Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Astro-H/H-IIA F30 już niebawem poleci w Kosmos! Oglądaj to na żywo 12 lutego.

Start rakiety H-IIA F30 z rentgenowskim satelitą Astro-H na pokładzie (kosmodrom Tanegashima Space Center) ustalono na 12 lutego 2016, na godzinę 5:45 po południu (wg. czasu standardowego Japonii). Japońska Agencja Kosmiczna JAXA będzie go transmitować na żywo na swoich stronach www.

Astro-H (znany też jako New X-ray Telescope, czyli Nowy Teleskop Rentgenowski) to satelita naukowy zbudowany przez japońską agencję kosmiczną JAXA we współpracy z Holenderskim Instytutem Badań Kosmicznych SRON oraz NASA. Zostanie umieszczony na orbicie Ziemi, na wysokości 550 km. Będzie służył do badań Wszechświata w zakresie promieniowania rentgenowskiego - pozwoli obserwować o testować hipotezy dotyczące centrów aktywnych galaktyk, czarnych dziur, supernowych oraz gromad galaktyk. Astronomowie liczą również na to, że dostarczy im dokładniejszych danych o wielkoskalowej strukturze Wszechświata, w tym o
tworzącej ją ciemnej materii.

Oprócz Astro-H rakieta wyniesie też na orbitę kilka innych, mniejszych satelitów: ASTRO-H, Horyu-4, ChubuSat-2, ChubuSat-3 i osiem amerykańskich CubeSatów (3U)


Czytaj (i oglądaj!) więcej:
http://global.jaxa.jp/projects/sat/astro_h/

Źródło: Źródło: Elżbieta Kuligowska | JAXA

http://orion.pta.edu.pl/astro-hh-iia-f30-juz-niebawem-poleci-w-kosmos-ogladaj-na-zywo-12-lutego

Rakieta H-II przed Centrum Lotów Kosmicznych w Tsukuba.
Źródło: JAXA

Astro.jpg

Astro2.jpg

Astro3.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Badacze "zważyli" czarną dziurę i odważają się przyznać: coś tu nie gra

Wydawałoby się, że ważenie czarnych dziur to już dla naukowców bułka z masłem. Dotąd określono masę nawet 150 tys. obiektów tego typu. A co, jeśli pomiary te zawierają błędy? Zespół polskiej badaczki zauważył, że szacunki masy tej samej czarnej dziury znacznie się różnią, jeśli pomiary wykonuje się różnymi metodami.

Zespół prof. Bożeny Czerny z Centrum Fizyki Teoretycznej (CFT) oraz Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika (CAMK) PAN w Warszawie na warsztat wziął czarną dziurę znajdującą się w centrum galaktyki RE J1034+396. To obiekt położony 500 mln lat świetlnych od nas. Na niebie jest gdzieś w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy.

 

Badacze zamiast poprzestać na zwykłym oszacowaniu masy tej czarnej dziury standardową metodą, zadali kolejne pytanie: czy masa wyniesie tyle samo, jeśli oszacuje się ją innymi znanymi w astronomii sposobami. Wydawałoby się, że odpowiedź na takie pytanie to czysta formalność. "Ja tylko próbowałam ocenić, z jaką dokładnością masę czarnych dziur wyznaczamy. Zastosowałam osiem różnych metod. Wszystkie powinny dać to samo. A nie dały" - opowiada w rozmowie z PAP prof. Czerny i przyznaje, że było to dla badaczy z jej grupy duże zaskoczenie.

 

Jedne z tych szacunków pokazały, że masa czarnej dziury wynosi ok. 440 tys. mas Słońca, a według innych szacunków - że ok. 8,8 mln mas Słońca. Tak duże różnice - nawet jeśli weźmie się pod uwagę kosmiczną skalę - są już dla astronomów nie do przyjęcia. Badaczy tak te wyniki zastanowiły, że jeszcze przed zaakceptowaniem publikacji w czasopiśmie naukowym zaprezentowali je szybko innym astronomom. Mają nadzieję, że ktoś pomoże im zrozumieć, skąd się biorą tak duże rozbieżności.

 

Prof. Czerny zaznacza, że jedna z metod obliczania masy czarnych dziur jest stosowana powszechnie, a pozostałe - rzadziej. "Dlatego dotąd nikt nie zauważył, że jest z nimi jakiś problem. Pytanie: czy błąd leży w tych częściej stosowanych metodach, czy w metodach mniej popularnych? Ja nie mam jeszcze na to jasnej odpowiedzi" - skomentowała prof. Czerny.

 

Badaczka opowiada, że masy czarnej dziury nie określa się bezpośrednio - chociażby dlatego, że obiekt ten nie emituje światła. "Mierzymy za to świecenie gazu lub gwiazd, które wokół czarnej dziury się poruszają. Zakładamy, że one się poruszają po orbicie kołowej i że dobrze umiemy zmierzyć promień tej orbity" - opowiada astrofizyk i podkreśla: "Problem nie polega na tym, że źle wykonaliśmy pomiary na danych. Ale problem jest taki, że założenia, które zrobiliśmy, mają pewne błędy" - mówi. Podaje przykład: "Jeśli np. obiekty nie poruszają się wokół czarnej dziury po orbicie kołowej, nie możemy wyników interpretować tak, jak robiliśmy to dotąd". Może się więc okazać, że stosowane w astrofizyce metody na obliczenie masy gwiazd zawierają błędy. Prof. Czerny ma nadzieję, że specjaliści z innych dziedzin pomogą jej wyjaśnić, na czym ten błąd polega, by nie popełniano go już w przyszłości. Otrzymała już kilka bardzo ważnych komentarzy, m.in. od prof. Ari Laora z izreaelskiego Technion University.

 

Znajomość mas czarnych dziur potrzebna jest naukowcom do badania ewolucji całych galaktyk. Badaczka z CAMK wyjaśnia, że od masy czarnych dziur zależy m.in. tempo powstawania gwiazd w galaktyce.

 

Precyzyjne ustalenie mas czarnych dziur pozwala też naukowcom snuć domysły na temat przeszłości tych obiektów. Bo czarne dziury prawdopodobnie mogą powstawać w różnych procesach. Różne hipotezy wskazują, że czarne dziury powstają np. w toku ewolucji z pojedynczych masywnych gwiazd, z gromad gwiazd, albo w wyniku kurczenia się ogromnego obłoku gazowego. Potem rosną za sprawą akrecji, a czasami dwie czarne dziury łączą się w jedną większą, gdy wcześniej połączyły się w wyniku zderzenia ich galaktyki macierzyste.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

 

lt/ mrt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,408275,badacze-zwazyli-czarna-dziure-i-odwazaja-sie-przyznac-cos-tu-nie-gra.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy szukają chętnych do symulowanego lotu na Księżyc!

Polscy naukowcy szukają 6 ASTRONAUTÓW (inżynierów, doktorantów, lekarzy i innych osób z zamiłowaniem do Kosmosu i/lub nauki) do projektu Modular Analog Research Station. To idealna okazja, by nauczyć się czegoś nowego, pomóc w przygotowaniu przyszłych misji kosmicznych, a do tego przeżyć przygodę nie z tej planety. W najbliższe wakacje - przez dwa tygodnie, bo tyle potrwa "misja".

Rekrutacja składa się z dwóch etapów. Więcej informacji i dane kontaktowe znajdziecie na stronie:
http://www.marshub.org/

Elżbieta Kuligowska | marshub.org

http://orion.pta.edu.pl/naukowcy-szukaja-chetnych-do-symulowanego-lotu-na-ksiezyc

Naukowcy szukają chętnych do symulowanego lotu na Księżyc.jpg

Naukowcy szukają chętnych do symulowanego lotu na Księżyc2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy pomogli odkryć fale grawitacyjne ? ostatni brakujący element teorii Einsteina

Autor: Piotr Stanisławski

Są wszechobecne, ale szalenie trudne do uchwycenia. Fale grawitacyjne udało się odkryć dzięki kosmicznemu wydarzeniu o energii, jakiej ludzkość nigdy wcześniej nie zarejestrowała. To odkrycie na miarę nagrody Nobla.

Czekaliśmy na to 100 lat. W 1916 roku Albert Einstein ogłosił ogólną teorię względności, której istotą było twierdzenie, że siła grawitacji wynika z zakrzywienia czasoprzestrzeni wywołanego przez zniekształcającą ją masę. Z obliczeń związanych z teorią Einsteina wynikało, że na samej czasoprzestrzeni pewne zjawiska mogą wywoływać zmarszczki przemieszczające się z prędkością światła. To właśnie fale grawitacyjne.

Problem w tym, że przez 100 lat nie potrafiliśmy potwierdzić doświadczalnie istnienia tych fal ? mieliśmy tylko pośrednie dowody. Teraz udało się bezpośrednio zarejestrować fale grawitacyjne, które powstały w wyniku zlania się dwóch czarnych dziur. To najbardziej energetyczne zjawisko, jakie kiedykolwiek obserwowała ludzkość.

Rozciąganie lasera

Fale grawitacyjne zaobserwowano dzięki współpracy dwóch projektów ? amerykańskiego LIGO i europejskiego VIRGO. Oba dysponują detektorami fal grawitacyjnych czyli ogromnymi interferometrami laserowymi. To urządzenia, które na odcinku kilku kilometrów (LIGO ? 4, Virgo ? 3) setki razy odbijają promienie lasera. Dwa rozdzielone wcześniej promienie lasera spotkają się w jednym punkcie. Jeśli wszystko jest normalnie, to oba promienie znoszą się wzajemnie i nic nie trafia do detektora.

Fale grawitacyjne, te pędzące zmarszczki czasoprzestrzeni, ma moment zmieniają długość jednego z ramion interferometru o zaledwie jedną miliardową jednej miliardowej metra. To jednak wystarczy, by fale światła z laserów na moment przesunęły się względem siebie i przestały wzajemnie znosić. Promień światła trafia na detektor, a my wiemy, że drgnęła osnowa rzeczywistości. Jednak by detektor wychwycił fale grawitacyjne, musi być odizolowany od innych czynników, które mogłyby zakłócić odczyt ? choćby drgań gruntu wywołanych przez jadący gdzieś samochód czy nawet wiejący wiatr. Dlatego cała konstrukcja detektora zrobiona jest z niewiarygodną precyzją, panuje tam głęboka próżnia, a wszystkie elementy są bardzo dokładnie izolowane od wszelkich zakłóceń.

To była gigantyczna energia

Właśnie takie zaburzenie udało się we wrześniu zaobserwować w dwóch detektorach LIGO, a potwierdzić w europejskim VIRGO. Fala grawitacyjna nadleciała do nas z odległości miliarda lat świetlnych i tak zniekształciła czasoprzestrzeń, że przez ułamek sekundy jeden z promieni lasera musiał pokonać większą odległość, niż drugi. Choć fale, które pokonały gigantyczna odległość były już bardzo słabe, to pochodziły z niezwykle silnego źródła. Dawno, dawno temu (miliard lat) w odległej (o miliard lat świetlnych) galaktyce połączyły się ze sobą dwie czarne dziury, każda o masie około 30 mas Słońca. Utworzyły razem większą czarną dziurę, która miałaby masę 60 Słońc. Miałaby, gdyby nie to, że podczas połączenie masa równa trzem masom Słońca zamieniła się w energię w postaci fal grawitacyjnych.

3 masy Słońca to bardzo, bardzo dużo. Jak dużo można się przekonać sięgając po najbardziej znany wzór świata: E=mc2. E to energia, m to masa (3 x Słońce czyli 3 x 1,98855×1030 kg), c to prędkość światła (300 000 000 m/s). Wychodzi? dużo. To niosące najwięcej energii zjawisko, jakie udało się kiedykolwiek zarejestrować. Co więcej w chwili, gdy czarne dziury się połączyły, wyemitowały więcej energii, niż cały pozostały Wszechświat. To tak dużo, że nawet po przebyciu miliarda lat świetlnych fala była na tyle silna, że zdołała się wyróżnić z szumu.

Właśnie wyłowienie tej fali było zadaniem polskiej części zespołu, którą kieruje profesor Andrzej Królak z Instytutu Matematycznego Polskiej Akademii Nauk. W polskim zespole pracuje 15 osób, które odpowiadają za analizę danych oraz modelowanie układów, które mogą generować silne fale grawitacyjne. Zespół polskich astrofizyków przewidział, że wydarzenia takie, jak połączenia czarnych dziur mogą być znacznie częstsze niż dotąd sądzono i że to właśnie one mogą stać się źródłem fal grawitacyjnych na tyle silnych, że uda się je wykryć.

To jest odkrycie na miarę Nobla ? prawdopodobnie w ciągu kilku najbliższych lat, gdy wyniki zostaną potwierdzone i powtórzone, nagroda zostanie przyznana. Oczywiście, jak to z Noblami bywa, dostaną ją tylko dwie lub trzy osoby, które stały na czele całego zespołu.

Zajrzymy w miejsca niedostępne

Ważną częścią odkrycia jest jego zastosowanie praktyczne. Dotąd niemal wszystko, co wiemy o Wszechświecie pochodzi z obserwacji fal elektromagentycznych ? światła widzialnego, ultrafioletu, podczerwieni, promieni gamma czy mikrofal. Tymczasem fale grawitacyjne to inne, równolegle zachodzące zjawisko. Ich obserwacja pozwala zajrzeć w miejsca, których dotąd nie znaliśmy ? do wnętrza supernowej czy gwiazdy neutronowej, w której materia jest ściśnięta bardziej, niż w jądrze atomu. Będziemy też mogli obserwować ślady fal grawitacyjnych wywołanych przez Wielki Wybuch. Wciąż są one obecne i przemierzają Wszechświat niosąc informacje o samym początku naszego kosmosu.

Tym razem odkrycie wydaje się być pewne ? o odkryciu fal grawitacyjnych informowano dwa lata temu, jednak tamte wyniki zawierały błąd. Tym razem, dzięki współpracy trzech detektorów szansa błędu jest znikoma.

Rozmowa z prof. Andrzejem Królakiem i dr. hab. Michałem Bejgerem ? członkami polskiego zespołu badającego fale grawitacyjne ? w radiu Tok FM w sobotę 13 lutego po 21 w naszej audycji Homo Science. Zapraszamy!

http://www.crazynauka.pl/odkryto-fale-grawitacyjne-ostatni-brakujacy-element-teorii-wzglednosci-einsteina/

2016-02-11_17h54_37.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki detektorowi LIGO po raz pierwszy zarejestrowaliśmy na Ziemi fale grawitacyjne


 Piotr Cieśliński

 

Po raz pierwszy zarejestrowaliśmy na Ziemi fale grawitacyjne - poinformowali przed chwilą astrofizycy na kilku konferencjach prasowych, które jednocześnie odbywają się w USA i Europie. To jedno z największych odkryć tego stulecia, pewny kandydat do Nagrody Nobla. Było możliwe dzięki detektorowi LIGO.


 

Istnienie takich fal przewidział Albert Einstein dokładnie sto lat temu - w swojej pracy z 1916 roku, ale do tej pory były na nie tylko pośrednie dowody.

Fale grawitacyjne nie rozchodzą się w przestrzeni jak na przykład fale elektromagnetyczne czy akustyczne. To oscylacje samej czasoprzestrzeni. Powodują, że przestrzeń kurczy się i rozszerza, a my - razem z nią. Zgodnie z teorią Einsteina każdy masywny obiekt zakrzywia czasoprzestrzeń, a jeśli porusza się ruchem przyspieszonym, wywołuje w niej fale, jak kamień wrzucony do wody.

Fale zostały zarejestrowane
14 września przez dwa amerykańskie detektory LIGO - w stanie Waszyngton i Luizjanie. Sygnał przez kilka miesięcy sprawdzał zespół kilkuset naukowców z całego świata, wśród nich także fizycy z Polski, którzy tworzą grupę Polgraw. Dziewięciu z nich jest podpisanych pod doniesieniem o odkryciu, które ukaże się w piśmie Physical Review Letters.

Z analizy wynika, że fale zostały wzbudzone przez dwie czarne dziury, które spiralnie spadały na siebie i zlały się w jedną większą czarną dziurę. Nigdy wcześniej nie odkryto takiego układu i takiej kolizji. Co więcej, po raz pierwszy naukowcy widzieli drgający horyzont czarnej dziury.

Największa zarejestrowana eksplozja

W ułamku sekundy zlewające się czarne dziury wyemitowały fale grawitacyjne o energii równoważnej trzem masom Słońca. To sto razy więcej niż w tym samym momencie wyświeciły łącznie wszystkie gwiazdy w kosmosie. Katastrofa zdarzyła się setki milionów lat świetlnych od Ziemi.

- To największa eksplozja, jaką zarejestrowaliśmy w
historii. Kataklizm większy niż wybuchy supernowych, czy błyski gamma, tyle że praktycznie całą uwolnioną energię uniosły niewidoczne dla oka fale grawitacyjne - mówi Michał Bejger, profesor w Centrum Astronomicznym im. M. Kopernika PAN w Warszawie, członek Polgraw.

Po przemierzeniu setek milionów lat świetlnych amplituda tych fal spadła tak bardzo, że przechodząc przez Ziemię wywoływały już tylko minimalne kurczenie i
rozciąganie przestrzeni. 4-kilometrowe ramiona detektorów LIGO uległy deformacji o ledwie jedną tysięczną średnicy jądra atomu. Ta drobna zmiana (i jej przebieg w czasie) została jednak precyzyjnie zmierzona, co jest wielkim sukcesem eksperymentu.

- To moment przełomowy: narodziny astronomii fal grawitacyjnych i otwarcie nowego okna na Wszechświat. Dzięki niemu będziemy mogli zobaczyć obiekty, których nie możemy zobaczyć w żaden inny sposób - zlewające się czarne dziury i gwiazdy neutronowe, powstawanie i oscylacje czarnych dziur w supernowych, a nawet początki Wszechświata. Fale grawitacyjne podróżują przez kosmos praktycznie bez przeszkód, nic ich nie zatrzymuje - mówi prof. Dorota Rosińska z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jest ona członkiem zespołu, który zajmuje się wykrywaniem i analizą sygnałów od układów podwójnych czarnych dziur i gwiazd neutronowych.

LIGO odkryje więcej fal grawitacyjnych

W tej chwili detektory LIGO przechodzą modernizację i ponownie zaczną działać latem tego roku. Dołączy także do nich europejski detektor Virgo koło Pizy. W trójkę będą mogły nie tylko wykrywać fale, ale także określać - metodą triangulacji - punkt na niebie, z którego dobiegły.

- Możemy oczekiwać lawiny podobnych doniesień w najbliższym roku - zapewnia prof. Tomasz Bulik z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Wraz z prof. Krzysztofem Belczyńskim oszacował wcześniej, że zderzające się czarne dziury będą pierwszym sygnałem zarejestrowanym przez LIGO i że takie układy będą domninować w obserwacjach. Okazuje się, że mieli rację, choć wielu w to wątpiło.

Tomasz Bulik mówi też, że dane z detektorów LIGO wciąż są analizowane i że jest jeszcze kilka innych słabszych sygnałów, które są sprawdzane. Nie wiadomo na razie, czy pochodzą od fal grawitacyjnych.

Pewne jest już jednak, że eksperyment, którego pomysł narodził się jeszcze w latach 80. zeszłego wieku, okazał się wielkim sukcesem.

Teoria względności Einsteina po raz kolejny się obroniła - fale grawitacyjne to jedno z ostatnich przewidywań tej teorii, które czekało na potwierdzenie.

- Mamy teraz bezpośredni dowód na to, że czasoprzestrzeń istnieje i dynamicznie się zmienia - mówi nam prof. Michał Bejger. - Nie jest - jak u Newtona - nieruchomą i nienaruszalną sceną, na której się tylko rozgrywają różne zjawiska. Sama bierze udział w tym, co się dzieje.

Astrofizycy zyskali zaś nowe "oczy", a raczej "uszy", za pomocą których mogą badać kosmos, który do tej pory był niedostępny żadnym znanym nam zmysłom.


 

http://wyborcza.pl/1,75400,19613683,dzieki-detektorowi-ligo-po-raz-pierwszy-zarejestrowalismy.html?utm_source=twitter&utm_medium=AutopromoZew&utm_content=link_twitter_GW_150513&utm_campaign=a_twitter_GW_150513

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa C/2013 US10 (Catalina) ? ciągle jeszcze w zasięgu

Napisany przez Adam Tużnik dnia 10/02/2016
 

redir

Mapka położenia komety w lutym. Źródło: astrojawil.pl

 

Pierwsza połowa lutego to okres, w którym kometa C/2013 US10 (Catalina) jest jeszcze w zasięgu lornetek lub małych teleskopów. Komety tej już nie ujrzymy gołym okiem, ponieważ jej jasność niestety z dnia na dzień spada.
Jeżeli chcielibyście jeszcze nacieszyć wzrok widokiem komety C/2013 US10 (Catalina), to jest na to już naprawdę ostatnia chwila. Najprawdopodobniej w drugiej połowie marca kometa stanie się obiektem do obserwacji tylko przy użyciu teleskopów, ponieważ jej jasność na tyle spadanie, że nie będzie możliwe podziwianie komety nawet przez lornetkę. Aktualnie obiekt ten po dwóch dość bliskich spektakularnych spotkaniach: (1 stycznia) z Arkturem oraz z Gwiazdą Polarną (31 stycznia) przemierza gwiazdozbiór Żyrafy. W ostatnim zimowym miesiącu kometa C/2013 US10 (Catalina) jest widoczna w Polsce przez praktycznie całą noc ponieważ znajduje się wysoko nad horyzontem. Szczególnie gorąco zachęcam do spoglądania na kometę za pomocą małego teleskopu lub lornetki w okolicach 20 lutego ? ponieważ właśnie wtedy kometa przejdzie bardzo blisko dobrze nam znanego asteryzmu astronomicznego ? Kaskady Kemble?a. Asteryzm ten jest położony w gwiazdozbiorze Żyrafy, tworzy go 20 gwiazd przepięknie ułożonych w niemal linii prostej. Kaskada Kemble?a rozciąga się na przestrzeni odpowiadającej przeszło aż pięciu tarczom naszego naturalnego satelity.

Dla przypomnienia kometę C/2013 US10 (Catalina) odkryto 31 października 2013 roku, przy użyciu 68 cm astrografu Schmidta-Cassegraina w ramach przeglądu nieba Catalina Sky Survey.

W tych ostatnich tygodniach astronomicznej zimy wszystkich miłośników astronomii i nocnych wrażeń gorąco zachęcam do obserwacji tej urokliwej komety.

Autor: Adam Tużnik

Edytowane przez Astro-Sky21

Pozdrawiam, :)

Adam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważono "zmarszczki czasoprzestrzeni", teoria Einsteina potwierdzona. Polacy współautorami przełomu w astronomii
- Po raz pierwszy udało się zaobserwować na Ziemi fale grawitacyjne - ogłosili w czwartek polscy uczestnicy międzynarodowych badań, które pokazały, że we wrześniu przez naszą planetę przeszły zmarszczki czasoprzestrzeni, ślad kosmicznej katastrofy.
Wyniki eksperymentu ogłoszono na konferencjach odbywających się równolegle w USA i we Włoszech. Swoją zorganizowała też w Warszawie Polska Akademia Nauk. W badaniach brali udział naukowcy z kilkunastu krajów - w tym z Polski. To badacze związani z eksperymentami przy detektorach LIGO w USA oraz Virgo we Włoszech - łącznie ponad 1300 osób (w tym 15 Polaków).
To pierwszy raz
14 września ub.r. dwa detektory amerykańskiego obserwatorium LIGO oddalone od siebie o 3 tys. km (jeden w Waszyngtonie, drugi w Luizjanie) zarejestrowały niemal jednocześnie sygnał fal grawitacyjnych pochodzących ze zderzającego się układu dwóch czarnych dziur.
- To pierwsza bezpośrednia rejestracja sygnału grawitacyjnego na Ziemi - powiedział prof. Andrzej Królak z Instytutu Matematycznego PAN w Warszawie i Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Prof. Królak jest liderem polskiej grupy naukowców uczestniczących w tym projekcie.
Naukowiec zaznaczył, że choć samo zderzenie czarnych dziur trwało krócej niż mgnienie oka i nastąpiło ponad 1 mld lat temu, to było naprawdę potężne. Prędkość, jaką czarne dziury osiągnęły tuż przed zderzeniem, to połowa prędkości światła (150 tys. km/s). Pochodząca z tej kosmicznej katastrofy fala grawitacyjna podróżowała z prędkością światła przez Wszechświat i dopiero w zeszłym roku dotarła do Ziemi.
- Sygnał, jaki zarejestrowaliśmy, trwał zaledwie 0,12 sekundy, ale był niezwykle wyraźny i zgadzał się bardzo dokładnie z modelami przewidzianymi przez ogólną teorię względności Einsteina - powiedział prof. Królak. Dotychczas odnaleziono jedynie pośrednie dowody na to, że fale grawitacyjne - przewidziane w teorii Einsteina - istnieją i że również ten punkt sławnej teorii był zgodny z prawdą.
Przełom w astronomii
- Otwiera się przed nami nowa dziedzina astronomii - astronomia fal grawitacyjnych. Jesteśmy w przełomowym momencie - zwrócił uwagę Królak. Wyjaśnił, że dalsze badania nad falami grawitacyjnymi być może rzucą światło na to, co się dzieje w czarnych dziurach.
Amerykańskie detektory, które wykryły "zmarszczki" w czasoprzestrzeni, to monumentalne interferometry laserowe. Ich tunele mają kształt litery L, a każde z ich ramion ma po 4 km długości. We wnętrzu tych ramion biegnie światło lasera. W uproszczeniu chodzi o sprawdzanie z niezwykłą precyzją (do tysięcznych średnicy protonu), czy długość jednego ramienia instalacji zmienia się w stosunku do długości drugiego ramienia. Mogłoby się wydawać, że wyniki będą zawsze takie same. A okazuje się, że nie. Przechodząca przez Ziemię fala grawitacyjna - którą ciężko wychwycić, bo na chwilę odkształca całą czasoprzestrzeń wokół nas - może się zdradzić właśnie poprzez wyniki pomiarów w interferometrze. To właśnie zaobserwowano 14 września.
- Polacy w tym projekcie nie tylko nosili halabardę, ale odegrali poważniejszą rolę - skomentował wiceprezes PAN prof. Paweł Rowiński. Jak wymienił, zadaniami Polaków w projekcie była analiza danych uzyskanych z amerykańskich detektorów LIGO, prowadzenie badań źródeł astrofizycznych fal grawitacyjnych, budowa modeli sygnałów fal grawitacyjnych oraz udział w rozbudowie detektora Virgo (to interferometr, który znajduje się we Włoszech i pracuje ramię w ramię z detektorami LIGO. Na razie przechodzi renowację, ale otwarty będzie pod koniec tego roku).
Jak powiedział Rowiński, w projekcie uczestniczyli badacze z Instytutu Matematycznego PAN, Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN, Narodowego Centrum Badań Jądrowych, a także Uniwersytetów: w Białymstoku, Mikołaja Kopernika w Toruniu, Warszawskiego, Wrocławskiego i Zielonogórskiego.
W marcu 2014 r. inny zespół naukowców badających fale grawitacyjne zaliczył sporą wpadkę i ogłosił odkrycie fal grawitacyjnych bazując na błędnych interpretacjach. Wtedy wyniki pochodziły z zupełnie innego typu badań - obserwacji mikrofalowego promieniowania tła za pomocą teleskopu BICEP2. Z czasem okazało się, że w badaniach tych jest pomyłka (nie uwzględniono pewnych istotnych czynników). Rok temu publikację publicznie odwołano.
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/zauwazono-zmarszczki-czasoprzestrzeni-teoria-einsteina-potwierdzona-polacy-wspolautorami-przelomu-w-astronomii,193180,1,0.html
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Kompletny odlot ". Fale grawitacyjne. Czym są i co oznacza ich odkrycie?

Równo sto lat temu ich istnienie przewidywał Albert Einstein w swojej ogólnej teorii względności. Teraz amerykańscy naukowcy przedstawili dowody, że fale grawitacyjne faktycznie przemierzają wszechświat, a do tego można je zaobserwować i zmierzyć. Znawcy tłumaczą nam, czym one są.

- Fale grawitacyjne to kompletny odlot - opisuje fizyk Tomasz Rożek. - Człowiekiem który sprawę rozumiał, ba, który ją wymyślił, a w zasadzie wyliczył, był nie kto inny tylko Albert Einstein. Z napisanej przez niego 100 lat temu Ogólnej Teorii Względności wynika, że ruch obiektów obdarzonych masą jest źródłem rozchodzących się w przestrzeni fal grawitacyjnych (lub inaczej, choć nie mniej abstrakcyjnie, zaburzeń czasoprzestrzennych) - zaznacza.

Jak to sobie wyobrazić?

- No właśnie tu jest problem. Bardzo niedoskonała analogia to powstające na powierzchni wody kręgi, gdy wrzuci się do niej kamień. W przypadku fal grawitacyjnych zamiast wody jest przestrzeń, a zamiast kamienia poruszające się obiekty. Czym większa masa i czym szybszy ruch, tym łatwiej zmarszczki przestrzeni powinny być zauważalne - opisuje  Rożek, zaznaczając, że to zjawisko bardzo subtelne.

Karol Wójcicki, astronom, porównuje wydarzenia astronomiczne do burzy.

- Fale grawitacyjne byłyby słabym, delikatnym powiewem, wygenerowanym przez nią, gdy jest jeszcze bardzo daleko od nas - mówi.

Co oznacza odkrycie?

To bardzo ważne odkrycie, dające wiele nowych możliwości w badaniu Kosmosu i czasoprzestrzeni.

- To może wydawać się nieznaczące, ale to, że dzisiaj doświadczyliśmy po raz pierwszy fal grawitacyjnych, sprawia, że będziemy mogli postrzegać Kosmos w zupełnie inny sposób. Te fale grawitacyjne wygenerowało niezwykle gwałtowne zjawisko: połączenie się dwóch masywnych czarnych dziur w odległości ok. 1,3 mld lat świetlnych od Ziemi - podsumowuje Wójcicki.

Jak opisuje Rożek, z bardzo gwałtownego zjawiska, czyli Wielkiego Wybuchu, powstał Kosmos.

- Obserwatoria grawitacyjne, np. takie jak LIGO (Laserowe Obserwatorium Interferometryczne Fal Grawitacyjnych, gdzie odkryto fale grawitacyjne), otworzą oczy na inne wielkie katastrofy, i to nie tylko te które będą, ale także te które były. Już prawie słychać zgrzyt przekręcanego klucza w drzwiach. Już za chwilę się otworzą. Najpierw przez wąską szparę, a później coraz wyraźniej i coraz śmielej będziemy obserwowali wszechświat przez nieznane dotychczas okulary - opowiada.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/kompletny-odlot-fale-grawitacyjne-czym-sa-i-co-oznacza-ich-odkrycie,193189,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Einstein miał rację?

Artykuł napisał Marcin Kastek.

Dzisiaj o godzinie 16:30 odbyła się konferencja prasowa zespołu LIGO (Laserowe Obserwatorium Interferometryczne Fal Grawitacyjnych). Naukowcy potwierdzili detekcję fal grawitacyjnych, których istnienie zostało przewidziane w ogólnej teorii względności. To odkrycie otwiera przed nami zupełnie nowe możliwości badania Wszechświata. Jesteśmy świadkami narodzin kompletnie nowej gałęzi astronomii.

Istnienie fal grawitacyjnych zostało przewidziane w 1916 roku przez Alberta Einsteina. On sam nie wierzył jednak, że kiedykolwiek będziemy w stanie potwierdzić istnienie tego zjawiska. Fale grawitacyjne powodują bardzo słabe zniekształcenia czasoprzestrzeni. Jeśli przez naszą planetę przeniknęłaby taka fala to spowodowałaby odkształcenie obiektu długości 400 km o zaledwie 10-19 m. Źródłami fal grawitacyjnych mogą być przede wszystkim układy podwójne gwiazd zawierające składniki zwarte: gwiazdy neutronowe i czarne dziury.

Właśnie jeden z takich układów podwójnych został odkryty przez Rusella Hulsa oraz Josepha Taylora podczas przeglądu radiowego wykonywanego w Obserwatorium Arceibo w 1974 roku. Odkryty układ podwójny składał się z pulsara i gwiazdy neutronowej. Znany jest pod nazwą PSR 1913+16. Dokładne obserwacje pokazały, że układ ten traci energię ? orbita ulega skróceniu. Utrata energii zachodzi dokładnie w takim tempie, w jakim przewiduje to model generacji fal grawitacyjnych. Jest to bardzo mocny pośredni dowód przemawiający za występowaniem takiego zjawiska. W 1993 roku odkrywcy układu otrzymali za swoje osiągnięcia nagrodę Nobla.

Ale w fizyce takie pośrednie dowody nie są wystarczające... Pojawiła się oczywista konieczność sprawdzenia czy fale grawitacyjne rzeczywiście istnieją. W przypadku fal elektromagnetycznych rejestrujemy energię, która jest niesiona przez fale. Układ Słońce ? Jowisz emituje energię grawitacyjną z mocą rzędu 50 MW, ale za to dwie gwiazdy neutronowe o masach Słońca, obiegające się w tempie trzech obiegów na sekundę, stanowią źródło o mocy 3?1039 W. Taka moc może wydawać się ogromna, lecz musimy pamiętać, że takie obiekty są bardzo odległe od nas, w konsekwencji czego na Ziemi mamy do czynienia z bardzo znikomymi energiami.

Wobec tego można by zamiast energii spróbować rejestrować zaburzenia geometrii czasoprzestrzeni. W 1992 roku powstał pomysł budowy detektora, który umożliwiłby detekcję takiego zjawiska. Projekt ten jest znany pod nazwą LIGO (Laserowe Obserwatorium Interferometryczne Fal Grawitacyjnych). LIGO jest wspólnym przedsięwzięciem naukowców z MIT, Caltech i wielu innych szkół wyższych. Początkowo naukowcy mieli problemy z uzyskaniem finansowania. Głównymi oponentami projektu byli astronomowie, którzy nie wierzyli, że to przedsięwzięcie może coś dać astronomii. Na szczęście opinie się zmieniły. Od sierpnia zeszłego roku projekt LIGO funkcjonuje w nowej odsłonie (Advanced LIGO), wsparty przez niemiecki projekt GEO600 oraz australijski ANU, co pozwoliło na wyraźny wzrost precyzji detekcji.

Sukces zespołu LIGO jest nie tylko potwierdzeniem ogólnej teorii względności. To początek nowych badań Wszechświata. Dzięki falom grawitacyjnym będziemy mogli na przykład badać wnętrza gwiazd neutronowych oraz zjawiska zlewania się czarnych dziur. Źródłem fal grawitacyjnych może być również dynamiczna ekspansja młodego Wszechświata. Detekcja takich fal ma ogromne znaczenie dla kosmologii.

Obecnie planowane jest również umieszczenie detektorów poza Ziemią. Będzie się tym zajmował projekt eLISA (extended Laser Interferometer Space Antenna) prowadzony przez ESA. Celem projektu jest stworzenie gigantycznego interferometru, złożonego z trzech sztucznych satelitów umieszczonych na orbicie okołoziemskiej w formacji trójkąta równobocznego.

Miejmy nadzieję, że sukces zespołu LIGO pomoże innym projektom w rozbudowie oraz otworzy możliwości do nowego sposobu badania Wszechświata.


Dodała: Redakcja AstroNETu
Uaktualniła: Redakcja AstroNETu
Poprawił: Ariel Majcher
Poprawił: Michał Matraszek

Źródło: LIGO Caltech

http://news.astronet.pl/7750

Czy Einstein miał rację.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lodowaty Latający Spodek

Astronomowie wykorzystali teleskopy ALMA i IRAM do wykonania po raz pierwszy bezpośredniego pomiaru temperatury dużych ziaren pyłu w zewnętrznych częściach dysku wokół młodej gwiazdy, w którym powstają planety. Dzięki zastosowaniu nowatorskiej techniki do obserwacji obiektu nazwanego nieoficjalnie Latającym Spodkiem, odkryli, że ziarna są znacznie chłodniejsze niż oczekiwano: -266 stopni Celsjusza. Ten zaskakujący rezultat sugeruje, że modele tego typu dysków powinny zostać zrewidowane.

Międzynarodowy zespół, który kierował Stephane Guilloteau z Laboratoire d'Astrophysique de Bordeaux (Francja), zmierzył temperaturę dużych ziaren pyłu wokół młodej gwiazdy 2MASS J16281370-2431391 w spektakularnym obszarze gwiazdotwórczym
ro Ophiuchi, około 400 lat świetlnych od Ziemi.

Gwiazda ta jest otoczona przez dysk gazu i pyłu ? tego typu dyski zwane są dyskami protoplanetarnymi, gdyż są początkowymi stadiami procesu powstawania układów planetarnych. Obserwowany dysk jest ułożony do nas prawie bokiem (patrzymy prawie w płaszczyźnie dysku), a jego wygląd na zdjęciach w zakresie widzialnym doprowadził do nazwania nieoficjalnie Latającym Spodkiem.

Astronomowie użyli Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) do obserwacji poświaty pochodzącej od molekuł tlenku węgla w dysku 2MASS J16281370-2431391. Byli w stanie uzyskać bardzo ostre obrazy i odnaleźli coś dziwnego ? w niektórych przypadkach rejestrowano negatywny sygnał! Zazwyczaj sygnał negatywny nie jest fizycznie możliwy, ale w tym przypadku istnieje wytłumaczenie, które prowadzi do zaskakującego wniosku.

Główny autor Stephane Guilloteau opisuje badania: ?Dysk ten nie jest obserwowany na tle ciemnego i pustego nocnego nieba. Zamiast tego jego sylwetka jest widoczna na tle świecącej mgławicy ro Ophiuchi. Ta rozmyta poświata jest zbyt rozległa, aby mogła zostać wykryta przez ALMA, ale dysk ją absorbuje. Negatywny sygnał oznacza, że części dysku są chłodniejsze niż tło. Ziemia jest dosłownie w cieniu Latającego Spodka!?

Zespół połączył pomiary dysku z
ALMA z obserwacjami poświaty tła wykonanymi 30-metrowym teleskopem IRAM w Hiszpanii [1]. Uzyskano temperaturę ziaren dysku zaledwie -266 stopni Celsjusza (jedynie 7 stopni powyżej zera absolutnego, czyli 7 kelwinów) w odległości około 15 miliardów kilometrów od gwiazdy centralnej [2]. Są to pierwsze bezpośrednie pomiary temperatury dużych ziaren pyłu (o rozmiarach około jednego milimetra) w tego rodzaju obiektach.

Uzyskana temperatura jest znacznie niższa niż -258 do -253 stopni Celsjusza (15 do 20 kelwinów) przewidywanych przez aktualne modele. Aby rozwiązać problem rozbieżności, duże ziarna pyłu muszą mieć odpowiednie właściwości, niezakładane przez modele, które pozwalają im schłodzić się do tak niskich temperatur.

?Aby ocenić wpływ odkrycia na strukturę dysku musimy znaleźć prawdopodobne właściwości pyłu, które mogą skutkować tak niskimi temperaturami. Mamy kilka pomysłów ? na przykład temperatura może być zależna od rozmiaru ziaren, większe mogą być chłodniejsze niż małe. Ale jest za wcześnie, aby być tego pewnym? dodaje współautorka Emmanuel di Folco (Laboratoire d'Astrophysique de Bordeaux).

Jeżeli te niskie temperatury pyłu okazałyby się typowymi cechami dysków protoplanetarnych, może to mieć liczne konsekwencje dla zrozumienia w jaki sposób powstają i ewoluują.

Na przykład: różne właściwości pyłu będą wpływać na to, co dzieje się gdy cząstki pyłu zderzają się ze sobą, a w konsekwencji na ich rolę w tworzeniu podstawy do powstawania planet. Czy w tym kontekście potrzebna zmiana we własnościach pyłu jest znacząca, czy też nie, nie jest na razie możliwe do ocenienia.

Niskie temperatury pyłu mogą mieć także duży wpływ na mniejsze dyski pyłowe, o których wiadomo, że istnieją. Jeżeli takie dyski są zbudowane głównie z większych, ale chłodniejszych ziaren niż się obecnie przypuszcza, będzie to oznaczało, że zwarte dyski mogą być dowolnie masywne, czyli mogą w nich powstawać duże planety względnie blisko gwiazdy centralnej.

Potrzebne są dalsze obserwacje, ale wydaje się, że chłodniejszy pył znaleziony prze ALMA może mieć znaczące konsekwencje dla zrozumienia dysków protoplanetarnych.

Uwagi:

[1] Pomiary IRAM były potrzebne, ponieważ sama ALMA nie była wystarczająco czuła na rozciągnięte sygnały z tła.

[2] Odpowiada to sto razy dalszemu dystansowi niż Ziemi od Słońca. W Układzie Słonecznym obszar ten jest obecnie zajmowany przez pas Kuipera.


Dodała: Redakcja AstroNETu
Uaktualniła: Redakcja AstroNETu

Źródło: Europejskie Obserwatorium Południowe

http://news.astronet.pl/7751

Lodowaty Latający Spodek.jpg

Lodowaty Latający Spodek2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza bezpośrednia detekcja fal grawitacyjnych

Po raz pierwsze naukowcom udało się zaobserwować zmarszczki czasoprzestrzeni zwane falami grawitacyjnymi, których źródłem są katastroficzne zjawiska mające miejsce we Wszechświecie. Jest to kolejne potwierdzenie ważnego przewidywania ogólnej teorii względności, ogłoszonej przez Alberta Einsteina w 1915 roku. Odkrycie to otwiera zupełnie nowe okno na Wszechświat, gdyż fale grawitacyjne niosą informacje o swoich źródłach i naturze grawitacji, które nie mogą zostać otrzymane w żaden inny sposób.

Fale grawitacyjne zostały wykryte 14 września 2015 roku o 11:51 polskiego czasu letniego przez bliźniacze detektory LIGO (Laser Interferometer Gravitational-wave Observatory, Laserowe Interferometryczne Obserwatorium Fal Grawitacyjnych), znajdujące się dwóch różnych krańcach Stanów Zjednoczonych. Częstotliwość zarejestrowanego sygnału znajdowała się w przedziale 35 - 250 Hz. W trakcie ośmiu cykli częstotliwość rosła od 35 do 150 Hz, kiedy zostało osiągnięte maksimum amplitudy sygnału, który następnie gwałtownie zanikł. Względne odkształcenie ramion interferometru osiągnęło 10-21, co w przypadku ramion interferometru o długości 4 kilometrów przekłada się na odkształcenie o rozmiarze rzędu jednej tysięcznej średnicy protonu. Całkowity czas trwania impulsu to jedynie 0,1 sekundy.

Po dopasowaniu szablonów pochodzących z symulacji komputerowych, sygnał został zinterpretowany jako powstały podczas ułamka sekundy w trakcie zlewania się dwóch czarnych dziur. Naukowcy oszacowali, że dwie czarne dziury miały masy równe 36 i 29 masom Słońca. Częstotliwość orbitalna układu tuż przed zderzeniem wynosiła 75 Hz - co oznacza, że czarne dziury okrążały się 75 razy na sekundę, znajdując się w odległości 350 kilometrów. Końcowym rezultatem stała się obracająca się czarna dziura o masie 62 mas Słońca. Różnica między sumą mas składników, a maśą powstałego obiektu - 3 masy Słońca - została wypromieniowana w postaci fal grawitacyjnych w ciągu ułamku sekundy. Porównując czasy dotarcia sygnałów, które różniły się o 7 milisekund, naukowcy byli w stanie zlokalizować źródło jako znajdujące się na południowej półkuli nieba, w odległości około 1,3 miliarda lat świetlnych.

Zderzenie dwóch czarnych dziur było przewidywane, ale nigdy wcześniej nie zostało zaobserwowane. Zgodnie z ogólną teorią względności, para czarnych dziur orbitując wokół siebie traci energię poprzez emisję fal grawitacyjnych, co powoduje, że obiekty powoli się do siebie zbliżają. W trakcie ostatniego ułamka sekundy poruszają się one z prędkością równą prawie połowie prędkości światła, zamieniając część masy w energię, zgodnie ze wzorem E=mc2. Ta energia zostaje wyemitowana w pojedynczym impulsie fal grawitacyjnych, co właśnie zarejestrowały detektory LIGO.

Istnienie fal grawitacyjnych zostało po raz pierwszy potwierdzone w latach '70 i '80 przez Russella Hulse'a oraz Josepha Taylora. Odkryli oni system składający się z pulsara i gwiazdy neutronowej. Okazało się, że orbita pulsara zacieśniała się stopniowo w wyniku emisji fal grawitacyjnych, co było idealnie zgodne z przewidywaniami ogólnej teorii względności. Za swoje odkrycie otrzymali oni Nagrodę Nobla w 1993 roku.

Odkrycia dokonano analizując pierwszych 16 dni zbierania danych, pomiędzy 12 września a 20 października 2015 roku. W tej chwili opracowywane są dane z całego pierwszego cyklu obserwacyjnego, trwającego do 12 stycznia 2016 roku. W analizie danych uczestniczą dwa duże, międzynarodowe zespoły naukowców, składające się w sumie z ponad 1200 członków z ponad 15 krajów. W badaniach uczestniczyło także 15 Polaków zrzeszonych w grupie POLGRAW. Pracowali oni nad modelowaniem sygnałów fal grawitacyjnych generowanych przez układy podwójne oraz przeprowadzili symulacje pokazujące, że to właśnie układy podwójne czarnych dziur będą najlepiej wykrywane przez LIGO. Polscy naukowcy zasiadają także w różnych gremiach administracyjnych projektu LIGO.

Pierwsza bezpośrednia detekcja fal grawitacyjnych otwiera zupełnie nowe okno na Wszechświat. Do tej chwili obserwacje mogliśmy prowadzić jedynie przy pomocy promieniowania elektromagnetycznego - czyli po prostu światła, oraz detekcji wysokoenergetycznych cząstek docierających z przestrzeni kosmicznej na Ziemię. Fale grawitacyjne dadzą nam zupełnie nowy wgląd w fizykę czarnych dziur, gwiazd neutronowych oraz początków Wszechświata. Jak w przypadku każdego nowego sposobu obserwacji, możemy spodziewać się także odkrycia zupełnie nowych i niespodziewanych zjawisk.


Dodał: Grzegorz Gajda
Poprawił: Michał Matraszek

Źródło: LIGO Caltech

http://news.astronet.pl/7752

 

Pierwsza bezpośrednia detekcja fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LIGO potwierdził istnienie fal grawitacyjnych

Wysłane przez nowak

Na konferencji prasowej, która miała miejsce 11 lutego b.r. naukowcy współpracujący w projekcie LIGO potwierdzili wykrycie fal grawitacyjnych. Ich źródłem są dwie zlewające się ze sobą czarne dziury. Odkrycia dokonano w 100 lat po przewidzeniu ich przez Einsteina w OTW.

W roku 1916 Albert Einstein ogłosił Ogólną Teorię Względności, w której stwierdzał między innymi, że siły grawitacyjne są wynikiem zakrzywienia czasoprzestrzeni wywołanego przez zniekształcającą je masę. Z obliczeń Einsteina wynika, że niektóre zjawiska mogą wywoływać zmarszczki na czasoprzestrzeni, które przemieszczają się z prędkością światła. To właśnie fale grawitacyjne.

Przez 100 lat od ogłoszenia OTW naukowcy nie byli w stanie bezpośrednio potwierdzić istnienia fal grawitacyjnych. W roku 1974 Joseph Tylor i Russel Hulse, dzięki obserwacjom dwóch okrążających się pulsarów PSR 1913-16, wykryli pośredni dowód na ich istnienie, za co w 1993 roku otrzymali Nagrodę Nobla. W roku 1992 naukowcy z MIT i Caltech wpadli na pomysł wybudowania detektora fal grawitacyjnych, i tak w 2000 roku powstał LIGO (Laser Interferometer Gravitational Wave Observatory).

Dzisiejsze wyniki są efektem pracy dwóch projektów - amerykańskiego LIGO i europejskiego Virgo (nazwa pochodzi od gromady około 1500 galaktyk w gwiazdozbiorze Panny - łac. Virgo). Obydwa posiadają detektory fal grawitacyjnych (interferometry laserowe). Są to urządzenia, ustawione względem siebie pod kątem prostym, które na odcinku - LIGO 4 km, Virgo 3 km - odbijają promienie lasera około 100 razy, aby wykluczyć błędy pomiaru. Dwa rozdzielone promienie lasera spotykają się w jednym punkcie, znoszą wzajemnie, a detektor nic nie wykrywa.

Jeżeli do detektora trafi pędząca fala grawitacyjna, zmienia na moment o 1/1000 średnicy protonu jedno z ramion detektora. Efektem tego jest przesunięcie się względem siebie promieni lasera, które w tym momencie nie znoszą się. Do wykrycia tak subtelnych zmian potrzebne są idealne warunki. Przelot samolotu, przejazd samochodu czy nawet wiatr mogą powodować zakłócenia. Dlatego detektory wykonane są z niesamowitą precyzją a wszystkie elementy są dokładnie izolowane. Aby wykluczyć ewentualne błędy pomiaru, LIGO ma swoją kopię. Obydwa urządzenia są oddalone od siebie o 3000 km.

14 września 2015 roku obydwa detektory LIGO, znajdujące się w Livingston i Hanford, wykryły fale grawitacyjne. Obserwacje potwierdził detektor Viergo. Naukowcy na podstawie danych uzyskanych z LIGO szacują, że owe czarne dziury mają masy 29 i 36 mas Słońca a do zderzenia doszło 1,3 miliarda lat temu. Czarna dziura, która powstała w efekcie zderzenia ma masę 62 masy Słońca. Oznacza to, że brakujące 3 zostały przekształcone w fale grawitacyjne w ułamku sekundy, z energią w maksimum pięćdziesięciokrotnie przekraczającą energię całego widzialnego Wszechświata. Zgodnie z Ogólną Teorią Względności dwie rotujące wokół siebie czarne dziury tracą energię emitując ją w postaci fal grawitacyjnych, co na przestrzeni miliardów lat powoduje ich zbliżanie się do siebie. Z czasem okrążają się tak szybko i tak blisko, że w końcu dochodzi do zderzenia, a ich prędkość sięga prawie połowę prędkości światła. W ten sposób tworzy się bardziej masywna czarna dziura, która, zgodnie z równaniem Einsteina E=mc2, przekształca część połączonej masy czarnych dziur, w energię. To właśnie te fale grawitacyjne wykrył LIGO.

W skład Virgo wchodzi zespół 15 Polaków, pod kierownictwem profesora Andrzeja Królaka z Polskiej Akademii Nauk. Zespół odpowiada za analizę danych oraz modelowanie układów mogących generować silne fale grawitacyjne. Zespół polskich astrofizyków przewidział, że połączenie się czarnych dziur może być znacznie częstsze, niż dotąd sądzono i że to właśnie one mogą stać się źródłem fal grawitacyjnych na tyle silnych, że uda się je wykryć. Na pewno na przestrzeni kolejnych lat obserwacje te będą jeszcze potwierdzane. Na dzień dzisiejszy odkrycie fal grawitacyjnych potwierdza również istnienie czarnych dziur.

Więcej informacji:

Gravitational Waves Detected 100 Years After Einstein?s Prediction



Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Caltech

Na zdjęciu: Wykresy pokazują sygnały fal grawitacyjnych wykryte przez obydwa obserwatoria LIGO. Źródło: LIGO

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ligo-potwierdzil-istnienie-fal-graitacyjnych-2192.html

LIGO potwierdził istnienie fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ARISS czeka na polskie szkoły - szansa na rozmowy z astronautami

Wysłane przez czart

Polskie szkoły mogą zgłaszać się do nowej edycji międzynarodowego projektu ARISS, który umożliwia przeprowadzenie rozmów pomiędzy uczniami, a astronautami znajdującymi się na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Rozmowy prowadzone są za pośrednictwem fal radiowych. Nabór trwa od lutego do kwietnia 2016 r.

Amateur Radio on International Space Station, czyli ARISS, jest projektem prowadzonym przez wolontariuszy. Celem jest łączność radioamatorska z astronautami i kosmonautami ze stacji orbitalnej. Projekt ma walory edukacyjne i jest skierowany do szkół z całego świata. Zgłaszać mogą się także szkoły Polski. Takie wydarzenie z pewnością jest dużą, niecodzienną atrakcją dla uczniów i może być wykorzystane do różnych działań edukacyjnych.

Amatorska łączność radiowa ze stacją ISS nie jest sprawą prostą, przede wszystkim dlatego, że obiekt ten szybko porusza się po niebie. Potrzebny jest odpowiedni sprzęt radioamatorski, ale szkoły nie muszą posiadać własnego. Wyręczą je w tym lokalni krótkofalowcy-wolontariusze. Można do nich trafić przy pomocy Polskiego Związku Krótkofalowców oraz Stowarzyszenie Krótkofalowców i Radioamatorów Delta, które zrzeszają osoby dysponujące odpowiednim sprzętem i posiadające stosowne doświadczenie.

Kontakt ze stacją ISS może zostać przeprowadzony na dwa sposoby. Stacja naziemna służąca do nawiązania łączności radiowej może być zorganizowana bezpośrednio w szkole. Z kolei drugi wariant to telemost pomiędzy szkołą, a jedną z dedykowanych stacji ARISS, które są rozmieszczone w różnych miejscach na świecie. Szkoła nie płaci za połączenie telefoniczne, ale powinna posiadać sprzęt umożliwiający prowadzenie telekonferencji.

Doświadczenia ubiegłych lat pokazują, że w ciągu roku na obszarze Europy możliwych jest od 20 do 30 szkolnych kontaktów z astronautami.W przypadku Polski do tej pory odbyło się 17 tego typu prób i wszystkie zakończyły się sukcesem. Pierwsza miała miejsce w 2004 roku. W kolejności ustanawiania połączeń były to szkoły z Gdyni, Warszawy, Katowic, Ostrowca Świętokrzyskiego, Płocka, Podgrodzia, Mikołowa, Gdańska, Żuromina, Wałbrzycha, Koła, Gdańska, Stobierna, Brzeźnicy, Ostrowa Wielkopolskiego, Nowogardu oraz Świętajna.

Zgłoszenia można nadsyłać do ARISS od 1 lutego do 30 kwietnia 2016 r. Aplikacje dotyczą rozmów, które będą przeprowadzone od lutego do czerwca 2017 r. Aby mieć szanse na akceptację wniosku, szkoła musi opracować projekt edukacyjny dla uczniów. Dokładne informacje o wymogach i sposobach zgłaszania udziału znajdują się na stronach ARISS pod adresami
http://ariss.pzk.org.pl/ oraz http://www.ariss-eu.org/.

Organizowane są także konferencje ogólnopolskie dla nauczycieli i uczniów dotyczące projektu ARISS. Piąta z serii konferencji odbyła się w grudniu ubiegłego 2015 r. w Ostrowie Wielkopolskim. Udział w tych inicjatywach to także szansa na poznanie doświadczeń osób, które już wcześniej brały udział w łączności ze stacją ISS i pomoc w opracowywaniu wniosku przez szkołę.


Więcej informacji:


Na zdjęciu:
Astronauta NASA, Gregory (Reid) Wiseman KF5LKT, podczas radiowej rozmowy przez amatorską radiostację satelitarną, przez którą w drugiej połowie 2015 r. przeprowadził 14 szkolnych łączności ARISS ze szkołami w USA, Japonii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Malezji, Kuwejcie, Bułgarii i Kanadzie. Źródło: NASA.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ariss-czeka-na-polskie-szkoly-szansa-na-rozmowy-astronautami-2195.html

ARISS czeka na polskie szkoły - szansa na rozmowy z astronautami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kociak i parasol Uranii

Wysłane przez czart

Lubicie zabawne filmiki z kotami na YouTube? Czy mogą mieć coś wspólnego z astronomią? Otóż w pewnym sensie tak. Od jednej z Czytelniczek otrzymaliśmy link do filmiku pokazującego jak kot, a nawet dwa koty, zainteresowały się parasolem Uranii.

Filmiki z kotami lub innymi zwierzętami potrafią osiągać bardzo duże liczby wyświetleń na YouTube i Facebooku. Nie jest to raczej tematyka zainteresowań portalu Uranii, ale tym razem robimy wyjątek, bowiem od Czytelniczki dostaliśmy odnośnik do filmiku, w którym w rolach głównych występują dwa koty i parasol Uranii.

Więcej informacji:



Na zdjęciu:
Klatka z filmiku "Walka z parasolem". Źródło: garberdyn / YouTube.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kociak-parasol-uranii-2193.html

Kociak i parasol Uranii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lodowaty latający spodek - nowe wyniki z ALMA

Wysłane przez czart

Astronomowie znaleźli zaskakująco zimne ziarna w dysku formującym planety wokół młodej gwiazdy odległej o 400 lat świetlnych od nas. To efekt obserwacji za pomocą teleskopów ALMA oraz IRAM - informuje Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO).

Za pomocą sieci radioteleskopów ALMA oraz teleskopu IRAM naukowcy po raz pierwszy dokonali bezpośredniego pomiaru temperatury dużych ziaren pyłu w zewnętrznych częściach dysku wokół młodej gwiazdy, w którym powstają planety. Okazało się, że ziarna są znacznie chłodniejsze niż oczekiwano: -266 stopni Celsjusza. Oznacza to, że modele tego typu dysków powinny zostać zrewidowane.

Gwiazda, której dysk pyłowy stanowił przedmiot badań, nosi oznaczenie 2MASS J16281370-2431391, a nieoficjalnie dysk protoplanetarny nazwano Latającym Spodkiem. Skojarzenie jest dość oczywiste gdy spojrzymy na zdjęcie.Taki wygląd wynika z ułożenia dysku protoplanetarnego - patrzymy na niebo prawi w płaszczyźnie dysku (tak jakby "z boku"). Gwiazda i dysk znajdują się w obszarze gwiazdotwórczym Rho Ophiuchi, około 400 lat świetlnych od Ziemi.

Astronomowie obserwowali promieniowanie pochodzące od molekuł tlenku węgla znajdujących się w dysku protoplanetarnym. Na obrazach, które uzyskali, znaleźli coś dziwnego ? w niektórych przypadkach rejestrowano negatywny sygnał! Wydaje się to fizycznie niemożliwe, ale w tym przypadku można wytłumaczyć ten efekt. Dysk nie jest obserwowany na tle ciemnego i pustego nocnego nieba, zamiast tego jego sylwetka jest widoczna na tle świecącej mgławicy Rho Ophiuchi. Rozmyta poświata od mgławicy jest zbyt rozległa, aby mogła zostać wykryta przez sieć ALMA, ale dysk ją absorbuje. W tej sytuacji negatywny sygnał oznacza, że fragmenty dysku są chłodniejsze niż tło. Obrazowo mówiać: Ziemia znajduje się dokładnie w w cieniu Latającego Spodka!

Po połączeniu danych z ALMA w Chile i z 30-metrowego teleskopu IRAM w Hiszpanii udało się ustalić temperaturę ziaren dysku na 7 stopni powyżej era absolutnego (temperatura ziaren: -266 stopni Celjusza albo 7 kelwinów) w odległości około około 15 miliardów kilometrów od gwiazdy centralnej. Są to pierwsze bezpośrednie pomiary temperatury dużych ziaren pyłu (o rozmiarach około jednego milimetra) w tego rodzaju obiektach.

Uzyskana temperatura jest niższa niż przewidują aktualne modele, które dają wyniki od -258 do -253 stopni Celsjusza (od 15 do 20 kelwinów). Oznacza to, że duże ziarna pyłu znajdujące się w dysku (duże, czyli o rozmiarach około jednego milimetra) muszą mieć jakieś właściwości, które nie są zakładane przez obecne modele, a które pozwalają osiągnąć tak niskie temperatury. Naukowcy wskazują, że być może temperatura ziaren jest zależna od ich rozmiarów, większe mogą być chłodniejsze niż małe.

Jeśli tak niskie temperatury potwierdzą się także w przypadku innych dysków protoplanetarnych, wpłynie to na modele tych struktur opisujące ich powstawanie i ewolucję. W dalszej perspektywie będzie mieć to wpływ na nasze zrozumienie powstawania planet. Przykładowo jeżeli mniejsze dyski pyłowe są zbudowane głównie z dużych ziaren, które są chłodniejsze niż się obecnie sądzi, to dyski te mogą mieć odpowiednio duże masy, aby względnie blisko gwiazdy centralnej powstawały planety.


Więcej informacji:


Źródło: ESO

Na zdjęciu
Dysk protoplanetarny (w ramce) otaczający młodą gwiazdę 2MASS J16281370-2431391 w obszarze gwiazdotwórczym Rho Opchiuchi, odległym o 400 lat świetlnych. Digitized Sky Survey 2/NASA/ESA.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/lodowaty-latajacy-spodek-nowe-wyniki-alma-2196.html

Lodowaty latający spodek - nowe wyniki z ALMA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karol Wójcicki wyjaśnia fenomen odkrycia fal grawitacyjnych

Zarejestrowanie fal grawitacyjnych daje nam nowe możliwości obserwowania i badania Wszechświata. Astronom z Centrum Nauki Kopernik - Karol Wójcicki, wyjaśnia dlaczego.

Do tej pory obserwowaliśmy Wszechświat w bardzo klasyczny sposób, w taki, jak obserwowaliśmy od czasów prehistorycznych, starożytnych - własnymi oczami. 400 lat temu Galileusz wpadł na pomysł, żeby skierować teleskop w stronę nieba i zobaczył dużo więcej. I od tamtej pory obserwowaliśmy różnymi metodami fale elektromagnetyczne, które docierają do nas z Kosmosu, czy to światło, czy radio, promieniowanie gamma, promieniowanie mikrofalowe. Używaliśmy do tego teleskopów optycznych, teleskopów radiowych, ale to zawsze były fale elektromagnetyczne - mówi Wójcicki.

Ogromna energia

A jak to się stało? Jak powstały zmarszczki we Wszechświecie? Wójcicki tłumaczy, że zderzenie dwóch czarnych dziur wygenerowało ogromną energię.

- Dwie czarne dziury 1,3 mld lat świetlnych od nas krążyły wokół siebie bardzo szybko, aż w pewnym momencie się połączyły, powodując najbardziej energetyczną eksplozję, jaką kiedykolwiek zarejestrowaliśmy we Wszechświecie. Dla porównania, ta eksplozja, połączenie tych dwóch czarnych dziur w ciągu tej chwili, gdy do niej doszło, wygenerowała więcej energii niż cały pozostały Wszechświat w tym samym momencie razem wzięty. I wtedy powstały fale grawitacyjne - mówi astronom.

Ziemia rozciąga się i kurczy

A jak wpłynęły one na nas? Wójcicki tłumaczy, że fale grawitacyjne odkształciły nie tylko Ziemię, ale całą czasoprzestrzeń. Nasza planeta, a także wszystko wokół, uległo drganiom. W wyniku tego powierzchnia Ziemi na zmianę rozciągała się i kurczyła.

- Czasoprzestrzeń, w której funkcjonujemy, cały czas jest marszczona przez takie dziwne, bardzo energetyczne zdarzenia, które we Wszechświecie są, ale do tej pory nie mogliśmy ich zobaczyć, wyczuć, bo były zbyt daleko - tłumaczy Wójcicki. - Teraz wiemy już jak wykrywać fale grawitacyjne, to pewnie z czasem będziemy rejestrowali coraz słabsze i słabsze. I nagle się okaże, o czym jesteśmy przekonani, że Ziemia cały czas jest rozciągana - dodaje.

 

Jesteście ciekawi, co oznacza odkrycie fal grawitacyjnych? Z czym się ono wiąże? A może macie inne pytania odnośnie zmarszczek czasoprzestrzeni? Możecie zadać je już teraz, a my wybierzemy najciekawsze z nich. Odpowie na nie nasz ekspert.

Bardziej wnikliwe badania

Dzięki odkryciu zmarszczek w czasoprzestrzeni, możemy spojrzeć na Wszechświat w nowy sposób. Przy późniejszej obserwacji innych fal grawitacyjnych, możliwe będzie bardziej wnikliwe badanie przestrzeni kosmicznej.

- Dostaliśmy narzędzie, które pozwala nam zarejestrować coś zupełnie nowego. Dowiedzieć się o Wszechświecie czegoś innym zmysłem - mówi astronom. - Te fale na pewno pozwolą nam lepiej rozumieć otaczający nas Wszechświat. Co więcej, jeśli nauczymy się ich dobrze słuchać, może lepiej zrozumiemy jak powstał Wszechświat - dodaje.

Choć z pewnością jest to przełomowe odkrycie, ponad 100 lat temu przewidział je Albert Einstein. Tyle czasu zajęło nam udokumentowanie tego niezwykłego zjawiska. Jednak istnieją także technologie, związane z ogólną teorią względności, które już od jakiegoś czasu wykorzystujemy w życiu codziennym, jednym z nich jest geolokacja.

- Nasze telefony korzystając z GPS, muszą uwzględniać poprawki, płynące z ogólnej teorii względności Einsteina - mówi Wójcicki.

Amerykańska Agencja Kosmiczne NASA zamieściła na swojej stronie symulację zderzenia dwóch czarnych dziur, które wywołało zmarszczki czasoprzestrzeni.

Źródło: tvn24

Autor: zupi/jap

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/karol-wojcicki-wyjasnia-fenomen-odkrycia-fal-grawitacyjnych,193226,1,0.html

2016-02-13_09h11_23.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie na Merkurego

Obserwując tegoroczny nieboskłon, niezależnie od różnych wydarzeń na Ziemi, wszystko powinno przebiegać według harmonii klasycznych praw astronomii, matematyki i fizyki, znanych ludzkości ? lepiej lub gorzej ? od wielu stuleci. Czekają nas, w 2016 roku, zjawiska okresowe i niespodziewane. Tych drugich, często najciekawszych i wywołujących nie tylko u zawodowych astronomów dreszcz emocji, nadal nie można wcześniej dokładnie przewidzieć.

Natomiast ze zjawisk okresowych, a mimo to zawierających zawsze w sobie choć odrobinę tajemniczości, wystąpią w tym roku dwa zaćmienia Słońca: 8/9.III. i 1.IX., oba niewidoczne w Polsce. To pierwsze, będzie zaćmieniem całkowitym widocznym w Azji, Australii i Oceanii, zaś to drugie będzie zaćmieniem obrączkowym, obserwowanym w Afryce i na Madagaskarze.

Wystąpią aż trzy półcieniowe zaćmienia Księżyca: 23.III., 18.VIII. i 16.IX. Tylko to ostatnie zjawisko - generalnie dla wytrawnych obserwatorów - będzie widoczne w Polsce. Początek zaćmienia półcieniowego: o godz. 18.53, a koniec o godz. 22.56.

Zjawisko, które będzie nas szczególnie interesowało w tym roku - stanowiąc rekompensatę za marne tegoroczne zaćmienia - to w dniu 9 maja (tranzyt) przejście Merkurego przed tarczą Słońca. Będzie ono trwało aż 7 i pół godziny. W Małopolsce będzie widoczne wejście planety na tarczę słoneczną: kontakt I o godz. 13.12 i kontakt II o godz. 13.15, maksimum wystąpi o godz. 16.56, a śledzić zjawisko będzie można aż do zachodu Słońca o godz. 20.12. Zejście planety z tarczy słonecznej (kontakt III o godz. 20.39 i kontakt IV o godz. 20.42) nie będzie u nas widoczne. Gdyby nam pogoda obserwacyjna tym razem nie dopisała, to następne takie zjawisko wystąpi dopiero 11.XI. 2019. W Polsce będzie wtedy widoczna mniej niż połowa zjawiska, począwszy od godz. 13.27, oby tylko nie było listopadowych mgieł.

Przejście (tranzyt) Merkurego przed tarcza Słońca, obserwowane z powierzchni Ziemi, występuje wtedy, gdy planeta znajduje się blisko węzłów orbity okołosłonecznej. Ponieważ orbita Merkurego jest nachylona pod kątem nieco ponad 7 stopni do Ekliptyki, zatem przejścia Merkurego przed tarczą Słońca, mogą występować w ściśle określonych odstępach czasu, które można wyliczyć z okresu gwiazdowego dla Ziemi (365,256 dni) i synodycznego dla Merkurego (115,878 dni). Obliczenia występowania tranzytów można wykonać metodą ułamków łańcuchowych, i tak w XXI wieku, takie zjawiska mogą występować na wiosnę w maju, gdy Merkury jest w węźle wstępującym, lub na jesieni w listopadzie w węźle zstępującym. Ponadto, tranzyty majowe są dłuższe w czasie niż listopadowe, ponieważ wtedy Merkury znajduje się bliżej aphelium i porusza się najwolniej na orbicie okołosłonecznej. W XXI wieku takich zjawisk będzie 14: 5 majowych i 9 listopadowych.

Tranzyty majowe Merkurego, obserwowane z Ziemi, w XXI wieku wystąpią (lub już wystąpiły) w: 2003, 2016, 2049, 2062 i 2095 roku, natomiast listopadowe w latach: 2006, 2019, 2032, 2039, 2052, 2065, 2078, 2085, 2098. Z tego zestawienia widać, iż każdemu tranzytowi majowemu Merkurego odpowiada po trzech latach (dokładniej po 3.5 roku, czyli po połowie cyklu siedmioletniego) tranzyt listopadowy, ale nie odwrotnie.

Posługując się metodą ułamków łańcuchowych możemy wyliczyć cykle okresów synodycznych powtarzania się w/w zjawisk tranzytowych planet dolnych. Dla Merkurego wynoszą one: 7, 13, 33, 46 i 125 lat, zaś dla Wenus: 8, 105.5, 125.5, i 243 (patrz: Urania PA nr.1, 2012, P. Rudawy - "Przejście Wenus na tle tarczy Słońca").

Według danych zawartych w "Kalendarzu astronomicznym na wiek XXI", 2004, Autorzy: R.K. Janiczek, J. Mietelski i M. Zawilski, z terytorium Polski w całości były lub będą obserwowane tranzyty Merkurego: 7.V.2003, 13.XI. 2032, 7.XI. 2039, 7.V.2049.

Życzę zatem udanych tegorocznych obserwacji majowego tranzytu Merkurego, tej wędrującej kropeczki na tle tarczy Słońca, pamiętając przy tym o profesjonalnym zachowaniu bezpieczeństwa dla oczu.

 


Adam Michalec,

MOA w Niepołomicach, 1 stycznia 2016

http://orion.pta.edu.pl/spojrzenie-na-merkurego

Spojrzenie na Merkurego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 lat radioteleskopu APEX

Wysłane przez czart

Atacama Pathfinder Experiment w Chile, czyli APEX, świętuje dziesięciolecie badań kosmosu na falach submilimetrowych. Teleskop pracuje na wysokości 5100 metrów n.p.m. w ramach Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO).

Uroczystości rocznicowe nie odbyły się jednak przy samym teleskopie, a w bazie Sequitor, San Pedro de Atacama, położonej na wysokości 2500 metrów n.p.m., czyli w warunkach zdecydowanie bardziej znośnych dla świętujących. Oczywiście uczestnicy uroczystości pojechali też na chwilę do samego teleskopu, aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

APEX ma średnicę 12 metrów i powstał jako test technologii przed budową sieci ALMA, która powstała w pobliżu na płaskowyżu Chajnantor. W ciągu 10 lat badań z danyc hzebranych za pomocą teleskopu APEX skorzystało około 2000 naukowców, którzy opublikowali ponad 500 prac naukowych. Wśród najważniejszych wyników znajdziemy odkrycie pięciu nowych molekuł w materii międzygwiazdowej, a także duż przeglądy nieba na falach submilimetrowych: ATLASGAL (APEX Telescope Large Area Survey of the Galaxy) i LESS (LABOCA Survey of the Extended Chandra Deep Field South).

APEX jest projektem prowadzonym wspólnie przez Max Planck Institute for Radio Astronomy (MPIfR), Onsala Space Observatory (OSO) oraz ESO. Użytkowanie APEX na Chajnantor zostało powierzone ESO.


Więcej informacji:


Źródło: ESO.

Na zdjęciu:
Radioteleskop APEX oraz uczestnicy uroczystości z okazji 10 lat pracy teleskopu. Źródło: ESO/Felipe MacAuliffe

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/10-lat-radioteleskopu-apex-2198.html

10 lat radioteleskopu APEX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpoczął się konkurs Catch a Star 2016

Wysłane przez czart

Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) oraz European Association for Astronomy Education (EAAE) ogłaszają nową edycję konkursu dla uczniów Catch a Star 2016. Zachęcamy polskich uczniów do udziału. W ubiegłych latach uczniowie z naszego kraju zdobywali nagrody w tym konkursie.

Konkurs jest skierowany do uczniów szkół z całego świata, w tym z Polski. Celem jest wzbudzenie kreatywności i niezależnej pracy wśród uczniów i wzmocnienie oraz poszerzenie ich astronomicznej wiedzy i umiejętności.

Jak wziąć udział? Należy sformować grupę maksymalnie trzech uczniów plus lider grupy - nauczyciel lub inna osoba zajmująca się edukacją. Następnie wybieramy interesujący nas temat lub obiekt astronomiczny o którym chcemy zebrać informacje i przygotowujemy pisemny tekst (raport) maksymalnie do 5000 słów. Przykładowo może to być raport z obserwacji prowadzonych w ramach zajęć szkolnych - na żywo albo za pomocą wirtualnego obserwatorium. Wybrany temat może dotyczyć też jakiegoś obiektu astronomicznego, zjawiska, problemu lub teorii naukowej, itp. Istotne dla projektu są kreatywność i praktyczne działanie. Raport należy przesłać w formie pliku PDF na adres
[email protected] w terminie do 30 listopada 2016 r. do godz. 17:00 czasu środkowoeuropejskiego (czas zimowy w Polsce). Raporty musi być napisany w języku angielskim.

Pięciu zwycięzców otrzyma w nagrodę od ESO oprawione w ramkę zdjęcia spektakularnych obiektów astronomicznych. Dodatkowo każdy z wygranych będzie miał też szansę wziąć udział w zdalnych obserwacjach w National Astronomical Observatory "Rozhen" w Bułgarii lub w wideokonferencji z zawodowym astronomem.

Zachęcamy do udziału!


Więcej informacji:


Na ilustracji:
Logo konkursu Catch a Star 2016.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rozpoczal-sie-konkurs-catch-a-star-2016-2199.html

Rozpoczął się konkurs Catch a Star 2016.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamontowano ostatni segment zwierciadła głównego teleskopu JWST

Wysłane przez czart

NASA zamontowała ostatni z 18 segmentów zwierciadła dla Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, który ma być następcą słynnego Kosmicznego Teleskopu Hubble'a.

Poszczególne segmenty zwierciadła zostały zamontowane na głównej strukturze teleskopu. Jeden segment ma rozmiary 1,3 metra, wagę około 40 kg i kształt sześciokąta. Połączone wspólnie będa teleskopem o średnicy 6,5 metra. Montaż pierwszego z segmentów nastąpił w listopadzie 2015 r., a ostatni założono 3 lutego 2016 r.

Oczywiście to jeszcze nie koniec prac montażowych przy teleskopie, trzeba jeszcze zamontować inne elementy optyczne, np. lustro wtórne. Potem inzynierów i techników czeka dokładne testowanie wszystkich elementów. Prace w hali montażowej można śledzić za pomocą kamery internetowej, którą udostępnia NASA. Obraz widać na stronie
http://www.jwst.nasa.gov/webcam.html.

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, czyli w skrócie JWST (skrót od angielskiej nazwy James Webb Space Telescope), jest przedstawiany przez NASA i przez media jako następca Teleskopu Hubble'a. Będzie jednak miał nieco inny zakres długości fal w trakcie obserwacji - od widzialnego do średniej podczerwieni, podczas gdy Teleskop Hubble'a obserwuje od ultrafioletu do bliskiej podczerwieni. Ale zakres badań będzie zbliżony: najdawniejsze gwiazdy i galaktyki z początków Wszechświata, ich ewolucja oraz powstawanie układów planetarnych.

NASA planuje wystrzelenie teleskopu JWST na orbitę w 2018 roku za pomocą rakiety Ariane 5 z kosmodromu w Gujanie Francuskiej. To efekt współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA), która posługuje się tymi rakietami i to jej kosmodrom. Oprócz ESA w projekcie bierze też udział Kanadyjska Agencja Kosmiczna.


Więcej informacji:


Źródło:NASA

Na zdjęciu:
Instalacja segmentu zwierciadła dla teleskopu JWST za pomocą automatycznego wysięgnika. Źródło: NASA/Chris Gunn.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zamontowano-ostatni-segment-zwierciadla-teleskopu-jwst-2200.html

Zamontowano ostatni segment zwierciadła głównego teleskopu JWST.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas pożegnać się z lądownikiem Philae.
"Szansa, że się do nas odezwie jest bliska zeru

Historią sondy Rosetta i lądownika Philae żył cały świat. To pierwsza maszyna, stworzona ludzką ręką, która osiadła na powierzchni komety. Teraz naukowcy nie mają już nadziei, że uda im się odzyskać kontakt z maszyną.

12 listopada 2014 to przełomowy dzień w historii badań kosmicznych. Tego dnia na powierzchni komety 67P/Czuriumov?Gierasimenko osiadł lądownik Philae. Jego lądowanie nie obeszło się bez przeszkód i najprawdopodobniej znalazł się w cieniu wzgórza. Fakt ten okazał się kluczowy w całej misji, ponieważ brak dostępu do światła spowodował, że Philae nie był w stanie naładować swoich akumulatorów i dalej pracować. Od 9 lipca 2015 roku lądownik milczy. Teraz naukowcy mówią, że stracili jakąkolwiek nadzieję, że odzyskają z maszyną kontakt, a tym samym misja Rossety dobiegła końca.

- Szansa, że Philae się do nas odezwie niestety jest bliska zeru - powiedział Stephan Ulamec z Niemieckiej Agencji Kosmicznej DLR.

Wielkie odkrycia

Chwilę po wylądowaniu, gdy lądownik miał naładowane baterie, Philae zbierał dane z komety 67P/Czuriumov?Gierasimenko. Na powierzchni komety Philae wykrył 16 związków organicznych oraz parę wodną, tlenek węgla i dwutlenek węgla. Naukowcy potwierdzili również, że znajduje się tam tlen cząstkowy O2.

Eksperci podali, że stosunek tlenu do wody na komecie pozostawał przez kilka miesięcy stały. Oznacza to, że O2 obecny jest przez cały czas na komecie. Prawdopodobnie znajduje się na niej przez miliardy lat. Można więc przypuszczać, że cząsteczki na komecie "pamiętają" początki Układu Słonecznego.

Źródło: ESA, tvnmeteo.pl

Autor: AD/mab

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/czas-pozegnac-sie-z-ladownikiem-philae-szansa-ze-sie-do-nas-odezwie-jest-bliska-zeru,193374,1,0.html

Philae.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w trzecim tygodniu lutego 2016 roku

Mapka pokazuje położenie Księżyca w trzecim tygodniu lutego 2016 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

W minionym właśnie tygodniu z porannego nieba zniknęła planeta Merkury, zaś nadchodzące dni będą ostatnimi, w których będą jeszcze szanse na dostrzeżenie Wenus. Jednak wkrótce na porannym niebie zostaną tylko planety Mars i Saturn oraz będąca wtedy na zachodnim nieboskłonie planeta Jowisz. Ta ostatnia planeta szybko zbliża się do opozycji i można ją obserwować przez większą część nocy, a przez całą noc widoczna jest kometa C/2013 US10 (Catalina), zmierzająca coraz bardziej na południe. Wieczorem można jeszcze obserwować Urana. Jednak najmocniej świecił będzie dążący do pełni Księżyc, który w tym czasie przemierzy większość drogi między Uranem a Jowiszem.

Srebrny Glob będzie głównym aktorem nocnego nieba w najbliższych dwóch tygodniach. Na razie jego faza nie jest jeszcze bardzo duża, w poniedziałek 15 lutego o 8:47 naszego czasu Księżyc przejdzie przez I kwadrę, ale do niedzieli 21 lutego zwiększy się ona prawie do pełni, a do tego czasu odwiedzi on gwiazdozbiory Byka, Oriona, Bliźniąt, Raka i Lwa. Niestety nie ma w nich planet Układu Słonecznego, obfitują one za to w jasne gwiazdy, które dzięki obecności jasnego Księżyca będzie można zidentyfikować, jeśli komuś się to jeszcze nie udało.

Pierwszego dnia tego tygodnia w momencie zachodu Słońca naturalny satelita Ziemi będzie tuż przed
górowaniem, świecąc na wysokości mniej więcej 50° nad południowym widnokręgiem. A dzięki korzystnemu nachyleniu ekliptyki będzie on świecił długo po zachodzie Słońca, znikając z nieboskłonu grubo po północy. O godzinie podanej na mapce tarcza Księżyca będzie oświetlona w 56% i będzie się znajdowała w środkowej części gwiazdozbioru Byka, ponad 10° na południowy wschód od Plejad i prawie 6,5 stopnia na zachód od Aldebarana, czyli najjaśniejszej gwiazdy tej konstelacji (jasność obserwowana +0,8 magnitudo). W kolejnych godzinach Księżyc będzie się zbliżał do Aldebarana i nawet go zakryje, jednak z Europy nie będzie można obserwować tego zjawiska. Niestety będzie to zakrycie głównie dla ryb i innych mieszkańców Oceanu Spokojnego, gdyż w zasadzie jedynym lądem, z którego dobrze będzie widać to zakrycie, to będą Hawaje i południowy kraniec Kamczatki. Zjawisko będzie można obserwować jeszcze w zachodnich Stanach Zjednoczonych, ale tam Księżyc będzie tuż przed zachodem, nisko nad widnokręgiem. Dobę później w Polsce tarcza Srebrnego Globu będzie oświetlona w 67% i przesunie się 7,5 stopnia na wschód od Aldebarana.

W środę 17 lutego Księżyc w fazie 77% odwiedzi gwiazdozbiór Oriona, natomiast dwa kolejne dni ma zarezerwowane na wizytę w Bliźniętach. Przy czym dwa pierwsze dni Księżyc spędzi w sąsiedztwie Alheny - trzeciej co do jasności gwiazdy Bliźniąt, z jasnością obserwowaną +1,9 wielkości gwiazdowej. W środę Srebrny Glob będzie zajmował pozycję około 8° na zachód od Alheny, zaś dobę później - 6° na wschód, ale już przy fazie 85%. W piątek 19 lutego księżycowa tarcza będzie oświetlona w 92%, a będzie można go odnaleźć na pograniczu gwiazdozbiorów Bliźniąt i Raka. Ponad 12° na północ od naturalnego satelity Ziemi znajdowały się będą dwie najjaśniejsze gwiazdy Bliźniąt, czyli Kastor i Polluks. Tyle samo, ale pod nim, świecić będzie Procjon, czyli najjaśniejsza gwiazda Małego Psa.

Przez dwa ostatnie dni tego tygodnia Księżyc będzie świecił tak jasno, że z jego poświaty będą wyłaniać się tylko najjaśniejsze gwiazdy i z obserwowaniem innych obiektów będą poważne kłopoty. Dotyczy to szczególnie opisanej niżej komety C/2013 US10 (Catalina). W sobotę faza Srebrnego Globu urośnie do 97%. Tej nocy będzie on świecił na tle gwiazdozbioru Raka, na linii łączącej dwie jasne gromady otwarte w tej konstelacji, umieszczone w katalogu Messiera, czyli M44 i M67. Od jaśniejszej i słynniejszej M44 Księżyc będzie oddalony o 6,5 stopnia, zaś od słabszej M67 - tylko o 2°. Jednak jego silny blask praktycznie uniemożliwi obserwacje obu gromad. W niedzielę 21 lutego faza Księżyca jeszcze urośnie, do 99%, zaś o godzinie podanej na mapce jakieś 8° na wschód od niego świecić będzie Regulus, czyli najjaśniejsza gwiazda Lwa, która mimo jasności obserwowanej +1,3 wielkości gwiazdowej przy sąsiedztwie tak jasnej tarczy Srebrnego Globu również nie będzie łatwa do odnalezienia.

Mapka pokazuje położenie Urana w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Wieczorem coraz wyraźniej pogarszają się warunki widoczności Urana. Co prawda o godzinie podanej na mapce planeta znajduje się jeszcze na wysokości ponad 20° nad zachodnim horyzontem, ale przez nałożenie się dwóch efektów: zbliżania się planety do Słońca i coraz później zapadającemu zmierzchowi, Uran w nadchodzących tygodniach będzie szybko zbliżał się do linii widnokręgu i to mimo korzystnego nachylenia ekliptyki. Uran świeci teraz z jasnością obserwowaną +5,9 magnitudo, przebywając cały czas mniej niż 2° na południowy wschód od świecącej ponad 1,5 magnitudo jaśniej gwiazdy ? Piscium oraz jednocześnie nieco ponad 2° na zachód od świecącej z jasnością obserwowaną +5,2 magnitudo gwiazdą ? Piscium. W kolejnych tygodniach dystans między ? Psc a Uranem będzie maleć, a w przyszłym sezonie obserwacyjnym siódma planeta Układu Słonecznego będzie kreślić swoją pętlę między tą gwiazdą, a świecącą podobnie do ? Psc gwiazdą o Psc.

Mapka pokazuje położenie Jowisza w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Kolejna planeta jest znacznie jaśniejsza i początkowo jest widoczna po wschodniej stronie nieboskłonu. Jowisz - bo o nim mowa - jest już mniej niż miesiąc przed opozycją i to widać w jasności i rozmiarach tej planety, a także po zachowaniu się księżyców galileuszowych i ich cieni na jowiszowej tarczy. Obecnie blask Jowisza urósł do prawie -2,5 wielkości gwiazdowej i może on się pochwalić tarczą o rozmiarach 44", natomiast obserwując księżyce galileuszowe można zauważyć, że coraz mniej czasu mija od momentu wejścia na tarczę cienia któregoś z księżyców a ich właściciela, jak również to, że księżyce wchodzą w cień swojej planety macierzystej coraz bliżej jej tarczy. W okresie opozycji księżyce będą się meldowały na tarczy Jowisza jednocześnie ze swoimi cieniami, będą także wchodzić w cień Jowisza równocześnie z chowaniem się za jego tarcze, natomiast w następnych tygodniach - odwrotnie niż to ma miejsce teraz - na tarczy Jowisza najpierw będzie pojawiał się dany księżyc, a dopiero potem jego cień i z biegiem czasu ta różnica będzie rosła. Analogicznie teraz najpierw księżyce chowają się w cień swojej planety macierzystej, a potem są odkrywane przez jej tarczę (już po wyjściu z cienia), zaś po opozycji najpierw będzie widoczne zakrycie danego księżyca przez tarczę Jowisza, a potem wyjście z cienia. Jowisz porusza się ruchem wstecznym i zbliża się do gwiazdy ? Leonis, o jasności obserwowanej +4 magnitudo. W niedzielę 21 lutego odległość między tymi ciałami niebiańskimi spadnie do 1,5 stopnia.

W tym tygodniu mamy pecha i w układzie księżyców galileuszowych nie będzie zbyt dużo zjawisk, możliwych do zaobserwowania z terenu Polski. Sporo z nich będzie zachodziło za dnia, lub gdy Jowisz będzie pod widnokręgiem. Pełna lista zjawisk, widocznych w tym tygodniu z Polski (na podstawie strony
Sky and Telescope oraz programu Starry Night) pokazuje poniższa lista:

  • 15 lutego, godz. 1:18 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
  • 15 lutego, godz. 19:01 - od wschodu Jowisza Europa i jej cień na tarczy planety, księżyc blisko środka,jego cień - przy zachodnim brzegu tarczy planety,
  • 15 lutego, godz. 19:08 - zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
  • 15 lutego, godz. 19:48 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
  • 15 lutego, godz. 20:10 - zejście Europy z tarczy Jowisza,
  • 15 lutego, godz. 20:20 - wejście Io na tarczę Jowisza,
  • 15 lutego, godz. 22:04 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
  • 15 lutego, godz. 22:34 - zejście Io z tarczy Jowisza,
  • 16 lutego, godz. 19:44 - wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
  • 17 lutego, godz. 0:23 - minięcie się Ganimedesa (N) i Io w odległości 12", 76" na wschód od tarczy Jowisza,
  • 17 lutego, godz. 4:56 - wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza,
  • 17 lutego, godz. 6:58 - wejście Ganimedesa na tarczę Jowisza,
  • 18 lutego, godz. 22:45 - minięcie się Europy (N) i Io w odległości 5", 106" na wschód od tarczy Jowisza,
  • 19 lutego, godz. 5:38 - wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,
  • 19 lutego, godz. 6:34 - wejście Europy na tarczę Jowisza,
  • 20 lutego, godz. 3:49 - minięcie się Europy (N) i Ganimedesa w odległości 10", 184" na zachód od tarczy Jowisza,
  • 20 lutego, godz. 5:56 - Io chowa się w cień Jowisza, 8" na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
  • 20 lutego, godz. 19:02 - Ganimedes chowa się w cień Jowisza, 20" na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
  • 20 lutego, godz. 23:50 - wyjście Ganimedesa zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
  • 21 lutego, godz. 0:30 - Europa chowa się w cień Jowisza, 11" na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
  • 21 lutego, godz. 2:14 - minięcie się Io (N) i Ganimedesa w odległości 14", 24" na wschód od tarczy Jowisza,
  • 21 lutego, godz. 3:12 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
  • 21 lutego, godz. 3:38 - wejście Io na tarczę Jowisza,
  • 21 lutego, godz. 4:00 - wyjście Europy zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
  • 21 lutego, godz. 5:28 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
  • 21 lutego, godz. 5:52 - zejście Io z tarczy Jowisza.

Animacja pokazuje położenie komety C/2013 US10 (Catalina) w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Kometa C/2013 US10 (Catalina) cały czas wędruje przez gwiazdozbiór Żyrafy, kierując się ku gwiazdozbiorowi Perseusza i w tym tygodniu przed godziną 19 będzie wędrować w okolicach zenitu. Początkowo będzie ona tworzyć trójkąt prawie równoramienny z gwiazdami Capella z Woźnicy i Mirfak z Perseusza. Równymi ramionami będą te, łączące Mirfaka z kometą i Mirfaka z Capellą, a bok, łączący kometę z Capellą będzie tylko kilka stopni dłuższy. Niestety kometa systematycznie oddala się od Słońca i od Ziemi. Kometa C/2013 US10 nie jest już najjaśniejszą kometą na niebie, jej jasność jest obecnie oceniana na jakieś +8 magnitudo i w kolejnych dniach nie można liczyć na poprawę w tym względzie. Chyba, że kometa wybuchnie, jednak w tej odległości od Słońca jest to bardzo mało prawdopodobny scenariusz. Dodatkowo w tym tygodniu zadania odszukania tej komety nie będzie ułatwiał silny blask księżycowej tarczy.

Wykonana w programie
Nocny Obserwator dokładna mapka z trajektorią komety C/2013 US10 (Catalina) do początku marca 2016 r. jest do pobrania tutaj.

Animacja pokazuje położenie planet Mars, Saturn i Wenus w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Z czterech planet, widocznych przed świtem po wschodniej stronie nieba zostały już tylko trzy. W blasku Słońca zginęła planeta Merkury, przenosząc się na niebo wieczorne. Niebawem los Merkurego podzieli Wenus, która już jest widoczna bardzo słabo. Godzinę przed świtem druga planeta od Słońca jest jeszcze pod horyzontem, a 15 minut później jest już nad, ale 45 minut później jest to mniej niż 1°, zatem odszukanie Wenus jest bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe. Sporym ułatwieniem w szukaniu Wenus jest jej bardzo duża jasność, wynosząca - mimo niesprzyjających warunków - wciąż -3,9 wielkości gwiazdowej. Średnica tarczy planety spanie pod koniec tygodnia do 11", zaś faza urośnie do 89%.

W następnych tygodniach będzie tylko gorzej. Planeta już jest bardzo daleko od nas - prawie 1,5
jednostki astronomicznej i do czerwca będzie się jeszcze oddalać, dążąc do koniunkcji górnej, czyli przejściem za Słońcem. Potem Wenus przejdzie na niebo wieczorne, ale nachylenie ekliptyki do wieczornego zachodniego widnokręgu zmieni się do tego czasu na niekorzystne i planeta zacznie być widoczna jako tako na naszym niebie dopiero w drugiej dekadzie listopada. Zatem wraz z końcem lutego Wenus znika z nieba wysokich północnych szerokości geograficznych praktycznie na 9 miesięcy.

Dużo lepiej widoczne będą planety Mars i Saturn. Obie powoli zbliżają się do opozycji i ich warunki obserwacyjne się poprawiają. Mars pojawia się na nieboskłonie przed godziną 1 w nocy, zaś Saturn - mniej więcej 1,5 godziny później. Obie planety poruszają się ruchem prostym, czyli z zachodu na wschód, jednak Mars czyni to znacznie szybciej i w niedzielę 21 lutego dystans między planetami spadnie do 21° i coraz łatwiej obserwować je jednocześnie. Szybko rośnie jasność Czerwonej Planety, która pod tym względem wyprzedza właśnie Saturna. W tym tygodniu obie planety świecą podobnym blaskiem +0,5 magnitudo, ale Mars ma wyraźnie rdzawo-pomarańczową barwę. Za to tarcza Marsa (średnica 8") jest dwukrotnie mniejsza od tarczy Saturna (średnica 16"), ale obie planety mają podobne fazy (90% Mars i 100% Saturn).

Mars obecnie przebywa w połowie drogi między gwiazdą Zuben Elgenubi z Wagi - niestety nie zmieściła się na mapce - a gwiazdą Graffias ze Skorpiona. Od obu gwiazd Marsa dzieli obecnie po jakieś 9°. Natomiast Saturn przebywa blisko linii, łączącej kolejną gwiazdę ze Skorpiona, czyli Antaresa z gwiazdą Sabik z Wężownika. Saturn będzie nieco bliżej drugiej z wymienionych gwiazd (odpowiednio 6° i 8°). Maksymalna elongacja Tytana (tym razem wschodnia) przypada w piątek 19 lutego.


Dodał: Ariel Majcher
Uaktualnił: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7753

Mapka pokazuje położenie Księżyca w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.jpg

Mapka pokazuje położenie Urana w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.jpg

Mapka pokazuje położenie Jowisza w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.jpg

Animacja pokazuje położenie komety C2013 US10 (Catalina) w trzecim tygodniu lutego 2016.jpg

Animacja pokazuje położenie planet Mars, Saturn i Wenus w trzecim tygodniu lutego 2016 roku.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dies Natalis Copernici 2016 ? Kosmos z polskiej perspektywy

Spotkanie z jedynym Polakiem, który odbył podróż w kosmos, prezentacja osiągnięć polskiego przemysłu kosmicznego, koncert muzyki do Gwiezdnych Wojen  - to wszystko na 543. obchodach urodzin Mikołaja Kopernika. Zapraszamy 19 lutego do Ratusza Staromiejskiego w Toruniu!  

Kosmos z polskiej perspektywy

19 lutego, o godz. 17:00, jak co roku, w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego odbędzie się Dies Natalis Copernici, czyli obchody rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. W tym roku mija 543 lat od narodzin wielkiego astronoma. Podobnie jak w poprzednich edycjach tegoroczna uroczystość odbędzie się w nawiązaniu do tematyki kosmicznej, a ściślej rzecz ujmując tematyki kosmicznej widzianej z polskiej perspektywy. Chcielibyśmy promować sukcesy polskich odkryć i badań w tym zakresie, a także przypominać chwile chwalebne, które odznaczyły się istotnym piętnem na historii podboju kosmosu.

W programie:

* spotkanie z gen. Mirosławem Hermaszewskim - jedynym Polakiem, który odbył podróż w kosmos
* prezentacja osiągnięć polskiego przemysłu kosmicznego (prezentacja łazika marsjańskiego, satelity, aplikacji Zdalnego symulatora marsjańskiego)
* koncert muzyki filmowej kwartetu instrumentów dętych Copernicus Brass. Usłyszymy m.in. muzykę z filmu Gwiezdne Wojny


Więcej informacji na: http://www.muzeum.torun.pl/aktualnosc-5-247-dies_natalis_copernici_2016_kosmos_z.html

 Regiomontanus ? astronom czasów przedkopernikańskich

Z obchodami kopernikańskimi zbiega się otwarcie nowej wystawy czasowej w Domu Mikołaja Kopernika poświęconej Regiomontanusowi - zapomnianemu już dziś uczonemu, który żył przed słynnym torunianinem, i który przyczynił się do popularyzacji astronomii.

"Uczony z Królewskiej Góry" 

W roku 2016 przypada 580 rocznica urodzin i zarazem 540 rocznica śmierci Johannesa Müllera. Żył w latach 1436?1476 i znany był również jako Johannes Molitoris de Künigsperg, Johannes Germanus, Johannes Francus lub Joannes de Monte Regio, jednak najczęściej określany był jako Regiomontanus ?uczony z Królewskiej Góry?.

W przeddzień rewolucji 

Wystawa ?Regiomontanus ? astronom czasów przedkopernikańskich? jest ekspozycją, której celem jest prezentacja stanu wiedzy astronomicznej w przededniu rewolucji kopernikańskiej. Zaprezentowane na niej zostaną dawne druki związane z Johannesem Müllerem, zwanym Regiomontanusem oraz prace prezentujące wykładnię o wszechświecie w ujęciu geocentrycznym. Regiomontanus za sprawą swoich dokonań na polu badań astronomicznych jest postacią najlepiej ilustrującą obraz wiedzy o wszechświecie w drugiej połowie XV w., a więc w czasach młodości Mikołaja Kopernika, późniejszego autora ?De revolutionibus orbium coelestium? oraz sprawcy wspomnianej rewolucji.

Więcej informacji na: http://www.muzeum.torun.pl/aktualnosc-1-251-regiomontanus_astronom_czasow.html

Przedsięwzięcie wsparte finansowo przez Gminę Miasta Toruń.

Źródło: Muzeum Okręgowe Toruń

 

http://orion.pta.edu.pl/dies-natalis-copernici-2016-kosmos-z-polskiej-perspektywy

Dies Natalis Copernici 2016 ? Kosmos z polskiej perspektywy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fale grawitacyjne istnieją! To jedno z największych odkryć XXI wieku

W zeszły czwartek doniesiono o bezpośrednim wykryciu fal grawitacyjnych. Wiele wskazuje na to, że będzie to jeden z tych dni, o których nasze dzieci będą kiedyś uczyły się w szkołach. Czwartkowe odkrycie mianowane już także mocnym kandydatem do tegorocznej Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki.

Dlaczego to tak ważne?

Zacznijmy może od tła historycznego. To odkrycie to przede wszystkim kolejny już dowód na nieomylność Einsteina, który istnienie fal grawitacyjnych przewidział mniej więcej sto lat temu. W dodatku już wtedy zauważył, że właśnie czarne dziury ? obiekty o ogromnej masie ? mogą kiedyś pomóc naukowcom w zrozumieniu zagadki grawitacji. W typowy dla siebie sposób po kilkunastu latach zwątpił co prawda w swoje obliczenia... ale okazało się, że ostatecznie, zgodnie z naszym obecnym stanem wiedzy, miał pierwotnie rację.

Czarne dziury to obiekty tak ciężkie, że nawet ich materia zapada się pod własnym ciężarem - aż do punktu zwanego Osobliwością. W dodatku nie sposób je zaobserwować, bowiem pochłaniają niemal w stu procentach światło i inne rodzaje promieniowania elektromagnetycznego. Można je więc ?zobaczyć? tylko dzięki sile grawitacji, z jaką oddziaływają na całe swoje masywne otoczenie ? na przykład na pobliskie gwiazdy i galaktyki. Jeśli związany z nimi układ olbrzymich mas zmienia się ? na przykład gdy czarna dziura pochłania drugą, lub gdy dwie czarne dziury okrążają się nawzajem po ciasnych orbitach ? wówczas według teorii grawitacji Einsteina powinna wytwarzać się energia grawitacyjna, która jest następnie niesiona po całym Kosmosie w formie fal grawitacyjnych, rozprzestrzeniających się pod pewnymi względami podobnie do fal elektromagnetycznych. Problem w tym, że jak dotychczas ? czyli do 14 września ubiegłego roku ? nie zaobserwowano nigdy sygnałów, które dobrze zgadzałyby się z tymi przewidywaniami teoretycznymi. Obecny pomiar badano przez kilka miesięcy, zanim ostatecznie naukowcy zdecydowali się na publikację. Ważne jest to, że zebrane dane zgadzały się z modelami teoretycznymi bardzo dobrze...

Co promieniuje?

Naukowcy zaobserwowali tak naprawdę ślad po zderzeniu się dwóch czarnych dziur, mającym miejsce około 1,3 mld lat temu. To katastrofalne wydarzenie wytworzyło bardzo silne fale grawitacyjne, które właśnie niedawno dotarły do Ziemi do umieszczonych na niej, czułych detektorów. To, co właściwie zarejestrowały, możemy sobie wyobrazić nie tyle jako promieniowanie, co rozchodzące się niczym światło ?zmarszczki? w samej czasoprzestrzeni. Związana z nimi fala podróżowała z prędkością światła, a jej zapis obejmuje jedynie czas rzędu jednej dziesiątej sekundy. Z czasu trwania sygnału wywnioskowano, że zlewające się czarne dziury miały masy rzędu 29 i 36 mas Słońca i średnice równe około 150 kilometrów - były to więc dziury typu gwiazdowego. Sygnał dobiegł do nas z okolicy Obłoków Magellana ? znanych obiektów nieba południowego. Na energię wykrytych fal przeobraziła się podczas tego niesamowitego zderzenia równowartość około trzech mas Słońca. Gdyby zderzeniu uległy jeszcze bardziej masywne czarne dziury typu galaktycznego, efekt byłby prawdopodobnie jeszcze silniejszy.

Jak się to obserwuje?

Odkrycie to było możliwe w dużej mierze dzięki dwóm specjalnym interferometrom laserowym obserwatorium LIGO. Są one odległe od siebie o aż trzy tysiące kilometrów i mają formę tuneli o kształcie litery L. W ich wnętrzu porusza się światło. Służy to temu, by naukowcy mogli z wystarczająco wysoką dokładnością zbadać, czy długość jednego ramienia takiej instalacji zmienia się w stosunku do długości drugiego ramienia. Choć brzmi to dość nieprawdopodobnie, taki efekt zachodzi ? a przynajmniej zaszedł 14 września 2014 roku, gdy docierająca do Ziemi, potężna fala grawitacyjna na ułamek sekundy dosłownie odkształciła czasoprzestrzeń

Co dalej?

Badania na pewno będą kontynuowane. Grawitacja być może stanie się ?modnym? tematem prac doktorskich i habilitacyjnych, a także wnioskowanych grantów badawczych. Naukowcy będą chcieli powtórzyć opublikowane w tym tygodniu obserwacje, a także wykonać je dla innych masywnych obiektów we Wszechświecie (poza czarnymi dziurami silne fale grawitacyjne mogłyby wytwarzać na przykład zderzające się galaktyki i gwiazdy neutronowe). Tak naprawdę astronomia fal grawitacyjnych dopiero teraz zacznie się rozwijać.

Obecne odkrycie to przede wszystkim potwierdzenie ?słuszności? Ogólnej Teorii względności Einsteina (inaczej: teorii grawitacji). Od dawna wierzono, że istnieją cztery podstawowe oddziaływania w fizyce: elektromagnetyzm (światło, pola elektryczne i magnetyczne), oraz oddziaływania jądrowe słabe i silne (odpowiedzialne za rozpady jąder atomowych oraz za ich powstawanie i stabilność), i właśnie grawitacja. Problem w tym, że wszystkie pozostałe, dość dobrze nam już znane oddziaływania (elektromagnetyczne i jądrowe) mają swoje własne cząstki je przenoszące o znanych masach, można też je bezpośrednio zaobserwować. Z grawitacją nie jest tak prosto ? przede wszystkim dlatego, że mimo iż jej skutki możemy obserwować na co dzień, zgodnie z teorią to oddziaływanie jest najsłabsze ze wszystkich, a zatem najtrudniejsze do zaobserwowania. Do uzyskania mierzalnych efektów emitujące ją ciało musi mieć bardzo duże przyspieszenie i ogromną masę.

?Dostaliśmy teraz całkiem nowe okno na Wszechświat. Po raz pierwszy wykryliśmy gwałtowną burzę w materii czasoprzestrzeni? - skomentował odkrycie słynny fizyk Kip Thorne, jeden z założycieli obserwatorium LIGO, ekspert w dziedzinie grawitacji i czarnych dziur.

Odkrycie jest efektem współpracy ponad tysiąca naukowców pracujących w dwóch pokrewnych projektach: LIGO i jego europejskim odpowiedniku - VIRGO, w którego pracach biorą udział również polscy fizycy (projekt POLGRAW). Owocem ich współpracy jest globalną sieć detektorów fal grawitacyjnych. W Polsce swój wkład w to dokonanie mieli naukowcy z Instytutu Matematycznego PAN, Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN, Narodowego Centrum Badań Jądrowych, a także Uniwersytetów w Białymstoku, Toruniu, Warszawie, Wrocławiu i Zielonej Górze .

Więcej na ten temat

https://polgraw.camk.edu.pl/q-and-a.html

http://www.astronomy.com/bonus/gravity

http://cs.astronomy.com/asy/b/daves-universe/archive/2016/02/11/new-era-in-astronomy-begins-with-gravitational-wave-detection.aspx

http://astronomy.com/~/media/images/bonus/gravity/video/blackholemp4.mp4 ? symulacja zderzenia czarnych dziur

Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com

http://orion.pta.edu.pl/fale-grawitacyjne-istnieja-jedno-z-najwiekszych-odkryc-xxi-wieku

Fale grawitacyjne istnieją! To jedno z największych odkryć XXI wieku.jpg

Fale grawitacyjne istnieją! To jedno z największych odkryć XXI wieku 2.jpg

Fale grawitacyjne istnieją! To jedno z największych odkryć XXI wieku 3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walentynkowy konkurs Uranii

Wysłane przez czart

Na naszym profilu na Facebooku ogłaszamy konkurs walentynkowy! Astronomia może mieć wiele związku z Walentynkami, chociażby poprzez kształty niektórych obiektów astronomicznych. Konkurs potrwa tylko dzisiaj - 14 lutego, a do wygrania są kalendarze astronomiczne "Uranii".

Wypiszcie w komentarzach pod postem konkursowym na Facebooku co astronomicznego kojarzy się Wam z Walentynkami, jakie obiekty, zdjęcia, zjawiska lub inne astronomiczne sprawy. Każde wskazanie powinno zawierać krótkie uzasadnienie skojarzenia. Skojarzenia nie mogą się powtarzać. Jedna osoba może wskazać tylko jedno skojarzenie. Jeśli ktoś wskaże więcej, ulega dyskwalifikacji. Konkurs trwa tylko dzisiaj, czyli 14 lutego 2016 r.

Mamy dwie nagrody - kalendarze Uranii. Jeden rozlosujemy wśród wszystkich zgłoszeń zgodnych z tematem konkursu, a drugi przyznamy autorowi skojarzenia, które najbardziej się nam spodoba (według subiektywnej oceny redakcji).

A tutaj walentynkowe kartki od NASA: http://mars.nasa.gov/free-holiday-ecard/love-valentine/

Więcej informacji:

Na zdjęciu:

Walentynkowe kartki przygotowane przez NASA. Źródło: NASA.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/walentynkowy-konkurs-uranii-2197.html

Walentynkowy konkurs Uranii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fale grawitacyjne namieszały w nauce.
Podręczniki trzeba napisać od nowa

Czwartkowe odkrycie fal grawitacyjnych wywołało poruszenie w świecie naukowym, a już wkrótce wywoła rewolucję w astronomii. Rozwój tej dziedziny może doprowadzić do napisania od nowa podręczników astronomii, a na rynek wprowadzić wyrafinowane nowinki technologiczne. Spokojnie można też mówić o Nagrodzie Nobla dla odkrywców.

11 lutego świat obiegła wiadomość o istnieniu "zmarszczek czasoprzestrzeni", czyli fal grawitacyjnych, które są wynikiem połączenia i eksplozji czarnych dziur 1,3 mld świetlnych od nas.

- Fale grawitacyjne są konsekwencją teorii względności, którą Einstein sformułował ponad 100 lat temu. Zgodnie z tą teorią masy np. dwie gwiazdy, które obracają się wokół wspólnego środka masy będą wytwarzać fale grawitacyjne. Te fale możemy sobie wyobrazić jako zmarszczki czasoprzestrzeni dlatego, że zgonie z teorią Einsteina grawitacja ma charakter geometryczny i może być opisana jako krzywizna czasoprzestrzeni - dodaje prof. dr hab. Piotr Jaranowski z Wydziału Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku, który brał udział w odkryciu.

Nowa dziedzina astronomii

Według naukowca to przełomowe odkrycie może zrewolucjonizować świat nauki.

Fale grawitacyjne mają ogromne znaczenie dla rozwoju naszego rozumienia wszechświata. W czwartek powstała nowa dziedzina astronomii, którą nazywa się astronomią fal grawitacyjnych. Chodzi o to, że do tej pory astronomowie dysponowali informacjami, które docierają do ziemskich urządzeń za pomocą promieniowania elektromagnetycznego. Natomiast promieniowanie grawitacyjne jest zupełnie innym rodzajem promieniowania, które dostarcza informacji takich, których za pomocą innych metod nie da się otrzymać - wyjaśnia prof. Jaranowski.

Nagroda Nobla

W odkryciu fal grawitacyjnych brało udział ok. 1300 uczonych z całego świata, w tym 9 Polaków.

- Wkład Polaków był dość istotny. Liderem polskiej grupy był prof. Andrzej Królak z Instytutu Matematycznego PAN, który wraz ze mną był autorem metod statystycznych za pomocą których ten sygnał był wykrywalny w szumie detektora - mówi naukowiec.

Czy za odkrycie należy się Nagroda Nobla?

- Jest to całkiem prawdopodobne, dlatego że to odkrycie jest początkiem. Wierzymy, że po tym odkryciu nastąpią kolejne. Detektory fal grawitacyjnych zaczną wykrywać wiele różnych sygnałów, pochodzących od różnych bardzo ciekawych obiektów w kosmosie. I może tak na prawdę za kilka lat podręczniki astronomii trzeba będzie napisać od nowa - opowiada prof. Jaranowski.

Fale grawitacyjne w praktyce

Efektu działania fal nie zobaczymy gołym okiem, trzeba do tego bardzo czułych detektorów. Do ich budowy wykorzystano bardzo wyrafinowane technologie. Naukowiec nie ma wątpliwości, że szybko znajdą one zastosowanie poza nauką.

Ponadto dopiero rozpoczynamy badania nad falami grawitacyjnymi, a kolejne odkrycia mogą mieć praktyczne zastosowania. Podobnie było z falami elektromagnetycznymi.

- Jesteśmy u progu badań falami grawitacyjnymi i kto wie, czy następne pokolenia nie znajdą dla nich jakiś praktycznych zastosowań - mówi naukowiec.

Źródło: tvn24

Autor: mar

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/fale-grawitacyjne-namieszaly-w-nauce-podreczniki-trzeba-napisac-od-nowa,193399,1,0.html

2016-02-15_09h31_52.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj trzecia rocznica Meteorytu Czelabińsk.

15 lutego 2013 roku

O średnicy około 17 metrów i masie wynoszącej do 10 tysięcy ton, obserwowany nad południowym Uralem. Około godziny 9:20 lokalnego czasu, 4:20 CET)

3 lata temu

Po wejściu w atmosferę Ziemi bolid rozpadł się po 32,5 sekundach lotu na wysokości 29,7 kilometrów nad powierzchnią Ziemi nad obwodem czelabińskim. Przelot bolidu widziany był także z obwodów tiumeńskiego i swierdłowskiego oraz z przylegających regionów Kazachstanu.

Powstała w wyniku przelotu i eksplozji bolidu silna fala uderzeniowa spowodowała znaczne straty (uszkodzonych zostało ponad 7500 budynków), a także obrażenia u ponad tysiąca pięciuset osób.

W tym samym dniu, 15 godzin później, w pobliżu Ziemi przeleciała planetoida 2012 DA14 (obecna nazwa to (367943) Duende) o średnicy około 50 metrów, odkryta w 2012 roku; bliski przelot tej planetoidy i upadek meteorytu czelabińskiego nie były jednak ze sobą powiązane.

Obiekt, którego przelot obserwowano jako meteor czelabiński był największym znanym obiektem kosmicznym, jaki zderzył się z Ziemią od czasu katastrofy tunguskiej w 1908 roku.

Opis zaczerpnięty z:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Meteor_czelabi%C5%84ski

Meteoryt Czelabińsk waga 3,8 gram.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Rosjanie rozłożyli Sentinela-3A?

Na 16 lutego wyznaczono start rakiety Rokot z europejskim satelitą Sentinel-3A. Pojawiły się nieoficjalne informacje, że Rosjanie bez zezwolenia częściowo rozłożyli tego satelitę.
 

Sentinel-3A to trzeci satelita europejskiej konstelacji Copernicus, służący do zaawansowanych obserwacji Ziemi. Jego podstawową misją będzie obserwacja oceanów, wyznaczanie temperatury powierzchni wód i lądów oraz globalne pomiary wysokości powierzchni mórz. Satelita ma być wyniesiony przy pomocy rakiety Rokot z kosmodromu Plesieck w Rosji. Start obecnie jest planowany na 16 lutego. Głównym wykonawcą jest firma Thales Alenia Space.

Satelita dotarł do Plesiecka 1 grudnia. Od tego czasu miały trwać ostatnie testy, weryfikacje oraz integracja satelity z rakietą. Jednakże, z dostępnych nieoficjalnych informacji wynika, że rosyjska część obsługi misji odebrała pracownikom ESA dostęp do satelity w Plesiecku oraz bez zezwolenia wykonała częściowe rozłożenie a następnie złożenie Sentinela-3A.

Nie wiadomo jak duża była ingerencja Rosjan w komponenty Sentinela-3A, można jednak zakładać przynajmniej dokładną inspekcję fotograficzną wnętrza satelity, w tym połączeń pomiędzy poszczególnymi subsystemami.

Z dostępnych informacji wynika, że ESA jest bardzo niezadowolona z tej sytuacji. W ostatnich tygodniach agencja prawdopodobnie próbowała określić, czy nie doszło do uszkodzenia Setinela-3A. Warto tu dodać, że jeszcze na początku grudnia przewidywano start tego satelity na koniec stycznia. W połowie stycznia data startu została przesunięta na 4 lutego. Natomiast 22 stycznia data startu tego satelity została przesunięta na 16 lutego. Możliwe, że te opóźnienia mają bezpośredni związek z pracami przy Sentinelu-3A.

Nie wiadomo jeszcze czy nieuprawniony dostęp do Sentinela-3A będzie miał wpływ na relacje pomiędzy Rosją a ESA. Następny satelita konstelacji Copernicus, Sentinel-5 Precurssor, ma być także wystrzelony w tym roku z Rosji. Kolejne satelity mają być wystrzeliwane z Gujany Francuskiej, m.in. za pomocą rakiety Vega.

http://www.kosmonauta.net/2016/02/czy-rosjanie-rozlozyli-sentinela-3a/

2016-02-15_11h13_10.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Sonda 2? już w marcu na antenie Dwójki. Skąd jesteśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?

bz, pszl

W marcu na antenie telewizyjnej Dwójki będziemy mogli oglądać popularnonaukowy program pt. ?Sonda 2?, który nawiązywać ma do prowadzonej przez Andrzeja Kurka i Zdzisława Kamińskiego ?Sondy?, nadawanej w TVP1 w latach 1977-1989. Poprowadzi go Tomasz Rożek. ? Chciałbym, żeby to była kontynuacja. Mamy do dyspozycji kilkaset odcinków bardzo dobrze zrobionego programu popularnonaukowego i możemy sprawdzić jak wtedy wyglądał świat i skonfrontować go z tym, co wiemy dzisiaj ? powiedział Rożek na antenie TVP Info.

Będę starał się szukać odpowiedzi na trzy podstawowe pytania. Skąd jesteśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Na pierwsze poszukam odpowiedzi w archiwach ?Sondy?, kim jesteśmy dzisiaj będę opowiadał ja, o przyszłości porozmawiam z młodymi polskimi naukowcami i ludźmi niepokornymi ? mówił Tomasz Rożek na antenie TVP Info.

TVP Info

http://www.tvp.info/24017868/sonda-2-juz-w-marcu-na-antenie-dwojki-skad-jestesmy-kim-jestesmy-i-dokad-zmierzamy

2016-02-15_11h26_17.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wewnątrz Ziemi odkryto nową warstwę, gdzie znajduje się 8-10 razy więcej tlenu niż w atmosferze

admin

Geolodzy z Rosji i Niemiec odkryli nieznaną wcześniej warstwę w płaszczu Ziemi, która zawiera zaskakująco duże ilości ciekłego tlenu. Z ich szacunków wynika, że warstwa ta zawiera nawet od 8 do 10 razy więcej tlenu niż znajduje się go w atmosferze.

Eksperci przyznają, że odkrycie we wnętrzu Ziemi takich ilości tlenu było wielką niespodzianką. Nieoczekiwane nagromadzenie tego pierwiastka we wnętrzu Ziemi, ustalono odkrywając różne rodzaje tlenków żelaza, jednego ze składników skał leżących na różnych temperaturach i powstającego przy wysokich ciśnieniach.

W normalnych warunkach tlenek żelaza to połączenie dwóch atomów żelaza i trzech atomów tlenu. W ostatnich latach chemicy i fizycy odkryli jednak kilka nowych typów tlenków żelaza, które tworzą się we wnętrzu Ziemi, na głębokościach, gdzie mamy do czynienia z bardzo wysokimii ciśnieniami i temperaturami. Na skutek takich warunków, odkryto nowe rodzaje tlenków żelaza, które zawierają szereg egzotycznych kombinacji atomów - na przykład Fe4O5, Fe5O6, lub Fe13O19.

Ten nowo odkryty zasób tlenu z pewnością wchodzi w interakcje z otaczającymi go skałami i utleniając je wspina się do wyższych warstw płaszcza Ziemi aż do powierzchni. Obecność tego pierwiastka w tak dużej ilości w płaszczu Ziemi jest sporym zaskoczeniem, ale dzięki potwierdzeniu jego obecności wiemy przynajmniej, że we wnętrzu planety, mogą zachodzić nieznane nam dotychczas aktywne procesy chemiczne, które mogą mieć spory wpływ na zmiany klimatu i skład ziemskiej atmosfery.

Źródło: 

http://www.nature.com/ncomms/2016/160211/ncomms10661/full/ncomms10661.html

2016-02-15_13h06_00.jpg

2016-02-15_13h05_34.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)