Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Falcon Heavy wynosi satelitę ViaSat-3
2023-05-02. Krzysztof Kanawka
Szósty start dużej rakiety nośnej firmy SpaceX.
Pierwszego maja (już czasu w Europie) nastąpił start rakiety Falcon Heavy. Start nastąpił z wyrzutni LC-39A na Florydzie. Na pokładzie znalazł się satelita telekomunikacyjny ViaSat-3.
Był to szósty start rakiety Falcon Heavy i zarazem pierwszy, w którym nie odzyskano żadnych komponentów tej rakiety. Dzięki temu satelita ViaSat-3 o masie startowej 6400 kg (masa bez paliwa – 5000 kg) mogła być wyniesiona bezpośrednio na orbitę geostacjonarną. Wydłuży to czas operacyjny satelity ViaSat-3 o wiele lat, co ma duże znaczenie z ekonomicznego punktu widzenia.
Następny start Falcona Heavy powinien nastąpić pod koniec czerwca 2023. Wówczas na orbitę zostanie wyniesiony satelita wojskowy USSF-52.
ViaSat-3 Americas Mission
https://www.youtube.com/watch?v=YFbp6PVbJQA
Start Falcona Heavy z ViaSat-3 / Credits- SpaceX

(S-X)
https://kosmonauta.net/2023/05/falcon-heavy-wynosi-satelite-viasat-3/

Falcon Heavy wynosi satelitę ViaSat-3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy są przekonani, że Ziemia jest płaska jak placek ziemniaczany. Jakie mają na to dowody?
2023-05-02.
Trudno uwierzyć, że wiedza o tym iż Ziemia jest okrągła, stanowi zaledwie okruch czasu w którym sądzono, że jest płaska. Poglądy niektórych, mimo postępu techniki, nie zmieniły się. Ziemia jest plackiem m.in. dla członków Towarzystwa Płaskiej Ziemi.
Od kiedy tylko człowiek stał się istotą myślącą, panowało wśród niego przekonanie, że Ziemia jest płaska. Wówczas otaczający świat odbierano bardzo dosłownie. Pogląd ten szczególnie rozpowszechnił się w starożytności, kiedy znajdowano mnóstwo dowodów na jego poparcie.
Dla najstarszych ludów Mezopotamii świat był płaskim dyskiem otoczonym przez ocean. Jeszcze bardziej pomysłowi byli Egipcjanie, którzy byli przekonani, że świat jest kwadratowy. Chińczycy myśleli podobnie z tą różnicą, że dla nich okrągłe niebo było nasadzone na Ziemi za pomocą filarów. Jednak w "płaskim" świecie pojawiali się tacy, którzy mieli swoje własne poglądy, tępione na każdym kroku przez ogół społeczności.
Najwcześniejsze sugestie o kulistości Ziemi odnotowano około 600 lat przed Chrystusem i były one rozpowszechniane przez wyznawców doktryny Pitagorasa. Poszli oni jeszcze dalej i sądzili, że Ziemia wcale nie stanowi centrum Wszechświata, co do czasów Kopernika było nie do pomyślenia.
300 lat przed naszą erą pogląd, że Ziemia jest okrągła wyznawali już wszyscy Grecy i Rzymianie. Najważniejszym wydarzeniem związanym z kulistością Ziemi było obliczenie przez Eratostenesa obwodu naszej planety. Mimo powszechnego przekonania o kulistości Ziemi w kolejnych stuleciach nie można było zdobyć żelaznego dowodu z prostej przyczyny.
Ludzkość ostatecznie przekonała się o tym, że Ziemia nie jest płaska dopiero w 1959 roku, kiedy pierwsze zdjęcie błękitnej bańki (choć wtedy jeszcze w kolorze prawie czarno-białym) wykonał satelita Explorer-6. Pierwszym człowiekiem, który na własne oczy potwierdził kulistość Ziemi był z kolei rosyjski astronauta Jurij Gagarin w 1961 roku.
Aż trudno uwierzyć, że po upływie półwiecza nadal są wśród nas tacy, którzy uważają, że Ziemia jest płaska. To członkowie Towarzystwa Płaskiej Ziemi, które założone zostało w dziewiętnastym wieku przez angielskiego wynalazcę Samuela Birley'a Rowbothama.
Według niego biblijne opisy należy rozumieć dosłownie, a więc Ziemia jest dyskiem otoczonym ścianą lodu. Nawet po pierwszych zdjęciach satelitarnych do stowarzyszenia należało około 3 tysięcy członków, nie tylko z Anglii i Stanów Zjednoczonych, lecz również z Indii, Iranu i Arabii Saudyjskiej.
Dziś towarzystwo ma się tak samo dobrze, jak wieki temu prowadzone od 2004 roku przez Daniela Shentona. Członkowie mają zróżnicowane wizje płaskości Ziemi. Według niektórych Ziemia jest dyskiem o skończonym obszarze, otoczonym Antarktydą.
Antarktyda posiada krawędź, z której można spaść w przestrzeń kosmiczną. Grawitacja nie istnieje, a iluzja przyciągania ziemskiego powodowana jest przez jednostajny ruch Ziemi w górę. Inni uważają z kolei, że Ziemia jest dyskiem o nieskończonym obszarze. Okazuje się, że tak niemal niezaprzeczalna rzecz, jak kulistość Ziemi, również może być brana za spiskową teorię dziejów.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Towarzystwo Płaskiej Ziemi.
Dla nich Ziemia jest płaska jak placek ziemniaczany. Fot. Pixabay.
W 2004 roku powstało Towarzystwo Płaskiej Ziemi. Fot. Fot. files1.coloribus.com
Płaska Ziemia ma ponoć spoczywać na grzbietach Słoni, które stoją na skorupie żółwia. Fot. Max Pixel.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2023-02-02/ziemia-zmieni-sie-nie-do-poznania-powstana-wielkie-gory-somalijskie-ktore-przewyzsza-himalaje/

Niektórzy są przekonani, że Ziemia jest płaska jak placek ziemniaczany. Jakie mają na to dowody.jpg

Niektórzy są przekonani, że Ziemia jest płaska jak placek ziemniaczany. Jakie mają na to dowody2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dr Uznański: Polska może znaleźć swoją szansę w biznesie kosmicznym
2023-05-02.
"Szacowana wartość rynku kosmicznego w ciągu najbliższych 10 lat wyprzedzi PKB Polski. Globalny rynek kosmiczny jest bardzo duży, ale będzie tylko rósł i nowe dziedziny technologiczne będą się pojawiać, a my oczywiście możemy znaleźć tam swoją szansę" - mówił w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem w internetowym Radiu RMF24 dr Sławosz Uznański, inżynier i fizyk, operator Wielkiego Zderzacza Hadronów w CERN i członek Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej. W dniu naszej biało-czerwonej flagi pokazujemy polskie sukcesy w kosmosie i podążamy ich śladami.
Gość internetowego Radia RMF24 został zapytany przez Krzysztofa Urbaniaka o to, w jaki sposób spędza majówkę.
Sławosz Uznański podkreślił, że wolnego czasu dla siebie od dawna nie miał, co spowodowane jest pracą w pełnym wymiarze godzin w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN). Ponadto fizyk zaznaczył, że poza działalnością w CERN udziela wywiadów lub prowadzi wykłady dla studentów lub uczniów szkół średnich. A jak nie, to staram się oczywiście opowiadać o kosmosie będąc ambasadorem ESA, czyli Europejskiej Agencji Kosmicznej - stwierdził.
Operator Wielkiego Zderzacza Hadronów zapytany o to, czy w długi weekend chętnie spogląda na gwieździste niebo, odpowiedział twierdząco, zaznaczając jednocześnie, że uwielbia spoglądać na starty rakiet. Dodał również, że ma nadzieję, iż w Polsce będzie możliwość takiego startu, a on będzie miał okazję przebywać we wnętrzu kopuły.
Krzysztof Urbaniak pytał swojego gościa również o wymarzone miejsce w kosmosie, wspominając bardzo ważną datę w życiu astronauty - 23 listopada 2022 roku. Wtedy spośród 22 tysięcy kandydatów został wyłoniony wraz z 16 innymi szczęśliwcami. To gigantyczny sukces, ale dla ciebie to jest właściwie taka połowa drogi do celu, czyli lotu w górę - mówił dziennikarz RMF24.
Na pewno wszyscy patrzymy w stronę Księżyca. Wiemy, że mamy program Artemis, który wyniesie nas na srebrny glob. Będziemy lądowali jeszcze w tej dekadzie i również są miejsca dla pierwszych Europejczyków, którzy staną na Księżycu - odpowiedział dr Sławosz Uznański. Podkreślił, że członkowie Korpusu Rezerwowego i Podstawowego oraz uczestnicy poprzedniej selekcji z 2008 roku marzą o misji na Księżycu. Zaznaczył, że jego najważniejszym celem jest dostanie się do składu podstawowego lub otrzymanie szansy na wzięcie udziału w polskiej misji kosmicznej. Pierwszą taką destynacją będzie oczywiście Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, która lata na niskiej orbicie okołoziemskiej, 400 kilometrów nad naszymi głowami - mówił gość Radia RMF24.
ich śladami.
 
Dr Sławosz Uznański /Radek Pietruszka /PAP
Posłuchaj: Polski astronauta: Możemy znaleźć swoją szansę w biznesie kosmicznym
Gość internetowego Radia RMF24 został zapytany przez Krzysztofa Urbaniaka o to, w jaki sposób spędza majówkę.
Sławosz Uznański podkreślił, że wolnego czasu dla siebie od dawna nie miał, co spowodowane jest pracą w pełnym wymiarze godzin w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN). Ponadto fizyk zaznaczył, że poza działalnością w CERN udziela wywiadów lub prowadzi wykłady dla studentów lub uczniów szkół średnich. A jak nie, to staram się oczywiście opowiadać o kosmosie będąc ambasadorem ESA, czyli Europejskiej Agencji Kosmicznej - stwierdził.
Operator Wielkiego Zderzacza Hadronów zapytany o to, czy w długi weekend chętnie spogląda na gwieździste niebo, odpowiedział twierdząco, zaznaczając jednocześnie, że uwielbia spoglądać na starty rakiet. Dodał również, że ma nadzieję, iż w Polsce będzie możliwość takiego startu, a on będzie miał okazję przebywać we wnętrzu kopuły.
Krzysztof Urbaniak pytał swojego gościa również o wymarzone miejsce w kosmosie, wspominając bardzo ważną datę w życiu astronauty - 23 listopada 2022 roku. Wtedy spośród 22 tysięcy kandydatów został wyłoniony wraz z 16 innymi szczęśliwcami. To gigantyczny sukces, ale dla ciebie to jest właściwie taka połowa drogi do celu, czyli lotu w górę - mówił dziennikarz RMF24.
Na pewno wszyscy patrzymy w stronę Księżyca. Wiemy, że mamy program Artemis, który wyniesie nas na srebrny glob. Będziemy lądowali jeszcze w tej dekadzie i również są miejsca dla pierwszych Europejczyków, którzy staną na Księżycu - odpowiedział dr Sławosz Uznański. Podkreślił, że członkowie Korpusu Rezerwowego i Podstawowego oraz uczestnicy poprzedniej selekcji z 2008 roku marzą o misji na Księżycu. Zaznaczył, że jego najważniejszym celem jest dostanie się do składu podstawowego lub otrzymanie szansy na wzięcie udziału w polskiej misji kosmicznej. Pierwszą taką destynacją będzie oczywiście Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, która lata na niskiej orbicie okołoziemskiej, 400 kilometrów nad naszymi głowami - mówił gość Radia RMF24.
Dalsza część artykułu pod materiałem video:
Artemis, Juice, Starship
Dr Sławosz Uznański stwierdził, że misja Juice również jest w kręgu jego zainteresowań.
To jest nasza europejska technologia, z której wszyscy jesteśmy dumni. W ostatnim miesiącu zrobiło się bardzo głośno, no bo oczywiście i Artemis, i Juice, i Starship, który wystartował półtora tygodnia temu - dodał. Polski astronauta zaznaczył również, że przemysł kosmiczny bardzo szybko się rozwija. Jest bardzo dynamiczny wzrost całego przemysłu, który również jest naszą własną potrzebą budowania nowoczesnego społeczeństwa w oparciu o dane satelitarne i technologie kosmiczne - zakończył.
Mars, Księżyc, a może życie na księżycu Jowisza?
Według członka Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej jest to bardzo odległe miejsce, nawet aby komunikować się z prędkością światła. Astronauta zaznaczył również, że podróż w tamto miejsce może zająć kilka lat.
"Ławka astronautów" - czym jest?
Gość internetowego Radia RMF24 wyjaśnił, że znajduje się w składzie rezerwowym i w tym momencie czeka na swoją szansę, aż zostanie przypisany do konkretnej misji. Dr Sławosz Uznański wspomniał również o dwóch możliwościach, jakie dają mu szanse realizować swoje wymarzone cele.
Ścieżki są dwie. Albo polska misja kosmiczna, gdzie mielibyśmy ewentualnie taką możliwość poprzez np. prywatną firmę, taką jak amerykańska firma Action, czyli dostęp do rakiety, do kapsuły, do tego, żeby polecieć w kosmos. No i ścieżka taka, która jest o wiele bardziej interesująca z tego względu, że tutaj moglibyśmy dostać się również do Korpusu Podstawowego Europejskiej Agencji Kosmicznej, budując pewną relację z agencją i budując technologie kosmiczne, kontynuując wątek technologii w średnio i długoterminowej strategii, co wydaje mi się, że jest dużo bardziej okazyjne dla nas - wyjaśnił pracownik Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych.
"Boję się, ale również przygotowuję się powoli do tego"
Astronauta zapytany o to, czy boi się, że pewnego dnia usłyszy "wsiadajcie do rakiety, zaraz lecicie w kosmos" odpowiedział, że tak.
Psychicznie przygotowywałem się przez jakiś czas. Myślę, że ten kosmos mi towarzyszył przez wiele lat, jak również mam nadzieję, że na treningu dla astronautów, który będzie mi dany i będę mógł nauczyć się i systemów kontroli rakiety, i systemu podtrzymania życia na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, jak ich użyć i jak być bezpieczny w takiej sytuacji - podkreślił członek Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Nieudana próba i wybuch lecącego Starshipa
Krzysztof Urbaniak zapytał swojego gościa o to, czy wybuch Starshipa budzi niepokój u dr. Sławosza Uznańskiego.
Budzi niepokój, ale z drugiej strony, mimo że wybuchł na tych prawie 40 kilometrach, postrzegam to za ogromny sukces. Jest to niesamowita rakieta i oczywiście ten booster pod spodem - mówił.
Astronauta zaznaczył, że jest to najpotężniejszy statek kosmiczny, który kiedykolwiek ludzie zbudowali. Naukowiec zwrócił uwagę również na to, że wielkim krokiem wprzód jest fakt, że poleciała ona na wysokość 40 kilometrów, testując silniki Raptor z firmy SpaceX oraz pierwszy booster do tej rakiety. Przecież sama rakieta testowała 33 silniki odrzutowe, z których większość działała bez zarzutu - dodał.
"Na razie jesteśmy małym graczem"
Gość internetowego Radia RMF24 zapytany o rolę Polski w dziedzinie eksploracji kosmosu stwierdził, że nasz kraj posiada podmioty gospodarcze, które mają możliwość proponować rozwiązania technologiczne na rynku komercyjnym i nie tylko.
Tak, rzeczywiście  ten nasz rynek również zaczyna przyspieszać. Na razie jesteśmy małym graczem. Mamy tą komercyjną część naszego przemysłu, ona ma 10 lat, ale wiem, że będzie się rozwijać bardzo dynamicznie - dodał dr Sławosz Uznański. Wspomniał również o tym, że Polska ma w swoich szeregach wybitnych inżynierów z dużym potencjałem, który należy wykorzystać. Ważnym elementem według członka Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej jest współpraca międzynarodowa i finansowanie technologii - to ma ogromne znaczenie w perspektywie szybszego rozwoju.
Mamy szansę liczyć się w kosmicznym biznesie?
Według naukowca - zdecydowanie tak. Ten biznes rozwija się praktycznie z takim tempem 20 proc. rok do roku. Niedługo estymowana wartość rynku kosmicznego, już jest ogromna, w przeciągu najbliższych 10 lat wyprzedzi nasze PKB, PKB Polski - mówił gość RMF24.
Zdaniem dr Sławosza Uznańskiego globalny rynek jest bardzo duży, więc Polska może znaleźć swoje miejsce w nowych dziedzinach technologicznych. Będzie nam trudno konkurować z takimi krajami jak Francja, Niemcy czy Włosi, które mają rzeczywiście ogromną historię w przemyśle kosmicznym - podkreślił gość Radia RMF24.
Co przyciąga ludzi do kosmosu?
Polski inżynier i fizyk zauważył, że kosmos jest biznesem dochodowym i wymagającym inwestycji. Myślę, że wszyscy, jako dzieci, patrzyliśmy w niebo i patrzymy na gwiazdy.To zawsze nas inspirowało, a szczególnie to najmłodsze pokolenie - stwierdził.
Astronauta zaznaczył również, jak wielkie znaczenie dla niego ma praca z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi ludźmi, gdyż widzi w ich oczach swego rodzaju inspirację. Myślę, że szczególnie załogowe loty kosmiczne są inspirujące dla nas, bo to jest eksploracja tej magicznej granicy kosmosu - zakończył.
ich śladami.
 
Dr Sławosz Uznański /Radek Pietruszka /PAP
Posłuchaj: Polski astronauta: Możemy znaleźć swoją szansę w biznesie kosmicznym
Gość internetowego Radia RMF24 został zapytany przez Krzysztofa Urbaniaka o to, w jaki sposób spędza majówkę.
Sławosz Uznański podkreślił, że wolnego czasu dla siebie od dawna nie miał, co spowodowane jest pracą w pełnym wymiarze godzin w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN). Ponadto fizyk zaznaczył, że poza działalnością w CERN udziela wywiadów lub prowadzi wykłady dla studentów lub uczniów szkół średnich. A jak nie, to staram się oczywiście opowiadać o kosmosie będąc ambasadorem ESA, czyli Europejskiej Agencji Kosmicznej - stwierdził.
Operator Wielkiego Zderzacza Hadronów zapytany o to, czy w długi weekend chętnie spogląda na gwieździste niebo, odpowiedział twierdząco, zaznaczając jednocześnie, że uwielbia spoglądać na starty rakiet. Dodał również, że ma nadzieję, iż w Polsce będzie możliwość takiego startu, a on będzie miał okazję przebywać we wnętrzu kopuły.
Krzysztof Urbaniak pytał swojego gościa również o wymarzone miejsce w kosmosie, wspominając bardzo ważną datę w życiu astronauty - 23 listopada 2022 roku. Wtedy spośród 22 tysięcy kandydatów został wyłoniony wraz z 16 innymi szczęśliwcami. To gigantyczny sukces, ale dla ciebie to jest właściwie taka połowa drogi do celu, czyli lotu w górę - mówił dziennikarz RMF24.
Na pewno wszyscy patrzymy w stronę Księżyca. Wiemy, że mamy program Artemis, który wyniesie nas na srebrny glob. Będziemy lądowali jeszcze w tej dekadzie i również są miejsca dla pierwszych Europejczyków, którzy staną na Księżycu - odpowiedział dr Sławosz Uznański. Podkreślił, że członkowie Korpusu Rezerwowego i Podstawowego oraz uczestnicy poprzedniej selekcji z 2008 roku marzą o misji na Księżycu. Zaznaczył, że jego najważniejszym celem jest dostanie się do składu podstawowego lub otrzymanie szansy na wzięcie udziału w polskiej misji kosmicznej. Pierwszą taką destynacją będzie oczywiście Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, która lata na niskiej orbicie okołoziemskiej, 400 kilometrów nad naszymi głowami - mówił gość Radia RMF24.
Dalsza część artykułu pod materiałem video:
Artemis, Juice, Starship
Dr Sławosz Uznański stwierdził, że misja Juice również jest w kręgu jego zainteresowań.
To jest nasza europejska technologia, z której wszyscy jesteśmy dumni. W ostatnim miesiącu zrobiło się bardzo głośno, no bo oczywiście i Artemis, i Juice, i Starship, który wystartował półtora tygodnia temu - dodał. Polski astronauta zaznaczył również, że przemysł kosmiczny bardzo szybko się rozwija. Jest bardzo dynamiczny wzrost całego przemysłu, który również jest naszą własną potrzebą budowania nowoczesnego społeczeństwa w oparciu o dane satelitarne i technologie kosmiczne - zakończył.
Mars, Księżyc, a może życie na księżycu Jowisza?
Według członka Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej jest to bardzo odległe miejsce, nawet aby komunikować się z prędkością światła. Astronauta zaznaczył również, że podróż w tamto miejsce może zająć kilka lat.
Dr Sławosz Uznański w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem RMF24
"Ławka astronautów" - czym jest?
Gość internetowego Radia RMF24 wyjaśnił, że znajduje się w składzie rezerwowym i w tym momencie czeka na swoją szansę, aż zostanie przypisany do konkretnej misji. Dr Sławosz Uznański wspomniał również o dwóch możliwościach, jakie dają mu szanse realizować swoje wymarzone cele.
Ścieżki są dwie. Albo polska misja kosmiczna, gdzie mielibyśmy ewentualnie taką możliwość poprzez np. prywatną firmę, taką jak amerykańska firma Action, czyli dostęp do rakiety, do kapsuły, do tego, żeby polecieć w kosmos. No i ścieżka taka, która jest o wiele bardziej interesująca z tego względu, że tutaj moglibyśmy dostać się również do Korpusu Podstawowego Europejskiej Agencji Kosmicznej, budując pewną relację z agencją i budując technologie kosmiczne, kontynuując wątek technologii w średnio i długoterminowej strategii, co wydaje mi się, że jest dużo bardziej okazyjne dla nas - wyjaśnił pracownik Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych.
"Boję się, ale również przygotowuję się powoli do tego"
Astronauta zapytany o to, czy boi się, że pewnego dnia usłyszy "wsiadajcie do rakiety, zaraz lecicie w kosmos" odpowiedział, że tak.
Psychicznie przygotowywałem się przez jakiś czas. Myślę, że ten kosmos mi towarzyszył przez wiele lat, jak również mam nadzieję, że na treningu dla astronautów, który będzie mi dany i będę mógł nauczyć się i systemów kontroli rakiety, i systemu podtrzymania życia na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, jak ich użyć i jak być bezpieczny w takiej sytuacji - podkreślił członek Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Reklama
Nieudana próba i wybuch lecącego Starshipa
Krzysztof Urbaniak zapytał swojego gościa o to, czy wybuch Starshipa budzi niepokój u dr. Sławosza Uznańskiego.
Budzi niepokój, ale z drugiej strony, mimo że wybuchł na tych prawie 40 kilometrach, postrzegam to za ogromny sukces. Jest to niesamowita rakieta i oczywiście ten booster pod spodem - mówił.
Astronauta zaznaczył, że jest to najpotężniejszy statek kosmiczny, który kiedykolwiek ludzie zbudowali. Naukowiec zwrócił uwagę również na to, że wielkim krokiem wprzód jest fakt, że poleciała ona na wysokość 40 kilometrów, testując silniki Raptor z firmy SpaceX oraz pierwszy booster do tej rakiety. Przecież sama rakieta testowała 33 silniki odrzutowe, z których większość działała bez zarzutu - dodał.
"Na razie jesteśmy małym graczem"
Gość internetowego Radia RMF24 zapytany o rolę Polski w dziedzinie eksploracji kosmosu stwierdził, że nasz kraj posiada podmioty gospodarcze, które mają możliwość proponować rozwiązania technologiczne na rynku komercyjnym i nie tylko.
Tak, rzeczywiście  ten nasz rynek również zaczyna przyspieszać. Na razie jesteśmy małym graczem. Mamy tą komercyjną część naszego przemysłu, ona ma 10 lat, ale wiem, że będzie się rozwijać bardzo dynamicznie - dodał dr Sławosz Uznański. Wspomniał również o tym, że Polska ma w swoich szeregach wybitnych inżynierów z dużym potencjałem, który należy wykorzystać. Ważnym elementem według członka Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej jest współpraca międzynarodowa i finansowanie technologii - to ma ogromne znaczenie w perspektywie szybszego rozwoju.
Reklama
Mamy szansę liczyć się w kosmicznym biznesie?
Według naukowca - zdecydowanie tak. Ten biznes rozwija się praktycznie z takim tempem 20 proc. rok do roku. Niedługo estymowana wartość rynku kosmicznego, już jest ogromna, w przeciągu najbliższych 10 lat wyprzedzi nasze PKB, PKB Polski - mówił gość RMF24.
Zdaniem dr Sławosza Uznańskiego globalny rynek jest bardzo duży, więc Polska może znaleźć swoje miejsce w nowych dziedzinach technologicznych. Będzie nam trudno konkurować z takimi krajami jak Francja, Niemcy czy Włosi, które mają rzeczywiście ogromną historię w przemyśle kosmicznym - podkreślił gość Radia RMF24.
Co przyciąga ludzi do kosmosu?
Polski inżynier i fizyk zauważył, że kosmos jest biznesem dochodowym i wymagającym inwestycji. Myślę, że wszyscy, jako dzieci, patrzyliśmy w niebo i patrzymy na gwiazdy.To zawsze nas inspirowało, a szczególnie to najmłodsze pokolenie - stwierdził.
Astronauta zaznaczył również, jak wielkie znaczenie dla niego ma praca z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi ludźmi, gdyż widzi w ich oczach swego rodzaju inspirację. Myślę, że szczególnie załogowe loty kosmiczne są inspirujące dla nas, bo to jest eksploracja tej magicznej granicy kosmosu - zakończył.
Reklama
Gość Krzysztofa Urbaniaka zapytany o to, czy za naszego życia człowiek osiedlił się w kosmosie odpowiedział jasno: "Mam nadzieję, że to zobaczymy najpierw na Księżycu".
Odkrywanie kosmosu szansą na lepsze życie na Ziemi?
Na pytanie prowadzącego rozmowę o to, czy odkrywanie kosmosu jest szansą na lepsze życie na Ziemi, dr Uznański odpowiedział, że "zdecydowanie".
Nasze technologie kosmiczne bardzo nam pomagają tutaj na Ziemi. Mówimy o tej eksploracji i oczywiście to jest taki naturalny temat dla mnie do opowiadania, ale przecież i systemy pozycjonowania i obrazowania satelitarne, to wszystko uczestniczy w życiu codziennym każdego z nas - wyjaśnił naukowiec. Jak wspomniał pracownik Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych np. prognoza pogody jest również dostępna dzięki obrazowaniu satelitarnemu. Według dr Sławosza Uznańskiego zastosowań jest wiele. Nawet nasze pociągi - przecież ich cały rozkład jazdy jest sterowany dzięki systemowi GPS, czyli systemowi Galileo, który jest referencją czasu pomiędzy kontynentami, jak również w naszym kraju. Może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale to przełożenie takie społeczne jest ogromne - zakończył członek Rezerwowego Korpusu Astronautów Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Opracowanie: Emilia Witkowska i Kacper Malinowski
Dr Sławosz Uznański /Radek Pietruszka /PAP
RADIO RMF FM

https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-dr-uznanski-polska-moze-znalezc-swoja-szanse-w-biznesie-kosm,nId,6751656#crp_state=1

 

Dr Uznański Polska może znaleźć swoją szansę w biznesie kosmicznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szef NASA: rakieta SpaceX zabierze astronautów na Księżyc w 2025 roku

2023-05-02. Sandra Bielecka
Według Administratora NASA Billa Nelsona próba lotu największej rakiety świata wcale nie przekreśla realizacji misji na Księżyc w 2025 roku. Co więcej, spodziewa się, że SpaceX poleci swoją mega rakietą Starship już za dwa miesiące.

Według Billa Nelsona, obecnego administratora NASA, ostatni wybuch rakiety Starship wcale nie przekreśla powodzenia misji na Księżyc za dwa lata. Wydaje się to nader optymistycznym podejściem, bo dwa lata nie wydaje się wystarczającym czasem na dopracowanie rakiety SpaceX w taki sposób, aby nie stanowiła zagrożenia dla zdrowia i życia astronautów.
Administrator NASA o rakiecie Starship
Oświadczenie Nelsona zostało wydane podczas zeznania przed House Science, Space and Technology Committee w sprawie wniosku NASA dotyczącego budżetu na rok 2024. Nelson odnosi się do eksplozji Starshipa w następujących słowach:
Nie wpłynęło to znacząco na sposób, w jaki SpaceX działa. Są bogaci w sprzęt, co oznacza, że mają wiele gotowych rakiet. Uruchamiają. Jeśli coś pójdzie nie tak, dowiadują się, co to jest, wracają i ponownie uruchamiają.

Mega rakieta Elona Muska wystartowała 20 kwietnia, w celu wykonania lotu testowego. Mimo że pierwszy lot Starshipa zakończył się eksplozją po kilku minutach od startu, SpaceX nie poczytuje tego jako porażkę, ale jako coś, z czego należy się uczyć i wyciągnąć wnioski. Inżynierowie wiedzą, co nie zadziałało tak, jak powinno. Przede wszystkim kilka silników rakiety uległo awarii w locie, a w konsekwencji obniżania się lotu rakiety, została ona zmuszona do samozniszczenia.

Nelson potwierdził, że pomimo przedwczesnej eksplozji Starshipa, SpaceX dalej utrzymuje, że następny lot odbędzie się już za dwa miesiące. Jednak nie zależy to tylko od firmy, ale również od Federalnej Administracji Lotnictwa, która uziemiła Starshipa na czas trwania dochodzenia w sprawie wybuchu rakiety.  
Wyścig na Księżyc
NASA podpisała kontrakt ze SpaceX o wartości 2,89 miliarda dolarów na użycie mega rakiety do lądowania na Księżycu w 2025 roku. Co za tym idzie, agencja wieży w zdolność statku Starship do latania i zabrania załogi Artemis 3, i ponownie Artemis 4 w 2028 roku w ramach oddzielnego kontraktu, na Księżyc. NASA obawia się również, że w razie niepowodzeń związanych ze Starshipem, Chiny przejmą inicjatywę wysłania astronautów na Księżyc.


Niedawno bowiem ogłosiły, że planują wysłać swoich ludzi na Księżyc w 2030 roku. Wyścig kosmiczny, który trwa nieprzerwanie od lat, zawsze miał charakter również polityczny, jednak w tym przypadku rozpoczyna się gra o to, kto ponownie postawi nogę na Księżycu.  

Chcę jasno powiedzieć, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby następnymi astronautami na Księżycu byli Amerykanie.
Przedstawiciel Izby Reprezentantów Frank Lucas

Jednak w związku z tym, że NASA ostatnio boryka się z trudnościami finansowymi, może być zmuszona do cięć budżetowych, a co za tym idzie, opóźni się również lot na Księżyc. Agencja Kosmiczna przeznacza większość swoich środków na misję Artemis oraz na Misję na Marsa.
NASA żąda większego dofinansowania w swojej propozycji na budżet na rok 2024 o dodatkowe 949,3 miliony dolarów. Nie ma wątpliwości, że rząd USA weźmie za priorytet nowy wyścig na Księżyc nad innymi misjami. Możemy mieć tylko nadzieję, że Elon Musk dotrzyma słowa i jego Starship z powodzeniem wypełni misję.  

Według Administratora NASA Billa Nelsona próba lotu największej rakiety świata wcale nie przekreśla realizacji misji na Księżyc w 2025 roku /AA/ABACA / Abaca Press / Forum /Agencja FORUM
INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-szef-nasa-rakieta-spacex-zabierze-astronautow-na-ksiezyc-w-2,nId,6751591

Szef NASA rakieta SpaceX zabierze astronautów na Księżyc w 2025 roku.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Używasz smartfona? Pomagasz obcym cywilizacjom w mapowaniu Ziemi

2023-05-02. Karolina Majchrzak
Większość z nas czuje się bez smartfonów jak bez ręki i spędza na gapieniu się w ekrany kilka godzin dziennie. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę z ich ukrytej funkcji "mapowania", a mówiąc precyzyjniej pomagania... obcym cywilizacjom w tworzeniu mapy naszej planety.

Obce cywilizacje mogą je wykorzystać do zmapowania Ziemi
Zastanawialiście się kiedyś, jak działają telefony komórkowe? Kluczem jest szeroki wachlarz wież transmisyjnych, które pokrywają duży procent powierzchni naszej planety, szczególnie na obszarach gęsto zaludnionych i przez cały czas transmitują sygnały mikrofalowe.
A co jeśli wszystkie te sygnały emitowane przez coraz liczniejsze wieże mogą zostać wykryte przez obcą cywilizację? To pytanie zadane przez naukowców pół żartem, pół serio dało początek poważnej analizie, której wyniki zostały właśnie opublikowane w magazynie Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.

Artykuł zaczyna się od odnotowania, jak zmieniły się sygnały radiowe wysyłane w przestrzeń kosmiczną - autorzy zauważają, że w ubiegłym wieku większość pochodziła z komercyjnych stacji radiowych i telewizyjnych, ale zostały przyćmione przez te z wież łączności komórkowej, które zajmują drugie miejsce, zaraz po wojskowych radarach, pośród najpotężniejszych źródeł wycieku radiowego na Ziemi.
Badacze sugerują, że każda wieża komórkowa emituje sygnał radiowy o mocy 100-200 Watów, co biorąc pod uwagę liczbę wież i ilość wycieku radiowego, odpowiada kilku gigawatom wysłanym w kosmos.
Jeśli założymy, że obca cywilizacja dysponuje wyrafinowaną radioastronomią, podobną do naszego Teleskopu Horyzontu Zdarzeń (międzynarodowy program naukowy wykorzystujący sieć kilkunastu radioteleskopów do obserwacji dwóch supermasywnych czarnych dziur), to nasze transmisje powinny być wykrywalne w promieniu kilkunastu lat świetlnych.

Zaawansowana obca cywilizacja może to odczytać
Co prawda w zależności od tego, w którym miejscu ma swój dom, może jej być łatwiej bądź trudniej, bo większość wież komórkowych znajduje się na półkuli północnej i emituje większość sygnałów równolegle do powierzchni Ziemi. Jeśli jednak martwicie się, że obcy w wolnej chwili podsłuchują nasze rozmowy, czytają wiadomości i przeglądają prywatne zdjęcia, to możecie spać spokojnie.

Sygnały emitowane przez wieże nakładają się na siebie w taki sposób, że wyodrębnienie z nich konkretnych informacji jest praktycznie niemożliwe, ale można je wykorzystać, aby dowiedzieć się o naszej planecie kilku interesujących rzeczy.
Ponieważ rozmieszczenie wież odpowiada rozmieszczeniu naszej populacji, kosmici mogliby zmierzyć obrót i nachylenie osi Ziemi. Co więcej, mieliby także miarę rozmieszczenia lądów na naszej planecie i mogliby badać, jak zmienia się rozmieszczenie naszej populacji.
Jako przykład zespół modelował sygnały widziane z trzech pobliskich gwiazd, tj. Alfa Centauri, która znajduje się na półkuli południowej, ale zaledwie 4 lata świetlne od nas oraz Gwiazdy Barnarda (6 lat świetlnych stąd) i HD 95735 (8 lat świetlnych stąd) na półkuli północnej - wszystkie trzy z tych systemów gwiezdnych mają planety, które miałyby szansę odczytać sygnały radiowe z Ziemi.
Co więcej, powoli przechodzimy na nowocześniejszą technologię mobilną, jak np. 5G, więc sygnały z wież stają się jeszcze silniejsze, co oznacza, że jeszcze więcej pobliskich systemów gwiezdnych dostanie wykrywalny sygnał z Ziemi.

Wieże transmisyjne łączności komórkowej są wszędzie i... mogą zdradzać obcym cywilizacjom nasze sekrety /123RF/PICSEL

Ilustracja przedstawiająca emitującą sygnały radiowe wieżę komórkową /Monthly Notices of the Royal Astronomical Society /domena publiczna

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-uzywasz-smartfona-pomagasz-obcym-cywilizacjom-w-mapowaniu-zi,nId,6753284

Używasz smartfona Pomagasz obcym cywilizacjom w mapowaniu Ziemi.jpg

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak działa soczewkowanie grawitacyjne?
2023-05-02. Dawid Bielski  
Oglądając zdjęcia wykonane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST), czy Kosmiczny Teleskop Hubble’a możemy zauważyć niekiedy pojawiające się łukowe zakrzywienia obrazu. Nie są to jednak błędy techniczne, lecz konsekwencje zjawiska soczewkowania grawitacyjnego, wynikającego z ogólnej teorii względności.
Rys historyczny
Pierwotnie owo zjawisko było uznawane przez samego Alberta Einsteina – twórcę OTW – za bardziej ciekawostkę matematyczną, niż coś, co może faktycznie istnieć. W ten sposób badania naukowe nad soczewkowaniem grawitacyjnym ustały na niemal pół wieku, tj. do roku 1986, kiedy Bohdan Paczyński – wybitny polski astronom i astrofizyk – opublikował pracę naukową zgłębiającą samo zjawisko, możliwości obserwacji, a także zastosowania jako narzędzie do poszukiwania ciemnej materii.
Podstawy fizyczne
Gdy w jakimś miejscu we wszechświecie znajduje się duże skupisko materii, to powoduje ono zakrzywienie czasoprzestrzeni. Przez zakrzywienie czasoprzestrzeni rozumiemy to, że w pobliżu tej dużej masy coś, co bez jej istnienia miałoby 1 metr długości, ma np. 20 metrów. Podobnie wydłuża się czas wraz ze zbliżaniem się do tejże masy.
Co więcej, światło porusza się po krzywej wymagającej najkrótszego czasu na jej przebycie. Zatem światło nie będzie poruszało się po linii prostej obok tego skupiska masy, tylko nieco odchyli swój tor.
Możemy to porównać do planowania trasy. Jeśli wyjeżdżamy z miasta A i chcemy dotrzeć do miasta B, a po drodze mamy miasto C, w którym na pewno będą korki, to lepiej będzie ominąć to miasto i w krótszym czasie dotrzeć do celu.
W toku ewolucji nasze oczy przystosowały się do prostoliniowego odbierania biegu światła, a więc jasne staje się, dlaczego w np. gromadzie galaktyk Abell 370 obserwujemy łukowe zniekształcenia obrazu.
Stąd kiedy światło znajdzie się w pobliżu np. gromady galaktyk, czy czarnej dziury, to zostanie ono zakrzywione i skupione. Bardzo podobny efekt, jednak nie pod wpływem grawitacji, zachodzi w soczewkach optycznych, gdzie występuje załamanie światła. Stąd wzięła się nazwa soczewkowania grawitacyjnego.
Ciekawostką jest, że konsekwencje wizualne soczewkowania grawitacyjnego możemy odtworzyć za pomocą specjalnego szkła.
Warunkiem koniecznym do zajścia soczewkowania grawitacyjnego jest obecność ciała tzw. soczewki grawitacyjnej i źródła światła (obiektu soczewkowanego) na jednej prostej, na której leży również obserwator. Zdaniem naukowców z Obserwatorium Astronomicznego UW gdybyśmy patrzyli na jedno źródło światła, to średnio co milion lat obserwowalibyśmy zjawisko soczewkowania grawitacyjnego. Oczywiście wielkość obserwowanego efektu zależy od szeregu różnych czynników – są nimi w dużej mierze masa soczewki oraz sama geometria układu. Stąd rozróżnia się różne podrodzaje soczewkowania grawitacyjnego ze względu na wielkość otrzymanego łuku (ściślej: tzw. pierścienia Einsteina).
Mikrosoczewkowanie
Szczególnie interesującym przypadkiem tegoż zjawiska jest mikrosoczewkowanie. Zachodzi ono zazwyczaj na obiektach rzędu masy gwiazd i planet.
Nazwa wzięła się z tego, iż obserwowane łuki są widoczne na sferze niebieskiej w mikrosekundach kątowych łuku. Innymi słowy, jedna sekunda kątowa łuku jest mniej więcej tych rozmiarów, co moneta o nominale 10 groszy oglądana z odległości 5000 kilometrów. Skoro rozmiary tych zniekształceń są takie małe, to nasuwa się pytanie, czy w ogóle jesteśmy w stanie je zobaczyć? Obecnie nie dysponujemy jeszcze na tyle precyzyjną aparaturą, aby dostrzec te łuki, zatem zamiast nich widoczne jest trwające jakiś czas pojaśnienie.
Mikrosoczewkowanie ma zaskakującą ilość zastosowań we współczesnej astronomii – jednym z nich jest, chociażby odkrywanie tzw. planet swobodnych – czyli obiektów o masach planet nie obiegających gwiazdy centralnej i praktycznie nieemitujących światła.
Źródła:
•    Andrzej Udalski - Srebrna rocznica przeglądu nieba OGLE
2 maja 2023
 Gromada galaktyk Abel 370 znajduje się w odległości 4 miliardów lat świetlnych od nas. W jej skład wchodzi kilkaset galaktyk związanych ze sobą grawitacyjnie. Na zdjęciu oprócz galaktyk widoczne są łuki świetlne, będące w rzeczywistości ugiętym światłem odległych galaktyk zlokalizowanych za gromadą Abell 370. Źródło: NASA; hubblesite.org

Szkło odtwarzającego wizualne efekty soczewkowania grawitacyjnego. Na zdjęciu zestawiono dwie takie soczewki, jedna przed drugą tak, że prosta przechodząca przez środki soczewek nie jest prostopadła do płaszczyzny zdjęcia. Źródło Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego
https://astronet.pl/autorskie/jak-dziala-soczewkowanie-grawitacyjne/

Jak działa soczewkowanie grawitacyjne.jpg

Jak działa soczewkowanie grawitacyjne2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja pozostanie na ISS do 2028 r.
2023-05-02. Mateusz Mitkow
Federacja Rosyjska oficjalnie postanowiła, że nie opuści Międzynarodowej Stacji Kosmicznej co najmniej do 2028 r. Poprzednie zapowiedzi wskazywały na odejście od projektu w 2024 r. natomiast w ostatnich dniach poinformowano, że uczestnictwo Rosji zostanie przedłużone o kolejne cztery lata. Pozostali partnerzy - NASA, Kanadyjska Agencja Kosmiczna (CSA), Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) oraz Japońska Agencja Badań Kosmicznych (JAXA) - zgodzili się już wcześniej, by stacja działała przynajmniej do 2030 r.
W ostatnich dniach świat obiegła informacja, że rosyjski rząd oficjalnie potwierdził kontynuację udziału Rosji w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) do co najmniej 2028 roku. 25 kwietnia br. szef rosyjskiej agencji kosmicznej (Roskosmos) Jurij Borysow wysłał komunikat do liderów pozostałych agencji kosmicznych zaangażowanych w ISS, informując, że rząd Rosji zgodził się na przedłużenie programu, a następnie NASA potwierdziła doniesienia. Przypomnijmy, że pozostali partnerzy - NASA, Kanadyjska Agencja Kosmiczna (CSA), Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) oraz Japońska Agencja Badań Kosmicznych (JAXA) - zgodzili się już wcześniej, by stacja działała przynajmniej do 2030 r.
W ubiegłym roku Roskosmos ogłosił, że opuści ISS po 2024 r., natomiast NASA oznajmiła wówczas, iż nie otrzymała oficjalnego pisma w tej sprawie od Rosji, więc liczy na wytłumaczenie tej sytuacji. Zaledwie dzień później oznajmiono, że Rosja wycofa się z udziału w programie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w momencie, gdy Rosyjska Orbitalna Stacja Serwisowa (ROSS) będzie gotowa na przyjęcie pierwszych kosmonautów. Miałoby to nastąpić najwcześniej w momencie, gdy zostanie uruchomiony centralny moduł nowej rosyjskiej stacji orbitalnej, czyli według obecnych planów będzie to przełom 2027/28 r.
Warto podkreślić, że pomimo trwającej rosyjskiej agresji na terenach Ukrainy, Bill Nelson będący szefem NASA zaznacza, że stosunki robocze amerykańskiej agencji z rosyjskim odpowiednikiem są dobre. "Zbudowaliśmy ją razem i musimy ją obsługiwać razem" - powiedział o amerykańsko-rosyjskim partnerstwie na stacji. "Zarówno astronauci, jak i kosmonauci wiedzą, że musimy kontynuować współpracę dla bezpieczeństwa załogi." Pomimo problemów technicznych, takich jak wycieki chłodziwa na statkach kosmicznych Sojuz i Progress podczas dokowania do stacji, kooperacja została oceniona przez administratora NASA pozytywnie. "Nie było problemu z przejrzystością między nami. Współpraca odbywa się dalej bez zarzutu." - dodał Bill Nelson podczas swojego niedawnego wystąpienia.
Przy okazji wydarzenia została podkreślona również potrzeba realizowania wspólnych misji na ISS, aby NASA i Roskosmos miały zagwarantowaną obecność naukowców na stacji. Przed nami jeszcze co najmniej jedna taka misja, gdyż rosyjska agencja prasowa TASS poinformowała, że kosmonauta Konstantin Borysow będzie członkiem załogi misji Crew-7, która jest zaplanowana na drugą połowę 2023 roku, a Aleksander Grebyonkin najprawdopodobniej zostanie włączony do Crew-8, która ma wystartować w pierwszej połowie 2024 roku. Współpraca w tym zakresie ma zapewnić, że przynajmniej jeden kosmonauta lub astronauta będzie zawsze na pokładzie ISS w "narodowej" części stacji, aby zapewnić jej poprawne funkcjonowanie.
Odejście Rosji z projektu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest oczywiście podyktowane obecną sytuacją międzynarodową oraz wcześniejszymi planami przejścia na w pełni własny obiekt orbitujący wokół Ziemi. Wspomniany projekt zakłada stworzenie Rosyjskiej Orbitalnej Stacji Serwisowej (ROSS), która będzie przygotowana do przyjmowania załóg dwa razy w roku. Finalna konstrukcja ma także umożliwić jej użytkowanie przez wiele lat i może być używana jako stacja pośrednia, aby pomóc kosmonautom przygotować się do podróży na Księżyc lub Marsa, lecz na ten moment ciężko przewidzieć tak odległe przedsięwzięcia. Tym bardziej w obliczu obecnie prowadzonej agresji militarnej na Ukrainie.
Realizacja opisywanego projektu zdecydowanie nie będzie łatwa dla Federaci Rosyjskiej. Wielomiliardowe przedsięwzięcia w momencie, gdy Moskwa prowadzi wojnę jest bardzo odważną zapowiedzią. Rosjanie zdają się wierzyć w utrzymanie wyznaczonych terminów, lecz wszystkie kosmiczne plany rosyjskich władz zależą od tego, co dalej będzie się rzeczywiście działo na Ziemi.
Fot. Thales Alenia Space
Fot. NASA
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/rosja-pozostanie-na-iss-do-2028-r

Rosja pozostanie na ISS do 2028 r..jpg

Rosja pozostanie na ISS do 2028 r.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielozadaniowy satelita kończy testy
2023-05-03.
LM 400 to średniej wielkości, wszechstronny satelita, który może być przystosowany zarówno do zastosowań wojskowych, jak i cywilnych. Jego konstrukcja umożliwia obsługę różnych ładunków na niskich, średnich i geostacjonarnych orbitach okołoziemskich.
Zmontowany przez inżynierów Lockheed Martin w grudniu 2022 roku, właśnie pomyślnie przeszedł testy zakłóceń elektromagnetycznych oraz kompatybilności elektromagnetycznej. To kluczowa próba, w której eksperci upewniają się, że sygnały z komponentów magistrali satelitarnej nie będą zakłócać krytycznych systemów podczas operacji w kosmosie. Obecnie trwa faza testów Thermal Vacuum Chamber (TVAC – Termiczna Komora Próżniowa), by sprawdzić jak sprzęt i komponenty będą działać w przestrzeni. Testy TVAC wykorzystują termiczną komorę próżniową do jak najdokładniejszej symulacji kosmicznych warunków środowiskowych poprzez usuwanie powietrza i ciśnienia oraz poddawanie komponentów cyklom termicznym naprzemienne w wysokich i niskich temperaturach (od -200°C do + 100°C), podczas gdy ciśnienie jest utrzymywane na poziomie próżni.
Nowy satelita umożliwia by jedna platforma służyła do wykonywania wielu misji, w tym teledetekcji, komunikacji, obrazowania radaru i stałego nadzoru przestrzeni. Ma wymiary przeciętnej domowej lodówki jest kompatybilny z większością używanych na zachodzie rakiet nośnych. Dzięki architekturze oprogramowania SmartSat, zapewnia elastyczność misji i możliwość przetwarzania danych na pokładzie, skracając czas potrzebny do przekazania operatorom użytecznych danych. Producent przekonuje również, że sprzęt jest względnie łatwy do produkcji i może być dostarczany w dużej skali.
- Konstrukcja LM 400 pozwala na bezproblemową produkcję wielu wersji – w tym „płaskiego satelity”, który będzie umożliwiał szybkie wystrzelenie do sześciu pojazdów kosmicznych, które można na raz układać jeden na drugim.— twierdzi Malik Musawwir, wiceprezydent Lockheed Martin Space.
Pierwszym zadaniem dla nowego satelity będzie wsparcie programu śledzenia pocisków balistycznych Missile Track Custody amerykańskich Sił Kosmicznych. LM 400 zawisną na geostacjonarnej orbicie i będą mogły śledzić lot pocisków poruszających się na średnim pułapie, czyli od 1,5 do 3 tys. kilometrów. W tej konfiguracji będą zawierały ładunek misji śledzenia pocisków oraz naziemne elementy dowodzenia i kontroli oraz przetwarzania danych misji.
źródło: Lockheed Martin

LM400 przed rozłożeniem paneli słonecznych. Fot. Lockheed Martin

Większość prac projektowych odbywała się w rzeczywistości wirtualnej. Fot. Lockheed Martin

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/69583891/wielozadaniowy-satelita-konczy-testy

 

Wielozadaniowy satelita kończy testy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

“Smocza chmura” może być wyjaśnieniem tajemnicy powstawania największych gwiazd
2023-05-03. Alex Rymarski
Powstawanie największych gwiazd to wciąż jedna z wielu nierozwiązanych zagadek kosmosu. Jest to spowodowane rzadkością tego fenomenu i paradoksem, z którym łączy się ich kreacja. Dzięki tak zwanej „Smoczej Chmurze”, czyli oddalonej od Ziemi o 20 000 lat świetlnych wielkiej podczerwonej ciemnej chmurze (zimnej i gęstej części obłoku molekularnego, w którym tworzą się największe gwiazdy), naukowcy są o krok bliżej do zrozumienia tego zjawiska.
Wszystkie gwiazdy powstają mniej więcej w ten sam sposób. Części obłoków molekularnych, czyli gigantycznych skupisk gazu, pod wpływem grawitacji zapadają się, tworząc najpierw protogwiazdę, a później zwykłą gwiazdę. Problem z bardzo dużymi gwiazdami jest taki, że aby taka powstała, obłok gazu musi wydzielać ciepło. Jednakże ściskanie gazu powoduje jego podgrzewanie. Wynikiem tego jest rozdzielenie obłoku na mniejsze części, co uniemożliwia stworzenie dużej gwiazdy; zamiast tego tworząc kilka mniejszych. Są dwie teorie rozwiązujące ten paradoks: teoria zapadania się jąder gwiazd oraz teoria akrecji jądra gwiazd. Pierwsza z nich polega na rzadkim przypadku, w którym obłok molekularny zapada się bardzo szybko w duże, bardzo gęste skupisko, które szybko rozpoczyna fuzję jądrową i staję się gwiazdą. Aby to zadziałało, obłok musi się zapaść, zanim zdąży się podgrzać i zanim dojdzie do jego fragmentacji. Druga teoria polega na tym, że duże gwiazdy zaczynają od bycia małymi, zimnymi jądrami i powoli stają się wielkim gwiazdami, wsysając otaczający je obłok gazu, zanim kolejne gwiazdy zdążą się utworzyć. Gdy skupiska te wreszcie zmieniają się w gwiazdy i rozpoczynają fuzję, wygenerowane przez nie ciepło odpycha resztę gazu i uniemożliwia dalsze powiększanie się.
Okazanie wyższości jednej teorii nad drugą jest bardzo trudne, gdyż obie mają niewiele popierających je dowodów. Jest to spowodowane rzadkością powstawania dużych gwiazd. Jednakże, dzięki odrobinie szczęścia, wreszcie udało się zaobserwować ten proces. Astronomowie, używając ALMA, czyli Atacama Large Millimetre/submillimetre Array, by stworzyć mapę Smoczej Chmury, zaobserwowali dwa zimne jądra gwiazd znajdujące się na końcu długiego łańcucha nowo stworzonych gwiazd w ich okolicy. Było w nich interesującego to, że jądra te były ciche, odłączone od reszty środowiska i nie wykazywały fragmentacji jądra.
Obserwacja ta wskazuje na prawidłowość teorii akrecji jądra gwiazd. Aby potwierdzić tę teorię w stu procentach potrzebne jest więcej badań, m.in. za pomocą teleskopu Jamesa Webba, co zalecają astronomowie stojący za tym odkryciem.
Korekta – Matylda Kołomyjec
•    Źródła: space.com: Paul Sutter; 'Dragon cloud' holds clues about how the biggest stars in the galaxy are born
3 maja 2023
https://astronet.pl/wszechswiat/smocza-chmura-moze-byc-wyjasnieniem-tajemnicy-powstawania-najwiekszych-gwiazd/

Smocza chmura może być wyjaśnieniem tajemnicy powstawania największych gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Intuition-1: start w październiku 2023
2023-05-03. Krzysztof Kanawka
Data startu kolejnego polskiego satelity.
Na październik zaplanowano start dziewiątego startu rakiety Falcon 9 dedykowanego małym satelitom. Na pokładzie znajdzie się satelita z Polski – Intuition-1 firmy KP Labs.
Intuition-1 to zminiaturyzowany satelita hiperspektralny, wyposażony w jednostkę do przetwarzania danych Leopard. Nasza pierwsza wzmianka o tym satelicie pochodzi z lutego 2018.
20 kwietnia 2023 roku pojawiła się informacja, że satelita Intuition-1 znajdzie się na orbicie dzięki rakiecie firmy SpaceX. Ten konkretny start rakiety Falcon 9 będzie nosić oznaczenie Transporter-9 – będzie to już dziewiąta misja dedykowana małym satelitom oferowana przez SpaceX.
Warto tu zaznaczyć, że szósta misja dedykowana małym satelitom (Transporter-6) miała także polski akcent. Wówczas na pokładzie rakiety Falcon 9 znalazł się polsko-niemiecki satelita STAR VIBE.
(KPL)
https://kosmonauta.net/2023/05/intuition-1-start-w-pazdzierniku-2023/

Intuition-1 start w październiku 2023.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opublikowano zdjęcia asteroidy 2006 HV5, która pod koniec kwietnia zbliżyła się do Ziemi
Autor: tallinn (2023-05-03)
Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA (JPL) opublikowało zdjęcia asteroidy 2006 HV5, która 25 kwietnia zbliżyła się do Ziemi najbliżej od stu lat. Naukowcy byli w stanie określić rozmiar i kształt obiektu.
Zdjęcia zostały wykonane za pomocą siedemdziesięciometrowego radaru GSSR zainstalowanego w Kalifornii i pomogły naukowcom dopracować rozmiar, kształt i niektóre szczegóły topografii powierzchni 2006 HV5.
Wcześniej astronomowie szacowali jego średnicę na podstawie zdjęć wykonanych w zakresie podczerwieni - 307 m. Według najnowszych danych rozmiar ciała niebieskiego wynosi 300 m. Asteroida jest spłaszczona na biegunach, a także pokryta wzniesieniami, dziurami, kamieniami i innymi elementami reliefowymi. Informacje te pomogą naukowcom uściślić skalę zagrożenia, jakie 2006 HV5 stanowi dla Ziemi o ile pozostanie ono bardzo niskie.
Stosunkowo duża zbliżona do Ziemi asteroida 2006 HV5 okrąża Słońce w 282 dni. Okresowo zbliża się ona do Ziemi i Wenus, mijając je w odległości od 0,02 do 0,5 jednostki astronomicznej. Asteroida zbliżyła się do Ziemi najbliżej od stu lat 25 kwietnia, przelatując obok niej w odległości 2,4 miliona km – 6,3 razy dalej niż odległość do Księżyca.

Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/opublikowano-zdjecia-asteroidy-2006-hv5-ktora-pod-koniec-kwietnia-zblizyla-sie-do-ziemi

Opublikowano zdjęcia asteroidy 2006 HV5, która pod koniec kwietnia zbliżyła się do Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekspert o misji Proba-3: testowane manewry będą dotyczyły całego sektora kosmicznego
2023-05-02.
Marek Matacz
 

Niedawno zakończono budowę pary satelitów, które w 2024 r. ruszą na orbitę w ramach europejskiej misji Proba-3. Będą testowały bezprecedensową technologię wspólnego manewrowania. Przeprowadzą też najdokładniejsze, wręcz unikatowe obserwacje korony słonecznej - komentuje dr hab. Piotr Orleański z CBK PAN.
Dr hab. Piotr Orleański, prof. Centrum Badań Kosmicznych PAN, pełni funkcję kierownika Laboratorium Satelitarnych Aplikacji Układów FPGA i zastępcy dyrektora ds. rozwoju technologii CBK. Jest członkiem Rady Polskiej Agencji Kosmicznej oraz Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN. Wykłada na Politechnice Warszawskiej, WAT i w Studium Doktoranckim CBK. Jest ekspertem Komisji Europejskiej w programie Horizon 2020 Space. Jeden z głównych obszarów jego zainteresowań to rozwój polskiego przemysłowego sektora kosmicznego.
Polska Agencja Prasowa: Niedawno zakończyła się budowa dwóch satelitów, które w przyszłym roku, w ramach misji Proba-3, mają wypełnić szczególne zadanie. Będąc na orbicie w odległości 144 m jeden od drugiego mają utrzymywać dystans z dokładnością liczoną w milimetrach. Jakie są cele tych manewrów?
Dr hab. Piotr Orleański: Cele misji są dwa: technologiczny i naukowy.
Jeśli chodzi o technologię, sprawdzana będzie zdolność wyjątkowo precyzyjnego utrzymywania pozycji satelitów przez długi czas. Chcemy się przekonać, czy zastosowany zestaw czujników i układów napędowych spełni swoją rolę. Potrafimy już precyzyjnie manewrować pojedynczymi satelitami na orbicie, czy przez krótki czas utrzymywać kosmiczne pojazdy względem siebie w dokładnie ustalonej pozycji. W czasie tej misji dwa satelity - lecąc w odległości 144 m od siebie - mają w każdym okrążeniu utrzymywać wyznaczoną pozycję z dokładnością 1,5 mm względem siebie. Orbita ma kształt silnie eliptyczny i nie da się ustalić wspomnianej pozycji satelitów raz na całą misję. Trzeba ją będzie nieustannie korygować. Takie precyzyjne utrzymanie wzajemnych pozycji potrwa 12 godzin w czasie trwania każdej, około 20-to godzinnej orbity.
PAP: A na czym polega cel naukowy?
P.O.: Satelity będą leciały w układzie, który pozwoli badać koronę słoneczną. Rzecz w tym, że do takich obserwacji konieczne jest zasłonięcie tarczy Słońca, która jest o kilka rzędów wielkości jaśniejsza od korony i oślepia detektory. Na Ziemi wykorzystuje się zaćmienie słońca, jednak po pierwsze - trwa ono tylko kilka minut, a po drugie - obserwacje utrudnia atmosfera. Dużo lepiej jest prowadzić te badania w kosmosie. W trakcie naszej misji będziemy mogli obserwować tarczę słoneczną aż przez 12 godzin na każde okrążenie Ziemi, bez negatywnego wpływu atmosfery.
Niestety nie da się efektu zaćmienia uzyskać na jednym satelicie, ponieważ nie pozwalają na to zasady optyki. W misji Proba-3 jeden główny satelita będzie wyposażony w detektory do obserwacji korony słonecznej, a drugi – tzw. okulter, oddalony od satelity głównego, będzie przesłaniał tarczę słoneczną. Do takich obserwacji potrzebna jest niebywała precyzja.
PAP: Można więc liczyć na najdokładniejsze jak dotąd obserwacje korony Słońca?
P.O.: Nie tylko najdokładniejsze, ale wręcz unikatowe.
PAP: Wracając do technologii, testowanej w nowej misji: gdzie znajdzie zastosowanie?
P.O.: W każdej sytuacji, w której jeden obiekt manewruje w przestrzeni względem drugiego. Jako przykłady można podać choćby dokowania statku do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, przeprowadzoną kiedyś naprawę Teleskopu Hubble’a czy planowane już przechwytywanie kosmicznych śmieci. Wzajemne manewry pojazdów w przestrzeni będą tak naprawdę dotyczyły przyszłości całego sektora kosmicznego.
PAP: Jakimi sposobami będą realizowane tak precyzyjne manewry w misji Proba-3?
P.O.: Na satelicie głównym będzie pracowało aż osiem rodzajów czujników, a na okulterze – siedem. Użyte będą m.in. star trackery, czyli sensory śledzące położenie gwiazd, detektory położenia Słońca, żyroskopy, systemy GPS czy koła reakcyjne do ustalania pozycji kątowej, a także silniki rakietowe do sterowania pozycją satelitów w przestrzeni. Na typowym satelicie zwykle montuje się trzy - cztery różne systemy nawigacyjne. W misji Proba-3 mamy więc do czynienia z wielokrotnym zdublowaniem funkcji nawigacyjnych. To wszystko potrzebne jest dla wspomnianej, wyjątkowej precyzji.
PAP: W budowie satelitów uczestniczyli polscy specjaliści, w tym z CBK. Na czym polegał udział Polaków?
P.O.: Braliśmy udział głównie w budowie instrumentów naukowych, w szczególności koronografu – urządzenia służącego do obserwacji korony słonecznej. Przede wszystkim pracowaliśmy nad urządzeniem o nazwie Coronograph Control Box, czyli systemem, który zasila i steruje koronografem oraz odbiera gromadzone w nim dane i przekazuje je dalej. To w całości polski system. CBK odpowiadało głównie za jego integrację i opracowanie kilku jego elementów, w tym komputera pokładowego i systemu zasilania. Część elementów elektronicznych, w tym - służących do komunikacji, opracowała natomiast firma Creotech, a oprogramowanie niemal w całości powstało w firmie N7 Space. W Centrum Badań Kosmicznych opracowaliśmy także Wheel Filter Assembly, czyli system w postaci koła, który pozwala na ustawianie potrzebnego w danej chwili filtra na drodze światła do detektorów koronografu.
PAP: Co było najtrudniejsze?
P.O.: Powiedziałbym, że to był pierwszy tak poważny projekt. Na pokładzie sondy JUICE właśnie poleciał inny instrument współtworzony przez ekspertów z CBK - Radio & Plasma Wave Investigation (RPWI). W tamtym przypadku także pracowaliśmy nad systemem kontrolnym urządzenia, ale zakres prac w naszym ośrodku był trochę mniejszy. W przypadku naszego udziału w misji Proba-3 największym wyzwaniem było skoordynowanie prac kilku ośrodków. Jak dotąd CBK rzadko przyjmowało pozycję lidera w takich projektach, zdobyliśmy więc wyjątkowo cenne doświadczenie.
PAP: Zapewne ułatwi ono udział w kolejnych projektach ESAP.O.
P.O.: Oczywiście. Uczestniczymy obecnie w projekcie ARIEL, tu satelita będzie badał atmosfery pozasłonecznych planet. W budowie instrumentu Fine Guidance System, w którym CBK PAN jest liderem, współpracujemy m.in. z Jet Propulsion Laboratory, firmą OHB, Uniwersytetem Wiedeńskim, firmą DIAS z Irlandii, planujemy i w części już rozpoczęliśmy współpracę z kilkoma firmami w Polsce (PCO S.A., SOLARIS Optics S.A., SPACIVE, N7Space, Creotech Instr.). (PAP)
Marek Matacz
mat/ zan/
Fot. Adobe Stock
https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C96385%2Cekspert-o-misji-proba-3-testowane-manewry-beda-dotyczyly-calego-sektora

Ekspert o misji Proba-3 testowane manewry będą dotyczyły całego sektora kosmicznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemniczy spadek promieniowania kosmicznego podczas potężnej burzy geomagnetycznej
Autor: admin (2023-05-03)
Niezwykłe zjawisko miało miejsce podczas ostatniej potężnej burzy geomagnetycznej, która wystąpiła na przełomie zeszłego miesiąca. Naukowcy zarejestrowali gwałtowny spadek promieniowania kosmicznego, które może być szkodliwe dla życia na Ziemi. Nasza planetę chroni przed tym promieniowaniem magnetosferyczna tarcza.
Pod koniec kwietnia koronalny wyrzut masy, będący następstwem rozbłysku słonecznego, uderzył w ziemskie pole magnetyczne. Zderzenie to wywołało silną burzę geomagnetyczną, podczas której zorza polarna była na tyle jasna, że można ją było obserwować nawet na południu Stanów Zjednoczonych i na terenie całej Polski. W tym samym czasie naukowcy odnotowali nagły spadek promieniowania kosmicznego.
W ciągu kilku godzin po zderzeniu promieniowanie kosmiczne przenikające ziemską atmosferę osiągnęło najniższy poziom od 2015 roku. Zjawisko to, nazywane "redukcją Forbusha" na cześć amerykańskiego fizyka Scotta Forbusha, który badał promienie kosmiczne na początku XX wieku, występuje, gdy koronalny wyrzut masy przemieszcza galaktyczne promienie kosmiczne z dala od Ziemi. Paradoksalnie, silne burze słoneczne mogą powodować gwałtowny spadek promieniowania kosmicznego.
Spadek promieniowania kosmicznego jest już za nami, ale możemy spodziewać się więcej takich zjawisk w przyszłości. W miarę jak zbliża się maksimum słoneczne, Słońce będzie generować więcej koronalnych wyrzutów masy w kierunku Ziemi. Skumulowany efekt tych wydarzeń może prowadzić do trwałego zmniejszenia promieniowania kosmicznego, co z kolei będzie oznaczało mniejsze dawki promieniowania dla astronautów, pasażerów samolotów i ogólnie mniejsze napromieniowanie wszystkich żywych organizmów na naszej planecie.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/tajemniczy-spadek-promieniowania-kosmicznego-podczas-poteznej-burzy-geomagnetycznej

Tajemniczy spadek promieniowania kosmicznego podczas potężnej burzy geomagnetycznej2.jpg

Tajemniczy spadek promieniowania kosmicznego podczas potężnej burzy geomagnetycznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny prezentują nową rakietę Długi Marsz. Kopia Starshipa?
2023-05-03.
Kilka dni po pierwszym locie testowym w pełni zintegrowanego systemu nośnego Starship\Super Heavy Chińska Republika Ludowa zaprezentowała nowe plany dotyczące stworzenia superciężkiej rakiety wielokrotnego użytku - Długi Marsz 9 (CZ-9). Model konstrukcji w dużym stopniu przypomina system należący do SpaceX, więc po raz kolejny widzimy, że Państwo Środka czerpie "inspiracje" technologiczne z Zachodu.
Od kilku lat w Chińskiej Republice Ludowej trwają pracę nad stworzeniem nowego systemu nośnego, który pozwoli Państwu Środka na szeroką eksplorację Układu Słonecznego, w tym misji marsjańskich. Pierwszym i najważniejszym zadaniem jest oczywiście Księżyc i budowa na jego powierzchni placówki badawczej, która umożliwi dalsze działania eksploracyjne. Do to niezbędna jest oczywiście odpowiednia rakieta oraz pojazd wielokrotnego użytku, dzięki którym będzie możliwy transport infrastruktury oraz ludzi. Stany Zjednoczone opracowują w tym celu dobrze nam znanego Starshipa, natomiast w przypadku ChRL ma być wykorzystana rakieta Długi Marsz 9 oraz Długi Marsz 10, o których mogliśmy dowiedzieć się w ostatnim czasie trochę więcej i wygląda na to, że Państwo Środka zostało silnie zainspirowane rozwiązaniami firmy SpaceX.
Jak podaje SpaceNews, z okazji chińskiego dnia kosmosu zorganizowano konferencję w mieście Hefei, na której podzielono się ze światem m.in. planami dotyczącymi opracowania rakiety nośnej Długi Marsz 9, która według przedstawionych informacji ma powstać do 2033 r. Chińska Akademia Technologii Pojazdów Rakietowych (CALT) tworzy jej dwa warianty - trzy oraz dwustopniowy. Ten pierwszy wyposażony w 30 silników napędzany mieszanką ciekły tlen-ciekły metan (a zatem w planach jest zastosowanie podobnej mieszanki paliwowej do stosowanej w silnikach Starshipa - Raptor) o łącznej długości 114 m i łącznej masie ok. 4,5 t ma być zdolny do wynoszenia 50 t na orbitę księżycową lub 35 t w przypadku, gdyby pierwszy stopień miał zostać odzyskany.
Powstanie także dwustopniowy wariant zdolny do wyniesienia 150 t ładunku na niską orbitę okołoziemską (LEO) lub do 100 t w przypadku lądowania pierwszego stopnia. Początkowe plany zakładały pierwsze loty Długiego Marszu 9 w okolicach 2027 roku, natomiast projekt ewoluował w ciągu ostatnich kilku lat. W przypadku wariantu wielokrotnego użytku, pełna operacyjność zaprezentowanego rozwiązania przewidywana jest obecnie na 2040 r.
Co ciekawe, Chiny rozwijają również rakietę Długi Marsz 10 (w tym wypadku porównywalna do amerykańskiego Falcona Heavy), która mogłaby odbyć pierwszy lot około 2027 roku i dzięki kilku lotom zakończonych powodzeniem może zostać wykorzystana do pierwszych załogowych misji na powierzchnię Księżyca jeszcze przed końcem dekady. Rakieta Długi Marsz 9, która byłaby wielokrotnego użytku, tak jak w przypadku amerykańskiego Starshipa ma być przełomem pod względem potencjału zwielokrotnienia lotów i zminimalizowania kosztów pojedynczej misji. Warto jednak zauważyć, że zmiana planów projektu może skutkować opóźnieniem w powstaniu bazy księżycowej, która będzie budowana we współpracy z Rosją.
Przypomnijmy, że porozumienie zapowiadające współtworzenie nowego obiektu na Srebrnym Globie zostało zawarte już 9 marca ubiegłego roku. Podpisano wówczas list intencyjny określający ramy pokojowej i naukowej eksploracji Księżyca oraz budowy wspólnej placówki na Srebrnym Globie. Dzięki umowie otworzyła się tak naprawdę droga do przygotowań i prac nad Międzynarodową Naukową Stacją Księżycową (MNSK). Patrząc na informacje opisane powyżej, jak i wiele innych doniesień, które w ostatnim czasie krążą po świecie, można powiedzieć, że wyścig o Księżyc znowu nabiera tempa.
Źródło: SpaceNews/Space24.pl

Start rakiety Chang Zheng 5B z modułem stacyjnym Tiānhé. Fot. CNSA [cnsa.gov.cn]

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/chiny-prezentuja-nowa-rakiete-dlugi-marsz-kopia-starshipa

Chiny prezentują nową rakietę Długi Marsz. Kopia Starshipa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siły Kosmiczne USA zdolne do wynoszenia satelitów na żądanie?
2023-05-03. Wojciech Kaczanowski
W czwartek, 20 kwietnia br. przedstawiciel amerykańskich Sił Kosmicznych (USSF) ogłosił plany osiągnięcia zdolności wynoszenia satelitów praktycznie na żądanie, w ciągu 24 godzin od zgłoszenia zapotrzebowania. USSF aktywnie działają do osiągnięcia tego typu zdolności, czego potwierdzeniem jest planowana, tegoroczna misja Victus Nox, która zakłada zademonstrowanie zdolności do zbudowania satelity i zintegrowanie go z systemem nośnym w bardzo krótkim czasie.
17-20 kwietnia br. w Colorado Springs w stanie Kolorado miało miejsce Sympozjum Kosmiczne, czyli konferencja poświęcona szeroko pojętemu sektorowi kosmicznemu ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień, tj. działalność firm prywatnych, bezpieczeństwo, nauka lub rozwój, w której corocznie biorą udział przedstawiciele instytucji publicznych oraz prywatnych. Podczas jednego z paneli głos zabrał ppłk MacKenzie Birchenough, która kieruje pracami nad osiągnięciem przez Siły Kosmiczne zdolności taktycznej odpowiedzi na zaistniałe zagrożenia w przestrzeni kosmicznej, co jest równoznaczne z wynoszeniem danej liczby satelitów w krótkim czasie.
Ppłk Birchenough uważa, że idealną sytuacją byłaby realizacja tego typu misji w ciągu 24 godzin od zgłoszenia zapotrzebowania. Zdaniem przedstawicielki USSF, zdolność ta byłaby wykorzystywana w dwóch rodzajach misji. W pierwszym przypadku chodzi o reagowanie na wszystkie zagrożenia na orbitach okołoziemskich. Z drugiej strony natomiast, zapewniłoby to możliwość zastąpienie danej jednostki satelitarnej w przypadku, gdyby została uszkodzona lub całkowicie zniszczona.
Omówiona wyżej koncepcja jest brana pod uwagę przez dowództwo Sił Kosmicznych już od dłuższego czasu, czego przykładem był test TacRL-2, przeprowadzony w czerwcu 2021 r. Wówczas amerykański koncern technologiczny i obronny Northrop Grumman miał za zadanie szybko zintegrować satelitę z rakietą i przygotować ją do startu. Projekt ten podsumował były szef operacji kosmicznych gen. Jay Raymond, który stwierdził wówczas, że to, co normalnie wymagałoby od 2 do 5 lat, zajęło 11 miesięcy". USSF uznało to zatem za sukces, ale wciąż daleki od osiągnięcia zdolności do wynoszenia satelitów w ciągu 24 godzin.
Osiągnięcie zdolności taktycznej odpowiedzi na zagrożenia kosmiczne może zakładać nie tylko szybkie wynoszenie satelitów, ale również korzystanie z obecnie znajdujących się na orbicie jednostek satelitarnych, należących do różnego rodzaju organizacji lub prywatnych firm, jeśli 24 godziny okażą się zbyt długim okresem. Kluczową kwestią jest zatem czas, który jest również istotny w opracowaniu technologii. Temat ten poruszył podczas panelu Jason Kim, dyrektor generalny Millennium Space Systems, spółki zależnej Boeinga, który powiedział, że jedną z kluczowych cech będzie proces budowy satelitów, które powinny składać się wówczas z różnych komponentów, dostępnych w danym momencie.
W tym roku amerykańskie Siły Kosmiczne planują przeprowadzić misję o nazwie Victus Nox (po łacinie "Zdobyć Noc"), która zakłada zademonstrowanie zdolności do zbudowania satelity i zintegrowanie go z systemem nośnym w bardzo krótkim czasie. W projekcie udział wezmą firma Firefly Aerospace, której USSF przyznały we wrześniu 2022 r. kontrakt o wartości 17,6 mln USD na świadczenie usług startowych, natomiast wspomniane Millennium Space Systems będzie odpowiedzialne za opracowanie w ciągu zaledwie 8 miesięcy małego satelity, który zostanie wyniesiony na orbitę. Zgodnie wypowiedzią prezesa Firefly Aerospace, w pewnym momencie firma dostanie sygnał na wykonanie startu w ciągu 24 godzin, natomiast spółka zależna od Boeinga w ciągu 60 godzin będzie musiała wysłać ładunek użyteczny do bazy sił kosmicznych w Vandenberg i zintegrować go z systemem nośnym.
Z powyższego wynika zatem, że dowództwo USSF zamierz odejść od systemu ciągłego kupowania satelitów i czekania na dostawę, aby przejść na pozyskiwanie części z linii produkcyjnych i szybkie skonstruowanie danej technologii. Wyniesienia satelitów w ciągu 24 godzin wydaje się niezwykle ambitnym planem, natomiast obecne pole walki jasno wskazuje na potrzebę szybkiego rozwoju swoich zdolności kosmicznych.
Fot. Boeing
SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/sily-kosmiczne-usa-zdolne-do-wynoszenia-satelitow-na-zadanie

Siły Kosmiczne USA zdolne do wynoszenia satelitów na żądanie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze problemy sondy JUICE
2023-05-03. Wojciech Kaczanowski
W ostatnim czasie Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że sonda JUICE (Jupiter Icy Moon Explorer), która wystartowała w połowie kwietnia br. doświadczyła pierwszych problemów technicznych. Są one związane z anteną RIME służącą do badania lodowych powierzchni księżyców Jowisza. Zgodnie z dostępnymi informacjami, awaria pozostaje nierozwiązana, natomiast inżynierowie twierdzą, że wciąż mają wiele opcji, aby rozwikłać problem.
W piątek, 28 kwietnia br. na stronie internetowej Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) pojawił się komunikat dotyczący awarii jednego z instrumentów działających przy sondzie JUICE (Jupiter Icy Moon Explorer), która została wysłana w przestrzeń kosmiczną 14 kwietnia br. z kosmodromu w Gujanie Francuskiej. Według Agencji, nie udało się w pełni rozłożyć 16-metrowej anteny RIME, która ma posłużyć do badania lodowych powierzchni księżyców Jowisza: Europy, Kalisto i Ganimedesa. Zgodnie z danymi zaobserwowanymi przez kamerę monitorującą przy JUICE, każdego dnia widoczne są postępy z instrumentem, natomiast obecnie wciąż pozostaje częściowo schowany. Szacuje się, że antena jest wysunięta na około 1/3 swojej całkowitej długości.
Obecnie podejrzewa się, że przyczyną usterki jest mały element, który blokuje pełne wysunięcie RIME. Wydaje się zatem, że przywrócenie pełnego działania instrumentu to kwestia kilku milimetrów. Jednym z rozwiązań może być uruchomienie silnika, aby nieco wstrząsnąć statkiem kosmicznym w celu odblokowania radaru. Manewry sprawią również, że JUICE obróci się tak, aby antena przeniosła się w stronę światła słonecznego i rozgrzała.
Urządzenie RIME (Radar for Icy Moons Exploration) jest jednym z 10 instrumentów znajdujących się przy sondzie JUICE, a jego rozwój był prowadzony przez Uniwersytet w Trydencie we Włoszech wraz z ośrodkiem NASA Jet Propulsion Laboratory, który dostarczył niezbędne komponenty. Projekt został oparty na radarach, które były wykorzystywane przy dwóch misjach na Marsa: bezzałogowej misji Europejskiej Agencji Kosmicznej o nazwie Mars Express oraz Mars Reconnaissance Orbiter prowadzonej przez NASA. Warto dodać, że wielu inżynierów pracujących przy tych misjach brało udział w pracach nad anteną RIME.
Misja JUICE prowadzona jest przez ESA i rozpoczęła się 14 kwietnia br. Celem są badania Jowisza i jego lodowych księżyców Ganimedesa, Europy i Kallisto, w tym zbadanie przypuszczalnych podpowierzchniowych oceanów na tych księżycach. W prowadzony przez ESA projekt zaangażowanych jest 18 instytucji, 23 kraje, 83 firmy, podpisano 116 kontraktów przemysłowych, udział w pracach wzięło ponad 2000 osób, a koszt misji to około 1,6 mld EUR. Instrumenty pomiarowe i komponenty funkcjonalne dla misji JUICE opracowały zespoły naukowe łącznie z 16 krajów europejskich oraz USA (NASA), Japonii (JAXA) i Izraela (ISA). Podkreśla się, że udział naukowców i inżynierów z Polski był kluczowy dla całego przedsięwzięcia.
Artystyczna wizja misji JUICE
Fot. Polska Agencja Kosmiczna

Antena RIME czekająca na rozwinięcie
Fot. ESA
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/pierwsze-problemy-sondy-juice

Pierwsze problemy sondy JUICE.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TESS wykrywa pulsujące gwiazdy w gromadzie Plejady
2023-05-03.
Dane z satelity TESS zostały wykorzystane do badania gwiazd zmiennych pulsujących w Plejadach.
Satelita TESS śledzi egzoplanety od 2018 roku. Jego obserwacje sprawiają, że jest biegły w rozplątywaniu działania jasnych, pobliskich gwiazd, a w niedawnym artykule badawczym opublikowanym w The Astrophysical Journal Letters wykorzystano dane TESS do badania gwiazd w jednej z najbardziej znanych gromad otwartych: Plejady.

Uporczywa tajemnica pulsujących gwiazd
Astronomowie od wieków wiedzą, że wiele gwiazd na nocnym niebie różni się jasnością. Z biegiem czasu udoskonaliliśmy naszą wiedzę na temat gwiazd zmiennych, a obecnie naukowcy wiedzą, że większość gwiazd zmiennych znajduje się w małym zakresie temperatur i jasności określanym jako pas niestabilności diagramu HR. Wiele – ale nie wszystkie – gwiazd na pasie niestabilności pulsuje, ich jasność zmienia się okresowo, gdy ich promień rośnie i kurczy się w czasie.

Stałym pytaniem w badaniach gwiazd zmiennych jest to, dlaczego niektóre gwiazdy na pasie niestabilności są zmienne, a inne nie – jak to możliwe, że dwie gwiazdy o niemal identycznych temperaturach i jasności zachowują się tak różnie? Jako krok w kierunku odpowiedzi na to pytanie, zespół prowadzony przez Timothy'ego Beddinga (Uniwersytet w Sydney) wykorzystał precyzyjne dane z TESS do poszukiwania gwiazd pulsujących w pobliskiej gromadzie Plejady.

Gaia i TESS
Najpierw zespół wykorzystał dokładne pozycje gwiazd i odległości skatalogowane przez sondę kosmiczną Gaia, aby określić, które gwiazdy należą do gromady Plejady, oddalonej o około 450 lat świetlnych. Łącząc tych prawdopodobnych członków gromady z garstką pobliskich gwiazd, które najwyraźniej niedawno uciekły z gromady, Bedding i współpracownicy zebrali próbkę 89 gwiazd. Wiadomo już, że dziesięć gwiazd w tej próbce różni się jasnością.

TESS obserwował większość z tych gwiazd przez okres kilku tygodni w 2021 roku. Korzystając z danych TESS w rozdzielczości czasowej (oraz niektórych danych z Keplera dla gwiazd w próbce, która przesunęła się poza krawędź detektora TESS), zespół wykrył szczególny rodzaj zachowania zwany pulsacjami typu δ Scuti w 36 gwiazdach, z których 30 nie było wcześniej znanych jako zmienne. Widma pulsacji tych gwiazd pokazują, że gwiazdy o podobnym wieku, temperaturze i składzie chemicznym mogą pulsować w diametralnie różny sposób.

Ciąg dalszy pytań
Wykreślając obserwowaną jasność tych gwiazd w funkcji ich kolorów, Bedding i współpracownicy ustalili, gdzie gwiazdy te znajdują się w stosunku do paska niestabilności. Gwiazdy pulsujące obejmowały pasmo o szerokości 0,45 magnitudo, a 72% gwiazd w Plejadach mieszczących się w tym pasie wykazywało pulsacje. Dla gwiazd znajdujących się w centrum pasa niestabilności 84% to gwiazdy pulsujące, co zdaniem zespołu jest niezwykle wysokim odsetkiem.

Biorąc pod uwagę niezwykle wysoki odsetek gwiazd pulsujących w gromadzie, Bedding i współpracownicy zauważyli, że pytanie nie dotyczy tego, dlaczego niektóre gwiazdy pulsują, a inne nie, ale raczej dlaczego podobne gwiazdy mają tak różne pulsacje. Choć pytanie pozostaje otwarte, jedno jest pewne: dane z Gai i TESS to potężne narzędzie do śledzenia gwiazd zmiennych.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
AAS

Urania
Obraz gromady Plejady uzyskany dzięki danym z sondy WISE.
Źródło: NASA/JPL-Caltech/UCLA

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/05/tess-wykrywa-pulsujace-gwiazdy-w.html

TESS wykrywa pulsujące gwiazdy w gromadzie Plejady.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w maju 2023 - Warkocz Bereniki i galaktyki
2023-05-03.
Czy półcieniowe zaćmienie Księżyca może być interesujące? Może. Warunkiem jest głęboka jego faza, a jeśli do takiego zaćmienia dochodzi o wschodzie Księżyca, to widok powinien być całkiem interesujący... I taki właśnie będzie wieczorem 05 maja. Z kolei pod koniec miesiąca polujmy na młody Księżyc i jego światło popielate. Po udanych łowach zwróćmy uwagę na Trójkąt Wiosenny złożony z najjaśniejszych gwiazd majowego nieba, z których jedna otrzymała imię od samego Mikołaja Kopernika! A co w jej pobliżu robi Warkocz Bereniki i czym ten warkocz jest zapleciony - warto zobaczyć w naszym filmowym kalendarzu astronomicznym - zapraszamy!
Wieczorem 05 maja polujmy na wschodzącą tarczę Księżyca od godz. 20:30 patrząc w kierunku południowo-wschodnim. Górna krawędź księżycowego owalu będzie pogrążona w na tyle głębokim półcieniu Ziemi (na granicy zaćmienia częściowego), że pociemnienie powinniśmy dostrzec bez trudu. Bardzo podobny przebieg miało zaćmienie nocą z 10 na 11 lutego 2017 roku - z tą różnicą, że Księżyc świecił wtedy wysoko na niebie. Warto więc sprawdzić oblicze naszego kosmicznego sąsiada tym razem - przypominam: 05 maja po 20:30.
Do zaćmienia Księżyca dochodzi w czasie pełni. Poczekajmy do majowego nowiu, a znów nadarzy się okazja na ciekawe obserwacje. 20 maja po 21:00 zapolujmy na cieniuteńki sierpik w zaledwie 1% iluminacji. Szukajmy go niziutko nad północno-zachodnim horyzontem. Jeśli użyjemy lornetki lub aparatu fotograficznego, na pewno się uda - oczywiście przy sprzyjającej pogodzie. Następnego wieczora po 22:00 na ciemniejącym niebie sierp dopełni się światłem popielatym, co ujrzymy już bez najmniejszego trudu. Przy okazji warto przypomnieć, że pierwszym uczonym, który wyjaśnił mechanizm powstawania światła popielatego był Leonardo da Vinci. Dopełnienie tarczy młodego Księżyca subtelnym światłem jest efektem odbicia promieni Słońca od powierzchni Ziemi i skierowania ich na nieoświetloną bezpośrednio część naszego satelity. Nabierając kształtu, Srebrny Glob dołączy do Wenus 22 i 23-go maja. Ta zaś, ustawicznie rosnąc w blasku, w majowe wieczory błyszczy nad zachodnim widnokręgiem znikając zań dopiero po północy.
Z kolei spod horyzontu raz po raz wyłania Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS). Przez kilka minut majestatycznie sunie na tle gwiazd, a kiedy wznosi się wysoko, świeci blaskiem dorównującym Wenus. Wraz ze zbliżaniem się sezonu "białych nocy" przeloty ISS nabierają całonocnego charakteru, a ich "rozkład jazdy" znajdziemy w portalu www.SpaceWeather.com.
W majowe noce Międzynarodowa Stacja Kosmiczna nie raz przecina Trójkąt Wiosenny. Po zapadnięciu zmroku odnajdziemy do w południowej, a pod koniec miesiąca w południowo-zachodniej części nieba. Tworzą go trzy najjaśniejsze gwiazdy o tej porze roku: Arktur z Wolarza, Spika z Panny i Regulus, który z okolicznymi gwiazdami tworzy charakterystyczną sylwetkę zodiakalnego Lwa, choć niektórzy widzą w nim też ogromne żelazko ; )
W Trójąkt Wiosenny zaplątany jest Warkocz Bereniki. To słaba, ale jakże urocza konstelacja. Tworzy ją bowiem chmara kilkudziesięciu gwiazdek 4. i 5. wielkości składająca się na gromadę otwartą Melotte 111. Jej naturę poznaliśmy dopiero w 1938 roku. Gromada liczy sobie ok. 400 mln lat i leży w odległości 288 lat świetlnych od nas, co czyni ją trzecim tego rodzaju obiektem w oddaleniu od Ziemi (po Wielkiej Niedźwiedzicy i Hiadach).
Nie mniej ciekawa jest historia gwiazdozbioru Warkocza Bereniki, który - jako jeden z nielicznych - pochodzi od autentycznej postaci. Berenika była żoną króla Egiptu Ptolemeusza III. Żyła w III wieku p.n.e. Ptolemeusz uczestniczył w licznych wyprawach wojennych. Drżąca o los męża Berenika obiecała ściąć swe bujne włosy i ofiarować je bogini Afrodycie, jeśli król wróci z wojny cały i zdrowy. Kiedy tak się właśnie stało, Berenika spełniła obietnicę. Jej warkocz został uroczyście złożony w świątyni Afrodyty. Następnego dnia włosy zniknęły, co doprowadziło Ptolemeusza do wściekłości. Strażnikom świątyni groziła śmierć, lecz napiętą sytuację rozwiązał nadworny astronom króla - Konon z Samos. Pewnej nocy pokazał królewskiej parze grupkę słabych gwiazd na wiosennym niebie wyjaśniając, że bogini była tak zadowolona z daru, iż postanowiła przenieść go na niebo...
Wizualne rozmiary gromady Warkocza Bereniki są całkiem spore, obejmują obszar o średnicy dziesięciu tarcz Księżyca w pełni, ale żeby ją zobaczyć, musimy poczekać aż niebo całkowicie się ściemni i oddalić się od miejskich świateł. Gołym okiem ujrzymy gwiazdozbiór bez trudu, najlepiej metodą zerkania, a kiedy użyjemy lornetki lub niewielkiego teleskopu, naszym oczom ukażą się nie tylko gwiezdne diamenciki, ale i galaktyki, których jest tam całkiem sporo. Za pomocą amatorskiego sprzętu jesteśmy w stanie dostrzec tylko te najjaśniejsze w postaci ulotnych mgiełek, za to na zdjęciach ujawniają się ich dziesiątki!
Skąd to bogactwo? Otóż w Warkoczu Bereniki leży północny biegun galaktyczny. To wokół jego osi obraca się nasza galaktyka spiralna z poprzeczką, czyli Droga Mleczna. W praktyce oznacza to, że materia naszej "wyspy" we Wszechświecie, skupiona głównie wzdłuż jej równika, niemal w ogóle nie przesłania widoku na najdalsze zakątki kosmosu. Dzięki temu, w Warkoczu Bereniki możemy oglądać prawdziwy ocean, odległych na miliony lat świetlnych, galaktyk. Niektóre z nich bardzo przypominają Drogę Mleczną. Przykładem jest M 100, żartobliwie zwana Suszarką do Włosów. Już za pomocą niewielkiego teleskopu ujrzymy ją jako wyraźną "mgiełkę". Dzięki zdjęciom z teleskopu VLT w Europejskim Obserwatorium Południowym podziwiamy jej szczegóły, za sprawą czego możemy sobie wyobrazić jak wygląda nasza Droga Mleczna oglądana "z góry". Jej wizualizację "z boku" zapewnia nam z kolei galaktyka NGC 4565. Jej fizyczne rozmiary są niemal identyczne z naszą galaktyką. Podobna jest też jej struktura uwidaczniająca centralne zgrubienie, od którego odchodzą zwężające się ramiona, zaś równik galaktyczny przecina ciemny strumień międzygwiezdnego pyłu. Widziana z odległości 30 milionów lat świetlnych NGC 4565 wyglądem przypomina igłę, stąd taka jej właśnie potoczna nazwa. Zgoła odmiennie prezentuje się galaktyka M 64, znana jako Czarne Oko. Taki efekt wywołują ogromne ilości ciemnego pyłu przesłaniającego jasne jądro galaktyki. Ostatnie badania wykazały, że obszar o promieniu około 3000 lat świetlnych w centrum M 64 obraca się w przeciwnym kierunku niż reszta galaktycznego dysku. Najprawdopodobniej jest to skutek zderzenia M 64 z o wiele mniejszą galaktyką w niedalekiej kosmicznej przeszłości. Wreszcie - NGC 4559 to przykład galaktyki spiralnej oglądanej z półprofilu. Jej anglojęzyczna nazwa własna brzmi: Koi Fish Galaxy, czyli Galaktyka Japońskiego Karpia. W istocie, skojarzenie z hodowlaną rybą ozdobną nie jest pozbawione sensu - tym bardziej, że NGC 4559 "mieni się" rozbłyskami supernowych; ostatnie zdarzenie tego typu zarejestrowano w 2019 roku.
Wspomniane galaktyki są w zasięgu niewielkich teleskopów. Poza nimi są ich tam jeszcze tysiące, a większość z tych, które leżą w granicach konstelacji Warkocza Bereniki tworzy najbliższą nam lokalną grupę galaktyk pod nazwą: gromada Coma, złożoną głównie z galaktyk eliptycznych.
Owocnych łowów!
Piotr Majewski
NIEBO W MAJU 2023 | Warkocz Bereniki i galaktyki
https://www.youtube.com/watch?v=rzhbe5nwX1s

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-maju-2023-warkocz-bereniki-i-galaktyki

Niebo w maju 2023 - Warkocz Bereniki i galaktyki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie w majowe niebo 2023
2023-05-03.
Życzmy sobie dużo bezchmurnego nieba, które przy coraz krótszych nocach szykuje nam przeróżne ciekawe niespodzianki. Słońce, aktualnie o zwiększonej aktywności magnetycznej, przejdzie 21 maja ze znaku Byka w znak Bliźniąt.
Słońce nadal mozolnie wznosi się po ekliptyce, coraz wyżej ponad równik niebieski – ale już wolniej niż w kwietniu – tak, że w ciągu tego miesiąca w Małopolsce przybędzie dnia o 81 minut. 1 Maja Słońce „pracowało” przez 14 godzin i 42 minuty – wzeszło w Krakowie o 5.16, a zaszło o 19.58. Natomiast ostatniego maja dzień w Małopolsce będzie trwał aż 16 godz. i 3 minuty, a będzie jeszcze krótszy od najdłuższego dnia w roku o 20 minut. Po kapryśnym  i śnieżnym początku tegorocznej wiosny,  ciekawe jaką pogodę w drugiej dekadzie maja zaserwują nam przysłowiowi "zimni ogrodnicy" (Pankracy, Serwacy i Bonifacy), nie wspominając o zimnej Zofii?
Słońce
Obserwacje Słońca w minionych miesiącach wskazują na zwiększoną aktywność magnetyczną, związaną z jego szybkim dążeniem do maksimum w 25. cyklu aktywności. Tak też będzie w maju. Duża jego aktywność manifestować się będzie – szczególnie w drugiej połowie maja – znaczną liczbą plam, rozbłysków i wyrzutów plazmy z jego powierzchni w przestrzeń międzyplanetarną, które to obłoki plazmy, zwane wiatrem słonecznym, omiatają skutecznie m.in. Międzynarodową Stację Kosmiczną. W tej sytuacji obserwatorom naziemnym pozostaje tylko cierpliwie czekać na efekty aktywności magnetycznej Słońca, które skutkować będą być może jeszcze częstszym i bogatszym pojawianiem się zórz polarnych na Ziemi oraz licznych anomalii pogodowych.
Księżyc
Jeśli chodzi o naturalnego towarzysza Ziemi, w trzecim tygodniu miesiąca będziemy mieli dobre, choć krótkie noce obserwacyjne, bo kolejność faz Księżyca w maju jest następująca: pełnia – 5 V o godz. 19.34, ostatnia kwadra – 12 V o godz. 16.28, nów – 19 V o godz. 17.53 i pierwsza kwadra – 27 V o godz. 17.22. Księżyc będzie najbliżej Ziemi (w perygeum) 11 V o godz. 7,  a najdalej od nas, czyli w apogeum, znajdzie się 26 V o godz. 04.
Planety
Merkurego możemy dostrzec nisko na porannym niebie, w drugiej i trzeciej dekadzie maja. Pod koniec miesiąca będzie on poprzedzał wschód Słońca o dobre trzy kwadranse, a najlepsze warunki do jego obserwacji będą 29 V. Błyszcząca Wenus widoczna będzie na wieczornym niebie przez ponad dwie godziny po zachodzie Słońca. Czerwonawego Marsa obserwujemy w gwiazdozbiorze Bliźniąt, przez ponad trzy godziny po zachodzie Słońca. Pozostałe jasne planety gazowe możemy obserwować tylko nad ranem, co może sprzyjać będzie o świcie wędkarzom. Jowisz bowiem oddala się od Słońca, ale  dopiero końcem maja wschodzi ponad godzinę wcześniej od naszej gwiazdy, a Saturn praktycznie króluje na niebie majowym w całej drugiej połowie nocy. Obserwatorom życzymy, nie tylko o poranku, pogodnego nieba.
Inne zjawiska
W pierwszej dekadzie maja promieniują jasne i szybkie meteory z roju Akwarydów. To pozostałość warkocza komety Halleya. Radiant meteorów leży na równiku niebieskim, na granicy gwiazdozbiorów Wodnika, Ryb i Pegaza. Maksimum jego aktywności przypada na 5/6 maja, a w ich obserwacjach po północy będzie nam nieco przeszkadzał Księżyc w pełni.
Adam Michalec, 6 IV 2023 r.
 
Źródło: MOA w Niepołomicach
Opracowanie: Adam Michalec, Elżbieta Kuligowska
Na ilustracji: Zachodnie niebo nad Krakowem, 15 maja 2023 r., godz. 21:30. Źródło: Stellarium.
URANIA

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/spojrzenie-w-majowe-niebo-2023

Spojrzenie w majowe niebo 2023.jpg

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Ziemia zawsze miała tylko jeden księżyc?
Autor: admin (2023-05-04)
Gdy spoglądamy na nocne niebo, nasz Księżyc, fascynujący romantyków i wywołujący wyjście wilków, wydaje się być jedynym towarzyszem naszej planety. Ale nie zawsze tak było. Ziemia mogła kiedyś posiadać więcej niż jeden księżyc.
Niewidoczna strona naszego księżyca może być dowodem na zderzenie z innym księżycem, co sugeruje, że istniały inne satelity krążące wokół naszej planety. Ziemia mogła zyskiwać i tracić księżyce, podobnie jak Mars. W przyszłości Ziemia może nawet "przechwycić" nowy księżyc, tak jak stało się to z Trytonem w pobliżu Neptuna.
Naukowcy spekulują, że mogą istnieć niewielkie satelity na orbicie okołoziemskiej, których jeszcze nie odkryliśmy z powodu ich skromnych rozmiarów. Są również obiekty, które krzyżują się z orbitą Ziemi i są w rezonansie orbitalnym z naszą planetą.
Dowody z przeszłości wskazują, że Ziemia mogła mieć kilka księżyców. Jeden z nich, hipotetyczny Theia, miał zderzyć się z Ziemią około 4,5 miliarda lat temu, co przyczyniło się do powstania naszego obecnego Księżyca. To tłumaczy różnice w składzie naszego satelity względem Ziemi.
Naukowcy sądzą, że cykl pojawiania się i znikania księżyców może być związany z teorią "bombardowania grawitacyjnego". W tym procesie obiekty w Układzie Słonecznym, takie jak komety i asteroidy, mogą wejść na orbitę planety i zderzyć się z jej satelitami, co może prowadzić do ich zniszczenia.
Chociaż teoria nowych księżyców wokół Ziemi jest intrygująca, eksperci uważają, że jest to mało prawdopodobne ze względu na wpływ grawitacyjny innych planet w Układzie Słonecznym. Dodatkowo, wiele księżyców może stwarzać niestabilność orbity Ziemi i zagrażać życiu na naszej planecie.
W związku z tym, niezależnie od tego, ile księżyców Ziemia miała w przeszłości lub będzie mieć w przyszłości, nie ulega wątpliwości, że nasz Księżyc jest wyjątkowym i niezwykle istotnym towarzyszem naszego globu.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/czy-ziemia-zawsze-miala-tylko-jeden-ksiezyc

Czy Ziemia zawsze miała tylko jeden księżyc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Para wodna wykryta na obcej planecie. Czy to przełom w nauce?

2023-05-04. Karol Kubak
Podczas badania skalistej egzoplanety wykryto parę wodą. Jeśli kolejne badania potwierdzą istnienie atmosfery, to może być przełom w nauce o egzoplanetach i kolejny krok do odkrycia życia w kosmosie.

Naukowcy odkryli parę wodną przypadkiem, podczas sprawdzania, czy skalista egzoplaneta jest w stanie utrzymać lub przywrócić atmosferę w związku ze swoim położeniem w stosunku do macierzystej gwiazdy - czerwonego karła.
Egzoplaneta o nazwie GJ 486 b została odkryta w 2021 roku. Jest o 30 procent większa od Ziemi, ale ma niemal 3 razy większą masę. Jej pełne okrążenie wokół gwiazdy trwa około 1,5 dnia - jest na tyle blisko, że temperatura na powierzchni wynosi 430 stopni Celsjusza. Zbyt blisko, aby mogło istnieć tam życie, ale wykryto na niej ślady pary wodnej.

Jeśli rzeczywiście obecność pary wodnej jest powiązana z planetą, może to oznaczać posiadanie atmosfery w skrajnie niekorzystnych warunkach. Ale naukowcy nieco studzą emocje podkreślając, że źródło pary wodnej może znajdować się w samej gwieździe.

Widzimy sygnał i prawie na pewno jest to spowodowane wodą. Ale nie możemy jeszcze stwierdzić, czy ta woda jest częścią atmosfery planety, co oznacza, że planeta ma atmosferę, czy też po prostu widzimy sygnaturę wody pochodzącą z gwiazdy.
powiedziała Sarah Moran z University of Arizona w Tucson. , główny autor badania.

Korzystne położenie do badań atmosfery
GJ 486 b wokół swojej gwiazdy najprawdopodobniej krąży podobnie jak Księżyc wokół Ziemi, tj. przez cały czas zwrócona jest do gwiazdy tylko jedną stroną, na której panuje dzień. Jeśli planeta ma atmosferę, to podczas tranzytu światło przechodzące przez gazy, pozwoli astronomom ustalić jej skład. Na razie naukowcy przeanalizowali przy pomocy różnych metod dwa tranzyty. To jeszcze za mało, by wyciągnąć ostateczne wnioski.
Czy GJ 486 b posiada atmosferę z parą wodną?
Wykrycie atmosfery, w której jest woda, byłoby rzeczywiście sensacją. Ale równie prawdopodobnie jest to, że pochodzi ona z powierzchni gwiazdy.
Para wodna w atmosferze gorącej skalistej planety stanowiłaby przełom w nauce o egzoplanetach. Ale musimy być ostrożni i upewnić się, że gwiazda nie jest winowajcą.
powiedział Kevin Stevenson z Laboratorium Fizyki Stosowanej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Laurel w stanie Maryland, główny badacz programu.

Astronomowie wskazują, że nawet plamy słoneczne są na tyle chłodne, że może czasem występować w nich para wodna. Macierzysta gwiazda GJ 486 b jest znacznie chłodniejsza niż Słońce, w związku z czym na jej powierzchni mogłoby skupić się więcej pary wodnej i stworzyć sygnał imitujący atmosferę planety.
Jest jeszcze jedno badanie, które naukowcy planują przeprowadzić przy użyciu teleskopu Webba. To badanie dziennej strony egzoplanety. Jeśli nie posiada ona atmosfery, to jej najgorętszy punkt powinien być w miejscu najbardziej wysuniętym w stronę gwiazdy. Jakiekolwiek przesunięcie tego punktu może oznaczać obecność atmosfery, w której krąży ciepło (podobnie jak w przypadku Ziemi - najcieplejszym miejscem nie jest równik, a zwrotniki).
Czy egzoplaneta krążąca wokół czerwonego karła ma atmosferę z parą wodną? /Zdjęcie ilustracyjne /123RF/PICSEL

Wyniki z obserwacji z teleskopu Webba /webbtelescope.org /domena publiczna

INTERIA
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-para-wodna-wykryta-na-obcej-planecie-czy-to-przelom-w-nauce,nId,6756933

Para wodna wykryta na obcej planecie. Czy to przełom w nauce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda JUICE z usterką anteny
2023-05-04. Szymon Ryszkowski
Flagowa europejska misja JUICE (Jupiter Icy Moons Explorer), która wystartowała 14 kwietnia przy pomocy rakiety Ariane 5, ma problemy z rozwinięciem swojej anteny, poinformowali urzędnicy Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Instrument został zaprojektowany do penetrowania lodowej powierzchni księżyców Jowisza za pomocą radaru, aby szukać oznak warunków nadających się do zamieszkania dla życia w wodach pod nimi.
JUICE o wartości 1,1 miliarda dolarów (870 milionów euro) ma dotrzeć do systemu Jowisza w lipcu 2031 roku, gdzie następne lata spędzi latając wokół lodowych księżyców Jowisza i badając ich potencjalnie przyjazne dla życia środowiska.
Podczas gdy 10 z 11 instrumentów statku kosmicznego działa jak dotąd bez zarzutu, antena Radar for Icy Moons Exploration (RIME) zacięła się w swoim wsporniku montażowym. Inżynierowie podejrzewają, że mały, zakleszczony bolec trzyma ją w miejscu.
„Dostępne są różne opcje, aby szturchnąć ten ważny instrument z jego obecnej pozycji. Planujemy odpalenie silnika, aby nieco wstrząsnąć statkiem kosmicznym, a następnie serię obrotów, które obrócą JUICE, przy okazji rozgrzewając mocowanie i antenę, które obecnie znajdują się w zimnym cieniu”
– napisali urzędnicy ESA.
Urzędnicy ESA podkreślają, że jest jeszcze „mnóstwo czasu na to, aby rozwiązać problem z rozmieszczeniem anteny RIME”, ponieważ wciąż trwa etap przygotowawczy misji.
Zakładając, że 16-metrowa antena zostanie odblokowana, pozwoli to JUICE spojrzeć aż 9 metrów pod powierzchnię księżyców Jowisza, takich jak Ganimedes czy Europa.
To nie pierwszy raz, kiedy misja do Jowisza napotkała problemy z anteną – należąca do NASA misja Galileo nigdy nie była w stanie prawidłowo rozmieścić swojej anteny, i choć nadal wysyłała dane z powrotem w stronę Ziemi, to jednak z mniejszą prędkością niż zakładano. Miejmy nadzieję, że w przypadku misji JUICE ten scenariusz się nie powtórzy i antenę finalnie uda się poprawnie uruchomić.
Źródła: Europe's JUICE Jupiter probe has an antenna glitch in deep space
4 maja 2023
Źródło: ESA/Juice/JMC
Grafika przedstawia sondę JUICE w pobliżu Ganimedesa. Źródło ESA/ ATG MediaLab
https://astronet.pl/loty-kosmiczne/sonda-juice-z-usterka-anteny/

Sonda JUICE z usterką anteny.jpg

Sonda JUICE z usterką anteny2.jpg

Sonda JUICE z usterką anteny3.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie znajdują obłoki gazu z pozostałościami po pierwszych gwiazdach we Wszechświecie
2023-05-04. Szymon Ryszkowski
Używając należącego do ESO Very Large Telescope (VLT), naukowcy po raz pierwszy znaleźli odciski palców pozostawione przez eksplozję pierwszych gwiazd we Wszechświecie. Wykryli oni trzy odległe obłoki gazu, których skład chemiczny odpowiada temu, czego spodziewamy się po wybuchach pierwszych gwiazd.
Naukowcy uważają, że pierwsze gwiazdy, które uformowały się we Wszechświecie, były bardzo różne od tych, które widzimy dzisiaj. Kiedy pojawiły się 13,5 miliarda lat temu, zawierały tylko wodór i hel, najprostsze pierwiastki chemiczne w przyrodzie. Gwiazdy te, uważane za dziesiątki lub setki razy masywniejsze od naszego Słońca, szybko zginęły w potężnych eksplozjach znanych jako supernowe, po raz pierwszy wzbogacając otaczający je gaz w cięższe pierwiastki. Późniejsze generacje gwiazd narodziły się z tego wzbogaconego gazu, a następnie ponownie wyrzuciły cięższe pierwiastki, gdy skończyły swój żywot.
Używając danych z VLT w Chile, zespół znalazł trzy bardzo odległe obłoki gazu, widziane, gdy Wszechświat był zaledwie w 10-15% swojego obecnego wieku i zawierające chemiczny odcisk palca odpowiadającym temu, czego spodziewamy się po eksplozjach pierwszych gwiazd. W zależności od masy tych wczesnych gwiazd i energii ich wybuchów te pierwsze supernowe uwolniły różne pierwiastki chemiczne, takie jak węgiel, tlen i magnez, które są dziś obecne w zewnętrznych warstwach gwiazd. Jednak niektóre z tych eksplozji nie były wystarczająco energetyczne, aby wyrzucić cięższe pierwiastki, takie jak żelazo, które znajduje się tylko w rdzeniach gwiazd. Aby znaleźć znak rozpoznawczy tych pierwszych gwiazd, które wybuchły jako niskoenergetyczne supernowe, zespół poszukiwał odległych obłoków gazu ubogich w żelazo, ale bogatych w inne pierwiastki. I udało się znaleźć: trzy odległe obłoki we wczesnym Wszechświecie z bardzo małą ilością żelaza, ale za to z dużą ilością węgla i innych pierwiastków.
Ten osobliwy skład chemiczny zaobserwowano również u wielu starych gwiazd w naszej własnej galaktyce, które badacze uważają za gwiazdy drugiej generacji, które uformowały się bezpośrednio z “popiołów” pierwszych. Nowe badanie pozwoliło znaleźć takie popioły we wczesnym Wszechświecie, dodając tym samym brakujący element do tej układanki.
Aby wykryć i zbadać te odległe obłoki gazu, zespół wykorzystał światła znane jako kwazary – bardzo jasne źródła zasilane przez supermasywne czarne dziury w centrach odległych galaktyk. Gdy światło kwazara podróżuje przez Wszechświat, przechodzi przez obłoki gazu, w których różne pierwiastki chemiczne pozostawiają ślad na świetle.
Aby znaleźć te chemiczne odciski, zespół przeanalizował dane dotyczące kilku kwazarów obserwowanych za pomocą instrumentu X-shooter w ESO’s VLT. X-shooter rozszczepia światło na niezwykle szeroki zakres długości fal lub kolorów, co czyni go unikalnym instrumentem, za pomocą którego można zidentyfikować wiele różnych pierwiastków chemicznych w tych odległych obłokach.
Źródła:
•    eso2306 — Science Release
4 maja 2023
Obrazek przedstawia odległy obłok gazu, który zawiera różne pierwiastki chemiczne, zilustrowane tutaj schematycznymi reprezentacjami różnych atomów. Źródło: ESO/L. Calçada, M. Kornmesser
Obraz ilustruje, w jaki sposób astronomowie mogą analizować skład chemiczny odległych obłoków gazu, używając światła obiektu tła, jakim jest kwazar. Kiedy światło kwazara przechodzi przez chmurę gazu, znajdujące się w niej pierwiastki chemiczne absorbują różne kolory lub długości fal, pozostawiając ciemne linie w widmie kwazara. Każdy pierwiastek pozostawia inny zestaw linii, więc badając widmo, astronomowie mogą określić skład chemiczny obłoku gazu. Źródło: ESO/L. Calçada
https://astronet.pl/wszechswiat/astronomowie-znajduja-obloki-gazu-z-pozostalosciami-po-pierwszych-gwiazdach-we-wszechswiecie/

Astronomowie znajdują obłoki gazu z pozostałościami po pierwszych gwiazdach we Wszechświecie.jpg

Astronomowie znajdują obłoki gazu z pozostałościami po pierwszych gwiazdach we Wszechświecie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX wyniesie polskiego satelitę. Start już w tym roku
2023-05-04. Mateusz Mitkow
W ostatnich dniach kwietnia br. została wyznaczona data wyniesienia w przestrzeń kosmiczną kolejnego satelity z Polski. Stworzony w Gliwicach Intuition-1, czyli zminiaturyzowane urządzenie hiperspektralne (klasy 6U) wyruszy na niską orbitę okołoziemską (LEO) w październiku br. na pokładzie amerykańskiego systemu nośnego Falcon 9, w ramach misji realizowanej przez SpaceX o oznaczeniu Transporter-9.
W październiku br. będziemy świadkami wyniesienia w przestrzeń kosmiczną kolejnego satelity pochodzącego z Polski. Na początku 2023 r. informowaliśmy, że na pokładzie rakiety Falcon 9 w ramach misji Transporter-6 na orbitę poleciał polsko-niemiecki satelita STAR VIBE, natomiast za kilka miesięcy przy użyciu tego samego systemu nośnego firmy SpaceX, zostanie wykonany start misji Transporter-9, który zakłada m.in. umieszczenie w przestrzeni kosmicznej urządzenia Intuition-1, który został stworzony przez gliwicką firmę KP Labs. Start misji zostanie prawdopodobnie przeprowadzony z amerykańskiej bazy na Florydzie.
Celem misji kosmicznej Intuition-1 jest wykonywanie zobrazowań Ziemi z wykorzystaniem satelity z instrumentem hiperspektralnym oraz zaawansowaną jednostką do przetwarzania danych na pokładzie opartej o głębokie sieci neuronowe w postaci komputera pokładowego - Leopard. Będzie to pierwszy na świecie satelita o mocy przetwarzania pozwalającej na segmentację obrazów hiperspektralnych na orbicie. W ramach misji zostanie również zademonstrowana prototypowa jednostka przetwarzania danych - Antelope, czyli projekt łączący komputer pokładowy i jednostkę DPU. Technologia znajdzie się na pokładzie busa satelitarnego ION firmy D-Orbit.
Intuition-1 będzie satelitą klasy 6U, w kształcie prostopadłościanu o wymiarach 10x22x36 cm, a jego waga w przybliżeniu wyniesie 10 kg. Zostanie w nim umieszczona specjalistyczna kamera o wysokiej rozdzielczości spektralnej w zakresie światła widzialnego i bliskiej podczerwieni. Dzięki podzieleniu tego pasma na 150 kanałów będzie można uzyskać zdecydowanie więcej informacji w stosunku do obecnie używanych instrumentów
Dane pozyskane z opisywanego nanosatelity mają znaleźć zastosowanie w wielu sektorach takich jak np. rolnictwo (klasyfikacja pokrycia gruntów, prognoza plonów, mapy upraw, mapy gleb, detekcja chorób roślin, śledzenie biomasy, mapowanie chwastów), leśnictwo (klasyfikacja lasów, określanie gatunków i stanu zdrowia lasów, planowanie zalesiania) oraz ochrona środowiska (mapy emisji zanieczyszczeń, mapy zanieczyszczeń wód i gleby, zarządzanie i analiza zagospodarowania gruntów). Kalibracja sprzętu w kosmosie ma potrwać około pół roku i dopiero po tym czasie na Ziemię trafią pierwsze, zarejestrowane dane.
W przeciwieństwie do działających w ramach europejskiego programu Copernicus satelitów Sentinel, które generują zobrazowania dużych obszarów, ale o mniejszej rozdzielczości, Intuition-1 będzie robił zdjęcia małych obszarów o wysokiej rozdzielczości. W swoich obserwacjach będzie się koncentrował na obszarze Europy. Teoretycznie wykorzystanie Intuition-1 dla potrzeb związanych również z obronnością jest jak najbardziej możliwe, natomiast twórcy informują, że satelita ma służyć przede wszystkim zastosowaniom cywilnym. Nad projektem Intuition-1 pracują firmy KP Labs oraz FP Instruments wchodzące wraz z Future Processing w skład konsorcjum FP Space. Przedsięwzięcie jest finansowo wspierane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
Przypomnijmy, że stworzenie satelity pochłonęło ok. 20 mln PLN z czego ok. 13 mln PLN to dofinansowanie właśnie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), które wspomogło także kwotą ok. 7,5 mln PLN stworzenie centrum badawczo-rozwojowego KP Labs, gdzie powstają rozwiązania i produkty na potrzeby przedsięwzięć kosmicznych. Dziełem inżynierów z Gliwic jest m.in. wspomniany komputer Leopard, którego moc obliczeniowa jest około 100 razy większa od jednostek dotąd wykorzystywanych w misjach kosmicznych.
Źródło: Space24.pl/ PAP/ KP Labs
Nanosatelita Intuition-1 (koncepcja graficzna). Ilustracja: KP Labs

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/spacex-wyniesie-polskiego-satelite-start-juz-w-tym-roku

SpaceX wyniesie polskiego satelitę. Start już w tym roku.jpg

SpaceX wyniesie polskiego satelitę. Start już w tym roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Europejscy giganci stworzą bezpieczną infrastrukturę telekomunikacyjną
2023-05-04.
Wraz z początkiem maja br. grupa największych europejskich firm z branży kosmicznej i telekomunikacyjnej zawarła partnerstwo, aby odpowiedzieć na przetarg Komisji Europejskiej dotyczący przyszłej europejskiej konstelacji satelitarnej IRIS² (Infrastructure for Resilience, Interconnectivity and Security by Satellite). Ma ona na celu zapewnienie nowej bezpiecznej i odpornej infrastruktury łączności dla europejskich rządów, przedsiębiorstw oraz obywateli.
Stworzone konsorcjum o charakterze otwartym będzie zarządzane przez Airbus Defence and Space, Eutelsat, Hispasat, SES i Thales Alenia Space. Konsorcjum będzie również opierać się na podstawowym zespole następujących firm: Deutsche Telekom, OHB, Orange, Hisdesat, Telespazio i Thales. Jak czytamy w komunikacie prasowym firmy Airbus, podmioty wspólnie będą dążyć do stworzenia najnowocześniejszej konstelacji satelitarnej opartej na architekturze wieloorbitowej, która będzie interoperacyjna z infrastrukturą naziemną.
Firmy zapewniają, że w ramach partnerstwa powstanie zintegrowany i zarazem najlepszy w swojej klasie europejski zespół ds. przestrzeni kosmicznej i telekomunikacji złożony z przedstawicieli tych przedsiębiorstw, który wykorzysta wiedzę i możliwości w zakresie bezpiecznych rozwiązań komunikacji satelitarnej. Konsorcjum będzie również zachęcać firmy rozpoczynające działalność, przedsiębiorstwa o średniej kapitalizacji oraz małe i średnie przedsiębiorstwa do przyłączenia się do partnerstwa. Ma to doprowadzić do powstania bardziej innowacyjnego i konkurencyjnego europejskiego sektora kosmicznego, w którym pojawią się nowe modele biznesowe.
Zintegrowany zespół ma na celu wspieranie współpracy między wszystkimi europejskimi podmiotami działającymi w sektorze kosmicznym w całym łańcuchu wartości w zakresie łączności, mając na uwadze umożliwienie strategicznej autonomii UE poprzez świadczenie suwerennych, bezpiecznych i odpornych usług rządowych w celu ochrony obywateli europejskich. Zespół wykorzysta synergię między infrastrukturą rządową i komercyjną. Partnerzy tworzący zespół są również dobrze przygotowani do świadczenia usług komercyjnych w celu zmniejszenia przepaści cyfrowej na terytoriach europejskich oraz zwiększenia globalnego zasięgu i konkurencyjności Europy jako potęgi kosmicznej i cyfrowej na rynku światowym.
W komunikacie czytamy także, że IRIS² ma dostarczyć rządom odpornych i bezpiecznych rozwiązań w zakresie łączności, aby chronić obywateli Europy, oraz będzie świadczyć usługi komercyjne w interesie europejskich gospodarek i społeczeństw. Będzie również wzmacniać politykę partnerstwa UE poprzez oferowanie swojej infrastruktury za granicą. IRIS² jest nowym flagowym programem kosmicznym UE na rzecz cyfrowej, odpornej i bezpieczniejszej Europy.
Źródło: Airbus
Fot. Airbus Defence and Space
SPACE24
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/europejscy-giganci-stworza-bezpieczna-infrastrukture-telekomunikacyjna

Europejscy giganci stworzą bezpieczną infrastrukturę telekomunikacyjną.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czechy dołączyły do Artemis Accords
2023-05-04. Wojciech Kaczanowski
W środę, 3 maja br. podczas ceremonii w siedzibie NASA w Waszyngtonie Republika Czeska oficjalnie przystąpiła do Artemis Accords, stając się jednocześnie 24. państwem, które dołączyło do międzynarodowego porozumienia określającego ramy współpracy w cywilnej eksploracji i pokojowym wykorzystaniu Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich.
W środę, 3 maja br. podczas ceremonii w siedzibie NASA w Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Republiki Czeskiej, Jan Lipavský, podpisał Artemis Accords, czyli międzynarodowe porozumienie określające ramy współpracy w cywilnej eksploracji i pokojowym wykorzystaniu Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich. W wydarzeniu udział wzięli również pełniąca obowiązki asystentki sekretarza stanu ds. Oceanów i Międzynarodowych Spraw Środowiskowych i Naukowych Jennifer R. Littlejohn administrator NASA Bill Nelson oraz ambasador USA w Republice Czeskiej Bijan Sabet. Dzięki podpisaniu dokumentu Czechy stały się 24 państwem stroną omawianego porozumienia.
W wydarzeniu głos zabrali przedstawiciele strony czeskiej oraz amerykańskiej. Minister Jan Lipavský stwierdził, że postrzega podpisanie dokumentu za historyczne nie tylko dlatego, że otwiera nowe możliwości współpracy między Czechami i Stanami Zjednoczonymi, jak również innymi partnerami, ale również pokazuje stanowisko tego państwa w kwestii "pokojowej, przejrzystej i odpowiedzialnej eksploracji przestrzeni kosmicznej". Dodał również, że podpisanie zapoczątkuje rozwój instytucjonalnej i przemysłowej współpracy z innymi sygnatariuszami, a także bezpośrednio między Czechami i USA w sektorze kosmicznym.
Bill Nelson dodał natomiast, że obecnie żyjemy w złotym wieku eksploracji kosmosu, a czasy, w których jeden kraj samotnie badał tę domenę już minęły. Według administratora NASA, Stany Zjednoczone, Czechy oraz inne państwa, które podpisały porozumienie wyznaczają standard eksploracji i wykorzystania przestrzeni kosmicznej w XXI wieku. Pomimo przekazania do wiadomości publicznej informacji o rozpoczęciu współpracy Czech z innymi sygnatariuszami Artemis Accords, strony nie ujawniły konkretnych informacji lub planów dotyczących przyszłych misji, natomiast podkreślono, że otworzyło to drzwi do kolejnych rozmów.
Wartymi uwagi są także informacje dotyczące doświadczenia czeskiego sektora kosmicznego. Pierwszą osobą z Czech, która wyruszyła w kosmos był Vladimír Remek, który wziął udział w locie w kosmos w 1978 r. na pokładzie statku kosmicznego Sojuz 28, reprezentując dawną Czechosłowację. Czechy są również członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej od 2008 r., natomiast Agencja Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego (EUSPA) ma swoją siedzibę w Pradze.
Artemis Accords to porozumienie ustanowione przez NASA, w koordynacji z Departamentem Stanu USA, w 2020 r. Dokument określa zasady współpracy między narodami w zakresie badań kosmosu, w obszarze cywilnej eksploracji oraz pokojowego wykorzystania Księżyca, Marsa. Ponadto zapisy porozumienia odwołują się do Traktatu ONZ o przestrzeni kosmicznej z 1967 r. i głównych konwencji ONZ, a mianowicie podstaw międzynarodowego prawa kosmicznego. Pierwszymi państwami, które podpisały porozumienia były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada, Australia, Japonia, Włochy, Luksemburg i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Przed Czechami, najnowszymi sygnatariuszami Artemis Accords były Rwanda oraz Nigeria, które uczyniły to w grudniu 2022 r. Jeśli chodzi o Polskę natomiast, porozumienie zostało zawarte w październiku 2021 r. podczas 72. Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w Dubaju (International Astronautical Congress, IAC) w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Fot. NASA
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/europa/czechy-dolaczyly-do-artemis-accords

Czechy dołączyły do Artemis Accords.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstała najdokładniejsza interaktywna mapa Marsa
2023-05-04.
Najnowszy globalny obraz Marsa o rozdzielczości 5,7 terapiksela oferuje 20-krotny wzrost rozdzielczości i pozwala dostrzec na powierzchni planety elementy o wielkości pięciu metrów.
Laboratorium Wizualizacji Planetarnej Bruce'a Murraya w Caltech opublikowało obraz Marsa o rozdzielczości 5,7 terapiksela i rozdzielczości pięciu metrów na piksel. Obraz ten powstał poprzez połączenie 110 000 pojedynczych zdjęć wykonanych przez kamerę na pokładzie sondy Mars Reconnaissance Orbiter i obejmuje 99,5 procent powierzchni Marsa między 88° szerokości geograficznej południowej a 88° północnej. Pozostałe 0,5 procent albo nie zostało zobrazowane w ogóle, albo nie zostało zobrazowane z wystarczająco wysoką jakością do czasu utworzenia mozaiki.
Stworzenie obrazu zajęło sześć lat i dziesiątki tysięcy godzin pracy. Użytkownicy mogą uzyskać do niego dostęp za pośrednictwem interaktywnego interfejsu o nazwie SceneView, umożliwiającego eksplorację powierzchni Marsa. Mozaika stanowi 20-krotny wzrost rozdzielczości w porównaniu z poprzednim globalnym zdjęciem Marsa o najwyższej rozdzielczości.
Osoby, które mają dostęp do obrazu, mogą go przeglądać w interaktywnym interfejsie o nazwie SceneView, opracowanym przez Esri, firmę zajmującą się systemami informacji geograficznej. Ten interfejs pozwala na eksplorację całej Czerwonej Planety i badanie pojedynczych małych klifów i wzgórz.
Podczas gdy naukowcy dysponują pojedynczymi zdjęciami lokalizacji na Marsie w wyższej rozdzielczości, najwyższa rozdzielczość dostępna wcześniej w skali globalnej wynosiła 100 metrów na piksel w porównaniu do 5 metrów na piksel w przypadku nowej mozaiki. Oznacza to 20-krotny wzrost rozdzielczości w obu wymiarach powierzchni Marsa, dostarczając 400 razy więcej informacji dla danego obszaru.
Aby skonstruować obraz, Dickson i jego współpracownicy wykorzystali algorytm dopasowywania cech, który wyrównał wszystkie obrazy i połączył nakładające się ze sobą obrazy, znajdując między nimi linię najmniejszego kontrastu i łącząc je razem jak kawałki układanki.
„To nieniszczące przetwarzanie” — mówi Dickson. „Nie zacieramy granic, aby wygładzić połączenie. Zamiast tego znajdujemy najlepszą możliwą linię łączącą dwa obrazy”.
Co ważne, mapa tej układanki oferuje pełną identyfikowalność każdego piksela z jego obrazem macierzystym.
Proces działał dobrze w przypadku zdecydowanej większości ze 110 000 obrazów CTX, które Dickson pobrał z archiwum misji MRO. Pozostała część, około 13 000 obrazów, musiała zostać zszyta ręcznie – był to pracochłonny proces prowadzony przez trzy lata. Cienka atmosfera Marsa tworzy chmury i burze pyłowe, które wpływają na jakość obrazu powierzchni i uniemożliwiają komputerom automatyczne wyrównanie niektórych obrazów, co wymaga ogromnego nakładu ręcznej pracy.
„Pracowałem nad tym przez sześć lat, ale zespół MRO spędził ostatnie kilka dekad, aby było to w ogóle możliwe” — mówi Dickson. „A misja kosmiczna wciąż tam jest, robiąc wspaniałą naukę!”
Więcej informacji:
•    nowa przeglądarka obrazów mozaiki Mars CTX: https://murray-lab.caltech.edu/CTX/V01/SceneView/3dViewer.html
•    dodatkowe informacje i dane do pobrania: https://murray-lab.caltech.edu/CTX/
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Globalna mozaika powierzchni Marsa jest szczególnie przydatna do wykrywania kraterów uderzeniowych. Źródło: NASA/JPL-Caltech/MSSS
Nowy globalny obraz Marsa i składające się na niego warstwy danych pozwalają badać planetę jak nigdy dotąd. Źródło: NASA/JPL-Caltech/MSSS.

Nowa globalna mozaika, pokazana w szczegółowym przykładzie po lewej, jest zszyta ze zdjęć zrobionych przez kamerę MRO, która rejestruje powierzchnię Marsa w postaci długich pasków. Proces ten ukazano na obrazie po prawej stronie, pokazując, jak połączono części obrazów CTX. Źródło: NASA/JPL-Caltech/MSSS.

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/powstala-najdokladniejsza-interaktywna-mapa-marsa

Powstała najdokładniejsza interaktywna mapa Marsa.jpg

Powstała najdokładniejsza interaktywna mapa Marsa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak może wyglądać koniec Ziemi
2023-05-04.
Astronomowie zebrali pierwsze przekonujące dowody na to, że umierająca gwiazda podobna do Słońca pochłania egzoplanetę. Ten nigdy wcześniej nie obserwowany proces może ukazywać ostateczny los Ziemi, który nastąpi gdy nasze własne Słońce zbliży się do końca swojego życia za około pięć miliardów lat.
Badając niezliczone gwiazdy na różnych etapach ewolucji, astronomowie starali się poznać cykl życia gwiazd i ich interakcje z planetami następujące w miarę starzenia się gwiazdy. Badania te potwierdzają, że kiedy gwiazda podobna do Słońca zbliża się do końca swojego życia, rozszerza się od 100 do 1000 razy w stosunku do pierwotnego rozmiaru, ostatecznie pochłaniając wewnętrzne planety układu. Szacuje się, że takie zdarzenia występują tylko kilka razy w roku w całej Drodze Mlecznej. Chociaż wcześniejsze obserwacje potwierdziły następstwa pochłonięć planet, astronomowie nigdy nie złapali ich na gorącym uczynku, aż do teraz.
Korzystając z teleskopu Gemini South w Obserwatorium Gemini, astronomowie uzyskali pierwszą bezpośrednią obserwację, która stanowi dowód na to, że umierająca gwiazda rozszerza się, by pochłonąć jedną z jej planet. Dostrzeżono to w charakterystycznym „długim i niskoenergetycznym” rozbłysku gwiazdy w Drodze Mlecznej około 13 000 lat świetlnych od Ziemi. To pożarcie planety przez nabrzmiałą gwiazdę, prawdopodobnie ukazuje ostateczny los Merkurego, Wenus i Ziemi, kiedy nasze Słońce zacznie umierać za około pięć miliardów lat.
Przez większość swojego życia gwiazdy podobne do Słońca łączą wodór w hel w swoim gorącym, gęstym jądrze. Kiedy wodór w jądrze się wyczerpie, gwiazda zaczyna łączyć hel w węgiel, a fuzja wodoru przenosi się do zewnętrznych warstw gwiazdy, powodując ich rozszerzanie się i zmieniając gwiazdę podobną do Słońca w czerwonego olbrzyma.
Taka transformacja jest jednak złą wiadomością dla planet. Kiedy powierzchnia gwiazdy rozszerza się, zaczyna ona pochłaniać swoje planety, co powoduje spektakularne eksplozje. Do tego proces ten zmniejsza prędkość orbitalną planety, przyspieszając jej zanurzenie w gwieździe.
Pierwsze wskazówki na prawdziwość tego scenariusza zostały dostrzeżone w obserwacjach Zwicky Transient Facility. Obserwacje zjawiska nazwanego ZTF SLRN-2020, które zostały wykonane w podczerwieni przez NASA Near-Earth Object Wide-field Infrared Survey Explorer (NEOWISE), były kolejnym dowodem.
Odróżnienie rozbłysku powstałego podczas pochłaniania planety od innych rodzajów rozbłysków, takich jak rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy, jest trudne i wymaga obserwacji w wysokiej rozdzielczości. Teleskp Gemini South pozwolił na zebranie odpowiednych danych dzięki możliwościom optyki adaptacyjnej.
„Gemini South poszerza naszą wiedzę o Wszechświecie, a te obserwacje potwierdzają prognozy dotyczące przyszłości naszej własnej planety” – powiedział Martin Still, dyrektor programu NSF Gemini Observatory.
„Dzięki nowym przeglądom optycznym i podczerwonym jesteśmy teraz świadkami takich zdarzeń zachodzących w naszej Drodze Mlecznej w czasie rzeczywistym – świadectwo naszej niemal pewnej przyszłości jako planety” – powiedział Kishalay De, astronom z Massachusetts Institute of Technology i główny autor artykułu.
Rozbłysk wywołany pochłonięciem planety trwał około 100 dni, a charakterystyka jego krzywej blasku, jak również wyrzucona materia, dały astronomom wgląd w masę gwiazdy i jej pochłoniętej planety. Wyrzucony materiał składał się z wodoru o masie około 33 mas Ziemi i pyłu o masie około 0,33 masy Ziemi. Na podstawie tej analizy zespół oszacował, że gwiazda ma masę około 0,8–1,5 masy naszego Słońca, a pochłonięta planeta miała masę 1–10 mas Jowisza.
Teraz astronomowie mogą poszukiwać podobnych zdarzeń zachodzących w innych częściach kosmosu. Będzie to szczególnie ważne, gdy Obserwatorium Vera C. Rubin zostanie uruchomione w 2025 roku.
„Myślę, że w tych wynikach jest coś niezwykłego, co przemawia za przemijaniem naszego istnienia” – mówi Ryan Lau, astronom NOIRLab i współautor badania, które zostało opublikowane w czasopiśmie Nature. „Po miliardach lat, które obejmują okres życia naszego Układu Słonecznego, nasz ostateczny koniec prawdopodobnie będzie błyskiem, który trwa tylko kilka miesięcy”.
 
Więcej informacji: publikacja Kishalay De i in. "An infrared transient from a star engulfing a planet", Nature (2023). DOI: 10.1038/s41586-023-05842-x
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
Na ilustracji: Egzoplaneta pochłaniana przez gwiazdę. Źródło: Międzynarodowe Obserwatorium Gemini/NOIRLab/NSF/AURA/M. Garlick/M. Zamani
Astronomers witness star devouring a planet: Possible preview of the ultimate fate of Earth
https://www.youtube.com/watch?v=wFk7bvbSVOA
Astronomowie korzystający z teleskopu Gemini South w Chile, obsługiwanego przez NSF NOIRLab, zaobserwowali pierwsze przekonujące dowody na to, że umierająca gwiazda podobna do Słońca pochłania egzoplanetę. Źródło: Międzynarodowe Obserwatorium Gemini/NOIRLab/NSF/AURA/M. Garlick/M. Zamani/N. Bartmanna

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/tak-moze-wygladac-koniec-ziemi

 

Tak może wyglądać koniec Ziemi.jpg

Tak może wyglądać koniec Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak czarna dziura w M87 uruchamia strumień
2023-05-04.
Nowe obserwacje ujawniają potężny strumień wyłaniający się z czarnej dziury w centrum galaktyki M87.
Międzynarodowy zespół naukowców wykorzystał nowe obserwacje fal milimetrowych, aby po raz pierwszy zobrazować związek między strukturę pierścieniową, która ujawnia materię wpadającą do centralnej czarnej dziury, a potężnym relatywistycznym strumieniem w znanej radiogalaktyce M87. Te obrazy pokazują pochodzenie strumienia i przepływ akrecyjny w pobliżu centralnej supermasywnej czarnej dziury. Nowe obserwacje ukazano za pomocą Global Millimeter VLBI Array (GMVA) uzupełnione przez Atacama Large Millimetre/submillimetre Array (ALMA) i Greenland Telescope (GLT). Dodanie tych dwóch obserwatoriów znacznie zwiększyło możliwości obrazowania GMVA.

Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie Nature.

Ru-Sen Lu, lider grupy badawczej Maxa Plancka w Obserwatorium Astronomicznym Akademii Chińskiej w Szanghaju jest zachwycony i zdziwiony: Wcześniej widzieliśmy zarówno supermasywną czarną dziurę, jak i odległy od niej strumień na osobnych zdjęciach, ale teraz dzięki nowemu obrazowi wykonaliśmy panoramiczny widok czarnej dziury wraz z jej strumieniem w nowym paśmie obserwacyjnym. Materia otaczająca czarną dziurę jest pochłaniana w procesie zwanym akrecją. Jednak nikt nigdy nie zobrazował bezpośrednio tego przepływu. Większy i grubszy pierścień, który teraz widzimy, pokazuje, że materia wpadająca do czarnej dziury znacząco przyczynia się do obserwowanej emisji na nowym obrazie, co pozwala nam lepiej zrozumieć procesy fizyczne w pobliżu czarnej dziury – dodaje Ru-Sen Lu.

Udział ALMA w obserwacjach GMVA zapewnił znaczny wzrost czułości wykrywania i obrazowania emisji z M87. To jeszcze bardziej zwiększyło efektywną rozdzielczość kątową i pozwoliło nam po raz pierwszy zobrazować pierścieniową strukturę w samym sercu M87 przy długości fali 3,5 mm – powiedział Andrei Lobanov z Instytutu Radioastronomii im. Maxa Plancka (MPIfR), członek zespołu badawczego. Średnica pierścienia zmierzona przez GMVA wynosi 64 mikrosekundy kątowe. Zgodnie z oczekiwaniami wynikającymi z właściwości emisyjnych relatywistycznej plazmy w tym regionie, zewnętrzna średnica tej pierścieniowej struktury jest około 1,5 razy większa niż ta zmierzona we wcześniejszych obserwacjach Teleskopu Horyzontu Zdarzeń na 1,3 mm.

Dzięki znacznie ulepszonym możliwościom obrazowania GMVA zyskaliśmy nową perspektywę. Rzeczywiście widzimy potrójny strumień, o którym wiedzieliśmy z wcześniejszych obserwacji VLBI – mówi Thomas Krichbaum, główny autor z zespołu MPIfR. Ale teraz możemy zobaczyć, jak strumień wyłania się z pierścienia emisyjnego wokół centralnej czarnej dziury i możemy zmierzyć średnicę pierścienia również na innej długości fali.

Spektakularne zdjęcie strumienia i pierścienia w M87 jest ważnym kamieniem milowym, którego kulminacją są wielokrotne wspólne wysiłki naszych kolegów z Europy, mające na celu dostosowanie macierzy GMVA i ALMA dla wspólnych obserwacji, aby ujawnić najdrobniejsze szczegóły w badaniu radiogalaktyk i kwazarów – komentuje Eduardo Ros, naukowiec z MPIfR, europejskiego harmonogramu GMVA, a także członek zespołu badawczego.

Patrząc na kolejne kroki technologiczne, Jae-Young Kim z Kyungpook National University w Daegu w Korei Południowej i współpracownik MPIfR mówi: Kolejne kroki w badaniach M87 w wysokiej rozdzielczości dotyczą badania koloru radiowego strumienia i cienia czarnej dziury, a także pomiarów polaryzacji, które ujawniają pola magnetyczne. Planowane kroki w celu dalszej poprawy wydajności i czułości sieci GMVA wymagają modernizacji odbiorników, które umożliwią wieloczęstotliwościowe referencje fazowe, tak jak to jest już robione w przypadku krótszych linii bazowych w sieci VLBI.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
MPIfR

Urania
Wizja artystyczna pokazująca zbliżenie na przepływ akrecyjny i strumień wyłaniający się z regionu czarnej dziury w M87.
Źródło: Sophia Dagnello, NRAO/AUI/NSF
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2023/05/jak-czarna-dziura-w-m87-uruchamia.html

Jak czarna dziura w M87 uruchamia strumień.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już jutro półcieniowe zaćmienie Księżyca. Jak obserwować zjawisko?
2023-05-04.
W piątek 5 maja w całej Polsce będzie widoczne półcieniowe zaćmienie Księżyca. Zjawisko rozpocznie się przed wschodem Srebrnego Globu. Jak obserwować zaćmienie półcieniowe?
W pełni co jakiś czas dochodzi do zaćmień Księżyca. Tym razem nie będzie to spektakularne zjawisko, bo Srebrny Glob zanurzy się tylko w półcieniu Ziemi i to tuż przy jego wschodzie, w piątkowy wieczór 5 maja. Wytrawni obserwatorzy zaraz po wschodzie Księżyca, który nastąpi o 19:56 w Rzeszowie a 20:41 w Szczecinie, zobaczą jedynie nierówno rozłożony blask na jego tarczy, przysłonięty półcieniem rzucanym przez Ziemię. Nietrudno będzie można pomylić to z ciemniejszymi obszarami na Srebrnym Globie, nazywanymi morzami. Najlepsze warunki do obserwacji tego zjawiska, które zakończy się ok. 21:31, będą mieli mieszkańcy północno-wschodniej i północno-zachodniej Polski. Warto spróbować sfotografować wschodzącą tarczę Srebrnego Globu. Wówczas na dokładniejszych zdjęciach będziemy mogli zobaczyć nieco ciemniejszą część księżycowej tarczy przykrytej ziemskim półcieniem.

Przedstawiamy godziny wschodu Księżyca i fazy maksymalnej zaćmienia półcieniowego dla wybranych polskich miast. Dla wszystkich lokalizacji zjawisko zakończy się o godzinie 21:31.

Rzeszów - wschód Księżyca: 19:56, faza maksymalna zaćmienia: 20:00
Białystok - wschód Księżyca: 20:03, faza maksymalna zaćmienia: 20:07
Warszawa - wschód Księżyca: 20:09, faza maksymalna zaćmienia: 20:13
Katowice - wschód Księżyca: 20:10, faza maksymalna zaćmienia: 20:13
Wrocław - wschód Księżyca: 20:21, faza maksymalna zaćmienia: 20:27
Gdańsk - wschód Księżyca: 20:27, faza maksymalna zaćmienia: 20:32
Poznań - wschód Księżyca: 20:27, faza maksymalna zaćmienia: 20:31
Szczecin - wschód Księżyca: 20:41, faza maksymalna zaćmienia: 20:45
Jak obserwować półcieniowe zaćmienie Księżyca?
Podczas półcieniowego zaćmienia Księżyca, naturalny satelita Ziemi będzie znajdował się nisko nad południowo-wschodnim horyzontem. Aby obserwować zjawisko konieczne jest wybranie lokalizacji, w której widok ten nie będzie przysłonięty przez wysokie obiekty. Półcieniowe zaćmienie Księżyca najlepiej obserwować gołym okiem lub przy wykorzystaniu lornetki czy też teleskopu z niewielkim powiększeniem. Zmiany i nierównomierność oświetlenia Srebrnego Globu będą widoczne najlepiej, jeśli w naszym polu widzenia znajdzie się cała tarcza Księżyca.

Zjawisko półcieniowego zaćmienia Księżyca można również sfotografować. Aby uwiecznić zmiany jasności tarczy naturalnego satelity Ziemi należy wykorzystać aparat z możliwością ręcznej regulacji parametrów ekspozycji. Najlepsze efekty uzyskamy wykonując zdjęcia Księżyca w regularnych odstępach czasu. Fotografie te można następnie połączyć w film poklatkowy, czyli timelapse, który przedstawi zmiany jasności tarczy Srebrnego Globu w czasie.
Półcieniowe zaćmieni Księżyca. Fot. NASA/Rami Daud
TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/69624627/juz-jutro-polcieniowe-zacmienie-ksiezyca-jak-obserwowac-zjawisko

Już jutro półcieniowe zaćmienie Księżyca. Jak obserwować zjawisko.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)