Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'lornetka' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Obserwujemy Wszechświat
    • Astronomia dla początkujących
    • Co obserwujemy?
    • Czym obserwujemy?
  • Utrwalamy Wszechświat
    • Astrofotografia
    • Astroszkice
  • Zaplecze sprzętowe
    • ATM
    • Sprzęt do foto
    • Testy i recenzje
    • Moje domowe obserwatorium
  • Astronomia teoretyczna i badanie kosmosu
    • Astronomia ogólna
    • Astriculus
    • Astronautyka
  • Astrospołeczność
    • Zloty astromiłośnicze
    • Konkursy FA
    • Sprawy techniczne F.A.
    • Astro-giełda
    • Serwisy i media partnerskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Zamieszkały


Interests


Miejsce zamieszkania

  1. 18.12.2020 (godz. 22:00), Mosina Przez ostatnie dni prognozy pogody nie były łaskawe. Przyznaję też, że po prostu przestałem je śledzić. Tymczasem dzisiejsze popołudnie zaczęło się dość obiecująco, chwilę po zachodzie Słońca można było już zauważyć zbliżającą się wielkimi krokami koniunkcję Jowisza i Saturna. Para gigantów wygląda bajecznie już przy obserwacjach nieuzbrojonym okiem, a podręczna lornetka 10x50 tylko podkreśliła ten obrazek ujawniająć dodatkowo zawieszone w przestrzeni księżyce galileuszowe. Wieczorem nieśmiało zerknąłem przez okno. Ku mojemu zaskoczeniu niebo wciąż było pogodne. Jeszcze więcej radości dał mi Orion, który w końcu zaczał być w pełni widoczny z mojego balkonowego tarasu. Kilka minut póżniej stałem już na dworze ze statywem i lornetką 15x70. Temperatura dość niska, odczuwalna jesienna aura, do tego nadchodzącą i odchodzaca naprzemiennie mgła. Jednak mimo to niebo było dość przejrzyste jak na miejskie warunki. Zaczałem od Oriona. M42 klasycznie przepiękna, bez problemu mogłem dostrzec cztery składniki w Trapezie. Poświata mgławicy delikatnie widoczna w polu lornetki, chociaż to nie to samo co pod ciemnym niebem. Następnie przesunąłem się trochę wyżej, a tam Sigma Orionis wyraźnie świeciła ukazując piękno całego układu. Czas na Pas Oriona, który wypełnił całe pole widzenia i pozwolił na płynne przejście do M78 widocznej zerkaniem. Później kolejno trochę przeskakiwanie. Plejady, Hiady, NGC 1647, NGC 1746 i poszukiwania M1 przy Zeta Tauri. Nie jestem pewien, czy widziałem zerkaniem Mgławicę Kraba - może to tylko wyobrażnia, a może faktycznie tam była? Pozostając w tym obszarze zjechałem nieco niżej do rozległego obiektu jakim jest Collinder 65. Obfity w gwiazdy pozwolił nacieszyć oko przez dłuższą chwilę. Czas na Woźnicę. Tutaj znów klasycznie M37, M36 i M38. Szybkie przejście do konstelacji Bliżniąt i M35 już na widelcu - zjawiskowa, wyraźnie rozbita gromada. W tym momencie dostrzegłem już znakomicie widoczny Trójkąt Zimowy. Syriusz wznosi się coraz wyżej, a niedaleko Procjon przypomniał mi, że czas na konstelację Jednorożca. Wystartowałem od gwiazdy Alhena w Bliżniętach i już kilka sekund później dostrzegłem świąteczny klasyk - NGC 2264 w pełnej okazałości. Gromada Choinka niczym ozdobiona światełkami błyszczała z każdej strony. Jeśli jeszcze jej nie widzieliście to naprawdę polecam. W lornetce 15x70 prezentuje się zjawiskowo. Źródło: Sky Safari 6 Kiedy tylko nacieszyłem oko świątecznym drzewkiem skierowałem się nieco niżej do Mgławicy Rozeta. Tutaj widoczna tylko centralna część, czyli gromada NGC 2244. Jednak już teraz nie mogę się doczekać wyjazdu z filtrami pod ciemne niebo. Oby jak najszybciej! Nim się obejrzałem znów nadciągnęła mgła, która tym razem skutecznie pogoniła mnie do domu. Dzisiejsze obserwacje poraz kolejny uświadomiły mi, jak łatwo dostępne, a zarazem ciekawe może być niebo przez lornetkę. Wystarczyło zaledwie kilkadziesiąt minut, aby móc zajrzeć w głąb nocnego nieba podczas zupełnie spontanicznych wieczornych obserwacji. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł : -)
  2. Słowem wstępu - od czasu do czasu zdarza mi się skrobnąć relację z obserwacji. Dotychczas tekst lądował zawsze w wątku, w którym z ekipą umawiamy się na spotkania, przez co po chwili ginie on pośród pozostałych postów. Postanowiłem więc wydzielać relacje z obserwacji do oddzielnych wątków pod szyldem "Szepty kosmosu", może dzięki temu trafią one do szerszego grona. 15.09.2020 (godz. 22:00), Sulejewo Folwark (Poznań) Wczorajsze warunki nie należały do najgorszych. Można było jednak zauważyć wpływ ciepłych mas powietrza na widoczność, więc z planetami dość słabo, ale gromady prezentowały się bardzo przyzwoicie. Jak na środek tygodnia na placu boju liczna ekipa, łącznie 5 osób i do dyspozycji sprzęt: GSO 8", GSO 10", SW Flex 10", Taurus 13", Nikon EX 10x50, Delta Extreme 10x50 i Delta Extreme 15x70. Tym razem wybrałem się wyłącznie z lornetkami Delta 10x50 i 15x70, dawno ich nie używałem, dlatego też sesja obserwacyjna sprawiła mi sporo frajdy i pozwoliła spojrzeć z nieco szerszej perspektywy na wrześniowe niebo. Na pierwszy ogień poszła para Mizar i Alkor w Wielkiej Niedźwiedzicy, w 15x mogłem bez problemu rozdzielić Mizara na dwa składniki A i B. Potem kadr przeniosłem na M81 i M82, po czym przeskoczyłem do M13 w Herkulesie. Obiekty widoczne wyraźne. Jako, że Orzeł jeszcze dość wysoko na niebie, skierowałem się w jego dziób i potem do Tarczy, aby zobaczyć Gromadę Dzika Kaczka. Pozostając w tych rejonach nieba skierowałem lornetkę trochę wyżej w stronę gwiazdy Altair, a następnie do Tarazed. Potem nieco w prawo, aby zapolować na dość ciemny obiekt jakim jest Mgławica E, czyli Barnard 142 i Barnard 143. Wczorajsze warunki nie były spektakularne, ale zerkaniem mogłem dostrzec w lornetce 15x70 delikatne pociemnienie z zamierzonym kształtem, co pozwoliło uznać ten obiekt za zaliczony. Po chwili przerzuciłem się w rejony nieba położone na północy i wschodzie. Klasycznie mogłem bez problemu zobaczyć Galaktykę Trójkąta i NGC 752 znajdującą się obok, Andromedę, Chichoty, Stock 2, Owl Cluster (dla mnie to wciąż lecąca Sowa, a nie stwór E.T.) i M103. Dość sporo czasu spędziłem w okolicach Kasjopei, dawno tam nie zaglądałem z lornetką, mogłem na spokojne delektować się widokiem na dwoje oczu przemierzając bardziej i mniej znane obszary tego rejonu nocnego nieba. Jako, że wczoraj przypadał światowy "dzień kropki" - o czym przypomniał mi syn wracając z przedszkola - postanowiłem zapolować na Urana i Neptuna z lornetką 15x. Wspomagając się aplikacją SkySafari bez problemu szybko je odnalazłem w polu widzenia. Neptun, który kilka dni temu był w opozycji znajduje się obecnie w okolicach Wodnika. Widać było wyraźne błękitne zabarwienie kropki w okolicach innych gwiazd. Dość łatwo można go wyszukać kierując się na lewo od gwiazdy ? Aquarii. Neptun tworzy tam obecnie trójkąt równoboczny z innymi gwiazdami i stanowi jeden z wierzchołków figury. Z Uranem było nieco trudniej, krążyłem chwilę nad ogonem w konstelacji Wieloryba, ale w końcu go upolowałem. Odcień cyjankowy zdradził jego pozycję. Z ciekawości spojrzałem jeszcze na dwie inne kropki - Marsa i Jowisza. Tutaj oczywiście bez żadnego detalu, ale Mars to już widoczna "kula". Jowisz za nisko, natomiast Saturn z wyraźnym kształtem sugerującym obecność pierścieni. Niedługo potem widać było już ładnie Plejady i wznoszącą się Kapellę z Woźnicą. Niestety próby dostrzeżenia gromad bez skutku - przeszkadzało drzewo. Na zakończenie na statyw wrzuciłem 10x50 i spoglądałem w te same okolice. W szerszym kadrze te same obiekty nabierają zupełnie innej perspektywy. Gromada Alpha Persei Cluster (Melotte 20) w Perseuszu jak zawsze spektakularna - wygląda idealnie w przybliżeniu od 7x do 10x. Wschodzące konstelacje jesienno-zimowe przypomniały nam, że za chwilę północ, a rano trzeba wstać, także wszyscy po kolei rozjechaliśmy się we własnym kierunku. Do następnego razu! Pozdrawiam, Paweł : -) ps. kilka pamiątkowych zdjęć z telefonu:
  3. Hej. Stałem się posiadaczem dużej lornetki kątowej i pojawił się problem mocowania do montażu. Lornetka ma taka stópkę i gwint centralny chyba 3/8"?. Mam montaż SkyTee i chciałem ta lornetkę zamocować na górnym adapterze aby nie bawić się w żadne boczne adaptery typu "L". Jednak na ta chwilę mam otwór z gwintem z lornetce i otwór z gwintem (jakimś mniejszym) w adapterze montażu i utknąłem. Można by rzec, kup sobie śrubkę, tylko co to mi by dało?. Wkręcam śrubkę w gniazdo montażu i co? kręcę 7,5kg lornetą aż dokręcę do oporu?, bez sensu upierdliwe, a i nie ma gwarancji że ustawi się dobrze kątowo. Tutaj chyba potrzeby jest jakiś stabilny adapter na dwie boczne śruby, a nie centralną, nie wiem czy dobrze rozumuję naprowadźcie mnie. Tak to wygląda w montażu.
  4. Mając w końcu trochę wolnego, mogłam ponadrabiać zaległości z ostatnich paru miesięcy. Od przedwczoraj padło kilkadziesiąt obiektów (część z nich wielokrotnie), głównie gromady w rejonie Rufy i Wielkiego Psa oraz trochę galaktyk w okolicach Panny. Ciekawym doświadczeniem było dla mnie wyłapywanie tych właśnie kosmicznych wysp w lornecie - przyzwyczajona do 10-calowego lustra i silniejszych powiększeń łapię dopiero wyczucie w wyzerkiwaniu drobnych mgiełek w prawie 3-stopniowym polu widzenia dwururki, jak na razie z różnym skutkiem. Warunki nie były wymarzone, a to głównie za sprawą gromadzących się w przyziemnej warstwie atmosfery zanieczyszczeń, zasilanych dodatkowo przez kominy okolicznych domostw (nawiasem mówiąc, jak czasem taki zakopcił to się tworzyło coś na kształt niewielkiej chmury, zazwyczaj zmierzającej w rejon nieba, który akurat mnie interesował ), jednak nie narzekam i ostatnie noce zaliczam do udanych. Myślałam trochę czy by nie napisać jakiejś relacyjki, ale przyznam, że nie miałam szczególnego pomysłu ni weny, a że nie ma co kombinować na siłę, tym razem prezentuję Wam trzy szkice. Nie przedstawiają w prawdzie jakichś bardzo oryginalnych obiektów, powstały jednak, gdy pod wpływem widoku w okularach doznawałam potrzeby uwiecznienia tego co widzę i podzielenia się tym z innymi. Standardowo - rysowałam ołówkami o najróżniejszych twardościach, DSy w negatywie, Księżyc w pozytywie. Potem zdjęcia szkiców poddałam obróbce w programie graficznym. Polegała ona na odwróceniu kolorów w przypadku szkiców w negatywie, delikatnym wyrównaniu tła i wyciągnięciu jego ciemnego koloru (sam negatyw ze zdjęcia często jest po prostu szary). W przypadku mgławicy pozwoliłam sobie zastosować na niej lekkie rozmycie, by całość wyglądała bardziej naturalnie. Przyznam, że szkicowanie przy lornetce jest o wiele wygodniejsze niż przy teleskopie - mogę dowolnie dopasować wysokość dwururki na statywie, by siedząc wygodnie opartą na krzesełku mieć ją na wysokości oczu. Najwięcej czasu poświęciłam na rysowanie gromad otwartych, ale jednocześnie z tego szkicu jestem najbardziej zadowolona. Aaa, nie napisałam nawet jeszcze jakie konkretnie obiekty uwieczniłam, ale może po prostu sami spójrzcie A jak wygląda taki szkic w stanie surowym, dopiero co powstały przy obserwacji? Przyznam Wam, że jak tak czasem patrzę, to takie w ogóle nie ruszone niczym szkice podobają mi się najbardziej i to mimo, że czasem są w negatywie, mają jakiś urok w sobie, nawet jeśli gorzej odwzorowują prawdziwy widok
  5. KILKA SŁÓW NA POCZĄTEK Postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami z tygodniowego wyjazdu na jedną z Wysp Kanaryjskich. Co skłoniło mnie do napisania tej relacji? No cóż, po bardzo długiej przerwie znowu zobaczyłem gwieździste niebo i mogłem cieszyć się nim choć przez chwilę. Przeprowadziłem dwie krótkie sesje obserwacyjne i pomimo, że obiekty jakie udało mi się zobaczyć można chyba zaliczyć do klasyki klasyk, to jeszcze raz okazało się, że wystarczy lornetka w ręku, mapa i czyste niebo. WOW!! - CZYLI JADĘ NA WYSPY KANARYJSKIE. Wiadomość o wyjeździe spadła na mnie nagle. Potem wszystko potoczyło się tak szybko, że chciałoby się powiedzieć - Jeszcze nie zdążyłem się spakować a już wróciłem. Zaraz po świętach znajomi zaproponowali mi i mojej żonie wspólny wypoczynek na Lanzarote. Termin nieodległy. Trzeba było szybko się decydować bo wylot miał być już 5 stycznia. To zaledwie 10 dni na przygotowania i ogarnięcie wszystkich spraw w domu i w pracy. Nie muszę chyba Wam mówić, że to dość niewiele czasu a jeszcze po drodze był przecież Sylwester. To miał być pierwszy od dłuższego czasu wyjazd zorganizowany całkowicie na luzie. Co to znaczy? To znaczy bez dźwigania ciężkiego plecaka, łażenia po górach tam i z powrotem w górę i w dół oraz wczesnego wstawania. Mieliśmy spać na plaży w namiotach, kolega miał łowić ryby w oceanie, ja wieczorami obserwować niebo a za dnia mieliśmy zwiedzać wyspę. Tak ... to ma sens! Jedziemy! MAŁA REFLEKSJA Jeszcze przed odlotem sprawdziłem jak wyglądała sytuacja z Łysym tzn. Księżycem. Cudownie. Nów wypadał 6 stycznia, czyli prawie ideał. My wylatywaliśmy 5-tego w nocy a więc praktycznie cały okres urlopu był czarny. Przy sprzyjającej pogodzie mogę prowadzić obserwację co wieczór. No dobra, to jeszcze rzut oka na "Light Pollution Map". Konsternacja. Ta mała wyspa wyglądała jak rozświetlona choinka. To nie wróżyło zbyt dobrze, przynajmniej pod względem obserwacyjnym. Trudno, biorę co jest, przecież to nie jest wyjazd stricte astronomiczny, więc czym tu się przejmować? Doświadczenie mówiło mi, że właśnie podczas takich wypadów zaliczałem najlepsze sesje. Cholera! tym razem też tak było. DROGA NA LOTNISKO Dojazd do Pyrzowic zajął nam jakieś 4h. Wylot miał być o 2.45 ale na lotnisku trzeba było się zameldować jakieś 2h wcześniej. Droga obfitowała w całe spektrum jakie może zaoferować zepsuta pogoda. Deszcz ze śniegiem, wiatr a miejscami nawet bardzo śliską nawierzchnię. Dodatkowo jeszcze było ciemno. W głowie krążyły gdzieś myśli o całym tygodniu spędzonym w namiocie z powodu deszczu i złej aury. Nic nie zobaczę i jeszcze zmoknę. Ech.. to chyba standard każdego podróżnika. Na szczęście się myliłem. WYSPA Czyli de facto miejsce obserwacji. Dolecieliśmy szczęśliwie i co Was będę kłamał przywitało nas słońce, bezchmurne niebo i temperatura pow. 20 st. Najlepsze, że to Styczeń!! Lanzarote, bo właśnie tam się wybraliśmy, jest najbardziej wysuniętą wyspą na Pn-Wsch w archipelagu Wysp Kanaryjskich. Jej długość tak na oko to około 60 km a szer. może około 20km. Położenie geograficzne - ( 29°N; 13° 40min. W ). Zamieszczam orientacyjną mapkę poniżej oraz kilka zdjęć. Teren bardzo surowy, miejscami iście marsjański. Dominują stożki wulkaniczne o wys. 100 - 600m i skaliste wybrzeża. Roślinność bardzo uboga i zlokalizowana raczej w terenach zaludnionych. Palmy, winnice, niskie krzaczki i trochę trawy. Co taki kawałek lądu ma do zaoferowania miłośnikowi astronomii przybywającemu w ten rejon świata? Na pewno w pierwszej kolejności wymieniłbym szer. geograficzną. To ponad 22° więcej nieba na Pd niż mamy w kraju. Druga rzecz to oczywiście widoczność aż po horyzont z każdej strony. Trzecia to brak łuny nad oceanem od wielkich miast co skutkuje idealnym odcięciem czerni przy widnokręgu. Czwarta to brak wielkich aglomeracji emitujących zanieczyszczenia i smog do atmosfery. Czyli powietrze powinno być znacznie czystsze. No i na koniec. Możliwość dojazdu praktycznie w każde miejsce. Czy jest to jednak mekka obserwatora tudzież astro-fotografa? No niestety nie. Domyślacie się na pewno co psuje cały efekt? Tak, to rejon typowo turystyczny upchnięty na małej powierzchni. Jest bardzo dużo ośrodków wczasowych a co za tym idzie sporo światła. Łuny widać z każdego miejsca. Nie da się odjechać na tyle daleko żeby to zgubić bo wyspa jest po prostu za mała.Startujące samoloty z włączonymi reflektorami generują dodatkowe lumeny w postaci smug. Wszędzie są jakieś drogi i ścieżki po których kręcą się auta. Wieją tam dość silne wiatry, co też może utrudniać obserwacje. Skąd w takim razie najlepiej patrzeć na gwiazdy? Moim skromnym zdaniem z odległych małych plaż zlokalizowanych z dala od świateł i osłoniętych od wiatru. My właśnie tak wybraliśmy. Wszystkie miejscówki położone wyżej na pewno mają lepszą widoczność, jednak wieje tam mocniej, trudniej się do nich dostać no i widać lepiej wszystkie światła. Orientacyjne położenie Lanzarote. POGODA Nie jestem fachowcem w tym temacie i byłem tam tylko 8 dni. Moja ocena będzie mocno subiektywna. Przez wszystkie dni nie spadła na nas kropla deszczu. Mieliśmy słońce i małe zachmurzenie za dnia. W nocy średnie lub większe zachmurzenie, które wyeskalowało wcześniej. Około 3-4 w nocy niebo potrafi się oczyścić. Nie jest to jednak regułą. Wiatr to ciągły towarzysz ale raczej o średnim nasileniu. Mówię tu oczywiście o miejscach osłoniętych bo są i takie, gdzie zrywa czapki z głów. Szczególnie na wzniesieniach. Temp. w dzień 21°-23° a w nocy 15°-18°. Tak to wyglądało przez cały czas. Nie wiem jak jest w innych miesiącach niż styczeń, ale biorąc pod uwagę że jest to wyspa położona w określonej strefie geograficznej pewne tendencje mogą się stale utrzymywać. PO ZMROKU No i powoli dochodzimy do momentu, w którym należałoby opisać jakość nieba po zmroku. Niestety to chyba jedyny punkt z całego wyjazdu który mnie rozczarował. Spodziewałem się czegoś więcej a dostałem trochę mniej. Ale do rzeczy. Zaliczyłem tylko dwie pogodne sesje z czego tylko jedna z widocznością aż po horyzont. Zasięg gwiazdowy wg. mojej oceny nie przekraczał 5,0 wlk. gw. w zenicie i spadał do 4,5 na wys. około 45° nad horyzontem. M31 widoczna gołym okiem, ale raczej kątem niż na wprost. M33 nie było szans wypatrzeć. Droga mleczna widoczna w postaci jasnej smugi bez wyraźnych granic między obszarami ciemnymi i jasnymi. Tło nieba w najciemniejszych miejscach mocno szare. Po adaptacji oka otoczenie dookoła dość dobrze widoczne. Powiem tak. Niebo nad Lanzarote to praktycznie ta sama jakość czerni co w Polsce na terenach oddalonych o około 30km od średnich miast. Wiem, bo trochę już jeżdżę po świecie i mogłem się przyjrzeć temu zjawisku. Mam możliwość porównania tego w tzw. "realu" a wierzcie mi różnica potrafi być ogromna. Niecałe dwa lata temu widziałem naprawdę czarne niebo na Kaukazie wysoko w górach. Tam jak w środku nocy wyjdziesz na sikanko to nie daj Bóg zgubić latarkę bo do namiotu już nie wracasz. Wszyscy, którzy byli kiedyś na pustyni, w górach albo w innych mocno odludnych miejscach wiedzą o czym mówię. LIGHT POLLUTION MAP - refleksja Po powrocie do kraju z ciekawości zrobiłem sobie małe porównanie w kontekście tego co widziałem a co pokazuje mapa zaświetlenia. Generalnie muszę powiedzieć, że mniej więcej się to zgadza, jednak biorąc pod uwagę zasięg gwiazdowy dwie pierwsze miejscówki powinny odpowiadać raczej klasie 6 wg. skali Bortlea a nie 4 jak podaje LPM. Miejscówka na Kaukazie to prawie klasa 1 bo wynosi 21.98 mag./arc sec2 co dość dobrze oddaje to co widziałem. Zastanawia mnie co może być przyczyną tej rozbieżności? Niestety wydaje mi się, że w pierwszej kolejności to mój wzrok a potem dokładność samej mapy. Dla zainteresowanych zamieszczam mapki. Opisy dotyczą mojej oceny. 1. Park Krajobrazowy Chełmy koło Legnicy. Polska 1. Droga Mleczna widoczna jako jasna smuga bez wyraźnych struktur. Znika jakieś 30°nad horyzontem. 2. Tło nieba ciemnoszare. 3. Otoczenie dość dobrze widoczne. Szczególnie duże kształty. 4. LP - dobrze widoczne nad horyzontem. 5. Zasięg gwiazdowy max. 5,45mag. 2. Lanzarote. Wyspy Kanaryjskie. Pn-Zch. wybrzeże. 1. Droga Mleczna widoczna jako jasna smuga bez wyraźnych struktur. Znika jakieś 30°nad horyzontem od strony zabudowań. 2. Tło nieba ciemnoszare. 3. Otoczenie dość dobrze widoczne. Szczególnie duże kształty. 4. LP - od strony zabudowań dobrze widoczne nad horyzontem. Od strony oceanu brak. 5. Zasięg gwiazdowy max. 5,0 mag. 3. Góry Kaukaz. Okolice Przełęczy Latphari. Ok. 2830 mnpm. 1. Droga Mleczna widoczna bardzo wyraźnie. Widać poszarpane struktury z ciemnymi szczelinami. Wyraźnie się odcina od ciemnych obszarów nieba. Widoczność 180°. 2. Tło nieba smolisto - czarne. 3. Otoczenie ledwo widoczne i wydaje się być oświetlone przez światło z gwiazd. 4. LP - brak. 5. Zasięg gwiazdowy - jeszcze nie sprawdzony. SPRZĘT OBSERWACYJNY Od jakiegoś czasu jestem posiadaczem dwóch lornetek: - Kowa - 8x32 BD - XD Prominar - 7,5° - Fujinon - 10x50 - FMT-SX-2 - 6,5°. OBSERWACJE Obserwacje, jak pisałem, wcześniej, przeprowadziłem podczas 2 sesji, bo tylko tyle miałem pogodnego nieba. Prowadziłem je z wolnej ręki, dwoma lornetkami - j.w., siedząc na kamieniu lub stojąc a czasem nawet popijając miejscową Sangrię. Wszystkie uwagi i spostrzeżenia notowała moja żona, która była ze mną przez cały czas. Dzięki Kochanie. Jako mapy nieba używałem starego atlasu 2000.0 wydanego w 1991r. Było to bardzo sentymentalne przeżycie, bo to opracowanie towarzyszyło mi ponad 20 lat temu kiedy zaczynałem swoją przygoda z astronomią. Wiele obiektów tam zawartych jest niedostępnych do obserwacji lornetkowych, ale ja nie miałem nic innego pod ręką i nie zdążyłem lepiej się przygotować przed wyjazdem. Postanowiłem skupić się na gromadach otwartych, które są dość prostym celem i mimo, że odławiałem łatwiejsze sztuki to przyjemność ich obserwowania w szerokim polu była ogromna. Wpadały w moje sieci jedna po drugiej. Jest godz. 20.30 czasu miejscowego. Niebo tej nocy nad Lanzarote wygląda mocno inaczej niż u nas o tej porze. Orion przewrócony na prawy bok wygląda jakby chciał zamachnąć się na Byka, który leci na niego z góry. Betelgeza i Rigiel są ustawione prawie na jednej linii poziomej. Prostują sie dopiero koło północy. Wielka Niedźwiedzica schowana do połowy w oceanie macha łapą znad horyzontu od Pn-Wsch. Po przeciwnej stronie widać ogon Łabędzia z Denebem. Ptak nurkuje w wodzie. Gwiazdy tych konstelacji u nas świecą sporo jaśniej, tu są jakby przygaszone. Centralnie nad głową mam Andromedę oraz Perseusza i muszę nieźle się wyginać żeby spojrzeć im w oczy. Stoję, patrzę na to i nie wierzę. Jak to się wszystko poobracało! He..he.. jak tak dalej pójdzie to nawet Plejad nie znajdę. Nic nie zobaczę i głodny się położę. Musiałem trochę się przestawić. Tylko 22° na południe i od razu widać że Ziemia jest kulą. 46P/Wirtanen - Znalazłem ją dość szybko chociaż celowałem trochę na czuja. Siedziała kilka stopni na Pd-Zach. od gwiazdy Muscida w Wielkiej Niedźwiedzicy. Lornetka 10x50 pokazała słabą mgiełkę bez konkretnego jądra, jednolitą i pozbawioną jakiegokolwiek halo czy ogona. Jasność całkowitą ocieniłem na słabszą niż M31 i trochę jaśniejszą niż M33 czyli jakieś 4,7mag. Widok nie powalał, ale znowu naszły mnie wspomnienia. Dwadzieścia dwa lata temu obserwowałem kometę Hale?a-Boppa z okolic podmiejskich. Zdjęcia które wtedy wykonałem z przyjacielem pokazały piękny ogon pyłowy koloru białego i ogon gazowy koloru niebieskiego. Coś fantastycznego. M41 - Okolice Syriusza w Wielkim Psie tego wieczoru nie wyglądały zbyt okazale. Konstelacja była jeszcze stosunkowo nisko nad horyzontem i akurat w pobliżu świateł. Wiedziałem, że gromada jest jakieś 4° na Pd od najjaśniejszej gwiazdy nieba. Lekki ruch ręki w prawo i jest! Naprawdę piękny widok. Miałem możliwość obserwowania gwiazdy i gromady nieomal w jednym polu widzenia, ale nawet w mniejszej lornetce trochę zabrakło. Poszczególne gwiazdy widoczne jako drobniutkie punkciki w kolorze ciepłym, pomarańczowo-żółtym. Jasność całk. odczytana z atlasu to 5,0 mag a średnica 38 min, Obiekt górował około 00.30 czasu miejscowego na wys. 40°. Pomyślałem, że fajnie by było mieć trochę większą lornetkę żeby przyjrzeć mu się lepiej bo jest naprawdę jasny. M38, M36, M37 - Kiedy spojrzałem na Woźnicę zobaczyłem jego wielobok zawieszony około 60° nad Pn-Wsch horyzontem. Kapella była nieco po lewej a Menkalinan i Mahasim były ustawione poziomo obok siebie. Gromady wbijają się lekkim łukiem prawie w środek układu niejako celując w stronę najjaśniejszej Kapelli lecz trochę ją mijając z prawej. Skierowałem tam mniejszą lornetkę i nie miałem żadnego problemu ze stwierdzeniem na co patrzę. Wszystkie trzy wyskakują z tłumu słabszych gwiazd i teoretycznie mieszczą się w 7° polu widzenia. Nie jest to jednak komfortowe patrzenie, bardziej gimnastyka obserwacyjna, ale dwie na raz to już zupełnie inna bajka. Ogólnie rzecz ujmując wyglądają jak drobniutkie ziarnka jasnego pyłu skoncentrowane wokół swoich środków. Nie muszę chyba dodawać, że stałem tak dobrych kilka minut gapiąc się urzeczony ich widokiem. Dopiero po chwili przeanalizowałem sytuację. Pierwsza z nich M38 wydała mi się największa a poszczególne gwiazdy tylko lekko widoczne. Środkową M36 oceniłem na najmniejszą, bardziej zwartą i jaśniejszą niż poprzednia. Ostatnia w kolejności M37 była jak dla mnie większa niż M36 i mniejsza niż M38. Miała najbardziej zwarte jądro oraz składniki najtrudniej dostrzegalne. Kolorystyka wszystkich gromad zdawała się być taka sama. Jasno-biała i raczej bez konkretnego zafarbu. Rano zerknąłem do atlasu na informacje w tabelach. M38 - jas. całk 7.0mag , śred. 21min. M36 - jas. całk 6.5mag , śred. 12min. M37 - jas. całk 6.0mag , śred. ? - Wikipedia podaje 24min. NGC 1647 i NGC 1746 - Między rogami Byka znajdują się następne dwie ciekawe gromady, które bardzo łatwo można namierzyć przez lornetkę. Pierwsza leży trochę na lewo od Aldebarana tzn. jakieś 3° na Pn-Wsch. a druga nieco dalej w kierunku gwiazdy Elnath. Mój atlas podaje jas. całk. 6.8 mag. i 45min. dla NGC 1647 oraz jas. całk. 6.0 mag. i 42min. dla NGC 1746. Obydwie są bardzo rozległe, co faktycznie dobrze widać, słabo skupione oraz mają dobrze widoczne składniki. Mimo to muszę powiedzieć, że co do ich średnicy to zdawało mi się, że to NGC 1746 jest bardziej rozległa. Udało mi się także zauważyć trzy jaśniejsze gwiazdy wyróżniające się dość mocno na tle NGC 1647, ale nie mam pojęcia czy należą do gromady, czy są tylko optyczną zmyłką. Reasumując piękny widok. M35 i NGC 2174/2175 - Obszar gdzie znajdują się te "maleństwa" to prawie trójstyk trzech konstelacji. Bliźniąt, Oriona i Byka. Znajdują się dość blisko siebie tworząc trójkąt równoboczny wraz z gwiazdą Tejat (Gem). Żeby namierzyć M35 wystarczy tylko lekko przesunąć wzrok od w/w gwiazdy w kier. Pn-Zach. Dotarcie do drugiego obszaru od gromady to już prosta sprawa, gdyż leży on około 4° w kier Pd. M35 - Pierwsze wrażenie jakie mnie ogarnęło po spojrzeniu na jedną z najpiękniejszych gromad na naszym niebie to, że widzę mały trójkącik zbudowany z drobniutkich punktów. Konfrontacja ze zdjęciem wyjaśniła to zjawisko. Widziałem tylko najjaśniejszą część która akurat może przypominać taki kształt. Reasumując. Mocne skupisko gwiazd o centralnym charakterze a sama struktura wyraźna i lekko trójkątna. Nie udało mi się zauważyć żadnej dominanty kolorystycznej. Zanotowałem to co podał atlas tzn. - jas. całk 5.6mag , śred. 28min. NGC 2174/2175 - Przesunąłem lornetkę lekko w prawo i od razu ją dostrzegłem. Małe skupisko zanurzone w lekkiej mgiełce. Poszczególne składniki praktycznie niedostrzegalne. Kształt jakiś taki nieregularny. To tyle i aż tyle. Dane odczytane z tab. w atlasie odnoszące się do gromady: jas. całk. 6.8 mag. a śred. 18min. Akurat tutaj żałuję, że nie miałem pod ręką jakiejś większej lufy może udałoby się coś więcej wyłuskać. Pozostało mi cieszyć się z widoku w szerokim polu, skądinąd, bardzo ładnego. M50 - Znalazłem ją jakieś 9°na lewo od Syriusza. Generalnie znajduje się na obszarze konstelacji Jednorożca, jednak tym razem było mi łatwiej nawigować od najjaśniejszej na niebie. Sama gromada była w moim odczuciu średniej wielkości a jej składniki raczej słabo widoczne. Mniejsza, słabsza i nie taka okazała jak M41. Barwa obiektu bez dostrzegalnych zafarbów. Obiekt jednak z obszaru, na który w kraju raczej rzadko się zapuszczam, tak więc cenna zdobycz. Jej jasność odczytana z atlasu to 6,4 mag. a śred. 16.5 min. M34 - Bardzo ładny obiekt do obserwacji lornetkowych i łatwy do znalezienia. Udało mi się to wręcz od niechcenia kiedy popijałem już chyba czwarty kubek sangri. Właściwie było to już na drugi dzień kiedy niebo prześwitywało przez mnóstwo chmur odsłaniając od czasu do czasu pewne obszary. Perseusz, bo tam znajduje się ta gromada był prawie w zenicie. Celowanie jakbym pił kolejny kubek do dna. Dojazd od najsłynniejszej gwiazdy zmiennej zaćmieniowej czyli Algola. Należy kierować się jakieś 5° na Pn-Zach. w kierunku gwiazdy Almach w konstelacji Andromedy. Lornetka 8x32 pokazała ładną średniej wielkości plamkę z dobrze widocznymi składnikami. Regularny kształt i dobrze widoczne gwiazdy czynią z niej obiekt o wysokich walorach estetycznych. Świetnie prezentuje się w małym powiększeniu. A jakie informacje podał atlas? Ano takie: jas. całk 5.8mag , śred. 35min. KILKA SŁÓW NA KONIEC Obszar obejmujący konstelacje Wielkiego Psa i Rufy dość mocno obfituje w gromady otwarte. Dostrzegłem to dopiero po powrocie do domu kiedy zerknąłem do Stellarium. Byłoby cudownie zaznajomić się z tamtym rejonem. U nas mogę o tym tylko pomarzyć, jest dużo gorzej. Niestety nie było mi to dane. Miałem po temu sposobność, ale zabrakło możliwości. Po części to moja wina a po części warunków jakie zastałem. Nie wróciłem jednak z pustymi rękami. Wyjazd w ten rejon świata połączony z uprawianiem hobby, które tak bardzo nas rozpala to nie lada gradka. Chcę też powiedzieć, że po raz pierwszy od bardzo dawna moje obserwacje były tak bardzo swobodne i na luzie. Bez napinania i bez stresu spokojnie przeszukiwałem kolejne obszary nieba. Miałem z tego powodu ogromną przyjemność. Szerokie pole lornetki nadaje się do tego wręcz wyśmienicie. To zupełnie inny od teleskopowych rodzaj obserwacji. Wiem, że piszę wielokrotnie powtarzane frazesy, ale dopiero teraz odczułem to na własnej skórze i jestem pod ogromnym wrażeniem. Kiedy kupowałem kilka lat temu swój 152mm refraktor nie miałem pojęcia, że może pójść to w tą stronę. Lornetka była dla mnie tylko narzędziem uzupełniającym. Tymczasem....? Mogłem te wszystkie drobinki wszechświata zobaczyć z innej perspektywy. A najlepsze....Najlepsze, że widziałem je po raz pierwszy.
  6. Witam, z bólem serca sprzedałem po 8 latach użytkowania swojego Nikona Action VII 10x50 i teraz szukam godnego jego następcy. Szukam czegoś o średnicy od 30 mm do 42 mm. 30-35 mm porro, powyżej dachopryzmatyczna. Musi posiadać: duże pole własne okularów, co najmniej 63° dobrze skorygowaną dystorsje duże ER dobrą ostrość w centrum (gwiazdy "szpilki") ostrość choć 60% a potem bez drastycznego spadku (w Nikonie po 50-60% robiły się nagle krechy) Lornetka ma służyć do obserwacji przyrody i przeglądu nieba. Często chce ją zabierać na rower. W miarę możliwości ma być "pancerna". Ogólnie chce poczuć przeskok jakościowy. Budżet. Hymm ... Przejrzałem optyczne.pl i spodobał mi się Nikon Monarch HG 10x42. Tylko cena mówiąc delikatnie powala. Chyba poniżej 3 tyś zł nie da rady go kupić używanego ? Jest też na AM Vanguard Endeavor ED II 10x42 za około 1200 zł. I brał bym ją, nie było by w ogóle tematu ale w tej chwili nie mam pieniędzy (czekam aż się sprzedadzą graty) więc może ona w każdej chwili zniknąć. Wydaje mi się jednak ona najlepszym wyborem. Nie kosztuje majątku jak Nikon, spełnia moje wymagania - ma okulary o polu 65,4°, dystorsja prawie zerowa, ostrość prawie po brzegi, duże ER. Jedynie co wyczytałem negatywnego na ornitologicznym forum, że ostrość ma owszem "stałą" ale stale słabą. Jak rozumiem nie punktuje gwiazd, nie ostrzy ptaszków tak jak inne za ~2 000 zł ? Czy jeśli nie patrzyłem żadną dobrą lornetką, tylko moim Nikonem to odczuje jakość w ostrości gwiazd, ptaszków, drzew ? Czy jest aż tak źle jak piszą na tamtym forum ? W dzień patrzyłem tylko moim Nikonem a w nocy Nikonem EX 10x50, WO 10x50, WO 22x70 APO ale prawdę mówiąc tylko chwilę. Najdłużej patrzyłem tą 70-tką i było widać jakość. Szczególnie fajne, że przy takiej źrenicy wyjściowej (3,2 mm) udało się zobaczyć Kalifornie bez filtrów. Czyli sprzedać graty i ja będzie aktualne brać Vanguard Endeavor ED II 10x42 ? A nawet gdy zniknie to warto kupić nowego ?
  7. Cześć, chciałem napisać kilka słów na temat książki Binocular Highlights, którą niedawno zakupiłem. Autorem jest Gary Seronik (https://garyseronik.com/). Autor ten miał także udział w tworzeniu Pocket Sky Atlas. Obydwie pozycje są z tego samego wydawnictwa, także jeśli chodzi o jakość i rozmiar są praktycznie identyczne. Wytrzymały papier odporny na wilgoć, do tego wszystko na funkcjonalnej rolce. Jest to typowa książka dla posiadaczy lornetek 10x50, gdyż to na niej autor się skupia cały czas. Przy każdej mapce pokazane jest pole widzenia, dodatkowo załączone są także mapki sezonowe. Książka zawiera 109 najbardziej popularnych obiektów. Myślę, że to idealna pozycja na początek dla każdego miłośnika obserwacji przez lornetkę, uważam że jest lepsza niż "Niebo przez lornetkę", którą i tak ciężko dostać, a cena tak naprawdę podobna. Książka jest nowsza, a co za tym idzie ładniej wydana i może służyć w terenie. Kolorowe grafiki i zdjęcia mogą zachęcić wiele osób - przynajmniej mnie tym urzekła. Poniżej kilka zdjęć, jeśli ktoś ma jakieś pytania chętnie odpowiem ps. książkę zamówiłem tutaj (podobnie jak Pocket Sky Atlas), przesyłka jest za darmo. Zamawiałem tydzień przed świętami, doszła przed sylwestrem Kosztowała równo 70 zł (cena się zmienia co jakiś czas): https://www.bookdepository.com/Binocular-Highlights-Revised-Expanded-Gary-Seronik/9781940038445?ref=grid-view&qid=1546348359401&sr=1-1
  8. Witam, tak sobie myślę - a może lornetka ? Nie wiem czy to jest to co bym chciał na pewno kupić. Temat zakładam by zorientować się w temacie - duża lornetka z centralną regulacją ostrości. Czy są takie ? Mam na myśli 70-100 mm. Najlepiej z dużym ER. Cena ? Myślałem o okolicy 1000 zł (chyba, że warto dołożyć do 1500 zł) gdyż do tego doliczyć trzeba jeszcze statyw za 300-600 zł (oddzielny temat). Dlaczego taka regulacja ? Ponieważ ma ona służyć do wielu celów. Obserwacja nieba, przyrody, dalekie obserwacje, samolotów - praktycznie do tego samego do czego używa się małych lornetek (którą planuje też kupić). I chce z nią podróżować na rowerze, głównie. Model 20x80 waży 2,5 kg więc nadaje się jeszcze z zapasem do plecaka. Ja znalazłem tylko SkyMastera Pro 20x80. Czy jest coś jeszcze ? Co sądzicie o SkyMasterze ? Czy ktoś potwierdzi, że wersja 20x80 to to samo co 15x70 (w sensie jakości) ?
  9. Cześć! Mój pierwszy post, choć forum śledzę z ukrycia już dłuższy czas:) Astronomia to moje hobby, choć póki co zgłębiane tylko gołym okiem na niebie, w książkach i filmach. Chciałabym kupić pierwszą lornetkę do obserwacji nieba, ale też bym mogła jej używać do obserwacji przyrody w dzień. Pochodzę z Bieszczad, gdzie często bywam a warunki obserwacyjne są tam podobno najlepsze w Europie. Przeczytałam inne tematy na ten temat i różne recenzje. Zauważyłam, że początkującym często poleca się modele: Celestron SkyMaster 15x70 Delta optical SL 15X70 Nikon EX 10X50 Sama znalazłam- Nikon Aculon 10x50 Moja wiedza jest póki co niewielka, jednak zauważyłam, że do obserwacji z ręki, bez statywu powinnam wybrać lornetkę raczej mniejszą niż 12x70. Lepiej też nie brać lornetki z zoomem oraz powinna mieć sporą jasność. Możecie mi coś powiedzieć o wymienionych modelach? Szczególnie o Nikonie Aculon, który ma przystępną cenę - co niestety na chwilę obecną jest ważne ?
  10. Witam serdecznie! Mam na imie Maciek, lat juz zaraz 50, a wraz z nimi rosnie ilość pasji. W kwestii lornetek nie jestem calkiem świeży. Uzywam Nikona 8x30 EII, Zen-Raya ED2 7x36 i Delta Optical 15x70 ED, ze statywem Manfrotto (chyba 555, do tego głowica z dość wysokiej półki). Z teleskopami nie miałem do czynienia, przed wakacjami pewnie to nadrobię. Wtedy zapytam. Teraz nurtuje mnie jeden temat - kolejna lornetka. Przeznaczona do astro (przede wszystkim) i sporadycznie do popatrzenia sobie o zmierzchu na świat piekny i szeroki. Gwiazdy jednak mnie ciagną. I chociaz wiem, że w kosmos juz nie polecę (marzenie młodości), to niech sobie chociaz popatrzę, z jak najwiekszym komfotrem i jakością, jaki sie da osiagnąć z ręki. Delte na statywie postawie obok, ale znam zycie. jak sie skończy ognisko, albo jak wyląduje w plastikowym basenie, w lipcu, na Podkarpaciu, to chciałbym popatrzec tam, gdzie mnie ciagnęło. Latek przybywa, czasu ubywa i w pewnym momencie człowiek sobie uświadamia, że najlepsze chwile to włąsnie te, nad ranem. Do grobu pieniedzy nie wezmę i chociaz nimi nie tapetuje ścian, nie chce aby były ograniczeniem. Marzy mi sie lornetka idealna do patrzenia w niebo, z ręki. I przed wakacjami musze ja kupić. czytałem sporo na tym forum i... Własnie. Najbardziej sensownym wyborem wydaje się 7x50. 10 fajna sprawa, ale norwowy tryb zycia, sympatia do alkoholu, nadcisnienie i tzw. stres powoduja, że ręka drży (miałem to juz w mlodości, więc dochodza predyspozycje). Z tego powodu 10x to chyba już cienka, czerwona linia. Widziałem, że polecacie TS Optics 7x50 MX Marine i bardzo mi sie podoba ten "okular". Ale może mozna lepiej, na przykład Fujinon FTMR-SX2 7x50? A może jeszcze cos lepszego? W kwestii Fujiniona, myslałem też o FMTR-SX 10x70 (szkoda, że nie ma 7x70...). Szukam lornetki, która da mi prawdziwa frajdę z patrzenia na gwiazdy bez statywu, a czasem sobie przez nia zerknę na podwórko sąsiadów, w nocy (mam wrażenie, że to wampiry....). W związku z wiekiem, ilościa ngromadzonych fantów (podejrzewa sie u mnie chorobe psychiczną, cos związanego z kompulsywnymi zakupami), chciałbym zamknąć te poszukiwania jednym strzałem, prosto w samo serce. Da się? Wiem, że pytania w rodzaju "jaka jest absolutnie najlepsza lornetka tego typu" zasmiecja to forum od dawna. ale postanowiłem wystawic Wasza cierpilwość na próbe jeszcze raz. jak spełnic swoje marzenia tym jednym zakupem?
  11. Witam wszystkich jestem tutaj nowy. Chciałbym kupić porządną lornetkę do obserwacji nieba cena max 1tyś zł. Rozglądałem się za celestronem skymaster 15x70 ale ponoć jest kiepskiej jakości, a słyszałem że stare radzieckie lornetki są dobrej jakości. Innych marek niestety nie znam. Co byście polecili? Znalazłem takie coś: https://www.olx.pl/oferta/nowa-lornetka-tento-bpc-20x60-made-in-ussr-carl-zeiss-CID767-IDdjBub.html#433529aaa6 Niby optyka zeissa, jak myślicie?
  12. Witam, Jestem na etapie zakupu budżetowej lornetki dla brata, ktory się interesuje obserwacją nieba . Oczywiście głównym ograniczeniej jak zwykle w takich przypadkach są pieniądze, z tematów na tym forum jak również astronocach wyłoniłem dwóch kandydatów i tu proszę Was o pomoc w ostatecznym wyborze : Lornetka Delta Optical 12x60 Starlight Lornetka Celestron SkyMaster 15x70 oczywiście do tego dojdzie jakiś statyw z góry dzięki za odzew
  13. Witam. Jestem początkującym amatorem. Oglądanie nieba gołym okiem jest dla mnie fascynujące, ale chciałbym pogłębić doznanie i zainwestować w lornetkę. Po przeczytaniu kilkunastu/kilkudziesięciu tematów związanych z lornetkami postanowiłem postawić na Nikona Action EX 10x50 CF, niestety, sprzęt chciałbym wziąć na raty. Problem w tym, że nie mogę znaleźć atrakcyjnej oferty ratalnej, także w tej chwili skłaniam się ku Nikonowi Action EX 12x50 CF. W tej chwili chciałbym obserwować "z ręki", ale nie wykluczam zakupu adaptera i statywu w przyszłości. Nie znalazłem zbyt wielu opinii na temat 12x50, a jeśli już, to żeby raczej inwestować w 10x50. Proszę Was o opinie dotyczące tego zakupu. Dobry wybór? Wstrzymać się i lepiej zakupić 10x50 (oczywiście wciąż rozmawiamy o Nikonie Action EX) w przyszłości? Z dodatkowych informacji: mieszkam w bloku na przedmieściach Gdańska, ale jestem zmotoryzowany i chętny na ucieczki w miejsca mniej zanieczyszczone światłem. Póki co narazie wychodzę przed dom, obserwuję sobie gołym okiem, wspomagam się też aplikacjami typu SkyView, ale jestem przekonany, że lornetka i atlas nieba w dłoni da o wiele większą frajdę z obserwacji i nauki :-)
  14. Od jakiegoś czasu myślę o zakupie małej lornetki z szerokim polem widzenia do przeglądania nieba. Upatrzyłem takie: Kowa 6x30 YF dająca 8 stopniowe pole i Nikon Aculon 7x35 z ponad 9 stopniowym polem. Którą warto kupić? Jest jeszcze sporo droższa wersja Nikona 7x35 EX, parametry niby te same co Aculon ale jest cięższa no i pytanie czy te 200-300zł różnicy jest faktycznie zauważalne w jakości wykonania i dawanych obrazów?
  15. Dane mi było jeszcze raz stanąć pod usianym gwiazdami niebem, zachłysnąć się bogactwem Gromady Podwójnej, podziwiać Serce Łabędzia, zadumać się nad tajemnicą Galaktyki w Andromedzie. Po burzliwym tygodniu wyrywam się w czwartek na wieś. Choć rano leje a w południe mży, prognozy na noc są dobre. Więc może, może. ?Daj mi tę noc?? Wieczór rzeczywiście jest już pogodny. Spoglądam na Jowisza, potem Saturna ? olbrzymich sąsiadów naszej poczciwej Ziemi. Jest widno, bardzo widno. Robi się późno. Chyba nie doczekam nocy. Po tygodniu, wielu tygodniach wstawania przed 6.00, obolałe od ćwiczeń cielsko ciągnie do poziomu. Jednak nocą budzę się i wyglądam przez okno. Rozpoznaję przez nie Wężownika. Jest dobrze, choć Księżyc III kwadry wylazł już wysoko. Naciągam polary, wkładam gumiaki i czapkę, chwytam torbę z lornetkami i na dwór. Latarnie szczęśliwie już pogasły, przed Księżycem chronię się w cieniu domu. Gwiazdy widać pięknie. Nie tylko gwiazdy. Przez Vortexa 15x56 widzę ?kulki Wężownika? ? M10 i M12. Tym lepiej świecą ?klejnoty rodowe? Herkulesa ? całkiem spora i jasna M13 oraz mniejsza lecz intensywna M92. Więc teraz obowiązkowo Perseusz z Kasjopeją. Kontrast ?zbryzganego gwiazdami? otoczenia Mirfaka (gromada Melotte 20) i szpileczek Gromady Podwójnej wraz z ?Mięśniakiem? (Muscleman lub Fat Man, gromada Stock 2). Źródło: http://www.astro-foto.pl/index.php/galeria/gromady-gwiazd/36-ngc-869-ngc-884-gromada-podwojna-w-perseuszu Szukam kolejnego Obiektu Tygodnia, gromady Collinder 463. Nie ma jej na przedłużeniu lewego ramienia Kasjopei, lecz grupkę gwiazd dostrzegam błądząc nieco wyżej. No tak, wprawdzie nie boli, lecz nachodzić się trzeba . Gwiazdozbiór Andromedy też widać. Czerwony, oj jak czerwony Mirach (? And) niechybnie naprowadza na leżącą powyżej Wielką Galaktykę M31. Jest tajemnicza, rozległa i piękna. Czuję, że żyją tam i patrzą na nas istoty rozumne. Nigdy tego na pewno nie będę jednak wiedzieć. Wyżej ślady Drogi Mlecznej. Tylko ślady, bo tyle widać przy tym wspaniałym skądinąd Księżycu. Jednak Łabędź szybuje wysoko i dostojnie. Widzę jego serce ? Sadra (? Cyg). Wraz z wianuszkiem otaczających gwiazd jest moim stałym celem nawet z miejskiego balkonu. Piękny asteryzm otoczony kłębami mgławic. Warto go szerzej opisać. Może jako Obiekt Tygodnia? Może, może? Źródło: Wikipedia Zaś o poranku słońce i błękitne niebo. Krzyczą żurawie z oddali, gwiżdże wilga. Świat jest cudowny, niebo jest wspaniałe, życie jest piękne!
  16. Witam serdecznie jestem nowy na forum proszę Was bardzo o poradę chcę kupić lornetkę małą na wyjazd w Tatry, osoby korzystające z lornetki to wiek od 36 do 41, używana tylko w dzień., cena ok 350 zł max raczej, co byście polecili?
  17. Czołem Chciałbym poprosić o radę w kwestii zakupu lornetki do max. 1000 PLN. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że jestem całkowicie zielony w temacie. Moje doświadczenie z lornetkami to nawet spora i ciężka chyba ruska lornetka kupiona kilkanaście lat temu na Stadionie Dziesięciolecia za jakieś 200 PLN. Nie była nawet taka zła. Kratery na księżycu widać było nawet fajnie i jak na moje ówczesne oczekiwania - bardziej niż wystarczająco Nie podam dokładnych parametrów póki jej nie znajdę ale raczej nie ma się czym chwalić Zakupu dokonałem bez żadnej wiedzy technicznej. Była duża i fajna za rozsądną cenę więc szczeniak kupił (i na szczęście był zadowolony). Niedawno odświeżyłem temat, zachciało się popatrzeć w niebo i stąd moja obecność u Was. Nie jestem hardkorowym pasjonatem lornetek czy teleskopów. Zwyczajnie zawsze chciałem mieć fajną lornetkę i pogapić się daleko na horyzont, poobserwować chmury ze szczególnym uwzględnieniem samolotów rejsowych ledwo widocznych na niebie. Nocą zaś nie ograniczać się do gapienia na księżyc tylko zobaczyć coś więcej a z tego co zdążyłem wyczytać, dobra lornetka mi to umożliwi. Wiem że jak na początek kwota którą chcę przeznaczyć na lornetkę jest dosyć wysoka. Niemniej jednak chciałbym kupić coś na kilkanaście lat użytkowania. Lornetka to nie odkurzacz - nie trzeba zmieniać co 3-4 lata Sprzętu zamierzam używać raczej stacjonarnie więc gdyby zaszła konieczność użycia statywu dla mocniejszego urządzenia - nie widzę najmniejszego problemu. Lornetkę zamierzam bardziej hołubić i używać z szacunkiem więc nieco delikatniejsza opcja też wchodzi w grę. Reasumując - chcę kupić raz i mieć radochę z obserwacji przez kilkanaście najbliższych lat - tak w dzień jak i (w miarę możliwości) nocą. Chciałbym pogapić się bardziej na coś co jest bardzo daleko niż podglądać sąsiadki po drugiej stronie ulicy I bardzo proszę o bardzo konkretne propozycje. Poczytałem trochę forum i rozważania na temat różnic między markami i kosmetyczne różnice w specyfikacjach przyprawiają mnie o dosyć mocny zawrót głowy. Napiszcie co mam kupić a ja ograniczę się do zakupu i korzystania z lornetki Pozdrawiam serdecznie!
  18. Cześć. Chcę kupić lornetkę https://deltaoptical.pl/lornetka-delta-optical-voyager-ii-10x50-wa,d2002.html Co możecie mi o niej powiedzieć?
  19. Negocjujcie cenę z Delta Optical, napiszcie lub zadzwońcie, sprawa jest prosta!
  20. Jakiś czas temu postanowiłem zamienić Fujinona 10x70 na coś zdecydowanie mniejszego, tak by weszło do torby fotograficznej czy plecaka gdyby się okazało że spędzam bezchmurną noc gdzieś w górach z dala od cywilizacji. Uznałem że parametry 12x50 pozwolą mi wyciągnąć maksimum z możliwości 50mm obiektywów, powiększenie 10x czasem jest mi za małe. Wiedząc że 12x50 zostało pomarzyć o Nikonie SE lub poszukać czegoś innego, a wybór przy parametrach 12x50 jest mniejszy niż przy popularnym 10x50. Ostatecznie postanowiłem wypróbować klon Lunta do którego obudowy APM wsadził szkła ED i sprzedaje lornetki pod własnym brandem. Takie: http://www.apm-telescopes.de/de/fernglaeser/fernglaeser-50mm-oeffnung/lunt-engineering-12-x-50-magnesium-series-fernglas.html. Nie czuję się na siłać pisać pełnej recenzji takżę na razie tylko garść spostrzeżeń. Wykonanie na przyzwoitym poziomie choć chińszczyzna: ogumowanie czy inne pokrycie korpusu lornetki w jednym miejscu MINIMALNIE jest niespasowane, powtarzam minimalnie jednak sprzęt tani nie jest więc oczekiwałem super wykończenia. Okulary ostrzą na nieskończoności przy ustawieniach dla mnie ok -1 i -3, to kolejna niedoróbka bo w Fujinonie dla obu oczu mam identyczne ustawienia. Zakładam że to nie przypadek, i oboje oczu mam 'równe'. Muszle okularowe są kiepskie, za twarde i mam wrażenie że przy -10 stopniach któregoś roku popękają. Moja wieloletnia Fuji wciąż trzyma się znakomicie pod tym względem i ma genialne mięciutkie muszle. To w zasadzie koniec wad, nie ma co marudzić ale moje porównania odnoszę do Fujinonów więc najwyższej półki. Lornetka jest dość lekka (specyfikacja u producenta), dobrze leży w dłoniach. ER jak dla mnie wystarczający choć źrenica wyjściowa 4,2 mm wymaga dopasowania lornetki do oczu. Jak tam szkła ED (FK-61)? Pierwsze oględziny szkieł - rewelacja. Powłoki lepiej tłumią odbicia na soczewkach głównych i okularowych w porównaniu do Fuji. Różnice między zwykłymi Luntami a APMem widać na zdjęciu w tym wątku: http://www.cloudynights.com/topic/562176-apm-10x50-ed-apm-16x70-ed-apm-20x70-ed-vs-lunt-10x50-lunt-16x70-vs-pentax-20x60-sp-wp/page-3. Te szkła faktycznie wyglądają dobrze. Źrenice wyjściowe okrągłe, żadnych ścięć, odblaski bardzo ładnie kontrolowane. O oddaniu kolorów nie piszę - daltonizm lekki mam :). Teraz do rzeczy, nocne obserwacje: powiem tak (żeby nie było że jestem wiernym fanem APMa) - po pierwszych spojrzeniach w niebo chciałem odesłać lornetkę do Niemiec. Miałem wrażenie że w lewej części pola widzenia koma jest niemal wszędobylska poza centrum. Po prawej stronie całkiem fajnie. Chyba miałem kłopot z prawidłowym przyłożeniem oczu, przyzwyczaiłem się do Fuji gdzie cała filozofia kończy się na tym żeby patrzeć w lornetkę od dobrego końca, poważnie. Gdy rozpogodziło się zabrałem lornetki dalej od miasta żeby ostatecznie zadecydować czy APM wraca do Niemiec czy nie. Otóż nie wraca. Obraz w centrum pola widzenia jest rewelacyjny, gwiazdki punktowe jak w rzadko której lornetce, te najjaśniejsze jak Syriusz mają bardzo, bardzo słabiutkie 'spajki' zależnie od ułożenia oczu. Nie przpominam sobie tak punktowych gwiazd w żadnej lornetce (poza moim większym APMem), no może Nikon 12x50SE, ale nie pamiętam na 100%. W APM ładne jest ok 50% pola widzenia a potem stopniowo pojawia się koma, gwiazdki zyskują po dwa ogonki skierowane do krawędzi pola, efekt początkowo jest bardzo delikatny, staje się wyraźny ok 20% pola widzenia od diafragm. Same brzegi są kiepskie, ale w 65* stopniu pola widzenia trudno tak mocno rozglądać się na boki. Tak wygląda sytuacja w poziomie, w pionie mam wrażenie jest znacznie lepiej, obraz jest całkiem dobry aż w pobliże krawędzi pola widzenia. Mi takie obrazy przypadły do gustu (najbardziej jestem uczulony na astygmatyzm którego praktycznie tu nie ma), piękne, bardzo ostre centrum pola widzenia. Spojrzenie na Księżyc dzień po pełni zrobiło na mnie wrażenie - aberracja w zasadzie nie widoczna, detal, kolor, coś pięknego. Powiększenie 12x jest wyraźnie większe niż 10x, widać więcej szczegółów. Syriusz również nie pokazał AC, na Wenus nie zdążyłem zapolować. DSów nie udało mi się połapać - toż to prawie pełnia. Może w nadchodzących dniach. Podsumowując - bardzo fajny tańszy zamiennik Nikona SE, który z tego co pamiętam daje genialny obraz niemal do krawędzi pola widzenia, jest też lżejszy. No ale kosztuje więcej i nie pamiętam czy aż tak dobrze radzi sobie z AC. Może kiedyś uda mi się je porównać obok siebie.. Na razie to tyle, do pogodnego!
  21. Kilka lat temu w ofercie Delta Optical pojawiła się lornetka SkyGuide 15x70. Była to na naszym rynku nowość, coś pośredniego pomiędzy budżetowym Celestronem SkyMaster a solidnymi, ciężkimi, ale też dość drogimi modelami z serii BA8, sprzedawanymi pod różnymi markami. Niestety, po pewnym czasie lornetki SkyGuide zniknęły z oferty i długo były niedostępne. Niedawno sytuacja się zmieniła. Delta Optical ponownie wprowadziła model SkyGuide do sprzedaży, co wzbogaciło wybór w popularnym segmencie lornetek 15x70. Przyjrzyjmy się obecnej edycji nieco dokładniej. Wrażenia ogólne i mechanika Lornetka SkyGuide 15x70 jest przedstawicielką serii BA5 z szerokiej oferty chińskiego producenta lornetek United Optics z Kunming. Dostarczana jest w standardowej walizce z dopasowaną wkładką piankową, a w zestawie jest również pasek na ramię, niestety bez miękkiej wstawki chroniącej skórę szyi. Choć walizka jest typowym masowym wyrobem chińskim, jest to zdecydowany krok naprzód w stosunku do miękkiego futerału Celestrona SkyMaster i nawiązanie do standardów panujących w wyższym segmencie lornetek astronomicznych. Wnętrze wykonane jest przyzwoicie, choć bez dbałości o szczegóły wykończenia. Ogumowanie lornetki jest jednorodne, z ozdobnym karbowaniem na korpusie z pryzmatami, które jest wyprofilowane na ułożenie palców wskazującego i środkowego. Spód tej części korpusu również posiada karbowanie w postaci wypustek?półkul na pewny chwyt kciuków. Tubusy obiektywowe są ogumowane standardowo, a gładka guma nachodzi na przednie krawędzie tubusów, co pozwala postawić lornetkę pionowo bez obaw o zarysowania. Soczewki obiektywów są przy tym bezpiecznie cofnięte w głąb tubusów. Całość ogumowania ściśle przylega do metalowego korpusu i jest starannie dopasowana do jego kształtu. Ogumowana jest również oś środkowa mostka. Od przodu oś zakończona jest gwintem na adapter statywowy (z gwintowaną plastikową zaślepką), a od tyłu podziałką rozstawu okularów, której wskazania są fabrycznie mocno przesunięte ?w dół?. Lekkie odkręcenie śrubki pozwoli najprawdopodobniej na regulację podziałki, jednak ja nie chciałem ingerować w oryginalne ustawienie. Podziałka ma oznaczenia co 5 mm, zbyt skromne do szybkiego ustawienia ?swojego? rozstawu. Tylna część korpusu nie jest ogumowana. Widać na niej po 5 śrub z każdej strony i nadruki specyfikacyjne. Ogólnie lornetka sprawia wrażenie solidnej i odpornej na rozkolimowanie przy byle stuknięciu. Waga lornetki gotowej do obserwacji to 1740 gramów (pamiętajmy, że korpus jest metalowy). Jest to o około 400 gramów więcej niż waga Celestrona SkyMaster i około 800 gramów mniej niż lornetka Delta Optical 15x70 Extreme ED. To, co mechanicznie wyróżnia SkyGuide od tańszych Celestronów, to system regulacji ostrości. Zamiast ostrzenia centralnego z mostkiem okularowym, otrzymujemy system ostrzenia indywidualnego w okularach. To zdecydowanie lepsze i solidniejsze rozwiązanie dla miłośników astronomii. Unikamy ugięć na mostku, a zyskujemy na trwałości raz ustawionej ostrości. Z drugiej strony, tracimy możliwość szybkiej regulacji w przypadku dynamicznych obserwacji ziemskich. Jednak sama nazwa lornetki sugeruje, że jest ona dedykowana miłośnikom obserwacji nocnego nieba. Regulacja ostrości w okularach działa lekko i stabilnie, ale trudno określić jej pracę jako płynną. Szczególnie w przypadku lewego okularu ma się wrażenie, że producent poskąpił na smarze, przez co pracę okularu nazwałbym chropowatą. Okulary mają na obwodzie karbowanie, które pomaga w ustawianiu ostrości i są równomiernie osadzone w tulejach. Regulacja dioptrii to od ?4 do +4 na każdym okularze, choć faktyczny obrót pozwala na znacznie szerszą regulację, nierównomiernie rozłożoną w każdym okularze po każdej stronie obrotu. Muszle oczne to standardowe gumowe nakładki, które dość łatwo dają się odginać. Niestety, już pierwsze obserwacje wykazały, że muszle oczne są za długie w stosunku do odsunięcia źrenicy wyjściowej. Aby objąć całe pole widzenia, trzeba mocno docisnąć muszle do oczodołów, co szybko staje się niewygodne i skutkuje bólem. Następstwa zastosowania zbyt długich muszli opiszę nieco później. Regulacja rozstawu okularów działa płynnie i z należytym oporem. Deklarowany zakres rozstawu to 60?74 mm, jednak zmierzony zakres różni się od deklarowanego i wynosi 63?75 mm. Gumowe dekle obiektywów bardzo dobrze trzymają się na tubusach. Są wciskane, co wydatnie wpływa na stabilność łączenia. Podobne rozwiązanie pamiętamy z lornetki Lunt 11x70, recenzowanej już na Astronocach. Ochrona okularów to gumowe dekielki połączone elastycznym mostkiem, które nachodzą głęboko na muszle oczne i pewnie się na nich trzymają. Dekielki mają po obu stronach uszka do przewleczenia paska. Optyka i wyczernienie Czas spojrzeć lornetce w oczy. Producent deklaruje zastosowanie powłok FMC. Soczewki obiektywów posiadają powłoki w standardowej zieleni wpadającej w seledyn, a ich intensywność jest średnia. Jak na mój gust, powłoki odbijają nieco zbyt wiele światła. Za to wnętrze tubusów jest zaskakująco dobrze zmatowione i wyczernione, choć przed pryzmatami widać pierścień?przysłonę ograniczający przelot optyczny, który przy mocnym oświetleniu odbija sporo światła. Pryzmaty BaK-4 wydają się być pokryte zielonkawą powłoką, a ich mocowanie jest w pełni wyczernione, oprócz niewielkich placków szarego kleju, po jednym na każdy tor optyczny. Soczewki okularów mają powłoki zielonkawo-seledynowe z domieszką fioletu. Okolice źrenic wyjściowych są nieco za jasne, z widocznymi odblaskami w okolicy pryzmatów, z dwoma szczególnie jasnymi, położonymi w dole i na zewnątrz przy każdej ze źrenic. Widoczny jest też jasny okrąg generowany najprawdopodobniej w optyce okularów. Patrząc od strony obiektywów na jasne tło, krawędzie pryzmatów i elementy konstrukcyjne w części pryzmatowej dość wyraźnie ?świecą?. Odsunięcie źrenic jest dość komfortowe, ale brakuje nieco odległości do wygodnych obserwacji w okularach korekcyjnych. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest mniejsze niż deklarowane 18 mm. Diafragma odcina się ostro i ma delikatne, niebieskie zabarwienie. Kolimacja lornetki nie budzi zastrzeżeń. Pole widzenia zmierzone na gwiazdach wynosi 4,12° i jest węższe niż deklarowane 4,4° w specyfikacji. Co ciekawe, na korpusie lornetki widnieje wartość 4,0°, która jest nieco niższa niż zmierzona. Tak czy inaczej, pole własne okularów to ponad 60°, więc o efekcie studni nie ma mowy. Obserwacje dzienne Lornetka SkyGuide daje naprawdę sporo frajdy podczas obserwacji dziennych. Obraz jest ostry, odwzorowanie bieli bardzo dobre. Kolorystyka jest naturalna, kontrast wysoki, co daje ogólne wrażenie dużego skoku jakościowego w porównaniu do SkyMastera, którego obrazy można opisać jako nieco ?mdłe?, z przesunięciem ku zażółceniu. Przy osiowym ustawieniu oczu aberracja chromatyczna w środku pola widzenia jest bardzo niewielka, lecz poza ścisłym środkiem jest dość wyraźna, w postaci zielono-fioletowych obwódek na kontrastowych krawędziach, a przy diafragmie wręcz duża. Również zejście z osi optycznej skutkuje nagłym wzrostem aberracji. Jednak w środku pola, obraz nawet tak wymagających szczegółów jak gałęzie na jasnym tle nieba broni się swoją jakością i jedynie bardzo krytyczny obserwator może doczepić się do obecności szczątkowych obwódek chromatycznych. Za połową promienia pola widzenia daje się zauważyć lekka nieostrość, jednak dopiero przy diafragmie staje się ona wyraźna, ale wciąż nie dyskwalifikująca. W oczy rzuca się natomiast spora dystorsja poduszkowa, szczególnie gdy w polu widzenia mamy pionowe i poziome krawędzie i podczas przesuwania pola widzenia na bardziej zróżnicowanym krajobrazie. Jakość obrazu w ścisłym centrum pola widzenia oceniam wysoko. W codziennych obserwacjach odblaski nie przeszkadzają, choć są widoczne w specyficznych warunkach oświetleniowych. Na przykład, jako dość jednorodny, niewielki spadek kontrastu w dole pola widzenia przy jasnym tle nieba ponad krawędzią pola. Poprzestaję tu na ocenie standardowych obserwacji dziennych, bez bardzo jasnego obiektu w polu widzenia. Oceniając całe pole widzenia, mimo opisanych wad, pole jest w pełni użyteczne i nawet te trzy wady optyczne razem nie powodują wyraźnej degradacji obrazu. Dodając do tego fakt, że oczy skupiają się na środku pola, nie rejestrując w pełni jego jakości bliżej diafragmy, wrażenia obserwacyjne i odbiór całego pola widzenia są bardzo pozytywne. Bardzo dobrze oceniam też obserwacje samolotów na wysokościach przelotowych. Na maszynach można zidentyfikować malowania, rodzaj linii lotniczych oraz rozpoznać typ samolotu. Samoloty są ostre, a aberracja chromatyczna na ich krawędziach niewielka. A jak wpływają na obrazy dzienne zbyt długie muszle oczne? Przy komfortowym, lekkim dociśnięciu muszli do oczodołów widać jaśniejszy okrąg dzielący pole widzenia w połowie promienia. Dopiero mocne dociśnięcie muszli sprawia, że widzimy równomiernie oświetlone pole widzenia. Obserwacje nocne Testy nocne rozpocząłem od Księżyca na kilka dni przed pełnią i w czasie jej trwania. Księżycowa tarcza była ostra, kontrastowa, o naturalnej kolorystyce. W osi optycznej aberracja chromatyczna była znikoma, poza osią pojawiały się zielone i fioletowe obwódki, które nie zaburzały odbioru całości. Szczegóły wzdłuż terminatora były również ostre i kontrastowe. Po przesunięciu tarczy Księżyca poza połowę długości promienia pola widzenia, dystorsja zaczyna ją deformować i wzrasta aberracja chromatyczna na krawędzi księżycowej tarczy. Jednak to, co rzuca się w oczy to potężne odblaski w postaci jasnej obwódki wokół Księżyca (nie mylić z poświatą!) oraz ?duszków?. Z początku myślałem, że to wina moich okularów korekcyjnych, ale bez nich sytuacja się nie polepszyła. Dopiero po dosunięciu oczu do okularów lornetki przy wywiniętych muszlach ocznych obraz stał się czysty, niemal pozbawiony odblasków, jedynie z naturalną poświatą wokół Księżyca i delikatnymi ?duszkami?. Niestety, powód jest prozaiczny. Przy tak dopasowanych muszlach ocznych względem odsunięcia źrenicy wyjściowej, podczas obserwacji bez okularów korekcyjnych (czyli przy nie wywiniętych muszlach ocznych) nie da się uniknąć odblasków. Dopiero wywinięcie muszli ocznych i dosunięcie oczu eliminuje odblaski. Co gorsze, nawet przy wywiniętych muszlach ocznych, podczas obserwacji w okularach korekcyjnych nie ma możliwości takiego ustawienia oczu, by wyeliminować odblaski. Jeśli chodzi o odblaski podczas obserwacji najbliższych okolic Księżyca mając go poza polem widzenia, są one spore, jasne, o różnych kształtach i to niezależnie od kombinacji muszle oczne?oczy. Za długie muszle oczne są również przyczyną winietowania. Po tym gorzkim doświadczeniu przyszedł czas na gwiazdy. Tu już lornetce należą się same pochwały. Obrazy gwiazd są przyzwoicie punktowe, szczególnie w przypadku tych słabszych. Na jaśniejszych gwiazdach widać lekkie iskrzenie ? objaw astygmatyzmu. Ostrość gwiazd jest bardzo dobrze kontrolowana w całym polu widzenia. Dopiero blisko diafragmy widać wpływ komy, jednak nie jest to degradacja duża i widać ją przede wszystkim na jasnych gwiazdach. Szczątkowa aberracja chromatyczna widoczna jest jedynie na najjaśniejszych gwiazdach. Kolorystyka gwiazd jest bardzo dobrze oddana. Skanowanie pól gwiazdowych to prawdziwa przyjemność. Mimo przeciętnego pola widzenia można zatopić się w kosmosie. Wiele gromad otwartych jest pięknie rozbitych, a wysoki kontrast pozwala na wyławianie z tła słabszych obiektów. Parametry 15x70 to ogromny skok w stosunku do standardowych lornetek 10x50 i widać to doskonale. W czasie recenzowania lornetki miałem jeszcze sesję obserwacyjną przy Księżycu w fazie 63%, wiszącym wysoko na niebie. To praktycznie uniemożliwiło mi wyciągnięcie jakichkolwiek poważniejszych wniosków co do zasięgu lornetki na obiektach głębokiego nieba. Mogę jednak napisać, że w tak trudnych warunkach przez lornetkę udało się dostrzec galaktyki M64 i M104. Natomiast w obserwacjach gwiazd podwójnych Księżyc tak bardzo nie przeszkadza. Szersze układy, o separacji od około dwudziestu sekund łuku wzwyż, są rozdzielane wyraźnie. Przykładami są 40/41 Dra (5,7mag/6,0mag; sep. 19?) oraz 24 Com (5,1mag/6,3mag; sep. 20?). Więcej problemów sprawiają układy ciaśniejsze lub o wyraźnie jaśniejszym składniku A. Gwiazda ? CVn (2,9mag/5,5mag; sep. 19?) została rozdzielona po chwili wpatrywania się, natomiast Mizar (? UMa; 2,2mag/3,9mag; sep. 15?) sprawił nieco kłopotu, jednak po odpowiednim ustawieniu gwiazdy w polu widzenia i wycentrowaniu oczu w osiach optycznych, składnik B pojawił się zaraz przy składniku A. W tym przypadku rozdzielenie utrudnia widoczny astygmatyzm i lekka ?plackowatość? jaśniejszej gwiazdy. Podczas obserwacji obiektów głębokiego nieba obniżony komfort wynikający z niedopasowanych muszli ocznych nie doskwiera tak, jak w przypadku obserwacji w dzień, jednak wciąż najwygodniej i najwydajniej obserwuje się przy wywiniętych muszlach bez okularów korekcyjnych. Obejmujemy wtedy całe pole widzenia i unikamy winiety. Każda inna kombinacja wprowadza poczucie niedosytu jeśli chodzi o ergonomię obserwacji. Podsumowanie Lornetka Delta Optical SkyGuide, jako przedstawiciel średniej półki jakościowej, jest dobrym przykładem lornetki wyraźnie lepszej od popularnych tanich lornetek 15x70 (Celestron SkyMaster, Delta Optical StarLight), w cenie, którą wielu miłośników astronomii może zaakceptować. Solidna metalowa konstrukcja, indywidualne ogniskowanie w okularach i wodoodporność to jej zdecydowane zalety. Do tego dochodzi walizka, która może nie jest najsolidniejsza, ale spełnia swoje zadanie zapewniając bezpieczne przechowywanie i transport optyki. I to wszystko w cenie niższej niż 800 zł (ceny różnią się w zależności od sklepu). To cena dwa razy wyższa niż cena Celestrona SkyMaster i w tym przypadku jest to różnica w pełni uzasadniona, odzwierciedlająca skok jakościowy. Z drugiej strony, porównując z serią BA8 (np. lornetki Delta Optical Extreme ED), jest to niemal dwa razy taniej. Nie każdemu pasuje też lornetka dużo cięższa i mniej poręczna, jak przedstawicielki serii BA8. Niestety, nie udało się uniknąć wpadek. Największym grzechem tej lornetki są odblaski, z którymi optyka sobie po prostu nie radzi. Do tego dochodzą zbyt długie muszle oczne, które utrudniają komfortowe obserwacje i potęgują problem z odblaskami, oraz nieco zbyt duża dystorsja. Martwi też ograniczenie przelotu optycznego, które wpływa na obcięcie efektywnej apertury, a swoją wartością porównywalne jest do obcięcia znanego z serii BA1. Czy miłośnik astronomii, mający już w swoim arsenale mniejszą lornetkę, a chcący sięgnąć głębiej, powinien rozważyć zakup lornetki SkyGuide 15x70? Jeśli ma ograniczony budżet i nie stać go na serię BA8, Lunta czy Fujinona, zdecydowanie tak. Powinien też zignorować istnienie Celestrona SkyMaster. SkyGuide jest solidniejsza, lepiej wykonana, ma lepszą optykę i idealne w przypadku obserwacji astronomicznych indywidualne ogniskowanie. Lornetka ta jest solidnym łącznikiem pomiędzy tanimi, delikatnymi sprzętami serii BA1 a solidnymi, ciężkimi lornetami serii BA8. Lornetkę do recenzji udostępniła firma Delta Optical Oryginalny tekst ukazał się w miesięczniku Astronomia we wrześniu 2016 (wersję on-line znajdziesz również na stronie www.astronoce.pl)
  22. Witam szukałem na forum odpowiedzi na moje pytanie ale nie znalazłem tematu... Jaki byście polecili kompakt do uwieczniania obiektów na niebie przez lornetkę ? Budżet jaki ustaliłem to półtysiąca (używany/nowy) Jaki model i markę polecacie ? Na co warto zwrócić uwagę ? Lepsza lustrzanka która jest o wiele większa? Czy mały kompakt ?
  23. Cześć, jakie warunki muszą być spełnione by zobaczyć IC 5070 w lornetce 10x50 ? Czy wystarczy jasna i oczywista Ameryka w tejże lornetce ? A może minimum to NGC 7000 widoczna gołym okiem ? Jeśli tak to jak gołym okiem ona wygląda bo próbowałem i nic ? Może macie/znacie jakieś szkice ? Czy w ogóle to możliwe ?
  24. Jak to jest z tymi lornetkami? Są ?tylko? czy po prostu - ?są?? A może - ?na szczęście są?? ... Działa coś na Was jak płachta na byka? Na mnie czasem działa tak słowo ?tylko?, ale w szczególnym zestawieniu. ?Tylko? przed słowem ?lornetka?. Mimo całkiem sporej i rosnącej popularności dwururek, czasem słyszy się lub czyta o tym, że ktoś w dalekiej podróży na wyjeździe miał ?tylko lornetkę?. Innym zlepkiem, w praktyce podobnie opisującym rzekomą ułomność dwururek jest objawiona prawda, że ?lornetka nigdy nie zastąpi prawdziwego teleskopu? (bo w końcu - to ?tylko lornetka?). I chociaż intencje nie są zwykle złe, wydźwięk jest taki, jakby lornetka była nieprawdziwa, zabawkowa, plastikowa, i z pewnością za mała, żeby cieszyć się widokami kosmosu. Oczywiście lornetkowcy zwykle ripostują słowami: ?teleskop nigdy nie zastąpi prawdziwej lornetki?, ale w zasadzie niewiele to daje poza małą, słowną przepychanką. Przy okazji - czy Wy również czujecie rozdźwięk w sile oddziaływania obu poniższych stwierdzeń? Lornetka nigdy nie zastąpi prawdziwego teleskopu. Teleskop nigdy nie zastąpi prawdziwej lornetki. Czy nie czujecie trochę, że w jednym ze stwierdzeń jest jakby ziarno prawdy, a w drugim odbija się echem poszczekiwanie ratlerka? Jako fascynat obserwacji lornetkowych przychylam się zdecydowanie do tego drugiego stwierdzenia, ale nie mam wątpliwości, że jestem w mniejszości. Przykłady można mnożyć, i pewnie jeszcze sporo czasu upłynie zanim zmieni się świadomość wielu obserwatorów. I w zasadzie, nawet nie ma specjalnie kogo winić za obecny stan rzeczy, bo przecież poszczególni obserwatorzy nie wymyślają tego wszystkiego na poczekaniu - bardzo często ich zdanie jest wynikiem okoliczności, w jakich działają. Są pokłosiem działania pewnych czynników - społecznych, psychologicznych - które ukształtowały taką, a nie inną sytuację. Przyjrzyjmy się tym czynnikom po kolei. Pierwsza okoliczność to wybór sprzętu. Nie wiem, ilu z Was pamięta czasy, kiedy ?Szukacz komet? (reflektor Uniwersała o aperturze 150 mm) był gorącym obiektem pożądania wielu młodych ludzi zapatrzonych w kosmos. Osoby z mojego pokolenia miały może wtedy zakurzone NRD-owskie zestawy w rodzaju ?Astro-Cabinet?, co zręczniejsi i bardziej przedsiębiorczy kombinowali obiektywy PZO i samodzielnie konstruowali pierwsze refraktory. Niedostępność z pewnością była ważnym czynnikiem wpływającym na popyt i podejrzewam, że tamto wspomnienie może wciąż siedzieć w głowach osób trafiających do naszego światka. Zaryzykuję tu stwierdzenie, że właśnie wtedy, jeśli nie w piśmie czy mowie, to z pewnością w głowach narodziło się określenie ?prawdziwy teleskop?. Prawdziwy, czyli żaden półśrodek, żaden ?Astro-Cabinet?, żadne ATM-y na bazie PZO, żadna lornetka. Ma być teleskop. Jak największy. Jak najprawdziwszy. Przy okazji, przypatrzcie się pytaniom początkujących astromiłośników. Zauważcie, jak na podforach ?Mój pierwszy teleskop? pojawia się kolejna kalka - otóż teleskop ma być najlepiej taki, jakim go widujemy w literaturze, która dopiero co rozbudza nasze marzenia o obserwacjach kosmosu. Sam doskonale pamiętam, jak - kiedy jeszcze byłem sprzętowym laikiem - bardzo podobały mi się teleskopy na montażu ekwatorialnym, a jakie toporne i nieprzekonujące były reflektory na montażu Dobsona. Kalka wręcz wzorcowa. Teleskop Newtona na montażu paralaktycznym - wzorzec z S?vres dla początkujących. Źródło zdjęcia: deltaoptical.pl Z czasem niedostępność sprzętu pozostała w zasadzie wyłącznie domeną finansów. Na rynku mamy obecnie zatrzęsienie sprzętu i jeśli nie szukamy jakiegoś bardzo specyficznego układu bądź zestawu, to przy odpowiednio zasobnym portfelu możemy kupić wspaniałe instrumenty optyczne w zasadzie od ręki. I choć czasy się zmieniły, mechanizmy w naszej głowie przy wyborze sprzętu pozostają takie same. Spójrzmy teraz na jeden z aspektów mechanizmu finansowego - ileż razy powtarza się scenariusz ?jeśli nie stać cię na teleskop, kup lornetkę?? Lornetka z marszu staje się zaledwie nagrodą pocieszenia, nie jest w żadnym wypadku rzeczą, za którą świeżo obudzony pasjonat powinien wzdychać. I chociaż może się Wam wydawać, że jest inaczej, stygmat nagrody pocieszenia trzyma się lornetek wciąż zbyt mocno. Cóż, z jednej strony trudno się dziwić osobom wzdychającym do wymarzonego teleskopu, wszystkim chorującym na dwucalicę złośliwą, wszystkim chcącym sięgnąć jak najgłębiej i sięgającym jak najgłębiej przez swój wymarzony sprzęt optyczny. Nie będę chyba daleki od sedna sprawy zakładając, że głównym motorem takiego działania i wyboru takiej właśnie ścieżki rozwoju, jest chęć gonienia za widokami, które będą w stanie dostarczyć wrażeń podobnych do obcowania z często wspaniałymi efektami pracy astrofotografów. Któż nie chce dostrzec włókien w mgławicach, ramion w jak największej liczbie galaktyk, rozbić gromady kuliste do samego środka?? Oczywiście nie neguję tych dążeń, sam przecież chętnie podchodzę do wielkich teleskopów, żeby dostrzec wir M51 w pełnej krasie, czy nacieszyć oko przeplatającymi się nićmi gwiezdnych szczątków Mgławicy Włóknistej. To, czy mniej lub bardziej świadoma pogoń za astrofotografią jest dobrą ścieżką rozwoju astroamatora-wizualowca, jest sprawą tak indywidualną, że można bawić się w opisywanie tego zjawiska, ale z pewnością nie można go oceniać. Każdemu, co lubi. Z pewnością jednak - ta ścieżka nie jest jedyna. Moją ścieżką naturalnie będą szerokie pola i wszelkie korzyści z tego wynikające. Dzięki temu widzę obiekty, na które nie zwróciłbym uwagi obserwując w wyższych powiększeniach. Być może przeglądając niektóre popularne atlasy nieba moglibyście stwierdzić, że takich przerośniętych rarytasów obserwacyjnych jest bardzo mało (Hiady, Mel20, Mel111, może jeszcze jakiś jeden). Tymczasem obiektów o rozmiarach kątowych nierzadko przekraczających cały stopień, jest naprawdę sporo. Czemu są więc sporadycznie zaznaczane? Prawdopodobnie dlatego, że atlasy są tworzone z myślą o obserwatorach dysponujących teleskopem. Chociaż? czasem wydaje mi się też, że może to wynikać z małej popularności niektórych obiektów i niezbyt dobrej znajomości nieba przez astrokartografów. Inna korzyścią z obserwowania w szerokim polu jest kontekst obiektu, kadr, w którym obiekt ?siedzi?. Zobaczyć jakąś piękną gromadę - to jest coś! Ale zobaczyć jakąś piękną gromadę na tle gwiezdnego obłoku czy ciemnej mgławicy - to jest dopiero COŚ! Oglądanie kontekstu obiektu jest nie tylko pochodną obserwowania w szerokich polach - dla mnie jest bardzo ważnym dopełnieniem, dopowiedzeniem historii o obiekcie. Dzięki temu odnoszę wrażenie, że moje obserwacje są pełniejsze - choć zastrzegam, że jest to wynik bardzo osobistego podejścia. Więcej o korzyściach z obserwowania w szerokich polach można przeczytać w tekście ?Pokochaj małe powiększenia?. Czytelnik znajdzie tam też parę ćwiczeń praktycznych wraz ze wskazówkami, jak obserwować obiekty - nawet te, które widział już dziesiątki razy przez teleskop. ? - No dobrze, są szerokie pola. Ale przecież to nie wszystko! - powie niejeden obserwator - Esencją obserwacji są konkretne obiekty, a skoro lornetka jest mała, to prędzej czy później musi dojść do ściany! - Ależ oczywiście, że dojdzie (jak i każdy inny sprzęt). Ale nie tam, gdzie się tego spodziewasz. Sam się o tym przekonałem na przykładzie wschodniego Welonu (NGC 6992-5) - i z pewnością nie był to obiekt, który spodziewałbym się zobaczyć w tak skromnym sprzęcie jak lornetka 12x60. Zdarzyło się to podczas bardzo ważnej dla mnie mini-sesji w Puszczy Bydgoskiej (przy drodze między Toruniem a Bydgoszczą). Były to dla mnie czasy dwucalicy złośliwej i ogólnej fascynacji większymi zwierciadłami. Miałem wtedy Syntę 8, marzył mi się Lightbridge 12, a lornetka była zaledwie odskocznią - jeśli poczułem się zmęczony podczas obserwacji, opierałem się o samochód i radośnie skanowałem co jaśniejsze obiekty. M31, M33, Plejady, Chichoty. Bardzo lubiłem to radosne szwendanie się po najjaśniejszych obiektach. Było ono dla mnie już wtedy na tyle ważne, żeby zawsze zabierać lornetkę na obserwacje - ale z pewnością nie było kluczowe. Esencją było to, co pokazywała Synta. Ale wróćmy do Welonu. Dziś można w wielu miejscach wyczytać, że jest on w zasięgu lornetek, można w zasadzie szukać informacji, w jakim najmniejszym sprzęcie może być wyłapany. Ale wtedy hasło ?Welon i lornetka? było dla mnie abstrakcją. Tym bardziej to, co zobaczyłem, było szokiem i olśnieniem. Stało się jasne jak słońce, że limit tej skromnej dwururki jest daleko poza miejscem, gdzie spodziewałem się go znaleźć. Pamiętam szkic robiony na szybko długopisem w Samochodowym Atlasie Polski (teraz już wiem, po co tam są zawsze miejsca na notatki!) - chciałem mieć pewność, że nie wyłapałem jakiegoś przypadkowego kłębowiska gwiazd. W domu, przy mapie nieba, udało się bez problemu potwierdzić, że faktycznie widziałem wschodnią część Mgławicy Włóknistej. A skoro to się udało, to ileż gromad, ileż galaktyk i mgławic musi być do wyłapania przez ten skromny sprzęt! Tamto doświadczenie było przełomowe. Być może, gdyby ktoś zasugerował mi, żebym po spojrzeniu przez teleskop spróbował wyłapać Welon w lornetce, powiedziałbym: - No widać, widać. Ale to nie to, co w prawdziwym teleskopie! Czasem myślę sobie, że kluczowy był element zaskoczenia. Ważne było, że nie zobaczyłem czegoś, co skłoniło mnie do polemiki z własnym przekonaniem. Zobaczyłem coś, co zdmuchnęło moje wcześniejsze, błędne wyobrażenie z siłą huraganu. Ta zasada towarzyszy mi do dziś. Ktoś ustawił limit? Tym bardziej warto pokazać, że znak stoi w złym miejscu. Jeśli sam czuję, że dochodzę do ściany, sprawdzam, czy nie da się jej przesunąć. Efekt jest taki, że obiekty wszelkiego rodzaju nie chcą się skończyć, choć staram się obserwować naprawdę intensywnie. I wiem, że z pewnością nie widziałem jeszcze wszystkiego, co mogę zobaczyć. Ba, mimo ponad pięciu lat stażu lornetkowego, zabawy w odkrywanie nowych dla mnie obiektów mam na kolejne, długie lata. Ale świadomość przesuniętego limitu i brak obaw przed podjęciem wyzwania to jedno. Druga rzecz, nie mniej ważna, to właściwy dobór obiektów. W tym punkcie odnoszę mocne wrażenie, że stoję dość daleko od głównego nurtu. Kompletnie wyłączyłem się z gonitwy wielkich luster za słabymi galaktykami czy mgławicami planetarnymi. Gdy patrzę na mainstream z boku, nasuwa mi się pewne spostrzeżenie o pewnej równoległości świata astrofotografii z wizualem wielkich luster. Spójrzcie, jak podobny jest czasem dobór obiektów. W którymś momencie te drogi się rozchodzą, bo muszą się rozejść, ale zaskakująco długo trzymają się razem. Ileż jest wspólnych zdjęć i równoległych do nich relacji z widzenia Pierścionków, Hantli, Włóknistych, Lagun, Kwintetów i Sekstetów, Płomieni i Końskich Łbów??! Jeśli teza o znacznej równoległości światów astrofotografów i newtonowców wydaje się Wam naciągana, spójrzcie na przykład z podwórka ciemnych mgławic. Czy B33 - Koński Łeb - jest faktycznie taki wspaniały w wizualu? Nie, ale wiele osób ślepo idzie za przykładem fotografów. Wiem, wyobraźnia jest rozpalona, ale? czy zwyczajnie warto? Na niebie są dziesiątki bardziej efektownych ciemnych mgławic, ale przez to, że nie są tak chętnie fotografowane, nie są również obserwowane. A szkoda. Inny przykład - Barnard 168. Ten ciemny pas pyłowy jest stosunkowo często fotografowany, głównie za sprawą przylegającej doń od wschodu mgławicy Kokon (IC 5146). Jest więc równie często obserwowany, szczególnie, że w bezpośrednim sąsiedztwie zachodniego krańca mgławicy leży gromada otwarta Messier 39 - zarówno wdzięczny obiekt sam w sobie, jak i wyraźny drogowskaz dla polujących na IC 5146. Jestem przekonany, że Barnard 168 ma tak dobre statystyki obserwacyjne własnie ze względu na swoje sąsiedztwo. Ktoś powie: nieprawda, B168 ma tak dobre statystyki, bo jest po prostu wyraźny. Naprawdę? A ile osób widziało B155-156, ręka w górę! (czemu Was tak mało?) Odszukajcie ten obiekt - leży zaledwie parę stopni na południe od M39. Jest bardzo wyraźny, o niebanalnym kształcie - można doszukać się tam kropli czy łezki. Kadru dopełnia bardzo efektowny ciemny pas pyłowy ciągnący się tuż obok na długości niemal trzech stopni. Czy ten widok nie jest wart dobrych kilkunastu minut sesji? Fragment gwiazdozbioru Łabędzia, żródło: sky-map.org Wróćmy jednak do wątku równoległości wielkich apertur i astrofotografii. Obserwator lornetkowy powinien mieć świadomość, że podążając ścieżką, którą idzie obserwator z teleskopem, zachowuje się jak rowerzysta usilnie goniący samochód. I podobnie, jak bezcelowa jest jazda rowerem po autostradzie, równie bezsensowne i frustrujące może być gonienie z małą aperturą i powiększeniem za obiektami, które są dostępne dla wielkich luster i znacznych powiększeń. Za to i rower i lornetka mogą znaleźć mnóstwo uroczych bocznych dróg, dzięki czemu nie tęskni się ani za autem, ani za teleskopem. Tak więc - to urocze, że na jesieni będzie kolejny wysyp mgławicowych Baniek, Serc i Dusz. Ja jednak pokręcę się przy Stockach, Trumplerach i Roslundach. Nie odmawiam nikomu dobrej zabawy i spełnienia na głównym szlaku - ale po prostu muszę podążać drogą, która mnie w pełni usatysfakcjonuje. Owszem, brakuje mi czasem zdjęć, dzięki którym mógłbym przyjrzeć się obiektom, które widziałem lub chcę zobaczyć. Niejednokrotnie zazdroszczę obserwatorom dysponującym szesnastocalowcami, że - po sesji lub przed nią - mają możliwość przyjrzenia się jakiemuś obiektowi na zdjęciach i skonfrontować swoje oczekiwania bądź wspomnienia i notatki z tym, co rejestrują matryce kamer. To jest piękne i naprawdę wspaniale się uzupełnia. Ale to, że obiekty z mojej listy są rzadko fotografowane (a czasem wcale) jest stosunkowo niską ceną za stanie nieco na uboczu. Na szczęście, bardzo często można liczyć na jakiś szeroki kadr, który będzie idealnym wspomnieniem jakiejś pięknej sesji. Wobec powyższego nasuwa mi się czasem wniosek, że rozczarowanie lornetką może brać się z jej niewłaściwego użycia. Oczywiście łatwiej jest to mówić osobie siedzącej w lornetkach po uszy niż komuś, kto miałby przygotowywać sobie na sesję obserwacyjną dwie listy - teleskopową i lornetkową. Łatwiej jest też podążać razem z kolegami fotografami i czuć, jak wiele nas wszystkich łączy. Niemniej czasem mam wrażenie, że to dzięki tym ?obiektom pobocznym? nauczyłem się najwięcej, to te obiekty uzupełniły moją wiedzę - właśnie dlatego, że były czymś nowym i nieszablonowym. Ta droga pozwala mi na stały rozwój własnego sposobu na obserwacje, bo sam wybieram obiekty dla swojego sprzętu, nie licząc na porady kogoś, kto obserwuje sprzętem o zupełnie innych parametrach. Tak więc - czy lornetka nie może być pełnoprawnym instrumentem? Może, o ile dasz jej szansę, przygotujesz się do sesji pod jej kątem, założysz sobie, że warto oglądać obiekty również na szeroko. Czasem powtarzam to zdanie, ale wydaje mi się ono wyjątkowo celnie uderzać w punkt - aby w końcu lornetka stała się pełnoprawnym instrumentem, nie może być wyłącznie dodatkiem do teleskopu. Poświęć jej całą, osobną sesję, przygotuj się do niej i po prostu nie bierz teleskopu - a lornetka się odwdzięczy. Brak teleskopu to także skuteczne remedium na myśl: coś słabo widać w tej lornetce obiekt X, przypowerujmy! Ale czy to jest potrzebne? W tym miejscu warto się zastanowić, czy przekonanie o ułomności lornetek nie bierze się także z wykorzystania ich możliwości w niewielkim tylko stopniu. W końcu, komu chciałoby się wpatrywać w lornetkowy obraz, jeśli tak naprawdę nie może się doczekać tego, co za chwilę zobaczy w teleskopie? Ileż razy widzę powtarzający się scenariusz, kiedy obserwator nie poświęca nawet minuty na obiekt X w lornetce, oczywiście nie siląc się na żadne statywy lub chociaż na podparcie rąk. Później zaś, spędza długi czas przy obiekcie wpatrzony w okular teleskopu. Wniosek obserwatora poparty taką praktyką jest, niestety, bardzo łatwy do przewidzenia. A od takich konkluzji jest już naprawdę niewielki krok do tworzenia czy ożywiania mitu. Przeglądając ?Poradnik miłośnika astronomii? Marka Substyka, natrafiłem na przykład, który idealnie ilustruje powyższy przypadek. Przy opisie gromady otwartej M93 w Rufie znajduje się zdanie wręcz wołające o polemikę: ?Do jej obserwacji wystarczy lornetka... do podziwiania używamy teleskopu.? Messier 93 w szerokim polu. Blisko lewej krawędzi zdjęcia widoczna jest także gromada otwarta NGC 2482. Źródło zdjęcia: sky-map.org Czy to, co pokażą lornetki, czyli widok kilkunastu słońc zbitych w piękny klaster, położony na przebogatym w gwiazdy tle, nie jest czymś do podziwiania? A jeśli nie - to co nim jest? Moim zdaniem, przykład w książce został dobrany wyjątkowo niefortunnie. Bez wątpienia są obiekty na niebie prezentujące się tym lepiej, im większej apertury użyjemy, nie bojąc się przy okazji naprawdę sporych powiększeń. Przykładem może być wiele mgławic planetarnych, przy których opisie mogłoby pojawić się zdanie: ?Do zaobserwowania obiektu wystarczy lornetka, jeśli jednak chcemy podziwiać szczegóły struktury mgławicy, użyjmy (dużego) teleskopu.? Ale znajdziemy także przeciwną analogię - gdyż, bez wątpienia, są na niebie obiekty pokazujące pełnię swojej krasy w szerokim kadrze i niewielkim powiększeniu. W wielu przypadkach pełnoprawne będzie zdanie: ?Chociaż obiekt nie stanowi większego wyzwania dla teleskopu, dopiero lornetka ze swoim małym powiększeniem wydobywa zeń wszystko to, co najpiękniejsze.? Cytowany wcześniej fragment (o M93) ma się nijak do rzeczywistości i może świadczyć o zwykłym niewykorzystaniu potencjału lornetki oraz o tym, że była ledwie dodatkiem obserwacyjnym (a może tylko nawigacyjnym, jako pomoc w star-hoppingu). Przykład z ?Poradnika?? karmi, niestety, fałszywy mit o małej użyteczności lornetek, sugerując, że nawet tak jasny obiekt z Katalogu Messiera jest nie dość wyraźny na zadowolenie się dwururką. A przecież - mimo stosunkowo niewielkich rozmiarów kątowych - Messier 93 jest jedną z tych gromad, które znacznie zyskują na efektowności podczas oglądania ich w szerokim polu. Efekt przestrzeni, której widoku doświadczamy dzięki kontekstowi bogatego w gwiazdy tła ramienia Galaktyki, jest potęgowany przez obuoczne patrzenie - tworząc razem niezwykle widowiskową mieszankę, mogącą zasopokoić nawet najbardziej wybredne gusta estetyczne i obserwacyjne. Tak więc - jeśli będziesz pewnego razu ?skazany? wyłącznie na lornetkę, wykorzystaj ją do maksimum! Nie musisz tęsknić do widoku gromady w powiększeniu 50- czy 70-krotnym. Powiększenia 10- czy 15-krotne w wielu przypadkach odsłonią wystarczająco wiele, byś się zachwycił. Daj szansę lornetce - a z pewnością wrócisz z obserwacji spełniony. Jedyne, co musisz zrobić, to dać sobie czas - i patrzeć. Obserwować. Chłonąć. Miej to na uwadze szczególnie wtedy, kiedy będziesz miał okazję pojechać w okolice Zwrotnika Raka lub jeszcze dalej na południe. Gdy ograniczone możliwości logistyczne nie pozwolą na zabranie twojego ulubionego teleskopu, po prostu zaufaj lornetce i przygotuj się na wszelkie wspaniałości nieba, które będą na wyciągnięcie ręki. Przygotuj sobie listę lornetkową i nie wzdychaj do maleńkich galaktyczek - południowe niebo zaoferuje Ci taką liczbę obiektów idealnie pasujących do twojej dwururki, że nie będziesz musiał za niczym tęsknić. Jeśli widzisz Omegę Centauri rozbitą w lornetce - dajmy na to - 12x50, nie myśl: ?ach, gdybym miał teleskop??. Zerknij na M13 i porównaj - czy to nie robi wrażenia? Jeśli skierowałeś swój wzrok na Szkatułkę Klejnotów (NGC 4755) w Krzyżu Południa, ciesz się tym, co widzisz i nie wzdychaj: ?ach, gdybym miał teleskop?. Oglądanie w szerokim polu to atut, korzyść, a nie żadna wada! Wykorzystaj potencjał tego pola - spójrz, jak pięknie gromada komponuje się z bajecznie odciętą północną krawędzią mgławicy Worek Węgla, jak pięknie kadr ogarnia też pobliskie gromady - NGC 4852 i 4609 wraz z Trumplerem 20! Wykorzystaj też potencjał swojego wzroku - nie marudź, tylko zaobserwuj barwy gwiazd tym sprzętem, który masz - w lornetkach kolor będzie doskonale widoczny! Nie marudź, tylko skup się i wyłów jak najwięcej składników gromady! Nie marudź, tylko delektuj się... Jeśli masz dwururkę na takim wyjeździe - naprawdę nie potrzebujesz niczego więcej. Krzyż Południa z bogactwem jego gromad otwartych: NGC 4755 (1), Tr 20 (3), NGC 4609 (4), NGC 4349 (5) oraz NGC 4103 (6). Zaznaczono też dwie gromady leżące w gwiazdozbiorze Centaura: NGC 4852 (2) i przykuwającą wzrok NGC 3766 (7). Poniżej Szkatułki Klejnotów (1) wyraźnie odcina się ciemna mgławica Worek Węgla. Autor zdjęcia: Marcin Paciorek. Weź pod uwagę jeszcze jedną sytuację - nie masz wcale lornetki (ani żadnego innego sprzętu optycznego). Spędzenie nocy pod ciemnym niebem wypełnionym obcymi konstelacjami może być jednym z najpiękniejszych doznań. Ale czy już mała, niepozorna lornetka nie pozwoli na sięgnięcie o wiele głębiej? Bez niej zobaczyłbyś kilka, może kilkanaście najjaśniejszych obiektów i miałbyś zajęcie na jedną-dwie noce. Dzięki lornetce, liczba obiektów może iść dosłownie w setki - zajęcia nie zabraknie nawet, jeśli wyjedziesz na kilka miesięcy. Jak więc można w takiej sytuacji napisać: ?miałem ze sobą tylko lornetkę?? Wyobraź sobie sytuację, w której wracasz z górskiej wędrówki, wycieńczony stoisz przy drodze, gdzie skończył się szlak, masz do przejścia jeszcze kilkanaście kilometrów do swojej kwatery, a powoli zapada już zmrok. Sytuację ratuje miejscowy, podwożąc Cię - a Ty potem opowiadasz to tak: - No i złapałem stopa na te ostatnie kilometry, zatrzymał się jakiś człowiek i mnie podwiózł. Niestety, jechaliśmy tylko Peugeotem 206. Ktoś lub coś ratuje twoje cztery litery, a Ty piszesz - ?tylko?? ... Miałem ze sobą tylko lornetkę? Im dłużej zastanawiam się nad powyższym zdaniem, tym bardziej uparcie nasuwa mi się myśl, że za niedosyt obserwacyjny znacznie częściej odpowiada nie lornetka, a obserwator. Podumajcie sami - jak zareagujecie na osobę mówiącą, że widziała Plejady, Jowisza i zastanawia się, czy jest jeszcze cokolwiek więcej do zobaczenia? Czy nie zareagujecie uśmieszkiem wyrażającym politowanie, czy nie wzbudzi to czasem waszej irytacji? A to przecież bliska analogia do osoby wodzącej wzrokiem od Omegi Centauri do NGC 5128, nie wiedzącej, gdzie mogłaby jeszcze skierować wzrok. Czy to na pewno niewielki i poręczny sprzęt zawinił, czy raczej nieznajomość nieba? Dlatego powtórzę - warto przed wyjazdem zrobić listę obserwacyjną, zapoznać się z najefektowniejszymi obiektami tych rejonów nieboskłonu, do których będziesz mieć dostęp. Przygotuj się do sesji, nie zadowalając się tymi paroma obiektami, które możesz przypomnieć sobie nawet teraz. To z pewnością nie będzie wszystko, co warto zobaczyć. Nie polegaj na zawodnej pamięci - szczególnie, gdy jedziesz w miejsce, gdzie jakość nieba może Cię oszołomić. I pamiętaj o tym, by przygotowana przez Ciebie lista obiektów była dopasowana do tego instrumentu optycznego, którym będziesz dysponował, a nie do tego, który zostawisz w domu. I najważniejsze - nigdy nie traktuj zabieranego przez siebie sprzętu jako nagrody pocieszenia. Daj sobie szansę na obserwacje inne niż zwykle - bo będzie inaczej. Ale nie mniej pięknie. I być może później, gdy będziesz spisywać relację z obserwacji obiektów w tamtych obcych, fascynujących konstelacjach, naturalnie nasuną się Tobie słowa: Miałem nad głową piękne, czarne niebo - i na szczęście miałem ze sobą lornetkę.
  25. Nie wiadomo dokładnie, gdzie był biblijny raj. Wiele wskazuje jednak, że znajdował się on na wschodzie. Ruszyliśmy więc na wschód. Kwaterę znaleźliśmy w Orzeszkowie ? wiosce na południe od Hajnówki. Wprawdzie jeszcze podczas planowania wyjazdu zapowiadano śnieg z deszczem na przemian ze śniegiem, lecz śniegi wielkanocne dla nas nie pierwszyzna. Jednak meteorolodzy stopniowo wycofali się z pogróżek, zapowiadając nawet jeden dzień pięknej pogody. Były dwa. Mam dobrą rękę do miejscówek. Niedaleko za cerkwią i cmentarzem, od asfaltowej, praktycznie nie uczęszczanej szosy oddzielała się przyzwoita droga leśna, którą spacerując w dniu przyjazdu dotarłem na rozległą polanę na wzgórku. Wymarzone miejsce do obserwacji. Meteorolodzy nie oszukiwali. Po pochmurnej sobocie spędzonej na puszczańskich wędrówkach (szlaki źle przygotowane ? brak kładek na bagnach a nawet mostku na rzece), w niedzielę wypaliła pogoda jak marzenie. Znów program turystyczno-krajoznawczy, choć nie tak intensywny, bez upadku w bagno z pnia-kładki jak wczoraj (wraz z lornetką; oboje przeżyliśmy). Zaś wieczorem w samochód i na miejscówkę. A tam olśnienie. Od wyprostowanego Oriona na zachodzie po stojącą na ogonie Wielką Niedźwiedzicę na wschodzie. Gołym okiem widać natychmiast M42 ? Wielką Mgławicę Oriona, M44 ? Żłóbek w Raku i Melotte 111 - Gromadę w Warkoczu, inaczej ? kitę na lwim ogonie. Rzut okiem przez lornetkę na M101 - Galaktykę Wiatraczek ponad dyszlem Wielkiego Wozu potwierdza jakość nieba. Widać ją natychmiast przez moją Kowę 12x56, bez szukania czy wpatrywania się. Jest dobrze, jest więcej niż dobrze, chociaż to jeszcze zmierzch a i wschód Księżyca też niedaleko. Oczywiście Galaktyka Wir (M51) zintegrowana z NGC 5195, wskaźnik nieba niezłego, też świeci wyraźnie. Więc wyciągam fotel samochodowy, moje dzisiejsze stanowisko obserwacyjne. Z drugiej pomocy, kijka trekkingowego zaopatrzonego w mini-głowicę kulową rezygnuję już po chwili. Wszelkie podparcia ograniczają mi swobodę i bardziej przeszkadzają niż pomagają. Nie jestem strzelcem wyborowym ? jestem raczej rewolwerowcem. Strzały z przyrzutu, intuicyjne, szybkie i celne, to mnie kręci. Oczywiście taki to często najpierw strzela, potem pyta o nazwisko. Mnie się to też zdarza, zwłaszcza że ?w polu? polegam tylko na pamięci nieba. Wobec tego mapek nie będę zamieszczał, polegając na Waszej wyobraźni oraz linkach do Obiektów Tygodnia. Vincent van Gogh Gwiaździsta noc; źródłodło: Wikipedia https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwia%C5%BAdzista_noc Więc czarne, rozgwieżdżone niebo. Na południowym zachodzie Orion, jeszcze stojący pionowo, lecz wkrótce zacznie się pochylać. Pod jego Pasem poświata Miecza. Od niego zaczynam, by mi nie umknął, jak ten Zając poniżej. Na kulkę Zająca ? M79 ? już nie mam szans. Widać tylko górne partie gwiazdozbioru, uszy Zająca. Zatem ku stopie Oriona. Biały Rigel świeci ostro, przesuwam go więc poza pole widzenia lornetki i penetruję obszar po prawo, pod Cursą (? Eri). Tam coś jest. Pionowe pojaśnienie, rozległe choć słabe. Zatem mgławica Głowa Wiedźmy (IC 2118) schwytana. W Mieczu Oriona M42 wprost płonie. Nad nią nieliczna lecz lubiana przeze mnie (widać ją nawet w mieście) gromada NGC 1981. Więc może Płomień (NGC 2024) obok Alnitaka (? Ori)? Tej nie da się usunąć z pola widzenia, więc tylko wpatruję się w nią. Poświata jest niesymetryczna, szersza po lewo, więc chyba Płomień tam jest. Wyżej głowa Oriona, gromada Cr 69 o kształcie litery Z. Nad nią, na granicy z Bykiem, wielka i luźna Cr 65. Łuk Oriona po prawo od sylwetki gwiezdnego myśliwego - gwiazdy oznakowane od ?1do ?6 - widoczny gołym okiem. Po prawo w lornetce wyraźna gromada NGC 1662. Zatem Byk ? kolorowe pary i trójkąty Hiad, pomarańczowe bycze oko ? Aldebaran. Zaś między rogami zwierza dwie jasne gromady otwarte. NGC 1647 opisywana niedawno, ładnie rozbita. Lecz nieco wyższa NGC 1746 to dopiero lornetkowa uczta ? rozległa, symetryczna, z mnóstwem gwiazd. Jeszcze wyżej, obok szpica dolnego rogu (? Tau) odnajduję plamkę Mgławicy Krab (M1) ? najsłynniejszej pozostałości po supernowej. Nie, to nie jest dobry obiekt dla mojej Kowy. Powiększenie 12x to za mało. Co innego obiekty w Woźnicy ? wieloboku na ostrzu drugiego byczego rogu. Najpierw kompleks Melotte 31 z drabinką Rakiety do Lacrosse oraz wyodrębnioną gromadą NGC 1893 i Płonącą Gwiazdą (IC 405). Ta ostatnia daje się dostrzec, choć nienadzwyczajnie. Za to trzy M-ki ? gromady otwarte M38, M36 i M37 rzucają się w oczy. Obok M38 widać niewielką lecz wyraźną NGC 1907. W głębi wieloboku zahaczam dziwaczną gromadę?nie gromadę Cr 62. Penetruję obszar pomiędzy Woźnicą a Perseuszem, zaraz dostrzegając gromady NGC 1664 (mniejszą) i 1582 (dużą i jasną), Nie brak tu także ciemnych obszarów, których nie podejmuję się identyfikować. Wypatruję pojaśnienia mgławicy Sh2-216, lecz raczej sobie ją wmawiam, niż widzę. Poprawiam nastrój, przeskakując do stopy Bliźniąt ? pary pomarańczowych gwiazd ? i ? Gem. Ponad nimi widać jasną, rozległą choć rzadką chmurkę gromady Cr 89. Tuż obok jeden z najpiękniejszych obiektów lornetkowych ? gromada M35 z towarzyszącą maleńką lecz dziś wyraźną NGC 2158. W jednym polu widzenia mam także charakterystyczną NGC 2129. Niżej, pod Alheną (? Gem) i Alzirr (? Gem), lecz już w górnych partiach Jednorożca łapię wyraźną Choinkę (NGC 2264) z obłoczkiem mgławicy i nurkuję do Wielkiego Psa. Ten już niewysoko, widać tylko górną połowę, lecz M41 z licznymi gwiazdkami wciąż świetnie widoczna w tym genialnym powietrzu. Ponad białą Psią Gwiazdą (Syriusz) i pomarańczową ? CMa (Jednorożec) łapię jasną gromadę M50 a potem wpatruję się nieco poniżej niej. Tak, wielki kompleks mgławicy Mewa rysuje się subtelnie. A ileż w niej drobiazgu ? gwiazd, plamek i pojaśnień mniejszych obiektów! Ja jednak znów nurkuję, tym razem ku Rufie. Dobrze zrobiłem, zarówno ziarnista gromada M47 wraz z NGC 2423 jak i mleczna plama M46 świetnie widoczne. Więc jeszcze niżej, z nadzieją na rzadko widywaną gromadę M93. Jest. Jasna plama, bardzo nisko, lecz niewątpliwa. Jednak kuszą także obiekty wyżej położone. Do Żłóbka (M44) w sercu Raka przeskakuję wielokrotnie. To wspaniała gromada w każdym sprzęcie, lecz chyba szczególnie w lornetce 12x. Już jest rozległa, lecz ciągle zwarta, jej gwiazdy już jasne, lecz nadal widoczne jako grupa otoczona trójkątem z Osłów (? i ? Cnc) i ? Cnc. Wyraźnie pomarańczowe ? i ? Cnc upiększają obraz. Lecz spora plama gromady M67 w odnóżu skorupiaka też przyciąga wzrok. Od niej już blisko do jeszcze większej M48 na skraju Hydry, obok charakterystycznej linijki z gwiazd 1, C i 2 Hya. Czas nagli. Niedługo wzejdzie Księżyc. Główne cele ? galaktyki Lwa, Warkocza i Panny kierują się ku południowi. W podbródku Lwa, pod ? Leo natychmiast wyłapuję NGC 2903. Potem zaraz pod lwie podbrzusze - ? Leo, do sławnego Trypletu. Tam wyraźna plamka jednej galaktyki (M66), druga dość łatwo zauważalna zerkaniem (M65). Z najwyższym trudem, nieco powyżej udaje się także momentami zauważyć ?coś?. Więc chyba NGC 3628 także ?zaliczona?. W Gromadzie Warkocza (Mel 111) charakterystyczne układy gwiazd kierują ku Igle (NGC 4565). Tu także tylko delikatna poświata sygnalizuje momentami jej obecność. Jednak sygnalizuje, więc galaktyka tam jest. Co innego Czarnooka (M64), tej nie trzeba wypatrywać, łatwo wpada w oko niedaleko jasnej (5 mag) gwiazdy 35 Com. W Pannie zawsze zależy mi na Łańcuchu Markariana. Dziś czuję szanse na pogłębioną znajomość z tym arcyciekawym, łukowatym zgrupowaniem galaktyk. Dolny fragment, jasne galaktyki M84 i M86 nie sprawiają żadnych trudności. Lecz ponad nimi dostrzegam także, momentami lecz niewątpliwie, Oczy ? parę galaktyk NGC 4438 i 4435. Nie, tego widziałem nawet w Stężnicy przez znacznie większą lornetę (20x77). Zaś jeszcze nieco wyżej, już bez wyodrębnienia poszczególnych plamek, mam wrażenie pojaśnienia skręcającego łukowato na zachód. Czyżbym widział ślad pozostałych ?wysp wszechświata?? Inne galaktyki Panny przebłyskują tu i ówdzie na wschód od Łańcucha, w stronę pomarańczowej Vindemiatrix (? Vir). Już ich nie spisuję, nie dam rady. Jeszcze tylko ostatni nurek w dół, do Kruka. Tam asteryzmy ? duża Strzałka kierująca do maleńkich Gwiezdnych Wrót (STF 1659 - Stargate lub Canali), widocznych w lornetce niestety tylko jako parka gwiazdek z trzecią niewyraźną kropką wewnętrznego trójkąta, a następnie do jeszcze mniejszych Szczęk (dla mnie ? rozmyta gwiazdka). Tuż po lewo od tych ostatnich widać plamę M104 ? galaktyki Sombrero. Zauważam, że wzrok adaptuje mi się coraz lepiej do ciemności. Otoczenie widzę coraz wyraźniej. Nie, to przecież Księżyc skrada się od dołu, coraz bliżej horyzontu! Jeszcze mi szkoda, biegam po polanie wypatrując dogodnych miejsc bez przeszkadzających wierzchołków i gałęzi drzew. Jeszcze zadzieram głowę szukając wyżej położonych obiektów. Znajduję m.in. galaktykę NGC 4236 w Smoku, blisko ? Dra od strony czerwonego Giausara (? Dra), tworzącej wraz z rządkiem słabszych towarzyszek gromadę czy też asteryzm nazywany przez niektórych Gromadą O?Niela. Jednak czas się zwijać, tomorrow is another day. I rzeczywiście, następny wieczór też daje się wykorzystać obserwacyjnie, pomimo lekkich pasemek obłoków nadciągających od zachodu. Tym razem tylko z podwórza, kryjąc się przed odległymi światłami mizernych latarni, które wkrótce i tak zgasły. Powtarzam większość obserwacji, poza słabszymi galaktykami. Jednak gromady otwarte także dziś są imponujące a skraje mgławicy M42 wprost furkoczą. W Jednorożcu, Rozetę (NGC 2237-2239) widać jako wielki mglisty owal otaczający drabinkę gromady NGC 2244. Wiem, że nie da się opowiedzieć słowami tego, co widziałem i czułem przez krótkie godziny w ziemskim raju. Jednak wszyscy kochamy takie wrażenia, mam więc nadzieję, że przekazałem choć cząstkę tego, co dane mi było tam przeżyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)