Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Sonda Juno przeleci nad Wielką Czerwoną Plamą
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 03/07/2017
Zaledwie kilka dni po uczczeniu okrągłego roku od wejścia na orbitę wokół Jowisza, sonda Juno przeleci bezpośrednio nad Wielką Czerwoną Plamą, ikoniczną burzą o średnicy 16 000 kilometrów. Będzie to pierwsze zbliżenie do tego niesamowitego tworu atmosferycznego monitorowanego już od 1830 roku a istniejącego prawdopodobnie od ponad 350 lat.
?Tajemnicza Wielka Czerwona Plama na Jowiszu to prawdopodobnie najbardziej znana jego cecha.? mówi Scott Bolton, główny badacz misji Juno z Southwest Research Institute w San Antonio. ?To rozległa burza od wieków wiruje w atmosferze największej planety Układu Słonecznego. Teraz Juno i jej potrafiące zajrzeć pod chmury instrumenty  zbliżą się do niej i spróbują zajrzeć wgłąb oka cyklonu. Być może pomogą nam zrozumieć procesy odpowiadające za jej istnienie.?
Zebranie danych o Wielkiej Czerwonej Plamie stanowi element szóstego przelotu sondy Juno w pobliżu chmur Jowisza. Przez peryjowium (punkt orbity znajdujący się w najmniejszej odległości od środka Jowisza)  sonda przeleci 11 lipca około godziny 3:55 nad ranem naszego czasu. W punkcie peryjowium Juno znajdzie się jakieś 3500 kilometrów nad szczyami chmur. 11 minut i 33 sekundy później sonda znajdzie się już 39 771 kilometrów dalej przelatując nad szczytami chmur Wielkiej Czerwonej Plamy. W tym momencie sonda będzie oddalona od szczytów chmur o 9000 kilometrów. W trakcie przelotu pełną parą będą pracowały wszystkie instrumenty naukowe oraz kamera JunoCam.
5 lipca o godzinie 4:30 nad ranem polskiego czasu sonda Juno będzie obchodziła równy rok od wejścia na orbitę wokół Jowisza. W tym momencie licznik przebytych kilometrów wybije około 114,5 mln kilometrów na orbicie. Sonda Juno wystartowała z Ziemi 5 sierpna 2011 roku z Przylądka Canaveral na Florydzie. W trakcie swojej misji Juno zbliża się nisko nad szczyty chmur Jowisza (na odległość nawet 3400 km). Podczas tych przelotów sonda bada obszary znajdujące się za zasłoną najwyższych warstw chmur oraz zorze polarne. Dzięki temu naukowcy chcą lepiej poznać pochodzenie, strukturę, atmosferę i magnetosferę planety.
Pierwsze wyniki naukowe misji Juno wskazują, że największa planeta w Układzie Słonecznym to prawdziwie burzliwy glob, z intrygująco złożonym wnętrzem, energetycznymi zorzami polarnymi i potężnymi cyklonami na biegunach,
Źródło: JPL
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/03/sonda-juno-przeleci-nad-wielka-czerwona-plama/

Sonda Juno przeleci nad Wielką Czerwoną Plamą.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od świecącego punktu do planetoidy
Napisany przez Ewa Stokłosa dnia 03/07/2017
Pierwszego dnia roku 1801 włoski astronom Gioacchino Giuseppe Maria Ubaldo Nicol? Piazzi dostrzegł nieskatalogowaną wcześniej ?maleńką gwiazdę? w okolicach gwiazdozbioru Byka. Kolejnej nocy Piazzi ponownie zaobserwował nowo odnaleziony obiekt odkrywając, że zmienił on swoje położenie względem pobliskich gwiazd. Piazzi wiedział, że gwiazdy są odległe na tyle, że nigdy się nie poruszają ? na niebie zawsze wydają się nie zmieniać położenia względem siebie. Ze względu na zaobserwowany ruch, astronom Królestwa Obojga Sycylii stwierdził, że zobaczył coś o wiele bliższego ? coś w Układzie Słonecznym. Piazzi jako pierwszy w historii odkrył planetoidę. Nazwał ją imieniem rzymskiej bogini urodzaju, Ceres.
Choć astronomowie za czasów Piazziego rozumieli już, że wiele małych ciał skalistych czeka na odkrycie, to dziesiątki lat po dostrzeżeniu Ceres wykrywanie planetoid nadal było rzadkością. Nawet pół wieku po odkryciu Piazziego znano ich jedynie 15. Z czasem rozwinęły się jednak nowe narzędzia, techniki i zainteresowanie polowaniem na te obiekty. W roku 1868 liczba znanych planetoid osiągnęła 100. Do roku 1923 odkryto ich 1 000. Dziś znamy ich ponad pół miliona.
W uznaniu dla znaczenia tych obiektów ONZ ustanowiło 30 czerwca Międzynarodowym Dniem Planetoid.
Większość planetoid znajduje się w odległości większej od Słońca niż Merkury ? ponad 1,5 razy dalej od niego niż orbita Ziemi. Planetoidy zbliżające się do naszej gwiazdy na odległość bliższą niż 1,3 odległości Ziemia-Słońce nazywane są planetoidami bliskimi Ziemi. Pojęcie ?bliska Ziemi? jest w przypadku planetoid nieco mylące, gdyż większość tych ciał wcale nie zbliża się do naszej planety. Na dzień dzisiejszy znamy ich 16 000. Planetoidy bliskie Ziemi oraz komety zaglądające w okolicę ziemskiej orbity wspólnie nazywane są obiektami bliskimi Ziemi (ang. Near-Earth Objects, NEO).
Dzięki nowym technologiom, lepszym technikom poszukiwawczym oraz poszukującym ich zespołom astronomów i astroamatorów, liczba znanych NEO powiększa się każdej nocy o około 5.
Zastanawialiście się kiedyś, w jaki sposób odkrywa się te niewielkie ciała niebieskie?
?Zwykle zaczyna się jak za czasów Piazziego, czyli od świecącego punktu w teleskopie astronoma?, powiedział Paul Chodas, kierownik Centrum Badań Nad Obiektami Bliskimi Ziemi (ang. Center for Near-Object Studies, CNEOS) w Jet Propulsion Laboratory agencji NASA w kalifornijskiej Pasadenie. ?Nawet w okularach najpotężniejszych teleskopów optycznych na świecie, zajmujących się polowaniem na planetoidy, wydają się one ledwie punkcikami światła na niebie, ponieważ są bardzo małe. Gdy astronom odnajdzie poruszający się punkt, wówczas zaczyna się zabawa.?
Biuro Koordynacji Ochrony Planetarnej znajdujące się w siedzibie NASA w Waszyngtonie odpowiedzialne jest za odnajdywanie, śledzenie i opisywanie potencjalnie niebezpiecznych planetoid, wydając ostrzeżenia o możliwych zderzeniach i koordynując pracę amerykańskich władz w przypadku rzeczywistego zagrożenia. Wykrycie nowej planetoidy odbywa się niemal zawsze przy pomocy teleskopów finansowanych przez NASA.
Biuro nadzoruje Program Obserwacji NEO, który finansuje projekty Catalina Sky Survey w Arizonie oraz Panoramic Survey Telescope & Rapid Response System (Pan-STARRS) na Hawajach. Oba projekty unowocześniły swoje teleskopy w 2015 roku, znacznie podnosząc współczynniki wykrywalności planetoid i NEO.
?Teleskopy finansowane przez instytucje zewnętrzne, a nawet przez amatorów, również zaangażowane są w odkrywanie NEO i podejmują się innych prac związanych z asteroidami?, powiedział Chodas. ?Jednak obecnie Catalina i Pan-STARRS to najpotężniejsze instrumenty wykrywające planetoidy. Dzięki ich czterem teleskopom dokonuje się 90 procent odkryć NEO.?
Serce każdego z tych teleskopów badawczych to najnowocześniejsza wersja takiego samego sensora (matrycy CCD), jaki znajduje się w naszych telefonach. Z wyjątkiem deszczowych i śnieżnych dni oraz okresów pełni Księżyca (gdy jego światło przyćmiewa delikatnie świecące planetoidy), profesjonalni obserwatorzy pracujący przy projektach Catalina i Pan-STARRS obserwują niebo każdej nocy, podczas której pojawi się przerwa w pokrywie chmur na tyle duża, aby można było wykonać fotografie nieba o 30-sekundowej ekspozycji.
Astronomowie poszukują świecących punktów poruszających się względem bardziej odległych i nieruchomych gwiazd tła. Aby je odnaleźć wykonują trzy lub więcej fotografii tego samego obszaru w kilkuminutowych odstępach. Podczas udanej nocy badacze uzyskują kilkaset obrazów nieba.
Gdy astronomowie odnajdą punkt, który na serii zdjęć wydaje się poruszać w wybranym rejonie nieba, sprawdzają, czy znajduje się on na przewidzianej pozycji któregoś ze znanych obiektów z katalogu prowadzonego przez Centrum Małych Ciał Układu Słonecznego (ang. Minor Planet Center, MPC) w Cambridge w Massachusetts, finansowanym przez NASA. Jeśli nowo odnaleziony, poruszający się punkt nie pokrywa się z przewidywaną pozycją i ruchem żadnego z obiektów bazy MPC zawierającej znane planetoidy i komety, istnieje spora szansa, że dokonano nowego odkrycia ? co wiąże się z koniecznością dalszych obserwacji.
Wykrywanie planetoid jest przede wszystkim zajęciem dla komputerów, jednak rozważny astronom sprawdza wyniki upewniając się, czy świecący punkt nie jest odbiciem światła pobliskiej gwiazdy albo wadą piksela na matrycy CCD. W przypadku pewności, że odkryty został kosmiczny kamień, astronom przenosi współrzędne obiektu (nazywane danymi astrometrycznymi) na stronę MPC, gdzie obiekt otrzymuje tymczasowy identyfikator ? jak YL9E0A0. MPC ustala też wstępną (przybliżoną) orbitę czekającego na potwierdzenie NEO.
CNEOS posiada system o nazwie Scout, który aktywnie monitoruje stronę MPC, automatycznie przetwarzając dane potencjalnych planetoid i kalkulując możliwy zakres przyszłych ruchów obiektu zanim jeszcze odkrycie zostanie potwierdzone.
?Jeśli nasze obliczenia wskazują, że nowy obiekt może zbliżać się do Ziemi, wzywamy posiłki?, powiedział Chodas. ?NASA posiada światową sieć astronomów, którzy dokonują uzupełniających obserwacji. Opierając się na danych astrometrycznych, próbują odnaleźć świecący punkt. Jeśli im się to uda, ustalają jego współrzędne i przesyłają je z powrotem do MPC, gdzie zostają one dodane to informacji o obiekcie. Ustalenia te są niezwykle ważne, bo mają istotny wkład w wyznaczenie orbity nowego ciała.?
Zwykle wystarczą dwie lub trzy noce obserwacji, aby zebrać o nowym obiekcie wystarczającą ilość informacji, które następnie posłużą MPC do ustalenia, czy świecący punkt to rzeczywiście NEO. Gdy do tego dojdzie, MPC usuwa obiekt ze strony, zmienia tymczasowy identyfikator i nadaje mu bardziej permanentną nazwę rozpoczynającą się zawsze rokiem odkrycia i zawierającą kod alfanumeryczny uwzględniający, w jakim miesiącu oraz w której jego połowie odkrycia dokonano, oraz dodatkową sekwencję znaków. Następnie MPC generuje komunikat zwany Minor Planet Electronic Circular zawierający wszystkie znane dane astrometryczne i wstępną orbitę obiektu. Odkrycie obiektu zostaje zakomunikowane przez MPC w e-mailu skierowanym do wszystkich zainteresowanych.
?Oczywiście, że jesteśmy zainteresowani?, powiedział Chodas. ?A zainteresowanie nie znika nawet po ogłoszeniu odkrycia, bo zabawa w polowanie na planetoidy i komety ma długą perspektywę. Im więcej informacji o obiekcie niebieskim zdobędziemy ? czy to nowym, czy znanym ? tym większą wiedzę o jego orbicie uzyskamy.?
Wszystkie nowe orbity zostają automatycznie przekazane komputerowemu systemowi NASA o nazwie Sentry, który codziennie oblicza orbity planetoid i komet, łącznie z przyszłymi zbliżeniami, i ich prawdopodobieństwo zderzenia z Ziemią.
?NASA wiedzie prymat w badaniach nad NEO, ale nie spoczywamy na laurach?, powiedział Lindley Johnson, szef Biura Ochrony Planetarnej. ?Pojawiają się nowe systemy optyczne, powstają nowe programy komputerowe, badamy nowe technologie, zarówno naziemne jak i kosmiczne, które jeszcze bardziej przyspieszą odkrycia, opis i analizę orbitalną tych potencjalnych zagrożeń.?
Źródło: JPL/NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/03/od-swiecacego-punktu-do-planetoidy/

Od świecącego punktu do planetoidy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkowite zaćmienie Słońca w USA 2017
2017-07-03. Artykuł napisał Grzegorz Grygorczyk
21 sierpnia 2017 r. w Stanach Zjednoczonych Słońce zniknie za Księżycem, co spowoduje zmianę światła dziennego w zmierzch, gwałtowny spadek temperatury i ukaże silne promienie światła przecinające niebo wokół sylwetki Księżyca. Tego dnia Ameryka stanie się drogą dla całkowitego zaćmienia Słońca.
Całkowite zaćmienie Słońca występuje, gdy tarcza Księżyca zdaje się całkowicie zakrywać tarczę Słońca na niebie. Podczas tego zdarzenia zewnętrzna warstwa Słońca zwana koroną staje się widoczna. Składa się ona głównie z niewyraźnej mgiełki, obserwatorzy mówią o wielkich tryśnięciach i wstęgach światła, skręcających i zwijających się w niebo.
Poza obszarem pełnego zaćmienia obserwatorzy nieba na kontynentalnej części USA i okolicznych terenach ujrzą zaćmienie częściowe, podczas którego Księżyc zdaje się ?odgryzać? kawałek tarczy Słońca. Każdego roku jest średnio od dwóch do pięciu zaćmień Słońca, ale pełne zaćmienia zdarzają się tylko raz na 18 miesięcy lub rzadziej.
To, że całkowite zaćmienia Słońca w ogóle mają miejsce zawdzięczamy szczęśliwemu przypadkowi geometrii kosmicznej. Księżyc okrąża Ziemię w średniej odległości 239 000 mil (358 000 kilometrów) ? dokładnie takiej, by na niebie zdawał się rozmiarów znacznie większego Słońca.
Zaćmienie obejmie mrokiem niebo od Oregonu do Karoliny Południowej wzdłuż odcinka o szerokości około 110 kilometrów. Ludzie, którzy znajdą się w tym rejonie doświadczą niezapomnianych przeżyć.
Księżyc całkowicie zakryje tarczę Słońca na 2 minuty i 40 sekund dla każdego obserwatora wzdłuż środka linii przejścia zaćmienia. Im dalej od tej linii tym krócej będzie trwało zaćmienie. Dla ludzi znad skraju obszaru, w którym można obserwować zaćmienie, będzie ono trwało ledwie kilka sekund.
Każda osoba zamierzająca obserwować zaćmienie Słońca powinna zapewnić sobie parę specjalnych okularów do obserwacji Słońca. Okulary przeciwsłoneczne nie zastąpią profesjonalnego sprzętu. Pamiętaj, że patrzenie na Słońce bez ochrony oczu nawet przy pełnym zaćmieniu może spowodować uszkodzenie lub utratę wzroku.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/03/calkowite-zacmienie-slonca-w-usa-2017/

Całkowite zaćmienie Słońca w USA 2017.jpg

Całkowite zaćmienie Słońca w USA 20172.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japonia: załogowa misja na Księżyc do 2030 roku
2017-07-03. Redakcja AstroNETu
Japońska agencja kosmiczna (JAXA) poinformowała o swoich planach wysłania załogowej misji na Księżyc do 2030 roku. Japończycy planują połączyć siły z amerykańską agencją NASA i w 2025 roku zbudować stację kosmiczną na orbicie Księżyca.
Jest to jeden z elementów amerykańskiego planu wysłania człowieka na Marsa ? informują japońskie media. W marcu Kongres USA przyjął ustawę zakładającą wysłanie załogowej misji na Marsa w 2033 roku.
W ostatnim tygodniu czerwca japońskie ministerstwo edukacji zorganizowało specjalny panel poświęcony planom eksploracji kosmosu. Dalsze informacje dotyczące strategii tej operacji mają zostać podane w 2018 roku ? powiedziała podczas konferencji prasowej rzeczniczka ministerstwa.
Japońskie media podkreślają, że Tokio nie chce pozostać w tyle za kosmicznymi planami Chin i Indii.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/03/japonia-zalogowa-misja-na-ksiezyc-do-2030-roku/

Japonia załogowa misja na Księżyc do 2030 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA zamyka projekt przechwytywania planetoid - ARP

Wysłane przez kuligowska w 2017-07-03

Po kilku latach badań agencja kosmiczna NASA oficjalnie ogłosiła zakończenie planowanej misji ARM (misja przekierowywania asteroid, ang. Asteroid Redirect Mission). Miała ona polegać na przechwytywaniu groźnych planetoid i umieszczaniu ich na orbicie okołoksiężycowej.

Głównym powodem przerwania prac nad projektem ARP jest brak wsparcia finansowego w ramach budżetu NASA na rok 2018. Jego dyrektor, Michele Gates, uważa że w najbliższym czasie największy wysiłek powinien zostać włożony w jak najlepsze zachowanie i wykorzystanie zdobytych podczas tych badań kluczowych technologii oraz wyciągniętych z nich wniosków - z nadzieją na ich nowe, potencjalne zastosowania w przyszłości. Proces dokładnego dokumentowania tych danych już się rozpoczął.

 

ARM miał być początkowo bardzo ambitnym planem. Został po raz pierwszy zaproponowany jeszcze w roku 2013 i koncentrował wysiłki naukowców i inżynierów na możliwości automatycznego przechwytywania niewielkich obiektów typu NEO, które następnie miałyby być kierowane na orbitę Księżyca. Tam z kolei planetoidy mogłyby być badane z pomocą astronautów, a pobrane z nich próbki trafiałyby ostatecznie do ziemskich laboratoriów. Realizacja tego pomysłu opierałaby się na nowej kapsule załogowej Orion oraz na nowoczesnym, wciąż jeszcze będącym w rozwoju (podobnie jak i sama kapsuła) systemie ciężkich rakiet kosmicznych SLS (Space Launch System).

 

Plan ten od początku miał swych przeciwników. Z drugiej strony uważano go za etap pośredni pomiędzy lotami na niską orbitę Ziemi a podróżą na m. in. Marsa. Z technicznego punktu widzenia był wykonywalny, choć nakładał pewne ograniczenia na wielkość i prędkość wyłapywanego ciała kosmicznego. Po zakończeniu misji ARP pewne jej elementy i obszary badań będą kontynuowane. Należą do nich na przykład prace nad elektrycznym napędem słonecznym. Warto też dodać, że koniec ARP to nie koniec badań nad planetoidami i obiektami NEO - będą one prowadzone nadal, z zaangażowaniem obserwatoriów na całym świecie. Jest również możliwe, że ostatecznie wejdzie w życie niedawno zaprezentowana koncepcja wykorzystania systemu SLS i kapsuły Orion. Miałyby one posłużyć jako port na dalszy Kosmos, a także w przygotowaniach do misji załogowych na Marsa.

Obecnie największą część proponowanego na rok 2018 budżetu NASA pochłania stałe wsparcie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz prac nad Kosmicznym Teleskopem Jamesa Webba, który ma zostać umieszczony na orbicie właśnie pod koniec tego roku. Finansowaniem objęte są też badania związane z Orionem i SLS, choć w tym przypadku kwoty zostały nieco zmniejszone w stosunku do lat ubiegłych. Pierwszy, na razie jeszcze bezzałogowy lot kapsuły planuje się na rok 2019. Ma ona okrążyć Księżyc i powrócić na Ziemię. Natomiast w budżecie na rok 2018 najwięcej traci należący do NASA Oddział Nauk o Ziemi, a w ramach jego prac satelity Orbiting Carbon Observatory (OCO-3) oraz DSCOVR (Deep Space Climate Observatory). Zamknięcie jest planowane także w przypadku Urzędu do spraw Edukacji NASA.

 

Czytaj więcej:

    Cały artykuł
    Projekt ARM

 

Źródło: Sky&Telescope, NASA

Zdjęcie: ARM, misja przekierowania asteroid NASA, miała polegać na przechwytywaniu mniejszych obiektów NEO i umieszczaniu ich na orbicie Księżyca w celu ich dalszych badań.

Źródło: NASA

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nasa-zamyka-projekt-przechwytywania-planetoid-arp-3414.html

NASA zamyka projekt przechwytywania planetoid - ARP.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To właśnie dziś Ziemia jest najdalej od Słońca
Piotr Stanisławski03/07/2017
Dokładnie o 22:11 nasza planeta znajdzie się najdalej od Słońca w całym roku. Będzie to dokładnie 152 092 505 kilometrów. A przecież właśnie mamy lato.
Ten moment nazywa się aphelium lub punkt odsłoneczny. Różnica między najmniejszą i największą odległością od Słońca nie jest wstrząsająca ? wynosi około 5 milionów kilometrów. Moment największego zbliżenia przypadł w tym roku na 4 stycznia.
Jak widać to nie odległość od Słońca ?wywołuje? pory roku ? za nie odpowiada nachylenie osi Ziemi względem płaszczyzny orbity. Natomiast oddalanie się i zbliżanie do Słońca ma też swoje konsekwencje. Im dalej Ziemia znajduje się od naszej gwiazdy, tym wolniejszy jej ruch po orbicie, zatem dziś snujemy się z minimalną prędkością. Efektem tego jest lato dłuższe o 5 dni od zimy ? przynajmniej na półkuli północnej (he he he Australio!).
Zatem cieszmy się dziś naszym niespiesznym ruchem po orbicie!
https://www.crazynauka.pl/to-wlasnie-dzis-ziemia-jest-najdalej-od-slonca/

To właśnie dziś Ziemia jest najdalej od Słońca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hawking: Donald Trump zrobi z naszej planety kolejną Wenus

2017-07-03.
 
Stephen Hawking uważa, że decyzja prezydenta USA Donalda Trumpa o wycofaniu się z paryskiego porozumienia klimatycznego, może doprowadzić do nieodwracalnych zmian naszej planety.

Stephen Hawking już jakiś czas temu zawiesił swoją karierę naukową, ale chętnie wypowiada się na różnorodne tematy związane z badaniami kosmosu i przyszłością naszej planety. Brytyjski astrofizyk jest przekonany, że swoimi działaniami możemy doprowadzić Ziemię na ścieżkę, która przekształci ją w planetę cieplarnianą, taką jak Wenus.

Obawy Hawkinga wynikają z troski o nasz gatunek. Szczególnie zaniepokoiła go decyzja amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa o wypowiedzeniu paryskiego porozumienia klimatycznego, które miałoby na celu zmniejszenie poziomu emisji CO2.

- Jesteśmy bardzo blisko punktu, w którym globalne ocieplenie stanie się nieodwracalne. Działanie Trumpa może popchnąć Ziemię w kierunku planety Wenus, z temperaturą 250 stopni Celsjusza i deszczami kwasu siarkowego. Zmiana klimatu jest jednym z wielkich zagrożeń, przed jakimi stajemy. Możemy temu zapobiec, o ile będziemy działać. Wycofując się z paryskiego porozumienia klimatycznego, zagraża naszej planecie i temu, co zostawimy naszym dzieciom - powiedział Hawking.

Na pytanie, czy jego zdaniem, kiedykolwiek będziemy w stanie rozwiązać nasze problemy środowiskowe, prof. Hawking był sceptyczny. Jego zdaniem nasze dni na Ziemi są policzone.

- obawiam się, że ewolucja ma w sobie zaprogramowaną chciwość i agresję do ludzkiego genomu. Nie ma oznak zmęczenia konfliktami, a rozwój militariów i broni masowej zagłady, może być dla nas katastrofalny. Największą szansą na przetrwanie gatunku ludzkiego jest założenie niezależnych kolonii w kosmosie - dodał Hawking.

Stephen Hawking ma już 75 lat. Kiedy zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne (ALS) w wieku 21 lat, dawano mu 2-3 lata życia. 54 lata później, mimo iż coraz słabszy, fizyk nadal pracuje i bierze udział w życiu publicznym. Oby jak najdłużej!

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-hawking-donald-trump-zrobi-z-naszej-planety-kolejna-wenus,nId,2412701

Hawking Donald Trump zrobi z naszej planety kolejną Wenus.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA zaprzecza: Nie przetrzymujemy dzieci na Marsie

2017-07-03.
 
NASA szykuje załogową misję na Marsa, ale zanim to się stanie faktem, musi radzić sobie z atakami różnych jednostek, które chcą ją zdyskredytować. W ostatnich dniach niejaki Alex Jones zasugerował, że NASA ma już na Czerwonej Planecie kolonię, która jest zamieszkiwana przez... dzieci.

Sam siebie określający mianem "dziennikarza śledczego" Alex Jones, wspierany przez Roberta Steele'a - byłego oficera CIA i propagatora niezwykłych teorii spiskowych - wyjawił, że na Marsie są przetrzymywane dzieci. Te rewelacje miały miejsce w programie Jonesa InfoWars.

 
To może uderzyć słuchaczy, ale naprawdę wierzymy, że na Marsie znajduje się kolonia zamieszkała przez dzieci, które zostały porwane i wysłane w kosmos. A kiedy dotarły one na Czerwoną Planetę, nie miały innego wyjścia - stały się niewolnikami - powiedział Steele w InfoWars.

Słuchając rewelacji Steele'a Jones kiwał głową, po czym zaczął głosić propagandowe hasła w stylu "nie macie pojęcia co się dzieje" oraz "oni nie chcą, żebyśmy wiedzieli, że na Marsie są ludzie".

Mimo że cała historia wydaje się żenująca, NASA wcale się nie śmieje. Rzecznik agencji natychmiast zaprzeczył rewelacjom Jonesa i Steele'a.

- Na Marsie nie ma ludzi. Na Marsie są aktywne łaziki. W ubiegłym tygodniu pojawiła się plotka, że łazików nie ma na Marsie. Są. Ale nie ma ludzi - powiedział Guy Webster, rzecznik NASA ds. eksploracji Marsa.

Podobno wielkim fanem audycji Alexa Jones jest sam prezydent Donald Trump.


http://nt.interia.pl/raporty/raport-niewyjasnione/strona-glowna/news-nasa-zaprzecza-nie-przetrzymujemy-dzieci-na-marsie,nId,2412654

NASA zaprzecza Nie przetrzymujemy dzieci na Marsie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec misji CRS-11
2017-07-03. Krzysztof Kanawka
Trzeciego lipca kapsuła Dragon powróciła na Ziemię po misji CRS-11. To drugi powrót tego egzemplarza kapsuły Dragon z orbity.
Misja kapsuły Dragon o oznaczeniu CRS-11 rozpoczęła się od udanego startu rakiety Falcon 9R w dniu 3 czerwca o godzinie 23:07 CEST. Start rakiety Falcon 9R ? oraz późniejsze lądowanie ? było udane. Kapsuła Dragon dotarła do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) 5 czerwca.
Przez kolejne blisko 28 dni Dragon przebywał przyłączony do ISS. Kapsuła dostarczyła 2708 kg ładunku, w sekcji ciśnieniowej oraz ?bagażniku? pojazdu. Wyładunek z kapsuły został wykonany zarówno ?ręcznie? przez astronautów, jak i za pomocą robotycznego ramienia Stacji. Jednym z ładunków zainstalowanych wewnątrz ?bagażnika? był eksperyment technologiczny o nazwie Roll-Out Solar Array (ROSA). Celem ROSA było przetestowanie możliwości ?rozwijania? paneli słonecznych na orbicie, co przedstawia poniższe nagranie.
Trzeciego lipca doszło do odłączenia Dragona od ISS, a następnie do manewru deorbitacji. Po przejściu przez atmosferę Ziemi kapsuła udanie wodowała u wybrzeży Kalifornii.
Był to drugi lot tego egzemplarza kapsuły Dragon na orbitę. Poprzednio ta kapsuła poleciała ku ISS we wrześniu 2014 roku. Wg firmy SpaceX tylko niewielka ilość elementów Dragona została wymieniona pomiędzy lotami ? największą z nich była osłona termiczna.
Następny start kapsuły Dragon został zaplanowany na początek sierpnia.
(PFA, NSF)
http://kosmonauta.net/2017/07/koniec-misji-crs-11/

Koniec misji CRS-11.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do atmosfery wciąż są emitowane szkodliwe związki chemiczne

2017-07-04.

Najnowsze badania wykazały, że szkodliwe związki chemiczne w atmosferze mogą znacznie opóźnić regenerację warstwy ozonowej. Chodzi głównie o dichlorometan, przez który proces ten może trwać od 5 do nawet 30 lat.

Zawierające chlor związki chemiczne o długiej żywotności znane jako chlorofluorowęglowodory (CFC) są odpowiedzialne za ubytki w stratosferycznej warstwie ozonowej. Dzięki zakazom zabraniającym emisji tego typu chemikaliów do atmosfery, warstwa ozonowa zaczęła się powoli regenerować. Szacuje się, że odbuduje się ona w pełni w latach 2046-2057. Ale emisja związków chemicznych o krótkiej żywotności, takich jak dichlorometan, dodatkowo osłabia naszą warstwę ozonową.

- Dichlorometan jest wytwarzaną przez człowieka substancją chemiczną zubożającą warstwę ozonową. Ma wiele zastosowań przemysłowych. W przeciwieństwie do CFC i podobnych gazów o długiej żywotności, które w większości odpowiadają za stan ziemskiej warstwy ozonowej, dichlorometan ma krótki okres życia. Nie był zatem kontrolowany przez Protokół Montrealski - powiedział dr Ryan Hossaini z Uniwersytetu Lancaster.

Zespół Hossainiego oszacował, że w latach 2000-2012 r. stężenie dichlorometanu na małych wysokościach wzrastało o ok. 8 proc. rocznie. Jeżeli przyjmiemy atmosferę jako całość, stężenie tej substancji chemicznej zwiększyło się prawie dwukrotnie w latach 2004 i 2014. Każdego roku człowiek uwalnia ok. 1 mln ton dichlorometanu.

Zrozumienie długoterminowego wpływu gazów takich jak dichlorometan może pomóc naukowcom stworzyć lepsze modele ozonu w atmosferze. Warstwa ozonowa chroni nas przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym Słońca. Jej regeneracja jest kluczowa dla przyszłości ludzkości.

http://nt.interia.pl/technauka/news-do-atmosfery-wciaz-sa-emitowane-szkodliwe-zwiazki-chemiczne,nId,2411979

Do atmosfery wciąż są emitowane szkodliwe związki chemiczne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozbłysk klasy M1.3 (03.07.2017)
2017-07-04. Krzysztof Kanawka

Zupełnie nieoczekiwanie trzeciego lipca Słońce wyemitowało rozbłysk klasy M1.3. To pierwszy rozbłysk tej klasy od trzech miesięcy.
Ten rok to okres postępującego spadku aktywności słonecznej. Obserwuje się coraz więcej dni z czystą tarczą słoneczną, których do początku lipca było już ponad 40 ? więcej niż w całym 2016 roku. Jednocześnie obserwuje się coraz mniej silniejszych rozbłysków słonecznych. Do początku lipca wszystkie tegoroczne rozbłyski klasy M pochodziły od jednego obszaru o numerze 2644, który w dniach 1 ? 3 kwietnia wyemitował łącznie siedem rozbłysków.
Początek lipca na Słońcu wyglądał tak samo jak poprzednie miesiące ? od czasu do czasu na tarczy nie obserwowano plam, a z reguły można było zobaczyć jeden lub dwa małe obszary aktywne. Wówczas, 3 lipca w godzinach podwieczornych nastąpił rozbłysk, który przekroczył granicę klasy M. W momencie maksimum, które nastąpiło o 18:15 CEST, rozbłysk osiągnął moc M1.3. Jest to pierwszy rozbłysk tej klasy od trzech miesięcy.
Źródło emisji rozbłysku znajdowało się tuż za zachodnią krawędzią tarczy słonecznej. Jest mało prawdopodobne, by po tym rozbłysku nastąpiły kolejne tej klasy z tego obszaru. Oczywiście, wciąż jest możliwe, że na Słońcu powstanie grupa plam o bardziej skomplikowanej konfiguracji magnetycznej, zdolna do emisji silniejszych rozbłysków.
ktywność słoneczna jest komentowana na Polskim Forum Astronautycznym. Polecamy także listę dni bez plam słonecznych oraz najsilniejszych w całym 24. cyklu aktywności słonecznej.
(SH, PFA, SW)
http://kosmonauta.net/2017/07/rozblysk-klasy-m1-3-03-07-2017/

Rozbłysk klasy M1.3 03.07.2017.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerwony karzeł skrywający się w otoczce pyłowej czerwonego olbrzyma
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 04/07/2017
CW Leonis to czerwony olbrzym 500 razy większy od Słońca znajdujący się w gwiazdozbiorze Lwa jakieś 300 lat świetlnych od Ziemi. To ewoluująca gwiazda, która wyrzuca znaczące ilości pyłu, który z kolei tworzy otoczkę pyłową wokół niej o rozmiarach kilkukrotnie większych od rozmiarów Układu Słonecznego. Na przestrzeni lat gwiazda ta była tematem setek badań, jednak dopiero teraz wewnątrz tego obłoku pyłowego astronomowie dostrzegli obecność mniejszego czerwonego karła.
Od 1994 do 2000 roku prof. Richard Smart z Uniwersytetu w Hertfordshire korzystając z metrowego teleskopu w Obserawtorium w Turynie obserwował delikatne wahanie CW Leonis, które nie do końca dało się wytłumaczyć. Same wahnięcia były niezwykle małe ? można byłoby je porównać do bocznej krawędzi monety znajdującej się na powierzchni Księżyca, a obserwowanej z Ziemi. Niemniej jednak same wahania były wykrywalne.
Najnowsze badania pyłu otaczającego gwiazdę umożliwiły naukowcom zauważenie wiru, który mógł być skutkiem obecności niewidzianego wcześniej gwiezdnego towarzysza CW Leonis.  Odkrycie czerwonego karła rozwiązało 17-letnią tajemnicę wahania gwiazdy.
Wyniki badań zostały zaakceptowane do publikacji w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society (MNRAS).
Dr Alessandro Sozzetti, główny autor artykułu podkreśla: ?Wynikiem naszej analizy jest możliwość nałożenia nowych ograniczeń na naturę towarzysza CW Leonis. Ograniczenia dotyczą masy, odległości i okresu orbity. Gwiazda towarzysząca CW Leonis to masywna gwiazda nieco lżejsza od Słońca krążąca wokół niej z okresem około 100 lat.?
Prof. Smart dodaje, że przeprowadzone obserwacje możliwe były bez konieczności angażowania wielomilionowych instrumentów. ?To niesamowite osiągnięcie jak na jednometrowy teleskop znajdujący się na powierzchni Ziemi w obecnej erze misji kosmicznych i potężnych teleskopów! Lepsze zrozumienie tego obiektu, na tym krytycznym etapie ewolucji wzbogaci naszą wiedzę o podobnych obiektach, które ewoluowały w piękne i złożone mgławice planetarne.?
Źródło: University of Hertfordshire
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/04/czerwony-karzel-skrywajacy-sie-w-otoczce-pylowej-czerwonego-olbrzyma/

Czerwony karzeł skrywający się w otoczce pyłowej czerwonego olbrzyma.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskakujący organiczny związek chemiczny ujawnia złożoność Enceladusa
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 04/07/2017
Naukowcy ogłosili pierwsze w historii wykrycie za pomocą naziemnego teleskopu cząsteczek uciekających z Enceladusa. Odkrycie ma istotny wpływ na poszukiwania życia w Układzie Słonecznym.
Enceladus, jeden z księżyców Saturna przykuł uwagę naukowców w momencie odkrycia bogatych w wodę gejzerów tryskających z okolic jego południowego bieguna. Odkrycia dokonała sonda Cassini, która następnie kilkukrotnie przeleciała przez same pióropusze wody i zbadała związki organiczne.
Najnowsze wyniki badań uzyskano na podstawie obserwacji prowadzonych przy pomocy IRAM ? 30-metrowego radioteleskopu znajdującego się w hiszpańskiej Sierra Nevada. Wyniki wskazują na wyższą niż oczekiwaną ilość metanolu w pobliżu Enceladusa.
Artykuł naukowy opisujący badania zostanie zaprezentowany w dniu dzisiejszym przez dr Emily Drabek-Maunder z Uniwersytetu w Cardiff podczas National Astronomy Meeting.
Źródłem gejzerów jest najprawdopodobniej woda tryskająca z podpowierzchniowego oceanu przez pęknięcia w lodowej skorupie księżyca. Materiał uwolniony z Enceladusa zasila materię drugiego od zewnątrz pierścienia Saturna, tzw. pierścienia E. Najnowsze prace pozwoliły określić ilość metanolu w materii pochodzącej z gejzerów. Okazało się, że jest ona mniej więcej taka sama jak w oceanach ziemskich.
Niemniej jednak badania wskazują, że materia rozsiewana przez Enceladusa przechodzi złożone przemiany chemiczne już po wydostaniu się z wnętrza księżyca.
Dr Drabek-Maunder powiedziała: ?Najnowsze odkrycia wskazujące, że lodowe księżyce w zewnętrznej części Układu Słonecznego mogą posiadać oceany ciekłej wody i składniki niezbędne do życia, obudziły w wielu z nas nadzieję na to, że mogą być one przyjazne dla życia. Jednak w tym wypadku nasze odkrycia wskazują, że metanol powstaje dopiero w reakcjach chemicznych zachodzących już po kontakcie materii z przestrzenią kosmiczną, co oznacza, że nie może być on dowodem na istnienie życia na Enceladusie.?
Zespół badaczy wskazuje, że zaskakująca duża ilość metanolu może mieć dwa możliwe źródła: albo obłok gazu uwolnionego z wnętrza Enceladusa został uwięziony w polu magnetycznym Saturna, albo gaz rozprzestrzenia się dalej w pierścieniu E. W każdym z tych przypadków metanolu jest tam znacznie więcej niż w samych gejzerach.
Dr Dave Clements, członek zespołu z Wydziału Fizyki na Imperial College wskazuje, że: ?Obserwacje nie zawsze są bezpośrednie. Aby zinterpretować nasze wyniki musieliśmy przeanalizować mnóstwo informacji o otoczeniu Enceladusa zebranych przez sondę Cassini. Nasze badania wskazują poziom ostrożności, który należy przyjąć informując o obecności związków chemicznych, które mogą być zinterpretowane jako dowód istnienia życia.?
Sonda Cassini zakończy swoją misję we wrześniu tego roku, co oznacza, że teleskopy naziemne i kosmiczne będą stanowiły jedyną możliwość badania Saturna i jego księżyców ? przynajmniej w najbliższej przyszłości.
Dr Drabek-Maunder dodaje: ?Nasze wyniki wskazują, że wykrycie cząsteczek przy Enceladusie jest możliwe także za pomocą teleskopów naziemnych. Niemniej jednak, aby zrozumieć złożoną chemię podpowierzchniowego oceanu, będziemy potrzebowali dalszych bezpośrednich obserwacji prowadzonych za pomocą przyszłych sond przelatujących przez pióropusze wody tryskające z gejzerów.?
Źródło: Imperial College London
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/04/zaskakujacy-organiczny-zwiazek-chemiczny-ujawnia-zlozonosc-enceladusa/

Zaskakujący organiczny związek chemiczny ujawnia złożoność Enceladusa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno pokazuje nam, jak jest we wnętrzu Jowisza!
2017-07-04. Kamil Serafin
Przebywająca już równo rok na orbicie Jowisza sonda Juno dostarczyła nam wreszcie pierwszych, niezwykle wyczekiwanych informacji na temat gazowego olbrzyma! Na podstawie przesłanych danych naukowcy odpowiedzialni za projekt mogli spojrzeć na największą planetę w naszym układzie od zupełnie innej strony niż dotychczas. Juno przebadała bowiem nie tylko obydwa bieguny Jowisza, ale również to, co ukrywa się pod jego gęstą na tysiące kilometrów atmosferą. Pod lupę wzięto także pole magnetyczne. To właśnie ono okazało się skrywać najwięcej tajemnic, które w najbliższej przyszłości sonda będzie starała się rozwikłać.
Z pomiarów wykonanych przez instrumenty Juno wynika, że natężenie magnetosfery Jowisza jest niemal dziesięciokrotnie większe od ziemskiej i oscyluje w okolicach 7.8 Gausa (1 Gaus = 0.0001 Tesli). Ponadto wykryte zostały pewne niezrozumiałe odchylenia od normy ? pole magnetyczne planety jest nierównomierne i w wielu miejscach jego pomiary znacznie się od siebie różnią. Wysunięto więc tezę, że pod gęstymi chmurami znajduje się monstrualnych wielkości ocean płynnego wodoru, który miałby być odpowiedzialny za występowanie takich anomalii. Bezpośrednio pod nim znajdować się może kamienne jądro będące kamieniem węgielnym całej planety.
Ciekawość budzą również zorze występujące w atmosferze Jowisza. Elektrony poruszają się tam w inny sposób niż w zjawiskach występujących na naszych biegunach. To kolejny dowód na to, że magnetyczne właściwości czwartej planety od Słońca nie są jeszcze wystarczająco dobrze znane. Juno zdołała również wykryć bardzo ciepłe gazy wydobywające się z pewnych obszarów atmosfery. Ich źródłem może być emitowany amoniak, który krystalizuje się w cząstkach lodu.
10 lipca sonda wykona przelot nad Wielką Czerwoną Plamą ? gigantyczną burzą, która utrzymuje się na powierzchni Jowisza już od ponad 350 lat. Ostatnimi czasy znajdowała się tak nisko, że została wystawiona na silne dawki promieniowania. Na szczęście jej instrumenty i sam szkielet został nienaruszony. Misja potrwa do lipca przyszłego roku, kiedy to sonda zostanie zniszczona przez skierowanie jej wgłąb atmosfery planety?
Source :
Astronomy.com
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/04/sonda-juno-pokazuje-nam-jak-jest-we-wnetrzu-jowisza/

Sonda Juno pokazuje nam jak jest we wnętrzu Jowisza.jpg

Sonda Juno pokazuje nam jak jest we wnętrzu Jowisza2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbliża się koniunkcja Księżyca z Saturnem
Wysłane przez tuznik w 2017-07-04
W najbliższy piątek (07.07) czeka nas kolejna wakacyjna atrakcja na nocnym niebie, tym razem dojdzie do bliskiej koniunkcji Księżyca z Saturnem.

Zaraz po zachodzie słońca w czwartkowy wieczór (6 lipca), Księżyc będący wówczas w fazie 94% oraz jasny Saturn (0.11 mag) świecący nad południowo-wschodnim horyzontem. Będą dla nas prawie idealnymi obiektami do rozpoczęcia obserwacji.

Przed rozpoczęciem samych obserwacji zalecamy, by na przykład do oglądania powierzchni Księżyca wyposażyć się w filtry okularowe, w celu zmniejszenia natężenia docierających promieni światła do okularu, ponieważ tego wieczoru nasz Srebrny Glob będzie znajdował się nieco dobę od pełni.

Do samego momentu największego zbliżenia planety z pierścieniami do Księżyca dojdzie o godz. 05:33 nad ranem. Niestety o tej porze obydwa ciała niebieskie będą znajdować się już głęboko pod horyzontem.

Dlatego też zachęcamy wszystkich obserwatorów aby tego dnia same obserwacje rozpocząć nieco wcześniej, na przykład zaraz po zachodzie Słońca, lub w godzinach po północy.

Jednak co ciekawe w momencie największego zbliżenia odległość ta wyniesie zaledwie nieco ponad 3 stopnie. Jeżeli jesteśmy posiadaczami chociaż małych lornetek lub teleskopów, to zachęcamy również, by spróbować zapolować tej nocy na urokliwe pierścienie Saturna.

Dla posiadaczy większych instrumentów optycznych ciekawym obiektem do obserwacji może być zapewne jeden z księżyców Saturna - Tytan.

Wszystkim miłośnikom nocnych astronomicznych wrażeń życzymy pogodnej nocy i udanych obserwacji.

Autor: Adam Tużnik

Więcej informacji:
?    Almanach Astronomiczny na rok 2017 - zawiera m.in. spis różnych zjawiska astronomicznych w całym roku

?    Almanach w wersji na smartfony i tablety
Na ilustracji:
Koniunkcja Księżyca z Saturnem nad południowym horyzontem. Źródło: stellarium.org
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zbliza-sie-koniunkcja-ksiezyca-saturnem-3416.html

Zbliża się koniunkcja Księżyca z Saturnem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy gwiazdy mogą wywoływać migotanie odległych kwazarów?
Wysłane przez kuligowska w 2017-07-04
Gwiazdy widoczne na niebie zdają się migotać, ponieważ obserwujemy je poprzez otaczającą Ziemię, silnie zmienną atmosferę. Kwazary nie są gwiazdami, a dyskami materii otaczającymi największe z kosmicznych czarnych dziur. Te czarne dziury rezydują w centrach galaktyk, ściągając na siebie ogromne ilości okolicznego gazu i pyłu. Kwazary wykazują dużą zmienność w różnych skalach czasowych i na rozmaitych długościach fali obserwacji, w tym w dziedzinie radiowej.

Niedawne badania wykazały, że niektóre z kwazarów mogą migotać (zmieniać natężenie swego blasku) na skutek interakcji z obiektami znajdującymi się pomiędzy nimi a ziemskim obserwatorem - a w szczególności pomiędzy położonymi dużo bliżej niż one gwiazdami. Praca autorstwa m. in. Marka Walkera, opublikowana niedawno w Astrophysical Journal, odnosi się do obserwacji wykonanych przy pomocy australijskiego CSIRO. Naukowcy obserwujący kwazar o nazwie PKS 1322?110 zauważyli, że zaczął on gwałtownie migotać. Przyjrzeli mu się następnie nieco lepiej prz pomocy dziesięciometrowego teleskopu Kecka na Hawajach, i zdali sobie sprawę, że na niebie widnieje on bardzo blisko jasnej gwiazdy Spica (alfa Panny).

Idąc dalej tym tropem astronomowie zaobserwowali inny kwazar - J1819+3845. Na sferze niebieskiej znajduje się on blisko kolejnej jasnej gwiazdy, tym razem Vegi. Zbadano również zmienność blasku migoczącego kwazara PKS 1257?326, zlokalizowanego w pobliżu gwiazdy Alhakim. Naukowcy chcieli przede wszystkim sprawdzić, że możliwa jest przypadkowa korelacja bliskości jasnych gwiazd i szybko zmiennych kwazarów. Obliczono, że prawdopodobieństwo wystąpienia dwóch migoczących kwazarów koło takich gwiazd jest w przybliżeniu równe jednej milionowej. Ostatecznie wysunięta została teoria, że za migotanie odpowiada jakaś wydłużona, cienka struktura.

Strukturami takimi w omawianych przypadkach mogą być na przykład filamenty ciepłego gazu otaczające gwiazdy, podobne z wyglądu do tych zaobserwowanych w przypadku mgławicy Ślimak. Wiemy, że mgławica ta zawiera wodorowe globule, które silnie rozciąga w przestrzeni promieniowanie ultrafioletowe pochodzące z gorącego wnętrza jej centralnej gwiazdy. Tak powstają obserwowane filamenty - a naukowcy przypuszczają, że podobne struktury mogą się również formować w przypadku dużo młodszych gwiazd. Globule te są jednocześnie trudne do wykrycia, ponieważ nie emitują dużych ilości światła - mogliśmy je jak dotąd w wielu przypadkach zwyczajnie przeoczyć. Tak czy inaczej, być może to właśnie globule są odpowiedzialne za migotanie kwazarów tła. To na dziś dzień nie mniej prawdopodobne niż jakiś mechanizm działający wewnątrz kwazarów i zmieniający moc ich obserwowanego promieniowania.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Oryginalna publikacja (Astrophysical Journal)

Źródło: Sky & Telescope

Zdjęcie: globule gazu takie jak ta obserwowana w mgławicy Ślimak mogą tworzyć się wokół młodych gwiazd. A wówczas być może zniekształcają promieniowanie docierające do nas od bardziej odległych kwazarów. Źródło: NASA, NOAO, ESA, the Hubble Helix Nebula Team, M. Meixner (STScI), and T.A. Rector (NRAO)
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/czy-gwiazdy-moga-wywolywac-migotanie-odleglych-kwazarow-3417.html

Czy gwiazdy mogą wywoływać migotanie odległych kwazarów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej #23
Wysłane przez grabianski w 2017-07-04
Zapraszamy na cotygodniowe podsumowanie działań związanych z Międzynarodową Stacją Kosmiczną. W najnowszym odcinku relacjonujemy powrót na Ziemię kapsuły Dragon, opisujemy platformę teledetekcyjną MUSES zainstalowaną niedawno na stacji i jak zwykle podsumowujemy naukowe działania ISS.
Załoga stacji w ostatnich dniach przygotowywała kapsułę Dragon do odcumowania i powrotu na Ziemię. W tym samym czasie eksperymentalny panel słoneczny ROSA, o którym pisaliśmy niedawno został odłączony i wypuszczony w przestrzeń kosmiczną. Po tygodniu udanych eksperymentów panelu nie udało się złożyć. Postanowiono więc go wypuścić z końca ramienia robotycznego w rozwiniętej konfiguracji. Początkowy plan zakładał jego zwinięcie i schowanie w otwartej sekcji kapsuły Dragon, która odłączyła się od kapsuły podczas poniedziałkowego powrotu i spaliła w atmosferze.
Duet Whitson i Fischer trenował wypuszczenie statku Dragon za pomocą ramienia robotycznego Canadarm2. Oprócz tego oboje zebrali materiały eksperymentu hodowli roślin. Próbki roślin zostały zapakowane i wysłane z powrotem na Ziemię w kapsule Dragon.
Nauka wraca na Ziemię Dragonem

W poniedziałek kapsuła Dragon odłączyła się od portu w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W godzinach popołudniowych wodowała nieco ponad 400 km na południowy-zachód od wybrzeży Półwyspu Kalifornijskiego. Statek wypełniony został prawie 2 tonami ładunku, w którym znalazły się eksperymenty i próbki z testów technologicznych, które po pobycie na orbicie zostaną teraz dokładnie zbadane na Ziemi.
Na Ziemię wraca m.in badanie Fruit Fly Lab-02, który miał na celu zbadanie wpływu mikrograwitacji na zachowanie muszek owocowych. Muszki mają dobrze poznany materiał genetyczny, starzeją się szybko, co sprawia, że są świetnym materiałem do badania wpływu mikrograwitacji na... serce. Eksperyment może pomóc przeciwdziałać negatywnym zmianom w układzie krążenia astronautów po długotrwałym pobycie w kosmosie.
Na Ziemię wracają też gryzonie, które były częścią eksperymentu przeciwdziałania osteoporozie na orbicie. Długie przebywanie na orbicie negatywnie wpływa na ludzkie i zwierzęce kości powodując utratę masy kostnej. Astronauci wykonują z tego powodu godziny ćwiczeń codziennie, aby przeciwdziałać tym negatywnym efektom. Eksperyment z gryzoniami na celu opracowanie środków farmakologicznych, które mogłyby odbudować masę kostną i zapobiec dalszym utratom.
Innym ciekawym eksperymentem, który powraca na Ziemię są komórki macierzyste serca. Badanie sprawdzało jak mikrograwitacja zmienia funkcje tych komórek, które mają wiele zastosowań komercyjnych i medycznych. Eksperyment ma bezpośredni wpływ na ludzi na Ziemi, gdyż może przyczynić się do rozwoju nowych terapii komórkami macierzystymi w schorzeniach serca.
Podsumowanie naukowe

Jak w każdym tygodniu najważniejszymi zadaniami astronautów jest praca naukowa. Zapraszamy na krótkie podsumowanie tego co na stacji pod tym kątem działo się w czerwcu.
Astronauci zamontowali na początku czerwca platformę MUSES, która służyć będzie do montażu eksperymentów obserwacji Ziemi. O możliwych zastosowaniach platformy piszemy bardziej szczegółowo niżej. Po zainstalowaniu MUSES przyszła kolej na montaż eksperymentu NICER, który zbada fizykę ultragęstej materii w gwiazdach neutronowych. O innowacyjnym sprzęcie, który spojrzy na jedne z najbardziej egzotycznych elementów Wszechświata pisaliśmy w jednym z poprzednich odcinków cyklu.
Astronauci wciąż używają instrumentu MDCA, który wypuszcza drobne krople różnych paliw, by sprawdzić jak spalają się w warunkach mikrograwitacji. Ostatnio wymieniono część oprzyrządowania dla instrumentu w przygotowaniach do wznowienia badań w następnych tygodniach.
Członkowie Ekspedycji ISS zebrali też próbki swojej śliny do eksperymentu Microbial Observatory, które sprawdza obecność różnych mikroorganizmów w przestrzeni mieszkalnej stacji. Później zebrane próbki wrócą na Ziemię, gdzie zostaną poddane dokładnej analizie.
MUSES - nowy punkt widokowy na ISS dla teledetekcji

MUSES ? czyli wieloużytkownikowa platforma urządzeń teledetekcyjnych Ziemi (ang.: Multiple User System for Earth Sensing Facility) to urządzenie, które w najbliższych latach da dostęp dla wielu naukowców i inżynierów do testowania swoich rozwiązań i wykonywania badań z pozycji orbity, po której porusza się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.
MUSES jest platformą do umieszczania wielu ładunków teledetekcyjnych, takich jak kamery cyfrowe wysokiej rozdzielczości czy urządzenia obrazowania hiperspektralnego. Platforma umożliwia precyzyjne kierowanie zamontowanych urządzeń i wiele innych dogodności, z których może korzystać zamontowany do niej ładunek.
Platforma MUSES może jednocześnie obsługiwać cztery urządzenia, umożliwiając gromadzenie i przesył uzyskanych przez nie danych. Dodatkowym atutem jest możliwość powrotu zamontowanego sprzętu na Ziemię. Instrumenty mogą być zamontowane i usunięte przy pomocy ramieni robotycznych na zewnątrz ISS.
Pierwszym badaniem, które zostanie zamontowane na platformie będzie DESIS ? spektrometr operujący w paśmie 400-1000 nm (światło widzialne i bliska podczerwień). Jest to urządzenie przygotowane przez Niemiecką Agencję Kosmiczną DLR i ma polecieć w celach naukowych na stację jeszcze w tym roku.
Źródło: NASA
Więcej informacji:
?    oficjalny blog NASA dot. działań na ISS
?    naukowe podsumowanie tygodnia na ISS (NASA)
?    informacje nt. platformy MUSES na pokładzie ISS
?    relacja z powrotu kapsuły Dragon z dokładnym opisem eksperymentów, które wróciły na Ziemię
?    poprzedni odcinek cyklu
Na zdjęciu: Kapsuła Dragon uchwycona przez Jacka Fischera z pokładu ISS podczas hamowania w ziemskiej atmosferze przed powrotem na Ziemię. Zdjęcie: NASA.
http://www.urania.edu.pl/iss/23

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień, w którym zniknie Słońce. Wielkie widowisko nie dla wszystkich
2017-07-04.
21 sierpnia miliony par oczu spojrzą w niebo. Temperatura spadnie, a środek dnia w ciągu chwili zamieni się w zmierzch. Przez niecałe 200 sekund szczęśliwcy będą oglądać spektakularne całkowite zaćmienie Słońca.
Zjawisko zostało nazwane Wielkim Amerykańskim Zaćmieniem, bo zobaczą je jedynie osoby przebywające w Stanach Zjednoczonych.
Długość obserwowania zjawiska będzie zależała od miejsca - maksymalnie 2 minuty i 40 sekund. Zaćmienie rozpocznie się około godziny 17 czasu uniwersalnego (GMT). Najlepiej widoczne będzie na terenie stanów: Oregon, Montana, Idaho, Wyoming, Nebraska, Iowa, Kansas, Missouri, Illinois, Kentucky, Tennessee, Georgia, Karolina Północna i Karolina Południowa.
Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy innych rejonów świata zupełnie nie doświadczą tego widoku. W Europie tarcza słoneczna będzie częściowo przysłonięta między innymi we Francji - około godziny 19:42 czasu miejscowego. Częściowe zaćmienie będzie także można zobaczyć w Hiszpanii i Portugalii, a także Wielkiej Brytanii. Na obejrzenie zaćmienia można liczyć również przebywając na obszarze Półwyspu Skandynawskiego.
Nie tym razem
W Polsce zjawisko niestety nie będzie widoczne. Ostatnie częściowe zaćmienie widoczne w naszym kraju miało miejsce 20 marca 2015 roku. Na następne przyjdzie nam poczekać do 2020 roku.
Z kolei ostatnie całkowite zaćmienie widoczne nad Wisłą miało miejsce 30 czerwca 1954 roku. Trwało 2 minuty i 39 sekund.
Gotowi na zaćmienie
Ci z nas, którzy będą mieli okazje obserwować sierpniowe zaćmienie w Europie czy USA, powinni się do tego odpowiednio przygotować i zaopatrzyć w specjalne akcesoria. Do wyboru mamy różnego rodzaju  filtry wykonane z aluminiowej folii mylarowej czy też kamery otworkowe. Należy unikać bezpośredniego patrzenia w kierunku Słońca bez żadnej ochrony.
Zaćmienie Słońca występuje wtedy, kiedy Księżyc znajdzie się między Słońcem a Ziemią. W odpowiednich miejscach na Ziemi tarcza słoneczna przesłonięta jest całkowicie, w innych tylko częściowo. Ten fenomen przedstawia również możliwość zaobserwowania korony słonecznej oraz chromosfery gwiazdy (czyli cienkiej powłoki atmosfery słonecznej).
Źródło: NASA
Autor: ao/ja
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/dzien-w-ktorym-zniknie-slonce-wielkie-widowisko-nie-dla-wszystkich,235760,1,0.html

Dzień w którym zniknie Słońce Wielkie widowisko nie dla wszystkich.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mars Pathfinder: 20 lat temu
2017-07-04. Krzysztof Kanawka
Mija właśnie dwadzieścia lat od lądowania misji Mars Pathfider na Czerwonej Planecie. Była to wyprawa, która zapoczątkowała obecną ?inwazję? Ziemian na Marsa.
W latach 90. XX wieku amerykańska agencja NASA zadecydowała wprowadzić strategię eksploracji bezzałogowej o nazwie ?better, faster, cheaper?. W ramach tej strategii planowano dokonać kilku małych i innowacyjnych misji bezzałogowych, które relatywnie szybko można by zbudować przy jednoczesnym niskim koszcie całkowitym wyprawy. Przykładem takiej misji miał być Mars Pathfinder, o koszcie całkowitym około 280 milionów (ówczesnych) dolarów ? znacznie mniej od lądowników Viking, których zbudowanie w latach 90. XX wieku kosztowałoby około 3,5 miliarda dolarów.
Start misji nastąpił 5 grudnia 1996 roku. Lądowanie nastąpiło 4 lipca 1997 roku w regionie zwanym Chryse Planitia, około 19 stopni na północ od marsjańskiego równika.
Cele misji Mars Pathfinder były następujące:
?    Demonstracja możliwości dostarczenia lądownika oraz małego łazika na powierzchnię Marsa.
?    Podstawowe badania geologiczne i geochemiczne w różnych miejscach na powierzchni.
?    Zmierzenie właściwości magnetycznych powierzchni.
?    Stacja meteorologiczna.
?    Przeprowadzenie próby jazdy łazika i wykonania serii pomiarów oraz zdjęć.
Lądowanie łazika nastąpiło za pomocą wówczas odważnej metody, składającej się z bezpośredniego wejścia w atmosferę Czerwonej Planety (bez wcześniejszego wchodzenia na orbitę) oraz wykorzystania spadochronu, zestawu poduszek powietrznych i retrorakiet. Podczas lądowania wpierw doszło do serii ?odbić? lądownika od powierzchni Marsa, przy czym pierwszy nastąpił do wysokość ponad 15 metrów. Zanim doszło do zatrzymania lądownika, zestaw wykonał przynajmniej 16 ?odbić?, a cały proces lądowania ? od wejścia w atmosferę po zatrzymanie ? trwał około czterech minut. Do lądowania doszło o godzinie 18:56 CEST w dniu 4 lipca 1997 roku.
Misja najbardziej znana jest ze swego małego łazika Sojourner, który przejechał około 100 metrów w czasie swego ?życia?, przesłał 550 zdjęć oraz dokonał analizy chemicznej 16 miejsc w strefie lądowania. Łazik Sojourner zjechał na powierzchnię Marsa już podczas Sol 2, czyli drugiego, marsjańskiego dnia misji.
Do czasu zakończenia misji lądownik wykonał ponad 16500 zdjęć oraz ponad 8,5 miliona pomiarów atmosfery marsjańskiej. Misja była planowana na nie więcej niż miesiąc ? trwała jednak aż do końca września 1997 roku. Ostatni sygnał z lądownika odebrano 27 września 1997 roku.
Misja była pierwszą z ?inwazji? Ziemian na Marsa. Od czasów tej wyprawy co kilka lat wysyłane są kolejne sondy, łaziki i lądowniki w kierunku Czerwonej Planety, znacząco poszerzając o niej naszą wiedzę. Oczywiście niektóre misje zostały w międzyczasie anulowane (np. Mars Telecommunications Orbiter), a inne, takie jak Mars Polar Lander czy Fobos-Grunt zakończyły się niepowodzeniem. Od tej misji, a także od meteorytu ALH 84001 nastąpiła swoista rewolucja w naukach związanych z Marsem ? od astrobiologii po planetologię. Dzięki nim wiemy dziś, że w przeszłości Mars był inną planetą niż jest dziś ? występowała tam woda w stanie ciekłym w wielu miejscach i przez długi okres czasu mogło występować na niej życie. Co więcej, jest wciąż możliwe, że gdzieś jeszcze marsjańskie życie się uchowało ? w niektórych niszach, w których mikroorganizmy mogłyby się chronić przed obecnie panującymi warunkami na Czerwonej Planecie.
Dwadzieścia lat później powierzchnię Czerwonej Planety przemierza łazik Opportunity oraz Mars Science Laboratory (MSL).  Możliwości MSL setki razy przewyższają te zaprezentowane przez łazik Sojourner, od którego można powiedzieć, że ?wszystko? się zaczęło?
Misja Mars Pathfinder jest komentowana na Polskim Forum Astronautycznym.
Strona misji Mars Pathfinder (wciąż działa!).
(MPF)
http://kosmonauta.net/2017/07/mars-pathfinder-20-lat-temu/

 

Mars Pathfinder 20 lat temu.jpg

Mars Pathfinder 20 lat temu2.jpg

Mars Pathfinder 20 lat temu3.jpg

Mars Pathfinder 20 lat temu4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Ziemi zachwyca.
Zobacz nagranie ze stacji kosmicznej
2017-07-05.
Wielobarwne światła zorzy polarnej oglądane z Ziemi robią ogromne wrażenie na obserwatorach. Natomiast z perspektywy stacji kosmicznej stają się jeszcze bardziej interesujące. Jeden z astronautów NASA obserwował w ostatnim czasie takie widowisko. Zobacz, jak wygląda na filmie.
Jack Fischer astronauta z Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) uwiecznił świecące zielone światła. Niebieski blask, który jest widoczny na zdjęciu, zwiastuje świt. Natomiast po lewej stronie widzimy, jaskrawą poświatę zorzy polarnej. Z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) doskonale widać też świecące gwiazdy.
Astronauta wykonał w ciągu jednego dnia ponad 2000 zdjęć zorzy i atmosfery. Sekwencja poklatkowa zdjęć została przekształcone w filmy, na których widać światła zorzy.
Czym jest zorza?

Dobrze znana naukowcom zorza polarna jest zjawiskiem świetlnym, pojawiającym się na niebie w górnej atmosferze, w pobliżu biegunów magnetycznych naszej planety. Można ją także dostrzec na średnich szerokościach geograficznych oraz w okolicach równika. Niekiedy spotykana jest nawet nad Polską.
Co ciekawe, zjawisko to można dostrzec również w dzień. Proces jego powstawania jest związany z przepływem prądu w jonosferze na wysokości 100 km nad powierzchnią Ziemi.
Gdzie możemy dostrzec spektakl świateł?
Aurora australis to zorza polarna na półkuli południowej. U nas, czyli na półkuli północnej, określa się ją mianem aurora borealis. Można je dostrzec po intensywnych rozbłyskach na Słońcu.
Skąd biorą się różne kolory?
Naukowcy wyjaśniają, że kolor zależy od barwy oraz wysokości, na jakiej powstaje zorza. Na czerwono i na zielono świeci tlen, azot natomiast w kolorach purpury i bordo. Zderzanie się cząstek azotu i tlenu daje kolor żółty, a gazy lekkie tj. wodór i hel ? świecą na niebiesko i fioletowo. Ta intrygująca gra świateł zaczyna się na wysokościach od 100 do 400 km.
Źródło: NASA, Wikipedia
Autor: wd/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/na-ziemi-zachwyca-zobacz-nagranie-ze-stacji-kosmicznej,235797,1,0.html

Na Ziemi zachwyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najszybsze gwiazdy w Drodze Mlecznej pochodzą z innej galaktyki
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 05/07/2017
Grupa astronomów wykazała, że najszybciej poruszające się gwiazdy w naszej galaktyce ? przemieszczające się z prędkością pozwalającą im na ucieczkę z Drogi Mlecznej ? w rzeczywistości pochodzą z dużo mniejszej galaktyki krążącej wokół Drogi Mlecznej.
Badacze z Uniwersytetu w Cambridge wykorzystali dane z przeglądu Sloan Digital Sky Survey oraz symulacje komputerowe i dowiedli, że ci gwiezdni sprinterzy w rzeczywistości pochodzą z Wielkiego Obłoku Magellana (LMC), galaktyki karłowatej krążącej wokół Drogi Mlecznej.
Te szybko przemieszczające się gwiazdy były w stanie uciec ze swojej pierwotnej galaktyki gdy wskutek eksplozji jednej gwiazdy w układzie podwójnym nadana im została taka prędkość, że były w stanie uciec grawitacji LMC i zostać wchłonięte przez Drogę Mleczną. Wyniki badań opublikowano w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, a dzisiaj zostaną one zaprezentowane podczas National Astronomy Meeting w Hull w Wielkiej Brytanii.
Astronomowie początkowo uważali, że gwiazdy HVS (ang. hipervelocity stars), które są dużymi, niebieskimi gwiazdami, zostały wyrzucone  z centrum Drogi Mlecznej wskutek interakcji z supermasywną czarną dziurą. Inne scenariusze obejmujące rozpadające się galaktyki karłowate lub chaotyczne gromady gwiazd także mogą odpowiadać za prędkość tych gwiazd, jednak wszystkie te trzy scenariusze nie tłumaczą dlaczego tego typu gwiazdy znajdujemy tylko w określonej części nieba.
Jak dotąd odkryliśmy dopiero około 20 gwiazd HVS. Większość z nich znajduje się na niebie północnym choć możliwe, że z półkuli południowej też można byłoby dostrzec inne gwiazdy tego typu.
?Wcześniejsze wytłumaczenie pochodzenia gwiazd HVS nie są satysfakcjonujące? mówi Douglas Boubert, doktorant w Instytucie Astronomii w Cambridge oraz główny autor artykułu. ?Gwiazdy HVS znajdujemy zazwyczaj w gwiazdozbiorach Lwa i Sekstansu ? od dawna zastanawialiśmy się dlaczego tylko tam?.
Alternatywne wytłumaczenie pochodzenia gwiazd HVS mówi, że są one składnikami układów podwójnych. W tego typu układach im bliżej siebie znajdują się dwie gwiazdy tym szybciej okrążają wspólny środek masy. Jeżeli jeden ze składników układu podwójnego eksploduje jako supernowa, pozostająca gwiazda może wylecieć z układu z prędkością, z którą wcześniej krążyła wokół środka masy. Takie gwiazdy powstałe w Drodze Mlecznej nie są jednak na tyle szybkie, aby mogły być gwiazdami HVS, ponieważ niebieskie masywne gwiazdy nie mogą krążyć wokół siebie wystarczająco blisko, bowiem doszłoby do ich łączenia. Jednak szybko poruszająca się galaktyka może być źródłem takich szybkich gwiazd.
LMC jest największą i najszybszą z kilkudziesięciu galaktyk karłowatych krążących wokół Drogi Mlecznej. Wielki Obłok Magellana charakteryzuje się masą zaledwie 10% masy Drogi Mlecznej dlatego też najszybsi gwiezdni uciekinierzy powstali w tej galaktyce karłowatej z łatwością mogą przezwyciężyć jej grawitację. LMC okrąża Drogę Mleczną z prędkością 400 km/s, a więc zbłąkany gwiezdny uciekinier z tej galaktyki wpadający do Drogi Mlecznej ma prędkość nadaną jej przez eksplozję w układzie podwójnym plus prędkość samego LMC. Taki proces jak najbardziej może tłumaczyć prędkość gwiazd HVS.
?Gwiazdy te właśnie wyskoczyły z pociągu ? nic dziwnego, że są tak szybkie?, mówi współautor artykułu Rob Izzard. ?To może także tłumaczyć ich położenie na niebie. Najszybsze gwiezdne uciekinierki wyrzucane są  wzdłuż orbity LMC właśnie w kierunku gwiazdozbioru Lwa i Sekstansu.?
Badacze wykorzystali dane z przeglądu nieba Sloan Digital Sky Survey oraz symulacje komputerowe do stworzenia modelu tłumaczącego jak gwiazdy HVS mogą uciec z LMC i dotrzeć do wnętrza Drogi Mlecznej. W ramach symulacji przeanalizowano narodziny i śmierć gwiazd w LMC w ciągu ostatnich dwóch miliardów lat i odnotowano wszystkie uciekające gwiazdy. Następnie w ramach drugiej symulacji ? w której uwzględniono grawitację LMC i Drogi Mlecznej ? śledzono orbity uciekających gwiazd, które wyrwały się z grawitacji LMC. Obie symulacje pozwoliły oszacować w którym wycinku nieba powinniśmy odkrywać gwiazdy HVS pochodzące z LMC.
?Jako pierwsi stworzyliśmy symulację wyrzucania szybkich gwiazd z LMC. Szacujemy, że na całym niebie rozsianych jest nawet 10 000 takich gwiazd,? mówi Boubert. Połowa symulowanych gwiazd, które uciekły z LMC jest na tyle szybka, że może także uciec grawitacji Drogi Mlecznej ? to właśnie gwiazdy HVS.  Jeżeli wcześniej obserwowane HVS to tego typu gwiezdni uciekinierzy, to tłumaczy to także ich położenie na niebie.
Masywne niebieskie gwiazdy kończą swoje życie w kolapsie do gwiazdy neutronowej lub czarnej dziury po kilkuset milionach lat. Tak samo jest z gwiezdnymi uciekinierami. Większość z nich w symulacji kończyła swój żywot podczas lotu, już po wylocie z LMC. Pozostałe po nich gwiazdy neutronowe i czarne dziury kontynuują swoją podróż po tej samej ścieżce. Dlatego też wraz z 10 000 gwiezdnych uciekinierów naukowcy szacują obecność w Drodze Mlecznej nawet miliona szybkich czarnych dziur i gwiazd neutronowych.
?Wkrótce dowiemy się czy mamy rację,? mówi Boubert. ?Satelita Gaia dostarczy nam w ciągu roku dane o ruchu miliarda gwiazd w Drodze Mlecznej. Powinniśmy zatem zobaczyć ślad pozostawiony przez gwiazdy HVS między gwiazdozbiorami Lwa i Sekstansu na niebie północnym, a LMC na niebie południowym.?
Źródło: University of Cambridge
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/05/najszybsze-gwiazdy-w-drodze-mlecznej-pochodza-z-innej-galaktyki/

Najszybsze gwiazdy w Drodze Mlecznej pochodzą z innej galaktyki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróż sondy BepiColombo do Merkurego
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 05/07/2017
Sonda BepiColombo wyniesiona zostanie w przestrzeń kosmiczną na szczycie rakiety Ariane 5 z europejskiego portu kosmicznego w Kourou. W trakcie swojego lotu skorzysta z asysty grawitacyjnej ze strony Ziemi, Wenus i Merkurego, aby z odpowiednią prędkością dotrzeć na orbitę wokół Merkurego.
Zakładając start w październiku 2018 roku, sonda będzie miała przed sobą 7,2 lat podróży obejmującej jeden bliski przelot w pobliżu Ziemi (kwiecień 2020), dwa przeloty w pobliżu Wenus (październik 2020 i sierpień 2021) oraz sześć przelotów w pobliżu Merkurego między październikiem 2021 a styczniem 2025 roku, zanim wejdzie na orbitę pod koniec 2025 roku.
Mercury Planetary Orbiter (MPO) oraz Mercury Magnetospheric Orbiter (MMO) będą podróżowały do Merkurego wspólnie jako jeden zestaw, a  Mercury Transfer Module (MTM) będzie zapewniał im zasilanie i napęd.
Podczas zbliżania do Merkurego, moduł transferowy oddzieli się od sond, które wciąż ze sobą złączone zostaną schwytane na orbitę biegunową wokół planety. Ich wysokość będzie korygowana za pomocą silników MPO, aż do osiągnięcia pożądanej eliptycznej orbity biegunowej MMO o parametrach 590 x 11640 km nad powierzchnią. Po zakończeniu tego manewru MPO oddzieli się od MMO i wykorzystując swoje silniki zejdzie na własną orbitę docelową o parametrach 480 x 1500 km. Dalsze precyzowanie orbit powinno zająć około trzech miesięcy. Dopiero wtedy rozpocznie się właściwa misja naukowa obu elementów..
Źródło: ESA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/05/podroz-sondy-bepicolombo-do-merkurego/

Podróż sondy BepiColombo do Merkurego.jpg

Podróż sondy BepiColombo do Merkurego2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdumiewająca galaktyka spiralna z aktywnym sercem
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 05/07/2017
Należący do ESO teleskop VLT wykonał zdjęcie wspaniałej galaktyki spiralnej z poprzeczką Messier 77. Fotografia pokazuje piękno obiektu, prezentując jego lśniące ramiona przeplatane z pasmami pyłu, ale nie zdradza burzliwej natury tej galaktyki.
Ta malownicza galaktyka spiralna wydaje się być cicha i spokojna, ale kryje w sobie więcej niż widać na zdjęciu. Messier 77 (znana także jako NGC 1068) jest jedną z najbliższych nam galaktyk aktywnych, które są jednymi z najbardziej energetycznych i najbardziej spektakularnych obiektów we Wszechświecie. Ich jądra często są na tyle jasne, że przyćmiewają blaskiem całą resztę galaktyki. Galaktyki aktywne należą do najjaśniejszych obiektów w kosmosie i emitują światło na większości, jeśli nie na wszystkich, długościach fali, od promieniowania gamma i rentgenowskiego do mikrofal i fal radiowych. Messier 77 jest klasyfikowana jako galaktyka Seyferta typu II, charakteryzująca się szczególnie dużą jasnością w zakresie fal podczerwonych.
Imponująca jasność jest spowodowana przez intensywny promieniowanie wydobywające się z centralnego silnika ? dysku akrecyjnego otaczającego supermasywną czarną dziurę. Materia, która spada na czarną dziurę jest ścieśniana i podgrzewana do niesamowitych temperatur, powodując promieniowanie straszliwych ilości energii. Uważa się, że dysk akrecyjny jest spowity przez grubą strukturę gazowo-pyłową w kształcie obwarzanka, zwaną ?torusem?. Obserwacje Messier 77 z roku 2003 były pierwszymi, w których udało się rozdzielić taką strukturę przy pomocy Interferometru VLT (eso0319).
Zdjęcie Messier 77 zostało wykonane w czterech różnych pasmach długości fali, oznaczonych na niebiesko, czerwono, fioletowo i różowo. Każda długość fali pokazuje nam różne elementy: na przykład różowawe emisje wodoru w linii H-alfa wskazują gorętsze i młodsze gwiazdy formujące się w ramionach spiralnych, podczas gdy kolor czerwony to drobne, nitkowate struktury ?włókien? w gazie otaczającym Messier 77. Na pierwszym planie widać także gwiazdę Drogi Mlecznej, niedaleko centrum galaktyki. Przy gwieździe widzimy dyfrakcyjne zaburzenia obrazu. Dodatkowo widać także wiele odległych galaktyk umiejscowionych na fotografii na zewnątrz ramion spiralnych ? wydają się drobne i delikatne w porównaniu z kolosalną galaktyką aktywną.
Położona 47 milionów lat świetlnych od nas, w kierunku konstelacji Wieloryba, galaktyka Messier 77 jest jedną najdalszych galaktyk z katalogu Messiera. Początkowo Messier uważał, że ten bardzo jasny obiekt, który zobaczył przez swój teleskop, to gromada gwiazd, ale gdy technologia się rozwinęła, poznano prawdziwą naturę tej galaktyki. Messier 77 ma rozmiary około 100 tysięcy lat świetlnych, czyli jest jedną największych galaktyk w katalogu Messiera ? tak masywną, że jej grawitacja powoduje, że struktura sąsiednich galaktyki zostaje zaburzona (eso1707).
Zdjęcie uzyskano przy pomocy instrumentu FOcal Reducer and low dispersion Spectrograph 2 (FORS2) pracującego na Teleskopie Głównym nr 1 (Antu) w ramach teleskopu VLT, znajdującego się w Obserwatorium Paranal w Chile. Fotografia pochodzi z programu Kosmicznych Klejnotów ESO, inicjatywy promocyjnej, która przy użyciu teleskopów ESO tworzy zdjęcia interesujących, intrygujących lub wizualnie atrakcyjnych obiektów ? dla celów edukacyjnych i popularyzacji nauki.
Źródło: ESO
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/05/zdumiewajaca-galaktyka-spiralna-z-aktywnym-sercem/

Zdumiewająca galaktyka spiralna z aktywnym sercem.jpg

Zdumiewająca galaktyka spiralna z aktywnym sercem2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PODCAST: Naukowe Pesto nr 2: Vincent van Gogh i astronomia
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 05/07/2017
W dzisiejszym odcinku Naukowego Pesto podejmujemy się tematu z pogranicza nauki i sztuki. Przypominamy pracę naukową Alberta Boime?a, w której podejmuje się on astronomicznej analizy obrazu ?Gwiaździsta Noc? autorstwa van Gogha.
Oryginał obrazu: https://www.moma.org/collection/works/79802
Analiza Boime?a: http://www.albertboime.com/Articles/Dec1984.pdf
Dodaj nas w swojej aplikacji do podcastów, polub nas na YouTube powyżej oraz zajrzyj do nas na Facebooka (https://www.facebook.com/Naukowe-Pesto-1444581215588463/), bowiem nie wszystkie odcinki będą dotyczyły astronomii, a tym samym nie wszystkie będą pojawiały się na Pulsie Kosmosu.
Podcast zrealizowano dzięki pomocy wszystkich Patronów Pulsu Kosmosu (lista w menu u góry). Szczególne podziękowania dla Gosi i Juliusza z firmy FlexCode.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/05/podcast-naukowe-pesto-nr-2-van-gogh-i-astronomia/

PODCAST Naukowe Pesto nr 2Vincent van Gogh i astronomia.jpg

PODCAST Naukowe Pesto nr 2Vincent van Gogh i astronomia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Betelgeza na celowniku ALMA!
2017-07-05. Anna Wizerkaniuk
Nie, Betelgeza jeszcze nie wybuchła. To nie dlatego ALMA (Atacama Large Milimeter Array) obserwuje tego czerwonego nadoblrzyma znajdującego się w gwiazdozbiorze Oriona.
Alfa Orionis to jedna z największych znanych nam gwiazd. Jej promień, obserwowany w zakresie milimetrowym fali elektromagnetycznej, jest 1400 razy większy niż Słońca. Gwiazda znajduje się ponad 520 lat świetlnych od Ziemi i choć liczy dopiero 8 milionów lat jest już na skraju stania się supernową. Kiedy wybuchnie, eksplozja będzie na tyle potężna, że będzie można zobaczyć ją na Ziemi nawet w ciągu dnia.
Betelgeza była obserwowana już w wielu różnych zakresach długości fali. Przy użyciu Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) należącego do ESO, odkryto rozległą otoczkę gazu, która jest wielkości Układu Słonecznego. Zaobserwowano również ogromny bąbel, który wrze na powierzchni Betelgezy. Obserwacja tych struktur pomoże w wytłumaczeniu dlaczego gwiazda jest w stanie wyrzucać z siebie gaz i pył w tak ogromnych ilościach.
ALMA zarejestrowała obraz gorącego gazu z niższej chromosfery Betelgezy w zakresie fal submilimetrowych. Lokalnie podwyższona temperatura odpowiada za asymetrię tej części atmosfery. Warto dodać, że był to pierwszy raz, kiedy wykorzystano ALMA do obserwacji powierzchni gwiazdy.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/05/betelgeza-na-celowniku-alma/

Betelgeza na celowniku ALMA.jpg

Betelgeza na celowniku ALMA2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbliża się maksimum Lipcowych Pegazydów
Wysłane przez tuznik w 2017-07-05
Od 7 do 13 lipca na nocnym niebie możemy obserwować pierwszy wakacyjny rój meteorów - lipcowe Pegazydy. Wszystkich obserwatorów i miłośników nocnych wrażeń zachęcamy do obserwacji!

Wypadające w tym roku maksimum aktywności lipcowych Pegazydów przypada na dzień 9 lipca. Jest to rój meteorów, który posiada swój radiant w konstelacji Pegaza i jest on co roku świetną atrakcją na nocnym rozgwieżdżonym niebie dla każdego miłośnika astronomii.

Warto również wiedzieć, że podczas tegorocznego maksimum nasz Srebrny Glob będzie znajdował się w okolicy pełni, więc może nam trochę utrudniać dojrzenie większej ilości "spadających gwiazd". Dlatego też tegoroczne obserwacje Pegazydów zalecamy rozpocząć zaraz po zachodzie Księżyca lub przed jego wschodem, w celu ujrzenia większej ilości meteorów.

Lokalizacja radiantu roju Lipcowych Pegazydów nie powinna sprawiać większych problemów nawet osobom nieobeznanym z położeniem konstelacji na nocnym niebie.

Gwiazdozbiór Pegaza możemy odnaleźć w najprostszy sposób, odnajdując najjaśniejszą gwiazdę całego gwiazdozbioru, mianowicie ? Peg o jasności 2,49 mag. Konstelację tę możemy również w bardzo prosty sposób zlokalizować po tym, że od północy graniczy ona między innymi z gwiazdozbiorem Andromedy, a od południa z konstelacjami Ryb oraz Wodnika.

Co roku aktywność tego roju odnotowuje się na poziomie od 4 do maksymalnie 7 zjawisk w ciągu jednej godziny. Co ciekawe i warte również uwagi, rój ten związany jest prawdopodobnie z kometą C/1979 Y1 (Bradfield).

Wszystkim obserwatorom tegorocznych Lipcowych Pegazydów życzymy udanych obserwacji!

Autor: Adam Tużnik

Więcej informacji:
?    Almanach Astronomiczny na rok 2017 - zawiera m.in. spis różnych zjawiska astronomicznych w całym roku

?    Almanach w wersji na smartfony i tablety
Na ilustracji:
Położenie konstelacji Pegaza na nocnym niebie. Źródło: AlltheSky.com
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zbliza-sie-maksimum-lipcowych-pegazydow-3419.html

Zbliża się maksimum Lipcowych Pegazydów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy chcą uprowadzić asteroidę. "Będziemy mogli nią latać jak statkiem kosmicznym"
2017-07-05.
Jak uchronić się przed uderzeniem asteroidy? Wysłać w jej stronę statek kosmiczny, doprowadzić do kontrolowanego zderzenia i przejąć nad nią kontrolę. Brzmi jak plan szalonego naukowca, który jednak już niedługo może okazać się prawdą.
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) wraz z Narodową Agencją Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) pracują nad tarczą dla Ziemi, która byłaby w stanie uchronić Ziemię przed obiektami z kosmosu zmierzającymi w jej kierunku.
Jednak zamiast niszczyć asteroidę, naukowcy planują przechwycić ją i przejąć nad nią kontrolę. Ta teoria jest zupełnie inna niż te znane dotychczas, w których planowano zniszczyć obiekt.
- Z tej asteroidy zbudujemy po prostu statek kosmiczny. Zainstalujemy silnik, wydrążymy w środku jakieś tunele. W środku zainstalujemy bazę, a całą asteroidą będziemy mogli latać jak statkiem kosmicznym - dodaje Jerzy Rafalski z Centrum Popularyzacji Kosmosu "Planetarium-Toruń".
Cała operacja odbędzie się jednak bez udziału człowieka.
Na czym polega misja?
Nad koncepcją misji nadal pracują naukowcy. Zaprezentowali już wstępny projekt podczas spotkania Rady Ministrów ESA, która odbyła się w grudniu 2016 r.
Zgodnie z założeniami w misji ma wziąć udział europejski Asteroid Impact Mission (AIM) oraz amerykański Double Asteroid Redirection Test (DART). Wystrzelenie AIM planowane jest na październik 2020 r. Dotrze on do asteroidy Didymos i jej małego naturalnego satelity, nazywanego Didymoon dopiero w maju 2022 roku.
- Aby chronić Ziemię przed potencjalnym niebezpieczeństwem, musimy lepiej zrozumieć asteroidy - poinformował dr Patrick Michel z Université de Nice - Sophia Antipolis, kierownik zespołu AIM.
AIDA to będzie pierwsza misja, w której sprawdzana będzie możliwość poruszenia asteroidy przez uderzenie statku kosmicznego. Europejska część misji, AIM, będzie badać strukturę malutkiego księżyca. W październiku 2022 roku AIM odsunie się na bezpieczną odległość, z której będzie obserwował zderzenie DART z Didymoonem. Kolejnym etapem będzie analiza wyrzuconej materii.
Mogłoby się wydawać, że w kosmosie panuje permanentny spokój. Nic bardziej mylnego. Przestrzeń kosmiczna jest niczym ruchliwa autostrada, w której nie panują żadne uporządkowane zasady ruchu. W niezliczonej przestrzeni znajduje się ogromna ilość krążących obiektów.
- Gdyby doszło do eksplozji asteroidy nad miastem, gdzieś nad Europą, byłoby to dość niebezpiecznie, ale nadal nie byłoby to zagrożenie dla całego świata. Gdzie więc jest granica? Niektórzy mówią, że gdyby 10-kilometrowa skała uderzyła w Ziemię, wtedy byłoby niebezpiecznie. Bo taka skała podczas uderzenia wyrzuciłaby całe mnóstwo pyłów, dymów w atmosferę i one rozprzestrzeniłyby się po całym globie. Zrobiłoby się po prostu ciemno i zimno przez wiele lat - dodaje Rafalski.
Jak wykrywane są asteroidy?
Najpierw naukowcy przez jakiś czas skanują i fotografują niebo specjalnym teleskopem. Potem następuje analiza zdjęć poprzez ich porównanie. Jeśli badacze zauważają widoczną zmianę położenia poszczególnego obiektu, to wpisują obiekt na specjalną listę. W przypadku pojawienia się nowych obiektów, umieszcza się je na liście obserwacji. Obiekty stanowiące duże zagrożenie dla Ziemi są obserwowane przez kilka teleskopów w tym samym czasie.
Naukowcy chcą zająć się szukaniem asteroid, aby móc do nich podlatywać i je "przesuwać". Scenariusz na pierwszy rzut oka brzmi dosyć prosto.
- Jest to ogromne wyzwanie: nauczyć się lądować, zacumować, zahaczyć się o asteroidę. Potem włączyć silnik i sterować - dodaje Rafalski.

Naukowcy zastanawiają się nad tym, czy w przyszłości uda im się sprowadzać asteroidę na orbitę Ziemi, aby pobierać drogocenne surowce mineralne. Co więcej - mają w planach odsuwać je z toru kolizyjnego, aby uchronić Ziemię przed katastrofą.
Źródło: ESA
Autor: wd/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/naukowcy-chca-uprowadzic-asteroide-bedziemy-mogli-nia-latac-jak-statkiem-kosmicznym,235805,1,0.html

Naukowcy chcą uprowadzić asteroidę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosjanie chcą konkurować ze SpaceX

2017-07-06.

Podczas wywiadu z Business FM dyrektor przedsiębiorstwa Roskosmos stwierdził, że Rosja jest w stanie konkurować cenowo w wynoszeniu ładunku przez SpaceX.


Igor Komarow, dyrektor przedsiębiorstwa Roskosmos przyznał, że wielokrotnie używane rakiety będą podstawą rynku wynoszenia satelitów w dalszej przyszłości, jednak obecnie Rosja jest w stanie konkurować cenowo ze SpaceX przy wykorzystaniu nowych rakiet jednorazowego użytku.

Obniżka cen

Komarow szacuje, że obecne ceny SpaceX zostaną zmniejszone o 15-20%. Szacunki te wydają się racjonalne biorąc pod uwagę, że firma Elona Muska wyłożyła około miliarda USD na dostosowanie pierwszego stopnia rakiety Falcon 9 do powrotu na Ziemię.

Komarow stwierdził również, że regularne loty rakiet wielokrotnego użytku będą znacznie droższe ze względu na problemy z zużyciem materiałów oraz naprawach koniecznych po locie powrotnym przez atmosferę ziemską.

Nowa rakieta
Rosja chce wprowadzić nową rakietę nośną, Sojuza 5, której koszt produkcji będzie o około 20% niższy, od obecnie stosowanych rozwiązań. W rakiecie mają zostać wykorzystane istniejące już silniki RD-170, które zostały wpierw opracowane dla projektu Energia-Buran. Pierwszy lot nowej rakiety odbędzie się jednak nie wcześniej, niż w połowie przyszłej dekady.

Sojuz 5 ma być rodziną kilku różnych rakiet nośnych, uzupełniających możliwości rozwijanych obecnie wariantów rakiet Angara. W wersji podstawowej Sojuz 5.0 ma być w stanie wynieść 3 tony ładunku na niską orbitę okołoziemską, w wersji najcięższej (5.3) mają to być nawet 26 tony. Rozważany jest również wariant rakiety do wynoszenia Federacji, nowego rosyjskiego statku załogowego.

Źródło informacji: Kosmonauta.net
http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-rosjanie-chca-konkurowac-ze-spacex,nId,2413541

Rosjanie chcą konkurować ze SpaceX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany start F9 z Intelsat 35e
2017-07-06. Krzysztof Kanawka

Szóstego lipca rakieta Falcon 9 wyniosła satelitę telekomunikacyjnego Intelsat35e.
Do startu doszło 6 lipca o godzinie 01:38 CEST z wyrzutni LC-39A na Florydzie. Rakieta Falcon 9 (bez oznaczenia ?R?) wyniosła w tym locie satelitę telekomunikacyjnego Intelsat 35e. Lot przebiegł prawidłowo i satelita został uwolniony na prawidłowej orbicie geostacjonarnej transferowej (GTO). Stąd satelita za pomocą własnego napędu dotrze do wyznaczonego punktu na orbicie geostacjonarnej (GEO).

 W tym locie nie doszło do próby odzyskania pierwszego stopnia Falcona 9, stąd oznaczenie tej rakiety bez litery ?R?. Firma SpaceX wykonuje takie loty m.in. dla zbyt masywnych satelitów, co uniemożliwia powrót stopnia na platformę morską (lub do lądowiska LZ-1).
Instelsat 35e to duży satelita telekomunikacyjny. Masa startowa tego satelity wynosi ponad 6760 kg. Jest to obecnie jeden z najcięższych satelitów telekomunikacyjnych, jakie funkcjonują na GEO. Satelita został wyposażony w zestaw transponderów na pasmach C i Ku. Minimalny czas pracy na GEO to 15 lat.
Następny start rakiety orbitalnej zaplanowano na 14 lipca. Wówczas rosyjska rakieta Sojuz 2-1a wyniesie wyniesie kilkadziesiąt małych satelitów.
(SpaceX, PFA)

http://kosmonauta.net/2017/07/udany-start-f9-z-intelsat-35e/

Udany start F9 z Intelsat 35e.jpg

Udany start F9 z Intelsat 35e2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja Chang?e 5 przełożona na 2019 rok
2017-07-06. Michał Moroz
Drugiego lipca w wyniki awarii rakiety Długi Marsz 5 utracono satelitę Shijian 18. W efekcie przełożono termin lotu misji księżycowej, która miała zostać wyniesiona taką samą rakietą.
Katastrofa Długiego Marszu była spowodowana usterka w pierwszym stopniu. Był to drugi lot rakiety w tej konfiguracji, posiadającej udźwig 25 ton na niską orbitę okołoziemską.
Długi Marsz (również występuję pod nazwą Chang Zheng 5, CZ-5) jest obecnie nie tylko najpotężniejszą obecnie rakietą chińską. Ma ona również kluczowe znaczenie dla rozwoju programu załogowego oraz programu eksploracji innych ciał Układu Słonecznego. W 2019 roku ma zostać użyta do wyniesienia Tianhe, pierwszego modułu nowej stacji kosmicznej.
Misja przesunięta
W tej chwili już wiadomo, że planowany na listopad lot rakiety z księżycową misją Chang?e 5 nie odbędzie się w pierwotnie wyznaczonym czasie. Na serwisie Weibo (chiński odpowiednik Twittera) na koncie należącym do serwisu Chinaspaceflight pojawiła się informacja, że misja została ?tymczasowo przeniesiona? na 2019 roku. W tym momencie nie wiadomo, jaki jest szerszy kontekst tej wiadomości ? czy przyczyna opóźnienia znajduje się wyłącznie po stronie katastrofy rakiety nośnej, czy też awaria została wykorzystana do zyskania czasu na naprawę innych kwestii technicznych.
Celem lotu Chang?e 5 jest sprowadzenie pierwszej próbki gruntu księżycowego od 1976 roku. Ostatni raz taki wyczyn został przeprowadzony przez Związek Radziecki podczas misji Łuna 24. Dla Chin będzie to pierwsza misja typu ?sample return?. Wcześniej Państwo Środka wysłało już dwa orbitery księżycowe oraz lądownik z łazikiem Yutu. W roku 2014 przeprowadzona została również misja Chang?e 5 T-1, w której przetestowano powrót zasobnika przez atmosferę ziemską.
Plany na przyszłość
Państwo Środka również zainteresowane jest bardziej zaawansowaną eksploracją Księżyca. Kolejnym celem po pobraniu próbek będzie pierwsze w historii lądowanie na niewidocznej z Ziemi, odwrotnej stronie Księżyca, zaś w perspektywie kolejnej dekady można oczekiwać zaawansowanych prac dążących do umieszczenia obywatela China na powierzchni Srebrnego Globu.
Loty księżycowe będą wykonywane z nowego kosmodromu Wenchang na wyspie Hainan, tego samego miejsca skąd obecnie startuje rakieta Długi Marsz V.
http://kosmonauta.net/2017/07/misja-change-5-przelozona-na-2019-rok/

Misja Change.jpg

Misja Change 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)