Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.09.2021 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. O ile dopalenie koloru odbyło się bez żadnych przygód, tak poskładanie tego to już nie lada wyczyn, który zajął mi większość wczorajszej nocy. Do końca nie wiedziałem czego mogę się spodziewać, ale jestem zadowolony z efektu jaki mi wyszedł, tym bardziej, że ten kadr planowałem już dawno temu i dopiero teraz udało się go zrealizować. Redcat,ST8300- L-eNhance-40x1200sek, RGB-3x12x300sek
    11 punktów
  2. 03.09.2021, Folwark Sulejewo Druga pogodna noc z rzędu, do tego w piątek. Nawet się nie zastanawiałem czy jechać - po prostu spakowałem sprzęt i czym prędzej udałem się na pobliski Folwark. Na miejscu był już Polaris, który swoimi 8 calami rozkładał na czynniki pierwsze Jowisza i Saturna. Ten drugi wyglądał jak z obrazka - detal aż wylewał się z okularu. Razem ze mną przyjechał jeszcze Maciej. Zgodnie stwierdziliśmy, że poprzednia noc była lepsza jeśli chodzi o przejrzystość, ale mimo wszystko Droga Mleczna i tak prezentowała się bardzo dobrze. Po jakimś czasie dojechał jeszcze Wojtek z refraktorem uzbrojonym w nasadkę bino. Obserwacje zacząłem od południowego nieba, tam czekały znów gromady otwarte w okolicy Woźnicy, a zaraz poniżej Orła ?Dzika Kaczka?, czyli M11. W pobliżu zerknąłem jeszcze na gromadę kulistą NGC 6712, jednak była ona tylko delikatnym pojaśnieniem. Potem była m. in. M71 w Strzale i słynna Mgławica Hantle M27, która jeszcze lepiej wyglądała, gdy założyłem do lornetki 15x70 filtry Orion UltraBlock. Następnie odbiłem do Mgławicy Pierścień w Lutni, ale zanim tam dotarłem zahaczyłem o M56. ?Pierścionek?, czyli M57 to obiekt raczej mały zachwycający w niewielkiej lornetce, jednak bez problemu do dostrzeżenia. Wystarczy zestawić gwiazdy widoczne w polu wiedzenia z atlasem i z łatwością zlokalizujemy ten niewielki krążek unoszący się w przestrzeni. Potem odbiłem do M15 i M2 po wschodniej stronie nieba, aż dotarłem do obiektu westchnień każdej osoby zaczynającej przygodę z astronomią - Galaktyki Andromedy. Myślę, że chyba większość z nas poczuła to ?wow?, gdy zobaczyła M31 po raz pierwszy. Teraz już tak nie zachwyca, ale od czasu do czasu warto wrócić na stare podwórko i przypomnieć sobie dawne widoki. Bez problemu mogłem dostrzec M110, ale jeśli chodzi o M32 to szczerze powiem, że nie wiem - po prostu o niej zapomniałem. Po Andromedzie skierowałem się w stronę Galaktyki Trójkąta. M33 oczywiście widoczna, ale przez swoją powierzchnię łatwiej ?wyciąć? ją z tła w 10x50 niż w 15x70. Nim się obejrzałem cała lorneta pływała w wilgoci i zamiast soczystych chichotek widziałem dwie rozbryzgane plamy mleka. Czas 15x70 tej nocy już minął. Wyciągnąłem 10x50 po czym od razu wkręciłem do niej dwa filtry Orion UltraBlock. W międzyczasie myśliwi dali znać, że rykowisko rozpoczęte, a ja po raz enty zastanawiałem się, czy na pewno wiedzą o naszej obecności w pobliżu. Wycelowałem w NGC 281. Mgławica Pacman w Kasjopei była bez problemu widoczna. Zarys samej mgławicy był oczywisty i dość spory. Na pewno trudno przy takiej skali dostrzec kształt przypominający potworka, ale kontrastowy obszar był niepodważalny. Mgławica Serce i Dusza. Para, która tliła się w mojej głowie już od dawna, jednak dopiero tej nocy warunki i sprzęt były takie, aby móc naprawdę spróbować. Wiedziałem, że potrzeba szerokiego pola. Wiedziałem, że potrzeba filtrów. Wiedziałem, że potrzeba dobrego nieba. To wszystko chyba udało zgrać właśnie tej nocy. W końcu stanąłem ?oko w oko? z tym nietuzinkowym obiektem, a w zasadzie to dwoma - IC 1805 i IC 1848. O ile Serce było praktycznie na skraju dostrzeżenia w formie niewielkiego pojaśnienia w okolicy centrum, tak Dusza była widoczna poniżej jako delikatny, lecz wyraźny kształt odcinający się od reszty tła. Wymagało to odpowiedniej adaptacji wzroku, a aby nabrać przekonania, że to nie złudzenia to spojrzałem na ten sam obszar jeszcze bez filtrów. Wtedy już wiedziałem, że to co widzę to właśnie Serce i Dusza, a ?rozciągliwość? obiektu i porównanie z atlasem tylko dodało pewności. Nad ?głównym? Sercem można było dostrzec jeszcze jeden widoczny z filtrami obszar - NGC 896, który jest jaśniejszym składnikiem całej mgławicy. Na lepszy widok trzeba będzie jeszcze poczekać aż okolice Kasjopei sięgną prawie zenitu. Nie mniej jednak już ten obraz zapewnił sporo pozytywnych emocji. W ten oto sposób znów pojawiło się to fajne uczucie, gdy światło danego obiektu trafia do naszych oczu po raz pierwszy. To jak spojrzenie kilka lat temu na Andromedę i obcowanie z nią sam na sam bez obecności świadków. Choć obraz nie taki jak ze zdjęcia, to właśnie wtedy można sobie uzmysłowić, że właśnie wyciągamy rękę w stronę kosmosu i praktycznie go dotykamy. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł : - )
    6 punktów
  3. Po około pięciu latach powróciłem do "Bańki" z wielką chęcia. Tym razem wąskopasmowo i z kolorowej kamerki. Coś czuję że następny raz będzie już mono i w HSO. Filtry już mam, niby pod cmosa, niby takie dobre, same ochy i achy, ale i tak to pewnie wyjdzie że będzie chyba ta sama śpiewka każdego producenta z każdą poprawioną wersją. W szczegóły już się nie wdaję... Co do zdjęcia, jednym się spodoba, drugim nie... ? Tradycyjnie: Heq5, TS150F2,8, Asi533, L-extreme, Bortle 7 49x10min Lext 31x3min RGB Astropozdrówki ?
    5 punktów
  4. Setup odkurzony, NGC7331 na celowniku. Sumarycznie 16,5h LRGB (sub exp. 120s) QHY163M + CT8 (200/900) na ASA DDM60.
    4 punkty
  5. Witam, materiał z cyklu M-ka (71) do zaliczenia, czyli gromada kulista w Strzale. Akwizycja i obróbka: STF Mirage 7" (z reduktorem Celestrona do 1134mm), Asi294 kolor z filtrem Optolong L-pro, HEQ5, 60x120s, Bortle 6, Photoshop, NeatImage. PS: Część halo gwiazd usunąłem, część zostawiłem, żeby nie było jednorodnie.
    3 punkty
  6. Wczoraj dostawa..całą noc składałem ? Lego Creator Apollo-11 Lunar Lander. W tle wydruk trajektorii i głównych punktów zwrotnych misji ( od Jesiona).
    3 punkty
  7. 5, 13 września 2021. Kolejne, tym razem balkonowe szkice Jowisza. Pierwszy i drugi szkic wykonany w bardzo dobrych warunkach seeingowych, jednak obserwując wczoraj odniosłem wrażenie, że MAK 150 SW wzniósł się już na wyżyny swoich możliwości. Przy powiększeniu 110x obraz planety był krystalicznie, czysty i ostry. Pięknie widoczna była Io* wchodząca na brzeg Jowisza, jako maleńka tarczka przesuwająca się powoli ku jego środkowi i znikającą w blasku olbrzyma. Potem widoczny był cień satelity jako czarny punkt sunący leniwie na tle planety. To co udało mi się zobaczyć przeniosłem na papier. Zastanawiam się, czy to już granica możliwości tego MC, czy też udało się komuś w Polsce "wydusić" więcej z takiego teleskopu. Jeśli ktoś może podzielić się swoimi doświadczeniami to zachęcam do tego. *była kochanką Zeusa
    2 punkty
  8. Trafiłem na tego gifa w necie i od razu na myśl przyszedł mi miron :) Po takim zapoznaniu to w przyszłym roku tak będziesz focił tego osobnika ?
    2 punkty
  9. Na deser Jowisz z 27 sierpnia 2021. Trochę "uproszczony" szkic wykonany między 22:55 a 23:15, Newtonem GSO12 - f/5. Powiększenie 167 razy, okular Fujiyama HD-OR9. Niebo czyste, powietrze wilgotne, seeing Ant. III. Co tu wiele pisać, to trzeba zobaczyć na własne oczy!
    2 punkty
  10. Wielka gwiazda zderzy się z Układem Słonecznym Co jakiś czas naukowcy rozpościerają przed nami wizję zderzenia się Ziemi z jakimś potężnym kosmicznym obiektem. Pomimo tego, że większość tych prognoz przewiduje, iż do kolizji dojdzie nie wcześniej niż za kilka milionów lat, trudno jest przejść do porządku dziennego nad informacją wieszczącą, że w mniej lub bardziej odległej perspektywie wszystko na Ziemi zostanie obrócone w pył. Autorem najnowszej sensacji jest Wadim Bobylew - naukowiec z obserwatorium astronomicznego Rosyjskiej Akademii Nauk w Pułkowie. Z jego analiz wynika, że istnieje duża szansa, iż gwiazda o nazwie Gliese 710 - pomarańczowy karzeł widoczny w gwiazdozbiorze Węża - za 1,5 miliona lat zderzy się z Układem Słonecznym. Informacja o tym, że gwiazda ta może uderzyć w nasz układ planetarny znana była już 10 lat temu. Teraz, dzięki najnowszym wyliczeniom Bobylewa udało się ustalić, że prawdopodobieństwo, iż tak właśnie się stanie wynosi 86 procent. Danych na temat gwiazdy Gliese 710 dostarczył już wcześniej naukowcom satelita Hipparcos, który zajmował się m.in. mierzeniem ruchów własnych gwiazd. Już w 1997 r. astronomowie otrzymali dostęp do informacji na temat położenia oraz prędkości przemieszczania się ponad 100 tysięcy gwiazd. Aktualizacja tych danych w 2007 r. pozwoliła rosyjskiemu badaczowi na wyciągnięcie daleko idących wniosków. Uznał on, że gwiazda Gliese 710 nie tylko może wywołać zakłócenia grawitacyjne "przechodząc" w pobliżu Układu Słonecznego, ale też uderzyć w Obłok Oorta, który otacza Układ Słoneczny i spowodować, że w Ziemię uderzy grad komet. - poinformował serwis popsci.com. http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,To-niemal-pewne-Wielka-gwiazda-zderzy-sie-z-Ukladem-Slonecznym,wid,12076618,wiadomosc.html?ticaid=59d14
    1 punkt
  11. Witam, jako nowy na forum. W sprawie lornetek jestem zielony i od lat nie patrzyłem przez żadną. Chciałem powrócić do astronomii (zainteresowanie z lat dzieciństwa) i pogapienia sie w niebo. Po lekturze z różnych forów padło na lornetkę rozmiar 10x50. Kwota do max 350 zł. Z innych powodów nie chcę droższej, choć mnie stać na taką do 1000 zł. Pragnę dodać, że jestem bardzo wymagający co do jakości obrazu (mam lustrzankę i kilka obiektywów) i irytuje mnie nawet rozdzielczość czcionki na ekranie, jeśli jest słabsza matryca. Wiedziałem, że może być to trudno i naczytałem się o wyższości NIKONA EX, no dobra idę do sklepu.. Przeżyłem dwa zaskoczenia. Przy wyborze lornetki i przy oglądaniu nieba. Wprawdzie na forach ogólnie ostrzegają przed różnymi rzeczami, ale prawda jest brutalniejsza dla początkującego, który wiele oczekuje po zakupie wymarzonego cacka za nieduże pieniądze. Zaskoczenie lornetkami: Na forach astro polecają, kup tą, a czasem ktoś doda info o aberracjach chromatycznych, czy zażółceniu obrazu, czasem o ostrości, że ta jaśniejsza, czy tamta ciemna. Bardzo rzadko, ktoś pisze o ?przyjemności patrzenia?, a to okazuje się bardzo istotny parametr dla początkującego. Niestety niemierzalny i jest wypadkową różnych wad optycznych i wewnętrznych lornetki. Co ciekawe, o ?przyjemności patrzenia? piszą na forach dla nie-lornetkowców, rzadko o aberracji czy jasności. Prawda jest taka, że po przyłożeniu lornetki do oczu obraz potrafi odrzucić od razu, czy ogólnie męczyć mocno oczy i dotyczy to także lornetek za ok 400 zł. Dodatkowo istnieje dziwny efekt ciemnych duszków, które bardzo psują widok i strasznie wkurzają (odbicia oka, rzęs w soczewkach?), kiedy delikatnie korygujemy położenie oczu na lornetce. Wiąże się to chyba z odległością od źrenicy oka, Trudno mi powiedzieć, jako laikowi, ale to zależy od lornetki, bo w jednych jest to mocne, a w innych tego prawie nie ma. Generalnie, nie kupować w ślepo i zawsze z możliwością zwrotu. Dla ciekawości porównania spróbowałem od tańszych: - Celestron Up close g2 - obraz ciemny, mało ostry już w połowie od centrum, ogólnie odrzuca od razu. Polecamy tylko jednorazowo na wakacje, aby ją zgubić, czy zniszczyć i nie było szkoda. - Delta Optical Entry - obraz lekko ciemniejszy i nieco mniej ostry od połowy centrum. Lepsza ale po 10 sekundach już miałem dość. - Delta Optical Discovery - już wyraźnie lepiej niż Entry, ale nadal nie byłem zadowolony. Widać było wyraźnie nieostrości bliżej brzegu i abberacja chromatyczna także dostrzegalna. - Olympus 10x50 DPS I - i tutaj spore zaskoczenie na plus! Obraz bez porównania lepszy, jasny i ostry prawie po sam brzeg. Zaliczyłem takie małe wow! Wróciłem do domu i przeszukałem fora i w kilku miejscach znalazłem info, że ta Olympus 10x50 jest lepsza, niż Nikon Aculon 10x50. https://www.astromaniak.pl/viewtopic.php?f=22&t=34430 http://forum.olympusclub.pl/archive/index.php/t-17610.html Aculona jeszcze nie próbowałem. Znalazłem wprawdzie wpisy, że Olympus jest mało ostry i ciemny, bo to tylko Bak-7, ale przewaga była na pozytyw. Kupiłem ja z możliwością zwrotu i dobrą ceną (269 zł vs 419 zł Aculon). Po kilku dniach oglądactwa i wypatrywania wad obrazu nie dawało mi spokoju porównanie z Nikonem EX i ten Aculon. W końcu dorwałem obie. Najpierw Aculon i?.rozczarowanie. Obraz wydawał się jakiś taki mniejszy, jakby bardziej "w tunelu" względem Olympusa. Mocniej pojawiały mi się te ciemne duszki i trudniej było wstrzelić się oczami w dobrą obserwację. Jakoś bardziej męczyłem się przy obserwacji. Ostrość była taka sama w obu, ale Olympusie obraz był jakby czystszy, taki bardziej otwarty i przestrzenny. Po prostu parametr ?przyjemność patrzenia? był wyraźnie lepszy w Olympusie. Odetchnąłem z ulgą, bo już byłem bliski zakupu używki Aculona w cenie nawet wyższej, a już nie mógłbym go oddać. I porównanie Olympusa ze słynnym Nikonem 10x50 EX, oglądane na zewnątrz sklepu w naturalnym świetle. Ostrość dobra po same brzegi, ale tutaj Olympus niewiele ustępuje, bo do 70-80% od brzegu jest równie ostro. Dokładnie to sprawdzałem. EX ma troszkę lepszy kontrast i to stanowi atut czystości obrazu, ale ogólna jasność jest porównywalna z Olympusem. Na minus EX faktycznie widać lekko żółtawy obraz, tutaj Oly wygrywa, bo jest wg mnie neutralny. Ogólnie optycznie Olympus tylko niewiele odstaje, a już patrząc na cenę to EX to jakiś kosmos.. To co mocno na plus w EX, to wygoda obserwacji wynikająca z odstępu źrenicy: żadnych duszków i równe czyste pole widzenia. Bez żadnego wysiłku znalezienia dobrej pozycji oczami. Jeśli chodzi o długie obserwacje, to EX jest zdecydowanie lepszy i warty tych pieniędzy, tylko pytanie jest, jak długo będziemy wpatrywać się w dany obiekt? Czy obserwujemy M31 lub karmienie ptaków przez 5 minut, czy raczej wolimy zaliczać "strzały: po 10-15 sek jeden widoczek potem drugi, trzeci i po minucie przerwa na herbatkę. Jeśli lubimy długo wpatrywać się, to lepiej dozbierać do EX. Ja wolę krótsze strzały i zostanę przy Olympusie, bo optycznie prawie tak samo dobry (dzienne obserwacje, nocne nie mam porównania), a Aculon to powinien kosztować max 250zł, a nie 419. I ciekawostka. Przez chwilę pomyślałem, że po co mi taka wielka lornetka, może kupię coś dużo mniejszego, lekkiego, aby i dzieci łatwiej patrzyły. Sięgnałem po Nikon SPORTSTAR EX 10x25 i... odrzuciło mnie. Optyka tragedia. Nie wiem, czy ten egzemplarz był felerny, ale nie dało się przez to patrzeć. Ostrość słaba, ciężko było znaleźć dobre ustawienie dla oczu i latały przy tym te ciemne duszki. Przyjemność patrzenia żadna. Choć jestem ciekaw innych tego typu, bo coś dla dziecka kiedyś kupię. Drugie zaskoczenie, przy obserwacjach nieba z 10x50. Po chwili zachwytu przeczesywania nieba, pojawiło się zmęczenie rąk i ogląda się coraz gorzej. Niestety ręce drżą i nie da się wpatrywać dłużej w pojedyńcze gwiazdy, bo widzimy kreski i zygzaki. Nie pomaga nawet oparcie rąk na dachu samochodu. Jeśli chcemy zachwycać się dłużej i dostrzec słabszy układ podwójny, to tylko statyw. Przygotowałem swój fotograficzny, kupiony za 150 zł i kolejne rozczarowanie!!! Za mało stabilny, nawet po dociążeniu i założeniu głowicy kulowej bezpośrednio do głównego trzpienia. Po przyłożeniu oka do gumy obiektywu mikro drgania przenoszą się na cały statyw i dalej widać lekkie rozmazy. Wniosek: nie dotykamy lornetki (mało komfortowe i kiepsko widać) albo szukamy ciężkiego, solidnego statywu. Paradoks polega na tym, że taki statyw będzie kosztował nawet więcej niż lornetka za te 269zł. I tu powraca pytanie jak lubimy obserwować? Długo, czy krótkie strzały. Jeśli mamy ograniczony budżet i ktoś dozbiera z trudem do tej EX, a lubi wpatrywać się, to potem przeżyje jak frustrację, że mu te gwiazdy drgają. Co po tej super optyce, jak i tak widać zygzaki? Może lepiej kupić tańszą lornetkę, a dokupić solidny statyw czy żuraw. A jak zasmakuje w powiększeniach i stwierdzi, że 15x, 20x będzie lepsze. Statyw już będzie. Będzie łatwiej o rozbudowę systemu. 10x50 sprzeda albo zostawi. Jak ktoś lubi krótkie obserwacje, to łatwiej i taniej. Może dozbierać do EX i będzie ok, ale można zostać przy takim Olympusie. Niebo będzie i tak piękne, gwiaździste i chwilę ostre póki ręce stabilne Za dnia widoczek tu, widoczek tam i człowiek nie zdoła dostrzec jakiejś niedoskonałości optyki. Konkludując, chodzi mi o to, że byłbym ostrożny polecając komuś ?dozbieraj do EX? i będziesz zadowolony. Może nie być, wręcz być złym, że tyle sobie odmówił, a i tak bez statywu ani rusz... Co gorsza przy obserwacji dziennej, te drgania z ręki mi nie przeszkadzają, a przy gwiazdach już dużo bardziej. Nawet myślę czy nie pójśc jednak w stronę 8x, 7x....
    1 punkt
  12. Tak, sobie wymyśliłem, żeby mojego Newtona GSO12, f/5 wykorzystać również do obserwacji planet, zwłaszcza w czasie kiedy wschodzący Księżyc* rozświetla swoim hipnotycznym blaskiem niebo, uniemożliwiając obserwacje szeroko pojętych DSO. Po przydługim wstępie, czas na pierwszy szkic. Saturn nie cieszy się zbytnią popularnością wśród szkicujących. Zastanawiam się, dlaczego? Czy jest to spowodowane jego niskim położeniem w ostatnich latach, czy może rysowanie elipsy jest wyczerpującym zajęciem? Nie ważne! Na początek to co zobaczyłem 27 sierpnia 2021 roku w moim Newtonie GSO12, f/5 w powiększeniu 167 razy /okular Fujiyama HD-OR9/. Seeing w skali Antoniadiego oceniam na III, niebo czyste - lekko zamglone. Szkic wykonałem między 22:20 a 22:30. Miałem łatwo ponieważ, szablon, a właściwie szkic miałem już przygotowany wcześniej 18 sierpnia br w Mak-u 150 SW. Poszedłem na skróty i poprawiłem poprzedni o niektóre detale /w Mak-u szkicowałem bez kątówki, więc orientacja kierunków ta sama co w Newtonie/. Poniżej to co mogłem zobaczyć. W okularze "Władca Pierścieni" w średnim teleskopie wygląda bardzo okazale z z gromadką kilku satelitów. *temu "Panu" bynajmniej nie dziękujemy i będzie jeszcze masakrowany moimi szkicami.
    1 punkt
  13. A co tam, zanim pojawi się wysyp Messierów 31 lepszych niż mój (przeważnie) i tych ciut gorszych, wrzucę swoją wersję. 6d mod, Canon 400 mm f/5.6, 60x3 minuty, powieszone na CEM 25p. Mankamenty są i je widzę - przede wszystkim chciałem zrobić kilka ekspozycji z krótszymi czasami na koniec sesji, by podmienić przepalone centrum, ale zanim się zorientowałem obiektyw zaparował i było po zabawie. Jak się podoba to fajnie, jeśli nie to dajcie znać co do poprawy (że więcej materiału się przyda to wiem, dozbieram). Edyta - inna wersja kolorystyczna
    1 punkt
  14. Wyniki naszej corocznej zabawy : Zwycięzcą został: Mateusz Bogucki - Atomówka Na wyróżnienie zasłużyły jeszcze trzy prace które otrzymały taką samą ilość głosów. A są to zdjęcia wykonane przez: Aleksandra Krzemień -Niebo zawrzało, czyli mammatus nad AGH Marcin Ruciński Marek Nikodem - obłoki srebrzyste Wszystkim uczestnikom i jurorom dziękuję za udział. A Laureatom serdecznie gratuluję !
    1 punkt
  15. 4 sierpnia 2021. Kolejny szkic Jowisza teleskopem GSO12"/f,5. Obraz jest bardzo jasny, blask planety utrudnia obserwację subtelnych szczegółów /tak przypuszczam/. Kolory ładne, podstawowe struktury widoczne, ale jednak czegoś jeszcze brakuje do pełni szczęścia, jeśli się nad tym bardziej dogłębnie zastanowić.
    1 punkt
  16. JOWISZ Czytaj więcej ? Wyświetl pełny artykuł
    1 punkt
  17. Wczorajsze warunki to był po prostu szok ? Bez wątpienia najlepsze w te wakacje, do tego zero wilgoci i ciepło ? Łącznie było 7 osób.
    1 punkt
  18. Witam To jest już moje trzecie podejście do tego obiektu, ale zawsze innym sprzętem i z innym doświadczeniem. TLAPO804, ASI071, 3h materiału.
    1 punkt
  19. Canon 6d, Newton 200/1000, 60 x 8 minut na jeden panel mozaiki, Ha tylko jeden panel - około 90 minut naświetlania.
    1 punkt
  20. Canon 6d, apo71/347, RGB - 70 x 3 minuty, Ha - 6 x 6 minut
    1 punkt
  21. Nad cichą łąką, wśród mglistej toni, Syriusz Oriona po niebie goni. Plejady skryte w runie drżą z trwogi, wtem byk ogromny nadstawia rogi! Wojowi dalszą drogę blokuje - to Zeus, zaraz śmiałka pokłuje! Canon EOS R, Sigma 14-24 F/2.8, a poniżej zbliżenie - Tamron 70-200 G2 F/2.8.
    1 punkt
  22. Wreszcie doczekałem się wątku, w którym będę publikował zdjęcia pochodzące z mojego obserwatorium. Zdjęcia robię zdalnie a zaoszczędzony czas chcę poświęcić na naukę obróbki. Wiem, że niektórzy z Was powiedzą, że sporo frajdy jest z kontaktu ze sprzętem. Też się z tym zgadzam tylko że po ukończeniu budowy obserwatorium i dopracowywaniu setupu tak, żeby to "samo" działało mam już troszkę przesyt i cieszę się, że wszystko działa i nie trzeba nic tykać. Na ATM i tak mam sporo pomysłów. Dzisiaj zamieszczam swoją pierwszą fotkę na FA (niestety nie zdążyłem na Dzień Dziecka ). Obiekt: NGC6888 Setup: Newton ATM 8", węglowa tuba, korektor ASA x0,73, F2,9 Montaż: NEQ6 Kamera: SBIG ST2000XM Czas naświetlania: 27x600s Ha
    1 punkt
  23. Noc kolejna - 27.08.2016. SCT8", kątówka, suszarka, ES 68* 24, 16, 34mm. Niebo podobne jak ostatnio - majaczy DM,zasięg w zenicie może 5.5mag. Znowu niestety bez większego planu (ale na kolejną sesję już mam ), bo sobota była dość wyczerpująca. Zestaw w astroszopce już od godzinki łapie fotony, więc ustawiłem się obok z baryłeczką tak, żeby słyszeć wentylator kamerki i w obecności takiego uspokajającego szumu trochę poobserwować. Za ogrodzeniem w lasku co chwilę było słychać jakieś rumory i szelesty, ale nic nie potrafiłem tam dojrzeć, więc skupiłem się na niebie. Na pierwszy rzut poszła planetarka NGC6741 - jasność 12mag, kilka sekund średnicy. Z dwoma pobliskimi gwiazdami tworzy równoramienny trójkąt, a jedna z gwiazd tego trójkąta w okularze 24mm wydaje się być mniej punktowa. W okularze 16mm jest już na pewno mniej punktowa. Cały czas widoczna na wprost. Niezbyt spektakularny obiekt, więc czas na kolejne pole widzenia. Tutaj spędziłem nieco więcej czasu, bo była to ponownie M57, ale tym razem z dokładną mapką i próbą ocenienia zasięgu ocznego. W okularze 16mm oceniłem zasięg gwiazd widocznych zerkaniem na 13.5mag, ale to było dość wyczerpujące doświadczenie Potem skok w bok do LIska do NGC6823. Tak na pierwszy rzut oka pasowało mi to na gromadę otwartą otoczoną mgławicą, ale ja niestety widziałem tylko gwiazdki. W środku gromady znajduje się charakterystyczny spłaszczony trójkąt z jaśniejszych gwiazd z dodatkową gwiazdką widoczną na jego długim boku. Całe pole widzenia było upstrzone różnej maści gwiazdami, w końcu obecność w Drodze Mlecznej do czegoś zobowiązuje W okularze 16mm całość prezentowała się wyraźniej, niż w 24mm. A niedaleko następny obiekt, również gromada otwarta - NGC6800. W okularze 24mm zajmuje praktycznie całe pole widzenia, od brzegu do brzegu. Luźna gromada, gwiazdek naliczyłem może ze dwadzieścia. Charakterystycznych układów gwiazd się nie dopatrzyłem, całość prezentuje się jak takie rozwalone, pustawe w środku skupisko gwiazd. Idąc za ciosem wypatrzyłem kolejną gromadę otwartą w konstelacji małego futrzaka - NGC6830. W okularze 34mm zajmuje niewielki obszar w środku pola. Z krótszymi okularami widać w środku mały romb z gwiazdek około 11 wielkości, a na zewnątrz tego małego kolejny, większy, z gwiazdek nieco słabszych. W obrębie większego rombu widać jeszcze kilka słabszych gwiazd. Ponieważ gwiazdki już mi zaczynały się rozmnażać na siatkówce chwilowo zostawiłem gromady otwarte i poszukałem obiektów innego typu - do pola widzenia wskoczyła planetarka NGC6891 na skraju Drogi Mlecznej w pobliżu Delfina. Maleństwo, ale już w okularze 24mm widać już, że to obiekt niegwiazdowy. Po wymianie okularu na 16mm widać ją było cały czas na wprost jako rozmytą gwiazdę. Zerkaniem mgławica rozmywała się jeszcze bardziej. Koloru się w niej nie dopatrzyłem. Potem nieco w dół pod ogonem Delfina mamy NGC6934 - fajną gromadę kulistą. W 24mm widać wyraźnie rozmyty obiekt, który prezentował się dużo lepiej w okularze 16mm. Puszysta, ale jednorodna, nie dopatrzyłem się śladów kaszkowatości. Obok gromady jasna gwiazdka 9.1mag, a obok niej rządek pięciu gwiazdek 12-13mag w grupkach 2 + 2 + 1. W okolicy udało się wyzerkać gwiazdę o jasności 13.6mag z indeksem koloru 0.73. Po gromadzie kulistej pora na kolejną mgławicę - NGC6905. Fajna mgławica planetarna, podobnie jak 6891 położona jest na skraju Drogi Mlecznej, około 10 stopni na północ od niej. W okularze 24mm widoczna jako mgiełka, ale lepiej się prezentowała w 16mm - większa, widoczna na wprost, zerkaniem nieco lepiej. Otoczona niewielkim trapezem z gwiazd. Kleks bez wyraźnego kształtu, raczej okrągły. Mgławica planetarna NGC6905. Refraktor 130/910, QHY6, 3x6x5 minut RGB Rektascencja rośnie, a wraz z nią indeks NGC - kolejny obiekt to gromada kulista o numerze 7006. Słaba kulka, widoczna na wprost. Zerkaniem gromada staje się wyraźniejsza, ale rozmiar wydaje się pozostawać ten sam. W polu widzenia okularu 24mm nie było widać jaśniejszych gwiazd. Krótki rzut okularem na M15 i następnie w dół do kolejnej kuli - M2. Dość spora, trochę podobna do M15, ale chyba ma większy środek i jest bardziej skoncentrowana. W okularze 24mm zaczyna być widać kaszkę, która w 16mm staje się już całkiem wyraźna. W pobliżu brak jaśniejszych gwiazd, jedna około 11mag wyraźniej odcina się na tle gromady. I na koniec sesji jeszcze kilka galaktyk w Pegazie. Pierwsza to NGC7177 (11.2mag, 3') - od razu wyskakuje z tła. Widoczny jest łuczek z czterech gwiazd i przy ostatniej, najsłabszej z nich znajduje się galaktyka. Widoczna na wprost, zerkaniem wyraźniejsza. Następnie NGC7626 (11.3mag, 3') - ta już jest na granicy moich możliwości w tych warunkach. Widać podczas ruszania tubą teleskopu, że coś tam wyskakuje blado pośród słabych gwiazd. I jeszcze NGC7448 (11.7mag, 2') - widoczna bez problemu zerkaniem pomiędzy dwoma gwiazdkami, bliżej jaśniejszej z nich. Choć katalogowo słabsza od 7626, to jednak dużo łatwiejsza, pewnie dlatego, że mniejsza i bardziej skoncentrowana. Na dziś już dosyć, oczy mi się kleją po męczącym ogrodowo-astroszopkowym dniu. Następną sesję chcę zaplanować już sobie z pomocą NSOG
    1 punkt
  24. Bajeczne zjawisko na nocnym niebie Astronomowie-amatorzy obserwują rozgwieżdżone niebo nad bułgarską miejscowością Avren. Na niebie widać "deszcz perseidów" - cząstki komety. Kiedy Ziemia przechodzi przez chmurę tych cząstek wpadają one w naszą atmosferę i spalają się w niej. Z Ziemi wygląda to jak deszcz spadających gwiazd. http://wiadomosci.wp.pl/gid,11397752,title,Bajeczne-zjawisko-na-nocnym-niebie,galeria.html
    1 punkt
  25. 22-metrowa planetoida o włos minie naszą planetę W nocy z czwartku na piątek obok Ziemi przemknie 22-metrowa planetoida - poinformowała amerykańska agencja kosmiczna NASA. Naukowcy uspokajają jednak, że jesteśmy bezpieczni i nie grozi nam katastrofa na miarę tej, która miała miejsce ponad 100 lat temu, gdy kosmiczny obiekt spustoszył ogromne połacie syberyjskiej tajgi. Planetoida 2010 GA6 przeleci 359 tys. km od naszej planety, czyli tyle ile wynosi odległość Ziemi do Księżyca. Obiekt został odkryty przez obserwatorium Catalina Sky Survey, które zajmuje się monitorowaniem potencjalnie niebezpiecznych asteroid. Jak uspokaja NASA, do przelotu takich obiektów w podobnej odległości dochodzi co kilka tygodni, nie ma więc żadnych powodów do obaw. Niemniej jednak planetoida o takiej wielkości, gdyby uderzyła w Ziemię, mogłaby zniszczyć nawet cały region. Realne zagrożenie natomiast stanowi odkryta w 2004 roku 270-metrowa asteroida Apophis, która według raportów NASA i Federalnej Agencji Kosmicznej Rosji może uderzyć w Ziemię ok. 2032 roku. Warto przypomnieć, że w 1908 roku na rosyjską Syberię spadł kosmiczny obiekt (najprawdopodobniej meteoryt) o ok. 50-metrowej średnicy. Potężna eksplozja będąca efektem uderzenia powaliła drzewa w promieniu 40 kilometrów. Niezwykle silny wstrząs zarejestrowały wówczas sejsmografy na całym świecie, a w wielu europejskich miastach zaobserwowano zjawisko "białej nocy" wywołanej przez wybuch. http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,22-metrowa-planetoida-o-wlos-minie-nasza-planete,wid,12152134,wiadomosc.html
    1 punkt
  26. Paradoks słabego Słońca rozwiązany ? Cztery miliardy lat temu nasze młode Słońce wypromieniowywało zaledwie 70 - 75% dzisiejszej energii. Zakładając, że inne parametry na Ziemi nie zmieniły się znacząco zmiana ilości otrzymywanej przez naszą planetę energii powinna doprowadzić do zamarznięcia całej wody na jej powierzchni. Jednak prehistoryczne skały z tego okresu wskazują, że młoda Ziemia była okryta ciekłą wodą - ogromnym, planetarnym oceanem. Coś zatem musiało w znaczącym stopniu skompensować mniejszą wydajność Słońca i utrzymać wodę na powierzchni w stanie ciekłym. Aby wyjaśnić ten paradoks teoretycy najczęściej sugerują, że w atmosferze musiało znaleźć się wysokie stężenie gazów cieplarniach, takich jak dwutlenek węgla, które pomagały zatrzymać w atmosferze znacznie większą część docierającej ze Słońca energii. Jednak zespół naukowców, w tym grupa naukowców Uniwersytetu Stanford, po analizie składu mineralogicznego mających 3,8 miliarda lat skał morskich z Grenlandii doszła do wniosku, że gazy cieplarniane nie są rozwiązaniem zagadki. Prof. geologii i nauk o środowisku Dennis Bird mówi: -" W tych skałach brak dowodów geologicznych na wysokie stężenia gazów cieplarnianych takich jak dwutlenek węgla." Zamiast tego zespół sugeruje, że globalny ocean młode Ziemi absorbował znacznie większą część docierającej energii niż dzisiejsze oceany, wystarczająco dużo, by ochronić Ziemię przed zamarznięciem. Ponieważ pierwsze lądy, jakie powstały na Ziemi, były niewielki - zaledwie wyspy na planetarnym morzu - znacznie większa część powierzchni Ziemi była również okryta przez wodę. Wyniki badań zostały opublikowane na łamach Nature. Istotą proponowanego mechanizmu jest fakt, że morza są znacznie ciemniejsze od kontynentów - szczególnie zanim te zostały okryte przez rośliny i glebę - w związku z czym absorbują więcej światła. "To to samo zjawisko, z jakim mamy do czynienia kiedy podjedziemy do hipermarketu w gorący dzień i wysiądziemy z samochodu na asfalt "- tłumaczy Bird. -" Idąc po czarnym asfalcie czujemy gorąco aż do momentu kiedy wejdziemy na jasny, betonowy chodnik." Kolejnym kluczowym elementem hipotezy są chmury. "Nie wszystkie chmury są takie same "- dodaje Bird. Chmury odbijają część energii słonecznej z powrotem w kosmos, schładzając Ziemię, jednak ich skuteczność zależy od liczby drobnych cząstek, mających służyć za jądra kondensacji kropli wody. Więcej jąder kondensacji oznacza więcej kropli o mniejszych rozmiarach co czyni chmury gęstszymi i o większym albedo - czyli zdolności odbijania światła. Większość jąder kondensacji obecnie powstaje dzięki roślinom i algom, i sprzyja powstawaniu liczniejszych drobnych kropli. Ale we wczesnej historii Ziemi nie było ani roślin ani alg a zatem w okresie około 4 miliardów lat temu nie były źródłem jąder kondensacji. Rzadkie jądra kondensacji w tym czasie mogły powstawać wyłącznie w wyniku erozji skał na nielicznych wyspach, a zatem chmury, które wówczas powstawały składały się z większych kropli i były znacznie bardziej przezroczyste dla energii słonecznej. "Stworzyliśmy kilka modeli by wykazać, że przy powolnym powstawaniu kontynentów i z ograniczoną liczbą chmur można utrzymać temperaturę wody powyżej temperatury zamarzania przez całą historię geologiczną "- mówi Bird. "W ten sposób wykazaliśmy, że nie istnieje paradoks ciemnego Słońca "- dodaje prof. Norman Sleep. Modele zostały zbudowane przez prof. Christiana Bjerruma z Uniwersytetu Kopenhagi, współautora publikacji. Skały, które badali naukowcy to rodzaj morskich skał osadowych określanych mianem formacji żelaza pasmowego. "W każdej skale zapisana jest pamięć o środowisku, w jakim powstała "- mówi prof. Minik Rosing z Uniwersytetu Kopenhagi, główny autor publikacji w Nature. -" Te prehistoryczne skały, mające 3,8 miliarda lat, pamiętają skład oceanu i atmosfery z czasów, kiedy zostały osadzone." Kolejnego ograniczenia dotyczącego stężeń dwutlenku węgla dostarcza samo życie. W czasach zanim fotosyntetyzujące organizmy rozpowszechniły się na Ziemi większość żywych form stanowiły metanogeny - jednokomórkowe organizmy, których pożywienie stanowiły wodór i dwutlenek węgla, i które jako produkt spalania produkowały metan. Jednak by żyć metanogeny potrzebują zbilansowanej diety. Jeżeli stężenie któregokolwiek ze składników pożywienia wyraźnie odbiega od preferowanych proporcji - metanogeny umierają. Te wymagania, w szczególności minimalne stężenie wodoru dostarczają dodatkowych informacji na temat stężenia dwutlenku węgla w atmosferze a wynikająca z badań jego ilość nie jest wystarczająca by wywołać niezbędny efekt cieplarniany, konieczny do skompensowania efektu słabego młodego Słońca. "Z tego wszystkiego wypływa wniosek, że nie możemy rozwiązać paradoksu słabego Słońca i jednocześnie pogodzić ograniczeń wynikających z geologii i metabolizmu wczesnych form żywych za pomocą wysokich stężeń ditlenku węgla "- mówi Bird. Jednocześnie teoria niższego albedo Ziemi spełnia te wymogi. "Niższe albedo zrównoważyło słabsze Słońce i zapewniło Ziemi właściwe warunki bez konieczności występowania w atmosferze wyższych stężeń gazów cieplarnianych "- podsumowuje prof. Rosing. http://www.teleskopy.net/?idg=news&idd=797
    1 punkt
  27. 10 nowych misji NASA dla badania klimatu Ziemi Amerykańska Agencja Areonautyki i Badania Kosmosu (NASA) ogłosiła zamiar rozpoczęcia w ciągu najbliższych pięciu lat 10 nowych misji, mających na celu badanie klimatu Ziemi. Nowe programy będą urzeczywistniane w ramach realizacji inicjatywy prezydenta Baracka Obamy, który zadeklarował konieczność postawienia na rozwój bezzałogowych misji kosmicznych i badanie globalnych zmian klimatycznych. Administracja USA planuje do 2015 roku zwiększenie finansowania tego priorytetowego kierunku o 2,5 miliarda dolarów. W ramach przygotowywanych misji zamierza się uzyskać nowe dane o temperaturze oceanów i mórz świata, stanie pokrywy lodowej Arktyki, grubości warstwy ozonowej i antropogennych emisjach do atmosfery. Obecnie w arsenale NASA znajduje się 13 orbitalnych satelitów, za pośrednictwem których agencja otrzymuje wiele informacji, niezbędnych do rejestrowania i analizy globalnych procesów klimatycznych. Jednakże według Michaela Freilicha - szefa wydziału NASA zajmującego się badaniem Ziemi i jej klimatu, wszystkie te satelity są już przestarzałe i wymają modernizacji. http://wiadomosci.onet.pl/2151310,16,10_nowych_misji_nasa_dla_badania_klimatu_ziemi,item.html
    1 punkt
  28. Warsztaty EU-HOU dla nauczycieli przedmiotów ścisłych i przyrodniczych odbędą się w Paryżu W listopadzie bieżącego roku oraz styczniu i czerwcu przyszłego roku w Paryżu odbędą się międzynarodowe warsztaty dla nauczycieli przedmiotów ścisłych i przyrodniczych. Podczas spotkania naukowcy z kilku czołowych europejskich ośrodków akademickich zaprezentują m.in. nowoczesne narzędzia edukacyjne. Do wzięcia udziału w warsztatach są zaproszeni także nauczyciele z Polski. Spotkania w Paryżu zostały przygotowane przez Hands-on Universe - Europe, czyli konsorcjum instytutów i uniwersytetów z czternastu krajów Unii Europejskiej, które dzięki środkom z programu Comenius wspiera uczniów i nauczycieli w rozwijaniu ich zainteresowań przedmiotami ścisłymi i przyrodniczymi. Projekty realizowane w ramach EU-HOU są w większości związane z astronomią, jednak badanie Wszechświata jest tutaj tylko punktem wyjścia do nauki matematyki, fizyki, chemii, informatyki czy nawet biologii oraz nauki języków obcych i rozwijania tzw. kluczowych umiejętności - na przykład zdolności do pracy w grupie czy zarządzania projektami. Warsztaty mają się odbyć w trzech turach - w bieżącym roku między 22 i 26 listopada oraz w przyszłym roku, między 17 i 21 stycznia oraz 6 i 10 czerwca. Grant na pokrycie wszystkich wydatków związanych z wyjazdem nauczyciele z Polski mogą otrzymać z programu Comenius, pod warunkiem, że odpowiedni wniosek złożą do 30 kwietnia. "Przed wysłaniem wniosku do Narodowej Agencji Programu Comenius w Polsce należy przesłać prośbę o pre-rejestrację do dr Anne-Laure Melchior z Université Pierre et Marie Curie w Paryżu, na adres [email protected]" - wyjaśnia dr hab. Lech Mankiewicz, dyrektor Centrum Fizyki Teoretycznej PAN, który wraz z dr Józefiną Turło z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika koordynuje polskie działania programu EH-HOU. "W odpowiedzi znajdą się formularze potrzebne do złożenia wniosku" - dodaje Mankiewicz. Informacje o składaniu wniosku można znaleźć na stronach Narodowej Agencji Programu "Uczenie się przez całe życie", pod adresem http://comenius.org.pl/index.php/ida/153/. Selekcję kandydatów prowadzi program Comenius. Nauczyciel, którzy otrzymają grant, zostają o tym poinformowani przez dr Melchior. Więcej informacji na temat warsztatów można znaleźć pod adresem http://www.euhou.net/index.php?option=c ... Itemid=184. [ Astronomia.pl - Jan Pomierny ] http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2455
    1 punkt
  29. 35 km nad Ziemią eksplodował meteoroid, znaleziono części Po miesiącu poszukiwań słowaccy astronomowie odnaleźli fragmenty meteorytu "Koszyce". Meteoryt spadł przy granicy słowacko-węgierskiej w nocy 28 lutego. 64 fragmenty meteorytu odnaleziono na polu w okolicach wsi Vyżny Klatov w pobliżu Koszyc. Największy, dwunastocentymetrowy odłamek waży ponad dwa kilogramy. Do eksplozji meteoroidu, który ważył kilka ton, doszło na wysokości 35 kilometrów nad Ziemią. Przybliżone miejsce upadku ustalili specjaliści z Obserwatorium Astronomicznego w Tatrańskiej Lomnicy przy współpracy z naukowcami polskimi, węgierskimi i czeskimi. 28 lutego kwadrans przed północą setki mieszkańców wschodniej Słowacji obserwowały świetlistą łunę na niebie. Jej jasność tysiąckrotnie przewyższała blask Księżyca. Potem słychać było dudnienie i wybuch. Niektórzy mieszkańcy Koszyc zarejestrowali zdarzenie na kamerach video. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,35-km-nad-Ziemia-eksplodowal-meteoroid-znaleziono-czesci,wid,12130794,wiadomosc.html
    1 punkt
  30. Opublikowano przegląd nieba w podczerwieni Międzynarodowy zespół naukowców analizujący dane z japońskiego satelity AKARI opublikował dzisiaj przegląd całego nieba w podczerwieni. W analizie danych udział brali polscy naukowcy, którzy opracowali nową metodę odróżniania rodzajów obiektów astronomicznych w podczerwieni. Podczerwień to zakres fal dłuższych niż światło widzialne, a krótszych niż fale radiowe. Wiele obiektów we Wszechświecie można zobaczyć tylko w tym zakresie długości fali, m.in. miejsca narodzin gwiazd, bardzo odległe galaktyki, czy obiekty chłodne, takie jak planety pozasłonecznej. Obserwacje w podczerwieni są jednak utrudnione, gdyż większość promieniowania w tym zakresie pochłania ziemska atmosfera. Dlatego stosuje się obserwatoria wynoszone w kosmos. Pierwszym satelitą obserwującym w podczerwieni był IRAS wystrzelony w 1983 r. W roku 2006 wysłano japońskiego satelitę AKARI, którego zadaniem jest sporządzenie mapy całego nieba w zakresie podczerwonym. W ramach tej misji z Japonią współpracuje Europejska Agencja Kosmiczna ESA. Satelita AKARI zaobserwował setki tysięcy obiektów i tutaj pojawia się problem - jak odróżnić które z obiektów znajdują się w naszej Galaktyce - Drodze Mlecznej, a które to inne odległe galaktyki. Niestety identyfikacja obiektów poprzez szukanie ich odpowiedników w zakresie widzialnym nie zawsze jest możliwa, gdyż wiele z podczerwonych źródeł nie ma optycznych odpowiedników, albo nie ma pewności co do ustalenia który obiekt z zakresu widzialnego odpowiada podczerwonemu. Naukowcy postanowili więc opracować nową metodę klasyfikacji danych, używającą wyłącznie "kolorów" z zakresu podczerwonego. Jako "kolor" rozumiemy tutaj różnicę w jasnościach obiektu na dwóch różnych zakresach długości fali. Kolor daje nam informację o tym czy dany obiekt promieniuje bardziej w falach dłuższych czy krótszych. W świetle widzialnym zwykłe gwiazdy są zwykle bardziej "niebieskie" niż galaktyki, nie było jednak pewności czy podobna zależność będzie występować w dalekiej podczerwieni. Zespołowi naukowemu z udziałem polskich naukowców udało się z sukcesem opracować dla zakresu podczerwonego taką właśnie metodę odróżniania gwiazd od galaktyk. Autorami nowej metody analizy danych są Agnieszka Pollo (adiunkt w Instytucie Problemów Jądrowych w Warszawie i Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie), Piotr Rybka (student Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie) i Tsutomu T. Takeuchi (Nagoya University, Nagoya, Japan). Artykuł opisujący uzyskane przez zespół wyniki ukaże się w kwietniowym numerze czasopisma naukowego "Astronomy & Astrophysics" poświęconego wynikom misji AKARI. [ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ] Źródło: Instytut Problemów Jądrowych im. Andrzeja Sołtana http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2454
    1 punkt
  31. Wkrótce kolejny start wahadłowca Discovery Kolejny start wahadłowca Discovery nastąpi 5 kwietnia. Procedura przygotowań do lotu już się rozpoczęła. Będzie to drugi lot wahadłowca w tym roku. Na ten rok zaplanowano w sumie pięć startów promów kosmicznych, ostatni we wrześniu. Celem misji będzie dostarczenie sprzętu do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS, w tym modułu logistycznego Leonardo. Wyprawa potrwa 13 dni, w tym czasie zaplanowano trzy wyjścia astronautów w kosmos. Misja STS-131 będzie 38. startem promu Discovery oraz 33. misją serwisową do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Wkrotce-kolejny-start-wahadlowca-Discovery,wid,12123173,wiadomosc.html
    1 punkt
  32. Nie ma czym lecieć do gwiazd Marzymy o powrocie na Księżyc, chcielibyśmy polecieć na Marsa. Ale czy to przypadkiem nie jest wyraz naszej megalomanii? Czy technicznie jesteśmy do tego zdolni? Z prof. Piotrem Wolańskim, specjalistą od napędów, rozmawia Marek Oramus. W lipcu zeszłego roku obchodziliśmy 40-lecie lądowania człowieka na Księżycu. Wydawało się wtedy, że kosmos naprawdę stanął przed ludzkością otworem, ale w grudniu 1972 już było po herbacie: Amerykanie odwiedzili Księżyc po raz ostatni. Ku rozczarowaniu entuzjastów, którzy oczami wyobraźni widzieli już wyprawę na Marsa, astronautyka załogowa jakby stanęła w miejscu. - Przede wszystkim skończyło się paliwo polityczne. Wyścig na Księżyc miał oczywiście cele naukowe, ale był też spektakularnym wyczynem, którym obydwa ówczesne mocarstwa chciały się szczycić ze względów propagandowych. Kiedy więc jedno z nich wygrało, ustała rywalizacja i nagle okazało się, że statki Apollo za dużo kosztują, zaczęto więc zmniejszać liczbę zaplanowanych lotów i redukować ich program. Cel propagandowy został osiągnięty i Księżyc przestał polityków interesować. Czy jednak da się wszystko zrzucić na politykę? Mam wrażenie, że przy ówczesnej "rowerowej" technice osiągnięto maksimum tego, co w astronautyce można było osiągnąć. I od tego czasu w technice rakietowej nie nastąpił żaden znaczący postęp. - Owa technika nie była taka rowerowa, jak się wydaje. Zmodyfikowane Sojuzy latają do dziś dnia, dostarczając ludzi i sprzęt do stacji kosmicznej. W wersji zmodernizowanej są też podstawą chińskiego programu kosmicznego. Budowane obecnie do lotów księżycowych statki Orion też są "większymi" kabinami Apollo z nowoczesną elektroniką. Jeśli chodzi o rakiety, to pewien postęp jednak się dokonał: są lepsze osiągi, większa niezawodność. Rozwój elektroniki zmienił całkowicie układy kontroli lotu. W Saturnie V układy sterowania ważyły 2,5 t - teraz w ich miejsce wprowadzono żyroskopy laserowe oraz superszybkie i lekkie komputery, które ważą prawie tyle co nic. Ale na masie rakiet niewiele się to odbiło - i tak najwięcej ważą pompy, silniki, układy zasilania i zbiorniki. Silniki rakietowe są znane od XIII wieku, kiedy to Chińczycy odpalali rakiety na proch czarny. Później, w XVII wieku, w technice rakietowej zasłużył się nasz Kazimierz Siemienowicz, który wprowadził do rakiet stabilizatory, zaproponował rakiety wielostopniowe, a także łączył rakiety w wiązki w celu zwiększenia ich ciągu. I w tej dziedzinie zasłużyli się nasi uczeni: Ignacy Łukasiewicz pierwszy otrzymał naftę z ropy naftowej, a Wróblewski z Olszewskim skroplili tlen. Nafta i ciekły tlen są podstawowymi środkami napędowymi rakiet kosmicznych. Dziś najlepszy napęd to paliwo wodorowo-tlenowe, choć powoli dochodzimy do kresu możliwości napędów chemicznych. Można je jeszcze trochę poprawić, zwiększyć nieco wydajność, obniżyć koszty - ale skoku jakościowego trudno się spodziewać. Ciągi w zakresie od 4500 do 4800 N/kg/s, które są liczbowo równoważne prędkościom wylotowym z dysz silników, wydają się dziś szczytem tego, co można osiągnąć. Może trzeba szukać innych paliw? - Nie bardzo wiadomo, z czym by można wiązać nadzieje. Oczywiście widać pewne prawidłowości, np. im lżejszy gaz w silniku, tym lepiej. Najlepiej, gdyby to był wodór rodnikowy, którego jednak ze względu na niemożność stabilnego przechowywania nie da się wykorzystać. Dziś najlepsze efekty daje spalanie wodoru przy niedomiarze tlenu. Stosuje się też naftę z ciekłym tlenem, hydrazynę N2H4 oraz N2O4. Te ostatnie mają jedną wadę: są żrące, trujące, stosowanie ich wymaga użycia specjalnych materiałów na zbiorniki, na zawory itp. Teraz prace idą w kierunku otrzymania materiałów pędnych przyjaznych dla środowiska - ekolodzy trafili nawet do astronautyki. Chodzi oczywiście o to, co na Ziemi, bo w kosmosie jest wszystko jedno... Ostatnio Amerykanie dokonali udanej próby nowej rakiety Ares I z makietą stopnia drugiego, którego jeszcze nie zbudowano. Ma to być podstawowa rakieta nośna na potrzeby programu marsjańskiego, odpowiednik słynnego Saturna V. Dlaczego szło to jak po grudzie i trwało tak długo? - Ares I wykorzystuje silniki na paliwo stałe. Są one tańsze, ale mają gorsze osiągi. Dlatego stosuje się je jako bustery, czyli rakiety pomocnicze. W tych silnikach bardzo niekorzystnym zjawiskiem jest spalanie rezonansowe. Aby astronauci nie ucierpieli od wstrząsów, między stopniami Aresa I zbudowano nawet ważący około 2 t układ tłumiący drgania. Ale pojawiają się też rozwiązania konkurencyjne. Firma Space-X zamierza zbudować bardzo tanie rakiety Falcon, a dodatkowo zmodyfikować procedury towarzyszące wystrzeliwaniu. Do tej pory rakiety stały na wyrzutni po kilka miesięcy. Prowadzono tam niezliczone próby, naprawiano różne rzeczy, które odmawiały posłuszeństwa, i wreszcie kiedy wszystko grało, dawano sygnał do startu. To tak, jakby montować samolot na pasie startowym. Zatem będzie się dążyć do tego, by rakiety jak najkrócej przebywały na wyrzutni. Tak robią to Rosjanie: wytaczają rakietę, która nawet po półtorej godzinie jest gotowa do startu. Amerykanie chcą skrócić tę procedurę do godziny. Falcon 9 ma mieć udźwig około 10 t, do tego chcą zbudować statek załogowy i zaproponować NASA, aby ten właśnie statek poleciał początkowo do stacji kosmicznej Alfa, potem na Księżyc, a w końcu być może na Marsa. Na razie nic nie wydaje się przesądzone. Odbyły się już próby statyczne pierwszego stopnia, w tym roku ma dojść do lotu z makietą kabiny. Jak pójdą na emeryturę promy, to może zastąpią je właśnie Falcony, bo wtedy ani NASA, ani ESA nie będą miały możliwości wysyłania ludzi w kosmos za pomocą własnych rakiet, zachowają ją natomiast Rosjanie i Chińczycy. Ale Rosjanie podobno latają na zmodyfikowanych rakietach starej konstrukcji. Czy Amerykanie nie mogą wrócić do Saturna V? - Wolą inwestować w nową generację. Z Saturna V wykorzystują silniki J2: w Aresie I jeden, a w Aresie V ma ich być pięć. Z kolei silniki SSME (z promów) należą do najdroższych, bo są wielokrotnego użytku. Taki prom przy starcie ma masę ponad 2000 t, orbiter (samolot kosmiczny powracający na Ziemię) około 100 t, a ładunek użyteczny wynoszony na orbitę Ziemi tylko około 20 t. Przeciążenia dochodzą do 3 g przy starcie i w locie, a zaledwie do 1,5 g przy powrocie - ale i tak astronauci wracają bardzo wymęczeni. Degradacja biologiczna w nieważkości postępuje niezwykle szybko. W związku z tymi powrotami do przeszłości i emeryturą promów amerykańskich: czy nie można sięgnąć po rosyjskiego Burana? Dlaczego Buran po jednym zaledwie locie został odstawiony do muzeum? - Z powodu braku pieniędzy. Buran był nawet lepszy od promów amerykańskich. Rosjanie zastosowali konstrukcję, w której nie było silników na pokładzie promu, tylko w rakiecie. Do dziś dnia promy amerykańskie nie wykonały lotu bezzałogowego, tak jak Buran. Amerykanie stosowali silniki wielokrotnego użytku SSME, a koszt przeglądu takiego silnika to około 2 mln dolarów. Koncepcja rakiet nieodzyskiwalnych wydaje się lepsza, dziś się do tego wraca. Gdy Amerykanie to planowali, liczyli, że koszty zmaleją dziesięć razy, ale tak się nie stało. Koszty nawet wzrosły i w rezultacie jeden lot promu kosztuje dziś kilkaset milionów dolarów. Z powodu braku środków Rosjanie nie mogli sobie pozwolić nawet na tańsze w eksploatacji rakiety nieodzyskiwalne - były i tak za drogie na owe czasy. Wróćmy do lotu na Marsa. Według koncepcji byłego inżyniera NASA Roberta Zubrina najpierw należy wysłać tam statek z wodorem. Po wylądowaniu wodór ten w połączeniu z CO2 z marsjańskiej atmosfery da metan i wodę. Z metanu robimy paliwo, wodę rozkładamy elektrolizą na wodór i tlen - w ten sposób dzięki surowcom miejscowym mamy zapewniony powrót i powietrze do oddychania. Co Pan o tym myśli? - Na papierze wygląda to nieźle, zapowiada duże oszczędności na transporcie, ale prawdopodobieństwo niepowodzenia jest stosunkowo duże. Trzeba by transportować wielotonowe agregaty i osadzać je precyzyjnie na powierzchni Marsa; a dzisiaj wysyłane próbniki są o wiele lżejsze. Oczywiście wszystko to musiałoby odbywać się automatycznie, bo astronauci lecieliby dopiero w trzecim rzucie. Jeśli coś by zawiodło - a z tym przy takich odległościach należy się liczyć - po wylądowaniu na Marsie zastaliby puste zbiorniki. W planowaniu wyprawy na Marsa kluczowe wydają się dwa czynniki. Po pierwsze, czy człowiek jest w stanie wytrzymać podróż tam i z powrotem po dziewięć miesięcy nieważkości (w sumie 18), bo na Marsie, nawet przy tamtejszej grawitacji, trzykrotnie mniejszej od ziemskiej, jakoś się uda przetrwać. Niedoceniane wydają mi się problemy psychiczne: jak członkowie załogi się pokłócą, to nie będzie jak wrócić. Po drugie: trzeba mieć rakietę zdolną do pokonania dystansu Ziemia - Mars, i z powrotem. Z uwagi na jej wielkość należałoby ją montować na orbicie ziemskiej. Przedsięwzięcie tego kalibru jest możliwe do zrealizowania już teraz, ale przy zaangażowaniu całego świata. Żaden kraj w pojedynkę tego nie udźwignie ani finansowo, ani technicznie. Mówi się o kosztach rzędu 800 mld dolarów. - Właśnie. Do Marsa można dolecieć rakietą na paliwo chemiczne, ale należałoby się zastanowić, czy nie lepiej wykorzystać do tego celu silniki nuklearne. Zbudowano je i wypróbowano w latach 70. ubiegłego wieku, oczywiście nie w kosmosie, tylko na powierzchni Ziemi. NERVA, bo tak się nazywały, miały dwukrotnie lepsze osiągi od silników chemicznych, gazy wylotowe osiągały prędkość rzędu 9 km/s. Technicznie sprowadzałoby się to do wytransportowania na orbitę wodoru z Ziemi albo z Księżyca; zależnie od tego, co by się bardziej opłacało. Wodór księżycowy oczywiście pochodziłby z tamtejszych złóż lodu. Reaktor nuklearny stałofazowy podgrzewałby ten wodór do 1500 K, a reaktor w formie złoża fluidalnego nawet do 2000-2500 K. Rozprężając ten rozgrzany wodór w dyszach, uzyskujemy dużą siłę ciągu. Ostatnio sporo się mówi o silnikach jonowych. Może one zawiozłyby naszą załogę na Marsa? - Silniki jonowe wzięły nazwę od tego, że jonizujemy argon (lub inny czynnik), przyśpieszamy go w polu elektrycznym oraz dejonizujemy na wylocie z silnika - w ten sposób otrzymujemy prędkości wylotowe rzędu 30-50 km/s. Zaletą takiego napędu jest duży impuls, to znaczy, że do zmian manewrowych są wymagane małe ilości czynnika napędowego. Za to mamy dwie poważne wady: bardzo mały ciąg, rzędu niutonów, oraz duże zapotrzebowanie na energię elektryczną - a wszak w kosmosie elektrowni nie ma. Silniki te mogą być stosowane w kosmosie i były wykorzystywane w misjach automatycznych, jednak przy realizacji załogowych wypraw na Marsa będą nieprzydatne. Teoretycznie można by jeszcze rozpatrywać silnik Vasimir, który pracuje na Ziemi od paru lat, impulsy i ciągi ma dotąd najlepsze, ale wymaga dużego źródła energii elektrycznej. Z baterii słonecznych tyle prądu się nie wyciągnie. Przy zastosowaniu go w kosmosie trzeba by mu domontować elektrownię jądrową - a wiadomo, że sprawność takiej elektrowni to jakieś 40 proc. Czyli że 60 proc. ciepła z takiego reaktora należałoby się pozbyć przez olbrzymie radiatory. To wyklucza dzisiaj zastosowanie Vasimira w kosmosie. NERVA zamienia na napęd całość odebranej z reaktora energii i przy okazji go schładza, więc korzyść jest tu podwójna. A może to turyści otworzą drogę w kosmos? Jak dobrze pójdzie, pojazdy SpaceShip 1 i 2 Burta Rutena dadzą początek małym i tanim samolotom kosmicznym, wywożącym turystów na orbitę. Cena za bilet spadnie z dzisiejszych 30 mln dolarów do 200-300 tys. Będzie to nadal przyjemność dla bogatych, ale klientela ulegnie znacznemu poszerzeniu. - SpaceShip 1 i 2 to nie są jeszcze orbitery, lecz pojazdy suborbitalne, wznoszące się nieco powyżej 100 km, w których nieważkość trwa około pięciu minut. Cały lot, łącznie z dolotem samolotu matki (transportującym statek SpaceShip 2), trwa dwie godziny, z czego lot w kosmos zajmuje najwyżej kwadrans. Ale niewątpliwie turystyka kosmiczna jest kierunkiem rozwojowym. Rosjanie też budują takie pojazdy, podobnie jak Europa, z tym, że Amerykanie będą pierwsi, bo są najbardziej zaawansowani. Jeżeli uda się stworzenie podobnych pojazdów orbitalnych i zrutynizowanie całej procedury, to oczywiście koszty wyprawienia jednego turysty na orbitę spadną, ale nie aż tak znacznie, bo tylko o rząd wielkości - prawdopodobnie do kilku milionów dolarów. Wiąże się to z prędkościami, które trzeba rozwinąć: lot suborbitalny wymaga prędkości rzędu 1 km/s, orbitalny aż 7,8 km/s. Oczywiście w miarę rozkręcania tego interesu cena za bilet będzie malała. Loty samolotem też kiedyś były bardzo drogie, a dziś w zasadzie każdy może sobie na nie pozwolić. Jeżeli dobrze rozumiem, nie umiemy dziś wycisnąć z materii takich paliw i takich napędów, które by gwarantowały swobodne przemieszczanie się po kosmosie na te olbrzymie odległości, które są do pokonania. - Dostałem niedawno z Niemiec pracę doktorską, w której autor rozpracowuje wykorzystanie antymaterii do napędzania silników rakietowych. Równie dobrze możemy rozważać wykorzystanie do tych celów energii termojądrowej. Bo to są wciąż tylko rozważania teoretyczne, a wprowadzenie takich napędów trudno umiejscowić nawet w dalekiej przyszłości. W latach 60. ubiegłego wieku rozpatrywano projekt Orion, mający wykorzystywać do napędu kosmicznego mikrowybuchy jądrowe, ale dziś o takich rozwiązaniach nawet się nie mówi - nikt rozsądny nie chciałby ich proponować. Jak tu zbudować napędy fotonowe, kiedy antymaterię trudno w ogóle wytworzyć, a jeszcze trudniej (jest to praktycznie niemożliwe) ją przechowywać. Niezłe byłyby napędy rodnikowe, czyli coś o pośrednich osiągach między napędem chemicznym a jądrowym? Jeślibyśmy na przykład potrafili przechowywać wodór atomowy, lot na Marsa byłby zupełnie łatwy do zrealizowania, bo reakcja rekombinacji dwóch atomów wodoru jest najbardziej energetyczną reakcją chemiczną. Ale tego nie A czy można się spodziewać jakiegoś przełomu? - Ja go nie wykluczam, bo przykładów nie brakuje. Nieraz przecież ogłaszano takie "niemożności", np. lotu obiektów cięższych od powietrza, a teraz się z tego śmiejemy. Dzisiejsze rozumienie fizyki pewne rzeczy wyklucza, ale dzięki nowym odkryciom ten stan rzeczy może się zmienić. Na przykład teoria względności sprawdza się w ponad dziewięćdziesięciu paru procentach - może założenie o stałej prędkości światła jest niewystarczające? Również grawitację umiemy świetnie opisywać, ale de facto mechanizmu oddziaływania grawitacyjnego, tego co nim naprawdę rządzi, nie rozumiemy. Gdybyśmy to opanowali, może ta wiedza pozwoliłaby skonstruować napęd grawitacyjny - ale to już raczej domena fantastyki naukowej. Wyobraźmy sobie, że jutro otrzymamy wiadomość od astronomów: na kursie kolizyjnym z Ziemią znajduje się ciało o takich gabarytach i prędkości, że zderzenie z nim unicestwi ludzkość. Chcąc temu zapobiec, trzeba zmienić orbitę intruza. Czy cywilizacja dysponuje pojazdami i silnikami, aby tam dolecieć, póki nie będzie za późno? - Zderzeniami planetoid z Ziemią zajmowałem się już w połowie lat 70., kiedy nikt jeszcze o tym nie pisał. Uważano mnie prawie za wariata, gdy sugerowałem, że wyginięcie dinozaurów 65 mln lat temu i inne podobne wyginięcia były związane z upadkiem planetoid. Czyli wpadł Pan na to grubo przed Alvarezem? - Alvarez to udowodnił, u mnie była to raczej hipoteza. W tej chwili przygotowuje się wiele systemów obrony Ziemi przed planetoidami. Jeżeli takie ciało wykryjemy na wiele lat przed domniemanym zderzeniem, to można tam wysłać atraktor grawitacyjny, czyli statek o masie paru ton, który będzie krążył wokół i sprawi, że orbita intruza nieznacznie się odchyli - a to już wystarczy, by do impaktu nie doszło. Można uderzyć w planetoidę ładunkiem nuklearnym tak dobranym, by nie rozwalić jej w kawałki, ale tylko zepchnąć ją z toru kolizyjnego. Do wykonania takiej czynności wystarczy parotonowy statek automatyczny, jeśli zagrożenie wykryjemy odpowiednio wcześnie. W Wiedniu, podczas obrad Komitetu ds. Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej ONZ, na którego posiedzenia jeżdżę dwa razy do roku, dyskutuje się o potrzebie powołania międzynarodowej organizacji, która podejmie określone działania w takim przypadku. Co innego, gdybyśmy wykryli zagrożenie późno; wtedy pozostaje tylko doraźne uderzenie jądrowe, aby zniszczyć taką kometę czy planetoidę jeszcze przed jej zderzeniem z Ziemią. Istnieje wtedy zagrożenie bombardowaniem Ziemi przez odłamki, ale lepsze to niż całkowita zagłada. Podobno Pańscy studenci projektują wielkie pojazdy orbitalne. W budowie jest też mały satelita do testowania pomysłu usuwania śmieci z kosmosu. Czy nie jest to porywanie się z motyką na słońce? Przecież mocarstwem kosmicznym nigdy nie będziemy, chociażby z braku środków. - Studenci z Politechniki Warszawskiej kończą obecnie budowę satelity PW-Sat, który znajdzie się na orbicie w tym roku jako pierwszy polski satelita. Polska oczywiście wysłała w kosmos wiele znacznie bardziej złożonych instrumentów naukowych (ponad 60), ale stanowiły one tylko część całego satelity czy próbnika kosmicznego. Dodatkowo studenci już uczestniczyli w misjach organizowanych przez ESA (Europejską Agencję Kosmiczną). W ramach prac dyplomowych projektują silniki rakietowe i rakiety kosmiczne. To oczywiście tylko nauka, ale jestem głęboko przekonany, że gdy za parę lat będziemy członkiem ESA, kadry wykształcone w naszych uczelniach włączą się w europejskie programy kosmiczne. Czechy, choć to znacznie mniejszy kraj, już należą do ESA, ale tam zrozumiano wagę tego problemu. Dziś z naszej składki do UE na budowę europejskiego systemu kosmicznego Galileo i GMES płacimy około 125 mln euro rocznie, ale te nasze pieniądze nie są lokowane w Polsce, lecz w innych krajach UE. Czy zawsze musimy tylko płacić za możliwości korzystania z osiągnięć kosmicznych, a nie sami na tym zarabiać? Podobno 25 proc. populacji świata zużywa 70 proc. jego zasobów. Oznacza to, że gdyby wszyscy chcieli żyć "po amerykańsku", niezbędne byłyby trzy planety wielkości Ziemi. Czy rozpatrywane w tym kontekście wyjście człowieka poza Ziemię nie stanie się wkrótce koniecznością? - W najbliższym czasie chyba nie, ale po wyczerpaniu zasobów ziemskich po nowe będziemy zmuszeni wyruszyć w kosmos. O przyszłości należy myśleć już dziś. Kopernik, Heweliusz, Siemienowicz i inni Polacy byli pionierami w pogłębianiu wiedzy o kosmosie i w rozwoju technik rakietowych. Nie możemy wiecznie żyć wspomnieniami, pomyślmy o przyszłości! Dziękuję za rozmowę. Wiedza i Życie http://facet.interia.pl/ciekawostki/popularnonaukowe/news/nie-ma-czym-leciec-do-gwiazd,1457178,4822,3
    1 punkt
  33. Dzisiaj zmieniamy czas zimowego na letni Z soboty na niedzielę będziemy krócej spać Zimowy czas zacznie znów obowiązywać 31 października. Dzieje się tak na mocy rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z grudnia 2008 r., które ustala daty zmiany czasu na lata 2009-2011. (Dziennik Ustaw z 31 grudnia 2008 Nr 236 poz. 1627). W całej Unii Europejskiej czas letni wprowadzany jest w ostatnią niedzielę marca i odwoływany w ostatnią niedzielę października. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: "począwszy od 2002 r. okres czasu letniego zaczyna się w każdym państwie członkowskim o godz. 1 czasu uniwersalnego (GMT) w ostatnią niedzielę marca, (...) kończy się w każdym państwie członkowskim o godz. 1 czasu uniwersalnego (GMT) w ostatnią niedzielę października". Stosowanie czasu letniego pozwala wiosną, latem i wczesną jesienią na "przedłużenie" dnia o godzinę, a dzięki temu efektywniejsze wykorzystanie naturalnego światła. Dziś stosuje się czas letni i zimowy w około 70 krajach na całym świecie. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949, 1957-1964 i nieprzerwanie od 1977 roku. Jak wynika z danych zamieszczonych na stronie internetowej Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego w Łodzi im. Arego Sternfelda, czas letni obowiązuje we wszystkich krajach europejskich (z wyjątkiem Islandii). W USA, Kanadzie i Meksyku jest stosowany z wyjątkiem niektórych regionów. W Ameryce Południowej większość krajów wprowadziła kiedyś czas letni, ale obecnie z niego nie korzysta. Podwójny czas obowiązuje m.in. w Brazylii i Chile. Nigdy nie wprowadziła go np. Wenezuela. Rozróżnienia na czas letni i zimowy nie wprowadziła też nigdy większość krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Czas letni stosowany jest w Egipcie, Tunezji i Namibii. Zmianę czasu wprowadziły, ale nie korzystają z niej obecnie RPA, Botswana, Ghana, Sierra Leone, Sudan, Czad, Libia, Algieria. Większość krajów azjatyckich (w tym Japonia, Indie i Chiny) przyjęło kiedyś czas letni, ale z niego nie korzysta. Nie wprowadziły go dotąd kraje Azji Południowo-Wschodniej oraz m.in. Nepal i Afganistan. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Z-soboty-na-niedziele-bedziemy-krocej-spac,wid,12105226,wiadomosc.html
    1 punkt
  34. Uczeni bliżsi odpowiedzi na pytania o koniec świata Wszechświat rozszerza się w coraz szybszym tempie - potwierdzili to kanadyjscy naukowcy. Dzięki temu są bliżej odpowiedzi na pytanie o to, jak będzie wyglądał koniec świata. Do najnowszych obliczeń posłużyły największe w historii obserwacje pochodzące z teleskopu Hubble'a. Astronomowie z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej przebadali prawie 450 tysięcy galaktyk. Stworzyli trójwymiarową mapę rozkładu tzw. ciemnej materii, której jest we wszechświecie pięć razy więcej niż zwykłej, znanej nam materii. Udowodnili jednocześnie, że wszechświat rozszerza się coraz szybciej dzięki tak zwanej ciemnej energii; ich obliczenia zgadzają się w pełni z przewidywaniami Alberta Einsteina i jego teorią względności. Nowe obserwacje potwierdzają jednocześnie scenariusz dotyczący końca świata, czyli tzw. Wielki Chłód. Hipoteza ta zakłada, że wszechświat będzie się rozszerzał w nieskończoność, a jego temperatura z czasem spadnie niemal do zera absolutnego. Do badań niezbędnych było prawie tysiąc godzin obserwacji prowadzonych przez zasłużony dla nauki teleskop Hubble'a. http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Uczeni-blizsi-odpowiedzi-na-pytania-o-koniec-swiata,wid,12111051,wiadomosc.html
    1 punkt
  35. Wielka Brytania rusza na podbój kosmosu W kwietniu działalność rozpocznie brytyjska agencja kosmiczna, której celem będzie pełniejsze wykorzystanie potencjału niedocenianej dotąd przez władze branży - powiadomił rząd Wielkiej Brytanii. Londyn liczy, że powołanie agencji koordynującej działania brytyjskiej branży astronautycznej przyspieszy jej rozwój i przyczyni się do powstania w ciągu 20 lat 100 tys. miejsc pracy. Obecnie zatrudnia ona około 68 tys. osób. Produkcja w brytyjskim przemyśle kosmicznym, nastawionym głównie na robotykę, telekomunikację oraz budowę niewielkich satelitów, sięga 6 mld funtów (niespełna 26 mld zł) rocznie. W perspektywie 20 lat, liczba ta może jednak wzrosnąć do 40 mld funtów - ocenił brytyjski minister nauki Paul Drayson. - To jest dokładnie ten rodzaj działalności, charakteryzujący się dużą wartością dodaną, który musimy wspierać, aby zrównoważyć naszą gospodarkę - powiedział sekretarz stanu ds. biznesu i innowacyjności Peter Mandelson. Jak podkreślił, branża astronautyczna rozwijała się dynamicznie nawet podczas recesji. Budżet nowej instytucji z siedzibą w Swindon (południowo-zachodnia Anglia), który początkowo wyniesie 230 mln funtów (996 mln zł), będzie skromny w porównaniu z 19 mld dol. (około 55 mld zł), którymi co roku dysponuje amerykańska NASA. W przeciwieństwie do swojego amerykańskiego odpowiednika, brytyjska agencja kosmiczna nie będzie jednak pracowała nad załogowymi lotami w kosmos. W tym obszarze badań będzie jedynie wspierała Europejską Agencję Kosmiczną (ESA), która ma w dalekich planach załogową misję na Marsa. Większość państw Europy swoje wydatki na badania kosmiczne kieruje do ESA. Tylko nieliczne państwa, jak Włochy, Hiszpania, Niemcy i Francja, mają oprócz tego własne agencje astronautyczne. http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Wielka-Brytania-rusza-na-podboj-kosmosu,wid,12103846,wiadomosc.html
    1 punkt
  36. Nowe polskie obserwatorium astronomiczne W Bukowcu, niewielkiej wsi pod Łodzią trwają ostatnie prace przy budowie nowego polskiego obserwatorium astronomicznego. Dostrzegalnia powstała dzięki współprac miłośników astronomii, lokalnego samorządu oraz dyrekcji miejscowej szkoły podstawowej. Nowa stacja ma nosić imię papieża Sylwestra II - wybitnego uczonego średniowiecznego. Bukowiec to mała wieś leżąca w odległości 20 kilometrów od centrum Łodzi. Autorem pomysłu na zlokalizowanie tam nowego obserwatorium astronomicznego jest Paweł Maksym, popularyzator nauki, który w 2005 roku wraz z Łukaszem Wieteską organizował w Bukowcu pokazy nocnego nieba, w ramach akcji "Zostań Młodym Kopernikem". "To było to czego szuka każdy miłośnik astronomii - dobre niebo, blisko domu i bezpieczeństwo" - mówi Maksym, który już w 2006 roku zaprosił do Bukowca amatorów astronomii z całego kraju i podzielił się z nimi swoim pomysłem. Późniejsze obserwacje, w tym kilka o dużym znaczeniu naukowym (m.in. pozytywna rejestracja zakrycia gwiazdy przez asteroidę o rekordowo krótkim czasie trwania - poniżej pół sekundy) potwierdziły wybór lokalizacji. Budowę dostrzegalni umożliwiła jednak dopiero współpraca z miejscową Szkołą Podstawową im. Mikołaja Kopernika oraz władzami gminy Brójce, nie bez znaczenia było wsparcie sponsorów. Prace budowlane przy obserwatorium rozpoczęły się pod koniec września 2009 roku, a po blisko trzech miesiącach na terenie szkoły był już gotowy budynek dostrzegalni. Obecnie trwa wyposażanie stacji i kompletowanie sprzętu obserwacyjnego, poszukiwany jest również sponsor kamery CCD. W Bukowcu znajdą się instrumenty potrzebne do rejestracji obserwacji zakryciowych, w tym insertery czasu, kamery CCD czy sprzęt do wizualnego wyznaczania momentów zakryć. Już teraz stacja dysponuje dwoma teleskopami - Newtonem o średnicy 25 cm i światłosile f/4,7 oraz instrumentem w systemie Schmidta-Cassegraina, również o średnicy 25 cm i światłosile f/10 - oba na montażu paralaktycznym EQ6 Pro. Ponadto w obserwatorium znajdzie się również refraktor 10 cm (f/10) oraz teleskop Nawtona 23 cm (f/7), a także refraktor 7 cm, który po zakupie kamery CCD ma służyć jako guider. Instrumenty będą wykorzystywane nie tylko podczas zaawansowanych obserwacji miłośniczych (w tym również kampanii realizowanych we współpracy z profesjonalnymi astronomiami), ale także w ramach zajęć pozalekcyjnych czy pokazów otwartych dla mieszkańców i gości Bukowca. Obecnie załogę stacji stanowi dwuosobowy zespół (Paweł Maksym i Łukasz Wieteska), jednak w przyszłości grono stałych obserwatorów może się powiększyć, na co liczą twórcy obserwatorium. Nad pracami dostrzegalni ma czuwać również Honorowa Rada Naukowa, w skład której wchodzą: prof. Costantino Sigismondi (astronom, astrofizyk, wykładowca Uniwersytetu Rzymskiego La Sapienza, absolwent teologii na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim), dr Michał Drahus (astronom pracujący obecnie na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, specjalista z dziedziny komet, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego) i Janusz Wiland (doświadczony amator astronomii, wieloletni prezes Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii). Więcej informacji na temat Obserwatorium w Bukowcu będzie można znaleźć wkrótce pod adresem http://www.oabukowiec.pl. [ Astronomia.pl - Jan Pomierny ] http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2444
    1 punkt
  37. II Częstochowska Konferencja Młodych "Astrophisica Nova" 12 i 13 maja w Planetarium Instytutu Fizyki Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie odbędzie się II Konferencja Młodych "Astrophisica Nova". Podczas spotkania magistranci i doktoranci astronomii i kierunków pokrewnych będą mieli okazję przedstawić swoje pierwsze osiągnięcia naukowe. Podczas konferencji odbędą się również wykłady oraz prezentacje w cyfrowym planetarium. Do wzięcia udziału w spotkaniu są zaproszeni studenci z zarówno polskich, jak i zagranicznych ośrodków - organizatorzy przewidują, że niektóre referaty zostaną wygłoszone także po rosyjsku i angielsku. "Wśród wystąpień podczas ubiegłorocznej edycji konferencji znalazły się również referaty poświęcone historii astronomii w Częstochowie czy amatorskiej astrofotografii, jednak większość z prezentacji była stricte naukowa" - mówi Tomasz Szymański, doktorat w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego i jeden z organizatorów spotkania. "W tym roku pragniemy zachować taką formułę. Astrophisica Nova ma być dla uczestników pierwszym krokiem do kariery naukowej" - dodaje. Organizatorami i partnerami konferencji są: Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie, Uniwersytet Jagielloński, Polskie Towarzystwo Astronomiczne, Stowarzyszenie "Astronomia Nova" oraz Częstochowski Oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. W komitecie spotkania zasiadają: dr Bogdan Wszołek, prof. dr hab. Arkadiusz Mandowski, dr hab. Maciej Mikołajewski, Agnieszka Kuźmicz i Tomasz Szymański. Zgłoszenie uczestnictwa wraz z tematem i formą (referat, plakat) prezentacji z zakresu astronomii, astrofizyki lub astronautyki należy przesłać do 20 kwietnia na jeden z dwóch adresów: [email protected] (Bogdan Wszołek) lub [email protected] (Agnieszka Kuźmicz). Udział w spotkaniu jest bezpłatny (brak opłaty konferencyjnej). [ Astronomia.pl - Jan Pomierny ] http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2443
    1 punkt
  38. 20 lat historii teleskopu Hubble?a w kinach IMAX W ostatni piątek, 19 marca w znajdującym się w Kalifornijskim Centrum Nauki kinie IMAX odbyła się premiera filmu "Hubble 3D". To obraz ukazujący najbardziej spektakularne fotografie wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a, już po ich konwersji z wersji 2-D na obrazy trójwymiarowe. Film ma zostać pokazany także w Polsce, jego premiera w naszym kraju jest zapowiadana na drugą połowę bieżącego roku. Trwający 43 minuty film przedstawia najważniejsze osiągnięcia z ponad dwudziestoletniej historii orbitalnego obserwatorium. Poza trójwymiarowymi obrazami i animacjami powstałymi na podstawie zdjęć wykonanych przez HST, na ekranie można zobaczyć również nagrania wykonane przez astronautów w trakcie ostatniej misji serwisowej, w maju 2009 roku. Wśród fotografii dalekiego kosmosu uwagę zwracają przede wszystkim "bestsellery" orbitalnego obserwatorium, takie jak "Filary stworzenia" w mgławicy Orzeł. Najbardziej spektakularną sekwencją jest jednak trwająca cztery minuty podróż przez Wielką Mgławicę w Orionie, czyli przepełniony gazem i pyłem niespokojny rejon gwiazdotwórczy rozciągający się na około 15 lat świetlnych. W przygotowaniu tej i innych wizualizacji brali udział astronomowie z należącego do NASA Space Telescope Science Institute w Baltimore. "Przygotowanie wielkoformatowego filmu bardzo nas pochłonęło" - powiedział Frank Summers, który kierował zespołem odpowiedzialnym za stworzenie animacji i konwersję fotografii do 3-D. "Praca nad czteroma sekwencjami, które trwają razem 12 minut zajęła nam aż dziewięć miesięcy" - dodaje astronom z STScI. Summers podkreśla jednak, że jest bardzo zadowolony z tego co zobaczył na ekranie. "Oglądanie obrazów uzyskanych przez HST w trzech wymiarach można porównać do prawdziwej kosmicznej podróży. Zdjęcia na pocztówkach nie robią takiego wrażenia". Film "Hubble 3D" ma być pokazywany także w Polsce, już po rozpoczęciu nowego roku szkolnego (2010/11). "Premiera jest zaplanowana na 17 września" - potwierdza Iwona Kuźnik, dyrektor marketingu i PR firmy, do której należy pięć polskich kin IMAX - Cinema City Poland Sp. z o.o. Więcej informacji na temat "Hubble 3D" można znaleźć pod adresem http://www.imax.com/hubble/. [ Astronomia.pl - Jan Pomierny ] Źródło: NASA http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2442
    1 punkt
  39. Niezwykłe, zimowe zdjęcie Czerwonej Planety Amerykańska agencja kosmiczna NASA opublikowała wyjątkowe zdjęcie Marsa, na którym Czerwona Planeta, wyjątkowo jest biała. Widok jak z filmowej wizji apokaliptycznej przedstawia kolosalna lodową strukturę, która jest częścią stojącej ściany wielkiego krateru na Marsie. Krater Mojave ma w przybliżeniu prawie 60 km średnicy i znajduje się w rejonie Xanthe Terra. Obraz i mapa krateru został wykonany przez naukowców z NASA. Całkowita głębokość krateru to ponad 2,5 km. Mojave jest w bardzo małym stopniu dotknięty erozją, czego efektem jest dobrze zachowana lodowa ściana krateru. http://wiadomosci.onet.pl/2145348,16,1,1,item.html
    1 punkt
  40. Wybrano imię dla trzeciego Automatycznego Pojazdu Transferowego ATV Europejska Agencja Kosmiczna ESA nazwała swój trzeci automatyczny pojazd do przewożenia ładunków na Międzynarodową Stację Kosmiczną ISS. Będzie on nosić imię włoskiego fizyka Edoardo Amaldiego. ATV mają za zadanie dostarczać niezbędne zaopatrzenie dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Co około 17 miesięcy pojazd ATV przywozi 6,6 ton ładunku - żywności, wody, paliwa, sprzętu. Pojazd dokuje do stacji kosmicznej i porusza się wraz z nią przez kilka miesięcy. Następnie zabierając zużyte materiały i odpadki odczepia się od stacji i zostaje zniszczony w atmosferze. Automatyczne Pojazdy Transferowe (ATV - Automated Transfer Vehicles) rozpoczęły służbę w roku 2008. Wtedy pierwszy pojazd o nazwie Jules Verne dotarł do stacji kosmicznej krążącej na orbicie okołoziemskiej. Drugi pojazd ATV nazwano Johaness Kepler. Najnowszy egzemplarz ATV nazwano imieniem włoskiego fizyka i badacza kosmosu Edoardo Amaldiego. Był on ojcem włoskich badań kosmicznych. Był jednym z inicjatorów utworzenia ESRO, a w konsekwencji Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA. Jako młody naukowiec był członkiem zespołu naukowego prowadzonego przez Enrico Fermiego. Zespół ten odkrył powolne neutrony, co umożliwiło budowę reaktorów atomowych. W latach 30-tych i 40-tych XX wieku zajmował się fizyką jądrową, a potem promieniowanie kosmicznym i fizyką cząstek elementarnych. Był pionierem badań nad falami grawitacyjnymi w latach 70-tych. Więcej informacji: Third ATV named after Edoardo Amaldi [ Astronomia.pl - Krzysztof Czart ] Źródło: Europejska Agencja Kosmiczna ESA http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2438
    1 punkt
  41. Astroprocent - wsparcie astronomii miłośniczej w Polsce Jak co roku każdy ma możliwość przeznaczenia 1 proc. swojego podatku dochodowego na wsparcie wybranej inicjatywy społecznej. Chętni mogą m.in. wesprzeć polską astronomię amatorską, zasilając fundusz projektu Astroprocent. Do otrzymywania środków z odpisu podatku dochodowego uprawnione są stowarzyszenia i fundacje zarejestrowane jako organizacje pożytku publicznego. Wybór komu przeznaczyć część swojego podatku jest bardzo duży - organizacje humanitarne, pomoc chorym dzieciom, pomoc niepełnosprawnym, różne instytucje naukowe i kulturalne. Wśród tego grona można wybrać wsparcie rozwoju astronomii amatorskiej w Polsce. Umożliwia to inicjatywa "Astroprocent - 1 proc. na astronomię", prowadzona już od kilku lat. Organizatorem akcji Astroprocent jest Stowarzyszenie Polaris Organizacja Pożytku Publicznego, a w ramach tego projektu współpracują liczne organizacje astronomiczne i portale internetowe. W akcji ubiegłorocznej zebrano ponad 10 tysięcy złotych. Środki zostały przeznaczone na dofinansowanie różnych działań w ramach Międzynarodowego Roku Astronomii 2009 (konkursy, publikacje, pokazy nieba), które objęły swoim zasięgiem około 10 tysięcy osób. Aby na rzecz wybranej organizacji przekazać odpis 1 proc. swojego podatku wystarczy w rocznym zeznaniu PIT w odpowiedniej rubryce wpisać nazwę organizacji, jej numer rejestrowy oraz kwotę odpisu, a bezpośrednim przekazaniem środków zajmie się już urząd skarbowy. Dokładne informacje o akcji Astroprocent oraz rozliczenie zebranych w jej ramach środków znajdują się na witrynie http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2437
    1 punkt
  42. Niezwykłe zjawisko w kosmosie; jest zdjęcie Kosmiczna róża NASA ujawniła zdjęcia z kosmicznego teleskopu WISE, które przedstawiają "kosmiczną różę", czyli niezaobserwowany dotąd obraz młodej gwiazdy formującej się z gigantycznej chmury kosmicznego pyłu. Widoczny na zdjęciu czerwony żar to rezultat "podgrzewania" przez gwiazdy otaczającego je kosmicznego pyłu, podczas gdy zielonkawa chmura to "podgrzane" węglowodory. "Róża", znajdująca się w konstelacji Cepheus w odległości 3,3 tys. lat świetlnych od Ziemi, to rezultat eksplozji, na co mają wskazywać pozostałości supernowej; to właśnie ona miała być przyczyną rozerwania chmury kosmicznego pyłu. Według naukowców z NASA, czerwone kropki widoczne na fotografii to formujące się gwiazdy. http://wiadomosci.onet.pl/2143314,16,niezwykle_zjawisko_w_kosmosie_jest_zdjecie,item.html
    1 punkt
  43. Założyciel "Cyrku Słońca" wrócił z Kosmosu Sojuz TMA-16 z Rosjaninem Maksimem Surajewem i Amerykaninem Jeffreyem Williamsem na pokładzie wylądował w Kazachstanie o godz. 12.24 polskiego czasu. Przebywali oni w Kosmosie ponad 169 dni. Lądowanie odbyło się bez zakłóceń. Ich lot rozpoczął się startem z Bajkonuru 30 września ubiegłego roku. Wraz z Surajewem i Williamsem na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) poleciał założyciel sławnego "Cyrku słońca" (Cirque du Soleil) Guy Laliberte. Podróż kanadyjskiego cyrkowca i milionera promowała działalność jego fundacji charytatywnej One Drop Foundation ("Fundacji Jedna Kropla"). Laliberte jest siódmym kosmicznym turystą - za lot zapłacił 35 mln dolarów. Na ISS przebywał dziewięć dni, na Ziemię wrócił 11 października. W styczniu Surajew i inny kosmonauta rosyjski Oleg Kotow udali się na spacer w przestrzeni kosmicznej, podczas którego połączono nowy moduł "Poisk" z rosyjskim segmentem stacji. Zainstalowano też anteny systemów zbliżenia, poręczy i kabli systemu przekazu danych. Podczas pracy w przestrzeni kosmicznej obaj mieli na sobie nowe skomputeryzowane skafandry Orłan-MK, zaopatrzone w ciekłokrystaliczne wyświetlacze, które "podpowiadają", kosmonautom, gdy wkładają skafander, jakie systemy i w jakiej kolejności należy skontrolować przed wyjściem w Kosmos. Na pokładzie ISS przebywają obecnie: dwaj inżynierowie pokładowi - Amerykanin Timothy Creame i Japończyk Soichi Noguchi oraz rosyjski kosmonauta Oleg Kotow. Załoga powiększy się do sześciu osób, gdy 4 kwietnia dołączą do niej: dwaj Rosjanie - Aleksandr Skworcow i Michaił Kornijenko oraz amerykańska astronautka Tracy Caldwell Dyson. Start Sojuza TMA-18 z nimi na pokładzie wyznaczony jest na 2 kwietnia, na godz. 5.04 czasu miejscowego. Dokowanie do nowego modułu "Poisk" przewidziane jest na 4 kwietnia rano. Na podstawie zawartej z USA umowy Rosja będzie przewozić astronautów po zakończeniu lotów wahadłowców USA w tym roku. Szef rosyjskiej agencji kosmicznej Anatolij Pierminow zapowiedział wprowadzenie po 2012 roku podwyżki opłat za przewożenie astronautów amerykańskich do ISS. http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Zalozyciel-Cyrku-Slonca-wrocil-z-Kosmosu,wid,12088835,wiadomosc.html
    1 punkt
  44. Odkryto planetę wielkości Jowisza Obserwacje prowadzone za pomocą kosmicznego teleskopu CoRoT przyniosły kolejne interesujące odkrycie ? brata bliźniaka Jowisza- planetę CoRoT9b. W 2006 roku francuska agencja kosmiczna CNES wraz z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) rozpoczęła program obserwacji kosmosu poza granicami Układu Słonecznego, poszukując nowych gwiazd i nieznanych planet. Nazwa wystrzelonego wówczas teleskopu, a także jego odkryć pochodzi od skrótu ? Convection, Rotation and planetary Transits? metody badawczej polegającej na obserwacji planet przechodzących na tle tarczy gwiazd (tzw. tranzyt). Corot9b, jak się łatwo domyślić, jest dziewiątym odkrytym ciałem. Niedawno informowaliśmy o odkryciu planety Corot7b, której budowa jest zbliżona do Ziemi. Nad danymi zgromadzonymi przez Corot pracuje sztab 60 naukowców z całego świata. Jednym z nich jest dr Avi Shporer z University of California w Santa Barbara. ?To co najbardziej nas interesuje to fakt, iż Corot9b jest gazową egzoplanetą, dokonującą tranzytu na tle gwiazdy, w dodatku planetą umiarkowaną. Daje nam to duże pole do popisu w przyszłych badaniach nad atmosferą i cechami fizycznymi tego ciała.? CoRoT9b jest planetą gazową o średnicy i masie przypominającej Jowisz. Znajduje się 1500lat świetlnych do Ziemi. Pełen obrót wokół gwiazdy trwa 95 dni. Temperatura waha się od 250 do 430 K. Atmosfera tej planety składa się głównie z wodoru i tlenu i jest pierwszą z napotkanych tzw. umiarkowanych planet, a co za tym idzie, ma wiele cech wspólnych z planetami z naszego układu słonecznego. W związku z tym, że przejście na tle tarczy gwiazdy zachodzi raz na 95 dni, naukowcy musieli trochę odczekać, aby potwierdzić swoje wcześniejsze obserwacje. Wczoraj, 17 marca, przy pomocy naziemnych narzędzi pomiarowych ostatecznie potwierdzili obecność i wielkość planety Corot9b. http://odkrywcy.pl/kat,111394,title,Odkryto-planete-wielkosci-Jowisza,wid,12088796,wiadomosc.html?smg4sticaid=69d59
    1 punkt
  45. Najciekawsze fotografie z Kosmicznego Teleskopu Hubble?a w warszawskim CAMK PAN 22 marca, w najbliższy poniedziałek w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk dr hab. Paweł Moskalik zaprezentuje osiągnięcia najsłynniejszego kosmicznego obserwatorium - teleskopu Hubble'a. Będzie to kolejna odsłona warszawskiego cyklu otwartych wykładów pt. "Spotkania z astronomią". Podczas prezentacji "Wszechświat w obiektywie teleskopu Hubble'a" astronom podsumuje trwającą od blisko dwudziestu lat pracę obserwatorium. Teleskop Hubble'a (ang. Hubble Space Telescope - HST) od momentu wyniesienia na orbitę w 1990 roku, stał się jednym z najważniejszych przyrządów w historii astronomii - umożliwiając zajrzenie w Wszechświat dużo głębiej, niż było to wcześniej możliwe. Obecnie trwają prace następcą HST - Kosmicznym Teleskopem Jamesa Webba. Tegoroczne "Spotkania..." rozpoczęły się 15 lutego wykładem prof. Marka Sarny o globalnym ociepleniu. 22 lutego strukturę Wszechświata przedstawił dr Krzysztof Bolejko, 1 marca o mikrokwazarach mówił Krzysztof Bolejko, a 8 marca odbył się wykład "Co pulsary mówią nam o fizyce?" dr hab. Leszka Zdunika. Przed tygodniem dr Paweł Pietrukowicz zaprezentował zawód astronoma. W mającej potrwać do końca maja serii seminariów i prezentacji naukowcy z warszawskich instytucji astronomicznych oraz zaproszeni goście będą mówili jeszcze teorii względności (Przemysław Jacewicz, 29 marca), Wielkim Obłoku Magellana (Ewa Łokas, 12 kwietnia), obserwacjach gwiazd podwójnych (Joanna Mikołajewska, 19 kwietnia), kosmicznej pustce (Maciej Blicki, 26 kwietnia), teleskopie H.E.S.S. (Rafał Moderski, 10 maja), ciemnej materii (Wojciech Hellwing, 17 maja), aktywnych jądrach galaktyk (Bożena Czerny, 24 maja) i gwiazdach kataklizmicznych (Magdalena Otulakowska, 31 maja). Wykłady cyklu "Spotkania z astronomią" odbywają się w poniedziałki, o godzinie 17:00, w Sali Seminaryjnej CAMK. Współorganizatorem spotkań jest warszawski oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. W pogodne dni po wykładach organizowane są pokazy nieba. Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN znajduje się na ul. Bartyckiej 18. Do CAMK dojechać można autobusem 108 z Pl. Trzech Krzyży lub 167 z Ochoty, Mokotowa i Woli. Należy wysiąść na przystanku "Figowa". [ Astronomia.pl - Jan Pomierny ] Źródło: CAMK PAN http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=2435
    1 punkt
  46. Planeta jak Kamień z Rosetty? Kolejny wielki krok w badaniach planet pozasłonecznych. Międzynarodowy zespół astronomów ogłosił właśnie odkrycie planety podobnej do Jowisza, która okrąża gwiazdę o rozmiarach naszego Słońca po orbicie zbliżonej do orbity Merkurego. Cały układ znajduje się około 1500 lat świetlnych od nas, w gwiazdozbiorze Węża. Może przynieść astronomii nieocenione informacje. Wiekszość z ponad 400 planet pozasłonecznych, które znamy to gazowe olbrzymy, których temperatura przekracza tysiąc stopni Celsjusza. Planeta CoRoT-9b (nazwana tak, jak francuski teleskop kosmiczny, który pomógł ją znaleźć) jest inna. Co prawda jej masa sięga 80 procent masy Jowisza, ale okrąża swoją gwiazdę w na tyle dużej odległości, że temperatura jej powierzchni może wynosić od -20 do 160 stopni Celsjusza. Rok na tej planecie trwa 95 dni, a orbita jest tak ułożona, że możemy obserwować każde jej przejście przed tarczą gwiazdy. Dzieki temu, że to przejście trwa aż 8 godzin, ziemskie obserwatoria mogą dostarczyć bardzo dokładnych informacji na jej temat. Astronomowie liczą między innymi, że te dane pozwolą przetestować w warunkach tamtego układu modele teoretyczne powstawania planet opracowane dla Układu Słonecznego. Jak donosi czasopismo "Nature" CoRoT-9b szybko może stać się najlepiej zbadaną planetą pozasłoneczną, niektórzy już przewidują, że będzie dla astronomii tym, czym Kamień z Rosetty dla badań starożytności. źródło: Grzegorz Jasiński, RMF FM http://www.rmf24.pl/nauka/news-planeta- ... nId,242290
    1 punkt
  47. Chiny zbadają Marsa i Księżyc Chiny mogą zająć się badaniem Marsa samodzielnie - oświadczył główny konstruktor pierwszego chińskiego satelity Chang'e-1. "Chiny są obecniew stanie badać Marsa swoimi wyłacznie siłami" - oświadczył konstruktor, komentując przeniesienie startu pierwszego chińskiego aparatu do badania Marsa Incho-1, który miał być wysłany do Czerwonej Planety przez rosyjską rakietę nośną. Początkowo zaplanowany na październik 2009 roku start został odłożony przez Rosjan do 2011 roku "z przyczyn technicznych". Incho-1 zaliczany jest do trzeciego najważniejszego chińskiego programu kosmicznego - marsjańskiego. Pierwszy program obejmuje załogowe loty orbitalne na statkach serii Shenzhou. Drugi program to wyprawy automatycznych aparatów Chang'e do Księżyca. Chińska agencja informacyjna Xinhua podała, że Pekin planuje wystrzelenie trzeciego aparatu automatycznego do Księżyca orientacyjnie w 2013 roku, co umożliwi mu zakończenie swojego obecnego programu księżycowego w 2017 roku. Wcześniej poinformowano, że wystrzelenie swojego drugiego aparatu Chang'e Chiny przewidziały na październik tego roku. Chiński program badania Księżyca podzielony jest na trzy etapy. W październiku 2007 roku wysłano satelitę Chang'e-1. Pracował on na orbicie 16 miesięcy i sporządził trójwymiarową mapę powierzchni Księżyca o wysokiej rozdzielczości. Drugie stadium zakłada dostarczenie przez aparat Chang'e-3 samobieżnego pojazdu do 2013 roku. Zadaniem Chang'e-2 będzie ustalenie najlepszego miejsca dla jego wylądowania na powierzchni naturalnego satelity Ziemi. W ramach trzeciego etapu w 2017 roku na Księżyc wysłany będzie jeszcze jeden aparat, który ma wrócić na Ziemię z próbkami księżycowego gruntu. http://wiadomosci.onet.pl/2141835,16,chiny_zbadaja_marsa_i_ksiezyc,item.html
    1 punkt
  48. NASA będzie wysyłać w kosmos mikrosatelity NASA zamierza wysyłać w kosmos niewielkie satelity w kształcie sześcianu - CubeSats o długości krawędzi nie większej niż 10 centymetrów i masie nie przekraczającej jednego kilograma. Agencja będzie przyjmować zamówienia od organizacji edukacyjnych i niekomercyjnych dotyczące wprowadzania na orbitę małych aparatów kosmicznych do wykonywania wąskospecjalistycznych zadań naukowych. "Oczekujemy bardzo interesujących propozycji w ramach tego eksperymentalnego programu i mamy nadzieję, że pomoże on w przezwyciężeniu komplikacji związanych z wysyłaniem satelitów CubeSats" - oświadczył przedstawiciel NASA. Zakłada się, że finansowanie programu odbywać się będzie przede wszystkim ze środków zainteresowanych organizacji-zleceniodawców. Koszt wprowadzenia jednego mikrosatelity na orbitę może kosztować - według ocen ekspertów - około 30 tysięcy dolarów. http://wiadomosci.onet.pl/2141832,16,nasa_bedzie_wysylac_w_kosmos_mikrosatelity,item.html
    1 punkt
  49. Gwiazda, która przyniesie nam zagładę. NASA nazwała ją "Nemezis" - niszczycielem światów Niedawno informowaliśmy o poważnym zagrożeniu, jakim jest dla Ziemi gwiazda o nazwie Gliese 710 - pomarańczowy karzeł widoczny w gwiazdozbiorze Węża. Wg wyliczeń rosyjskiego naukowca obiekt za 1,5 miliona lat może się zderzyć z Układem Słonecznym i doprowadzić do tego, że na naszą planetę spadnie grad komet. W czasie, kiedy wizję zniszczenia naszej planety kreślił naukowiec z obserwatorium astronomicznego Rosyjskiej Akademii Nauk w Pułkowie, specjaliści z NASA poinformowali o rozpoczęciu poszukiwań tajemniczej gwiazdy Nemezis, która wedle niektórych teorii raz na jakiś czas sprowadza na naszą planetę wielką katastrofę. Wg ekspertów z amerykańskiej agencji dookoła Słońca może krążyć emitująca podczerwone światło niewidzialna gwiazda, która odpowiedzialna jest za wyginięcie dinozaurów. Nawet pięciokrotnie większy od Jowisza obiekt, który został ochrzczony mianem Nemezis, może być odpowiedzialny za zagładę sprowadzaną na naszą planetę co 26 milionów lat. Zgodnie z informacjami podanymi przez naukowców, hipotetyczny Nemezis może być brązowym karłem, którego odległość od Układu Słonecznego jest 25 tysięcy razy większa niż dystans dzielący Ziemię od Słońca. Dlaczego gwiazda, która w wielu kręgach wciąż określana jest mityczną miałaby stanowić zagrożenie dla Ziemi? Wg teorii, jej pole grawitacyjne przyciąga do siebie obiekty znajdujące się w Obłoku Oorta - hipotetycznym obłoku okalającym Układ Słoneczny złożonym m.in. z komet, pyłu i lodu. Obiekty, które Nemezis skupia w swoim polu grawitacyjnym są następnie wyrzucane w kierunku planet Układu Słonecznego i raz na wiele milionów lat powodują wielkie spustoszenie na Ziemi. Oczywiście wszystkie te rewelacje stanowią tylko hipotezę. Czy tak to wygląda w rzeczywistości - nie wiadomo. Eksperci z NASA wierzą jednak, że już wkrótce uda im się udowodnić bądź obalić tezę na temat Nemezis. W styczniu został uruchomiony specjalny teleskop, którego zadaniem jest skanowanie nieba w poszukiwaniu brązowych karłów. Jak podał "The Sun", naukowcy oczekują, że teleskop Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE) odnajdzie tysiące brązowych karłów oddalonych od Słońca nawet o 25 lat świetlnych. Teraz pozostaje nam tylko cierpliwie czekać na wyniki jego poszukiwań. http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,page,2,title,Gwiazda-ktora-przyniesie-nam-zaglade-NASA-nazwala-ja-Nemezis-niszczycielem-swiatow,wid,12081146,wiadomosc.html
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)