Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

W kosmicznym obiektywie: Daphnis rozrabiaka
20 styczeń 2017 Katarzyna Mikulska
Podczas jednego z okrążeń, niemal zahaczając o zewnętrzne pierścienie Saturna, sonda Cassini wykonała jedyne w swoim rodzaju, pierwsze z tak niewielkiej odległości zdjęcie księżyca Daphnis. Ten niewielki satelita wywołuje w swoim otoczeniu spore zamieszanie.
Daphnis ma zaledwie 8 kilometrów średnicy i krąży wokół planety w obrębie przerwy Keelera, która w kosmicznej skali również nie jest zbyt duża ? jej szerokość to około 42 kilometry. Na zdjęciu wydaje się ona znacznie węższa, jednak wynika to z perspektywy, z jakiej zostało wykonane zdjęcie.
Na fotografii można dostrzec szczegóły powierzchni samego księżyca ? jest równomiernie pokryty materiałem, na który mogą się składać drobne cząsteczki z pierścieni. Z kolei wzdłuż równika i na północnym krańcu widoczne są wąskie grzbiety.
Zdjęcie pozwala również lepiej przyjrzeć się pierścieniom. W niektórych miejscach widoczna jest ich ziarnista struktura, co może być wynikiem zderzania i sklejania tworzących je cząstek. Najciekawszym elementem uchwyconym na zdjęciu są jednak fale utworzone w pierścieniach przez grawitację księżyca.
W porównaniu do zazwyczaj ostrych krawędzi pierścieni, wyraźnie oddzielających je od przerw, widoczny na zdjęciu grzbiet fali w pierścieniach ma dość rozmyty kontur. Może to być wynikiem przyciągania cząstek przez przechodzący w pobliżu księżyc, które są wyrzucane z dotychczasowych orbit w kierunku przerwy. Tuż obok księżyca widoczne jest drobne pasmo materiału, które prawdopodobnie zostało wyrwane z pierścieni przez grawitację Daphnis.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/20/w-kosmicznym-obiektywie-daphnis-rozrabiaka/

W kosmicznym obiektywie Daphnis rozrabiaka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany kosmiczny manewr sondy OSIRIS-REx
Wysłane przez kuligowska w 2017-01-20
 
Według agencji NASA sonda OSIRIS-REx przeprowadziła swój pierwszy kosmiczny manewr (Deep Space Maneuver) o nazwie DSM-1 w dniu 28 grudnia 2016 roku. Po odpaleniu głównego silnika sonda ustawiła się na właściwym kursie, który ma ją doprowadzić na powierzchnię planetoidy Bennu.

Była to pierwsza znaczna zmiana trajektorii OSIRIS-REx. Manewr zużył 354 kilogramy paliwa napędowego. Jego rezultatem jest zmiana prędkości sondy o wartość około 431 metrów na sekundę.  To pierwszy z ważnych kroków milowych misji ? znacząca zmiana w ruchu była niezbędna, by ustawić OSIRIS-REx na właściwym kursie, umożliwiającym jego bliskie podejście do Ziemi we wrześniu 2017 roku.

Informacje uzyskane z sieci Deep Space Network (DSN) potwierdziły, że zmiana trajektorii zakończyła się powodzeniem. Także dane telemetryczne z samej sondy wskazują na to, że wszystkie jej układy zachowują się zgodnie z oczekiwaniem. Zdaniem Arlina Bartlesa, kierownika projektu z centrum NASA Goddard Space Flight w Maryland, sonda jest teraz na ?bezpiecznej drodze do Bennu?.

18 stycznia tego roku wprowadzono dodatkowo niewielką poprawkę w trajektorii prowadzącej sondę w kierunku Ziemi. Bliskie spotkanie OSIRIS-REx z naszą planetą jest niezbędne, bowiem dzięki sile ziemskiej grawitacji ostateczny tor ruchu sondy zostanie odpowiednio zmodyfikowany i zgięty ? tak, by ostatecznie mogła ona dotrzeć do planetoidy jesienią 2018 roku.

Misja bezzałogowej sondy kosmicznej jest częścią projektu New Frontiers. Jej cel, planetoida (101955) Bennu, należy do grupy Apolla i zaklasyfikowana jako obiekt NEO. Sonda została wysłana w kosmos 8 września 2016 roku. Lądowanie powrotnej kapsuły z próbkami pozyskanymi z powierzchni Bennu planowane jest na jesień 2023 roku.


Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Więcej na temat DSM-1
?    Misja OSIRIS-REx (NASA)


Źródło: NASA, Nancy Neal Jones

Zdjęcie: wizualizacja sondy OSIRIS-REx
Źródło: University of Arizona
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/udany-kosmiczny-manewr-sondy-osiris-rex-2859.html

Udany kosmiczny manewr sondy OSIRIS-REx.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyobraź sobie lądowanie na Plutonie?
Radosław Kosarzycki dnia 21/01/2017
Potrafisz sobie wyobrazić lądowanie na Plutonie? Powyższy film został złożony z ponad 100 zdjęć wykonanych przez sondę New Horizons w ciągu sześciu tygodni zbliżania i bliskiego przelotu w pobliżu tej planety karłowatej latem 2015 roku. Animacja została tak złożona, aby przedstawić zbliżanie aż do samej powierzchni Plutona, a konkretnie lądowanie na krawędzie obszaru nieformalnie nazwanego Sputnik Planitia.
Aby stworzyć film, który wygląda jak film z lądowania na Plutonie, naukowcy z zespołu misji New Horizons musieli interpolować niektóre czarno-białe zdjęcia opierając się przy tym na swojej wiedzy o wyglądzie Plutona tak, aby animacja wyglądała jednorodnie. Następnie na zdjęcia nałożono kolory zarejestrowane w niskiej rozdzielczości za pomocą kamery Ralph ? przez co uzyskano symulację barw, które obserwowaliby potencjalni astronauci lądujący na powierzchni Plutona.
Po 9,5-letniej podróży, w czasie której sonda pokonała ponad 5 miliardów kilometrów, New Horizons przeleciała w pobliżu Plutona i Charona 14 lipca 2015 roku w odległości zaledwie 12 500 kilometrów od Plutona. Dzięki zaawansowanym kamerom naukowcy mogli zarejestrować szczegóły powierzchni wielkości boiska piłkarskiego.
Źródło: NASA/JHUAPL/SwRI
Oryginalna czarno-biała wersja dostępna jest pod adresem:
Tagi: lądowanie na Plutonie, Pluton, Sonda New Horizons, Sputnik Planitia, video Pluton, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/21/wyobraz-sobie-ladowanie-na-plutonie/

Wyobraź sobie lądowanie na Plutonie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie
21 stycznia 2017 Redakcja AstroNETu
28 grudnia przedstawiciele Klubu Astronomicznego ?Almukantarat? ? Filip Kucharski i Anna Ganowska przeprowadzili warsztaty astronomiczne w Kryłowie z grupą skautek należących do Drugiej Drużyny Tarnawackiej.
Młodzi pasjonaci astronomii przedstawili trzy ciekawe zagadnienia. Pierwszym były zjawiska, które możemy zaobserwować na niebie bez sprzętu specjalistycznego oraz przy pomocy lornetek i teleskopów. Przy kolejnym dokładniej przeanalizowane zostały gwiazdozbiory oraz obiekty, które można dostrzec na niebie w konkretnych porach roku. Dziewczyny mogły sprawdzić jak wykorzystuje się materiały obserwacyjne podczas części praktycznej zajęć. Przez niesprzyjającą do obserwacji pogodę odnalezienie gwiazdozbioru Łabędzia musiało odbyć się palcem po atlasie zamiast pod pięknie rozgwieżdżonym niebie. Nie zniechęciło to jednak uczestniczek do dalszego aktywnego uczestnictwa w zajęciach. Te z nich, które wyróżniły się swoim zaangażowaniem otrzymały drobne nagrody w postaci gazetek astronomicznych.
Na koniec grupa została zapoznana z ofertą wyjazdów naukowych organizowanych przez Klub Astronomiczny ?Almukantarat?. Filip i Ania opowiedzieli jak wyglądają obozy i czym dokładnie zajmują się na nich uczestnicy. Prowadzący zachęcili dziewczyny do dalszego pogłębiania swojej wiedzy astronomicznej, a sami ciepło przyjęci mogli doświadczyć mocy harcerskiej przyjaźni. Liczymy na to, że to nie koniec naszej współpracy z Drugą Drużyną Tarnawacką oraz zachęcamy do podjęcia współpracy także inne drużyny harcerskie.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/21/warsztaty-astronomiczne-w-krylowie/

 

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie.jpg

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie2.jpg

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie3.jpg

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie4.jpg

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie5.jpg

Warsztaty astronomiczne w Kryłowie6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczne Ferie 2017 w Planetarium w Grudziądzu
Wysłane przez Elżbieta w 2017-01-21
 
Kosmiczne Ferie 2017 w Planetarium w Grudziądzu! Ciekawa alternatywa dla młodzieży i nie tylko. Na większość wydarzeń wstęp wolny.

Termiarz wydarzeń

01.02.17 r.

9:00-16:00-możliwość wcześniejszej rezerwacji seansu dla grup zorganizowanych:
www.planetarium.grudziadz.pl/rezerwacja
18:00 - "Kosmiczny teleexpress" - ciekawostki z kosmosu, obserwacje astronomiczne

04.02.17 r.

9:00-12:00 - możliwość wcześniejszej rezerwacji seansu dla grup zorganizowanych:
www.planetarium.grudziadz.pl/rezerwacja
13:00 - "Kosmiczny teleexpress" - ciekawostki z kosmosu, obserwacje Słońca

07.02.17 r.

12:00 - Poranek astronomiczny: seans w planetarium oraz obserwacje Słońca
13:30 - "Zabawy ze światłem" - zaskakujące doświadczenia z udziałem światła (bez ograniczenia wieku, bez zapisów)
16:00 - "Zabawy ze światłem dla dzieci" - zajęcia warsztatowe dla dzieci,

zapisy e-mail: [email protected]

11.02.17 r.

13:00 - Astronomiczne popołudnie: seans w planetarium oraz obserwacje Słońca.
http://orion.pta.edu.pl/kosmiczne-ferie-2017-w-planetarium-w-grudziadzu

Kosmiczne Ferie 2017 w Planetarium w Grudziądzu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walentynki w Planetarium Śląskim!
Wysłane przez Elżbieta w 2017-01-21
 
Walentynki w Planetarium Śląskim! Planetarium Śląskie w Chorzowie już 14 lutego o godzinie 17.00 zaprasza na specjalny pokaz pod tytułem  "Walentynki w Planetarium".
W tym roku będą to Walentynki na rockowo - wybierzemy się na poszukiwanie kosmicznych kamieni. "Spadające gwiazdy" ? widok jakże romantyczny... ale czy na pewno? Co się dzieje gdy na Ziemię spadają okruchy kosmicznej materii? Podczas seansu, przy dźwiękach muzyki rockowej, odkryjemy tajemnice meteorów i meteorytów.
Prosimy o wcześniejszą rezerwację miejsc telefonicznie pod nr tel. 32 745 27 28, podając imię i nazwisko przynajmniej jednej osoby oraz liczbę rezerwowanych biletów. Ilość miejsc ograniczona. Istnieje możliwość wcześniejszego odbioru biletów w kasie Planetarium.
Więcej informacji na stronie Planetarium: http://planetarium.edu.pl/
Zdjęcie: IC1805 - Mgławica Serce (CC)
http://orion.pta.edu.pl/walentynki-w-planetarium-slaskim

Walentynki w Planetarium Śląskim.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wieczory z Gwiazdami w Krakowie
Wysłane przez Elżbieta w 2017-01-21
 
Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego zaprasza w tym roku na kolejną serię "Wieczorów z Gwiazdami". Wstęp wolny. W programie wykład popularnonaukowy, zwiedzanie Obserwatorium, a przy sprzyjających warunkach pogodowych - obserwacje nieba teleskopem optycznym.

Pierwsze ze spotkań już w najbliższy piątek. Kolejne - 17 lutego. Szczegółowa rozpiska dostępna jest tutaj.

Obowiązuje rejestracja e-mail lub telefoniczna (dane kontaktowe podane są na stronie Obserwatorium).

http://orion.pta.edu.pl/wieczory-z-gwiazdami-w-krakowie-0

Wieczory z Gwiazdami w Krakowie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlas V wynosi wojskowego satelitę SBIRS GEO 3
Wysłane przez grabianski
W nocy z piątku na sobotę z Przylądka Canaveral na Florydzie wzniosła się rakieta Atlas V z wojskowym ładunkiem SBIRS GEO 3. Satelita będzie pełnił krytyczną dla amerykańskiego wojska misję wczesnego ostrzegania przed atakami za pomocą pocisków balistycznych. Jest to trzeci satelita tego nowego systemu.

Rakieta wystartowała 21 stycznia o godzinie 1:42 polskiego czasu, kierując w stronę południowo-wschodnią satelitę wartego 1,2 miliarda dolarów. SBIRS to obecnie najważniejszy wojskowy program satelitarny Stanów Zjednoczonych.

Start przebiegł pomyślnie i satelita został po 44 minutach wypuszczony przed górny stopień rakiety. W ciągu najbliższych dziewięciu dni, będzie on podnosił swoją orbitę, przechodząc z orbity transferowej, na którą został wysłany do docelowej orbity geostacjonarnej.
O systemie SBIRS

Pierwszy z satelitów SBIRS GEO został wysłany w 2011 roku, drugi w 2013. Oba wyniesione przez rakietę Atlas V. Funkcjonujące już na orbicie statki pokrywają zasięgiem obszar od wschodniego Atlantyku, przez Europę, Bliski i Daleki Wschód do wód zachodniego Pacyfiku. Wojsko nie podało oficjalnej pozycji satelity, ale z pewnością poszerzy on zasięg obserwacyjny do wszystkich długości geograficznych.

System SBIRS zastąpi wysłużony DSP, który został zapoczątkowany w latach 60., jeszcze w czasach Zimnej Wojny. SBIRS jest lepiej przygotowany do zagrożeń związanych z pociskami krótkiego zasięgu i znacznie bardziej czuły. Program DSP powstał w erze pocisków międzykontynentalnych, gdzie zagrożenie dla USA było skupione na Związku Radzieckim i jego sojusznikach.

Pod koniec 2017 roku planuje się wysłanie kolejnego satelity serii. Wówczas program SBIRS będzie w pełni funkcjonalny.

SBIRS cechuje się możliwościami nie tylko skanowania obszaru, ale także skupionej obserwacji na wyznaczonym obszarze, czego brakowało w satelitach konstelacji DSP. Dzięki zaawansowanej technologii na satelitach, czas reakcji od rozpoznania do wprowadzenia danych ostrzegawczych do systemu zmniejsza się o połowę.

Oprócz wykrycia zagrożenia, satelita gromadzi dane umożliwiające predykcję celu pocisku.

Według kontrolerów systemu SBIRS, co roku rejestrowanych jest 8 000 zdarzeń w podczerwieni, z czego około 200 to starty pocisków. W ciągu ostatnich 5 lat amerykańska Agencja Obrony Antybalistycznej zanotowała zwiększenie liczby istniejących pocisków o 1200. W tej chwili szacuje się, że prawie 6000 znajduje się poza krajami NATO, Rosją oraz Chinami. Satelity SBIRS odpowiadają wojskowym potrzebom wykrywania coraz mniejszych pocisków, z coraz większą precyzją i predykcją ich trajektorii.
O satelicie

Każdy satelita SBIRS GEO waży około 4,5 t. Satelity bazują na stabilizowanej trójosiowo platformie A2100M. Struktura satelity została wykonana z lekkich materiałów kompozytowych. Zostały wyposażone w jednostkę obliczeniową RH-32, rozwijaną przez wojsko. Każdy z satelitów ma planowany czas pracy 12 lat.

Satelita jest wyposażony w dwa sensory ? jeden skanujący i drugi, który można skupić na niewielkim obszarze. Sensory zmieniają obszar obserwacji za pomocą bardzo dokładnych ruchomych zwierciadeł w swoich teleskopach.

Satelitę zasila para paneli słonecznych, generująca 2800 W mocy. Do korpusu przymocowane także zostały anteny do bezpiecznej komunikacji ze stacjami naziemnymi.
Relacja ze startu

Podobnie jak poprzednie dwa satelity systemu, SBIRS GEO 3 podróżował na rakiecie Atlas V w najbardziej powszechnej konfiguracji 401 ? (dwa stopnie, owiewka na ładunek o średnicy 4 m, brak rakiet pomocniczych).

Start początkowo miał się odbyć dzień wcześniej. Pojawiło się jednak parę problemów. Najpierw zegar został wstrzymany przez problemy z czujnikami silnika dolnego stopnia, a gdy już zespół uporał się z usterką, na kilka minut przed startem w zastrzeżony obszar lotu rakiety wleciał samolot celników amerykańskich. Zespół obsługi startu został zmuszony do jego przełożenia na dzień natępny.

Na trzy sekundy przed startem rakiety, dwa silniki RD-180 rozpoczęły swoją pracę. O godzinie 1:42 rakieta została wypuszczona z generowanym ciągiem odpowiadającym ciężarowi 390 ton. Lot pionowy trwał 18 sekund. Następnie przy pomocy wektorowanych silników rakieta rozpoczęła manewr zwrotu w kierunku azymutalnym 96 stopni.

Już po 80 sekund od startu rakieta przekroczyła prędkość dźwięku i chwilę później doświadczyła najwyższego ciśnienia aerodynamicznego wywiaranego na pędzącą rakietę przez atmosferę. Rakieta podróżowała potem w coraz rzadszych warstwach atmosfery osiągając ciąg ponad 4000 kN. Na kilka sekund przed końcem działania dolnego stopnia, zmniejszył on nieco swój ciąg by nie przekraczać przeciążenia 5 g.

4 minuty i 4 sekundy po starcie nastąpiło wyłączenie silników dolnego stopnia. Sześć sekund później człon odseprował się od reszty rakiety. Po kilku sekundach uruchomiony został silnik RL-10C górnego stopnia Centaur.

Stopień Centaur działał przez ponad 11 minut. Dzięki jego pracy wraz z ładunkiem osiągnął orbitę wstępną 175 na 1230 km i inklinacji 26,8 stopni. Po nim nastąpiła faza dryfu, trwająca przez prawie 10 minut. Rakieta czekała na moment, w którym znajdzie się nad równikiem, aby ustalić apogeum końcowej orbity po drugiej stronie globu również nad nim.

Drugi i ostatni zapłon Centaura nastąpił po 25 minutach od startu i trwał 3 minuty i 38 sekund. Ładunek znalazł się na właściwej orbicie GTO o parametrach 185 na 35 822 km. 15 minut później, znajdując się nad Madagaskarem rakieta wypuściła satelitę SBIRS GEO 3 kończąc kolejną udaną misję dla rakiety Atlas V.

Był to 69. start rakiety Atlas V, 34. start w konfiguracji 401 oraz 26. start dla wojska. Był to zarazem 5. start rakietowy w tym roku, 4. udany i 2. start rakiety amerykańskiej.

Atlas V ma polecieć w tym roku conajmniej 8 razy. Większość ładunków jakie wyniesienie przeznaczone będą dla amerykańskiego wojska. 9 lutego rakieta ma wynieść tajnego satelitę NROL-79. Następne urządzenie konstelacji SBIRS poleci w listopadzie.

Źródło: ULA/Spaceflight101

Więcej informacji:
?    depesza informacyjna operatora rakiety, firmy ULA dot. startu
?    materiały prasowe ULA dot. misji
?    filmowe podsumowanie startu
?    techniczny opis konstelacji SBIRS
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/atlas-v-wynosi-wojskowego-satelite-sbirs-geo-3-2861.html

Atlas V wynosi wojskowego satelitę SBIRS GEO 3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taurydy niebezpiecznie zbliżą się do Ziemi. "Jest potencjalne zagrożenie"
Co jakiś czas możemy obserwować roje meteorów, które przelatują w pobliżu Ziemi. Takie spotkania skutkują rozświetlającymi niebo bolidami, jednak tego typu obiekty kosmiczne mogą także stanowić zagrożenie. W 2019 roku do naszej planety zbliży się rój Taurydów. O potencjalnym niebezpieczeństwie tego zdarzenia rozmawiał z redakcją tvnmeteo.pl astrofizyk Arkadiusz Olech.
Meteory wpadając w naszą atmosferę spalają się, przez co na niebie pojawiają się tzw. spadające gwiazdy. Niektóre z nich są na tyle duże, że świecą wyjątkowo jasno i nazywa się je wtedy bolidami. Takie ciała kosmiczne często znajdują się także w całych rojach. Jednym z nich są Taurydy, których maksimum przypada dwa razy do roku - w październiku i listopadzie oraz w czerwcu i lipcu. Oznacza to, że wtedy orbita, po której poruszają się ciała zbiega się z orbitą ziemską. W ostatnich latach Taurydy dość blisko zbliżyły się do Ziemi dwa razy - w 2005 i w 2015 roku.
Mogą być groźne
Jednak roje meteorów nie tylko skutkują malowniczymi zjawiskami na niebie, ale mogą być też niebezpieczne. Polscy naukowcy odkryli, że w 2019 roku rój Taurydów, który zbliży się do Ziemi, może stanowić zagrożenie dla naszej planety. Gdyby jedno z większych ciał, które się w nim znajdują, uderzyło w Ziemię, doszłoby do katastrofy na skalę całego kontynentu.
Niebezpieczny strumień
Rój Taurydów jest dość szeroki i rozproszony, jednak wewnątrz niego znajduje się bardziej skupiony strumień kosmicznych ciał, który jest utrzymywany dzięki oddziaływaniu grawitacyjnemu największej planety naszego Układu Słonecznego - Jowisza.
- Grupa ciał pod wpływem oddziaływania Jowisza jest utrzymywana w zwartym strumieniu, tzw. strumieniu rezonansowym - wyjaśnia Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika.
Duże z naszego punktu widzenia
Choć większość ciał jest dość mała, naukowcy z Polskiej Sieci Bolidowej wykryli na podstawie obserwacji fotometrycznych 10 większych obiektów.
Zazwyczaj spotykamy się z drobną materią, która płonie w naszej atmosferze, ale w tym strumieniu rezonansowym znajduje się 10 planetoid o średnicy nie 5-10 metrów, ale 50-300 metrów. Niektóre z nich są tak jasne, jak Księżyc w pełni, co oznacza, że są duże - tłumaczy Olech i dodaje, że choć naukowcy wykryli 10 planetoid, w roju Taurydów może być ich znacznie więcej. Badacz zauważa też, że z kosmicznego punktu widzenia te planetoidy to niewielkie ciała, jednak w stosunku do Ziemi są one duże.
Zniszczenia na skalę kontynentu
Zdaniem astrofizyka do katastrofy tunguskiej, do której doszło w 1908 roku, przyczynił się właśnie taki meteor, który spadł na Ziemię. - Są bardzo silne przesłanki, że katastrofa tunguska była spowodowana uderzeniem meteoru - mówi Olech.
Obiekt, który ponad 100 lat temu uderzył w powierzchnię ziemi w tajdze, w środkowej Syberii nad rzeką Podkamienna Tunguzka, miał średnicę około 50-100 metrów i spowodował bardzo duże zniszczenia. Ogromna eksplozja powaliła drzewa w promieniu 300 km, a silne wstrząsy zostały odnotowane przez sejsmografy na całym świecie. Po eksplozji w powietrzu w wielu europejskich miastach utrzymywał się także pył, który odbijając światło słoneczne powodował zjawisko tzw. białej nocy.
Słynny meteor w Czelabińsku, który rozświetlił niebo w 2013 roku miał jedynie 17 metrów średnicy, a w wyniku eksplozji bolidu, powstała potężna fala uderzeniowa, która uszkodziła ponad 7500 budynków. Jak zauważa Olech, biorąc pod uwagę zniszczenia, które powstały po uderzeniu w Ziemię obiektu o średnicy 50-100 metrów, można sobie wyobrazić, jak duża byłaby skala zniszczeń po spotkaniu Ziemi z obiektem o średnicy 300 metrów. Większe ciało niesie ze sobą większą energię, a jak zauważa astrofizyk, w tym przypadku "energia jest wyraźnie większa". Oznacza to, że zniszczenia mogłyby wystąpić na skalę całego kontynentu.
"Potencjalne zagrożenie"
Nie oznacza to jednak, że do zderzenia jednej z planetoid ze strumienia rezonansowego w roju Taurydów z Ziemią w ogóle dojdzie. Istnieje ryzyko, że jeden z większych obiektów zbliżających się do Ziemi w nią uderzy, jednak nie jest to pewne. Jednak, jak zauważa Olech, to odkrycie zdecydowanie wymaga dalszych badań.
- Jest potencjalne zagrożenie i zamierzamy to dalej obserwować - mówi Olech.
Źródło: TVN Meteo
Autor: zupi/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/taurydy-niebezpiecznie-zbliza-sie-do-ziemi-jest-potencjalne-zagrozenie,222188,1,0.html

Taurydy niebezpiecznie zbliżą się do Ziemi.jpg

Taurydy niebezpiecznie zbliżą się do Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwatorium SOFIA odkrywa przed nami prawdziwy skład Ceres
23/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Najnowsze obserwacje wskazują, że Ceres ? największe ciało Pasa Planetoid ? nie posiada bogatego w węgiel składu chemicznego powierzchni, na który wskazywały wcześniejsze obserwacje teleskopowe tak z ziemi jak i z przestrzeni kosmicznej.
Wykorzystując dane zebrane przede wszystkim w latającym obserwatorium SOFIA (Stratospheric Observatory for Infrared Astronomy), zespół astronomów odkrył na powierzchni Ceres obecność dużej ilości materii, która wydaje się być fragmentami planetoidy zawierającej głównie krzemiany. Obserwacje stoją w sprzeczności z obecnie przyjmowaną klasyfikacją składu chemicznego powierzchni Ceres jako obiektu bogatego w węgiel. Wyniki badań wskazują, że przynajmniej w części Ceres pokryta jest materią, która skutecznie ukrywa prawdziwy skład chemiczny tej planety karłowatej.
?Nasze badania rozwiązują od dawna debatowaną kwestię tego czy materia tworząca powierzchnię planetoidy może prawidłowo odzwierciedlać jej cały skład chemiczny,? mówi Pierre Vernazza, badacz z Laboratoire d?Astrophysique de Marseille (LAM-CNRS/AMU). ?Wyniki badań dowodzą, że poszerzając obserwacje o zakres średniej podczerwieni, możemy wciąż zidentyfikować skład chemiczny obiektu mimo zanieczyszczenia nawet 20% materiału pochodzącego z innego źródła,? mówi Vernazza.
Astronomowie zaklasyfikowali Ceres wraz z 75% wszystkich planetoid do klasy C bazując na ich barwach. Widma uzyskane w średniej podczerwieni za pomocą instrumentów zainstalowanych w obserwatorium SOFIA wskazują, że Ceres istotnie różni się od bliskich jej planetoid typu C, co burzy naszą obecną wiedzę o związku Ceres z mniejszymi planetoidami.
?SOFIA, dzięki swojej lokalizacji i wyjątkowo czułemu instrumentowi FORCAST, jest jedyny obecnie działającym lub planowanym obserwatorium, które może wykonywać tego typu obserwacje,? mówi Franck Marchis, planetolog z Instytutu SETI i jeden ze współautorów opracowania. ?Te i przyszłe obserwacje w średniej podczerwieni będą kluczowe na drodze do zrozumienia prawdziwej natury i historii planetoid.?
Ceres i planetoidy to nie jedyny przypadek kiedy to materia przeniesiona z innego obiektu wpływała na skład chemiczny powierzchni ciał Układu Słonecznego. Idealnym przykładem może być chociażby księżyc Saturna o dwóch twarzach ? Japet, czy też czerwona materia zarejestrowana przez sondę New Horizons na powierzchni Charona ? największego księżyca Plutona. Planetolodzy uważają także, że materia z komet i planetoid pomagała ukształtować powierzchnię formującej się Ziemi. Obiekty te mogły przetransportować na Ziemię znaczne ilości wody i substancji organicznych.
?Modele Ceres bazujące na danych zebranych przez sondę Dawn i teleskopy naziemne wskazują na znaczne ilości minerałów zawierających wodę i węgiel,? mówi Vernazza. ?Tylko obserwacje w średniej podczerwieni wykonane za pomocą obserwatorium SOFIA umożliwiły wykazanie obecności materii krzemowej na powierzchni Ceres.?
Aby zidentyfikować pochodzenie piroksenu na powierzchni Ceres, Vernazza ze współpracownikami ? badaczami z Instytutu SETI w Mountain View oraz Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, skupil się na międzyplanetarnych ziarnach pyłu (IDP ? ang. interplanetary dust particles), które często odpowiadają za meteory gdy wchodzą w ziemską atmosferę. Zespół badawczy już wcześniej wykazał, że IDP pojawiają się w przestrzeni kosmicznej wskutek kolizji planetoid i stanowią ważne źródło materii pokrywającej powierzchnię wielu planetoid. Możliwe zatem, że pokrywa składająca się z IDP sprawiła, że Ceres przyjęła barwę podobną do jej suchych i skalistych sąsiadek.
Wyniki badania opublikowano 16 stycznia 2017 roku w periodyku Astronomical Journal.
Źródło: NASA
Artykuł naukowy: http://iopscience.iop.org/article/10.3847/1538-3881/153/2/72
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/23/obserwatorium-sofia-odkrywa-przed-nami-prawdziwy-sklad-ceres/

Obserwatorium SOFIA odkrywa przed nami prawdziwy skład Ceres2.jpg

Obserwatorium SOFIA odkrywa przed nami prawdziwy skład Ceres.jpg

Obserwatorium SOFIA odkrywa przed nami prawdziwy skład Ceres3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku
24 stycznia 2017 Ariel Majcher  
Pierwszy miesiąc zimy już za nami i ? jak pisałem w poprzednim odcinku ? dzień zaczyna się szybko wydłużać; w tym tygodniu w środkowej Polsce dnia przybędzie o prawie 19 minut i da się to wyraźnie zauważyć. W kolejnych tygodniach dzień będzie wydłużać się jeszcze szybciej. Natomiast w najbliższych dniach na niebie porannym Księżyc zbliża się do nowiu, przez który przejdzie w sobotę 28 stycznia godzinę po północy. Stąd Srebrny Glob można próbować dostrzec w pierwszej części tygodnia nisko nad południowo-wschodnim widnokręgiem, tuż przed świtem. Zaś w niedzielny wieczór, około 40 godzin po nowiu, Księżyc pojawi się na niebie wieczornym, tuż po zmierzchu, nisko nad widnokręgiem południowo-zachodnim. Podczas widoczności porannej Księżyc minie najpierw planetę Saturn, a następnie ? planetę Merkury, choć zwłaszcza te drugiej spotkanie nie będzie łatwe do zaobserwowania. Podczas widoczności wieczornej naturalny satelita Ziemi będzie znajdował się niedaleko trójki planet Neptun-Wenus-Mars. W pierwszej części nocy po zachodniej stronie nieboskłonu znajduje się planeta Uran i planeta karłowata (1) Ceres, natomiast w drugiej części, po stronie wschodniej ? coraz jaśniejsza planeta Jowisz.
W najbliższych czterech dniach najciekawiej będzie działo się na niebie południowo-wschodnim, nisko nad widnokręgiem, niewiele przed świtem. W tym rejonie nieba przebywa coraz wyżej wznosząca się planeta Saturn oraz zbliżająca się do Słońca planeta Merkury. Saturn świeci blaskiem +0,5 magnitudo, a jego tarcza ma średnicę 15?. Maksymalna elongacja Tytana, tym razem zachodnia, przypada w sobotę 28 stycznia. Pierwsza planeta od Słońca przez cały tydzień będzie miała jasność -0,2 magnitudo, przy tarczy o średnicy około 6? i rosnącej fazie z 70 do 78%. Merkury dąży do koniunkcji górnej ze Słońcem, przez którą przejdzie na początku marca, czyli brakuje jeszcze do niej prawie półtora miesiąca, jednak niekorzystne nachylenie ekliptyki do porannego widnokręgu sprawi, że planetę będzie można próbować dostrzec tylko na początku tego tygodnia i to bardzo nisko nad horyzontem.
Obu ciałom Układu Słonecznego towarzyszył będzie Księżyc tuż przed nowiem. W poniedziałek 23 stycznia Srebrny Glob miał fazę 21% i godzinę przed świtem (na tę porę wykonane są mapki animacji) zajmował pozycję na wysokości 17° nad południowym widnokręgiem. 9° na południe od niego znajdowała się najjaśniejsza gwiazda Skorpiona, Antares, natomiast 15° na wschód (na godzinie 8) znajdowała się planeta Saturn, świecąca na wysokości 9°. Dwukrotnie dalej prawie w tym kierunku znajdowała się planeta Merkury, której wysokość nad widnokręgiem, to zaledwie niecałe 2°.
Dobę później Księżyc przesunie się kilkanaście stopni na wschód i zbliży się do Saturna, przecinając linię, łączącą tę planetę z gwiazdą Sabik, czyli najjaśniejszą gwiazdą południowej części Wężownika. O godzinie podanej na mapce tarcza Srebrnego Globu będzie oświetlona w 13%, zaś Saturn świecił będzie 3,5 stopnia pod nim. Gwiazdę Sabik odnaleźć będzie można o stopień dalej, niż Saturna, po przeciwnej stronie Księżyca. Tego ranka Merkury będzie jeszcze bliżej Słońca i o tej samej porze świecić będzie niewiele ponad 1,5 stopnia nad widnokręgiem, ponad 17° na wschód od Saturna.
W środę 25 stycznia księżycowa tarcza będzie miała fazę 8%, minie już Saturna i zbliży się do Merkurego. Około godziny 6:30 Księżyc będzie świecił na wysokości 8°, prawie dokładnie nad punktem SE widnokręgu. W tym samym momencie Saturn znajdzie się 10° na prawo od niego, zaś Merkury świecić będzie w odległości 8,5 stopnia, na godzinie 7. względem Księżyca. Jeszcze bliżej Merkurego Księżyc znajdzie się w czwartek 26 stycznia, przy tarczy oświetlonej już tylko w 3%. Jednak oba ciała niebieskie na godzinę przed świtem będą zajmowały pozycję na wysokości zaledwie 1° w przypadku Merkurego i 2,5 stopnia w przypadku Księżyca. Zatem do ich dostrzeżenia potrzebna jest odpowiednio odsłonięta ta część widnokręgu i doskonała przejrzystość powietrza. Nie zaszkodzi mieć przy sobie lornetkę lub teleskop.
W sobotę 28 stycznia, niewiele po północy naszego czasu Księżyc przejdzie przez nów, stąd tego i poprzedniego ranka będzie on niewidoczny. Lecz już w niedzielę 29 stycznia można go próbować dostrzec na niebie wieczornym, gdzie świeci bardzo jasna Wenus, sporo mniej jasny od niej Mars i zupełnie słabo świecący Neptun. W niedzielny poranek tarcza Księżyca będzie oświetlona w 3%, czyli tyle samo, co w czwartek 26 stycznia, ale tym razem oświetlona będzie jego zachodnia część. Godzinę po zachodzie Słońca Księżyc zajmie pozycję na wysokości 6° nad południowo-zachodnim widnokręgiem. 11° na wschód od niego wędruje planeta Neptun, lecz o tej porze doby jest jeszcze za jasno na jej obserwacje i na skierowanie ku niej teleskopu trzeba poczekać jeszcze przynajmniej godzinę. Niestety do tej pory Księżyc zejdzie z nieboskłonu. Ale Srebrny Glob będzie towarzyszył ostatniej planecie Układu Słonecznego w przyszły poniedziałek 30 stycznia, o czym napiszę w następnym odcinku. Neptun świeci blaskiem +8 wielkości gwiazdowych, a do gwiazdy ? Aquarii brakuje mu już mniej niż 1,5 stopnia. Niestety dwie godziny po zmierzchu, gdy jest już odpowiednio ciemno do obserwacji tej planety, znajduje się ona na wysokości zaledwie 6° nad widnokręgiem i zniknie za nim niecałą godzinę później.
Zanim to jednak nastąpi w tym samym rejonie nieba można obserwować dwie dużo jaśniejsze i dużo bliżej nas położone planety Wenus i Mars, które obecnie poruszają się po niebie prawie w tym samym tempie. W ciągu tygodnia odległość między obiema planetami zmniejszy się o 40 minut kątowych z 6° 10? do 5° 30?. Jasność Wenus urosła już do -4,5 magnitudo i można ją dostrzec nawet w dzień. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie skierować swój wzrok i zasłonić się czymś (najlepiej jakąś przeszkodą terenową, np. budynkiem) przed Słońcem. W tym samym czasie jej tarcza urośnie z 28 do 30 sekund kątowych, natomiast faza spadnie z 45 do 41%. Jasność Marsa spadła już do +1,1 wielkości gwiazdowej, jego tarcza jest już 6-krotnie mniejsza od tarczy Wenus, przy fazie 91%.
Tylko 20° na północny wschód od Marsa (czyli mniej więcej rozpiętość wyciągniętej przed siebie dłoni z rozstawionymi palcami) znajduje się planeta Uran. Zarówno ona, jak i dwie najbliższe sąsiadki Ziemi wędrują obecnie przez gwiazdozbiór Ryb. Z tym, że Uran jest w nim już ponad 7 lat i jeszcze trochę w nim pobędzie, natomiast Mars i Wenus są tam chwilowymi gośćmi, ale za to pojawiają się w Rybach dużo częściej. Planeta Uran świeci blaskiem +5,8 magnitudo, a pod koniec tygodnia oddali się ona od pary gwiazd ? Psc ? 88 Psc na prawie 1°, czyli dwie średnice kątowe Księżyca.
Między Uranem a gwiazdą Alrescha wędruje planeta karłowata (1) Ceres. Na początku tygodnia Ceres będzie tuż nad linią, łączącą Urana z najjaśniejszą gwiazdą Ryb, zaś pod jego koniec zbliży się ona do linii, łączącej Alreschę z gwiazdą o Psc. Przez cały tydzień Ceres wędruje mniej, niż 4° od Alreschy i jednocześnie niecałe 2° na wschód od gwiazdy ? Psc.
Na linii, łączącej gwiazdę o Psc z ? Psc, około 7° od drugiej z wymienionych gwiazd, znajduje się gwiazda zmienna Mira Ceti, która szybko zbliża się do maksimum swego blasku. Tydzień temu Mira przekroczyła próg widoczności gołym okiem, natomiast teraz jej jasność oceniana jest na jakieś 4,5 magnitudo i wciąż rośnie. Warto zatem przy każdej okazji przyglądać się temu obszarowi nieba, nawet bez pomocy przyrządów optycznych. Powinna być tam widoczna gwiazda, która na ogół jest za słaba dla naszych oczu.
Tym razem na koniec została planeta Jowisz. Pojawia się ona na nieboskłonie przed północą, gdy już wszystkie widoczne wieczorem opisane tutaj obiekty znikną za widnokręgiem. Największa planeta Układu Słonecznego powoli zbliża się do linii, łączącej Spikę z położoną niecałe 11° prawie dokładnie na północ od niej gwiazdą Heze (? Vir). Jednak w tym miesiącu nie uda się Jowiszowi jej przeciąć. Na początku lutego planeta zmieni ruch z prostego na wsteczny i zawróci w kierunku Porrimy, zbliżając się do tej linii na niecałe 0,5 stopnia. Jowisz uczyni to dopiero na początku września, gdy już z naszego kraju będzie widoczny słabo, mimo wciąż dość dużej odległości kątowej od Słońca, ze względu na niekorzystne o tej porze roku nachylenie ekliptyki do wieczornego widnokręgu. Obecnie Jowisz przebywa niecałe 4° na północ od najjaśniejszej gwiazdy Panny, świecąc blaskiem -2,1 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza urosła już do 38?.
W układzie księżyców galileuszowych Jowisza w tym tygodniu z terenu Polski będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    23 stycznia, godz. 6:44 ? Io chowa się w cień Jowisza, 20? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    24 stycznia, godz. 1:20 ? minięcie się Io (N) i Europy w odległości 13?, 57? na wschód od tarczy Jowisza,
?    24 stycznia, godz. 4:06 ? wejście cienia Io na tarczę planety,
?    24 stycznia, godz. 5:20 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    24 stycznia, godz. 6:20 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    24 stycznia, godz. 7:32 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    25 stycznia, godz. 1:12 ? Io chowa się w cień Jowisza, 19? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    25 stycznia, godz. 4:38 ? wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    25 stycznia, godz. 23:22 ? o wschodzie Jowisza cień Io na tarczy planety (w IV ćwiartce),
?    25 stycznia, godz. 23:48 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    26 stycznia, godz. 0:48 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    26 stycznia, godz. 2:00 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    26 stycznia, godz. 3:50 ? wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza,
?    26 stycznia, godz. 6:26 ? zejście cienia Ganimedesa z tarczy Jowisza,
?    27 stycznia, godz. 4:50 ? Europa chowa się w cień Jowisza, 31? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    28 stycznia, godz. 23:12 ? o wschodzie Jowisza cień Europy na tarczy planety (w IV ćwiartce),
?    29 stycznia, godz. 1:26 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,
?    29 stycznia, godz. 1:36 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    29 stycznia, godz. 3:54 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    30 stycznia, godz. 1:02 ? wyjście Ganimedesa zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    30 stycznia, godz. 6:40 ? minięcie się Kallisto (N) i Ganimedesa w odległości 39?, 52? na wschód od tarczy Jowisza.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/24/niebo-w-czwartym-tygodniu-stycznia-2017-roku/

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku2.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku3.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku4.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku5.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku6.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku7.jpg

Niebo w czwartym tygodniu stycznia 2017 roku8.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego galaktyki tracą swój gaz?
23 stycznia 2017,  Laura Meissner
To wielka astronomiczna zagadka kryminalna. W naszym Wszechświecie ukrywa się tajemniczy zabójca ? ?dusiciel galaktyk?. Astronomowie starają się zidentyfikować sprawcę i poznać jego motywy.
Badania około 11 tysięcy galaktyk wykazały, że wiele z nich traci swój gaz. Ma on fundamentalne znaczenie dla procesów zachodzących wewnątrz galaktyk. Umożliwia powstawanie nowych gwiazd, dlatego jego utrata może mieć tragiczne skutki. Naukowcy dotychczas nie byli w stanie wyjaśnić tego zjawiska, jednak nowe badania międzynarodowego zespołu uczonych z australijskiego instytutu ICRAR (International Centre for Radio Astronomy Research) dostarczają pierwszych odpowiedzi na te pytania.
Według astronomów wokół galaktyk znajduje się chmura ciemnej materii, tzw. halo ciemnej materii. Gdy galaktyki przemieszczają się przez te obłoki, pojawia się opór aerodynamiczny i zrywa z nich gaz. Proces nosi nazwę ram-pressure stripping i jest bardziej rozpowszechniony w dużych gromadach galaktyk, gdzie w przestrzeni znajduje się więcej rozgrzanej plazmy. Jednak ku zaskoczeniu badaczy zachodzi on także w małych skupiskach.
?Można to sobie wyobrazić, jak wielką kosmiczną miotłę, która wymiata gaz z galaktyk,? tłumaczy przewodniczący zespołu badawczego Toby Brown. ?Jeśli zabierzesz galaktyce materiał potrzebny do tworzenia gwiazd, szybko i skutecznie zamienisz ją w martwy obszar.?
Naukowcy wiedzieli, że galaktyki wygasają, jeśli zbyt wolno uzupełniają budulec wykorzystywany w procesach gwiazdotwórczych. Taka śmierć galaktyki zachodzi jednak powoli i stopniowo, a teraz mowa jest o fenomenie, który może dokonać tego w zaledwie kilkadziesiąt milionów lat. Naukowcy są poważnie zaniepokojeni niedawno opublikowanymi wynikami badań. Gdy przestaną się rodzić nowe gwiazdy, a te istniejące wyczerpią zapasy paliwa, przestrzeń stanie się mroczna i zimna.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/23/dlaczego-galaktyki-traca-swoj-gaz/

Dlaczego galaktyki tracą swój gaz.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach
23 stycznia 2017 Julia Liszniańska  
Rosyjski fotograf Ralph Mirebs opublikował jedne z najsmutniejszych zdjęć dotyczących eksploracji kosmosu. Udało mu się dostać do wnętrza opuszczonego hangaru kosmodromu  Bajkonur (w Kazachstanie),  gdzie dwa wahadłowce Buran powoli rozkładają się w swojej krypcie.
Rosyjski program Buran trwał prawie dwie dekady (od 1974 do 1993 roku), a zwieńczył go tylko jeden zautomatyzowany lot orbitalny. 15 listopada 1988 roku wahadłowiec  wykonał dwa okrążenia ziemi po czym automatycznie lądował na Bajkonurze. Przyczyną zamknięcia projektu był brak funduszy i rozpad  Związku Radzieckiego.
Na poniższych zdjęciach widać dwa nieużywane, pokryte gruzem wahadłowce Buran. Jeden z nich to OK-1K2, nazywany Ptichka (Ptaszyna), który był prawie gotowy do lotu kosmicznego w 1992 roku. Miał wykonać drugi lot w trybie automatycznym, dokując do rosyjskiej stacji kosmicznej Mir. Drugi wahadłowiec jest pełnowymiarową statyczną makietą do testów obciążenia.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/23/pozostalosci-po-rosyjskim-programie-wahadlowcow-w-zdjeciach/

 

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach2.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach3.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach4.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach5.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach6.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach7.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach8.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach9.jpg

Pozostałości po rosyjskim programie wahadłowców w zdjęciach10.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie ziemska atmosfera "drugiej Wenus"?

23 stycznia 2017.

"Druga Wenus" może być znacznie bardziej podobna do Ziemi niż myśleliśmy. Atmosfera nazwanej tak nieco ponad rok temu planety GJ 1132b może zawierać parę wodną i metan. Pisze o tym w złożonej do recenzji w czasopiśmie "The Astrophysical Journal" pracy międzynarodowy zespół astronomów. Odkrycie śladów pozaziemskiej atmosfery wokół odległej planety otwiera nową erę w badaniach planet pozasłonecznych - pisze na swej stronie internetowej tygodnik "Scientific American".

Pierwsze obserwacje z 2015 roku wskazywały, że GJ 1132b trudno uznać za bliźniaczkę Ziemi, jest bowiem od naszej planety nieco większa i ponad półtora raza cięższa. Otacza ją gęsta atmosfera, której temperatura ze względu na bliskość gwiazdy jest zbyt wysoka dla powstania życia. Stąd skojarzenie z Wenus. Dalsze badania postawiły jednak planetę w nieco innym świetle.

Według najnowszych doniesień europejskich naukowców, korzystających z aparatury Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) GJ 1132b jest tylko nieco cięższa od Ziemi, jej średnica to blisko 1,5 średnicy naszej planety. To sugeruje, że otacza ją gęsta warstwa atmosfery. Badania tej atmosfery, choć trudne, okazały się możliwe ze względu na stosunkowo małą jak na warunki kosmiczne odległość, dzieli nas od niej tylko... 39 lat świetlnych. Z pomocą 2,2-metrowego teleskopu MPG/ESO przeprowadzono badania widma promieniowania przechodzącego przez atmosferę planety przy jej 9 tranzytach przed tarczą gwiazdy. Obserwacje w kilku zakresach częstotliwości, od promieniowania widzialnego po bliską podczerwień, wykazały obecność pary wodnej i metanu. Co najciekawsze, ich proporcje przypominają te z naszej ziemskiej atmosfery.
Po raz pierwszy astronomom udało się zauważyć atmosferę planety pozasłonecznej ponad 15 lat temu. Do tej pory obserwowano je jednak głównie w przypadku tak zwanych gazowych olbrzymów, planet podobnych do naszego Jowisza. Wraz z przypadkiem planety GJ 1132b przekroczyli istotną barierę badań światów bardziej podobnych do Ziemi. Teraz potwierdziliśmy, że planeta o rozmiarach Ziemi może utrzymywać gęstą atmosferę - mówi pierwszy autor pracy John Southworth, astrofizyk z Keele University w Anglii. To krok w kierunku badań możliwości istnienia na takich planetach życia. Następny krok to badania prowadzone z większą rozdzielczością, z pomocą większych teleskopów, także kosmicznych, obejmujące szerszy zakres widma - dodał. Kiedy w październiku przyszłego roku na orbitę poleci nowy, większy teleskop kosmiczny Jamesa Webba, astronomowie będą się starali, by rzucił okiem w stronę tej planety jak najszybciej.

(mpw)
Grzegorz Jasiński
http://www.rmf24.pl/nauka/news-prawie-ziemska-atmosfera-drugiej-wenus,nId,2341472

Prawie ziemska atmosfera.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coraz więcej lodu na biegunie północnym Marsa
23/01/2017 Radosław Kosarzycki
Powyższy animowany gif przedstawia zmiany w ilości lodu na fragmencie północnej czapy polarnej Marsa między listopadem a grudniem 2004 roku. Rozmiary przedstawionego obszaru to 73 x 41 km.
Zdjęcia zostały wykonane za pomocą kamery High Resolution Stereo Camera zainstalowanej na pokładzie sondy Mars Express w pierwszym roku trwania misji wokół Czerwonej Planety. Mars Express krąży wokół Marsa już od 13 lat.
Pierwsze zdjęcie wykonano 23 listopada 2004 roku w trakcie orbity 1087. Drugie zdjęcie tego samego obszaru wykonano z kolei 30 grudnia 2004 roku w trakcie orbity 1219. Środek zdjęcia znajduje się na współrzędnych 79.94?N / 44.11?E.
Północna czapa polarna składa się z warstw lodu wodnego o grubości około 2 kilometrów. Jej warstwowość spowodowana jest okresowym topnieniem i powstawaniem osadów lodu zmieszanego z pyłem.
W trakcie marsjańskiej zimy lód wodny przykryty jest cienką warstwą lodowego dwutlenku węgla o grubości od kilku centymetrów do metra.
W trakcie cieplejszych, letnich miesięcy, większość lodowego dwutlenku węgla bezpośrednio sublimuje i ucieka do atmosfery odsłaniając tym samym warstwy lodu wodnego.
Jednak gdy ponownie zbliża się zmiana pór roku, cienka warstwa zestalonego dwutlenku węgla zaczyna się powoli pojawiać, co widać na powyższych zdjęciach przedstawiających delikatne zmiany między latem a jesienią.
Oryginalne zdjęcia dostępne są w archiwum misji Mars Express, a ich skala to 50 m/piksel.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/23/coraz-wiecej-lodu-na-biegunie-polnocnym-marsa/

Coraz więcej lodu na biegunie północnym Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto jedną z najjaśniejszych galaktyk wczesnego Wszechświata
23/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Międzynarodowy zespół kierowany przez badaczy z Instituto de Astrofisica de Canarias (IAC) oraz University of La Laguna (ULL) odkrył jedną z najjaśniejszych ?nieaktywnych? galaktyk wczesnego Wszechświata. Odkrycie galaktyki BG 1429_1202 było możliwe dzięki ?pomocy? masywnej galaktyki eliptycznej znajdującej się na linii widzenia, która zadziałała niczym soczewka wzmacniając jasność i zniekształcając obserwowaną galaktykę. Wyniki opublikowane w periodyku Astrophysical Journal Letters, stanowią element projektu BELLS GALLERY opartego na analizie półtora miliona widm galaktyk zarejestrowanych w ramach przeglądu Sloan Digital Sky Survey (SDSS).
Zjawisko soczewkowania grawitacyjnego, przewidziane przez Ogólną Teorię Względności Einsteina, zachodzi gdy promienie światła biegnące od jednego obiektu odchylane są podczas przejścia w pobliżu innego bardzo masywnego obiektu. Dla odległego obserwatora masa galaktyki eliptycznej zachowuje się niczym potężna soczewka, przez co możemy obserwować dużo jaśniejszy obraz źródła ? w tym przypadku BG 1429+1202 ? dzięki czemu możemy dostrzec szczegóły, której w innej sytuacji byłyby zbyt ciemne, aby je dostrzec.
?To jeden z kilku znanych przypadków galaktyk,? mówi Rui Marques Chaves, doktorant w IAC-ULL i główny autor artykułu, ?które charakteryzują się bardzo wysoką jasnością widzialną przy wysokiej mocy promieniowania. Nasze obserwacje pozwoliły na bardzo szybkie określenie jej głównych właściwości.? Do zbadania tego systemu wykorzystano dwa teleskopy w Observatorio del Roque de los Muchachos (Garafia, La Palma): Gran Telescopio CANARIAS (GTC) oraz William Herschel Telescope (WHT). System składa się z masywnej galaktyki eliptycznej oddalonej od nas o 5400 milionów lat świetlnych i znajdującej się za nią BG1429+1202 emitującej promieniowanie Lyman alfa z odległości 11 400 milionów lat świetlnych od nas (widzimy ją zatem taką jaką była jakieś 2300 milionów lat po Wielkim Wybuchu). Galaktyka soczewkująca odpowiada za powstanie czterech osobnych obrazów odległej galaktyki, a strumień jest dziewięć razy większy niż gdyby na drodze między nią a nami nie znajdowała się naturalna soczewka.
Wysoka jasność w ultrafiolecie
Zupełnie wyjątkową cechą BG 1429+1202 jest jej bardzo wysoka jasność w linii emisyjnej Lyman alfa, jednej z najjaśniejszych w zakresie ultrafioletowym zważając na fakt, że podobne soczewkowane galaktyki nie wykazują takiej mocy promieniowania w tej linii. Choć zjawisko soczewkowania grawitacyjnego wykorzystywano w wielu wcześniejszych projektach badawczych, metoda wyboru odległych galaktyk emitujących promieniowanie w linii Lyman alfa po raz pierwszy zastosowana została właśnie w projekcie BELLS GALLERY. ?Przeanalizowaliśmy około półtora miliona widm galaktyk,? dodaje Yiping Shu, astronom z NAOC w Pekinie i główny autor wcześniejszych publikacji powstałych w ramach tego samego projektu. ?Widma uzyskano za pomocą teleskopu Sloan w Obserwatorium Apache Point w Nowym Meksyku. W 187 przypadkach galaktyk znajdujących się daleko za swoimi soczewkami wykryliśmy emisję w Lyman alfa. Spośród nich 21 obserwowaliśmy także za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a/ Obserwacje potwierdzają, że większość tych obiektów jest faktycznie soczewkowana grawitacyjnie.?
Wzrost jasności widzialnej (obserwowanej z Ziemi) odległych galaktyk, za który odpowiadają soczewki grawitacyjne, pozwala nam uzyskać dane lepszej jakości. ?Dzięki takim teleskopom jak GTC i WHT,? tłumaczy Ismael Perez Fournon, badacz z IAC-ULL i koordynator badań, ?możemy prowadzić badania, które byłyby po prostu niemożliwe bez obecności galaktyk soczewkujących. Dzięki nim czuliśmy się jakbyśmy obserwowali za pomocą jednego z teleskopów przyszłości, takich jak E-ELT czy TMT.?
?BG 1429+1202 jest na tyle jasna, że można ją nawet dostrzec na zdjęciach fotograficznych z Digital Sky Survey,? dodaje Paloma Matinez Navajas, badaczka z IAC i jedna z autorek opracowania.
Źródło: IAC
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.3847/2041-8213/834/2/L18
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/23/odkryto-jedna-z-najjasniejszych-galaktyk-wczesnego-wszechswiata/

Odkryto jedną z najjaśniejszych galaktyk wczesnego Wszechświata.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Galaktyki karłowate rzucają nowe światło na ciemną materię
24/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Pierwsze obserwacje gromady galaktyk karłowatych wspierają teorię mówiącą o tym w jaki sposób duże galaktyki takie jak Droga Mleczna powstają i jak ciemna materia utrzymuje je w całości ? ogłosili wczoraj naukowcy.
Przewidywane jednak jak dotąd nieobserwowane grupy galaktyk karłowatych zostały odkryte w danych zebranych w ramach największego w historii optycznego przeglądu nieba nocnego.
Siedem odkrytych gromad składa się z 3 do 5 galaktyk 10 do 1000 razy mniejszych od Drogi Mlecznej. W przeciwieństwie do naszej galaktyki, w galaktykach tworzących te gromady już od dawna nie zachodzą procesy gwiazdotwórcze.
?Podejrzewamy, że te grupy są utrzymywane grawitacyjnie i z czasem znajdujące się w nich galaktyki karłowate będą się łączyć w jedną większą galaktykę o średniej masie,? mówi Sabrina Stierwalt, główna autorka opracowania i astrofizyczka w National Radio Astronomy Observatory w Charlotteville w Wirginii.
Powyższe odkrycie rzuca nowe światło na kilka istotnych pytań o to w jaki sposób struktury takie jak galaktyki powstawały we wczesnym Wszechświecie.
Obecnie najczęściej przyjmowana teoria zakłada, że p Wielkim Wybuchu jakieś 13,7 miliardów lat temu, mniejsze struktury łączyły się ze sobą prowadząc do powstania znacznie większych.
Jednak jak dotąd mieliśmy bardzo mało dowodów obserwacyjnych na takie procesy łączenia także w skali tak małych struktur jak galaktyki karłowate. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest fakt, że często bardzo trudno jest dostrzec galaktyki karłowate. Wszak gołym okiem możemy dostrzec tylko dwa takie obiekty ? Obłoki Magellana.
Jeszcze dziesięć lat temu znaliśmy zaledwie kilkanaście takich obiektów. Nawet gdy coraz większe teleskopy sprawiły, że odkrywanie galaktyk karłowatych stało się czymś normalnym, to wciąż były to odizolowane ?galaktyki karłowate tła? lub ?satelitarne galaktyki karłowate? stopniowo pożerane przez większe galaktyki.
?Niezależne grupy składające się tylko z małomasywnych galaktyk ? takie jak odkryte przez nas ? odsłaniają przed nami możliwy mechanizm powstawania większych galaktyk, takich jak Droga Mleczna,? mówi Stierwalt.
Odkryte gromady oddalone są od nas o 200 do 650 milionów lat świetlnych.
?Wydaje się, że to daleko, ale patrząc na rozmiary całego Wszechświata obserwowalnego to wciąż jest to blisko,? dodaje.
Polowanie na ciemną materię
Naukowcy natknęli się na owe galaktyki przeczesując obszerną bibliotekę map gwiazd stworzoną w ramach projektu Sloan Digital Sky Survey opublikowaną w 2008 roku i odtąd regularnie aktualizowaną.
Następnie wykorzystali teleskopy znajdujące się w Obserwatorium Apache Point w Nowym Meksyku i w Obserwatorium Las Campanas w Chile do potwierdzenia swojego odkrycia.
Galaktyki karłowate są dla badaczy naturalnymi laboratoriami do badania tajemniczej substancji zwanej ciemną materią, z której zbudowane jest 25% Wszechświata. Najprawdopodobniej składająca się z cząstek subatomowych, ciemna materia może być dostrzeżona jedynie pośrednie dzięki swojemu oddziaływaniu grawitacyjnemu na inne obiekty w przestrzeni kosmicznej.
Materia widzialna ? wszystko to czego możemy dotknąć i zobaczyć ? odpowiada za jedynie 5 procent Wszechświata.
Co ciekawe, galaktyki karłowate wydają się posiadać dużo więcej ciemnej materii niż ich większe odpowiedniki. To właśnie oddziaływanie grawitacyjne ciemnej materii wiąże i utrzymuje ze sobą galaktyki tworzące obserwowane gromady.
Z uwagi na swój sędziwy wiek galaktyki karłowate mają znacznie mniej gazu i pyłu, dzięki czemu polowanie na wypełniającą je ciemną materię jest łatwiejsze.
Źródło: AFP
Artykuł naukowy: http://nature.com/articles/doi:10.1038/s41550-016-0025
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/24/galaktyki-karlowate-rzucaja-nowe-swiatlo-na-ciemna-materie/

Galaktyki karłowate rzucają nowe światło na ciemną materię.jpg

Galaktyki karłowate rzucają nowe światło na ciemną materię2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2016: czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii
Artykuł napisała Aleksandra Sztabkowska.
24 stycznia 2017,  Redakcja AstroNETu  
Zeszłoroczne osiągnięcia astrofizyki były zarówno przełomowe jak i zróżnicowane. Od ponownego połączenia lądownika z macierzystym statkiem na komecie po obserwację najbardziej niezwykłych zachowań związanych z falami grawitacyjnymi. Pod względem osiągnięć dla nauki, ten rok był naprawdę ?nie z tej ziemi?. Oto kilka najważniejszych wydarzeń z roku 2016.
Fale grawitacyjne
Spektakularne odkrycie, że istnieje falowanie w strukturze czasoprzestrzeni, pochodzące ze zderzeń zaskakująco masywnych czarnych dziur, spowodowało równie spektakularne poruszenie wśród naukowej społeczności. Odkrycie zostało dokonane dzięki LIGO (Laser Interferometer Gravitational-Wave Observatory) i pobudziło nowy zmysł patrzenia na Wszechświat. Animację pokazującą jak kolizja czarnych dziur powoduje falowanie czasoprzestrzeni, które ?wypływa? w przestrzeń jako fala grawitacyjna można obejrzeć poniżej:
Fale grawitacyjne powodują rozciąganie jednego ramienia LIGO w stosunku do drugiego o mniej niż tysięczną część średnicy protonu. Porównując, to jak mierzenie średnicy włosa w stosunku do odległości od nas do najbliższej gwiazdy. Odkrycie fal zakończyło próby udowodnienia przepowiedni Einsteina, że fale grawitacyjne rzeczywiście istnieją. Pozwala nam również bezpośrednio spojrzeć na te sławne i niewidzialne istoty, jakimi są czarne dziury (co nareszcie stanowi dowód na ich istnienie). Fakt, że dwie czarne dziury zderzyły się 1,3 miliarda lat temu, a fale zetknęły się z Ziemią dopiero kilka dni po włączeniu detektora, tylko dodaje niezwykłości historii tego odkrycia. ?Muzykę? czarnych dziur, którą możemy usłyszeć dzięki przetworzeniu sygnałów odebranych przez LIGO, pochodzących ze zderzenia czarnych dziur możemy usłyszeć tutaj.
Lądowanie (i zniszczenie) rakiety SpaceX
Dla amerykańskiego przedsiębiorstwa przemysłu kosmicznego SpaceX rok zaczął się bardzo dobrze: niesamowitym osiągnięciem, jakim było wysłanie satelity na orbitę, co samo w sobie było nie lada wyczynem ze względu na niskie koszty, ale też lądowanie pierwszego stopnia rakiety nośnej na barce na oceanie. Powtarzające się podobne wystrzeliwania i lądowania rakiet otwierają nową erę dużo tańszego dostępu do przestrzeni kosmicznej dzięki temu, że rakiety, które mogą być tankowane i ponownie użyte, są w zasięgu ręki.
Powyżej automatyczne lądowanie w przyspieszonym tempie rakiety nośnej Falcon 9 na barce ?Of Course I Still Love You? na środku Oceanu Atlantyckiego.
Niestety na początku września doszło do katastrofy, gdy rakieta Falcon 9 eksplodowała podczas procedur przedstartowych. Przez ponad 4 miesiące nie wystartowała ani jedna rakieta SpaceX, co naraziło firmę na duże straty. Na szczęście, na początku tego roku nastąpił długo wyczekiwany powrót do lotów, który powiódł się w stu procentach.
Dodając do tego marzycielskie plany zasiedlenia Marsa zarysowane przez Elona Muska i wiele innych zuchwałych pomysłów, to był rok wzlotów i upadków dla SpaceX. Zarys wizji misji na Marsa możemy zobaczyć na poniższym filmie:
Najbliższa gwiazda możliwą przystanią podobną do Ziemi
Proxima Centauri jest gwiazdą najbliższą do naszego Słońca (odległą o trochę ponad 4 lata świetlne) i możliwe jest, że zawiera układ planetarny zawierający planetę podobną do Ziemi. Aż do roku 2016 astronomowie nie byli nawet pewni, czy jakiekolwiek planety krążą wokół Proximy Centauri, nie mówiąc już o tym, że może to być układ o środowisku podobnym do naszego, który może być odwiedzony przez statek kosmiczny jeszcze w ciągu naszego życia.
Planeta, kreatywnie nazwana jako Proxima b, została odkryta przez zespół astronomów na Queen Mary University w Londynie. Używając światła pochodzącego z Proximy Centauri, astronomowie mieli możliwość wykrycia drobnych przesunięć w jej orbicie, co było znakiem, że inny masywny obiekt znajduje się w pobliżu.
Podczas gdy wymiary Proximy Centauri są w zaledwie 10% takie jak Słońca, Proxima b obiega swoją gwiazdę w 11 dni, co oznacza, że jest ona bardzo blisko i znajduje się w tak zwanej ekosferze. Jakkolwiek, kontynuacja badań za pomocą Teleskopu Hubble?a i Teleskopu Jamesa Webba jest niezbędna do stwierdzenia, czy Proxima b jest równie przyjazna dla życia co Ziemia.
Początki działania projektu Breakthrough Listen i Breakthrough Starshot
Wraz ze stwierdzeniem, że Proxima b jest potencjalnym kandydatem na istnienie życia podobnego ziemskiemu, zrodziło się wyzwanie by dosięgnąć tej planety w czasie ludzkiego życia. Dzięki przełomowej inicjatywie Starshot, która została sfinansowana przez rosyjskiego miliardera Yuri Milnera i zaaprobowana przez nikogo innego jak Stephena Hawkinga, niesamowicie lekkie nanostatki mogą być napędzane przez wiązki światła nawet do prędkości milionów kilometrów na godzinę. Takie prędkości mogą pozwolić statkom kosmicznym na dotarcie do Proximy b w czasie około 20 lat, pozwalając ludziom na wysłanie informacji na inną znaną planetę po raz pierwszy.
W filmie powyżej przemowa Yuri Milnera o technologiach potrzebnych do projektu Breakthrough Starshot
Niestety, aktualna technologia nie do końca pozwala na wysłanie takiego nanostatku, ponieważ przy tak ogromnej prędkości przy zderzeniu z jakimkolwiek gazem czy pyłem może on zostać zniszczony zanim osiągnie swój cel.
Być może ?obcy? już wysyłają informacje w przestrzeń w formie transmisji radiowej. W innej inicjatywie, nazwanej ?Listen?, również wspieranej przez Hawkinga, astronomowie będą szukać ekosfer wokół miliona najbliższych gwiazd w celu wykrycia możliwych wysyłanych transmisji radiowych. Angażując zarówno australijskie obserwatorium astronomiczne Parkes, jak i radioteleskop Green Bank i Obserwatorium Licka, poszukiwania trwały przez rok 2016 i będą kontynuowane przez następne 10 lat.
Lądownik Philae ponownie połączony z Rosettą
W roku 2014 lądownik Philae był pierwszą sondą, która miała wylądować na komecie i nawet jeśli jego awaryjne lądowanie sugerowało, że jego naukowa transmisja będzie jednorazowa, to jego połączenie się z Rosettą przyczyni się do dalszego analizowania komety 67P.
Awaryjne lądowanie Philae, jak również położenie tego spisanego na straty lądownika, pozwoliło astronomom na dokładne przeanalizowanie danych zebranych przez Rosettę dotyczących składu komety.
Podczas gdy Philae przez dwa lata przeleżał pod skałą, Rosetta, jako pracowita pszczółka robiła mnóstwo zdjęć, spektroskopii i zbierała inne dane dotyczące komety. Dane zdobyte przez spektrometr Rosetty zostały przeanalizowane i ujawniły, że w oderwanym przez ciepło słoneczne kawałku komety znajdują się aminokwasy i glicyna, które jak wiemy są jednymi z fundamentalnych związków budujących organizmy żywe.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/24/rok-2016-czas-odkryc-kosmicznych-i-rozwoju-astronomii/

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii2.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii3.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii4.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii5.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii6.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii7.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii8.jpg

Rok 2016 czas odkryć kosmicznych i rozwoju astronomii9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska utrzymała preferencyjne warunki członkostwa w ESA
Wysłane przez czart w 2017-01-23
 
Nasz kraj podpisał porozumienie z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA), na mocy którego preferencyjne warunki członkostwa Polski w tej organizacji zostaną utrzymane do 31 grudnia 2019 roku.

Umowa została podpisana 12 stycznia 2017 r. przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego oraz Jana Wörnera ? Dyrektora Generalnego Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).

Co dokładnie dają nam preferencyjne warunki? Przedłużają stosowanie środków przejściowych w odniesieniu do Polski jako członka ESA, co oznacza dalszą możliwość korzystania przez przedsiębiorców i jednostki naukowe z uruchomionego specjalnie dla Polski Programu Wsparcia Polskiego Przemysłu (Polish Industry Incentive Scheme ? PLIIS). Jak napisano w komunikacie ESA, jest o sukces negocjacyjny naszego kraju, gdyż Europejska Agencja Kosmiczna po raz pierwszy w historii zgodziła się na przedłużenie okresu przejściowego dla państwa członkowskiego. Według umowy o przystąpieniu do ESA, okres przejściowy miał obowiązywać do końca 2017 r. Dzięki nowemu porozumieniu jest o dwa lata dłuższy.

W okresie przejściowym 45% polskiej składki obowiązkowej jest przeznaczonych na konkursy adresowane wyłącznie do polskiego sektora kosmicznego (o charakterze otwartym tj. firmy same zgłaszają pomysły na projekty lub na przetargi tematyczne), bądź na współfinansowanie polskiego udziału w wybranych projektach i misjach ESA. O podziale tych środków decyduje wspólna kosmiczna o nazwie Zespół Zadaniowy Polska-ESA (ESA-Poland Task Force). Ze strony polskiej rekomendacje grupy eksperckiej zatwierdza międzyresortowy Zespół ds. Polityki Kosmicznej w Polsce pod przewodnictwem Ministerstwa Rozwoju. Konkursy w ramach programu Polish Industry Incentive Scheme (PLIIS) odbywają się w ujęciu kwartalnym i są rozstrzygane sukcesywnie po każdej rundzie.

Podano także statystyki dotychczasowego wykorzystania PLISS przez polskie podmioty. Według stanu na koniec lipca 2016 r. złożono 236 wniosków o wsparcie na łączną kwotę 53 milionów euro. Z tego 99 projektów uzyskało wsparcie na 20 milionów euro, czyli na prawie 40% wnioskowanych środków.

Największa liczba wniosków dotyczyła działań związanych ze wsparciem badań i rozwoju (142). Zainteresowaniem polskich podmiotów cieszyło się również uzyskanie dofinansowania na aplikacje kosmiczne, produkty i usługi (43), czynności przygotowawcze (35) oraz sprzęt i urządzenia wykorzystywane w kosmosie (16). Ponad 75% wniosków złożonych zostało przez przedsiębiorców. Pozostała część przypadła na uczelnie i jednostki naukowe.
Wysoki stopień skuteczności uzyskanego wsparcia, przełożył się na:
?    62 projekty z obszaru badań i rozwoju,
?    17 z zakresu aplikacji kosmicznych, produktów i usług,
?    12 wspierających czynności przygotowawcze,
?    8 obejmujących sprzęt i urządzenia wykorzystywane w kosmosie.
W tym przypadku realizacja ponad 80% projektów należy do polskich przedsiębiorstw, zaś podmiotami realizującymi prawie 20% inicjatyw są polskie uczelnie i jednostki naukowe - podano w komunikacie.
Więcej informacji:
?    ESA: Polska utrzymuje preferencyjne warunki członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej
?    MNiSW: Preferencyjne warunki dla Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej przedłużone
?    Ministerstwo Rozwoju: Polska utrzymuje preferencyjne warunki członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmiczne

Źródło: ESA / MNiSW / Ministerstwo Rozwoju

Na zdjęciu:
Podpisanie umowy przez dyrektora generalnego Jana Woernera i wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Źródło: ESA / Ministerstwo Rozwoju.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/polska-utrzymala-preferencyjne-warunki-czlonkostwa-esa-2864.html

Polska utrzymała preferencyjne warunki członkostwa w ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europa chce poprawić prognozy pogody kosmicznej za pomocą nowej sondy
Wysłane przez grabianski w 2017-01-23
W 1859 roku Ziemią wstrząsnęła ekstremalna burza słoneczna. Gigantyczny koronalny wyrzut masy (tzw. CME ? z języka angielskiego: Coronal Mass Ejection) dotarł do Ziemi powodując jedną z największych zarejestrowanych burz magnetycznych. Sprzęt telegraficzny w wielu przypadkach zapalał się, a indukowany przez gwałtowne zmiany pola magnetycznego prąd pozwalał wysyłać telegramy bez konieczności podłączania sprzętu do baterii.

Dziś mamy duże szczęście, że w dobie obecnej powszechności elektroniki i naszej zależności od niej, nie wydarzyło się jeszcze nic podobnego. W 2012 roku podobnej wielkości wybuchł nastąpił po niezwróconej do nas w tamtym momencie stronie Słońca. Można jedynie przypuszczać, że podobne jak w XIX wieku zdarzenie miałoby ogromny wpływ na nasze życie. Większe z erupcji regularnie dają się we znaki satelitom telekomunikacyjnym i nawigacyjnym na orbicie okołoziemskiej oraz sieciom energetycznym.

Dlatego nie ustają wysiłki w badaniu zjawisk na Słońcu i próbie poprawy przewidywania pogody kosmicznej. Europa planuje wysłać sondę, która ma drastycznie poprawić prognozowanie burz słonecznych i ich wpływu na naszą planetę.

Europejska Agencja Kosmiczna chciałaby wysłać taki próbnik około 2023 roku i to w nie byle jakie miejsce. W każdym układzie dwóch ciał powiązanych siłą grawitacji możemy wyznaczyć 5 punktów libracyjnych (inaczej zwanych punktami Lagrange?a). Są to miejsca w przestrzeni, w których umieszczone ciało (np. sonda kosmiczna) pozostawałaby stale w stanie spoczynku względem tych dwóch ciał.

Najbardziej popularnym z tych pięciu punktów dla układu Ziemia-Słońce jest punkt L1 ? jest tam naprawdę tłoczno jeśli chodzi o sondy badania zjawisk słonecznych. Znajduje się tam słynna sonda SOHO, która od 20 lat obserwuje naszą gwiazdę, czy nie tak dawno wysłane obserwatorium DSCOVR.

Sondy w punkcie L1 przyglądają się jednak przychodzącym cząstkom burzowym na wprost. Istnieje alternatywne, ciekawe miejsce, gdzie można by się było przyglądać burzliwym zjawiskom na Słońcu z boku - punkt L5. Punkty L4 i L5 to dwa symetrycznie położone punkty libracyjne, tworzące ze Słońcem i Ziemią trójkąt równoboczny. Są to punkty równowagi stabilnej, tzn. niewielkie perturbacje dla obiektów się tam znajdujących nie spowodują, że obiekt ten ?spadnie? z tej pozycji, ale zacznie orbitować wokół tego punktu. Inaczej jest z punktem L1, który jest w równowadze chwiejnej ? obiekty tam się znajdujące trzeba utrzymywać przy pomocy napędu, bo lekkie oddalenie od tego punktu powoduje ucieczkę od strefy równowagi.

Przyglądanie się wyrzutom cząstek z boku umożliwi precyzyjniejszy pomiar ich szybkości, a także spojrzenie się na plamy na powierzchni Słońca, która niebawem po obrocie będzie zwrócona w stronę Ziemi. Mamy już pewną wiedzę na temat potencjału punktu L5. Jedna z bliźniaczych sond STEREO przeszła przez ten punkt w 2008 i 2010 roku. Dane z tych przelotów sugerują, że umieszczenie tam statku zmniejszyłoby niedokładność oceny czasu przybycia wyrzutu koronalnego na Ziemię z 10 do 6 godzin. Z punktu L5 można by też było ocenić czy oddzielne wyrzuty w drodzę na Ziemię wchodzą ze sobą w interakcję, zwiększając falę uderzeniową. Widząc ten fragment powierzchni Słońca, który dopiero za 5 dni zaobserwowany będzie przez sondę w punkcie L1 będzie można zaimplementować system wczesnego ostrzegania przed niebezpiecznymi zdarzeniami na Słońcu. Choć nie potrafimy jeszcze dokładnie przewidywać skutków powstających wyrzutów, to możemy jak w przypadku huraganów na Ziemi powiedzieć zawczasu jakie jest szacowane zagrożenie. Połączone dane z sond w punktach L1 i L5 przedłuży czas obserwacji wybranych plan i może poprawić istniejące modele.

Jeszcze nie zdecydowano czy przyszła sonda ESA poleci do punktu L5, czy może jednak do dość tradycyjnego miejsca L1 pomiędzy Ziemią, a Słońcem. To pierwsze miejsce wydaje się jednak bardziej prawdopodobne. Stany Zjednoczone planują już w 2020 roku wysłać kolejną misję do L1, pozostawiając Europie niszę w punkcie L5.

Ministrowie europejscy uzgodnili finansowanie fazy projektowej na kwotę prawie pół miliarda Euro. Europejska Agencja Kosmiczna uzyska resztę finansowania podczas następnego spotkania ministerialnego w 2019 roku.

Źródło: Nature

Więcej informacji:
?    oryginalny artykuł opublikowany w Nature 541(7637)
Na zdjęciu: Wizja artystyczna wyrzutu koronalnego (CME) ze Słońca. Źródło: NASA.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/europa-chce-poprawic-prognozy-pogody-kosmicznej-za-pomoca-nowej-sondy-2865.html

Europa chce poprawić prognozy pogody kosmicznej za pomocą nowej sondy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japoński satelita wojskowy DSN-2 wysłany na orbitę
Wysłane przez grabianski w 2017-01-24

Japońska rakieta H-IIA wystartowała z portu kosmicznego Tanegashima, wynosząc przy tym satelitę telekomunikacyjnego dla wojska.

Rakieta wzniosła się w powietrze 24 stycznia o godzinie 8:44 polskiego czasu. Skierowała się na południowy-wschód ustawiając po udanym locie ładunek na orbicie transferowej do geostacjonarnej (GTO).

Niewiele wiadomo o wojskowym satelicie. DSN-2 ma na pewno unowocześnić komunikacyjny system dla wojska w paśmie X. Segment orbitalny nowego systemu telekomunikacyjnego ma się składać z dwóch satelitów: wyniesionego dzisiaj DSN-2 oraz planowanego na start w 2018 roku jako ładunek dodatkowy na satelicie Superbird 8 satelity DSN-1.

DSN-2 bazuje na platformie satelitarnej DS-2000. Nie wiadomo zbyt wiele o sprzęcie zamontowanym na tej platformie. Rolą statku będzie zapewnienie łączności dla jednostek lądowych, morskich i powietrznych w obrębie wojska japońskiego. Satelita zajmie prawdopodbonie pozycję nad Oceanem Indyjskim.
O rakiecie

Satelita został wyniesiony przez popularną rakietę H-IIA w najcięższej konfiguracji 204. System mierzy 53 m wysokości i składa się z dwóch stopni na paliwo kriogeniczne i czterech rakiet pomocniczych na paliwo stałe, ważąc przed startem z paliwem 443 t.
Relacja ze startu

5 sekund przed startem odpalony został silnik LE-7A dolnego stopnia. W momencie startu do pracy zaprzęgnięte zostały rakiety pomocnicze. Rakieta wytwarzając ciąg odpowiadający ciężarowi ponad 1000 t wzniosła się w powietrze.

Rakieta szybko zakończyła lot pionowy i zaczęła kierować się w stronę południowo-wschodnią. Po niecałych dwóch minutach, skończyło się paliwo w rakietach pomocniczych i zostały one odrzucone.

Około minutę później, na wysokości 130 km rakieta odrzuciła osłonę chroniącą ładunek i będącą niepotrzebnym ciężarem w już bardzo rozrzedzonej atmosferze na tej wysokości.

Po 6 minutach i 40 sekundach od startu zakończył działanie silnik dolnego stopnia, rozpędzając rakietę do szybkości powyżej 6 km/s. Kilka sekund później dolny stopień odseparował się od rakiety, a drugi stopień uruchomił silnik LE-5B.

Drugi stopień rakiety pracował przez około 5 minut, by ustawić rakietę z ładunkiem na orbicie parkingowej o wysokości 200 km. Następnie rakieta weszła w fazę swobodnego dryfu trwającą 12 minut.

W momencie gdy rakieta znalazła się nad równikiem, nastąpiło drugie odpalenie silnika górnego stopnia. Trwało ono 3 minuty i ustawiło apogeum orbity nad równikiem, po przeciwnej stronie globu.

Około 28 minut po starcie rakieta wypuściła satelitę DSN-2, kończąc tym samym swoją pracę.

Był to już 6. start rakiety orbitalnej w tym roku i zarazem 2. dla Japonii, po nieudanej próbie eksperymentalnej niewielkiej rakiety, o której pisaliśmy tutaj.

Więcej informacji:
?    relacja ze startu (nasaspaceflight.com)
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/japonski-satelita-wojskowy-dsn-2-wyslany-na-orbite-2876.html

Japoński satelita wojskowy DSN-2 wysłany na orbitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA zamknęła sześcioro naukowców
z dala od świata. To eksperyment
Kilkoro naukowców, osiem miesięcy w całkowitym odosobnieniu. Na Hawajach rozpoczął się eksperyment NASA, którego wyniki mają pomóc przy planowaniu załogowej misji na Marsa.
19 stycznia na Hawajach rozpoczął się naukowy eksperyment NASA (misja HI-SEAS V), polegający na zamknięciu sześciorga naukowców na okres ośmiu miesięcy w odosobnieniu na szczycie wulkanu.
Ma to pomóc w wyobrażeniu sobie życia astronautów podczas misji na Marsa. Eksperyment ma wymiar psychologiczny, pomoże zrozumieć zachowania ludzkie w małej grupie podczas długiego odseparowania.
Amerykańska Agencja Kosmiczna pracuje nad wysłaniem misji załogowej na Marsa. Według planów miałoby się to odbyć około 2030 roku.
- Jestem dumna z części, jaką odgrywamy w przełamywaniu barier w podróży ludzi na Marsa - powiedziała Kim Binsted, kierowniczka badań.
Szczegóły eksperymentu
Załoga będzie wykonywać prace geologiczne i proste codzienne zadania w kopule o powierzchni 365 mkw, która znajduje się na wysokości 2500 m n.p.m. na wulkanie Mauna Loa, na hawajskiej wyspie Hawai'i.
Zamknięci w kopule naukowcy nie będą mieli kontaktu ze światem zewnętrznym. Komunikacja będzie się odbywała jedynie drogą radiową i będzie obarczona 20-minutowym opóźnieniem, jakie występuje na falach radiowych pomiędzy Ziemią a Marsem.
Badania są przeprowadzane we współpracy z Uniwersytetem na Hawajach.
Sześcioro naukowców
Po szczegółowej selekcji do eksperymentu wybrano sześć osób, dwie kobiety i czterech mężczyzn:
- Laura Lark - inżynier oprogramowania ze stanu Waszyngton, przez pięć lat pracowała w Google, ukończyła Uniwersytet Browna;
- Ansley Barnard - inżynier z Reno w Nevadzie, pracowała z NASA i Boeingiem;
- Samuel Payler - kandydat na doktoranta w brytyjskim Centrum Astrobiologii na Uniwersytecie w Edynburgu, stopień magistra uzyskał na Uniwersytecie w Birmingham);
- James Bevington - naukowiec niezależny, uzyskał stopień magistra na Uniwersytecie w Georgii i Międzynarodowym Uniwersytecie Przestrzeni Kosmicznej (ISU) w zakresie inżynierii rolniczej i środowiskowej;
- Joshua Ehrlich - inżynier systemowy w Orion European Service Module, pracował także w NASA?s Kennedy Space Center;
- Brian Ramos - magister Międzynarodowego Uniwersytetu Przestrzeni Kosmicznej (ISU), pracował z NASA?s Johnson Space Center.
Źródło: Reuters, hi-seas.org
Autor: AP/ja
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/nasa-zamknela-szescioro-naukowcow-z-dala-od-swiata-to-eksperyment,222396,1,0.html

Nasa zamknęła sześcioro naukowców.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze takie zdjęcia Ziemi. I Księżyca

24 stycznia 2017.

Pierwszy z najnowszej serii amerykańskich geostacjonarnych satelitów meteorologicznych, GOES-16 zaczyna przesyłać na Ziemię swoje zdjęcia. Agencja NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) opublikowała właśnie pierwsze obrazy zarejestrowane w wysokiej rozdzielczości przez instrument Advanced Baseline Imager (ABI). Złożono z nich obraz całej zachodniej półkuli, sfotografowanej 15 stycznia. To spektakularny pokaz możliwości nowej aparatury. NOAA opublikowała też zdjęcie Księżyca wyglądającego zza Ziemi, wykonane dla kalibracji urządzeń.

Zdjecie półkuli Ziemi powstało w wyniku złożenia obrazów zebranych przez kilka z 16 kanałów instrumentu ABI, obejmujących różne przedziały widma. Satelita, krążący na wysokości 22300 kilometrów jest w stanie wykonać takie zdjecie co 15 minut. Przygotowanie zdjęcia obejmującego mniejszy obszar trwa krócej. Na przykład teren kontynentalnych Stanów Zjednoczonych można sfotografować co 5 minut. Satelita GOES-16 może też skoncentrować się na obszarze lokalnych zjawisk pogodowych, jak huragany czy katastrof naturalnych, jak pożary lasów, czy wybuchy wulkanów. Wtedy jest w stanie przekazywać obraz sytuacji co 30 sekund.

 Aparatura ABI najnowszej serii satelitów pracuje pięć razy szybciej, niż urządzenia dotychczas stosowane przez GOES, dysponuje tez czterokrotnie wyższą rozdzielczością. To pozwoli meteorologom bieżąca obserwację nawet drobnych zjawisk pogodowych. Poniżej przykładowy zestaw 16 zdjęć obszaru USA, wykonanych w dwóch kanałach światła widzialnego, czterech kanałach bliskiej podczerwieni i 10 kanałach podczerwieni. Ich wykorzystanie umożliwia meteorologom rozróżnienie na przykład chmur, pary wodnej, dymu, drobinek lodu, czy pyłu wulkanicznego.

 Widok pierwszych obrazów z GOES-16 ma kluczowe znaczenie dla zespołów naukowców i inżynierów, którzy pracowali nad stworzeniem satelity i doprowadzeniem do wysłania go na orbitę, a teraz będą mieli okazję odkrywać nowe możliwości przewidywania pogody w oparciu o jego dane - mówi dr Stephen Volz z NOAA Satellite and Information Services. Niewiarygodnie ostre obrazy są dokładnie takie, jakich po testach się spodziewaliśmy, niecierpliwie czekamy na pierwsze wyniki ich analizy - dodaje.

To co widzimy, to dużo więcej niż piękne obrazki - dodaje dr Louis W. Uccellini, szef National Weather Service. Zdjęcia wysokiej rozdzielczości dają nam dokładniejszy obraz groźnych zjawisk pogodowych i pozwalają dokładniej je przewidywać. Dzięki temu do opinii publicznej, słuzb ratunkowych i władz trafią bardziej precyzyjne ostrzeżenia - tłumaczy.

(mpw)
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-pierwsze-takie-zdjecia-ziemi-i-ksiezyca,nId,2341946

Pierwsze takie zdjęcia Ziemi. I Księżyca.jpg

Pierwsze takie zdjęcia Ziemi. I Księżyca 2.jpg

Pierwsze takie zdjęcia Ziemi. I Księżyca 3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 lat temu jedyny raz odwiedziliśmy Urana
24/01/2017 By Radosław Kosarzycki

 Voyager 2 może mieć numer dwa, jednak w rzeczywistości to ta sonda, jako pierwsza z pary dwóch eksploratorów o tej samej nazwie, znalazła się w przestrzeni kosmicznej 20 sierpnia 1977 roku. Osiem i pół roku później ? dokładnie 31 lat temu ? Voyager 2 została pierwszą (i ostatnią) sondą, która odwiedziła Urana ? trzecią pod względem rozmiarów planetę Układu Słonecznego, której średnica to niemal 51 000 km.
24 stycznia 1986 roku sonda Voyager 2 zbliżyła się do Urana na odległość ok. 82 000 km wykonując przy tym zdjęcia planety i jej kilku księżyców. Przy okazji sonda odkryła obecność pola magnetycznego planety oraz dziesięć jej wcześniej nieznanych księżyców. Dzięki przeprowadzonym wtedy obserwacjom udało się ustalić okres rotacji planety na 17 godzin i 14 minut.
Powyższe zdjęcie przedstawia rogal Urana widziany przez sondę Voyager 2 w dniu 25 stycznia 1986 roku z odległości około 1 000 000 kilometrów, kiedy to sonda już podążała w kierunku Neptuna. Składająca się z dużych ilości wodoru i helu atmosfera Urana pochłania większość promieniowania w zakresie czerwonym, przez co dla obserwatora z zewnątrz wydaje się niebiesko-zielona.
Tak Voyager 1 jak i 2 aktualnie opuszczają Układ Słoneczny przekraczając granicę, na której natężenie wiatru słonecznego oddaje pole wypełnionej wysoko-energetycznymi cząstkami przestrzeni międzygwiezdnej. Na dzisiaj sonda Voyager 1 znajduje się 20 miliardów, a Voyager 2 ponad 17 miliardów kilometrów od Ziemi. Sygnały nadawane przez sondy docierają do Ziemi po ponad 31 godzinach.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/24/31-lat-temu-jedyny-raz-odwiedzilismy-urana/

31 lat temu jedyny raz odwiedziliśmy Urana.jpg

31 lat temu jedyny raz odwiedziliśmy Urana2.jpg

31 lat temu jedyny raz odwiedziliśmy Urana3.jpg

31 lat temu jedyny raz odwiedziliśmy Urana4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamo, Tetyda na mnie patrzy!
25/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Tetyda, jeden z większych lodowych księżyców Saturna, przypomina na tym zdjęciu wykonanym przez sondę Cassini gałkę oczną wpatrującą się w pustkę przestrzeni kosmicznej. Głównym obiektem tej strony księżyca jest ogromny krater Odyseusz i jego wzniesienie centralne.
Tak jak i inne księżyce Układu Słonecznego, Tetyda (średnica 1062 km) pokryta jest licznymi kraterami uderzeniowymi, które odpowiadają za obecny wygląd powierzchni, szczególnie zważając na aktualny brak jakichkolwiek procesów geologicznych.  W przypadku Odyseusza potężne zderzenie doprowadziło nie tylko do powstania ogromnego krateru lecz także znajdującego się w jego centrum wzniesienia nazwanego Scheria Montes.
Na powyższym zdjęciu biegun północny skierowany jest w górę i o 1 stopień w lewo. Zdjęcie wykonano w pasmie zielonym za pomocą wąsko-kątowej kamery sondy Cassini w dniu 10 listopada 2016 roku z odległości 367 000 km od Tetydy. Skala zdjęcia to 2 kilometry na piksel.
Źródło: NASA/JPL-Caltech/Space Science Institute

http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/25/mamo-tetyda-na-mnie-patrzy/

2017-01-25_09h08_50.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lądowanie na Plutonie w kolorze
25 stycznia 2017,  Julia Liszniańska
W 2015 roku po 9-letniej podróży, pokonując 5 miliardów kilometrów, sonda New Horizons w końcu dotarła do Plutona wykonując nad nim 12-godzinny przelot. Przyniósł on spektakularne dane, ujawniając piękne żywe obrazy Plutona, po raz pierwszy pokazując, jak wygląda planeta karłowata.
Teraz NASA podjęła ponad 100 zdjęć wykonanych przez sondę New Horizons w ciągu sześciu tygodni i połączyła je, by stworzyć film symulacji lądowania. Sonda początkowo wysyłała czarno-białe zdjęcia, dlatego na podstawie danych spektroskopowych naukowcy poddali je edycji w celu uzyskania najlepszego obrazu Plutona.  
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/25/ladowanie-na-plutonie-w-kolorze/

Lądowanie na Plutonie w kolorze.jpg

Lądowanie na Plutonie w kolorze2.jpg

Lądowanie na Plutonie w kolorze3.jpg

Lądowanie na Plutonie w kolorze4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Metan mógł skutecznie ogrzewać wczesnego Marsa
25/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Obecność wody na powierzchni Marsa w zamierzchłej przeszłości stanowi swego rodzaju paradoks. Istnieje wszak mnóstwo geograficznych dowodów na to, że w pewnych okresach historii rzeki na Marsie pełne były wody. Jednak w czasach, w których owa woda miała istnieć na powierzchni Marsa ? jakieś trzy do czterech miliardów lat temu ? na Marsie raczej było za zimno na wodę w stanie ciekłym.
Jak to wytłumaczyć?
Badacze z Harvard John A. Paulson School of Engineering and Applied Science (SEAS) wskazują, że wczesny Mars mógł przechodzić przez okresy wzmożonego efektu cieplarnianego. W artykule opublikowanym w periodyku Geophysical Research Letters, badacze wykazali, że interakcje zachodzące między metanem, dwutlenkiem węgla i wodorem we wczesnej marsjańskiej atmosferze mogły odpowiadać za ciepłe okresy, w których na powierzchni mogła swobodnie płynąć woda w stanie ciekłym.
?Wczesny Mars jest unikalny w tym względzie, że to jedyne środowisko poza Ziemią, o którym z pewnością możemy powiedzieć, że przynajmniej okresowo na jego powierzchni mogły panować warunki sprzyjające dla powstania życia,? mówi Robin Wordsworth, profesor nauk o środowisku w SEAS i główny autor artykułu. ?Jeżeli zrozumiemy jak wyglądał wczesny Mars, będziemy lepiej potrafili określić prawdopodobieństwo znalezienia życia na innych planetach poza Układem Słonecznym.?
Cztery miliardy lat temu Słońce świeciło 30 procent słabiej niż dzisiaj, a tym samym znacznie mniej promieniowania ? także ciepła ? docierało do powierzchni Marsa. Ta niewielka ilość promieniowania, która docierała do planety więziona była w atmosferze, co prowadziło do ciepłych i wilgotnych okresów. Przez dziesięciolecia naukowcy starali się stworzyć model tłumaczący ogrzewanie planety.
Oczywistym winowajcą jest dwutlenek węgla. CO2 stanowi 95% obecnej atmosfery Marsa i jest najbardziej znanym gazem cieplarnianym na Ziemi.
Jednak sam dwutlenek węgla nie może odpowiadać za temperatury panujące na wczesnym Marsie.
?Można wykonać obliczenia klimatyczne, w których dodajemy dwutlenek węgla i zwiększamy obecne ciśnienie atmosferyczne na Marsie o kilkaset razy i wciąż nie otrzymujemy temperatur nawet zbliżonych do 0 stopni Celsjusza,? mówi Wordsworth.
Coś innego zatem musiało przyczyniać się do efektu cieplarnianego w atmosferze Marsa.
Atmosfery planet skalistych stopniowo tracą lżejsze gazy takie jak chociażby wodór, który stopniowo ucieka w przestrzeń kosmiczną. (De facto, utlenianie, które nadaje marsjańskiej powierzchni charakterystyczną barwę jest właśnie bezpośrednim skutkiem utraty wodoru).
Wordsworth wraz ze swoimi współpracownikami przyjrzał się tym dawno utraconym gazom, poszukując wśród nich wytłumaczenia dla wczesnego klimatu marsjańskiego. Badacze skupili się szczególnie na metanie, którego niewiele jest w dzisiejszej atmosferze Marsa. Jednak miliardy lat temu procesy geologiczne mogły odpowiadać za znacznie większą obfitość metanu w atmosferze. Taki metan stopniowo mógł być zamieniany w wodór i inne gazu, w procesach, które obecnie obserwowane są na Tytanie, największym księżycu Saturna.
Aby zrozumieć w jaki sposób ta wczesna atmosfera Marsa mogła się zachowywać, zespół musiał zrozumieć fundamentalne właściwości tych cząsteczek.
?Kiedy obserwujemy egzotyczne atmosfery, nie możemy ich porównywać do atmosfery ziemskiej,? mówi Wordsworth. ?Należy zacząć od podstaw. Dlatego też przyjrzeliśmy się procesom zachodzącym między cząsteczkami metanu, wodoru i dwutlenku węgla oraz jak taka mieszanina oddziałuje z fotonami. Okazało się, że takie połączenie prowadzi do bardzo silnej absorpcji promieniowania.?
Carl Sagan już w 1977 roku jako pierwszy spekulował, że ogrzewanie wodorem mogło być istotnym procesem na wczesnym Marsie, jednak dopiero teraz naukowcy byli w stanie właściwie obliczyć skalę efektu cieplarnianego. To także pierwszy raz, kiedy udało się potwierdzić, że metan także mógł być wydajnym gazem cieplarnianym na Marsie.
?Nasze badania wskazują, że ocieplanie atmosfery przez metan i wodór było znacząco niedoszacowane,?  mówi Wordsworth. ?Odkryliśmy, że metan i wodór oraz ich oddziaływanie z dwutlenkiem węgla, znacznie wydajniej mogły ogrzewać atmosferę Marsa niż nam się to wcześniej wydawało.?
Badacze mają nadzieję, że przyszłe misje marsjańskie rzucą więcej światła na procesy geologiczne odpowiadające za produkcję metanu miliardy lat temu.
Źródło: Harvard John A. Paulson SEAS
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/25/metan-mogl-skutecznie-ogrzewac-wczesnego-marsa/

2017-01-26_08h30_56.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskopy, mikrofale i gołębie

25/01/2017 By Maciej Tadaszak

?Gołebie w służbie nauki!?

Jest rok 1964. W Tokio odbywają się pierwsze Igrzyska Olimpijskie w Azji, człowiekiem roku magazynu Time zostaje prezydent USA Lyndon Johnson, Beatlesi wydają swoją pierwszą płytę w Stanach: Meet The Beatles, a Arno Penzias i Robert Wilson pracują w Bell Telephone Laboratories w Holmdel, obserwując za pomocą silnej anteny obiekt Cassiopeia A, pozostałość po supernowej, odległy od nas o 10 tysięcy lat świetlnych.

Sama antena była aluminiowym kolosem, postawionym w 1959 roku. Piętnaście metrów długości, apertura sześć na sześć metrów. Początkowo służyła jako część projektu Echo, eksperymentu z pierwszymi (pasywnymi jeszcze) satelitami komunikacyjnymi. Po zarzuceniu projektu Echo Penzias i Wilson obserwowali emisję radiową drugiego po Słońcu najsilniejszego źródła fal radiowych. Wydawałoby się, że wszystko przebiega tak, jak powinno. Klimat w stanie New Jersey jest umiarkowanie ciepły, łagodne zimy i stosunkowo stabilny rozkład opadów gwarantują komfort przez cały rok. Także z powodu dostępnego sprzętu nasi bohaterowie mogli czuć się komfortowo. Mieli przecież do dyspozycji nowoczesny sprzęt, za pomocą którego mogli prowadzić badania. Jednak nie wszystko wyglądało tak pięknie, jak wiosna na wschodnim wybrzeżu USA. Przez kilka miesięcy próbowali uporać się z szumem o długości fali 7,3 centymetra, co odpowiada temperaturze około 4 Kelwinów. Można powiedzieć, że ów szum wywołał wcale nie mały szum. Arno i Robert próbowali różnych sposobów, by go wyeliminować. Po wykluczeniu awarii technicznej samej aparatury postanowili uprzątnąć ją z odchodów gołębi, które uznały, że warto uwić sobie w niej gniazdo. Same ptaki postanowiono przekazać pewnemu instytutowi biologii, okazało się jednak, że to? gołębie wędrowne. Ostatecznie zdecydowano się na tak zwane rozwiązanie siłowe. Jeden z panów przyznał się później, że użyto w tym celu wiatrówki. Swoiste ?ostateczne rozwiązanie kwestii gołębiej? nie pomogło w niczym.

Kłopotliwy szum był zauważalny w każdym kierunku i o każdej porze dnia. Penzias i Wilson na pewno słyszeli o teorii Wielkiego Wybuchu (wtedy jeszcze nie mającej namacalnych dowodów), znali takie nazwiska jak Lemaitre, czy Gamow. Tak się akurat złożyło, że usłyszeli o badaniach Roberta Dicke i Jima Peeblesa z uniwersytetu w Princeton, którzy próbowali ustalić średnią temperaturę kosmosu. Badania te były elementem ich teorii kosmologicznej, według której historia Wszechświata była nieskończoną serią ekspansji i kolapsów. Postanowili skontaktować się z grupą z Princeton i po kilku kolejnych badaniach uświadomili sobie, że odkryli (przewidywane zresztą od czterdziestu lat) kosmiczne promieniowanie tła, wątłą pozostałość po młodzieńczym Wszechświecie. Zwieńczeniem ich pracy był krótki artykuł opublikowany w 1965 roku. Praca o tytule ?A measurement of excess antenna temperature at 4080 megacycles/s? (pomiar nadwyżki temperatury anteny przy 4080 megacyklach na sekundę ? megacykl to stare określenie megahertza) zajmuje licząc z nadmiarem dwie strony. Był to artykuł bardzo techniczny, nie pojawia się w nim nawet sugestia na temat promieniowania tła. Jest to ponoć jedna z najkrótszych prac dokumentujących odkrycie uhonorowane Nagrodą Nobla, którą to Arno Penzias i Robert Wilson otrzymali w 1978 roku. Ową najkrótszą pracą jest tekst Watsona i Cricka, opisujący podwójną helisę DNA. Nasi badacze zdobyli Nagrodę Nobla, nauka zyskała potwierdzenie kolejnej wielkiej teorii tłumaczącej nasze pochodzenie, a sama kosmologia stała się prawdziwą nauką, polegającą na obserwacjach, a nie domysłach. Wszystko pięknie, ale co wspólnego z początkiem Wszechświata może mieć radarowy szum? Zacznijmy od krótkiej historii myśli o relatywistycznym kosmosie, o kosmosie wprowadzonym w dynamiczny ruch.

?The Big Bang Theory?

Pojęcie ?Wielki Wybuch? istnieje obecnie w naszej świadomości tak samo, jak teoria ewolucji, istnienie energii elektrycznej, czy kulista Ziemia z dipolarnym polem magnetycznym. Pomijając (niestety coraz głośniejszych) krzykaczy głoszących, że to wszystko stek bzdur, Wielki Wybuch niemal wszedł do naszego języka potocznego. Pomyśleć, że jeszcze pięćdziesiąt lat temu teoria ta była co prawda uznawana za dobrze przystający do rzeczywistości model kosmologiczny, jednak poza paroma wyjątkami nie mieliśmy wielu empirycznych dowodów na jej poprawność. Może się wydawać dziwne, że nawet po opublikowaniu szczególnej i ogólnej teorii względności Albert Einstein uważał Wszechświat za coś stałego. Raz powstały, miał być według niego statyczny. Wiele w postrzeganiu Einsteina zmieniły badania Edwina Hubble?a i Vesto Sliphera, którzy badali ruch ?mgławic spiralnych? względem Drogi Mlecznej, a dodatkowo Hubble ostatecznie udowodnił, że są to pełnoprawne galaktyki, takie jak nasza. Coś tu nie grało. W statycznym Wszechświecie nie może być tak, że niemal wszystkie galaktyki się od nas oddalają. Wyglądało na to, że wszystko się od siebie oddalało, niezależnie od obserwatora. Co w takim razie zauważylibyśmy, gdybyśmy mogli ?cofnąć taśmę? i zaobserwować co działo się miliardy lat temu? Czy jest możliwe, że zaobserwowalibyśmy Wszechświat znacznie gęstszy, gorętszy i mniejszy? I czy na końcu naszego cofniętego filmu zobaczylibyśmy ekstremalnie gorący punkt, w którym nie istnieją nawet podstawowe pierwiastki?

Prekursorem pomysłu dynamicznego Wszechświata był Alexander Friedmann, rosyjski uczony, który skorzystał z grawitacyjnego równania pola Einsteina. Friedmann założył homogeniczność i izotropijność Wszechświata, oczywiście w pewnej (dość dużej) skali. Jak napisał we stępie do swojej pracy: ?Celem niniejszego obwieszczenia jest udowodnienie możliwości istnienia Wszechświata, którego przestrzenna krzywizna jest stała w stosunku do trzech współrzędnych przestrzennych i zależy od czasu, czwartej współrzędnej?. Tak, to zdanie potrafi wywołać migrenę po pierwszym przeczytaniu. Friedmann nawiązywał tutaj do prac Einsteina, który uważał, że średnia gęstość materii jest stała w skali czasu, podobnie jak średnica hipersfery Wszechświata. Gwoli prostego wyjaśnienia: hipersfera, to wyjście poza geometrię euklidesową. To sfera, która istnieje we wszystkich możliwych dla niej wymiarach. Okrąg nie jest hipersferą w przestrzeni trójwymiarowej, ale jest nią na płaszczyźnie. Friedmann wprowadził do modelu statycznego Einsteina kilka poprawek: dodatnio zakrzywioną przestrzeń, zmienną w czasie gęstość i zanikającą stałą kosmologiczną. Uzyskał w ten sposób zamknięty model Wszechświata z dynamiczną ekspansją, bądź kolapsem. Sam autor uważał swoje prace za spójne matematycznie, jednak ubolewał nad brakiem empirycznych badań, które by je potwierdzały, bądź je ostatecznie obaliły. Einstein natomiast uważał rozwiązanie Friedmanna za ciekawe, jednak ?w rzeczywistości nie rozwiązywały one równań pola?.

?Belgijski łącznik?

Cała zagadka została rozwiązana przez belgijskiego księdza i matematyka, Georga Lemaitre. W przeciwieństwie do Friedmanna, który kosmologią zaczął zajmować się ledwie 3 lata przed śmiercią (był także meteorologiem), Lemaitre przez prawie całe życie był zafascynowany tą tematyką. Był znakomitym matematykiem, jednak każdy kojarzy go jako wybitnego kosmologa. Znając ustalenia między innymi Edwina Hubble?a, w 1927 opublikował pracę (po francusku), w której prawidłowo rozwinął równanie pola grawitacyjnego. Założył w nim dodatnio zakrzywioną przestrzeń, zmienną w czasie gęstość i ciśnienie, oraz niezerową stałą kosmologiczną. Lemaitre jako pierwszy podszedł prawidłowo do problemu ruchu galaktyk, umieszczając go w kontekście rozszerzania Wszechświata, zamiast jako ruchu samych galaktyk. W końcu Wszechświat rozszerzał się, powiększając przestrzeń między galaktykami, nie był to już ruch ich samych. Wyprzedził także samego Hubble?a, zauważając relację między przyspieszeniem, a odległością. Powstał wtedy tak zwany ?wzór 24? wyglądający tak:

R?/R = v/rc = 0,68 * 10-27 * cm-1

który wygląda niemal identycznie jak wzór uzyskany dwa lata później przez Edwina Hubble?a: v=Hr z H wynoszącym 600 km/s/Mpc. Niestety, praca Lemaitre została niezauważona. Nie zareagował nawet Eddington, jego profesor. Również Albert Einstein wypowiedział się na jej temat dość ostro: ?z punktu widzenia fizyki, wydaje się to absolutnie wstrętne?. Po raz kolejny Einstein zaakceptował matematyczny aspekt pracy innego fizyka, jednak nadal nie mógł się zgodzić z koncepcją rozszerzającego się Wszechświata. Gdy Edwin Hubble w 1929 także opublikował pracę dotyczącą relacji przyspieszenie-odległość, (zawierającą właśnie prawo Hubble?a) nie było w nim prawidłowej interpretacji przyspieszenia galaktyk, Hubble uważał je za czyste prawo Dopplera. Nie przeczytał on pracy Lemaitre, co więcej, w swojej książce ?Królestwo Mgławic? z 1936 roku, odwołuje się do prac Friedmanna, lecz nie wspomina słowem o Georgu Lemaitre.

W latach trzydziestych Eddington i De Sitter zwrócili uwagę, że statyczny model Einsteina jest bardzo niestabilny. Pod wpływem małej perturbacji Wszechświat Einsteina albo się rozszerzy, albo zapadnie. Szukali oni rozwiązania dla dynamicznych modeli kosmologicznych. Z pomocą przyszedł nasz belgijski ksiądz, którzy przypomniał Eddingtonowi o swojej pracy sprzed kilku lat. Eddington w końcu ją zauważył, poczuł zapewne też lekki wstyd. Nic dziwnego, rozwiązanie leżało pod jego nosem. W końcu polecił on przetłumaczenie artykułu na angielski i opublikowanie go. Eddington zaadoptował także rozwiązania Lemaitre, od teraz model ten nazywamy w Europie modelem Eddingtona ? Lemaitre.

George Lemaitre jest także uznawany za ojca koncepcji Wielkiego Wybuchu. To on jako pierwszy zadał sobie pytanie ?Jeśli Wszechświat się rozszerza, to co, jeśli kiedyś był bardzo mały i bardzo gęsty??. W pracy ?Ekspansja Wszechświata? (1931) założył początkową jego rozrost, po którym miała nastąpić stagnacja. W tym właśnie miejscu rozwiązuje się problem kosmosu statycznego Einsteina. Po okresie stabilności znowu nastąpić miała przyspieszająca ekspansja. Pomysł ten rozwiązuje problem wieku Wszechświata, galaktyki miały już czas, by powstać. Lemaitre nazwał to teorią ?Pierwotnego Atomu?. Oto jak poetycko opisał narodziny Wszechświata: ?Świat atomowy został rozbity na fragmenty, każdy z nich na coraz to kolejne mniejsze części. Ewolucja Wszechświata może być porównana do pokazu sztucznych ogni, który właśnie się zakończył: kilka czerwonych smug, popiół i dym. Stojąc wśród schłodzonego żużla, widzimy powolne zanikanie słońc i staramy się przypomnieć zanikający blask pochodzenia światów?.

Możemy w końcu wygodnie usiąść w fotelu z kawą w ręku i dobrą książką na kolanach. Mamy wreszcie relatywistyczny model Wielkiego Wybuchu, który (przynajmniej teoretycznie) radzi sobie z problemem stabilności i w którym Wszechświat jest na tyle stary, że spokojnie mogły w nim utworzyć się galaktyki, gwiazdy i w końcu my. Kartkujemy jednak niespokojnie książkę, dręcząc się nad kolejną kwestią. Co mogło pozostać po młodocianym, gorącym Wszechświecie i czy w ogóle cokolwiek z niego pozostało? Czy uda nam się znaleźć jakiś ślad, namacalny dowód słuszności Wielkiego Wybuchu i dziesiątek trudnych wzorów? No i skąd w końcu nasze kosmiczne promieniowanie tła?

?Mikrofale? Mam jedną w kuchni, ale??

Wiemy już, że Wszechświat powstał z małego punktu, ulegającemu gwałtownemu wzrostowi. Pierwsze powstałe jądra pierwiastków są otoczone gęstą siecią elektronów, które blokują nawet światło. Wszystko to działo się jeszcze 300 tysięcy lat po powstaniu Wszechświata. Był on wtedy nieprzeniknioną, gorącą ?zupą? plazmy. Gdy temperatura spadła do około 3 tysięcy K, elektrony zostały przechwycone przez jądra, tworząc pierwsze pierwiastki (wodór i hel) i odblokowując drogę światłu. Fotony mogły już wędrować bez żadnych problemów. Nasze zimne promieniowanie jest w tym sensie właśnie pierwszym światłem powstałym w kosmosie, jego ?promieniowaniem reliktowym?, powstałym w dawnym okresie ekspansji. W trakcie przechwytywania elektronów przez jądra (czyli w tak zwanym procesie rekombinacji) materia i światło znajdowały się w stanie równowagi, światło mogło być zarówno absorbowane, jak i emitowane. Promieniowanie pozostałe po tym wczesnym okresie ekspansji jest jednym z podstawowych założeń Wielkiego Wybuchu, a oparte jest na teorii tak zwanego ciała doskonale czarnego. Ciało doskonale czarne jest teoretycznym tworem (powstałym w XIX wieku za sprawą m. in. Plancka, Boltzmanna, czy Wiena), w którym to światło jest pochłaniane i reemitowane.

Pierwszymi teoretykami, którzy przewidzieli owo promieniowanie (i jego temperaturę) byli Ralph Asher Alpher i Rober Herman, współpracownicy Georga Gamowa. Właśnie oni, w roku 1948, niejako przy okazji badań nad nukleosyntezą (tworzenie się jąder atomowych) przewidzieli istnienie promieniowania reliktowego o temperaturze 5 K. Ich praca nie zawierała żadnych wskazówek dotyczących możliwości jego wykrycia. Przez następne lata Gamow, Alpher i Herman przewidywali spory zakres temperatur, od 3 K do 50 K.

Nawet tak duże rozbieżności w przewidywaniach nie przeszkodziły środowisku astrofizyków w obwieszczeniu sukcesu Penziasa i Wilsona i ostatecznego obalenia modeli stacjonarnych Wszechświata. Jeszcze w latach 60. istniały tego typu modele (Fred Hoyle, Hermann Bondi, Thomas Gold), nie potrafiły one jednak w żaden sposób usprawiedliwić istnienia promieniowania tła. Było ono dlatego ważne, że jednym z istotnych przewidywań Wielkiego Wybuchu były jego drobne fluktuacje, małe różnice w temperaturze i gęstości, dzięki którym powstały gromady i galaktyki, jak i ogromne puste przestrzenie. Skąd one się wzięły? Powody są w zasadzie trzy i co najmniej jeden brał udział w powstawaniu fluktuacji materii. Pierwszy polega na zmianie temperatury promieniowania za pomocą zmiany sprężenia adiabatycznego (chodzi tu o stan, gdy ciepło nie może wejść lub uciec z danego systemu), tak jak w gazie idealnym. Mała zmiana temperatury jest po prostu równa zmianie sprężenia w danym punkcie kosmosu. Drugi to przesunięcie dopplerowskie, gdy promieniowanie porusza się względem obserwatora. Zmiany gęstości będą tworzyły zmiany przyspieszenia. Ruch obserwatora ku źródle promieniowania będzie wpływał dodatnio na zmianę temperatury. Trzeci to tak zwany efekt Sachsa-Wolfa. Polega on na różnicach w potencjale grawitacyjnym między obserwatorem a danym punktem. Różnice te będą powodowały zmiany temperatury za pomocą swoistego ?grawitacyjnego przesunięcia dopplerowskiego?.

?Od balonów, do potężnych satelitów?

Małe fluktuacje temperatury były przewidywane w latach siedemdziesiątych, między innymi przez Jima Peeblesa, czy (niezależnie) przez rosyjskiego astrofizyka Jakowa Zeldowicza. Znowu wracamy do punktu wyjścia. Kolejne teoretyczne założenie okazało się słuszne, jednak znowu musieliśmy czekać na twarde potwierdzenie. Uzyskaliśmy je za pomocą wyniesionego na orbitę w 1989 satelity COBE -Cosmic Background Explorer. Zanim przejdziemy do COBE, parę słów, by oddać honory wcześniejszym próbom tworzenia mapy mikrofalowego promieniowania tła. Warto wspomnieć o lotach balonowych odbytych w latach 1985 i 1986 w USA i w Brazylii. Balony te posiadały instrumenty będące prototypami tych użytych w satelicie COBE.

COBE wystrzelony przez NASA w 1989 roku był pierwszym narzędziem w pełni poświęconym badaniem mikrofalowego promieniowania tła ? Cosmic Microwave Background. Posiadał trzy instrumenty: FIRAS (Far InfraRed Absolute Spectrophotomerer) służący mierzeniu samego CMB operujący w zakresie od 60 do 600 GHz, DMRs (Differential Microwave Radiometers) przeznaczony do pomiaru rozkładu kątowego, operujący w 31, 53 i 90 GHz, oraz DIRBE (Diffuse InfraRed Backgrund Explorer), który mierzył emisję pyłu w dalekiej podczerwieni ? jego zakres mieścił się od 1.25 ?m do 240 ?m. Po trzech latach pracy uzyskaliśmy w końcu mapę fluktuacji. Okazało się, że różnice występują zgodnie z przewidywaniami sprzed dwudziestu lat, są one jednak znacznie mniejsze. Pomiędzy jednym obszarem nieba, a drugim istniały różnice rzędu 0,001%.

Mapa wykonana przez satelitę była pierwszą pełną, jednak oczywiście nie ostatnią. Pomiędzy działalnością COBE, a wystrzeleniem satelity WMAP (2001) podjęto kilka prób dokładniejszego zmierzenia fluktuacji promieniowania tła. Jednym z nich był projekt HACME. Polegał on na zawieszeniu dużego lustra (2.6 metra średnicy) pod balonem stratosferycznym. HACME potrafił szybko pokryć swoim ?wzrokiem? spore obszary nieba, co poskutkowało zwiększeniem rozdzielczości promieniowania tła w konkretnych obszarach nieba.

WMAP, czyli Wilkinson Microwave Anisotropy Probe, został wyniesiony na orbitę przez NASA i pracował w punkcie L2. Jest to pół stabilny punkt, znajdujący się 1.5 miliona kilometrów od Ziemi. W tym punkcie będzie także pracował Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.  Ważący 840 kilogramów satelita miał zasięgiem pokryć całe niebo. Swoją drogą, od rozpisania konkursu na projekt przez NASA do wystrzelenia satelity minęło tylko 6 lat.

Pierwsze wyniki pracy WMAP opublikowano w roku 2003, z kolejnymi aktualizacjami w roku 2005, 2007, 2009, 2011 i ostatnią w 2012.

Europa nie pozostała dłużna. W roku 2009 z Gujany Francuskiej wystrzelony został PLANCK. Europejska Agencja Kosmiczna także postanowiła wykorzystać punkt L2, podobnie jak w przypadku WMAP wykorzystując tak zwaną orbitę Lissajous. Główny teleskop PLANCKA mierzył 1.9 metra na 1.5 metra, a pracował w długościach fal między 27 GHz do 1 THz.

Kropki, masa kropek. Co z tego ma wynikać??

Jak widać, wynikami badań nad reliktowym promieniowaniem tła jest dziwna mapa, pełna dziwnych kolorów, beż żadnego schematu rozrzuconych po płaszczyźnie. Co wynika z tych misji i samej mapy? Pierwszą istotną sprawą jest izotropowość Wszechświata. Wynika to właśnie z chaotycznego rozkładu różnic temperatur. Niech nie zwiodą nas ?ciepłe? i ?zimne? punkty. Różnice między nimi wynoszą około 200 mikro Kelwinów. Okazało się, że Wszechświat tak naprawdę nie posiada punktów szczególnych, większą uwagę może jedynie przykuć ?zimny? obszar trochę na prawo od centralnego punktu.

Wiele dowiedzieliśmy się także na temat wieku samego Wszechświata. Satelita WMAP ustalił tę wartość na 13.74 miliardów lat, a PLANCK przesunął ją trochę dalej, ustalając wiek Wszechświata na 13.813 miliardów lat.

Przez kilka ostatnich dekad trwała dyskusja nad ciemną energią i ciemną materią i ich rolą w kształtowaniu kosmosu. Okazało się, że materii barionowej z której składają się planety, gwiazdy, a także my jest około? 4% w całym Wszechświecie. Według badań PLANCKA ciemnej materii jest za to 26.4%. W tym kontekście ciekawa jest dla mnie teoria, według której gros ciemnej materii stanowią małe czarne dziury powstałe w okresie młodego Wszechświata i rozsiane wszędzie gdzie nie tylko spojrzeć. Mapa mikrofalowego promieniowania tła obaliła także teorię kosmosu jako torusa. W tej formie Wszechświata moglibyśmy wylecieć z jednej jego strony i pojawić się w drugiej, niejako ?po drugiej stronie?, jak chociażby w grze Asteroids. Nie znaleziono jednak tożsamych punktów na mapie, odpowiadających sobie. Dzięki misjom badającym CMB potwierdziła się także teoria inflacji. Inflacja właściwie nie jest precyzyjną teorią, jest raczej mechanizmem wykładniczego rozrostu Wszechświata, którzy może być realizowany w kilku różnych modelach. Generalnie sprawa jednak sprowadza się do dwóch rzeczy: płaski Wszechświat, pierwotne perturbacje. Owe perturbacje miały mieć także gaussowski rozkład, okazało się jednak, że mapy CMB odbiegają od gaussowości.

Jak to zwykle w nauce bywa, nie wszyscy uznali mapy reliktowego promieniowania tła za to, czym są. Jedną z moich ulubionych teorii jest ta mówiąca o dyfrakcji światła przez pył. Otóż gdzieś pomiędzy Merkurym a Jowiszem znajduje się pył będący między innymi pozostałością po zderzeniach planetoid itp. Nie ma podstaw by uważać, że w innych układach jest inaczej. Otóż dowiedziono eksperymentalnie, że te mikronowych rozmiarów drobinki potrafią dokonać dyfrakcji światła, a pozostałością jest między innymi?promieniowanie mikrofalowe. Teoria ta ma jednak słaby punkt, albowiem nie wyjaśnia niemal idealnie rozłożonej temperatury, aczkolwiek z drobnymi wahaniami.

Kosmiczne promieniowanie tła postawiło też nam wiele pytań. Lata temu Kosmiczny Teleskop Hubble?a ustalił stałą Hubble?a na Ho=73.8 km/s/Mpc. Satelicie PLANCK udało się ustalić tę wartość na Ho=67.31 km/s/Mpc.

Pewne chińskie przysłowie mówi: ?Żaba na dnie studni mierzy rozmiar nieba uwzględniając granicę studni?. Nasza eksploracja Wszechświata jest nadal tak ograniczona, że być może za dekady, gdy dojdziemy do kolejnych odkryć stwierdzimy, że nasze obecne wysiłki były marne jak wróżenie z fusów.

http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/25/teleskopy-mikrofale-i-golebie/

 

Teleskopy mikrofale i gołębie.jpg

Teleskopy mikrofale i gołębie2.jpg

Teleskopy mikrofale i gołębie3.jpg

Teleskopy mikrofale i gołębie4.jpg

Teleskopy mikrofale i gołębie5.jpg

Teleskopy mikrofale i gołębie6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baltic Challenge ? kosmiczne wyzwanie dla Bałtyku
26/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Europejska Fundacja Kosmiczna ? organizator m.in. prestiżowego, międzynarodowego konkursu łazików marsjańskich, rozpoczyna nowy projekt o nazwie Baltic Challenge. Inicjatywa ukierunkowana jest na wykorzystanie technologii robotycznych i satelitarnych do walki z ogromnym zanieczyszczeniem Morza Bałtyckiego, które zaczyna realnie zagrażać także zdrowiu.
W badaniach przestrzeni pozaziemskiej osiągnięto znacznie więcej niż w poznawaniu środowiska morskiego. Głębiny kryją bowiem wciąż wiele tajemnic, w tym nieodkrytych gatunków fauny i flory oraz bogactw naturalnych. Ich identyfikacja i poznawanie jest nie tylko wyzwaniem technicznym, ale też wartością cywilizacyjną, pozwalającą na wzbogacenie wiedzy o planecie Ziemi oraz dającą nowe szanse gospodarce ogólnoświatowej. Problemem, na który chce zwrócić uwagę Fundacja jest ogromne zanieczyszczenie wód Morza Bałtyckiego ściekami rolniczymi, przemysłowymi i komunalnymi, które spowodowało, że Bałtyk stał się jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie.
Drugim ogromnym problemem Bałtyku, traktowanym po 2000 roku jako bomba ekologiczna, są zatopione w morzu przez aliantów po II Wojnie Światowej środki bojowe ? miny i bomby, a przede wszystkim broń chemiczna (gazy bojowe typu iperyt czy tabun, a także inne zawierające m.in. arsen), których ilość szacuje się na ponad 60 tys. ton. Eksperci oceniają, że uwolnienie kilkunastu procent tych substancji może spowodować, że Bałtyk na kilkaset lat stanie się ?morzem martwym?. Z założenia pojemniki z bronią chemiczną miały przetrwać 150-200 lat. Niestety proces degradacji już się rozpoczął. W ciągu ostatnich 20 lat doszło do ponad 120 wypadków, których ofiarami byli głównie rybacy poparzeni gazem musztardowym. Zanotowano równie ponad 100 wypadków plażowiczów głównie w rejonie wyspy Uznam.
?Niezbadane wody i dno Bałtyku, problemy z ich czystością i niebezpieczeństwo skażenia, jak również ograniczone zasoby wodne Polski zainspirowały nas do zajęcia się długofalowym projektem, którego celem jest wskazanie kierunków wykorzystania nowoczesnych technologii kosmicznych i robotycznych w działaniach na rzecz badań i eksploatacji środowiska wodnego.? mówi Maciej W. Iwankiewicz, Członek Zarządu Fundacji.
Połączenie obserwacji satelitarnych oraz prowadzonych przez drony latające z pracą dronów pływających oraz poruszających się w obszarze przydennym, a także zastosowanie technologii informatycznych do gromadzenia oraz przetwarzania dużych ilości danych cyfrowych, służących obrazowaniu przestrzennemu środowiska wodnego, pozwoliłoby nie tylko monitorować stan i przepływ wody, w tym wszelkich zanieczyszczeń w przestrzeni morskiej i wód śródlądowych, ale także pozwoliłyby na efektywne zarządzanie zasobami wodnymi, w szczególności w Polsce.
W planach Europejskiej Fundacji Kosmicznej jest szereg inicjatyw międzynarodowych. Planowany w połowie czerwca w Gdańsku kongres pod nazwą Baltic SUMMIT 2017, na który zapraszani są przedstawiciele świata polityki, biznesu i nauki z krajów nadbałtyckich ma na celu omówienie problemów Morza Bałtyckiego oraz technologii kosmicznych i robotycznych, wspierających ich rozwiązywanie. Kongres połączony będzie z przeglądem-konkursem rozwiązań satelitarnych, dronów i robotów podwodnych, umożliwiających eksplorację i eksploatację środowiska wodnego, a także warsztatami dla firm zainteresowanych tematyką.
Odrębną kwestią, która zainteresowała ekspertów z Europejskiej Fundacji Kosmicznej, są także zasoby wodne Polski, gdyż wbrew powszechnej opinii Polska jest krajem bardzo ubogim w wodę. Na mieszkańca rocznie przypada ok. 1600 m3 (1,6 mln litrów), podczas gdy w większości krajów europejskich zasoby wód słodkich kształtują się na poziomie ok. 5000 m3 (5 mln litrów). To efekt nie tylko mało korzystnego położenia geoklimatycznego, ale także błędów i zaniedbań w gospodarce wodnej. Dodatkową trudność gospodarczą sprawia fakt, że w Polsce zaledwie 30% rzek i jezior ma bardzo dobry i dobry stan ekologiczny, natomiast pozostałe wody są umiarkowanej, złej lub bardzo złej jakości. Zanieczyszczone są one głównie odpadami organicznymi oraz biogenami (azot i fosfor), pochodzącymi z nawozów rolniczych, a także ściekami przemysłowymi i komunalnymi.
Bieżące informacje na temat projektu Baltic Challenge oraz wydarzenia Baltic SUMMIT 2017 znajdują się na stronie internetowej: www.balticchallenge.eu.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/26/baltic-challenge-kosmiczne-wyzwanie-dla-baltyku/

Baltic Challenge ? kosmiczne wyzwanie dla Bałtyku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juno przygląda się Małej Czerwonej Plamie
26/01/2017 By Radosław Kosarzycki
Kamera JunoCam znajdująca się na pokładzie sondy Juno wykonała to zdjęcia północnych obszarów Jowisza w dniu 11 grudnia 2016 roku o godzinie 11:47 EST podczas bliskiego przelotu w pobliżu tego gazowego olbrzyma. W momencie wykonywania zdjęcia sonda znajdowała się na wysokości 16 600 kilometrów nad szczytami chmur Jowisza.
To niesamowite zdjęcie wysokich szerokości szczęśliwie przedstawia także NN-LRS-1, gigantyczną burzę znaną pod nazwą Mała Czerwona Plama (w dolnej, lewej części). To trzeci pod względem rozmiarów antycyklon widziany w chmurach tej planety. Obserwatoria naziemne śledzą ten czerwonawy owal od ponad 23 lat. Antycyklon to zjawisko pogodowe charakteryzujące się wielkoskalową cyrkulacją wiatru wokół centralnego obszaru wysokiego ciśnienia atmosferycznego. Na półkuli północnej wirują one zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, a na południowej z przeciwnym. Mała Czerwona Plama nieznacznie odróżnia się kolorem od otoczenia ? na zdjęciu widoczna jest jasnobrązowa plama w samym centrum antycyklonu. Zdjęcie zostało obrobione przez Geralda Eichstaedta i Johna Rogersa ? miłośników astronomii.
Zdjęcia RAW wykonane za pomocą kamery JunoCam dostępne są pod adresem http://www.missionjuno.swri.edu/junocam ? każdy może z tej strony ściągnąć zdjęcia, a następnie poddać je obróbce.
Źródło: NASA/JPL-Caltech/SwRI/MSSS/Gerald Eichstaedt/John Rogers
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/26/juno-przyglada-sie-malej-czerwonej-plamie/

Juno przygląda się Małej Czerwonej Plamie.jpg

Juno przygląda się Małej Czerwonej Plamie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)