Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Sygnał z kosmicznego ?cmentarza?. Takiej gwiazdy nauka dotąd nie znała
2022-06-01.ŁZ.KF
Zaledwie, a może aż 76 sekund ? tyle trwa pełen obrót wyjątkowej gwiazdy neutronowej, odkrytej przez międzynarodowy zespół astronomów. Jeżeli chodzi o ten rodzaj obiektów, gwiazda obraca się niezwykle powoli. Jest też o tyle unikatowa, że znajduje się na ?kosmicznym cmentarzu?, z którego nie powinny dobiegać do nas żadne sygnały.
Gwiazdy neutronowe to niezwykle gęste pozostałości po eksplozjach supernowych. Obecnie znamy około 3 tysiące takich gwiazd w naszej galaktyce. Nowo odkryta gwiazda to unikat. Astronomowie uważają, że może ona należeć do magnetarów o bardzo długim okresie. To przewidziana teoretycznie klasa gwiazd o ekstremalnie potężnych polach magnetycznych ? wskazuje portal KopalniaWiedzy.pl.
oczątkowo badacze z zespołu MeerTRAP zarejestrowali pojedynczy impuls, by następnie, wykorzystując jednocześnie wykonywane 8-sekundowe obrazy nieba, potwierdzić pozycję niezwykłej gwiazdy. Obiekt nazwany PSR J0901-4046 emituje co najmniej siedem różnych rodzajów impulsów, z których część emitowana jest regularnie. Sygnały te mają cechy charakterystyczne pulsarów, magnetarów o bardzo długim okresie, a nawet szybkich rozbłysków gamma (FRB).
Mamy olbrzymie szczęście, że impuls radiowy z gwiazdy przeciął Ziemię ? tłumaczy kierująca badaniami dr Manisha Caleb z University of Sydney. ? Jest więc prawdopodobne, że w naszej galaktyce istnieje znacznie więcej tak wolno obracających się gwiazd neutronowych. Miałoby to olbrzymie znaczenie dla naszego rozumienia narodzin i ewolucji takich gwiazd. Większość badań nad pulsarami nie jest zaprojektowana, by szukać gwiazd o tak długim okresie, więc nie wiemy, ile takich gwiazd może istnieć ? dodaje.
PSR J0901-4046 to pierwsza znana nam gwiazda z nowej klasy gwiazd neutronowych. Kwestią otwartą pozostają pytania, jak i czy w ogóle jest ona powiązana z innymi klasami ? przyznaje dr Caleb.
źródło: KopalniaWiedzy.pl
Gwiazdy neutronowe to niezwykle gęste pozostałości po eksplozjach supernowych (graf. NASA)
https://www.tvp.info/60517277/kosmos-gwiazda-neutronowa-psr-j0901-4046-odkryta-przez-meertrap

Sygnał z kosmicznego ?cmentarza?. Takiej gwiazdy nauka dotąd nie znała.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy obliczyli wielkość największej megakomety w historii obserwacji kosmosu
Autor: admin (1 Czerwiec, 2022)
Ogromny obiekt kosmiczny można będzie zaobserwować z Ziemi, ale będzie trzeba na to poczekać około 10 lat. Wspomniane ciało niebieskie znane jest pod oficjalnym oznaczeniem C/2014 UN271, a także kometa Bernardinelli-Bernstein - bo tak nazwano ją na cześć dwóch astronomów, którzy jako pierwsi odkryli je w 2014 roku, a byli to Pedro Bernardinelli i Gary Bernstein.
Niedawno naukowcy obliczyli wielkość ogromnego obiektu, mierząc emitowane przez niego ciepło za pomocą radioteleskopów na pustyni Atacama w Chile. Wyniki pokazały, że jądro - stała centralna część komety - ma aż 137 kilometrów długości. Ogólnie rzecz biorąc, nowe dane potwierdziły wcześniejsze szacunki badaczy.
Aby lepiej zrozumieć jej nietypowy rozmiar, kometę porównano z innymi obiektami na Ziemi. Okazało się, że jego środkowa część ma długość 1141 boisk piłkarskich. Chociaż kometa Bernardinelli-Bernstein już zbliża się do obrzeży Układu Słonecznego, nigdy nie przekroczy orbity Saturna, dlatego trudno jest dokonać dokładnych obserwacji.
Chociaż wczesne szacunki wielkości komety opierały się na ilości światła odbitego od obiektu, w nowych badaniach naukowcy przyjęli inne podejście. Przeanalizowali promieniowanie elektromagnetyczne o długościach fal milimetrowych i submilimetrowych. Umożliwiło to uzyskanie dokładnego pomiaru pola powierzchni komety i obliczenie jej wielkości.
Wiadomo, że gigantyczna kometa jest dwukrotnie większa od jej najbliższego znanego konkurenta, komety Hale-Bopp, odkrytej w 1995 roku. To ogromne ciało kosmiczne znajdzie się w pobliżu Ziemi już na początku 2031 roku.
Źródło: 123rf.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/naukowcy-obliczyli-wielkosc-najwiekszej-megakomety-w-historii-obserwacji-kosmosu

 

Naukowcy obliczyli wielkość największej megakomety w historii obserwacji kosmosu.jpg

Naukowcy obliczyli wielkość największej megakomety w historii obserwacji kosmosu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA planuje wysłać misję na Urana w celu poszukiwania gazu
Autor: admin (2 Czerwiec, 2022)
NASA planuje nową śmiałą misje kosmiczną. W latach trzydziestych XXI wieku amerykańscy naukowcy planują wysłać sondy na Urana lub Neptuna, aby dowiedzieć się więcej o ich budowie, a zwłaszcza składzie atmosfery tych gazowych olbrzymów.
Według Johna Wenza z New Scientist NASA poważnie rozważa wysłanie sondy atmosferycznej na Urana lub Neptuna. Pozwoliłoby to na dokładne zbadanie wszystkich aspektów systemu planetarnego, takich jak: pierścienie, satelity, atmosfera czy magnetosfera.
 
Obecnie istnieją 4 proponowane misje: 3 orbitery oraz przelot nad Uranem, który określiłby szczegóły księżyców lodowego giganta. Sonda zanurzyłaby się również w atmosferze planety, aby zmierzyć poziomy gazu i ciężkich pierwiastków. Do tej pory, zarówno na Urana, jak i na Neptuna,
wysłano tylko jedną misję przelotową.
Dotarcie do Urana nie jest jednak proste, ponieważ planeta znajduje się daleko od Słońca. Będąc szczegółówym, Uran jest niemal 19 razy dalej od Słońca niż Ziemia. Odległość dzieląca lodowego giganta od naszej planety wynosi co najmniej 2,6 miliarda kilometrów.
Tylko jeden statek kosmiczny zbliżył się do Urana i miało to miejsce w styczniu 1986 roku, gdy Voyager 2 przeleciał nad planetą w drodze do układu słonecznego. Warto zaznaczyć, że misja wystartowało w sierpniu 1977 roku, co oznacza, że dotarcie do lodowego olbrzyma zajęło niemal 10 lat.
Zakładana przez NASA podróż na Urana lub Neptuna ma potrwać co najmniej 14 lat. Ze względu na odległość planet od Słońca, statek musiałby polegać wyłącznie na wewnętrznej mocy, zamiast na panelach słonecznych, co oznacza, że wykorzystane zostaną najpewniej baterie atomowe Pluton-238. New Scientist twierdzi, że NASA może uruchomić misje eksploracyjne najwcześniej w 2034 roku.
Źródło: Pixabay.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nasa-planuje-wyslac-misje-na-urana-w-celu-poszukiwania-gazu

NASA planuje wysłać misję na Urana w celu poszukiwania gazu.jpg

NASA planuje wysłać misję na Urana w celu poszukiwania gazu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekłe kryształy wykazują doskonałe zdolności tworzenia szkieł
2022-06-02. Redakcja
W większości współczesnych wyświetlaczy ciekłokrystalicznych wykorzystuje się fazę nematyczną, w której cząsteczki zorientowane są średnio w jednym kierunku. Istnieje jednak inna faza ciekłokrystaliczna, mianowicie faza smektyczna CA* o dużym kącie pochylenia cząsteczek, wykazująca właściwości pozwalające na jej szersze zastosowanie w przyszłych modelach wyświetlaczy. Ostatnie badania pokazały, że mieszanina ciekłokrystaliczna oznaczana jako W-1000, znana już wcześniej z bardzo szerokiego zakresu występowania fazy smektycznej CA*, nie ulega krystalizacji. Jest to ważne z aplikacyjnego punktu widzenia, ponieważ krystalizacja uniemożliwia zastosowanie danego materiału w wyświetlaczu. Mieszanina W-1000 nawet podczas bardzo wolnego ochładzania nie ulega krystalizacji, tylko zeszkleniu, co skutkuje otrzymaniem szkła fazy smektycznej CA*. Co więcej, podczas ponownego ogrzewania uprzednio zeszklonej mieszaniny nie obserwuje się tzw. zimnej krystalizacji, która często zachodzi w przypadku innych szkieł. Ochłodzenie mieszaniny W-1000 nie prowadzi zatem do zniszczenia stanu ciekłokrystalicznego i uporządkowania molekuł w tym stanie. Takie same właściwości odnotowane zostały dla mieszaniny W-356, która jest nową modyfikacją W-1000.
Ciekłe kryształy to jeden z możliwych pośrednich stanów skupienia między kryształem a cieczą. Cząsteczki w ciekłych kryształach mają zdolność płynięcia przy jednoczesnym zachowaniu pewnego uporządkowania. W smektycznych ciekłych kryształach cząsteczki ułożone są w warstwy, co stanowi uporządkowanie quasi-dalekiego zasięgu w jednym kierunku. W najprostszych smektykach cząsteczki w obrębie warstw smektycznych wykazują wyłącznie uporządkowanie bliskozasięgowe i mogą przemieszczać się jak w cieczy. Substancje ciekłokrystaliczne są czułe na obecność zewnętrznego pola elektrycznego, co pozwala na ich zastosowanie w wyświetlaczach. Jeśli odpowiednio dobrany ciekły kryształ jest umieszczony między dwoma skrzyżowanymi polaryzatorami, możliwe jest sterowanie uporządkowaniem molekuł z użyciem pola elektrycznego, co pozwala na zwiększanie lub zmniejszanie transmisji światła przez polaryzatory. Większość obecnych wyświetlaczy jest oparta na fazach nematycznych. Istnieje jednak pewna faza smektyczna, oznaczana jako SmCA*, która w odpowiednich warunkach wykazuje właściwości antyferroelektryczne, tj. trójstabilne przełączanie w polu elektrycznym. Co więcej, jeśli kąt pochylenia molekuł w fazie SmCA* jest bliski lub równy 45° (tzw. ortokoniczna faza SmCA*), to stan ciemny w wyświetlaczu opartym na tej fazie odznacza się bardzo wysoką jakością.
Materiały używane w wyświetlaczach powinny pozostawać w stanie ciekłokrystalicznym w jak najszerszym zakresie temperatury obejmującym temperaturę pokojową, a to dlatego, że w stanie krystalicznym przełączanie cząsteczek w polu elektrycznym już nie zachodzi. Ciekłe kryształy do zastosowań w wyświetlaczach to zawsze mieszaniny, ponieważ ich temperatura topnienia jest niższa niż w przypadku czystych składników, co pozwala na uzyskanie szerszego zakresu stabilności fazy ciekłokrystalicznej. Mieszanina W-1000, otrzymana w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, jest mieszaniną eutektyczną dwóch chiralnych, fluorowanych związków. W-1000 i jej modyfikacje znane są z wyjątkowo szerokiego zakresu występowania fazy SmCA* o wysokim kącie pochylenia.
?Właściwości mieszaniny W-1000 były dokładnie zbadane w poprzednich latach, lecz dotyczyły temperatur powyżej ?23°C. Moim celem było sprawdzić, co dzieje się w jeszcze niższych temperaturach, a w szczególności zaobserwować przejście szkliste fazy SmCA*. Byłam pewna, że W-1000 tworzy szkło fazy SmCA*, ponieważ w swojej pracy doktorskiej wykazałam, że jeden z jej składników wykazuje tę właściwość?, mówi dr Aleksandra Deptuch z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN. ?W badaniach zastosowaliśmy kilka metod komplementarnych. Pomiary z użyciem mikroskopii polaryzacyjnej, różnicowej kalorymetrii skaningowej i spektroskopii dielektrycznej zostały przeprowadzone w moim instytucie, natomiast pomiary z wykorzystaniem dyfrakcji rentgenowskiej oraz pomiary elektro-optyczne wykonano w Instytucie Fizyki im. Mariana Smoluchowskiego UJ. Dodatkowo zastosowaliśmy obliczenia DFT, przeprowadzone na klasterze Prometheus z Akademickiego Centrum Komputerowego Cyfronet AGH. Wraz z mieszaniną W-1000 zbadaliśmy również jej pochodną oznaczoną jako W-356. Wyniki naszej pracy zostały niedawno opublikowane w czasopiśmie Physical Review E.?
Wyniki dyfrakcji rentgenowskiej dla mieszaniny W-1000. Górny panel: dyfraktogramy rentgenowskie W-1000 w zeszklonej fazie SmCA* w ?123°C oraz w fazie SmCA* po 10-tygodniowym przechowywaniu w temperaturze pokojowej. Obok dyfraktogramów przedstawiono schemat uporządkowania cząsteczek w fazie SmCA*. Kąt pochylenia molekuł ma przeciwny zwrot w sąsiednich warstwach. Uporządkowanie pozycyjne wewnątrz warstw smektycznych jest wyłącznie bliskiego zasięgu, jak w cieczach. Dolny panel: grubość warstw smektycznych oraz długość korelacji uporządkowania bliskiego zasięgu wewnątrz warstw w funkcji temperatury, wyznaczone na podstawie dyfraktogramów rentgenowskich W-1000. Zależność temperaturowa obu parametrów zmienia się poniżej temperatury zeszklenia, zaznaczonej pionową przerywaną linią. (Źródło: IFJ PAN)
Tak jak przypuszczano, W-1000 i W-356 łatwo tworzą szkło fazy SmCA*, z temperaturą zeszklenia odpowiednio ?44°C and ?41°C. W-356 wykazuje nieco inne właściwości elektro-optyczne i strukturalne niż W-1000, lecz ich zachowanie w stanie szklistym jest podobne. Metodą dyfrakcji rentgenowskiej wyznaczono grubość warstw smektycznych oraz zasięg uporządkowania bliskiego zasięgu (tzw. długość korelacji) wewnątrz warstw. Wykazano, że uporządkowanie bliskozasięgowe ulega ?zamrożeniu? w zeszklonej fazie SmCA*, co uwidaczniało się w przybliżeniu stałej długości korelacji poniżej temperatury zeszklenia. Inaczej było w przypadku uporządkowania warstwowego, które okazało się ulegać zmianie także w fazie szklistym. Wraz z obniżaniem temperatury stwierdzono powolne zmniejszanie grubości warstw smektycznych i większe odstępstwo rozkładu gęstości elektronowej od zależności sinusoidalnej w kierunku prostopadłym do warstw. Wyniki spektroskopii dielektrycznej pokazały, że procesy relaksacyjne w obu mieszaninach są podobne. Parametr kruchości dla W-1000 i W-356 wynosi odpowiednio 79 i 73, co zalicza je do szkieł o pośredniej kruchości (wartości eksperymentalne są w granicach 16-200). Wspomniany parametr kruchości nie odnosi się do właściwości mechanicznych, ale opisuje zależność temperaturową jednego z czasów relaksacji, powiązanego z przejściem szklistym. Przypuszcza się, że substancje o niższym parametrze kruchości trudniej ulegają krystalizacji.
?Mój początkowy plan zakładał zbadanie kinetyki zimnej krystalizacji mieszanin W-1000 i W-356. Zdarza się często, że substancja ulegająca zeszkleniu podczas ochładzania krystalizuje po ponownym ogrzaniu powyżej temperatury przejścia szklistego. Tymczasem dla badanych mieszanin nie zaobserwowałam żadnych oznak krystalizacji nawet przy powolnym ogrzewaniu?, mówi dr Deptuch. ?Jest to jeszcze lepszy wynik, niż przypuszczałam, ponieważ gdyby te mieszaniny były wykorzystane w wyświetlaczu, to przypadkowe narażenie go na niską temperaturę i ponowne ogrzanie nie zapoczątkowałyby procesu krystalizacji. W zeszklonej fazie smektycznej przełączanie molekuł jest również zatrzymane, jednak po ponownym ogrzaniu powyżej temperatury przejścia szklistego sytuacja w próbce jest taka sama, jak przed ochłodzeniem, więc wyświetlacz nie ulega uszkodzeniu. Tymczasem w przypadku uformowania się fazy krystalicznej doszłoby do zniszczenia wymaganego uporządkowania molekuł w fazie smektycznej, przez co nawet po stopieniu kryształu wyświetlacz prawdopodobnie nie mógłby już prawidłowo funkcjonować.?
Aby potwierdzić stabilność fazy SmCA* w temperaturze pokojowej po ogrzaniu ze stanu szklistego, próbki W-1000 i W-356 użyte w pomiarze metodą dyfrakcji rentgenowskiej były przechowywane w tej temperaturze przez 10 tygodni. Po tym czasie ponownie zebrano ich dyfraktogramy, które wykazały, że obie mieszaniny pozostały w fazie SmCA* bez żadnych oznak krystalizacji, co oznacza, że stanowią one dobry materiał bazowy dla przyszłych mieszanin do wykorzystania w wyświetlaczach. Samo zeszklenie fazy SmCA* stanowi otwarty temat. Zmiany strukturalne powyżej i poniżej temperatury zeszklenia powinny zostać przebadane również dla innych mieszanin i czystych związków, by sprawdzić, czy jest to uniwersalne zachowanie. Szkło fazy SmCA* ma anizotropowe właściwości dzięki częściowemu uporządkowaniu cząsteczek i dla jego zastosowań w temperaturze pokojowej potrzebne będą materiały o wyższej temperaturze zeszklenia niż W-1000 i W-356. Stanowi to impuls do testowania innych modyfikacji W-1000 pod kątem zeszklenia.
(IFJ PAN)
https://kosmonauta.net/2022/06/ciekle-krysztaly-wykazuja-doskonale-zdolnosci-tworzenia-szkiel/

Ciekłe kryształy wykazują doskonałe zdolności tworzenia szkieł.jpg

Ciekłe kryształy wykazują doskonałe zdolności tworzenia szkieł2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosyjski Sarmat coraz bliżej wejścia do służby
2022-06-02. Mateusz Mitkow
Agencja prasowa TASS informuje o zbliżającym się wejściu do służby w Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej nowego pocisku balistycznego ICBM RS-28 Sarmat. Z dostępnych informacji wynika, że Sarmat miałby swoimi możliwościami przewyższać pozostałe systemy znajdujące się w rosyjskim arsenale, przenosząc hipersoniczne głowice manewrujące Awangard.
Decyzja o szybkim wprowadzeniu pocisków balistycznych jest najpewniej pokłosiem przeprowadzonego w kwietniu udanego ważnego testu systemu balistycznego RS-28 Sarmat, znanego także w nomenklaturze NATO pod nazwą Satan 2. Jak informował TASS będzie on przystosowany do przenoszenia głowic MIRV oraz hipersonicznych efektorów Awangard. Zdaniem szefa Roskosmosu Dmitrija Rogozina opisywany system trafi do uzbrojenia rosyjskich Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego późną jesienią bieżącego roku, przy czym pocisk do tego czasu w dalszym stopniu będzie ewaluowany.
W czasie minionego i głośnego testu z 20 kwietnia w kosmodromie Plesieck dokonano oceny poprawności systemu jak i wprowadzonych nowych rozwiązań technicznych. Próba zakończyła się sukcesem, gdyż system trafił w wyznaczone cele oddalone o kilka tys. km. Wydarzenie zostało odebrane przez kraje zachodnie jako próba zastraszenia ich, celem zaniechania wspierania Ukrainy w wojnie z Rosją.
Pocisk ma być zdolny do przenoszenia do 10 ciężkich głowic jądrowych lub 15 lżejszych, czyli ok. 10 t ładunku bojowego, w dowolne miejsce na świecie. Po zakończeniu wszystkich niezbędnych testów Sarmat oficjalnie wejdzie do służby w Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. W związku ze swoim zasięgiem oraz zdolności przenoszenia hipersonicznych efektorów Sarmat jest uznawany za najbardziej niebezpieczny ICBM.
Rosjanie deklarują, że Sarmat będzie mógł razić cele oddalone 18 tys. km, poruszając się z maksymalną prędkością 8273 km/h. Powstał w celu zastąpienia wcześniejszego systemu (jeszcze sowieckiego) R-36M2 Wojewoda (NATO: Satan). Był on uznawany dotąd za nadrzędny ICBM w rosyjskim arsenale jądrowym, lecz przed laty Władimir Putin przedstawiał nową broń, jako "najpotężniejszy system strategiczny na świecie". W związku z tym, że będzie on w stanie przenosić hipersoniczne pociski manewrujące Awangard (z głowicą bojową o mocy do 2 megaton). Oznacza to, że głowice będą mogły uderzyć w cel w sposób niemal niespostrzeżony, omijając rakietowe systemy obrony przeciwlotniczej.
Fot. MO Rosji

SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/rosyjski-sarmat-coraz-blizej-wejscia-do-sluzby

Rosyjski Sarmat coraz bliżej wejścia do służby.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykryto supermasywne czarne dziury w młodych galaktykach
2022-06-02.
Międzynarodowa grupa astronomów z pomocą najmocniejszych teleskopów świata wykryła supermasywne czarne dziury w centrach galaktyk istniejących 10 mld lat temu. Prawdopodobnie mają one związek z gwałtownym spadkiem tempa powstawania nowych gwiazd.
Droga Mleczna wypełniona jest gwiazdami w różnym wieku, w tym takimi, które dopiero powstają. Jednak w innych galaktykach, tzw. eliptycznych, wszystkie gwiazdy są już stare i mniej więcej w tym samym wieku. Wskazuje to, że na wcześniejszym etapie życia takie galaktyki rodziły mnóstwo gwiazd, lecz nagle przestały - wyjaśniają naukowcy z japońskiego Uniwersytetu SOKENDAI.
Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się stało. Jedna z możliwości jest taka, że w tych galaktykach supermasywne czarne dziury oddziaływały międzygwiezdny gaz w takich sposób, że zaburzały tworzenie się nowych gwiazd. Aby przetestować tę teorię, zespół z SOKENDAI i współpracownicy z innych ośrodków przyjrzeli się starym galaktykom, które istniały bagatela 10 mld lat temu. Oznacza to, że światło lecące od nich do Ziemi musiało pokonać dystans 10 mld lat świetlnych. Z tego powodu ich sygnał jest bardzo słaby, a obrazy niewyraźne.
Aby sobie z tym poradzić, badacze wykorzystali dane z projektu Cosmic Evolution Survey (COSMOS), w którym łączone są obserwacje największych teleskopów, w tym Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA), czy Subaru Telescope. COSMOS obejmuje przy tym badania w zakresie fal radiowych, podczerwonych, widzialnych oraz rentgenowskich.
Korzystając z obserwacji w świetle widzialnym i podczerwonym badacze zidentyfikowali dwie grupy galaktyk - z tworzącymi się gwiazdami i takie, w którym gwiazdy przestały już powstawać. Z kolei analizę promieniowania radiowego i rentgenowskiego wykorzystali do detekcji supermasywnych czarnych dziur. Musieli posłużyć się jednak sprytnym zabiegiem. Ponieważ siła sygnału pojedynczych galaktyk w stosunku do zakłóceń była zbyt niska ze względu na odległość, naukowcy połączyli dane wielu galaktyk, aby stworzyć obrazy ?galaktyki uśrednionej".
Duża siła fal radiowych jak i promieni X emitowanych przez galaktyki bez formujących się nowych gwiazd wskazała na obecność supermasywnych czarnych dziur. Tego typu sygnał był jednocześnie znacznie słabszy w galaktykach, w których gwiazdy nadal się rodziły. Wyniki wskazują więc, że gwałtowne zatrzymanie powstawania gwiazd w galaktykach wczesnego wszechświata zbiega się w czasie z rosnącą aktywnością supermasywnych czarnych dziur.
Źródło: PAP

SPACE24
Fot. NASA
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/wykryto-supermasywne-czarne-dziury-w-mlodych-galaktykach

Wykryto supermasywne czarne dziury w młodych galaktykach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA prawie straciła sondę MAVEN! Bez niej badania byłyby utrudnione...

2022-06-02. Sławomir Matz

NASA była bliska utraty jednej z sond kosmicznych, krążących wokół Marsa. Orbiter MAVEN wpadł w poważne tarapaty w najmniej oczekiwanym momencie.

Główna badaczka misji, Shannon Curry, właśnie przedstawiała kierownictwu NASA optymistyczne wizje na przyszłość. Niespodziewanie zadzwonił do niej telefon od kierownika projektu. Zamiast słów uznania usłyszała: "Jesteśmy w trybie awaryjnym". Sondy kosmiczne NASA wchodzą w tryb awaryjny w momencie, gdy natrafią na problem, którego nie są w stanie autonomicznie rozwiązać. Wówczas statek kosmiczny wyłącza wszystko, czego nie potrzebuje do przetrwania i czeka na dalsze instrukcje inżynierów z Ziemi. Czasami wystarczy "wyłączyć i włączyć", jednak tym razem problem był bardziej skomplikowany.

 
NASA stanęła na granicy utraty sondy MAVEN znanej również pod nazwą Mars Atmosphere and Volatile Evolution. Sonda znalazła się na orbicie wokół Marsa w 2014 roku i od tego czasu oprócz badania atmosfery, pełni funkcję stacji przekaźnikowej między Ziemią, a pojazdami na powierzchni planety. To jeden z wielu powodów, dla których NASA nie zamierzała kończyć misji sondy, mimo że spędziła ona w kosmosie sporo więcej czasu niż zakładano.

Sonda MAVEN posiada na pokładzie dwie inercyjne jednostki pomiarowe (IMU), a więc IMU-1 i IMU-2. Odpowiadają one za utrzymanie sondy we właściwej pozycji lub orientacji w przestrzeni, co jest konieczne na przykład do odpowiedniego zasilania baterii słonecznych statku. Pod koniec 2017 roku zespół kontroli misji wyłączył IMU-1 i przełączył statek na IMU-2. IMU-2 zużywała się znacznie szybciej niż zakładano, więc na początku lutego 2022 roku zespół przełączył MAVEN znów do IMU-1.

22 lutego, gdy Shannon Curry przedstawiała prezentację kierownictwu NASA, sonda odmówiła posłuszeństwa. Nie mogła użyć żadnego z IMU do prawidłowego ustawienia swojej pozycji, przełączyła się zatem w tryb awaryjny. IMU-1 się zawiesił, a IMU-2 tracił życie. Największym wyzwaniem w tej sytuacji okazała się stabilizacja statku kosmicznego. Po godzinie wskrzeszania IMU-1 zespół przełączył MAVEN na dogorywający IMU-2. Mimo opanowania sytuacji, zespół nadal musiał zmierzyć się z problemem przedłużenia życia sondy.
Przyszła pora spojrzeć w gwiazdy...
Zespół kontrolujący sondę MAVEN zabrał się do pracy nad trybem all-stellar. Nie jest on tak precyzyjny, jak IMU, ale pozwala sondzie określić swoje położenie na podstawie obserwowanych gwiazd. Niestety w momencie wystąpienia awarii, tryb ten nie był jeszcze w pełni gotowy do zaimplementowany go w komputerach pokładowych sondy. Zespół nie przewidział sytuacji awaryjnej i planował wdrożyć go nieco później.
Gdy sonda MAVEN cały czas stabilizowała się na IMU-2, zespół starał się możliwie najszybciej opracowywać tryb all-stellar. Ukończono go w kwietniu, a więc wystarczająco szybko, aby w odpowiednim czasie móc wysłać polecenia do statku kosmicznego. Około miesiąc później sonda zaczęła stopniowo włączać i sprawdzać instrumenty.

Przez trzy miesiące urządzenie nie było zdolne do pełnowymiarowej pracy. Przejście w tryb awaryjny oznaczało ograniczenie połączenia z lądownikiem InSight, łazikami Curiosity i Perseverance, czy innymi urządzeniami NASA przebywającymi na Marsie. Choć inne orbitery również potrafią pełnić rolę przekaźników sygnału między Marsem, a Ziemią, to MAVEN przenosi jedno z największych obciążeń. Trzy miesiące przestoju okazały się zatem również ograniczeniem w nieskrępowanej eksploracji Marsa i ograniczeniem dla prowadzonych tam badań.

INTERIA
 
 Wizja artysty, przedstawiająca MAVEN orbitującą wokół Marsa /NASA/GSFC /NASA

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nasa-prawie-stracila-sonde-maven-bez-niej-badania-bylyby-utr,nId,6066800

NASA prawie straciła sondę MAVEN! Bez niej badania byłyby utrudnione.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśleli, że to deszcz meteorów, a to... części chińskiej rakiety Długi Marsz

2022-06-02. Daniel Górecki
Mieszkańcy australijskiego miasteczka Broome na północnym wybrzeżu Australii byli przekonani, że spektakl odbywający się na niebie nad ich głowami to deszcz meteorów, tymczasem prawda była zupełnie inna.

 "Deszcz meteorów", który w poniedziałkową noc rozświetlił niebo nad australijskim miastem Broom, okazał się w rzeczywistości fragmentami chińskiej rakiety spadającymi z orbity. Gromy dźwiękowe towarzyszące zjawisku obudziły dużą część mieszkańców, którzy zdołali udokumentować rozgrywające się nad ich głowami wydarzenia. Większość z nich była przekonana, że oglądają deszcz meteorów, choć nie brakowało również głosów sugerujących, że to pociski.

 
Siedzieliśmy z partnerką przed domem? i nagle ona mówi ?Co to jest??. Niebo się rozświetliło, całkowicie się rozświetliło. Mówiąc szczerze, byliśmy przekonani, że to pociski
komentuje Glen Brough, jeden z mieszkańców, który nagrał wydarzenie, cytowany przez lokalny serwis ABC Net.
To nie deszcz meteorów ani pociski, to chińska rakieta

Jak przekonują jednak specjaliści, m.in. astrofizyk Jonathan McDowell z Uniwersytetu Harvarda, nie był to ani deszcz meteorów, ani pociski wojskowe. Jego zdaniem za spektakl na niebie odpowiadają kosmiczne śmieci, a konkretniej fragmenty chińskiej rakiety Długi Marsz 3, wysłanej w kosmos w lipcu ubiegłego roku, płonące w atmosferze. Wykorzystując powszechnie dostępne dane United States Space Command, które śledzi trasy dużych kosmicznych sieci, naukowiec był w stanie to potwierdzić.

Rakieta wyniosła w kosmos satelitę komunikacyjnego o nazwie Tianlian, który w rzeczywistości jest satelitą przekaźnikowym, wykorzystywanym przez chińskich astronautów na chińskiej stacji kosmicznej. Ścieżka pokazała, że biegnie na wschód nad punktem wejścia tuż nad Broome i przez północną Australię, więc zarówno kierunek, jak i czas jest właściwy - komentuje.

 
Podobnego zdania jest astronom Greg Quicke, który wskazuje na to prędkość obiektów. Twierdzi on, że meteory spadają dużo szybciej niż to, co oglądaliśmy na australijskim niebie i składania się ku teorii, że były to kosmiczne śmieci płonące w ziemskiej atmosferze.
Co więcej, Jonathan McDowell dodaje, że jego zdaniem bardzo prawdopodobne jest, że fragmenty rakiety przetrwały lot i można je znaleźć gdzieś w okolicy, szczególnie że dosłownie kilka tygodni części innej chińskiej rakiety spadły na indyjski Gudźarat. Wskazuje też, że jest to problem, którego skala będzie tylko rosnąć, bo o ile tym razem mamy do czynienia z fragmentami rakiety starszej generacji Długi Marsz 3, to już niebawem zostanie ona powszechnie zastąpiona przez większy Długi Marsz 5B.
Ten zostawia na orbicie większy stopień, co oznacza potencjalnie również większe fragmenty spadające z nieba na ziemię, jak te w przeszłości zagrażające mieszkańcom Afryki. Bo choć kosmiczne agencje zawsze tak celują z wchodzeniem w  atmosferę fragmentów rakiet, by te spadały ewentualnie na niezamieszkałe tereny, to jak pokazują przykłady z Afryki i teraz z Australii, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem:


20-tonowy poziom rakiety pewnego razu wszedł w atmosferę nad zachodnią Afryką i na głowy mieszkańców lokalnych miejscowości spadały 20-metrowe metalowe pręty
tłumaczy.

To nie deszcz meteorów ani pociski... to kosmiczne śmieci! /Glenn Brough /123RF/PICSEL

 INTERIA

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-mysleli-ze-to-deszcz-meteorow-a-to-czesci-chinskiej-rakiety-,nId,6066513

Myśleli, że to deszcz meteorów, a to... części chińskiej rakiety Długi Marsz.jpg

Myśleli, że to deszcz meteorów, a to... części chińskiej rakiety Długi Marsz2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musimy budować wielkiego statku kosmicznego. Do gwiazd polecimy inną planetą, serio
2022-06-02. Radek Kosarzycki
Każdej bezchmurnej nocy wystarczy podnieść głowę, aby bez żadnego teleskopu, bez żadnej lornetki zobaczyć gwiazdy. Wydają się być na wyciągnięcie ręki, a mimo to wciąż nie rozgryźliśmy jak się do nich dostać. Właśnie pojawił się nowy pomysł. Polećmy tam inną planetą.
Na przestrzeni ostatniego stulecia ludzkość poczyniła ogromne postępy na drodze do załogowej eksploracji przestrzeni kosmicznej. W 1961 roku Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek w historii dotarł w przestrzeń kosmiczną. Już osiem lat później Neil Armstrong postawił swojego buta na powierzchni Księżyca. Wkrótce po pół wieku przerwy człowiek znów wróci na Księżyc, ale tylko w ramach przygotowań do lotu na Marsa. W międzyczasie powstały już firmy, które wysyłają w kosmos zwykłych turystów, którzy są chętni zapłacić za kilka minut czy kilka tygodni w przestrzeni kosmicznej. Mimo to, myśli o tym, aby w końcu sięgnąć gwiazd, pozostają tylko marzeniami. Lot nawet do najbliższej gwiazdy zająłby współczesnemu statkowi kosmicznemu kilkadziesiąt tysięcy lat. Może jednak jest jakiś inny pomysł?
W kosmosie wszędzie jest za daleko
Owszem, wraz z rozwojem technologii zapewne da się z czasem skrócić czas niezbędny do pokonywania kosmicznych odległości międzygwiezdnych. Nie powinniśmy się jednak łudzić, że uda nam się go skrócić na tyle, że będziemy w stanie w ciągu jednego życia przedostać się z jednej gwiazdy do drugiej. Fizyka jest nieubłagana. Nawet światło poruszające się z prędkością światła, potrzebuje 52 miesięcy, aby pokonać odległość ze Słońca do najbliższej nam gwiazdy Proximy Centauri. Żaden jednak obiekt obdarzony masą nigdy nie będzie w stanie osiągnąć prędkości światła. Technologicznie jeszcze bardzo długo nie zbliżymy się do prędkości nawet bliskich prędkości światła. Aktualne pomysły wysłania sondy kosmicznej do Proximy Centauri (np. te proponowane przez naukowców z grupy Breakthrough Starshot) mówią o osiągnięciu prędkości rzędu kilkudziesięciu procent prędkości światła, ale jednocześnie mówią o sondach, które będą miał masę rzędu kilku gramów. Mimo to nadal realizacja takiej misji wymaga kilku dużych przełomów w nauce.
Być może zatem powinniśmy inaczej myśleć o podróżach międzygwiezdnych?
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku International Journal of Astrobiology prof. Irina Romanowskaja z Houston Community College zastanawia się, czy odpowiednio zaawansowana cywilizacja nie byłaby w stanie rozpocząć takiej podróży międzygwiezdnej w dość nietypowy sposób.
Czego potrzebujemy, aby wybrać się w podróż międzygwiezdną? Oczywiście międzypokoleniowego statku kosmicznego. Budowa takiego statku, na tyle dużego, aby na jego pokładzie znalazło się miejsce dla pokoleń, które już się na nim urodzą i jeszcze na nim zdążą umrzeć, wydaje się zadaniem wprost niewyobrażalnie trudnym.
Planety swobodne sposobem na dalekie podróże kosmiczne
Prof. Romanowskaja wskazuje alternatywę dla takich konstrukcji. Naukowcy poszukujący planet pozasłonecznych we wszechświecie od lat napotykają na planety przemierzające przestrzeń kosmiczną bez żadnej gwiazdy. Tak zwane planety swobodne, które zostały wyrzucone grawitacyjnie ze swoich układów planetarnych mogą teoretycznie stanowić zaskakująco dobre statki kosmiczne. Wystarczy przedostać się z planety macierzystej na planetę swobodną, zamieszkać tam, dobrać się do podpowierzchniowych oceanów i żyć dalej. Życie dalej będzie trwało, a za przemieszczanie się między gwiazdami będzie odpowiedzialna planeta swobodna, która nawet żadnych silników nie potrzebuje. Gdyby jeszcze do czasu rozpoczęcia podróży udało się opracować technologię pozyskiwania energii w procesie fuzji jądrowej, zasadniczo wszystko, co niezbędne można by było zabrać ze sobą.
Jeżeli po drodze się nie pozabijamy i jeszcze trochę nasza technologia się rozwinie, być może i ludzkość złapie jakąś przelatującą w pobliżu planetę i wybierze się w podróż międzygwiezdną. Jakby nie patrzeć, aktualnie Ziemia jest idealnym miejscem dla życia, ale za kilkaset milionów lat, kiedy Słońce zacznie się powiększać, warunki na powierzchni Ziemi staną się nieprzyjazne dla życia. Wiemy, że za 800 mln lat na powierzchni Ziemi najprawdopodobniej nie będzie już wody. Istnieją zatem dwie opcje: albo ludzkość wybierze się w podróż międzygwiezdną, albo ludzkość będzie już historią. Być może warto zacząć o tym myśleć już teraz?
https://spidersweb.pl/2022/06/planety-swobodne-podroze-kosmiczne.html

Nie musimy budować wielkiego statku kosmicznego. Do gwiazd polecimy inną planetą, serio.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińczycy też chcą szukać obcych cywilizacji. Mają nawet plan
2022-06-02. Radek Kosarzycki
Chińscy astronomowie myślą nad stworzeniem kosmicznego teleskopu, którego głównym zadaniem byłoby poszukiwanie planet pozasłonecznych, na których mogłyby przynajmniej teoretycznie istnieć obce cywilizacje. Co ciekawe naukowcy nie nastawiają się na znalezienie jak największej liczby egzoplanet, a raczej skupiają się na ich określonym wycinku. O co chodzi?
W ramach programu Closeby Habitable Exoplanet Survey (CHES) naukowcy chcą się skupić na poszukiwaniu egzoplanet skalistych krążących wokół najbliższych nam gwiazd. Projektowany do tego teleskop będzie poszukiwał planet metodą prędkości radialnych. Oznacza to, że wpatrując się dokładnie w gwiazdy teleskop będzie badał ich położenie oraz prędkości w linii do/od Ziemi starając się wyłapać regularne wahania gwiazdy w obu kierunkach. Takie wahania z definicji mogą oznaczać, że wokół gwiazdy krąży planeta, która oddziałuje na gwiazdę grawitacyjnie przyciągając ją w swoją stronę. W efekcie w toku całego obiegu gwiazdy, planeta to przyciągałaby gwiazdę nieznacznie w naszą stronę, to znowu odciągałaby ją od nas.
Sama metoda nie jest nowatorska. W taki sam sposób europejskie obserwatorium Gaia bada położenie i ruch własny ponad miliarda gwiazd w naszym otoczeniu.
CHES zainteresowany będzie tylko niektórymi gwiazdami
Teleskop, który przed rozpoczęciem obserwacji ma trafić do oddalonego od Ziemi o 1,5 miliona kilometrów punktu libracyjnego L2 (tam, gdzie znajduje się Gaia oraz Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba), skupi się na obserwowaniu 100 gwiazd podobnych do Słońca oddalonych od nas maksymalnie o 33 lata świetlne. W takim układzie teleskop przynajmniej w teorii będzie w stanie wykryć planety o rozmiarach Ziemi krążące w ekosferze gwiazd podobnych do Słońca. Szukamy zatem bezpośrednich analogów Ziemi krążących w ekosferach analogów Słońca. Konkretnie.
Jak przypominają chińscy naukowcy, choć dotychczas naukowcom na całym świecie udało się odkryć ponad 5000 planet pozasłonecznych, to zaledwie około pięćdziesięciu z nich to planety skaliste podobne do Ziemi krążące w ekosferach swoich gwiazd. problem jednak w tym, że wszystkie one znajdują się setki lat świetlnych od Ziemi.
Pytanie tylko, czy teleskop w ogóle powstanie
Jak na razie CHES jest tylko propozycją misji kosmicznej, która rywalizuje o środki z przygotowywanym w Szanghaju teleskopem Earth 2.0. Choć obydwa teleskopy będą poszukiwały planet, to jednak zupełnie innych. Earth 2.0 według założeń ma monitorować 1,2 miliarda czerwonych karłów w naszej galaktyce poszukując w ich otoczeniu planet podobnych do Ziemi. W przeciwieństwie do CHES Earth 2.0 do swoich poszukiwań będzie wykorzystywał technikę poszukiwania tranzytów.
W ciągu kilku najbliższych miesięcy dowiemy się, czy to CHES, czy jednak Earth 2.0 będą wkrótce poszukiwać przyjaznych życiu planet.
Źródło: Space
https://www.pulskosmosu.pl/2022/06/02/chinczycy-szukaja-ziemi-20-ches-earth-20/

Chińczycy też chcą szukać obcych cywilizacji. Mają nawet plan.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Toruniu spotkanie z autorami książki "Kosmos i życie"
2022-06-02.
2 czerwca 2022 r. w Toruniu będzie okazja spotkać się z autorami książki analizującej kwestię życia na Ziemi i we Wszechświecie. Na spotkanie zapraszają Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy oraz Wydawnictwo Naukowe UMK. Dostępna będzie też transmisja na YouTube.
Pozycja pt. "Kosmos i życie" ukazała się nakładem Wydawnictwa Naukowego UMK. Autorami są biolog, fizyk i astronom: prof. Jan Kopcewicz, prof. Włodzisław Duch i prof. Andrzej Strobel.
W opis na okładce książki  możemy przeczytać:
Istnieją dwie koncepcje statusu życia we Wszechświecie. Jedna jest taka, że życie jest niezbyt ważną, raczej przypadkową ozdobą świata fizycznego, bez większego znaczenia dla globalnego, kosmicznego porządku. Koncepcja druga to przekonanie, że życie ma głębokie znaczenie w funkcjonowaniu Wszechświata. Druga koncepcja przejawia się szczególnie w tzw. zasadach antropicznych, które przyjmują, że model kosmologiczny Wszechświata powinien uwzględniać istnienie życia i rozumnego obserwatora. Faktem jest bowiem, że niektóre z warunków koniecznych do powstania życia mają charakter koincydencji kosmologicznych wiążących się z charakterystykami globalnymi Wszechświata.
Książka zawiera ogólne wiadomości na temat struktury i funkcjonowania Wszechświata oraz charakterystykę życia ziemskiego. Dyskutuje się także, czy życie podobne do ziemskiego występuje również w innych miejscach Kosmosu. Autorzy publikacji próbują odpowiedzieć na pytania: skąd wziął się Wszechświat? Jak ewoluuje? Jak powstało w nim życie i świadome istoty?
Spotkanie będzie okazją do podyskutowania z autorami na temat różnych koncepcji życia, jego powstania, a także kwestii świadomości istot żywych.
Więcej informacji:
?    ?Kosmos i życie?: spotkanie autorskie
?    Książka "Kosmos i życie"
 
Autor: Krzysztof Czart
Źródło: Wydawnictwo Naukowe UMK / Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy
"Kosmos i życie": spotkanie autorskie
https://www.youtube.com/watch?v=jeeKsEFyZ-Q

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/w-toruniu-spotkanie-z-autorami-ksiazki-kosmos-i-zycie

W Toruniu spotkanie z autorami książki Kosmos i życie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lawiny pyłowe na Marsie
2022-06-02.
Naukowcy od dziesięcioleci obserwują na Marsie ciemne osuwiska zwane smugami stokowymi. Po raz pierwszy zostały one zauważone przez orbitery Viking w latach 70. XX wieku. Od tego czasu obserwuje je każda misja orbitalna, ale mechanizm stojący za ich powstawaniem jest przedmiotem gorących dyskusji: czy są one spowodowane aktywnością wody na Czerwonej Planecie, czy może są skutkiem procesów mechanicznych w ośrodkach sypkich?
Smugi pojawiają się zwykle na ścianach kraterów, zboczach wzgórz i stokach gór. Poprzednie badania wykazały, że marsjański pył i skały na zboczach mogą zostać przemieszczone przez coś tak małego jak przechodzący diabeł pyłowy, a nawet pojedyncze zdarzenie uderzeniowe w odpowiednim miejscu. Takie zdarzenia powodują lawiny suchego pyłu na Marsie. Inne badania wskazywały, że sublimacja dwutlenku węgla w postaci szronu może przemieszczać skały, powodując lawinę, ale teraz zdjęcia i dane z misji kosmicznej Mars Odyssey znalazły ostateczny dowód na przyczynę powstawania smug.
Odyssey znajduje się na orbicie od 2001 r., co czyni ją najdłużej trwającą misją marsjańską. Obecna orbita statku kosmicznego zapewnia wyjątkowe spojrzenie na planetę o 7 rano czasu lokalnego na Marsie co, podobnie jak na Ziemi, jest idealnym momentem do obserwacji aktywności szronu.
W zeszłym roku naukowcy byli zaskoczeni, gdy na zdjęciach wykonanych przez kamerę światła widzialnego na pokładzie Odyssey zobaczyli niebiesko-biały szron oświetlony przez wschodzące Słońce. Jako że Odyssey jest wyposażona w system obrazowania emisji termicznej THEMIS, ta wrażliwa na ciepło kamera pokazała, że szron pojawił się w szerszym zakresie, w tym w obszarach, gdzie kamera światła widzialnego go nie zarejestrowała.
Ponieważ Mars ma bardzo rzadką atmosferę (zaledwie 1% gęstości ziemskiej), Słońce szybko ogrzewa szron z suchego lodu, który gromadzi się w ciągu nocy, a nad ranem, zamiast się topić, w ciągu kilku minut odparowuje do atmosfery. Suchy lód występuję obficie w pobliżu biegunów Marsa, ale można do dostrzec również bliżej równika planety, gdzie generalnie jest zbyt ciepło, by mógł się tworzyć szron.
Kamera THEMIS pokazała, że zaledwie kilkadziesiąt mikronów pod powierzchnią marsjańskiego gruntu, czyli na głębokości mniejszej niż szerokość ludzkiego włosa, temperatury są bardzo niskie. Jest to dowód na to, że szron może występować w wielu miejscach, w których nie widać go na powierzchni.
O wschodzie Słońca, napędzane sublimacją wiatry są czasami na tyle silne, że przemieszczają pojedyncze ziarna pyłu, inicjując i podtrzymując lawiny pyłowe na stromych zboczach, tworząc cechy terenu znane jako smugi stokowe. Model ten sugeruje, że cykl zamarzania CO2 jest aktywnym czynnikiem geomorfologicznym na wszystkich szerokościach geograficznych, a nie tylko na wysokich lub polarnych, i być może kluczowym czynnikiem utrzymującym ruchome obszary pyłu na powierzchni.
Analizując dane zebrane przez Odyssey, badacze stwierdzili, że zaobserwowali coś, co nazwali ?brudnym szronem?. Jest to szron z suchego lodu zmieszany z drobnymi ziarnami pyłu, które przysłaniały go w świetle widzialnym, ale nie na zdjęciach w podczerwieni. Naukowcy podejrzewają, że brudny szron może również wyjaśniać niektóre z ciemnych smug, które mogą rozciągać się na długość kilometra lub więcej w dół marsjańskich zboczy. Smugi te są wynikiem lawin pyłowych, które powoli zmieniają kształt zboczy górskich na całej planecie, co widać na zdjęciach orbitalnych.
Jak taka lawina wygląda ?na żywo?? Zdaniem naukowców, lawiny pyłowe prawdopodobnie wyglądają jak rzeka pyłu, która pozostawia za sobą smugę puszystego materiału. Gdy pył przemieszcza się w dół, odsłania smugi ciemniejszego materiału pod spodem.
Za każdym razem, gdy wysyłamy misję na Marsa, odkrywamy nowe, egzotyczne procesy. Na Ziemi nie mamy niczego, co dokładnie przypominałoby smugę stokową. To ponownie pokazuje, że aby zrozumieć Marsa, trzeba myśleć poza swoimi doświadczeniami na Ziemi.
 
Więcej informacji: publikacja Lange L. i in. "Gardening of the Martian Regolith by Diurnal CO2 Frost and the Formation of Slope Streaks", Journal of Geophysical Research: Planets, 27 marca 2022 r. DOI: 10.1029/2021JE006988
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Ciemne smugi, znane również jako "smugi stokowe", powstałe w wyniku lawin pyłowych na Marsie. Kamera HiRISE na pokładzie należącego do NASA Mars Reconnaissance Orbiter uchwyciła je 26 grudnia 2017 roku. Źródło: NASA/JPL-Caltech/University of Arizona
Na ilustracji: Lawina pyłowa wywołana dużym uderzeniem widziana przez kamerę HiRISE na sondzie Mars Reconnaissance Orbiter. Strzałka wskazuje miejsce uderzenia, które zainicjowało lawinę. Źródło: NASA/JPL/University of Arizona

Na ilustracji: Szron na powierzchni Marsa, składający się głównie z dwutlenku węgla, wydaje się niebieskawo-biały na zdjęciach z kamery THEMIS na pokładzie orbitera 2001 Mars Odyssey NASA. THEMIS wykonuje zdjęcia zarówno w świetle widzialnym dostrzegalnym dla ludzkiego oka, jak i w czułej na ciepło podczerwieni. Źródło: NASA/JPL-Caltech/ASU

Na ilustracji: Te ciemne smugi, znane również jako ?smugi stokowe? (ang. slope streaks), powstały w wyniku lawin pyłowych w obszarze Marsa zwanym Acheron Fossae. Kamera HiRISE na pokładzie należącego do NASA Mars Reconnaissance Orbiter uchwyciła je 3 grudnia 2006 roku. Źródło: NASA/JPL-Caltech/University of Arizona
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/lawiny-pylowe-na-marsie

 

Lawiny pyłowe na Marsie.jpg

Lawiny pyłowe na Marsie2.jpg

Lawiny pyłowe na Marsie3.jpg

Lawiny pyłowe na Marsie4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na gwiezdnym cmentarzysku odkryto niezwykłą gwiazdę neutronową
2022-06-02.
Astronom z Uniwersytetu w Sydney i jej współpracownicy odkryli nowy rodzaj gwiazdy neutronowej na niezwykłym galaktycznym cmentarzysku. W przeciwieństwie do swoich gwiezdnych sąsiadów, gwiazda ta pulsuje.
Międzynarodowy zespół astronomów odkrył niezwykłą gwiazdę neutronową emitującą sygnał radiowy, która rotuje niezwykle wolno, wykonując jeden obrót co 76 sekund.

Gwiazda ta jest wyjątkowa, ponieważ znajduje się na ?cmentarzysku gwiazd neutronowych?, gdzie pulsacje nie są oczekiwane. Odkrycia dokonał zespół MeerTRAP przy użyciu radioteleskopu MeerKAT w RPA, a opublikowano je w Nature Astronomy.

Gwiazda początkowo została wykryta na podstawie pojedynczego impulsu. Następnie możliwe było potwierdzenie wielu impulsów za pomocą jednoczesnych, następujących po sobie ośmiosekundowych obrazów nieba, co pozwoliło potwierdzić jej pozycję.

Gwiazdy neutronowe są niezwykle gęstymi pozostałościami po eksplozjach masywnych gwiazd w postaci supernowych. Naukowcy wiedzą o około 3 000 takich gwiazd w naszej Galaktyce. Jednak nowe odkrycie jest niepodobne do niczego, co widziano do tej pory. Zespół badaczy uważa, że może ona należeć do teoretycznej klasy magnetarów o bardzo długim okresie ? gwiazd o niezwykle silnych polach magnetycznych.

Prowadząca badania dr Manisha Caleb, która wcześniej pracowała na Uniwersytecie w Manchesterze, a obecnie na Uniwersytecie w Sydney, powiedziała: Zadziwiające jest to, że wykrywamy emisję radiową z tego źródła tylko przez 0,5% jego okresu rotacji. Oznacza to, że mamy wielkie szczęście, że wiązka radiowa przecięła Ziemię. Jest więc prawdopodobne, że w Galaktyce jest znacznie więcej takich bardzo wolno wirujących gwiazd, co ma ważne implikacje dla zrozumienia, jak rodzą się i starzeją gwiazdy neutronowe. Większość przeglądów pulsarów nie szuka tak długich okresów, więc nie mamy pojęcia, ile takich gwiazd może istnieć.

Nowo odkryta gwiazda neutronowa nosi nazwę PSR J0901-4046 i wydaje się mieć co najmniej siedem różnych typów pulsacji, z których niektóre występują w regularnych odstępach czasu. Wykazuje ona cechy charakterystyczne dla pulsarów, magnetarów o bardzo długim okresie, a nawet szybkich błysków radiowych ? krótkich błysków emisji radiowej w przypadkowych miejscach na niebie.

Jest to początek nowej klasy gwiazd neutronowych. Nie wiadomo jeszcze, czy i w jaki sposób wiąże się ona z innymi klasami. Prawdopodobnie jest ich o wiele więcej. Musimy tylko szukać! ? powiedziała dr Cabel.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Uniwersytet w Sydney

Urania
Teleskop MeerKAT wykrywający gwiazdę. Źródło: Danielle Futeselaar.
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2022/06/na-gwiezdnym-cmentarzysku-odkryto.html

Na gwiezdnym cmentarzysku odkryto niezwykłą gwiazdę neutronową.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zobaczymy pierwsze kolorowe zdjęcie z teleskopu Jamesa Webba?
2022-06-02.
NASA ogłosiła datę publikacji pierwszego kolorowego zdjęcia i danych spektroskopowych z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Pełne możliwości obserwatorium poznamy w lipcu 2022 roku.
Kosmiczne obserwatorium NASA, ESA i CSA kończy kalibrację i przygotowania do pracy naukowej. Najbardziej zaawansowany teleskop kosmiczny w historii osiągnie gotowość operacyjną 7 miesięcy po starcie. 12 lipca 2022 roku zostanie zaprezentowane pierwsze kolorowe zdjęcie wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Astronomowie przedstawią również pakiet danych spektroskopowych zebranych przez instrument. Naukowcy potwierdzili poprawne działanie wszystkich systemów teleskopu.
,, Zbliżamy się do niesamowicie ekscytującego okresu odkrywania naszego Wszechświata.
Eric Smith, naukowiec programu teleskopu Jamesa Webba, NASA
- Te obrazy będą zwieńczeniem dziesięcioleci poświęcenia, talentu i marzeń ? ale będą też dopiero początkiem. - dodaje Eric Smith.
Gdy każdy z instrumentów Webba zostanie skalibrowany, przetestowany i otrzyma zielone światło od zespołu inżynierów. Naukowcy przeanalizują listę celów, które zostały wstępnie wybrane i uszeregowane według priorytetów przez międzynarodowy komitet. Następnie zespół odpowiedzialny za obróbkę danych otrzyma dane od naukowców zajmujących się instrumentami Webba i przetworzy je na obrazy dla astronomów i społeczeństwa.
,, Cała społeczność astronomów na świecie oczekuje pierwszych wyników pracy teleskopu Jamesa Webba.
Robert Szaj, Dyrektor TVP Nauka
Już dzisiaj wiemy, że jakość teleskopu przewyższa oczekiwania naukowców. - dodaje Szaj.
Co zobaczymy na pierwszych zdjęciach z teleskopu Jamesa Webba?
Naukowcy nie ujawnili jeszcze jakie obiekty astronomiczne zostaną sfotografowane jako pierwsze. Astronomowie nie poznali jeszcze pełnych możliwości obserwatorium.
Oprócz zdjęć Webb będzie rejestrował dane spektroskopowe ? szczegółowe informacje, które astronomowie mogą odczytać w świetle odległych obiektów. Pierwszy pakiet materiałów zdjęciowych będzie skupiał się na tematach naukowych, które zainspirowały misję i będą przedmiotem jej prac: wczesny Wszechświat, ewolucja galaktyk, cykl życia gwiazd i planety pozasłoneczne.
Wszystkie dane zebrane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zostaną udostępnione publicznie.
źródło: NASA
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba jest gotowy do pracy. Fot. NASA
https://nauka.tvp.pl/60531586/kiedy-zobaczymy-pierwsze-kolorowe-zdjecie-z-teleskopu-jamesa-webba

Kiedy zobaczymy pierwsze kolorowe zdjęcie z teleskopu Jamesa Webba.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supermasywne czarne dziury wykryte we wczesnym wszechświecie
2022-06-02. RAJA.MNIE
Międzynarodowa grupa astronomów z pomocą najmocniejszych teleskopów świata wykryła supermasywne czarne dziury w centrach galaktyk istniejących 10 mld lat temu. Prawdopodobnie mają one związek z gwałtownym hamowaniem powstawania nowych gwiazd.
Droga Mleczna wypełniona jest gwiazdami w różnym wieku, w tym takimi, które dopiero powstają. Jednak w innych galaktykach, tzw. eliptycznych, wszystkie gwiazdy są już stare i mniej więcej w tym samym wieku. Wskazuje to, że na wcześniejszym etapie życia takie galaktyki rodziły mnóstwo gwiazd, lecz nagle przestały, wyjaśniają naukowcy z japońskiego Uniwersytetu SOKENDAI.
Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się stało. Jedna z możliwości jest taka, że w tych galaktykach supermasywne czarne dziury oddziaływały międzygwiezdny gaz w takich sposób, że zaburzały tworzenie się nowych gwiazd.
Aby przetestować tę teorię, zespół z SOKENDAI i współpracownicy z innych ośrodków przyjrzeli się starym galaktykom, które istniały bagatela 10 mld lat temu. Oznacza to, że światło lecące od nich do Ziemi musiało pokonać dystans 10 mld lat świetlnych. Z tego powodu ich sygnał jest bardzo słaby, a obrazy niewyraźne.
Aby sobie z tym poradzić, badacze wykorzystali dane z projektu Cosmic Evolution Survey (COSMOS), w którym łączone są obserwacje największych teleskopów, w tym Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA), czy Subaru Telescope. COSMOS obejmuje przy tym badania w zakresie fal radiowych, podczerwonych, widzialnych oraz rentgenowskich.
Korzystając z obserwacji w świetle widzialnym i podczerwonym badacze zidentyfikowali dwie grupy galaktyk - z tworzącymi się gwiazdami i takie, w którym gwiazdy przestały już powstawać. Z kolei analizę promieniowania radiowego i rentgenowskiego wykorzystali do detekcji supermasywnych czarnych dziur.
Musieli posłużyć się jednak sprytnym zabiegiem. Ponieważ siła sygnału pojedynczych galaktyk w stosunku do zakłóceń była zbyt niska ze względu na odległość, naukowcy połączyli dane wielu galaktyk, aby stworzyć obrazy ?galaktyki uśrednionej?.
Duża siła fal radiowych jak i promieni X emitowanych przez galaktyki bez formujących się nowych gwiazd wskazała na obecność supermasywnych czarnych dziur. Tego typu sygnał był jednocześnie znacznie słabszy w galaktykach, w których gwiazdy nadal się rodziły. Wyniki wskazują więc, że gwałtowne zatrzymanie powstawania gwiazd w galaktykach wczesnego wszechświata zbiega się w czasie z rosnącą aktywnością supermasywnych czarnych dziur.
Źródło PAP
Supermasywne czarne dziury wykryte we wczesnym wszechświecie (fot. National Science Foundation via Getty Images/Zdjęcie ilustracyjne)
https://www.tvp.info/60527329/przelomowe-odkrycie-miedzynarodowej-grupa-astronomow

Supermasywne czarne dziury wykryte we wczesnym wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inauguracja Silesian Space Valley
2022-06-03
Klaster technologii kosmicznych - Silesian Space Valley, któremu przewodniczy Legnicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, został powołany w piątek 3 czerwca 2022 roku we Wrocławiu.
Porozumienie, na mocy którego utworzono klaster, podpisano w piątek podczas odbywającego się we Wrocławiu Forum G2 (Gospodarka i Geopolityka). W skład nowej organizacji wchodzą, oprócz Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, firmy z branży kosmicznej i nowych technologii: SatRev, Saule Technologies, Columbus Energy i TUATARA.
Klaster ma pomóc firmom z tej branży w rozwoju. ?Klastry wzmacniają współpracę firm oraz dostawców, a także instytucji naukowych. Tylko wymiana wiedzy i doświadczeń kieruje nas w stronę rozwoju, dlatego przyłączyliśmy się do tego przedsięwzięcia" ? powiedział Grzegorz Zwoliński, prezes i współzałożyciel SatRev, spółki która buduje nanosatelity.
Ryszard Wawryniewicz, wiceprezes Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, podkreślił, że współpraca w ramach klastra ma wielką wartość. ?Kalifornia ma Dolinę Krzemową, a Dolny Śląsk będzie miał Dolinę Kosmiczną. Ta branża dopiero nabiera tempa i aż trudno nam sobie wyobrazić, jak potrzebna jest w codziennym życiu" ? powiedział Wawryniewicz.
Źródło PAP
SPACE24
Fot. LESS
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/polska/inauguracja-silesian-space-valley

Inauguracja Silesian Space Valley.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ICEYE: radarowa oferta dla Wojska Polskiego
2022-06-03.
Specjalizująca się w dostarczaniu satelitarnych zobrazowań radarowych spółka ICEYE zorganizowała w biurze warszawskiego oddziału dnia 1 czerwca 2022 r. śniadanie prasowe. Celem spotkania była prezentacja możliwości wywiadowczych, jakie Polska mogłaby w szybkim tempie oraz małym kosztem, we współpracy z ICEYE, pozyskać na własne potrzeby. Prezentacja odbyła się w kontekście wojny, która od lutego br. ma miejsce na terenach Ukrainy.
ICEYE to koncern specjalizujący się w stałym monitoringu Ziemi z wykorzystaniem radarowego obrazowania satelitarnego oraz zapewnianiu precyzyjnych danych m.in. na rzecz zwalczania skutków klęsk żywiołowych. Został on założony w 2014 r. przez Rafała Modrzewskiego i Pekkę Laurila, m.in. dlatego uznawany jest za polsko-fińską firmę. Wśród klientów firmy znajdują się różni odbiorcy państwowi (m.in. siły zbrojne Finlandii, Stanów Zjednoczonych, a także rządy Wielkiej Brytanii oraz Brazylii), którzy korzystają z konstelacji satelitów SAR należącej do ICEYE. Na całą sieć urządzeń z syntetyczną aperturą radarową obecnie składa się 21 instrumentów umieszczonych w przestrzeni kosmicznej.
Zobrazowania radarowe opisywanej firmy cechują się m.in. detekcją zmian powierzchniowych Ziemi zarówno w dzien?, jak i w nocy niezależnie od warunków pogodowych. Jest to niezwykle istotne, biorąc pod uwagę poziom zachmurzenia w regionie Europy Środkowo ? Wschodniej. ICEYE liczy obecnie ponad 400 pracowników, spośród których ponad 1/3 pochodzi z Polski. Dodatkowo centrum operacji satelitarnych funkcjonujące w polskim oddziale ICEYE w Warszawie, dlatego też 1 czerwca firma zorganizowała śniadanie prasowe, podczas którego przedstawiono możliwości wywiadowcze, jakie nasz kraj mógłby uzyskać dzięki współpracy.
W związku z sytuacją, jaka ma miejsce za naszą wschodnią granicą, firma ICEYE proponuje kompleksową ofertę obejmującą produkcję na potrzeby Polski konstelacji satelitów SAR wraz z segmentem naziemnym dla Narodowego Systemu Rozpoznania Satelitarnego. ICEYE zapewnia, że w razie oficjalnego zainteresowania ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej przedsiębiorstwo jest w stanie uzyskać pełną gotowość do wyniesienia pierwszych urządzeń w ciągu najbliższych 18 miesięcy. Pierwsza faza rozwoju takiej konstelacji opierałaby się na wystrzeleniu od 2 do 4 instrumentów o wadze 120 kg i rozdzielczości przestrzennej do 25 cm. Oprócz samych satelitów oferta zawiera także stworzenie stacji naziemnej w Polsce (również mobilnej) oraz przeprowadzenie szkolenia dla personelu.
Jesteśmy gotowi do współdziałania w zakresie dostarczenia już wysokorozdzielczych zobrazowań satelitarnych (...) Polska armia ma bardzo wysokie wymagania, jeśli chodzi o jakość zobrazowań, to my staramy się sprostać tym militarnym wymaganiom coraz bardziej. Już w tym momencie jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeby armii. Także jesteśmy gotowi do zaprezentowania rozwiązań w segmencie mikrosatelitów SAR. Jest to dostępne od zaraz, od ręki.
Witold Witkowicz, dyrektor zarządzający, członek zarządu ICEYE Polska
Jak opisuje firma ICEYE w swojej ofercie, polska konstelacja SAR to możliwość transferu wiedzy dla firm polskiego sektora kosmicznego i obronnego. Spółka jest w stanie dostarczyc? kompletna? infrastrukture? segmentu naziemnego dla Ministerstwa Obrony Narodowej, co umoz?liwiłoby polskim operatorom pełna? i przede wszystkim niezalez?na? kontrolę nad satelitami oraz pozyskanymi przez nie danymi. Otworzyłoby to takz?e szereg moz?liwos?ci dla krajowych os?rodko?w akademickich i instytuto?w badawczych oraz dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej, jako potencjalnego partnera dla ICEYE.
Polska nie posiada obecnie funkcjonujących własnych satelitów zobrazowania (zarówno obrazowego, radarowego oraz sygnałowego), a sytuacja na Ukrainie pokazuje, jak istotnym elementem obrony narodowej są dane pozyskane w taki sposób. Według firmy jest to atrakcyjne rozwiązanie ze strony finansowej, gdyż koszty utrzymania konstelacji radarowej są nieporównywalnie mniejsze, względem sieci urządzeń z optyczną aperturą. Dochodzi do tego także możliwość obserwacji Ziemi bez względu na warunki pogodowe, co w przypadku urządzeń optycznych jest sporym problemem, biorąc pod uwagę, że niebo nad Polską jest w większości czasu w roku po prostu zachmurzone.
Wymaga to jednak większego zaangażowania ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej, ponieważ zespół osób, jaki miałby być zaangażowany w prowadzenie współpracy, musi być po pierwsze odpowiednio przeszkolony. Wydłużenie decyzji o skorzystaniu z proponowanej technologii powoduje tylko odłożenie w czasie rozpoczęcia prawie 2-letniego harmonogramu, którego na końcu zakłada osiągnięcie operacyjności wyniesionych urządzeń.
Dostawca danych SAR wykazał się pełną skutecznością w dostarczeniu zleconych do tej pory zobrazowań (m.in. dla Narodowego Biura Rozpoznania USA), dlatego jest to okazja dla naszego kraju do stworzenia możliwości radarowych, które będą stanowić jeden z kluczowych elementów dla obrony Polski i wzmacniania świadomości sytuacyjnej.
Opracowanie: ICEYE\Space24.pl
Fot. ICEYE [iceye.com]
SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/iceye-radarowa-oferta-dla-wojska-polskiego

ICEYE radarowa oferta dla Wojska Polskiego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CN Kopernik poprowadzi webinarium dla nauczycieli. Tematem zobrazowania satelitarne
2022-06-03.
Centrum Nauki Kopernik zaprasza na bezpłatne webinarium dla nauczycieli pt. "Satelitarne obrazy Ziemi: materiały na lekcje, kariera na przyszłość". Wydarznie odbędzie się dnia 07.06.2022 r. o godz. 18 w formie online.
Centrum Kopernik swoją ofertę kieruje do nauczycieli wprowadzających tematykę kosmiczną na zajęciach z geografii, biologii bądź Wiedzy o Społeczeństwie. Webinarium organizowane przez Centrum Nauki Kopernik we współpracy z Centrum UNEP/GRID-Warszawa dla dydaktyków klas 7-8, a jego celem jest przybliżenie korzyści wynikających z satelitarnych obserwacji Ziemi. Odbędzie się 7 czerwca o godz. 18:00.
Satelitarne obserwacje Ziemi to bardzo dynamicznie rozwijający się sektor gospodarki w Polsce i na świecie. O obecnym kształcie i przyszłości tego sektora opowiedzą specjaliści z UNEP/GRID (organizacji realizującej program środowiskowy ONZ) oraz ekspert z gliwickiej firmy kosmicznej ? KP Labs.
Organizator informuje, że podczas webinarium będą poruszone następujące zagadnienia:
?    czym są satelitarne obserwacje Ziemi?
?    kto pracuje w sektorze satelitarnych obserwacji Ziemi. Jakie to są zawody? Nad czym pracują?
?    jakich kompetencji brakuje młodym osobom, które wiążą przyszłość z tym sektorem
?    po co nauczycielom rozeznanie w tym, co się dzieje na rynku pracy?
?    w jaki sposób wplatać tematykę satelitarnych obserwacji Ziemi do lekcji?
?    o przydatnych do tego narzędziach.
Na webinarium zaprasza się przede wszystkim nauczycieli i edukatorów oraz osoby zajmujące się doradztwem zawodowym dla uczniów.
Więcej informacji
Źródło: Centrum Nauki Kopernik
Fot. Centrum Nauki Kopernik

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/cn-kopernik-poprowadzi-webinarium-dla-nauczycieli-tematem-zobrazowania-satelitarne

CN Kopernik poprowadzi webinarium dla nauczycieli. Tematem zobrazowania satelitarne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa Światowe Kongresy Kopernikańskie w Polsce
2022-06-03. KM.MNIE
W 2023 r. z okazji 550 rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika planowane są niezależnie do siebie dwa Światowe Kongresy Kopernikańskie. Jeden zostanie zorganizowany przez uczelnie i Instytut Historii Nauki PAN, drugi ? przez Akademię Kopernikańską, która ma powstać na mocy ustawy procedowanej właśnie w parlamencie.
Pod koniec maja biuro prasowe Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu podało, że rozstrzygnięto konkurs na logo i identyfikację wizualną Światowego Kongresu Kopernikańskiego. To wydarzenie współorganizowane przez Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie i Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.
W parlamencie trwają prace nad prezydencką ustawą o Akademii Kopernikańskiej. Jednym z zadań akademii ma być organizowanie co pięć lat Światowego Kongresu Kopernikańskiego, czyli konferencji pod takim samym tytułem jak ta planowana przez UMK, UJ, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie i Instytut Historii Nauki PAN.
Konferencja Akademii Kopernikańskiej ma trwać trzy dni (19-21 lutego 2023 r.) i odbywać się tylko w Toruniu. Jej celem - jak podano w ustawie - ma być wymiana informacji, doświadczeń i wyników najnowszych innowacyjnych badań naukowych z ostatnich pięciu lat z zakresu astronomii, ekonomii oraz medycyny.
Z kolei kongres organizowany przez uczelnie i PAN odbywać się będzie od lutego do września 2023 r. w Toruniu, Krakowie i Olsztynie. Jak podało biuro prasowe UMK, w każdym z miast prowadzone będą sekcje tematyczne.
Kongres organizowany przez PAN i uczelnie
Do Krakowa zaproszeni zostaną ekonomiści, filozofowie oraz badacze historii tych dyscyplin. Olsztyńskie obrady będą poświęcone biografii Kopernika, ze szczególnym uwzględnieniem jego wykształcenia i okresu warmińskiego w jego życiu.
Toruńska część kongresu zgromadzi kulturoznawców, literaturoznawców i historyków sztuki zainteresowanych miejscem wielkiego astronoma w szeroko rozumianej kulturze pamięci, a także historyków astronomii i nauk medycznych. Oficjalne otwarcie obrad zaplanowano na 19 lutego 2023 r. ? w dniu 550. urodzin Mikołaja Kopernika ? wynika z informacji przekazanych przez UMK.
Oznacza to, że dwa niezależnie od siebie organizowane kongresy naukowe o takiej samej nazwie mogą rozpocząć się tego samego dnia i w tym samym mieście.
W ubiegłym tygodniu sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży opowiedziała się przeciw odrzuceniu ustawy o Akademii Kopernikańskiej. Wcześniej Senat przyjął uchwałę, w której opowiada się za odrzuceniem tej ustawy. Sejmowa komisja nie poparła uchwały Senatu.
Prace w Sejmie i Senacie

Sprawozdanie z prac komisji zaplanowano na najbliższe posiedzenie Sejmu, które odbędzie się 8-9 czerwca. Kancelaria Prezydenta RP poproszona przez o komentarz, czy kongres, którego identyfikację wizualną ostatnio ogłoszono, to inne wydarzenie, niż to, które jest zaplanowane w ustawie o Akademii Kopernikańskiej, napisała: ?W związku z faktem, iż prace legislacyjne nad ww. ustawą nie zostały jeszcze zakończone ? ustawa nie weszła w życie ? a także mając na uwadze, że podmiot do organizacji Światowego Kongresu Kopernikańskiego został wyraźnie wskazany w ustawie, nie można przyjąć, iż wskazywane ogłoszenie przez Uniwersytet Mikołaja Kopernika identyfikacji wizualnej Światowego Kongresu Kopernikańskiego stanowi wykonanie ustawy o Akademii Kopernikańskiej?.
Kancelaria Prezydenta RP przypomniała, że zgodnie z ustawą o Akademii Kopernikańskiej uchwaloną przez Sejm 28 kwietnia raz na pięć lat będzie organizowany Światowy Kongres Kopernikański.

Organizatorem Kongresu będzie Akademia Kopernikańska. ? Biorąc pod uwagę rozmiar, charakter, a także czas, w którym organizowane jest to wydarzenie, ustawa zawiera szczegółowe przepisy mające na celu stworzenie warunków umożliwiających właściwą organizację pierwszego Światowego Kongresu Kopernikańskiego ? dodano.
Dziedzictwo Kopernika
Patron obu kongresów, Mikołaj Kopernik, urodził się 19 lutego 1473 r. w Toruniu, zmarł 24 maja 1543 r. we Fromborku.
W 1541 r. Kopernik oddał do druku swoje najsłynniejsze dzieło ?De Revolutionibus?, które ukazało się ostatecznie w 1543 r. pod tytułem ?De revolutionibus orbium coelestium?.
W tym sześciotomowym opracowaniu Kopernik przedstawił m.in. teorię heliocentryczną budowy Układu Słonecznego, według której to Ziemia i inne planety krążą wokół Słońca, a nie, jak zakładała teoria geocentryczna, Słońce z planetami wokół Ziemi.
Poza astronomią Kopernik zajmował się medycyną, prawem, ekonomią oraz pracą administracyjną m.in. zakładając pod Olsztynem kolejne wsie i nadając chłopom ziemie.
źródło: PAP
W 2023 r. minie 550 lat od narodzin Kopernika (fot. arch.PAP/Tytus Żmijewski)
https://www.tvp.info/60548158/dwa-swiatowe-kongresy-kopernikanskie-w-polsce

Dwa Światowe Kongresy Kopernikańskie w Polsce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O życiu i dokonaniach polskiego astronoma ? konferencja ,,Kopernik na Ziemi Lubawskiej?
2022-06-03.
Podczas międzynarodowej konferencji poświęconej upowszechnianiu wiedzy o działalności najbardziej znanego na świecie Polaka głos zabrali najwybitniejsi eksperci w zakresie historii nauki i postaci Mikołaja Kopernika.
Międzynarodowa konferencja ,,Kopernik na Ziemi Lubawskiej? odbyła się 3 czerwca 2022 roku w Lubawskim Centrum Aktywności Społecznej w Lubawie. Historycy nauki, astronomowie, pasjonaci astronomii oraz uczniowie i mieszkańcy uczestniczyli w wykładach poświęconych dokonaniom i życiu Mikołaja Kopernika. Fundacja Nicolaus Copernicus od 8 lat organizuje konferencje, których celem jest upowszechnianie wiedzy dotyczącej działalności najsłynniejszego w historii Polaka.
,, Konferencja ta jest najważniejszym etapem przygotowań do obchodów 550 urodzin Mikołaja Kopernika przypadających w 2023 roku.
Robert Szaj, dyrektor TVP Nauka, Fundacja Nicolaus Copernicus
W Lubawskim Centrum Aktywności Społecznej w Lubawie zebrało się wielu naukowców, ekspertów i pasjonatów astronomii i historii. Słuchaczami wykładów była również młodzież z okolicznych szkół podstawowych. Konferencja transmitowana była na żywo w Internecie na mediach społecznościowych i kanale YouTube Fundacji Nicolaus Copernicus. Centrum Aktywności Społecznej w Lubawie zostało udostępnione dzięki uprzejmości burmistrza Lubawy ? Marcina Radtke.
,, Postać Mikołaja Kopernika jest kluczowa dla historii Lubawy.
Marcin Radtke, burmistrz Miasta Lubawa
Podczas konferencji wykład o dokonaniach i życiu Kopernika na Ziemi Lubawskiej wygłosił doktor Jerzy Sikorski, wybitny badacz historii polskiego astronoma. To właśnie w Lubawie Mikołaj Kopernik podjął decyzję o publikacji dzieła ,,De revolutionibus orbium coelestium" (,,O obrotach sfer niebieskich?). Gdyby nie letnie spotkania w 1539 w lubawskim zamku świat nigdy nie usłyszałby o odkryciach polskiego astronoma.
,, Lubawa jest istotna w życiu Mikołaja Kopernika.
Dr Jerzy Sikorski
Pośród gości konferencji znaleźli się również prof. dr hab. Jarosław Włodarczyk z Instytutu Historii Nauki PAN (IHN PAN) w Warszawie, dr Maciej Jasiński z IHN PAN, prof. Jarosław Włodarczyk z IHN PAN, prof. Andrzej Niedzielski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. dr hab. Leszek Błaszkiewicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz reżyser i twórca filmowy Michał Juszczakiewicz z Fundacji Nicolaus Copernicus.
W czerwcu w lubawskim kinie odbędzie się premiera filmu ,,Tajemnice ekonomii Kopernika?. Film będzie następnie prezentowany w wielu kinach w całej Polsce.
Konferencję wraz z Fundacją współorganizował Samorząd Miasta Lubawa i Instytut Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk. Konferencje kopernikańskie odbywają się dzięki wsparciu finansowemu Samorządu Miasta Lubawa, Ministerstwa Edukacji i Nauki w ramach programu ?Społeczna Odpowiedzialność Nauki? oraz Narodowego Instytutu Wolności w ramach programu NOWE FIO.
https://nauka.tvp.pl/60566064/o-zyciu-i-dokonaniach-polskiego-astronoma-konferencja-kopernik-na-ziemi-lubawskiej

O życiu i dokonaniach polskiego astronoma ? konferencja ,Kopernik na Ziemi Lubawskiej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możesz zobaczyć gołym okiem aż pięć planet Układu Słonecznego. Taka koniunkcja to parada planet
2022-06-03. Radek Kosarzycki
W tym miesiącu miłośnicy obserwacji nocnego nieba będą mieli prawdziwą ucztę - koniunkcję planet. Spoglądając tuż przed świtem w kierunku południowo-wschodnim, bez żadnego teleskopu będą mogli naraz zobaczyć wszystkie planety Układu Słonecznego widoczne gołym okiem. W zasięgu wzroku znajdą się jednocześnie Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn.
Jakby tego było mało, podczas tegorocznej koniunkcji planet, zupełnym przypadkiem wszystkie ciała niebieskie ustawiły się tak, że patrząc od lewej strony będziemy widzieć je w kolejności zgodnej z rosnącą odległością od Słońca. Pierwszy po lewej będzie Merkury, potem Wenus, Mars, Jowisz i na końcu najodleglejszy Saturn.
Korzystając z okazji można przypomnieć o jakich odległościach mowa.
?    Merkury - 58 mln km
?    Wenus - 108 mln km
?    Mars - 228 mln km
?    Jowisz - 778 mln km
?    Saturn - 1 433 mln km
Taka koniunkcja planet, choć ich układ będzie cały czas się zmieniał, będzie widoczna mniej więcej przez cały czerwiec. Ale dwie daty wydają się szczególnie atrakcyjne do obserwacji.
3 czerwca wszystkie planety pojawią się w najbardziej zwartej grupie. Wszystkie pięć planet będzie zajmowało obszar rozciągający się w poziomie na 91 stopni. W kolejnych dniach koniunkcji planety będą się powoli oddalać od siebie. Problem jednak w tym, że na początku czerwca Merkury będzie pojawiał się nad horyzontem wraz ze Słońcem, przez co niebo będzie już jasne i dostrzeżenie wszystkich pięciu planet na nim będzie trudne. Lepiej nastawić się na obserwacje pod koniec miesiąca.
27 czerwca do koniunkcji planet dołączy cienki sierp Księżyca, który będzie widoczny na niebie między Wenus a Marsem, czyli w sumie tam, gdzie powinna znajdować się Ziemia. Jeżeli przyjmiemy, że Księżyc tego dnia zastępuje w tym spektaklu naszą planetę, to mamy pięć pierwszych planet Układu Słonecznego niemal w jednej linii.
Koniunkcja planet: co w tym takiego wyjątkowego?
Warto zapamiętać powyższe odległości i przypomnieć sobie o nich patrząc na koniunkcję planet na nocnym niebie. Wbrew pozorom nie jest bowiem tak, że najjaśniejsza planeta to ta najbliższa nam, a najsłabiej świecąca to ta najdalsza. Jakby nie patrzeć Saturn znajduje się kilkadziesiąt razy dalej od nas niż Merkury czy Wenus, ale jednocześnie jest kilkadziesiąt razy od niego większy. Patrząc zatem na pozorną płaszczyznę nocnego nieba, wszystkie te planety będą wydawały się równo od nas odległe. Wiedza o tym, z jakimi odległościami mamy do czynienia doda temu doświadczeniu nieco więcej głębi.
Co więcej, po raz ostatni koniunkcja pięciu planet na raz widoczna była w grudniu 2004 roku. Skoro tak rzadko można uchwycić taki widok, może lepiej skorzystać.
Niebo 24 czerwca 2022 r. o godzinie 4:20
https://spidersweb.pl/2022/06/koniunkcja-planet-2022-czerwiec.html

 

Możesz zobaczyć gołym okiem aż pięć planet Układu Słonecznego. Taka koniunkcja to parada planet.jpg

Możesz zobaczyć gołym okiem aż pięć planet Układu Słonecznego. Taka koniunkcja to parada planet2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łazik Perseverance sfotografował niezwykłe zjawisko na Marsie. Czym są diabełki pyłowe?

2022-06-03. Filip Mielczarek

Należący do NASA łazik Perseverance uwiecznił na filmie poklatkowym niezwykłe zjawisko, które od lat fascynuje astronomów. Diabełki pyłowe to mini-tornada. Może to wydać się dziwne, ale uratowały one i jednocześnie uśmierciły marsjańskie misje.

Diabełki pyłowe to bardzo ciekawe zjawisko, które może być zarówno piękne jak i niebezpieczne dla mieszkańców naszej planety. Tymczasem dla robotów eksplorujących powierzchnię Czerwonej Planety dotychczas okazały się zbawienne. Dzięki niemu udało się uratować dwie misje marsjańskich łazików NASA.
Amerykańska Agencja Kosmiczna opublikowała właśnie film poklatkowy wykonany przez łazik Perseverance, który już od ponad roku realizuje historyczne badania Marsa. Mają zaowocować one odkryciem śladów niegdyś istniejącego tam życia, a może nawet i obecnie. Robot niemal bez przerwy wykonuje zdjęcia swojego otoczenia.
Niedawno udało mu się zarejestrować diabełki pyłowe, przetaczające się bardzo blisko niego. Chociaż na Marsie są to dość częste zjawiska, uwiecznienie ich na obrazach nie należy do łatwych. Naukowcy zamierzają w najbliższym czasie wykonać najlepsze w historii obrazy diabełków, by dzięki nim lepiej poznać i zrozumieć ich funkcjonowanie w warunkach marsjańskich.
Diabełki pyłowe różnią się od tych z Ziemi
Diabełki pyłowe, podobnie jak ma to miejsce na Ziemi, powstają w wyniku dużych różnic temperatur występujących na małym obszarze. Ziarenka pyłu i dwutlenku węgla nagrzewają się od promieni słonecznych, a napływ chłodniejszego powietrza sprawia, że dochodzi do dużych różnic temperatury. To idealne warunki do powstania diabełków pyłowych.
Zdarzało się w przeszłości, że grupa takich powietrznych wirów opanowała duży obszar i podniosła z powierzchni pył, który zawiewany był na roboty NASA. To skutkowało nie tylko odcięciem ich paneli solarnych od promieni słonecznych, ale również uszkodzeniem elektroniki. Właśnie w taki sposób nieoczekiwanie zakończyła się misja łazika Opportunity. Co prawda, w jego przypadku była to globalna burza pyłowa, ale efekt jest taki sam.
Diabełek pyłowy uratował marsjański łazik Spirit
Jednak diabełki pyłowe mogą też pomóc misji, jak było to w przypadku łazika Spirit. Jego panele były pokryte pyłem, ale przetaczający się blisko robota diabełek pyłowy całkiem nieoczekiwanie usunął pył z paneli solarnych i sprawił, że do łazika zaczęła docierać energia elektryczna.
Tymczasem łazik Perseverance nie musi się obawiać o braki w energii, ponieważ zasilany jest generatorem termoelektrycznym, ale diabełki mogą utrudnić wykonywanie zadań i przeprowadzanie eksperymentów. Zupełnie inaczej jest jednak w przypadku helikoptera, którego loty mogą zakończyć się katastrofą, jeśli w trakcie nich pojawią się takie zjawiska.
Globalne burze pyłowe, do których dochodzi co jakiś czas na Marsie, zawdzięczają swoje powstanie właśnie m.in. diabełkom pyłowym. Tysiące ich unosi pył wysoko ponad powierzchnię i na przestrzeni miesięcy atmosferyczne wiatry rozprowadzają go po całej planecie. Dlatego chociaż te zjawiska są dobrze poznane na Ziemi, zupełnie inaczej jest w przypadku Marsa.

Łazik Perseverance uwiecznił na zdjęciach diabełka pyłowego /NASA/DLR /materiały prasowe
INTERIA
 
Perseverance sees dust devil churning on Mars
https://www.youtube.com/watch?v=8FFHTDdlXoQ
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-lazik-perseverance-sfotografowal-niezwykle-zjawisko-na-marsi,nId,6067395

Łazik Perseverance sfotografował niezwykłe zjawisko na Marsie. Czym są diabełki pyłowe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda kosmiczna DAVINCI wrzuci próbnik w atmosferę Wenus. Potem czas na twarde lądowanie
2022-06-03. Radek Kosarzycki
W połowie 2031 roku, podczas trzeciego już przelotu w pobliżu drugiej planety od Słońca, wysłana z Ziemi sonda kosmiczna wrzuci próbnik w atmosferę Wenus. To będzie istny punkt kulminacyjny trwającej dwa lata misji.
W trakcie lotu przez atmosferę ów lądownik wyposażony w pięć instrumentów naukowych pozwoli z bliska zbadać skład chemiczny atmosfery i poznać panujące w niej warunki. Kiedy już lądownik przebije się przez chmury, na wysokości ok. 35 km nad powierzchnią zacznie fotografować powierzchnię planety. Zbliżając się do powierzchni regionu Alpha Regio próbnik zrzucony przez sondę DAVINCI będzie wykonywał coraz dokładniejsze zdjęcia tego górzystego regionu planety. Wszystkie zbierane przez sondę dane będą na bieżąco przekazywane na pokład sondy, która z kolei będzie przekazywała je na Ziemię.
Przebieg misji DAVINCI
Według planu w toku swojej misji sonda DAVINCI zbliży się do Wenus trzy razy. Pierwszy przelot w pobliżu Wenus planowany jest sześć i pół miesiąca po starcie z Ziemi. Podczas każdego bliskiego przelotu instrumenty zainstalowane na pokładzie sondy będą badały chmury planety w zakresie ultrafioletowym, analizując ich zmiany w czasie, ale także poszukując tajemniczych związków (fosforowodór) pochłaniających promieniowanie ultrafioletowe w atmosferze planety.
Podczas dwóch pierwszych przelotów sonda zbierze ponad 60 gigabitów danych o atmosferze planety, jednocześnie przygotowując się do najważniejszego trzeciego przelotu w jej pobliżu. To właśnie podczas tego przelotu w atmosferę planety zostanie wypuszczony próbnik Descent Sphere, który od razu po odłączeniu się od sondy zacznie z bliska przyglądać się atmosferze, chmurom, a w końcu powierzchni planety.
Niemal dokładnie dwa lata po starcie z Ziemi próbnik zrzucony przez sondę DAVINCI wtargnie w atmosferę Wenus na wysokości około 120 km nad powierzchnią. Po wstępnym wyhamowaniu i odrzuceniu osłony termicznej na wysokości około 67 km uruchomione zostaną wszystkie instrumenty naukowe, które pozwolą zbadać otaczające sondę gazy atmosferyczne. Jednocześnie kamery będą wykonywały zdjęcia zbliżającej się powierzchni. Opadanie może potrwać w gęstej wenusjańskiej atmosferze nawet godzinę, dlatego naukowcy spodziewają się setek zdjęć powierzchni w każdej możliwej skali.
Co do zasady, podczas lotu przez atmosferę wszystkie dane bezpośrednio będą przekazywane na pokład sondy kosmicznej DAVINCI, skąd następnie trafią one na Ziemię. Misja lądownika tymczasem zakończy się wraz z momentem lądowania na powierzchni Wenus, która nie jest przyjaznym miejscem, nie tylko dla ludzi, ale także dla sond kosmicznych. Badacze z Centrum Kosmicznego Goddarda przyznają, że lądowanie na powierzchni nie będzie należało do miękkich. Sonda uderzy w powierzchnię Wenus z prędkością pionową rzędu 12 metrów na sekundę. Jeżeli przetrwa lądowanie, to instrumenty będą w stanie nadawać przez maksymalnie 18 minut.
Kiedy będziemy świadkami tego spektaklu?
Jeżeli w najbliższych latach naukowcy nie napotkają żadnych problemów, sonda wystartuje z Ziemi w czerwcu 2029 roku, a dwa lata później będziemy świadkami wejścia próbnika w atmosferę planety.

The DAVINCI Mission to Venus
https://www.youtube.com/watch?v=ETm-hildOo4

https://spidersweb.pl/2022/06/davinci-lot-przez-atmosfere-wenus.html

Sonda kosmiczna DAVINCI wrzuci próbnik w atmosferę Wenus. Potem czas na twarde lądowanie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szef Roskosmosu obrzucał Amerykanów błotem. Teraz chce wysłać kosmonautkę w kosmos Crew Dragonem
2022-06-03. Radek Kosarzycki
Jeżeli myśleliście, że rozwód rosyjskiego sektora kosmicznego z zachodnim jest już ostateczny, to najprawdopodobniej się myliliście. To, co się dzieje w oficjalnych komunikatach i mało dyplomatycznych wypowiedziach szefa Roskosmosu to jedno, to co się dzieje na nieco niższym poziomie współpracy to zupełnie inna rzecz.
Dmitrij Rogozin przez cały marzec i kwiecień bezustannie obrzucał błotem to Amerykanów, to astronautów amerykańskich, to SpaceX, to Elona Muska. Jego prostackie tyrady zdawały się nie mieć końca. Jak się jednak okazało w maju Rogozin nieco przycichł i zniknął z pierwszych stron portali informacyjnych. Wydawało się, że wraz z lądowaniem statku Sojuz, na którego pokładzie znajdował się amerykański astronauta Mark Vande Hei zakończyła się także współpraca w zakresie wynoszenia amerykańskich astronautów w przestrzeń kosmiczną. Możliwe jednak, że było to błędne założenie.
Rosjanka nadal szkoli się do lotu amerykańskim statkiem
Jak donosi portal ArsTechnica wszystko wskazuje na to, że podczas wrześniowego załogowego lotu Crew-5 na pokład stacji kosmicznej, na pokładzie statku Crew Dragon znajdzie się rosyjska kosmonautka Anna Kikina. Sojuzem natomiast na stację kosmiczną poleci amerykański astronauta Frank Rubio. Owszem, jeszcze przed wybuchem wojny Rosji z Ukrainą plan był taki, aby od czasu do czasu Rosja i Stany Zjednoczone wymieniały się pojedynczymi miejscami na pokładzie swoich statków kosmicznych. Fakt, że z tego programu nie zrezygnowano w ciągu ostatnich kilku miesięcy może jednak zaskakiwać.
Do września wszystko może się zmienić
Aktualnie tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć co się wydarzy w ciągu najbliższych kilku miesięcy, przez co wszystkie opcje są wciąż aktualne. Nie wiadomo czy Rosja wycofa się z Ukrainy, czy też przypuści nowy atak. Nie wiadomo czy na Kremlu nie dojdzie do przewrotu. Nie wiadomo czy konflikt nie rozleje się także na inne kraje. Każdy z tych aspektów będzie miał bezpośredni wpływ an relacje między oboma krajami a tym samym na relacje między obiema agencjami kosmicznymi.
Menedżer projektu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przyznaje, że stara się utrzymać rosyjsko-amerykańską współpracę w przestrzeni kosmicznej tak długo, jak tylko się da. Ostatecznie jednak realizacja lotów będzie zależała od polityków w obu krajach, którzy będą musieli zatwierdzić loty zagranicznych astronautów na swoich statkach lub nie.
https://spidersweb.pl/2022/06/crew-dragon-rosyjska-astronautka-anna-kikina.html

Szef Roskosmosu obrzucał Amerykanów błotem. Teraz chce wysłać kosmonautkę w kosmos Crew Dragonem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, naprawdę nie da się wyrzucić astronauty na orbitę bez rakiety
2022-06-03. Radek Kosarzycki
Od niemal dziesięciu lat specjaliści z firmy SpinLaunch starają się zbudować działo, które będzie w stanie bez udziału rakiety wystrzeliwać satelity prosto na orbitę okołoziemską. Co więcej, firma jest już całkiem blisko osiągnięcia swojego celu. Należy jednak pamiętać, że satelity to jedno, a ludzie to coś zupełnie innego.
O projekcie SpinLaunch wspominaliśmy już nie raz. Ładunek przeznaczony do wystrzelenia na orbitę umieszczany będzie w specjalnej elektrycznie napędzanej centryfudze znajdującej się w komorze próżniowej. Rozpędzając się po okręgu, ładunek rozpędza się do 8000 km/h, a następnie otwiera się fragment centryfugi i ładunek niczym pocisk wyrzucany jest długą tubą w górne warstwy atmosfery.
W ubiegłym roku, po rozpędzeniu do około 20 proc. tej prędkości maksymalnej specjalistom ze SpinLaunch udało się wysłać ładunek na wysokość 10 kilometrów. Warto jednak wspomnieć, że jest to urządzenie testowe i trzykrotnie mniejsze od docelowego, choć jednocześnie już teraz wyższe od Statui Wolności.
Aktualnie SpinLaunch przewiduje, że docelowe urządzenie zdolne do wynoszenia na orbitę ładunków o masie do 200 kg będzie gotowe do pracy już w 2025 roku.
200 kilogramów? Na orbitę? To może ludzi też można wystrzelić na orbitę? Nie byłoby trzeba ich szkolić do obsługi Crew Dragona, Starlinera czy Sojuza. Sadzamy ich na krzesełko, rozpędzamy w centryfudze i hop na orbitę.
Takie pytanie padło ostatnio podczas wizyty dziennikarzy po siedzibie SpinLaunch. Autorką pytania była dziennikarka magazynu New Scientist.
Nic z tego. Ludzi zapraszamy do rakiet
Dokładnie tak jak w przypadku samochodów, to nie tyle prędkość zabija, co przyspieszenie. W przypadku samochodów zazwyczaj dotyczy to ujemnego przyspieszenia w momencie uderzenia w przeszkodę, w przypadku działa wystrzeliwującego ładunki na orbitę, siła odśrodkowa w momencie rozpędzania zamieniłaby człowieka w mokrą plamę. Wyobraźmy sobie z resztą, że jesteśmy na końcu centryfugi widocznej na animacji powyżej, a na pewno uświadomimy sobie, że nie jest to środek transportu dla ludzi.
W sumie szkoda, że nie ma jak na razie żadnego urządzenia, którym można by było wysłać ludzi w przestrzeń kosmiczną bez udziału rakiet. Jakby nie patrzeć, wszystkie badania wskazują, że rakiety naprawdę skutecznie zanieczyszczają górne warstwy atmosfery. Gdyby zatem dało się jakiś statek wysłać w przestrzeń kosmiczną np. po rozpędzeniu na jakimś torze magnetycznym... cóż, to już pieśń odległej przyszłości.
Flight Test #8 ? With Camera Onboard
https://www.youtube.com/watch?v=qEVD9k2GLXk
https://www.youtube.com/watch?v=qEVD9k2GLXk
https://www.youtube.com/watch?v=TGO4LtCctTk

https://spidersweb.pl/2022/06/spinlaunch-nie-dla-astronautow.html

Nie, naprawdę nie da się wyrzucić astronauty na orbitę bez rakiety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spektakularny start rakiety Saturn V z Apollo 11 w spowolnieniu

2022-06-04. Filip Mielczarek

Każdy start najpotężniejszej rakiety w historii ludzkości, czyli amerykańskiej Saturn V, był spektakularny. Jeszcze bardziej oszałamiająco wygląda on jednak w spowolnieniu, w 500 klatkach na sekundę.


Jason Major z Lights in the Dark opublikował na swoim profilu na Twitterze piękny materiał filmowy wykonany 16 czerwca 1969 roku. Prezentuje on start rakiety Saturn V z misją Apollo 11 na Księżyc.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo w sieci pełno jest takich filmów, gdyby nie fakt, że skupiono się na nim na samych potężnych silnikach rakiety, a mianowicie Aerojet Rocketdyne F-1. Wydobywające się z nich chmury ognia i dymu rozprzestrzeniają się z hipnotyzującą prędkością 500 klatek na sekundę, czyli w dużym spowolnieniu.
Start misji Apollo 11 w 500 klatkach na sekundę
Dzięki temu można skupić się na niedostrzegalnych zwykle szczegółach. Trzeba przyznać, że ten materiał to prawdziwe złoto i gratka dla entuzjastów rakiet czy całego przemysłu kosmicznego. Jason Major napisał, że cały film nakręcono za pomocą 16-milimetrowej kamery filmowej E-8.
Na paliwie z Saturn V można 800 razy objechać Ziemię
W globalnej sieci, od jakiegoś czasu krąży również inne, nieco dłuższe nagranie startu pojazdu Apollo 11 wraz z rakietą Saturn V. Zostało ono wykonane kamerą E72 i prezentuje szerszy kadr na to wydarzenie. NASA z okazji ostatnich 50. rocznic misji w ramach programu Apollo, odświeżyła wiele zdjęć i filmów z tych pionierskich podróży.
Rakieta Saturn V miała 111 metrów wysokości, czyli ok. 36 pięter, i ważyła 2,8 miliona kilogramów, gdy była w pełni zatankowana do startu. Rakieta wygenerowała oszałamiające 34,5 miliona niutonów (7,6 miliona funtów) ciągu podczas startu, czyli więcej niż 85 zapór Hoovera. Jeśli porównać to do spalania zwykłego samochodu (ok. 8 litrów na 100 kilometrów), to na całym paliwie Saturn V można objechać naszą planetę aż 800 razy.
INTERIA


 Start rakiety Saturn V z misją Apollo 11 /NASA /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-spektakularny-start-rakiety-saturn-v-z-apollo-11-w-spowolnie,nId,6071635

Spektakularny start rakiety Saturn V z Apollo 11 w spowolnieniu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny lot turystyczny Blue Origin już dzisiaj
2022-06-04.
Już w sobotę, o godzinie 15:00 polskiego czasu z prywatnego portu kosmicznego w zachodnim Teksasie wystartuje misja NS-21. W kapsule zainstalowanej na szczycie rakiety New Shepard prosto nad linię Karmana poleci kolejna szóstka turystów kosmicznych.
Relacja z przygotowań do lotu oraz z samego trwającego kilkanaście minut lotu rozpocznie się na stronie Blue Origin, oraz w oknie poniżej o godzinie 14:00. Jak we wszystkich poprzednich lotach tego typu, rakieta New Shepard wyniesie kapsułę na wysokość 85 km. Mniej więcej na tej wysokości kapsuła oddzieli się od rakiety i jeszcze przez jakiś czas będzie kontynuowała lot w górę, osiągając apogeum lotu na wysokości ponad 100 kilometrów. Oznacza to tym samym przekroczenie umownej granicy kosmosu, tzw. linii Karmana. Tam też załoga będzie mogła przez kilka minut cieszyć się stanem nieważkości. Po osiągnięciu maksymalnej wysokości kapsuła i rakieta zaczną opadanie ku Ziemi. W około 9 minut po starcie rakieta New Shepard powinna bezpiecznie wylądować na specjalnym lądowisku. Kapsuła z załogą opadając na spadochronie wyląduje kilka minut po niej.
Blue Origin jak na razie jedynym regularnym kosmicznym operatorem turystycznym
W 2021 roku turystyka kosmiczna stała się rzeczywistością. W kosmos poleciał statek VSS Unity należący do Virgin Galactic, rakieta i kapsuła New Shepard należąca do Blue Origin, a nawet Crew Dragon należący do SpaceX jeden raz zabrał turystów (choć jeżeli uwzględnimy lot na ISS w ramach misji Ax-1, to będą dwa).
Różnica pomiędzy SpaceX/Virgin Galactic a Blue Origin jest taka, że tylko ta ostatnia firma wyszła poza jeden lot. Dzisiejszy lot New Sheparda to piąty lot turystyczny realizowany przez Blue Origin. Poprzednie loty odbyły się w lipcu, październiku, grudniu 2021 oraz w marcu 2022 roku.
W składzie dzisiejszej załogi znajdzie się m.in. 26-letnia Katya Echazarreta, popularyzatorka nauki, która będzie najmłodszą Amerykanką w przestrzeni kosmicznej oraz pierwszą kobietą urodzoną w Meksyku, która dotarła w przestrzeń kosmiczną. Oprócz niej na pokładzie znajdzie się też Evan Dick, inżynier i inwestor, który? już w grudniu miał okazję polecieć sobie na w przestrzeń kosmiczną New Shepardem. Widocznie mu się spodobało.
https://www.pulskosmosu.pl/2022/06/04/kolejny-lot-turystyczny-blue-origin-juz-dzisiaj/

Kolejny lot turystyczny Blue Origin już dzisiaj.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki ALMA ujawniono nieznaną strukturę w galaktyce
2022-06-04.
Zespół astronomów po raz pierwszy odkrył słabą emisję radiową obejmującą olbrzymią galaktykę z energetyczną czarną dziurą w centrum. Emisja radiowa pochodzi z gazu, który jest wytwarzany bezpośrednio przez centralną czarną dziurę. Wyniki uzyskano dzięki obrazowaniu o wysokim zakresie dynamicznym. Zespół badaczy spodziewa się zrozumieć, w jaki sposób czarna dziura oddziałuje z galaktyką macierzystą, stosując tę samą technikę do innych kwazarów.
3C 273, znajdujący się w odległości 2,4 miliarda lat świetlnych od Ziemi, jest kwazarem. Kwazar jest jądrem galaktyki, w której centrum prawdopodobnie znajduje się masywna czarna dziura. Czarne dziury połykają otaczający je gaz, ale gaz znajdujący się na krawędzi pożarcia przez czarną dziurę emituje ogromne ilości promieniowania. To sprawia, że kwazary są jednymi z najjaśniejszych obiektów na niebie. Wbrew swojej nijakiej nazwie, 3C 273 jest pierwszym kwazarem, jaki kiedykolwiek odkryto, najjaśniejszym i najlepiej zbadanym. Jako taki, jest jednym z najczęściej obserwowanych przez teleskopy źródeł, ponieważ może być używany jako wzorzec położenia na niebie: innymi słowy, 3C 273 jest radiową latarnią morską.

Gdy widzimy reflektor samochodu, jego oślepiająca jasność utrudnia dostrzeżenie ciemnego otoczenia. To samo dzieje się z teleskopami podczas obserwacji jasnych obiektów. Kontrast między najjaśniejszymi i najciemniejszymi tonami obrazu nazywany jest zakresem dynamicznym. Aby na jednym obrazie z teleskopu można było dostrzec zarówno jasne, jak i ciemne partie, potrzebny jest wysoki zakres dynamiczny. ALMA może regularnie osiągać zakres dynamiczny obrazu do około 100, ale komercyjnie dostępne aparaty cyfrowe mają zakres dynamiczny rzędu kilku tysięcy. Teleskopy radiowe nie są zbyt dobre w obserwowaniu obiektów o dużym kontraście.

Kwazar 3C 273 jest znany od dziesięcioleci, ale wiedza na jego temat koncentrowała się na jego jasnym jądrze centralnym, z którego pochodzi większość fal radiowych. Znacznie mniej wiadomo było o samej galaktyce macierzystej, ponieważ połączenie słabej i rozproszonej galaktyki z jądrem kwazara 3C 273 wymagało tak dużych zakresów dynamicznych do jego detekcji. Zespół badawczy zastosował technikę zwaną samokalibracją, aby zredukować przeciek fal radiowych z 3C 273 do obrazu galaktyki, która wykorzystała samego kwazara do skorygowania wpływu ziemskich zakłóceń atmosferycznych na system teleskopu. Osiągnięto zakres dynamiczny obrazu 85 000, co stanowi rekord ALMA dla obiektów pozagalaktycznych.

W wyniku uzyskania wysokiego zakresu dynamicznego obrazowania zespół odkrył słabą emisję radiową rozciągającą się na dziesiątki tysięcy lat świetlnych nad galaktyką macierzystą 3C 273. Emisja radiowa wokół kwazarów zwykle sugeruje, że jest to promieniowanie synchrotronowe, które pochodzi z wysokoenergetycznych zdarzeń, takich jak wybuchy procesów gwiazdotwórczych lub ultra szybkie dżety emanujące z jądra centralnego. Dżet synchrotronowy istnieje również w 3C 273. Ważną cechą emisji synchrotronowej jest to, że jej jasność zmienia się wraz z częstotliwością, ale słaba emisja radiowa odkryta przez zespół miała stałą jasność niezależnie od częstotliwości radiowej. Po rozważeniu alternatywnych mechanizmów zespół stwierdził, że ta słaba i rozległa emisja radiowa pochodzi od gazu wodorowego w galaktyce, który został naenergetyzowany bezpośrednio przez jądro 3C 273. Jest to pierwszy przypadek odkrycia, że fale radiowe pochodzące z takiego mechanizmu rozciągają się na dziesiątki tysięcy lat świetlnych w galaktyce macierzystej kwazara. Astronomowie przez dziesięciolecia nie dostrzegali tego zjawiska w tej ikonicznej kosmicznej latarni morskiej.

Dlaczego więc to odkrycie jest tak ważne? W astronomii galaktycznej wielką zagadką jest to, czy energia pochodząca z jądra kwazara może być na tyle silna, aby pozbawić galaktykę zdolności do tworzenia gwiazd. Słaba emisja radiowa może pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Gazowy wodór jest niezbędnym składnikiem do formowania się gwiazd, ale jeżeli świeci na niego tak silne światło, że gaz ulega rozpadowi (jonizacji), gwiazdy nie mogą się narodzić. Aby zbadać, czy proces ten zachodzi wokół kwazarów, astronomowie wykorzystali światło optyczne emitowane przez zjonizowany gaz. Problem w pracy ze światłem optycznym polega na tym, że pył kosmiczny pochłania je w drodze do teleskopu, więc trudno jest określić, ile światła wyemitował gaz. Co więcej, mechanizm odpowiedzialny za emisję światła widzialnego jest skomplikowany, co zmusza astronomów do przyjmowania wielu założeń. Fale radiowe odkryte w tym badaniu w wyniku prostych procesów pochodzą z tego samego gazu i nie są pochłaniane przez pył. Wykorzystanie fal radiowych znacznie ułatwia pomiary zjonizowanego gazu tworzonego przez jądro 3C 273. W tym badaniu astronomowie stwierdzili, że co najmniej 7% światła pochodzącego od 3C 273 zostało zaabsorbowane przez gaz w galaktyce macierzystej, tworząc zjonizowany gaz o masie 10-100 miliardów razy większej od masy Słońca. Jednak 3C 273 zawiera dużo gazu tuż przed uformowaniem się gwiazd, więc nie wygląda na to, by procesy gwiazdotwórcze były silnie tłumione przez jądro.

To odkrycie otwiera nową drogę do badania problemów, które wcześniej były rozwiązywane przy użyciu obserwacji w świetle optycznym ? mówi Shinya Komugi, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie Kogakuin i główny autor pracy opublikowanej w Astrophysical Journal. Stosując tę samą technikę do innych kwazarów, spodziewamy się zrozumieć, w jaki sposób galaktyka ewoluuje poprzez oddziaływanie z jądrem centralnym.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
ALMA

Urania
Wizja artystyczna olbrzymiej galaktyki z wysokoenergetycznym dżetem.
Źródło: ALMA (ESO/NAOJ/NRAO).
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2022/06/dzieki-alma-ujawniono-nieznana.html

Dzięki ALMA ujawniono nieznaną strukturę w galaktyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Mleczna zderzy się z Andromedą. Czy nasza Galaktyka to przetrwa?
Autor: admin (4 Czerwiec, 2022)
Nasza najbliższa kosmiczna sąsiadka, galaktyka Andromedy, zmierza nieuchronnie w kierunku Drogi Mlecznej. Porusza się z prędkością 400 tysięcy km/h. Ale nie mamy się czego bać. Jakkolwiek kolizja tej galaktyki z naszą jest nieuchronna to zderzą się nie wcześniej niż za kilka miliardów lat.
Do niedawna naukowcy wierzyli, że to nasza galaktyka najbardziej ucierpi na kolizji, ponieważ jest mniejsza od sąsiedniej Andromedy. Teraz nie jest to już takie pewne. Ostatnie badania przeprowadzone przez Międzynarodowe Centrum Badań Radioastronomicznych pokazują, że Andromeda w rzeczywistości nie jest dużo cięższa od Drogi Mlecznej. W rzeczywistości obie galaktyki są mniej więcej tej samej wielkości. Potwierdzają to badania opublikowane w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Oszacowanie nawet przybliżonej masy galaktyki jest bardzo trudne. Jasno świecące gwiazdy, które tworzą widoczną część tego rozległego układu, w rzeczywistości mają niewielki udział w całkowitej masie galaktyki. Większość z nich to czarne dziury i ciemna materia, które są trudne do zmierzenia nawet za pomocą ultranowoczesnych teleskopów. Aby obejść ten czynnik, naukowcy zastosowali stosunkowo nową metodę obliczania masy Andromedy.
Korzystając z danych z analiz bardzo szybkich gwiazd w galaktyce Andromedy, wykrytych przez Teleskop Williama Herschela, naukowcy mogli obliczyć prędkość ucieczki galaktyki. prędkość ucieczki w tym przypadku pokazuje, jak szybko obiekt powinien się poruszać, aby całkowicie opuścić orbitę galaktyki. Pracując wstecz od tej liczby, naukowcy byli w stanie obliczyć masę Andromedy.
Okazało się, że w porównaniu z poprzednimi szacunkami masa galaktyki jest mniej więcej taka sama jak masa Drogi Mlecznej, czyli około 800 miliardów mas Słońca. Biorąc to pod uwagę, w odległej przyszłości nasza galaktyka może mieć znacznie więcej szczęścia - być może w trakcie katastrofalnej kolizji oba systemy kosmiczne połączą się ze sobą.
Galaktyka Andromedy - Źródło: wikipedia.org
Crash of the Titans: Milky Way & Andromeda Collision [Annotated] [Ultra HD]
https://www.youtube.com/watch?v=-WoLSL3EDEs
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/droga-mleczna-zderzy-sie-z-andromeda-czy-nasza-galaktyka-przetrwa

Droga Mleczna zderzy się z Andromedą. Czy nasza Galaktyka to przetrwa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś próbował sabotować chiński program kosmiczny. Chińczycy znaleźli urządzenie zagłuszające przy kosmodromie
2022-06-04. Radek Kosarzycki
Chiński program kosmiczny od kilku lat jest wzorem tego jak powinien wyglądać udany rozwój. Z kraju niezainteresowanego kosmosem, Chiny na przestrzeni dekady stały się potęgą kosmiczną na świecie. Ewidentnie jednak komuś się to nie podoba.
Jak donosi chiński dziennik South China Morning Post, w ubiegłą niedzielę chińscy naukowcy z Centrum Kosmicznego w Jiuquan, skąd już za kilka dni wystartuje kolejna misja załogowa do chińskiej stacji kosmicznej Tiangong, odkryli w okolicy stanowiska startowego urządzenie zagłuszające komunikację między rakietą a centrum kontroli misji. Niewielkie urządzenie było umieszczone w jednym z samochodów zaparkowanych w bezpośredni otoczeniu centrum kosmicznego. Jak na razie nie wiadomo jak długo urządzenie się tam znajdowało, przy czym badacze przyznają, że musiało tam być co najmniej od kilku tygodni, bowiem właśnie przez taki czas naukowcy nie byli w stanie ustalić źródła tajemniczych zakłóceń między rakietą a centrum kontroli misji.
Odkryte teraz urządzenie okazało się niewielkim nadajnikiem, który można kupić nie tylko w każdym sklepie z nadajnikami, ale także w Taobao, chińskim odpowiedniku Amazona.
Jak na razie nie wiadomo czy urządzenie zostało podłożone celowo, czy ktoś je tam pozostawił przypadkowo, ale zważając na zbliżający się wielkimi krokami trzeci już chiński załogowy lot do stacji kosmicznej Tiangong, jest to z pewnością porażka służb bezpieczeństwa oraz ochrony obiektu.
Naukowcy z chińskiej agencji kosmicznej podjęli jednak decyzję o realizacji lotu statku Shenzhou-14 zgodnie z harmonogramem, przy czym warto tutaj wspomnieć, że ani konkretnej daty lotu, ani członków załogi jak na razie nie p, że lot odbędzie się zgodnie z planem (oficjalnie nie wiadomo kiedy)
https://spidersweb.pl/2022/06/chinski-program-kosmiczny-sabotaz.html

Ktoś próbował sabotować chiński program kosmiczny. Chińczycy znaleźli urządzenie zagłuszające przy kosmodromie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)