Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Kosmici skontaktują się z nami w ciągu następnych 20 lat

Jeżeli we wszechświecie istnieją gdzieś inteligentne formy życia, to dzięki dynamicznie rosnącej wydajności komputerów uda się je wykryć w ciągu najbliższych 20 lat. Taka deklaracja padła z ust Setha Szostaka, jednego z kierowników programu SETI, który poszukuje śladów inteligentnych cywilizacji pozaziemskich.

Projekt SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) uruchomiono w 1984 r. Przez 30 lat działania jego cele pozostały niezmienione - poszukiwanie inteligentnych form życia poza Ziemią. Naukowcy zaangażowani w ten program twierdzą, że przełom w obserwacjach nieba jest nieunikniony, i że w ciągu najbliższych dekad uda się w końcu wyizolować sygnały pochodzące od obcych cywilizacji.

Mimo wieloletnich prac i różnych metod detekcji śladów bytności obcych cywilizacji, do tej pory nie udało się rozwiać wątpliwości dotyczących naszego kosmicznego sąsiedztwa. Seth Szostak twierdzi, że inteligentne formy życia - o ile faktycznie istnieją - zostaną wykryte do 2040 r.

Będzie to możliwe dzięki stale rosnącej wydajności komputerów, która dowodzi prawdziwości prawa Moore'a. Determinuje ono przyrosty mocy komputerów poprzez miniaturyzację tranzystorów i wskazuje jednoznacznie, że zdolności matematycznych analiz złożonych sygnałów są teraz znacznie łatwiejsze i będą jeszcze prostsze w przyszłości.

- Jesteśmy teraz na tym samym etapie, w którym był Krzysztof Kolumb, gdy jego wyprawa w poszukiwaniu nowego świata pokonała pierwsze dziesięć mil. Mógł wtedy wrócić do macierzystego portu i powiedzieć wszystkim, że nic nie znalazł - porównał Szostak.

Najnowsze szacunki astrobiologów wskazują, że istnieją tysiące systemów gwiezdnych, w których mogło rozwinąć się życie. Wykorzystanie najnowszych technologii komputerowych do monitorowania wszechświata zawęzi obszar poszukiwań.

Mimo wszelkich starań, nawet udane poszukiwania nie gwarantują kontaktu z obcymi cywilizacjami. Najbliższa Ziemi planeta, na której mogłoby teoretycznie rozwinąć się życie, jest oddalona o ponad 200 lat świetlnych. Zwyczajna wymiana wiadomości na taką odległość drogą radiową trwałaby niemal 400 lat.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-kosmici-skontaktuja-sie-z-nami-w-ciagu-nastepnych-20-lat,nId,1361797

post-31-0-78869000-1395676463.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SES: Udane wyniesienie satelity ASTRA 5B na pokładzie rakiety Ariane 5

Spółka SES poinformowała o udanym wyniesieniu satelity ASTRA 5B, przy wykorzystaniu rakiety Ariane 5, które nastąpiło w dniu 22 marca 2014 r. z kosmodromu w Kourou w Gujanie Francuskiej.

Wyniesienie satelity nastąpiło w dniu 22 marca 2014 r.  ASTRA 5B został zbudowany przez firmę Airbus Defence and Space w Tuluzie we Francji na bazie niezawodnej platformy Eurostar E3000. Satelita, wyposażony w 40 transponderów w paśmie Ku (posiadających 36 MHz) oraz 6 w paśmie Ka, będzie umieszczony na pozycji orbitalnej 31.5°E.

ASTRA 5B zwiększy liczbę pojemności dostępnych w ramach floty SES oraz zasięg geograficzny firmy w Europie Środkowo-Wschodniej, Rosji oraz na terytorium Wspólnoty Niepodległych Państw, umożliwiając tym samym dalszy rozwój usług DTH, jak również dosyłu do sieci kablowych (DTC) oraz na potrzeby cyfrowej telewizji naziemnej. Satelita zapewni także pojemności satelitarne w paśmie L na użytek systemu EGNOS (European Geostationary Navigation Overlay Service). EGNOS wspiera systemy pozycjonowania w Europie, dostarczając usługi weryfikacji i raportowania.

Masa startowa satelity ASTRA 5B wynosiła 5724 kg, a jego szerokość osiągnie 40 metrów po rozłożeniu paneli słonecznych, które umożliwią wygenerowanie mocy 13 kW w trakcie zaplanowanego na 15 lat okresu eksploatacji.

- Udane wyniesienie satelity ASTRA 5B, na niecałe dwa tygodnie przed moją rezygnacją ze stanowiska prezesa i dyrektora generalnego SES, która nastąpi 3 kwietnia 2014, jest dla mnie powodem do dumy. Począwszy od 199 roku, kiedy rozpocząłem swoją karierę w SES, firma zwiększyła liczbę satelitów z 4 sztuk, na jednej pozycji orbitalnej w Europie, do floty 56 satelitów na 37 pozycjach orbitalnych na całym świecie. W tym samym czasie liczba aktywnych transponderów wzrosła  z 64 do 1508, uwzględniając te dostępne na ASTRA 5B. Zgodnie z naszą jasno zdefiniowaną strategią, ASTRA 5B znacząco zwiększy pojemności SES dostępne w Europie Środkowo-Wschodniej, Rosji i na terytorium Wspólnoty Niepodległych Państw - powiedział Romain Bausch, prezes i dyrektor generalny spółki SES.

- Niezwykle cieszymy się z udanego wyniesienia satelity ASTRA 5B. To nie tylko ósmy satelita, zbudowany przez Airbus Defence and Space dla SES, ale także 33-ci, który powstał w oparciu o naszą niezawodną platformę Eurostar E3000, która w tym miesiącu obchodzi 10-lecie wyniesienia na orbitę - powiedział François Auque, Head of Space Systems.

- Nowe pojemności dla systemu EGNOS podkreślają zaangażowanie Komisji Europejskiej w dostarczanie konsumentom i firmom w Europie najdokładniejszych danych geolokacyjnych. To wyniesienie otworzy nam wiele nowych możliwości rozwoju, zwłaszcza w momencie oficjalnego uruchomienia projektu Galileo, co nastąpi pod koniec 2014 roku - powiedział Antonio Tajani, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. przemysłu i przedsiębiorczości. 

W Airbus Defence and Space trwają aktualnie testy satelity ASTRA 2G, którego wyniesienie zaplanowano również w tym roku. Ponadto rozpoczęto również prace nad satelitą SES-10. Oba modele bazują na platformie Eurostar E3000

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/informacje/news-ses-udane-wyniesienie-satelity-astra-5b-na-pokladzie-rakiety,nId,1363138

Satelita ASTRA 5B

/materiały prasowe

post-31-0-36289300-1395676566_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy na Wenus występują aktywne wulkany?

 

Europejska sonda Venus Express prawdopodobnie wykryła aktywne wulkany na powierzchni Wenus.

Na ile Wenus jest podobna do Ziemi? Odpowiedź na to pytanie od kilkudziesięciu lat fascynuje planetologów. Dziś wiemy już, że na powierzchni Wenus panują skrajnie inne warunki od tych, do których przywykliśmy na Ziemi. Podstawowe cechy odróżniające nasze planety to skład i ciśnienie atmosferyczne, temperatura na powierzchni planety oraz brak satelity, pola magnetycznego i wody u Wenus. 
Są jednak pewne cechy wspólne ? jedną z nich są ślady działalności wulkanów na obu planetach. Jest coraz bardziej pewne, że podobnie jak na Ziemi, na Wenus wciąż występują aktywne wulkany. Do takiego wniosku doszli naukowcy z niemieckiego Instytutu Max'a Planck'a. Ich wniosek został wysnuty na podstawie danych z europejskiej sondy Venus Express, która od kwietnia 2006 roku krąży wokół Wenus.
 

 
 Naukowcy przeanalizowali zdjęcia geologicznie młodego obszaru Wenus o nazwie Ganiki Chasma. Venus Express łącznie obserwowała ten obszar 36 razy za pomocą jednej z kamer zainstalowanych na pokładzie sondy. Na tym obszarze zaobserwowano cztery regiony o temperaturach sięgających nawet około 800-850 stopni Celsjusza ? około dwa razy więcej od typowej temperatury powierzchni Wenus. Co więcej, ta wyraźnie wyższa temperatura nie utrzymywała się stale ? zarejestrowano jedynie cztery ?epizody?. Sugeruje to działalność wulkaniczną na powierzchni Wenus.
 
Te cztery zarejestrowane regiony leżą u podnóża wenusjańskiej góry Maat Mons, która jest dużym wulkanem. Ostatnia erupcja Maat Mons nastąpiła około 10 do 20 milionów lat temu, dość ?niedawno? w geologicznej skali czasu.
 
Potwierdzenie aktywności wulkanicznej na Wenus będzie znacznym krokiem ku zrozumieniu procesów jakie zachodzą pomiędzy atmosferą a wnętrzem tej planety. Do tego jednak potrzeba dalszych obserwacji oraz ponownej analizy danych z wcześniejszych misji, takich jak Magellan, która w latach 1990-1994 dokonała radarowych obserwacji powierzchni Wenus.


 

http://nt.interia.pl/technauka/news-czy-na-wenus-wystepuja-aktywne-wulkany,nId,1362966

Obszar Ganiki Chasma obserwowany z pokładu Venus Express.

/materiały prasowe

post-31-0-88170400-1395676642.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemi grozi powtórka z Czelabińska? NASA ma plan

Broń nuklearna może być jedyną skuteczną bronią Ziemi przed kosmiczną katastrofą. Całkowite atomowe rozbrojenie mogłoby doprowadzić do zagłady ludzkości, podobnej do tej, która miliony lat temu doprowadziła do końca ery dinozaurów ? twierdzą eksperci z NASA. Ostrzegają też, że Ziemi nadal grozi "powtórka z Czelabińska", a jej skutki mogą być dużo poważniejsze.

Prawie każda asteroida, która stanowiłaby zagrożenie dla Ziemi, mogłaby być wysadzona przy użyciu bomby atomowej. - Mamy gotowe rozwiązanie, aby móc złagodzić zagrożenie na wypadek kolizji z asteroidą w każdym momencie, w którym pojawiłoby się ostrzeżenie - powiedział Bong Wie z Uniwersytetu Stanu Iowa podczas konferencji NASA Innovative Advanced Concepts (NIAC) na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii.

Bardzo realne zagrożenie

Wie i członkowie jego zespołu przedstawili najnowsze wyniki badań prawie rok od dnia, w którym nad rosyjskim miastem Czelabińsk eksplodowała kosmiczna skała raniąc ok. 1500 osób. Wybuch meteoru 15 lutego 2013 roku zaskoczył nie tylko mieszkańców, ale i specjalistów zajmujących się na co dzień badaniami przestrzeni kosmicznej. Naukowcy uważają, że wydarzenie to powinno skłonić wszystkich do tego, by baczniej zwracać uwagę na obiekty pochodzące z kosmosu.

- Kilka lat temu musiałem użyć przykładu dinozaura, aby uzasadnić nasze badania - powiedział Wie, odnosząc się do uderzenia asteroidy, która 65 milionów lat temu zmiotła gigantyczne gady z powierzchni ziemi. - Czelabińsk zmienił nasze postrzeganie sprawy ? dodał.

Ponowne uderzenie w Ziemię to tylko kwestia czasu. Naukowcy ostrzegają, że tym razem szkody mogą być znacznie większe. Idealnym rozwiązaniem byłoby uruchomienie tzw. robotów grawitacyjnych, które wyprowadzą asteroidy z kursu przelatując obok nich przez dłuższy czas. Na to potrzeba jednak sporo czasu i odpowiedniej strategii na wypadek, gdyby radary za późno wykryły zagrożenie. - Bomba atomowa to odpowiedź - przekonuje Wie.

Kosmiczna wojna

Naukowiec wraz zespołem pracuje nad statkiem kosmicznym HAIV (Hypervelocity Asteroid Intercept Vehicle). Badacze już dwukrotnie uzyskali finansowanie NASA dla tego projektu w latach 2011-12.

HAIV przeznaczony będzie na spotkanie z asteroidą w przestrzeni kosmicznej w sporej odległości od Ziemi. Gdyby obiekt nam zagrażał, wyposażony w kamerę i laserowy miernik odległości HAIV, zbliżyłby się do niego, a następnie wystrzeliłby dwuczęściowy pocisk. Pierwsza wbije się w skałę, druga z ładunkiem nuklearnym ułamek sekundy później wbije się w krater rozbijając asteroidę na miliony małych kawałków.

W zależności od tego, jak daleko od naszej planety miałaby miejsce eksplozja, niektóre z fragmentów asteroid wciąż mogłyby zagrażać Ziemi. Na przykład planetoidę o szerokości 300 metrów można zneutralizować z dala od pola grawitacyjnego Ziemi z czasem ostrzegania rzędu 30 dni. Symulacje komputerowe wskazują, że mniej niż 0,1 proc. masy zniszczonego obiektu ostatecznie zderzy się z naszą planetą.

- Co prawda, mielibyśmy deszcz meteorytów, a na Ziemi mielibyśmy może nawet 100 miejsc takich jak Czelabińsk, ale dzięki temu uniknęlibyśmy eksplozji 150 tys. razy większej aniżeli w Hiroszimie podczas II wojny światowej - przekonuje Wie.

Bezpieczeństwo za 500 mln dolarów

Zespół sugeruje, że HAIV może być połączony ze specjalnym systemem ostatecznego ostrzegania, takim jak Asteroid Terrestrial-impact Last Alert System (ATLAS), nad którym pracują naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego dzięki wsparciu finansowym NASA w kwocie 5 mln dolarów.

Całość ma być gotowa w 2015 roku. ATLAS ma ostrzec nas z jednodniowym wyprzedzeniem, że zbliża się szeroka na 8 metrów asteroida, z tygodniowym wyprzedzeniem jeśli będzie to kosmiczna skała szeroka na 45 metrów i trzy tygodnie zanim doleci do nas planetoida szerokości 140 metrów.

Przedsięwzięcie ma kosztować łącznie 500 mln dolarów. ? Jeśli nasz system będzie skonstruowany, przetestowany, wstępnie rozmieszony i gotowy do użycia w każdej chwili, nasz problem zostanie rozwiązany ? przekonuje Wie.

(KT)

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/ziemi-grozi-powtorka-z-czelabinska-nasa-ma-plan/zktsp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Mleczna w 360 stopniach

W ciągu 172 dni Kosmiczny Teleskop Spitzera wykonał ponad 2 miliony zdjęć w podczerwieni wzdłuż płaszczyzny Drogi Mlecznej, a ostatnio w ramach programu Galactic Legacy Mid-Plane Survey Extraordinaire (w skrócie GLIMPSE) obrazy te zostały połączone w jedną, gigantyczną mozaikę umożliwiającą nam poruszanie się po galaktyce w 360 stopniach.

Nasz galaktyka jest spiralnym dyskiem, a my znajdujemy się w jednym z jej ramion, a więc na zewnętrznej części. Nowe zdjęcia wykonane przez Teleskop Spitzera pozwalają nam zerknąć aż w centrum Drogi Mlecznej, w okolice czarnej dziury Sagittarius A* gdzie gwiazdy upchnięte są bardzo ciasno i gdzie teleskopy działające w świetle widzialnym niestety nie sięgały.

Mozaika o rozdzielczości 20 gigapikseli (gdyby ją wydrukować byłaby ona większa od największych stadionów sportowych) jest tak dokładna, że udało się w niej dostrzec 200 milionów nowych, nieznanych nam wcześniej obiektów kosmicznych - zwłaszcza mniej masywnych, które w niższej rozdzielczości po prostu umykały naszemu wzrokow

Zdjęcie to przynosi także inne, bardzo ciekawe odkrycie - w przestrzeni międzygwiezdnej dostrzeżono bowiem bardzo duże ilości wielopierścieniowych węglowodorów składających się ze złożonych i ciężkich cząsteczek co sugeruje, że węgiel może być dużo powszechniejszy niż wcześniej nam się wydawało, a węgiel oznaczać może życie.

Łącznie podczas badania zebrano tyle danych, że także przyszłe pokolenia astronomów będą miały nad czym pracować. Sami interaktywną mozaikę możecie zobaczyć pod tym adresem.

Źródło: NASA JPL

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18860/droga-mleczna-w-360-stopniach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy "Święty Graal" zmieni naukowców w "demony Laplace'a"?

Odkrycie fal grawitacyjnych - "zmarszczek czasu" Wszechświata przewidzianych w teorii przez Einsteina pozwoli na ujednolicenie Teorii Wszystkiego. Jej definicja stanowi wyzwanie dla fizyków od lat, a odkryte przez superczuły teleskop na biegunie polarnym "zmarszczki" pomogą badaczom stać się demonami Laplace'a.

"Święty Graal", jak go określiło środowisko naukowe, jest jednoczesnym potwierdzeniem zjawiska inflacji, które w teorii przewidział Einstein. Zakładał, że znany nam dziś ogromny Wszechświat, mieszczący w sobie niezliczone ilości galaktyk, był pierwotnie mikroskopijnych rozmiarów, a wykryte ślady fal stanowią dowód na jego rozciąganie się.

Motywacja i podpowiedź

- To odkrycie jest niezwykle motywujące, by dalej rozważać i analizować w świetle nowych dowodów dotychczasowe teorie - przyznaje Avi Loeb, jeden z harwardzkich teoretyków. - To oczywiście zajmie wiele czasu, ale to odkrycie zachęca do dalszych analiz - podkreśla.

"Graal" stanowi sam w sobie dla naukowców szansę, ponieważ dzięki niemu badacze mogą niemalże jednoznacznie potwierdzić lub obalić dotychczasowe pretendentki do tzw. Teorii Wszystkiego (TW), która sama w sobie stanowiłaby wyjaśnienie wszelkich procesów fizycznych rządzących światem.

Naukowe demony i odpowiedzi

Teoria Wszystkiego jest podjętą przez fizyków na całym świecie próbą określenia definicji w spójny sposób opisującej wszystkie zjawiska rządzące fizyką we Wszechświecie. Próba jej sformułowania zajmuje naukowców od wielu lat. W 1814 roku Pierre Simon Laplace, francuski matematyk i astronom opublikował pracę poruszając tę kwestię.

"Umysł, który w danym momencie znałby wszystkie siły natury i położenie wszystkich obiektów z których natura jest zbudowana, gdyby był ponadto wystarczająco potężny aby móc te dane przeanalizować, mógłby jednym wzorem opisać ruch największych ciał niebieskich i najmniejszych atomów. Dla takiego umysłu nic nie byłoby niewiadomym i całą przyszłość i przeszłość miałby przed swymi oczyma" - napisał Laplace we wstępie do swojego dzieła zatytułowanego "Essai philosophique sur les probabilites". Istotę, o której wspominał badacz określono "demonem Laplace'a".

Misz-masz naukowy

Dotychczas za prawdopodobnie brzmiącą definicję TW przyjmowano próby połączenia zasad mechaniki kwantowej z ogólną teorią względności. Obecnie jako najprawdopodobniejszą określa się tzw. 11-wymiarową M-teorię. Ale i ona wymaga przedefiniowania, ponieważ nie przewidywała takich rozmiarów fal grawitacyjnych.

Więcej i szybciej

Badacze przypuszczają, że poziom energii na początki inflacji był minimum trylion razy silniejszy niż mógłby wyprodukować Wielki Zderzacz Hadronów zderzając ze sobą poszczególne cząsteczki poruszające się prawie tak szybko jak światło.

Zgodnie z tym założeniem, wszystkie cztery oddziaływania fundamentalne (grawitacyjne, elektromagnetyczne, słabe i silne), a tym samym generujące je cząsteczki, na samym początku wszechświata były nierozerwalne i stanowiły jedność.

Nowa stara fizyka

- To odkrycie stanowi pierwszy krok do zrozumienia praw fizyki, które rządziły Wszechświatem zanim zaczął tak naprawdę istnieć - podkreśla Loeb, dodając że jej zrozumienie samo w sobie jest niezwykle istotne.

Zaznacza także, że to zaledwie początek w zrozumieniu Wszechświata, stanowiącego dla nas wciąż wielką tajemnicę.

- Naukowcy ledwo są w stanie pojąć istotę tzw. ciemnej materii, stanowiącej 96 proc. materii występującej we Wszechświecie - wytyka harwardzki teoretyk. Zauważa także, że brak jednoznacznej odpowiedzi co napędza samą inflację, której istnienie potwierdziły odkryte fale grawitacyjne.

- Nie mogąc przeprowadzić eksperymentów na taką skalę w laboratorium, musimy polegać na tym, co obserwujemy we Wszechświecie starając się pojąć jego wskazówki dotyczące procesów zachodzących przy tak wysokim poziomie energii - zaznacza teoretyk.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/czy-swiety-graal-zmieni-naukowcow-w-demony-laplacea,117225,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszli astronauci i konstruktorzy polecą do Norwegii

Zwycięska drużyna gimnazjalistów konstruktorów robotów wygrała w drugiej edycji turnieju ?ASTROBOT? wyjazd do ośrodka edukacyjno-badawczego Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) na wyspie Andoya w Norwegii.

Uroczystego wręczenia nagrody ? ogromnego biletu ? dokonał 23 marca w warszawskim Centrum Nauki Kopernik prezes Polskiej Akademii Nauk, profesor Michał Kleiber.

 

Nagrodzony zespół nastoletnich inżynierów tworzą Tomasz Cienkowski z Tłuchowa, Julian Molski z Poznania, Agnieszka Osińska z Torunia, Mateusz Sieniawski z Olsztyna i Zofia Sorbjan z Warszawy. Pojadą latem na wyprawę za koło podbiegunowe ? do Norwegii. Odwiedzą tam bazę rakietową Europejskiej Agencji Kosmicznej.

 

Trzydziestu gimnazjalistów gościło podczas weekendu (20-23 marca) na warsztatach w Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Gimnazjaliści zostali wyłonieni z wielu konkursowych zgłoszeń i zakwalifikowani do drugiego etapu konkursu astronautyczno-robotycznego ASTROBOT.

 

Eliminacje do konkursu polegały na zaprojektowaniu misji kosmicznej na dowolne ciało niebieskie. Chodziło nie tylko o opracowanie aspektu inżynierskiego i technicznego - trzeba było również dobrać i uzasadnić cel misji- naukowy lub komercyjny.

 

Główną częścią wydarzenia był turniej robotów. Nastoletni konstruktorzy projektowali roboty, a potem nimi sterowali. Do ich zadań należało między innymi przewiezienie próbki z określonego miejsca do bazy, omijanie przeszkód przy wykorzystaniu czujników, oraz rozpoznawanie kolorów próbek (w tym przypadku nie były to skały, ale piłeczki).

 

Kandydaci na inżynierów, naukowców czy przedsiębiorców branż wysokich technologii wzięli udział w interdyscyplinarnych warsztatach przygotowanych przez Mars Society Polska oraz Krajowy Fundusz na Rzecz Dzieci.

 

Pierwszego dnia, w Centrum Badań Kosmicznych przeszli szkolenie z analizy zdjęć satelitarnych, programowania oraz budowy robotów. Następnie, na warsztatach przygotowanych przez trenerów z Wydziału Psychologii UW, uczyli się technik negocjacji, zasad funkcjonowania i reagowania w sytuacjach konfliktowych i innych umiejętności niezbędnych do późniejszej pracy w zespołach inżynierskich lub naukowych.

 

Pod okiem Marcina Stolarskiego, zwycięzcy ostatniej edycji konkursu Famelab, a także konstruktora pierwszego polskiego satelity naukowego LEM, finaliści przygotowali prezentacje dotyczące ich misji i wygłosili je przed audytorium w Centrum Nauki Kopernik.

 

Finały konkursu ASTROBOT odbyły się w ramach Festiwalu Młodych Badaczy Odkrycia.

 

Celem II już edycji konkursu jest popularyzacja astronautyki oraz robotyki wśród młodzieży. Takie konkursy motywują najbardziej zdolnych uczniów do dalszego rozwoju oraz samodzielnej pracy badawczej. Przyczyniają się do wzrostu liczby uczniów wybierających klasy o profilu matematyczno-przyrodniczym, a w konsekwencji zwiększają liczbę studentów kierunków ścisłych i technicznych.

 

Organizatorami konkursu jest Mars Society Polska wraz z Krajowym Funduszem na rzecz Dzieci. Partnerami projektu są Centrum Nauki Kopernik, Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN. Więcej informacji na stronie konkursu: www.astrobot.pl

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399736,przyszli-astronauci-i-konstruktorzy-poleca-do-norwegii.html

Uroczystość ogłoszenia laureatów konkursu Astrobot 2014. Foto: Paweł Wernicki (PAP)

 

post-31-0-69789300-1395732059.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak przez zatkane uszy dostać się w otwarty kosmos

Oto historia pewnego XVII-wiecznego anatoma, którego imię sławią kardiolodzy, astronauci, nurkowie i pasażerowie samolotów

Zatkały się wam kiedyś uszy? Nieznośne uczucie! Często doświadczamy go podczas startu i lądowania samolotu: dwóch sytuacji, w których poddawani jesteśmy szybkim zmianom ciśnienia. Aby pozbyć się uciążliwego szumu w uszach, dzwonienia, a nawet bólu głowy wystarczy zacisnąć nos i wdmuchać powietrze, które przez trąbki słuchowe (trąbki Eustachiusza) trafi do ucha środkowego - jamy bębenkowej - krótko mówiąc, wykonać coś, co specjaliści zwą próbą Valsalvy. Spróbujcie to zrobić, nie zaciskając nosa - nie jest to łatwe. A gdybyście musieli ją wykonać, mając na sobie strój kosmonauty? Zmiany ciśnienia wewnątrz kombinezonu są znaczne i próba Valsalvy pomaga rozwiązać problem wyrównania ciśnienia napierającego na błonę bębenkową. Kosmonautom pomaga w tym aparat Valsalvy - "zaciskacz" nosa, dzięki któremu można zamknąć nozdrza i odetkać uszy.

Ucho z komórek macierzystych?

Kim był ojciec chrzestny tego wynalazku? Antonio Valsalva (1666-1723) jako pierwszy opisał trąbkę słuchową. Związany z Uniwersytetem w Bolonii Valsalva odpowiada klasycznemu opisowi akademika: anatom oddany swej profesji do tego stopnia, że w czasie preparowania zwłok próbował smaku poszczególnych płynów. Jego naukowej ciekawości zawdzięczamy wiedzę, że ropa pozostawia na języku gryzący posmak do końca dnia. Praktykujący lekarz, który uczestniczył w sekcjach swoich zmarłych pacjentów, nauczyciel uwielbiany przez studentów. Opisał wiele struktur nazwanych później jego imieniem: części aorty i pnia płucnego powyżej ich zastawek - zatoki Valsalvy, mięśnie i więzadła małżowiny usznej, pasma mięśni gładkich jelita grubego - taśmy okrężnicy. Szczególnym zainteresowaniem obdarzał Valsalva anatomię ucha, której poświęcił swoje dzieło życia "De aure humana tractatus" (Bolonia, 1704). W dziele tym opisał wdmuchiwanie powietrza do ucha środkowego jako metodę oczyszczania ucha z zalegającej wydzieliny, co obecnie nazywane jest właśnie próbą Valsalvy. Co ciekawe, nie dotyczy ona dziś jedynie ucha, lecz służy ocenie wydolności serca i nadzorującego jego pracę układu autonomicznego.

"Dzisiejsze siki to jutrzejsza kawa". Sceny z życia stacji kosmicznej

Śledząc podróż Valsalvy znad stołu prosektoryjnego w przestrzeń kosmiczną, można - trawestując Wergiliusza - stwierdzić, że nawet dmuchając w uszy, można zdobywać gwiazdy.

Dr n. med. Grzegorz Staśkiewicz pracuje w Katedrze i Zakładzie Anatomii Prawidłowej Człowieka oraz Zakładzie Radiologii i Medycyny Nuklearnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Poza oddawaniem się pracy naukowej hobbystycznie zajmuje się wymyślaniem dla studentów medycznych zagadek oraz popularyzacją wiedzy medycznej

http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,136817,15656998,Jak_przez_zatkane_uszy_dostac_sie_w_otwarty_kosmos.html?bo=1

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida z pierścieniami jak u Saturna. "Odkrycie jest zupełną niespodzianką"
DOTĄD NIE WYKRYWANO TEGO TYPU STRUKTUR PRZY PLANETOIDACH
 
1&srcw=636&srch=358&dstw=636&dsth=358
Artystyczne wyobrażenie Chariklo i jej pierścieni, ESO (European Southern Observatory)
 
Obserwacje astronomiczne przeprowadzone z wielu miejsc w Ameryce Południowej doprowadziły do odkrycia systemu pierścieni wokół planetoidy Chariklo. To pierwszy przypadek planetoidy posiadającej pierścienie. Wyniki obserwacji opublikowano w tygodniku "Nature".
Prawie wszyscy znają spektakularne pierścienie Saturna, chociażby ze zdjęć z teleskopów naziemnych i sond kosmicznych. Pierścienie posiadają także inne planety: Jowisz, Uran i Neptun, aczkolwiek zdecydowanie mniej spektakularne. Do tej pory nie wykryto natomiast żadnych tego typu struktur wokół planetoid ? aż do środy.
W środę w internetowej wersji czasopisma "Nature" ukazał się artykuł przedstawiający najnowsze odkrycie: pierścienie wokół odległej planetoidy (10199) Chariklo. Nikt się tego nie spodziewał, nawet członkowie międzynarodowej grupy badawczej prowadzącej obserwacje.
 
Niespodzianka
"Nie szukaliśmy pierścieni i nawet nie myśleliśmy, że małe ciała, takie jak Chariklo, w ogóle mogą je posiadać, więc samo odkrycie oraz niesamowita liczba szczegółów dostrzeżonych w tym systemie, jest zupełną niespodzianką!" - powiedział Felipe Braga-Ribas (Observatorio Nacional/MCTI w Rio de Janeiro w Brazylii), który zaplanował kampanię obserwacyjną i był głównym autorem publikacji.
 
Planetoida była na celowniku
Naukowcy obserwowali Chariklo, ponieważ przewidywali, że 3 czerwca 2013 r. nastąpi przejście tej planetoidy na tle gwiazdy UCAC4 248-108672, oraz że z terenu Ameryki Południowej będą dogodne warunki do obserwacji tego zjawiska. Takie przejście planetoidy na tle gwiazdy astronomowie nazywają zakryciem. Najczęściej mamy do czynienia z zakryciami gwiazd przez planetoidy albo przez Księżyc.
Zakrycia są okazją do dokładniejszego zbadania planetoid. Przy obserwacjach bardzo istotne jest, aby prowadzić je z wielu różnych miejsc, a później odpowiednio przeanalizować uzyskane dane, stąd nie dziwi wielka liczba autorów publikacji w "Nature" obejmująca aż 64 nazwiska.
 
Wiadomo, co blokowało światło
Naukowcy użyli teleskopów w siedmiu różnych miejscach, w tym dwóch teleskopów w Obserwatorium ESO La Silla w Chile (duński 1,54-metrowy teleskop oraz teleskop TRAPPIST). W wyniku obserwacji badacze dowiedzieli się o Chariklo dużo więcej niż spodziewali się odkryć.
Wcześniej astronomowie wiedzieli, że Chariklo jest największym członkiem grupy obiektów zwanej centaurami. Krążą one pomiędzy orbitami Saturna a Urana i wykazują cechy zarówno planetoid, jak i komet. Chariklo ma średnicę około 250 km i do tej pory nie wykazywało aktywności kometarnej, więc raczej jest bardziej planetoidą.
W wyniku przeprowadzonych obserwacji udało się ustalić kształt i uściślić rozmiary obiektu. Ponadto okazało się, że kilka sekund przed i kilka sekund po głównym zakryciu blask zakrywanej gwiazdy odnotował bardzo krótkie osłabienia jasności. Oznacza to, że coś w pobliżu Chariklo blokowało światło gwiazdy. Dzięki obserwacjom z różnych punktów udało się ustalić, że mamy do czynienia z pierścieniami, a nawet określić ich rozmiary.
Nowo odkryty system pierścieni wokół Chariklo składa się z dwóch wyraźnie rozdzielonych pierścieni. Pierścienie mają grubość odpowiednio: 7 km i 3 km, a przerwa pomiędzy nimi - 9 km.
 
Pozostałość po kolizji?
Nie wiadomo, jak pierścienie powstały. Naukowcy przypuszczają, że mogły uformować się z materiału pozostałego po jakiejś kolizji. Ukształtowanie się dwóch osobnych pierścieni to prawdopodobnie efekt istnienia małych księżyców planetoidy, które w takiej sytuacji czekają na odkrycie.
Pierścienie otrzymały nieoficjalne nazwy Oiapoque oraz Chuí od dwóch rzek płynących na północnym i południowym skraju Brazylii. Oficjalne nazwy zostaną nadane później przez Międzynarodową Unię Astronomiczną (IAU), zgodnie z przyjętymi regułami nazewnictwa obiektów niebieskich. Jedynie IAU ma prawo nadawać obiektom astronomicznym uznawane oficjalnie na całym świecie nazwy. (PAP)
 
Źródło: PAP, Autor: map

 

  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA odkryła planetę podobną do Ziemi, na której może znajdować się życie

 

kepler_0.jpg

Źródło: NASA

 

Odkrycie zostało dokonane przez astronoma Thomasa Barclay'a. Planeta jest jedynie 10% większa od Ziemi i orbituje wokół Czerwonego Karła, natomiast na jej powierzchni może znajdować się woda w stanie ciekłym.
 
Astronom dokonał odkrycia poprzez analizę zdjęć, wykonanych przez Teleskop Kosmiczny Kepler. Egzoplaneta znajduje się w niezidentyfikowanym dotychczas systemie gwiezdnym, który składa się w sumie z co najmniej pięciu planet.
Obiekt posiadający rozmiary zbliżone do Ziemi jest najbardziej zewnętrzną planetą w tym systemie, a według Barclay'a, znajduje się w tzw. strefie złotowłosej. Oznacza to, że orbituje w odpowiednim dystansie od swojej gwiazdy macierzystej, przez co planeta ta nie jest ani za gorąca, ani za zimna, a co za tym idzie, istnieje możliwość, że na jej powierzchni znajduje się woda w stanie ciekłym.
 
Uczeni nie wykluczają, że planeta ta, która nie otrzymała jeszcze żadnej nazwy, oprócz samej wody może zawierać również życie. Są to oczywiście jedynie domysły, które wynikają ze sprzyjających warunków, jakie tam panują. Warto dodać jako ciekawostkę, że egzoplaneta Kepler-62f była dotychczas najbardziej podobna do Ziemi pod względem wielkości. Szacuje się, że jest ona o około 40% większa od naszej planety.
 
Dominik
  • Like 3

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkryli 700-metrową potencjalnie niebezpieczną asteroidę

Rosyjscy i amerykańscy astronomowie odkryli nową dużą asteroidę, która została sklasyfikowana jako potencjalnie niebezpieczna. Obiekt ma około 700 metrów średnicy i został oficjalnie oznaczony jako 2014 ER49.

Pierwszy raz nowy obiekt zauważono 8 marca 2014 r. a dokonali tego amerykańscy uczestnicy projektu "Catalina". Potem, w dniu 24 marca, asteroida został ponownie zaobserwowana przez znanego rosyjskiego "łowcę komet" astronoma Leonida Elenina. Dokonał tego za pomocą zautomatyzowanego obserwatorium ISON NM, znajdującego się w stanie Nowy Meksyk.

Asteroida 2014 ER49, została sklasyfikowana jako potencjalnie niebezpieczna. Przewidywana minimalna odległość między jej orbitą i orbitą Ziemi, do jakiej może dojść przy kolejnych przelotach wynosi 0,016 AU (2,3 mln km). Jednak przypadku takiego nowoodkrytego obiektu potrzebne jest zgromadzenie większej ilości obserwacji, co pozwoli wyznaczyć bardziej dokładną trajektorię lotu.

Biorąc pod uwagę fakt, że średnica 2014 ER wynosi około 700-750 metrów, jej ewentualny upadek na Ziemię, mógłby spowodować kontynentalną katastrofę i zniszczyć nawet duży kraj. Jednak astronomowie uspokajają, że asteroida jest sklasyfikowana jako 0 na skali turyńskiej, a ewentualne zagrożenie może nastąpić dopiero w 2090 roku.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/astronomowie-odkryli-700-metrowa-potencjalnie-niebezpieczna-asteroide

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prędkość światła wyjaśniona w Minecrafcie

Światło w próżni porusza się z maksymalną prędkością c = 299 792 458 m/s dlatego, że takie jest jedno z ograniczeń przestrzeni.

Wszechświat po prostu nie pozwala na więcej. Koncept ten może trudno sobie wyobrazić, ale od czego mamy Minecrafta? Gry i nauka - to co tygryski lubią najbardziej.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18885/predkosc-swiatla-wyjasniona-w-minecrafcie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom: w najbliższych dniach warto wypatrywać zórz polarnych

Najbliższe 10 dni, czyli okolice nowiu Księżyca, który wypada w niedzielę, to dobry czas na wypatrywanie zórz polarnych - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Jak wyjaśnił naukowiec, zorze są najlepiej widoczne w okolicach podbiegunowych, bo biegun magnetyczny znajduje się blisko bieguna geograficznego. Naładowane cząstki wyrzucone ze Słońca właśnie w okolicach biegunów magnetycznych zderzają się z górnymi warstwami atmosfery powodując powstanie pięknych i kolorowych zórz.

Gdy wyrzut materii ze Słońca jest intensywny, zorze polarne można obserwować także w Polsce. Wbrew pozorom wcale nie jest to wyjątkowo rzadkie zjawisko. Ostatnio wyraźne zorze w naszym kraju można było obserwować pod koniec lutego tego roku - przypomniał dr Olech.

Zauważył przy tym, że od kilku miesięcy Słońce jest stosunkowo aktywne, a jego tarcza jest usiana obszarami aktywnymi i plamami. - Wydaje się więc, że obecne miesiące to właściwe maksimum aktywności 11-letniego cyklu naszej dziennej gwiazdy - powiedział.

Jak dodał, taka aktywność Słońca, połączona z wciąż długimi nocami oraz polepszającą się wiosenną pogodą, stwarza dobre warunki do obserwacji zórz polarnych.

Dr Olech zwrócił uwagę, że w Polsce, aby zobaczyć zorze, musimy mieć naprawdę ciemne niebo, szczególnie w północnej części horyzontu. Trzeba więc wyjechać z miasta, wybrać miejsce, w którym nie ma dużej ilości świateł miejskich i obserwować w okolicach nowiu Księżyca. - Jasny Księżyc może tak rozświetlić niebo, że słabsze zorze polarne nie będą widoczne. Najbliższy nów Księżyca wystąpi 30 marca, więc najbliższe dziesięć dni to bardzo dobry czas na wypatrywanie zórz - zaznaczył.

Jego zdaniem na obserwacje zórz nie warto wychodzić każdej nocy. Szanse na ich dojrzenie pojawiają się bowiem wówczas, gdy na Słońcu pojawi się jakiś wybuch połączony z wyrzutem materii. - Tak się składa, że informacja o wybuchu dochodzi do nas w ciągu 8 minut, bo tyle czasu leci światło ze Słońca do Ziemi. Naładowane cząstki poruszają się wolniej i docierają około doby po wybuchu. Warto więc śledzić doniesienia o silnych wybuchach na Słońcu i wychodzić na obserwacje od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin po takim wydarzeniu - radzi naukowiec.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Astronom-w-najblizszych-dniach-warto-wypatrywac-zorz-polarnych,wid,16499744,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełomowe odkrycie: nowa planeta karłowata w Układzie Słonecznym

Jest mała, zimna i właśnie stała się najmłodszym znanym ciałem niebieskim w Układzie Słonecznym. Tajemniczą planetę karłowatą, która może mieć przełomowe znaczenie dla dotychczasowego myślenia o naszym Układzie Słonecznym, odkryli badacze z USA. Piszą o niej w tygodniku "Nature".

Nowo odkryty obiekt, nazwany roboczo 2012 VP113, leży na krańcach Układu Słonecznego i jest najodleglejszą z karłowatych planet, jakie znamy. Może to mieć przełomowe znaczenie dla naukowców, ponieważ prawdopodobnie oznacza istnienie znacznie większej planety w naszym Układzie Słonecznym. Jeśli teza ta się potwierdzi, zmieni to sposób, w jaki obecnie patrzymy na nasze kosmiczne sąsiedztwo.

2012 VP113 ma niewiele - ponad 400 kilometrów średnicy. Krąży wokół naszej gwiazdy znacznie dalej niż Pluton. Poruszając się po ekscentrycznej orbicie zbliża się do Słońca na 80 jednostek astronomicznych.

To 80 razy więcej niż odległość Ziemi od Słońca. Potrafi się jednak oddalić na ponad 450 jednostek astronomicznych. Znajduje się więc w rejonie wewnętrznego obłoku Oorta - tłumaczył w rozmowie z tygodnikiem "Nature" jeden z odkrywców Scott Sheppard z waszyngtońskiego instytutu Carnegie. - Nie wiemy - powiedział - jak dokładnie wygląda, jest chyba lekko czerwonawy. Ponieważ krąży daleko od Słońca, zakładamy, że jest na nim sporo lodu - dodał.

Obiekt został odkryty dzięki teleskopom w Chile. Znaleziono go w pobliżu innej malutkiej, lodowej planety o nazwie Sedna, która została po raz pierwszy odkryta dziesięć lat temu. Początkowo uważana była za anomalię. Teraz naukowcy uważają, że te dwa obiekty mogły zostać wyciągnięte tak daleko w Układzie Słonecznym przez grawitację planety znacznie większej.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Przelomowe-odkrycie-nowa-planeta-karlowata-w-Ukladzie-Slonecznym,wid,16499379,wiadomosc.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kulisy kosmicznej katastrofy w pobliżu Słońca. Pojawił się "warkocz"

Jest jeszcze za wcześnie, by można było jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę stało się z kometą ISON po przejściu w pobliżu Słońca - mówi w rozmowie z Onetem dr Wojciech Borczyk. Naukowiec z Uniwersytetu Adama Mickiewicza podkreśla, że przetrwał fragment jądra komety, który będzie teraz przedmiotem intensywnych obserwacji astronomów.

Astronomowie liczyli, że obserwacja "komety tysiąclecia" pomoże znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące m.in. procesu powstawania planet. Dzisiaj kometa, przelatując w pobliżu Słońca, rozpadła się, choć, jak zaznacza dr Wojciech Borczyk w rozmowie z Onetem, trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie co tak naprawdę stało się w przestrzeni kosmicznej.

Według naszej obecnej wiedzy jądro komety zbudowane jest z mieszaniny lodu i pyłu. Podczas zbliżania się do Słońca następuje wzrost temperatury i coraz intensywniejsze parowanie kometarnego lodu. Pojawia się wtedy "głowa" i "warkocz" komety - tłumaczy dr Borczyk w rozmowie z Onetem.

Naukowiec zaznacza, że w pewnych przypadkach, kiedy kometa mija Słońce w bardzo niewielkiej odległości, parowanie to może być tak intensywne, że doprowadzi do rozpadu, a nawet całkowitego zniszczenia jądra. - O tym, czy coś takiego nastąpi, decyduje nie tylko sama odległość peryhelium, ale również struktura oraz rozmiar jądra komety. Dokładne przewidywanie takich scenariuszy jest jednak bardzo trudne - akcentuje dr Borczyk.

Naukowiec z UAM zaznaczał już wcześniej, że komety są obiektami dość nieprzewidywalnymi - zarówno jeśli chodzi o predykcję ich jasności, jak i ruchu. Kometa ISON należała do grupy tzw. "komet muskających Słońce" (ang. "sungrazing comets"), które w peryhelium zbliżają się do tej gwiazdy na bardzo małą odległość.

Dr Borczyk ostrzegał również, że ISON, w skład której wchodzi m.in. woda, może ulec destrukcji, przelatując koło Słońca. Naukowiec przypomniał, że w przeszłości obserwowano bardzo wiele komet, które podczas takich "przejść" ulegały całkowitej destrukcji lub rozpadały się na mniejsze fragmenty ? tak było chociażby z "Wielką Kometą Wrześniową" C/1882 R1.

Kometa ISON (C/2012 S1) została odkryta 21 września 2012 przy pomocy teleskopu znajdującego się na powierzchni Ziemi; odkrycia tego dokonali Białorusin Witalij Newski i Rosjanin Artiom Nowiczonok. Na podstawie zdjęć wykonanych w czerwcu przy pomocy kosmicznego teleskopu Spitzera należącego do NASA, wyliczono, że szerokość jądra komety wynosiła 4,8 km, a jej "warkocz" miał długość 300 tys. km. Astronomowie opisywali ją jako "brudną kulę śniegową", ponieważ składała się głównie z pyłu, wody i dwutlenku węgla; przypuszczano również, że w jej skład prawdopodobnie wchodziły elementy, które 4,5 mld lat temu mogły doprowadzić do uformowania się planet.

Naukowcy sądzili, że dzięki obserwacji komety można by było poczynić ustalenia dotyczące formowania się dysków protoplanetarnych, które poprzedzają formowanie się planet, a być może także wysnuć także pewne wnioski na temat powstania Ziemi.

http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/rozpad-komety-ison-w-poblizu-slonca/dkq98

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce mogło cofnąć nas do ery kamienia łupanego

23 lipca 2012 roku na Słońcu doszło do największego wybuchu jaki kiedykolwiek odnotowano za pomocą sond kosmicznych. Dowiadujemy się o tym dopiero teraz, ponieważ doszło do niego na skraju widocznej z Ziemi strony tarczy słonecznej.

 

Tylko fakt, że wyrzut nie był skierowany bezpośrednio z naszą stronę, nie odczuliśmy jego skutków. A mogło być naprawdę groźnie. Naukowcy przez wiele miesięcy badali owe zjawisko i doszli do zatrważających wniosków.

 

Ustalono, że do koronalnego wyrzutu materii (CME) doszło z plamy o numerze 1520. Wiatr słoneczny osiągnął rekordową prędkość aż 12 milionów kilometrów na godzinę i rozprzestrzenił naładowane cząstki po Układzie Słonecznym.

 

Naukowcy są zdania, że do tak silnego wybuchu i zarazem tak szybko się przemieszczającego, dochodzi zaledwie raz na 5-10 lat, a jeszcze rzadziej, bo raz na 500 lat, jego skutki są odczuwane na Ziemi.

Do tej pory badaczom udało się zarejestrować dwa tego typu eksplozje na Słońcu. Poprzednio miało to miejsce 28 października 2003 roku, podczas ubiegłego szczytu słonecznej aktywności. Satelity odnotowały rozbłysk promieniowania rentgenowskiego klasy X17.

 

Podobnie jak przed 2 laty, wyrzut materii miał miejsce z plamy znajdującej się na skraju prawej strony słonecznej tarczy. W obu przypadkach Ziemia wyszła z tego cało, ale tylko i wyłącznie przypadkiem.

 

Naukowcy od lat ostrzegają, że gdyby wyrzut materii był skierowany ku Ziemi, to znaleźlibyśmy się w poważnym tarapatach. Burze magnetyczne są groźnym zjawiskiem, ponieważ docierające od strony Słońca, niemal z prędkością światła, naładowane cząstki, wnikają do ziemskich biegunów magnetycznych i mogą poczynić poważne szkody, chociażby w infrastrukturze energetycznej.

 

Dobry przykład, jak groźne może to być, mieliśmy w 1989 roku. Podczas burzy magnetycznej w marcu i sierpniu doszło do awarii sieci energetycznej w kanadyjskim stanie Quebec. Tysiące odbiorców nie miało prądu przez 9 godzin, w dodatku pracę musiała przerwać główna kanadyjska giełda papierów wartościowych, co przyniosło gigantyczne straty finansowe.

 

Jednak bezsprzecznie najbardziej dotkliwym skutkiem działalności Słońca była burza magnetyczna, która szalała na Ziemi na początku września 1859 roku, znana jako "zjawisko Carringtona" od nazwiska amatora astronomii, który jako jedyny zaobserwował owy rozbłysk na Słońcu.

 

Wiatr słoneczny dotarł do ziemskich biegunów magnetycznych w ciągu niecałych 20 godzin, a więc 2-3 razy szybciej niż zazwyczaj. Doszło do zakłóceń i awarii w sieci telegraficznej w Europie i Ameryce Północnej. Zorze polarne, zwykle widoczne nad obszarami polarnymi, tym razem obserwowano niemal na całym świecie, nawet w krajach położonych w pobliżu równika

Takich incydentów w historii ludzkości mogło być znacznie więcej. Dowody na to znaleźli naukowcy z Uniwersytetów Kansas i Washburn, który poczynili badania radiowęglowe słojów jednych z najstarszych drzew.

 

Na tej podstawie ustalono, że w latach 774-775 doszło do 10 lub nawet 20 razy większej burzy magnetycznej niż w 1859 roku. Ludzkość nie dysponowała wówczas urządzeniami, które mogłyby odnotować tego typu zdarzenie, nazwane "zjawiskiem Karola Wielkiego", który w tym czasie podbił Królestwo Longobardów.

 

Dzisiaj, gdy nasze codzienne życie, od transportu po łączność, uzależnione jest od energii elektrycznej, skutki takiego zjawiska, jak w 1859 roku, byłyby katastrofalne. Naukowcy sądzą, że przy odpowiednio silnej burzy magnetycznej, powstałej po wybuchu na Słońcu, uszkodzenie sieci energetycznej może objąć nawet całe kraje, a usuwanie szkód, czyli również przywracanie dostaw prądu, może zająć w niektórych przypadkach nawet kilka lat.

 

To może się okazać gorsze dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa niż odbudowa po przejściu tornada czy nawet największej powodzi. Zjawiska te dotykają miasta, regiony i kraje, zaś wpływ Słońca obejmuje całe kontynenty, całą naszą planetę jednocześnie.

 

Mając na uwadze 11-letni cykl słoneczny, zagrożenie ze strony naszej życiodajnej gwiazdy potrwa jeszcze 2-3 lata, później aktywność słoneczna będzie się obniżać, a kolejny raz zacznie się zwiększać za około 7-8 lat, by osiągnąć apogeum podczas następnego szczytu aktywności około 2023 roku.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18881/slonce-moglo-cofnac-nas-do-ery-kamienia-lupanego

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polskie instrumenty kosmiczne zbadają Jowisza i jego księżyce

Polscy naukowcy opracowali dwa z 11 instrumentów naukowych sondy JUICE, która ma zbadać Jowisza i jego największe księżyce. Start sondy zaplanowano na 2022 r., a przylot do Jowisza na 2030 r. - poinformował w środę resort gospodarki w przesłanym PAP komunikacie.

JUICE(z ang. JUpiter ICy moons Explorer mission) jest pierwszą dużą misją realizowaną w ramach programu Cosmic Vision 2015-2025 Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). 11 instrumentów tej misji opracowują zespoły naukowe z 16 krajów europejskich: Polski, Austrii, Belgii, Czech, Finlandii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Irlandii, Niemiec, Szwajcarii, Szwecji, Węgier, Wielkiej Brytanii, Włoszech oraz ze Stanów Zjednoczonych i Japonii. Prace nad nimi są finansowane z oddzielnych funduszy każdego z tych państw.

 

Jak poinformowało w komunikacie Ministerstwo Gospodarki, listę instrumentów, które znajdą się na sondzie zatwierdził Komitet Programu Naukowego ESA. Będą tam między innymi kamery, spektrometry, wysokościomierz i radar do badań pokrywy lodowej, magnetometr oraz mierniki plazmy i cząstek elementarnych.

 

Z misją JUICE polecą także polskie przyrządy, które powstają z udziałem Centrum Badań Kosmicznych PAN. Zestaw przyrządów plazmowych RPWI posłuży do przeprowadzania eksperymentu radiowego.

 

?Dzięki nim dowiemy się w jaki sposób silne, pochodzące z Jowisza pola elektryczne i magnetyczne oddziałują na największe księżyce tej planety - Ganimedesa i Europę? ? wyjaśnia dyrektor CBK PAN prof. Marek Banaszkiewicz.

 

Naukowiec dodaje, że tworzona w Polsce część RPWI będzie mierzyła widmo fal elektromagnetycznych w dużym zakresie częstotliwości od bardzo niskich (20 Hz) do bardzo wysokich (45 MHz).

 

Drugi przyrząd, który powstaje z polskim udziałem, to SWI - instrument do obserwacji fal submilimetrowych generowanych przez wzbudzone molekuły w atmosferze Jowisza. Za jego pomocą można też obserwować emisję promieniowania z powierzchni i atmosfer Ganimedesa, Europy i Kallisto (kolejnego księżyca planety Jowisz).

 

?Za pomocą tych narzędzi będziemy mogli zbadać procesy fizyczne i chemiczne zachodzące w środkowej atmosferze Jowisza oraz ocenić grubość i scharakteryzować pokrywy lodowe jego księżyców? - tłumaczy dyrektor CBK PAN.

 

Dyrektor ESA ds. nauki i bezzałogowej eksploracji Alvaro Giménez Cańete ?wybór instrumentów JUICE jest kluczowym krokiem dla tej flagowej misji ESA do zewnętrznych krańców Układu Słonecznego?. ?Jest ona niebywałą okazją do pokazania europejskich możliwości technologicznych i kompetencji naukowych? ? mówi Cańete.

 

Przez co najmniej 3 lata sonda będzie prowadziła szczegółowe obserwacje Jowisza i trzech jego największych księżyców. Mogą one skrywać pod swoją lodową powierzchnią rozległe wodne oceany. JUICE ma wykonać mapy ich powierzchni, sondować wnętrze i ocenić możliwości podtrzymania życia przez te wody.

 

Celem JUICE będzie obserwacja atmosfery oraz magnetosfery Jowisza i poznawanie oddziaływań między księżycami a gazowym gigantem. Sonda wykona też kilkanaście przelotów koło Kallisto. W końcu trafi na orbitę Ganimedesa - największego księżyca w Układzie Słonecznym i jedynego, który ma własne pole magnetyczne. Będzie badała jego powierzchnię i wnętrze, w tym hipotetyczne podpowierzchniowe oceany.

 

Jak przekonuje naukowiec z zespołu sondy JUICE Dmitrij Titov Jowisz i jego księżyce tworzą swoisty mini układ słoneczny. ?Te obserwacje są szansą dla europejskich naukowców i naszych międzynarodowych partnerów na poszerzenie wiedzy o możliwościach zamieszkania światów wokół innych gwiazd? ? ocenia badacz.

 

Lista instrumentów:

 

JANUS: Jovis, Amorum ac Natorum Undique Scrutator, camera system - kamera

MAJIS: Moons and Jupiter Imaging Spectrometer ? spektrometr obrazujący

UVS: UV Imaging Spectrograph ? spektrograf obrazujący UV

SWI: Sub-millimetre Wave Instrument ? eksperyment fal submilimetrowych - powstajez udziałem Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk

GALA: Ganymede Laser Altimeter ? wysokościomierz laserowy

RIME: Radar for Icy Moons Exploration ? radar do badań podpowierzchniowych

J-MAG: Magnetometer for JUICE ? magnetometr

PEP: Particle Environment Package ? zestaw detektorów cząstek elementarnych

RPWI: Radio & Plasma Wave Investigation ? eksperyment plazmy i fal radiowych ? powstajez udziałem Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk

3GM: Gravity & Geophysics of Jupiter and Galilean Moons

PRIDE: Planetary Radio Interferometer & Doppler Experiment ? eksperyment wykorzystuje VLBI ? Very Large Base Interferometry ? do badań radiowych. Nie posiada własnego sprzętu na pokładzie sondy.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399771,polskie-instrumenty-kosmiczne-zbadaja-jowisza-i-jego-ksiezyce.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszerzyły się granice Układu Słonecznego. Dzięki Bidenowi
JESZCZE NIGDY NIE ZAOBSERWOWANO TAK ODLEGŁEGO OBIEKTU W NASZYM UKŁADZIE SŁONECZNYM
 
1&srcw=636&srch=358&dstw=636&dsth=358
Oto Biden, Carnegie Institute/Scott Sheppard
 
Aż 12 mld kilometrów od Słońca orbituje obiekt o średnicy 450 km, nazywany przez odkrywców Bidenem (na cześć wiceprezydenta USA). To najdalsze ciało niebieskie, jakie zauważono w Układzie Słonecznym. O odkryciu poinformowano w magazynie "Nature".
Składająca się z lodu oraz skał bryła, mająca średnicę około 450 km, to najdalszy znany nam obiekt krążący wokół Słońca. Od naszej dziennej gwiazdy dzieli go aż 12 miliardów kilometrów, a to 80 razy więcej niż wynosi dystans Ziemia-Słońce.
- To obiekt o najdalszej znanej nam orbicie - powiedział Scott Sheppard z waszyngtońskiego Carnegie Institution. - Rozszerza on granicę obserwowalnego Układu Słonecznego - zaznaczył.
 
Nazywają go... Biden
Zanim otrzyma odpowiednią nazwę, obiekt będzie nazywał się 2012 VP113. Jak podaje "Nature", zespół, który odkrył ciało niebieskie, nazywa je VP lub Biden - na cześć wiceprezydenta USA.
Gdy potwierdzą się jego rozmiary, 2012 VP113 otrzyma status planety karłowatej.
 
1&srcw=632&srch=632&dstw=632&dsth=632

Zdjęcia Bidena z 5 listopada 2012 roku

 

Dołączył do pewnej samotniczki
Układ Słoneczny ma trzy odrębne regiony. Najbliżej Słońca są planety skaliste, takie jak np. Ziemia. Nieco dalej znajdują się gazowe giganty, np. Saturn i Jowisz. Najdalej  - granicę wyznacza tu Neptun - znajduje się grupa lodowych obiektów, które leżą w pasie Kuipera.
W 2003 roku astronomowie odnaleźli jednak obiekt, który znajduje się poza pasem Kuipera. Nazwano go Sedną. Przez ponad dekadę Sedna była osamotniona, stanowiła anomalię w Układzie Słonecznym. Jednak 2012 VP113 porusza się po tej samej "ziemi niczyjej", sprawiając, ze astronomowie mają prawo podejrzewać, iż tysiące podobnych obiektów tylko czekają na odkrycie.
 
1&srcw=632&srch=632&dstw=632&dsth=632
Kolorowe kropki to Biden, któremu robiono zdjęcia co dwie godziny
 
"Wewnętrzny obłok Oorta istnieje"
Region, po którym krążą nasi samotnicy, nazywa się wewnętrznym obłokiem Oorta. To miejsce, po którym krążą lodowe obiekty leżące daleko poza orbita Neptuna, który znajdując się 4,5 mld km od Słońca, jest najbardziej odległą planetą Układu Słonecznego.
Dotąd nie było wiadomo jednak, czy istnieje on naprawdę.
- To, co ekscytuje nas w tym odkryciu, to fakt, że wiemy, iż wewnętrzny obłok Oorta istnieje - powiedziała Meg Schwamb, pracująca w Instytucie Astronomii i Astrofizyki na tajwańskiej Academia Sinica.
Nie ma pewności co do tego, jak obłok Oorta się uformował, istnieją jednak trzy teorie na ten temat. Pierwsza jest taka, że samotna planeta wyfrunęła z wczesnego Układu Słonecznego i pociągnęła za sobą obłok Oorta. Druga brzmi następująco: materiał został wypchnięty z wewnętrznego Układu Słonecznego przez przesuwającą się w pobliżu gwiazdę. Trzecia natomiast zakłada, że tego samego, co przechodząca gwiazda, dokonały planety orbitujące wokół gwiazd, które narodziły się w tej samej gromadzie, co Słońce.
 
Daleko, daleko stąd jest planeta podobna do Ziemi?
Kąty, pod jakimi orbitują nowo odkryte ciało oraz Sedna, są zaskakująco podobne. Prawdopodobnie stoi za tym oddziaływanie grawitacyjne innego, niezauważonego dotąd ciała. Być może jest to planeta podobna do Ziemi, tylko znacznie od niej większa.
- Jeśli weźmiesz taką "superziemię", a potem umieścisz ją kilkaset jednostek astronomicznych dalej, grawitacja może poprowadzić Sednę, a także 012 VP113 na orbity, które posiadają - mówi Sheppard.
 
Zmontowano film, który zaskoczył zwrotem akcji
2012 VP113 odnaleziono, montując zdjęcia nieba wykonane za pomocą Dark Energy Camera (instrumentu należącego do amerykańskiego Narodowego Obserwatorium Astronomii Optycznej) w film poklatkowy.

1&srcw=632&srch=632&dstw=632&dsth=632
Orbity Sedny i Bidena
 

 

  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polscy studenci wśród najlepszych projektantów misji na Marsa

Projekt dwuosobowej misji na Marsa stworzony przez studentów z Politechniki Wrocławskiej znalazł się w finałowej dziesiątce międzynarodowego konkursu Inspiration Mars Student Design Contest. Finał odbędzie się w kwietniu w Centrum Badawczym NASA.

Zadaniem studentów było zaprojektowanie misji dwuosobowej załogi, która wykona lot wokół Marsa bez lądowania, a następnie powróci na Ziemię. Projekt wymagał przygotowania koncepcji zarówno statku kosmicznego i jego wyposażenia, jak i wyboru optymalnej trajektorii lotu, terminarza i ekonomii misji. Konkurs w sierpniu 2013 roku ogłosił pierwszy kosmiczny turysta - Dennis Tito. Jednym z jego organizatorów jest The Mars Society.

 

Zadaniu sprostało 38 zespołów, wśród których znalazły się trzy ekipy z Polski. Drużyna Mars IV z Politechniki Rzeszowskiej zajęła w nim 11 miejsce, a WUT Dream Team z Politechniki Wrocławskiej miejsce 13. W konkursie wciąż rywalizuje zespół Space is More również z Politechniki Wrocławskiej, który znalazł się w finałowej dziesiątce.

 

Polacy zaprezentują swój projekt w finale konkursu, który odbędzie się w kwietniu w Centrum Badawczym NASA im. Josepha Amesa w Stanach Zjednoczonych. Najlepsze rozwiązania zaproponowane przez międzynarodowe zespoły konkursowe mogą być uwzględnione w planach prawdziwej misji na Marsa, która ma wystartować w styczniu 2018 r. Zwycięska ekipa otrzyma też czek na 10 tys. dolarów oraz całkowicie opłacony wyjazd na Międzynarodową Konwencję Mars Society w 2014 roku. Miejsca od drugiego do piątego będą honorowane nagrodami w wysokości od 1-5 tysięcy dolarów.

 

"Samo zaistnienie w pierwszej dziesiątce najlepszych zespołów na świecie to już ogromne wyróżnienie i prestiż dla zespołu. Liczymy na sukces w finale, bo studenci z Politechniki Wrocławskiej mają już doświadczenie w konkursach o tematyce kosmicznej" - mówi europejski koordynator Mars Society Łukasz Wilczyński.

 

Zakłada się, że szacowane na ponad miliard dolarów koszty marsjańskiej podróży pokryją prywatni darczyńcy i sponsorzy. Z uwagi na wymaganą dla misji najkorzystniejszą pozycję Ziemi względem Marsa statek powinien wystartować 5 stycznia 2018 roku lub w ciągu następnych kilku dni. Podobne ustawienie obu planet powtórzy się dopiero w 2031 roku. Po 228 dniach lotu statek minąłby Czerwoną Planetę w odległości około 250 kilometrów i nie zmieniając swej dotychczasowej orbity po dalszych 273 dniach powróciłby na Ziemię. Cały lot trwałby w ten sposób 501 dni.

 

Projektowany statek ma oferować dwuosobowej załodze przestrzeń życiową o kubaturze ok. 600 stóp sześciennych (17 metrów sześciennych). Astronauci przebywaliby długie miesiące w jego ciasnym wnętrzu, narażeni na zanik mięśni i nudę, jednak głównym niebezpieczeństwem byłoby kosmiczne promieniowanie jonizujące. Jak donosił w marcu "New Scientist" zabezpieczyć przed nim miałaby osłona z wody, żywności i odchodów. Taką technologię opracowała już NASA, łącząc w projekcie Water Walls systemy podtrzymywania życia oraz usuwania odpadów z osłoną antyradiacyjną.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399780,polscy-studenci-wsrod-najlepszych-projektantow-misji-na-marsa.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sojuz przycumował z opóźnieniem do ISS

Z dwudniowym opóźnieniem dwaj rosyjscy kosmonauci i amerykański astronauta dotarli na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Jak poinformowała amerykańska Państwowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) , kapsuła Sojuz przycumowała do ISS.

Sojuz TMA-12M z Rosjanami Aleksandrem Skworcowem i Olegiem Artemjewem oraz Amerykaninem Stevenem Swansonem na pokładzie wystartował z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie we wtorek o godzinie 22.17 czasu polskiego. Połączenie statku z ISS miało nastąpić w niecałe sześć godzin później

Jednak ze względu na problemy techniczne Sojuz nie zdołał przycumować do ISS tak jak planowano. Udało się to dopiero dwa dni później.

Przybysze powiększyli załogę ISS do jej normalnego sześcioosobowego stanu. Obsada stacji liczyła tylko trzech ludzi, bowiem dwaj Rosjanie i Amerykanin powrócili na Ziemię 11 marca.

Po wycofaniu ze służby wszystkich wahadłowców NASA nie dysponuje własnymi środkami transportu astronautów na orbitę i musi korzystać z usług rosyjskich statków Sojuz. Płaci za to po ponad 63 mln dolarów od wynajętego jednego miejsca.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Sojuz-przycumowal-z-opoznieniem-do-ISS,wid,16501590,wiadomosc.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na godzinę zgasną światła na całym świecie. Mrok ogarnie też Pałac Kultury i Stadion Narodowy

W sobotę o godz. 20.30 w wielu miejscach na świecie na 60 minut zgaśnie światło. Wszytko to w ramach akcji "Godzina dla Ziemi", która ma nam uświadomić, że wszyscy możemy dbać o środowisko. W wydarzeniu weźmie udział blisko 160 państw i 7 tys. miast.

W tegorocznej akcji "Godzina dla Ziemi" udział weźmie rekordowa liczba polskich miast. W piątkowe popołudnie aż 73 aglomeracje (o 13 więcej niż w ubiegłym roku) deklarowały, że w 29 marca zgaszą oświetlenie na swoich charakterystycznych obiektach i budynkach - poinformowała Małgorzata Kosowska z WWF Polska.

Zgasną największe "wizytówki" miast

W mroku pogrążą się Arkady Wrocławskie i Sky Tower. W Krakowie zgaśnie Kościół Mariacki, Kopiec Kościuszki i wieża ratuszowa. Z kolei w Gdańsku między innymi Złota Brama czy Dwór św. Jerzego. W Katowicach przestanie świecić Spodek, a w Warszawie - Teatr Wielki, Stadion Narodowy oraz Pałac Kultury i Nauki.

Do akcji włączyła się również administracja publiczna. Światła zgaszone zostaną między innymi w budynkach ministerstwa środowiska, finansów, rolnictwa czy infrastruktury i rozwoju.

Małgorzata Kosowska poinformowała też, że na świecie uczestnictwo w akcji zadeklarowało 158 państw i około 7 tys. metropolii. W tym dniu tradycyjnie gaśnie Wieża Eiffla w Paryżu, londyński Big Ben czy Sydney Opera House.

Proste czynności, które przyniosą wiele korzyści

- "Godzina dla Ziemi" ma znaczenie symboliczne i ma nam uświadomić, że wszyscy możemy i powinniśmy dbać o środowisko na co dzień - zauważyła przedstawicielka WWF.

Kosowska zwróciła również uwagę na to, że chodzi na przykład o gaszenie niepotrzebnego oświetlenia bądź wyłączanie urządzeń ze stanu czuwania. Chodzi również o mądrzejsze korzystanie z papieru, na przykład poprzez ustawienie w drukarce dwustronnego drukowania, co ma się przyczynić do mniejszego wyrębu lasów.

Ekolodzy zachęcają do zarejestrowania się na stronie: www.godzinadlaziemi.pl. Do piątkowego popołudnia zarejestrowało się blisko 80 tys. osób, prawie o 20 tys. więcej niż w zeszłym roku. Rejestrujący się otrzymują link i kod do specjalnej aplikacji, która podpowiada, co można zmienić w życiu codziennym, aby być mniejszym obciążeniem dla środowiska.

Tymański wykąpie się w Bałtyku

Podobnie jak w zeszłych latach akcję wspierają znane osoby. Muzyk Tymon Tymański zapowiedział na przykład, że jeśli na stronie zarejestruje się 80 tys. osób, to wykąpie się w lodowatym Bałtyku.

Z kolei stołeczni rowerzyści mogą się spodziewać 100 nowych stojaków rowerowych, co zapowiedziały władze Warszawy, jeśli liczba zarejestrowanych przekroczy 10 tysięcy.

"Godzinę dla Ziemi" po raz pierwszy zorganizowano w 2007 r. w Sydney.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/na-godzine-zgasna-swiatla-na-calym-swiecie-mrok-ogarnie-tez-palac-kultury-i-stadion-narodowy,117934,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MIiR: w 2015 r. powstanie centrum technologii lotniczych i kosmicznych

W przyszłym roku zostanie oddane do użytku Centrum Innowacyjnych Technologii Lotniczych i Kosmicznych, dzięki któremu w najbliższych latach powstanie ok. 720 miejsc pracy dla naukowców - podał resort infrastruktury. Inwestycja ma kosztować prawie 50 mln zł.

"Już w przyszłym roku do dyspozycji pracowników Instytutu Lotnictwa, a także pozostałych jednostek badawczo-rozwojowych z kraju i zagranicy oddane zostanie Centrum Innowacyjnych Technologii Lotniczych i Kosmicznych (CITLiK). Jego budowa jest możliwa dzięki ok. 18,1 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego" - napisano w komunikacie Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju (MIiR). W czwartek podpisano umowę o dofinansowanie inwestycji z funduszy europejskich.

 

Budynek w kształcie litery H powstanie na terenie Instytutu (w Warszawie - PAP). Na powierzchni ponad 10 tys. m kw. znajdą się centra obliczeniowo-projektowe, pomieszczenia konferencyjne i laboratoria wysokich technologii.

 

"Zakupiona zostanie także aparatura oraz specjalistyczne oprogramowanie pomagające w prowadzeniu prac badawczych" - zaznaczono.

 

Ministerstwo wyjaśniło, że w centrum prowadzone będą prace nad projektowaniem, tworzeniem i badaniem "struktur lotniczych oraz kosmicznych", a także nad innowacyjnymi technologiami (inteligentne materiały, optymalizacja sił aerodynamicznych, zwiększenie bezpieczeństwa).

 

"Dzięki Centrum w najbliższych latach powstanie ok. 720 miejsc pracy dla naukowców. Będzie ono także świetnym miejscem dla studentów do odbywania staży i praktyk. Całkowity koszt projektu Centrum Innowacyjnych Technologii Lotniczych i Kosmicznych wynosi ponad 48,3 mln zł" - poinformowano.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

mmu/ pad/ gma/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399796,miir-w-2015-r-powstanie-centrum-technologii-lotniczych-i-kosmicznych.html

 

post-31-0-84994900-1396118608.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europejska Agencja Kosmiczna zaprezentowała marsjański łazik

W Mars Yard odbyła się prezentacja europejskiego łazika marsjańskiego o nazwie Brian. Jak prezentuje się maszyna oraz założenia całego projektu?

Brian jest częścią programu ExoMars realizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną. Jego celem jest wysłanie na powierzchnię Czerwonej Planety łazika, który wykona odwierty, zgromadzi cenny materiał, a następnie zabierze go z powrotem na Ziemię. Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planem, to misja wystartuje w 2018 roku, a na Ziemię powróci przed końcem 2020.

 

Maszyna powstała w laboratoriach Airbus Defense and Space. Jest wyposażona w specjalnie wiertło, dzięki któremu wgryzie się w marsjański grunt na głębokość 2 metrów. Potem pobierze próbki i zbada je w pokładowym laboratorium. Wyniki zostaną wysłane na Ziemię. Serwis PhysOrg donosi, że łazik nie będzie szybki - podobnie jak jego amerykańskie odpowiedniki. Podobno w ciągu doby będzie w stanie pokonać maksymalnie 70 metrów.

 

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-europejska-agencja-kosmiczna-zaprezentowala-marsjanski-lazik,nId,1399617

post-31-0-11678500-1396118682.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaobserwowano najdalszy obiekt w Układzie Słonecznym

Astronomowie korzystający z teleskopów naziemnych odkryli obiekt, który ma najdalszą orbitę w Układzie Słonecznym. Ciało prawdopodobnie należy do grupy obiektów zwanych planetami karłowatymi. Wyniki badań opublikowano w "Nature".

Planety karłowate definiowane są jako obiekty, które krążą po orbitach wokół Słońca, są wystarczająco masywne, aby przyjąć kształt zbliżony do kulistego (co odróżnia je od planetoid), ale nie mają na tyle dużej masy, aby w pobliżu orbity występować samotnie (co z kolei odróżnia je od planet). Można powiedzieć, że są obiektami pośrednimi pomiędzy planetami a planetoidami.

Obserwacje były prowadzone przez Chadwicka Trujillo z Obserwatorium Gemini na Hawajach oraz Scotta Shepparda z Carnegie Institution w Waszyngtonie. Astronomowie korzystali z czterometrowego teleskopu w Chile oraz 6,5-metrowego Teleskopu Magellana, również pracującego w obserwatorium w Chile.

Odkrywcy przypuszczają, że obiekt - oznaczony jako 2012 VP113 - należy właśnie do kategorii planet karłowatych. Co więcej, jego orbita leży najdalej spośród wszystkich ciał Układu Słonecznego zaobserwowanych poza orbitą Neptuna.

Poza tą orbitą znajduje się wiele małych ciał zwanych obiektami transneptunowymi, które krążą w tzw. pasie Kuipera. Najbardziej znany z tych obiektów jest Pluton, kiedyś uważany za planetę. Innym przykładem jeszcze odleglejszego obiektu jest Sedna. Orbita 2012 VP113 znajduje się jednak znacznie dalej niż Sedny.

Być może Sedna oraz 2012 VP113 należą do jeszcze odleglejszej struktury niż pas Kuipera - do hipotetycznego Obłoku Oorta, a właściwie do jego wewnętrznej części. Obłok Oorta to hipotetyczny rezerwuar części komet. Według obliczeń Trujillo i Shepparda może istnieć około 900 obiektów o orbitach podobnych do Sendy i 2012 VP113 o rozmiarach większych niż 1000 km. Mniejszych obiektów w wewnętrznym Obłoku Oorta są przypuszczalnie setki tysięcy.

Orbita obiektu 2012 VP113 w punkcie najbliższym Słońcu znajduje się w odległości około 80 jednostek astronomicznych (80 razy dalej niż dystans Ziemi-Słońce). Dla porównania większość planetoid krąży w odległościach pomiędzy 0,39 a 4,2 jednostki astronomicznej, natomiast pas Kuipera rozciąga się pomiędzy 30 a 50 jednostkami astronomicznymi.

(msz)

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Zaobserwowano-najdalszy-obiekt-w-Ukladzie-Slonecznym,wid,16502195,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejna kandydatka na "nową" Ziemię?

NASA odkryła kolejną planetę podobną do Ziemi. Tym razem jest ona o 10 proc. większa od naszej planety i orbituje wokół czerwonego karła. Na jej powierzchni może znajdować się woda w w stanie ciekłym.

Nowo odkryta planeta to zasługa astronoma Thomasa Barclaya, który zaobserwował ją analizując zdjęcia wykonane przez Kosmiczny Teleskop Keplera. Egzoplaneta znajduje się w nieznanym obecnie systemie gwiezdnym, w którym są jeszcze co najmniej 4 planety.

Podobny do Ziemi obiekt jest najbardziej zewnętrzną planetą w systemie i znajduje się w ekosferze, czyli nie jest tam ani za gorąco, ani za zimno, by istniała woda w stanie ciekłym. Astronomowie nie wykluczają, że na planecie mogło rozwinąć się życie.

 

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-kolejna-kandydatka-na-nowa-ziemie,nId,1399709

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supertajny X-37B spędził w przestrzeni 469 dni

Statek kosmiczny X-37B należący do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (USAF) powrócił na Ziemię po rekordowo długiej misji kosmicznej.

X-37B jest bezzałogowym statkiem kosmicznym, który pod wieloma względami przypomina wycofane z użytku amerykańskie wahadłowce. Jednym z najważniejszych są manewry startu i lądowania - pierwszy odbywa się przy pomocy rakiety nośnej, a drugi samodzielnie na pasie startowym. Maszyna powstawała początkowo na zlecenie NASA, ale w 2004 roku projekt przeszedł w ręce DARPA.

Trzecia i najdłuższa misja X-37B rozpoczęła się 11 grudnia 2012 roku. Tego dnia maszyna poleciała w kosmos na pokładzie rakiety Atlas V. Oficjalnie nie wiadomo, co miała tam robić, ale podejrzewa się, że Amerykanie sprawdzają nowe technologie szpiegowskie. Być może dlatego statek poruszał się po orbicie satelitów wojskowych. Ostatecznie w przestrzeni spędził rekordowe 469 dni.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-supertajny-x-37b-spedzil-w-przestrzeni-469-dni,nId,1400882

X-37B

/AFP

post-31-0-80549800-1396331967.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek kwietnia - czas łowców bolidów

Początek kwietnia to okres, kiedy na niebie można zobaczyć bardzo jasne zjawiska meteorowe. Już dwukrotnie w tym okresie udało się zarejestrować zjawisko na niebie i powiązać je ze znalezionym meteorytem - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Jak przypomniał astronom, pierwsze zdarzenie miało miejsce 7 kwietnia 1959 roku w godzinach od 19:30:20 do 19: 30:27 czasu uniwersalnego (UT). "Obserwatorzy znajdujący się na terytorium ówczesnej Czechosłowacji mogli wówczas podziwiać zjawisko niecodziennej urody - wieczorne niebo przeciął bolid (meteor o dużej jasności - przyp. PAP), którego jasność oceniono na minus 19 magnitudo (a więc na 250 razy jaśniejsze od Księżyca w pełni). Zjawisko sfotografowały dwie stacje bolidowe - w Ondrzejowie i w Prcicach" - powiedział.

 

Dane z tych stacji pozwoliły na wyznaczenie orbity i trajektorii zjawiska, a także elipsy spadku 17 fragmentów meteorytu, które udało się dojrzeć na fotografiach. Ustalono, że ciało o masie od 1 do 5 ton weszło w naszą atmosferę na wysokości 97.8 km z prędkością 20.9 km/s, mając wtedy jasność -0.6 mag. Jego widoczna trajektoria zakończyła się na wysokości 13.3 km, gdy obiekt miał prędkość 7 km/s. Meteoroid przetrwał przejście przez atmosferę, dając wielokrotny spadek w okolicy miejscowości Pribram. Cztery fragmenty meteorytu o masach 4.5, 0.8, 0.4, 0.1 kg zostały odnalezione w elipsie spadku wyznaczonej według danych fotograficznych.

 

Dr Olech dodał, że sytuacja się powtórzyła niemal dokładnie 43 lata później. 6 kwietnia 2002 roku o godzinie 20:20:18 czasu uniwersalnego ogromną kulę ognia można było obserwować w prawie całej Europie Środkowej. Naoczni świadkowie, znajdujący się blisko końca trajektorii lotu meteoru, donosili o dziwnych efektach akustycznych bądź lekkim trzęsieniu ziemi i wibracjach szyb okiennych.

 

Bolid lub zjawiska z nim związane były obserwowane przy pomocy europejskiej sieci fotograficznej, radiowej oraz detektorów ultradźwiękowych i sejsmicznych. Czyni go to najlepiej udokumentowanym spadkiem w historii.

 

"Czeskie i niemieckie dane fotograficzne pozwoliły na wyznaczenie orbity ciała, które spowodowało zjawisko, jego trajektorii w atmosferze i miejsca potencjalnego spadku. Droga meteoroidu w ziemskiej atmosferze zaczęła się na wysokości 91 kilometrów nad Innsbruckiem, a skończyła 16 kilometrów nad miejscem leżącym około 20 km na zachód od Garmisch-Partenkirchen. Bolid wszedł w naszą atmosferę z prędkością 21 km/s i osiągnął maksymalną jasność minus 17.2 magnitudo (prawie 50 razy większą od Księżyca w pełni)" - opisał naukowiec.

 

Początkowa masa meteoroidu wynosiła około 300 kilogramów. Większość jednak spaliła się w atmosferze, tak że do powierzchni Ziemi miało szansę dotrzeć, w postaci kilku kawałków, ok. 7-20 kilogramów.

 

Niestety - zauważył dr Olech - podział meteoroidu w atmosferze nastąpił pod koniec lotu, przez co nie ma fotograficznych danych odnośnie trajektorii poszczególnych fragmentów. Obliczenia dotyczące miejsca spadku skomplikował wiejący tego dnia dość silny wiatr. Ostatecznie naukowcy obliczyli, że najbardziej prawdopodobne miejsce znalezienia meteorytu to obszar długi na kilka kilometrów i szeroki na 800 metrów, leżący niedaleko malowniczego zamku w miejscowości Neuschwanstein.

 

14 lipca 2002 roku, niespełna 400 metrów od wyznaczonego miejsca spadku, odnaleziono meteoryt - kamienny (chondryt klasy EL6) o wadze 1,75 kg.

 

Co ciekawe - podkreślił dr Olech - orbita meteorytu Neuschwanstein okazała się niemal identyczna z orbitą meteorytu Pribram, a to sugeruje, że mamy do czynienia z nowym rojem meteorów obfitującym w bardzo duże ciała. Astronomowie szacują bowiem, że prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia orbit dwóch ciał, tak by udawały one jeden rój, wynosi tylko 1 do 100 tys. Prawdopodobny jest więc fizyczny związek obu meteorytów. "Z drugiej strony badania chemiczne podają w wątpliwość istnienie jednego macierzystego ciała wspólnego dla obu meteorytów. Ich skład chemiczny różni się bowiem dość wyraźnie" - dodał astronom.

 

Jego zdaniem, jeśli Pribram i Neuschwanstein są ze sobą związane, to niewątpliwie wszystkie noce w pierwszej połowie kwietnia powinny być czasem wzmożonej aktywności łowców bolidów. W tych dniach bowiem orbita Ziemi przecina się z obfitym w duże fragmenty rojem planetoidalnym, który dał już dwa udokumentowane spadki. Tegoroczne warunki dodatkowo zachęcają do obserwacji. Nów Księżyca wystąpił 30 marca, dzięki czemu w pierwszych dniach kwietnia Srebrny Glob nie będzie przeszkadzał w obserwacjach.

 

Polska Sieć Bolidowa, która bazuje na stacjach fotograficznych oraz wideo, zamierza wycelować w niebo cały dostępny jej sprzęt. Jeśli dopisze pogoda i szczęście, być może uda się zarejestrować kolejny bolid, który da trzeci już odnotowany spadek.

 

Więcej szczegółów na temat sieci i metod obserwacji bolidów na stronie http://pfn.pkim.org (PAP)

 

aol/ agt/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399812,poczatek-kwietnia---czas-lowcow-bolidow.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wiosnę będzie można zobaczyć czapy polarne na Marsie

W kwietniu wystąpią bardzo dobre warunki do obserwacji Marsa, Saturna, Ceres i Westy. Używając teleskopu będzie można zobaczyć czapy suchego lodu na biegunach Czerwonej Planety.

- Kwiecień to dokonały czas do podziwiania Marsa, bo opozycja tej planety przypada na dzień 8 kwietnia. Czerwona Planeta osiąga jasność -1,5 magnitudo, a więc staje się odrobinę jaśniejsza od najjaśniejszej gwiazdy naszego nieba czyli Syriusza. Marsa widać przez całą noc w konstelacji Panny. Warto skierować na niego teleskop, bo duża średnica tarczy pozwala dojrzeć jej szczegóły np. czapę polarną - mówi dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Po równonocy wiosennej dnia przybywa coraz szybciej. 1 kwietnia w Warszawie Słońce wzejdzie o godzinie 6.11, a zajdzie o 19.10. Pod sam koniec miesiąca, wschód naszej dziennej gwiazdy możemy obserwować o 5.08, a zachód o 20.00. W kwietniu Słońce wstępuje w znak Byka.

Wenus świeci jako Gwiazda Poranna w konstelacji Wodnika. - Godzinę przed wschodem Słońca odnajdziemy ją niziutko, bo niespełna pięć stopni nad wschodnim horyzontem - opisuje Olech.

Warunki do obserwacji Jowisza powoli zaczynają się pogarszać. Planetę widać już tylko w pierwszej połowie nocy. Wciąż świeci ona w konstelacji Bliźniąt, a jej blask sięga -2,0 magnitudo.

Przez prawie całą noc można podziwiać Saturna, którego widać w konstelacji Panny. Świeci on z jasnością porównywalną do najjaśniejszych gwiazd na niebie (0,2 magnitudo).

Merkury, Uran i Neptun znajdują się na niebie stosunkowo blisko Słońca, przez co ich obserwacje w kwietniu są albo bardzo trudne, albo niemożliwe.

- Dysponując sporym teleskopem amatorskim możemy pokusić się o poranne obserwacje planety karłowatej - Plutona. Warunki do jego obserwacji nie są jednak łatwe, bo wznosi się on około 20 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem. Inna planeta karłowata czyli Ceres w kwietniu przebywa w opozycji, przez co warunki do jej obserwacji są bardzo dobre. Odnajdziemy ją w konstelacji Panny, a jej blask wynosi około 7,0 magnitudo, co oznacza że dojrzymy ją przez małą lornetkę - dodaje astronom.

W kwietniu w opozycji znajduje się także planetoida Westa. Świeci ona na niebie w odległości kilku stopni od Ceres i jest od niej jaśniejsza. Doświadczeni obserwatorzy, w dobrych warunkach, są w stanie dojrzeć ją gołym okiem.

W dniach 16-25 kwietnia możemy zaobserwować meteory z roju Lirydów, które utworzone zostały przez kometę C/1861 G1 Thatcher. Radiant roju, czyli miejsce z którego zdają się wybiegać meteory, leży na granicy konstelacji Lutni oraz Herkulesa i wznosi się wysoko nad horyzont dopiero w drugiej połowie nocy. Moment tegorocznego maksimum przypada na 22 kwietnia około godziny 20 naszego czasu. W obserwacjach będzie przeszkadzał Księżyc znajdujący się w ostatniej kwadrze.

Kolejność faz Księżyca jest w kwietniu następująca: pierwsza kwadra - 7 IV o godz. 10.31, pełnia - 15 IV o godz. 9.43, ostatnia kwadra - 22 IV o godz. 9.52 i nów - 29 IV o godz. 8.14. Najbliżej Ziemi nasz naturalny satelita znajdzie się 23 kwietnia o godzinie 2.20, a najdalej - 8 kwietnia o godzinie 16.52.

Kwiecień to dokonały czas do podziwiania Marsa, bo opozycja tej planety przypada na dzień 8 kwietnia. Czerwona Planeta osiąga jasność -1,5 magnitudo, a więc staje się odrobinę jaśniejsza od najjaśniejszej gwiazdy naszego nieba czyli Syriusza. Marsa widać przez całą noc w konstelacji Panny. Warto skierować na niego teleskop, bo duża średnica tarczy pozwala dojrzeć jej szczegóły np. czapę polarną.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Na-wiosne-bedzie-mozna-zobaczyc-czapy-polarne-na-Marsie,wid,16509123,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopernik w kosmosie: pięć par nowych oczu będzie spoglądać na Ziemię

 

W czwartek 3 kwietnia z kosmodromu w Gujanie Francuskiej na orbitę okołoziemską poleci pierwszy satelita misji Copernicus. Europejska Agencja Kosmiczna ESA wyśle w sumie dziesięciu "wartowników" (ang. - sentinel), którzy będą przypatrywać się naszej planecie ze wszystkich stron.

3 kwietnia startuje Sentinel -1A, pierwszy z dwójki satelitów (każdy o masie dwóch samochodów osobowych klasy średniej), które okrążając Ziemię po orbicie polarnej i w odległości 180 st. od siebie, będą dzień i noc oraz niezależnie od pogody wykonywały radarowe zdjęcia mórz i lądów. W ciągu sześciu dni ogarną spojrzeniem całą planetę. Dzięki nim będziemy więcej wiedzieli m.in. zasięgu lodu morskiego, plamach ropy pojawiających się na powierzchni morza czy o ruchu statków. Satelity pomogą także w gospodarce lasami i gruntami rolnymi. Przydadzą się również w sytuacjach kryzysowych, np. w ocenie rozmiarów klęsk żywiołowych.

Kolejne "oczy" ESA to satelity z serii Sentinel-2, które będą podglądać tylko lądy (w tym tereny przybrzeżne). Sentinel-3 zajmą się za to obserwacją rosnącego średniego poziomu morza, a także pomiarami temperatury powierzchni Ziemi (na lądzie i oceanie). Z kolei Sentinel-4 i 5 będą badały tylko atmosferę Ziemską i przydadzą się m.in. w prognozach pogody.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,15723992,Kopernik_w_kosmosie__piec_par_nowych_oczu_bedzie_spogladac.html

 

post-31-0-87225200-1396367465_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supertajny X-37B spędził w przestrzeni 469 dni

Statek kosmiczny X-37B należący do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (USAF) powrócił na Ziemię po rekordowo długiej misji kosmicznej.

 

 

 

Nie wierzę :)

 

 

 

_______________________________________________________________

zwrócę jednak uwagę, że jeszcze przed 1 IV Paweł dał niesamowity news

o załączonej planecie. Czerwone karły to aż 80% gwiazd w DM!

To stwarza ogromne szanse na spora popularność życia (lub szans na nie) !

Komentujcie czasem sensacyjne doniesienia Pawła i Simona jak coś was/nas wzruszy.

post-1068-0-05302700-1396378425_thumb.jp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)