Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Fale, węzły i dziury na niebie. Tego fotograf się nie spodziewał
2017-07-11.
Niezwykłe obłoki srebrzyste, które pojawiają się w letnie noce zachęciły kanadyjskiego fotografa do uwiecznienia ich specjalną kamerą, rejestrującą obraz w tysiącach klatek na sekundę. Gdy powstał z tego filmik poklatkowy, obłoki te ujawniły swoje piękno.
Adrien Mauduit, kanadyjski fotograf, postanowił ukazać piękno nietypowych chmur, a mianowicie obłoków srebrzystych. Film, który przygotował, stał się niezwykle cennym materiałem dla naukowców, ponieważ odkrywa tajemnice tego niezwykłego zjawiska.
Obłoki srebrzyste możemy obserwować mniej więcej po upływie godziny od zachodu Słońca na niebie północno-zachodnim. Obłoki srebrzyste często są mylone z zorzami polarnymi, chociaż zupełnie się od nich różnią. Nie są kolorowe jak zorze, mają barwę niebieskawą lub srebrzystą, a czasami pomarańczową do czerwonej. Dzięki temu odcinają się na tle ciemnego nocnego nieba.
Są one bardzo podobne do chmur wysokiego piętra, a więc cirrus i altostratus, jednak unoszą się dużo wyżej od nich, na wysokości 85 kilometrów nad powierzchnią ziemi, a więc o ponad 70 kilometrów wyżej niż nawet najbardziej rozbudowane w pionie zwyczajne chmury.
Zjawisko to występuje jedynie w północnej części strefy umiarkowanej (m.in. w Polsce), gdyż tylko tam w porze letniej Słońce chowa się za horyzont najpłycej, z uwagi na bliską obecność terenów panowania dnia polarnego, gdzie jest zbyt jasno, aby obłoki można było dostrzec.
Okazało się, że kluczowa dla ich pojawiania się jest temperatura w mezosferze. W okresie letnim zwykle wyraźnie się ona ochładza. Dzięki temu unoszące się na wysokości ponad 80 kilometrów nieliczne cząsteczki wody zaczynają osadzać się na drobinach pyłu, pozostawianych przez spalające się meteoroidy, i krystalizować przy temperaturze minus 128 stopni. Te kryształki pod wpływem padających na nie promieni słonecznych zaczynają świecić..
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/117107,romantyczne-zjawisko-nad-polska-musisz-je-zobaczyc


http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/117185,fale-wezly-i-dziury-na-niebie-tego-fotograf-sie-nie-spodziewal

Fale węzły i dziury na niebie Tego fotograf się nie spodziewał.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BepiColombo odkryje tajemnice Merkurego

2017-07-11.

Satelita o wysokości 6,4 m przechodzi końcowe testy w konfiguracji do lotu.

Merkury pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych planet wewnętrznego Układu Słonecznego. BepiColombo, pierwsza europejska misja na Merkurego, w październiku 2018 r. rozpocznie podróż do jednej z najmniejszych i najmniej zbadanych skalistych planet Układu Słonecznego.

Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), Japońska Agencja Kosmiczna oraz Airbus - główny przemysłowy wykonawca stojący na czele konsorcjum 83 firm z 16 krajów - przedstawili naukowe cele misji i zaprezentowali imponujący czteroczęściowy statek kosmiczny podczas ostatniego pokazu przed startem w przyszłym roku. 4-tonowy BepiColombo, ułożony w stos o wysokości 6,4 metra, niebawem zakończy kampanię testów. W marcu 2018 r. zostanie przetransportowany na europejski kosmodrom Kourou w Gujanie Francuskiej.

Blask Słońca uniemożliwia szczegółowe badanie Merkurego z wykorzystaniem teleskopów, a bardzo wysoka temperatura i bliskość Słońca utrudniają dotarcie do planety. Dotychczas odwiedziły ją tylko dwie misje NASA: Mariner 10 w latach siedemdziesiątych oraz Messenger, który orbitował wokół Merkurego od 2011 r. do wyczerpania się paliwa w kwietniu 2015 r.

Misja BepiColombo, nazwana tak na cześć włoskiego profesora Giuseppe "Bepiego" Colombo, który miał wielki wkład w sukces misji Mariner 10, została przygotowana wspólnymi siłami ESA i JAXA. Obejmuje ona dwa oddzielne orbitery, Mercury Planetary Orbiter (MPO dostarczony przez ESA) oraz Mercury Magnetospheric Orbiter (MMO dostarczony przez JAXA).

Misja BepiColombo zbada szczególne cechy wewnętrznej struktury Merkurego oraz wytwarzania pola magnetycznego, a także interakcje planety ze Słońcem i wiatrem słonecznym. Zbada również ukształtowanie i właściwości chemiczne terenu, na przykład lód znajdujący się w stale zacienionych kraterach na biegunach. Misja pozwoli lepiej zrozumieć proces powstawania Układu Słonecznego oraz ewolucję planet znajdujących się blisko macierzystej gwiazdy.

Kiedy Arianespace pod koniec lipca zakończy próby systemów łączenia i separacji z rakietą nośną, statek zostanie zdemontowany w celu przetestowania systemu separacji modułów. Po programie testów mechanicznych nastąpią dodatkowe próby funkcjonalne i wydajnościowe, po czym w listopadzie odbędzie się końcowy test termiczny modułu transferowego. Pod koniec marca 2018 r. statek kosmiczny zostanie wysłany do Kouoru. W Gujanie Francuskiej stos modułów zostanie ponownie złożony i zainstalowany w rakiecie nośnej Ariane 5, której start zaplanowano na październik 2018 r. Po siedmioletniej podróży moduł transferowy zostanie odrzucony, a pozostałe moduły dotrą do Merkurego w grudniu 2025 r.

 
Jako główny wykonawca z ramienia ESA, Airbus jest odpowiedzialny za projekt i budowę modułu Mercury Planetary Orbiter oraz pozostałych europejskich urządzeń na pokładzie sondy. Inżynierowie zaprojektowali statek kosmiczny w formie stosu, aby oba orbitery mogły polecieć do Merkurego jako jedna jednostka napędzana przez moduł MTM (Mercury Transfer Module), również zaprojektowany i zbudowany przez firmę Airbus.

Podróż z Ziemi na Merkurego wymaga wyhamowania statku kosmicznego, co umożliwia przyciągnięcie go przez grawitację Słońca, a przez to zmniejszenie rozmiaru orbity.  Aby osiągnąć prędkość umożliwiającą wejście na orbitę Merkurego, statek kosmiczny musi zwolnić o 7 km/s - jest to przyspieszenie siedmiokrotnie większe od wymaganego podczas podróży na Marsa. BepiColombo osiągnie to poprzez dziewięć przelotów w pobliżu planet (1 x Ziemia, 2 x Wenus, 6 x Merkury) oraz wykorzystanie elektrycznego systemu napędowego (opracowanego specjalnie na potrzeby misji), który zwolni prędkość lotu o 4 km/s. Po siedmiu latach podróży i 18 okrążeniach Słońca w celu wejścia na orbitę Merkurego moduł MTM zostanie odrzucony i zadania napędowe przejmie moduł Mercury Planetary Orbiter. Poprzez swobodny przechwyt grawitacyjny, stos wejdzie na orbitę planety, po czym będzie stopniowo schodził na niższe orbity naukowe. Moduł Mercury Magnetospheric Orbiter zostanie wprowadzony na swoją orbitę przed odrzuceniem osłony słonecznej, a Mercury Planetary Orbiter zejdzie niżej na orbitę docelową. Następnie orbitery przystąpią do najbardziej szczegółowych badań Merkurego, jakie dotychczas przeprowadzono.

Merkury, który znajduje się zaledwie 58 milionów kilometrów od słońca, stanowi szczególne wyzwanie dla odwiedzających go statków kosmicznych. W czasie dnia powierzchnia planety  nagrzewa się do 450 stopni Celsjusza, co wystarcza do stopienia niektórych metali. Statek na orbicie musi zatem radzić sobie nie tylko z palącym żarem Słońca, ale również z promieniowaniem podczerwonym emitowanym przez rozgrzaną planetę.

W rezultacie inżynierowie firmy Airbus okryli każdą zewnętrzną powierzchnię modułu Mercury Planetary Orbiter - z wyjątkiem jednej strony radiacyjnej - wielowarstwową, wysokotemperaturową izolacją. Materiał ten, zbudowany z 50 warstw ceramiki i aluminium, został zaprojektowany specjalnie na potrzeby misji BepiColombo. Anteny wykonano z odpornego na ciepło tytanu pokrytego nowo opracowaną powłoką. Ponieważ MPO ma badać powierzchnię Merkurego, będzie zawsze zwrócony w stronę planety, żeby jego instrumenty mogły stale monitorować powierzchnię, a przeciwległy radiator będzie oddawał ciepło w głęboką przestrzeń kosmiczną.

INTERIA.PL/informacje prasowe

 
http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-bepicolombo-odkryje-tajemnice-merkurego,nId,2415357

BepiColombo odkryje tajemnice Merkurego.jpg

BepiColombo odkryje tajemnice Merkurego 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie w kosmosie tuż obok? Proxima Centauri może mieć układ planetarny
2017-07-11. łz, dm
Zaledwie 4 lata świetlne od nas leży coraz bardziej fascynująca gwiazda. Już odkrycie w ubiegłym roku planety krążącej wokół Proximy Centuari było sensacją. Teraz okazuje się, że nasz najbliższy sąsiad najpewniej ma cały układ planetarny.
Pierwsze wskazówki, że planeta Proxima Centauri b nie jest jedyną krążącą wokół czerwonego karła pojawiły się w ubiegłym roku. Odnotowano wówczas sygnał o okresie od 60 do 200, był jednak słabej jakości i pod uwagę brano również możliwość, że to efekt błędu, bądź aktywności samej gwiazdy.

Mikko Tuomi z projektu Red Dots poinformował jednak, że dokładnie zbadanie sygnału wykazało, że jego okres wynosi 215 dni i najpewniej nie pochodzi od gwiazdy, ponieważ jej okres obrotu to 83 dni.

Ciało skaliste?

Naukowcy ocenili, że sygnał może pochodzić od planety o masie równej 330 proc. masy Ziemi, która może być ciałem skalistym i znajdować się daleko poza ekosferą Proximy Centauri.

Astronomowie przyznają, że odnalezienie planety Proxima Centauri c nie będzie łatwe. Najpewniej nie przechodzi ona bowiem pomiędzy gwiazdą macierzystą a ziemią. Rozwiązaniem może być wykorzystanie metody prędkości radialnych, która poszukuje delikatnych przesunięć widma gwiazd. Jeżeli uda się ją odkryć będzie to oznaczało, że niedaleko nas znajduje się układ planetarny.
Odkryta w ubiegłym roku Proxima b krąży wokół swojej gwiazdy macierzystej w znacznie mniejszej odległości niż ta dzieląca Ziemię od Słońca (149 mln km), ale jej partnerem jest czerwony karzeł, czyli obiekt znacznie mniejszy, ciemniejszy i chłodniejszy od Słońca. Oznacza to, że planeta może krążyć znacznie bliżej gwiazdy i mimo to na jej powierzchni mogą panować łagodne warunki, zbliżone do ziemskich.

Po tym odkryciu wzięto pod uwagę wysłanie w przyszłości w ten w rejon bezzałogowej misji kosmicznej.
Kopalniawiedzy.pl, Astronomy.com
https://www.tvp.info/33174337/zycie-w-kosmosie-tuz-obok-proxima-centauri-moze-miec-uklad-planetarny

Życie w kosmosie tuż obok Proxima Centauri może mieć układ planetarny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno kontynuuje obserwacje Jowisza
2017-07-11. Adam Krzysztof Piech
Wystrzelona w 2011 roku sonda Juno, która od roku znajduje się na orbicie Jowisza, wykonała w dniu 11 lipca bliski przelot w pobliżu planety, mijając jej najbardziej charakterystyczny twór ? Wielką Czerwoną Plamę.
Juno jest stosunkowo niedużą sondą o masie startowej około 3,5 tony, która od roku dostarcza niezwykle szczegółowych zdjęć systemu Jowisza, w szczególności samej planety i jej niezwykle dynamicznego i złożonego układu atmosferycznego.
Dzisiaj rano o godzinie 3:55 CEST sonda ponownie przeleciała przez peryjowium swojej orbity, tym razem znajdując się zaledwie około 3500 kilometrów od planety. Następnie po upływie około 11,5 minuty i pokonaniu około 40 tysięcy kilometrów, Juno znalazła się w dogodnej pozycji do obserwacji Wielkiej Czerwonej Plamy, potężnej burzy, antycyklonu, szalejącego na Jowiszu od co najmniej 187 lat (kiedy prowadzono stałą obserwację), a przypuszczalnie znacznie dłużej ? od co najmniej 350 lat (liczba wynikająca z pierwszych obserwacji) lub więcej, przy czym dokładnego wieku nie sposób oszacować, ze względu na brak danych obserwacyjnych. Sonda przeleciała ponad centralną częścią tej formacji na wysokości około 9000 kilometrów. Co więcej, w trakcie przelotu również pozostałe instrumenty badawcze sondy będą prowadzić własne obserwacje, poszerzając naszą wiedzę o największej planecie Układu Słonecznego.
Pierwsze zdjęcia ? jeszcze surowe ? pochodzące z kamery JCM (JunoCam) powinny pojawić się na stronach misji Juno za około 3 dni tj. 14 lipca, ale już wtedy można oczekiwać bezprecedensowej ilości szczegółów w porównaniu do materiału uzyskanego do tej pory. Jest to o tyle ciekawe, że w 2014 roku zaobserwowano pewne zmiany w obrębie Wielkiej Czerwonej Plamy, której wielkość sukcesywnie malała. Być może nowe obserwacje pozwolą na lepsze poznanie zjawisk przebiegających w małych skalach w obrębie tego antycyklonu.
Obecnie Juno porusza się po silnie eliptycznej orbicie polarnej, zbliżając się do Jowisza na odległość około 3500 do około 9000 kilometrów (przy czym wartość ta może się różnić w zależności od orbity) i realizując kolejne orbity operacyjne, przy czym aktualnie jest to już szósta orbita naukowa. Pokonanie jednej orbity pierwotnie miało zająć sondzie około 14 dni i była to wartość charakterystyczna dla fazy badawczej misji. Jednakże z powodu usterki orbity tej nie udało się osiągnąć i obecnie sonda przemieszcza się po orbicie takiej samej jak po wejściu w system Jowisza, a więc z okresem obiegu około 54 dni. W trakcie misji sonda oddala się zatem od planety na odległość ponad 8 milionów kilometrów.
Planowo Juno miała realizować zadania w ciągu dwuletniego okresu operacyjnego tj. po wprowadzeniu na orbitę Jowisza, realizując łącznie 37 przelotów w pobliżu tej planety, przy czym zakładano możliwość przedłużenia misji, o ile stan sondy nie ulegnie znacznemu pogorszeniu w wyniku przechodzenia przez jowiszowe pasy radiacyjne. Juno do pewnego stopnia została przystosowana do pracy w tak trudnym środowisku ? w tym celu została bowiem wyposażona w jednocentymetrowej grubości tytanową osłonę, chroniącą większość elementów elektronicznych i mającą osłonić komponenty przed wpływem wysokoenergetycznych elektronów, uwięzionych w magnetosferze Jowisza. Obecnie jednak sonda znajduje się w dobrym stanie i wszystkie jej urządzenia pracują prawidłowo, choć zakładanej orbity operacyjnej nie udało się uzyskać.
(NASA)
http://kosmonauta.net/2017/07/sonda-juno-kontynuuje-obserwacje-jowisza/

Sonda Juno kontynuuje obserwacje Jowisza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakończono nabór wniosków do ESNC 2017
2017-07-11. Michał Moroz
10 lipca zakończono nabór wniosków do European Satellite Navigation Competition (ESNC).
Od 1 kwietnia do 10 lipca 2017 r. zbierano pomysły do Europejskiego Konkurs Nawigacji Satelitarnej (Galileo Masters, ESNC). W tym roku termin na zbieranie pomysłów przedłużono o 10 dni. ESNC to największy międzynarodowy konkurs na rzecz komercyjnego wykorzystania nawigacji satelitarnej. W tym roku pula wynosi ponad 1 milion EUR, a zgłaszający projekt mają szansę na zdobycie nagród w ponad 20 kategoriach.
Konkurs ENSC
Od 2004 roku konkurs Galileo Masters promuje przekształcanie przełomowych pomysłów biznesowych w produkty i usługi gotowe do wejścia na rynek. W ciągu ostatnich lat konkurs wyróżnił ponad 300 projektów, co stanowi zaledwie ułamek kilku tysięcy koncepcji przedłożonych przez pomysłodawców. Dzięki sieci centrów inkubacji przedsiębiorczości Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA BIC) oraz nowo powstałemu akceleratorowi E-GNSS, ESNC (ang. European Satellite Navigation Competition) odgrywa znaczącą rolę w przekształcaniu projektów w poważne przedsięwzięcia rynkowe.
Nagrody polskiej edycji ESNC 2017
W tej chwili rozpoczyna się ocena przesłanych wniosków konkursowych, który potrwa do września. W tym roku w ramach polskiej edycji konkursu ESNC na zwycięzców i finalistów czekają następujące nagrody:
?    Nagrody finansowe: 6000 PLN dla zwycięzcy, 2000 PLN dla drugiego miejsca i 1000 PLN dla trzeciego miejsca,
?    Możliwość ubiegania się o inwestycję dla swojego projektu. Wartość inwestycji do ok. 2 milionów PLN,
?    Uproszczona ścieżka aplikacji do akceleratora Space3ac, z możliwością otrzymania do 200 tysięcy PLN na dalszy rozwój prac,
?    Sześć miesięcy przestrzeni biurowej dla dwóch osób,
?    Możliwość odbycia staży i praktyk w firmach związanych z obróbką danych satelitarnych,
?    Doradztwo biznesowe, techniczne, naukowe i geo-polityczne, o wartości do 20 tysięcy PLN.
Należy wspomnieć, że wielu absolwentów poprzednich edycji Galileo Masters wykorzystało konkurs do dalszego rozwijania pomysłu. Powstało wiele nowych firm oferujących na rynku nowe produkty wykorzystujących nawigację satelitarną, a szereg polskich pomysłów otrzymało dalsze wsparcie chociażby w ramach programu SME Instrument Komisji Europejskiej.
Akcelerator E-GNSS
Europejski Konkurs Nawigacji Satelitarnej (ESNC) w tym roku po raz pierwszy jest wyposażony w akcelerator E-GNSS. Nowy program jest wyjątkową okazją dla przedsiębiorców i firm do akceleracji biznesu na szerszą skalę i szybszego wprowadzania na rynek swoich produktów i usług. Akcelerator E-GNSS działać będzie przez trzy lata i będzie stanowił bezpośrednie wsparcie dla laureatów ESNC 2017, 2018 i 2019. Tym samym na uczestników konkursu czekać będą dodatkowe nagrody, usługi inkubacji warte 500 000 EUR.
Partnerzy ESNC
Międzynarodową edycję ESNC 2017 wspiera m.in. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), Agencja Europejskiego GNSS (GSA). Organizatorem polskiej edycji konkursu jest gdańska spółka Blue Dot Solutions a Partnerami są: Agencja Rozwoju Przemysłu, Polska Agencja Kosmiczna, Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna, Black Pearls VC.

http://kosmonauta.net/2017/07/zakonczono-nabor-wnioskow-do-esnc-2017/

Zakończono nabór wniosków do ESNC 2017.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa polityka kosmiczna Stanów Zjednoczonych?
2017-07-12. Michał Moroz
W ostatnich miesiącach widać zwiększoną aktywność nowej administracji prezydenta USA przy kwestiach związanych z programem załogowym. Można jednak zadać pytanie, na ile są to konkretne działania.
Prezydent Donald Trump oraz wiceprezydent Mike Pence w ostatnich miesiącach kilkakrotnie uczestniczyli w wydarzeniach powiązanych z sektorem kosmicznym. Wymienić tu można chociażby wybór nowej grupy astronautów NASA (obecność wiceprezydenta) czy specjalny wywiad prezydenta Trumpa z bijącą amerykański rekord długości lotu kosmicznego Peggy Whitson na ISS.
National Space Council
W lipcu Donald Trump podpisał dekret przywracający National Space Council ? Narodową Radę Kosmiczną, której przewodniczyć ma Mike Pence. Wcześniej podobna instytucja wyznaczająca kierunki polityki kosmicznej funkcjonowała w latach 1958-1973 (jako National Aeronautics and Space Council) oraz pomiędzy 1989 a 1993. Bezpośrednia rola nadzorcza wiceprezydenta miałaby tu wskazywać na siłę politycznego wsparcia przy realizacji nowych celów eksploracji kosmosu. Przy okazji ogłaszania nowej inicjatywy do świadomości publicznej przebiło się jednak szereg wpadek, takich jak reakcje obecnego przy podpisaniu dekretu Buzza Aldrina, którego mimika stanowi doskonały komentarz do wypowiedzi Trumpa dotyczących eksploracji kosmosu, czy też zdjęcie wiceprezydenta Mike Pence?a, uchwyconego gdy dotykał aparaturę NASA podczas wizyty w Kennedy Space Center mimo widocznego zakazu.
Wsparcie dla programu załogowego?
Mimo wszystko część obserwatorów twierdzi, że administracja Donalda Trumpa jest od poprzedniej administracji bardziej zainteresowana lotami załogowymi, zwłaszcza że w ciągu najbliższych lat zadebiutuje nowa rakieta nośna SLS. To nowa administracja poprosiła NASA o przeprowadzenie studium wykonalności, które miało określić, czy pierwszy lot super ciężkiej rakiety możliwy byłby z załogą. Na moment krążyły nawet nieoficjalne wiadomości, że pierwszy lot rakiety SLS miał właśnie być załogowy. Na szczęście dla zrównoważonego rozwoju tego programu, NASA zamierza przeprowadzić szereg misji gigantycznego projektu zgodnie z pierwotnym harmonogramem.
W praktyce widać również, że nowa administracja nie jest zainteresowana lotami załogowymi poza działaniami wykraczającymi poza PR. Jako dwa główne argumenty można tu przywołać następujące kwestie:
?    rekordowo długi brak wyznaczenia administratora NASA. Funkcję pełniącego obowiązki od stycznia 2017 roku sprawuje Robert Lightfood.
?    pierwsza propozycja na budżet NASA w 2018, w której cięcia dotyczyły nie tylko programów obserwacji Ziemi i programów edukacyjnych, ale również nakładów na programy eksploracyjne.
Dlatego uzasadnione wydaje się stwierdzenie, że na promowaniu lotów załogowych intencje nowej administracji się zakończą, zaś same państwowe programy załogowe w USA będą realizowane powoli ? zgodnie ze starym trybem.
http://kosmonauta.net/2017/07/nowa-polityka-kosmiczna-stanow-zjednoczonych/

Nowa polityka kosmiczna Stanów Zjednoczonych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brązowe karły typu Y
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 12/07/2017
Brązowe karły to nieudane gwiazdy. Ich masy mniejsze niż około 80 mas Jowisza sprawiają, że nie posiadają one możliwości rozgrzania swego wnętrza do temperatury rzędu 10 000 000 K wymaganej do rozpoczęcia procesu spalania wodoru (spalanie wodoru to proces zachodzący np. wewnątrz Słońca, którego temperatura powierzchni to ok. 5700 K).
Temperatura powierzchni i właściwości brązowych karłów zależą o ich dokładnej masy i wieku i wahają się w zakresie od kilku tysięcy do zaledwie 200 K (temperatury zbliżonej z temperaturą powierzchni Ziemi), przy czym najgorętsze należą do klasy karłów L, nieco chłodniejsze do karłów T, a najchłodniejsze do karłów Y. Z uwagi na ich niską temperaturę, brązowe karły są ciemne i trudne do odkrycia, dlatego też teoretycy przewidują, że w Drodze Mlecznej może być nawet tyle samo brązowych karłów co normalnych gwiazd, a nasza wiedza o ich ewolucji i właściwościach jest bardzo niekompletna.
O liczbie brązowych karłów pisaliśmy już tutaj: http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/06/w-drodze-mlecznej-moze-byc-100-miliardow-brazowych-karlow/
Satelita WISE (Wide-field Infrared Survey Explorer) czuły na promieniowanie emitowane przez chłodne obiekty odkrył klasę brązowych karłów Y w 2011 roku i aktualnie znamy 24 takie obiekty.
Caroline Morley, astronomka z Harvardu wraz ze współpracownikami wykorzystała Kosmiczny Teleskop Spitzer, Obserwatorium Gemini oraz kilka innych teleskopów do doprecyzowania odległości, jasności, barwy i charakterystyki widmowej tych obiektów, a następnie porównała wyniki z obecnie wykorzystywanymi modelami.
Naukowcy określili masy i wiek 22 brązowych karłów i potwierdzili, że w przypadku nieco cieplejszych karłów Y (których temperatury wahają się w okolicach 450 K, modele opisujące powierzchnię pozbawioną chmur zgadzają się z obserwacjami.
Wszystkie analizowane obiekty charakteryzują się obfitością pierwiastków podobną do Słońca i wszystkie wydają się mieć burzliwe atmosfery. Niemniej jednak modele nie zgadzają się z obserwacjami kilku najchłodniejszych obiektów, których temperatura powierzchni przypada na okolice 250 K.
Większa próbka obiektów pozwoli nałożyć lepsze ograniczenia na parametry, jednak autorzy zaznaczają, że mało prawdopodobne jest odkrycie większej liczby takich obiektów zanim w przestrzeni kosmicznej nie znajdzie się bardziej czuły teleskop obserwujący w podczerwieni.
Źródło: Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/12/brazowe-karly-typu-y/

Brązowe karły typu Y.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkrywają najmniejszą jak dotąd gwiazdę
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 12/07/2017
Astronomowie pracujący pod kierownictwem badaczy z Uniwersytetu w Cambridge odkryli jak dotąd najmniejszą zmierzoną gwiazdę. Przy rozmiarach zaledwie nieznacznie większych od rozmiarów Saturna, przyciąganie grawitacyjne na powierzchni gwiazdy jest niemal 300 razy silniejsze niż na powierzchni Ziemi.
To jedna z najmniejszych możliwych gwiazd, bowiem jej masa znajduje się na granicy, poniżej której w jej wnętrzu nie będzie możliwe rozpoczęcie procesu fuzji wodoru w hel. Gdyby była choć trochę mniejsza, ciśnienie w jądrze gwiazdy byłoby za małe do rozpoczęcia procesu fuzji.
Owe bardzo małe i ciemne gwiazdy to jedne z najlepszych kandydatek na gwiazdy macierzyste planet typu ziemskiego, na których powierzchni może istnieć woda w stanie ciekłym. Taką też gwiazdą jest TRAPPIST-1, ultrachłodny karzeł wokół którego krąży siedem planet o rozmiarach Ziemi.
Nowo zmierzona gwiazda EBLM J0555-57Ab znajduje się sześćset lat świetlnych od Ziemi i jest składnikiem układu podwójnego. Gwiazda została zidentyfikowana podczas przejścia na tle dużo większego gwiezdnego kompana czyli w trakcie tranzytu. Artykuł opisujący odkrycie został opublikowany w najnowszym wydaniu periodyku Astronomy & Astrophysics.
?Nasze odkrycie  dowodzi jak małe mogą być gwiazdy?, mówi Alexander Boetticher, główny autor badania i student w Laboratorium Cavendisha w Cambridge. ?Gdyby ta gwiazda u swoich początków miała choćby nieznacznie mniejszą masę, reakcje fuzji wodoru w jej jądrze by nie zaszły, i zamiast gwiazdy mielibyśmy do czynienia z brązowym karłem?.
EBLM J0555-57Ab została zidentyfikowana przez WASP ? eksperyment prowadzony przez Uniwersytety w Keele, Warwick, Leicester i St Andrews. Gwiazda została odkryta w trakcie tranzytu na tle tarczy swojego gwiezdnego towarzysza, z którym razem tworzy podwójny układ zaćmieniowy. Jasność większej gwiazdy regularnie spadała co wskazuje na to, że jest ona okrążana przez inny obiekt. Dzięki tak szczególnej konfiguracji badacze mogli dokładnie zmierzyć masę i rozmiary okrążającego ją obiektu ? w tym przypadku była to mała gwiazda. Masa EBLM J0555-57Ab została ustalona na podstawie pomiarów dopplerowskich za pomocą spektrografu CORALIE.
?Gwiazda ta jest mniejsza, a być może nawet chłodniejsza niż wiele zidentyfikowanych już planet gazowych?, mówi von Boetticher.
Masę odkrytej gwiazdy szacuje się na porównywalną z masą TRAPPIST-1, jednak jej rozmiary są 30% mniejsze. ?Najmniejsze gwiazdy są idealnymi miejscami do poszukiwania planet o rozmiarach Ziemi oraz do zdalnego badania ich atmosfer?, dodaje Arnaudy Triaud, współautor opracowania. ?Niemniej jednak, zanim zaczniemy badać planety, musimy zrozumieć same gwiazdy?.
Choć stanowią najliczniejszą grupę gwiazd we Wszechświecie, gwiazdy o rozmiarach i masach mniejszych niż 20% Słońca są słabo poznaną grupą, bowiem są niezwykle trudne do badania ze względu na niewielkie rozmiary i niską jasność.
Źródło; University of Cambridge
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/12/astronomowie-odkrywaja-najmniejsza-jak-dotad-gwiazde/

Astronomowie odkrywają najmniejszą jak dotąd gwiazdę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Australia zaczyna strategiczne partnerstwo z ESO
2017-07-12. Redakcja AstroNETu
Podczas uroczystości w Canberze podpisano porozumienie rozpoczynające dziesięcioletnie partnerstwo strategiczne pomiędzy ESO, a Australią. Partnerstwo wzmocni projekty ESO, zarówno naukowo, jak i technicznie, a astronomom australijskim i przemysłowi tego kraju da dostęp do Obserwatorium La Silla Paranal. Może być też pierwszym krokiem w kierunku stania się przez Australię krajem członkowskim ESO.
W maju 2017 r. rząd australijski ogłosił swoje intencje negocjacji strategicznego partnerstwa z ESO, aby dać astronomom z Australii dostęp do najnowocześniejszej infrastruktury badawczej ESO. Partnerstwo zostało obecnie sformalizowane i rozpocznie się od razu po podpisaniu umowy. Oznacza to, że Australia będzie przez dziesięć lat wnosić wkład finansowy na rzecz ESO, z potencjalną możliwością uzyskania później pełnego członkostwa. Zaproponowane partnerstwo zostało jednogłośnie zaaprobowane przez Radę ESO.
Uroczystość podpisania umowy odbyła się w Australian National University (ANU) w Canberze, podczas corocznego spotkania Australijskiego Towarzystwa Astronomicznego. Przemowę wprowadzającą wygłosił laureat Nagrody Nobla, Wicerektor ANU, Brian Schmidt, po której nastąpiły przemówienia Dyrektora Generalnego ESO, Tima de Zeeuw i australijskiego Ministra Przemysłu, Innowacji i Nauki, Arthura Sinodinosa, którzy następnie wspólnie podpisali porozumienie. W ceremonii uczestniczyli wysocy przedstawiciele ESO, pracownicy Ministerstwa Przemysłu, Innowacji i Nauki oraz dostojni goście.
Senator Arthur Sinodinos powiedział: ?To ważne partnerstwo ze światowej klasy organizacją, jaką jest Europejskie Obserwatorium Południowe, pozwoli Australii utrzymać poziom naukowy w erze globalnej astronomii i dostarczy szans na australijski wpływ, wkład techniczny i naukowy na stymulację międzynarodowych badań naukowych i współpracy przemysłowej.?
?Dzisiaj podpisaliśmy strategiczne porozumienie, które da australijskim astronomom ? a także instytutom technicznym i przemysłowi ? dostęp do Obserwatorium La Silla Paranal? dodał Dyrektor Generalny ESO, Tim de Zeeuw. ?Stowarzyszenie pomiędzy Australią, a ESO było moim celem od ponad 20 lat i jestem bardzo zadowolony, że obecnie stało się rzeczywistością.?
Partnerstwo pozwoli australijskim astronomom na udział we wszystkich działaniach dotyczących urządzeń w Obserwatorium La Silla Paranal ? w szczególności Bardzo Dużego Teleskopu (VLT), interferometru VLTI, teleskopów VISTA, VST, 3,6-metrowego teleskopu ESO i Teleskopu Nowej Technologii (NTT). Porozumienie otworzy możliwości dla australijskich naukowców i przemysłu na współpracę z instytucjami z Krajów Członkowskicj ESO w zakresie przyszłych instrumentów dla tych obserwatoriów.
Australijskie doświadczenie w zakresie instrumentów, w tym zaawansowanej optyki adaptatywnej i technologii światłowodowych, idealnie pasuje do programu rozwoju instrumentarium ESO. W drugą stronę, Australia uzyska dostęp do przemysłowych, instrumentalnych i naukowych możliwości Obserwatorium La Silla Paranal, będą traktowaną jak Kraj Członkowski we wszystkich działaniach dotyczących tej infrastruktury. Efekty tej współpracy są oczekiwane z niecierpliwością przez społeczność ESO.
Tim de Zeeuw dodał: ?Wkład Australii w partnerstwo wzmocni ESO, a infrastruktura ESO pozwoli australijskim astronomom na dokonywanie wielu odkryć i rozwój kolejnej generacji nowoczesnych instrumentów dla korzyści naukowych i technologicznych na całym świecie. Wierzę, że jest to także krok w stronę pełnego członkostwa w ESO w odpowiednim czasie.?
Australia ma długa i bogatą historię uznanych międzynarodowo badań astronomicznych. Jej już bardzo aktywna i odnosząca sukcesy społeczność astronomiczna bez wątpienia będzie rozwijać długoterminowy dostęp do najnowocześniejszych urządzeń ESO. Europejsko-australijska współpracą będzie prowadzić do fundamentalnych nowych korzyści w nauce i technologii, o których osiągnięciu nie można by było myśleć w pojedynkę.
Source :
ESO
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/12/australia-zaczyna-strategiczne-partnerstwo-z-eso/

Australia zaczyna strategiczne partnerstwo z ESO.jpg

Australia zaczyna strategiczne partnerstwo z ESO2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Juno przeleciała nad Wielką Czerwoną Plamą
Wysłane przez czart w 2017-07-12
Sonda Juno przeleciała wczoraj nad Wielką Czerwoną Plamą na Jowiszu. Czekamy na przesłanie zdjęć na Ziemię i ich prezentację przez NASA.

Wielka Czerwona Plama to gigantyczna burza w atmosferze Jowisza, rozmiarami przewyższająca Ziemię - mierzy 16 tysięcy kilometrów (zob. porównanie na składance zdjęć). Obserwowana jest od dawna i być może istnieje nawet od 350 lat.

Sona Juno przeleciała nad tą strukturą 11 lipca. O godz. 3:55 polskiego czasu osiągnęła punkt orbity najbliższy planecie, będąc 3500 kilometrów nad chmurami, a 11 minut i 33 sekundy później znalazła się bezpośrednio nad Wielką Czerwoną Plamą na wysokości 9000 kilometrów. Podczas przelotu działały wszystkie instrumenty naukowe sondy i wykonywała ona zdjęcia. W najbliższych dniach dane powinny zostać przesłane na Ziemię. Czekamy aż NASA zaprezentuje fotografie Wielkiej Czerwonej Plamy z bliska!

Misja Juno wystartowała z Ziemi 5 sierpnia 2011 r. Na orbitę wokół Jowisza sonda dotarła rok temu (rocznica minęła 4 lipca). Do tej pory udało jej się wykonać kilka orbit wokół planety podczas których zbierała dane naukowe. Najmniejszy dystans, jaki dzielił ją od wierzchołków chmur, wyniósł 3400 kilometrów.

Więcej informacji:
?    NASA's Juno Spacecraft Completes Flyby over Jupiter's Great Red Spot

Źródło: NASA
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/sonda-juno-przeleciala-nad-wielka-czerwona-plama-3430.html

Sonda Juno przeleciała nad Wielką Czerwoną Plamą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 12/07/2017
Źródło: Twitter/ Jason Major / Greg Smye-Rumsby / Kevin M. Gill
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/12/pierwsze-zdjecia-z-przelotu-sondy-juno-nad-wielka-czerwona-plama/

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą2.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą3.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą4.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą5.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą6.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą7.jpg

Pierwsze zdjęcia z przelotu sondy Juno nad Wielką Czerwoną Plamą8.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzętos:   N.Capella 16", Achro 6" , APO 4" , Lorn.16x80, Monty: CGEM, Adveturer mini, oraz  inne graty z wioskowej chaty 😉 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smocze łuski na Marsie
2017-07-13. Mateusz Olszewski

Mars Reconnaissance Orbiter wykonał zdjęcie interesującej powierzchni na Czerwonej Planecie.
Na zdjęciach wykonanych przez Mars Reconnaissance Orbiter zauważono interesującą teksturę powierzchni czerwonego globu. Jest ona wynikiem oddziaływania wody na glebę. Interakcja ta wywołała erozję terenu i skutkowała odsłonięciem skały. Ta marsjańska powierzchnia specyficznie przekształciła się w skały gliniaste a ich różowawa, przypominająca łuski tekstura wygląda w sposób jaki większość osób wyobraża sobie skórę smoka.
Natura wody odpowiedzialnej za przemianę jak również sposób w jaki reaguje ona ze skałą, czego wynikiem jest glina nadal pozostaje niezrozumiałym zjawiskiem. Nie jest zaskoczeniem, że analiza tego procesu jest obecnie obiektem aktywnych badań. Zrozumienie tego oddziaływania i w jaki sposób się ono odbywa, pomoże naukowcom zrozumieć jak wyglądał w przeszłości klimat na Marsie. Pomoże również odpowiedzieć na pytanie czy na Czerwonej Planecie istniało kiedykolwiek życie.
Ostatnie badania wskazują, że wczesny klimat marsjański mógł nie być tak ciepły i wilgotny i nie przypominał tak ziemskiego jak wcześniej zakładano. Można by pomyśleć, że przekreśla to szansę na znalezienie życia na Marsie. Jednak wcale nie jest to problemem ? trwające badania suchych i zimnych zakątków naszej planety pokazują, że życie znajduje sposób na adaptację nawet w tak trudnych warunkach. Przeprowadzanie takich badań, zapewnia nadzieję na znalezienie śladów życia na Marsie lub innych planetach.
Tytułowe zdjęcie w pełnej rozdzielczości można pobrać tutaj.
(NASA)
http://kosmonauta.net/2017/07/smocze-luski-na-marsie/

Smocze łuski na Marsie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dziwna planeta" HIP 65426b
Wysłane przez kuligowska w 2017-07-13
Ta gwiazda zbyt szybko wiruje, a okrążająca ją planeta znajduje się zbyt daleko. Na pierwszy rzut oka ten układ planetarny nie ma zdaniem astronomów żadnego sensu! Jednak widać go na zdjęciu z instrumentu SPHERE...

Nowo odkryta HIP 65426 jest pod wieloma względami planeta dziwną. Jej gwiazda macierzysta obraca się wokół własnej osi 150 razy szybciej niż nasze Słońce, jest bardzo młoda, a na dodatek nie otacza jej typowy dysk protoplanetarny złożony z materii pozostałej po formowaniu się gwiazdy. Jednak najwyraźniej zdaje się ją okrążać olbrzymia gazowa planeta, która w dodatku znajduje się w odległości 100 razy większej niż odległość Ziemi od Słońca. Wiemy z kolei, że planety o takiej charakterystyce powinny uwolnić się od wpływu grawitacyjnego gwiazd i po prostu oddalić. W tym przypadku najwyraźniej to nie zaszło.

Czy jednak nie jest tak, że wiele znanych dziś planet pozasłonecznych zdaje się rzucać swoiste wyzwanie obowiązującym modelom formowania się planet? Po części wynika tak w każdym razie z sensacyjnie formułowanych nagłówków prasowych, które są często pewną przesadą. Ale w tym przypadku odkryta planeta jest naprawdę zaskakująca: czegoś takiej jak HIP 65426 naukowcy jeszcze faktycznie nie widzieli.

Astronomowie z niemieckiego Max Planck Institute for Astronomy zdołali bezpośrednio zobrazować tę planetę dzięki zastosowaniu instrumentu SPHERE (ang. Spectro-Polarimetric High-contrast Exoplanet REsearch). Ma on zdolność blokowania światła gwiazdy, przez co możliwe staje się dostrzeżenie światła odbitego od powierzchni okrążającej ją planety - lub planet. HIP 65426 to pierwszy obiekt wykryty tą nowatorską metodą. To także jedyna planeta znaleziona w tym układzie.

Planeta jest wciąż rozgrzana po jej procesach formowania się - szacunkowa temperatura wynosi tu aż 1300 stopni Celsjusza. Ma też od 6 do 12 mas Jowisza, co czyni ją prawdziwą planetą. Z taką masą nie może ona stanowić brązowego karła, czyli nie do końca "udanej? gwiazdy.

Tymczasem naukowcy wiedzą, że duża większość gazowych olbrzymów nie ma aż tak odległych od swych gwiazd orbit - chyba że orbity te byłby w jakiś sposób silnie zakłócone. I faktycznie właśnie ta hipoteza jest jednym z badanych obecnie scenariuszy. Zgodnie z nią planeta taka mogła powstać w pobliżu gwiazdy, ale z czasem jej początkowa orbita została zdestabilizowana na skutek oddziaływania z inną planetą znajdującą się w tym samym układzie. Wówczas jedna z planet przemieściłaby się na przykład w kierunku gwiazdy, a druga - w tym przypadku jest to właśnie HIP 65426b - oddaliła się nieco na zewnątrz, nawet o 100 jednostek astronomicznych dalej.

Jeszcze inną możliwością jest zdaniem badaczy jest to, że gwiazda i planeta powstały w tym samym czasie, czego jednak dotychczas nie przewidywano. Jedno jest więc pewne: znaleziono układ, który będzie bardzo intensywnie obserwowany.


Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Oryginalna praca naukowa w Astronomy & Astrophysics

Źródło: astronomy.com

Zdjęcie: Planeta HIP 65426b świeci odbitym światłem w dolnym lewym rogu tego obrazka. Pochodzi on z instrumentu SPHERE, który wykorzystuje technikę przesłaniania blasku gwiazdy macierzystej w układzie planetarnym (widocznej tu wewnątrz kółka).
Źródło: Chauvin et al. / SPHERE
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/dziwna-planeta-hip-65426b-3428.html

Dziwna planeta HIP 65426b.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie wykrywają orbitujące wokół siebie czarne dziury
Wysłane przez musiuk w 2017-07-13
Naukowcy z Uniwersytetu Nowego Meksyku zaobserwowali dwie supermasywne czarne dziury, które krążą wokół siebie. Jest to pierwsze w historii tego rodzaju zjawisko wykryte przez astronomów. Wyniki ich badań zostały opublikowane w czasopiśmie Astrophysical Journal.

Supermasywne czarne dziury to ogromne obiekty mieszczące się zazwyczaj w centralnych częściach galaktyk. Supermasywna czarna dziura Drogi Mlecznej waży ponad 4 miliony razy więcej niż Słońce. Mimo swoich rozmiarów i aktywności, tego typu obiekty są niezwykle trudne do zaobserwowania. Urządzenie, które umożliwiło naukowcom wykrycie orbitujących wokół siebie dwóch supermasywnych czarnych dziur jest VLBA (ang. Very Long Baseline Array) ? układ 10 radioteleskopów znajdujących się w stanie Nowy Meksyk w USA, które podlegają kontroli National Radio Astronomy Observatory.

Obiekty obserwacji ? dwie supermasywne czarne dziury ? znajdują się w galaktyce odległej o 750 milionów lat świetlnych od Ziemi. Ich eliptyczna galaktyka nazwana 0402+379 była pierwszą galaktyką, w której zaobserwowano dwa ?centralne? rejony. Pierwsze pomiary, wykonane za pomocą systemu VLBA, przeprowadzono w 2003 i 2005 roku. Kolejne, z 2009 i 2015 roku, w połączeniu z innymi danymi, umożliwiły naukowcom zidentyfikowanie tych niezwykłych ?centralnych? punktów jako dwóch supermasywnych czarnych dziur oraz nawet określenie ich ruchu. ?To pierwsza para czarnych dziur, które jako osobne obiekty poruszają się względem siebie, tworząc pierwszy dotąd widoczny układ podwójny czarnych dziur? ? mówi jeden z autorów badań, Greg Taylor z Uniwersytetu Nowego Meksyku.

Astronomowie wykorzystali do obserwacji dane radiowe, dzięki którym mogli określić, że czarne dziury znajdują się jedynie 24 lata świetlne od siebie oraz że mają łączną masę około 15 miliarda razy większą od Słońca. Jedna orbita zajmuje im ponad 30 000 lat. Ale dlaczego ta galaktyka ma dwie supermasywne czarne dziury? Obecność dwóch takich obiektów sugeruje, że w niedawnej przeszłości galaktyka ta połączyła się z inną. Gdy dwie galaktyki zderzają się ze sobą, każda z nich wnosi do równania swoją czarną dziurę, które ostatecznie również zderzają się ze sobą, tworząc pojedynczy obiekt. Galaktyka 0402+379 jest w okresie przejściowym ? już po zderzeniu się galaktyk, ale jeszcze przed fuzją czarnych dziur, i będzie w ten fazie najprawdopodobniej przez kolejne kilka milionów lat.

Naukowcy uważają, że takie ?układy podwójne? supermasywnych czarnych dziur są zjawiskiem dosyć powszechnym, biorąc pod uwagę, że zderzenia galaktyk są również dość częste. Potwierdzenie obecności dwóch supermasywnych czarnych dziur wcale nie jest końcem obserwacji galaktyki 0402+379. Dalsze badania są pierwszą tego typu okazją do przeanalizowania zachowania takich systemów oraz zrozumienia w jaki sposób dwie supermasywne czarne dziury oddziałują na siebie w tak niewielkich odległościach.

Źródło: czasopismo Astrophysical Journal

Więcej informacji:
?    Astronomers spot a pair of orbiting supermassive black holes
?    VLBA reveals first-ever black-hole 'visual binary'
?    First Detection of Orbital Motion in Supermassive Black Hole Binary
?    Astronomers detect orbital motion in pair of supermassive black holes
Na zdjęciu: artystyczne przedstawienie supermasywnych czarnych dziur krążących wokół siebie. Źródło: Josh Valenzuela, Uniwersytet Nowego Meksyku.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomowie-wykrywaja-orbitujace-wokol-siebie-czarne-dziury-3433.html

Astronomowie wykrywają orbitujące wokół siebie czarne dziury.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europa w kosmosie, czyli o działaniach ESA słów kilka
2017-07-13. Kamil Serafin
Jesteśmy przyzwyczajeni do powszechnie panującej opinii, wedle której podbojem przestrzeni kosmicznej interesują się głównie Stany Zjednoczone i Federacja Rosyjska. Wzajemna współpraca dwóch najpotężniejszych mocarstw na świecie pozwoliła już m. in. na stały pobyt człowieka na ziemskiej orbicie i piętnastoletnią działalność Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). NASA i Roskosmos nie tylko każdego roku transportują astronautów na pokład kosmicznej placówki, ale snują również wspólne, dalekosiężne plany eksploracji Układu Słonecznego. Wspólna misja do Wenus pod koniec przyszłej dekady to zaledwie drobna część aktualnie rozwijanych projektów. Jeśli zawirowania polityczne spowodowane przez wewnętrzne problemy Unii Europejskiej nie staną tym działaniom na przeszkodzie, wkrótce powinny zostać rozpoczęte nowe przedsięwzięcia.
Nie próżnują również kraje Azji Wschodniej. Chińska Republika Ludowa oraz Japonia od lat nie ustają w procesie podboju przestrzeni międzyplanetarnej. Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna jako jedyna poza Rosją i USA jest w stanie samodzielnie wysłać swoich ludzi w kosmos bez pomocy z zewnątrz. Do 2022 roku na wysokości około 400 kilometrów wokół Ziemi orbitować będzie Wielomodułowa Stacja Orbitalna stworzona dzięki wysiłkom naukowców i techników z Państwa Środka. Japonia natomiast jako pierwsza dokonała udanego lądowania na planetoidzie ? w 2005 roku sonda Hayabusa osiadła na 25143 Itokawa. JAXA (Japońska Agencja Kosmiczna) zamierza wykorzystać technologię tego typu, by w przeciągu kilku lat wysłać sondy na księżyce Marsa: Fobosa i Deimosa.
Wśród natłoku informacji na temat kolejnych kosmicznych sukcesów zapominamy jednak o własnym podwórku. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) często pozostaje na uboczu. Niesłusznie niedoceniona, mimo iż miała ogromny wkład w większość przedsięwzięć i projektów, za które laury zbierają wspomniane wcześniej państwa, a sama również rozwija odważne i pionierskie przedsięwzięcia.
Niewielu mieszkańców Europy zdaje sobie sprawę co kryje się pod skrótem ESA, a jeszcze mniej, czym ta organizacja naprawdę jest. Prawie każdy słyszał o jednym z poczynionych w ostatnich latach odkryć NASA, wedle którego na Marsie znajduje się woda w stanie ciekłym (co prawda w formie gęstej solanki, o czym często się zapominało przy medialnej nagonce). Wszyscy widzieli słynne już dwuletnie zdjęcia Plutona, wykonane przez sondę New Horizons podczas jej przelotu obok karłowatej planety. Kto jednak słyszał o programie COPERNICUS, powołanym przez ESA w celu monitorowania Ziemi i stworzenia europejskiego systemu satelitarnego? Kto, pomimo sporej kampanii informacyjnej zainteresował się sondą Rosetta, która dzięki staraniom tęgich europejskich umysłów zdołała osadzić lądownik Philae na powierzchni komety 67P/Czuriumov-Gierasimienko? Niewielu obywateli Unii Europejskiej, która w 2012 roku zasiliła ESA kwotą 688 milionów euro jest w stanie wskazać choćby jeden z licznych projektów rozwijanych aktualnie w głównej siedzibie organizacji w Paryżu.
Do Europejskiej Agencji Kosmicznej należy obecnie 21 krajów członkowskich Unii oraz Szwajcaria. Zapewniają one organizacji niezbędne środki finansowe (ponad 3,3 mld euro w 2012 roku). Bez nakładów takich państw jak Niemcy, Francja czy Włochy, nasze europejskie zaplecze kosmiczne nie tylko nie byłoby w stanie się rozwijać, lecz po krótkim czasie po prostu przestałoby istnieć, kładąc przy tym kres marzeniom Europejczyków o kolejnych lotach w kosmos.
Dlaczego zatem ludziom trudno uwierzyć, że Europa posiada własne programy kosmiczne, często dorównujące swą skalą zachodnim i wschodnim projektom? Kiedy w latach sześćdziesiątych Rosja i USA inwestowały w wyścig kosmiczny coraz większe środki, Europa była wyniszczana przez podziały komunistyczne i kolejne konflikty, które hamowały rozwój polityczny oraz gospodarczy. Nikt nie zawracał sobie wtedy głowy sondami czy rakietami nośnymi. I mimo, iż w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zaszło wiele pozytywnych zmian na naszym kontynencie, zainteresowanie społeczne kosmosem nadal pozostaje rażąco niskie. Bezustanne zawirowania polityczne, kłótnie, kolejne ustalenia, referenda i inne Brexity. Sytuacja Europy nie jest w żadnym razie stabilna, zwłaszcza teraz, gdy Unii grozi rozpad, jej kraje są zalewane przez kolejne fale uchodźców, a za wschodnią granicą Polski trwa wojna domowa. Kto by pomyślał, że w takich czasach powinno się pompować finanse w działania agencji kosmicznej, z której istnienia niewiele osób zdaje sobie sprawę?
Problem wynika również z naszej europejskiej mentalności, która dalece różni się od tej, reprezentowanej przez np. Amerykanów. Europa najbardziej ucierpiała na skutek licznych tragicznych wydarzeń XX wieku. Dwie wojny światowe, ruchy nazistowskie i komunistyczne oraz liczne przewroty skutecznie zasiały strach w sercach Europejczyków, którzy zaczęli dbać głównie o ?tu i teraz? i woleli skupić się raczej na polepszeniu swej sytuacji. Organizowanie lotów w kosmos wymaga osób zdolnych do snucia bezpodstawnych marzeń, chętnych do przełamywania kolejnych barier naukowych i odkrywania  tajemnic wszechświata, a nie skupionych wyłącznie na chęci zysku. Niestety, przez wiele lat takich osób w Europie brakowało, podobnie jak środków i chęci do realizowania tak dużych projektów.
Faktem pozostaje również, że ESA nie jest organizacją przyporządkowaną do jednego państwa. Jej sukcesy (oraz ewentualne porażki) mogą, a nawet powinny być przypisywane każdemu z należących do niej państw. Żadne z nich nie może jednak w pełni przypisać sobie zasług Agencji, które z roku na rok stają się coraz większe. Tą chwałą trzeba się podzielić, a żaden rząd nie zrobi tego zbyt chętnie.
Mimo braku powszechnego zainteresowania swymi działaniami, ESA się nie poddaje. Więcej nawet: plany organizacji zakrawają na coraz większą skalę, dając nadzieję na to, że w niedalekiej przyszłości przewyższą one projekty zagranicznych agencji kosmicznych! Obecnie, poza wspomnianym już programem COPERNICUS w trakcie działania i rozwoju znajdują się m. in.:
?    Program GALILEO, mający być kolejnym europejskim odpowiednikiem nawigacji satelitarnej, który obecnie znajduje się w fazie zaawansowanych przygotowań i testów. Udostępnienie jego usług dla szerszego grona odbiorców ma nastąpić w przeciągu kilku najbliższych lat.
?    Solar Orbiter, czyli kolejna próba zbadania zewnętrznych warstw Słońca, przez wysłanie sondy na odległość 1/5 jednostki astronomicznej.
?    Jupiter Icy Moon Explorer, czyli misja mająca na celu skierowanie sondy ESA w kierunku trzech księżyców Jowisza ? Europy, Ganimedesa i Kallisto i poddanie ich badaniom.
?    Misja sondy KEO, która wedle planów za około 50 tys. lat powróci na Ziemię wraz z danymi zabranymi podczas startu, aby dostarczyć mieszkańcom planety informacji na temat ich przodków.
To zaledwie skromna część spośród ogromnej liczby projektów i przedsięwzięć, które ESA już zrealizowała i zamierza zrealizować. Jednak żeby wcielić je w życie, konieczne jest zaangażowanie poszczególnych państw członkowskich, które przez ostatnie kilka lat skrupulatnie ucinały dofinansowanie organizacji. Natomiast żeby rządy tych krajów zdecydowały się na wspieranie poszczególnych projektów, potrzebne jest zaangażowanie i zainteresowanie społeczeństwa.
Czy Europa naprawdę jest w stanie wejść w przemysł kosmiczny? Czy w najbliższej przyszłości będziemy mogli cieszyć się naszym własnym system nawigacji satelitarnej? Czy w dalekich zakątkach Układu Słonecznego zagoszczą nasze nowe sondy, odkrywające kolejne jego tajemnice? A może będziemy w stanie realizować własne misje załogowe? Na Księżyc?! A może nawet na Marsa? Czy to możliwe?! Nie. Nie, jeśli populacja ponad dwudziestu państw, licząca blisko 750 mln osób, nie zechce zaangażować się w te działania. Potrzebne są kampanie informacyjne, reklamy, dotarcie do obywateli Unii, którzy muszą zrozumieć, że ich narody naprawdę mają szansę stworzenia wspólnie czegoś wielkiego, o co warto się starać. Kosmos to piękna i nieodkryta przestrzeń, której eksploracja jest koniecznym i naturalnym elementem ewolucji ludzkości. Nie pozostawiajmy jej jedynie Amerykanom, Rosjanom i krajom azjatyckim!
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/13/europa-w-kosmosie-czyli-o-dzialaniach-esa-slow-kilka/

Europa w kosmosie.jpg

Europa w kosmosie2.jpg

Europa w kosmosie3.jpg

Europa w kosmosie4.jpg

Europa w kosmosie5.jpg

Europa w kosmosie6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chandra zagląda do wnętrza obłoku W51
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 13/07/2017
W kontekście przestrzeni kosmicznej, termin ?obłok? oznacza coś zupełnie innego niż białe zagęszczenia wody na niebie. Olbrzymie obłoki molekularne to rozległe obiekty kosmiczne składające się głównie z cząsteczek wodoru i atomów helu, w których powstają nowe gwiazdy i planety. Owe obłoki mogą charakteryzować się masą ponad miliona mas Słońca i rozciągać się nawet na kilkaset lat świetlnych.
Olbrzymi obłok molekularny znany pod nazwą W51 to jeden z najbliższych nam obiektów tego typu. W51 znajduje się około 17 000 lat świetlnych od Ziemi. Ze względu na stosunkową bliskość, W51 stanowi dla astronomów doskonałą okazję do badania procesów gwiazdotwórczych w Drodze Mlecznej.
Najnowsze zdjęcie W51 przedstawia wysoko-energetyczne promieniowanie emitowane przez to gwiezdne przedszkole. Na niebiesko widoczne jest promieniowanie rentgenowskie zarejestrowane przez sondę Chandra.  W ciągu ponad 20 godzin obserwacji za pomocą Chandra udało się wykryć ponad 600 młodych gwiazd, które są tutaj punktowymi źródłami promieniowania X,  oraz rozproszoną emisję w zakresie rentgenowską pochodzącą od gazu międzygwiezdnego o temperaturze miliona stopni lub więcej. Kolorem pomarańczowym i żółto-zielonym  przedstawiono promieniowanie podczerwone zarejestrowane przez Kosmiczny Teleskop Spitzer a pochodzące od chłodnego gazu i gwiazd otoczonych dyskami chłodnej materii.
W51 zawiera liczne gromady młodych gwiazd. Dane z Chandry wskazują, że rentgenowskie źródła w polu widzenia tworzą małe zagęszczenia, a w centralnej gromadzie oznaczonej jako G49.5-0.4 znajduje się nawet ponad 100 źródeł.
Choć olbrzymi obłok molekularny W51 wypełnia cały kadr powyższego zdjęcia, to znajdziemy tam rozległe obszary, w których Chandra nie odkryła żadnego rozproszonego, niskoenergetycznego promieniowania rentgenowskiego od gorącego gazu międzygwiezdnego. Najprawdopodobniej gęste regiony chłodnej materii wyparły tam gorący gaz albo zablokowały emitowane przez niego promieniowanie X.
Jedna z masywnych gwiazd w W51 jest jasnym wyraźnym źródłem rentgenowskim otoczonym przez  dużo słabsze źródła rentgenowskie. To wskazuje, że masywne gwiazdy także mogą powstawać niemal w odosobnieniu, w towarzystwie zaledwie kilku mniej masywnych gwiazd, a nie tylko s grupach po kilkaset jak to ma miejsce w typowych gromadach gwiazd.
Inna, młoda, masywna gromada gwiazd znajdująca się w pobliżu centrum W51 zawiera układ gwiazd emitujący zdumiewająco dużą część najbardziej energetycznego promieniowania X zarejestrowanego przez Chandra wewnątrz W51. Obecne teorie emisji promieniowania rentgenowskiego przez masywne gwiazdy nie są w stanie wytłumaczyć tych obserwacji, zatem najprawdopodobniej dochodzi tutaj do interakcji dwóch bardzo młodych, masywnych gwiazd.
Źródło: NASA
http://www.pulskosmosu.pl/2017/07/13/chandra-zaglada-do-wnetrza-obloku-w51/

Chandra zagląda do wnętrza obłoku W51.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielka plama na Słońcu. Jest 10 razy większa od Ziemi
2017-07-13
Mimo, że jesteśmy już po kolejnym szczycie aktywności słonecznej i aktywność Słońca powinna słabnąć, to jednak w ostatnich dniach na powierzchni najbliższej nam gwiazdy pojawiła się gigantyczna plama, w której mogłoby się zmieścić nawet 10 naszych planet.
W samym środku słonecznej tarczy znajduje się olrzymi kompleks plam, który naukowcy oznaczyli kryptonimem AR2665. Liczba Woolfa wzrosła do 32. To najbardziej obszerny obszar aktywny od początku tego roku. Ma średnicę aż 120 tysięcy kilometrów, co oznacza, że w szeregu mogłoby się w nim zmieścić aż 10 naszych planet.
Plama jest widoczna gołym okiem, ale jedynie o wschodzie lub zachodzie Słońca. Pod żadnym pozorem nie patrzcie w Słońce bez odpowiedniego zabezpieczenia oczu lub za pomocą lornetki, lunety lub teleskopu, ponieważ możecie poważnie uszkodzić sobie wzrok lub trwale oślepnąć.
Konieczne jest użycie specjalnych filtrów ochronnych. Dlatego bezpieczne jest jedynie fotografowanie Słońca. Na zdjęciach, zwłaszcza tych wykonanych o zachodzie Słońca, duże plamy wychodzą najładniej.
Kompleks beta-gamma wygenerował w ostatnich dniach jeden rozbłysk promieniowania rentgenowskiego klasy M1.3. Nie doszło jednak do koronalnego wyrzutu masy (CME), więc w stronę Ziemi nie poleciała chmura naładowanych cząstek i nie spowodowała powstania spektakularnych zorzy polarnych.
Owszem, zorze się pojawiły, ale jedynie subtelne i niemal niewidoczne, ponieważ na obszarach polarnych wciąż przez większą część doby panuje dzień. Prognozy wskazują, że w najbliższym czasie aktywność geomagnetyczna nieco wzrośnie do poziomu Kp=4 (G0), a to oznacza nieco silniejsze zorze na dalekiej północy. Póki co szansy na zobaczenie zorzy polarnej z terytorium Polski nie ma.
Ostatnie zdjęcia z sondy SDO wskazują, że powyżej kompleksu plam AR2665 rodzi się kolejny, który obecnie jest dość rozproszony. Być możne wykształcą się z niego lepiej zarysowane plamy
Słońce jest już po szczycie aktywności w 24. cyklu, który miał miejsce w kwietniu 2014 roku i okazał się niezwykle mizerny, najmniej aktywny od 1805 i 1816 roku, a więc od okresu nazwanego Minimum Daltona. Od 3 lat aktywność słoneczna zmniejsza się, ale od czasu do czasu zdarzają się wyjątki, jak ma to miejsce obecnie.
Zbliżamy się do następnego minimum aktywności, które czeka nas około 2023 roku. Naukowcy prognozują, że będzie ono jeszcze słabsze niż to minione. Model komputerowy wyliczył, że dalszy spadek aktywności słonecznej, który może potrwać przez następne 50-100 lat, może spowodować globalne ochłodzenie o około 0,6 stopnia.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/117192,wielka-plama-na-sloncu-jest-10-razy-wieksza-od-ziemi

 

Wielka plama na Słońcu Jest 10 razy większa od Ziemi.jpg

Wielka plama na Słońcu Jest 10 razy większa od Ziemi2.jpg

Wielka plama na Słońcu Jest 10 razy większa od Ziemi3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Afery korupcyjne wokół kosmodromu Wostoczny
2017-07-14. Dominika Piskosz
Od czasu startu rakiety Sojuz 2, który odbył się w kwietniu 2016 roku, z kosmodromu Wostoczny nie doszło do żadnych innych startów.
To jednak nie oznacza, że nic nie dzieje się wokół tego obiektu. Zespół zajmujący się konstrukcją nie zaprzestaje prac nad budową kosmodromu, który w przyszłości może stać się miejscem startów rakiety Angara. Nieodłącznym elementem tego projektu są też piętrzące się afery korupcyjne. Zaginione miliony rubli, nieopłacone wynagrodzenia, a nawet diamentowy mercedes, w którym na Białorusi w 2015 roku został zatrzymany za oszustwa finansowe jeden z dyrektorów, pracujący przy budowie.
Michaił Kalinin, były dyrektor generalny państwowego przedsiębiorstwa Gławnoje Wojenno-Stroitelnoje Uprawlenije No. 9 (Dziewiąty Główny Wojskowy Zakład Budowlany), jako ostatni został aresztowany za nielegalne wzbogacanie się kosztem rosyjskich podatników. Według rosyjskich raportów Kalinin zażądał 4 milionów rubli od krasnojarskiego biznesmena za pomoc w podwykonawstwie robót budowlanych przy kosmodromie. Drugim przedstawionym Kalininowi zarzutem jest przywłaszczenie 10 milionów rubli przeznaczonych na budowę kosmodromu.
Budowa kosmodromu Wostoczny ma na celu uniezależnienie Rosji od znajdującego się na terenie Kazachstanu kosmodromu Bajkonur. Obecnie co roku Rosja płaci Kazachstanowi 115 milionów dolarów za możliwość korzystania z tego historycznego portu kosmicznego. Na budowę nowego kosmodromu tylko do kwietnia 2016 roku wydano 120 miliardów rubli (według dziennika Wiedomosti).
Michaił Kalinin nie przyznaje się do winy, ale zamierza współpracować ze służbami prowadzącymi śledztwo.
(ParabolicArc)
http://kosmonauta.net/2017/07/afery-korupcyjne-wokol-kosmodromu-wostoczny/

Afery korupcyjne wokół kosmodromu Wostoczny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z resztek supernowych mogą powstawać nowe gwiazdy

2017-07-14.

Naukowcy odkryli kilka nietypowych cząstek pochodzących z pozostałości po supernowej. Obiekt, o którym mowa - SN 1987a - znajduje się 163 tys. lat świetlnych od Wielkiego Obłoku Magellana.


Badania opublikowane w Miesięcznych Notatkach Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego zawierają szczegółową analizę molekularną resztek młodej supernowej. Astronomowie wykryli w nich tlenek krzemu, tlenek węgla, tlenek siarki, a także cząsteczki HCO+, których do tej pory nie dało się zaobserwować.

- Po raz pierwszy odkryliśmy te cząstki w pozostałościach supernowej. Kwestionuje to nasze długoletnie założenia, że zjawiska te niszczą wszystkie cząstki i pył obecny w gwieździe - powiedział dr Mikako Matsuura z Uniwersytetu w Cardiff.

Podczas wybuchu supernowej, w przestrzeń kosmiczną zostają wystrzelone ciężkie cząstki, które są wykorzystywane m.in. do tworzenia nowych gwiazd. Dlatego właśnie tak ważne jest zrozumienie tych mechanizmów.

- Nasze wyniki dowodzą, że gdy resztki gazu z supernowych zaczynają schładzać się do temperatury poniżej -200oC, może dojść do syntezy wielu cięższych pierwiastków. Umieranie masywnych gwiazd może prowadzić do narodzin nowych pokoleń - powiedział dr Matsuura.

Wielki Obłok Magellana jest największą galaktyką satelitarną położoną w pobliżu Drogi Mlecznej. Astronomowie uważają, że supernowe w takim środowisku wytwarzają mniej izotopów bogatych w neutrony, a najnowsze badania potwierdzają tę tezę.


http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-z-resztek-supernowych-moga-powstawac-nowe-gwiazdy,nId,2415669

Z resztek supernowych mogą powstawać nowe gwiazdy.jpg

Z resztek supernowych mogą powstawać nowe gwiazdy 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 października w Ziemię uderzy 40-metrowa planetoida?
2017-07-14
2 lata temu świat obiegła elektryzująca wiadomość, że 12 października 2017 roku do Ziemi na wyjątkowo niewielką odległość może się zbliżyć planetoida 2012 TC4. Zaliczono ją do grona tych najbardziej groźnych. Nowe obliczenia są jeszcze bardziej niepokojące.
Kosmiczne skały, przemierzające otchłań Układu Słonecznego, są potencjalnymi siewcami zagłady naszej cywilizacji. W historii Ziemi wielokrotnie dochodziło do uderzenia ogromnej planetoidy, która zmieniała losy zamieszkujących naszą planetę wielu gatunków zwierząt.
Takie tragiczne w skutkach wydarzenie kiedyś znowu się powtórzy. Całkiem możliwe, że dojdzie do niego szybciej, niż nam się wydaje.
4 października 2012 roku obserwatorium Pan-STARRS na Hawajach wykryło planetoidę, która została oznaczona numerem 2012 TC4. Obiekt minął Ziemię tydzień później, przelatując około 95 tysięcy kilometrów od naszej planety.
Póki co nie wiadomo wiele na jej temat. Naukowcy szacują jednak, że planetoida może mieć od 10 do 40 metrów średnicy, a więc być nawet dwukrotnie większy od obiektu, który eksplodował w 2013 roku nad Czelabińskiem w Rosji. Jak pamiętamy zranił wówczas 1,5 tysiąca osób i uszkodził 7 tysięcy budynków. Kolejny przelot planetoidy 2012 TC4 spodziewany jest o poranku 12 października 2017 roku.
Według obliczeń, zbliży się do naszej planety na średnią odległość zaledwie 30 tysięcy kilometrów, czyli ponad 10 razy mniej, niż wynosi odległość od Ziemi do Księżyca. Te najczarniejsze szacunki wskazują, że obiekt znajdzie się jeszcze bliżej, nawet 7 tysięcy kilometrów od środka Ziemi.
Z kolei te najkorzystniejsze dla nas scenariusze zakładają, że planetoida przeleci jednak dużo dalej, 270 tysięcy kilometrów od naszej planety, czyli mniej więcej w 1/3 odległości do Księżyca. Którakolwiek z tych odległości jest jednak wyjątkowo niewielką.
Istnieje więc duże ryzyko, że kosmiczna skała z grupy Apollo, czyli planetoid bliskich Ziemi, krążących po orbitach przecinających m.in. orbitę Ziemi, przemknie przez obszar, w którym znajduje się bardzo dużo satelitów obserwujących powierzchnię i atmosferę naszej planety.
Im bliżej nas znajdować się będzie obiekt, tym więcej będziemy o nim wiedzieć i tym precyzyjniej naukowcy będą w stanie określić jego rzeczywistą orbitę. Jednak aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby taka planetoida spadła w całości na ziemię lub do oceanu.
Skała o średnicy 20-30 metrów spada na Ziemię średnio raz na 200 lat. Może poważnie zniszczyć duże miasto. W promieniu kilku kilometrów od miejsca upadku wszystko obróciłoby się w zgliszcza, a kolei w promieniu dalszych kilkudziesięciu kilometrów szkody byłyby bardzo poważne. Fala uderzeniowa spowodowałaby zawalenie się wielu budynków i wywołałaby gigantyczne pożary.
Specjaliści z Japanese Aerospace Exploration Agency (JAXA), którzy uczestniczą w projekcie NEO (Near-Earth Object), czyli w poszukiwaniu potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi obiektów, uważają, że nic nam nie grozi. Nie brakuje jednak takich osób, które są zdania, że naukowcy ukrywają przed nami skalę faktycznego zagrożenia.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/117196,12-pazdziernika-w-ziemie-uderzy-40-metrowa-planetoida

12 października w Ziemię uderzy 40-metrowa planetoida.jpg

12 października w Ziemię uderzy 40-metrowa planetoida2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co kryje w sobie galaktyczna zupa?
2017-07-14, Laura Meissner
Co by się stało, gdybyśmy wzięli dwie galaktyki i mieszali je ze sobą przez miliony lat? Na podstawie danych zebranych przez teleskop kosmiczny Chandra powstały obrazy, które pokazują gotowy wynik tego kosmicznego eksperymentu.
NGC 3690 (Arp 299) to układ oddalony od Ziemi o około 140 milionów lat świetlnych. Zawiera on dwie galaktyki, które łączą się, tworząc galaktyczną zupę z gwiazd. Okazuje się jednak, że gwiazdy nie są jedynym składnikiem tej mieszaniny. Za pomocą teleskopu Chandra zauważono 25 jasnych źródeł promieniowania rentgenowskiego rozrzuconych po całym układzie. Astronomowie zakwalifikowali 14 z nich do ?ultraintensywnych źródeł rentgenowskich? (ang. ultra-luminous X-ray source ? ULX), które emitują znacznie większą ilość promieniowania rentgenowskiego niż jakiekolwiek inne źródła pochodzenia gwiazdowego. Źródłem tego promieniowania są prawdopodobnie masywne rentgenowskie układy podwójne, w których gwiazda neutronowa lub czarna dziura wydziera materię z gwiazdy o dużo większej masie niż nasze Słońce.
Rzadko zdarzają się tak duże skupiska podwójnych układów rentgenowskich, lecz NGC 3690 jest miejscem, gdzie w wyniku kolizji dwóch galaktyk zaczęło rodzić się mnóstwo młodych gwiazd. Konsekwencją intensywnego procesu tworzenia gwiazd jest właśnie powstawanie masywnych rentgenowskich układów podwójnych.
Zauważono także, że emisja fal podczerwonych oraz rentgenowskich w układzie NGC 3690 podobna jest do emisji tych fal zaobserwowanej w bardzo odległych galaktykach. Jest to wspaniała okazja dla naukowców, aby dowiedzieć się czegoś o tych dalekich obiektach poprzez badanie analogicznego układu galaktyk znajdującego się zdecydowanie bliżej. Zderzenia galaktyk miały miejsce częściej, kiedy wszechświat był bardzo młody i astronomowie nie są w stanie badać bezpośrednio wyników tych kolizji, ponieważ znajdują się bardzo daleko.
Dane z teleskopu Chandra pokazały również dużą ilość promieniowania rentgenowskiego emitowanego przez rozproszony po całym układzie gorący gaz. Naukowcy sądzą, że liczne supernowe spowodowały wyrzucenie znacznej ilości gazu ze środka układu do jego zewnętrznych części.
W czasopiśmie naukowym ?Monthly Notices of the Royal Astronomical Society? opublikowana została praca dokładnie opisująca wyniki badań układu NGC 3690, której główną autorką jest Konstantina Anastasopoulou z uniwersytetu w Grecji. Dokument dostępny jest tutaj.
Source :
NASA
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/14/co-kryje-w-sobie-galaktyczna-zupa/

Co kryje w sobie galaktyczna zupa.jpg

Co kryje w sobie galaktyczna zupa2.jpg

Co kryje w sobie galaktyczna zupa3.jpg

Co kryje w sobie galaktyczna zupa4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Sen o Plejadach
2017-07-14. Katarzyna Mikulska
Ta przepiękna scena została uchwycona w Obserwatorium La Silla, położonym w chilijskich Andach. Przedstawia ona Oriona, jeden z najbardziej spektakularnych gwiazdozbiorów, wznoszącego się nad ?śpiącym? teleskopem SEST (Swedish-ESO Submilimetre Telescope). Został on wyłączony z użytku w 2003 roku.
Gwiazdozbiór Oriona znajduje się na równiku niebieskim, przez co jest widoczny zarówno z półkuli północnej, jak i południowej. Ze swoim słynnym pasem i mieczem jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych konstelacji. Godna uwagi jest również charakterystyczna, różowo-niebieska Mgławica Oriona, tak duża i jasna, że można ją zobaczyć nawet gołym okiem. Na zdjęciu znajduje się ona ponad trzema ustawionymi w jednej linii gwiazdami, tworzącymi pas Oriona. Jest to miejsce, w którym formują się setki nowych gwiazd.
Na tej fotografii widać również wyraźnie czerwoną barwę Betelgezy (gwiazdy w konstelacji Oriona) i Aldebarana (w gwiazdozbiorze Byka). Są one widoczne tuż obok teleskopu, z jego lewej strony. Z kolei tuż na horyzontem można dostrzec wyróżniające się skupisko gwiazd ? jest to gromada otwarta znana jako Plejady. Według mitologii greckiej były to piękne córki Atlasa, które zakochany Orion wciąż goni na niebie.
Source :
Hunting stars
http://news.astronet.pl/index.php/2017/07/14/w-kosmicznym-obiektywie-sen-o-plejadach/

W kosmicznym obiektywie Sen o Plejadach.jpg

W kosmicznym obiektywie Sen o Plejadach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykład otwarty profesora Andrzeja Staruszkiewicza "Dlaczego nie można zmienić przeszłości?"
Wysłane przez kuligowska w 2017-07-14
W ramach zorganizowanej w lipcu tego roku Trzeciej Międzynarodowej Szkoły Kosmologicznej w Krakowie już niebawem, bo w najbliższą niedzielę, odbędzie się wyjątkowy wykład otwarty w języku polskim, zatytułowany: "Dlaczego nie można zmienić przeszłości?"

Szczególna i Ogólna Teoria Względności w istotny sposób udoskonalają pojęcie czasu. Nie zmieniają jednak tego, co ludowe porzekadło ujmuje mówiąc, że "co się stało, to się nie odstanie". Wykładowca opisze kilka prób wykorzystania obu teorii dla uzyskania wpływu na zdarzenia minione i wyjaśni ich nieskuteczność. W przypadku dobrej pogody po wykładzie odbędą się również obserwacje tarczy Słońca!

Miejsce wydarzenia: Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej, Kraków, ul. Łojasiewicza 11, sala A-1-06

Czas: niedziela, 16 lipca 2017, godz. 17:00 - 18:00


Organizatorzy konferencji serdecznie zapraszają wszystkich chętnych - są jeszcze wolne miejsca!

 

Czytaj więcej:
?    Oficjalna strona Szkoły Kosmologicznej
?    Więcej informacji i rejestracja na wydarzenie

Źródło: 3rd Cosmology School 2017 (LOC)
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/wyklad-otwarty-profesora-andrzeja-staruszkiewicza-dlaczego-nie-mozna-zmienic-przeszlosci-3434.html

Wykład otwarty profesora Andrzeja Staruszkiewicza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA Concurrent Engineering Challenge ? zgłoszenia do 24 lipca
2017-07-14. Adam Dąbrowski
Biuro Edukacji Europejskiej Agencji Kosmicznej poszukuje 22 studentów fizyki lub kierunków inżynierskich do wzięcia udziału w Wyzwaniu Projektowania Współbieżnego, które odbędzie się w Training and Learning Centre w Radu (Belgia) w dniach 12-15 września 2017.

Projektowanie Współbieżne (Concurrent Engineering) to metoda projektowania i wytwarzania produktów w sektorze kosmicznym. W przeciwieństwie do tradycyjnych metod projektowania, podczas Projektowania Współbieżnego wszystkie podsystemy są tworzone jednocześnie, podczas wspólnych sesji specjalistów z różnych dziedzin w specjalnie do tego przeznaczonym pomieszczeniu o nazwie Concurrent Design Facility (CDF). Jest to dużo bardziej wydajny sposób projektowania, ale ma też swoje wymagania.
Zespoły
Wybrani studenci zostaną podzieleni na dwu-trzyosobowe zespoły o następujących specjalizacjach: struktury, konfiguracja, zasilanie, mechanizmy, termika, AOCS (systemy nawigacji i kontroli położenia), napęd, optyka/sensory, analiza trajektorii, komunikacja/przetwarzanie danych. Studenci wewnątrz małych zespołów mają opracować koncepcję podsystemu, który pozwoli wypełnić wymagania parametrów misji przy pomocy Projektowania Współbieżnego.
Kilka tygodni przed wydarzeniem, zakwalifikowani studenci dostaną dostęp do narzędzia Open Concurrent Design Tool (OCDT). Następnie, szkolenie w formie wideokonferencji Webex z ekspertami ESA pozwoli poznać tajniki tej aplikacji. Wreszcie, podczas samego wydarzenia, studenci będą pracować w CDF, co zwiększy ich kompetencje w tworzeniu i analizy założeń do misji kosmicznych.
Przedstawiciele ESA podkreślają, że prymat Europy w sektorze kosmicznym zależy od umiejętności projektowania misji i urządzeń kosmicznych na najwyższym poziomie. W tym celu wymagani są inżynierowie i naukowcy o wysokich kompetencjach.
Szczegóły szkolenia
Termin zgłoszeń to 24 lipca 2017, 23:59 CET.
Zgłaszać się mogą osoby:
?    w wieku między 18 a 32 lat
?    członkowie krajów członkowskich ESA
?    studenci stacjonarnych studiów magisterskich lub doktoranckich na kierunkach fizycznych lub inżynierskich.
ESA pokrywa koszty zakwaterowania i posiłków na miejscu oraz oferuje do 200 euro na koszty przelotu do Radu (Belgia) dla każdego studenta.
Więcej informacji dostępnych jest pod tym linkiem.

http://kosmonauta.net/2017/07/esa-concurrent-engineering-challenge-zgloszenia-do-24-lipca/

ESA Concurrent Engineering Challenge.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sojuz wynosi na orbitę 73 satelity
Wysłane przez grabianski w 2017-07-15
Rosyjska rakieta Sojuz 2.1a wystartowała w piątek z kosmodromu Bajkonur wynosząc 73 satelity na trzy różne płaszczyzny orbitalne. Wśród wyniesionych satelitów znajduje się rosyjski statek lokalizujący pożary, 48 satelitów standardu CubeSat dla floty satelitów obserwacji Ziemi firmy Planet i 8 nanosatelitów sieci pogodowej Spire Global.
Rakieta wzniosła się o 8:36 polskiego czasu w piątek. Niecałe dwie minuty po starcie odrzucone zostały boczne rakiety pomocnicze. Chwilę później swoją pracę zakończył główny dolny stopień. Trzeci stopień rakiety działał przez następne kilka minut. W końcu swoje pierwsze odpalenie wykonał stopień Fregat. Ten odpalał aż 7 razy. Rakieta wypuściła najpierw satelitę obserwacyjnego Rosji, później na wyższej orbicie kolejne 24 satelity i na końcu 48 satelitów firmy Planet z San Francisco.
O ładunkach
Największym ładunkiem misji był Kanopus-V-IK ? rosyjski satelita państwowy, wyposażony w kamery, które mają wspomóc działania ratunkowe i koordynacyjne podczas pożarów i innych katastrof oraz wspomóc rolników i naukowców. Ładunek waży około 500 kg.
Firma Planet wysłała w tej misji najwięcej swoich ładunków. Do zlokalizowanej w San Francisco firmy posiadającej już imponującą flotyllę ponad 100 satelitów na orbicie dołączyło kolejne 48 satelitów Dove, które będą dostarczać obrazy Ziemi w kosmosu.
8 satelitów wyniesionych przez Sojuza należy do Spire - kolejnej firmy z San Francisco. Seria satelitów nazywa się Lemur i jest standardu CubeSat. Lemury mają przy pomocy pomiarów sygnałów GPS odbitego od ziemskiej atmosfery mierzyć profile temperaturowe i wilgotnościowe Ziemi pomagając synoptykom w przeiwdywaniu pogody.
Konkurent firmy Spire ? GeoOptics z Pasadeny wysłał kolejne trzy satelity swojej serii CICERO, które w ten sam sposób pomagają w komercyjnej meteorologii.
Kolejne dwa satelity należą do amerykańskiej firmy Astro Digital, która buduje własną flotę satelitów obserwacyjnych. Pierwsze dwa, ważące 10 kg statki to Corvus-BC1 i Corvus-BC2. Zostały one wyposażone w szerokokątną optykę rejestrującą obraz w pasmach światła widzialnego i podczerwonego.
Kolejnym wysłanym satelitą był NanoACE ? eksperymentalny CubeSat kolejnej firmy kalifornijskiej Tyvak. Minisatelita będzie testował na orbicie systemy kontroli położenia, przetwarzania danych, nawigacjioraz oprogramowanie i kamery na światło widzialne i podczerwień.
Studenci z Niemiec zbudowali dwa satelity na piątkowy start Sojuza. Jeden z nich to dosyć duży, ważący 120 kg statek noszący nazwę Flying Laptop. Podczas planowanej dwuletniej misji satelita ma dać studentom doświadczenie w operacji misją kosmiczną. Satelita będzie wykonywał zdjęcia Ziemi i jej bliskich asteroid. Będzie można także testować na nim wydajność rekonfigurowalnego komputera pokładowego. Oprócz tego satelita został wyposażony w łącze komunikacji w podczerwieni z bazą naziemną na terenie Niemiec.
Drugi niemiecki satelita to TechnoSat, który przetestuje nowe komponenty przeznaczone dla nanosatelitów. Statek waży około 20 kg i jest wyposażony w kamerę, system kontroli reakcyjnej, szukacz gwiazd, nadajnik oraz odblask laserowy.
Oprócz wymienionych wyżej satelitów na orbitę trafiły:
?    dwa norweskie satelity Norsat śledzące ruch morski
?    japoński satelita WNISAT 1R wybudowany w Japonii ? będzie obserwował lodowce arktyczne, tajfuny oraz popioły wulkaniczne
?    dwa rosyjskie cubesaty obserwacji Ziemi
?    trzy cubesaty wybudowane przez rosyjskie uniwersytety ? jeden z nich ma szanse stać się jaśniejszym niż ISS obiektem na niebie. Mayak to satelita wybudowany na Politechnice Moskiewskiej, który na orbicie rozłoży 6-metrowy żagiel, zbudowany z metalicznej follii mającej odbijać promienie słoneczne

Podsumowanie

Był to 42. udany start rakiety orbitalnej w tym roku. Był to też jednocześnie 9. start rakiety rosyjskiej (przegrywa tylko z USA ? 14 startów). Co ciekawe bez rakiety Falcon 9 USA byłoby w tym rankingu na równi z Indiami (4 starty). Dziś ma się prawdopodobnie odbyć kolejny start. Z kosmodromu Xichang w Chinach poleci Długi Marsz 3C z parą satelitów nawigacji satelitarnej Beidou.
Źródło: SFN/Roskosmos
Więcej informacji:
?    film ze startu (YouTube)
?    relacja ze startu z opisem niektórych satelitów (SpaceFlight101.com)
?    relacja ze startu z opisem satelitów (SpaceFlightNow.com)
?    informacja prasowa o starcie od rosyjskiej agencji kosmicznej
Na zdjęciu: Startujący 14 lipca 2017 roku Sojuz 2.1a z 73 satelitami na pokładzie.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/sojuz-wynosi-na-orbite-73-satelity-3435.html

Sojuz wynosi na orbitę 73 satelity.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co czyni z gwiazdy gwiazdę?
Wysłane przez musiuk w 2017-07-16

Według analiz astronomów, gdy spoglądamy w niebo na każde 100 gwiazd, które możemy zobaczyć przypadają dziesiątki tak zwanych ?nieudanych gwiazd? ? brązowych karłów ? zbyt słabo widocznych, aby je zaobserwować gołym okiem. Granica pomiędzy gwiazdą, a brązowym karłem jest dosyć płynna i jak dotąd sprowadzała się głównie do teorii i symulacji. Jednak para naukowców twierdzi, że znalazła odpowiedź na to nurtujące pytanie, a ich badania nie bazują jedynie na symulacjach komputerowych, ale również na wieloletnich obserwacjach.

W którym momencie możemy mówić o gwieździe ?gwiazda?? Czym różni się ?pełnoprawna gwiazda? od brązowego karła? Mimo, że brązowe karły są często nazywane ?nieudanymi gwiazdami?, ich druga nazwa jest dosyć myląca i niepoprawna. W trakcie swojej ewolucji tego typu obiekty nigdy nie miały przekształcić się w gwiazdy. Gwiazdy powstają w obłokach molekularnych, gdy znajdujący się tam gaz i pył ochładza się i pod wpływem sił grawitacyjnych zapada się na siebie. Jednak gdy nie ma wystarczającej ilości materii, formujący się obiekt nie będzie wystarczająco gorący ani gęsty, aby rozpoczęły się w nim reakcje przemiany wodoru w hel zachodzące w gwiazdach. Brązowe karły mają zatem niższą temperaturę niż najlżejsze znane nam gwiazdy, ale wystarczającą, żeby wysyłać promieniowanie podczerwone.

Nawet najbliższe Ziemi brązowe karły są na tyle słabo widoczne, że naukowcy wykryli je dopiero w 1994 roku jako osobną klasę ciał niebieskich. Stanowi to ogromny problem dla naukowców, gdy chcą je zaobserwować. Prawie dekadę temu, Trent Dupuy z University of Texas w Austin i Michael Liu z University of Hawai?i rozpoczęli obserwacje orbit 31 układów podwójnych znajdujących się w obszarze 130 lat świetlnych od Ziemi. Każda para składała się z dwóch brązowych karłów lub gwiazd o bardzo niskiej masie ? obu typów obiektów, które wyznaczają granicę kwalifikacji ciał niebieskich jako gwiazd.

Dzięki pomiarom okresu i rozmiaru orbit tych układów, naukowcy byli w stanie obliczyć masy ich poszczególnych obiektów. Ze względu na słabą widoczność oraz niewielkie rozmiary gwiazd karłowatych, Dupuy i Liu wykorzystali do swoich badań dwa najpotężniejsze dostępne teleskopy ? naziemny teleskop z Keck Observatory oraz teleskop kosmiczny Hubble?a. Połączenie danych z obserwacji tych samych układów dwoma teleskopami umożliwiło dokładne umiejscowienie obiektów oraz określenie ich ruchu w przestrzeni. Następnie za pomocą CFHT (Teleskopu Kanadyjsko-Francusko-Hawajskiego) naukowcy wyznaczyli środek masy, wokół którego krążą obserwowane gwiazdy, co pozwoliło im w efekcie końcowym wyliczyć masy tych ciał niebieskich.
 
Na podstawie wyznaczonych mas 38 brązowych karłów, Dupuy i Liu określili minimalną masę gwiazdy na 70 razy większą od masy Jowisza. W gazowym obiekcie o takiej masie mogą rozpocząć się reakcje fuzji nuklearnej, co daje początek gwieździe, a ciała niebieskie poniżej masy krytycznej przekształcą się w brązowe karły. Wyniki badań naukowców, opublikowane w Astrophysical Journal Supplement Series, potwierdzają wcześniejsze przewidywania modeli teoretycznych i symulacji komputerowych.

 

Źródło: Astrophysical Journal Supplement Series

Więcej informacji:
?    Individual Dynamical Masses of Ultracool Dwarfs
?    Brown Dwarfs vs. Stars: What Makes a Star a Star?
?    Brown Dwarfs Mimic Their Big Stellar Siblings

Na zdjęciu: układ podwójny brązowych karłów zaobserwowany w podczerwieni. Źródło: Keck Observatory, Michael Liu, University of Hawai'i.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/co-czyni-gwiazdy-gwiazde-3438.html

Co czyni z gwiazdy gwiazdę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moon Express będzie pierwszą prywatną firmą, która poleci na Księżyc?

2017-07-16.
 Moon Express chce być pierwszą prywatną firmą, która wyląduje na powierzchni Księżyca. Ma to się stać w ciągu najbliższych trzech lat.

 Startup Moon Express ogłosił wielkie plany utworzenia na Księżycu stacji, która będzie bazą wypadową dla kosmicznego górnictwa, badań i dalszej eksploracji Układu Słonecznego.

Misja rozpocznie się za pomocą MX-1 Scout Class Explorer, czyli "najtańszego statku kosmicznego w historii", nad którym prace wciąż trwają. Statek kosmiczny ma dolecieć do powierzchni Srebrnego Globu przed 2020 rokiem. Po tym wydarzeniu, zaczną dołączać do niego coraz większe pojazdy kosmiczne - MX-2, MX-5 i MX-9 - zdolne do łączenia się ze sobą jak klocki. Moon Express chce być pierwszą komercyjną firmą, która z powodzeniem pobierze próbkę pyłu księżycowego.

Startup Moon Express narodził się w 2010 r. jako odpowiedź na konkurs Google Lunar X Prize, którego celem było opracowanie księżycowego lądownika, który przebędzie drogę 500 m i prześle na Ziemię relację w wysokiej rozdzielczości. Do tej pory do konkursu zgłosiło się 5 prywatnych firm: SpaceIL, Synergy Moon, TeamIndus, HAKUTO i Moon Express. Każda z nich ma szansę na wygranie 20 mln dol.

Dla Moon Express Księżyc jest "ósmym kontynentem Ziemi", który jest idealny do górnictwa. Wiele z nietkniętych księżycowych zasobów są łatwo dostępne, ponieważ znajdują się blisko powierzchni. Moon Express chce po nie sięgnąć.

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-moon-express-bedzie-pierwsza-prywatna-firma-ktora-poleci-na-,nId,2417257

Moon Express będzie pierwszą prywatną firmą, która poleci na Księżyc.jpg

Moon Express będzie pierwszą prywatną firmą, która poleci na Księżyc2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeloty 2017 NT5, 2017 MC4 i 2017 BS5
2017-07-16
W lipcu następują dość bliskie przeloty planetoid obok Ziemi: 2017 BS5, 2017 NT5 i 2017 MC4. Te obiekty są wyraźnie większe od typowych małych planetoid i meteoroidów zbliżających się do naszej planety.
Okres czerwiec ? sierpień to tradycyjny czas, w którym spada ilość wykrywanych małych meteoroidów i planetoid zbliżających się do Ziemi. Ma to m.in. związek z krótszymi nocami na północnej półkuli, gdzie znajduje się wiele obserwatoriów astronomicznych. Nie oznacza to jednak, że nie dochodzi do żadnych ciekawych odkryć.
W lipcu doszło do dość bliskich przelotów trzech większych planetoid obok Ziemi. (W tym artykule określenie ?większe? oznacza planetoidy o średnicy przynajmniej kilkudziesięciu metrów).
Jedenastego lipca doszło do przelotu planetoidy 2017 MC4. Średnica tej planetoidy to około 90-200 metrów. Minimalny dystans wyniósł około 7,6 średniej odległości pomiędzy Ziemią a Księżycem. Jest to mniej więcej 2,9 miliona kilometrów.
Trzy dni później, 14 lipca, doszło do znacznie bliższego przelotu planetoidy o oznaczeniu 2017 NT5. Ten obiekt znalazł się w minimalnej odległości zaledwie 1,1 średniego dystansu do Księżyca, czyli około 425 tysięcy kilometrów. Średnicę 2017 NT5 wyznaczono na około 100 metrów. Takie dość bliskie przeloty większych planetoid są rzadkością. Warto tu dodać, że 2017 NT5 została wykryta 23 czerwca 2017 roku, czyli zaledwie 3 tygodnie przed przelotem.
Dwudziestego trzeciego lipca dojdzie do bliskiego przelotu planetoidy 2017 BS5. Ta planetoida, o średnicy około 50 metrów, znajdzie się w minimalnej odległości około 3,1 średniego dystansu do Księżyca, czyli około 1,2 miliona kilometrów. Ta planetoida została odkryta pod koniec maja.
Choć ryzyko uderzenia większej planetoidy w Ziemię jest niewielkie w wymiarze kilkudziesięciu lat, wciąż takie obiekty są wykrywane zbyt późno, by możliwa była jakakolwiek reakcja. Wciąż wiele nawet takich obiektów nie jest wykrywanych w ogóle lub już po przelocie ? w szczególności tych, które przecinają orbitę Ziemi od ?strony dziennej?. Tych obiektów nie da się obserwować z Ziemi ? potrzeba zastosowania obserwatoriów orbitalnych lub nawet wysłania teleskopów poza bezpośrednie otoczenie naszej planety.
Kilka lat temu fundacja B612 próbowała uzyskać finansowanie potrzebne do budowy kosmicznego obserwatorium, które zostałoby umieszczone na orbicie bliższej Słońcu niż Ziemia. Obserwacje z tej perspektywy pozwoliłyby na wykrycie wielu planetoid, których dziś nie udaje się wykrywać. Niestety, całkowity koszt budowy i używania takiego teleskopu przez 10 lat był szacowany nawet na pół miliarda dolarów, nie wliczając kosztu startu rakiety. Jak na razie nie jest możliwe pozyskanie takiej ilości funduszy przez pozarządowe organizacje.
Pewną opcją może być zbudowanie znacznie mniejszych, tańszych i prostszych w budowie teleskopów kosmicznych. Tego typu satelity mógłby by być ?ładunkiem zapasowym? przy misjach opuszczających Ziemię w różnych kierunkach. Wówczas możliwe by były obserwacje otoczenia naszej planety z różnych perspektyw. Prawdopodobnie jednak efektywność takich obserwacji byłaby dość ograniczona, a same satelity-obserwatoria funkcjonowałyby nie więcej niż kilka miesięcy.
http://kosmonauta.net/2017/07/przeloty-2017-nt5-2017-mc4-i-2017-bs5/

Przeloty 2017 NT5, 2017 MC4 i 2017 BS5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zorza polarna może zaświecić nad Polską. Gdzie jej szukać?
2017-07-16.
Szykujcie sprzęt fotograficzny, bo w nocy z niedzieli na poniedziałek nad Polską może zatańczyć i zaświecić piękna zorza polarna. Przyczyną jest gwałtowny i dość niespodziewany wzrost aktywności słonecznej. Jak, gdzie i kiedy obserwować zorzę?
W nocy z czwartku na piątek (13/14.07) na powierzchni Słońca doszło do kolejnego rozbłysku promieniowania rentgenowskiego klasy M2.4, jednak tym razem miał miejsce długotrwały koronalny wyrzut masy (CME) i to częściowo w stronę Ziemi. Pojawiły się zakłócenia radiowe w infrastrukturze komunikacyjnej.
Do wybuchu doszło w kompleksie plam o numerze 2665, który kilkadziesiąt godzin wcześniej znajdował się w samym centrum słonecznej tarczy, a w momencie wybuchu zdążył przemieścić się na zachód. W stronę naszej planety z zawrotną prędkością około 3 milionów kilometrów na godzinę zaczął pędzić wiatr słoneczny pełen naładowanych cząstek.
Te dzisiaj (16.07) rano zaczęły wnikać do ziemskich biegunów magnetycznych i tworzą w wysokich warstwach atmosfery kolorowe zorze polarne. Prognozy wskazują na utrzymanie się burzy geomagnetycznej przez następnych kilkanaście godzin. Będzie ona miała klasę G1 lub G2 (Kp=5 lub Kp=6), a więc dość korzystną dla obserwatorów w Polsce.
Aby zorza polarna mogła być widoczna z terytorium naszego kraju, do tego potrzeba co najmniej Kp=6, ale znacznie lepiej Kp=7 i więcej. Jednak prognozy mogą się mylić, bo przecież pogoda kosmiczna wciąż jest w powijakach. Oby burza geomagnetyczna okazała się choć trochę silniejsza.
W okresie letnim obserwacja zorzy nie jest rzeczą łatwą, ponieważ noc trwa bardzo krótko, w dodatku północny horyzont, gdzie zorza z obszaru Polski jest widoczna, jest cały czas rozjaśniony. Abyśmy stali się świadkami wspaniałego widowiska musi być spełnionych kilka czynników.
Przede wszystkim burza geomagnetyczna musi się utrzymać do godzin nocnych, czyli wówczas, gdy będzie już na tyle ciemno, abyśmy mogli zorzę zobaczyć. Równie ważne jest południowe skierowanie pola magnetycznego wiatru słonecznego. Jeśli będzie ono północne, nawet pomimo silnej burzy geomagnetycznej, zorzy z terytorium Polski nie zobaczymy.
Po trzecie, aby zorza była widoczna gęstość plazmy powinna być duża, bo im więcej naładowanych cząstek, tym intensywniejsza będzie zorza. Na końcu kluczowa okazuje się pogoda, a ta niestety pogarsza się, bo nad Polskę nadciągnął front atmosferyczny, który przynosi zachmurzenie i opady deszczu.
Zorzę polarną najlepiej obserwować ją w miejscach odległych od źródeł światła, gdzie jest dostatecznie ciemno, aby można było zobaczyć nawet nikłą zorzę. Jeśli zamierzamy fotografować zjawisko, to najlepiej zastosować dłuższe naświetlanie, aby zwiększyć intensywność zorzy na fotografii.
Na koniec jeszcze kilka słów o wpływie burzy geomagnetycznej na nasze samopoczucie. Z ostatnich badań naukowych wynika, że nie jest on duży, zwłaszcza, że zwykle burze nie są silne. Nawet u mieszkańców Skandynawii, gdzie zorze polarne występują często, wpływ jest znikomy.
Dopiero ich duża intensywność wywoływać może, nie tyle ból głowy, co zaburzenia pracy urządzeń opartych na falach elektromagnetycznych, czyli radia, telefonów czy satelitów. W ostatnich wielu latach nawet przy gwałtownych burzach geomagnetycznych zaburzenia w łączności miały co najwyżej zasięg lokalny, więc nie ma powodów, aby się obawiać.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/117204,zorza-polarna-moze-zaswiecic-nad-polska-gdzie-jej-szukac

Zorza polarna może zaświecić nad Polską.jpg

Zorza polarna może zaświecić nad Polską2.jpg

Zorza polarna może zaświecić nad Polską3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)