Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

"Rzeka" wodoru przemierzająca przestrzeń kosmiczną zaobserwowana przez Radioteleskop Green Bank

 

Za pomocą Teleskopu Green Bank im. Roberta C. Byrda, naukowiec D. J. Pisano z Uniwersytetu w Zachodniej Wirginii odkrył coś, co może być "rzeką wodoru" przepływającą przez przestrzeń kosmiczną. Podobne obiekty nigdy wcześniej nie były zaobserwowane. Galaktyka NGC 6946 jest oddalona od Ziemi o 22 miliony lat świetlnych i znajduje się na granicy gwiazdozbiorów Łabędzia i Cefeusza.

 
Artykuł napisała Małgorzata Łazuka.
 
Galaktyki spiralne, jak np. Droga Mleczna, zazwyczaj utrzymują spokojne, ale stałe tempo formowania się gwiazd. Inne, jak NGC 6946, są zdecydowanie bardziej aktywne. Powstaje pytanie, co dostarcza paliwa dla długotrwałego formowania gwiazd w tej i podobnych galaktykach spiralnych.
 
"Wiedzieliśmy, że paliwo dla formujących się gwiazd musiało się skądś brać. Jak dotąd zaobserwowaliśmy jedynie ok. 10% tego, co jest potrzebne do wyjaśnienia zjawisk zachodzących w galaktykach" ? mówi Pisano. ? "Najpopularniejsza teoria jest taka, że rzeki wodoru ? nazywane zimnymi pływami ? mogą transportować wodór przez przestrzeń międzygalaktyczną, zaopatrując proces formowania się gwiazd w paliwo".
 
Wcześniejsze badania obszaru w pobliżu NGC 6946 za pomocą radioteleskopu WSRT w Holandii odkryły powiększone halo z wodoru ? zjawisko powszechne w galaktykach spiralnych, które może powstać, gdy wodór jest wyrzucany z dysku galaktyki przez intensywną formację gwiazd i wybuchy supernowych. Jednak zimne pływy mogłyby składać się z wodoru z zupełnie innego źródła ? z gazu w przestrzeni międzygalaktycznej, który nigdy nie był rozgrzany do wysokich temperatur przez narodziny gwiazd lub supernowe. Dopiero unikalne możliwości teleskopu GBT (jak np. ogromna antena czy lokalizacja w Narodowej Strefie Ciszy Radiowej w Stanach Zjednoczonych ? NRQZ) pozwoliły wykryć tę nikłą falę radiową, która była za słaba dla innych teleskopów.
 
Teleskop Green Bank wykrył jedynie nitkowatą strukturę, która powstałaby w zimnym pływie, choć jest inne prawdopodobne wytłumaczenie tego zjawiska. Możliwe, że kiedyś w przeszłości galaktyka zbliżyła się i przesunęła względem swoich sąsiadów, zostawiając wstęgę neutralnego wodoru jednoatomowego na swojej drodze. Gdyby jednak tak rzeczywiście było, w tej wstędze znaleziono by niewielką, lecz wykrywalną liczbę gwiazd. Dalsze badania pomogą potwierdzić lub obalić te teorie oraz wyjaśnić, jaką rolę zimne pływy grają w ewolucji galaktyk.
 
 
10385.jpg
 
Ta blada, cieniutka nitka gazu ciągnąca się w pobliże galaktyki NGC 6946 może pomóc naukowcom wyjaśnić, w jaki sposób niektóre galaktyki "nadążają" za stałym, zawrotnym tempem formowania się gwiazd.
 
 
  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Marsie prawdopodobnie jest woda, ale wciąż nie można tego udowodnić

Amerykańscy naukowcy mają powody, by sądzić, że na Marsie była lub może nawet wciąż jest woda w stanie ciekłym. Niestety wciąż nie potrafią tego zweryfikować i udowodnić ? czytamy na łamach serwisu Dvice.

Przełom w poszukiwaniu marsjańskiej wody nastąpił w 2011 roku, kiedy Lujendra Ojha - student Uniwersytetu Arizony - odkrył na powierzchni globu charakterystyczne i okresowe formacje, które mogły zostać wyżłobione przez wodę. Z czasem zauważono, że przybywa ich w cieplejszych okresach, a w chłodniejszych jest zupełnie odwrotnie. Naukowcy zaczęli podejrzewać, że ma to związek z topniejącym lodem.

Wciąż nie udało się udowodnić, że we wspomnianych formacjach znajduje się woda. Sprawę komplikuje fakt, że z roku na rok zmieniają się one wyraźnie, ale niezależnie od panujących temperatur. Nowe formacje mogą pojawić się w danym roku, aby kilkanaście miesięcy później zniknąć. Wiadomo, że wpływa na to poziom zapylenia planety, co jeszcze bardziej utrudnia obserwacje i poszukiwania. Nawet jeśli na Marsie faktycznie jest woda, to naukowcy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie - skąd się tam wzięła.

Astronomom pozostają dalsze badania powierzchni Marsa - np. przy pomocy znajdujących się tam łazików. Jednak wszystkie wątpliwości rozwiałaby załogowa misja na Marsa, ale na tak gigantyczne przedsięwzięcie będziemy zmuszeni poczekać przynajmniej kilkanaście lat.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-na-marsie-prawdopodobnie-jest-woda-ale-wciaz-nie-mozna-tego-,nId,1104899

Na grafice zaznaczono okresowo pojawiające się formacje. Fot. Georgia Tech

/materiały prasowe

post-31-0-17002200-1392363001.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indyjska sonda jest już 101 dni w kosmosie

MOM (ang. Mars Orbiter Spacecraft), pierwsza indyjska sonda Marsa, została wystrzelona 5 listopada 2013 roku. Jej 100 dni w kosmosie minęło w środę 12 lutego.

Po wystrzeleniu znalazła się na orbicie okołoziemskiej, którą opuściła 1 grudnia 2013 roku, po dokonaniu sześciu jej podwyższeń. Do tej pory sonda przebyła około 190 mln km z trasy liczącej 680 mln km. Zwłoka w łączności wynosi obecnie około 55 sekund. Pierwsza korekta trajektorii została wykonana 11 grudnia. Kolejne manewry korygujące przewidziane są na kwiecień, sierpień i wrzesień tego roku.

Sonda, nazywana również MangalYaan, jest w dobrym stanie. Kontakt z nią utrzymuje stacja telemetrii i śledzenia ISRO w Byalalu, koło Bangalore. Niedawno, bo 6 lutego, kontrolerzy włączyli wszystkie 5 instrumentów naukowych sondy. Przyrządy działają poprawnie.

Sonda ma wejść na orbitę Marsa w dniu 24 września 2014 roku.

Źródło informacji (ISRO)

 http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-indyjska-sonda-jest-juz-101-dni-w-kosmosie,nId,1105385

Sonda Mars Orbiter Spacecraft już od 100 dni jest w przestrzeni kosmicznej

/materiały prasowe

post-31-0-11930100-1392363072.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny samolot DARPA wystartuje w 2017 roku

Jeszcze przed końcem 2017 roku DARPA chce przetestować samolot kosmiczny wielorazowego użytku ? czytamy na łamach serwisu Dvice.

DARPA chce wskrzesić program realizowany i ostatecznie porzucony przez NASA. W maju zostaną przyznane kontrakty na projekt maszyny, a do 2015 roku mają zostać skonstruowane pierwsze prototypy. Kolejne dwa lata upłyną pod znakiem testów. Ostatecznie kosmiczny samolot rakietowy wielorazowego użytku ma wykonać pierwsze misje przed końcem 2017 roku.

Osoba odpowiedzialna za projekt nie kryje, że nie obchodzi jej, jak samolot będzie wyglądał oraz w jaki sposób wystartuje i wyląduje. Maszyna ma działać i wynosić w przestrzeń satelity. Wszystko po to, aby zaoszczędzić grube miliony dolarów, które aktualnie wydaje się na wystrzeliwanie satelitów na pokładach rakiet jednorazowego użytku.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-kosmiczny-samolot-darpa-wystartuje-w-2017-roku,nId,1104947

 Wizualizacja projektu. Fot. DARPA

/materiały prasowe

post-31-0-39604300-1392363141.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RMF24: Jadeitowy Królik zdechł

Pierwsza chińska sonda księżycowa, nazwana Yutu lub Jadeitowym Królikiem, zakrztusiła się pyłem i oficjalnie została uznana za straconą. Poinformowała o tym dziś oficjalna chińska agencja prasowa. Misja Królika na Srebrnym Globie, rozpoczęta w połowie grudnia, miała potrwać trzy miesiące. Zakończyła się jednak niepowodzeniem.

Jak przypomina "New Scientist", lądownik Chang'e-3 z Królikiem na pokładzie wylądował na Księżycu 14 grudnia. Po 7 godzinach łazik zjechał z platformy. Oba urządzenia przetrwały pierwszą księżycową noc, kiedy temperatura spada nawet do 180 stopni Celsjusza poniżej zera.

25 stycznia, gdy miejsce lądowania ogarnęła kolejna noc, lądownik ponownie udanie zapadł w stan uśpienia. Yutu jednak się popsuł i nie odpowiadał na sygnały z Ziemi. Do czasu księżycowego świtu komunikacja była niemożliwa.

Po tym, jak w miniony poniedziałek znów nastał tam dzień, kontrola misji podjęła kolejną próbę nawiązania kontaktu. Jak dziś poinformowano, Yutu nie odpowiedział.

Oficjalnych przyczyn awarii nie podano, wśród ekspertów dominuje przekonanie, że decydujące znaczenie miał księżycowy pył. To on mógł zablokować elementy ruchome, które przed nastaniem nocy powinny się złożyć, by zabezpieczyć czułą aparaturę. Być może nie udało się ustawić paneli słonecznych tak, by mogły złapać światło wschodzącego po niemal dwóch tygodniach Słońca i zapewnić sondzie energię, niezbędną do wybudzenia się ze stanu hibernacji.

Całej misji, mimo niepowodzenia Yutu, nie można traktować jako porażki. Chiny potwierdziły, że są zdolne do wysłania na Księżyc sondy i zapewnienia jej bezpiecznego lądowania. Drugą księżycową noc przetrwał też lądownik Chang'e-3 i wciąż możliwe jest, że jego zaplanowane na rok badania uda się zrealizować.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-rmf24-jadeitowy-krolik-zdechl,nId,1105325

 Jadeitowy Królik

/materiały prasowe

 

post-31-0-76016600-1392363206.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz, jak wygląda "życie na Marsie"

Przejście z życia na Ziemi do życia na Marsie, a konkretnie zmiana sposobu wykonywania tych samych czynności, to ciekawe doświadczenie. Zobacz jak może wyglądać! (KK)

Źródło: CNN

 

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/zobacz-jak-wyglada-zycie-na-marsie/3ez2z

 

post-31-0-98988100-1392363268.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto kometę, której orbita znajduje się pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza

Jak poinformowała właśnie Europejska Agencja Kosmiczna, astronomowie z obserwatorium Teide w Hiszpanii, odkryli nową kometę, której orbita znajduje się pomiędzy orbitami Marsa i Jowisza. Udało się tego dokonać w pierwszych dniach lutego za pomocą teleskopów znajdujących się na Teneryfie, jednej z Wysp Kanaryjskich.

Pierwszy raz obiekt odkryto 1 lutego podczas obserwacji nieba przeprowadzanego w ramach projektu TOTAS (Teide Observatory Tenerife Asteroid Survey). Ma on na celu poszukiwanie zaginionych asteroid, które mogą być dla nas interesujące z różnych powodów. Odkrycia dokonano za pomocą metrowego teleskopu zamontowanego w obserwatorium.

Inne obserwatoria potwierdziły istnienie komety, a 4 lutego Międzynarodowa Unia Astronomiczna oficjalnie ogłosiła odkrycie nowej komety, i przyznała jej nazwę C/2014 C1 (TOTAS).  Nowy obiekt porusza się po eliptycznej orbicie między Marsem a Jowiszem.

Kometa minęła już peryhelium (punkt najbliżej od Słońca) w dniu 24 grudnia ubiegłego roku, kiedy według obliczeń znalazła się w odległości 1,7 AU od gwiazdy. Według wstępnych szacunków, okres obiegu komety C/2014 C1 wynosi 6,43 lat ziemskich.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/odkryto-komete-ktorej-orbita-znajduje-sie-pomiedzy-orbitami-marsa-jowisza

Dodaj ten artykuł do społeczności

Kliknij aby zobaczyć animację gif (1,15 mb)

post-31-0-30821700-1392363335.gif

post-31-0-94751100-1392363352.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stephen Hawking ?Moja krótka historia? - recenzja

Autobiografia Stephena Hawkinga to książka niesamowita. Z kilku powodów. Przede wszystkim jest to pierwsze dzieło napisane samodzielnie, a to dzięki specjalnie stworzonemu oprogramowaniu, pozwalającemu na pisanie, zmasakrowanemu fizycznie przez nieuleczalną chorobę autorowi.

Na dokładkę jest to jedyna, niepowtarzalna okazja, aby wniknąć w prywatne życie i odbyć po nim wspaniałą podróż, pełną ciekawych opowieści, nieznanych zdjęć i faktów, a czasami bardzo intymnych wyznań na temat przeżytego czasu i zmagań z chorobą.

Wszystko to krótko i syntetycznie, ale z wielkim poczuciem humoru i dystansem do siebie samego. Mówiąc krótko ? słynny naukowiec zabiera nas w podróż nie mniej ciekawą niż poznawanie kosmosu, którego badaniem zajmuje się od lat.

Książka została napisana w sposób klasyczny. Od narodzin aż po czasy współczesne. Mamy tu wyraźny podział na etapy i można dość łatwo wyczuć co było i jest ważne dla Hawkinga. Nie pomija on także trudnego tematu, jakim jest jego choroba, ale nie ukazuje jej jako katastrofy i przeszkody w rozwoju. Wręcz przeciwnie widać jak z nią walczy, jak sobie musi radzić, jak utrudnia mu życie i jest też świadomość jej nieuleczalności.

Stephen Hawking pokazuje jak kształtowały i rozwijały się jego losy naukowe. Już na początku żartobliwie wspomina, że data jego urodzin ? 8 stycznia 1942 roku to trzysetna rocznica śmierci najwybitniejszego astronoma ? Galileusza. Czy ta profesja była mu zapisana w gwiazdach?

Od tego wydarzenia jego życie nieuchronnie zmierza w kierunku fizyki i astronomii. Hawking pokazuje nam swoje dzieciństwo i jest to dość normalnego, czasami nawet niezbyt wybijającego się malca, później młodzieńca, zdolnego, ale niezbyt wysilającego się studenta i pierwsze sukcesy, inspiracje i zainteresowania. Wiecie, że uwielbiał elektryczne kolejki?

Za sprawą rodziny, nauki ścisłe towarzyszyły Stephenowi Hawkingowi od najmłodszych lat. Koledzy z klasy, doceniając jego potencjał oraz niezwykłą inteligencję, już za młodu okrzyknęli go Einsteinem. Szkolne sukcesy w matematyce i fizyce w późniejszym okresie zaowocowały prestiżowymi studiami w Oksfordzie i Cambridge oraz działalnością naukową związaną z tematyką kosmologiczną.

I wreszcie straszne przeżycie. Niedługo po ukończeniu 21 lat, usłyszał mrożącą krew w żyłach diagnozę. Okazało się, że zapadł na niezmiernie rzadką i nieuleczalną, a całkiem możliwe, że śmiertelną chorobę ? stwardnienie zanikowe boczne. Mówi się, że przeżycie z nią 10 lat to sukces. Hawking wytrzymał już 50. Twierdzi, że mimo choroby jest szczęśliwy. Kiedy zapytano jego żonę, dlaczego zdecydowała się poślubić człowieka mającego przed sobą jedynie trzy lata życia, odparła ? ?były to czasy w cieniu broni atomowej, więc i tak wszyscy mieli raczej niewielką oczekiwaną długość życia?.

O jego szerokich horyzontach i umiejętnościach kreatorskich najlepiej świadczą trzy powieści, napisane do spółki z córką Lucy. Są to książki fantastyczno-naukowe dla młodzieży, często opisywane jako ?Harry Potter, ale bez czarów?. To wszystko razem wzięte, pokazuje jakim jest człowiekiem ? silnym, dowcipnym, niesamowicie inteligentnym, wręcz genialnym i przekraczającym bariery stwarzane przez chorobę.

Wracając jednak do samej książki. Moja krótka historia to z pewnością autobiografia, która Was nieco zadziwi. Sam sposób narracji, genialny dodatkowy materiał w postaci niepublikowanych zdjęć i opowieść o sobie. Nie znajdziecie tu samochwałki, nie ma tu skandali i pikantnych detali, brak jadu. Znajdziecie tu, jak na naukowca przystało, precyzję wyrażania myśli, ale także wiele ciepła, poczucie humoru, mnóstwo nieznanych faktów i ciekawych przemyśleń.

Aby przeczytać tę książkę nie trzeba być fizykiem, ale oczywiście można, bo i o niej jest w autobiografii Hawkinga. Jego najnowsza książka nie jest jednak klasyczną kroniką życia i dorobku naukowego. Znajdziecie w niej człowieka, schorowanego, ale szczęśliwego i smakującego życia o wiele mocniej niż wielu z nas, tzw. zdrowych.

Stopka książki:

Autor: Stephen Hawking

Tytuł oryginalny: Moja krótka historia

Wydawca: W.A.B.

ISBN: 978-83-280-0884-7

Liczba stron: 152

Wymiary: 135mm x 135mm

Okładka: twarda

Tłumaczenie: Agnieszka Sobolewska

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18517/stephen-hawking-moja-krotka-historia---recenzja

post-31-0-35730900-1392363433_thumb.jpg

post-31-0-57640200-1392363450.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziesięć lat Polskiej Sieci Bolidowej

W lutym mija 10 lat od założenia Polskiej Sieci Bolidowej. Z tej okazji w dniach 21-23 lutego w Centrum Astronomicznym im. M. Kopernika PAN w Warszawie odbędzie się seminarium. Udział w nim zapowiedziało ponad 90 uczestników z Polski, a także zza granicy.

Za formalny start Polskiej Sieci Bolidowej uznaje się datę 20 lutego 2004 roku, kiedy sieć zarejestrowała swoje pierwsze duże zjawisko. Podczas spotkania CAMK miłośnicy astronomii i zawodowi astronomowie wysłuchają wielu referatów prezentujących obecny stan wiedzy w tej dziedzinie badań. Nie zabraknie też referatów opisujących obecny stan PFN i plany jej rozbudowy w najbliższych latach.

 

Historia bazowych obserwacji meteorów sięga lat 30. XX wieku. Bardzo intensywnie były też rozwijane w byłej Czechosłowacji, która przez wiele lat była liderem w tej dziedzinie badań. Fotograficzne stacje stosowane przez Czechów były jednak bardzo drogie i rejestrowały tylko najjaśniejsze bolidy.

 

Przełom XX i XXI wieku to czas, w którym co raz poważniej zaczęły dochodzić do głosu cyfrowe techniki rejestracji obrazu. Dawały one szanse na wydajną detekcję zjawisk meteorowych o ogromnym zakresie jasności, a jednocześnie były znacznie tańsze od wielkoformatowych technik fotograficznych stosowanych w Czechach.

 

Pracownia Komet i Meteorów (PKiM) - działająca od 1987 roku polska organizacja zrzeszająca miłośników obserwacji małych ciał Układu Słonecznego - od razu zainteresowała się technikami cyfrowymi. Dzięki temu, już w roku 2002, dzięki wsparciu finansowemu grantu Komitetu Badań Naukowych udało się kupić pierwsze cztery czułe kamery wideo. Projekt realizowany pod kierunkiem Mariusza Wiśniewskiego zakończył się sukcesem, rejestrując maksimum aktywności rojów takich jak Orionidy czy też wybuch aktywności roju Leonidów z roku 2002.

 

Uzyskanie tak dobrych wyników spowodowało, że w roku 2003 narodził się pomysł, aby kamery wideo i aparaty fotograficzne rozlokować na terenie całego kraju i regularnie patrolować niebo nad Polską. Bardzo poważnym impulsem do szybkich działań okazał się bolid Oświęcim, który pojawił się nad Czechami i Polską 29 września 2003 roku. Pomimo, że jego trajektoria w znaczniej większości przebiegała nad Polską, wszelkie dane na temat tego zjawiska zostały uzyskane i opublikowane przez Czechów. To uzmysłowiło członkom PKiM, jakim problemem jest brak sieci stacji obserwacyjnych w Polsce.

 

W tamtych latach koszt dobrej klasy kamer wideo i aparatów cyfrowych był wciąż bardzo duży. Dlatego do pierwszych regularnych obserwacji zdecydowano się zastosować aparaty analogowe. Na początku 2004 roku powstała pierwsza semi-automatyczna stacja fotograficzna bazująca na pięciu aparatach Canon T50 z obiektywami 1.4/50, która pokrywała swoim polem prawie całe niebo i jednocześnie była wyposażona w rotującą przysłonę, pozwalającą oceniać prędkość kątową rejestrowanych meteorów.

 

Na pierwszy sukces nie przyszło długo czekać. Wieczorem, 20 lutego 2004 roku opisaną wcześniej stację fotograficzną na taras Stacji Obserwacyjnej Obserwatorium Astronomicznego UW w Ostrowiu wystawił Piotr Kędzierski. O godzinie 18.54 UT (czasu uniwersalnego) jeden z aparatów zarejestrował bolid o jasności porównywalnej z Księżycem w kwadrze. Okazało się, że zjawisko to zostało sfotografowane przez jedną z czeskich stacji. Połączenie polskich i czeskich danych zaowocowało wyznaczeniem trajektorii i orbity ciała, a także publikacją artykułu pt. "Trajectory and orbit of the EN200204 Łaskarzew fireball". Bolid Łaskarzew stał się więc nie tylko pierwszym dużym zjawiskiem zaobserwowanym przez naszą sieć, ale także jest uznawany za formalny start pracy Polskiej Sieci Bolidowej (ang. Polish Fireball Network - PFN). Teraz mija dziesięć lat od tego historycznego już wydarzenia.

 

Obecnie PFN liczy 19 stacji, w których działa 50 kamer wideo i 2 cyfrowe aparaty fotograficzne. Każdego roku sieć rejestruje około 40000 meteorów, z których ponad 6000 jest zjawiskami bazowymi, dla których daje się obliczyć orbity i trajektorie w atmosferze.

 

Rozwój Polskiej Sieci Bolidowej w nadchodzących latach ma szansę znacznie przyspieszyć. Wszystko to za sprawą dużego grantu, który udało się uzyskać w ostatnim konkursie Narodowego Centrum Nauki. (PAP)

 

aol/ agt/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,399189,dziesiec-lat-polskiej-sieci-bolidowej.html

 

post-31-0-48418700-1392363513.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będą Fajerwerki

Wycofany ze służby wojskowej radziecki satelita spłonie w atmosferze niedzielę.

Fragmenty, które przetrwają mogą spaść na ziemię, wojsko aktywnie monitoruje satelitę za pomocą własnej sieci śledzenia miejsca, które wskazuje, że będzie satelita opadać nad Oceanie Spokojnym w niedzielę, pułkownik Aleksiej Zolotukhin poinformował w Piątek.

 

Dokładny czas i miejsce uderzenia fragmentów z satelity Kosmos-1220 mogą ulec zmianie ze względu na czynniki zewnętrzne, "Zolotukhin powiedział.
 jest jednak niepewność na czas dzisiejszy że ??satelita kiedy wejdzie w orbitę, może się nachylić w taki sposób by całkiem nie ulec spaleniu, kawałki i fragmenty satelity mogą spaść na obszary zaludnione Kosmos-1220, zostały uruchomiony w 1980 roku ma maksymalną ładowność około trzech ton.
Dane Roscosmos

post-31-0-12279700-1392372638.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłosne sygnały z dalekiego Kosmosu: serce rozgrzane do 8 mln st. C i 10 walentynek z Marsa
KOSMICZNE WALENTYNKI OD NASA
 
1&srcw=636&srch=2636&dstw=636&dsth=2636
NASA pokazała kosmiczne Walentynki NASA/CXC/U.Liege/Y.Nazé et al./twitter.com/NASAJPL
 
Chociaż nie wszystkich zachwyca anglosaska tradycja obchodzenia Walentynek, sympatycy tego święta przekonują, że warto je docenić ze względu na pozytywne przesłanie. Należą do nich również pracownicy NASA, którzy pokazują, że miłosne sygnały płyną do nas nawet z dalekiego kosmosu.
"Mars przesyła nam wszystkim miłość w Walentynki" - napisali pracownicy Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA na Twitterze, załączając wyjątkową walentynkę. To zdjęcie marsjańskich formacji, o bardzo romantycznych kształtach. Specjalistom przeglądającym zdjęcia dokumentujące różne obszary Czerwonej Planety znaleźli dziesięć serc.
 
1&srcw=632&srch=632&dstw=632&dsth=632
"Miłość z Marsa" w obserwacjach NASA
 
Gorące serce w Obłoku Magellana
To nie wszystko. Zespół pracujący z przy teleskopie kosmicznym Chandra zwrócił uwagę na kształt serca, jaki przyjęła chmura rozgrzanego do 8 mln st. C gazu, zlokalizowana w gromadzie gwiazd NGC 346 należącej do Małego Obłoku Magellana. Badania przeprowadzone za pomocą instrumentów radiowych, optycznych i w ultrafiolecie sugerują, że to znajdujące się 210 tys. od Ziemi kosmiczne serce to pozostałość po wybuchu supernowej, który miał miejsce tysiące lat temu.

 

1&srcw=632&srch=632&dstw=632&dsth=632

Kosmiczne serce to chmura gazu w gromadzie gwiazd NGC 346
 
Źródło: NASA, Autor: js

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radziecki satelita z reaktorem spada na Ziemię

 

1&srcw=640&srch=2000&dstw=640&dsth=2000

Satelita ma spaść na Ziemię po trzech dekadach. Foto: NASA

 

Stary radziecki satelita Kosmos-1220 w sposób niekontrolowany opada na Ziemię. Urządzenie zawierające małą ilość substancji radioaktywnych ma wejść w atmosferę w niedzielę. Rosyjskie wojsko przypuszcza, ale nie ma pewności, że większość satelity spłonie zanim dotrze do powierzchni Ziemi.
Jak powiedział pułkownik Aleksiej Zołotuchin z Wojsk Kosmicznych, resztki Kosmos-1220 najprawdopodobniej wpadną do Pacyfiku. - Spodziewamy się spadnięcia szczątków w niedzielę 16 lutego. Dokładne miejsce uderzenia może się zmienić pod wpływem czynników zewnętrznych - stwierdził enigmatycznie wojskowy.
 
Promieniujące symbole radzieckiej techniki
Kosmos-1220 został umieszczony na orbicie w 1980 roku. To duży satelita typu US-P, który był częścią rozległego systemu nadzorowania ruchu na oceanach i śledzenia okrętów NATO, nazywanego na zachodzie RORSAT. Większość detali na temat jego konstrukcji do dzisiaj pozostaje tajna.
Wiadomo, że głównym źródłem energii satelitów US-P jest generator termoelektryczny BES-5. Jego serce to miniaturowy reaktor z około 2,5 kilograma wzbogaconego uranu, który generuje małą ilość ciepła, przeważanego następnie na energię elektryczną. Nie jest to standardowy reaktor, ale urządzenie prostsze. Wykorzystuje się je głównie na satelitach i sondach badawczych. W ZSRR montowano je też na automatycznych latarniach za kręgiem polarnym.
Zgodnie z założeniami przed wejściem w atmosferę i spadnięciem na Ziemię satelita powinien wyrzucić radioaktywną substancję w przestrzeń. Dzięki temu uran nie powinien skazić powierzchni planety, ale pozostać na orbicie na wiele dekad.
 
Radioaktywny opad z orbity
W przeszłości zdarzyły się jednak problemy z satelitami systemu RORSAT. Jeden wpadł w latach 70-tych do Pacyfiku opodal Japonii po awarii rakiety podczas startu.
Sprawcą najgłośniejszej awarii był Kosmos-954. Rosjanie w wyniku awarii stracili nad nim kontrolę, a system wyrzucający substancje radioaktywne nie zadziałał jak powinien. W 1978 roku urządzenie weszło w atmosferę nad Kanadą i zostawiło długi na 600 kilometrów pas szczątek, z których cześć była napromieniowana. Niektóre bardzo silnie.
Pięć lat później do podobnej awarii doszło w satelicie Kosmos-1402, który wpadł wraz z niewyrzuconym uranem do Atlantyku.
 
Autor: mk/jk / Źródło: RIA Novosti, tvn24.pl

 

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadeitowy Królik powraca do życia

 

yutu_01-589cx205.jpg

 

Pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone - mógłby rzec chiński księżycowy łazik Yutu (Jadeitowy Królik) parafrazując Marka Twaina. Mimo, że wcześniej podano dramatyczne komunikaty o jego zamarznięciu to okazuje się, że jednak udało się włączyć tryb hibernacji i jest szansa na jego uratowanie.

 
Chińskie władze poinformowały, że Jadeitowy Królik "zmartwychwstał" i odbiera oraz nadaje sygnały jednak nadal występują problemy z układem mechanicznym łazika. W takim anormalnym w stanie udało mu się jednak wejść w uśpienie i być może uda się mu przetrwać księżycową, trwającą 14 ziemskich dni, noc gdy temperatura na powierzchni naszego naturalnego satelity spada nawet do -180 stopni Celsjusza. Jednak nawet jeśli tak się stanie to nie wiadomo czy będzie on w stanie kontynuować swoją misję.
 
Kciuki trzyma za niego przynajmniej 300 tysięcy Chińczyków - tylu właśnie fanów udało mu się zgromadzić w serwisie Sina Weibo.
Choć Chiny nie podają przyczyn awarii łazika to uważa się, że odpowiada za nią księżycowy pył, który mocno dawał się we znaki także astronautom z misji Apollo. Jest to drobny, lecz bardzo ostry proszek, który powstaje gdy małe meteoryty uderzają w powierzchnię Księżyca, a następnie wystawiany przez wiele lat na działanie promieniowania słonecznego.
 
Tym razem oficjalny komunikat był bardzo lakoniczny i zwięzły.
 
Krzysiek Dzieliński
Źródło: New Scientist
  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Romantyczna pełnia Księżyca w wieczór walentynkowy

Planujecie romantyczną kolację, a może wybieracie się do kina? Jednak jeśli nie macie ciekawych pomysłów na dzisiejszy wieczór we dwoje, to mamy dla Was wyjątkową propozycję. Skorzystacie z niej?

W walentynkowy wieczór Księżyc znajdzie się w pełni. To wyjątkowe zjawisko, ponieważ rzadko zdarza się, aby pełnia wypadała akurat 14 lutego. Nie można więc tego przegapić.

Proponujemy nietypowy wieczór pod gwiazdami. Wystarczy tylko ciepło się ubrać i wziąć ze sobą termos z gorącą herbatą. Najwięcej szczęścia do aury będą mieć mieszkańcy zachodniej, południowej i centralnej Polski, a najmniej województw wschodnich i północnych.

Spektakl zacznie się między godziną 17:30 a 18:00. Wówczas znajdźmy jakieś romantyczne miejsce, gdzie drzewa i zabudowania nie przysłonią nam wschodniego nieba. Nisko nad wschodnim horyzontem pojawi się nasz naturalny satelita.

Z powodu zjawisk optycznych może się nam on wydać znacznie większy niż będzie w rzeczywistości. W dodatku będzie się mienić pomarańczem i czerwienią. W kolejnych godzinach Księżyc będzie się znajdować coraz wyżej i wyżej, aż około północy jaśnieć będzie na niebie południowym.

Podczas zimowych pełni Księżyc wznosi się bardzo wysoko nad horyzont i rozświetla największe mroki nocy. Nie można też zapominać, że wyłącznie podczas pełni Srebrny Glob widoczny jest od zmierzchu do świtu, przez całą noc, a nie tylko przez jej kawałek, jak ma to miejsce podczas innych faz.

Warto przed wieczorem zrobić sobie lekcję z księżycowej anatomii. Przyda się ku temu poniższa mapka ukazująca tarczę Księżyca z oznaczonymi nazwami ciemnych obszarów, nazywanych "morzami".

"Morza" to nic innego jak obszary występowania bazaltu, a więc ciemnej skały wulkanicznej. Bazalt na Księżycu to efekt uderzeń olbrzymich meteorytów, które wywołały wgłębienia w księżycowej glebie. Jaśniejsze obszary nazywane.

Są wyżynami i górami, ponieważ wznoszą się ponad ciemnymi "morzami"

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/113312,romantyczna-pelnia-ksiezyca-w-wieczor-walentynkowy

Opis charakterystycznych obszarów na tarczy Księżyca. Dane: Wikipedia.

post-31-0-22463800-1392453413.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śródziemie widziane z orbity

 

Jak wyglądałoby z orbity Śródziemie z ?Władcy Pierścieni? J.R.R. Tolkiena? Można to sprawdzić! Światło dzienne ujrzały realistyczne wizualizacje tego wymyślonego świata, utrwalonego przez Tolkiena na odręcznie rysowanych mapach. Wielkie ŁAŁ!

Co jest czym? Ta grafika pomoże Wam się zorientować w układzie politycznym Śródziemia:

Ta mapa to część ogromnego projektu, którego celem jest opracowanie kompletnego, cyfrowego modelu tej fantastycznej krainy. Przedsięwzięcie nosi nazwę Middle Earth Digital Elevation Project i pozwala zarówno przejść się po górach dzielących Rohan od Gondoru, jak i spojrzeć na nie z lotu ptaka, a nawet z orbity. Pomysł wyrenderowania całej fikcyjnej planety z jej rzeźbą terenu, pogodą, szatą roślinną i fizyką umieszczonych tam obiektów może i zakrawa na szaleństwo, ale wygląda na to, że zespół pracujących nad tym grafików i kartografów dobrze sobie radzi z tym wyzwaniem.

Obejrzyjcie przelot nad Śródziemiem:

Szczegóły projektu znajdziecie tutaj

http://www.crazynauka.pl/srodziemie-widziane-orbity/

 

post-31-0-88991200-1392453484_thumb.jpg

post-31-0-06821000-1392453500_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inżynierowie uczą sondę Mars Odyssey "nowych sztuczek"

?W miniony wtorek Mars Odyssey rozpoczęła zmianę orbity. Celem jest prowadzenie obserwacji drugiej półkuli Marsa w pierwszej części doby.

We wtorek 11 lutego kontrolerzy sondy Mars Odyssey - najdłużej działającego orbitera Marsa - rozpoczęli manewr zmiany orbity statku tak, aby mógł on obserwować powierzchnię Czerwonej Planety w pierwszej, porannej części doby. Zmiana orbity za pomocą dryfu potrwa długi okres czasu. Satelita został poruszony i będzie powoli zmieniał położenie aż do listopada 2015 roku, kiedy to kolejne włączenie silników zatrzyma go w nowym położeniu. Jak mówi kierownik naukowy misji w JPL Jeffrey Plaut, "uczymy stary statek nowych sztuczek".

 

Zmiana pozwoli na obserwację profilu zmian temperatury gruntu po wschodzie i zachodzie Słońca. Takie dane pozwalają badać skład gleby i, co bardziej oczywiste, procesy zależne od temperatury, jak sezonowe osuwiska obserwowane na niektórych zboczach, czy też gejzery ditlenku węgla ma marsjańskich biegunach. Wtorkowy manewr został wykonany o 08:03 GMT. Cztery silniczki, o ciągu 22 N każdy, zostały włączone na 29 sekund. Według Davida Lehmana, kierownika projektu z ramienia JPL, "zasłużony statek zachował się dokładnie jak zaplanowano".

Do tej pory żadnej amerykański sztuczny satelita Marsa nie prowadził długotrwałych porannych obserwacji Czerwonej Planety. Do tej pory wykonywano jedynie krótkie obserwacje, po czym skupiano się na obserwacjach w lokalnej porze popołudniowej, kiedy to zdjęcia mają wizualnie najlepszą jakość.

Orbita Mars Odyssey (MO) przebiega nad biegunami Marsa i jest synchroniczna ze Słońcem. Przez większość czasu w trakcie pierwszych 6 lat misji orbita statku ustawiona była na godzinę 17 słonecznego czasu lokalnego. Oznacza to, że gdy statek przelatywał nad danym obszarem Marsa lecąc od bieguna północnego do południowego, trwała tam właśnie lokalna godzina 17. Gdy leciał od bieguna południowego do północnego, panowała tam godzina 5 nad ranem. Dodatkową cechą orbity były dogodne warunki dla pokładowego spektrometru gamma, który lubi niską temperaturę a nie był wtedy narażony na silne promieniowanie słoneczne.

Przez kolejne 3 lata orbita MO ustawiona była na godzinę 16. Była ona lepsza do obserwacji mineralogicznych za pomocą instrumentu THEMIS (Thermal Emission Imaging System). Możliwość obserwacji minerałów jeszcze nagrzanych popołudniowym Słońcem ułatwiała rejestrowanie ich sygnatur w podczerwieni. Pozycja ta była jednak bardziej obciążająca dla układu zasilania sondy, gdyż powodowała, że większa część orbity pozostawała w cieniu planety, a wtedy nie ładowały się akumulatory. Po operacji asystowania przy lądowaniu łazika Curiosity, obsługa Odyssey ponownie powoli przestawiała orbitę, by oszczędzać akumulatory sondy.

Sonda nie wróci jednak na poprzednią orbitę. Kierownikowi naukowemu przyrządu THEMIS, Philipowi Christensenowi, udało się namówić kierownictwo misji, aby pozwolić orbicie dryfować aż na godzinę 06:45/18:45, tj. skupić się na dziennych obserwacjach drugiej półkuli planety. Stąd właśnie opisywany manewr. Przyspieszy on osiągnięcie zakładanej pozycji, umożliwiającej dzienne obserwacje w trakcie przelotu z południa na północ.

- Nie wiemy dokładnie, co zobaczymy, gdy dotrzemy na orbitę z której widzimy poranek tuż po wschodzie Słońca. Będziemy szukali różnic sezonowych. Czy mgły są częstsze zimą czy wiosną? Obserwacje będą systematyczne. Będziemy obserwowali chmury w świetle widzialnym i sprawdzali temperaturę gruntu w podczerwieni - przyznał Christensen.

2001 Mars Odyssey został wystrzelony w 2001 roku. Jest najdłużej działającym statkiem kosmicznym wysłanym do Marsa. Jego misja była planowana na 12 miesięcy. W drodze do Marsa jest kolejny amerykański orbiter, MAVEN.

Źródło informacji (NASA)

 

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-inzynierowie-ucza-sonde-mars-odyssey-nowych-sztuczek,nId,1106195

Sonda Mars Odyssey rozpoczęła manewr zmiany orbity

/materiały prasowe

 

 

post-31-0-31310200-1392453572.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok od meteorytu czelabińskiego  

Mija właśnie rok od spadku meteorytu czelabińskiego. Czego w międzyczasie się o nim dowiedzieliśmy?

15 lutego 2013 roku na trwale zapisze się w historii astronomii. Tego dnia, oprócz oczekiwanego przelotu planetoidy 367943 Duende (2014 DA14), nad Czelabińskiem w Rosji nastąpiło wyjątkowe zjawisko. Około godziny 09:20 czasu lokalnego (04:20 CET) zaobserwowano potężny bolid, którego fala uderzeniowa wyrządziła sporo zniszczeń na Ziemi, głównie powodując rozbicie szyb. W wyniku zajścia tego zjawiska ponad tysiąc osób zostało rannych. Maksymalna jasność bolidu została oceniona na -27 magnitudo.

W kolejnych miesiącach trwały poszukiwania szczątków bolidu. Najwięcej z nich znaleziono w okolicach jeziora Czebarkul, znajdującego się kilkanaście kilometrów na zachód od Czelabińska. Łącznie znaleziono już przynajmniej kilkaset kilogramów meteorytów. Z uwagi na miejsce lądowania, nazwa ?meteoryt Czebarkul? była początkowo stosowana w stosunku do odnalezionych fragmentów bolidu czelabińskiego, choć z czasem częściej zaczęto używać także nazwy ?meteoryt Czelabińsk?, która stała się oficjalną nazwą. Z wydarzeniem łączy się też najprawdopodobniej pierwsze w historii

Laboratoryjne analizy zebranych okazów wykazały, że ?meteoryt Czelabińsk? jest typowym meteorytem kamiennym (chondrytem) typu LL5. Planetoida 25143 Itokawa, którą  odwiedziła japońska sonda Hayabusa, jest także typu LL5. Około 10% zbieranych chondrytów na Ziemi należy do typu LL. W składzie tego meteorytu jest jest duża ilość oliwinów i piroksenów, natomiast mało żelaza metalicznego. Największy odnaleziony fragment tego meteorytu miał 654 kg. Co ciekawe, jak na razie odnaleziono zaledwie 0,04% całkowitej szacowanej masy meteorytu. Co prawda większość meteorytu wyparowała podczas przejścia w atmosferze a część zamieniła się w pył, ale jeszcze przynajmniej kilka ton materii może czekać na odkrywców.

Rok po bolidzie czelabińskim wiemy już, że obiekt miał średnicę około 18-20 metrów, miał masę 12-13 tysięcy ton (prawie 2 x więcej od metalowego szkieletu wieży Eiffela), wszedł w atmosferę z prędkością około 19 km/s i rozpadł się na wysokości około 30 kilometrów. Orbita meteoru czelabińskiego była dość eliptyczna ? peryhelium znajdowało się pomiędzy Ziemią a Wenus, natomiast aphelium sięgało Pasa Planetoid.

Upadek meteorytu czelabińskiego wywołał duży wpływ na analizę możliwości obrony powierzchni Ziemi przed kolejnymi uderzeniami. Niektóre nowe publikacje naukowe sugerują, że obiekt podobny masą i rozmiarami do czelabińskiego wchodzi w atmosferę naszej planety raz na około 40 lat, znacznie częściej niż to się wcześniej wydawało. Publikacje sugerują także, że populacja planetoid o podobnych rozmiarach w okolicach Ziemi może wynieść nawet 20 milionów.  Co więcej, dziś wciąż brakuje technologii detekcji, które by były w stanie wykryć dużą część planetoid o takich rozmiarach ? wiele z nich jest wykrywanych po przelocie obok Ziemi, szczególnie jeśli ?nadleciały? od strony Słońca.

Dość mało jeszcze wiemy o pochodzeniu meteorytu czelabińskiego. Znamy jednak skały jako oddzielnego ciała, które 15 lutego 2013 roku weszło w atmosferę Ziemi. Jest to zaledwie 1,2 miliona lat ? tylko tyle skały tego meteorytu były wystawione na promieniowanie kosmiczne. W skali astronomicznej jest to bardzo krótki czas, co oznacza, że wcześniej meteoryt czelabiński był częścią większego ciała, które prawdopodobnie doznało fragmentacji podczas zbyt bliskiego przejścia obok Ziemi. Oznacza to, że w okolicach naszej planety może się znajdować jeszcze wiele ?meteorytów czelabińskich?.

We wnętrzu tego meteorytu znaleziono brekcje IMB (impact melt breccia), które są tworzone podczas uderzenia jednej planetoidy w drugą. W tej chwili przypuszcza się, że takie uderzenie uwolniło obiekt około 115 milionów lat temu, który po dalszej fragmentacji 114 milionów później stał się meteorytem czelabińskim. Pojawiły się niedawno podejrzenia, że meteoryt może być powiązany z planetoidą bliską Ziemi o oznaczeniu (86039) 1999 NC43. Ta planetoida ma średnicę 2,2 km. Nie ma jeszcze mocnego powiązania obiektu czelabińskiego z konkretną grupą planetoid, ale podejrzewa się, że meteoryt mógł pochodzić od rodziny Flora (od nazwy planetoidy 8 Flora). Ta grupa wydaje się być głównym źródłem meteorytów typu L i LL. Co ciekawe, z rodziną Flora często jest kojarzona także planetoida, która 66 milionów lat temu uderzyła w Ziemię i zakończyła okres panowania dinozaurów.

Uzyskane z tego spadku meteoryty niewątpliwe będą jeszcze przez kolejne lata analizowane przez wiele grup naukowców z całego świata. Meteoryt czelabiński zbiega się także z rosnącym zainteresowaniem wielu agencji kosmicznych programami typu SSA (Space Situational Awareness), które stawiają sobie za cel m.in. szybką detekcję małych planetoid przelatujących blisko Ziemi. Polska także chce wziąć aktywny udział w projektach związanych z SSA, realizowanych w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej.

NASA, PFA, Sc, N, Arxiv)

http://www.kosmonauta.net/pl/astronomia/menu-artykuly-astronomia/uklad-sloneczny/6262-2014-02-15-meteoryt-czelabinski.html

 

post-31-0-72156300-1392461370.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot asteroidy 2000 EM26, asteroida ta ma średnicy trzech boisk do piłki nożnej 270 metrów, porusza się prędkością około 27000 mil na godzinę (12,37 km / s).

2000 EM26, asteroid przeleci blisko Ziemi w poniedziałek, 17 lutego.

Rok temu, w dnia 15 lutego 2013 roku asteroida 2012 DA14 przeleciał blisko Ziemi bliżej jak orbita Księżyca.

Asteroida 2000 EM26 jest zaliczana do potencjalnych niebezpiecznych asteroid.

Przelot asteroidy w poniedziałek, 17 lutego, rozpoczęcie o 6 pm CET / 9 EST / 02:00 UTC (2/18)

http://www.astrowatch.net/2014/02/potentially-hazardous-asteroid-2000.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś wszechświat tętnił życiem

 

Naukowcy poszukujący życia pozaziemskiego do tej pory skupiali się na ekosferze, czyli odległości od gwiazdy, która umożliwia występowanie wody w stanie płynnym. Najnowsze badania wykazały jednak, że kiedyś nawet planety położone daleko od gwiazd macierzystych, mogły podtrzymywać życie.

 

Zespół astrobiologów z Harvardu przekonuje, że na początku wszechświata życie było dużo bardziej rozpowszechnione niż teraz. Umożliwił to Wielki Wybuch, po którym wszechświat był znacznie cieplejszym miejscem, niż jest teraz. Wypełniała go plazma, która z czasem uległa schłodzeniu. Dzisiaj jej pozostałościami jest promieniowanie reliktowe zwane również mikrofalowym promieniowaniem tła.

Ok. 400 000 lat po Wielkim Wybuchu, we wszechświecie pojawiło się gorące promieniowanie reliktowe, które stopniowo się ochładzało, osiągając dzisiejszą temperaturę -270 stopni Celsjusza. Szacuje się, że gdy wszechświat miał ok. 15 mln lat w przestrzeni kosmicznej panowała temperatura od 0 do 100 stopni Celsjusza. Dzięki temu na wielu zamarzniętych dziś egzoplanetach mogła istnieć woda w stanie płynnym.

Wtedy jednak w kosmosie nie było jeszcze na tyle pierwiastków ciężkich, by możliwe było formowanie kamiennych planet. Uczeni z Harvardu sugerują, że mogły istnieć wtedy niewielkie obszary, w których materia była na tyle gęsta, by formować się w bardzo masywne, ale szybko kończące żywot jako supernowy gwiazdy, które dostarczyły cięższych pierwiastków niezbędnych do budowy planet.

Takie obiekty przez miliony lat tętniły życiem, choć najprawdopodobniej były to najprostsze z możliwych form, które nie miały wiele czasu na ewolucję.


 

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/obce-formy-zycia/news-kiedys-wszechswiat-tetnil-zyciem,nId,1106338

Mapa prezentująca promieniowanie reliktowe we wszechświecie

/NASA

post-31-0-88921700-1392539000.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fragmenty meteorytu czelabińskiego znajdą się w medalach Bródki i Stocha

Zbigniew Bródka i Kamil Stoch, którzy w sobotę triumfowali na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, otrzymają specjalne złote medale. Będą one zawierać fragmenty meteorytu, który spadł w okolicach Czelabińska dokładnie przed rokiem - 15 lutego 2013 roku.

Pomysł wyszedł z Czelabińska

Pomysł przypomnienia wydarzenia sprzed roku wyszedł od władz Czelabińska.

15 lutego o godzinie 9.22 czasu lokalnego nad Uralem zaobserwowano potężny błysk. Towarzyszył on spalaniu się w ziemskiej atmosferze meteoroidu o średnicy 20 metrów, który wyzwolił energię równą 500 tysiącom ton TNT (jest to 40-krotność bomby jądrowej zrzuconej na Hiroszimę).

Fragmenty kosmicznej skały spadły na kilka rosyjskich obwodów, w efekcie czego prawie 1500 osób zostało rannych, a koszty strat oszacowano na ponad miliard rubli (33 miliony dolarów).

CZYTAJ WIĘCEJ O METEORYCIE CZELABIŃSKIM

Takie rzeczy się dzieją. Teraz przekonał się o tym cały świat

To wydarzenie stało się alarmem dla naukowców na całym świecie, którzy zajmują się wypatrywaniem zagrożenia z Kosmosu.

- Tego typu zdarzenia nie są hipotetyczne - powiedział David Kring, z Lunar and Planetary Institute w Houston, na dorocznym spotkaniu American Geophysical Union (AGU) w San Francisco. - My mówiliśmy o tym od wielu lat, ale teraz cały świat wie, że może dochodzić do takich wypadków - dodał specjaliska.

Pierwsza katastrofa w historii ludzkości

Meteor czelabiński wybuchł około 23 km nad ziemią. Eksplozja wygenerowała potężną falę uderzeniową.

Wydarzenie z Czelabińska "było pierwszą tego typu katastrofą w historii ludzkości", powiedział Clark Chapman, z Southwest Research Institute w Boulder w stanie Kolorado. Podczas spotkania AGU, naukowiec dodał, że "mimo, że nikt nie zginął, to szkody warte kilkadziesiąt milionów dolarów sprawiają, że można zakwalifikować to wydarzenie jako poważną klęskę".

Zagrożenia nie udało się przewidzieć

Jak na ironię, właśnie 15 lutego 2013 roku w niedalekiej odległości od Ziemi przeleciała planetoida 2012 DA14. W momencie największego zbliżenia znalazła się około 27 675 km od powierzchni naszej planety. Wcześniej naukowcy trafnie ocenili, że obiekt ten nie zagraża w żaden sposób Ziemi. Nikomu jednak nie udało się przewidzieć meteoroidu czelabińskiego.

Brak pieniędzy, nie ma też sprzętu

Naukowcy wiedzą, że istnieje wiele więcej kosmicznych skał - podobnych do tej z Czelabińska - których nikt nie potrafi dostrzec. Przemierzają one ciemne zakątki Kosmosu i spędzają sen z powiek astronomom na całym świecie.

Od dziesięcioleci specjaliści informują, że brakuje im pieniędzy i sprzętu, by skutecznie wypełniać luki na mapie asteroid krążących w niedalekiej odległości od Ziemi. Czelabińsk stał się dla nich następnym argumentem, którego nikt nie może podważyć.

Pierwsze kroki zostały poczynione?

- Dwa miesiące po wydarzeniach z Czelabińska (termin był przypadkowy) odbyła się konferencja na temat ochrony naszej planety przed zagrożeniem płynącym z Kosmosu - powiedział David Morrison z Ames Research Center (NASA). A kilka tygodni później Rosja i Stany Zjednoczone zaczęły prowadzić rozmowy na temat współpracy w poszukiwaniu broni przeciwko niebezpiecznym asteroidom.

Ponadto po 15 lutego również Kongres USA przeprowadził kilka rozpraw o ochronie naszej planety. Aż wreszcie w czerwcu ubiegłego roku przedstawiciele NASA poinformowali o swoim programie "Grand Challenge". Projekt opiera się na opracowaniu sposobów na wykrywanie i unieszkodliwiania potencjalnie niebezpiecznych asteroid. Pomysły do "Grand Challenge" płyną ze świata nauki, inżynierii i społeczeństwa.

Nadzieja w środkach prywatnych

Dodatkowo, ważną rolę w wykrywaniu zagrożenia mogą odgrywać innowacyjne urządzenia finansowane ze środków prywatnych, na przykład: Sentinel Space Telescope (według planów jego misja rozpocznie się w 2018 roku i będzie bardzo skuteczny w wyszukiwaniu planetoid).

- Posiadamy wystarczającą technologię do odpierania asteroid, ale nie możemy zrobić nic z obiektami, o których istnieniu nie wiemy - napisał na swoim blogu były astronauta z NASA, prezes fundacji B612 (prywatna fundacja działająca na rzecz ochrony Ziemi przed zagrożeniem płynącym z Kosmosu).

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/fragmenty-meteorytu-czelabinskiego-znajda-sie-w-medalach-brodki-i-stocha,113938,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązali zagadkę tajemniczej skały na Marsie!

To zdjęcie Marsa wstrząsnęło internautami. Na jednej z licznych fotografii, wykonanych przez łazika Opportunity, widać bowiem... dziwnego, jakby rozjechanego galaretowatego pączka. Naukowcy właśnie ustalili, czym ów ?pączek? jest ? donosi ?Washington Post?.

Gdy w zeszłym miesiącu NASA opublikowała najnowsze zdjęcia Czerwonej Planety, w sieci zawrzało. Na ledwie jednym ujęciu widać było tajemniczy przedmiot, przypominający pączka. To według internautów było o tyle dziwne, że łazik Opportunity robił zdjęcia klatka po klatce i dziwny przedmiot powinien być widoczny również na innych fotografiach.

Jednak już po publikacja naukowcy podejrzewali, że pojazd zwyczajnie ukruszył kołem kawałek skały, który odbił się od kół i znalazł akurat w polu widzenia aparatu.

Po trwającej kilkanaście dni analizie poszczególnych klatek mogli potwierdzić swoje przypuszczenia. Tajemniczy przedmiot okazał się być tylko odłamkiem skały. Tym samym na odnalezienie Marsjan musimy jeszcze poczekać...

A łazik Opportunity przekazuje na Ziemię zdjęcia z Marsa już od 10 lat. Na powierzchni Czerwonej Planety wylądował 25 stycznia 2004 roku i z powodzeniem pracuje do dziś.

http://tvp.info/informacje/nauka/rozwiazali-zagadke-tajemniczej-skaly-na-marsie/14032605

 

post-31-0-01283900-1392539145.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potężny CME zmierza w kierunku Ziemi

16 stycznia dotrze do Ziemi olbrzymi obłok plazmy wyrzuconej przez Słońce w trakcie wtorkowego rozbłysku najbardziej energetycznej klasy X. Jakie będą tego konsekwencje?

Rozbłysk słoneczny - zespół zjawisk i procesów fizycznych wywołany nagłym wydzieleniem w atmosferze Słońca ogromnej ilości energii spowodowany przez proces anihilacji pola magnetycznego (gwałtowną zmianą energii pola magnetycznego na energię termiczną i kinetyczną - przyp. red.). Energia ta została wcześniej zakumulowana w polach magnetycznych obszarów aktywnych" - czytamy w Wikipedii.

Podczas takiego zjawiska emitowane są ogromne ilości energii - w postaci fal elektromagnetycznych i strumieni cząstek. Silne rozbłyski słoneczne związane są m.in. z koronalnymi wyrzutami masy (CME).

To właśnie CME stanowi zagrożenie dla satelitów oraz sieci energetycznych. Jest to bowiem gigantyczny obłok rozpędzonej nawet do 2000 km/s materii o masie sięgającej miliardów ton. Składa się on głównie z elektronów i protonów oraz niewielkiej ilości helu, żelaza lub tlenu. Do naszej planety docierają tylko nieliczne CME, przy czym taka podróż trwa zazwyczaj od 20 do 70 godzin. Odnotowano jednak takie wyrzuty masy, którym pokonanie tej odległości zajmowało zaledwie 18 godzin.

CME zaburzają ziemską magnetosferę, czyli obszar wokół naszego globu będący pod wpływem jego pola magnetycznego. W efekcie możemy obserwować zorze polarne, które są chyba jednym pozytywnym aspektem CME.

Szczególnie silne zaburzenia ziemskiego magnetyzmu - burze magnetyczne - mogą bowiem uszkodzić sieci przesyłowe energii elektrycznej na ogromnych obszarach (nawet całego kontynentu) i zakłócać łączność radiową. Z kolei fale uderzeniowe otaczające CME mogą zmieniać trajektorie satelitów, a promieniowanie uszkadzać ich wrażliwe elementy.

Czy powinniśmy się obawiać?

Między 28 sierpnia a 2 września 1859 r. angielski astronom Richard Carrington obserwował na Słońcu liczne plamy i rozbłyski, w tym największy 1 września. Olbrzymi CME dotarł do Ziemi w ciągu zaledwie 18 godzin. Na początku września nastąpiła najpotężniejsza odnotowana w historii burza magnetyczna.

Zaburzenia ziemskiego magnetyzmu spowodowały awarie sieci telegraficznych w całej Europie i Ameryce Północnej, a nawet okazjonalne zapalanie się od iskier papieru w telegrafach. Mimo odłączenia baterii, indukowany prąd był na tyle silny, iż pozwalał na przesyłanie wiadomości telegraficznych. Zorza polarna, normalnie widoczna tylko w pobliżu biegunów, była wtedy obserwowana na całym świecie. Podziwiano ją na Hawajach, Kubie, Meksyku czy Karaibach.

Raport National Research Council of the National Academies of Sciences (Amerykańskiej Akademii Nauk) wskazuje, że podobna burza magnetyczna, jak ta z 1859 r., mogłaby doprowadzić do globalnej katastrofy. Szybkie zmiany pola magnetycznego na dużym obszarze powodują indukowanie się siły elektromotorycznej w przewodnikach, która może doprowadzić do zniszczenia transformatora wysokiego napięcia. Stopione transformatory nie mogą być naprawione, trzeba je wymienić na nowe. Czas produkcji jednego wynosi średnio 12 miesięcy, pod warunkiem, że ma się dostęp do surowca i energii, na co w takich warunkach trudno liczyć. W ten sposób mógłby upaść cały system energetyczny krajów uprzemysłowionych.

Chroni nas przestarzała sonda

Obecnie pierwszą linią obrony przed burzami magnetycznymi jest Advanced Composition Explorer (ACE) - kosmiczna sonda NASA, która może przesłać ostrzeżenie na 15 min przed uderzeniem burzy w naszą planetę. Ale co tak naprawdę można uratować w kwadrans? ACE jest ponadto mocno przestarzały i coraz częściej się psuje. Jego następca powinien znaleźć się w przestrzeni kosmicznej w tym roku.

Co czeka nas w czwartek?

Naukowcy ostrzegają, że w niebezpieczeństwie znajdą się przede wszystkim satelity. Te można na pewien czas wprowadzić w stan awaryjny, co jednak nie ochroni wrażliwych na promieniowanie elementów. Nie wiadomo natomiast, jakie skutki czwartkowej burzy magnetycznej odczujemy na powierzchni Ziemi.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-potezny-cme-zmierza-w-kierunku-ziemi,nId,1089081

 

 

post-31-0-21902000-1392539265.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zorze na Saturnie w ujęciach sondy Cassini

O tym, że na Saturnie występują zorze polarne wiemy już od paru lat. Bardzo ciekawe zdjęcia tego kosmicznego fenomenu udało się wykonać dzięki kosmicznemu teleskopowi Hubble?a.  Jednak najlepsze obrazy przesłała na Ziemię sonda Cassini, która od 2004 roku jest pierwszym sztucznym satelitą Saturna.

Sesja zdjęciowa miała miejsce w kwietniu i w maju 2013. Teleskop Hubble fotografował w ultrafiolecie, a Cassini w ultrafiolecie, świetle widzialnym i podczerwieni. Na zdjęciach, które są wykonane w zakresie widzialnym, widać kolor zorzy. Jest ona czerwono-fioletowa. Dla porównania zorze polarne na Ziemi są przeważnie zielone i czerwone. Te różnice kolorów mogą być wyjaśnione za pomocą gazów znajdujących się w górnych warstwach atmosfery. Na Ziemi jest to węgiel i azot a na Saturnie głównie wodór.

Naukowcy uważają, naładowane cząstki wiatru słonecznego zostają uwięzione w magnetosferze Saturna i są skierowane ku biegunom magnetycznym pobudzając cząsteczki gazu w regionach polarnych, powodując zorze. Obrazy w ultrafiolecie wykonane za pomocą aparatury znajdującej się na pokładzie sondy Cassini wskazują na zmiany luminescencji w skali kilkuset kilometrów.  Naukowcy poszukują korelacji między charakterystyką wiatru słonecznego i jasnością zorzy.

Ponadto, naukowcy mają nadzieję dowiedzieć się, dlaczego atmosfera Saturna nie wychładza się wraz z wysokością tak szybko jak oczekiwano, ze względu na odległość od Słońca. Górne warstwy atmosfery Saturna składają się głównie z wodoru (96,3%) i helu (3,25%). Ustalono również, że znajdują się w niej zanieczyszczenia takie jak amoniak, metan, etan, fosfiny i inne gazy. Dolna część atmosfery, według naukowców składa się z wody lub wodorosiarczku amonu. 

Na planecie wieją silne wiatry, w zasadzie głównie o wschodnim kierunku. Ich prędkość może dochodzić nawet do 500 m/s. Zorze Saturna są jasne i posiadają ciągły pierścień lub owalny kształt spirali, otaczającej biegun.

 

http://tylkoastronomia.pl/wideo/zorze-saturnie-w-ujeciach-sondy-cassini

post-31-0-19309100-1392622644.jpg

post-31-0-91800100-1392622662.jpg

post-31-0-15367400-1392622679.jpg

post-31-0-53604600-1392622702.jpg

post-31-0-44452600-1392622720.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ISS będzie strzelać laserem w Ziemię

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna dorobiła się ekwipunku, który każda szanująca się stacja kosmiczna powinna posiadać na swoim wyposażeniu. Jest to laser nazwany CATS, który strzelać ma w Ziemię aż pięć tysięcy razy na sekundę.

Laser, którego pełna nazwa brzmi Cloud Aerosol Transport System strzelać ma w kierunku Ziemi bardzo słabymi wiązkami światła o długości 1064, 532 i 355 nanometrów, a odbiornik na pokładzie ISS zajmować ma się analizowaniem tego jak światło w atmosferze uległo rozproszeniu. Wszystko to ma na celu poprawienie bezpieczeństwa cywilnego transportu lotniczego.

Znajdujące się w ziemskiej atmosferze aerozole (czyli wszelkie pyły pochodzenia naturalnego i wyprodukowane przez człowieka, popioły, siarczany) mogą być bardzo groźne dla silników turboodrzutowych samolotu pasażerskiego - dlatego na przykład w przypadku erupcji wulkanów loty są odwoływane.

CATS ma umożliwiać poszukiwanie wyjątkowo gęstych chmur aerozoli atmosferycznych dzięki czemu możliwe będzie stworzenie systemu wczesnego ostrzegania przed tego typu zagrożeniami.

Na superlaser zdolny do niszczenia całych planet będziemy musieli zatem jeszcze poczekać ;)

Źródło: NASA

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18536/iss-bedzie-strzelac-laserem-w-ziemie

post-31-0-24015100-1392622790.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W starciu z Kosmosem nie mamy szans. "To nie jest pokojowe miejsce"

Co takiego zmieniło się od czasu wydarzeń z Czelabińska? - Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że Ziemia jest częścią Kosmosu, a Kosmos to nie jest miejsce stabilne. To nie jest miejsce pokojowe - mówi dr Tomasz Rożek, fizyk. Prócz tego zainicjowano szereg pomysłów na doskonalenie systemu ostrzegania przed niebezpieczeństwem płynącym z Kosmosu, bo jak na razie w walce z planetoidami jesteśmy zupełnie bezradni.

W sobotę minął rok od wybuchu meteoru nad Czelabińskiem. Czy przez tę sytuację cokolwiek się zmieniło? Czy dowiedzieliśmy się czegoś więcej o zagrożeniu płynącym z Kosmosu?

Raczej potwierdziło się to, że właściwie nic nie wiemy - powiedział Karol Wójcicki z Planetarium "Niebo Kopernika". - Faktycznie tego dnia systemy ostrzegania i wykrywania obiektów, które potencjalnie mogą nam zagrażać, informowały o obiekcie, który może zbliżyć się na niewielką odległość do naszej planety. Ale to była planetoida 2012 DA14 która miała wieczorem przelecieć w pobliżu Ziemi. Okazało się, że w przypadku Czelabińska nie wiedzieliśmy absolutnie nic. Zostaliśmy całkowicie zaskoczeni. Jeśli się więc czegoś nauczyliśmy, to tego, że nadal nie jesteśmy w stanie przewidzieć wielu zjawisk - dodał.

Zadzwonił "budzik dla naukowców i polityków"

Wybuch meteoroidu miał jednak swoje dobre strony, bo zdarzenie "zadziałało jak budzik dla naukowców i dla polityków" wyjaśnia Wójcicki. Krótko po Czelabińsku zorganizowano wiele konferencji na temat unowocześniania systemów wczesnego ostrzegania przed zagrożeniem płynącym z Kosmosu.

- Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że Ziemia jest częścią Kosmosu, a Kosmos to nie jest miejsce stabilne. To nie jest miejsce pokojowe. My siedzimy na Ziemi, oglądamy piękne gwieździste niebo i nam się wydaje, że to jest takie stałe i piękne. To jest piękne, ale to piękno wynika z pewnego rodzaju chaosu (mówiąc chaosu nie miałem zamiaru powiedzieć czegoś, co przeczy prawom natury), który wynika z braku naszej wiedzy na temat tego, co się wokół nas dzieje - powiedział dr Tomasz Rożek, fizyk.

Nie dysponujemy wystarczającą technologią

Nasuwa się więc pytanie czy w hollywoodzkich produkcjach znajduje się choć odrobina prawdy, czy można wylądować na asteroidzie i ją zdetonować?

- Fizyka jest nieubłagana. Gdybyśmy nawet do niej dolecieli i taką dużą skałę wysadzili, to jej kurs i tak nie uległby zmianie. To by tylko spowodowało, że zamiast jednego kawałka, który uderzy w Ziemię, uderzyłyby setki takich kawałków. Nie wiem co lepsze. Teoretycznie moglibyśmy dolecieć do takiej skały (która porusza się z prędkością kilkudziesięciu, kilkuset tysięcy km/h), zacumować statki i silniki manewrowe i postarać się ją zepchnąć. Fizyka dopuszcza takie rozwiązanie, jednak jak na razie nie mamy wystarczającej technologii, żeby zepchnąć go ze swojej orbity - dodał dr Rożek.

Nie mamy szansy na przetrwanie

Zatem wynika z tego, że raczej nie mamy szansy na przetrwanie bliskiego spotkania z potężną skałą lecącą do Ziemi z Kosmosu. Wójcicki przyznaje, że nie widzi sensu w ewakuacjach czy schronach.

- Pamiętajmy, że obserwacje takich obiektów z tak dużych odległości w tak dynamicznie zmieniających się warunkach są niedokładne. Dobry przykład - satelity, które krążą na naszej orbicie i co jakiś czas wpadają do atmosfery - nigdy nie jesteśmy w stanie podać z przybliżeniem, w którym miejscu dokładnie upadną. Oczywiście w przypadku planetoid i meteoroidów wygląda to trochę inaczej, ale pamiętajmy, że skala zniszczeń do jakich może dojść podczas upadku takiej skały jest olbrzymia i zastanawiam się na ile jakakolwiek ewakuacja daje sens. Mówimy wtedy o próbie przetrwania, o budowie arki Noego, schronów, które zapewnią przetrwanie - powiedział.

Co zrobić? Rozłożyć koc i czekać na widowiskowy koniec świata

Jesteśmy w stanie znaleźć tylko bardzo duże szkody. Meteoryt Czelabiński był tak naprawdę małym obiektem.

- Nie mamy technologii do obserwacji niewielkich skał. Ale nawet jeśli udałoby nam się zobaczyć asteroidę, nawet jeżeli na 100 proc. wiedzielibyśmy, gdzie dokładnie uderzy, to jedyne co możemy zrobić to rozłożyć sobie koc i liczyć na to, że przynajmniej będą ładne widoki w tych ostatnich sekundach - zażartował dr Rożek.

Dlaczego? Powód jest prosty, nie jesteśmy w stanie przesunąć orbity Ziemi, ani orbity dużego obiektu kosmicznego. Pozostało nam jedynie wierzyć w to, że z czasem się to zmieni i będziemy wiedzieć więcej. - NASA już teraz planuje misję w pobliże planetoidy, która miałaby zostać przyciągnięta w pobliże Ziemi. Naukowcy chcieliby ją zbadać. Być może w przyszłości pomoże to, żeby odciągać, a nie przyciągać planetoidy - dodał Wójcicki.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/w-starciu-z-kosmosem-nie-mamy-szans-to-nie-jest-pokojowe-miejsce,113959,1,0.html

post-31-0-95997900-1392622860_thumb.jpg

post-31-0-34113800-1392622877.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co czwarty Amerykanin nie wie, że Ziemia krąży wokół Słońca Co czwarty Amerykanin nie wie, że Ziemia krąży wokół Słońca - donoszą naukowcy. Niestety, jak się okazuje, mieszkańcy USA nie mają też pojęcia o teorii ewolucji czy lekach, które zażywają.

Heliocentryzm jest założeniem, według którego Ziemia i pozostałe planety Układu Słonecznego krążą wokół Słońca. Początki tej teorii sięgają III w p.n.e. Wówczas Arystarch z Samos stworzył pierwszy znany model heliocentryczny Wszechświata. Niestety wtedy został on odrzucony. Dopiero kilkanaście wieków później Mikołaj Kopernik udowodnił, że Arystarch miał rację, a Ziemia rzeczywiście krąży wokół Słońca - nie odwrotnie.

400 lat to za mało?

Współcześnie, ponad 400 lat później, nadal wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że Ziemia nie znajduje się w centrum Układu Słonecznego. Mimo, że teoria heliocentryczna od dawna oficjalnie obowiązuje.

I co ważniejsze, nie jest tak, że ludzie, którzy tej teorii "nie uznają" - nie zgadzają się z nią, czy obawiają się inkwizycji. - Oni po prostu nie mają podstawowej wiedzy - wyjaśniają naukowcy.

Szokujące wyniki

Jedna z agencji rządowych USA - National Science Foundation - od 1992 roku prowadzi badania sprawdzające wiedzę mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Niedawno opublikowane zostały wyniki jednego z ostatnich badań. Dla wielu osób mogą być one szokujące.

Okazuje się bowiem, że 26 proc. ankietowanych (spośród 2,2 tys. osób) nie zdaje sobie sprawy z istnienia teorii heliocentrycznej. Zaledwie 74 proc. osób poprawnie odpowiedziało na pytanie dotyczące tego, który obiekt krąży wokół którego.

Jeszcze bardziej "intrygujące" są pozostałe odpowiedzi. Mniej niż połowa ankietowanych (48 proc.) wie, że istoty ludzkie wyewoluowały z wcześniejszych gatunków zwierząt. Niewiele osób odpowiedziało również poprawnie na pytanie dotyczące antybiotyków. Prawie 50 proc. osób myśli, że leki te zwalczają wirusy.

Poziom nieznacznie wzrasta

Średni wynik wyniósł 6,5 pkt i - jak donoszą naukowcy - niewiele wzrósł na przestrzeni kilku ostatnich lat. Jest jednak i dobra wiadomość płynąca z badania: spora większość Amerykanów chce zdobywać wiedzę i kształcić się dalej.

Wyniki zostały zaprezentowane na spotkaniu zorganizowanym przez American Association for the Advancement of Science (międzynarodowa organizacja non-profit zajmująca się ogólnie pojętym rozwojem nauki).

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/co-czwarty-amerykanin-nie-wie-ze-ziemia-krazy-wokol-slonca,113952,1,0.html  
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gromada kulista Terzan 7 została wyciągnięta z innej galaktyki

Kosmiczny teleskop Hubble pozwolił już zobaczyć w nowy sposób wiele obiektów. Jednym z nich jest gromada kulista Terzan 7 znajdująca się po drugiej stronie Drogi Mlecznej. Astrofizycy twierdzą, że wszystkie gwiazdy w tej gromadzie zostały utworzone niemal równocześnie.

Gromada kulista, o której mowa została odkryta w 1968 roku, przez francuskiego astronoma Agop Terzana. Nazwa obiektu, Terzan 7 pochodzi właśnie od jego nazwiska. Wiadomo, że jest to gęsta kula gwiazd związanych grawitacją. Znajdują się one mniej więcej 75 000 lat świetlnych od nas, po drugiej stronie Drogi Mlecznej. Nie wiedzieliśmy o niej tak długo, gdyż zasłania ją centrum galaktyki pełne pyłu kosmicznego. Pojawienie się metod obserwacji w inych pasmach pozwoliło jednak zobaczyć i ten obiekt.

Obserwacje wskazują, że Terzan 7 należał kiedyś do małej galaktyki, odkrytej dopiero w 1994 roku, zwanej SagDEG (ang. Sagittarius Dwarf Elliptical Galaxy) karłowata galaktyka eliptyczna w gwiazdozbiorze Strzelca. W tej chwili ta mała galaktyka, będąca satelitą tej, w której mieszkamy, dąży do kolizji i Droga Mleczna nieuchronnie dokona jej absorpcji.  Wydaje się, że ta gromada została wyciągnięta z jego dawnego domu i teraz jest częścią naszej galaktyki.

Niedawno astronomowie odkryli, że wszystkie gwiazdy, które tworzą Terzan 7, powstały w tym samym momencie, około 8 miliardów lat temu. Większość gromad kulistych w Drodze Mlecznej i innych galaktykach, zawiera co najmniej dwa wyraźnie zróżnicowane pokolenia gwiazd, które powstały w różnym czasie. Oznacza to, że Terzan 7 jest unikalna.

 Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/gromada-kulista-terzan-7-zostala-wyciagnieta-innej-galaktyki

post-31-0-90303100-1392660577_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzystumetrowa asteroida 2000 EM26, przeleci dzisiaj obok Ziemi

Obiekt oznaczony sygnaturą 2000 EM26 to asteroida, która ma około 270 metrów średnicy i porusza się z prędkością 43 tysięcy km/h. Minie ona dzisiaj naszą planetę w odległości 2,6 mln km, czyli znajdzie się ośmiokrotnie dalej niż Księżyc.

Asteroida jest dosyć spora, bo ma powierzchnię trzykrotnie większą od typowego boiska piłkarskiego. Oznacza to, że przy ewentualnej kolizji z Ziemią nie spłonęłaby w atmosferze jak meteor czelabiński. Specjaliści zauważają też, że bliski przelot asteroidy 2000 EM26 wystąpił niemal równo rok po incydencie na Uralu.

Bezpieczne przejście asteroidy nastąpi dzisiaj, o 2:00 w nocy czasu uniwersalnego, co odpowiada 3 rano w Polsce. Będzie można obserwować to wydarzenie dzięki transmisji na żywo planowanej przez Slooh Space Camera. Będzie można śledzić przekaz wideo wykonany za pomocą teleskopu o odpowiednich do takich obserwacji parametrach.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/trzystumetrowa-asteroida-2000-em26-przeleci-dzisiaj-obok-ziemi

Źródło: 123rf.com

post-31-0-79141500-1392660666.jpg

post-31-0-65838300-1392660683.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej zmarznąć?

Trudno to sobie wyobrazić, ale są tacy (choć to głównie naukowcy), którzy szukają ekstremalnych chłodów. Dla wszystkich, którzy marzą, by tej zimy wreszcie porządnie zmarznąć - nasz mały przewodnik.

Nie doceniamy zimna. I nie chodzi tylko o optymalne warunki do jazdy na sankach i rzucania śnieżkami (choć to też ważne aspekty). Według naukowców z Cold Atom Lab odpowiednio zmrożona materia może zachowywać się w sposób zupełnie inny niż wszystko, co znamy na co dzień. Wtedy obowiązywać ją mają raczej prawa fizyki kwantowej niż znanej nam dobrze newtonowskiej. Ot, choćby możliwość pojawiania się w tym samym czasie w dwóch miejscach.

Oczywiście doprowadzenie materii do takiego stanu wymaga odpowiednich warunków. Trzeba maksymalnie zbliżyć się do zera absolutnego, a więc momentu, w którym zamiera wszelki ruch atomów - uważają fizycy. Co ważne, ta bliskość musi być naprawdę ogromna - w planowanym obecnie doświadczeniu ma to być sto bilionowych części stopnia ponad zero absolutne.

By osiągnąć tak niską temperaturę, potrzeba specjalnych warunków. Na przykład stanu nieważkości. Dlatego właśnie w 2016 roku na Międzynarodową Stację Kosmiczną ma być wysłane laboratorium, które umożliwi tak silne schłodzenie materii.

Jeśli to się uda, to w tym jednym punkcie znajdującym się około 400 km nad Ziemią zapanuje największy chłód w całym znanym nam Wszechświecie. Bo wbrew pozorom w kosmosie wcale nie jest tak zimno, jak się zwykło sądzić. Ciało wrzucone w przestrzeń kosmiczną nie zamarzłoby natychmiast, bo nawet w bardzo chłodnych miejscach zwykle panuje tam temperatura przynajmniej kilku stopni powyżej zera absolutnego.

Jeśli macie ochotę na podróż po najzimniejszych zakamarkach kosmosu i Ziemi, kliknijcie w poniższą infografikę i... zapraszamy na start!

http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,136630,15451561,Jak_najbardziej_zmarznac_.html?bo=1

post-31-0-23488600-1392660751.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierścień czarnych dziur

Czarnych dziur nie można zobaczyć. Można jednak zobaczyć i sfotografować wysyłanie przez nie promieniowanie X.

Na powyższym zdjęciu uwieczniono dwie galaktyki, które kilka miliardów lat temu zderzyły się ze sobą. Energia uwolniona w następstwie tego niezwykłego zdarzenia doprowadziła do powstania wielu masywnych gwiazd, które zakończyły swoje życie po upływie zaledwie kilku milionów lat. Pozostawiły one po sobie gwiazdy neutronowe i czarne dziury. Te ostatnie wciąż pochłaniają okoliczne obiekty, emitując przy tym promieniowanie X.

Na załączonym zdjęciu - w spiralnej galaktyce po prawej stronie - znajduje się aż 9 czarnych dziur (duże różowe punkty). Fotografię wykonano z pomocą teleskopu Chandra X-ray.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-pierscien-czarnych-dziur,nId,1107366

 

 

post-31-0-92494900-1392660823.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)