Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Rakieta Delta IV Heavy wyniosła na orbitę tajnego amerykańskiego satelitę NROL-82
2021-04-27.
Z kosmodromu Vandenberg na zachodnim wybrzeżu USA wystartowała rakieta Delta IV Heavy i wyniosła na orbitę tajnego satelitę NROL-82 należącego do Biura Rozpoznania Stanów Zjednoczonych.
Rakieta została wystrzelona 26 kwietnia o 22:46 czasu polskiego ze stanowiska SLC-6 w Vandenberg. Lot przebiegł pomyślnie i po kilkunastu minutach górny stopień rakiety Delta IV Heavy wypuścił ładunek na docelowej orbicie.

Kolejny satelita szpiegowski serii Crystal?
Jak to zazwyczaj bywa w przypadku tajnych misji NRO, nie mamy oficjalnych informacji co do przeznaczenia wysłanego w tym locie satelity. Trajektoria lotu rakiety z azymutem południowo-zachodnim wskazuje na wysłanie obiektu na orbitę heliosynchroniczną, znaną z wykorzystania przez satelity obserwacyjne.
Wykorzystanie do wyniesienia ciężkiej rakiety Delta IV Heavy, która dysponuje udźwigiem 28 t na niską orbitę, każe przypuszczać, że w locie tym mógł zostać wysłany kolejny satelita szpiegowski serii Crystal (KH-11).
Crystal to zapoczątkowana w drugiej połowie lat 70. seria satelitów szpiegowskich, która zastąpiła używane wcześniej satelity KH-8 i KH-9, w których stosowano jeszcze kapsuły powrotne z wracającymi na Ziemię kliszami.
Satelity Crystal dysponują prawdopodobnie lustrami pozwalającymi na osiągnięcie rozdzielczości obrazu powierzchni Ziemi do 15 cm/px. Swoim wyglądem przypominają Kosmiczny Teleskop Hubble?a.
Najprawdopodobniej ostatni satelita Crystal został wysłany w 2019 r. Choć analitycy nadal nie są pewni, czy nie chodzi w tym przypadku o innego typu statek (wysłano go na bardzo nietypową orbitę o inklinacji 74 stopni).
Poprzednią generację satelitów KH-11 umieszczano na orbicie w 2011 i 2013 r.

Podsumowanie
Był to 32. udany start rakiety orbitalnej w 2021 r. Swój pierwszy lot w tym roku przeprowadził operator United Launch Alliance, który dysponuje obecnie flotyllą rakiet Atlas V, Delta IV Heavy, a wkrótce zacznie używać rakiety Vulcan. Po raz 13. w historii w powietrze wzbiła się rakieta Delta IV Heavy. Do tej pory jej wszystkie loty były udane.
 
Więcej informacji:
?    Informacja prasowa o udanym starcie NROL-82
Na podstawie: ULA/NSF
Opracował: Rafał Grabiański
 
Na zdjęciu: Rakieta Delta IV Heavy startująca z misją NROL-82. Źródło: ULA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakieta-delta-iv-heavy-wyniosla-na-orbite-tajnego-amerykanskiego-satelite-nrol-82

Rakieta Delta IV Heavy wyniosła na orbitę tajnego amerykańskiego satelitę NROL-82.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrywanie życia podwójnych gwiazd neutronowych w astronomii radiowej i fal grawitacyjnych
2021-04-27.
Naukowcy z OzGrav opisali sposób na określenie populacji urodzeniowej podwójnych gwiazd neutronowych ? jednych z najgęstszych obiektów we Wszechświecie, powstałych w wyniku kolapsu masywnych gwiazd. W niedawno opublikowanych badaniach zaobserwowano różne etapy życia tych podwójnych gwiazd neutronowych.
Badacze mogą obserwować łączenie się układów podwójnych gwiazd neutronowych za pomocą fal grawitacyjnych ? zmarszczek w czasoprzestrzeni. Badając populacje gwiazd neutronowych, naukowcy mogą dowiedzieć się więcej na temat ich formowania się i ewolucji. Jak dotąd, tylko dwa układy podwójne gwiazd neutronowych zostały wykryte przez detektory fal grawitacyjnych, jednak wiele z nich zostało zaobserwowanych przez radioastronomów.

Jeden z takich układów podwójnych, zaobserwowany na falach grawitacyjnych, nazwany GW190425, jest znacznie masywniejszy niż gwiazdy w typowych populacjach Galaktyki obserwowanych w zakresie fal radiowych, o łącznej masie 3,4 razy większej od masy Słońca. To rodzi pytanie: dlaczego w radioastronomii brakuje tych masywnych podwójnych gwiazd neutronowych? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, doktorantka OzGrav Shanika Galaudage z Monash University, zbadała, jak połączyć obserwacje radiowe z obserwacjami fal grawitacyjnych.

Astronomia radiowa i astronomia fal grawitacyjnych łącznie umożliwiają naukowcom badanie podwójnych gwiazd neutronowych na różnych etapach ich ewolucji. Obserwacje radiowe sondują życie tych gwiazd podwójnych, podczas gdy fale grawitacyjne badają ostatnie chwile ich życia. Aby lepiej zrozumieć te układy, od momentu ich powstania aż do łączenia się, naukowcy muszą zbadać związek pomiędzy populacjami fal radiowych i grawitacyjnych: ich populacje urodzeniowe.

Shanika i jej zespół wyznaczyli rozkład masy urodzeniowej układów podwójnych gwiazd neutronowych wykorzystując obserwacje prowadzone w zakresie fal radiowych i grawitacyjnych. Obie populacje ewoluują z populacji urodzeniowych tych układów, więc jeżeli spojrzymy wstecz w czasie, rozważając populacje radiowo i grawitacyjnie, które widzimy dzisiaj, powinniśmy być w stanie wyodrębnić dystrybucję narodzinową ? mówi Shanika Galaudage.

Kluczem jest zrozumienie rozkładu czasu opóźnienia podwójnych gwiazd neutronowych: czasu, jaki upływa pomiędzy formowaniem się i łączeniem tych układów. Naukowcy wysunęli hipotezę, że cięższe układy podwójnych gwiazd neutronowych mogą być układami szybko łączącymi się, co oznacza, że robią to zbyt szybko, aby można je było dostrzec w obserwacjach radiowych i mogą być widoczne jedynie na falach grawitacyjnych.

Badanie wykazało umiarkowane poparcie dla hipotezy szybkiego łączenia się, wskazując jednak na to, że ciężkie układy podwójne gwiazd neutronowych mogą nie potrzebować scenariusza szybkiego łączenia, aby wyjaśnić braki w populacjach radiowych. Stwierdzamy, że GW190425 nie jest wyjątkiem w porównaniu do szerszej populacji podwójnych gwiazd neutronowych. Tak więc układy te mogą być rzadkie, ale niekoniecznie wskazują na odrębną szybko łączącą się populację ? mówi współautor badania Christian Adamcewicz z Monash University.

W przyszłych detekcjach fal grawitacyjnych naukowcy mogą spodziewać się wykrycia większej ilości połączeń podwójnych gwiazd neutronowych. Jeżeli przyszłe detekcje ujawnią silniejszą rozbieżność pomiędzy populacjami radiowymi a populacjami fal grawitacyjnych, nasz model dostarczy naturalnego wyjaśnienia, dlaczego tak masywne podwójne gwiazdy neutronowe nie są powszechne w populacjach radiowych ? dodaje współautor, dr Simon Stevenson, badacz z OzGrav na Swinburne University of Technology.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
OzGrav

Urania
Wizja artystyczna przedstawiająca łączenie się układu podwójnego gwiazd neutronowych.
Źródło: LIGO, Sonoma State University, A. Simonnet.
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/04/odkrywanie-zycia-podwojnych-gwiazd.html

Odkrywanie życia podwójnych gwiazd neutronowych w astronomii radiowej i fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy: Na Marsie są niezbędne składniki, by istniało tam życie
2021-04-27.MD.MNIE.
Analiza pochodzących z Marsa meteorytów pokazuje, że pod powierzchnią planety obecne są substancje, które mogą podtrzymywać życie mikroorganizmów. W niektórych miejscach w podobny sposób żyją ziemskie mikroby.
Podczas gdy łazik Perseverance poszukuje śladów dawnego życia na powierzchni Czerwonej Planety, nowe badanie wskazuje, że rejon pod powierzchnią może być dobrym miejscem do szukania organizmów żyjących tam dzisiaj.
Otóż naukowcy z Brown University przebadali skład chemiczny marsjańskich meteorytów ? kawałków skał, które zostały wyrzucone z Marsa i ostatecznie trafiły na Ziemię. Analiza wskazała, że w ciągłym kontakcie z wodą skały te mogą produkować chemiczną energię, która umożliwia życie mikroorganizmom, podobnie jak ma to miejsce na dużych głębokościach na Ziemi.
Przebadane meteoryty mogą zdaniem naukowców stanowić przy tym próbę reprezentatywną dla dużej części skorupy Marsa, co oznacza, że znaczna część obszaru podpowierzchniowego planety nadaje się do podtrzymania życia.
?Ważne wnioski z punktu widzenia naukowej eksploracji warstw pod powierzchnią są takie, że gdziekolwiek na Marsie znajduje się woda gruntowa, jest duża szansa na dostęp do wystarczających ilości energii chemicznej, aby podtrzymać mikrobiologiczne życie? ? mówi dr Jesse Tarnas.
?Nie wiemy, czy kiedykolwiek życie powstało pod powierzchnią Marsa, ale jeśli tak, uważamy, że miałoby do dyspozycji energię, która pozwoliłaby mu przetrwać do dzisiaj? ? dodaje badacz.
Życie pod powierzchnią planety
W ciągu ostatnich kilku dekad odkryto bowiem na Ziemi, że głęboko pod powierzchnią żyją liczne organizmy, które pozbawione dostępu do światła, czerpią energię z produktów chemicznych reakcji zachodzących, gdy woda wejdzie w kontakt ze skałami.
Jedną z takich reakcji jest radioliza. Zachodzi, gdy radioaktywne pierwiastki skał powodują rozpad cząsteczek wody na wodór i tlen. Uwolniony wodór rozpuszcza się w obecnej na miejscu wodzie, podczas gdy niektóre minerały takie jak piryt pochłaniają tlen, tworząc siarczany.
Mikroby mogą pochłaniać rozpuszczony w wodzie wodór i używać go jako paliwa w reakcji z tlenem z siarczanów. Np. w kanadyjskiej kopalni Kidd Creek tego typu mikroby znajdowano na głębokości prawie 2 km w wodzie, do której nie docierało słońce przez ponad miliard lat.
W marsjańskich meteorytach badacze znaleźli potrzebne do radiolizy składniki w ilościach wystarczających do podtrzymania życia. Szczególnie dotyczyło to brekcji regolitowych ? pochodzących sprzed 3,6 mld lat fragmentów skorupy Czerwonej Planety.
Na Marsie nie ma ruchu płyt tektonicznych, więc pradawne tereny, z których pochodzą odłamki, pozostały do teraz w dużej mierze nienaruszone. Autorzy odkrycia twierdzą, że stanowi ono argument za tym, aby wysłać zorganizować misję szukającą obecnego życia pod powierzchnią Marsa.
Wcześniejsze badania wskazały już na ślady aktywnych systemów wód gruntowych na planecie. Istnieje przy tym niemałe prawdopodobieństwo, że tego typu systemy istnieją do dzisiaj. Jedno z niedawnych badań wskazało np. na możliwość istnienia podziemnego jeziora pod pokrywą lodową.
Badania pod powierzchniowe będą naturalnie stanowiły większą trudność, niż dotychczasowa eksploracja, ale nie jest to zdaniem autorów pracy tak duże wyzwanie, jak mogłoby się wydawać.
Według nich zachodzące postępy w technice wiertniczej niedługo umożliwią przedostanie się głęboko pod powierzchnię.
?Podpowierzchniowe warstwy to jedna z kolejnych granic w badaniu Marsa. Przeprowadziliśmy już analizy atmosfery, wykonaliśmy mapy powierzchni w różnych długościach fal świetlnych i wylądowaliśmy na powierzchni w kilku miejscach. Trwają prace mówiące nam wiele o przeszłości planety? ? przypomina jeden z badaczy, prof. Jack Mustard.
?Jednak, jeśli chcemy myśleć o możliwości dzisiejszej obecności życia, rejon pod powierzchnią to miejsce, w którym najwięcej może się dziać? ? dodaje.
źródło: PAP
Pod powierzchnią planety są substancje mogące podtrzymywać życie (fot. PAP/EPA/NASA/JPL-Caltech)
https://www.tvp.info/53505227/naukowcy-mars-ma-niezbedne-skladniki-aby-istnialo-na-nim-zycie

Naukowcy Na Marsie są niezbędne składniki, by istniało tam życie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku
2021-04-28. Ariel Majcher
Powoli kończy się kwiecień i Słońce wędruje już na północ od równoleżnika +15° deklinacji. Słońce przebywa nad widnokręgiem już prawie 15 godzin, a noc astronomiczna, czyli najciemniejsza część nocy, w której można obserwować najsłabsze obiekty, trwa mniej niż 5 godzin. Jednak przez najbliższe noce słabsze obiekty pozostaną niewidoczne nawet wtedy, gdyż w ich dostrzeżeniu przeszkodzi silny blask Księżyca. Srebrny Glob zaczął tydzień od pełni i podąża ku ostatniej kwadrze, odwiedzając przy tym najbardziej na południe wysuniętą część ekliptyki i kierując się dodatkowo na południe od niej, co oznacza bardzo niskie położenie Księżyca nad widnokręgiem. Do końca tygodnia naturalny satelita Ziemi zbliży się na niecałe 25° do Saturna, który tworzy szeroką parę z Jowiszem. Po zachodzie Słońca bardzo nisko nad północno-zachodnią częścią nieboskłonu pojawią się dwie planety wewnętrzne, dążące do swoich maksymalnych elongacji, nad nimi natomiast świeci planeta Mars. Przez środek gwiazdozbioru Lwa wędruje planetoida (4) Westa, a na pograniczu gwiazdozbiorów Kasjopei i Cefeusza znajduje się gwiazda nowa V1405 Cas.
Na przełomie kwietnia i maja nisko nad północno-zachodnim widnokręgiem zaczną pojawiać się planety Merkury i Wenus. Obie spotkały się niedawno ze Słońcem i obecnie dążą do swoich maksymalnych elongacji wschodnich. Pierwsza z wymienionych planet najdalej od Słońca znajdzie się 17 maja, oddalając się wtedy na 22° od niego. Wenus swoją maksymalną elongację wschodnią osiągnie dopiero pod koniec października, oddali się wtedy od Słońca na prawie 47°.
Merkury w tym i następnym tygodniu ozdobi północno-zachodni nieboskłon. 45 minut po zachodzie Słońca planeta pokaże się na wysokości około 2° w poniedziałek 26 kwietnia i niecałych 6° w pierwszych dniach maja. W niedzielę 2 maja 3,5 stopnia nad Merkurym przez lornetki można próbować dostrzec najjaśniejsze gwiazdy Plejad. Niestety wraz z upływem czasu jasność planety zmniejszy się od -1,4 magnitudo w poniedziałek do -1 magnitudo w niedzielę. W tym czasie tarcza planety zwiększy średnicę kątową do 6? i zmniejszy fazę poniżej 80%.
Planeta Wenus o tej samej porze znajduje się na linii widnokręgu od 2° pod Merkurym na początku tygodnia do 6° pod tą planetą w niedzielę. Dlatego, pomimo jasności wynoszącej -3,9 wielkości gwiazdowej, Wenus jest trudniejsza do odnalezienia. Na pewno przy poszukiwaniu obu planet przyda się lornetka. Tarcza drugiej planety od Słońca ma obecnie średnicę 10? i fazę 99%.
Trzecią planetą widoczną wieczorem w tym obszarze nieba jest planeta Mars, która o zmierzchu zajmuje pozycję na wysokości ponad 30° nad zachodnią częścią nieboskłonu, a godzinę później zbliża się do horyzontu na 20°. Na początku tygodnia Czerwona Planeta przeszła trochę ponad 0,5 stopnia na północ od jasnej gromady otwartej gwiazd M35, a następnie powędruje w głąb gwiazdozbioru Bliźniąt i w niedzielę 2 maja przejdzie niewiele ponad 2° na północ od świecącej z jasnością +2,8 magnitudo gwiazdy Tejat Posterior (? Gem). Blask samej planety obniżył się już do +1,6 wielkości gwiazdowej, a średnica jej tarczy zmniejszyła się do poniżej 5?.
Bardziej w kierunku południowym, przez gwiazdozbiór Lwa, wędruje planetoida (4) Westa. Planetoida pokonała już zakręt na kreślonej przez siebie pętli i kieruje się na południowy wschód. Do końca tygodnia Westa oddali się od gwiazdy 51 Leonis na odległość 1,5 stopnia. Planetoida oddala się od Ziemi i jej jasność spada. Obecnie ocenia się ją na około +6,8 wielkości gwiazdowej. A zatem do jej odnalezienia potrzebna jest co najmniej lornetka. O godzinie 23 Westa znajduje się na wysokości 50° nad południowo-zachodnią częścią nieboskłonu, a zatem jej warunki obserwacyjne wciąż są bardzo dobre, choć w tym tygodniu zginie ona w księżycowej łunie.
Księżyc przejdzie w najbliższych dniach przez najbardziej na południe wysuniętą część swojej orbity, a dodatkowo skieruje się na południe od drogi Słońca po niebie. Natomiast gdy Srebrny Glob wędruje przez gwiazdozbiory Byka i Bliźniąt, a więc najbardziej na północ położoną część swojej orbity, wędruje wtedy na północ od ekliptyki. Oznacza to, że w najbliższych kilku latach naturalny satelita Ziemi będzie osiągał maksymalne deklinacje północne i południowe, co przekłada się na najniższe i najwyższe możliwe położenie nad horyzontem. Dlatego przez cały tydzień Księżyc nie wzniesie się wyżej niż 30° nad widnokręgiem, a w niedzielę 2 maja w momencie górowania mniej więcej o godzinie 5:30 dotrze na wysokość mniejszą od 15° w południowej Polsce i mniej niż 10° nad Bałtykiem. W tym czasie faza Księżyca zmniejszy się od 100% na początku tygodnia do 68% pod jego koniec.
Naturalny satelita Ziemi zaczął tydzień w centralnej części gwiazdozbioru Panny, niecałe 7° od Spiki, najjaśniejszej gwiazdy konstelacji. O godzinie podanej na mapce księżycowa tarcza była oświetlona w 98%. Kolejną noc Księżyc spędził również w gwiazdozbiorze Panny, przy granicy z Wagą. Świecił wtedy z prawie maksymalną jasnością, gdyż o godzinie 5:32 przypadała pełnia Księżyca, a 12 godzin wcześniej Srebrny Glob przeszedł przez perygeum, czyli punkt swojej orbity położony najbliżej Ziemi. A zatem tej nocy tarcza Księżyca miała maksymalne rozmiary kątowe i jasność.
W nocy ze środy 28 kwietnia na czwartek 29 kwietnia Srebrny Glob dotrze do gwiazdozbioru Skorpiona. Do tego czasu jego faza spadnie do 95%. Księżyc pojawi się na nieboskłonie tuż przed północą, a zaraz potem zakryje dwie gwiazdy 4. wielkości ?1 i ?2 Scorpii. Natomiast 1° nad księżycową tarczą znajdzie się gwiazda Graffias, na którą warto skierować swoje teleskopy nawet z małym powiększeniem, gdyż jest to szeroki i łatwy do rozdzielenia układ podwójny, podobny do znajdującego się w Wielkim Wozie Mizara. Niestety jasna tarcza naturalnego satelity Ziemi nadal jest bardzo jasna, stąd obserwacje obu zakryć należą do zjawisk bardzo trudnych do obserwacji.
Kolejnej nocy Księżyc przejdzie przez środek zodiakalnej części Wężownika, zmniejszając fazę do 88%. 13° pod księżycową tarczą w południowej części kraju można próbować dostrzec żądło Skorpiona, czyli świecącą z jasnością +1,6 wielkości gwiazdowej Shaulę (? Sco) i słabszą o jedno magnitudo Lesath (&upsilon Sco). Obie gwiazdy na naszym niebie dzieli niewiele ponad 0,5 stopnia, choć w przestrzeni kosmicznej druga z gwiazd jest prawie 200 lat świetlnych dalej od nas.
Weekend Srebrny Glob spędzi w gwiazdozbiorze Strzelca. W nocy z piątku 30 kwietnia na sobotę 1 maja faza Księżyca spadnie poniżej 80% i dotrze on na odległość 1,5 stopnia do gwiazdy Kaus Borealis, czyli najbardziej na północ wysuniętej gwiazdy głównej figury Strzelca i jednocześnie 7° na zachód od gwiazdy Nunki, najjaśniejszej gwiazdy północnej części Strzelca. W niedzielny poranek faza Księżyca spadnie do 69% i przeniesie się na pozycję 7° na wschód od Nunki.
Przez całą noc można obserwować gwiazdę V1405 Cas, czyli jasną gwiazdę nową na pograniczu gwiazdozbiorów Kasjopei i Cefeusza. Na początku tygodnia V1405 Cas również zginie w księżycowej łunie, ale im bliżej weekendu, tym blask Księżyca będzie coraz mniejszy. W drugiej połowie tygodnia wieczór upłynie bez obecności Księżyca nad horyzontem. V1405 Cas łatwo odnaleźć niecałe 0,5 stopnia od jasnej gromady otwartej gwiazd M52, a jej obecną jasność ocenia się na jakieś +6,8 magnitudo. A zatem jej jasność obecnie rośnie.
Nad samym ranem nisko nad południowo-wschodnią częścią widnokręgu pojawiają się planety Saturn i Jowisz. Pierwsza z wymienionych planet wędruje przez środek zodiakalnej części Koziorożca, natomiast druga weszła już do sąsiedniego gwiazdozbioru Wodnika. Obie planety dzieli na niebie dystans 15°. Saturn i Jowisz zbliżają się do swoich wakacyjnych opozycji i ich warunki obserwacyjne powoli się poprawiają. O godzinie podanej na mapce Saturn zajmuje pozycję na wysokości 9°, Jowisz natomiast jest 3° niżej. Jowisz świeci z jasnością -2,1 magnitudo, a jego tarcza zwiększyła średnicę do 37?. Jasność Saturna wynosi +0,7 wielkości gwiazdowej, przy średnicy tarczy 17?.
Animacja pokazuje położenie planet Mars, Wenus i Merkury w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie planetoidy (4) Westa w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapa pokazuje położenie Księżyca w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie nowej V1405 Cas w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapa pokazuje położenie planet Saturn i Jowisz w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

https://astronet.pl/na-niebie/niebo-w-ostatnim-tygodniu-kwietnia-2021-roku/

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku2.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku3.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku4.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku5.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu kwietnia 2021 roku6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązywanie zagadki zmienności czerwonych olbrzymów
2021-04-28.
Naukowcy od dawna zastanawiali się nad powolnymi i regularnymi zmianami jasności wielu wyewoluowanych gwiezdnych olbrzymów. Teraz, wskazówki z nowo przeanalizowanych obserwacji w podczerwieni mogą ostatecznie rozwiązać tę zagadkę.
Gdy gwiazdy takie jak nasze Słońce starzeją się, nadmuchują się nawet do rozmiarów setki razy większych niż ich rozmiary na ciągu głównym, sięgając orbit swoich planet wewnętrznych i stając się czerwonymi olbrzymami. W końcowym etapie swojego życia stają się gwiazdami zmiennymi, wykazującymi zmiany jasności, które mogą być wywołane wewnętrznymi pulsacjami, ruchami komórek konwekcyjnych w otoczkach gwiazdowych, a nawet obecnością pyłu okołogwiazdowego.

Większość tych zmienności czerwonych olbrzymów jest dość dobrze poznana, ale jest jeden typ, który pozostaje tajemnicą: tak zwane długie okresy wtórne.

Oprócz zwykłej zmienności w stosunku do pulsacji, czerwone olbrzymy o długim okresie wtórnym wykazują regularne spadki w optycznych krzywych blasku, które występują w okresach o rząd wielkości dłuższych niż pulsacje ? zwykle od kilku miesięcy do kilku lat.

Rozwinięte gwiazdy z długimi okresami wtórnymi są zaskakująco powszechne: co najmniej ? jasnych gwiazd asymptotycznej gałęzi olbrzymów i nadolbrzymów wykazuje takie długookresowe zmiany. Jednak pomimo ich powszechności, długie okresy wtórne przez dziesięciolecia pozostawały niewyjaśnione. Czy wahania te są nieodłączną cechą starzejącej się gwiazdy? Czy też są one wywołane przez jakieś czynniki zewnętrzne?

Nowe badania, przeprowadzone przez zespół naukowców pod kierownictwem Igora Soszyńskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, wykorzystały obserwacje w podczerwieni do zidentyfikowania prawdopodobnego winowajcy: spowitych pyłem gwiezdnym towarzyszy.

Soszyński i jego współpracownicy zebrali obserwacje optyczne próbki 16 000 znanych gwiazd zmiennych długookresowych w Drodze Mlecznej i pobliskich Obłokach Magellana. Dla około 700 z tych gwiazd autorzy uzyskali odpowiadające im krzywe blasku w dwóch pasmach podczerwieni z misji NEOWISE-R.

Przy porównaniu optycznych i podczerwonych obserwacji tych zmiennych natychmiast była widoczna uderzająca cecha: tam, gdzie krzywe blasku w świetle widzialnym pokazywały pojedyncze długookresowe spadki jasności, podczerwone krzywe blasku około połowy gwiazd pokazywały również długie spadki, które wydawały się być dokładnie poza fazą z pierwotnym spadkiem.

Co to oznacza? Soszyński i współpracownicy twierdzą, że te długie spadki jasności potwierdzają, że długookresowa zmienność jest spowodowana zaćmieniami przez towarzysza.

W wyjaśnieniu autorów, planeta znajdująca się w pobliżu gromadzi masę z rozszerzającej się otoczki swojego czerwonego olbrzyma, ostatecznie rosnąc do rozmiarów brązowego karła. Gdy ten podgwiezdny towarzysz ? spowity w przypominający kometę, rozciągnięty obłok pyłu ? przechodzi pomiędzy nami a czerwonym olbrzymem, obserwujemy długookresowe zaćmienia w świetle widzialnym i podczerwonym gwiazdy. Kiedy obłok i towarzysz przechodzą za gwiazdą, ich emisja przede wszystkim w podczerwieni, na krótko znika, powodując wtórne zaćmienie obserwowane tylko w podczerwieni.

Rozwiązanie trwającej od dziesięcioleci zagadki zmienności długiego okresu wtórnego u czerwonych olbrzymów otwiera drzwi do nowych odkryć. Dzięki badaniu kształtu zaćmień w krzywych blasku gwiazd zmiennych możemy dowiedzieć się znacznie więcej o tym, jak gwiazdy takie jak Słońce ewoluują wraz ze swoimi planetami.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
AAS

Urania
Wizja artystyczna czerwonego olbrzyma wyrzucającego masę pod koniec swojego życia. Źródło: JAXA

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/04/rozwiazywanie-zagadki-zmiennosci.html

Rozwiązywanie zagadki zmienności czerwonych olbrzymów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Badanie jaskiń na Marsie będzie w opór niewygodne. Wciśnij się gdzieś w tym skafandrze. Powodzenia
2021-04-28. Radek Kosarzycki
Jaskinie lawowe na Księżycu czy na Marsie bardzo często uważane są za najbardziej obiecujące miejsca na tworzenie baz załogowych, w których ludzie mogliby przebywać nie tylko kilka dni, ale także długie miesiące. Eksperymenty przeprowadzone na Hawajach wskazują jednak na jeden problem.
Od wielu lat mamy swoich wysłanników na Marsie. Sondy znajdujące się na orbicie, lądowniki i łaziki badają Czerwoną Planetę pod każdym możliwym względem. W powszechnym mniemaniu naturalnym kolejnym krokiem w eksploracji tej planety jest wysłanie tam astronautów. Podróż na Marsa nie jest jednak krótka, a konfiguracja orbit Ziemi i Marsa sprawia, że gdy już na Marsa doleci pierwsza załoga, zbyt szybko nie wróci.
Gdzie powstanie pierwszy dom na Marsie?
Stąd i kolejne powstające projekty baz, osad czy nawet miast marsjańskich. Jedną z morza przeciwności, jakiej hipotetyczna załoga musiałaby stawić czoła, jest rzadka atmosfera Marsa, która z jednej strony skazuje astronautów na przemieszczanie się po powierzchni Marsa w skafandrach kosmicznych, a z drugiej na dużą ilość szkodliwego promieniowania docierającego do samej powierzchni planety.
Stąd i pojawiające się często pomysły, aby baza na Marsie powstała nie na powierzchni, a w jednej z jaskiń lawowych, skrytych pod warstwą skał i regolitu, które znacząco są w stanie obniżyć ekspozycję na szkodliwe promieniowanie kosmiczne.
Niewygodne ubranie to eufemizm
W ramach nowego eksperymentu HI-SEAS (Hawaii Space Exploration Analog and Simulation), wybrana załoga ?astronautów? mieszka na Hawajach, w okolicach wulkanu Mauna Loa. Uczestnicy projektu symulują życie w bazie marsjańskiej, a więc także występujące na Czerwonej Planecie ograniczenia.
Jednym z elementów projektu jest badanie jaskiń lawowych w okolicach Mauna Loa. Uczestnicy projektu HI-SEAS robią to oczywiście w skafandrach kosmicznych, jakie musieliby nosić na Marsie.
Jak informują uczestnicy projektu, badanie czegokolwiek w jaskiniach w skafandrze kosmicznym sprawia, że jest to nieporównanie trudniejsze niż na Ziemi i trwa kilka razy dłużej. Nawet pobieranie próbek skał ze ścian czy podłoża jaskiń stanowi poważne wyzwanie.
Z tego też powodu naukowcy planują teraz opracować nowe metody pracy w jaskiniach oraz nowe skafandry kosmiczne, które zachowując wszystkie swoje podstawowe cechy, pozwolą astronautom szybko i sprawnie prowadzić badania na innych globach. Póki co jednak mają na te zadania sporo czasu. O załogowej misji marsjańskiej raczej nie musimy myśleć  przez najbliższe kilkanaście lat.

Michaela Musilova, dyrektorka habitatu HI-SEAS

https://spidersweb.pl/2021/04/badanie-jaskin-na-marsie-skafandry-kosmiczne.html

Badanie jaskiń na Marsie będzie w opór niewygodne. Wciśnij się gdzieś w tym skafandrze. Powodzenia.jpg

Badanie jaskiń na Marsie będzie w opór niewygodne. Wciśnij się gdzieś w tym skafandrze. Powodzenia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przemysł kosmiczny dla inżynierów spoza branży. ARP oferuje szkolenie wdrażające
2021-04-28.
Agencja Rozwoju Przemysłu organizuje cykl szkoleniowy ?Introduction to Space for Engineers? - w ramach szerszej inicjatywy pod nazwą ARP Space Academy. Zapowiedziane szkolenie jest pierwszym z dwóch przewidzianych bloków, które mają zapewnić inżynierom dotychczas niezwiązanym z branżą kosmiczną odpowiednie wdrożenie do przedmiotu działalności w branży konstrukcji satelitarnych. Pierwszy segment zajęć, organizowany wspólnie z Politechniką Warszawską pn. Cykl projektowy integracji satelity ? faza 0/A/B (Satellite desing phases 0/A/B), rozpocznie się już 21 maja i obejmie aż 94 godziny zajęciowe; realizowana będzie zdalnie (online) w trybie weekendowym.
Szkolenie pn. Cykl projektowy integracji satelity ? faza 0/A/B (Satellite desing phases 0/A/B) skierowane jest do inżynierów nieposiadających doświadczenia w sektorze kosmicznym. Blok ten jest pierwszym elementem dwuetapowego kursu zapewniającego z założenia pełną wiedzę na temat projektowania i integracji satelity. Kurs ma zapewnić niezbędne wprowadzenie do podstawowych informacji o środowisku kosmicznym oraz przedstawić szczegółowo metody projektowania poszczególnych systemów satelitarnych w fazach określonych przez europejską organizację definiującą standardy na rzecz inżynierii kosmicznej, ECSS (European Cooperation for Space Standardization).
Kurs na tym etapie poprowadzą uznani eksperci głównie z Politechniki Warszawskiej: prof. dr hab. inż. Janusz Narkiewicz, prof. dr hab. inż. Piotr Furmański, prof. dr hab. Jan Kindracki, dr inż. Łukasz Mężyk (wszyscy z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa); prof. dr hab. inż. Jerzy Kurek, dr inż. Marcin Michałowski (Wydział Mechatroniki), prof. dr hab. inż. Anna Boczkowska, dr inż. Maciej Ossowski (Wydział Inżynierii Materiałowej), a także prof. dr hab. Jan Błęcki z Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Dostępność szkolenia jest ograniczona - w ofercie przewidziano 25 miejsc. Koszt cyklu szkoleniowego wynosi 1500 PLN netto (1845 PLN brutto). Zakończenie bloku szkoleniowego zaplanowane jest na 27 czerwca 2021 roku.
W dalszej perspektywie organizowana ma być druga część szkolenia - pod tytułem ?Satellite design phases C/D?. Ten blok organizowany będzie we współpracy z Wojskową Akademią Techniczną i skierowany jest do inżynierów, którzy posiadają średnie lub niewielkie doświadczenie w sektorze kosmicznym. Kurs będzie miał charakter praktyczny i szczegółowo obejmujący proces projektowania i produkcji, proces montażu oraz testowanie podsystemów satelity (fazy C/D). Zakładany czas trwania to 82 godziny, większość zajęć prowadzona ma być przez ekspertów Centrum Badań Kosmicznych PAN (60 godzin), natomiast pozostałe zajęcia poprowadzą przedstawiciele przemysłu (10 godzin), WAT (8 godzin) oraz PAN (4 godziny).
Kurs realizowany jest w języku polskim, natomiast materiały szkoleniowe dostępne będą w języku angielskim.
Organizator zastrzegł sobie prawo do odwołania lub przesunięcia terminu rozpoczęcia szkolenia/kursu w sytuacji, gdy nie zostanie osiągnięta minimalna liczebność grupy lub z innych ważnych powodów. Szczegółowe informacje na temat organizacji i bieżącej sytuacji ze szkoleniem można uzyskać bezpośrednio u organizatora - namiar do kontaktu podano na stronie internetowej Agencji Rozwoju Przemysłu.
Dostępny do wglądu jest również aktualny harmonogram szkolenia. Ponadto niżej załączamy kompletny materiał opisujący założenia pierwszego bloku szkoleniowego (w języku angielskim).
Źródło: Agencja Rozwoju Przemysłu S.A.
Źródło: Space24
Fot. ARP [arp.pl]
https://www.space24.pl/przemysl-kosmiczny-dla-inzynierow-spoza-branzy-arp-oferuje-szkolenie-wdrazajace

Przemysł kosmiczny dla inżynierów spoza branży. ARP oferuje szkolenie wdrażające.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ingenuity zrobił zdjęcie łazikowi Perseverance. Powstało podczas trzeciego lotu drona
2021-04-28.
Podczas trzeciego lotu mały śmigłowiec-dron wysłany na Marsa przez NASA - Ingenuity -uchwycił na zdjęciach łazik Perseverance. Zobacz nowe zdjęcia z powierzchni Czerwonej Planety.
Ważący tonę łazik Perseverance, który odbiera dane przesyłane od drona Ingenuity, jest widoczny w lewym górnym rogu na nowo opublikowanych zdjęciach z Marsa. Zostały one wykonane podczas trzeciego lotu śmigłowca-drona. Do lotu doszło w niedzielę. Dron znajdował się wtedy w odległości około 85 metrów od łazika i wzbił się na wysokość pięciu metrów.
Niedzielny lot był dla Ingenuity "najodważniejszym" jak do tej pory -  w ciągu 80 sekund przeleciał 100 metrów.
Kolejne loty Ingenuity
Jak podaje NASA, kolejne dwa loty drona, które odbędą się w najbliższych dniach, będą jego ostatnimi. Naukowcy chcą sprawdzić, jaką maksymalną prędkość może osiągnąć dron i jaką odległość pokonać. Inżynierowie chcą znaleźć granice możliwości Ingenuity, nawet jeśli będzie to oznaczało jego rozbicie.
Główną przyczyną trudności w lataniu na Marsie jest rozrzedzona atmosfera. W wyniku tego łopaty wirnika w dronie muszą obracać się znaczniej szybciej niż w atmosferze ziemskiej, aby unieść drona o tej samej masie. Oczywistym ułatwieniem dla Ingenuity jest znacznie mniejsza siła grawitacji.
Źródło: BBC, NASA
Autor: anw/map
Łazik Perseverance na zdjęciu z drona Ingenuity

Łazik Perseverance na zdjęciu z drona Ingenuity (wycinek)

Dron Ingenuity w trakcie swojego trzeciego lotu

https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/nauka,2191/ingenuity-zrobil-zdjecie-lazikowi-perseverance-powstalo-podczas-trzeciego-lotu-drona,338283,1,0.html?p=meteo

Ingenuity zrobił zdjęcie łazikowi Perseverance. Powstało podczas trzeciego lotu drona.jpg

Ingenuity zrobił zdjęcie łazikowi Perseverance. Powstało podczas trzeciego lotu drona2.jpg

Ingenuity zrobił zdjęcie łazikowi Perseverance. Powstało podczas trzeciego lotu drona3.jpg

Ingenuity zrobił zdjęcie łazikowi Perseverance. Powstało podczas trzeciego lotu drona4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Słońcu dzieje się coś dziwnego. Przewidział to dawno amerykański naukowiec

2021-04-28.

Naukowcy odkryli dziwne zachowanie Słońca, które może być spowodowane przez lokalne "ogniska" na powierzchni gwiazdy.

Temperatura zewnętrznej atmosfery Słońca - korony - zastanawia naukowców od dziesięcioleci. Rozciągająca się na miliony kilometrów w przestrzeń kosmiczną, jest niewyobrażalnie gorąca - ma temperaturę ponad miliona stopni Celsjusza. Powierzchnia Słońca ma natomiast "przyjemne" 5500oC. Różnica ta przeczy logice: w większości przypadków materiał znajdujący się bliżej źródła ciepła jest gorętszy niż coś bardziej odległego. Naukowcy od dawna wiedzieli, że w grę musi wchodzić jakiś tajemniczy mechanizm.

 Nowe badania wykazały, że ciepło uwalniane przez niedawno odkryte miniogniska rozbłysków słonecznych może być wystarczające do podtrzymania ogromnego ogrzewania koronalnego.

W badaniach wykorzystano symulacje komputerowe do modelowania emisji energii ze Słońca, mając nadzieję na wygenerowanie rozbłysków podobnych do tych mierzonych w rzeczywistości. Naukowcy następnie przyjrzeli się dokładniej zaburzeniom magnetycznym wokół siedmiu najjaśniejszych symulowanych ognisk, które były mniej więcej tej samej wielkości, co najjaśniejsze zdarzenia wykryte przez sondę Solar Orbiter.

 Śledzenie tych linii magnetycznych ujawniło, że na Słońcu ma miejsce proces zwany rekoneksją. Naukowcy wysunęli hipotezę, że rekoneksje magnetyczne wywołują duże rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy. Widoczne zakłócenia na powierzchni Słońca występują, gdy dwie linie pola magnetycznego o przeciwnych kierunkach przerywają się i łączą ponownie, uwalniając w tym procesie ogromną ilość energii.

- Nasz model pokazuje, że energia uwolniona z ognisk poprzez rekoneksję składową może być wystarczająca do utrzymania temperatury korony słonecznej przewidywanej na podstawie obserwacji - powiedział Yajie Chen, doktorant z Peking University w Chinach i główny autor badań.

 Ogniska o średnicy ok. 400-4000 km mogą wydawać się duże z ludzkiego punktu widzenia. Są one jednak maleńkie w porównaniu z bardziej znanymi, ale rzadszymi rozbłyskami słonecznymi, które powodują burze magnetyczne na Ziemi. Tym, co w ogniskach jest niezwykłe, to ich obfitość. Na pierwszych zdjęciach z Solar Orbiter, opublikowanych w lipcu 2020 roku, naukowcy mogli zaobserwować te ogniska na całym dysku słonecznym, każde migoczące przez dziesięć sekund do kilku minut przed zanikiem.

Pomysł, że miniaturowe rozbłyski słoneczne mogą być odpowiedzialne za tajemnicze koronalne ogrzewanie, został po raz pierwszy wysunięty w latach 80. ubiegłego wieku przez amerykańskiego fizyka Eugene'a Parkera, imiennika sondy NASA Parker Solar Probe. Nowe badania sugerują, że Parker mógł mieć rację.

 
Miniogniska na Słońcu powstają, gdy linie pola magnetycznego przerywają się i łączą /materiały prasowe

Zdjęcie ilustracyjne /NASA/Sipa USA /East News

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-na-sloncu-dzieje-sie-cos-dziwnego-przewidzial-to-dawno-amery,nId,5198296

Na Słońcu dzieje się coś dziwnego. Przewidział to dawno amerykański naukowiec.jpg

Na Słońcu dzieje się coś dziwnego. Przewidział to dawno amerykański naukowiec2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakieta Długi Marsz 6 wynosi 9 małych satelitów na niską orbitę
2021-04-28.
Rakieta Długi Marsz 6 wystartowała z kosmodromu Taiyuan, wynosząc na orbitę 9 niewielkich satelitów od różnych dostawców z Chin.
Start został przeprowadzony 27 kwietnia 2021 r. Lekka trzystopniowa rakieta na paliwo stałe Długi Marsz 6 wystartowała ze stanowiska nr 16 o 5:20 czasu polskiego. Niedługo po locie chińskie media poinformowały o udanym umieszczeniu ładunków na orbicie.
Na rakiecie podróżowało w tej misji 9 ładunków. Przemysłowy Instytut Badawczy Shandong wysłał parę satelitów Qilu-1 i Qilu-4, które są wyposażone w radary syntetycznej apertury SAR do prowadzenia obserwacji Ziemi. Dla Laboratorium Jihua wysłano w tym locie satelitę obserwacji optycznej Foshan 1. Satelita ten został wyposażony w optykę umożliwiającą wykonywanie panchromatycznych zdjęć powierzchni z rozdzielczością do 50 cm/px.
Firma Origin Space wysłała satelitę NEO-1, który będzie testował technologię spotykania i łapania siatką obiektów, na potrzeby przyszłego górnictwa kosmicznego lub usuwania śmieci orbitalnych.
Firma Beijing Weina Star Technology umieściła w tej misji na orbicie satelitę obserwacyjnego Taijing II (01). Beijing Zero-G Lab przygotował w tym locie parę satelitów Jin Zijing, również do celów obserwacji powierzchni Ziemi. Przedsiębiorstwo Guodian Gaoke wysłało eksperymentalnego satelitę Tanqui 9, który będzie pomagał w rozwoju technik telekomunikacyjnych do budowanej konstelacji satelitów Internetu Rzeczy (IoT).
Ostatnim ładunkiem misji był satelita Hangsheng-1 - pierwsze urządzenie firmy Hunan Hangsheng Satellite Technology Company do testów technologii i prowadzenia obserwacji Ziemi.
Była to 5. udana misja orbitalna rakiety Długi Marsz 6 w historii. Chiny przeprowadziły tym lotem już 10 prób rakiet orbitalnych, z czego 9 było udanych. Najbliższym spodziewanym chińskim startem jest teraz misja z pierwszym modułem Chińskiej Stacji Kosmicznej. Tianhe-1 ma być wyniesiony na rakiecie Długi Marsz 5B już 29 kwietnia.
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: NSF/Xinhua
 
Więcej informacji:
?    informacja agencji Xinhuanet o udanym starcie
?    relacja ze startu portalu NASASpaceflight
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Długi Marsz 6 wznosząca się z misją 9 satelitów. Źródło: Xinhua/Zheng Taotao.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rakieta-dlugi-marsz-6-wynosi-9-malych-satelitow-na-niska-orbite

Rakieta Długi Marsz 6 wynosi 9 małych satelitów na niską orbitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak tworzy się historia. Chiny rozpoczynają budowę własnej stacji kosmicznej
2021-04-28. Radek Kosarzycki
Tak tworzy się historia. Jeszcze w tym tygodniu na orbitę okołoziemską poleci pierwszy człon stałej chińskiej sondy kosmicznej. To bardzo ważny krok w rozwoju chińskiego programu kosmicznego.
Jeżeli nie pojawią się żadne nieprzewidziane trudności już w czwartek może dojść do startu rakiety Długi Marsz 5B. Rakieta stojąca na kosmodromie Wenchang ma na swoim szczycie zainstalowany pierwszy moduł przyszłej stacji kosmicznej. Moduł nosi nazwę Tianhe, czyli Niebiańska Harmonia.
Jak to zazwyczaj ma miejsce w przypadku chińskich misji kosmicznych, dostępnych publicznie informacji o całym projekcie jest niewiele, ale wszystko wygląda na bardzo przemyślany projekt.
Tianhe już spakowany do podróży
Do końca 2022 r. w kierunku Tianhe poleci jeszcze 10 innych misji kosmicznych. Dwie z nich wyniosą kolejne dwa moduły stacji, które zostaną dołączone do Tianhe. Cztery wyniosą na pokład stacji sprzęt i zapasy. Kolejne cztery - astronautów, którzy będą mieszkali na pokładzie stacji. Zważając na fakt, że zasadniczo zbliżamy się do połowy 2021 roku, to na realizację tego ambitnego planu pozostało zaledwie 18 miesięcy.
Warto jednak pamiętać, że nie będzie to pierwsza próba stworzenia stacji kosmicznej przez Państwo Środka. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Chiny wysłały na orbitę dwa samodzielne eksperymentalne moduły o nazwie Tiangong. Pierwszy z nich spłonął po niekontrolowanym wejściu w atmosferę, ale już drugi działał dobrze i widział astronautów, którzy nawet wykonali z jego pokładu spacer kosmiczny.
To wszystko jednak były testy poprzedzające budowę prawdziwej stacji kosmicznej. Owa budowa rozpoczyna się w dużej mierze w ciszy, właśnie w tym tygodniu.
Chiny zalewają kosmos swoimi misjami kosmicznymi
Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć o trwających i planowanych chińskich misjach kosmicznych. Już w połowie maja od sondy Tianwen-1, która kilka miesięcy temu jako pierwsza chińska sonda międzyplanetarna weszła na orbitę wokół Marsa, odłączy się lądownik. Na jego pokładzie znajduje się łazik marsjański. Jeżeli uda im się wylądować na powierzchni Marsa w całości, będzie to ogromny sukces.
Jakby nie patrzeć, misja Tianwen-1 już zakończyła się ogromnym sukcesem. Jeżeli uda się zrobić hattrick (udane wejście na orbitę, udane lądowanie lądownika i udany pierwszy łazik), to będzie to pierwsze takie wydarzenie w historii Marsa. Chińczycy są optymistami, jeżeli chodzi o tę misję - kilka dni temu ogłoszono, że łazik otrzymał imię Zhurong. Brzmi trochę jak bohater jakiejś mangi czy anime (tak, wiem, że to japońskie), ale szczerze mówiąc, brzmi walecznie. Podoba mi się to.
W międzyczasie Chiny planują już kolejną misję księżycową. W ramach misji Chang?e-6, która ma wystartować w 2024 r., na pokładzie lądownika mają się znaleźć instrumenty naukowe przygotowane przez zespoły z Francji, Szwecji, Rosji i Włoch. To odważny ruch - dotychczas bardzo hermetyczny chiński program kosmiczny może zacząć konkurować ze swoim amerykańskim odpowiednikiem jako dostawca usług kosmicznych. Jakby zatem nie patrzeć, przez najbliższe lata Chiny będą zapewniały miłośnikom astronomii wielu emocji. Miejmy nadzieję, że będą to emocje pozytywne.
https://spidersweb.pl/2021/04/tianhe-chinska-stacja-kosmiczna.html

Tak tworzy się historia. Chiny rozpoczynają budowę własnej stacji kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Układzie Słonecznym miało być więcej Ziemi, ale Jowisz je zdewastował
2021-04-28.
W pasie planetoid, leżącym pomiędzy Marsem a Jowiszem, odkryliśmy wiele niezwykle ciekawych obiektów, które miały stać się nowymi planetami. Dziś kwitłoby na nich życie, ale Jowisz odmienił ich losy.
Astronomowie coraz lepiej poznają przestrzeń znajdującą się pomiędzy Marsem a Jowiszem. To właśnie tam rozgrywały się najciekawsze wydarzenia, dzięki którym w naszym Układzie Słonecznym istnieje Błękitna Planeta, zamieszkała przez różnorodne formy życia.
Okazuje się jednak, że życiodajnych planet miało być znacznie więcej, ale ich przyszłość zrujnował Jowisz. Największa planeta Układu Słonecznego miliardy lat temu, gdy jeszcze znajdowała się w fazie formowania, nie miała stałej orbity, tylko podróżowała po przestrzeni w nieprzewidziany sposób.
Astronomowie ustalili, że takie podróże przebiegały blisko formujących się obiektów, które w przyszłości pretendowały do miana planet takich jak Ziemia. Chodzi tutaj o skaliste światy zawierające wodę, czyli elementy niezbędne do rozkwitu biologicznego życia.
Niestety, Jowisz zabrał tym ciałom niebieskim materiał skalny, dzięki któremu mogły się uformować w planety. Teraz możemy obserwować opłakane skutki tych wydarzeń w postaci dziwnie wyglądającej planety karłowatej Ceres czy dużej planetoidy Pallas i Hygiea. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Niszczycielskie wyprawy rosnącego w siłę Jowisza sprawiły, że swoją potężną grawitacją przyciągał on miliony komet z rubieży Układu Słonecznego, które później przyniosły wodę na wewnętrzne planety, czyli Merkurego, Wenus, Ziemię czy Marsa. Najnowsze badania tych planet pokazują, że bliźniaczka Ziemi i Czerwona Planeta miliardy lat temu przypominały Ziemię. Panowały na nich idealne warunki do rozkwitu biologicznego życia.
Jest wielce prawdopodobne, że życie na Ziemię przybyło z tych planet lub obiektów, które brały udział w ich formowaniu. Być może ślady życia wciąż znajdują się na tych planetach. To pozwolą niebawem ustalić misje na te obiekty. Astronomowie uważają również, że pewne formy życia mogą występować też na lodowych księżycach Jowisza czy Saturna, które powstały kosztem m.in. planety karłowatej Ceres czy planetoidy Pallas i Hygiea.
Badania Układu Słonecznego pozwalają nam zrozumieć jego niezwykle burzliwą historię. Dzięki temu możemy poznać nie tylko przeszłość formowania się naszej planety i pojawienia się na niej życia, ale również ta wiedza jest pomocna w odkrywaniu planet pozasłonecznych, na których mogą panować idealne warunki do rozkwitu życia, czyli takich drugich Ziemi.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA/BBC / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2021-04-28/w-ukladzie-slonecznym-mialo-byc-wiecej-ziemi-ale-jowisz-je-zdewastowal/

W Układzie Słonecznym miało być więcej Ziemi, ale Jowisz je zdewastował.jpg

W Układzie Słonecznym miało być więcej Ziemi, ale Jowisz je zdewastował2.jpg

W Układzie Słonecznym miało być więcej Ziemi, ale Jowisz je zdewastował3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto wodę w meteorycie z młodego Układu Słonecznego

2021-04-28.

Naukowcy odkryli wodę we wnętrzu meteorytu pochodzącego z młodego Układu Słonecznego.

Woda jest powszechna zarówno na Ziemi, jak i w Układzie Słonecznym. Lód wodny wykryto m.in. na Księżycu, na kometach i wśród pierścieni Saturna. Naukowcy uważają, że woda odegrała ważną rolę w formowaniu się młodego Układu Słonecznego. Aby potwierdzić jaką dokładnie, uczeni poszukiwali dowodów na obecność wody w stanie ciekłym w meteorytach.

 Naukowcy znaleźli inkluzje wody w stanie ciekłym w kryształach soli znajdujących się w meteorytach zaliczanych do klasy tzw. chondrytów. Stanowią one zdecydowaną większość wszystkich meteorytów znajdowanych na Ziemi. Naukowcy stwierdzili, że sól znajdująca się wewnątrz tego typu meteorytów pochodzi z innych, bardziej prymitywnych obiektów macierzystych.

Zespół chciał ustalić, czy inkluzje wodne obecne w meteorytach są formą węglanu wapnia (kalcytu) w klasie meteorytów znanych jako chondryty węglanowe.
Zespół zbadał próbki meteorytu Sutter's Mill, który jest chondrytem węglowym pochodzącym z asteroidy, która uformowała się 4,6 mld lat temu. Używając zaawansowanych technik mikroskopowych, naukowcy znaleźli kryształ kalcytu zawierający inkluzję wodnego płynu z co najmniej 15 proc. dwutlenku węgla.

 Odkrycie to potwierdza, że kryształy kalcytu w starożytnych chondrytach węglanowych mogą zawierać nie tylko ciekłą wodę, ale także dwutlenek węgla.

Naukowcy uważają, że inkluzje powstały prawdopodobnie w wyniku formowania się asteroidy macierzystej z kawałkami zamrożonej wody i dwutlenku węgla w jej wnętrzu. Oznacza to, że asteroida uformowała się w części Układu Słonecznego na tyle zimnej, że woda i dwutlenek węgla mogły zamarznąć, prawdopodobnie poza orbitą Ziemi i prawdopodobnie poza orbitą Jowisza.

 
Meteoryty mogą skrywać nie tylko cząsteczki wody, ale i dwutlenku wegla /materiały prasowe

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-wode-w-meteorycie-z-mlodego-ukladu-slonecznego,nId,5193864

Odkryto wodę w meteorycie z młodego Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odszedł Michael Collins - pilot modułu dowodzenia misji Apollo 11
2021-04-28.
W wieku 90 lat zmarł amerykański astronauta Michael Collins, uczestnik pierwszej załogowej wyprawy na Księżyc. Smutną wiadomość podała w środę 28 kwietnia jego rodzina. Collins był jednym z trzech uczestników epokowej misji kosmicznej Apollo 11 z 1969 roku.
Wieść o śmierci zasłużonego amerykańskiego astronauty pierwszej załogowej misji księżycowej potwierdziła NASA. Specjalny okolicznościowy komentarz zamieścił Steve Jurczyk, pełniący aktualnie obowiązki naczelnika (administratora) amerykańskiej agencji kosmicznej. "Dziś naród stracił prawdziwego pioniera i dożywotniego zwolennika eksploracji" - wskazał na wstępie. "Jako pilot modułu dowodzenia Apollo 11 - niektórzy nazywali go najbardziej samotnym człowiekiem w historii - podczas gdy jego koledzy po raz pierwszy spacerowali po Księżycu, on wspomagał nasz naród w osiągnięciu decydującego kamienia milowego" - wskazał dalej Jurczyk.
W upamiętniającym komentarzu NASA zwrócono też uwagę na rolę, jaką Collins odegrał we wcześniejszym programie amerykańskich lotów załogowych Gemini oraz jako pilot Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. ?Jego własne osiągnięcia, publikacje o jego doświadczeniach oraz kierownictwo nad National Air and Space Museum pomogły naświetlić wkład wszystkich mężczyzn i kobiet zaangażowanych w umożliwienie naszemu narodowi osiągnięcia wielkości w lotnictwie i kosmosie. Bez wątpienia zainspirował nowe pokolenie naukowców, inżynierów, pilotów testowych i astronautów" - podkreślił w tym miejscu Steve Jurczyk.
Michael Collins urodził się w 1930 roku w Rzymie. Po ukończeniu akademii wojskowej w 1952 roku, wstąpił do Amerykańskich Sił Powietrznych, zostając pilotem myśliwców, a z czasem także pilotem doświadczalnym. W 1963 roku został przyjęty do trzeciej grupy astronautów NASA i uczestniczył w dwóch misjach załogowych. Pierwsza - Gemini 10, pobiła rekord wysokości lotu, a Michael Collins został wówczas trzecim Amerykaninem, który odbył spacer kosmiczny - później powtarzał ten wyczyn.
Swój pionierski lot na Księżyc Michael Collins rozpoczął 16 lipca 1969 r., wraz z dwoma innymi astronautami - Neilem Armstrongiem oraz Edwinem "Buzzem" Aldrinem. Lądownik tej misji dotknął powierzchni Księżyca 20 lipca 1969 roku - zeszli na nią później Armstrong i Aldrin, jako pierwsi ludzie w historii. Collins pozostawał wówczas w module dowodzenia znajdującym się na orbicie wokółksiężycowej.
Collins przeszedł na emeryturę w stopniu generała brygady. Zmarły astronauta pozostawił po sobie wiele spisanych wspomnień - wśród nich, niedawno wydaną w Polsce książkę "Niosąc płomień. Podróże astronauty". Po jego odejściu ostatnim żyjącym członkiem wyprawy Apollo 11 pozostaje Buzz Aldrin (mający obecnie 91 lat). Neil Armstrong zmarł w sierpniu 2012 roku.
Fot. NASA [nasa.gov]

Michael Collins. Fot. NASA [nasa.gov]

NASA Remembers Apollo Astronaut Michael Collins
https://www.youtube.com/watch?v=E4mnpHvK8yM&feature=emb_imp_woyt

Źródło: Space24

https://www.space24.pl/odszedl-michael-collins-pilot-modulu-dowodzenia-misji-apollo-11

Odszedł Michael Collins - pilot modułu dowodzenia misji Apollo 11.jpg

Odszedł Michael Collins - pilot modułu dowodzenia misji Apollo 11.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Houston, lecimy! ? recenzja książki
2021-04-28. Kamil Serafin
Książki będącymi relacjami z pierwszej ręki zawsze dostarczą lepszej jakości informacji tym, którzy szukają wartości merytorycznej, w pozycjach, po które sięgają. Zdecydowanie lepiej czerpać informacje na temat wydarzeń tak elitarnych jak loty kosmiczne, od autora mającego z nimi bezpośrednio w przeszłości do czynienia, niż od pisarza, który jedynie zebrał odpowiednią ilość danych i następnie je opisał. Paul Dye, jako były dyrektor lotów w NASA, zaczynający swoją pracę jeszcze przed pierwszym lotem Columbii a kończący ją już za czasów finalizowania budowy ISS, wydaje się z pewnością odpowiednią osobą do snucia opowieści o procesie stopniowego zdobywania orbity za pomocą wahadłowców. Mimo wszystko, jak dobrym dyrektorem lotów kiedyś by nie był, pisarzem okazuje się co najwyżej średnim. Jego postawa moralna również pozostawia miejscami wiele do życzenia.
Zwykle w tym miejscu przechodzę do tego, w jaki sposób książka jest uporządkowana. Co kolejno prezentuje autor, w jakiej kolejności chce przedstawić czytelnikowi treść, która jego zdaniem warta była spisania kilkuset tysięcy słów. W przypadku Houston, lecimy! jest to jednak trudne, bo struktura jest tu niesamowicie wręcz chaotyczna. Miast prezentować wszystko hierarchicznie bądź chronologicznie, Dye przeskakuje z tematu na temat, doprowadzając do katastrofalnego bałaganu. A to prezentuje przebieg symulacji misji, potem budowę wahadłowca, bardzo szczegółowo opisaną strukturę całego MCC (Mission Control Center), następnie swoje życie zawodowe, anegdoty, a ostatecznie chaotycznie spisane doświadczenia z pierwszych lat budowy ISS.
Autor nie wykracza przy tym wszystkim poza własną perspektywę. Trzyma się ziemi i opisuje wyłącznie swoje przemyślenia, przeżycia i dylematy. Zawęża to mocno ilość ogólnych informacji, jakie czytelnik mógłby tu uzyskać na temat programu wahadłowców, jednak nadal jest tu sporo wartościowej wiedzy, do której ciężko dotrzeć za pomocą innych źródeł (zwłaszcza przetłumaczonych na polski). Paul Dye bardzo dokładnie oprowadza nas po całym pokładzie promu, szczególną uwagę skupiając na aspektach technicznych, takich jak zasilanie, odprowadzanie ciepła, nawigacja i inne kluczowe dla utrzymania żywego człowieka na orbicie elementy. Pisząc ?dokładnie? mam tu na myśli naprawdę wymagający opis poszczególnych silników, radiatorów, czujników i całej reszty sprzętu upchniętego pod poszyciem statku. Niestety, zabrakło tu JAKIEJKOLWIEK wizualizacji, czy to przekroju, schematu czy nawet zdjęć, więc cały wahadłowiec Discovery czytelnik musi sobie samodzielnie poukładać w głowie, bazując na opisach autora. Nie, monochromatyczne zdjęcie 8×10 cm na ostatniej stronie rozdziału przedstawiające jeden z wielu omawianych komponentów nie jest wizualizacją.
Znajdziemy tu również to, czego opisywanie autorowi wychodzi ewidentnie najlepiej, czyli opis procedur wykonywanych przed i w trakcie misji. Dye prezentuje nam nie tylko proces podejmowania decyzji przez dyrektora lotów, ale również prezentuje kompetencje i obowiązki przypisane poszczególnym z jego podkomendnych. Dla tych, którzy zastanawiali się jakiego typu rozmowy odbywały się na zapleczu NASA gdy na orbicie umieszczany był Kosmiczny Teleskop Hubble?a, czy też gdy dokonywano dokowania do stacji MIR, będzie to z pewnością nie lada gratka. Nie będzie nią natomiast długi opis współpracy z Rosjanami przy wspólnych misjach kosmicznych pod koniec XX wieku. Autor stwierdza tam, że rosyjskie podejście, zakładające że opadająca rakieta w najgorszym wypadku może spaść na stepu Kazachstanu i spowodować straty w ludności cywilnej, nie jest przecież gorsze od amerykańskiego? a po prostu inne! Houston, lecimy! zawiera zresztą sporo momentów, w których czytelnik może zacząć się zastanawiać, czy przeczytane przed chwilą słowa autorstwa Dye są jego nieudaną próbą wykrzesania z książki odrobiny humoru, czy raczej niezbyt miłym nastawieniem do reszty świata.
Ciężko jest jednoznacznie ocenić pozycję, jaką jest Houston, lecimy!. Będzie to z pewnością bardzo cenna lektura dla tych, którzy tęsknym wzrokiem spoglądają w stronę zamkniętych już w muzeach i hangarach wahadłowców i interesują się początkami Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wiedzy i informacji, które można stąd wyciągnąć, jest naprawdę mnóstwo. Opłacona jest ona jednak mozolnym tempem autora, jego niejednoznacznym językiem i zaawansowaną treścią techniczną, która momentami przypomina wręcz uproszczoną dokumentację. Naprawdę tych kilka rysunków czy schematów bardzo poprawiłoby odczucia czytelnika i pozwoliło uporządkować poznane dane.
Tytuł oryginalny: Shuttle, Houston
Autor: Paul Dye
Tłumaczenie: Stanisław Bończyk
Wydawca: MUZA SA
Stron: 416
Data wydania: 10 marca 2021
https://astronet.pl/recenzje/houston-lecimy-recenzja-ksiazki/

Houston, lecimy ? recenzja książki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uruchomiono prototypowy teleskop ESA do wypatrywania zagrożeń kosmicznych
2021-04-28.
W chilijskim Obserwatorium La Silla (należącym do Europejskiego Obserwatorium Południowego - ESO) rozpoczął działanie teleskop Test-Bed Telescope 2 (TBT2), należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Jest to demonstrator technologii stanowiącej część ogólnoświatowych wysiłków na rzecz przeglądu i identyfikowaniu obiektów bliskich Ziemi (Near-Earth Objects). Pracując wspólnie z teleskopem partnerskim na półkuli północnej, TBT2 będzie monitorować niebo w poszukiwaniu planetoid, które mogą rodzić ryzyko zderzenia z Ziemią - przy okazji, przetestuje też sprzęt i oprogramowanie przyszłej sieci teleskopów.
?Aby być w stanie obliczyć ryzyko, jakie stanowią potencjalnie niebezpieczne obiekty w Układzie Słonecznym, musimy najpierw dokonać ich spisu. Projekt TBT jest krokiem w tym kierunku? - wskazuje Ivo Saviane, kierownik budowy z Obserwatorium ESO La Silla w Chile. Projekt, który jest realizowany w ramach współpracy pomiędzy Europejskim Obserwatorium Południowym (ESO) a Europejską Agencją Kosmiczną (ESA), to "stanowisko doświadczalne do zademonstrowania możliwości potrzebnych przy wykrywaniu i śledzeniu obiektów w pobliżu Ziemi? - mówi Clemens Heese, dyrektor Działu Teleskopów Optycznych w ESA, kierujący tym projektem.
Liczący 56 cm średnicy teleskop w Obserwatorium La Silla w ESO oraz TBT1, jego identyczny odpowiednik położony w stacji naziemnej ESA w Cebreros w Hiszpanii, będą funkcjonować jako prekursory planowanej sieci teleskopów ?Flyeye?, odrębnego projektu, który ESA rozwija, aby dokonywać przeglądu i śledzenia szybko poruszających się po niebie obiektów. Ta przyszła sieć będzie w pełni robotyczna. Oprogramowanie będzie dokonywać kolejkowania obserwacji w czasie rzeczywistym, a na koniec dnia raportować pozycje i inne informacje dotyczące wykrytych obiektów. Projekt TBT jest przeznaczony do pokazania, że oprogramowanie i sprzęt pracują zgodnie z oczekiwaniami. ?Początek obserwacji TBT2 w La Silla pozwoli systemowi obserwacyjnemu na pracę w założonej dwuteleskopowej konfiguracji, ostatecznie spełniając cele projektu? - podkreśla Heese.
Chociaż poważnie szkodliwe upadki planetoid na Ziemię są niesamowicie rzadkie, to nie można ich wykluczyć. Ziemia jest co jakiś czas bombardowana przez duże i małe planetoidy (asteroidy) od miliardów lat, a zdarzenie z Czelabińska w 2013 roku, którego wynikiem było blisko 1600 rannych osób, głównie z powodu latających odłamków i potłuczonego szkła, jeszcze bardziej powiększyło świadomość społeczeństwa na temat zagrożenia ze strony tzw. ?obiektów bliskich Ziemi? (ang. Near-Earth objects). Większe obiekty wyrządzają więcej zniszczeń, ale na szczęście łatwiej je dostrzec, a orbity znanych dużych planetoid są już dobrze zbadane. Szacuje się przy tym, że istnieje wielka liczba mniejszych, do tej pory nie wykrytych obiektów, o których istnieniu nie wiemy, a które mogą spowodować poważne zniszczenia, gdyby uderzyły w gęsto zaludniony obszar.
W zaradzeniu temu mają pomóc TBT i planowana sieć teleskopów Flyeye. Sieć została zaprojektowana w taki sposób, że gdy przybierze już pełny kształt, będzie w stanie obserwować nocne niebo, aby śledzić szybko poruszające się obiekty. Będzie to znaczące rozwinięcie europejskich zdolności do wykrycia potencjalnie niebezpiecznych obiektów bliskich Ziemi.
TBT stanowi część trwających wysiłków wielu organizacji, aby uzyskać bardziej kompletny obraz obiektów i potencjalnego ryzyka, jakie niosą. Projekt powstaje na bazie wcześniejszego zaangażowania ESO w ochronę Ziemi przed potencjalnie niebezpiecznymi obiektami. Zarówno ESO, jak i ESA są aktywne we wspieranej przez ONZ w międzynarodowej sieci ostrzegawczej o nazwie International Asteroid Warning Network i wiele obserwacji tego typu obiektów zostało wykonanych teleskopami ESO. Na przykład należący do ESO Teleskop Nowej Technologii (NTT) w La Silla jest używany do obserwacji małych planetoid bliskich Ziemi w ramach europejskiego projektu NEOShield-2.
Trwająca współpraca pomiędzy organizacjami ESO i ESA jest szczególnie ważna w badaniu obiektów bliskich Ziemi. O ile TBT jest pierwszym projektem teleskopowym zrealizowanym w ramach porozumienia o współpracy pomiędzy obydwoma organizacjami, to ESO pomagało ESA w śledzeniu potencjalnie niebezpiecznych obiektów od 2014 roku, używając Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) w Obserwatorium Paranal do obserwowania słabo widocznych obiektów. Razem te wysiłki są znaczącym krokiem naprzód w światowych poszukiwaniach i zarządzaniu danymi o planetoidach - dowiodły już swojej użyteczności w wykluczaniu prawdopodobieństwa kolizji planetoid z Ziemią.
Instalacja i pierwsze światło TBT2 w Obserwatorium La Silla zostało zebrane przy zachowaniu restrykcyjnych warunków zdrowotnych i bezpieczeństwa. Obserwatoria ESO tymczasowo wstrzymały działanie w ubiegłym roku z powodu pandemii COVID-19, ale wznowiły już obserwacje naukowe, zachowując pewne restrykcje, aby zapewnić bezpieczeństwo i ochronę dla wszystkich osób w nich pracujących.
Źródło: Europejskie Obserwatorium Południowe

Źródło: Space24.

Fot. ESO [eso.org]

Testbed Asteroid Hunter Sees First Light (ESOcast 237 Light)
https://www.youtube.com/watch?v=bQx3kRR60Qk&feature=emb_imp_woyt

ESOcast 168: NEOs ? Near Earth Objects
https://www.youtube.com/watch?v=0Z3nzKcBfeI&feature=emb_imp_woyt

https://www.space24.pl/uruchomiono-prototypowy-teleskop-esa-do-wypatrywania-zagrozen-kosmicznych

Uruchomiono prototypowy teleskop ESA do wypatrywania zagrożeń kosmicznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczegółowe zdjęcia pierścienia pyłowego wokół Wenus

2021-04-29.

Nowe zdjęcie wykonane przez sondę Parker Solar Probe zostało udostępnione przez naukowców z Johns Hopkins Applied Physics Laboratory. Obraz pokazuje pierwszy pełny widok pierścienia pyłowego otaczającego Wenus.


Nowe zdjęcia opublikowano 6 kwietnia i obejmują one prawie cały, 360-stopniowy widok pierścienia. Naukowcy twierdzą, że zdjęcia przedstawiają pełny obraz pierścienia pyłowego, którego wcześniej widziano tylko fragmenty. Poprzednie wskazówki pochodziły z obrazów wykonanych przez sondy Helios w latach 70. ubiegłego wieku i sondy Solar Terrestrial Relations Observatory (STEREO) w latach 2007-2014.

Główny autor badania Guillermo Stenborg z US Naval Research Laboratory w Waszyngtonie, powiedział, że jest to pierwszy przypadek, kiedy pierścień pyłowy w wewnętrznym Układzie Słonecznym został w pełni ujawniony za pomocą obrazów "białego światła". Głównym zadaniem sondy Parker Solar Probe jest badanie korony słonecznej i wiatru słonecznego.

 
Zespół obsługujący sondę od początku zamierzał spróbować uchwycić obrazy wenusjańskiego pierścienia pyłowego za pomocą sondy Parker's Wide-field Imager for Parker Solar Probe (WISPR). WISPR ma dwa teleskopy, które współpracując ze sobą zapewniają pole widzenia wynoszące ponad 95 stopni. Został on zaprojektowany do przechwytywania szerokokątnych obrazów wiatru słonecznego i białego światła.

Co ciekawe, początkowo zespół myślał, że pierścień, który pojawił się jako jasny pas rozciągający się w poprzek czerni kosmosu, był serpentyną - rodzajem struktury koronalnej, która świeci dzięki elektronom znajdującym się w jej wnętrzu. Po wyeliminowaniu możliwości, że był to artefakt w procesie przetwarzania obrazu, dalsze prace pozwoliły ustalić, że pokrywa się on idealnie z orbitą Wenus.

Sonda Parker Solar Probe /NASA

 Pierścień pyłowy wokół Wenus /NASA

Źródło: INTERIA
 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-szczegolowe-zdjecia-pierscienia-pylowego-wokol-wenus,nId,5183232

Szczegółowe zdjęcia pierścienia pyłowego wokół Wenus.jpg

Szczegółowe zdjęcia pierścienia pyłowego wokół Wenus2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze takie zdjęcie na Marsie. Ingenuity szykuje się do kolejnego lotu
2021-04-29. Grzegorz Jasiński
NASA opublikowała niezwykłe zdjęcie wykonane podczas trzeciego lotu helikopterka Ingenuity. Jego kamera uchwyciła w samym rogu kadru, ujęcie macierzystego łazika Perseverance. Ingenuity przygotowuje się do czwartego, przedostatniego lotu na Marsie. Ten test rozpocznie się dziś po 16:12 polskiego czasu, ma potrwać 117 sekund. Ingenuity poleci z prędkością 3,5 metra na sekundę, na wysokości 5 metrów i oddali się w poziomie o 133 metry, by potem wrócić na miejsce startu. O tym, dlaczego helikpopterek nie wzniesie się wyżej i jakie są plany budowy kolejnych, już naukowych helikopterów na Marsa mówi RMF FM Artur Chmielewski z Jet Propulsion Laboratory, autor książki "Kosmiczne wyzwania".
Grzegorz Jasiński: Nie mogę zacząć inaczej niż od gratulacji, bo po pierwszych 3 lotach wygląda na to, że Ingenuity sprawuje się znakomicie.
Artur Chmielewski: Jesteśmy szczęśliwi, wszyscy naprawdę skaczą ze szczęścia, dlatego że nigdy nie wiadomo, jak to będzie. Do tej pory wszystko testowaliśmy w komorze próżniowej, robiliśmy obliczenia, komputerowe symulacje. Ale to nie jest to samo, żeby naprawdę polecieć na Marsa i żeby tam wszystko się udało. Ja to zawsze porównuję do uczenia się języka. Ja pamiętam uczyłem się angielskiego w szkole, ale jak tutaj przyjechałem to nic nie rozumiałem, co ludzie do mnie mówią w USA. Słyszałem tylko jakiś taki bełkot i od czasu do czasu: what? what?
Nadzwyczajne to jest, faktycznie. Jeśli taki laik, jak ja, jak my, popatrzymy na lot tego drona, czy helikopterka, bo ja lubię tę nazwę helikopterek, więc się jej trzymam, jeżeli się popatrzy na jego lot, na to, jak prostą linią leci, to rzeczywiście wygląda to niezwykle, niezwykle stabilnie.
Jesteśmy szczęśliwi, że on jest bardzo stabilny. Nie wiem, czy są udostępniane przez NASA te przerażające pierwsze loty w komorze próżniowej...
Tak, wtedy kiedy był jeszcze podłączony kablami.
A dlaczego był podłączony kablami? To jest dodatkowe utrudnienie na Ziemi, gdy testujemy coś na Marsa, że nie tylko atmosfera ma gęstość 1% ziemskiej, ale także grawitacja jest trzy razy mniejsza. Jeżeli byśmy testowali dokładnie ten helikopter, który będzie latał na Marsie, to byłby 3 razy za ciężki. Tak, że albo podwieszamy go na takiej sprężynie, albo na linkach, albo pierwsze helikopterki robiliśmy 3 razy lżejsze. No ale one nie mogły mieć wtedy akumulatora i musiały być podłączone kablem do sieci.
Proszę powiedzieć o pierwszych wynikach po tych trzech lotach. Wszyscy wiemy, pierwszy lot na wysokość 3 metrów, drugi lot na wysokość 5 metrów plus 2 metry w bok, wreszcie trzeci lot to już zupełnie nowy wszechświat, bo nie tylko na wysokość 5 metrów, ale potem 50 metrów w bok i 50 metrów z powrotem. Tego już na Ziemi w żaden sposób nie dało się przetestować. Czy coś mogło pójść lepiej niż poszło?
Wszystko poszło genialnie. Ten pierwszy nasz test był bardzo prosty, 3 metry w górę i trzy metry w dół. Ale to dlatego, że nasza komora próżniowa ma ograniczony zasięg, do 4 metrów. Ona jest ogromna jeśli chodzi o komory próżniowe, wstawiamy tam duże statki, jak Galileo, czy Cassini, ale to jest 4 metry na mniej więcej 10 metrów, więc daleko latać się nie da. Tak, że nawet te 2 metry w bok to maksimum tego, co możemy przelecieć w komorze próżniowej. Te 50 metrów to już było dla nas coś bardzo ciekawego, specjalnie dla mnie, bo ja dostałem polecenie, żeby opracować następną misję helikoptera. Tym razem on będzie już poważnej wielkości i to już będzie misja naukowa. Tak, że patrzyłem z fascynacją, czy on poleci, jak szybko poleci, jaka jest maksymalna prędkość, czy jest stabilny. Bo ten następny helikopter już będzie duży, będzie tak mniej więcej wielkości małego samochodu, będzie miał 4 metry, będzie miał 6 wirników. To już będzie poważna maszyna. Poza tym, to co nas bardzo ucieszyło, czego nie wiedzieliśmy, to fakt, że dostaliśmy zaraz po wzbiciu się w górę o 7 proc. więcej zasilania. I po wylądowaniu też było 7 proc. więcej zasilania. Podejrzewamy, że po prostu śmigła spowodowały wir powietrza i ten wir wyczyścił nam panele słoneczne, które były pokryte pyłem, którego na Marsie jest bardzo dużo.
W tym trzecim locie bardzo ważna - z tego, co wyczytałem - była obserwacja gruntu i to, na ile kamera nawigacyjna była w stanie rzeczywiście przy pomocy algorytmów, które przygotowano, dokładnie ocenić, gdzie jest i jak ma potem wrócić w to samo miejsce. Wydaje się, że wróciła idealnie, wszystko poszło fantastycznie.
Tak, to jest też dla nas bardzo ważne. Ten helikopter to jest test, on testuje różne rozwiązania, jednym z nich jest właśnie nawigacja. My wiemy, gdzie leżą wszystkie kamienie, te kamienie on musi rozpoznać. Zresztą taka przypiska, prywatna. My często nazywamy kamienie imionami różnych postaci. Dlatego, że jest bardzo ciężko rozmawiać ze sobą na zasadzie, słuchaj, zobacz, jak on świetnie przeleciał nad G17-74S. W związku z tym nadajemy im różne nazwy. Gdy wysłaliśmy pierwszy malutki łazik, Sojourner w 1997 roku, to był pomysł, żeby te głazy nazywać imionami różnych postaci z kreskówek, komiksów. Na i ja rzuciłem Tytusa, w nawiązaniu do komiksów Taty z serii Tytus, Romek i Atomek. Zaproponowałem Tytusa no i teraz jest kamień Tytus na Marsie. Tak samo było właśnie z Ingenuity, te wszystkie kamienie już mają swoje nazwy, to nad nimi przelatujemy. Ale następny helikopter już będzie musiał się z tego doświadczenia nauczyć. Będzie musiał sam rozpoznawać, gdzie jest bezpiecznie, jakiej wielkości są kamienie, gdzie może wylądować, jak blisko może podejść do stoku góry, do różnych warstw, które obserwuje. On już to wszystko będzie musiał sam przemyśleć, ma bardzo dobry mikroprocesor Snapdragon na pokładzie, który jest wbudowywany do autonomicznych samochodów na Ziemi. To wszystko będzie bardziej skomplikowane, ale jesteśmy zadowoleni z tego testu nawigacji.
Początkowo były problemy z poprawnym uruchomieniem oprogramowania, to się wszystko opóźniło o parę dni. Na ile poważne były te problemy? Jak udało się je rozwiązać?
Był problem z oprogramowaniem i na szczęście byliśmy w stanie zmienić ten program. To jest mniej więcej w ten sposób, jak na naszych laptopach nagle pojawia się witrynka i pisze, przyciśnij tutaj i wprowadź update, czyli nową wersję oprogramowania. Potem się czeka kilkanaście sekund i mamy nowe oprogramowanie, które na przykład zablokuje jakichś hackerów. Prawie identyczna sytuacja wydarzyła się z naszym helikopterem. Chodziło o tzw. watchdog timer, to jest funkcja mikroprocesora, która powoduje, że jeżeli coś za długo trwa, to on wraca do stanu pierwotnego. Musieliśmy to zmienić, dlatego że ta funkcja nie dawała nam przesłać danych z helikoptera do łazika Perseverance. Udało się te nową wersję oprogramowania załadować, no i widzimy, że są dobre rezultaty.
Helikopterek, jak i jego główna twórczyni, MiMi Aung są wśród bohaterów pana książki "Kosmiczne wyzwania", to faktycznie jedno z kosmicznych wyzwań, takich szczególnie rozbudzających wyobraźnię. No i pani Aung powiedziała tak dość enigmatycznie, że zamierzacie państwo testować ten helikopterek do granic jego możliwości. No i padło natychmiast pytanie, czy zamierzacie państwo go rozbić. Na to pytanie pani Aung nie odpowiedziała wprost. No to pytam, do jakich granic będziecie państwo testować helikopterek podczas jeszcze dwóch planowanych lotów?
Tak jest. Następny będzie w czwartek. Sytuacja wygląda tak, że czas nam się kończy. Dostaliśmy na eksperymenty miesiąc. Naukowcy misji Perseverance już się niecierpliwią,  bo oni chcą, żeby ten łazik jeździł tam, gdzie oni chcą badać różne skały. Mają na pokładzie te wszystkie instrumenty naukowe i chcą zacząć je używać. Czas płynie. Helikopter to jest tylko test, jest tylko sprawdzenie technologii. No i oczywiście, żeby sprawdzić technologie będziemy starali się sprawdzić, jak szybko możemy lecieć. Nie możemy lecieć za wysoko, dlatego że używaliśmy raczej tanie części i altimetr, który sprawdza na jaką wysokość Ingenuity się wzniósł działa dobrze tylko do 5 metrów. Dlatego latamy na wysokości 5 metrów. Myślimy, że helikopter może się wzbić nawet do kilometra, ale tu będziemy ostrożni. Chcemy natomiast przetestować, jak szybko będzie latał, jak daleko może polecieć. To są najważniejsze rzeczy dla nas, dla tej następnej misji. Jeżeli mamy już tylko 2 loty, chcemy jak najwięcej osiągnąć. W czwartym locie, jeszcze nie chcemy być tacy ryzykowni, w piątym już pójdziemy na pełne ryzyko. I teraz właśnie są dyskusje, co możemy jeszcze przetestować, co jeszcze będzie w miarę bezpieczne. W grę wchodzi też bezpieczeństwo łazika Perseverance, nie możemy na łazika wpaść i coś zniszczyć. Nie możemy wykonywać dużo autonomicznych manewrów, ale tej autonomii chcielibyśmy też trochę spróbować.
Podczas konferencji prasowej NASA po pierwszym locie Ingenuity była mowa o tych kolejnych helikopterach. Ten następny ma być przynajmniej 10 razy cięższy, ma mieć pokaźniejszy ładunek i umożliwić badania naukowe. Wspomniał pan, że on będzie miał 6 wirników. Czy będzie przypominał takiego drona na Ziemi, czy te wirniki będą jeden nad drugim? Jak to będzie wyglądało?
On będzie wyglądał właśnie tak, jak drony, które widzimy na Ziemi. Wirniki będą równo rozłożone dookoła. W takim kole. Najważniejsze jest zdecydować, ile on może podnieść, jak daleko z tym ciężarem może zalecieć. Niestety jeśli spojrzymy na łazik Perseverance, to mimo, że staramy się budować lekkie instrumenty, to wszystkie ważą po 10, 15, 20 kilogramów. Jeżeli chodzi o helikopter, są bardzo ciężkie. Nawet jeśli ten helikopter będzie ważył 30, 35 kilogramów, będziemy w stanie nim podnieść tylko 5 kilogramów. Jeśli chcemy mieć kamerę, spektrograf, mały radar, co by było świetne, żeby badać, co jest pod powierzchnią, gdzie jest woda, gdzie jest lód, gdzie mogą w przyszłości wylądować astronauci, to to jest bardzo ciężkie wyzwanie. Zbudowanie radaru, który waży 2-3 kilogramy jest bardzo trudne. Tak, że w tej chwili pracujemy nad nową technologią, żeby miniaturyzować te instrumenty. A tak nawiasem mówiąc, właśnie tego typu rzeczy, rzucanie tego typu wyzwań inżynierom i naukowcom powoduje, że oni tworzą potem wynalazki. Te wynalazki za kilka lat pojawiają się w formie małych firm, które to komercjalizują, tworzą produkty, które używamy na Ziemi, tak jak iPhone, czy nowoczesne soczewki, wszystko jedno co to jest, zaczyna się od programu kosmicznego, bo jest to takie trudne. Rzucamy te trudne wyzwania.
Wspomniał pan już podczas naszej poprzedniej rozmowy o tym nowym wyzwaniu dla pana osobiście, przygotowywaniu strategii tej kolejnej misji naukowej helikopterka, drona, jakkolwiek on się będzie nazywał. Jak rozumiem, te próby sprawiają, że myśli pan coraz bardziej odważnie o tym, co naprawdę on będzie potrafił.
Tak, oczywiście. Bardzo ważna jest ta autonomia, żeby ten helikopter sam myślał. Dlaczego? Jeżeli chcemy coś zaprogramować, to te loty muszą być bardzo krótkie, bo musimy być bezpieczni. Dlatego łaziki np. jeżdżą po Marsie bardzo wolno, jeżdżą tylko może 100-200 metrów dziennie. Dlaczego? Dlatego, że nie wiemy, co jest dalej i nie chcemy, żeby coś się zepsuło, żeby się zakleszczyło, żeby on jakąś dużą skałę wpadł. Oczywiście dron czy helikopter lata o wiele szybciej, chcemy, żeby szybko latał i przemieszczał się z jednego miejsca geologicznego do drugiego. Nawet chcemy zbadać czapy lodowe, może na północnym biegunie. Tam jest bardzo dużo wody, możemy z tych czap lodowych wnioskować, jaki ostatnio był klimat na Marsie, jak się zmienia. To jest bardzo ważne. No ale do tego potrzeba autonomii, ten helikopter musi sam myśleć, widzieć, rozpoznawać to, co widzi, czy to jest cień, czy to jest dziura, jaka to jest skała, o tej porze dnia. To jest bardzo trudne, ale z drugiej strony potem te wszystkie technologie przychodzą znowu na Ziemię. Na przykład drony dostarczające paczki będą same myślały, same wiedziały, gdzie jest adres, nie będą wpadały na siebie i będą przelatywały między domami. No i może będą jeszcze dodatkowo bardzo ciche. Tak, że pracujemy nad tą technologią i miejmy nadzieję, że zobaczymy ją rychło na Marsie i niedługo też na Ziemi.
Źródło> RMF,
Gdzie jest Perseverance? /NASA/JPL-Caltech /Materiały prasowe

Tu jestem! ? /NASA/JPL-Caltech /Materiały prasowe

Perseverance Rover's Mastcam-Z Captures Ingenuity's Third Flight
https://www.youtube.com/watch?v=kNx9hcrUpww&feature=emb_imp_woyt

https://www.rmf24.pl/nauka/news-pierwsze-takie-zdjecie-na-marsie-ingenuity-szykuje-sie-do-ko,nId,5198869

Pierwsze takie zdjęcie na Marsie. Ingenuity szykuje się do kolejnego lotu.jpg

Pierwsze takie zdjęcie na Marsie. Ingenuity szykuje się do kolejnego lotu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Symulacja NASA: W Ziemię uderzy planetoida - Polska w polu rażenia

2021-04-29.

W stronę Ziemi zmierza duża planetoida. Do kolizji dojdzie za sześć miesięcy. Co robić? Czy mamy jakiekolwiek szanse na ratunek? NASA postanowiła to sprawdzić i na zorganizowanej konferencji przeprowadziła Planetary Defense Conference Exercise, czyli symulację kolizji planetoidy z Ziemią i możliwe scenariusze działania.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Ziemi nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Chociaż scenariusz przedstawiony w symulacji jest realistyczny pod wieloma względami, jest on całkowicie fikcyjny i nie opisuje rzeczywistego potencjalnego uderzenia asteroidy.

 W scenariuszu symulacji, naukowcy NASA dokonali kilka założeń.

 19 kwietnia 2021 r. zauważono planetoidę o magnitudzie 21,5, a następnego dnia potwierdzono jej istnienie. Otrzymała ona nazwę 2021 PDC. Dzień później system monitorowania zderzeń Sentry JPL oraz system CLOMON, zidentyfikowały kilka przyszłych dat, kiedy ta planetoida może potencjalnie uderzyć w Ziemię.

Oba systemy uznały, że najbardziej prawdopodobna data uderzenia to 20 października 2021 roku - zaledwie sześciu miesięcy po wykryciu obiektu, ale szansa na to zdarzenie jest niewielka, około 1 na 2500.

 Fikcyjny scenariusz
19 kwietnia 2021 r. zauważono planetoidę o magnitudzie 21,5, a następnego dnia potwierdzono jej istnienie. Otrzymała ona nazwę 2021 PDC. Dzień później system monitorowania zderzeń Sentry JPL oraz system CLOMON, zidentyfikowały kilka przyszłych dat, kiedy ta planetoida może potencjalnie uderzyć w Ziemię.

Oba systemy uznały, że najbardziej prawdopodobna data uderzenia to 20 października 2021 roku - zaledwie sześciu miesięcy po wykryciu obiektu, ale szansa na to zdarzenie jest niewielka, około 1 na 2500.
W momencie detekcji, niewiele dało się powiedzieć o właściwościach fizycznych 2021 PDC. Naukowcy nie są w stanie określić rozmiaru planetoidy - bazując na zmierzonym albedo, określono, że może się on wahać od 35 do 700 metrów.

Orbita asteroidy jest ekscentryczna - rozciąga się od odległości 0,92 a.u. w najbliższym punkcie do 1,6 a.u. w najdalszym punkcie, tuż za orbitą Marsa. Okres orbitalny asteroidy wynosi 516 dni (1,41 roku), a jej płaszczyzna orbitalna jest nachylona pod kątem 16 stopni do płaszczyzny orbity Ziemi.

2021 PDC jest intensywnie obserwowana w ciągu tygodnia po odkryciu, a w miarę jak zbiór danych obserwacyjnych rośnie z dnia na dzień, prawdopodobieństwo zderzenia rośnie. Asteroida jest zbyt daleko, by wykryć ją na radarach i nie znajdzie się w ich zasięgu aż do potencjalnie kolizyjnego zbliżenia w październiku. W ciągu kilku tygodni prawdopodobieństwo kolizji wzrosło do ok. 5 proc.

W kolejnych dniach obserwacji planetoidy 2021 PDC okazuje się, że ma ona rozmiary 140 na 250 m i jej uderzenie w 21 proc. wpłynie na życie miliona osób. Obiekt uderzy w naszą planetę gdzieś w obszar o rozmiarach 800 na 250 km. Zniszczenia dotkną okolicę w promieniu 250 km od miejsca uderzenia. Skala katastrofy będzie ogromna.
Czy można coś zrobić?
Uczestnicy symulacji mają już wszelkie niezbędne dane, a teraz będą planować dalsze kroki. Czy uderzeniu można jakoś zapobiec? Czy planetoidę można zniszczyć? A może "wystarczy" ewakuować obszar zagrożony uderzeniem? Planetary Defense Conference nadal trwa i uczestnicy rozważają wszelkie możliwe schematy zachowań. Warto wspomnieć, że podczas podobnego ćwiczenia przeprowadzonego dwa lata temu, nie udało się uratować Nowego Jorku. Czy podobnie będzie tym razem? Co z Polską, która jest dość blisko obszaru zagrożonego kolizją 2021 PDC?

W symulacji NASA miejsce uderzenia do Europa - Polska znajduje się w strefie narażonej na wielkie zniszczenia. Fot. Picsel/NASA /123RF/PICSEL

 Trajektorie wykrytej planetoidy i Ziemi przecinają się /materiały prasowe

 
Planetoida 2021 PDC uderzy gdzieś w tym miejscu (zaznaczony na czerwono) - według symulacji NASA, Polska znajdzie się w polu rażenia /materiały prasowe
Źródło: INTERIA.

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-symulacja-nasa-w-ziemie-uderzy-planetoida-polska-w-polu-raze,nId,5201189

Symulacja NASA W Ziemię uderzy planetoida - Polska w polu rażenia.jpg

Symulacja NASA W Ziemię uderzy planetoida - Polska w polu rażenia2.jpg

Symulacja NASA W Ziemię uderzy planetoida - Polska w polu rażenia3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Międzynarodowy Dzień Światła 16 maja
2021-04-29.
Międzynarodowy Dzień Światła to globalna inicjatywa, która corocznie stanowi punkt odniesienia dla dalszego doceniania światła i roli, jaką odgrywa w nauce, kulturze i sztuce, edukacji i zrównoważonym rozwoju oraz w tak różnych dziedzinach, jak medycyna, komunikacja i energia.
Głównym przesłaniem Międzynarodowego Dnia Światła 2021 jest zachęcenie do publicznego wyrażania zaufania do procesu naukowego np. przyłączając się do inicjatywy Trust-Science (Zaufaj Nauce).
Dlaczego 16 maja?
Międzynarodowy Dzień Światła jest obchodzony każdego roku 16 maja, w rocznicę pierwszego udanego użycia lasera w 1960 roku przez fizyka i inżyniera Theodore'a Maimana. Laser jest doskonałym przykładem tego, jak odkrycie naukowe może przynieść społeczeństwu rewolucyjne korzyści w dziedzinie komunikacji, opieki zdrowotnej i wielu innych dziedzinach.
Do głównych celów Międzynarodowego Dnia Światła należą:
?    Polepszenie zrozumienia opinii publicznej, w jaki sposób technologie oparte na świetle i świetle wpływają na codzienne życie każdego człowieka i dlaczego mają one kluczowe znaczenie dla przyszłego rozwoju globalnego społeczeństwa.
?    Budowanie światowego potencjału edukacyjnego poprzez działania ukierunkowane na naukę dla młodych ludzi, odnoszące się do równowagi płci i ze szczególnym uwzględnieniem krajów rozwijających się i gospodarek wschodzących.
?    Podkreślenie ścisłego związku między światłem a sztuką i kulturą oraz roli technologii optycznej w zachowaniu dziedzictwa kulturowego.
?    Wzmocnienie współpracy międzynarodowej w dziedzinie działań koordynowanych przez towarzystwa naukowe, organizacje pozarządowe, agencje rządowe, placówki edukacyjne, przemysł i innych partnerów.
?    Podkreślenie znaczenia badań podstawowych w podstawowej nauce o świetle, potrzebę inwestowania w technologię opartą na świetle w celu opracowania nowych zastosowań oraz globalną konieczność promowanie karier w nauce i inżynierii w tych dziedzinach.
?    Promowanie znaczenia technologii oświetleniowej i potrzeby dostępu do infrastruktury oświetleniowej i energetycznej dla zrównoważonego rozwoju oraz dla poprawy jakości życia w krajach rozwijających się.
?    Podnoszenie świadomości, że technologie i projektowanie mogą odgrywać ważną rolę w osiąganiu większej efektywności energetycznej, w szczególności poprzez ograniczanie marnotrawstwa energii, oraz w zmniejszaniu zanieczyszczenia światłem, które jest kluczem do zachowania ciemnego nieba.
 
Międzynarodowy Dzień Światła będzie składał się ze skoordynowanych działań na szczeblu krajowym, regionalnym i międzynarodowym. Działania zostaną zaplanowane tak, aby ludzie w każdym wieku i ze wszystkich środowisk mogli docenić centralną rolę światła w nauce i kulturze oraz jako przekrojową dyscyplinę naukową, która może przyspieszyć zrównoważony rozwój. Wydarzenia te będą organizowane przez ponad 100 Krajowych Węzłów. Wydarzenia, które będą organizowane w różnych krajach obejmują koncerty muzyczne, pokazy, wykłady, warsztaty i inne, jak można zobaczyć na tej stronie.
W Polsce, osobą kontaktową w Polskim Węźle Międzynarodowego Dnia Światła jest prof. Tomasz R. Woliński z Politechniki Warszawskiej i Polskiego Towarzystwa Fotonicznego
Więcej informacji:
?    Strona internetowa Międzynarodowego Dnia Światła
?    Kontakt do prof. Tomasza R. Wolińskiego, osoby kontaktowej w Polskim Węźle Międzynarodowego Dnia Światła: e-mail: [email protected], [email protected]
?    Strona internetowa Polskiego Towarzystwa Fotonicznego (Węzeł Krajowy Międzynarodowego Dnia Światła)
 
Autor: Joanna Molenda-Żakowicz
Na ilustracji: logo Międzynarodowego Dnia Światła. Źródło: International Day of Light
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/miedzynarodowy-dzien-swiatla-16-maja

Międzynarodowy Dzień Światła 16 maja.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny rozpoczęły budowę stałej stacji kosmicznej! Na orbitę trafił jej główny moduł Tianhe
2021-04-29.
Chiny z powodzeniem wysłały na orbitę pierwszy element budowanej na niskiej orbicie załogowej stacji kosmicznej. Rakieta Długi Marsz 5B wysłała w przestrzeń kosmiczną moduł Tianhe.
Start został przeprowadzony z kosmodromu Wenchang. Rakieta Długi Marsz 5B wystartowała 29 kwietnia o 5:23 czasu polskiego. Już po nieco ponad 8 minutach od startu moduł Tianhe został odłączony od rakiety i godzinę później rozłożył panele słoneczne, dostarczające mu energii elektrycznej.
Teraz Tianhe użyje własnego napędu, by wspiąć się na docelową orbitę o wysokości około 370 km. W połowie maja do modułu ma przylecieć bezzałogowy statek towarowy Tianzhou 2, a następnie w czerwcu stację odwiedzi pierwsza trzyosobowa załoga.

Chińska Stacja Kosmiczna
Początki projektu chińskiej załogowej stacji orbitalnej sięgają 1992 r. Państwo Środka nie mogło przystąpić do projektu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej z uwagi na polityczne uwarunkowania ze Stanami Zjednoczonymi, dlatego w końcu zdecydowano osiągnać stałą obecność na orbicie poprzez budowę własnego kompleksu.
Chiny stopniowo rozwijały swój program załogowy. Wykonywały misje ze statkiem Shenzhou. W 2003 roku wysłały w nim pierwszego astronautę. Potem nastąpiła budowa niewielkich (8-tonowych) eksperymentalnych stacji - Tiangong 1 i następnie Tiangong 2. Tiangong 2 był już ostatecznym poligonem przed rozpoczęciem budowy stałej stacji. Testowano w nim zarówno misję załogową jak i misje transportowe z transferem paliwa na orbicie.

Harmonia Niebios
Pierwszy moduł Chińskiej Stacji Kosmicznej Tianhe ma 22 tony masy, 16,6 m długości i 4,2 m średnicy. Swoim kształtem i architekturą bardzo przypomina rosyjski moduł Zwiezda, będący bazą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Tianhe posiada 6 portów dokowania: po jednym z przodu i z tyłu oraz 4 porty wokół przedniej sekcji transferowej. Porty w sekcji transferowej będąc służyć rozbudowie stacji.
Moduł Tianhe będzie stanowił bazę dla stacji. Został wyposażony w systemy podtrzymywania życia i kwatery dla przybywających do niej w przyszłości astronautów. Napęd Tianhe składający się z dużych silników chemicznych i serii mniejszych silników elektrycznych będzie zapewniał stacji położenie na odpowiedniej orbicie.
W module rozwinęła się para paneli słonecznych o rozpiętości 30 m. Panele dostarczą 27 kW mocy do orbitalnego kompleksu. Z modułu Tianhe astronauci będą też wychodzić na zewnątrz stacji, by wykonywać spacery potrzebne do ukończenia jej budowy.
Relokacja przybywających statków i spacery kosmiczne będą wspierane przez ramię robotyczne Lappa (bazujące na konstrukcji z rosyjskiej stacji Mir).

Plany rozbudowy stacji
W 2022 r. do Tianhe dołączą dwa dodatkowe moduły: Wentian i Mengtian. Budowa stacji ma zostać ukończona w latach 2021-2022. Oprócz dołączenia dwóch modułów, będą w tym czasie przeprowadzane bezzałogowe misje towarowe i co najmniej 4 loty z pobytem astronautów na jej pokładzie.
Chińska Stacja Kosmiczna ma działać przez co najmniej 10 lat i ma stanowić platformę do prowadzenia badań w warunkach nieważkości w dziedzinach takich jak biologia, medycyna, astrofizyka czy mechanika. W czasie działania stacji będzie ona mogła też służyć jako miejsce serwisowania kosmicznego teleskopu Xuntian - podobnego do Kosmicznego Teleskopu Hubble?a sprzętu, który będzie miał zdolność dokowania z kompleksem.
Chiny bardzo poważnie podchodzą do budowy swojej stacji. Na Ziemi oczekuje moduł rezerwowy Tianhe, który miał być wysłany, gdyby utracono główny moduł w locie rakietowym. W przyszłości ten i kolejne zapasowe moduły mogą zostać przebudowane, by stanowić dodatkowe rozszerzenie kompleksu. Podczas załogowych operacji Chiny chcą też mieć w gotowości rakietę Długi Marsz 2F i dodatkowy statek załogowy Shenzhou na wypadek przeprowadzenia misji ratunkowej.
 
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: Xinhua/NSF/SpaceNews
 
Więcej informacji:
?    informacja prasowa agencji Xinhua o udanym wysłaniu modułu Tianhe-1 na orbitę
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Długi Marsz 5B startująca z kosmodromu Wenchang z modułem Tianhe. Źródło: Xinhua/Ju Zhenhua.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/chiny-rozpoczely-budowe-stalej-stacji-kosmicznej-na-orbite-trafil-jej-glowny-modul

Chiny rozpoczęły budowę stałej stacji kosmicznej! Na orbitę trafił jej główny moduł Tianhe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supermasywne czarne dziury się przebudziły. ?Przyczyna nie jest zrozumiała?
2021-04-29.ŁZ. MNIE.
Międzynarodowy zespół astronomów odkrył powtarzające się co kilka, kilkanaście godzin wybuchy w promieniach rentgenowskich pochodzące z obszarów centralnych dwóch galaktyk. Wcześniej nie wykazywały one jakiejkolwiek aktywności. Praca na ten temat ukazała się w periodyku ?Nature?.
Głównym autorem pracy jest Riccardo Acordia ? doktorant z Max Planck Institute for Extraterrestrial Physics (MPE). Członkiem zespołu badawczego był również astronom z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego ? dr Mariusz Gromadzki ? poinformowało Obserwatorium Astronomiczne UW w komunikacie.
W centrum prawie każdej galaktyki znajduje się supermasywna czarna dziura. W przypadku galaktyk podobnych do naszej Drogi Mlecznej, masy supermasywnych czarnych dziur zawierają się w przedziale od kilkuset tysięcy do kilku milionów mas Słońca. Dla porównania masa czarnej dziury w Drodze Mlecznej to 5 mln mas Słońca.
Supermasywne czarne dziury nie emitują żadnego światła, a o ich obecności astronomowie wnioskują na podstawie zachowania gwiazd i materii w ich najbliższym sąsiedztwie. Są też galaktyki ze znacznie masywniejszymi czarnymi dziurami (ich masy mogą sięgać nawet setek milionów mas Słońca).
Olbrzymie ilości promieniowania
Otoczone są one dyskami materii, która w ogromnych ilościach jest przez niepochłaniana. Wewnętrzne obszary takich dysków są rozgrzane do bardzo wysokiej temperatury i emitują olbrzymie ilości promieniowania, często kilkakrotnie większego niż wszystkie gwiazdy w danej galaktyce.
Obiekty takie nazywane są kwazarami i oznaczane skrótem AGN (ang. active galactic nuclei), czyli aktywne jądra galaktyk. Są to najjaśniejsze obiekty we Wszechświecie ? przypomniano w komunikacie.
Podczas rutynowego skanowania nieba teleskop rentgenowski eROSITA znalazł nietypowe obiekty zlokalizowane w centrach dwóch galaktyk, które niemal w regularnych odstępach czasu, co kilka, kilkanaście godzin, wysyłały ostre impulsy w promieniowaniu rentgenowskim.
Emitowana podczas nich energia jest porównywalna z całkowitą energią wypromieniowywaną przez ich macierzyste galaktyki.
?Było to odkrycie o tyle zaskakujące, że wcześniej podobne zjawisko zostało odkryte w przypadku dwóch kwazarów, a ich natura tłumaczona była procesami fizycznymi występującymi w wewnętrznych obszarach dysków akrecyjnych? ? wskazano w komunikacie.
Zaskakujące odkrycie
Nowo odkryte zjawiska zostały potwierdzone przy użyciu dwóch innych rentgenowskich teleskopów XMM-Newton oraz NICER. W tym przypadku galaktyki, z których dochodzą impulsy są spokojne i nie pokazywały wcześniej żadnej zmienności związanej z pochłanianiem materii przez supermasywne czarne dziury. Są to zupełnie normalne galaktyki podobne do naszej Drogi Mlecznej.
?Przyczyna tych zjawisk nie jest do końca zrozumiała. Z pewnością w tym przypadku można odrzucić wyjaśnienie wymagające obecności dysku akrecyjnego. Najbardziej prawdopodobną przyczyną tej pseudo-okresowej zmienności jest obecność w pobliżu supermasywnej czarnej dziury gwiazdy, której orbita jest znacząco wydłużona? ? oceniają naukowcy.
Jak wyjaśniono, gdy gwiazda znajduje się najbliżej czarnej dziury, część jej atmosfery jest odrywana przez ogromną grawitację, a następnie pochłaniana. Dalsze obserwacje oraz badania teoretyczne tych obiektów pozwolą potwierdzić bądź odrzucić proponowany scenariusz oraz zrozumieć mechanizmy aktywowania czarnych dziur w typowych galaktykach.
W badaniach brał udział doktor Mariusz Gromadzki z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmował się on opracowaniem widm optycznych tych obiektów uzyskanych przy pomocy 10-metrowego teleskopu SALT, zlokalizowanego w Republice Południowej Afryki.
Widma te pozwoliły na wyznaczenie odległości do tych galaktyk oraz oszacowanie energii emitowanej podczas tych zjawisk.

źródło: PAP

Naukowcy zastanawiają się nad przyczyną zjawiska (graf. NASA/JPL-CalTech)
https://www.tvp.info/53550615/kosmos-supermasywne-czarne-dziury-sie-przebudzily

Supermasywne czarne dziury się przebudziły. Przyczyna nie jest zrozumiała.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto planetę gorętszą od lawy

2021-04-30.

Astronomowie odkryli piekielną planetę, gorętszą od płynnej lawy. Mowa o TOI-1431b.

Zespół astronomów kierowany przez astrofizyka Bretta Addisona z Centrum Astrofizyki Uniwersytetu Południowego Queensland w Toowoomba, odkrył nową planetę o nazwie TOI-1431b. Nie jest to jednak przyjazny świat - ani dla ludzi, ani dla żadnych znanych nam organizmów żywych.

 Planeta TOI-1431b została po raz pierwszy namierzona przez satelitę NASA Training Exoplanet Survey Satellite pod koniec 2019 roku. Obserwacje uzupełniające pomogły potwierdzić istnienie egzoplanety.

Świat TOI-1431b, znany również jako MASCARA-5b, jest oddalony od nas o 490 lat świetlnych. Planeta ta jest całkiem spora - ma masę trzy razy większą od Jowisza. Znajduje się blisko swojej gwiazdy (czar orbity wynosi 2,5 dni) i oficjalnie należy do kategorii najgorętszych planet, jakie kiedykolwiek odkryto.

 
Temperatury tam panujące są wystarczająco wysokie, bo doprowadzić do wyparowania większości metali. Co więcej, TOI-1431b jest planetą gorętszą nawet od niektórych czerwonych karłów (rodzaju gwiazd).

- Jeśli chodzi o przykłady z naszego świata, planeta jest gorętsza niż temperatura topnienia większości metali i gorętsza niż stopiona lawa. W rzeczywistości, temperatura planety w ciągu dnia jest gorętsza niż 40 proc. gwiazd w Drodze Mlecznej. Temperatura planety zbliża się do temperatury spalin z silnika rakietowego - powiedział Brett Addison.

W przypadku TOI-1431b obserwujemy także tzw. zjawisko retrogradacji, czyli ruchu orbitalnego lub obrotowego w kierunku przeciwnym do obrotu jego pierwotnego, czyli centralnego obiektu (w tym przypadku gwiazdy).

- Jeśli spojrzymy na Układ Słoneczny, wszystkie planety krążą w tym samym kierunku, w którym obraca się Słońce i wszystkie poruszają się wzdłuż tej samej płaszczyzny. Orbita nowej planety jest tak bardzo nachylona, że w rzeczywistości porusza się w kierunku przeciwnym do rotacji jej gwiazdy macierzystej - dodał Addison.

Wizja artystyczna TOI-1431b /materiały prasowe

Źródło: INTERIA.
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-planete-goretsza-od-lawy,nId,5198355

Odkryto planetę gorętszą od lawy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mogą być gwiazdy z antymaterii. Naukowcy wskazują 14 miejsc w naszej galaktyce
2021-04-30.
Radek Kosarzycki
Wydarzenia, do których doszło tuż po powstaniu wszechświata, doprowadziły do tego, że we wszechświecie zwyciężyła materia nad antymaterią. Naukowcy jednak podejrzewają, że wciąż tu i ówdzie mogło jej przetrwać do czasów obecnych tyle, że powstają z niej całe obiekty kosmiczne. Gdzie one są?
W najnowszym artykule opublikowanym w periodyku Physical Review D naukowcy opublikowali mapę Drogi Mlecznej, na której zaznaczyli czternaście miejsc.
Jak zobaczyć antymaterię?
Analizując dane zbierane przez całą dekadę za pomocą kosmicznego teleskopu Fermi, właśnie w tych miejscach naukowcy znaleźli źródła wysokoenergetycznego promieniowania gamma, które może być emitowane przez antygwiazdy (gwiazdy zbudowane z antymaterii). Do emisji promieniowania mogłoby dochodzić na powierzchni antygwiazdy, gdzie antymateria miałaby spotykać się z cząstkami zwykłej materii barionowej docierającej do niej z przestrzeni międzygwiezdnej.
Wszystko to brzmi bardzo tajemniczo i mało prawdopodobnie, jednak badacze zauważają, że detektory wciąż rejestrują antymaterię: czy to te znajdujące się na Antarktydzie, czy też na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie niedawno zarejestrowano kilka jąder antyhelu.
Choć teleskop Fermi w czasie całej swojej misji zarejestrował ponad 5800 źródeł promieniowania gamma, to zaledwie 14 z nich zdaje się emitować promieniowanie gamma, które może mieć swoje źródło w procesie anihilacji materii z antymaterią, a nie może w pulsarach czy czarnych dziurach.
To ile tych antygwiazd może być?
Nie wiadomo. Naukowcy zauważają, że ustalenie tego, czy patrzymy na gwiazdę, czy na antygwiazdę byłoby praktycznie niemożliwe. Spowodowane jest to tym, że antygwiazdy powinny emitować dokładnie takie samo światło jak zwyczajne gwiazdy. Jedyne co je może odróżniać od gwiazd, to właśnie promieniowanie gamma emitowane przy zetknięciu się cząstek antymaterii tworzących gwiazdę z cząstkami materii z przestrzeni międzygwiezdnej.
Szacunki wskazują, że optymistycznie jedna antygwiazda przypada na dziesięć gwiazd, ale tak jest tylko, gdy antygwiazdy rozproszone są wokół dysku galaktyki, gdzie nie mają okazji wchodzić w interakcję z dużą ilością materii barionowej, przez co nie emitują dużo promieniowania gamma. Jeżeli jednak antygwiazdy - tak jak gwiazdy - zamieszkują głównie dysk galaktyki, to jest ich znacznie mniej - być może jedna na 400 000 zwykłych gwiazd. Mówimy jednak o szacunkach, zakładając, że antygwiazdy w ogóle istnieją, czego jak dotąd nie potwierdzono.
Jak zwykle w astronomii, pozostaje nam cierpliwie czekać na kolejne badania i odkrycia. Cieszy jednak, że źródło antymaterii, która czasami do nas dociera, wciąż pozostaje nieznane i prowokuje do tworzenia takich teorii jak powyższa. Coś przecież musi odpowiadać za emisję tych pojedynczych cząstek antymaterii.
Lokalizacja potencjalnych antygwiazd w Drodze Mlecznej

https://spidersweb.pl/2021/04/antygwiazdy-czyli-gwiazdy-zbudowane-z-antymaterii.html?utm_medium=push&utm_source=pushpushgo&utm_campaign=sw

To mogą być gwiazdy z antymaterii. Naukowcy wskazują 14 miejsc w naszej galaktyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi lot Stratolaunch
2021-04-30. Krzysztof Kanawka
Po ponad dwóch latach od pierwszego lotu, potężny samolot Stratolaunch po raz drugi wzniósł się w powietrze.
Stratolaunch był projektem potężnego samolotu, służącego za pierwszy stopień w wynoszeniu małych satelitów na orbitę. Do 2019 roku ideą Stratolaunch było wynoszenie małej rakiety na pewną wysokość, skąd nastąpiłoby uwolnienie rakiety i jej lot na orbitę z satelitą na pokładzie. Taki sposób wynoszenia satelitów pozwoliłby m.in. na zwiększenie wynoszonej masy, większą dowolność w wyborze miejsca startu oraz większą niezależność od czynników pogodowych.
Projekt rozpoczął się w 2010 roku, a oficjalnie został ogłoszony w 2011 roku. Przez lata doszło do kilku zmian, m.in. rakiet, jakie miały by być wynoszone przez ten samolot. W ostatniej ?orbitalnej? wersji (styczeń 2019) planowano korzystanie jedynie z rakiety Pegasus XL. W kolejnych miesiącach plany uległy znacznym modyfikacjom.
Pierwszy lot, zawirowania i zmiana właściciela
Trzynastego kwietnia 2019 roku Stratolaunch po raz pierwszy wzniósł się w powietrze. Pierwszy lot Stratolaunch trwał 2,5 godziny. Samolot osiągnął maksymalny pułap blisko 4600 metrów oraz prędkość ok 310 km/h.
Następnie doszło do dużych zawirowań wokół Stratolaunch. Pojawiły projekt Stratolaunch może być zakończony albo też ?sprzedany? do innego wykonawcy. 15 czerwca 2019 pojawiła się informacja, że samolot Stratolaunch został wystawiony na ?sprzedaż?. Cena nabycia tego samolotu to około 400 milionów USD. Pojawiła się także informacja, że prowadzone są rozmowy z Richardem Bransonem, właścicielem koncernu Virgin (w tym Virgin Galactic i Virgin Orbit). Wówczas pojawiła się także informacja, że istniały duże rozbieżności co do wyceny tego projektu.
W drugim tygodniu października 2020 pojawiła się informacja, że Stratolaunch zmienił właściciela. Co ciekawe, nie podano do publicznej wiadomości nowego właściciela Stratolaunch. Nie podano także wartości transakcji przejęcia Stratolaunch.
Pod koniec marca 2020 strona Stratolaunch przedstawiła nową ofertę tej firmy. Zamiast wynoszenia satelitów Stratolaunch będzie oferować loty hipersoniczne za pomocą własnych pojazdów. Przedstawiono także pojazdy hipersoniczne: Talon-A, Talon-Z oraz kosmiczny Black Ice. Najwięcej informacji jest dostępnych o Talon-A: ma to być pojazd w całości odzyskiwalny o masie startowej 2720 kg, długości 8,5 m i rozpiętości skrzydeł 3,4 m. Talon-A ma osiągać prędkości rzędu 6 Mach. Talon-A ma lądować na tradycyjnych lotniskach, a nawet pod własnym napędem startować z tradycyjnych lotnisk.
Drugi lot Stratolaunch
Po ponad dwóch latach od pierwszego lotu, 29 kwietnia 2021 doszło do drugiego lotu Stratolaunch. Podobnie jak pierwszy lot, i tym razem Stratolaunch wystartował z Mojave Air & Space Port w Kalifornii.
Lot trwał ponad 3 godziny. W tym czasie samolot wykonywał przeloty na pułapie przekraczającym 4 km. Lot zakończył się udanym lądowaniem.
Ten drugi lot wyraźnie sugeruje, że trwają prace nad pojazdem Stratolaunch i prawdopodobnie w kolejnych miesiącach dojdzie do następnych testów w locie tego potężnego samolotu.
(NSF)
Porównanie wielkości największych samolotów świata, w tym Stratolaunch / Credits ? Clem Tillier (clem AT tillier.net)

https://kosmonauta.net/2021/04/drugi-lot-stratolaunch/

Drugi lot Stratolaunch.jpg

Drugi lot Stratolaunch2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak mocno rynek kosmiczny przyciąga inwestycje? Warunki i perspektywy [ANALIZA]
2021-04-30. Marcin Kamassa.
Pomimo imponującej skali rozwoju globalnego rynku technologii kosmicznych w ostatnim dziesięcioleciu, obszar ten w dalszym ciągu pozostaje jednym z bardziej wymagających pod względem kryteriów dostępu i szans rozwoju zalążkowej działalności gospodarczej. Na młode prywatne przedsięwzięcia czyha tutaj nadal wiele wyzwań i przeszkód, które wiążą się zwłaszcza z zapewnieniem odpowiedniej ilości kapitału na start oraz dotrwaniem do momentu skomercjalizowania posiadanych rozwiązań. Wielkie znaczenie mają zatem tutaj różnego rodzaju formuły wsparcia zewnętrznego i inwestycji bezpośrednich, których na rynku na szczęście nie brakuje ? choć dostęp do nich nadal bywa mocno utrudniony.
Prywatna działalność kosmiczna na fali wznoszącej
Minione dziesięciolecie, pod względem sytuacji na globalnym rynku technologii kosmicznych, było czasem szczególnym - ujawniania się nowych możliwości biznesowych i przyspieszonego wzrostu dynamiki rozwojowej na tle innych sektorów międzynarodowej gospodarki. Obniżanie barier dostępu do zaawansowanych i wcześniej niebywale drogich technologii stało się na tyle wyraźne, że podbój rynku z ich wykorzystaniem wszedł w obszar możliwości także początkujących, małych i średnich przedsiębiorstw. Jednocześnie, szybko postępująca prywatyzacja, decentralizacja i outsourcing działalności kosmicznej poskutkowały równie przyspieszonym wzrostem rynkowej konkurencji, przy wciąż niejednokrotnie bardzo wysokich kosztach spodziewanej komercjalizacji technologii (zwłaszcza w segmencie upstream).
W takich warunkach szczególnie dojmujące okazało się (w nader wielu przypadkach) zapotrzebowanie na kapitał zewnętrzny ? umożliwiający firmom przetrwanie w kolejnych, jałowych pod względem dochodowym, etapach budowania pozycji rynkowej i gotowego produktu lub usługi opartych na zdolnościach kosmicznych. Tutaj ? podobnie, jak w innych obszarach zaawansowanej działalności innowacyjnej i przemysłowej ? w sukurs przyszły liczne formuły możliwego dofinansowania, zarówno publicznego, jak i inwestycji prywatnych.
Zróżnicowanie tych propozycji wsparcia jest znaczne, zależnie od zaawansowania rozwoju finansowanej działalności, atrakcyjności jej zakładanego skutku, zasobności wkładu własnego, czy też horyzontu realizacji zamierzeń biznesowych. I tak, na najwcześniejszych etapach wdrażania pomysłu charakterystyczne stało się ? wespół z pozyskiwaniem dotacji bezpośrednich w programach krajowych i zagranicznych ? także korzystanie z pomocy różnego rodzaju inkubatorów biznesu, parków naukowo-technologicznych oraz programów akceleracyjnych (niejednokrotnie budowanych w partnerstwach publiczno-prywatnych). W miarę potwierdzania rynkowej konkurencyjności i utwierdzania się w przekonaniu o zasadności modelu biznesowego, nastawała pora na skupienie właściwego zainteresowania inwestycyjnego ? najczęściej funduszy kapitału zalążkowego (Seed Capital) bądź wysokiego ryzyka (Venture Capital), ale nierzadko również: inwestycji korporacyjnych, wykupu udziałów czy też zaangażowania inwestorów indywidualnych bądź tzw. ?aniołów biznesu?.
Tych scenariuszy może być oczywiście znacznie więcej ? niezależnie jednak od założeń, dostęp do zewnętrznego finansowania niejednokrotnie stanowi o ?być albo nie być? całego perspektywicznego, acz dopiero dojrzewającego przedsięwzięcia (na jego ?prekomercyjnym? etapie rozwoju). Bywa, że przekonują się o tym nawet najszybciej wzrastające spółki, które dysponują już zapleczem infrastrukturalnym i inwestorskim, zrealizowanymi rundami finansowania oraz globalnym rozmachem działalności.
Globalne środowisko inwestycji prywatnych
W ujęciu ogólnoświatowym, notowano od dłuższego czasu rekordowe wskaźniki wzrostu obrotów rynkowych, konkurencyjności oraz skali inwestycji prywatnych w ramach przedsięwzięć wiązanych z programami kosmicznymi. Pod względem akumulacji prywatnych wkładów finansowych w działalność kosmiczną, jeszcze do niedawna wyróżniały się lata 2018-2019 ? przykładowo, w roku 2018 ich globalna wartość została oszacowana w przedziale pomiędzy 3,0 mld a 3,2 mld USD. Wynik ten został dodatkowo poprawiony w 2019 r., gdy szacowana kwota inwestycji prywatnych osiągnęła pomiędzy 4,1 mld USD (zgodnie z wyliczeniami Seraphim Capital) a 5,8 mld USD (Space Angels)[1].
Pomimo widocznego rozrzutu między tymi oszacowaniami, wciąż sygnalizują one nienotowany wcześniej "skok" ? łącznie inwestycje prywatne w światowym sektorze kosmicznym wzrosły w latach 2018-2019 prawie dwukrotnie na tle danych bazowych z 2017 r. Należy przy tym jednak poczynić zastrzeżenie ? w przeważającej mierze były to inwestycje zogniskowane w zaledwie kilku największych globalnych spółkach prywatnych: SpaceX, Blue Origin, OneWeb oraz Virgin Galactic. Według tej miary, wskazane firmy mogły skupić łącznie inwestycje sięgające aż 3,9 mld USD, na tle całkowitej sumy 5,7 mld USD ogółu światowych inwestycji prywatnych (zgodnie z wyliczeniami Bryce i ESPI)[2]. Jak wynika przy tym z innych oszacowań, za 71% tych inwestycji (wejść kapitałowych) odpowiadały fundusze Venture Capital[3].
Zarysowana tendencja wzrostowa niebawem została poddana weryfikacji wraz z nastaniem realiów pandemicznych. I co ciekawe, po przeszło roku od wystąpienia "szoku koronawirusowego", pierwsze miarodajne wyliczenia skali inwestycji branżowych nie tylko nie wykazały załamania, ale wręcz zasygnalizowały przełom pod względem wzrostu ich liczby.
Firma badawczo-doradcza Quilty Analytics odnotowała 5,7 mld USD nakładów na inwestycje (w nieco szerzej w tym przypadku pojmowanej branży lotniczo-kosmicznej) w samym pierwszym kwartale 2021 r., co względem 1,2 mld USD w tym samym okresie ubiegłego roku oznaczać ma wzrost aż o 356 %. Z kolei Seraphim Capital, który prowadzi analizy już ściśle odnoszone do technologii kosmicznych, w opublikowanych 29 kwietnia br. wyliczeniach wykazał rekordowy roczny wynik inwestycyjny sektora. Zgodnie z nimi, nakłady prywatne wzrosły prawie dwukrotnie względem 2020 roku, do 8,7 mld USD w porównaniu z tym samym momentem rok wcześniej (12 miesięcy liczone do 31 marca br.).
Osobną kwestię stanowi to, jak szeroko na rynku kosmicznym przyjęła się formuła spółek start-up ? na przestrzeni lat 2015-2018 stwierdzono powstanie w sektorze kosmicznym ponad 500 takich zalążkowych firm o zasięgu międzynarodowym, bazujących na innowacjach (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, Europie, Chinach, Indiach i Japonii)[4]. Z kolei w najnowszym raporcie Bryce Space and Technology nt. spółek zalążkowych na rynku kosmicznym (w oparciu o dane z roku 2019) wskazano, że w badanym okresie czasu aktywnych w skali globu pozostawało 330 start-upów. Większość z nich (180) została zarejestrowana w Stanach Zjednoczonych ? dalsze 150 stanowiły naturalnie młode firmy sektora kosmicznego z siedzibą poza Stanami Zjednoczonymi (45% ogółu światowych przedsiębiorstw tego typu). Spośród tych ostatnich, 31 start-upów powstało w Chinach (21% podmiotów spoza USA). Dalej w zestawieniu widnieją: Wielka Brytania (24 firmy), Kanada (10), Japonia (8), Indie (8), Singapur (7) i Izrael (7) [5].
W zestawieniu Bryce nie wyszczególniono konkretnej liczby podmiotów z Polski, niemniej jednak dostrzeżono statystyczny przyrost (o pojedyncze przypadki) nagromadzenia zalążkowych firm kosmicznych z międzynarodowymi aspiracjami. Rozszerzając ten wątek o własne spostrzeżenia, można tutaj pokusić się o zasygnalizowanie przykładów start-upów z minionej dekady, które pod kierownictwem polskich przedsiębiorców stały się firmami o zasięgu globalnym ? przykład może tutaj stanowić założona w Finlandii w 2014 r. spółka Iceye (dostawca radarowych satelitów i technologii obserwacji Ziemi). Przedsiębiorstwo posiada już konstelację własnych obiektów orbitalnych, jak również dysponuje polskim oddziałem zamiejscowym o ważnej roli dla całej spółki, a także znacznymi wkładami ze strony międzynarodowych inwestorów (realizowanymi już w dalszych rundach finansowania).
Jak pokazują kolejne dane statystyczne, do 2019 r. na rynku globalnym obserwowano szybkie zwiększanie się liczby młodych firm, które otrzymały zewnętrzne finansowanie na działalność kosmiczną ? w skali świata inwestorów znalazło wówczas aż 135 z nich (raport Bryce). Spośród wszystkich tych start-upów, 56 to spółki z USA, podczas gdy 79 działało poza Stanami Zjednoczonymi. Był to jednocześnie pierwszy taki rok, w którym liczba doinwestowanych młodych firm spoza USA przekroczyła liczbę ?zasilonych? start-upów amerykańskich (rok wcześniej naliczono ich 48 - wobec 53 w samych USA)[6]. Z kolei pod względem skali dofinansowania młodych spółek celowych na rynku kosmicznym w 2020 roku, Seraphim Capital wyliczył, że blisko 7,7 mld USD inwestycji prywatnych zasiliło w sumie ponad 200 takich firm (należy przy tym pamiętać, że te wyliczenia obejmują też nowo powstałe konsorcja i grupy konsolidacyjne złożone z wcześniej działających podmiotów, o utrwalonej już wcześniej pozycji)[7].
Pod względem przedmiotu prowadzonej działalności ? najszybszy wzrost obserwowany jest w takich segmentach jak konstrukcje lekkich satelitów i systemów wynoszenia (z wykorzystaniem rakiet nośnych wielokrotnego użytku, budowanych także z zastosowaniem technologii addytywnych, czyli druku 3D). Znaczną część takich młodych spółek stanowią firmy z rynku zbierania/przetwarzania danych obrazowych oraz SATCOM i pochodnych usług telekomunikacyjnych ? dysponujących koncepcjami wykorzystania rozległych sieci tanich, zminiaturyzowanych i łatwo zastępowalnych satelitów.
Europejskie spojrzenie
Pod kątem uzyskiwania kapitału początkowego na dalszą działalność, sytuacja sektora kosmicznego w Europie przedstawia się co najmniej interesująco, o czym świadczy krajobraz finansowania młodych firm nakreślony niedawno badaniami Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Objął on obszerną próbę ponad 40 podmiotów rynku kosmicznego z UE i jej bezpośredniego otoczenia.
Większość ankietowanych firm zadeklarowała poszukiwanie finansowania na badania i rozwój oraz doskonalenie produktów i usług, opierając się w coraz większym stopniu na funduszach typu Venture Capital i Private Equity. Jak zauważono jednak, istnieje bariera w dostępie do przestrzeni finansowania prywatnego na najwcześniejszych etapach rozwoju spółek i działalności kosmicznej. Ponadto całkowita wielkość takich zewnętrznych inwestycji pozostaje daleko w tyle za przyrostem skali wczesnego finansowania prywatnego w USA. Oczekuje się przy tym, że warunki uzyskiwania wsparcia indywidualnego na zalążkowym etapie działalności w Europie poprawią się dzięki programom pilotażowym rodzaju InnovFin Space Equity i równoległym inicjatywom krajowym.
Nie zmienia to jednak faktu, że w wydanym w 2019 roku raporcie The Future of the European Space Sector, tak zarysowany krajobraz inwestycji prywatnych oceniono jako nieoptymalny i stwarzający zwiększone ryzyko w procesie komercjalizacji technologii kosmicznych w Europie[7]. Większość ankietowanych firm zwracała uwagę na decydujące znaczenie środków publicznych i instrumentów pochodnych sektora publicznego, które często stanowiły dla nich jedyne dostępne źródło kapitału. Ponadto blisko 40% badanych zauważyło, że posiadanie finansowania publicznego często było warunkiem wstępnym dostępu do źródeł prywatnych, z kręgu funduszy gotowych do ponoszenia podwyższonego ryzyka inwestycyjnego (VC).
Europejski system finansowania publicznego zakwalifikowano w raporcie jako relatywnie silny i mocno rozbudowany na tle światowym. Zwrócono też tutaj uwagę na możliwości, jakie pojawią się wraz z uruchomieniem nowych programów europejskich - Horyzont Europa oraz InvestEU, rozpatrywanych na tle deklarowanego sukcesu programów Horyzont 2020 i Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji Strategicznych [EFIS], które zdaniem raportu skutecznie w minionym okresie programowania (2014-2020) mobilizowały do badań i rozwoju innowacji w UE.
Z drugiej strony, podkreślono niedostateczną spójność i skorelowanie zestawu instrumentów finansowania działalności i rozwoju firm kosmicznych w Europie. Lepiej oceniono tylko wybrane, konkretne mechanizmy wsparcia zalążkowego, przywołując tutaj zwłaszcza programy Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) ? sieć inkubatorów przedsiębiorczości, centra akceleracji oraz program Copernicus Start-Up. Gorzej natomiast wypadł całokształt wolumenu inwestycji w firmy na wczesnym etapie działalności ? głównie ze względu na stwierdzone rozdrobnienie przydzielanych kwot wsparcia i całej puli dystrybuowanych środków (pomiędzy dużą ilość odbiorców). Stwierdzono także nierównomierną dystrybucję kapitału pomiędzy różnymi kluczowymi segmentami działalności.
Po stronie inwestorów, skonsultowano się z ponad 20 podmiotami z europejskiego obszaru wpływu. W ich ocenie, decydującym ograniczeniem jest wydatnie wydłużony horyzont zwrotu z inwestycji w sektorze kosmicznym (na tle innych obszarów inwestycyjnych w ogólnie pojętym przemyśle). W porównaniu z generalną sytuacją na rynku zaawansowanych technologii, stwierdzono wyższe od średniej zapotrzebowanie na kapitał oraz odpowiednio niższy poziom dojrzałości rynku.
Często wymienianą (już w innych opracowaniach), a niekiedy uciążliwą inwestycyjnie specyfiką sektora jest też duża współzależność instytucjonalno-naukowo-przemysłowa, która jest konieczna do prawidłowej i skutecznej realizacji wiodących, zazwyczaj nadal bardzo kosztownych przedsięwzięć i wypraw kosmicznych. Przedsiębiorstwa są w tym układzie beneficjentami wielu rządowych i międzynarodowych zamówień, na które przeznaczane są m.in. cyklicznie rozpisywane na kilka lat wspólne budżety składkowe państw członkowskich ESA o wartości kilkunastu miliardów EUR (w 2019 r. zatwierdzono 14,39 mld EUR na lata 2020-2024 ? Polska zgodziła się wnieść do tej puli 166 mln EUR)[8]. Przy całym ich zestawie trudnych do przecenienia walorów, realizacja takich projektów agencyjnych bywa dla młodych spółek kosmicznych jednocześnie zbytnio sformalizowana i angażująca, stanowiąc na dłuższą metę czynnik ?usztywnienia? - nieraz kolidujący z ich wizjami przełamywania schematów w organizowaniu działalności innowacyjnej na rynku kosmicznym.
Polskie dobre praktyki
Rynek działalności kosmicznej w Polsce jest na tym tle jeszcze mocno nieukształtowany ? tym wyraźniej widać jednak na nim przykłady przełamywania oporu w zapewnianiu młodej branży kosmicznej dostępu do publicznego i prywatnego kapitału. Instrumenty z obu obszarów tej praktyki zaoferowała jako jedna z pierwszych na dużą skalę Agencja Rozwoju Przemysłu S.A. (będąca podmiotem Skarbu Państwa). Szczególnymi ich akcentami były wkłady kapitałowe dokonane w zamian za objęcie udziałów w dofinansowywanych, perspektywicznych polskich spółkach.
Według takiego właśnie modelu przeprowadzono niedawno (w sierpniu 2019 roku) - na mocy podpisanej umowy - objęcie 44% udziałów w kapitale spółki technologicznej PIAP Space (spin-off na bazie technologii robotycznej z Państwowego Instytutu Automatyki i Pomiarów). Wyłożono na ten cel ponad 3 mln PLN ? zakładając, że fundusze pozwolą na przyśpieszenie realizacji zamówień Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz firm-integratorów satelitarnych w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Jeszcze wcześniej, bo już w 2014 roku ? na podobnej zasadzie ? ARP stał się inwestorem strategicznym w spółce Creotech Instruments. Objęto wówczas 8% udziałów w firmie z Piaseczna. W efekcie podjętej inwestycji Creotech Instruments otrzymał środki niezbędne do pozyskania ważnych pomieszczeń o kontrolowanych parametrach środowiskowych (ang. clean rooms), przeznaczonych do rozwijania elektroniki kosmicznej oraz utworzenia własnej linii montażowej. Firma mogła w ten sposób zagwarantować realizację nowych projektów we współpracy z ESA, w tym opracowanie i budowę podsystemów dla misji kosmicznej PROBA-3.
Należy tutaj dopowiedzieć, że Agencja Rozwoju Przemysłu prowadzi przy tym wiele innego rodzaju działań promujących i wspierających rodzimy sektor technologii kosmicznych. Ważną część tych działań stanowi wsparcie dla rozwoju kadr (w tym pozyskiwania nowych kompetencji). Przykład stanowi uruchomiony i kontynuowany przez ARP S.A. program stażowy ?Rozwój kadr sektora kosmicznego?, którego adresatami są absolwenci studiów o kierunkach technicznych oraz młodzi naukowcy (przez 6 miesięcy zdobywają doświadczenie w firmach sektora kosmicznego). ARP zobowiązał się tutaj pokrywać koszty wynagrodzenia stażystów nawet w 50-60%.
Ponadto ARP jest również liderem konsorcjum tworzącego inkubator biznesowy ESA BIC w Polsce (European Space Agency Business Incubation Centers - ESA BIC to koordynowana i współfinansowana przez Europejską Agencję Kosmiczną sieć centrów inkubacji biznesowej). Celem jest wspieranie start-upów, które rozwijają swoją działalność w oparciu o technologie kosmiczne. Polskie konsorcjum ESA BIC utworzyły cztery instytucje: Agencja Rozwoju Przemysłu w roli lidera, a dalej: spółka Blue Dot Solutions (lider Konsorcjum Regionalnego Gdańsk-Kraków), Fundacja Przedsiębiorczości Technologicznej (lider Konsorcjum Regionalnego Warszawa-Łódź-Wrocław), Województwo Podkarpackie (lider Konsorcjum Regionalnego Rzeszów).
Słowa podsumowania
W ujęciu całościowym, szacowana skala przychodów na globalnym rynku kosmicznym przekroczyła już dawno 400 mld USD (osiągając konkretnie 414,75 mld USD) - jak stwierdzono w raporcie Space Foundation za 2018 rok. Wobec wyliczeń z roku poprzedniego, dało to przyrost na poziomie 8 procent. Z tej całkowitej wartości, blisko 79% zaliczono w poczet przedsięwzięć komercyjnych i prywatnych, natomiast pozostałe 21% skojarzono z aktywnością rządową. W tym samym czasie zaangażowanie kapitału ludzkiego w sektorze oceniono na około 1 mln zatrudnionych w skali globu[9] .
Z podsumowań prezentowanych przez Komisję Europejską wynika tymczasem, że UE zainwestowała ponad 12 mld EUR w działalność kosmiczną w latach 2014?2020. Ocenia się, że wkład ten zwraca się ze zwielokrotnioną mocą: stopę zwrotu określono na poziomie pomiędzy trzy- a czterokrotnością każdego wyasygnowanego euro[10].
Przewidywania na najbliższą przyszłość pozostają w tym kontekście optymistyczne ? gospodarka kosmiczna (szczególnie w obszarze zastosowań satelitarnych) ma nadal rosnąć, na świecie i w Polsce ? choć w niepewnym i nierównomiernym tempie względem lat ubiegłych. Powodem jest wciąż możliwa głębsza konsolidacja na rynku i ograniczenia inwestycyjne już częściowo zaistniałe w obliczu przewlekłego kryzysu pandemicznego (choć jak pokazały przedstawione wyżej wyliczenia, w znacznej mierze dotychczasowe obawy okazały się być formułowane ?na wyrost?)[11]. Wcześniej, w ciągu dziesięciu statystycznych lat (od 2008 do 2018 r.), ekspansja rynkowa działalności kosmicznej stawała się miarowo, ale coraz bardziej zauważalna dla inwestorów publicznych i prywatnych. Znacząco napędził ją rosnący globalny popyt na produkty i usługi satelitarne, który w czasie pandemii okazał się jeszcze wyższy (w dziesięcioleciu przed jej wystąpieniem liczba państw posiadających satelitę na orbicie wzrosła z 50 do 82 państw)[12].
Globalny poziom zależności instytucjonalnej i społecznej od technologii kosmicznych wciąż dynamicznie rośnie ? wraz z nim rosnąć będzie też (trwale) grono klientów i form użytkowania danych oraz usług oferowanych z wykorzystaniem infrastruktury kosmicznej. Perspektywa generowania przez sektor coraz większych przychodów w naturalny sposób powinny przyciągać zainteresowanie prywatnych inwestorów ? także na rodzimym rynku. Kwestią do ustalenia nie jest tutaj ?czy?, tylko ?jak? można kształtować kolektywną świadomość otoczenia inwestycyjnego do skierowanie większej uwagi na rodzimy biznes kosmiczny. Wielkim zadaniem podmiotów sektora i sfery publicznej jest wspólne, konsekwentne pokazywanie potencjalnym inwestorom, że w Polsce i poza nią istnieje docelowa baza klientów, którzy wygenerują odpowiedni popyt i przychody.
PRZYPISY:
[1] ESPI Yearbook 2019. Space policies, issues and trends, European Space Policy Institute, Wiedeń, Maj 2020, s. 143.
[2] Ibidem, s. 144.
[3] Szerzej: Start-Up Space. Update on Investment in Commercial Space Ventures, Bryce Space and Technology, Chicago-Londyn 2020.
[4] OECD, The space economy in figures. How space contributes to the global economy, Paryż 2019, s. 13.
[5] Start-Up Space. Update on Investment in Commercial Space Ventures, op. cit., s. 26.
[6] Start-Up Space. Update on Investment in Commercial Space Ventures, op. cit., s. IV, 36.
[7] Q1 2021 sees record breaking number of SpaceTech SPACs worth USD7bn, https://www.privateequitywire.co.uk/2021/04/29/299502/q1-2021-sees-record-breaking-number-spacetech-spacs-worth-usd7bn
[8] Europejski Bank Inwestycyjny, The Future of the European Space Sector. How to leverage Europe?s technological leadership and boost investments for space ventures, Komisja Europejska 2019.
[9] Europejska Agencja Kosmiczna, http://www.esa.int/About_Us/Corporate_news/ESA_ministers_commit_to_biggest_ever_budget.
[10] The Space Foundation, Space Foundation Annual Report 2019, https://www.spacefoundation.org/wp-content/uploads/2020/02/SpaceFoundation_2019_Report.pdf.
[11] Rada Unii Europejskiej, Unijna polityka kosmiczna, https://www.consilium.europa.eu/pl/policies/eu-space-programmes/.
[12] COVID-19 impact on satellite connectivity and video market delays return to growth, Euroconsult, https://www.euroconsult-ec.com/node/605; także: Pandemic won't stop smallsat market takeoff to average 1,000 smallsats to be launched per year over 2020s, Euroconsult, https://www.euroconsult-ec.com/node/604.
[13] OECD, The space economy in figures. How space contributes to the global economy, op. cit., s. 18.
Żródło: Space24

Ilustracja: ESA / Wood. Simon / Ormston. Thomas [esa.int]

Ilustracja: ESA/Galileo Masters [esa.int]

Ilustracja: ESA [esa.int]

Ilustracja: ARP [arp.pl]

https://www.space24.pl/jak-mocno-rynek-kosmiczny-przyciaga-inwestycje-perspektywa-zagraniczna-i-krajowa-analiza

Jak mocno rynek kosmiczny przyciąga inwestycje Warunki i perspektywy [ANALIZA]2.jpg

Jak mocno rynek kosmiczny przyciąga inwestycje Warunki i perspektywy [ANALIZA].jpg

Jak mocno rynek kosmiczny przyciąga inwestycje Warunki i perspektywy [ANALIZA]3.jpg

Jak mocno rynek kosmiczny przyciąga inwestycje Warunki i perspektywy [ANALIZA]4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja marsjańskiego drona przełużona. Ingenuity wykona kolejne loty
2021-05-01.MSIES.TM.
Przebywający na Marsie dron Ingenuity będzie odbywał tam loty co najmniej miesiąc dłużej niż pierwotnie planowano ? poinformowała w piątek NASA. Do tej pory ten miniaturowy helikopter wykonał cztery udane loty.
Ingenuity to nazwa niewielkiego helikoptera ? bezzałogowego drona. Został on przetransportowanego na Marsa przez łazik Perseverance, który wylądował na Czerwonej Planecie 18 lutego. Misja drona miała zakończyć się na początku maja po odbyciu pięciu lotów. NASA zdecydowała jednak, że będzie on wykonywał loty jeszcze co najmniej przez miesiąc.
Pierwsze dwa loty Ingenuity były wznoszeniem się w pionie. Dopiero trzecia próba, wykonana 26 kwietnia, była lotem w poziomie, a Ingenuity przez 80 sekund osiągnął szybkość 2 metrów na sekundę, czyli ok. 7 km/godz.
W czwartek dron miał wznieść się po raz czwarty, ale lot nie powiódł się z powodu błędu w oprogramowaniu. Próba została powtórzona w piątek i tym razem helikopter pokonał w dwie minuty 266 metrów na wysokości 5 metrów.
Kolejne zadanie

W kolejnym locie dron ma przenieść się na oddzielne, niezależne od Perseverance stanowisko. NASA spodziewa się, że w maju Ingenuity wykona jeszcze loty nr 6 i 7, a jego misja być może zostanie przedłużona o kolejne tygodnie.

Głównym celem misji łazika Perseverance i jego drona jest poszukiwanie śladów organizmów żywych które ? jak się przypuszcza ? mogły kiedyś egzystować na Marsie.
Źródło PAP.
Ingenuity będzie wykonywał loty jeszcze co najmniej przez miesiąc (fot. PAP/EPA/NASA/JPL-Caltech)
https://www.tvp.info/53589588/mars-dron-ingenuity-misja-przedluzona

Misja marsjańskiego drona przełużona. Ingenuity wykona kolejne loty.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blisko 1400 aktywnych satelitów Starlink. Udana misja Starlink L24
2021-05-01.
Rakieta Falcon 9 wysłała na niską orbitę okołoziemską kolejny zestaw satelitów Starlink. W ramach misji Starlink L24 wypuszczono 60 nowych statków.
Start został przeprowadzony 29 kwietnia 2021 r. Rakieta wystartowała ze stanowiska SLC-40 na kosmodromie Cape Canaveral na Florydzie o 5:44 czasu polskiego. Lot przebiegł pomyślnie i nieco ponad godzinę od startu satelity zostały wypuszczone przez górny stopień rakiety na wstępnej orbicie.
W misji wykorzystano dolny stopień rakiety Falcon 9 o oznaczeniu B1060, który był użyty już wcześniej sześć razy. Za jego pomocą wyniesiono misje: GPS III SV-03, Starlink L11, Starlink L14, TurkSat 5A, Starlink L18 oraz Starlink L22. Tym razem stopień wrócił po wykonanej misji na Ziemię i wylądował na autonomicznej barce JRTI na Oceanie Atlantyckim.
O sieci Starlink
Firma SpaceX bardzo szybko rozbudowuje sieć satelitów telekomunikacyjnych Starlink, które świadczą usługę dostępu do sieci Internet w miejscach, gdzie naziemne usługi nie są dostępne lub są bardzo drogie i niestabilne.
Po starcie Starlink L24 sieć składa się już z prawie 1400 funkcjonujących satelitów. Prawie wszystkie okupują powłokę o wysokości 550 km i inklinacji 53 stopni. Docelowo ma się tam znaleźć 1584 ładunków. Firma SpaceX prawdopodobnie dokona tego jeszcze w tej połowie 2021 r. Na orbicie polarnej, gdzie ma zostać umieszczonych ponad 300 satelitów, wysłano na razie 10 satelitów.
Każdy z wysłanych satelitów Starlink pierwszej generacji (V1) ma masę około 260 kg i jest wyposażony w anteny obsługujące pasma radiowe Ka i Ku. Statki mają zamontowane specjalne osłony zmniejszające odbijanie promieni słonecznych od anten. Po wypuszczeniu na orbicie rozkładają swoje pojedyncze panele słoneczne i po testach działania każde z urządzeń odpala silniki jonowe Halla, by trafić na docelową orbitę kołową.

Zgoda na rozbudowę sieci na niższych orbitach
Federalna Komisja Łączności udzieliła w kwietniu 2021 r. zgody firmie SpaceX na zmianę planów rozłożenia satelitów sieci Starlink. Teraz SpaceX (pod pewnymi warunkami) może kontynuować rozbudowę systemu o kolejne 2800 satelitów na orbitach o wysokościach 540-570 km i inklinacjach: 53,2, 70 oraz 97,6 stopnia.
SpaceX powinien w drugiej połowie 2021 r. zacząć zwiększanie liczebności swoich satelitów na orbicie polarnej. Wysyłane tam Starlinki są wyposażone w międzysatelitarne połączenia laserowe, by ograniczyć konieczność używania naziemnych stacji pośredniczących w rejonach okołobiegunowych.
 
Podsumowanie
Była to 36. udana misja rakiety orbitalnej na świecie w 2021 ro i 12. misja rakiety Falcon 9. Już niedługo, bo 4 maja z sąsiedniego stanowiska SLC-39A na Cape Canaveral powinien wystartować kolejny Falcon 9 z kolejną grupą satelitów Starlink.
 
Więcej informacji:
?    Oficjalna strona sieci Starlink
Na podstawie: NSF/SpaceX
Opracował: Rafał Grabiański
 
Na zdjęciu: Rakieta Falcon 9 w locie z satelitami Starlink L24. Źródło: SpaceX.
Starlink Mission
https://www.youtube.com/watch?t=1148&v=RBxkRKZ34yo&feature=emb_imp_woyt

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/blisko-1400-aktywnych-satelitow-starlink-udana-misja-starlink-l24

Blisko 1400 aktywnych satelitów Starlink. Udana misja Starlink L24.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewolucja gwiazd w dyskach AGN
2021-05-01.
Aktywne jądra galaktyk są dokładnie tym, czym się wydają ? centralnymi regionami galaktyk, które emitują ogromne ilości energii. Zazwyczaj składają się one z supermasywnej czarnej dziury otoczonej gorącym dyskiem materii akreowanej na czarną dziurę. Nie jest to raczej najbardziej gościnne środowisko, ale gwiazdy wciąż mogą żyć w takim otoczeniu!
Aktywnie wrogie środowiska
Trudno przewidzieć to, jak energetyczne są aktywne jądra galaktyk (AGN). Niektóre z nich mogą przyćmić resztę galaktyki macierzystej na prawie wszystkich długościach fal! Widma materii w pobliżu centralnej czarnej dziury wykazały, że środowiska AGN zawierają większe ilości ciężkich pierwiastków niż środowisko naszego Słońca. Jest więc możliwe, że te cięższe pierwiastki zostały wytworzone w dysku akrecyjnym, a następnie przyciągnięte bliżej czarnej dziury.
Ale co wytwarza ciężkie pierwiastki? Gwiazdy! Gwiazdy można znaleźć w pobliżu centralnych supermasywnych czarnych dziur w galaktykach takich jak Sagittarius A* w Drodze Mlecznej, ale AGN mają o wiele bardziej ekstremalne środowiska niż nasza spokojna centralna czarna dziura. Jakiego rodzaju gwiazdy żyją w środowiskach AGN? Najnowsze badania prowadzone przez Matteo Cantiello (Flatiron Institute/ Princeton University) pozwalają odpowiedzieć na to pytanie.
Co produkują masywne gwiazdy
Cantiello i jego współpracownicy byli szczególnie zainteresowani tym, jak ewolucja gwiazd w środowiskach AGN różni się od ewolucji gwiazd w spokojniejszych środowiskach. Aby znaleźć się w tym miejscu, gwiazdy AGN muszą albo uformować się w dyskach akrecyjnych, albo zostać przechwycone i wciągnięte do dysków. Obydwa modele są wykonalne i potwierdzone przez obserwacje populacji gwiazd wokół centralnych czarnych dziur, które były wcześniej aktywne, jak Sagittarius A*.
Gwiazdy będące już na dysku mogą szybko akreować materię i stać się setki razy masywniejsze od Słońca. Masywne gwiazdy doświadczają więcej wewnętrznego mieszania niż gwiazdy mniej masywne, więc zawartość masywnej gwiazdy jest równomiernie rozłożona w jej wnętrzu. Różni się to znacznie od gwiazd takich jak nasze Słońce, gdzie zewnętrzne warstwy gwiazdy zawierają lżejsze pierwiastki takie jak wodór i hel, podczas gdy wewnętrzne warstwy są zdominowane przez ciężkie pierwiastki.
Jednak masywne gwiazdy są niestabilne i mogą szybko tracić masę, przez co balansują między ekspansją a zapadaniem się. Ich ogromna masa oznacza również, że zakończą swoje życie poprzez zapadnięcie się jądra ? stworzą coraz cięższe pierwiastki w procesie fuzji, aż do momentu, gdy zabraknie im materiału do fuzji i zapadną się same w siebie. Wniosek jest taki, że gwiazdy AGN są dobre w produkcji ciężkich pierwiastków i wysyłaniu ich do dysku akrecyjnego.
Znaki gwiezdnego życia i śmierci
Cantiello i jego współpracownicy zidentyfikowali dwie sygnatury gwiazd AGN: o dużej obfitości ciężkich pierwiastków i zwarte pozostałości gwiazdowe pozostawione po zapadnięciu się jądra. Istnieją badania wskazujące na pierwszą sygnaturę, a co ciekawe, obfitość ciężkich pierwiastków nie wydaje się zależeć od przesunięcia ku czerwieni.
Druga sygnatura jest znacznie trudniejsza do odkrycia. Przed powstaniem obserwatoriów fal grawitacyjnych najlepiej byłoby szukać eksplozji związanych z zapadaniem się jądra w dysku akrecyjnym AGN. Teraz możemy szukać również sygnału fal grawitacyjnych powstałych w wyniku złączenia się gęstych obiektów i przewidzieć, jak często takie połączenia mogą mieć miejsce.
Sagittarius A* jest dobrym poligonem doświadczalnym dla wyników tych badań, ponieważ jądro naszej galaktyki może być zbliżone do pozostałości po AGN. Mamy w ręku prognozy, więc teraz przyszedł czas na obserwacje.
Więcej informacji:
?    Signs of Extreme Survivor Stars
?    Stellar Evolution in AGN Disks
Źródło: AAS
Opracowanie: Agnieszka Nowak
 
Na ilustracji: Centaur A, galaktyka z aktywnym jądrem wyrzucającym szybko poruszające się dżety w swoje otoczenie. Źródło: ESO/WFI (Optyczne); MPIfR/ESO/APEX/A. Weiss i inni (Submilimetrowe); NASA/CXC/CfA/R. Kraft i inni (Promieniowanie rentgenowskie)
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ewolucja-gwiazd-w-dyskach-agn

Ewolucja gwiazd w dyskach AGN.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Protesty po decyzji NASA w sprawie przyznania kontraktu SpaceX
2021-05-01. Anna Wizerkaniuk
Firmy Blue Origin i Dynetics złożyły protesty w związku z decyzją NASA w sprawie przyznania firmie SpaceX funduszy na rozwój lądownika księżycowego Starship. Kontrakt z firmą Elona Muska został zawieszony na czas rozstrzygnięcia sprawy.
Rok temu Amerykańska Agencja Kosmiczna podpisała 10-miesięczne kontrakty z firmami SpaceX, Dynetics i Blue Origin na rozwój projektów Systemów Lądowania Ludzi (ang. Human Landing Systems ? HLS), które miałyby być wykorzystane w ramach programu Artemis w celu umożliwienia ponownego lądowania na Księżycu. Dwa tygodnie temu NASA ogłosiło, że do dalszego rozwoju został wybrany projekt zaprezentowany przez SpaceX i tym samym agencja przyznała potentatowi kontrakt na 2,99 miliarda dolarów.
Decyzja ta nie spodobała się Dynetics i Blue Origin, który stworzył ?Zespół Narodowy? do rozwoju lądownika, łącząc siły z koncernami Lockheed Martin, Northrop Grumman i Draper. W poniedziałek (26 kwietnia) zostały złożone protesty do Government Accountability Office (GAO) ? instytucji kontrolnej Kongresu Stanów Zjednoczonych, w którym stwierdzili, że proces wyboru był wadliwy. GAO ma 100 dni, do 4 sierpnia 2021 r., na podjęcie decyzji.
Blue Origin opublikowało treść odwołania, w którym wymienili swoje zastrzeżenia, które wszystkie wiążą się faktem, że NASA początkowo planowało przyznanie kontraktu dwóm firmom, jednak liczba została zredukowana do jednej. W oświadczeniu dotyczącym wyboru dostawcy, agencja podała, że redukcja kontraktu nastąpiła w wyniku otrzymania od Kongresu zaledwie 25% wnioskowanej kwoty na rozwój systemu lądowania ? dostali 850 milionów dolarów z 3,4 miliardów. Kwota ta ledwie wystarczyła na pokrycie propozycji SpaceX, która była najtańsza. Ponadto NASA zgłosiło się do SpaceX o ponowną wycenę, czego nie uczyniło w przypadku pozostałych dwóch konkurentów. Firma Elona Muska nie zmieniła ceny lądownika, ale zmodyfikowali terminy płatności. Blue Origin zarzuca też: ocenę propozycji niezgodną z przepisami Broad Agency Announcement ? techniki wykorzystywanej przez rządowe agencje Stanów Zjednoczonych podczas wyboru zwycięzcy przetargu, propozycja SpaceX została oceniona w odmienny sposób niż pozostałe, zmianę wagi czynnika, jakim był koszt, na największą, co spowodowało, że czynnik ten stał się najważniejszy, a także nieujawnienie przewidywanych problemów z finansowaniem programu lądowania na Księżycu. Wraz z odwołaniem Blue Origin podało, że ich projekt został wyceniony na 5,99 miliardów dolarów.
Natomiast Dynetics w swoim odwołaniu pisze, że agencja porzuciła podstawowe zasady, jakie założyła w tym programie, czyli konkurencyjność. Ze względu na niedobór funduszy nie były one już wykonywalne, więc NASA powinna na nowo ogłosić konkurs ze zmienionymi zasadami, by uwzględnić nowe możliwości finansowe lub pozwolić na ponowne złożenie propozycji, lub wycofanie się. Zamiast tego amerykańska agencja ?wybrała opcję antykonkurencyjną i o największym ryzyku ? pojedynczą nagrodę kontraktową Opcji A, tym samym zapewniając jedynego zwycięzcę kontraktu Opcji B w następnej fazie programu HLS?. Według Dynetics wybranie opcji najtańszej, akceptowalnej pod względem technicznym jest unikaniem dalszej konkurencji podczas rozwoju lądownika. Firma nie podała kwoty, na jaką oszacowano realizację ich propozycji, jednak wiadomo, że była większa niż kwota proponowana przez Blue Origin.
Źródła:
NASA suspends HLS contract with SpaceX, Blue Origin Protest of HLS Award Filed April-26-2021 Redacted Public Version, Dynetics HLS Protest

https://astronet.pl/loty-kosmiczne/protesty-po-decyzji-nasa-w-sprawie-przyznania-kontraktu-spacex/

Protesty po decyzji NASA w sprawie przyznania kontraktu SpaceX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)