Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Niezwykła planetoida 624 Hektor i jej księżyc

Obserwacje  planetoidy 624 Hektor wykazały, że jest to bardzo niezwykły obiekt, wokół którego krąży mały księżyc.


 

Planetoida 624 Hektor została odkryta w 1907 roku przez niemieckiego astronoma Augusta Kopff'a. Jest to jedna z tzw. planetoid trojańskich Jowisza. Obiekty tego typu nie krążą w Pasie Planetoid lecz ?uciekają? lub ?gonią? Jowisza, znajdując się około 60 stopni przed i za tym gazowym gigantem z perspektywy ruchu orbitalnego. 624 Hektor jest dość sporą planetoidą - jej rozmiary wyznaczono na około 340 x 195 x 195 km. 

 
Przez dekady niewiele było wiadomo o tej planetoidzie. Znane były rozmiary, podłużny kształt planetoidy oraz szybki okres obrotu ? zaledwie 7 godzin. Dopiero dedykowane obserwacje dokonane  na przestrzeni ośmiu lat, wykazały, że jest to bardzo niezwykły obiekt o prawdopodobnie skomplikowanej strukturze wewnętrznej. Ponadto, okazało się, że dookoła 624 Hektor krąży mały księżyc. Jest to pierwsze takie odkrycie wśród planetoid trojańskich. Średnica księżyca tej planetoidy wynosi około 12 km. Obserwacji dokonano za pomocą instrumentu NIRC-2 (Near-Infrared Camera 2) zainstalowanego na teleskopie Keck II na  Mauna Kea na Hawajach.

 

Osiem lat obserwacji planetoidy 624 Hektor wykazały, że jest to dość szczególny obiekt w tej części Układu Słonecznego. Ta planetoida jest prawdopodobnie złożona z mieszaniny lodu i skał, podobnie jak obiekty z Pasa Kuipera, księżyc Neptuna Tryton oraz planeta karłowata Pluton. Oznacza to, że Hektor prawdopodobnie doświadczył migracji podczas formowania się Układu Słonecznego, gdy gazowe giganty, w tym i Jowisz, zmieniały swe orbity.
 
Uzyskane dane obserwacyjne sugerują, że 624 Hektor jest prawdopodobnie podwójną planetoidą, w dużej części będącą porowatą mieszaniną skał i lodu. W centralnej częściach obu składowych tej planetoidy prawdopodobnie znajduje się gęstszy region z większą ilością lodu.  Grafika w galerii tego artykułu prezentuje prawdopodobny wygląd planetoidy 624 Hektor.
 
Obserwacje także wykazały, że mały księżyc Hektora krąży w średniej odległości około 600 km od planetoidy z czasem obiegu około 3 dni. Ponadto, okazało się, że orbita tego księżyca jest nachylona o około 45 stopni względem równika planetoidy. Jest to dość nietypowa orbita, ale symulacje sugerują, że stabilna w okresie przynajmniej miliarda lat.
 
Planetoida 624 Hektor wydaje się być bardzo interesującym obiektem do dalszej eksploracji, w tym i za pomocą misji bezzałogowych. Jednocześnie wydaje się, że w ostatnich latach osiągnięto wystarczający poziom technologii, który by pozwolił na względnie tanią wyprawę planetoid trojańskich Jowisza. Jak na razie nie pojawiła się jednak żadna koncepcja takiej misji.


 

http://nt.interia.pl/technauka/news-niezwykla-planetoida-624-hektor-i-jej-ksiezyc,nId,1115210

post-31-0-49188600-1394013778.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orbity ponad 100 tysięcy planetoid na jednej animacji

Jak wygląda ruch ponad 100 tysięcy planetoid w obszarze do orbity Jowisza? Animacja wykonana przez Sloan Digital Sky Survey prezentuje te obiekty i dzieli je na kilka głównych rodzin planetoid.

 Jak wygląda ruch ponad 100 tysięcy planetoid w obszarze do orbity Jowisza? Animacja wykonana przez Sloan Digital Sky Survey prezentuje te obiekty i dzieli je na kilka głównych rodzin planetoid.
Obszar pomiędzy Marsem a Jowiszem to wyjątkowe miejsce w naszym Układzie Słonecznym, w którym znajduje się Pas Planetoid. Obecnie szacuje się, że liczebność planetoid większych od 1 km w tym pasie jest bliska 2 milionów. Jednocześnie, ?tuż za? Pasem Planetoid krążą planetoidy trojańskie, najczęściej znajdujące się około 60 stopni przed i za Jowiszem w jego ruchu orbitalnym. Niektórzy astronomowie uważają, że trojańczyków może być więcej niż obiektów w Pasie Planetoid. 

 Amerykański program przeglądu nieba o nazwie Sloan Digital Sky Survey (SDSS) obserwuje także planetoidy. Powyższa animacja prezentuje ponad 100 tysięcy obiektów z Pasa Planetoid oraz trojańczyków, których orbity są znane z dużą precyzją. W animacji zastosowano następujące kolory: zielony, odpowiadający planetoidom z rodziny Westa, niebieski, związany z planetoidami typu C (najliczniejsza grupa planetoid) oraz czerwony, czyli trojańczyków Jowisza. Na animacji zaprezentowano także w formie okręgów średnie odległości planet wewnętrznych i Jowisza od Słońca. 

 Animacja zdaje się sugerować, że trojańczyków jest mniej od obiektów w Pasie Planetoid. Tak prawdopodobnie nie jest ? duża część trojańczyków nie została jeszcze wykryta, gdyż wydaje się, że są to ciemniejsze obiekty od tych z Pasa Planetoid. Z uwagi na duży postęp w technikach związanych z detekcją obiektów astronomicznych, można się spodziewać dużej ilości odkryć trojańczyków w najbliższych kilku latach. Na koniec warto dodać, że Pas Planetoid dziś stanowi jedynie około 0,1 proc. swej pierwotnej populacji. Za ?zniknięcie? reszty jest odpowiedzialny Jowisz.


 

http://nt.interia.pl/technauka/news-orbity-ponad-100-tysiecy-planetoid-na-jednej-animacji,nId,1115224

Wizualizacja planetoid Pasa Głównego oraz trojańczyków.

/materiały prasowe

post-31-0-48281700-1394013837.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VAMP - kosmiczny dron, którym polecimy na Wenus

Inżynierowie Northrop Grumman i L' Garde zaprojektowali maszynę zdolną do poruszania się w ekstremalnie gęstej atmosferze Wenus ? najgorętszej planety Układu Słonecznego.

Inżynierowie Northrop Grumman i L' Garde zaprojektowali maszynę zdolną do poruszania się w ekstremalnie gęstej atmosferze Wenus ? najgorętszej planety Układu Słonecznego.

 

W eksplorację Wenus zaangażowali się na początku lat 60. Stany Zjednoczone i ZSRR. Pierwsze misje miały na celu zbadanie atmosfery planety, ale szybko podjęto próby wylądowania na jej powierzchni. Przez kilkadziesiąt lat przeprowadzono wiele skomplikowanych i udanych przedsięwzięć, którym zawsze przyświecał ten sam cel - jak najdłużej opierać się ekstremalnym warunkom panującym nie tylko na powierzchni, ale i w wysoko ponad nią.

Siostra z piekła rodem

Ze względu na podobną wielkość, masę i skład chemiczny Wenus nazywana jest "siostrą Ziemi". Naukowcy podejrzewają, że na jej powierzchni występowały kiedyś oceany podobne do naszych, ale gdy temperatura wzrosła, wszystkie wyparowały. Aktualnie panują tam warunki iście piekielne - temperatura waha się od 437 do 500 stopni Celsjusza. Górna warstwa globu pokryta jest idealnie zachowanymi kraterami, co sugeruje, że uległa globalnemu odnowieniu około 300 do 600 mln lat temu.

To jednak nie koniec ekstremalnych faktów na temat naszej siostrzanej planety. Jej atmosfera składa się w 96 proc. z dwutlenku węgla i jest niezwykle gęsta i ciężka - jej masa jest 93 razy większa od masy atmosfery Ziemi. Przez to ciśnienie na powierzchni prawie stukrotnie przewyższa ziemskie, więc jest porównywalne do ciśnienia panującego na głębokości 3 tys. metrów. Chcąc szukać na Wenus warunków ciśnieniowych zbliżonych do ziemskich, należałoby się wznieść na wysokość 50-60 km. Nieco niżej znajdują się chmury dwutlenku siarki, z których pada kwas siarkowy. Choć brzmi to dość nieprzyjemnie, to na pocieszenie dodam, że w całości odparowuje on mniej więcej 25 km nad piekielnie gorącą powierzchnią planety.

Atmosfera składająca się w ogromnej większości z dwutlenku węgla generuje efekt cieplarniany o niespotykanej w Układzie Słonecznym skali. To dzięki temu zjawisku temperatura na powierzchni Wenus dochodzi do 500 stopni Celsjusza i jest mniej więcej jednakowa i niezmienna na całej planecie. Takich warunków temperaturowych nie znajdziemy nawet na Merkurym - najbliższej Słońcu planety naszego układu, do którego dociera nieporównanie więcej energii słonecznej niż do Wenus.

Im wyżej ponad powierzchnię globu, tym temperatura jest coraz niższa. W kontekście przyszłych misji stanowi to marne pocieszenie, ponieważ wciąż będziemy mieli do czynienia z wysokim ciśnieniem, ciężką i gęstą atmosferą oraz stale wiejącymi wiatrami o prędkości przekraczającą 360 km/h. Okrążają one planetę w czasie 4-5 dni ziemskich i są do 60 razy szybsze od jej rotacji.

VAMP przetrwa rok w piekle

Wenusjańskie warunki praktycznie uniemożliwiają przeprowadzenie jakiejkolwiek misji załogowej i poważne utrudniają badanie globu przy pomocy sond i lądowników. Czoła stawi im jednak Venus Atmospheric Maneuverable Platform (VAMP) - bezzałogowy statek kosmiczny, przystosowany do przebywania i poruszania się w atmosferze Wenus przez ponad rok.

Producenci zapewniają, że ich dzieło, będące na razie w fazie projektu, można bez trudu skonstruować. "Nie musimy dokonywać żadnych przełomów, aby wykonać VAMP-a. Nie ma również większych niewiadomych, jeśli chodzi o technologię. Możemy go bez trudu rozwijać, jeśli tylko środowisko naukowe będzie na to gotowe" - powiedziała w rozmowie z serwisem Space.com Kristen Griffin, która reprezentuje koncern zbrojeniowy Northrop Grumman.

VAMP jest dużą i lekką konstrukcją o kształcie trójkąta. Ma 41 metrów rozpiętości skrzydeł i waży zaledwie 450 kg. Powodzenie w misji mają mu zapewnić materiały odporne na wysokie temperatury zaczerpnięte z technologii kosmicznych, szereg rozwiązań aerodynamicznych wykorzystywanych przy konstruowaniu nowoczesnych sterowców, automatyka i optyka stosowana w dronach oraz doświadczenie największych graczy w branży - m.in. NASA.

Maszyna nie uda się na Wenus samodzielnie. Poleci na pokładzie statku matki i zostanie uwolniona, kiedy ten osiągnie orbitę planety. Później rozpocznie się proces powolnego wejścia w atmosferę, dzięki czemu VAMP nie będzie narażony na działanie bardzo wysokich temperatur. Będzie to oczywiście kluczowy manewr, który w dużej mierze zadecyduje o powodzeniu misji. Projektanci cytowani przez Space.com zaznaczają jednak, że nie jest on obarczony tak dużym ryzykiem, co lądowanie na Marsie łazika Curiosity, okrzyknięte mianem "7 minut grozy" - szczegółowy opis tego przedsięwzięcia można znaleźć pod tym linkiem. "To będzie jak 1,5 godziny z lekkim drżeniem rąk" - komentuje Griffin.

VAMP zajmie pozycję na wysokości od 55 do 70 km nad powierzchnią planety. W ciągu dnia będzie zwiększał swoją wysokość przy pomocy energii generowanej przez panele słoneczne, a w nocy poleci jak szybowiec. Niezbędną do pracy energię dostarczy mu wtedy zaawansowany generator radioizotopowy Stirlinga - system zasilania jądrowego, w którym źródłem energii jest rozpad plutonu-238.

Energia pozyskiwana z reakcji jądrowej i paneli słonecznych zasili cały wachlarz narzędzi naukowych. Jeśli maszyna będzie latać na wysokości 70 km, to na pokład wejdzie około 20 kg wyposażenia. Co ciekawe, obniżenie pułapu o 2-3 km pozwoli zabrać ładunek o dziesięciokrotnie większej masie. Dane gromadzone przez aparaturę będą na bieżąco wysyłane na Ziemię - najprawdopodobniej za pośrednictwem statku matki orbitującego Wenus przez cały czas trwania misji.

Misja VAMP-a mogłaby dostarczyć mnóstwa niezwykle cennych danych, na które od lat ostrzą sobie zęby naukowcy. Dzięki nim uda się poznać historię planety i zachodzących na niej zmian. Moglibyśmy również zrezygnować z prób skonstruowania wenusjańskiego łazika.

Twórcy projektu podejrzewają, że maszyny podobne do VAMP-a sprawdziłyby się również na innych, wciąż niedostępnych dla nas ciałach niebieskich, np. Saturnie czy Tytanie.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-vamp-kosmiczny-dron-ktorym-polecimy-na-wenus,nId,1331387

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gromada LH63 jako rezultat zachodzących procesów gwiazdotwórczych

Powyższe zdjęcie przedstawia mały wycinek tak zwanego Wielkiego Obłoku Magellana. Jest to jedna z najbliższych galaktyk będących satelitami Drogi Mlecznej. To co widać na zdjęciach wykonanych dzięki kosmicznemu teleskopowi Hubble to gromada gwiazd LH63.

Gromada ta składa się z młodych gwiazd o przeważnie nieprzekraczających masy Słońca. Jest to relatywnie młody obiekt kosmiczny, ponieważ w połowie spowija go jeszcze chmura gazu, która spowodowało rozpoczęcie procesów gwiazdotwórczych. Powstają one w obrębie mgławicy emisyjnej LHA 120-N 51.

 

To co widzimy to tylko jedna setna regionów w Wielkim Obłoku Magellana, w których dochodzi tam do powstawania nowych gwiazd. Młody gwiazdy rozciągają się zresztą prawie na całej długości tej galaktyki. Płonąca na intensywnie czerwony kolor mgławica na dole obrazu świeci kosmykami gazu i ciemnego pyłu, każda z nich rozciąga się na wiele lat świetlnych.

Ten skrawek nieba było przedmiotem obserwacji za pomocą znajdującego się na pokładzie kosmicznego teleskopu Hubble'a urządzenia WFPC2. Wyszukiwanie gwiazd o mniejszych masach może nam pomóc zrozumieć, w jaki sposób zachowują się one, kiedy są we wczesnych etapach tworzenia. To może dać nam wyobrażenie o tym, jak mógł wyglądać Układ Słoneczny miliardy lat temu.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/gromada-lh63-jako-rezultat-zachodzacych-procesow-gwiazdotworczych

Dodaj ten artykuł do społeczności

Źródło NASA HST

 

 

post-31-0-25979500-1394013947.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supernowa SN 2014J zachowuje się w nieoczekiwany sposób

Supernowa widoczna na półkuli północnej jest czymś niezwykłym, ponieważ zdecydowana większość tych zjawisk występuje na półkuli południowej, ale 21 stycznia 2014 uśmiechnęło się do nas szczęście. W galaktyce Cygaro (M82) znajdującej się w odległości 11,4 mln lat świetlnych od Ziemi zaobserwowano jasną supernową.

Jak to zwykle bywa supernową, która zyskała oznaczenie SN 2014J, odkrył przypadkowo astronom Steve Fossey. Od tego czasu była obserwowana przez astronomów przy użyciu rozmaitych instrumentów, na przykład teleskopu Hubble'a oraz innych obserwatorów orbitalnych takich jak: Spitzer, Chandra czy Fermi. Dokładnie 31 stycznia SN 2014J osiągnęła szczyt swojej jasności.

SN 2014J to supernowa typu Ia, czyli zakładamy istnienie w tym miejscu binarnego systemu gwiezdnego. Jest to też jedna z najbliższych nam supernowych tego typu odkrytych w ciągu ostatnich 40 lat. Biorąc pod uwagę fakt, że supernowe typu Ia są ważnymi punktami odniesienia do prowadzenia pomiarów odległości we Wszechświecie, trudno się dziwić, że powoduje zwiększone zainteresowanie wśród astronomów na całym świecie.

Po pierwszych badaniach są oni już w stanie stwierdzić, że SN 2014J ma niezwykłe właściwości. Według nich posiada ona bardzo szczególne cechy, które odróżniają ją od innych supernowych należących do tego samego typu. Główną cechą osobliwości SN 2014J jest to, że stawała się jaśniejsza znacznie szybciej niż wynika to z uznawanych modeli.  W najbliższej przyszłości naukowcy będą nadal aktywnie badać jej szczególne cechy.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/supernowa-sn-2014j-zachowuje-sie-w-nieoczekiwany-sposob

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

post-31-0-66417600-1394014048.jpg

post-31-0-73278900-1394014071_thumb.jpg

post-31-0-36282500-1394014092.jpg

post-31-0-60759500-1394014113.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deszcz meteorytów nad Polską

W nocy z soboty na niedzielę na nocnym niebie nad praktycznie całą Polską można było dostrzec spadające meteoryty. Oczywiście zjawisko to nie jest absolutnie niczym niezwykłym lecz ze względu na bardzo dobre warunki pogodowe zostało ono zarejestrowane na wideo przez wielu świadków. Nie miało ono oczywiście takiej skali jak ostatnie wydarzenia w Rosji lecz i tak jest na co popatrzeć.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/15669/deszcz-meteorytow-nad-polska/16

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedem rzeczy, które w "Grawitacji" pokazano źle

Zdobywca siedmiu Oskarów, film "Grawitacja", jest powszechnie chwalony za wyjątkowe odwzorowanie kosmosu i panujących w nim warunków. Nie wszystko zgadza się jednak z rzeczywistością. Krytyka dotyczy szeregu aspektów, w tym najważniejszych scen. Twórcy przekonują jednak, że nie mieli wyboru. Jak powiedział tvn24.pl Neil Corbould, jeden z twórców efektów specjalnych, inaczej film byłby nudny.

UWAGA! ARTYKUŁ ZDRADZA FRAGMENTY FABUŁY

Oczywiście od dzieł Hollywood nie należy oczekiwać dokumentalnego odwzorowania rzeczywistości. Jednak w przeciwieństwie do wielu filmów, których akcja umieszczona została w kosmosie, i które z przymrużeniem oka podchodzą do jego realiów, "Grawitacja" jest szczególna. Tu akcja toczy się w warunkach i w otoczeniu, które znają obecni kosmonauci i ludzie na Ziemi. Dzięki temu film jest zarazem bardziej wymowny i poruszający, ale naraża się także na bardziej skrupulatną analizę. Nie przedstawia bowiem wyimaginowanych gwiezdnych niszczycieli i podróży z prędkością światła.

Po premierze "Grawitacji" pod koniec 2013 roku od razu podniosły się głosy wytykające szereg nieścisłości. Teraz film otrzymał Oskara za efekty specjalne, wobec czego przypominamy krytykę.

W międzyczasie zdążyli się do niej odnieść twórcy filmu.

Punkt pierwszy. Tajemnicza moc

Bohater grany przez George?a Clooneya, doświadczony kosmonauta Matt Kowalsky, wcale nie musiał w dramatycznym stylu skazywać się na śmierć. Kiedy rozpina linę łączącą go z Sandrą Bullock (doktor Ryan Stone), aby nie obciążać jej dodatkowo i nie narazić na oderwanie od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), na ekranie dzieją się rzeczy wręcz magiczne z punktu widzenia realiów kosmosu.

Po odczepieniu się Kowalsky gwałtownie odlatuje w siną dal popchnięty tajemniczą siłą. W rzeczywistości po prostu nadal by wisiał w przestrzeni obok doktor Stone, ponieważ chwilę wcześniej oboje zatrzymali się w miejscu względem siebie i ISS. Trzeba przyznać, że byłoby to jednak mało dramatyczne.

Punkt drugi. Ta skomplikowana orbita

W filmie bohaterowie, a później sama bohaterka, latają pomiędzy obiektami na orbicie. Pokazane jest to jako dość łatwy proces. Ot, skierować się na cel, uruchomić silnik, który popchnie nas do przodu i gotowe. W rzeczywistości nie jest tak łatwo. Przemieszczanie się pomiędzy punktami na orbicie jest bardzo nieintuicyjne dla zwykłego Ziemianina. Kiedy NASA w 1965 roku próbowała po raz pierwszy doprowadzić do spotkania na orbicie statku Gemini i części rakiety która wyniosła go w kosmos, przekonano się o tym dość dotkliwie. Misja całkowicie się nie powiodła, bowiem nie rozumiano do końca rządzących manewrami praw fizyki.

Sytuację komplikuje to, że (w dużym uproszczeniu) zwiększając prędkość, odlecimy dalej od Ziemi. Zmniejszając - opadniemy. Gdyby doktor Stone próbowała dotrzeć z ISS na chińską stację Tiangong (która była poniżej i przed nią) po prostu ustawiając swój statek w jej kierunku i odpalając silniki, to nie poleciałaby do niej prosto jak po sznurku. Przyśpieszając podniosłaby bowiem swoją orbitę i przeleciała obok celu.

Podobne doświadczenie mieli w 1965 roku Amerykanie. Chcąc zbliżyć się do części rakiety kosmonauta kierujący Gemini 5 wycelował w nią całym statkiem i odpalił silniki. Ku zaskoczeniu wszystkich nie poleciał wprost do celu, ale opadł na niższą orbitę (silniki odpalił przy statku ustawionym tyłem naprzód, co spowolniło jego ruch względem Ziemi) i wręcz oddalił się od resztek rakiety, bowiem zmienił również swoją względną prędkość wobec niej.

Tego rodzaju manewry wymagają skomplikowanych obliczeń i nie da się ich wykonać ?na oko?, jak to robią bohaterowie filmu.

Punkt trzeci. Totalna destrukcja orbitalna

Źródłem problemów w filmie jest rosyjska rakieta rozbijająca satelitę krążącego na niskiej orbicie. Powstałe w wyniku tego zdarzenia szczątki trafiają kolejne satelity, w tym te umieszczone wyżej (na orbitach dalszych od Ziemi) i rozpoczyna się reakcja łańcuchowa. W ciągu kilkunastu minut zniszczeniu ulegają praktycznie wszystkie satelity i glob okrąża wielka chmura szczątków, będących śmiertelnym zagrożeniem dla bohaterów.

W rzeczywistości nic takiego nie miałoby miejsca. W 2007 roku Chińczycy zniszczyli rakietą swojego satelitę, tworząc największą w historii chmurę szczątków liczącą ponad dwa tysiące większych fragmentów i około 160 tysięcy miniaturowych. Nie doszło jednak do apokaliptycznej reakcji łańcuchowej. Kosmos jest bardzo pojemny i nawet taka chmura szczątków się w nim ?gubi?. Na dodatek satelity telekomunikacyjne krążą po orbicie geostacjonarnej, około 20-40 tysięcy kilometrów dalej od Ziemi niż satelity szpiegowskie czy stacje i promy kosmiczne. Żadne szczątki z niskiej orbity, czyli kilkaset kilometrów od Ziemi, nie mogłyby tam dotrzeć.

Punkt czwarty. Orbitalne zgrupowanie

Z punktem poprzednim wiąże się kolejny. Na filmie takie obiekty jak teleskop Hubble?a, ISS czy Tiangong, są umieszczone zaledwie kilkaset kilometrów od siebie i można pomiędzy nimi swobodnie podróżować. W rzeczywistości dzielą je tysiące kilometrów (chińskiej stacji jeszcze nie ma, ale kiedy powstanie to na pewno nie tuż obok ISS) i na dodatek są na różnych orbitach.

Nie można było pomiędzy nimi latać nawet wtedy, kiedy do dyspozycji były promy kosmiczne. Po prostu statki na orbicie nie mają dość dużych zapasów paliwa i potężnych silników, aby pokonywać takie dystanse. Byłby to zbędny balast. Dodatkowo umieszczanie bardzo cennych obiektów tak blisko siebie byłoby zbędnym ryzykiem i komplikacją, bo nieustannie trzeba by pilnować ich wzajemnej pozycji i odległości.

Punkt piąty. Kowboje w kosmosie

Kosmonauci w filmie zachowują się w sposób wręcz urągający temu, co dzieje się w rzeczywistości. Kowalsky lata ot, tak sobie, dookoła promu, marnując paliwo, puszcza muzykę country, utrudniając komunikację i działa żywiołowo, nie trzymając się żadnych procedur. Doktor Stone przyznaje, że nie szło jej najlepiej na szkoleniach i nie wie wielu rzeczy. Wspierający ich członek załogi promu kosmicznego bawi się, uprawiając coś na wzór ?kosmicznego skoku na bungee?. Na dodatek Kowalsky i Stone nic o sobie nie wiedzą.

Wszystko to stwarza barwny klimat filmowy, ale w rzeczywistości absolutnie nie mogłoby mieć miejsca. Loty na orbitę to niezwykle kosztowne i niebezpieczne zadanie. Ni możliwe jest marnowanie czasu i zasobów, podejmowanie jakiegokolwiek zbędnego ryzyka czy niedostateczne przygotowanie. Przed lotem w kosmos kosmonauci ćwiczą miesiącami i latami każdy element swojej misji. Zwłaszcza te osoby, które mają wykonać niebezpieczny i trudny spacer poza statkiem.

Punkt szósty. Relaksujący spacer

Tu pojawia się kolejna kwestia. Bohaterowie filmu niemal nieustannie są na ?spacerze? poza statkami kosmicznymi. Poruszają się przy tym dość sprawnie, a Kowalsky nawet jest w stanie złapać małą śrubę. W rzeczywistości skafandry kosmiczne są bardzo ciężkimi pancerzami, chroniącymi kruche ludzkie ciało przed zabójczym środowiskiem kosmosu. Poruszenie się w nich jest bardzo utrudnione.

Żeby zobaczyć jak bardzo, wystarczy obejrzeć transmisję z choćby jednego spaceru kosmicznego przeprowadzanego na zewnątrz ISS. Kosmonauci poruszają się bardzo powoli i mają wyraźnie ograniczone ruchy. Ich dłonie w wielkich rękawicach są bardzo niezdarne i manipulowanie małymi przedmiotami sprawia dużą trudność.

Wszystko to powoduje, że spacery kosmiczne są wyjątkowo męczące. Wielkim problemem jest radzenie sobie z brakiem grawitacji. Na przykład, gdyby kosmonauta chciał przykręcić śrubę, nie trzymając się mocno statku, sam by siebie obrócił. Każda czynność wymaga uważnego i męczącego zapierania się oraz trzymania pojazdu.

Po trwającym kilka godzin spacerze kosmonauci wracają mocno zmęczeni i mokrzy od potu. Na dodatek mają na sobie pieluchy i muszą przez pewien czas po powrocie wdychać specjalną mieszankę, podobnie jak nurkowie, aby uniknąć choroby dekompresyjnej. Sceny ze skąpo ubraną, czystą i piękną Sandrą Bullock, wydostającą się ze skafandra są zatem możliwe tylko w filmie.

Punkt siódmy. Kosmiczne zamrażanie

Pytania wzbudziło też to, czy w filmie odpowiednio przedstawiono zwłoki kosmonautów wystawione na działanie próżni. Po kilkunastu minutach wyglądają bardzo podobnie do żyjącego człowieka, choć są wyraźnie zamarznięte.

Na temat tego, co się dzieje z ciałem wystawionym na działanie próżni istnieją bardzo skąpe dowody. W 1965 roku, podczas prób na Ziemi szkolący się kosmonauta został przypadkowo wystawiony na niemal idealną próżnię. Okazało się, że stracił przytomność po około 15 sekundach z braku tlenu. Jego ostatnim wspomnieniem było uczucie gotowania się śliny na języku. Tuż po tym, jak stracił przytomność, zaczęto gwałtownie napełniać pomieszczenie testowe powietrzem. Kosmonauta szybko wrócił do siebie i nie odniósł żadnych obrażeń.

Przyjmuje się, że człowiek zmarłby po około dwóch minutach od wystawienia na działanie próżni. Zwłoki prawdopodobnie spuchłyby w wyniku rozszerzania się gazów i płynów w tkankach. Byłby to jednak proces stopniowy. Ostatecznie, zamarzłyby po kilku godzinach. Nie tak szybko jak w filmie.

Z dziedziny fizjologii w filmie popełniono też pewien mały błąd dotyczący łez. Nie oderwałyby się one tak malowniczo od twarzy Sandry Bullock, jak udowodnił niedawno kanadyjski kosmonauta Chris Hadfield, przeprowadzając eksperyment na ISS. W wyniku działania napięcia powierzchniowego łzy zostają przyczepione do okolic oka, tworząc małą "chmurkę" płynu.

Riposta

Do tych i szeregu innych zarzutów o nieodpowiednie odwzorowanie rzeczywistości odnieśli się sami twórcy filmu.

Jak powiedział w rozmowie z tvn24.pl Neil Corbould, jeden z nominowanych do Oskara autorów efektów specjalnych w "Grawitacji", wszyscy krytycy powinni wziąć pod uwagę, że nie był to film dokumentalny. ? Gdybyśmy sztywno trzymali się rzeczywistości, to prawdopodobnie wyszłoby nam coś dość nudnego ? stwierdził. ? Wszystko zaplanowaliśmy do najdrobniejszego detalu. Chcieliśmy stworzyć coś, co oczaruje i zajmie widownię ? tłumaczy.

W podobnym tonie wypowiedział się sam reżyser Alfonso Cuaron podczas sesji pytań i odpowiedzi na portalu reddit. ? Bardzo się staraliśmy, żeby nasze dzieło było tak prawdopodobne, jak to możliwe. Jednak przede wszystkim jest to film, a Sandra Bullock nie jest prawdziwą kosmonautką ? stwierdził twórca.

W rozmowie z magazynem "Atlantic" swoją rolę scharakteryzował natomiast dr Kevin Grazier, astrofizyk i konsultant naukowy "Grawitacji". ? Fabuła zawsze wygrywa z nauką. Rolą doradcy jest wiedzieć, kiedy naciskać na uwzględnienie rzeczywistości, a kiedy stwierdzić "niech już tak będzie" ? powiedział.

W ostatecznym rozrachunku warto chyba jednak wybaczyć "Grawitacji" pewne ofiary z prawideł rzeczywistości złożone na ołtarzu dynamicznej fabuły. Dzięki temu przeciętny widz, niewiele wiedzący o kosmosie nie zasnął w kinie i być może nieco zainteresował się fascynującą dziedziną lotów kosmicznych.

? To najlepszy film tego rodzaju ? mówi zdecydowanie w rozmowie z tvn24.pl Karol Wójcicki, astronom i entuzjasta kosmosu. On również jest przekonany, że gdyby sztywno się trzymać realiów, to wyszedłby film bardzo nudny. ? Wystarczy obejrzeć NASA TV ? dodaje.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/siedem-rzeczy-ktore-w-grawitacji-pokazano-zle,115170,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najnowszy numer Urania nr 1/2014

Artykuły:

Pół wieku z U Geminorum, Karolina Bąkowska

Ponad pięćdziesiąt lat temu, na grupie młodych warszawskich astronomów skupionych pod skrzydłami Włodzimierza Zonna, wielkie wrażenie wywarły badania ciasnych układów podwójnych prowadzone przez drugiego z ich profesorów, Stefana Piotrowskiego. Gdy Wojciech Krzemiński rozpoczął fotometryczne obserwacje wielu gwiazd postnowych, stało się jasne, że w zasadzie wszystkie stanowią ciasne układy podwójne zawierające białego karła. Do pełnego zrozumienia brakowało już tylko akrecyjnego dysku...

Biały Słoń ? nowy rozdział czy deja vu?, Leszek Rymarowicz, Jerzy M. Kreiner

Kilka miesięcy temu minęło 75 lat od otwarcia Polskiego Obserwatorium na górze Pop Iwan (obecnie Ukraina). Działało tylko około roku. Autorzy kreślą jego przedwojenne dzieje, a także po raz pierwszy podejmują próbę odtworzenia losów Obserwatorium po 18 września 1939 roku.

Nowy Rok z kosmicznym fajerwerkiem, Ireneusz Włodarczyk

Gdy astronomowie odsypiali Noc Sylwestrową do Ziemi zbliżała się pierwsza odkryta w tym roku planetoida i po kilkunastu godzinach wpadła w atmosferę. Jak wynika z oryginalnych obliczeń autora, prawdopodobny korytarz upadku objął kilka tysięcy kilometrów dwóch oceanów po obu stronach Ameryki Środkowej.

Kosmiczne fontanny, Piotr Gronkowski, Marcin Wesołowski

Okazuje się, że kształt głowy komety można opisać w dużym uproszczeniu korzy?stając z analogii do strumieni wody tworzących fontannę. W oparciu o elementarną szkolną fizykę i matematykę autorzy pokazują jak można ocenić rozmiar i kształt głowy komety.

Dawno temu w... ?Uranii?

Sylwetki

Wojciech Andrzej Krzemiński

Józef Ignacy Smak

Kronika: październik ? listopad 2013

Ciemne niebo:

Podsumowanie programu Ciemne Niebo ? Polska 2013

Izdebska ostaja Ciemnego Nieba

Przeczytano w Nature i Science:

Czelabińsk podsumowany

W skrócie:

Soczewkowanie grawitacyjne w wysokich energiach

Polsko-izraelska konferencja astrofizyczna

Rok 2015 będzie Międzynarodowym Rokiem Światła

Rosetta wybudzona z hibernacji

Zbadano budowę wewnętrzną planetoidy Itokawa

Hiperszybkie gwiazdy uciekają z Drogi Mlecznej

Biblioteka astrobazy:

Podręcznik astrobazy

Dwa dzieła astrofizyka!

Kometa kometę goni...

Circulos meos

Chcecie bajki? Oto bajka

Kącik olimpijczyka:

Zadanie nr 2 drugiej serii LVII OA (2013/2014)

małłe COPERNICANA

Słoneczne misterium (II)

Astronomia i muzyka:

Sonda peerelowskiej nostalgii

Kalendarz astronomiczny:

luty - kwiecień 2014

Niebo nad Polską widziane z Bukowca

Polecamy do obserwacji: Planeta Mars

Obserwator Słońca:

Poradnik: Wyznaczenie kierunków na tarczy Słońca metodą projekcji na ekran

Raport: listopad?grudzień 2013

AstroExcel

Poczta

Krzyżówka

Astrożarty Jacka D.

Astrofotografia amatorska

 

http://urania.pta.edu.pl/urania/urania-nr-1-2014.html

 

post-31-0-64789800-1394016391_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe dowody w badaniach ciemnej materii

Poszukujący ciemnej materii fizycy wprowadzili nowe zmienne do swoich badań, które mogą rzucić nowe światło na poszukiwanie tych egzotycznych składowych wszechświata.

Poszukujący ciemnej materii fizycy wprowadzili nowe zmienne do swoich badań, które mogą rzucić nowe światło na poszukiwanie tych egzotycznych składowych wszechświata.

Naukowcy pracujący przy eksperymencie Cyrogenic Dark Matter Search (CDMS) przesunęli granice poszukiwania w obszary, które do tej pory nie były badane. Schładzając detektory do niskich temperatur możliwe ma być wykrycie niskoenergetycznych zdarzeń, za jakie mogą uchodzić zderzenia ciemnej materii z germanem.

Najnowsze dane uzyskane przez CDMS wskazują, że ciemnej materii należy szukać wśród cząstek o masie poniżej 6 GeV (gigaelektronowoltów). Wiedza, którą uzyskano pokrywa się z wnioskami wyciągniętymi z innych eksperymentów nad ciemną materią, m.in. DAMA, CoGeNT i CRESST.

Poszukiwanie cząstek o tak małej masie (5-20 GeV) jest bardzo trudne, gdyż im mniejsza jest cząstka, tym słabiej oddziałuje z detektorem i tym większa szansa, że pochodzący z niej sygnał może być zagłuszony przez szum z tła. Detektory CDMS znajdują się na głębokości ok. 700 m w nieczynnej kopalni żelaza w Minnesocie. Setki metrów skał dookoła chronią je przed wpływem czynników zewnętrznych, jak np. promieniowanie kosmiczne.

 http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-nowe-dowody-w-badaniach-ciemnej-materii,nId,1337387

Czy wreszcie naukowcy udowodnią istnienie ciemnej materii?

/NASA

post-31-0-78443900-1394092002.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duża asteroida przeleciała "o włos" od Ziemi

Odkryta zaledwie tydzień temu asteroida o nazwie 2014 DX110 przeleciała bardzo blisko naszej planety - czytamy na dailymail.co.uk. W kulminacyjnym punkcie znalazła się ona bliżej Ziemi niż Księżyc.

 

Asteroida ma średnicę 30 metrów i pędziła w naszym kierunku z zawrotną prędkością niemal 15 kilometrów na sekundę. Kolizja nam nie groziła, ale obiekt przeleciał wyjątkowo blisko Ziemi. W najbliższym punkcie znalazł się on w odległości zaledwie 290 tys. kilometrów od Ziemi.

Asteroidę naukowcy zauważyli dopiero 28 lutego. Gdyby obiekt miał kurs kolizyjny z naszym globem, nie mielibyśmy czasu na reakcję. Badacze oszacowali, że ewentualne szkody wyrządzone przez 2014 DX110 byłyby znacznie większe niż w Czelabińsku.

15 lutego 2013 r. nad Czelabińskiem nastąpił wybuch spowodowany przez 19 metrową asteroidę. W zdarzeniu ucierpiało ponad 1,2 osób. Eksplozja była największym tego typu wydarzeniem od czasu katastrofy tunguskiej w 1908 r.

Eksplozja meteoroidu nad Czelabińskiem była 40 razy silniejsza niż wybuch bomby jądrowej zrzuconej na Hiroszimę. Świadkowie mówili wówczas, że włączały się alarmy samochodowe i pękały szyby w oknach. Odnotowano też przerwy w działaniu telefonów komórkowych.

2014 DX110 pochodzi z grupy Apollo. Do tej grupy zakwalifikowano 5414 obiektów. To stan na sierpień ubiegłego roku. Grupa Apollo to zbiór planetoid, których orbita przecina "kurs" naszej planety.

Gdyby w Ziemię uderzyła asteroida o średnicy jednego kilometra, pył, który powstałby po kolizji, przesłoniłby światło słoneczne na kilka lat. Ludzkość mogłaby tego nie przetrwać. Ani Rosja, ani Stany Zjednoczone nie są zdolne do ochrony Ziemi przed zagrożeniami z kosmosu.

Asteroida zapewni posiadaczom teleskopów niezwykłe widowisko. A ci, którzy ich nie mają, będą mogli śledzić przelot na żywo na stronie http://www.virtualtelescope.eu/webtv/ już od godziny 21:30.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/duza-asteroida-przeleciala-o-wlos-od-ziemi/qf4dw

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy kryzys na Krymie uderzy w NASA? Putin mógłby odciąć stację orbitalną

Gdyby Władimir Putin zechciał, to jednym zarządzeniem mógłby sparaliżować amerykański program kosmiczny. Rosyjskie statki Sojuz są w tej chwili jedynym środkiem transportu ludzi na stację.

Od lipca 2011 roku, kiedy ostatni z promów kosmicznych został wycofany z użytku, Amerykanie dostają się na orbitę przez Moskwę i rosyjski kosmodrom Bajkonur w Kazachstanie. Astronauci muszą latać statkami Sojuz, a za każde miejsce w ich ciasnych kapsułach NASA płaci Rosjanom blisko 70 mln dol. Słono, ale NASA nie ma wyjścia.

Orbitalną stację zbudowano głównie za dziesiątki miliardów dolarów z amerykańskiego budżetu, więc dziś lepiej jest płacić krocie za loty Sojuzem, niż w ogóle nie korzystać ze zbudowanej z takim trudem i takim kosztem kosmicznej placówki. Wprawdzie NASA pośpiesznie konstruuje nową rakietę nośną i statek załogowy (zabrały się do tego także amerykańskie prywatne firmy - np. SpaceX miliardera Elona Muska), ale w tej chwili nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy Stany Zjednoczone ponownie będą miały własny środek transportu w kosmos. Są skazane na współpracę z rosyjskim partnerem przez najbliższe lata i mają tego pełną świadomość.

 Wczoraj szef NASA Charles Bolden pośpiesznie zwołał konferencję prasową, żeby zapewnić, że zapowiadane restrykcje, którymi USA chcą ukarać Rosję, nie wpłynęły na dwustronne stosunki w kosmosie.

- W tej chwili w naszych relacjach z Rosjanami wszystko przebiega normalnie - mówił Bolden. - Nasi astronauci kontynuują trening w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą.

Na początku przyszłego tygodnia zgodnie z planem część obecnej załogi stacji ma wrócić na Ziemię. Na kazachskich stepach wyląduje amerykański astronauta i jego dwóch rosyjskich kolegów. Powróci między innymi obecnie dowodzący stacją Oleg Kotow, który pochodzi z Krymu (urodził się w Symferopolu). Harmonogram przewiduje, że po dwóch tygodniach z Bajkonuru wystartuje kolejna kosmiczna wachta (dwóch Rosjan i Amerykanin), która właśnie teraz szykuje się do lotu w Gwiezdnym Miasteczku.

Stacja jest zamieszkana od 13 lat, ma mieszane międzynarodowe załogi, a dowodzą nią naprzemienne amerykańscy i rosyjscy astronauci. - Wspólnie przeżyliśmy wiele międzynarodowych kryzysów - uspokajał wczoraj Bolden. Najpoważniejszym do tej pory była interwencja Rosji w Gruzji w 2008 r. Na orbicie przeszła niezauważenie.

W wojowniczych nastrojach są za to amerykańscy kongresmani. Szef komisji ds. nauki Izby Reprezentantów, republikanin Lamar Smith, apelował we wtorek, że USA powinny się wycofać z kosmicznych porozumień z Rosją.

Były astronauta Tom Jones wskazuje jednak na to, że po tylu latach kooperacji więzy są obustronne i trudne do rozsupłania. Amerykanie latają w rosyjskich Sojuzach, a i Rosja jest mocno zależna od amerykańskiej technologii, np. od programów do manewrowania stacją i kontrolowania jej położenia w kosmosie. 400 km nad Ziemią oba mocarstwa trzymają się w szachu i zaostrzenie kryzysu na Krymie może im po równo zaszkodzić.

O tym, że polityka może zaciążyć na życiu w stanie nieważkości, najlepiej przekonał się rosyjski kosmonauta Siergiej Krikaliow. 20 maja 1991 r. poleciał na stację Mir tylko na pół roku, ale wrócił po 310 dniach, bo w czasie jego misji rozpadł się ZSRR i w panującym rozgardiaszu brakowało pieniędzy na ściągnięcie go na Ziemię.

 

 

http://wyborcza.pl/1,75476,15573202,Czy_kryzys_na_Krymie_uderzy_w_NASA__Putin_moglby_odciac.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczne gratulacje dla twórców ?Grawitacji?

Amerykańska agencja kosmiczna pogratulowała twórcom ?Grawitacji? nagród przyznanych przez amerykańską Akademię Filmową. Na ostatniej gali film zdobył aż siedem Oscarów. Do gratulacji przyłączyli się również astronauci przebywający obecnie na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Film ?Grawitacja?, w reżyserii Alfonso Cuarona, otrzymał Oscary w kategoriach: najlepszy reżyser, najlepsze zdjęcia, najlepsza oryginalna ścieżka dźwiękowa, najlepszy montaż, najlepsze efekty specjalne, najlepszy dźwięk, najlepszy montaż dźwięku CZYTAJ WIĘCEJ.

Akcja filmu dzieje się w przestrzeni kosmicznej. W czasie, gdy astronauci prowadzą naprawę Kosmicznego Teleskopu Hubble'a, spokojna misja przekształca się w horror, gdy w stację uderzają szczątki starego satelity. Na pokładzie zostaje przy życiu jedynie dwójka astronautów. Ryan Stone (w jej roli Sandra Bullock) i Matt Kowalski (George Clooney) podejmują walkę o powrót do domu, na Ziemię.

W przygotowywaniu się do roli Sandrze Bullock pomagała jedna z astronautek NASA, Catherine ?Cady? Coleman. W czasie, gdy kręcono film, Coleman przebywała na pokładzie stacji ISS ? stamtąd rozmawiała z aktorką i udzielała jej wskazówek.

Z orbity do studia

NASA zwróciła uwagę, że w filmie można zobaczyć zjawiska, które rzeczywiście występują w kosmosie i na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS.

Widzowie filmu mogli np. zauważyć, że woda w przestrzeni kosmicznej formuje się w kształt sferyczny. W filmie uzyskano to za pomocą efektów specjalnych, ale takie zjawisko występuje w rzeczywistości na orbicie okołoziemskiej w warunkach tzw. mikrograwitacji. Dzięki eksperymentom przeprowadzanym przez astronautów na stacji ISS zachowanie cieczy w takich warunkach jest przedmiotem badań naukowców.

Kosmiczne efekty

W ?Grawitacji? pojawiły się też eksperymenty dotyczące wzrostu roślin w kosmosie. W rzeczywistości sama Coleman pracowała przy eksperymentach biologicznych w trakcie misji STS-93, w tym przy eksperymencie o nazwie Plant Growth Investigations in Microgravity (PGIM-1). W tym doświadczeniu badano rozwój rzodkiewnika pospolitego sprawdzając, w jakich warunkach oświetlenia i w jakim otoczeniu może rosnąć w warunkach panujących na stacji kosmicznej.

NASA opublikowała też rzeczywiste zdjęcia wykonane przez astronautów na orbicie okołoziemskiej. Fotografii nie sposób odróżnić od generowanych komputerowo scen w filmie.

http://tvp.info/informacje/nauka/kosmiczne-gratulacje-dla-tworcow-grawitacji/14275797

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Międzynarodowy Dzień Planetariów

Międzynarodowy Dzień Planetariów

23.03.2014

 

Olsztyńskie Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne z okazji Międzynarodowego Dnia Planetariów zaprasza na:

godz.17:00 - POKAZ SPECJALNY

- OD ATOMU DO NIESKOŃCZONOŚCI (pokaz możliwości cyfrowego planetarium)

- MUZYKA POD GWIAZDAMI (koncert muzyki elektronicznej  w wykonaniu  Macieja "VANDERSONA" Wierzchowskiego

Bilet: 3 zł

Rezerwacji biletów można dokonać na stronie www.planetarium.olsztyn.pl

http://planetarium.olsztyn.pl/pl/aktualnosci/news/miedzynarodowy-dzien-planetariow.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Islandia 2014 - Wielka wyprawa po zorzę polarną O projekcie

Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii Oddział w Katowicach w dniach od 24 marca do 1 kwietnia, organizuje dziewięciodniową wyprawę naukowo-obserwacyjną. Docelowym miejscem jest Islandia i miejscowość Kirkjub?jarklaustur, znajdująca się ponad 250 km na wschód od Reykjaviku.

Celem niniejszego projektu jest zebranie kwoty umożliwiającej nam częściowy wynajem samochodów. Ze swoich środków zebraliśmy już na wynajem dwóch samochdów, ale ze względu na wielkość grupy potrzebujemy trzeci samochód.

13 osobowa ekipa składająca się z członków Oddziału, w planie ma przede wszystkim obserwacje i fotografowanie tego wspaniałego zjawiska jakim jest zorza polarna. Będąc w Islandii nie sposób również odwiedzić wielu interesujących miejsc jak gejzery, uśpione wulkany, lodowce, przepiękne wodospady.

Zdjęcia z naszej wyprawy ukażą się w wielu publikacjach naukowych i edukacyjnych jak również w czasopismach o tematyce astronomicznej i fotograficznej. Galeria zdjęć będzie eksponowana w wielu miejscach w Polsce.

W wyprawie udział biorą:

  • Rafał Mamok
  • Marek Substyk - Prezes Polskiego Towaszystwa Miłośników Astronomi Oddział w Katowicach
  • Jerzy Krug - zawodowy fotograf
  • Paweł Lepczyński 
  • Rafał Malczyk
  • Adam Skrzypek
  • Radosław Zientarski
  • Dariusz Raczyński
  • Aleksander Knapik
  • Paweł Sołtysek
  • Bogdan Dembiński - prof. zw. dr hab. Uniwersytetu Śląskiego
  • Michał Grzesikowski
  • Artur Spaczyński

Patroni wyprawy

Patron naukowy: Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika w Chorzowie

Patron medialny: Telewizja Silesia, Urania-Postępy Astronomii, Iceland News Polska

Patron honorowy: Jacek Guzy - Prezydent Miasta Siemianowice Ślaskie

 

 

Internet

Zapraszamy do polubienia naszej oficjalnej strony i śledzenia naszych przygotowań do wyprawy na www.facebook.com/islandia2014

Wcześniejsze wyprawy

Misja nasza nie jest pierwszą tego typu wyprawą. W styczniu 2013 roku zorganizowaliśmy tematycznie podobną ekspedycję do Norwegii ?Samyang Aurora Expedition? - http://aurora.samyang.pl/.

O szczegółach wyprawy można było przeczytać w wielu portalach tematycznych jak np.

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/slask/zorza-polarna-celem-wyprawy-astronomicznej,1,5397061,region-wiadomosc.html

http://www.tvs.pl/42753,widziales_zorze_polarna_oni_wkrotce_zobacza_ja_na_wlasne_oczy.html

http://www.twojapogoda.pl/artykuly/112008,slazacy-pojechali-zobaczyc-zorze

http://astrojawil.pl/blog/?p=1215

http://urania.pta.edu.pl/wiadomosci/rusza-samyang-aurora-expedition.html

http://www.rudaslaska.pl/ruda-slaska/aktualnosci/2013/01/17/astronomiczna-wyprawa/

http://wiadomosci.ekologia.pl/ciekawostki/Wyruszyli-na-poszukiwanie-zorzy-polarnej,17750.html

http://fotoinformator.pl/2013/01/17/wyprawa-fotograficzna-za-kolo-podbiegunowe-samyang-aurora-expedition/

http://allinclusivemagazine.home.pl/autoinstalator/joomla5/index.php/wiadomosci/2121-samyang-aurora-expedition-17-21-stycznia-2013

http://www.swiatpodroznikow.pl/pl/service_news/show/1336-samyang-aurora-expedition-17-21-stycznia-2013

http://www.turystyka24h.pl/turystyczne_samyang-aurora-expedition-4359.html

http://digitalphotographylive.com/samyang-aurora-expedition/

http://www.the-digital-picture.com/News/Default.aspx?Cat=Samyang-news

http://urania.pta.edu.pl/wiadomosci/rusza-samyang-aurora-expedition.html

http://polakpotrafi.pl/projekt/iceland-northern-lights

 

post-31-0-04160300-1394098964_thumb.jpg

post-31-0-67835800-1394098981.jpg

post-31-0-36886600-1394099001_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja dogadała się z Kazachstanem w sprawie przyszłych misji kosmicznych

Rosja zatwierdziła nową umowę o współpracy z Kazachstanem - gospodarzem największego, poradzieckiego kosmodromu na świecie, leasingowanego Rosji od czasu rozpadu ZSRR.

 

Umowa określa ramy dwustronnej współpracy, mimo że Rosja dąży do minimalizacji wykorzystania Bajkonuru w swoich aktywnościach kosmicznych. Choć Rosja buduje kosmodrom Wostocznyj i rozbudowuje ośrodek w Plesiecku, to i tak do 2050 roku będzie płaciła Kazachstanowi 115 mln dol. rocznie za korzystanie z Bajkonuru. Umowa zawiera także ustalenia co do odpowiedzialności za sprzęt i własność intelektualną powstającą we wspólnych projektach. Jak podał rosyjski rząd, dokument trafi teraz do parlamentu Federacji Rosyjskiej w celu ratyfikacji.

Umowa dotycząca Bajkonuru okresowo powoduje napięcia między Kazachstanem a Rosją. W tym roku dodatkowym cieniem na współpracy między krajami położyła się katastrofa rakiet Proton. Kazachstan wystawił Rosji rachunek na 90 mln dol. za koszty wielokrotnego odkażania terenu z resztek toksycznego paliwa.

24 lutego szef Roskosmosu przekazał nowe wieści z placu budowy nowego rosyjskiego kosmodromu Wostocznyj. Oleg Ostapenko podtrzymał oddanie obiektu do użytku w dwóch fazach. Od 2015 ośrodek ma być zdolny do przeprowadzania misji bezzałogowych (pierwszą rakietą ma być Sojuz-2), a od 2018, załogowych. W grudniu 2013 roku do Wostocznego trafiła z zakładów im. Kruniczewa makieta rakiety Angara.

W międzyczasie wykonawca obiektów, rosyjska Agencja Specjalnych Projektów Budowlanych (Specstroj) stara się nadrobić opóźnienia spowodowane złymi warunkami pogodowymi. Kraj Amurski, gdzie zlokalizowany jest nowy kosmodrom, zmagał się przez pewien czas z silnymi powodziami. Pierwszy etap budowy został jednak zakończony. Na potrzeby ośrodka powstało 115 kilometrów drug i 125 km linii kolejowych. Drugi etap, budowa ponad 400 obiektów infrastrukturalnych, ma zakończyć się do końca tego roku.

W 2018 roku kosmodrom ma być gotowy na przyjęcie nowych ciężkich rakiet rodziny Angara, Angara-5A. Według Ostapenki prace nad Angarami przebiegają zgodnie z planem. Podobnie jak nad Sojuzem-2. Według dyrektora generalnego zakładów im. Kruniczewa, Aleksandra Seliwerstowa, Angara zbliża się do etapu testów i prace skupiają się na przygotowaniu stanowiska startowego w Plesiecku. Lot testowy ma odbyć się jeszcze w 2014 roku. Seliwerstow podkreślał zalety nowej rakiety: modułowość (lekka - jeden moduł w I członie; średnia - trzy moduły; ciężka - pięć modułów) i możliwość użytkowania jednego stanowiska dla wszystkich wersji (w przeciwieństwie do lotów z Bajkonuru).

Źródło informacji (FR Rosji, Głos Rosji)

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-rosja-dogadala-sie-z-kazachstanem-w-sprawie-przyszlych-misji,nId,1352852

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA chce wylądować na Europie za 10 lat

NASA chce wylądować na powierzchni Europy ? lodowego księżyca Jowisza ? w okolicach 2025 roku. Biały Dom przeznaczył na realizację tego ambitnego przedsięwzięcia pierwsze pieniądze.

Stało się tak na prośbę głównego zainteresowanego, czyli Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej. Na razie na jej konto wpłynęło 15 mln dol., co stanowi dosłownie kroplę w głębokim wiadrze finansowych potrzeb NASA związanych z misją na Europę. Ta otwarcie przyznaje, że nie wie, ile pieniędzy może pochłonąć realizacja tego przedsięwzięcia. Z kolei eksperci mówią o co najmniej 2 mld dol.

Wyzwanie jest ogromne i wymaga opracowania wyjątkowych rozwiązań. Europa - w przeciwieństwie do Marsa - jest naprawdę nieprzyjemnym miejscem, na co wpływa bliskie sąsiedztwo gazowego olbrzyma - Jowisza. Z nim wiążą się potężne siły grawitacyjne i promieniowanie, które w mgnieniu oka mogłyby zniszczyć delikatną aparaturę, nie mówiąc już o wpływie na ludzki organizm.

Europa jest jednak niezwykle interesującym miejscem, ponieważ pod lodową skorupą kryje ocean ciekłej wody, w którym może istnieć życie. Badacze podejrzewają, że jego głębokość wynosi nawet 90 km.

Jeśli wszystko potoczy się po myśli NASA, to misja na Europę wystartuje w 2025 roku, a jej celem będzie lądowania na pokrytym lodem globie.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-nasa-chce-wyladowac-na-europie-za-10-lat,nId,1353098

Europa

/NASA

post-31-0-68821700-1394129585.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spektakularne nagranie. Galaktyka się "rozerwała"

Ta dramatyczna historia miała miejsce 200 milionów lat świetlnych od Ziemi. Kosmiczny Teleskop Hubble?a uwiecznił rozrywanie galaktyki. Zdjęcia zostały zrobione w 2009 roku.

Kiedy galaktyka przechodzi przez gromadę gwiazd pełną gorących gazów, jej własny gaz eksploduje. Naukowcy są zainteresowani tym procesem.

Dzięki niemu mogą dowiedzieć się więcej na temat ewolucji galaktyk. Kosmiczny Teleskop Hubble?a został umieszczony w kosmosie w 1990 roku i od tego czasu rejestruje wiele obrazów z przestrzeni kosmicznej. (żg)

Źródło: Reuters

 

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/spektakularne-nagranie-galaktyka-sie-rozerwala/9065e

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejne ciała niebieskie znajdą się dzisiaj niebezpiecznie blisko Ziemi

Wczoraj cały astronomiczny świat ekscytował się przelotem odkrytej kilka dni temu trzydziestometrowej asteroidy 2014 DX110. Okazuje się, że w drodze są kolejne obiekty. Nie są to na szczęście duże asteroidy, ponieważ oba obiekty mają najwyżej po kilkanaście metrów średnicy. Asteroidy te przejdą jednak znacznie bliżej Ziemi niż wspomniana 2014 DX110.

Pierwszy z nowoodkrytych obiektów przeleciał dzisiaj nad ranem.Zauważono go dosłownie kilkanaście godzin przedtem. Z tego powodu nie nadano mu jeszcze oznaczenia i pozostaje pod tymczasową sygnaturą VE1E9BE.

Obiekt miał około 10 metrów średnicy i minął Ziemię w odległości mniej więcej 170 tysięcy kilometrów. Nawet jednak gdyby tej wielkości ciało niebieskie było na kursie kolizyjnym z naszą planetą, jest duża szansa, że spłonęłoby w atmosferze.

Kolejny z nowo odkrytych obiektów to asteroida 2014 EC, która dzisiaj o 21:25 czasu uniwersalnego znajdzie się w odległości 62 tysięcy kilometrów od naszej planety. To znaczne zbliżenie, ale obiekt ten również mierzy najwyżej kilka do kilkunastu metrów średnicy.

Niepokojące jest znaczne zwiększenie częstotliwości takich przelotów jaki obserwujemy w ostatnich dniach. Miejmy nadzieje, że naukowcy staną na wysokości zadania i zdołają poprawić czas detekcji takich obiektów, ponieważ takie informacje mogą jeżyć włosy na głowie.

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kolejne-ciala-niebieskie-znajda-sie-dzisiaj-niebezpiecznie-blisko-ziemi

 

post-31-0-28682700-1394129745.jpg

post-31-0-85631500-1394129780.jpg

post-31-0-00389600-1394129801.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezzałogowiec VAMP może dokonać eksploracji planety Wenus

Ekstremalne warunki, jakie panują na powierzchni planety Wenus, nie pozwalają na przeprowadzenie misji załogowej bądź wysłanie łazików, tak jak ma to miejsce w przypadku Marsa. Jednak amerykański koncern technologiczny Northrop Grumman Corporation opracowuje właśnie bezzałogowca, który będzie w stanie poruszać się w atmosferze Wenus, badać planetę oraz przesyłać informacje na Ziemię.

Specjalny bezzałogowiec VAMP (Venus Atmospheric Maneuverable Platform) mógłby zostać załadowany na statek kosmiczny a gdy ten znajdzie się na orbicie Wenus, dron zostanie wystrzelony w kierunku planety. Szacuje się, że maszyna będzie mogła przez cały rok wykonywać swoją misję i badać planetę oraz jej atmosferę.

Według Kristen Griffin, która reprezentuje koncern zbrojeniowy Northrop Grumman, opracowanie takiej technologii wcale nie jest wielkim wyzwaniem. Obecne projekty zakładają zbudowanie wielkiego ale lekkiego bezzałogowca w kształcie trójkąta o wadze 450 kilogramów i rozpiętości skrzydeł 41 metrów.

 

Korzystając z technologii kosmicznych, dron VAMP będzie odporny na wysokie temperatury. Obecnie zakłada się, że bezzałogowiec znajdując się jeszcze na statku kosmicznym, zostanie wypełniony gazem, prawdopodobnie wodorem. Następnie zostanie wystrzelony w stronę planety Wenus i będzie powoli wchodzić w jej atmosferę. Będzie to kluczowy moment, od którego zależeć będzie powodzenie całej misji.

VAMP będzie poruszał się na wysokości 55-70 kilometrów nad powierzchnią planety. W ciągu dnia będzie zwiększał swoją wysokość lotu dzięki zamontowanym panelom słonecznym, które będą generować energię. Natomiast w ciągu nocy będzie latać niczym szybowiec i operować dzięki zaawansowanemu generatorowi radioizotopowemu Stirlinga (ASRG).

Bezzałogowiec będzie w stanie unieść do 20 kilogramów specjalnej aparatury, która pozwoli na prowadzenie badań, poruszając się na wysokości 70 kilometrów nad powierzchnią Wenus. Jednak co ciekawe, w przypadku nieco niższego lotu o około 2-3 kilometrów, VAMP mógłby zabrać ze sobą sprzęt o masie nawet 200 kilogramów.

Obecnie uważa się, że wszelkie dane, zebrane przez instrumenty znajdujące się na pokładzie bezzałogowca, będą przesyłane z powrotem na Ziemię poprzez statek kosmiczny, który najpierw wystrzeli drona a następnie pozostanie na orbicie planety Wenus. Naukowcy twierdzą, że podobnie zaprojektowana maszyna może również sprawdzić się w eksploracji Saturna bądź księżyca Tytan.

Źródło: Space.com

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/bezzalogowiec-vamp-moze-dokonac-eksploracji-planety-wenus

 

post-31-0-40298500-1394129888.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida 2014 DX110 przelatuje blisko Ziemi [MINUTA PO MINUCIE]

O 22:00 zaczyna się transmisja z bliskiego przelotu asteroidy 2014 DX110 w pobliżu Ziemi.

Asteroida ma 25-30 metrów średnicy (ta z Czelabińska miała około 20 m), przeleci w odległości 350 000 km. Choć to bliżej, niż odległość między Ziemią a Księżycem, to przelot jest bezpieczny i niczym nam nie grozi. Według szacunków taka asteroida przelatuje koło Ziemi mniej więcej dwa razy do roku, jednak stosunkowo rzadko udaje się ją na czas wykryć. Tę dostrzeżono 28 lutego, zaledwie w ostatni piątek.

Co ciekawe to nie pierwsza wizyta tej asteroidy w pobliżu Ziemi. W 1988 roku przeleciała dwa razy bliżej naszej planety, niż obecnie. Tyle, że wtedy jej nawet nie zauważyliśmy.

Przelot można zobaczyć dzięki sieci teleskopów zajmujących się obserwacjami takich obiektów. Asteroida jest zbyt ciemna, by zobaczyć ją gołym okiem.

Poniżej zapis transmisji:

http://www.crazynauka.pl/asteroida-2014-dx110-przelatuje-blisko-ziemi-transmisja/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam gorąco tą serie od Planete+! Zostały mi już niestety tylko 3 odcinki. Najbardziej przypadły mi do gustu cz1. cz5., można tam zobaczyć naprawdę świetne zdjęcia :)

NIKON ACTION EX 10x50 CF

Canon 450D + Tamron 2.8/17-50 mm, Jupiter 37A 3.5/135, statyw Velbon DF60

Zapraszam na : http://starryshot.wordpress.com/ oraz https://www.facebook.com/StarryShot

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam gorąco tą serie od Planete+! Zostały mi już niestety tylko 3 odcinki. Najbardziej przypadły mi do gustu cz1. cz5., można tam zobaczyć naprawdę świetne zdjęcia :)

Oglądałem kiedyś pierwszą część. Nie wiedziałem, ze jest tego cała seria. :blink:

Baner III.jpg

Wizual: Skymaster 15x70, SYNTA 10"
Foto: SW 150/750+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu: HEQ5
Foto: TS 130/910+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu EQ6
Szybka pomoc 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem kiedyś pierwszą część. Nie wiedziałem, ze jest tego cała seria. :blink:

Jest i to cała na YouTube ;) Oglądam teraz wieczorami, bo o obserwacjach można zapomnieć przy tej pogodzie :(

NIKON ACTION EX 10x50 CF

Canon 450D + Tamron 2.8/17-50 mm, Jupiter 37A 3.5/135, statyw Velbon DF60

Zapraszam na : http://starryshot.wordpress.com/ oraz https://www.facebook.com/StarryShot

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WULKAN IO EKSPLODOWAŁ NA 300KM

Sonda Nowe Horyzonty zarejestrowała przeszło 300-kilometrowy pióropusz wydobywający się z wulkanu na północnym biegunie Io - trzeciego księżyca Jowisza. Według naukowców NASA Io jest najbardziej aktywnym wulkanicznie ciałem niebieskim w Układzie Słonecznym.

Erupcja na księżycu Io, orbitującym dookoła Jowisza została zarejestrowana przez kamerę LORRI sondy Nowe Horyzonty, wystrzelonej 19 stycznia 2006 roku w celu zbadania ostatniej planety w Układzie Słonecznym, Plutona. Dopiero na początku marca 2014 NASA upubliczniła to nagranie.
 
Pocztówka z podróży
LORRI (Long Range Reconnaissance Imager) to kamera panchromatyczna o wysokiej rozdzielczości, umożliwiająca naukowcom prowadzenie obserwacji obiektów w zakresie fal światła widzialnego o długości 350-850 nanometrów.
Pióropusz, jaki zarejestrował obiektyw LORRI, wydobywał się na wysokość 330 kilometrów nad powierzchnię Io z wulkanu Tvashtar na północnym biegunie księżyca. LORRI zarejestrowała go 26 lutego 2007 roku, gdy sonda mijała Jowisza lecąc w stronę Plutona.
 
Przyciąganie giganta
Choć spektakularna, tego typu erupcja nie jest niczym niezwykłym na księżycu Jowisza. Io, o średnicy "zaledwie" 3 641,95 km jest uważana za najaktywniejszy wulkanicznie obiekt w Układzie Słonecznym. Odpowiedzialna za to jest grawitacja planety o średnicy 69 911 km.
- Siły grawitacyjne gazowego giganta o średnicy ponad 66 tys. km większej od Io powodują nieustanne zniekształcanie się" Io wyzwalając w jej środku ogromną temperaturę - tłumaczą naukowcy NASA. W efekcie tworzą się na jej powierzchni liczne wulkany i jeziora lawowe, co zarejestrowała m.in sonda Galileo.
 
25-km kurtyna lawy
Sonda badała Io przez kilka lat, rejestrując w tym czasie spektakularną erupcję na jej biegunie północnym. Galileo była świadkiem erupcji, podczas której kurtyna lawy rozciągała się na 25 kilometrów i  wznosiła się na wysokość 1-2 kilometrów.
Słup pyłu wulkanicznego na Io sięgnął wtedy 385 kilometrów nad powierzchnię planety, pokrywając pyłem wszystko w zasięgu 700 kilometrów od centrum wybuchu.
 

NIKON ACTION EX 10x50 CF

Canon 450D + Tamron 2.8/17-50 mm, Jupiter 37A 3.5/135, statyw Velbon DF60

Zapraszam na : http://starryshot.wordpress.com/ oraz https://www.facebook.com/StarryShot

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Airbus wznawia projekt budowy kosmicznego samolotu

 

Airbus przygotowuje się do testów samolotu kosmicznego, który zabierze w przestrzeń bogatych i żądnych wrażeń turystów ? czytamy na łamach Dvice.

Europejski Airbus rozpoczął prace nad tym projektem w 2004 roku, ale już kilka lat później słuch o nim zaginął. Teraz jeden z największych producentów samolotów pasażerskich wraca do gry. Na dalszą część roku zapowiedział testy zrzutu makiety swojej maszyny z wysokości 3 tys. metrów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to kolejne odbędą się w 2015 roku.

Przedsięwzięcie zakłada budowę czteromiejscowego samolotu, który samodzielnie zabierze pasażerów w przestrzeń kosmiczną. Jest przy tym konkurencją dla amerykańskiego Virgin Galactic i jego SpaceShipTwo, który w trakcie lotu korzysta z pomocy statku matki - WhiteKnightTwo.

Cena biletu na lot w kosmos jest taka sama u obu producentów i wynosi 200 tys. dol.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/ziemia/news-airbus-wznawia-projekt-budowy-kosmicznego-samolotu,nId,1353295

Fot. Airbus

/materiały prasowe

post-31-0-18062800-1394177625.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O włos od globalnej katastrofy. Asteroida była bliżej Ziemi niż Księżyc

W środę w nocy asteroida o średnicy 30 metrów przeleciała w niebezpiecznie bliskiej odległości od Ziemi. Od naszej planety dzielił ją dystans zaledwie 350 tys. km. To mniej, niż odległość do Księżyca, która wczoraj wynosiła 385 tys. km. Astronomowie odkryli obiekt zaledwie tydzień wcześniej.

Asteroida pędziła w naszym kierunku z zawrotną prędkością niemal 15 kilometrów na sekundę. Obiekt przeleciał wyjątkowo blisko Ziemi. W najbliższym punkcie znalazł się on w odległości zaledwie 290 tys. kilometrów od Ziemi.

Asteroidę naukowcy zauważyli dopiero 28 lutego. Gdyby obiekt miał kurs kolizyjny z naszym globem, nie mielibyśmy czasu na reakcję. Badacze oszacowali, że ewentualne szkody wyrządzone przez 2014 DX110 byłyby znacznie większe niż w Czelabińsku.

15 lutego 2013 r. nad Czelabińskiem nastąpił wybuch spowodowany przez 19 metrową asteroidę. W zdarzeniu ucierpiało ponad 1,2 tys. osób. Eksplozja była największym tego typu wydarzeniem od czasu katastrofy tunguskiej w 1908 r.

(US CBS/x-news,żg)

 

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/o-wlos-od-globalnej-katastrofy-asteroida-byla-blizej-ziemi-niz-ksiezyc/5heep

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślała o Ziemi, życiu i szaleńczej miłości. Teraz zapis jej fal mózgowych opuszcza Układ Słoneczny

"Dzięki nam Kosmos może dowiedzieć się czegoś o sobie" - mówi Ann Druyan, producentka serialu "Kosmos". To ona wybierała muzykę, która poleciała do obcych gwiazd pokładzie sond Voyager.

Podobno w latach 80. serial dokumentalny "Kosmos", w którym prof. Carl Sagan oprowadzał widzów po Wszechświecie, obejrzała jedna dziesiąta ludzkości. Polska wtedy znajdowała się za "żelazną kurtyną", więc go nie oglądaliśmy. Na szczęście będziemy mogli to nadrobić. 16 marca Kanał National Geographic i telewizja Fox pokażą pierwszy odcinek nowego "Kosmosu". To nowoczesny sequel tamtego serialu, wyprodukowany m.in. przez jego współautorkę i żonę Sagana Ann Druyan.

 Tomasz Ulanowski: Czarno pani widzi.

Ann Druyan*: Patrząc na świat, mam dość dystopiczną wizję jego przyszłości - wizję zniszczonej, zanieczyszczonej planety, która nie będzie w stanie podtrzymywać egzystencji gatunku Homo sapiens. Ludzkość skurczy się do kilku wrogich sobie grupek rządzonych przez totalitarne reżimy. Ten, kto będzie chciał zachować niezależność, stanie się uciekinierem.

Myśli pani, że dokumenty takie jak "Kosmos" pomogą ocalić nas od takiej przyszłości?

- Ten serial nie ma być reklamą badań kosmicznych. Ma zachęcić ludzi w ogóle do nauki, do tego, że badania i eksploracja są potrzebne. W filmie przekładamy wiek Wszechświata liczący sobie blisko 14 mld lat na kalendarz obejmujący ziemski rok i pokazujemy, że historia ludzkości to tylko 15 ostatnich sekund. Próbujemy też napisać scenariusz na następne 14 mld lat. Pokazujemy w nim przyszłość, która może należeć do ludzkości. Ale niekoniecznie jest to przyszłość, która naprawdę nas spotka. Wszystko zależy od nas.

Mamy szczęście żyć w przyjemnym okresie między zlodowaceniami. Może potrwałby on jeszcze 40 tys. lat, gdybyśmy nie zaczęli podgrzewać klimatu, spalając paliwa kopalne. Przez nas stężenie cieplarnianego dwutlenku węgla w atmosferze Ziemi jest dziś większe niż było przez blisko milion lat.

 Inny przykład - gdyby nie badania i alarm wszczęty przez amerykańskiego geochemika Claira Pattersona - tego samego, który jako pierwszy obliczył wiek Ziemi - do dziś zatruwalibyśmy świat benzyną ołowiową. Co my właściwie wyprawiamy?

"Kosmos" opowiada o tych wszystkich zagrożeniach, ale daje też nadzieję. Na przykład, że kiedyś będziemy potrafili odbywać dalekie podróże kosmiczne. Ale nie dojdziemy do tego bez badań naukowych i myślenia długoterminowego, którego teraz nam jeszcze brakuje.

Najlepsze zdanie podsumowujące ten nowy serial pochodzi chyba z tego starego - "To dzięki nam Kosmos może dowiedzieć się czegoś o sobie".

 Wiele osób zamiast słuchać naukowców posługujących się wiedzą z obserwacji i doświadczeń woli jednak wierzyć szarlatanom opowiadającym np., że świat powstał według czyjegoś inteligentnego projektu.

- Ich ulubionym argumentem jest to, że tak złożone struktury, jakie znamy z przyrody, nie mogły powstać same z siebie. Że tak jak samolot odrzutowy, potrzebowały inteligentnego stworzyciela. Dlatego w jednym z odcinków serialu pokazujemy, jak ewolucja "stworzyła" oko. Śledzimy jego rozwój krok po kroku. Pokazujemy, jak ewoluował sposób widzenia świata przez dawne i coraz bardziej współczesne zwierzęta.

To szczególnie ważne w USA, gdzie - paradoksalnie - istnieje dość spora grupa ludzi wrogich nauce i naukowcom. Jeden z naszych byłych prezydentów nie potrafił nawet poprawnie wymówić słowa "nuclear" [George W. Bush - przyp. red.]. Być może robił to celowo, żeby pokazać swoją pogardę dla wiedzy. W różnych rejonach mojego kraju pojawiają się problemy z nauką teorii ewolucji w szkołach.

Czy 40 lat temu, kiedy wybierała pani muzykę do tzw. "złotych płyt", które w 1977 r. zabrały w Kosmos obie sondy Voyager, atmosfera w USA była bardziej przyjazna nauce?

- Zdecydowanie. Ale to był chyba początek końca, tyle że nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.

Projekt Voyager był jedną z tych misji, które bardzo poruszają wyobraźnię. Był niesamowity choćby z tego powodu, że naukowcy obliczając trajektorię lotu sond, wykorzystali do ich rozpędzenia grawitację Jowisza. Dzięki temu ludzkość mogła wysłać swoich pierwszych wysłanników poza heliosferę, czyli obszar, w którym dominuje wiatr słoneczny. I choć urządzenia badawcze sond były zaprojektowane, żeby "przeżyć" kilkanaście lat, to pracują do dzisiaj. Dystans pomiędzy nimi a Ziemią wynosi już 18 godzin świetlnych.

To były bardzo inspirujące czasy. Co tam jakaś "złota płyta", i bez niej Voyagery to ogromne, przełomowe wręcz osiągnięcie.

Ale ja chciałbym posłuchać o płycie! Jak wybierała pani na nią muzykę?

- Chciałam, żeby pochodziła z różnych zakątków świata. Pamiętajmy, że w latach 70. Ziemia ciągle była podzielona pomiędzy USA a ZSRR. Wisiało nad nami 60 tys. głowic nuklearnych. Mieliśmy więc wrażenie, że budujemy arkę Noego, w której przetrwają zapisy ludzkiej cywilizacji. To chyba myśmy wymyślili koncept "world music".

Choć oczywiście miałam swoje ulubione kawałki, jak "Johnny B. Goode Chucka Berry'ego", "Cavatinę" Beethovena. Ale przy okazji odkryłam tyle nowej dla mnie muzyki, np. piękną pasterską pieśń z Bułgarii.

Udało się mi też zamieścić na płycie zapis moich fal mózgowych nagrany podczas medytacji. Przez godzinę myślałam m.in. o Ziemi, życiu na niej, o problemach, z jakimi zmaga się ludzkość, a na koniec o tym, jak to jest być szaleńczo zakochanym.

*Ann Druyan jest popularyzatorką nauki, współproducentką serialu dokumentalnego "Kosmos" - tego pierwszego, który w latach 80. zrobiła m.in. ze swoim mężem prof. Carlem Saganem, oraz tego nowego, który w marcu pokażą nam kanał National Geographic i telewizja Fox. Wybrała muzykę, którą nagrano na "złote płyty" wysłane poza Układ Słoneczny na pokładach obu Voyagerów.

 http://wyborcza.pl/1,75476,15581784,Myslala_o_Ziemi__zyciu_i_szalenczej_milosci__Teraz.html

post-31-0-45084100-1394177733_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida zaskoczyła astronomów. Rozpadła się jak kometa
NIE ZNISZCZYŁA JEJ KOSMICZNA KOLIZJA
 
Astronomowie nie raz obserwowali, jak kruche, zbudowane z lodu i pyłu komety ginęły po przelocie zbyt blisko Słońca. Niedawno odkryli, że wpływ promieniowania słonecznego prawdopodobnie może spowodować dezintegrację również innych obiektów. Właśnie oddziaływanie naszej gwiazdy wydaje się najbardziej prawdopodobną przyczyną trwającego od kilku miesięcy rozpadu jednej z asteroid na mniejsze fragmenty.
Niczego podobnego nie odnotowano do tej pory w pasie asteroid. Kilka obserwacji przeprowadzonych za pomocą różnych instrumentów, w tym superdokładnego Teleskopu Hubble'a, wykazało, że jeden z tamtejszych obiektów rozpadł się na mniejsze części. - To jest skała, oglądanie, jak się rozpada na naszych oczach jest dość niesamowite - powiedział prowadzący obserwacje David Jewitt z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Do tej pory astronomowie widzieli tylko ginące w ten sposób komety.
 
10 obiektów, każdy z ogonem
Asteroidę oznaczona symbolem P/2013 R3 po raz pierwszy wychwycono jako rozmyty obiekt 15 września 2013 roku podczas obserwacji nieba prowadzonych w ramach projektów badawczych Catalina Sky Survey. Kolejne obserwacje przeprowadzone dwa tygodnie później przy użyciu Teleskopów Kecka zlokalizowanych na szczycie uśpionego wulkanu na Hawajach wykazały obecność trzech obiektów poruszających się razem w otoczce pyłu o średnicy bliskiej średnicy Ziemi.
- Teleskopy Kecka pokazały nam, że warto się temu przyjrzeć za pomocą Hubble'a. Dzięki jego doskonałej rozdzielczości przekonaliśmy się, że tak naprawdę było tam 10 obiektów, każdy z pylistym ogonem jak u komety. Cztery większe skaliste obiekty o średnicach liczących do około 366 m - opowiadał Jewitt.
 
Rozpada się nadal
Dane z Hubble'a wykazały, że te odłamki oddalają się od siebie nawzajem z niewielką prędkością ok 1,6 km/h. Ten rozpad asteroidy rozpoczął się w zeszłym roku i trwa nadal - z najnowszych obserwacji wynika, że pojawiły się nowe odłamki.
Według naukowców jest mało prawdopodobne, żeby P/2013 R3 rozpadła się na skutek zderzenia z inną asteroidą. Musiałoby to być zdarzenie gwałtowne i natychmiastowe, a powstałe w ten sposób odłamki przemieszczałyby się dość szybko. W tym przypadku natomiast mamy do czynienia z powolnym, stopniowym procesem. Nic nie świadczy też o tym, że do rozsadzenia P/2013 R3 mogły doprowadzić wewnętrzne procesy wzrostu temperatury i parowania.
 
Przyspieszenie albo za luźna struktura
Wygląda zatem na to, że do dezintegracji asteroidy doprowadziło subtelne oddziaływanie promieniowania słonecznego, które powodowało stopniowy wzrost prędkości jej obrotu. Możliwe jest też, ze struktura tego ciała przypominała nieco winogrono - i jej części składowe pod wpływem działania siły odśrodkowej oddzieliły się stopniowo jak pojedyncze grona od kiści. Nad możliwością takiego przebiegu rozpadu ciała niebieskiego naukowcy dyskutowali od lat, ale dotąd nie potwierdziły go żądne wiarygodne obserwacje.
Jeżeli tak właśnie stało się w przypadku P/2013 R3, oznaczałoby, że jej wnętrze zostało poważnie osłabione - np. w wyniku licznych kolizji z innymi obiektami, które jednak nie były na tyle mocne, by doprowadzić do jej zniszczenia. Uważa się, że takie właśnie wydarzenia "wykańczają" wiele niedużych asteroid. Sama P/2013 R3 mogła być właśnie produktem ubocznym podobnego procesu.
 
Powstaną nowe meteoroidy
Odkrycie tego nietypowego przypadku dostarczyło astronomom dowodów na to, że oddziaływanie promieniowania słonecznego może być główną siłą sprawczą rozpadu niewielkich asteroid - takich o średnicy mniejszej niż 1,6 km. Fragmenty ważącej około 200 tys. ton P/2013 R3 w przyszłości mogą stanowić bogate źródło meteoroidów. Większość z nich podąży pewnie w kierunku słońca, ale część może przeciąć nasze niebo jako meteory.
 
Tak rozpadała się asteroida P/2013 R3:
1&srcw=632&srch=632&dstw=632&dsth=632
Rozpad asteroidy P/2013 R3 w serii obserwacji Teleskopu Hubble'a
 
Źródło: NASA, Autor: js/aw

 

  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)