Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Sonda New Horizons żyje, nadaje i "jest szczęśliwa"! Naukowcy przed chwilą dostali pierwszy sygnał

 

Piotr Cieśliński

Wczoraj sonda New Horizons przemknęła koło Plutona, lecąc blisko 15 razy szybciej niż kula karabinowa. Dziś jest już ponad milion kilometrów dalej i powinna przesłać pierwsze zdjęcie z tego historycznego spotkania. Co będzie dalej z tą misją?

W czasie przelotu sonda nie kontaktowała się z Ziemią, skupiając się na robieniu zdjęć i naukowych pomiarach (do kontaktu z Ziemią musi odpowiednio skierować antenę, a poza tym zużywa wtedy cenną energię, potrzebną do zasilania jej przyrządów naukowych).

Jej praca była w pełni zautomatyzowana i zaplanowana co do sekundy. Nie mogło być inaczej, skoro mijała Plutona z prędkością ok. 14 km/s. Naukowcy musieli cierpliwie czekać. Prawie całe 22 godziny.

Dopiero dzisiaj tuż przed godz. 3 nad ranem naszego czasu na Ziemię dotarł pierwszy sygnał od sondy. W centrum kontroli lotu w Laboratorium Fizyki Stosowanej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa po raz kolejny wybuchły owacje.

NASA's New Horizons 'Phones Home' Safe after Pluto Flyby http://t.co/yzoJbWW8Oj ...

 

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75400,18359804,plutonie-odkryj-sie.html

 

post-31-0-30955000-1436944140_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Epokowa misja do Plutona. Kolejny wielki krok dla ludzkości

Tomasz Ulanowski

 

Wczoraj ludzkość dotarła do Plutona. Człowiek nigdy nie zobaczył lądów tak dalekich.

Przez ostatnie tygodnie NASA bombardowała nas kolejnymi zdjęciami Plutona.

Cały tekst

http://wyborcza.pl/1,75968,18359962,epokowa-misja-do-plutona-kolejny-wielki-krok-dla-ludzkosci.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda New Horizons minęła Plutona. Wielka radość w NASA

 

Łukasz Woźnicki, Karol Wójcicki

 

Po dziewięciu latach podróży sonda New Horizons dotarła w pobliże Plutona. Jeszcze nigdy ludzkość nie była tak blisko niezbadanej dotąd planety karłowatej. Szykujcie się na zapierające dech w piersiach zdjęcia.

Sonda New Horizons wystartowała z Ziemi w 2006 r. i od tamtej pory pokonała miliardy kilometrów. Dziś osiągnęła najważniejszy cel swojej podróży - okolice dotychczas niezbadanego i otoczonego aurą tajemniczości Plutona. Kluczowy moment nastąpił o godz. 13.50 czasu polskiego. New Horizons przeleciał wówczas w odległości 12 500 km od powierzchni planety karłowatej. Następnie zbliżył się do Charona, największego satelity Plutona, by udać się w stronę złożonego ze skalnych i lodowych asteroid Pasa Kuipera na krańcach Układu Słonecznego.

Tak według symulacji NASA wyglądało zbliżenie sondy do planety:

*

YES! After over 9 years & 3+ billion miles,

 

Cały tekst:

 

http://wyborcza.pl/1,75477,18354207,dzis-pluton-na-wyciagniecie-reki-jak-zobaczyc-zblizenie.html

Sonda New Horizons, w tle - Pluton (fot. NASA)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najnowsze pomiary Plutona i Charona wykonane przez sondę New Horizons

Grafika przedstawia jak wyglądałby Pluton i Charon z dość dużej odległości, gdyby umieścić je tuż nad powierzchnią Ziemi. Najnowsze dane pochodzące z sondy New Horizons mówią, że Pluton ma średnicę 2370 km, co stanowi 18,5% średnicy Ziemi, podczas gdy średnica Charona wynosi 1208 km (9,5% średnicy Ziemi).

Dodała: Weronika Łajewska

Poprawił: Michał Matraszek

 

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7647

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeilinger: z opisem zjawisk kwantowych język sobie nie radzi

Zanim zaobserwujemy cząstkę, nie możemy powiedzieć, że ona gdzieś była, ale nie możemy też powiedzieć, że nie było jej nigdzie. Język słabo sobie radzi z opisem zjawisk z mechaniki kwantowej - mówi PAP wybitny fizyk, prof. Anton Zeilinger.

Prof. Anton Zeilinger (ur. 1945) jest wybitnym austriackim specjalistą z zakresu fizyki doświadczalnej. Pracuje na Uniwersytecie Wiedeńskim i jest prezydentem Austriackiej Akademii Nauk. Znany jest m.in. z tego, że dokonał pierwszej na świecie kwantowej teleportacji (1997 r.). Jest laureatem m.in. prestiżowej Nagrody Fundacji Wolfa w dziedzinie fizyki za rok 2010 i nagrody im. Isaaka Newtona w 2007 r. Jest też wymieniany jako poważny kandydat do Nagrody Nobla z dziedziny fizyki. W lipcu odwiedził Warszawę, gdzie m.in. dał wykład w Centrum Nauki Kopernik.

 

PAP: Dla osób, które nie są fizykami, mechanizmy rządzące światem kwantowym mogą się wydawać sprzeczne z intuicją. Cząstki mogą być w superpozycji, a więc być nie w jednym miejscu naraz albo mogą być splątane i "komunikować się" na odległość... Czy są rzeczy w fizyce kwantowej, których pan, światowej klasy ekspert, ciągle nie rozumie, nie potrafi sobie wyobrazić, w które nie może pan uwierzyć?

 

Prof. Anton Zeilinger: Ciągle nie wiemy, dlaczego w przyrodzie jest mechanika kwantowa. Co innego jest z teorią względności Alberta Einsteina. Ona bazuje na tym, że prawa fizyki są w różnych miejscach takie same. I u nas, którzy siedzimy w miejscu, i w pociągu, który się szybko porusza. A w mechanice kwantowej nie mamy takiej zasady. Nie rozumiemy, skąd właściwie ta mechanika się wzięła. Chociaż nie mamy wątpliwości, że ona prawidłowo opisuje świat. Przeprowadzono już pewnie miliony doświadczeń, które potwierdzają słuszność mechaniki kwantowej. Poza tym na odkryciach mechaniki kwantowej bazują działające już urządzenia - np. półprzewodniki czy układy w telefonach.

 

PAP: Jestem ciekawa, jaka filozofia kryje się za fizyką kwantową. W końcu mechanika kwantowa różni się od tego, co widzimy na co dzień, od rzeczywistości, której doświadczamy. Czy pana podejście do świata, myślenie o rzeczywistości zmieniło się pod wpływem przemyśleń na temat mechaniki kwantowej?

 

A.Z.: Według mnie są dwie ważne sprawy. Najważniejszą konsekwencją, jaka wiąże się z mechaniką kwantową, jest to, że nie można zakładać, że system kwantowy ma właściwości, zanim dokona się jego obserwacji, zanim dokona się na nim pomiarów. Jeśli więc zaobserwuję cząstkę, która propaguje się w przestrzeni i znajdę ją w jakimś miejscu, nieprawidłowe jest założenie, że cząstka była tam, zanim ją zaobserwowałem. Nieprawidłowym jest w ogóle zakładanie, że cząstka była w jakimś zdefiniowanym miejscu, zanim się ją zmierzyło.

 

PAP: Czyli co, ta cząstka była nigdzie? Czy może nie było tej cząstki?

 

A.Z.: Nasz codzienny język sobie z tym nie radzi. Błędnym jest spodziewać się, że cząstka była w konkretnym miejscu. Niektórzy mówią, że cząstka była "rozmazana" w przestrzeni. Ale cząstka nie wie, gdzie jest i nikt tego nie wie. Jest niezdefiniowana. Spodziewanie się, że ona "gdzieś była" jest mylne. Tak samo, jak mylne jednak jest również zakładanie, że jej "nigdzie nie było".

 

PAP: A cząstki się zmieniają, kiedy je zaobserwujemy?

 

A.Z.: Stany kwantowe się zmieniają. A stan kwantowy to reprezentacja informacji, którą mamy. Ale mówienie, że cząstka się zmienia, jest znowu nieodpowiednim językiem. Jeśli powie się, że cząstka się zmienia, to zakłada się, że cząstka miała wcześniej zdefiniowane właściwości. A to jest błędne założenie.

 

PAP: Wspomniał pan o dwóch ważnych pana zdaniem filozoficznych konsekwencjach fizyki kwantowej. O jednej już pan powiedział. Jaka jest ta druga?

 

A.Z.: Kolejną ciekawą konsekwencją jest to, że mechanika kwantowa uświadamia nam w nowy sposób, czym jest przypadkowość. Załóżmy, że ma się radioaktywny atom, który ulega rozpadowi. To, kiedy ten atom się rozpadnie, jest jednak przypadkowe. Nie można więc wyjaśnić, dlaczego atom rozpada się w danym momencie. Nie ma tu przyczyny. W codziennym życiu spodziewamy się, że dla wszystkiego, co zachodzi, jest przyczyna, powód. Ale pojedyncze zdarzenia w świecie kwantowym nie mają przyczyny. Tylko dla wielu cząstek razem jest przyczyna. Ale nie dla pojedynczych. I to nie jest tak, że nie znamy przyczyny. Tej przyczyny po prostu nie ma.

 

PAP: No to dlaczego w przypadku wielu cząstek taka przyczyna już może wystąpić?

 

A.Z.: Każdy pojedynczy przypadek w grupie cząstek jest przypadkowy, ale możemy już prognozować - z pewną dozą niepewności - co się stanie z całą grupą, kiedy cząstek będzie wiele.

 

PAP: Dzięki panu udała się pierwsza kwantowa teleportacja kubitu (kubit to jednostka informacji kwantowej - PAP). Zastanawiam się, czy teleportacja występuje spontanicznie w przyrodzie. A może teleportacja, której pan dokonał, była pierwszą w historii wszechświata?

 

A.Z.: Nikt tego nie wie. Podobnie jest ze splątaniem kwantowym: ono powinno istnieć we wszechświecie. Nawet w świetle emitowanym przez gwiazdy. To powinno być normą, ale nikt tego jeszcze nigdy nie zaobserwował. Jesteśmy dopiero na początku nauki o takich zjawiskach.

 

PAP: Co się wydarzyło w zakresie teleportacji kwantowej od czasów pana pierwszych doświadczeń?

 

A.Z.: Kwantowa teleportacja uważana jest za idealny sposób, by w przyszłości komputery kwantowe komunikowały się ze sobą. Taka teleportacja jest np. niezbędnym elementem, aby wytworzyć kwantowe wzmacniacze sygnału. W kwantowej sieci informacyjnej, gdzie przesyłane są kubity informacji, sygnał może się czasem zagubić - tak, jak i w zwyczajnej sieci. Potrzeba więc wzmacniaczy, regeneratorów sygnału, by poprawiać błędy, które powstają. A w budowie takich urządzeń może się przydać znajomość zjawiska teleportacji. Prace nad takimi wzmacniaczami już trwają, również w Warszawie (http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,402866,atomowa---choc-bardzo-krotka---pamiec-kwantowa-powstala-na-uw.html - PAP) i myślę, że pierwsze takie urządzenia powstaną za kilka lat. Z kolei za 10-20 lat będziemy mieć już może komputery kwantowe, które pozwolą rzeczywiście na coś nowego.

 

PAP: Kiedy pan patrzy na swoją karierę naukową, z czego jest pan najbardziej dumny?

 

A.Z.: Tym, co było dla mnie najbardziej zaskakujące i ciekawe, było odkrycie splątania więcej niż dwóch cząstek. Efekt ten jest nie tylko ciekawy, ale i ważny - można go zastosować w kwantowych komputerach.

 

PAP: Maksymalnie ile cząstek możemy na razie ze sobą splątać?

 

A.Z.: Na razie światowy rekord to chyba 30-40. Ale nie ma limitów, to kwestia rozwijania nowych metod. Jeśli jednak splątanych jest wiele cząstek, zawierają one tyle informacji, że trudno nawet zanalizować, co się ma. 70-80 cząstek zawiera więcej informacji, niż jesteśmy w stanie zgromadzić na wszystkich komputerach świata.

 

PAP: To skąd w ogóle można będzie wiedzieć, że są splątane?

 

A.Z.: To pytanie pozostaje otwarte, badacze nie znają jeszcze na nie odpowiedzi.

 

Rozmawiała Ludwika Tomala

 

PAP - Nauka w Polsce

 

lt/ mrt/

Tagi: zeilinger

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405778,zeilinger-z-opisem-zjawisk-kwantowych-jezyk-sobie-nie-radzi.html

Fot. PAP/EPA/ HERBERT PFARRHOFER

 

post-31-0-63531500-1436944658.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki Zderzacz Hadronów pokazał nowe cząstki, pentakwarki

 

Europejska Organizacja Badań Jądrowych CERN informuje o odkryciu nowego rodzaju cząstek, pentakwarków, składających się - jak sama nazwa wskazuje - z aż pięciu kwarków. Odkrycie nowej formy połączeń kwarków, dokonane w eksperymencie LHCb na Wielkim Zderzaczu Hadronów, opisano w najnowszym numerze czasopisma "Physical Review Letters". To istotny krok na drodze do poznania budowy tworzącej nasz świat materii.

 

Pentakwarki to coś więcej, niż po prostu kolejna nowo zaobserwowane cząstki - mówi lider zespołu LHCb Guy Wilkinson. To zupełnie nowy rodzaj połączenia kwarków, czyli podstawowych składników protonów i neutronów. Mimo ponad 50 lat poszukiwań, nigdy tego wcześniej nie obserwowaliśmy. Poznanie ich własności może nam pomóc w zrozumieniu jak zbudowana jest zwykła materia z której wszyscy się składamy - dodaje.

Współtwórca pojęcia kwarków, amerykański fizyk Murray Gell-Mann zasugerował że cząstki znane jako bariony, takie jak protony i neutrony, składają się z trzech obiektów o ułamkowym ładunku zwanych kwarkami, w 1964 roku. Jego teoria przewidywała, że cząstki innej kategorii, tak zwane mezony składają się z kolei z kwarku i antykwarku. Nauka zajmująca się siłami oddziaływań kwarków, chromodynamika kwantowa przewidywała teoretycznie, że mogą istnieć pentakwarki, złożone z czterech kwarków i jednego antykwarku, dotąd jednak nie było na to eksperymentalnych dowodów.

W 2003 roku badacze z synchrotronu Spring-8 w Harima w Japonii wywołali spore poruszenie ogłaszając, że odkryli pentakwark o masie z grubsza 1,5 raza większej, niż masa protonu. Jego ślad mieli zaobserwować wśród produktów zderzeń protonów i neutronów. Mimo, że kilkanaście laboratoriów po powtórnej analizie danych potwierdzało te doniesienia, inne twierdziły, że niczego takiego nie wiedzą i w 2005 roku uznano je za błędne. Ostateczny cios zadały tym twierdzeniom eksperymenty wykonane w Thomas Jefferson National Accelerator Facility w Newport News.

Doszło do tego, że przypadek ten był wymieniany w oficjalnej literaturze naukowej jako przykład analizy danych, która "pokazała" coś, czego w naturze nie ma. Wygląda na to, że teraz trzeba będzie to skorygować, bo wyniki uzyskane w eksperymencie LHCb w Wielkim Zderzaczu Hadronów raczej nie budzą wątpliwości.

Naukowcy eksperymentu LHCb poszukiwali pentakwarków badając rozpady barionu znanego pod nazwą Lb (Lambda B) na trzy cząstki, J/y (J-psi), proton i naładowany kaon. Obserwacja widma masy układu J/y i protonu pokazała, że tworzy on czasami pośrednie stany związane. Nazwano je Pc(4450)+ i Pc(4380)+, przy czym pierwszy tworzył wyraźne maksimum w rozkładzie, a drugi był konieczny, by opisać resztę obserwowanego spektrum.

Korzystając z ogromnej ilości danych które zapewnia akcelerator LHC i dzięki wyśmienitej dokładności naszego detektora przebadaliśmy wszystkie możliwe scenariusze dotyczące tych sygnałów i doszliśmy do wniosku, że mogą być wytłumaczone jedynie przez istnienie pentakwarków - tłumaczy krakowianin, pracujący teraz na Uniwersytecie Syracuse Tomasz Skwarnicki. Dokładniej mówiąc, zaobserwowane stany muszą się składać z dwóch kwarków górnych, jednego dolnego, jednego powabnego i jednego anty-powabnego - dodaje Skwarnicki, który jest jednym z wiodących autorów tej analizy.

To co wyróżnia LHCb, to możliwość poszukiwania pentakwarków na bardzo wiele sposobów, z których wszystkie prowadzą do zgodnego wniosku. To trochę tak jakby poprzednie generacje eksperymentów poszukiwały sylwetki  w ciemnościach, podczas gdy LHCb potrafił włączyć pełne światła i patrzeć równocześnie z wielu kierunków. Następnym etapem analizy będzie zbadanie w jaki sposób kwarki łączą się by stworzyć pentakwark.

 

Kwarki mogą być albo ściśle związane - tłumaczy fizyk LHCb Liming Zhang z Uniwersytetu Tsinghua. Albo mogą być połączone luźno w czymś w rodzaju cząsteczki barionowo-mezonowej, związanej resztkowym oddziaływaniem silnym takim, jak to które łączy protony i neutrony tworzące jądra atomowe - zauważa.  Dalsze badania powinny przynieść rozstrzygniecie z którym przypadkiem mamy do czynienia, jak również odsłonić dalsze tajemnice pentakwarków. Badacze podkreślają, że opublikowane wyniki pochodzą z eksperymentów LHC przy niższej energii, kolejne, już po podniesieniu energii zderzeń powinny przynieść jeszcze więcej informacji.

 

Na podstawie materiałów prasowych CERN.

Grzegorz Jasiński

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-wielki-zderzacz-hadronow-pokazal-nowe-czastki-pentakwarki,nId,1851704

Schemat scisłego upakowania kwarków w pentakwarku

/CERN / LHCb Collaboration /

 

post-31-0-34189800-1436944754.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Rosetta" rejestruje olbrzymie leje krasowe na powierzchni komety

Kiedy w sierpniu zeszłego roku sonda "Rosetta" zaczęła krążyć wokół komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko, niemal natychmiast naukowców zaczęły intrygować bardzo głębokie, niemal idealnie okrągłe doły na powierzchni komety. Jak dotąd ich geneza była tajemnicą, jednak najnowsze badania sugerują, że są to leje krasowe, uformowane przez sublimowanie podziemnych lodów komety.

Na powierzchni komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko istnieją dwa rodzaje wgłębień: płytkie, zupełnie nieaktywne oraz bardzo głębokie (nawet do 200 m) i podobnież szerokie, z pionowymi ścianami, z których ulatują strugi gazu i pyłu. Początkowo naukowcy sądzili, że przyczyną powstawania tych dołów są eksplozje.

Kiedy "Rosetta" przelatywała obok komety kilka miesięcy wcześniej, zaobserwowano taki wybuch - jednak ilość materiału, która została wtedy uwolniona była dużo za mała żeby móc stworzyć krater takiej wielkości.

Nowe badania wskazują na to, że powstają one podobnie do lejów krasowych na Ziemi. Takie leje powstają, gdy woda rozpuszcza podłoże skalne, tworząc pustą przestrzeń. Grunt, nie mając na czym się oprzeć, zapada się pod własnym ciężarem, formując bardzo głęboki dół. Być może na 67P dzieje się podobnie, z tą różnicą, że pusta przestrzeń powstaje na skutek sublimowania lodów podpowierzchniowych podczas zbliżana się komety do Słońca.

Kiedy pojawia się taki lej krasowy, lody wcześniej ukryte przed promieniami słonecznymi zostałyby odkryte i tym samym narażone na wyższe temperatury. Powolna sublimacja poszerzałaby i spłaszczała dół, tak że skończy on jak inne płytkie i nieaktywne wgłębienia na powierzchni komety.

Jeżeli podobne leje krasowe udałoby się znaleźć na innych kometach, pomogłoby to nam w zrozumieniu w jaki sposób powstają te obiekty. Mogłoby także służyć do wyznaczania wieku lub nasłonecznienia komety - im więcej lejów krasowych na powierzchni komety, tym młodsza lub gorzej nasłoneczniona ona jest.

Już za miesiąc (13 sierpnia) czeka nas przejście komety 67P przez peryhelium. Misja "Rosetta" Europejskiej Agencji Kosmicznej została niedawno przedłużona do września 2016 roku. Dodatkowy czas ma służyć badaniom jak kometa reaguje na zmniejszające się promieniowanie słoneczne.

Dodał: Krzysztof Kapuściński

Poprawił: Michał Matraszek

 

Źródło: ScienceDaily

http://news.astronet.pl/7648

Fotografia pokazuje najaktywniejszy dół na powierzchni komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko, znany jako Seth_01. Najnowsze badania sugerują, że to wgłębienie (oraz wiele podobnych) to leje krasowe, uformowane w sposób podobny do podobnych obiektów na Ziemi.

 

Dodał: Krzysztof Kapuściński

Uaktualnił: Michał Matraszek

Źródło: ScienceDaily

 

post-31-0-55390200-1436944942_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta kometa stanowi poważne zagrożenie dla ludzkości

Kometa Swifta-Tuttle'a uważana jest za jedno z największych zagrożeń dla ludzkości, ponieważ droga jaką podąża, przecina ziemską orbitę. Z każdym kolejnym przelotem znajduje się coraz bliżej nas. Następnym razem może unicestwić życie na Ziemi.

Kometa 109P/Swift-Tuttle, bo tak brzmi jej formalna nazwa, została odkryta w 1862 roku przez Lewisa Swifta i Horace'ego Parnella Tuttle'a. Ci amerykańscy astronomowie nie wiedzieli, że zaobserwowany przez nich obiekt podczas kolejnego powrotu w rejon Słońca zacznie spędzać sen z powiek naukowcom na całe lata.

Jako, że jeden pełny obieg zajmuje jej aż 133 lata po raz pierwszy od czasów odkrycia powróciła dopiero w 1992 roku. Kometa zbliżając się do Słońca pozostawiła za sobą okruchy skalne, które są źródłem "spadających meteorów" z roju Perseidów, którymi zachwycamy się corocznie w sierpniu.

W 1992 roku przejście komety przez najbliższy Słońcu punkt nastąpił o 17 dni później niż przewidywali to naukowcy. Na tej podstawie przeanalizowano jej kolejne powroty w przyszłości i okazało się, że opóźnienie jej wejścia w peryhelium nastąpi z opóźnieniem 15 dni w 2126 roku. Jeśli tak by się stało, to kometa zderzyłaby się z Ziemią lub Księżycem.

Jednak weryfikacja źródeł historycznych zmniejszyła potencjalne zagrożenie. Naukowcy skorzystali z danych obserwacyjnych z 69 roku przed naszą erą oraz 188 roku naszej ery, zebranych przez Chińczyków, aby jeszcze zwiększyć dokładność jej trajektorii.

Wszystko wskazuje na to, że w 2126 roku kometa 109P/Swift-Tuttle nie uderzy w naszą planetę, lecz przeleci na tyle blisko, abyśmy zobaczyli ją w takiej okazałości, jak słynną kometę Hale-Boppa. Znacznie groźniejszy będzie jej powrót w połowie września 4479 roku, kiedy zbliży się do Ziemi na odległość 4 milionów kilometrów.

Gdyby siła grawitacji ściągnęła ją w kierunku naszej planety, to uderzenie byłoby według symulacji komputerowych 27 razy większe niż podczas upadku obiektu odpowiedzialnego za wymieranie kredowe, te same przez które z powierzchni Ziemi znikły dinozaury.

Na szczęście za kolejne 2 tysiące lat z pewnością będziemy znacznie lepiej przygotowani na takie starcie i być może z ówczesnym postępem technologicznym uda się nam uniknąć katastrofy, o ile oczywiście do tego czasu nie zagrozi nam inna kometa o której jeszcze nie wiemy.

Źródło:

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115075,ta-kometa-stanowi-powazne-zagrozenie-dla-ludzkosci

Kometa 109P/Swift-Tuttle. Fot. Takoda Edlund.

 

post-31-0-50515800-1436945057.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obłoki srebrzyste rozświetlają niebo. Jak je obserwować?

Od kilku dni, po zachodzie Słońca, możemy ujrzeć nietypowe i zarazem bardzo ciekawe zjawisko, którego pochodzenie wciąż nie jest do końca rozwikłane. Mowa o obłokach srebrzystych. Mamy dla Was poradnik, jak, gdzie i kiedy je obserwować.

Od kilku dni, mniej więcej po upływie godziny od zachodu Słońca, na niebie północno-zachodnim, możemy obserwować bardzo ciekawe zjawisko. Są to obłoki srebrzyste, które wciąż spędzają sen z powiek naukowcom. W ubiegłych latach mogliśmy podziwiać prawdziwą eksplozję tego zjawiska.

Tajemnicze obłoki

Obłoki srebrzyste, które często są mylone z zorzami polarnymi, chociaż zupełnie się od nich różnią, wciąż pozostają zjawiskiem w znacznej części tajemniczym, ponieważ do tej pory naukowcom nie udało się do końca wyjaśnić tego jak powstają.

Na nocnym niebie, gdy dni są najdłuższe w całym roku, a noc zapada na zaledwie kilka godzin, na niebie zobaczyć można obłoki, które tylko z pozoru wyglądają normalnie. W rzeczywistości są to obłoki o barwie niebieskawej lub srebrzystej, a czasami pomarańczowej do czerwonej. Dzięki temu odcinają się na tle ciemnego nocnego nieba. Są one bardzo podobne do chmur wysokiego piętra, a więc cirrus i altostratus.

Zjawisko to występuje jedynie w północnej części strefy umiarkowanej, gdyż tylko tam w porze letniej Słońce chowa się za horyzont najpłycej, z uwagi na bliską obecność terenów panowania dnia polarnego.

Obłoki srebrzyste unoszą się na wysokości 85 kilometrów nad powierzchnią ziemi, a więc o ponad 70 kilometrów wyżej niż nawet najbardziej rozbudowane w pionie zwyczajne chmury, w tym cumulonimbus i cirrus.

Sonda odkrywa sekrety

Naukowcy nie są ostatecznie pewni o sposobie ich powstawania. Dlatego też w 2007 roku wysłali sondę kosmiczną AIM, której celem jest zbadanie i odkrycie wszystkich tajemnic niezwykłych obłoków srebrzystych. Sonda została wyniesiona na orbitę, na wysokość 600 kilometrów nad powierzchnię Ziemi.

Wyposażona jest w instrumenty wykonujące zdjęcia satelitarne chmur, dokonujące pomiaru limbu, co umożliwia określenie pionowej struktury atmosfery, a także w instrument, który pozwala na ocenę źródła cząstek pyłu kosmicznego w górnej atmosferze.

Urządzenie jest zasilane poprzez panele słoneczne. Wyniki jej badań mogą okazać się przełomem w dziedzinie poznawania ziemskiej atmosfery, która wciąż ma wiele tajemnic.

Skąd się biorą?

Obecnie sądzi się, że obłoki srebrzyste są zbudowane z drobnego pyłu kosmicznego. Inna teoria mówi o czynnikach bezpośrednio związanych z globalnym ociepleniem, a więc gazami cieplarnianymi powstałymi w skutek działalności ludzkiej.

Wiemy też, że pierwsza ich obserwacja została poczyniona dopiero w 1885 roku, czyli dwa lata po erupcji wulkanu Krakatau, jednej z największych erupcji w dziejach ludzkości. Dlatego też nie wyklucza się tego, że wywoływać je może obecność popiołów wulkanicznych lub gazów. Tak czy inaczej obłoki są tak niecodziennym zjawiskiem, że warto je wypatrywać w letnie wieczory.

Źródło:

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115079,obloki-srebrzyste-rozswietlaja-niebo-jak-je-obserwowac

Obłoki srebrzyste nad Polską. Fot. TwojaPogoda.pl

Obłoki srebrzyste nad Polską. Fot. Magdalena Klugiewicz.

Obłoki srebrzyste nad Polską. Fot. Marcin Szpak

Obłoki srebrzyste nad Polską. Fot. Szymon Poręba.

 

post-31-0-44141400-1436945196.jpg

post-31-0-21419000-1436945203.jpg

post-31-0-00867600-1436945210.jpg

post-31-0-48900400-1436945216.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowo odkryta sieć szczelin na powierzchni Charona

Szczeliny widoczne na powierzchni Charona, którego rozmiar zbliżony jest do obszaru zajmowanego przez Półwysep Iberyjski, okazują się większe od Wielkiego Kanionu na Ziemi. Uciekają one jednak z pola widzenia sondy New Horizons. Za nimi przesuwa się wyraźnie widoczny duży krater otoczony jasnymi promieniami wyrzuconego materiału. Na zdjęciu ciemny, północny, okołobiegunowy region przyjmuje zupełnie nowy, intrygujący kształt. Zdjęcie zostało wykonane 12 lipca 2015 roku w odległości 2,5 miliona kilometrów.

Dodała: Weronika Łajewska

Poprawił: Michał Matraszek

 

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7649

 

post-31-0-28621900-1436945367_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy: przygotujmy się na kolejną małą epokę lodową

 

Ziemia stoi na skraju małej epoki lodowej. Naukowcy przewidują, że już niebawem czekają nas bardzo srogie zimy.

Badacze z Northumbria University w Wielkiej Brytanii stworzyli nowy model aktywności słonecznej, który, jak twierdzą, podaje "wyjątkowo dokładne prognozy".Pokazuje on, że w 2030 roku aktywność słoneczna spadnie o około 60 procent, a tym samym temperatura na naszej planecie osiągnie dużo niższe wartości niż obecnie.

Skąd oni to wiedzą?

Walentyna Żarkowa, wraz ze swoim zespołem, tworząc model, oparła się na tzw. teorii dynama, która opisuje istnienie pól magnetycznych ciał niebieskich.

Na czym polega efekt dynama w przypadku Słońca, wyjaśniał nam fizyk Roman Bochanysz:

- Pole magnetyczne Słońca jest wynikiem ruchów zjonizowanej materii słonecznej, która produkuje magnetyczne wiry - tak jak prądy płynące w przewodnikach produkują pola magnetyczne wokół nich. To pole jednocześnie wpływa na ruchy samej zjonizowanej plazmy, gdyż pole magnetyczne może zakrzywiać tory ruchu ładunków elektrycznych. W efekcie mamy do czynienia z aktywnością Słońca w postaci plam i tzw. pochodni w fotosferze, rozbłysków, protuberancji i wyrzutów materii słonecznej w chromosferze i koronie słonecznej. Nieodłączne od wirującej plazmy pole magnetyczne jest wspomagane lub osłabiane przez konwekcyjne i wirowe ruchy plazmy słonecznej. Słońce obraca się szybciej na równiku niż na biegunach, stąd zmienne cykle jego aktywności.

Powtórka sprzed 350 lat

Na podstawie tej teorii Żarkowa wyróżniła dwie fale magnetyczne we wnętrzu Słońca (jedna znajduje się głębiej, a druga przy powierzchni). Te fale funkcjonują jakby stanowiły parę.

- W cyklu słonecznym między 2030 a 2040 roku dwie fale będą w tym samym czasie w maksymalnym odchyleniu na przeciwnych półkulach Słońca - powiedziała Żarkowa. - Ich współdziałanie będzie destruktywne lub wręcz przeciwnie - ich oddziaływanie zniweluje się - podała Żarkowa.

W rezultacie na Ziemi mogą zapanować podobne warunki, jakie miały miejsce pod koniec XVII wieku.

Kolejne Minimum Maundera

- Spodziewamy się, że sytuacja ta doprowadzi do kolejnego Minimum Maundera - zawiadomiła Żarkowa.

Minimum Maundera to okres między 1645 a 1715 rokiem, kiedy notowano zmniejszoną aktywność plam słonecznych. Wtedy to w Europie i północnej Ameryce zimy były rekordowo mroźne. Ten czas nazywa się małą epoką lodową.

Zamarzały rzeki

W Anglii podczas tej małej epoki lodowej na zamarzniętej Tamizie odbywały się targi. Według historycznych zapisów w zimie 1683/84 Tamiza całkowicie zamarzła na siedem tygodni. Przez ten czas ludzie przechodzili przez nią na piechotę.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/naukowcy-przygotujmy-sie-na-kolejna-mala-epoke-lodowa,173670,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu dotarły! Pierwsze zdjęcia z bezpośredniego przelotu New Horizons koło Plutona

To widzieliśmy już wczoraj...

W poniedziałek o godzinie 13:49 naszego czasu sonda New Horizons znalazła się najbliżej Plutona w trakcie całej swojej misji (i bliżej niż jakikolwiek inny stworzony przez człowieka obiekt wcześniej). Dokonała wtedy serii pomiarów i - co interesuje nas najbardziej - wykonała zdjęcia planety karłowatej i jej księżyców, które pozwalają nam zobaczyć ją dokładniej niż kiedykolwiek w historii. Teraz, w końcu, możemy zobaczyć pierwsze z nich.

 

Na zdjęciu: Pluton z odległości 766 tysięcy kilometrów. To zdjęcie pokazano wczoraj, gdy czekaliśmy jeszcze na podejście sondy do planety karłowatej.

Hydra - teraz wiemy już na pewno, że istnieje

Sama odległość sondy od Ziemi sprawia, że przesyłanie danych trwa. Pędzącemu z prędkością światła sygnałowi radiowemu dotarcie z New Horizons do centrum kontroli na Ziemi zajmuje 4 godziny i 25 minut. Do tego konstrukcja sondy uniemożliwia jednoczesne nawiązywanie łączności z Ziemią i zbieranie danych. Dlatego w trakcie samego przelotu New Horizons skoncentrowana była wyłącznie na swoim podstawowym zadaniu, a pierwszy "meldunek" złożyła kilkanaście godzin później - o godzinie 0:53 w nocy z wtorku na środę 15 lipca.

 

Na zdjęciu: Pierwsze w historii zdjęcie księżyca Hydra. Jego powierzchnia odbija światło tak dobrze, że naukowcy podejrzewają, iż zbudowany jest z lodu. Księżyc jest bardzo mały (35-40 km), więc rozdzielczość nie jest w tym przypadku dostatecznie duża, by przyjrzeć się jego powierzchni, ale zdjęcie to pozwoliło naukowcom właśnie na dokładne określenie wielkości tego ciała niebieskiego. W momencie jego wykonywania Hydra znajdowała się ok. 650 tysięcy kilometrów od New Horizons. Sonda wykona jeszcze fotografie księżyca z bliższej odległości.

Charon - pierwsze takie zdjęcie

To był jednak wyłącznie krótki komunikat, potwierdzający, że wszystkie systemy sondy działają tak, jak powinny. Przesłanie większej ilości danych, w tym zdjęć w wysokiej rozdzielczości, wymagało już znacznie większej ilości czasu. Po nawiązaniu połączenia sonda była w stanie przesyłać informacje z prędkością ok. 2000 bitów (250 bajtów) na sekundę.

 

Na zdjęciu: Pierwsze zdjęcie księżyca Charona w wysokiej rozdzielczości. Uwagę naukowców zwróciła przede wszystkim różnorodność jego terenu i wyglądające na relatywnie młode formacje geologiczne. Powierzchnia Charona może być wciąż geologicznie aktywna.

Pluton z bardzo bliska

Po ostatecznym zakończeniu przez sondę obserwacji Plutona prędkość tę można będzie zwiększyć, wprowadzając sondę w ruch obrotowy wokół własnej osi, co ustabilizuje skierowaną w stronę Ziemi antenę. Pozwoli to na przesyłanie danych dwa razy szybciej - wciąż nie będzie to przepustowość nawet zbliżona do tego, co znamy na co dzień z internetu. Dlatego też zanim NASA odbierze wszystko, co zarejestrowała sonda, minąć może według szacunków nawet 16 miesięcy.

 

Na zdjęciu: Fragment zdjęcia Plutona, wykonanego w 10-krotnie większej rozdzielczości niż pierwsza fotografia, pokazana 14 lipca. Ten pierwszy pokazany przez NASA fragment większej całości obejmuje rejon planety karłowatej przy biegunie południowym. Naukowcy zwracają uwagę, że na obrazie nie widać ani jednego krateru uderzeniowego - widoczne na zdjęciu góry i zagłębienia powstały wyłącznie wskutek procesów geologicznych. Niektóre z nich nie dawniej niż 100 milionów lat temu - bardzo niedawno w porównaniu do wieku Układu Słonecznego. NASA zauważa też, że mogą się one wciąż formować. Więcej fragmentów tej mozaiki NASA obiecuje pokazać w piątek.

http://tech.wp.pl/gid,17710254,page,1,galeria.html

 

post-31-0-36529800-1437027843.jpg

post-31-0-81133700-1437027849_thumb.jpg

post-31-0-96392800-1437027856_thumb.jpg

post-31-0-52189900-1437027864_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W oczekiwaniu na zdjęcia Plutona

 

W oczekiwaniu na publikację zdjęć z przelotu sondy New Horizons obok Plutona nie zapominamy o innych sondach, które badają dalekie obiekty kosmiczne. Europejska Agencja kosmiczna opublikowała właśnie serię zdjęć jądra komety 67P/Churiumov?Gerasimenko, wykonanych przez sondę Rosetta jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. To poniższe wydaje się najbardziej atrakcyjne.

 

Widać na nim obie bryły, tworzące strukturę o kształcie gumowej kaczki. Na pierwszym planie widać rejony Apis i Atum na powierzchni większej bryły, w tle mniejszą bryłę. Zdjęcie jest złożeniem dwóch obrazów, zarejestrowanych z pomocą kamery OSIRIS z odległości około 40 kilometrów.

Z kolei NASA publikuje kolejne zdjęcie planety karłowatej Ceres, wykonane przez krążącej wokół niej sondy dawn. Widać na nim kolejne, tajemnicze, jaśniejsze obszary. Zdjęcie wykonano 24 czerwca tego roku z wysokości około 4400 kilometrów.

 

Grzegorz Jasiński

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-w-oczekiwaniu-na-zdjecia-plutona,nId,1852868

Jądro komety 67P

/ESA/Rosetta/MPS for OSIRIS Team MPS/UPD/LAM/IAA/SSO/INTA/UPM/DASP/IDA /

Planeta karłowata Ceres w obiektywie sondy Dawn

/NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA /

 

post-31-0-99650200-1437028025.jpg

post-31-0-62227300-1437028035.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrył Plutona. Dziś sam jest w kosmosie!

 

To astronom Clyde Tombaugh odkrył Plutona w 1930 roku. Dziś sam tam jest ? przynajmniej jego prochy.

 

Na pokładzie sondy New Horizons, która przeleciała koło Plutona są prochy amerykańskiego astronoma Clyde'a Tombaugha, który odkrył tę planetę 85 lat temu. Agencja NASA chciała w ten sposób symbolicznie uhonorować astronoma i jego odkrycie.

 

Wdowa po Tombaughu i jego dwoje dzieci ofiarowali uncję jego prochów, które umieszczono w aluminiowej kapsule opatrzonej odpowiednim napisem na pokładzie sondy.

Na pokładzie sondy jest także amerykański znaczek pocztowy o nominale 29 centów z 1991 roku z wizerunkiem planety i napisem "Pluton jeszcze nie zbadany" oraz dwie 25-centowe monety - jedna z Florydy, skąd sonda wystartowała 19 stycznia 2006 roku i druga ze stanu Maryland, gdzie mieszkają jej konstruktorzy i gdzie znajduje się centrum dowodzenia misji.

Sonda wiezie również dwie flagi USA oraz dwie płyty CD, na których znajdują się zdjęcia zespołu naukowców, którzy zaprojektowali i nadzorują misję oraz nazwiska 434.738 osób, które w odpowiednim czasie zgłosiły się i zarejestrowały online.

Clyde Tombaugh (1906-1997) jest najbardziej znany z odkrycia w 1930 r. Plutona, ale odkrył on również wiele asteroidów i wspomniany Pas Kuipera. Prowadził również badania niezidentyfikowanych obiektów latających (UFO).

(j.)

Artykuł pochodzi z kategorii: Nauka

RMF FM/PAP

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-odkryl-plutona-dzis-sam-jest-w-kosmosie,nId,1852280

Córka astronoma Annette Tombaugh-Sitze

/MICHAEL REYNOLDS /PAP/EPA

 

post-31-0-14010000-1437028176.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pluton nie jest planetą karłowatą! Stał się memem

 

pioc

 

Wagę wydarzenia poznaje się dziś po liczbie internetowych memów, które mu towarzyszą. Jeśli tak mierzyć misję sondy New Horizons, która wczoraj przemknęła koło Plutona, to rzeczywiście było to wydarzenie epokowe! Zobaczcie sami.

Pluton musiał zagrać Gwiazdę Śmierci, bo niektórym wszystko się kojarzy z Gwiezdnymi wojnami":

 

http://wyborcza.pl/1,75400,18362220,pluton-nie-jest-juz-planeta-karlowata-stal-sie-memem.html

 

post-31-0-89212400-1437028269_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długa droga do Plutona [GALERIA ZDJĘĆ]

Michał Skubik

Wizja artysty przedstawiająca lot sondy New Horizons w pobliżu Jowisza. Prędkość pozwalającą dotrzeć sondzie do celu podróży w ciągu jednej dekady uzyskano właśnie dzięki asyście grawitacyjnej Jowisza, który "wystrzelił" sondę w kierunku Plutona.

 

Podczas przelotu koło Jowisza, sonda wykonała jego zdjęcia. W prawym górnym rogu widoczne są 2 księżyce, Ganimedes (u góry i Io).

Jedno z pierwszych zdjęć przedstawiających Plutona wraz z jego największym satelitą Charonem.

Niektórzy naukowcy uważają, że Pluton i Charon okrążając wspólny środek masy położony ponad powierzchnią Plutona tworzą układ podwójny.

Wizja artysty przedstawiająca sondę New Horizons na tle Plutona, w oddali widoczny jest Charon (największy z księżyców Plutona).

Zespół pracujący przy programie New Horizons.

Zespół pracujący przy programie New Horizons wraz z gośćmi świętują największe zbliżenie sondy do Plutona (14 lipca 2015 r.).

Wizja artysty przedstawiająca Charona widzianego z powierzchni Plutona.

Porównanie wielkości Ziemi i Plutona wraz z jego największym księżycem Charonem.

Zdjęcie Plutona, na którym widać dużą strukturę geologiczną nazwaną "sercem". Jej średnica wynosi około 1600 km.

Tutaj "serce" widoczne w kolorze

Zdjęcia, zapraszam tu taj

http://wyborcza.pl/5,75400,18362513.html?i=10

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powierzchnia Plutona jest fascynująca!

NASA zaprezentowała pierwsze zdjęcie Plutona wykonane w czasie wczorajszego przelotu sondy "New Horizons". Przedstawia ono fragment planety karłowatej położony w pobliżu równika i obejmuje mniej niż 1 procent całej jej powierzchni.

Zdjęcie niesie pierwszą niespodziankę. Widoczne są na nim młode góry wznoszące się na wysokość nawet 3500 metrów ponad lodową powierzchnię ciała niebieskiego.

"Góry powstały nie więcej jak 100 milionów lat temu. To niewiele w porównaniu z liczącą 4,56 miliarda lat historią Układu Słonecznego. Proces ich budowania się może wciąż trwać" - powiedział Jeff Moore z zespołu "New Horizons" zajmującego się geologią, geofizyką i fotografowaniem Plutona.

Moore i jego zespół oszacował wiek gór plutonowych na podstawie braku kraterów uderzeniowych w tym regionie planety karłowatej. Powinien on być usiany takimi śladami powstałymi miliardy lat temu w podobny sposób jak reszta powierzchni Plutona. Fakt że tak nie jest wskazuje na późniejszą aktywność, która zmazała dawne ślady kosmicznego bombardowania.

"To jedna z najmłodszych powierzchni, jakie kiedykolwiek obserwowaliśmy w Układzie Słonecznym" - stwierdził Moore.

W przeciwieństwie do lodowych księżyców planet-olbrzymów, Pluton nie może być rozgrzewany przez oddziaływanie grawitacyjne wielkiego sąsiada. Źródłem powstania górskich krajobrazów musi być inne zjawisko.

"Może nas to zmusić do zmiany naszych wyobrażeń na temat sił napędzających aktywność geologiczną na innych lodowych światach" - powiedział John Spencer z Southwest Research Institute w Boulder.

Góry zbudowane są prawdopodobnie z wodnego lodu. Chociaż większość powierzchni Plutona pokryta jest lodem metanowym i azotowym, substancje te nie są dość twarde, aby mogły z nich powstać góry. Zamiast tego, wyniesienia są tworzone ze sztywniejszych materiałów, prawdopodobnie wodnego lodu. "W temperaturach panujących na Plutonie taki lód zachowuje się jak skała" - powiedział Bill z McKinnon of Washington University w St. Louis.

Zdjęcie zostało wykonane około półtorej godziny przed największym zbliżeniem "New Horizons" do Plutona, z odległości około 770 tysięcy kilometrów. Są na nim dostrzegalne obiekty o rozmiarach około kilometra.

 

Kolejny cel, który był obserwowany przez "New Horizons" to Charon, największy z księżyców Plutona

Został on sfotografowany już 13 lipca z odległości 466 tysięcy kilometrów. Zdjęcie wykonało urządzenie Long Range Reconnaissance Imager (LORRI).

Zobaczyliśmy na nim urwiska i koryto o długości około 1000 kilometrów rozciągające się w poprzek powierzchni Charona i sugerujące, że skorupa księżyca jest pokryta siecią szczelin powstałych w wyniku procesów zachodzących we wnętrzu tego ciała niebieskiego.

Po prawej stronie na górze, na granicy krzywizny księżyca znajduje się kanion, którego głębokość oszacowano na 7 do 9 kilometrów.

Uczeni zajmujący się misją są zaskoczeniu pozornym brakiem kraterów na Charonie. Na południe od równika, w dolnej części zdjęcia, powierzchnia oświetlona jest ukośnie padającymi promieniami słonecznymi powodującymi rzucanie cieni i łatwiejsze badanie topografii. Ale nawet w tym miejscu widocznych jest niewiele kraterów. Wskazuje to, że powierzchnia księżyca jest stosunkowo młoda i została przekształcona w wyniku procesów geologicznych.

Ciemny obszar znajdujący się w północnych rejonach Charona widoczny był już na wcześniejszych fotografiach nadesłanych przez "New Horizons". Teraz dostrzec można jego rozmyte granice. Sugerują one, że jest to cienka warstwa odłożonego ciemnego materiału, pod którą znajduje się wyraźny, ostro ograniczony wielokątny obszar. Kolejne zdjęcia, które zostaną przesłane przez sondę pomogą w rozwiązaniu zagadki tego obszaru.

Prezentowane zdjęcie zostało skompresowane przed przesłaniem na Ziemię. W obszarach o dużym kontraście można na nim dostrzec obiekty o rozmiarach około 6 kilometrów. Kompresja pogorszyła jakość tych części fotografii, na których kontrast jest niewielki. Nieskompresowana wersja zdjęcia jest wciąż w pamięci komputera pokładowego sondy i wkrótce zostanie przesłana na Ziemię.

Dodał: Michał Matraszek

Uaktualnił: Michał Matraszek

 

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7654

post-31-0-37839800-1437028662_thumb.jpg

post-31-0-48954500-1437028669_thumb.jpg

post-31-0-86359900-1437028677_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Po prostu wprawił nas w osłupienie". Pluton i jego księżyce bliżej niż kiedykolwiek

15 lipca na Ziemię spłynęły pierwsze zdjęcia Plutona zrobione z najmniejszej odległości, jaką kiedykolwiek udało się uzyskać. Naukowcy już dokonali wstępnej analizy tych zdjęć. Wyniki kluczowego etapu misji New Horizons są zaskakujące.

Sonda New Horizons należąca do NASA, wykonała swoje główne zadanie. 14 lipca o godz. 13.49 (czasu polskiego) przeleciała obok Plutona. W trakcie przelotu sonda zrobiła zdjęcia i zebrała jak najwięcej danych do analizy m.in. topografii, ciśnienia i atmosfery tego tajemniczego obiektu i jego księżyców.

- Misja ta zakończyła wstępne rozpoznanie Układu Słonecznego - podsumował Charles Bolden, administrator NASA.

Towarzysze Plutona

Jako pierwsze w środowy wieczór (15 lipca) NASA pokazała nam zdjęcia Charona i Hydry (księżyce Plutona) (zdjęcia poniżej).

Zdjęcie Charona - największego księżyca Plutona - wykonano z odległości około 466 000 km. Uczeni wcześniej przypuszczali, że Charon jest geologicznie martwy. Tymczasem sonda odkryła na nim głębokie rowy, strome klify i kaniony o głębokości dochodzącej do 10 km. Wszystko to świadczy o trwających na satelicie procesach geologicznych.

- Charon po prostu wprawił nas w osłupienie - powiedziała dziennikarzom Cathy Olkin z wydziału fizyki stosowanej uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, gdzie znajduje się centrum kontroli misji.

Na północy Charona znajduje się ciemna plama. Ten obszar naukowcy nazwali "Mordor".

Zbliżenie na Plutona

Chwilę potem zobaczyliśmy jedno zdjęcie z maksymalnego zbliżenia powierzchni Plutona (zdjęcie poniżej). Na przesłanym kadrze widać młode pasma górskie z lodu, których wysokość oszacowano na ponad 3 tys. metrów. Jak podkreślali pracownicy NASA, Pluton może być wciąż aktywny geologicznie.

Stosunkowo gładka powierzchnia może oznaczać, że Pluton kształtowany jest nie przez siły zewnętrzne, ale przez wewnętrzne ciepło - powiedział na konferencji prasowej szef zespołu naukowców nadzorujących misję Alan Stern.

Poza tym, jak potwierdził Stern podczas środowej konferencji, "na Plutonie wody jest pod dostatkiem".

Oczekiwanie na efekty pracy

Na owoce pracy sondy musieliśmy trochę poczekać. New Horizons została zaprogramowana tak, by podczas zbierania danych, nie marnowała energii na przesyłanie ich od razu na Ziemię. Dopiero kilkanaście godzin po przelocie New Horizons skierowała swoją tarczę w kierunku Błękitnej Planety.

Wysłane przez sondę dane, Ziemianie obejrzeli ze znacznym opóźnieniem. W momencie przelotu obok Plutona sonda znajdowała się w odległości około 5,9 mld km od Ziemi. Oznacza to, że sygnał radiowy potrzebował 4,5 godziny, by dotrzeć do naszej planety. Ściągnięcie jednego zdjęcia z sondy trwa ponad 40 minut. Wszystkie dane będą spływać na Ziemię przez najbliższe 16 miesięcy.

Pierwsza informacja, jaka dotarła na Ziemię, była potwierdzeniem, że wszystkie systemy działają.

- Chcieliśmy, żeby ten raport był jak najprostszy, tak aby sonda tuż po jego przesłaniu, mogła wrócić do zbierania danych - mówił główny naukowiec misji New Horizons Alan Stern.

Wcześniejsze dane

Ostatnie dane, jakie spłynęły na Ziemię, potwierdzają, że Pluton jest jednak większy od Eris. Zaraz

po starcie sondy debaty astronomów na temat rozmiarów Plutona i Eris, doprowadziły do zdegradowania Plutona z planety na planetę karłowatą. Jest to więc największy znany obiekt w pasie Kuipera (zawiera on wiele małych obiektów powstałych po procesie powstawania Układu Słonecznego, a także co najmniej trzy planety karłowate, w tym Plutona).

Większa średnica oznacza więc mniejszą gęstość. Planeta karłowata zbudowana jest z większej ilości lodu niż skał. Dokładna średnica znana będzie za kilka dni, gdy naukowcy otrzymają zdjęcia znacznie wyższej rozdzielczości.

New Horizons zbadała również polarną czapę lodową na Plutonie. Okazało się, że jest zbudowana z metanu i azotu.

10-letnia misja

New Horizons to sonda, która powstała w ramach programu NASA New Frontiers (pol. Nowe Granice). Naukowcy obrali sobie za cel projektu zbadanie Plutona, jego księżyca Charona i co najmniej jednego innego obiektu Pasa Kuipera. W czwartek rano (16 lipca) New Horizons znajdował się już w odległości ponad 1,61 mln km od Plutona. Sonda zmierza w głąb Pasa Kuipera, gdzie może natrafić na obiekty podobne do niego rozmiarami i masą.

Sonda wystartowała 19 stycznia 2006 roku.

TUTAJ PRZECZYTACIE CIEKAWOSTKI O PLUTONIE I MISJI NEW HORIZONS

Źródło: NASA, PAP

Autor: PW,AD/mk

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/po-prostu-wprawil-nas-w-oslupienie-pluton-i-jego-ksiezyce-blizej-niz-kiedykolwiek,173901,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hydra wyłania się z cienia

Od odkrycia Hydry w 2005 r. ten księżyc Plutona był znany tylko i wyłącznie jako niewyraźny obiekt o nieokreślonym kształcie, rozmiarze i albedo. Zdjęcie uzyskane podczas misji New Horizons i przesłane na Ziemię kilka godzin temu rozwiązało problem właściwości tego najbardziej oddalonego od Plutona księżyca. Obserwacje pochodzące z LORRI wskazują na to, że ma on nieregularny kształt oraz znaczące różnice w jasności na powierzchni. Przy rozdzielczości 3 km na piksel, zdjęcie to przedstawia księżyc w kształcie ziemniaka o wymiarach 43 km na 33 km.

Podobnie jak w przypadku Charona, powierzchnia Hydry pokryta jest lodem. W centrum jasnego obszaru Hydry można dostrzec ciemniejszą, okrągłą strukturę o średnicy około 10 km. Wartość albedo (stosunek ilości promieniowania odbitego do padającego) dla Hydry znajduje się pomiędzy wartościami dla Plutona i Charona. Na kolejnych zdjęciach powinniśmy zobaczyć Hydrę jeszcze lepiej. Zdjęcie uzyskano kiedy odległość między Hydrą i New Horizons wynosiła około 650000 km.

 

Dodała: Weronika Łajewska

Uaktualniła: Weronika Łajewska

Poprawił: Leszek Błaszczyk

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7655

Zdjęcie Hydry pochodzące z New Horizons

Dodała: Weronika Łajewska

Źródło: NASA

 

 

post-31-0-17406500-1437029970_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto bliźniaka Jowisza wokół bliźniaczki Słońca

Międzynarodowa grupa astronomów użyła 3,6-metrowego teleskopu ESO do zidentyfikowania planety takiej jak Jowisz krążącej po orbicie w takiej samej odległości wokół podobnej do Słońca gwiazdy HIP 11915. Według obecnych teorii, powstawanie planet o masie Jowisza odgrywa ważną rolę w kształtowaniu architektury systemów planetarnych. Istnienie planety o masie Jowisza na orbicie podobnej do jowiszowej wokół podobnej do Słońca gwiazdy otwiera nowe szanse, że system planetarny wokół tej gwiazdy może być podobny do Układu Słonecznego. HIP 11915 ma podobny wiek jak Słońce, a co więcej, podobny do Słońca skład chemiczny sugeruje, że na bliższych orbitach mogą istnieć skaliste planety.

Jak dotąd przeglądy egzoplanet są bardziej czułe na systemy planetarne zapełnione w wewnętrznych obszarach przez planety masywne, do kilku mas Ziemi [1]. Kontrastuje to z naszym Układem Słonecznym, w którym w wewnętrznych obszarach mamy małe skaliste planet, natomiast gazowe olbrzymi, takie jak Jowisz, są dalej.

Zgodnie z najnowszymi teoriami, taka konfiguracja Układu Słonecznego ? sprzyjająca życiu ? jest możliwa dzięki istnieniu Jowisza oraz grawitacyjnemu oddziaływaniu, jakie ten gazowy olbrzym wywoływał na Układ Słoneczny podczas początkowego okresu powstawania systemu. Wydaje się zatem, że odnalezienie bliźniaka Jowisza jest ważnym krokiem na drodze do odkrycia systemu planetarnego takiego jak nasz.

Zespół kierowany przez Brazylijczyków zajmuje się podobnymi do Słońca gwiazdami w celu poszukiwań systemów planetarnych podobnych do Układu Słonecznego. Badacze odkryli planetę o bardzo podobnej masie do Jowisza [2], okrążającą podobną do Słońca gwiazdę HIP 11915 w prawie takiej samej odległości jak Jowisz. Nowe odkrycie zostało dokonane za pomocą spektrografu HARPS, jednego z najbardziej precyzyjnych na świecie instrumentów do poszukiwań planet, zamontowanego na 3,6-metrowym teleskopie ESO w Obserwatorium La Silla w Chile.

Chociaż znaleziono do tej pory wiele planet podobnych do Jowisza [4] w różnych odległościach od gwiazd, nowo odkryty obiekt jest najbardziej dokładnym odpowiednikiem Jowisza, zarówno pod względem masy i odległości od gwiazdy, jak i podobieństwa gwiazdy macierzystej do Słońca.

 

Gwiazda macierzysta, słoneczna bliźniaczka HIP 11915, nie tylko ma masę podobną do Słońca, ale także taki sam wiek. Aby jeszcze bardziej zwiększyć podobieństwo, jej skład chemiczny także jest podobny do słonecznego. Chemiczna sygnatura naszego Słońca może być częściowym wyznacznikiem występowania planet skalistych Układzie Słonecznym, sugerując taką możliwość również w systemie HIP 11915.

 

Według Jorge Melendeza z Universidade de S?o Paulo (Brazylia), kierownika zespołu I współautora publikacji, ?poszukiwania Ziemi 2.0 oraz kompletnego Układu Słonecznego 2.0, są jednymi z najciekawszych wyzwań w astronomii. Jesteśmy podekscytowani z bycia częścią tych nowatorskich badań, możliwych dzięki urządzeniom obserwacyjnym udostępnianym przez ESO.? [4]

 

Megan Bedell, z University of Chicago, pierwsza autorka publikacji, podsumowuje: ?Po dwóch dekadach polowania na egzoplanety, w końcu zaczynamy dostrzegać długookresowe gazowe olbrzymy podobne do tych występujących w naszym własnym Układzie Słonecznym ? dzięki długoterminowej stabilności instrumentów takich jak HARPS. Nasze odkrycie jest pod każdym względem oznaką, że systemy słoneczne mogą tam być, czekając na odkrycie?.

 

Potrzebne są dalsze obserwacje, aby potwierdzić i uściślić hipotezę, że HIP 11915 jest jedną z najbardziej obiecujących kandydatek na posiadanie układu planetarnego podobnego do naszego.

Uwagi

[1] Obecne techniki detekcji są bardziej czule na duże lub masywne planety blisko swoich gwiazd. Małe i małomasywne są w większości poza aktualnymi możliwościami. Olbrzymie planety, które krążą daleko od swoich gwiazd są znacznie trudniejsze do wykrycia. W konsekwencji wiele planet pozasłonecznych, które znamy, to duże, masywne obiekty blisko swoich gwiazd.

[2] Planeta została odkryta dzięki pomiarom niewielkiego ?chybotania się? gwiazdy macierzystej (to efekt wywierany na gwiazdę przez krążącą wokół planetę). Ponieważ nachylenie orbity planety nie jest znane, można oszacować jedynie dolny limit masy. Warto zwrócić uwagę, że aktywność gwiazdy, która jest powiązana ze zmianami w polu magnetycznym, może również wywoływać taki sam sygnał, który jest interpretowany jako oznaki istnienia planety. Astronomowie przeprowadzili wszystkie znane testy, aby sprawdzić tę opcję, ale jak na razie nie można jej całkowicie wykluczyć.

[3] Przykładem innego bliźniaka Jowisza jest planet krążąca wokół HD 154345, którą opisano tutaj.

[4] Ponieważ podpisanie brazylijskiej umowy o akcesji nastąpiło w grudniu 2010 roku, to brazylijscy astronomowie mają pełen dostęp do urządzeń obserwacyjnych ESO.

Dodała: Redakcja AstroNETu

Uaktualniła: Redakcja AstroNETu

 

Źródło: Europejskie Obserwatorium Południowe

http://news.astronet.pl/7653

Wizja artystyczna pokazuje nowo odkrytego bliźniaka Jowisza orbitującego wokół bliźniaczki Słońca, HIP 11915. Planeta ma bardzo podobną masę do Jowisza i orbituje wokół swojej gwiazdy macierzystej w tej samej odegłości co Jowisz wokół Słońca. To, oraz podobny skład HIP 11915 i Słońca, wskazuje na to, że układ planetarny HIP 11915 może przypominać nasz układ planetarny, z mniejszymi, skalistymi planetami na bliższych orbitach.

 

Dodał: Krzysztof Kapuściński

 

Źródło: ESO

Mapka pokazuje większość gwiazd możliwych do zaobserwowania gołym okiem w dużym, choć bladym gwiazdozbiorze Wieloryba. Położenie gwiazdy HIP 11915 jest zaznaczone czerwonym okręgiem. Jest za ciemna żeby można ją było ujrzeć bez użycia przyrządów optycznych, ale już zwykła lornetka wystarczy żeby ją dostrzec. Zespół kierowany przez Brazylijczyków odkrył, że wokół tej bliźniaczki Słońca orbituje gazowy olbrzym, podobny w masie i orbicie do Jowisza.

Dodał: Krzysztof Kapuściński

Źródło: ESO

 

 

 

post-31-0-70838900-1437030212_thumb.jpg

post-31-0-15941400-1437030221_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe obserwatorium fal grawitacyjnych

Amerykańska organizacja naukowa NSF wspomogła powstanie nowego narzędzia do badania fal grawitacyjnych LIGO (Advanced Laser Gravitational Wave Observatories) w Richland w Waszyngtonie. Aparaturę zaprojektowali naukowcy z Caltech (California Institute of Technology) i MIT (Massachusetts Institute of Technology) z myślą o pierwszym w historii nagraniu detekcji fal grawitacyjnych. Dzięki temu będziemy mogli dowiedzieć się więcej o generujących je zjawiskach, takich jak wybuchy supernowych i zapadające się w sobie czarne dziury.

LIGO to przede wszystkim takie usprawnienie wcześniej już używanych w tym celu urządzeń, które pozwoli na zwiększenie czułości aparatury o czynnik rzędu 10. Dzięki temu będzie się dało zbadać dużo większą ilość kandydatów na generatory fal grawitacyjnych. Ostateczne testy instrumentu zaplanowane są już na jesień tego roku.

Fale grawitacyjne, przewidziane już przez Einsteina w roku 1916 jako naturalna konsekwencja jego Ogólnej Teorii Względności, są jak gdyby zmarszczkami na materiale tworzącym znaną nam czasoprzestrzeń. Tworzą je bardzo gwałtowne zdarzenia zachodzące w odległych obszarach Kosmosu ? takie jak na przykład zderzenie się dwóch czarnych dziur lub wybuch supernowej. Fale te są emitowane przez przyśpieszające, ogromne masy ? podobnie jak znane nam dobrze fale radiowe tworzone są przez przyśpieszone ładunki elektryczne w antenie. Gdy fale grawitacyjne poruszają się w kierunku obserwatora na Ziemi, niosą ze sobą informacje o swym gwałtownym początku i samej naturze grawitacji, która silą rzeczy nie może być badana innymi metodami astrofizyki.

Choć jak dotąd nie wykryto ich bezpośrednio, udało się już naukowcom zmierzyć wpływ fal grawitacyjnych na podwójny układ dwóch okrążających się wzajemnie gwiazd neutronowych. Wyniki te świetnie zgadzały się ze stojącymi za nimi teorią. W roku 1993 Russell Hulse i Joseph Taylor otrzymali nawet za tą pracę prestiżową Nagrodę Nobla. Zatem ? po prostu wierzymy, że dale te faktycznie istnieją. Zdaniem D. Caldwella z NSF to, co teraz dzieje się w fizyce, czyli pojawiające się możliwości w zakresie ich faktycznej rejestracji, są porównywalne z czasami, gdy dopiero rodziła się radioastronomia ? to niczym otwarcie nowego okna na Wszechświat.

LIGO zaczęto projektować już w latach osiemdziesiątych. Instrument miał składać się z dwóch 4 ? kilometrowych interferometrów w kształcie litery L. Wewnątrz nich miały znaleźć się próżniowe rury, wewnątrz których z kolei strumień lasera miałby się dzielić na dwie wiązki. Miałyby one poruszać się tam i z powrotem, przechodząc pomiędzy precyzyjnie ustawionymi, bardzo czułymi zwierciadłami, znajdującymi się w pobliżu narożników i na końcach każdej rury. Według Einsteina gdyby przeszły teraz w takim obszarze fale grawitacyjne, to trajektoria promieni lasera uległaby nieznacznemu odchyleniu. Współcześnie budowany LIGO ma być w stanie wykryć takie odchylenie już na poziomie jednej tysięcznej średnicy protonu, a czułość ta ma być docelowo zwiększona jeszcze 10 razy! Wymagało to zmian w konstrukcji samego lasera, jego optyce, i kilku innych komponentach.

Dzięki temu LIGO staje się dużo bardziej przydatnym urządzeniem. Będzie pozwalał nie tylko badać fale grawitacyjne, ale i poszukiwać grawitacyjnego tła kosmicznego i ogólnie testować różne modele kosmologiczne opisujące Wszechświat takim, jakim był w około nanosekundę po Wielkim Wybuchu.

 

Organizacja LIGO Scientific Collaboration (LSC) zrzesza około 950 naukowców z USA i 15 fizyków z innych krajów świata. Sieć LSC to same interferometry LIGO, detektory GEO600 zlokalizowane w Hanowerze i obsługiwane przez Instytut Maxa Plancka oraz jego współpracowników z Wielkiej Brytanii. Nowy instrument ? węzeł sieci LSC ma być wybudowany w Indiach i działać do około 2022 roku. Same dane z LIGO ma również analizować 3 ? kilometrowy interferometr Virgo we Włoszech.

Elżbieta Kuligowska | Źródło: astronomy.com

http://orion.pta.edu.pl/nowe-obserwatorium-fal-grawitacyjnych

Naukowcy z Caltech (California Institute of Technology) i MIT (Massachusetts Institute of Technology) zaprojektowali nowe obserwatorium LIGO z myślą o wykrywaniu i rejestracji nieuchwytnych fal grawitacyjnych.

Źródło: Cfoellmi via Wikimedia Commons

 

 

 

post-31-0-85021400-1437030353.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We wrześniu spotkanie polskich organizacji astronomicznych i astronautycznych

Spotkanie wszystkich polskich organizacji pozarządowych i grup nieformalnych zajmujących się astronomią i astronautyką zorganizuje 6 września w Poznaniu Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA). Organizatorzy rozpoczęli już przyjmowanie zgłoszeń.

Jak poinformowało PTA, program został tak opracowany, aby zainteresować społeczność miłośników kosmosu działających w różnych stowarzyszeniach, klubach oraz grupach nieformalnych w dziedzinie popularyzacji astronomii oraz astronautyki. W szczególności przedstawione mają zostać możliwości finansowania działalności organizacji pozarządowych z różnych środków: rządowych, samorządowych, unijnych.

 

Drugą grupę tematów stanowią możliwości związane z Europejskim Obserwatorium Południowym (ESO) oraz Europejską Agencją Kosmiczną (ESA). W związku z przystąpieniem Polski do tych organizacji pojawiło się wiele możliwości, nie tylko dla naukowców i firm przemysłowych, ale także dla organizacji pozarządowych i osób działających na polu popularyzacji oraz edukacji. Ich pełne wykorzystanie wymaga współdziałania wielu organizacji oraz współpracy pomiędzy społecznością naukową a popularyzatorami nauki i miłośnikami kosmosu.

 

W trakcie spotkania nie zabraknie przedstawienia wartych naśladowania przykładów współpracy pomiędzy naukowcami a amatorami. Będzie także czas na krótkie prezentacje wszystkich organizacji. Jako podstawowy punkt programu zaplanowano dyskusję o oczekiwaniach miłośników kosmosu w stosunku do astronomów zawodowych.

 

"Gorąco zachęcam wszystkie polskie stowarzyszenia oraz kluby astronomiczne do wysłania swoich przedstawicieli na Spotkanie Organizacji Astronomicznych i Astronautycznych. Zachęcam także zawodowych astronomów, członków Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, do wzięcia udziału w spotkaniu. Często spotykamy sytuacje, że miłośnicy astronomii więcej wiedzą o różnego kalibru odkryciach astronomów amerykańskich niż o największych sukcesach polskich naukowców, a w drugą stronę - część naukowców niewiele wie o bardzo aktywnej działalności miłośników kosmosu" - mówi dr hab. Agnieszka Kryszczyńska z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prezes Polskiego Towarzystwa Astronomicznego.

 

"Na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że współpraca pomiędzy naukowcami a miłośnikami kosmosu może być bardzo korzystna dla obu stron i zachęcam do niej" - dodaje Kryszczyńska.

 

Spotkanie Organizacji Astronomicznych i Astronautycznych będzie towarzyszyć XXXVII Zjazdowi Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, odbywającemu się w Poznaniu od 7 do 10 września 2015 r., w trakcie którego przedstawiony zostanie przegląd najciekawszych aktualnych badań prowadzonych przez polskich astronomów w kraju i na świecie.

 

Szczegóły zjazdu i spotkania można znaleźć na stronei PTA tutaj: http://www.pta.edu.pl/zjazd37/imprezy.php

 

PAP - Nauka w Polsce

 

cza/ agt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405812,we-wrzesniu-spotkanie-polskich-organizacji-astronomicznych-i-astronautycznych.html

Fot. materiały prasowe PTA

 

 

 

 

 

post-31-0-44227200-1437030449.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafalski: Pluton żyje. Szkoda, że został wykreślony z listy planet

Pluton jest bardzo ciekawym ciałem i przypomina planetę. Jaka szkoda, że został wykreślony z listy planet - mówił w TVN24 Jerzy Rafalski z Planetarium w Toruniu. Okazuje się, że ten odległy obiekt jest aktywny geologicznie. Zachodzą na nim zjawiska podobne do tych na Ziemi.

Materiały które docierają do naukowców na Ziemię po przelocie sondy New Horizons obok Plutona przynoszą wiele ciekawych odkryć.

Jak podkreślał w rozmowie z TVN24 astronom Jerzy Rafalski, "Pluton żyje". Najprawdopodobniej zachodzą na nim procesy podobne do tych na Ziemi. Naukowcy podejrzewają, że planeta karłowata jest aktywna geologicznie. Posiada atmosferę i krążące wokół niej księżyce. Poza tym na Plutonie mogą występować pory roku.

Kosmiczna walentynka

Na jednym z pierwszych zdjęć planety karłowatej (z 13 lipca - dzień przed maksymalnym przelotem) widać tajemniczy, biały obszar, który kształtem przypomina serce.

- Jeżeli widzimy białe plamy na lodowatej, wymarłej planecie, to jesteśmy prawie pewni, że to jest jakiś dziwny lód albo szron. Okazuje się że przemieszcza się on po powierzchni Plutona. W jednym miejscu wysublimuje, a tam gdzie jest zimno, lód się kondensuje i pojawia się w postaci szronu.

Na cześć odkrywcy Plutona, ten obszar nazwano "Tombaugh".

Ruchy tektoniczne

Dodatkowo badacze szacują, że na powierzchni planety karłowatej dochodzi do aktywności płyt tektonicznych, które przyczyniają się do powstania lodowych gór. Widać je na pierwszym zdjęciu przesłanym przez sondę z momentu maksymalnego zbliżenia do Plutona.

- Widzimy przede wszystkim góry wysokie na 3-4 tys. metrów, które są porównywalne do naszych Alp. (...) Do tej pory wszystkie ciała krążące za Neptunem wokół Słońca były traktowane jako wymarłe gruzowisko. Nagle okazuje się że Pluton żyje, ma procesy geologiczne - informował astronom.

- Pierwsze zbliżenie na góry mówi już nam bardzo dużo. To nie jest szare, wymarłe ciało. To jest ciało rzeczywiście podobne do planety. Zaczynamy doszukiwać się podobieństw do zjawisk zachodzących na naszej planecie - dodał.

Poszukiwanie wody

Na powierzchni Plutona jest bardzo zimno. Szacuje się, że temperatura spada do około -200 stopni C.

Przy takim mrozie woda mogłaby występować tylko w stanie stałym. Wcześniej naukowcy myśleli, że Pluton to ciało martwe, zamrożone. Tymczasem okazuje się, że na jego powierzchni może być woda.

- Jeśli jednak zachodzą tam procesy geologiczne, to oznacza że w środku jest podpowierzchniowe ciepło. Można więc sobie wyobrazić jakąś warstwę przejściową, gdzie woda mogłaby istnieć w stanie płynnym - wyjaśnia Rafalski.

Główny badacz misji New Horizons Alan Stern również potwierdził na środowej konferencji (15 lipca) że "na Plutonie wody jest pod dostatkiem".

Oczekiwanie na zdjęcia

Wysłane przez sondę New Horizons dane zebrane podczas maksymalnego zbliżenia do Plutona Ziemianie obejrzeli ze znacznym opóźnieniem.

W momencie przelotu, maszyna znajdowała się w odległości około 5,9 mld km od Ziemi. Oznacza to, że sygnał radiowy potrzebował 4,5 godziny, by dotrzeć do naszej planety. Ściągnięcie jednego zdjęcia z sondy trwa ponad 40 minut. Wszystkie dane będą spływać na Ziemię przez najbliższych 16 miesięcy.

10-letnia misja

New Horizons to sonda, która powstała w ramach programu NASA New Frontiers (pol. Nowe Granice). Naukowcy obrali sobie za cel projektu zbadanie Plutona, jego księżyca Charona i co najmniej jednego innego obiektu Pasa Kuipera. W czwartek rano (16 lipca) New Horizons znajdował się już w odległości ponad 1,61 mln km od Plutona. Sonda zmierza w głąb Pasa Kuipera, gdzie może natrafić na obiekty podobne do niego rozmiarami i masą.

Sonda wystartowała 19 stycznia 2006 roku.

Źródło: tvn24

Autor: PW/map

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/rafalski-pluton-zyje-szkoda-ze-zostal-wykreslony-z-listy-planet,173938,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najnowsze zdjęcia i garść informacji o Plutonie

We wtorek sonda kosmiczna New Horizons przeleciała obok Plutona i jego pięciu księżyców. Na Ziemię docierają wciąż to nowe zdjęcia i dane pomiarowe, które fascynują nie tylko naukowców, lecz wszystkich amatorów astronomii. Zobaczmy kolejne zdjęcia.

Wczoraj wieczorem NASA zaprezentowała kolejne niesamowite zdjęcia z misji sondy New Horizons. Tym najważniejszym jest oczywiście zdjęcie Plutona, które wykonane zostało w dużej rozdzielczości. Ukazuje ono zbliżenie na pasma górskie zbudowane z lodu wodnego. Najwyższe z nich mają wysokość nawet 3 kilometrów.

Przedstawiciele NASA są zdania, że lodu wodnego na Plutonie nie brakuje. Tymczasem opinia publiczna ekscytuje się ostatnim zdjęciem planety karłowatej przed największym zbliżeniem sondy do Plutona. Najwięcej emocji budzi oczywiście jasny obszar, który jednym przypomina serce lub ogon wieloryba, a innym pośladki lub słynnego psa Pluto. Naukowcy postanowili nazwać ten obszar "Region Tombaugh", od nazwiska odkrywcy Plutona.

Po raz pierwszy opublikowano również zdjęcie Charona, największego księżyca Plutona. Tym razem za najbardziej ciekawy obszar uznano ciemną plamę w północnej części jego tarczy. Naukowcy żartobliwie nazwali go "Mordor", od nazwy krainy położonej w Śródziemiu we "Władcy Pierścieni", powieści J.R.R. Tolkiena.

Kolejnym intrygującym obszarem jest wielkie pęknięcie na krawędzi zachodniej części tarczy Charona. To olbrzymi kanion głęboki na 6-10 kilometrów. Zdjęcie zostało wykonane z odległości 466 tysięcy kilometrów.

Ostatnim zdjęciem, które opublikowała właśnie NASA, jest dość niewyraźna fotografia Hydry, kolejnego księżyca Plutona. Od razu rzuca się w oczy jej nieregularny kształ, przypominający z wyglądu planetoidę. Badacze porównali go do ziemniaka. Obiekt ma 33 na 43 kilometry.

 

Pozostaje nam czekać na kolejne fascynujące zdjęcia Plutona i jego towarzyszy.

Źródło:

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115085,najnowsze-zdjecia-i-garsc-informacji-o-plutonie

Maksymalne zbliżenie pasm górskich na Plutonie. Fot. NASA / New Horizons.

Pluton z odległości 766 tysięcy kilometrów. Fot. NASA / New Horizons.

Charon, największy księżyc Plutona, w pełnej okazałości. Fot. NASA / New Horizons.

Hydra, jeden z księżyców Plutona. Fot. NASA / New Horizons.

 

post-31-0-04940800-1437070877.jpg

post-31-0-56561900-1437070882_thumb.jpg

post-31-0-51310800-1437070888.jpg

post-31-0-70029100-1437070893.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwatorium astronomiczne na Otrycie przybliży bieszczadzkie niebo

Jedno z najwyżej położonych ogólnodostępnych obserwatoriów astronomicznych w Polsce powstaje przy Domu Pracy Twórczej Chata Socjologa na Otrycie, w Bieszczadach. Miłośnicy gór i astronomii zbierają środki na dokończenie tej inwestycji.

Pełniąca m.in. rolę schroniska Chata Socjologa znajduje się na Otrycie (896 m n.p.m.), w północnym paśmie Bieszczad. To okolice Lutowisk, które leżą mniej więcej w połowie drogi między Ustrzykami Dolnymi a Górnymi. Członkowie Stowarzyszenia "Klub Otrycki" chcą, by przy schronisku powstało obserwatorium astronomiczne. Na dokończenie inwestycji (materiały budowlane i teleskop) zbierają teraz środki na portalu crowdfundingowym.

 

Wielbiciele astronomii i gór liczą na to, że uda się im zebrać do 23 lipca 22,5 tys. zł. W środę rano brakowało im do tego celu jeszcze 4 tys. zł. Jeśli pieniądze uda się uzbierać, obserwatorium mogłoby zostać otwarte już tej zimy.

 

"W najbliższą sobotę zaczynamy stawiać fundamenty i budować wiatę, bo teleskop musi mieć domek" - opowiada w rozmowie z PAP prezes Stowarzyszenia "Klub Otrycki" Magda Kołodziejczyk i dodaje, że w budowę zaangażowani są wolontariusze.

 

Obserwatorium będzie wyposażone w teleskop, który dać ma aż 800-krotne powiększenie. "To teleskop amatorski, ale już dość duży - jest mojego wzrostu. A ja mam 190 cm" - mówi PAP zaangażowany w budowę obserwatorium Maciej Lipka, który na co dzień pracuje w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku. "Z tego, co wiem, przy sprzyjającej pogodzie można będzie przez ten teleskop zobaczyć w Bieszczadach większe mgławice" - dodaje.

 

"Bieszczady są jednym z najciemniejszych kawałków Polski, więc niebo na Otrycie jest prawie idealne, światła z miast właściwie tam nie docierają" - mówi Lipka. Wyjaśnia, że do obserwatorium w nocy światło docierać może najwyżej ze schroniska (teleskop oddalony będzie od Chaty Socjologa o 100 m), ale nie powinien to być duży problem. "Tam nawet nie ma prądu, pali się świeczkami, więc światła nie będzie dużo" - dodaje.

 

Obserwatorium ma być udostępniane przez przeszkolone osoby wszystkim chętnym - np. bezpłatnie raz czy dwa razy w tygodniu. Jednak profesjonalne pokazy połączone z lekcjami dla zorganizowanych grup będą płatne. "Jeśli uda się zebrać więcej pieniędzy, w obserwatorium organizowane będą bezpłatne lekcje astronomiczne dla dzieci z okolicznych szkół" - zapowiada Kołodziejczyk.

 

Przypomina przy tym, że Chata Socjologa została zbudowana w 1973 r. przez studentów i pracowników Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego - stąd wzięła się nazwa schroniska. Z czasem przeszła na własność "Klubu Otryckiego". "W 2003 r. - z powodu nieszczelnego komina - Chata się spaliła, ale Klub ze swoimi sympatykami szybko zorganizował odbudowę i w listopadzie 2004 r. wznowiła działalność. Jak się za coś bierzemy, to rzeczywiście udaje się nam to zrobić. Liczymy więc, że tak samo uda nam się z budową naszego obserwatorium" - mówi Kołodziejczyk i dodaje, że pomysł na budowę obserwatorium pojawił się niedawno - zaledwie rok temu.

 

Członkowie stowarzyszenia chcieliby, aby do ich obserwatorium dostęp mieli naukowcy oraz studenci, którzy będą tam mogli prowadzić badania, zbierać materiały z obserwacji, odbywać praktyki i organizować obozy astronomiczne.

 

W marcu 2013r. kilkanaście instytucji (m.in. Gminy Lutowiska i Komańcza oraz Bieszczadzki Park Narodowy) powołało do istnienia Park Gwiezdnego Nieba ?Bieszczady?. Powierzchnia parku wynosi prawie 114 tys. ha i obejmuje obszar polskiej części Rezerwatu Biosfery ?Karpaty Wschodnie? tzn. Bieszczadzki Park Narodowy, Park Krajobrazowy Doliny Sanu oraz Ciśniańsko-Wetliński Park Krajobrazowy. Obserwatorium na Otrycie, choć nie będzie częścią parku Gwiezdne Bieszczady, to z parkiem chce prowadzić ścisłą współpracę.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

 

lt/ agt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405819,obserwatorium-astronomiczne-na-otrycie-przyblizy-bieszczadzkie-niebo.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczne śmieci zagroziły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej

 

Członkowie załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej musieli szukać schronienia w statku Sojuz. Obawiali się bowiem zderzeniem ze szczątkami rosyjskiego satelity meteorologicznego - poinformowała NASA.

 

Załoga - dwóch Rosjan i Amerykanin - przez prawie godzinę przebywała w statku przycumowanym do ISS. Ostatecznie okazało się, że kosmiczne śmieci przeleciały w odległości ponad 2 kilometrów.

 

To zaledwie czwarty raz w 16-letniej historii ISS, by załoga musiała chronić się w Sojuzie przed potencjalnym zagrożeniem tego rodzaju. Zderzenie nawet z niewielkimi obiektami może mieć katastrofalne skutki.

 

Zwykle NASA ma informacje o kosmicznych śmieciach z większym wyprzedzeniem i stacja ma czas, żeby się przemieścić. W czwartek nie było na to jednak czasu, załoga została zawiadomiona z zaledwie półtoragodzinnym wyprzedzeniem.

(mpw)

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-kosmiczne-smieci-zagrozily-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej,nId,1854444

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miliony kosmicznych śmieci na orbicie Ziemi. Zobacz niesamowitą wizualizację

Młody, amerykański programista wizualizuje, jak wygląda kosmiczna otoczka naszej planety w rzeczywistości. Ziemię nieustannie okrążają miliony kosmicznych śmieci, które wytworzył człowiek.

18-letni amerykański programista James Yoder stworzył wizualizację, gdzie każdy może obserwować w czasie rzeczywistym wszystkie kosmiczne obiekty, krążące wokół kuli ziemskiej. Znajdują się na niej nie tylko aktywne satelity i rakiety, które dostarczają na Ziemię obrazy satelitarne, ale wszystkie obiekty o średnicy większej od 10 centymetrów.

Wszystkie kosmiczne śmieci zaznaczone są różnokolorowymi kropkami, które cały czas się przemieszczają. Kolorem czerwonym oznaczone są czynne satelity, kolorem niebieskim szczątki rakiet, a szarym kolorem różnego rodzaju kosmiczne odpadki.

Informacje o obiektach

Wizualizacja pozwala swobodnie poruszać się po ziemskiej orbicie. Po wybraniu konkretnego obiektu możemy też zobaczyć wszystkie parametry techniczne obiektu, a więc jego nazwę, kiedy został wystrzelony, apogeum (maks. wysokość), perygeum (min. wysokość), aktualne położenie, aktualną wysokość, aktualną szybkość czy czas obiegu wokół Ziemi.

Ludzkie śmieci

Kosmiczne śmieci lub kosmiczne odpadki (ew. kosmiczne wysypisko) są to obiekty na orbitach wokół Ziemi, wytworzone przez człowieka, ale niesłużące już żadnemu celowi. Składa się na nie wszystko - poczynając od zużytych rakiet wielostopniowych, nieczynnych satelitów, tego, co astronauci zgubili podczas spacerów kosmicznych, aż po pokolizyjne fragmenty kosmicznych urządzeń i pozostałości eksplozji.

Miliony małych obiektów

Znaczną większość z milionów obiektów śmietniska stanowią małe kawałki, jak na przykład listki farby. Liczbowo znaczna większość śmieci ma 1 cm lub mniej. Z szacowanych 500 tys. obiektów o średnicy powyżej 1 cm, tylko 18 tys. może być śledzonych z Ziemi. Łączną liczbę obiektów szacuje się na miliony.

Ponad 5 tysięcy ton odpadków

Skoro śmieci zostały wykonane ręką człowieka, całkowita możliwa masa śmieci jest łatwa do obliczenia. Jako że w masie śmiecia dominują cięższe obiekty, znane już od dłuższego czasu, masa całkowita pozostaje względnie stała. Szacuje się ją na około 5500 ton.

Tysiące lat w kosmosie

Na wyższych orbitach, gdzie wpływ atmosfery jest dużo mniej znaczący, degradacja orbity trwa dłużej. Wpływ Księżyca i ciśnienie wiatru słonecznego może stopniowo pchać śmieci na niższe orbity, ale na bardzo wysokich orbitach może to trwać tysiące lat.

Pełną wizualizację Jamesa Yodera możesz znaleźć tutaj.

Źródło: stuffin.space, IFL Science, popsci.com

Autor: AD/mk

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/miliony-kosmicznych-smieci-na-orbicie-ziemi-zobacz-niesamowita-wizualizacje,173608,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita Gaia świadkiem pożerania jednej gwiazdy przez drugą

Międzynarodowy zespół naukowców, w tym astronomowie z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Wrocławskiego, zaobserwował ciasny układ podwójny gwiazd, w którym jeden ze składników ?pożera? drugi.

Do odkrycia własności obiektu w istotny sposób przyczynili się miłośnicy astronomii.

 

Zaobserwowany układ podwójny należy do kategorii zwanej przez astronomów gwiazdami kataklizmicznymi. Tego typu układy składają się z białego karła oraz drugiej gwiazdy, położonych bardzo blisko siebie. Biały karzeł kradnie materię od swojej towarzyszki, przy czym materia nie spada od razu na białego karła, a tworzy wokół niego dysk akrecyjny.

 

Kradzież materii od swojej sąsiadki przez białego karła prowadzi do wybuchów i właśnie jeden z nich został zaobserwowany w sierpniu 2014 r., przez satelitę Gaia, należącego do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Do wykrywania takich nietypowych zachowań gwiazd opracowano specjalny system alertów. Przygotowali go naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge (Wielka Brytania) oraz Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Obiekt otrzymał oznaczenie Gaia14aae, a informacje o jego odkryciu przekazano zawodowym astronomom oraz miłośnikom astronomii. Jedna z grup, które podjęły dalsze obserwacje, należy do Centrum Astrofizyki Podwórkowej (ang. Center of Backyard Astrophysics; CBA). Przeprowadzone przez nią obserwacje naziemne potwierdziły wybuch. Dodatkowo okazało się, że orbity gwiazd są tak usytuowane względem Ziemi, że obiekty te przesłaniają się podczas ruchu orbitalnego. Takie zaćmienie zachodzi co około 50 minut.

 

Dalsze obserwacje naziemne były prowadzone także przez sieć obserwatoriów w ramach europejskiego projektu OPTICON. W szczególności kluczowe dane pochodziły z dwóch polskich obserwatoriów: w Ostrowiku koło Warszawy oraz Białkowie koło Wrocławia. Oprócz tego warszawscy studenci obserwowali obiekt z obserwatorium w Loiano koło Bolonii we Włoszech.

 

Z kolei obserwacje za pomocą 4,2-metrowego Teleskopu Williama Herschela na Wyspach Kanaryjskich, które prowadziła grupa kierowana przez dr Heather Campbell z Instytutu Astronomii w Cambridge, wykazały, iż w widmie gwiazdy jest dużo helu, ale brakuje wodoru. Oznacza to, że układ Gaia14aae należy do rzadkiej klasy AM Canum Venaticorum (AM CVn). Na dodatek jest to pierwszy przypadek z tej klasy, dla którego zaobserwowano całkowite zaćmienia gwiazd.

 

Biały karzeł w układzie Gaia14aae ma masę około jednej masy Słońca oraz wielkość zbliżoną do rozmiarów Ziemi. Z kolei druga gwiazda ma bardzo małą masę, zaledwie 1,5 proc. masy Słońca, ale za to jest bardzo ?rozdęta?. Układ znajduje się około 730 lat świetlnych od nas.

 

Obserwatorium Gaia zostało wystrzelone przez ESA w grudniu 2013 roku. W czerwcu 2014 roku satelita rozpoczął pięcioletni projekt obserwacji całego nieba. Ma zbadać ruchy i jasności miliarda gwiazd w Drodze Mlecznej. Każda z gwiazd będzie zaobserwowana około 100 razy, zatem będzie można także wyszukiwać obiekty zmienne i nietypowe, w szczególności na przykład wybuchy.

 

?Omawiane odkrycie, dokonane już w pierwszych miesiącach działania satelity Gaia, pokazuje prawdziwy potencjał tej misji oraz systemu wykrywania anomalii na niebie, który koordynujemy? - podsumował dr hab. Łukasz Wyrzykowski z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Naukowiec jest odpowiedzialny za organizację sieci naziemnych teleskopów, które prowadzą obserwacje uzupełniające dla zjawisk wykrytych przez satelitę Gaia. Projekt takich obserwacji działa w ramach europejskiego programu OPTICON, finansowanego w ramach 7. Programu Ramowego UE. Dodatkowe finansowanie polskim naukowcom zapewniają także granty z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz z Narodowego Centrum Nauki.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

cza/ agt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405844,satelita-gaia-swiadkiem-pozerania-jednej-gwiazdy-przez-druga.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serce Plutona zimne, jak... lód

 

Kolejne, opublikowane przez NASA zdjęcia z przelotu sondy New Horizons obok Plutona pokazują, że charakterystyczne "serce" na powierzchni tej planety karłowatej jest w istocie pokryte lodem. I jest to zestalony tlenek węgla. Powierzchnia rejonu, nazwanego ku czci odkrywcy Plutona rejonem Tombaugh jest stosunkowo gładka, prawdopodobnie nie starsza, niż 100 milionów lat i wciąż kształtują ją aktywne procesy geologiczne.

 

"Takiej postaci terenu nie można łatwo wytłumaczyć" - przyznaje Jeff Moore, szef Geology, Geophysics and Imaging Team (GGI). "Odkrycie rozległych, pozbawionych kraterów, stosunkowo młodych powierzchni przekracza to, czego można było się przed lotem spodziewać".

Lodowa płaszczyzna, nazwana nieformalnie Równiną Sputnika, pokryta jest nieregularnymi segmentami o rozmiarach około 20 kilometrów, przedzielonymi wąwozami. Niektóre z nich wypełnione są ciemnym materiałem, z niektórych wyrastają pasma wzgórz. Niektóre z tych segmentów pokryte są zagłębieniami, być może powstałymi w drodze sublimacji lodu.

Naukowcy mają na razie dwie teorie na temat powstania tych segmentów. Mogły powstać w wyniku kurczenia się powierzchni, na podobnej zasadzie, jak w przypadku wysychającego błota, mogą być też dziełem procesów konwekcyjnych, zachodzących w warstwie lodu pod wpływem ciepła z wnętrza Plutona. Ciemniejsze pasy mogły się pojawić w związku z wiejącymi tam wiatrami.

Obserwacje wykonane 14 lipca z pomocą instrumentu Ralph pokazały, że rejon Tombaugh, czyli "serce" jest pokryty zestalonym tlenkiem węgla, a jego koncentracja w środku jest największa i maleje na zewnątrz. Zmiany tej koncentracji oznaczono na poniższym obrazie na zielono.

Grzegorz Jasiński

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-serce-plutona-zimne-jak-lod,nId,1855128

 

Zdjęcie wykonane kamerą (LORRI) 14 lipca, z odległości 77 tysięcy kilometrów

/NASA/JHUAPL/SWRI /

Rejon wystepowania zestalonego tlenku węgla

/NASA/JHUAPL/SWRI /

 

post-31-0-40192100-1437232542.jpg

post-31-0-62516800-1437232547.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odnaleźli zaginione czarne dziury

 

Należący do NASA satelita NuSTAR (ang.  Nuclear Spectroscopic Telescope Array) zaobserwował wysokoenergetyczne promieniowanie rentgenowskiego pochodzące z pięciu czarnych dziur, które dotychczas były zakryte przez pył i gaz.

Naukowcy z Uniwersytetu w Durham (Wielka Brytania) kierujący projektem, sugerują, że być może miliony supermasywnych czarnych dziur, których nie jesteśmy w stanie zaobserwować  ukrywa się przed nami pod powłoką pyłu i gazu.

Astronomowie zaangażowani w projekt wskazali również dziewięciu kandydatów na ukryte supermasywne czarne dziury. Obiekty te są najprawdopodobniej bardzo aktywnymi centrami galaktyk, ale część tej aktywności nie została jeszcze zaobserwowana przez żaden instrument.

Odkrycia dokonano dzięki wykorzystaniu obserwacji wysokoenergetycznego promieniowania rentgenowskiego zebrane przez satelitę NuSTAR. Wcześniej takie obserwacje nie były możliwe.

NuSTAR pracuje od 2012 roku prowadząc obserwacje w zakresie od około 8 do 80 keV.  Pięć badanych obiektów okazało się znacznie jaśniejszych, niż dotychczas uważano.

 

George Lansbury, student, który prezentował wyniki podczas ostatniego spotkania Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego (ang. Royal Astronomical Society), podkreślał, że od dawna naukowcy wiedzieli o czarnych dziurach, które  są zasłonięte pyłem i gazem. Podejrzewali oni także, że istnieją obiekty, które się ukrywają. Odkrycie tych obiektów stało się możliwe dopiero dzięki obserwacjom w wyższych energiach (bardzo krótkie fale). Dodatkowo fakt, że odkryto pięć takich supermasywnych czarnych dziur oraz kolejnych dziewięciu kandydatów pozwala na ekstrapolację wyników. W ten sposób w całym Wszechświecie naukowcy spodziewają się znacznie więcej takich obiektów.

Wyniki badań zaprezentowanych podczas spotkania Royal Astronomical Society's National Astronomy Meeting w Llandudno (Walia) zostaną wkrótce opublikowane na łamach Astrophysical Journal.

Artykuł: http://adsabs.harvard.edu/abs/2015AAS...22522205L

Alicja Wierzcholska | Źródło: sciencedaily.com

 

http://orion.pta.edu.pl/astronomowie-odnalezli-zaginione-czarne-dziury

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)