Skąd taki tytuł? Kilka ostatnich nocy ? podobnie jak większość z Was ? spędziłem na obserwacji zimowego nieba. Niestety, nie złowiłem żadnych ?ekstremalnych? obiektów ? warunki (czytaj: spaskudzone przez oświetlenie pobliskich wyciągów narciarskich niebo) nie puszczały. Po prostu z czterech sesji obserwacyjnych trzy były ?lornetkowe? (z wykorzystaniem Delty Extreme 15x70), a tylko jedna z użyciem teleskopu. Wieczór ?teleskopowy? był zresztą średnio udany; po prawie rocznej przerwie ponownie spróbowałem dorwać dwie pozycje z katalogu George'a Abella ? mianowicie numer 30 w Raku i 34 w Hydrze. Sporo czasu zmarnowałem, a rezultat mocno niepewny. Coś tam majaczyło w okularze (jakaś delikatna, bezkształtna poświata na granicy percepcji mojego oka), ale pewności brak. Uwe Glahn określa wspomniane wyżej mgławice jako słabe/bardzo słabe - a skoro on tak pisze, to tak właśnie jest (sprawdzałem na innych przykładach). Chyba je sobie odpuszczę, szkoda nerwów... Za to Abelle 31 (Rak) i 33 (Hydra) całkiem ochoczo wyskoczyły z tła. Ot, nagroda pocieszenia... Opisywałem je jednak już wcześniej (w tym wątku) i nie będę serwował Wam odgrzewanych kotletów. Przy najbliższej okazji (może w Bieszczadach?) zrobię podejście do numerów 35 oraz 36 i tym sposobem zamknę temat planetarnych duchów skatalogowanych przez pana Jurka. Kontynuując temat porażek ? po raz kolejny (który to już?) nie udało mi się wyzerkać gromady kulistej Palomar 4 w Wielkim Misiu i IC 443, czyli pozostałości po supernowej w konstelacji Bliźniąt. Szkoda, szczególnie na IC-ku bardzo mi zależało... ?Urobek? uzyskany z pomocą lornety był znacznie bogatszy. Nie będę opisywał wszystkich upolowanych obiektów (za dużo tego), a tylko to, co wywarło na mnie największe wrażenie i zostało trwale zmagazynowane przez moje synapsy. Zacznę od wczorajszej koniunkcji komety Lovejoy (ciągle widocznej gołym okiem) i mgławicy planetarnej M76. Widok niesamowity, emka wyglądała jak delikatne, owalne pojaśnienie, przylegające do wciąż dość wyraźnego warkocza. Można by wręcz pomyśleć, że to oderwany od jej jądra fragment. Użycie filtrów UHC-s uwydatniło mgławiczkę, jedynie lekko gasząc warkocz. Po wkręceniu filtra OIII warkocz zniknął, z kolei planetarka wręcz wołała: Tu jestem! Kto nie widział, niech żałuje. Później naszła mnie ochota na mroczny obiekt tygodnia, czyli kompleks Tokyo 994. Piękna sprawa - w okularach lornety zaprezentował się jako spore, podłużne, podzielone na kilka" segmentów" (jak gąsienica) pociemnienie - wyraźne i od razu rzucające się w oczy. No i ta pobliska NGC 1528... Wyłapałem też Barnarda 12 - to oczywista, nieco nieregularna "dziura" tuż nad gwiazdką 1 Cam. Ok, okolice zenitu mamy załatwione, czas zejść nieco niżej. Wszyscy znają Gromadę Podwójną w Perseuszu, ale chyba niewielu obserwatorów wie, że równie ciekawy duet można odnaleźć w gwiazdozbiorze Byka. Mowa o gromadach otwartych skatalogowanych jako NGC 1807 (rozmiar 12', jasność 7 mag) oraz NGC 1817 (rozmiar 20', jasność, 7,7 mag). Gromadki zostały odkryte przez panów Herschel - NGC 1807 przez Johna, a 1817 przez Wiliama. Oczywiście, obu obiektom do h/? Persei sporo brakuje, ale błądząc z lornetką po zimowych konstelacjach warto i do nich zajrzeć. Cały patent polega na zróżnicowaniu wyglądu obu gromad, co świetnie obrazuje poniższe zdjęcie: źródło: http://www.astrophoton.com/NGC1807.htm Później Orion i hmm... nie jestem do końca pewien, ale chyba wypatrzyłem ślad Pętli Barnarda, a konkretnie jej najjaśniejszej części, przebiegającej nieco na północny ? wschód od M78 (notabene całkiem ładnie widocznej, o ?podwójnej? strukturze). Niebo w tym miejscu wydało mi się nieznacznie jaśniejsze, co szczególnie wyraźnie rzucało się w oczy, gdy poruszałem lornetą. Nieco poniżej tego pojaśnienia (a w zasadzie na jego granicy) wyskoczyła mdła plamka ? czyli gromada otwarta NGC 2112. Pojęcia nie macie, jaki byłem zadowolony! Co tam jeszcze ? no tak, Collinder 121 w Wielkim Psie, położony kilka stopni na południowy wschód od M41. Ta grupka kilkunastu rozproszonych na obszarze prawie 1 stopnia gwiazdek, z towarzyszącą im czerwonawą Menkelb Prior (?1 Cma), w lornetkach prezentuje się całkiem sympatycznie. Skoro jesteśmy przy gromadach otwartych, to warto rzucić okiem na Melette 71 w Rufie (rozmiar ok. 9', jasność 7,1mag). Odnajdziemy ją kilka stopni na północ od M47. Gromadka jest zwarta i zasobna w gwiazdki. W powiększeniu 15x nie dało się jej rozbić, choć ewidentnie ?mrowiła?. Ładna. Mój kolejny typ to NGC 2539 (6,5mag, 21'). Jest spora i gęsta, ?przyklejona? do gwiazdki 19 Pup o jasności 4,7mag. Podejrzewam, że gdyby nie dominacja okolicznych emek, byłaby znacznie chętniej odwiedzana przez obserwatorów - zdecydowanie jest tego warta. No ale cóż, czasem nie mamy wpływu na sąsiedztwo...
"Czesanie" zimowej Drogi Mlecznej to nadzwyczaj przyjemne zajęcie, zapewniające lorneciarzowi całą masę pozytywnych doznań wizualnych.
Od dłuższego czasu ?męczę? mgławicę planetarną NGC 2438, widoczną na tle gromady M46. Tym razem potraktowałem ją filtrem OIII (najzwyklejszym, tanim, chińskim wyrobem marki TPL). Filterek mocno wygasił gwiazdki, umożliwiając planetarce wybicie się na pierwszy plan. Ciekawe doświadczenie. Nie byłbym oczywiście sobą, gdybym nie wracał kilkakrotnie do Abella 21. Filtr ?tlenowy? znacząco podniósł kontrast (w porównaniu do ?uhaceesów?), pozwalając w miarę bezproblemowo namierzyć mgławicę. Nie było to już bezkształtne, trudne do wychwycenia pojaśnienie tła, ale całkiem nieźle widoczny półokrąg (rzecz jasna zerkaniem). Podobnie rzecz miała się z Hełmem Thora (skatalogowanym jako NGC 2359), NGC 4361 w konstelacji Kruka czy M42 ? poprawa widoczności obiektów/detalu była spora. Generalnie, filterek okazał się na tyle przydatny, że postanowiłem dokupić drugi do pary. Do tego przepiękny Łańcuch Markariana (choć niekompletny ? to jednak nie ?stodziesiątka?), lwie triplety, całkiem sporo galaktyczek w Warkoczu Bereniki i Psach Gończych... Teraz spokojnie mogę czekać na marcowy nów.