Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo jasny punkt na niebie o poranku. To nie gwiazda, to Jowisz

2023-11-02. Sandra Bielecka
Dzisiaj w nocy z czwartku na piątek Jowisz znajdzie się w opozycji do Słońca, co za tym idzie, będzie niezwykle jasny i zdominuje niebo przed wschodem jeszcze jaśniejszej Wenus. Tegoroczna opozycja piątej planety Układu Słonecznego daje nam szansę obserwacji w najlepszych warunkach jej widoczności w sezonie.

Jowisz tej nocy będzie w opozycji
W nocy z 2 na 3 listopada będziemy mogli podziwiać Jowisza, który będzie niezwykle jasny na nocnym niebie. Planeta będzie widoczna całą noc, od zmroku po świt. Pojawi się na wschodzie, po czym zniknie za zachodnim horyzontem. Z opozycją wiążę się również fakt, że Jowisz będzie niezwykle jasny na poziomie aż -2,91 mag, co uczyni go najjaśniejszym punktem na niebie, zanim pojawi się jaśniejsza Wenus.  
Co więcej, nie tylko jasność planety będzie sprzyjała jej obserwacjom. Jowisz osiągnie nocą wysokość aż 51 stopni nad horyzontem, dzięki czemu wpływ atmosfery na jej obserwacje będzie w znacznym stopniu zniwelowany.  Mimo że Jowisz swój najbliższy punkt do Ziemi osiągnął 1 listopada, to w dalszym ciągu znajduje się niezwykle blisko naszej planety. Przekłada się to na widok tarczy Jowisza o średnicy aż 49,5" łuku. Warunki są na tyle sprzyjające, że wystarczy nam zwykła lornetka, aby móc dostrzec coś na kształt kuli, a nie tylko mały jasny punkcik podobny do gwiazdy.  

Opozycja i wielka opozycja
To, że dana planeta znajduje się w opozycji, oznacza sytuację, gdy dwa ciała niebieskie znajdują się naprzeciwko siebie, przyjmując za punkt odniesienia Ziemię. W tym wypadku to Jowisz i Słońce znajdą się po przeciwnych stronach naszej planety. Opozycja stwarza idealne warunki do prowadzenia obserwacji, ponieważ wtedy właśnie jest równomiernie oświetlona promieniami słonecznymi.  
Natomiast niezwykle wyczekiwanym przez wszystkich astronomów i amatorów nocnego nieba zjawiskiem jest moment, gdy dana planeta znajdzie się w wielkiej opozycji. Wtedy nie tylko ciało niebieskie znajduje się naprzeciwko Słońca, ale również osiąga peryhelium swojej orbity. Peryhelium to moment, w którym planeta osiąga punkt największego zbliżenia do Słońca.  
Jak obserwować Jowisza w opozycji
Jowisz jest widoczny na niebie gołym okiem jako jasny, czerwonawy punkt. Minionej nocy planeta znalazła się w odległości 595 milionów kilometrów od Ziemi, to doskonała okazja, by prowadzić obserwacje przez najzwyklejszą lornetkę. Przy odpowiednim ustawieniu będziemy w stanie dojrzeć nawet zmieniające położenie cztery największe księżyce Jowisza: Io, Ganimedesa, Calypso i Europę. Lepszych warunków do obserwacji w bieżącym sezonie już nie będzie

Równie dobrze możemy prowadzić obserwacje gołym okiem, jednak będą zwyczajnie mniej ekscytujące. Jowisz ukaże się tuż po zmroku na wschodzie, przemierzy nieboskłon, by ukryć się za zachodnim horyzontem tuż po świcie. W razie gdybyśmy nie mogli prowadzić obserwacji dzisiejszej nocy bądź pogoda nam ograniczy widoczność, nie musimy się martwić. Przez najbliższe tygodnie Jowisz będzie widoczny w równie atrakcyjnych warunkach, jednak systematycznie będą się one pogarszać.

Warto dzisiaj w nocy spojrzeć w niebo /123RF/PICSEL

interia
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-bardzo-jasny-punkt-na-niebie-o-poranku-to-nie-gwiazda-to-jow,nId,7124497

Bardzo jasny punkt na niebie o poranku. To nie gwiazda, to Jowisz.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA i ESA testują specjalną kamerę. Tak sfotografują powierzchnię Księżyca

2023-11-02. Sandra Bielecka
Załogowa misja na Księżyc zbliża się wielkimi krokami. W związku z czym, NASA we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną testuje nową ręczną kamerę, który posłuży astronautom do robienia zdjęć powierzchni Księżyca. Dzięki czemu będą mogli dokumentować przyszłe odkrycia naukowe.

Księżycowa kamera
Na potrzeby nadchodzącej misji Artemis prowadzone są testy ręcznej kamery zaprojektowanej z myślą o warunkach panujących na powierzchni Srebrnego Globu. Specjalnie skonstruowana kamera będzie w stanie wykonywać wysokiej jakości zdjęcia powierzchni Księżyca.  
The Handheld Universal Lunar Camera (HULC), czyli ręczna uniwersalna kamera księżycowa przeszła właśnie rygorystyczne testy. Przeprowadzone zostały na terenach przypominających Księżyc na Lanzarote w Hiszpanii. Odbyły się w ramach programu szkoleniowego PANGEA. Inicjatywa ta ma na celu przede wszystkim dobre przygotowanie astronautów do badań terenowych, gdy zaczną swój księżycowy spacer.  

Kamera do zadań specjalnych
Nowo opracowana kamera opiera się na dostępnych na rynku kamerach znanych z czułości na światło oraz zaawansowanych technologicznie obiektywach. Na Księżycu panują niezwykle trudne warunki. Temperatury wahają się od minus 200 do 120 stopni Celsjusza. Co więcej, na powierzchni Srebrnego Globu unosi się pył księżycowy, który wpływa destrukcyjnie na wszelkie powierzchnie, przez niezwykle ścierny charakter.  
W związku z czym, inżynierowie NASA wyposażyli kamerę w specjalną osłonę chroniącą przed kurzem i pyłem oraz w izolację termiczną. Przyciski natomiast zostały skonstruowane i rozmieszczone w taki sposób, aby astronauci mogli korzystać z aparatu w nieporęcznych skafandrach kosmicznych.  

Kamera księżycowa będzie jednym z wielu narzędzi, których będą potrzebować na Księżycu, więc powinna być łatwa w obsłudze. Czynnik ludzki jest dla nas bardzo ważny, ponieważ chcemy, aby kamera była intuicyjna i nie obciążała załogi.
Powiedział Jeremy Myers, kierownik NASA odpowiedzialny za kamerę HULC.

Misja Artemis III
Wykonywanie zdjęć podczas misji Artemis III w 2025 roku będzie jednym z kluczowych zadań przewidzianych dla załogi. Dla NASA bardzo ważne jest zebranie jak największej ilości danych do przyszłej analizy. Pozwoli to opracować najlepsze rozwiązania dla kolejnych misji załogowych na Księżyc.  
Lądownik misji Artemis ma wylądować w pobliżu bieguna południowego Księżyca. Niski poziom oświetlenia tego terenu oraz znaczny kontrast między jasnymi i ciemnymi obszarami stanowiły nie lada wyzwanie dla inżynierów pracujących nad księżycową kamerą.
Astronomowie będą musieli wykonywać różnorodne zdjęcia, od zbliżeń po zdjęcia panoramiczne i filmy, co wymaga starannego dobru obiektywów oraz ustawień sprzętu. Planowane są na ten moment dalsze modyfikacje kamery, by była zdolna do pracy w warunkach księżycowych przez wiele lat.  
Interia


Astronauta ESA Thomas Pesquet dokumentuje badania terenowe w księżycowych krajobrazach Lanzarote w Hiszpanii /ESA–A. Romeo /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-nasa-i-esa-testuja-specjalna-kamere-tak-sfotografuja-powierz,nId,7120870

NASA i ESA testują specjalną kamerę. Tak sfotografują powierzchnię Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

700 000 km/h. Sonda Solar Probe od NASA przyspiesza z roku na rok

2023-11-02. Oprac.: Marcin Szałas
Poznając historię sondy Parker Solar Probe, trudno uwierzyć, że nikt nie postanowił nazwać jej po prostu "Ikar". W końcu od samego początku jej zadaniem było dosłownie dotknięcie Słońca - przelot i co najważniejsze przetrwanie w górnych warstwach atmosfery naszej gwiazdy. Co dokładnie bada sonda, która niedługo po raz 14. odwiedzi koronę słoneczną i jak udało się rozpędzić ją do niemal 200 kilometrów na sekundę?

Parker Solar Probe. Historia misji
Sonda wzięła swoją nazwę od nazwiska Eugene'a Parkera - astrofizyka, który w 1958 roku zasugerował istnienie wiatru słonecznego. W momencie startu misji pan Parker stał się pierwszą osobą, która miała okazję obserwować wyniesienie w kosmos statku nazwanego jej własnym nazwiskiem. Rakieta Delta IV Heavy odpaliła silniki 12 sierpnia 2018, a genialny naukowiec zmarł niemal 4 lata później - w marcu 2022 roku.
Celem misji jest Słońce. Centralna gwiazda naszego układu gwiezdnego stanowi 99,8 proc. jego całkowitej masy, jednak do połowy poprzedniej dekady technologia nie pozwalała na stworzenie narzędzia, które mogłoby działać w bezpośredniej bliskości takiego obiektu. W tym samym czasie inna sonda, Voyager 1, już od ponad 5 lat przemierzała kosmiczną pustkę poza umownymi granicami Układu Słonecznego.

Sonda Parkera ma 3 metry wysokości i nieco ponad 2 metry średnicy. Gdyby spojrzeć na nią z góry, zobaczylibyśmy pod sobą kształt sześciokąta - to osłona termiczna wykonana z najbardziej wytrzymałych kompozytów węglowych. Plan misji od początku zakładał przeloty przez zewnętrzne warstwy atmosfery naszej gwiazdy (tzw. koronę słoneczną).

Tarcza musi uchronić instrumenty naukowe i systemy zasilające sondę przed temperaturą sięgającą niemal 1500 stopni Celsjusza i promieniowaniem słonecznym prawie 500 razy silniejszym niż to, które dociera do powierzchni Ziemi. Jak skuteczna jest ta osłona? Kadłub sondy ukryty w jej cieniu nagrzewa się do zaledwie 30 stopni - mniej niż większość telefonów przy odpaleniu trochę bardziej obciążającej procesor gry.

Dlaczego sonda Parker Solar Probe leci tak szybko?
Ogromne prędkości osiągane przez Parker Solar Probe są nieodzownym elementem poruszania się po tego typu orbicie. Siły, które oddziałują na sondę w momencie zbliżenia do gwiazdy, są gigantyczne. W połączeniu z prędkością początkową cały układ przypomina działaniem katapultę, albo kosmiczną gumkę-recepturkę, która "wystrzeliwuje" sondę z gigantyczną prędkością, jednak nie pęka, tylko zwalnia i zaczyna przyciągać sondę w ramach kolejnego okrążenia.
Astrofizycy potrafią obliczać wszystkie siły opisywane powyżej na tyle dokładnie, że nauczyli się wykorzystywać je do własnych celów. Manewr wykorzystujący grawitację innego obiektu do nadania sondzie czy statkowi pożądanej prędkości i trajektorii nosi miano asysty grawitacyjnej.

 Przykładu nie musimy szukać specjalnie daleko. To właśnie dzięki wykorzystaniu asysty grawitacyjnej Wenus udało się umieścić Parker Solar Probe na orbicie tak ciasno owiniętej wokół Słońca, przynajmniej z jednej strony. Takie manewry sonda będzie wykonywała do końca swojej misji - w sumie przeleci obok Wenus 7 razy, ostatni w listopadzie 2024. Za każdym razem prędkość sondy będzie wzrastać, a orbita ulegać jeszcze silniejszemu spłaszczeniu (jeszcze głębszemu "nurkowaniu" w koronę słoneczną).
Podczas finalnej fazy misji Parker Solar Probe osiągnie prędkość niemal 700 000 km/h, czyli prawie 195 km/s. To najszybszy obiekt, który kiedykolwiek wyszedł spod ludzkiej ręki.
Spróbujmy uzmysłowić sobie, co to oznacza.
Gdybyśmy z taką prędkością pokonywali trasę z Warszawy do Katowic, to w minutę zrobilibyśmy 25 kursów w tę i z powrotem. Podróż ze stolicy do Londynu zajęłaby 7 sekund, do Nowego Jorku 34 sekundy, a do Nowej Zelandii niecałe półtorej minuty.  Lot na Księżyc potrwałby ok. 30 minut (Apollo 11 leciał tam ponad 3 doby).
Asysta grawitacyjna ma jedną podstawową zaletę - pozwala zaoszczędzić ogromne ilości paliwa, którego z oczywistych względów nie da się już dotankować po wystrzeleniu statku kosmicznego.

Jeśli okaże się, że w sondzie zostanie jeszcze zapas paliwa, misja będzie kontynuowana. Finalnie jednak naukowcy stracą możliwość korygowania trajektorii, a sonda zdolność przesyłania wyników obserwacji na Ziemię. Według Andrew Driesmana, kierownika projektu sondy z Uniwersytetu Johna Hopkinsa, po utracie zasilania konstrukcja zacznie się rozpadać, aż na orbicie pozostanie tylko 73-kilogramowy dysk osłony. Orbity heliocentryczne (wokółsłoneczne) są na tyle stabilne, że tarcza może tak orbitować aż do eksplozji Słońca po wyczerpaniu paliwa dla reakcji jądrowych - wodoru

Sonda, która odkrywa tajemnice Słońca. Co bada Parker Solar Probe?
Po każdym przelocie w pobliżu Słońca sonda przesyła ogrom informacji, które według słów naukowców zaangażowanych w projekt będą analizowane jeszcze wiele lat po utracie kontaktu ze statkiem. Za osłoną termiczną Parker Solar Probe skrywa 4 instrumenty badawcze:
1.    SWEAP - urządzenie, które zlicza cząstki najczęściej występujące w wietrze słonecznym, mierząc właściwości elektronów, protonów i jonów helu.
2.    WISPR - teleskop, który tworzy trójwymiarowe obrazy korony słonecznej i wewnętrznej heliosfery pozwalając na obserwację struktur formujących się w atmosferze gwiazdy.
3.    FIELDS - aparatura dokonująca bezpośrednich pomiarów fal uderzeniowych, które przechodzą przez plazmę atmosferyczną Słońca.
4.    IS☉IS - zestaw dwóch urządzeń do pomiarów spektrograficznych (rejestracja widma promieniowania) cząsteczek w pobliżu sondy.
Jedną z głównych zagadek, które naukowcy chcą rozwiązać dzięki danym zebranym przez sondę jest odpowiedź na pytanie, dlaczego korona słoneczna jest o wiele bardzie gorąca niż powierzchnia gwiazdy. Różnica jest kolosalna - na powierzchni, czyli do krawędzi kuli słonecznej temperatura oscyluje w granicach 5-6 tysięcy stopni Celsjusza. Tymczasem niektóre fragmenty korony rozgrzewają się do nawet 20... milionów stopni. Mówimy więc o różnicy rzędów wielkości.


 W tym miejscu uważni czytelnicy zapewne wyłapią pewną nieścisłość - skoro korona rozgrzewa się do 20 milionów stopni, a sonda przez nią przelatuje, to jakim cudem jest wystawiona na działanie zaledwie 1500 stopni Celsjusza?
Cóż, korona słoneczna jest gigantyczna, a ogromne temperatury pojawiają się w jej głębszych warstwach. Kiedy podczas 8. przelotu sondy obok Słońca naukowcy ogłosili, że statek "dotknął Słońca" mieli na myśli przekroczenie tzw. powierzchni Alfvena - sfery wokół gwiazdy, w której zjonizowany gaz pozostaje pod kontrolą sił grawitacyjnych Słońca.
Jakkolwiek abstrakcyjna nie wydaje się ta misja, to analiza danych przesyłanych przez Parker Solar Probe może okazać się kluczowa dla naszej planety, gatunku ludzkiego i cywilizacji, którą ten gatunek stworzył.

Zrozumienie mechanizmów, które stoją choćby za koronalnymi wyrzutami masy. Niektóre z nich są skierowane ku Ziemi, a strumienie naładowanych cząsteczek, które uderzają w naszą atmosferę wywołują burze magnetyczne - jedno z największych zagrożeń dla szeroko rozumianej technologii. W 1921 roku zarejestrowano zjawisko niemal tak silne, że gdyby wystąpiło dzisiaj wiązałoby się z utratą prądu przez połowę obywateli USA. Co ciekawe, burzę o podobnym natężeniu odnotowano także w 1989 roku, jednak awarie nie przybrały przewidywanej skali. Zakłócenia wystarczyły jednak, aby na kilka godzin pozbawić prądu kilka milionów Kanadyjczyków i wstrzymać handel na giełdzie w Toronto.
Poza tymi wyjątkowo "przyziemnymi" korzyściami trzeba też pamiętać, że badanie Słońca to w rzeczywistości badanie przedstawiciela jednej z najliczniejszych grup w klasyfikacji gwiazd. Słońce zalicza się do żółtych karłów, czy inaczej gwiazd ciągu głównego o typie widmowym G i klasie jasności V. Szacuje się, że ok. 7 proc. wszystkich gwiazd w Drodze Mlecznej należy do tej samej kategorii co Słońce.
Nawet biorąc pod uwagę ostrożne szacunki mówiące o 200 miliardach gwiazd w naszej galaktyce, daje nam to 14 miliardów obiektów, na których działają takie same mechanizmy, co te, które bada Parker Solar Probe.
SOlar Parker Probe to najszybszy obiekt, jaki kiedykolwiek wyszedł spod ludzkiej ręki. W ostatnich fazach lotu sonda może pędzić nawet szybciej niż 700 000 km/h. /NASA/Johns Hopkins APL/Steve Gribben/kjpargeter/Canva Pro /Wikimedia

Start rakiety Delta IV Heavy z sondą Parker Solar Probe na pokładzie, 12 sierpnia 2018. /NASA/Bill Ingalls

Uproszczony schemat asysty grawitacyjnej. /Leafnode

Wykres z najważniejszymi parametrami przebiegu misji. Wyraźnie widać jak po przelocie w pobliżu Wenus (zielone kropki w dolnej części) wzrasta prędkość sondy (pomarańczowe pionowe słupki). /Phoenix7777 /Wikimedia

interia
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-700-000-km-h-sonda-solar-probe-od-nasa-przyspiesza-z-roku-na,nId,7120824

700 000 km h. Sonda Solar Probe od NASA przyspiesza z roku na rok.jpg

700 000 km h. Sonda Solar Probe od NASA przyspiesza z roku na rok2.jpg

700 000 km h. Sonda Solar Probe od NASA przyspiesza z roku na rok3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 listopada opozycja Jowisza. Planeta najbliżej Ziemi w tym roku!
2023-11-02. Andrzej
3 listopada czekają nas najlepsze warunki do obserwacji Jowisza w 2023 roku. Piąta w kolejności oddalenia od Słońca i zarazem największa planeta Układu Słonecznego zbliży się do Ziemi na najmniejszą odległość w tym roku. Nisko nad wschodnim horyzontem nieba zauważymy Jowisza już po godzinie 16:40. Z upływem czasu warunki do obserwacji będą ulegać znaczącej poprawie. Gazowy olbrzym będzie widoczny na niebie przez całą noc. Takiego widowiska nie można przegapić!
Jowisz na nocnym niebie jest widoczny gołym okiem jako bardzo jasny punkt, jednak już za pomocą lornetki o większym powiększeniu (~7x/10x) będziemy mogli dostrzec jego dokładną tarczę wraz z czterema galileuszowymi księżycami. Podczas opozycji przy użyciu teleskopu mamy okazję dostrzec większą ilość szczegółów na tle tarczy planety niż zwykle.

Z upływem czasu Jowisz będzie przemieszczał się coraz wyżej nad horyzontem z południowego-wschodu na południowy-zachód ułatwiając tym samym prowadzenie obserwacji. Opozycja planety stwarza nam najlepsze warunki do jej obserwacji. Pozostaje tylko trzymać kciuki i wierzyć, że niebo będzie bezchmurne, a obserwacje udane.

Zachęcamy również wszystkich obserwatorów nieba do wysyłania własnych fotografii wykonanych podczas samodzielnych obserwacji. Za pomocą formularza (Wymaga rejestracji) zamieszczonego na naszej platformie możecie w łatwy sposób załadować dowolny plik z własnego komputera. Przed wysłaniem zalecamy podpisanie zdjęcia (data, miejsce, konfiguracja sprzętu, nazwa uwiecznionego obiektu). Każde oczywiście docenimy i zamieścimy na łamach naszego serwisu.

Źródło: astronomia24.com

Do opozycji Jowisza dochodzi raz na 13 miesięcy
fot: cmk

Lokalizacja Jowisza 03.11.2023 - godz. 18:00 czasu polskiego
(Symulacja)

https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=1343

 

3 listopada opozycja Jowisza. Planeta najbliżej Ziemi w tym roku!.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podsumowanie miesiąca: październik 2023
2023-11-02..
W październiku br. zarówno w Polsce, jak i na świecie byliśmy świadkami kolejnych ważnych wydarzeń oraz zapowiedzi w świecie nowych technologii i eksploracji kosmosu. Miesiąc ten rozpoczął się od Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w Baku, gdzie polski sektor zdecydowanie zaznaczył swoją obecność. W przypadku światowych wydarzeń szczególnie wartym uwagi było rozpoczęcie misji Psyche, która ma na celu zbadanie asteroidy wartą biliardy dolarów. Oprócz tego działo się wiele innych, niezwykle ciekawych rzeczy, z których kilka przedstawiamy Państwu w poniższym podsumowaniu.
1. Polski sektor kosmiczny na IAC w Baku
Początek października to czas, w którym w głównej mierze oczy obserwatorów z całego świata zwrócone były w kierunku Azerbejdżanu, a dokładniej Baku. Odbywał się tam Międzynarodowy Kongres Astronautyczny (IAC 2023), który był szczególnie ważnym wydarzeniem dla polskiego sektora kosmicznego, gdyż w trakcie konferencji odbywało się głosowanie dotyczące gospodarza IAC w 2026 r. Jednym z kandydatów była Polska, lecz tym razem nie udało się osiągnąć celu, gdyż wybranym krajem została finalnie Turcja. Mimo to udało się wiele osiągnąć dla naszego kraju, ponieważ odbyło spotkanie sygnatariuszy Artemis Accords pod przewodnictwem Polski, a firmy z polskiego sektora zyskały nowych partnerów, w tym firma SatRev podpisała umowę z koreańską spółką telePix, z kolei Creotech Instruments zawarł porozumienia z podmiotami z Kazachstanu.
2. Drugi lot testowy polskiej rakiety Perun za nami
W październiku odbył się wyczekiwany przez wielu drugi lot testowy polskiej rakiety suborbitalnej Perun. art został wykonany z Centralnego Poligonu Sił Powietrznych w Ustce. Tym razem system osiągnął wysokość 12 km nad powierzchnią Ziemi. ak poinformowała firma SpaceForest, w 28 sekundzie lotu, na wysokości 10 km nastąpiła awaria silnika, w wyniku której zdecydowano się przerwać misję. Po osiągnięciu pułapu 12 km elementy rakiety zaczęły bezpiecznie opadać do Bałtyku, po czym zostały podjęte z wody w obszarze poligonu. Głównym celem drugiego lotu był test nowych, poprawionych algorytmów sterowania.
3. Polska zyska własne satelity. Umowa weszła w życie
Ubiegły już miesiąc można także nazwać historycznym dla Polski, ze względu na oficjalne potwierdzenie umowy, na podstawie której nasz kraj zbuduje konstelację składającą się z przynajmniej czterech satelitów, w tym trzech optoelektronicznych i jednego radarowego. Po raz pierwszy poinformowała o tym wiceminister rozwoju Kamila Król w wywiadzie dla Space24.pl, natomiast przed kilkoma dniami dowiedzieliśmy się, że umowa weszła w życie. Systemy rozpoczną działanie w 2027 r., a koszt ich budowy to 85 mln EUR.
4. Wstępne wyniki naboru polskich eksperymentów na ISS
20 października br. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), we współpracy z Ministerstwem Rozwoju i Technologii (MRiT) oraz Polską Agencją Kosmiczną (POLSA) zakończyła ocenę merytoryczną w naborze eksperymentów do realizacji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Nadesłano rekordową liczbę 66 zgłoszeń. W wyniku oceny przeprowadzonej wspólnie przez ESA i POLSA, została opracowana wstępna lista obejmująca 18 eksperymentów. Obecnie trwa proces pogłębionej analizy wykonalności przyjętych eksperymentów, który może potrwać kilka tygodni.
5. WAT i SpaceForest ogłosiły współpracę
Kończąc kwestie związane z polskim sektorem kosmicznym warto przypomnieć także o niezwykle ciekawej i zarazem ważnej wiadomości, jaką była informacja o podjęciu współpracy firmy SpaceForest z Wojskową Akademią Techniczną (WAT). List intencyjny w tej sprawie podpisano 17 października br. - poinformowała Wojskowa Akademia Techniczna na swojej stronie internetowej. Wieloaspektowe wspieranie przygotowania kadr oficerskich i podoficerskich wojsk przeciwlotniczych oraz wspieranie rozwoju krajowych technologii rakietowych, w szczególności rozwiązań przeznaczonych na potrzeby Sił Zbrojnych RP, to główne obszary deklarowanej współpracy.
6. Misja Psyche. NASA zbada asteroidę wartą biliardy dolarów
Przenosząc się za ocean należy rozpocząć od misji Psyche, która ma na celu zbadanie asteroidy wartej bilardy dolarów. Misja wystartowała 13 października br. z Kennedy Space Center na pokładzie systemu nośnego od SpaceX - Falcona Heavy. Asteroida Psyche krąży wokół Słońca w pasie pomiędzy Marsem a Jowiszem i została zaklasyfikowana do kategorii M, co potwierdza jej bogactwo w metale. Warto jednak zaznaczyć, że naukowcy nie są do końca świadomi o jakich metalach właściwie mówimy. NASA zauważa, że Psyche może być także odsłoniętym jądrem starożytnej protoplanety, czyli etapu wczesnego formowania się planety.
7. Amazon konkurencją dla SpaceX? Testowe satelity już na orbicie
Kolejną wartą uwagi misją było wyniesienie pierwszych prototypowych satelitów projektu Kuiper firmy Amazon na pokładzie systemu nośnego Atlas V. Kuipersat-1 i Kuipersat-2 są pierwszymi składnikami przyszłej megakonstelacji satelitarnej, która ma zapewnić dostęp do szerokopasmowego internetu. Warto dodać, że usługi świadczone przez amerykańskiego giganta technologicznego mają stanowić konkurencję dla internetu satelitarnego zapewnianego przez konstelację satelitów Starlink, opracowanych przez SpaceX - firmę Elona Muska. Megakonstelacja, według informacji podanych przez Amazon, będzie składać się z 3236 jednostek.
8. Kara za zaśmiecanie kosmosu. To pierwszy przypadek w historii
W październiku br. byliśmy świadkami także innego historycznego wydarzenia. Mowa bowiem o tym, że władze USA po raz pierwszy w historii nałożyły grzywnę na firmę, która zostawiła starego satelitę na orbicie okołoziemskiej. Federalna Komisja Łączności (FCC) ukarała Dish Network grzywną w wysokości 150 tys. dolarów. Grzywna w wysokości 150 000 USD stanowi niewielką część całkowitych przychodów firmy Dish, które w 2022 r. wyniosły 16,7 mld USD.
9. Indie zapowiadają załogowy lot na Księżyc oraz test nowej kapsuły
W opisywanym okresie dowiedzieliśmy się także o niezwykle ambitnych planach Indii. Premiera zapowiedział lądowanie indyjskiego astronauty na Srebrnym Globie oraz budowę własnej stacji kosmicznej, która ma powstać do 2035 r. Do lotów na Bharatiya Antariksha Station będzie wykorzystywany załogowy statek kosmiczny Gaganyaan, którego pierwszy lot z trójką astronautów na pokładzie powinien odbyć się w 2025 r. Co ciekawe kapsuła Gaganyaan odbyła swój pierwszy lot testowy w październiku br., którego celem było sprawdzenie systemu ucieczkowego oraz powrotu modułu załogowego. Misja o oznaczeniu TV-D1 zakończyła się sukcesem.
10. Widziane z orbity: rosyjskie bazy lotnicze w ogniu
Październik to także kolejne artykuły z serii „Widziane z orbity”. W opisywanym miesiącu skupiliśmy się na zdjęciach satelitarnych ukazujących skutki ataków na rosyjskie bazy lotnicze, rozpoczęcia wojny między Izraelem i Hamasem oraz przygotowań Izraela do operacji lądowej, a także dostaw północnokoreańskiej broni do Rosji. Dzięki temu po raz kolejny przekonaliśmy się jak istotną rolę w tej wojnie odgrywa wywiad satelitarny. Przy okazji zapraszamy do obserwowania naszej serii, która dostarcza wielu ciekawych informacji, szczególnie w przypadku tematu trwającej wojny na Ukrainie.
Na koniec chcielibyśmy podkreślić, że opisywane wydarzenia to tylko część tego co działo się w październiku br. w świecie technologii kosmicznych i eksploracji kosmosu. Przed nami kolejny, równie owocnie zapowiadający się miesiąc, zatem zachęcamy Państwa do śledzenia naszej strony internetowej, mediów społecznościowych oraz nadrobienie zaległości z opisanego wyżej przedziału czasowego.

Fot. SpaceX

Fot. POLSA

Fot. SpaceForest

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS)
Fot. NASA/Flickr

Fot. Wojskowa Akademia Techniczna

lustracja misji Psyche
Fot. NASA JPL

Fot. United Launch Alliance via X (dawniej Twitter)

Fot. ESA [esa.int]

Fot. ISRO

Fot. Satellogic via X (dawniej Twitter)

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/podsumowanie-miesiaca-pazdziernik-2023

 

Podsumowanie miesiąca październik 2023.jpg

Podsumowanie miesiąca październik 2023.2.jpg

Podsumowanie miesiąca październik 2023.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ziemskie burze pomagają badać fale grawitacyjne
2023-11-02.
Mierzone przez krakowski zespół z OAUJ fale elektromagnetyczne ekstremalnie niskich częstości (ELF) są generowane głównie przez wyładowania elektryczne w centrach burzowych na całym świecie i — zanim zostaną stłumione — obiegają kilkakrotnie glob ziemski w tworzonej przez powierzchnię Ziemi i jonosferę sferycznej wnęce rezonansowej. Okazuje się, że mogą mieć one istotne znaczenie dla badań fal grawitacyjnych interferometrami LIGO w USA, VIRGO we Włoszech, a od tego roku także Kagra w Japonii.
Skrajnie niska częstotliwość ELF (extremely low frequency) to ciekawy zakres fal radiowych o częstotliwościach z zakresu 3–30 Hz i długości fali od 10 000 do 100 000 kilometrów, wykorzystywany między innymi przez Marynarkę Wojenną Stanów Zjednoczonych i Marynarkę Wojenną Rosji do łączności z zanurzonymi okrętami podwodnymi. Wynika to z faktu, że z uwagi na wysokie przewodnictwo elektryczne wody morskiej przekazywanie łodziom podwodnym informacji za pomocą fal elektromagnetycznych jest utrudnione, ale najgłębiej docierającymi sygnałami są właśnie fale radiowe o ekstremalnie niskiej częstotliwości.
Detektory fal grawitacyjnych mierzą zmiany długości kilkukilometrowych ramion interferometru, zachodzące pod wpływem przechodzącej przez Ziemię fali grawitacyjnej. Są w stanie zmierzyć te bardzo subtelne zmiany z zadziwiającą dokładnością, równą nawet jednej dziesięciotysięcznej rozmiaru... jądra atomowego. Z drugiej strony wspomniane impulsy elektromagnetyczne ELF mogą głęboko wnikać pod powierzchnię Ziemi, w tym do wnętrza detektorów fal grawitacyjnych, wywierając istotne przy rozpatrywanych dokładnościach siły zakłócające na ich elementy czułe na zmienne pole magnetyczne. Mogą przy tym docierać prawie równocześnie do kilku detektorów fal grawitacyjnych, wywołując potencjalnie skorelowane odczyty w ich pomiarach, które mogą być interpretowane jako efekt przejścia fali grawitacyjnej. Z tego powodu badanie możliwego wpływu fal elektromagnetycznych ELF na pracę detektorów LIGO i VIRGO jest prowadzone między innymi z udziałem zespołu z OAUJ już od wielu lat, z wykorzystaniem dokładnych pomiarów dokonywanych w czystym od zaburzeń elektromagnetycznych środowisku. Ostatnia praca o tej tematyce, wykorzystująca pomiary rejestrowane przez polską stację Hylaty w Bieszczadach, została opublikowana w ramach międzynarodowej współpracy na początku tego roku.

Jak wspomniano, szumy magnetyczne skorelowane w odległościach w skali Ziemi mogą mieć zaburzający wpływ na przyszłe poszukiwania sygnałów fal grawitacyjnych z pomocą naziemnych detektorów interferometrycznych. W celu zbadania takiego wpływu już przed uruchomieniem fazy pomiarowej O3 obok detektora VIRGO oraz obu detektorów LIGO zainstalowano wysokoczułe magnetometry. Niezależnie zespół z OAUJ udostępnia do tych analiz dane z naszych magnetometrów systemu WERA. Dzięki temu w opublikowanej niedawno pracy mógł przeanalizować w zakresie częstotliwości 1–1000 Hz korelacje magnetyczne sygnałów ELF docierających do detektorów Virgo, obu detektorów LIGO i do stacji Hylaty (do 300 Hz), przy odległościach między stacjami pomiarowymi sięgających od 1100 do 9000 km.

W pracy zespół rozważa wpływ korelacji fluktuacji pola magnetycznego na poszukiwania fal grawitacyjnych w wyniku istnienia rezonansów Schumanna (powyżej 100 Hz). Pokazuje, że pojedyncze uderzenia pioruna są prawdopodobnym źródłem obserwowanych korelacji fluktuacji pola magnetycznego w obserwatoriach fal grawitacyjnych i omawia niektóre ich cechy. Analizuje się też ich możliwy wpływ na poszukiwania izotropowego tła fal grawitacyjnych, a także poszukiwania krótkotrwałych impulsów fal grawitacyjnych, zarówno błysków fal bez znanej z modeli struktury, jak i sygnałów „modelowanych”, takich jak na przykład te pojawiające się w wyniku koalescencji (zlewania się ze sobą) zwartych układów podwójnych czarnych dziur lub gwiazd neutronowych.
Choć w ostatniej, trzeciej fazie obserwacje przeprowadzone przez LIGO i Virgo nie wykazały widocznego wpływu na pomiary skorelowanych wahań pola magnetycznego, naukowcy oceniają, że mogą się one ujawnić w przyszłych obserwacjach ze zwiększoną czułością pomiarów. Przykładowo, przy obecnym poziomie sprzężenia magnetycznego rejestrowane sygnały zlewania się gwiazd neutronowych w detektorach trzeciej generacji będą prawdopodobnie zanieczyszczone wieloma skorelowanymi zakłóceniami generowanymi przez pioruny. W publikacji zasugerowano zatem, aby przyszłe prace nad ulepszeniem detektorów uwzględniły ograniczenie sprzężenia aparatury detektora do impulsów generowanych przez wyładowania burzowe. Na przykład możliwe powinno być zmniejszenie indukowanych impulsami od piorunów prądów w ściankach tuby wiązki laserowej interferometru, które przechodzą przez wrażliwe obszary możliwego sprzężenia magnetycznego w obecnych detektorach. Zespół wskazuje też, że mierzona dobowa i sezonowa zmienność aktywności wyładowań atmosferycznych może być przydatna w rozróżnianiu korelacji w pomiarach detektorów: generowanych przez fale grawitacyjne od tych wytwarzanych przez wyładowania atmosferyczne.
Czytaj więcej:
•    Fale ELF
•    Tło fal grawitacyjnych
 
Źródło: OAUJ
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na ilustracji: Dobowe zmiany widma fluktuacji magnetycznych fal ELF w zakresie od 0,03 do 165 Hz z 15 lutego 2022. Każda pionowa linia to widmo policzone z 75-sekundowej serii pomiarów fluktuacji pola magnetycznego mierzonych nowym magnetometrem ELA11 w stacji pomiarowej Hylaty w Bieszczadach. Dobrze widać poziome pasy kolejnych rezonansów Schumanna na 8, 14, 20, ... Hz we wnęce rezonansowej Ziemia-jonosfera, linię sieci elektrycznej 50 Hz z jej harmoniczną na 150 Hz, słabą linię sieci 60 Hz oraz — po godzinie 10 UT — linię rosyjskiej transmisji wojskowej na 82 Hz. Ciekawostką na tym obrazku są dwa pierwsze szerokie pojaśnienia w paśmie 8-60 Hz, około godziny 5 oraz godziny 9 UT, pokazujące rejestrację silnego sygnału elektromagnetycznego z wybuchu wulkanu Hunga-Tonga. Źródło: Publikacja Zespołu.
Przykładowa 5-minutowa seria pomiarów magnetometrem ELA11 zainstalowanym w stacji Hylaty w Bieszczadach. Sygnał, po odjęciu wartości średniej, zaprezentowano w jednostkach magnetometru, na czerwono z anteny magnetycznej zorientowanej w kierunku Północ-Południe (NS) i na zielono z anteny Wschód-Zachód (EW).

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jak-ziemskie-burze-pomagaja-badac-fale-grawitacyjne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fizycy odkryli najjaśniejsze i najpotężniejsze światło, jakie kiedykolwiek zaobserwowano ze Słońca
Autor: admin (2023-11-03)
Niedawne odkrycie, którego dokonali fizycy, zaskoczyło środowisko naukowe, odsłaniając nieznane dotąd aspekty energetycznego spektrum naszego Słońca. Udało im się zaobserwować najjaśniejsze i najpotężniejsze światło, jakie kiedykolwiek zaobserwowano z naszej dziennej gwiazdy.
Zawsze fascynujące, nieustannie błyszczące na niebie Słońce, stanowi przedmiot ciągłego zainteresowania naukowców z całego świata. Jako najbliższa Ziemi gwiazda, Słońce jest kluczowym elementem naszego systemu planetarnego i ma zasadniczy wpływ na życie na naszej planecie. Wiedza o Słońcu, jego procesach i emisji energii, jest niezbędna dla zrozumienia szerokiego spektrum zjawisk, od podstawowych procesów astrofizycznych po zmiany klimatu na Ziemi. Niemniej jednak, pomimo wielu lat badań, Słońce wciąż skrywa tajemnice, które naukowcy starają się rozwikłać.
W czołowej roli w tym przełomowym odkryciu stanęła Mehr Un Nisa, stażystka podoktorska na Michigan State University, która niebawem dołączy do kadry naukowej MSU. Nisa jest główną autorką artykułu opublikowanego w prestiżowym czasopiśmie Physical Review Letters, w którym szczegółowo omówiono najnowsze ustalenia. Badania skoncentrowały się na promieniach gamma - formie światła o najwyższej energii, które, choć nie docierają do powierzchni Ziemi, pozostawiają wyraźne sygnatury, które naukowcy byli w stanie zidentyfikować dzięki Obserwatorium Wodnemu Czerenkowa na dużych wysokościach (HAWC).
HAWC, w przeciwieństwie do wielu innych obserwatoriów, działa przez całą dobę, umożliwiając obserwację zjawisk, które wcześniej były niedostępne w ciągu dnia. Lokalizacja obserwatorium, umiejscowiona pomiędzy dwoma uśpionymi szczytami wulkanicznymi w Meksyku na wysokości ponad 5000 metrów, stanowiła idealne miejsce do monitorowania wysokoenergetycznych zjawisk astrofizycznych.
Głównym narzędziem badawczym HAWC są 300 dużych zbiorników na wodę, z każdym zbiornikiem zawierającym około 200 ton wody. Kiedy promienie gamma zderzają się z powietrzem w atmosferze, powstają pęki powietrzne - eksplozje cząstek niewidoczne gołym okiem. HAWC wykrywa te pęki, obserwując promieniowanie Czerenkowa powstające, gdy cząstki pęku wchodzą w interakcję z wodą w zbiornikach.
Zbieranie danych do tego badania rozpoczęło się w 2015 roku, a po sześciu latach obserwacji zespół badawczy zauważył nieoczekiwany nadmiar promieni gamma emitowanych przez Słońce. Pierwsza reakcja zespołu była pełna zdumienia, jak zauważyła Nisa: "Kiedy po raz pierwszy to zobaczyliśmy, pomyśleliśmy: 'Zdecydowanie coś robimy. Przy takiej energii słońce nie może być aż tak jasne'".
To odkrycie podważa dotychczasowe założenia dotyczące zachowania Słońca i emitowanej przez nie energii. Wiadomo, że Słońce emituje światło o różnych zakresach energii, ale przedmiotem zainteresowania zawsze była obfitość pewnych poziomów energii. Światło widzialne, które widzimy ze Słońca, ma energię około 1 elektronowolt. Jednak najnowsze wyniki pokazują, że promienie gamma, które mają znacznie wyższą energię, są znacznie bardziej rozpowszechnione, niż wcześniej sądzono.
Te przełomowe badania otwierają nowe możliwości badania Słońca i pogłębiają naszą wiedzę na temat jego złożonych procesów. Podkreśla także znaczenie innowacyjnych obserwatoriów, takich jak HAWC, które zapewniają naukowcom bezprecedensowe możliwości zgłębiania tajemnic naszego Wszechświata.
Źródło: zmianynaziemi.pl
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/fizycy-odkryli-najjasniejsze-i-najpotezniejsze-swiatlo-jakie-kiedykolwiek-zaobserwowano-ze

Fizycy odkryli najjaśniejsze i najpotężniejsze światło, jakie kiedykolwiek zaobserwowano ze Słońca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierścienie Saturna to wynik potężnego zderzenia lodowych księżyców, sugerują eksperci NASA
Autor: admin (2023-11-03)
Saturn, znany przede wszystkim ze swoich imponujących pierścieni, od dawna fascynuje środowisko naukowe. Jednak najnowsze badania przeprowadzone przez NASA w partnerstwie z innymi instytucjami mogły przynieść odpowiedź na palące pytanie: skąd wzięły się te pierścienie?
Opublikowane w "The Astrophysical Journal" wyniki sugerują, że pierścienie te mogły powstać na skutek kolizji dwóch lodowych księżyców miliony lat temu. Takie odkrycie nie tylko dostarcza nam świeżej perspektywy na strukturę Saturna, ale rzuca również nowe światło na potencjał życia na jego satelitach.
Astronomowie i miłośnicy astronomii byli od wieków zafascynowani pierścieniami Saturna. Aby zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie o ich pochodzenie, naukowcy z NASA oraz Uniwersytetu w Durham przeprowadzili zaawansowane symulacje superkomputerowe. Wykorzystując centrum obliczeniowe DiRAC w Wielkiej Brytanii, przeprowadzono analizy potencjalnych zderzeń między księżycami Saturna, wykorzystując do tego otwarty kod modelujący SWIFT, co pozwoliło na osiągnięcie precyzji nieosiągalnej w wcześniejszych badaniach.
Z przeprowadzonych blisko 200 symulacji wynika, że w odpowiednich warunkach kolizji lód mógłby zostać rozproszony aż do granicy Roche'a Saturna, poza którą ciała o dużej masie ulegają destrukcji z powodu sił grawitacyjnych planety. Ten rozproszony lód stopniowo osiedlałby się, tworząc pierścienie Saturna. Materia, która nie przyczyniła się do powstania pierścieni, mogła przyczynić się do kształtowania obecnych księżyców planety.
Potencjalne odkrycie genezy pierścieni Saturna ma głębokie implikacje dla poszukiwań życia w tym układzie planetarnym. Wierzy się, że na niektórych księżycach Saturna, jak Enceladus czy Tytan, istnieją warunki sprzyjające życiu. Wiedza o historii tych księżyców i ich związku z pierścieniami dostarcza kluczowych informacji dla potencjalnych badań nad obecnością życia pozaziemskiego.
Jacob Kegerreis z NASA Ames Research Center podkreślił znaczenie tych badań, wskazując na wiele niewiadomych związanych z układem Saturna, w tym z jego potencjalnie zamieszkiwalnymi księżycami.
Dr Luis Teodoro, współpracownik badawczy, podkreślił znaczenie symulacji w zrozumieniu dynamiki i ewolucji układu Saturna. Natomiast doktor Michel Dougherty z Imperial College w Londynie wskazała na głęboką wartość tych badań, podkreślając rolę zaawansowanego modelowania w rozumieniu kosmicznych zjawisk i ich potencjalnych implikacji dla zamieszkiwalności.
Nowe badania przeprowadzone z wykorzystaniem superkomputerów dostarczyły znaczących informacji na temat pierścieni Saturna. Odkrycie, że mogły one powstać w wyniku kolizji lodowych księżyców, nie tylko wzbogaca naszą wiedzę o układzie Saturna, ale otwiera również nowe perspektywy dla potencjalnych badań nad życiem pozaziemskim. Badania te przyczyniają się do dalszego odkrywania tajemnic Saturna, które być może wkrótce zostaną całkowicie odkryte.
Źródło: NASA
Exploring the Origins of Saturn’s Rings and Moons
https://www.youtube.com/watch?v=7a0p4rtebHA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/pierscienie-saturna-wynik-poteznego-zderzenia-lodowych-ksiezycow-sugeruja-eksperci-nasa

Pierścienie Saturna to wynik potężnego zderzenia lodowych księżyców, sugerują eksperci NASA.jpg

Pierścienie Saturna to wynik potężnego zderzenia lodowych księżyców, sugerują eksperci NASA2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapadł zmrok, a na nad Podkarpaciem pojawił się rząd świateł
2023-11-03. Autor: kw Źródło: Kontakt 24, tvnmeteo.pl


W niedzielę należąca do Elona Muska korporacja SpaceX wysłała w kosmos nową grupę urządzeń. "Kosmiczny pociąg" można było dostrzec na polskim niebie w czwartek.
W czwartek po południu nad naszymi głowami przeleciał "kosmiczny pociąg". Była nim grupa Starlinków - 22 nowych satelitów firmy SpaceX, która należy do Elona Muska.
Starlinki na niebie
Na Kontakt 24 otrzymaliśmy fotorelację z miejscowości Miękisz Nowy (woj. podkarpackie). Na fotografiach widać rząd świateł. Autor zdjęć, internauta o nicku David, przekazał nam, że przelot został zaobserwowany około godziny 17.30 w czwartek.
Starlinki to satelity, których zadaniem jest zapewnienie dostępu do internetu na całym świecie. Wystrzelonych zostało już ponad dwa tysiące urządzeń.
Starlinki z najnowszej grupy G7-6 można obserwować na niebie już od kilku nocy. Jak pisał we wtorek Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach", urządzenia zostały wystrzelone w niedzielę rano. Niebawem zaczną kierować się na przypisane sobie orbity.
Autor:kw
Źródło: Kontakt 24, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24

https://tvn24.pl/tvnmeteo/polska/zapadl-zmrok-a-na-nad-podkarpaciem-pojawil-sie-rzad-swiatel-7420424

 

Zapadł zmrok, a na nad Podkarpaciem pojawił się rząd świateł.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rośliny mogą rosnąć na Księżycu? Specjalna farma to umożliwiła

2023-11-03. Wiktor Piech
Czy jesteśmy świadkami narodzin „kosmicznego rolnictwa”? Chińska sonda przebiła kolejny szklany sufit — doprowadziła do tego, że na Księżycu zdołała wykiełkować bawełna. Naukowcy w ostatnim swoim artykule naukowym ujawnili dodatkowy aspekt tego wydarzenia.

W 2019 roku chińska sonda Chang’e 4 wylądowała na Księżycu. Przywiozła na niego specjalny ładunek, czyli nasiona czterech gatunków roślin. Na powierzchni Srebrnego Globu w specjalnych hermetycznych pojemnikach zdołało wykiełkować nasionko bawełny. Teraz po czterech latach naukowcy opublikowali wyniki badań, które skupiają się na uprawie roślin na "kosmicznej glebie".
Czy w przyszłości powstaną farmy księżycowe?
Naukowcy z Chin prowadzili jednocześnie dwa eksperymenty. Na Księżycu łazik Chang’e 4 służył jako baza, na której miały rozwijać się nasiona kilku gatunków roślin. Te same rośliny miały rosnąć na Ziemi w niemal identycznych warunkach, jakie panują po ciemnej stronie naszego satelity. Dodatkowo gleba swoim składem odpowiadała księżycowemu regolitowi.

Jak stwierdzili naukowcy: "Odkryliśmy, że grawitacja księżyca o masie 1/6 g przyspiesza kiełkowanie nasion". Jednakże zauważono, że na Księżycu wykiełkowały tylko nasiona bawełny, natomiast na Ziemi rozwinęły się nasiona bawełny i rzepaku.
Badacze stwierdzili, że dla księżycowych próbek największym zagrożeniem była długa księżycowa noc, która miała miejsce dziewięć ziemskich dni po wylądowaniu. Wówczas temperatura spadła do -52 stopni Celsjusza. W ziemskim laboratorium także zmniejszono temperaturę do tego samego poziomu. Jak podają specjaliści, temperatura nie wzrosła przez kolejnych 18 ziemskich dni.
Gdy powróciło światło, okazało się, że księżycowa sadzonka, była wciąż zielona, a łodyga była wyprostowana. Jednakże ziemskie odpowiedniki były czarno-żółte i martwe. Badacze sugerują, że niska grawitacja na Księżycu spowodowała wzrost odporności rośliny na zamarzanie i brak światła.
Niestety sadzonka ta zwiędła podczas kolejnej nocy księżycowej. W ciągu kilku księżycowych dni pozostałe nasiona innych gatunków nie wykiełkowały. Uważa się, że jest to wina temperatur, które zdecydowanie przekraczały "strefę komfortu" tych roślin. Badacze są zgodni, że wydarzenie, podczas którego bawełna "pokonała zimno", jest rewelacyjne i znaczące dla nauki.
Kosmiczne rolnictwo nadchodzi?
Jak podają naukowcy, księżycowe rolnictwo może mieć potencjalne zalety. Uprawa powinna być wolna od chwastów i szkodników, co jednocześnie pozwoli na zlikwidowanie używania chemikaliów.
Wcześniejsze badania na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wskazały, że rośliny nie potrzebują grawitacji do rozwoju, ani do produkowania owoców.
Eksperci sugerują, że rolnictwo będzie niezmiernie istotne zwłaszcza na powierzchni Marsa, ponieważ przywiezienie gotowej żywności z Ziemi będzie niezwykle kosztowne. Jednocześnie na Czerwonej Planecie grawitacja jest dwa razy silniejsza niż na Księżycu, co może mieć potencjalnie korzystny wpływ na inne rośliny, które nie znalazły się jeszcze w kosmosie.
Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym Microgravity Science and Technology i w Acta Astronautica.
W specjalnym hermetycznym pojemniku znajdującym się na Księżycu zdołała wykiełkować bawełna (zdjęcie ilustracyjne) /nexusplexus /123RF/PICSEL

interia
https://geekweek.interia.pl/styl-zycia/ciekawostki/news-rosliny-moga-rosnac-na-ksiezycu-specjalna-farma-to-umozliwil,nId,7124583

Rośliny mogą rosnąć na Księżycu Specjalna farma to umożliwiła.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stacja kosmiczna wcale nie skończy pracy w 2030 roku. Jest pewien problem
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Ta dyskusja musiała rozpocząć się kiedyś. Przedstawiciel NASA przyznał właśnie, że agencja rozważa wydłużenie misji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na kolejne lata po 2030 roku, jeżeli komercyjne stacje kosmiczne nie będą gotowe do przejęcia jej obowiązków przed końcem dekady.
Podczas sympozjum Beyond Earth zastępca administratora NASA ds. operacji kosmicznych Ken Bowersox powiedział, że wycofanie ISS z eksploatacji wcale „nie jest konieczne”, jak obecnie planuje się pod koniec dekady. Wszystko zależy od tego, jak będą szły prace firm, które obecnie przygotowują swoje komercyjne stacje kosmiczne.
Bowersox przekonuje, że harmonogram przejścia z ISS na stacje komercyjne jest elastyczny i wcale nie ma konieczności zakończenia misji ISS w 2030 roku. Jeżeli zatem na nowe stacje będzie trzeba poczekać, to się poczeka latając nadal na ISS.
NASA i inni zachodni partnerzy ISS – Kanada, Europa i Japonia – zgodzili się na korzystanie z ISS do 2030 r. Rosja, drugi partner, zgodziła się jedynie na rok 2028, co według urzędników NASA jest powiązane z planowaniem przez rosyjską agencją kosmiczną przyszłości na przedziały czteroletnie, w tym przypadku od 2024 do 2028 roku.
NASA wspiera rozwój stacji komercyjnych tzw. CLD. Według planu na orbitę miałoby trafić kilka takich stacji, które uzyskałyby certyfikację agencji, dzięki czemu astronauci NASA mogliby realizować swoje misje na wynajętej przestrzeni badawczej na pokładzie takich stacji.
Bowersox dał jasno do zrozumienia, że NASA nie spodziewa się sytuacji, w której będzie jedynym klientem stacji komercyjnych. Obecne wymagania NASA dotyczące tych stacji przewidują obecność na nich dwóch astronautów jednocześnie, czyli mniej niż ISS. „Przyjrzeliśmy się temu, co jest dla nas rozsądne i co faktycznie zapewniłoby nam oszczędności” – powiedział.
Problemem może tu okazać się budżet NASA. Niektórzy prywatni operatorzy obawiają się, że ogólna presja budżetowa na agencję może zmniejszyć finansowanie programu komercyjnych stacji kosmicznych CLD i wymusić wydłużenie ISS po 2030 r.
Panel Doradczy ds. Bezpieczeństwa Lotniczego NASA na swoim spotkaniu 26 października również wyraził obawy dotyczące przejścia na ISS. Eksperci przytoczyli tutaj „bardzo napięty” harmonogram rozwoju stacji komercyjnych oraz niepewność co do ich uzasadnienia biznesowego, co „tworzy ryzyko programowe i bezpieczeństwo w całym planie dla niskiej orbity okołoziemskiej”.
Panel wezwał NASA do całkowitego sfinansowania rozwoju modułu deorbitacyjnego United States Deorbit Vehicle (USDV), który odpowiedzialny będzie za końcowe fazy bezpiecznego schodzenia ISS z orbity. „Panel jest głęboko przekonany i będzie nadal podkreślał, że finansowanie pojazdu schodzącego z orbity nie jest opcjonalne i nie można go opóźniać” – wskazuje jeden z panelistów.
„Uważam, że amerykański pojazd deorbitacyjny stanowi istotny element naszego przejścia na komercyjne stacje kosmiczne” – przyznał Bowersox, zgadzając się, że sfinansowanie modułu jest kluczowe do przygotowania się do przejścia na nowe platformy”.
NASA zażądała w roku podatkowym 2024 kwoty 180 milionów dolarów na rozpoczęcie prac nad USDV i we wrześniu ogłosiła zapytanie ofertowe w tej sprawie. Wymaga to projektów przygotowania USDV do deorbitacji stacji pod koniec lat 20. XX wieku, ale obejmuje opcje, które mogą przesunąć jej uruchomienie nawet na 2035 r.
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/wydluzenie-misji-iss-mozliwe/

 

Stacja kosmiczna wcale nie skończy pracy w 2030 roku. Jest pewien problem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Jamesa Webba zmierzył odległości do 200 odległych galaktyk
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, należący do NASA, pomógł astronomom określić odległość do prawie 200 galaktyk i gromad galaktyk powstałych na początku istnienia Wszechświata.
Jedno z pierwszych publicznie opublikowanych zdjęć z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST lub Webb), opublikowane 11 lipca 2022 r., ukazuje nam co najmniej 7000 galaktyk na zdjęciu głębokiego pola. Obraz ten jest bogatym źródłem dla astronomów pragnących dowiedzieć się więcej o ewolucji galaktyk w czasie.
Najnowsze badanie przeprowadzone przez Kanadyjczyków jest pierwszym, w którym zmierzono odległości do galaktyk widocznych na zdjęciu, pokazując ogromne zbiory gwiazd oddalone nawet o 10 miliardów lat świetlnych od Ziemi. (Sam Wszechświat ma około 13,7 miliardów lat.)
„Gromady stanowią idealne cele dla przyszłych badań, które pozwolą lepiej zrozumieć ewolucję galaktyk i gromad, które tam zamieszkują” – stwierdzili członkowie zespołu badawczego w komunikacie prasowym Uniwersytetu w Montrealu z 31 października.
Misja JWST polega w dużej mierze na zaglądaniu w głąb wszechświata w celu odkrycia zmian, jakie w nim zachodzą od Wielkiego Wybuchu – wydarzenia, które uformowało i szybko rozdęło nasz wszechświat. Astronomowie wciąż mają pytania dotyczące tego, co wydarzyło się później, na przykład w jaki sposób pojawiło się światło, jak powstały pierwsze gwiazdy i kiedy połączyły się pierwsze galaktyki.
Teleskop o wartości 10 miliardów dolarów wystrzelony został w grudniu 2021 roku i wyposażony jest w zestaw potężnych instrumentów, takich jak kanadyjski NIRISS (ang. Near Infra-Red Imager and Slitless Spectrograph) zoptymalizowany pod kątem gromadzenia widm, czyli sygnatur świetlnych, z odległych gwiazd i galaktyk. Widma ujawniają takie informacje, jak odległość obiektu poprzez przesunięcie ku czerwieni — rozciąganie światła w kierunku czerwonej krawędzi widma w wyniku ekspansji Wszechświata odciągającej od nas świecący obiekt.
„NIRISS idealnie się do tego nadaje, ponieważ może mierzyć przesunięcie ku czerwieni setek galaktyk jednocześnie” – stwierdził w oświadczeniu główny autor Gaël Noirot, doktorant na Uniwersytecie Saint Mary’s w Halifax w Nowej Szkocji.
Badania ujawniły nowe galaktyki w gromadzie galaktyk SMACS 0723, czyli ogromnym zbiorze galaktyk, których światło docierało do Ziemi przez ponad 4 miliardy lat. Astronomowie nadal zbierają te dane, aby dowiedzieć się więcej o tym, jak takie struktury zmieniają się pod wpływem ciemnej materii. Ciemna materia stanowi około 80% masy Wszechświata i wpływa na takie aspekty, jak tempo ekspansji. Jednak jest ona widoczna jedynie dzięki efektom grawitacyjnym, co znacząco utrudnia sporządzenie jej mapy.
W jednym z nadmiernie zagęszczonych regionów zdjęcia znajduje się „Galaktyka Sparkler” odkryta we wrześniu 2022 roku. Sparkler znajduje się w odległości dziewięciu miliardów lat świetlnych i może zawierać pierwsze gromady gwiazd we wszechświecie. Nowo odkryte nadmierne zagęszczenie sugeruje, że Sparkler wcale nie jest odosobnionym przykładem.
„Fakt, że galaktyka ta nie występuje w samotności, ale należy do rodziny galaktyk, ma ważne implikacje dla sposobu powstawania pierwszych gromad gwiazd po Wielkim Wybuchu” – powiedział współautor badania Marcin Sawicki, profesor i kierownik kanadyjskich badań u Najświętszej Marii Panny. Sawicki jest także współautorem badania Sparklera z września 2022 r.
Członkowie kanadyjskiego badania NIRISS Unbiased Cluster Survey, w tym autorzy badania, będą ponownie korzystać z tego instrumentu podczas drugiego roku obserwacji JWST. Planują zajrzeć jeszcze głębiej w głębokie pole, aby szukać tam nowych galaktyk, gromad galaktyk i lokalnych zagęszczeń materii.
Wyniki nowych badań opublikowano w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/teleskop-jamesa-webba-odleglosc-do-galaktyk/

Teleskop Jamesa Webba zmierzył odległości do 200 odległych galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda HERA zabierze ze sobą dwa aparaty. Wylądują na planetoidzie
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Już za około rok Europejska Agencja Kosmiczna wyniesie w przestrzeń kosmiczną sondę Hera. Jej celem jest planetoida Didymos, a zatem będzie to druga sonda kosmiczna, która dotrze do 390-metrowego kawałka kosmicznej skały. W ubiegłym roku w ramach misji DART NASA uderzyła w niewielki księżyc planetoidy w ramach testu obrony planetarnej.
Teraz sonda Hera przeprowadzi dalsze badania podwójnej planetoidy, aby zmierzyć rozmiar i morfologię krateru uderzeniowego na powierzchni Dimorphosa. Aby jej w tym pomóc, potrzebne będą dwa małe CubeSaty, które na nim wylądują.
Może wydawać się dziwne, że dwa małe satelity wylądują na planetoidzie. Ale Hera została zaprojektowana do realizacji wielu różnych celów. Po pierwsze, jest to część programu Obrony Planetarnej realizowanego przez ESA. Zatem jego główną misją jest zbadanie wpływu misji DART na Dimorphos i Didymos, abyśmy mogli dowiedzieć się więcej o odbijaniu niebezpiecznych planetoid, które mogą zagrozić Ziemi.
Para CubeSatów miałaby przetestować nową metodę lądowania na planetoidzie. Metoda ta nosi nazwę Robust Ballistic Landings.
Lądowanie czegokolwiek na wirującej planetoidzie, która prawie nie ma grawitacji, jest zadaniem niezwykle trudnym. Jeśli chcesz wydać dużo pieniędzy na skomplikowaną sondę, zapewne uzyskasz zamoerzone cele. Ale czy można to zrobić mniejszym kosztem i przy mniejszej złożoności, a mimo to odnieść sukces? To właśnie spróbują zrobić cubesaty Milani i Juventus.
Same cubesaty są identyczne, ale wyposażone są w różne instrumenty badawcze. Każdy z nich waży około 12 kg, jest stabilizowany w trzech osiach i mają własny układ napędowy. Wykorzystają swoje instrumenty do uzpełniania badań podwójnej planetoidy prowadzonych przez sondę Hera. Ich instrumenty obejmują spektrometr, termograwimetr do wykrywania substancji lotnych i substancji organicznych, radar do badania wewnętrznej struktury Dimorphosa oraz grawimetr. Są też tutaj kamery i sprzęt radiowy. Hera, Milani i Juventus będą badać Dimorphosa i Didymosa przez około sześć miesięcy, a pod koniec misji, Milani i Juventus mają wylądować na Dimorphosie.
Nowy artykuł opublikowany w arXiv przedstawia nowatorską metodę, której CubeSat może użyć do lądowania na Dimorphos. Głównym autorem
opracowania jest Iosto Fodde z Uniwersytetu w Glasgow w Wielkiej Brytanii.
Co to jest twarde lądowanie balistyczne? Zasadniczo oznacza to, że nie jest to kontrolowanie opadanie z napędem.
Wymaga to sporo matematyki, ale sprowadza się ona do tak zwanej techniki nieinwazyjnej interpolacji Czebyszewa (NCI). Zasadniczo komputer pokładowy oblicza tempo wzrostu liczby możliwych stanów CubeSata w czasie. Dzięki temu statek kosmiczny może ograniczyć liczbę prędkości i kątów uderzenia, które pozwolą na pomyślne lądowanie. W rezultacie statek kosmiczny może sam optymalizować lądowanie. Zatem mały CubeSat może zwiększyć solidność swojej trajektorii w porównaniu z innymi metodami.
„Uzyskana w ten sposób trajektoria zwiększa solidność trajektorii w porównaniu z metodą konwencjonalną, poprawiając skuteczność lądowania o 20% i znacznie zmniejszając ślad po lądowaniu” – stwierdzają autorzy nowego artykułu.
Udana misja polegająca na pobraniu próbek z asteroid, OSIRIS-REx, potwierdziła, jak ważne jest sprowadzanie próbek z powrotem na Ziemię. Ale była to także skomplikowana i stosunkowo kosztowna misja. Cała ta złożoność nie jest konieczna w przypadku każdej misji. Autorzy artykułu wskazują, jak wiele może ujawnić samo lądowanie podstawowego statku kosmicznego na planetoidzie. „Lądowania na powierzchni planetoid są niezwykle cenne z punktu widzenia korzyści naukowych, ponieważ interakcje statku kosmicznego z powierzchnią dostarczają bezpośrednich informacji na temat wewnętrznej struktury i właściwości materii, z której zbudowana jest planetoida, a ich instrumenty mogą wykonywać pewne pomiary na miejscu, aby scharakteryzować obiekt w bardziej szczegółowy sposób” – piszą.
Milani i Juventus podejmą próbę wylądowania na Dimorphos pod koniec misji Hera. Do tego czasu naukowcy będą mieli szczegółowe informacje o powierzchni, w tym o skałach i kraterach na jej powierzchni. Jednak Dimorphos jest układem podwójnym, co wraz z innymi czynnikami wprowadza dodatkową złożoność, z którą nie musiały się borykać poprzednie misje do planetoid. „Złożona dynamika wynikająca z dużego wpływu pierwotnego, niesferycznego kształtu obu ciał i niskich sił grawitacyjnych utrudnia projektowanie trajektorii lądowania” – wyjaśniają autorzy.
Naukowcy skupili się szczególnie na wylądowaniu CubeSatów na tej samej półkuli, co krater uderzeniowy DART.
Wymagałoby to dodatkowego manewru hamowania, aby zmniejszyć prędkość lądowania. Metoda lądowania balistycznego NCI „zwiększa procent powodzenia lądowania z 74,3% do 94,7% w porównaniu z trajektorią zaprojektowaną bez uwzględnienia niepewności”. To znaczące udoskonalenie, w stosunku do klasycznej próby lądowania.
„Odbywa się to kosztem zwiększenia średniego kąta uderzenia i przesunięcia średniej długości geograficznej lądowania od pożądanej lokalizacji” – wyjaśniają autorzy. „Jednak nawet po tych zmianach solidna trajektoria okazała się znacznie bardziej pożądana”.
„Wyniki te pokazują potencjał tej metodologii w projektowaniu lądowania balistycznego na Dimorphos” – twierdzą autorzy.
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/sonda-hera-zabierze-ze-soba-dwa-cubesaty-wyladuja-na-planetoidzie/

Sonda HERA zabierze ze sobą dwa aparaty. Wylądują na planetoidzie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzkość jest w stanie uchronić się przed asteroidą? Naukowcy są pewni

2023-11-03. Sandra Bielecka
NASA nieustannie obserwuje wszelkie obiekty, które przemieszczają się niebezpiecznie blisko Ziemi. Jednak niektóre wymykają się bystrym oczom astronomów, a przeoczenie jakiegokolwiek z nich może skończyć się katastrofą. Naukowcy są pewni, że ludzkość byłaby w stanie uchronić Ziemię przed uderzeniem asteroidy, jednak spełniony musi zostać jeden warunek...

Potencjalnie niebezpieczne obiekty i zbłąkane kosmiczne skały
Potencjalnie niebezpieczne obiekty to wszelkie ciała niebieskie, których orbita w wędrówce wokół Słońca przecina orbitę Ziemi. Ze względu na to, że poruszają się blisko naszej planety, mogą się z nią zderzyć, a skutki takie wydarzenia mogłyby być katastrofalne. Do tej grupy obiektów zalicza się komety lub asteroidy mające co najmniej 150 metrów średnicy, zbliżające się do orbity Ziemi na odległość nie większą niż 7,48 milionów kilometrów.  
Jednak jak się okazało w lipcu tego roku, nie wszystkie obiekty udaje się wyłapać. Asteroida o średnicy około 30 do 60 metrów minęła Ziemię z dokładnością do jednej czwartej odległości Księżyca, a astronomowie dowiedzieli się o tym dopiero dwa dni po przelocie. Gdyby obiekt tej wielkości uderzył w naszą planetę, spowodowałby trzykrotnie większe zniszczenia niż ten, który uderzył w 2013 roku w Czelabińsku.  

Nie był to obiekt na tyle duży, aby spowodować wyginięcie ludzkości, jednak na tyle duży, aby ucierpiały tysiące ludzi. Czy gdyby astronomowie odkryli podobnej wielkości asteroidę na kilka dni przed uderzeniem, udałoby im się ją zatrzymać? Odpowiedź brzmi, prawdopodobnie tak, pod warunkiem że wykryta zostałaby z odpowiednim wyprzedzeniem.  

„Pulverize It”, czyli zetrzeć kosmiczne skały na proch
Naukowcy przypuszczają, że najlepszą metodą w takim wypadku będzie po prostu wystrzelenie pocisku w celu rozdrobnienia asteroidy na mniejsze kawałki. Taki plan jest wykonalny, jednak pojawia się pytanie, czy ludzkość jest w stanie przeprowadzić taką operację na czas oraz czy ta kontrofensywa byłaby na tyle skuteczna, aby rozdrobnić asteroidę na nieszkodliwej wielkości fragmenty.  
Okazuje się, że odpowiedzi na te pytania są twierdzące. Biorąc pod uwagę dostępną technologię wystrzeliwania, moglibyśmy wysłać rakietę obroną w ciągu jednego dnia. Jest jeden warunek. Musiałaby ona pozostawać w stanie gotowości.

Aby rozdrobnić asteroidę, naukowcy proponują użycie kombinacji impaktorów kinetycznych i wybuchowych. Nawet jeżeli fragmentacja nastąpiłaby na kilka godzin przed uderzeniem w Ziemię, pióropusz drobnych skał stanowiłby dla ludzkości ograniczone ryzyko. Jednak pozostaje to jedynie koncepcją, na ten moment nie dysponujemy rakietami gotowymi do wystrzelenia w momencie zagrożenia.  
Gdyby astronomowie wykryli jutro zbliżającą się do Ziemi asteroidę na tyle dużą, aby zniszczyć całe miasto, nie byłoby jak temu uderzeniu przeciwdziałać. Mamy możliwości, jednak pozostaje pytanie, czy ludzkość ma wolę zbudowania rakiety do obrony planetarnej.    
Interia


Gdyby doszło do faktycznego uderzenia w naszą planetę, ucierpiałyby setki tysięcy ludzi /123RF/PICSEL

Mniejsze fragmenty w większości spłoną w atmosferze /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-ludzkosc-jest-w-stanie-uchronic-sie-przed-asteroida-naukowcy,nId,7120992

 

Ludzkość jest w stanie uchronić się przed asteroidą  Naukowcy są pewni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katalog Caldwella: C66
2023-11-03. Amelia Staszczyk
O obiekcie:
Większość gromad kulistych leży na peryferiach galaktyk, jednocześnie będąc z nimi związanymi grawitacyjnie. Oznacza to, że gromady pozostaną na orbicie wokół środka masy galaktyki. Astronomowie jednak podejrzewają, że Caldwell 66 porusza się po hiperbolicznym (bądź w kształcie litery U) torze dookoła Drogi Mlecznej. Gromada znajduje się na tyle daleko od jądra galaktyki, że jest z nim słabo powiązana grawitacyjnie. Przemieszcza się w przestrzeni tak szybko, że prawdopodobnie opuści pole grawitacyjne naszej galaktyki.
To ujęcie C66 jest połączeniem obserwacji wykonanych w świetle widzialnym i nadfiolecie przez Wide Field and Planetary Camera 2 teleskopu Hubble’a. Obserwacje miały na celu pomóc astronomom lepiej zrozumieć ewolucje gromad kulistych, a także dokładniej określić ich wiek. W tle, przy prawej krawędzi zdjęcia, widnieje ciemna galaktyka.
Podstawowe informacje:
•    Typ obiektu: gromada kulista
•    Numer w katalogu NGC: 5694
•    Jasność: +10,2m
•    Gwiazdozbiór: Hydra
•    Deklinacja: -26° 32′ 18″
•    Rektascensja: 14h 39m 36s
•    Rozmiar kątowy: 3,6′
•    Promień: 60 ly
Jak obserwować?
C66 znajduje się we wschodniej części gwiazdozbioru Hydry w pobliżu granicy z Wagą. Obiekt można zaobserwować nawet za pomocą małych teleskopów. Przez czterocalowy refraktor o dwustukrotnym przybliżeniu wygląda jak niewielki strzęp puchu obejmujący 3,6 minuty kątowej, zatem oczywistym jest, że nie patrzymy na gwiazdę. Przez dziesięciocalowy reflektor zobaczymy kropkę z stopniowym rozjaśnieniem w stronę centrum. Bardzo duży, dwudziestocalowy teleskop pokaże nam kształt gromady, zwłaszcza przy dobrej widoczności.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    NASA Hubble's Caldwell Catalog: Caldwell 66
3 listopada 2023

•    freestarcharts: NGC 5694 - Globular Cluster
3 listopada 2023
 Źródło: NASA, ESA, G. Fahlman (Dominion Astrophysical Observatory), R. Ibata (Université de Strasbourg), and F. Ferraro (Università di Bologna); Processing: Gladys Kober (NASA/Catholic University of America
C66 (NGC 5694) na mapie nieba. Widać ją jako ciemny obiekt, ponieważ jest bardzo odległa. Mimo tego, że można ją zobaczyć przez amatorskie teleskopy, dostrzeżenie za ich pomocą szczegółów gromady jest praktycznie niemożliwe. Źródło: freestarcharts
https://astronet.pl/wszechswiat/katalog-caldwella/katalog-caldwella-c66/

Katalog Caldwella C66.jpg

Katalog Caldwella C66.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrycia IXPE i Chandra wyjaśniają tajemnice pozostałości po supernowej SN 1006
2023-11-03.
Obserwacje rozwiewają tajemnice supernowej SN 1006. Potwierdzają one teorie dotyczące pola magnetycznego i przyspieszania cząstek w pozostałości po supernowej.
Gdy 1 maja 1006 roku po raz pierwszy pojawił się obiekt o nazwie SN 1006, był on znacznie jaśniejszy od Wenus i widoczny w ciągu dnia przez wiele tygodni. Ten spektakularny widok został udokumentowany przez astronomów z Chin, Japonii, Europy i świata arabskiego, a później uznany za supernową. Wraz z nadejściem ery kosmicznej w latach 60. naukowcy zyskali możliwość wysyłania instrumentów i detektorów ponad ziemską atmosferę, co umożliwiło obserwację Wszechświata w długościach fal, które są blokowane na Ziemi, w tym w zakresie promieniowania rentgenowskiego. Pozostałości SN 1006 są jednym z najsłabszych źródeł promieniowania rentgenowskiego, które zostały wykryte przez pierwszą generację satelitów rentgenowskich.

Ten nowy obraz przedstawia SN 1006 z dwóch teleskopów rentgenowskich NASA: Chandra X-ray Observatory i Imaging X-ray Polarimetry Explorer (IXPE). Na pełnym obrazie kolory czerwony, zielony i niebieski oznaczają niskie, średnie i wysokie energie wykryte przez Chandra. Dane IXPE, które mierzą polaryzację światła rentgenowskiego, zostały dodane w lewym górnym rogu pozostałości i są przedstawione w kolorze fioletowym. Linie w tym rogu reprezentują kierunek pola magnetycznego.

Przed uzyskaniem tego wyniku, obserwacje rentgenowskie SN 1006 dostarczyły ważnych dowodów na to, że pozostałości po supernowej mogą przyspieszać elektrony, co czyni je głównym źródłem wysokoenergetycznych promieni kosmicznych obserwowanych z Ziemi. Wcześniejsze obserwacje SN 1006 przez Chandra sugerowały, że pole magnetyczne w ostrych krawędziach pozostałości po supernowej w lewym górnym i prawym dolnym rogu jest znacznie silniejsze niż w otaczających je obszarach, co prowadzi do przyspieszenia cząstek do wysokich energii.

Nowe odkrycia IXPE potwierdzają i wyjaśniają teorie, że unikalna struktura SN 1006 jest związana z orientacją jej pola magnetycznego. Fale uderzeniowe supernowej najbardziej odpowiadają linii pola magnetycznego wzdłuż lewej górnej i prawej dolnej krawędzi, co skutecznie prowadzi do emisji wysokoenergetycznych cząstek w tych kierunkach.

Badacze odkryli, że istnieje związek między polami magnetycznymi a wypływem wysokoenergetycznych cząstek z pozostałości supernowej. Według wyników IXPE, pola magnetyczne w powłoce SN 1006 są nieco zdezorganizowane, ale wciąż mają preferowaną orientację. Gdy fala uderzeniowa z pierwotnej eksplozji przechodzi przez otaczający gaz, pola magnetyczne wyrównują się z ruchem fali uderzeniowej. Naładowane cząstki są uwięzione przez pola magnetyczne wokół pierwotnego punktu wybuchu supernowej, gdzie szybko otrzymują gwałtowne przyspieszenie. Te pędzące cząstki o wysokiej energii przekazują energię, co powoduje, że pola magnetyczne stają się silne i turbulentne.

Artykuł opisujący te wyniki został opublikowany 27 października 2023 roku w czasopiśmie The Astrophysical Journal.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Chandra

Urania
SN 1006 w świetle rentgenowskim i optycznym.
Źródło: Promieniowanie X: NASA/CXC/SAO (Chandra); NASA/MSFC/Nanjing Univ./P. Zhou i inni. (IXPE); Podczerwień: NASA/JPL/CalTech/Spitzer; Przetwarzanie obrazu: NASA/CXC/SAO/J.Schmidt

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/11/odkrycia-ixpe-i-chandra-wyjasniaja.html

Odkrycia IXPE i Chandra wyjaśniają tajemnice pozostałości po supernowej SN 1006.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olbrzymie planety: jak uniemożliwić życie w innych układach?
2023-11-03.
Olbrzymie planety gazowe mogą być przyczyną istnego chaosu, gwarantując przy okazji, że na sąsiadujących z nimi, mniejszych i bardziej podobnych do Ziemi planetach nic nie przetrwa. Nowe wyniki badań dowodzą, że w niektórych układach planetarnych olbrzymy mogą wręcz wyrzucać mniejsze planety z orbit i siać spustoszenie w ich warunkach klimatycznych.
Jowisz, największa planeta w naszym układzie, odgrywa ważną rolę ochronną. Jego potężne pole grawitacyjne odchyla komety i planetoidy, które w przeciwnym razie mogłyby uderzyć w Ziemię, co oczywiście pomaga zapewnić na niej stabilne środowisko dla życia. Jednak wielkie planety znajdujące się w innych częściach Wszechświata niekoniecznie tak samo chronią życie na mniejszych, skalistych planetach w swoim sąsiedztwie. Nowy artykuł opublikowany w czasopiśmie Astronomical Journal szczegółowo pokazuje, w jaki sposób przyciąganie masywnych planet w pobliskim układzie gwiezdnym może wyrzucić podobne do Ziemi globy nawet poza strefę zamieszkiwalną tego układu (strefa ta jest definiowana jako zakres odległości od danej gwiazdy, dla których na planecie może być wystarczająco ciepło, aby na jej powierzchni mogła istnieć woda w stanie ciekłym, umożliwiając życie).
Omawiany układ HD 141399 jest ciekawy, bo mocno nietypowy: w odróżnieniu od większości znanych układów słonecznych jego cztery olbrzymie planety znajdują się w nim na orbitach znacznie dalszych od swojej gwiazdy. To z kolei sprawia, że jest on doskonałym modelem do porównania z naszym Układem Słonecznym, w którym Jowisz i Saturn również krążą stosunkowo daleko od Słońca.
– To tak, jakby cztery Jowisze działały w nim niczym kule burzące, wytrącając wszystko z równowagi – obrazuje sytuację Stephen Kane, astrofizyk z UC Riverside i autor nowego artykułu.
Kane przeprowadził wiele symulacji komputerowych, aby lepiej zrozumieć wpływ grawitacyjny tych czterech planet olbrzymów. W szczególności chciał przyjrzeć się strefie nadającej się do zamieszkania w omawianym układzie i sprawdzić, czy Ziemia mogłaby pozostać w nim na jakiejkolwiek stabilnej orbicie. Wiadomo już, że odpowiedź brzmi: tak, ale jest to bardzo mało prawdopodobne. Co więcej, istnieje tylko kilka wybranych obszarów orbitalnych, w których przyciąganie grawitacyjne olbrzymów nie wybiłoby małej skalistej planety z jej orbity i nie wysłałoby jej poza strefę zamieszkiwalną.
Praca dowodzi zatem, że masywne i duże planety krążące poza strefą zamieszkiwalną skutecznie niszczą szanse na rozwój życia. Drugi, powiązany z pierwszym artykuł wskazuje natomiast, że nawet jedna duża planeta leżąca w środku strefy zamieszkiwalnej dawałaby podobny rezultat. Praca dotyczy układu gwiezdnego oddalonego od Ziemi o zaledwie 30 lat świetlnych, znanego jako GJ 357. Dla porównania średnica galaktyki szacowana jest na 100 000 lat świetlnych, więc układ ten zdecydowanie znajduje się w naszym sąsiedztwie.
Wcześniejsze badania wykazały, że znajdująca się w tym układzie planeta GJ 357 d krąży w strefie nadającej się do zamieszkania i ma masę około sześciokrotnie większą od masy Ziemi. Jednak w nowej publikacji zatytułowanej Agent of Chaos Kane wyjaśnia, że masa ta jest prawdopodobnie znacznie większa. Możliwe, że sięga nawet 10 mas Ziemi, co oznacza, że prawdopodobnie nie jest to planeta typu ziemskiego, więc życie na niej nie mogłoby istnieć, w każdym razie w znanej nam formie. W drugiej części artykułu zespół Kane'a wykazuje, że jeśli planeta jest znacznie większa niż wcześniej sądzono, z pewnością uniemożliwia większej liczbie planet zbliżonych rozmiarami do Ziemi dłuższe przebywanie „obok niej” w strefie zamieszkiwalnej.
Mimo że w tej strefie omawianego układu znajduje się również kilka miejsc, w których potencjalnie mogłaby znajdować się Ziemia, można wyliczyć, że orbity faktycznie krążących tam planet byłyby silnie eliptyczne. Innymi słowy, orbity te powodowałyby, że na tych planetach panowałby zwariowany, silnie zmienny klimat. Według autorów praca jest pewnego rodzaju ostrzeżeniem dla astronomów: nawet jeśli znajdujemy jakieś planety w strefie zamieszkiwalnej, nie należy z góry zakładać, że są one z automatu zdolne do podtrzymania życia. Razem artykuły dowodzą też, że odpowiedni zestaw okoliczności zapewniający warunki do rozwoju życia we Wszechświecie może być bardzo rzadki, a konfiguracja planet w Układzie Słonecznym jest raczej wyjątkowa.

Czytaj więcej:
•    Oryginalna publikacja: Stephen R. Kane, Surrounded by Giants: Habitable Zone Stability Within the HD 141399 System, The Astronomical Journal (2023)
•    Zidentyfikowano ponad 100 nowych kandydatek na egzoplanety

Źródło: Phys.org
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Wizja układu wypełnionego planetami olbrzymami. Źródło: NASA/Dana Berry
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/olbrzymie-planety-jak-uniemozliwic-zycie-w-innych-ukladach

Olbrzymie planety jak uniemożliwić życie w innych układach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruch satelitarny wymaga pilnych zmian
2023-11-03.
SpaceX, Amazon i inne firmy rywalizują o prymat w wyścigu o ustanowienie konstelacji satelitów komunikacyjnych, a tymczasem kosmiczna autostrada dla satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej LEO zaczyna już teraz być niebezpiecznie zatłoczona. Autorzy artykułu opublikowanego w Science twierdzą, że prawo kosmiczne pilnie potrzebuje zmian i nowych przepisów dotyczących ruchu satelitarnego.
Andrew Falle z Outer Space Institute Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej uważa, że traktując przestrzeń orbitalną jako nieskończony zasób ryzykujemy niezrównoważony rozwój samej przestrzeni LEO. Falle w swoich badaniach wykorzystał bazę danych Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego ONZ (ITU), do której zgłaszane są licencje na różne zakresy orbitalne i częstotliwości radiowe. Ustalił ostatecznie, że ponad milion satelitów LEO – w tym 90 konstelacji przekraczających liczbowo 1000 satelitów – do dziś już zarejestrowano, a w przyszłości będzie ich jeszcze więcej.
Falle i jego współpracownicy odkryli, że wnioski mające tzw. charakter spekulacyjny są jednymi z głównych winowajców zagrażających integralności częstotliwości radiowych i samej przestrzeni kosmicznej. Innym jest "licencjonowanie pod przykrywką": podobnie jak właściciele statków podnoszą określone bandery na morzu w celu uzyskania niższych opłat i bardziej łagodnej kontroli, wielu operatorów satelitarnych składa wnioski w krajach o minimalnych programach kosmicznych i bardzo słabym nadzorze. Na przykład w celu wystrzelenia na orbitę ponad 3000 satelitów Starlink firma SpaceX zarejestrowała licencje na satelity w wielu różnych krajach.
Takie zgłoszenia do ITU są dla nas ostrzeżeniem – pisze Falle – a także częścią rozwiązania. Zachodzi pilna potrzeba, aby ITU i jej państwa członkowskie przyjęły system zaawansowanej kontroli nad sytuacją. Naukowiec zasugerował już nawet gotowe sposoby na poprawę sytuacji, takie jak wprowadzenie mechanizmów finansowych zniechęcających do nadmiarowej rezerwacji na orbicie, skrócenie okien startowych dla tak zwanych papierowych satelitów (fikcyjnych statków, które prawdopodobnie nigdy nie zostaną wystrzelone), zwiększenie przejrzystości prawa własności licencji i bardziej rygorystyczne przestrzeganie przydzielonych orbit.
Konkurencja między operatorami satelitarnymi nie wykazuje natomiast żadnych oznak osłabienia. W zeszłym miesiącu Amazon dołączył do tej rywalizacji z dwoma pierwszymi prototypami satelitów, w ramach swojego projektu konstelacji satelitarnej Kuiper. Firma zamierza co najmniej dorównać konstelacji Starlink do końca dekady.
Więcej sprzętu w kosmosie oznacza zwiększone prawdopodobieństwo kolizji, co może skutkować scenariuszem określanym jako Syndrom Kesslera (w pełen dramatyzmu sposób pokazanym na przykład w filmie Grawitacja). Odwołuje się on do nazwiska naukowca NASA Donalda Kesslera, który w 1978 roku zasugerował, że rozrost liczby satelitów ostatecznie doprowadzi do ich kolizji wytwarzających liczne orbitujące fragmenty, z których każdy z kolei zwiększał będzie prawdopodobieństwo dalszych zderzeń, prowadząc do narastania pasa szczątków krążących wokół Ziemi. Kessler przewidywał, że w rezultacie przestrzeń orbitalna stanie się coraz bardziej niebezpieczna, a niektóre części rejonu LEO mogą stać się zupełnie bezużyteczne.
Obecnie nie osiągnęliśmy jeszcze wprawdzie masy krytycznej, ale pojawiają się już sygnały ostrzegawcze. W 2009 roku satelita należący do amerykańskiej firmy Iridium uderzył w martwego rosyjskiego satelitę, wysyłając tysiące wirujących fragmentów we wszystkich kierunkach. Według Biura ONZ ds. Przestrzeni Kosmicznej (UNOOSA) obecnie na orbicie okołoziemskiej znajduje się ponad 8000 satelitów, z czego prawie połowa jest martwa lub nieaktywna. A sam wyścig o rozszerzenie systemów sieci internetowej obejmuje zarówno liczne państwa, jak i korporacje, od Chin po Tonga. Działania te to między innymi masowe wykorzystanie cubesatów (małych, tanich satelitów, które obniżają barierę wejścia na rynek). Wielu operatorów ubiega się o znacznie więcej zakresów orbitalnych i częstotliwości radiowych, niż jest to im naprawdę potrzebne. Dwa lata temu amerykański przedsiębiorca Greg Wyler (E-space) złożył na przykład wniosek o ponad 300 000 satelitów, choć jeden z jego wysokich rangą współpracowników przyznał później, że planuje wysłać w kosmos "tylko" kilka tysięcy. Taka mnogość przytłoczyła ITU, dając wnioskodawcom pewną przewagę konkurencyjną, ale i potencjalnie przekształcając przestrzeń kosmiczną w coś, co przypomina tor wyścigowy.
Choć ITU nie ma dziś formalnego mechanizmu egzekwowania prawa w celu zapewnienia bardziej zrównoważonego wykorzystania satelitów, istnieje co najmniej jeden kosmiczny podmiot, który ma pod tym względem coś do powiedzenia. To Federalna Komisja Łączności Stanów Zjednoczonych – FCC. Zgodnie z jej przepisami, przyjętymi nieco ponad rok temu, satelity LEO muszą zostać usunięte przez operatora w ciągu pięciu lat od zakończenia danej misji. Co ciekawe, w zeszłym miesiącu amerykańska firma telewizyjna Dish otrzymała niechlubne wyróżnienie jako pierwszy operator satelitarny ukarany grzywną na mocy tej regulacji. Kara w wysokości 150 000 USD za zaniechanie przeniesienia jednego z jej satelitów na bezpieczną orbitę była stosunkowo niewielka, ale jej wpływ jest już wymierny: wartość rynkowa Dish natychmiast spadła o około 100 milionów dolarów.
Zespół Falle uważa, że może to również stworzyć popyt na usługi usuwania kosmicznych śmieci. Już teraz działa kilka firm, których celem ma być ich sprzątanie. W ostatecznym rozrachunku kary finansowe mogą być jednak najpewniejszym sposobem na zachęcenie do wdrażania dobrych praktyk w kosmosie.
Oczywiście i dla astronomów rozprzestrzenianie się konstelacji satelitarnych stanowi problem. Na początku tego roku National Science Foundation ogłosiła, że osiągnęła porozumienie z firmą SpaceX w celu złagodzenia skutków wpływu satelitów nowej generacji Starlink na astronomię. Firma zgodziła się przyciemnić swoje satelity poniżej 7 magnitudo (tak, by były niewidoczne gołym okiem), zmniejszyć ich wpływ na wrażliwe instrumenty astronomiczne oraz nie nadawać sygnału, gdy satelity przelatują nad najważniejszymi obserwatoriami radiowymi.
 
Czytaj więcej:
•    Cały artykuł
•    Pierwszy przypadek kary za śmiecenie w Kosmosie
 
Źródło: Astronomy.com
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Trajektorie satelitów znajdujących się w pobliżu Ziemi uzyskane z danych obserwacyjnych zbieranych przez sześć godzin. Źródło: Dominique Dierick (Flickr).
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ruch-satelitarny-wymaga-pilnych-zmian

Ruch satelitarny wymaga pilnych zmian.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elipson von Wygasch – niezwykła biografia prawie prawdziwa
2023-11-03.
14 urodziny Izerskiego Parku Ciemnego Nieba i związane z tym wydarzenie KOSMOS NA POLANIE to już jutro (4 listopada). Z tej okazji zapraszamy do zapoznania się z prawie prawdziwą biografią nieformalnego partona Izerskiego Parku Ciemnego Nieba, hrabiego Elipsona von Wygascha!
 
Życzymy miłej lektury i do zobaczenia na Polanie!
 
Więcej informacji:
•    Kosmos na Polanie - 14. Urodziny Izerskiego Parku Ciemnego Nieba (link)
•    Biografia hrabiego Elipsona von Wygascha (link)
 
Dodała: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: „Astronom” (Izery, Poland) autorstwa Matyldy Koneckiej.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/elipson-von-wygasch-niezwykla-biografia-prawie-prawdziwa

 

Elipson von Wygasch – niezwykła biografia prawie prawdziwa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski satelita z perowskitami poleci w kosmos ze SpaceX

2023-11-03,
Wyposażony w perowskity polski satelita obserwacyjny STORK-7 za kilka dni zostanie wyniesiony przez rakietę Falcon 9, należącą do SpaceX Elona Muska - podano w komunikacie. Satelita zostanie wystrzelony w ramach misji Transporter-9.
„W najbliższych dniach w przestrzeni kosmicznej pojawi się polski satelita obserwacyjny STORK-7, który został wyposażony w 28 ogniw perowskitowych firmy Saule Technologies. Satelita będzie wyniesiony przy pomocy rakiety Falcon 9, firmy SpaceX, w ramach misji Transporter 9. Będzie to pierwsza w historii demonstracja działania perowskitów na orbicie. Za skonstruowanie, oprogramowanie, wyniesienie i operację satelity na orbicie odpowiada firma SatRev” - czytamy w komunikacie.
„Nasz nowy satelita został wyposażony w kamerę dającą 5 m GSR rozdzielczości na piksel, o łącznej masie 4 kg. Przełomową technologią, którą zintegrujemy z satelitą po raz pierwszy, będą ogniwa perowskitowe pochodzące z firmy Saule Technologies. Chcemy sprawdzić pracę perowskitów w przestrzeni kosmicznej i przekonać się, czy są tak samo skutecznym przekaźnikiem energii jak na Ziemi” - powiedział cytowany w komunikacie prezes zarządu SatRev S.A Grzegorz Zwoliński. Olga Malinkiewicz, współzałożycielka i CTO (Chief Technology Officer) Saule Technologies, wyraziła nadzieję, że ta misja potwierdzi odporność ogniw perowskitowych Saule Technologies na promieniowanie kosmiczne, co wykazały już badania w laboratorium.
„To idealne źródło zasilania w kosmosie z wielu powodów. Ogniwa perowskitowe są znacznie lżejsze od ogniw tradycyjnych, co jest niezwykle istotne, biorąc pod uwagę koszt transportu każdego kilograma na orbitę. Są elastyczne, więc można je upakować w niewielkiej przestrzeni. Z kolei dzięki temu, że są drukowane cyfrowo, mogą przybierać dowolne kształty. To oznacza, że można w maksymalnym stopniu wykorzystać dostępne powierzchnie do wytwarzania prądu” - powiedziała Malinkiewicz.
„Po raz pierwszy w historii mamy okazję przekonać się, czy ogniwa perowskitowe zadziałają na orbicie. Jeśli testy wypadną pomyślnie, otworzy się przed tą technologią zupełnie nowy i jakże ciekawy obszar eksploatacji. Cieszę się, że Columbus, jako największy udziałowiec Saule Technologies, może wspierać tak przełomowe projekty” - powiedział prezes Columbus Energy S.A., członek Rady Nadzorczej Saule Technologies S.A Dawid Zieliński.
Podczas misji ogniwa perowskitowe Saule Technologies będą cały czas monitorowane. Pomiary prądu, natężenia światła słonecznego i temperatury, przesyłane sukcesywnie do stacji naziemnych, pozwolą na analizę pracy ogniw w czasie rzeczywistym. Jak uważa Vivek Babu, dyrektor ds. astronautyki w Saule Technologies, ta misja toruje drogę ultratanim rozwiązaniom energetycznym w przemyśle kosmicznym.
W 2021 r. firmy SatRev, Saule Technologies oraz Columbus Energy miały okazję współpracować przy okazji projektu o nazwie Misja Andromeda. Wówczas dwa polskie satelity: STORK-4 oraz STORK-5 Marta, zostały wyniesione na orbitę przy pomocy rakiety nośnej Virgin Orbit, LauncherOne. Satelity zbierały multispektralne obrazy i dane średniej rozdzielczości dla klientów z branży rolniczej i energetycznej w Polsce i USA. Oba satelity zakończyły swoje misje w bieżącym roku, dostarczając cennych informacji, dzięki którym SatRev może doskonalić swoją technologię.
SatRev jest wrocławską firmą założoną w 2016 r., działającą w branży kosmicznej - pierwszą z polskich podmiotów komercyjnych, które umieściły swoje obiekty na orbicie. Saule Technologies to także polska firma, stworzona w 2014 r. przez fizyczkę Olgę Malinkiewicz, rozwijająca technologię ultracienkich drukowanych ogniw perowskitowych. To innowacyjne rozwiązanie fotowoltaiczne pozwala generować energię zarówno ze słońca, jak i ze sztucznego światła, dlatego znajduje wszechstronne zastosowanie. Saule Technologies jest właścicielem pierwszej na świecie linii produkcyjnej ogniw perowskitowych we Wrocławiu. Obecnie spółka pracuje nad komercjalizacją produktu.
Columbus Energy S.A. to dostawca usług na rynku nowoczesnej energetyki. Columbus jest spółką notowaną na GPW i jednym z największych udziałowców rynku instalacji fotowoltaicznych w Polsce.
Źródło:PAP/Columbus Energy
Perowskity
Fot. Wikimedia Commons

Ilustracja: Virgin Orbit

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/polski-satelita-z-perowskitami-poleci-w-kosmos-ze-spacex

Polski satelita z perowskitami poleci w kosmos ze SpaceX.jpg

Polski satelita z perowskitami poleci w kosmos ze SpaceX2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holandia i Islandia dołączyły do Artemis Accords
2023-11-03. Mateusz Mitkow
1 listopada br. w Waszyngtonie doszło do podpisania umowy, na podstawie której Holandia stała się nowym sygnatariuszem Artemis Accords. Ogłoszono także, że kilka dni wcześniej ten sam dokument podpisała także Islandia. Porozumienie określa ramy współpracy w cywilnej eksploracji i pokojowym wykorzystaniu Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich.
W pierwszy dzień listopada br. Holandia podpisała kierowane przez Stany Zjednoczone porozumienie Artemis Accords. Zawarcie umowy miało miejsce w trakcie ceremonii organizowanej w rezydencji ambasadora Holandii w Waszyngtonie. W wydarzeniu uczestniczyli przedstawiciele NASA, w tym administrator agencji Bill Nelson, sekretarz wykonawczy Narodowej Rady Kosmicznej (U.S. National Space Council), a także Birgitta Tazelaar, czyli ambasador Holandii w Stanach Zjednoczonych i Harm van de Wetering, dyrektor holenderskiej agencji kosmicznej (Netherlands Space Office), który złożył podpis w imieniu swojego kraju. Holandia stała się tym samym 31. krajem, który podpisał porozumienia Artemis.
„NASA wita Holandię jako najnowszego i 31. członka rodziny Artemis Accords. Jako jeden z najstarszych sojuszników Ameryki, NASA z dumą rozszerza nasze partnerstwo z Holandią i buduje przyszłość zdefiniowaną przez nieograniczone możliwości i odkrycia” - skomentował Bill Nelson w trakcie ceremonii. Głos zabrał także Harm van de Wetering, który dodał, że NASA i Holandia są silnymi partnerami w kosmosie od pierwszych dni lotów kosmicznych. „Przesuwanie granic przez technologię wiąże się z nowymi obowiązkami. Podpisując Artemis Accords, podkreślamy wartości, które dzielimy w kosmosie i uznajemy, że ponosimy wspólną odpowiedzialność” - podkreślił dyrektor Netherlands Space Office.
Warto podkreślić, że Holandia podpisała porozumienie, inwestując jednocześnie 23,6 mln USD w modernizację Europejskiego Centrum Badań i Technologii Kosmicznych (ESTEC), ośrodka Europejskiej Agencji Kosmicznej w tym kraju.
Holandia została zapisana jako 31. członek Artemis Accords i zwróciło to uwagę obserwatorów z całego świata, gdyż wcześniej nie informowano o innym nowym sygnatariuszu. Przypomnijmy, że w połowie września br. do Artemis dołączyły Niemcy. W oświadczeniu NASA wspomniano pod koniec, że w październiku faktycznie doszło do jeszcze jednego rozszerzenia, ponieważ do Artemis Accord jako 30. kraj dołączyła Islandia. W tym przypadku obyło się bez ceremonii i jakiegokolwiek oświadczenia, a dodatkowo flaga Islandii została pominięta w zaktualizowanej grafice NASA, która obejmowała Holandię i inne kraje.
Artemis Accords to porozumienie ustanowione przez NASA, w koordynacji z Departamentem Stanu USA, w 2020 r. zapisy porozumienia odwołują się do Traktatu ONZ o przestrzeni kosmicznej z 1967 r. i głównych konwencji ONZ, a mianowicie podstaw międzynarodowego prawa kosmicznego. Pierwszymi państwami, które podpisały porozumienia były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada, Australia, Japonia, Włochy, Luksemburg i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Warto pamiętać, że 26 października 2021 r. prezes Polskiej Agencji Kosmicznej Grzegorz Wrochna - w obecności zastępcy administratora NASA, Pameli A. Melroy również podpisał Artemis Accords, dzięki czemu nasz kraj stał się jednym z sygnatariuszy opisywanego porozumienia. Umożliwia to Polsce szeroki i skoordynowany udział w wielostronnych programach NASA, ze szczególnym uwzględnieniem eksploracji Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich.
W nadchodzących miesiącach do Artemis Accords powinny dołączyć kolejne państwa, ponieważ Stany Zjednoczone zamierzają kontynuować współpracę ze swoimi międzynarodowymi partnerami w celu stworzenia warunków do bezpiecznej eksploracji kosmosu.
Fot. NASA

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/holandia-i-islandia-dolaczyly-do-artemis-accords

 

Holandia i Islandia dołączyły do Artemis Accords.jpg

Holandia i Islandia dołączyły do Artemis Accords2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indie i USA pracują nad nowym satelitą radarowym
2023-11-03. Mateusz Mitkow
Amerykańska agencja kosmiczna (NASA) oraz jej odpowiednik z Indii (ISRO) wspólnie pracują nad projektem satelity o nazwie NISAR. Z dostępnych informacji wynika, że jego wyniesienie planowane jest na 2024 r. Urządzenie ma polecieć w kosmos na pokładzie indyjskiej rakiety nośnej GSLV Mk II z kosmodromu Sriharikota.
Po raz pierwszy w historii agencje kosmiczne z USA oraz Indii przygotowują wspólną misję z zakresu satelitarnej obserwacji Ziemi. Prace dotyczą opracowania i wyniesienia satelity, który ma pomóc naukowcom monitorować wpływ zmian klimatu na krajobraz naszej planety, w tym ruchów powierzchni Ziemi tak małych jak 1 cm. Będzie to urządzenie radarowe, którego pełna nazwa to NASA-ISRO Synthetic Aperture Radar. Obecny harmonogram przewiduje, że satelita trafi na orbitę w okolicach października 2024 r.
Jak opisuje NASA, NISAR będzie pierwszym tego typu urządzeniem w kosmosie, który zajmie się systematycznym mapowaniem Ziemi (w cyklu 12-dniowym), wykorzystując do tego dwie różne częstotliwości radarowe (pasmo L i pasmo S). Satelita zawiera dwa różne systemy radarowe z syntetyczną aperturą (SAR), z czego pierwszy powstaje w Stanach Zjednoczonych (pasmo L), z kolei drugi w Indiach (pasmo S). „NISAR może dać nam naprawdę wiarygodny obraz tego, jak dokładnie zmienia się ziemski ląd i lód”. - zaznaczył Paul Rosen, naukowiec projektu NISAR z NASA. Co ciekawe, zostanie on wyposażony także w ładunki (dostarczone przez NASA), zapewniające usługi GPS oraz sprawny system komunikacji satelitarnej.
Amerykańska agencja opisała, że jego głównym przeznaczeniem będzie pomaganie naukowcom w zrozumieniu, między innymi, dynamiki lasów, terenów podmokłych i gruntów rolnych, gdyż podkreślają oni, że zmiany w użytkowaniu gruntów odpowiadają za około 11% naszych emisji dwutlenku węgla. „Na świecie nie rozumiemy dobrze źródeł i pochłaniaczy dwutlenku węgla z ekosystemów lądowych, zwłaszcza z lasów. Spodziewamy się więc, że NISAR znacznie pomoże w rozwiązaniu tego problemu.” - podkreślił Anup Das z ISRO. Warto dodać, że dane pozyskiwane dzięki satelicie NISAR pomogą także w przewidywaniu zagrożeń naturalnych takich jak np. erupcję wulkanów, trzęsienia ziemi czy tsunami.
24 lipca br. szef NASA podróżował po Ameryce Południowej, gdzie spotykał się przedstawicielami takich krajów jak Argentyna, Brazylia oraz Kolumbia. Wydarzenia miały na celu pogłębić współpracę tych nacji z NASA m.in. w zakresie innowacji i obszarów związanych z badaniami, zwłaszcza w naukach o Ziemi, a także aby osiągnąć wspólne cele w kwestii przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Podczas wizyty w brazylijskiej agencji kosmicznej (Agência Espacial Brasileira) Bill Nelson zaoferował pomoc dla kraju w identyfikacji zniszczeń w amazońskich lasach deszczowych. Propozycja pomocy jest związana z powstającym satelitą NISAR, który miałby wesprzeć projekt o nazwie SERVIR Amazonia.
Brazylia obecnie wykorzystuje zobrazowania satelitarne (m.in. za pomocą chińskich satelitów), aby obserwować Amazonię. Jednak zachmurzenie często utrudnia satelitom rejestrowanie wyraźnych i aktualnych obrazów, dlatego oferowana przez NASA technologia opierająca się na syntetycznej apertury radarowej (SAR) może okazać się niezwykle pomocna. Urządzenie NISAR ma polecieć w kosmos na pokładzie indyjskiej rakiety nośnej GSLV Mk II z kosmodromu Sriharikota.
Źródło: NASA, Space.com, Space24.pl
Wizja artystyczna satelity NISAR na orbicie.
Fot. NASA

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/indie-i-usa-pracuja-nad-nowym-satelita-radarowym

Indie i USA pracują nad nowym satelitą radarowym.jpg

Indie i USA pracują nad nowym satelitą radarowym2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozaziemskie skały w płaszczu Ziemi mogą potwierdzać pochodzenie Księżyca
2023-11-03. Zofia Lamecka
LLSVP (Large low-shear-velocity provinces, z angielskiego: wielkie regiony o niskich prędkościach ścinających) to dwa obszary, które otaczają zewnętrzne jądro Ziemi. Przypominają góry, ale znajdują się pod powierzchnią. Składają się z gorącej skały, są gęstsze niż ich otoczenie i zbudowane z innego materiału. Najnowsze symulacje mogą potwierdzać, że przyczyną powstania tych obszarów była kolizja Ziemi z młodą planetą  – tą samą w wyniku zderzenia z którą, mógł powstać Księżyc.
Najgłośniejsza teoria na temat powstania Księżyca tzw. Teoria Wielkiego Zderzenia mówi o kolizji hipotetycznej protoplanety Thei z młodą Ziemią w trakcie formowania, do której miało dojść około 4,5 mld. lat temu. Obecnie takie wytłumaczenie pochodzenia naszego naturalnego satelity ma najwięcej zwolenników: wyjaśnia różnice w składzie i zawartości pierwiastków na naszej planecie i Księżycu. Jednak mimo zjawisk przemawiających na korzyść tej teorii nie została ona potwierdzona. Tak ogromne zdarzenie powinno przecież pozostawić po sobie jakieś pozostałości. Z takiego założenia wyszedł Qian Yuan, który wraz z współpracownikami zastanawiał się nad powiązaniem istnienia LLSVP i wielkiego zderzenia. Wspólnie stworzyli symulację oddziaływania płaszczy Thei i Ziemi od momentu zderzenia do teraz. Zaobserwowali, że z czasem kolizji coraz większa część materiału zatapiała się w ziemskim płaszczu tworząc góry.
W swojej ostatniej pracy rozszerzyli swój poprzedni model. Pokazali, że energia pochodząca z kolizji częściowo stopiłaby ziemski płaszcz. Składałby się wtedy z dwóch warstw: płynnej zewnętrznej i stałej wewnętrznej warstwy. Zewnętrzna warstwa wkłębiłaby część materiału Thei do ziemskiego płaszcza, a pozostałą część przetopiłaby się przez płynną część i zgromadziła na wewnętrznej warstwie. Ostatecznie utworzyłyby się dwie osobne skały, a reszta materiału pozostała na orbicie utworzyłaby Księżyc.
Nie jest to ostateczny dowód, że tajemnicze skały są pozostałościami po Thei i Teoria Wielkiego zderzenia jest prawdziwa, ale solidny argument że takiego scenariusza nie możemy wykluczać. Kolejnym krokiem do uwiarygodnienia teorii będzie porównanie próbek skał z płaszcza z księżycowymi.
Źródła:
•    Yuan, Q. et al. Nature 623 (2023)
3 listopada 2023

•    Anil Oza: Strange blobs in Earth’s mantle are relics of a massive collision
3 listopada 2023
Wizualizacja obszarów LLSVP w ziemskim płaszczu. Źródło: Sanne.cottaar through Wikimedia Commons
Collision video
https://www.youtube.com/watch?v=yCDwd96kqAI
https://astronet.pl/uklad-sloneczny/pozaziemskie-skaly-w-plaszczu-ziemi-moga-potwierdzac-pochodzenie-ksiezyca/

Pozaziemskie skały w płaszczu Ziemi mogą potwierdzać pochodzenie Księżyca.jpg

Pozaziemskie skały w płaszczu Ziemi mogą potwierdzać pochodzenie Księżyca2.jpg

Pozaziemskie skały w płaszczu Ziemi mogą potwierdzać pochodzenie Księżyca3.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dream Chaser gotowy do testów. NASA bierze się za wahadłowiec
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Startup kosmiczny Sierra Space z siedzibą w Kolorado poczynił znaczne postępy w pracach nad samolotem kosmicznym Dream Chaser, który niczym dawne wahadłowce po locie kosmicznym na własnych skrzydłach lotem szybowym będzie wracał z powrotem na ziemię.
Jak donosi Ars Technica, firma wprowadza obecnie w samolocie ostatnie poprawki oraz kabinę ciśnieniową, w której mogą przebywać astronauci podróżujący na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Zanim jednak takie podróże załogowe będą możliwe, podobnie jak kapsuła Dragon od SpaceX, statek będzie musiał bezzałogowo dostarczyć ładunek na pokład stacji kosmicznej i bezpiecznie wrócić na Ziemię, wchodząc najpierw w atmosferę, hamując aerodynamicznie, a następnie lądując o własnych skrzydłach.
Inaczej mówiąc, jest to nowy, ekscytujący rozdział w historii lotów kosmicznych, który nawiązuje do projektu wahadłowca kosmicznego NASA, który już dawno temu został wycofany z eksploatacji.
Choć Sierra robi znaczne postępy, wciąż ma mnóstwo pracy do wykonania, zanim będzie mogła wysłać na orbitę swojego Dream Chasera zwanego „Tenacity”. Samolot zostanie najpierw wysłany do placówki NASA w Ohio, aby upewnić się, że przetrwa ekstremalne warunki podczas startu i w przestrzeni kosmicznej.
Warto jednak zauważyć, że być może nie jest to jedyny komercyjny samolot kosmiczny, nad którym trwają prace, ale w przeciwieństwie do statku kosmicznego SpaceShipTwo należącego do Virgin Galactic, celem Sierra jest osiągnięcie rzeczywistych możliwości orbitalnych. Jest także znacznie mniejszy od wahadłowca kosmicznego NASA i ma mniej więcej jedną czwartą jego wielkości.
Według artykułu Dream Chaser ma dostarczyć na ISS ładunek o masie do 6 000 kilogramów. Statek będzie posiadał także zdolność wyrzucania niechcianego ładunku pod koniec swojej misji, aby spalił się w górnych warstwach atmosfery.
Ale to, kiedy zobaczymy Dream Chasera startującego w lot na orbitę, wciąż jeszcze nie jest pewne. Daty będzie można ustalić dopiero po zakończeniu testów w komorach próżniowych w ośrodku testowym NASA w Ohio. Dopiero wtedy statek zostanie przetransportowany do portu kosmicznego, skąd uda się w przestrzeń w swój dziewiczy lot.
Sierra ma nadzieję wykonać swój pierwszy lot testowy bezzałogowy do kwietnia przyszłego roku. Jest to jednak ambitny harmonogram, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że rakieta, która wyniesie go na orbitę, rakieta Vulcan należąca do United Launch Alliance, także musi jeszcze wykonać swój pierwszy lot testowy.
Dream Chaser Spaceplane CRS-2 Mission Profile
https://www.youtube.com/watch?v=0N95lFqSQvU
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/dream-chaser-gotowy-do-testow-nasa-bierze-sie-za-wahadlowiec/

Dream Chaser gotowy do testów. NASA bierze się za wahadłowiec.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpalony układ planetarny w danych z Keplera. Aż siedem planet!
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Ciągłe badania danych z nieaktywnego już kosmicznego teleskopu Keplera pozwoliły naukowcom odkryć układ siedmiu dosłownie smażących się planet: każda z nich jest skąpana w większej ilości promieniowania emitowanego przez gwiazdę centralną układu niż jakakolwiek planeta w Układzie Słonecznym. Co więcej, każda z siedmiu planet tworzących ten fascynujący układ skatalogowany pod numerem Kepler-385 jest większa od Ziemi i mniejsza od Neptuna. To jeden z zaledwie kilku znanych układów planetarnych, w których znajduje się więcej niż sześć planet. Układ Kepler-385 to jedna z najważniejszych atrakcji nowego katalogu Keplera, który zawiera prawie 4400 kandydatek na planety, w tym ponad 700 układów wieloplanetarnych.
Naukowcy odpowiedzialni za odkrycie układu wskazują, że udało im się stworzyć najdokładniejszą jak dotąd listę kandydatek na planety dostrzeżonych za pomocą Keplera. Misja Keplera odpowiedzialna jest za odkrycie większości znanych obecnie egzoplanet, a nowy katalog umożliwi astronomom lepsze poznanie ich cech.
W centrum układu Kepler-385 znajduje się gwiazda podobna do Słońca, około 10% większa i 5% gorętsza od naszej gwiazdy dziennej. Dwie planety wewnętrzne, obie nieco większe od Ziemi, są prawdopodobnie skaliste i mogą mieć cienką atmosferę. Pozostałe pięć planet to planety od nich większe – każda o promieniu około dwukrotnie większym od promienia Ziemi. Naukowcy zakładają, że każda z nich otoczona jest gęstą atmosferą.
Możliwość tak szczegółowego opisu właściwości układu Kepler-385 świadczy o jakości danych zawartych w najnowszym katalogu. Podczas gdy końcowe katalogi misji Keplera skupiały się na tworzeniu list zoptymalizowanych pod kątem pomiaru częstości występowania planet krążących wokół innych gwiazd, najnowszy artykuł skupia się na stworzeniu kompleksowej listy dokładnych informacji o każdym z układów, umożliwiając tym samym odkrycia takie jak Kepler-385.
W nowym katalogu mamy zatem do czynienia z ulepszonymi pomiarami właściwości gwiazd i dokładniejszymi obliczeniami ścieżkikażdej planety przechodzącej na tle tarczy swojej gwiazdy macierzystej. Ta kombinacja pokazuje, że gdy gwiazda ma kilka tranzytujących planet, zazwyczaj mają one bardziej kołowe orbity, niż w przypadku układów, w których jest jedna lub dwie planety.
Główne obserwacje kosmosu przez Keplera zakończyły się w 2013 r., po czym rozpoczęła się przedłużona misja teleskopu o nazwie K2, która trwała do 2018 r. Dane zebrane przez Keplera w dalszym ciągu są analizowane i dostarczają nowych informacji na temat naszej galaktyki. Po tym, jak misja pokazała nam, że jest więcej planet niż gwiazd, to nowe badanie daje bardziej szczegółowy obraz wyglądu każdej z tych planet i ich układów macierzystych, dając nam lepszy obraz wielu światów poza naszym Układem Słonecznym.
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/kepler-385-nowy-uklad-planetarny/

 

Rozpalony układ planetarny w danych z Keplera. Aż siedem planet!.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hipnotyzujący widok. Hubble spogląda na Jowisza w zakresie promieniowania ultrafioletowego
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Kosmiczny Teleskop Hubble’a, choć wiekowy, nie ma zamiaru zwalniać. Tym razem swoje fantastyczne zwierciadło zwrócił w kierunku największej planety Układu Słonecznego. Jakby tego było mało, legendarny już instrument przyjrzał się Jowiszowi w zakresie promieniowania ultrafioletowego. Opublikowane na cześć osiągnięcia przez Jowisza opozycji, która ma miejsce, gdy planeta i Słońce znajdują się po przeciwnych stronach nieba, zdjęcie gazowego giganta przedstawia kultową, masywną burzę zwaną Wielką Czerwoną Plamą. Choć dla ludzkiego oka ten antycyklon wydaje się czerwony, na zdjęciu w ultrafiolecie wydaje się ciemniejsza, ponieważ cząstki mgły znajdującej się na dużych wysokościach pochłaniają światło akurat na tych długościach fal. Czerwonawe, faliste mgły polarne pochłaniają nieco mniej tego światła ze względu na różnice w wielkości cząstek, składzie lub wysokości.
Dane użyte do stworzenia tego zdjęcia w ultrafiolecie stanowią część propozycji przeprowadzenia za pomocą Hubble’a badań tego fascynującego układu burzowego. Naukowcy odpowiedzialni za wniosek chcą stworzyć mapę chmur wodnych i stworzyć trójwymiarowy model struktur chmurowych głęboko w atmosferze planety.
Hubble ma długą historię obserwacji planet zewnętrznych. Od legendarnych już uderzeń komety Shoemaker-Levy 9 po badanie cyklonów Jowisza – kilkudziesięcioletnia kariera Hubble’a dostarczyła astronomom cennych danych do poznawania ewolucji tej dynamicznej planety.
Możliwości Hubble’a w zakresie obserwacji w pasmie ultrafioletu pozwalają astronomom badać krótkie, wysokoenergetyczne długości fal światła wykraczające poza to, co widzi ludzkie oko. Światło ultrafioletowe ujawnia fascynujące zjawiska kosmiczne, w tym światło najgorętszych i najmłodszych gwiazd osadzonych w lokalnych galaktykach; skład, gęstość i temperaturę materii międzygwiezdnej oraz ewolucję galaktyk.
Powyższe zdjęcie jest obrazem w sztucznych kolorach, ponieważ ludzkie oko nie jest w stanie wykryć światła ultrafioletowego. Dlatego do zdjęć przypisano kolory z zakresu światła widzialnego, a każde zdjęcie wykonano z innym filtrem ultrafioletowym. W tym przypadku przypisane kolory dla każdego filtra to: Niebieski: F225W, Zielony: F275W i Czerwony: F343N.
Źródło: NASA
Źródło: NASA, ESA, and M. Wong (University of California – Berkeley); Processing: Gladys Kober (NASA/Catholic University of America)
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/hubble-jowisz-w-uv/

Hipnotyzujący widok. Hubble spogląda na Jowisza w zakresie promieniowania ultrafioletowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Plutonie istnieje gigantyczny superwulkan. Odkryto go w danych z sondy New Horizons
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Kaldera Kiladze, dawniej nazywana kraterem Kiladze, może być superwulkanem, który wybuchł całkiem niedawno, wyrzucając lód na powierzchnię Plutona.
Niedawno naukowcy odkryli, że Pluton może mieć na powierzchni lodowy superwulkan, który rozmiarami może nawet dorównywać wulkanowi skrywającemu się pod Yellowstone.
Nowo odkryta kaldera wulkanu Kiladze została pierwotnie uznany za krater na podstawie zdjęć wykonanych przez sondę New Horizons. Po ponownym przyjrzeniu się danym z sondy New Horizons naukowcy sądzą obecnie, że kaldera Kiladze wybuchała w swojej historii wielokrotnie, wyrzucając około „tysiąca kilometrów sześciennych kriolawy” – czyli tyle, aby całkowicie przykryć miasto wielkości Los Angeles.
Kriowulkany, znane również jako wulkany lodowe, to po prostu wulkany, które zamiast stopionej skały wybuchają lodem, wodą i towarzyszącymi im gazami. Zidentyfikowano je w kilku miejscach naszego Układu Słonecznego, w tym na planecie karłowatej Ceres znajdującej się w Pasie Planetoid. Bardziej znane są np. gejzery tryskające ze szczelin znajdujących się na południowym biegunie Enceladusa. Przez jeden z takich pióropuszy przeleciała nawet sonda Cassini pod koniec swojej misji w otoczeniu Saturna.
Na Plutonie znajdują się co najmniej dwie inne struktury kriowulkaniczne – powiedział Newsweekowi główny autor i planetolog misji Dale Cruikshank. Te inne lodowe wulkany są znane jako Wright Mons i Piccard Mons.
Badacze od dawna mieli mnóstwo dowodów, aby podejrzewać, że Kiladze to coś więcej niż zwykły krater uderzeniowy. Nie tylko wyglądał nieco dziwnie jak na krater, ale był także otoczony lodem wodnym – który zwykle jest ukryty pod śniegami metanowymi i tholinami, czyli mazią z naturalnego odpowiednika smogu Plutona – i osadzony pomiędzy uskokami i innymi elementami tektonicznymi.
Przełom nastąpił, gdy zespół znalazł dowody na obecność amoniaku zmieszanego z lodem wodnym wokół Kiladze. Amoniak obniża temperaturę zamarzania wody, prawdopodobnie umożliwiając jej przepływ w postaci ciekłej kriolawy. Co ciekawe, amoniak jest również ważną cząsteczką w chemii, w której powstają aminokwasy, a ostatecznie życie.
Fakt, że Kiladze jest otoczone lodem wodnym, sugeruje również, że jest dość młody lub przynajmniej wybuchł stosunkowo niedawno, przynajmniej w skali geologicznej. Z biegiem czasu lód wodny pokrywa się bowiem innymi materiałami, dlatego skoro tu jest odsłonięty, to obszar ten musi być młodszy. „Szacujemy, że wiek Kiladze i okolic (od ostatniej erupcji) wynosi zaledwie kilka milionów lat” – powiedział Cruikshank.
Najważniejszym pytaniem jest: skąd wzięła się wodna kriolawa? Pluton miał kiedyś wewnętrzny ocean o skali globalnej, przekonuje Cruikshank, nawiązując do czasów, kiedy Pluton był jeszcze ciepły po zderzeniach, które doprowadziły do jego narodzin. Ciepło pozostałe w jądrze planety karłowatej może teraz utrzymywać płynny ocean dzięki odpornym na zamarzanie substancjom chemicznym, takim jak amoniak. Czasami ów ocean może przedostawać się przez kriowulkany, takie jak Kiladze na powierzchnię. Alternatywnie, ocean podpowierzchniowy mógł już dawno zamarznąć, ale małe skupiska wody nadal zasilają struktury takie jak Kiladze. Tego jak na razie jednak się nie dowiemy.
A Colorful ‘Landing’ on Pluto
https://www.youtube.com/watch?v=xmqDpuDLVYw
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/superwulkan-kiladze-na-plutonie/

Na Plutonie istnieje gigantyczny superwulkan. Odkryto go w danych z sondy New Horizons.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy obserwują kosmiczną ucztę. Supermasywna czarna dziura ma ogromny apetyt
2023-11-03. Radek Kosarzycki
Galaktyka Cyrkla znajduje się zaledwie 13 milionów lat świetlnych od Ziemi, a mimo to jak dotąd astronomowie nie poświęcali jej przesadnie dużo uwagi. Teraz jednak zespół astronomów postanowił uzupełnić luki w naszej wiedzy o tym, co się dzieje we wnętrzu galaktyki znajdującej się w gwiazdozbiorze — a jakże — Cyrkla. Jak się okazuje, galaktyka wcale nie jest takim nudnym miejscem, jak się dotychczas wydawało.
Najnowsze obserwacje dostarczyły cennych informacji na temat procesu, w którym gaz cząsteczkowy opada w dużym tempie na czarną dziurę znajdującą się w jej centrum.
Zrealizowany właśnie program badawczy dostarczył pierwszego przestrzennie określonego i mocnego dowodu na akrecję materii z aktywnego jądra galaktycznego do rozmiaru mniejszego niż jeden parsek. Są to zaskakująco dokładne dane, zważając na fakt, że parsek to zaledwie 3,26 roku świetlnego.
Za obserwacje odpowiada radioteleskop ALMA
W centrum każdej aktywnej galaktyki znajduje się supermasywna czarna dziura, która zwiększa swoją masę, pochłaniając materię ze swojego otoczenia. To właśnie taki proces nazywamy akrecją masy. W czarną dziurę najczęściej wpada gaz, pył i pozostałości po gwiazdach, które znalazły się pod przemożnym wpływem grawitacji czarnej dziury. Zbliżając się do czarnej dziury, materia taka intensywnie się nagrzewa i rozświetla swoje otoczenie. Jeżeli takiej materii jest dużo, widzimy ją w danych jako aktywne jądro galaktyczne.
Ze względu na małe średnice kątowe poprzednie pomiary nie były w stanie prawidłowo wykryć procesu akrecji w centralnych dziesięciu parsekach galaktyki.
„Poprzednie badania wykazały, że gaz może być dostarczany z ośrodka międzygwiazdowego całej galaktyki do jej centralnego obszaru – obszaru obejmującego 100 parseków od jądra galaktyki. Jak dotąd niewiele wiadomo na temat sposobu transportowania gazu do bezpośredniego otoczenia (< 10 parseków) czarnej dziury ze względu na ekstremalną gęstość tego obszaru” – wskazują badacze w oficjalnym komunikacie.
Radioteleskop Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) został wykorzystany przez naukowców z Graduate University for Advanced Studies w SOKENDAI do wykrycia aktywnego jądra galaktyki Cyrkla.
„Ich obserwacje miały rozdzielczość przestrzenną w zakresie od 0,5 do 2,6 parseków, a swoje dane uzupełnili archiwalnymi danymi z ALMA” – czytamy w komunikacie.
Dzięki temu, zespołowi udało się zebrać dane na temat ruchu gazu cząsteczkowego, atomowego i zjonizowanego w skali parseków.
Ich badania wykazały napływ gęstego gazu cząsteczkowego do centralnego parseka AGN.
Według ich wyników czarna dziura pochłania tylko niewielką ilość tej materii, niecałe trzy procent. Większość z nich jest odprowadzana poprzez wypływy „gazu wielofazowego”. Wypływ ten generuje sprzężenie zwrotne AGN, które może wpływać na powstawanie gwiazd w galaktyce macierzystej.
Konkretne procesy odpowiedzialne za akrecję na obszarze poniżej parseka od czarnej dziury nie są jeszcze dobrze znane.
„Chociaż opisane procesy odpowiedzialne za akrecję poniżej parseka pozostają słabo określone, autorzy sugerują, że niestabilny grawitacyjnie gęsty dysk gazowy może napędzać akrecję do centralnego ~1 parseka” – wskazują autorzy opracowania.
Źródło: X-ray (NASA/CXC/Columbia/F.Bauer et al); Visible light (NASA/STScI/UMD/A.Wilson et al.)
https://www.pulskosmosu.pl/2023/11/czarna-dziura-w-centrum-galaktyka-cyrkla/

Naukowcy obserwują kosmiczną ucztę. Supermasywna czarna dziura ma ogromny apetyt.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ujawniono duży układ planetarny ukrywający się w starych danych

2023-11-04. Wiktor Piech
Misja Kepler, która zakończyła się w 2018 roku, zgromadziła ogromną ilość danych dotyczących kosmosu. Zapisane informacje od kilku lat są analizowane przez naukowców. Teraz w „stogu siana” odkryto niezwykły układ, który składa się z aż siedmiu planet.

Gwiazda wokół, której krążą nowoodkryte planety, nosi nazwę Kepler 385 i zlokalizowana jest w odległości aż 4670 lat świetlnych od nas. Naukowcy już w 2014 roku sugerowali, że w układzie tym znajdują się inne ciała niebieskie, jednakże nie wiedzieli, ile ich dokładnie jest, ani jak mogą wyglądać.
Od kilku lat naukowcy analizują wręcz gigantyczną ilość danych zebranych przez misję Kepler. W najbliższym czasie astronomowie będą chcieli upublicznić nowy tzw. katalog Keplera, gdzie znajdą się informacje o nowych kandydatkach na planety.
Nowoodkryty układ planetarny zaskakuje
Naukowcy zauważają, że wszystkie siedem planet blisko krąży wokół swojej gwiazdy, co skutkuje tym, że są zawsze "skąpane w jej cieple". Badacze ujawniają również, że wszystkie egzoplanety są większe niż Ziemia i jednocześnie mniejsze niż Neptun.

Sama gwiazda jest większa o około 10 proc. i jest o około 5 proc. cieplejsza od naszego Słońca. Specjaliści podkreślają, że Kepler 385 należy do wąskiego grona gwiazd, które posiadają więcej niż sześć planet.
Dwie planety najbliższe gwieździe są prawdopodobnie planetami skalistymi o bardzo rzadkiej atmosferze i są nieco większe od naszej Błękitnej Planety. Pozostałe ciała w tym układzie mają promień około dwukrotnie większy od promienia Ziemi i mogą mieć gęstą atmosferę.
Jak powiedział prof. Jason Rowe z Uniwersytetu Bishop's w Quebecu w Kanadzie: - Nasza rewizja katalogu egzoplanet Keplera zapewnia pierwszą prawdziwie jednolitą analizę właściwości egzoplanet. Ulepszenia wszystkich właściwości planet i gwiazd pozwoliły nam przeprowadzić dogłębne badania podstawowych właściwości układów egzoplanetarnych, aby lepiej zrozumieć egzoplanety i bezpośrednio porównać te odległe światy z naszym Układem Słonecznym oraz skupić się na szczegółach poszczególnych układów jak Kepler 385".
- Chociaż z poprzednich badań wynikało, że małe planety i układy z większą liczbą planet tranzytujących mają zwykle mniejsze mimośrody orbit. Nasze nowe analizy to bardziej bezpośrednia i niezależna demonstracja, że układy z większą liczbą planet tranzytujących mają więcej orbit kołowych - powiedział dr Eric Ford z Wydziału Astronomii i Astrofizyki na Penn State University.

Czy jest szansa, że któraś planeta w tym układzie jest zdatna do zamieszkania? Niestety nie. Jak twierdzą naukowcy, wszystkie kosmiczne ciała są "skąpane w intensywnym promieniowaniu". Planety te otrzymują więcej ciepła na jednostkę powierzchni niż którakolwiek planeta w naszym Układzie Słonecznym.

Naukowcy piszą: "Minęło około dziesięciu lat, odkąd Kepler zaprzestał gromadzenia danych ze swojego głównego pola widzenia. Niemniej jednak lista kandydatów na planety Keplera pozostaje największym i najbardziej jednorodnym zbiorem znanych egzoplanet".
Astronomowie nie mogą się doczekać odkrycia kolejnych niezwykłych światów, które kryją się w olbrzymim, nieprzejrzanym jeszcze, zbiorze danych. Wyniki badań zostały opublikowane na platformie naukowej arXiv.


interia
Naukowcy odkryli niezwykły układ składający się z siedmiu planet (zdjęcie ilustracyjne) /xanthius /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-ujawniono-duzy-uklad-planetarny-ukrywajacy-sie-w-starych-dan,nId,7127038

Ujawniono duży układ planetarny ukrywający się w starych danych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na liście egzoplanet Keplera odkryto układ siedmiu planet
2023-11-04.
W danych z misji Kepler odkryto układ planetarny złożony z siedmiu egzoplanet większych od Ziemi, krążących wokół gwiazdy podobnej do Słońca.
Układ siedmiu gorących planet został odkryty dzięki dalszym badaniom danych z wycofanego już z użytku Kosmicznego Teleskopu Keplera. Każda z tych planet otrzymuje większą ilość ciepła od swojej gwiazdy macierzystej na jednostkę powierzchni niż jakakolwiek planeta w naszym Układzie Słonecznym. W przeciwieństwie do naszych bezpośrednich sąsiadów, wszystkie siedem planet w tym układzie, nazwanym Kepler-385, jest większych od Ziemi, ale mniejszych od Neptuna. Jest to jeden z niewielu znanych układów planetarnych zawierających więcej niż sześć zweryfikowanych planet lub kandydatów na planety. Układ Kepler-385 jest jednym z najważniejszych odkryć w nowym katalogu Keplera, który zawiera prawie 4400 kandydatów na egzoplanety, w tym ponad 700 układów planetarnych.

Stworzyliśmy najdokładniejszą do tej pory listę kandydatów na planety Keplera i ich właściwości – powiedział Jack Lissauer, badacz z NASA Ames Research Center w Dolinie Krzemowej w Kalifornii i główny autor artykułu przedstawiającego nowy katalog. Misja Keplera odkryła większość znanych egzoplanet, a nowy katalog umożliwi astronomom lepsze poznanie ich cech charakterystycznych.

W centrum układu Kepler-385 znajduje się gwiazda, która jest około 10% większa i 5% gorętsza od Słońca. Dwie wewnętrzne planety, obie nieco większe od Ziemi, są prawdopodobnie skaliste i mogą posiadać cienkie atmosfery. Pozostałe pięć planet jest większych, każda o promieniu około dwa razy większym niż promień Ziemi, i przypuszcza się, że są otoczone gęstą atmosferą.

Zdolność do tak szczegółowego opisu właściwości układu Kepler-385 jest dowodem na jakość tego nowego katalogu egzoplanet. Podczas gdy poprzednie katalogi misji Kepler skupiały się na tworzeniu linii zoptymalizowanych pod kątem pomiaru częstości występowania planet wokół innych gwiazd, to badanie skupia się na stworzeniu kompleksowej listy, która dostarcza precyzyjnych informacji o każdym z tych układów, umożliwiając odkrycia takie jak Kepler-385.

Nowy katalog wykorzystuje ulepszone pomiary właściwości gwiazd i precyzyjnie oblicza trajektorię każdej planety tranzytującej przed jej gwiazdą macierzystą. Ta kombinacja pokazuje, że gdy gwiazda jest gospodarzem kilku planet tranzytujących, zazwyczaj mają one bardziej eliptyczne orbity niż w przypadku, gdy gwiazda jest gospodarzem tylko jednej lub dwóch planet.

Podstawowe obserwacje Keplera zakończyły się w 2013 roku, po których nastąpiła rozszerzona misja teleskopu, znana jako K2, trwająca do 2018 roku. Dane zebrane przez Keplera nadal odkrywają nowe tajemnice naszej Galaktyki. Po tym, jak misja ujawniła nam, że istnieje więcej planet niż gwiazd, nowe badania rysują bardziej szczegółowy obraz każdej z tych planet i ich układów macierzystych, dając nam lepsze zrozumienie wielu światów poza naszym Układem Słonecznym.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NASA

Urania
Wizja artystyczna przedstawiająca dwie z siedmiu odkrytych planet krążących wokół gwiazdy podobnej do Słońca. Układ nazwany Kepler-385 został zidentyfikowany na podstawie danych z misji Kepler. Źródło: NASA/Daniel Rutter

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/11/na-liscie-egzoplanet-keplera-odkryto.html

Na liście egzoplanet Keplera odkryto układ siedmiu planet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024