Skocz do zawartości

Islandia 2014 - relacja z naszej wyprawy na żywo!


Rekomendowane odpowiedzi

Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii Oddział w Katowicach, znajdujący się pod patronatem Polskiej Akademii Nauk, organizuje w dniach 24 marca do 1 kwietnia 2014 roku wyjątkową wyprawę naukową do Islandii, w celu profesjonalnej obserwacji i badania przepięknego zjawiska, jakim jest zorza polarna. Grupa dysponuje profesjonalnym, światowej klasy sprzętem i składa się z najbardziej doświadczonych w Polsce astronomów i astrofotografów, których publikacje cyklicznie pojawiają się w najważniejszych mediach z zakresu astronomii i nie tylko.
Wyprawa w składzie 13 osób udaje się w rejony miejscowości Kirkjub?jarklaustur w południowej części Islandii, gdzie w odpowiednich warunkach będzie pogłębiać wiedzę na temat powstawania przepięknego zjawiska zorzy polarnej (Aurora Borealis).
Grupę wyjazdową stanowią członkowie Katowickiego i Warszawskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Wśród nich znajdziemy m.in. takie nazwiska jak prof. zw. dr hab. Bogdan Dembiński, Jerzy Krug ? znany zawodowy fotograf, Marek Substyk ? autor publikacji z zakresu astronomii ogólnej. Od strony naukowej patronat naukowy objęło Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne w Chorzowie.
Zapraszamy do odwiedzin specjalnej strony umieszczonej na Facebook'u pod profilem "Islandia 2014". Znajdziemy tam informacje o samej Islandii jak i z przygotowań do wyprawy. W trakcie jej trwania będzie tam można obserwować wszystkie wspomniane wcześniej piękne zjawiska na żywo.
Uczestnicy zamierzają prowadzić bardzo obszerną relację na oficjalnej stronie https://www.facebook.com/islandia2014, gdzie ukażą się niesamowite autorskie nagrania, relacje wideo na żywo i zdjęcia. Również dla zainteresowanych pod adresem http://www.aurora-expedition.astrocd.pl będzie można śledzić niezależną relację z przygotowań i samej wyprawy.

Od strony naukowej patronat naukowy objęło:
? Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne w Chorzowie, reprezentowane przez dyrektora Lecha Motykę i wicedyrektora Stefana Jantę.
Wśród sponsorów znalazły się takie firmy jak:
? HTS Katowice Sp. z o.o;
? Uniwersytet Śląski - Instytut Fizyki /Zakład Astrofizyki i Kosmologii oraz Śląskie Międzyuczelniane Centrum Edukacji i Badań Interdyscyplinarnych;
? Wydawnictwo AstroCD.
Patronat honorowy objął
? Jacek Guzy ? Prezydent Miasta Siemianowice Śląskie.
patronat medialny:
? Telewizja Silesia (TVS);
? dwumiesięcznik Urania-Postępy Astronomii;
? islandzki portal informacyjny Iceland News Polska;
Współpraca z projektem:
? Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii Oddział w Warszawie;
? Facebook;
? PolakPotrafi.pl (Crowdfunding);
? Thunderclap.it (Crowdspeaking);
? Przemysław Rudź (autor muzyki) - utwór stworzony na potrzeby ekspedycji;
? Karol Wójcicki (Centrum Nauki Kopernik, Discovery Channel);
? Bla Bla Car;
? wyprawybusem.pl;
? Gwiezdny Pokój - Continuum.

Misja Iceland - Northen Light nie jest pierwszą wyprawą tego typu pod auspicjami PTMA. W styczniu 2013 roku odbyła się wyprawa do Troms? (Samyang Aurora Expedition), znajdujące się ponad kołem podbiegunowym. Wyjazd choć dużo skromniejszy, miał podobny charakter i wyznaczył dodatkowy kierunek działalności towarzystwa. Głównym sponsorem wyprawy była firma Delta z Krakowa, dystrybutor obiektywów fotograficznych firmy Samyang. Relacja z tego wyjazdu dostępna była w 3 numerze Uranii ? Postępów Astronomii, a jej kopie zamieszczono na pod adresem http://www.astrocd.pl/pliki/pdf/zorza_2013.pdf
W przyszłości PTMA planuje też kolejne wyprawy, jak: Spitsbergern 2015 (całkowite zaćmienie Słońca), Teneryfa 2016 (wyjazd obserwacyjny), USA 2017 (całkowite zaćmienie Słońca).

Oficjalna strona na Facebooku: http://www.facebook.com/islandia2014

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 marca 2014, 12:48
Dziś pierwszy dzień naszej podróży. W planie mamy przejazd większości grupy do Warszawy na lotnisko Okęcie. Na miejscu czekać już będą dwie osoby z Warszawy. Właśnie w tej chwili, pakujemy bagaże do samochodów i za chwilę ruszamy.

post-31-0-54450600-1395686695_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Filip ja bym chciał na taka wakacjówke wyjechać .

Paweł to czekamy na relacje z wyprawy.

Synta 8 , Montaż Celestron CG5GT ,Canon 40D, Canon 300D+kabelek do długich czasów + Laptop Lenovo , Canon SX20 IS , Tair 3S, Rosyjska lornetka  7x50 , Jupiter 21M ,Grzałki , Baader Genuine Ortho 5mm i parę kolorowych filtrów :)  

f684.jpg
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bedziemy obserwować .

Synta 8 , Montaż Celestron CG5GT ,Canon 40D, Canon 300D+kabelek do długich czasów + Laptop Lenovo , Canon SX20 IS , Tair 3S, Rosyjska lornetka  7x50 , Jupiter 21M ,Grzałki , Baader Genuine Ortho 5mm i parę kolorowych filtrów :)  

f684.jpg
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Filip ja bym chciał na taka wakacjówke wyjechać .

Paweł to czekamy na relacje z wyprawy.

Kacper, ja też bym chciał, i to bardzo :) Ale zwyczajnie mnie rozśmieszyło to "organizuje w dniach [...] wyjątkową wyprawę naukową do Islandii, w celu profesjonalnej obserwacji i badania przepięknego zjawiska, jakim jest zorza polarna", bo jakoś sobie nie wyobrażam na czym by miały polegać te naukowe obserwacje ;)

na przedwczesnej astro-emeryturze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu można zacząć odrabiać zaległości. Na dworze leje, wieje, mgła jak cholera, aura tworzy magiczny nastrój sprzyjający pisaniu relacji.

Wróćmy zatem do wczorajszego dnia, a raczej do startu samolotu. Przed startem mieliśmy niezły ubaw. Mimo tysiąca rad i porad, miliona rozmów telefonicznych nasz naczelny pechowiec postanowił zapakować do bagażu podręcznego multum flaszeczek z płynami tudzież żelikami do kąpieli. A co! Wolno mi! Niestety nie wolno - ulubiony żelik kąpielowy naszego pechowca wylądował w koszu na śmieci a on sam miał przyspieszony kurs języka angielskiego z przedstawicielami Securitas. Nie przeszkodziło mu to jednak aby zapytać stewardesę czy też na ogonie samolotu może zapalić swoje e-cygaro? No przecież czemu nie? Przecież samolot jeszcze nie startuje! Toż to tylko para!

Sam start nastąpił punktualnie o godzinie 10.00. Na moje nieszczęście dostaliśmy miejsca w ostatnim rzędzie, na samym ogonie, nota bene przy toalecie. Nie dość że nieświadomi tego faktu musieliśmy się przecisnąć z tobołami przez całą długość samolotu zmagając się z tłumem napierającym z naprzeciwka to jeszcze usytuowanie foteli dostarczyło mnóstwo wrażeń podczas startu jak i samego lotu. Po prostu RollerCoaster za free. Nie lubię jak przy okazji siły wciskającej w fotel widzę swoje nogi nad własną głową a potem następuje trzęsienie ziemi i odejście na krąg ale cóż, nigdy nie polubię samolotów. Jedyne szczęście że nie miałem zbytnio siły żeby się denerwować, a zdenerwowanie zastąpiła apatia. Apatia pogłębiła się po tym jak pilot podał informację iż lot potrwa 3 godziny 20 minut. O matko! Kiedy to się skończy!? Na szczęście fajne towarzystwo znacząco złagodziło trudy podróży a za oknami nadspodziewanie szybko ukazał się surowy ląd Islandii. Widoki to były przepiękne, nagie skały, pola lawy, ośnieżone szczyty, istna feeria barw i form. Nie wiem jak to się stało ale niecałą godzinę wcześniej samolot z niemałym przytupem dotknął płyty lotniska. Byliśmy na miejscu.

Islandia przywitała nas piękną słoneczną pogodą, po błękitnym niebie sunęły ławice białych chmur, lekki wiaterek, temperatura oscylowała w okolicach plus 5 stopni. Duże wrażenie wywarła na nas nowoczesna przeszklona bryła hali przylotów, dyskretna elegancja łączyła się z modernistyczną formą a światło słoneczne pięknie dopełniało całości. Ogromnym zaskoczeniem był kompletny brak ludzi, puściutko że aż nieprzyzwoicie, zupełnie jak w innym świecie.

Po odebraniu bagaży Rafał Malczyk skontaktował się z wypożyczalnią samochodów i po chwili podjechał po nas - czyli kierowców - gość z owej firmy i zawiózł mnie, Radka i Rafał Malczyka do swojej siedziby nieopodal lotniska. Po spełnieniu formalności czekała nas prezentacja pojazdów. Podchodzę do swojego samochodu - no fajny - nowy Ford Focus kombi, dieselek, wygląda nieźle. W towarzystwie pracowniczki wypożyczalni oglądamy samochód z każdej strony - tu rysa, tu przetarcie, tragedii żadnej nie ma ale na wszelki wypadek skwapliwie fotografuję każdą szkodę aby zabezpieczyć się na okazję zdawania samochodu. No dobra, wsiadam do środka i... o rety, toż to automat! Mimo że jeżdżę samochodami od 18 roku życia nigdy ale to nigdy nie miałem okazji jeździć samochodem z automatyczną skrzynią biegów! Nieee! Nie umiem! Co to za wajcha z literkami PRNDS ??? Miła pani z wypożyczalni zaprezentowała uśmiech numer 138. Nie, nie chcę! Moi szanowni koledzy dziwnym trafem zaczęli podziwiać widoki za płotem i lekkim bocznym truchtem oddalili się od miejsca tragedii. Czyżby też nie chcieli jeździć automatem? Na ich szczęście a moje nieszczęście samochodu czy kierowcy nie można było wymienić, auto było wcześniej przypisane do konkretnej osoby.
- Do you want to try? - spytała pani prezentując uśmiech numer 514.
- Yes, of course - cóż miałem powiedzieć... I tak na stare lata przeszedłem przyspieszony 5-cio minutowy kurs jazdy automatem po islandzkiej ziemi. OK, ruszam zatem za kolegami w drogę na lotnisko. Lewa noga i prawa ręka jeszcze szaleje ale cóż - trudno pozbyć się nawyków nabranych przez 26 lat. Byle tylko nie nacisnąć jednocześnie pedału gazu i hamulca - to podstawa. Rzuca wtedy na szybę jak cholera. Parę minut jednak wystarcza żeby opanować sytuację. Auto okazało się całkiem fajnie wyposażone - oprócz automatu mamy jeszcze tempomat, klimę, i parę innych bajerów. Radek ma za to samochód z personalnym wspomaganiem zmiany biegów siedzącym na tylnym siedzeniu. Zgadnijcie kto to?

Dobra, pakujemy się na lotniskowym parkingu i w drogę. Przepisy ruchu drogowego są dosyć zachowawcze - maksymalna prędkość to 90 km/h a mandaty horrendalnie wysokie. Włączam więc tempomat na jedyną słuszną prędkość a koledzy karnie wleką się za mną. Po przejechaniu 20-30km napotykamy po drodze market Bonus i niewiele się zastanawiając postanawiamy w nim zrobić zakupy. Zaczyna się akcja - uwijamy się w sklepie jak w ukropie a trzy wózki zostają w błyskawicznm tempie zapełnione po brzegi. Co niektórzy się posilają, Olek wciąga salami niemałej średnicy.

Podjeżdżamy do kasy, wypakowujemy wszystko, pani kasuje, chcemy zapłacić - cóż - karta płatnicza naszego naczelnego pechowca zdaje się nie dawać znaków życia. Okazało się że to nie wina karty tylko treminala, nie zmieniło to faktu iż musiał nas poratować Artur swoją kartą (już mu oddaliśmy). Na szczęście od strony islandzkiej wsparła nas także pracownica Bonusa - Polka. Od razu zrobiło się raźniej.

Pakujemy się na parkingu, bagażniki pękają w szwach, na siłę zamykamy klapy bagażników. Wrażenie robią zaparkowane nieopodal samochody z ogromnymi oponami - takimi wozami tutaj się jeździ.

Ruszamy w dalszą drogę. Islandzka pogoda niczym kobieta zmienną jest. Przywitało nas słońce, w wypożyczalni samochodów złapała nas ulewa, na parkingu w Bonusie ostro wiało, potem na przemian wiatr, deszcz, słońce, śnieg i tak w kółko. Obrazy za oknami zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Żegna nas bezśnieżny Reykjavik z polami lawy, zza horyzontu wyłaniają się ośnieżone szczyty, krajobraz zmienia się na zimowy. Po chwili mijamy źródła buchającej pary, tak właśnie miała wyglądać Islandia! Skąd tu tyle lawy? - pyta nasz naczelny pechowiec. Well... dobrze że pomalutku jedziemy, jest czas na podziwianie niesamowitych widoków. Droga się jednak dłuży, zmęczenie daje się we znaki, postanawiamy zatem zatrzymać się na kawkę. Jedna z wielu kafejek na stacjach benzynowych, czysto, schludnie i co? Znowu Polka za ladą! Jak widać nie trzeba się uczyć języków obcych aby pogadać na Islandii. Pokrzepieni ruszamy w dalszą drogę a krajobrazy w dalszym ciągu zdawają się nie odpuszczać chęci wywarcia na nas piorunującego wrażenia. W pewnym momencie po lewej stronie zauważamy w oddali przepiękny wodospad. No nie, tego już za wiele! Teraz już nie odpuścimy! Skręcamy w lewo aby po kilkuset metrach zatrzymać się na parkingu nieopodal wzburzonych kaskad wodospadu. Chylące się ku zachodowi Słońce dopełniało ciepłym oświetleniem odczucie zachwytu i naturalnego piękna. Trudno opisać to słowami - tu już koledzy wrzucili zdjęcia, ja tylko dopowiem że co niektórzy wrócili cali mokrzy, sprzęt również (na szczęście bez konsekwencji).

Jedziemy dalej, krajobraz robi się coraz bardziej surowy i pustynny, znikają osady i zabudowania. Dookoła pojawiają się wulkaniczne stożki oraz tajemnicze gigantyczne kopce. Skręcamy w lewo w szutrową drogę. Do celu pozostało kilka kilometrów. Kamienie walą w podwozie a ja już myślę tylko o to żeby w końcu dotrzeć do celu. Wreszcie jest! Karkołomny zjazd w dół i parkujemy pod naszym domkiem. Mamy za sobą 280km jazdy.

O samym domku nie będę na razie pisał, potwornie zmęczeni rozpakowujemy tobołki i zajmujemy pokoje. Po dojściu do siebie jemy kolację - jak 13 wygłodniałych chłopa rzuca się na stół to osiem bochenków chleba znika w oka mgnieniu. Nie wspominając o wędlinach, serach i innych przekąskach na ząbek...

Pokrzepieni sprawdzamy szanse na powstanie zorzy, buszujemy po serwisach internetowych i... jak najbardziej, szanse są, tym bardziej że chmur niewiele. Chłopcy pakują sprzęt i wychodzą przed domek. Zapada zmrok. Po chwili mamy newsa - zorza mimo że jeszcze niewidoczna gołym okiem rejestruje się na zdjęciach! Ruszamy do boju! Statywy, aparaty, cały sprzęt idzie w ruch! Nagle jest! Pojawia się! Jeeest!!! Na niebie widzimy się taniec zorzy powalając nas swoim pięknem. Ci co widzieli ją w zeszłym roku w Tromso cieszą się z tego że nowi uczestnicy wyprawy mogli ją również szybko zobaczyć. Wokół słychać odgłosy wyzwalanych migawek a karty pamięci zalewane są megabajtami danych. Krzykom i wrzaskom nie było końca. Tak, po to przyjechaliśmy do Islandii!!!

Adam Skrzypek

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek cały czas będę bronił tej wyprawy i jej naukowości, to ten argument jest...żaden, ponieważ prof. zw. dr hab. Bogdan Dembiński jest...prawnikiem ;) Chyba, że w międzyczasie bada islandzkie przepisy normatywne ;)

Wykłada na UŚ-u Filozofię starożytną i średniowieczną.

Moje fotki https://photos.google.com/album/AF1QipMNqiXQ-13VWmtjIGgVMkKsTASYHTqiCdVyy-vx

TS APO 102/520 f5. 1, EQ6R, QHY294M Pro, ZWO ASI290 MM Mini, Canon EOS 550D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale może Paweł tak troszkę zwolnij z tego step by step - jakoś zblokuj w relacje z 2-3 dni, a może więcej gdy będzie coś astronomicznego?? Bo wychodzi strasznie islandzko na FA ;)

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26.03.2014.

Rano obudziły nas odgłosy ulewy i podmuchy wiatru z uchylonych okiem. Za oknami szaruga jakich mało i ten stan póki co jest niezmienny. Z tego też powodu nic specjalnego się nie działo, wykorzystaliśmy ten czas na odpoczynek i porządkowanie wczoraj zrobionych zdjęć - a trochę tego było. Uruchomiliśmy kamerkę internetową z transmisją na żywo, zabawy przy tym było co niemiara. Naczelny pechowiec wyprawy na ochotnika wybrał się na zakupy spożywcze i dzięki Bogu wywiązał się ze swego zadania wzorowo. Do najbliższego spożywczaka było - bagatela - około 50 km.

Nadszedł czas na obiad. Tutaj słowa uznania należą się Darkowi. Nie dość że potrafi rzeczowo zaplanować zakupy spożywcze to później z wielką pasją zabiera się za gotowanie. Widać że czuł się jak ryba w wodzie przygotowując wyżerkę dla 13 wygłodniałych chłopów. Obiad jak się pojawił tak równie szybko zniknął. Teraz zaś robi pyszną jajecznicę z 20 jajek na kolację. Dobrze że mamy takiego gościa.
Update 21.50 - Olek zrobił mega zapiekankę z kiełbaski, sera, jajek, chleba, czosneczku - razem mieliśmy trzy kolacje. Jak wiadomo Olek z amerykańskim zacięciem lubi i robi rzeczy duże. Zaraz pęknę.

Po południu Darek, Artur i nasz wspaniały pechowiec wybrali się w strugach deszczu na rekonesans okolicy, w rejon koryta pobliskiej rzeki. Jako że deszcz padał poziomo i intensywnie wrócili przemoczeni do cna, za to z pieśnią na ustach. Dla samych widoków warto było.
Z kolei Olek postanowił wykonać kilka ćwiczeń za domkiem. Nie byłoby w tym może nic dziwnego gdyby nie fakt, że owe ćwiczenia wykonywał w samych slipkach na łacie śniegu. 44 pompki. Twardziel.

Wieczór minął na pogaduchach, grze w kości i planowaniu dnia jutrzejszego, zobaczymy co z tego wyjdzie. Dzisiaj wieczorem szans na zorzę raczej nie ma, choć Artur zapowiada ładną pogodę.
Zdjęcia autorstwa Darka.

post-31-0-93381700-1395912505_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024