Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Zobacz dwa sierpy na wieczornym niebie. Sfotografuj je

Dziś wieczorem dojdzie do wyjątkowego zdarzenia. Cienki sierp Księżyca znajdzie się tuż obok cienkiego sierpa Wenus. To rzadki widok, a wystarczy lornetka, by go podziwiać. Zróbcie zdjęcie tej pięknej parze - najciekawsze opublikujemy.

Sierp - po raz pierwszy ujrzał go Galileusz w 1610 roku, gdy spojrzał na Wenus, używając prostej lunety. To zjawisko miało być kolejnym potwierdzeniem heliocentrycznych pomysłów Mikołaja Kopernika. Tylko ta teoria dobrze tłumaczyła taki, a nie inny kształt planety. Obserwowana w powiększeniu wyglądała zupełnie jak młody Księżyc. W dzisiejszy wieczór przekona się o tym każdy, kto używając lornetki lub teleskopu, spojrzy w stronę południowo-zachodniego horyzontu. Porównanie obu obiektów dawno nie było tak łatwe.

Najjaśniejsza planeta Układu Słonecznego od kilku tygodni była świetnie widoczna na wieczornym niebie. Wyglądała jak jasna gwiazda pojawiająca się nad południowo-zachodnim horyzontem już w 15 minut po zachodzie Słońca. Teraz dobre warunki do jej obserwacji mijają. Planeta szybko zbliża się do Słońca i za kilka dni zniknie z pola widzenia.

Jednak zanim zniknie, Wenus spotka się jeszcze z Księżycem. W czwartkowy wieczór obok jasnej planety będziemy mogli zaobserwować młody sierp naszego satelity, zaledwie 28 godzin po nowiu. Zwykle wypatrzenie go w takiej fazie jest nie lada wyzwaniem, ale tym razem zadanie ułatwi obecność Wenus. Nadal świeci ona silnym blaskiem i bardzo łatwo odnaleźć ją po zachodzie Słońca. A gdy to już się uda, trzeba popatrzeć nieco do góry i w lewo. Tam powinniśmy dostrzec cienki sierp Księżyca. Oba obiekty zajdą ok. godz. 17.00, więc warto się spieszyć.

W odnalezieniu młodego Księżyca może pomóc zwykła lornetka. Dziesięciokrotne powiększenie pozwoli bez trudu odnaleźć cienki sierp na wieczornym niebie.

Wenus jest teraz tuż przed złączeniem dolnym - co znaczy, że wejdzie między Ziemię a Słońce. Znajdzie się tak blisko Ziemi, jak to tylko możliwe i będzie na niebie wyjątkowo duża. W tym czasie kątowo jest największą planetą widoczną na niebie. Planety wewnętrzne (Merkury i Wenus) wyróżnia to, że w różnym czasie ich tarcze przybierają różne fazy - zupełnie jak nasz Księżyc. Wzajemna pozycja Wenus, Słońca i Ziemi sprawia, że z naszej perspektywy druga planeta wygląda jak cieniutki sierp. Lornetka przyda się więc nie tylko do obserwacji Księżyca.

Zrób zdjęcie na pamiątkę

Wenus i Księżyc nisko nad horyzontem to nie lada gratka dla fotografów. Widok tak cienkich sierpów obok siebie w tym roku już się nie powtórzy. Fajnie byłoby zrobić zdjęcie tej parze. Można je wykonać aparatem wyposażonym w obiektyw ok. 200 mm.

 

Przesyłajcie swoje zdjęcia na adres: [email protected]

Z najciekawszych zrobimy galerię na naszych stronach i profilu Nauka Ekstra na Facebooku. W treści maila prosimy o umieszczenie zdania: Zgadzam się na bezpłatne udostępnienie przesłanego zdjęcia/przesłanych zdjęć na stronach www.wyborcza.pl, www.gazeta.pl oraz na profilu Nauka Ekstra i Gazeta Wyborcza na Facebooku.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,15213568,Zobacz_dwa_sierpy_na_wieczornym_niebie__Sfotografuj.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewielka planetoida wpadła do ziemskiej atmosfery. Miała nas minąć - astronomowie się pomylili

Przed kilkoma godzinami mała planetoida wtargnęła do ziemskiej atmosfery. Nie wyrządziła żadnych szkód, prawdopodobnie w całości spłonęła. Jak rzadko w takich przypadkach udało się ją wypatrzyć niecałą dobę przed "zderzeniem".

Planetoida 2014 AA została odkryta zaledwie wczoraj - 1 stycznia 2014 pomiędzy 7 a 8 rano czasu polskiego. Odkrycia dokonał Richard A. Kowalski z Mt Lemmon Survey. Na podstawie niewielkiej ilość obserwacji astronomowie zakwalifikowali planetoidę do grupy obiektów NEO (ang. Near Earth Objects). To grupa planetoid przelatujących wyjątkowo blisko Ziemi. 2014 AA miała minąć naszą planetę w odległości 0.02 LD (LD - Lunar Distance), czyli ok. 7600 km.

Tak nieduża ilość obserwacji była obarczona sporym błędem i w tym przypadku astronomowie się pomylili. Próba ponownych obserwacji planetoidy w 24 godziny po odkryciu zakończyła się fiaskiem. Astronomowie Bill Gray z Minor Planet Center oraz Steve Chesley z Jet Propulsion Laboratory obliczyli, że kosmiczna skała prawdopodobnie wtargnęła w ziemską atmosferę na obszarze pomiędzy Ameryką Środkową a wschodnim wybrzeżem Afryki. Jako najbardziej prawdopodobne miejsce wejścia w atmosferę Ziemi szacuje się obszar kilkaset kilometrów na zachód od zachodniego wybrzeża Afryki. W tej chwili brak informacji o obserwacji przelotu planetoidy.

 

W przestrzeni kosmicznej znajduje się ponad 10 tys. już odkrytych obiektów typu NEO. Ich pozycje są szczególnie monitorowane przez astronomów. Wiele z nich udaje się odkryć dopiero w bezpośrednim sąsiedztwie naszej planety lub już po ich bliskim przelocie obok Ziemi - skomentował zdarzenie w rozmowie z "Gazetą" Michał Kusiak z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Odkrycie 2014 AA przed jej wtargnięciem w atmosferę jest drugim takim przypadkiem w historii. Wcześniej udało się to jedynie w przypadku niewielkiej planetoidy 2008 TC3, która spłonęła nad Ziemią w 2008 roku. Jej przelot nad Afryką zaobserwowało dwóch pilotów Boeinga 747 należącego do linii KLM.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,15216601,Niewielka_planetoida_wpadla_do_ziemskiej_atmosfery_.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W styczniu będzie co podziwiać. Na niebie Kwadrantydy i opozycja Jowisza
ASTRONOMICZNE ATRAKCJE NA NIEBIE
 
W styczniu na niebie ujrzymy wiele atrakcji. Pośród nich maksimum aktywności Kwadrantydów i opozycja Jowisza. Jest również szansa na obserwację Lovejoy, choć trzeba się pospieszyć, bo zbliża się ona do Słońca, a jej blask powoli spada.
Po przesileniu zimowym dni stają się coraz dłuższe. W Warszawie, w pierwszy dzień Nowego Roku, Słońce wzeszło o 7.45, a zaszło o 15.34. Natomiast ostatniego dnia miesiąca wzejdzie o 7.18, a zajdzie o 16.21.
4 stycznia o godzinie 13.00 naszego czasu, Ziemia znajdzie się w peryhelium - w punkcie orbity najbliższym Słońcu i oddalonym od niego o 147 mln km. Księżyc znalazł się najbliżej Ziemi 1 stycznia o godz. 22.00 i ponownie znajdzie się 30 stycznia o godz. 10.57, z kolei najdalej 16 stycznia o godz. 2.52.
 
Doskonały czas na podziwianie planet
A co z planetami? W styczniu Merkury znajduje się na sferze niebieskiej bardzo blisko Słońca i jego obserwacje nie będą możliwe. Na podziwianie Wenus największe szanse będziemy mieli pod koniec miesiąca. Godzinę przed wschodem dojrzymy ją niespełna 10 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem. Mars natomiast widoczny będzie w drugiej połowie nocy. Świeci on w konstelacji Panny. Jego blask w ciągu miesiąca wzrośnie od 0,8 do 0,3 magnitudo - jest to jasność porównywalna z najjaśniejszymi gwiazdami na niebie.
Styczeń to również doskonały czas do podziwiania Jowisza, bo 5 dnia miesiąca o godz. 22.11 planeta znajdzie się w opozycji. Dzięki temu jej jasność i rozmiar kątowy będą największe. Dysponując lunetą lub teleskopem można więc będzie podziwiać szczegóły na tarczy planety, a także zmienne konfiguracje galileuszowych księżyców.
Rankiem możemy również obserwować Saturna. W styczniu widać go w konstelacji Wagi. Jego blask jest bardzo podobny do blasku Marsa. Uran znajduje się w gwiazdozbiorze Ryb i widać go wieczorem. Jeśli warunki będą sprzyjające, to można go będzie dojrzeć gołym okiem, ale do obserwacji lepiej korzystać z lornetki. Podobnie jest z Neptunem. Dysponując lornetką możemy odnaleźć go w konstelacji Wodnika.
 
Blask Lovejoy spada
W styczniu możemy pokusić się również o obserwacje planety karłowatej Ceres. Widać ją w konstelacji Panny, kilka - kilkanaście stopni nad Spicą i Marsem. Jasność Ceres w styczniu wynosi około 8,5 mag, a więc do jej obserwacji musimy użyć lornetki.
W tym miesiąca wciąż panują dobre warunki do obserwacji komety C/2013 R1 (Lovejoy). By ją podziwiać, warto wybrać się w pierwszej dekadzie miesiąca, bo jej blask powoli spada i jest już coraz bliżej Słońca. W pierwszych dniach stycznia widać ją na granicy konstelacji Herkulesa i Wężownika. Około godziny przed wschodem Słońca kometa świeci na wysokości około 30 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem. Jej blask wynosi około 5,5-6,0 mag, a więc jest widoczna nawet przez małe lornetki.
 
Szansa na podziwianie Kwadrantydów
W pierwszej dekadzie stycznia możemy podziwiać także meteory z jednego z najciekawszych i najaktywniejszych rojów - Kwadrantydów. Dokładny moment maksimum jest przewidywany na 3. dzień miesiąca o godz. 20.30 naszego czasu. O tej porze w Polsce jest już ciemno. Jedynym problemem może być niska wysokość radiantu nad horyzontem, bo wtedy właśnie znajduje się on w okolicach dołowania - nisko nad północnym horyzontem. Dla odmiany do obserwacji zachęca korzystny układ faz Księżyca z nowiem występującym 1 stycznia.
 
Źródło: PAPAutor: kt/aw/rp,map
 
1&srcw=555&srch=320&dstw=555&dsth=320

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemia najbliżej Słońca

W piątek o 13, Ziemia znajdzie się najbliżej Słońca. Oba ciała będzie wtedy dzielił dystans 147,1 milionów kilometrów - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie. Nie to jest jednak przyczyną ciepłej dotychczas zimy.

W starożytności i w średniowieczu uważano, że wszystkie planety poruszają się po orbitach idealnie kołowych. Pogląd ten zrewidował Jan Kepler, który udowodnił, że ciała Układu Słonecznego poruszają się po krzywych stożkowych: elipsach, parabolach i hiperbolach.

Dziś wiemy więc, że planety poruszają się po elipsach. Miarą spłaszczenia elipsy jest parametr "e" zwany mimośrodem. Im bliższy jest on zera, tym bardziej elipsa przypomina okrąg, a im bardziej zbliża się on do jedności, tym bardziej orbita staje się wydłużona.

W przypadku Ziemi mimośród jej orbity wynosi e=0,0167. "Wynika z tego prosty fakt, że nasza planeta nie znajduje się w stałej odległości od Słońca. Chociaż podręczniki podają, że odległość dzieląca Ziemię i Słońce wynosi 149 600 000 km, jest to tylko wartość średnia" - podkreślił astronom. W rzeczywistości dystans dzielący oba ciała zmienia się od 147,1 mln km (astronomowie mówią, że Ziemia znajduje się wtedy w peryhelium) do 152,1 mln km (Ziemia w aphelium).

Wbrew temu, co moglibyśmy sądzić, Ziemia znajduje się najbliżej naszej dziennej gwiazdy na początku stycznia, a więc w środku zimy, a najdalej na początku lipca, a więc w środku lata. - Odległość dzieląca Ziemię od Słońca nie jest podstawowym czynnikiem, który warunkuje występowanie pór roku. Największy wpływ na nie ma bowiem nachylenie osi obrotu naszej planety do płaszczyzny jej ruchu orbitalnego - wyjaśnił Olech.

Tak więc 4 stycznia, o godzinie 13 naszego czasu, kiedy Ziemię od Słońca dzielić będzie rekordowo niska odległość 147,1 miliona kilometrów (0,9833233 jednostki astronomicznej), nie powinniśmy oczekiwać specjalnych upałów. Tarcza naszej dziennej gwiazdy będzie jednak miała średnicę aż 32,6 minuty łuku, czyli o ponad jedną minutę większą niż w momencie, gdy Ziemia znajduje się w aphelium.

Kształt orbity Ziemi ma jednak mierzalny wpływ na nasze pory roku. Ponieważ w najbliższej okolicy Słońca Ziemia porusza się nieznacznie szybciej niż w momencie, gdy dzieli ją największa odległość, pory roku nie trwają tyle samo czasu. Na półkuli północnej wiosna średnio trwa 92 dni i 21 godzin, lato 93 dni i 14 godzin, jesień 89 dni i 18 godzin, a zima 89 dni i 1 godzinę. Ponieważ na półkuli południowej sytuacja wygląda dokładnie na odwrót, jesteśmy w niejako w nieznacznie uprzywilejowanej sytuacji, bowiem nasze lata są o ponad 4 dni dłuższe.

Z drugiej strony ponieważ w styczniu, kiedy na półkuli południowej panuje lato, Ziemia jest właśnie najbliżej Słońca, tamtejsze lata są średnio rzecz biorąc nieznacznie cieplejsze niż nasze.

 

http://fakty.interia.pl/nauka/news-ziemia-najblizej-slonca,nId,1083182

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2014 AA - planetoida, która miała ominąć Ziemię

 

imaghthhthnasaasnjyo094tye6-589cx205.jpg

 

Planetoida oznaczona jako 2014 AA została wykryta jako pierwsza w obecnym roku - 1 stycznia w godzinach porannych czasu polskiego - a dostrzegł ją Richard A. Kowalski w ramach programu Mount Lemmon Survey, którego celem jest wykrywanie obiektów bliskich Ziemi (NEO, Near-Earth Objects). Obiekty te są ściśle monitorowane przez astronomów, bo to właśnie one najbardziej zagrażają naszej planecie znajdując się w odległości mniejszej niż 1.3 j.a. (jednostki astronomicznej) od Słońca. A 2014 AA zbliżyła się do Ziemi jeszcze bardziej - czego w zasadzie nikt się nie spodziewał.

 
Przez to, że obiekt ten został wykryty tak późno astronomowie nie mieli czasu na dokładne pomiary przez co zamiast przelecieć w odległości 0.2 LD od Ziemi (Lunar Distance - odległość Księżyca - jednostka wynosząca tyle ile średnia odległość naszego naturalnego satelity od Ziemi - 384 tys. kilometrów; 0.2 LD to zatem około 76 tysięcy kilometrów) wpadł on w naszą atmosferę najprawdopodobniej nad zachodnim wybrzeżem Afryki i zanim uległ spaleniu doleciał na wysokość Ameryki Środkowej.
Mamy szczęście, że był to obiekt tak niewielki - miał on około 4 metrów średnicy wobec czego niemal w całości uległ spaleniu w atmosferze, a do powierzchni Ziemi prawdopodobnie doleciały tylko maleńkie jego fragmenty, które mogły zostać rozrzucone na całej trasie przelotu bolidu przez atmosferę.
 
Poniżej możecie zobaczyć animację autorstwa doktora Pasquale Tricarico pokazującą jak wyglądała trasa lotu planetoidy tuż przed jej uderzeniem w Ziemię.
 
2014aa-500x498.gif
 
Nie był to pierwszy obiekt, który udało nam się wykryć tuż przed impaktem z naszą planetą. Poprzedni taki przypadek wystąpił w 2008 roku i była to planetoida TC3, którą dostrzeżono zaledwie 19 godzin przed tym jak spaliła się ona gdzieś nad Afryką. Jej fragmenty udało się wtedy odnaleźć w Sudanie.
 
  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak może wyglądać koniec czasu?

 

wszechswiat1-210cx158.jpg

 

Dzięki grafenowi naukowcy mogli zasymulować strukturę Wszechświata i jednocześnie sprawdzić, jak wyglądałaby nasza rzeczywistość, gdyby jego ekspansja oraz czas skończyłyby się.

 
Czas to czwarta współrzędna czasoprzestrzeni w teorii względności Einsteina. Doświadczana codziennie przez każdego z nas, lecz tak enigmatyczna, że do dziś fizycy do końca nie zgadzają się do tego jak ona działa.
Teraz, dzięki metamateriałom naukowcy mogli obejrzeć koniec czasu (nazywany po angielsku Big Crunch). Nowe materiały dają naukowcom nowe możliwości. Jednym z nich jest grafen, za odkrycie którego dwójka badaczy otrzymała nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki w 2010 roku.
Jest on o tyle ciekawy, gdyż składa się z pojedynczej warstwy atomów węgla przez co tworzy system dwuwymiarowy. Ten materiał i jemu podobne pozwalają naukowcom na prowadzenie niezwykle ciekawych eksperymentów, ponieważ dają możliwość "zabawy" w tworzenie systemów, które zachowują się identycznie jak nasz Wszechświat.
Dzięki temu, że światło podróżujące wewnątrz takich materiałów, może zostać zmuszone do zachowywania się zgodnie z wszelkimi prawami natury (przynajmniej zgodnie z wszelkimi matematycznymi wzorami opisującymi prawa natury) działającymi we Wszechświecie.
Dlatego też udało się jakiś czas temu uzyskać fizykom w laboratoriach sam Wielki Wybuch, tak zwaną pianę kwantową czy wieloświat (multiwersum - zbiór wielu możliwych wszechświatów), oczywiście w mikroskali.
 
Tym razem naukowcy z Uniwersytetu Maryland chcieli zobaczyć koniec czasu, hipotetyczny scenariusz, według którego z końcem czasu Wszechświat miałby zakończyć ekspansję i rozpocząć zapadanie się do wewnątrz.
Użyli oni do tego celu materiału składającego się z polimetakrylanu metylu (czyli popularny pleksiglas - szkło akrylowe) umieszczonego w formie siatki na cienkiej złotej błonie.
Poruszające się w złotej błonie kwazicząstki - plazmony (są one wynikiem kwantyzacji plazmy, tak samo jak fotony i fonony są wynikiem kwantyzacji odpowiednio światła i mechanicznych wibracji) - trzymają się wszelkich zasad jakie obowiązują we wszechświecie z dwoma wymiarami przestrzeni i jednym czasu.
W pleksiglasie z kolei poruszały się one jak we wszechświecie z dwoma wymiarami czasu i jednym przestrzeni. Naukowcy umieścili je względem siebie w ten sposób, że jeden z wymiarów czasu biegnących w pleksiglasie zderza się z jednym z wymiarów przestrzeni biegnącym w złotej błonie i tym samym dobiega on końca.
Zgodnie z przewidywaniami badaczy plazmony rozeszły się wzdłuż granicy, o którą się rozbiły, a ich fotonom znacznie wzrosła energia - przez co koniec czasu naukowcy opisali kolokwialnie jako "bardzo gorący".
 
Cóż - duży zawód dla wszystkich, którzy spodziewali się jakiegoś efektywnego zakrzywienia czasoprzestrzeni czy chociażby spektakularnej eksplozji. Niemniej i tak niezwykle interesujące jest, że naukowcy mogą teraz testować takie teorie w laboratoriach.
Obecnie zespół z Uniwersytetu Maryland planuje odtworzenie w zaciszu laboratorium warunków panujących we wnętrzu czarnej dziury, aby zbadać promieniowanie Hawkinga (teoretyczne kwantowe promieniowanie emitowane przez czarne dziury).
Wszystko oczywiście dzięki "magii" metamateriałów (zgodnie z trzecim prawem Clarke'a - każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii).
 
Opracowanie: TwojaPogoda.pl

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom o peryhelium Ziemi i Kwadrantydach - "najpiękniejszym roju meteorów tego roku"

KAROL WÓJCICKI Z CENTRUM NAUKI KOPERNIK ZACHĘCA DO OBSERWACJI NIEBA

 

- Perseidy są fajne, Leonidy są super, Geminidy są ekstra, ale niestety warunki ich obserwacji nie są zbyt atrakcyjne - mówi Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik. Naukowiec zachęca więc do obserwacji roku Kwadrantydów, które wczoraj miały swoje maksimum, ale z pewnością do niedzieli będą widoczne. W porannym programie "Wstajesz i weekend" astronom tłumaczy też, co oznacza, że Ziemia znajduje się w peryhelium.
Ubiegłej nocy miało miejsce maksimum roju meteorów, tzw. Kwadrantydów. W całym kraju można było zauważyć na niebie wiele "spadających gwiazd", jednak jeśli ktoś przeoczył tę okazję nie musi się martwić, jeszcze dziś i jutro można będzie je podziwiać.
 
Są jeszcze szanse na podziwianie Kwadrantydów
- To chyba najpiękniejszy rój meteorów tego roku. Perseidy są fajne, Leonidy są super, Geminidy są ekstra, ale niestety ich warunki obserwacyjne nie są zbyt atrakcyjne, bo jest za jasno. My, nów Księżyca mieliśmy pierwszego stycznia, więc teraz noce są bardzo ciemne i kiedy na niebie nagle pojawia się około 100 meteorów na godzinę, w chwili gdy punkt z którego one wylatują, jest nad horyzontem w Polsce i maksimum wypada w ciągu naszej nocy, to faktycznie występują najlepsze warunki do obserwacji. Choć maksimum tego roju było wczoraj, to pewnie spokojnie można będzie ich wypatrywać jeszcze dzisiaj, a pewnie nawet jeszcze w niedzielę wieczorem. Gdzie ich wypatrywać? Patrzymy przede wszystkim na Wielki Wóz, jak znajdziemy ten Wielki Wóz, to patrzmy w jego okolice - wyjaśnił naukowiec.
 
Ziemia najbliżej Słońca, ale wcale najcieplej nie będzie
Z kolei dzisiaj, ok. godz. 13.00 Ziemia znajdzie się najbliżej Słońca, w tzw. peryhelium. Czy to w jakikolwiek sposób wpływa na klimat naszej planety?
- Absolutnie nie. To, że zmieniają się pory roku to jest tak naprawdę tylko i wyłącznie zależne od tego, jak Ziemia jest nachylona względem Słońca. Odległość Ziemi od Słońca zupełnie nie wpływa na pory roku. No bo zobaczmy, w zeszłym roku zima nie była zbyt przyjemna, a Ziemia też była najbliżej Słońca na początku stycznia. Dzisiaj wypada peryhelium  Ziemi - punkt na orbicie, kiedy obiekt znajduje się najbliżej Słońca. Z naszej perspektywy to faktycznie najbliżej Słońca jesteśmy zimą, ale pamiętajmy na przykład, że w Australii jest teraz lato. Pewnie w Australii jest jeszcze łatwiej uwierzyć, że peryhelium jakoś wpływa na pogodę, ale tam naprawdę nie ma to znaczenia - dodaje Wójcicki.
 
Źródło: tvn24Autor: kt/mj

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jowisz zabłyśnie jasno na tle Bliźniąt
 
W NIEDZIELĘ PRZEZ ZWYKŁĄ LORNETKĘ BĘDZIE MOŻNA DOSTRZEC KSIĘŻYCE PLANETY
 
1&srcw=636&srch=358&dstw=636&dsth=358
 
W niedzielę Jowisz, największa planeta Układu Słonecznego, znajdzie się w opozycji - informuje dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie. Taka konfiguracja zdarza się co 13 miesięcy i podczas jej trwania panują najlepsze warunki do obserwacji. Opozycją astronomowie nazywają takie ustawienie planety zewnętrznej, w którym świeci ona dokładnie po przeciwnej stronie nieba niż Słońce.
 
Najwyżej nad horyzontem
- Oznacza to, że długości ekliptyczne planety i Słońca różnią się o 180 stopni. Taka konfiguracja zawsze stwarza bardzo dobre warunki do obserwacji ciała będącego w opozycji. Znajduje się ono bowiem najwyżej nad horyzontem w okolicach północy, przez co jego obserwacje są najłatwiejsze. Dodatkowo jego odległość od Ziemi jest najmniejsza, a przez to blask największy - wyjaśnił astronom.
 
Zachodzi co 13 miesięcy
Opozycje Jowisza zdarzają się co 13 miesięcy. Jak podaje dr Olech, opozycja opozycji równa nie jest, bo orbity Ziemi i Jowisza nie są okręgami, a elipsami. Ich spłaszczenie powoduje, że nawet w samej opozycji odległości obu planet od siebie mogą być różne. W opozycji, która wypadnie dokładnie 5 stycznia o godz. 22.11 naszego czasu, Jowisza i Ziemię będzie dzielił dystans 630 mln km.
 
Najlepiej widoczny po północy
Jowisz świeci teraz w Bliźniętach na prawo od najjaśniejszych gwiazd tej konstelacji, czyli Kastora i Polluksa. Blask planety jest tak duży (wynosi obecnie -2.5 wielkości gwiazdowej), że z jej odnalezieniem nie powinno być najmniejszego problemu. Najlepsze warunki do obserwacji Jowisza występują tuż po północy, kiedy planetę widać 60 stopni nad południowym horyzontem. Trochę trudniej dojrzeć go wieczorem, bo trzeba go wtedy szukać około 10 stopni nad wschodnim horyzontem.
 
Wystarczy lornetka
- Opozycja Jowisza to nie tylko okazja do podziwiania go gołym okiem. Warto skierować na niego jakiś instrument optyczny. Już lornetka z większym powiększeniem lub prosta luneta dająca powiększenie na poziomie małych kilkudziesięciu razy pozwoli zobaczyć nam wyraźnie tarczę planety i cztery galileuszowe księżyce Jowisza. Amatorski teleskop o średnicy zwierciadła 15-25 cm da nam jeszcze więcej, bo możemy nim dojrzeć szczegóły na powierzchni planety, a także jej słabsze księżyce - dodał naukowiec.
 
Obserwacje przez cały miesiąc
Jednak obserwacje będą możliwe nie tylko 5 stycznia. Wzajemne położenie Ziemi i Jowisza zmienia się na tyle wolno, że kilka dni przed i kilka dni po tej dacie Jowisz będzie równie efektowny, a świetne warunki do jego obserwacji potrwają przez cały miesiąc.
 
Źródło: PAP, Autor: kt/mj

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozaziemska forma życia w meteorycie ze Sri Lanki?

 

imagfgfgfgnasameteorsril56ge8-589cx205.j

 

29 grudnia 2012 roku na Sri Lankę, wyspę położoną u wybrzeży Indii na południu Azji, spadł meteoryt, który rozpadł się na kilka mniejszych fragmentów. Jeden z nich został bardzo dokładnie przebadany przez naukowców z Uniwersytetu Cardiff w Walii. Badacze znaleźli w nim struktury biologiczne, które według nich nie pochodzą z naszej planety.

 
Są to okrągłe struktury o średnicy nie większej niż jedna dziesiąta milimetra, które z wyglądu przypominają skamieniałe wicie glonów. To nie pierwsze tego typu odkrycie we fragmentach meteorytów, jednak nigdy wcześniej nie udało się ze stuprocentową pewnością potwierdzić, że struktury rzeczywiście pochodzą spoza Ziemi i nie znalazły się na meteorycie już po jego uderzeniu w powierzchnię ziemi.
 
Angielscy naukowcy zarzekają się, że tym razem próbki nie uległy zanieczyszczeniu. Teraz przed badaczami kolejne żmudne analizy meteorytu w szerszym gronie naukowym, aby ostatecznie potwierdzić lub obalić odkrycie.
 
Jeśli zostanie ono potwierdzone, to będzie niewątpliwie przełom. Po raz pierwszy bowiem dysponowalibyśmy konkretnym dowodem na to, że życie istnieje lub niegdyś istniało również poza Ziemią, na innym obiekcie we Wszechświecie. Pojawiłyby się pytania, skąd ono się tam wzięło, kiedy występowało i czy nadal istnieje.
 
230681-meteor-fossils-589x332.jpg
 
_a_leading_welsh_scientist_prof_chandra_
 
Filip Geekowski
  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 
W NIEDZIELĘ PRZEZ ZWYKŁĄ LORNETKĘ BĘDZIE MOŻNA DOSTRZEC KSIĘŻYCE PLANETY

 

Zawsze można ..co oczywiście nie zmienia faktu że    w niedzielę też ;)

Sprzętos:   N.Capella 16", Achro 6" , APO 4" , Lorn.16x80, Monty: CGEM, Adveturer mini, oraz  inne graty z wioskowej chaty 😉 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemię otacza pierścień ciemnej materii?

 

imamateriaciemnaziemiaj67ge7-589cx205.jp

 

Świat naukowy od jakiegoś czasu zastanawia się nad odpowiedzią na pytanie, czy naszą planetę otacza pierścień ciemnej materii. Takie teorie pojawiły się kilka lat temu po analizach dokonanych przez astronomów z Institute of Advanced Studies w Princeton.

 
Badali oni anomalie w prędkości przelotu sond kosmicznych, które zbliżały się do Ziemi. Jedynym sensownym wyjaśnieniem tego fenomenu mogłaby być obecność wielkiego obłoku ciemnej materii, który rozciąga się wokół równika.
Aby potwierdzić tę teorię i ustalić czy ciemna materia wpływa również na inne obiekty znajdujące się na orbicie, naukowcy poszli jeszcze dalej i przeanalizowali dane z sieci satelitów GPS (GPS, Glonass i Galileo).
Wynik badań okazał się bardzo interesujący, bowiem masa naszej planety była od 0,005 do 0,008 procenta większa, niż masa przyjęta przez Międzynarodową Unię Astronomiczną. To oznaczałoby, że pas ciemnej materii musiałby mieć 191 kilometrów grubości i aż 70 tysięcy szerokości.
Naukowcy z Princeton muszą wykonać jeszcze sporo badań, by zweryfikować i ostatecznie potwierdzić swoje teorie. Niestety, nie będzie to łatwe, ponieważ najnowsze dane uzyskane z sony Juno, która niedawno przelatywała obok Ziemi, nie wykazały żadnych anomalii tej natury.
Ten fakt może oznaczać, że wcześniejsze obserwacje przyspieszeń sond były błędne, w badaniach nie uwzględniono oddziaływań Słońca i Księżyca lub obłok ciemnej materii po prostu zmienia swoje położenie i gęstość.
 
Filip Geekowski
  • Like 1

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze można ..co oczywiście nie zmienia faktu że    w niedzielę też ;)

Może akurat będą warunki w stylu: "W tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej..."  :)

 

Zamieszczam przy okazji jeszcze link do artykułu "Beyoncé w najnowszym singlu użyła nagrania z katastrofy Challengera. I naraziła się NASA oraz rodzinom ofiar" (znalazłem go w dziale Nauka)

http://wyborcza.pl/1,75476,15215951,Beyonc%C3%A9_w_najnowszym_singlu_uzyla_nagrania_z_katastrofy.html

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę Jowisz w opozycji

W niedzielę Jowisz, największa planeta Układu Słonecznego, znajdzie się w opozycji - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Opozycją astronomowie nazywają takie ustawienie planety zewnętrznej, w którym świeci ona dokładnie po przeciwnej stronie nieba niż Słońce. - Oznacza to, że długości ekliptyczne planety i Słońca różnią się o 180 stopni. Taka konfiguracja zawsze stwarza bardzo dobre warunki do obserwacji ciała będącego w opozycji. Znajduje się ono bowiem najwyżej nad horyzontem w okolicach północy, przez co jego obserwacje są najłatwiejsze. Dodatkowo jego odległość od Ziemi jest najmniejsza, a przez to blask największy  - wyjaśnił astronom.

Opozycje Jowisza zdarzają się co 13 miesięcy. Jak podaje dr Olech, opozycja opozycji jednak nie równa, bo orbity Ziemi i Jowisza nie są okręgami lecz elipsami. Ich spłaszczenie powoduje, że nawet w samej opozycji odległości obu planet od siebie mogą być różne. W opozycji, która wypadnie dokładnie 5 stycznia o godz. 22.11 naszego czasu, Jowisza i Ziemię będzie dzielił dystans 630 milionów kilometrów.

Jowisz świeci teraz w Bliźniętach na prawo od najjaśniejszych gwiazd tej konstelacji, czyli Kastora i Polluksa. Blask planety jest tak duży (wynosi obecnie -2.5 wielkości gwiazdowej), że z jej odnalezieniem nie powinno być najmniejszego problemu. Najlepsze warunki do obserwacji Jowisza występują tuż po północy, kiedy planetę widać 60 stopni nad południowym horyzontem. Trochę trudniej dojrzeć go wieczorem, bo trzeba go wtedy szukać około 10 stopni nad wschodnim horyzontem.

Opozycja Jowisza to nie tylko okazja do podziwiania go gołym okiem. Warto skierować na niego jakiś instrument optyczny. Już lornetka z większym powiększeniem lub prosta luneta dająca powiększenie na poziomie małych kilkudziesięciu razy pozwoli zobaczyć nam wyraźnie tarczę planety i cztery galileuszowe księżyce Jowisza. Amatorski teleskop o średnicy zwierciadła 15-25 cm da nam jeszcze więcej, bo możemy nim dojrzeć szczegóły na powierzchni planety, a także jej słabsze księżyce  - powiedział Olech.

Jak dodał astronom, nie trzeba się nastawiać na obserwacje tylko 5 stycznia. Wzajemne położenie Ziemi i Jowisza zmienia się na tyle wolno, że kilka dni przed i kilka dni po tej dacie Jowisz będzie równie efektowny, a świetne warunki do jego obserwacji potrwają przez cały styczeń.

 

http://fakty.interia.pl/nauka/news-w-niedziele-jowisz-w-opozycji,nId,1083944

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skutki zimy w USA odczuwalne aż w kosmosie. Astronauci poczekają dłużej na zaopatrzenie

Atak zimy w USA daje się we znaki nie tylko milionom mieszkańców kraju. Zaburzył tez plan lotów związanych z obsługą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ze względu na silne ochłodzenie i prognozowaną na najbliższe dni kolejną falę mrozów przełożono strat rakiety z transportowcem Cygnus, który ma dostarczyć zaopatrzenie na ISS.

Amerykańskie prognozy na początek tygodnia przewidują bardzo niskie temperatury w wielu stanach, m.in. w Wirginii, gdzie znajduje się Ośrodek Lotniczy NASA Wallops. Właśnie stamtąd ma zostać wystrzelona rakieta Antares, która wyniesie na orbitę transp

ortowiec Cygnus. Odpowiedzialni za lot kontrolerzy z misji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz firmy Orbital Sciences Corporation, wytwórcy rakiety i pojazdu, zdecydowali, że w związku z trudnymi warunkami pogodowymi strat odbędzie się nie wcześniej niż w środę 8 stycznia. Obawy dotyczą zarówno niskich temperatur, jak i przewidywanych opadów. Według ekspertów z Orbital prawidłowe funkcjonowanie rakiety Antares jest ograniczone do poziomu 20 st. F (-6,6 st. C). Jeśli start rakiety w środę dojdzie do skutku, Cygnus powinien zacumować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w niedzielę 12 stycznia

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/skutki-zimy-w-usa-odczuwalne-az-w-kosmosie-astronauci-poczekaja-dluzej-na-zaopatrzenie,110186,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2014 może być kolejnym rokiem komet

W minionym roku 2013 byliśmy świadkami przelotu kilku spektakularnych komet. Niestety nie wszystkie spełniły pokładane w nich nadzieje, ale aktualny rok 2014 może przynieść kolejne okazje do ciekawych kometarnych obserwacji astronomicznych.

Na początek warto wziać na przysłowiowa tapetę kometę C/2013 R1 Lovejoy, którą będzie można obserwować aż do końca stycznia. Obecnie poziom jej jasności oscyluje w okolicach magnitudo 6, co przynajmniej teoretycznie oznacza, że znajduje się na granicy możliwości obserwacji gołym okiem. Oczywiście dużo lepiej to ciało niebieskie będzie się prezentowal z wykorzystaniem optyki, przynajmniej lornetki. Aby spróbować ja zaobserwowac trzeba wstać rano i przed wschodem Słońca spoglądać w kierunku południowej części gwiazdozbioru Herkulesa. W ciągu miesiąca kometa Lovejoy będzie się przemieszczać w kierunku gwiazdozbioru Wężownika. Poza ta kometą w roku 2014 będziemy świadkami przelotu trzech innych ciał niebieskich tego typu. Będą to kolejno C/2012 K1 PanSTARRS, C/2013 V5 Oukaimeden i C/2013 A1 Siding Spring. Pierwsza z nich to kolejna kometa wykryta przez obserwatorium PanSTARRS. Przypomnijmy, że jasne ciało niebieskie określane tą nazwą gościło na niebie w pierwszym kwartale roku 2013. W przypadku C/2012 K1 obserwacje będa możliwe od kwietnia 2014. Przewidywana magnituda jasności tego obiektu to 9.5, czyli powinna być ona wystarczająco rozświetlona, aby być w stanie obserwowac ją nawet małymi teleskopami. W szczycie jasności, który ma przypaśc na połowę października magnituda jasności powinna wynieść 5.5Kolejna z komet, C/2013 V5 (Oukaimeden) została odkryta 15 listopada i dokonano tego w Oukaimeden Observatory w marokańskim Marakeszu. Największa jej jasność powinna przypadac na połowę wrzesnia kiedy to jest spodziewane rozbłyśnięcie do poziomu magnitudy 5.5. Już od końca sierpnia będzie można ją obserwować na niebie przed wschodem Słońca.

Chyba najbardziej oczekiwaną kometą tego roku będzie C/2013 A1 Siding Spring. Spodziewana magnituda jasności tego obiektu powinna wynosić w szczycie 7.5 a to będzie wystarczające do obserwacji lornetkowych. Początkowo zobaczą ją mieszkańcy półkuli południowej, ale w październiku może być ona widoczna również w naszej hemisferze. Najciekawczy moment jej drogi nastapi 19 października 2014 kiedy kometa Siding-Spring zbliży się na rekordową odległość do Marsa. Zwykle komety muskają gwiazdy, na przykład słynna kometa ISON, dlatego jej zbliżenie się do czerwonej planety jest czymś niezwykłym. Według astronomów Siding Spring zbliży się do niej na około 150 tysięcy kilometrów. Początkowo sądzono, że może nawet uderzyć w powierzchnię Marsa, ale teraz jest to raczej wykluczone. Wydaje się jednak, że tak znaczne zbliżenie będzie skutkowało przynajmiej deszczami meteorów, które mogą uderzać w różnych miejscach tej planety i jej okolicy. Nie jest wykluczone, że ucierpią z tego powodu liczne ziemskie orbitery jak i łaziki. Zagrożenie jest poważne gdyz szczątkow aatmosfera marsjańska zostanie wymieszana z komą, która zwykle zawiera wiele gruzu. Kometa C/2013 A1 będzie wtedy wdzięćznym obiektem do obserwacji, ponieważ w związku z bliskim sąsiedźtwem Marsa jej znalezienie nie powinno nastręczać kłopotów. Niewykluczone, że pojawią się tez jakies inne komety, o których jeszcze nie ślyszeliśmy. W całym 2013 roku odkryto ich 64 z czego 14 wypatrzyli amatorzy. Wspomniana powyżej kometa Lovejoy zostałą wypatrzona dopiero we wrześniu a nadal cieszy oczy. Kto wie, czy nie pojawi się obiekt, który będzie na tyle spektakularny, że przyćmi wszystkie z powyższych komet.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/rok-2014-moze-byc-kolejnym-rokiem-komet

Kometa C/2013 A1 Siding Spring jako obiekt 14 magnitudy - foto: Rolando Ligus

post-31-0-90616500-1388911592.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe zjawiska na niebie. Nie przegap!

 

Warto spojrzeć w niebo w 2014 roku, bo przed nami wiele ciekawych obserwacji astronomicznych. Nasz naturalny satelita pod koniec stycznia stanie się Super Księżycem.

Oznacza to, że Księżyc zbliży się bardzo do Ziemi, dzięki czemu zobaczymy go jeszcze większego. To zjawisko będzie miało miejsce 30 stycznia oraz 12 lipca, 10 sierpnia i 9 września - mówi Gracjana Kalicka, fizyk z Transgranicznego Ośrodka Edukacji Ekologicznej w Zalesiu w woj. zachodniopomorskim.

Warto obserwować Srebrny Glob, gdyż w tym roku w bardzo bliskiej odległości znajdzie się kilka planet z naszego Układu Słonecznego.


 

21 lutego Księżyc zbliży się do Saturna. 26 lutego zbliży się do Wenus, która jest trzecią co do jasności ciałem niebieskim. Obok jasnego Księżyca będzie można bardzo łatwo ją odnaleźć.

Zjawisko będzie dostrzegane gołym okiem, nad ranem. Ponownie Księżyc zbliży się do Saturna 21 marca i 17 kwietnia, wówczas należy obserwować niebo od godz. 23. Wieczorem 6 lipca będzie można obserwować zbliżenie Księżyca i Marsa. 15 sierpnia dojdzie do zbliżenia dwóch planet Wenus i Jowisza.

- Oprócz rojów meteorów, które cyklicznie możemy obserwować, czeka nas też unikatowe wydarzenie astronomiczne związane z kometą 209P/LINEAR - zapewnia Gracjana Kalicka.

24 maja Ziemia zbliży się materiału wyrzuconego przez tę kometę, co zaowocuje obfitym deszczem meteorów. Spodziewać się możemy w ciągu godziny nawet 400 spadających gwiazd. Ameryka Północna to najlepsze miejsce do obserwacji tego zjawiska" - informuje Kalicka. 

Najbliższy cykliczny rój meteorów Orionidów można zaobserwować już 21 stycznia. Kolejne to: Leonidy 17 listopada i Geminidy 14 grudnia.

W tym roku będą cztery zaćmienia: dwa Słońca i dwa Księżyca, ale żadne z nich nie będzie widoczne w Polsce.


http://fakty.interia.pl/nauka/news-niezwykle-zjawiska-na-niebie-nie-przegap,nId,1084144

Warto spojrzeć w niebo w 2014 roku (zdjęcie ilustracyjne)

/?123RF/PICSEL

post-31-0-30411900-1388997531.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mars One wybrał tysiąc kolonistów

 

 Holenderska organizacja Mars One, która - jak być może pamiętacie - chce już w 2025 roku wysłać na Czerwoną Planetę pierwszych kolonistów, spośród ponad 200 tysięcy zgłoszeń wybrała właśnie tysiąc wstępnych kandydatów. Jeśli zgłosiliście się aby zostać ziemskim ambasadorem na Marsie sprawdźcie e-maila - być może jest tam zaproszenie i dla Was.

Wszyscy z kandydatów otrzymali wczoraj e-maila z aktualizacją statusu zgłoszenia, także jeśli się Wam nie udało również powinniście otrzymać wiadomość.

Mars One ma jednak dla Was także dobre wieści - w nieokreślonej przyszłości zostanie zorganizowana kolejna runda zgłoszeń, w które być może Wam się uda. A trzeba próbować do skutku biorąc przykład z Claytona Andersona, który aż 15 razy zgłaszał się do programu NASA zanim w końcu udało mu się dostać w 2007 roku na pokład promu Atlantis.

A co czeka 1058 szczęśliwców? Doktor (medycyny) Norbert Kraft będący Głównym Oficerem Medycznym misji zdradził, że wstępnie wyselekcjonowanych kandydatów czekają kolejne testy i symulacje, a ich celem będzie głównie sprawdzenie motywacji każdego z niedoszłych członków załogi Mars One aby dowiedzieć się co dokładnie pcha ich ku kolejnemu wielkiemu krokowi dla ludzkości.

Na razie szczegóły szykowanych testów nie są znane, bo Mars One prowadzi negocjacje ze stacjami telewizyjnymi, które miałyby transmitować wstępne testy - na konkretniejsze informacje możemy liczyć później w roku 2014.

Oprócz wybrania przyszłych astronautów kolejnym ważnym krokiem będzie wysłanie bezzałogowej misji na Marsa co nastąpić ma już w 2018 roku. Firma Lockheed Martin dostarczyć ma usprawniony lądownik Phoenix, a europejskie SSTL ma zbudować satelitę umożliwiającego przesyłanie obrazu na żywo z Marsa na Ziemię.

Czekamy zatem z niecierpliwością na kolejne wiadomości - Mars One rozbudził w nas ponownie nadzieje na lądowanie człowieka na Marsie.

Źródło: Mars-One

 

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18200/mars-one-wybral-tysiac-kolonistow

 

post-31-0-60125300-1388997594.jpg

post-31-0-97664800-1388997595.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe odkrycie w kosmosie. Teoria Einsteina do kosza?

 

986092e0fa21beb1b1ea7395a27da181.jpg

spaceref.com

 

-"Odkryty niedawno niezwykły układ gwiazd może zmienić myślenie naukowców o grawitacji i teorii względności - pisze  "Nature?.
 
Chodzi o trzy wyjątkowe gwiazdy. Takiego układu nie widziano nigdy wcześniej. Jedna z gwiazd to tzw. pulsar, który obraca się 366 razy na sekundę wysyłając w przestrzeń kosmiczną promienie fal radiowych (takie gwiazdy powstają kiedy supernowa zmienia wypaloną gwiazdę w skupisko neutronów o bardzo silnym polu magnetycznym).
 
-"Ten pulsar okrąża inna stara gwiazda, tzw. biały karzeł, a wokół nich kręci się jeszcze jeden biały karzeł. Wszystko w przestrzeni mniejszej niż rejon między Ziemią a Słońcem - donosi upi.com.
 
Okazało się, że fale emitowane przez pulsar są "zaginane" przez sąsiednie gwiazdy. Teraz dzięki precyzyjnym pomiarom naukowcy chcą zbadać, jak w tym układzie gwiezdnym działa przyciąganie. To pozwoli potwierdzić lub znaleźć nieścisłość w teorii względności Einsteina.
A teoria Einsteina sprawdza się w eksperymentach, jednak nie zgadza się z teorią kwantową. Naukowcy od dawna są przekonani, że teoria względności może nie poradzić sobie w ekstremalnych warunkach, ale jak dotąd nie mieli okazji takich obserwować.
 
-"Potrójny system to naturalne laboratorium grawitacyjne dużo lepsze od jakiegokolwiek, którym dysponowaliśmy do tej pory. To pozwali zbadań ewentualne problemy z teorią względności - powiedział Scott Ransom z US National Radio Astronomy Observatory w Charlottesville.
 
Autor: TM
 

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce osiągnęło punkt kulminacyjny tworząc niesamowity spektakl

Słońce osiągnęło w grudniu punkt kulminacyjny jedenastoletniego cyklu swojej aktywności, tworząc na niebie magiczne zjawisko - zorzą polarną. Fotograf Ole Salomonsen przez cały rok rejestrował te niezwykłe widoki, po czym z wybranych ujęć stworzył niesamowity film. (JS)

Źródło: CNN

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/slonce-osiagnelo-punkt-kulminacyjny-tworzac-niesamowity-spektakl/97ys3

 

 

?Mrówkonauci? lecą w kosmos

Prywatny statek kosmiczny Cygnus stojący w amerykańskiej bazie kosmicznej Wallopsa w Virginii dziś leci na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Na jego pokładzie są między innymi mrówki.

Lecą po to, by ich kosmiczne zachowanie na Stacji mogli obserwować uczniowie i studenci na Ziemi. NASA ma nadzieję, że obserwacje tych ?mrówkonautów? wzbudzą zainteresowanie młodych ludzi nauką. Poza tym będzie można popatrzeć na zachowanie się specjalnych płynów oraz bakterii w warunkach minimalnej grawitacji.

Cygnus jest statkiem prywatnym, skonstruowanym przez firmę Orbital Sciences do współpracy z NASA. Na Międzynarodową Stację Kosmiczną oprócz sprzętu naukowego zawiezie ponad tonę zapasów dla mieszkających tam astronautów.

Będzie to pierwszy oficjalny lot Cygnusa, misja eksperymentalna kilka miesięcy temu zakończyła się sukcesem.

http://tvp.info/informacje/nauka/mrowkonauci-leca-w-kosmos/13577433

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prastara grupa galaktyk sfotografowana przez teleskop Hubble?a

Jest wyjątkowo stara, odległa i ledwo dostrzegalna. Niecodzienną grupę galaktyk sfotografował kosmiczny teleskop Hubble?a.

Sięgnął on wyjątkowo głęboko we wszechświat i jego historię. Sfotografował galaktyki tak, jak wyglądały one 12, a nawet 13 miliardów lat temu, czyli niedługo po narodzinach naszego kosmosu. Astronomowie naliczyli trzy tysiące tych prastarych galaktyk. Najjaśniejsza z nich była 20 razy mniejsza od naszej Drogi Mlecznej, ale za to gwiazdy powstawały w niej 50 razy szybciej. Galaktyki zaobserwowano dzięki zakrzywieniu przestrzeni przez inną grupę galaktyk, która zadziałała jak kosmiczne szkło powiększające. Zdjęcia zaprezentowano podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego w Waszyngtonie.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Prastara-grupa-galaktyk-sfotografowana-przez-teleskop-Hubblea,wid,16309855,wiadomosc.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce zatrzymało statek Cyngus

Planowany na środę start prywatnej rakiety z zaopatrzeniem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) odłożono z powodu silnej aktywności elektromagnetycznej Słońca ? poinformowała amerykańska Państwowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA).

Należąca do amerykańskiej spółki Orbital Sciences rakieta Antares ma wynieść na orbitę statek towarowy Cygnus z ładunkiem około 1200 kilogramów zaopatrzenia i sprzętu naukowego dla ISS. Start wyznaczono pierwotnie na wtorek, by następnie przesunąć go na środę w powodu silnych mrozów, panujących w okolicy kosmodromu Wallops w stanie Wirginia.

Kolejną przeszkodą okazały się wybuchy na Słońcu, których kulminację zaobserwowano we wtorek. Według Orbital Sciences, związane z tym wzmożone promieniowanie elektromagnetyczne mogłoby zakłócić działanie aparatury pokładowej rakiety. Nowego terminu startu na razie nie podano, ale nie jest wykluczone, że nastąpi on w czwartek.

http://tvp.info/informacje/nauka/slonce-zatrzymalo-statek-cyngus/13583924

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po najsilniejszym w tym roku rozbłysku na Słońcu w stronę Ziemi zmierza chmura plazmy

 

Z powierzchni naszej gwiazdy wyrzucony został obłok miliardów ton plazmy, który teraz gna w stronę Ziemi. W ciągu najbliższych godzin uderzy w nas prawdopodobnie geomagnetyczna burza. Zapowiada się piękna zorza polarna albo... wyłączenia prądu.

Słoneczne obserwatoria zarejestrowały ten wielki rozbłysk we wtorek po godz. 19. Kilka godzin temu odwołany został start rakiety Antares, która miała wynieść statek zaopatrzeniowy do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Zbliżający się strumień rozpędzonych cząstek ze Słońca mógł zakłócić pracę elektroniki rakiety. Satelity na wokółziemskich orbitach oraz sama stacja kosmiczna są - zdaniem NASA - bezpieczne, bo ich elektronika została specjalnie zaprojektowana tak, żeby wytrzymać podwyższony poziom promieniowania. Ale przykre niespodzianki są niewykluczone.

Źródłem rozbłysku i erupcji plazmy była grupa plam oznaczona numerem AR 1944, jedna z największych, które pojawiły się na powierzchni Słońca w ostatniej dekadzie. W tej rozległej grupie blisko 60 większych i mniejszych plam znajduje się prawdziwy behemot - plama o średnicy aż 50 tys. km, a więc cztery razy większej niż średnica Ziemi. Jest ona widoczna nawet gołym okiem, ale - uwaga! - na Słońce można patrzyć tylko przez odpowiedni filtr, bo w przeciwnym razie można oślepnąć.

 

Plamy to obszary, które mają nieco niższą temperaturę niż reszta powierzchni Słońca (rozgrzana do średnio 5,5 tys. st. C), dlatego wydają się ciemniejsze. Panuje tam za to silniejsze pole magnetyczne - to ono nie pozwala zatonąć bąblom plazmy, które niczym w garnku kipiącej wody wyłaniają się z głębin gwiazdy, schładzają na jej powierzchni, a potem z powrotem toną. W obszarze plamy zapętlone linie pola magnetycznego nieco dłużej utrzymują plazmę na powierzchni, więc pozostaje ona chłodniejsza niż otoczenie, gdzie cyrkulacja materii trwa bez przerwy.

Istotne jest to, że w polu magnetycznym plamy jest skumulowana ogromna energia, niczym w ściśniętej sprężynie. Wystarczy zmiana konfiguracji tego pola, żeby ją gwałtownie uwolnić. Wtedy następuje rozbłysk oraz wyrzucenie plazmy słonecznej (złożonej głównie z elektronów i protonów) w przestrzeń kosmiczną. Takie zjawisko nazywa się "koronalnym wyrzutem masy". Jeśli plama jest akurat w centrum tarczy słonecznej, tak jak obecnie AR 1944, to chmura plazmy pędzi wprost na Ziemię.

Wczorajszy rozbłysk został sklasyfikowany jako X1.2, co oznacza, że należał do najsilniejszych. Tak go we wtorek zarejestrowały sondy NASA:

 

Nasza planeta posiada naturalną ochronę - własne pole magnetyczne, które potrafi odchylić strumień naładowanych cząstek z kosmosu, kierując je w stronę biegunów. Ta ochronna bariera może jednak ulec naruszeniu, jeżeli kierunek pola magnetycznego słonecznej chmury jest przeciwny niż ziemskiego pola, bo wtedy będą się one wzajemnie znosić. Ziemia na chwilę pozostanie więc bez szczelnej osłony, co pozwoli naładowanym cząstkom wniknąć do atmosfery nie tylko nad samymi biegunami, ale także w niższych szerokościach geograficznych.

Pod wpływem kosmicznego bombardowania cząsteczki powietrza świecą jak gaz w neonówce, malując na niebie piękne zorze polarne, które czasem widać także w Polsce (molekuły tlenu świecą na czerwono i żółto, azotu także na czerwono, a wodór i hel nadają zorzy barwę niebieską i fioletową).

Gruba warstwa atmosfery broni nas dość skutecznie, zatrzymuje cząstki z kosmosu - co najwyżej w czasie słonecznej nawałnicy pasażerowie samolotów odrzutowych, których trasy przecinają rejony podbiegunowe, mogą być narażeni na nieco większe dawki promieniowania (ale raczej nie większe niż przy zwykłym zdjęciu rentgenowskim).

NASA poinformowała, że poziom promieniowania nie stwarza niebezpieczeństwa dla sześciu astronautów, którzy w tej chwili przebywają na stacji kosmicznej. Natomiast chmura plazmy zakłóci ziemskie pole magnetyczne, a strumień naładowanych cząstek może indukować silne prądy w ziemskich liniach energetycznych, które mogą przepalać transformatory.

Jedna z największych burz geomagnetycznych w 1989 r. na wiele godzin pozbawiła prądu całą kanadyjską prowincję Quebec. Teraz, gdy w Ameryce Północnej panują największe od lat mrozy, powtórka tej sytuacji mogłaby mieć tragiczne skutki.

 http://wyborcza.pl/1,75476,15243159,Po_najsilniejszym_w_tym_roku_rozblysku_na_Sloncu_w.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy szansę na zorzę polarną?

 

  1. W samym środku słonecznej tarczy znajduje się największy kompleks plam, jaki widziano w ciągu ostatniej dekady. Doszło w nim do kilku silnych eksplozji, które jutro wywołają na Ziemi burzę magnetyczną.
  2. Słońce gwałtownie zwiększyło swoją aktywność, podczas trwającego od kilkunastu miesięcy maksimum 24. cyklu. Jednym z najbardziej spektakularnych efektów jest okazały kompleks plam w samym środku słonecznej tarczy, który został przez naukowców oznaczony numerem 1944.
  3. To największa plama jaka pojawiła się na Słońcu na tle ostatniego dziesięciolecia. Prognozy NOAA wskazywały na aż 50-procentowe prawdopodobieństwo, że dojdzie w niej do wybuchu klasy X i tak też się stało.
  4. Wczoraj o godzinie 19:32 czasu polskiego nastąpiła eksplozja o sile X1,2 oraz obfity koronalny wyrzut materii (CME). Kilka godzin później doszło do kolejnego wybuchu, tym razem klasy M3.
  5. W kierunku Ziemi z zawrotną prędkością 2,5 miliona kilometrów na godzinę pędzi wiatr słoneczny, który po dotarciu do ziemskich biegunów magnetycznych, według prognoz na 90 procent, spowoduje powstanie burzy magnetycznej.
  6. Mieszkańcy obszarów polarnych, zarówno na północnej, jak i południowej półkuli, mogą się spodziewać malowniczej zorzy polarnej. Od tego jak silna będzie burza magnetyczna, będzie zależeć, jak daleko na południe od Arktyki, zorza pojawi się na nocnym niebie.
  7. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, choć póki co nieduże, że zielono-czerwona wstęga będzie widoczna również nad Polską. Burza magnetyczna spodziewana jest w czwartek (9.01), a więc zorza mogłaby się pojawić nad północnym horyzontem już po zapadnięciu zmierzchu.
  8. Jednocześnie wraz z dotarciem do Ziemi wiatru słonecznego, może dojść do utrudnień w funkcjonowaniu satelitów, a także zakłóceń w łączności. W najgorszym wypadku, jeśli strumień naładowanych cząstek będzie obfity, możliwe są także awarie energetyczne.
  9. Kompleks plam 1944 ma średnicę 200 tysięcy kilometrów, a więc jest przeszło 15 razy większy od Ziemi, co obrazuje poniższa fotografia wykonana w Malezji. Czarne plamy na słonecznej tarczy to obszary o obniżonej temperaturze, swoiste słoneczne cyklony.
  10. Jako, że plama jest dobrze widoczna, można ją próbować sfotografować, ale pamiętajmy, że wszelkie obserwacje słońca są bardzo niebezpieczne. Bardzo łatwo uszkodzić sobie wzrok lub całkowicie go utracić. Dlatego jeśli nie wiemy jak obserwować, pozostawmy to specjalistom.
  11. Bezpieczne jest wykonanie zdjęcia zwykłym aparatem, ale w żadnym razie nie patrząc przez wizjer, lecz wyłącznie na ekranik/wyświetlacz. Możemy również obserwować plamę na słońcu gołym okiem, ale tylko wówczas, gdy tarcza znajdzie się przy samym horyzoncie i nie będzie nas oślepiać.
  12. Obserwacje muszą być bardzo krótkie, ponieważ na słońce patrzeć można tylko kilka sekund. W żadnym razie nie obserwujmy słońca w pełni dnia, nie używajmy też do obserwacji teleskopu lub lornetki, bo bez zastosowania odpowiednich filtrów słonecznych po prostu oślepniemy.
  13. http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/113192,mamy-szanse-na-zorze-polarna
  14. Porównanie kompleksu plam 1944 do Ziemi. Fot. Karzaman Ahmad, Langkawi National Observatory, Malezja.
  15. Aktualny wygląd słonecznej tarczy z oznaczonym kompleksem plam 1944. Dane: NASA/SDO.

 

post-31-0-96187100-1389254820.png

post-31-0-53218900-1389254856_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potrójny system gwiezdny skrywa sekret grawitacji

Międzynarodowy zespół astronomów przy użyciu największego na świecie radioteleskopu Green Bank mieszczącego się w Zachodniej Wirginii w USA odkrył właśnie bardzo ciekawy potrójny układ gwiezdny, który skrywać może w sobie rozwiązanie problemów jakie mamy obecnie z grawitacją.

Około 4200 lat świetlnych od Ziemi naukowcom udało się dostrzec pulsar, który obraca się z zawrotną prędkością 366 razy na sekundę. Obracające się tak szybko pulsary noszą nazwę pulsarów milisekundowych, a tak wielka prędkość ich rotacji wynika z faktu, że rozkręca je przepływ masy z innego, towarzyszącego im obiektu, dlatego znaleźć je zawsze można w układach podwójnych (układy gdzie jest sam pulsar milisekundowy nazywane są czarnymi wdowami, bo oznaczają one, że pulsar zdążył już wyssać całą masę z towarzysza, który zupełnie znikł).

A właściwie to niemal zawsze, bo tym razem pulsarowi towarzyszy nie jeden, lecz dwa obiekty - a są to niewielkie białe karły. Co jeszcze ciekawsze - cała trójka upchnięta jest w obszarze mniejszym niż orbita Ziemi wokół Słońca - wewnętrzny biały karzeł okrąża pulsar w ciągu mniej niż dwóch ziemskich dni, a drugi - znajdujący się dalej - w ciągu niecałego ziemskiego roku.

I właśnie ten fakt ma pozwolić na niezwykle dokładne pomiary grawitacji, które mogą pomóc rozwiązać kilka problemów z ogólną teorią względności Einsteina i jej kompatybilnością z mechaniką kwantową.

Do tej pory udało się odkryć tylko jeden taki układ, który nie nadawał się zbytnio do badań, bo drugim z sąsiadów pulsara była planeta o bardzo słabym grawitacyjnym wpływie.

Astronomowie liczą, że uda się w tym układzie przeprowadzić badania dotyczące jednej z podstaw ogólnej teorii względności - zasady równoważności, która mówi, że lokalnie nie da się dostrzec różnicy między ruchem swobodnym ciał w polu grawitacyjnym i ruchem w układzie nieinercjalnym z czego wynika, że masa bezwładna i grawitacyjna są sobie równoważne. Ilustrował to słynny eksperyment przeprowadzony na Księżycu przez astronautów z misji Apollo 15 - dowódca Dave Scott zrzucił z takiej samej wysokości młotek i piórko, które uderzyły w powierzchnię Księżyca w tym samym momencie, a wszystko to było hołdem dla Galileusza, który kilka stuleci wcześniej doszedł do podobnych wniosków zrzucając kule o różnej masie lecz takich samych rozmiarach (aby zniwelować wpływ oporów powietrza) z Krzywej Wieży w Pizie.

I na razie wszystkie przeprowadzone eksperymenty potwierdzają tę zasadę wobec czego cała ogólna teoria względności nie zgadza się z mechaniką kwantową, dlatego naukowcy będą w ekstremalnych warunkach szukać choćby najdrobniejszych odstępstw, które być może pomogą stworzyć nową, właściwą teorię grawitacji.

Źródło: Nature

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/18216/potrojny-system-gwiezdny-skrywa-sekret-grawitacji

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystartowała rakieta z zaopatrzeniem dla ISS

Rakieta Antares amerykańskiej firmy Orbital Sciences Corp. wystartowała z Wallops Island w stanie Wirginia ze statkiem towarowym Cygnus, mającym dostarczyć 1360 kg sprzętu i żywności na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Cygnus dostarczy też na ISS mrówki, potrzebne do realizacji projektu edukacyjnego na orbicie. Cygnus ma dotrzeć do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w niedzielę.

Start trzykrotnie opóźniano w grudniu, najpierw z powodu napraw prowadzonych na ISS, później z powodu zbyt niskiej temperatury, a ostatnio ze względu na burzę słoneczną. Sześcioosobowa załoga ISS z opóźnieniem dostanie też wiezione przez Cygnusa prezenty gwiazdkowe.

Amerykańska Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA), która wycofała z eksploatacji swe wahadłowce, korzysta odpłatnie z usług firm Orbital Sciences i SpaceX, by dostarczać zaopatrzenie na ISS.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Wystartowala-rakieta-z-zaopatrzeniem-dla-ISS,wid,16314778,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczna eksplozja na Słońcu. Skutki odczujemy na Ziemi

Tak dużej eksplozji na Słońcu w ostatnich latach nie było. Skutki wybuchu możemy odczuć na Ziemi - informuje portal spaceweather.com. Jeszcze tej nocy niektórzy mieszkańcy naszej planety mogą być świadkami zórz. Ponadto mogą pojawić się problemy z łącznością, a część z nas będzie narzekać na samopoczucie.

Wszystko za sprawą jednej ze słonecznych plam. AR 1944, bo tak się nazywa, wyrzuciła we wtorek w kierunku ziemi ogromne ilości obłoku plazmy. Plama AR 1944 jest tak duża, że mogłaby się w niej zmieścić nasza planeta. I to trzykrotnie.

Skutki słonecznego wybuchu na Ziemi odczujemy tej nocy. Niektórzy mieszkańcy naszej planety mogą być w związku z tym świadkami zórz. Bardziej uciążliwe mogą być problemy z łącznością. Część z nas będzie tez narzekać na gorsze samopoczucie.

Ale to nie wszystko. Eksperci ostrzegają, że Słońce wyrzuciło w stronę naszej planety dużą ilość napromieniowanych cząsteczek. W związku z tym załogi i pasażerowie samolotów, latających wzdłuż dużych szerokości geograficznych, mogą być narażeni na promieniowanie.

(jsch)

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/gigantyczna-eksplozja-na-sloncu-skutki-odczujemy-na-ziemi/scvjm

post-31-0-51986000-1389340350_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakrzywiony Kosmos według Abla, tzn. Hubble'a

Kosmiczny Teleskop Hubble'a po raz kolejny zachwyca niesamowitym zdjęciem. Tym razem sfotografował gromadę galaktyk Abell 2744. Wykorzystując ją niczym szkło powiększające, spojrzał jednak znacznie dalej w czasie i przestrzeni

 

Gromada galaktyk Abell 2744 znajduje się na pierwszym planie. To, co widać dookoła niej - te rozciągnięte jak pantofelki światełka - to jedne z najdalszych, najstarszych i najsłabiej widocznych galaktyk we Wszechświecie. Jest ich na zdjęciu blisko 3 tys. Ich światło wędrowało do nas aż 12 mld lat, czyli istniało już niedługo po Wielkim Wybuchu (który według dzisiejszej wiedzy wydarzył się 13,8 mld lat temu).

 Hubble'owi udało się je sfotografować tylko dlatego, że wykorzystał "Abla" jak szkło powiększające. Ta gromada galaktyk ma tak potężną masę, że jest soczewką grawitacyjną - zakrzywia i powiększa światło obiektów znajdujących się za nią (patrząc od obserwatora, czyli - w tym przypadku - od Kosmicznego Teleskopu Hubble'a). To właśnie dlatego dalekie galaktyki widoczne na zdjęciu są lekko rozmazane, ale za to mogą wydawać się jaśniejsze od bliższych obiektów. Gdyby nie gromada Abell 2744, Hubble widziałby je pomniejszone 10-20 razy. A niektórych w ogóle by nie zobaczył, bo są one kilkadziesiąt razy mniej jasne od najsłabiej świecących obiektów, które dotąd wypatrzył we Wszechświecie. Astronomowie policzyli, że mają one ledwie kilka tysięcy lat świetlnych średnicy i niewielki procent masy naszej Drogi Mlecznej (która ma przeszło 100 tys. lat świetlnych średnicy).

 Zawsze się martwiliśmy, że potrafimy zobaczyć tylko najjaśniejsze z odległych galaktyk - mówi Brian Siana, astronom z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside i główny autor obserwacji, których wyniki przedstawił podczas trwającego właśnie 223. spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego. - A one stanowią tylko czubek góry lodowej. Wierzyliśmy, że większość gwiazd, które narodziły się w młodym jeszcze Wszechświecie, żyła galaktykach. Dopiero teraz jednak udało nam je się wypatrzyć.

 http://wyborcza.pl/1,75476,15246333,Zakrzywiony_Kosmos_wedlug_Abla__tzn__Hubble_a.html

post-31-0-44414600-1389340432_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracownia Komet i Meteorów podsumowała rok 2013

Rok 2013 był jednym z najbardziej owocnych w historii Polskiej Sieci Bolidowej i zamknął się liczbą ponad 36 tysięcy zaobserwowanych meteorów - informuje Pracownia Komet i Meteorów (PKiM) na swojej stronie internetowej.

Pracownia Komet i Meteorów to organizacja działająca od 1987 roku, która zrzesza zarówno zawodowych astronomów, jak i miłośników astronomii zainteresowanych badaniami małych ciał Układu Słonecznego.

 

Od prawie 10 lat jej głównym projektem jest Polska Sieć Bolidowa (ang. Polish Fireball Network - PFN), która poprzez sieć stacji rozsianych po terenie naszego kraju patroluje niebo nad Polską i rejestruje jasne zjawiska meteorowe.

 

Rok 2013 zamknął się liczbą 19 działających stacji, w których znajduje się 50 kamer wideo i dwa cyfrowe aparaty fotograficzne. W sumie zaobserwowano ponad 36 tysięcy meteorów. Ponad 6300 z nich było zarejestrowanych z przynajmniej dwóch stacji, co umożliwiło dokładne wyznaczenie ich trajektorii w atmosferze i orbity.

 

Najciekawszym zjawiskiem zaobserwowanym w zeszłym roku był bolid Kowiesy, który pojawił się nad centralną Polską 31 sierpnia o godz. 21:23:55 i miał jasność porównywalną z Księżycem w pełni. Został on zarejestrowany w trzech stacjach (PFN40 Otwock, PFN42 Błonie i PFN43 Siedlce). Co ważne, w stacji w Siedlcach zainstalowany był spektrograf i dzięki temu udało się uzyskać widmo bolidu. Bolid był zjawiskiem wolnym, bo wszedł w naszą atmosferę z prędkością 22.2 km/s. Prędkość końcowa wyniosła już tylko 5.4 km/s.

 

Co ciekawe, drugi z intrygujących bolidów 2013 roku pojawił się tylko dobę przed bolidem Kowiesy. Bolid Wyszków, widoczny 30 sierpnia o godzinie 20:40:11, był trochę słabszy, ale charakteryzował się bardzo pionową trajektorią, prawie prostopadłą do powierzchni Ziemi. Był także zjawiskiem bardzo wolnym, bo jego prędkość początkowa wyniosła tylko 18.5 km/s.

 

W rok 2014 Polska Sieć Bolidowa weszła mocnym akcentem. W nocy z3 na 4 stycznia wystąpiło wysokie maksimum roju Kwadrantydów, a pogoda w Polsce dopisała. Już dzisiaj wiadomo, że łowy były owocne i udało się zarejestrować ponad tysiąc meteorów z tego roju, a dla grubo ponad 100 wyznaczyć trajektorie i orbity.

 

PAP - Nauka w Polsce

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,398694,pracownia-komet-i-meteorow-podsumowala-rok-2013.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykonano kolejne zdjęcia egzoplanety

Przez ostatnie lata istnienie planet pozasłonecznych ustalano głównie poprzez wyliczenie gdzie się znajdują na podstawie rozmaitych technik. Stosując soczewkowanie grawitacyjne da się zobaczyć subtelną zmianę jasności gwiazdy macierzystej powodowaną tranzytem planety, ale aby dowiedzieć się czegoś o jej składzie jest to niewystarczające. Tutaj z pomocą przychodzi nowy instrument Gemini Planet Imager (GPI).

Jak wie o tym każdy astrofotograf, ważny jest nie tylko sprzęt w postaci teleskop, ale też to, czym rejestrujemy światło. GPI skupia się właśnie na tym, aby zobaczyć szybciej i więcej. Jest to całkiem spore urządzenie wielkości małego samochodu. Współpracuje z ośmiometrowym teleskopem Gemini znajdującym się w Chile.

Zdaniem specjalistów instalacja urządzenia udała się perfekcyjnie i od pierwszych chwil GPI spełniło pokładane w nim nadzieje. Bruce Macintosh z Lawrence Livermore National Laboratory, który był kierownikiem tego projektu, stwierdził, że pierwsze zdjęcia, jakie uzyskano są 10 razy lepsze niż wszystkie poprzednie generacje kamer stosowanych w zaawansowanych obserwacjach astronomicznych.

Po raz pierwszy instrument uruchomiono w listopadzie 2013 roku. GPI stosuje detektory podczerwieni i są one na tyle skuteczne, że są w stanie rejestrować spektrum świetlne tak ciemnych i odległych obiektów jakimi są egzoplanety. Dzięki temu uda się dowiedzieć więcej na temat ich składu.

Jako jeden z pierwszych celów obserwacyjnych wybrano planetę Beta Pictoris b. W tym przypadku GPI działa to trochę podobnie do słonecznego koronografu, czyli przesłania tarczę odległej gwiazdy, aby wydobyć jasność znajdującej się w pobliżu planety.

Uczeni twierdzą też, że urządzenie GPI można wykorzystać do obrazowania interesujących obiektów z Układu Słonecznego, na przykład księżyców naszych rodzimych gazowych gigantów. Robiono już nawet testy w tym kierunku i stwierdzono, że dzięki kolejnym zdjęciom będzie można śledzić zmiany kompozycji składu tych globów w funkcji czasu.

Źródło: 

http://www.gemini.edu/node/12113

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wykonano-kolejne-zdjecia-egzoplanety

Pierwsze zdjęcie wykonane przez GPI - Źródło: Gemini Planet Imager

Księżyc Europa po lewej zdjęcie z sondy Voyager a po prawej z GPI - Źródło: Marshall Perrin, Space Telescope  Science Institute i Franck Marchis SETI Institute

 

post-31-0-60265800-1389340555.png

post-31-0-46682700-1389340575.jpg

post-31-0-04099100-1389340592.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nova Centauri zmieniła kolor na różowy

Przed kilkoma tygodniami donosiliśmy na temat wystąpienia kolejnej w 2013 roku nowej, która rozbłysła w konstelacji Centaura. Zgodnie z tradycją została nazwana Nova Centauri. Zdjęcie wykonane przez jednego z astrofotografów ujawniło jej niezwykły kolor.

Wybuch Novej Centauri, od pierwszego tygodnia grudnia zeszłego roku, mogą obserwować mieszkańcy półkuli południowej. Została zauważona 2 grudnia 2013 przez astronoma Johna Seacha z Australii. Astrofotograf z Nowej Zelandii, Rolf Wahl Olsen, wykonał jedno z ostatnich zdjęć tego obiektu. Zrobił je 28 grudnia 2013 roku i wykorzystał do tego 12,5 calowy teleskop. Co ciekawe okazało się, że nowa błyszczy na różowo. W szczycie jasności obiekt ten uzyskał magnitudę +3,3 ale w momencie wykonywania tego zdjęcia był to już punkt o jasności +4,5.

Różowy kolor tej nowej ma prawdopodobnie związek z powłokami zjonizowanego wodoru, które są emitowane w czerwonej i niebieskiej części widma optycznego. Emisje te powodują silny różowy kolor upodabniający ją nieco do mgławic emisyjnych, które również przyjmują różowe odcienie.

Ta konkretna nowa jest to wynik eksplozji termojądrowej w układzie podwójnym składającym się między innymi z białego karła. Nie jest to klasyczna eksplozja gwiazdy, ale raczej układ okresowego oddziaływania. Oznacza to, że materia między obydwoma obiektami przepływa z różną intensywnością i taki rozbłysk może być powtarzany jeszcze kilkukrotnie.

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nova-centauri-zmienila-kolor-rozowy

post-31-0-73014000-1389340698.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024