Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 21.01.2023 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. 27/28.12.2022 Wieczorem pierwszy raz od dawna zobaczyłam gwiazdy na niebie. Lśniące zimowe klejnoty połyskiwały pośród przesuwających się kłaków nocnego stratocumulusa. Orion, Byk, oba Psy, Jednorożec, Bliźnięta. Pośród chmur i gwiazd, z pomocą starego, poczciwego Nikona 10x50, wyłapałam M42 i M78, ale na coś więcej musiałam jeszcze poczekać. Około 3 spojrzałam przez kuchenne okno i zobaczyłam, że nad górami majaczą jakieś punkty, których lepsze przystosowanie wzroku do ciemności chwilę później ujawniło mi jeszcze więcej. Usprzątnęłam trochę rozłożone rzeczy do malowania i poszłam po lornetę. Rozstawiłam się w swoim standardowym miejscu w kuchni, jako że okołoświąteczne przeziębienie i wiejący halny nie zachęcały do wyjścia, i zaczęłam snuć się po wczesnowiosennych już o tej godzinie gwiazdozbiorach. Zimowe gwiazdy ledwo wychylały się zza ściany, więc w pełni zajęłam się wiosną. Przesuwałam pole widzenia APM pośród gwiazd, wychwytując co jakiś czas kłębki galaktyk, ale tylko tych jaśniejszych – nie miałam szczególnej ochoty poświęcać się ledwo wyskakującym z tła pojaśnieniom, wolałam raczej tak o popłynąć wraz z tymi odległymi kropkami i lornetką. W swojej podróży przez nieboskłon trafiłam na na cały Triplet Lwa, pozachwycałam się gwiazdami z pogranicza Lwa i Panny ze szczególnym uwzględnieniem żółto-niebieskiej Σ1540, popodziwiałam NGC 3521 rzucającą się łatwo w pole widzenia. Dla porównania przefrunęłam ku Sombrero, dumnie i spokojnie zawieszonej pośrodku asteryzmu Szczęki, uroczo prezentującej się jako niemal pozioma igiełka okryta owalnym halo. Uwielbiam tę galaktykę odkąd w wieku 9 lat zobaczyłam jej zdjęcie z Teleskopu Hubble’a, była też jednym z pierwszych obiektów, na które skierowałam świeżo zakupiony GSO 10” w 2015 roku. Gdy ją obserwuję, zawsze przypomina mi się tamten majowy wieczór, kiedy babcia pomogła mi wynieść nowy nabytek w postaci wspomnianego teleskopu na balkon, a potem pokazałam jej m.in. Saturna i właśnie M104. Szkoda, że nie mogę już tego babci przypomnieć… W osnowie sentymentów pomknęłam dalej przez niebo. Zahaczyłam o pobliskie Gwiezdne Wrota, obkrążyłam całego Kruka, w jego wnętrzu wyzerkałam planetarkę NGC 4361, a następnie ustawiłam się w południowo-zachodniej części tegoż gwiazdozbioru. Po chwili ruszam w dół. Czyniąc star hopping od ε Crv ku Alchibie (α Crv), przechodzę w Interstellarum z karty nr 69 do 81, a potem 82. Obkrążam południowe rejony Hydry tuż nad Beskidem Małym, zachwycając się intensywnością gwiazd nisko nad lasem – jak na tę porę roku w tej części Polski taka przejrzystość nieba jest rzadkością, ale najwyraźniej halny przewiał wszystkie zanieczyszczenia. W zachwycie nad kolejnymi układami słońc, których chyba jeszcze nigdy nie odwiedzałam, spoglądam w okolice NGC 3621, choć jej samej nie wyłapuję na granicy drzew. Mijam β Hya, zawijam w górę do 6 Crv i odbijam w okolice M68, która wyraźnie pokazuje się pośród dosyć jasnych gwiazd. Idę dalej w dół i ku wschodowi, ku gwiazdrom, które w Interstellarum nie mają oznaczenia, a które rozsypane zostały na granicy Hydry i… Centaura. Tak, uwielbiam to – snucie się tuż nad lasem i wyłapywanie odległych słońc wyłaniających się spośród drzew, szczególnie gdy należą do tak południowego gwiazdozbioru i wywołują tyle marzeń! Obym kiedyś zobaczyła tego Centaura w całości! Sunąc dalej na wschód, trafiam wreszcie na bardzo charakterystyczny układ gwiazd zwiastujący najbardziej na południe wysuniętą galaktykę katalogu Messiera. Ale jeszcze jej nie widzę, jeszcze jest za drzewami. Ziemia obraca się powoli, a wraz z nią widoczne na niebie obiekty - ja w tym czasie zaliczam przerwę z zakrytymi oczami na wstawanie mamy do pracy. Po kilkunastu minutach wracam do obserwacji i od razu wyłapuję wyraźne pojaśnienie znane jako M83, i to w jednym polu widzenia z granicą lasu! Może nawet trochę nieregularne jest to pojaśnienie? Wraz z M83 nad górami pojawia się więcej gwiazd Centaura. Poruszam się ze spokojem pomiędzy nimi. Krążę wokół deklinacji -34° tuż nad Przełęczą Biadasowską, kiedy niebo nagle przestaje być czarne i szybko staje się coraz bardziej granatowe. Ustawiam telefon do pamiątkowego zdjęcia nieba i zerkam ostatni raz na te nisko położone gwiazdy. Cudowne! 28/29.12.2022 Tym razem za obserwacje wzięłam się około 23, choć już wcześniej wieczorem zerkałam trochę na Księżyc, Jowisza czy Plejady i Hiady. Swoją drogą – wiecie, że firanka przed obiektywami lornetki działa trochę jak siatka dyfrakcyjna? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, a tego „odkrycia” dokonałam przypadkiem, spójrzcie zresztą sami! W każdym razie, na początek przejrzałam szybko zimowe klasyki Oriona i dwóch Psów, a potem otwarłam atlas i powtórzyłam całą trasę zwracając większą uwagę na detale. Zaczęłam od okolic M42, wyłapując pobliskie NGC 1973, 1975 i 1977 (Mgławica Biegnący Człowiek) oraz gromady NGC 1980 i 1981. Płomienia okupującego niebo nieopodal nie wyłapałam – odblask na szybie od Alnitaka wypadał akurat w miejscu, gdzie powinna być mgławica – udałam się więc wyżej, ku M78 i pobliskiej NGC 2071. Przez niebo zaczęły przewijać się pojedyncze ale spore chmury, więc przesunęłam się bliżej horyzontu, schodząc w dół od M41 ku Cr 121. Złapałam też coś, co Interstellarum określa jako AIJ0700.4-2746 – to oznaczenie sprawiło, że zaczęłam wątpić w to, co ujrzałam. 😄 Dalej, tuż nad lasem, wychwyciłam Cr 140 i Cr 135, i już chciałam udać się ku kolejnym gromadom, ale nagle zaczęło robić się coraz ciemniej i bardziej mętnie. To chmury zdominowały niebo, nadszedł czas kończyć, niestety wcześniej, niż się spodziewałam. Ustawiłam jeszcze telefon, by udokumentować zajmujące niebo chmurwie, które okazało się być całkiem efektowne, szczególnie w formie wideo – mój telefon oprócz zdjęć z czasem naświetlania 4 minuty, składa też króciutkie timelapsy. Złożyłam je w jeden filmik, spójrzcie jak ciekawie zachowywały się te chmury! YouCut_20221229_220402770.mp4 (nie wstawiło się to może najpiękniej, chyba lepiej będzie wyglądać na telefonie albo w zwężonym oknie przeglądarki, też sam filmik nie jest za dobry jakościowo, to w końcu telefon, niemniej chciałam Wam te chmury pokazać 😄)
    15 punktów
  2. 13.01.2023, Mosina W dość sporym natłoku pracy praktycznie przestałem śledzić prognozy pogody. Za oknem albo Księżyc albo chmury, aż nagle w piątkowy wieczór ujrzałem krystaliczne czyste niebo kipiące gwiazdami z każdej strony. Zanim zdążyłem odpowiedzieć Thomasowi na forum czy jadę na Folwark ten już zdążył otworzyć piwo i było po temacie. Inni niestety nie mieli wolnego czasu co przyjąłem wręcz z rozpaczą - bo co jak co, ale po takiej dawce chmur pogodna noc na weekend jest sporą nagrodą. Nie pozostało mi nic innego jak samotnie wystawić lornetkę APM 16x70 ED na podmiejskim niebie. Widok był mi dobrze znany, już kilka razy miałem pod domem zimowe obserwacje z jakością nieba do pozazdroszczenia. Tak było i tym razem, silny wiatr przegonił w zasadzie wszystko co mógł, a niebo zaoferowało iskrzące punkty w moim ulubionym mroźnym klimacie. Rozstawiłem statyw Benro Mach3 z głowicą S6, na to lornetka i BinoBandit odcinający wszelkie boczne światła. Rozpocząłem wędrówkę w kosmos. Do dyspozycji miałem większość południowego nieba, nad którym rozciągał się Orion. Rzez jasna rozpocząłem od M42 wyłapując trapez z czterema składnikami. Zaraz obok M78, a potem wyżej w Bliźniętach M35 i Cr 89. Następnie zjazd do Choinki NGC 2264 i NGC 2244. Czy było widać Mgławicę Rozeta NGC 2238? W mojej ocenie coś tam majaczyło wyskakując z tła. Delikatne pojaśnienie na granicy percepcji, ale myślę że dopiero jakiś filtr rozwiałby wszelkie wątpliwości. Tutaj zaznaczę, że APM 16x70 ED nie ma niestety gwintów na filtry, co jest sporym atutem w przypadku lornetki Delta Optical Extreme 15x70 ED, którą miałem jeszcze rok temu. Pozostając w konstelacji Jednorożca odwiedziłem M50, a następnie M41. Obydwie gromady pokazywały ładnie swoje składniki. Jednak ulubionym widokiem mieszczącym się w jednym polu widzenia jest oczywiście gromada otwarta M46 i M47. Mógłbym patrzeć na ten obrazek godzinami, najlepiej pod ciemnym wiejskim niebem. W tej okolicy nie zabrakło oczywiście układu podwójnego gwiazd znanego jako „Zimowe Albireo”, czyli 145 Cma w Wielkim Psie. Były także gromady w Woźnicy i Raku, ale najdłużej wędrowałem w konstelacji Byka. Hiady, Mars i Plejady - można by rzecz mały zimowy Trójkąt, asteryzm sezonu 2023. Kolory intensywne i nasycone, od pomarańczowego Aldebarana, poprzez czerwonego Marsa i na niebieskich siostrach w M45 kończąc. Uczta dla oczu w szerokim polu widzenia. Zaraz przy Hiadach, które niestety nie mieszczą się całe w polu lornetki 16x70 można dostrzec dość wyraźną, niewielką gromadę NGC 1647. Na pierwszy rzut oka z tej niepozornej plamki zaczynają wyłaniać się małe punkciki gwiazdowe. Nieco dalej możemy dostrzec kolejną gromadę otwartą, zdecydowanie większą i bardziej widoczną. NGC 1746 jest mniej zwarta, ale za to o wiele wyraźniejsza, do tego w jej okolicy znajduje się skupisko gwiazd, które łatwo pomylić z jakąś gromadą - co ciekawe żaden atlas nie wskazuje w tym miejscu obiektu. Odbijając do gwiazdy Zeta Tauri zapolowałem na Mgławicę Krab M1, ale ta sama bez uprzedzenia wskoczyła w pole widzenia. Łatwo ją namierzyć, delikatna puchowa kulka znajduje się na prawo od charakterystycznego układu gwiazd tworzących trójkąt. Mgławica wyraźna, niezbyt jasna, ale widoczna na wprost bez konieczności zerkania. Na koniec odwiedziłem jeszcze gromadę Cr 65 będącą bardzo rozległym obiektem. Gdy po powrocie do domu przejrzałem atlas w okolicy CR 65 dostrzegłem jeszcze dwie inne gromady, NGC 1817 i NGC 1807. Czy są w zasięgu lornetki APM 16x70 ED? A może APM 25x100 ED? A jeśli tak to jak się prezentują? Na zdjęciach obiekty wyglądają jak miniaturowa wersja Gromady Podwójnej w Perseuszu. Jak jest w rzeczywistości? Mam nadzieję, że niebawem się przekonam. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł
    5 punktów
  3. 27.12.2022, Folwark Sulejewo Prawie cały grudzień przeminął jako spora dawka chmur. Poszczęściło się dopiero pod koniec miesiąca, kiedy to znów mogliśmy się spotkać w większym gronie na pobliskim Folwarku. Jako główny sprzęt tego wieczoru zabrałem ze sobą lornetkę APM 16x70 ED. To był jej debiut pod ciemnym niebem, podobnie jak nowego montażu - Benro Mach3 z głowicą Benro S6. Idealny pod średnie lornetki, do tego lekki i mobilny. Statyw po rozłożeniu ma blisko 180 cm wysokości, a jego udźwig z łatwością zapewni stabilność dla lornetek w okolicy 15x70. Co prawda kolumna centralna nie posiada korby jak w przypadku niektórych statywów Manfrotto, ale mimo to komfort obserwacji jest i tak wysoki - aby regulować wysokość wystarczy poluzować jeden środkowy pierścień i już możemy operować góra / dół. Głowicy Benro S6 chyba nie trzeba przedstawiać - to sprawdzona konstrukcja, dzięki której możemy skanować niebo bez konieczności odblokowywania żadnej z osi - głowica video pozwala tak wyważyć lornetkę, że po prostu przesuwamy ją z łatwością w dowolnym kierunku bez ryzyka samoistnego opadania. Tutaj jeszcze mały komentarz - decydując się na Benro S6 warto szukać używki w wersji klasycznej. Nowy egzemplarz w sklepach już nie jest dostępny - zastąpił ją model z dopiskiem PRO, który w zasadzie niczym szczególnym się nie różni, a kosztuje kilka stówek więcej. Jeśli chodzi zaś o statyw Mach3 - w zupełności wystarczy wersja tma37al z udźwigiem 16 kg. Po nieco dłuższym wstępie sprzętowym czas na kilka słów o obserwacjach. Niestety zauważyłem, że czym rzadziej spoglądam w niebo (głównie przez brak pogody) to tym trudniej o ciekawsze i mniej znane obiekty. Jedyna różnica to urozmaicenie pola widzenia i lornetki. Tak było i tym razem z lornetką APM 16x70 ED. Muszę się chyba zmobilizować w najbliższym czasie, aby zajrzeć nieco dalej poza dobrze znane schematy. Zacząłem oczywiście od Oriona i M42. Mgławica była bardzo dobrze widoczna wraz z otoczeniem, można było bez problemu dostrzec 4 składniki trapezu. Smaczku dodawały oczywiście znajdujące się nad i pod mgławicą gwiazdki, ukazując Miecz Oriona w widoku dedykowanym tylko dla tych parametrów lornetki. APM 16x70 ED znakomicie punktowała gwiazdy, a ich barwy były dobrze nasycone. Zaraz obok w pole widzenia wpadła oczywiście M78, a potem kolejno Cr69, Cr65 aż odbiłem do konstelacji Bliźniąt. Tam czekała już jedna z ładniejszych gromad otwartych M35. Rozbita wyraźnie na pojedyncze gwiazdy wypełniała spory obszar pola widzenia. Idąc w dół dostrzeżemy jeszcze Cr69, a następnie mijając gwiazdę γ Gem trafiłem do Gromady Choinka, czyli NGC 2264. Klasyczny rajd w tek okolicy to przeskok do gromady NGC 2244 będącej środkiem Mgławicy Rozeta NGC 2237. Po chwili odbiłem do Syriusza, aby odwiedzić kilka klasyków. M50 i M41 to w zasadzie nic odkrywczego, natomiast nieco dalej na lewo warto się zapoznać z gromadami M46 i M47. Obydwie widoczne w jednym polu widzenia, gdzie pierwsza z nich stanowi bardzo delikatny obiekt z licznymi składnikami. Natomiast M47 jest o wiele lepiej widoczna. Nieco dalej na wschód dość wysoko znajdował się gwiazdozbiór Raka, a w jego centrum rozległa gromada otwarta M44, czyli Żłobek lub jak kto woli Ul. Tuż obok M67, już nie tak duża, ale równie ładna. Odbijając na prawo w stronę konstelacji Rufy warto zaliczyć jeszcze M48, nisko położoną, a przez to słabiej widoczną niewielką gromadę otwartą. Zimowe niebo poza Orionem ma swoje stałe punkty. Dla mnie jednym z nich jest malownicza para gwiazd zwana „Zimowe Albireo”. Obiekt 145 Cma w Wielkim Psie to show dwóch bajkowych barw, a ich rozdzielenie zobaczymy już w dobrej lornetce 10x50 na statywie. Rzecz jasna widok w 16x70 jest jeszcze bardziej urzekający. Bardzo dobrze rozdzielona gwiazda podwójna nie bez powodu ma tak urokliwą nazwę, w końcu podczas lata mamy niemal identyczny widok w Łabędziu. Tej nocy padło jeszcze sporo klasyków. Były Plejady, Hiady, Gromada Podwójna w Perseuszu, gromady otwarte w Woźnicy (M36, M37 i M38), M34 w Perseuszu, czy też galaktyki M33 i M32. Do tego udało mi się porównać widoki tych samych wybranych obiektów w APM 16x70 i Delta Extreme 15x70 ED. W moim przekonaniu różnice były widoczne na korzyść lornetki APM. Najbardziej w przypadku ostrości w polu widzenia, kontraście, czy też kolorach gwiazd. W końcu dość spora rozbieżność w cenie powinna zapewniać deklasujące widoki. Obserwacyjny wieczór zleciał bardzo szybko. Co tu dużo pisać - końcówka roku po prostu zaskoczyła, pogoda postawiła kropkę nad „i” pozwalając nam dość obficie cieszyć się nocnym niebem. Oby jak najwięcej takich nocy w 2023. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł
    5 punktów
  4. @[email protected] dzięki za miłe słowo. Lornety kątowe.. Hmm zacznę od tego, że od zawsze ciągnęło mnie do spoglądania na niebo przez coś co zawsze mam pod ręką (na wakacjach, w plecaku itp.) i jeszcze w 2007 r. tzw. „lideltka” była dla mnie czymś wyjątkowym. Potem był m.in. Nikon Ex i teleskopy: Mak127, Newton 8” na dobsie, refraktor sw 120/600, znowu Mak127, a przy tym Esy, Morfeusze, bino Baader, TS i WO i wiele więcej. Z czasem zauważyłem, że im więcej sprzętu tym mniej ochoty na obserwacje (pakowanie, rozkładanie itp.), a że na obserwacje pod ciemne niebo muszę jeździć w teren to sprawa się komplikowała. W praktyce wyglądało to tak, że czas na przygotowanie zajmował tyle samo czasu co obserwacje, a o spontanach mogłem zapomnieć 😉 Do tego ciągłe przekładanie okularów na zasadzie „może sprawdzę jak wygląda w tym” itp. itd. Po pewnym czasie byłem tym po prostu zmęczony, teleskopy poszły w odstawkę i przyjechała Delta Extreme 15x70 ED. No i się zaczęło.. Wpadłem jak śliwka w kompot. Mobilność i prostota obserwacji przez lornetki mnie pochłonęła. Pakowałem się w minutę, tyle samo rozstawiałem, a cały sprzęt zabierałem do auta czy też na pobliską polanę w zasadzie do jednej ręki + statyw na ramię. Jakby to nazwać, stałem się obserwatorem „grab&go”, poczułem wolność obserwacyjną 😉 Do tego okazało się, że pociągają mnie mniejsze powiększenia i gromady otwarte, rozległe obiekty mgławicowe, czy po prostu skanowanie Drogi Mlecznej. Większe pole widzenia z perspektywą i otoczeniem, czyli to co idealnie wpisuje się w lornetki. W międzyczasie była pokusa na kątową, miałem okazję spojrzeć i.. jednak dawany obraz był dla mnie nieco inny, nie wiem jak to nazwać, ale nie urzekł mnie, do tego gabaryty takiej lornetki razem z montażem to znów jak większy refraktor, także mobilność mocno spadała. Dodatkowo jak w przypadku teleskopów pojawiła się żonglerka okularami. Na chwilę obecną nie czuję pokusy, może kiedyś zmienię zdanie 🙂 Lornetki zwykłe bo: prostota, mobilność, poręczność, niewielki gabaryt (nawet 25x100 z montażem zabieram na raz), pełna gotowość do obserwacji (spontany, dziury w niebie), a przede wszystkim skupienie na obserwacjach, a nie na częstej zmianie okularów. Tutaj po prostu masz narzucone powiększenie i o tym nie myślisz, po prostu to wykorzystujesz i lecisz obiekt za obiektem 🙂 Do tego wszystkiego komfort obserwacji dwuocznych - wzrok się nie męczy, nie trzeba zamykać / przysłaniać oka, zupełnie inna przestrzenność obrazu. To tak w skrócie 🙂 ps. a tak na marginesie, cykl relacji zmienił nazwę z Szepty Kosmosu na Niebo przez lornetkę - myślę, że prostota w nazwie lepiej się sprawdzi pod każdym względem 🙂
    4 punkty
  5. Nie mogę czytać takich wpisów, przez to zacząłem szukać lornetki dla siebie 😄 Dzięki za fajny wpis, pozdrawiam.
    3 punkty
  6. A zdawało mi się, że ktoś ogłaszał śmierć wizualu 🙃
    2 punkty
  7. Sypnęło wizualem ,jak śniegiem w Polsce ;)). Brawo Ola! Twoje relacje czyta się jak opowiadanie.Obiekty ,mają tutaj nowy wymiar, nie są tylko mało znaczacym nr. w katalogu.Tak trzymaj !
    2 punkty
  8. Przed głosowaniem radzę coś "wziąć albo zapalić", inaczej nie idzie wybrać! Pozdrawiam autorów wszystkich prac i czystego ciemnego nieba życzę!!! Ostatnio tego jak na lekarstwo!!!
    2 punkty
  9. Roczna ankieta to zawsze wyzwanie bo prace są świetne i weź tutaj wybierz coś. 🙂
    2 punkty
  10. @Pertynaks miałem Deltę Extreme 10x50 ED i TS Marine 10x50 ED, różniły się tylko obudową, obrazy były identyczne, nawet pod kątem AC. Pewnie przy innych parametrach jest tak samo. Długo się zastanawiałem dlaczego TS nie ma dopisku ED, ktoś na zagranicznym forum pisał, że mimo wszystko jest to ED, ale jak jest naprawdę to nie wiem 🙂 Miałem też chyba trzy modele Delta Extreme 7x50 ED i dwa Delta Extreme 10.5x70 ED (w tym jedna rozkolimowana). Niestety te parametry mnie nie urzekły, 7x50 okazało się zbyt małym powiększeniem, do tego nie spodobały mi się okulary w tych modelach - mają zaledwie 52 stopnie pola widzenia, podczas gdy 10x50 około 65 stopni. Owszem, ostro prawie po sam brzeg, ale kosztem ściętego pozornego pola widzenia (jakby obciąć pozorne pole widzenia do 52 w 10x50 byłaby taka sama jakość). Natomiast 10.5x70 to już gabaryt i waga jak 15x70, ta sama cena i konieczny statyw. Podobnie jak 7x50 okulary 52 stopnie itp., a skoro tak to wybieram 15x70, pokaże o wiele więcej 😉
    2 punkty
  11. Kilka dni temu nabyłem TS Marine 7x50 (wypróbować jeszcze nie zdążyłem, bo pogoda odmówiła współpracy). Cel - obserwacje "z ręki", czyli rezygnacja z dźwigania statywu na plecach za każdym razem, gdy chcę pooglądać niebo. Jednak zakup, o którym mowa, z pewnością nie będzie ostatnim. Powolutku w mojej głowie zaczyna krystalizować się chęć posiadania sprzętu 10.5x70 ED. Z tym że waham się, czy zdecydować się na TSa, czy DO Extreme. Zastanawiam się, która z tych lornetek jest lepszej jakości (jestem otwarty na sugestie bardziej doświadczonych obserwatorów😉). Jak dotąd jestem zdecydowanym lornetkowcem. W dzieciństwie chciałem mieć teleskop, ale teraz nawet nie mam zamiaru go kupować - głównie ze względu na mobilność, ale także z powodu bezsensu takiego kroku. Mieszkam w mieście w mieszkaniu bez balkonu i ze stosunkowo skromnym widokiem nieba z okien. Żeby więc odbyć porządną sesję obserwacyjną, muszę przejść kilka kilometrów na swoją miejscówkę. W takiej sytuacji taszczenie teleskopu jest niewygodne. Lornetka i ew. statyw to zupełnie inna para kaloszy. Brak dużych powiększeń nie wprawia mnie w depresję. Zawsze powtarzam, że jeśli będę chciał pooglądać obiekty z bliska, poszukam fotek z sond i teleskopów kosmicznych. Tyle mi wystarczy. Obserwacje lornetkowe mają swój urok. O powalających detalach można zapomnieć, ale to wcale nie umniejsza satysfakcji z oglądania nieba. W końcu przez wieki ludzie zadowalali się tylko swoimi oczami, a ja mam w tym zakresie większą możliwość 🙂. Poza tym lornetka ukazuje właściwą perspektywę kosmosu. Szersze pole widzenia też jest nie do pogardzenia. Człowiek nie czuje się tak klaustrofobicznie ograniczony wąską przestrzenią okularu. Teleskopy są super, gdy ktoś celuje w szczegółowe zaznajomienie się z obiektami, ale dla kogoś, kto woli żeglować wśród mrowia gwiazd, lornetka okaże się znacznie lepsza. To niemal jak z turystyką - bardziej nas zachwyca widok gór z oddali niż gdy przyglądamy się poszczególnym kamieniom, stojąc na zboczu jednej z nich.
    2 punkty
  12. Powoli torcik rośnie 🙂
    1 punkt
  13. Cześć, Rok powoli dobiega końca, więc tym razem wcześniej niż zwykle publikujemy kalendarz astronomiczny w formie PDF na nadchodzący 2023 rok. Za jego opracowanie odpowiada Kuba z Astromatu. Pomysł na realizację tego typu kalendarza przyszedł końcem 2020 roku, gdy przygotowywał wpis na temat przeglądu nieba w 2021 roku. W miarę rozbudowy wpisu, nazbierało się sporo informacji, które ze względu na swoją obszerność postanowił umieścić w jednym miejscu. Tak powstał ponad 30-stronnicowy kalendarz na 2021 rok. Kalendarz na 2022 rok został rozbudowany o nowe treści w porównaniu z wydaniem poprzednim. Obecnie, tak jak poprzednie edycje, kalendarz zawiera najważniejsze informacje na temat wschodów i zachodów Słońca oraz Księżyca, zjawisk związanych z naturalnym satelitą Ziemi, ciekawych zjawisk z udziałem planet, w tym koniunkcji, opozycji, również zjawisk z udziałem mniejszych ciał niebieskich jakim są planetoidy i komet, a także rojów meteorów, które uatrakcyjniają nocne obserwacje. Treść kalendarza prezentuje się następująco: Najciekawsze zjawiska astronomiczne widoczne w Polsce w 2023 roku Wschody, zachody i momenty górowania Słońca oraz długość dnia Momenty równonocy i przesileń Wschody i zachody Księżyca Fazy Księżyca Perygea i apogea Księżyca Maksymalne i minimalne deklinacje Księżyca oraz węzły wstępujące i zstępujące Zestawienie dni z najlepszą widocznością sierpa Księżyca Zaćmienia Słońca i Księżyca Półcieniowe zaćmienie Księżyca 5 maja 2023 roku Częściowe zaćmienie Księżyca 28 października 2023 roku Planety Mapki z trasą ruchu Marsa, Jowisza, Saturna, Urana oraz Neptuna na tle gwiazdozbiorów w 2023 roku Wykresy parametrów obserwacyjnych planet i planety karłowatej Ceres w 2023 roku Koniunkcje i okultacje (zakrycia) pomiędzy Księżycem a planetami Koniunkcje między planetami Zakrycia gwiazd przez Księżyc Opozycje wybranych planetoid w 2023 roku Mapki z trasą ruchu planety karłowatej Ceres oraz planetoid Pallas i Vesta na tle gwiazdozbiorów w 2023 roku Komety, które w 2023 roku znajdą się w peryhelium Roje meteorów Mapki radiantów wybranych rojów meteorów Bibliografia Kalendarz dostępny jest do pobrania pod adresem: https://www.astromat.pl/kalendarz-astronomiczny-na-2023-rok/ Dajcie znać co sądzicie o kalendarzu, proszę również o podbicie postu żeby temat nie zaginął zbyt szybko na forum. Czystego nieba!
    1 punkt
  14. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za opinie i miłe słowa na temat kalendarza. Mam nadzieję że już jest dla Was przydatny w nowym roku Tak jak zapowiadałem, zebraną kwotę z postawionych przez Was kaw przeznaczamy na wsparcie WOŚP. Dzięki temu wydrukowaliśmy dwa zdjęcia na płótnie, które można licytować na allegro. Dodatkowo, jeszcze na licytację trafią mniejsze odbitki. Linki do licytacji: https://allegro.pl/oferta/astrofotografia-na-plotnie-60cm-x-90cm-plejady-13161702237 https://allegro.pl/oferta/astrofotografia-na-plotnie-80cm-x-60cm-konski-leb-13161257183 Z góry dziękuję za udział w licytacji i udostępnienia aukcji w SM.
    1 punkt
  15. Nie do końca jest to prawda, przynajmniej jeśli chodzi o mój egzemplarz APM 82/90 - wielokrotnie używałem okularów 3.2 mm (150x), bez bólu oczu i tym podobnych. Słowem, jeśli mi się zachce (a czasami się zachciewa), mam w zasięgu WCP na Jowiszu, Przerwę Cassiniego w pierścieniach Saturna czy jakieś zaczątki detalu na Marsie (tu mam największe zaległości, czap jeszcze nie obserwowałem). Chwilowo operuję pożyczoną parką, ale sądzę, że w swoim czasie kupię parkę 3 mm jako docelowe do najmocniejszych powiększeń (160x). Aczkolwiek mam świadomość, że to jest raczej naginanie możliwości posiadanego sprzętu pod pewne potrzeby niż operowanie sprzętem pod nie dedykowanym. Też to miałem, obrazy były w zasadzie podobne, ale z ogromną nadbudówką złączkowo-okularowo-montażową (nie mówiąc o progu cenowym). Ale jednak w pewnym momencie przekonała mnie wygoda obserwowania. Ale to być może kwestia peselu. Tak, ale w zasadzie można to dość łatwo ograniczyć i przekuć na korzyść. Zwykle w użyciu mam dwie pary okularów na DS (20x, 30x), sporadycznie dorzucam do tego coś krótszego jeśli wydaje mi się, że jest sens (ten czasem bywa przy planetarkach i niektórych galaktykach). W praktyce zaś przez 80% czasu korzystam z parki 16 mm (30x).
    1 punkt
  16. 1 punkt
  17. Jak zawsze super relacja 🙂 Jesteś chyba jedyną osobą, która obserwuje przez okno lornetą 25x100 i do tego wyłapuje takie smaczki 😉 ps. film chyba nie działa, przynajmniej u mnie nic się nie zmienia, a zdjęcia super, ciągle jestem pod wrażeniem ile dziś można zrobić smartphonem.
    1 punkt
  18. Tak, tak, specjalnie robicie mi smaczka na obserwacje, bo wiecie, że u mnie tylko chmury i śnieg 😡🤬😢😭😉
    1 punkt
  19. Dzięki, w Wielkopolsce ostatnio pogoda jakaś nawet była, także nie jest najgorzej 🙂 A zdjęcia? Mają po prostu oddać klimat obserwacji, jak na telefon i reportaż mi to też wystarcza 😉
    1 punkt
  20. Ech, nie pamiętam już, kiedy ostatnio dopisała pogoda na Pomorzu. Pewnie jakoś wrzesień/październik, jak byłem całkowicie wyłączony z obserwacji. Fajna relacja. I świetne foty (mają niesamowity urok mimo swych oczywistych niedoskonałości).
    1 punkt
  21. Ostatnio na forach astro i astrofoto pojawiło się wiele głosów na temat cudownej pogody, jaką natura serwuje nam od października. Ja znalazłem sobie remedium... Połowa zachodnia makiety w zasadzie gotowa do malowania, jestem w trakcie instalowania i uruchamiania automatyki, czujników ruchu itp.
    1 punkt
  22. Zmagania między moją cierpliwością a pogodą wygrała pogoda, więc jestem zmuszony zaprezentować tą niepowtarzalną mgławicę w formie niedokończonej, której brakuje co najmniej kilkunastu godzin ekspozycji (a jest już 65 g). Wybaczcie więc ułomności zdjęcia wynikające z niedostatecznej ilości fotonów, ale tego stwora można fotografować wyłącznie podczas bezksiężycowych nocy pozbawionych choćby śladów cirrusów. Zdecydowałem pokazać więcej struktury kosztem estetyki zdjęcia, ponieważ jest to bardzo nietypowy obiekt. Nie liczcie na subtelne przejścia tonalne, bo dane są bardzo płytkie. Focia Ha OIII Lokalizacja obiektu Okolice Duszy i Serca. RA 03 03 49,9 DEC +64 54 46 Czas i miejsce: Świętokrzyska wieś, Bortle 4, materiał zbierany od sierpnia do końca grudnia 2022. Ekspozycja: 1. Ha- 525 x 300s = 43,75 g 2. OIII- 251 x 300s = 21 g 65 godzin i ciągle mało ¯\_(ツ)_/¯ 3. RGB – po 15x120s na kanał. Sprzęt: Teleskop: SkyWatcher Maksutov-Newtonian MN190, 190/1000 mm Kamera: ASI1600MMP, Filtry: Baader Ha 7nm (kilkadziesiąt klatek) Antlia Ha 3nm (reszta), Antlia OIII 3nm, Montaż: SkyWatcher EQ6PRO Guider: SvBony 240mm, ASI120MM mini, Akcesoria: ZWO EFW, ZWO EAF, ASIAir V1 Kilka słów o obróbce Przede wszystkim chciałem pokazać strukturę fali uderzeniowej oraz wypełnioną turbulentnymi przepływami nieciągłość między nią a wewnętrzną częścią mgławicy. Pod tym względem nie wyszło rewelacyjnie. Sygnał jest bardzo płytki. Zbieranie światła i wydobywanie danych z szumu przypominało wydobywanie skamieniałości pędzelkiem i igłą. Obiekt jest niezwykle ciemny, zwłaszcza Ha są ilości śladowe. OIII jest jaśniejsze (czy raczej mniej ciemne). Mam wrażenie, że odbijałem się od wielu granic - światłosiły teleskopu, jakości nieba, 12 bitów kamery i jej QE oraz oczywiście umiejętności obróbki. Obiekt nietypowy również dlatego, że nie ma żadnych drobnych detali. To dobrze, ponieważ sygnał był niewiele wyższy od poziomu szumów i można było go wydobywać nie przejmując się zatarciem ostrych szczegółów. Ciekawym wyzwaniem było więc stopniowe okrajanie szumu za pomocą NX, Topaza, PS. Stretching również nie był łatwy. Rzutem na taśmę udało mi się zrobić na koniec roku gwiazdy RGB… przez cirrusy i podczas wiatru. Dobra okazja do opanowania korekty gwiazd w BlurXterminatorze, choć kalibracja kolorów nie wyszła do końca i było wiele artefaktów do ręcznej korekty. Odniesienie- zdjęcie HFG1 wykonane przez 4-metrowy teleskop Mayall w obserwatorium Kitt Peak. Workflow: A. Pixinsight: Mgławica: 1. DynamicCrop, 2. DynamicBackgroundExtraction, 3. NoiseXterminator, 4. StarXterminator, 6. GeneralizedHyperbolicStretch i NoiseXterminator. Gwiazdy: 1. DBE, 2. DynamicCrop, 3. BlurXterminator- korekta kształtu, wielkości, halo- gdyby nie to narzędzie to urobek by wylądował w koszu! 4. LRGBCombo 5. SPCC 6. GHS i dodatkowe wyciąganie małych gwiazd z maską za pomocą HistogramTransformation, 7. StarXterminator – obraz samych gwiazd. B. Photoshop: 1. Gradient Map – czerwona na Ha, niebieska na OIII. 2. Praca nad kolorami, korekta artefaktów, Levels, CameraRAW, etc. 3. Gwiazdy RGB dodane przez Screen po uprzedniej ręcznej korekcie problemów. 4. Resize, png. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Opis obiektu (zróbcie kawę / otwórzcie piwko- jest o czym pisać) // Podziękowania dla @Astrotuvoc @diver @ZByT (Astropolis) i za cenne uwagi i niezbędne poprawki do poniższego tekstu // Kres życia, jak w tytule, ale jednocześnie najlepszy tysiąc lat na zrobienie tego zdjęcia. Mgławice planetarne istnieją krótko - średnio 10 000 lat. Ta jest już stara i będzie tylko gasnąć. Lecz teraz ma najciekawszą strukturę. Jest to unikatowy obiekt. Nie zaobserwowano do tej pory żadnej mgławicy planetarnej o takiej strukturze, choć może kiedyś Mira A się taką stanie. Poniżej zdjęcie Mira A i jej warkocza w UV. Podobieństwa są oczywiste. HFG1 jest bardzo ciemny więc został odkryty relatywnie niedawno, w 1982, przez Panów Heckathorna, Fessena i Gulla. Jego sąsiadem jest inna planetarka - Abell 6. HFG1 należy do mgławic planetarnych typu F, czyli jest bąblem, ale równo wypełnionym gazem, stąd „puszysty” wygląd centrum. Znajduje się zapewne ~490 parseków (1597 lat świetlnych) od naszej gwiazdy. Jej źródłem jest interesujący układ podwójny – V664Cas. Jedna z gwiazd to podkarzeł typu O (sdO). Jest to bardzo mała gwiazda, ok 0,5 masy Słońca, składająca się głównie z Helu. Jest jednakże bardzo gorąca - ~83 000K. Obecnie czerpie swoją energię z syntezy helowej. Tego rodzaju karły różnią się znacząco od bardziej powszechnych, chłodniejszych białych karłów a ich pochodzenie nie jest do końca wyjaśnione. Poniżej schemat z Wikipedii. Druga gwiazda jest większa, znajduje się w ciągu głównym - ma masę ~1.1 masy Słońca, promień ~1.3 Słońca i temperaturę ~5 500K, typ widmowy F5-K0 V i znajduje się nadal w ciągu głównym. Gwiazdy znajdują się blisko siebie - orbita trwa ok. 14 godzin i dzieli je zapewne kilka milionów kilometrów. Są zatem naprawdę bardzo blisko siebie. Prawdopodobnie, gdy pierwsza gwiazda, obecnie sdO, była czerwonym olbrzymem, otoczyła drugą gwiazdę swoją atmosferą, spowalniając ją i skracając jej orbitę. Tabela z podstawowymi właściwościami układu: HFG1 jest interesującym obiektem dla naukowców badających ewolucję gwiazd, ponieważ pozwala lepiej poznać właściwości i historię podkarłów typu O, o których wiemy jeszcze niewiele. W tym wypadku jest to możliwe głównie dlatego, że HFG1 nie stoi w miejscu względem materii międzygwiezdnej, ale się porusza bardzo szybko - od 29 do 59 km/s. Rozgrzewka zakończona, gratuluję dotarcia do tego punktu :-) Czas na twardsze dane niż Wikipedia. Moim głównym źródłem było to opracowanie: Modelling the cometary structure of the planetary nebula HFG1 based on the evolution of its binary central star V664 Cas. A. Chiotellis, P. Boumis, N. Nanouris, J. Meaburn, G. Dimitriadis; Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, Volume 457, Issue 1, 21 March 2016. Praca ta miała na celu wykonanie symulacji hydrodynamicznych, które mogłyby wyjaśnić osobliwą strukturę tego obiektu. Jest ona dziwna dlatego, że mgławica ma mocno skompresowaną „głowę”, otoczoną oddzieloną od centralnej masy strukturą fali uderzeniowej, która okala prawie całe centrum oraz długi, również skompresowany ogon. Skracając nieco wywód, jedyny działający model musiał przyjąć następujące, podstawowe założenia: 1. Stała gęstość (i ciśnienie) ośrodka międzygwiazdowego. 2. Wiatr gwiazdowy V664 Cas był zmienny w czasie – założenie kluczowe. Efekty symulacji przypominają rzeczywistość (D to zakładana odległość HFG1 od Słońca): Opisania wymaga struktura fali uderzeniowej, która jest bardzo dobrze widoczna, zwłaszcza w kierunku, w którym mgławica i V664 Cas się poruszają. Jej genezą jest prędkość obiektu - porusza się z prędkością przekraczającą prędkość dźwięku w otaczającym medium. W początkowym etapie emisji materiału, z którego utworzyła się „głowa”, masa wiatru jest o wiele większa od odpychanego przez nie gazu międzygwiazdowego, więc materiał wyrzucany przez gwiazdę rozprasza się swobodnie. Jednak prędkość wiatru jest większa niż prędkość dźwięku w otaczającym medium. Z czasem tworzy się więc fala uderzeniowa, która rozgrzewa i zagęszcza otaczający gaz międzygwiazdowy. Opór prowadzi to do spowolnienia bąbla gazu emitowanego przez gwiazdę i tworzenia się drugiej fali - szoku końcowego (termination shock), której prędkość jest mniejsza od prędkości dźwięku w medium i która porusza się do wewnątrz, kompresując wiatr gwiazdowy oraz tworząc drugą, wewnętrzną powłokę. Między tymi dwoma strukturami tworzy się widoczny na zdjęciu i symulacji dystans wypełniony turbulentnym gazem. Podobne zjawiska mają miejsce w naszej okolicy (grafika z Wikipedii): Wracając do dwóch podstawowych założeń symulacji, drugie ma daleko idące konsekwencje. Ponieważ mgławica się porusza, to oś jej ruchu jest jednocześnie osią czasu jej ewolucji. Symulacja musiała przyjąć konkretne wartości dotyczące gęstości, masy, prędkości i okresów emisji wiatru gwiazdowego przez V664 Cas aby uzyskać wynik zgodny z rzeczywistością. Tym samym naukowcy mogli odczytać z symulacji historię ewolucji gwiazdy. Obecna gwiazda sdO była kiedyś gwiazdą znajdującą się w gałęzi asymptotycznej olbrzymów (AGB – Asymptotic Giant Branch) wykresu Hertzsprunga-Russella i miała masę ~3 Słońc. Podczas ewolucji, we wczesnej fazie AGB utworzył się ogon, widoczny głównie w paśmie Ha, gdy wiatr gwiazdowy miał niewielką masę i prędkość. Następnie gwiazda weszła w fazę emisji superwiatru- jego gęstość oraz prędkość bardzo wzrosły, co jest źródłem „głowy”. Tutaj nastąpił kres jej życia jako gwiazdy AGB. Nie mam danych o składzie „ogona” w momencie jego emisji i nie chcę wyciągać wniosków z tego, że ogon składa się głównie z Ha i OIII tam obecnie prawie nie ma, ponieważ OIII bez aktywnego źródła jonizacji nie przetrwa za długo w tej formie. Końcowa faza emisji superwiatru była krótka i gwałtowna, więc nie zaburzył on jeszcze struktury ogona. Patrzymy na tą mgławicę w wyjątkowym momencie w czasie! Reasumując wnioski dotyczące jasnych gwiazd sdO- ta mgławica (i symulacja) łączą je z danym typem gwiazd AGB i umożliwiają prześledzenie ich ewolucji w czasie. HFG1 jest, w tym sensie, obiektem unikatowym, bo udowadnia pochodzenie tego konkretnego typu podkarłów. EOT 😊 Materiały źródłowe dostępne przez PW, jak zwykle. Z góry dziękuję za wszelkie uwagi i komentarze. PS – wciąż mam nadzieję na dalszy ciąg z 2x większą ilością OIII… zobaczymy.
    1 punkt
  23. A ja i tak nic z tego nie kumam. Ale dobry temat dla kumających
    1 punkt
  24. Poczekaj poczekaj, we wtorek też zaliczyłem obserwacje, do tego na wyjeździe pod niebem sqm 21.56 😉
    0 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)