Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.05.2023 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Obiektu nie trzeba specjalnie przedstawiać. Jest to moje drugie zdjęcie przedstawione w filtrach Ha, O i S. Dziękuję Tomkowi Zwolińskiemu za wspaniały artykuł w Astronomii oraz materiałom kolegi Herbert West z sąsiedniego forum. To dzięki tym materiałom udało mi się obrobić to zdjęcie. wiem, że jeszcze dużo jest przede mną. Ha 80 x 300 s, OIII 34 x 300 s, SII 21 x 300 s, Takahashi 106 na neq6, kamera GHY 163
    5 punktów
  2. Tegoroczne 🙂 19.01.2023 (APO60 + Lunt Cak +Chameleon2) ED 102/714 +Lunt CaK 19.02.2023
    4 punkty
  3. Jeszcze raz usiadłem do obróbki i wyszła nowa wersja. Nie jestem do końca przekonany czy za dużo czerwonego na bokach mi nie wyszło.
    4 punkty
  4. Pierwsze tegoroczne - styczeń i luty obrobione. Lunt 50 + Chameleon2: 19.01.2023 06.02.2023 19.02.2023
    3 punkty
  5. Dzisiejszy B787-9 LOT ( Independence Livery) Warszawa - Nowy Jork 10,300m 887km/h
    3 punkty
  6. @Panasmaras oto kilka zrzutów z bardziej egzotycznych obiektów:
    2 punkty
  7. Wczorajszy Łysol i Mars przez 8x30😉
    2 punkty
  8. Seria StarSense Explorer to połączenie prostego GoTo z ręcznym naprowadzaniem. Brzmi ciekawie, a jak i czy działa w praktyce? Celestron StarSense Explorer (wersja LT70AZ) Test pod ciemnym niebem Poszukując ciekawych rozwiązań zbliżonych do systemu GoTo natrafiliśmy na serię teleskopów Celestron StarSense Explorer. Obejmuje ona dwa różne modele na montażu Dobsona, a na montażach AZ trzy różne Newtony, dwa różne refraktory i dwa różne SCT. My do testów dostaliśmy najprostszy model refraktora achromatycznego 70/700 na montażu AZ, z podstawowym zestawem akcesoriów, którego nie będziemy tu szerzej opisywać. Nas interesowała obsługa i działanie, a właściwie skuteczność działania, aplikacji StarSense Explorer. Całość dotarła w jednym kartonie. Złożenie i rozstawienie teleskopu nie zajmuje więcej niż 10-15 minut. Bazą dla systemu StarSense jest dokręcana do tuby na trzy śrubki "stopka", do której wsuwa się i blokuje dwiema śrubami dociskowymi główny uchwyt z lusterkiem. Sam uchwyt na smartfona mechanicznie bazuje na adapterze Celestrona do fotografii okularowej. Po zamocowaniu w nim smartfona, wystarczy w osiach X/Y wycelować kamerę telefonu w środek lusterka. Więcej o idei i zasadzie działania systemu StarSense można przeczytać na stronie producenta i na stronach sklepów oferujących takie zestawy. Aplikacja Po pobraniu i zainstalowaniu darmowej aplikacji pojawia się ekran rejestracyjny z polami do wypełnienia (zrzut ekranu po lewej). Wybieramy typ teleskopu, wpisujemy kod aktywacyjny i adres e-mail. Kod aktywacyjny dostarczany jest wraz z teleskopem. Następnym krokiem jest kalibracja teleskopu i smartfona. I tu od razu uwaga: nie każdy smartfon współpracuje ze StarSense Explorer, a zgodność możemy zweryfikować na dedykowanej stronie (co ciekawe, wchodząc tam poprzez smartfona, od razu dostajemy informację o (nie)zgodności (zrzut ekranu po prawej). https://starsenseexplorer.simcur.com/ My wykorzystaliśmy do testów model Samsung Galaxy A70, w pełni zgodny ze StarSense. Kalibracja Proces kalibracji przebiega w kilku krokach i jest w pełni wspierany przez aplikację, która dokładnie tłumaczy co należy zrobić na danym etapie. W skrócie, chodzi o takie wyrównanie teleskopu i smartfona, by widok w okularze odpowiadał temu, co widzi kamera smartfona, a inaczej mówiąc, "pokazać" aplikacji w co celuje teleskop. Da się to zrobić całkiem dokładnie, a jest to kluczowe dla precyzji wspomagania procesu naprowadzania na obiekty przez aplikację. Najlepiej przeprowadzić wyrównanie w dzień, na odległym obiekcie ziemskim. Na etapie ekranu z krzyżem możemy powiększyć i przesunąć obraz tak, aby w środku krzyża znalazł się obiekt widoczny w środku pola widzenia. Podczas obserwacji przy wyborze kolejnego obiektu aplikacja oferuje ponowną kalibrację, którą można wykonać na jakimś jasnym obiekcie, odległej latarni, a nawet jasnej planecie czy gwieździe. Ale taka konieczność zachodzi raczej tylko (a i to nie zawsze!) w przypadku wyjęcia i ponownego włożenia lub przesunięcia smartfona w uchwycie. Testy nocne W sumie poświęciliśmy trzy sesje obserwacyjne na przetestowanie systemu StarSense, natomiast zdjęcia poglądowe ekranu smartfona w kolejnych krokach namierzania obiektu zostały wykonane w dzień. Obiekt można wybierać na trzy różne sposoby: klikając go na mapie wyświetlanej na ekranie smartfona, wybierając z listy obiektów, lub wyszukując go w dostępnej bazie danych. Ponieważ chcieliśmy w spokoju skupić się na przetestowaniu StarSense, a nie irytować obsługą i drganiami prostego montażu AZ, zamocowaliśmy adapter StarSense na Dobsonie 10". Zyskaliśmy tym na stabilności i zasięgu. Menu programu ogranicza się do czterech ikonek na dole ekranu, od lewej: lista menu, lista polecanych obiektów na daną noc, przycisk StarSense, oraz wyszukiwanie i wybór obiektów. Nazwa wybranego obiektu pojawia się w ramce nad ikonkami, a kliknięcie w nią skutkuje przejściem do rozszerzonych informacji na temat tego obiektu. Ku naszemu zdumieniu, testy nocne pokazały, że system działa i to naprawdę dobrze! Przez całą sesję namierzanie obiektów szło gładko i za każdym razem obiekt był widoczny w polu widzenia okularu. Oczywiście najlepiej wstępnie użyć szerokiego okularu dającego pole widzenia co najmniej 1° i po dokładnym, ręcznym wyśrodkowaniu obiektu zmienić okular na krótszy. Namierzanie obiektów ze StarSense jest łatwe, przyjemne i skuteczne, a jednocześnie system nie odwala za nas całej roboty. Podczas namierzania wybranego obiektu aplikacja StarSense pokazuje strzałkami kierunek przesuwania teleskopu. Wystarczy ręcznie przesuwać teleskop zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez strzałki. Jak już dotrzemy w pobliże celu, zmienia się kolor i kształt celownika, a mapa płynnie się skaluje. Po wyświetleniu komunikatu "Telescope on target" wystarczy spojrzeć w okular i cieszyć się widocznością obiektu. Oto kilka zrzutów ekranu z kolejnych etapów namierzania celu (M13): Co ciekawe, nawet po przeniesieniu teleskopu kilka czy kilkanaście metrów w inne miejsce, StarSense bez problemu wciąż sczytywał niebo i bez pudła namierzał wybrane obiekty. Nasze sceptyczne nastawienie zostało bezlitośnie zdruzgotane i ustąpiło miejsca miłemu rozczarowaniu i dobrej zabawie podczas obserwacji. System nie wymaga żadnej kabelkologii. Wystarczy pamiętać, żeby przed sesją naładować baterię w smartfonie, ewentualnie zaopatrzyć się w jakiś mały powerbank, który można zamocować obok smartfona na teleskopie. W naszym klimacie noce są jednak dość wymagające dla baterii, więc taki dodatkowy powerbank zapewni nam bezstresowe korzystanie ze smartfona przez całą sesję. Aby test był pełny, wykorzystaliśmy też zestawowy teleskop i statyw. Testy przebiegły równie pomyślnie, system działał bez zarzutu. Podsumowanie StarSense Explorer okazał się bardzo skutecznym narzędziem do półautomatycznego namierzania obiektów, które pośrednio uczy nieba. Bez zbędnych kabli, bez konieczności dostępu do sieci komórkowej, bez ciężkiego akumulatora i laptopa, mamy do dyspozycji system, który po prostej procedurze kalibracji z łatwością sczytuje obraz nieba i bez pudła nawiguje do wybranych obiektów. Brzmi to może mało wiarygodnie, ale przekonaliśmy się, że to prawda. A nastawieni byliśmy bardzo sceptycznie. Tryb nocny pozwala utrzymać względną adaptację do ciemności, a różne kształty celownika zastępują jego kolory z trybu dziennego. Korzystając ze StarSense można nawet zrezygnować z tradycyjnego szukacza, bo mapa pokazuje niebo równie dobrze i realistycznie. System testowaliśmy we dwóch, ale dwie inne osoby również przyglądało się funkcjonowaniu aplikacji StarSense w warunkach polowych i wszyscy byliśmy zaskoczeni prostotą oraz skutecznością jej działania. To nie jest gadżet, ale w pełni funkcjonalne wspomaganie ręcznego namierzania obiektów z możliwościami, które zadowolą początkującego miłośnika astronomii, a bardziej doświadczony również nie przejdzie obok niego obojętnie. Jedyną "wadą" tego systemu jest brak dostępności bez teleskopu. Chcąc skorzystać ze StarSense ze swoim teleskopem, pozostaje kupić najtańszy zestaw LT70AZ i dopasować w dowolny sposób stopkę StarSense do swojej tuby optycznej. Jednak takie rozwiązanie jest nieopłacalne finansowo, a szkoda. Ale dla początkującego szukającego kompletnego zestawu oferta jest dość szeroka. Polecamy! Uzupełnienie z 29.05. Udało nam się jeszcze przetestować StarSense przy Księżycu w pierwszej kwadrze. Wnioski są takie, że w przypadku jasnego Księżyca system uzyskuje maksymalną zgrubną dokładność około 5°, co jest zrozumiałe w warunkach poświaty i braku możliwości skalibrowania się na okolicznych gwiazdach. Jednak tak jasny obiekt jak Księżyc można bez trudu namierzyć ręcznie, korzystając z zestawowego szukacza Red Dot. Przetestowaliśmy też namierzanie jaśniejszych gwiazd w szerokiej okolicy Księżyca (ok. 10° a nawet nieco bliżej) i system, choć z pewnym opóźnieniem, ale radził sobie z precyzyjnym celowaniem. Jednak w tym przypadku wiele zależy od fazy Księżyca i warunków rozpraszania jego światła w atmosferze. Kilkakrotnie zdarzyło się, że StarSense skierowany w rozjaśnioną część nieba tracił orientację. Wybierając wtedy z mapy dowolny obiekt z dala od poświaty, system początkowo wybierał zły kierunek i prowadził do obiektu w zupełnie inny rejon nieba, ale po wycelowaniu w punkt podpowiadany przez StarSense, system weryfikował położenie według zarejestrowanych gwiazd i niemal natychmiast sam się kalibrował pokazując poprawny kierunek do wybranego wcześniej obiektu trafiając w niego bez pudła. Sprzęt do celów recenzji wypożyczyła firma Delta Optical Tekst oryginalny: http://www.astronoce.pl/recenzje.php?id=133
    1 punkt
  9. Też mi się udało złapać całe towarzystwo w 50mm, pstryknięte chwilę po tym jak zlazły z widoku chmury: C60D+50mm, ISO800, 1s, RawTherapee:
    1 punkt
  10. Podepnę się pod temat. Wczorajsza M101 z umierającą gwiazdą. Dokładnie. Dla porównania M101 z kwietniowego zlotu w Zatomiu.
    1 punkt
  11. Witam, przedstawiam drugie zdjęcie przywiezione z Teneryfy🙂. Tym razem głębokie niebo ale stosunkowo krótką ogniskową co pozwoliło w jednym kadrze ująć całkiem sporo ciekawych obiektów✨✨✨. Plan był trochę inny bo wstępnie chciałem zrobić większą panoramę tego obszaru ale ze względów czasowych zdecydowałem się tylko na ten kadr. Mogłem wprawdzie zrobić 4 panele po 15 minut natomiast z jakością mogło być sporo gorzej 🙂. W przyszłości na pewno wrócę do tego obszaru i dorobie kilka dodatkowych paneli. Przy okazji udało się przetestować nowy obiektyw tj Sigma Art 50 mm f1.4 który naprawdę zrobił robotę i zostanie ze mną na dłużej 🙂. Miłego oglądania✨✨✨
    1 punkt
  12. 11.01.2021 (godz. 21:00), Mosina Rok 2021 pod względem pogody zaczął się dość kiepsko. W zasadzie można powiedzieć, że bezchmurnego nieba przez ostatnie 10 dni nie było. W takich warunkach na wagę złota jest każdy incydent bezchmurnego nieba, nawet gdy od zachodu widać podążającą warstwę kłębiastych przyjaciół. Jak najszybciej chwyciłem w dłoń lornetkę Delta Optical Extreme 7x50 ED i skierowałem wzrok w okolice południowego nieba. Tam czekał już na mnie zimowy akcent, iskrzący i krystalicznie dominujący Syriusz. Gwiazda, która swoim blaskiem potrafi przyćmić całego Oriona. Obserwacje zacząłem od okolic zenitu, czyli trzy gromady w Woźnicy, następnie Plejady, Hiady i Gromada Podwójna w Perseuszu. Czasu jednak nie było zbyt dużo. Zaopatrzony w niewielką lornetkę postanowiłem porozglądać się w okolicach gwiazdozbioru Wielkiego Psa. Położenie dość niskie, do tego w oddali zabudowa skutecznie oświetlająca skrawek czystego nieba. Mimo wszystko stabilność lornetki 7x50 przy obserwacjach z ręki pozwoliła mi nacieszyć się ławicą niezliczonych gwiazd. Messier 50, dobrze znana gromada otwarta w gwiazdozbiorze Jednorożca. Punktem odniesienia jest oczywiście Syriusz, wystarczy jedno przesunięcie pola widzenia i światło gromady wpada bezlitośnie przez obiektywy lornetki. Za pierwszym razem widziałem jedynie delikatną plamkę, jednak po dłuższej adaptacji wzroku puchata mgiełka zaczęła być wyraźna jeszcze bardziej. W szerokim polu 7,5 stopnia obiekt prezentuje się bardzo przyjemnie - inna perspektywa, oddech, zupełnie odmienny kontekst niż w obserwacjach teleskopem. (kliknij, aby powiększyć zdjęcie) Rys. 1. M50 w polu widzenia 7,5° - lornetka 7x50. Źródło: Opracowanie własne na podstawie aplikacji Stellarium. Do tej gromady mam pewien sentyment, gdyż był to pierwszy obiekt DS jaki zobaczyłem w życiu, a do tego przez lornetkę. Było to kilka lat temu w bardzo mroźny wieczór przy sporej ilość śniegu. Wyszedłem na pobliskie pole z otrzymaną kilka godzin wcześniej lornetką Nikon EX 10x50. Wycelowałem wtedy w Syriusza i zacząłem błądzić na około. Nagle natknąłem się na jakąś dziwną plamkę. Nie wiedząc kompletnie nic na temat tego jak wyglądają tego typu obiekty w lornetce uznałem, że po prostu widzę niewielką chmur. Jednak ona wcale się nie przesuwała i została tam już na stałe. Jakie było moje zdziwienie kiedy po obserwacjach analizując atlas doszedłem do wniosku, że właśnie przed chwilą widziałem M50. Dziś spoglądając na tą gromadę nie czuję się już jak odkrywca, ale obiekt dalej zachwyca jak za pierwszym razem. Tego dnia Syriusz wskazał mi także drogę do innego pobliskiego obiektu. M47, czyli gromada otwarta w gwiazdozbiorze Rufy. Obiekt bardzo łatwy do zlokalizowania, jednak ze względu na niskie położenie niedostępny dla wszystkich obserwujących z terenów zabudowanych. Główne składniki gwiazdowe doskonale widoczne, gromady nie sposób pomylić, ani pominąć. Pobliskiej M46 nie udało mi się wyłuskać, małe powiększenie oraz dość mocno zaświetlone miejskie niebo zrobiło swoje. Warto jednak udać się w te okolice dla samej M47, gdyż widok gromady w szerokim polu ponownie nadaje jej inny wymiar. (kliknij, aby powiększyć zdjęcie) Rys. 2. M47 w polu widzenia 7,5° - lornetka 7x50. Źródło: Opracowanie własne na podstawie aplikacji Stellarium. Nim się obejrzałem chmury znów rozlały się po całym niebie. Może to i dobrze, gdyż temperatura nie zachęcała do dłuższego spoglądania. Pierwsze lornetkowe obserwacje tych obszarów w sezonie mogę jednak uznać za zaliczone. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł : -)
    1 punkt
  13. Witam, Zgodnie z zapowiedzia w pierwszym poscie tego watku, bede kontynuowal opis swoich budowlanych przygod. Z nadzieja, ze może komus się to przyda lub zachęci do samodzielnej budowy. Nawet jezeli obawiacie sie, ze nie bedzie idealnie ... hej, nic nie jest A zawsze lepiej robic COS niz NIC. Tym razem przeniesiemy sie nieco w czasie (tak ze dwa lata) i odwiedzimy moj ogrodek, w ktorym nie ma jeszcze astrobudki. Jest za to sporo frustracji zwiazanej z noszeniem i kazdorazowym rozstawianiem montazu oraz (początkowo odlegla) perspektywa kopania sporej wielkosci dziury w ziemi. Poczatki Poczatkowo, jak w przypadku wiekszosci z Was (tak mysle), nierozerwalnym elementem kazdej obserwacji bylo targanie montazu i teleskopu na zewnatrz i skladanie wszystkiego do kupy. Przez pierwsze pare nocy myslalem, ze najwygodniejsze to moze nie jest, ale jest w tym jakis romantyzm, twardy jestem - dam rade. Wkrotce jednak moja postawa zmienila się na bardziej przyziemne ?w dupie z romantyzmem ... " i swiadomosc, ze jezeli nie zaczne sobie ulatwiac zycia to wiele z tego nie bedzie. Moim pierwszym problemem okazało się to, ze montaż nie za bardzo jest za co zlapac i srednio wygodnie sie go nosilo. Pierwszym wiec krokiem ku ułatwieniu sobie zycia, było skorzystanie z takiej sympatycznej skrzyneczki (tu u nas transportuje się w nich torebki z mlekiem). Montaz (sama glowica, bez statywu oczywiscie) miescil sie do srodka prawie idealnie. Troche to pomoglo - przenoszenie montazu stalo sie o wiele latwiejsze. Ulga byla jednak krotkotrwala. Najbardziej dobijala mnie potrzeba wnoszenia tego wszystkiego do srodka po skonczonej sesji (rano, zimno, czlowiek niewyspany, nic się nie chce). Coraz częściej tez lapalem się na tym, ze całkowicie rezygnowałem z obserwacji/fotografowania bo za dużo roboty z tym wszystkim było. Nie chciało mi się po prostu. Zaczalem wiec coraz intensywniej myslec o jakims słupku w ogrodzie, na którym mialbym montaż zainstalować na stale. Od myslenia już tylko krok (co prawda niełatwy) do ? zrobienia czegos. No wiec zrobilem. Slupek Gotowy słupek wygląda tak (przy okazji - dla spostrzegawczych. To coś, co wygląda jak pęknięcie na betonie, takim pęknięciem nie jest. Ot, gra nierownosci, swiatel, cieni): Bardzo pomogl mi jeden z czlonkow lokalnego klubu astronomicznego. Od zachety do budowy "slupka", poprzez skierowanie do sklepu (o którym nie miałem pojecia) gdzie moglem tanio kupic stal, porady w kwestii betonu, az do spawania słupka w jedna calosc. Od razu wiec pierwsza porada do osób myślących o budowie słupka: poczytajcie, zadawajcie pytania na forum i jeżeli możecie zwroccie się bezposrednio do kogos o pomoc. Ilosc problemow zmaleje wtedy znaczaca, a mniej problemów oznacza, ze zarowno motywacja jak i perspektywy ukończenia projektu na satysfakcjonujący poziomie sa dużo większe. Mój slupek zrobiony jest ze stalowej rury o srednicy 6.62 cala (ok. 17 cm). Kosztowalo mnie to jakies grosze. Do tego zamowilem dociecie dwoch stalowych ?talerzy? o srednicy 9 cali (22.9 cm) i 10 cali (25.4 cm). Adapter do zamocowania teleskopu zrobil mi znany na forum Mitek - jestem bardzo zadowolony z tego co otrzymalem. Kiedy adapter dotarl do mnie, "przenieslismy" otwory z adapteru na mniejszy stalowy talez (ten u gory), wywiercilismy otwory i pospawalismy (prawie) wszystko do kupy. O tym ?prawie" napisze nieco później przy okazji pisania o prawidłowej orientacji "slupka". Jest to ze soba związane. Okazalo sie (o czym nie znajomy uprzedzal), ze podczas spawania stalowe taleze nieco sie pofalowaly. Przed spawaniem ladnie mi na bolce wchodzily i plasko "siedzialy" na dolnych podkladkach i nakretkach. Po spawaniu juz tak ladnie nie bylo, musialem uzyc nieco sily, aby wepchnac taleze na sruby. Ostatecznie dalo sie je dokrecis i wydaje sie, ze wszystko jest OK, ale może jest to cos na co warto zwrocic uwagę. Nie znam sie za wiele na spawaniu, wiec pewnosci nie mam dlaczego tak sie dzieje i w jakich okolicznościach daloby się tego "falowania" uniknac. Po zespawaniu wszystkiego w jedna calosc (ostatecznie zdecydowalismy sie nie robic tego od razu, ale raczej w dwoch krokach - pozniej napisze dlaczego) slupek przeszedl piaskowanie, co sprawilo, ze ze starej zardzewialej rury zamienil sie w naprawde elegancko i blyszczaco wygladajacy slupek. Pozniej poszla warstwa farby zabezpieczajacej (podklad) i na koniec kolor. Na zdjeciach ponizej widac slupek przed piaskowaniem, po piaskowaniu z warstwa podkladu i ostatecznie pomalowany. Ogolny plan dzialania był taki: kopie dziure (nieco wiecej szczegolow podaje nieco nizej) w dziure pakuje gotowa mieszanke (zaprawe?) betonowa. Tak ze 3-4 cale (8-10 cm) i wstawiam tekturowa tube. Nie pamietam dokladnie jej srednicy, ale widac na zdjeciach, ze jest nieco wieksze niz srednica dolnego talerza tube wypelniam zaprawa dookoła tuby wsypuje ziemie, ktora wczesniej z tej dziury wykopalem na gore (tuby) leci sklejka z przymocowanymi w odpowiednich miejscach stalowymi pretami (do ktorych przykrece pozniej slupek) DZIURA: Z tego co się dowiedziałem, trzeba tu u mnie kopać na przynajmniej 4 stopy głęboko (ok. 122cm.) Ze względu na mroz. Podobnie pewnie jest w Polsce, bo I zima podobna. Wykopałem więc dziurę o wielkości 3x3 stopy i 3 stopy gleboka (1mx1mx1m). Na samym dole (chcąc oszczedzic sobie trudu) wkopałem się jeszcze na stope głębiej, ale mniejsza średnica - 1x1 stopa (31x31cm). Wygladalo to mniej wiecej tak: Kopanie No nie jest lekko. Jeżeli macie możliwość ? radze poszukać kogos kto to wykopie za Was, lub nawet lepiej zrobić to przy pomocy jakiejś maszyny. Ze mnie jednak energia wręcz tryskala, postanowiłem zrobic to metoda tradycyjna, przy uzyciu wlasnych rak i lopaty. Samo kopanie nie jest może najbardziej wyczerpujące. Problemem jest to, ze im głębiej, tym mniej miejsca mamy na kopanie, obracanie się, wybieranie ziemi. Dlatego rozmiar dziury (po wykopania wydawala sie ona WIELKA) wydawal mi się odpowiedni, choć ciasnotę odczuwałem. Dodatkowo przydaje się jedna normalna lopata do kopania i druga, jakaś krótka, łopata (ja miałem taka z trzonkiem odłamanym w połowie) do wybierania ziemi. Kolejnym problemem były kamienie i wszystko to, co tam można znaleźć w ziemi (kable na przykład). Zanim zacząłem kopać zgłosiłem ten fakt do odpowiednich ?organów?. U mnie wygląda to tak, że wchodzi się na stronę www, zaznacza na mapie gdzie będziemy kopać, podaje mniej więcej wymiar dziury i sposób kopania (ręcznie czy maszyną) i po kilku dniach dostaje się masę maili z potwierdzeniem, że wolno kopać, że nie ma tak żadnych kabli, rur etc. Tak więc pod tym względem byłem zabezpieczony. Przydalo się to o tyle, że w trakcie kopania natrafiłem na kabel ciągnący się w poprzek mojej dziury. Ni diabła nie wiedziałem, co to jest. Mając jednak podkładkę w postaci ?oficjalnego pozwolenia na kopanie?, nie przejmowałem się za bardzo, kabel przeciąłem i ? tyle. Pewnie jakiś stary od kablówki czy coś w tym stylu. Nie wiem jak to u nas w Polsce wygląda, ale chyba warto przynajmniej zastanowić się przez chwilę nad tym, czy jest szansa na to, że w dziurze natrafimy na COŚ. W ogóle musze przyznać, że im głębiej w dziurze siedziałem tym bardziej nabierałem przekonania, że za chwilę się do czegoś dokopię. Z takiej dziury otrzymujemy tez sporo wykopanej ziemi (o wiele więcej niż się spodziewałem) wiec trzeba pomyśleć gdzie te ziemie lokować (co może, ale nie musi być problemy - zależy od tego co mamy w ogródku). WYZNACZANIE LINII POLUDNIKA Trzeba na to zwrocic wieksza uwagę, jeżeli mamy słupek i talerze, gdzie wszystko jest juz polaczone na sztywno i nie bardzo jest miejsce na jakikolwiek ruch. Sam montaż daje nam trochę swobody (ruch w azymucie). Jeżeli mamy dodatkowo na przykład fasolkowe otworki na talerzach, to już w ogóle bajka i można sobie na północ na oko ustawić. Sa i inne metody konstrukcji słupków, gdzie mamy taką swobodę. W przypadku mojego słupka, poczatkowo wydawało mi się, że takiego luzy wiele nie mam (talerze przyspawane na sztywno i zwykłe okrągłe otworki), ale ostatecznie okazało się, że i tak mogłem postawić montaż, wyregulować, ustawić na polarną, odznaczyć i dopiero spawać. O tym powiem później. Póki, co jesteśmy na etapie, kiedy myslalem, że linia poludnika musi byc wyznaczona raczej doklanie. Spędziłem nad tym trochę czasu. Nie, dlatego, ze jest to skomplikowane, ale dlatego, ze chciałem mieć to wyznaczone naprawdę idealnie. Poza tym, pomagala mi corka, wiec calosc zmienila sie w taki nieco rodzinno-zabawowy projekt. Metoda 1 - cien i poludnie lokalne Trzeba odczekać na południe lokalne (górowanie Słońca) i odznaczyć cień rzucany przez jakiś długi obiekt. Czas górowania Słońca dla danej lokalizacji można znaleźć w Internecie. Są tez aplikacje na telefon, które automatycznie pobierają położenie geograficzne i po prostu podają odpowiednią godzinę. Jeżeli będziecie szukać w Internecie, potrzebna jest długość geograficzna oraz strefa czasowa. Idealnie chciałem miec "kawałek" cienia po każdej stronie mojej dziury, aby później łatwo byłoby mi przeciągnąć sznurek nad dziura. Dziura była niemała wiec potrzebowałem czegoś długiego tak, aby rzuciło mi długi cień. Wziąłem wiec długa rurkę, przywiązałem do niej sznurek, na końcu sznurka zawiesiłem cos ciężkiego (młotek w moim przypadku), zainstalowałem to na wierzy zrobionej z drabiny i poczekałem na lokalne południe. Dziala to zasadniczo jak należy, ale przekombinowane to wszystko i chyba nie warto. Gdyby jednak ktos sie uparl i chcial to zrobic w ten sposob, kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę: Trzeba zrobic pomiar o odpowiedniej godzinie. I jeżeli chcemy miec to zrobione dokładnie nie ma aż tak wiele czasu (naprawdę widac jak cien sie szybko przesuwa). Mogą jednak wtedy wyjsc chmury, może się zrobic wietrznie, mozemy akurat byc w pracy etc. Wiec operacje trzeba wtedy powtorzyc. Cien jest szerszy i coraz bardziej rozmyty (trudno wyznaczyc srodek) im dalej od sznurka. Jakos w trakcie teoretyzowania o tej metodzie sie o tym nie mysli, w praktyce jednak odgrywa to swoją role. Na zdjeciu, ktore zamieszczam widac jak sie taki cien ?rozmywa? na stosunkowo niewielkiej odległosci. Dodatkowo, fakt, że cien pada na trawe na pewno nie pomaga. Wrecz przeciwnie - jeszcze bardziej utrudnia to odnalezienie cienia i wyznaczenie jego srodka. Pomaga tu nieco rozlozenie na trawie gladkiego papieru. Wiatr (nawet niewielki) sprawia, ze sznurek jest w ciaglym ruchu co straszliwie utrudnia pomiary Ogólnie metoda dziala, ale (w moim wykonaniu) nie dala mi poczucia, ze mam poludnik wyznaczony super precyzyjnie. Wyszlo tak ?mniej wiecej?. Na potrzeby slupka smiało by wystarczyło, ale gdybym miał robic to po raz kolejny dalbym sobie spokoj z takim podejsciem. Ponizej zdjecie sznurka przeciagnietego na linii polnoc-poludnie (wyznaczonej opisana metoda) i odpowiednio zorientowany talez. W innej (szybszej) wersji tej metody, mozna postawic krotka poziomice pionowo na dolnym talerzu w trakcie instalacji. I w momencie gorowania obracac talez (z poziomica), tak aby srodek cienia pokrywal sie z naszym ponktem POLNOC na talezu. Dziala, jest to teoretycznie szybka metoda, ale znowu ograniczeni jestesmy czasem. Bo trzeba by to zrobic w trakcie instalacji. Raz, ze mamy wiec okreslony przedzial czasowy (krotki), dwa, ze moga np. pojawic sie chmury. A beton twardnieje ...... Ogolnie nie polecam wiec, podaje raczej jako ciekawostke. Metoda 2 - kompas Wydaje mi sie, ze smialo zadziala o ile wprowadzimy korekte na deklinacje magnetyczna. Ja odczytalem wielkosc deklinacji z aplikacji na telefonie, ustawilem odpowiednio kompas (taki turystyczny, ze sredniej polki powiedzmy) z jednej strony dziury wbilem duzy gwozdz, przymocowalem do niego sznurek, po drugiej stronie dziury ulozylem kompas tak, aby sznurek byl pod kompasem i poruszajac kompasem i sznurkiem jednoczesnie ustawilem tak, aby igla wskazywala polnoc, a sznurek pod kompasem byl do niej rownolegly. Praktyczny problem jest taki, ze igla jest bardzo krotka, a sznurek dlugi i ta "rownoleglosc" moze byc dyskusyjna. W moim przypadku nie pokrylo mi sie to idealnie z tym co wyznaczylem przy pomocy sznurka i cienia i nie wiem nawet ktora metoda byla mniej precyzyjna. W kazdym razie roznica nie byla tyle duza, abym musial martwic sie o to, ze linia polnocy nie jest wyznaczona poprawnie. Wrecz przeciwnie, bylo dostatecznie blisko, abym sie upewnil, ze wyznaczone jest dobrze. Wydaje mi sie, ze przykladajac sie nieco do calej procedury mozna smialo sobie slupek przy pomocy kompasu ustawic. Metoda 3 - czy jak ja to ostatecznie zrobilem i co najbardziej polecam Pomimo moich poczatkowych obaw okazalo sie, ze wcale nie musze polnocy wyznaczyc bardzo precyzyjnie i moje pomiary przy pomocy sznurka i mlotka (sprawiajace mojej corce mnostwo uciechy) nie byly wcale konieczne. Po prostu razem ze znajomym wpadlismy na pomysl jak ostatecznie zespawac slupek, ale juz PO ustawieniu wszystkiego (montazu). Do rury stalowej przyspawalismy dolny talerz na stale. Przewiercilismy w jego srodku otwor i taki sam w gornym talezu. Nastepnie przez te otwory wsunelismy nagwintowany pret stalowy i zacisnelismy wszystko przy pomocy nakretek. Teraz, kiedy sobie dolny talez przykrecilem do mojej betonowej podstawy i poluzowalem nakretke na stalowym precie (przy mniejszym, gornym talezu) dalo mi to mozliwosc obrotu gornego taleza. Tak wiec zainstalowalem sobie wszystko tak jak trzeba, przykrecilem montaz, ustawilem idealnie na polarna (metoda dryfu) i kiedy wszystko bylo juz tak jak chcialem skrecilem wszystko (dokrecilem gorna nakretke) i na wszelki wypadek zaznaczylem markerem polozenie talerza. Pozniej pozostalo tylko przyspawac ten gorny talez w takiej pozycji i pozbyc sie (wyciagnac) preta w srodku rury. Zdecydowanie polecam te metode (w dowolnej wersji, chodzi o to, aby niekoniecznie wszystko bylo od razu "na sztywno"). Mniej stresu po prostu. Swoja droga z tym stresem tez nie ma co przesadzac, bo montaz daje nieco swobody w azymucie, wiec nawet jak orientacja slupka na lini polnoc-poludnie nie jest idealnia to tez bedzie dobrze. Chociaz calkowicie bezstresowego podejscia tez nie polecam, bo jednak w miare (i kluczowe jest tu zdefiniowanie tego "w miare") precyzyjnie to musi byc. Przygotowanie i uzycie zaprawy Uzylem taki gotowy ?mix? cementowy. Trzeba bylo tylko dolac wody, dobrze rozmieszac i bylo gotowe. Za porada znajomego, ktory ma nieco doswiadczenia z betonem, dosypalem troche cementu portlandzkiego (nie pamietam jednak ile dosypywalem na worek) do kazdej porcji mieszanki. Moje stanowisko pracy wygladalo tak: Byl to moj pierwszy raz jezeli idzie o samodzielne mieszanie cementu. Zaskoczylo mnie to, ze konsystencja byla raczej zwarta i gesta. W swojej naiwnosci oczekiwalem czegos co bedzie sie raczej ?lalo?, moze niekoniecznie tak jak woda, ale powiedzmy jak budyn. Ostatecznie jednak masa byla dosyc gesta (w porownaniu do moich wyobrazen). I twardniala tez szybciej niz sie spodziewalem. Po czesci pewnie dlatego, ze goraco tego dnia bylo straszliwie (chociaz zaczalem bardzo wczesnie rano). Oto moja dziura i tuba czekajaca na pierwsza porcje zaprawy: A tutaj juz pod koniec, kiedy tuba jest juz prawie calkowicie obsypana ziemia, prawie wypelniona zaprawa i kolejnym krokiem bedzie instalowanie stalowych, gwintowanych pretow do mocowania slupka. No i wreszcie wszystko na swoim miejscu, pozostaje czekac Slupek stoi juz ze dwa lata i poki co nie mam powodow, aby sie skarzyc. Wydaje sie spelniac swoja role. Strasznie ulatwil mi zycie. Kolejnym krokiem bylo potraktowanie calego setupy (teleskop, kamera, astrohub, grzalki etc) jako jednej calosci. Czyli mialem to razem skrecone ze soba i w zasadzie nie rozkrecalem tego. Tak sobie czekalo na sesje. Przed sesja pozostawalo po prostu wziac calosc, przymocowac do montazu (mialem oznaczone punktu na dovetailu, wiec wystarczylo wsunac w siodelko, dokrecic sruby), podlaczyc kabelki (zasilabnie i usb do astrohuba) i ... juz. Czas przygotowania do sesji skrocilem sobie naprawde znaczaco. CO ZROBILBYM INACZEJ? zagiete bolce. Sporo sie o tym czyta. Ludziska polecaja, aby bolce/sruby idace "w beton" byly zagiete. Ja tego nie zrobilem. Nie mam dowodu (poki co) na to, ze na pewno cos z tym jest nie tak. Wszystko zdaje sie byc w porzadku, ale gdybym robil to jeszcze raz to na pewno bym je zagial. Tak dla spokoju sumienia uzylbym tuby o wiekszej srednicy. Juz kilka osob mi mowilo, ze nie ma potrzeby przesadzac, i ze przeciez elektrowni wiatrowej na podworku nie stawiam, wiec z betonem tez nie musze przesdzac, ale czulbym sie pewniej gdybym Pozdrawiam, Marcin
    1 punkt
  14. Powolutku aż do skutku: Ostatnie spostrzeżenia: przy takim deskowaniu ścian jak robię (deski 16mm na pióro wpust) górne zastrzały są wg mnie zupełnie zbędne. Po przymocowaniu kilku desek całość się robi sztywna jak skała uważajcie na poziomice - jedna którą mam pokazuje źle pion, druga poziom (jedna made in china, druga made in eu). Teraz wiem, dlaczego tata często mierzył poziom obracając poziomicę podczas mierzenia. Kupiłem już trzecią made in austria i na razie jest ok. Obie wcześniejsze miały błąd około 1cm na metrze. gwoździe ciesielskie (karbowane) polecane do takich łączników stalowych jak stosuję mają się nijak do połączeń wkrętami. Może po wbiciu w dąb albo buk takie gwoździe by jako tako trzymały, ale ze świerka można je wyciągać obcinaczkami do paznokci. Włodek mi na to zwrócił uwagę i już na szczęście większość połączeń robiłem wkrętami bity do wkrętarki są bardzo różne. Nie będę wymieniał firm, ale takie dostępne w LM po 3-6 zł za sztukę po wkręceniu 10-15 wkrętów robią się bezużyteczne. Z tych co testowałem na razie AEG wypadają bezkonkurencyjnie - na jednym bicie zrobiłem w zeszłym roku cały ganek i teraz 2/3 tego co jest na zdjęciu powyżej, aż w końcu pękła końcówka (ale wciąż miała ostre krawędzie). Oceniam to na jakieś 200 wkrętów 60-70mm. Cały zestaw 16 bitów AEG kosztował 25zł.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024