Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Relacja z Zimowych Warsztatów Naukowych 2023 w Gliwicach
2023-03-26. Wiktoria Nowakowska
Po raz kolejny członkowie i przyjaciele Klubu Astronomicznego Almukantarat mogli spotkać się na Zimowych Warsztatach Naukowych. Tegoroczne warsztaty odbyły się w Gliwicach od 6 do 12 marca. Organizatorzy poprzez wybór miejsca niekojarzącego się raczej z astronomią jako taką, chcieli zwrócić uwagę na wartość i rolę przemysłu w nowych odkryciach astronomicznych.
Rdzeniem spotkania jak zazwyczaj była sesja referatowa. Na tegorocznej sesji uczestnicy mieli za zadanie wygłosić referat o temacie ogólnym „Astronomia Współczesna”. Pomysłowość prelegentów znowu nas zaskoczyła, mogliśmy posłuchać o astropolityce, filozofii poznania, medycynie kosmicznej, teorii strun i wielu innych tematach. Najpierw odbyły się eliminacje w dwóch grupach, następnie najlepsi pokazali się na finale, który miał miejsce na Politechnice Śląskiej. Finał był bardzo wyrównany, jednak komisji referatowej udało się wyłonić zwycięzców, a zostali nimi:
1.    Paulina Kudzia – Czy znajdziemy życie poza Ziemią? Czyli kilka słów o astrobiologii
2.    Alicja Nowosielska – Medycyna kosmiczna, czyli zdrowie człowieka w kosmosie
3.    Goblin „Julia” Gościniak – Pluton kiedyś a dziś, jak New Horizons zmieniła nasze postrzeganie Plutona
Nagroda publiczności trafiła w ręce Goblina Gościniaka.
Na zimowisku mieliśmy okazję do zobaczenia się z niesamowitymi ludźmi na co dzień zajmującymi się kosmosem. Odwiedziliśmy siedzibę firmy KP Labs oraz spotkaliśmy się z kołem naukowym Politechniki Śląskiej – SAT. Koło naukowe opowiedziało nam o ich sukcesach i porażkach oraz zaprezentowało swoje rakiety. Przedstawiciele KP Labs pokazali nam ich codzienne miejsce pracy, przedstawili nowego satelitę i wyjaśnili, czemu ich projekty nazywane są od zwierząt.
Nie samym kosmosem człowiek żyje. Organizatorzy spotkania zadbali o to, aby uczestniczy poznali historię Gliwic i regionu. Odwiedziliśmy wiele rozwijających i ciekawych miejsc jak Dom Żydów Górnośląskich, Oddział Odlewnictwa Artystycznego czy gliwicką palmiarnię. Niewątpliwie jedną z największych atrakcji była wizyta w kopalni Guido. Dowiedzieliśmy się tam co nieco o pracy górników, używanych przez nich sprzętów oraz dziejach kopalni. Nie obyło się również bez przejażdżki wagonikami na głębokości 300 metrów pod powierzchnią Ziemi.
Oczywiście nie zabrakło czasu na planszówki, śpiewanki, gry i długie rozmowy. Ostatniego dnia wybraliśmy się nawet do kina na najnowszy film o Asteriksie i Obeliksie. Jak co roku, odbyła się również gra miejska, podczas której mogliśmy się poczuć prawdziwymi górnikami w czasie zbierania surowców.
Kiedyś niestety trzeba się pożegnać, a my zrobiliśmy to najpiękniej, jak się tylko da, czyli na świeczkowisku. Organizatorzy podsumowali  całe warsztaty, rozdano nagrody za sesję referatową i grę terenową oraz podziękowano całej kadrze za trud włożony w organizację warsztatów. Kolejnego poranka wszyscy ruszyli w drogę powrotną z pięknymi wspomnieniami, które na pewno zostaną w nas na długi czas.
Zwycięzcy sesji referatowej wraz z przewodniczącymi komisji. Zdjęcie: Dominik Sulik
Uczestnicy warsztatów w budynku Politechniki Śląskiej. Zdjęcie: Paulina Kudzia
Zdjęcie: Paulina Kudzi
https://astronet.pl/wydarzenia/almukantarat/relacja-z-zimowych-warsztatow-naukowych-2023-w-gliwicach/

Relacja z Zimowych Warsztatów Naukowych 2023 w Gliwicach.jpg

Relacja z Zimowych Warsztatów Naukowych 2023 w Gliwicach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny pył przynosi życie na Ziemię
Autor: admin (2023-03-26 )
Profesor Tomonori Totani z Uniwersytetu Tokijskiego proponuje zbieranie kosmicznego pyłu i poszukiwanie śladów życia przywiezionego z odległych światów. Naukowiec uważa, że takie obce „ziarna życia” można zbierać zarówno na Ziemi, jak i w kosmosie, nawet przy obecnym poziomie techniki.
Panspermia, hipoteza, według której życie zostało sprowadzone na Ziemię z kosmosu, do niedawna wydawała się pseudonaukowa. Ale dzisiaj coraz więcej naukowców jest skłonnych wierzyć, że życie na naszej planecie powstało w ten sposób. Po zderzeniach ciał niebieskich, takich jak asteroidy, duża ilość materii jest wyrzucana w przestrzeń kosmiczną. Substancja ta może podróżować na duże odległości przez bardzo długi czas. Teoretycznie substancja ta może zawierać elementy życia ze świata gospodarza, takie jak skamieliny drobnoustrojów. Taki materiał może zostać odkryty również przez ludzi w niedalekiej przyszłości lub nawet teraz.
 
Profesor Tomonori Totani z Uniwersytetu Tokijskiego proponuje zbieranie kosmicznego pyłu i poszukiwanie śladów życia przywiezionego z odległych światów.
„Proponuję zbadać dobrze zachowane ziarna zrzucone z innych światów w poszukiwaniu śladów życia” — mówi Totani. „Szukanie życia poza naszym Układem Słonecznym zwykle oznacza szukanie oznak komunikacji, które wskazują na inteligentne życie. Albo poszukiwanie biomarkerów w atmosferach egzoplanet. Ale jeśli w cząsteczkach kosmicznego pyłu są ślady życia, możemy być pewni, że życie poza Ziemią prawie istnieje.
Główną ideą Totaniego jest to, że zderzenia asteroid mogą wyrzucać duże ilości materii w kosmos. Istnieje prawdopodobieństwo, że w tym materiale mogą znajdować się martwe lub skamieniałe mikroorganizmy. Fragmenty pozostawione po zderzeniu będą znacznie różnić się rozmiarem i będą zachowywać się inaczej w przestrzeni. Niektóre duże kawałki mogą spaść z powrotem na planety lub wejść na stałe orbity wokół planet lub gwiazd. Ale ziarna tak małe jak 1 mikrometr (jedna tysięczna milimetra) mogą zawierać próbki organizmów jednokomórkowych i mogą opuścić ich układ gwiezdny. I w sprzyjających okolicznościach dostać się do naszego Układu Słonecznego lub nawet na Ziemię.
Według jego szacunków około 100 000 tych ziaren spada na Ziemię każdego roku. Oczywiście te szacunki są nadal niedokładne, ale mamy już metody, aby je poprawić. Być może takie ziarna istnieją już na Ziemi. Być może jest ich nawet wiele. I możemy je znaleźć na przykład w lodach Antarktydy.
Kosmiczny pył w tych miejscach można stosunkowo łatwo wydobyć. Ale odróżnienie materiału odległych układów gwiezdnych od materiału naszego Układu Słonecznego jest dość trudne. Ale poszukiwania można przeprowadzić bezpośrednio w kosmosie, a istnieją już misje, które zbierają pył w próżni przy użyciu ultralekkich materiałów zwanych aerożelami. W ten sposób misja Stardust zebrała pył komety.
Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/kosmiczny-pyl-przynosi-zycie-na-ziemie

Kosmiczny pył przynosi życie na Ziemię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda NASA poleci na Tytana. Wiropłat Dragonfly wygląda jak zwykły dron

2023-03-26. Robert Bernatowicz
Na celowniku NASA znalazł się Tytan - jeden z księżyców Saturna. W ramach misji Dragonfly na jego powierzchni wyląduje sonda bardzo przypominająca popularne drony. Dzięki gęstej atmosferze i małej grawitacji Tytan idealnie nadaje się do latania nad nim bezzałogowcem. Naukowcy mają nadzieję, że na Tytanie odkryją tajemnicę życia na Ziemi.

To będzie jedna z najbardziej niezwykłych misji badawczych NASA w historii. W 2027 roku w kosmos wystartuje rakieta w ramach projektu Dragonfly. Na pokładzie będzie miała niezwykły pojazd nazwany skrótem DraMS (Dragonfly Mass Spectrometer), który do złudzenia przypomina popularne drony. Jego zadaniem będzie badania powierzchni jednego z najbardziej tajemniczych obiektów w naszym Układzie Słonecznym, czyli Tytana.

To największy księżyc Saturna i jedyny w Układzie Słonecznym, który ma gęstą atmosferę. Według naukowców zachodzą w niej skomplikowane zjawiska pogodowe. Temperatura powierzchni Tytana wynosi ok. −179,2 °C. Do Tytana dociera zaledwie 1% światła słonecznego, które otrzymuje Ziemia (90% światła jest pochłaniane przez gęstą atmosferę. Tytan również jedyne ciało poza Ziemią, na którym odkryto jeziora ciekłego metanu. Trudno się dziwić, że po raz kolejny zainteresowała się nim NASA.

Nie łazik, a dron
Po raz pierwszy NASA zdecydowała się opracować sondą, która zamiast kół będzie wyposażona w płozy. Dzięki gęstej atmosferze Tytana będzie mogła latać nad jego powierzchnią i pokonywać dystans nawet 200 km. Po wylądowaniu za pomocą wysuwanych ramion będzie w stanie pobrać próbki gruntu, a następnie zbadać ich skład.
NASA udostępniła grafikę pokazującą, jak będzie wyglądać DraMS (Dragonfly Mass Spectrometer). To bezzałogowiec o konstrukcji wiropłata z ośmioma wirnikami. Z wyglądu bardzo przypomina typowego drona, którego możemy kupić w sklepie internetowym.
W poszukiwaniu początków życia
Naukowcy mają nadzieję, że natrafią na ślad związków organicznych, które mogą być na powierzchni Tytana. Na pokładzie sondy DraMS będzie znajdował się spektrometr masowy, który będzie w stanie analizować składniki próbek gruntu Tytana.
DraMS ma na celu zbadanie związków organicznych, które mogą być obecne na Tytanie. Cząsteczki organiczne zawierają węgiel i są wykorzystywane przez wszystkie znane formy życia. Być może w ten sposób zrozumiemy, jak pojawiło się życie na Ziemi
dr Melissa Trainer z NASA Goddard Space Flight Center

 Start sondy jest planowany na rok 2027, a lądowanie na Tytanie na 2034. Dragonfly rozpocznie swoją misję w regionie, w którym w 2005 roku wylądowała sonda Huygens. Głównym celem misji jest krater uderzeniowy Selk, w którym znaleziono dowody na obecność wody w stanie ciekłym oraz związków organicznych. Dron powinien przetrwać na Tytanie około 2,5 ziemskiego roku.

 Tytan (5150 kilometrów średnicy) jest największym księżycem Saturna, z gęstą azotową atmosferą /East News

The Final Images From Titan, Saturn's Largest Moon
https://www.youtube.com/watch?v=D38QPzYfFuA

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-sonda-nasa-poleci-na-tytana-wiroplat-dragonfly-wyglada-jak-z,nId,6666645

Sonda NASA poleci na Tytana. Wiropłat Dragonfly wygląda jak zwykły dron.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto układ podwójny z białym karłem palącym hel
2023-03-26.
W prestiżowym czasopiśmie „Nature” opisano odkrycie nietypowego systemu złożonego z dwóch gwiazd, który może kiedyś wybuchnąć jako supernowa. Wśród autorów znajduje się polski astronom, prof. Andrzej Udalski z Obserwatorium Astronomicznego UW.
Białe karły mogą wybuchać jako supernowe, gdy ich masa przekroczy 1,4 masy Słońca. Tego rodzaju supernowe zwane są przez astronomów supernowymi typu Ia i są bardzo istotne np. dla mierzenia dalekich odległości w kosmosie oraz tempa rozszerzana się Wszechświata. Dokładne mechanizmy zwiększania masy białego karła nie są jeszcze do końca poznane.
Gdy mamy do czynienia z układem dwóch gwiazd, w którym materia z towarzyszki spływa w stronę białego karła, zwykle jest to wodór. Jednak w przypadku opisywanego odkrycia spływającą materią jest hel.
Zbadany system nosi oznaczenie [HP99] 159 i był odkryty w latach 90. przez rentgenowskiego satelitę ROSAT. Obiekt znajduje się w Wielkim Obłoku Magellana, galaktyce sąsiadującej z naszą. Niedawne obserwacje przy pomocy satelity eROSITA pozwoliły na zidentyfikowanie optycznego odpowiednika dla źródła rentgenowskiego.
Obiekt był obserwowany też przez polski projekt OGLE przez ponad dekadę. Na podstawie obserwacji ustalono, iż jasność zmienia się z okresem 2,327 dnia – taki jest okres orbitalny układu podwójnego. Natomiast widmo w wysokiej rozdzielczości uzyskane teleskopem SALT, w którym nasz kraj ma istotny udział, pokazuje obecność dysku akrecyjnego w tym systemie. Materia z drugiej gwiazdy spływa w stronę białego karła i tworzy wokół niego dysk. Okazało się, że w widmie dominują linie helu z dysku akrecyjnego, a brakuje linii wodoru.
Teoria proponująca istnienie białych karłów spalających na swojej powierzchni hel pochodzący od drugiego składnika układu podwójnego, istnieje od ponad 30 lat. Nie było jednak obserwacji potwierdzających występowanie takich systemów i [HP99] 159 jest pierwszym znanym przypadkiem.
Potwierdza to wspomnianą teorię, jednak tempo przepływu materii w układzie jest zdecydowanie niższe niż byłoby to potrzebne do tego, aby spokojnie spalać hel. Obserwacje rentgenowskie z różnych satelitów wskazują niewielką zmienność jasności systemu w tym zakresie. Wniosek stąd jest taki, że stabilne spalanie helu może obywać się przy dużo niższym tempie przepływu masy niż dotychczas sądzono. Stabilne spalanie spadającej materii helowej zwiększa w sposób ciągły masę białego karła i może doprowadzić, po przekroczeniu masy granicznej, a w konsekwencji do jego wybuchu jako supernowa.
Układy podwójne z białym karłem i gwiazdą helową mogą być źródłami niektórych supernowych typu Ia, a także mniej jasnych supernowych typu Iax.
Badania zostały przeprowadzone przez grupę naukowców kierowaną przez Max Planck Institute for Extraterrestrial Physics. Wśród autorów pracy jest prof. Andrzej Udalski z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.(PAP)
cza/ agt/
Układ podwójny z helowym dyskiem akrecyjnym i białym karłem, będący źródłem miękkiego promieniowania rentgenowskiego. Credit: schematics: F. Bodensteiner; background image: European Southern Observatory.

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C95848%2Codkryto-uklad-podwojny-z-bialym-karlem-palacym-hel.html

Odkryto układ podwójny z białym karłem palącym hel.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa księżyce Urana mogą mieć aktywne podpowierzchniowe oceany
2023-03-26. Ania Hansdorfer
Nowe badania wykazały, że dwa księżyce Urana mogą mieć aktywne oceany, które wyrzucają materię w kosmos. Odkrycie, że w układzie Urana może dziać się więcej, niż wcześniej sądzono, nastąpiło dzięki anomaliom w danych dotyczących promieniowania i pola magnetycznego z sondy Voyager 2, która minęła planetę prawie 40 lat temu w 1986 roku. Są także potwierdzeniem teorii, że jej pięć największych księżyców może mieć podpowierzchniowe oceany.
Obserwacje Voyagera 2 – do tej pory jedynej sondy, która odwiedziła system Urana – ukazały, że jeden lub dwa z jego 27 odkrytych księżyców emitują cząstki plazmy. Wykrycie to nastąpiło dzięki zauważeniu przez sondę „uwięzionych” energetycznych cząstek w momencie opuszczania lodowego olbrzyma. Mechanizm, za pomocą którego satelity Ariel i Miranda mogą to robić, jest jeszcze nieznany, ale istnieje jedna bardzo możliwa przyczyna: jeden lub dwa z nich mogą posiadać ciekły ocean pod zamrożoną powierzchnią. Podobne księżyce wyrzucające materię istnieją także wokół Neptuna oraz gazowych olbrzymów Jowisza i Saturna. W przypadku dwóch ostatnich, Europy Jowisza i Enceladusa Saturna, to badanie danych cząstek i pola magnetycznego dostarczyło pierwszych wskazówek, że są to „oceaniczne” księżyce.
Te odkrycia tylko wzmocniły chęć ponownego wysłania sondy w okolice Urana i Neptuna, aby zdobyć więcej informacji, co spowodowało sugestie misji na Urana jako następnej głównej misji planetarnej NASA. Nie będzie niestety gotowa do wystrzelenia aż do wczesnych lat 2030, więc w międzyczasie naukowcy będą zagłębiać się w stare dane zebrane dzięki instrumentowi LECP (Low-Energy Charged Particle) podczas przelotu sondy Voyager 2. Zespół musiał wyeliminować możliwość, że wykryta materia może być wynikiem lotu statku przez przypadkowy strumień plazmy z ogona magnetosfery Urana. W takim przypadku obiekt miałby szerszy rozkład cząstek niż ten zauważony przez Voyagera 2, co pozwoliło na wykluczenie tego wyjaśnienia niezwykłej cechy uzyskanych informacji. Następnie studiował podobne modele fizyczne za pomocą wiedzy o księżycowych oceanach zdobytej od momentu przelotu sondy obok Urana 37 lat temu, aby odtworzyć zebrane dane. To wskazało im, że ta cecha mogła pochodzić tylko z silnego i spójnego źródła cząstek ze specyficznym mechanizmem ich zasilania. Wykluczyli inne możliwe wyjaśnienia, dochodząc do teorii, że materia pochodzi z co najmniej jednego z księżyców Urana, a głównymi podejrzanymi są Ariel i Miranda. Zespół myśli, że cząstki zostały wystrzelone w formie pióropusza pary, podobnego do tego zauważonego na Enceladusie.
Kolejny prawdopodobny mechanizm to „rozpylanie”, gdzie wysokoenergetyczne cząstki zderzają się z powierzchnią satelity, powodując wyrzucanie innych cząstek w kosmos. Niezależnie od tego, która metoda wyrzucania działa w układzie Urana, mechanizm nadający tym cząstkom energię jest niemalże identyczny. Mianowicie jest to stały strumień płynących cząstek, tworzący fale elektromagnetyczne. Te fale przyspieszają niewielką część materii do energii wystarczająco dużej, aby mogła zostać wykryta przez instrument LECP. Ten proces utrzymywałby także cząstki uwięzione, a co za tym idzie ściśle ograniczone, tak jak zauważył Voyager 2. Konieczne jednak byłoby zebranie większej ilości danych z regionu dookoła Urana, zanim naukowcy mogliby ostatecznie ustalić, że cząstki pochodzą z podpowierzchniowych oceanów Ariel lub Mirandy.
Wyniki badań zespołu zostały zaprezentowane 16 marca na 54. corocznej Konferencji Nauk o Planetach i Księżycach (Lunar and Planetary Science Conference) i zostały zaakceptowane do publikacji w czasopiśmie Geophysical Research Letters.
Źródła:
•    Two moons of Uranus may have active subsurface oceans
26 marca 2023

Zdjęcie Urana wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble’a w roku 2000. Oprócz samej planety widoczne są cztery jej pierścienie oraz dziesięć z dwudziestu siedmiu księżyców. Źródło: NASA/JPL/STScI
https://astronet.pl/uklad-sloneczny/dwa-ksiezyce-urana-moga-miec-aktywne-podpowierzchniowe-oceany/

Dwa księżyce Urana mogą mieć aktywne podpowierzchniowe oceany.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Firma Rocket Lab wykonuje dwa loty rakiety Electron w marcu
2023-03-26.
Firma Rocket Lab rozpoczęła rok 2023 z udanymi startami swojej rakiety Electron zarówno z kosmodromu na wyspie Wallops w USA, jak i z prywatnego kosmodromu w Nowej Zelandii. W dwóch marcowych lotach wyniosła komercyjne satelity obserwacji Ziemi.

Drugi start Electrona z USA
Firma Rocket Lab zainaugurowała 2023 roku pierwszym startem z nowego stanowiska LC-2 na kosmodromie na wyspie Wallops. 16 marca wykonała stamtąd też swoją drugą tegoroczną misję orbitalną.
Rakieta Electron wzniosła się w powietrze o 23:38 czasu polskiego. W udanym locie dwustopniowej konstrukcji wyniesiono na niską orbitę okołoziemską parę satelitów amerykańskiej firmy Capella Space: Capella 9 i Capella 10. Capella buduje na orbicie sieć satelitów radarowej obserwacji, wyposażonych w radary syntetycznej apertury SAR. Pierwszy testowy satelita Capella 1 został wyniesiony w 2018 r. Od tego czasu udało się już umieścić 10 satelitów tego systemu (wliczając omawiany start).
Satelity Capella 9 i Capella 10 ważą po około 100 kg i są wyposażone w rozkładaną antenę o średnicy 3,5 m, która umożliwia obrazowanie naszej planety w paśmie radiowym X z rozdzielczością do 0,5 m/px. Obserwacje radarowe mają tę przewagę nad światłem widzialnym, że pozwalają rejestrować obrazy powierzchni Ziemi bez względu na pogodę i o każdej porze dnia i nocy. Firma Capella Space jest bezpośrednią konkurencją dla fińsko-polskiej spółki ICEYE, która jest obecnie dysponentem największej komercyjnej sieci małych satelitów SAR.

Powrót do Nowej Zelandii
Firma Rocket Lab wykonała też w marcu swój pierwszy w tym roku lot ze swojego prywatnego kosmodromu na przylądku Mahia w Nowej Zelandii. 24 marca rakieta Electron wystartowała z wyrzutni LC-1, a na orbitę po udanym locie wysłała dwa satelity BlackSky 18 i BlackSky 19 firmy BlackSky Global.
Firma BlackSky buduje dużą konstelację mikrosatelitów obserwacji Ziemi w paśmie światła widzialnego. Budowa sieci rozpoczęła się w 2018 r. Po tym starcie sieć składa się już z 16 z planowanych 60 urządzeń. Każdy ze statków BlackSky 2. Generacji ma masę około 56 kg i jest wyposażony w aperturę optyczną, umożliwiającą obserwację Ziemi z rozdzielczością do 1 m/px.

Podsumowanie
W 2023 roku do tej pory firma Rocket Lab wykonała 3 starty swojej rakiety Electron, a 35 od jej debiutu w 2017 roku. Firma w ostatnich latach testowała odzyskiwanie dolnego członu Electrona za pomocą wyłapywania go przez helikopter w powietrzu. W 2022 r. wykonano dwie takie próby – obie jednak były tylko częściowo udane. Ostatecznie oba stopnie trzeba było wyławiać z oceanu.
Udało się jednak wykonać kwalifikacyjne odpalenia silnika odrzutowego wyremontowanego po jednym z takich powrotów. W końcu firma Rocket Lab zdecydowała się zrezygnować z kolejnych prób użycia helikoptera, a skupić się na wodowaniu członów za pomocą spadochronu. Właśnie w misji z satelitami BlackSky wyposażono 1. człon w dodatkowo ochronę przeciw wodzie. Elementy z tego lotu mają być wyremontowane i przetestowane na potrzeby przyszłych prób odzysku.
 
 
Opracowanie: Rafał Grabiański
Na podstawie: Rocket Lab/NSF
 
Na zdjęciu: Rakieta Electron lecąca w misji z satelitami Capella Space z kosmodromu w Wallops w USA. Źródło: Rocket Lab
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/firma-rocket-lab-wykonuje-dwa-loty-rakiety-electron-w-marcu

Firma Rocket Lab wykonuje dwa loty rakiety Electron w marcu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drgania pierścieni Saturna mówią o wnętrzu planety
2023-03-26.
Jądro Saturna rozciąga się na 60% średnicy planety i waży 55 razy więcej niż Ziemia. Naukowcy zajrzeli do wnętrza planety obserwując drgania jej pierścieni.
Oscylacje pierścieni Saturna wynikają z interakcji z jądrem planety - to dlatego pozwoliły dokładniej zajrzeć w głąb gazowego olbrzyma. W przeszłości wszelkie dane dotyczące wnętrza takich planet pochodziły z pomiarów pola grawitacyjnego. Te mogą być jednak łatwo zakłócone, zapewniając jedynie ogólne informacje o wnętrzach planet takich jak Jowisz, Saturn, Uran czy Neptun. Porównując modele teoretyczne z obserwacjami, naukowcy rzucają nowe światło na wnętrze Saturna. Jego jądro jest znacznie większe i bardziej masywne niż dotychczas sądzono.
Dane dostarczone przez sondę Cassini w latach 2004 - 2017 pozwoliły na zbadanie Saturna. Naukowcy skupili się na obserwacji i analizie pierścienia C. Już wcześniej wiedziano, że we wnętrzu musi istnieć zagęszczenie masy. Brak odpowiednich danych nie pozwalał jednak odpowiedzieć na pytanie o jego rozmiar, masę i strukturę. Nowe badania sugerują, że we wnętrzu planety znajduje się skalisto-lodowe jądro wewnętrzne o masie 17 większej niż Ziemia. Otoczone jest warstwą złożoną z wodoru i helu.
Struktura jądra planety
Pomiary sejsmiczne wykazują, że poszczególne fazy najprawdopodobniej płynnie się przenikają i nie wykazują silnie warstwowego charakteru. Całkowita masa jądra wynosi 55 mas Ziemi. Wyniki analizy są zgodne z danymi dostarczonymi przez sondę Juno badającą Jowisza. To sugeruje, że największa planeta Układu Słonecznego może posiadać jądro o podobnym, rozproszonym charakterze co Saturn.
Nowe światło na formowanie się Układu Słonecznego
Badania sejsmologiczne Saturna i innych planet pozwalają na poznanie historii Układu Słonecznego. Formowanie się obiektów mogło zachodzić nieco inaczej niż dotychczas sądzono. Wcześniejsze modele zakładały, że najpierw dochodziło do formowania skalistego jądra. Jednak częściowe przenikanie się poszczególnych warstw sugeruje inny mechanizm powstawania. Przyciąganie gazów mogło zachodzić już na wcześniejszych etapach formowania się planet gazowych. Tłumaczy to brak wyraźnej struktury warstwowej i częściowe przenikanie się skał, lodu oraz gazów w jądrze planety.
Planety zewnętrznego Układu Słonecznego kryją jeszcze wiele tajemnic. Jako gazowe olbrzymy nie są przyjazne dla rozwoju i podtrzymania życia. Jednakże w systemach Jowisza i Saturna możemy znaleźć wodne światy. Księżyce takie jak Europa i Enceladus pod lodową powierzchnią posiadają najprawdopodobniej znacznych rozmiarów oceany. Będą celem przyszłych bezzałogowych misji kosmicznych, których zadaniem będzie poszukiwanie życia pozaziemskiego.
źródło: Nature
Zdjęcie Planety Saturn wykonane przez sondę Cassini. NASA/JPL/Space Science Institute
Artystyczny obraz sondy Cassini przecinającej płaszczyznę pierścieni Saturna. Źródło: NASA/JPL-Caltech
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/55950750/drgania-pierscieni-saturna-mowia-o-wnetrzu-planety

Drgania pierścieni Saturna mówią o wnętrzu planety.jpg

Drgania pierścieni Saturna mówią o wnętrzu planety2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Awaria NS-23: wyniki dochodzenia
2023-03-27. Krzysztof Kanawka
“Awaria termostrukturalna dyszy silnika”.
Firma Blue Origin poinformowała o wyniku badań okoliczności nieudanego lotu NS-23 rakiety New Shepard. Przyczyną była “awaria termostrukturalna dyszy silnika”.
Dwunastego września 2022 doszło do startu misji bezzałogowej NS-23 pojazdu New Shepard firmy Blue Origin. Lot zakończył się awarią rakiety nośnej oraz ucieczką kapsuły. Kapsuła z eksperymentami wylądowała na spadochronach.
Od września 2022 Blue Origin nie przeprowadził żadnego lotu rakiet New Shepard. W międzyczasie trwało dochodzenie, którego celem był ustalenie przyczyn tego nieudanego lotu. Firma poinformowała o wyniku dochodzenia w dniu 24 marca 2023.
Dysza zawiodła
Wyniki dochodzenia poznaliśmy 24 marca 2023. Blue Origin, dość enigmatycznie poinformował, że przyczyną nieudanego lotu była “awaria termostrukturalna dyszy silnika”. Za tym (dość enigmatycznym) pojęciem kryje się zmęczenie strukturalne dyszy silnika BE-3PM podczas lotu pod napędem. To zmęczenie nastąpiło wskutek wyższych temperatur w dyszy silnika, co w konsekwencji przekroczyło możliwości materiału dyszy.
Firma Blue Origin wprowadza obecnie zmiany w parametrach operacyjnych silnika oraz w projekcie komory spalania. Powinno to pozwolić na ograniczenie temperatur w dyszy silnika.
Przykład LOM
W terminologii sektora kosmicznego NS-23 to przykład “Loss of Mission” (LOM), czyli sytuacji, w której wskutek awarii dochodzi do przerwania misji. Przykładem LOM dla misji załogowej jest nieudany start Sojuza MS-10 z 11 października 2018. LOM to oczywiście mniej problematyczna sytuacja od “Loss of Crew” (LOC) dla misji załogowych, w których awaria prowadzi do zniszczenia pojazdu i śmieci uczestników lotu. Przykładem LOC są misje Sojuza 1, Sojuza 11, STS-51L czy STS-107.
(BO, PFA)
New Shepard Mission NS-23 Webcast
https://www.youtube.com/watch?v=SqAVWvOT-1c
Zapis lotu NS-23 (start od 1:20 nagrania) / Credits – Blue Origin

Animacja (wybrane klatki, bez równego odstępu czasu pomiędzy klatkami) awarii podczas lotu misji NS-23 / Credits – Blue Origin

https://kosmonauta.net/2023/03/awaria-ns-23-wyniki-dochodzenia/

Awaria NS-23 wyniki dochodzenia.jpg

Awaria NS-23 wyniki dochodzenia2.jpg

Awaria NS-23 wyniki dochodzenia3.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja szukania życia na Alfa Centauri

2023-03-27. Sandra Bielecka
Naukowcy z Uniwersytetu w Sydney we współpracy z EnduroSat zaplanowali nową misję mającą na celu poszukiwanie życia w najbliższym nam systemie gwiezdnym, Alfa Centauri.

Dzięki nowoczesnej technologii satelitarnej naukowcy chcą zbadać najbliższy nam układ Alfa Centauri. W porozumieniu z firmą EnduroSat bułgarskiego producenta lotniczego i wsparciu Breakthrough Initiatives opracowali plan misji, którą nazwali TOLIMAN.

Breakthrough Initiatives jest również koordynatorem misji, która w przyszłości ma na celu wysłanie sondy z lekkim żaglem przyśpieszanej laserowo do sąsiedniego układu słonecznego. Misja TOLIMAN, nazwana tak na cześć starożytnej arabskiej gwiazdy, ma na celu poszukiwanie planet w pobliżu dwóch gwiazd, wykazujących podobieństwo do naszego Słońca. Oznaczone są one w układzie jako Alfa Centauri  A i B i znajdują się około czterech lat świetlnych od Ziemi.

Alfa Centauri
To najbliższa naszemu układowi słonecznemu gwiazda wielokrotna w gwiazdozbiorze centaura. Jest ona trzecia pod względem jasności na nocnym niebie. Układ ten posiada najbliżej Ziemi położone gwiazdy, nie licząc Słońca, oraz najbliższą planetę pozasłoneczną.

Podstawę misji stanowi nowoczesny mikrosatelita, który dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych technologii, będzie mógł zobrazować nam sąsiedni układ. Mały, odpowiednio zaprojektowany teleskop, będzie w stanie prowadzić odczyty z niezwykłą precyzją. EnduroSat natomiast pracuje nad możliwymi sposobami dostarczenia małego satelity w przestrzeń.

Astronomowie odkryli tysiące egzoplanet poza naszym Układem Słonecznym, ale większość z nich znajduje się tysiące lat świetlnych stąd i poza naszym zasięgiem. Nowoczesna technologia satelitarna pozwoli nam zbadać nasze podwórko na niebie i być może położy podwaliny pod wizjonerskie przyszłe misje obejmujące przestrzenie międzygwiezdne aż do systemu Centauri.
wyjaśnił kierownik misji, profesor Peter Tuthill z Uniwersytetu w Sydney

Misja TOLIMAN jest pionierskim przedsięwzięciem. Naukowcy skupili się na tym, aby za wszelką cenę wykryć nadające się do zamieszkania planety, i zbadać je najlepiej jak na to pozwala dostępna technologia. Alpha Centauri jest kusząco blisko ziemi, co sprawia, że jest tak atrakcyjnym obiektem dla naukowców. Poznanie tego układu może przynieść wiele odpowiedzi na temat obecności życia we wszechświecie.

Każdą odkrytą przez nas egzoplanetę znajdującą się blisko Ziemi można śledzić za pomocą innych instrumentów, co daje doskonałe perspektywy odkrywania i analizowania atmosfer, składu chemicznego powierzchni, a nawet odcisków palców biosfery – wstępnych oznak życia.
wyjaśnia profesor Tuthill

Alfa Centauri to najbliższa naszemu układowi gwiazda wielokrotna /123RF/PICSEL

Układ Gwiazdozbioru Centaura /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-misja-szukania-zycia-na-alfa-centauri,nId,6675190

Misja szukania życia na Alfa Centauri.jpg

Misja szukania życia na Alfa Centauri2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA przedstawia epicką mapę dwóch nadchodzących zaćmień słońca

2023-03-27. Dawid Szafraniak
Zaćmienie słońca to wyjątkowe wydarzenie, które często możemy popsuć sobie brakiem odpowiedniego przygotowania. O ile na warunki atmosferyczne nie mamy wpływu, to z właściwą mapą możemy śmiało podejść do obserwowania wyjątkowego zjawiska. NASA przygotowała specjalną mapę, dzięki której wszyscy chętni będą gotowi!

Mapa zaćmienia słońca
Chcąc przygotować zainteresowanych na zaćmienia słońca w USA, Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej przygotowała wyjątkową mapę szczegółowo opisującą przebieg dwóch zjawisk mających mieć miejsce w 2023 i 2024 roku w Stanach Zjednoczonych. Dwie ścieżki prezentują czas, miejsce oraz fazy spodziewanych zaćmień.
Jak widać, dwie ścieżki przebiegają przez ogromne połacie terenu tego i tak sporego państwa, na dodatek biegną przez z grubsza dwie przeciwległe części, a do wzajemnego pokrycia dochodzi dopiero na południu, nieopodal granicy z Meksykiem i na zachód od Houston.

Dwa zaćmienia słońca - jedno jeszcze w tym roku!
Pierwsze zaćmienie słońca, którego dotyczy mapa przygotowana przez NASA, będzie mieć miejsce w USA 14 października 2023 roku. Będzie to tzw. obrączkowe zaćmienie słońca, czyli oczom obserwujących ukaże się idealny pierścień słoneczny. Środek gwiazdy zostanie zasłonięta czarną powierzchnią księżyca. Dzieje się tak dlatego, że wówczas wierzchołek cienia księżycowego wypada ponad powierzchnię naszej planety.

To zaćmienie będzie widoczne na zachodniej półkuli, więc zainteresowani powinni wybrać się do jednego z amerykańskich kontynentów. Można, co oczywiste, posiłkować się przygotowaną mapą, która wskazuje, gdzie i kiedy najlepiej obserwować zaćmienie w danej fazie.
Drugie w kolejności to całkowite zaćmienie słońca. To zjawisko będzie możliwe do zaobserwowania już 8 kwietnia 2024 roku i przemierzy Amerykę Północną. Całkowite zaćmienie rozpoczyna się I fazą, czyli zaćmieniem częściowym, gdy Księżyc wchodzi w pole słońca i zaczyna je zakrywać, aż dojdzie do II fazy - całkowitego pokrycia.
Wówczas promienie są blokowane, a z ziemskiej perspektywy możemy obserwować zjawisko przypominające wschód lub zachód, gdy robi się po prostu ciemniej.

Zaćmienia słońca w Polsce
Chociaż mapa przygotowana przez NASA dotyczy Stanów Zjednoczonych, to zjawiska będzie można zobaczyć również w Polsce - choć nie będzie to równie spektakularne. Poza tym, w naszym kraju zaobserwować będzie można również hybrydowe zaćmienie słońca, które przewiduje się na 10 kwietnia 2023 roku.
Fani takich zjawisk w naszym kraju, którzy niekoniecznie chcą wybierać się za granicę, muszą jednak trochę poczekać. Najciekawsze zaćmienia możliwe do zobaczenia z Polski będą mieć miejsce za kilka lat - na przykład 29 marca 2025 roku, kiedy to możliwe do zaobserwowania będzie zaćmienie częściowe.

Mapa zaćmienia słońca przygotowana przez NASA. /123RF/PICSEL

Mapa zaćmień słońca w USA na 2023 i 2024 rok. / NASA /NASA

Obrączkowe zaćmienie słońca. / NASA /NASA

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-nasa-przedstawia-epicka-mape-dwoch-nadchodzacych-zacmien-slo,nId,6668593

NASA przedstawia epicką mapę dwóch nadchodzących zaćmień słońca.jpg

NASA przedstawia epicką mapę dwóch nadchodzących zaćmień słońca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryli białego karła spalającego hel
2023-03-27.
Po raz pierwszy astronomowie dokonali bezpośredniej obserwacji i pomiaru spektralnego białego karła wykorzystującego wyłącznie hel do podtrzymania reakcji jądrowych. Obiekt wchodzi w skład układu podwójnego.
Obiekty emitujące tak zwane miękkie, niskoenergetyczne promieniowanie rentgenowskie zostały po raz pierwszy zaobserwowane około 30 lat temu. Odkrycia dokonał kosmiczny teleskop rentgenowski ROSAT. Astronomowie podejrzewali, że źródłem miękkiego promieniowania rentgenowskiego mogą być podwójne układy gwiazd. W układzie takim, biały karzeł, czyli niejako pozostałość po gwieździe podobnej do Słońca, przyciąga materię od gwiazdy towarzyszącej. W konsekwencji biały karzeł stopniowo zwiększa masę i pozyskuję energię z fuzji helu odebranego drugiej gwieździe, emitując przy tym miękkie promieniowanie rentgenowskie. Po wielu latach poszukiwań astronomowie znaleźli układ podwójny, który jest intensywnym źródłem miękkich promieni rentgenowskich, a analiza emitowanego światła wykazała, że dochodzi w nim do fuzji helu, a wodór jest nieobecny.

Zespół naukowców z Max Planck Institute for Extraterrestrial Physics (MPE) w Garching i University of Bonn odkrył podwójny układ gwiazd będący źródłem miękkiego promieniowania rentgenowskiego. W skład pary wchodzi gwiazda o masie zbliżonej do masy Słońca oraz biały karzeł. Źródło promieniowania [HP99] 159 było obserwowane już od wczesnych lat 90. XX wieku przez teleskopy kosmiczne ROSAT, XMM-Newton oraz eROSITA. Astronomowie powiązali źródło emisji rentgenowskiej z podwójnym układem gwiazd zlokalizowanym w Wielkim Obłoku Magellana – galaktyce satelitarnej Drogi Mlecznej. Wykonano pomiar średnicy, który pozostaje w zgodzie z charakterystyką białych karłów. Analiza światła obiektu wykazała, że pozyskuje energię z fuzji jąder helu, a nie wodoru jak większość gwiazd. Zmierzona jasność sugeruje, że masa białego karła rośnie wolniej niż wcześniej sądzono, co może pomóc w zrozumieniu obserwowanych supernowych. Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie ,,Nature”.

Supernowe typu Ia są wskaźnikami odległości kosmicznej i głównym źródłem żelaza we Wszechświecie, ale ścieżki ich powstawania są nadal przedmiotem dyskusji. Zaobserwowano kilkadziesiąt miękkich źródeł promieniowania rentgenowskiego, w których biały karzeł gromadzi bogatą w wodór materię z gwiazdy towarzyszącej. W wyniku wybuchu supernowej wodór z gwiazdy dawcy miałby zostać usunięty. Scenariusz taki był przewidywany od około 30 lat i dopiero najnowsze badanie umożliwiło zweryfikowanie teorii. Analiza widma, czyli światła, emitowanego przez gwiazdy, wykazała całkowitą dominację widma helu. Wodór nie jest obecny. W układzie [HP99] 159 w przeszłości najprawdopodobniej doszło już do wybuchu supernowej typu Ia, którego energia odrzuciła wodór gwiazdy towarzyszącej w przestrzeń kosmiczną. Biały karzeł wykazuje niższe tempo fuzji helu niż przewidywano. Astronomowie tłumaczą to zjawisko szybkim tempem rotacji gwiazdy, które stabilizuje przyciągnięty hel i fuzję.
Supernowe typu Ia jako narzędzie do pomiaru odległości
W układzie podwójnym gwiazd, w którym jednym ze składników jest biały karzeł, może dochodzić do okresowych wybuchów. Biały karzeł to mała, gęsta i gorąca gwiazda. Powstaje na skutek odrzucenia zewnętrznych warstw umierającej gwiazdy. Drugą gwiazdą układu jest zazwyczaj czerwony olbrzym, gwiazda u kresu życia. Kiedy część materii czerwonego olbrzyma zostaje przyciągnięta przez białego karła, dochodzi do gwałtownych reakcji termojądrowych. Wybuchy supernowych typu 1a należą do najjaśniejszych wydarzeń we Wszechświecie. Blask potrafi być dużo większy niż jasność całej galaktyki. Odległość do supernowej typu 1a określamy porównując jasność do sposobu w jaki zmienia się ona w czasie.
źródło: "Phys.org" "Nature"
Artystyczna wizja układu podwójnego z białym karłem. Fot. NASA/CXC/M.Weiss
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/68772459/odkryli-bialego-karla-spalajacego-hel

Odkryli białego karła spalającego hel.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,Cel: Pluton'' w czwartek (30 marca) o godz. 20:00
2023-03-27.
W tym filmie widzowie dołączają do zespołu New Horizons, aby wraz z nim zbadać pasjonujące odkrycia i zdjęcia z Plutona oraz obrzeży naszego Układu Słonecznego i odkrywają świat, jakiego jeszcze nie widzieli! ,,Cel: Pluton'' 30 marca o godz. 20:00 w TVP Nauka.
TVP NAUKA
,,Cel: Pluton'' w czwartek (30 marca) o godz. 20:00 w TVP Nauka

https://nauka.tvp.pl/68715507/cel-pluton-w-czwartek-30-marca-o-godz-2000

Cel Plutonw czwartek (30 marca) o godz. 20.00.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darmowe webinary z przedsiębiorstwami z branży kosmicznej
2023-03-27.
Włącz, posłuchaj, aplikuj o pracę! Ciekawe webinary z udziałem przedstawicieli różnych przedsiębiorstw z branży kosmicznej odbywają się w czwartki w godzinach 19-20 w marcu i kwietniu 2023 r.
Polski przemysł kosmiczny rozwija się ostatnimi czasy intensywnie. W najbliższych tygodniach kosmiczne firmy z Polski opowiedzą nam więcej o swojej działalności. Partnerzy webinarów to 14 studenckich organizacji z całej Polski, które są związane z technologiami kosmicznymi. Spotkania te są polecane zarówno dla osób dopiero wchodzących na rynek pracy, jak wszystkich i tych, którzy chcieliby się przebranżowić i dołączyć do polskiej (i nie tylko) branży kosmicznej.
 
Wśród zaproszonych prelegentów znalazły się: Creotech Instruments S.A., SpaceForest, Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, PIAP Space, Łukasiewicz - ILOT, KP Labs, POLSA Polska Agencja Kosmiczna | Polish Space Agency. W najbliższy czwartek, 30 marca, gościem webinaru będzie firma PIAP Space.
 
 
Czytaj więcej:
•    Rejestracja na bezpłatny webinar
 
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Źródło: JoinTheSpace
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/darmowe-webinary-z-przedsiebiorstwami-z-branzy-kosmicznej

Darmowe webinary z przedsiębiorstwami z branży kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japonia: zakaz przyjmowania naukowców z Rosji i Chin
2023-03-27.
Instytut badawczy japońskiej agencji kosmicznej JAXA zakazał przyjmowania naukowców z Rosji i Chin, by chronić wrażliwe dane, które mogłyby być wykorzystane w celach wojskowych – podała w piątek (tj. 24 lutego br.) agencja Kyodo, powołując się na anonimowe źródło.
Według tego źródła zakaz znalazł się wśród nowych reguł dotyczących przyjmowania badaczy i studentów z zagranicy, wprowadzonych przez Instytut Nauk o Przestrzeni Kosmicznej i Aeronautyki (ISAS) we wrześniu ubiegłego roku. JAXA odmówiła komentarza. Nowe wytyczne to element działań mających na celu uniemożliwienie zagranicznym agencjom opracowującym broń masowego rażenia dostępu do technologii wykorzystywanych w satelitach i rakietach – podała Kyodo.
Japonia, ważny sojusznik USA w Azji, jednoznacznie potępiła rosyjską inwazję na Ukrainę i przyłączyła się do wielu zachodnich sankcji, co przyczyniło się do znacznego pogorszenia się relacji Tokio z Moskwą. Japonia ostrzegała też, wspólnie z NATO, przed coraz większym zbliżeniem Rosji z Chinami w sferze wojskowej. Pracy w ISAS nie mogą podejmować również obywatele takich krajów jak Korea Północna, Iran, Irak i Białoruś.
Wobec Chin, Indii i krajów Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) przewidziano wyjątki. Wybitni badacze i studenci z tych państw mogą się w ISAS angażować w prace naukowe za zgodą szefa Instytutu, ale nie mają dostępu do prac działu inżynierii. Obywatele takich państw, jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Niemcy, mogą aplikować we wszystkich dziedzinach badań. W innej grupie jest Korea Południowa, Turcja i RPA, których obywatele nie mogą zasadniczo być przyjmowani do działu inżynierii – podała agencja Kyodo. Według źródła nowe wytyczne nie wpływają na osoby, które zostały przyjęte do Instytutu przed ich wprowadzeniem.
Rosja i Chiny współpracują przy kilku projektach kosmicznych już od jakiegoś czasu. Jednym z przykładów jest informacja podana przez Roskosmos dotycząca podpisania umowy z Chińską Narodową Administracją Kosmiczną dotyczącą współpracy w zakresie działalności kosmicznej na lata 2023-2027. Ma ona na celu m.in. stworzenie lunarnej stacji badawczej oraz kooperację przy innych projektach, w tym uzupełnianie globalnych systemów nawigacji satelitarnej Glonass i BeiDou.
Warto również wspomnieć o planach sektora kosmicznego wspomnianej już Białorusi. Na początku 2023 r. informowaliśmy na łamach naszego portalu o projekcie rosyjsko-białoruskiego satelity (RBKA) do teledetekcji Ziemi, który ma zostać wystrzelony w 2028 r., natomiast celem władz jest przyspieszenie realizacji projektu. Podkreślono przy okazji, że jest to niezwykle ważne przedsięwzięcie dla obu krajów, które zwiększy możliwości pozyskiwania danych rozpoznania satelitarnego o wysokiej rozdzielczości.
Satelita ma być wykorzystywany nie tylko w interesie Rosji i Białorusi, ale również, aby oferować obrazowania na sprzedaż dla międzynarodowych podmiotów, lecz w obecnej sytuacji mogą to być jedynie takie kraje jak np. Iran, Korea Północna czy Chiny.
Opisane powyżej projekty to tylko przykłady wielostronnej współpracy pomiędzy państwami. Realizacja planów i pozyskanie nowych technologii, które mogą zostać wykorzystane w konfliktach zbrojnych zdecydowanie negatywnie wpłyną na stabilność regionów. Wymusi to również zwiększone zaangażowanie Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników w celu sprostaniu narastającemu wyzwaniu.

Fot. mil.ru

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/japonia-zakaz-przyjmowania-naukowcow-z-rosji-i-chin

Japonia zakaz przyjmowania naukowców z Rosji i Chin.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indyjska rakieta wyniosła kolejną partię satelitów OneWeb
2023-03-27. Wojciech Kaczanowski
W niedzielę czasu polskiego indyjski Launch Vehicle Mark-3 (LVM3) wyniósł na niską orbitę okołoziemską (LEO) kolejną partię 36 satelitów komunikacyjnych OneWeb. Misja była drugim startem indyjskiej rakiety nośnej w ramach rozwoju konstelacji indyjsko-brytyjskiej spółki, ze względu na potrzebę zastąpienia rosyjskich systemów Sojuz, stacjonujących w europejskim kosmodromie Kourou w Gujanie Francuskiej. Po nałożeniu sankcji na Rosję, państwo to utraciło dostęp do swojej technologii, a firma rozpoczęła poszukiwania nowego partnera biznesowego.
W niedzielę, 26 marca br. o godzinie 5:30 czasu polskiego z Centrum Kosmicznego Satish Dhawan, położonego na wyspie Sriharikota w południowo-wschodnich Indiach, system Launch Vehicle Mark-3 (LVM3) wyniósł na niską orbitę okołoziemską (LEO) kolejną partię 36 satelitów komunikacyjnych brytyjsko-indyjskiej firmy OneWeb. Niedzielna misja była drugim wyniesieniem owej technologii przy użyciu indyjskiej rakiety, rozwijając przy tym konstelację satelitów do 618 satelitów. Łącznie planowane jest zgrupowanie 648 urządzeń.
System satelitarny firmy OneWeb obsługuje transmisję sygnału szerokopasmowego Internetu na lądzie, morzu i w powietrzu, zapewniając w założeniu szybką łączność o niskich opóźnieniach. Według informacji podanych przez producenta projekt konstelacji OneWeb wymaga 588 satelitów do globalnego zasięgu, a dodatkowe satelity są planowane w celu zapewnienia odporności i redundancji. Każda z jednostek dysponuje masą ok. 150 kg i jest zasilany za pomocą paneli słonecznych. Za napęd służy elektryczny silnik jonowy.
W przeszłości omawiane satelity telekomunikacyjne OneWeb były wynoszone na niską orbitę okołoziemską przy pomocy rosyjskich systemów nośnych Sojuz startujących z europejskiego kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej. Pierwsza misja dostarczenia urządzeń miała miejsce w 2019 r., kiedy rakieta nośna Sojuz ST-B wyniosła sześć jednostek satelitarnych.
Sytuacja zmieniła się jednak po inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę w lutym 2022 r., a następnie sankcji nałożonych na rosyjski przemysł kosmiczny przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską, które spowodowały wycofanie się rosyjskich specjalistów z kosmodromu i ograniczenie dostępu do rosyjskich systemów nośnych w Gujanie Francuskiej. Spółka OneWeb rozpoczęła następnie poszukiwania nowych dostawców, które zakończyły się podpisaniem umowy z indyjską spółką New Space India, komercyjnym odziałem Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych (ISRO). Celem porozumienia było zagwarantowanie dostaw na orbitę kolejnych satelitów.
Oprócz New Space India, brytyjskie przedsiębiorstwo korzysta również z usług wynoszenia satelitów od SpaceX. Firma Elona Muska stanowi konkurencję dla producenta omawianych satelitów, natomiast była pierwszym podmiotem, z którym OneWeb podpisało umowę po nałożeniu sankcji na Federację Rosyjską. Ostatnia misja SpaceX z brytyjskimi satelitami miała miejsce 9 marca br., kiedy system nośny Falcon 9 dostarczył na orbitę 40 jednostek satelitarnych.
Na koniec warto przyjrzeć się indyjskiemu systemowi nośnemu, który został użyty podczas niedzielnej misji. Launch Vehicle Mark-3 (LVM3), znany również jako GSLV MK III (Geosynchronous Satellite Launch Vehicle), to trzystopniowa rakieta z dwoma boosterami na paliwo stałe o wysokości 43,5 m, zdolna do wynoszenia na geostacjonarną orbitę transferową ładunku użytecznego do 4 t. Jeśli chodzi natomiast o LEO, indyjski system może wynieść do 8 t. Według dostępnych informacji LVM3 ma być w przyszłości ulepszana w celu przystosowania pojazdu do lotów załogowych kapsuły Gaganyaan w najbliższych latach.
Fot. OneWeb
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/indyjska-rakieta-wyniosla-kolejna-partie-satelitow-oneweb

Indyjska rakieta wyniosła kolejną partię satelitów OneWeb.jpg

Indyjska rakieta wyniosła kolejną partię satelitów OneWeb2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ważka NASA coraz bliżej lotu na Tytana. Dragonfly przeszedł ważny test

2023-03-27. Robert Bernatowicz
Wiropłat Dragonfly będzie latał nad powierzchnią Tytana, jednego z księżyców Saturna. Przeszedł właśnie kolejny, trudny test w laboratorium w Maryland. Wiropłat udowodnił, że potrafi latać w pełni autonomicznie. Naukowcy są zachwyceni.

To jedna z tych misji NASA, które najbardziej poruszają wyobraźnię miłośników misji kosmicznych. Na księżyc Saturna Tytan zostanie wysyłany niezwykły pojazd wyposażony w wirniki. Dzięki temu będzie latał nad jego powierzchnią niczym ziemski dron. To możliwe dzięki temu, że atmosfera Tytana jest na tyle gęsta, że dzięki wirnikom Dragonfly będzie mógł uzyskać siłę nośną i unosić się nad powierzchnią tego księżyca Saturna.
Nad konstrukcją kosmicznego drona Dragonfly pracuje laboratorium Johns Hopkins w Laurel w stanie Maryland. Naukowcy z NASA triumfalnie ogłosili kolejną, dobrą wiadomość - kilka dni temu Dragonfly przeszedł kolejny, ważny test.

Zespół Dragonfly zrobił właśnie kolejny, ogromny krok naprzód. Ta misja będzie naszym największym projektem kosmicznym, wymaga wspólnej pracy wielu wyjątkowo utalentowanych osób
Jason Kalirai, dyrektor obszaru misji APL w Civil Space

Dragonfly będzie wyjątkową misją kosmiczną. Lądownik z wirnikami będzie mógł poruszać się w różnych kierunkach i prowadzić badania Tytana w wielu miejscach powierzchni tego księżyca. Lądownik jest wyposażony w wiele instrumentów naukowych, takich jak spektrometr masowy, który pozwoli na analizę składu chemicznego i mineralnego powierzchni Tytana.

Dragonfly będzie zdolny do wykonywania pomiarów stanowisk odległych od siebie o dziesiątki kilometrów. To znacznie więcej, niż dotychczasowe lądowniki czy łaziki NASA. Pierwsze miejsce lądowania Dragonfly na Tytanie ma przypominać piaszczyste wydmy, które spotyka się także na Ziemi.
Dragonfly ma przetrwać około 2,5 ziemskiego roku na Tytanie. Maksymalny zasięg jego lotów nad Tytanem to około 200 km. Dragonfly będzie dużym pojazdem - wielkością porównywalnym z łazikiem Curiosity, który obecnie porusza się po powierzchni Czerwonej Planety.

Start sondy jest planowany na rok 2027, a lądowanie na Tytanie na 2034. Dragonfly rozpocznie swoją misję w regionie, w którym w 2005 roku wylądował łazik Huygens Europejskiej Agencji Kosmicznej. Głównym celem misji ma być krater uderzeniowy Selk, w którym znaleziono dowody na obecność wody w stanie ciekłym oraz związków organicznych.

Dragonfly to lądownik przeznaczony do badania Tytana. Dzięki wirnikom i gęstej atmosferze księżyca Saturna będzie mógł przelecieć nawet 200 kilometrów. /East News

Destination: Titan
https://www.youtube.com/watch?v=pVXSfQfvYFw

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-wazka-nasa-coraz-blizej-lotu-na-tytana-dragonfly-przeszedl-w,nId,6680973

Ważka NASA coraz bliżej lotu na Tytana. Dragonfly przeszedł ważny test.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaobserwowano jak powstał jeden z najpotężniejszych magnesów we Wszechświecie
Autor: admin (27 Marzec, 2023)
Astronomowie odkryli niewiarygodnie jasne zderzenie gwiazd neutronowych. Nagła jasność błysku wymagała wyjaśnienia. Porównując fakty, eksperci doszli do wniosku, że w tym kataklizmie narodził się magnetar. Te rzadkie obiekty są najpotężniejszymi magnesami we wszechświecie.
Naukowcy po raz pierwszy zaobserwowali, jak taki magnetyczny twór powstaje w zderzeniu gwiazd neutronowych. Odkrycie opisano w artykule naukowym przyjętym do publikacji w Astrophysical Journal.
Zderzenia gwiazd neutronowych to jedne z najbardziej imponujących kataklizmów we wszechświecie. W ciągu kilku sekund uwalniają więcej energii, niż nasze Słońce wytworzy przez całe swoje długie życie. Taka eksplozja jest tysiąc razy silniejsza niż wybuch nowej gwiazdy, dlatego nazywany jest kilonową. We Wszechświecie jest sporo rozbłysków o różnej naturze, a astronomom rzadko udaje się udowodnić, że obserwowali dokładnie zderzenie gwiazd neutronowych.
Zjawisko zostało zarejestrowane 22 maja 2020 roku przez teleskop kosmiczny Swift. Astronomowie szybko skierowali kilka innych instrumentów na pożądany punkt na niebie. Wśród nich był słynny Hubble. To on pomógł naukowcom dokonać nieoczekiwanego odkrycia. W zakresie rentgenowskim, optycznym i radiowym błysk wyglądał tak, jak powinien dla przyzwoitej kilonowej. Ale w bliskiej podczerwieni, według Hubble'a, okazał się rekordowo jasny. Eksplozja była aż dziesięć razy jaśniejsza, niż oczekiwali eksperci.
Uważa się, że w momencie zderzenia gwiazd neutronowych syntetyzowane są ciężkie pierwiastki chemiczne, w tym radioaktywne. Gwałtowny rozpad utworzonych radionuklidów jest głównym źródłem energii rozbłysku. Ale ten proces najwyraźniej nie jest wystarczający do wyjaśnienia anomalnej jasności w podczerwieni GRB 200522A. Co się stało na miejscu katastrofy? Autorzy są skłonni sądzić, że obserwowali narodziny gwiazdy neutronowej, a nawet magnetara.
Źródło: 123rf.com
Kilonova Fade-out
https://www.youtube.com/watch?v=aOX3N6HH5vM
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/zaobserwowano-jak-powstal-jeden-z-najpotezniejszych-magnesow-we-wszechswiecie

 

Zaobserwowano jak powstał jeden z najpotężniejszych magnesów we Wszechświecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozaziemska skała znaleziona w Egipcie może być pierwszym dowodem na istnienie rzadkiej supernowej
Autor: admin (27 Marzec, 2023)
Nowe badania chemiczne pokazują, że skała o nazwie Hypatia z egipskiej pustyni może być pierwszym fizycznym dowodem eksplozji supernowej typu Ia znalezionej na Ziemi. Te rzadkie supernowe należą do najbardziej energetycznych zdarzeń we wszechświecie.
 Taki jest wniosek z nowego badania opublikowanego w czasopiśmie Icarus przez Jana Kramersa, Georgy'ego Belyanina, Hartmuta Winklera z Uniwersytetu w Johannesburgu (UJ) i innych. Od 2013 roku Belyanin i Kramers odkryli szereg bardzo niezwykłych sygnatur chemicznych w małym fragmencie Kamienia Hypatian.
W nowym badaniu wykluczyli „kosmicznych podejrzanych” o pochodzenie kamienia w żmudnym procesie. Ułożyli oś czasu sięgającą wczesnych etapów formowania się Ziemi, Słońca i innych planet w naszym Układzie Słonecznym. Ich hipoteza dotycząca pochodzenia Hypatii zaczyna się od gwiazdy - czerwonego olbrzym. który zmienił się w białego karła. Zapadnięcie się gwiazdy musiało mieć miejsce wewnątrz gigantycznego obłoku pyłu, zwanego mgławicą.
Ogromny „bąbel” supernowej składający się z tej mieszaniny atomów pyłu i gazu nigdy nie wchodził w interakcje z innymi obłokami pyłu. Minęły miliony lat, aż w końcu pył uformował się w ciało macierzyste Hypatii i zmienił się w litą skałę we wczesnych stadiach formowania się naszego Układu Słonecznego.
Proces ten prawdopodobnie miał miejsce w zimnym, spokojnym zewnętrznym Układzie Słonecznym – w obłoku Oorta lub w pasie Kuipera. W pewnym momencie macierzysta skała Hypatii zaczęła przesuwać się w kierunku Ziemi. Ciepło ponownego wejścia w atmosferę ziemską w południowo-zachodnim Egipcie, co spowodowało powstanie mikrodiamentów i zniszczenie skały macierzystej. Kamień z Hypatii, znaleziony na pustyni, musi być jednym z wielu fragmentów oryginalnego ciała niebieskiego, któe zderzyło się z Ziemią.
Jeśli ta hipoteza jest poprawna, to kamień z Hypatii byłby pierwszym materialnym dowodem na eksplozję supernowej typu Ia na Ziemi. Aby ułożyć chronologię tego, jak Hypatia mogła się uformować, naukowcy zastosowali kilka metod analizy dziwnej skały.
W 2013 roku badanie izotopów argonu wykazało, że skała nie powstała na Ziemi. Musiał być pochodzenia pozaziemskiego. Przeprowadzone w 2015 roku badanie gazów obojętnych we fragmencie wykazało, że nie może on należeć do żadnego ze znanych typów meteorytów czy komet.
W 2018 roku zespół UJ opublikował wyniki różnych analiz, które obejmowały odkrycie minerału, jakim jest fosforek niklu, niespotykanego wcześniej w żadnym obiekcie w naszym Układzie Słonecznym.  Potem naukowcy chcieli zobaczyć, czy w kamieniu jest jakaś spójna struktura chemiczna. Odkryto zaskakująco niskie poziomy krzemu w kamiennych fragmentach z Hypatii. Zawartość krzemu wraz z chromem i manganem była mniejsza niż 1%, czego można by się spodziewać po czymś, co powstało w naszym wewnętrznym Układzie Słonecznym.
Ponadto zauważalna i anomalna była wysoka zawartość żelaza, siarki, fosforu, miedzi i wanadu. Dowodzi to, że Hypatia nie powstała na Ziemi, nie była częścią żadnego znanego typu komety czy meteorytu i nie powstała ze zwykłego pyłu w wewnętrznym Układzie Słonecznym ani ze zwykłego pyłu międzygwiezdnego.
Kolejnym najprostszym wyjaśnieniem koncentracji pierwiastków w Hypatii może być czerwony olbrzym. Czerwone olbrzymy często występują we wszechświecie. Ale dane z wiązki protonów wykluczają również odpływ masy z gigantycznej gwiazdy. Hypatia ma za dużo żelaza, za mało krzemu i za mało ciężkich pierwiastków cięższych od żelaza.
Kolejnym „podejrzanym” była supernowa typu II. Supernowe typu II wytwarzają dużo żelaza. Są również stosunkowo powszechnym rodzajem supernowych. Jednak było bardzo mało prawdopodobne, aby supernowa typu II była źródłem dziwnych minerałów, takich jak fosforek niklu w kamyku. Ponadto Hypatia miała za dużo żelaza w porównaniu z krzemem i wapniem.
Rzadszy typ supernowej również wytwarza dużo żelaza. Supernowe typu Ia zdarzają się tylko raz lub dwa razy w galaktyce na stulecie. Ale produkują większość żelaza (Fe) we wszechświecie. Większość stali na Ziemi była kiedyś pierwiastkiem żelaza stworzonym przez supernowe Ia. Ponadto nauka twierdzi, że niektóre supernowe typu Ia pozostawiają po sobie bardzo charakterystyczne ślady. Wynika to ze sposobu ułożenia po niektórych supernowych Ia.
Po pierwsze, czerwony olbrzym pod koniec swojego życia zapada się w bardzo gęstego białego karła. Białe karły są zazwyczaj niewiarygodnie stabilne przez bardzo długi czas i jest mało prawdopodobne, aby eksplodowały. Istnieją jednak wyjątki. Biały karzeł może zacząć „wyciągać” materię z innej gwiazdy w układzie podwójnym. Ostatecznie biały karzeł staje się tak ciężki, gorący i niestabilny, że eksploduje jako supernowa Ia.
Fuzja jądrowa podczas wybuchu supernowej Ia powinna stworzyć bardzo niezwykłe wzorce koncentracji pierwiastków, zgodnie z przewidywaniami przyjętych naukowych modeli teoretycznych. Ponadto biały karzeł, który eksploduje jako supernowa Ia, nie tylko rozpada się na kawałki, ale dosłownie rozpada się na atomy. Materia supernowej Ia wchodzi w przestrzeń kosmiczną w postaci atomów gazu.
Jeśli ta hipoteza jest poprawna, to kamień Hypatii byłby pierwszym fizycznym dowodem na Ziemi eksplozji supernowej typu Ia, jednego z najbardziej energetycznych wydarzeń we wszechświecie.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/pozaziemska-skala-znaleziona-w-egipcie-moze-byc-pierwszym-dowodem-na-istnienie-rzadkiej

Pozaziemska skała znaleziona w Egipcie może być pierwszym dowodem na istnienie rzadkiej supernowej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogromna asteroida przeleciała między orbitami Księżyca i Ziemi
Autor: admin (2023-03-27)
Ogromna asteroida przeleciała między orbitami Ziemi i Księżyca po raz pierwszy od dziesięciu lat. Ekstremalny przelot ciała niebieskiego został ogłoszony 26 marca przez służbę prasową amerykańskiej Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA).
W nocy z 25 na 26 marca astronomowie obserwowali przelot asteroidy 2023 DZ2 o średnicy od 40 do 90 metrów. Kosmiczne ciało, którego rozmiar naukowcy nazwali solidnym, przemknęło obok Ziemi w odległości zaledwie 160 tysięcy kilometrów. To mniej więcej połowa średniego dystansu z Ziemi na Księżyc i w kategoriach kosmicznych to wręcz przelot o włos.
Jak zauważyli naukowcy, asteroidy o tak imponujących rozmiarach przelatują w bliskiej odległości od naszej planety mniej więcej raz na dziesięć lat. Jednocześnie naukowcy podkreślili, że zbliżenie się do Ziemi daje niepowtarzalną szansę lepszego zbadania komicznego gościa, a ryzyko zderzenia z naszą planetą przy tym przelocie było niewielkie.
Takie ciała niebieskie to tak zwane obiekty NEO (ang. Near-Earth Objects) czyli obiekty kosmiczne, które mają orbitę w pobliżu Ziemi i mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla naszej planety, gdyż istnieje ryzyko kolizji z Ziemią. NEO to przede wszystkim asteroidy oraz komety, które zbliżają się do Ziemi na dystans mniejszy niż 1,3 au (jednostki astronomiczne, czyli średnia odległość Ziemi od Słońca). W zależności od wielkości i masy, obiekty NEO mogą mieć różne konsekwencje w przypadku kolizji z Ziemią. Małe obiekty, takie jak meteoryty, często spalają się w atmosferze, ale większe mogą wywołać duże zniszczenia, takie jak trzęsienia ziemi, tsunami i ogromne pożary.
Monitorowanie i badanie obiektów NEO jest ważne dla zapewnienia bezpieczeństwa Ziemi przed możliwymi zagrożeniami i aby uzyskać lepsze zrozumienie historii naszego Układu Słonecznego i kosmosu.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/ogromna-asteroida-przeleciala-miedzy-orbitami-ksiezyca-i-ziemi

Ogromna asteroida przeleciała między orbitami Księżyca i Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Jamesa Webba uchwycił najdalszą gwiazdę Earendila
Autor: admin (28 Marzec, 2023)
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba uchwycił najdalszą znaną gwiazdę we wszechświecie, którą wcześniej odkryto za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a. Została nazwana Eärendil po postaci z Silmarillionu Johna Ronalda Reuela Tolkiena.
Earendil została odkryta przez soczewkowanie grawitacyjne na zdjęciu Głębokiego Pola Hubble'a (HDF), które obejmuje niewielki obszar w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy. Jej światło dotarło do Ziemi w ciągu 12,9 miliarda lat, więc ta gwiazda jest niesamowicie słaba.
Gwiazda znajduje się w galaktyce WHL0137-zD1, której nadano nazwę „Sunrise Arc” ze względu na jej łukowaty wygląd spowodowany soczewkowaniem grawitacyjnym. W tym przypadku soczewkowanie grawitacyjne następuje z powodu zagięcia światła pod wpływem grawitacji gromady galaktyk położonych bliżej Ziemi. Efekt ten powiększa również galaktykę ponad tysiąc razy.
Teleskop Webba został zaprojektowany, aby móc badać pierwsze galaktyki, które pojawiły się w młodym Wszechświecie w ciągu pierwszych setek milionów lat po ciemnych wiekach – okresie od 380 000 lat do 550 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Jednak astronomowie początkowo sądzili, że nie będzie możliwe zobaczenie pojedynczych gwiazd, które powstały w tym czasie. Było to możliwe dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu.
Źródło: NASA/JWST
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/teleskop-jamesa-webba-uchwycil-najdalsza-gwiazde-earendila

 

Teleskop Jamesa Webba uchwycił najdalszą gwiazdę Earendila.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy uchwycili ostatnie chwile gwiazdy zniszczonej przez czarną dziurę
Autor: admin (28 Marzec, 2023)
Astronomowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego badali błyski światła, które pojawiają się, gdy gwiazda zostaje pochłonięta przez czarną dziurę. Praca naukowców została opublikowana w czasopiśmie Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Przykład takiego zjawiska, Tidal Destruction Event (TDE) AT2019qiz, został zarejestrowany w 2019 roku. Następnie, 215 milionów lat świetlnych od Ziemi, masywna czarna dziura zmiażdżyła gwiazdę, która zbliżyła się zbyt blisko.
Badając światło, naukowcy planowali dokładnie zrozumieć, w jaki sposób doszło do zniszczenia ciała niebieskiego. W tym celu wykorzystali 3-metrowy teleskop Shane'a w Obserwatorium Licka w Kalifornii, wyposażony w spektrograf Kasta, który może określić polaryzację światła w całym spektrum optycznym.
ch obserwacje wykazały, że gwiazda ulegała zniszczeniu z dużą prędkością – do 10 tys. km/s. Następnie z pozostałości gwiazdy wyrzuconych z czarnej dziury powstał kulisty obłok gazu
Zdaniem naukowców właśnie dzięki takim obłokom badacze nie mogą wykryć promieniowania wysokoenergetycznego, takiego jak promieniowanie rentgenowskie, które pojawia się podczas niszczenia gwiazd.
Źródło: Pixabay.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/naukowcy-uchwycili-ostatnie-chwile-gwiazdy-zniszczonej-przez-czarna-dziure

Naukowcy uchwycili ostatnie chwile gwiazdy zniszczonej przez czarną dziurę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ISS na ratunek. Poszuka w kosmosie metod leczenia dziecięcego raka mózgu

2023-03-28. Karolina Majchrzak
W ramach badań nad nowotworami mózgu u dzieci naukowcy The Institute of Cancer Research planują wysłać w kosmos komórki rakowe rozlanego glejaka linii środkowej, licząc na to, że eksperymenty w warunkach mikrograwitacji pomogą im lepiej zrozumieć tę nieuleczalną chorobę.

Szukają leku na nieuleczalnego raka na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
ISS nie służy tylko do badań nad przestrzenią kosmiczną, bo naukowcy wykorzystują te wyjątkowe warunki również podczas eksperymentów z innych dziedzin, np. medycyny. Jakiś czas temu usłyszeliśmy o drukarce 3D umożliwiającej drukowanie ludzkiej tkanki, a docelowo organów do przeszczepów, a teraz dowiadujemy się o badaniach nad dziecięcym nowotworem.
Naukowcy The Institute of Cancer Research planują wysłać w kosmos komórki rakowe rozlanego glejaka linii środkowej, żeby sprawdzić, w jaki sposób rozwija się w warunkach mikrograwitacji. Badanie nazwane D(MG)2 pomóc ma lepiej zrozumieć nieuleczalną chorobę, która doprowadziła do śmierci m.in. Karen Armstrong, córki amerykańskiego astronauty Neila Armstronga, czyli pierwszego człowieka na Księżycu.

To agresywny i nieuleczalny guz mózgu, który najczęściej występuje u dzieci i charakteryzuje się złymi rokowaniami - większość dzieci umiera w ciągu 18 miesięcy od postawienia diagnozy.

Niestety, wskaźniki przeżycia pacjentów z rozlanym glejakiem linii środkowej nie zmieniły się zasadniczo od czasu śmierci córki Neila Armstronga na tę chorobę na początku lat sześćdziesiątych
tłumaczy Chris Jones, profesor londyńskiego Childhood Cancer Biology.

Czy badanie na ISS pomoże leczyć rozlanego glejaka linii środkowej?
Autor badania dodaje  jednak, że ostatnie 15 lat zrewolucjonizowało rozumienie biologicznej złożoności tych nowotworów, a do badań klinicznych wkroczyły ekscytujące potencjalne nowe terapie, więc eksperymenty w ramach D(MG)2 na ISS mogą pomóc w ich weryfikacji.

Naukowcy chcą, aby eksperymenty przeprowadzono w mikrograwitacji, ponieważ wierzą, że takie warunki pozwolą ich kulturom 3D urosnąć do znacznie większych rozmiarów niż na Ziemi, co mocno ułatwi ich badanie.
I chociaż podobne warunki można uzyskać na Ziemi, to badacze preferują ISS, bo chcą uniknąć jakichkolwiek czynników, które mogą "mogą wywoływać pewien mechaniczny nacisk na komórki, co może zmienić ich zachowanie".

Oczekuje się, że próbki polecą na stację w 2025 roku i po przeprowadzeniu eksperymentów, czyli ok. pół roku później, powrócą na Ziemię.

Rozlany glejak linii środkowej to wyjątkowo agresywny i nieuleczalny nowotwór, który atakuje głównie dzieci /Unsplash

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-iss-na-ratunek-poszuka-w-kosmosie-metod-leczenia-dzieciecego,nId,6680717

ISS na ratunek. Poszuka w kosmosie metod leczenia dziecięcego raka mózgu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Księżycu jest dużo więcej wody niż sądziliśmy. Te liczby robią wrażenie

2023-03-28. Daniel Górecki
Jak możemy przeczytać w badaniach opublikowanych w magazynie naukowym Nature Geoscience, mikroskopijne szklane koraliki znalezione na powierzchni Księżyca mogą być ważnym źródłem wody, a także powietrza i paliwa rakietowego dla przyszłych misji kosmicznych.

Wiemy, że na Księżycu jest woda, ale naukowcy od dawna próbują znaleźć odpowiedzi na pytania, w jaki sposób jest magazynowana (zwłaszcza poza biegunami, gdzie występuje więcej lodu) i o jakich ilościach mowa. Z pomocą przychodzą chińscy badacze, którzy przeanalizowali pierwsze próbki księżycowej gleby dostarczone na Ziemię od lat 70. XX wieku, a mowa o materiale zebranym podczas misji Chang'e 5 w grudniu 2020 roku. Dzięki temu mogli lepiej przyjrzeć się mikroskopijnym koralikom ze szkła krzemianowego pokrywającym powierzchnię naszego satelity, które powstały na skutek uderzenia asteroid i aktywności wulkanicznej sprzed milionów lat.
Woda na Księżycu? Jest jej pełno, ale jak ją wydobyć
Spośród dostępnego księżycowego materiału naukowcy z kilku chińskich instytucji, w tym Uniwersytetu Nanjing i Chińskiej Akademii Nauk, ręcznie wybrali do badań 150 ziaren o wielkości od ok. 50 mikrometrów, czyli szerokości ludzkiego włosa do ok. 1 milimetra. Ich analiza skłoniła badaczy do postawienia teorii, że te powstałe dawno temu koraliki mogą zostać "nasączone" wodą na skutek aktywności wiatru słonecznego, kiedy przenoszone przez niego jony wodoru zwiążą się z tlenem już zmagazynowanym w księżycowej glebie.

Odkryliśmy nowy mechanizm, dzięki któremu wodór z wiatru słonecznego może dyfundować do szklanych koralików i tym samym zidentyfikowaliśmy nowy zbiornik wodny na Księżycu. Szklane koraliki uderzeniowe są rozmieszczone w regolicie na całym Księżycu, dlatego mogą być uzupełniane wodą i mogą podtrzymywać księżycowy obieg wody na powierzchni
komentuje w wypowiedzi dla CNN jeden z autorów badania, Hejiu Hui z Nanjing University.

A o jakich ilościach mówimy? W przeanalizowanych próbkach zawartość wody dochodziła nawet do 2000 cząsteczek na milion, co pozwala badaczom sądzić, że Księżyc może magazynować w ten sposób nawet 270 bilionów kilogramów wody (autorzy badania sugerują, że inne księżyce w naszym Układzie Słonecznym również mogą mieć podobne koraliki).

Jak podkreślają naukowcy, ich odkrycie jest istotne nie tylko z punktu widzenia naukowych badań nad obiegiem wody na Księżycu, ale i przyszłych misji załogowych, które mogłyby wykorzystać tę wodę do picia, kąpieli, gotowania, sprzątania, a nawet produkcji paliwa rakietowego i pozyskiwania tlenu.
Szczególnie że zdaniem chińskich badaczy jej odzyskanie nie jest wcale trudne, bo wciąż trzeba wprawdzie opracować sposób pozyskiwania koralików i podgrzewania ich do ok. 100 stopni Celsjusza, a NASA nie skomentowała jeszcze tego odkrycia, bo od 2011 roku nie może współpracować ze swoimi chińskimi odpowiednikami, ale zdaniem amerykańskich naukowców, chińskie badania wydają się przeprowadzone starannie, więc nie ma podstaw do podważania ich wiarygodności. Na weryfikację przyjdzie jednak czas dopiero po skutecznym powrocie NASA na Księżyc w ramach misji Artemis:

 W tej chwili z pewnością kopią nam tyłki w robotycznym dostarczaniu próbek. Ale Artemis przywiezie próbki. Po prostu trwa to dłużej, gdy robisz to z ludźmi
tłumaczy Rhonda Stroud, prof. Arizona State University.

 
NASA będzie mogła odpowiedzieć na chińskie badania dopiero po skutecznej załogowej misji Artemis / forplayday /123RF/PICSEL

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-na-ksiezycu-jest-duzo-wiecej-wody-niz-sadzilismy-te-liczby-r,nId,6682698

Na Księżycu jest dużo więcej wody niż sądziliśmy. Te liczby robią wrażenie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA: nowe satelity obserwacyjne wyniesione przez rakietę Electron
2023-03-28. Mateusz Mitkow
Firma Rocket Lab przeprowadziła już drugi pomyślny start swojego systemu nośnego Electron w obecnym miesiącu. Po wcześniejszej misji z terytorium USA, mającej na celu wyniesienie nowych satelitów firmy Capella Space, uwaga skoncentrowała się na nowozelandzkim obiekcie startowym, z którego na orbitę wyruszyły urządzenia firmy BlackSky. Posłużą one do prowadzenia zobrazowań optycznych zarówno dla podmiotów rządowych jak i cywilnych.
Niecałe dwa tygodnie temu informowaliśmy o udanym starcie systemu nośnego Electron, w ramach drugiej misji w historii wykonanej z terytorium USA, a dokładniej z nowego kompleksu startowego nr 2 na wyspie Wallops (należącym do NASA) znajdującym się w amerykańskim stanie Virginia. Nie trzeba było długo czekać, a już 24 marca br. mogliśmy obserwować kolejny start rakiety należącej do firmy Rocket Lab, która tym razem z kosmodromu na przylądku Mahia w Nowej Zelandii wyniosła na orbitę satelity BlackSky 18 i BlackSky 19 firmy BlackSky Global, które posłużą do obserwacji Ziemi.
Start dwustopniowej rakiety o długości 18 m przebiegł bez problemów i urządzenia trafiły na orbitę o wysokości 430 km nad Ziemią, ok. godzinę po wystrzeleniu. Obiekty BlackSky Gen-2 (dysponujące masą ok. 55 kg) stanowiące ładunek użyteczny omawianej misji o nazwie "The Beat Goes On" to kolejne elementy konstelacji satelitów firmy Rocket Lab, która ma zapewniać monitorowanie z dużą częstotliwością najbardziej strategicznych i krytycznych miejsc na świecie.
Dzięki opisywanej misji, firma może pochwalić się już 16 jednostkami na orbicie, natomiast celem jest rozwinięcie sieci do 60 satelitów. Konstelacja jest rozwijana od 2018 r., a większość z jej elementów została umieszczona na orbicie właśnie za pomocą rakiety Electron.
Dane pozyskiwane z urządzeń satelitarnych firmy BlackSky znajdują wykorzystanie w wielu dziedzinach, takich jak bezpieczeństwo wewnętrzne, wywiad gospodarczy, zarządzanie infrastrukturą krytyczną, reagowanie kryzysowe. Należy przy tym podkreślić, że służą one do prowadzenia zobrazowań optycznych zarówno dla podmiotów rządowych, jak i cywilnych. Przypomnijmy, że spółka otrzymała 1 mld USD dofinansowania ze strony Narodowego Biura Rozpoznania (NRO). Firma BlackSky jest dodatkowo jedną z tych, które biorą udział w monitorowaniu z przestrzeni kosmicznej rosyjskich działań militarnych na terenach Ukrainy.
Firma koncentruje się także na rozwoju nowej serii satelitów trzeciej generacji (Gen-3) o podwyższonej rozdzielczości przestrzennej detektora (do 50 cm). Z najnowszych informacji wynika, że wystrzelenie pierwszego z nich powinno odbyć się w 2024 r. Warto podkreślić, że firma Rocket Lab wykonała już trzy starty swojego systemu nośnego Electron w obecnym roku oraz 35. w historii jego użytkowania. Warto przypomnieć, że firma Rocket Lab jest także w trakcie prac rozwojowych nowego systemu nośnego wielokrotnego użytku o nazwie Neutron, który również będzie latać z platformy w Virginii. Według obecnych planów ma on zadebiutować już w przyszłym roku.

Fot. RocketLab

Przygotowania urządzeń BlackSky do lotu
Fot. RocketLab

SPACE 24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/usa-nowe-satelity-obserwacyjne-wyniesione-przez-rakiete-electron

USA nowe satelity obserwacyjne wyniesione przez rakietę Electron.jpg

USA nowe satelity obserwacyjne wyniesione przez rakietę Electron2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowa misja Chin bez wsparcia Zjednoczonych Emiratów Arabskich?
2023-03-28.
Mateusz Mitkow
Z najnowszych informacji wynika, że Chińska Republika Ludowa straciła partnera do księżycowej misji Chang'e-7 w postaci Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jest to spowodowane amerykańskimi zasadami kontroli eksportu, które mówią o zakazie sprzedaży lub eksportu listy komponentów, technologii i oprogramowania sklasyfikowanych jako związane z obronnością ze względu na kwestie bezpieczeństwa narodowego. Jest to cios dla Państwa Środka, które szuka partnerów do wykonania lądowania na biegunie południowym Księżyca. Misja jest określana jako podstawa do wybudowania stacji badawczej na powierzchni Srebrnego Globu.
Jak donosi South China Morning Post, Zjednoczone Emiraty Arabskie nie mogą wziąć udziału w chińskiej misji Chang'e 7. Dotyczy ona poszukiwania lodu wodnego w okolicach południowego bieguna Księżyca, co stanowi podstawę do rozpoczęcia budowy Międzynarodowej Księżycowej Stacji Badawczej (ILRS, International Lunar Research Station). W ramach misji Chang'e 7, która ma się odbyć 2026 r. ZEA miały zakontraktowane dostarczenie łazika Rashid II. Odpowiednia do tego umowa została zawarta z Chinami we wrześniu 2022 r., lecz teraz, według doniesień ma być ona sprzeczna z regulacjami amerykańskiego rządu dotyczącymi międzynarodowego obrotu bronią (ITAR).
Przypomnijmy, że ITAR (International Traffic in Arms Regulations) z 1976 r. to jedna z dwóch grup amerykańskich przepisów eksportowych, mających na celu ograniczenie handlu i kontrolę technologii oraz usług związanych z obronnością i wojskiem. Przepisy te dotyczą wszystkich obywateli i przedsiębiorstw amerykańskich, a także firm i osób zagranicznych, które mają dostęp do elementów pochodzenia amerykańskiego oznaczonych w ITAR. Owe przepisy mają na celu ograniczenie dostępu niektórych podmiotów (np. Chin), do wrażliwych komponentów wyprodukowanych w USA i tym samym uniemożliwiają łazikowi Rashid II ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich wzięcia udziału w chińskiej misji Chang'e 7. Jak na razie nie doczekaliśmy się jeszcze oficjalnego komentarza w tej sprawie.
W ramach misji Chang'e 7, która według obecnych planów powinna rozpocząć się za trzy lata, zostanie wyniesionych kilkanaście instrumentów (w tym orbiter, lądownik, łazik oraz niewielki instrument do badania dna kraterów, znajdujących się w obszarze bieguna południowe Księżyca), które mają działać przez co najmniej osiem lat i utorować drogę do budowy Międzynarodowej Księżycowej Stacji Badawczej (ILRS) już w 2030 r. Stacja ma powstać dzięki kooperacji z Federacją Rosyjską. Umowa dotycząca współpracy w tym zakresie została podpisana przez Roskosmos oraz Chińską Narodową Administracją Kosmiczną (CNSA) na początku obecnego roku. Strony zapowiedziały przy tym, że budowa owej stacji księżycowej ma zostać zakończona do 2035 r. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że Rosja jest założycielem projektu ILRS, dlatego utrudnienia w jego realizacji będą sprzyjać amerykańskim interesom.
Chińska Republika Ludowa ma już pewne doświadczenie w eksploracji Księżyca, gdyż ostatnia misja - Chang'e 5 zakończyła się sukcesem, co zostało przypieczętowane powrotem 1,73 kg lunarnych próbek na Ziemię w grudniu 2020 r. Było to przy okazji przewiezienie na Ziemię pierwszej od blisko 45 lat próbki materii ze Srebrnego Globu. Wcześniej podobne misje przeprowadzały z powodzeniem tylko Stany Zjednoczone oraz ZSRR. Ostatnią z nich była radziecka misja Łuna-24 z 1976 r. - przewiozła wówczas na Ziemię blisko 170 g materii ze Srebrnego Globu.
Arabski łazik Rashid II miał być drugim urządzeniem ZEA, które wyląduje na powierzchni Księżyca. Obecnie na orbicie księżycowej znajduje się ważący 10 kg Rashid I, którego próba lądowania (na pokładzie japońskiego lądownika Hakuto-R) ma odbyć się już w przyszłym miesiącu. Przypomnijmy, że komercyjny lądownik z Japonii o nazwie Hakuto-R został wyniesiony przez rakietę nośną Falcon 9 w grudniu 2022 r. Powodzenie lądowania będzie oznaczać, że ZEA stały się pierwszym krajem arabskim i czwartym w skali całego świata (po USA, Związku Radzieckim i Chinach) z własnym funkcjonującym pojazdem na powierzchni Księżyca, dlatego jest to niezwykle ważne wydarzenie dla kraju.
Należy także podkreślić, że pomimo opisywanych problemów dotyczących wspólnej misji księżycowej, Chiny i ZEA zdają się pogłębiać współpracę w zakresie zdolności kosmicznych. Chiny zwiększają swoje zaangażowanie w sektor kosmiczny na Bliskim Wschodzie, czego efektem było w ostatnim czasie podpisanie listu intencyjnego w sprawie budowy wspólnego centrum badawczo-rozwojowego w Abu Zabi. W ramach projektu naukowcy z Chin oraz ZEA będą mogli pracować nad nowymi satelitami oraz teleskopami badawczymi, a ponadto ma to stanowić początek przyszłej i wspólnej eksploracji kosmosu.
Kapsuła misji Chang'e 5 na powierzchni Księżyca
Fot. CCTV/CNSA

Fot. CASC/CAST
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/ksiezycowa-misja-chin-bez-wsparcia-zjednoczonych-emiratow-arabskich

Księżycowa misja Chin bez wsparcia Zjednoczonych Emiratów Arabskich.jpg

Księżycowa misja Chin bez wsparcia Zjednoczonych Emiratów Arabskich2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten kosmiczny obiekt był tak dziwny, że ludzie podejrzewali już obcych
2023-03-28.
Rafał Dadura
AUTOR
To była jedna z największych naukowych i astronomicznych sensacji 2017 roku. Liczący 400 metrów obiekt o podłużnym kształcie przemierzał Układ Słoneczny. To pierwszy według naszej wiedzy gość w naszym układzie planetarnym pochodzący z dalekiego kosmosu, który w dodatku poruszał według trudnej do wytłumaczenia trajektorii.
Dodatkowo jego prędkość świadczyła o tym, że nie miał zbyt wiele wspólnego z naszym Słońcem. Wyglądał jak asteroida, zachowywał się jednak bardziej jak kometa. Sonda kosmiczna pozaziemskiej cywilizacji?

'Oumuamua, bo tak został nazwany ów obiekt, spowodował dyskusję, w której chyba po raz pierwszy uznane autorytety naukowe na poważnie postulowały tezę, że nasze bezpośrednie kosmiczne sąsiedztwo zostało odwiedzone przez kosmitów. Jak jest naprawdę?
'Oumuamua to asteroida, kometa czy sonda kosmiczna?
Tajemnicza asteroida została po raz pierwszy zauważona 19 października 2017 roku. Teleskop na Hawajach dostrzegł ją, gdy poruszała się w pobliżu Słońca, osiągając maksymalną prędkość 87 kilometrów na sekundę. Zbyt dużą, by mogła powstać w Układzie Słonecznym. Astronomowie nazwali obiekt 'Oumuamua, co w języku hawajskim oznacza „posłańca z daleka przybywającego jako pierwszy".
Należące do NASA teleskopy Hubble i Spitzer odkryły, że 'Oumuamua miała niespotykany, wydłużony, przypominający cygaro kształt i mierzyła od 100 do 400 metrów. Co ciekawe, opuszczając Układ Słoneczny, obiekt przyspieszył. Tak zachowują się niekiedy komenty, a powodem tego jest strumień materiału, jaki emitują. Jednak 'Oumuamua nie zostawiała za sobą niczego w przestrzeni kosmicznej. Żadnego widocznego warkocza pyłu lub gazu wokół obiektu, którego można by się spodziewać po komecie.
Teraz zespół badaczy twierdzi, że 'Oumuamua musiała być kometą, choć naprawdę nietypową.
Jennifer Bergner, chemiczka z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, która kierowała pracami, opublikowanymi w czasopiśmie Nature, oraz jej współpracownik Darryl Seligman, astronom z Uniwersytetu Cornell, uważają, że są w stanie wyjaśnić, czym był tajemniczy obiekt i dlaczego zachowywał się w taki niespotykany sposób.
Stworzony przez nich model pokazuje, że 'Oumuamua mogła rozpocząć życie jako zwykła, bogata w wodę kometa wokół pobliskiej gwiazdy, zanim została wyrzucona w przestrzeń międzygwiezdną na skutek działania grawitacji. Badacze odkryli, że wysokoenergetyczne promienie kosmiczne przenikające galaktykę, których źródłem są m.in. supernowe, mogły zamienić do 30 proc. wodnego lodu komety w wodór, który następnie mógł zostać uwięziony w lodzie 'Oumuamua podczas jej podróży przez przestrzeń międzygwiezdną.
„Nigdy tak naprawdę nie poznamy tożsamości tego obiektu"
Gdy 'Oumuamua zbliżyła się do Słońca na tyle, że jego ciepło zaczęło na nią oddziaływać, uwolniła uwięziony wodór, co spowodowało zaobserwowany wzrost prędkości. Ale wodór cząsteczkowy, będąc gazem znacznie mniej masywnym niż tlenek lub dwutlenek węgla, jakie są zwykle emitowane przez typowe komety, nie miałby pędu, aby pociągnąć za sobą wystarczająco dużo pyłu z powierzchni obiektu, co wyjaśnia brak ogona.
Wcześniej badacze sugerowali, że 'Oumuamua może być asteroidą lub nawet odłamkiem lodu wodorowego uformowanego w zimnym, międzygwiezdnym obłoku pyłu i gazu. Opinie innych naukowców są zgodne z wnioskami opublikowanego badania. Według Marco Micheliego, astronoma z Europejskiej Agencji Kosmicznej we Włoszech, który nie był zaangażowany badanie, jest ono „najbardziej przekonującą” próbą wyjaśnienia tego, czym jest 'Oumuamua, jaką do tej pory podjęto.
Wcześniej pojawiały się teorie, że 'Oumuamua może być obcą sondą odpalającą swój silnik, gdy przelatywała obok naszego Słońca. Czy możemy to teraz wykluczyć? - Moim zdaniem tak - mówi Bergner i dodaje:
Ta teoria wyjaśnia każdy pojedynczy dziwny aspekt 'Oumuamua. Wszystkei jej cechy wskazują na to, czego można by się spodziewać po komecie międzygwiezdnej.
Karen Meech, astronom z Uniwersytetu Hawajskiego nie wyklucza także jeszcze prostszego wyjaśnienia:
Myślę, że normalny model opisujący zachowanie komety również by pasował, zauważając, że obiekt mógł po prostu mieć małą ilość pyłu. Ale myślę, że ten kreatywny model jest słuszny.
Obecnie, żaden teleskop nie może już badać 'Oumuamua. Obiekt minął orbitę Neptuna w drodze poza Układ Słoneczny. „Nigdy tak naprawdę nie poznamy tożsamości tego obiektu" - mówi Bergner.
https://spidersweb.pl/2023/03/dziwny-obiekt-w-kosmosie-oumuamua.html

Ten kosmiczny obiekt był tak dziwny, że ludzie podejrzewali już obcych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobili zdjęcie bardzo rzadkiego zjawiska na niebie. Tak wygląda zielony promień
2023-03-28.
Bogdan Stech
AUTOR
Wielu z nas uwielbia oglądać zachody słońca. Te piękne, malownicze momenty, kiedy kolorowe niebo miesza się z ciemnymi kształtami drzew i budynków, a odcienie pomarańczy, różu i fioletu tworzą spektakularne obrazy. Niektórym udaje dostrzec się coś jeszcze? Coś wyjątkowego i tajemniczego, co nazywa się zielonym promieniem.
To jedno z najrzadszych i najpiękniejszych zjawisk atmosferycznych na świecie. Zielony promień to moment, do którego dochodzi tuż po wschodzie lub tuż przed zachodem słońca, kiedy to na horyzoncie pojawia się intensywnie zielony promień światła.
Ale jak to się dzieje, że na niebie pojawia się taki kolor? Otóż zielony promień to efekt rozpraszania światła słonecznego w atmosferze Ziemi. Podczas przejścia przez atmosferę Ziemi, światło ulega rozpraszaniu, co powoduje, że kolory się rozdzielają. Atmosfera Ziemi działa wówczas jak pryzmat, jak i soczewka.
Głównym czynnikiem wpływającym na powstanie zielonego promienia jest właśnie załamanie światła w atmosferze - światło porusza się wolniej w powietrzu o większej gęstości niż w powietrzu o mniejszej gęstości. W wyniku tego promień świetlny ulega nieznacznemu zakrzywieniu, w tym samym kierunku, co krzywizna Ziemi. Zakrzywienie jest niewielkie, ale największe przy wschodzie i zachodzie Słońca.
Światło o wyższych częstotliwościach, czyli fioletowe, niebieskie i zielone, jest zakrzywiane znacznie bardziej niż światło o niższych częstotliwościach, takie jak czerwone, pomarańczowe czy żółte. Gdy Słońce znajduje się nisko nad horyzontem, podobnie jak w pryzmacie, następuje rozszczepienie światła. Na górnej krawędzi obserwowanego ciała przeważa światło o większych częstotliwościach, a na dolnej o mniejszych. W pobliżu horyzontu droga promienia w powietrzu jest bardzo długa, co sprawia, że najkrótsze fale są niemal całkowicie usunięte z promienia. Dlatego też najczęściej obserwowanym kolorem efektu jest zielony lub kolor zbliżony do zielonego.
Gdy warunki są odpowiednie, nad górną krawędzią Słońca przez chwilę widoczna jest wyraźna zielona plama. Zjawisko jest bardzo krótkie i zwykle trwa nie dłużej niż dwie sekundy. Rzadko zielony błysk może przypominać zielony promień wystrzeliwany z punktu zachodu lub wschodu słońca. Zielony błysk może być także widzialny przy wschodzie lub zachodzie Księżyca, lub jasnych planet Wenus i Jowisza. Co ciekawe przy każdym zachodzie słońca wokół naszej gwiazdy pojawia się zielona obwódka, ale jest ona zbyt cienka, by można ją było dostrzec gołym okiem.
Krótkotrwały zielony promień można zaobserwować również z plaży polskiego Bałtyku podczas bezchmurnej i bezwietrznej pogody oraz nad wierzchołkami chmur i szczytami gór. Zielony promień jest regularnie obserwowane przez pilotów linii lotniczych, szczególnie podczas lotu na zachód, gdy zachód słońca jest spowolniony.
Nim udało się sfotografować zielony promień, czasem uważano, że jest to raczej fenomen fizjologiczny lub złudzenie optyczne. Jeśli już uda ci się dostrzec zielony promień, będziesz miał wrażenie, że zobaczyłeś coś naprawdę wyjątkowego. Jest to jeden z tych momentów, których nie da się opisać słowami, ale można je jedynie poczuć i przeżyć na własnej skórze. Warto dodać, zielony promień stał się również tematem wielu legend i mitów. Wierzą np., że zjawisko to przynosi szczęście i powodzenie w życiu.
To piękne zdjęcie Zielonego Promienia wykonali czescy fotografowie podczas pobytu w Chile.
https://spidersweb.pl/2023/03/zielony-promien-tajemnicza-zielen-na-horyzoncie.html

Zrobili zdjęcie bardzo rzadkiego zjawiska na niebie. Tak wygląda zielony promień.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe gwiazdy mogą posiadać planety większe niż dotychczas sądzono
2023-03-28.
Z nowych badań wynika, że gwiazdy o masie mniejszej niż połowa masy Słońca są w stanie posiadać olbrzymie planety w stylu Jowisza, co stoi w sprzeczności z najczęściej akceptowana teorią powstawania takich planet.
Gazowe olbrzymy, podobnie jak inne planety, powstają z dysków materii otaczających młode gwiazdy. Zgodnie z teorią akrecji rdzenia, najpierw tworzą one jądro ze skał, lodu i innych ciężkich ciał stałych, przyciągając zewnętrzną warstwę gazu, gdy to jądro jest wystarczająco masywne (około 15 do 20 razy większe niż Ziemia).

Jednak gwiazdy o niskiej masie mają małomasywne dyski, które, jak przewidują modele, nie dostarczają wystarczająco dużo materiału, aby uformować w ten sposób gazowego olbrzyma, a przynajmniej nie wystarczająco szybko, zanim dysk się rozpadnie.

W badaniu opublikowanym w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society (MNRAS) naukowcy przyjrzeli się 91 306 gwiazdom o niskiej masie, wykorzystując obserwacje z satelity Transiting Exoplanet Survey Satellite (TESS), i w 15 przypadkach znaleźli spadki jasności odpowiadające gazowemu olbrzymowi przechodzącemu przed gwiazdą.

Pięć z piętnastu potencjalnych planet olbrzymów zostało od tego czasu potwierdzonych jako planety przy użyciu niezależnych metod. Jedna z tych potwierdzonych planet krąży wokół gwiazdy o masie równej ⅕ masy Słońca – co nie byłoby możliwe według modeli formowania się planet.

Główny autor pracy, dr Ed Bryant (Mullard Space Science Laboratory na UCL, dawniej University of Warwick), powiedział: Gwiazdy o niskiej masie są lepsze w formowaniu planet olbrzymów niż myśleliśmy. Nasze wyniki rodzą poważne pytania dotyczące modeli formowania się planet. W szczególności nasze wykrycie gazowych olbrzymów krążących wokół gwiazd o masie zaledwie 20% masy Słońca jest sprzeczne z obecną teorią.

Współautor, dr Vincent Van Eylen (Mullard Space Science Laboratory na UCL), dodaje: Fakt, że choć rzadko, gazowe olbrzymy istnieją wokół gwiazd o niskiej masie, jest nieoczekiwanym odkryciem i oznacza, że modele powstawania planet będą musiały zostać zrewidowane.

Jedna z możliwych interpretacji jest taka, że gazowe olbrzymy nie powstają w wyniku niestabilności grawitacyjnej, gdzie dysk otaczający gwiazdę rozpada się na grudki pyłu i gazu wielkości planety. Jeżeli tak jest, to małomasywne gwiazdy mogłyby posiadać bardzo duże gazowe olbrzymy, dwu- lub trzykrotnie większe od masy Jowisza. Jednak uważa się to za mało prawdopodobne, ponieważ dyski wokół gwiazd o niskiej masie nie wydają się być wystarczająco masywne, aby ulec takiej fragmentacji.

Innym wyjaśnieniem, jak twierdzą naukowcy, jest to, że astronomowie nie docenili tego, jak masywny może być dysk gwiazdy, co oznacza, że małe gwiazdy mogą tworzyć olbrzymie planety poprzez akrecję jądra.

Może być to spowodowane tym, że źle obliczyli masę dysków, które możemy obserwować przez teleskopy albo tym, że dyski mają większą masę na początku życia gwiazdy, kiedy są bardzo trudne do zaobserwowania (ponieważ są osadzone w obłokach pyłu), w porównaniu z późniejszym okresem życia gwiazdy, kiedy możemy je obserwować.

Współautor, dr Dan Bayliss (University of Warwick) powiedział: Możliwe, że nie rozumiemy masy tych dysków protoplanetarnych tak dobrze, jak nam się wydawało. Potężne nowe instrumenty, takie jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, będą w stanie zbadać właściwości tych dysków bardziej szczegółowo.

W swojej pracy badacze starali się określić, jak często olbrzymie planety występują wokół gwiazd o niskiej masie, sprawdzając, czy ten wskaźnik występowania pasuje do tego, co przewidywałyby modele akrecji jądra.

Użyli oni algorytmu do identyfikacji sygnałów tranzytujących gazowych olbrzymów w świetle emitowanym przez gwiazdy o niskiej masie. Następnie zweryfikowali te sygnały, odrzucając szereg fałszywych pozytywów.

Aby określić, jak prawdopodobne jest, że ich metoda wykryje rzeczywiste gazowe olbrzymy orbitujące wokół tych gwiazd, umieścili symulacje tysięcy sygnałów tranzytujących planet do rzeczywistych danych światła gwiazd TESS, a następnie dodali swój algorytm, aby zobaczyć, ile z tych planet zostanie wykrytych.

Teraz naukowcy pracują nad potwierdzeniem (lub wykluczeniem) dziewięciu z piętnastu kandydujących planet, które zidentyfikowali. Ci kandydaci mogą potencjalnie być gwiazdami towarzyszącymi lub może istnieć inny powód spadków jasności. Zespół wnioskuje o masach tych obiektów, szukając „chybotania” w pozycji ich gwiazdy macierzystej, co wskazuje na możliwe oddziaływanie grawitacyjne planety. To kołysanie można wykryć za pomocą analizy spektroskopowej światła gwiazdy – mierząc różne pasma światła, aby śledzić ruch gwiazd od nas lub w naszym kierunku.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
UCL

Urania
Wizja artystyczna wschodu Słońca na planecie NGTS-1b, gazowym olbrzymie odkrytym wcześniej na orbicie wokół małomasywnej gwiazdy.
Źródło: University of Warwick/Mark Garlick
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/03/mae-gwiazdy-moga-posiadac-planety.html

Małe gwiazdy mogą posiadać planety większe niż dotychczas sądzono.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parada planet 2023. Niezwykłe zjawisko dziś na niebie

2023-03-28. Sławomir Matz
28 marca parada planet. Na niebie pojawi się możliwość obserwacji aż 5 planet Układu Słonecznego. Jowisz, Merkury, Uran, Mars i Wenus ustawią się razem krótko po zachodzie Słońca. Wszystko to będzie możliwe, gdy pogoda będzie sprzyjać obserwacjom nocnego nieba.

•  Ułożenie planet na nieboskłonie zmienia się z dnia na dzień. Obecnie najlepiej uwidacznia to dystans pomiędzy Jowiszem i Wenus. Obydwie planety są już tak daleko od siebie, że ciężko sobie wyobrazić ich bliską koniunkcję, która odbyła się na początku marca.
•  Są one najlepszym przykładem tego, jak bardzo dynamiczne potrafi być nocne niebo, które zazwyczaj kojarzy się z nieruchomymi gwiazdami.
•  Ta dynamika nieboskłonu już wkrótce, bo 28 marca, doprowadzi do sytuacji, w której po zachodzie Słońca będzie można zaobserwować paradę pięciu planet Układu Słonecznego. Niestety nie będzie to łatwe zadanie.

Parada planet. Merkury i Jowisz chwilę po zachodzie Słońca
28 marca to ważna data w kalendarzu astronomicznym na 2023 rok. W tym widowisku liczyła się będzie każda minuta. Chcąc zaobserwować wszystkie planety jednocześnie, należy wybrać miejsce do obserwacji z odsłoniętym zachodnim horyzontem. To właśnie tam przed 20:00 powinien pojawić się Jowisz i Merkury.

Planety będą znajdowały się zaledwie 10 stopni kątowych od naszej dziennej gwiazdy. To najprawdopodobniej utrudni ich obserwację z uwagi na rozświetlone niebo po zachodzie Słońca, ale użycie lornetki powinno rozwiązać wszelkie trudności.
Później Słońce powinno zajść wystarczająco nisko, aby obydwie planety były widoczne gołym okiem. Jowisz znajdował się będzie bliżej horyzontu, a Merkury znajdzie się nieco wyżej.
Parada planet. Ciemny Uran w pobliżu jasnej Wenus
Po zaobserwowaniu Merkurego i Jowisza warto powędrować wzrokiem nieco dalej od horyzontu. Na zachodnim niebie cały czas widoczna jest Wenus. To planeta, która zaraz po Księżycu jest najjaśniejszym obiektem wieczornego nieba. Z tego powodu nie powinna być trudna do odnalezienia.
Dodatkowo na godzinie dziesiątej w niewielkiej odległości kątowej od Wenus powinien być widoczny Uran. Przedostatnia planeta Układu Słonecznego w teorii pozwala na siebie spojrzeć gołym okiem, ale w praktyce lepiej zastosować lornetkę do jego obserwacji.

Mars na samym końcu w paradzie planet
Tę imponującą wędrówkę wzrokiem po nieboskłonie, będzie można zakończyć na Marsie. Podobnie do jasnej Wenus, planeta ta okaże się stosunkowo łatwa do odnalezienia. Nie świeci ona już tak jasno, jak przed kilkoma miesiącami, ale w jej towarzystwie znajdzie się Księżyc.


To właśnie on spowoduje, że odnalezienie Marsa zamykającego ten przepiękny planetarny korowód, będzie zdecydowanie łatwiejsze. Mars również powinien być widoczny gołym okiem.
Jeśli już wiesz, gdzie szukać dziś planet na niebie, nie pozostaje nic innego, by śledzić prognozy pogody. Czy wieczorem niebo w twojej okolicy będzie bezchmurne?

28 marca dojdzie do parady planet - spotkania pięciu planet na nieboskłonie: Jowisza, Merkurego, Uranu, Marsa i Wenus. /123RF/PICSEL

Five planets Align For The Visible Eye On March 28@TheCosmosNews
https://www.youtube.com/watch?v=6jURGBp_aVg

/pexels /Pexels.com

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-parada-planet-2023-niezwykle-zjawisko-dzis-na-niebie,nId,6668571

Parada planet 2023. Niezwykłe zjawisko dziś na niebie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parada planet 2023. Nie widzieliście jej? Mamy dobre wieści
2023-03-29. Autor: kw//rzw Źródło: CNN, tvnmeteo.pl


Za nami rzadkie zjawisko astronomiczne, zwane paradą planet. We wtorek 28.03, Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Uran ustawiły się na niebie w jednej linii. Jeśli nie daliście rady go zaobserwować, to mamy dla was dobre wieści.

Kalendarz astronomiczny na końcówkę marca przewidział w tym roku ciekawe zdarzenie na nocnym niebie. Zawitała do nas tak zwana parada planet. Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Uran znalazły się jednocześnie na nieboskłonie i utworzyły linię. Zjawisko rozpoczęło się we wtorek 28 marca i może być widoczne - jeśli warunki atmosferyczne na to pozwolą - przez kilka kolejnych nocy. Jak wyjaśnił w rozmowie z CNN Cameron Hummels, astrofizyk z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech), wspomniane planety będzie można obserwować i potem, choć w mniej spektakularnych ułożeniach.
Parada planet. Czy będzie widoczna?
Jak opisał Hummels, planety we wtorek ustawiły się na niebie "jak perły w naszyjniku".
Taka parada planet pojawia się raz na kilka lat - podkreślił ekspert. W wielu przypadkach - zapewniał - możliwe jest jej podziwianie nieuzbrojonym okiem, i to nawet w rozświetlonym mieście. By jednak zwiększyć szansę na udaną obserwację, lepiej udać się w mniej zabudowany, mniej "zanieczyszczony światłem" teren i spoglądać w niebo już w okolicach zachodu słońca.
W przypadku Polski zachód słońca we wtorek nastąpił około godziny 19 (w Warszawie o 19.02).
Parada planet w Polsce
Czy w Polsce możemy jeszcze zaobserwować paradę? Jak potwierdziło portalowi tvnmeteo.pl Obserwatorium Astronomiczne UMK w Piwnicach, pięć planet w jednej linii będzie widocznych na naszym niebie, oczywiście o ile pozwoli na to pogoda i nie będzie dużego zachmurzenia.
Aby dostrzec zjawisko w ciągu kolejnych nocy, powinniśmy patrzeć na zachód, warto jednak mieć na uwadze, że nie wszystkie "paradujące" planety mogą okazać się widoczne gołym okiem. Jak podkreślił Adam Hurcewicz, autor bloga "O kosmosie i astronautyce", bez specjalnego sprzętu będziemy mogli na pewno dostrzec Wenus i Marsa. Wenus, często nazywana "gwiazdą wieczorną", będzie najłatwiejsza do znalezienia, jest najjaśniejszym obiektem na niebie z wyłączeniem Księżyca. Mars także lśni dość jasno, a ponadto tego wieczora będzie wysoko nad horyzontem.
Co do pozostałych planet, to Uran będzie znajdować się w okolicy Wenus, jednak jest jedną z najdalej położonych planet Układu Słonecznego i jego blask może nie być wystarczający, by dało się to ciało niebieskie dostrzec gołym okiem. Jowisz i Merkury będą położone bardzo blisko siebie, ale tuż nad linią horyzontu, w ich obserwacji może zatem przeszkadzać jasna łuna, jaką pozostawia zachodzące słońce.
Parada planet to jak 44444 kilometry na liczniku
Takie formacje planet nie zdarzają się często. W czerwcu zeszłego roku co prawda mogliśmy podziwiać na niebie równocześnie Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna, ale działo się to po raz pierwszy od dłuższego czasu.
Astrofizyk Cameron Hummels, nie negując tego, że zdarzenie jest spektakularne, i wręcz zachęcając do obserwacji, podkreślił, że w samym ułożeniu planet w jednej linii nie ma głębszego znaczenia. - To trochę tak jak z licznikiem kilometrów w samochodzie. Gdy pokazuje na przykład 44444 kilometry, to fajny i niezwykły moment, ale tak naprawdę nic nie znaczy - podsumował.

Autor:kw//rzw
Źródło: CNN, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: 383507895/Adobe Stock
Mateusz Krymski/PAP

https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/parada-planet-2023-kiedy-czy-bedzie-widoczna-w-polsce-jakie-planety-ustawia-sie-w-jednej-linii-6862211

Parada planet 2023. Nie widzieliście jej Mamy dobre wieści.jpg

Parada planet 2023. Nie widzieliście jej Mamy dobre wieści2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)