Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Jowisz prawdopodobnie ugotował swoje księżyce. Jak to możliwe?

2023-04-08. Sandra Bielecka
Jowisz to piąta w kolejności od Słońca planeta Układu Słonecznego. Według nowych badań mały Jowisz, tuż po narodzinach mógł porazić swoim światłem cztery najbliższe sobie księżyce, tak mocno, że odparowało wodę i pozbawiło je substancji lotnych.

Jowisz jest największą planetą Układu Słonecznego. Wraz z Saturnem, Uranem i Neptunem tworzy grupę tak zwanych gazowych olbrzymów. Jest również trzecim co do jasności, zaraz po Księżycu i Wenus, naturalnym obiektem na nocnym niebie.  Najnowsze badania rzucają nowe światło na temat tego, dlaczego księżyce Galileusza mają dzisiaj taki wygląd.
Księżyce Jowisza
Od piekielnych wulkanów świata Io, która znajduje się najbliżej Jowisza, przez lodową skorupę Europy i gigantycznego Ganimedesa, aż po odległy Kallisto. Księżyce te zachowują pewną regułę, im dalej od Jowisza, tym mniejsza ich gęstość i wyższa zawartość lodu wodnego. Tak więc Io ma najmniej lodu ze wszystkich ciał w Układzie Słonecznym, natomiast Kallisto jest mniej więcej w połowie lodem, w połowie skałą.
Astronomowie z Uniwersytetu Stanowego Arizony pod kierownictwem paleontologa Carvera Biersona przedstawili swoje najnowsze odkrycia dotyczące Jowisza na 54. Konferencji Nauk o Księżycu i Planetach. Naukowcy uważają, że Jowisz, znajdując się w fazie końcowej formowania, wchłonął ostatnią porcję z otaczającego go dysku gazów i pyłów. Przyjęło się, że z tego dysku powstały księżyce Galileusza, które rozmieszczone są wokół równika Jowisza, jak miniaturowy układ planetarny.
Gdy tylko dysk się rozproszył, Jowisz świecił ponad dziesięć tysięcy razy jaśniej niż dzisiaj. Może to nie jest jasność porównywalna do gwiazd, jednak na tyle intensywna, aby zalać promieniowaniem Io i Europę o rząd wielkości intensywniejszym niż Słoneczne. Stworzono specjalny model komputerowy, mający na celu zobrazowanie wpływu tego promieniowania na młode księżyce, zakładając, że Io w początkach istnienia składała się w znacznej części z lodu wodnego. Wzięto również pod uwagę to, że księżyce znajdowały się bliżej Jowisza miliardy lat temu, więc dawka promieniowania była większa, a skutki wystąpiły szybciej.

Odkrywamy, że w ciągu pierwszych kilku milionów lat po powstaniu Io mogło mieć temperatury równowagi przekraczające 300 kelwinów (26,85 stopni Celsjusza lub 80,33 stopni Fahrenheita) z powodu promieniowania Jowisza.
Piszą w swoim artykule konferencyjnym naukowcy

Czyli panował na Io ciepły, słoneczny Ziemski dzień. Co pozwoliłoby stopić lody powierzchniowe, w konsekwencji tworząc oceany i przyczyniając się do utworzenia atmosfery. Jednak rzeczywistość jest inna, aktualnie Io nie jest w stanie utrzymywać gazów w swojej atmosferze. Przedostają się one do kosmosu i stają się paliwem dla pierścienia plazmy otaczającego Jowisza.  

Wpływ na Europę nie był tak wielki, jak w przypadku Io, która doszczętnie wyschła. Jednak ocean Europy jest dzisiaj zaledwie kałużą w porównaniu do tego, jak wyglądał w początkach swojego istnienia. Pierwotna woda została utracona w związku z promieniowaniem Jowisza.
Natomiast Ganimedes i Kallisto, najdalej od Jowisza wysunięte księżyce, są do siebie podobne ze względu na procentową zawartość wody i skał. Im oberwało się najmniej w związku z formowaniem się gazowego olbrzyma. Większość swojej dzisiejszej formy zawdzięczają późniejszej ewolucji. Dzięki tym odkryciom naukowca są w stanie wyjaśnić kolosalne różnice między tymi obiektami, które przecież powstały z tego samego dysku pyłu.  
Niestabilne zapasy, które obserwujemy dzisiaj na satelicie Galileusza, mogą być wynikiem jednego silnego procesu lub wielu działających wspólnie. W tej pracy odkrywamy, że ogrzewanie z Jowisza mogło usunąć wszelkie zapasy wody na Io w ciągu pierwszych kilku milionów lat, gdyby były obecne… Ogólnie pokazujemy, że jest to proces, który należy wziąć pod uwagę, gdy inni usiłują wyjaśnić obserwowany gradient gęstości.
Podsumowują naukowcy

Jowisz w początkach swojego formowania mógł nieodwracalnie zmienić swoje księżyce /123RF/PICSEL

Im dalej od Jowisza, tym większa zawartość lodu wodnego /NASA/JPL/DLR /NASA

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-jowisz-prawdopodobnie-ugotowal-swoje-ksiezyce-jak-to-mozliwe,nId,6687211

 

Jowisz prawdopodobnie ugotował swoje księżyce. Jak to możliwe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sygnały z tej planety mogą świadczyć, że nadaje się do zamieszkania
2023-04-08. Sandra Bielecka
Astronomowie od jakiegoś czasu śledzą sygnały ze skalistej egzoplanety wielkości Ziemi. Wydaje się, że wyróżnia ją jeden z kluczowych czynników, które umożliwiają życie na planetach, czyli pole elektromagnetyczne.

Planeta YZ Ceti b krążąca wokół czerwonego karła oddalonego od Ziemi o zaledwie 12 lat świetlnych wykazuje ciekawe właściwości. Mianowicie, naukowcy zaobserwowali, że wysyła sygnały radiowe świadczące o tym, że może posiadać pole magnetyczne. Sygnał został odebrany przez obserwatorium radioastronomiczne Very Large Array w stanie Nowy Meksyk w USA.
Dlaczego pole magnetyczne jest tak ważne
Pole magnetyczne planety odpowiada za powstrzymanie jej atmosfery przed rozproszeniem wskutek oddziaływania potężnych wiatrów kosmicznych. Dawno temu Mars był ciepłą i wilgotną planetą, właśnie ze względu na to, że posiadał pole magnetyczne. Gdy stracił tę ochronę, jego atmosfera krok po kroku uległa degradacji wskutek oddziaływania promieniowania naszego Słońca.

Poszukiwanie potencjalnie nadających się do zamieszkania lub żyjących światów w innych układach słonecznych zależy częściowo od możliwości ustalenia, czy skaliste egzoplanety podobne do Ziemi rzeczywiście mają pola magnetyczne.
Powiedział Joe Pesce, dyrektor programowy National Science Foundation’s

Mars nie jest jedyną planetą Układu Słonecznego, która posiadała lub posiada pole magnetyczne, wyłączając naszą Ziemię. Jowisz, Saturn, Uran czy Neptun nadal zachowały swoje pola magnetyczne, jednak do tej pory nie odkryto egzoplanety poza Naszym Układem z takim polem, która odpowiadałaby wielkością naszej Ziemi.
Sygnały z kosmosu
Astronomowie twierdzą, że powtarzający się sygnał radiowy może być wskazówką do tego, jak szukać podobnych egzoplanet. Te sygnały prawdopodobnie spowodowane są oddziaływaniem pola magnetycznego planety z gwiazdą, wokół której krąży. Potężne fale radiowe są generowane, w momencie, gdy pole magnetyczne planety przedziera się przez plazmę gwiazdy. Jednak, mimo że YZ Ceti b posiada pole magnetyczne, mało prawdopodobne jest, żeby istniało na niej życie.

W związku z tym, że znajduje się ona bardzo blisko gwiazdy, jej orbita wokół niej trwa zaledwie 2 dni. Dla porównania najbliższa Słońcu planeta w naszym Układzie Słonecznym, Merkury potrzebuje 88 dni na wykonanie pełnego obrotu.

Wiele wskazuje na to, ż naukowcy w końcu znaleźli sposób na wykrywanie w przyszłości bardziej przyjaznych dla życia światów. Jeśli ustalenia uda się potwierdzić, YZ Ceti b będzie pierwszą egzoplanetą wielkości Ziemi posiadającą własne pole magnetyczne.

Będzie dużo dalszych prac, zanim pojawi się naprawdę mocne potwierdzenie fal radiowych powodowanych przez planetę. Kiedy już pokażemy, że to się dzieje naprawdę, będziemy mogli robić to bardziej systematycznie. Jesteśmy na początku.
Mówią naukowcy z National Science Foundation

Sygnał został odebrany przez obserwatorium radioastronomiczne Very Large Array w stanie Nowy Meksyk w USA /Amelio /Pixabay.com

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-sygnaly-z-tej-planety-moga-swiadczyc-ze-nadaje-sie-do-zamies,nId,6701496

Sygnały z tej planety mogą świadczyć, że nadaje się do zamieszkania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy egzoplanety podobne do Ziemi mają pola magnetyczne?
2023-04-08.
Emisje radiowe pochodzące z odległości około 12 lat świetlnych od Układu Słonecznego ujawniają możliwe oddziaływania magnetyczne między gwiazdą YZ Ceti a jej potencjalną skalistą planetą okrążającą ją po bliskiej orbicie.
Ziemskie pole magnetyczne robi więcej niż tylko utrzymuje igły kompasu zwrócone w tym samym kierunku. Pomaga również zachować podtrzymującą życie atmosferę ziemską, odbijając cząstki o wysokiej energii i plazmę regularnie wyrzucane ze Słońca. Naukowcy zidentyfikowali teraz potencjalnego kandydata na planetę wielkości Ziemi w innym układzie słonecznym jako głównego kandydata do posiadania pola magnetycznego – YZ Ceti b, skalistą planetę krążącą wokół gwiazdy oddalonej o około 12 lat świetlnych od Ziemi.

Naukowcy Sebastian Pineda i Jackie Villadsen obserwowali powtarzający się sygnał radiowy pochodzący z gwiazdy YZ Ceti za pomocą radioteleskopu Karl G. Jansky Very Large Array. Badania przeprowadzone przez Pinedę i Villadsen mają na celu zrozumienie interakcji pola magnetycznego między odległymi gwiazdami a okrążającymi je planetami. Wyniki ich badań zostały opublikowane w czasopiśmie Nature Astronomy.

Poszukiwanie potencjalnie nadających się do zamieszkania światów w innych układach słonecznych zależy częściowo od możliwości określenia, czy skaliste, podobne do Ziemi egzoplanety rzeczywiście mają pola magnetyczne – mówi Joe Pesce z NSF. Te badania pokazują nie tylko, że ta konkretna skalista egzoplaneta prawdopodobnie ma pole magnetyczne, ale zapewniają obiecującą metodę znalezienia kolejnych.

Pole magnetyczne planety może zapobiegać niszczeniu atmosfery tej planety przez cząstki wyrzucane z jej gwiazdy, wyjaśnia Pineda, astrofizyk z University of Colorado. To, czy planeta przetrwa z atmosferą, może zależeć od tego, czy ma ona silne pole magnetyczne, czy nie.

Sygnał radiowy z innej gwiazdy
Zobaczyłam to, czego nikt wcześniej nie widział – wspomina Villadsen, astronom z Bucknell University, moment, w którym po raz pierwszy wyizolowała sygnał radiowy podczas weekendowego przeglądania danych w swoim domu.

Naukowcy teoretyzują, że gwiezdne fale radiowe, które wykryli, są generowane przez interakcje między polem magnetycznym egzoplanety a gwiazdą, wokół której krąży. Aby jednak takie fale radiowe były wykrywalne na duże odległości, muszą być bardzo silne. Podczas gdy pola magnetyczne były wcześniej wykrywane u masywnych egzoplanet wielkości Jowisza, zrobienie tego w przypadku stosunkowo małej egzoplanety wielkości Ziemi wymaga innej techniki.

Ponieważ pola magnetyczne są niewidoczne, trudno jest określić, czy odległa planeta rzeczywiście je posiada, wyjaśnia Villadsen. To, co robimy, to szukanie sposobu, aby je zobaczyć, powiedziała. Szukamy planet, które są naprawdę blisko swoich gwiazd i są podobnej wielkości co Ziemia. Planety te są zbyt blisko swoich gwiazd, aby można było na nich żyć, ale ponieważ znajdują się tak blisko, planeta przebija się przez masę rzeczy spadających z gwiazdy.

Jeżeli planeta ma pole magnetyczne i przedziera się przez wystarczającą ilość materiału z gwiazdy, spowoduje to, że gwiazda zacznie emitować jasne fale radiowe.

Mały czerwony karzeł YZ Ceti i jego znana egzoplaneta YZ Ceti b stanowiły idealną parę, ponieważ planeta znajduje się tak blisko gwiazdy, że okrąża ją w zaledwie kilka dni. (Dla porównania, planeta mająca najkrótszą orbitę w Układzie Słonecznym to Merkury, który okrąża Słońce w 88 dni). Kiedy plazma z YZ Ceti odbija się od pola magnetycznego planety, oddziałuje ona następnie z polem magnetycznym samej gwiazdy, która generuje wystarczające silne fale radiowe, aby można je było obserwować z Ziemi.

Siła tych fal radiowych może być następnie zmierzona, co pozwoli naukowcom określić, jak silne może być pole magnetyczne planety.

Zorze polarne na innym świecie?
To dostarcza nam nowych informacji o środowisku wokół gwiazd – powiedział Pineda. Nazywamy to „kosmiczną pogodą”.

Wysokoenergetyczne cząsteczki słoneczne i czasami ogromne wybuchy plazmy tworzą pogodę słoneczną bliżej domu, wokół Ziemi. Te wyrzuty ze Słońca mogą zakłócić globalną telekomunikację i spowodować zwarcie elektroniki w satelitach, a nawet na powierzchni Ziemi. Interakcja pomiędzy pogodą słoneczną a ziemskim polem magnetycznym i atmosferą tworzy również zjawisko zorzy polarnej.

Oddziaływania pomiędzy YZ Ceti b a jej gwiazdą również powodują powstawanie zorzy, ale z istotną różnicą: zorza występuje na samej gwieździe.

W rzeczywistości widzimy zorzę na gwieździe – to właśnie jest ta emisja radiowa – wyjaśnia Pineda. Na planecie również powinna występować zorza, jeżeli ma ona własną atmosferę.

Oboje badacze zgadzają się, że chociaż YZ Ceti b jest jak dotąd najlepszym kandydatem na skalistą egzoplanetę z polem magnetycznym, nie jest to sprawa zamknięta. To naprawdę może być to, powiedziała Villadsen. Ale myślę, że będzie jeszcze wiele prac uzupełniających, zanim pojawi się naprawdę mocne potwierdzenie fal radiowych powodowanych przez planetę.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NSF

Urania
Wizja artystyczna interakcji pomiędzy egzoplanetą a jej gwiazdą. Plazma emitowana z gwiazdy jest odchylana przez pole magnetyczne egzoplanety, a następnie oddziałuje z polem magnetycznym gwiazdy, powodując zorzę polarną na gwieździe i emisję fal radiowych.
Źródło: National Science Foundation/Alice Kitterman
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/04/emisje-radiowe-pochodzace-z-odlegosci.html

Czy egzoplanety podobne do Ziemi mają pola magnetyczne.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konkurs ESA Payload Masters
2023-04-09. Krzysztof Kanawka
Interesujący konkurs ESA, termin do 30 kwietnia 2023.
Konkurs ESA Payload Masters ma na celu wyszukanie ciekawych eksperymentów oraz nowych technologii, które można przetestować na orbicie.
Przetestowanie i demonstracja technologii (ang. in-Orbit Demonstration and Validation, IOD/IOV) na orbicie to zwykle jeden z końcowych etapów rozwoju technologicznego, dzięki czemu możliwe jest osiągniecie wyższych stopni na skali TRL. Nie jest to jednak “prosta i tania” kwestia i nie zawsze są dostępne programy pozwalające na demonstrację na orbicie. W konsekwencji, wdrożenie ciekawych technologii może być opóźnione.
ESA organizuje konkurs “ESA Payload Masters”, którego celem jest zwiększenie szansy na testy orbitalne. Na pojazd wybrano kapsułę Nyx europejskiej firmy The Exploration Company. Łącznie ESA wybierze sześciu finalistów.
Termin nadsyłania zgłoszeń mija 30 kwietnia 2023.
Więcej informacji na stronie ESA.
(ESA)
https://kosmonauta.net/2023/04/konkurs-esa-payload-masters/

Konkurs ESA Payload Masters.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy w kosmicznej awangardzie. Wystrzelą kolejne satelity na orbitę
2023-04-09.EK.KOAL.
Jak każdy sprzęt techniczny tak i satelity ulegają awariom. Polscy naukowcy pionierami w budowie sprzętu specjalizującego się w serwisowaniu niedziałających satelitów. – Polscy inżynierowie nie chcą powielać zagranicznych rozwiązań, tylko tworzyć nowe – zapewnia w rozmowie z Polskim Radiem prezes Polskiej Agencji Kosmicznej profesor Grzegorz Wrochna. W tym roku planowo na orbitę trafi kolejnych pięć polskich satelitów.
Profesor Grzegorz Wrochna mówi, że polskie satelity charakteryzują się rozwiązaniami, które mogą kreować przyszłość sektora kosmicznego. W urządzeniach, które w tym roku znajdą się na orbicie, można znaleźć między innymi system służący do inspekcji innych satelitów, a także oprogramowanie pozwalające na analizę dużej ilości danych jeszcze na orbicie.
Firma Skanway proponuje system do inspekcji satelitów na orbicie. Coraz częściej będziemy chcieli reperować te urządzenia na orbicie i to zapowiada się na dobry biznes już w niedalekiej przyszłości – powiedział profesor Grzegorz Wrochna.
W styczniu swoją satelitę na orbicie umieściła polska firma Skanway, w tym samym czasie awaria rakiety uniemożliwiła wystrzelenie satelity SatRev. Do końca roku planowane jest wystrzelenie satelitów kolejnych trzech firm oraz jednego urządzenia opracowanego przez Politechnikę Warszawską. Będzie to trzeci satelita stworzony przez inżynierów i studentów tej uczelni.
W styczniu swoją satelitę na orbicie umieściła polska firma Skanway (fot. Shutterstock)
TVP INFO
https://www.tvp.info/69070068/satelita-z-polski-bedzie-naprawial-zepsute-satelity-w-kosmosie-polacy-wystrzela-urzadzenia-na-orbite-ziemi

Polacy w kosmicznej awangardzie. Wystrzelą kolejne satelity na orbitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy obserwują najbardziej płaską eksplozję, jaką kiedykolwiek widziano w kosmosie
2023-04-09.
Astronomowie zaobserwowali eksplozję odległą o 180 milionów lat świetlnych podważającą nasze obecne rozumienie wybuchów w kosmosie, która okazała się bardziej płaska niż kiedykolwiek wydawało się to możliwe.

Eksplozja wielkości naszego Układu Słonecznego wprawiła naukowców w zakłopotanie, ponieważ część jej kształtu – podobna do kształtu niezwykle płaskiego dysku – podważa wszystko, co wiemy o eksplozjach w kosmosie.

Zaobserwowana eksplozja była jasnym szybkim zjawiskiem tymczasowym (ang. Fast Blue Optical Transient – FBOT) – niezwykle rzadką klasą eksplozji, która jest znacznie mniej powszechna niż eksplozje takie jak supernowe. Pierwszy jasny FBOT został odkryty w 2018 roku i otrzymał przydomek „Krowa” (AT2018cow).

Eksplozje gwiazd we Wszechświecie mają prawie zawsze kulisty kształt, tak jak same gwiazdy są sferyczne. Jednak ta eksplozja, która miała miejsce 180 milionów lat świetlnych stąd, jest najbardziej asferyczną, jaką kiedykolwiek zaobserwowano w kosmosie, a jej kształt przypomina dysk, który pojawił się kilka dni po jej odkryciu. Ta część eksplozji mogła pochodzić z materii wyrzuconej przez gwiazdę tuż przed wybuchem.

Nadal nie wiadomo, jak dochodzi do tych jasnych eksplozji FBOT, ale mamy nadzieję, że ta obserwacja, której wyniki opublikowano w Monthly Notices of Royal Astronomical Society, przybliży nas do ich zrozumienia.

Dr Justyn Maund, główny autor badania z Wydziału Fizyki i Astronomii Uniwersytetu w Sheffield, powiedział: Bardzo niewiele wiadomo o eksplozjach FBOT – po prostu nie zachowują się tak, jak powinny eksplodować gwiazdy, są zbyt jasne i zbyt szybko ewoluują. Mówiąc wprost, są dziwne, a ta nowa obserwacja czyni je jeszcze dziwniejszymi.

Mamy nadzieję, że to nowe odkrycie pomoże nam rzucić na nie nieco więcej światła – nigdy nie sądziliśmy, że wybuchy mogą być tak asferyczne. Istnieje kilka potencjalnych wyjaśnień tego zjawiska: gwiazdy biorące udział w eksplozji mogły utworzyć dysk tuż przed śmiercią lub mogą to być nieudane supernowe, gdzie jądro gwiazdy zapada się do czarnej dziury lub gwiazdy neutronowej, która następnie zjada resztę gwiazdy.

Naukowcy dokonali odkrycia po dostrzeżeniu błysku spolaryzowanego światła zupełnie przypadkowo. Byli w stanie zmierzyć polaryzację wybuchu za pomocą Liverpool Telescope znajdującego się na La Palmie.

Pomiar polaryzacji pozwolił im zmierzyć kształt wybuchu, skutecznie dostrzegając coś wielkości naszego Układu Słonecznego, ale w galaktyce oddalonej o 180 milionów lat świetlnych. Następnie byli w stanie wykorzystać dane do zrekonstruowania trójwymiarowego kształtu eksplozji i byli w stanie zmapować krawędzie wybuchu – co pozwoliło im zobaczyć, jak płaski był.

Naukowcy przeprowadzą teraz nowe badanie z międzynarodowym Obserwatorium Very Rubin w Chile, które mają pomóc odkryć więcej FBOT i lepiej je zrozumieć.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
University of Sheffield

Urania
Wizja artystyczna kosmicznej eksplozji.
Źródło: Philip Drury, University of Sheffield
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/04/naukowcy-obserwuja-najbardziej-paska.html

Naukowcy obserwują najbardziej płaską eksplozję, jaką kiedykolwiek widziano w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Webb zmierzył temperaturę skalistej egzoplanety
2023-04-09. Małgorzata Jędruszek
Międzynarodowy zespół naukowców użył danych zebranych przez JWST do zmierzenia temperatury na skalistej egzoplanecie TRAPPIST-1b. Do tego celu posłużyła mu energia cieplna planety, zaobserwowana w podczerwieni przez instrument MIRI. Według pomiarów dzienna strona planety ma około 500 Kelwinów (ponad 200 stopni Celsjusza) i prawdopodobnie nie ma wyraźnej atmosfery.
Była to pierwsza w historii obserwacja jakiegokolwiek światła pochodzącego bezpośrednio od egzoplanety tak małej i chłodnej jak planety w naszym Układzie Słonecznym. Jest to bardzo ważny krok na drodze do odkrycia, czy planety orbitujące wokół małych, aktywnych gwiazd podobnych do TRAPPIST-1 mogą mieć atmosferę potrzebną do utrzymania życia na powierzchni. To odkrycie oznacza też, że jesteśmy w stanie przy pomocy Webba scharakteryzować podobne do Ziemi egzoplanety za pomocą MIRI.
Takie obserwacje nie były możliwe przed wysłaniem na orbitę Webba. Żaden z poprzednich teleskopów nie miał tak czułych instrumentów badających średnią podczerwień.
Skaliste światy krążące wokół chłodnych czerwonych karłów
W 2017 roku astronomowie odkryli siedem planet skalistych orbitujących wokół chłodnego czerwonego karła około 40 lat świetlnych od Ziemi. Układ wyróżnia to, że wszystkie siedem jego planet jest podobnej wielkości co planety wewnętrzne Układu Słonecznego. Pomimo że wszystkie siedem znajduje się znacznie bliżej swojej gwiazdy niż znane nam planety – wszystkie byłyby w stanie z łatwością zmieścić się między Merkurym a Słońcem – dostają od swojej maleńkiej gwiazdy podobną ilość energii, co my.
TRAPPIST-1b, planeta znajdująca się najbliżej gwiazdy, orbituje wokół swojego słońca w odległości 100 razy mniejszej niż orbita Ziemi i dostaje od niej około czterech razy więcej energii niż my. Choć planeta nie znajduje się w ekosferze, obserwacja może nam dostarczyć ważne informacje o jej siostrzanych planetach, a także innych systemach planetarnych podobnych do TRAPPIST-1.
W Drodze Mlecznej znajduje się około dziesięciu razy więcej czerwonych karłów niż gwiazd podobnych do Słońca. Oprócz tego gwiazdy podobne do TRAPPIST-1 mają dwa razy większe szanse na posiadanie systemu planetarnego, w którym są planety skaliste. Są też bardziej aktywne; w młodości są bardzo jasne i wytwarzają tyle promieniowania rentgenowskiego, że mogą z łatwością zniszczyć atmosferę planety. Ich planety są jednak znacznie łatwiejsze do obserwacji. Układ TRAPPIST-1 jest świetnym obiektem doświadczalnym, który może nam pomóc zrozumieć tego typu układy.
W poszukiwaniu atmosfery
Wcześniejsze obserwacje systemu TRAPPIST-1b przy pomocy Hubble’a I Spitzera nie wykazały istnienia szeroko rozciągającej się atmosfery, ale nie były w stanie wykluczyć istnienia gęstej warstwy gazu. Jedną z możliwych metod wyeliminowania jej istnienia jest pomiar temperatury. Jedna strona planety jest stale zwrócona do gwiazdy, przez co teoretyczna atmosfera musiałaby stale przemieszczać się, aby rozdystrybuować ciepło na całej planecie, przez co strona dzienna byłaby chłodniejsza, niż gdyby atmosfery nie było.
Naukowcy użyli do swojego pomiaru fotometrii zaćmienia wtórnego – instrument MIRI zmierzył różnicę w jasności systemu, kiedy planeta znalazła się za gwiazdą. Choć TRAPPIST-1b nie jest wystarczająco gorąca, aby emitować światło, wytwarza promieniowanie podczerwone. Poprzez odjęcie jasności samej gwiazdy, zmierzonej w trakcie zaćmienia wtórnego, od jasności układu wraz z planetą, naukowcy byli w stanie zmierzyć, ile planeta wytwarza promieniowania.
Powyższa grafika pokazuje porównanie temperatury Ziemi (“Earth measured”), oraz dwóch modeli, od lewej: gdyby atmosfera przenosiła ciepło na drugą stronę planety, gdyby nie było atmosfery, a powierzchnia byłaby ciemna, a także, najbardziej na prawo, temperaturę dziennej strony Merkurego.
Jak zmierzyć minimalne zmiany jasności?
Samo zaobserwowanie zaćmienia wtórnego jest dużym osiągnięciem. Gwiazda jest ponad tysiąc razy jaśniejsza, niż planeta, więc zmiana jasności zaszła na poziomie zaledwie 0,1%.
Zespół analizował dane zebrane w trakcie pięciu różnych zaćmień. Porównano zebrane informacje z modelami komputerowymi pokazującymi, jak wyglądałaby temperatura w różnych przypadkach. Rezultat był prawie idealnym odwzorowaniem ciała skalistego bez atmosfery. Nie zauważono także, aby jakiekolwiek światło było absorbowane przez dwutlenek węgla, co byłoby jasno widoczne w pomiarach.
Badania były przeprowadzone w ramach programu 1177, który jest jednym z ośmiu programów, które posłużą do pełnego scharakteryzowania systemu TRAPPIST-1. Aktualnie prowadzone są kolejne obserwacje zaćmień wtórnych, których zadaniem będzie obserwacja pełnej krzywej jasności w trakcie jednej pełnej orbity. Umożliwi to obserwację, jak zmienia się temperatura na stronie dziennej I nocnej I potwierdzenie, czy planeta ma atmosferę, czy nie.
Na powyższym grafie przedstawiono zmiany natężenia światła w zależności od położenia planety TRAPPIST-1b. Czerwone kropki to średnia jasność zaobserwowana w czasie około 10 minut, a nad wykresem widać przedstawienie sytuacji: planeta najpierw jest widoczna, następnie chowa się za gwiazdą i znowu wraca do naszego pola widzenia.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    Nasa.gov: Jessica Evans; NASA’s Webb Measures the Temperature of a Rocky Exoplanet
9 kwietnia 2023

Ilustracja pokazuje, jak może wyglądać planeta TRAPPIST-1b Źródło: NASA, ESA, CSA, J. Olmsted (STScI)

Powyższa grafika pokazuje porównanie temperatury Ziemi (“Earth measured”), oraz dwóch modeli, od lewej: gdyby atmosfera przenosiła ciepło na drugą stronę planety, gdyby nie było atmosfery, a powierzchnia byłaby ciemna, a także, najbardziej na prawo, temperaturę dziennej strony Merkurego. Źródło: Illustration: NASA, ESA, CSA, J. Olmsted (STScI); Science: Thomas Greene (NASA Ames), Taylor Bell (BAERI), Elsa Ducrot (CEA), Pierre-Olivier Lagage (CEA

Źródło: Illustration: NASA, ESA, CSA, J. Olmsted (STScI); Science: Thomas Greene (NASA Ames), Taylor Bell (BAERI), Elsa Ducrot (CEA), Pierre-Olivier Lagage (CEA) Na powyższym grafie przedstawiono zmiany natężenia światła w zależności od położenia planety TRAPPIST-1b. Czerwone kropki to średnia jasność zaobserwowana w czasie około 10 minut, a nad wykresem widać przedstawienie sytuacji: planeta najpierw jest widoczna, następnie chowa się za gwiazdą i znowu wraca do naszego pola widzenia.

https://astronet.pl/wszechswiat/webb-zmierzyl-temperature-skalistej-egzoplanety/

Webb zmierzył temperaturę skalistej egzoplanety.jpg

Webb zmierzył temperaturę skalistej egzoplanety2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lodowa skorupa Europy porusza się dzięki ciepłym prądom oceanicznym

2023-04-09. Sandra Bielecka
Europa, jeden z księżyców Jowisza, pozostaje pod stałą obserwacją naukowców. Lodowa skorupa otulająca obiekt intryguje najbardziej, ponieważ obraca się z inną prędkością, niż wnętrze Europy. Naukowcy wiedzą już dlaczego.

Europa jest jednym z najbardziej znanych księżyców oceanów naszego układu słonecznego. Pod lodową skorupą pokrywającą całą powierzchnię znajduje się głęboki globalny ocean. Tym, co do tej pory zastanawiało naukowców, jest to, dlaczego skorupa obraca się z inną prędkością niż wnętrze. Naukowcy z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA we współpracy z Uniwersytetem Oxfordzkim w Wielkiej Brytanii oświadczyli, że prawdopodobnie odkryli zagadkową aktywność Europy.

Prądy Europy
Nowe badania sugerują, że prądy obecne na szczycie oceanu wpływają na skorupę lodową w taki sposób, że unosi się ona na ciepłych prądach oceanicznych. Nie od dziś naukowcy byli świadomi, że skorupa lodowa Europy najprawdopodobniej unosi się na ocenie. Nie ma fizycznego zakotwiczenia z dnem oceanu, co pozwala na swobodne przemieszczanie się niezależnie od oceanu i skalistego płaszcza.  Jednak sam ruch, nie wyjaśniał różnej prędkości elementów księżyca Jowisza.

Tutaj naukowcy dopatrują się udziału prądów oceanicznych i znaleźli na to dowody. Wcześniejsze doświadczenia pokazały, że ogrzewanie i schładzanie oceanu Europy może napędzać prądy.  Najnowsze odkrycia sugerują, że istnieje pewne sprzężenie między oceanem a rotacją skorupy lodowej. Ocean wywiera na skorupę nad nim siłę oporu i moment obrotowy. Wiąże się to z możliwością przyśpieszania, bądź spowalniania wspomnianej rotacji.  
Prądy oceaniczne a geologia Europy
Naukowcy uważają, że niektóre cechy geologiczne Europy można wyjaśnić aktywnością oceanów pod lodową skorupą. Obecne wszędzie na jej powierzchni pęknięcia i grzbiety mogły powstać w wyniku rozciągania i kurczenia skorupy przez prądy oceaniczne, które nieustannie ją pchają i ciągną.  
Dla mnie było zupełnie nieoczekiwane, że to, co dzieje się w cyrkulacji oceanicznej, może wystarczyć, by wpłynąć na lodową skorupę. To była ogromna niespodzianka. A pomysł, że pęknięcia i grzbiety, które widzimy na powierzchni Europy, można powiązać z cyrkulacją oceanu poniżej… geolodzy zazwyczaj nie myślą: „Może to ocean to robi”.
Powiedział współautor Robert Pappalardo z Jet Propulsion Laboratory

W 2024 roku NASA ma zamiar wysłać w przestrzeń statek Europa Clipper. Będzie ona zbierać o wiele dokładniejsze pomiary niż dotychczasowe sondy, co pomoże w dalszym wyjaśnianiu zjawisk zachodzących na Europie. Będzie można również porównać nowo zrobione zdjęcia ze starymi, wykonanymi przez Galileo i Voyagera, i określić, czy skorupa poruszyła się przez ten czas, a jeśli tak, to o ile.   
Europa, jeden z księżyców Jowisza /NASA/JPL-Caltech/SwRI/MSSS /NASA

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-lodowa-skorupa-europy-porusza-sie-dzieki-cieplym-pradom-ocea,nId,6682945

Lodowa skorupa Europy porusza się dzięki ciepłym prądom oceanicznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lot w kosmos z dowolnego lotniska? Mk-II Aurora ma silnik rakietowy

2023-04-10, Daniel Górecki
Prywatny przemysł kosmiczny przeżywa w ostatnich latach szalony rozkwit i dosłownie co chwilę możemy usłyszeć o kolejnych przełomowych osiągnięciach. I dziś dokładamy do kolekcji następne, a mianowicie pierwszy lot suborbitalnego samolotu kosmicznego Mk-II Aurora na silnikach rakietowych.

O Mk-II Aurora usłyszeliśmy po raz pierwszy już w 2021 roku, kiedy to Dawn Aerospace poinformowało o ukończeniu pięciu lotów testowych w zaledwie trzy dni. A mowa o bezzałogowym samolocie suborbitalnym wielokrotnego użytku, który ma służyć jako tani i wygodny sposób wynoszenia ładunków na orbitę. Co warto odnotować, nie chodzi tu o mocowane do rakiet i startujące pionowo wahadłowce, ale samolot zaprojektowany do poziomego startu i lądowania na tradycyjnych lotniskach.
Samolot suborbitalny Mk-II Aurora lata już na silnikach rakietowych
Ma on przewozić satelity o wadze do 250 kg, które po osiągnięciu wysokości 100 km będą wystrzeliwane na niską orbitę okołoziemską za pomocą jednorazowego boostera. Może również przewozić do niemal tony instrumentów naukowych, które będą prowadzić badania podczas lotów suborbitalnych. Prototypowe rozwiązanie z 2021 roku było jednak wyposażone nie w docelowy silnik rakietowy na paliwo ciekłe (nadtlenek wodoru i nafta), pozwalający osiągać prędkości naddźwiękowe na wysokości do 100 km, ale zastępcze silniki odrzutowe.

To się właśnie zmieniło, bo Dawn Aerospace poinformowało o osiągnięciu kolejnego kamienia milowego, czyli ukończeniu trzech lotów testowych Mk-II Aurora na silniku rakietowym. Miały one miejsce na lotnisku Glentanner Aerodrome w Nowej Zelandii w dniach 29, 30 i 31 marca, a samolot kosmiczny osiągnął w ich trakcie wysokość 1829 metrów oraz prędkość 315 km/h.
Co ciekawe, to osiągnięcia podobne do tych z użyciem silników odrzutowych, ale producent przekonuje, że w pierwszych lotach nie chodziło o bicie rekordów, ale ocenę kluczowych systemów i możliwości - prędkość i wysokość będzie zwiększana wraz z kolejnymi próbami. Wszystko poszło zgodnie z planem, więc Dawn Aerospace ma nadzieję, że w niedalekiej przyszłości samolot będzie wykonywał dwa komercyjne loty dziennie.

Wykazanie szybkiego ponownego wykorzystania w pierwszych testach jest dowodem naszej podstawowej filozofii i potwierdzeniem, że pojazdy z napędem rakietowym mogą być obsługiwane tak samo jak komercyjne samoloty odrzutowe
twierdzi dyrektor generalny Dawn Aerospace, Stefan Powell.

MK-II Aurora podczas jednego z pierwszych lotów na silniku rakietowym /Dawn Aerospace /materiały prasowe

Rocket-Powered Flight Achieved from Dawn's Mk-II Aurora Spaceplane
https://www.youtube.com/watch?v=5mJ1JLF0xGI

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/lotnictwo/news-lot-w-kosmos-z-dowolnego-lotniska-mk-ii-aurora-ma-silnik-rak,nId,6701654

Lot w kosmos z dowolnego lotniska Mk-II Aurora ma silnik rakietowy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zaprząc mechanikę kwantową, by wydajnie zmieniać informacje w użyteczną energię?
2023-04-10.
Badacze zastanawiają się, czy dzięki wiedzy z zakresu mechaniki kwantowej będzie się dało skuteczniej niż dotąd - lub w zupełnie nowy sposób - zamieniać informację na pracę mechaniczną. Polski fizyk prezentuje narzędzia matematyczne, które ten dział fizyki (termodynamikę kwantową) przybliżą do eksperymentu.
Publikacja dr. Kamila Korzekwy z UJ i dr. Matteo Lostaglio o tej tematyce otrzymała dwa wyróżnienia redakcji "Physical Review Letters" - jednego z najbardziej prestiżowych czasopism fizycznych na świecie.
Dr Korzekwa próbuje lepiej zrozumieć, jak na poziomie kwantowym działa druga zasada termodynamiki. Zasada ta, w jednym ze sformułowań mówi, że: "Nie jest możliwy proces, którego jedynym skutkiem byłoby pobranie pewnej ilości ciepła ze zbiornika i zamiana go w równoważną ilość pracy". Cechą naszego Wszechświata jest bowiem to, że entropia - którą można sobie wyobrazić jako miarę nieuporządkowania - zawsze rośnie w czasie. Nie można więc "porządkować" układu (a dokładniej zmniejszać jego entropii), nie zużywając przy tym energii (bo jednocześnie zwiększa to entropię w jakimś innym miejscu).
"Dla mnie pytania o drugą zasadę termodynamiki to pytania o fundamentalny aspekt Wszechświata. Z tym prawem wiąże się to, że wszystko się będzie psuło, wszyscy umrzemy, wszystko dąży - zgodnie ze strzałką czasu - ku zniszczeniu. Pytanie, dlaczego tak jest - również na poziomie praw fizyki kwantowej" - opowiada w rozmowie z Nauką w Polsce dr Korzekwa.
Badanie termodynamiki kwantowej ma też wymiar bardziej praktyczny. Aby budować coraz sprawniejsze maszyny i coraz bliżej dochodzić w urządzeniach do granic, jakie stawia przed nami fizyka, musimy dokładniej zrozumieć jej prawa.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że jest to niemożliwe bez włączenia w modele teoretyczne rozważań dotyczących fizyki informacji, tj. fizycznych ograniczeń jej przetwarzania.
“Żyjemy w wieku informacji. A informacja nie jest czymś abstrakcyjnym. Ona zależy od praw fizyki. Również na poziomie mechaniki kwantowej. A efekty związane z pamięcią potrafią znacząco wpływać na procesy termodynamiczne” - mówi naukowiec.
I opowiada o Demonie Maxwella. Ten zaproponowany w eksperymencie myślowym twór byłby w stanie segregować cząstki w dwóch sąsiednich pojemnikach. Otwierając i zamykając w odpowiednim momencie przegrodę, byłby w stanie w jednej części gromadzić szybkie - gorące cząstki, a w drugiej - powolne, zimne. A dzięki tej sztuczce - "za darmo" budować silnik cieplny. Niezły biznes. Tylko co sprawia, że demona nie da się zbudować? Problemem jest właśnie informacja, jaką pozyskuje demon: musi on wiedzieć, czy cząstka, która się do niego zbliża z danej strony, jest szybka czy wolna, aby przegrodę poruszyć w dobrym momencie. Informacja, którą demon musi pozyskać a następnie usunąć, należy do ukrytych kosztów. A koszty te sprawiają, że praca demona nie jest taka darmowa, jakby się mogło wydawać.
Demon Maxwella istnieć zatem nie może. Warto by było jednak opracować inne korzystające z kwantowych sztuczek maszyny, które np. pozwoliłyby z jak najmniejszej porcji informacji pozyskać jak najwięcej pracy. Ale na razie do tego daleko, bo najpierw powinien powstać opis tego, jak druga zasada termodynamiki działa w świecie układów kwantowych.
"Termodynamika kwantowa to dziedzina, w której powstaje rocznie kilkaset prac. Naukowcy próbują w nich wyjaśnić termodynamikę na poziomie kwantowym, zrozumieć jej mechanizmy i stwierdzić, czy możliwe jest zaprojektowanie silników cieplnych i innych urządzeń o sprawności lub mocy większej, niż jest to możliwe klasycznie. Mam jednak wrażenie, że w pewnym momencie ta społeczność zaczęła walić głową w ścianę. Po 10 latach od powstania tego obszaru powinny pojawić się już znaczące eksperymenty. W końcu jesteśmy fizykami, a nie matematykami - opowiada dr Korzekwa. - Nasza praca idzie zaś o krok w stronę eksperymentu: dostarcza narzędzi pomocnych w modelowaniu doświadczeń z zakresu kwantowej termodynamiki. Udostępniamy bowiem formalizm matematyczny, który jest uszyty pod eksperyment. To jest tak, jakbyśmy dostarczyli zestaw farb, albo młotek i dłuto".
Formalizm ten pozwala opisać, w jaki sposób cząstki kwantowe, poprzez oddziaływanie z łaźnią cieplną o zadanej temperaturze, mogą przechodzić z jednego stanu nierównowagi termodynamicznej w inny. I tak można dzięki niemu przeanalizować, jakie są (przy pewnych uproszczeniach) wszystkie możliwe przyszłe stany pewnego układu wpuszczonego do otoczenia o zadanej temperaturze.
Makroskopowym odpowiednikiem tego doświadczenia byłoby np. umieszczenie kostki lodu w pokoju o temperaturze 20 stopni C. Fizycy chcieliby poznać wszystkie możliwe przyszłe stany tego układu (np. rozpuszczona woda o temperaturze 10 stopni C). A dzięki temu wyszukać tę przyszłość, w której układ wykona największą pracę.
"Chcę sprawdzić, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić 'termodynamicznie za darmo', bez dodawania energii" - komentuje naukowiec.
Jego zdaniem eksperymenty, jakie można zaprojektować używając tego formalizmu mogłyby w dalszej perspektywie dotyczyć silników cieplnych, w których wykorzystuje się choćby pracę wykonywaną przez pojedyncze cząstki (tzw. koncepcja silnika Szilarda).
"Fascynujące jest, żeby zrozumieć, dlaczego czas płynie w jedną stronę. W końcu pamiętamy przeszłość, a nie przyszłość. Ludzie zaczęli to rozumieć w XIX wieku, kiedy opisano zjawisko entropii. Natomiast od kiedy pojawiła się mechanika kwantowa, wiemy, że fundamentalnie nie jest to wystarczające wyjaśnienie. Cząstki to nie kuleczki bilardowe, ale kwantowe fale prawdopodobieństwa. Czy więc będziemy w stanie lepiej zrozumieć kierunkowość upływu czasu, jeśli do tego, co już wiemy, dodamy formalizm mechaniki kwantowej?" - zastanawia się dr Korzekwa.
PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
lt/ bar/
Źródło: Adobe Stock

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C95961%2Cjak-zaprzac-mechanike-kwantowa-wydajnie-zmieniac-informacje-w-uzyteczna

Jak zaprząc mechanikę kwantową, by wydajnie zmieniać informacje w użyteczną energię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowe dziedzictwo lądownika Mars InSight. Przegląd misji
2023-04-10. Paulina Kudzia
W 2018 r. rozpoczęła się marsjańska misja, która napisała podręczniki od nowa. Lądownik InSight wystrzelony na szczycie rakiety United Launch Alliance Atlas V sześć miesięcy po starcie dotarł na powierzchnię naszego czerwonego sąsiada. To jedyna taka misja w historii, która nie skupiała się na szukaniu życia oraz możliwości kolonizacji Marsa, ale na zgłębieniu wiedzy dotyczącej jego wnętrza. Za datę zakończenia tej misji uznaje się 15 grudnia 2022 r., kiedy nawiązano ostatnie połączenie z lądownikiem. Cała misja trwała dwa lata dłużej, niż się tego spodziewano, a jej koniec nastąpił ze względu na nagromadzeniu się pyłu marsjańskiego na panelach słonecznych, co pozbawiło statek energii.
InSight uzbrojony po zęby
Głównym celem misji było określenie rozmiaru jądra oraz grubości skorupy i płaszcza Czerwonej Planety i nie byłoby to realne, gdyby nie pełna gama instrumentów. Należą do nich m. in. kamera do rejestrowania tekstury i koloru powierzchni Marsa, radiometr do zawężania rozmiarów ziaren powierzchniowych oraz sejsmometr do wykrywania trzęsień ziemi.

Pierwsze i niewielkie trzęsienie ziemi na Marsie wykryto dopiero w 128. dniu misji (6 kwietnia 2019 r.), co wykazało, że owa planeta jest aktywna sejsmologicznie. Jak się potem okazało, nie było to pierwsze trzęsienie od kiedy lądownik tam wylądował. Wszystkie do tego momentu były zagłuszane przez wiatry, w przeciwnym wypadku wstrząsy te zostałyby zarejestrowane przez instrumenty InSight. Podczas całej misji odnotowano ponad 1000 trzęsień ziemi, a najintensywniejsze zostało zarejestrowane 4 maja 2022 r. i miało siłę 4,7 stopnia w skali Richtera.
Korzystając z danych zebranych przez sejsmometr na pokładzie InSight, naukowcy obliczyli grubość skorupy Marsa na około 25 mil (40 kilometrów) bezpośrednio pod lądownikiem i około 34 mil (55 km) w pozostałej części planety, odhaczając tym samym pierwszy punkt na liście celów do zrealizowania. Zespół był także w stanie oszacować rozmiar jądra Marsa. Wyniki wskazywały na nieco ponad 2200 mil (3600 km), co zaskoczyło naukowców, ponieważ spodziewali się nieco mniejszego rozmiaru.
Marsa atakują kosmiczne skały
Podczas tych 4 lat misji cztery kosmiczne skały zderzyły się z Czerwoną Planetą kilkaset kilometrów od łazika. Dwa uderzenia były przypisywane do najintensywniejszych wydarzeń sejsmologicznych na tej planecie jakie wykryto, w pomaga zobrazować skalę mocy uderzeniowej. Podczas tych zdarzeń zobaczono również jak w czasie rzeczywistym tworzą się kratery uderzeniowe na powierzchni planety.
Tajemnicze miejsce – Cerberus Fossae
Naukowcy twierdzą, że Mars jest 1000 razy mniej aktywny niż nasza planeta, a pomimo tego odnotowano podczas misji tak wiele trzęsień. Co ciekawe, zespół badaczy stwierdził, że połowa energii sejsmicznej Mara pochodzi z regionu Cerberus Fossae, który znajduje się około 1600 km od lądownika InSight. Jednakże ten obszar wciąż pozostaje tajemnicą.
Planeta pozbawiona jądra
Pod względem wewnętrznej budowy Mars różni się nieco od Ziemi. Nasza planeta posiada ciekły rdzeń zewnętrzny i stały rdzeń wewnętrzny, jednakże nasz sąsiad już nie. Chociaż temperatura w ciekłym jądrze Marsa jest stosunkowo niska, jest jednak zbyt wysoka, żeby spowodować zakrzepnięcie, ponieważ struktura planety utrudnia napędzanie konwekcji, która w przeciwnym razie rozproszyłaby ciepło w centrum planety i utworzyła wewnętrzne jądro, tak jak Ziemia.
Misja bliska ideałowi
Misja InSight większość określonych celi spełniła już podczas pierwszych dwóch lat pracy, czyli okresu, jaki był planowany na przebieg całego programu. Uznaje się, że cała misja jest sukcesem, pomimo że jedno z jego drugorzędnych działań nie poszło zgodnie z planem.
Jeden z instrumentów znajdujących się na pokładzie, który znamy z pseudonimu „kret” miał wkopać się pod powierzchnię planety na głębokość 5 metrów w celu odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób ciepło unosi się z jądra Marsa. Jednakże instrument nie mógł uchwycić gleby żeby kopać. Po dwóch latach przeprowadzania wielu prób zespół się poddał. Pomimo tego małego niepowodzenia naukowcy zostali także miło zaskoczeni.
InSight zabrał ze sobą stację pogodową, aby wykryć zjawiska, które przeszkadzają w pomiarach aktywności sejsmicznej. Jednym z takich zjawisk okazał się nieustanny wiatr. Tak więc, dzięki zestawowi czujników noszących nazwę Auxiliary Payload Sensor Suite (APSS), na Ziemię wysyłane były codzienne raporty pogodowe z Marsa. Dane obejmowały temperaturę, ciśnienie i wiatry, z których wszystkie przydały się do potwierdzenia, że trzęsienia, które wykrywa czujnik InSight, naprawdę pochodzą z powierzchni poniżej.
Dzięki wszystkim danym zebranym w czasie tych intensywnych 4 lat, mamy sporo materiałów do analizy i interpretacji do czasu kolejnej misji na Czerwoną Planetę.
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    Space.com: Sharmila Kuthunur; Scientists hail scientific legacy of NASA's Mars InSight lander
10 kwietnia 2023
Artystyczna koncepcja lądownika InSight na Marsie i opis instrumentów. Źródło: NASA
Sejsmometr na powierzchni Marsa  Źródło NASA/JPL-Caltech
Kratery powstałe po pierwszym odnotowanym uderzeniu meteorytu w Marsa podczas trwania misji InSight Źródło: \NASA/JPL-Caltech/University of Arizona

Artystyczna wizja wewnętrznej struktury Marsa. Źródło: David Ducros/IPGP

Auxiliary Payload Sensor Suite (APSS) Źródło: Analyst's Notebook Help, PDS Geosciences Node

https://astronet.pl/uklad-sloneczny/naukowe-dziedzictwo-ladownika-mars-insight-przeglad-misji/

Naukowe dziedzictwo lądownika Mars InSight. Przegląd misji.jpg

Naukowe dziedzictwo lądownika Mars InSight. Przegląd misji2.jpg

Naukowe dziedzictwo lądownika Mars InSight. Przegląd misji3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planety zbudowane z ciemnej materii mogą istnieć

2023-04-10. Sandra Bielecka
Mimo że do tej pory nie udało się znaleźć wielu układów takich jak nasz Układ Słoneczny, to jednak wydaje się, że wszystkie są stworzone z tej samej zwykłej materii. Jednak naukowcy nie wykluczają istnienia planet w całości zbudowanych z ciemnej materii.

Nasz układ planetarny zbudowany jest z tak zwanej zwykłej materii, czyli rodzaju materii barionowej zbudowanej z atomów pierwiastków chemicznych lub ich jonów. Naukowcy uważają, że stanowi ona około 4.9% gęstości masy-energii całego Wszechświata. Zespół naukowców kierowany przez fizyka teoretycznego Yang Bai z Uniwersytetu z Winsconsin, wysunęli hipotezę istnienia planet w całości zbudowanych z ciemnej materii.
Planety z ciemnej materii
Na ten moment, przy obecnie dostępnej technologii, nie można jednoznacznie odpowiedzieć na tę hipotezę. Jednak badaczom zależy przede wszystkim na tym, aby określić, jak te planety mogą się manifestować i, jeśli rzeczywiście istnieją, jak je wykrywać. Odpowiedź jest krótka: takie planety mogą istnieć, jeżeli zostaną spełnione określone warunki, twierdzą. Ciemna materia fascynuje naukowców od lat. Nie wiadomo, czym jest, z czego powstała, nie wiemy, jak wygląda.


Naukowcy są zgodni jednak w jednej kwestii, jej ilość we Wszechświecie znacznie przekracza ilość zwykłej materii. Jedynym co zdradza istnienie owej materii, jest jej oddziaływanie grawitacyjne. Naukowcy wyodrębnili dwie kategorie odnośnie do ciemnej materii. Są to pojedyncze cząstki oraz kompozyty, w tym makroskopowe plamy ciemnej materii lub makra, których masa szacowana jest w skali planety.

Makroskopowy stan ciemnej materii o masie i/lub promieniu podobnym do planety będzie zachowywał się jak ciemna egzoplaneta, jeśli jest związany z układem gwiezdnym, nawet jeśli podstawowa fizyka obiektu przypomina coś zupełnie innego.
Wyjaśnia Bai i jego współpracownicy

Pomiary egzoplanet
Obecne metody pomiaru egzoplanet polegają przede wszystkim na jej wpływie na światło gwiazdy. Daje to również wystarczająco dużo danych, aby oszacować wielkość egzoplanety. Podczas jej przejścia między nami a jej słońcem dochodzi do przyciemnienia światła gwiazdy, a mierząc głębokość owego przyciemnienia, możemy obliczyć promień. Również wielkość ruchu, nazywana prędkością radialną, służy tym obliczeniom.

Astronomowie twierdzą, że tego typu obliczenia można wykorzystać również do wykrywania potencjalnych egzoplanet ciemnej materii. Kluczową kwestią jest to, że poziom niewiedzy na temat ciemnej materii stanowi pewną przeszkodę. Egzoplaneta z ciemnej materii może wykazywać właściwości sprzeczne z naszym obecnym rozumieniem formowania się planet.  Może być tak, że taka jednostka może być gęstsza niż żelazo lub na tyle mała, że jej istnienia nie dałoby się w ogóle wyjaśnić.

Bardzo ważna jest obserwacja danych tranzytowych. Atmosfera egzoplanety jest badana poprzez pomiary widma światła podczas tranzytów. Ciemniejsze i jaśniejsze długości fal mówią o tym, czy część światła została pochłonięta lub ponownie wyemitowana. Jeżeli widmo tranzytowe wykazałoby jakieś szczególne anomalie, wtedy trzeba przyjrzeć się bliżej temu, z czego ta egzoplaneta jest zbudowana. Również takie odchylenia jak brak tranzytu, mimo że prędkość radialna wskazuje na przejście, może być wskazówką, że mamy do czynienia z egzoplanetą czarnej materii. Tak samo w przypadku, gdy krzywa blasku przybiera nieoczekiwany kształt.

Ze względu na niewielką, ale niezanikającą siłę interakcji z cząstkami Modelu Standardowego, egzoplaneta ciemnej materii może nie być całkowicie nieprzezroczysta, przez co kształt krzywej blasku różni się od kształtu zwykłej egzoplanety. Dalsze badania nad formowaniem się wczesnej egzoplanety ciemnej materii i układem gwiezdnym oraz wychwytywaniem egzoplanet ciemnej materii pomogłyby w wyjaśnieniu możliwości wykrywania egzoplanet ciemnej materii i byłyby konieczne do ustalenia granic obfitości egzoplanet ciemnej materii, jeśli nie zostaną one wykryte.

Naukowcy nie wykluczają istnienia egzoplanet z ciemnej materii /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-planety-zbudowane-z-ciemnej-materii-moga-istniec,nId,6680844

Planety zbudowane z ciemnej materii mogą istnieć.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja JUICE – ostatnia faza przed startem
2023-04-10. Redakcja AstroNETu
Możliwość kolonizacji czy odkrycia życia poza Ziemią to jedna z najbardziej ekscytujących perspektyw dla obecnych naukowców. Dlatego też po wielu latach przygotowań jest gotowa prowadzona przez ESA misja JUICE, a dokładniej Jupiter Icy Moon Explorer. Jak już z samej nazwy wynika, sonda zajmie się eksploracją lodowych księżyców Jowisza: Europy, Ganimedesa oraz Kallisto.
Cele misji JUICE
Głównym celem są księżyce Galileuszowe. Sonda scharakteryzuje ich oceany podpowierzchniowe, a także zbada powierzchnię, środowisko, skład i aktywność na ich lodowych skorupach. Zbada również samego Jowisza – jego atmosferę oraz system pierścieni.
Niestety sonda nie może się czuć tak bezpiecznie w przestrzeni kosmicznej, gdyż będzie narażona na oddziaływanie magnetyczne Jowisza.
Budowa sondy
Jest to trzyosiowy statek kosmiczny, stabilizowany przez 10 paneli słonecznych, który każdy z nich ma rozmiary 2,5m x 3,5m, ułożonych charakterystycznie w formie dwóch krzyżów po obu stronach. Waga bez paliwa wynosi 2400 kg, z paliwem 6000 kg. Nieodłącznym elementem jest mająca 2,5 metra antena „High Gain” przeznaczona do badania plazmy w magnetosferze Jowisza. Sonda Juice wyniesie 10 najnowocześniejszych instrumentów, składających się na najpotężniejsze uzupełnienie ładunku użytecznego w zakresie teledetekcji, geofizyki i in situ, jakie kiedykolwiek poleciało do zewnętrznego Układu Słonecznego.
Pakiet teledetekcji (JANUS, MAJIS, UVS, SWI) zajmie się obrazowaniem od ultrafioletu do długości fal submilimetrowych.
Pakiet geofizyczny obejmuje wysokościomierz laserowy (GALA) i sondę radarową (RIME) do badania powierzchni i warstw po nią księżyców oraz eksperyment radiowy (3GM) do badania atmosfery Jowisza i jego satelitów oraz pomiaru ich pól grawitacyjnych.
Pakiet in situ zawiera zestaw instrumentów do badania środowiska cząstek (PEP), magnetometr (J-MAG) oraz instrument do badania fal radiowych i plazmowych (RPWI), w tym czujniki pola elektrycznego i magnetycznego oraz cztery sondy Langmuira.
Polscy naukowcy w rozwoju misji
Polska firma Astronika jest odpowiedzialna za powstanie jednego z instrumentów: LP-PWI (Langmuir Probe – Plasma Wave Instrument). Są to wysięgniki z zamontowanymi czujnikami potencjału plazmy znajdującej się w magnetosferze Jowisza. Głównym ich zadaniem będzie rozłożenie się na odległość 3 metrów od satelity i ustawienie czujników pod kątem 135°. Wysięgniki muszą być skonstruowane tak, żeby podczas otwierania nie niszczyły się same, były podatne na duże zmiany temperatur od około 200°C w okolicach Wenus do nawet -200°C w cieniu Jowisza, ważyć jak najmniej (waga poniżej 1,3 kg) i wytrzymywać duże obciążenie, któremu zostaną poddane.
Przygotowania do startu misji
Najbliższe okno startowe jest przewidziane na 13 kwietnia 2023 roku. Sonda wyniesiona przez rakietę Ariane 5, która 25 grudnia 2021 roku wyniosła teleskop Jamesa Webba. Wylot nastąpi z Gujany Francuskiej.
8 lutego 2023 roku sonda, dzięki samolotowi transportowemu Antonov Airlines An-124, dotarła na lotnisko Félix Eboué w Cayenne (Gujana Francuska).
9 marca tego roku ESA potwierdziło przygotowanie rakiety do startu!
Etapy misji
Po kwietniowym starcie sonda wykorzysta 3 asysty grawitacyjne: układu Księżyc-Ziemia, Wenus i Ziemi. Sama podróż w kierunku Jowisza zajmie 8 lat. Planowane jest, aby przez 3,5 roku wykonała 35 okrążeń wokół lodowych księżyców, przy czym skupi się najbardziej na największym z nich – Ganimedesie.
Artykuł napisała Marta Siwiec
Korekta – Matylda Kołomyjec
Źródła:
•    Esa.int: Galileo tribute unveiled as Juice says ‘Farewell, Europe’
10 kwietnia 2023

•    Urania.edu.pl: Instrumenty Astroniki do misji JUICE rozpoczynają swoją drogę w kosmos
10 kwietnia 2023

•    Esa.int: Juice factsheet
10 kwietnia 2023

•    Esa.int: Juice on final stretch for launch to Jupiter
10 kwietnia 2023
Wizja artystyczna Jowisza, jego księżyców i JUICE Źródło: ESA/ATG medialab; Jupiter: NASA/ESA/J. Nichols (University of Leicester); Ganymede: NASA/JPL; Io: NASA/JPL/University of Arizona; Callisto and Europa: NASA/JPL/DLR
Instrumenty JUICE Źródło: ESA/ATG medialab

Instrumenty LP-PWI, stworzone przez polską firmę Astronika na potrzeby misji JUICE. Źródło: Firma Astronika

Rakieta Ariane 5 Źródło: ESA/CNES/Arianespace

Dotarcie JUICE na lotnisko w Gujanie Francuskiej  Źródło: ESA, Remy van Haarlem

Dotarcie JUICE na lotnisko w Gujanie Francuskiej Źródło ESA, Remy van Haarlem

Etapy misji JUICE Źródło ESA (acknowledgement: work performed by ATG under contract to ESA), CC BY-SA 3.0 IGO

Juice’s journey and Jupiter system tour
https://www.youtube.com/watch?v=Fw17N3rdN7s
13 kwietnia już niedługo, dlatego nie pozostało nic innego, jak zacząć odliczać do misji i trzymać kciuki za udany start!

Flight VA260 – Destination Jupiter | JUICE | Ariane 5 Launch I Arianespace
https://www.youtube.com/watch?v=cExR6JdgZ7w

https://astronet.pl/autorskie/misja-juice-ostatnia-faza-przed-startem/

Misja JUICE – ostatnia faza przed startem.jpg

Misja JUICE – ostatnia faza przed startem2.jpg

Misja JUICE – ostatnia faza przed startem3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbowali złapać ciemną materię w piwnicy. Jak im poszło?

2023-04-11. Sandra Bielecka
Naukowcy z Oak Ridge National Laboratory postanowili spróbować wyodrębnić z otchłani wszechświata ciemną materię. Wykorzystali w tym celu jasno oświetlony korytarz w piwnicy i specjalne detektory zaprojektowane do wykrywania neutrin.

Uważa się, że ciemna materia stanowi znaczną część masy-energii wszechświata. Jednak jest to najbardziej tajemnicza materia ze wszystkich odkrytych. Przez to, że nie emituje ona światła ani innego wykrywalnego promieniowania, jest dla nas niewidoczna. Jednak dzięki temu, że oddziałuje grawitacyjnie na zwykłą materię, jej obecność jest możliwa do wykrycia.
Eksperyment w specjalnej piwnicy
Zespół naukowców postanowił wykorzystać do eksperymentu specjalną piwnicę, Aleję Neutrino, która znajduje się pod Spalacyjnym Źródłem Neutronów (SNS), czyli potężnym akceleratorem cząstek. Dzięki temu eksperymentowi udało się rozszerzyć światowe badania ciemnej materii w nowy sposób. Naukowcy przewidują, że znacznie większy i bardziej czuły detektor zwiększy szanse na wyłapanie cząstek ciemnej materii w następnych próbach.
Eksperyment przeprowadził zespół naukowy COHERENT, w którego skład wchodzą wybitna profesor fizyki Arts & Sciences Kate Scholberg, profesor nadzwyczajny fizyki Phillip Barbeau, oraz doktor habilitowany Daniel Pershey.

Neutrinami nazywamy cząstki subatomowe, które powstają w efekcie wybuchu gwiazdy i powstania supernowej, lub w akceleratorach cząsteczek jako produkt uboczny zderzeń protonów. Nie bez powodu Aleja Neutrino znajduje się pod jednym z najpotężniejszych akceleratorów cząstek SNS. Wyposażona ona jest w szereg detektorów mających obserwować neutriny. Oprócz neutrin skutkiem ubocznym działań zachodzących w tym akceleratorze cząstek, gdy protony są ze sobą zderzane, jest ciemna materia. Jednak naukowcom nie udało się zaobserwować cząstek ciemnej materii za pomocą dostępnych detektorów. Brak informacji w tym wypadku jest również informacją, ponieważ pozwala to na znaczne udoskonalenie modelu wyglądu ciemnej materii.

Oczywiście, gdybyśmy to zobaczyli, byłoby to bardziej ekscytujące, ale nie zobaczenie tego to naprawdę wielka sprawa. Dokładnie wiemy, jak detektor zareagowałby na ciemną materię, gdyby ciemna materia miała pewne cechy, więc szukaliśmy tego konkretnego odcisku palca.
Mówi profesor Scholberg

Tym odciskiem palca jest sposób, w jaki jądra atomów po uderzeniu przez neutrino, lub w tym wypadku cząstkę ciemnej materii, odbijają się w detektorze. Moc, z jaką powstaje odcisk, świadczy o sile pocisku. Gdy mówimy o ciemnej materii, każda informacja jest ważna, ponieważ nikt tak naprawdę nie wie, czym ta materia jest.  

Poszerzamy nasz zasięg w zakresie tego, jakie modele ciemnej materii mogą istnieć, i to jest bardzo znaczące.
Naukowcy pracują nad zastosowaniem w podziemiach pod SNS o wiele czulszego detektora, który umożliwi obserwacje ciemnej materii. Problem stanowi fakt, że cząsteczki te mogą przemieszczać się w przestrzeni dość spokojnie, a jeśli do tego są bardzo lekkie, nie dotrą do detektora z wystarczającą mocą, by zostawić w nim ślad. Dlatego też te badania odbywają się pod akceleratorem cząstek, ponieważ tam wytwarzane są przy znacznie wyższych energiach, co może skutkować wykryciem sygnału ciemnej materii.
Postanowili spróbować wyodrębnić z otchłani wszechświata ciemną materię /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-probowali-zlapac-ciemna-materie-w-piwnicy-jak-im-poszlo,nId,6695375

Próbowali złapać ciemną materię w piwnicy. Jak im poszło.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dane satelitarne wskazują, że globalne ocieplenie się zatrzymało
Autor: admin (2023-04-11)
W ostatnich latach globalne ocieplenie stało się jednym z najważniejszych problemów dla ludzkości. Jednak, ostatnie dane satelitarne NOAA i NASA wskazują, że od trzech lat nie było dalszego istotnego wzrostu temperatury powierzchni Ziemi, mimo wzrostu ilości CO2, co wskazuje na to, że globalne ocieplenie zatrzymało się z jakiegoś powodu.
Klimat oziębia się na świecie trzeci rok z rzędu. Potwierdzają to wyniki badań zarówno z satelitów, jak i ze stacji naziemnych i morskich. Dane te pochodzą z mikrofalowych urządzeń pomiarowych umieszczonych na satelitach National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA), które mierzą intensywność, lub jasność mikrofal emitowanych przez cząsteczki tlenu w atmosferze w stosunku do temperatury. Analizowany zestaw danych zawierał temperatury warstwy atmosfery, która rozciąga się od powierzchni do około 8 kilometrów nad powierzchnią.
Według wcześniejszych badań przeprowadzonych przez naukowców z NASA, ostatnie lata były jednymi z najcieplejszych od początku prowadzenia pomiarów temperatury. Jednak, od 2016 roku, średnia temperatura powierzchni Ziemi nie wzrosła, a według uczonych z University of Alabama, wręcz przeciwnie - utrzymuje się na stabilnym poziomie a nawet lekko spada. Czy to oznacza, że po wieloletnim wzroście, globalne
Jak donosi Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, z analizy danych pomiarowych ze stacji synoptycznych wynika, że tegoroczny kwiecień w Polsce również można uznać za miesiąc ekstremalnie chłodny termicznie, ze średnią obszarową anomalią względem warunków wieloletnich (1991-2020) wynoszącą -3,4 st. C. Jednak jak mówią klimatyści, fakt, że w Polsce jest zimno nie oznacza, że gdzieś indziej nie jest za ciepło. Z tym, że wspomniane dane satelitarne zdają się zaprzeczać tej teorii. Z wielu danych widać, że trend wychładzania trwa właśnie już trzeci rok z rzędu, od szczytu w 2020 r. temperatury w coraz mniejszym stopniu przewyższają średnią trzydziestoletnią.
Dane te są bardzo ważne, ponieważ pomagają nam zrozumieć, jakie czynniki wpływają na zmiany klimatu na Ziemi. Jednym z najważniejszych czynników powinna być emisja gazów takich jak dwutlenek węgla, metan i azot, które powstają podczas spalania paliw kopalnych, takich jak węgiel, ropa naftowa i gaz ziemny. Zdaniem zwolenników teorii antropogenicznego globalnego ocieplenia to właśnie te gazy, wprowadzając je do atmosfery przez ludzkość, przyczyniają się do tak zwanego globalnego ocieplenia.
Jednak, zdaniem naukowców, ostatnie dane pokazują, że emisja gazów cieplarnianych nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na globalne ocieplenie. Inne czynniki, takie jak cykle słoneczne, zmiany w chmurach i zmiany w poziomie wody w oceanach, również odgrywają ważną rolę w zmianach klimatu na Ziemi.
W związku z tym, że globalne ocieplenie zatrzymało się od trzech lat, naukowcy podejmują bardziej szczegółowe badania w celu zrozumienia, co dokładnie się dzieje. Pierwsze podejrzenie jest takie, że używane modele matematyczne ocieplenia były celowo lub przypadkiem przesadzone. Poza tym skoro z pomiarów na Hawajach wiemy, że w ostatnich latach wzrosła koncentracja CO2, a mimo to mierzona z satelity średnia temperatura na Ziemi spadła to wpływ tego gazu na obecne zmiany klimatu można chyba wreszcie zacząć kwestionować.
Jedna z teorii jest taka, że klimatyczni alarmiści wieszczący katastrofę klimatyczną, niczym starożytni kapłani zaćmieniem Słońca, zaczęli straszyć ludzi przypisując efekty jednego zjawiska naturalnego drugiemu. Chodzi konkretnie o kluczową dla klimatu na ZIemi cyrkulację na Pacyfiku. Prawdopodobnie oziębienie z ostatnich trzech lat to skutek zjawiska znanego jako La Niña. Teraz idzie El Niño które temperatury globalne podniesie. Te zależności są znane od bardzo dawna i istniały na długo p[rzed tym gdy homo sapiens postanowił opodatkowac powietrzę w celu ratowania klimatu.
Wiele naukowych badań sugeruje, że cykle El Niño i La Niña mogą również wpływać na globalne ocieplenie. El Niño to zjawisko pogodowe, które występuje co kilka lat i powoduje nagłe wzrosty temperatury powierzchni oceanów w rejonie Pacyfiku. W tym samym czasie w rejonie zachodniego Pacyfiku pojawiają się opady deszczu, a w rejonie wschodniego Pacyfiku susza.
Z drugiej strony, La Niña to zjawisko, które również występuje co kilka lat i powoduje spadki temperatury powierzchni oceanów w rejonie Pacyfiku. W tym samym czasie rejon wschodniego Pacyfiku doświadcza dużych opadów deszczu, podczas gdy zachodni Pacyfik jest suchy. Ostatnie badania sugerują, że cykle El Niño i La Niña mogą wpływać na globalne ocieplenie, a nie tylko koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze. To może wyjaśniać, dlaczego wzrost temperatury na Ziemi był niestabilny i obserwowaliśmy okresy wzrostu i spadku temperatury powierzchni Ziemi.
 Niektórzy naukowcy twierdzą, że wzrost temperatury na Ziemi nie jest jedynie wynikiem emisji gazów cieplarnianych, ale również wynika z naturalnych zmian klimatycznych, takich jak cykle El Niño i La Niña. To sugeruje, że istnieją różne czynniki wpływające na zmiany klimatu na Ziemi, a ich zrozumienie jest kluczowe dla lepszego zrozumienia globalnego ocieplenia i przyjętych sposobów walki z nim.
Oprócz cyrkulacji El Nino nie do przecenienia jest rola wulkanizmu. Niedawno okazało się, że wiele emisji wulkanicznych jest pomijanych w celu uwypuklenia antropogenicznych przyczyn ocieplenia. Wulkany uwalniają do arktycznej atmosfery co najmniej trzy razy więcej siarki, niż szacuje się na podstawie obecnych modeli klimatycznych. Tak samo notorycznie niedoszacowywane są ilości emisji dwutlenku węgla w trakcie erupcji. Wyliczenia statystyczne zakładają przeważnie stan normalny wulkanu i jego typowe emisje a już erupcje charakteryzujące się ich zwielokrotnieniem są szacowane tylko w przybliżeniu.
Niestety w ostatnich latach klimatyzm urósł do rangi oficjalnej religii państwowej w Unii Europejskiej i stał się sprawą polityczną. Kartele internetowe z USA skrzętnie cenzurują wszystkie głosy przeciwne do oficjalnego nurtu sygnowanego przez ONZ i IPCC, a jeśli fakty wskazują inaczej niż oczekują klimatyczne aksjomaty, to tym gorzej dla faktów.
Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/bezcenzury/dane-satelitarne-wskazuja-ze-globalne-ocieplenie-sie-zatrzymalo

Dane satelitarne wskazują, że globalne ocieplenie się zatrzymało.jpg

Dane satelitarne wskazują, że globalne ocieplenie się zatrzymało2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rusza rejestracja na ERC 2023
2023-04-11. Redakcja
Na uczestników czeka proces profesjonalnej certyfikacji.
Ruszyła rejestracja na jeden z największych konkursów robotyki planetarnej na świecie – European Rover Challenge. Organizatorzy ogłosili dodatkowo wprowadzenie nowatorskiego procesu certyfikacji. W toku zadań opartych na prawdziwych misjach wykonywanych przez łaziki na Marsie i Księżycu, Jury ERC będzie oceniać kompetencje i umiejętności przyszłych inżynierów. Od teraz zespoły akademickie z całego świata mogą dołączyć do rywalizacji i tym samym uzyskać szansę na zdobycie certyfikatu „ERC Space & Robotics Industry Standard Practice Programme”.
European Rover Challenge (ERC) to prestiżowe zawody łazików planetarnych połączone z pokazami naukowo-technologicznymi oraz inspirującymi debatami. Od niemal dekady przybliżają sektor kosmiczny publiczności z całego świata i uświadamiają rosnącą rolę nowoczesnych technologii w życiu człowieka. Tegoroczna edycja zostanie przeprowadzona w nowej formie. Dostosowano ją do doświadczeń partnerów wydarzenia z Europejskiej Agencji Kosmicznej i NASA, oczekiwań profesjonalistów z sektora kosmicznego. Wdrożono także rozwiązania proponowane przez członków zespołów, które uczestniczyły w ośmiu poprzednich edycjach.
Największą innowacją ERC 2023 jest wdrożony proces certyfikacji prowadzonej przez specjalistów z branży kosmicznej. Każdy z członków startującego zespołu będzie mógł otrzymać dokument poświadczający jego wiedzę i doświadczenie. Podobnie jak inne certyfikaty z branży kosmicznej, dokument ERC stanie się formalnym potwierdzeniem merytorycznego wkładu uczestnika w budowę łazika, a także jego zaangażowania w projekt. Podczas gdy projektowanie inżynierskie jest kluczowym elementem konkursu, członkowie zespołu będą mieli również szansę otrzymać certyfikat potwierdzający ich pracę w różnych dziedzinach, takich jak zarządzanie projektem, czy rozwój oprogramowania.
Udział w ERC umożliwia drużynom zaprezentowanie swoich umiejętności i kompetencji nie tylko członkom Jury, ale także gościom wydarzenia z sektora kosmicznego i szerszej publiczność zainteresowanej tematyką eksploracji kosmosu. Uzyskanie certyfikatu ERC znacząco wzmocni pozycję młodych inżynierów w procesie rekrutacji, gdyż kandydat uzyska wiarygodne potwierdzenie swojego doświadczenia, poparte autorytetem profesjonalistów zasiadających w Jury konkursu.
“ERC daje nam niesamowitą możliwość rozwoju w każdym wymiarze konstruowania łazika, od fundamentów inżynierii, programowania, po umiejętność zdobywania sponsorów i zarządzania finansami projektu po komunikację w zespole. Uczestnicząc w zawodach już od kilku lat zdobyliśmy doświadczenie, którego nie da się przecenić na rynku pracy. Absolwenci AGH Space Systems, dzięki zaangażowaniu w projekt ERC dzisiaj pracują w największych podmiotach sektora kosmicznego i robotycznego, jak ICEYE, GMV, SENER, Bombardier, Husarion, czy zakładają własne biznesy skupione wokół kosmosu” – mówi Jan Brzyk, szef sekcji łazika w AGH Space Systems, zwycięzcy zeszłorocznego ERC.
Ale to nie wszystkie zmiany, jakie czekają zawodników. W 2023 roku zakwalifikowanych do finałów zostanie więcej zespołów (od około 20 do 25), a zadania stawiane łazikom, zostaną wzbogacone o nowe zasady: maksymalna masa łazika zostanie zwiększona do 75 kg, aby pomieścić większe baterie i mechanizm wiertniczy, a zespoły będą mogły do wyposażenia dołączyć dron.
“W tym samym czasie w ERC zwracamy się ku Księżycowi. Rozumiejąc obecny kierunek eksploracji kosmosu, musimy skupić się na kwestiach, które w najbliższych latach staną się najważniejsze ze względu na program Artemis i powrót człowieka na Srebrny Glob. Jesteśmy przekonani, że nasi finaliści, dzięki doświadczeniu w ERC, wkrótce dołączą do zespołów badawczych, które poprowadzą eksplorację naszego satelity” – mówi Łukasz Wilczyński z Europejskiej Fundacji Kosmicznej, pomysłodawca ERC.
Dzięki transmisjom i relacjom na żywo w mediach społecznościowych, wydarzenie dotrze do szerokiego grona odbiorców na całym świecie, upowszechniając osiągnięcia naukowe i technologiczne w dziedzinie kosmosu i robotyki. W ubiegłorocznej edycji ERC, dzięki zasięgowi mediów społecznościowych i relacji w internecie, zmagania drużyn śledziło ponad pół miliona osób z najdalszych zakątków świata.
_________
European Rover Challenge odbywa się pod patronatem Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA oraz Polskiej Agencji Kosmicznej. Od lat wydarzenie wspierane jest również obecnością decydentów NASA, ESA i Niemieckiej Agencji Kosmicznej DLR, astronautów i podmiotów związanych z sektorem kosmicznym: Agencji Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego (EUSPA) International Space University, The Mars Society, Explore Mars, Austrian Space Forum, Thales Alenia Space, GMV, Planet Labs oraz SENER.
Organizatorem tegorocznej edycji jest Europejska Fundacja Kosmiczna, członek Międzynarodowej Federacji Astronautycznej (IAF) wraz z Politechniką Świętokrzyską i Miastem Kielce. Projekt jest współfinansowany z programu “Społeczna Odpowiedzialność Nauki” Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Wszelkie informacje na temat wydarzenia można znaleźć na stronie internetowej: www.roverchallenge.eu
https://kosmonauta.net/2023/04/rusza-rejestracja-na-erc-2023/

Rusza rejestracja na ERC 2023.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk pokazał film z podróży Starshipem na Marsa

2023-04-11. Filip Mielczarek
Już 18 kwietnia będziemy świadkami dziewiczego lotu najpotężniejszego systemu transportu kosmicznego o nazwie Starship od firmy SpaceX. Z tej okazji, Elon Musk pokazał, jak będą wyglądały podróże na Marsa.

Jeśli nadchodzący pierwszy kosmiczny lot rakiety Starship przebiegnie pomyślnie, znajdziemy się już tylko o krok od pierwszego lotu na Marsa. Elon Musk chciałby wysłać na Czerwoną Planetę statek Starship w wersji bezzałogowej w ciągu najbliższych 2 lat, a z załogą do końca dekady.
W przyszłym roku ma odbyć się lot wokół Księżyca japońskiego miliardera ze znanymi influencerami, na pokładzie tego potężnego pojazdu. Tymczasem firma SpaceX opublikowała na swoim kanale na serwisie YouTube nową, piękną animację w roli głównej ze statkiem Starship. Możemy zobaczyć tam cały przebieg lotu na Marsa.
Starship to pojazd, który zabierze ludzi na Marsa
Najpierw Starship leci na ziemską orbitę, dzięki rakiecie SuperHeavy (Booster). Następnie jest tankowany przez drugi statek-tankowiec i może już wyruszyć w kierunku Czerwonej Planety. Film pokazuje przyszłość, w której już na tym obiekcie zbudowana jest pierwsza baza.
Musk chce za pomocą pojazdów Starship zbudować pierwszą kolonię. Statki będą miały ogromny udźwig, dzięki czemu będzie można zbudować podwaliny kolonii w zaledwie kilka lat. Jako że loty Starship mają być niezwykle tanie, bo mogą opiewać na zaledwie kilka milionów dolarów, to realizacja tego historycznego projektu dla całej ludzkości będzie realizowana w szybkim tempie.
Pierwsi ludzie na Marsie pojawią się do 2030 roku
Szef SpaceX wielokrotnie podkreślał, że ludzkość musi się zabezpieczyć na wypadek kosmicznej katastrofy w postaci uderzenia potężnej planetoidy. W tym celu musimy zbudować kolonie na Księżycu i Marsie. Co ciekawe, Musk nie ukrywa, że według niego prawo ziemskie jest niedoskonałe i trzeba je zmienić. Jako że na naszej planecie raczej nie uda mu się tego dokonać, to zamierza wprowadzić swoje na Marsie.
Marsjańskie kolonie nie będą respektowały prawa obowiązującego na Ziemi. Nie oznacza to jednak, że Musk pragnie bezprawia na Marsie. Możemy oczekiwać, że będzie ono bardzo liberalne, bo takie wartości wyznaje miliarder. Ma to być dom dla każdego, bez względu na jego religię, rasę, płeć czy opcję polityczną.
Pierwsze kolonie na Marsie jak biblijny Babilon
Wielu entuzjastów gatunku sci-fi i podboju kosmosu dostrzegło w planie Elona Muska nawiązanie do wielu filmów i książek i szansę na realizację swoich marzeń. Na Marsie mają powstać pierwsze miasta, które będą przypominały biblijny Babilon. Każdy będzie mógł do woli pić alkohol, zażywać narkotyki i korzystać z usług prostytutek. Czerwona Planeta ma być przystankiem dla wędrowców przemierzających przestrzeń
Elon Musk pokazał film z podróży Starshipem na Marsa /SpaceX /materiały prasowe

Starship Mission to Mars
https://www.youtube.com/watch?v=921VbEMAwwY

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-elon-musk-pokazal-film-z-podrozy-starshipem-na-marsa,nId,6711048

 

Elon Musk pokazał film z podróży Starshipem na Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na lewo od Oriona – recenzja przewodnika dla amatorów nocnego nieba
2023-04-11. Anna Wizerkaniuk
Książka jest objęta patronatem AstroNETu.
Na lewo od Oriona to polskie wydanie jednego z najpopularniejszych na świecie przewodników po nocnym niebie dla początkujących. Zapewne wiele osób, które próbowały rozpocząć swoją przygodę z obserwacjami, może stwierdzić, że przewodnik w formie książki może być przereklamowany i trudny w użyciu – do takiego samego wniosku doszedł jeden z autorów i spróbował to zmienić.
Gdy Guy Consolmagno po raz pierwszy obserwował niebo, pomagał mu w tym przyjaciel Dan M. Davis, ale gdy nie mógł skorzystać z jego pomocy, sięgnął po przewodniki, które okazały się niezrozumiałe. Postanowili więc we dwójkę – Consolmagno i Davis – napisać przewodnik, który pozwoli „przypadkowym obserwatorom” cieszyć się nocnym niebem. To było 30 lat temu. Polskie wydanie to przekład z 5. edycji przewodnika, która została uaktualniona i dostosowana do obecnych możliwości technologicznych.
Na lewo od Oriona jest dobrze przemyślanym przewodnikiem po nocnym niebie. Na początek autorzy przygotowali krótki wstęp, w którym tłumaczą, jak zmienia się niebo w zależności od godziny obserwacji jak i pory roku, czym różnią się poszczególne typy obiektów w kosmosie, a także jak przygotować się do nocnych obserwacji i jak używać teleskopów w zależności od rodzaju układu optycznego i montażu.
Na uwagę zasługuje również bardzo obszerny rozdział o obserwacjach Księżyca, gdzie Consolmagno i Davis przedstawiają dzień po dniu, co można zobaczyć na Srebrnym Globie od nowiu aż do pełni, wskazując na struktury, które w poszczególnych fazach Księżyca są doskonale widoczne, a które z czasem stają się niedostrzegalne. W książce nie brakło też zasad prowadzenia bezpiecznych obserwacji Słońca czy śledzenia położenia planet. W tym miejscu też się pojawia minus polskiego wydania Na lewo od Oriona, a mianowicie drobne błędy w tłumaczeniu tekstu o obserwacjach Księżyca i niezbyt intuicyjne rozmieszczenie zdjęć. Szkoda, że wydawnictwo nie spróbowało zachować oryginalnego ułożenia fotografii i rysunków, bardziej przystępnego dla czytelnika i niewymagającego dopasowywania czytanego tekstu do dostępnych na stronie rysunków. Należy jednak zaznaczyć, że w dalszej części książki ilustracje są już lepiej
Główną część Na lewo od Oriona stanowi przewodnik po obiektach, które warto obserwować. Zostały one podzielone na niebo sezonowe: styczeń-marzec, kwiecień-czerwiec, lipiec-wrzesień i październik-grudzień, oraz niebo półkuli północnej i półkuli południowej, zawierające tylko te obiekty, które są widoczne na północ od szerokości 35°N, a także na południe od szerokości 35°S. Do każdego obiektu, który proponują autorzy (a jest ich naprawdę dużo: układy podwójne, gwiazdy zmienne, gromady gwiazd, galaktyki i mgławice), dołączone są mapki nieba. Na początek mapa przedstawiająca niebo widziane gołym okiem, która pomoże mniej więcej określić lokalizację szukanego obiektu. Na tej mapce znajduje się także rysunkowa informacja, jak łatwo będzie obserwować obiekt, w zależności od rodzaju sprzętu, którego używamy. Im więcej miniaturek teleskopów typu Dobson, tym lepiej będzie on widoczny w tym typie teleskopów. Przy części obiektów znajduje się także informacja o możliwości obserwacji przez lornetkę. Zamieszczone piktogramy pozwolą początkującym obserwatorom na lepsze zaplanowanie nocy i stopniowe wybieranie coraz trudniejszych obiektów. Kolejne dostępne mapki to widok w szukaczu, w teleskopie z nasadką kątową oraz w Dobsonie. Prócz mapek dostępne są także krótkie informacje: gdzie szukać, co widzimy w szukaczu, opis obiektu oraz co można znaleźć w sąsiedztwie.
Objętość książki jest ograniczona, więc autorzy nie mogli zamieścić w niej widoków ze wszystkich dostępnych teleskopów czy szukaczy. Jednak technologia przychodzi z pomocą, więc nie trzeba się przejmować, że nie posiada się teleskopów używanych przez autorów. Na stronie internetowej cambridge.org/turnleft (język angielski) można znaleźć dodatkowe materiały, takie jak widok nieba przez lornetkę.
Dużą pomocą w poruszaniu się po przewodniku są tabele obiektów zamieszczone na końcu książki. Podzielone są w zależności od typu i uszeregowane po współrzędnych astronomicznych. Została tam także podana informacja o sezonie obserwacyjnym i półkuli nieba.
Na lewo od Oriona jest solidnym i dobrze przygotowanym przewodnikiem dla początkujących amatorów nocnego nieba, który może przyjść z pomocą podczas wielu obserwacji. Jak na wstępie zaznaczyli autorzy, poza pierwszymi i ostatnimi rozdziałami, książka ta jest przeznaczona do użytku na zewnątrz i może zastąpić nam osobę, która krok po kroku opowiadałaby, co można zobaczyć, czy to w lornetce, czy w teleskopie.
Dziękujemy Wydawnictwu Naukowemu PWN za egzemplarz do recenzji.
Tytuł oryginalny: Turn Left at Orion. Hundreds of Night Sky Objects to See in a Home Telescope – and How to Find Them 5th Edition
Autor: Dan M. Davis, Guy Consolmagno
Tłumaczenie: Małgorzata Dąbkowska-Kowalik na zlecenie WITKOM Witold Sikorski
Wydawca: Wydawnictwo Naukowe PWN
Stron: 344
Data wydania: 28 lutego 2023

Jedna ze stron ze wskazówkami jak znaleźć obiekt głębokiego nieba. Mapki przedstawiające różne widoki znacznie ułatwiają poruszanie się po gwiazdach.

PWN
https://astronet.pl/recenzje/ksiazka/na-lewo-od-oriona-recenzja-przewodnika-dla-amatorow-nocnego-nieba/

Na lewo od Oriona – recenzja przewodnika dla amatorów nocnego nieba.jpg

Na lewo od Oriona – recenzja przewodnika dla amatorów nocnego nieba2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiński smok zmienia układ sił w kosmosie [ANALIZA]
2023-04-11
Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad Chińska Republika Ludowa poczyniła znaczące postępy w budowaniu swojej pozycji w kosmosie. Dowodem na to jest fakt, iż obecnie Państwo Środka ma większe możliwości w domenie kosmicznej niż Federacja Rosyjska, która od zawsze była głównym rywalem w tym kontekście dla Stanów Zjednoczonych. Warto zatem przyjrzeć się osiągnięciom ChRL w ostatnim czasie oraz celom, których realizacja może zrównać kosmiczny potencjał tego państwa z amerykańskim. Dyskusja na ten temat pojawia się również w kręgach decydentów Stanów Zjednoczonych, których główna uwaga skupiona jest na kwestiach bezpieczeństwa i potencjalnego, przyszłego konfliktu.
Chińska Republika Ludowa nieprzerwanie stara się zmniejszać dystans do Stanów Zjednoczonych w kwestii podboju kosmosu. Widzimy to przede wszystkim na przykładzie przeprowadzanych startów orbitalnych. W samym marcu br. Państwo Środka dokonało sześć wystrzeleń swoich rodzimych systemów nośnych, dostarczając dzięki temu kolejne jednostki satelitarne na orbitę, również dla zagranicznych podmiotów. Ubiegły rok Chiny zamknęły z wynikiem 62. udanych startów orbitalnych, co było zwiększeniem częstotliwości względem 2021 r. i oczywiście celem na ten rok jest ustanowienie kolejnego rekordu. Ogólnie rzecz biorąc ubiegłe dwanaście miesięcy obfitowały w wiele startów, wśród których najwięcej należy przypisać sektorowi amerykańskiemu. USA przeprowadziło bowiem 84 loty, z czego ponad 60 zostało wykonanych przez SpaceX.
W 2023 r. SpaceX planuje przekroczyć granicę 100 startów w ciągu 365 dni i wydaje się, że obecnie wszystko idzie po myśli amerykańskiego przedsiębiorstwa. Chińska Republika Ludowa natomiast, może mieć problem z uczynieniem tego samego, gdyż małymi krokami zastępuje starsze systemy nośne nowszymi i wydajniejszymi konstrukcjami, co może opóźnić niektóre projekty kosmiczne. Nie zmienia to jednak faktu, iż Państwo Środka wciąż pozostaje liczącym się rywalem w wyścigu kosmicznym, depczącym po piętach swoim zachodnim konkurentom. Według dostępnych danych statystycznych, od początku obecnego roku społeczność międzynarodowa była świadkiem ponad 50 startów rakiet, z czego prawie 30 wykonało SpaceX, a kilkanaście z nich to dzieło Chin.
Każda z misji miała na celu wyniesienie urządzeń satelitarnych, najczęściej obserwacyjnych zarówno o charakterze cywilnym, jak i militarnym. Rodzi to co raz większe obawy USA, a odpowiednim tego dowodem jest apel nowego szefa dowództwa komponentu INDOPACOM, który oznajmił w ostatnim czasie, że rosnąca liczba satelitów wywiadowczych, obserwacyjnych i rozpoznawczych Chin jest zaprojektowana, aby znaleźć, śledzić i niszczyć jednostki USA oraz urządzenia sojusznicze.
Warto także zaznaczyć, że na chińskich systemach nośnych wynoszone są także ładunki dla międzynarodowych partnerów, czego dobrym przykładem jest ostatnia misja mająca na celu dostarczenie przez rakietę Długi Marsz 2C na niską orbitę okołoziemską (LEO) egipskiego satelity Horus-2. Wydarzenia miało miejsce niecałe trzy tygodnie po wyniesieniu pierwszego satelity egipskiego z tej serii również przez Państwo Środka. Pomimo tego, że dokładne specyfikacje techniczne nie zostały podane do wiadomości publicznej, przeznaczenie satelitów jest podobne. Horusy mają być odpowiedzialne, m. in. za obserwację źródeł wody lub przewidywanie katastrof naturalnych.
Od początku roku zostały wyniesione w przestrzeń kosmiczną również satelity Gaofen, które są przeznaczone do obserwacji Ziemi oraz Shyian, o których nie wiemy zbyt wiele, gdyż Chiny publikują zazwyczaj skąpe informacje o swoich misjach. Agencja rządowa CASC (China Aerospace Science and Technology) nie ujawnia w zakresie satelitów Shyian dokładnych planów, twierdząc tylko, że satelity będą wykorzystywane do "weryfikacji na orbicie nowych technologii kosmicznych, takich jak monitorowanie środowiska kosmicznego". Należy pamiętać, że dochodzą do tego także loty orbitalne z ładunkami bliżej nieokreślonymi, tak jak w przypadku ubiegłorocznego lotu chińskiego wahadłowca, od którego w pewnym momencie odłączył się tajemniczy ładunek o nieznanym przeznaczeniu.
Warto również zauważyć, że starty chińskich rakiet nośnych z ładunkami użytecznymi w postaci satelitów są monitorowane przez amerykańskie ośrodki obronne. Przykładem tego typu sytuacji jest wyniesienie w marcu br. przez system Długi Marsz 4C satelitów Tianhui 6 A i B. Według informacji podawanych przez stronę chińską urządzenia są przeznaczone do mapowania geograficznego, pomiaru zasobów ziemi, eksperymentów naukowych i innych zadań, natomiast podejrzewa się, że mają one również przeznaczenie wojskowe. Lot rakiety nośnej z ładunkiem użytecznym monitorowała wówczas 18 Eskadra Obrony Kosmicznej Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych.
Oprócz wyżej wymienionych nie można zapominać o jednostkach nawigacyjnych oraz komunikacyjnych, które również są niezbędne do funkcjonowania w codziennym życiu chińskich obywateli. Warto przypomnieć, że w pakiecie kilkunastu międzyrządowych porozumień zawartych na początku lutego 2022 r. między Rosją a Chinami znalazła się umowa dotycząca komplementarności narodowych systemów globalnej nawigacji satelitarnej (GNSS) - GLONASS i BeiDou. Długoterminowym celem rosyjsko-chińskiej współpracy w tym segmencie jest dopełnianie się obu systemów w realizacji usług nawigacyjnych i zapewnianie ich wyższej jakości - włączając w to wymienne korzystanie z sygnałów obu konstelacji satelitarnych. Rosyjski i chiński system globalnego pozycjonowania i nawigacji ma charakter dual-use (podwójnego zastosowania) - korzystają z nich zarówno użytkownicy wojskowi, jak i cywilni.
Należy zaznaczyć, że rozwój chińskiego sektora kosmicznego to także zagrożenie dla prywatnych firm amerykańskich. W tym kontekście warto wspomnieć o projekcie "GW", który zakłada wysłanie na niską orbitę okołoziemską (LEO) prawie 13 000 satelitów, które stanowiłyby konkurencję dla Starlinków firmy Elona Muska. Plany te potwierdził prof. Xu Can z Uniwersytetu Inżynierii Kosmicznej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w Pekinie. Portal informacyjny South China Morning Post przytoczył słowa naukowców, którzy twierdzą, że konstelacja „GW" będzie obejmowała 12 992 satelitów należących do nowo utworzonej China Satellite Network Group Co, natomiast harmonogram pierwszych startów systemów nośnych z omawianymi urządzeniami nie jest znany. Projekt Chin ma na celu zapobiegnięciu monopolizowaniu przestrzeni na orbicie okołoziemskiej i uniemożliwieniu innym firmom lub narodom korzystania z niej.
Chińska Republika Ludowa coraz to bardziej zbliża się także do uruchomienia własnej turystyki kosmicznej. Miałaby to być swego rodzaju odpowiedź na osiągnięcia zachodnich firm. Zanim jednak dojdzie do lotów z turystami na orbicie, potrzebny jest nowy system wielokrotnego użytku. Jedna z chińskich firm opracowuje "turystyczną rakietę", która swym wyglądem nawiązuje do systemu od Blue Origin (New Shepard), a jej testy powinny rozpocząć się już w tym roku. Chińskie władze mają duże ambicje, aby uruchomić na większą skalę turystykę kosmiczną, która w przyszłości będzie przyciągać wielu zainteresowanych. Takie loty mogłyby być przeprowadzane także na stację kosmiczną Tiangong.
W ostatnim czasie w debacie publicznej zaczęły pojawiać się informacje o bardziej zaawansowanych technologicznie projektach Chin, czego przykładem jest rozbudowa właśnie stacji Tiangong. Placówka jest częścią planów Państwa Środka dotyczących stałej obecności człowieka na orbicie okołoziemskiej, a powodem jej wybudowania było wykluczenie Chin z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), głównie z powodu amerykańskich obiekcji wobec bliskich powiązań chińskich programów kosmicznych z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą, będącą pod kontrolą rządzącej Komunistycznej Partii Chin. Tajkonauci na chińskiej stacji kosmicznej już kilka razy przeprowadzali spacery kosmiczne, których celem była modernizacja lub naprawa stacji, natomiast Państwo Środka nieustannie pracuje nad rozwojem infrastruktury, która stanowi konkurencję dla ISS, mając w planach m.in. dodanie kolejnych modułów wielofunkcyjnych w celu zwiększenia jej możliwości.
Program kosmiczny Państwa Środka wykracza jednak poza orbitę bliską Ziemi i zakłada m.in. budowę lądownika księżycowego. Powierzchnia Srebrnego Globu jest odpowiednim miejscem na placówkę, która posłuży do dalszej eksploatacji przestrzeni pozaziemskiej. 24 lutego br., z okazji trzech dekad chińskiego programu lotów kosmicznych w Chińskim Muzeum Narodowym w Pekinie zaprezentowano model chińskiego lądownika księżycowego, który mógłby transportować ludzi i niezbędne elementy do budowy stacji na Srebrnym Globie.
Realizacja tak ambitnego planu nie byłaby możliwa bez wykształconej kadry inżynierów oraz naukowców. W sprawach rozwojowych Państwo Środka działa na szeroką skalę poprzez realizację wielu programów edukacyjnych dla młodej kadry badaczy. Szczególnie ciekawym wydarzeniem jest seria wykładów o nazwie "Tiangong Class", które są prowadzone na żywo przez tajkonautów znajdujących się na chińskiej stacji kosmicznej. Ostatnia lekcja miała miejsce w październiku 2022 r. i była pierwszym wykładem naukowym z modułu laboratoryjnego Wentian i, jak każda, obejmowała szereg różnego rodzaju eksperymentów przeprowadzanych przez członków załogi lub demonstrację technologii kosmicznej.
W celu zachęcenia młodzieży do zaangażowania w szybko rozwijający się sektor gospodarki. Prężnie działającymi ośrodkami są również uniwersytety, wśród których czołowe miejsce w dziedzinie inżynierii kosmicznej zajmują Uniwersytet Pekiński, Uniwersytet Tsinghua, Uniwersytet Nauki i Technologii w Chinach założony przez Chińską Akademię Nauk lub Uniwersytet Nankiński.
Po omówieniu kilku wyżej wymienionych przykładów chińskich zdolności w domenie kosmicznej, należy przyjrzeć się narastającej rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, czyli hegemonem porządku międzynarodowego i przy tym liderem w wyścigu kosmicznym, a Chinami - państwem próbującym zmienić obecny porządek międzynarodowy i prawdopodobnie jedyny liczący się konkurent dla Amerykanów w rozwoju technologii kosmicznych.
W kwestii porównania zdolności państw warto przytoczyć kilka danych statystycznych, które ukazano w jednym z raportów wykonanych przez RAND Corporation w 2015 r. o nazwie "The U.S.-China Military Scorecard: Forces, Geography, and the Evolving Balance of Power, 1996–2017". Jednym z ciekawszych przykładów dysproporcji pomiędzy mocarstwami jest liczba satelitów wyniesionych na orbitę. W latach 1997-2002 Stany Zjednoczone wystrzeliły 349 jednostek satelitarnych i była to najwyższa liczba w przedziale pięciu lat od 1997 r. do 2014 r. Pomiędzy 2003 a 2008 rokiem USA umieściły na orbicie 142 satelity, a w latach 2009-2014 były to 253 jednostki.
W podanym przedziale czasowym widzimy zatem pewne wahania, natomiast w przypadku Państwa Środka mieliśmy do czynienia z mniejszą liczbą satelitów, ale stałym wzrostem. Dane statystyczne pokazują to w następujący sposób: lata 1997-2002 - 33 jednostki satelitarne; lata 2003-2008 - 54; lata 2009-2014 - 111 satelitów. Już wtedy w raporcie wskazano, że Stany Zjednoczone mają dużo bardziej rozwiniętą infrastrukturę satelitarną, natomiast podkreślono, że " Chiny rozwijają swoje zasoby kosmiczne w tempie i zakresie, który sugeruje chęć Pekinu do stania się główną potęgą kosmiczną."
Według raportu Defense Intelligence Agency (DIA) z 2022 r. natomiast, Chiny oraz Rosja zwiększyły flotę swoich satelitów o 70% w ciągu zaledwie dwóch lat. W raporcie czytamy, że w latach 2019-2021 Państwo Środka podwoiły liczbę swoich urządzeń umieszczonych na orbicie z około 250 do 499. Kolejną siłą wskazaną w raporcie była Federacja Rosyjska, która uzyskała niewielki wzrost swojej floty satelitów z 150 urządzeń do 169. Z owego raportu wynika także, że największy przyrost liczby chińskich i rosyjskich satelitów w latach 2019-2021 nastąpił na polu chińskich urządzeń teledetekcyjnych. Należy w tej kwestii podkreślić także, że dynamika w umieszczaniu ładunków w większym stopniu przez Chiny (a mniejszym przez Rosję) ma tendencję rosnącą.
Rozwój technologii kosmicznych w obu przypadkach zdecydowanie wzrosło, natomiast w przypadku Stanów Zjednoczonych było to spowodowane szybkim tempem narzuconym przez Państwo Środka. Warto również uwzględnić, że obecnie mówimy o rywalizacji niekinetycznej, natomiast należy wymienić pewne zdolności Chin w zakresie zwalczania wyniesionych satelitów.
Powołując się na wspomniany raport od RAND Corporation, w maju 2013 r. Chiny wystrzeliły w przestrzeń kosmiczną pocisk, który był uważany za test nowej, znaczącej chińskiej zdolności ASAT. Według informacji podanych przez autorów raportu rakieta osiągnęła wysokość co najmniej 10 000 km, a mogła osiągnąć 35 000 km. Urzędnicy amerykańskiej obrony wyrazili obawy, że zdolność ta mogłaby zostać wykorzystana do zniszczenia satelity na orbicie.
Chiny to prawdopodobnie jedyny liczący się konkurent Stanów Zjednoczonych w rozwoju technologii kosmicznych, natomiast nie działa w tym obszarze w pojedynkę. Państwo Środka rozwija swoje relacje z innymi państwami, wśród których największym jest Rosja. Przykładem współpracy jest informacja, o której pisaliśmy już na łamach naszego portalu, a mianowicie podpisanie umowy z Chińską Narodową Administracją Kosmiczną dotyczącą współpracy w zakresie działalności kosmicznej na lata 2023-2027. Ma ona na celu m.in. stworzenie lunarnej stacji badawczej oraz kooperację przy innych projektach, w tym wspomniane wcześniej uzupełnianie globalnych systemów nawigacji satelitarnej Glonass i BeiDou. W kontekście projektu wspólnej placówki badawczej na Księżycu warto dodać, że Państwo Środka poszukuje partnerów również w innych regionach świata, czego dobrym przykładem jest ogłoszenie uczestnictwa Wenezueli w tym przedsięwzięciu.
Na koniec niniejszej analizy chcielibyśmy poruszyć kwestię regionów, o których rynki kosmiczne toczy się rywalizacja. Oczywistym obszarem nasuwającym się jest region Indo-Pacyfiku, natomiast w ostatnim czasie uwagę przykuł jeszcze jeden region, o którym w debacie publicznej nie mówi się głośno. Sektor kosmiczny na Bliskim Wschodzie to kolejny element składowy rywalizacji Waszyngton-Pekin, który w ostatnim czasie stał się coraz bardziej istotny. Chiny współpracują ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, z którymi planują wybudować wspólne centrum badawczo-rozwojowe w Abu Zabi. Państwa planowały również wyniesienia łazika należącego do ZEA w ramach chińskiej misji Chang'e-7. Amerykańskie zasady kontroli eksportu sprawiły jednak, że ChRL straciła partnera w misji księżycowej.
Warto w tym kontekście przypomnieć wypowiedź szefa NASA - Billa Nelsona, który w wywiadzie dla portalu Politico stwierdził, że USA muszą wygrać z Chinami wyścig o Księżyc, na którym Pekin chce stworzyć bazę i zyskać kontrolę nad jego cennymi zasobami, a przede wszystkim wyprzedzić program kosmiczny Stanów Zjednoczonych. Były astronauta przyznaje, że Amerykanie muszą uważać, aby tajkonauci nie zajęli ważnego strategicznie punktu na powierzchni Srebrnego Globu pod pretekstem badań naukowych. Bill Nelson zauważył także, że w takiej sytuacji Chińczycy mogą nakazać trzymania się z dala od zajętego przez nich terytorium.
Stwierdzenie, że Państwo Środka w ostatnich latach dokonało dużego postępu w sektorze kosmicznym nie jest zaskakujące. Mimo tego, że Pekin przeznacza mniejsze fundusze na realizację misji kosmicznych w porównaniu do obecnego hegemona, jakim są w dalszym ciągu Stany Zjednoczone, to Państwo Środka potrafi dokonać postępu w tej dziedzinie w dość krótkim czasie. Dowodem są realizowane programy, które jak staraliśmy się zaprezentować, zdają się być coraz to odważniejsze.
Przewaga USA w domenie kosmicznej jest zauważalna, ale z drugiej strony z dnia na dzień wydaje się topnieć. Należy się przy tym spodziewać, że w najbliższych latach będziemy świadkami jeszcze większego militaryzowania tej przestrzeni, ze względu na to, że odpowiednio wykorzystana tworzy przewagę nad drugą stroną.
Opracowanie: Mateusz Mitkow/Wojciech Kaczanowski
Fot. T.Głowacki/Defence24.pl

Start rakiety Chang Zheng-4B. Fot. english.gov.cn


Rakieta nośna Długi Marsz 2C wynosząca satelitę Horus 2
Fot. CNSA

Fot. Flickr/GovernmentZA/CC BY-ND 2.0

Zaprezentowany model chińskiego lądownika księżycowego.
Fot. China Manned Space Agency
Fot. NASA

Odcisk buta Buzza Aldrina z Apollo 11 w księżycowym regolicie. Fot. NASA/Buzz Aldrin
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/chinski-smok-zmienia-uklad-sil-w-kosmosie-analiza

Chiński smok zmienia układ sił w kosmosie [ANALIZA].jpg

Chiński smok zmienia układ sił w kosmosie [ANALIZA]2.jpg

Chiński smok zmienia układ sił w kosmosie [ANALIZA]3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kanada przeznaczy miliardy na nowe technologie kosmiczne
2023-04-11. Wojciech Kaczanowski
W wyniku niedawnego ogłoszenia członków załogi misji Artemis II, wśród których znalazł się Kanadyjczyk Jeremy Hansen, o sektorze kosmicznym tego państwa zrobiło się dużo głośniej niż dotychczas. Kanada to państwo, które znacząco rozwinęło swoje zdolności kosmiczne w ostatnich latach oraz podjęło się wielu istotnych projektów w zakresie eksploracji przestrzeni kosmicznej. Wartym uwagi jest również budżet, który Kanada zamierza przeznaczyć na dalszy rozwój tego sektora.
W poniedziałek, 3 kwietnia br., NASA oraz Kanadyjska Agencja Kosmiczna (CAS) zorganizowały wydarzenie, w trakcie którego przedstawiono światu członków załogi przyszłej misji Artemis II. Misja zakłada oblecenie Księżyca oraz utorowanie drogi do kolejnego etapu, jakim będzie przywrócenie obecności człowieka na powierzchni Srebrnego Globu. Bohaterami załogowego lotu będą astronauci Christina Hammock Koch, Victor Glover, Reid Wiseman oraz Jeremy Hansen z Kanady.
Wybranie Kanadyjczyka do załogowej misji Artemis II to duże wyróżnienie zarówno dla samego astronauty, jak i tego państwa. Jeremy Hansen będzie bowiem pierwszym obywatelem tego kraju w historii, który wyruszy w stronę Księżyca. Opisany projekt to nie pierwsza współpraca pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Kanadą w kontekście programu Artemis, bowiem innym ważnym wkładem Kanadyjczyków jest dostarczenie ramienia robotycznego Canadarm3 do placówki Lunar Gateway, która będzie znajdować się na orbicie księżycowej.
Lunar Gateway ma być jednym z filarów programu NASA Artemis wspierającego zrównoważoną obecność na Księżycu i dalszą załogową eksplorację przestrzeni kosmicznej. To międzynarodowy projekt prowadzony przez dwóch głównych partnerów – NASA (Stany Zjednoczone) i ESA (Europa). Obliczona na około 40 t masy stacja Gateway będzie składana automatycznie kawałek po kawałku na orbicie NRHO (ang. near-rectilinear halo orbit) wokół Księżyca. Obejmuje głównie: moduły mieszkalne dla załogi, systemy zasilania, napędowe, moduły logistyczne, systemy łączności, ramię robotyczne i porty dokujące. Nie jest przeznaczona do stałego zamieszkania, ale będzie mogła pomieścić 4-osobowe załogi przez okres od jednego do trzech miesięcy.
W tym wyjątkowym przedsięwzięciu dużą rolę odgrywa właśnie Kanada, która jest odpowiedzialna za opracowanie systemu ramienia robotycznego Canadarm3, znajdującym się obecnie w stanie rozwoju, a planowana data zakończenia prac inżynieryjnych to 2027 r. Urządzenie będzie składać się z 8,5 m ramienia, drugiego mniejszego oraz innych instrumentów, które w całości będą odpowiedzialne za konserwację, naprawę oraz inspekcję Gateway. Dzięki temu pomogą astronautom m.in. podczas spacerów kosmicznych i w przechwytywaniu przybywających statków kosmicznych.
Jeśli chodzi o kwestie inżynieryjne w międzynarodowych projektach placówek orbitalnych warto wspomnieć o zaangażowaniu Kanadyjczyków w Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Jednym z przykładów jest manipulator o nazwie Special Purpose Dexterous Manipulator (SPDM), znany również jako Dextre, który jest specjalną końcówką ramienia Canadarm2. Urządzenie wykonuje rutynowe prace konserwacyjne na ISS oraz naprawy, które w przeciwnym razie wymagałyby od astronautów spacerów kosmicznych.
Najnowszym projektem zapowiedzianym przez Kanadyjską Agencję Kosmiczną jest uwzględniony w budżecie na 2023 r. zrobotyzowany pojazd użytkowy, którego zadaniem będzie wsparcie eksploracji Srebrnego Globu. Niestety do wiadomości publicznej nie zostały podane inne informacje, natomiast pomysł został przyjęty z radością przez kanadyjski przemysł kosmiczny. W budżecie na 2023 r. zaproponowano na ten cel przekazanie Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej (CAS) 1,2 mld USD w ciągu 13 lat, począwszy od 2024-25 r. Jeśli chodzi o finansowanie innych projektów można przytoczyć przekazanie CAS na podobnych warunkach 1,1 mld USD na kontynuację udziału Kanady w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do 2030 r. Na dalsze badania eksploracji Księżyca rząd przeznaczył 150 mln USD w ciągu 5 lat, począwszy od 2023-24 r., aby wesprzeć kanadyjski przemysł kosmiczny i pomóc w przyspieszeniu rozwoju nowych technologii. Na prace rozwojowe przy projekcie Lunar Gateway natomiast, skierowano 76,5 mln USD w ciągu 8 lat, począwszy od 2023-24 r.
Fot. Kanadyjska Agencja Kosmiczna (CAS)
Ilustracja: NASA [nasa.gov]
Fot. Kanadyjska Agencja Kosmiczna (CAS)
SPACE24
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/kanada-przeznaczy-miliardy-na-nowe-technologie-kosmiczne

Kanada przeznaczy miliardy na nowe technologie kosmiczne.jpg

Kanada przeznaczy miliardy na nowe technologie kosmiczne2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy badają największy rozbłysk gamma w historii
2023-04-11.
W specjalnym numerze „Astrophysical Journal Letters" cała kolekcja artykułów opisuje niezwykły rozbłysk promieni gamma, jaki do Ziemi dotarł jesienią ubiegłego roku. Był tak mocny, że oślepił wiele instrumentów, a specjaliści próbują zrozumieć jego dokładne źródło.
W niedzielę, 9. października 2022 roku przez Układ Słoneczny przemknął tak silny rozbłysk promieniowania, że astronomowi od razu nadali mu określenie BOAT (biggest of all time – ang. największy w historii). Do naszego systemu dotarła wtedy eksplozja promieniowania gamma. Są to najsilniejsze wybuchy we Wszechświecie. Promieniowanie natychmiast uruchomiło detektory licznych instrumentów kosmicznych i naziemnych, wiele z nich oślepiając.
Po przeanalizowaniu zgromadzonych danych naukowcy opisują i starają się wyjaśnić niezwykły rozbłysk oznaczony GRB 221009A. „GRB 221009A prawdopodobnie był najjaśniejszym rozbłyskiem promieni X oraz gamma w całej historii ludzkiej cywilizacji" – mówi prof. Eric Burns z Louisiana State University (USA). W swojej karierze specjalista kierował analizami 7 tys. eksplozji promieniowania gamma, wykrytych przede wszystkim przez Fermi Gamma-ray Space Telescope oraz przez sondę kosmiczną Wind.
Ze względu na oślepienie większości przyrządów badawczych, naukowcy nie mogli bezpośrednio zarejestrować błysku i określić jego mocy dostatecznie dokładnie. Zrekonstruowali ją jednak z danych zebranych przez Teleskop Fermiego, próbnik Wind oraz dwa chińskie instrumenty. Według wyników rozbłysk był 70 razy silniejszy, niż jakikolwiek zaobserwowany wcześniej. Do tych analiz naukowcy dodali potem dane z różnych platform badawczych, w tym z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a nawet z sondy Voyager 1.
Zanim promieniowanie z eksplozji dotarło do Ziemi, przebyło prawie 2 mld lat świetlnych – ustalili badacze. To jednak znaczy, że jego źródło było jednym z najbliższych źródeł tzw. długich eksplozji promieniowania gamma. Naukowcy wyjaśniają, że takie rozbłyski pochodzą najprawdopodobniej z miejsc, w których powstają czarne dziury, gdy masywne jądra gwiazd zapadają się pod własnym ciężarem. Pochłaniając szybko okoliczną materię, czarna dziura wyrzuca potężne strumienie cząstek pędzących z prędkością bliską prędkości światła. Strumienie te przelatują przez gwiazdę i powodują emisję potężnego promieniowania rentgenowskiego i gamma. Przy takim scenariuszu astronomowie spodziewają się jednak dostrzec supernową kilka tygodni później.
W tym przypadku to się jednak nie udało, ale może to wynikać z położenia źródła błysku – bliskiego płaszczyźnie galaktyki pełnego pyłu, który silnie blokuje światło. „Nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że tam znajduje się supernowa, co jest zaskakujące, zważając na jasność eksplozji" – mówi Andrew Levan, astrofizyk z Uniwersytetu im. Radbouda w Nijmegen (Holandia). "Jeśli ona tam jest, jest bardzo słabo widoczna. Planujemy poszukiwania, ale możliwe też, że cała gwiazda zapadła się prosto do czarnej dziury, zamiast eksplodować" – dodaje.
Więcej informacji może jeszcze udzielić Teleskop Jamesa Webba, ponieważ prowadzi obserwacje w słabiej zatrzymywanej przez pył podczerwieni. Wiele danych badacze uzyskują też z obserwacji strumieni (dżetów) rozchodzących się w otoczeniu zapadniętej gwiazdy i emitujących promieniowanie o różnorodnych długościach fal. Obserwacje mogą nawet zmusić naukowców do zrewidowania swoich teorii. „Znajdując się tak blisko i świecąc tak jasno, eksplozja ta oznacza bezprecedensową okazję do prowadzenia obserwacji powstającej po niej poświaty w szerokim elektromagnetycznym spektrum i przetestowania tego, jak dobrze nasze modele odwzorowują to, co dzieje się w dżetach po eksplozjach promieniowania gamma" – mówi prof. Kate Alexander z University of Arizona w Tucson (USA).
„Rozwijane od 25 lat modele takiej poświaty, które dotąd dobrze działały, nie mogą dobrze opisać tych dżetów. W szczególności odkryliśmy nową składową radiową, której w pełni nie rozumiemy. Może to wskazywać na dodatkową strukturę wewnątrz strumienia i sugeruje potrzebę przemyślenia naszych modeli oddziaływań dżetów z rozbłysków gamma z otaczającą je materią" – podkreśla specjalistka. Towarzyszące opisanej eksplozji strumienie są np. wyjątkowo silne, ale przy tym nietypowo wąskie. Jeden skierowany był prosto w stronę Układu Słonecznego.
Eksplozja stworzyła także okazję do obserwacji obłoków pyłu obecnych w naszej galaktyce, które skutecznie odbijały wyemitowane promieniowanie. Jego obserwacje mogą np. pokazać, gdzie znajdują się takie obłoki. Eksperci uważają, że mogą także zdobyć kluczową wiedzę na temat czarnych dziur. „Myślimy o czarnych dziurach jak o pochłaniających wszystko obiektach, jednak czy one nie oddają energii z powrotem do Wszechświata?" – pyta Michela Negro z University of Maryland, Baltimore County (USA).
Naukowcy podejrzewają np., że dżety eksplozji były zasilane przez energię pola magnetycznego wzmocnionego przez obrót czarnej dziury. Prawdopodobnie więc BOAT zaowocuje jeszcze wieloma kosmologicznymi rewelacjami. Więcej informacji na ten temat znajduje się pod podanym linkiem.
Wizja graficzna rozbłysku gamma (Gamma Ray Burst) - frakcja emitowanych w ich trakcie cząstek może stanowić pewną niewielką składową obserwowanego promieniowania ultra-wysokich energii. Ilustracja: NASA [nasa.gov]

Artystyczna wizualizacja błysku gamma. Ilustracja: NASA
Źródło: PAP
SPACE24
https://space24.pl/naukowcy-badaja-najwiekszy-rozblysk-gamma-w-historii

Naukowcy badają największy rozbłysk gamma w historii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podwójny kwazar rzuca światło na dwie supermasywne czarne dziury na kursie kolizyjnym wewnątrz łączących się galaktyk
2023-04-11.
Astronomowie dokonali rzadkiego odkrycia we wczesnym Wszechświecie, w którym dwie aktywnie karmiące się supermasywne czarne dziury są na skraju kolosalnej kolizji.
Korzystając z zestawu kosmicznych i naziemnych teleskopów badacze znaleźli parę czarnych dziur osadzonych w dwóch galaktykach, które połączyły się, gdy Wszechświat miał zaledwie 3 miliardy lat.

Badanie, prowadzone przez University of Illinois w Urbana-Champaign, zostało opublikowane w czasopiśmie Nature.

Znalezienie takiego układu jest trudne z powodu wyzwania, jakim jest rozróżnienie dwóch czarnych dziur indywidualnie, gdy znajdują się one tak blisko siebie. Jednak w tym konkretnym układzie, nazwanym J0749+2255, obie czarne dziury pochłaniały gaz i pył, które rozgrzały się do tak wysokiej temperatury, że duet stworzył olbrzymi pokaz fajerwerków. Ta aktywność nazywana jest kwazarem, zjawiskiem, które występuje, gdy czarne dziury emitują ogromną ilość światła w całym spektrum elektromagnetycznym podczas karmienia się.

J0749+2255 jest bardzo niezwykły, ponieważ układ ma nie jeden, ale dwa kwazary, które są aktywne w tym samym czasie i znajdują się na tyle blisko siebie, że ostatecznie się połączą.

Nie widzimy zbyt wielu podwójnych kwazarów w tak wczesnym okresie we Wszechświecie. I dlatego to odkrycie jest tak ekscytujące – powiedział doktorant Yu-Ching Chen z University of Illinois w Urbana-Champaign, główny autor tego badania.

Sonda kosmiczna Gaia jako pierwsza wykryła nierozdzielony układ podwójny kwazarów, rejestrując obrazy wskazujące na dwa blisko siebie ustawione punkty światła w młodym Wszechświecie. Chen i jego zespół wykorzystali następnie Kosmiczny Teleskop Hubble’a, aby zweryfikować, czy punkty światła rzeczywiście pochodzą od pary supermasywnych czarnych dziur.

Następnie przeprowadzono obserwacje na wielu długościach fal; wykorzystując drugiej generacji kamery bliskiej podczerwieni Keck Observatory (NIRC2) w połączeniu z systemem optyki adaptacyjnej, a także Gemini North, obserwatorium rentgenowskiego Chandra i sieci radioteleskopów Very Large Array w Nowym Meksyku, naukowcy potwierdzili, że podwójny kwazar nie był dwoma obrazami tego samego kwazara powstałymi w wyniku soczewkowania grawitacyjnego.

Proces potwierdzenia nie był łatwy i potrzebowaliśmy szeregu teleskopów obejmujących widmo od promieniowania rentgenowskiego do radiowego, aby ostatecznie potwierdzić, że ten układ jest rzeczywiście parą kwazarów, zamiast, powiedzmy, dwoma obrazami kwazara soczewkowanego grawitacyjnie – powiedział współautor Yue Shen, astronom z University of Illinois.

Ponieważ teleskopy zaglądają w odległą przeszłość, ten podwójny kwazar już nie istnieje. W ciągu 10 miliardów lat ich macierzyste galaktyki prawdopodobnie uformowały się w olbrzymią galaktykę eliptyczną, taką jak te, które widzimy dzisiaj w lokalnym Wszechświecie. A kwazary połączyły się w gigantyczną, supermasywną czarną dziurę w jej centrum.

Pobliska gigantyczna galaktyka eliptyczna, M87, posiada monstrualną czarną dziurę o masie 6,5 miliarda razy większej od masy naszego Słońca. Być może ta czarna dziura urosła z jednej lub więcej fuzji galaktyk w ciągu ostatnich miliardów lat.

Istnieje coraz więcej dowodów na to, że duże galaktyki powstają w wyniku fuzji. Mniejsze systemy łączą się, tworząc większe układy i coraz większe struktury. Podczas tego procesu w łączących się galaktykach powinny powstać pary supermasywnych czarnych dziur.

Wiedza o populacji prekursorów czarnych dziur ostatecznie powie nam o pojawieniu się supermasywnych czarnych dziur we wczesnym Wszechświecie i o tym, jak częste mogą być te połączenia – powiedział Chen.

Zaczynamy odsłaniać ten czubek góry lodowej populacji wczesnych podwójnych kwazarów – powiedział współautor Xin Liu z University of Illinois w Urbana-Champaign. Na tym polega wyjątkowość tego badania. W rzeczywistości mówi nam ono, że ta populacja istnieje, a teraz mamy metodę identyfikacji podwójnych kwazarów, które dzieli mniej niż rozmiar pojedynczej galaktyki.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Keck Observatory

Urania
Wizja artystyczna ukazująca jaskrawy blask dwóch kwazarów znajdujących się w jądrach dwóch galaktyk, które są w chaotycznym procesie łączenia się.
Źródło: NASA, ESA, Joseph Olmsted (STScI)
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/04/podwojny-kwazar-rzuca-swiato-na-dwie.html

Podwójny kwazar rzuca światło na dwie supermasywne czarne dziury na kursie kolizyjnym wewnątrz łączących się galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoidy NEO w 2023 roku
2023-04-12. Krzysztof Kanawka
Zbiorczy artykuł na temat odkryć i obserwacji planetoid NEO w 2023 roku.
Zapraszamy do podsumowania odkryć i ciekawych badań planetoid bliskich Ziemi (NEO) w 2023 roku. Ten artykuł będzie aktualizowany w miarę pojawiania się nowych informacji oraz nowych odkryć.
Bliskie przeloty w 2023 roku
Poszukiwanie małych i słabych obiektów, których orbita przecina orbitę Ziemi to bardzo ważne zadanie. Najlepszym dowodem na to jest bolid czelabiński – obiekt o średnicy około 18-20 metrów, który 15 lutego 2013 roku wyrządził spore zniszczenia w regionie Czelabińska w Rosji.
Poniższa tabela opisuje bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2023 roku (stan na 12 kwietnia 2023). Jak na razie, w 2023 roku największym obiektem, który zbliżył się do Ziemi została planetoida 2023 DZ2 o szacowanej średnicy około 55 metrów.
W ostatnich latach ilość odkryć bliskich przelotów wyraźnie wzrosła:
•    w 2022 roku odkryć było 135,
•    w 2021 roku – 149,
•    w 2020 roku – 108,
•    w 2019 roku – 80,
•    w 2018 roku – 73,
•    w 2017 roku – 53,
•    w 2016 roku – 45,
•    w 2015 roku – 24,
•    w 2014 roku – 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
Inne ciekawe badania i odkrycia planetoid w 2022 roku
Początek 2023 roku był bardzo “niemrawy” w odkryciach planetoid. Dopiero 13 stycznia doszło do wykrycia pierwszego obiektu przelatującego w pobliżu Ziemi. Dla porównania – w 2022 roku do 11 stycznia było już 7 odkryć.
2023 AB1: obiekt PHA (potencjalnie niebezpieczny dla Ziemi), odkryty 13 stycznia 2023. Obiekt ma szacowaną średnicę w zakresie od 170 do 250 metrów. Odkrycia dokonali amatorzy Grzegorz Duszanowicz i Jordi Camarasa w ramach amatorskich poszukiwań w Moonbase Obserwatory.
2023 BU: dość rzadki bardzo bliski przelot meteoroidu, zaledwie ok 3500 km nad powierzchnią Ziemi.
2023 CX1: mały (1 metr) obiekt, wykryty na kilka godzin przed wejściem w atmosferę. Obiekt wszedł w atmosferę nad północną Francją 13 lutego około 04:00 CET. Jest to dopiero siódme takie odkrycie – piąte i szóste nastąpiło w 2022 roku. Meteoryty po spadku 2023 CX1 zostały szybko odnalezione.
2023 DW: planetoida o średnicy około 50 metrów, o niewielkim ryzyku uderzenia w Ziemię 14 lutego 2046 roku. Na dzień 13 marca 2023 ryzyko kolizji z Ziemią wynosi około 1:360. Dalsze obserwacje i wyliczenie orbity prawdopodobnie obniżą to ryzyko. (Na dzień 20 marca 2023 ryzyko impaktu w Ziemię zostało całkowicie wyeliminowane).
2023 DZ2: stosunkowo duża planetoida, która pod koniec marca 2023 zbliżyła się na odległość około 0,44 dystansu do Księżyca.
Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym.
Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku.
(PFA)
Bliskie przeloty w 2023 roku, LD oznacza średnią odległość do Księżyca / Credits – K. Kanawka, kosmonauta.net
W ostatnich latach ilość odkryć bliskich przelotów wyraźnie wzrosła:

W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.

Orbita 2023 AB1 / Credits – NASA, JPL
https://kosmonauta.net/2023/04/planetoidy-neo-w-2023-roku/

Planetoidy NEO w 2023 roku.jpg

Planetoidy NEO w 2023 roku2.jpg

Planetoidy NEO w 2023 roku3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dni Narodowego Centrum Nauki odbędą się 10-11 maja we Wrocławiu
2023-04-12.
Zaprezentowanie oferty Narodowego Centrum Nauki badaczom pracującym w ośrodkach akademickich i naukowych w całym kraju oraz zachęcenie ich do udziału w konkursach organizowanych przez Centrum jest celem dni NCN. Ich kolejna edycja odbędzie się 10-11 maja we Wrocławiu.
Dni Narodowego Centrum Nauki to wydarzenie cykliczne, odbywające się za każdym razem w innej części Polski. W tym roku ich gospodarzem będzie Politechnika Wrocławska, współorganizatorami będą jednostki naukowe z południowo-zachodniej Polski reprezentowane przez Kolegium Prorektorów ds. Nauki Uczelni Wrocławia i Opola.
"Podczas Dni NCN chcemy poruszać tematy istotne dla naukowców i wspierać ich w prowadzeniu bardzo dobrych jakościowo badań. Nasza wizyta we Wrocławiu to okazja do podniesienia kompetencji badaczek i badaczy z tej części Polski w zakresie planowania i realizacji projektów oraz wyjaśnienia pojawiających się wątpliwości" – powiedział cytowany w informacji NCN zastępca dyrektora centrum Marcin Liana.
W ramach wydarzenia przewidziano spotkanie "Damy Radę! Spotkanie Rady NCN ze środowiskiem naukowym", umożliwiające interakcję między wszystkimi uczestnikami. Dyskusja będzie dotyczyć założeń systemu grantowego NCN, zasad rządzących procedurami konkursowymi i odwoławczymi oraz ostatnich zmian regulaminów, w kontekście obecnej sytuacji gospodarczej oraz geopolitycznej w Europie.
Odbędzie się też spotkanie poświęcone polityce NCN na temat otwartych danych badawczych oraz praktycznych aspektów związanych z tym zagadnieniem. W trakcie dni NCN będzie można wysłuchać także prezentacji laureatów konkursów NCN. Opowiedzą o prowadzonych przez siebie badaniach oraz uzyskanych wynikach.
Dni NCN to nie tylko wykłady. Cześć zaplanowanych sesji będzie miała charakter praktyczny. Jak podano, nowością w tej edycji wydarzenia będą trzy warsztaty dla wnioskodawców dotyczące oceny wniosków w NCN. Uczestnicy wcielą się w rolę ekspertów oceniających wnioski o finansowanie projektów badawczych.
Tradycyjnie w ramach Dni NCN odbędą się również warsztaty dla pracowników administracyjnych uczelni i instytutów naukowych, podczas których omówione będą: proces podpisywania umów, zasady realizacji, raportowania, rozliczenia i kontroli projektów.
Spotkania odbędą się w centrum kongresowym Politechniki Wrocławskiej przy ul. Janiszewskiego we Wrocławiu.
Część spotkań ma charakter otwarty, na niektóre obowiązuje wcześniejsza rejestracja. Szczegółowe informacje znajdują się na stronie: https://www.ncn.gov.pl/aktualnosci/2023-04-07-zapowiedz-dni-ncn-we-wroclawiu. (PAP)
Autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ mhr/
Fot. materiały prasowe

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C96104%2Cdni-narodowego-centrum-nauki-odbeda-sie-10-11-maja-we-wroclawiu.html

Dni Narodowego Centrum Nauki odbędą się 10-11 maja we Wrocławiu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toruński Festiwal Nauki i Sztuki. Co przyniesie?
2023-04-11.
21. Toruński Festiwal Nauki i Sztuki zbliża się wielkimi krokami. W programie tegorocznej edycji, której hasło przewodnie to "Pięć wieków po Koperniku", znajdzie się około 100 imprez. Wydarzenie potrwa od 22 do 24 kwietnia.
To już tradycja, że każdego roku Toruń na kilka dni staje się stolicą nauki i sztuki. Badacze i studenci z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika oraz pracownicy lokalnych instytucji kultury i nauki w przystępny oraz atrakcyjny sposób prezentują swoje osiągnięcia, przybliżają dyscypliny, którymi się zajmują i aktualne tematy badawcze. Naukowe święto to również okazja, by zajrzeć do miejsc na co dzień niedostępnych – laboratoriów, muzealnych magazynów, pracowni artystów oraz na zaplecza firm i instytucji.
Co, gdzie, kiedy?
21. Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki rozpocznie się w sobotę 22 kwietnia i potrwa do poniedziałku 24 kwietnia. Pełny program festiwalu zostanie opublikowany w czwartek 13 kwietnia. Dzień później, czyli w piątek 14 kwietnia o godz. 15, ruszą elektroniczne zapisy na wydarzenia.
Udział we wszystkich festiwalowych imprezach jest bezpłatny, na część z nich jednak wymagana jest wcześniejsza rejestracja. Dotyczy to przede wszystkim wydarzeń, na których obowiązuje limit miejsc. To różnego rodzaju warsztaty, kameralne pokazy i spotkania. Zapisać się będzie można poprzez stronę Festiwalu.
W trakcie przygotowań do organizacji ubiegłorocznej, jubileuszowej XX edycji Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki, Rada Programowa przeprowadziła konsultacje oraz zleciła badania ankietowe wśród organizatorów wydarzeń, uwzględniając opinie odbiorców. Na podstawie zebranych wyników wypracowano unikalną formułę Festiwalu, złożoną z bloków tematycznych, które – by uniknąć rozproszenia – skupione są w kilku strefach. Tak też będzie i w tym roku.
Festiwalowa mapa
21. Festiwal będzie zlokalizowany w pięciu strefach: kampusie akademickim na Bielanach (poniedziałek 24 kwietnia), Podgórzu (sobota 22 kwietnia), Starówce (sobota 22 kwietnia), Wydziale Sztuk Pięknych (sobota i poniedziałek, 22 i 24 kwietnia) oraz Młynie Wiedzy i Kultury (niedziela 23 kwietnia), którego gospodarzami są Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy oraz Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury. W ramach stref zaprezentowane zostaną bloki tematyczne – w każdym z nich znajdziemy imprezy powiązane poruszanymi zagadnieniami oraz formą.
W sobotę w pierwszej ze stref, czyli na Starówce, czeka nas "Piknik popularnonaukowy", podczas którego młodsi i starsi będą mogli poeksperymentować z nauką. Do "Jaskini mądrości" zapraszamy na serię wykładów dotyczących wielu różnych i ciekawych tematów badawczych. Naukowych nowinek i ciekawostek poszukamy w bloku "Medycyna i nasze życie". Zajrzymy też do Muzeum Okręgowego, które odpowiada za blok "Muzealne tajemnice", a Galeria i Ośrodek Plastycznej Twórczości Dziecka zaprosi najmłodszych do bloku "Ogony pod gwiazdami". Tradycyjnie już za mocny festiwalowy akcent odpowiadają historycy, którzy przygotowali "Niezłą historię!". Dzięki ich pomysłowości i kreatywności przeniesiemy się m.in. na średniowieczną ulicę, dokładnie taką, jaką mógł spacerować Mikołaj Kopernik. Akademia Muzyczna im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy zabierze nas na "Muzyczną orbitę" – przygotowała koncert muzyki dawnej oraz muzyczny poranek dla całych rodzin. W sobotę warto też wybrać się na drugą stronę Wisły – Centrum Kultury Dwór Artusa zaprasza na blok "Kulturalne lewobrzeże – podgórski kosmos". W ofercie ma szereg warsztatów, zarówno dla dzieci, całych rodzin, jak i starszych odbiorców. "W głąb sztuki" to propozycja Wydziału Sztuk Pięknych UMK. Z warsztatów m.in. graficznych, rysunku, konserwacji będziemy mogli skorzystać przez dwa dni – w sobotę i poniedziałek (22 i 24 kwietnia). Niedziela należy w całości do naszych partnerów – Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy, które tradycyjnie już zaprasza na wielki naukowy piknik, oraz Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury i jego świetnej inicjatywy – Kliniki Kultury, którą tak zachwalają organizatorzy:

- Tym razem konsylium lekarskie zaprosi pacjentów do nowo otwartego ambulatorium przy ul. Kościuszki 75-77. Zapewni badania kontrolne nasycenia kulturą, rentgen kulturalnego mózgu oraz skierowania do gabinetów twórczych. Diagnostyka odbędzie się w formie spaceru performatywnego, podczas którego kreatywny personel zastosuje m.in. kurację teatralną, filmową, muzyczną, fotograficzną oraz plastyczną. Zacne grono profesorskie orzekło, że pomoże wszystkim udręczonym, oferując ekskluzywne sposoby kulturalnej terapii. Któż z nas nie zmaga się z chwilowym brakiem kreatywności i uszczerbkami w wyobraźni? Komu nie dokuczają kłopoty z koncentracją i wiarą w siebie? I w końcu – kto nie miewa zaników błyskotliwości? Jeśli widzisz u siebie wyżej wspomniane ubytki, Klinika Kultury jednorazowo, a konkretnie poprzez terapię szokową, te dziury załata, ciało zregeneruje i ducha wyciszy. Zaszczepimy Cię kulturą.

Poniedziałek 24 kwietnia to z kolei dzień, w którym warto wybrać się do miasteczka akademickiego na Bielanach. Czekać tu, głównie na uczniów, będą naukowcy z blokiem "Akcja-edukacja", całe rodziny zaś są mile widziane na "Pikniku Naukowe Miasteczko". Prawnicy przygotowali serię wykładów i spotkań poświęconych Kopernikowi, ciekawie zapowiadają się również wykłady z bloku "Wewnętrzny gwiazdozbiór". To jednak nie wszystko. Goście Festiwalu liczyć mogą również na wycieczkę do Obserwatorium Astronomicznego w Piwnicach. W programie znalazły się także imprezy towarzyszące, m.in. premiera seansu "Oto kosmos" w Planetarium (sobota 22 kwietnia") oraz IX Bieg z książką "Ogrody Szymborskiej". Na to ostatnie wydarzenie zapisy już ruszyły – zainteresowani mają czas do środy 19 kwietnia. Impreza odbędzie się w lasku koło kampusu akademickiego na toruńskich Bielanach, w pobliżu Kopernikańskiego Ośrodka Integracji UMK. Dla chętnych przewidziano też zwiedzanie ogrodu społecznego na terenie tej nowej uniwersyteckiej placówki. Zawodnicy i zawodniczki mogą wziąć udział w biegu głównym oraz sztafecie.
Festiwal z Kopernikiem
Popularnonaukowe święto tradycyjnie już ma swój motyw bądź hasło przewodnie – nawiązujące do aktualnych tematów badawczych i wydarzeń na świecie. W ubiegłych latach były to m.in. czas i przestrzeń, energia oraz Wisła. W tym roku hasło związane jest z Mikołajem Kopernikiem. Nie mogło być inaczej – Senat Rzeczypospolitej Polskiej pragnąc upamiętnić znamienitego uczonego, ustanowił rok 2023 Rokiem Mikołaja Kopernika w 550. rocznicę urodzin wielkiego astronoma i jednocześnie – patrona naszego Uniwersytetu.

Wybitny astronom, twórca teorii heliocentrycznej, matematyk, prawnik, lekarz, ekonomista, teolog – Mikołaj Kopernik był wszechstronnie wykształcony, posiadał wiedzę i umiejętności z wielu dziedzin nauki i życia. Podczas Festiwalu sprawdzimy, jak wygląda nauka "Pięć wieków po Koperniku", nie zabraknie też oczywiście imprez związanych z życiem i czasami wielkiego astronoma. Spośród blisko 100 wydarzeń, które znalazły się w programie, wiele z nich w niezwykle atrakcyjny sposób nawiązuje do przewodniego hasła – odnajdziemy je w niemal wszystkich blokach i strefach Festiwalu. Tak jest m.in. w przypadku bloku "Jaskinia mądrości", w którym spodziewać się możemy cyklu krótkich wykładów popularnonaukowych, w planach są również zajęcia przygotowane przez chemików – dzieci zastanowią się, co robił mały Kopernik, gdy padał deszcz. Licealiści spróbują wykreować filmowy kosmos, a następnie przyjrzą się ziemskiej hydrosferze okiem satelity, chętnych w każdym wieku czeka zaś turniej zagadek "Logika u Kopernika", zaplanowany w formacie telewizyjnego quizu "Postaw na milion".

Poznamy Kopernika jako prawnika, chemicy nawiążą do dzieła "O obrotach sfer niebieskich", a matematycy sprawdzą, jakie gotyckie ornamenty kryje fasada domu astronoma. Młodzież zaprojektuje wielkoformatowy szablon z wizerunkiem Kopernika w nurcie street artu, a całe rodziny wezmą udział w terenowej grze, w której poszukiwać będą zaginionego rękopisu Kopernika. Astronomowie opowiedzą nam o nowych planetach – wspólnie zastanowimy się, czy spodobałyby się Kopernikowi. Będzie też można "przenieść się w czasie" – z archeologami poznamy średniowiecznych rzemieślników i wojowników, a z historykami pospacerujemy ulicą sprzed wieków, pójdziemy także na koncert – wysłuchamy utworów znanych i lubianych w czasach Kopernika. Program oraz formy przekazu tak, jak przez minione 20 edycji, będą bogate i różnorodne. Gwarantujemy, że niezależnie od wieku każdy znajdzie coś interesującego dla siebie.
Muzyczne otwarcie
Na sam koniec wspominamy o początku. Otwarcie Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki będzie prawdziwą muzyczną ucztą. W sobotę 22 kwietnia o godz. 18 w Auli UMK przy ul. Gagarina 11 zobaczymy "Zemstę nietoperza". Pełnowymiarowy spektakl operetkowy przygotowali studenci wydziałów wokalno-aktorskiego i instrumentalnego Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego z Bydgoszczy. Młodych muzyków opieką otoczyli doświadczeni realizatorzy – za reżyserię odpowiada Grzegorz Boniecki (Warszawska Opera Kameralna), kierownictwem muzycznym zaś zajął się Piotr Wajrak (Opera Nova).

,,Zemstę nietoperza" mogą zobaczyć wszyscy zainteresowani. Wstęp jest bezpłatny, bez zapisów, liczba miejsc jest jednak ograniczona. Dzieło Johanna Straussa syna uchodzi za wzór swojego gatunku. Przede wszystkim ze względu na wspaniałą muzykę – usłyszymy walce, polki i arie, a niesamowita uwertura będzie chciała porwać nas do tańca. Ogromnym atutem jest także zabawne i ciekawe libretto – ręczymy, że ta historia wciągnie publiczność.
źródło: Toruński Festiwal Nauki i Sztuki
Toruń zaprasza na Festiwal Nauki i Sztuki. Fot. zbiory własne
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/69100424/torunski-festiwal-nauki-i-sztuki-co-przyniesie

Toruński Festiwal Nauki i Sztuki. Co przyniesie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

62. rocznica pierwszego lotu człowieka w kosmos
2023-04-12.
12 kwietnia 1961 roku statek Wostok 1 z Jurijem Gagarinem na pokładzie wystartował z kosmodromu Bajkonur w dzisiejszym Kazachstanie.
62 lata temu Gagarin został pierwszym człowiekiem, który opuścił Ziemię i udał się w przestrzeń kosmiczną. Wysłanie człowieka w kosmos było jednym z największych osiągnięć technicznych i organizacyjnych radzieckiego programu kosmicznego. Cały proces odbywał się pod presją czasu w celu prześcignięcia Amerykanów. Z tego względu konstruktor statku kosmicznego, Siergiej Korolow, musiał zrezygnować z systemu ratunkowego oraz systemu miękkiego lądowania. Wostok 1 był również pozbawiony systemu hamowania na orbicie, co mogło uniemożliwić Gagarinowi bezpieczny powrót na Ziemię. Pomimo technicznych utrudnień, kosmonauta wylądował bez problemu w pobliżu miasta Saratów w Rosji. Pierwszy lot na orbicie okołoziemskiej trwał 108 minut.
Kim był Jurij Gagarin?
Gagarin urodził się 9 marca 1934 roku we wsi Kłuszyno w obwodzie smoleńskim. Był synem stolarza i dojarki w kołchozie. W wieku 15 lat przyszły kosmonauta porzucił szkołę średnią na rzecz zawodówki zdobywając zawód odlewnika – formierza. Jednak chciał kształcić się dalej i w 1951 roku rozpoczął naukę w Szkole Technicznej w Saratowie. Pasją Gagarina było lotnictwo oraz skoki spadochronowe. Gdy miał 21 lat zrealizował kurs pilotażu w saratowskim aeroklubie. W 1959 roku ukończył szkołę lotniczą z oceną celującą i awansował na stopień porucznika.
W marcu 1960 roku jako jeden z dwudziestu pilotów rozpoczął przygotowania do lotu w kosmos. Wybrani kandydaci do tajnej misji kosmicznej musieli mieć od 25 do 30 lat, mierzyć mniej niż 170 cm i ważyć nie więcej niż 72 kg. Ponadto musieli należeć do partii. Ostatecznie to pochodzenie społeczne dało przewagę Gagarinowi. O miano pierwszego człowieka w kosmosie konkurował z wywodzącym się z rodziny nauczycielskiej Hermanem Titowem.
Bohater ZSRR
Po sukcesie, Gagarin awansował na stopień majora. Sam Nikita Chruszczow odznaczył pierwszego kosmonautę Orderem Lenina. Od tamtej pory Jurij Gagarin był bohaterem Związku Radzieckiego oraz żywym dowodem triumfu ZSRR na Ziemi i w Kosmosie. Za swoje osiągnięcie, otrzymał m.in. brazylijski Krzyż Wielki Orderu Zasługi dla Lotnictwa, egipską Wielką Wstęgę Orderu Nilu, liberyjski Order Gwiazdy Afryki oraz polski Order Krzyża Grunwaldu I klasy. Gagarin odwiedził wiele krajów Wschodu i Zachodu. W 1961 roku, na zaproszenie rządu oraz PZPR, był także w Polsce.
W 1963 roku mianowano go zastępcą dyrektora ośrodka szkolenia kosmonautów. Radzieckie władze chciały, aby pierwszy człowiek w kosmosie stał się również pierwszym człowiekiem na Księżycu.
27 marca 1968 roku Gagarin oraz jego instruktor lotniczy Władimir Sieriogin zginęli w katastrofie lotniczej. Samolot treningowy MiG-15 UTI rozbił się niedaleko miasta Kirżacz w Rosji. Ciała lotników zostały uroczyście pochowane w murze Kremla.
Na wniosek Rosji, w 2011 roku, w 50 rocznicę pierwszego lotu człowieka w kosmos, 12 kwietnia został ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Międzynarodowym Dniem Załogowych Lotów Kosmicznych.
9 kwietnia 2021 roku z kosmodromu Bajkonur wystartował załogowy statek kosmiczny Sojuz MS-18 nazwany na cześć Gagarina. Dwóch rosyjskich kosmonautów, Oleg Novitsky, Pyotr Dubrov oraz amerykański astronauta Mark Vande Hei dotarli nim do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
62 lata temu Gagarin został pierwszym człowiekiem, który opuścił Ziemię i udał się w przestrzeń kosmiczną. Fot. Shutterstock
Źródło PAP
TVP NAUKA

https://nauka.tvp.pl/55984246/62-rocznica-pierwszego-lotu-czlowieka-w-kosmos

 

62. rocznica pierwszego lotu człowieka w kosmos.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Start sondy JUICE w TVP Nauka!
2023-04-11.
W czwartek, 13 kwietnia o godz. 14.00 TVP Nauka zaprasza widzów na historyczne wydarzenie. Na żywo, bezpośrednio z Europejskiego Portu Kosmicznego w Gujanie Francuskiej antena pokaże start sondy Jupiter Icy Moons Explorer (JUICE) w kierunku Jowisza.
Wystrzelenie sondy rozpocznie jej podróż w kierunku Jowisza. Dzięki wielokrotnej asyście grawitacyjnej, czyli przelotom w pobliżu Wenus i Ziemi nabierze ona odpowiedniej prędkości, dzięki czemu w niespełna 8 lat dotrze do największej planety Układu Słonecznego oraz jej systemu największych księżyców. Po dotarciu w okolice Jowisza w 2031 roku JUICE przeprowadzi 35 przelotów obok Gazowego Olbrzyma, aby zbadać jego największe księżyce: Kallisto, Europę i Ganimedesa. JUICE to pierwsza sonda kosmiczna w historii, która wejdzie na orbitę księżyca innego niż ziemski.
Sonda zbada Gazowego Olbrzyma i jego największe księżyce za pomocą instrumentów naukowych, w tym opracowanych w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN). Według ESA prace naukowe rozpoczną się około pół roku przed dotarciem do planety. Szacuje się, że pierwsze rezultaty badań zostaną opublikowane w 2031 roku.
TVP Nauka w dzień startu pokaże Państwu unikatowe materiały filmowe z przygotowania misji, które zrealizowali reporterzy i dziennikarze anteny. W studiu gośćmi będą naukowcy z Polskiej Agencji Kosmicznej i Centrum Badań Kosmicznych PAN. Odbędą się również łączenia z wysłannikami TVP Nauka w Centrum Kosmicznym w Gujanie Francuskiej.
Kiedy wystartuje misja ESA Juice? Sekundowe okno startowe
Start sondy ESA Juice zaplanowany jest 13 kwietnia o godzinie 14:15:01 czasu polskiego. Okno startowe pozostanie otwarte przez sekundę. Tak wąski zakres dopuszczalnego czasu startu jest niezwykły w skali misji kosmicznych. Wynika z konieczności wprowadzenia sondy na precyzyjną orbitę. Przelot dokładnie wytyczoną trasą pozwoli na zaoszczędzenie paliwa. W efekcie wydłuży to czas pracy próbnika i umożliwi dokonywanie wielu korekt już w obrębie systemu Jowisza.

Start misji ESA Juice może zostać odwołany zarówno z powodów technicznych, jak i warunków atmosferycznych. Pogoda w Gujanie Francuskiej jest zmienna, a niekorzystny kierunek wiatru może spowodować upadek szczątków rakiety na tereny zamieszkałe. Jeśli start nie odbędzie się 13 kwietnia 2023 roku, kolejna możliwość wystąpi następnego dnia dokładnie o tej samej godzinie. Specjaliści z ESA zaplanowali również okna startowe na wszystkie pozostałe dni kwietnia.
Sekwencja startowa misji ESA Juice
Rakieta Arianespace Ariane 5 zostanie wyprowadzona z hangaru na platformę startową na 1 dzień przed planowanym startem. Pojazd pokona kilkukilometrową trasę na specjalnej, kolejowej platformie. Za napęd posłuży zmodyfikowany samochód transportowy.

Końcowa faza odliczania rozpocznie się na około 10 minut przed planowanym startem. Ostatni pomiar warunków atmosferycznych, uwzględniający prędkość wiatru na wielu wysokościach, zostanie przeprowadzony na 7 minut przed startem. Ostateczna decyzja o uruchomieniu silników zostanie jednak podjęta na sekundy przed otwarciem okna startowego. Start o godzinie 14:15:01 rozpocznie podróż sondy Juice w kierunku Jowisza. Jednocześnie zostaną uruchomione wszystkie główne silniki rakiety Ariane 5. Kilka minut później odłączeniu ulegną dopalacze zasilane paliwem stałym. Opadną do Oceanu Atlantyckiego, skąd zostaną odzyskane w celu recyklingu kosztownych materiałów.

Odłączenie sondy ESA Juice od ostatniego członu rakiety Ariane 5 nastąpi 26 minut po starcie. Około godziny 14:51 spodziewane jest pierwsze przechwycenie sygnału z próbnika i przejęcie kontroli nad sondą Juice.

99 minut po oderwaniu się rakiety Ariane 5 od Ziemi sonda Juice rozpocznie procedurę rozkładania paneli słonecznych, będących źródłem zasilania próbnika. Anteny, sensory oraz wysięgnik magnetometru Juice zostaną uruchomione w ciągu 17 dni od startu. Inżynierowie ESA rozpoczną testowanie instrumentów sondy.
Podróż sondy Juice w kierunku systemu Jowisza
Wystrzelenie sondy bezpośrednio w kierunku Jowisza nie jest możliwe. Umieszczenie próbnika na odpowiedniej trajektorii wymaga rozpędzenia do niezwykle wysokiej prędkości. Bezpośrednie wykonanie takiego manewru pochłonęłoby zbyt duże ilości paliwa.

Aby dotrzeć do systemu Jowisza, sonda ESA Juice wykona wielokrotny manewr asysty grawitacyjnej. Polega on na przelocie blisko ciała niebieskiego w kierunku zgodnym z jego ruchem wokół Słońca. Oddziaływanie grawitacyjne z Ziemią, Księżycem i Wenus pozwoli próbnikowi ESA nabrać odpowiedniej prędkości bez zużywania paliwa.

Pierwsza asysta grawitacyjna sondy ESA Juice zaplanowana jest w sierpniu 2024 roku. Próbnik zbliży się do Ziemi i Księżyca, dzięki czemu zwiększy prędkość. Rok później, statek wykona podobny manewr w pobliżu Wenus. W styczniu 2029 roku sonda Juice ponowne przeleci w pobliżu Ziemi. Ostateczna asysta grawitacyjna wyśle próbnik w kierunku Jowisza.

W lipcu 2031 roku sonda Juice ponownie uruchomi silniki. Operacja ta, zostanie przeprowadzona na krótko przed zbliżeniem do Jowisza. Silniki wyhamują statek, co umożliwi wejście na orbitę Gazowego Olbrzyma. Manewr hamowania to drugi po starcie najniebezpieczniejszy etap misji. Jeśli zawiodą silniki, sonda Juice przeleci w pobliżu Jowisza i nigdy nie wejdzie na orbitę planety.

Między lipcem 2031 roku a listopadem 2034 roku zaplanowano 35 przelotów w pobliżu Jowisza i jego największych księżyców. Kulminacyjny etap misji nastąpi w grudniu 2034 roku, kiedy to sonda ESA Juice wejdzie na orbitę Ganimedesa - największego księżyca Jowisza.

ESA Juice to pierwsza w historii sonda, która wykona manewr asysty grawitacyjnej względem zarówno Ziemi, jak i Księżyca. Żaden inny próbnik nie dokonał również zmiany orbity z planetarnej na księżycową, co w przypadku Juice oznacza przejście z orbity Jowisza na orbitę Ganimedesa pod koniec 2034 roku. Przełomowe w skali badania Układu Słonecznego jest również samo wejście na orbitę Ganimedesa - żadna inna sonda kosmiczna nie orbitowała wokół innego księżyca niż ziemski.
Ostatni lot rakiety Ariane 5 dla ESA
Ariane V to ciężka rakieta transportowa Europejskiej Agencji Kosmicznej opracowana i obsługiwana przez francuskie przedsiębiorstwo Arianespace. Ariane V wynosi w przestrzeń kosmiczną zarówno misje naukowe jak i satelity komercyjne. Starty Ariane V odbywają się z wyrzutni ELA-3 Gujańskiego Centrum Kosmicznego w Gujanie Francuskiej. Pierwszy udany start rakiety ESA miał miejsce w 1998 roku. Od tego czasu Ariane V wykonała 115 udanych startów osiągając skuteczność na poziomie około 96%.

Ariane V została opracowana pod kątem misji załogowych. To właśnie z tego powodu rakieta jest tak skuteczna.

Rakietę Ariane V napędzają trzy rodzaje silników. Podczas startu uruchamiane są dwa dopalacze na paliwo stałe (SBR) oraz kriogeniczny silnik Vulcan. Dopalacze pracują przez około 2 minuty od chwili startu po czym odłączają się i opadają do oceanu. Silniki SRB nie są wykorzystywane ponownie. Kriogeniczny silnik Vulcan zasilany jest tlenem i wodorem. Vulcan posiada dyszę o średnicy ponad 5 metrów. Gdy wyczerpie się paliwo, pierwszy stopień rakiety wraz z silnikiem Vulcan odłącza się i opada do oceanu na spadochronach. Drugi stopień rakiety Ariane V zasilany jest kriogenicznym silnikiem HM7B spalającym wodór i tlen.

Misja Juice będzie ostatnią badawczą sondą wyniesioną w przestrzeń kosmiczną przez rakietę Arianespace Ariane 5. Z kolei ostatni w historii lot Ariane 5 zaplanowano w czerwcu 2023 roku. W ramach tej misji na orbitę geostacjonarną zostaną dostarczone dwa satelity telekomunikacyjne – francuski Syracuse 4B oraz niemiecki Heinrich Hertz H2Sat.
Nowa rakieta ESA – Ariane 6
Rakieta Ariane 5 jest bardzo skuteczna. Przez ponad 20 lat konstrukcja była udoskonalana. Wadami rakiety są wysokie koszty budowy i obsługi oraz długi okres przygotowania do startu. Przedsiębiorstwo Arianespace na zlecenie ESA opracowuje nową, ciężką rakietę nośną Ariane 6. Najnowsza konstrukcja będzie bardziej potężna, tańsza i szybsza w przygotowaniu w porównaniu do Ariane 5.

Ariane 6 jest opracowywana w dwóch wariantach. Pierwszy wariant – Ariane 62 będzie posiadać dwa dopalacze na paliwo stałe P120 i będzie w stanie wynieść ładunek o masie ponad 10 ton na niską orbitę okołoziemską. Wariant o większej nośności - Ariane 64 będzie posiadać 4 dopalacze na paliwo stałe. Zwiększona moc pozwoli na wyniesienie ładunku o masie około 22 ton na niską orbitę okołoziemską.

Dzięki uproszczonej procedurze przygotowania, będzie możliwe przeprowadzenie do 12 startów rakiety Ariane 6 w ciągu roku. To dwa razy więcej niż w przypadku Ariane 5.

Pierwszy start rakiety Ariane 6 planowany jest w 2023 roku. Do 2035 roku zakontraktowano już ponad 25 startów z wykorzystaniem najnowszej rakiety ESA i Arianespace.
Artystyczna wizja startu misji JUICE. Fot. ATG Medialab

Sekwencja startowa misji ESA Juice. Fot ESA/ATG

Trajektoria sondy ESA Juice. Fot. ESA/ATG

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/69035115/start-sondy-juice-w-tvp-nauka

Start sondy JUICE w TVP Nauka!.jpg

Start sondy JUICE w TVP Nauka!2.jpg

Start sondy JUICE w TVP Nauka!3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryli pierwszy układ brązowych karłów
2023-04-11.
Wykorzystując Teleskop Jamesa Webba astronomowie po raz pierwszy zaobserwowali układ podwójny składający się z brązowych karłów.
Korzystając z kamery bliskiej podczerwieni (NIRCam) na pokładzie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), międzynarodowy zespół astronomów odkrył pierwszy układ składający się z dwóch brązowych karłów typu widmowego Y. Brązowe karły to obiekty pośrednie pomiędzy gwiazdami a planetami. Są zbyt małe i chłodne, aby w ich wnętrzach mogła zachodzić termojądrowa reakcja przemiany wodoru w hel. Nie wytwarzają energii i świecą jedynie dzięki ciepłu, które akumulują podczas powstawania. Z czasem powoli gasną.

WISE J033605.05-014350.4 (W0336) to pobliski brązowy karzeł typu widmowego Y0 wykryty w 2012 roku za pomocą teleskopu NASA Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE). Obiekt znajduje się około 32,7 lat świetlnych od Ziemi, w Konstelacji Erydan. Światło emitowane przez W0336 wskazuje, że górne warstwy atmosfery obiektu mają około 187 stopni Celsjusza.

Obserwacje przeprowadzone przez grupę astronomów kierowaną przez Pera Calissendorfa z University of Michigan w Ann Arbor ujawniły obecność obiektu towarzyszącego W0336. Drugiego brązowego karła zaobserwowano we wrześniu 2022 roku w ramach programu JWST Cycle 1 GO. Odkryty obiekt ma masę od 5 do 11,5 razy większą od Jowisza, a temperatura górnych warstw atmosfery brązowego karła wynosi około 50 stopni Celsjusza. Oba obiekty okrążają się w odległości zbliżonej do tej jaka dzieli Ziemię od Słońca. Podwójny układ brązowych karłów może mieć około 5 miliardów lat.

Wyniki badań naukowców zostały opublikowane w repozytorium arXiv i oczekują na weryfikację.
źródło: "arXiv" "phys.org"
Artystyczna wizja brązowego karła. Fot. ESO

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/69101941/odkryli-pierwszy-uklad-brazowych-karlow

Odkryli pierwszy układ brązowych karłów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny wstrzymają ruch lotniczy nad Tajwanem. Powodem szczątki chińskiej rakiety
2023-04-12.
Władze Chin planują zamknięcie przestrzeni powietrznej na północ od Tajwanu tylko na 27 minut, a nie na trzy dni, jak informowano wcześniej – przekazał w środę tajwański resort transportu. Powodem ma być start chińskiej rakiety nośnej, która wyniesie nowego satelitę na niską orbitę okołoziemską (LEO). Po tym procesie nastąpi opadnięcie na Ziemię szczątków systemu nośnego, które mogą zagrozić bezpieczeństwu w danym obszarze.
Władze Japonii ogłosiły wcześniej w środę, że Chiny poinformowały je o planach utworzenia strefy zakazu lotów w pobliżu Tajwanu w dniach 16-18 kwietnia. Resort transportu Tajwanu podał później, że po proteście Chiny skróciły ten okres do 27 minut w niedzielę – podała agencja Reutera. Ministerstwo transportu Korei Południowej przekazało, że zamknięcie przestrzeni powietrznej ma związek ze możliwym zagrożeniem wynikającym ze spadającymi w sposób niekontrolowany na ląd fragmentami rakiety nośnej, która będzie wykorzystana do wyniesienia chińskiego satelity na orbitę. Najprawdopodobniej chodzi o elementy systemu nośnego Długi Marsz 4C, którego start z satelitą Fengyun-3G na pokładzie zaplanowano właśnie w tym terminie.
Doniesienia o planach Pekinu początkowo wywołało zaniepokojenie w regionie w związku z dużymi napięciami w relacjach pomiędzy ChRL a Tajwanem. Chińska armia prowadziła w ostatnich dniach ćwiczenia w okolicach wyspy w odwecie za spotkanie prezydent Tajwanu Caj Ing-wen ze spikerem Izby Reprezentantów USA Kevinem McCarthym w Kalifornii. Wiceszef sztabu generalnego ds. wywiadu w tajwańskim ministerstwie obrony Jen Ju-hsien, pytany o doniesienia agencji Reutera o planach Pekinu, oświadczył, że strefa zakazu lotów miałaby być wytyczona wewnątrz strefy identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ) Tajwanu, około 85 mil morskich na północ od wybrzeży wyspy.
Podobna sytuacja miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to hiszpańskie służby na blisko godzinę wstrzymały ruch lotniczy nad północno-wschodnią częścią kraju z powodu ryzyka związanego z przelatującymi fragmentami chińskiej rakiety. Jak przekazała wtedy obrona cywilna, było "wysokie ryzyko", że mogłoby dojść do zderzenia samolotów ze spadającymi w sposób niekontrolowany elementami systemu nośnego Długi Marsz 5B.
W przeszłości powrót fragmentów chińskich rakiet wywoływał krytykę Chin wśród społeczności międzynarodowych i zachodnich ekspertów, którzy wskazywali na dotychczasowe niepowodzenie Chin w kontrolowaniu lotów powrotnych swoich rakiet. W maju 2022 r. amerykańska agencja kosmiczna NASA napiętnowała Chiny za nieprzestrzeganie standardów odpowiedzialnego postępowania w przestrzeni kosmicznej dotyczącej ich "kosmicznych śmieci". Uczyniła to po tym, jak szczątki rakiety nośnej Długi Marsz 5B spadły do Oceanu Indyjskiego w pobliżu Malediwów.
Komunistyczne władze w Pekinie uważają Tajwan za część ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając przy tym możliwości użycia siły. Większość Tajwańczyków nie jest jednak zainteresowana przejściem pod kontrolę Pekinu, a rząd Tajwanu zapowiada obronę demokracji i wolności. Pekin planuje również przeprowadzenie ćwiczeń wojskowych w Zatoce Beibu, czyli na wodach w pobliżu swojej granicy z Wietnamem.

Fot. CASC

Źródło:PAP SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/kosmiczne-smieci/chiny-wstrzymaja-ruch-lotniczy-nad-tajwanem-powodem-szczatki-chinskiej-rakiety

Chiny wstrzymają ruch lotniczy nad Tajwanem. Powodem szczątki chińskiej rakiety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemy z rakietą Vulcan Centaur. Doszło do eksplozji
2023-04-12. Mateusz Mitkow
Nowy system nośny Vulcan Centaur zdawał się być bardzo blisko swojego długo wyczekiwanego debiutu, który został zaplanowany na maj br. Z najnowszych informacji wynika, że firma United Launch Alliance (ULA) może mieć problemy z przeprowadzeniem jego startu w najbliższym czasie, gdyż pod koniec marca br. doszło do anomalii na stanowisku testowym w Centrum Marshalla, która skutkowała eksplozją i uszkodzeniem jednego z testowanych stopni rakiety. Obecnie trwa dochodzenie, które ma wskazać co było przyczyną usterki i kiedy możemy spodziewać się pierwszego lotu rakiety Vulcan Centaur.
Amerykański koncern United Launch Alliance (ULA) przygotowuje się do jednego z najważniejszych momentów w historii swojej działalności, bowiem do niedawna dzieliło nas zaledwie kilka tygodni od debiutanckiego lotu orbitalnego nowego systemu nośnego Vulcan Centaur. Zgodnie z założeniami firmy rakieta ma zastąpić konstrukcję Delta IV oraz Atlas V i tym samym uniezależnić ULA od dostaw rosyjskich silników RD-180, które napędzają dolny stopień rakiet nośnych Atlas V. W ostatnim czasie jeden ze stopni systemu (Centaur V) przechodził ekstremalne testy obciążeniowe przed finalnym lotem, lecz nie wszystko poszło zgodnie z założeniami, gdyż na stanowisku testowym w Centrum Marshalla doszło do eksplozji, w wyniku której uległ uszkodzeniu.
Na szczęście nikt nie został ranny, natomiast sytuacja jest poważna, gdyż zapewne wpłynie na kampanię startową, ale przede wszystkim może oznaczać wadliwość konstrukcji drugiego stopnia Vulcana. Na ten moment nie wiemy dokładnie, co było przyczyną wybuchu, ale najprawdopodobniej potrzebne będą dodatkowe miesiące, aby Vulcan Centaur osiągnął pełną gotowość do swojego dziewiczego lotu. Kolejne pytania bez odpowiedzi dotyczą tego, jaki dokładnie stopień Centaura ULA testowała w Alabamie. Czy był to stopień, który miał być użyty w przyszłej misji, czy też był to raczej prototypowy stopień używany do testów rozwojowych, który może być bardziej podatny na awarie?
Tory Bruno, CEO firmy United Launch Alliance, oznajmił w mediach społecznościowych, że uszkodzony stopień pozostał na swoim miejscu i będzie poddany szczegółowym analizom. Dodał także, że szczątki widoczne wokół grzyba powstałego w wyniku eksplozji to głównie fragmenty platformy testowej oraz pianka izolacyjna, a nie fragmenty Centaura V, choć jeden z elementów pochodził ze zbiornika wodoru. W kontekście terminu pierwszego lotu orbitalnego omawianej rakiety oznajmił, że z jakimikolwiek ustaleniami w tej sprawie trzeba będzie poczekać, aż zakończy się oficjalne dochodzenie.
W związku z opisywaną sytuacją, majowy termin startu rakiety Vulcan Centaur będzie niemożliwy do realizacji. Kolejny termin może przypadać na okres lata, natomiast wszystko zależy od wyników dochodzenia, które według wielu ekspertów przyniesie więcej złych wiadomości dla ULA, przed którą najprawdopodobniej dość ciężkie miesiące. Firma poprosiła swoich głównych partnerów pierwszej misji - firmę Astrobotic, o wstrzymanie się od wysyłki swojego lądownika Peregrine na miejsce startu. Urządzenie pozostanie w zakładach firmy w Pittsburghu, czekając na zielone światło do przybycia. Nie zapominajmy, że projekt był już opóźniony, co było powodowane przede wszystkim problemami Blue Origin w kwestii dostarczenia silników BE-4, które znajdują się w pierwszym stopniu rakiety.
Przypomnijmy, że w ramach debiutu rakiety Vulcan Centaur mają zostać rozmieszczone prototypowe składniki superkonstelacji internetowej projektu Kuiper firmy Amazon. Będzie to kolejna konstelacja obok rozwijanej sieci urządzeń Starlink czy OneWeb. Oprócz tego na pokładzie debiutującej rakiety Vulcan Centaur znajdzie się również wspomniany wyżej komercyjny lądownik księżycowy Peregrine, należący do firmy Astrobotic oraz ładunek użyteczny dla firmy Celestis, który jest częścią projektu kosmicznych pochówków. Orbitalne urny spędzą pewny czas w przestrzeni kosmicznej, po czym ulegną spaleniu w ziemskiej atmosferze.
Oprócz opisywanego debiutu, system nośny Vulcan Centaur został przypisany także do wynoszenia ładunków dla Sił Kosmicznych USA (USSF), Narodowego Biura Rozpoznania (NRO), NASA oraz dla komercyjnych klientów. Będą to m. in. misje USSF-112, USSF-87 oraz GPS III SV07. Podczas swoje drugiej misji system ma wynieść na orbitę również nowy wahadłowiec "Dream Chaser", który jest obecnie przygotowywany do debiutu w zakładach firmy Sierra Nevada. Będzie on wykorzystywany do misji towarowych i naukowych na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), podobnych do tych prowadzonych obecnie przez Dragona firmy SpaceX.

Ilustracja: ULA
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/problemy-z-rakieta-vulcan-centaur-doszlo-do-eksplozji

Problemy z rakietą Vulcan Centaur. Doszło do eksplozji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)