Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Przemysł kosmiczny pomoże uniknąć pułapki średniego dochodu

Coraz częściej ekonomiści wskazują, że nasz kraj może popaść w tzw. pułapkę średniego dochodu. W uniknięciu tego zagrożenia pomóc może odbudowa polskiego przemysłu oraz stworzenie nowoczesnego sektora kosmicznego.

Pomimo tego, że sytuacja makroekonomiczna Polski ulega poprawie i spada bezrobocie, coraz częściej ekonomiści wskazują, że nasz kraj może popaść w tzw. pułapkę średniego dochodu, ponieważ wyczerpują się dotychczasowe motory gospodarczego wzrostu. W uniknięciu tego zagrożenia pomóc może odbudowa polskiego przemysłu oraz stworzenie nowoczesnego sektora kosmicznego.

Przemysł kosmiczny to dla niektórych wciąż nisza. Takie rozumowanie jest błędne ? mówi Jacek Kosiec, Dyrektor Programu Kosmicznego w firmie Creotech Instruments S.A. ? jednej z czołowych polskich firm działającej w sektorze kosmicznym ? Należy bowiem pamiętać, że nie ma bardziej zaawansowanej technologicznie branży. Innowacje początkowo związane z eksploracją kosmosu często implementowane są w innych segmentach gospodarki. Przemysł kosmiczny determinuje dzisiaj powszechny rozwój, przekłada się na codzienność nas wszystkich ? dodaje Jacek Kosiec.

Jak rozbić szklany sufit?

Pułapka średniego dochodu to zjawisko charakterystyczne dla państw, które są na dorobku i nadrabiają dystans dzielący je od bogatszych sąsiadów. Poszczególne kraje wpadają w pułapkę średniego wzrostu, kiedy dotychczasowe źródło rozwoju ? niskie koszty pracy ? się wyczerpuje, a gospodarka na czas nie wygeneruje dodatkowych impulsów wspierających rozwój. Ekonomiści zauważyli, że krytycznym momentem dla wielu państw, które w taką pułapkę wpadły, było osiągnięcie poziomu dochodu w wysokości 17 tys. dolarów na głowę mieszkańca rocznie (PKB nominalne na głowę mieszkańca). Obecnie w naszym kraju nominalny, wyrażony w dolarach amerykańskich, produkt krajowy brutto na jednego mieszkańca wynosi nieco ponad 14 tys. dolarów. Hipotetyczny pułap 17 tys. dolarów mamy szansę osiągnąć jeszcze w obecnej dekadzie.

Tegoroczne dane wskazują stabilny wzrost PKB, a część ekspertów prognozuje, że w przyszłym roku wykresy obrazujące tę wartość mogą jeszcze bardziej cieszyć ekonomistów. Eksplozję hurraoptymizmu warto jednak poprzedzić pogłębioną analizą sytuacji. Poprawa tempa wzrostu może być w znacznym stopniu efektem realizacji wyborczych obietnic, których politycy nie szczędzą nam w gorącym okresie przed jesienną elekcją. Czy to znaczący krok w kierunku faktycznego unowocześniania polskiej gospodarki, niezbędnego do przebicia szklanego sufitu pułapki średniego dochodu? Trudno przypuszczać by determinantem trwałego rozwoju były, nastawione na szybki i łatwo dostrzegalny dla wszystkich wyborców efekt, inwestycje. Często są bardzo potrzebne, ale zazwyczaj jedynie powierzchownie poprawiają istniejącą rzeczywistość, a nie twórczo ją zmieniają.

Warto przyjrzeć się również danym o zatrudnieniu. One także mogą napawać pewnym optymizmem. Obecnie stopa bezrobocia wynosi 10,1 proc (dane GUS za lipiec 2015), najmniej od grudnia 2008. Być może w najbliższym czasie wskaźnik ten osiągnie poziom jednocyfrowy. Niestety nie przekłada się to znacząco na dynamikę konsumpcji. Wiąże się to z niezbyt szybko wzrastającymi dochodami nominalnymi.

Polacy coraz rzadziej mają problemy ze znalezieniem pracy, ale wciąż na rynku najczęściej poszukuje się osób związanych z handlem i usługami (dane z raportu pracuj.pl). Te branże często nie wymagają wysokich kwalifikacji. Tymczasem kluczem do sukcesu gospodarczego państw, którym grozi pułapka średniego dochodu jest innowacyjność gospodarki, która przekłada się na powstawanie dobrze płatnych miejsc pracy dla naukowców i inżynierów.

Kosmicznie Wielka Brytania

Doskonałym przykładem tego, jak wspieranie kluczowych innowacji może wpłynąć na rozwój całej gospodarki może być Wielka Brytania, która wiele lat temu postawiła na branżę kosmiczną i dziś sektor ten zatrudnia 34 tysiące osób, generując pośrednio kolejne 65 tysięcy miejsc pracy. W 2014 roku Agencja Kosmiczna Zjednoczonego Królestwa opublikowała wyniki badania wykonanego przez London Economics, niezależny ośrodek konsultingowy, na grupie ponad 300 firm działających w branży kosmicznej. Badanie wykazało, że brytyjski biznes kosmiczny wart jest rocznie ponad 11 mld funtów (około 60 mld złotych) i w latach 2011-2013 rozwijał się w tempie 7 proc. rocznie. Średni roczny wzrost całej brytyjskiej gospodarki wyniósł w tym czasie średnio 1 proc. rocznie. Zgodnie z rządową strategią Wielka Brytania chce osiągnąć w 2030 roku 10 proc. udział w globalnym rynku kosmicznym. Tak duży sukces całej branży nie byłby jednak możliwy bez wsparcia państwa.

? W tym roku brytyjski rząd postanowił, że do 2030 roku wesprze krajowy sektor kosmiczny kwotą 40 mld funtów (prawie 240 mld złotych) ? mówi Jacek Kosiec, Dyrektor Programu Kosmicznego w firmie Creotech Instruments S.A. ? Władze Wielkiej Brytanii przyznały tym samym rację przedstawicielom krajowej branży kosmicznej, którzy domagali się wzmocnienia narodowego programu kosmicznego. Dotychczas większość środków publicznych przeznaczana była na finansowanie projektów realizowanych przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) ? mówi Jacek Kosiec.

Po ogłoszeniu decyzji przez rząd, David Parker, prezes Brytyjskiej Agencji Kosmicznej, tłumaczył, że Wielka Brytania to świetne miejsce do prowadzenia biznesu kosmicznego. W kraju jest dobre środowisko dla przemysłu kosmicznego, sprzyjające otoczenie prawne i przyjazny system podatkowy, co pozwala firmom rosnąć i prosperować.

Kolejny krok na tej drodze rozwoju wydaje się być milowym. Już w 2018 roku Brytyjczycy ukończą budowę pierwszego w Europie portu kosmicznego. Będą z niego mogły startować rakiety wyprowadzające w kosmos satelity i statki kosmiczne. Dotychczas konieczne było korzystanie z kosmodromu w Gujanie Francuskiej lub poligonu rakietowego Esrange w Szwecji, który nie jest w stanie spełnić coraz ostrzejszych wymogów, będących efektem kosmicznego wyścigu technologicznego.

Hiszpania w naszym zasięgu?

Jeśli przykład Wielkiej Brytanii, dysponującej większym niż Polska potencjałem gospodarczym, może wydać się abstrakcyjny, o tyle bez żadnych kompleksów możemy porównywać się z Hiszpanią. Tam również zauważono jakie możliwości niesie inwestowanie w rozwój technologii związanych z branżą kosmiczną. Pod względem nakładów na programy kosmiczne Hiszpania w 2013 roku zajmowała 12 miejsce na świecie (raport Space Economy at a Glance, OECD). Efekty widać gołym okiem. W tym roku NASA i jej europejski odpowiednik ? ESA ? wprowadzały w życie ważne projekty wykorzystując hiszpańskie technologie. Zarówno wystrzelenie rakiety Vega, jak i satelity DSCOVR nie byłoby możliwe bez projektów, analiz i sprzętu dostarczanych przez firmy z Półwyspu Iberyjskiego. Hiszpańskie przedsiębiorstwa związane z branżą kosmiczną osiągnęły status, który pozwala im uczestniczyć w wiodących światowych projektach, jak misja Rosetta czy eksploracja Marsa.

? Hiszpański sektor kosmiczny daje zatrudnienie dla około 3300 osób. To znacznie więcej niż polski, ale wciąż o wiele mniej niż brytyjski ? wskazuje Grzegorz Brona ? prezes firmy Creotech Instruments S.A. ? Mimo to Hiszpania już teraz jest jednym ze światowych liderów w produkcji satelitów. To wskazówka dla Polski. Nie jesteśmy globalną potęgą gospodarczą, ale nie trzeba nią być by wkraść się do elity biznesu kosmicznego i czerpać profity z wiążącego się z tym powszechnego postępu technicznego. A to pierwszy krok na krętej ścieżce, która pozwoli z powodzeniem ominąć pułapkę średniego dochodu ? dodaje Grzegorz Brona.

Kosmos w naszym zasięgu

Środowiska rządowe, naukowe i biznesowe dostrzegły już szansę jaka otwiera się dzięki dobrej koniunkturze w branży kosmicznej. Efektem są liczne inicjatywy na rzecz intensyfikacji rozwoju tego segmentu w Polsce. Nowo powstałe instytucje, takie jak Polska Agencja Kosmiczna, Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego oraz Klaster Inżynierii Kosmicznej i Satelitarnej coraz skuteczniej stymulują działalność innowacyjną.

? Współpraca w zakresie promocji branży, dzielenia doświadczeń czy wymiany wiedzy to niezmiernie ważny element rozwoju naszego segmentu rynku ? mówi Jacek Kosiec, Dyrektor Programu Kosmicznego w firmie Creotech Instruments S.A. ? Taka sieć powiązań nie tylko sprzyja współpracy technologicznej, ale dodatkowo podkreśla wagę naszych inicjatyw. Głos wielu jest lepiej słyszalny. Coraz więcej osób w Polsce rozumie jak istotne dla przyszłości polskiej gospodarki jest inwestowanie w innowacje i jak ważną rolę odgrywa rozwój branży kosmicznej ? konkluduje Jacek Kosiec.

Artykuł na podstawie informacji prasowej firmy Creotech Instruments S.A.

http://www.kosmonauta.net/2015/08/przemysl-kosmiczny-pomoze-uniknac-pulapki-sredniego-dochodu/

 

post-31-0-48919000-1440142718_thumb.jpg

post-31-0-30063800-1440142725.jpg

post-31-0-13131500-1440142733.jpg

post-31-0-92939800-1440142740.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Bałdach otwarto stację radioastronomiczną

W Bałdach pod Olsztynem uruchomiono w piątek pierwszą w Polsce stację radioastronomiczną należącą do europejskiego systemu LOFAR. Ten system to wieloantenowy radioteleskop, który ma pomóc naukowcom poznać odległe zakątki Wszechświata.

Stacja zbudowana w mazurskiej wsi Bałdy jest najbardziej na wschód wysuniętą częścią międzynarodowego systemu LOFAR, skonstruowanego przez holenderską agencję ASTRON. Składa się on obecnie z 50 stacji, czyli zespołów anten odbierających promieniowanie radiowe. Są one zlokalizowane w różnych krajach i połączone szybkim łączem internetowym. Dane zbiera od nich i opracowuje "superkomputer" w centrum zarządzania siecią w Groningen w Holandii.

 

Według naukowców taki system umożliwia obserwacje na bardzo niskich częstotliwościach, w zakresie słabo dotąd zbadanym przez radioastronomów. Ma kilkadziesiąt razy lepszą czułość i zdolność rozdzielczą niż największe z wykorzystywanych dotychczas radioteleskopów. Ułatwi nie tylko badanie obiektów z najdalszych zakątków Wszechświata, ale też monitorowanie środowiska kosmicznego w otoczeniu Ziemi. Anteny mogą być wykorzystywane do eksperymentów użytkowych z zakresu fizyki gleby, geofizyki czy nawigacji satelitarnej.

 

Stacja w Bałdach składa się z 96 zespołów anten radiowych LBA odbierających sygnały na częstotliwości 30-80 MHZ i takiej samej liczby anten HBA prowadzących obserwacje w zakresie 80-240 MHZ. Jak powiedział PAP prof. Andrzej Krankowski z Centrum Diagnostyki Radiowej Środowiska Kosmicznego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, po raz pierwszy w historii systemu LOFAR anteny były montowane na miejscu, a nie w fabryce. Dzięki temu łatwiej było przetransportować te urządzenia w częściach z Holandii.

 

Mazurska stacja jest pierwszą z trzech, które powstaną w Polsce. Pozostałe będą zlokalizowane w Borowcu niedaleko Poznania oraz w Łazach k. Bochni. Cała inwestycja powinna być gotowa na początku listopada. Za polską część projektu odpowiada konsorcjum POLFAR, powołane przez dziewięć ośrodków naukowych. Prace w Bałdach koordynuje Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, w Łazach - Uniwersytet Jagielloński, a w Borowcu - Centrum Badań Kosmicznych PAN.

 

Sfinansowanie polskiego udziału w międzynarodowym projekcie było jednym z największych grantów naukowo-badawczych przyznanym w ostatnich latach na dużą infrastrukturę badawczą. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ten cel ponad 25 mln zł.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

mbo/ mhr/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406202,w-baldach-otwarto-stacje-radioastronomiczna.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotkanie z ?Kosmosem? w Falenicy

W sobotę 13 czerwca 2015 r. w Zespole Szkół nr 111 w Falenicy w dzielnicy Wawer w Warszawie odbył się drugi z serii Pikników Naukowych ?Kosmos wokół nas?. Dopisała pogoda i ludzie. Wszystkie przygotowane atrakcje cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a najbardziej pokazy w mobilnym planetarium.

Fundacja Edukacji Astronomicznej we współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz z Zespołem Szkół nr 111 w Warszawie-Falenicy zorganizowały Piknik Naukowy ?Kosmos wokół nas?. ?Randka z kosmosem? była główną atrakcją, odbywającego się zawsze w pierwszej połowie czerwca, szkolnego Festynu Rodzinnego. W tym roku impreza była obchodzona pod hasłem ?Kosmos wokół nas?.

Najazd ?kosmitów? na szkołę rozpoczął się o godz. 11:30 pokazami w mobilnym planetarium pt. ?Drogowskazy na niebie?, a zakończył startami rakiet o godz. 15:30. Atrakcje kosmiczne zajęły dwa piętra szkoły oraz patio, na którym rozstawił się namiot z teleskopami do obserwacji Słońca oraz modelem Układu Słonecznego (Laboratorium Słońca). Na parterze prezentowały swoje osiągnięcia Centrum Badań Kosmicznych PAN (Warsztaty CBK PAN) oraz Studenckie Koło Astronautyczne Politechniki Warszawskiej (Warsztaty SKA). W salach na I piętrze odbywały się pokazy mobilnego planetarium, warsztaty robotyczne oraz warsztaty z budowania rakiet. Natomiast na korytarzu na I piętrze miały miejsce pokazy kraterowania oraz warsztaty kometarne.

Aby jak najwięcej osób (dzieci i dorosłych) mogło skorzystać z atrakcji dla nich przygotowanych, zostały zorganizowane grupy pod opieką nauczycieli. Dzięki temu dzieci mogły sprawnie przechodzić z jednych zajęć na drugie. I czasami dochodziło do sytuacji, kiedy nie można było oderwać dziecka od budowanej rakiety, a już zaczynała się kolejna zaplanowana atrakcja (np. pokazy w mobilnym planetarium) i często rakiety były kończone przez rodziców, głównie tatusiów.

Piknik był tak zorganizowany, aby grupy kończąc jedne zajęcia, np. kraterowanie, mogły natychmiast rozpocząć kolejne zajęcia np. z tworzenia komety. Potem można było udać się na warsztaty astronomiczne czy na obserwacje Słońca w Laboratorium Słońca na patio i pobawić Układem Słonecznym. Kto chciał mógł podejść do stanowiska Centrum Badań Kosmicznych PAN (Warsztaty CBK PAN) i posklejać modele pierwszego polskiego satelity naukowe BRITE-PL Lem, dowiedzieć się, jak działa np. wyrzutnik Dragon czy ultralekki manipulator planetarny, w jakich misjach kosmicznych bierze udział Polska, pokolorować planety Układu Słonecznego, rakiety czy łazik marsjański i księżycowy oraz otrzymać darmowy komiks o technologiach kosmicznych obecnych w naszym codziennym życiu. Tuż obok, na stoisku SKA (Warsztaty SKA) można było m.in. zobaczyć jak zbudowana jest rakieta, z czego składa się satelita, posłuchać o misjach balonowych, o budowie i starcie pierwszego polskiego satelity, czy wziąć udział w eksperymentach z półkulami magdeburskimi, z bańką próżniową oraz z wagami ? księżycową i wenusjańską.

Na sam koniec pikniku wszyscy, którzy brali udział w tworzeniu rakiet oraz te osoby, które chciały zobaczyć starty rakiet na wodę i sprężone powietrze, udali się na boisko szkolne. Wiatr, który ciągle zmieniał siłę i kierunek, powodował, że niektóre rakiety leciały aż za ogrodzenie szkoły, natomiast inne wracały na miejsce startu. Zainteresowanie tą częścią pikniku było ogromne. Podobnie jak i radość małych konstruktorów, kiedy rakieta leciała wysoko w górę czy niespodziewanie zawracała, oblewając wodą obsługę wyrzutni.

Już po zakończeniu pikniku miała miejsce jeszcze jedna, nieplanowana wcześniej atrakcja. Dzięki życzliwości Pani dyrektor, można było w łazience pokazać symulację tworzenia ?filmowej mgły? z pozostałości suchego lodu po warsztatach kometarnych. Radości było co nie miara, ponieważ białe opary unosiły się do wysokości kolan w całej łazience.

?Kosmos wokół nas? spodobał się uczestnikom pikniku w szkole w Falenicy, zarówno dzieciom, rodzicom, jak i nauczycielom. I pomimo, że trwał zaledwie 4 godziny, to zgromadził sporą publiczność. Szacujemy, że wszystkie przygotowane atrakcje obejrzało ok. 600 osób. Wszyscy dobrze się bawili i zostali zauroczeni kosmosem. Dyrekcja szkoły stwierdziła, że dobrze by było powtórzyć randkę z kosmosem w następnych latach. 

 

Kontakt dla mediów:

Paweł Z. Grochowalski,

Tel.: 512 251 335,

E-mail: [email protected]

http://orion.pta.edu.pl/spotkanie-z-kosmosem-w-falenicy

Warsztaty Centrum Badań Kosmicznych PAN

Fot. Ryszard Gabryszewski

Symulacja upadku meteorytu.

Fot. Ryszard Gabryszewski

Kolejka do teleskopów.

Fot. Ryszard Gabryszewski

post-31-0-85178900-1440255710.jpg

post-31-0-84474000-1440255717_thumb.jpg

post-31-0-11080900-1440255726_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida trafi w Ziemię we wrześniu?

NASA: nie ma podstaw naukowych

Między 15 a 28 września w Ziemię uderzy asteroida, która zniszczy Amerykę Środkową i Południową. Taka plotka od kilkunastu dni zalewa Internet na całym świecie. Wielu ludzi w nią uwierzyło. NASA musiała wydać specjalne oświadczenie dementujące tę informację.

Liczne blogi i strony internetowe poświęcone kosmosowi podawały w ostatnich kilkunastu dniach informację, że pomiędzy 15 a 28 września ogromna asteroida uderzy w okolice Puerto Rico. Miałaby zniszczyć Zatokę Meksykańską, a także Ameryki Środkową i Południową.

Niepokój zaczął narastać. NASA musiała interweniować, żeby położyć plotce kres.

"Nie ma żadnych podstaw naukowych i ani cienia dowodu, że asteroida lub inny obiekt uderzy w Ziemię w tym terminie" - napisał w specjalnym oświadczeniu Paul Chodas z NASA, kierownik biura obiektów znajdujących się blisko Ziemi.

Jednostka, którą kieruje Chodas, nie zarejestrowała ani asteroidy, ani dużej komety, która mogłaby trafić w Ziemię w dającej się przewidzieć przyszłości. Wszystkie znane potencjalnie niebezpieczne asteroidy mają mniej niż 0,01 proc. szansy na zderzenie z Ziemią w ciągu najbliższych 100 lat.

NASA podkreśla, że współpracuje z naukowcami i astronomami obserwującymi niebo na całym świecie i jeśli w kosmosie byłoby coś niepokojącego, już by o tym wiedzieli.

"Jeśli istniałby wystarczająco duży obiekt, żeby wyrządzić tego typu zniszczenia we wrześniu, wiedzielibyśmy o tym z wyprzedzeniem" - napisał Chodas. "Jedynymi obiektami, które dotrą do Ziemi, będą nieszkodliwe meteoroidy i niewielkie asteroidy, które spalą się w naszej atmosferze" - czytamy dalej w komunikacie nasa NASA.

Plotka goni plotkę

Nie pierwszy raz świat obiegła plotka o kosmicznej zagładzie. NASA podaje, że to jeden z ulubionych tematów internautów. Cztery lata temu w sieci pojawiły się informacje, że 11 września 2011 r. kometa Elenin rozbije na kawałki Ziemię i Marsa. W 2012 r. w sieci zawrzało od podobnych spekulacji. Wtedy dwie planetoidy - 2004 BL86 i 2014 YB35 - były na niebezpiecznej trajektorii okołoziemskiej. Jednak ich przelot w styczniu i marcu odbył się bez incydentów.

Źródło: NASA

Autor: mar/map

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/asteroida-trafi-w-ziemie-we-wrzesniu-nasa-nie-ma-podstaw-naukowych,176685,1,0.html

post-31-0-12763600-1440256105_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz i uwiecznij galaktykę Andromedy oraz planety i Księżyc

Nasz czytelnik sfotografował jeden z najbardziej malowniczych obiektów ziemskiego nieba. To galaktyka Andromedy, która choć jest oddalona o miliony lat świetlnych, to jednak można ją dostrzec gołym okiem i sfotografować. Nasz poradnik Wam to ułatwi.

Galaktyki to nic innego jak zbiorowiska gwiazd, planet i pyłu kosmicznego, rozrzucone po otchłani Wszechświata. Jedną z najbliższych nam jest galaktyka Andromedy. Jest ona galaktyką spiralną, z wyglądu bardzo podobną do naszej galaktyki, czyli Drogi Mlecznej.

Światło, aby dotrzeć z Ziemi do galaktyki Andromedy, musi pokonać tak dużą odległość, że zajmuje mu to aż 2,5 miliona lat. To oznacza, że Andromeda, którą widzimy na nocnym niebie, tak naprawdę wyglądała równo 2,5 miliona lat temu. Aby zobaczyć jej bieżący wygląd, będziemy musieli poczekać drugie tyle.

Naukowcy są zdania, że Andromeda za 5 miliardów lat zderzy się z Drogą Mleczną, tworząc jedną dużą galaktykę. Póki co jednak teoria ta nie została oficjalnie potwierdzona, a na jej namacalną weryfikacje poczekamy bardzo długo.

Zobaczyć gołym okiem i uwiecznić

Andromeda, choć bardzo nam odległa, jest na tyle duża i jasna, że można ją ujrzeć gołym okiem. Wystarczy tylko wybrać się w bardzo ciemne miejsce, z dala od świateł miejskich. Szczególnie na obserwacje polecamy Halę Izerską w Sudetach oraz rejon dawnej wsi Bukowiec w południowej części Bieszczadów, ponieważ są to najciemniejsze miejsca w Polsce.

Wzrok należy zwrócić ku konstelacji Andromedy, która widoczna jest wysoko na niebie wschodnim. Galaktyka Andromedy (M31) znajduje się w punkcie o współrzędnych: 00h 42m 44,3s +41° 16' 09"... zobacz mapkę

Kiedy już dostrzeżemy ten nikły obiekt, warto go uwiecznić. Tytułowe zdjęcie zostało wykonane przez naszego czytelnika Huberta Dróżdża. Wykorzystał on do tego celu aparat fotograficzny Canon EOS 450D (cena 1500-2000 zł), który zamontował na teleskopie Sky-Watcher 150/750 NEQ6 (cena 1000-1500 zł).

Przy pomocy takiego sprzętu możecie się zachwycać swoimi astrofotografiami większości najpiękniejszych obiektów ziemskiego nieba, nie tylko galaktykami, ale też planetami i oczywiście najbliższym nam Księżycem.

Jak fotografować Księżyc i planety?

Pogodne noce, których ostatnio mamy nadzwyczaj wiele, zachęcają nas do obserwacji usianego gwiazdami nieba. Skompletowanie sprzętu to jedno, a zrobienie dobrego zdjęcia to zupełnie coś innego. Jak więc się tego profesjonalnie podjąć? Nasz czytelnik Damian Dąbrowski dokładnie Wam to wytłumaczy.

Otóż do fotografowania ciał niebieskich, takich jak Słońce, Księżyc czy planety Układu Słonecznego potrzebujemy przede wszystkim aparatu z jak największą ogniskową (zbliżeniem, zoomem). Ponieważ wielkość matrycy jest różna w poszczególnych aparatach (największa jest w profesjonalnych lustrzankach, najmniejsza w małych aparatach kompaktowych), to różna jest też fizyczna ogniskowa obiektywów.

Im większa powierzchnia matrycy, tym dłuższego potrzebujemy obiektywu. Dlatego by ułatwić porównywanie ostatecznego zbliżenia optycznego w różnych aparatach, podaje się tzw. ekwiwalent ogniskowej dla 35 mm (pełnej klatki, filmu).

Jeżeli robimy zdjęcia lustrzanką, to najlepsza będzie lustrzanka klasy amatorskiej lub półprofesjonalnej, ponieważ w tych aparatach matryca jest nieco mniejsza od pełnej klatki stosowanej w niektórych lustrzankach profesjonalnych. Dzięki temu obiektywem o fizycznej ogniskowej 800 mm uzyskamy ekwiwalent ok. 1200-1280 mm.

Niestety cena teleobiektywów stałoogniskowych lub zmiennoogniskowych (tzw. zoomów) o maksymalnej fizycznej ogniskowej 800 mm wynosi od 20 do nawet 100 tysięcy złotych. Znacznie tańszym rozwiązaniem jest kompaktowy aparat fotograficzny z tzw. ultrazoomem. Na rynku są już dostępne aparaty z zoomem optycznym 50x, w których ekwiwalent ogniskowej wynosi nawet 1200 mm! Cena takich aparatów wynosi około 2 tysięcy złotych.

Mamy już sprzęt, teraz pora na robienie zdjęć. Współczesne aparaty posiadają bardzo dobry system stabilizacji obrazu, jednak mimo wszystko lepiej będzie, jeśli zamontujemy aparat na statywie. Zdjęcia ciał niebieskich najlepiej robić z wykorzystaniem dodatkowo samowyzwalacza 10-sekundowego, by wyeliminować również drgania spowodowane naciśnięciem spustu migawki.

Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest zdalne wyzwolenie migawki za pomocą pilota. Pamiętajmy, że przy ekstremalnych zbliżeniach każdy nawet najmniejszy ruch aparatem spowoduje zamazanie obrazu.

Pora na ustawienie odpowiednich parametrów zdjęcia. Ustawiamy największe możliwe zbliżenie optyczne, np. ekwiwalent ogniskowej 1200 mm. Można dodatkowo zwiększyć ogniskową za pomocą zoomu cyfrowego, jednak tu musimy uważać, by nie przesadzić, gdyż cyfrowe powiększenie zdjęcia wpływa na pogorszenie jego jakości. W przypadku aparatu z zoomem optycznym 50x możemy, bez znacznej utraty jakości, zwiększyć zoom cyfrowo do 75x. Powiększenie rzędu 150-200x będzie już dyskwalifikowało zdjęcie.

Kolejna sprawa to ustawienie światłoczułości matrycy, czyli wartości ISO. Im wyższa czułość ISO, tym krótszy czas potrzebny do naświetlenia danej klatki. Niestety większa wartość ISO wyzwala w aparatach cyfrowych na zdjęciu tzw. szum, a w aparatach analogowych ziarno. Skoro jednak mamy aparat zamontowany na statywie, możemy sobie pozwolić na niższą wartość ISO, np. 100 i tym samym dłuższy czas naświetlania.

Jaki ustawić czas naświetlania? Możemy ustawić w aparacie punktowy pomiar światła, np. na Księżyc, wtedy aparat za nas wybierze odpowiedni czas otwarcia migawki. Lepiej jednak ustawić czas w programie "priorytet czasu".

Najkrótszy czas naświetlania będzie oczywiście w przypadku fotografowania Słońca, np. 1/2000 s, dłuższy przy fotografowaniu Księżyca, np. 1/100 s, a najdłuższy przy robieniu zdjęć planet, np. 1/5 s. Są to wartości przykładowe. Należy próbować różnych czasów naświetlania, aby uzyskać pożądany efekt. Pamiętamy, że zbyt długi czas naświetlania spowoduje prześwietlenie zdjęcia i utratę szczegółów.

Jeśli chodzi o przysłonę, to w przypadku zdjęć Księżyca i planet najlepiej maksymalnie ją otworzyć, by jak najwięcej światła padało na matrycę lub film. Ustawiamy zatem najniższą możliwą dla danego obiektywu wartość "f", np. f/5.6. Jeżeli korzystamy z programu "priorytet czasu", aparat sam ustawi przysłonę.

W przypadku zdjęć Słońca przysłona z pewnością będzie bardziej lub maksymalnie domknięta. Nie martwmy się jednak zbyt przysłoną, gdyż przy fotografowaniu ciał niebieskich nie wpływa ona na głębię ostrości. Skupmy się lepiej na ustawieniu czasu naświetlania i samej ostrości.

No właśnie, pozostało nam jeszcze ustawienie ostrości. Współczesne aparaty posiadają tzw. autofocus (AF), czyli automatyczne ustawienie ostrości po wciśnięciu do połowy spustu migawki. Jeżeli jednak zauważymy, że nasz aparat ma z tym problem, możemy skorzystać z ręcznego ustawienia ostrości (manual focus, MF). W przypadku zdjęć ciał niebieskich ostrość ustawiamy oczywiście na nieskończoność.

Na koniec jeszcze kilka przydatnych wskazówek. Jeżeli chcemy uwiecznić na zdjęciu np. kratery na Księżycu, to najlepiej fotografować naszego jedynego naturalnego satelitę podczas pierwszej lub ostatniej kwadry, gdyż wówczas boczne światło Słońca powoduje powstawanie na Księżycu cieni i tym samym kratery będą lepiej widoczne. Podczas pełni uzyskamy płaskie zdjęcie bez cieni.

Przy fotografowaniu planet Układu Słonecznego, zdjęcie musimy obowiązkowo wykadrować, czyli wyciąć fragment kadru ze sfotografowanym ciałem niebieskim, aby dostrzec jego szczegóły, np. pierścienie Saturna. Dlatego bardzo ważna jest rozdzielczość zdjęcia określana w megapikselach (MP). Zawsze ustawiajmy maksymalną rozdzielczość.

Źródło: http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115210,zobacz-i-uwiecznij-galaktyke-andromedy-oraz-planety-i-ksiezyc

 

post-31-0-64621400-1440256189_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy kometa Catalina będzie widoczna gołym okiem?

Czy kometa Catalina będzie widoczna gołym okiem? Biorąc pod uwagę dużą nieprzewidywalność komet, trudno powiedzieć, ale wydaje się, że można to śmiało obstawiać. Kometę tą odkryto w 2013 roku na bazie przeglądu nieba Catalina Sky Survey. Odtąd C/2013 US10 (Catalina) stopniowo jaśniała i dziś jest już jaśniejsza niż 8 magnitudo.

Czytaj więcej na stronach APOD.

Elżbieta Kuligowska | Źródło: APOD

http://orion.pta.edu.pl/czy-kometa-catalina-bedzie-widoczna-golym-okiem

 

post-31-0-41783700-1440315011_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarł Jacob Bekenstein, genialny fizyk, który ze Stephenem Hawkingiem odkrył największą tajemnicę czarnych dziur

Piotr Cieśliński

 

Bekenstein jako pierwszy zauważył, że czarne dziury muszą mieć entropię. To nieoczekiwanie doprowadziło Hawkinga, który początkowo kompletnie się z tym nie zgadzał, do odkrycia temperatury i parowania czarnych dziur. Innym wnioskiem z jego teorii może być to, że Wszechświat jest... hologramem.

 

Jak poinformował Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie, Jacob Bekenstein umarł na zawał tydzień temu w niedzielę w Helsinkach, gdzie zaproszono go do wygłoszenia wykładu. Miał 68 lat.

Za bary z Einsteinem

Na początku lat 70. zeszłego wieku, będąc młodym absolwentem Uniwersytetu Princeton, Bekenstein należał do grupy prof. Johna Wheelera, ucznia Einsteina i jednego z największych wizjonerów współczesnej fizyki.

Wheeler uważał, że najbardziej podstawowym i pasjonującym zagadnieniem fizyki jest unifikacja dwóch wielkich teorii - ogólnej teorii względności i mechaniki kwantowej, z czym się zmagał już Albert Einstein i co jest do dziś jednym z głównych problemów fizyki teoretycznej. To on w latach 60. zainicjował badania obiektów, które mogły powstać w wyniku zapadania się bardzo ciężkich gwiazd. Nazywano je wówczas czarnymi lub ciemnymi gwiazdami, ale tak naprawdę były to głębokie dziury czy też nawet wyrwy w czasoprzestrzeni.

Wheeler zaproponował, aby je nazywać czarnymi dziurami. Z początku - jak twierdzi prof. Leonard Susskind w książce "Bitwa o czarne dziury" - ta nazwa była bojkotowana przez redakcję renomowanego amerykańskiego pisma "Physical Review", bo uważano ją za obsceniczną. Uczony jednak się uparł i udało mu się wprowadzić "czarne dziury" na stałe do nauki, choć kolejnym jego słownym wynalazkiem było twierdzenie o tym, że "czarne dziury nie mają włosów".

Podobno Wheeler jako pierwszy zauważył, że czarne dziury stoją w sprzeczności z drugą zasadą termodynamiki. Mówi ona, że w naturze stale wzrasta nieporządek. Porcelanowa filiżanka może z łatwością się rozbić na tysiące kawałków, ale nikt jeszcze nie widział, by one same na powrót się skleiły. Mleko miesza się z kawą, ale niemożliwy jest proces odwrotny - by te ciecze same się rozdzieliły. Oczywiście można posprzątać bałagan, skleić porcelanę, rozdzielić mleko i kawę, ale wymaga to nakładu pracy, co skutkuje jeszcze większym wzrostem nieporządku w innym miejscu. Między innymi z tego powodu każdy proces w naturze skutkuje rozproszeniem pewnej części energii w postaci strat cieplnych, a więc niemożliwe jest zbudowanie maszyny wiecznie poruszającej się na zasadzie "perpetuum mobile".

Kawa w czarnej dziurze

Fizycy mierzą stopień nieporządku za pomocą wielkości zwanej entropią, a druga zasada termodynamiki mówi, iż w układach zamkniętych entropia zawsze wzrasta. Świat zmierza w kierunku coraz większego bałaganu, energia stale się rozprasza, tak że w końcu temperatura i gęstości materii wszędzie się wyrównają. Wszechświat nieuchronnie zmierza ku śmierci cieplnej.

Przypuśćmy jednak - rozważał kiedyś Wheeler ze swoimi studentami przy filiżance herbaty - że wsypiemy cukier do gorącej herbaty, zamieszamy i rozpuścimy go, co oczywiście powiększy entropię, ale zaraz potem wrzucimy herbatę do czarnej dziury.

W ten sposób ukryjemy wzrost entropii, bo czarne dziury nie wypuszczają niczego ani nie zdradzają, co jest w ich wnętrzu. Do czarnych dziur można by zamiatać wszelki nieporządek i w ten sposób doprowadzić do tego, że stopień nieporządku, czyli entropia, się zmniejszy.

Druga zasada termodynamiki, będąca fundamentem fizyki w ostatnich 150 latach, zadrżała w posadach.

Jego student Jacob Bekenstein podjął się ratowania tego podstawowego prawa przyrody w ramach swojej pracy doktorskiej. I znalazł zadziwiające rozwiązanie. Czarne dziury same w sobie muszą mieć entropię. Kiedy coś wrzucamy do ich wnętrza, powiększa się ich masa, a wraz z tym rośnie ich horyzont. Bekenstein obliczył, że entropia czarnych dziur musi być proporcjonalna do powierzchni ich horyzontu, czyli sferycznej granicy, spoza której już nie ma powrotu.

"To idiotyczne!"

Hawking, jak i praktycznie wszyscy inni fizycy, początkowo uznali ideę Bekensteina za idiotyczną. Entropia w termodynamice jest powiązana ściśle z temperaturą, ale czarne dziury - jak wtedy powszechnie uważano - nie mają temperatury. Są obiektami o temperaturze zera bezwzględnego. Całkowicie pochłaniają wszelkie promieniowanie i wszystko, co do nich wpada. Jeśli by miały entropię, a więc i pewną temperaturę, to powinny emitować promieniowanie cieplne, co stało w sprzeczności z tym, co o czarnych dziurach mówi ogólna teoria względności Einsteina.

Tak wtedy rozumował Hawking, ale gdy zaczął przeprowadzać stosowne obliczenia, aby obalić hipotezę Bekensteina, nagle odkrył, że młody doktorant z Princeton ma rację. Wyszło mu, że czarne dziury powinny emitować promieniowanie, które ma wszelkie cechy promieniowania cieplnego.

Rozumowanie Hawkinga uwzględniało efekty kwantowe i było chyba pierwszą udaną próbą połączenia teorii grawitacji Einsteina z mechaniką kwantową. Próżnia w rozumieniu współczesnej fizyki kwantowej nie jest pusta. Jest morzem wirtualnych par cząstka - antycząstka, które wyłaniają się z niebytu na bardzo małą chwilę, po czym anihilują i znikają.

Hawking zdał sobie sprawę z tego, że gdy taka para pojawi się blisko horyzontu czarnej dziury, to jedna z cząstek może wpaść do jej wnętrza. Wtedy osierocona cząstka z pary nie ma już z czym anihilować i nie znika. Pojawia się jako już rzeczywista, a nie wirtualna cząstka, bo ma energię, którą zyskuje kosztem czarnej dziury. Ponieważ takie procesy zachodzą stale, z okolic horyzontu czarnej dziury emitowany jest strumień cząstek, a czarna dziura stopniowo traci energię i ulega odchudzeniu. W końcu - jak przewidywał Hawking - powinna całkowicie zniknąć.

To promieniowanie (czasem mówi się "parowanie") czarnych dziur nazywa się dziś zwykle promieniowaniem Hawkinga, choć gwoli prawdy powinno się mówić o promieniowaniu Bekensteina-Hawkinga, bo to izraelski fizyk był ojcem i inicjatorem nowej teorii.

Jesteśmy hologramem?

Jego odkrycie - proporcjonalności entropii zawartej w pewnej objętości do powierzchni ograniczającej tę objętość - stało się dzisiaj polem wielu spekulacji, które brzmią niemal jak science fiction. Entropia jest bowiem definiowana poprzez miarę całkowitej ilości informacji o układzie. Bekenstein tym samym wykazał, że całkowita informacja, jaka definiuje trójwymiarową czarną dziurę, mieści się na jej powierzchni.

Okazuje się, że to samo dotyczy nie tylko czarnej dziury, ale i każdego innego fizycznego układu. Nowe prawo fizyki - zwane jako zasada holograficzna - mówi, że wszystko wewnątrz danego rejonu przestrzeni można opisać za pomocą bitów informacji zapisanych na otaczającej go powierzchni granicznej. A to - jak zauważa prof. Susskind - może prowadzić do szokującego wniosku: cały trójwymiarowy świat, którego doświadczamy na co dzień - wypełniony galaktykami, gwiazdami, planetami i ludźmi - jest hologramem, zakodowanym na odległej dwuwymiarowej powierzchni.

Fizycy wciąż zastanawiają się nad znaczeniem tego odkrycia.

Nie doczekał Nobla

Dzisiaj odkrycie entropii, promieniowania czarnych dziur i zasady holograficznej jest uznawane za kamień milowy w próbach stworzenia kwantowej teorii grawitacji. Bekenstein za swoje osiągnięcia dostał w 2012 r. Nagrodę Wolfa, której laureaci często dostają potem Nagrodę Nobla.

Bekenstein urodził się w stolicy Meksyku 1 maja 1947 roku. Jego rodzice byli żydowskimi imigrantami z Polski, poznali się w Meksyku podczas II wojny światowej.

Po doktoracie w Princeton i krótkiej pracy na Uniwersytecie Teksasu w Austin naukowiec przeniósł się do Izraela - najpierw na Uniwersytet Ben-Guriona w Beer Szewie, a potem Hebrajski Uniwersytet w Jerozolimie. Miał obywatelstwo amerykańskie i izraelskie.

Pozostawił żonę, dwóch synów i córkę (wszyscy są naukowcami) oraz sześcioro wnucząt.

Źródło: The New York Times

 

http://wyborcza.pl/1,75400,18614278,zmarl-jacob-bekenstein-genialny-fizyk-ktory-wraz-ze-stephenem.html

Jacob Bekenstein w swoim biurze na Uniwersytecie Hebrajskim (rok 2009) (Bekenstein)

post-31-0-32496000-1440396664.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w ostatnim tygodniu sierpnia 2015 roku

Mapka pokazuje położenie Księżyca i Saturna w ostatnim tygodniu sierpnia 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Wakacje szybko zbliżają się ku końcowi, a ich ostatnie dni będą silnie rozświetlone przez Księżyc, którego pełnia przypada w sobotę 29 sierpnia wieczorem. Blisko Księżyca w pełni będzie planeta Neptun, a to oznacza, że jest ona w opozycji. Oprócz Neptuna na wieczornym niebie nisko na południowym zachodzie można jeszcze obserwować Saturna, natomiast po wschodniej stronie nieba przed północą widoczny jest Uran. Na porannym niebie do planety Mars dołączy planeta Wenus, której charakterystycznego silnego blasku nie można pomylić z niczym innym.

W pierwszej części tygodnia naturalny satelita Ziemi przejdzie przez gwiazdozbiory Wężownika i Strzelca, oddalając się już na dobre od planety Saturn. W poniedziałek 24 sierpnia Księżyc w fazie 70% świecił będzie jeszcze stosunkowo blisko szóstej planety Układu Słonecznego. O godzinie podanej na mapce będzie to nieco ponad 26°, ale najbliższym w miarę jasnym ciałem niebiańskim będzie gwiazda Sabik, czyli ? Ophiuchi, świecąca blaskiem +2,4 magnitudo, od której Srebrny Glob będzie odległy o 7° na południowy wschód.

Jeśli chodzi o Saturna, to znika on za horyzontem około 3 godziny po Słońcu, a gdy wreszcie zrobi się dość ciemno, żeby go obserwować, to niestety zajmuje on pozycję na wysokości mniejszej, niż 10° i silne falowanie atmosfery na tej wysokości może zniweczyć wszelkie wysiłki osób, chcących ją obserwować. Z tego samego względu trudny do dostrzeżenia może być największy księżyc tej planety Tytan, którego maksymalna elongacja (tym razem wschodnia) przypada w środę 26 sierpnia. Obecnie Saturn świeci blaskiem +0,5 magnitudo, a jego tarcza ma średnicę 16". Do końca tygodnia dystans dzielący Saturna od gwiazdy Graffias zmniejszy się do 4,5 stopnia.

We wtorek 25 sierpnia i w środę 26 sierpnia Księżyc będzie wędrował przez północne krańce konstelacji Strzelca, przez cały czas zwiększając swoją fazę. We wtorek tarcza Księżyca będzie oświetlona w 79%, a będzie ona wędrowała niecałe 9° na północ od gwiazdy Nunki (jasność obserwowana +2 magnitudo). Dobę później faza Srebrnego Globu wzrośnie do 88% i będzie go można odnaleźć około 7° na wschód od charakterystycznego łuku gwiazd w północno-wschodnim krańcu gwiazdozbioru Strzelca, na zachód od którego znajduje się planeta karłowata Pluton, jednak ze względu na jej nikłą jasność obserwowaną nie zaznaczyłem jej na mapce.

Mapka pokazuje położenie Księżyca, Urana i Neptuna w ostatnim tygodniu sierpnia 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Drugą połowę tygodnia Księżyc spędzi w gwiazdozbiorach Koziorożca i Wodnika, na koniec tygodnia osiągając pełnię i zbliżając się na niewielką odległość do planety Neptun, którą z tego względu lepiej próbować szukać na początku tygodnia, zanim dotrze do niej bardzo jasno świecący Księżyc. W czwartek 27 sierpnia, o godzina podana na mapce będzie niewiele późniejsza, niż ta, podana na mapce poprzedniej. Zatem faza Księżyca będzie tylko o 1% większa i będzie wynosić 89%. Około 10° na wschód od niego świecić będą dwie jasne gwiazdy Koziorożca Algiedi (? Cap, jasność +3,6 wielkości gwiazdowej) oraz Dabih (? Cap, jasność +3 wielkości gwiazdowe). Dobę później faza Księżyca urośnie do 95%, a będzie on się znajdował mniej więcej 5° na wschód od obu wspomnianych przed chwilą gwiazd. Noc z piątku 28 sierpnia na sobotę 29 sierpnia Srebrny Glob spędzi również w gwiazdozbiorze Koziorożca. Jego tarcza będzie oświetlona już w 99%, a będzie on się znajdował prawie w połowie drogi, łączącej parę gwiazd Deneb Algiedi (? Cap, jasność +2,8 magnitudo) i Nashira (? Cap, jasność +3,6 magnitudo) z gwiazdą Sad al Suud (? Aqr, jasność +2,9 magnitudo). Od gwiazd Koziorożca Księżyc będzie oddalony o 5°, zaś od gwiazdy Wodnika - o 1° więcej. Jednak wszystkie gwiazdy w bezpośrednim sąsiedztwie Księżyca będą ginąć w jego silnym blasku.

 

Noc z soboty 29 sierpnia na niedzielę 30 sierpnia naturalny satelita Ziemi spędzi już w gwiazdozbiorze Wodnika, a jego faza będzie wynosiła 100% (pełnia przypada w sobotę, o godz. 20:35 naszego czasu, a więc godzinę po zmierzchu, gdy Księżyc będzie już na nieboskłonie). Niecałe 6°. W tym momencie niecałe 6° na wschód od Księżyca będzie się znajdowała gwiazda ? Aquarii, której jasność obserwowana wynosi +3,7 magnitudo, natomiast 3° na południowy wschód będzie świeciła planeta Neptun, której jasność obserwowana wynosi +7,8 magnitudo. Do godziny pokazanej na mapce Księżyc przejdzie 2° na północ od ostatniej planety Układu Słonecznego i zbliży się na 3,5 stopnia do gwiazdy ? Aqr. Natomiast godzinę przed świtem dystans między Księżycem a Neptunem urośnie ponownie do 3°, zaś ? Aqr będzie już tylko 2° od Księżyca.

 

Spotkanie jakiejś planety z Księżycem w pełni oznacza, że jest ona w opozycji. Nie inaczej jest w tym przypadku. Opozycja Neptuna przypada w tym roku 1 września, czyli w dniu rozpoczęcia roku szkolnego, zatem tylko 2 dni po spotkaniu z Księżycem. Tego dnia Neptun będzie po przeciwnej stronie Ziemi, niż Słońce i będzie oddalony od naszej planety o niecałe 29 jednostek astronomicznych, zapisywanych angielskim skrótem AU od Astronomical Unit, lub nieco ponad 4,3 miliarda km. Z tej odległości planeta świeci blaskiem +7,8 magnitudo i jest widoczna w lornetkach, choć - oczywiście - w tym i w następnym tygodniu w jej obserwacjach będzie przeszkadzał silny blask naszego naturalnego satelity. Obecnie Neptun znajduje się niecałe 3,5 stopnia na południowy zachód od gwiazdy ? Aqr.

 

Bliski opozycji jest kolejny gazowy olbrzym Układu Słonecznego, czyli planeta Uran. Jej opozycja przypada za 6 tygodni, 12 października, stąd Księżyc potrzebuje kolejnych trzech dni, aby przebyć dystans dzielący Neptuna od Urana. W tym tygodniu siódma z planet krążących wokół Słońca w swoim ruchu wstecznym przetnie linię, łączącą gwiazdę ? Psc (która jest szerokim układem podwójnym, o separacji składników 22", których jasności wynoszą +5,2 oraz +6,4 magnitudo) z gwiazdą 88 Psc, której jasność obserwowana to +6 magnitudo (we wstawce jest to niepodpisana gwiazda tuż pod planetą). Uran zrobi to dokładnie w czwartek 27 sierpnia i wtedy będzie się znajdował niecałe 11' na północ od 88 Psc i jednocześnie 27' na południe od ? Psc. Sam Uran świeci z jasnością obserwowaną +5,7 wielkości gwiazdowej, zatem wszystkie wspomniane w tym akapicie gwiazdy doskonale nadają się do porównywania z nimi blasku przedostatniej planety Układu Słonecznego.

Animacja pokazuje położenie Marsa i Wenus w ostatnim tygodniu sierpnia 2015 r

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Na porannym niebie, nisko nad wschodnim widnokręgiem, widoczny jest Mars, do którego w drugiej części tygodnia dołączy Wenus. Gdyby druga planeta Układu Słonecznego była teraz nad ekliptyką (oznaczaną na mapach zieloną linią), to byłaby widoczna już w zeszłym tygodniu, ale i tak nie trzeba było długo czekać po koniunkcji dolnej ze Słońcem na jej pojawienie się na wschodnim niebie. Wenus na razie porusza się ruchem wstecznym, mijając Marsa, ale już na początku drugiej dekady września zmieni ruch na prosty i niedługo potem ponownie minie Czerwoną Planetę. Natomiast pod koniec tego tygodnia na niebie obie planety będzie dzieliło niewiele ponad 9°.

Mars na razie jest daleko od Ziemi (ponad 2,5 jednostki astronomicznej, czyli prawie 380 mln km) i świeci słabo, obecnie jest to +1,8 wielkości gwiazdowej, zaś jego tarcza ma średnicę niecałych 4", stąd na razie nie można oczekiwać widoku jakichś jej szczegółów, zwłaszcza, że świeci on nisko i na jasnym tle nieba. Czerwona Planeta szybko oddala się od gromady gwiazd M44 i do końca tygodnia dystans między tymi ciałami niebiańskimi zwiększy się do ponad 6°.

Wenus znajduje się znacznie bliżej Ziemi niż Mars, bo tylko 0,32 AU, czyli niecałe 48 mln km. Jest również znacznie większa od Marsa o odbija znacznie więcej promieniowania słonecznego od Czerwonej Planety, którego również otrzymuje więcej, z racji bliższego położenia Słońca. To wszystko składa się na to, że Wenus świeci blaskiem -4,3 magnitudo, czyli prawie 300 razy jaśniej od Marsa.

Koniec sierpnia i początek września to również najlepszy w najbliższych kilkunastu miesiącach okres na obserwacje tej planety, ponieważ po koniunkcji dolnej ze Słońcem 15 sierpnia planeta dąży do koniunkcji górnej, którą osiągnie 6 czerwca przyszłego roku, zaś następna koniunkcja dolna będzie miała miejsce dopiero 25 marca 2017 r. Zatem teraz Wenus ma dużą średnicę kątową (30 sierpnia 53") i małą fazę (tego samego dnia 8%), dzięki czemu jest ona atrakcyjnym celem dla posiadaczy nawet niezbyt dużych lornetek, w których da się dostrzec, że tarcza tej planety ma kształt cienkiego sierpa. Z każdym kolejnym tygodniem tarcza Wenus będzie maleć i jednocześnie coraz bardziej się wypełniać, stąd kolejna szansa ujrzenia tak dużego i tak cienkiego sierpa tej planety będzie dopiero za półtora roku. Warto zatem wcześnie zrywać się z łóżka, szczególnie, że jasnej Wenus towarzyszy Mars, a niebawem dołączy do nich słabszy od Wenus, ale również jasno świecący Jowisz.

Dodał: Ariel Majcher

Uaktualnił: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7681

 

 

post-31-0-69022900-1440397067.jpg

post-31-0-29367700-1440397074_thumb.jpg

post-31-0-34648000-1440397081.gif

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna materia. Tajemnica tajemnic współczesnej fizyki

Piotr Cieśliński

Jest Świętym Graalem fizyków. Zagadką, na której najwięksi geniusze łamią sobie zęby. Otacza nas ze wszystkich stron i - jak podejrzewamy - przenika przez nasze ciała, ale nie potrafimy jej wykryć.

 

Zarówno my jesteśmy dla niej przezroczyści, jak i ona jest przezroczysta dla nas. Nie mamy pojęcia, z czego się składa, choć od lat tropimy ją na Ziemi i w kosmosie. A może wcale jej nie ma? Może jest jak XIX-wieczny eter, który miał przenikać całą przestrzeń, a okazał się po prostu fatamorganą? Odpowiedź na to pytanie godna jest Nobla i z całą pewnością przyczyni się do wielkiej rewolucji w fizyce.

Amerykański noblista Frank Wilczek mówił mi, że gdyby ułożyć listę największych nierozwiązanych problemów w fizyce, to ciemna materia znalazłaby się na pierwszym miejscu.

Znana materia - 4,9 proc.

 

Na te 4,9 proc. składa się:

 

WODÓR: 74 proc. Najpowszechniejszy pierwiastek chemiczny we Wszechświecie, podstawowy budulec gwiazd.

 

HEL: 24 proc. Powstał wraz z wodorem (i śladowymi ilościami deuteru oraz litu) w pierwszych trzech minutach po Wielkim Wybuchu.

 

CIĘŻSZE PIERWIASTKI: 1,9 proc. Tlen, wegiel, neon, żelazo, azot, krzem, magnez, siarka... Te i inne pierwiastki z tablicy Mendelejewa są odpadem z ewolucji gwiazd.

 

NEUTRINA: 0,1 proc. Najliczniejsze (obok fotonów światła) cząstki w kosmosie - jest ich średnio 300 mln w każdym metrze sześciennym. Ale są bardzo lekkie.

 

Dziwadło, w które nikt nie wierzy

Na pierwszy ślad tego świata cieni wpadł w roku 1933 r. Fritz Zwicky, szwajcarski uczony, jeden z najbardziej oryginalnych astrofizyków zeszłego stulecia, który mierzył prędkości ruchu galaktyk w gromadzie Coma w konstelacji Warkocz Bereniki. Próbował zrozumieć, co sprawia, że to zgrupowanie ponad tysiąca galaktyk trzyma się razem, choć wirują wokół siebie z wielkimi prędkościami - średnio 1 tys. km na sekundę.

Każdy, kto kręcił się na karuzeli w wesołym miasteczku, wie, że gdyby siodełko urwało się z łańcucha, to zamiast kręcić się w koło, poleciałoby w siną dal. W gromadzie galaktyk takim łańcuchem jest siła grawitacji.

Z pomiarów Zwicky'ego wynikało jednak, że galaktyki poruszają się tak szybko, że już dawno powinny się urwać z uwięzi grawitacji, a cała gromada - rozlecieć we wszystkie strony.

Zwicky uznał, że w tej gromadzie musi być coś więcej poza widocznymi gwiazdami. Przez teleskopy widać tylko to, co świeci, więc ten hipotetyczny niewidoczny element ochrzcił mianem "ciemnej materii". Jego hipoteza była wtedy ledwie astronomiczną egzotyką, dziwadłem, w które tak naprawdę nikt nie wierzył.

Ale po raz kolejny tajemnicza materia dała o sobie znać w latach 70. zeszłego wieku, gdy wyniki pomiarów ruchu gwiazd opublikowała Vera Rubin z Carnegie Institution w Waszyngtonie. Rubin zmierzyła prędkość gwiazd na obrzeżach Wielkiej Mgławicy Andromedy, galaktyki porównywalnej z Drogą Mleczną. Spodziewała się, że podobnie jak planety w Układzie Słonecznym gwiazdy bardziej oddalone od masywnego centrum poruszają się wolniej. Ze zdziwieniem jednak odkryła, że prędkość bliższych i dalszych gwiazd jest taka sama. Potem Rubin zmierzyła jeszcze krzywe rotacji ponad 200 innych galaktyk. Rezultaty wskazywały na to, że gwiazdy "czują" grawitacyjne przyciąganie czegoś, co jest rozleglejsze i ma dużo większą masę niż to, co widać w teleskopach.

Około roku 1980 większość astrofizyków pogodziła się z niepokojącą myślą, że galaktyki zawierają jakąś niewidoczną materię. O masie aż 10 razy większej niż masa wszystkich widocznych gwiazd! Obecne szacunki wskazują, że jest jej ponad pięć razy więcej (pod względem masy) niż całej zwyczajnej materii, złożonej ze znanych pierwiastków, które uporządkowaliśmy w tablicy Mendelejewa.

Ciemna materia - 26,8 proc.

 

Z czego może się ona składać?

 

WIMP-y. Hipotetyczne ciężkie cząstki (masywniejsze od atomu wodoru), które bardzo słabo oddziałują z widzialną materią

 

MACHO. Ciemne obiekty, zbudowane ze zwykłej materii, np. czarne dziury, wypalone gwiazdy albo samotne planety

 

AKJSONY. Hipotetyczne cząstki pozbawione ładunku i bardzo lekkie, które 35 lat temu wymyślili prof. Frank Wilczeki Steven Weinberg

 

Grawitacyjne soczewki

Nie świeci ani nie pochłania światła. Daje o sobie znać tylko za pośrednictwem swojej masy, tj. czujemy siłę jej przyciągania grawitacyjnego. Wydaje się, że nie wypełnia Wszechświata w jednorodny sposób. Skupiska ciemnej materii tworzą "grawitacyjne soczewki", które zakrzywiają światło docierające do Ziemi. W ten sposób z grubsza ustalono, że gromadzi się ona w tych samych miejscach, w których są zwykłe gwiazdy, planety i obłoki gazów międzygwiazdowych, czyli w galaktykach i wokół nich . Z tym że skupiska ciemnej materii mają mniejsze zagęszczenie i są dużo rozleglejsze.

Na trójwymiarowej mapie kosmosu, którą opracował zespół pod kierunkiem prof. Yannicka Melliera z paryskiego obserwatorium, widać, że ciemna materia jest skupiona w długich włóknach i gronach, które wypełniają przestrzeń kosmiczną na wzór potężnej sieci.

Świecąca materia jest w tym otoczeniu zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Wszystko to, co świeci lub odbija światło (więc jest widzialne w kosmosie za pomocą teleskopów), można porównać do świecidełek rozwieszonych na rozległym i potężnym rusztowaniu z niewidocznej ciemnej materii.

Ciemna energia - 68,3 proc.

 

Co może być źródłem tej tajemniczej formy energii?

 

PRÓŻNIA. Z kwantowej teorii wynika, że próżnia może mieć energię, ale obliczenia na razie prowadzą na manowce

 

KWINTESENCJA. Skalarne pole kwantowe, które ma niezwyczajne własności, m.in. wytwarza ujemne ciśnienie

 

PIĄTY WYMIAR. Według jednej z hipotez w kosmicznych skalach ujawniają się dodatkowe wymiary świata

 

W powietrzu czuć podniecenie

Nasza Galaktyka wraz z Układem Słonecznym także są w niej zanurzone. Widoczna część Drogi Mlecznej ma średnicę 100 tys. lat świetlnych, ale halo z ciemnej materii może rozciągać się na odległość aż 1,5 mln lat świetlnych, a więc sięgać aż do sąsiedniej Andromedy.

Ze współczesnych modeli ewolucji kosmosu wynika, że istniejemy dzięki ciemnej materii. To ona bowiem pomogła zwykłej materii skupić się w galaktyki i gwiazdy, a w końcu - w planety.

Ale z czego jest złożona ta nieznana substancja? Hipotez jest prawie tyle, ilu jest fizyków zajmujących się tą zagadką. Większość uważa, że mamy do czynienia z nieznanymi jeszcze cząstkami elementarnymi, które mają całkiem inne własności niż te, które znamy. Nieznane, ale już nazwane - WIMP. To skrót od "słabo oddziałujące masywne cząstki", co znakomicie oddaje całą naszą skąpą o nich wiedzę.

W dziesiątkach eksperymentów na całym świecie od dawna szuka się WIMP-ów. Fizycy umieszczają detektory gdzieś pod grubą warstwą ziemi i za osłonami z ołowiu - żeby odsiać zwykłe promieniowanie z atmosfery i kosmosu - i wypatrują rzadkich kolizji cząstek.

 

Włosi trzymają swoją aparaturę w tunelu pod masywem Gran Sasso w Apeninach i w 2000 r. nawet ogłosili, iż natrafili na ślad WIMP-ów, ale do dziś nie ma potwierdzenia.

 

W grudniu 2009 r. gruchnęła wieść o tym, że w sztolniach kopalni Soudan w stanie Minnesota fizycy odkryli coś ważnego. W XIX wieku poszukiwacze złota znaleźli w tym miejscu bogate pokłady rudy żelaza. Wydobywano je aż do lat 60. zeszłego wieku, a w latach 80. Uniwersytet Minnesoty ulokował w kopalni swoje laboratorium. Fizycy badali tam trwałość protonów - cząstek, które stanowią składniki jąder atomowych i według obecnej wiedzy nigdy się nie rozpadają, ale sprawdzić zawsze warto. Ponad dekadę temu rozpoczęli zaś eksperyment CDMS, czyli polowanie na cząstki ciemnej materii.

 

W jednej ze sztolni umieścili 30 detektorów: 11 z kryształów krzemu, a 19 z germanu. WIMP-y powinny od czasu do czasu - jak kule bilardowe - zderzać się z jądrami atomów germanu lub krzemu. Minimalnie wzrośnie wtedy temperatura kryształu i uwolnią się ładunki elektryczne, co zarejestrują czujniki.

 

W grudniu 2009 r. kilku członków zespołu niemal równocześnie zapowiedziało seminaria w największych ośrodkach badań jądrowych świata. W internetowych blogach znanych fizyków pojawiły się śmiałe spekulacje, a magazyn "Discovery" pisał, że "w powietrzu czuć było podniecenie".

 

Okazało się, że detektory w Soudan zarejestrowały dwa zderzenia, które z dużym prawdopodobieństwem można przypisać cząstkom ciemnej materii. Sensacja? Sukces? Nie do końca. Analiza błędów pokazała, że jest 23-proc. prawdopodobieństwo, iż te wskazania są jednak fałszywe.

 

Z naukowego punktu widzenia to za mało, by ogłosić odkrycie, i za wcześnie, by strzelać korkami od szampana. Ale eksperyment trwa, a do polowania włączają się też inne zespoły na świecie.

Ciemna materia się ujawnia. Niespodziewane odkrycie

Nadchodzi rewolucja

Jednym z kierunków poszukiwań są pomiary promieniowania kosmicznego. Cząstki ciemnej materii powinny się rozpadać lub anihilować ze sobą nawzajem, czego ubocznym produktem byłyby cząstki zwykłej materii, a także jądrowe promieniowanie gamma.

I rzeczywiście, od blisko 20 lat fizycy mierzą w kosmosie pewną nadwyżkę pozytonów - czyli antycząstek elektronów. Są one niemal dokładnymi kopiami elektronów, z jedną różnicą - mają przeciwny ładunek elektryczny. Ten nadmiarowy strumień pozytonów może być "odciskiem palca" ciemnej materii. Ale nie musi. Żeby rozstrzygnąć sprawę, Amerykanie posłali na Międzynarodową Stację Kosmiczną nowy instrument - Magnetyczny Spektrometr Alfa. Piekielnie drogi - kosztował blisko 2 mld dol. Mierzy on energię, kierunek lotu i ładunek wysokoenergetycznych cząstek, które przemierzają przestrzeń kosmiczną.

Kiedy w 2013 r. prof. Samuel Ting, pomysłodawca i szef eksperymentu AMS, ogłosił pierwsze wyniki pomiarów, zapachniało sensacją. Pomiary są bowiem zgodne z hipotezą, że nadmiarowe kosmiczne pozytony pochodzą z rozpadu cząstek ciemnej materii. Bardzo masywnych cząstek - o masie rzędu 1 TeV, a więc aż tysiąc razy większej od atomu wodoru! Podejrzenie padło na hipotetyczne neutralina - cząstki pozbawione ładunku elektrycznego, które są krewniakami bozonu Higgsa w teorii supersymetrii (ta teoria jest rozszerzeniem i uogólnieniem obecnej teorii budowy materii zwanej modelem standardowym, ale na razie nikt nie wie, czy jest prawdziwa).

Zaznaczmy jednak, że prof. Ting dodał także, iż dane wciąż jeszcze nie wykluczają innych scenariuszy. Pozytony mogą też pochodzić z pulsarów rozrzuconych wokół Galaktyki, co byłoby oczywiście bardzo interesujące, ale... nic więcej. Konkluzji więc brak.

Satelita wykrył sygnał od nieznanych cząstek, które wylatują ze Słońca i uderzają w ziemskie pole magnetyczne. To ciemna materia?

 

Jedno z najnowszych doniesień o cząstkach ciemnej materii pochodzi z końca zeszłego roku. Brytyjscy fizycy z Uniwersytetu w Leicester wykryli, że detektory satelity XMM-Newton zarejestrowały jakieś nieznane promieniowanie rentgenowskie, które pochodzi z najbliższego otoczenia Ziemi. Zasugerowali, że pochodzi ono z rozpadu aksjonów - cząstek, które wymyślili 35 lat temu prof. Frank Wilczek i Steven Weinberg. - Ochrzciłem je nazwą proszku do prania, którego używała moja żona - mówił mi Wilczek. - Bo, widzi pan, aksjon to zbyt piękna nazwa dla proszku, ale dla nowej cząstki elementarnej - w sam raz.

 

Aksjony miały rozwiązać pewne problemy teorii silnych oddziaływań jądrowych, najpotężniejszych sił w przyrodzie, które spajają kwarki w jądrach atomowych. Według teorii są pozbawione ładunku elektrycznego i bardzo lekkie (prawdziwe chucherka - miliony razy lżejsze od elektronów). Bardzo słabo powinny też reagować ze zwykłą materią.

 

Jeśli teoria Wilczka ma sens, to strumień tych cząstek powinien wylatywać ze Słońca, a więc być może satelita XMM-Newton rzeczywiście wykrył ich sygnał. Problem w tym, że na razie brakuje stuprocentowego dowodu.

 

I choć wydaje się, że odkrycie ciemnej materii dosłownie wisi w powietrzu, to wielu fizyków pozostaje sceptykami. Bo kolejne obserwacje nie bardzo się ze sobą zgadzają. Amerykanie pod wodzą prof. Tinga chcą pochwycić ciężkie neutralina, Brytyjczycy tropią zaś bardzo lekkie aksjony. Z kolei fizycy z laboratoriów w kopalni w Minnesocie czy pod włoskim masywem Gran Sasso rejestrują sygnały, które wskazują na jeszcze inne rodzaje cząstek. To tak, jakby szukając złodzieja ukrytego w ciemnym pokoju, co chwila jeden z policjantów krzyczał z innego kąta pomieszczenia: "Mam go, złapałem!".

 

I komu tu wierzyć? Może wszyscy mają rację, a może nikt. Jest zresztą frakcja fizyków, którzy twierdzą, że nie ma żadnego złodzieja, tj. ciemnej materii, a wszystkie obserwacje ruchu gwiazd i galaktyk czy ewolucji kosmosu będą do siebie pasować, jeśli tylko odpowiednio poprawimy prawa fizyki. Izraelski fizyk Mordechaj Milgrom zasugerował, że wystarczy nieco zmodyfikować prawa dynamiki Newtona, aby wyjaśnić obserwacje ruchu galaktyk i gwiazd. Jego teoria MOND obywa się bez ciemnej materii.

 

Niewykluczone, że Milgrom ma rację. Ponad sto lat temu jedną z niewyjaśnionych zagadek były zakłócenia w ruchu Merkurego. Ta planeta zatacza eliptyczną orbitę wokół Słońca, ale po każdym obrocie nie wraca dokładnie w to samo miejsce. Peryhelium - punkt na orbicie najbliższy gwieździe - przesuwa się stopniowo wokół Słońca.

 

Astronomowie przez długi czas podejrzewali, że te zakłócenia wywołuje swoim grawitacyjnym przyciąganiem jakaś nieznana planeta - nawet nazwano ten hipotetyczny glob Wulkanem, całkiem podobnie jak dziś fizycy nadają egzotyczne nazwy hipotetycznym cząstkom ciemnej materii, które mają wpływać na ruch galaktyk. Ale okazało się, że nie ma żadnego Wulkanu, a ruch peryhelium Merkurego wyjaśniła dopiero nowa teoria grawitacji, którą wymyślił Albert Einstein.

Tak czy inaczej, dla fizyki nadeszły ciekawe czasy. Czeka nas kolejny przewrót w obrazie świata na miarę kopernikańskiego. Nie dość, że Ziemię wyrzuciliśmy z centrum Wszechświata i wylądowaliśmy na peryferiach Galaktyki, która nie wyróżnia się niczym spośród miliardów innych galaktyk, to na koniec okaże się, że nie jesteśmy zbudowani z najpowszechniejszej formy materii w kosmosie. Zostaniemy więc zepchnięci na jeszcze większe peryferie.

Albo musimy zmienić prawa fizyki rządzące ruchem materii i przepisać podręczniki, co byłoby nie mniejszą rewolucją.

Ciemna energia

 

Ciemna materia to niejedyny nieznany składnik Wszechświata. Jest jeszcze ciemna energia, o której wiemy... jeszcze mniej.

 

Kiedy w 1998 r. dwa renomowane zespoły astrofizyków ogłosiły rezultaty obserwacji odległych supernowych, świat nauki był całkowicie zdumiony. I tak jest do dzisiaj. Z obserwacji wynikało bowiem, że od mniej więcej 6 mld lat kosmos wdepnął pedał gazu. Prędkość ucieczki odległych galaktyk nie maleje, lecz rośnie. Jakby jakaś potężna siła odpychająca przeciwstawiła się powszechnemu grawitacyjnemu ciążeniu.

 

Do dziś wśród fizyków nie ma zgody odnośnie do tego, co może być źródłem tej nieznanej siły rozpychającej przestrzeń. Dlatego określają ją mianem ciemnej energii, co chyba najlepiej wyraża ich bezradność. Na razie hipotezy są dwie. I obie wydają się absurdalne. Albo ciemna energia to po prostu cecha samej próżni, albo przestrzeń kosmiczna jest wypełniona jakimś nieznanym polem kwantowym. Niektórzy nawet ochrzcili je mianem kwintesencji, która w filozofii Arystotelesa była eterycznym tworzywem ciał niebieskich, piątym elementem obok czterech żywiołów: powietrza, ziemi, ognia i wody.

 

Oglądaj wideo "Nauki dla każdego" i odkrywaj największe zagadki otaczającego Cię świata. Daj się wciągnąć, zafascynować, zadziwić. Spójrz na siebie i rzeczywistość z innej, naukowej strony!

 

http://wyborcza.pl/1,145452,18622332,ciemna-materia-tajemnica-tajemnic-wspolczesnej-fizyki.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stephen Hawking: czarne dziury to nie więzienia. Mogą być też portalami do innych wszechświatów
Stephen Hawking uważa, że jest bliski rozwiązania jednej z zagadek fizyki, czyli paradoksu informacyjnego czarnej dziury. Według naukowca informacja nie ginie, a przechowuje się w horyzoncie zdarzeń. Poza tym uważa on, że w czarnej dziurze może mieścić się portal do innego wszechświata.
Biorąc pod uwagę ogólną teorię względności Einsteina, uznaje się, że informacja wchłonięta przez czarną dziurę zostaje zniszczona. Natomiast według prawa mechaniki kwantowej informacja jest wieczna. Na tym polega paradoks, nad którym głowią się fizycy świata.
Hawking we współpracy z Malcolmem Perrym z Uniwersytetu Cambridge w Wielkiej Brytanii oraz Andrew Strombergiem z Uniwersytetu Harvarda stworzył teorię, która miałaby pogodzić dwie wyżej wymienione.
- Informacje są przechowywane nie we wnętrzu czarnej dziury, ale na jej granicy, w horyzoncie zdarzeń (horyzont zdarzeń to sfera, która otacza czarną dziurę. Oddziela ona obserwatora zdarzenia od zdarzeń, o których obserwator nigdy się nie dowie, bo zniknęły bez śladu - przyp. red.) - powiedział Hawking we wtorek podczas konferencji prasowej w Sztokholmie w Szwecji, dodając, że informacje przybierają postać dwuwymiarowych hologramów.
Portal do innego wszechświata
Poza przechowywaniem informacji naukowcy omówili inny problem czarnych dziur, których siła grawitacji jest tak duża, że nic - nawet światło - nie ucieknie z jej wnętrza.
Według badacza z czarnych dziur da się wydostać, dlatego też Hawking nie wyklucza, że mogłyby one stanowić portale do innych wszechświatów.
- Przesłaniem tego wykładu jest to, że czarne dziury nie są tak czarne, jak się je opisuje. Nie są one więzieniem, jak kiedyś uważano. Można wydostać się z czarnej dziury, ale prawdopodobnie wyjdzie się w innym wszechświecie - powiedział Hawking. - Dziura musiałaby się obracać i być odpowiednich rozmiarów, aby istniało przejście do innego świata. Na pewno, gdyby przekroczyłoby się portal, nie byłoby powrotu. Chociaż chętnie poleciałbym w kosmos, nie zamierzam tego jednak sprawdzać - dodaje.
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pog ... 2,1,0.html
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W poszukiwaniu przepisu na Wszechświat

Polscy kosmolodzy i astrofizycy zajmują mocną pozycję w światowej lidze naukowej. W hołdzie pamięci wybitnego uczonego Romana Juszkiewicza, od 24 do 28 sierpnia odbywa się w Warszawie międzynarodowe sympozjum kosmologów, podczas którego ponad 70 ekspertów prezentuje projekty badawcze sięgające gwiazd.

?Kosmologia to poszukiwanie odpowiedzi na pytania, w jaki sposób wszechświat zmieniał się od początku aż po dziś dzień, jak utworzyły się galaktyki oraz skomplikowana trójwymiarowa siatka, jakby gąbka, w której galaktyki się układają. Chcemy dowiedzieć się, jaka jest w tym rola ciemnej materii, ciemnej energii... czyli znaleźć +przepis na Wszechświat+. Polska kosmologia jest silna i możemy być z niej dumni? - powiedziała PAP jedna z prelegentek sympozjum, dr hab. Agnieszka Pollo.

 

Dawna uczennica patrona sympozjum pracuje przy jednym z największych obecnie przeglądów odległych galaktyk ?The VIPERS survey?. Projekt prowadzi prof. Luigi Guzzo z Włoch, a oprócz Polaków i Włochów biorą w nim udział Francuzi i Brytyjczycy. Grupa ponad 40 osób od 2008 r. prowadzi obserwacje przez ośmiometrowy teleskop Europejskiego Obserwatorium Południowego w Chile.

 

?Mamy już pomierzone prawie sto tysięcy galaktyk. Przygotowujemy bardzo dokładną, trójwymiarową mapę wszechświata, ale takiego, jakim był on 8-9 mld lat temu. Celem tego przeglądu jest próba odpowiedzenia na pytanie o to, czym jest ciemna energia. Tak się składa, że działanie ciemnej energii właśnie wtedy zaczęło być widoczne we Wszechświecie? - mówi dr hab. Pollo.

 

W codziennej pracy uczona zajmuje się wielkoskalową strukturą Wszechświata. Jak wyjaśnia, pojedyncze kropeczki, które widzimy, to właśnie galaktyki. Tworzą one skomplikowaną trójwymiarową sieć. Gromadzą się w grupy, w gromady, do tych gromad spływają filamentami galaktyki i układają się w ściany. Między tymi ścianami są olbrzymie pustki, gdzie prawie nie ma galaktyk. Skąd się wzięła ta cała struktura, jak wyewoluowała? Oto zagadki, jakie próbują rozwiązać kosmolodzy zgromadzeni w Warszawie.

 

Prof. dr hab. Ewa Łokas z Centrum Astronomicznego PAN im. Mikołaja Kopernika w Warszawie, również dawna studentka prof. Romana Juszkiewicza zaczynała od teoretycznych analiz, teraz zajmuje się kształtem i ewolucją galaktyk. Prof. dr hab. Bożena Czerny z CA PAN i dr hab. Agnieszka Janiuk z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN biorą udział w sesji poświęconej roli kwazarów w kosmologii.

 

Kwazary to bardzo ciekawe, najjaśniejsze, stale świecące źródła we wszechświecie. Przez długi czas zagadką był mechanizm, który powoduje, że źródło o bardzo małych rozmiarach potrafi być świetnie widoczne z odległości miliardów lat świetlnych. Wygląda na to, że silniczkiem napędzającym kwazar, jest supermasywna czarna dziura, jaka znajduje się w każdej większej galaktyce, w naszej też. Wokół niej czasami się formułuje dysk, powstały wskutek przyciągnięcia materii. Jeżeli czarna dziura ?pożera? jakąś galaktykę, to wtedy rozpędzona materia w tym dysku świeci. Uczeni zajmują się tym, jak to naprawdę się dzieje.

 

Dzięki dobremu zrozumieniu, jak działa kwazar, można go używać, jako zegarka czy też świecy standardowej. Jeden z najważniejszych problemów kosmologii jest w gruncie rzeczy bardzo prosty ? to mierzenie odległości. W tym celu wykorzystywane są bardzo skomplikowane metody, jest szansa, że da się do tego zatrudnić również kwazary.

 

Z kolei prof. dr hab. Marek Biesiada z Uniwersytetu Śląskiego prezentuje możliwości soczewkowania grawitacyjnego. Metoda ta jest oparta na obserwacji, że światło przechodząc blisko masywnego ciała, jest przez to ciało przyciągane. Na podstawie tego, jak deformuje się światło odległych źródeł, naukowcy próbują odtwarzać rozkład ciemnej materii we Wszechświecie.

 

Organizatorami sympozjum ?Nieliniowy Wszechświat? są: Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW (ICM), Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN, Centrum Fizyki Teoretycznej PAN oraz dwie kolejne instytucje reprezentowane m.in. przez dr Pollo ? Narodowe Centrum Badań Jądrowych oraz Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Jakie metody pozwalają badaczom odpowiadać na fundamentalne pytania? Pierwsza to obliczenia, czyli próby wyprowadzania równań i rozwiązywania ich. Jednak nie wszystkie równania dają się po prostu rozwiązać, a nawet zapisać w prostej postaci. Dlatego potrzebne są symulacje komputerowe, w których można uwzględnić znacznie więcej efektów. W komputerze symuluje się sztuczne wszechświaty, od momentu, jaki nastąpił tuż po wielkim wybuchu, kiedy to materia zaczęła się skupiać i ewoluować. Trzeci nurt to obserwacje, ich analiza oraz próba powiązania obserwacji z teorią i symulacjami.

 

Duża część sympozjum poświęcona jest symulacjom. Pod kierunkiem dra Wojciecha Hellwiga prowadzona jest w ICM jedna z największych symulacji kosmologicznych na świecie, nazwana COpernicus COmplexio (COCO). Zagadka Kopernika, jeżeli uda się ją rozwiązać, czyli przeprowadzić analizę jej wyników, może odpowiedzieć na pytania dotyczące natury ciemnej materii. Ciemna materia zdradza swoje istnienie jedynie w sposób pośredni. Nie emituje światła, a o jej obecności astronomowie wnioskują na podstawie oddziaływań grawitacyjnych z normalną materią.

 

Prof. dr hab. Roman Juszkiewicz jest nazywany ojcem polskiej kosmologii. Po ukończeniu Uniwersytetu Moskiewskiego im. W. Łomonosowa, gdzie jego opiekunem naukowym był Jakow Zeldowicz, w 1976 roku związał się z warszawskim ośrodkiem astrofizyki. Jego praca doktorska, ?O słabonieliniowych zaburzeniach w modelu Friedmana? jest używanym do dziś podręcznikiem kosmologii. Był pracownikiem Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk.

 

Jak wspominał podczas sympozjum jego współpracownik i przyjaciel, dr Stanisław Bajtlik, profesor był wyjątkowym człowiekiem. Był hojny w dzieleniu się ideami. Mniej zależało mu na osobistym sukcesie, niż na rzeczywistym rozwiązaniu problemu naukowego. Dzielił się przyjemnością rozwiązywania problemów z innymi ludźmi. Obecnie uczeni, którzy kontynuują jego dzieło, poszli w jego ślady lub dokonali podobnych wyborów zawodowych, zamierzają pod patronatem Romana Juszkiewicza cyklicznie spotykać się w Polsce i dzielić problematyką swoich badań.

 

Patronat nad pierwszą z cyklu takich konferencji objęło ICM. Centrum badawcze nauk obliczeniowych dysponuje wielkoskalową infrastrukturą informatyczną i informacyjną, jak komputery dużej mocy, systemy przetwarzania danych i szerokie spektrum oprogramowania naukowego oraz narzędziowego. To tu prowadzony jest projekt OCEAN, wielka inwestycja w rozwój infrastruktury informatycznej nauki. W Warszawie budowane jest Centrum Kompetencji skoncentrowane wokół problematyki Wielkich Danych (Big Data).

 

PAP ? Nauka w Polsce, Karolina Olszewska

 

kol/ mki/

Tagi: sympozjum

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406250,w-poszukiwaniu-przepisu-na-wszechswiat.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwórz największy detektor cząstek na świecie

Karol Wójcicki

Gdy słodko sobie śpisz, twój telefon czuwa. W pewnej chwili jeden z kilku milionów pikseli w ekranie rozbłyśnie na ułamek sekundy, a ty stajesz się współautorem pracy naukowej o promieniowaniu kosmicznym.

 

Narodziły się dawno temu gdzieś w odległych galaktykach. Wędrują przez Wszechświat, niosąc ze sobą takie energie, o jakich naukowcom rozpędzającym cząstki w Wielkim Zderzaczu Hadronów nawet się nie śniło. Po milionach lat niczym niezakłóconej podróży czasem trafiają w Ziemię. Pierwszy kontakt jest małym szokiem - to trochę tak jakby po sprincie przez otwartą łąkę wpaść nagle z impetem do zatłoczonego autobusu. Zderzenie z innymi pasażerami jest nieuniknione.

Rozpędzona cząstka kosmicznego promieniowania (to zwykle jądro atomowe, pojedynczy proton albo elektron), uderzając w kolejne cząsteczki gazu w górnych partiach ziemskiej atmosfery, wywołuje całą kaskadę nowych cząstek. W efekcie do powierzchni Ziemi dociera cały deszcz, na który składają się promieniowanie X, miony, protony, antyprotony, cząstki alfa, piony, elektrony, pozytony i neutrony.

Takie kaskady wtórnych cząstek, nazywane wielkim pękiem atmosferycznym, są dla naukowców bardzo cenną informacją. Na pierwszy rzut oka przypominają rozrzucone po całym pokoju kawałki porcelany, ale analizując ich położenie, naukowcy są w stanie powiedzieć, czy wcześniej stanowiły elegancką zastawę stołową czy zabytkową chińską wazę. Podobnie z rozkładu wielkiego pęku, kierunku i prędkości składających się na niego cząstek da się ustalić, jaka cząstka kosmiczna była jego źródłem na granicy atmosfery.

Po raz pierwszy takie pęki atmosferyczne zaobserwował francuski fizyk Pierre Auger w 1938 r. Wraz ze współpracownikami rozstawił detektory cząstek co kilka, kilkaset metrów i obserwował, co się stanie. Okazało się, że większość czujników wyłapywała cząstki w tym samym czasie niezależnie od tego, czy detekcje następowały pięć czy 300 metrów od siebie. Dziś wiemy, że taka koincydencja występuje na odległościach liczonych w kilometrach. Wniosek był prosty - docierające do Ziemi w tym samym czasie cząstki muszą mieć wspólne źródło.

Ale jakie to źródło? I jaką drogę przebyły cząstki, zanim dotarły na Ziemię?

Pytań dotyczących kosmicznych cząstek jest mnóstwo. Astrofizycy przypuszczają, że naturalnym przyspieszaczem cząstek do tak wielkich prędkości są wybuchy supernowych, spadanie materii na czarną dziurę i inne gwałtowne procesy gwiazdowe. Dokładne śledztwo jest jednak bardzo trudne. Żeby je przeprowadzić, trzeba jak najlepiej poznać docierającą do Ziemi kaskadę cząstek. Jednak nawet największe instrumenty pomiarowe na świecie nie są w stanie pokryć obszaru całego globu.

Z tym problemem postanowiła się zmierzyć grupa naukowców z projektu CRAYFIS (Cosmic Rays Found In Smartphones).

Często zdarza się (choć nie każdy to zauważa), że na zdjęciu aparatem cyfrowym pojawia się zakłócenie - nieporządny biały piksel. Współczesne superczułe matryce CCD w smartfonach w ten sposób właśnie reagują na przypadkową kolizję z wysokoenergetyczną cząstką z kosmosu. Stąd pomysł, aby wykorzystać je do wykrywania takich cząstek

Na całym świecie jest ok. 1,5 mld smartfonów. Jeśliby się udało zaprząc do pracy jedynie około miliona z nich, to powstanie najdokładniejsza sieć pomiarowa wysokoenergetycznych cząstek na świecie. Specjalna aplikacja (jest zarówno na Androida, jak i na iOS) poszukiwałaby na matrycy twojego aparatu krótkich błysków powstałych w wyniku uderzeń rozpędzonych cząstek. Dane wraz z informacją o czasie detekcji i lokalizacji telefonu trafią do serwera projektu, a ich zbiorcza analiza pomoże lepiej poznać promieniowanie kosmiczne.

Gęsta sieć pomiarowa miałaby tę zaletę, że najciekawsze pęki atmosferyczne - spowodowane uderzeniem w atmosferę cząstek o największej energii - zdarzają się niezwykle rzadko. Dzięki smartfonom ich przeoczenie będzie dużo trudniejsze.

Właściciel smartfona miałby wyjątkowo proste zadanie. Przed pójściem spać musiałby podłączyć swój telefon do ładowania i uruchomić aplikację, która w działaniu przypomina wygaszacz ekranu - ekran gaśnie, ale program pracuje w tle.

Twórcy projektu obiecują, że każdy, kogo telefon dokona detekcji wysokoenergetycznej cząstki, zostanie współautorem przynajmniej jednej pracy naukowej poświęconej badaniu promieniowania kosmicznego. To podręcznikowy przykład tzw. nauki obywatelskiej, w której zwykli ludzie mogą w prosty i skuteczny sposób wspomóc naukowców. CRAYFIS do pewnego stopnia przypomina projekt SETI@Home, podczas którego moc domowych komputerów była wykorzystywana do poszukiwania sygnałów od obcej cywilizacji. Do udziału w projekcie można się zgłosić pod adresem: http://crayfis.io.

http://wyborcza.pl/1,75400,18635530,stworz-najwiekszy-detektor-czastek-na-swiecie.html

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak odróżnić patelnię od księżyca? Zagadka NASA na Twitterze

 

"Księżyc czy patelnia?" - takie pytanie zadała NASA na Twitterze, udostępniając dziewięć zdjęć, z których jedno to faktycznie księżyc Jowisza - Europa, a reszta... zużyte patelnie. Wbrew pozorom odpowiedź na pytanie wcale nie jest taka łatwa.

 

NASA słynie już z różnorodnych akcji na Twitterze, które internauci kochają. Tym razem pracownicy agencji zadali pytanie, które okazało się zadziwiająco trudne. Zagadka polegała na wybraniu zdjęcia księżyca Jowisza spośród spodów zużytych patelni. Akcja wywołała falę komentarzy, w których internauci próbowali wskazać Europę, żartobliwie spierając się, kto ma rację.

Europa

Europa jest czwartym co do wielkości księżycem Jowisza. O jego istnieniu wiemy już od czasów Gailleusza, gdyż to jemu przypisywane jest pierwsze zauważenie tych czterech największych naturalnych satelitów Jowisza. Łącznie gazowy olbrzym ma ich 63.

Patelnia, patelnia, gdzie księżyc?

9 zdjęć, 8 patelni, 1 księżyc i zaczyna się zabawa. Odganięcie tego właściwego zdjęcia to nie lada wyzwanie, jeśli ktoś nie widział wcześniej fotografii Europy. Dla niedoświadczonego oka wszystkie ujęcia wyglądają jak potencjalne księżyce. Do zabawy przyłączyło się wiele osób, wywołując dyskusje, komu udało się wskazać prawidłowe ujęcie. Misja zbierania informacji o Europie ma swoje oddzielne konto na Twitterze - NASA Europa Mission. To właśnie tam zaprezentowano zagadkę.

 

http://www.tvn24.pl/zagadka-nasa-na-twitterze,572041,s.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stephen Hawking: Czarne dziury mogą być bramami do innych wszechświatów

 

Brytyjski fizyk, profesor Stephen Hawking, przedstawił zarys swojej nowej teorii. Jego zdaniem czarne dziury, których istnienie zdefiniował przed laty, prowadzą do sąsiadujących ze sobą Kosmosów. Swoją teorię wygłosił przemawiając w Sztokholmie na forum Królewskiego Towarzystwa Technologicznego.

Wykład skupił się na tym, co dzieje się z prawami fizyki, które w środowisku czarnych dziur przestają obowiązywać. Powodem tego jest działanie grawitacji na materię. Zdaniem profesora Hawkinga informacje, które zostają w ten sposób utracone, mogą pojawiać się po drugiej stronie czarnych dziur w postaci hologramu lub tworzyć alternatywny, sąsiadujący z naszym Kosmos.

Jeśli czarna dziura jest wystarczająco duża i znajduje się w stanie rotacji, możliwe że jest to brama do innego wszechświata  - powiedział profesor Hawking w Sztokholmie. Dodał z właściwym dla siebie poczuciem humoru, że choć popiera eksplorację Kosmosu, nie wybrałby się w to miejsce, ponieważ z niego nie ma powrotu.

Przekazem tego wykładu jest to, iż  czarne dziury nie są aż tak czarne jak nam się to wydaje, nie są wiecznym więzieniem dla materii, jak wcześniej nam się wydawało, lecz możliwe, że prowadzą do innego wszechświata - podsumował swój wykład.

Od ponad 40 lat kwestia czarnych dziur fascynuje naukowców. Najbardziej interesujący jest tzw. "paradoks informacyjny" - to pojęcie, w którym łączy się mechanika kwantowa i ogólna teoria względności. Polega ono na próbach znalezienia odpowiedzi na pytanie: co dzieje się z informacją o materialnym stanie obiektu, który został wessany do czarnej dziury, gdzie nie obowiązują tradycyjne prawa fizyki.

(az)

Bogdan Frymorgen

http://www.rmf24.pl/nauka/news-stephen-hawking-czarne-dziury-moga-byc-bramami-do-innych-wsz,nId,1875420

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiezdne rodzeństwo

Gromady otwarte gwiazd, takie jak widoczna na zdjęciu, to nie tylko idealne obiekty do wykonywania pięknych fotografii. Większość gwiazd powstaje w gromadach, a gromady mogą być wykorzystywane przez astronomów jako laboratoria do badania w jaki sposób gwiazdy ewoluują i umierają. Gromada sfotografowana przez Wide Field Imager (WFI) w należącym do ESO Obserwatorium La Silla, znana jest jako IC 4651, a narodzone w niej gwiazdy pokazują szeroką gamę charakterystyk.

Mrowie gwiazd na tym zdjęciu z ESO to gromada otwarta IC 4651 położona w Drodze Mlecznej w kierunku gwiazdozbioru Ołtarza około 3000 lat świetlnych od nas. Gromada ma około 1,7 miliarda lat ? czyli znajduje się w średnim wieku według standardów dotyczących gromad otwartych. IC 4651 odkrył Solon Bailey, który był pionierem budowania obserwatoriów na suchych terenach Andów. Gromadę skatalogował w 1896 roku duńsko-irlandzki astronom John Louis Emil Dreyer.

Wiadomo, że Droga Mleczna zawiera ponad tysiąc gromad otwartych, a być może nawet więcej. Wiele z nich dokładnie przebadano. Obserwacje gromad otwartych, takich jak ta, popchnęły naprzód naszą wiedzę na temat powstawania i ewolucji Drogi Mlecznej oraz indywidualnych gwiazd. Pozwalają astronomom także na testowanie modeli ewolucji gwiazd.

Wszystkie gwiazdy w IC 4651 uformowały się mniej więcej w tym samym czasie z tego samego obłoku gazu [1]. To gwiezdne rodzeństwo jest powiązane ze sobą bardzo luźno poprzez wzajemne przyciąganie oraz gaz znajdujący się pomiędzy gwiazdami. Ponieważ gwiazdy w gromadzie oddziałują z innymi gromadami otwartymi i obłokami gazu w galaktyce, a także ponieważ gaz pomiędzy gwiazdami jest zużywany do formowania nowych gwiazd lub wywiewany z gromady, to struktura gromady zaczyna się zmieniać. Ostatecznie pozostała w gromadzie masa stanie się na tyle mała, że nawet gwiazdy będą mogły z niej uciec. Najnowsze obserwacje IC 4651 pokazały, że gromada zawiera masę 630 razy większą niż masa Słońca [2], natomiast uważa się, że początkowo miała co najmniej 8300 gwiazd o łącznej masie 5300 mas Słońca.

Ponieważ gromada jest względnie stara, część tej utraty masy wynika z tego, że najbardziej masywne gwiazdy dotarły już do końca swojego życia i wybuchły jako supernowe. Jednak większość utraconych gwiazd nie umarła, a jedynie powoli się przemieściła. Są zabierane z gromady gdy ta przechodzi obok olbrzymich obłoków gazu lub ma bliskie spotkanie z sąsiednimi gromadami, albo po prostu powoli dryfują na zewnątrz.

Część utraconych gwiazd może ciągle być związana grawitacyjnie z gromadą i otaczać ją w dużych odległościach. Pozostałe utracone gwiazdy migrują z gromady na zewnątrz, albo osiadają gdzieś w ruchliwej Drodze Mlecznej. Słońce prawdopodobnie wchodziło kiedyś w skład gromady takiej jak IC 4651, dopóki razem ze swoim rodzeństwem uległo stopniowemu rozdzieleniu i rozproszeniu w Drodze Mlecznej.

Zdjęcie zostało wykonane przy pomocy instrumentu Wide Field Imager. Kamera ta jest na stałe zamontowana na 2,2-metrowym teleskopie MPG/ESO w Obserwatorium La Silla. Zawiera kilka detektorów CCD o łącznej liczbie 67 milionów pikseli i może obserwować obszar tak duży jak tarcza Księżyca w pełni. Instrument pozwala na obserwacje od światła widzialnego do bliskiej podczerwieni, przy użyciu ponad 40 dostępnych filtrów. Do wykonania niniejszego zdjęcia użyto jedynie trzech filtrów.

Uwagi

[1] Wiele z uchwyconych na zdjęciu gwiazd należy do IC 4651, ale te najjaśniejsze w rzeczywistości leżą pomiędzy nami, a gromadą, z kolei najsłabsze są odleglejsze niż gromada.

[2] Ta ilość jest dużo większa niż liczby podawane w poprzednich przeglądach, które badały mniejsze obszary, nie obejmując wielu gwiazd gromady znajdujących się dalej od centrum.

Źródło: ESO | Tłumaczenie: Krzysztof Czart

http://orion.pta.edu.pl/gwiezdne-rodzenstwo

 

post-31-0-76120800-1440742871.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski łazik marsjański studentów z Wrocławia

Miskub

Studenci informatyki z koła naukowego "Continuum" skonstruowali łazik Aleph 1. Jego możliwości po raz pierwszy zaprezentują podczas największych w Europie zawodów robotów kosmicznych European Rover Challenge, które odbędą się w naszym kraju w dniach 5-6 września.

 

Koło naukowe "Continuum" zostało założone rok temu przez studentów Uniwersytetu Wrocławskiego. Ich zainteresowania obejmują nie tylko informatykę, lecz także elektronikę, mechanikę i robotykę. Po półrocznej pracy młodych konstruktorów powstał łazik Aleph 1, jednak sami studenci uważają, że prace nad jego modyfikacjami będą trwały.

 

- Dużo czasu spędziliśmy na projektowaniu i sprawdzaniu różnych wariantów konstrukcji. Projekt ewoluował w miarę upływu czasu i przeszedł przez kilka wyraźnych etapów. Na podstawie drewnianego prototypu powstała pierwsza wersja łazika, która później została zmodyfikowana do postaci, w jakiej istnieje obecnie. Prawdopodobnie nigdy nie będziemy mogli powiedzieć, że łazik jest gotowy. Zawsze będzie coś nad czym będzie można jeszcze popracować, by lepiej spełniało swoją funkcję - mówi Szymon Koper, który w drużynie odpowiedzialny jest za transmisję wideo i oprogramowanie.

 

Początkowe założenia konstrukcyjne uległy zmianie tak by przystosować projekt do dwóch konkursów, University Rover Challenge i European Rover Challenge. W tym celu konstruktorzy przeprojektowali podwozie i zmodyfikowali zawieszenie. Dzięki temu Aleph 1poradzi sobie w trudnym terenie odpowiadającym powierzchni Marsa.

 

- Napęd i zawieszenie zostały tak zaprojektowane, by sprostać najtrudniejszym przeszkodom terenowym przy niskiej masie własnej. Manipulator łazika potrafi przemieszczać przedmioty kilkakrotnie cięższe niż wymagają tego zawody. Podczas testów wytrzymałościowych sprawdzaliśmy między innymi możliwości manipulatora: doskonale poradził sobie z podniesieniem roweru czy elementów poprzedniego zawieszenia, wykonanego z aluminium. Śmiejemy się, że bez problemu Aleph 1 poradzi sobie też z przesuwaniem mebli i przeparkowywaniem samochodów - dodają studenci.

 

Obecnie trwają ostatnie prace i testy, w tym rozbudowa o możliwość autonomicznej jazdy i zamiana ciężkich elementów na lżejsze, gdyż w konkursie liczy się każdy gram. W dalszych planach studenci mają konstrukcję kolejnych modeli, które chcą nazywać kolejno Aleph 2, Aleph 3, itd.

 

Prace wszystkich drużyn zostaną ocenione m.in. przez ekspertów z Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jednym z jurorów będzie także Harrison Schmitt - wykładowca akademicki, uznany geolog, były astronauta NASA (uczestniczył w misji Apollo 17), a także ostatni człowiek, który stąpał po powierzchni Księżyca.

 

European Rover Challenge (ERC) to największe wydarzenie robotyczno-kosmiczne w Europie o charakterze naukowo-technologicznym. Składa się z dwóch części - Europejskich Zawodów Łazików Marsjańskich oraz Pokazów Naukowo-Technologicznych. Wstęp dla odwiedzających jest bezpłatny. Szczegółowe informacje o zawodach, w tym regulamin i wskazówki dojazdu znajdują się na stronie internetowej ERC.

 

Źródło: Uniwersytet Wrocławski

http://wyborcza.pl/1,75400,18640563,polski-lazik-marsjanski-studentow-z-wroclawia.html

Fot. archiwum Continuum, UWr

 

post-31-0-74714800-1440742921_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dione, pierścienie, cienie, Saturn

Co się dzieje na tym dziwnym zestawieniu księżyca i jego planety? Widać tu piękne cienie pierścieni.

Czytaj więcej na stronach APOD.pl.

Elżbieta Kuligowska | Źródło: APOD

http://orion.pta.edu.pl/dione-pierscienie-cienie-saturn

Dione. Źródło; NASA/JPL-Caltech/Space Science Institute

 

post-31-0-94295900-1440827212.jpg

post-31-0-22195400-1440827219.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj na nocnym niebie zagości superksiężyc

admin

Co jakiś czas dochodzi do tego, że nasz ziemski naturalny satelita znajduje się w perygeum i jednocześnie jest pełnia. Zjawisko takie, zwane też superksiężycem ma miejsce dzisiaj wieczorem. W chwili, gdy satelita znajduje się najbliżej Ziemi następuje zjawisko astronomiczne zwane perygeum. W tym miesiącu, oczekuje się go w niedzielę 30 sierpnia. Gdy Księżyc jest tak blisko pasuje, pływy oceaniczne na Ziemi są znacznie silniejsze.

Wschód Księżyca nastąpi o godzinie 19:18 i będzie na nieboskłonie do rana. Tarcza srebrnego globu będzie z pewnością zauważalnie jaśniejsza niż przy zwykłej pełni. Niektórzy mogą przez to odczuwać kłopoty ze snem. Księżyc w perygeum znajdzie się w odległości 358 290 kilometrów od Ziemi.

Często pojawiają się sugestie, że w trakcie takiego większego niż zwykle oddziaływania grawitacyjnego Księżyca należy się spodziewać katastrof naturalnych na Ziemi. Wpływ oddziaływania grawitacyjnego naszego satelity na Ziemię jest bez wątpienia znaczący. Gdy dochodzi do tego, że zbliża się on znacznie bardziej niż zwykle może to wpływać dodatkowo na pływy oceaniczne. Można się zatem spodziewać wysokich przypływów w wielu krajach świata.

Jeszcze wyższe pływy pojawiają się, gdy siły grawitacyjne Księżyca i Słońca działają razem w jednym kierunku. Coś takiego jak przypływ stulecia występuje co około 18 lat. Niedawno przeżywaliśmy coś takiego, a następnym razem oczekuje się takiej kumulacji 3 marca 2033.

 

Za miesiąc będzie kolejny superksiężyc. Zjawisko nastąpi w niedzielę, 27 września. Będzie to największa pełnia w roku i spowoduje najsilniejsze fale. Wrześniowy Księżyc przejdzie też przez cień Ziemi, powodując całkowite zaćmienie Księżyca, które będzie wieczorem 27 września w Ameryce Północnej i Południowej oraz w godzinach porannych 28 września w Europie i w Afryce.

 

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/dzisiaj-nocnym-niebie-zagosci-superksiezyc

 

post-31-0-90576600-1440920914.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA wybrała kolejny cel misji New Horizons!

NASA wybrała kolejny cel misji New Horizons po historycznym przelocie w pobliżu Plutona (14 lipca bieżącego roku). Jest to obiekt Pasa Kuipera znany jako 2014 MU69.

Wybrany obiekt był jednym z dwóch zakwalifikowanych jako potencjalne dalsze cele sondy oraz tym, który został zarekomendowany przez zespół misji New Horizons. Zanim jednak NASA wyda oficjalną zgodę na przedłużenie misji, musi jeszcze przeprowadzić bardziej szczegółową ocenę. Podobnie jak w przypadku innych misji, które po wypełnieniu swojego głównego zadania mogłyby prowadzić dalsze badania, zespół New Horizons musi złożyć do NASA wniosek o dofinansowanie kontynuacji misji. Wniosek ten zostanie oceniony przez niezależną grupę ekspertów i dopiero wtedy NASA będzie mogła wydać oficjalną zgodę.

Wczesny wybór kolejnego obiektu badań sondy był istotny, ponieważ powinna ona zostać skierowana w odpowiednią stronę jeszcze w tym roku. W tym celu sonda wykona serię czterech manewrów na przełomie października i listopada. Swój nowy cel - 2014 MU69 - powinna osiągnąć w styczniu 2019 roku. Wszelkie opóźnienia będą skutkować nadmiernym zużyciem cennego paliwa oraz zwiększeniem ryzyka.

Wyszukanie odpowiedniego obiektu Pasa Kuipera nie było wcale łatwym zadaniem. Poszukiwania rozpoczęto już w 2011 roku, jednak żaden z obiektów odnalezionych przy użyciu największych teleskopów naziemnych nie był osiągalny przy zapasach paliwa, w jakie jest zaopatrzona sonda. Z pomocą przyszedł dopiero Kosmiczny Teleskop Hubble`a, za pomocą którego znaleziono pięć obiektów (później tę grupę zawężono do dwóch z nich) spełniających odpowiednie wymagania.

Naukowcy szacują, że wybrany obiekt, 2014 MU69, ma nie więcej niż 45 kilometrów średnicy - to około 0,5 do 1 procenta rozmiarów Plutona. Równocześnie taki obiekt jest 10 razy większy i 1000 razy bardziej masywny od typowej komety, jak chociażby tej, do której z powodzeniem została wysłana misja Rosetta.

Sonda New Horizons od początku była zaprojektowana z myślą o prowadzeniu dalszych badań po przelocie w pobliżu Plutona. Jest wyposażona w dodatkowe zapasy paliwa aby dotrzeć do bardziej odległego obiektu Pasa Kuipera, jej system komunikacyjny jest przystosowany do pracy daleko poza orbitą Plutona, system zasilania może działać jeszcze przez wiele lat a instrumenty naukowe są zaprojektowane do prowadzenia badań nawet przy niewielkim oświetleniu, jakie panuje w odległych regionach Układu Słonecznego.

 

Przeprowadzenie badań innych, mniejszych obiektów Pasa Kuipera po spektakularnym przelocie w pobliżu Plutona może nam ukazać różnorodność tego niezbadanego do tej pory regionu Układu Słonecznego. Dane uzyskane podczas takich przelotów są niezastąpionym źródłem informacji o obiektach Pasa Kuipera i mogą zrewolucjonizować naszą wiedzę na temat tego regionu.

 

Dodała: Katarzyna Mikulska

http://news.astronet.pl/7682

Wizja artystyczna sondy New Horizons przelatującej w pobliżu obiektu Pasa Kipera

Dodała: Katarzyna Mikulska

Źródło: NASA

Trajektoria lotu sondy New Horizons. Jako PT1 (Potential Target 1) został oznaczony kolejny cel misji - obiekt 2014 MU69

Dodała: Katarzyna Mikulska

 

Źródło: NASA

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stephen Hawking znowu ratuje czarne dziury czyli jak nie zniszczyć informacji

 

Autor: Piotr Stanisławski

Czarne dziury odsłaniają kolejną ze swoich tajemnic. A przynajmniej tak twierdzi Stephen Hawking.

To jedne z najdziwniejszych tworów Wszechświata. Jesteśmy pewni, że istnieją, choć nikt ich nie widział. A mimo tego badania nad nimi trwają, choć odbywają się głównie w głowach fizyków i matematyków. Czarne dziury wymykają się zdrowemu rozsądkowi, a ostatnie odkrycia Stephena Hawkinga czynią je jeszcze bardziej niesamowitymi.

Kłopoty z czarnymi dziurami zaczynają się, gdy tylko zaczniemy poważniej o nich myśleć. Na pierwszy rzut oka (czy raczej ? umysłu) jest łatwo: oto bierzemy jakąś ilość materii i gromadzimy ją w bardzo małej objętości. Grawitacja zwycięża siły odpychania się cząstek i powoduje zapadnięcie się materii. I tu dzieją się rzeczy dziwne, bo czarna dziura nie wypuszcza niczego, co do niej wpadnie.

Horyzont zdarzeń

W pewnej odległości od punktu, który się zapadł, istnieje granica nazwana poetycko horyzontem zdarzeń. Jeśli coś ją przekroczy, to nie może już uciec od przyciągania czarnej dziury i zostaje przez nią wchłonięte. Ta zasada dotyczy nawet światła i dlatego właśnie dziura jest czarna ? horyzont zdarzeń to czerń absolutna, nic z niej nie może dotrzeć do naszych oczu.

A przynajmniej logika podpowiada, że nic nie może uciekać z czarnej dziury. Bo mechanika kwantowa mówi co innego ? czarna dziura jednak promieniuje. Musi, bo inaczej czarne dziury byłyby wieczne, stale by rosły i w końcu wchłonęłyby cały Wszechświat i siebie. Gdyby były niezniszczalne, to obserwowalibyśmy je stale, bo powstawać mogą dość łatwo i wypełniałyby przestrzeń kosmosu. Rosłyby szybko i być może Wszechświat byłby już dawno pożarty.

Tymczasem jakoś wciąż istniejemy i dziur wcale tak wielu nie ma. Co się dzieje? Sytuację uratował Hawking w 1974 roku publikując pracę, w której wykazał, że czarne dziury mogą promieniować. A kiedy promieniują, stopniowo znikają. W dodatku robią to tym intensywniej, im są mniejsze. Dlatego te malutkie, które mogłyby być całkiem częste, znikają najszybciej. Pozostają te gigantyczne, powstałe w wyniku wybuchów gwiazd.

Jeszcze więcej problemów

Jednak to rozwiązanie sprawiło, że pojawiły się kolejne kłopoty. Obiekty wpadające do czarnej dziury zabierają ze sobą informację o swoim stanie ? tak zwaną funkcję falową. Ale wedle mechaniki kwantowej ta informacja nie może zostać zniszczona czy usunięta. Jest niezniszczalna.

I wszystko było dobrze, dopóki czarne dziury miały być wieczne. Bo wtedy informacja wpadała do nich i na zawsze w nich zostawała. Od kiedy jednak okazało się, że czarne dziury mogą zniknąć pojawił się tak zwany paradoks informacyjny. Informacja w postaci funkcji falowej nie może zniknąć, a znika. Co robić?

Odpowiedzią może być właśnie najnowsza teoria Hawkinga, którą opracował razem z Andrew Stromingerem z Uniwersytetu Harvarda i Malcolmem Perrym z Uniwersytetu Cambridge. Zgodnie z nią każdy obiekt wpadający do czarnej dziury pozostawia po sobie ślad ? hologram na wewnętrznej powierzchni horyzontu zdarzeń. Dlaczego hologram? Bo powstaje przez zmodyfikowanie wzoru światła, które pozostaje uwięzione na granicy horyzontu zdarzeń. To światło, które chce uciec z czarnej dziury, ale jest na to zbyt wolne. Pozostaje więc na samej krawędzi i może być naruszone, przesunięte przez wpadające do dziury obiekty.

Gdy czarna dziura paruje, ten hologram powoli wydostaje się na zewnątrz a więc informacja nie ginie ? wraca do świata. Co prawda zniekształcona i nie do odtworzenia, ale zawsze. Uff.

Hawking, który przez lata upierał się, że informacja musi być jednak niszczona, teraz przyznał, że najpewniej się mylił. Czy tak jest faktycznie, najtęższe głowy będą mogły stwierdzić za kilka tygodni lub nawet miesięcy, gdy zostaną opublikowane szczegółowe obliczenia, na których zbudowano teorię.

Ciekaw jestem, czy ktoś zdołał doczytać do tego miejsca

eśli zdołał, to dla relaksu może chce przeczytać naukową recenzję Interstellar? Też jest o czarnych dziurach, choć mniej hardcore?owo?

http://www.crazynauka.pl/stephen-hawking-znowu-ratuje-czarne-dziury-czyli-jak-nie-zniszczyc-informacji/

Czarna dziura. Rys. NASA/CXC/M.Weiss

post-31-0-08730300-1440921287_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie na wrześniowe niebo

"Gdy wrzesień z pogodą zaczyna, zwykle przez miesiąc tę pogodę trzyma"

To przysłowie budzi w nas nadzieję, iż po ciepłym lecie, czekać nas będzie czas pięknej, stabilnej i prawdziwie jesiennej pogody. Wrzesień, poza wydarzeniami historycznymi, tradycyjnie związany jest z powrotem dzieci i młodzieży do szkół, zaś na niebie, to okres równowagi między długością dnia i nocy. Te ostatnie są już coraz dłuższe i często bezchmurne, co sprzyja obserwacjom astronomicznym. Wiele ciekawych zjawisk będziemy mogli zaobserwować na wrześniowym niebie. Postarajmy się w tym celu koniecznie wykorzystać, z dala od miejskich świateł, jakiś wolny wieczór lub wczesny ranek, aby chociaż przez chwilę spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, aby podziwiać nawet gołym okiem, Drogę Mleczną czyli naszą Galaktykę.

Korzystaliśmy, na ile to było tylko możliwe, z uroków tegorocznego nadzwyczaj upalnego lata, a tymczasem - ani nie spostrzegliśmy się kiedy - Słońce w swej wędrówce po Ekliptyce systematycznie podążało ku równikowi niebieskiemu, przez co jego deklinacja - czyli wysokość nad równikiem - malała, a w związku z tym, dni stawały się nieubłaganie coraz to krótsze. Przed południem 23 września o godz. 10.21, Słońce znajdzie się na równiku niebieskim - w punkcie Wagi - przejdzie z półkuli północnej nieba na południową i rozpocznie się astronomiczna Jesień.

Niezależnie od tego faktu, w Niepołomicach w dniu 1 września, Słońce wschodzi o godz. 5.54 a zachodzi o godz. 19.25, natomiast 30 września, wschodzi o godz. 6.37 a zachodzi o 18.21, zatem w ciągu tego miesiąca ubędzie nam dnia w Małopolsce aż o 107 minut! Skutkiem istnienia zjawiska refrakcji w atmosferze ziemskiej - wszystkie obiekty na niebie widzimy wyżej niż są one w rzeczywistości - faktyczne zrównanie długości dnia z nocą będzie dopiero 25/26 września. Ponadto w pierwszym tygodniu Jesieni, w piątek 25 września, planowana jest Małopolska Noc Naukowców - będą m. innymi: drzwi otwarte w MOA w Niepołomicach, OA UJ na Bielanach, czy pokazy uruchomienia wahadła Foucaulta ilustrujące rotację Ziemi, w polskim Panteonie czyli w kościele św. św. Piotra i Pawła, przy ul. Grodzkiej w Krakowie (początki prelekcji o godz. 19, 20 i 21). Oby tylko dopisały nam wtedy humory i pogoda obserwacyjna.

Jeśli chodzi o stan aktywności magnetycznej naszej gwiazdy, to w tym miesiącu, podobnie jak to było w sierpniu, możemy się spodziewać nieco większej ilości plam, pochodni, protuberancji, rozbłysków rentgenowskich i wyrzutów plazmy ze Słońca w przestrzeń międzyplanetarną, szczególnie w pierwszym i ostatnim tygodniu września. Ponadto, 13 września rano, wystąpi częściowe zaćmienie Słońca, u nas niewidoczne.

Ciemne, bezksiężycowe noce, dogodne do obserwacji astronomicznych, wystąpią w drugiej dekadzie września, bowiem Księżyc rozpocznie ten miesiąc podążając do ostatniej kwadry, która przypadnie w dniu 7.IX. o godz. 11.54, nów wystąpi 13.IX. o godz. 08.41, pierwsza kwadra 21.IX. o godz. 10.59 i pełnia 28.IX. o godz. 04.50, a co ciekawe, godzinę wcześniej Księżyc będzie w perygeum (najbliżej nas) przez to, jego widoma średnica będzie największa w tym roku i wyniesie ponad 33 minuty łuku! W apogeum (najdalej od Ziemi) znajdzie się Srebrny Glob 14.IX. o godz. 13. Ponadto, 28.IX. wystąpi całkowite zaćmienie Księżyca - u nas widoczne. Początek zaćmienia o godz. 03.07, maksimum o godz. 04.47 i koniec zaćmienia o godz. 06.27, przy zachodzie Księżyca o godz. 06.48.

Jeśli chodzi o planety, to Merkurego możemy obserwować nisko nad horyzontem wieczornego nieba aż do 22.IX., potem skryje się w promieniach Słońca. Najlepsze warunki do jego obserwacji wystąpią wieczorem 4 i 5 września. Wenus, jako Gwiazda Poranna, króluje nisko na wschodnim niebie, a z upływem dni będzie stopniowo coraz wcześniej poprzedzać wschód naszej gwiazdy, by najjaśniej świecić rankiem 21 września. Czerwonawego Marsa, też możemy obserwować na porannym niebie, którego znajdziemy w gwiazdozbiorze Lwa, gdzie 24 września zbliży się na odległość 0.8 stopnia do Regulusa, najjaśniejszej gwiazdy w tym gwiazdozbiorze. Jowisz, również zagości w gwiazdozbiorze Lwa, ale dopiero po połowie września. Jowisz będzie się starał uciec jak najdalej od zorzy porannej, goniąc zarazem na niebie wcześniej wschodzące planety: Wenus i Marsa. Czy Jowiszowi się to uda? Oczywiście możemy to sprawdzić osobiście przed wschodem Słońca. Natomiast Saturn, przystrojony w pierścienie, świeci na tle gwiazdozbioru Wagi, a dostrzeżemy go wieczorem na zachodnim niebie. Uran będzie widoczny prawie przez całą noc w gwiazdozbiorze Ryb, bowiem w dniu 12.X. będzie w opozycji do Słońca. Dnia 1.IX. i w nocy 29.IX. Księżyc zakryje tę planetę, a zjawiska te w Polsce, będą widoczne jako jego zbliżenie do Urana, na odległość około jednego stopnia. Ta konfiguracja ciał niebieskich, ułatwi nam obserwację tej planety. Natomiast w gwiazdozbiorze Wodnika, przez całą noc można obserwować Neptuna, który 1.IX. będzie w opozycji, ale do jego obserwacji trzeba się już posłużyć chociażby małą lunetką.

Aby obserwować Księżyc czy planety, najłatwiej będzie skorzystać z lunet Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach, mieszczącego się przy ul. Mikołaja Kopernika 2 (tel. 12-281-15-61) - szczególnie polecam Małopolską astronomiczną noc 25/26 września.

Od 4 do 14 września, promieniują meteory z roju wrześniowych Perseid. Maksimum aktywności tego mało znanego roju, przypada 9 września. Księżyc przed nowiem nie będzie przeszkadzał w obserwacjach. Natomiast w trzy tygodnie później, znajdziemy się szczęśliwie u progu października, okresu - miejmy nadzieję - prawdziwie Babiego Lata i rozpoczynającego się nowego roku akademickiego. Na zakończenie zaś, banalne przysłowie:

"Na jesieni, świat się kolorami mieni"

 

Adam Michalec

MOA w Niepołomicach, 27 sierpnia 2015

http://orion.pta.edu.pl/niebo/spojrzenie-na-wrzesniowe-niebo

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wschody i zachodzy Księżyca - wrzesień i październik 2015

Wschody i zachody Księżyca w Krakowie - Wrzesień i Październik 2015  

           Wrzesień                         Październik

Data      Ws      Za             Data       Ws      Za

1.      20 50   09 18             1.      20 37   10 43

2.      21 24   10 36             2.      21 23   11 53

3.      22 01   11 51             3.      22 13   12 54

4.      22 42   13 01             4.      23 09   13 48

5.      23 28   14 05             5.        -     14 33

6.        -     15 02             6.      00 07   15 12

7.      00 20   15 52             7.      01 07   15 45

8.      01 15   16 34             8.      02 09   16 14

9.      02 14   17 10             9.      03 10   16 40

10.      03 14   17 42            10.      04 11   17 04

11.      04 15   18 10            11.      05 12   17 28

12.      05 17   18 35            12.      06 13   17 52

13.      06 18   19 00            13.      07 14   18 18

14.      07 19   19 24            14.      08 16   18 46

15.      08 20   19 48            15.      09 17   19 17

16.      09 21   20 14            16.      10 17   19 53

17.      10 22   20 43            17.      11 15   20 35

18.      11 23   21 15            18.      12 10   21 23

19.      12 23   21 53            19.      13 00   22 19

20.      13 20   22 37            20.      13 46   23 21

21.      14 15   23 29            21.      14 26     -  

22.      15 05     -              22.      15 03   00 29

23.      15 50   00 29            23.      15 36   01 42

24.      16 30   01 36            24.      16 08   02 59

25.      17 07   02 50            25.      15 40   03 17

26.      17 41   04 07            26.      16 12   04 37

27.      18 13   05 27            27.      16 47   05 57

28.      18 45   06 48            28.      17 27   07 16

29.      19 19   08 09            29.      18 11   08 31

30.      19 56   09 28            30.      19 01   09 39

                                  31.      19 56   10 38

 

     Dane obliczone na podstawie:

     The American Ephemeris and Nautical Almanac * 2015

     w Staniatkach, 19 Sierpnia 2015

     Adam Michalec

http://orion.pta.edu.pl/niebo/wschody-i-zachodzy-ksiezyca-wrzesien-i-pazdziernik-2015

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wschody i zachody Słońca w Krakowie - Wrzesień 2015

Wschody i zachody Słońca w Krakowie  -  Wrzesień  2015 

      

                          Dług.  Dłuższy  Krótszy      Fazy Księżyca

Data      Ws      Za     Dnia     od       od     Przew. akt. Słońca

           h  m    h  m    h  m  Najkrót  Najdłuz     (m, s, d, bd)

1.Wto   05 54   19 25   13 31    5 26     2 52     s - średnia

2.Sro   05 56   19 23   13 27    5 22     2 56     s

3.Czw   05 57   19 21   13 24    5 19     2 59     s

4.Pia   05 59   19 19   13 20    5 15     3 03     s

5.Sob   06 00   19 16   13 16    5 11     3 07     s

6.Nie   06 02   19 14   13 12    5 07     3 11     s                h  m

7.Pon   06 03   19 12   13 09    5 04     3 14     s  Ost. kwadra 11 54

8.Wto   06 05   19 10   13 05    5 00     3 18     s

9.Sro   06 06   19 07   13 01    4 56     3 22     s

10.Czw   06 08   19 05   12 57    4 52     3 26     s

11.Pia   06 09   19 03   12 54    4 49     3 29     m - mala

12.Sob   06 11   19 01   12 50    4 45     3 33     m        h  m

13.Nie   06 12   18 58   12 46    4 41     3 37     m  Now 08 41     h

14.Pon   06 14   18 56   12 42    4 37     3 41     m  Ks. w apog. 13

15.Wto   06 15   18 54   12 39    4 34     3 44     m

16.Sro   06 17   18 52   12 35    4 30     3 48     m

17.Czw   06 18   18 50   12 32    4 27     3 51     m

18.Pia   06 20   18 48   12 28    4 23     3 55     m

19.Sob   06 21   18 46   12 25    4 20     3 58     m

20.Nie   06 23   18 44   12 21    4 16     4 02     m           

                                                                  h  m

21.Pon   06 24   18 41   12 17    4 12     4 06     s  I kwadra 10 59

22.Wto   06 26   18 39   12 13    4 08     4 10     s           h  m

23.Sro   06 27   18 37   12 10    4 05     4 13     s  Jesień 10 21

24.Czw   06 28   18 35   12 07    4 02     4 16     s

25.Pia   06 30   18 33   12 03    3 58     4 20     s

26.Sob   06 32   18 31   11 59    3 54     4 24     s

27.Nie   06 33   18 28   11 55    3 50     4 28     s               h          h  m

28.Pon   06 35   18 26   11 51    3 46     4 32     s  Ks.w peryg.04, Pełnia 04 50 

                

29.Wto   06 36   18 23   11 47    3 42     4 36     m

30.Sro   06 37   18 21   11 44    3 39     4 39     m

 

Dane wyznaczone na  podstawie:

The American Ephemeris and Nautical Almanac * 2015 i obserwacji własnych

w Staniątkach, 6 sierpnia 2015                        

Adam Michalec

http://orion.pta.edu.pl/niebo/wschody-i-zachody-slonca-w-krakowie-wrzesien-2015

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce powstaje mały HAARP. Czy jest się czego bać?

W różnych częściach świata powstają sieci anten, których zadaniem jest badanie najdalszych zakątków Wszechświata. Jednak nie brak opinii, że mogą one służyć również do niecnych celów, np. inwigilacji. Jedna z takich konstrukcji powstała na Warmii.

Mieszkańcy podolsztyńskich Bałd z niepokojem obserwują konstrukcję, która powstała wśród pól uprawnych, zaledwie kilometr od ich domów. Jest to jedna z kilkudziesięciu stacji systemu LOFAR (LOw Frequency ARray), która tworzy pierwszy i jednocześnie największy na świecie europejski interferometr radiowy.

Dotąd tego typu urządzenia kojarzyły się nam z radioteleskopami w postaci olbrzymiej czaszy. Jednak pieśń przyszłości to właśnie rozproszone sieci niewielkich anten, które z różnych miejsc na świecie, w tym samym czasie, dzięki superszybkiej sieci światłowodowej, mogą zbierać niezwykle cenne dane.

W 2013 roku dzięki grantowi z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego uzyskano prawie 26 milionów złotych na budowę trzech stacji LOFAR w Polsce. Mają one stać się częścią 45 stacji wyposażonych w 25 tysięcy anten, rozsianych od Wielkiej Brytanii i Francji przez Holandię, Niemcy i Polskę aż po Szwecję.

Każda stacja wyposażona jest w dwa zestawy po 96 anten, które funkcjonują w wyższym i niższym podzakresie bardzo niskich częstotliwości (od 10 do 240 MHz), bardzo słabo dotąd poznanych przez radioastronomów. Anteny są bardzo niepozorne, bo mają nie więcej niż 1,5 metra wysokości.

Odbierają one sygnały z najdalszych obiektów we Wszechświecie, które narodziły się tuż po Wielkim Wybuchu. Naukowcy w ten sposób chcą zbadać ewolucję galaktyk, kwazary, promieniowanie kosmiczne, aktywność słoneczną, promieniowanie radiowe planet, plazmę okołoziemską oraz górne warstwy ziemskiej atmosfery, w tym jonosferę.

To właśnie te ostatnie badania najbardziej niepokoją łowców teorii spiskowych. Anteny mogą bowiem stanowić nowe oblicze słynnego już HAARP-u, czyli owianych złą sławą anten znajdujących się w rejonie miejscowości Gakona na Alasce, które mają ponoć zmieniać pogodę lub wpływać na zachowanie ludzi.

Ośrodek ponoć zamknięto, ale jak się uważa, LOFAR może stanowić jego kontynuację w wielokrotnie większej skali. Mieszkańcy Bałd zwrócili się do nas z prośbą o rozwianie wątpliwości, czy anteny są dla ich zdrowia bezpieczne, zwłaszcza, że w okolicy znajduje się popularny ośrodek wypoczynkowy i gospodarstwa agroturystyczne. Istnieją obawy, że wieść od podejrzanych antenach może sprawić, że turyści nie będą chcieli tu przyjeżdżać.

Zapytaliśmy o to prof. Andrzeja Krankowskiego, który jest wicekoordynatorem projektu POLFAR w Polsce i pracownikiem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niestety, nie chciał nam udzielić bardziej szczegółowych informacji na temat tego projektu. Szkoda, ponieważ niejasności zostały.

Tymczasem w planach jest budowa jeszcze dwóch kolejnych stacji. Jedna ma stanąć w Łazach k. Krakowa na działce należącej do Uniwersytetu Jagiellońskiego, a druga w Borówcu k. Poznania, na terenie Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Źródło:

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115239,w-polsce-powstaje-maly-haarp-czy-jest-sie-czego-bac

 

post-31-0-80629100-1441003985_thumb.jpg

post-31-0-80995300-1441003992_thumb.jpg

post-31-0-92566800-1441003999_thumb.jpg

post-31-0-70325900-1441004006_thumb.jpg

post-31-0-60584000-1441004013_thumb.jpg

post-31-0-21593000-1441004024_thumb.jpg

post-31-0-83357500-1441004031_thumb.jpg

post-31-0-55348700-1441004041_thumb.jpg

post-31-0-81945700-1441004049_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz "film" z przelotu obok Plutona

NASA opublikowała film pokazujący przelot sondy New Horizons obok Plutona. To animacja złożona z szeregu zdjęć, wykonanych przez sondę zarówno w fazie zbliżania się do planety karłowatej, maksymalnego zbliżenia, jak i oddalania. Widać na nich powierzchnię Plutona oświetloną przez Słońce, jak i mgiełkę atmosfery planety karłowatej, podświetloną w chwili, gdy sonda zwróciła się już "pod Słońce".

Twórcy filmu przyznają, że po to, by osiągnąć realne wrażenie faktycznego przelotu obok Plutona, musieli uciec się do pewnych sztuczek. I tak, musieli m.in. zmieniać skalę czasową lotu. Na początku i na końcu filmu sekunda odpowiada około 30 godzinom, w chwili maksymalnego zbliżenia sekunda odpowiada zaś zaledwie 30 minutom.

Wykorzystane do stworzenia filmu obrazy kamery Long Range Reconnaissance Imager (LORRI) były też odpowiednio kadrowane, by na początku i na końcu objąć cały układ Plutona i jego księżyców, a w chwili przelotu pokazać niemal wyłącznie tarczę planety karłowatej. Zmieniano także ułożenie centrum obrazu: na początku i na końcu był to środek masy układu Pluton - Charon, a w chwili przelotu - tarcza samego Plutona.

Graficy manipulowali ponadto rozmiarami i jasnością czterech drobniejszych księżyców Plutona, dorysowali też ich orbity. Dzięki temu większe z nich - Nix i Hydra - są widoczne, ale można domyślić się, gdzie znajdują się mniejsze - Styx i Kerberos.

Sonda New Horizons kontynuuje swoją podróż poza orbitę Plutona i jeszcze przez wiele miesięcy będzie przesyłać na Ziemię zebrane w lipcu dane. W październiku i listopadzie jej kurs zostanie skorygowany tak, by w styczniu 2019 roku mogła bliżej "przyjrzeć się" planetoidzie 2014 MU69. Ten obiekt Pasa Kuipera znajduje się około miliarda kilometrów dalej od Słońca niż Pluton. Choć nowy cel został już wstępnie zaakceptowany, ostatecznie NASA wystąpi o dodatkowe fundusze na przedłużenie misji dopiero w 2016 roku, po dokładnym przeanalizowaniu możliwych naukowych efektów badań 2014 MU69.

Poszukiwania nowego celu dla New Horizons rozpoczęły się z pomocą ziemskich teleskopów już w 2011 roku. Znaleziono kilkadziesiąt interesujących obiektów, żaden z nich jednak nie był osiągalny z pomocą znajdującego się na pokładzie sondy zapasu paliwa. Jak pisze portal space.com, z pomocą przyszedł w 2014 roku kosmiczny teleskop Hubble'a, który pozwolił znaleźć dwa potencjalne cele, do których sonda faktycznie może dotrzeć. Wstępnie wybrano 2014 MU69 - kosmiczną skałę o średnicy około 45 kilometrów, około 1000 razy bardziej masywną niż przeciętna kometa i około 10 000 razy mniej masywną niż Pluton.

Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-zobacz-film-z-przelotu-obok-plutona,nId,1877496

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co by było, gdyby zabrakło Księżyca?

Piotr Cieśliński

Jego obecność na niebie wydaje się tak pewna, że wielu zapewne zaskoczy wieść o tym, że Księżyc się od nas oddala. Co roku o mniej więcej 4 cm.

 

Pamiętacie brytyjski serial "Kosmos 1999"? Księżyc zostaje wyrzucony z orbity ziemskiej po eksplozji radioaktywnych odpadów składowanych na jego powierzchni. Serial opowiada o perypetiach załogi stacji kosmicznej Alpha, która wraz ze Srebrnym Globem oddala się w siną dal.

Mnie jednak zawsze ciekawiło, co się stanie wtedy z Ziemią?

Stracilibyśmy potężnego sojusznika, który towarzyszył nam niemal od początku istnienia Układu Słonecznego. Nasz związek zaczął się burzliwie, bo Księżyc powstał wskutek gigantycznej kosmicznej kolizji - zderzenia Ziemi z globem dwa razy masywniejszym od Marsa. Ale gdyby do tej katastrofy nie doszło, być może na kuli ziemskiej nie byłoby dziś życia, a z pewnością wyglądałoby ono inaczej. Pierwsze organizmy jednokomórkowe, które pojawiły się na naszym globie ok. 3,5 mld lat temu, najprawdopodobniej korzystały z pomocy Księżyca. W tym czasie musiał stanowić spektakularny widok na niebie, znajdował się bardzo blisko Ziemi i jego grawitacja wywoływała większe niż dziś fale przypływów i odpływów. Dzięki temu woda wdzierała się głębiej w ląd i wypłukiwała do oceanu minerały, które użyźniały pierwotną "prazupę", czyniąc ją bardziej zdatną dla rodzącego się życia. Dzięki pływom tworzyły się też płytkie obszary zalewowe, okresowo się osuszające, które miliardy lat potem stały się poligonem dla pierwszych organizmów próbujących wyjść na ląd.

 

Przyspieszająca Ziemia

 

Księżyc oddala się kosztem energii obrotowej naszego globu. Fale księżycowych przypływów uderzają o lądy i spowalniają obroty Ziemi, wydłużając dobę o mniej więcej 2 sekundy na 100 tys. lat. Jak przypuszczają naukowcy, 4,5 mld lat temu niemowlęcy Srebrny Glob wisiał ledwie 25 tys. km nad Ziemią (dziś jest oddalony o ok. 400 tys. km), a doba liczyła tylko 6 godzin. Natomiast 600 mln lat temu była dwie godziny krótsza niż teraz, jeśli wierzyć geologicznym śladom pozostawionym przez pływy w starych skałach osadowych w Australii.

 

Gdybyśmy więc przez miliardy lat nie mieli u boku wielkiego i ciężkiego satelity, który stale wysysa energię, Ziemia obracałaby się szybciej. Dzień i noc następowałyby po sobie jak na przyspieszonym filmie. Jak tu żyć z tak skąpą ilością czasu w ciągu dnia? Z drugiej strony zapewne krócej pracowalibyśmy. Poza tym rok zawierałby dużo więcej dni, bo przecież czas obiegu wokół Słońca nie uległby zmianie!

 

Ale jeśli już chcecie planować, jak spędzalibyście te dodatkowe dni, to się wstrzymajcie. Bo wprawdzie Ziemia kręciłaby się szybciej, ale zapewne bez ludzi. Dlaczego?

 

Na początku lat 90. zeszłego wieku Jacques Laskar z Obserwatorium Paryskiego wraz z kolegami obliczył, że Księżyc odgrywa ważną rolę dla naszej cywilizacji - stabilizuje nachylenie osi obrotu Ziemi. Obecnie jest ona ustawiona pod kątem 23,5 stopnia do płaszczyzny orbity, dzięki czemu w naszych szerokościach geograficznych cieszymy się czterema porami roku. Przy tym, co kluczowe, to nachylenie jest dość stabilne - ziemska oś nachyla się i prostuje zaledwie o stopień czy dwa w cyklu obejmującym ok. 40 tys. lat.

 

Bez Księżyca grawitacja potężnego Jowisza szybko naruszyłaby tę równowagę. Oś obrotów przechylałaby się chaotycznie w zakresie od 0 do aż 85 stopni. Przy tym ostatnim nachyleniu Ziemia byłaby niemal położona na płaszczyźnie orbity, bieguny znalazłyby się w położeniu równika i na odwrót, co powodowałoby ogromne zmiany klimatu. Nasz glob co kilka milionów lat zamieniałby się w śnieżynkę pokrytą grubą warstwą lodu, co praktycznie uniemożliwiłoby ewolucję i rozwój wyżej zorganizowanych organizmów. Zapewne nigdy nie pojawiłaby się inteligencja. To prawdopodobnie brak dużego satelity i spowodowane tym przechylenia osi i zmiany klimatu były powodem, dla których Mars jest dziś globem martwym.

 

Srebrny Glob roztaczał nad nami opiekę, a gdy już gatunek Homo sapiens okrzepł, nasz satelita stał się jednym z pierwszych zegarów odmierzających upływ czasu. Regularne fazy Księżyca zainspirowały pierwotne kultury do stworzenia najstarszych kalendarzy. Dzięki niemu rok dzielimy na 12 miesięcy, bo mniej więcej właśnie miesiąca (a dokładnie 29 i pół dnia) nasz satelita potrzebuje na przejście wszystkich swych faz - od nowiu, przez pełnię, do kolejnego nowiu. W języku polskim dawniej na Księżyc po prostu mówiło się "miesiąc".

 

Bliskością naszego satelity karmiła się fantastyka naukowa. Pierwszym w dziejach opowiadaniem science fiction był "Sen" - siedemnastowieczna opowieść o podróży na Księżyc, oparta na ówczesnej wiedzy naukowej, której autorem był Johannes Kepler, genialny astronom, fizyk i matematyk. Dwieście lat potem swoje wersje zdobycia Srebrnego Globu opisali Jules Verne ("Z Ziemi na Księżyc") i Herbert Wells ("Pierwsi ludzie na Księżycu"). Te opowieści pobudzały wyobraźnię wizjonerów, budowniczych rakiet, konstruktorów i wynalazców. Marzenia o locie na Srebrny Glob doprowadziły na początku XX wieku do pierwszych projektów pojazdów o napędzie rakietowym i pomysłów misji kosmicznych, które po drugiej wojnie światowej doczekały się realizacji.

 

Księżyc nie mniej fascynował naukowców. Nowożytna nauka wiele mu zawdzięcza. Kiedy w 1609 r. po raz pierwszy w dziejach Galileusz skierował w niebo lunetę, najpierw spojrzał na Księżyc. W traktacie "Sidereus Nuncius" opisuje, co zobaczył. Przede wszystkim to, że powierzchnia satelity nie jest płaska, jak sądzili dotąd filozofowie, ale przypomina ziemski krajobraz. Dostrzegł góry, doliny oraz ciemne plamy, które przypisał morzom. Inni uczeni poszli w ślady Galileusza i powstały pierwsze mapy Księżyca - jedną z najwcześniejszych opublikował w 1647 r. Jan Heweliusz w dziele "Selenografia". Zaznaczył na niej księżycowe góry, morza, zatoki, lądy, wyspy, przylądki i jeziora. Izaak Newton stworzył teorię powszechnego ciążenia, kiedy zrozumiał - obserwując spadające jabłko - że ta sama siła przyciągania ziemskiego, która ściąga jabłko na ziemię, utrzymuje Księżyc na jego wokółziemskiej orbicie. Pierwszym testem dla jego teorii było wyliczenie wartości tej siły na wysokości Księżyca.

 

Sojusznik Einsteina

 

Podobnie kilkaset lat później Srebrny Glob pomógł przetestować ogólną teorię grawitacji, którą wymyślił Albert Einstein. W 1919 r. ekspedycja naukowa powędrowała obserwować całkowite zaćmienie Słońca w Afryce, aby sprawdzić, czy przewidywane przez tę teorię ugięcie światła w pobliżu Słońca rzeczywiście ma miejsce. Dzięki Księżycowi, który zasłonił słoneczną tarczę, Einstein zyskał wtedy nieśmiertelną sławę i status światowego celebryty.

 

No właśnie, zaćmienia. Nie można o nich nie wspomnieć. Bez naszego satelity nie byłoby tego unikatowego w skali Galaktyki, a może i Wszechświata, fenomenu. Nie byłoby największych w dziejach spektakli na świeżym powietrzu, w których często uczestniczą setki milionów ludzi.

 

Rozmiar tarczy Księżyca na niebie przypadkiem jest niemal taki sam jak Słońca. Na żadnej planecie naszego Układu nie doszło do takiego zbiegu okoliczności i nie spotkamy takiego zaćmienia, podczas którego tarcza gwiazdy jest zakryta, ale widać otaczającą ją koronę i unoszące się na krawędzi protuberancje plazmy. "Każdy choć raz w życiu powinien to zobaczyć na własne oczy" - przekonuje David. H. Levy w książce "Niebo. Poradnik użytkownika".

 

Nie ma znaczenia, ile zaćmień widziałeś, nigdy nie masz ich dość. Uzależnienie od zaćmień jest gorsze od nikotyny, alkoholu i hazardu... Dziękujemy ci, Srebrny Globie!

Księżycowe fascynacje

1609 - pierwsze obserwacje Księżyca z użyciem lunety.

1788 - Johann Schröter zauważył "wybrzuszenia" na Srebrnym Globie. Przypisywał je "Selenitom", jego mieszkańcom.

1959 - radziecka sonda zderza się z Księżycem.

1969 - ludzie lądują na Księżycu.

 

Oglądaj wideo "Nauki dla każdego" i odkrywaj największe zagadki otaczającego Cię świata. Daj się wciągnąć, zafascynować, zadziwić. Spójrz na siebie i rzeczywistość z innej, naukowej strony!

 

http://wyborcza.pl/1,145452,18666571,co-by-bylo-gdyby-zabraklo-ksiezyca.html

 

Fot. NASA

 

post-31-0-99168700-1441090230_thumb.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Higgs doprecyzowany

Trzy lata po ogłoszeniu odkrycia bozonu Higgsa, Europejska Organizacja Badań Jądrowych (CERN) prezentuje wspólne wyniki pomiarów eksperymentów ATLAS i CMS, które pozwalają doprecyzować naszą wiedzę o kluczowych własnościach nowej cząstki. Badania przeprowadzone w Wielkim Zderzaczu Hadronów przyniosły między innymi najdokładniejsze informacje na temat mechanizmów produkcji i rozpadu bozonu Higgsa oraz jego oddziaływania z innymi cząstkami. Wszystkie zmierzone właściwości są zgodne z przewidywaniami Modelu Standardowego cząstek elementarnych.

Bozon Higgsa to wspaniałe narzędzie do badań Modelu Standardowego cząstek elementarnych i mechanizmu Brouta-Englerta-Higgsa, który odpowiada za nadawanie masy cząstkom elementarnym - mówi Dyrektor Generalny CERN Rolf Heuer. Połączenie wyników dwóch wielkich eksperymentów pozwala nam osiągnąć wysoką dokładność, niezbędną dla dokonania kolejnego przełomu w naszej dziedzinie. W ten sposób udało nam się otrzymać wyniki, na które w przypadku pojedynczego eksperymentu musielibyśmy czekać jeszcze co najmniej dwa lata - dodaje.

Cząstka Higgsa może powstawać w różny sposób i w różny sposób się rozpadać. Zgodnie z Modelem Standardowym, teorią najlepiej obecnie opisującą cząstki i ich oddziaływania, jej rozpad powinien następować bardzo szybko i w 58 proc. przypadków produktami takiego rozpadu powinna być para tak zwanych kwarków pięknych. Połączenie wyników eksperymentów ATLAS i CMS pozwoliło wyznaczyć częstość występowania typowych rozpadów z najwyższą dotąd precyzją.

Takie pomiary mają kluczowe znaczenie, ponieważ częstości występowania rozpadów wiążą się bezpośrednio z siłą oddziaływania cząstki Higgsa z innymi cząstkami elementarnymi, a tym samym z ich masą. Analiza rozpadów pozwala określić naturę odkrytej cząstki. Każde odstępstwo od przewidywań stawiałoby pod znakiem zapytania mechanizm Brouta-Englerta-Higgsa i otwierało drzwi do nowej fizyki, poza Modelem Standardowym. Takich odstępstw jednak nie stwierdzono.

Połączenie wyników dwóch wielkich eksperymentów było dużym wyzwaniem. Musieliśmy wziąć pod uwagę ponad 4200 różnych niepewności eksperymentalnych - podkreśla szef zespołu CMS Tiziano Camporesi. Te najnowsze wyniki oraz stale napływające nowe dane, zbierane podczas pracy Wielkiego Zderzacza Hadronów przy nowej, większej energii, pozwolą nam przyjrzeć się bozonowi Higgsa na wszelkie możliwe sposoby - podsumowuje.

http://www.rmf24.pl/nauka/news-higgs-doprecyzowany,nId,1877658

Połączenie wyników eksperymentów ATLAS i CMS pozwoliło dokładniej określić własności cząstki Higgsa/ /ATLAS Experiment, CMS Experiment CERN, CERN i LHCP2015

 

Porównanie dokładności połączonych wyników (na czarno) w porównaniu z wynikami pojedynczych eksperymentów (na niebiesko i czerwono) //ATLAS, CMS, CERN/

 

post-31-0-81853500-1441175889_thumb.jpg

post-31-0-95493300-1441175897_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w pierwszym tygodniu września 2015 roku

Mapka pokazuje położenie Księżyca w końcu pierwszego tygodniu września 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

Kolejny miesiąc 2015 roku zaznaczony będzie obecnością na nocnym niebie bardzo jasnego Księżyca, zmniejszającego swoją fazę po pełni pod koniec sierpnia. Na początku tygodnia Księżyc minie planetę Uran, zaś w sobotę 5 września tuż przed południem przejdzie przez ostatnią kwadrę. Dodatkowo w nocy z soboty na niedzielę Srebrny Glob przejdzie przez Hiady, zakrywając po drodze sporo jasnych gwiazd, w tym najjaśniejszego, choć nie należącego do Hiad Aldebarana. Niektóre z zakryć będzie można obserwować z terenu Polski, ale np. sam Aldebaran będzie zakryty w dzień. Wieczorem nisko na południowym zachodzie świeci Saturn, natomiast przed świtem nisko na wschodzie - para Wenus-Mars.

Właśnie rozpoczyna się rok szkolny i Słońce w środkowej i wschodniej części Polski zachodzi już zanim w Pierwszym Programie Telewizji Polskiej zaczną się Wiadomości. I chociaż noc jest coraz dłuższa, a temperatura powietrza nadal wysoka, to obowiązki szkolne mogą nie pozwolić na długie przesiadywanie na dworze. A niestety większość ciekawych zjawisk w tym tygodniu będzie się działa po północy.

Ich opis tym razem nie będzie chronologiczny, tylko zacznę od drugiej części tygodnia, w której Księżyc, odwiedzając gwiazdozbiory Barana i Byka już nie będzie tak jasno świecił. Cały weekend Srebrny Glob spędzi w tym ostatnim gwiazdozbiorze. Noc z czwartku 3 września na piątek 4 września Księżyc zastanie na granicy gwiazdozbiorów Barana i Byka, około 11° na południowy zachód od Plejad. Jego tarcza będzie tej nocy oświetlona w 66%.

Ale wędrówkę naturalnego satelity Ziemi warto obserwować szczególnie następnej nocy, kiedy to przejdzie on na tle znanej gromady otwartej gwiazd Hiady, którym towarzyszy najjaśniejszy w całym gwiazdozbiorze Byka Aldebaran, zakrywając kilka najjaśniejszych gwiazd tej gromady. Księżyc będzie miał wtedy fazę ok. 55%, a seria zakryć zacznie się tuż przed północą, od zakrycia świecącej z jasnością +3,7 magnitudo gwiazdy ? Tauri, znajdującej się na zachodnim skraju gromady, w czubie położonej bokiem litery ?V?. W naszym kraju Księżyc wtedy akurat będzie wschodził. Na Suwalszczyźnie Księżyc pojawi się na nieboskłonie na godzinę przed zakryciem i gdy ? Tau będzie znikała za jego jasnym brzegiem, będzie już na wysokości ponad 6°, ale w Jeleniej Górze zjawisko zacznie się kilka minut po wschodzie Srebrnego Globu. Tej samej nocy Księżyc zakryje jeszcze m.in. gwiazdy (w kolejności): 75 Tauri (+5 mag), ?1 Tauri (+3,8 mag w południowo-wschodniej Polsce brzegówka!), ?2 Tauri (+3,4 mag) (to zjawisko będzie widoczne w Skandywanii, na Wyspach Brytyjskich, Wyspach Owczych, Islandii oraz Grenlandii, z brzegówką przechodzącą przez Danię i Kanał La Manche), HIP 21029 (4,8 mag, już na jaśniejącym niebie) i Aldebarana (+0,9 mag - niestety w Polsce będzie już wtedy dzień, ale za to Księżyc z Aldebaranem będą wysoko nad południowym widnokręgiem). Kolejnej nocy, z soboty 5 września na niedzielę 6 września Księżyc w fazie 43% zakryje jeszcze świecącą z jasnością +5 magnitudo gwiazdę 111 Tauri.

Orientacyjne czasy zakryć i odkryć podaje poniższa tabela (z dokładnością +/- 1 minuta). Ciekawie będzie wyglądać zwłaszcza przejście Księżyca blisko gwiazd ?1 i ?2 Tauri. W południowo-wschodniej części naszego kraju obie gwiazdy będą widoczne tuż na południe od tarczy naturalnego satelity Ziemi (w Krakowie pierwsza z gwiazd przejdzie niecałe pół minuty kątowej na południe od brzegu tarczy Księżyca, druga - 6' na południe od niego), zaś w północno-zachodniej części kraju pierwsza z gwiazd zniknie za księżycową tarczą na niecałe, lub nieco ponad pół godziny:

Mapka pokazuje położenie Księżyca, Urana i Neptuna w pierwszym tygodniu września 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Natomiast w pierwszej części tygodnia Srebrny Glob odwiedzi konstelacje Ryb, Wieloryba i Barana, świecąc jeszcze dość mocno. W nocy z niedzieli 30 sierpnia na poniedziałek 31 sierpnia można było obserwować Księżyc w fazie 98%, oddalający się od gwiazdy ? Aquarii oraz planety Neptun. O godzinie podanej na mapce Księżyc górował na wysokości około 35°, a gwiazda ? Aqr była oddalona o ponad 12° na południowy zachód od niego, zaś Neptun był kolejne 3° dalej w tym samym kierunku. Oczywiście zarówno ?, świecąca z jasnością +3,7 magnitudo, jak i Neptun (jasność obserwowana +7,8 magnitudo) ginęły w silnym blasku naturalnego satelity Ziemi, ale każdej kolejnej nocy Księżyc będzie oddalał się od obu ciał niebiańskich, jednocześnie zmniejszając fazę swojej tarczy, stąd coraz mniej będzie przeszkadzał w ich obserwacji.

 

We wtorek 1 września przypada tegoroczna opozycja ostatniej planety Układu Słonecznego, zatem ten tydzień jest okresem najlepszej widoczności Neptuna w tym sezonie obserwacyjnym. Planety należy szukać mniej więcej w połowie drogi między gwiazdami ? Aquarii, a ? Aquarii, niedaleko której Neptun krążył w poprzednim sezonie obsewacyjnym. Od pierwszej z wymienionych gwiazd Neptuna dzieli obecnie 3,5 stopnia, natomiast od drugiej - 2,7 stopnia. Neptun porusza się ruchem wstecznym z maksymalną obecnie prędkością, około 11'/tydzień i w kolejnych tygodniach będzie zbliżał się do gwiazdy ? Aqr. Przy zmianie ruchu na prosty, gdzieś w połowie listopada od ? Aqr będzie dzieliło Neptuna tylko 1,5 stopnia (wtedy ? Aqr będzie odległa od niego o prawie 5°). Planeta świeci blaskiem +7,8 wielkości gwiazdowej, a najwyżej na nieboskłonie jest przed godziną 1 w nocy, na wysokości niecałych 30° nad południowym widnokręgiem. W tym tygodniu Neptun przejdzie niedaleko gwiazdy, o oznaczeniu katalogowym HIP 111910, której jasność obserwowana to +6,9 magnitudo, zatem wyraźnie jaśniej od Neptuna. W niedzielę 6 września odległość między tymi ciałami niebiańskimi zmniejszy się do nieco ponad 3 minut kątowych.

 

W nocy z poniedziałku 31 sierpnia na wtorek 1 września oraz z wtorku 1 września na środę 2 września Księżyc będzie mijał kolejnego gazowego olbrzyma Układu Słonecznego, czyli planetę Uran. Do opozycji tej planety zostało niecałe półtora miesiąca, zatem ona też widoczna jest już bardzo dobrze, ale najlepsze warunki do jej obserwacji będą w październiku. Uran również porusza się ruchem wstecznym, z prędkością prawie taką samą, jak Neptun, ale do opozycji jeszcze trochę przyspieszy. We wtorek 1 września o godzinie podanej na mapce Uranowi w odległości prawie 11° będzie towarzyszył Księżyc w fazie 93%. Następnej nocy księżycowa tarcza będzie oświetlona w 85%, zaś Uran będzie oddalony od niej o niecałe 5°, tylko po drugiej stronie. Natomiast w niedzielę 6 września siódma planeta Układu Słonecznego będzie już tworzyła trójkąt prawie prostokątny z gwiazdami ? i 88 Psc, z kątem prostym przy planecie (90° ten kąt osiągnie w nocy z 6 na 7 września).

 

W nocy ze środy na czwartek Srebrny Glob odwiedzi gwiazdozbiór Barana, a oświetlenie widocznej z Ziemi jego części spadnie do 76%. O godzinie podanej na mapce 3 główne gwiazdy tej konstelacji: Hamal, Sheratan i Mesarthim będą się znajdowały ponad 13° na północ od naturalnego satelity Ziemi. Jednocześnie około 10° na zachód od Księżyca będzie można odnaleźć najjaśniejszą gwiazdę Ryb, czyli Alrishę, natomiast w takiej samej odległości, tyle że na południe, będzie świeciła gwiazda Menkar, z konstelacji Wieloryba.

Animacja pokazuje położenie Marsa i Wenus w pierwszym tygodniu września 2015 r.

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Po obserwacjach Księżyca warto poczekać do rana, na pojawienie się pary planet Wenus-Mars. W tym tygodniu odległość między oboma planetami będzie się zmieniała bardzo niewiele i pozostanie prawie taka sama, jak w zeszłym tygodniu, czyli mniej więcej 9°. Wenus wędruje obecnie na pograniczu gwiazdozbiorów Raka i Hydry, jakieś 2° na południe od gwiazdy Acubens, czyli ? Raka, natomiast Mars jest na pograniczu gwiazdozbiorów Raka i Lwa, niecałe 9° na wschód od gromady otwartej gwiazd M44, gdzie świeci blaskiem +1,8 magnitudo.

Wenus świeci obecnie blaskiem -4,4 magnitudo (prawie 300 razy jaśniej od Marsa), który w kolejnych kilkunastu dniach będzie jeszcze trochę rósł. Planeta oddala się od Ziemi i dlatego przez cały czas jej tarcza będzie maleć, a faza - rosnąć. Stąd z każdym kolejnym tygodniem będzie ona coraz mniej atrakcyjnym celem dla posiadaczy lornetek i teleskopów, ale na razie jej tarcza ma jeszcze dużą średnicę (w niedzielę 6 września 48"), oraz małą fazę (tego samego dnia 14%). W tym tygodniu Wenus wykonywać będzie zakręt na swojej pętli po niebie, zmieniając swój ruch z wstecznego na prosty, stąd choć chwilowo Czerwona Planeta się oddali od niej, to w kolejnych tygodniach dystans między tymi planetami będzie maleć, aż do niewiele ponad 0,5 stopnia na początku listopada br. Po drodze obie planety miną powracającego na nocne niebo po spotkaniu ze Słońcem Jowisza, tworząc dość ciasny, zmieniający się z nocy na noc, układ w trzeciej dekadzie października. Już teraz warto się na niego szykować.

Mapka pokazuje położenie Saturna w pierwszym tygodniu września 2015 roku (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć).

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Na koniec została planeta Saturn, która świeci obecnie z jasnością +0,5 magnitudo, a jej tarcza ma średnicę 17". W tym tygodniu Saturn zbliży się do gwiazdy Graffias ze Skorpiona na odległość 4,5 stopnia i w rejonach położonych na południe od basenu Morza Śródziemnego jest widoczny jeszcze całkiem dobrze (na Malcie - szerokość geograficzna 36°N - w momencie rozpoczęcia się nocy astronomicznej planeta wznosi się jeszcze na wysokości ponad 20°, w Dakarze - szerokość geograficzna 14°N - o tej samej porze planeta jest na wysokości ponad 40°), natomiast na średnich i wysokich północnych szerokościach geograficznych planeta jest widoczna słabo. W środkowej Polsce o godzinie podanej na mapce Saturn znajduje się na wysokości zaledwie 7°, ale wtedy jeszcze nie jest do końca ciemno. W momencie rozpoczęcia się nocy astronomicznej, pół godziny później, niż pokazane na mapce, planeta wznosi się już tylko na wysokość 4° i jej obserwacja jest praktycznie niemożliwa. Tzn. da się ją oczywiście złapać w teleskopie, ale widok w okularze będzie pozostawiał wiele do życzenia. Grube warstwy naszej atmosfery skutecznie utrudnią podziwianie pierścieni planety, czy też jej najjaśniejszych księżyców. Niestety na lepsze warunki obserwacyjne tej planety w naszym kraju musimy poczekać do następnego sezonu obserwacyjnego, czyli gdzieś do przełomu zimy i wiosny przyszłego roku.

 

Dodał: Ariel Majcher

Uaktualnił: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7684

 

post-31-0-54349500-1441176446_thumb.jpg

post-31-0-37101000-1441176463_thumb.jpg

post-31-0-02526800-1441176485_thumb.jpg

post-31-0-38885900-1441176498.gif

post-31-0-61677800-1441176523.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Dawn przesyła dokładniejsze zdjęcia z Ceres

Wysoka na 6 kilometrów stożkowata góra na południowej półkuli Ceres (po prawej).

Dodała: Julia Liszniańska

Źródło: NASA

Sonda NASA Dawn dostarczyła najnowsze i jak dotąd najdokładniejsze zdjęcia planety karłowatej Ceres. Ukazują one oszałamiający widok stożkowatej struktury, widocznej powyżej.

 

?Dawn świetnie sprawuje się na nowej orbicie, gdyż prowadzi ambitne poszukiwania. Widok z sondy jest trzy razy ostrzejszy niż na poprzedniej orbicie, odsłaniając nowe, ciekawe szczegóły tej intrygującej planety karłowatej? - mówi Jet Propulsion dyrektor misji z NASA

Na obecnej wysokości orbitalnej 1470 kilometrów, wykonanie zdjęć całej powierzchni Ceres zajmuje sondzie Dawn jedenaście dni. Każdy taki cykl składa się z 14 okrążeń. W ciągu następnych dwóch miesięcy sonda sfotografuje całą powierzchnię Ceres sześć razy.

Za pomocą swojego aparatu do kadrowania, Dawn gruntownie fotografuje powierzchnię, co umożliwia modelowanie w 3-D. Każdy obraz z obecnej orbity ma rozdzielczość 140 metrów na piksel i obejmuje mniej niż 1 procent powierzchni Ceres.

W tym samym czasie, spektrometry Dawn działające w zakresie widzialnym i podczerwonym, zbierają dane, które pomogą naukowcom lepiej zrozumieć minerały występujące na powierzchni Ceres.

Naukowcy na bieżąco będą analizować i udoskonalać metody pomiaru pola grawitacyjnego Ceres. Zebrane dane pomogą planistom misji w projektowaniu wejścia na najniższą orbitę znajdującą się na wysokości 375 kilometrów. Manewr ten przewidziany jest na koniec października.

Dawn to pierwsza misja na planetę karłowatą, i zarazem pierwsza mająca na celu orbitowanie dwóch różnych celów Układu Słonecznego.

Sonda okrążała już protoplanetę Westa przez 14 miesięcy w 2011 i 2012 roku. Na Ceres dotarła 6 marca 2015 roku.

Dodała: Julia Liszniańska

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7685

post-31-0-93398800-1441176813_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe pasmo górskie na powierzchni Plutona

Pasmo górskie na powierzchni Plutona

Dodała: Redakcja AstroNETu

Źródło: NASA

Nowe pasmo leży blisko południowo-zachodniego brzegu Regionu Tombaugha, pomiędzy jasnymi, lodowymi równinami a ciemnym, pokrytym kraterami terenem. Zdjęcie zostało zrobione kamerą LORRI z odległości 77 tysięcy kilometrów. Widoczne są na nim obiekty o wielkości rzędu 1km.

 

Artykuł napisał Tomasz Grzesiak

 

Lodowe góry Plutona mają towarzystwo! Sonda New Horizons odkryła nowe, niższe od znanego pasmo górskie wznoszące się przy lewej dolnej krawędzi najbardziej znanej części Plutona ? Regionu Tombaugha. Naukowcy szacują, że widoczne na zdjęciu lodowe szczyty mają około 1-1,5 km wysokości (podobnie jak ziemskie Appalachy). Pierwsze pasmo Plutona ? Góry Norgay?a ? jest zdecydowanie wyższe, wielkością przypominające Góry Skaliste. Nowe pasmo górskie leży na północny zachód od Gór Norgay?a, w odległości 110 kilometrów. Widać wyraźną różnicę w budowie pomiędzy młodszymi, płaskimi lodowcami na wschodzie i starszymi, ciemnymi terenami na zachodzie. Między nimi zachodzą złożone oddziaływania, które wciąż staramy się zrozumieć. Naukowcy uważają, że jasne rejony Plutona są stosunkowo młode ? mają około 100 milionów lat, podczas gdy ciemne tereny powstały prawdopodobnie miliardy lat temu. Przypuszcza się, że na przestrzeni lat jasny materiał osiadł w kraterach.

 

Dodała: Redakcja AstroNETu

 

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7686

 

post-31-0-61528700-1441176861_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)