Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

NASA: Pierwsza elektrownia jądrowa stanie przy bazie na Księżycu za 6 lat
2020-11-19.
NASA nie próżnuje. Naukowcy w ostatnich latach skupili się na najważniejszym aspekcie kolonizacji obcych światów, czyli skutecznym źródle energii. Amerykanie stawiają tutaj na sprawdzone reaktory nuklearne.
To potężne źródło energii elektrycznej nazywa się Kilopower i zapewni normalne egzystowanie ludzi w tamtejszym ekstremalnym środowisku. Agencja zakończyła już prace nad projektem Space Technology Mission Directorate (STMD), w ramach którego powstał kompaktowy reaktor jądrowy. Na początku roku projekt otrzymał też nagrodę Gears of Government President's Award Winners, czyli jedną z najważniejszych przyznawanych przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych.
NASA zapowiedziała, że już w 2026 roku będzie gotowa do wysłania go na Księżyc lub Marsa i przeprowadzenie tam związanych z nim eksperymentów. Agencja nie wyklucza w tej materii wsparcia SpaceX. Firma może zabrać urządzenie na naturalnego satelitę naszej planety za pomocą statku Starship za 6 lat, czyli jeszcze przed planowaną przez Stany Zjednoczone załogową misją w ramach programu Artemis, która może zostać przełożona na rok 2028 z powodu ekologicznych planów nowego prezydenta USA.
Rolą Kilopower będzie zapewnienie energii elektrycznej do zasilania księżycowych lub marsjańskich baz, ich ogrzewania i dostarczenia energii na potrzeby funkcjonowania sprzętu i urządzeń. Kosmiczny, mobilny reaktor jądrowy testowany był z powodzeniem przez ostatnie miesiące przez inżynierów z NASA Glenn Research Center i Los Alamos National Laboratory.
Reaktor jest bezobsługowy, dysponuje mocą od 10 do 40 kilowatów, i bez żadnych zabiegów serwisowych jest w stanie dostarczyć energii elektrycznej do dwóch domów przez 10 lat. W rdzeniu reaktora znajduje się uran-235. Otoczony jest powłoką tlenku berylu, która wychwytuje neutrony i odbija je z powrotem do rdzenia, poprawiając skuteczność samoregulującej reakcji rozszczepienia. Kontrola pracy reaktora odbywa się z pomocą pojedynczego pręta z węglikiem boru.
Ciepło z reaktora zbiera się i przenosi za pomocą pasywnych przewodów cieplnych wypełnionych sodem. Dostarczają one ciepło do zestawu wysokowydajnych silników Stirlinga. Są to silniki z zamkniętą pętlą i pracują na różnicach temperatur, które powodują ruch tłoka w przód i w tył, podobnie jak tłok w silniku spalinowym, choć z użyciem ściśliwego medium gazowego, zamiast wybuchającej mieszaniny benzyny i powietrza. Jednocześnie schładza on reaktor za pomocą radiatora (wyglądającego jak parasol), a także napędza turbinę w celu wytworzenia energii elektrycznej.
Konstrukcja reaktorów jest modułowa. Pozwala to połączyć kilka z nich w sieć i wytworzyć o wiele więcej potrzebnej energii elektrycznej dla dużej bazy. Tak więc pierwsi kolonizatorzy Księżyca i Marsa będą mieli do dyspozycji tyle energii, ile tylko będą potrzebowali.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
Kosmiczny reaktor Kilopower - AstroFon

https://www.youtube.com/watch?time_continue=74&v=W8Jet7slyo4&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-11-19/nasa-pierwsza-elektrownia-jadrowa-stanie-przy-bazie-na-ksiezycu-za-6-lat/

NASA Pierwsza elektrownia jądrowa stanie przy bazie na Księżycu za 6 lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łazik Perseverance tak się nudzi w przestrzeni międzyplanetarnej, że nagrywa sam siebie
2020-11-19Radek Kosarzycki
Już za dziewięćdziesiąt dni, 18 lutego, w spokojną atmosferę Marsa wleci łazik Perseverance. Jeżeli cała procedura lądowania zostanie wykonana bezbłędnie, Perseverance dołączy do Curiosity i ponownie będziemy mieli dwa łaziki jednocześnie jeżdżące po powierzchni Czerwonej Planety.
W międzyczasie jednak łazik od 30 lipca znajduje się w podróży między planetami. Nie oznacza to jednak, że łazik jest wyłączony i czeka spokojnie na dolecenie do Marsa. Jeden z mikrofonów, w które został wyposażony, nagrał dźwięki wydawane przez sondę lecącą w przestrzeni międzyplanetarnej.
Warto tutaj zauważyć, że łazik Perseverance jest pierwszym łazikiem w historii wyposażonym w mikrofony. Ten konkretny użyty do wykonania poniższego nagrania przeznaczony jest do nagrania dźwięków podczas wejścia w atmosferę, przelotu i lądowania na powierzchni Marsa. Inżynierowie zakładają, że mikrofon zarejestruje dźwięki odpalenia ładunku, który otworzy spadochron, włączenia silników hamujących oraz dotknięcia kołami powierzchni Czerwonej Planety.
Opublikowane teraz nagranie zostało zarejestrowane 19 października podczas testu kamer i mikrofonu.
Zaraz, zaraz, dźwięk w przestrzeni kosmicznej?
A no tak. Choć faktycznie przestrzeń kosmiczna nie jest najlepszym medium do przesyłania dźwięku, to jednak fale dźwiękowe mogą przemieszczać się w ciałach stałych. Takie mechaniczne wibracje mogą być zarejestrowane przez sprzęt elektroniczny.
Choć na nagraniu słychać tylko szum mechanizmów łazika, to jednak dla inżynierów jest ono bardzo wartościowe. Jakby nie patrzeć potwierdza ono, że wszystkie instrumenty pracują i gotowe są do rejestrowania lotu przez atmosferę marsjańską.
Naukowcy przyznają, że akurat nagranie lądowania będzie raczej ciekawym dodatkiem niż kluczowym elementem misji. Jeżeli łazik nie nagra lądowania, to w żaden sposób nie wpłynie to na jego misję na powierzchni Marsa. Jeżeli jednak wszystko się uda, to dane z takiego nagrania pomogą naukowcom zrozumieć szczegóły dotyczące wejścia i lotu przez rzadką atmosferę planety.
Według harmonogramu misji łazik Perseverance wejdzie w atmosferę Marsa 18 lutego 2021 r. o 21:47 polskiego czasu, a do jego powierzchni dotrze dokładnie 410 sekund później. (Uwielbiam tą precyzję planowania w misjach kosmicznych).

Sounds captured by Perseverance rover's microphone during flight to Mars

https://www.youtube.com/watch?v=ETRJPx9eNwk&feature=emb_logo

https://spidersweb.pl/2020/11/lazik-perseverance-nagranie.html

Łazik Perseverance tak się nudzi w przestrzeni międzyplanetarnej, że nagrywa sam siebie.jpg

Łazik Perseverance tak się nudzi w przestrzeni międzyplanetarnej, że nagrywa sam siebie2.jpg

Łazik Perseverance tak się nudzi w przestrzeni międzyplanetarnej, że nagrywa sam siebie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam gdzie w kosmosie jest ciemno i nie ma światła, tam jest światło i nie jest ciemno
2020-11-19. Radek Kosarzycki
Nocne niebo to usiana jasnymi gwiazdami czarna pustka. Gdy jednak spojrzymy na niebo za pomocą teleskopów zobaczymy więcej gwiazd, których nie widać gołym okiem. Astronomowie od wielu lat zastanawiają się jak ciemna faktycznie jest czerń przestrzeni kosmicznej. Najnowsze badania wskazują, że w przestrzeni kosmicznej światła jest zaskakująco dużo.
Z powierzchni Ziemi badanie czerni przestrzeni kosmicznej skazane jest na niepowodzenie. Cały nasz układ planetarny wypełniony jest dużą ilością pyłu, który podświetlony jest przez słońce i odpowiada za powstawanie rozmytej poświaty na całym niebie.
Sonda New Horizons przychodzi z pomocą
Na szczęście mamy także odpowiednie kamery w miejscach, w których ów pył nie stanowi już tak dużego problemu. Mowa tutaj o kamerach zainstalowanych na pokładzie sondy New Horizons, która w 2015 r. przeleciała w pobliżu Plutona wykonując fantastyczne zdjęcia jego powierzchni. Po tym przelocie sonda poleciała dalej odwiedzając po drodze niewielki obiekt o nazwie Arrokoth. Miliardy kilometrów za Plutonem sonda znajduje się już w tym rejonie Układu Słonecznego gdzie pył nie stanowi problemu. Dzięki temu, że sonda działa wciąż jak nowa, może nadal wykonywać zdjęcia przestrzeni kosmicznej.
Astronomowie postanowili zatem przejrzeć zdjęcia wykonane przez sondę i poszukać tych najnudniejszych, czyli tych na których jest jak najmniej jasnych obiektów, takich jak gwiazdy czy galaktyki tła.
Po wyszukaniu najlepszych, najciemniejszych zdjęć, za pomocą oprogramowania usunęli wszystkie znane źródła światła. Najpierw usunięto z nich gwiazdy i poświatę Drogi Mlecznej. Celem badaczy było stworzenie zdjęcia, na którym pozostanie światło tylko spoza naszej galaktyki.
Choć zdjęcia były już bardzo ciemne, to badacze postanowili usunąć z nich jeszcze fotony, które można przypisać galaktykom, o których istnieniu w fotografowanym wycinku przestrzeni wiemy.
Wynik: ciemno, ale wciąż jasno
Po usunięciu wszystkich możliwych znanych źródeł światła, okazało się, że na zdjęciach wciąż jest całkiem sporo światła. Co więcej, okazało się, ze tego światła jest niemal tyle samo co światła już usuniętego.
Możliwe zatem, że owo promieniowanie zarejestrowane na zdjęciach pochodzi z galaktyk, których jeszcze nie znamy. Być może jest to promieniowanie wyemitowane przez odległe galaktyki karłowate, których, póki co nawet teleskop Hubble?a nie był w stanie dostrzec. Oczywiście może być też tak, że w zewnętrznych rejonach Układu Słonecznego jest więcej pyłu niż się wydawało, i to on odpowiada przynajmniej za część tego promieniowania.
Astronomowie jednak zwracają uwagę na ilość tego światła. Jeżeli faktycznie w teoretycznie czarnej pustce jest tyle światła ile emitują znane nam obiekty, to astronomowie mają jeszcze bardzo dużo odkrywania przed sobą. To w sumie nawet bardzo dobrze, przynajmniej mamy na co czekać. Odkryć astronomicznych nigdy dość.
https://spidersweb.pl/2020/11/jak-ciemna-jest-przestrzen-kosmiczna.html

Tam gdzie w kosmosie jest ciemno i nie ma światła, tam jest światło i nie jest ciemno.jpg

Tam gdzie w kosmosie jest ciemno i nie ma światła, tam jest światło i nie jest ciemno2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było blisko! Wcześniej żadna planetoida nie przeleciała tak blisko Ziemi
2020-11-19.
W ubiegłym tygodniu nasza planeta znalazła się w najbliższym kontakcie z planetoidą, jaki kiedykolwiek zanotowano, bo mowa o odległości 370 kilometrów od powierzchni Ziemi.
I choć na pierwszy rzut oka wydaje się to całkiem bezpieczne minięcie, to należy pamiętać, że w skali kosmicznej to dosłownie o włos - dla porównania warto dodać, że to niewiele mniej niż odległość od powierzchni Ziemi do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, do której mamy nieco ponad 400 km. Planetoida, nazwana 2020 VT4, zbliżyła się najbardziej w piątek, 13 listopada - przypadek? ? - o godzinie 18:20, ale tak naprawdę została zauważona dopiero 15 godzin później przez system Asteroid Terrestrial-impact Last Alert System (ATLAS) w Mauna Loa Observatory na Hawajach.
Nigdy wcześniej żadna planetoida nie zbliżyła się do nas tak bardzo, a przynajmniej w czasach, kiedy prowadzimy takie pomiary, a wcześniejsze rekordy wyglądają przy tym blado. Wcześniej za najbliższy przelot uznawaliśmy rekord kosmicznego kamienia 2020 QG, który zbliżył się do Ziemi na 2950 kilometrów w sierpniu ubiegłego roku, więc 370 kilometrów wygląda przy tym imponująco. Oczywiście, należy tu poczynić zastrzeżenie, że mowa o planetoidach, które nie skończyły jako meteoryty, bo te małe kamienie nieustannie spadają przecież na naszą powierzchnię.
Tak czy inaczej, mogliśmy spać spokojnie, a wszystko ze względu na rozmiary planetoidy 2020 VT4. Bo nawet gdyby była na kursie kolizyjnym z naszą planetą, to nic wielkiego by się nie stało, a co więcej pewnie byśmy nawet tego nie zauważyli. Wszystko dlatego, że szacowany rozmiar tego ciała niebieskiego to między 5 a 10 metrów szerokości, więc najpewniej najzwyczajniej w świecie by spłonęło, zanim dotarło do powierzchni. I chociaż Ziemia nie zanotowała za bardzo obecności 2020 VT4, to 2020 VT4 zdecydowanie odczuł działanie Ziemi, bo grawitacyjny wpływ spowodował wygięcie orbity planetoidy i to do tego stopnia, że trzeba było zmienić jej grupę w ramach International Astronomical Union (IAU). Wcześniej mowa była o grupie Apolla, czyli planetoidzie przecinającej nie tylko orbitę Ziemi, ale również Wenus, a ostatecznie mamy grupę Ateny, czyli planetoidę poruszająco się po trajektoriach przeważnie wewnątrz orbity Ziemi.
Źródło: GeekWeek.pl/Minor Planet Center
Fly-by Asteroide 2020 VT4

https://www.youtube.com/watch?v=cUE-5V5x0lA&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-11-19/bylo-blisko-wczesniej-zadna-planetoida-nie-przeleciala-tak-blisko-ziemi/

Było blisko! Wcześniej żadna planetoida nie przeleciała tak blisko Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwatorium Arecibo, ikona poszukiwań obcych cywilizacji, zostanie rozebrane
2020-11-20.
Niestety, najsłynniejszy obiekt astronomiczny na naszej planecie, który zapisał się na kartach historii swoimi licznymi projektami prób nawiązania kontaktu z obecnymi cywilizacjami, zostanie zamknięty.
Jeden z największych radioteleskopów na świecie uległ poważnej awarii pod koniec sierpnia bieżącego roku. Jeden z kabli podtrzymujących metalową platformę urwał się i spadł na czaszę radioteleskopu, dokonując poważnych uszkodzeń na powierzchni 30 metrów. Jakby tego było mało, uszkodzeniu uległa też platforma służąca jako dostęp do kopuły.
Inżynierowie niedawno przeprowadzili zakrojone na szeroką skalę oględziny obiektu. Okazuje się, że uszkodzenia są niezwykle poważne. Kable pękły przy zaledwie 60-procentach swojego maksymalnego naprężenia, co oznacza, że pozostałe mogą również urwać się w każdej chwili i doprowadzić do jeszcze większych zniszczeń czaszy radioteleskopu.
Władze Arecibo oświadczyły, że dane inspekcyjne wskazują dobitnie na to, że prace naprawcze stanowią ogromne zagrożenie dla ekip, które będą je wykonywać. Dlatego obserwatorium zostanie zamknięte i rozebrane. Nic nie wskazuje na to, by pojawił się projekt jego odbudowy.
Obiekt od kilku lat borykał się z problemami technicznymi i finansowymi. W 2017 roku Arecibo uległ uszkodzeniu na skutek przejścia huraganu Maria, który doszczętnie zdewastował Portoryko. Wówczas zniszczone zostały zaledwie 30 paneli spośród 38 tysięcy. Prawdopodobnie oszczędności na materiałach ostatecznie doprowadziły do katastrofy, z której Arecibo już się nie podniesie.
Co ciekawe, entuzjaści teorii spiskowych doszukali się w sierpniowej katastrofie ingerencji amerykańskiego rządu. Według jednej z krążących teorii, naukowcy z Arecibo w ostatnim czasie odebrali dziwne sygnały z głębi kosmosu. Awaria miała nastąpić tuż po tym, gdy naukowcy podjęli decyzję o próbie odpowiedzi na te sygnały. Stephen Hawking, nieżyjący już słynny fizyk, ostrzegał ludzkość w wywiadzie dla jednej z telewizji, że gdy odbierzemy sygnały od obcych cywilizacji, nie powinniśmy na nie odpowiadać, bo marnie skończymy.
Informacja o likwidacji Arecibo to bardzo smutna wiadomość dla projektu SETI, czyli inicjatywy poszukiwania kosmitów, i wszystkich tych, którzy wierzą, że gdzieś w otchłani kosmosu czekają na nasz kontakt obce cywilizacje.
Tymczasem ruszył już proces przeniesienia danych astronomicznych do chmury, a naukowcy pracujący przy projektach będą mogli realizować je w innych placówkach. Rolę Arecibo przejmie teraz największy radioteleskop na świecie, a mianowicie chiński FAST. Obecnie realizowanych jest tam kilka projektów, które mają na celu wykrywanie i analizowanie owianych tajemnicą źródeł szybkich błysków radiowych (FRB).
Źródło: GeekWeek.pl/Arecibo / Fot. Arecibo
https://www.geekweek.pl/news/2020-11-20/obserwatorium-arecibo-ikona-poszukiwan-obcych-cywilizacji-zostanie-rozebrane/

Obserwatorium Arecibo, ikona poszukiwań obcych cywilizacji, zostanie rozebrane.jpg

Obserwatorium Arecibo, ikona poszukiwań obcych cywilizacji, zostanie rozebrane2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arianespace o powodach utraty ładunku Vegi. Możliwa ?seria ludzkich błędów?
2020-11-20.
Przyczyny drugiego nieudanego startu rakiety Vega, na pokładzie której znajdowały się dwa satelity (w tym jeden współtworzony przez Polaków), bada już specjalna komisja powołana przez Europejską Agencję Kosmiczną oraz spółkę Arianespace. Co ciekawe, jeszcze przed właściwym rozpoczęciem jej działalności przedstawiciele europejskiego operatora systemów nośnych wskazali, że za porażką misji VV17 może stać seria ludzkich błędów.
Druga w historii nieudana misja europejskiego systemu nośnego Vega kosztowała utratę ładunku złożonego z dwóch instrumentów satelitarnych: hiszpańskiego SEOSat-Ingenio (satelita obserwacji Ziemi) oraz francuskiego badawczego systemu Taranis. Problemy nastąpiły po zainicjowaniu zapłonu silnika czwartego stopnia - doszło do utraty prędkości i zmiany trajektorii lotu rakiety. Według opisu zdarzenia, miało dojść wręcz do "koziołkowania" ładunku na orbicie.
Wobec takiego przebiegu misji sprawą zajęła się już nowo powołana komisja dochodzeniowa z udziałem przedstawicieli Europejskiej Agencji Kosmicznej i operatora rakiety, firmy Arianespace. W jej skład weszli m.in. Daniel Neuenschwander, dyrektor sekcji Transportu Kosmicznego ESA oraz Stéphane Israël, dyrektor generalny Arianespace. Komisja rozpoczęła działanie już 18 listopada, dzień po katastrofie. "Wiele wskazuje na to, że była to seria ludzkich błędów, a nie problemy techniczne" - skomentował już na wstępnym etapie działań Roland Lagier, szef zespołu technicznego Arianespace.
Wstępna analiza telemetrii lotu w połączeniu z danymi technicznymi rakiety doprowadziła zespół Arianespace badający przyczynę katastrofy do wniosku, że mogło dojść do pomyłki w podłączeniu sterowania  uruchamiającego silnik w module AVUM (czwarty segment silnikowy). Są to przy tym wciąż wstępne wnioski.
"Jestem myślami z wszystkimi zespołami, które pracowały przy obu utraconych satelitach, ze wszystkimi ludźmi, którzy włożyli wiele trudu w powstanie SeoSat-Ingenio i Taranisa" - powiedział dyrektor generalny ESA, Jan Wörner. "Zapewniam, że osobiście zaangażuję się w wyjaśnienie przyczyn wypadku" - dodał.
Mierząca 30 m długości rakieta nośna Vega wystartowała z kosmodromu w Gujanie Francuskiej w nocy z 16 na 17 listopada. Był to drugi tegoroczny start rakiety Vega, która weszła do użycia w 2012 roku, ale od lipca 2019 przez ponad rok jej użycie było wstrzymane z powodu zaistniałego wówczas pierwszego nieudanego startu. Tamta sytuacja była wynikiem problemów z drugim stopniem rakiety - doszło do katastrofy i utraty Vegi wraz z ładunkiem. Usterkę udało się ustalić i naprawić, a Vega powróciła do użytku jako jedna z kluczowych rakiet Grupy Ariane.
a sytuacja przypomina nam po raz kolejny, że obszar naszej działalności jest skomplikowany i że sukces od porażki dzieli bardzo cienka linia. Nasi specjaliści już zajęli się analizą danych ze startu, by zrozumieć powód, dla którego misja się nie powiodła oraz pomóc naprawić usterkę tak szybko, jak to tylko możliwe.
Jean-Yves Le Gall, dyrektor francuskiego Narodowego Centrum Badań Kosmicznych CNES
To właśnie CNES był pomysłodawcą i głównym koordynatorem prac nad mikrosatelitą Taranis, którego celem było zbadanie wysokoenergetycznych wyładowań w górnych warstwach atmosfery, tzw. zjawisk TLE (Transient Luminous Events) oraz krótkotrwałych rozbłysków promieniowania gamma w ziemskiej atmosferze (Terrestial Gamma-ray Flashes, TGF). Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk powstał zasilacz będący częścią systemu MEXIC (Multi Experiment Interface Controller), mózgu całego skomplikowanego układu instrumentów naukowych.
W przygotowanie instrumentów dla misji Taranis włożyliśmy dużo czasu i jeszcze więcej pracy. Przykro mi, że zespół naukowy nie uzyska oczekiwanych danych, że satelita nie dokona pomiarów. To wielka strata dla nauki. Jednak z punktu widzenia inżynierskiego możemy mimo wszystko mówić o sukcesie. Współpraca ze znakomitymi inżynierami z CNES otworzyła CBK PAN na nowoczesne trendy w projektowaniu elektroniki wykorzystywanej do eksploracji kosmosu. Doświadczenie, nowe umiejętności i kontakty, jakie nawiązaliśmy przy okazji pracy nad Taranisem są bezcenne.
Dr inż. Roman Wawrzaszek z CBK PAN
"Wciąż nie uzyskaliśmy informacji, czy CNES zdecyduje się na drugie podejście do projektu i ponowne skonstruowanie satelity. Jeśli tak, to może liczyć na naszą współpracę" - mówi profesor Jan Błęcki z CBK PAN, Co-Leading Investigator misji Taranis.
Fot. Arianespace [arianespace.com]
https://www.space24.pl/arianespace-o-powodach-utraty-ladunku-vegi-mozliwa-seria-ludzkich-bledow

Arianespace o powodach utraty ładunku Vegi. Możliwa seria ludzkich błędów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamieszanie wokół domniemanego wykrycia fosforowodoru na Wenus
2020-11-20.
Wraz z pojawieniem się nowych analiz danych dotyczących domniemanej obecności fosforowodoru (fosfiny) w gęstej atmosferze Wenus, w środowisku naukowym pojawiły się kontrowersje dotyczące istoty i wiarygodności tego znaleziska. O odkryciu zrobiło się głośno we wrześniu br., kiedy to powiązano je z możliwością istnienia prostych form życia na drugiej planecie od Słońca. W ostatnich tygodniach pojawiły się jednak alternatywne wyjaśnienia nierzadko kwestionujące poprawność pierwotnych analiz.
Tytułem przypomnienia - 14 września br. zespół, którym kieruje Jane Greaves z Cardiff University w Wielkiej Brytanii, ogłosił wykrycie w atmosferze Wenus fosforowodoru, zwanego też fosfiną. Jednocześnie naukowcy wykluczyli niebiologiczne pochodzenie tak znacznych ilości tego związku, sugerując tym samym, że może to być potencjalna oznaka istnienia w chmurach Wenus bakteryjnej formy życia (fosforowodór jest uważany za swego rodzaju biomarker, czyli związek swoisty dla występowania organizmów żywych - pochodną ich procesów metabolicznych). Istotny udział w pracach brał Polak - Janusz Pętkowski z Massachusetts Institute of Technology (MIT).
Wyniki opublikowano w ?Nature Astronomy?. Jednak po kilku tygodniach pojawiły się coraz większe kontrowersje odnośnie poprawności wykrycia fosfiny. Inne zespoły naukowe zamieściły swoje analizy w serwisie arxiv.org, który służy do publikowania wstępnych wersji prac naukowych, zanim te zostaną oficjalnie opublikowane w ostatecznych wersjach w czasopismach naukowych. W ostatnich dniach pojawił się tam także artykuł grupy Greaves, broniący odkrycia.
O swoich korygujących wynikach oceny tych danych poinformowało też w ostatnim czasie m.in. Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO). Jak podano w stosownym komunikacie, w zbiorach naukowych organizacji pojawiła się nowa wersja analiz obserwacyjnych z sieci radioteleskopów ALMA dotyczących Wenus. Surowe dane ponownie przeprocesowano z wykorzystaniem na nowo skalibrowanych narzędzi - po tym, jak zidentyfikowano usterkę w oprogramowaniu związaną ze specyficzną konfiguracją radioteleskopu zastosowaną do obserwacji tak jasnego obiektu, jak Wenus.
Głosy krytyczne dotyczą kilku osobnych wniosków. Ogłoszona linia widmowa fosforowodoru jest bardzo słaba, na poziomie szumu tła. Tymczasem zwykle jest przyjęte, że aby wiarygodnie potwierdzić istnienie jakiegoś związku w kosmosie, potrzeba zaobserwować więcej niż jedną jego linię widmową, szczególnie jeśli dotyczy to tak słabej linii. Inni naukowcy przeprowadzili obserwacje w podczerwieni (gdzie fosforowodór też powinien mieć linie widmowe) i nie znaleźli oznak występowania tego związku na Wenus.
Podważany jest też sposób, w jaki dane zostały przeprocesowane. Zespół Greaves użył w tym procesie obróbki danych wielomianu bardzo wysokiego stopnia, co wzbudziło uzasadnione obawy o wpłynięcie w ten sposób na końcowy efekt. Co więcej, linia fosforowodoru nie jest dostatecznie uprawdopodobniona - nie można z odpowiednim statystycznym poziomem ufności stwierdzić, że faktycznie istnieje, a nie jest to szum albo jakiś artefakt wynikający ze sposobu obróbki danych. Są też inne argumenty, które wskazują, że nawet jeśli linia jest realna, to została błędnie zidentyfikowana. Naukowcy sugerujący ten problem wskazują, że może to być linia dwutlenku siarki, która ma bardzo podobną długość fali.
Pojawiały się też głosy, że mylny pomiar to efekt błędu w kalibracji danych ALMA. Ponowna kalibracja danych dokonana teraz przez ALMA ma pozwolić naukowcom zweryfikować ten problem.
W serwisie arxiv.org pojawiła się też w ostatnich dniach nowa publikacja zespołu Greaves, w której naukowcy odpowiadają na zarzuty jednej z prac i bronią swojego odkrycia. M.in. dowodzą, iż linia fosforowodoru nie może zostać przypisana dwutlenkowi siarki. Wskazują też, że linia fosforowodoru w nowo przeprocesowanych danych z ALMA jest co prawda słabsza niż w pierwotnej wersji, ale nadal występuje. Zapowiadają też nowe obserwacje Wenus przy pomocy ALMA w 2021 roku.
Naukowa dyskusja pomiędzy badaczami zapewne będzie jeszcze trwała. W najbliższych tygodniach lub miesiącach w czasopismach ?Nature Astronomy? i ?Astronomy & Astrophysics? ukażą się oficjalne wersje wspominanych artykułów (po przejściu procesu recenzji) oraz być może kolejne prace związane z tematem.
Dyskusja i spory między badaczami to naturalna część procesu naukowego. Jeden zespół prowadzi badania, publikuje wyniki, wysuwa hipotezy i argumenty. Potem inni badacze sprawdzają, weryfikują wyniki, prowadzą własne dodatkowe badania i albo potwierdzają, albo podważają dany wynik lub hipotezę. W tym przypadku kwestię rozpala dodatkowo duże zainteresowanie ze strony mediów, gdyż sprawa dotyczy tematu życia pozaziemskiego.
W kontekście najbardziej burzliwych sporów o istnienie życia w kosmosie warto przypomnieć sytuację z 1996 roku związaną z ogłoszeniem odkrycia w meteorycie marsjańskim ALH 84001 struktur, które zinterpretowano jako skamieniałości bakterii. Później zostało to zakwestionowane (np. w laboratorium udało się w sposób sztuczny wytworzyć podobne struktury). Jednak sprawa ma dalszy ciąg, bowiem w 2019 roku inni naukowcy ogłosili podobne odkrycie w przypadku innego meteorytu marsjańskiego ALH 77005, również wysuwając hipotezę, iż mogą w nim występować pozostałości po dawnym marsjańskim życiu.
Opracowanie: PAP/S24
Planeta Wenus widziana z sondy Mariner 10 w lutym 1974 roku. Fot. NASA/JPL-Caltech [solarsystem.nasa.gov]

Zamieszanie wokół domniemanego wykrycia fosforowodoru na Wenus.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz pierwszy od czasów sprowadzenia krzyżaków do Polski, Jowisz i Saturn będą wyglądały jak jedna planeta
2020-11-20. Radek Kosarzycki
Już za miesiąc będziemy mieli okazję zobaczyć na niebie coś, czego nie widzieli ani nasi rodzice, ani dziadkowie, ani ich dziadkowie, ani ich dziadkowie. Chyba warto.
Obserwatorzy nieba od czasu do czasu mają okazję zobaczyć na niebie coś wyjątkowego, co zbyt szybko się nie powtórzy.  W 1997 roku na nocnym niebie świeciła kometa Hale?a-Boppa. Sam miałem okazję ją obserwować, ale większość ludzi z pewnością całkowicie ją zignorowała.
Czy będziemy mieli szansę jeszcze raz ją zobaczyć w przyszłości? My nie, ale już nasi odlegli potomkowie tak. Kometa Hale?a-Boppa przed 1997 rokiem była widoczna w 2215 r. p.n.e. gdy w Egipcie rządził faraon Pepi II. Na kolejną wizytę na ziemskim niebie trzeba było czekać ponad 4000 lat. Następna wizyta zaplanowana jest  na 4385 rok. Powiedzcie swoim dzieciom, aby powiedziały swoim dzieciom, aby powiedziały swoim dzieciom itd., że też ją widzieliście.
Następny taki ?niepowtarzalny? widok już za miesiąc
Nie będzie to co prawda kometa, ale też będzie ciekawie. Preludium zresztą możecie zobaczyć już teraz. Główne bohaterki przygotowują się do przedstawienia już od kilku tygodni.
Dwudziestego pierwszego grudnia wieczorem, Jowisz i Saturn zbliżą się na niebie tak blisko, że będą wyglądały niemalże jak jeden obiekt.
Choć do zbliżeń obu planet na niebie dochodzi średnio raz na 20 lat, to tak blisko jak w tym roku nie były od bardzo dawna. Po raz ostatni obie planety tak bardzo zbliżyły się do siebie 4 marca 1226 r. To w tym roku książę Konrad Mazowiecki poprosił Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, znany potocznie jako zakon krzyżacki, o pomoc w walce z Prusami. Co z tego wynikło, pamiętamy wszyscy. Wystarczy wspomnieć o bitwie pod Grunwaldem, która nie była jednak końcem wojen polsko-krzyżackich. Te zakończyły się dopiero w drugiej dekadzie XVI wieku.
Od 16 do 25 grudnia odległość między nimi na niebie będzie mniejsza od średnicy Księżyca w pełni, a w samym środku tego okresu, wieczorem 21 grudnia obie planety będą wyglądały jak podwójna planeta. Odległość między nimi będzie mniejsza od 1/5 średnicy Księżyca.
Ziarnko soli
Żeby nie było zbyt dobrze, jest też jeden minus całego przedstawienia. Obie planety obok siebie będą widoczne na zachodnim horyzoncie zaledwie przez godzinę po zachodzie Słońca, czyli będą skąpane w poświacie zachodzącego Słońca. Zatem będziemy mieli okazję dosłownie przez chwilę przyjrzeć się tej osobliwej konfiguracji dwóch gazowych olbrzymów na niebie.
Jeżeli ktoś nie będzie wiedział, że w ogóle taki spektakl ma miejsce na niebie, z pewnością na niego nie zwróci uwagi, ale wy już wiecie ? więc podnieście się na chwilę z krzesła i rzućcie okiem za okno. Za dziesięć, dwadzieścia lat będziecie mogli wspomnieć, że widzieliście coś, na co reszta musi poczekać do?.
Takie promocje często się nie zdarzają
Owszem, nie będzie trzeba czekać tak długo jak na tegoroczne zbliżenie. Obie planety zbliżą się do siebie ponownie 15 marca 2080 r. Nie wiem jak wy, ja zamierzam też to zobaczyć. 99 lat to idealny wiek do testowania wzroku. Jeżeli wasze dzieci lub wnuki zobaczą tamto zbliżenie, a będzie ono ciekawsze od tegorocznego, bowiem będzie miało miejsce wysoko na ciemnym, nocnym niebie, to po nich kolejna koniunkcja gazowych olbrzymów pojawi się na niebie dopiero w 2400 r.
https://spidersweb.pl/2020/11/jowisz-saturn-jak-jedna-planeta.html

Po raz pierwszy od czasów sprowadzenia krzyżaków do Polski, Jowisz i Saturn będą wyglądały jak jedna planeta.jpg

Po raz pierwszy od czasów sprowadzenia krzyżaków do Polski, Jowisz i Saturn będą wyglądały jak jedna planeta2.jpg

Po raz pierwszy od czasów sprowadzenia krzyżaków do Polski, Jowisz i Saturn będą wyglądały jak jedna planeta3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chmura Microsoftu połączy się z kosmicznym internetem SpaceX
Autor: admin (2020-11-20)
Rozpoczęcie partnerstwa ogłosiły dwie znane na całym świecie amerykańskie korporacje - astronautyczna SpaceX i informatyczna Microsoft. Skutkiem tego chmura Microsoftu znajdzie się w kosmosie.
Znany na całym świecie gigant technologiczny Microsoft zdecydował się dosłownie wejść na poziom kosmiczny i ogłosił rozpoczęcie współpracy z firmą SpaceX, która słynie z budowy rakiet i projektu telekomunikacyjnego Starlink polegającego na zorganizowaniu dostępnego na całym świecie szybkiego satelitarnego Internetu.
Według Microsoft, Internet Starlink będzie używany do łączenia się z markowymi usługami chmurowymi firmy i nowym projektem Azure Modular Datacenter (MDC), czyli mobilnym, przenośnym centrum danych zapewniającym ciągły, nieprzerwany dostęp do mocy obliczeniowej chmury Azure w dowolnym środowisku. Microsoft planuje również zintegrować stacje naziemne SpaceX z możliwościami sieciowymi platformy Azure.
Przypomnijmy, że projekt Starlink obejmuje ponad 11 tysięcy kompaktowych satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej. Będą utrzymywać łączność ze stacjami bazowymi i abonentami na powierzchni w pasmach częstotliwości radiowych Ku, Ka i V (2?18, 26,5?40 i 40?75 gigaherców). W swojej gotowej formie grupa zapewni szybki dostęp do Internetu z opóźnieniami mniejszymi niż 15 milisekund co zostanie osiągnięte ze względu na fakt, że pomiędzy każdym statkiem kosmicznym zostanie zainstalowany laserowy kanał komunikacyjny. Każdy statek kosmiczny Starlink jest zaprojektowany do działania przez co najmniej pięć lat i jest wyposażony we własne silniki elektryczne do orientacji i utrzymania orbity.
Źródło: SpaceX
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/chmura-microsoftu-polaczy-sie-z-kosmicznym-internetem-spacex

Chmura Microsoftu połączy się z kosmicznym internetem SpaceX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Życie w szklanych kopułach?. Elon Musk opowiada o wyglądzie pierwszej kolonii na Marsie
2020-11-20.
Szef firmy SpaceX chce przekształcić ludzkość w gatunek międzyplanetarny. Jak żaden inny człowiek w historii, ma on największe szanse na realizację swojej wizji. Ma pieniądze i odpowiednie technologie.
Elon Musk i jego zespół inżynierów budują najpotężniejszy system transportu kosmicznego w historii ludzkości. Rakieta SuperHeavy i statek Starship już za 2 lata pozwolą zabrać ludzi na Księżyc i Marsa. Miliarder wczoraj opowiedział na swoim profilu na Twitterze, jak według niego będzie wyglądała pierwsza baza na Czerwonej Planecie.
Na początku będzie to życie w szklanych kopułach? - napisał Musk w odpowiedzi na pytania jednego ze swoich fanów. ?Ostatecznie Mars będzie terraformowany, by podtrzymywać tam życie, jak na Ziemi? - dodał miliarder. Szef SpaceX nie ma złudzeń, że planety tej nie będzie można zmienić w drugą Ziemię za naszego życia. ?Terraformowanie będzie zbyt wolne, aby miało znaczenie za naszego życia? - oznajmił Musk.
Miliarder nie traci jednak nadziei na budowę tam nowej ludzkiej cywilizacji. Najpierw możemy założyć tam bazę z systemami podtrzymania życia, a później przejść do procesu zmiany Czerwonej Planety w drugą Ziemię. ?Jednak możemy założyć tam ludzką bazę za naszego życia. Przynajmniej przyszła cywilizacja podróżująca w kosmos, odkrywając nasze ruiny, będzie pod wrażeniem, że ludzie dotarli tak daleko? - napisał Musk.
Kolonizacja Marsa ma rozpocząć się w 2024 roku. Przynajmniej tak Musk powiedział na ostatniej konferencji dotyczącej Marsa. Wówczas na tej planecie ma osiąść statek Starship. Kilka lat później na powierzchnię wyjdą pierwsi kolonizatorzy. Wówczas rozpocznie się proces zmiany Marsa w drugą Ziemię, który może potrwać setki, a nawet tysiące lat.
Musk uważa jednak, że warto to już zainicjować, ze względu na zagrożenia pochodzące z kosmosu. W każdej chwili w Ziemię może uderzyć ogromna planetoida i zniszczyć wszelakie życie. Kolonie na Marsie i Księżycu dadzą nam szansę na odbudowę naszej cywilizacji i kontynuację eksploracji otchłani kosmosu.
Szef SpaceX zamierza do 2050 roku wysłać na Marsa nawet milion Ziemian za pomocą swojego statku Starship, który będzie zdolny za jednym zamachem zabrać w kosmos do 100 osób. Misje mają być tanie, gdyż recykling rakiet ma obniżyć koszty lotu do zaledwie kilku milionów dolarów. W następnej dekadzie rozpocznie się też budowa kosmicznego Internetu Starlink, który nie tylko umożliwi szybką komunikację pomiędzy bazami na Marsie, ale również pomiędzy nimi a miastami na Ziemi.
Źródło: GeekWeek.pl/Elon Musk/SpaceX/Twitter / Fot. SpaceX/NASA
https://www.geekweek.pl/news/2020-11-20/elon-musk-opowiada-na-twitterze-o-wygladzie-pierwszej-kolonii-na-marsie/

Życie w szklanych kopułach. Elon Musk opowiada o wyglądzie pierwszej kolonii na Marsie.jpg

Życie w szklanych kopułach. Elon Musk opowiada o wyglądzie pierwszej kolonii na Marsie2.jpg

Życie w szklanych kopułach. Elon Musk opowiada o wyglądzie pierwszej kolonii na Marsie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SENER Polska i Politechnika Świętokrzyska rozpoczynają współpracę
2020-11-20.
Firma inżynierii kosmicznej SENER Polska podpisała z Politechniką Świętokrzyską umowę o współpracy naukowej i badawczo-rozwojowej. Pomysł na wspólne działania narodził się podczas 6. edycji ERC Space and Robotics, jedynego turnieju kosmiczno-robotycznego, który odbył się w tym roku po ogłoszeniu pandemii.
Kooperacja obejmować ma m.in. inicjowanie i prowadzenie wspólnych prac naukowo-badawczych ukierunkowanych na innowacyjne rozwiązania dla przemysłu kosmicznego oraz lotniczego. W ramach współpracy inżynierowie SENER Polska będą mogli podnosić swoje kompetencje i korzystać z know-how uczelni, a studenci Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach uczestniczyć w warsztatach i szkoleniach z zakresu inżynierii aerokosmicznej, brać udział w programach stażowych firmy, a także współtworzyć kadry dla przemysłu kosmicznego w Polsce.
Impuls do rozpoczęcia współpracy przez SENER i Politechnikę Świętokrzyską dała szósta edycja prestiżowych zawodów robotów mobilnych ERC, która odbiła się szerokim echem i dotarła w mediach społecznościowych do 252 tys. osób zainteresowanych tematyką kosmiczną i nowymi technologiami.
Politechnika Świętokrzyska w Kielcach była współorganizatorem ERC 2020 ? w Auli Głównej tej uczelni odbyła się konferencja biznesowa (towarzysząca zawodom ERC Space & Robotics Event), na jej terenie znajdowała się Strefa Pokazów Naukowo-Technologicznych oraz tor marsjański zlokalizowany na kampusie uczelni. Firma SENER Polska była partnerem wydarzenia oraz inicjatorem przyznana ? po raz pierwszy w historii ERC ? nagród Best Design Award za najlepszy projekt robotyczny łazika.
SENER Polska to jedna z wiodących firm polskiego sektora kosmicznego. W Polsce działamy od 2006 r. i korzystamy z ponad 50- letniego doświadczenia międzynarodowej grupy SENER. Uczestniczymy w ważnych misjach Europejskiej Agencji Kosmicznej takich jak ExoMars, Proba-3, Euclid, JUICE czy Athena. Dostarczamy mechanizmy oraz naziemne urządzenia wspomagające montaż satelitów ? tłumaczy Ibon Arregui Bilbao, dyrektor SENER Polska i podkreśla: Budowa kadr polskiego sektora kosmicznego zawsze znajdowała się na liście priorytetów firmy.
Źródło: Planet Partners
Oprac. Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/sener-polska-i-politechnika-swietokrzyska-rozpoczynaja-wspolprace

SENER Polska i Politechnika Świętokrzyska rozpoczynają współpracę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza misji rakiety Electron z odzyskiem dolnego członu
2020-11-20.
Rakieta Electron firmy Rocket Lab wykonała misję wysłania 29 satelitów na orbitę, a jej dolny stopień po raz pierwszy wrócił na Ziemię po udanym locie.
Rakieta wystartowała 20 listopada o 3:20 czasu polskiego ze stanowiska LC-1A na kosmodromie na półwyspie Mahia w Nowej Zelandii. Głównym celem misji było wyniesienie 29 ładunków na orbitę okołoziemską, a dodatkowym celem firmy Rocket Lab było odzyskanie dolnego stopnia rakiety. Była to pierwsza próba wodowania pierwszego członu na spadochronach.
Lot rakiety przebiegł pomyślnie. Pierwszy stopień skończył pracę po około 2,5 minuty. Następnie rozpędzanie rakiety przyjął na siebie górny stopień, który pracował przez kolejne 6,5 minuty. Praca obu stopni zapewniła osiągnięcie wstępnej orbity.
W tym czasie dolny stopień rozpoczął powrót na Ziemię - pierwszą próbę odzysku członu rakiety. Człon wypuścił prawidłowo spadochrony i kilkanaście minut po starcie wodował w Oceanie Spokojnym. W trakcie pisania tego artykułu trwało zabezpieczanie członu do transportu.
Wysiłki w kierunku odzyskiwania dolnego stopnia rakiety Electron zostały ogłoszone w 2019 r. Przez kilka misji wykonywano działania przybliżające do realizacji dzisiejszej próby: testowano sterowany powrót stopnia, zbierana potrzebne dane i testowano systemy spadochronowe. Po dzisiejszej misji, w której po raz pierwszy stopień wylądował z lotu kosmicznego i został wyłowiony z wody, firma przejdzie do kolejnego kroku - wyłapania lądującego na spadochronie stopnia przez helikopter w powietrzu.
Firma Rocket Lab poinformowała też o udanym wypuszczeniu wszystkich satelitów na docelowej orbicie przez stopień Kick Stage.

O ładunkach
Firma TriSept wysłała w tym starcie parę satelitów DRAGRACER standardu CubeSat 6U, które mają testować przyspieszoną deorbitację przy użyciu taśmy o długości 70 m.
Francuska firma Unseenlabs miała na rakiecie parę statków BRO-2 i BRO-3. Są to kolejne satelity do budowanej sieci monitoringu morskiego, która docelowo składać się będzie z 20 satelitów. Wysłane w tym locie satelity są również standardu CubeSat 6U.
Firma Swam Technologies umieściła w tej misji 24 bardzo małych satelitów telekomunikacyjnych SpaceBEE. Są to statki standardu CubeSat 1/4U i zostały zaprojektowane do pośredniczenia w komunikacji. Pierwszych 12 satelitów tej sieci trafiło na orbitę w locie rakiety Vega we wrześniu 2020 r.
Studenci z Uniwersytetu w Auckland zbudowali dla tej misji satelitę APSS-1, który ma wykonywać badania jonosfery i sprawdzić czy perturbacje w tej warstwie atmosfery mogą pozwalać na przewidywanie trzęsień ziemi.
30. ładunkiem tego lotu była figurka Skrzata Chompski - postaci z gry Half-Life firmy Valve. Ta mierząca 15 cm figurka jest zbudowana z tytanu i została wytworzona techniką druku 3D.
Figurka została wysłana w uznaniu dla kreatywności i innowacyjności graczy z całego świata, a dodatkowo pełni rolę testu materiału wytworzonego w technice druku 3D, czy nadaje się na loty kosmiczne. Figurka jest przytwierdzona do stopnia Kick Stage rakiety i spłonie razem z nim w atmosferze.
Prezydent firmy Valve zobowiązał się wpłacić po dolarze na Pediatryczny Oddział Intensywnej Opieki Medycznej szpitala Children?s Starship Hospital za każdą osobę, która będzie na żywo oglądała start tej rakiety za pośrednictwem jej operatora, firmy Rocket Lab.
 
Podsumowanie
Był to 16. lot rakiety Electron i 85. udany start rakiety oribtalnej w ogóle w 2020 r.
 
 
Na podstawie: Rocket Labs
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacje o misji od operatora rakiety, firmy Rocket Lab
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Electron startująca z 29 satelitami w ramach misji "Return to Sender". Źródło: Rocket Lab.
Rocket Lab - Return To Sender Launch 11/20/2020

https://www.youtube.com/watch?time_continue=1809&v=eZGI_lHGltA&feature=emb_logo

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwsza

Pierwsza misji rakiety Electron z odzyskiem dolnego członu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak działa silnik rakietowy?
2020-11-20. Klub Astronomiczny Almukantarat  
Jak działa silnik rakietowy?
Abstrakt
Zapraszam serdecznie na pierwszy z serii wykład zatytułowany ?Jak działa silnik rakietowy??. Będziemy mówić o podstawach termodynamiki i gazodynamiki potrzebnych do zrozumienia procesów zachodzących w dyszy, wytłumaczymy sobie także, jak zachodzi proces spalania i jakie komplikacje napotykamy przy jego analizie. Oprócz tego omówimy w szczegółach kilka typów materiałów pędnych i budowę komór spalania, a na sam koniec zajmiemy się niekonwencjonalnymi silnikami rakietowymi, ich zasadami działania oraz zastosowaniami. Jeżeli zawsze chcieliście poszerzyć swoje horyzonty w dziedzinie astronautyki, to ten wykład jest właśnie dla Was!
Michał Grendysz
Wykład
Jak działa silnik rakietowy? ? Michał Grendysz
https://www.youtube.com/watch?v=ER3MRjOOECo&feature=emb_logo

Źródła:
YouTube: Klub Astronomiczny Almukantarat
https://news.astronet.pl/index.php/2020/11/20/jak-dziala-silnik-rakietowy/

Jak działa silnik rakietowy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śladami Messiera: M105
2020-11-20. Anna Wizerkaniuk
O obiekcie:
Messier 105 to galaktyka położona w gwiazdozbiorze Lwa, będąca częścią grupy galaktyk M96, zwanej też jako Leo I. M105 jest największą galaktyką eliptyczną w katalogu Messiera, która nie znajduje się w Gromadzie w Pannie. Niestety, tak jak inne obiekty tego typu, nie jest zbyt spektakularna do obserwacji, ponieważ nie można zobaczyć jej struktury.
M105 znajduje się około 38 milionów lat świetlnych od Ziemi. Dzięki obserwacjom przeprowadzonym za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a wiadomo, że w centrum tej galaktyki znajduje się masywny obiekt o masie około 120 ? 200 milionów mas Słońca. Co więcej, choć uważano, że M105 jest już martwą galaktyką, znaleziono młode gwiazdy i gromady gwiazd, co wskazuje na to, że nadal zachodzą w niej procesy gwiazdotwórcze.
Galaktyka M105 została odkryta przez przyjaciela Messiera ? Pierre Méchaina w 1781 r., kilka dni po tym, gdy odkrył inne obiekty z grupy Leo I: M95 oraz M96, a przed okryciem M101. Jednak Charles Messier nie dodał M105 do swojego katalogu. Zrobiła to dopiero Helen Hogg w 1947 r., po odnalezieniu listu Méchaina, w którym opisał obiekt.
Podstawowe informacje:
?    Typ obiektu: galaktyka eliptyczna
?    Numer w katalogu NGC: 3379
?    Jasność: 9,3m
?    Gwiazdozbiór: Lew
?    Deklinacja: 12° 34? 53,9?
?    Rektascensja: 10h 47m 49,6s
?    Rozmiar kątowy: 5,4? x 4,8?
Jak obserwować:
M105 można obserwować przez mniejszy teleskop, ale będzie przypominać rozmazaną plamkę światła. Galaktykę można znaleźć mniej więcej w 1/3 odległości pomiędzy Regulusem ? ? Leo, a Denebolą ? Leo. Obserwacje tego obiektu najlepiej zaplanować sobie na kwiecień, kiedy to M105 jest wysoko nad horyzontem na początku nocy.
Zdjęcie w tle: NASA, ESA, STScI and C. Sarazin (University of Virginia)

NASA, ESA, STScI and C. Sarazin (University of Virginia)

IAU and Sky & Telescope magazine (Roger Sinnott & Rick Fienberg)

Źródła:
NASA: Messier 105, Messier Objects: Messier 105, Messier Seds
https://news.astronet.pl/index.php/2020/11/20/sladami-messiera-m105/

Śladami Messiera M105.jpg

Śladami Messiera M105.2.jpg

Śladami Messiera M105.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Został milionerem, po tym jak meteoryt rozbił się w jego domu

2020-11-20.

Niesamowita historia przydarzyła się pewnemu producentowi trumien w Indonezji. W jego dom uderzył meteoryt zwany chondrytem ? jest on rzadszy od złota.

Choć słynne powiedzenie głosi, że "pieniądze nie spadają z nieba" z faktem tym może nie zgodzić się Joshua Hutagalung - właściciel firmy produkującej trumny z Indonezji. Ku jego wielkiemu zaskoczeniu, w dom będący zarazem pracownią mężczyzny, uderzył sporej wielkości meteoryt. Choć zniszczenie domu rzadko kiedy można nazwać szczęśliwym wydarzaniem - ten konkretny przypadek jak najbardziej nie powinienem zamartwiać właściciela - czytamy w serwisie BBC.com.

 W domu Joshui wylądował bowiem ważący 2,1 kg chondryt węglisty - niezwykle rzadkie ciało niebieskie, charakteryzujący się bardzo kruchą budową. Jego nazwa pochodzi stąd, że większość budowy zawiera chondry, czyli drobne, najczęściej zbudowane promieniście, kuliste skupienia krystaliczne. Wiek meteorytu został oszacowany na 4,5 miliarda lat, a gram jego powierzchni kosztuje 645 funtów. Oznacza to, że szczęśliwy znalazca otrzyma za niego sumę przekraczającą 1,4 miliona funtów.
W rozmowie z "The Sun", producent trumien ujawnił, że sprzedał skałę amerykańskiemu ekspertowi od meteorytów. Ten następnie sprzedał meteoryt kolekcjonerowi z USA, który umieścił rzadki kamień w Centrum Badań Meteorytów na Uniwersytecie Stanu Arizona.
Joshua nie podał konkretnej kwoty, jaką udało mu się uzyskać za rzadkiego "gościa". Podkreślił jedynie, że pieniędzy jest wystarczająco, by mógł przejść na emeryturę i zbudować kościół dla swojej społeczności. W ten właśnie sposób chce podziękować za "znak z nieba", który uczynił go zamożnym.

 
To oczywiście nie jedyny przypadek odnalezienia tak rzadkiego chondrytu. Zaledwie rok temu podobna skała rozbiła się na polu ryżowym we wschodnich Indiach. Ważący 14 kg meteoryt był wielkości piłki nożnej. Lokalni rolnicy zrobili ślad, jaki pozostawiła w błotnistych terenach wioski Mahadeva w Bihar.
Rekordowy chondryt rozbił się 5 lat temu, nieopodal miasta Maryborough w Australii. Odnalazł go David Hole - poszukiwacz złota. Datowanie tego konkretnego przypadku zostało ustalone na 4,6 mld lat. Ogromna, ważąca 17 kg skała, ukazała swoje wnętrze po użyciu piły diamentowej. Odkryto, że meteoryt zawiera wysoki procent żelaza, co czyni go chondrytem H5. Wewnątrz znajdują się struktury zwane chondrulami.
Meteoryty takie jak Maryborough są rzadsze niż złoto. Ten znaleziony w Australii jest jednym z zaledwie 17 odkrytych meteorytów i drugim co do wielkości chondrytem H5.

 
Meteoryt cenniejszy niż złoto /123RF/PICSEL

Chondryt H5 z Australii /materiały prasowe

 
https://nt.interia.pl/news-zostal-milionerem-po-tym-jak-meteoryt-rozbil-sie-w-jego-domu,nId,4866974

Został milionerem, po tym jak meteoryt rozbił się w jego domu.jpg

Został milionerem, po tym jak meteoryt rozbił się w jego domu2.jpg

Został milionerem, po tym jak meteoryt rozbił się w jego domu3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nad środkową Europą widziano jasną kulę ognia podążającą powoli po nocnym niebie
Autor: admin (2020-11-20)
Nad środkową Europą doszło do licznych obserwacji jasnego meteoru, który przelatywał nad kilkoma krajami. Wiele doniesień na temat tego zjawiska pojawiło się z Austrii i z Niemiec.
Jasny, powoli poruszający się meteor zostal zaobserwowany 19 listopada 2020 roku o godzinie 03:46 UTC. Według doniesień całe zjawisko trwało stosunkowo długo, bo aż 18 sekund. To nietypowe dla kosmicznych skał wpadających w ziemską atmosferę. Tego typu obseerwacje są typowe dla deorbitacji dużych satelitów, ale w tym konkretnym przypadku nikt nie potwierdził sztucznego pochodzenia tego obiektu.
Według doniesień stowarzyszenia AMS było aż 34 raporty naocznych świadków tego przelotu, z krajów takich jak Austria, Niemcy, ale też z północnych Włoch. Warto przypomnieć, że kilka dni temu doszło do rekodowego przelotu asteroidy, która znalazła się zaledwie kilkaset kilometrów od powierzchni naszej planety. Być moze to co obserwowano nad Europą zostało wywołane przez takie nieznane nam ciało niebieskie.Przeloty takie bardzo często obserwuje się dopiero po tym gdy nastąpi największe zbliżenie.
Warto też zwrócić uwagę, że zbliża się koniec roku i jak zwykle w tym okresie, na nocnym niebie witamy rój meteorów zwany Leonidami. Jest on związany z pozostałościami po przelocie komety Tempel-Tuttle, które przecina orbita ziemska. Leonidy są niekiedy nazywane burzą meteorów, ale obecnie klasyfikują się raczej do nazywania deszczem. O burzy mówimy gdy na godzinę spada do 1000 obiektów. W 1966 roku rzeczywiście doszło do czegoś takiego i wtedy Leonidy rozświetliły nocne niebo na niespotykaną skalę. W ciągu godziny spadało nawet 3000 meteorów.
Źródło: 123rf.com
Zdjęcie: Hermann K.
Zdjęcie: Erwin F.
Helle Feuerkugel am 19. November 2020 über Mitteleuropa
https://www.youtube.com/watch?v=VQMm8BgumBs&feature=emb_logo
2020-11-19 04:46 CET Bolide / Fireball from Dresden, Germany
https://www.youtube.com/watch?v=bvySnrXMfCs&feature=emb_logo
very bright meteor flies over germany, czech republic and austria
https://www.youtube.com/watch?v=YtUsn2lpaFc&feature=emb_logo
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nad-srodkowa-europa-widziano-jasna-kule-ognia-podazajaca-powoli-po-nocnym-niebie

Nad środkową Europą widziano jasną kulę ognia podążającą powoli po nocnym niebie.jpg

Nad środkową Europą widziano jasną kulę ognia podążającą powoli po nocnym niebie2.jpg

Nad środkową Europą widziano jasną kulę ognia podążającą powoli po nocnym niebie3.jpg

Nad środkową Europą widziano jasną kulę ognia podążającą powoli po nocnym niebie4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z gwiazdozbioru Lwa strzelają kosmiczne fajerwerki, które trzeba zobaczyć. Kiedy je obserwować?
2020-11-21.
Leonidy są najbardziej ekscytującymi meteorami jesiennego nieba. W weekend w ciągu jednej godziny możemy ujrzeć nawet kilkadziesiąt spadających gwiazd. Sprawdźmy, gdzie na niebie powinniśmy ich szukać.
Za nami już spektakle Drakonidów i Orionidów, a obecnie mamy maksimum aktywności jednego z najbardziej obfitych rojów meteorowych widocznych z obszaru Polski. Mowa oczywiście o Leonidach, które nazwę są zaczerpnęły od gwiazdozbioru Lwa, gdzie znajduje się ich radiant, a więc miejsce skąd tryskają na całe niebo.
Czas na ich obserwację jest dogodny, ponieważ mamy weekend. Możemy tym samym więcej czasu, niż w roboczy dzień, poświęcić na obserwacje, a może nawet pokusić się o zdobycze w astrofotografii, do czego Was gorąco zachęcamy.
Leonidy są najszybszymi znanymi meteorami, które wlatują do ziemskiej atmosfery z prędkością 255 tysięcy kilometrów na godzinę! Gdyby nasz samochód poruszał się z tak zawrotną szybkością, to drogę z północy na południe Polski, z Gdańska do Zakopanego, pokonalibyśmy w zaledwie 8 sekund.
Tym razem będzie to materiał wyrzucony z komety 55P/Tempel-Tuttle, która ostatnio w 1998 roku przeleciała obok Słońca. Leonidy obserwować można każdego roku mniej więcej o tej samej porze, czyli od 15 do 25 listopada.
Aby je zobaczyć, wystarczy tylko w drugiej połowie nocy spojrzeć na niebo południowo-wschodnie w pobliże gwiazdozbioru Lwa. Meteory będą tryskać we wszystkich kierunkach nieba. Trzeba być cierpliwym, gdyż czasem, aby zobaczyć meteor potrzeba wpatrywać się w niebo przez kilka minut, niemal nie mrugając oczami. W ciągu godziny mamy szansę zobaczyć średnio od 20 do 30 meteorów, choć nie jest wykluczone, że będzie ich jeszcze więcej, nawet 100.
Jeśli planujecie obserwacje poza domem, to pamiętajcie o ciepłym odzieniu i termosie z gorącym napojem, ponieważ noce w arktycznym powietrzu przynoszą nam przymrozki. Obserwacje lepiej rozpocząć jak najwcześniej, około północy, gdy konstelacja Lwa wyłoni się zza horyzontu.
Leonidy potrafią zaskoczyć, jak nocą z 12 na 13 listopada 1833 i 1966 roku, gdy miały miejsce iście nieziemskie widowiska. W ciągu godziny było widocznych aż 140 tysięcy "spadających gwiazd", co daje ponad 40 meteorów w ciągu każdej sekundy. Nic dziwnego, że świadkowie tego zjawiska mówili o gwiazdach padających tak często, jak śnieg podczas zamieci.
Możecie się pokusić o fotografie tego zjawiska. Astrofotografowie zalecają dłuższe naświetlanie, wówczas szansa na "złapanie" śladu po meteoroidzie będzie większa. Nie warto czekać aż meteor przemknie i wówczas robić zdjęcie, ponieważ jest to tak szybkie zjawisko, że nie zdołamy do uwiecznić.
Czym są meteory?
Meteory powstają na wysokości około 300 kilometrów nad ziemią, a więc tylko nieco niżej niż znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Niewielki materiał skalny, zwany meteoroidem, na skutek bardzo dużej prędkości ponad 200 tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzewa otaczające go powietrze.
Gdy osiągnie ono 2 tysiące stopni, meteoroid uwalnia ogon składający się z jonów i elektronów. Zjonizowane atomy, które znajdują się w plazmowym ogonie meteoroidu, tracą energię poprzez emisję fotonów, przez co ogon staje się widoczny gołym okiem z powierzchni ziemi.
Im większy materiał i im mocniej i dłużej się on spala, tym jest bardziej widowiskowy. Te największe bryły, które ostają się atmosferze, mogą spaść na ziemię w postaci meteorytu, choć jest to dość rzadkie zjawisko. Szacuje się, że za sprawą meteoroidów do ziemi dociera każdej doby niemal 300 ton kosmicznej materii, w większości niezauważonej, bo z dala od miejsc zamieszkanych.
Geminidy w grudniu
Połowa grudnia przyniesie nam kolejne meteory. Będą to Geminidy, które, jak ich łacińska nazwa wskazuje, będą wchodzić w ziemską atmosferę na wysokości gwiazdozbioru Bliźniąt, a dokładniej okolic Kastora, drugiej najjaśniejszej gwiazdy tej konstelacji. Są one pozostałością po rozpadzie planetoidy (3200) Phaethon.
Jeśli tylko niebo będzie pogodne, to ujrzymy nawet 120 meteorów w ciągu godziny. Najwięcej będzie ich w nocy z 12 na 13 i z 13 na 14 grudnia, chociaż warto je obserwować także w innych dniach, ponieważ promieniują one między 4 a 17 grudnia.
Geminidy wyróżniają się tym, że ich gęstość jest nawet dwukrotnie większa od meteorów z innych rojów, a to oznacza, że spalają się dłużej i mogą dotrzeć dalej w głąb ziemskiej atmosfery. Ich ślady są spore i długo się utrzymują.
Kwadrantydy w styczniu
Początek przyszłego roku też będzie obfitował w meteory. To będą Kwadrantydy, czyli "spadające gwiazdy" z nieistniejącej już konstelacji Kwadrantu Ściennego, dzisiaj zlokalizowanej na pograniczu Wolarza, Herkulesa i Smoka.
Radiant roju, czyli miejsce skąd meteory promieniują na całe niebo, jest łatwy do odnalezienia, ponieważ znajduje się w pobliżu końcówki "dyszla" Wielkiego Wozu (Wielkiej Niedźwiedzicy). Meteory są widoczne między 1 a 7 stycznia, z apogeum w okolicach 3 stycznia. Wówczas w ciągu godziny możemy ich naliczyć nawet 120. Tylko nie zapomnijcie wypowiedzieć noworocznego życzenia!
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.
Leonids meteor 2001 [1minute] ??????2001

https://www.youtube.com/watch?v=w2CoFb3MiE4&feature=emb_logo

Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.

Poland burning meteor shower caught on dashcam

https://www.youtube.com/watch?v=_nZFZsf7TIc&feature=emb_logo

    
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2020-11-21/z-gwiazdozbioru-lwa-strzelaja-kosmiczne-fajerwerki-ktore-trzeba-zobaczyc-kiedy-je-obserwowac/

Z gwiazdozbioru Lwa strzelają kosmiczne fajerwerki, które trzeba zobaczyć. Kiedy je obserwować.jpg

Z gwiazdozbioru Lwa strzelają kosmiczne fajerwerki, które trzeba zobaczyć. Kiedy je obserwować2.jpg

Z gwiazdozbioru Lwa strzelają kosmiczne fajerwerki, które trzeba zobaczyć. Kiedy je obserwować3.jpg

Z gwiazdozbioru Lwa strzelają kosmiczne fajerwerki, które trzeba zobaczyć. Kiedy je obserwować4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Start misji NROL-101
2020-11-21. Redakcja
Trzynastego listopada o 23:32 czasu polskiego rakieta Atlas V należąca do United Launch Alliance (ULA) wystartowała z wyrzutni SLC-41 na przylądku Canaveral. Wynosząc ładunek dla National Reconnaissance Office (NRO).
Start na początku był planowany na trzeciego listopada, ale był on kilkukrotnie przesuwany z powodu problemów technicznych, a potem z powodu sztormu tropikalnego eta.
Ładunek wysłany przez ULA jest nieznany. Wiemy tylko, że został on prawdopodobnie wysłany na orbitę o dużej inklinacji. Na takich orbitach NRO posiada obecnie satelity QUASAR, Trumpet oraz Intruder. Z całą pewnością dowiemy się czegoś więcej, gdy zaobserwujemy na jakiej orbicie i ile urządzeń zostało umieszczonych.
Był to osiemdziesiąty szósty lot rakiety Atlas V, czwarty w konfiguracji 531 (owiewka 5m, 3 boczne boostery oraz jeden silnik w górnym stopniu). Wyjątkowym w tej misji było to, że zamiast silników Aerojet Rocketdyne AJ-60A, użyto silników GEM-63 firmy Northrop Grumman. Zamiana tych silników miała na celu zmniejszenie kosztów lotu i przetestowanie silników GEM-63. Najnowsza rakiet ULA, czyli Vulcan ma zostać wyposażona w silniki GEM-63XL.
Atlas V NROL-101 Mission Profile

Przebieg lotu / Credits ? ULA

https://www.youtube.com/watch?v=L2KcuzpAGhI&feature=emb_logo

GEM 63XL Static Test

Static fire test GEM63XL

Artykuł przygotował Mikołaj Data ? serdecznie dziękujemy!
(ULA)
https://www.youtube.com/watch?v=HXHMfMju77g&feature=emb_logo


https://kosmonauta.net/2020/11/stary-misji-nrol-101/

Start misji NROL-101.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koło Naukowe Elektroniki i Informatyki w Knurowie buduje łazik marsjański
2020-11-21.
Członkowie Koła Naukowego Elektroniki i Informatyki w Knurowie budują łazik marsjański  "Knurów Rover". Planują wystartować w prestiżowym konkursie łazików marsjańskich European Rover Challenge, ale dopiero w roku 2022. W realizacji łazika wspomagają ich inżynierowi gliwickiej firmy AIUT.
Uczniowie liceów, techników i studenci I-go roku na kilku wydziałach Politechniki Śląskiej są członkami Koła Naukowego Elektroniki i Informatyki. Łączy ich pasja do nauki i inżynierii oraz fakt, że wszyscy pochodzą z Knurowa (ok. 39 tys. miasto w południowej Polsce, w województwie śląskim, w powiecie gliwickim). Wspólnie postanowili zbudować łazik marsjański na prestiżowe zawody European Rover Challenge 2022.
Koło Naukowe Elektroniki i Informatyki  (KNEiI) istnieje od 2015 roku i jest skierowane przede wszystkim do młodzieży, która chce zostać w przyszłości inżynierami lub naukowcami. Na zajęcia koła uczęszczają uczniowie od piątej klasy szkoły podstawowej aż do trzeciego roku studiów na wydziałach elektroniki, informatyki, robotyki, automatyki i mechatroniki. Koło ma na swoim koncie kilka sukcesów, w tym m.in. 1 miejsce w finale polskiej edycji CanSat Competition 2019-2020.

16 października 2020 na profilu koła na Facebooku pojawiła się wczesna koncepcja łazika. Celem jego budowy jest wzięcie udziału w prestiżowych zawodach łazików marsjańskich ?European Rover Challenge?. A ponieważ poziom inżynierski prezentowanych tam konstrukcji jest z roku na rok coraz wyższy, członkowie koła dają sobie 2 lata na przygotowanie łazika i celują w rok 2022. Udział w tych zawodach to będzie dla nich nie tylko przygoda, ale także możliwość konkurowania z zawodnikami z całego świata, rozwijanie własnych umiejętności inżynierskich, logistycznych i informatycznych, ale też możliwością zdobycia przez członków zespołu olbrzymiego doświadczeniem, które ? mają nadzieję ? przełoży się na ich karierę w przyszłości.
Zespół konstruktorów tworzą: Szymon Michalak (koordynator zespołu), Stanisław Lisek (odpowiedzialny za niektóre systemy pokładowe i dodatkowe urządzenia zewnętrzne łazika),  Jakub Popiel i Dawid Madejczyk (zajmują się mechaniką łazika), Szymon Bednorz i Bartek Dudek (odpowiadają za funkcjonalność robota), Bartłomiej Pacia (odpowiedzialny za przetwarzanie danych i autonomiczność łazika). Druga część zespołu tworzą: Bartosz Chmielewski, Konrad Rzepa, Oskar Górka oraz bracia Maksymilian i Seweryn Janowscy. Ich zadaniem jest opracowanie elektroniki oraz stanowiska dowodzenia misją. Obie grupy wspomaga Donat Dubiel, opiekun Koła.
Młodym naukowcom pomagają także inżynierowie z polska firma technologicznej AIUT z Gliwic, którzy opiniują przygotowane projekty konstrukcji mechanicznej oraz wykonują sporą część elementów mechanicznych, co stanowi olbrzymią pomoc, gdyż koło nie posiada obrabiarek umożliwiających wykonanie elementów metalowych.
Aktualnie ?Knurów Rover?,gdyż tak został nazwany łazik, jest na etapie końcowego projektowania konstrukcji mechanicznej, odpowiedzialnej za jego poruszanie się w trudnym terenie. Ponadto opracowywany jest złożony system kamer i lidaru, dzięki którym łazik będzie w stanie określić jak wygląda przestrzeń wokół niego. Lidar został wypożyczony na potrzebę budowy robota przez polską firmę KAMAMI.pl i jest laserowym skanerem, który pozwala łazikowi widzieć przeszkody znajdujące się na jego drodze. Dzięki temu, w  połączeniu z systemem kamer, knurowski łazik będzie widział teren z bardzo dużą dokładnością.
Ponieważ realizacja tego projektu jest wymagająca i kosztowna, członkowie koła zapraszają do współpracy przy swoim projekcie przede wszystkim firmy technologiczne z regionu śląskiego, ale także z całej Polski. Bez wsparcia dobrych ludzi będzie trudno zrealizować budowę łazika marsjańskiego, ponieważ koszty związane z budową robota są olbrzymie i przerastają skromny budżet Koła Naukowego Elektroniki i Informatyki w Knurowie.

Źródłu: Gliwice. Nasze miasto; KNEiI

Oprac. Paweł Z. Grochowalski  
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kolo-naukowe-elektroniki-i-informatyki-w-knurowie-buduje-lazik-marsjanski

Koło Naukowe Elektroniki i Informatyki w Knurowie buduje łazik marsjański.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego wszyscy wyczekujemy z niecierpliwością. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać?
2020-11-21,
Czekamy na to już niemal pół roku, czyli od momentu, kiedy dzień zaczął się skracać. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać, a nocy ubywać? Ile jeszcze do tego czasu godzin ze Słońcem odbierze nam noc? Mamy dobrą wiadomość.
Nie do uwierzenia, a jednak, już od 5 miesięcy, a więc od końca czerwca, dzień z każdą kolejną dobą skraca się, a to oznacza, że Słońce świeci nad horyzontem coraz to krócej. Niekorzystny wpływ niedostatecznych ilości promieni słonecznych większość z nas odczuwa na własnej skórze.
Jesteśmy wobec tego senni, niechętni do aktywności, rozdrażnieni i bardziej podatni na choroby chłodnej pory roku, w tym sezonie dodatkowo na koronawirusa. Dlatego czekamy z utęsknieniem, a więc na chwilę, gdy nastąpi odwrócenie, dnia zacznie przybywać, a nocy ubywać.
Stanie się to już za miesiąc. Dlaczego? Ponieważ najkrótszy dzień w tym roku przypada 21 grudnia. Punktualnie o godzinie 11:02, a więc jeszcze przed południem, rozpocznie się astronomiczna zima, która oznacza również przesilenie zimowe. 22 grudnia będzie od niego o kilka sekund dłuższy.
Nie od razu przybywanie dnia będzie dla nas zauważalne. Zachód Słońca następować będzie coraz to później już między 16 a 19 grudnia, jednak na coraz wcześniejszy wschód naszej gwiazdy będziemy musieli poczekać dłużej, do 3-5 stycznia.
Niestety, do tego czasu dnia jeszcze nam ubędzie i to dosyć sporo. Dzień obecnie najkrótszy jest na północnych krańcach Polski, gdzie np. w Gdańsku trwa 8 godzin 9 minut. Dla porównania noc panuje przez 15 godzin 51 minut. W ciągu niecałego miesiąca dzień skróci się o prawie godzinę. To oznacza, że zmrok zacznie zapadać już około godziny 15:00, a jaśnieć nie będzie wcześniej niż krótko przed 8:00.
Im dalej na południe naszego kraju, tym dzień jest dłuższy i tym mniej się jeszcze skróci. W Krakowie od wschodu do zachodu Słońca mija 8 godzin 45 minut. W ciągu miesiąca dnia ubędzie o 30 minut. Noc trwa obecnie 15 godzin 15 minut, a więc jest o ponad pół godziny krótsza niż w Trójmieście.
Jednak mieszkańcy północnej Polski nic na tym nie tracą, ponieważ latem to u nich dzień jest dłuższy, a noc krótsza niż na południu, więc wychodzi po równo. Pozostaje nam jeszcze uzbroić się w cierpliwość i korzystać z pogodnych dni ile tylko możemy. Spacery w promieniach jesiennego i zimowego słońca są nieocenionym źródłem energii, poprawiają humor i sprawiają, że pozytywniej patrzymy na otaczający nas świat.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Fot. TwojaPogoda.pl
Godziny wschodu i zachodu Słońca w dniu 21 listopada 2020 roku. Fot. TwojaPogoda.pl
Długość dnia i nocy w dniu 21 listopada 2020 roku. Fot. TwojaPogoda.pl
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2020-11-21/tego-wszyscy-wyczekujemy-z-niecierpliwoscia-kiedy-dnia-zacznie-wreszcie-przybywac/

Tego wszyscy wyczekujemy z niecierpliwością. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać.jpg

Tego wszyscy wyczekujemy z niecierpliwością. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać2.jpg

Tego wszyscy wyczekujemy z niecierpliwością. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VLA ukazuje nowonarodzone dżety w odległych galaktykach
2020-11-21.
Astronomowie korzystający z danych z trwającego przeglądu nieba VLASS (VLA Sky Survey) odkryli wiele odległych galaktyk z supermasywnymi czarnymi dziurami w swoich jądrach, które w ciągu ostatnich dwóch dekad wystrzeliły potężne, emitujące promieniowanie strumienie materii (dżety). Naukowcy porównali dane z VLASS z danymi z wcześniejszego przeglądu, w którym również wykorzystano VLA.
?Znaleźliśmy galaktyki, które wcześniej nie wykazywały śladów strumieni materii, ale teraz wykazują wyraźne oznaki posiadania młodych, zwartych dżetów ? powiedziała dr Kristina Nyland, stypendystka NRC w Naval Research Laboratory.
?Takie dżety mogą mieć duży wpływ na wzrost i ewolucję swoich galaktyk, ale nadal nie rozumiemy wszystkich szczegółów. Łapanie nowonarodzonych dżetów za pomocą takich przeglądów jak VLASS, jest miarą roli potężnych dżetów radiowych w kształtowaniu życia galaktyk na przestrzeni milionów lat ? powiedziała Nyland.
VLASS to projekt, który będzie badał niebo widoczne przez VLA ? około 80% całego nieba ? trzy razy w ciągu siedmiu lat. Obserwacje rozpoczęły się w 2017 roku i pierwszy z trzech skanów został już zakończony. Nyland i jej koledzy porównali dane z tego przeglądu z danymi z badania FIRST, w którym wykorzystano VLA do obserwacji mniejszej części nieba w latach 1993-2011.
Znaleźli około 2000 obiektów, które pojawiają się na obrazach VLASS, ale nie zostały wykryte we wcześniejszym przeglądzie FIRST. Spośród nich wybrali 26 obiektów, które wcześniej zostały sklasyfikowane jako galaktyki z aktywnymi jądrami ? zasilane przez supermasywne czarne dziury ? na podstawie obserwacji optycznych i podczerwonych. FIRST przeprowadziło obserwacje 26 obiektów w latach 1994-2001. Obserwacje za pomocą VLASS wykonano w 2019 roku. Odstępy między obserwacjami obiektów wynosiły zatem od 18 do 25 lat.
Wybrali 14 z tych galaktyk do bardziej szczegółowych obserwacji za pomocą VLA. Obserwacje te dostarczyły obrazów o wyższej rozdzielczości, a także zostały wykonane na wielu częstotliwościach radiowych, aby uzyskać pełniejsze zrozumienie właściwości obiektów.
?Dane z tych szczegółowych obserwacji mówią nam, że najbardziej prawdopodobną przyczyną różnicy w jasności radiowej między obserwacjami FIRST a VLASS jest to, że ?silniki? w jądrach galaktyk od czasu obserwacji FIRST uruchomiły nowe dżety ? wyjaśnił Dillon Dong z Caltech.
Wiadomo, że czarne dziury w jądrach galaktyk oddziałują z samymi galaktykami i obie razem ewoluują. Dżety wystrzeliwane z regionów w pobliżu czarnych dziur mogą wpływać na ilość formowania się gwiazd w galaktyce.
?Dżety radiowe to naturalne laboratoria do poznawania ekstremalnej fizyki supermasywnych czarnych dziur, których powstawanie i wzrost są uważane za nierozłącznie powiązane z centrami galaktyk, w których się znajdują ? powiedział Pallavi Patil z University of Virginia.
?Dżety tak młode, jak te odkryte w naszych badaniach, mogą dać nam rzadką okazję do uzyskania nowych informacji na temat tego, jak działają te interakcje między dżetami a ich otoczeniem ? powiedziała Nyland.
?VLASS okazał się kluczowym narzędziem do odkrywania takich dżetów, i z niecierpliwością czekamy na wyniki jego następnych dwóch epok obserwacyjnych ? powiedział Mark Lacy z National Radio Astronomy Observatory.
Nyland i jej koledzy planują dalsze badania galaktyk przy użyciu VLBA, obserwatorium rentgenowskiego Chandra oraz teleskopów obserwujących w świetle widzialnym i w podczerwieni.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
VLA Sky Survey Reveals Newborn Jets in Distant Galaxies
Quasars That Have Transitioned from Radio-quiet to Radio-loud on Decadal Timescales Revealed by VLASS and FIRST
Źródło: NRAO    
Na ilustracji: Wizja artystyczna galaktyki z aktywnym jądrem wyrzucającym strumienie materii na zewnątrz z centrum galaktyki. Źródło: Sophia Dagnello, NRAO/AUI/NSF
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/vla-ukazuje-nowonarodzone-dzety-w-odleglych-galaktykach

VLA ukazuje nowonarodzone dżety w odległych galaktykach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita pomiaru wysokości oceanów Sentinel-6A wyniesiony na orbitę przez rakietę Falcon 9
2020-11-21.
Rakieta Falcon 9 wyniosła na orbitę satelitę oceanograficznego sieci Copernicus Sentinel-6 Michael Freilich.
Rakieta Falcon 9 firmy SpaceX wystartowała 21 listopada o 18:17 czasu polskiego z kosmodromu Vandenberg na zachodnim wybrzeżu USA. Na orbitę został wyniesiony amerykańsko-europejski satelita środowiskowy Sentinel-G Michael Freilich.
Lot przebiegł pomyślnie. Po ponad 8 minutach pracy dwóch stopni rakiety Falcon 9, satelita znalazł się z górnym stopniem na niskiej orbicie parkingowej. Następnie przez 45 minut trwała faza swobodnego dryfu orbitalnego, po której silnik Merlin Vac górnego stopnia odpalił po raz drugi, tylko na 10 sekund, aby ustawić statek na docelowej orbicie. Satelita Sentinel-6 Michael Freilich został odłączony od rakiety kilka minut później.
Dolny stopień rakiety Falcon 9 po odłączeniu skierował się z powrotem w stronę kosmodromu. Wylądował o własnym silniku na lądowisku LZ-4 w Vandenberg.
W misji wykorzystano nowy dolny stopień rakiety Falcon 9, oznaczony jako B1063.

Pomiar poziomu wód oceanów
Sentinel-6 Michael Freilich (znany też jako Sentinel-6A) to satelita obserwacji Ziemi zbudowany wspólnie przez agencje kosmiczne NASA, ESA, amerykańską agencję oceaniczną i atmosferyczną NOAA, Europejską Organizację Eksploatacji Satelitów Meteorologicznych EUMETSAT oraz francuską agencją kosmiczną CNES.
Jego głównym celem będzie monitoring wysokości poziomu wód oceanicznych na potrzeby ochrony środowiska i badań związanych ze zmianami klimatu. Satelita został nazwany na cześć dra Michael Freilicha - byłego przewodniczącego wydziału Nauk o Ziemi amerykańskiej agencji kosmicznej NASA.
Satelita Sentinel-6A będzie kontynuował w nadchodzącej dekadzie stałe pomiary wysokości wód. W 2025 r. planowany jest lot identycznego satelity Sentinel 6B, który przedłuży tego typu obserwacje o kolejne lata.
Seria Sentinel-6 to kontynuacja trwającego ostatnie trzy dekady wysiłku na stały pomiar wysokości wód oceanicznych. Wspólne francusko-amerykańskie satelity Topex-Poseidon, Jason, a także europejskie satelity serii Envisat czy wysłane w ostatnich latach CryoSat i Sentinel-3 dostarczyły dowodów, że poziom wód rośnie średnio 3,2 mm na rok, a w ostatnich latach tempo wzrostu zdaje się przyspieszać i dochodzić do prawie 5 mm na rok. Rosnący poziom wód jest jedną z najgroźniejszych konsekwencji zmian klimatu.
Satelita Sentinel-6A został zbudowany przez firmę Airbus Defense and Space, waży około 1,2 t i jest wyposażony w szereg instrumentów teledetekcyjnych.
Najważniejszy to wysokościomierz radarowy zbudowany przez ESA, bazujący na podobnym instrumencie wykorzystanym w misji Sentinel-3. Poza tym na statku znajdują się: radiometr mikrofalowy AMR-C, odbiornik sygnału nawigacyjnego, system pozycjonowania satelity DORIS, retroreflektor laserowy do pozycjonowania przez stacje naziemne i instrument zakrywania radiowych sygnałów nawigacyjnych do tworzenia pionowych profili temperaturowych atmosfery.
Satelita będzie komunikował się z Ziemią przy pomocy anten pasma radiowego X i S.

Podsumowanie
Był to 86. udany start rakiety orbitalnej w 2020 r. Rakieta Falcon 9 startowała w tym roku po raz 20. Częściej latały w tym roku tylko rakiety serii Długi Marsz 2,3 i 4, które wykonały łącznie 23 próby, z czego jedna była nieudana.
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: NASA/ESA
 
 
Więcej informacji:
?    informacje o satelicie Sentinel-6 (ESA)
?    broszura prasowa nt. startu satelity Sentinel-6A (ESA)
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Falcon 9 startująca z satelitą Sentinel-6 Michael Freilich. Źródło: SpaceX.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/satelita-pomiaru-wysokosci-oceanow-sentinel-6a-wyniesiony-na-orbite-przez-rakiete-falcon

Satelita pomiaru wysokości oceanów Sentinel-6A wyniesiony na orbitę przez rakietę Falcon 9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

World Space Week 2020 ? Konferencja i debata
2020-11-21. Redakcja
Z uwagi na stan pandemii, tegoroczne kosmiczne wydarzenia ?worldspaceweekowe? odbyły się w formie hybrydowej.
7 listopada w ramach World Space Week odbyła się konferencja popularnonaukowa, która była transmitowana między innymi na kanale YouTube. Prelekcje przeprowadzili prof. Krzysztof Meissner, Dr inż Krzysztof Kanawka, Leszek Orzechowski, Jędrzej Kowalewski, Joanna Kuźmy oraz Gordon Wasilewski. Odbyła się także debata ?Edukacja w sektorze kosmicznym ? kadry dla polskiego sektora kosmicznego? z udziałem cenionych specjalistów z Polski w tym obszarze.
Serdecznie zapraszamy do wysłuchania wystąpienia naszego redaktora naczelnego ? Dr inż Krzysztofa Kanawki! Prelekcja dotyczyła celów zrównoważonego rozwoju ONZ oraz satelitarnych obserwacji Ziemi.
Przed nami jeszcze trzecia edycja szkolenia dla nauczycieli ?Kosmiczne Inspiracje?, która odbędzie się w dniach 20-22.11.2020 r. ? w tym roku całkowicie zdalnie. Uczestnicy otrzymają imponujący pakiet materiałów edukacyjnych i pomocy szkolnych do pracy. Więcej informacji na stronie internetowej wydarzenia: worldspaceweek.pl
(WSW)
Całość konferencji do obejrzenia na kanale YouTube World Space Week Wrocław
World Space Week Wrocław 2020 - konferencja i debata

https://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=K3gvUQPdUjg&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/11/world-space-week-2020-konferencja-i-debata/

World Space Week 2020 ? Konferencja i debata.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Mleczna zderzy się z Andromedą. Czy nasza Galaktyka to przetrwa?
Autor: admin (2020-11-21)
Nasza najbliższa kosmiczna sąsiadka, galaktyka Andromedy, zmierza nieuchronnie w kierunku Drogi Mlecznej. Porusza się z prędkością 400 tysięcy km/h. Ale nie mamy się czego bać. Jakkolwiek kolizja tej galaktyki z naszą jest nieuchronna to zderzą się nie wcześniej niż za kilka miliardów lat.
Do niedawna naukowcy wierzyli, że to nasza galaktyka najbardziej ucierpi na kolizji, ponieważ jest mniejsza od sąsiedniej Andromedy. Teraz nie jest to już takie pewne. Ostatnie badania przeprowadzone przez Międzynarodowe Centrum Badań Radioastronomicznych pokazują, że Andromeda w rzeczywistości nie jest dużo cięższa od Drogi Mlecznej. W rzeczywistości obie galaktyki są mniej więcej tej samej wielkości. Potwierdzają to badania opublikowane w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Oszacowanie nawet przybliżonej masy galaktyki jest bardzo trudne. Jasno świecące gwiazdy, które tworzą widoczną część tego rozległego układu, w rzeczywistości mają niewielki udział w całkowitej masie galaktyki. Większość z nich to czarne dziury i ciemna materia, które są trudne do zmierzenia nawet za pomocą ultranowoczesnych teleskopów. Aby obejść ten czynnik, naukowcy zastosowali stosunkowo nową metodę obliczania masy Andromedy.
Korzystając z danych z analiz bardzo szybkich gwiazd w galaktyce Andromedy, wykrytych przez Teleskop Williama Herschela, naukowcy mogli obliczyć prędkość ucieczki galaktyki. prędkość ucieczki w tym przypadku pokazuje, jak szybko obiekt powinien się poruszać, aby całkowicie opuścić orbitę galaktyki. Pracując wstecz od tej liczby, naukowcy byli w stanie obliczyć masę Andromedy.
Okazało się, że w porównaniu z poprzednimi szacunkami masa galaktyki jest mniej więcej taka sama jak masa Drogi Mlecznej, czyli około 800 miliardów mas Słońca. Biorąc to pod uwagę, w odległej przyszłości nasza galaktyka może mieć znacznie więcej szczęścia - być może w trakcie katastrofalnej kolizji oba systemy kosmiczne połączą się ze sobą.
Crash of the Titans: Milky Way & Andromeda Collision [Annotated] [Ultra HD]
https://www.youtube.com/watch?v=-WoLSL3EDEs&feature=emb_logo
Galaktyka Andromedy - Źródło: wikipedia.org
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/droga-mleczna-zderzy-sie-z-andromeda-czy-nasza-galaktyka-przetrwa

Droga Mleczna zderzy się z Andromedą. Czy nasza Galaktyka to przetrwa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Herakles to galaktyka pożarta przez Drogę Mleczną 10 miliardów lat temu. Wciąż widać jej szczątki
2020-11-21. Radek Kosarzycki
Poznawanie budowy naszej galaktyki, Drogi Mlecznej, to nie lada wyzwanie. Dużo łatwiej jest analizować budowę innych galaktyk niż naszej własnej. Tak samo jako łatwiej przez okno własnego domu opisać dom po przeciwnej stronie ulicy, niż własny.
Droga Mleczna to sporych rozmiarów galaktyka spiralna z poprzeczką. W jej centrum znajduje się supermasywna czarna dziura Sagittarius A*. Ową czarną dziurę otacza sferyczne zgrubienie centralne pełne gazu i starych czerwonych gwiazd. Wokół zgrubienia natomiast rozciągają się rozległe spiralne ramiona pełne gwiazd, pyłu, gazu, obłoków gwiazdotwórczych.
Od centrum Drogi Mlecznej do jej zewnętrznej krawędzi jest około 50 000 lat świetlnych, zatem cała galaktyka ma średnicę 100 000 lat świetlnych (brawo, kapitanie oczywisty!). Ziemia, jak i cały Układ Słoneczny znajdują się ok. 28 000 lat świetlnych od środka Drogi Mlecznej, czyli w sumie bliżej nam do zewnętrznej krawędzi galaktyki niż do jej środka. Cała Droga Mleczna składa się z ok. 200-400 miliardów gwiazd. To wszystko tylko informacja dla kontekstu.
Jak opisać własną galaktykę?
Problem w tym, że całego tego kształtu nie sposób opisać znajdując się w środku dysku galaktyki. Jak na razie nie jesteśmy zbyt sprawnymi kosmicznymi podróżnikami, abyśmy mogli wysłać aparat fotograficzny na zewnątrz Drogi Mlecznej, aby mógł uchwycić na zdjęciu jej faktyczny wygląd. Odległości w kosmosie są na tyle duże, że może się okazać, że to nie tylko teraz nie jest możliwe, ale nigdy nie będzie (optymistów zapraszam do sekcji komentarzy).
Siedząc w środku Drogi Mlecznej jesteśmy otoczeni gwiazdami ją tworzącymi. Dzięki temu, że mniej więcej znamy kształt i dynamikę galaktyki, wiemy jak i gdzie gwiazdy powinny zmierzać. Dodatkowo żyjemy we wspaniałych czasach gwałtownego rozwoju technologii i mamy coraz lepszy sprzęt pozwalający nam analizować ogromne i wyciągać wnioski z ogromnych ilości danych, których człowiek nigdy nie byłby w stanie przeanalizować samodzielnie.
Odkrywamy szczątki dawnej galaktyki
Potężne przeglądy nieba realizowane za pomocą teleskopów pozwalają nam badać ogromne ilości gwiazd. W ramach przeglądu ? uwaga, długa nazwa - Sloan Digital Sky Surey?s Apache Point Observatory Galactic Evolution Experiment (APOGEE) astronomowie katalogują setki tysięcy gwiazd, wraz z ich prędkościami i składem chemicznym. Na pierwszy rzut oka ciężko odróżnić gwiazdy od siebie. Dopiero dokładna analiza właśnie składu chemicznego oraz ruchu setek tysięcy gwiazd może ujawnić całe grupy, roje gwiazd odróżniające się od gwiazd, które powstały w Drodze Mlecznej.
Dodatkową trudnością tutaj jest sytuacja, w której patrzymy w kierunku jasnego i bardzo zapylonego centrum Drogi Mlecznej. Ciężko tam odróżnić poszczególne gwiazdy od tła lśniącego światłem setek tysięcy gwiazd upakowanych wokół centralnej czarnej dziury i otoczonych ogromnymi ilościami pyłu i gazu.
Tutaj wchodzi program APOGEE, w ramach którego astronomowie katalogują widma gwiazd w bliskiej podczerwieni (a w podczerwieni pył już nie jest widoczny, więc nie przeszkadza w obserwacjach). W ciągu dekady realizowania tego przeglądu astronomowie zebrali widma dla ponad pół miliona gwiazd.
Szczątki Heraklesa wciąż krążą wokół centrum Drogi Mlecznej
To właśnie w tych widmach naukowcy odkryli szczątki dawnej galaktyki, która zderzyła się z Drogą Mleczną około 10 miliardów lat temu, gdy nasza galaktyka była jeszcze bardzo młoda. Nie była to jednak tylko kolejna malutka galaktyka karłowata. Badacze podejrzewają, że szczątki Heraklesa stanowią aż jedną trzecią masy całego halo galaktycznego (sferycznego rzadkiego obłoku gwiazd, otaczającego dysk Drogi Mlecznej).
Odkrycie było możliwe dzięki temu, że gwiazdy Heraklesa tak bardzo się różnią pod względem składu chemicznego od gwiazd powstałych w Drodze Mlecznej, że jedynym wyjaśnieniem jest to, że pochodzą one z innej galaktyki. Analizując ruch kilkuset gwiazd należących do Heraklesa badacze odtworzyli ich położenie w przeszłości.

Okazuje się zatem, że nasza Droga Mleczna jest bardziej nietypowa niż zakładaliśmy. Większość galaktyk podobnych do naszej miała znacznie spokojniejsze początki. Zderzenie Drogi Mlecznej z Heraklesem musiało nieźle wstrząsnąć naszą galaktyką. Tak czy inaczej, doprowadziło do powstania takiej galaktyki, jaką obserwujemy dzisiaj.
Na tle Drogi Mlecznej widzianej z Ziemi zaznaczono położenie gwiazd należących kiedyś do galaktyki Heraklesa.
Wizja artystyczna przedstawiająca Drogę Mleczną. Żółtą kropką zaznaczono położenie Słońca. Czerwone pierścienie przedstawiają położenie gwiazd należących do Heraklesa. Źródło: Danny Horta-Darrington, NASA/JPL-Caltech


Simulation of the formation of the Milky Way

https://www.youtube.com/watch?time_continue=2&v=IFfNQ6V01j8&feature=emb_logo

https://spidersweb.pl/2020/11/herakles-zderzenie-z-droga-mleczna.html

Herakles to galaktyka pożarta przez Drogę Mleczną 10 miliardów lat temu. Wciąż widać jej szczątki.jpg

Herakles to galaktyka pożarta przez Drogę Mleczną 10 miliardów lat temu. Wciąż widać jej szczątki2.jpg

Herakles to galaktyka pożarta przez Drogę Mleczną 10 miliardów lat temu. Wciąż widać jej szczątki3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowy Sentinel na orbicie. Zbierze dane o oceanach i zmianach klimatu
2020-11-21.
Sukcesem zakończyła się operacja umieszczenia na orbicie kolejnego ważnego składnika europejskiej konstelacji satelitów obserwacji Ziemi, będącej trzonem programu Copernicus. Wystrzelony w sobotę 21 listopada obiekt to Sentinel-6A, dostarczony w ramach amerykańsko-europejskiej misji pod patronatem i na cześć zmarłego w sierpniu br. Michaela Freilicha - oceanografa i wieloletniego dyrektora wydziału nauk o Ziemi NASA (w latach 2006?2019).
Udanego wystrzelenia dokonano 21 listopada br. o godz. 18:17 czasu polskiego (CET - 09:17 czasu pacyficznego, PST) z użyciem rakiety nośnej Falcon 9. Miejscem startu była baza amerykańskich sił powietrznych Vandenberg na zachodnim wybrzeżu USA (Kalifornia). Wszystkie etapy operacji wyniesienia sprzętu na orbitę przebiegły pomyślnie, umożliwiając satelicie rozpoczęcie samodzielnego wznoszenia na docelową trajektorię na wysokości ponad 1300 km nad Ziemią. Obsługująca start firma SpaceX z powodzeniem odzyskała pierwszy stopień rakiety nośnej, który osiadł tym razem na płycie lądowiska w bazie Vandenberg nad Pacyfikiem.
Sentinel-6 wejdzie do użytku jako kontynuator misji satelity Jason-3, który trafił na orbitę w 2016 roku. Nowy obiekt dostarczy najdokładniejszych jak dotąd danych związanych z notowanymi zmianami klimatycznymi i tym, jak wpływają one na oceany, pogodę oraz linie brzegowe. Jest pierwszym z pary bliźniaczych instrumentów, których stworzenie postawiono sobie za cel w ramach ścisłej współpracy nawiązanej między ESA (Europejską Agencją Kosmiczną), Europejską Organizacją Eksploatacji Satelitów Meteorologicznych (EUMETSAT) a amerykańskimi agencjami: NASA oraz Narodową Administrację Oceaniczną i Atmosferyczną (NOAA) - przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej i zaangażowaniu francuskiego Narodowego Centrum Badań Kosmicznych (CNES).
Misja Sentinel-6 przyjęła swoją pełną nazwę w hołdzie Michaelowi H. Freilichowi, zmarłemu już byłemu dyrektorowi wydziału nauk o Ziemi NASA, który odegrał kluczową rolę w rozwoju kosmicznych pomiarów oceanów. Ten i przewidziany do wystrzelenia za kilka lat identyczny satelita (Sentinel-6B, planowany do wystrzelenia w 2025 roku) będą prowadziły takie obserwacje co najmniej przez całą najbliższą dekadę. Naukowcy z Europy i USA są przekonani, że system znacząco rozszerzy wiedzę na temat sytuacji związanej z zachodzącymi zmianami klimatycznymi i ich odbiciem w stanie zasobów oceanicznych.
Satelita ma dysponować podglądem 90 proc. powierzchni oceanicznej Ziemi - z dokładnością pomiarową nawet do pojedynczych centymetrów. Dodatkowo nowy satelita będzie rejestrował temperaturę i wilgotność atmosfery ziemskiej z wykorzystaniem okultacji radiowej, by zapewnić dokładniejsze prognozy pogody, w tym bardziej precyzyjne przewidywanie rozwoju huraganów.
Nowy satelita wyposażony jest w AMR-C (Advanced Microwave Radiometer - Climate Quality, czyli zaawansowany radiometr mikrofalowy), który charakteryzuje się dużą dokładnością pomiarów promieniowania rejestrowanego przy powierzchni Ziemi na trzech różnych częstotliwościach. Umożliwia to ocenę ilości pary wodnej w atmosferze i dokonanie na tej podstawie korekty rejestrowanych wartości pomiarowych.
Ilustracja: ESA/ATG medialab [esa.int]

Sentinel-6 Michael Freilich Mission
https://www.youtube.com/watch?v=aVFPzTDCihQ&feature=emb_logo

Copernicus Sentinel-6 in action
https://www.youtube.com/watch?v=OXf4Mf4TQeI&feature=emb_logo

Źródło:Space24
https://www.space24.pl/nowy-sentinel-na-orbicie-zbierze-dane-o-oceanach-i-zmianach-klimatu

Nowy Sentinel na orbicie. Zbierze dane o oceanach i zmianach klimatu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Sentinel-6 gotowy do drogi
2020-11-22. Anna Wizerkaniuk  
Sentinel-6 Michael Freilich to najnowszy satelita do badania oceanów, który powstał przy współpracy europejsko-amerykańskiej. Zaangażowane były nie tylko NASA i ESA, ale także amerykańska instytucja NOAA ? National Oceanic and Atmospheric Administration, Europejska Organizacja Eksploatacji Satelitów Meteorologicznych EUMETSAT i francuski Państwowy Ośrodek Badań Kosmicznych ? CNES.
Główna misja przewidziana jest na 5,5 roku, podczas której Sentinel-6 ma zbierać dane dotyczące poziomu wody w morzach i oceanach, w tym, jaki wpływ na poziom mają zmiany klimatyczne zachodzące na Ziemi. Prędkość podnoszenia się wód w oceanach przyśpieszyła w ciągu ostatnich 20 lat i nadal będzie wzrastać. Może to niekorzystnie wpłynąć na warunki życia na naszej planecie. Zmieni się linia brzegowa, a także wzrośnie liczba powodzi spowodowana przez sztormy i tsunami. Ponadto satelita ma monitorować temperaturę i wilgotność powietrza, w celu ulepszenia modeli klimatycznych oraz prognoz pogody.
Senitnel-6 jest wzorowany na innym satelicie ESA ? Copernicus Sentinel-3, a także na francusko-amerykańskich TOPEX/Poseidon oraz Jason 1, 2 i 3. Swoje imię Michael Freilich satelita uzyskał w hołdzie dla Dra Michaela Freilicha, byłego dyrektora dywizji nauki o Ziemi w NASA i adwokata monitorowania oceanów z wykorzystaniem satelitów.
Prócz Sentinel-6 Michael Freilich planowana jest na 2025 r. bliźniacza misja Sentinel-6B, która będzie kontynuowała badania Sentinel-6.
Źródła:
NASA: Preparing the Sentinel-6 Michael Freilich Satellite for Launch, NASA: 5 Things to Know About Sentinel-6 Michael Freilich
Satelita Sentinel-6 Michael Freilich umieszczony w owiewce ładunku, podczas przygotowań do wyniesienia przez rakietę Falcon 9. NASA/Randy Beaudoin

Zdjęcie w tle: NASA/Randy Beaudoin

https://news.astronet.pl/index.php/2020/11/22/w-kosmicznym-obiektywie-sentinel-6-gotowy-do-drogi/

W kosmicznym obiektywie Sentinel-6 gotowy do drogi.jpg

W kosmicznym obiektywie Sentinel-6 gotowy do drogi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Test silnika SF1000
2020-11-22. Krzysztof Kanawka
Firma SpaceForest przeprowadziła udany test silnika SF1000. Jest to obecnie największy w Polsce rakietowy silnik hybrydowy.
Pod koniec 2017 roku firma SpaceForest poinformowała o przyznaniu funduszy z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) na budowę rakiety suborbitalnej o nazwie Suborbital Inexpensive Rocket (SIR). Projekt budowy rakiety ruszył w kwietniu 2018 roku. Oprócz nazwy SIR używana jest także nazwa Perun.
Rakieta SIR/Perun ma być zdolna do osiągnięcia pułapu nawet 150 km. Na tę wysokość rakieta SIR będzie zdolna wynieść ładunek 50 kg. Rakieta ma mieć długość 10 m i ma być w pełni odzyskiwalna. Koszt lotu ma być znacznie niższy od obecnie używanych i przyszłych konstrukcji. Dzięki temu SIR będzie w stanie wykonywać loty dla podmiotów, których dziś nie stać na badania przy pomocy rakiet suborbitalnych.
Rakieta SIR może być jednym z ważnych ogniw polskiego sektora kosmicznego, które musi być konkurencyjne przynajmniej na skalę europejską.
Pomiędzy 2018 a 2020 rokiem SpaceForest wykonał serię testów coraz to większych silników rakietowych. Wykonano m.in. testy silnika SF200 oraz lot demonstratora rakiety Perun.
W listopadzie 2020 SpaceForest wykonał pierwszy test silnika SF1000. Jest to obecnie największy hybrydowy silnik rakietowy w Polsce. Nagranie tego testu zamieszczamy poniżej. Test wykonano na poligonie w Drawsku Pomorskim.
Przez pierwsze dziewięć sekund silnik SF1000 pracował prawidłowo. W dziesiątej sekundzie testu pojawiły się pewne nieprawidłowości w pracy silnika.
Kolejny test silnika SF1000 może nastąpić jeszcze w tym roku.
Projekt SIR (Suborbital Inexpensive Rocket) ? ?Sterowalna i odzyskiwalna rakieta suborbitalna z silnikiem hybrydowym SF1000 bazującym na ekologicznych materiałach pędnych?, projekt dofinansowany w 80% w ramach programu PO IR 1.1.1. NCBR. Zakłada budowę komercyjnej rakiety suborbitalnej zdolnej do wynoszenia ładunku o masie 50 kg na wysokość minimum 100 km n.p.m. Realizacja projektu jest zaplanowana na okres od 04.2018 do 04.2023 r.
(SF)
Test silnika SF1000 / Credits ? SpaceForest
Pierwszy test największego silnika hybrydowego w Polsce - SF1000

https://www.youtube.com/watch?v=jsw8wm5z6KM&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/11/test-silnika-sf1000/

Test silnika SF1000.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w czwartym tygodniu listopada 2020 roku
2020-11-23. Ariel Majcher  
Ostatnie dni listopada upłyną w silnym blasku Księżyca, który ostatniego dnia miesiąca przejdzie przez pełnię, zahaczając przy tym półcień Ziemi i zanurzając weń 83% swojej średnicy. Niestety zjawisko zajdzie w dzień naszego czasu. Po drodze Srebrny Glob odwiedzi trzy planety Układu Słonecznego: Neptuna, Marsa i Urana. Na niebie wieczornym widoczne są także planety Jowisz i Saturn, zaś o świcie ozdobą nieba jest planeta Wenus.
Dwie największe planety Układu Słonecznego o zmierzchu są już niestety po górowaniu, a zanim się ściemni przesuwają się wyraźnie na południowy zachód. O godzinie pokazanej na mapce obie zajmują pozycję na wysokości zaledwie około 10° prawie dokładnie nad punktem SW widnokręgu. Obie planety znikają pod widnokręgiem już niewiele po godzinie 19. Jowisz coraz bardziej dogania Saturna, do wyprzedzenia Saturna przez Jowisza został już tylko miesiąc. Do końca tygodnia odległość między planetami zmniejszy się do 2,5 stopnia. W tym czasie jasność Jowisza spadnie do -2 magnitudo, a jego tarcza skurczy się do średnicy 35?. Blask Saturna nadal wynosi +0,6 magnitudo, a średnica jego tarczy ? 16?.
Maksymalna elongacja Tytana, tym razem wschodnia, przypada we wtorek 24 listopada. Natomiast w układzie księżyców galileuszowych Jowisza w tym tygodniu będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    23 listopada, godz. 15:45 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Europy w odległości 9? 44? na zachód od tarczy planety,
?    23 listopada, godz. 19:36 ? Europa chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    25 listopada, godz. 15:40 ? o zachodzie Słońca Europa na tarczy Jowisza (w I ćwiartce),
?    25 listopada, godz. 15:58 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    25 listopada, godz. 16:46 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    25 listopada, godz. 18:54 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,
?    26 listopada, godz. 17:10 ? Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    27 listopada, godz. 15:38 ? o zachodzie Słońca Io i jej cień na tarczy Jowisza (Io na południku centralnym, jej cień ? w IV ćwiartce),
?    27 listopada, godz. 16:46 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    27 listopada, godz. 17:48 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza.
W najbliższych nocach to Księżyc będzie głównym aktorem na niebie. Srebrny Glob w minioną niedzielę przeszedł przez I kwadrę i podąży ku pełni. Stąd każdej kolejnej nocy spędzi on coraz większą część nocy nad horyzontem, systematycznie zwiększając fazę i jasność.
Pierwszej nocy tygodnia Księżyc pokaże się na tle gwiazdozbioru Wodnika, prezentując tarczę oświetloną w 65%. Niewiele ponad 2° na wschód od niego znajdzie się trójka gwiazd ?1, ?2 i ? Aquarii, natomiast w odległości 5° na godzinie 1 względem Księżyca znajdzie się planeta Neptun, która w niedzielę 29 listopada zmieni kierunek ruchu na prosty. A zatem obecnie Neptun prawie nie przesuwa się względem gwiazd tła. Planeta zatrzymała się w odległości 45? od gwiazdy 4. wielkości ? Aquarii, prawie dokładnie w środku trójkąta równoramiennego, utworzonego przez ? Aqr, oraz świecącą o ponad magnitudo słabiej gwiazdy 96 Aqr i słabszą o kolejną wielkość gwiazdową gwiazdę o numerze katalogowym HIP115257. Sam Neptun świeci blaskiem +7,9 magnitudo, ale przez sąsiedztwo Księżyca jego dostrzeżenie w najbliższych dniach może się nie udać.
Przez następne cztery noce naturalny satelita Ziemi przedzie przez pogranicze gwiazdozbiorów Wieloryba, Ryb i Barana. W tym rejonie nieba nie ma jasnych gwiazd, świeci za to planeta Mars, która powoli rozpędza się w ruchu na północny wschód. W środę 25 marca Księżyc minie Czerwoną Planetę w odległości 5°, mając tarczę oświetloną w ponad 80%. Natomiast Mars cały czas słabnie. Do niedzieli 29 listopada jego blask zmniejszy się do -1,2 wielkości gwiazdowej, zaś średnica jego tarczy spadła do 15?.
Dwie następne doby później Księżyc dotrze na pogranicze gwiazdozbiorów Wieloryba i Barana, gdzie znajduje się obecnie planeta Uran. Wieczorem dystans między oboma ciałami Układu Słonecznego niewiele przekroczy 3°. Uran nadal porusza się ruchem wstecznym i do końca tygodnia zmniejszy dystans do gwiazdy 19 Ari do 2,5 stopnia. Zarówno planeta, jak i gwiazda świecą blaskiem obserwowanym +5,7 magnitudo i niestety zginą w powodowanej przez Księżyc łunie.
Ostatnią noc tygodnia Księżyc spędzi w zachodniej części gwiazdozbioru Byka, mając tarczę oświetloną w 100%. Pełnia przypada już w poniedziałek 30 listopada o godzinie 10:30 naszego czasu, a więc gdy Księżyc jest pod widnokręgiem. Jak już pisałem we wstępie tym razem oznacza to, że mieszkańców Europy ominie półcieniowe zaćmienie Srebrnego Globu. Na naszym niebie Księżyc przejdzie 7° na południe od Plejad. Natomiast do rana zdąży zbliżyć się na odległość 6° do Aldebarana, najjaśniejszej gwiazdy Byka i jednocześnie na 3° do gwiazdy Ain (? Tau), stanowiącej najbardziej na północ wysuniętą jasną gwiazdę Hiad.
W blasku Księżyca zginie również gwiazda Mira Ceti, której blask obecnie ocenia się na +5 magnitudo. W piątek 27 listopada Księżyc w fazie bliskiej pełni minie Mir w odległości około 14°.
Z porannego widnokręgu zniknęła już niestety planeta Merkury. Pozostała na nim tylko samotna Wenus. Druga planeta od Słońca w sobotę 28 listopada przejdzie do gwiazdozbioru Wagi, a jej wysokość nad widnokręgiem na godzinę przed wschodem Słońca zmniejszy się do mniej więcej 13°. Jasność Wenus spadła do -4 magnitudo, a średnica jej tarczy ? do prawie minimalnych z naszej perspektywy 12?. Duża jest tylko faza planety, wynosząca 88%.

Mapka pokazuje położenie planet Jowisz i Saturn w czwartym tygodniu listopada 2020 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). StarryNight

Mapka pokazuje położenie Księżyca oraz planet Neptun, Mars i Uran, a także Miry w czwartym tygodniu listopada 2020 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). StarryNight

Animacja pokazuje położenie Wenus w czwartym tygodniu listopada 2020 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). StarryNight

https://news.astronet.pl/index.php/2020/11/23/niebo-w-czwartym-tygodniu-listopada-2020-roku/

Niebo w czwartym tygodniu listopada 2020 roku.jpg

Niebo w czwartym tygodniu listopada 2020 roku2.jpg

Niebo w czwartym tygodniu listopada 2020 roku3.jpg

Niebo w czwartym tygodniu listopada 2020 roku4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centrum Technologii Kosmicznych ? nowa jednostka AGH w Krakowie
2020-11-23. Redakcja
W Akademii Górniczo-Hutniczej powołano nową jednostkę naukowo-dydaktyczną ? Centrum Technologii Kosmicznych (CTK), które będzie zajmować się między innymi rozwijaniem badań i kształcenia z obszaru inżynierii kosmicznej.
Do głównych zadań CTK należeć będą w szczególności: prowadzenie badań naukowych w zakresie eksploracji kosmosu, tworzenie interdyscyplinarnych zespołów badawczych w obszarze technologii kosmicznych, współpraca z jednostkami AGH, a także innymi jednostkami naukowo-badawczymi w kraju i na świecie. Centrum skupi się również na rozwijaniu bazy aparaturowej i laboratoryjnej, poszerzaniu oferty badawczo-wdrożeniowej AGH w zakresie technologii kosmicznych czy współpracy z przemysłem z branży około kosmicznej.  W CTK opracowywane będą również programy specjalistycznych zajęć z obszaru technologii kosmicznych.
Centrum Technologii Kosmicznych, którego pomysłodawcą jest prof. Jerzy Lis, Rektor AGH powstało w efekcie uzyskania przez Akademię prestiżowego tytułu Europejskiego Uniwersytetu Kosmicznego, przyznawanego przez Komisję Europejską. Konsorcjum ?European Space University for Earth and Humanity? (Europejski Uniwersytet Kosmiczny dla Ziemi i Ludzkości) UNIVERSEH Akademia tworzyć będzie wspólnie z czterema innymi europejskimi uczelniami z Francji, Niemiec, Luksemburga i Szwecji. Dzięki otrzymanemu projektowi AGH rozwijać będzie kształcenie, naukę i technologie związane z badaniem i wykorzystaniem kosmosu. Jednym z pierwszych przedsięwzięć w ramach konsorcjum było utworzenie Centrum Technologii Kosmicznych.
Dotychczasowe projekty i badania z obszaru technologii kosmicznych realizowane w AGH to między innymi innowacyjne konstrukcje rakiet, sond kosmicznych, łazików marsjańskich czy balonów stratosferycznych, które tworzone są przez studentów zrzeszonych w kole naukowym AGH Space Systems. Ponadto w AGH prężnie rozwija się górnictwo kosmiczne, w obszarze którego pracują eksperci z Wydziału Górnictwa i Geoinżynierii oraz Wydziału Wiertnictwa, Nafty i Gazu. Dodatkowo w AGH realizowany jest wspólnie z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk projekt ?LOOP ? Landing Once on Phobos?. Wyniki prac naukowców zostaną wykorzystane do planowanej misji lądownika na jednym z księżyców Marsa. Badania prowadzone w AGH są częścią projektu Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Warto również dodać, że studenci AGH zbudowali satelitę KRAKsat, który został wysłany w przestrzeń kosmiczną. Wynosząca go rakieta Antares 230 wystartowała w zeszłym roku z należącego do NASA ośrodka Wallops Flight Facility na wschodnim wybrzeżu USA.
Rektor AGH prof. Jerzy Lis podkreśla: ? W ramach działalności Centrum Technologii Kosmicznych będziemy przede wszystkim współpracować z naszymi partnerami w Europejskim Uniwersytecie Kosmicznym  UNIVERSEH. Planujemy m.in. wspólne kształcenie specjalistów w tym zakresie czy ufundowanie stypendiów zagranicznych dla studentów, którzy będą zainteresowani tematyką technologii kosmicznych. Będziemy też wspierać już rozpoczęte w AGH projekty naukowe i studenckie w obszarze badania kosmosu. Naszym celem jest także ścisła współpraca z firmami z branży kosmicznej oraz agencjami kosmicznymi na całym świecie. W tej chwili mamy już nawiązane relacje m.in z NASA czy ESA, a także z pierwszoligowymi firmami z branży lotniczej i kosmicznej jak Airbus czy Thales. Inżyniera kosmiczna jest dla nas, jako uczelni kierunkiem rozwoju na najbliższe lata, jeśli nie dekady. Mam nadzieję, że nowa jednostka, którą uruchamiamy będzie także sprzyjać rozwojowi przedsiębiorczości akademickiej opartej na wiedzy w obszarze przemysłu kosmicznego.
Nowa jednostka na mapie AGH to kolejne, po Akademickim Centrum Materiałów i Nanotechnologii czy Centrum Energetyki, centrum skupione wokół rozwijania i poszerzania zarówno oferty badawczej jak i oferty kształcenia w jednej z najbardziej przyszłościowych gałęzi przemysłu.
AGH CTK
https://kosmonauta.net/2020/11/centrum-technologii-kosmicznych-nowa-jednostka-agh-w-krakowie/

Centrum Technologii Kosmicznych ? nowa jednostka AGH w Krakowie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)