Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Odgłosy ludzkości napędzane laserem
Ewa Stokłosa
Ludzkość pragnie pozostawić po sobie ślad we Wszechświecie. Wynikać to może z chęci kontaktu z innymi inteligentnymi istotami, z potrzeby pozostania choć trochę nieśmiertelną, a może ze zwykłego narcyzmu. Pioneer 10 w drodze do Aldebarana, Pioneer 11 wyprzedzony już przez oba Voyagery ? wszystkie transportują w kosmiczną przestrzeń informacje o naszym gatunku i położeniu naszej planety. Podobny, choć zakrojony na nieco większą skalę, pomysł ma zespół profesora Lubina z University of California w Santa Barbara, który zamierza wykorzystać swój oryginalny projekt napędu laserowego (PLT ? Photonic Laser Thruster) do wysłania w przestrzeń kosmiczną krążka o średnicy 10 cm, zawierającego ?Chip ludzkości? (Humanity Chip). Miałby on zawierać informacje wszelakiego rodzaju nadesłane od wszystkich chętnych Ziemian, czyli ?Odgłosy ludzkości? (Voices of Humanity).
Pierwszy ?Chip ludzkości? ? Humanity Chip 1.0 ? ma zostać wysłany na niską orbitę okołoziemską w 2017 roku. Kolejny ? z nowymi informacjami ? rok później, a z czasem mogłyby one być wysyłane dalej, aż dotarłyby na szlak ku innym gwiazdom. Chipy miałyby stanowić znak rozpoznawczy każdego obiektu stworzonego przez ludzkość i wysłanego w kosmos.  Zespół rozpoczął kampanię społeczną na Kickstarterze. Naukowcy potrzebują 30 000 dolarów na realizację pierwszej fazy projektu.
Najciekawsze w projekcie wydaje się jednak wykorzystanie do jego realizacji napędu laserowego. Projekty DEEP IN (Directed Energy Propulsion for Interstellar Exploration ? Napęd wiązkowy w eksploracji międzygwiazdowej) oraz DEIS (Directed Energy Interstellar Study ? Międzygwiazdowe badanie wiązkowe), nad którymi pieczę sprawuje profesor Lubin, dopracowują system, który przy pomocy sieci laserów ustawionych na powierzchni Ziemi, a z czasem na orbicie okołoziemskiej, umożliwiłby rozpędzenie obiektów do prędkości dotąd dla nas nieosiągalnych. Wyemitowana przez nie wiązka światła odbijałaby się od żagla o bardzo wysokim współczynniku refleksyjności.
Zespół szacuje, że system mógłby rozpędzić dziesięciocentymetrowy krążek z żaglem o boku 1 m do prędkości równej 26% prędkości światła w 10 minut. Jak piszą naukowcy w swoim raporcie, taka prędkość umożliwiłaby ?dotarcie do Marsa w 30 minut, minięcie Voyagera 1 w niecałe trzy dni, pokonanie odległości 1 000 AU w 12 dni i dotarcie do Alpha Centauri w 20 lat?.
Jeśli wysilimy wyobraźnię i przyjmiemy, że pomysł ma jednak szansę realizacji, podróż do Alpha Centauri da nam co najwyżej możliwość rzucenia okiem na gwiazdę (choć nie ma na razie mowy o możliwości kontaktu krążka z ziemią), zanim pojazd pomknie dalej.  Sceptycy powinni jednak zamilknąć i przyznać, że rozwijanie technologii rodem z science-fiction przyniosło nam w historii sporo dobrego. Sieć laserów mogłaby zostać wykorzystana chociażby do zmiany toru lotu asteroid czy komet zagrażających Ziemi. O potencjale tego rozwiązania świadczy fakt, że badania profesora Lubina w zakresie napędu laserowego finansowane są przez NASA w ramach NIAC (NASA Innovative Advance Concepts ? Innowacje dla rozwoju).
Źródła:
http://www.universetoday.com/130301/prof-lubin-wants-send-digital-selves-stars/
https://www.nasa.gov/sites/default/files/atoms/files/roadmap_to_interstellar_flight_tagged.pdf
Tagi: DEEP IN, DEIS, Directed Energy Interstellar Study, Voices of Humanity, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/18/odglosy-ludzkosci-napedzane-laserem/

Odgłosy ludzkości napędzane laserem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GJ1132b: Na tej planecie może być tlen, ale nie życie
Radosław Kosarzycki
Egzoplaneta GJ 1132b intryguje astronomów od momentu odkrycia jej w zeszłym roku. Znajdująca się zaledwie 39 lat świetlnych od Ziemi planeta może posiadać atmosferę pomimo wysokich temperatur rzędu 230 stopni Celsjusza panujących na jej powierzchni. Jednak czy taka atmosfera byłaby gęsta czy rzadka? Nowe badania wskazują, że bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja.
Astronomka z Harvardu Laura Schaefer (CfA) wraz ze współpracownikami zbadała co by się stało z GJ 1132b z czasem gdyby na początku była planetą otoczona atmosferą bogatą w parę wodną.
Z uwagi na fakt, że krąży bardzo blisko swojej gwiazdy macierzystej ? w odległości zaledwie 2 milionów kilometrów ? planeta zalewana jest silnym strumieniem promieniowania ultrafioletowego. Tego typu promieniowanie rozbija cząsteczki wody na wodór i tlen, które z łatwością z czasem uciekają w przestrzeń kosmiczną. Niemniej jednak z uwagi na fakt, że wodór jest lżejszy, ucieka z atmosfery znacznie szybciej, podczas gdy tlenowi ten proces zajmuje więcej czasu.
?Na chłodniejszych planetach tlen może być oznaką życia i warunków sprzyjających do jego powstania, jednak na gorących planetach takich jak GJ 1132b oznacza coś wręcz przeciwnego ? wręcz sterylizowaną planetę,? mówi Schaefer.
Z uwagi na fakt, że para wodna jest gazem cieplarnianym, planeta może charakteryzować się silnym efektem cieplarnianym, który jeszcze zwiększa intensywność promieniowania docierającego do planety od gwiazdy. Z tego też powodu powierzchnia planety może pozostawać półpłynna przez miliony lat.
Ocean magmy może oddziaływać z atmosferą pochłaniając część tlenu. Jednak jak dużo? Według modelu stworzonego przez Schaefer i jej współpracowników ? około jednej dziesiątej. Większość pozostałych 90% tlenu ucieka w przestrzeń kosmiczną.
?Ta planeta może być pierwszą planetą spoza Układu Słonecznego, na której odkryjemy tlen,? mówi współautor opracowania Robin Wordsworth. Jeżeli w atmosferze tej planety pozostało jeszcze trochę tlenu to teleskopy następnej generacji takie jak Wielki Teleskop Magellana czy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba będą w stanie go wykryć.
Model atmosfery opartej na oceanie magmy może pomóc naukowcom rozwiązać zagadkę ewolucji Wenus. Bliźniaczka Ziemi rozpoczęła swoje życie z podobną ilością wody co Ziemia, jednak z czasem cząsteczki wody uległy rozbiciu przez intensywne światło słoneczne. Niemniej jednak niewielkie ilości tlenu wciąż na niej pozostały. Problem brakującego tlenu wciąż zastanawia astronomów.
Źródło: Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics
Tagi: bliźniaczka Wenus, Egzoplanety, GJ 1132b, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/18/gj1132b-na-tej-planecie-moze-byc-tlen-ale-nie-zycie/

Na tej planecie może być tlen.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć planet wokół jednej gwiazdy z K2 Keplera!
Radosław Kosarzycki
Naukowcy ogłosili odkrycie pięciu planet krążących wokół jednej gwiazdy, dzięki danym z fazy K2 misji Kepler.
Kosmiczny teleskop Kepler już teraz jest odpowiedzialny za prawdziwą rewolucję w naszym postrzeganiu Wszechświata. Dzięki niemu wiemy, że Wszechświat jest wręcz ?przepełniony? planetami pozasłonecznymi, zarówno dużymi gazowymi gigantami, jak i małymi skalistymi obiektami wielkości Ziemi.
W maju tego roku poinformowano o odkryciu 1284 egzoplanet z danych misji Kepler. Dwa miesiące później opublikowano dane o kolejnych 104 planetach pozasłonecznych wykrytych przez teleskop Kepler.
Przez większość czasu swojej misji Kepler stale obserwował region gwiazdozbiorów Lutni i Łabędzia. Jednakże, po utracie dwóch z czterech precyzyjnych żyroskopów w 2013 roku, Kepler realizuje misję K2, która polega na krótszych obserwacjach innych regionów nieba. Ta niedogodność nie zamknęła całkowicie możliwości detekcji nowych egzoplanet ? Kepler wciąż dokonuje odkryć. Misja K2 stała się możliwa dzięki opracowaniu nowej metody wykorzystującej promieniowanie Słońca oraz pozostałe urządzenia do stabilizacji teleskopu we wszystkich trzech osiach. Nowa technika narzuciła również pewne ograniczenia ? ponieważ pozycja Słońca względem teleskopu zmienia się w czasie, konieczne są periodyczne zmiany orientacji Keplera, które powodują, że pojedyncze okno obserwacyjne nie może być dłuższe niż 83 dni.
Jedno z najnowszych odkryć dotyczy detekcji aż pięciu obiektów w jednym układzie planetarnym. Układ o oznaczeniu HIP 41378 składa się z pięciu planet, o promieniu od ok. 2,5 do 10 promieni Ziemi (czyli ok. 1 promień Jowisza). Gwiazda układu, HIP 41378, jest bardziej masywna od Słońca i ma temperaturę powierzchniową około 6200 K. Obiekty planetarne otrzymały oznaczenia HIP 41378 b, HIP 41378 c, HIP 41378 d, HIP 41378 e i HIP 41378 f.
Egzoplanety  HIP 41378 b, HIP 41378 c, HIP 41378 d i HIP 41378 e mają promień od 2,5 do 5,5 promienia Ziemi. Są to prawdopodobnie obiekty klasy ?super-Ziemia?, czyli o skalistym podłożu, albo podobne do Neptuna, czyli małe gazowe giganty.
Co ciekawe, wszystkie odkryte egzoplanety w tym układzie krążą blisko swojej gwiazdy. Okres obiegu tych planet to od około 5,7 dnia (HIP 41378 b) do około 157 dni (HIP 41378 e). HIP 41378 b i HIP 41378 c krążą bliżej swej gwiazdy niż Merkury od Słońca. Najdalej od tej gwiazdy krąży gazowy gigant  HIP 41378 f w odległości około 1 jednostki astronomicznej z czasem 357 dni. Ta planeta jest porównywalna rozmiarami z Jowiszem.
Małe orbity wykrytych egzoplanet w układzie HIP 41378 oznaczają, że te obiekty otrzymują dużą ilość promieniowania od swojej gwiazdy. To z kolei oznacza, że możliwe będzie wyznaczenie składu ich atmosfer, co powinno pozwolić na określenie typu tych obiektów oraz możliwych procesów na nich zachodzących.
Aktualnie lista znanych i potwierdzonych planet pozasłonecznych składa się z 3502 obiektów.
(K2, NASA, EPE)
Źródło: Kosmonauta.net
Tagi: egzoplanety Kepler, HIP 41378, Kosmiczny Teleskop Keplera
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/19/piec-planet-wokol-jednej-gwiazdy-z-k2-keplera/

Pięć planet wokół jednej gwiazdy z K2 Keplera.jpg

Pięć planet wokół jednej gwiazdy z K2 Keplera2.jpg

Pięć planet wokół jednej gwiazdy z K2 Keplera3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Spalenizna? z mgławicy Irys a powstanie życia
Ewa Stokłosa
Wykorzystując dane zebrane przez SOFIĘ (Stratospheric Observatory for Infrared Astronomy ? Stratosferyczne Obserwatorium Astronomii Podczerwonej) i inne obserwatoria, międzynarodowy zespół naukowców dostrzegł, jak szczególny rodzaj cząsteczek organicznych, będących surowym budulcem życia, mógł rozwinąć się w kosmosie.
Bavo Croiset z Leiden University w Holandii wraz z współpracownikami, przyjrzał się cząsteczkom zwanym WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne), będącym płaskimi molekułami złożonymi z atomów węgla ułożonych we wzór plastra miodu i otoczonymi wodorem. WWA stanowią około 10% węgla we wszechświecie, a na ziemi pojawiają się, gdy spalana jest materia organiczna, taka jak mięso, trzcina cukrowa czy drewno. Zespół Croiseta stwierdził, że gdy WWA znajdujące się w mgławicy NGC 7023, zwanej również mgławicą Irys, wystawione zostają na promieniowanie ultrafioletowe pochodzące z centralnej gwiazdy mgławicy, ewoluują w większe, bardziej złożone cząsteczki. Naukowcy przypuszczają, że zwiększenie rozmiaru molekuł organicznych takich jak WWA jest jednym z kroków prowadzących do pojawienia się życia.
Niektóre z istniejących dotychczas modeli przewidywały, że promieniowanie z pobliskiej nowonarodzonej, masywnej gwiazdy może rozbijać duże cząsteczki organiczne na mniejsze, a nie łączyć ich ze sobą. W celu przetestowania tych modeli naukowcy postanowili oszacować ich wielkości w różnych odległościach od gwiazdy centralnej.
Grupa Croiseta użyła do obserwacji mgławicy NGC 7023 dwóch przyrządów z obserwatorium SOFIA: FLITECAM, aparatu pracującego w niskiej podczerwieni, oraz FORCAST do obrazów w średniej podczerwieni. Te instrumenty SOFII są czułe na dwie długości fal emitowanych przez cząsteczki WWA, co wykorzystano do oszacowania ich wielkości. Zespół przeanalizował obrazy z SOFII wraz z danymi uzyskanymi wcześniej z kosmicznego obserwatorium Spitzera, pracującego w podczerwieni, kosmicznego teleskopu Hubble?a oraz kanadyjsko-francusko-hawajskiego teleskopu na hawajskiej wyspie Big Island.
Analizy wskazały na oczywisty schemat w różnicach rozmiaru cząsteczek WWA w mgławicy. Średni rozmiar cząsteczek centralnej jamy mgławicy, otaczającej oświetlającą ją gwiazdę, okazał się być większy niż na jej zewnętrznej krawędzi.
W artykule opublikowanym w czasopiśmie Astronomy and Astrophysics zespół doszedł do wniosku, że owe różnice w rozmiarze molekuł wynikają zarówno z faktu, że niektóre z mniejszych WWA niszczone są przez surowe promieniowanie ultrafioletowe, jak i z tego, że WWA średniej wielkości naświetlane są w taki sposób, że łączą się w większe cząsteczki.
Źródło: SOFIA Science Center
Tagi: NGC 7203, SOFIA, Stratosferyczne Obserwatorium Astronomii Podczerwonej, wyrozniony Pięć planet wokół jednej gwiazdy z K2 Keplera!
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/19/spalenizna-z-mglawicy-irys-a-powstanie-zycia/

Spalenizna.jpg

Spalenizna2.jpg

Spalenizna3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny Teleskop Hubble'a bada gwiezdne odłamki
Wysłane przez tuznik
Kilka tysięcy lat temu gwiazda leżąca 160.000 lat świetlnych od nas eksplodowała, rozrzucając jednocześnie gwiezdny pył w kosmos.

Eksplodującą gwiazdą był biały karzeł znajdujący się w Wielkim Obłoku Magellana, jednej z naszych najbliższych sąsiednich galaktyk. Jeśli biały karzeł jest częścią podwójnego układu gwiezdnego, może pobierać materię z pobliskiego towarzysza. Po wchłonięciu więcej niż jest możliwe-gwiazd staje się nabrzmiała do rozmiarów około półtora raza większy od Słońca, staje się wtedy niestabilna i zapala jako supernowa typu Ia.

Tak było w przypadku pozostałości po supernowej widocznej na zdjęciu, znanej jako DEM L71. Powstała z białego karła, który osiągnął już kres swojego życia i rozerwał się, wyrzucając przegrzany obłok szczątków w przestrzeń kosmiczną. Ten gwiezdny odłamek stopniowo rozproszony w obrębie ognistych włókien materii widziany jest jako rozrzucony, na fotografii powyżej, uzyskanej dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Hubble a.

Źródło: ESA/Hubble & NASA, Y. Chu

Opracował:
Adam Tużnik

Na ilustracji:
Stellar Shrapnel i pozostałości po supernowej znanej jako DEM L71. Źródło: ESA/Hubble & NASA, Y. Chu
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/hubble-bada-stellar-shrapnel-2440.html

Kosmiczny Teleskop Hubble a bada gwiezdne odłamki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza przejściówka dokująca IDAS została zainstalowana
W czasie pięciu godzin i 58 minut kosmicznego spaceru dwaj astronauci NASA pomyślnie zainstalowali pierwszą z dwóch międzynarodowych przejściówek dokujących (IDAS).

IDAS to przejściówki dokujące, które zostaną wykorzystane dla przyszłych pojazdów Boeinga i SpaceX. Będą to komercyjne statki kosmiczne wraz z załogami. Projekt realizowany jest w ramach programu rozwoju załóg handlowych NASA.

Komercyjne loty załogowe z Floryda Space Coast do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) przywróci Amerykanom ludzką zdolność startową i zwiększy czas załóg amerykańskich, który będą mogły przeznaczyć na badania naukowe pomagające przygotować się astronautom do misji kosmicznych, w tym także do podróży na Marsa.

Członkowie załóg Stacji Kosmicznej przeprowadzili dotychczas 194 kosmiczne spacery, między innymi na podparcie montażu i konserwacji kosmicznego laboratorium orbitującego. Kosmiczny spacer trwał w sumie 1,210 godzin i 46 minut pracy na zewnątrz stacji.

Źródło: NASA

Więcej informacji:
Spacewalk Concludes After Commercial Crew Port Installation

Opracował:
Adam Tużnik

Na ilustracji:
Kate Rubins pracuje poza Międzynarodową Stację Kosmiczną ze SpaceX, kosmiczny frachtowiec znajduje się tuż pod nią. Źródło: NASA TV
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwszy-dwoch-miedzynarodowych-adapterow-dokujacych-idas-zainstalowany-2441.html

Pierwsza przejściówka dokująca IDAS została zainstalowana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz niezwykłe zdjęcie 360 stopni
z powierzchni Czerwonej Planety
Fotografie 360 stopni zyskują ostatnio coraz większą popularność. W czwartą rocznicę pobytu na Marsie łazik Curiosity stworzył takie właśnie zdjęcie prosto z powierzchni Czerwonej Planety.
Zdjęcia 360 stopni powstają również na Marsie. Aparat Mastcam, który znajduje się na łaziku Curiosity, wykonał serię zdjęć, dzięki którym możemy podziwiać panoramę Czerwonej Planety. Obrazy powstały 5 sierpnia wewnątrz krateru Gale. Tego dnia Curiosity świętował cztery lata pobytu na Marsie.
Bezkresne krajobrazy
Na niezwykłej fotografii nie z tego świata widać odległe wzniesienia i monotonny krajobraz Czerwonej Planety. Wysuszone podłoże powoduje, że w atmosferze unosi się pył i kurz.
 Źródło: NASA
Autor: AD/jap
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/zobacz-niezwykle-zdjecie-360-stopni-z-powierzchni-czerwonej-planety,209577,1,0.html

Zobacz niezwykłe zdjęcie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Światło niszczy piękno nocnego nieba.
Zobacz, jak bardzo

Miasta generują wiele sztucznego światła, które maskuje piękno nocnego nieba. Trudno dopatrzeć się choć jednej gwiazdy, podczas gdy na niebie powinniśmy ujrzeć Drogę Mleczną. Zobacz niesamowity timelapse.
Wielkie miejskie aglomeracje generują znaczną ilość sztucznego światła. Dzięki niemu, nawet w najciemniejszą noc, jesteśmy w stanie znaleźć drogę do domu. Jednak dodatkowe oświetlenie niszczy piękno nocnego nieba.
Timelapse ukazuje różne rejony Kalifornii o innym stopniu zanieczyszczeniu światłem. Widać na nim, jak dużo tracimy mieszkając w dużych miastach, gdzie nocą niebo staje się jednolite, szaro-fioletowe. Jednak już na obszarach niezurbanizowanych gdy robi się ciemno niebo odsłania swoje piękno. Otwiera się droga do innego świata, do kosmosu, który wygląda, jakby był na wyciągnięcie ręki. Czarną przestrzeń zdobią miliony gwiazd, wśród których wyłania się wyraźnie zarysowana Droga Mleczna.
Cenna Droga Mleczna
Ponad połowa ludzi na świecie mieszka na obszarach silnie zurbanizowanych, gdzie trudno dostrzec na niebie Drogę Mleczną. Niektórzy nigdy w życiu nie widzieli jej na własne oczy, choć co noc widnieje na nieboskłonie, ale w miejscu zamieszkania jest niewidoczna. Warto jednak ruszyć się z miasta i zachwycić się pięknem nocnego nieba z dala od świateł. W Polsce najczystsze niebo, czyli najbardziej przejrzyste, występuje w Bieszczadach i na Mazurach.
Źródło: TVN Meteo
Autor: AD
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/swiatlo-niszczy-piekno-nocnego-nieba-zobacz-jak-bardzo,209570,1,0.html

Światło niszczy piękno nocnego nieba.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa "strefa Złotowłosej" dla planet zdolnych do zamieszkania
Wysłane przez nowak
Przez dziesięciolecia astronomowie uważali, że głównym czynnikiem przy określeniu, czy dana planeta jest zdolna podtrzymać życie jest jej odległość od gwiazdy macierzystej. W naszym Układzie Słonecznym, na przykład, Wenus znajduje się zbyt blisko a Mars zbyt daleko od Słońca, natomiast Ziemia jest we właściwym miejscu. Dystans ten naukowcy określają mianem ekostrefy lub strefy Złotowłosej.

Naukowcy sądzili także, że planety były zdolne do samoregulacji swojej wewnętrznej temperatury przez osłonę konwekcyjną - podpowierzchniowe przesuwanie się skał spowodowane wewnętrznym ogrzewaniem i chłodzeniem. Na początku planeta może być zbyt zimna lub zbyt gorąca, ale w końcu ustabilizuje się do odpowiedniej temperatury.

Nowe badania, których wyniki opublikowano 19 sierpnia b.r. w Science Advances sugerują, że sama ekosfera nie jest wystarczająca do podtrzymania życia. Potrzeba czegoś jeszcze. Planeta od początku musi posiadać właściwą temperaturę wewnętrzną.

Jeżeli zbierzemy wszystkie dane na temat ewolucji Ziemi na przestrzeni ostatnich kilku miliardów lat okaże się, że płaszcz konwekcyjny ma raczej obojętny wpływ na temperaturę wewnętrzną. Brak mechanizmu samoregulującego ma ogromne znaczenie dla zdolności do zamieszkania na planecie. Badania nad powstawaniem planet sugerują, że planety typu ziemskiego formują się w procesie wielokrotnych olbrzymich zderzeń a rezultat tych wysoce przypadkowych procesów jest bardzo zróżnicowany.

Taka różnorodność rozmiarów i temperatury wewnętrznej nie utrudniła by ewolucji planetarnej, jeżeli posiada ona samoregulujący się płaszcz konwekcyjny. Oceany i kontynenty nie istniałyby, gdyby wewnętrzna temperatura Ziemi nie była w ustalonym zakresie, co oznacza, że na początku swojej historii nie mogła być ani zbyt niska ani zbyt wysoka. Wniosek jest taki, że aby na planecie mogły zaistnieć warunki do powstania życia, od początku musi ona mieć właściwą temperaturę.

Więcej informacji:
A new Goldilocks for habitable planets


Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Yale University

Na zdjęciu: Ilustracja przedstawiająca "idealną temperaturę do powstania życia". Źródło: Michael S. Helfenbein / Yale University.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowa-strefa-zlotowlosej-dla-planet-zdolnych-zamieszkania-2442.html

Nowa strefa Złotowłosej dla planet zdolnych do zamieszkania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastosowanie miniaturowych satelitów CubeSats
Wysłane przez tuznik
Miniaturowe satelity znane jako CubeSats już odgrywają ważne role w przestrzeni kosmicznej. W przyszłości mogą również służyć jako budulec dla innych, większych misji, poprzez połączenie ich razem na orbicie.

CubeSats są to tzw. nanosatelity oparte są na wielu sześcianów o bokach 10 cm, które ESA opracowała zarówno dla celów edukacyjnych jak i technologicznych. "Możliwość automatycznego dokowania CubeSats może umożliwić montaż na orbicie większych struktur lub części, których montaż po prostu nie byłby możliwy w inny sposób", wyjaśnia Roger Walker, nadzorujący CubeSats ESA.

Badacz Camille Pirat z Politechniki Federalnej w Lozannie (EPFL), w Szwajcarii nawiązuje partnerstwo oraz inicjatywę wraz z ESA. Współpraca ma na celu wykorzystanie zaawansowanych badań naukowych do zastosowań w przyszłych rozwiązaniach kosmicznych.

"Wyzwaniem jest oczywiście to, że satelity CubeSats mają małe zbiorniki paliwa i ograniczone są energią wiązania. Będziemy potrzebować dokładności przy ich pozycjonowaniu nawet do 1 cm. Dokładność taką uzyskano już wcześniej przez ATV. W przyszłości urządzenia te zaopatrzą statki kosmiczne ESA podczas dokowań na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).

Źródło: ESA

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
Satelity CubeSats

Na ilustracji:
Dokowanie urządzeń CubeSats. Źródło: ESA
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/miniaturowe-satelity-cubesats-juz-gotowe-pracy-2443.html

Zastosowanie miniaturowych satelitów CubeSats.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od plastikowego kubka do misji na planetoidę
Radosław Kosarzycki
Pomysł na stworzenie urządzenia, które pomogłoby odsłonić przed nami tajemnice życia w Układzie Słonecznym ma swoje początki w jednorazowym kubku na kawę sieci Solo.
W przyszłym miesiącu sonda zainspirowana przez ten plastikowy, jednorazowy kubek zostanie wyniesiona w przestrzeń w ramach pierwszej amerykańskiej misji robotycznej, której celem będzie zebranie pyłu z powierzchni planetoidy, której wiek szacuje się na 4,5 miliarda lat.
Kosztująca 800 milionów dolarów misja nazwana została OSIRIS-REx co jest skrótem od Origins, Spectral Interpretation, Resource Identification, Security-Regolith Explorer.
Celem bezzałogowej sondy będzie okresowo zbliżająca się do Ziemi planetoida o nazwie Bennu. onda będzie miała za zadanie zebranie z powierzchni tego obiektu pyłu, który może pozwolić nam zrozumieć w jaki sposób materiały niezbędne do życia ? takie jak węgiel i lód ? dostały się na naszą planetę.
?Planujemy zebrać odrobinę materii pamiętającej jeszcze same początki formowania się Układu Słonecznego,? mówi Dante Lauretta, główny badacz misji OSIRIS-REx z University of Arizona w Tucson.
Startując 8 września br. na szczycie rakiety Atlas V z Przylądka Canaveral na Florydzie, ważący 2087 kg OSIRIS-REx rozpocznie wieloletnią misję, której uwieńczeniem będzie dostarczenie pyłu z planetoidy na Ziemię w 2023 roku.
Tym razem jednak sonda nie wyląduje na planetoidzie, ale zbliży się do niej na niewielką odległość i niemalże dotknie jej przez kilka sekund, zbierając niewielką ilość materii, którą będzie można dokładniej zbadać na Ziemi.
Problemem tu jest jednak fakt, że w warunkach zerowej grawitacji urządzenie może tylko wzniecić pył zamiast go skutecznie zebrać.
Z tego też powodu Jim Harris ? inżynier z Lockheed Martin wiele lat temu zaczął w domu eksperymentować z kubkiem plastikowym i kompresorem powietrza. Na swoim podwórku stawiał odpowiednio podziurawiony plastikowy kubek Solo do góry nogami na ziemi. Następnie za pomocą kompresora powietrza wdmuchiwał powietrze przez podstawę kubka.  Pył wzniecony przez powietrze przenikał przez dziury w kubku i zbierał się w zewnętrznym zbiorniku.
Początkowo Harris nazywał swoje autorskie rozwiązanie Muucav, czyli vacuum (ang. próżnia, odkurzacz) przeliterowane wstecz. Ostatecznie jednak urządzenie nazwano TAGSAM (Touch and Go Sample Acquisition Mechanism).
?Przez ostatnie 10 lat kubek Solo na podjeździe do garażu bardzo się zmienił, aż w końcu powstał TAGSAM,? mówi  Rich Kuhns, menedżer projektu OSIRIS REx z Lockheed Martin Space Systems w Denver.
TAGSAM ma za zadanie zebrać znacznie więcej materii niż podobna misja wystrzelona przez Japońską Agencję Kosmiczną (JAXA) w 2003 roku.
Misja Hayabusa na drodze do realizacji założeń napotkała pewne trudności, a nawet zderzyła się z powierzchnią planetoidy, jednak udało jej się zebrać i przewieźć w 2010 roku na Ziemię niecały miligram materii z planetoidy Itokawa.
Zadaniem OSIRIS-REx będzie zebranie co najmniej 60 gramów materii, aczkolwiek sonda może zebrać znacznie więcej. W ramach testów okazało się, że sonda pobiera średnio 300 gramów materii.
Próbka materii nie będzie pobrana przed lipcem 2020 roku, dzięki czemu sonda będzie miała dużo czasu na dokładne zbadanie planetoidy i wybranie najbardziej obiecującego regionu kontaktu, mówi Gordon Johnston, dyrektor wykonawczy misji OSIRIS-REx w siedzibie głównej NASA.
?Zgodnie z planem zbliżymy się do Bennu, dokładnie zbadamy jej powierzchnię, stworzymy mapę znajdując się na orbicie, wybierzemy najbezpieczniejsze i najcenniejsze naukowo miejsce pobrania próbki, i dopiero wtedy zbliżymy się do planetoidy,? powiedział reporterom.
?Trzy czwarte próbki pozostawimy dla przyszłych naukowców ? tak aby mogli poszukać w niej odpowiedzi na pytania, które nam jeszcze nawet do głowy nie przyszły.?
NASA obiecała także 4% próbki swojemu głównemu partnerowi naukowemu ? Kanadzie oraz 0.5% ? Japonii.
Choć japońska misja dowiodła, że pobranie próbki z planetoidy i przewiezienie jej na Ziemię jest realne, NASA oparła projekt misji OSIRIS-REx na amerykańskiej misji Stardust (1999), w ramach której  przesłano na Ziemię materię z ogona odległej komety.
?Stardust powiedziała nam naprawdę dużo o kometach, które powstają w zewnętrznych rejonach Układu Słonecznego,? mówi Lauretta.
?OSIRIS-REx przywiezie próbki z obiektu znacznie nam bliższego, z obiektu, który może bardzo przypominać obiekty, które przyniosły na Ziemię kluczowe związki chemiczne, niezbędne do powstania tutaj życia.?
NASA wybrała Bennu spośród 500 000 znanych planetoid Układu Słonecznego ze względu na jej rozmiar oraz obecność pyłu bogatego w węgiel sprzed miliardów lat, mówi Christina Richey, zastępczyni kierownika naukowego misji OSIRIS-REx z NASA.
?Mówimy tu o czasach z początku formowania się Układu Słonecznego, a może także o prekursorach życia na Ziemi.?
Bennu charakteryzuje się średnicą ok. 500 metrów i przelatuje w pobliżu Ziemi co sześć lat.
Źródło: AFP
Tagi: Bennu, misja do planetoidy, OSIRIS-REx, TAGSAM, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/21/od-plastikowego-kubka-do-misji-na-planetoide/

Od plastikowego kubka do misji na planetoidę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa wizualizacja fal w pierścieniach Saturna przeniesie cię do przerwy Keelera
Radosław Kosarzycki
Fani astronomii  z pewnością znają już prace Kevina Gilla. W przeszłości to właśnie on tworzył wizualizacje przedstawiające jak wyglądałaby Ziemia z systemem pierścieni, jak wyglądałby ?żyjący Mars?, tj. gdyby był pokryty oceanem i roślinnością, oraz inne wizualizacje różnych miejsc Układu Słonecznego.
W swojej najnowszej pracy, która ponownie łączy wizję artystyczną z nauką, Gill stworzył serię zdjęć przedstawiających księżyc Saturna Daphnis i efekt, jaki wywiera on na przerwę Keelera w pierścieniach Saturna. Dzięki tym obrazom zatytułowanym ?Daphnis w przerwie Keelera? oraz ?Daphnis oraz fale wzdłuż przerwy Keelera? możemy zobaczyć w jaki sposób jeden z księżyców Saturna oddziałuje z jednym z jego pierścieni.
Istnienie Daphnisa, jednego z najmniejszych księżyców Saturna (8 km średnicy) naukowcy podejrzewali z uwagi na fale grawitacyjne obserwowane na zewnętrznej krawędzi przerwy Keelera. Owa przerwa o szerokości 42 kilometrów, leżąca w Pierścieniu A znajduje się około 250 kilometrów od jego zewnętrznej krawędzi i utrzymywana jest właśnie przez poruszającego się w niej Daphnisa.
W 2005 roku sonda Cassini ostatecznie potwierdziła istnienie tego niewielkiego księżyca. Po przeanalizowaniu zdjęć wykonanych przez sondę, zespół naukowy misji Cassini doszedł do wniosku, że ścieżka po której porusza się Daphnis powoduje powstawanie falistego odkształcenia krawędzi przerwy. Owe fale sięgają ok. 1.5 kilometra nad płaszczyznę pierścienia ? z uwagi na fakt, że orbita Daphnisa jest nieznacznie nachylona do płaszczyzny pierścieni.
Niemniej jednak wszystkie zdjęcia wykonane przez sondę Cassini bardzo wyraźnie przedstawiają ten efekt, także z dużej odległości. Aby miłośnicy astronomii mogli wyobrazić sobie jak taka fala może wyglądać z bliska, Gill zdecydował się stworzyć wizualizacje, które tutaj widzicie.
Kevil Gill powiedział portalowi Universe Today, że wizualizacje inspirowane są najnowszymi zdjęciami pierścieni Saturna wykonanymi przez sondę Cassini, która niedawno wróciła na orbitę równikową po dwóch latach na orbicie biegunowej.
Tagi: Daphnis, Księżyce Saturna, Pierścienie Saturna, Sonda Cassini, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/22/nowa-wizualizacja-fal-w-pierscieniach-saturna-przeniesie-cie-do-przerwy-keelera/

 

Nowa wizualizacja fal w pierścieniach Saturna przeniesie cię do przerwy Keelera.jpg

Nowa wizualizacja fal w pierścieniach Saturna przeniesie cię do przerwy Keelera2.jpg

Nowa wizualizacja fal w pierścieniach Saturna przeniesie cię do przerwy Keelera3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w czwartym tygodniu sierpnia 2016 roku
Wakacje powoli chylą się ku końcowi, a w ich ostatnich dniach dobrze będą widoczne słabiej świecące obiekty gwiazdowe i obiekty mgławicowe, ponieważ noc astronomiczna wydłuża się coraz bardziej, ponadto Księżyc minął już pełnię i zbliża się do ostatniej kwadry, przez którą przejdzie w czwartek 25 sierpnia, a potem do nowiu. Nachylenie ekliptyki do porannego widnokręgu jest teraz korzystne, zatem Srebrny Glob będzie można na nim obserwować prawie do samego nowiu. Wieczorem sytuacja jest przeciwna i przez to czeka nas ponad 2 tygodnie, przez które Księżyc prawie nie będzie przeszkadzał w obserwacjach. W trakcie nocy na wieczornym niebie świecą planety Mars i Saturn, natomiast przez całą noc ? najlepiej około północy ? widoczne są planety Neptun i Uran.
Opis zdarzeń na nocnym niebie zacznę od tego, co dzieje się wieczorem. A wtedy, zaraz po zmierzchu, nisko nad południowym widnokręgiem świeci para planet Mars i Saturn, które przebywają w gwiazdozbiorze Wężownika, kilka stopni na północ od jasnej gwiazdy Antares z sąsiedniej konstelacji Skorpiona. Półtorej godziny później obie planety przesuwają się wyraźnie na południowy zachód. Saturn już od dłuższego czasu przebywa około 6° na północ od tej gwiazdy, natomiast Mars w tym tygodniu przetnie linię, łączącą Saturna z Antaresem. Stanie się to w czwartek 25 sierpnia. Tego wieczoru Czerwona Planeta przejdzie niecałe 4,5 stopnia na południe od Saturna i jednocześnie prawie 2° na północ od najjaśniejszej gwiazdy Skorpiona. Dzięki temu łatwo będzie można porównać wygląd Czerwonej Planety (w mitologii greckiej ? Aresa) ze swoim antagonistą. Do końca tygodnia blask Marsa spadnie do -0,3 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza zmniejszy swoją średnicę do 11?. Cały czas bardzo mała jest faza Czerwonej Planety, która wynosi 85%. Saturn świeci blaskiem +0,4 wielkości gwiazdowej, przy tarczy wielkości 17?. Natomiast Antares ma jasność jeszcze mniejszą, bo wynosi ona +1 magnitudo. Maksymalna elongacja Tytana (tym razem wschodnia) przypada w niedzielę 28 sierpnia.
Planeta Neptun jest już bardzo blisko opozycji, stąd przebywa ona na nieboskłonie praktycznie przez całą noc, wschodząc zaraz po zachodzie Słońca, najwyżej nad widnokręgiem (około 30°) będąc około północy prawdziwej i zachodząc w okolicach wschodu Słońca. Neptun przesuwa się teraz po niebie ruchem wstecznym z maksymalną prędkością około 11? na tydzień. Do końca tygodnia oddali się on od gwiazdy ? Aquarii na odległość już ponad 1° i przebywa nieco na południe od linii, łączącej gwiazdę 6. wielkości 78 Aquarii, będącej nieco na północny wschód od ? z ?. Neptun świeci blaskiem +7,8 wielkości gwiazdowej i jest widoczny już w niedużych lornetkach, zwłaszcza, gdy na niebie nie będzie przeszkadzającego Księżyca.
W drugiej części nocy widoczny będzie Księżyc, który na początku tygodnia minął planetę Uran, a następnie przemierzy gwiazdozbiory Ryb, zahaczy o Wieloryba, potem przejdzie przez Barana, Byka, Oriona i Bliźnięta. Noc z niedzieli 21 sierpnia na poniedziałek 22 sierpnia Księżyc spędził w Rybach, mniej więcej 7° na południowy zachód od Urana. Dobę później tarcza Srebrnego Globu będzie oświetlona w 73% i będzie świecić już 9&deg na wschód od niego, na granicy gwiazdozbiorów Ryb i Wieloryba. Jednocześnie kilkanaście stopni na północ od Księżyca widoczne będą najjaśniejszej gwiazdy konstelacji Barana: Hamal, Sheratan i Mesarthim. Siódma planeta Układu Słonecznego ma jasność o 2 magnitudo większą od jasności Neptuna i na ciemnym niebie można ją dostrzec gołym okiem, niemal w połowie drogi miedzy gwiazdami o i ? Piscium.
Około 15° na południowy wschód od Urana znajduje się planeta karłowata (1) Ceres, której jasność obserwowana to +7,5 wielkości gwiazdowej. Do jej odszukania można wykorzystać gwiazdę Menkar (? w gwiazdozbiorze Wieloryba), do której Ceres brakuje 9° gwiazdę Kaffalijidhma, oznaczaną na mapach nieba grecką literą ?. Ceres znajduje się prawie na linii łączącej te dwie gwiazdy, 4° od drugiej z wymienionych gwiazd. Dokładna, wykonana w programie Nocny Obserwator, mapa nieba z trajektorią Urana i Ceres znajduje się tutaj.
Następne cztery noce naturalny satelita Ziemi spędzi w gwiazdozbiorze Byka i jego okolicach. W nocy z wtorku 24 na środę 25 sierpnia jego tarcza będzie miała fazę 62% i będzie zajmowała pozycję na pograniczu gwiazdozbiorów Barana i Wieloryba, około 16° na północny wschód od znanej gromady otwartej gwiazd Plejady, mającej także oznaczenie katalogowe M45 w nie mniej słynnym katalogu Karola Messiera. Dobę później faza Księżyca spadnie do 51% (ostatnia kwadra wypada dokładnie o godzinie 5:41 naszego czasu) i wejdzie on już głęboko do gwiazdozbioru Byka. Tej nocy Plejady będą się znajdowały jakieś 10° na północ od Srebrnego Globu, natomiast niecałe 5° na wschód od niego
zaczynać się będzie inna, położona bliżej nas gromada otwarta gwiazd Hiady, mająca także oznaczenie katalogowe Mel 25, w katalogu gromad otwartych i kulistych gwiazd Philiberta Melotte?a, zaś 4° dalej świecić będzie Aldebaran. Nadal trwa sezon na zakrycia Hiad i Aldebarana, ale tym razem również nie będziemy mieli szczęścia i gwiazdy tej gromady będą zakrywane w dzień naszego czasu (gwiazdy na zachodzie gromady), a także po zachodzie Księżyca. Np. zakrycie będącej na zachodniej granicy Hiad gwiazdy ? Tauri u nas będzie widoczne w dzień, a podczazs nocy ? w USA i Meksyku, natomiast zakrycie Aldebarana na ciemnym niebie będą mogły podziwiać głównie ryby i inne stworzenia, zamieszkujące zachodni Pacyfik, jedyne skrawki lądu, gdzie będzie widoczne te zjawisko, to wyspa Nowa Gwinea (przy wschodzie Księżyca) oraz wyspy z zachodniego krańca Wysp Salomona. Poranek piątkowy 26 sierpnia tarcza Księżyca będzie oświetlona w 40% i będzie się ona znajdowała już 5,5 stopnia na wschód od Aldebarana.
Dwie ostatnie noce tego tygodnia Srebrny Glob spędzi w gwiazdozbiorach Oriona i Bliźniąt. W poranek sobotni 27 sierpnia Księżyc będzie miał fazę cienkiego sierpa o fazie 29% i będzie odwiedzał konstelację Oriona. Jakieś 7° na północ od niego znajdowała się będzie gromada otwarta gwiazd, zajmująca 35. pozycję w katalogu Messiera. Natomiast 10° na wschód od niego świeciła będzie Alhena, trzecia co do jasności i oznaczana grecką literą ? gwiazda konstelacji Bliźniąt. Dobę później księżycowy sierp będzie miał fazę tylko 19%, minie już Alhenę i świecić będzie 4° na wschód od niej. Ale dzięki korzystnemu nachyleniu ekliptyki o godzinie 3 będzie już 12° nad wschodnim widnokręgiem, natomiast godzinę przed świtem ? już na wysokości 30°.
http://news.astronet.pl/index.php/2016/08/22/niebo-w-czwartym-tygodniu-sierpnia-2016-roku/

Niebo w czwartym tygodniu sierpnia 2016 roku.jpg

Niebo w czwartym tygodniu sierpnia 2016 roku2.jpg

Niebo w czwartym tygodniu sierpnia 2016 roku3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popularyzator Nauki 2016 poszukiwany! Ruszyła 12. edycja konkursu
Od poniedziałku można się zgłaszać do 12. edycji konkursu Popularyzator Nauki. W tym roku o nagrody w osobnych kategoriach walczyć będą naukowcy, animatorzy, zespoły, instytucje oraz media. Zgłoszenia przyjmowane są do 16 października br.
W konkursie organizowanym przez portal PAP - Nauka w Polsce oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nagradzane są osoby, zespoły i instytucje, które pomagają innym lepiej zrozumieć świat i potrafią zainteresować osiągnięciami naukowymi osoby niezwiązane z nauką. Zwycięzcy otrzymają tytuł Popularyzatora Nauki oraz statuetkę. Zgłoszenia do XII edycji przyjmowane są przez internet od 22 sierpnia do 16 października 2016 r.
 
?Organizowany od 2004 roku przez PAP i ministerstwo nauki konkurs pozwala nagrodzić osoby i instytucje, które śledzą to, co najbardziej aktualne w polskiej i światowej nauce, i potrafią o tym zajmująco opowiadać innym. Robią to z pasją, a do tego niezwykle rzetelnie? ? podkreślił prezes PAP Artur Dmochowski.
 
?Nauka to pasja, trzeba umieć tą pasją zarażać - powiedział o konkursie wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Piotr Dardziński. - Najlepiej robią to Ci, którzy sami jej ulegli. Chcielibyśmy więc docenić  badaczy, animatorów i instytucje, które czynią ciekawym poznawanie świata i wychowują kolejne pokolenia badaczy.?
 
W tej edycji zmienia się formuła konkursu. Nagrody zostaną przyznane w pięciu kategoriach: Naukowiec, Animator, Zespół, Instytucja oraz Media. Spośród wszystkich zgłoszeń Kapituła wybierze jednego laureata Nagrody Głównej. To najbardziej prestiżowe w konkursie wyróżnienie przyznane zostanie kandydatowi (osobie, zespołowi, instytucji albo medium), który promuje naukę wyjątkowo twórczo i skuteczne.
 
W kategorii Naukowiec rywalizować mogą osoby co najmniej ze stopniem doktora, będące np. pracownikami naukowymi albo nauczycielami akademickimi. W tej kategorii przyjmowane będą zgłoszenia naukowców, którzy popularyzują naukę wśród osób niezwiązanych z ich dziedziną.
 
Z kolei w kategorii Animator mogą się zgłaszać osoby nie mające stopnia doktora - oraz doktorzy, którzy nie pracują jako naukowcy (nie są pracownikami naukowymi ani nauczycielami akademickimi). Do rywalizacji w tej kategorii zaproszeni są m.in. studenci, doktoranci, pracownicy administracyjni uczelni czy osoby niezwiązane z instytucjami naukowymi.
 
Nowością w konkursie jest kategoria Zespół. Szansę na tytuł Popularyzatora Nauki zyskują grupy osób wspólnie popularyzujących naukę. Mogą to być np. osoby realizujące wspólnie projekty popularnonaukowe albo zespoły działające "ponad granicami" administracyjnymi instytucji naukowych. Mogą to być również koła naukowe, a także grupy znajomych czy internautów wspólnie promujących naukę.
 
Kategoria Instytucja powstała z myślą o instytucjach naukowych, pozanaukowych oraz przedsiębiorstwach. Dzięki niej osiągnięciami w promocji nauki będą mogły się pochwalić np. instytuty badawcze, jednostki uczelni, konsorcja, organizacje pozarządowe, centra nauki czy prywatne firmy.
 
O nagrodę w kategorii Media mogą zawalczyć dziennikarze, media czy redakcje. W tej grupie kandydować mogą też internauci tworzący przekazy popularnonaukowe - np. blogerzy, twórcy fanpejdżów i stron internetowych.
 
Kandydaci do konkursu mogą się zgłaszać sami, a w przypadku instytucji czy zespołów - za pośrednictwem swoich przedstawicieli. To nie wszystko: kandydata do nagrody nominować może każdy (za zgodą zgłaszanego).
 
Zgłoszone kandydatury oceni kapituła, w której znajdą się popularyzatorzy nauki, przedstawiciele środowiska naukowego, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Polskiej Agencji Prasowej.
 
Jak co roku przy okazji konkursu redakcja PAP - Nauka w Polsce przyzna pozaregulaminowe Wyróżnienie im. red. Tomasza Trzcińskiego za wzorcową politykę informacyjną. W tej kategorii zgłoszenia nie są przyjmowane; laureata wskaże redakcja.
 
Organizowany od 2005 r. Popularyzator Nauki jest najstarszym i najbardziej prestiżowym w Polsce konkursem, w którym nagradzani są uczeni, ludzie mediów, instytucje oraz społecznicy, których pasją jest dzielenie się wiedzą i odsłanianie tajemnic współczesnej nauki w przystępny sposób.
 
Wśród laureatów konkursu są m.in.: filozof przyrody ks. prof. Michał Heller, neurobiolog prof. Jerzy Vetulani, autor telewizyjnych programów Wiktor Niedzicki, popularyzator astronomii Karol Wójcicki, a także instytucje takie jak Centrum Nauki Kopernik, Polska Akademia Dzieci czy Instytut Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego.
 
Formularz zgłoszeniowy dostepny jest pod adresem http://www.pap.pl/popularyzator-nauki/
 
Regulamin konkursu znajduje się poniżej. Związane z konkursem pytania można kierować na adres [email protected]
 
PAP - Nauka w Polsce
 
lt/ zan/
Tagi: popularyzator nauki 2016
Załączniki
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,410808,popularyzator-nauki-2016-poszukiwany-ruszyla-12-edycja-konkursu.html

Popularyzator Nauki 2016 poszukiwany.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc
Nasz czytelnik sfotografował jeden z najbardziej malowniczych obiektów ziemskiego nieba. To galaktyka Andromedy, która choć jest oddalona o miliony lat świetlnych, to jednak można ją dostrzec gołym okiem i sfotografować. Nasz poradnik Wam to ułatwi.
Galaktyki to nic innego jak zbiorowiska gwiazd, planet i pyłu kosmicznego, rozrzucone po otchłani Wszechświata. Jedną z najbliższych nam jest galaktyka Andromedy. Jest ona galaktyką spiralną, z wyglądu bardzo podobną do naszej galaktyki, czyli Drogi Mlecznej.
Światło, aby dotrzeć z Ziemi do galaktyki Andromedy, musi pokonać tak dużą odległość, że zajmuje mu to aż 2,5 miliona lat. To oznacza, że Andromeda, którą widzimy na nocnym niebie, tak naprawdę wyglądała równo 2,5 miliona lat temu. Aby zobaczyć jej bieżący wygląd, będziemy musieli poczekać drugie tyle.
Naukowcy są zdania, że Andromeda za 5 miliardów lat zderzy się z Drogą Mleczną, tworząc jedną dużą galaktykę. Póki co jednak teoria ta nie została oficjalnie potwierdzona, a na jej namacalną weryfikacje poczekamy bardzo długo.
Zobaczyć gołym okiem i uwiecznić
Andromeda, choć bardzo nam odległa, jest na tyle duża i jasna, że można ją ujrzeć gołym okiem. Wystarczy tylko wybrać się w bardzo ciemne miejsce, z dala od świateł miejskich. Szczególnie na obserwacje polecamy Halę Izerską w Sudetach oraz rejon dawnej wsi Bukowiec w południowej części Bieszczadów, ponieważ są to najciemniejsze miejsca w Polsce.
Wzrok należy zwrócić ku konstelacji Andromedy, która widoczna jest wysoko na niebie wschodnim. Galaktyka Andromedy (M31) znajduje się w punkcie o współrzędnych: 00h 42m 44,3s +41° 16' 09"... zobacz mapkę
Kiedy już dostrzeżemy ten nikły obiekt, warto go uwiecznić. Tytułowe zdjęcie zostało wykonane przez naszego czytelnika Huberta Dróżdża. Wykorzystał on do tego celu aparat fotograficzny Canon EOS 450D (cena 1500-2000 zł), który zamontował na teleskopie Sky-Watcher 150/750 (cena 1500 zł) z montażem paralaktycznym NEQ6 (cena 5000 zł).
Przy pomocy takiego sprzętu możecie się zachwycać swoimi astrofotografiami większości najpiękniejszych obiektów ziemskiego nieba, nie tylko galaktykami, ale też planetami i oczywiście najbliższym nam Księżycem.
Jak fotografować Księżyc i planety?
Pogodne noce, których ostatnio mamy nadzwyczaj wiele, zachęcają nas do obserwacji usianego gwiazdami nieba. Skompletowanie sprzętu to jedno, a zrobienie dobrego zdjęcia to zupełnie coś innego. Jak więc się tego profesjonalnie podjąć? Nasz czytelnik Damian Dąbrowski dokładnie Wam to wytłumaczy.
Otóż do fotografowania ciał niebieskich, takich jak Słońce, Księżyc czy planety Układu Słonecznego potrzebujemy przede wszystkim aparatu z jak największą ogniskową (zbliżeniem, zoomem). Ponieważ wielkość matrycy jest różna w poszczególnych aparatach (największa jest w profesjonalnych lustrzankach, najmniejsza w małych aparatach kompaktowych), to różna jest też fizyczna ogniskowa obiektywów.
Im większa powierzchnia matrycy, tym dłuższego potrzebujemy obiektywu. Dlatego by ułatwić porównywanie ostatecznego zbliżenia optycznego w różnych aparatach, podaje się tzw. ekwiwalent ogniskowej dla 35 mm (pełnej klatki, filmu).
Jeżeli robimy zdjęcia lustrzanką, to najlepsza będzie lustrzanka klasy amatorskiej lub półprofesjonalnej, ponieważ w tych aparatach matryca jest nieco mniejsza od pełnej klatki stosowanej w niektórych lustrzankach profesjonalnych. Dzięki temu obiektywem o fizycznej ogniskowej 800 mm uzyskamy ekwiwalent ok. 1200-1280 mm.
Niestety cena teleobiektywów stałoogniskowych lub zmiennoogniskowych (tzw. zoomów) o maksymalnej fizycznej ogniskowej 800 mm wynosi od 20 do nawet 100 tysięcy złotych. Znacznie tańszym rozwiązaniem jest kompaktowy aparat fotograficzny z tzw. ultrazoomem. Na rynku są już dostępne aparaty z zoomem optycznym 50x, w których ekwiwalent ogniskowej wynosi nawet 1200 mm! Cena takich aparatów wynosi około 2 tysięcy złotych.
Mamy już sprzęt, teraz pora na robienie zdjęć. Współczesne aparaty posiadają bardzo dobry system stabilizacji obrazu, jednak mimo wszystko lepiej będzie, jeśli zamontujemy aparat na statywie. Zdjęcia ciał niebieskich najlepiej robić z wykorzystaniem dodatkowo samowyzwalacza 10-sekundowego, by wyeliminować również drgania spowodowane naciśnięciem spustu migawki.
Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest zdalne wyzwolenie migawki za pomocą pilota. Pamiętajmy, że przy ekstremalnych zbliżeniach każdy nawet najmniejszy ruch aparatem spowoduje zamazanie obrazu.
Pora na ustawienie odpowiednich parametrów zdjęcia. Ustawiamy największe możliwe zbliżenie optyczne, np. ekwiwalent ogniskowej 1200 mm. Można dodatkowo zwiększyć ogniskową za pomocą zoomu cyfrowego, jednak tu musimy uważać, by nie przesadzić, gdyż cyfrowe powiększenie zdjęcia wpływa na pogorszenie jego jakości. W przypadku aparatu z zoomem optycznym 50x możemy, bez znacznej utraty jakości, zwiększyć zoom cyfrowo do 75x. Powiększenie rzędu 150-200x będzie już dyskwalifikowało zdjęcie.
Kolejna sprawa to ustawienie światłoczułości matrycy, czyli wartości ISO. Im wyższa czułość ISO, tym krótszy czas potrzebny do naświetlenia danej klatki. Niestety większa wartość ISO wyzwala w aparatach cyfrowych na zdjęciu tzw. szum, a w aparatach analogowych ziarno. Skoro jednak mamy aparat zamontowany na statywie, możemy sobie pozwolić na niższą wartość ISO, np. 100 i tym samym dłuższy czas naświetlania.
Jaki ustawić czas naświetlania? Możemy ustawić w aparacie punktowy pomiar światła, np. na Księżyc, wtedy aparat za nas wybierze odpowiedni czas otwarcia migawki. Lepiej jednak ustawić czas w programie "priorytet czasu".
Najkrótszy czas naświetlania będzie oczywiście w przypadku fotografowania Słońca, np. 1/2000 s, dłuższy przy fotografowaniu Księżyca, np. 1/100 s, a najdłuższy przy robieniu zdjęć planet, np. 1/5 s. Są to wartości przykładowe. Należy próbować różnych czasów naświetlania, aby uzyskać pożądany efekt. Pamiętamy, że zbyt długi czas naświetlania spowoduje prześwietlenie zdjęcia i utratę szczegółów.
Jeśli chodzi o przysłonę, to w przypadku zdjęć Księżyca i planet najlepiej maksymalnie ją otworzyć, by jak najwięcej światła padało na matrycę lub film. Ustawiamy zatem najniższą możliwą dla danego obiektywu wartość "f", np. f/5.6. Jeżeli korzystamy z programu "priorytet czasu", aparat sam ustawi przysłonę.
W przypadku zdjęć Słońca przysłona z pewnością będzie bardziej lub maksymalnie domknięta. Nie martwmy się jednak zbyt przysłoną, gdyż przy fotografowaniu ciał niebieskich nie wpływa ona na głębię ostrości. Skupmy się lepiej na ustawieniu czasu naświetlania i samej ostrości.
No właśnie, pozostało nam jeszcze ustawienie ostrości. Współczesne aparaty posiadają tzw. autofocus (AF), czyli automatyczne ustawienie ostrości po wciśnięciu do połowy spustu migawki. Jeżeli jednak zauważymy, że nasz aparat ma z tym problem, możemy skorzystać z ręcznego ustawienia ostrości (manual focus, MF). W przypadku zdjęć ciał niebieskich ostrość ustawiamy oczywiście na nieskończoność.
Na koniec jeszcze kilka przydatnych wskazówek. Jeżeli chcemy uwiecznić na zdjęciu np. kratery na Księżycu, to najlepiej fotografować naszego jedynego naturalnego satelitę podczas pierwszej lub ostatniej kwadry, gdyż wówczas boczne światło Słońca powoduje powstawanie na Księżycu cieni i tym samym kratery będą lepiej widoczne. Podczas pełni uzyskamy płaskie zdjęcie bez cieni.
Przy fotografowaniu planet Układu Słonecznego, zdjęcie musimy obowiązkowo wykadrować, czyli wyciąć fragment kadru ze sfotografowanym ciałem niebieskim, aby dostrzec jego szczegóły, np. pierścienie Saturna. Dlatego bardzo ważna jest rozdzielczość zdjęcia określana w megapikselach (MP). Zawsze ustawiajmy maksymalną rozdzielczość.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115210,zobacz-i-uwiecznij-galaktyke-andromedy-oraz-planety-i-ksiezyc

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc.jpg

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc2.jpg

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc3.jpg

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc4.jpg

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RECENZJA: Laboratorium w szufladzie. Fizyka ? Bogdan Janus, Jacek Błoniarz-Łuczak
Krystyna Malina Jakubowska
Dziś w dziale recenzji dla odmiany odrobina praktycznego podejścia do fizyki.
Wydawnictwo Naukowe PWN wydało w ostatnim czasie serię książek pod tytułem ?Laboratorium w szufladzie?. Jak najkrócej opisać tę propozycję wydawniczą? Są to książki typu ?DIY? (ang. ?do it yourself?) ? a bardziej swojsko ?zrób to sam?. Każdy tom serii skupia się na innym dziale nauki. Jest na przykład Optyka; Chemia; Modelarstwo i Robotyka; Elektrotechnika, Elektronika, Miernictwo oraz ? naturalnie ? Fizyka. I to właśnie ten tom chcę polecić potencjalnym czytelnikom.
Dla kogo jest ta książka? Dla wszystkich tych, którzy po pierwsze interesują się fizyką a po drugie lubią fizykę poznawać nie od strony podręcznikowej, ale praktycznej, eksperymentalnej.
Autorzy ? Bogdan Janus i Jacek Błoniarz-Łuczak ? opisują swoją propozycję jako swego rodzaju ?książkę kucharską? do fizyki. Bardzo trafnie, ponieważ książka ma postać zbioru przepisów, na podstawie których można wykonać kilkadziesiąt eksperymentów fizycznych o różnym poziomie trudności.
Każdy eksperyment jest kompleksowo i metodycznie opisany. Na początku każdego rozdziału czytelnik otrzymuje wypunktowany wykaz przedmiotów oraz urządzeń, jakie będą potrzebne do przeprowadzenia danego doświadczenia oraz (ewentualnie) sposób przygotowania eksperymentu (np. wytnij z kartonu kwadrat, przymocuj taśmę, przyklej lusterko itp.).
W następnej kolejności ? oczywiście ? przebieg doświadczenia. Autorzy zadbali o dokładny i przystępny dla czytelnika opis kolejnych czynności, jakie należy wykonać. Warto podkreślić, że książka zawiera bardzo dużo zdjęć i rysunków, które zdecydowanie ułatwiają przeprowadzanie doświadczeń początkującym eksperymentatorom.
Po eksperymencie przychodzi czas na naukowe wyjaśnienie dokonanych obserwacji (?Jak to działa?) oraz sekcję, w której autorzy szerzej prezentują badane zjawisko (?A to ciekawe?). A ponieważ żyjemy w dobie Internetu, na końcu każdego z doświadczeń pod nagłówkiem ?W Internecie? czytelnik znajdzie słowa kluczowe (w języku polskim oraz angielskim), dzięki którym będzie mógł dodatkowo rozszerzyć wiedzę na interesujący go temat, korzystając z zasobów dostępnych online.
Jakie są prezentowane eksperymenty? Na pewno ciekawsze niż wyeksploatowany do granic możliwości ?wulkan? z octu i sody oczyszczonej czy hodowanie kryształów soli i cukru.
Można zbadać na przykład interferencję światła białego w cienkiej warstwie, pozorność barw przedmiotów, efekt Doplera ? albo prędkość dźwięku w gazach.
Czy można je wykonywać w domu? Część zdecydowanie tak, bowiem nie wymagają żadnego specjalnego sprzętu ani materiałów. Do innych potrzebne będą urządzenia, które posiadają w swoich pracowniach przedmiotowych szkoły (czytaj: pole do popisu dla ambitniejszych nauczycieli J).
Aby można było łatwo zorientować się, który eksperyment można bez problemu przeprowadzić w domowej kuchni, a który należy pozostawić pasjonatom uczęszczającym na przykład na zajęcia fizycznego koła naukowego, autorzy wprowadzili bardzo przejrzysty system oznaczeń w trzech kategoriach: trudność badanego zagadnienia (łatwe/średnio trudne/trudne), dostępność sprzętu (trzy stopnie dostępności i łatwości obsługi) oraz bezpieczeństwo (eksperyment bez żadnych zagrożeń/wymagający szczególnej ostrożności). Każde doświadczenie opisane jest trzema piktogramami, dzięki którym od razu wiadomo, czy jest to eksperyment, który można w wolnej chwili przeprowadzić wspólnie z dzieckiem czy też doświadczenie nieco bardziej ambitne, dla osób bardziej obytych z tematem.
Warto podkreślić, że Autorzy wielokrotnie własnoręcznie przetestowali wszystkie opisane doświadczenia z wykorzystaniem podanych materiałów, sprzętu i procedury. A to oznacza, że czytelnik otrzymuje optymalne ?przepisy? na poszczególne eksperymenty. A więc MUSI SIĘ UDAĆ! Zachęcam do eksperymentalnego zgłębiania zjawisk fizycznych ? z ?Laboratorium w szufladzie ? Fizyka?.
 
 
Autor: Bogdan Janus, Jacek Błoniarz-Łuczak
Tytuł: Laboratorium w szufladzie. Fizyka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
Stron: 300
Link: http://ksiegarnia.pwn.pl/Laboratorium-w-szufladzie-Fizyka,449544826,p.html
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/22/recenzja-laboratorium-w-szufladzie-fizyka-bogdan-janus-jacek-bloniarz-luczak/

Laboratorium w szufladzie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko Wielki Zderzacz Hadronów - rzecz o akceleratorach cząstek
Wielki Zderzacz Hadronów nie jest jedyną wielokilometrową potężną instalacją naukową, która wkopana jest głęboko w ziemię. W Niemczech powstaje właśnie kolejna - European XFEL. W obu naukowcy rozpędzają cząsteczki do prędkości bliskich światła. Jednak ich funkcja znacząco się różni - wyjaśnia z rozmowie z PAP dyrektor Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) dr hab. inż. Krzysztof Kurek.
Mowa o akceleratorach cząstek, czyli instalacjach eksperymentalno-badawczych wartych miliony euro. Jaka jest ich funkcja? Czy wielomilionowe nakłady rządowe są uzasadnione?
 
Najsłynniejszy stał się Wielki Zderzacz Hadronów (LHC), zbudowany na pograniczu szwajcarsko-francuskim. Akcelerator ten przyspiesza protony do bardzo wysokich energii i zderza je ze sobą.
 
"To tak, jakbyśmy rzucili w siebie z ogromną siłą dwa szwajcarskie zegarki; patrząc na śrubki staramy się wydedukować, w jaki sposób mechanizmy zostały skonstruowane. Tak wyjaśniał idee eksperymentów w akceleratorach wielki amerykański fizyk, laureat nagrody Nobla Richard Feynman. W taki sposób fizycy próbują poznać budowę nukleonów (składników jąder atomowych) i zrozumieć procesy towarzyszące zderzeniom cząstek elementarnych" - opowiada PAP dyrektor Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ), dr hab. inż. Krzysztof Kurek.
 
Takie eksperymenty określa się mianem fizyki podstawowej - nie są to badania, które doprowadzą szybko do powstania nowych materiałów czy wynalazków, ale mogą przyczynić się do prawdziwych przełomów w nauce. W ten sposób naukowcy są w stanie lepiej poznać zjawiska fizyczne "na fundamentalnym poziomie" i w konsekwencji pokazać zastosowania czegoś zupełnie niespodziewanego i nowego - uważa dr hab. inż. Kurek.
 
W ostatnich latach polscy naukowcy z kilku polskich ośrodków skupieni wokół NCBJ biorą udział w nowym projekcie European XFEL. Ta jedna z największych inwestycji naukowo-badawczych na świecie powstaje pod Hamburgiem w Niemczech.
 
Urządzenie to, podobnie jak LHC, jest akceleratorem cząstek. Jednak w tym przypadku przyspieszeniu ulegać mają nie protony, ale elektrony.
 
"Elektrony są przyspieszane po to, aby wyprodukować wiązkę światła rentgenowskiego, czyli wiązkę fotonów. Dzięki temu uzyskamy skoncentrowaną, koherentną wiązkę fotonów o bardzo wysokiej energii" - opowiada dr hab. inż. Kurek.
 
Tutaj naukowcy nie zderzają ze sobą cząstek. Wykorzystają otrzymane impulsy rentgenowskie do testowania materiałów biologicznych czy chemicznych. W ten sposób badacze będą mogli też prześledzić sposób, w jaki powstają chemiczne wiązania. W skrócie - promieniowanie wygenerowane przez akcelerator pokaże atomową strukturę próbki. Fotony pełnić będą funkcję aparatu fotograficznego.
 
"Elektrony są cząstkami punktowymi - bez struktury, tak na razie uważamy, w związku z czym są dobrym próbnikiem do badań różnych materiałów. Tutaj wykorzystujemy ich skłonność do emisji wysokoenergetycznych fotonów, którymi oświetla się próbki" - opowiada dyrektor NCBJ.
 
Badacze podejrzą m.in. proces łączenia białek z enzymami. Możliwości wykorzystania urządzenia są nieograniczone, ale - jak podkreśla Kurek - jego zastosowanie może być bardzo praktyczne, a osiągnięte wyniki wykorzystane w życiu codziennym. Jako przykład podaje powstanie nowych leków, albo nawet wykrystalizowanie się nowej gałęzi medycyny.
 
"Wszystkie badane przez nas próbki zginą w momencie wykonywania badania - nic nie przeżyje takiego impulsu. Ale właśnie w momencie jego rozbłysku uzyskamy +zdjęcie+ interesującego nas zjawiska w wysokiej rozdzielczości" - dodaje.
 
Po 100 eksperymentach odpowiednio przesuniętych w czasie zobaczymy jak na filmie sposób, w jaki następuje reakcja chemiczna. Do tej pory było wiadomo, jak takie zjawisko się odbywa, ale przyjrzenie się jemu nie było możliwe w takiej rozdzielczości.
 
"W LHC testowane są oddziaływania fundamentalne między cząstkami elementarnymi. Naukowcy poznają tam lepiej materię. Nie wkłada się tam żadnej próbki, tylko zderza się dwie wiązki protonów i na tej podstawie można wywnioskować, jak zbudowana jest materia i jak oddziałuje" - wskazuje badacz.
 
Również w European XFEL możliwe będzie wykonywanie podstawowych badań, ale przede wszystkich planowane są eksperymenty praktyczne z bardzo szerokiego wachlarza nauk: fizyki, biologii, chemii czy badań materiałowych.
 
"Jeszcze nie wiemy, do czego to urządzenie będzie służyć - to się okaże, jak je uruchomimy. Oczywiście pojawiło się już mnóstwo pomysłów. Niebawem będzie można je zgłaszać i jeśli uzyskają akceptację, eksperymenty te będą realizowane" - zapowiada dr hab. inż. Kurek.
 
LHC i XFEL to nie jedyne akceleratory cząstek na świecie. Są to jednak jedne z największych urządzeń tego typu, które umożliwiają prowadzenie najbardziej zaawansowanych eksperymentów.
 
Zarówno LHC, jak i XFEL to akceleratory mające kilometry długości - w ten sposób cząstki łatwiej jest przyspieszyć do wielkich energii. Protony to cząstki, które łatwo przyspieszyć, bo są ciężkie i łatwiej akumulują energię. Gorzej jest z elektronami, bo są lekkie. Mimo prędkości zbliżonej do prędkości światła, nie osiągają w prosty sposób pożądanej energii. Dlatego konstrukcja akceleratora w XFEL jest tak złożona i zaawansowana technologicznie, a co za tym idzie - kosztowna. Naukowcy liczą jednak, że olbrzymie koszty projektu - już ponad 1 mld euro - zwrócą się z nawiązką w formie przełomowych odkryć godnych Nagrody Nobla.
 
PAP - Nauka w Polsce
 
szz/ agt/
Tagi: lhc , xfel
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,410917,nie-tylko-wielki-zderzacz-hadronow---rzecz-o-akceleratorach-czastek.html

Nie tylko Wielki Zderzacz Hadronów - rzecz o akceleratorach cząstek.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekstremalnie wyjątkowa koniunkcja Wenus z Jowiszem!
W nocy z 27/28.08 czekać nas będzie bardzo wyjątkowa koniunkcja dwóch ciał niebieskich, tym razem Wenus z Jowiszem.

Koniunkcja ta będzie wyjątkowa, ponieważ odległość, jaka będzie wówczas dzielić obywa ciała niebieskie wyniesie zaledwie 0,04 stopnia! Niestety sam moment maksymalnego zbliżenia do siebie Wenus i Jowisza nastąpi dopiero, gdy obydwa ciała niebieskie będę już dość głęboko schowane pod horyzontem. Maksymalne zbliżenie nastąpi o godzinie 00:28.

Dlatego też zachęcamy wszystkich miłośników koniunkcji, aby spróbowali dostrzec obydwa ciała niebieskie mniej więcej w okolicy godziny 19:00, tuż przy zachodzie naszej Dziennej gwiazdy. Jasność Wenus tego dnia będzie wynosić -3,67 mag, natomiast jasność planety z księżycami galileuszowymi -1,49 mag.

Tak jasne ciała w niedalekiej odległości od siebie niektórym z Was mogą kojarzyć się tego sobotniego wieczoru z jedną jasno świecącą gwiazdą, lecz w rzeczywistości będą to dwa osobno jasno świecące obiekty. Jest to z pewnością jedna z wyjątkowych koniunkcji tego roku. Dlaczego koniunkcja ta będzie należeć do ekstremalnych? Ponieważ najlepsza widoczność obydwu ciał będzie mocno ograniczona, gdyż Wenus i Jowisza będzie można dostrzec dopiero tuż przy zachodzie Słońca.

Posiadaczy teleskopów z tzw. napędem "Go-To", zachęcamy, by spróbowali zapolować na obydwa ciała niebieskie czy też wykonali zdjęcie. W okolicy godziny 19:30 obydwa ciała niebieskie będą znajdowały się na wysokości około 6 stopni, świecąc bardzo jasno nad zachodnim horyzontem. Będzie to z pewnością jeden z najlepszych momentów, aby dokładnie przyjrzeć się temu kosmicznemu i przeuroczemu spektaklowi.

Wszystkim miłośnikom spoglądających w rozgwieżdżone nocne niebo, życzymy udanych obserwacji!

Więcej informacji:
?    Almanach Astronomiczny 2016 z efemerydami wielu zjawisk astronomicznych, w tym najciekawszych koniunkcji
?    Almanach w wersji na smartfony i tablety (darmowy)

Autor: Adam Tużnik

Na ilustracji:
Koniunkcja Wenus z Jowiszem. Źródło: stellarium.org
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ekstremalnie-wyjatkowa-koniunkcja-wenus-jowiszem-2445.html

Ekstremalnie wyjątkowa koniunkcja Wenus z Jowiszem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA nawiązała kontakt z misją STEREO
Radosław Kosarzycki
21 sierpnia 2016 roku przywrócono kontakt z jednym z obserwatoriów Solar Terrestrial Relations Observatory, znanym jako STEREO-B, po tym jak utracono z nią kontakt 1 października 2014 roku. W ciągu ostatnich 22 miesięcy zespół naukowy sondy STEREO opracowywał sposoby ponownego nawiązania kontaktu z sondą. Niedawno naukowcy podjęli się comiesięcznej operacji odzyskania sondy za pomocą sieci radioteleskopów tworzących sieć DSN (Deep Space Network), która wykorzystywana jest do śledzenia i komunikacji z sondami kosmicznymi w Układzie Słonecznym.
Sieć DSN ustanowiła połączenie z sondą STEREO-B o 18:27 EDT 21 sierpnia br. Sygnał monitorowany był przez zespół Operacji Misji przez kilka godzin, tak aby można było określić położenie sondy. Następnie wyłączono nadajnik wysokiego napięcia w celu oszczędzania akumulatorów. Zespół Operacji Misji STEREO planuje dalsze procedury odzyskiwania sondy, które pozwolą ocenić stan techniczny sondy, odzyskać kontrolę nad położeniem sondy oraz ocenić wszystkie podsystemy i instrumenty sondy.
Komunikacja z sondą STEREO-B została utracona  w trakcie testów timera utraty połączenia, twardego resetu, który wywoływany jest w przypadku utraty przez sondę kontaktu z Ziemią na dłużej niż 72 godziny. Zespół misji STEREO testował tę funkcję przygotowując się do koniunkcji sondy ze Słońcem, czyli fazy w której sonda znajduje się bezpośrednio za Słońcem, a komunikacja z nią zostaje utracona.
Sonda STEREO-A pracuje normalnie.
Więcej o misji STEREO na stronie: http://www.nasa.gov/stereo
Źródło: NASA
Tagi: awarie sond kosmicznych, problemy z sondami kosmicznymi, Sonda kosmiczna, Sonda STEREO-B, STEREO-A, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/23/nasa-nawiazala-kontakt-z-misja-stereo/

NASA nawiązała kontakt z misją STEREO.jpg

NASA nawiązała kontakt z misją STEREO2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie zidentyfikowali młodą masywną gwiazdę w Drodze Mlecznej
Radosław Kosarzycki
Astronomowie zidentyfikowali młodą gwiazdę znajdującą się prawie 11 000 lat świetlnych od Ziemi, która może pomóc nam zrozumieć w jaki sposób powstają najmasywniejsze gwiazdy we Wszechświecie. Owa młoda gwiazda, która już teraz charakteryzuje się masą 30 razy większą od masy Słońca, wciąż znajduje się na etapie zbierania materii z macierzystego obłoku molekularnego, i  może jeszcze zwiększyć masą zanim osiągnie dojrzałość.
Naukowcy pracujący pod kierunkiem zespołu z University of Cambridge zidentyfikowali kluczowy etap w narodzinach bardzo masywnej gwiazdy ? okazało się, że tego typu gwiazdy powstają w podobny sposób, w który powstają znacznie mniejsze gwiazdy takie jak chociażby nasze Słońce ? z rotującego dysku gazu i pyłu. Wyniki badań zostały zaprezentowane w tym tygodniu podczas konferencji Star Formation 2006 na University of Exeter oraz w artykule opublikowanym w periodyku  Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
W naszej galaktyce masywne młode gwiazdy ? te charakteryzujące się masą co najmniej 8 razy większą od masy Słońca ? są znacznie trudniejsze do badania niż mniejsze gwiazdy. Dzieje się tak z uwagi na fakt, że takie gwiazdy żyją szybko i umierają młodo, przez co występują bardzo rzadko pośród 100 miliardów gwiazd tworzących Drogę Mleczną.
?Gwiazdy podobne do Słońca powstają w przeciągu kilku milionów lat, podczas gdy masywne gwiazdy powstają znacznie szybciej ? w przeciągu zaledwie 100 000 lat,? mówi dr John Ilee z Instytutu Astronomii w Cambridge, główny autor opracowania. ?Owe masywne gwiazdy także znacznie szybciej zużywają całe swoje paliwo, i umierają dużo szybciej. Z tego też powodu bardzo ciężko trafić na dopiero co powstałą gwiazdę tego typu.?
Protogwiazda zidentyfikowana przez Ilee i jego współpracowników znajduje się w obłoku ciemnym w podczerwieni ? bardzo chłodnym i gęstym obszarze przestrzeni ? idealnym miejscu na gwiezdny żłobek. Niemniej jednak, ten bogaty obszar gwiazdotwórczy jest bardzo trudny do obserwacji za pomocą konwencjonalnych teleskopów ponieważ gwiazdy zanurzone są w gęstym, nieprzezroczystym obłoku pyłu i gazu. Jednak korzystając z sieci Submilimeter Array (SMA) na Hawajach oraz Karl G. Jansky Very Large Array (VLA) w Nowym Meksyku, które wykorzystują stosunkowo długie długości fali do obserwowania nieba, naukowcy byli w stanie przejrzeć przez obłok i zajrzeć do samego środka obszaru gwiazdotwórczego.
Mierząc ilość promieniowania emitowanego przez zimny pył w pobliżu gwiazdy, raz wykorzystując charakterystyczne odciski różnych cząsteczek gazu naukowcy byli w stanie zidentyfikować obecność dysku Keplera tj. dysku rotującego szybciej bliżej centrum niż przy krawędzi.
?Tego typu rotacja widoczna jest także w Układzie Słonecznym ? wewnętrzne planety krążą wokół Słońca znacznie szybciej niż planety zewnętrzne,? mówi Ilee. ?To ekscytujące, że udało nam się znaleźć taki dysk wokół masywnej młodej gwiazdy, ponieważ oznacza to, że masywne gwiazdy powstają w podobny sposób do gwiazd o niższej masie, takich jak nasze Słońce.?
Źródło: University of Cambridge
Tagi: ALMA, Masywne gwiazdy, procesy gwiazdotwórcze, protogwiazdy, SMA, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/23/astronomowie-zidentyfikowali-mloda-masywna-gwiazde-w-drodze-mlecznej/

Astronomowie zidentyfikowali młodą masywną gwiazdę w Drodze Mlecznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESO organizuje jutro konferencję: czyżby pogłoski były prawdą?
Radosław Kosarzycki
Od wielu lat poszukiwacze planet pozasłonecznych poszukują planet podobnych do Ziemi. Gdy kilka dni temu anonimowe źródła zaczęły informować, że Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) udało się to ? tj. zauważyć planetę skalistą krążącą w ekostrefie swojej gwiazdy ? informacja rozniosła się lotem błyskawicy.
Anonimowe źródło poinformowało także, że ESO ma zamiar potwierdzić to odkrycie pod koniec sierpnia. Jednak ESO odmawiało jakiegokolwiek komentarza w tej kwestii. Jednak w dniu wczorajszym ESO poinformowało, że w środę, 24 sierpnia br. organizuje konferencję prasową.
Jak na razie ESO nie poinformowało co będzie tematem konferencji prasowej, ani kto weźmie w niej udział. Jednak można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że na konferencji dowiemy się jaka jest odpowiedź na pytanie, które ciśnie się na usta chyba wszystkim: czy wokół najbliższej nam gwiazdy krąży planeta podobna do naszej własnej.
Konferencję zaplanowano na środę o godzinie 19:00 ? bądźcie wtedy razem z nami na Pulsie Kosmosu ? jak tylko się czegoś dowiemy ? Wy też się dowiecie.
Od wielu lat ESO bada najbliższą nam gwiazdę ? Proxima Centauri ? wykorzystując do tego instrument HARPS (High Accuracy Radial Velocity Planet Searcher) zainstalowany w Obserwatorium La Silla. To to samo obserwatorium, które w 2012 roku poinformowało o odkryciu planety wokół gwiazdy Alfa Centauri B ? na ten czas to była ?najbliższa nam egzoplaneta? ? której istnienie od tego czasu zostało podane w wątpliwość.
Bazując na metodzie pomiaru prędkości radialnej gwiazd, astronomowie monitorowali tą gwiazdę w poszukiwaniu oznak okresowych wahań prędkości. Gdy planeta krąży wokół gwiazdy, oba obiekty wywierają na siebie wpływ grawitacyjny, który sprawia, że gwiazda także porusza się wokół środka masy układu.
Zazwyczaj wokół gwiazdy musiałby krążyć cały system egzoplanet lub bardzo duża planeta (super-Jowisz), aby dało się odkryć ruch takiej gwiazdy spowodowany przez planetę. W przypadku planet skalistych, które przecież są dużo mniejsze od gazowych olbrzymów, ich wpływ na gwiazdę wokół której krążą byłby niezauważalny. Jednak z uwagi na fakt, że Proxima Centauri jest najbliższą nam gwiazdą ? znajdującą się w odległości zaledwie 4,26 lat świetlnych ? szanse na zauważenie wahań prędkości radialnej są dużo większe.
Według źródła cytowanego przez niemiecki tygodnik Der Spiegel, który jako pierwszy poinformował o potencjalnym odkryciu, niepotwierdzona jeszcze egzoplaneta jest podobna do Ziemi (czyli skalista), a oprócz tego krąży w ekostrefie wokół swojej gwiazdy.
Z tego też powodu możliwe, że na powierzchni tej planety znajduje się woda w stanie ciekłym, a sama planeta może posiadać atmosferę sprzyjającą powstanu życia. Niemniej jednak, niczego nie możemy być pewni do czasu gdy skierujemy w jej stronę teleskopy następnej generacji ? takie jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) czy Transiting Exoplanet Survey Satelite (TESS).
Potwierdzenie tego odkrycia byłoby z pewnością ekscytujące, bowiem potwierdzenie może oznaczać, że w naszym sąsiedztwie znajduje się planeta podobna do Ziemi.
Przypominamy zatem, że konferencja ESO rozpocznie się jutro o godzinie 19:00 ? zapraszamy do śledzenia strony i Facebooka Pulsu Kosmosu.
W międzyczasie zachęcamy do przeczytania artykułów publikowanych w ramach projektu Pale Red Dot ? programu poszukiwania planet w pobliżu Proxima Centauri.
Artykuły z tego cyklu dostępne są w linku poniżej:
http://www.pulskosmosu.pl/?s=Pale+Red+Dot
Tagi: Egzoplanety, Pale Red Dot, planety skaliste, Proxima Centauri, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/23/eso-organizuje-jutro-konferencje-czyzby-pogloski-byly-prawda/

ESO organizuje jutro konferencję.jpg

ESO organizuje jutro konferencję2.jpg

ESO organizuje jutro konferencję3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bakterie karmiące się popiołem z wybuchu supernowej
Ewa Stokłosa
Kosmos dotyka nas na wiele sposobów. Meteory z kolizji starożytnych planetoid i pył z komet codziennie przelatują nad naszymi głowami, choć większości z nich nie widzimy. Promieniowanie kosmiczne jonizuje atomy w wyższych poziomach atmosfery, a wiatr słoneczny na przeróżne cwane sposoby wpada w ziemską magnetosferę i rozpala niebo zorzą polarną. Nie możemy nawet spokojnie spacerować w słoneczny, letni dzień bez niepokoju o naszą skórę spalaną słonecznym promieniowaniem ultrafioletowym.
Być może więc nikogo nie zaskoczy, że Ziemia w swojej historii była również dotknięta jednym z największych kataklizmów oferowanych przez wszechświat: eksplozją nadolbrzymiej gwiazdy wybuchającej jako supernowa typu II. Po zapadnięciu się jądra, fala uderzeniowa rozdziera gwiazdę na kawałki, uwalniając i tworząc mnóstwo pierwiastków. Jednym z nich jest żelazo-60. Większość żelaza we wszechświecie to żelazo-56, stabilny atom składający się z 26 protonów i 30 neutronów, jednak żelazo-60 ma 4 dodatkowe neutrony, dzięki którym staje się niestabilnym, radioaktywnym izotopem.
Jeśli wybuch supernowej będzie miał miejsce blisko naszego Układu Słonecznego, możliwe, że trochę materiału dostanie się na Ziemię. Jak można wykryć te gwiezdne pozostałości? Jednym ze sposobów może być poszukiwanie śladów unikalnych izotopów, które mogły powstać tylko w takiej eksplozji. Zespół niemieckich naukowców zrobił właśnie to. W artykule opublikowanym na początku tego miesiąca w Preceedings of the National Academy of Sciences poinformowali o znalezieniu żelaza-60 w biologicznie wytworzonych nanokryształach megnetytu w dwóch próbkach osadu wywierconych z Oceanu Spokojnego.
Magnetyt to minerał bogaty w żelazo, co sprawia, że jest przyciągany do magnesu tak, jak igła kompasu reaguje na pole magnetyczne Ziemi. Bakterie magnetotaktyczne, czyli takie, które orientują się względem linii pola magnetycznego Ziemi, zawierają wyspecjalizowane struktury zwane magnetosomami, w których przechowują kryształy magnetyczne ? przede wszystkim w postaci magnetytu (lub greigitu, siarczku żelaza) w długich łańcuchach. Uważa się, że natura zadała sobie tyle trudu, aby pomóc tym stworzeniom odnaleźć wodę z koncentracją tlenu optymalną dla ich przetrwania i reprodukcji. Nawet po swojej śmierci, gdy opadają na dno oceanu, bakterie te ustawiają się jak mikroskopowe igły kompasu.
Gdy bakterie umrą, rozkładają się i rozpuszczają, ale kryształy są na tyle twarde, że zostają zachowane w łańcuchach magnetoskamieniałości przypominających łańcuchy na choince bożonarodzeniowej. Przy użyciu spektrometru mas, który rozdziela jedną cząsteczkę od drugiej z zaskakującą precyzją, zespół znalazł ?żywe? atomy żelaza-60 w skamieniałych łańcuchach kryształów magnetytu wytworzonych przez bakterie. Żywe, czyli nadal świeże. Ponieważ okres połowicznego rozpadu żelaza-60 to zaledwie 2,6 mln lat, wszelkie atomy żelaza-60, które pojawiły się na Ziemi podczas jej formowania dawno zniknęły.
Autorzy Peter Ludwig i Shawn Bishop wraz ze swoim zespołem stwierdzili, że materiał z supernowej dotarł do Ziemi około 2,7 mln lat temu, w czasie przejścia plejstocenu w pliocen, i opadał na Ziemię przez 800 000 lat, aż do około 1,7 mln lat temu. Ciekawy był to opad.
Największa koncentracja miała miejsce około 2,2 mln lat temu, w czasie, gdy nasi przodkowie Homo habilis ciosali narzędzia z kamienia. Czy dostrzegli pojawienie się niezwykle jasnej ?gwiazdy nowej? na nocnym niebie? Zakładając, że supernowa nie była zasłonięta przez kosmiczny pył, widok ten musiał powalić naszych dwunogich przodków na kolana.
Promieniowanie kosmiczne, czyli przemieszczające się niewyobrażalnie szybko wysokoenergetyczne protony i jądra atomów, rozbijają cząsteczki w atmosferze i są nawet w stanie dotrzeć do powierzchni Ziemi podczas wybuchu pobliskiej supernowej, znajdującej się nie dalej niż około 50 lat świetlnych od Słońca. Wysoka dawka promieniowania mogłaby zagrozić życiu, a jednocześnie spowodować wzrost liczby mutacji, jednej z sił kreujących, która prowadzi do różnorodności życia na naszej planecie. Życie to historia dobrych i złych przypadków.
Odkrycie żelaza-60 jeszcze bardziej utrwala nasz związek z wszechświatem. Bakterie karmiące się popiołem z wybuchu supernowej nadają nowe znaczenie słynnym słowom zmarłego Carla Sagana: ?Kosmos jest w nas. Jesteśmy zrobieni z gwiazd.? Mali czy duzi, wszyscy zawdzięczamy nasze życie gwiezdnej syntezie pierwiastków.
Źródło: universetoday.com
Tagi: bakterie, Fe-60, izotop, magnetoskamieniałości, magnetosomy, magnetyty, Supernowa, wyrozniony, żelazo-60
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/23/bakterie-karmiace-sie-popiolem-z-wybuchu-supernowej/

2016-08-24_09h18_56.jpg

2016-08-24_09h19_18.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim

Redakcja AstroNETu
Artykuł napisała Katarzyna Andrzejewska.
W dniach 31 lipca-13 sierpnia odbył się obóz astronomiczny w Załęczu Wielkim zorganizowany przez Klub Astronomiczny ?Almukantarat?. Uczestniczyli w nim uczniowie i absolwenci gimnazjów z całej Polski. Zgodnie z wieloletnią tradycją te dwa tygodnie spędziliśmy na łonie przyrody, śpiąc w namiotach harcerskich, spędzając większość czasu na świeżym powietrzu i eksplorując piękną okolicę.
Było nas ponad 30 osób dzięki temu zajęcia mogły być przeprowadzone w mniejszych grupach, co pozwoliło na lepsze przekazanie wiedzy. Codziennie uczestnicy obozu uczestniczyli w wykładach  z astronomii, matematyki, fizyki czy informatyki. Dodatkowo  mogliśmy uczęszczać na zajęcia z prawa, historii sztuki i interpretacji poezji. Tegoroczny obóz można zdecydowanie nazwać wszechstronnie rozwijającym i interdyscyplinarnym.
Dużą  popularnością cieszyły się zadania zwane Ligą Zadaniową, które mogliśmy wykonywać w czasie wolnym w ramach małej rywalizacji między uczestnikami. Zadania były następnie oceniane przez naszych wykładowców, co pozwoliło nam sprawdzić, w jakim stopniu przyswoiliśmy materiał. W tym roku najlepiej wypadł Kamil Ciebiera i otrzymał za to nagrodę w postaci książki.
Piątego dnia obozu odbyła się wycieczka do największego  Planetarium w Polsce, które mieści się w Chorzowie. Naszym przewodnikiem był Pan Marek T. Szczepański, który niezwykle zajmująco opowiadał nam o astronomii i zachęcił nas do wzięcia udziału w olimpiadzie astronomicznej.
W czasie całego obozu pogoda może nie  sprzyjała obserwacjom astronomicznym, ale to nie przeszkodziło nam w poznawaniu tajników astrofotografii lub wzięciu udziału w konkursie, polegającym na wyszukiwaniu najciekawszych punktów nocnego nieba.
Poza zajęciami uczyliśmy się tańca od najlepszych tancerzy. Odbywały się również gry terenowe oraz mecze piłki nożnej.
Obóz zakończyliśmy całonocnym podsumowującym ogniskiem pożegnalnym. Były nagrody, harcerskie piosenki, a także żarty i anegdoty z życia obozu i klubu. Do domu  wróciliśmy z masą dobrych wspomnień. A teraz nie możemy się doczekać najbliższego spotkania organizowanego przez klub.
Chcemy podziękować naszym sponsorom:  Astrokrak, Astronomia Amatorska, Astroshop.pl, Delta Optical oraz Teleskopy.pl za wsparcie w postaci sprzętu i gadżetów astronomicznych.
Tagi:
?    Klub Astronomiczny Almukantarat
?    obóz astronomiczny
?    Załęcze Wielkie
http://news.astronet.pl/index.php/2016/08/23/relacja-z-obozu-dla-gimnazjalistow-w-zaleczu-wielkim/

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim.jpg

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim2.jpg

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim3.jpg

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim4.jpg

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim5.jpg

Relacja z obozu dla gimnazjalistów w Załęczu Wielkim6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rea oczami Cassini
Anna Wizerkaniuk
Rea, tak jak wiele innych księżyców krążących wokół planet zewnętrznych układu słonecznego, widnieje na zdjęciach, jako bardzo jasny obiekt. Dzieje się tak za sprawą lodu, który pokrywa większość powierzchni księżyca.
Rea jest drugim co do wielkości księżycem Saturna. Rozmiarem ustępuje jedynie Tytanowi. Średnica Saturna V -tak czasami określa się Reę, wynosi 1 527 km. Posiada również jedną z najbardziej naznaczonych kraterami powierzchni w układzie księżyców Saturna. Subtelne różnice w albedo (stosunek ilości promieniowania odbitego do padającego na daną powierzchnię) Rei wskazują, że była ona niegdyś aktywna geologicznie.
Na zdjęciu widoczna jest półkula księżyca, która nie jest zwrócona w stronę planety, wokół której krąży. Biegun północny znajduje się na górze, odchylony o 36o w prawą stronę od pionu. Z pomocą kamery wąskokątnej, sonda Cassini uchwyciła ten widok na Reę wykorzystując filtr interferencyjny, który preferencyjnie rejestruje promieniowanie ultrafioletowe o średniej długości 338 nm. Sonda znajdowała się wtedy w odległości 587 000 km od fotografowanego obiektu.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy Rea była celem obserwacji Cassini. Wcześniej sonda zwróciła swoją uwagę na to ciało niebieskie, aby potwierdzić bądź obalić tezę dotyczącą pierścieni wokół księżyca. W 2005r. wykryto znacznie mniejszą ilość elektronów w magnetosferze Saturna w pobliżu Rei, co mogłoby świadczyć o istnieniu pierścieni, jednak dalsze badania wykazały brak materii, która tworzyłaby te pierścienie.
http://news.astronet.pl/index.php/2016/08/24/rea-oczami-cassini/

Rea oczami Cassini.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sensacyjne odkrycie. Istnieje druga Ziemia?
Odkrycie najbliższej naszemu Układowi Słonecznemu planety, potencjalnie zdolnej do podtrzymania życia, ogłosił na łamach czasopisma "Nature" międzynarodowy zespół astronomów. Planeta o nazwie Proxima b, krąży wokół czerwonego karła Proxima Centauri, odległego od Słońca o zaledwie nieco ponad 4,2 lat świetlnych. Choć warunki nie wydają się tam szczególnie komfortowe, jeśli musielibyśmy się kiedyś wynieść z Ziemi, to mógłby być nasz cel. Tyle, że dotarcie tam z pomocą współczesnych pojazdów kosmicznych musiałoby potrwać kilkadziesiąt tysięcy lat.

 Do potwierdzenia istnienia planety i oszacowania jej parametrów doprowadziły miesiące bardzo wnikliwych obserwacji. Pierwsze informacje o możliwej planecie pojawiły się w 2013 roku, ale wskazujące na to dane nie były do końca przekonujące. Od tamtej pory ciężko pracowaliśmy, aby uzyskać więcej obserwacji z powierzchni Ziemi, tak z pomocą aparatury ESO, jak i innych instytucji - mówi szef zespołu astronomów, Guillem Anglada-Escudé z Queen Mary University of London.
Cały projekt nazwano Pale Red Dot w nawiązaniu do słynnego określenia Carla Sagana na Ziemię jako błękitną kropkę (pale blue dot). Proxima Centauri jest czerwonym karłem, oświetla okrążającą ją planetę bladoczerwoną poświatą. Stąd właśnie Pale Red Dot. Wyniki prowadzonych od stycznia do kwietnia badań udostępniano publicznie, na bieżąco, na stronie internetowej projektu.
Celem eksperymentu było odkrycie ewentualnych, niewielkich ruchów gwiazdy, do przodu i do tyłu, które byłyby potwierdzeniem, że krąży wokół niej planeta. Obserwacje prowadzono z pomocą spektrografu HARPS, zainstalowanego na 3,6-metrowym teleskopie Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) w La Silla w Chile, a także innych teleskopów na świecie. Dane ujawniły w końcu, że Proxima Centauri okresowo zbliża się do Ziemi lub oddala od niej z prędkością około 5 kilometrów na godzinę, czyli typową prędkością spaceru człowieka. Ten cykl powtarza się z okresem 11,2 ziemskiego dnia.
Analiza niewielkich przesunięć Dopplera pokazała, że taki efekt może wywoływać planeta o masie co najmniej 1,3 masy Ziemi, okrążająca gwiazdę w odległości około 7 milionów kilometrów. To mniej więcej 1/20 odległości Ziemi od Słońca. Ponieważ Proxima Centauri jest stosunkowo chłodnym, czerwonym karłem, emituje znacznie mniej promieniowania, niż Słońce. To sprawia, że właśnie w tak małej odległości może stwarzać na planecie warunki sprzyjające istnieniu wody w postaci ciekłej, a więc i pojawieniu się życia.
Sama Proxima Centauri jest zbyt słabą gwiazdą, by dostrzec ją nieuzbrojonym okiem, znajduje się blisko znacznie jaśniejszej pary gwiazd znanych jako Alfa Centauri AB. Tego typu gwiazdy są silnie aktywne i ich zmiany mogą czasem dawać podobne efekty, jak istnienie planet. Dokładne obserwacje służyły temu, by taką możliwość wyeliminować.
Astronomowie nie wykluczają, że ten skalisty świat może być najbliższym siedliskiem życia poza Układem Słonecznym. Przyznają jednak, że wiele argumentów przemawia też przeciwko takiej możliwości. Warunki na powierzchni kształtuje nie tylko temperatura, ale na przykład rozbłyski ultrafioletowe i rentgenowskie od gwiazdy, ze względu na ciasną orbitę znacznie intensywniejsze od tych, których Ziemia doświadcza od Słońca. Bliskość planety i gwiazdy sprawia też, że prawdopodobnie Proxima b jest ustawiona do Proxima Centauri stale tą samą półkulą. Jeśli nie ma tam znaczącej, wymieniającej ciepło, atmosfery, różnica temperatury półkuli oświetlonej i nieoświetlonej może być gigantyczna. Umiarkowane warunki mogłyby utrzymywać się tylko w pobliżu granicy światła i cienia.
Mimo względnej "bliskości" Proxima b, badania pozwalające na detekcję ewentualnej atmosfery mogą być niemożliwe. Takie pomiary prowadzi się wtedy, gdy planeta przechodzi miedzy nami a tarczą swej gwiazdy. Tymczasem, do tej pory nie ma potwierdzenia, że płaszczyzna ruchu planety te tak zwane tranzyty umożliwia. Mimo małego prawdopodobieństwa tego efektu dalsze obserwacje będą jednak prowadzone.
?  Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-sensacyjne-odkrycie-istnieje-druga-ziemia,nId,2257431

Sensacyjne odkrycie. Istnieje druga Ziemia.jpg

Sensacyjne odkrycie. Istnieje druga Ziemia2.jpg

Sensacyjne odkrycie. Istnieje druga Ziemia3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Polski naukowiec o "drugiej Ziemi": Nie odkryjemy takiej planety bliżej nas

 
Bliższej nam planety pozasłonecznej już nie odkryjemy, bo krąży ona wokół najbliższej nam gwiazdy - mówi RMF FM dr hab. Marcin Kiraga z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Dr Kiraga jest jednym z autorów opublikowanej na łamach "Nature" sensacyjnej pracy, która opisuje odkrycie planety krążącej wokół gwiazdy Proxima Centauri po takiej obicie, że teoretycznie możliwe jest na jej powierzchni istnienie wody w postaci ciekłej. To podstawowy, znany nam warunek umożliwiający pojawienie się tam życia.

 
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Panie doktorze, proszę powiedzieć, dlaczego ta planeta o której odkryciu właśnie poinformowano jest tak wyjątkowa?
Marcin Kiraga: Jest to planeta pozasłoneczna, która jest najbliżej Ziemi. Nie odkryjemy planety krążącej bliżej, bo Proxima jest tą najbliższą gwiazdą. Były już informacje dotyczące planety wokół Alfy Centauri AB, ale wydaje się, że ta hipoteza jest raczej niepotwierdzona. Tutaj ten sygnał otrzymany przy pomiarach zmian prędkości radialnej Proximy wydaje się dużo pewniejszy i hipoteza, że tam jest planeta, jest teraz dużo bardziej uprawomocniona, niż w przypadku Alfy Centauri B. Wydaje się, że rzeczywiście mamy do czynienia z najbliższą Słońcu planetą pozasłoneczną. Na dodatek masa tej planety jest prawdopodobnie niewiele większa, niż masa Ziemi, co jest kolejnym, interesującym i niezwykłym aspektem sprawy. Następna sprawa to fakt, że planeta znajduje się w takiej odległości od macierzystej gwiazdy, że dochodzący do niej strumień energii wynosi około 60 procent tego, co dochodzi do Ziemi i około półtora raza tyle, ile wynosi strumień energii dochodzący do Marsa. Oświetlenie odpowiada temu, jakie mielibyśmy w przypadku ciała niebieskiego umieszczonego miedzy orbitami Ziemi i Marsa w Układzie Słonecznym.
Teoretycznie woda mogłaby istnieć na powierzchni tej planety w postaci ciekłej...
To byłoby możliwe tylko wtedy, gdyby była tam atmosfera o odpowiednim ciśnieniu.
A czy wiemy, czy Proxima b jest planetą skalistą?
Wiele na to wskazuje, najprawdopodobniej tak. Sądzi się, że takie obiekty o masie kilkakrotnie przewyższającej masę Ziemi powinny być skaliste. W tym przypadku znamy tylko dolną granicę masy, to własnie 1,3 masy Ziemi, ale z drugiej strony prawdopodobieństwo, że jest ona zdecydowanie bardziej masywna jest bardzo małe. nie wiemy tego na razie.
Jakie są znane nam parametry orbity?
Z obserwacji znamy okres orbitalny, to mniej więcej 11,2 doby. Przy założeniu, że masa Proximy jest 8 razy mniejsza, niż masa Słońca, można z tego wywnioskować, że odległość między Proximą a planetą jest około 20 razy mniejsza, niż odległość Ziemi od Słońca. Przy jasności Proximy około 600 razy mniejszej, niż Słońca to daje ten strumień energii dochodzącej do powierzchni planety rzędu 65 proc. tego, co dochodzi do Ziemi. Możemy przypuszczać, że rotacja tej planety jest zsynchronizowana z jej obiegiem orbitalnym...
Tak, jak Księżyc z Ziemią...
Tak, jak Księżyc z Ziemią. Przy czym orbita Księżyca jest eliptyczna w związku z zaburzeniem od Słońca. Tak silnego czynnika zaburzającego orbitę Proximy b najprawdopodobniej nie ma, wiec można przypuszczać, że jest okręgiem...
To jednak może oznaczać, że jedna półkula planety jest stale oświetlona, druga jest stale w cieniu, na jednej temperatura może być bardzo wysoka, na drugiej może być względnie niska...
Tak. Przy czym to, jaki jest kontrast temperatury miedzy obiema półkulami zależy od tego, czy jest tam atmosfera. Jeśli byłaby atmosfera, różnica byłaby mniejsza. Na razie jednak nic na temat atmosfery tej planety nie wiemy.
My tej planety w żaden sposób nie "widzieliśmy", sposób potwierdzenia jej istnienia jest nieco bardziej złożony. pan doktor wspomniał już o tej metodzie. powiedzmy o niej więcej.
Wskutek wzajemnego oddziaływania grawitacyjnego zarówno gwiazda, jak i planeta poruszają się wzgledem wspólnego środka ciężkości. Ponieważ masa gwiazdy jest znacznie większa, niż masa planety, ruch gwiazdy wzgledem środka ciężkości jest bardzo powolny. Obserwowane zmiany prędkości radialnej Proximy mają amplitudę rzedu 5 kilometró na godzinę...
To taka prędkość dość żwawego marszu...
No tak. Zależy jak kto żwawo maszeruje. Te zmiany predkości radialnej wykryto już kilka lat temu, ale autorzy pracy nie byli przekonani, co do wyniku i dlatego postanowiono prezeprowadzić taki projekt obserwacyjny, który dostarczyłby wynikó duzo bardziej przekonujacych. ja już w tym etapie nie brałem udziału. Te obserwacje odbyły się od stycznia do końca marca bieżącego roku. Co noc Proxima była obserwowana z pomocą spektroskopu HARPS, dodatkowo były prowadzone obserwacje fotometryczne. Chodziło o zbadanie ewentualnych zmian jasnosci, które mogłyby się pokrywać z tym okresem zmian predkości radialnych. Żadnych zjawisk, które mogłyby wpływać na zmiany predkości radialnych nie zaobserwowano, w zwiazku z czym hipoteza, że obiega ją planeta jest najlepszą z tych, które mogłyby tłumaczyć wyniki obserwacji.
Wygląda tylko na to, że planeta nie przebiega miedzy nami a tarczą gwiazdy, obserwacje ewentualnej atmosfery mogą być trudniejsze lub wręcz niemożliwe...
Na razie tak. Jeszcze prowadzone są obserwacje, które miałyby pokazać, że tych tranzytów nie ma lub je zaobserwować, ale to nie jest proste. Tranzyt trwałby mniej więcej godzinę, a zmiana jasności wynosiłaby nie więcej, niż 1/200 pełnej jasności gwiazdy. Niedługo zapewne będziemy wiedzieć, czy te tranzyty zachodzą, czy nie. Jeśli weźmiemy pod uwagę stosunek rozmiarów Proximy do rozmiarów orbity planety niestety szanse nie są zbyt duże.
Proszę opowiedzieć więcej o swoim udziale w tych badaniach, wspomniał pan, że on miał miejsce nieco wcześniej, nie na ostatnim etapie pracy.
Faktycznie, byłem nawet trochę zaskoczony, że artykuł ma się właśnie ukazać. Oczywiście śledziłem to, że prowadzone są obserwacje, ale mój udział skończył się właściwie dwa lata temu. Ja osobiście badałem zmiany jasności Proximy, w ramach projektu ASAS (All Sky Automated Survey), stworzonego przez prof. Grzegorza Pojmańskiego.
Ale z całą pewnością trzyma pan kciuki za dalsze możliwe badania...
Oczywiście.
Trochę pan na ten temat mówił. Jeśli jednak tranzytu, przejścia przed tarczą gwiazdy nie uda się zaobserwować, na jakie badania można jeszcze liczyć? Ze względu na niewielką w kosmicznej skali odległość...
Ta planeta jest niestety blisko gwiazdy macierzystej, te obserwacje mogą być bardzo trudne. Odległość kątowa jest rzędu 1/30 sekundy łuku, co powoduje, że jej bezpośrednie zobrazowanie wydaje się bardzo trudnym przedsięwzięciem. Prawdę mówiąc, nie mam na razie dobrego pomysłu. Ale myślę, że ludzie nad tym myślą, to jest zbyt atrakcyjny cel, żeby zostawić go bez dodatkowych obserwacji...
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-polski-naukowiec-o-drugiej-ziemi-nie-odkryjemy-takiej-planet,nId,2257480

Polski naukowiec o drugiej Ziemi.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zorza polarna świeciła w nocy nad Polską. Zobacz zdjęcia
Minionej nocy nad Polską można było zaobserwować niezwykle rzadkie zjawisko, jakim jest zorza polarna. Na północnym niebie tańczyła kolorowa wstęga, która była skutkiem podwyższonej aktywności słonecznej. Zobaczcie przepiękne zdjęcia.
Za sprawą podwyższonej aktywności słonecznej, późnym wieczorem we wtorek (23.08) w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery rozpętała się słaba burza geomagnetyczna, która w szczytowym momencie, około północy, osiągała klasę G1 (Kp=5).
Zazwyczaj przy takim natężeniu burzy geomagnetycznej zorza w Polsce nie jest widoczna, jednak z uwagi na silne południowe skierowanie pola magnetycznego dopływającego do Ziemi wiatru słonecznego, warunki okazały się nadzwyczaj korzystne dla obserwatorów w naszym kraju.
Kolorową łunę nisko nad północnym niebem można było dostrzec głównie w północnych regionach kraju, jednak zachmurzone niebo i gęste mgły w wielu miejscach utrudniały lub też całkowicie uniemożliwiały jej zobaczenie.
Nasz czytelnik @Tomasz miał okazję nie tylko zachwycić się, ale też uwiecznić ten przepiękny spektakl, który w ciągu ostatnich 18 miesięcy można było zobaczyć z terytorium Polski już kilkanaście razy. Jego nocne fotografie możecie zobaczyć powyżej.
Czym jest i jak powstaje zorza polarna?
Zorze polarne to przepiękne różnokolorowe wstęgi, zasłony lub smugi, falujące lub pulsujące na niebie, w szczególności w okolicach koła podbiegunowego, a niekiedy można je także podziwiać na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli m.in. w całej Europie i w Polsce.
Jednak niewiele ludzi wie, że powstawanie zorzy polarnych ma bezpośredni związek z wybuchami plam słonecznych i ogólnie aktywnością Słońca. Gdy Słońce znajduje się w fazie szczytu aktywności, jak ma to miejsce obecnie, na jego powierzchni tworzy się duża ilość plam.
Szczyt aktywności Słońca następuje regularnie co 11 lat. Wielkie plamy tworzą się jednak także poza szczytem, jak miało to miejsce jesienią 2003 roku, kiedy to trio gigantycznych plam obfitowało w potężne wybuchy i rozbłyski zapisujące się w historii badań naszej dziennej gwiazdy.
Każdej nowo uformowanej plamie (grupie plam) nadawany jest kolejno numer, który ma na celu jej identyfikację. W skład plamy o danym numerze może wchodzić od kilku do kilkudziesięciu plam różnej wielkości. Plamy to nic innego jak miejsca gdzie temperatura jest o wiele niższa niż w pozostałych regionach powierzchni Słońca.
Dzieje się tak na skutek otaczających plamę pól magnetycznych, a czym są one silniejsze, tym plama staje się większa i chłodniejsza, zaś reakcje w niej zachodzące bardziej gwałtowne. W plamach co jakiś czas dochodzi do eksplozji, czyli do wyrzutów materii i rozbłysków promieniowania rentgenowskiego o różnej sile, a czym potężniejszy jest wybuch, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy polarnej na Ziemi.
Najlepsze warunki do powstania zorzy na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli między innymi w Europie, w tym także w Polsce, następują wówczas, gdy wybuchowi plamy towarzyszy koronalny wyrzut masy (tzw. CME), a ona sama znajduje się w bezpośrednim polu rażenia Ziemi, czyli w okolicach środka widocznej z Ziemi tarczy Słońca.
Wówczas z plamy wyrzucana jest chmura silnie naładowanych cząstek, elektronów i protonów, tzw. wiatr słoneczny, który od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin po wybuchu, w zależności od siły wybuchu, dociera do naszej planety, uderzając w ziemskie bieguny magnetyczne, powoduje powstanie burzy magnetycznej, której efektem jest pojawienie się przepięknych zórz polarnych.
Zorza polarna to zjawisko świetlne występujące w górnych warstwach atmosfery czyli w jonosferze lub egzosferze na wysokości od 65 do 400 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Najczęściej w odległości 20-25 stopni od bieguna geomagnetycznego Ziemi - północnego lub południowego. Kolory zorzy polarnej są efektem reakcji cząsteczek wiatru słonecznego z cząsteczkami powietrza.
Gdy smugi mają kolor czerwony to wówczas cząsteczki wiatru słonecznego wchodzą w reakcję z azotem, jeśli zielone to z tlenem, inne są mieszaniną. Na północnej półkuli, aby zobaczyć zorzę trzeba patrzeć w kierunku północnym. Najlepsze warunki do obserwacji zorzy mają miejsce około północy, gdy ta część Ziemi, na której się znajdujemy, jest zwrócona przeciwnie do Słońca.
Bardzo silne burze magnetyczne szalejące w górnych warstwach atmosfery ziemskiej powodują także zakłócenia w łączności satelitarnej i radiowej a emitowane podczas ich trwania promieniowanie rentgenowskie może być groźne dla astronautów, pilotów i pasażerów samolotów lecących na wysokich szerokościach geograficznych.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/116275,zorza-polarna-swiecila-w-nocy-nad-polska-zobacz-zdjecia

Zorza polarna świeciła w nocy nad Polską.jpg

Zorza polarna świeciła w nocy nad Polską2.jpg

Zorza polarna świeciła w nocy nad Polską3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny ujawniły koncepcję wysłania łazika na Marsa do 2020 roku
Radosław Kosarzycki
W Chinach przedstawiono ilustracje sondy marsjańskiej i łazika, które mają być wysłane w kierunku Czerwonej Planety pod koniec dekady w ramach misji, przed którą stoją ?niespotykane dotąd wyzwania? ? poinformowały chińskie media rządowe.
Chiny, które pompują miliardy dolarów w swój program kosmiczny, starając się dogonić Stany Zjednoczone i Europę, już w kwietniu tego roku ogłosiły, że mają zamiar wysłać sondę, która ?w okolicach 2020 roku? wejdzie na orbitę wokół Marsa, wyląduje i dostarczy na powierzchnię łazik.
Zhang Rongqiao, główny architekt projektu, powiedział wczoraj agencji informacyjnej Xinhua, że start wstępnie planowany jest na lipiec lub sierpień 2020 roku.
?Wyzwania, które przed nami stoją są niespotykane,? powiedział.
Rakieta Długi Marsz-5 wystrzelona zostanie z centrum Wenchang na południowej wyspie Hainan, poinformowała agencja Xinhua powołując się na Ye Peijiana, konsultanta misji.
Lądownik oddzieli się od orbitera pod koniec trwającej około siedmiu miesięcy podróży i wyląduje w pobliżu marsjańskiego równika.
Ważący 200 kilogramów łazik wyposażony jest w sześć kół i cztery panele słoneczne. Misję łazika zaplanowano na około 92 dni.
Na pokładzie łazika znajdzie się 13 instrumentów naukowych, m.in. kamera, radar do badania gleby, otoczenia i wewnętrznej struktury Marsa.
W Chinach od dłuższego czasu realizowany jest wart miliardy dolarów program kosmiczny, który według Pekinu ma symbolizować postęp kraju i świadczyć o rosnącej pozycji na rynku globalnym.
Pierwszy łazik księżycowy został wysłany w przestrzeń kosmiczną pod koniec 2013 roku i choć w trakcie misji napotkał wiele problemów technicznych, wielokrotnie przeżył pierwotnie planowany czas trwania misji.
Jednak jak na razie Chiny w dużej mierze odtworzyły misje wysyłane przez USA i ZSRR kilkadziesiąt lat temu. W międzyczasie także Indie wysłały sondę w kierunku Marsa ? sonda dotarła na orbitę wokół Czerwonej Planety we wrześniu 2014 roku.
Źródło: AFP
Tagi: Chiński program kosmiczny, chiński łazik marsjański, Chiny i Mars, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/08/24/chiny-ujawnily-koncepcje-wyslania-lazika-na-marsa-do-2020-roku/

Chiny ujawniły koncepcję wysłania łazika na Marsa do 2020 roku.jpg

Chiny ujawniły koncepcję wysłania łazika na Marsa do 2020 roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A właściwie po co nam "Druga Ziemia"?


Jest nieco większa od naszej planety, prawdopodobnie skalista, okrąża swoją gwiazdę w ciągu nieco ponad 11 dni i może mieć na powierzchni wodę - tyle wiemy o kandydatce na drugą Ziemię, której sensacyjne odkrycie wczoraj ogłoszono. Astronomowie mówią o niej z niekłamanym podnieceniem, krąży bowiem wokół najbliższej naszemu Układowi Słonecznemu gwiazdy Proxima Centauri, czyli... niemal tuż za rogiem. Nie ma wątpliwości, że bliżej Ziemi podobnego świata, być może nawet zdolnego do podtrzymania życia, nie uda się już znaleźć.
Odpowiedź na pytanie, po co nam Druga Ziemia, jest w gruncie rzeczy bardzo prosta. Planeta z warunkami dającymi szanse powstania życia, ulokowana w naszym - względnym - sąsiedztwie, może pobudzić naszą wyobraźnię i dzięki temu zwiększyć szanse, że jako ludzkość będziemy coś wielkiego w stanie zrobić. Tym czymś byłoby opracowanie nowej generacji napędu rakietowego, który pozwoliłby sondzie z Ziemi pokonać te 4 lata świetlne z haczykiem i dotrzeć do Proximy b nie w ciągu dziesiątków tysięcy lat, ale... tysiąc razy szybciej. Tym czymś będzie też budowa nowych, jeszcze  potężniejszych naziemnych i kosmicznych teleskopów, które pozwolą nam dalekich światów wypatrywać.
W odróżnieniu od wielu szacownych umysłów, jak choćby wybitny fizyk Stephen Hawking nie mam wrażenia, że Ziemia 2.0 może nam być kiedyś potrzebna, jako nowe miejsce osiedlenia. Może nie starcza mi wyobraźni, może dostatecznie mocno tkwi we mnie przekonanie, że nie jesteśmy tu przez przypadek, ale mimo tysięcy znajdywanych nowych planet wciąż mam poczucie, że Ziemia jest wyjątkowa i nie ma ani swojej bliźniaczki, ani odpowiednika. Nie postawiłbym też ani złotówki na to, że gdzie indziej istniało lub istnieje życie, co nie zmienia faktu, że doniesienia o innych planetach śledzę z zapartym tchem, a staraniom, by coś intrygującego na nich znaleźć szczerze kibicuję. Od ich wyników, nawet sensacyjnych, nie oczekuję jednak, że zmodyfikują nam światopogląd, raczej, że jeszcze bardziej pobudzą zdrową i twórczą ciekawość. Owej ciekawości nieco nam obecnie brakuje. Dodatkowa dawka się przyda.
Tym razem w prawdziwej powodzi doniesień o odkrywanych planetach dostaliśmy obiekt wyjątkowy, właśnie najbliższy nam, którego nazwa - Proxima b - zostanie nam w pamięci i zapewne szybko stanie się elementem masowej kultury. Doniesienia o tym, że to planeta gotowa do zamieszkania są jeszcze mocno na wyrost. Jak podkreśla współautor opublikowanej w "Nature" pracy na jej temat dr hab. Marcin Kiraga z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego nie wiemy nawet, czy jest tam jakakolwiek atmosfera. Nie udało się do tej pory zarejestrować przejścia planety przed tarczą swej gwiazdy i nie wiadomo, czy takie przejścia, tzw. tranzyty w ogóle mogą być z Ziemi obserwowane. To przy ich okazji najłatwiej istnienie atmosfery potwierdzić i badać jej skład. Bez nich zdobycie informacji w tej sprawie będzie znacznie trudniejsze, może nawet na razie niemożliwe. Od czego jednak ludzka pomysłowość...
Można uznać, że odkrycie najbliższego nam układu gwiazda - planeta symbolicznie zamyka pierwszy etap poszukiwania planet pozasłonecznych. Mam wrażenie, że dla Komitetu Noblowskiego może to być dobry pretekst, by rozważyć możliwość przyznania za pionierskie zasługi w tej dziedzinie nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. Jeśli tak, oczywistym kandydatem byłby odkrywca pierwszych w ogóle znanych nam planet pozasłonecznych, choć krążących wokół pulsara, prof. Aleksander Wolszczan. Mimo powszechnie znanych kontrowersji, związanych z jego współpracą z SB, od lat nie przestaję trzymać kciuków, by zasłużenie w końcu to wyróżnienie otrzymał. Może właśnie w tym roku?
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/grzegorz-jasinski/blogi/news-a-wlasciwie-po-co-nam-druga-ziemia,nId,2258236

A właściwie po co nam.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie znaleźli galaktykę zbudowaną prawie wyłącznie z ciemnej materii
Wysłane przez czart

Dwa duże teleskopy pracujące na Hawajach umożliwiły astronomom odkrycie niezwykłej galaktyki. Okazuje się, że Dragonfly 44 jest prawie w całości zbudowana z ciemnej materii - w 99,99 procentach.

Dragonfly 44 jest masywną i względnie bliską galaktyką. Ale, co ciekawe, odkryto ją dopiero w ubiegłym roku, ponieważ jest bardzo słaba. Odnaleziono ją podczas obserwacji obszaru nieba w Warkoczu Bereniki przy pomocy Dragonfly Telephoto Array, teleskopu robotycznego złożonego z kilkunastu teleobiektywów.

W toku dalszych badań okazało się, że galaktyka ma bardzo niewiele gwiazd i że musi istnieć coś co utrzymuje je razem, gdyż inaczej galaktyka szybko by się rozpadła. Tym czymś jest ciemna materia, której nie widać, ale która oddziałuje grawitacyjnie. Naukowcy postanowili ustalić ile ciemnej materii znajduje się w Dragonfly 44. Przez 33,5 godziny w ciągu sześciu nocy prowadzili mierzyli prędkości gwiazd przy pomocy instrumentu DEIMOS, zamontowanego na 10-metrowym teleskopie Keck II. Dodatkowo przeprowadzono obserwacje instrumentem GMOS na teleskopie Gemini North, aby zbadać gromady kuliste w halo wokół centrum galaktyki.

Okazało się, że gwiazdy poruszają się w tej galaktyce bardzo szybko, co sugeruje bardzo dużą masę. Szacunki wskazują, że galaktyka ma masę biliona mas Słońca, a zatem  zbliżoną do Drogi Mlecznej. Jednak przy takiej masie ma aż sto razy mniej gwiazd niż Droga Mleczna. W sumie w gwiazdach znajduje się zaledwie 0,01% masy galaktyki Dragonfly 44. Resztę stanowi najprawdopodobniej ciemna materia.

Odkrycie jest zaskakujące. Astronomowie nie wiedzą w jaki sposób mogła powstać Dragonfly 44.

Wyniki badań opublikowano 25 sierpnia 2016 r. w czasopiśmie Astrophysical Journal Letters.

Więcej informacji:
?    Scientists discover massive galaxy made of 99.99 percent dark matter

Źródło: W.M. Keck Observatory

Na zdjęciu:
Galaktyka Dragonfly 44. Po lewej widok obszaru wokół galaktyki z teleskopu Gemini North, a po prawej powiększenie fragmentu zdjęcia. Źródło: Pieter van Dokkum, Roberto Abraham, Gemini, Sloan Digital Sky Survey.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-znalezli-galaktyke-zbudowana-prawie-wylacznie-ciemnej-materii-2451.html

Astronomowie znaleźli galaktykę zbudowaną prawie wyłącznie z ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)