Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Astronarium nr 30 o grawitacji
Wysłane przez czart
Co wspólnego z badaniami kosmosu może mieć Zamek Książ? Możecie się zdziwić jakie badania prowadzą w tunelach pod nim polscy naukowcy. Zachęcamy do obejrzenia "Astronarium" nr 30 o grawitacji.

Tym razem redakcja "Astronarium" przybliży widzom temat grawitacji - podstawowej siły rządzącej np. ruchem planet dookoła Słońca, czy tym, iż upuszczone przedmioty spadają na powierzchnię Ziemi. Będzie okazja poznać zbudowane przez Niemców tunele pod Zamkiem Książ, w których aktualnie polscy naukowcy prowadzą ciekawe badania nad grawitacją. Dowiecie się też o planowanym Teleskopie Einsteina oraz o tym, w jaki sposób pulsary mogą nam pomóc w poznaniu tajemnic grawitacji.

Program jest produkowany przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne oraz Telewizję Polską. Do tej pory wyemitowano 29 odcinków. "Astronarium" jest emitowane co tydzień na trzech ogólnopolskich antenach telewizyjnych: TVP 1, TVP 3 oraz TVP Polonia. Emisje premierowe są na antenie TVP 3, czyli we wszystkich regionalnych kanałach Telewizji Polskiej (TVP Warszawa, TVP Bydgoszcz, TVP Kraków, itd.). Z kolei wcześniejsze odcinki pokazywane są w TVP 1 oraz TVP Polonia. Poprzednie odcinki można również oglądać w bardzo dobrej jakości na YouTube.

Produkcja programu została dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Partnerem medialnym "Astronarium" jest czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii".

Więcej informacji:
?    Witryna internetowa ?Astronarium?
?    Forum dyskusyjne programu
?    ?Astronarium? na Facebooku
?    "Astronarium" na Instagramie
?    ?Astronarium? na Twitterze
?    Odcinki ?Astronarium? na YouTube
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronarium-nr-30-grawitacja-2558.html

Astronarium nr 30 o grawitacji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proxima Centauri ma cykl podobny do słonecznego
Wysłane przez kuligowska
Obserwacje potwierdziły podejrzenia naukowców, że najbliższa nam gwiazda po Słońcu także posiada regularny cykl zmienności magnetycznej, podobny do słonecznego cyklu jedenastoletniego.

Po niedawnych doniesieniach na temat odkrycia potecjalnie nadającej się do zasiedlenia planety okrążającej pobliską Proxima Centauri astronomowie zaczęli badać tę gwiazdę ze zdwojonym wysiłkiem. Część tych badań odnosi się do jej zmienności, gwiazda zaliczana jest bowiem do karłów typu M, znanych z gwałtownych wybuchów i wyrzutów plazmy. A takie gwiezdne kataklizmy mogą zagrażać hipotetycznemu życiu rozwijającemu się na krążących wokół nich planetach.

Warto dodać, że tylko młode gwiazdy tego typu są naprawdę silnie wybuchowe. Proxima Centauri ma już około 5 miliardów lat, powinna być już więc ? przynajmniej teoretycznie ? nieco spokojniejsza. Do niedawna naukowcy sądzili też, że te gwiazdy nie wykazują globalnego cyklu magnetycznego, takiego jak obserwuje się w przypadku naszego Słońca. Mowa tu o słynnym cyklu jedenastoletnim, związanym z pojawianiem się nadwyżki plam słonecznych i flar, podczas którego globalne pole magnetyczne Słońca zmienia swoją orientację biegunową. Takiemu cyklowi Proxima Centauri zdaniem astronomów w ogóle nie powinna podlegać. Tymczasem najnowsze obserwacje i symulacje komputerowe pokazują, że jest wręcz przeciwnie ? ona sama i inne gwiazdy tego rodzaju także mają regularne cykle aktywności.

Cykl słoneczny

Słońce charakteryzuje się biegunowym polem magnetycznym. Możemy je sobie wyobrażać jako obecność wielkiego, podłużnego magnesu, wstawionego w oś jego rotacji. Mniej więcej co jedenaście lat biegun północny tego magnesu zaczyna zamieniać się miejscami z południowym. Zjawisko to zachodzi dość regularnie i towarzyszy mu większa, nietrudna do zaobserwowania ilość powierzchniowych plam słonecznych ? są one po prostu miejscami, w których gorąca plazma styka się i przeplata z liniami ?skręcanego? pola magnetycznego.

Naukowcy sądzą, że gwiazdowe pole tego rodzaju tworzy się pomiędzy dwiema strefami gwiazdy: wewnętrzną, promienistą, leżącą tuż ponad jądrem słonecznym (w której energia jest przenoszona w górę głównie na drodze promieniowania, i która obraca się wokół swej osi jak ciało sztywne) i bardziej zewnętrzną strefą konwektywną (w której energia jest przenoszona przez ciepło - ruch ?gotującej się? plazmy). Strefa konwektywna rotuje różnicowo ? materia znajdująca się w okolicach równika słonecznego porusza się w tym ruchu znacznie szybciej niż ta zgromadzona na biegunach. Na skutek tych różnic w ruchu obrotowym warstwa konwektywna przemieszcza się ponad strefą promienistą z różnymi prędkościami, wzburzając plazmę. Ta zaś z kolei jest pełna zjonizowanego gazu, gdy więc jej cząstki poruszają się, muszą wytwarzać pole magnetyczne ? w tym przypadku odpowiadające wielkoskalowej strukturze gwiazdy, w jakiej zachodzi rotacja różnicowa.

Jednak gwiazdy o masach mniejszych niż około 35% masy Słońca ? w tym sama Proxima Centauri -  są zgodnie ze współczesną wiedzą w całości konwektywne ? inaczej mówiąc, są jedną wielką strefą konwektywną. Nie powinny więc mieć globalnego pola magnetycznego o określonej biegunowości. Tymczasem okazuje się, że są jednak karły typu M z cyklami aktywności. Jak to możliwe?

Aktywność magnetyczna Proximy Centauri

Bradford Wargelin z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics wraz ze swym zespołem naukowym gromadził obserwacje gwiazdy w zakresie optycznym, ultrafioletowym i rentgenowskim przez dwadzieścia dwa lata. Wiemy, że fotony promieniowania ultrafioletowego i rentgenowskiego w przypadku gwiazd pochodzą głównie z rozbłysków (flar), więc okresowa zmienność w tych dziedzinach powinna być znacznie wyraźniejsza niż w zakresie optycznym. Okazało się, że Proxima Centauri faktycznie ma siedmioletni cykl aktywności, podczas którego obserwuje się wzrost promieniowania właśnie w tych wysokoenergetycznych zakresach. Te obserwacje są ponadto zgodne z wcześniejszymi badaniami, które oceniały czas trwania cyklu tej gwiazdy na siedem do ośmiu ziemskich lat. Zespół znalazł również dowody na istnienie rotacji różnicowej Proximy.

Aby jednak potwierdzić i lepiej rozumieć wagę tych odkryć, naukowcy potrzebowali jeszcze symulacji komputerowych. Ich ogólny wynik jest następujący: powoli rotujące karły typu M, z cyklem obrotu wynoszącym nie więcej niż 83 ziemskich dni, powinny posiadać cykle magnetyczne i rotować różnicowo. Natomiast te same karły, które jednak obracają się wokół osi szybciej ? nie powinny. Wszystko sprowadza się do tego, jak efektywnie dane pole magnetyczne "trzyma w ryzach" gwiazdę. Szybko rotujące gwiazdy są zwykle młode i mają bardzo silne pola, które utrzymują ich plazmę w określonym obszarze, skutecznie zapobiegając występowaniu rotacji różnicowej. A wówczas pole biegunowe nie odwraca się i nie ma cykli. Pola magnetyczne są wprawdzie potężne, ale jak gdyby zamrożone w miejscu, nie przemieszczające się. Jedynie przypadkowe prądy konwektywne występujące w pobliżu powierzchni gwiazd powodują aktywność w niewielkiej skali, która odpowiada za obserwowane rozbłyski. Gdy natomiast taka gwiazda zwalnia z czasem swą rotację, osłabia się także jej pole magnetyczne. Nie może już ono dłużej "zamrażać" w miejscu plazmy, więc plazma na równiku w pewnej chwili zaczyna obracać się szybciej niż na biegunach. Rotacja różnicowa ma więc miejsce ? nawet w gwieździe z samą tylko strefą konwektywną.

Posumowanie

Jeśli symulacje faktycznie odzwierciedlają to, co dzieje się w tego typu gwiazdach, nie powinniśmy obserwować cykli magnetycznych dla młodych, szybko obracających się karłów typu M, ale jednocześnie będą one dość powszechne w przypadku tych starszych i wolniejszych. Aby faktycznie to potwierdzić, potrzeba jednak jeszcze wielu lat obserwacji.

Czytaj więcej:

Cały artykuł w języku angielskim

Proxima Centauri i jej planeta

B. J. Wargelin et al. ?Optical, UV, and X-ray Evidence for a 7-Year Stellar Cycle in Proxima Centauri. (MNRAS)

R. K. Yadav et al. ?Magnetic Cycles in a Dynamo Simulation of Fully Convective M-Star Proxima Centauri.? arXiv.org


Źródło: astronomy.com

Grafika: Wewnętrzna część Słońca dzieli się na trzy obszary, przy czym większość energii jest generowana w jego najbardziej wewnętrznym, gorącym jądrze. Energia ta rozchodzi się ku bardziej zewnętrznym warstwom gwiazdy przez promieniowanie (głównie w zakresie gamma i rentgenowskim) w obszarze tak zwanej strefy promienistej, a następnie ? poprzez ruch rozgrzanych mas - w leżącej powyżej niej strefie konwektywnej. Pomiędzy strefą promienistą i konwektywną znajduje się jeszcze cienka warstwa o nazwie tachoklina. To właśnie tu, zdaniem naukowców, tworzy się słoneczne pole magnetyczne.
Źródło: NASA / ESA Images
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/proxima-centauri-ma-cykl-podobny-slonecznego-2554.html

Proxima Centauri ma cykl podobny do słonecznego.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MAVEN fotografuje Marsa w ultrafiolecie
Radosław Kosarzycki
Nowe globalne ujęcia Marsa wykonane przez sondę MAVEN niezwykle szczegółowo przedstawiają ultrafioletową poświatę  pochodzącą z atmosfery Marsa, która odkrywa przed nami dynamiczną, wcześniej niezauważoną aktywność. Wśród zdjęć znalazły się pierwsza zdjęcia ?nocnej poświaty?, które mogą być wykorzystane do badania cyrkulacji wiatrów na dużych wysokościach. Co więcej, zdjęcia dziennej strony Marsa w ultrafiolecie wykonane przez sondę wskazują zmiany ilości ozonu w atmosferze wraz z porami roku oraz formowanie się chmur nad gigantycznymi marsjańskimi wulkanami. Zdjęcia wykonano za pomocą kamery Imaging UltraViolet Spectrograph (IUVS) zainstalowanej na pokładzie sondy Mars Atmosphere and Volatile Evolution (MAVEN).
?Sonda MAVEN wykonała setki takich zdjęć w ostatnich miesiącach, dzięki czemu udało nam się stworzyć wysokiej rozdzielczości mapę Marsa w ultrafiolecie,? mówi Nick Schneider z Laboratory for Atmospheric and Space Physics na Uniwersytecie Kolorado w Boulder. Schneider przedstawił wyniki swoich badań 19 października podczas spotkania American Astronomical Society Division for Planetary Science w Pasadenie, które odbywa się w połączeniu z European Planetary Science Congress.
Zdjęcia nocnej strony Marsa przedstawiają ?nocną poświatę? w zakresie ultrafioletowym, za którą odpowiada tlenek azotu (NO). Nocna poświata to zjawisko powszechnie występujące na planetach, w którym niebo emituje niewielkie ilości promieniowania w ultrafiolecie wskutek reakcji chemicznych, które zaczynają się na dziennej stronie planety. Promieniowanie ultrafioletowe ze Słońca rozbija cząsteczki dwutlenku węgla i azotu, a powstałe w ten sposób atomy przenoszone są przez wiatry krążące na dużych wysokościach po całej planecie. Na nocnej stronie planety owe wiatry przenoszą atomy na niższe wysokości gdzie azot i tlen zderzają się ze sobą i łączą w cząsteczki tlenku azotu. Taka rekombinacja związana jest z uwolnieniem dodatkowej energii w postaci promieniowania ultrafioletowego.
Naukowcy od dawna podejrzewali, że tlenek azotu delikatnie świeci na Marsie, a w ramach wcześniejszych misji potwierdzono jego obecność w atmosferze, jednak dopiero MAVEN przesłał na Ziemię pierwsze zdjęcia tego zjawiska w marsjańskiej atmosferze. Plamy i smugi widoczne na tych zdjęciach powstają gdy rekombinacja tlenku azotu intensyfikowana jest przez wiatry. Takie zagęszczenia są wyraźnym dowodem na istnienie silnych nieregularności wiatru na dużych wysokościach w atmosferze Marsa.
Zdjęcia wykonane po dziennej stronie Marsa przedstawiają atmosferę i powierzchnię w pobliżu południowego bieguna planety w niespotykanych dotąd szczegółach. Wykonano je gdy na południowej półkuli rozpoczynała się wiosna. Ozon ulega zniszczeniu w obecności pary wodnej, dlatego też akumuluje się w regionach polarnych półkuli południowej podczas zimy, gdy para wodna ulega kondensacji i eliminowana jest z atmosfery. Powyższe zdjęcia przedstawiają duże ilości ozonu, który przetrwał aż do wiosny co oznacza, że globalne układy wiatrów nie przenoszą pary wodnej z innych obszarów planety w pobliże biegunów.
Obserwacje przeprowadzone przez MAVEN przedstawiają także proces powstawania chmur nad czterema wielkimi wulkanami na Marsie. Zdjęcia wykonane za pomocą IUVS to jak dotąd najlepsze zdjęcia przedstawiający cały proces rozwijania się układów chmur w ciągu dnia. Chmury są kluczem do zrozumienia równowagi energii na planecie oraz ilości pary wodnej.
?Eliptyczna orbita sondy MAVEN jest tutaj bardzo przydatna,? mówi Justin Deighan z UC w Boulder, który kierował obserwacjami. ?Sonda oddala się na tyle od Marsa, aby uchwycić zdjęcie całego globu, a jednocześnie krąży na tyle szybko, że jest w stanie wykonać wiele okrążeń wokół planety w ciągu dnia.
Źródło: NASA
Tagi: atmosfera Marsa, Mars, MAVEN, sonda MAVEN, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/18/maven-fotografuje-marsa-w-ultrafiolecie/

MAVEN fotografuje Marsa w ultrafiolecie.jpg

MAVEN fotografuje Marsa w ultrafiolecie2.jpg

MAVEN fotografuje Marsa w ultrafiolecie3.jpg

MAVEN fotografuje Marsa w ultrafiolecie4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chmury na Plutonie, kolejny cel sondy New Horizons jest czerwony
Radosław Kosarzycki
Następny cel sondy New Horizons ? która wykonała historyczny przelot w pobliżu Plutona w lipcu 2015 roku ? najprawdopodobniej pod względem koloru przypomina swojego słynnego kuzyna, który był głównym celem sondy w zeszłym roku.
Dane z Kosmicznego Teleskopu Hubble?a wskazują, że 2014 MU69, niewielki obiekt Pasa Kuipera (KBO) znajdujący się około 1.6 miliarda kilometrów za Plutonem, jest równie czerwony ? jeżeli nie czerwieńszy ? co Pluton. To pierwsza wskazówka dotycząca właściwości powierzchni odległego obiektu, którego sonda New Horizons odwiedzi 1 stycznia 2019 roku.
Naukowcy z zespołu misji omawiają te i inne odkrycia w pobliżu Plutona i w Pasie Kuipera podczas spotkania American Astronomical Society Division for Planetary Sciences (DPS), które odbywa się w tym tygodniu w Pasadenie.
?Niesamowicie cieszymy się oczekując na dalsze odkrycia New Horizons i analizując przesyłane na Ziemię dane z ubiegłorocznego przelotu w pobliżu Plutona,? powiedział Alan Stern, główny badacz misji z SwRI w Boulder w stanie Kolorado. ?Teraz kiedy sonda przesyła na Ziemię ostatnie dane z przelotu w pobliżu Plutona wiemy, że następna kampania badań Plutona będzie wymagała kolejnej sondy, która zbliży się do tej planety.?
Jednocześnie Stern przyznał, że  choć złożona, warstwowa atmosfera Plutona jest mglista i wydaje się niemal bezchmurna, zespołowi udało się dostrzec kilka chmur na zdjęciach wykonanych przez kamery zainstalowane na pokładzie sondy. ?Jeżeli faktycznie są tam chmury, to faktycznie pogoda na Plutonie jest bardziej złożona niż przypuszczaliśmy,? powiedział Stern.
Naukowcy już na podstawie obserwacji prowadzonych za pomocą teleskopów wiedzieli, że lodowa powierzchnia Plutona schowana za cienką atmosferą miała różnorodną jasność. Dane z przelotu nie tylko potwierdziły te obserwacje, lecz także pozwoliły ustalić, że najjaśniejsze obszary powierzchni Plutona należą do najbardziej odbijających światło powierzchni planetarnych w Układzie Słonecznym. ?Taka jasność wskazuje na aktywność na powierzchni,? mówi Bonnie Buratti, jedna z badaczy z zespołu New Horizons w JPL w Pasadenie. ?Z uwagi na fakt, że obserwujemy silny związek albedo powierzchni z aktywnością, wierzymy, że planeta karłowata Eris, która także charakteryzuje się wysokim albedo, także musi być aktywna.?
Choć Pluton wykazuje wiele rodzajów aktywności, na powierzchni brakuje osuwisk. Co ciekawe, zostały one zauważone na największym księżycu Plutona ? Charonie (średnica 1200 kilometrów). ?Podobne osuwiska widzieliśmy na innych skalistych i lodowych obiektach takich  jak Mars czy księżyc Saturna Japet, jednak to są pierwsze osuwiska, które dostrzegliśmy tak daleko od Słońca, w Pasie Kuipera,? mówi Ross Beyer, naukowiec z Centrum Sagana w SETI Institute. ?Pytanie czy uda nam się odkryć je także na innych obiektach Pasa Kuipera.?
?Czerwonawy kolor powierzchni obiektu 2014 MU69 mówi nam wiele o tym, z jakim obiektem mamy do czynienia,? mówi Armanda Zangari badaczka z SwRI. ?Zebrane przez nas dane wskazują, że w Sylwestra 2019 roku, sonda New Horizons będzie przyglądała się jednemu z najstarszych  obiektów w Układzie Słonecznym.?
Sonda New Horizons aktualnie znajduje się jakieś 5.5 miliardów kilometrów od Ziemi i około 540 milionów kilometrów za Plutonem, uciekając od nas o 14 kilometrów z każdą sekundą. Około 99 procent danych, które sonda New Horizons zebrała w ubiegłym roku podczas przelotu w pobliżu Plutona, zostało przesłanych na Ziemię. Proces przekazywania danych zakończy się już 23 października. W międzyczasie sonda New Horizons pokonała 1/3 odległości od Plutona do swojego następnego celu, do którego wciąż pozostało jej około miliarda kilometrów.
Źródło: NASA
Tagi: 2014 MU69, aktywność na powierzchni Charona, Charon, Chmury na Plutonie, New Horizons, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/19/chmury-na-plutonie-kolejny-cel-sondy-new-horizons-jest-czerwony/

Chmury na Plutonie.jpg

Chmury na Plutonie2.jpg

Chmury na Plutonie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w trzecim tygodniu października 2016 roku
Ariel Majcher
Pierwszy miesiąc astronomicznej jesieni już się kończy i noce są już wyraźnie dłuższe od dni. W niedzielę 23 października, gdy zacznie się drugi miesiąc jesieni, w środkowej Polsce dzień będzie trwał około 10 godzin i 10 minut, a noc ? prawie 14 godzin. Niestety noce te są coraz chłodniejsze, coraz rzadziej też będą pogodne, zatem mimo że dłuższe, nie zawsze sprzyjające obserwacjom astronomicznym. Gdy się jednak rozpogodzi, to na niebie wieczornym będzie można próbować dostrzec planetę Wenus, która z wolna podnosi się coraz wyżej nad widnokrąg, a także łatwiej dostrzegalne od niej planety Saturn i Mars. Przez całą noc widoczne są gazowe olbrzymy Neptun i Uran, natomiast nad ranem ? zbliżający się do ostatniej kwadry Księżyc, który skutecznie popsuje aktywność corocznego roju meteorów Orionidów oraz wyraźnie szybciej od Wenus zwiększająca wysokość nad widnokręgiem planeta Jowisz.
Druga planeta od Słońca w najbliższych dniach przejdzie z gwiazdozbioru Wagi do gwiazdozbioru Skorpiona, zwiększając przy tym wysokość nad horyzontem na 45 minut po zachodzie Słońca z 2 do 3 stopni. Nadal jest to niewiele i żeby ją dostrzec trzeba dysponować odpowiednio odsłoniętym południowo-zachodnim widnokręgiem, lecz z upływem kolejnych tygodni sytuacja będzie się znacząco poprawiać. W poniedziałek 17 października 4° na lewo od tej planety świeciła gwiazda Dschubba, zaś kolejne 7° dalej ? najjaśniejsza w Skorpionie gwiazda Antares. Jednak obie te gwiazdy będą ginąć w zorzy wieczornej i trudno będzie je dostrzec bez pomocy przyrządów optycznych. Nie grozi to raczej Wenus, która świeci blaskiem -4 magnitudo i jeśli tylko warunki atmosferyczne na to pozwolą, powinna świecić nisko nad tą częścią widnokręgu, widoczna, jako jedyny obiekt w tym obszarze. W czwartek 20 października planeta przejdzie między gwiazdami Graffias i Dschubba, mijając pierwszą z wymienionych gwiazd z odległości nieco ponad 2°, zaś drugą ? w odległości 3/4 stopnia.
Potem Wenus podąży w kierunku Saturna, z którym się spotka w przyszłym tygodniu. Do niedzieli 23 października jej tarcza urośnie do 13?, zaś faza spadnie do 80%. Tego wieczoru Saturn będzie świecił 7,5 stopnia na wschód od Wenus, na godzinie 10 względem niej, natomiast Antaresa będzie można odnaleźć w odległości niecałych 5°, na godzinie 8. Blask Saturna spadł już do +0,5 wielkości gwiazdowej, a jego tacza ma rozmiar 15?. Maksymalna elongacja Tytana (tym razem zachodnia) przypada w tym tygodniu w nocy z niedzieli 23 na poniedziałek 24 października.
Świecący prawie 35° na wschód od Saturna planeta Mars powoli opuszcza gwiazdozbiór Strzelca i przenosi się do sąsiedniego gwiazdozbioru Koziorożca. Do końca tygodnia oddali się on od gwiazdy Nunki z pierwszego z wymienionych gwiazdozbiorów na odległość 5,5 stopnia. Blask Czerwonej Planety osłabł już do +0,3 wielkości gwiazdowej, zaś jej tarcza ma średnicę 8?. Powoli zacznie już rosnąć faza Marsa, która będzie wynosić 86%.
Po drugiej stronie nieba, już gdy się ściemni, przez przyrządy optyczne można próbować dostrzec planety Neptun i Uran. Jednak na początku tygodnia będzie to trudne, ze względu na bliski pełni Księżyc (o czym więcej poniżej). Koniec tygodnia, zwłaszcza przed wschodem Srebrnego Globu, będzie znacznie lepszy do takich prób. Obie planety poruszają się ruchem wstecznym. Neptun kreśli swoją pętlę na niebie w okolicach świecącej z jasnością obserwowaną +3,7 magnitudo gwiazdy ? Aquarii, od której będzie odległy o jakieś 2,5 stopnia. Natomiast druga z opisywanych w tym akapicie planet kreśli swoją pętlę na tle gwiazdozbioru Ryb i zbliży się do gwiazdy ? Psc na niewiele ponad 2°. Ósma planeta Układu Słonecznego świeci blaskiem +5,7 magnitudo i na początku tygodnia będzie ginęła w łunie od Księżyca w pobliżu pełni.
4° prawie dokładnie na południe od Alreshy, czyli najjaśniejszej gwiazdy Ryb swoją pętlę po niebie kreśli planeta karłowata (1) Ceres. Obecnie świeci ona blaskiem +7 magnitudo i przechodzi mniej niż 1° od pary gwiazd 5. i 6. wielkości 60 i 61 Ceti (na mapce są to dwie niepodpisane gwiazdy tuż nad Ceres). Również ona początkowo będzie ginąć w wytwarzanej przez Księżyc łunie. Dokładna, wykonana w programie Nocny Obserwator, mapa nieba z trajektorią Urana i Ceres znajduje się tutaj.
Czas na opisanie bieżącej wędrówki Księżyca wśród gwiazd. W tym tygodniu naturalny satelita Ziemi odwiedzi konstelacje Wieloryba i Barana, potem przejdzie przez Byka, Oriona i Bliźnięta, a zakończy go w Raku. Będzie przy tym zmieniał fazę od pełni, która miała miejsce w niedzielę 16 października tuż po 6 rano, do ostatniej kwadry, przez którą przejdzie w sobotę 22 października kwadrans po 21 naszego czasu.
W nocy z niedzieli 16 października na poniedziałek 17 października można było obserwować oddalanie się Księżyca w fazie 99% od planety Uran i planety karłowatej (1) Ceres. O godzinie podanej na mapce Księżyc od Urana dzielił dystans ponad 13°, natomiast Ceres znajdowała się 10° pod nim. Oczywiście silny blask Księżyca raczej uniemożliwiał dostrzeżenie Urana i Ceres, dlatego na obserwacje tych ciał Układu Słonecznego lepiej poczekać do drugiej części tygodnia, gdy Księżyc będzie świecił słabiej i zdecydowanie dalej od nich.
Kolejnej nocy Srebrny Glob miał fazę 95% i zajmował pozycję na pograniczu gwiazdozbiorów Barana, Wieloryba i Byka, na linii, łączącej znaną gromadę otwartą gwiazd Plejady w Byku z gwiazdą Menkar z Wieloryba.
Jednak najwięcej atrakcji związanych z Księżycem czeka nas tej nocy z wtorku 18 na środę 19 października. Tej nocy Księżyc będzie miał fazę około 88% i będzie przechodził na tle drugiej z dużych gromad otwartych gwiazd w konstelacji Byka, czyli Hiad, zakrywając wiele dość jasnych gwiazd, a na końcu leżącego na niebie blisko nich Aldebarana. Cała sekwencja zakryć zacznie się już po północy, w środę 19 października od zakrycia najdalej na zachód wysuniętej gwiazdy Hiad, czyli ? Tauri, około godz. 1:30, a potem za księżycową tarczą znikną jeszcze m.in. 70, 71, ?1 i 2 Tau i HIP21029. Zostanie zakryty również Aldebarana, lecz pas zakrycia i tym razem ominie Polskę.
Dobę później faza Księżyca spadnie do 80%, a Srebrny Glob zakryje jeszcze gwiazdę 5. wielkości 111 Tauri.
Dokładne czasy zakryć i odkryć wszystkich wymienionych w poprzednich akapitach gwiazd przedstawia poniższa tabela:
W piątek 21 października Księżyc będzie świecił na tle konstelacji Oriona, prawie dokładnie w radiancie mającego tej nocy maksimum swojej aktywności roju meteorów Orionidów. Tarczy Księżyca ubędzie kolejne kilkanaście procent fazy i będzie ona oświetlona w 69%. Jednak wystarczy to w zupełności do tego, aby większość zjawisk była niewidoczna. Gdyby nie było na niebie Srebrnego Globu, można by liczyć na kilkadziesiąt zjawisk na godzinę.
Noc z piątku na sobotę Księżyc spędzi w Bliźniętach, z tarczą oświetlona w 59% i będzie świecił niedaleko linii, łączącej parę gwiazd Kastor i Polluks z Bliźniąt z Procjonem z Małego Psa. Natomiast w niedzielę 23 października Księżyc w fazie 48% będzie świecił około 7° od kolejnej znanej gromady otwartej gwiazd M44 w Raku.
Na koniec została do opisania planeta Jowisz, która wschodzi już dwie godziny przed Słońcem, natomiast godzinę przed świtem wznosi się już na wysokość około 8°. Jasność największej planety Układu Słonecznego wynosi obecnie -1,7 wielkości gwiazdowej, zaś jej tarcza ma średnicę 31 sekund kątowych. Na razie niskie położenie Jowisza nad widnokręgiem i jasne tło nieba nie pozwalają na obserwacje jego księżyców galileuszowych.
http://news.astronet.pl/index.php/2016/10/18/niebo-w-trzecim-tygodniu-pazdziernika-2016-roku/

Niebo w trzecim tygodniu października 2016 roku.jpg

Niebo w trzecim tygodniu października 2016 roku2.jpg

Niebo w trzecim tygodniu października 2016 roku3.jpg

Niebo w trzecim tygodniu października 2016 roku4.jpg

Niebo w trzecim tygodniu października 2016 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj transmisja z lądowania !
W ramach misji ExoMars (poszukiwanie biologicznych śladów życia) - ESA wysłała lądownik Schiaparelli, który wyląduje na Marsie - Mamy na nim polski produkt :)

http://www.rp.pl/Kosmos/161019100-Europejski-ladownik-Schiaparelli-wyladuje-na-Marsie.html

http://exploration.esa.int/mars/47852-entry-descent-and-landing-demonstrator-module/

ExoMars2016_EDM_entry-descent-landing_60

  • Like 1

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdopodobnie odkryliśmy kolejne dwa księżyce Urana
autor: John Moll
Dwaj planetolodzy postanowili przestudiować dane, uzyskane w 1986 roku przez sondę kosmiczną Voyager 2. Dzięki dokładnej analizy znaleźli dowody, wskazujące na obecność kolejnych dwóch, nieznanych nam dotychczas księżyców w pobliżu Urana.
Gazowy, błękitny olbrzym, według obecnego stanu naszej wiedzy, posiada 27 naturalnych satelitów. Dwaj naukowcy, Rob Chancia i Matthew Hedman z Uniwersytetu Idaho prawdopodobnie wykryli dwa kolejne obiekty, których wcześniej nikt nie zauważył.
Potencjalne księżyce krążą wokół Urana bliżej od pozostałych. Ich obecność przyczynia się do powstawania falistych wzorów na najbliższych pierścieniach Alfa i Beta. Badacze uważają, że nowe księżyce mogą być bardzo małe i odbijają bardzo niewielkie ilości światła, przez co pozostawały niezauważalne.
Rob Chancia i Matthew Hedman mają zamiar potwierdzić swoje odkrycie. Obiekty moglibyśmy zaobserwować np. przy pomocy Kosmiczego Teleskopu Hubble'a. Wyniki badań zostaną opublikowane na łamach czasopisma Astronomical Journal.
Źródła:
https://arxiv.org/abs/1610.02376
http://www.sciencealert.com/we-might-have-just-discovered-2-new-dark-moo...

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/prawdopodobnie-odkrylismy-kolejne-dwa-ksiezyce-urana

Prawdopodobnie odkryliśmy kolejne dwa księżyce Urana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli dziś jest środa, to lądujemy na Marsie
Misja ExoMars weszła dziś w decydującą fazę. O 16:42 lądownik Schiaparelli miał wejść w atmosferę Czerwonej Planety, by 6 minut później osiąść na jej powierzchni. W tym samym czasie orbiter TGO z pomocą silnika głównego wyhamowywał swoją prędkość, by wejść na założoną orbitę wokół Marsa. Sygnał potwierdzający lądowanie miał dotrzeć na Ziemię tuż przed 17-tą, nie udało się go jednak zarejestrować. ESA czeka na przesłanie zapisów przez inne, krążące wokół Marsa sondy, które miały znacznie większe szanse rejestracji tego sygnału.

 Misja ExoMars to projekt Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), w którą włączyła się też rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos. Lot Schiaparellego i TGO, to pierwszy etap programu, na 2020 rok zaplanowano lot dużego lądownika z łazikiem na pokładzie. Dzisiejsze lądowanie ma być próbą generalną, potwierdzającą, że procedura ta została właściwie zaplanowana i przygotowana.
Od niedzieli Schiaparelli pozostawał w stanie uśpienia: zaprogramowano go tak, że obudził się dziś około 15:37 na 75 minut przed rozpoczęciem manewru lądowania. Wszelkie konieczne instrukcje zostały mu przekazane wcześniej. Zgodnie z planem kierował się w stronę bliskiego równika rejonu Meridiani Planum. Jego wejście w atmosferę Marsa, hamowanie i lądowanie było obserwowane zarówno z Ziemi, z pomocą radioteleskopu Giant Metrewave Radio Telescope w Indiach, jak i z orbity Marsa przez znajdujące się tam orbitery, należące do amerykańskiej agencji NASA i europejskiej agencji ESA.
Kluczowy moment misji pojazdu Trace Gas Orbiter nastąpił nieco wcześniej. Centrum kontroli lotu przesłało wczoraj ostateczne instrukcje, które przewidywały, że manewr hamowania orbitera, konieczny do wejścia na odpowiednią orbitę rozpocznie się z chwilą włączenia silnika głównego, dziś o godzinie 15:04. Silnik będzie pracował wyjątkowo długo, nawet 139 minut, jego wyłączenie nastąpi automatycznie, po osiągnięciu odpowiednich parametrów lotu.
Przedwczoraj sonda skorygowała swoją trajektorię, bez tego manewru spadałby na powierzchnię Czerwonej Planety razem ze Schiaparellim. Po włączeniu silnika na niespełna dwie minuty "podniosła" swoją orbitę o kilkaset kilometrów, co pozwoli jej uniknąć kolizji z Marsem i zrealizować manewr wejścia na orbitę.
TGO został tak zaprogramowany, by w trakcie manewru hamowania ignorował wszelkie ewentualne sygnały o błędach, które mogłyby go przełączyć w tak zwany "safe mode". To ma zabezpieczyć go przed sytuacja, w której mógłby wyłączyć swoją aparaturę i nie odpalić silnika w odpowiedniej chwili. Wejście na orbitę jest możliwe tylko dziś, jeśli sonda nie wykonałaby manewru będzie stracona. Komunikację z TGO zapewnią instalacje ESA w New Norcia w Australii i Malargüe w Argentynie oraz należące do NASA anteny DSS 26 w Goldstone w Kalifornii i DSS 45 w Canberze w Australii.

 
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-jesli-dzis-jest-sroda-to-ladujemy-na-marsie,nId,2293066

Jeśli dziś jest środa, to lądujemy na Marsie.jpg

Jeśli dziś jest środa, to lądujemy na Marsie 2.jpg

Jeśli dziś jest środa, to lądujemy na Marsie 3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ExoMars: Nie wiadomo, co stało się z lądownikiem

Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ogłasza połowiczny sukces misji ExoMars. Sonda Trace Gas Orbiter (TGO) weszła na przewidzianą orbitę wokół Czerwonej Planety, ale do tej chwili nie ma potwierdzenia, czy moduł Schiaparelli przetrwał manewr lądowania. Centrum kontroli lotu poinformowało, że sygnał radiowy z lądownika urwał się jeszcze w czasie lotu - nie wiadomo z jakiej przyczyny.

 ExoMars to projekt ESA, w który włączyła się też rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos. Kluczowe znaczenie dla badań naukowych ma orbiter TGO, który z orbity Marsa będzie analizować obecność w jego atmosferze gazów śladowych, które mogłyby wskazywać na możliwość istnienia tam życia. W przypadku Schiaparellego największe znaczenie miał właśnie manewr lądowania, który miał być próbą generalną przed drugim etapem projektu ExoMars, wysłaniem na Marsa w 2020 roku pierwszego europejskiego łazika. TGO i Schiaparelli zostały wystrzelone wspólnie, na pokładzie rosyjskiej rakiety Proton M, 14 marca bieżącego roku. Rozdzieliły się w minioną niedzielę.
ESA poinformowała w środę wieczorem, że pojazd TGO pomyślnie przeprowadził trwający aż 139 minut manewr hamowania i wszedł na zaplanowaną, eliptyczną orbitę wokół Marsa. Dzięki temu, jako drugi w historii europejski orbiter, dołączył do krążącego tam od 13 lat pojazdu Mars Express. Niestety do wieczora nie udało się nawiązać łączności z lądownikiem Schiaparelli EDM (Entry, Descent & Landing Demonstrator Module), który wszedł w atmosferę Marsa 107 minut po tym, jak TGO uruchomił silnik hamujący. ESA przyznała, że sygnał radiowy z nieznanych przyczyn urwał się jeszcze przed zetknięciem EDM z powierzchnią Czerwonej Planety.
ESA będzie próbowała zdobyć dalsze informacje, w nasłuchu ewentualnych sygnałów będą brały udział zarówno Mars Express, jak i naleąące do NASA sondy Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) i Mars Atmosphere & Volatile Evolution (MAVEN). Nasłuch będzie prowadzony także z Ziemi z pomocą radioteleskopu GMRT (Giant Metrewave Radio Telescope) w Indiach.
Jeśli Schiaparelli wylądował bezpiecznie, jego baterie powinny zapewnić mu zasilanie przez 3 do 10 dni, okazji do nawiązania łączności z pewnością więc nie braknie. Jego zadaniem było przede wszystkim przetestowanie procedury lądowania, dodatkowa aparatura miała zbadać podstawowe warunki pogodowe na powierzchni. Jeśli lądowanie się nie udało, a ESA nie zdoła ustalić, co zawiodło, skomplikują się plany drugiego etapu misji. W 2020 roku na Marsa mają wyruszyć rosyjski lądownik i europejski łazik.
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-exomars-nie-wiadomo-co-stalo-sie-z-ladownikiem,nId,2293504

ExoMars.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Paweł Baran napisał:

Jeśli dziś jest środa, to lądujemy na Marsie

 

Paweł - dzisiaj jest czwartek ;) - czytasz swój temat, czy tylko wrzucasz ???? Wczoraj wylądowali dzisiaj za 12 minut konferencja prasowa i jeśli wszystko OK to zobaczymy pierwsze zdjęcia.... :)

3 posty wyżej oblukaj.

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ExoMars - sonda weszła na orbitę, stan lądownika niejasny
Wysłane przez czart
Europejska Agencja Kosmiczna wydała komunikat o przebiegu misji kosmicznej ExoMars. Sonda orbitalna udanie weszła na orbitę okołomarsjańską, natomiast w przypadku lądownika Schiaparelli jego stan jest aktualnie niejasny.

Sonda Trace Gas Orbiter (TGO) dokonała udanego manewru wejścia na orbitę wokół Marsa. Uruchomiła dzisiaj swoje silniki na 139 minut, od godz. 13:05 do 15:24 GMT, co spowodwało zmniejszenie prędkości i zmianę kierunku lotuo ponad 1,5 km/s i pozwoliło wejść na eliptyczną orbitę wokół planety. TGO znajduje się aktualnie na takiej orbicie, jak zakładano. Zespół kontroli misji w European Space Operations Centre (ESOC) w Darmstadt w Niemczech przez cały czas monitoruje stan sondy TGO.

Zatem można powiedzieć, że od dzisiaj Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ma na orbicie wokół Marsa aż dwa sztuczne satelity. Od 13 lat krąży tam bowiem sonda Mars Express.

ESA próbuje ustalić co stało się z Descent & Landing Demonstrator Module (EDM), czyli z lądownikiem Schiaparelli, który wszedł w atmosferę Marsa około 107 minut po rozpoczęciu przez sondę TGO manewru wejścia na orbitę. Schiaparelli odłączył się od sondy TGO trzy dni temu (16 października o godz. 14:42 GMT). Był zaprogramowany do samodzielnego, autonomicznego lądowania na Marsie, powinien rozwinąć spadochron, potem odrzucić przednie osłony termiczne, następnie uruchomić silniki hamujące, aby ostatecznie wyłączyć je na wysokości 2 metrów nad gruntem i opaść na powierzchnię.

Przed wejściem w atmosferę udało się ustanowić kontakt z Schiaparellim poprzez sieć radioteleskopów Giant Metrewave Radio Telescope (GMRT) koło Pune w Indiach (o godz. 14:42 GMT). Było to na 75 minut przed wejściem lądownika w atmosferę. Niestety przed lądowaniem sygnał utracono.

Była zaplanowana seria okien nasłuchowych sygnału retransmitowanego od lądownika przez orbitalne sondy Mars Express i Mars Reconnaissance Orbiter (MRO), a także próbnik Mars Atmosphere & Volatile Evolution (MAVEN). Próby nasłuchu były dokonywane także przy pomocy radioteleskopu GMRT.

Jeżeli lądownik dotarł do powierzchni bez uszkodzeń, jego baterie powinny umożliwić działanie przez trzy dni, więc ESA ma jeszcze czas na nawiązanie łączności.

ESA zapowiedziała konferencję prasową na temat misji ExoMars na jutro o godz. 10:00 polskiego czasu.

Więcej informacji:
?    ExoMars TGO reaches Mars orbit while EDM situation under assessment

Źródło: ESA

Na zdjęciu:
Sygnał od sondy orbitalnej ExoMars Trace Gas Orbiter (TGO) potwierdzający, że znajduje się na orbicie wokół Marsa. Źródło: ESA.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/exomars-sonda-weszla-na-orbite-stan-ladownika-niejasny-2561.html

ExoMars - sonda weszła na orbitę, stan lądownika niejasny.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Jacek E. napisał:

Paweł - dzisiaj jest czwartek ;) - czytasz swój temat, czy tylko wrzucasz ???? Wczoraj wylądowali dzisiaj za 12 minut konferencja prasowa i jeśli wszystko OK to zobaczymy pierwsze zdjęcia.... :)

3 posty wyżej oblukaj.

Jacku dodaję bo wieczorem nie mam czasu na włączanie komputera:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schiaparelli na Marsie, ale nie wiadomo
w jakim stanie
Po kilkudziesięciu minutach nerwowego oczekiwania, w Europejskim Centrum Operacji Kosmicznych zapanowała radość. Lądownik Schiaparelli osiadł na Marsie, ale na razie nie wiadomo w jakim jest stanie.
Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała o odebraniu przez stacje naziemne, zgodnie z oczekiwaniami, sygnałów potwierdzających lądowanie. Wcześniej przedstawiciel rosyjskiego Instytutu Badań Kosmicznych mówił, że sygnał odebrano, ale że był on tak słaby, iż nie wiadomo, w jakim stanie jest lądownik.
Nieco później szef operacji ESA Paolo Ferri powiedział, że sygnał lądownika urwał się "na krótko przed lądowaniem". Wskazał na potrzebę analizy danych, by zrozumieć, co działo się z lądownikiem podczas schodzenia na powierzchnię Marsa. Podkreślił, że za wcześnie jest jeszcze na wyciąganie wniosków, ale że przerwanie sygnału "nie jest dobrym znakiem".
Nowa era badań Marsa
Historyczna próba lądowania na Marsie nastąpiła tuż przed godz. 17 czasu polskiego. Tym wydarzeniem Europa rozpoczyna nową erę badań Czerwonej Planety. Sonda ExoMars2016, owoc współpracy Europejskiej Agencji Kosmicznej i jej rosyjskiej odpowiedniczki Roskosmos, przemierzająca od marca Układ Słoneczny, rozdzieliła się w niedzielę 16 października, na dwie części. Na 19 października zaplanowano dotarcie jednej z nich, lądownika Schiaparelli, na powierzchnię Czerwonej Planety. Astronomowie po kilkunastu minutach wyczekiwania na sygnał w końcu otrzymali go od maszyny. Oznacza to, że urządzenie dotarło i funkcjonuje na Czerwonej Planecie.
Historyczny moment
Jak przebiegał najważniejszy etap misji?
Początkowo Schiaparelli zaczął wytracać prędkość przy pomocy aerodynamicznych osłon cieplnych. Na wysokości 11 km, przy prędkości 1650 km/h, zaprogramowano otworzenie się spadochronu, który ma obniżyć prędkość do 250 km/h. Później lądownik odrzuci przednią osłonę i włączy dopplerowski wysokościomierz radarowy oraz miernik prędkości, aby ustalić swoją pozycję i prędkość względem Marsa.
Na wysokości około 1 km, po odrzuceniu tylnej osłony termicznej i spadochronu, uruchomione mają zostać trzy silniki na paliwo ciekłe, aby obniżyć prędkość do mniej niż 7 km/h. Na wysokości 2 metrów nad powierzchnią silniki zostaną wyłączone i lądownik opadnie na marsjański grunt. Upadek ma zamortyzować specjalna struktura na spodzie lądownika. Cała procedura od wejścia w atmosferę do wylądowania potrwa mniej niż 6 minut. Ma to nastąpić około godz. 17 czasu polskiego.
Transmisja na żywo
Moment lądowania przewidziano na godz. 16.58 polskiego czasu, jednak transmisja z całego wydarzenia trwa już od godz. 15. Możecie obejrzeć ją razem z nami.
Nie pierwszy raz
Do tej pory na Marsa wysłano 13 lądowników i łazików z Rosji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Niektóre z tych urządzeń zderzyły się z powierzchnią planety lub połączenie z nimi zostało zerwane. Jednak wiele z nich pracowało poprawnie i przesyłało dane. Obecnie dwie tego typu maszyny nadal dostarczają informacji o Marsie - są to amerykańskie Opportunity i Curiosity.
Części z Polski
W ramach misji ExoMars wykorzystano elementy zbudowane w Polsce. Na pokładzie lądownika Schiaparelli zainstalowano detektory podczerwieni wyprodukowane przez firmę Vigo System SA z Ożarowa Mazowieckiego. Detektorów tych ESA użyła do stworzenia radiometrów w systemie służącym do monitoringu zewnętrznej powłoki lądownika.
W Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie zaprojektowano i wybudowano moduł zasilania do kamery CaSSIS. Elementy zasilania montowała na zlecenie instytutu polska firma Creotech Instruments SA. Kamera ma wykonywać kolorowe zdjęcia powierzchni Marsa w wysokiej rozdzielczości. Przy jej użyciu fotografowane będą formacje skalne wiązane przez naukowców z emisją śladowych ilości gazów.
Źródło: esa.int
Autor: agr/jap,map,zupi
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/schiaparelli-na-marsie-ale-nie-wiadomo-w-jakim-stanie,214878,1,0.html

Schiaparelli na Marsie.jpg

Schiaparelli na Marsie2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ExoMars: niepełny ale sukces!
Radosław Kosarzycki
W dniu dzisiejszym sonda ExoMars dotarła do Marsa. Z tej okazji w centrum ESOC w Darmstadt zorganizowano specjalne wydarzenie dla prasy, gdzie pojawili się przedstawiciele prasy, osoby pracujące nad projektem ExoMars, dyrektor generalny Europejskiej Agencji Kosmicznej i wiele innych równie ciekawych osób.
W ramach pierwszej z cyklu misji ExoMars dzisiaj do Marsa dotarł orbiter Trace Gas Orbiter oraz demonstrator technologii wejścia w atmosferę, lotu i lądowania Schiaparelli.
Czym jest Trace Gas Orbiter?
Trace Gas Orbiter to jak sama nazwa wskazuje sonda, której zadaniem będzie badanie składu chemicznego rzadkiej atmosfery marsjańskiej. Same badania atmosfery rozpoczną się po unormowaniu orbity w 2017 roku. Głównym celem orbitera jest lepsze zrozumienie pochodzenia i zachowania atmosferycznego metanu (CH4) i innych gazów mogących wskazywać na aktywność biologiczną lub geologiczną na Marsie. Dodatkowo TGO będzie służył także do wspomagania komunikacji między Ziemią a łazikami i lądownikami pracującymi na powierzchni Czerwonej Planety.
Wcześniejsze badania prowadzone zarówno z Ziemi jak i z przestrzeni kosmicznej wykazywały obecność niewielkich ilości metanu w atmosferze Marsa nad niektórymi obszarami powierzchni. To nie musi, ale może wskazywać na obecność jakiejś formy życia lub procesów geochemicznych takich jak wulkanizm czy aktywność hydrotermalna. Aby spróbować ustalić czy metan w atmosferze czerwonej planety jest pochodzenia biologicznego czy geologicznego, ESA i NASA niezależnie zaczęły prace nad sondą wyposażoną w instrumenty badające gazy, z których składa się atmosfera Marsa. Z czasem NASA i ESA podjęły decyzję o wspólnej współpracy nad takim orbiterem. Jednak w 2012 roku administracja prezydenta Baracka Obamy zrezygnowała z udziału w tym przedsięwzięciu ze względów budżetowych.
15 marca 2012 roku Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że projekt ExoMars będzie kontynuowany we współpracy z Rosyjską Agencją Kosmiczną (Roscosmos), która zaoferowała ze swojej strony dwie rakiety Proton oraz dodatkowo platformę przeznaczoną do wejścia w atmosferę i lądowania w ramach drugiej części misji ExoMars 2020.
W dniu dzisiejszym sonda TGO weszła na orbitę wokół Marsa i teraz przez siedem miesięcy będzie wykonywała manewry hamowania aerodynamicznego zanurzając się w atmosferę Marsa i wykorzystując jej opór do zmniejszania prędkości i ukoławiania orbity. Docelowo sonda ma znaleźć się na kołowej orbicie na wysokości 400 km nad powierzchnią Marsa. Faktyczne badania naukowe rozpoczną się pod koniec 2017 roku.
Instrument FREND będzie monitorował poziomy wodoru do głębokości 1 metra pod powierzchnią Marsa. Miejsca, w których wodoru będzie więcej mogą wskazywać na depozyty lodu wodnego, co może być istotną informacją dla przyszłych misji załogowych.
Głównym zadaniem misji będzie scharakteryzowanie przestrzenne i czasowe źródeł śladowych gazów w atmosferze. Jeżeli w atmosferze dostrzeżemy metan w obecności propanu lub etanu, będzie to silna przesłanka wskazująca na biologiczne źródło metanu. Jeżeli jednak metan będzie rejestrowany w obecności dwutlenku siarki ? najprawdopodobniej będzie on produktem ubocznym procesów geologicznych.
Czym jest Schiaparelli?
Najprościej mówiąc jest to lądownik, którego zadaniem jest przetestowanie opracowanych przez ESA i Roscosmos technologii wejścia w atmosferę, lotu i lądowania na powierzchni Marsa. Tylko tyle i aż tyle. Dotychczasowe doświadczenie wskazuje, że lądowanie na Marsie to nie jest zadanie trywialne. O ile USA było w stanie z powodzeniem wylądować 7 razy na 8 prób, o tyle Rosji nie udało się wylądować ani razu na 8 prób, a Europejskiej Agencji Kosmicznej nie udało się wylądować ani razu, aczkolwiek przed Schiaparelli ESA próbowała tylko raz (w 2003 roku po odłączeniu się od sondy Mars Express, lądownik Beagle 2 stracił kontakt z kontrolą naziemną. Dopiero w 2015 roku okazało się, że lądownik przetrwał lądowanie jednak nie potrafił skontaktować się z Ziemią).
Lądownik Schiaparelli oddzielił się od sondy Trace Gas Orbiter w poniedziałek 16 października br. w odległości około miliona kilometrów od Marsa. W dniu dzisiejszym wszedł w atmosferę z prędkością 21 000 kilometrów na godzinę (5.8 km/s). Po zwolnieniu w atmosferze zgodnie z planem miały otworzyć się dwa spadochrony, które jeszcze bardziej miały zwolnić lądownik. W kolejnej fazie lotu przez atmosferę spadochrony miały się odczepić, a lądownik miał uruchomić zestaw silników pokładowych, których zadaniem było zmniejszenie prędkości niemal do zera na wysokości 2 metrów nad powierzchnią. Z tej wysokości lądownik miał opaść na powierzchnię, gdzie energię zderzenia miała pochłonąć specjalna strefa zgniotu zamontowana na spodniej części lądownika.
Co się dzisiaj stało?
Najważniejszą informacją jest fakt, że sonda Trace Gas Orbiter weszła prawidłowo na orbitę! To ogromny sukces. Teraz rozpoczyna się siedmiomiesięczna faza zwalniania sondy i ustalania orbity kołowej ? zgodnie z planem w przyszłym roku możemy oczekiwać rozpoczęcia badań atmosfery. Niesamowita radość, która pojawiła się w centrum kontroli lotów, była związana właśnie z detekcją sygnału pochodzącego od TGO. Mamy kolejną sondę na orbicie wokół Marsa!
Równie ważnym elementem dzisiejszego dnia było wejście w atmosferę i lądowanie demonstratora Schiaparelli na powierzchni Marsa. Tutaj nie było aż tak różowo. Lądownik monitorowany był w trakcie lotu przez atmosferę, jednak w pewnym momencie kontakt się urwał. Aktualnie nie wiadomo co się stało z lądownikiem. Mógł wylądować, ale uszkodzić nadajnik, mógł ulec dezintegracji podczas lotu przez atmosferę z potężną prędkością, mogły nie zadziałać silniczki, które miały go spowolnić w ostatniej fazie lotu. To tylko domysły. Jak na razie wiemy, że jakieś 30 sekund przed lądowaniem sygnał nagle się urwał. Dane z sondy Mars Express także nie zawierają żadnego sygnału od lądownika. To nie jest z pewnością dobra informacja. Jednak według przedstawicieli ESA jeszcze jest za wcześnie, aby stawiać krzyżyk na lądowniku. Aktualnie naukowcy analizują dane z orbitera Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) w poszukiwaniu śladów sygnału z lądownika. Na jutrzejszy ranek zaplanowano kolejną informację, na której dowiemy się jakie są wyniki tej analizy.
Podsumowując: tak ? lądowanie nie poszło idealnie zgodnie z planem, ale należy pamiętać, że lądowanie Schiaparelli to tylko jeden z elementów całej misji. Wejście na orbitę sondy, która dostarczy nam ton informacji o składzie chemicznym atmosfery Marsa, o procesach biologicznych czy geologicznych zachodzących na powierzchni to ogromny sukces całego przedsięwzięcia. Dlatego też, choć pewien niedosyt związany z lądowaniem pozostanie, to jednak według mnie należy uznać dzisiejszy dzień za wspólny sukces europejskiej i rosyjskiej agencji kosmicznej.
Tagi: ExoMars, lądownik Schiaparelli, Trace Gas Orbiter, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/19/exomars-niepelny-ale-sukces/

ExoMars niepełny ale sukces.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae
Radosław Kosarzycki
Międzynarodowy zespół astronomów wykorzystał interferometr Very Large Telescope Interferometer do wykonania najbardziej szczegółowego w historii zdjęcia układu Eta Carinae. Badaczom udało się odkryć nowe i nieoczekiwane struktury w tym układzie podwójnym, także na obszarze pomiędzy dwiema gwiazdami, gdzie zderzają się ze sobą ekstremalnie szybkie wiatry gwiazdowe.  Uzyskane nowe informacje opisujące ten układ podwójny pozwolą nam lepiej zrozumieć ewolucję bardzo masywnych gwiazd.
Zespół astronomów kierowany przez Gerda Weigelta z Instytutu Radioastronomii Maxa Plancka (MFIfR) w Bonn wykorzystał do wykonania zdjęcia Very Large Telescope Interferometer.
Ten kolosalny, aktywny układ podwójny składa się z dwóch masywnych gwiazd krążących wokół wspólnego środka masy, emitujących potężne wiatry gwiezdne podróżujące z prędkością nawet do 10 milionów kilometrów na godzinę. Strefa między gwiazdami, gdzie wiatry zderzają się ze sobą jest bardzo turbulentna, jednak jak dotąd nie było możliwości jej badania.
Moc układu podwójnego Eta Carinae prowadzi do dramatycznego zjawiska. ?Wielka Erupcja? w tym układzie obserwowana była w tym układzie w latach trzydziestych XIX wieku. Teraz wiemy już, że większa z dwóch gwiazd w bardzo krótkim okresie czasu wyemitowała olbrzymie ilości gazu i pyłu, co doprowadziło do powstania dwóch wyraźnych płatów, które widzimy w tym układzie do dzisiaj. Efektem zderzenia dwóch strumieni bardzo silnych wiatrów słonecznych jest powstanie ekstremalnych temperatur rzędu milionów stopni oraz emisja istnych powodzi promieniowania rentgenowskiego.
Obszar centralny, w którym wiatry się ze sobą zderzają jest na tyle mały ? tysiąc razy mniejszy od mgławicy ? że teleskopy kosmiczne i naziemne jak dotąd nie były w stanie go zwizualizować  wystarczająco dokładnie. Teraz zespół naukowców wykorzystał potężną moc rozdzielczą instrumentu AMBER zainstalowanego na VLTI  do zajrzenia po raz pierwszy w obszar między gwiazdami. Sprytne połączenie  trzech z czterech teleskopów VLT doprowadziło do dziesięciokrotnego zwiększenia mocy rozdzielczej w porównaniu z pojedynczym teleskopem VLT.  W ten sposób udało się wykonać jak dotąd najdokładniejsze zdjęcie tego układu i doprowadzić do uzyskania zaskakujących informacji o jego budowie wewnętrznej.
Nowe zdjęcie wykonane za pomocą VLTI wyraźnie przedstawia strukturę przestrzeni między gwiazdami tworzącymi układ Eta Carinae. Tam gdzie silne wiatry z mniejszej, gorętszej gwiazdy zderzają się z gęstszym wiatrem emitowanym przez większą gwiazdę, dostrzeżono nieoczekiwaną strukturę przypominającą wachlarz.
?Nasze marzenia się spełniły ? możemy teraz robić ekstremalnie ostre zdjęcia w podczerwieni. VLTI umożliwia nam dokładne zbadanie fizyki układu Eta Carinae i innych istotnych obiektów,? mówi Gerd Weigelt.
Co więcej, oprócz samego zdjęcia, obserwacje widmowe obszaru zderzenia wiatrów pozwoliły na wykonanie pomiaru ich prędkości. Znając te prędkości astronomowie mogli stworzyć dokładniejsze modele komputerowe budowy wewnętrznej tego fascynującego układu podwójnego.
Źródło: ESO
Tagi: Eta Carinae, Very Large Telescope Interferometer, VLTI, wiatry gwiezdne, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/19/najdokladniejsze-w-historii-zdjecie-ukladu-eta-carinae/

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae.jpg

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae2.jpg

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae3.jpg

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae4.jpg

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae5.jpg

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae6.jpg

Najdokładniejsze w historii zdjęcie układu Eta Carinae7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pochmurne noce i bezchmurne dni na odległych gorących jowiszach
Radosław Kosarzycki
Prognoza pogody dla odległych, gorących planet zwanych gorącymi jowiszami może brzmieć mniej więcej tak: Pochmurne noce i bezchmurne dni z temperaturą sięgającą nawet 1300 stopni Celsjusza.
Te tajemnicze światy znajdują się zdecydowanie za daleko, abyśmy mogli obserwować chmury w ich atmosferach. Najnowsze badania przeprowadzone za pomocą Kosmicznego Teleskopu Kepler oraz obejmujące różne techniki modelowania komputerowego pozwalają nam przypuszczać gdzie mogą pojawiać się chmury i z czego mogą się składać. Wyniki badań opublikowano w periodyku Astrophysical Journal (dostępne także tutaj: arXiv).
Gorące jowisze, pierwsze z tysięcy odkrytych dotąd egzoplanet w naszej galaktyce, krążą na tyle blisko swoich gwiazd macierzystych, że są bezustannie przez nie przypiekane. I choć taka informacja może nieco zniechęcać galaktycznych turystów, wyniki badań wskazują na znaczny postęp w rozumieniu struktury atmosfer egzoplanetarnych.
Niekończące się dni, niekończące się noce
Gorące jowisze to planety krążące wokół swoich gwiazd w rotacji synchronicznej, a to znaczy, że zawsze jedna strona jest stale oświetlona przez gwiazdę, a druga jest skąpana w permanentnej ciemności. W większości przypadków ?dzienna strona? planety byłaby pozbawiona chmur, a ?nocna strona? byłaby stale zachmurzona. Jedynie obszar pomiędzy tymi dwoma strefami planety byłby częściowo zachmurzony.
?Powstawanie chmur na takiej planecie może istotnie się różnić od tego co znamy z Układu Słonecznego,? mówi Vivien Parmentier, badaczka z Uniwersytetu Arizony w Tucson, główna autorka badania.
Rok na takiej planecie może trwać zaledwie kilka naszych ziemskich dni, a temperatura na ?chłodniejszych? gorących jowiszach może utrzymywać się na poziomie 1300 stopni Celsjusza.
Jednak ekstremalne warunki panujące na gorących jowiszach sprzyjały naukowcom.
?Różnica w promieniowaniu pomiędzy dzienną, a nocną stroną planety znacznie upraszcza modelowanie atmosfery,? przyznaje Parmantier. ?Model gorącego jowisza jest znacznie prostszy do stworzenia niż model naszego Jowisza.?
Naukowcy najpierw stworzyli różnorodne, wyidealizowane gorące jowisze, wykorzystując do tego modele cyrkulacji globalnej ? prostsze wersje modeli komputerowych wykorzystywane do symulowania klimatu na Ziemi.
Następnie porównali modele z danymi zebranymi na temat gorących jowiszów przez teleskop Kepler. Kosmiczny teleskop Keplera, który aktualnie realizuje misję K2, został zaprojektowany do rejestrowania ekstremalnie małych spadków jasności gwiazdy gdy na tle jej tarczy przechodzi planeta (zjawisko tranzytu). Jednak w tym przypadku naukowcy skupili się na fazach planet lub zmianach strumienia promieniowania wywołanych przez poszczególne fazy planety (takie jak fazy Księżyca).
Dopasowanie modeli gorących jowiszów do krzywych fazowych prawdziwych gorących jowiszów pozwoliło na określenie, za które krzywe odpowiada ciepło planety, a za które światło odbite od chmur w atmosferze planety. Łącząc jedne dane z drugimi naukowcy byli w stanie stworzyć globalne modele zachmurzenia na tych planetach. Te dane z kolei pozwoliły uzyskać informacje o wiatrach i różnicy temperatur na badanych gorących jowiszach. Tuż przed tym jak gorętsze planety chowały się za swoimi gwiazdami ? w swego rodzaju zaćmieniu ? naukowcy dostrzegali  nagły wzrost w optycznej krzywej zmian blasku planety oznaczający ?gorącą plamę? po wschodniej stronie planety.
Na chłodniejszych planetach, taki sam błysk  rejestrowany był tuż po tym jak planeta wychodziła zza tarczy swojej gwiazdy ? tym razem po zachodniej stronie.
Wczesny błysk na gorętszych planetach wskazywał, że silne wiatry wypychają gorętszą, bezchmurną część atmosfery znajdującej się po dziennej stronie, na wschód. Podczas gdy na chłodniejszych planetach chmury łączą się ze sobą i odbijają więcej światła po chłodniejszej, zachodniej stronie planety.
?Uważamy, że zachodnia część dziennej strony planety jest bardziej zachmurzona niż wschodnia,? mówi Parmentier.
Choć ten schemat obserwowany był już wcześniej, to są to pierwsze badania, które obejmowały wszystkie gorące jowisze wykazujące taką aktywność.
To doprowadziło do kolejnego pionierskiego odkrycia. Dzięki temu, że udało się ustalić rozkład chmur na planecie, który jest bezpośrednio związany z temperaturą całej planety, naukowcy byli w stanie ustalić z czego prawdopodobnie składają się chmury.
Gorące jowisze są zdecydowanie za gorące na chmury składające się z pary wodnej znane z atmosfery ziemskiej. Zamiast tego, chmury na takich planetach powstają gdy egzotyczne opary kondensują się w minerały, związki chemiczne takie jak tlenek glinu, czy nawet metale, np. żelazo.
Zespół badaczy odkrył, że chmury z siarczku manganu mogą dominować na chłodniejszych gorących jowiszach, podczas gdy chmury krzemianowe mogą pojawiać się w wyższych temperaturach. Z czasem krzemiany opadają w formie deszczu do wnętrza planety znikając z obserwowanej atmosfery.
Innymi słowy, średnia temperatura planety, która zależy bezpośrednio od odległości od gwiazdy macierzystej, decyduje o tym jakie chmury mogą powstać w atmosferze.
?Skład chemiczny chmur zmienia się w zależności od temperatury planety,? mówi Parmentier.
Nowe wyniki wskazują, że chmury nie są jednorodnie rozmieszczone w atmosferach gorących jowiszów, co potwierdza wcześniejsze odkrycia naukowców pracujących na danych z Kosmicznego Teleskopu Spitzer, które wyraźnie wskazywały, że różne obszary gorących jowiszów charakteryzują się różnymi temperaturami.
Źródło: NASA
Tagi: Atmosfery egzoplanet, Atmosfery planetarne, gorące jowisze, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/19/pochmurne-noce-i-bezchmurne-dni-na-odleglych-goracych-jowiszach/

Pochmurne noce i bezchmurne dni na odległych gorących jowiszach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe zdjęcia księżycowej tęczy
Fotograf Ben Gwynne chcąc sfotografować Księżyc nocą, nie spodziewał się, że uchwyci fascynujące i rzadko spotykane zjawisko
Zdjęcia przedstawiają "moonbow", czyli tzw. księżycową tęczę. To zjawisko podobne do tęczy, które nawet powstaje tak samo - w wyniku załamania światła na kroplach wody. Księżyc jednak nie wytwarza światła, a jego jasność jest związana z tym, że światło słoneczne odbija się od jego powierzchni. Różnica pomiędzy tęczą zwykłą a księżycową polega więc na tym, że ta druga powstaje przez odbicie światła słonecznego z powierzchni Księżyca.
Fale świetlne o różnej długości załamują się pod różnym kątem, dzięki czemu wychodzące z kropli promienie tworzą na nocnym niebie tęczę. Kolory nocnego tęczowego łuku nie są tak wyraźne i ostre, jak w przypadku zwykłej tęczy, co jest związane ze słabszym światłem, odbijającym się od Księżyca.
Kiedy obserwować?
Zjawisko to najłatwiej zaobserwować podczas pełni Księżyca, gdy od naszego satelity odbija się najwięcej promieni. Szanse na powstanie zjawiska moonbow zwiększa również duża wilgotność powietrza. Księżycową tęczę zobaczymy zatem nie w trakcie bezchmurnej, a raczej podczas mglistej nocy.
Ben Gwynne uchwycił to zjawisko podczas niedzielnej nocy w North Yorkshire w Anglii i podzielił się zdjęciami księżycowej tęczy na Facebooku.
Okrągła tęcza
Zjawiska meteorologiczne często nas zadziwiają. Tęcza, która zazwyczaj występuje w formie łuku, w specyficznych warunkach może utworzyć cały okrąg. Jest on widoczny, gdy znajdziemy się nieco nad powierzchnią Ziemi. Zobacz ten niezwykły widok nad wodospadem Niagara, uchwycony na filmie.
Źródło: edition.cnn.com
Autor: agr/tw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/niezwykle-zdjecia-ksiezycowej-teczy,214949,1,0.html

Niezwykłe zdjęcia księżycowej tęczy.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińsko-polski satelita na orbicie księżycowej w 2018 roku
Wysłane przez czart
Polska będzie badać Księżyc za pomocą satelity! Pomoże w tym współpraca z Chinami - ogłosił 18 października Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Jarosław Gowin, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przedstawił na konferencji prasowej informacje związane z wizytą w Chinach. Była mowa o wymianie studenckiej i stypendiach. Mają zostać zorganizowane wspólne przedsięwzięcia badawcze, na które Chiny przeznaczą 20 milionów dolarów. Będą to najprawdopodobniej projekty w zakresie górnictwa lub technologii kosmicznych.

Znamy też rezultaty rozmów z Chińską Agencją Kosmiczną. A są one bardzo ciekawe. W 2018 roku na orbitę wokół Księżyca ma zostać wprowadzony chińsko-polski satelita. Urządzenia znajdujące się na jego pokładzie mają zostać stworzone przez polskich naukowców. Celem projektu będą badania niewidocznej z Ziemi strony Księżyca.

Więcej informacji:
?    Gowin: Chińsko-polski satelita już w 2018 r. na orbicie Księżyca

Źródło: MNiSW

Na zdjęciu:
Po lewej - widok Księżyca znany z Ziemi, po prawej - niewidoczna z Ziemi strona Księżyca. Źródło: Jay Tanner - 2014 / Wikipedia
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/chinsko-polski-satelita-na-orbicie-ksiezycowej-2018-roku-2562.html

Chińsko-polski satelita na orbicie księżycowej w 2018 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obraz zderzających się wiatrów gwiazdowych w układzie Eta Carinae
Wysłane przez czart
Dzięki interferometrowi VLTI uzyskano obraz obszaru, w którym zderzają się wiatry gwiazdowe w układzie Eta Carinae. O wynikach badań poinformowało Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO), do którego należy instrument.

Układ Eta Carinae składa się z dwóch gwiazd o bardzo dużych masach, które na dodatek generują bardzo intensywne wiatry gwiazdowe o prędkościach nawet dziesięciu milionów kilometrów na godzinę. Materia unoszona w tych ekstremalnych wiatrach zderza się ze sobą w obszarze pomiędzy gwiazdami. Po raz pierwszy udało się uzyskać na tyle szczegółowe obrazy tego rejonu, że można w nim rozróżnić pewne struktury.

Grupa badawcza, którą kierował Gerd Weigelt z Instytutu Maxa Plancka ds. Radioastronomii (MPIfR) w Bonn, wykorzystała w swoich obserwacjach interferometr VLTI w Obserwatorium Paranal. Dzięki temu uzyskano szczegółowy obraz obszaru. Widać na nim strukturę w miejscu, w którym wiatr od mniejszej, gorętszej gwiazdy zderza się z gęstszym wiatrem od drugiej gwiazdy. Pojedyncze teleskopy nie mają odpowiedniej zdolności rozdzielczej, aby uzyskać tak dobre obrazy, dlatego potrzebne było użycie interferometrii.

?Nasze marzenia stały się rzeczywistością, ponieważ możemy teraz otrzymywać niesamowicie ostre obrazy w podczerwieni. VLTI dostarcza unikatowej możliwości polepszenia naszego zrozumienia Eta Carinae i wielu innych kluczowych obiektów? powiedział Gerd Weigelt.

Oprócz samego obrazu, astronomowie zmierzyli też prędkości wiatrów gwiazdowych. Pozwoliło to na ulepszenie komputerowego modelu opisującego wewnętrzną strukturę układu Eta Carinae.

W latach trzydziestych XIX wieku w przypadku Eta Carinae obserwowano tzw. Wielką Erupcję - gwiazda bardzo mocno pojaśniała. Dzisiaj widzimy efekt tamtych wydarzeń w postaci Mgławicy Homunculus wokół gwiazdy.

Więcej informacji:
? Obraz układu Eta Carinae w najwyższej rozdzielczości

Źródło: ESO

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/obr ... -2560.html

Obraz zderzających się wiatrów gwiazdowych w układzie Eta Carinae.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Kiedy kometa zawiruje się na śmierć

Komety, tak jak inne ciała w kosmosie, obracają się wokół własnych osi. Naukowcy przypuszczają, ze prędkość ich wirowania czasami jednak niebezpiecznie wzrasta, a wtedy kometa rozpada się na kawałki i umiera, zawirowując się na śmierć. Ten rodzaj samobójczej śmierci komet bada polski naukowiec, chcąc określić naturalny czas życia tych ciał. Swoje obserwacje prowadzi m.in. za pomocą Teleskopu Hubble'a.
Choć od momentu uformowania komety przebywają w bardzo niskich temperaturach na obrzeżach Układu Słonecznego, to od czasu do czasu pojawiają się w okolicach Słońca, dzięki czemu możemy je obserwować z Ziemi. Zwykłym śmiertelnikom kojarzą się przede wszystkim z warkoczem, który pozostawiają przemierzając niebo. Podobno towarzyszyły ważnym wydarzeniom w historii ludzkości. Dla naukowców są niezwykle cennym materiałem do badań.
 
"Przypuszcza się, że komety mogły dostarczyć wodę i związki organiczne na Ziemię wtedy, kiedy była ona jeszcze bardzo młoda. Nazywamy je kapsułami czasu, bo materia, z której się składają, w zasadzie nie zmieniła się od czasów, gdy uformowały się na samym początku istnienia Układu Słonecznego. Badania składu materii kometarnej mogą nam powiedzieć bardzo dużo o tym, jak wyglądał pierwotnie materiał, z którego powstało Słońce, Ziemia i inne planety" - mówi PAP dr Michał Drahus z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
 
Polskiego badacza zainteresował jednak nieco inny aspekt życia komet. W ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki bada on naturalny czas życia tych obiektów i moment ich śmierci. "Chciałbym dowiedzieć się, w jaki sposób komety kończą swoje życie i jak długo mogą przetrwać" - tłumaczy.
 
Jeśli naukowcom udałoby się poznać czas życia komet, to - jak mówi dr Drahus - będzie można dokładniej ustalić m.in. pierwotną liczbę komet, które uformowały się u zarania Układu Słonecznego. Będzie też można lepiej określić np. częstotliwość ich zderzeń z ?młodą Ziemią?, a przez to efektywność dostarczania wody i związków organicznych na naszą planetę.
 
Na kometę czyha wiele niebezpieczeństw, które zagrażają jej życiu. Może się np. rozpaść w wyniku zderzenia z innym ciałem niebieskim. Jednak jedną z najczęstszych przyczyn śmierci komet prawdopodobnie jest tzw. rozpad rotacyjny. "Następuje wtedy, kiedy ciało niebieskie wiruje wokół własnej osi tak szybko, że przez tę szybką rotację jest rozrywane na kawałki. Taki rozpad to śmierć komety, w dodatku śmierć samobójcza. Staramy się ustalić, czy właśnie w ten sposób komety najczęściej dobiegają kresu życia" - wyjaśnia badacz.
 
Największym zagrożeniem dla komet jest ich własna materia ? ta sama, która tworzy spektakularne warkocze. Wypływając z jądra komety generuje siłę niczym silnik odrzutowy, który może śmiertelnie przyspieszyć rotację. Warunkiem jest jednak mały rozmiar komety, gdyż te bardziej masywne nie dają się łatwo rozkręcić.
 
"Od połowy XIX wieku znamy przykłady komet, a od kilku lat również planetoid, które rozpadają się dosłownie na naszych oczach. Głównym problemem w testowaniu hipotezy o śmierci w wyniku rozpadu rotacyjnego było jednak to, że dla żadnego z tych ciał nie znaliśmy tempa wirowania. Nie mieliśmy więc kluczowego elementu układanki" - mówi dr Drahus.
 
Zespół naukowców pod kierunkiem dra Drahusa przerwał ostatnio ten impas, wyznaczając po raz pierwszy tempo wirowania jednego z małych ciał Układu Słonecznego, które niedawno się rozpadło. Wiele wskazuje na to, że badany przez nich obiekt, o numerze P/2012 F5, nie jest kometą, ale planetoidą. "Z punktu widzenia naszych badań nie ma to jednak większego znaczenia" - mówi astronom. Okazało się, że tempo rotacji tego obiektu jest bardzo szybkie, bo jeden obrót wokół własnej osi zajmuje mu nieco ponad trzy godziny. Naukowcy zidentyfikowali też cztery mniejsze fragmenty, które się od niego oderwały. "Są to najmocniejsze jak dotąd przesłanki za rozpadem rotacyjnym, ale nie mogą być jeszcze uznane za stuprocentowy dowód" - zaznacza dr Drahus.
 
Swojego odkrycia i pomiaru tempa rotacji obiektu naukowcy dokonali, pracując na teleskopie Keck II na Hawajach - jednym z najlepszych teleskopów naziemnych. Jednak kolejne badania - zimą 2015/2016 - prowadzili już na jednym z najsłynniejszych narzędzi badawczych na świecie - Kosmicznym Teleskopie Hubble'a. "Teleskop Hubble'a jest najdoskonalszym i najdroższym teleskopem, stworzonym przez człowieka. Jego wartość jest porównywalna do wartości Wielkiego Zderzacza Hadronów" - zauważa badacz.
 
To jednak nie koniec ich pracy. Ponieważ pierwsze wyniki, które uzyskali Teleskopem Hubble?a, przerosły ich najśmielsze oczekiwania, NASA przydzieliła im dodatkowy czas na obserwacje, m.in. z puli, którą dysponuje dyrektor obserwatorium. "NASA przyznała nam także czas obserwacyjny ze zwykłej puli, za to od razu w dwóch kolejnych cyklach pracy Teleskopu Hubble?a, tj. w 2017 i 2018 roku, co zdarza się niezwykle rzadko. Zazwyczaj wybierane są programy do realizacji w najbliższym cyklu pracy teleskopu. Łącznie z czasem, który już wykorzystaliśmy, dostaliśmy 30 orbit na nasze badania. To bardzo dużo, szczególnie, że konkurencja na Teleskopie Hubble'a jest ogromna" - zauważa dr Drahus.
 
Jak podkreśla, NASA nigdy wcześniej nie przyznała cennego czasu obserwacyjnego Teleskopu Hubble?a na badania kierowane przez naukowca z Polski. Dzięki prowadzonym obserwacjom, w których uczestniczy również dr hab. Wacław Waniak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, polskim badaczom może uda się ostatecznie potwierdzić, czy rozpad P/2012 F5 był rotacyjny, czy jednak nie.
 
PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
 
ekr/ agt/ mrt/
Tagi: uj

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411625,kiedy-kometa-zawiruje-sie-na-smierc.html

Kiedy kometa zawiruje się na śmierć.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zielona Góra/ W planetarium będzie tablica upamiętniająca prof. Janusza Gila
Pamiątkowa tablica poświęcona prof. Januszowi Gilowi ? inicjatorowi powstania planetarium w tym mieście ? zostanie odsłonięta w sobotę (22 października br.) w Zielonej Górze - poinformowała w środę rzecznik Uniwersytetu Zielonogórskiego Ewa Sapeńko.
Odsłonięcie tablicy wpisuje się w obchody pierwszej rocznicy powstania Centrum Nauki Keplera ? Planetarium Wenus.
 
Tablicę w Centrum Nauki Keplera odsłoni rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego (UZ), prof. Tadeusz Kuczyński, a prof. Jarosław Kijak z Wydziału Fizyki i Astronomii UZ, przedstawi krótką historię idei budowy planetarium w Zielonej Górze.
 
W uroczystości zaplanowanej na godz. 17:30 weźmie udział najbliższa rodzina profesora Gila, władze samorządowe miasta i województwa oraz pracownicy i studenci Instytutu Astronomii UZ, który od listopada ubiegłego roku nosi imię prof. Janusza Gila. O godz. 18:30 odbędzie się koncert zespołu Pink Floyd Project Cadillac, którego muzykiem jest Jarosław Gil ? syn profesora.
 
Prof. dr hab. Janusz Gil był wybitnym astronomem i astrofizykiem związanym z Uniwersytetem Zielonogórskim. Odszedł nagle, 19 października 2014 r. Miał 63 lata.
 
Prof. Gil urodził się w 1951 r. Studia ukończył na Wydziale Matematyczno-Fizycznym WSP w Rzeszowie, a doktoranckie w 1983 r. na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie w latach 1988 i 1996 uzyskał habilitację i profesurę.
 
W Zielonej Górze pracował od 1988 r., najpierw jako adiunkt w Instytucie Fizyki Wyższej Szkoły Pedagogicznej, później jako dyrektor Instytutu Astronomii Uniwersytetu Zielonogórskiego, a ostatnio jako prorektor ds. nauki i współpracy z zagranicą Uniwersytetu Zielonogórskiego.
 
Prof. Gil zajmował się badaniem pulsarów i gwiazd neutronowych, a w szczególności ich promieniowaniem radiowym i rentgenowskim. Z jego inicjatywy 1 lipca 1989 r. powstało Zielonogórskie Centrum Astronomii, które było prekursorem Instytutu Astronomii UZ, który pod jego kierownictwem stał się liczącym i znanym w kraju oraz na świecie ośrodkiem astronomii.
 
Profesor prowadził wykłady w wielu zagranicznych ośrodkach naukowych. Po obronie doktoratu w 1984 r. wyjechał do Narodowego Centrum Radioastronomii w Charlottesville, USA. Następne lata 1985-1987 spędził na Wydziale Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Kentucky, USA.
 
W latach 1991-1993 przebywał na stypendium Humboldta w Instytucie Radioastronomii Maxa Plancka w Bonn. W 1997 roku wyjechał jako honorowy profesor wizytujący na Uniwersytet w Hong Kongu. W 2001 r. uzyskał Honorowe stypendium Humboldta, a w 2005 r. przebywał na Wydziale Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Las Vegas w Nevadzie USA, jako profesor wizytujący.
 
Naukowiec był autorem wielu artykułów i kilku książek popularnonaukowych oraz 154 publikacji cytowanych ok. 1700 razy.
 
PAP - Nauka w Polsce
 
mmd/ zan/
Tagi: uniwersytet zielonogórski

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411692,zielona-gora-w-planetarium-bedzie-tablica-upamietniajaca-prof-janusza-gila.html

Zielona Góra.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarł Tadeusz Szufa, pasjonat budowy amatorskich teleskopów astronomicznych
Wysłane przez nowak

Otrzymaliśmy smutną informację, że 17 października 2016 r. zmarł Tadeusz Szufa, wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (PTMA). Miał 95 lat.
Tadeusz Szufa urodził się 5 lipca 1921 roku. Jego szczególną pasją było konstruowanie amatorskich teleskopów astronomicznych. Brał też udział w pięciu wyprawach na całkowite zaćmienie Słońca: w Polsce (1954), na Węgry (1999), do Turcji (2006), na Syberię (2008) i do Chin (2009). Wychował i ukształtował wielu amatorów astronomii.
W roku 1972 został odznaczony Srebrną Odznaką PTMA. Był członkiem organów PTMA: w latach 1968-1971 i 1972-1975 w Komisji Rewizyjnej Zarządu Głównego PTMA, w latach 2014-2016 w Sądzie Koleżeńskim Zarządu Głównego PTMA.
Pogrzeb odbył się 19 października o godz. 14 na cmentarzu komunalnym w Oświęcimiu.
Źródło: PTMA Kraków
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zmarl-tadeusz-szufa-pasjonat-budowy-amatorskich-teleskopow-astronomicznych-2557.html

Zmarł Tadeusz Szufa, pasjonat budowy amatorskich teleskopów astronomicznych.jpg

Zmarł Tadeusz Szufa, pasjonat budowy amatorskich teleskopów astronomicznych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ExoMars - sukces czy niesukces?
Europejska Agencja Kosmiczna nie może porozumieć się z lądownikiem Schiaparelli, który wczoraj spadł na powierzchnię Czerwonej Planety. Łączność zerwała się około 50 sekund przed zetknięciem z gruntem. Wygląda na to, że sonda mogła się rozbić. Mimo to, kierownictwo programu ExoMars nie mówi o porażce, ale o sukcesie. Czy słusznie? To zależy od punktu widzenia. Wydaje się, że ESA ma trochę racji, ale też... trochę jej nie ma.

W ramach misji ExoMars w stronę Marsa poleciały wspólnie dwie sondy, pojazd Trace Gas Orbiter (TGO) i lądownik Schiaparelli EDM (Entry, Descent & Landing Demonstrator Module). Oba próbniki rozdzieliły się w niedzielę po to, by jedna mogła lądować na powierzchni Marsa, a druga weszła na jego orbitę. Zebrane dane wskazują, że TGO wykonał poprawny manewr, jest na właściwej orbicie i pracuje normalnie. Wszystko wskazuje więc na to, że będzie w stanie wykonać dwa zadania, które mu postawiono.
Po pierwsze chodzi o pomiary gazów śladowych w atmosferze Marsa, których wyniki mogą pomóc w poszukiwaniu tam śladów życia. Druga istotna sprawa to przekazywanie na Ziemię sygnałów z lądownika. Tę część misji TGO wykonał, przekazując do centrum kontroli lotu te dane z lądownika Schiaparelli, które ten zdążył wysłać, zanim zamilkł. ESA ma nadzieję, że w ten sam sposób TGO będzie przekazywać dane z lądownika i łazika, które w ramach drugiego etapu misji ExoMars mają polecieć na Czerwoną Planetę w 2020 roku. Tę część misji można z pewnością uznać za sukces. To dopiero druga po Mars Express Europejska sonda, która z powodzeniem weszła na orbitę Marsa.
W przypadku lądownika Schiaparelli sprawa jest bardziej skomplikowana. Na obecnym etapie wydaje się, że uległ rozbiciu, co oznacza, że jego misja zakończyła się niepowodzeniem. ESA jednak i tu mówi o sukcesie twierdząc, że mimo wszystko otrzymała najistotniejsze dane, których oczekiwała. O co chodzi? Schiaparelli, jak samo oznaczenie EDM wskazuje, to moduł demonstracyjny, którego podstawowym zadaniem miało być testowanie nowej procedury lądowania. Jeśli nawet się rozbił, zdaniem ESA nie oznacza to klęski, bo dane dotyczące lotu i funkcjonowania poszczególnych elementów aparatury przesyłał do mniej więcej 50 sekund przed upadkiem. Test się więc odbył, a dodatkowe pomiary, zaplanowane na powierzchni nie były już tak istotne.
Przeanalizowane do tej pory dane wskazują, że przez większą część trwającej około 6 minut procedury lądowania, wszystko przebiegało normalnie, w tym otwarcie spadochronu i odstrzelenie osłony termicznej. Problemy pojawiły się w chwili odrzucenia spadochronu i włączenia silniczków hamujących. Wygląda na to, że działały one zaledwie kilka sekund, znacznie krócej, niż planowano. Nie wiadomo jednak na razie, na jakiej wysokości się wyłączyły.
Niechęć ESA do przyznania się do porażki w sprawie Schiaparellego można nawet zrozumieć. Europejska Agencja Kosmiczna doświadczyła tu bowiem podobnej wpadki w 2014 roku. Podczas uznanej - i słusznie - za wielki sukces misji sondy Rosetta, też nie udało się bezpiecznie posadzić lądownika na jądrze komety 67P. Próbnik Philae parę razy się odbił, "nakrył nogami" i w końcu wylądował pod skarpą, która uniemożliwiła mu zasilanie z baterii słonecznych. Przypadek Schiaparellego - jeśli ostatecznie okaże się, że uległ rozbiciu - potwierdziłby, że z lądowaniami na obcych ciałach niebieskich ESA ma jeszcze problem.

Kierownictwo misji, pytane przez dziennikarzy o wpływ jaki twarde lądowanie Schiaparellego może mieć na rozpoczynający się w 2020 roku drugi etap programu ExoMars, zapewnia, że niewielki. Na zdrowy rozum jednak, jeśli znacznie cięższy lądownik z łazikiem ma wtedy opaść na Czerwoną Planetę według tej samej procedury, trudno do końca dać temu wiarę.
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-exomars-sukces-czy-niesukces,nId,2293927

ExoMars - sukces czy niesukces.jpg

ExoMars - sukces czy niesukces2.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karol Wójcicki: sondy są zdane same na siebie

Takie misje - jak europejska ExoMars czy inne, wcześniejsze misje na Marsa - wiążą się z gigantycznym ryzykiem i ogromnymi trudnościami ? powiedział w środę PAP popularyzator astronomii Karol Wójcicki, komentując manewry sondy Schiaparelli.
Jak dodał, w momencie lądowania sondy są zdane na siebie; naukowcy nie mają nad nimi kontroli, bo odległość od Ziemi do Marsa jest tak duża, że sygnał radiowy pokonuje ją w ok. 9 min.
 
W środę przed godz. 17.00 na Marsie miał się odbyć bardzo ważny test ESA: lądowanie sondy Schiaparelli. "Schiaparelli to europejska platforma, która miała spełniać dwa zadania. Po pierwsze, przeprowadzić probę lądowania, stanowiącą test przed wysłaniem za cztery lata na Czerwoną Planetę europejskiego łazika marsjańskiego ExoMars. Gdyby to lądowanie się udało, przez kilka kolejnych dni sonda zasilana rosyjskim, radioizotopowym generatorem termoelektrycznym przeprowadzałaby serię badań, które mogłyby dać informacje o przeszłości Czerwonej Planety, m.in. w nowy sposób potwierdzić, czy na Marsie istniała woda w stanie ciekłym" ? opowiada Karol Wójcicki.
 
Przeprowadzenie testu lądowania było głównym zadaniem środowego manewru. "Po 16.40, kiedy lądowanie się rozpoczęło, informacje o nim były przesyłane na Ziemię za pośrednictwem sondy kosmicznej Trace Gas Orbiter - tej samej, z którą Schapiarelli doleciał do Marsa. Te dwie konstrukcje były ze sobą połączone jeszcze trzy dni temu, choć potem doszło do ich separacji: Schiaparelii ruszył w kierunku Marsa, a Trace Gas Orbiter rozpoczął manewr wchodzenia na orbitę Marsa, skąd ma w najbliższych latach prowadzić badania atmosfery tej planety" ? przypomniał Wójcicki, prowadzący portal "Z głową w gwiazdach".
 
"I tu zaczęły się schody" ? powiedział dodając, że Trace Gas Orbiter miał być czymś w rodzaju centrali telefonicznej - stanowić pośrednik pomiędzy lądownikiem a Ziemią. Taka komunikacja w pewnym momencie okazała się jednak zawodna. "Trace Gas Orbiter odbierał od sondy Schiaparelli sygnały dotyczące rozpoczęcia manewru lądowania. Najpierw odebrał słaby sygnał świadczący o tym, że Schiaparelli wybudził się z hibernacji i rozpoczął całą procedurę. Potem - że wszedł w marsjańską atmosferę i rozpoczął hamowanie. Później przyszła informacja, że rozłożył się spadochron; a następnie - że po rozłożeniu spadochronu Schiaparelli odrzucił osłonę termiczną, która pomagała mu wejść w atmosferę. I to było wszystko. Więcej informacji nie odebrano" ? mówi Wójcicki.
 
Według popularyzatora nie musi to jednak świadczyć o niepowodzeniu misji: mogło się bowiem wydarzyć tak, że sygnał od sondy - i tak słaby, nie był możliwy do odebrania przez Trace Gas Orbiter.
 
Na szczęście dookoła Marsa krążą jeszcze inni: lądowania nasłuchiwała też sonda Mars Express, która nie mogła nadawać na żywo, ale swoje informacje przekazała na Ziemię ? i jak się okazało, zarejestrowała to samo, co Trace Gas Orbiter. Na Ziemię powinny też spłynąć dane od sondy amerykańskiej Mars Reconaissance Orbiter. "Być może potwierdzi się, czy sonda nadaje już z Marsa, i czy problemy nastąpiły podczas samego procesu lądowania i dlatego żadna z dwóch sond nie mogła się z nią skomunikować" - dodaje.
 
"Nie możemy jednak mówić o nieudanej misji" ? ocenia Karol Wójcicki. ? "Naukowcy chcieli przetestować procedurę lądowania. I wiemy, że Trace Gas Orbiter odebrał później bardzo szczegółowe informacje przesyłane przez sondę, świadczące o pracy poszczególnych zespołów, podzespołów, o danych ? temperaturach, kątach nachylenia (tzw. telemetrię). Tych danych jest ponad 20 Mb, przesłanie ich w nocy na Ziemię pozwoli stwierdzić, co się działo w momencie lądowania".
 
Karol Wójcicki dodaje, że ważnym wydarzeniem było samo wejście sondy Schiaparelli na orbitę Marsa. "Po wyłonieniu się zza krawędzi Marsa nadszedł sygnał ? dokładnie w tym samym miejscu, w którym spodziewali się tego naukowcy. To może świadczyć o tym, że sonda weszła na prawidłową orbitę ? późniejsza analiza tego sygnału to potwierdziła. Ten element misji powiódł się w 100 procentach" - powiedział.
 
Wójcicki dodał, że do misji takiej jak ExoMars naukowcy przygotowują się (np. sprzętowo) po kilka lat. "Zawsze jednak istnieje element ryzyka, którego nie są w stanie przewidzieć. Połowa października na Marsie to moment dość intensywnych burz pyłowych. Sonda miała też za zadanie je zbadać. Ale tak samo ciężko, jak ląduje się samolotem w czasie burzy ? tak zapewne zadaniem łatwym być nie musi lądowanie na Marsie w czasie burzy pyłowej. I choć lądowaliśmy już na Marsie kilkukrotnie ? zawsze mogą się pojawić problemy, na które nie mamy wpływu". (PAP)
 
zan/ mmi/
Tagi: exomars , wójcicki

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411698,karol-wojcicki-sondy-sa-zdane-same-na-siebie.html

Karol Wójcicki sondy są zdane same na siebie.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekspert: misja ExoMars zwiększa szanse na rozwiązanie tajemnicy metanu na Marsie
Dzięki bardzo dobrym narzędziom badawczym misja ExoMars pozwoli wykonać znacznie dokładniejsze niż dotąd pomiary metanu i innych gazów śladowych na Czerwonej Planecie ? ocenił w rozmowie z PAP dr Paweł Wajer z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie.
W środę wieczorem Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) poinformowała o odebraniu przez stacje naziemne sygnałów potwierdzających, że lądownik Schiaparelli, wysłany na Marsa w ramach misji ExoMars, osiadł na powierzchni tej planety. Sygnały odebrano zgodnie z oczekiwaniami. W ramach misji naukowcy będą m.in. poszukiwać biologicznych śladów życia na Czerwonej Planecie.
 
?Jednym z celów tej misji jest wykonanie na Marsie pomiarów gazów śladowych, które występują w atmosferze w bardzo małych ilościach - poniżej 1 proc. Są to m.in. metan, etan, tlenki azotu, aceton, ozon? ? przypomniał w rozmowie z PAP dr Paweł Wajer z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie, komentując lądowanie Schiaparelliego.
 
Zaznaczył, że na tle dotychczasowych misji, których celem była Czerwona Planeta, ExoMars wyróżnia się aparaturą, która pozwoli wykonać pomiary tych substancji z dokładnością co najmniej kilkaset razy większą. Co ważne, w budowę narzędzi badawczych wykorzystywanych w misji zaangażowani byli również polscy naukowcy i polskie firmy. Na przykład Centrum Badań Kosmicznych zaprojektowało i przetestowało moduł zasilający do jednego z instrumentów - kamery CaSSIS.
 
Jednym z mierzonych na Masie gazów będzie metan. Na Ziemi jego głównym źródłem są organizmy żywe, dlatego naukowcy chcą sprawdzić, skąd pochodzi on na Czerwonej Planecie. ?Chcemy ustalić, czy wyprodukowały go organizmy, które kiedyś żyły na Marsie, czy organizmy, które teraz żyją pod jego powierzchnią, czy też pochodzi on z jakichś procesów nieorganicznych? ? tłumaczył dr Wajer.
 
W misji wykorzystany zostanie również instrument ACS, którego celem będzie detekcja wody pod powierzchnią Marsa (do około jednego metra głębokości).
 
?W ocenie, czy źródło metanu na Marsie jest biologiczne, czy abiologiczne może też pomóc określenie stosunku izotopów węgla w metanie. Wiemy, że na Ziemi jest on inny dla metanu organicznego i dla nieorganicznego. Być może na Czerwonej Planecie jest podobnie? ? powiedział dr Wajer.
 
Miesję ExoMars prowadzą: Europejska Agencja Kosmiczna i Agencja Kosmiczna Federacji Rosyjskiej - Roskosmos. Projekt jest dwuetapowy. Pierwszy etap obejmował wystrzelenie sondy orbitalnej Trace Gas Orbiter (TGO) oraz lądownika Entry, Descent and Landing Demonstrator Module (EDM), znanego jako Schiaparelli. Zostały one wyniesione w kosmos z kosmodromu Bajkonur 14 marca 2016 r. i podróżowały do Marsa wspólnie. Z kolei drugi etap będzie polegać na wystrzeleniu w roku 2020 lądownika wraz z łazikiem do badań egzobiologicznych i geochemicznych na powierzchni Marsa.
 
Na czwartek rano (godz. 9) ESA zaplanowała konferencję prasową, na której podsumuje przeprowadzone manewry.  (PAP)
 
jjj/ gma/
Tagi: exomars-pan , wajer
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411697,ekspert-misja-exomars-zwieksza-szanse-na-rozwiazanie-tajemnicy-metanu-na-marsie.html

Ekspert misja ExoMars zwiększa szanse na rozwiązanie tajemnicy metanu na Marsie.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ExoMars - sonda orbitalna na piątkę, lądownik pół na pół
Wysłane przez czart
Dzisiaj o godz. 10:00 rozpoczęła się konferencja prasowa ESA, podczas której przedstawiono informacje o wczorajszym przebiegu misji ExoMars. Opisujemy najważniejsze wnioski z konferencji.

Po pierwsze - potwierdzono, iż wejście sondy TGO na orbitę wokół Marsa nastąpiło zgodnie z przewidywaniami i sonda będzie prowadzić badania naukowe.

Wczoraj najwięcej wątpliwości było odnośnie lądownika i ESA nie do końca je rozwiała dzisiaj. Agencja podała, iż sonda orbitalna otrzymała sygnał od lądownika i udało się zebrać dane inżynieryjne z wejścia w atmosferę. Analiza tych danych trwa. Dd tej pory ustalono, iż lądownik Schiaparelli poprawnie przeszedł przez górne warstwy atmosfery, osłona termiczna zachowywała się zgodnie z oczekiwaniami, podobnie było z otwarciem spadochronu. Problemy zaczęły się w trakcie przejścia z fazy spadochronowej do fazy z włączonymi silnikami hamującymi. Lądownik zaczął zachowywać się niezgodnie z oczekiwaniami i tak naprawdę na chwilę obecną ESA nie wie jaki jest jego stan - czy wylądował, czy może się rozbił. Będzie to można określić gdy przeanalizowane zostaną wszystkie parametry z otrzymanych od lądownika danych.

Mimo wszystko ESA uważa, że fragment misji z lądownikiem jest udany, gdyż miał to być test technologiczny dla przyszłego etapu misji ExoMars, czyli wysłania na Marsa w 2020 roku lądownika i łazika. Agencja uznaje otrzymane dane inżynieryjne za bardzo cenne i wskazuje, że większość etapów procedury lądowania przebiegła tak jak zakładano, a na dodatek udało się przekazać sygnał przy pomocy sondy orbitalnej, co także było elementem testu.

Pozostaje czekać na dalsze komunikaty od ESA w sprawie lądownika i cieszyć się nową sondą orbitalną krążącą wokół Marsa, bowiem w przypadku sondy Trace Gas Orbiter (TGO) wszystko poszło zgodnie z planem.

Więcej informacji:
?    Schiaparelli descent data: decoding underway
?    ExoMars TGO reaches Mars orbit while EDM situation aunder assessment

Źródło: ESA

Na ilustracji:
Sonda ExoMars Trace Gas Orbiter (TGO) zbliża się do Marsa (wizja artysty). Źródło: ESA/ATG medialab.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/exomars-sonda-orbitalna-na-piatke-ladownik-pol-na-pol-2563.html

ExoMars - sonda orbitalna na piątkę, lądownik pół na pół.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schiaparelli jest na Marsie, ale nie wiadomo czy w jednym kawałku
W dalszym ciągu naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, co dzieje się z lądownikiem Schiaparelli, który osiadł na Marsie w środę.
Próba lądowania wciąż daje nam kilka otwartych pytań, musimy przeanalizować jeszcze sporo danych - stwierdził dyrektor generalny ESA Jan Woerner, podczas czwartkowej konferencji prasowej. Zaznaczył również, że nie ma pewności, czy Schiaparelli jest w jednym kawałku po zderzeniu z powierzchnią Czerwonej Planety.
Naukowcy przyznają, iż moment usunięcia osłony termicznej lądownika i uruchomienie spadochronów zakończyły się sukcesem, ale nie jest jasne, co stało się w ostatnich sekundach przed lądowaniem i żadne dane z powierzchni Marsa nie zostały jeszcze otrzymane.
Wiele wskazuje na to, że silniki, które miały pomóc w manewrze lądowania, włączyły się na zbyt krótko, ale przyczyna tego nie jest znana. Jak stwierdził Jan Woerner, zdobyta wiedza będzie wykorzystana przy dalszych pracach związanych z misją ExoMars2020. - Podstawową rolą Schiaparelli było przetestowanie europejskiej technologii lądowania. Zapis danych w trakcie schodzenia był częścią tego programu i to jest ważne, bo będziemy mogli dowiedzieć się, co się stało, aby przygotować się na przyszłość - dodał Woerner.
Nie pierwszy raz
Do tej pory na Marsa wysłano 13 lądowników i łazików z Rosji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Niektóre z tych urządzeń zderzyły się z powierzchnią planety lub połączenie z nimi zostało zerwane. Jednak wiele z nich pracowało poprawnie i przesyłało dane. Obecnie dwie tego typu maszyny nadal dostarczają informacji o Marsie - są to amerykańskie Opportunity i Curiosity.
Części z Polski
W ramach misji ExoMars wykorzystano elementy zbudowane w Polsce. Na pokładzie lądownika Schiaparelli zainstalowano detektory podczerwieni wyprodukowane przez firmę Vigo System SA z Ożarowa Mazowieckiego. Detektorów tych ESA użyła do stworzenia radiometrów w systemie służącym do monitoringu zewnętrznej powłoki lądownika.
W Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie zaprojektowano i wybudowano moduł zasilania do kamery CaSSIS. Elementy zasilania montowała na zlecenie instytutu polska firma Creotech Instruments SA. Kamera ma wykonywać kolorowe zdjęcia powierzchni Marsa w wysokiej rozdzielczości. Przy jej użyciu fotografowane będą formacje skalne wiązane przez naukowców z emisją śladowych ilości gazów.
Źródło: esa.int
Autor: agr/jap,map,zupi
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/schiaparelli-jest-na-marsie-ale-nie-wiadomo-czy-w-jednym-kawalku,214878,1,0.html

Schiaparelli jest na Marsie, ale nie wiadomo czy w jednym kawałku.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastolatek wyśle do stratosfery stworzoną przez siebie sondę badawczą

 
Karol Wojsław, 16-latek z podpoznańskiego Swarzędza, wyśle do stratosfery stworzoną przez siebie sondę badawczą. Za pomocą balonu meteorologicznego sonda zostanie wyniesiona w sobotę na wysokość ok. 30 km, gdzie zostaną przeprowadzone badania m.in. stężenia ozonu.
Projekt Space in 180, stworzony przez młodego pasjonata fizyki, elektroniki i astronomii, powstał w zaledwie kilka miesięcy. Jego głównym założeniem było skonstruowanie autorskiej sondy badawczej i wysłanie jej do stratosfery za pomocą balonu meteorologicznego napełnionego helem.
 
"Sonda będzie się składała z trzech ładunków. Jednym z nim będzie sonda główna; ładunek w którym będą kamery, elektronika, jeden z systemów namierzania. Natomiast dwa pozostałe ładunki to urządzenia radiowe. Całość zostanie podczepiona do meteorologicznego balonu helowego, który uniesie ją na wysokość maksymalną, czyli ok. 30 km. Na tej wysokości ciśnienie helu w balonie będzie na tyle wysokie, że balon pęknie, a ładunki na specjalnych spadochronach będą opadać na ziemię" ? tłumaczył PAP Karol Wojsław.
 
Jak mówił, w trakcie lotu zostaną przeprowadzane specjalistyczne badania m.in. stężenia ozonu w stratosferze, temperatury, ciśnienia i czystość powietrza, oraz wydajności ogniwa fotowoltaicznego, który także będzie jednym z ogniw zasilających sondę.
 
"Sonda będzie wyposażona również w kamerę odporną na warunki atmosferyczne i wstrząsy, która nagra film panoramiczny z lotu i pokaże krzywiznę Ziemi. Po zakończeniu misji wszystkie wyniki badań, przeprowadzonych analiz i nagrania zostaną udostępnione w internecie" ? powiedział Wojsław. Film zostanie przygotowany we współpracy ze specjalistami SkyConcept - agencji, która zajmuje się profesjonalnym tworzeniem filmów z perspektywy lotniczej.
 
Po konsultacji z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej ustalono, że sonda wystartuje w sobotę o godz. 11. ze Stadionu Miejskiego w Murowanej Goślinie. Lot będzie trwał ok. 2 godzin i 20 min. Fundusze na realizację projektu, ok. 6 tys. zł. udało się licealiście zebrać m.in. za pośrednictwem portalu PolakPotrafi.pl.
 
Nastolatek w rozmowie z PAP podkreślił, że już ma w planach realizację kolejnych projektów. Jak dodał, w swych projektach zawsze może liczyć na wsparcie przyjaciół i rodziców, od których ? jak zaznacza ? odziedziczył ciekawość świata.
 
"Opinie o moich projektach są bardzo pozytywne. Teraz jestem w pierwszej klasie liceum i nauczyciele jeszcze nie do końca wiedzą, czym się zajmuję w wolnym czasie, ale jeszcze w gimnazjum bardzo się interesowali i dopytywali o postępy w pracach. Czy czuję się młodym geniuszem? Nie ? to słowo wydaje mi się przesadzone. Jestem po prostu człowiekiem z pasją" ? powiedział.
 
PAP - Nauka w Polsce
 
ajw/ zan/
Tagi: sonda

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411710,nastolatek-wysle-do-stratosfery-stworzona-przez-siebie-sonde-badawcza.html

Nastolatek wyśle do stratosfery stworzoną przez siebie sondę badawczą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe obrazy plam słonecznych
Wysłane przez tuznik
Obraz naszej Dziennej Gwiazdy często wydaje się nam niezmienny z naszego punktu widzenia na Ziemi, Słońce jednak ciągle się zmienia. Główne cele, jakie stawiają sobie badacze Słońca to zrozumienie "tańca" naładowanego gazu. Jest to kluczowy element do lepszego zrozumienia najbliżej nam gwiazdy.

W jaki sposób nagrzewa się jego atmosfera? W jaki sposób tworzą się stałe dopływy energii słonecznej? Śledzenie fal słonecznych daje naukowcom nowe narzędzia do badania atmosfery Słońca. Potwierdza to również istniejące idee, przyczyniając się tym samym do lepszego zrozumienia samego mechanizmu, który przenosi energię cieplną do tajemniczo gorących górnych warstw atmosfery słonecznej, do tak zwanej korony słonecznej.

Wyniki tych badań zostały opublikowane 11 października 2016 roku, w Astrophysical Journal Letters.

Sonda słoneczna Solar Dynamics Observatory (SDO) oraz NASA Interface Region Imaging Spectrograph, Big Bear Observatory w Big Bear Lake, Kalifornia, współpracujące razem obserwatoria mogą oglądać nasze słońce w aż 16 różnych długościach fali, które pokazują badaczom powierzchnię Słońca na niższych warstwach atmosfery.

Naukowcy od dawna podejrzewali, że fale znajdują się na powierzchni Słońca zwanej fotosferą, połączone są z tymi obserwowanymi w najniższych partiach atmosfery Słońca, zwanych chromosferą. Jednak dzięki nowej analizie po raz pierwszy naukowcy zdołali właściwie obejrzeć falę podróżującą przez różne warstwy aż do samej atmosfery słonecznej.

Konsekwencje samych badań jak sądzą uczeni, są dwojakie, ponieważ obecna technika obserwacji fal daje przede wszystkim uczonym nowe narzędzie do lepszego poznania niższych warstw atmosfery Słońca.

Źródło: NASA/Goddard Space Flight Center, Greenbelt, Md.

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
Tracking Waves from Sunspots Gives New Solar Insight

Na ilustracji:
Plamy słoneczne w różnych widmach fal. Źródło: NASA
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowe-obrazy-plam-slonecznych-2564.html

Nowe obrazy plam słonecznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astrofizycy stworzyli najbardziej szczegółową mapę Drogi Mlecznej
Radosław Kosarzycki
Australijscy naukowcy współpracujący z badaczami z Niemiec stworzyli najdokładniejszą dotąd mapę Drogi Mlecznej wykorzystując do tego największe radioteleskopy na Ziemi.
Projekt HI4PI, który stanowi połączenie australijskiego i niemieckiego przeglądu Drogi Mlecznej, umożliwił powstanie najdokładniejszej mapy gazu wodorowego w Drodze Mlecznej i wokół niej, która umożliwi rozwiązanie wielu tajemnic naszej galaktyki.
Kierowniczka zespołu realizującego australijski przegląd nieba, prof. Naomi McClure-Griffiths z Australian National University (ANU) potwierdziła, że badania po raz pierwszy umożliwiły dojrzenie delikatnych szczegółów struktur istniejących między gwiazdami w Drodze Mlecznej.
?Bardzo małe obłoki gazu wydają się wspomagać powstawanie gwiazd w Drodze Mlecznej na przestrzeni miliardów lat,? powiedziała.
?Skąd Droga Mleczna bierze nowe zapasy gazu niezbędne do formowania nowych gwiazd? Gdzie są wszystkie małe galaktyki karłowate, które muszą otaczać naszą Drogę Mleczną? Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania będzie naprawdę ekscytujące,? dodaje.
Prof. McClure-Griffiths powiedziała także, że jej grupa badawcza wykorzysta uzyskane mapy do zwiększenia precyzji Square Kilometre Array oraz Australian Square Kilometre Array Pathfinder ? teleskopów, które umożliwią stworzenie jeszcze dokładniejszych map Drogi mlecznej.
W ramach projektu HI4PI wykorzystano największe w pełni sterowalne radioteleskopy półkuli północnej i południowej: 100-metrowy radioteleskop Maxa Plancka w Effelsbergu w Niemczech oraz 64-metrowy radioteleskop CSIRO w Parkes w Australii.
Mapy zrealizowane w ramach projektu poprawiają wcześniejsze badania neutralnego wodoru realizowane w ramach przeglądu Leiden-Argentine-Bonn (LAB) o czynnik dwa pod względem czułości oraz o czynnik cztery pod względem rozdzielczości kątowej.
Artykuł naukowy opisujący wyniki przeglądu HI4PI został opublikowany w periodyku Astronomy and Astrophysics.
Źródło: ANU
Tagi: Droga Mleczna, wodór w Drodze Mlecznej, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/20/astrofizycy-stworzyli-najbardziej-szczegolowa-mape-drogi-mlecznej/

Astrofizycy stworzyli najbardziej szczegółową mapę Drogi Mlecznej.jpg

Astrofizycy stworzyli najbardziej szczegółową mapę Drogi Mlecznej2.jpg

Astrofizycy stworzyli najbardziej szczegółową mapę Drogi Mlecznej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)