniem, gdyby miał jakiś wpływ. Teraz trzeba się dowiedzieć, dlaczego śpimy gorzej w tym czasie - powiedział.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Przy-pelni-Ksiezyca-gorzej-sie-spi,wid,15847477,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brytyjski plan podróży na Czerwoną Planetę

Załogowy plan lotu na Marsa spędza sen z powiek naukowców od wielu dekad, jednak to właśnie teraz mamy największą szansę na zrealizowanie tego jednego z wielkich marzeń ludzkości. Właśnie taki, skrupulatnie przygotowany plan lotu na Czerwoną Planetę, przedstawili Brytyjczycy z londyńskiego Imperial College.

Chcą oni wykorzystać typową rakietę, która wyniesie w przestrzeń kosmiczną dwuczłonowy statek. W jego większym segmencie znajdowaliby się astronauci. Statek, w czasie lotu, zostałby wprowadzony w ruch rotacyjny, który symulowałby sztuczną grawitację.

Cała podróż trwałaby 9 miesięcy i po dotarciu do Czerwonej Planety, załoga statku przeszłaby do drugiego, mniejszego segmentu, który byłby lądownikiem i posłużyłby im do wylądowania na powierzchni planety.

Według planu brytyjskich naukowców, astronauci spędziliby na Marsie od 2 miesięcy do 2 lat, w trakcie których zbieraliby próbki i przeprowadzaliby potrzebne badania. W misję powrotną na Ziemię udaliby się wykorzystując część lądownika, który zasilany będzie paliwem uzyskanym z marsjańskiego lodu.

Przetransportuje ich on na pokład znajdującego się na orbicie statku-matki. I dalej wyruszą już w stronę ziemskiego domu. Animację brytyjskiego planu lądowania człowieka na Marsie, możecie zobaczyć na poniższym filmie.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16958/brytyjski-plan-podrozy-na-czerwona-planete

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skafander dla kosmicznych turystów

Kilka miesięcy temu informowaliśmy Was o budowie kosmicznego skafandra do skoków z kosmosu, nad którym pracowała firma Solar System Express. Bazą do jego budowy był kostium przygotowany przez firmę Final Frontier Design.

Kilka dni temu, podczas organizowanej przez NASA imprezy "Tech Day on the Hill", inżynierowie tej firmy zaprezentowali udoskonalony skafander o nazwie 3D, który został opracowany z myślą o kosmicznych turystach biorących udział w lotach na orbitę.

Zaawansowany technicznie skafander od Final Frontier, jest wyjątkowo wygodny, lekki i tani. Wyposażono go w 13-stopniową regulację wielkości, dzięki czemu dopasuje się do każdej postury, a lekkie, wykonane z włókna węglowego pierścienie, nie będą krępowały ruchów.

Skafander posiada także system łączności oraz chłodzenia głowy, klatki piersiowej, rąk i stóp, a to wszystko po to, by kosmiczni podróżnicy, całkowicie bezpieczni i w komfortowych warunkach, podziwiali piękno naszej planety z bardzo dużych wysokości.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/16968/skafander-dla-kosmicznych-turystow

post-36-137699929969_thumb.jpg

post-36-13769992998_thumb.png

post-36-137699929989_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)