Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Możemy być świadkami narodzin nowej planety
Naukowcy przy pomocy specjalistycznego i bardzo precyzyjnego sprzętu dokonali niesamowitego odkrycia. Okazało się, że 170 lat świetlnych od Ziemi tworzy się lodowy olbrzym.
Astronomowie zaobserwowali proces tworzenia się lodowej planety w gwiazdozbiorze Hydry. Obiekt powstaje niedaleko młodej gwiazdy (pomarańczowego karła) TW Hydrae, otoczonej dyskiem protoplanetarnym. Jest to najbliższy Ziemi znany dysk protoplanetarny (znajduje się w odległości ok. 172 lat świetlnych od naszej planety)
Obserwacji dokonano za pomocą sprzętu ALMA. Jest to największy na świecie interferometr radiowy (instrument astronomiczny do badania źródeł promieniowania radiowego, wykorzystujący zjawisko interferencji fal radiowych), znajdujący się w Chile. Mieści się na płaskowyżu Chajnantor w Andach, na wysokości ponad 5000 m n.p.m. To miejsce, zlokalizowane ok. 50 km na wschód od miasta San Pedro de Atacama w północnym Chile, ma jedną z najsuchszych atmosfer na Ziemi.
Przy użyciu interferometru można zaobserwować pył ziaren, które składają się na dysk tworzący planetę.
Wyniki badań
Seria obserwacji naukowców została opublikowana w czasopiśmie "Astrophysical Letters". Zespół zarejestrował system z dyskiem protoplanetarnym, który jest zbudowany z ziaren gazowych i pyłowych o różnych rozmiarach. Badacze zauważyli, że na dysku istnieje pięć szczelin, w których brakuje dużych cząstek pyłu. W jednej z nich, brakuje blisko 50 proc. takich cząstek.
Ta znacząca luka znajduje się 3,3 mld km od gwiazdy TW Hydrae, czyli dalej niż odległość pomiędzy Uranem a Słońcem.
- Biorąc pod uwagę rozmiar orbity i jasność TW Hydrae, ta planeta może być lodowym olbrzymem, podobnym do Neptuna - powiedział główny autor badań Takashi Tsukagoshi.
Nowe wnioski
Naukowcy już uznali system za miejsce, gdzie potencjalnie może utworzyć się planeta. W dalszych badaniach postanowili więc przyjrzeć się ziarnom pyłu w dysku protoplanetarnym. Okazało się, że różne rodzaje ziaren bardzo różnią się miedzy sobą. Kiedy planeta się formuje, duże ziarna pyłu znikają na skutek grawitacji i tarcia pomiędzy gazem i pyłem. Zatem luka w ziarnach pyłu jest wyraźnym znakiem, że w danym miejscu tworzy się planeta.
Badacze dokonali także dokładnego pomiaru wielkiej szczeliny w dysku protoplanetarnym. Okazało się, że jest ona na tyle duża, że wykazuje obecność planety o masie nawet do 25 razy większej od masy Ziemi. Jednak autorzy analizy twierdzą, że istnienie luki można wyjaśnić także w inny sposób. Naukowcy planują w tym celu dalsze obserwacje.
Choć potrzebne są kolejne badania, najnowsze odkrycie potwierdziło, jak doskonałym i precyzyjnym sprzętem jest ALMA. Na pustyni Atacama zainstalowanych jest 66 anten. Umożliwia to nowe spojrzenie na wszechświat. Dzięki temu jesteśmy o krok bliżej od zrozumienia pochodzenia różnych typów planet.
Naukowcy wciąż poszukują nowych planet. Pod koniec 2015 roku astrofizycy dokonali przełomowego odkrycia. Znaleźli planetę bliźniaczo podobną do Wenus. Astrofizyk Drake Deming z Uniwersytetu Maryland nazwał ją "prawdopodobnie najważniejszą planetą, jaka kiedykolwiek została znaleziona poza Układem Słonecznym". Zobacz, jak odkryto tę planetę.
Źródło: iflscience.com
Autor: AP/zupi
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/mozemy-byc-swiadkami-narodzin-nowej-planety,211973,1,0.html

Możemy być świadkami narodzin nowej planety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie powstają planety krążące bardzo blisko swoich gwiazd?
Radosław Kosarzycki
Wiele znanych egzoplanet krąży bardzo blisko swoich gwiazd macierzystych, w odległości mniejszej niż 15 milionów kilometrów (0.1 jednostki astronomicznej). Z uwagi na fakt, że ich okresy orbitalne są bardzo krótkie, a ich wpływ grawitacyjnych na wahania gwiazdy macierzystej duży ? stosunkowo łatwo je odkryć metodą tranzytu lub metodą prędkości radialnych. Jednak jak na razie astronomowie nie wiedzą czy tego typu planety powstały tak blisko swojej gwiazdy z materii wokółgwiezdnej czy powstały znacznie dalej i z czasem zbliżyły się do swoich gwiazd.
Istnieją silne dowody na efektywność migracji zarówno opierające się na symulacjach komputerowych i obserwowanej charakterystyce planet. Istnieją trzy możliwe fizyczne mechanizmy migracji i (jeżeli w ogóle planety migrują) nie wiadomo, który mechanizm jest realizowany. Wszystkie trzy mechanizmy obejmują interakcje planet: z dyskiem protoplanetarnym, z gwiezdnym towarzyszem, lub z innymi planetami. Każdy z nich wymaga odpowiedniego zestawu warunków, realizowany jest w charakterystycznej skali czasowej, co pozwala na odróżnienie jednego od drugiego. Symulacje wskazują, że migracje związane z oddziaływaniem z innym ciałem trwają znacznie dłużej niż migracje w dysku protoplanetarnym. Dlatego też blisko krążące superziemie oraz planety o rozmiarach Jowisza, krążące wokół gwiazd młodszych niż 100 milionów lat nie miałyby czasu na migrację do wewnątrz układu spowodowaną powolnym oddziaływaniem typu planeta-planeta czy planeta-gwiazda.
Elisabeth Newton, Jonathan Irwin, David Charbonneau, Andrew Vanderburg z Centrum Astrofizyki Harvarda wraz ze swoim zespołem przeanlizowali egzoplanetę K2-33b, obiekt o rozmiarach superneptuna, tj. 5.04 promienia Ziemi, krążącą wokół młodej (11 milionów lat) gwiazdy z czasem 5.425 dni. Zespół rozważył wiele alternatywnych wytłumaczeń wahań jasności gwiazdy (np. plamy gwiezdne), zanim ustalono, że faktycznie wokół gwiazdy krąży planeta. Z uwagi na młody wiek planety, naukowcy doszli do wniosku, że planety krążące bardzo blisko swojej gwiazdy macierzystej mogą formować się już na tej ciasnej orbicie. W przeciwnym razie musiałyby migrować w bardzo krótkim czasie ? co możliwe jest w przypadku oddziaływań planeta-dysk, ale nie planeta-planeta. Precyzyjma interpretacja danych z tranzytu wymagała także znajomości masy i promienia gwiazdy, które astronomowie uzyskali w symulacjach komputerowych. Uzyskane w ten sposób wyniki wyróżniają się tym, że stanowią jak dotąd najdokładniejszą charakteryzację promienia młodej gwiazdy (z dokładnością do 7%) i masy (z dokładnością 16%).
Źródło: Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics
Tagi: Egzoplanety, migracja planet w układach planetarnych, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/19/gdzie-powstaja-planety-krazace-bardzo-blisko-swoich-gwiazd/

Gdzie powstają planety krążące bardzo blisko swoich gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa dżety wskazują środek aktywnej galaktyki
Radosław Kosarzycki
Międzynarodowy zespół astronomów zmierzył pole magnetyczne w pobliżu supermasywnej czarnej dziury. W sercu aktywnej galaktyki NGC 1052 naukowcom udało się bezpośrednio zaobserwować jasny i kompaktowy obiekt o średnicy zaledwie 2 dni świetlnych. Obserwacje pozwoliły określić wartość pola magnetycznego przy horyzoncie zdarzeń centralnej czarnej dziury na przedział 0.02-8.3 tesli. Zespół pracujący pod kierownictwem doktorantki Anne-Kathrin Baczko uważa, że tak duże pole magnetyczne dostarcza wystarczająco dużo energii magnetycznej, aby zasilać silne dżety relatywistyczne w aktywnych galaktykach. Wyniki badań zostały opublikowane w aktualnym wydaniu periodyku Astronomy & Astrophysics.
Techniką wykorzystaną do badania wewnętrznych szczegółów galaktyki NGC 1052 jest interferometria wielkobazowa, która ma potencjał do lokalizowania kompaktowych jąder dżetów znajdujących się w pobliżu horyzontu zdarzeń zasilającej dżety czarnej dziury. Czarna dziura oczywiście nadal pozostaje niewidzialna. Zazwyczaj położenie czarnej dziury można określić pośrednio śledząc położenie jądra dżetu. Nieznane przesunięcie między podstawą dżetu a czarną dziurą zazwyczaj utrudnia pomiary fundamentalnych właściwości fizycznych w większości galaktyk. Zdumiewająca symetria obu dżetów zarejestrowana w opisywanych tu obserwacjach galaktyki NGC 1052 pozwala astronomom na zlokalizowanie prawdziwego centrum aktywności wewnątrz centralnego obiektu, a to z kolei pozwala na najprecyzyjniejsze ? za wyjątkiem centrum Drogi Mlecznej ? określenie położenia supermasywnej czarnej dziury. Anne-Kathrin Baczko, która dokonała tego na Uniwersytecie Erlangen-Norymbergii i Instytucie Radioastronomii Maxa Plancka mówi: ?NGC 1052 to naprawdę istotne źródło, bowiem to właśnie tam ustaliliśmy bezpośrednio i bardzo dokładnie położenie supermasywnej czarnej dziury.?
NGCC 1052 to galaktyka eliptyczna znajdująca się w odległości około 60 milionów lat świetlnych od Ziemi w kierunku Gwiazdozbioru Wieloryba (Cetus).
Pole magnetyczne supermasywnej czarnej dziury zostało określone poprzez pomiar kompaktowości i jasności centralnego obszaru galaktyki eliptycznej NGC 1052. Ten centralny obiekt ma rozmiary kątowe równe 57 mikrosekund łuku, co jest porównywalne do rozmiarów obserwowanej z Ziemi płyty DVD znajdującej się na Księżycu. Tak niesamowitą rozdzielczość uzyskano za pomocą Global mm-VLBI Array, sieci radioteleskopów znajdujących się w Europie, USA i Azji, która zarządzana jest przez Instytut Radioastronomii Maxa Plancka.
Źródło: Max Planck Society
Tagi: AGN, aktywne galaktyki, Supermasywna czarna dziura, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/20/dwa-dzety-wskazuja-srodek-aktywnej-galaktyki/

Dwa dżety wskazują środek aktywnej galaktyki.jpg

Dwa dżety wskazują środek aktywnej galaktyki2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PALE RED DOT: Skąd wzięła się Proxima b?
Autor: dr Gavin Coleman, Queen Mary University w Londynie
Niedawne odkrycie Proximy b rozemocjonowało nie tylko opinię publiczną, ale również zastępy naukowców, którzy próbują teraz wyjaśnić przeróżne związane z nią kwestie. W chwili, gdy piszę ten artykuł opublikowano już 8 artykułów naukowych, które zajęły się rozmaitymi tematami dotyczącymi Proximy b: od tego, na ile możliwe jest istnienie na niej życia, poprzez wpływ rozbłysków gwiazdy na planetę, aż po to, jak scharakteryzować jej atmosferę z pomocą nowego teleskopu Jamesa Webba. Chociaż te zagadnienia są istotne dla poznania obecnego stanu planety (a dokładniej tego sprzed 4,25 lat), należy odpowiedzieć na jedno ważne pytanie dotyczące jej przeszłości: jak została uformowana i wyewoluowała w planetę, którą widzimy dzisiaj? Wiedza o tym jak i gdzie powstała może dać nam cenny wgląd w jej skład i właściwości atmosferyczne, a poznanie historii jej ewolucji zapewni wskazówki dotyczące tego, czego, jeśli w ogóle czegoś, możemy się spodziewać na innych orbitach wokół Proximy Centauri. Jednak zanim przyjrzymy się bliżej przypadkowi Proximy b, warto abyśmy ustalili, z czego powstają planety i jak ogólnie dochodzi do ich pojawienia się.
Zanim narodzi się układ słoneczny, całość tworzącej go materii znajduje się w mgławicy protogwiazdowej w formie gazu i pyłu; dotyczy to gwiazdy macierzystej (składającej się głównie z wodoru i helu) oraz wszystkich planet, asteroid i cząstek pyłu (czyli głównie ciężkich pierwiastków, takich jak węgiel czy tlen). Mgławica zapada się i tworzy protogwiazdę otoczoną dyskiem protoplanetarnym. Protogwiazda akreuje ten gazowy i pyłowy dysk w okresie pomiędzy 1 a 10 milionami lat, i w tym momencie oraz miejscu spodziewamy się powstawania planet. Pył w dysku zaczyna przemieszczać się ku jego centrum, jednocześnie tworząc coraz większe grudki, które w końcu stają się ciałami wielkości asteroid. Nazywamy je planetozymalami. Orbitując wokół gwiazdy, wchodzą one w interakcje z innymi planetozymalami ? od czasu do czasu wpadając na siebie i tworząc większe ciała ? aż w końcu stają się obiektami wielkości planet (które nazywamy protoplanetami), podobnymi do współczesnych nam planet typu ziemskiego (Merkury, Wenus, Ziemia, Mars). Jeśli te protoplanety są w stanie akreować pewną ilość materiału, wówczas mogą stać się na tyle masywne, że będą w stanie utrzymać treściwą atmosferę i urosnąć do rozmiarów gazowego giganta podobnego do Jowisza czy Saturna. Wszystko to odbywa się w okresie życia dysku protoplanetarnego, więc jedynymi obiektami, które istnieją po jego akrecji w gwiazdę są sama gwiazda, planety, które przetrwały i wszystkie pozostałe asteroidy, drobne grudki i pył.
Jest to bardzo ogólny opis tworzenia się planet; cóż stanie się, gdy zbadamy konkretny przypadek Proximy b? Przyglądając się indywidualnym układom, utworzyć można kilka scenariuszy opierających się na przypadku ogólnym opisanym wyżej. Wyjaśnię teraz, na czym one polegają oraz jakie mają konsekwencje dla składu i struktury Proximy b oraz dla mnogości układu Proximy Centauri ? czyli, czy powinniśmy spodziewać się istnienia w nim innych planet.
Scenariusz I: lokalne powstanie planety. Uważa się, że planety typu ziemskiego w Układzie Słonecznym powstały niedaleko swoich obecnych orbit z grupy mniejszych protoplanet otoczonych mnóstwem jeszcze drobniejszych planetozymali, w środowisku pozbawionym gazu, po zniknięciu dysku. Wykorzystując ten scenariusz dla Proximy b, zakłada się, że mogła powstać wystarczająca ilość litego materiału w postaci protoplanet i planetozymali, który przemieścił się w miejsce zbliżone do położenia Proximy b zanim przestał istnieć dysk. Aby następnie utworzyć planetę, protoplanety i planetozymale weszły ze sobą w istotne interakcje grawitacyjne, których skutkiem były liczne kolizje powiększające protoplanety. Przez długi czas, czyli przez jakieś milion lat, większość planetozymali i mniejszych protoplanet była pochłaniana przez masywniejsze protoplanety, pozostawiając jedynie kilka dużych obiektów. Pierwotna masa zawarta w mniejszych obiektach zdeterminowała masę tych kilku większych ciał. Zwykle dwa lub trzy z nich składają się na 80-90% całej masy, a reszta to mniejsze obiekty. Warto tu zaznaczyć, że według tego scenariusza zawsze powstaje kilka planet. Jest to ważne dla Proximy b; jeśli powstała ona w ten sposób i jest najbardziej masywnym obiektem wśród tych, które przetrwały w najbliższej okolicy, wówczas powinniśmy w przyszłości spodziewać się odkrycia innych planet krążących wokół Proximy Centauri.
Zastanawiając się nad tym, jakiego rodzaju światem byłaby powstała w ten sposób Proxima b (tzn. czy byłaby suchą planetą skalistą, czy bogatym w wodę światem oceanów) musimy wiedzieć, z jakiego materiału została ukształtowana. Jeśli trafny jest omawiany scenariusz, Proxima b powstała z materiału znajdującego się poza linią śniegu, więc w jej składzie jest mało wody czy substancji lotnych. Jedynym sposobem na dostanie się wody na planetę jest jej dotarcie w najbliższe sąsiedztwo globu. Jeśli jakiś masywny obiekt znajdował się poza linią śniegu, mógł on wypchnąć mniejsze asteroidy i planetozymale w okolice Proximy b, dostarczając wodę i inne substancje lotne (byłoby to wydarzenie podobne do późnej fazy wielkiego bombardowania Ziemi). Jeśli rzeczywiście tak było, to Proxima b byłaby teraz nadal głównie skalista, ale znajdowałaby się na niej skromna ilość wody.
Scenariusz II: wiele przemieszczających się zarodków. Opisany przed chwilą scenariusz wydarzył się w środowisku wolnym od gazu. Scenariusz II zakłada utworzenie Proximy b podczas życia dysku gazowego. Jeśli planeta powstała w tym okresie, musiało to mieć miejsce z dala od gwiazdy, w odległości większej niż 1AU (ang. Astonomical Unit ? jednostka astronomiczna). Dlaczego tak daleko? Planety znajdujące się w dyskach protoplanetarnych prawdopodobnie znacząco przemieszczają się w kierunku środka dysku. Wynika to z grawitacji planety, która lekko zaburza gaz w najbliższej okolicy i wymienia z nim energię orbitalną, co w konsekwencji prowadzi do zmiany jej orbity. Takie perturbacje nie są symetryczne (tzn. mają one siłę inną na obrzeżach dysku, niż w jego wnętrzu), więc rezultatem jest oddziałujący na planetę moment obrotowy netto, który zmusza ją do przemieszczenia się w kierunku do środka lub na zewnątrz dysku. Zwykle gaz znajdujący się poza orbitą planety przepycha ją mocniej niż ten znajdujący się wewnątrz jej orbity, co prowadzi do utraty przez nią energii orbitalnej. Jest to ważne, gdyż czas, którego protoplanety potrzebują na przemieszczenie się w okolice gwiazdy jest zwykle porównywalny lub krótszy od czasu istnienia dysku. Dlatego nie jest możliwe, aby Proxima b powstała blisko gwiazdy, gdy wokół niej istniał gazowy dysk, gdyż zbliżyłaby się ona do Proximy Centauri na tyle, że zostałaby przez nią pochłonięta.
Jeśli narodzinom Proximy b towarzyszyła obecność dysku gazowego akreowanego przez gwiazdę, planeta musiała powstać na jego obrzeżach. Aby było to możliwe zakładamy, że początkowa ilość mniejszych protoplanet mogła powstać właśnie tam (z półosią wielką swojej orbity większą niż 1AU). Akrecji gazowego dysku towarzyszyło przemieszczanie się protoplanet do jego środka, co zapoczątkowało ich interakcje, okazjonalne zderzenia i powstanie bardziej masywnych protoplanet. Gdy dysk powoli zanikał, wszystkie uformowane planety przemieściły się w okolice obecnego położenia Proximy b. Zwykle tylko garstka planet może przetrwać taką migrację i proces akrecji, gdyż lżejsze protoplanety zderzają się z cięższymi. Podobnie jak w scenariuszu I, dwie lub trzy planety zawierają w sobie większość masy układu. Byłyby one porównywalne do Proximy b. W okolicy krążą mniej masywne planety.
Taki rezultat wydaje się podobny do następstw zaistnienia scenariusza I, więc czym się od siebie różnią? Oba zakładają więcej planet wokół Proximy Centauri. Ale co z zawartością wody? Scenariusz I zakłada, że wszystkie planety powstały wewnątrz linii śniegu, więc powinny być suche, a scenariusz II postuluje ich powstanie daleko poza linią śniegu. Jego wynikiem byłyby planety zawierające duże ilości wody i substancji lotnych, ponieważ ciała przemieszczające się do wnętrza linii śniegu miałyby wystarczająco silną grawitację, aby te substancje przy sobie utrzymać. Proxima b byłaby zatem niezwykle bogata w wodę oraz substancje lotne i mogłaby być światem oceanów, jednym z wielu w układzie Proximy Centauri.
Scenariusz III: utworzenie jednej planety. Jest on podobny do scenariusza II. Proxima b ponownie zostaje ukształtowana wraz z ewolucją dysku gazowego; jednak w tym wypadku zaledwie jedna protoplaneta, czyli młoda Proxima b, składa się na jej powstanie. Jest ona otoczona gąszczem planetozymali oraz drobnych ciał, i przemieszcza się w kierunku gwiazdy jednocześnie akreując wszelkie planetozymale i grudki materii, które się z nią zderzają. Protoplaneta jest w stanie migrować w okolice gwiazdy w trakcie życia dysku gazowego i w zależności od ilości planetozymali/materii, które akreuje, jej masa może być mała jak masa Marsa (0,1 masy Ziemi), lub wielka jak masa super-Ziemi (3-10 mas Ziemi). Może również mieć masę podobną do obserwowanej Proximy b (~1,3 masy Ziemi).
Gdyby według scenariusza III powstała planeta taka jak Proxima b, byłaby ona samotna. Przybyła z obrzeży dysku, spoza linii śniegu, więc obfitowałaby w wodę i substancje lotne. Byłby to świat oceanów, jednak w przeciwieństwie do scenariusza II, planeta krążyłaby wokół gwiazdy bez towarzyszy. Jeśli przyszłe obserwacje pokażą, że Proxima b rzeczywiście posiada duże ilości wody i substancji lotnych oraz że samotnie krąży wokół Proximy Centauri, ten schemat powstania okaże się najbardziej wiarygodną historią planety.
Skąd zatem wzięła się Proxima b? Czy powstała w dysku protoplanetarnym z dala od swojej gwiazdy i przemieściła się na swoją obecną orbitę, czy została uformowana w miejscu, gdzie znajduje się obecnie, po tym, jak gwiazda akreowała gaz? Czy wraz z nią powstały inne planety czy też jest sama? Czy ma znaczące ilości wody czy jest wyschnięta na wiór? Zaistnienie wszystkich przedstawionych przeze mnie scenariuszy byłoby możliwe, jednak nadal nie jest jasne, który z nich jest najbardziej prawdopodobny. Jedynie przyszłe obserwacje wskażą nam, która ze ścieżek ewolucji planetarnej jest tą, którą przeszła Proxima b. A jeśli spojrzymy dalej? Co powie nam znajomość historii powstania tego obiektu o formowaniu się planet w całej galaktyce? Czy powinniśmy się spodziewać odnalezienia innych globów orbitujących wokół własnej gwiazdy w ekosferze, czy może Proxima b jest szczęśliwym przypadkiem? Jedynie czas i więcej badań doprowadzą nas do prawdy. Tak czy inaczej, wiedząc skąd przybyła Proxima b i w jaki sposób stała się planetą, którą jest dzisiaj, będziemy mogli stwierdzić, czego spodziewać się po innych gwiazdach naszej galaktyki oraz czy mamy szansę znaleźć kiedyś planetę typu ziemskiego tętniącą życiem?
Nota edytorska. Jest to artykuł popularnonaukowy oparty na naukowym raporcie ?Exploring plausible formation scenarios for the planet candidate orbiting Proxima Centauri?, http://adsabs.harvard.edu/abs/2016arXiv160806908C.
O autorze. Gavin Coleman prowadzi badania na Queen Mary University w Londynie. Niedawno zakończył studia doktoranckie, podczas których zajmował się powstawaniem układów planetarnych oraz czynnikami wpływającymi na różnorodność ich architektury. Współpracuje z projektem Pale Red Dot i aktywnie uczestniczy w tworzeniu jego strony.
Artykuł powstał w ramach kampanii społecznej projektu Pale Red Dot i w oryginale dostępny jest na stronie projektu pod adresem: http://www.palereddot.org
Tagi: Pale Red Dot, Proxima b, Proxima Centauri, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/20/pale-red-dot-skad-wziela-sie-proxima-b/

PALE RED DOT.jpg

PALE RED DOT2.jpg

PALE RED DOT3.jpg

PALE RED DOT4.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadka lodowego serca Plutona wyjaśniona
Redakcja AstroNETu
Artykuł napisał Mateusz Kierepka.
Teraz wiemy, skąd wziął się lodowiec w zamarzniętym ?sercu Plutona?. Głęboka na 4 km i szeroka na 1 tys. km płyta zamarzniętego azotu pokrywa region Równiny Sputnika. Nowy model matematyczny tłumaczy, w jaki sposób prawdopodobnie uformował się ten lodowiec oraz inne lodowe formy terenu na tym obszarze.
Naukowcy Tanguy Bertrand i François Forget z Uniwersytetu w Paryżu przeprowadzili symulację zmian pokrywy lodowej na powierzchni Plutona w ciągu minionych 50 tys. ziemskich lat. Ich model pomógł w wytłumaczeniu obserwacji tego małego, mroźnego świata uzyskanych dzięki sondzie New Horizons.
Równina Sputnika jest bardzo głębokim basenem ukrytym pod lodową powierzchnią. Ciśnienie atmosferyczne na jego dnie jest dużo wyższe niż w wyżej położonych okolicach zbiornika, co oznacza, że azot może skroplić się z atmosfery w wyższych temperaturach. Dzięki temu połacie zimnego azotu zmieszanego z tlenkiem węgla i metanem łatwiej mogą się powiększać na dnie Równiny.
?To sprawia, że krater jest zimną pułapką? ? powiedział Bertrand. Ten efekt jest spotęgowany przez bardzo niskie temperatury na dnie basenu, co powoduje szybsze stygnięcie lodu i skraplanie większych ilości azotu z atmosfery.
W artykule opublikowanym w ?Nature? Bertrand i Forget twierdzą, że ich model przewidział wzrost ciśnienia atmosferycznego na Plutonie w ciągu ostatnich 30 lat, jak również powstawanie jasnych warstw zamarzniętego metanu na biegunach w czasie zimy. Według nich te jasne czapy polarne powinny zaniknąć w ciągu następnej dekady lub po nadejściu wiosny na półkuli północnej.
?Zimą na półkuli północnej naszej planety tworzy się pokrywa lodowa na obszarze Oceanu Arktycznego. Na Plutonie jest tak samo: podczas zimy na półkuli północnej tworzy się pokrywa z zamarzniętego metanu, która topnieje wraz z nadejściem wiosny.? ? kontynuuje Bertrand. ?Różnica jest taka, że na Plutonie pory roku są bardzo długie; jeden rok na Plutonie trwa 248 ziemskich lat, więc jedna pora roku trwa kilka dekad.?
W przeciwieństwie do czap polarnych, lodowiec na Równinie Sputnika nigdzie się nie wybiera. Jest na tyle duży, aby w znacznym stopniu ignorować zmiany pór roku, które zmniejszają czapy polarne na biegunach. Lodowiec powoli płynie na zewnątrz równiny i kurczy się ok. 1 km w ciągu roku, lecz na dłuższą metę jest stabilny.
Nawet jeśli w ciągu roku sublimuje się metr azotu z jednej strony lodowca, skrapla się on w innej jego części. Jest to niewiele w porównaniu do wielkości całego lodowca, więc jest on naprawdę bardzo trwały.
Source :
Mathematical Model Explains Pluto?s Frozen Heart
http://news.astronet.pl/index.php/2016/09/20/zagadka-lodowego-serca-plutona-wyjasniona/

Zagadka lodowego serca Plutona wyjaśniona.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prenumerata szkolna ?Uranii ? Postępów Astronomii? z dofinansowaniem od Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Wysłane przez czart
Szkoły w całej Polsce mogą przystąpić do programu szkolnych prenumerat popularnonaukowego czasopisma o astronomii i kosmosie pt. ?Urania ? Postępy Astronomii?. W ramach prowadzonego przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne projektu promocji astronomii w szkołach, ministerstwo dopłaca placówkom szkolnym do prenumeraty ?Uranii?.

?Urania? jest nowoczesnym magazynem przedstawiającym najnowsze odkrycia w badaniach kosmosu, wyjaśniającym zjawiska zachodzące na niebie oraz pokazującym sukcesy polskich naukowców w odkrywaniu zagadek Wszechświata.

Oprócz artykułów popularnonaukowych, których autorami są wybitni polscy astronomowie oraz doświadczeni popularyzatorzy nauki i nauczyciele, zawiera wiele materiałów dedykowanych szczególnie młodzieży szkolnej i ich opiekunom, jak kalendarz astronomiczny, poradnik obserwatora, recenzje książek popularnonaukowych i przewodnik po ciekawych stronach internetowych. Specjalnie dla szkół redagowane są działy ?Młodzi badacze? oraz ?Kącik olimpijczyka?. Pierwszy zawiera oryginalne uczniowskie prace badawcze, na ogół laureatów Ogólnopolskiego Młodzieżowego Seminarium Astronomicznego, drugi oryginalne rozwiązania zadań Olimpiady Astronomicznej, zaproponowane przez finalistów zawodów.

Treść zawarta w ?Uranii? jest przydatna na lekcjach fizyki, geografii, matematyki, informatyki, przyrody oraz przy prowadzeniu kółek zainteresowań (np. astronomicznego).

Aby szkoła uzyskała dofinansowanie, wystarczy zgłosić ją poprzez formularz na stronie internetowej www.urania.edu.pl (w zakładce ?prenumerata? / ?prenumerata sponsorowana dla  szkół?). Szkoła płaci jedynie 30 zł za prenumeratę na rok szkolny 2016/2017, a resztę kosztów pokrywa ministerstwo. Można też wybrać wariant prenumeraty dwuletniej na lata szkolne 2016/2017 i 2017/2018, wtedy koszt dla szkoły wyniesie 60 zł. Opcjonalnie szkoła może dodatkowo zamówić w promocyjnej cenie roczniki ?Uranii? za poprzednie kilka lata szkolnych (np. 2015/2016).

Szkoły, które po raz pierwszy przystępują do programu, otrzymują bezpłatnie książkę pt. ?Jak zainteresować uczniów astronomią w szkole podstawowej, gimnazjum i szkole ponadgimnazjalnej? (do wyczerpania nakładu książki).

Można także wziąć udział w konkursie dla szkół prenumerujących ?Uranię?. Zadanie konkursowe polega na udokumentowaniu dowolnej aktywności szkoły z zakresu astronomii. Pula nagród w konkursie wynosi około 10 000 złotych w formie sprzętu obserwacyjnego wybranego przez zwycięskie szkoły. Szczegóły konkursu, w tym terminy nadsyłania prac, zostaną ogłoszone w kolejnych numerach ?Uranii?.

Więcej informacji:
?    Prenumerata szkolna - szczegóły
?    Formularz zgłoszeniowy dla szkół
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/prenumerata-szkolna-uranii-postepow-astronomii-dofinansowaniem-ministerstwa-nauki-szkolnictwa-2493

Prenumerata szkolna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebiański Pałac czeka na chińskich astronautów
Rafał Grabiański
W ubiegły czwartek Chiny wysłały na orbitę własną załogową ministację kosmiczną Tiangong-2. Tym samym powracają z załogowymi lotami w kosmos po trzech latach przerwy. Misja Tiangonga ma też akcent polski.
Niebiański Pałac 2 (????, czy w transkrypcji łacińskiej: Tiangong-2) został wyniesiony na orbitę w czwartek 15 września o godzinie 16:04 czasu polskiego przy pomocy rakiety Long March 2F (Długi Marsz 2F). Po 10 minutach prawidłowej pracy rakiety moduł znalazł się na wstępnej orbicie.
Tiangong-2 jest drugą chińską stacją kosmiczną i jej misja ma przybliżyć rozwój i powstanie docelowej dużej stacji kosmicznej pod koniec tej dekady.
Pierwszy praktyczny krok ku temu poczyniono w 2011 roku kiedy na orbicie znalazło się pierwsze chińskie funkcjonalne laboratorium orbitalne. Misja miała zademonstrować możliwości technologiczne potrzebne na takiej stacji. Przetestowano ręczne i automatyczne dokowanie do stacji chińskiego statku załogowego, a także w praktyce sprawdzono działanie systemów podtrzymywania życia i ogólne przystosowanie prototypu do goszczenia ludzi.
Tiangong-1 był dwukrotnie odwiedzany przez tajkonautów (tak określa się chińskich astronautów). Po bezzałogowym przylocie statku Shenzhou-8 do stacji przycumował Shenzhou-9 z trójką astronautów, w tym pierwszą chińską kobietą na orbicie ? Liu Yang. Rok później przyleciał Shenzhou-10 z również trzyosobową załogą. Pobito też wtedy chiński rekord długości trwania misji orbitalnej ? 15 dni.
Tiangong-1 był więc pierwszą przymiarką przed budową modułowej stacji z prawdziwego zdarzenia. Stacja ta ma być bazowana na radzieckim Mirze, a rozpoczęcie jej budowy planuje się na 2018 rok.
Wysłana przed tygodniem ministacja także jak w przypadku Tiangonga-1 posłuży testowaniu systemów załogowych i zbieraniu niezbędnego w takim przedsięwzięciu doświadczenia. W przeciągu kilku tygodni do stacji zawita kolejna chińska misja załogowa. Trójka tajkonautów przyleci na pokład Tiangong-2 statkiem Shenzhou-11 i spędzi na stacji miesiąc, bijąc poprzednio ustanowiony rekord.
W dalszej fazie misji, już po powrocie załogi, do stacji przycumuje pierwszy chiński statek zaopatrzeniowy Tianzhou-1. Jak wiemy na przykładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, umiejętność bezpiecznego i niezawodnego przysyłania zaopatrzenia logistycznego jest niezbędna dla funkcjonowania takiego obiektu. Oczywiście nikogo już na stacji nie będzie, więc nie ma mowy o sprawdzaniu możliwości wyładunku, jednak sprawdzony zostanie równie krytyczny automatyczny transfer wody i paliwa ze statku na stację.
Stacja Tiangong-2 swoim wyglądem zewnętrznym do złudzenia przypomina poprzednika. Składa się z modułu serwisowego z parą paneli słonecznych i systemem napędowym oraz modułu orbitalnego o średnicy 3.35 m. Całość ma długość nieco ponad 10 metrów i waży niecałe 9 ton.
Moduł Tiangong-2 mieści w sobie wiele eksperymentów, które zostaną przeprowadzone podczas misji załogowej, a także cześć takich, która będzie przeprowadzana zdalnie, z Ziemi. Stacja ma zamontowane potężne ramie robotyczne, o długości 10 metrów. Sprawdzone zostanie jak w praktyce konstrukcja poradzi sobie w przenoszeniu elementów podczas budowy przyszłej stacji.
Tiangong-2 mieści w sobie także eksperyment POLAR (zbudowany wspólnie przez Chiny, Szwajcarię i Polskę!). Urządzenie mierzyć będzie rozbłyski gamma.
Niebiański Pałac zakończył ostatnio dwa manewry podnoszenia orbity i znajduje się już na orbicie operacyjnej, z której przyjmie niebawem tajkonautów podróżujących na pokładzie statku Shenzhou-11.
Tagi: Chiny, Misje załogowe, Tiangong, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/20/niebianski-palac-czeka-na-chinskich-astronautow/

Niebiański Pałac czeka na chińskich astronautów.jpg

Niebiański Pałac czeka na chińskich astronautów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy znów odkrywają zagadkowe chmury na Tytanie
Radosław Kosarzycki
Zagadkowe pojawienie się lodowej chmury zupełnie znikąd sprawiło, że naukowcy z NASA rozważają istnienie zupełnie innego od dotychczas przyjmowanego procesu odpowiedzialnego za ich powstawanie ?  podobnego do tego obserwowanego nad ziemskimi biegunami.
Znajdująca się w stratosferze Tytana chmura składa się ze związków węgla i azotu znanych jako dicyjanoacetylen (C4N2), które stanowią element chemicznego koktajlu odpowiadającego za brązowo-pomarańczową barwę atmosfery olbrzymiego księżyca.
Kilka dekad temu, instrumenty obserwujące w podczerwieni zainstalowane na pokładzie sondy Voyager 1 zaobserwowały taką samą lodową chmurę na Tytanie. Od tamtego czasu naukowców trapił jeden problem: udało się zaobserwować mniej niż 1 procent dicyjanoacetylenu niezbędnego do powstania takiej chmury.
Najnowsze obserwacje przeprowadzone za pomocą sondy Cassini potwierdziły te wyniki. Wykorzystując zamontowany na pokładzie sondy Cassini spektrometr pracujący w podczerwieni, tzw. CIRS ? który może identyfikować widmowe cechy pojedynczych związków chemicznych tworzących atmosferę ? naukowcy odkryli ogromną chmurę złożoną z tego samego zamarzniętego związku chemicznego. Jednak ? tak jak w przypadku Voyagera ? jeżeli chodzi o gazową formę tego związku, CIRS pozwolił stwierdzić, że w stratosferze Tytana praktycznie nie występuje.
?Pojawienie się tego lodowego obłoku stoi w sprzeczności ze wszystkim co wiemy o powstawaniu chmur na Tytanie,? mówi Carrie Anderson, członek zespołu CIRS z Goddard Space Flight Center w Greenbelt.
Typowe procesy powstawania chmur obejmują skraplanie. Na Ziemi doskonale znane nam są cykle odparowywania i skraplania wody. Taki sam cykl zachodzi w troposferze Tytana ? ?pogodowej? warstwie atmosfery Tytana ? jednak w tym przypadku mamy do czynienia z metanem zamiast wody.
Inny proces skraplania zachodzi w stratosferze ? obszarze atmosfery znajdującym się nad troposferą ? nad północnym i południowym zimowym biegunem Tytana. W tym przypadku warstwy chmur skraplają się gdy globalne cykle cyrkulacji wpychają ciepłe gazy w dół, w kierunku bieguna. Takie gazy ulegają kondensacji zapadając się przez coraz chłodniejsze warstwy biegunowej stratosfery.
Tak czy inaczej, obłoki pojawiają się gdy temperatura otoczenia i ciśnienie sprzyjają kondensacji pary w lód. Para i lód osiągają punkt równowagi zależny od temperatury i ciśnienia. Dzięki tej równowadze naukowcy są w stanie obliczyć ilość pary tam gdzie obecny jest lód.
?W przypadku chmur, które powstają wskutek kondensacji, ta równowaga jest obowiązkowa niczym prawo grawitacji,? mówi Robert Samuelson, emerytowany naukowiec z Goddard Space Flight Center i współautor artykułu naukowego.
Jednak liczby zupełnie się ze sobą nie zgadzają w przypadku chmur składających się z dicyjanoacetylenu. Naukowcy doszli do wniosku, że potrzebowaliby co najmniej 100 razy więcej pary, aby powstała chmura tam gdzie zaobserwowała ją sonda Cassini.
Jedno z pierwszych rozwiązań tego problemu mówiło, że być może para faktycznie się tam znajduje, jednak instrument sondy Voyager nie był wystarczająco czuły na krytycznej długości fali, aby ją wykryć. Jednak gdy CIRS także nie dostrzegł tego gazu, Anderson wraz ze swoimi współpracownikami z Goddard i Caltech zaproponowali całkowicie nowe wytłumaczenie. Być może obłoki powstają nie wskutek kondensacji, lecz lód C4N2 powstaje wskutek reakcji zachodzących na innego rodzaju ziarnach lodu. Naukowcy nazywają takie reakcje ?chemią stanu stałego?, ponieważ reakcje zachodzą na związku chemicznym w stanie stałym.
Pierwszy etap tego procesu stanowi powstawanie cząsteczek lodu składających się z cyjanoacetylenu (HC3N). Gdy te drobinki lodu przemieszczają się w dół przez kolejne warstwy stratosfery Tytana pokrywają się cyjanowodorem (HCN). Na tym etapie, ziarna lodu składają się z jądra i otoczki składających się z dwóch różnych związków chemicznych. Sporadycznie foton promieniowania ultrafioletowego przedostaje się do zamrożonej otoczki i rozpoczyna serię reakcji chemicznych w lodzie. Reakcje te mogą rozpocząć się albo w jądrze albo w otoczce ? tak czy inaczej prowadząc do powstania dicyjanoacetylenu i wodoru.
Naukowcy wpadli na pomysł chemii stanu stałego przypominając sobie procesy prowadzące do powstawania obłoków zaangażowanych w usuwanie ozonu wysoko nad biegunami Ziemi. Choć ziemska stratosfera praktycznie pozbawiona jest wilgoci, delikatne, włókniste biegunowe chmury stratosferyczne mogą w niej powstawać w odpowiednich warunkach. To właśnie w tych chmurach związki zawierające chlor, które weszły w ziemską atmosferę jako zanieczyszczenie, przyklejają się do kryształków lodu wodnego i rozpoczynają reakcje chemiczne, które prowadzoną do uwolnienia niszczących ozon cząsteczek chloru.
?To niesamowicie ekscytujące, że udało nam się znaleźć przykłady podobnych procesów chemicznych stanu stałego na Tytanie i na Ziemi,? mówi Anderson.
Naukowcy wskazują, że na Tytanie reakcje mogą zachodzić wewnątrz ziaren lodu, w izolacji od atmosfery. W tym przypadku lód dicyjanoacetylenowy nie miałby bezpośredniego kontaktu z atmosferą, a to tłumaczyłoby brak równowagi między lodem a parą w atmosferze.
Wyniki badań zostały opublikowane w periodyku Geophysical Research Letters.
Źródło: Goddard Space Flight Center
Tagi: chmury Tytana, Saturn, Sonda Cassini, Tytan, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/21/naukowcy-znow-odkrywaja-zagadkowe-chmury-na-tytanie/

Naukowcy znów odkrywają zagadkowe chmury na Tytanie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronarium nr 28 o sieci radioteleskopów LOFAR
Wysłane przez czart
W środę 21 września premiera nowego odcinka "Astronarium" (TVP 3, godz. 15:35, powtórka po północy). Tym razem poznamy tajemnicze urządzenie znajdujące się w trzech miejscach w Polsce (oraz w wielu innych miejscach w Europie) - sieć radioteleskopów LOFAR.

Anteny sieci LOFAR nie przypominają tego co kojarzymy z hasłem "radioteleskop". Po prostu na polu stoją sobie słupki oraz leżą prostokąty. Można się zdziwić do czego to służy, jeśli przypadkiem natrafimy na taki system w odludnej okolicy.

Anteny LOFAR odbierają fale radiowe o niskiej częstotliwości, stąd nazwa projektu od angielskiego terminu "LOw-Frequency ARray". Polskie stacje LOFAR działają w Bałdach koło Olsztyna, w Łazach koło Bochni/Krakowa i w Borówcu koło Poznania. Polskie instytucje zaangażowane w projekt zrzeszone są w konsorcjum POLFAR.

Program jest produkowany przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne oraz Telewizję Polską. Do tej pory wyemitowano 26 odcinków. "Astronarium" jest emitowane co tydzień na trzech ogólnopolskich antenach telewizyjnych: TVP 1, TVP 3 oraz TVP Polonia. Emisje premierowe są na antenie TVP 3, czyli we wszystkich regionalnych kanałach Telewizji Polskiej (TVP Warszawa, TVP Bydgoszcz, TVP Kraków, itd.). Z kolei wcześniejsze odcinki pokazywane są w TVP 1 oraz TVP Polonia. Poprzednie odcinki można również oglądać w bardzo dobrej jakości na YouTube.

Produkcja programu została dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Partnerem medialnym "Astronarium" jest czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii".

Więcej informacji:
?    Witryna internetowa ?Astronarium?
?    Forum dyskusyjne programu
?    ?Astronarium? na Facebooku
?    "Astronarium" na Instagramie
?    ?Astronarium? na Twitterze
?    Odcinki ?Astronarium? na YouTube
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronarium-nr-28-sieci-radioteleskopow-lofar-2494.html

Astronarium nr 28 o sieci radioteleskopów LOFAR.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA odkrywa tajemnice olbrzymiej kosmicznej bańki
Radosław Kosarzycki
Międzynarodowy zespół naukowców korzystający z obserwatorium ALMA oraz Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) jak i innych teleskopów, odkrył prawdziwą naturę rzadkiego obiektu głębokiego wszechświata ? tak zwanej Bańki Lyman-alfa. Jak dotąd astronomowie nie rozumieli co sprawiało, że te potężne obłoki gazu świeciły tak jasno, jednak teraz ALMA dostrzegła dwie galaktyki w sercu jednego z takich obiektów. W obu galaktykach zachodzą intensywne procesy gwiazdotwórcze rozświetlające otaczający je gaz. Te dwie duże galaktyki z kolei znajdują się  w centrum gąszczu mniejszych galaktyk, który wygląda na wczesną fazę powstawania masywnej gromady galaktyk. Obie zarejestrowane przez ALMA galaktyki najprawdopodobniej połączą się w jedną olbrzymią galaktykę eliptyczną.
Bańki Lyman-alfa (LAB, ang. Lyman-alpha Blobs) to gigantyczne obłoki gazu wodorowego rozciągające się na setki tysięcy lat świetlnych, które astronomowie dostrzegają w bardzo dużych odległościach od Drogi Mlecznej. Ich nazwa odzwierciedla charakterystyczną długość fali promieniowania ultrafioletowego, na której emitują promieniowanie ? tzw. promieniowanie Lyman-alfa. Od ich odkrycia, procesy odpowiadające za ich powstanie stanowiły jedną z większych zagadek astronomicznych. Jednak nowe obserwacje przeprowadzone za pomocą obserwatorium ALMA mogą w końcu wyjaśnić tę tajemnicę.
Jedną z największych i najlepiej zbadanych Baniek Lyman-alfa jest SSA22-Lyman-alphaa blob 1, w skrócie LAB-1. Zanurzona w centrum potężnej gromady galaktyk na wczesnym etapie rozwoju, bańka ta była pierwszym odkrytym obiektem tego typu (w 2000 roku) ? i znajduje się na tyle daleko, że wyemitowane przez nią światło potrzebowało 11.5 miliardów lat, aby do nas dotrzeć.
Zespół astronomów kierowany przez Jima Geacha z Centre for Astrophysics Research na Uniwersytecie Hertfordshire w Wielkiej Brytanii wykorzystał teraz obserwatorium ALMA i jej niezrównaną zdolność do obserwowania promieniowania emitowanego przez chłodne obłoki pyłowe w odległych galaktykach do tego, aby zajrzeć głęboko w LAB-1. Dzięki temu możliwe było dostrzeżenie i oddzielenie kilku źródeł emisji w zakresie sub-milimetrowym.
Następnie połączono obrazy uzyskane za pomocą ALMA z obserwacjami wykonanymi za pomocą instrumentu MUSE (Multi Unit Spectroscopic Explorer) zainstalowanego na Bardzo Dużym Teleskopie (VLT), który rejestrował promieniowanie Lyman-alfa. Taki zbiór danych pozwolił określić, że źródła zarejestrowane przez ALMA znajdują się w samym centrum Bańki Lyman-alfa, gdzie gwiazdy powstają w tempie 100 razy większym niż w Drodze Mlecznej.
Zdjęcia głębokiego nieba wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a oraz spektroskopia przy wykorzystaniu teleskopów z Obserwatorium W.M. Kecka wykazały dodatkowo, że źródła zarejestrowane przez ALMA otoczone są licznymi słabymi galaktykami towarzyszącymi, które mogą bombardować centralne galaktyki materią, która tylko napędza trwające w nich procesy gwiazdotwórcze.
Na tym etapie naukowcy zwrócili się ku komputerowym symulacjom procesów formowania galaktyk, aby dowieść, że gigantyczny świecący obłok emisji Lyman-alfa można wytłumaczyć jeżeli promieniowanie ultrafioletowe emitowane podczas formowania gwiazd w dwóch galaktykach zarejestrowanych przez ALMA rozprasza otaczający je gaz wodorowy. To mogłoby prowadzić do powstania obserwowanych przez nas baniek Lyman-alfa.
Jim Geach, główny autor opracowania tłumaczy: ?Wyobraź sobie przydrożną lampę w mglistą noc ? widzisz rozmytą poświatę ponieważ emitowane przez nią światło jest rozpraszane na drobnych kroplach wody. W przypadku baniek Lyman-alfa mamy do czynienia z tym samym procesem, tyle że zamiast lamp drogowych mamy intensywnie gwiazdotwórczą galaktykę, a zamiast mgły potężny obłok gazu międzygalaktycznego.?
Zrozumienie w jaki sposób powstają i ewoluują galaktyki to niesamowite wyzwanie. Astronomowie uważają, że bańki Lyman-alfa są ważne ponieważ wydają się one być miejscem powstawania najmasywniejszych galaktyk we Wszechświecie. Co więcej, rozmyta poświata Lyman-alfa dostarcza wielu informacji o tym co się dzieje z pierwotnym gazem otaczającym młode galaktyki ? obszarem bardzo trudnym do badania, a niesamowicie istotnym przy próbach zrozumienia wczesnej ewolucji galaktyk.
Źródło: ESO
Tagi: ALMA, Bańka Lyman-alfa, Bardzo Duży Teleskop, ESO, Europejskie Obserwatorium Południowe, LAB, LAB-1, Lyman-alpha blob, VLT, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/21/alma-odkrywa-tajemnice-olbrzymiej-kosmicznej-banki/

ALMA odkrywa tajemnice olbrzymiej kosmicznej bańki.jpg

ALMA odkrywa tajemnice olbrzymiej kosmicznej bańki2.jpg

ALMA odkrywa tajemnice olbrzymiej kosmicznej bańki3.jpg

ALMA odkrywa tajemnice olbrzymiej kosmicznej bańki4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarne dziury oczyszczają swoje otoczenie pochłaniając gwiazdy?
Kamil Serafin
Zastanawialiście się kiedyś, jak dokładnie wygląda proces pochłaniania gwiazdy przez czarną dziurę? Jeśli jesteście wielbicielami astronomii, z pewnością odpowiedź na to pytanie powinna być w Waszym przypadku twierdząca. NASA postanowiła jednak dokładniej przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku, by dowiedzieć się, co następuje po zniszczeniu gwiazdy. Okazuje się, że część jej energii jest wykorzystywana w nietypowy sposób?
Gwiazda, która znajdzie się wystarczająco blisko czarnej dziury, jest przez nią stopniowo rozciągana i niszczona. W dramatycznym i jakże wybuchowym akcie agonii, tuż przed samym pochłonięciem, wysyła ona silną falę światła, która emituje promieniowanie. Jest ono tak mocne, że otaczające czarną dziurę pyły i drobne obiekty zostają momentalnie zniszczone. W ten sposób, energia gwiazdy zostaje wykorzystana do oczyszczenia otoczenia w promieniu około pół roku świetlnego. Co z dalszymi obszarami?
Okazuje się, że docierające tam promieniowanie jest już za słabe na zniszczenie pyłów. Wciąż ma jednak wystarczająco wysokie natężenie, aby je?podświetlić! W ten sposób powstaje bardzo nietypowy efekt echa świetlnego, występującego w podczerwieni. Za pomocą pracującego w podczerwieni teleskopu WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer), naukowcy z NASA starają się lepiej zrozumieć to zadziwiające zjawisko, które jak dotąd udało się zaobserwować jedynie kilkadziesiąt razy. Badając świecące pyły, poznają ich skład, oraz odległość od czarnej dziury, mając nadzieję w przyszłości wykorzystać to do bliższego poznania centrum naszej galaktyki (gdzie znajduje się supermasywna czarna dziura).
Emitujące promieniowanie pyły widoczne są przez około rok. Później stygną i przestają być widoczne. Miejmy nadzieję, że wkrótce uda nam się zaobserwować większą liczbę takich zjawisk. Z pewnością przysporzy się to do lepszego zrozumienia natury czarnych dziur jak i otaczającej ich materii.
Emitujące promieniowanie pyły widoczne są przez około rok. Później stygną i przestają być widoczne. Miejmy nadzieję, że wkrótce uda nam się zaobserwować większą liczbę takich zjawisk. Z pewnością przysporzy się to do lepszego zrozumienia natury czarnych dziur jak i otaczającej ich materii.
Source :
astronomynow.com
http://news.astronet.pl/index.php/2016/09/21/czarne-dziury-oczyszczaja-swoje-otoczenie-pochlaniajac-gwiazdy/

Czarne dziury oczyszczają swoje otoczenie pochłaniając gwiazdy.jpg

Czarne dziury oczyszczają swoje otoczenie pochłaniając gwiazdy2.jpg

Czarne dziury oczyszczają swoje otoczenie pochłaniając gwiazdy3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czwartek początek astronomicznej jesieni

W czwartek o godzinie 16:21 Słońce przejdzie przez tzw. punkt Wagi (punkt równonocy jesiennej) i tym samym rozpocznie się astronomiczna jesień. W jesienne noce można będzie podziwiać m.in. roje meteorów i gwiazdozbiory, np. Pegaza, Oriona czy Trójkąt Letni.

 
Okres od momentu równonocy jesiennej do przesilenia zimowego uznawany jest za astronomiczną jesień. W tym okresie dzień jest krótszy od nocy i z każdym dniem różnica ta zwiększa się na korzyść nocy (Słońce zachodzi coraz wcześniej i wschodzi coraz później).

W tym roku Słońce wejdzie w punkt równonocy jesiennej 22 września o godz. 16.21. Formalnie jest to dzień równonocy jesiennej, ale rzeczywiste zrównanie długości dnia i nocy nastąpi dopiero 2,5 dnia później: noc z 24 na 25 września i następujący po niej dzień będą trwały jednakowo długo.

Według definicji, równonoc to moment, w którym Słońce przechodzi przez punkt przecięcia ekliptyki (koło na sferze niebieskiej, po którym pozornie porusza się Słońce, płaszczyzna ekliptyki odpowiada płaszczyźnie orbity Ziemi) z równikiem niebieskim (jego płaszczyzna pokrywa się z kolei z płaszczyzną równika ziemskiego). Są dwa takie punkty, punkt Wagi (równonoc jesienna dla półkuli północnej) i punkt Barana (równonoc wiosenna dla półkuli północnej). W dniu równonocy Słońce góruje w zenicie nad równikiem.
Atrakcje na jesiennym niebie
Jesienią na niebie widoczne są gwiazdozbiory wszystkich czterech pór roku. Nadal można wieczorem dostrzec charakterystyczny dla najcieplejszej pory roku Trójkąt Letni, na który składają się trzy bardzo jasne gwiazdy: Deneb z gwiazdozbioru Łabędzia, Wega z Lutni oraz Altair z Orła.

W tym samym czasie nad zachodnim horyzontem świeci Arktur z gwiazdozbioru Wolarza. Arktur zwany jest też czasem Gwiazdą Wiosenną. Z kolei po północy zaczynają wschodzić gwiazdozbiory typowe dla nieba zimowego, na przykład Byk ze świecącym na czerwono Aldebaranem, czy bardzo charakterystyczny Orion, którego gwiazdy układają się we wzór przypominający sylwetkę człowieka.

Widać też będzie gwiazdozbiory określane jako jesienne, np. Wodnika, Ryby, Barana. Dość łatwy do odszukania powinien być Pegaz. Trzy jego jasne gwiazdy, wraz z czwartą należącą formalnie do konstelacji Andromedy, tworzą prostokąt, nazywany Jesiennym Kwadratem albo Kwadratem Pegaza.

Jesienią na niebie widoczne są planety. Saturn jest widoczny krótko po zachodzie Słońca, pod koniec października będzie znikał za horyzontem już godzinę po zachodzie naszej dziennej gwiazdy. Znajdujący się obecnie blisko niego Mars będzie z kolei zachodził coraz później.

Na przełomie września i października pojawi się szansa na dostrzeżenie Merkurego na porannym niebie. Najlepsze warunki będą 29 i 30 września, wtedy będzie wschodził 104 minuty przed Słońcem.

Natomiast niemal przez całą noc widoczne będą Neptun i Uran. Do ich obserwacji potrzebna jest lornetka lub teleskop. Neptun przebywa aktualnie w konstelacji Ryb, a Uran w Wodniku.

Spośród rojów meteorów na uwagę zasługują Drakonidy aktywne od 6 do 10 października. Ich radiant znajduje się w gwiazdozbiorze Smoka, stąd nazwa roju (od łacińskiej nazwy konstelacji). Maksimum Drakonidów można spodziewać się w nocy z 8 na 9 października. Aktywny będzie także rój Orionidów, od 2 października do 7 listopada, a jego maksimum nastąpi 21 października - można wtedy oczekiwać 15 meteorów na godzinę. Z kolei w listopadzie (od 10 do 23 listopada) aktywny będzie rój Leonidów, związany z kometą 55P/Tempel-Tuttle.
(mn)
http://www.rmf24.pl/nauka/news-w-czwartek-poczatek-astronomicznej-jesieni,nId,2278171

W czwartek początek astronomicznej jesieni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrześniowe spotkanie astronomiczne w Obserwatorium UAM w Poznaniu
Łukasz Wojtyniak

W piątek 23 września o godz. 19:30 w budynku Obserwatorium UAM w Poznaniu przy ul. Słonecznej odbędzie się wrześniowe spotkanie poznańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii.
Zapraszamy wszystkich chętnych z całej Wielkopolski!
W programie min. relacje z dwóch zlotów astronomicznych, kilka słów na temat radioastronomii oraz najnowszych odkryć, pokaz najciekawszych zjawisk na niebie. Będzie również o ?Uranii Postępach Astronomii?, pokaz zdjęć z Izerów, o popularyzacji astronomii wśród dzieci i młodzieży. Zaprosimy także na nasze przyszłe pokazy min. podczas Nocy Naukowców.
Więcej na stronie PTMA Poznań?
Tagi: Poznań, PTMA
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/21/wrzesniowe-spotkanie-astronomiczne-w-obserwatorium-uam-w-poznaniu/

Wrześniowe spotkanie astronomiczne w Obserwatorium UAM w Poznaniu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa zależność w krzywych rotacji galaktyk nie potrzebuje ciemnej materii?
Radosław Kosarzycki
Pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku astronomowie Vera Rubin oraz Albert Bosma niezależnie odkryli, że galaktyki spiralne rotują z niemal stałą prędkością: prędkość gwiazd i gazu wewnątrz galaktyki nie maleje z odległością od środka tak jak oczekiwalibyśmy tego zgodnie z prawami Newtona i rozkładem widzialnej materii, lecz pozostaje stała. Takie ?płaskie krzywe rotacji? zazwyczaj tłumaczone są niewidzialną ciemną materią otaczającą galaktyki i odpowiadającą za dodatkowe przyciąganie grawitacyjne.
Teraz zespół naukowców z Case Western Reserve University odkrył istotną, nową zależność w galaktykach spiralnych i nieregularnych: przyspieszenie obserwowane w krzywych rotacji  zgadza się z przyspieszeniem grawitacyjnym pochodzącym od samej widzialnej masy.
?Jeżeli zmierzymy rozkład promieniowania gwiazd, poznany krzywą rotacji, i vice versa,? mówi Stacy McGaugh, dyrektor Wydziału Astronomii na Case Western Reserve University oraz autorka badań.
Odkrycie to dało się potwierdzić na grupie 153 galaktyk spiralnych i nieregularnych, zarówno karłowatych, olbrzymich, tych z masywnymi zgrubieniami centralnymi i tych bez zgrubień. Co więcej, takie same wyniki uzyskano w przypadku galaktyk składających się głównie z gazu, jak i tych składających się głównie z gwiazd.
W artykule zaakceptowanym do publikacji w periodyku Physical Review Letters i opublikowanym na portalu pre-printów naukowych arXiv, McGaugh wraz z Federico Lelli i Jamesem M. Schombertem z University of Oregon dowodzi, że odkryta przez nich zależność może być uważana za nowe prawo natury.
Astrofizyk, który nadzorował badania twierdzi, że opisywane w artykule odkrycie może umożliwić nam zrozumienie wewnętrznej dynamiki galaktyk.
?Krzywe rotacji galaktyk tradycyjnie tłumaczono tym, że galaktyki otoczone są dużą ilością ciemnej materii,? mówi David Merritt, profesor fizyki i astronomii z Rochester Institute of Technology, który nie brał udziału w tych badaniach. ?Zależność odkryta przez McGaugh et al. to poważny, a być może śmiertelny, cios dla tej hipotezy, ponieważ wskazuje ona, że krzywe rotacji precyzyjnie zależą od rozkładu samej zwykłej materii. Nic w standardowym modelu kosmologicznym tego nie przewiduje i nie potrafię sobie za bardzo wyobrazić jak model ten można zmodyfikować, aby pasował do tych wyników, bez jednoczesnego odrzucenia całej hipotezy mówiącej o ciemnej materii.?
McGaugh oraz Schombert pracowali nad swoimi badaniami od dziesięciu lat, a Lelli dołączył do nich trzy lata temu. Zdjęcia wykonane w bliskiej podczerwieni za pomocą Kosmicznego Teleskopu Spitzer w ciągu ostatnich 5 lat pozwoliły im na określenie zależności i sprawdzenie jej na wszystkich 153 galaktykach.
Promieniowanie w bliskiej podczerwieni emitowane przez gwiazdy jest dużo bardziej wiarygodne niż promieniowanie widzialne podczas szacowania masy na podstawie ilości promieniowania ? to jeden z kluczowych wniosków ? podsumowuje Lelli.
Badacze nałożyli przyspieszenie radialne obserwowane w krzywych rotacji i publikowane przez rzesze astronomów w ciągu ostatnich trzydziestu lat na przyspieszenie  przewidziane na podstawie obserwowanego rozkładu zwykłej materii i skatalogowanego w bazie danych Spitzer Photometry & Accurate Rotation Curves stworzonej przez zespół McGaugh. Obydwa pomiary wykazują pojedynczą, wyraźną zależność, nawet w przypadkach, w których zakłada się, że ciemna materia dominuje pod względem grawitacyjnym.
Lelli porównał tę zależność do jednego z fundamentalnych praw natury. ?To tak jak trzecie prawo Keplera w Układzie Słonecznym. Gdy zmierzymy odległość planety od Słońca, otrzymamy jej okres orbitalny, i odwrotnie.  Tutaj mamy do czynienia z podobnym prawem dla galaktyk, z około trzema tysiącami danych punktowych.?
Arthur Kosowsky, profesor fizyki i astronomii z University of Pittsburgh nie brał udziału w badaniach lecz recenzował ich wyniki.
?Standardowy model kosmologiczny niesamowicie skutecznie tłumaczy niemal wszystko co obserwujemy we Wszechświecie. Jednak jeżeli są choć jedne badania, które sprawiają, że nie mogę spać w nocy zastanawiając się czy czasem czegoś źle nie zrozumieliśmy ? to właśnie są to te badania.?
Więcej informacji:
?    artykuł naukowy
Źródło: Case Western Reserve University
Tagi: Ciemna materia, krzywe rotacji galaktyk, standardowy model kosmologiczny, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/22/nowa-zaleznosc-w-krzywych-rotacji-galaktyk-nie-potrzebuje-ciemnej-materii/

Nowa zależność w krzywych rotacji galaktyk nie potrzebuje ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RECENZJA: Jądro ciemności ? Jeremiah P. Ostriker, Simon Mitton
Radosław Kosarzycki
W tym tygodniu trafiła w moje ręce książka, której okładka już od dłuższego czasu mnie przyciągała obietnicą zajęcia się bardzo ulotnym tematem: ciemną materią i ciemną energią. To wciąż niesamowicie świeża tematyka, choć przecież po raz pierwszy terminu dunkle Materie (niem. ciemna materia) Fritz Zwicky użył już w 1936 roku.
 
Wszystkie najważniejsze podstawowe prawa i fakty nauk fizycznych zostały już odkryte i są obecnie tak ugruntowane, że prawdopodobieństwo zastąpienia ich jakimiś nowymi odkryciami jest niezwykle małe. Nasze przyszłe odkrycia mogą mieć wpływ najwyżej na wartości na szóstym miejscu po przecinku dziesiętnym.
? Albert Michelson, 1894
Nie ma już w zasadzie powodów, by dyskutować o tym, czy mgławice są zewnętrznymi galaktykami. Odpowiedź na to pytanie poznaliśmy dzięki kolejnym odkryciom. Możemy bezpiecznie stwierdzić, że żaden szanujący się myśliciel mający przed oczyma całość zebranych dowodów nie mógłby obecnie utrzymywać, iż którakolwiek mgławica może być układem gwiazd o randzie porównywalnej z Drogą Mleczną. Zdobyliśmy praktyczną pewność, że cała zawartość gwiezdna i mgławicowa sfery niebieskiej tworzy jedno olbrzymie skupisko.
? Agnes Mary Clerke, 1885
 
Szczerze mówiąc, im bardziej zagłębiałem się w treść książki, tym bardziej targały mną dwa, na pierwszy rzut oka sprzeczne, uczucia.
Pierwsze, negatywne ? połykałem kolejne strony, a ciemnej materii i ciemnej energii nigdzie nie mogłem znaleźć, jak gdyby ktoś przykleił do książki nie tą okładkę. W sumie ? to uczucie podobne do tego odczuwanego przez naukowców badających tą tematykę: ?Wiemy, że ona gdzieś tam jest, tylko? NIE UDAJE NAM SIĘ JEJ DOSTRZEC!!?.
Drugie, pozytywne ? stopniowo coraz bardziej zanurzałem się w historię odkryć prowadzących do powstania samej idei ciemnej materii i ciemnej energii. Dawno nie czytałem tak dobrze zsyntentyzowanej historii odkryć kosmologicznych, badania Wszechświata jako całości. Co ciekawe, nie jest to prosty, chronologiczny zapis kolejnych badań ? i bardzo dobrze! Historia kosmologii to przecież historia niesamowitych skoków w przyszłość i w przeszłość. Wielokrotnie uczeni wracali do idei, które pojawiły się wiele dekad wcześniej i pozostawały niedostrzeżone i niedocenione przez kolejne pokolenia naukowców, i to właśnie te idee nagle ujawniały swoje piękno i przenikliwość ich autorów w świetle nowych danych obserwacyjnych. Tak też skonstruowano ?Jądro ciemności? ? podążając za kolejnymi naukowcami, którzy łączyli uzyskane przez siebie dane z teoriami najnowszymi i tymi już dawno zapomnianymi, czy też tymi, którzy zupełnym przypadkiem zajęli się tą tematyką.
Hans Bethe uciekł z Niemiec w 1933 roku. Po krótkim pobycie w Wielkiej Brytanii na uniwersytecie w Bristolu osiedlił się na spartańskim i odosobnionym kampusie Uniwersytetu Cornella, gdzie szybko dał się poznać jako jeden z największych autorytetów w dziedzinie teoretycznej fizyki jądrowej. Gdy w 1938 roku przyjechał do Waszyngtonu na spotkanie zorganizowane przez Gamowa i Tellera, nic nie wiedział o wnętrzach gwiazd, ale szybko zainteresował się zagadnieniem wytwarzania energii w Słońcu, które potraktował jak zwyczajny problem z zakresu fizyki jądrowej. (?) W pociągu powrotnym z Waszyngtonu na Uniwersytet Cornella Bethe opracował podstawowe założenia tego cyklu (protonowego ? przyp. red.), który jest dokładnie taki jak przeczuwał Eddington (?) Pół roku później, po uzupełnieniu wiedzy z zakresu astrofizyki, Bethe zaproponował alternatywny cykl węglowo-azotowo-tlenowy (CNO).
? Jądro ciemności,  s. 144
Dopiero po ponad 200 stronach tak obszernego wstępu trafiamy na dwa rozdziały szczegółowo omawiające ciemną materię i ciemną energię. Dopiero czytając te rozdziały zacząłem rozumieć po co w książce umieszczono wprowadzenie, które samo w sobie swoją objętością mogłoby służyć za osobną książkę ? to wprowadzenie jest niezwykle pomocne do zrozumienia tematyki ciemnej materii i ciemnej energii i motywacji naukowców ich poszukujących.
Voyager 1 obecnie pędzi z prędkością około 61 000 kilometrów na godzinę i jest w trakcie realizacji rozszerzonej misji. (?) Każdego dnia sonda oddala się od nas niemal o 1,5 miliona kilometrów. Przypuśćmy jednak, że po kilku latach lotu z taką prędkością specjaliści z działu kontroli lotu stwierdzają, że prędkość sondy (mierzona względem Układu Słonecznego) zaczęła bardzo powoli rosnąć, mimo że wciąż znajduje się ona wiele lat świetlnych od innych gwiazd (innych niż Słońce). Im dalej sonda dociera, z tym większą prędkością się od nas oddala. Zdziwniej i zdziwniej, jak ujęła to Alicja. Takie odkrycie zupełnie zbiłoby wszystkich z tropu, byłoby gorsze od odkrycia istnienia ciemnej materii, znacznie gorsze. (?) To zdumiewające, ale takie zachowanie, jakie opisaliśmy właśnie w naszym eksperymencie myślowym, jest rzeczywistością w gigantycznych, kosmologicznych skalach.
? Jądro ciemności, s. 258
Choć tak naprawdę o ?ciemnej stronie Wszechświata? wiemy coraz więcej ? wiemy gdzie się znajduje, wiemy ile jej jest, to jednak nie wiemy CZYM jest i nie potrafimy jej wciąż bezpośrednio zaobserwować. Jeremiah Ostriker ? jeden z autorów książki ? sam zajmuje się tą tematyką od kilku dekad i z łatwością, bazując na wiedzy uzyskanej przez Czytelnika we wstępie do książki, tłumaczy co wiemy, skąd wiemy i dlaczego mamy tak dużą pewność co do istnienia ciemnej materii.
Po wchłonięciu ostatniej strony ?Jądra ciemności? mam w głowie dwie główne myśli:
1.    moja wiedza o ciemnym wszechświecie została dobrze usystematyzowana i poszerzona,
2.    mam ochotę jeszcze raz, dokładniej przeczytać wstęp, bo wypatrywanie w nim ciemnej materii i ciemnej energii mogło sprawić, że coś jeszcze mogło mi umknąć.
Moja rada: Jeżeli chcesz zrozumieć czym jest ciemna energia lub ciemna materia to ta pozycja jest dla Ciebie, ale nie wypatruj ich od pierwszej strony. Zapewniam Cię, że w końcu do niej dojdziesz, ale ciesz się także całą drogą do niej prowadzącą. Bo warto.
 
 
Autor: Jeremiah P. Ostriker, Simon Mitton
Tytuł: Jądro ciemności. Ciemna materia, ciemna energia i niewidzialny Wszechświat
Stron: 376
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Książka dostępna jest w cenie promocyjnej pod adresem: http://www.proszynski.pl/Jadro_ciemnosci__Ciemna_materia__ciemna_energia_i_niewidzialny_Wszechswiat-p-33225-.html
Tagi: Ciemna energia, Ciemna materia, historia kosmologii, Jądro Ciemności, Jeremiah P. Ostriker, Simon Mitton
http://www.pulskosmosu.pl/2016/05/04/recenzja-jadro-ciemnosci-jeremiah-p-ostriker-simon-mitton/

2016-09-22_07h57_47.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest "polska" Tatooine!

Polscy astronomowie przyczynili się do odkrycia planety podobnej do Tatooine z "Gwiezdnych Wojen". Podobnie, jak na macierzystej planecie Luke'a Skywalkera i na niej można oglądać dwa wschody i dwa zachody "słońca". Wszystko dlatego, że krąży wokół układu dwóch gwiazd. Na tym jednak podobieństwa się kończą, z OGLE-2007-BLG-349 nie miałby kto owych gwiazd oglądać, bo nie jest to skalista planeta, ale gazowy olbrzym o rozmiarach Saturna.

 Na ślad istnienia planety krążącej wokół dwóch gwiazd, około 8000 lat świetlnych od nas wpadli w 2007 roku astronomowie pod kierunkiem prof. Andrzeja Udalskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Obserwacje wykonane w ramach polskiego eksperymentu OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment) wykazały, że w układzie tym dochodzi do tak zwanego mikrosoczewkowania grawitacyjnego. To efekt polegający na lekkim zakrzywieniu promieni świetlnych na masie znajdującej się miedzy źródłem światła a obserwatorem. W tym wypadku okazało się, że do mikrosoczewkowania dochodzi na więcej, niż dwóch obiektach kosmicznych. Nie było jednak możliwe, by z pomocą tej metody potwierdzić, co było tym trzecim obiektem. Pozwoliły na to dopiero obserwacje prowadzone później z pomocą teleskopu kosmicznego Hubble'a.
Na podstawie tych obserwacji policzono, że OGLE-2007-BLG-349 jest gazowym olbrzymem o rozmiarach Saturna i okrąża układ dwóch czerwonych karłów w odległości około 480 milionów kilometrów. Same gwiazdy dzieli odległość zaledwie 11 milionów kilometrów.

Zdecydowana większość odkrytych do tej pory planet pozasłonecznych krąży wokół pojedynczych gwiazd. Naukowcy podejrzewają jednak, że układów typu Tatooine może być w istocie bardzo wiele. Do tej pory odkryto kilka z nich, wszystkie z pomocą specjalnie przeznaczonego do "polowania" na planety teleskopu Keplera. Opisane w najnowszej pracy odkrycie jest pierwszym, w którym w znalezieniu takiego układu pomogło zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego.
Eksperyment OGLE zarejestrował do tej pory około 17000 przypadków mikrosoczewkowania, ale po raz pierwszy udało się potwierdzić, że zjawisko to jest wywołane układem planety krążącej wokół dwóch gwiazd - mówi prof. Udalski. To daje interesujące perspektywy. O ile teleskop Keplera wskazuje systemy, w których planeta przechodzi przed tarczą swej gwiazdy i w związku z tym pomaga znaleźć planety na ciasnych orbitach, zjawisko mikrosoczewkowania może pomóc w poszukiwaniu planet, które krążą w znacznie większej odległości.
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-jest-polska-tatooine,nId,2279027

Tatooine.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co z ciemną materią?

 
W późnych latach ?70 ubiegłego stulecia, astronomowie Vera Rubin i Albert Bosma niezależnie odkryli, że galaktyki spiralne rotują niemal ze stałą prędkością. Prędkość gwiazd i gazu wewnątrz galaktyki nie zmniejsza się wraz z promieniem, tak jak można by tego oczekiwać zgodnie z prawem Newtona czy poprzez rozkład widzialnej materii, lecz pozostaje stała. Takie płaskie krzywe rotacji są zwykle przypisywane niewidzialnej ciemnej materii otaczającej galaktyki.

Teraz zespół badaczy pod przewodnictwem Case Western Reserve University odnalazł nowe powiązania w galaktykach spiralnych i nieregularnych. Oto przyspieszenie obserwowane w krzywej rotacji jest ściśle skorelowane z przyspieszeniem grawitacyjnym przewidywanym tylko z widoczną masą a nie z ciemną materią. Odkrycia dokonano spośród 153 galaktyk spiralnych i nieregularnych, począwszy od gigantów, po karły, tych z masywnym centralnym zgrubieniem czy bez niego. Były tam również galaktyki składające się głównie z gwiazd bądź też prawie z samego gazu. Astronomowie twierdzą, że owa zależność, jaką odkryli, jest nowym naturalnym prawem. Ustalenia te mogą doprowadzić do innego pojmowania wewnętrznej dynamiki galaktyk.

Krzywa rotacji galaktyk została tradycyjnie wyjaśniona ad hoc poprzez hipotezy, że galaktyki są otoczone ciemną materią. Relacja odkryta przez zespół astronomów jest poważna i może być zgubnym wyzwaniem dla tej hipotezy, ponieważ pokazuje, że krzywe rotacji są dokładnie określone tylko przez rozkład zwykłej materii. Nic w standardowym modelu kosmologicznym tego nie przewiduje, i jest prawie niemożliwe aby wyobrazić sobie, jak ten model może być zmodyfikowany, by wyjaśnić bez odrzucenia całkowicie ciemnej materii.

Astronomowie prowadzili badania przez dziesięć lat. Zdjęcia w bliskiej podczerwieni zgromadzone przez teleskop Spitzera w ciągu pięciu lat pozwoliły im ustalić relację i pokazać, że zachodzi ona dla wszystkich 153 badanych galaktyk. Kluczem jest to, że światło w bliskiej podczerwieni emitowane przez gwiazdy jest bardziej miarodajne, niż światło widzialne, przy przekształceniu go w masę.

Naukowcy sporządzili wykres przyspieszenia radialnego obserwowanego w krzywych rotacji publikowanych przez wielu astronomów na przestrzeni 30 lat, w stosunku do przyspieszenia przewidywanego z obserwowanego obecnie rozkładu zwykłej materii. Obydwa pomiary pokazały pojedyncze, skrajnie mocne korelacje, nawet jeżeli ciemna materia hipotetycznie ma dominować grawitację. Prawo to wynika z uniwersalnej siły, jaką jest hipoteza MOND (Modified Newtonian Dynamics - zmodyfikowana dynamika newtonowska). Ale może to być też coś w rodzaju ciemnej materii, jak na przykład nadciekła ciemna materia.

Więcej informacji:
Acceleration relation found among spiral and irregular galaxies challenges current understanding of dark matter


Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
phys.org

Na zdjęciu: W galaktykach spiralnych, takich, jak np. NGC 6946 badacze stwierdzili stosunek 1 do 1 pomiędzy rozkładem gwiazd z gazem a przyspieszeniem spowodowanym istnieniem grawitacji.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/co-ciemna-materia-2495.html

Co z ciemną materią.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble potwierdza zjawisko mikrosoczewkowania przez planetę okołopodwójną
Radosław Kosarzycki
Dzięki obserwacjom prowadzonym za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a udało się potwierdzić istnienie odległej planety krążącej wokół dwóch gwiazd. Masa planety powoduje powstanie zjawiska mikrosoczewkowania grawitacyjnego, w którym pole grawitacyjne obiektu zakrzywia przebiegające w jego pobliżu promienie świetlne. Zjawisko zaobserwowano w 2007 roku, dzięki czemu jest to pierwsza planeta krążąca wokół dwóch gwiazd potwierdzona przez zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego.
Większość planet pozasłonecznych jak dotąd odkrywano na orbitach wokół pojedynczych gwiazd. Jak dotąd odkryto tylko kilka planet krążących wokół dwóch gwiazd. Większość z nich została dostrzeżona przez Kosmiczny Teleskop Kepler, który poszukuje planet tranzytujących na tle tarczy gwiazdy macierzystej.
Nowo odkryta planeta jest jednak bardzo nietypowa. ?Ta egzoplaneta została zaobserwowana w zjawisku mikrosoczewkowania grawitacyjnego w 2007 roku. Szczegółowa analiza pozwoliła na odkrycie trzeciego obiektu soczewkującego, oprócz gwiazdy i planety, które znane były od prawie dekady,? mówi David Bennett z NASA Goddard Space Flight Center, główny autor opracowania.
Zjawisko OGLE-2007-BLG-349 zostało zarejestrowane podczas realizowania projektu OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment). W ramach tego projektu naukowcy poszukują i obserwują skutki niewielkich zaburzeń czasoprzestrzeni spowodowanych przez gwiazdy i planety pozasłoneczne. Samo występowanie takich zaburzeń zostało przewidziane przez Alberta Einsteina w jego Ogólnej Teorii Względności. Te niewielkie zaburzenia znane są jako mikrosoczewkowanie.
Niemniej jednak obserwacje OGLE  nie były w stanie samodzielnie potwierdzić szczegółów zdarzenia OGLE-2007-BLG-349, w szczególności natury trzeciego obiektu soczewkującego. Wiele innych modeli także było w stanie wytłumaczyć obserwowaną krzywą jasności. Dodatkowe dane zebrane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a były niezbędne, aby naukowcy mogli zidentyfikować układ jako planetę krążącą wokół układu podwójnego gwiazd.
?W ramach projektu OGLE zaobserwowano ponad 17 000 zjawisk mikrosoczewkowania, jednak to jest pierwszy przypadek takiego zjawiska spowodowanego przez układ planetarny z dwoma gwiazdami centralnymi,? mówi Andrzej Udalski z Uniwersytetu Warszawskiego, współautor opracowania.
To pionierskie odkrycie wskazuje na wiele intrygujących możliwości. Podczas gdy teleskop Kepler może odkrywać planety krążące po ciasnych orbitach ? faktycznie wszystkie planety krążące wokół układów podwójnych odkryte przez ten teleskop znajdują się przy dolnej granicy stabilnych orbit ? zjawisko mikrosoczewkowania pozwala na odkrywanie planet znacznie bardziej odległych od centralnego układu podwójnego.
?To odkrycie sprawia, że musimy przemyśleć naszą strategię obserwacyjną w zakresie soczewkowania w układach podwójnych gwiazd,? mówi Yiannis Tsapras, współautor opracowania z Astronomisches Recheninstitut w Heidelbergu w Niemczech.
Teraz gdy zespół naukowców dowiódł, że mikrosoczewkowanie może stanowić metodę odkrywania planet w układach planetarnych krążących wokół układów podwójnych, Hubble może odegrać znaczącą rolę w poszukiwaniu tego typu planet tą metodą.
Źródło: ESO
Tagi: Egzoplanety, mikrosoczewkowanie grawitacyjne, OGLE, OGLE-2007-BLG-349, planety okołopodwójne, poszukiwanie planet
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/22/hubble-odkrywa-zakrzywiajaca-czasoprzestrzen-planete-z-dwoma-sloncami/

Hubble potwierdza zjawisko mikrosoczewkowania przez planetę okołopodwójną.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA zagląda w Ultragłębokie Pole Hubble?a
Radosław Kosarzycki
Międzynarodowe zespoły astronomów wykorzystały obserwatorium ALMA (Atacama Large Milimeter/submilimeter Array) do zbadania najodleglejszego fragmentu Wszechświata, który po raz pierwszy zobaczyliśmy na słynnych zdjęciach Ultragłębokiego Pola Hubble?a (HUDF). Nowe obserwacje przeprowadzone za pomocą ALMA są znacznie głębsze i wyraźniejsze niż jakiejkolwiek wcześniejsze przeglądy w zakresie milimetrowym. Na zdjęciach wyraźnie widać, że intensywność procesów gwiazdotwórczych w młodych galaktykach jest ściśle związana z ich masą zawartą w gwiazdach. Co więcej, w danych obserwacyjnych widać wcześniej nieznaną obfitość gazu gwiazdotwórczego na różnych etapach historii. Wiedza ta mówi nam wiele nowego o ?Złotym Wieku? formowania galaktyk jakieś 10 miliardów lat temu.
Nowe wyniki obserwacji ALMA zostaną opublikowane w serii artykułów w periodykach Astrophysical Journal i  Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
W 2004 roku opublikowano zdjęcia Ultragłębokiego Pola Hubble?a ? pionierskie zdjęcia głębokiego pola wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a. Te spektakularne zdjęcia zaglądały w przestrzeń kosmiczną głębiej niż kiedykolwiek wcześniej, odkrywając przed nami istną menażerię galaktyk rozciągających się do czasów dalszych niż miliard lat po Wielkim Wybuchu. Obszar ten był wielokrotnie obserwowany tak przez Hubble?a jak i inne teleskopy, dzięki czemu uzyskaliśmy zdjęcia najwcześniejszego Wszechświata.
Teraz astronomowie zbadali ten dobrze znany i szczegółowo zbadany obszar stanowiący nasze okno w odległy Wszechświat za pomocą obserwatorium ALMA w zakresie milimetrowym. Dzięki temu byli w stanie dojrzeć słabą poświatę pochodzącą z obłoków gazu oraz emisję pochodzącą od ciepłego pyłu znajdującego się w galaktykach wczesnego Wszechświata.
ALMA obserwowała HUDF przez łącznie 50 godzin. To największa ilość czasu obserwacyjnego jaką ALMA poświęciła głębokiemu wszechświatowi.
Jeden z zespołów, kierowany przez Jima Dunlopa z University of Edinburgh, wykorzystał ALMA do uzyskania pierwszego, głębokiego obrazu HUDF. Zdjęcie to pozwoliło na  dopasowanie zarejestrowanych przez nich galaktyk z obiektami obserwowanymi już wcześniej za pomocą Hubble?a.
To badanie po raz pierwszy wyraźnie wykazało, że masa gwiazd w galaktyce stanowi świetny marker do przewidywania tempa powstawania gwiazd w galaktykach o dużym przesunięciu ku czerwieni. Naukowcom udało się odkryć praktycznie wszystkie bardzo masywne galaktyki. I nic więcej.
Jim Dunlop, główny autor artykułu opisującego głębokie pole, podsumowuje jego wagę: ?To przełomowe wyniki. Po raz pierwszy właściwie połączyliśmy promieniowanie widzialne z promieniowaniem ultrafioletowym z odległego Wszechświata.?
Drugi z zespołów kierowany przez Manuela Aravenę z Nucle de Astronomia, Universidad Diego Portales w Chile oraz Fabiana Waltera z Instytutu Astronomii Maxa Plancka w  Heidelbergu przeprowadził głębsze poszukiwania na obszarze stanowiącym szóstą część całkowitego HUDF.
?Przeprowadziliśmy pierwsze w historii trójwymiarowe poszukiwanie chłodnego gazu we wczesnym Wszechświecie,? mówi Chris Carilli, astronom z NRAO w Socorro w Nowym Meksyku i członek zespołu badawczego. ?Dzięki temu odkryliśmy populację galaktyk, która nie była wyraźnie widoczna w żadnym innym przeglądzie głębokiego nieba.?
Niektóre z obserwacji ALMA specjalnie zostały tak zaplanowane, aby poszukiwać galaktyk bogatych w tlenek węgla, który mógłby wskazać regiony intensywnego powstawania gwiazd.  Choć właśnie takie obłoki gazu molekularnego mogą odpowiadać za rozpoczęcie  aktywności gwiazdotwórczej, bardzo ciężko je dostrzec za pomocą Hubble?a. ALMA  tym samym może odkryć ?brakującą część? procesu formowania i ewolucji galaktyk.
Wyniki zaprezentowane dzisiaj to dopiero początek serii przyszłych obserwacji mających na celu badanie odległego Wszechświata za pomocą ALMA.
Źródło: ESO
Tagi: ALMA, ALMA HUDF, głębokie pole, HUDF, Ultragłębokie Pole Hubble'a, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/22/alma-zaglada-w-ultraglebokie-pole-hubblea/

ALMA zagląda w Ultragłębokie Pole Hubble.jpg

ALMA zagląda w Ultragłębokie Pole Hubble2.jpg

ALMA zagląda w Ultragłębokie Pole Hubble3.jpg

ALMA zagląda w Ultragłębokie Pole Hubble4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode
Radosław Kosarzycki
Od momentu startu 22 września 2006 roku, kosmiczne obserwatorium Hinode realizowane wspólnie przez Japan Aerospace Exploration Agency (JAXA) oraz NASA obserwuje Słońce niemal bezustannie, dostarczając nam cennych informacji tak o Słońcu jak i innych obiektów Wszechświata.
?Słońce jest przerażające i zachwycające, to także najlepsze laboratorium fizyczne w Układzie Słonecznym,? mówi Sabrina Savage, badacz projektu Hinode z NASA Marshall Space Flight Center w Huntsville w Alabamie. ?W ciągu ostatnich 10 lat głównym zadaniem sondy Hinode było badanie Słońca jako gwiazdy zmiennej.?
W toku swojej pracy Hinode zarejestrowała niemal wszystko, począwszy od eksplozji na Słońcu do delikatnego ruchu spikuli słonecznych, umożliwiając naukowcom bardzo szczegółowe badanie tych zjawisk. Zważając na fakt, że większość instrumentów zainstalowanych na pokładzie Hinode wciąż działa prawidłowo, zespół ma nadzieje na kolejne, jeszcze dokładniejsze badania naszej najbliższej gwiazdy.
?Niedawno przygotowywaliśmy operacje sondy, które pozwoliły nam śledzić pojedynczy cel przez kilka dni zamiast skakać z jednego aktywnego obszaru na drugi,? mówi Savage. ?Ten nowy tryb pracy pozwoli nam lepiej przyjrzeć się ewolucji obszarów aktywnych.?
Świętując 10 lat sondy Hinode na orbicie, przedstawiamy 10 najciekawszych osiągnięć sondy na przestrzeni dziesięciu ostatnich lat.
Powyższe zdjęcie Wenus wykonane zostało podczas tranzytu tej planety na tle Słońca 5 czerwca 2012 roku za pomocą zainstalowanego na Hinode Solar Optical Telescope. Na powyższym zdjęciu Wenus dopiero rozpoczyna swoją podróż na tle tarczy Słońca. Jej atmosfera widoczna jest jako cienka, świecąca granica na górnej lewej krawędzi planety. Naukowcy wykorzystali zdjęcia wykonane podczas tranzytu Wenus do zbadania jej atmosfery.
Powyższe zdjęcia księżyca zasłaniającego Słońce 12 maja 2012 roku zbiegło się z częściowym zaćmieniem Słońca widocznym z zachodniej części USA i południowo-wschodniej Azji.
Solar Optical Telescope zainstalowany na pokładzie sondy Hinode 12 stycznia 2007 roku wykonał zdjęcie chromosfery Słońca ? cienkiej warstwy znajdującej się między powierzchnią a atmosferą Słońca. Powyższe zdjęcie przedstawia włókna materii słonecznej rozciągane przez złożone i stale się zmieniające pola magnetyczne Słońca.
Powyższe zdjęcia wykonane za pomocą teleskopu rentgenowskiego na pokładzie sondy Hinode obejmują niemal 2 miesiące bezustannych obserwacji wykonanych między 17 sierpnia 2013 roku a 4 października 2013 roku. Jasne plamy w pobliżu środka dysku to obszary aktywne ? obszary skoncentrowanych linii pola magnetycznego, którym często towarzyszą erupcje takie jak flary słoneczne czy koronalne wyrzuty masy. Powyższe zdjęcia zostały wykonane w pobliżu maksimum aktywności 11-letniego cyklu słonecznego, czyli w czasie gdy aktywne obszary skupiają się w pobliżu równika słonecznego.
Powyższe zdjęcia księżyca zasłaniającego Słońce 12 maja 2012 roku zbiegło się z częściowym zaćmieniem Słońca widocznym z zachodniej części USA i południowo-wschodniej Azji.
Solar Optical Telescope zainstalowany na pokładzie sondy Hinode 12 stycznia 2007 roku wykonał zdjęcie chromosfery Słońca ? cienkiej warstwy znajdującej się między powierzchnią a atmosferą Słońca. Powyższe zdjęcie przedstawia włókna materii słonecznej rozciągane przez złożone i stale się zmieniające pola magnetyczne Słońca.
Powyższe zdjęcia wykonane za pomocą teleskopu rentgenowskiego na pokładzie sondy Hinode obejmują niemal 2 miesiące bezustannych obserwacji wykonanych między 17 sierpnia 2013 roku a 4 października 2013 roku. Jasne plamy w pobliżu środka dysku to obszary aktywne ? obszary skoncentrowanych linii pola magnetycznego, którym często towarzyszą erupcje takie jak flary słoneczne czy koronalne wyrzuty masy. Powyższe zdjęcia zostały wykonane w pobliżu maksimum aktywności 11-letniego cyklu słonecznego, czyli w czasie gdy aktywne obszary skupiają się w pobliżu równika słonecznego.
Sonda Hinode wykonała powyższe zdjęcie komety Lovejey ? widzianej tutaj jako pomarańczowa kreska w dolnym lewym fragmencie zdjęcia ? za pomocą Solar Optical Telescope 16 grudnia 2011 roku. Kometa Lovejoy to jedna z wiekszych komet należących do rodziny komet Kreutz, grupy komet przechodzących bardzo blisko Słońca.
Sonda Hinode zarejestrowała powyższą eksplozję na powierzchni Słońca 1 sierpnia 2014 roku. Powyższa eksplozja spowodowana była niestabilnym polem magnetycznym na powierzchni Słońca. Zjawisko zostało zarejestrowane za pomocą teleskopu rentgenowskiego.
Solar Optical Telescpe wykonał powyższe zbliżenie włókna słonecznego 19 października 2013 roku. Włókna (filamenty) to potężne wstążki stosunkowo chłodnej materii, którą przetkana jest atmosfera słoneczna zwana koroną. Naukowcy wykorzystali to i jemu podobne zdjęcia z Hinode do badania procesów ogrzewania materii słonecznej w koronie.
Co się dzieje z plamą słoneczną podczas rozbłysku słonecznego? Sonda Hinode pomogła odpowiedzieć na to pytanie za pomocą powyższego zdjęcia rozbłysku wykonanego za pomocą Solar Optical Telescope 13 grudnia 2006 roku, zaledwie kilka miesięcy po starcie misji. Jasne włókna materii słonecznej widoczne nad plamami słonecznymi pozwoliły naukowcom zrozumieć w jaki sposób plamy słoneczne związane są z rozbłyskami.
Solar Optical Telescope uchwycił powyższą animację fragmentu krawędzi Słońca. Nitkowate struktury ? przypominające trawę na wietrze ? to spikule, gigantyczne erupcje gazu przenoszące energię między różnymi obszarami Słońca.

Powyższe zbliżenie przedstawia granule (komórki konwekcyjne) na powierzchni Słońca. Konwekcja to jeden ze sposobów transportu energii z głębszych warstw Słońca na jeg powierzchnię, gdzie owa energia uwalniana jest w formie promieniowania i ciepła.
Źródło: NASA
Tagi: granule słoneczne, komórki konwekcyjne, Koronalny wyrzut masy, obserwarcje Słońca, Plamy słoneczne, Rozbłyski słoneczne, Sonda Hinode, Słońce, tranzyt Wenus, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/23/dekada-pracy-obserwatorium-slonecznego-hinode/

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode2.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode3.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode4.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode5.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode6.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode7.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode8.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode9.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode10.jpg

Dekada pracy obserwatorium słonecznego Hinode11.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble odkrywa planetę orbitującą wokół układu podwójnego!
Hubble, mimo że używany jest już od ponad 26 lat, nie przestaje dostarczać nam nowych, zaskakujących odkryć. Tym razem naukowcom udało się za jego pomocą zlokalizować odległą o osiem tysięcy lat świetlnych planetę, w układzie OGLE-2007-BLG-349, w pobliżu centrum naszej galaktyki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nienazwany jeszcze obiekt, niczym Tatooine z uniwersum Gwiezdnych Wojen, okrąża układ złożony z dwóch gwiazd!
Promień orbity planety wynosi około 300 milionów kilometrów (około dwa razy więcej niż jedna jednostka astronomiczna, czyli odległość Ziemia ? Słońce). Pełne okrążenie wykonuje raz na siedem lat.
Obiekt został odkryty za pomocą tzw. mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Technika ta została po raz pierwszy wykorzystana do tego rodzaju badań. Polega ona na bardzo dokładnym obserwowaniu pierwszoplanowej gwiazdy, które wzmacnia i wykrzywia światło emitowane przez drugą podczas zaćmienia. W ten sposób można dokładnie zbadać pierwszą gwiazdę i wywnioskować, czy posiada ona jakieś planety. Z początku, naukowcy nie byli jednak pewni, jak tak naprawdę wygląda ów układ złożony z trzech składników. Przewidywano dwa scenariusze. Oba z nich mówiły, że jest w nim na pewno gazowy olbrzym. Wedle pierwszej wersji, okrążał on dwie, położone blisko siebie gwiazdy. Druga natomiast mówiła, że towarzyszy mu mniejsza, skalista planeta, która wraz z nim orbituje tylko wokół jednej gwiazdy. Dokładne badania wykluczyły jednak ostatnią opcję.
Dzięki wynikom tych obserwacji, rozważa się wykorzystanie Hubble?a w kolejnych badaniach układów podwójnych. Pamiętajmy jednak, że jeszcze w tym roku ESO (European Space Observatory) zlokalizowało planetę, która krąży wokół? trzech gwiazd. Kosmos nie przestaje nas zatem zaskakiwać!
Source :
NASA
http://news.astronet.pl/index.php/2016/09/23/hubble-odkrywa-planete-orbitujaca-wokol-ukladu-podwojnego/

Hubble odkrywa planetę orbitującą wokół układu podwójnego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widoczne są już Delta Aurygidy
Wysłane przez tuznik
Od 18 września do 10 października w Polsce mamy możliwość obserwować rój meteorów o nazwie Delta Aurygidy. Wszystkich miłośników nocnych wrażeń, zachęcamy do obserwacji!

Delta Aurygidy to rój meteorów posiadających swój radiant w konstelacji Woźnicy. Tegoroczne maksimum przypada na 29 września. Liczba zjawisk, jakich możemy spodziewać się po tym roju mieści się w granicy od 3 do 5 zjawisk w ciągu godziny. Meteory Delta Aurygidów wchodzą w ziemską atmosferę z prędkością około 64 km/s.

Lokalizacja gwiazdozbioru Woźnicy, początkującym miłośnikom nocnego nieba nie powinna sprawiać większych problemów, ponieważ konstelację tę możemy stosunkowo dość łatwo odnaleźć w obszarze samej Drogi Mlecznej.

Jej najjaśniejszą gwiazdą jest Kapella o jasności 0,08 mag, a najbardziej charakterystycznym obiektem całej konstelacji jest gromada otwarta M 36, która została odkryta przez włoskiego astronoma Giovanniego Batista Hodierna.

Są to doskonałe obiekty do obserwacji nawet przez lornetkę. Jeżeli dysponujemy większym sprzętem obserwacyjnym to z pewnością przy jego użyciu dostrzeżemy znacznie więcej szczegółów samej gromady M 36.

Warto jeszcze zapamiętać, że konstelacja, w której znajduje się radiant roju Delta Aurygidów, od południa graniczy z gwiazdozbiorami Byka i Bliźniąt, od północy z Rysiem a od wschodu z Perseuszem.

Wszystkich tych, którzy lubią podziwiać na nocnym niebie "spadające gwiazdy" gorąco zachęcamy do obserwacji oraz życzymy pogodnych i pełnych wrażeń obserwacji.

Autor: Adam Tużnik

Więcej informacji:
?    Almanach Astronomiczny na rok 2016 m.in. z tabelą rojów meteorów
?    Almanach w wersji na smartfony i tablety

Na ilustracji:
Mapka gwiazdozbioru Woźnicy. Źródło: astrojawil.pl
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/widoczne-sa-juz-delta-aurygidy-2496.html

Widoczne są już Delta Aurygidy.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Letnie fajerwerki na komecie sondy Rosetta
Wysłane przez czart
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) zaprezentowała dzisiaj ciekawą składankę zdjęć pokazujących najjaśniejsze wybuchy na komecie 67P/Churyumov?Gerasimenko, które wystąpiły w okresie od lipca do września 2015 r.

Był to okres wokół najbliższego przejścia komety względem Słońca, najmniejszy dystans dzielił kometę od naszej dziennej gwiazdy w dniu 13 sierpnia 2015 r. W ciągu trzech miesięcy kamery sondy Rosetta zarejestrowały 34 wybuchy na komecie. Były to gwałtowne wydarzenia zachodzące nad regularnymi dżeta i wypływami materii z jądra komety. Z kolei regularne wypływy pojawiały się i zanikały godnie z rotacją jądra komety, w zależności od oświetlenia powierzchni przez promienie słoneczne.

Wybuchy są znacznie jaśniejsze niż normalne dżety. Zazwyczaj widać je jedynie na jednym zdjęciu, a na sąsiednich już nie, co wskazuje na czas życia od 5 do 30 minut. Naukowcy oceniają, że typowy wybuch uwalnia od 60 do 260 ton materiału w ciągu kilku minut.

W okresie największego zbliżenia sondy do Słońca wybuchy występowały średnio co 30 godzin, czyli co około 2,4 obrotu komety. Rodzaje wybuchów można podzielić na trzy kategorie, opierając się na wyglądzie wyrzucanego pyłu. Typ pierwszy jest związany z długimi, wąskimi dżetami rozciągającymi się daleko od jądra. Typ drugi obejmuje szerokie dżety, o dużej podstawie, które rozpościerają się bardziej poprzecznie. Z kolei trzecia kategoria jest mieszanką cech obu pierwszych rodzajów.

Jak podaje ESA, spośród 34 wybuchów, 26 zostało wykrytych dzięki wąskokątnej kamerze OSIRIS, trzy przy pomocy szerokokątnej kamery OSIRIS, a w pięciu przypadkach pomogła kamera nawigacyjna sondy Rosetta.

Wyniki badań wybuchów komety 67P/Churyumov?Gerasimenko zostały opublikowane w artykule, który ukazał się w ubiegłym roku w "Astronomy & Astrophysics". Drugi z tekstów dotyczących tych badań został właśnie przyjęty do druku w "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society".

Więcej informacji:
?    Summer fireworks on Rosetta's comet

Źródło: ESA

Na zdjęciu:
Kompilacja najjaśniejszych wybuchów na komecie 67P/Churyumov?Gerasimenko, sfotografowanych przez sondę Rosetta od lipca do września 2015 r. Źródło: OSIRIS: ESA/Rosetta/MPS for OSIRIS Team MPS/UPD/LAM/IAA/SSO/INTA/UPM/DASP/IDA; NavCam: ESA/Rosetta/NavCam ? CC BY-SA IGO 3.0.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/letnie-fajerwerki-na-komecie-sondy-rosetta-2498.html

Letnie fajerwerki na komecie sondy Rosetta.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielka kosmiczna bańka Lyman-alfa nieco mniej tajemnicza
Wysłane przez czart
Naukowcy użyli kilku dużych teleskopów (ALMA, VLT, Keck, HST) do zbadania obiektu na leżącego do tajemniczej kategorii zwanej "bańkami Lyman-alfa". Te gigantyczne obłoki gazu wodorowego mogą rozciągać się na setki tysięcy lat świetlnych. W badaniach uczestniczył polski astronom, dr Michał Michałowski, pracujący w Wielkiej Brytanii.

Jako bańki Lyman-alfa (ang. Lyman-alpha Blobs - LABs) astronomowie określają olbrzymie obłoki gazu wodorowego obserwowane w dalekim Wszechświecie. Nazwa wywodzi się od charakterystycznego światła, które emitują: promieniowania Lyman-alfa w zakresie ultrafioletowym. Od momentu odkrycia baniek Lyman-alfa zagadką pozostaje jakie procesy powodują ich jasne świecenie.

Jednym z największych obiektów tego typu jest ?SSA22-Lyman-alpha blob 1?, w skrócie LAB-1. Światło od tej kosmicznej bańki potrzebuje około 11,5 miliarda lat aby dotrzeć do nas. LAB-1 znajduje się wewnątrz wielkiej gromady galaktyk będącej we wczesnym etapie powstawania. Bańka LAB-1 została odkryta w 2000 roku.

Zespół astronomów, którym kieruje Jim Geach z Centre for Astrophysics Research of the University of Hertfordshire (Wielka Brytania), użył sieci radioteleskopów Atacama Large Millimeter/Submillimeter Array (ALMA) do dokładnego zbadania bańki LAB-1. Naukowcom udało się rozdzielić kilka źródeł emisji w zakresie fal submilimetrowych. Potem uzyskane obrazy porównali z obserwacjami z teleskopu VLT (z instrumentu MUSE). Okazało się, że źródła dostrzeżona przez ALMA znajdują się w ścisłym centrum bańki Lyman-alfa. Dodatkowo uzyskano obrazy z Kosmicznego Teleskopu Hubble'a oraz z W.M. Keck Observatory, dzięki którym ustalono, iż źródła ALMA są otoczone wieloma małymi galaktykami. Być może te małe galaktyki bombardują centralny rejon, wspomagając gwałtowne tempo procesów gwiazdotwórczych w centrum (100 razy intensywniejsze niż w przypadku Drogi Mlecznej).

Oprócz obserwacji, przeprowadzono także symulacje, które pokazały w jaki sposób powstaje obserwowana bańka Lyman-alfa. Mechanizm jest następujący: ultrafioletowe światło wytwarzane w procesach gwiazdotwórczych w źródłach ALMA ulega rozproszenia na otaczającym gazie wodorowym.

Jim Geach proponuje następujące porównanie, które pomaga zrozumieć zachodzące procesy: ?Pomyślmy o ulicznych światłach w mglistą noc ? widać rozmyte poświaty, ponieważ światło jest rozpraszane przez niewielkie krople wody. Podobny proces zachodzi tutaj zamiast świateł ulicznych mamy galaktykę gwiazdotwórczą, a rolę mgły odgrywa przepastny obłok międzygalaktycznego gazu. To galaktyki rozświetlają swoje otoczenie.?

Więcej informacji:
?    ALMA odkrywa sekrety wielkiej kosmicznej bańki

Źródło: ESO

Na ilustracji:
Komputerowa symulacja kosmicznej bańki Lyman alfa LAB-1. Symulację przeprowadzono na superkomputerze Pleiades należącym do NASA. Źródło: J.Geach/D.Narayanan/R.Crain.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wielka-kosmiczna-banka-lyman-alfa-nieco-mniej-tajemnicza-2499.html

Wielka kosmiczna bańka Lyman-alfa nieco mniej tajemnicza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaśmin, wanilia albo.. Czerwona Planeta.
Badacze chcą odtworzyć aromat Marsa
Ciekawi Was, jak pachnie Mars? Jaki unosi się zapach na planecie bogatej w substancje, znane na Ziemi z niezbyt pociągającego aromatu? Niedługo będzie można się tego dowiedzieć. Wystarczy wycieczka do... perfumerii.
Badające Czerwoną Planetę roboty ustaliły, że to świat wypełniony siarką, kwasami, magnezem, żelazem i związkami chloru, "upieczonymi w słońcu i zawiniętymi w bogatą w dwutlenek węgla atmosferę".
Ale czy wymienione składniki tworzą, np. także zapach Marsa?
Syntetycznie z natury
Okazuje się, że aby odpowiedzieć sobie na pytanie, jak pachnie Mars, nie trzeba będzie organizować wycieczki w kosmos. Nauka wychodzi nam naprzeciw, umożliwiając skomponowanie "aromatu" Czerwonej Planety.
Jest to możliwie dzięki nowej technologii w branży perfumeryjnej, określanej mianem "Headspace".
- Zbierane są molekuły, których próbki trafiają do laboratorium w celu analizy metodą spektralną. W rezultacie otrzymujemy syntetycznie odtworzony zapach pozyskanych cząsteczek - wyjaśniała Jacquelyn Ford Morie, założycielka firmy All These Worlds LLC, wykorzystującej narzędzia do kreowania tzw. wirtualnej rzeczywistości i podobne technologie do tworzenia "wciągających doświadczeń" wzbogacających przeróżne aplikacje.
Nowe pole do kreacji
Właśnie za pomocą tego rodzaju narzędzi i technologii badacze chcą odtworzyć "aromat", unoszący się na "bliskiej" Ziemi planecie.
- Sądzę, że współcześni kreatorzy zapachów chętnie by się pokusili, dysponując pewną bazą aromatów, o zaprojektowanie własnych interpretacji zapachu Czerwonej Planety - powiedziała Morie w rozmowie z portalem science.com.
"To byłoby coś fajnego"
Planując kolejne misje na Marsa naukowcy mogliby to brać pod uwagę, wyposażając wysyłane na powierzchnię lub orbitę planety roboty w urządzenia zdolne do odczytu spektroskopowego marsjańskiej atmosfery.
- Jestem przekonana, że w opinii projektantów zapachów to byłoby coś fajnego. Mogliby dodawać te śmierdzące nuty kreując finalnie zapach, który zachwyca, tak jak to robią i dziś - kontynuowała. Perfumy o bogatszym i mocniejszym aromacie są nierzadko droższe ze względu na zawartość naturalnego pochodzenia piżma, czyli wydzieliny z gruczołów okołoodbytniczych piżmowca syberyjskiego (Moschus moschiferus, daw. "jeleń piżmowy").

Eau de Czerwona Planeta
Moire przypuszcza, że "dominującą nutą byłby pewnie lekko cierpki, gazowy zapach związków siarki z kredowym, słodkim przebiciem". - Ten zapach stałby ważną częścią życia przyszłych osadników - wyjaśniała.
Wyobraźnie sobie przyszłość, rzeczywistość za 30 czy 40 lat od teraz gdy już mamy marsjańskie kolonie. Dla tych, którzy zamieszkaliby na Czerwonej Planecie i przywykliby do tego zapachu nie kojarzyłby się źle, ale możliwe, że nawet jako zapach domu - kontynuowała wskazując, że zapach to niezwykle silny bodziec dla ludzkiej psychiki.
Prawie jak w domu
Zapach wyzwala skojarzenia, emocje i wspomnienia i potrafi w ułamek sekundy zmienić nasz nastrój na albo pozytywny, albo negatywny.
- Gdyby koloniści musieli wrócić na Ziemię, ten zapach rozpylony w mieszkaniu mógłby im pomóc w adaptacji do nowego środowiska - dodała.
Dekodowanie lub odtworzenie zapachu z obcego ciała niebieskiego nie byłoby pierwszym w historii. Wcześniej zrobiono to z aromatem Księżyca; astronauci, którzy spacerowali po jego powierzchni do kapsuły nanieśli pył. Po zdjęciu kasków wyczuli aromat, który przyrównali do zapachu prochu, unoszącego się po wystrzeleniu ze strzelby albo mokrego popiołu z kominka.
Źródło: science.com
Autor: msb/rp
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/jasmin-wanilia-albo-czerwona-planeta-badacze-chca-odtworzyc-aromat-marsa,204908,1,0.html

Czerwona Planeta.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble obserwuje barwny koniec gwiazdy podobnej do Słońca
Radosław Kosarzycki
Powyższe zdjęcie wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a przedstawia barwny ?ostatni show? gwiazdy podobnej do Słońca. Gwiazda kończy swoje życie odrzucając zewnętrzne warstwy gazu, które z czasem tworzą kokon wokół obiektu, który jest jedynie byłym jądrem gwiazdy. Ultrafioletowe promieniowanie wyemitowane przez umierającą gwiazdę sprawia, że otaczająca ją materia zaczyna świecić. Wypalona gwiazda, tzw. biały karzeł to ta biała kropka widoczna w centrum obłoku. Nasze Słońce także z czasem dokona swego żywota i otoczy się chmurą gazu odrzuconego przez siebie pod koniec życia. Jednak na ten etap ewolucji Słońca musimy poczekać jeszcze 5 miliardów lat.
Droga Mleczna wręcz usiana jest takimi pozostałościami po gwiazdach, znanymi jako mgławice planetarne. Obiekty te w rzeczywistości nie mają nic wspólnego z planetami. Osiemnasto- i dziewiętnastowieczni astronomowie nazwali je tak ponieważ przez używane przez nich teleskopy mgławice planetarne przypominały dyski odległych planet: Urana i Neptuna Mgławica planetarna na powyższym zdjęciu to NGC 2440. Biały karzeł w samym centrum NGC 2440 to jeden z najgorętszych odkrytych dotąd białych karłów ? temperatura na jego powierzchni wynosi około 200 000 stopni Celsjusza. Chaotyczna struktura mgławicy wskazuje, że gwiazda w różnych okresach odrzucała kolejne warstwy materii. Podczas każdego rozbłysku gwiazda odrzucała materię w różnych kierunkach. Powyższa mgławica pełna jest też obłoków pyłu ? niektóre z nich układają się w długie, ciemne włókna skierowane w kierunku przeciwnym do gwiazdy. NGC 2440 znajduje się około 4000 lat świetlnych od Ziemi w kierunku gwiazdozbioru Rufy.
Materia odrzucona przez gwiazdę świeci w różnych barwach, które zależą od jej składu, gęstości i odległości od gorącej centralnej gwiazdy. Niebieski kolor przedstawia hel, niebiesko-zielony ? tlen, a czerwony ? azot i wodór.
Źródło: NASA, ESA, K. Noll (STScI)
Tagi: białe karły, Mgławica planetarna, NGC 2440, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/09/23/hubble-obserwuje-barwny-koniec-gwiazdy-podobnej-do-slonca/

Hubble obserwuje barwny koniec gwiazdy podobnej do Słońca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczesna kolizja wyjaśnieniem pochodzenia węgla na Ziemi
Wiktoria Szulik
4 miliardy lat temu młoda Ziemia mogła zostać uderzona przez planetę podobną do Merkurego. Według badań, pozwoliło to naszej planecie zatrzymać niezbędny do powstania i podtrzymania życia węgiel.
Grupa ??The Experimental Petrology Rice Team? ? studiująca pochodzenie, skład i strukturę skał na Rice University w Teksasie ? zrekonstruowała warunki panujące we wnętrzu Ziemi, by pomóc w rozwiązaniu długo istniejącej zagadki: jak oparte na węglu życie mogło zaistnieć na Ziemi, gdy 4 miliardy lat temu nowo powstałe złoża węgla powinny albo wyparować albo zatopić się w jądrze planety?
?Naszym zadaniem jest wyjaśnienie pochodzenia ulatniających się na powierzchnię pierwiastków, takich jak węgiel, które z jakiś przyczyn pozostały w zewnętrznym płaszczu ziemskim, zamiast spaść do jądra? mówi Rajdeep Dasgupta, współautor nowych badań.
Zespól Dasgupty badał wcześniej jak złoża węgla mogły zachowywać się na młodej, ciekłej i gorącej ziemi. ?Nawet jeśli nie wyparowały do kosmosu, zostałyby zatopione w metalicznym jądrze po połączeniu się z bogatymi w żelazo stopami metalu?, twierdzi Dasgupta.
Do niedawna badania postulowały, że węgiel i inne pierwiastki występujące teraz na Ziemi pochodzą z meteorytów lub komet, które kiedyś uderzyły w planetę.
?Jedną z bardziej znanych teorii była ta, która mówiła, że pierwiastki jak węgiel, siarka, azot i wodór zostały do ziemi ?przyłączone? już po uformowaniu się jądra?. Taki wniosek pozwoliły Yuan?owi Li, naukowcowi z Guangzhou Institute of Geochemistry wysnuć badania przez niego przeprowadzone. ?Każdy z tych pierwiastków, które przybyłyby na Ziemię wraz z meteorytami i kometami ponad 100 milionów lat po uformowaniu się układu słonecznego, mogłyby uniknąć intensywnego ciepła oceanu magmowego, pokrywającego Ziemię mniej więcej do tamtego właśnie czasu? kontynuuje Li.
Niestety ilość występujących na naszej planecie pierwiastków nie zgadza się z przewidywaniami teorii o meteorytach i kometach: ?Problem w tym, że może on być wytłumaczeniem pochodzenia tylko niektórych pierwiastków, ale nie radzi sobie np. z krzemem? dodaje, odwołując się do modelu składu skał płaszczu ziemskim ? głębokiej na 2900km mieszaniny magmy i skał między jądrem a skorupą ziemską.
Eksperymenty naukowców pozwoliły niedawno odtworzyć wysokie temperatury i ogromne ciśnienie występujące we wnętrzu ziemi, ścieśniając skały prasą hydrauliczna. Ta metoda pozwala odtworzyć warunki panujące ok. 400km pod ziemią, w płaszczu ziemskim. Badacze chcieli sprawdzić czy krzem i siarka ? znalezione również w jądrach Wenus i Marsa ? mógłby mieć jakikolwiek wpływ na ilość węgla, która wtopiła by się w jądro.
Naukowcy zauważyli, że kiedy siarka połączyła się z żelazem w wyniku ogromnego ciśnienia ? takiego jak w jadrze ziemi ? powstrzymała węgiel przed połączniem się z cząstkami z jądra ziemi. Zjawisko to opisano w artykule w Nature Geoscience z 5 września (naukowcy stwierdzili, że ? w bogatych w siarkę ciałach, węgiel jest wręcz wytrącony z tworzącego się jądra?). W tym scenariuszu, węgiel zostałby wyżej, w płaszczu ziemskim i byłby łatwo dostępny podczas procesów tworzących życie, zamiast pozostać zamkniętym we wnętrzu planety.
Naukowcy porównali potem koncentrację węgla powstałą podczas eksperymentu z tą występującą na naszej planecie.
?Jeden z scenariuszy wyjaśniających stosunek ilości węgla do siarki i ilość węgla na Ziemi w ogóle zakłada, że planeta pokroju Merkurego, w której uformowało się już bogate w krzem jądro, zderzyła się z Ziemią i została przez nią wchłonięta? mówi Dasgupta. ?Ponieważ ciało to było masywne, prawa dynamiki mogły spowodować, że jądro tamtej planety od razu zmieszałoby się z jadrem ziemi, a bogaty w węgiel płaszcz z nieuformowanym jeszcze do końca ziemskim płaszczem?.
?W tych badaniach skupiliśmy się na siarce i węglu? mówi naukowiec. ?Dużo więcej pracy trzeba będzie włożyć w uzgodnienie pochodzenia innych pierwiastków występujących na ziemi. Przynajmniej w sprawie pochodzenia węgla, siarki i ich wzajemnych stosunków mamy spójną teorię, która opisuję powstanie i rozmieszczenie tych pierwiastków na Ziemi?.
Source :
Crash! Early Collision Could Explain How Earth Kept its Carbon
Tagi:
?    płaszcz Ziemi
?    węgiel
?    wnętrze Ziemi
http://news.astronet.pl/index.php/2016/09/24/wczesna-kolizja-wyjasnieniem-pochodzenia-wegla-na-ziemi/

Wczesna kolizja wyjaśnieniem pochodzenia węgla na Ziemi.jpg

Wczesna kolizja wyjaśnieniem pochodzenia węgla na Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnica komety ISON rozwiązana?
Naukowcy doszli do nowych wniosków
Kilka lat temu kometa ISON miała zderzyć się ze Słońcem. Tak się nie stało i naukowcy do dziś zastanawiają się, dlaczego. Najnowsze opracowanie ujawnia pewne informacje na ten temat.
W 2013 roku naukowcy czekali na niezwykły spektakl. Dokładnie 28 listopada kometa ISON miała uderzyć w koronę Słońca, jednak do spotkania nie doszło. Kometa rozpadła się na krótko przed nim. Do dziś naukowcy zastanawiają się, jak to się stało i co było powodem jej "zniknięcia".
Najnowsze opracowanie, za którym stoją Paul Bryans z amerykańskiego Narodowego Centrum Badań Atmosfery (NCAR) i Dean Pesnell z Centrum Lotów Kosmicznych imienia Roberta H. Goddarda, rzuca nowe światło na dotychczasowe badania.
- Uważamy, że najbardziej prawdopodobne jest to, że kometa ISON rozpadła się, zanim zbliżyła się do Słońca - powiedział Bryans.
Komety zachowują się jak sondy
Bryans i inni naukowcy badający Słońce interesują się kometami takimi jak ISON, bo są one pewnego rodzaju sondami. Przez to, w jaki sposób zachowują  się w pobliżu Słońca, przekazują badaczom informacje o jego tajemniczej koronie, takie jak np. jej skład czy zachowania pola magnetycznego.
Komety występujące w pobliżu Słońca nie są aż tak częstym zjawiskiem, jednak zazwyczaj są one zbyt małe, by przetrwać spotkanie z naszą gwiazdą centralną. Większe komety, takie jak Lovejoy, która minęła Słońce w grudniu 2011 roku, po spotkaniu z koroną słoneczną znacznie się zmniejszyła. Zostawiła za sobą także ślad ekstremalnych emisji ultrafioletu.
ISON po raz pierwszy została zaobserwowana ponad rok przed tym, jak miała zbliżyć się do Słońca. Przez to, że kometa była bardzo jasna, uważano, że jest duża i że może przetrwać spotkanie z gwiazdą.
Gdy w 2013 roku nie doszło do zderzenia komety ze Słońcem, w jednym z badań w 2014 roku naukowcy stwierdzili, że być może ISON nie wytworzyła promieniowania ultrafioletowego przez to, że minęła Słońce w większej odległości niż Lovejoy.
Nowe wnioski
W najnowszym opracowaniu, opublikowanym w czasopiśmie The Astrophysical Journal, Bryans i Pesnell podważyli te wnioski. Wykorzystując dane zebrane przez satelitę Solar Dynamics Observatory, naukowcy porównali ISON do Lovejoy, oceniając, jak różniły się warunki podczas przelotu obu komet. Badacze brali pod uwagę gęstość atmosfery słonecznej, pole magnetyczne Słońca i wielkość komet. Bryans i Pesnell sprawdzali także, w jaki sposób te różnice mogły mieć wpływ na emisję promieniowania ultrafioletowego komet.
Badaliśmy każdy czynnik po kolei, biorąc Lovejoy za punkt odniesienia - powiedział Bryans. - Fakt, że ISON była dalej od Słońca niż Lovejoy mogło coś zmienić, jednak nie miałoby to tak dużego wpływu na to, że nie zobaczyliśmy ISON - dodał.
Badania wykazały jednak, że na rozpad komety mógł mieć wpływ jej rozmiar. Według naukowców promień ISON był co najmniej cztery razy mniejszy od promienia Lovejoy.
Jeśli Bryand i Pesnell mają rację, oznacza to, że poprzednio oszacowana wielkość komety była zbyt duża. Jasność jest związana z wielkością danego ciała niebieskiego, jednak są także inne czynniki, które mają na nią wpływ.
Substancje lotne, pył i gruz
Naukowcy uważają, że kometa ISON po raz pierwszy miała okrążyć Słońce, co oznaczałoby, że składała się z dużej ilości substancji lotnych, które jeszcze nie zostały spalone. Przez to kometa mogła wydawać się jaśniejsza od takiej o podobnym rozmiarze, która już kiedyś minęła Słońce.
- Podczas pierwszego przejścia komety obok Słońca, jej zewnętrzna część cała składa się z lodu, przez co łatwo się spala i bardzo jasno świeci - powiedział Bryans.
Jeżeli jednak kometa była jasna ze względu na swój rozmiar, naukowcy uważają, że rozpadła się na kawałki jeszcze zanim spotkała się z koroną słoneczną.
- Możliwe, że do momentu największego zbliżenia się do Słońca, była tylko  kupką pyłu i gruzu - powiedział Bryans.
 Źródło: science daily
Autor: zupi/rp
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/tajemnica-komety-ison-rozwiazana-naukowcy-doszli-do-nowych-wnioskow,210080,1,0.html

Tajemnica komety ISON rozwiązana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Kielcach odbyła się konferencja pt."Wykorzystanie Małych Teleskopów"
Wysłane przez tuznik
W dniach 23-25.09 w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach odbyła się konferencja na temat "Wykorzystania Małych Teleskopów". Organizatorami tej konferencji byli: Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, Polskie Towarzystwo Astronomiczne i Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii.

Głównym celem konferencji było przedstawienie możliwości wykorzystania małych teleskopów do fotometrycznych, astrometrycznych i spektroskopowych obserwacji astronomicznych oraz pokazanie, że amatorska astronomia ma istotny wpływ na wykorzystanie małych teleskopów. Jest to kolejna z serii konferencji dotyczących badań astronomicznych prowadzonych przy wykorzystaniu takich teleskopów.

Bardzo ważną rolą konferencji była integracja środowisk astronomicznych, szczególnie młodych astronomów (doktorantów, studentów starszych roczników). Na konferencji było można zapoznać się z działalnością prowadzoną w różnych ośrodkach naukowych, dowiedzieć się o możliwościach współpracy, odbywania staży, praktyk zawodowych itp.

Uczestnikami tegorocznej konferencji byli między innymi: dr. Monika Biernacka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, mgr. Marek Dróżdż z Obserwatorium Astronomicznego na Suhorze, dr. Krzysztof Kamiński z Obserwatorium Astronomicznego UAM, Dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika PAN, Mikołaj Sabat z Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii oddział w Kielcach, dr. Paweł Zieliński z Instytutu Fizyki Teoretycznej i Astrofizyki, Uniwersytet Masaryka, Brno czy Michał Żołnowski z Krakowa, współodkrywca komety C/2015 F2 (Polonia).

Warto również dodać, że ostatnia tego typu konferencja zorganizowana została ponad 3 lata temu w dniach 10-12 maja 2013 roku w Krakowie.

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
Oficjalna strona tegorocznej konferencji zorganizowanej w Kielcach

Na ilustracji:
Uczestnicy tegorocznej konferencji w Kielcach. Źródło: mt2016.ujk.edu.pl
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kielcach-miala-miejsce-konferencja-pt-wykorzystanie-malych-teleskopow-2505.html

2016-09-26_07h55_05.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA: na Europie zaobserwowano gejzery pary wodnej
NASA zapowiadała przedstawienie dowodów "zadziwiającej aktywności" na Europie
? Obecność gejzerów pary wodnej może oznaczać istnienie ciekłej wody na Europie
W ubiegłym tygodniu NASA poinformowała, że w poniedziałek podczas konferencji prasowej przedstawi dowody "zadziwiającej aktywności" na Europie - księżycu Jowisza. Szybko jednak wyjaśniła na Twitterze, że nie chodzi o odkrycie życia pozaziemskiego.
Już wcześniej naukowcy uważali, że na Europie pod cienką warstwą lodu rozpościera się warstwa olbrzymiego oceanu. Od czasów misji sond Voyager (przeleciały koło Jowisza w roku 1979) i Galileo (krążyła wokół planety w latach 1995-2003), naukowcy spierają się na temat dokładnej budowy powierzchni tego księżyca.
Zaprezentowane właśnie wyniki obserwacji teleskopu Hubble?a zdają się potwierdzać, że pod skorupą lodu znajduje się ciekła woda. Naukowcy zauważyli bowiem "zadziwiającą aktywność" - najprawdopodobniej są to gejzery pary wodnej. Zaobserwowano je w pobliżu południowego bieguna Europy.
Grupa pod kierunkiem Williama Sparksa ze Space Telescope Science Institute w Baltimore dostrzegła ślady gejzerów, obserwując Europę, przechodzącą przed tarczą Jowisza.
Wyniki badań mają zostać opublikowane w "Astophysical Journal".

Księżyc Europa jest jednym z głównych obiektów w ramach poszukiwań możliwości występowania życia poza Ziemią.
WP, PAP, NASA
http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,NASA-na-Europie-zaobserwowano-gejzery-pary-wodnej,wid,18519352,wiadomosc.html?ticaid=117cd7

Europie zaobserwowano gejzery pary wodnej.jpg

Europie zaobserwowano gejzery pary wodnej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)