Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.09.2017 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Na tegoroczny urlop w Bieszczadach jechałem ze sporymi nadziejami. Liczyłem oczywiście na dobrą pogodę, lepszą niż w ubiegłym roku (gdy właściwie tylko jeden wieczór był ?bieszczadzki?) a zwłaszcza na zażegnanie astro-kryzysu, który dopadł mnie jakoś rok temu i nie chciał za żadne skarby odpuścić. Nie będę was trzymał w niepewności i od razu zdradzę, że oba cele udało się osiągnąć. Chcecie wiedzieć jak do tego doszło? Przełęcz Wyżna ? 14/15.08 i 15/16.08 Pierwsza okazja do spojrzenia w niebo nadarzyła się w poniedziałek, 14 sierpnia. Księżyc wschodził koło 23, więc czasu na obserwacje było prawie dwie godziny (nazajutrz oczywiście trochę więcej, ale summa summarum zwinąłem się o podobnej godzinie). Jako miejscówkę wybrałem parking na Przełęczy Wyżnej. Co tu wiele mówić ? tamtejsze niebo zapiera dech w piersiach. Droga Mleczna rozciąga się od horyzontu do horyzontu, wręcz razi w oczy swoją jasnością. Gdyby jeszcze ktoś wstrzymał ruch drogowy, tudzież zabrał turystom schodzącym po zmroku z Połoniny Wetlińskiej białe latarki byłoby perfekcyjnie Ciemniejące niebo nad Połoniną Wetlińską Warunki podczas obu nocy były bardzo dobre, choć pierwszej przejrzystość powietrza była troszeczkę lepsza, momentami podwiewał też wiatr ze wschodu. Co ważne, nie było absolutnie żadnych problemów z wilgocią (wysokość 872 m.n.p.m. robi jednak swoje). Obserwowałem przez lornetę Leidory 22x100. Co zatem udało mi się zobaczyć podczas tych dwóch nocek? Zacznijmy od północy. Leżąca blisko Polaris stara gromada NGC 188 (C1) zaprezentowała się całkiem przyjemnie ? duży, blady placek, z którego wybijały się nieśmiało pojedyncze gwiazdki. Będąc w Cefeuszu nie sposób nie zajrzeć do parki NGC 6939 - NGC 6946. Gromada i galaktyka wyglądały pięknie, NGC 6939 była jasna i wyraźnie mrowiła, leżąca obok Galaktyka Fajerwerk pozostała okrągłą mgiełką. Spojrzałem też na leżącą niedaleko Mgławicę Irys (NGC 7023, C4). Tutaj była widoczna jedynie blada, ulotna poświata dookoła gwiazdki centralnej na prawie bezgwiezdnym tle. Na gorszym niebie może być to dość problematyczny cel. Pogranicze Łabędzia i Cefeusza Prawdziwy opad szczeny powodowały Chichoty, kipiące jasnymi gwiazdkami, do tego na niespotykanie ciemnym tle (cóż, to w końcu Bieszczady). Bardzo ładnie wyglądała też M51 z NGC 5195, zerkaniem dostrzegalny był nawet zarys południowego ramiona eMki i ?mostu? łączącego obie galaktyki. Obejrzałem oczywiście także gromady w Kasjopei (tutaj najładniej wyglądała NGC 7789), ogromną M31 z sąsiadkami i M33. Operowanie dużą lornetką na statywie w okolicach zenitu nie należy do przyjemności, dlatego obserwacje w tym rejonie ograniczyłem w zasadzie do wyłapania M57 z majaczącym pociemnieniem centralnym oraz bardzo jasnego i mięsistego wschodniego Veila. Schodząc niżej upolowałem niezbyt efektowną gromadę NGC 6802 (niewielkie pojaśnienie migoczące słabymi gwiazdkami), leżącą przy wschodnim ramieniu widocznego bezproblemowo gołym okiem Wieszaka. Lekki szok przeżyłem kierując lornetkę w stronę ?E? Barnarda w Orle (Barnard 142 ? 143). Pod tak świetnym niebem w pierwszej chwili nie da się dostrzec znanego kształtu, zamiast tego wychodzi bardzo rozbudowana plątanina ciemnych pasm, najbardziej po północnej, niesamowicie gęstej stronie mgławicy. Coś pięknego! Kilka ciemnotek wyłapałem także w okolicy M11. Od północy bez problemu widoczny był olbrzymi (3 ? stopniowe pole widzenia było stanowczo za małe) Barnard 111, centralnie pod gromadą łatwo dało się zauważyć ciemniejszy kleks Barnarda 112. Nieco na lewo od niej świetnie widoczna była pionowa szrama, najwyraźniejsza w północnej części (B115 ? B114). Pod charakterystycznym czworobokiem, do którego lewej strony przylega gromada majaczyła dość ulotna pozioma smuga, którą zidentyfikowałem jako B318. źr: Aladin Lite Zjeżdżając niżej wpadały ułożone niemal w rządku: otwarta M26 i nieco mniejsza kulista NGC 6812, dalej mgławicowata M16, następnie ogromna M17 (z dostrzegalnym bez problemu kształtem łabędzia) i prawdziwy hit ? M24. Muszę przyznać, że widok gwiezdnej chmury zwalił mnie z nóg, wyglądała całkiem inaczej niż widywałem ją do tej pory. Niesamowicie jasny i rozległy obłok od południa ostro graniczył z ciemnym obszarem, dwa Barnardy tworzące ?oczy? (B92 i B92) były bardzo wyraźne, wręcz czarne. Leżący po lewej większy Barnard 307 był nieco bardziej szarawy, świetnie wyglądał też długi i wąski Barnard 304. Wspaniały widok! źr: Aladin Lite Trio M8-M20-M21 było równie fantastyczne. W centrum gigantycznej Laguny świeciła urocza gromada NGC 6530, Trójlistna, już przy patrzeniu na wprost, ukazywała słabszy obłoczek nad główną częścią, jasna gromada M21 pięknie wybijała się z końca łańcuszka kilku gwiazdek. Kontynuowanie jazdy w dół uniemożliwiły rosnące blisko drzewa, ale spokojnie ? te rejony też doczekały się na swoją kolej (o czym za chwilę). Kolejna noc również była bezchmurna, jednak zmęczony i lekko przeziębiony zdecydowałem się ją przespać ? zwłaszcza, że nazajutrz rozpoczynał się zlot w Roztokach. Roztoki Górne ? 17/18.08 i 18/19.08 Czwartkowy wieczór od początku był pogodny, uzasadnione były zatem moje nadzieje, że warunki będą równie dobre jak podczas dwóch pierwszych nocy obserwacyjnych. Jak się jednak okazało masakryczna wilgoć trochę ubiła przejrzystość powietrza (szczególnie w drugiej części nocy), mimo to nie można było za bardzo narzekać ? bieszczadzkie niebo i tak zachwycało, nie było to jednak maksimum. Większość wizualowców rozstawiła się przy drodze prowadzącej do ośrodka, na początku padały głównie letnie klasyki (choć wynalazki w stylu Palomara 9 też się pojawiały). Dość szybko problemy zaczęła stwarzać wspomniana już wilgoć, po jakiejś godzinie obiektywy mojej setki był kompletnie zaparowane (później, po odparowaniu w samochodzie, podały się już po? 10 minutach). Nie pozostawało więc nic innego jak tylko przyjęcie taktyki ?na sępa?, zwłaszcza że tuż obok stały świetne lornety: TS Marine 22x85 Grześka i Argus 25x100 Łukasza. Niebo nad Cichą Doliną Hitem nocy były zdecydowanie widoki przez nasadkę bino od Denkmeiera (należącą do Dominika) w Taurusie 12?. Trochę zostało już na jej temat powiedziane, więc ograniczę się do stwierdzenia, że na temat widoków M27 czy Dzikiej Kaczki powinno się pisać poematy, okraszone obowiązkowo podwórkowymi zwrotami wyrażającymi zachwyt Kto nie widział ? niech żałuje. Ogólnie padało trochę planetarek (mi najbardziej do gustu przypadła NGC 246, bez problemu pokazująca tarczkę w powiększeniu 20x z hakiem), jesienne klasyki w stylu Galaktyki Rzeźbiarza (NGC 253, spaskudzonej jednak nieco przez warunki nisko nad horyzontem), udało mi się także omieść gromady we wschodzącym Woźnicy (wykorzystując chwilę po odparowaniu lornetki). Z czasem z pola walki odchodziło coraz więcej zlotowiczów, najwytrwalsi zwinęli się razem z astrofociarzami koło 3:00, wtedy też i ja odjechałem do Cisnej. ---- Pogoda w piątek była dobra ? przez większość czasu było słonecznie, choć po niebie snuło się momentami sporo chmur, głównie cirrusów. Lekki niepokój wzbudzał fakt, że późnym popołudniem i wieczorem niebo było nadal w większości zasnute białym pierzem. Gdy jechałem do Cichej Doliny (koło 19:40) zanosiło się jeszcze na kompletną porażkę. Na szczęście gdy się ściemniło chmury odeszły odsłaniając piękne niebo, dużo bardziej przejrzyste niż w czwartek. Arktur podświetlający rozchodzące się cirrusy Zniechęcony problemami, jakie stwarzała wilgoć poprzedniej nocy, postanowiłem nie wyciągać z samochodu nic poza lustrzanką. Wieczorem koło ośrodka kręciło się naprawdę bardzo dużo postronnych osób, toteż obserwowaliśmy z nieco bardziej ustronnego miejsca, po drugiej stronie budynku. Przez większość czasu spoglądaliśmy przez 13-calowego Taurusa Mirka, o tym co obserwowaliśmy możecie przeczytać w jego relacji. Ze swojej strony dodam, że Veil nokautował każdego kto zbliżył się do okularu, pocętkowana M82 również wyglądała świetnie. Korzystając z Nikonów 10x50 i 8x42 (bardzo fajne powiększenie do długich obserwacji z ręki) omiataliśmy wiele gromad otwartych, zaczynając od wiszących w rejonie Trójkąta Letniego, poprzez bardziej jesienne (NGC 457 czy NGC 7789), na Woźnicy (urocza NGC 1893 pod ?drabinką?) i Hiadach kończąc. Bieszczadzkie niebo zachwycało także bez użycia żadnego sprzętu. Wiele Deesów było bez najmniejszego problemu widocznych gołym okiem (np. NGC 7000), jednak bank rozbiła M31, której dysk rozciągał się chyba na ponad dwa stopnie (ciągle mówimy o obserwacjach gołoocznych) ? coś fenomenalnego! Przez obie noce pojawiały się także jasne Perseidy (niektóre zostawiały wyraźne ślady). Kolejne dwie noce były pochmurne ? w sobotę w ciągu dnia było co prawda bardzo ładnie (prawie bezchmurnie), ale front atmosferyczny, który nadszedł wieczorem pogrzebał wszelkie plany. Pogoda w niedzielę była już fatalna, tak samo noc. Poniedziałek przyniósł znaczącą poprawę ? zachmurzenie ciągle spadało, wieczorem było już czysto. Warunki zapowiadały się świetnie, więc koło 20:00 ruszyłem do Roztok, zwłaszcza że zaplanowaliśmy wcześniej z Mateuszem i Przemkiem obserwacje na przełęczy. Przełęcz nad Roztokami ? 21/22.08 Nie będę ukrywał, że ostrzyłem sobie zęby na tę miejscówkę od kiedy pierwszy raz o niej usłyszałem. Południowy horyzont z przełęczy (801 m.n.p.m.) jest całkowicie otwarty i zupełnie pozbawiony jakichkolwiek łun, większa wysokość oznacza też lepszą przejrzystość i mniejsze problemy z wilgocią. Przełęcz nad Roztokami - widok na południe Jak wspomniał w swojej relacji Mateusz, oprócz 22x100 zabrałem także SkyMastera 20x80 (jako rodzaj zabezpieczenia gdyby większa lornetka znów zaparowała). Obserwacje zaczęliśmy od Saturna, wiszącego na jeszcze dość jasnym niebie. Stosunkowo mały kontrast między planeta i tłem umożliwił dostrzeżenie przerwy między pierścieniami a tarczą, widoczny był także pomarańczowy Tytan. Po chwili w okulary lornetek wpadły M7 i M6, które najładniej prezentowały się w APMie 16x70 (wysoka jakość obrazu i pasujące jak ulał pole widzenia). Gdy ściemniło się do reszty postanowiłem wyłapać trochę kulek w Strzelcu. Najpierw obejrzałem jasne i przyjemne: M54, M55, M70 i M75. Później złapałem dużo mniejszą, ale również jasną NGC 6522 (trochę podobna do NGC 6812 w Tarczy), koło olbrzymiej M22 wpadła natomiast niepozorna NGC 6642, mocno kontrastująca ze swoją potężną sąsiadką. W międzyczasie wilgoć pokryła obiektywy setki, więc przeładowałem statyw sadzając na nim 20x80. W druga noc zlotową planowaliśmy popatrzeć na Sowę (M97) w dużym Newtonie, ale finalnie jakoś do tego nie doszło (gdy sobie przypomnieliśmy była już za nisko), postanowiłem zatem odwiedzić ten rejon. Planetarka pokazała bez problemu wyraźną, szarą tarczkę, blisko widać też było lekko podłużną galaktykę M108. źr: Aladin Lite Po drugiej stronie Wozu złapałem ulotną i trudniejszą M109, później rzuciliśmy okiem na M51, która pokazała ewidentnie podwójną strukturę już w 10x50. Później wpadły jeszcze kuliste: NGC 6229 w Herkulesie i NGC 6934 (C47) w Delfinie, fenomenalnie prezentowała się M31, której dysk rozciągał się na calutkie pole widzenia lornetki. Wyłaniające się zza drzew Chichoty czy M39 w jednym polu z B168 zapierały dech w piersiach. Gdy centrum Drogi Mlecznej schowało się za pobliski grzbiet górski spakowaliśmy się i zjechaliśmy do Cichej Doliny. W powietrzu wisiały dosłownie hektolitry wody, doskonale dało się to odczuć w oddechu zaraz po wyjściu z samochodu. Obejrzeliśmy w 11-calowym SCT z nasadką Denkmeiera kilka klasyków, później, właściwie na sam koniec, podczas omiatania nieba lornetami, wpadła bardzo wyraźna Mgławica Merope (NGC 1435). ----- Wypadałoby napisać jakieś słowo podsumowania, ale jak sklecić coś sensownego, gdy w głowie wciąż kłębi się tyle myśli, emocji, wciąż świeżych obrazów? Jak wrócić do rzeczywistości, gdzie nocne niebo nie jest czarne tylko szare? Jak wrócić do swoich codziennych zajęć gdy jeszcze tydzień temu było się w tak niesamowitym miejscu? To było pięć wspaniałych nocy. Jeśli jeszcze nie byłeś w Bieszczadach ? przyjedź koniecznie. Nie będziesz żałować. Wszystkie zdjęcia: 25s, ISO 3200.
    9 punktów
  2. W pewnej nienapisanej recenzji, Fujinon FMTR-SX2 10x50 miał być jak Bond, a ja - jak miss Monneypenny, która przy każdym kontakcie wzdycha ?Oh, James??. Taki zresztą miał być tytuł recenzji. Ale nie będzie. Bo mam nowego Bonda, Bourne?a, lub trzymając płeć we właściwym miejscu - nową boginię. Skoro temat pojawia się w wątku Nikona WX, wszystko wiadomo. Co prawda pamięć sprzed trzech miesięcy jest taka, jak moskiewskiego jesiotra, ale spisuję to, co pamiętam. Mamy więc 19 maja 2017, kiedy na zlocie w Stężnicy niejaki Marcin_G, przedstawiciel Nikona, przerywa swą prelekcję przez dzwoniący telefon, a głos w słuchawce mówi mu, że Nikon WX, sprzętowa atrakcja zlotu, jedzie już z Warszawy. Zanim dojedzie, minie trochę czasu, i właśnie czas dotarcia wpłynie na nie do końca pozytywnie na pierwsze wrażenie. Nikon WX ląduje na statywie dobrą chwilę po zachodzie słońca. Wstężniczka (osada domków w ośrodku Natura Park) dobrą godzinę temu zgubiła nasycone słońcem barwy, a teraz przez sepie i ochry zanurza się pochłaniającej świat umbrę. Ostatnie jaśniejsze miejsca do wypatrzenia są już tylko na horyzoncie, reszta gubi kontrast i odchodzi powoli w ciemność. Gabrów Wierch, jedyny sensowny obiekt do obserwacji jest zasłonięty przez domek. Marcin obchodzi się z lornetą jak z jajkiem, a kolejka powoli się przesuwa. - No, fajnie - można usłyszeć raz po raz. Prawdę mówiąc, w tych warunkach niewiele więcej daje się powiedzieć. Widok znad ośrodka na dolinkę Stężniczki, w oddali - Gabrów Wierch. Kiedy kolejka topnieje do końca, dostaję tyleż ostrożne co niechętne pozwolenie na przesunięcie lornety ze statywem na drogę, skąd widać Gabrów Wierch. Teraz jest znacznie lepiej - obraz jest świetny, przestrzenny, ostry po krawędź - jak w Fujinonie, choć oczywiście z większym polem. Wynoszę znacznie lepsze wrażenia, niż z pierwszego spojrzenia, choć niespecjalnie czuję się powalony na kolana. - I jak ten Nikon, Staszku? Bo wiesz, na moje jakoś bardzo dupy nie urywa. Fajny, ale oczekiwałem czegoś więcej. - No ja też jakoś niespecjalnie zauroczony. No właśnie niby fajna lorneta, ale na razie jakoś nie mam na nią ciśnienia. Na szczęście, tak naprawdę Staszek ma ciśnienie, na tyle spore, żeby następnego dnia wyciągnąć WX-a na ekskluzywne macanie koło naszej chatki. Nikon trafia w nasze ręce wczesnym popołudniem, przy dobrym świetle. Przy takim, które mówi o wszystkich lornetkach, że są super. Mamy do porównania Nikona Monarch HG 8x42 i Fujinona FMTR-SX2 10x50, więc może coś da się stwierdzić. Przygotowujemy stanowisko przed domkiem. Kuferek, sugerujący znacznie większy sprzęt, wydaje się dobrze chronić dwururkę. Zanim lorneta wyląduje na statywie, trzaskam jej garść zdjęć. Wzornictwo Nikona jest całkiem niezłym przykładem, że pewne idee nowoczesnego projektowania interface?ów można zastosować w świecie rzeczywistym. Choćby sam uchwyt - potężny, spajający mostek z góry i dołu, od razu mówi wyraźnie użytkownikowi, żeby nie brał sprzętu lekką ręką. W końcu dwadzieścia tysi piechotą nie chodzi. W ogóle, Nikon ładnie połączył pancerność z luksusem - pokazuje, że sprzęt wymaga pewnego chwytu, ale nie zapomina, że ma też cieszyć i oczy, i opuszki palców. Jednocześnie owa pancerność daje nadzieję, że lorneta wiele wytrzyma - bo raczej nie kupimy zamiennika, jak nasz egzemplarz po trzech latach się zmechaci. Korpus jest bardzo przyjemny w dotyku, jego środkowa część pokryta jest jakimś tworzywem(?) z fakturą skóry - cokolwiek to jest, daje pewny chwyt. Bo owszem, w ograniczonym czasie da się tym potworkiem obserwować z ręki. Ponad dwa kilo wagi robią swoje, ale też powiększenie 10x nie wymaga nie wiadomo jakich umiejętności zastygnięcia, by cieszyć się całkiem stabilnym obrazem. Do strony mechanicznej nie można się przyczepić. Opór i gibkość spotkały się w doskonałym punkcie, nie ma więc żadnego siłowania się ze sprzętem, ani żadnych luzów. Okulary wysuwają się płynnie, a w dostosowaniu właściwej pozycji oczu pomagają kilkustopniowe wysuwane muszle oczne (o ile dobrze pamiętam, między maksymalnym i minimalnym wysuwem, są trzy przystanki). Dla mnie, osoby obserwującej bez okularów optymalne jest wysunięcie muszli ?o jeden ząbek?, dzięki czemu nie tracę nic pola, a unikam fasolkowania i stresu, że posmyram soczewkę oczną swoimi rzęsami. Sam ER jest komfortowy na tyle, że zapewne obserwatorzy w okularach go docenią. Na czas dziennych testów, do wzrokowej dyspozycji mamy grzbiet z polaną, na której hasają konie. Grzbiet wieńczy grzebień świerków, i na ich gałązkach doszukuję się aberracji chromatycznej, ale z przemizernym skutkiem. Obraz jest niesamowicie ostry, a wady optyczne nie bardzo chcą się ujawnić. Konie, płoty i zagajniki wyglądają niezwykle naturalnie, nie dopatruję się cienia fałszu kolorystycznego w tym obrazie. Dystorsja poduszkowa zdaje się być świetnie kontrolowana, podobnie jest z każdą inną aberracją - bez szukania na siłę tych wad po prostu nie ma. Aberrację testujemy również na innym płocie, w który wplatają się trawy i krzewy podświetlone od tyłu. Obraz jest arcyklarowny, a jedynym rozczarowaniem jest mój wspaniały dotąd Fujinon. Zarówno pod kątem ostrości, jak i aberracji. No dobra, ta druga nigdy nie było najmocniejszą stroną małego Japończyka, ale też nigdy nie dokuczała. W bezpośrednim porównaniu Fuji nie zostaje daleko z tyłu, odstaje wręcz nieznacznie - ale jednak. Największa różnica jest jednak w samej ostrości - Fuji nie daje tej żylety ani na końskich grzbietach, ani na belkach czy świerkach. Niby jest dobrze, ale jednak jakieś szkło po drodze zamula. Co więcej, między Fujinona a Nikona WX wpycha się Monarch HG, któremu bliżej do WX-a. Najpiękniejszy w tym wszystkim jest jednak oddech wielkiego pola. Zanurzenie się w obrazie, w innej rzeczywistości. Niby znam to z Naglerów czy Ethosów, ale jednak jednooczność jest umowna, a dwuoczność przenosi nas w inną rzeczywistość jakby bardziej? prawdziwie. Nadchodzi wieczór i na niebie zapalają się pierwsze gwiazdy. Wysoko świeci Arktur, ale ja celuję w Izara, jasną gwiazdę trzeciej wielkości. Jego jasność zdaje się być idealna o tej porze wieczoru, żeby sprawdzić, czy dumne zapowiedzi ?obraz ostry po samą krawędź? dają się obronić. Cóż - dają, bez dwóch zdań. Nie przypomnę już sobie, czy przy samej diafragmie, do której musiałem się odchylać(!), Izar pokazał śladowy astygmatyzm czy nie pokazał go wcale. Zapamiętałem tylko, że "super obraz ostry po same brzegi" przestał być pustym hasłem marketingowym. ? Przychodzi w końcu Marcin_G z zamiarem zepsucia zabawy. - Biorę lornetę na przełączkę, będzie tam do dyspozycji. Czas więc się zebrać na obserwacje. Przebieranie w termiczne gatki i pakowanie szpeju do aut zajmuje jakieś dwa kwadranse. Jesteśmy na górze, gdy zmierzch astronomiczny już trwa. Szybko zakręcam się przy Marcinie i dyskretnie porywam WX-a, zanim na dobre kuferek spoczął na stoliku turystycznym. - Marcin, nie mówi nikomu, że ją już wyciągnąłeś, dobra? Wyobrażam sobie, że Marcin uśmiecha się pod nosem, bo przecież nie widzę rysów twarzy w tej ciemnicy, ale z tonu odpowiedzi jasno wnioskuję, że nieco się uśmiał. Zanim ściemni się do końca, wybieram jakiś wygodny asteryzm i wpatruję się w słabe gwiazdki. Przeskakuję do wiszącego obok Fujinona i porównuję. Niby to samo jest w mojej lornetce, ale bez tej ostrości i kontrastu. Niby podobnie, na granicy identyczności (oczywiście oprócz wielkości pola), ale jednak te najsłabsze gwiazdki są bardziej oczywiste w Nikonie, a całość nieco ostrzejsza. Teoretycznie, różni je tylko suma małych detali, ale w praktyce nie mam najmniejszej ochoty mówić nieuniknionego ?WX już wisi, kto chce?? - choć Fujinona na wygodnym żurawiu mam przecież na wyłączność. Kilka różnych kadrów potwierdza, że Nikon pokazuje Kosmos bliżej, lepiej, ostrzej, bardziej kontrastowo. Jeśli do tej pory Fujinon dawał mi wrażenie ?no-glass? (braku szkła), tak od dziś po raz pierwszy mi go nie dostarcza. 66-stopniowe pole, dotąd spore, od dziś dusi. Nikon ze swoimi 10° pola rzeczywistego trochę przeraża, trochę każe od nowa spojrzeć na pewne kadry, tworzy też zupełnie nowe. No bo czy widział ktoś z Was całą Lutnię w jednym kadrze, od Epsilonów po Sulafat? M10 i M12 w Wężowniku zawsze mieściły się w polu standardowej 10x50, ale teraz mają naprawdę szeroki oddech - i takie oglądanie jest niezwykle komfortowe. Celuję w Tarczę. Kłębowisko pyłów nie ma jeszcze kontrastu głębokiej nocy, ale czuję już posmak, jakie wspaniałe kadry czekają na szczęśliwego obserwatora pod ciemnym niebem. Skaczę chaotycznie od Messiera 24 po Wieszak, łapiąc zupełnie nową perspektywę dla dobrze oswojonego kawałka nieba - wszystko wygląda jak w powiększeniu siedmiokrotnym, bo coś tego zapasu pola zbyt dużo. Minuty w niebie mijają szybko. Pojawiają się pierwsze chmury i z każdą chwilą pochłaniają coraz więcej gwiazd. Prognoza sprawdza się zanadto dobrze, wiem już, że nie będzie mi dane tym razem obejrzeć kłębów pyłowych między Orłem a Jaszczurką. Łapię tylko ślad najwybitniejszych Barnardów - 168, 361 czy pyłów wokół Ameryki Północnej. Ostatnie kadry, jakimi chcę się nacieszyć, to przebogate pola Łabędzia, po obu stronach Sadra. Do takich kadrów został Nikon stworzony. Czuję się jak mały chłopiec, którego wujek Neil zabrał na wycieczkę i pozwolił spojrzeć przez okno zarezerwowane dla najbardziej śmiałych pilotów. Jestem w kosmosie i mogę fruwać między gwiazdami. To jest prawdziwy spacewalk. Czy nie właśnie tego chciałem się spodziewać po Nikonie WX? Podsumowując, Nikon WX 10x50 rozbija bank. Dosłownie i w przenośni. Cena sprawia, że już samo spojrzenie przez wypożyczoną lornetę staje się luksusem, a posiadanie - mrzonką. Sensowność takiego zakupu jest bliska zerowej. Co nie zmienia faktu, że gdybym miał wolne 25000 zł, po prostu bym ją kupił. Być może nie dałaby mi pełnej satysfakcji wiosną, kiedy królestwo galaktyk Lwa i Panny schowa się za ograniczenia apertury i powiększenia. Ale byłbym gotów zapomnieć o wiośnie, jeśli lato i inne pory roku z bogatą Drogą Mleczną miałyby mi wszystko wynagrodzić w takim stopniu, jakiego przedsmak miałem w Bieszczadach. Na koniec dobra rada: jeśli lubicie swoje lornetki, a nie macie luźnych 25000 zł, lepiej zapomnijcie o WX-ie. Sam miałem do tej pory komfort spoglądania przez świetne lornetki, od których mogłem wrócić bez żalu do swoich dwururek. Teraz tego komfortu nie mam. Powiem więcej, wciąż się nie ocknąłem. Wad raz zobaczonych w Fujinonie, nie umiem odzobaczyć. W wąskim polu 66° jest mi duszno i jakoś nie potrafię zapomnieć tamtej przestrzeni. Wciąż twierdzę, że Fujinon to świetna lornetka, ale poza ?świetna? już nie wychodzi. I na sam koniec wszystkiego, wciąż jestem jak ta Monneypenny, ale Bonda gra już ktoś inny.
    8 punktów
  3. Wiem, że to wybitnie piarowy i oklepany obiekt, ale na swoje usprawiedliwienie mogę napisać, że jest to jakby kontynuacja poprzedniego wątku o WR124, bo przecież Crescent to też owoc pracy gwiazdy Wolfa Rayeta Przez ostatnie kilka dni kolekcjonowałem fotony do tego kadru mając w tyle głowy dwa główne cele: ujawnić Soap Bubble Nebula (PN G75.5+1.7) i tlenową otoczkę wokół Crescenta. Po uzbieraniu prawie 20h materiału jestem dobrej myśli co do obu wyznaczonych celów. Zdjęcie poniżej to 8.5h Ha w klatkach po 10 minut. Zrobione refraktorem 130mm i kamerką QHY163M na montażu EQ6. Wprawne oko w lewym dolnym rogu wyłapie mgławicę Soap Bubble - w tym roku mija dziesięć lat od (przypadkowego z resztą) odkrycia tej mgławicy. Lepiej ją widać na powiększeniu po kliknięciu - zdjęcie jest zmniejszone do połowy rozmiaru. Po złożeniu materiału i wyciągnięciu myślałem, że się załamię, bo przez kilka chwil nie mogłem dostrzec tej Bańki. Ale trochę jak w wizualu - jak już raz się zobaczy, to potem widać cały czas A ponieważ seeing w miarę dopisywał, więc jeszcze dorzucę samego Crescenta w pełnej skali (po kliknięciu): RGB i tlen czekają jeszcze na obróbkę. Na razie tylko wychodzi mi, że Soap Bubble Nebula jest mniej więcej tak samo dobrze widoczna w paśmie Oiii i w Ha, może z lekkim wskazaniem na Oiii.
    6 punktów
  4. Kometa 29P/Schwassmann-Wachmann to wyjątkowo ciekawy obiekt - choć porusza się po orbicie tylko lekko spłaszczonej i zawsze jest dalej od nas niż Jowisz, to każdego roku zdarza się jej kilka wybuchów, dzięki którym staje się obiektem widocznym w średniej wielkości teleskopach. Po ostatnich dwóch wybuchach, kilka dni temu kometa osiągnęła jasność około 12mag, a że jest obiektem maleńkim i skondensowanym, to można ją dostrzec nawet w niedużych teleskopach. Ostatniej nocy udało się ją wyzerkać nawet w lornecie 25x100, a w 33 cm teleskopem była wyraźnym obiektem, przypominającym małą mgławicę planetarną. Kometa świeci teraz na pograniczu Wodnika i Koziorożca i pozostanie tam do końca roku. W najbliższych tygodniach jej głowa powinna rosnąć i stawać się coraz bardziej rozmyta, ale w dobrych warunkach będzie ją pewnie jeszcze widać dość długo.
    4 punkty
  5. NGC 206 to prawdopodobnie największy obszar tworzenia nowych gwiazd w obrębie naszej Grupy Lokalnej. To jeden z kilku takich obszarów zaobserwowanych w M 31. Setup: FS 128, ATIK ONE 9M na ASA DDM 60. L: 18x600, RGB 6x600 na kanał. Przydałoby się więcej luminancji, ale skończył się urlop i pogoda.
    3 punkty
  6. Witam newton 150/750, niemod. Canon 1200D + filtr UHC-S NGC 281 - 6h mat. w klatkach 5,7 i 8 minut, ISO 1600 IC 63 - 4h 40min. mat. w klatkach 5,8 i 10 minut, ISO 1600
    3 punkty
  7. Chwilowo samo RGB. W centrum NGC 206....
    3 punkty
  8. Poniżej efekt moich zmagań z tym obiektem. Sam już nie wiem czy i co ewentualnie poprawić w tej kolorystyce bo od dwóch dni męczę to zdjęcie i za cholercie mi nie pasuje. Chyba odstawię materiał na jakiś czas na półeczkę. Parametry zdjęcia uzupełnię za jakiś czas bo z glowy nie pamiętam. v1. V2. pzdr. EDIT: Data: 8,15,29-07 29-08 2017 Teleskop SW 150/750 Detektor Atik 383l + mono Czas: Ha 30 x 600s ; RGB 4 x 600s (na kanał)
    2 punkty
  9. Porwałem się trochę z motyką na Słońce, ale chciałem sprawdzić co z tego wyjdzie. Temat to M52 i bąbelek na szeroko. Technicznie rzecz ujmując 21x300s @ ISO800 Canonem 1100D mod przez ED80 (plus korektor pola) na NEQ6. Po obróbce w wersji luźnej, żeby zobaczyć co się zarejestrowało wiem, że trzeba było palić dłuższe czasy z ISO 1600. Jakoś tak mało się zarejestrowało
    1 punkt
  10. Święta prawda. Ale nie jestem pewien, czy montaż paralaktyczny jest właściwym rozwiązaniem dla kolegi świeżaka ;-), z całym szacunkiem.
    1 punkt
  11. Przez kilka ostatnich kilku dni robię sobie pobudkę o 3 nad ranem i obserwuję C/2017O1 o jasności 9.9mag. Trzeba zapolować na 29P skoro jest mała i skondensowana ... tylko chmurwy się zapowiedziały przez kilka nocy...
    1 punkt
  12. Z końcówki sierpnia: 28sie17 Elpol-Lenov BLX723 GOT-LCA B763 SE-RFR FL370 G0824 21sie17 Nitra-Biglu AZA790 FCO-PEK A332 EI-EJJ FL370 G1615 28sie17 Lenov-Ronex-Kolob SVA061 JED-YYZ B789 HZ-ARF FL360 G0715 31sie17 Nitra-Biglu CSN646 FCO-WUH-CAN A332 B-6056 FL350 G1827
    1 punkt
  13. A TU masz bardzo przyzwoity montaż na dwa sprzęty. Ale wszystko kosztuje...
    1 punkt
  14. 80/400 moim skromnym zdaniem jest solidnym uzupełnieniem maka 127 o pożądane małe powiększenia i szerokie pola widzenia, z zaznaczeniem na uzupełnienie. Własnie niedawno stałem się posiadaczem tej 80'tki i przy tych 50-60x jakoś tam sobie radzi z lepszym bądź gorszym skutkiem, jednak target jego zastosowań to bardzo małe powiększenia i szerokie pole. Wczoraj godzinę wgapiałem się przy jego pomocy w Łysego przy 16x gdzie koło mnie leżał mak 127 i nie miałem ochoty go zakładać, tyle frajdy daje mała krotność w chillowych obserwacjach. Nie wiem czy byłbyś zadowolony z tego 80/400 jako pierwszy teleskop bo na początku człowieka ciągnie do jak największych powiększeń a on się do tego nie nadaje. Pęd ten ustępuje z chwilą kiedy uświadomimy sobie, że te powiększenie ma zastosowanie w większości na kilku obiektach. Mak 127 to super sprzęt ale mniejsze pole jakie nim uzyskasz może również utrudnić znajdowanie obiektów a to na początku przygody z astro również może być frustrujące. W założonym budżecie brałbym pewnie 90/900 ale tylko ze względu na to, że chcesz oglądać obiekty US, w innym przypadku przy braku kasy na maka 80/400 jest wporzo. Pamiętam jak słabo na swoim balkonie manewrowało się 150/750 a to przecież krótsza tuba od 90/900 i z wyciągiem z przodu. Tu jest 90/900 na eq3-2 czyli znacznie lepszym montażu niż az3. (dobra oferta cenowo, moim zdaniem) Tu jest też Mak 90/1250 ale do niego trzeba znowu kupić montaż, chyba fotograficzny nawet by zdał egzamin, ktoś takich używał i nie narzekał. Nie pokaże nic więcej niż 90/900 a pewnie i troszkę mniej ale jest malutki, czyli "balkonoprzyjazny".
    1 punkt
  15. Żeby Ci tylko ten jesiotr nie zaszkodził. Bo jak się zacznie odbijać po nocach, to będziesz musiał duszę Behemotowi zapisać. Mnie to nie grozi. Inny mnie kusi.
    1 punkt
  16. Mak czy SCT są tolerancyjne jeśli chodzi o szkła - pisząc dokładniej
    1 punkt
  17. To już skarby naszej galaktyki Ci nie wystarczają No ale wiadomo " nie da Ci tego ojciec, nie da Ci tego matka..."
    1 punkt
  18. Mam podobnie jak dziki, po pokazaniu sie okienka ja wchodzę w menadżer urządzeń -> astrohub jest tam widoczny klikam prawym wyłącz czekam 5 sek i włącz, potem mam juz spokoj, przeważnie mam tak jak załanczam napiecia na wyjściu 12V. Tak zaobserwowałem. Po włączeniu panelu AH pokazuje ponownie załączone napiecia. Edit: windows 7 64bit
    1 punkt
  19. Kilka wrzutem z P900. Niestety bez danych maszyn, bo robione zazwyczaj "w przelocie", a to są standardowe i regularne loty nad moim domem Jak komuś będzie zależało to sprawdzę i podam
    1 punkt
  20. Jedna z najpiękniejszych mgławic z katalogu Van den Bergha oznaczona numerem 141 ( także Sharpless 136) w Cefeuszu. Zwracam Waszą uwagę na globulę Boka w prawym "skrzydle" ducha. Setup: Takahashi FS 128, Atik One 9M na ASA DDM 60 , Nieguidowane. L: 40x600 sekund, kolor 6x600 na każdy kanał . Brok, sierpień 2017.
    1 punkt
  21. M31, przedstawiać nie trzeba. Nikon D7100, Tair 3S, F/5,6, 15x 300, 6x 600 ISO 800, EQ3-2 z guidingiem Dość ciemne niebo nad Kotliną Kłodzką, ok 400m n.p.m.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)