Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Los planet krążących wokół starych gwiazd podwójnych
Radosław Kosarzycki
Planety krążące wokół dwóch gwiazd mogą ? ku zdumieniu naukowców ? przetrwać gwałtowne późne etapy ewolucji gwiazdy, wskazują nowe badania przeprowadzone przez naukowców z NASA Goddard Space Flight Centre oraz York University. Odkrycie jest o tyle zdumiewające, że planety krążące blisko pojedynczej gwiazdy, takie jak chociażby Merkury i Wenus w naszym Układzie Słonecznym ulegną zniszczeniu gdy starzejąca się gwiazdy zacznie zwiększać swoje rozmiary przechodząc w stadium czerwonego olbrzyma.
Badania prowadzone przez Veselina Kostova z NASA Goddard Space Flight Centre we współpracy z Keavinem Moorem i prof. Rayem Jayawardhana z York University pozwoliły naukowcom dojść do wniosku, że planety krążące wokół dwóch gwiazd (w układzie podwójnym) ? zwane także planetami okołopodwójnymi ? często unikają śmierci i zniszczenia przesuwając się na szersze orbity.
Artykuł opisujący wyniki badań pt  Tatooine?s Future: The Eccentric Response of Kepler?s Circumbinary Planets to Common-Envelope Evolution of their Host Stars,? został zaakceptowany do publikacji w periodyku The Astrophysical Journal.
?To scenariusz diametralnie różniący się od tego, który będzie realizowany w naszym własnym układzie planetarnym za kilka miliardów lat, gdy nasze Słońce zacznie powiększać swoje rozmiary i stopniowo będzie pochłaniała planety wewnętrzne, tj. Merkury, Wenus, a może i także Ziemię ? szybciej niż mogłyby one migrować na większe orbity,? mówi Kostov. ?Okazuje się, że gdyby w środku Układu Słonecznego znajdowała się jeszcze jedna gwiazda, mogłoby być zupełnie inaczej.?
Układy podwójne powszechnie występują we Wszechświecie ? to układy składające się z dwóch gwiazd krążących wokół wspólnego środka masy. Jeżeli obie gwiazdy są wystarczająco blisko siebie, gdy jedna z nich zaczyna się powiększać przechodząc w fazę olbrzyma, materia z tej gwiazdy po spirali spływa na mniejszą gwiazdę, przez co z czasem powstaje wspólna dla obu gwiazd atmosfera (często zwana otoczką). Z czasem układ podwójny traci dużą ilość materii lub ulega zniszczeniu w eksplozji supernowej.
?Zważając na ostatnie odkrycia planet krążących wokół gwiazd podwójnych, wśród których część krąży po orbitach o rozmiarach zbliżonych do orbity Merkurego wokół Słońca ? byliśmy ciekawy jaki los czeka tego typu planety,? mówi Jayawardhana. ?Odkryliśmy, że wiele takich planet może przetrwać burzliwe i gwałtowne ostatnie etapy ewolucji ich gwiazd, stopniowo oddalając się od nich.?
Zespół badaczy przeprowadził symulację losu dziewięciu planet okołopodwójnych niedawno odkrytych za pomocą teleskopu Kepler. Okazało się, że większość planet najprawdopodobniej przetrwa fazę wspólnej otoczki gwiazdy podwójnej ? nawet te krążące bardzo blisko tych gwiazd. Co więcej planety mogą migrować na dalsze orbity ? planety znajdujące się na orbitach podobnych do orbity Wenus mogą się przenieść na orbity bliskie orbicie Urana. W niektórych przypadkach planety migrowały nawet na odległość dwa razy większe od odległości Słońce-Pluton.
Co ciekawe, jeżeli wokół gwiazdy podwójnej krąży wiele planet, niektóre z nich mogą zostać całkowicie wyrzucone z układu, a inne mogą zamienić się miejscami z innymi planetami, a nawet zderzyć się z jedną ze swoich gwiazd macierzystych.
Źródło: York University
Tagi: egzoplanety okołopodwójne, Gwiazda podwójna, Tatooine, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/12/los-planet-krazacych-wokol-starych-gwiazd-podwojnych/

Los planet krążących wokół starych gwiazd podwójnych.jpg

Los planet krążących wokół starych gwiazd podwójnych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Facelifting Księżyca co 81 000 lat
Radosław Kosarzycki
Księżyc bombardowany jest tak dużą liczbą skał kosmicznych, że jego powierzchnia przechodzi kompletny lifting co 81 000 lat ? wskazują wyniki badań bazujące na danych NASA, a opublikowane w dniu wczorajszym.
To odświeżanie ? dotyczące górnych dwóch centymetrów luźnego pyłu księżycowego ? dokonuje się 100 razy częściej niż uważano wcześniej.
Naukowcy oszacowali także, że planetoidy i komety uderzające w powierzchnię jedynego naturalnego satelity Ziemi tworzą średnio 180 nowych kraterów o średnicy co najmniej 10 metrów rocznie.
Wyniki badań opublikowane w periodyku Nature opierają się na zdjęciach wykonanych przez Lunar Reconnaissance Orbiter, który regularnie wykonuje mapy Księżyca od 2009 roku.
Porównując zdjęcia tego samego obszaru w regularnych odstępach czasu, zespół naukowców pracujący pod kierownictwem Emersona Speyerera z Arizona State University w Tempe  mógł zliczać liczbę nowych kraterów i ekstrapolować ją na całą powierzchnię Księżyca.
?Odkryliśmy 222 nowe kratery impaktowe i zarejestrowaliśmy 33 procent więcej kraterów o średnicy min. 10 metrów niż przewidywaliśmy? na podstawie wcześniejszych modeli ? mówią naukowcy.
Naukowcy zauważyli także tysiące delikatniejszych zaburzeń powierzchni, które określili jako ?blizny? pochodzące od mniejszych, wtórnych impaktów, które ? na przestrzeni tysięcy lat -wzburzały górną warstwę powierzchni Księżyca nie tworząc przy tym kraterów.
Ziemia także bezustannie jest narażona na zderzenia z planetoidami i meteoroidami, jednak chroni ją gęsta atmosfera.
Każdego dnia w ziemską atmosferę wchodzi ponad 100 ton pyłu i ziaren o rozmiarach ziaren piasku.
Nawet skały o średnicach rzędu 25 merów najprawdopodobniej eksplodują i ulegną dezintegracji w górnych warstwach atmosfery nie powodując większych szkód na powierzchni Ziemi.
Niesamowicie rzadka atmosfera Księżyca zawiera zaledwie 100 cząsteczek gazu i pierwiastków na centymetr sześcienny. Ziemska atmosfera na poziomie morza w tej samej objętości zawiera 100 miliardów miliardów cząsteczek.
Źródło: Nature
Tagi: Księżyc, powierzchnia Księżyca, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/13/facelifting-ksiezyca-co-81-000-lat/

Facelifting Księżyca co 81 000 lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zdziw się, kiedy z 16 na 17 października zaliczysz bezsenną noc. Wszystko przez Superksiężyc
Superksiężyc to zjawisko, na które Ziemia i jej mieszkańcy nie pozostają do końca obojętni. Zobacz, dlaczego w poniedziałek możesz wstać po prostu zmęczony.
Zjawisko Superksiężyca już w nocy z 16 na 17 października. Pełnia dokładnie o 4:22 nad ranem. Jeśli nie zamierzasz czekać do tego momentu i wybierzesz sen zamiast obserwacji zjawiska, twój plan może lec w gruzach. Jak informują specjaliści, w przypadku bezchmurnego nieba ta noc zapisze jako jedna z jaśniejszych w tym roku. Wszystko przez o 30% jaśniejszy i 14% większy Księżyc niż w momencie jego największego oddalenia od Ziemi.
Rozświetlający nocne niebo Superksiężyc jest częstą przyczyną bezsennych nocy, dlatego lepiej przygotować się na taką ewentualność. W niedzielę wieczorem warto zmęczyć się treningiem, wziąć relaksującą kąpiel albo przed pójściem spać napić się ciepłego mleka.
Bliska Ziemi pełnia według niektórych teorii sprzyja też katastrofom naturalnym. Większe ryzyko wystąpienia erupcji aktywnych wulkanów albo trzęsień ziemi ma związek z oddziaływaniem grawitacyjnym Księżyca na naszą planetę.
http://noizz.pl/zdrowie/jak-superksiezyc-wplywa-na-ludzi-ta-noc-moze-byc-bezsenna/8flvw3s?v=888&utm_expid=107725315-10.iOdGcLLlQjiKYSgzZaImIg.1&utm_source=fb&utm_medium=social&utm_campaign=TA_Onet&utm_referrer=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2F

2016-10-13_10h17_02.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełomowy projekt Event Horizon Telescope pozwoli wkrótce sfotografować czarną dziurę
autor: John Moll
Czarne dziury to hipotetyczne ciała niebieskie, które dosłownie pożerają wszystko co znajdzie się w ich zasięgu. Wielu wybitnych naukowców podejrzewa, że mogą to być portale do innych światów. Jednak czarnych dziur nie udało się jak dotąd bezpośrednio zaobserwować a nasza wiedza na ich temat pochodzi od zjawisk, które widzimy w ich otoczeniu. Obiekty te nie emitują ani nawet nie odbijają promieniowania, co skutecznie utrudniło wykonanie tego zadania.
Plany sfotografowania czarnej dziury istniały od dawna. Dziś, dzięki synchronizacji wielu radioteleskopów z całego świata oraz technologii pozwalającej na przechowywanie ogromnych ilości danych i ich transport fizyczny (tzw. sneakernet - wszystkie dane będą gromadzone na dyskach fizycznych w poszczególnych obserwatoriach i transportowane samolotem odrzutowym do wielkiej sieci komputerowej w MIT Haystack Observatory, gdzie nastąpi ich analiza), możemy wystartować z projektem, który umożliwi nam bezpośrednie zaobserwowanie czarnej dziury.
Według ogólnej teorii względności, horyzont czarnej dziury rzuca okrągły "cień" na otaczającą ją plazmę. Naukowcy chcą sfotografować ten "cień", który będzie pierwszym bezpośrednim dowodem na istnienie czarnych dziur. W tym celu powstał specjalny program naukowy Event Horizon Telescope (EHT), którego zadaniem jest obserwacja z odpowiednią rozdzielczością kątową przestrzeni kosmicznej, znajdującej się w bezpośredniej bliskości tego tajemniczego ciała niebieskiego.
Celem obserwacji będzie przede wszystkim znajdująca się w centrum Drogi Mlecznej supermasywna czarna dziura Sagittarius A*, która posiada masę około 4 milionów Słońc i znajduje się około 26 tysięcy lat świetlnych od naszej planety. W programie bierze udział szereg radioteleskopów z całego świata, pracujących na falach milimetrowych i submilimetrowych. Po ich zsynchronizowaniu, otrzymujemy jeden gigantyczny teleskop wielkości Ziemi, który pozwoli na niezwykle dokładną obserwację obiektów takich jak Sagittarius A*.
Projekt badawczy EHT wykazał się już swoją skutecznością pod koniec 2015 roku, gdy świat naukowy powiadomił o pierwszej w historii obserwacji pól magnetycznych tuż poza horyzontem zdarzeń tej supermasywnej czarnej dziury. Ich istnienie było wcześniej postulowane jedynie teoretycznie.
Program EHT pozwoli zatem udowodnić istnienie czarnych dziur, a także wyliczyć ich masę. Naukowcy będą mogli lepiej zrozumieć jak właściwie powstają te ciała niebieskie. Obecnie w projekt zaangażowanych jest 9 radioteleskopów z Antarktydy, Chile, Hawajów, Hiszpanii, Meksyku i Stanów Zjednoczonych, które już w przyszłym roku mają wykonać pierwszy obraz horyzontu zdarzeń supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A*. Prace badawcze pozwolą również sprawdzić prawdziwość ogólnej teorii względności Einsteina. Przyszły rok może okazać się prawdziwie przełomowy dla nauki.
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/przelomowy-projekt-event-horizon-telescope-pozwoli-wkrotce-sfotografowac-czarna-dziure

Przełomowy projekt Event Horizon Telescope pozwoli wkrótce sfotografować czarną dziurę.jpg

Przełomowy projekt Event Horizon Telescope pozwoli wkrótce sfotografować czarną dziurę 2.jpg

Przełomowy projekt Event Horizon Telescope pozwoli wkrótce sfotografować czarną dziurę 3.jpg

Przełomowy projekt Event Horizon Telescope pozwoli wkrótce sfotografować czarną dziurę 4.jpg

Przełomowy projekt Event Horizon Telescope pozwoli wkrótce sfotografować czarną dziurę 5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile galaktyk? 10 razy więcej!

Widzialny Wszechświat zawiera nawet 10 razy więcej galaktyk, niż do tej pory uważano - przekonują na łamach czasopisma "Astrophysical Journal" naukowcy z Wielkiej Brytanii i Holandii. Najnowsza analiza danych zebranych przez kosmiczny teleskop Hubble'a i inne teleskopy wskazuje, że liczba takich galaktyk może przekraczać... bilion.

 Pierwsze szacunki liczby galaktyk były możliwe dopiero w połowie lat 90. minionego wieku, kiedy teleskop Hubble'a przesłał zdjęcia wykonane w ramach programu Hubble Deep Field. Liczbę galaktyk, które ze względu na wiek Wszechświata i ograniczoną prędkość światła mogliśmy wtedy zobaczyć, oceniono na ponad 100 miliardów. Najnowsze analizy danych wskazują jednak, że były to szacunki niepełne i w rzeczywistości pozostawiły na marginesie aż 90 procent galaktyk, które zbyt słabo świecą lub są zbyt daleko, by dostrzec je przy użyciu dostępnego sprzętu.
Badacze pod kierunkiem Christophera Conselice z University of Nottingham wykorzystali oprócz zdjęć z kosmicznego teleskopu Hubble'a także inne dane. Skrupulatnie przekształcili zdjęcia w obrazy 3D i na tej podstawie odtwarzali liczbę galaktyk na różnym etapie rozwoju Wszechświata. Z pomocą modeli matematycznych określili też liczbę galaktyk, których obecne teleskopy nie byłyby w stanie zobaczyć. Wszystko to pozwoliło na wniosek, że dotychczas podawana liczba była co najmniej dziesięciokrotnie zaniżona.  
Osłupieliśmy, gdy okazało się, że aż 90 procent galaktyk Wszechświata dopiero czeka na to, by je zbadać - przyznaje Conselice. Kto wie, czego możemy się dowiedzieć, jeśli z pomocą kolejnych generacji teleskopów będziemy w stanie im się przyjrzeć - dodaje. Dane sięgające ponad 13 miliardów lat wstecz wskazują, że galaktyki nie były w historii Wszechświata równo rozłożone, a z czasem - wskutek ich zderzeń i łączenia się - ich liczba znacznie zmalała.
Autorzy pracy są przekonani, że przy takiej mnogości galaktyk każdy punkt nieba musi fragment jakiejś galaktyki zawierać. Jeśli tak, dlaczego niebo jest w nocy w większości czarne? Być może rozwiązanie tej zagadki, zwanej paradoksem Olbersa, jest następujące: większość z tych galaktyk jest nie tylko dla naszego wzroku, ale też współczesnych teleskopów wciąż niewidoczna, czy to za sprawą przesunięcia ku czerwieni, czy ze względu na pochłanianie ich światła przez warstwy kosmicznego gazu i pyłu. To oznacza, że nasza wiedza o tworzeniu się galaktyk, procesach ich zderzania się i łączenia może się jeszcze gruntownie zmienić, a nowe generacje teleskopów, które pozwolą zobaczyć to, czego nie dostrzega jeszcze nawet teleskop Hubble'a, mogą naprawdę otworzyć nam oczy...
W 2018 roku na orbitę trafi nowy teleskop kosmiczny - teleskop Jamesa Webba. Będzie ciekawie...
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-ile-galaktyk-10-razy-wiecej,nId,2290171

Ile galaktyk.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe planetoidy odkryte przez zespoły uczniów z Jasła i Królika Polskiego
The International Astronomical Search Collaboration (IASC) opublikowało wyniki trzech ostatnich akcji poszukiwań planetoid: PANSTARRS Feb-March 2016, March-May 2016 oraz GAM March-May 2016.
Zespoły z Polski odkryły w sumie 7 nowych obiektów.  
W tym roku zadebiutował zespół z Królika Polskiego prowadzony przez naszego Kolegę Wiesława Słotwińskiego: 31 marca odkrył planetoidę 2016 FW57  (Wiesław Słotwinski & Maciej Pitrus) zaś 1 kwietnia planetoidę 2016 GV80  (Wiesław Słotwinski & Maciej Pitrus).

Zespół z Jasła pod kierownictwem opiekunki Jadwigi Moskal odkrył 31 marca 2016 trzy asteroidy: 2016 GD88, 2016 GL95,  2016 GO193 (Kinga Moskal, Katarzyna Żołądź & Jadwiga. Moskal). Tym samym uczniowie z Jasła mają więc na swoim koncie już 10 asteroid:

- we wrześniu 2012 roku asteroidę 2012 SC21  (Szymon Michałowski  ISP 12, wraz z nauczycielką Jadwigą Moskal)
- 2013 roku odkryli asteroidę 2013 EY77.( Jakub Jasiewicz i Kamil Pisany - Gim2 oraz Szymon Michałowski  ISP 12,)
- w sierpniu 2014 roku odkryli planetoidę  2014 QF139   (Kinga Moskal z ISP12 i Katarzyna Żołądź z Gim2)
- w lutym 2015 roku trzy planetoidy:  2015 BB218 -(odkrywcy: Kinga Moskal - ISP12 , Katarzyna Żołądź, Paulina Bunar i Wiktoria Śliwa Gim2), 2015 BF26 (Kinga Moskal - ISP12, Katarzyna Żołądź i Szymon Michałowski - Gim2) oraz 2015 BL103 (Kinga Moskal - ISP12, Paulina Bunar i Katarzyna Żołądź - Gim2).
- w marcu 2016 roku asteroidę 2015 FR100 (Wiktoria Śliwa i i Katarzyna Żołądź z Gimnazjum Nr 2 oraz Kinga Moskal z   Integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 12)

Pozostałe polskie odkrycia to:  2016 GA120  odkryta przez  zespół z  2 LO w Dębicy pod kierunkiem Sławomira Surowca (Gabriela Kliś, Jakub Bomba & S. Surowiec) oraz 2016 GN31  odkryta przez zespół z Gimnazjum Miejskiego Sierpcu  pod opieką Józefa Urbańskiego (J. Krzeminski, K. Tłusty & M. Wasicki).

Serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych odkryć!
Źródło: PTMA Krosno
http://orion.pta.edu.pl/nowe-planetoidy-odkryte-przez-zespoly-uczniow-z-jasla-i-krolika-polskiego

Nowe planetoidy odkryte przez zespoły uczniów z Jasła i Królika Polskiego.jpg

Nowe planetoidy odkryte przez zespoły uczniów z Jasła i Królika Polskiego2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia
Za nami wyjątkowa noc, bo minęła ona pod znakiem zorzy polarnej, która przez wiele godzin tańczyła nad północnym horyzontem. Zielona wstęga musiała jednak przedzierać się przez chmury, co utrudniało obserwacje. Mimo to udało się ją uwiecznić. Zobaczcie, jak wyglądała.
Mimo, że aktywność słoneczna jest niska, to jednak od czasu do czasu na chwilę rośnie, czego efektem są zorze polarne pojawiające się nad Skandynawią, ale również nad Polską.
Minionej nocy do ziemskich biegunów magnetycznych docierały spore ilości wiatru słonecznego, co zaowocowało pojawieniem się kolorowej zorzy na umiarkowanych szerokościach geograficznych.
Burza geomagnetyczna osiągnęła klasę G3 (Kp=7), co oznaczało, że okresami zorza pojawiła się nisko nad północnym horyzontem w Polsce. Najlepiej było ją obserwować w województwach północnych, gdzie było do niej najbliżej. Im dalej na południe tym warunki obserwacyjne były gorsze, ale mimo to można było zobaczyć zieloną wstęgę.
Niestety, obserwatorzy narzekali na spore zachmurzenie, mgły i niską temperaturę, a także na Księżyc zbliżający się do pełni, który rozjaśnił niebo, tym samym osłabiając jasność samej zorzy.
To piękne zjawisko możecie zobaczyć na zdjęciach od naszych czytelników oraz internautów, publikujących fotografie na serwisach społecznościowych. Jesienno-zimowe noce sprzyjają długim obserwacjom nieba, mamy nadzieję, że zorza jeszcze nas odwiedzi, a wówczas noc nie będzie zbyt zimna, zaś niebo będzie wolne od chmur.
Czym jest i jak powstaje zorza polarna?
Zorze polarne to przepiękne różnokolorowe wstęgi, zasłony lub smugi, falujące lub pulsujące na niebie, w szczególności w okolicach koła podbiegunowego, a niekiedy można je także podziwiać na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli m.in. w całej Europie i w Polsce.
Jednak niewiele ludzi wie, że powstawanie zorzy polarnych ma bezpośredni związek z wybuchami plam słonecznych i ogólnie aktywnością Słońca. Gdy Słońce znajduje się w fazie szczytu aktywności, jak ma to miejsce obecnie, na jego powierzchni tworzy się duża ilość plam.
Szczyt aktywności Słońca następuje regularnie co 11 lat. Wielkie plamy tworzą się jednak także poza szczytem, jak miało to miejsce jesienią 2003 roku, kiedy to trio gigantycznych plam obfitowało w potężne wybuchy i rozbłyski zapisujące się w historii badań naszej dziennej gwiazdy.
Każdej nowo uformowanej plamie (grupie plam) nadawany jest kolejno numer, który ma na celu jej identyfikację. W skład plamy o danym numerze może wchodzić od kilku do kilkudziesięciu plam różnej wielkości. Plamy to nic innego jak miejsca gdzie temperatura jest o wiele niższa niż w pozostałych regionach powierzchni Słońca.
Dzieje się tak na skutek otaczających plamę pól magnetycznych, a czym są one silniejsze, tym plama staje się większa i chłodniejsza, zaś reakcje w niej zachodzące bardziej gwałtowne. W plamach co jakiś czas dochodzi do eksplozji, czyli do wyrzutów materii i rozbłysków promieniowania rentgenowskiego o różnej sile, a czym potężniejszy jest wybuch, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy polarnej na Ziemi.
Najlepsze warunki do powstania zorzy na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli między innymi w Europie, w tym także w Polsce, następują wówczas, gdy wybuchowi plamy towarzyszy koronalny wyrzut masy (tzw. CME), a ona sama znajduje się w bezpośrednim polu rażenia Ziemi, czyli w okolicach środka widocznej z Ziemi tarczy Słońca.
Wówczas z plamy wyrzucana jest chmura silnie naładowanych cząstek, elektronów i protonów, tzw. wiatr słoneczny, który od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin po wybuchu, w zależności od siły wybuchu, dociera do naszej planety, uderzając w ziemskie bieguny magnetyczne, powoduje powstanie burzy magnetycznej, której efektem jest pojawienie się przepięknych zórz polarnych.
Zorza polarna to zjawisko świetlne występujące w górnych warstwach atmosfery czyli w jonosferze lub egzosferze na wysokości od 65 do 400 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Najczęściej w odległości 20-25 stopni od bieguna geomagnetycznego Ziemi - północnego lub południowego. Kolory zorzy polarnej są efektem reakcji cząsteczek wiatru słonecznego z cząsteczkami powietrza.
Gdy smugi mają kolor czerwony to wówczas cząsteczki wiatru słonecznego wchodzą w reakcję z azotem, jeśli zielone to z tlenem, inne są mieszaniną. Na północnej półkuli, aby zobaczyć zorzę trzeba patrzeć w kierunku północnym. Najlepsze warunki do obserwacji zorzy mają miejsce około północy, gdy ta część Ziemi, na której się znajdujemy, jest zwrócona przeciwnie do Słońca.
Bardzo silne burze magnetyczne szalejące w górnych warstwach atmosfery ziemskiej powodują także zakłócenia w łączności satelitarnej i radiowej a emitowane podczas ich trwania promieniowanie rentgenowskie może być groźne dla astronautów, pilotów i pasażerów samolotów lecących na wysokich szerokościach geograficznych.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/116406,zielona-zorza-polarna-tanczyla-nad-polska-zobacz-zdjecia

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia2.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia3.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia4.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia5.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia6.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia7.jpg

Zielona zorza polarna tańczyła nad Polską. Zobacz zdjęcia8.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Superpełnia Księżyca już w ten weekend. Jak ją zobaczyć?
W weekend będziemy mogli obserwować na nocnym niebie pierwszą z trzech tegorocznych superpełni Księżyca. Nasz naturalny satelita będzie o 14 procent większy i o 32 procent jaśniejszy niż zwykle podczas pełni. Jak i gdzie go obserwować? Mamy dla Was poradnik.
W nocy z soboty na niedzielę (15/16.10) czeka nas wyjątkowe zjawisko, a mianowicie pełnia superksiężyca. Od zwyczajnej pełni różni się ona tym, że Księżyc znajduje się wyjątkowo blisko Ziemi i jednocześnie świeci najmocniej światłem odbitym.
Definicję superksiężyca wymyślił przeszło 35 lat temu astrolog Richard Nolle. Zgodnie z nią w tym roku aż trzy pełnie zaliczają się do miana superksiężyca. Niebawem mamy szansę zobaczyć pierwszą z nich. Na kolejne przyjdzie nam poczekać do 13 listopada (największa pełnia w tym roku) i 13 grudnia.
Najpierw w niedzielę (16.10) o godzinie 6:23 nastąpi pełnia, a więc Słońce, Ziemia i Księżyc znajdą się na jednej linii. Z kolei największe zbliżenie się Księżyca do Ziemi nastąpi w poniedziałek (17.10) o godzinie 1:37. Dzielić nas będzie wówczas dystans 357,859 kilometrów. Dla porównania średni dystans Księżyca od Ziemi to 382,900 kilometrów.
Jako iż Księżyc wejdzie w pełnię tuż przed swym schowaniem się za horyzont i jednocześnie przed wschodem Słońca, warto wybrać się na obserwację i sesję fotograficzną o świcie, krótko przed godziną 6:00. Księżyc będzie się wówczas znajdować nisko nad zachodnim horyzontem.
Superpełnia jest tak fascynującym zjawiskiem, ponieważ tarcza Księżyca jest o 14 procent większa i o 32 procent jaśniejsza niż zazwyczaj podczas pełni. Szczególnie ciekawie Księżyc prezentuje się tuż przed wschodem lub po zachodzie Słońca, czyli wówczas, gdy Srebrny Glob znajduje się nisko nad horyzontem, a niebo jest delikatnie rozjaśnione intensywnymi barwami.
Warto też wiedzieć, że w październiku mówimy o Pełni Księżyca Myśliwych, gdyż właśnie oni wybierali się dawniej o świcie ze swymi czworonożnymi przyjaciółmi na łowy. Zanim nastał świt i wzeszło Słońce ku zachodniemu horyzontowi skłaniał się olbrzymi Księżyc w pełni.
Z powodu zjawisk optycznych księżycowa tarcza będzie się wydawać większa niż, gdy znajduje się wysoko na niebie. Superpełnia Księżyca nie będzie miała kolosalnego wpływu na Ziemię.
Zakreśli się jedynie większymi niż zazwyczaj pływami, ale nie większymi niż o kilka centymetrów od tych obserwowanych podczas zwyczajnych pełni. Naukowcy uspokajają, że nie grożą nam z tego powodu kataklizmy, bo podobne zjawiska na przestrzeni historii zdarzały się wielokrotnie.
Pewne jest natomiast to, że osoby często odczuwające różnorodne dolegliwości podczas pełni, mogą się poczuć gorzej, więc czeka je nieprzespana noc. Ostatnia wyjątkowo duża pełnia miała miejsce w marcu 2011 roku, kiedy okazała się największą od 18 lat.
Najbliższa pełnia jest rozgrzewką, bo jeszcze większa pełnia spodziewana jest w nocy z 14 na 15 listopada. Wtedy Księżyc znajdzie się w odległości 356,523 kilometrów, czyli najbliżej Ziemi od początku tego stulecia.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/116405,superpelnia-ksiezyca-juz-w-ten-weekend-jak-ja-zobaczyc

Superpełnia Księżyca już w ten weekend. Jak ją zobaczyć.jpg

Superpełnia Księżyca już w ten weekend. Jak ją zobaczyć2.jpg

Superpełnia Księżyca już w ten weekend. Jak ją zobaczyć3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd ta dziura na marsjańskim księżycu?
Radosław Kosarzycki
Największy księżyc Marsa ? Fobos ? rozbudza wyobraźnię opinii publicznej i otoczony jest swego rodzaju tajemniczością już od dziesiątek lat. Jednak symulacje numeryczne przeprowadzone niedawno w Lawrence Livermore National Laboratory (LLNL) rzucają nowe światło na tego enigmatycznego satelitę.
Najbardziej charakterystyczną cechą powierzchni Fobosa (o średnicy 22 kilometrów) jest krater Stickney (o średnicy 9 kilometrów) ? potężny krater rozciągający się niemal na połowie księżyca. Dzięki temu kraterowi Fobos na swój sposób przypomina Gwiazdę Śmierci z ?Gwiezdnych Wojen?. Jednak od dziesięcioleci zrozumienie procesów, które doprowadziły do powstania tak masywnego krateru, stanowi spore wyzwanie dla badaczy.
Teraz, po raz pierwszy w historii, fizycy z LLNL przedstawili w jaki sposób zderzenie z planetoidą lub kometą mogło doprowadzić do powstania krateru Stickney nie niszcząc go całkowicie. Wyniki badań, które także rozwiewają teorie dotyczące powstawania tajemniczych zmarszczek na powierzchni, opublikowano w periodyku Geophysical Review Letters.
?Udało nam się dowieść, że można doprowadzić do powstania takiego krateru bez niszczenia całego księżyca, jeżeli wykorzysta się właściwą porowatość i rozdzielczość w symulacjach 3D,? mówi Megan Bruck Syal, autorka artykułu i członkini zespołu obrony planetarnej w LLNL. ?Nie ma zbyt wielu miejsc, w których można przeprowadzić obliczenia z wymaganą przez nas rozdzielczością.?
Badania wykazały, że istnieje szereg możliwych zestawów rozmiaru i prędkości impaktora, jednak Syal wspomina jeden możliwy scenariusz, w którym mamy do czynienia z impaktorem o średnicy 250 metrów przemieszczającym się z prędkością 6 km/s.
Wcześniejsze badania prowadzono na symulacjach 2D w niższej rozdzielczości, przez co nie udawało się skutecznie odtworzyć krateru Stickney. Co więcej, wcześniejsze badania nie uwzględniały porowatości skorupy Fobosa ? cechy niezwykle istotnej zważając na fakt, że Fobos ma niższą gęstość niż powierzchnia Marsa.
Oprócz tego, że symulacja wskazuje jak masywne zderzenie mogło doprowadzić do powstania krateru Stickney, badania tłumaczą także inną związaną z nim teorię. Niektórzy naukowcy uważali, że setki równoległych rowków, które wydają się promieniować od krateru, także powstały wskutek impaktu. Niemniej jednak symulacje wskazują, że pęknięcia skorupy Fobosa w ogóle nie przypominałyby prostych, długich, równoległych rowków. Z drugiej strony symulacje wskazują na możliwość, że powolnie toczące się głazy, wzruszone przez zderzenie, mogły spowodować powstanie rowków. Jednak do przetestowania tej teorii niezbędne będą dalsze badania.
Badania stanowiły jeden z testów oprogramowania open-source o nazwie Spheral rozwijanego w LLNL przez zespół obrony planetarnej LLNL. Badacze wykorzystują oprogramowanie takie jak Spheral do symulowania różnych metod odchylania potencjalnie zagrażających Ziemi planetoid.
?Obiekt na tyle duży i na tyle szybki co obiekt, który doprowadził do powstania krateru Stickney, miałby naprawdę duży wpływ na Ziemię,? mówi Syal. ?Jeżeli NASA zauważy potencjalnie niebezpieczną planetoidę zmierzającą w stronę Ziemi, chcielibyśmy mieć możliwość zmiany jej trajektorii. Będziemy mieli praktycznie jedną szansę na skuteczny manewr ? a konsekwencje niepowodzenia nie mogłyby być wyższe.  Dlatego też przeprowadzamy takie eksperymenty jak ten, aby nasze oprogramowanie było gotowe wtedy, kiedy będziemy go najbardziej potrzebowali.?
Źródło: Lawrence Livermore National Laboratory
Tagi: Fobos, krater Stickney, księżyce Marsa, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/13/skad-ta-dziura-na-marsjanskim-ksiezycu/

Skąd ta dziura na marsjańskim księżycu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny zapowiadają na poniedziałek start statku kosmicznego Shenzhou 11
Chiny zapowiadają załogową misja statku kosmicznego typu Shenzhou
? Lot wykonany będzie w poniedziałek o godz. 7.30 czasu lokalnego ( godz.1.30 w Polsce)
? Misja przeprowadzona zostanie w ramach chińskiego programu kosmicznego
? Załoga będzie się składać z 2 astronautów
Zadaniem statku Shenzhou 11 będzie dostarczenie załogi do chińskiego modułu orbitalnego Tiangon-2, który zastąpił znajdujący się wcześniej na orbicie zespół Tiangong-1.

Załoga spędzi w laboratorium kosmicznym Tiangong-2 ponad miesiąc, badając sprawność systemu oraz procesy związane ze średniookresowym przebywaniem w kosmosie. Astronauci będą też przeprowadzać i nadzorować eksperymenty naukowe, w tym - medyczne. Ich zadaniem będzie również uzupełnienie paliwa.

Umieszczenie laboratorium Tiangong-2 (niebiański pałac) na orbicie planowano początkowo na koniec w 2016 roku. Moduł znajduje się na orbicie już od 15 września. Jest on przeznaczony do doświadczeń z udziałem załogowego statku kosmicznego oraz towarowego Tianzhou.
Eksperymenty te będą stanowiły etap w pracach nad chińską stałą stacją orbitalną.

W najbliższych latach ChRL chce rozpocząć prace nad własną stacją kosmiczną; kluczowy moduł Tianhe-1 (niebiańska harmonia) ma zostać wystrzelony w kosmos w 2018 roku. Jeśli Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) zgodnie z planem zostanie wyłączona z użytku w 2024 roku, Chiny będą jedynym krajem na świecie dysponującym stałą placówką w kosmosie.
W 2021 roku Państwo Środka chce wysłać sondę na Marsa, a trzy lata później wyekspediować na Księżyc załogowy statek kosmiczny.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Chiny-zapowiadaja-na-poniedzialek-start-statku-kosmicznego-Shenzhou-11,wid,18544754,wiadomosc.html?ticaid=117ea1

Chiny zapowiadają na poniedziałek start statku kosmicznego Shenzhou 11.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny/Gowin: liczymy na współpracę w sektorze kosmicznym
Liczymy na pogłębienie polsko-chińskiej współpracy w sektorze kosmicznym ? powiedział w piątek PAP w Chinach wicepremier, minister nauki Jarosław Gowin. W Pekinie spotkał się z władzami Chińskiej Akademii Technologii Kosmicznych.
Gowin od poniedziałku przebywa z misją w Chinach, gdzie spotyka się m.in. z przedstawicielami rządu ChRL i wyższych chińskich uczelni. Wziął także udział w spotkaniu z władzami Chińskiej Akademii Technologii Kosmicznych (CAST). CAST w 1970 r. umieściła w przestrzeni okołoziemskiej pierwszego sztucznego satelitę chińskiej produkcji Dong Fang Hong 1.
 
"Chińczycy bardzo intensywnie rozwijają swój przemysł kosmiczny. Są wschodzącą potęgą przemysłu kosmicznego. Polska chce rozwijać badania nad kosmosem i przemysł kosmiczny, od kilku lat mamy własne ambicje w tej dziedzinie" ? powiedział. Dodał, że polsko-chińska współpraca kosmiczna już się rozpoczęła.
 
Polska Agencja Kosmiczna w czerwcu, w trakcie wizyty prezydenta Chin w Polsce, podpisała porozumienie o współpracy z Chińską Narodową Agencją Kosmiczną. "Wkroczyliśmy w kolejny etap realizacji tego porozumienia, czyli dyskusję o projektach związanych z przyszłymi misjami kosmicznymi. Chcemy zaangażować polskie firmy w projekty chińskiego sektora kosmicznego" - powiedziała PAP w Pekinie dr Marta Wachowicz, dyrektor departamentu strategii i współpracy międzynarodowej Polskiej Agencji Kosmicznej.
 
Jak dodała, Chińczycy obecnie angażują ogromne środki w badania kosmiczne. "Wystrzeliwują rocznie wielokrotnie więcej satelitów niż Stany Zjednoczone czy Europa. Potrzebują jednak, tak jak inne państwa w każdym innym sektorze, współpracowników, i dobrze byłoby, gdyby Polska również uczestniczyła w badaniach kosmosu i misjach satelitarnych prowadzonych przez ten kraj" - podkreśliła.
 
Dodała, że podczas wizyty w Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej w efekcie rozmów podjęto decyzję o powołaniu dwóch grup roboczych. "Być może uda się również stworzyć platformę biznesową dla polskich i chińskich firm sektora kosmicznego. Rozmawiamy o konkretach" ? powiedziała.
 
Z Pekinu Łukasz Osiński (PAP)
 
luo/ kot/ mc/ pro/
Tagi: chiny
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411632,chinygowin-liczymy-na-wspolprace-w-sektorze-kosmicznym.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga na doniesienia związane z odkryciem Kosmitów!
Wysłane przez kuligowska
Czy to możliwe, że zarejestrowaliśmy sygnał nadawany przez obcą cywilizację? Opinia publiczna jest bardzo zainteresowana takimi doniesieniami ? nawet wtedy, gdy są one formułowane dość ostrożnie. Pojawiły się ostatnio pogłoski, że ukazała się poważna publikacja na temat pewnych danych, które dwóch naukowców zinterpretowało jako możliwie wiadomości od istot pozaziemskiego pochodzenia.

Według tych badań nie chodzi tu o tylko jedną gwiazdę. Miałoby być kilka ? a wszystkie zdaniem autorów charakteryzują się nagłymi, trudnymi do wyjaśnienia pojaśnieniami obserwowanego promieniowania. Być może więc domniemanych cywilizacji pozaziemskich powinniśmy szukać właśnie w dziedzinie optycznej (a nie, jak głównie dotąd, na falach radiowych)?

Artykuł naukowy, o którym tu mowa, został przyjęty do publikacji przez prestiżowe pismo wydawane przez Astronomical Society of the Pacific. Głosi on między innymi, że wykryte sygnały mają dokładnie taki kształt jak hipotetyczne komunikaty nadawane przez ETI (ang. Extra-Terrestrial Intelligence), opisane i przewidziane w poprzednich publikacjach, a zatem są zgodne z przedstawioną wcześniej hipotezą.

Jednak ? jak twierdzi z kolei Seth Shostak, słynny astronom od kilkudziesięciu lat zaangażowany w badania prowadzone przez Instytut SETI ? co najmniej trzech recenzentów przygotowywanej publikacji niezbyt chętnie skłaniało się do jej przyjęcia do druku. Niektórzy naukowcy podchodzą też ze sceptycyzmem między innymi do opisywanej tam metody redukcji danych optycznych. Zalecają także dużą ostrożność w ogólnym podejściu do tematu. Dyrektor oddziału SETI w Berkeley, Andrew Siemion (sam zresztą też od lat zajmujących się podobnymi poszukiwaniami) prosi o opanowanie emocji. Jego zdaniem otrzymane wyniki są bardzo ciekawe, ale niezbędne są dalsze badania, wykonane tym razem przy udziału innej aparatury naukowej.

Również organizacja Breakthrough Listen wydała w tej sprawie własne oświadczenie. Zgodnie z nim ?jeden z dziesięciu tysięcy opisywanych obiektów z nietypowymi widmami, badanych przez Borra i Trottiera, z pewnością zasługuje na dalsze studiów. Jednak wyciąganie tak niecodziennych wniosków wymaga posiadania naprawdę nadzwyczajnych dowodów. Jest za wcześnie na jednoznaczne przypisanie tych sygnałów do działań prowadzonych przez hipotetyczne cywilizacje pozaziemskie.?

Międzynarodowe, wspólnie uzgodnione protokoły postępowania w wypadku wykrycia potencjalnych dowodów na istnienie życia pozaziemskiego wymagają potwierdzenia tych dowodów przez niezależnie grupy badawcze posługujące się własnymi teleskopami ? w praktyce przez co najmniej dwa różne obserwatoria. Dodatkowo przed ogłoszeniem danego odkrycia należy z całą pewnością wykluczyć wszystkie potencjalne, naturalne źródła danego sygnału.

Nietypowe i trudne do naukowego wyjaśnienia skoki w obserwowanym rozkładzie Fouriera widm gwiazd, takie jak te dostrzeżone przez Borra i Trottiera, mogą być na przykład wynikiem błędów optyki teleskopu, a także powstawać podczas niewłaściwej obróbki zebranych danych. Przytacza się tu przykłady takie jak artefakty obserwacyjne, tzw. fringing, czy wzajemne niedopasowanie detektorów ? powodują one pojawianie się ?sztucznych? wzorców w rejestrowanych widmach. Także ruch teleskopu, zmiany pogodowych warunków obserwacyjnych, czy kalibracja mogą wpłynąć na powstanie niepożądanych i ledwo wykrywalnych sygnałów. Dlatego tak ważna jest weryfikacja przeprowadzona przy pomocy niezależnego instrumentu badawczego.

Co jeszcze można wyczytać w oświadczeniu? W skali rankingowej podobnych odkryć, zdefiniowanej przez specjalistów w zakresie życia pozaziemskiego, waga opisywanych sygnałów w kontekście poszukiwań ETI tylko nieznacznie przekracza wartość zero. Do potwierdzenia tych obserwacji daleka więc jeszcze droga. Część niezależnych weryfikacji będzie jednak prowadzona przez teleskopy przynależne do Konsorcjum Breakthrough Listen.

Podobnie jak w przypadku wcześniejszych, obiecujących wiadomości - ?niewytłumaczalnych? sygnałów radiowych, megastruktury okrążającej gwiazdę podobną do Słońca, skał na Marsie i innych atrakcyjnych medialnie doniesień - jest więc po prostu za wcześnie, by móc powiedzieć, że odkryto coś naprawdę przełomowego.

Więcej informacji:
?    Oryginalny artykuł
?    Publikacja naukowa (arXiv.org)
?    SETI dzisiaj
?    O breakthrough Listen


Żródło: astronomy.com

Zdjęcie: radioteelskopy Allena (Allen Telescope Array) wykorzystywane m.in. przez Instytut SETI
Źródło: seti.org
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/uwaga-na-doniesienia-zwiazane-odkryciem-kosmitow-2551.html

Uwaga na doniesienia związane z odkryciem Kosmitów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trwają konsultacje w sprawie Polskiej Strategii Kosmicznej
Wysłane przez czart
Jeszcze kilka dni zostało na nadsyłanie uwag w sprawie założeń Polskiej Strategii Kosmicznej. Zainteresowane podmioty mogą je nadsyłać do Ministerstwa Rozwoju do 21 października 2016 r.

Wiceminister Rozwoju, Jadwiga Emilewicz, przedstawiła w połowie września założenia Polskiej Strategii Kosmicznej. Pełen dokument z założeniami strategii został zamieszczony na stronie internetowej Ministerstwa Rozwoju. Zachęcamy do zapoznania się z nim.

Jednocześnie ministerstwo czeka na uwagi od zainteresowanych podmiotów. Można je nadsyłać w terminie do 21 października 2016 r. na adres siedziby Ministerstwa Rozwoju lub e-mailowo na skrzynkę [email protected].

Wywiad z Jadwigą Emilewicz będzie można przeczytać w najbliższym zeszycie "Uranii" nr 5/2016.

Więcej informacji:
?    Ogłoszono Polską Strategię Kosmiczną
?    Informacja na stronie Ministerstwa Rozwoju
?    Założenia Polskiej Strategii Kosmicznej (plik PDF)
?    Polska Strategia Kosmiczna - konsultacje społeczne do 21.X.2016 r.

Na zdjęciu:
Jeden z polskich "marsjańskich" łazików studenckich, które brały udział w zawodach European Rover Challenge 2016 w Jasionce koło Rzeszowa. Fot. Sebastian Soberski.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/trwaja-konsultacje-sprawie-polskiej-strategii-kosmicznej-2550.html

Trwają konsultacje w sprawie Polskiej Strategii Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za nami pełnia myśliwych.
Księżyc był wyjątkowo duży i jasny
W niedzielę rano byliśmy świadkami kolejnej pełni Księżyca. Tym razem została ona nazwana na cześć myśliwych, gdyż jasny Księżyc ułatwiał im kiedyś polowanie.
Pełnia myśliwych" pojawiła się na niebie w niedzielę o godz. 4.25 rano czasu GMT (Uniwersalnego Czasu Greenwich), co oznacza, że u nas była widoczna o 6.25. Słońce wschodzi teraz później (najwcześniej na wschodzie Polski, około godz. 6.50), więc w czasie, gdy oświetliło całą tarczę Księżyca, było jeszcze ciemno.
Niestety pogoda nie była najlepsza do obserwacji zjawiska, bo niebo miejscami się zachmurzyło. Reporterowi 24 - Casimirusowi udało się jednak upolować Księżyc pośród chmur.
Pełnia myśliwych
Nazwa "pełnia myśliwych", podobnie jak te odnoszące się do innych miesięcy, została nadana jeszcze przez Indian. Październikowa pełnia zyskała miano "pełni myśliwych", ponieważ to w tym okresie zwierzęta były utuczone po lecie, a lokalne plemiona mogły na nie polować i przygotować w ten sposób zapasy na zimę. Opadające liście i więdnące o tej porze roku trawy sprawiały, że zwierzęta były lepiej widoczne. Dodatkowo polowania ułatwiał duży jasno świecący w październiku Księżyc.
Superpełnia
Październikowa pełnia jest niezwykła także z innego względu. Dzień po niej, czyli 17 października, Księżyc znajdzie się w perygeum swojej orbity, co oznacza, że będzie najbliżej Ziemi w tym roku. Zjawisko to jest określane mianem superksiężyca lub superpełni. Nasz naturalny satelita znajduje się wtedy w najmniejszej odległości od Błękitnej Planety. Według NASA, w tym położeniu Księżyc dla obserwatorów jest nawet do 14 procent większy i świeci do 30 procent jaśniej niż w apogeum (gdy jest najdalej od Ziemi). "Pełnia myśliwych" właściwie zbiegła się w czasie z superpełnią, więc Księżyc był wyjątkowo duży i jasny.
Pełnia Księżyca polega na tym, że Srebrny Glob znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi niż Słońce. W tym czasie dla obserwatorów na Ziemi półkula Księżyca skierowana w stronę naszej planety jest cała oświetlona i okrągła.
Jeśli udało Wam się zrobić zdjęcia Księżyca podczas "pełni myśliwych", wysyłajcie je na Kontakt 24. Czekamy na Wasze materiały!
Źródło: almanac.com, tvnmeteo.pl, wikipedia
Autor: zupi/jap
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/za-nami-pelnia-mysliwych-ksiezyc-byl-wyjatkowo-duzy-i-jasny,214628,1,0.html

Za nami pełnia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uran może mieć jeszcze dwa dodatkowe księżyce
Radosław Kosarzycki
Wokół Urana po bardzo ciasnych orbitach mogą krążyć dwa małe, dotąd niezauważone księżyce. Mogłyby one tłumaczyć falistą strukturę pierścieni wokół planety.
Lodowy olbrzym posiada 27 znanych księżyców ? dużo mniej niż 67 i 62 naturalne satelity krążące wokół odpowiednio Jowisza i Saturna. Uran jest jednak mniejszą od nich planetą, co może po części tłumaczyć tę różnicę.
Możliwe jednak, że wcześniej po prostu nie mieliśmy okazji poszukać kolejnych księżyców Urana. W przeciwieństwie do gazowych olbrzymów, w pobliżu Urana przeleciała tylko jedna sonda ? Voyager 2. To właśnie obserwacje z tej sondy trzykrotnie zwiększyły liczbę znanych księżyców. Jak na razie na orbicie wokół Urana nie znalazła się żadna sonda.
Oprócz księżyców Uran posiada ciemne, wąskie pierścienie. Naukowcy odkryli pierwszy z nich w 1977 roku gdy planeta i jej pierścienie przyćmiły światło docierające do nas od odległej gwiazdy. Później sonda Voyager 2 odkryła dwa księżyce ? Kordelię i Ofelię- krążące po obu stronach najbardziej zewnętrznego pierścienia zwanego Epsilon. Grawitacyjne oddziaływanie ze strony tych dwóch księżyców umieszczało cząstki tworzące pierścień w bardzo ciasnym i wąskim pierścieniu.
Teraz planetolodzy Rob Chancia i Matthew Hedman z University of Idaho w Moscow ponownie przeanalizowali dane z Voyagera i dostrzegli faliste struktury w dwóch innych pierścieniach zwanych Alfa i Beta. Wytłumaczeniem dla tych struktur tak samo może być przyciąganie grawitacyjne ze strony księżyca leżącego na zewnątrz każdego z tych pierścieni.
?Te księżyce są bardzo małe,? mówi Chancia ? o średnicy rzędu 4 do 14 kilometrów (jeżeli w ogóle istnieją). To znaczyłoby, że są mniejsze niż jakikolwiek ze znanych księżyców Urana ? i zbyt małe, aby mógł je wyraźnie zarejestrować jakikolwiek instrument sondy Voyager.
Wnioskując po pierścieniach można przypuszczać, że domniemane księżyce są stosunkowo ciemne. ?Nie tylko pierścienie Urana są ciemne ? ciemna jest też większość jego księżyców w tym regionie,? dodaje Hedman.
Istnienie obu księżyców jest ?bardzo prawdopodobne,? mówi Mark Showalter z Instytutu SETI w Mountain View w Kalifornii, który ma na swoim koncie odkrycia księżyców Saturna, Urana, Neptuna i Plutona.
W nadchodzących miesiącach Showalter wraz ze ze współpracownikami planuje przeanalizować obserwacje Urana za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a, który pozwolił odkryć cztery najmniejsze księżyce Plutona jeszcze przed wizytą sondy New Horizons.
Jeżeli nie uda się odkryć księżyców w danych z Hubble?a, kolejną szansę będzie miała dopiero sonda, która weszłaby na orbitę wokół tego lodowego olbrzyma.
Więcej informacji:
?    artykuł naukowy
Źródło: newscientist, Elthiryel
Tagi: księżyce Urana, pierścienie Urana, Uran, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/15/uran-moze-miec-jeszcze-dwa-dodatkowe-ksiezyce/

Uran może mieć jeszcze dwa dodatkowe księżyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lądownik Schiaparelli odłącza się od sondy Trace Gas Orbiter
Radosław Kosarzycki
Po trzynastu latach od pierwszej, nieudanej próby, jutro (niedziela) Europa ponownie osiągnie krytyczny moment w nowej próbie poszukiwania na Czerwonej Planecie śladów życia ? tym razem w ramach misji realizowanej wspólnie z Rosją.
Kontrolerzy misji polecą sondzie znajdującej się 175 milionów kilometrów od Ziemi uwolnienie i odpowiednie skierowanie niewielkiego lądownika, który ma osiąść na zimnej, suchej powierzchni Czerwonej Planety.
Celem lądownika, który w środę (19 października) dotrze na powierzchnię Marsa, jest wyłącznie przetarcie szlaku dla łazika, który dotrze na Marsa za kilka lat, a który będzie miał za zadanie wwiercić się pod powierzchnię Marsa w poszukiwaniu śladów życia.
?Naszym celem jest potwierdzenie, że potrafimy dotrzeć na powierzchnię, wykonywać na niej eksperymenty i zebrać dane naukowe,? mówi Mark McCaughrean z ESA.
Dumnie noszący imię Schiaparelli, ważący 600 kilogramów lądownik oddzieli się od swojego transportera ? sondy Trace Gas Orbiter (TGO) ? po siedmiomiesięcznej podróży z Ziemi na Marsa, podczas której wspólnie pokonali 496 milionów kilometrów.
Lądownik Schiaparelli oraz sonda TGO ? która wejdzie na orbitę Marsa, skąd będzie badała jego atmosferę w poszukiwaniu gazów wydalanych przez organizmy żywe ? stanowią pierwszą fazę wspólnego, europejsko-rosyjskiego projektu ExoMars.
Druga faza, której start zaplanowano na 2020 rok (po dwuletnim opóźnieniu), składa się z łazika ExoMars. To właśnie przed startem tego łazika Schiaparelli ma sprawdzić czy ESA posiada odpowiednią technologię wejścia w atmosferę i miękkiego lądowania na powierzchni Marsa.
Ponad połowa amerykańskich, rosyjskich i europejskich prób lądowania na powierzchni Marsa podjętych od lat sześćdziesiątych zakończyła się niepowodzeniem.
Dla Europy ostatnią próbą była brytyjska misja Beagle 2, w której lądownik zamilkł tuż po oddzieleniu się od sondy Mars Express w grudniu 2003 roku.
Lądownik został dostrzeżony na zdjęciach powierzchni Marsa dopiero w styczniu 2015 roku. Okazało się, że pomimo niepowodzenia w nawiązywaniu kontaktu z Ziemią, Beagle 2 wylądował na powierzchni Marsa.
Jak dotąd tylko amerykańska agencja kosmiczna była w stanie wylądować i operować łazikami na powierzchni Marsa.
Jeżeli na Marsie istnieje życie ? nie uda się go znaleźć na powierzchni, bowiem jest ona bombardowana dużą ilością promieniowania ultrafioletowego i promieniami kosmicznymi.
Jednak naukowcy zauważają, że śladowe ilości metanu w rzadkiej atmosferze Marsa mogą wskazywać, że pod powierzchnią wciąż mogą zachodzić jakieś procesy biologiczne. Cząsteczki metanu szybko są rozkładane pod wpływem promieniowania ultrafioletowego, dlatego jeżeli gaz ten wciąż zauważalny jest w atmosferze Marsa, to musi skądś pochodzić, coś musi produkować metan.
Jednym z możliwych źródeł metanu mogą być podziemne wulkany.
Innym może być życie na Marsie: jednokomórkowe mikroby zwane metanogenami, które na Ziemi żyją w środowisku beztlenowym, np. w żołądkach zwierzęcych, w których zamieniają dwutlenek węgla na metan.
Naukowcy mają nadzieję, że łazik ExoMars ? wyposażony w instrumenty, które będą w stanie wwiercić się 2 metry pod powierzchnię Marsa ? dostarczy wskazówek co do pochodzenia marsjańskiego metanu.
Zanim jednak do tego dojdzie, wyniki uzyskane w przyszłym tygodniu przez lądownik Schiaparelli, pozwolą lepiej zaprojektować podwozie łazika.
Lądownik odczepi się od TGO jutro około godziny 16:30 w odległości ok. 1 miliona kilometrów od Czerwonej Planety. W atmosferę Marsa Schiaparelli wejdzie w środę na wysokości ok. 121 kilometrów i przy prędkości prawie 21 000 kilometrów na godzinę.
Gorący i burzliwy lot przez atmosferę Czerwonej Planety potrwa około sześciu minut.
Przez pierwsze trzy-cztery minuty lotu przez atmosferę lądownik będzie chroniony przez osłonę aerodynamiczną, która będzie pochłaniała i rozpraszała gorąco generowane przez opór atmosfery.
Po osiągnięciu wysokości 11 kilometrów i zwolnieniu do 1700 km/h zostanie otwarty spadochron naddźwiękowy. Po dalszym zmniejszeniu prędkości lądownik odrzuci osłonę i spadochron, a następnie uruchomi dziewięć silników kontrolujących prędkość. Zwolni niemal do zera na wysokości 2 metrów, po czym wyłączy silniki i opadnie na powierzchnię.
Energia uderzenia o powierzchnie ma być pochłonięta przez specjalnie do tego przystosowaną strukturę na dolnej części lądownika ? podobną do strefy zgniotu w samochodach.
Zasilany jedynie akumulatorami i pozbawiony paneli słonecznych lądownik powinien przetrwać na powierzchni Marsa od dwóch do trzech dni.
?Nawet jeżeli nie zadziała w ogóle, uzyskamy dużo nowych informacji. Jak coś pójdzie nie tak, będziemy wiedzieli co jest przyczyną niepowodzenia.?
Po uwolnieniu lądownika, TGO zmieni tor lotu, aby uniknąć zderzenia z Marsem. Następnie rozpocznie się trwający 12 miesięcy proces hamowania aerodynamicznego, w którym sonda będzie ocierała się o marsjańską atmosferę, aby wytracić energię i zmniejszyć prędkość ? z czasem zmieniając swoją wydłużoną orbitę na kołową.
Na początku 2018 roku sonda rozpocznie analizowanie atmosfery Marsa z wysokości 400 kilometrów.
Jeżeli uwolnienie lądownika w dniu jutrzejszym zakończy się niepowodzeniem, kontrolerzy misji mają jeszcze jedną szansę na wykonanie tego manewru w poniedziałek.
Źródło: AFP
Tagi: Mars, misje marsjańskie, Schiaparelli, TGO, Trace Gas Orbiter, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/15/ladownik-schiaparelli-odlacza-sie-od-sondy-trace-gas-orbiter/

Lądownik Schiaparelli odłącza się od sondy Trace Gas Orbiter.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Juno ma problemy z głównym silnikiem
Radosław Kosarzycki
Sonda Juno działa bez zarzutu odkąd 4 lipca weszła na orbitę wokół Jowisza ? na tyle bez zarzutu, na ile może iść kiedy promieniowanie powoli niszczy sondę.
Etap pracy bez zarzutu skończył się jednak w czwartek kiedy to menedżerowie misji podjęli próbę wysłania do sondy jednej z komend.
Zgodnie z informacją przekazaną prasie przez NASA, dwa zawory odgrywające istotną rolę podczas uruchamiania głównego silnika sondy nie zadziałały prawidłowo podczas wykonywania sekwencji komend. ?Zawory miały się otworzyć w kilka sekund, a zajęło im to kilka minut,? mówi Rick Nybakken, menedżer projektu Juno w Jet Propulsion Laboratory. ?Musimy najpierw lepiej zrozumieć problem, aby móc prawidłowo uruchomić silnik główny.?
NASA planowała uruchomić silnik Leros 1b, jej główne źródło napędu, w nadchodzącą środę. Celem było skrócenie okresu orbitalnego sondy z 53.4 do 14 dni.  Idealnym momentem na wykonanie tego typu manewru jest moment, w którym sonda znajduje się najbliżej planety. Następna okazja w przypadku Juno będzie dopiero 11 grudnia. To miało być ostatnie uruchomienie silnika Leros 1b, który zadziałał bez zarzutu 4 lipca wprowadzając sondę na precyzyjną orbitę wokół Jowisza. Wszystkie następne manewry mogą być wykonywane przez mniejsze silniki pokładowe.
Naukowcy przyznają, że dłuższy okres orbitalny nie wpłynie na jakość danych naukowych zbieranych przez sondę podczas zbliżeń do biegunów planety. Niemniej jednak jeżeli problemu nie da się rozwiązać, sonda nie będzie w stanie wykonać zaplanowanej liczby okrążeń wokół planety. Według pierwotnych planów sonda Juno miała okrążyć Jowisza 36 razy w ciągu najbliższych 20 miesięcy.
Źródło: arstechnica
 
Tagi: Jowisz, Sonda Juno, sondy do Jowisza, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/15/juno-ma-problemy-z-glownym-silnikiem/

Juno ma problemy z głównym silnikiem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo!
Rewelacyjne znalezisko w Argentynie. W obszarze zwanym Campo del Cielo czyli Niebiańskie Pole wydobyto czwarty najcięższy meteoryt na świecie. Ale można się tego było spodziewać po największym polu rozrzutu meteorytów.
Każdy kto interesuje się meteorytami wie co to jest Campo del Cielo i ma fragment tego meteorytu. Okazów z tego spadku znaleziono już nie setki czy tysiące, ale dziesiątki tysięcy, a całkowita waga wszystkich meteorytów idzie w setki ton. Dlatego jest to najbardziej popularny meteoryt jaki można nabyć. Okazy oferowane na giełdach i aukcjach wahają się zazwyczaj od 100 gram do kilkudziesięciu kilo. Takie okazy są najpopularniejsze i szeroko dostępne. Słyszałem o okazach mających kilkaset kilo do kilku ton, ale nigdy żadnego nie widziałem osobiście.
Okaz znaleziony w Argentynie jest dopiero czwartym pod względem wagi na świecie.
Pierwsze miejsce niepodzielnie trzyma 60 tonowy ataksyt HOBA z Namibii.
Meteoryt Campo del Cielo ?Gancedo? to ogromna bryła żelaza z niklem. Okaz na razie nie wygląda zbyt efektownie. Jest on pokryty bardzo grubą warstwą rdzy i zwietrzeliny która powstała z korodującego żelaza które skleiło ziemię która go otaczała przez parę tysięcy lat. Jeśli władze zdecydują się go oczyścić, okaz będzie wyglądał bardzo efektownie.
Dla porównania proszę spojrzeć na okazy które zostały wykopane dosłownie dzień przed znalezieniem 30 tonowego Campo ale w Polsce, w Morasku koło Poznania. One także nie wyglądają jak meteoryty żelazne które możecie zobaczyć na zdjęciach w internecie. Żeby z tego ?kosmicznego złomu? zrobić ładny meteoryt trzeba się trochę namęczyć mimo, że już samo poszukiwanie takiego okazu to bardzo ciężka robota o czym opowiem w osobnym artykule/relacji z poszukiwań.
Nowe zdjęcia
Ostatnio na Facebooku pokazały się nowe informacje o 30 tonowym okazie. Jak widać okaz zupełnie nie przypomina meteorytu. Pokryty jest zwietrzeliną grubą na co najmniej 5cm choć w niektórych miejscach będzie jej znacznie więcej. Zapewne będzie musiał być opiaskowany żeby odsłonić czyste żelazo.
Pan Pelin Rodriguez który jest autorem wszystkich nowych zdjęć nakręcił też bardzo fajny film który możecie sobie obejrzeć poniżej. Daje to możliwość przyjrzenia się jak wygląda praktycznie kazdy meteoryt po znalezieniu. Tak, czy to Campo czy Morasko czy meteoryt żelazny czy chondryt wszystkie będą podobnie zardzewiałe. Jeśli nie będzie tak oblepiony rdzą to nie będzie to meteoryt.
http://www.meteoryty.pl/wykopano-30-8-tonowe-campo-del-cielo/

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo.jpg

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo2.jpg

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo3.jpg

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo4.jpg

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo5.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Paweł Baran napisał:

Wykopano 30 tonowe Campo del Cielo!
Rewelacyjne znalezisko w Argentynie. W obszarze zwanym Campo del Cielo czyli Niebiańskie Pole wydobyto czwarty najcięższy meteoryt na świecie.

 

Moja córa ma z niego wisiorek :)

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alan Shepard cz.1 ? ?Podpalcie tę świeczkę!?
Anna Wizerkaniuk
Był pierwszym Amerykaninem w kosmosie. Dla Alana Sheparda słowa: ?To zbyt trudne? nie istniały, a swojej pasji nigdy nie przestał rozwijać.
Alan B. Shepard Jr Przyszedł na świat 18 listopada 1923r. w rodzinie potomków pierwszych angielskich kolonizatorów Ameryki. Już od małego interesował się lotnictwem. W wieku 15 lat, jako prezent pod choinkę otrzymał przelot na pokładzie samolotu Douglas DC-3. Od następnego roku wykonywał dodatkową pracę na lotnisku Manchester w stanie New Hampshire w zamian za przejażdżki samolotem lub lekcje pilotażu.
Wraz z wybuchem II Wojny Światowej, Shepard, po roku nauki w Akademii Admirała Farraguta, zdał egzaminy do Akademii Morskiej, którą ukończył w 1944r. Do końca wojny służył na niszczycielu USS Cogswell, który pływał po wodach Pacyfiku. Wziął udział m.in. w bitwie o Okinawę, gdzie Amerykanie stawili czoła kamikaze. W listopadzie 1945r. Shepard rozpoczął szkolenie na pilota myśliwców, jednak nie szło mu najlepiej ? musiał przerwać kurs i wziąć prywatne lekcje pilotażu. ?Skrzydła? zdobył dwa lata później. Został przydzielony na lotniskowiec USS Roosevelt jako pilot F4U Corsair. Na początku lat 50-tych ukończył szkołę pilotów testowych.
Kiedy w 1958r. powstało NASA, wybrano 110 pilotów testowych, którzy spełniali minimalne wymagania, aby zostać astronautą. Shepard był rozczarowany, ponieważ nie dostał zaproszenia. Jak się okazało, jego nazwisko znajdowało się na liście, a jedynie list nie dotarł do adresata. W końcu został wybrany do ?Siódemki Mercury? wraz z Virgilem Grissomem, Johnem Glennem, Donaldem Slaytonem, Malcolmem Carpenterem, Walterem Schirrą oraz Gordonem Cooperem, których Ameryka poznała jako pierwszych astronautów ? przyszłych zdobywców przestrzeni kosmicznej.
Do pierwszego lotu Amerykanina w kosmos wybrano trzech kandydatów: Glenna, Grissoma oraz Sheparda. Mimo, że nie został jeszcze wskazany ?ten pierwszy?, załoga Centrum Kontroli Merkury już się domyślała, że tym szczęśliwcem będzie Shepard, który najczęściej pojawiał się na testach. Jednak oficjalna decyzja musiała pozostać tajemnicą do momentu, kiedy astronauta będzie musiał wejść do windy, która zawiezie go do kapsuły Freedom 7. Nie udało się to ze względu na przełożenie startu Mercury-Redstone 3 i czujność dziennikarzy.
5 maja 1961r. odbyło się drugie podejście, aby wysłać pierwszego Amerykanina w kosmos. Odliczanie wsteczne było kilka razy przerywane. Zniecierpliwiony Shepard w końcu zabrał głos: ?Może usuniecie te małe usterki i podpalicie tę świeczkę?? Po czterech godzinach opóźnienia rakieta wystartowała, a pierwszy Amerykanin odbył swój 15-minutowy lot w przestrzeń kosmiczną. Podczas tzw. ?skoku pchły?, kapsuła Freedom 7 osiągnęła maksymalną wysokość 187,4km. Według meldunków astronauty, cały lot przebiegł tak jak w symulatorze. 23 dni po locie Jurija Gagarina, Ameryka w końcu miała swojego człowieka w kosmosie, jednak nadal przegrywała ze Związkiem Radzieckim w wyścigu kosmicznym.
Następną misją Alana Sheparda miał być lot Mercury-Atlas 10. Został on odwołany przez Jamesa Webba, który tym samym zakończył program Mercury. W zamian za to, Shepard został przydzielony do misji Gemini 1. Odsunięto go, gdy wykryto u niego chorobę ucha, która powodowała nudności oraz zaburzenie równowagi. W takim stanie pilot nie mógł polecieć w kosmos. Choroba w tym momencie wygrała.
Ciąg dalszy nastąpi?
http://news.astronet.pl/index.php/2016/10/16/alan-shepard-cz-1-podpalcie-te-swieczke/

Alan Shepard cz.1.jpg

Alan Shepard cz.1 2.jpg

Alan Shepard cz.1 3.jpg

Alan Shepard cz.14.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny skok na Marsa tuż, tuż...
Misja sondy ExoMars2016 wchodzi w decydującą fazę. Już w środę na powierzchni Czerwonej Planety wyląduje próbnik Schiaparelli. W tym samym czasie na orbitę Marsa wejdzie sonda Trace Gas Orbiter. Oba pojazdy dotarły do Marsa wspólnie, by w ramach programu Europejskiej Agencji Kosmicznej i rosyjskiej agencji Roskosmos poszukiwać tam śladów biologicznego życia. Dziś się rozłączą. O celach misji mówi RMF FM jeden z polskich naukowców, uczestniczących w tym programie, dr Paweł Wajer z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie.

 Grzegorz Jasiński: Bardzo dziękuję, że zechciał pan poświecić nam teraz trochę czasu, rozumiem, że to taki emocjonujący etap przygody, związanej z sondą ExoMars...
Dr Paweł Wajer: Faktycznie emocjonujący, trzymamy kciuki, żeby wszystko się udało...
Ta misja składa się z kilku etapów. Ona na pierwszy rzut oka przypomina nieco misję Rosetta do jądra komety. Tam były orbiter i lądownik, i tu także są. Sonda Trace Gas Orbiter pozostanie na orbicie Marsa, lądownik Schiaparelli w środę wyląduje na powierzchni Czerwonej Planety i będzie wykonywał pomiary już w ciągu najbliższych dni. Zacznijmy więc od lądownika, którego misja zaczyna się w niedzielę od odłączenia od orbitera...
Po odłączeniu się od orbitera lądownik będzie zmierzał w kierunku powierzchni Marsa. Ponieważ będzie poruszał się z bardzo dużą prędkością, po wejściu w atmosferę się rozgrzeje, dlatego ma osłonę termiczną. Będzie wyhamowywał, potem otworzy spadochron, który też zmniejszy jego prędkość. Na samym końcu zostaną włączone silniczki hamujące i swobodnie wyląduje na powierzchni. Zaplanowano, że będzie pracował tylko kilka dni, ale w tym czasie wykona różnego rodzaju pomiary.
Jak rozumiem, już samo lądowanie będzie pewnego rodzaju eksperymentem...
Tak, to będzie okazja do testów technik lądowania, które przydadzą się przed kolejnymi misjami. Misja ExoMars składa się z dwóch części, teraz w 2016 roku mamy lądownik i orbiter, w 2020 roku planowane jest wysłanie na powierzchnię Marsa łazika.
Pańska praca jest związana bardziej z orbiterem i tym, jakie wyniki mogą przynieść badania wykonywane z pomocą jego instrumentów. Ale zatrzymajmy się jeszcze chwilę na lądowniku i powiedzmy, czego naukowcy spodziewają się po jego pracy. Czego chcą się dowiedzieć?
Naukowcy chcą się dowiedzieć, jaka będzie temperatura, ciśnienie, prędkość wiatru, czy pole elektryczne w miejscu lądowania. Interesuje ich też poziom zapylenia. Przy czym - jak już mówiliśmy - będzie testowany też proces samego lądowania, wchodzenie w atmosferę, wyhamowywanie, chcemy sprawdzić, czy potrafimy dobrze to zrobić, nauczyć się czegoś dla przyszłych misji. W obu pojazdach zamontowane są urządzenia wyprodukowane w Polsce. W przypadku lądownika są to czujniki termiczne, w przypadku orbitera jednym z instrumentów jest kamera stereoskopowa CaSSIS. Układ zasilania tej kamery został zaprojektowany i przetestowany w Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Wyniki badań tej kamery to coś, co pana osobiście najbardziej interesuje...
Tak, aczkolwiek musimy pamiętać, że te instrumenty będą współpracowały, ich obszary badań będą się w pewnym stopniu przenikać. Mówiąc w skrócie, jednym z celów orbitera jest zbadanie obecności gazów śladowych, czyli takich, które występują w atmosferze w małym stężeniu, takich jak na przykład odkryty tam niedawno metan. Inne instrumenty będą szukały tego metanu, natomiast jednym z celów działania kamery CaSSIS będzie przyjrzenie się tym miejscom, z których ten metan się wydobywa.
Metan to gaz, który na Ziemi kojarzy się nam z życiem, w związku z tym, wszyscy ci, którzy marzą o znalezieniu śladów życia na Marsie, właśnie na tych miejscach, z których on się wydziela, będą koncentrowali uwagę szczególnie. Czy cokolwiek o tych miejscach wiemy? Czy wiemy, gdzie ich szukać?
W przypadku metanu sprawa jest dość tajemnicza, ponieważ on pojawia się bardzo szybko i bardzo szybko potrafi zniknąć. My w tej chwili nie wiemy, jakie są źródła tego metanu. Nie wiemy też, dlaczego tak szybko potrafi uciekać. Istnieje tu kilka hipotez, które tłumaczą pochodzenie metanu. Mówi się na przykład o tak zwanych klatratach metanowych. Metan jest uwięziony w takich klatkach otoczonych wodą i co jakiś czas jest uwalniany na powierzchnię. Pytanie jest, jak ten metan powstał, czy kiedyś i teraz jest tylko uwalniany, czy też na bieżąco. Jest też pytanie, czy mogły się do jego powstania przyczynić organizmy żywe, czy są jakieś inne mechanizmy, nie wymagające życia biologicznego. To tylko niektóre z pytań, na które ta misja ma dać odpowiedź.
Na wyniki badań tej kamery będziemy musieli trochę poczekać, bo orbiter nie wchodzi w ten weekend na ostateczną orbitę, z której będzie prowadził obserwacje, tylko na wstępną, która z czasem zostanie doprecyzowana. W tym celu wykorzysta tak zwany "aerobreaking", skoryguje orbitę wykorzystując opór samej atmosfery...
Orbiter na ostateczną orbitę wejdzie mniej więcej za rok. Aerobreaking wykorzystuje to, że atmosfera stawia opór i dzięki temu możemy zmienić kształt orbity. Oczywiście  orbiter wykorzysta też własne silniczki. Docelowa orbita ma znajdować się na wysokości 400 km nad powierzchnią, będzie nachylona do płaszczyzny równika pod kątem 74 stopni.
Wiemy, że atmosfera Marsa jest bardzo cienka i rzadka, a jednak, kiedy przychodzi do kosmicznych manewrów z olbrzymimi prędkościami okazuje się, że jej opór wywołuje poważne termiczne efekty i lądownik musi być przed nimi chroniony. Jak możemy te procesy porównać do tego, co dzieje się przy wejściu do ziemskiej atmosfery?
W porównaniu z atmosferą ziemską, atmosfera Marsa jest rzeczywiście bardzo rzadka, ale prędkość z jaka lądownik będzie się początkowo poruszał sięgnie ponad 20 tysięcy km/h. Mimo, że atmosfera jest tak rzadka, to przy takiej prędkości jej opór będzie duży, na tyle duży, że potrzebna jest osłona termiczna. Przypuszcza się, że ta osłona może ogrzać się do temperatury przekraczającej nawet 1000-1500 stopni Celsjusza.
To co będzie się działo wokół lądownika, ta rozgrzana plazma będzie miała podobną strukturę, jak w przypadku ziemskiej atmosfery? Czy lądownik pomoże to zbadać?
Struktura będzie podobna, procesy zachodzące przy rozgrzewaniu się są tam i tu podobne. Z tą różnicą, że w atmosferze ziemskiej mamy dużo tlenu, a w marsjańskiej niemal 100 procent dwutlenku węgla. W trakcie lotu lądownik także będzie prowadził pomiary, choćby temperatury, ale też innych parametrów.
Wspomniał pan o tym, że misja ExoMars będzie miała ciąg dalszy, będzie wysyłana kolejna sonda. Na ile wyniki tych wstępnych badań, które poznamy po lądowaniu Schiaparellego i ewentualnie jeszcze badania z orbity, wpłyną jeszcze na drugą część misji? Czy już nie ma szans, wszystko jest już zaplanowane...
To jak będzie się zachowywał lądownik przyda się do zaplanowania drugiej części misji. To bardzo skomplikowany proces, schodzimy z bardzo dużą prędkością, w odpowiednim momencie musi otworzyć się spadochron, muszą być włączone silniczki hamujące. Natomiast obserwacje orbitera też dostarczą ważnych informacji, choćby zdjęć trójwymiarowych. I tu wszyscy głównie spodziewamy się odpowiedzi na pytania dotyczące tego metanu.
Kiedy państwo spodziewacie się pierwszych konkretnych wyników pomiarów lądownika? Kiedy dotrą na Ziemię?
On będzie działał przez kilka dni i w tym czasie będzie przesyłał dane na bieżąco. Pierwsze wyniki powinny być od razu. Oczywiście później trzeba to będzie wszystko opracować...
?  Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-kolejny-skok-na-marsa-tuz-tuz,nId,2290899

Kolejny skok na Marsa tuż.jpg

Kolejny skok na Marsa tuż2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozwój supermasywnych czarnych dziur napędzany gęstymi gazowymi dyskami
Wysłane przez nowak

 Dzięki obserwacjom ALMA naukowcy odkryli, że gęste dyski gazowe dostarczają gaz do supermasywnych czarnych dziur.
Zespół naukowców z Uniwersytetu w Tokio oraz ich współpracownicy, korzystając z teleskopów ALMA i innych, obserwujących kosmos na falach radiowych wykazał, że gęste molekularne dyski gazowe o rozmiarach kilkuset lat świetlnych, zlokalizowane w centrach galaktyk dostarczają gaz do znajdujących się tam supermasywnych czarnych dziur. Odkrycie to ujawnia ważne informacje na temat rozwoju czarnych dziur na przestrzeni czasu.

Supermasywne czarne dziury ponad milion razy masywniejsze od Słońca istnieją w centrach wielu galaktyk, ale nie jest jasne, jak do tego doszło. Znany był związek pomiędzy tempem, w jakim gwiazdy powstają w centralnych obszarach galaktyk a ilością gazu, który wpada do supermasywnych czarnych dziur. Doprowadziło to niektórych naukowców do sugestii, że aktywność zaangażowana w formowanie się gwiazd napędza rozwój czarnych dziur.

Badacze z Tokio odkryli po raz pierwszy, korzystając z danych uzyskanych z ALMA oraz z innych teleskopów, że gęste gazowe dyski molekularne zajmują regiony o rozmiarach kilku lat świetlnych w centrach galaktyk, dostarczając gaz bezpośrednio do czarnych dziur. Zespołowi udało się także wyjaśnić, zgodnie z modelem teoretycznym, że obserwowane rzeczywiste zmiany w poziomach gazu były wynikiem rosnącej ilości gazu opadającego do supermasywnych czarnych dziur wewnątrz gazowych dysków wzmacnianych przez silne turbulencje generowane przy wybuchu supernowych, gdy gwiazd znajdująca się wewnątrz gęstego dysku gazowego umiera.

Więcej informacji:
Growth of supermassive black holes driven by dense molecular gas discs


Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Astronomy Now

Na zdjęciu: Wizja artystyczna gazu pędzącego do czarnej dziury w następstwie wybuchu supernowej. Silna turbulencja spowodowana wybuchem supernowej wewnątrz gęstego gazowego dysku w centralnym regionie galaktyki zakłóca stabilny ruch gazu. Źródło: The University of Tokyo.

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rozwoj-supermasywnych-czarnych-dziur-napedzany-gestymi-gazowymi-dyskami-2552.html

Rozwój supermasywnych czarnych dziur napędzany gęstymi gazowymi dyskami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkrótce największa pełnia Księżyca
od początku wieku

Za nami wyjątkowa pełnia Księżyca, bo w ten weekend był on stosunkowo blisko Ziemi. Za miesiąc będzie jeszcze bliżej (o ok. 2 tys. km) i wtedy będzie wydawać się jeszcze większy i jaśniejszy niż teraz.
Naukowcy NASA twierdzą, że jeszcze w tym roku (14 listopada) czeka nas największa i najjaśniejsza pełnia Księżyca w 2016 r., bo wtedy będzie on jeszcze bliżej Ziemi niż ubiegłej nocy. Jednocześnie będzie to największa pełnia od początku XXI wieku.
Pełnia Księżyca polega na tym, że Srebrny Glob znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi niż Słońce. W tym czasie dla obserwatorów na Ziemi półkula Księżyca skierowana w stronę naszej planety jest cała oświetlona i okrągła.
Na Kontakt 24 dostaliśmy od Was zdjęcia pełni Księżyca nad Polską w ten weekend.

Autor: AD/tw

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/wkrotce-najwieksza-pelnia-ksiezyca-od-poczatku-wieku,214699,1,0.html

Pelnia Ksiezyca.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadka pochodzenia pierścieni rozwiązana
Redakcja AstroNETu
Artykuł napisała Jagienka Naglik
Chariklo to obecnie największy znany centaur (czym są owe obiekty dowiecie się za chwilę) o średnicy wynoszącej około 250 km. Jest to niewielka planetoida, krążąca wokół Słońca pomiędzy Saturnem a Uranem, ocierająca się o orbitę tego ostatniego. Drugim co do wielkości centaurem prawdopodobnie jest Chiron (średnica 220 km).
Centaury są mniejszymi ciałami orbitującymi między Saturnem a Neptunem. Ich obecne lub byłe orbity przecinają orbity olbrzymich planet. Szacuje się, że istnieje około 44 tysiące centaurów o średnicy większą niż jeden kilometr.
Zespół naukowców w końcu zdołał wyjaśnić pochodzenie niedawno odkrytych pierścieni wokół Chariklo i Chirona. Dalsza analiza wyników badań wykazała prawdopodobieństwo występowania pierścieni również wokół innych centaurów. Odkrycia te zostały opublikowane 29 sierpnia w Astrophysical Journal Letters.
Do niedawna sądzono, że tylko cztery ostatnie są zaobrączkowanymi ciałami niebieskimi w naszym Układzie Słonecznym. Jednak obserwacje okultacji gwiazd (zjawisko występujące, gdy światło emitowane przez gwiazdę nie dociera do obserwatora, ponieważ jest blokowane przez znajdujące się bliżej ciało niebieskie) przeprowadzone w 2014 roku wykazały, że również wokół centaura 1099 Chariklo występują pierścienie. Niedługo po tym naukowcy odkryli, że prawdopodobnie znajdują się one również wokół Chirona. Ich pochodzenie nadal pozostawało jednak tajemnicą?
Zaczęto podejrzewać, że centaury mijały wystarczająco blisko planety olbrzymy, aby zostały zniszczone przez ich siły pływowe. Dogłębna analiza wykazała, że około 10 procent z nich mogło doświadczyć tak bliskiego spotkania. W celu zbadania zakłóceń spowodowanych tym zjawiskiem, podczas mijania się centaurów z ?olbrzymami?, posłużono się symulacją komputerową. Okazało się, że wynik zależał od takich czynników jak wstępne wirowanie centaurów, wielkości ich rdzenia i najmniejszej odległości na jaką zbliżała się planetoida do planet gigantów.
Zespół badawczy odkrył, że jeżeli przelatujące centaury są niejednolite i mają krzemowe jądro, pokryte lodowym płaszczem, ich częściowo zniszczone fragmenty często rozprzestrzeniają się wokół większych pozostałości ciała niebieskiego formując pierścienie.
Wyniki badań wskazują na to, że istnienie pierścieni wokół centaurów mogłoby być bardziej powszechnym zjawiskiem niż pierwotnie sądzono. Na swoje odkrycie czekają jeszcze prawdopodobnie inne podobne obiekty otoczone pierścieniami i/lub małymi księżycami.
Source :
Astronomy Now
http://news.astronet.pl/index.php/2016/10/17/zagadka-pochodzenia-pierscieni-rozwiazana/

Zagadka pochodzenia pierścieni rozwiązana.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno opóźnia ważny manewr
Opóźnia się kolejny etap misji sondy Juno. Centrum kontroli lotu podjęło decyzję o przełożeniu planowanego na środę manewru, korygującego orbitę próbnika. Odpalenie głównego silnika sondy miało zmniejszyć jej okres obiegu wokół Jowisza z 53,4 do 14 dni. NASA poinformowała jednak, że potrzebuje więcej czasu na analizę zauważonych wczoraj nieprawidłowości w pracy zaworów paliwowych. Kolejna okazja do korekty orbity przypadnie podczas następnego zbliżenia do Jowisza, 11 grudnia.

 Przy okazji manewru PRM (period reduction maneuver) silnik główny sondy zostanie włączony po raz ostatni. Podczas testów pojawiły się jednak niepokojące sygnały, dotyczące pracy zaworów uszczelniających instalację helową. Dane telemetryczne wskazują, że dwa zawory zwrotne, odgrywające istotną rolę podczas odpalania silnika, nie pracowały właściwie po zainicjowaniu sekwencji komend - mówi Rick Nybakken z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie. Zawory powinny się otworzyć w ciągu paru sekund, zajęło im to kilka minut. Zanim zdecydujemy się na odpalenie silnika głównego musimy lepiej zrozumieć co się stało - dodał.
Sonda Juno krąży obecnie po silnie eliptycznej orbicie i zbliża się do Jowisza. Najlepszy moment na wykonanie takiego manewru przypada w chwili maksymalnego zbliżenia do planety. Po rezygnacji ze środowego terminu, kolejna okazja pojawi się 11 grudnia. Po udanym przelocie w pobliżu Jowisza 27 sierpnia, NASA planowała, że teraz większość aparatury badawczej sondy będzie wyłączona. Skoro manewru PRM nie będzie, naukowcy wykorzystają przelot do zebrania większej ilości danych.
Okres obiegu nie wpływa na jakość danych, zbieranych podczas maksymalnego zbliżenia do Jowisza - podkreśla Scott Bolton z Southwest Research Institute in San Antonio. Misja jest bardzo elastyczna. Dane, zebrane podczas przelotu 27 sierpnia były dla nas prawdziwym objawieniem, jestem przekonany, że 19 października będzie podobnie - dodał.

Powyższe zdjęcie Juno wykonała 27 sierpnia z odległości około 195000 kilometrów od centrum Jowisza, mniej wiecej dwie godziny przed chwilą najwiekszego zbliżenia. Największej planety naszego Układu Słonecznego nie widzieliśmy z tej perspektywy od czasu, gdy sonda Pioneer 11 minęła ją w 1974 roku. Na zdjeciu widać formacje chmur nie widziane do tej pory na żadnym z gazowych olbrzymów naszego układu.

Podczas pierwszego z 36 planowanych okrążeń Jowisza sonda znalazła się w minimalnej odległości 4200 kilometrów od górnej powierzchni jego chmur. Przez 6 godzin zebrała około 6MB danych, których przesłanie na Ziemię trwało potem około półtorej doby. Pierwszy rzut oka na biegun północny pokazał widoki, jakich wcześniej nigdzie indziej nie obserwowano - mówił na początku września Bolton. Widzimy tam wiele burz, nie widzimy charakterystycznych pasów, z trudem możemy rozpoznać, że to Jowisz. Mamy wrażenie, że niektóre z tych chmur rzucają cienie, co oznacza, że wznoszą się one wyżej od otoczenia - mówił.
Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-sonda-juno-opoznia-wazny-manewr,nId,2292071

Sonda Juno opóźnia ważny manewr.jpg

Sonda Juno opóźnia ważny manewr 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orionidy, kolejny jesienny rój meteorów - już widoczny
Wysłane przez tuznik

Od 2 października do 7 listopada w naszym kraju możemy obserwować kolejny jesienny rój meteorów o nazwie Orionidy. Wszystkich, którzy lubią podziwiać "spadające gwiazdy" na niebie, zachęcamy do prowadzenia obserwacji.

Orionidy to coroczny rój meteorów mający swój radiant w gwiazdozbiorze Oriona. Konstelację tę nie sposób nie zlokalizować, a jej charakterystycznym elementem jest tzw. "Pas Oriona", w którym znajdują się trzy jasne gwiazdy o podobnej jasności. Rój ten co roku manifestuje się dość sporą ilością zjawisk widocznych na niebie. Liczba ta waha się pomiędzy 25 a 30 zjawiskami widocznymi w ciągu jednej godziny.

Obiekty pochodzące z tego roju wchodzą w ziemską atmosferę z prędkością około 66 km/s. Tegoroczne maksimum przewidziane jest na 21 października. Warto również wiedzieć, że Orionidy powiązane są ze słynną kometą Halleya.

Tak jak już wcześniej wspominaliśmy, radiant roju znajduje się na pograniczu konstelacji Oriona i Bliźniąt. Gwiazdozbiór Oriona graniczy między innymi: Jednorożcem, Bliźniętami, Erydanem czy Zającem. Prosimy również pamiętać, by nie wybierać się na obserwacje bez odpowiedniej odzieży.

Wszystkich naszych czytelników zapraszamy oczywiście do obserwacji Orionidów i zachęcamy również do fotografowania "spadających gwiazd". Najlepsze swoje prace można wysyłać na adres mailowy redakcji "Uranii", niektóre z nich być może zostaną opublikowane na łamach czasopisma "Urania-Postępy Astronomii".

Autor: Adam Tużnik

Więcej informacji:
Almanach Astronomiczny na rok 2016 (wersja PDF)

Na ilustracji:
Mapka gwiazdozbioru Oriona i jego okolic. Źródło: astrojawil.pl
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/orionidy-juz-widoczne-2553.html

Orionidy, kolejny jesienny rój meteorów - już widoczny.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ramiona spiralne wspomagają narodziny planet
Ewa Stokłosa
Astronomowie odkrywają fale gęstości w okołogwiezdnym dysku protoplanetarnym
Zespół naukowców z Max Planck Institute odkrył intrygującą strukturę ramion spiralnych w dysku gazowo-pyłowym wokół młodej gwiazdy Elias 2-27. Struktura znajduje się wewnątrz płaszczyzny dysku ? rejonu, w którym możliwe jest powstawanie planet. Oznaczać to może dwie rzeczy: ramiona spiralne pojawiły się w wyniku obecności młodych planet lub to właśnie one tworzą warunki, w których powstają nowe planety.
Planety rodzą się wewnątrz dysków gazu i pyłu wokół młodych gwiazd. Model ten ma długą historię, ale dopiero niedawno astronomom udało się bezpośrednio zaobserwować takie dyski. Wczesnym przykładem było odkrycie sylwetek dysków w latach 90-tych XX wieku przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble?a. Jednak szczegółowe obrazy udało się uzyskać dużo później. Na przykład w 2014 roku, gdy przy pomocy sieci teleskopów ALMA dostrzeżono luki w dyskach protoplanetarnych.
Sieć radioteleskopów Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ang. Duża Sieć Anten Sub/milimetrowych na Atakamie) w chilijskich Andach, której 66 anten czyni ją największą na świecie, została użyta to obserwacji młodej gwiazdy Elias 2-27, znajdującej się w gwiazdozbiorze Wężownika w odległości 450 lat świetlnych od Ziemi. Zespół odkrył wspomnianą strukturę, bez której planety prawdopodobnie w ogóle nie mogłyby powstać.
Przyczyna leży w procesie narodzin: wewnątrz dysku materii cząsteczki pyłu wpadają na siebie i tworzą grudki. Z czasem powstają z nich coraz większe obiekty. Problemy pojawiają się, gdy uzyskują one kilkumetrowe średnice. Otaczający je gaz powoduje wówczas taki ciąg, że gdy obiekty poruszają się po swojej orbicie wokół gwiazdy, mogą jednocześnie przemieścić się ku wnętrzu w ciągu mniej niż 1000 lat i spaść na gwiazdę.
W ten sposób proces narodzin zostaje przerwany, gdyż ciała potrzebują o wiele więcej czasu na zebranie ilości materii wystarczającej do powstania planet, których wielkość sprawia, że gaz nie ma na nie wielkiego wpływu. Jak zatem powstają większe obiekty? Rozpatruje się kilka możliwych mechanizmów, które umożliwiłyby prymitywnym odłamkom z pomocą grawitacji urosnąć do rozmiarów planet.
W gęstszych rejonach obserwowanych fal gęstości powstanie planet może odbywać się o wiele szybciej z powodu działającej tam większej siły grawitacji oraz wyższego prawdopodobieństwa zderzeń.
?Struktura zaobserwowana przez nas w Elias 2-27 to pierwszy ślad spiralnych ramion wynikających z różnicy w gęstości w dysku protoplanetarnym?, powiedziała Laura Pérez, kierownik projektu. ?Widzimy, że stabilność w dysku może zostać zaburzona, co prowadzi do pojawiania się rejonów o zdecydowanie większej gęstości, dzięki czemu powstają planety.? Takie zaburzenia stabilności pojawiają się nie tylko w dyskach protoplanetarnych; prawdopodobnie najlepiej znanym przykładem takiego mechanizmu są fale gęstości w galaktykach spiralnych, które prowadzą do pojawienia się charakterystycznych struktur spiralnych.
Może też być inaczej: to planety mogą wywoływać fale gęstości orbitując wokół gwiazdy. Aby rozróżnić te procesy ? ramiona powodujące powstanie planet lub ramiona powstałe w wyniku ruchu młodych planet ? konieczne jest zrozumienie szczegółów, a obserwacje dokonane dzięki ALMA mają w tym swój udział.
?Po latach pomiarów jedynie całości promieniowania dysków wokół gwiazd, teraz jesteśmy w stanie dostrzec całe ich piękno i różnorodność, jak również ramiona spiralne. Dzięki temu lepiej rozumiemy proces formowania się planet?, powiedział Thomas Henning zaangażowany w badania.
?W ostatnich dekadach astronomowie stwierdzili sporą różnorodność egzoplanet. Możemy ją wyjaśnić jedynie poprzez zrozumienie wczesnych etapów powstawania planet. Ważną rolę w tym zrozumieniu odgrywają imponująco szczegółowe obrazy uzyskane dzięki ALMA?, stwierdził Hendrik Linz, naukowiec z Max Planck Institute.
Dwa powłóczyste ramiona spiralne wokół Elias 2-27 rozciągają się na ponad 10 miliardów kilometrów od niej ? czyli dalej niż pas Kuipera od Słońca. ?Obecność spiralnych fal gęstości tak oddalonych od gwiazdy może tłumaczyć istnienie egzoplanet okrążających swoją macierzystą gwiazdę w dużej odległości?, stwierdziła Laura Pérez. Zgodnie z tradycyjnymi modelami takie planety nie są w stanie powstać w pobliżu gwiazdy.
Młoda Elias 2-27 jest elementem znacznie większego rejonu formowania się gwiazd, zwanego Rho Ophiuchi w gwiazdozbiorze Wężownika. Powstała ona zaledwie jakiś milion lat temu ? czyli bardzo niedawno w porównaniu do Słońca, które przeżyło już 4,6 miliarda lat. Naukowcy wiedzieli, że wokół gwiazdy znajduje się dysk; jednak według wcześniejszych obserwacji, wykonanych z rozdzielczością 0,6-1,1 sekundy łuku, jego szczegóły były niemożliwe do zaobserwowania.
Najnowsze obserwacje wykonane przez ALMA z rozdzielczością 0,24 sekundy łuku obrazują promieniowanie o długości 1,3 milimetra. Jest ono spowodowane obecnością cząsteczek pyłu, które stanowią od 1 do 10% całkowitej masy dysku. Obserwując to promieniowanie astronomowie byli w stanie prześledzić wspomniany wzór spiralny przebiegający w odległości od około 100 AU (100 jednostek astronomicznych, czyli 100-krotnie dalej niż średnia odległość Ziemi od Słońca) do 300 AU od gwiazdy macierzystej.
Jak już wspomniano, spiralna struktura mogła zostać spowodowana obecnością planety w dysku. ALMA rzeczywiście odkryła wąskie pasmo z o wiele mniejszą ilością gazu, jednak nie jest ono na tyle szerokie, aby pomieścić planetę wystarczająco dużą, żeby mogła ona spowodować obserwowany wzór spiralny.
Grawitacja samego dysku również może wywołać zaburzenia prowadzące do powstania ramion spiralnych. Uwzględniając całą masę samego dysku oraz rodzaj symetrii ramion spiralnych, autorzy badania uważają, że taka możliwość jest bardzo prawdopodobna.
?Tego rodzaju obserwacje przy użyciu ALMA są coraz częstsze i powinny dostarczyć nam więcej obrazów niejednorodnych struktur w dyskach protoplanetarnych?, powiedział Karl Menten, dyrektor Max Planck Institute, współautor artykułu, który ukazał się w czasopiśmie Science. ?Powinniśmy z coraz większą pewnością być w stanie opisać właściwości tych struktur i wyjaśnić ich rolę w powstawaniu planet.?
Źródło: MPG
Tłumaczenie: Ewa Stokłosa
Tagi: ALMA, Egzoplanety, Elias 2-27, fale gęstości, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/17/ramiona-spiralne-wspomagaja-narodziny-planet/

Ramiona spiralne wspomagają narodziny planet.jpg

Ramiona spiralne wspomagają narodziny planet2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy europejski lądownik być może wkrótce znajdzie się na Marsie
Europejska Agencja Kosmiczna  i Agencja Kosmiczna Federacji Rosyjskiej "Roskosmos" prowadzą wspólny projekt ExoMars, którego celem jest poszukiwanie biologicznych i geologicznych śladów życia na Marsie. Projekt składa się z dwóch etapów. Pierwszy z nich właśnie wschodzi w decydującą fazę i obejmuje wystrzelenie sondy Trace Gas Orbiter i lądownika Schiaparelli.
Urządzenia zostały wyniesione w kosmos w marcu na pokładzie rosyjskiej rakiety Proton M. Po siedmiu miesiącach podróży sonda i lądownik zbliżają się do Czerwonej Planety. W niedzielę (16.10) Schiaparelli oddzielił się od orbitera i rozpoczął podróż w stronę Marsa.

Jest to drugi europejski lądownik, który próbuje wylądować na Marsie. W 2003 roku miał tego dokonać brytyjski Beagle 2, ale jego misja zakończyła się niepowodzeniem.  Spośród 38 prób wysłania sondy na Czerwoną Planetę jedynie trzy zakończyły się pełnym sukcesem. Obecnie na powierzchni Marsa znajdują się dwa łaziki NASA ? Curiosity i Opportunity.

W realizację projektu zaangażowani byli naukowcy z całej Europy, w tym z polskiego Centrum Badań Kosmicznych PAN. Uczestniczyli w przygotowaniu jednego z instrumentów zainstalowanych na sondzie ? kamery CaSSIS, która będzie wykonywała zdjęcia powierzchni Marsa w wysokiej rozdzielczości. W naukowy projekt zaangażowana była też polska firma Creotech Instruments, która działając na zlecenie CBK PAN, zamontowała elementy systemu zasilania CaSSiS. W jednym z urządzeń służącym do zbierania danych podczas lądowania zostały wykorzystane detektory podczerwieni wyprodukowane przez polską firmę VIGO System z Ożarowa Mazowieckiego.
http://wp.tv/i,pierwszy-europejski-ladownik-byc-moze-wkrotce-znajdzie-sie-na-marsie,mid,1991270,cid,4051,klip.html?ticaid=617ee7

Pierwszy europejski lądownik być może wkrótce znajdzie się na Marsie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W środę lądownik misji ExoMars osiądzie na powierzchni Marsa
W środę w ramach misji ExoMars, której celem jest m.in. poszukiwanie biologicznych śladów życia na Marsie, na powierzchni planety osiądzie lądownik Schiaparelli. W budowę narzędzi badawczych wykorzystanych w misji zaangażowani byli również polscy naukowcy i rodzime firmy.
Misję ExoMars prowadzą: Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) i Agencja Kosmiczna Federacji Rosyjskiej - Roskosmos. Projekt jest dwuetapowy. Pierwszy etap obejmował wystrzelenie sondy orbitalnej Trace Gas Orbiter (TGO) oraz lądownika Entry, Descent and landing demonstrator Module (EDM), znanego jako Schiaparelli. Zostały one wyniesione w kosmos z kosmodromu Bajkonur 14 marca 2016 r. i podróżowały do Marsa wspólnie. Z kolei drugi etap będzie polegać na wystrzeleniu w roku 2020 lądownika wraz z łazikiem do badań egzobiologicznych i geochemicznych na powierzchni Marsa.
Na czwartek rano (godz. 9:00) ESA zaplanowała konferencję prasową, na której podsumuje przeprowadzone manewry.
 
Główne naukowe cele misji to: poszukiwanie potencjalnych śladów życia na Marsie (obecnego albo dawnego, nazwa misji jest właśnie nawiązaniem do tego zadania), badania rozmieszczenia wody na różnych głębokościach, badania powierzchni i zidentyfikowanie potencjalnych zagrożeń dla przyszłej misji załogowej, badania prowadzone pod powierzchnią gruntu, aby lepiej zrozumieć ewolucję Marsa.
 
Cele technologiczne zaś to: przetestowanie lądowania dużej platformy na Marsie, testowanie wykorzystania energii słonecznej na powierzchni planety, wiercenie w marsjańskim gruncie na głębokość 2 metrów, testowanie rozwiązań dla kolejnych generacji marsjańskich łazików.
 
W ramach misji ExoMars wykorzystano elementy zbudowane w Polsce. W Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie został zaprojektowany i wybudowany moduł zasilania do kamery CaSSIS, przy czym elementy zasilania montowała na zlecenie instytutu polska firma Creotech Instruments S.A. Z kolei na pokładzie lądownika zainstalowano detektory podczerwieni wyprodukowane przez firmę Vigo System S.A. z Ożarowa Mazowieckiego. Detektorów tych ESA użyła do stworzenia radiometrów ICOTOM w systemie COMARS+ służącym do monitoringu zewnętrznej powłoki lądownika.
 
W niedzielę, czyli na trzy dni przed planowanym lądowaniem, Schiaparelli oddzielił się od sondy Trace Gas Orbiter. 12 godzin po odłączeniu sonda skorygowała swój kurs, żeby uniknąć wejścia w atmosferę i znaleźć się na orbicie wokół Marsa. Z kolei Schiaparelli nadal pozostał w trybie hibernacji, aby ograniczyć zużycie energii. Wybudzi się dopiero na krótko przed wejściem w atmosferę Marsa, które nastąpi na wysokości 122,5 km i przy prędkości około 21 tysięcy km/h.
 
W środę, 19 października, rozpocznie się lądowanie. Najpierw Schiaparelli będzie wytracać prędkość przy pomocy aerodynamicznych osłon cieplnych. Na wysokości 11 km, przy prędkości 1650 km/h, otworzy się spadochron, który ma obniżyć prędkość do 250 km/h. Potem lądownik odrzuci przednią osłonę i włączy dopplerowski wysokościomierz radarowy oraz miernik prędkości, aby ustalić swoją pozycję i prędkość względem Marsa.
 
Na wysokości około 1 km, po odrzuceniu tylnej osłony termicznej i spadochronu, uruchomione zostaną trzy silniki na paliwo ciekłe (używające hydrazyny), aby obniżyć prędkość do mniej niż 7 km/h. Na wysokości 2 metrów nad powierzchnią silniki zostaną wyłączone i lądownik opadnie na marsjański grunt. Upadek ma zamortyzować specjalna struktura na spodzie lądownika. Cała procedura od wejścia w atmosferę do wylądowania potrwa mniej niż sześć minut.
 
Jako miejsce lądowania wybrano równinę Meridiani Planum, niedaleko pozycji, w której w 2004 roku wylądował amerykański łazik Opportunity. Na tym obszarze występują dawne warstwy hematytów (tlenków żelaza), które w przypadku Ziemi powstają w środowisku zawierającym ciekłą wodę. Poza tym wiadomo, że obszar ten jest bezpieczny do lądowania.
 
Sygnał od lądownika będzie docierał na Ziemię poprzez orbitalną sondę Trace Gas Orbiter (TGO). Pomogą w tym także inne sondy krążące obecnie wokół Marsa, europejska Mars Express i amerykańska Mars Reconnaissaince Orbiter. ESA spodziewa się otrzymać około 100 megabitów danych od lądownika, w tym 50 megabitów danych naukowych.
 
Schiaparelli ma przede wszystkim przetestować w praktyce procedurę lądowania, ale zostanie również wykorzystany naukowo. Instrumenty naukowe mają działać przez dwa do czterech dni po lądowaniu.
 
DREAMS (Dust Characterisation, Risk Assessment, and Environment Analyser on the Martian Surface) będzie przy pomocy kilku czujników badać otoczenie ? mierzyć prędkość wiatru, jego kierunek, wilgotność, ciśnienie, temperaturę, przezroczystość atmosfery, pola elektryczne w atmosferze. Z kolei AMELIA będzie zbierać dane w trakcie wejścia w atmosferę i lądowania. Zestaw instrumentów COMARS+ ma służyć do monitorowania ciepła na tylnej osłonie Schiaparelliego, gdy ten będzie leciał przez atmosferę. Dodatkowo na powierzchni lądownika, która będzie skierowana ku zenitowi, zamontowano mały zestaw laserowych świateł odblaskowych o nazwie INRRI, który posłuży jako cel dla sond orbitalnych do laserowego zlokalizowania lądownika.
 
Z kolei sonda orbitalna będzie przede wszystkim badań zawartość i rozmieszczenie metanu oraz innych gazów śladowych w marsjańskiej atmosferze, takich jak para wodna, dwutlenek azotu, acetylen. Będzie też śledzić ich zmienność w różnych porach roku.
 
Lądownik Schiaparelli ma masę 577 kilogramów. Połowę stanowi właściwa platforma lądownika, 46 kg to paliwo, reszta to m.in. osłony termiczne pozwalające przetrwać temperatury, które w trakcie lotu przez atmosferę mogą osiągnąć 1750 stopni Celsjusza. Wymiary zewnętrze to 2,4 metra szerokości i 1,8 metra wysokości, z kolei ukryta wewnątrz platforma lądownika mierzy 1,7 metra.
 
Pierwsze lata przebiegu projektu ExoMars nie były łatwe, zmianom ulegała także koncepcja, co dokładnie poleci na Marsa. O tego typu misji zaczęto myśleć w 2001 roku w ramach projektu Aurora. W pierwotnej wersji projekt został zaakceptowany przez ESA w 2005 roku. Początkowo start miał nastąpić w 2011 roku z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej, przy pomocy rakiety nośnej Sojuz-2b/Fregat, a lądowanie w 2013 roku. Jednak z powodu awarii amerykańskiej sondy Mars Global Surveyor i niepewności co do możliwości wykorzystania innej amerykańskiej sondy orbitalnej Mars Reconnaissance Orbiter do przekazywania sygnału na Ziemię, w roku 2006 postanowiono, że projekt ExoMars obejmował będzie także dodatkowego satelitę, a całość wyniesie w roku 2013 rakieta Ariane 5.
 
Później jednak zrezygnowano z tego pomysłu i ESA podpisała umowę z Roskosmosem, a planowaną rakietę nośną zmieniono na rosyjski Proton. To jednak nie był koniec perypetii, bowiem wkrótce ustalono współpracę z NASA pod nazwą Mars Exploration Joint Initiative i podzielono projekt na sondę orbitalną i dwa łaziki, które miała wynieść amerykańska rakieta Atlas V, a sposób lądowania byłby podobny do amerykańskiego rozwiązania z misji Mars Science Laboratory.
 
Jednak w roku 2012 r. NASA wycofała się z projektu ExoMars i ponownie skierowano się w stronę Rosji (rakieta nośna Proton M), a Roskosmos został pełnoprawnym partnerem projektu. We wrześniu 2015 roku przełożono start z powodu awarii sensorów w systemie napędowym lądownika Schiaparelli. Z kolei w styczniu 2016 r. ogłoszono, że z powodów finansowych drugi etap misji będzie musiał zostać przesunięty i w końcu zdecydowano się na rok 2020.
 
Ostatecznie pierwszą misję udało się wystrzelić w kosmos 14 marca 2016 r. z kosmodromu Bajkonur przy pomocy rakiety Proton M.
 
Po tych wszystkich zmianach obecnie w pierwszym etapie misji ESA jest odpowiedzialna za sondę orbitalną Trace Gas Orbiter (TGO) oraz lądownik Schiaparelli, natomiast Roskosmos za rakietę nośną oraz dwa z instrumentów naukowych na pokładzie TGO. W drugim etapie Roskosmos również zapewni wystrzelenie z Ziemi przy pomocy rakiety Proton, przygotuje lądownik i kilka instrumentów naukowych dla łazika, z kolei ESA opracuje łazik i część jego instrumentów naukowych.
 
Koszt misji po stronie Europejskiej Agencji Kosmicznej wyniesie 1,3 miliarda euro.
 
Więcej informacji o misji ExoMars można znaleźć na przygotowanej przez ESA stronie internetowej http://exploration.esa.int/mars/.
 
PAP - Nauka w Polsce, Krzysztof Czart
 
cza/ agt/ mrt/ zan/
Tagi: exomars , mars
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411666,w-srode-ladownik-misji-exomars-osiadzie-na-powierzchni-marsa.html

W środę lądownik misji ExoMars osiądzie na powierzchni Marsa.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4000 fanów Uranii na Facebooku
Wysłane przez czart
16 października 2016 r. licznik polubień naszego profilu na Facebooku przekroczył 4000. Cieszymy się i dziękujemy Wam :-)

Coraz większa liczba fanów facebookowej strony portalu i czasopisma "Urania - Postępy Astronomii" niezmiernie nas cieszy i zachęca do dalszego rozwoju "Uranii".

Warto przypomnieć, że oprócz Facebooka, jesteśmy obecni także na Instagramie oraz na Twitterze.

"Urania - Postępy Astronomii" jest dużym polskim portalem o astronomii i badaniach kosmosu. To także czasopismo popularnonaukowe dla wszystkich, których interesują zagadki kosmosu. Zarówno portal, jak i czasopismo, są tworzone wspólnie przez zawodowych astronomów oraz pasjonatów tej tematyki. Wydawcami "Uranii" są wspólnie Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii (PTMA).

Więcej informacji:
?    Fanpage Uranii na Facebooku
?    Urania na Twitterze
?    Urania na Instagramie
?    Internetowy sklep Uranii
?    Urania w wersji cyfrowej na smartfony i tablety

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/4000-fanow-uranii-na-facebooku-2556.html

4000 fanów Uranii na Facebooku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)