Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Najlepszy jak dotąd obraz obcej planety

 

betapictorisb.jpg

 

Ta jasna, biała plamka to planeta pozasłoneczna Beta Pictoris b, świecąca w podczerwieni na skutek wydzielania ciepła podczas jej formowania się, które miało miejsce 10 milionów lat temu. Jaśniejsza gwiazda macierzysta Beta Pictoris ukrywa się pod specjalną maską, widoczną w centrum fotografii. Źrodło: Christian Marois, NRC Canada
Poszukiwania planet pozasłonecznych w oddalonych systemach gwiazdowych weszły właśnie na nowy etap ? dzięki debiutowi nowego instrumentu naukowego do detekcji takich planet, GPI.
GPI (ang. Gemini Planet Imager) ustanawia całkiem nowy standard. Pierwsze wykonane nim zdjęcie dostarczyło naukowcom na Ziemi lepszy i dokładniejszy niż kiedykolwiek przedtem, bezpośredni obraz planety położonej poza Układem Słonecznym. Prace nad nim trwały aż 10 lat. Z powodzeniem pracuje od listopada ubiegłego roku.
 
Zdjęcie planety o nazwie Beta Pictoris b jest tym bardziej godne naszej uwagi, że obiekt ten położony jest w odległości ponad 63 lat świetlnych od Ziemi. Planeta jest widoczna na pojedynczej, 60-sekundowej ekspozycji, podczas gdy przy użyciu poprzednio wykorzystywanych instrumentów zajęłoby to około godziny. Dzięki danym z GPI dostaliśmy cenne szczegóły na temat parametrów orbity i osi obrotu planety, a także jej powiązań z pobliskim pasem asteroidów.
Dzięki tym samym danym można również przewidzieć, że w roku 2017 planeta może tranzytować dokładnie przed tarczą swojej macierzystej gwiazdy. Choć w misji teleskopu Kepler znaleziono już wcześniej tysiące tranzytujących planet, żadna z nich nie była bezpośrednio zobrazowana na zdjęciu teleskopowym. Bezpośrednie obserwacje takiego tranzytu pozwolą być może zbadać planetę z ogromną dokładnością.
 
Tylko garstka planet została bezpośrednio sfotografowana od czasu rozpoczęcia budowy GPI w 2004 roku ? na ?pokładzie? teleskopu Gemini South Telescope znajdującego się w Chile. Jednak wcześniejsze generacje urządzeń wykorzystujących optykę adaptywną nadawały się jedynie do obrazowania planet znacznie większych rozmiarami od naszego Jowisza ? 3 do 10 jego mas. W dodatku musiały one krążyć daleko od swojej gwiazdy.
 
Zaawansowane narzędzia optyczne GPI są dostrojone akurat do wykrywania słabiej świecących planet orbitujących wokół bardzo jasnych gwiazd. Sprawia to, że da się wykrywać również planety wielkości Jowisza, krążące znaczniej wokół swych gwiazd, które są bardziej podobne do naszego Słońca. Naukowcy sądzą, że dzięki temu będą mogli niebawem odkryć i scharakteryzować 20 do 50 planet.
 
Czuła kamera będzie w stanie dokładnie mierzyć temperatury planet i ich skład chemiczny, co pozwoli na modelowanie komputerowe ich atmosfer i klimatów. Informacje te mogą nam tez pomóc w zrozumieniu, jak planety się tworzą. Niestety, GPI nie będzie mógł namierzać planet typu ziemskiego, ponieważ są one zbyt małe i nie odbijają wystarczających ilości światła. Ale mimo wszystko to rewolucyjne urządzenie jest ważnym krokiem na naszej drodze do prowadzenia i takich badań.

 

  • Like 2

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda kosmiczna Rosetta może pogłębić naszą wiedzę o kometach

 

the_rosetta_spacecraft.jpg

 

 

Komety bardzo interesują naukowców, dlatego trudno się dziwić, że wciąż powstają kolejne urządzenia, których celem jest ich eksploracja. Wkrótce dużo usłyszymy o należącej do Europejskiej Agencji Kosmicznej sondzie kosmicznej Rosetta, która w sierpniu 2014 podejmie próbę lądowania na komecie okresowej 67P/Czuriumow-Gierasimienko.

Pierwotnie misja Rosetta miała za zadanie lądować na komecie 46P/Wirtanen, ale zmianę planów wymusiła awaria rakiety nośnej Ariane 5 w grudniu 2012 roku. Głównie z tego powodu i kilku odwlekanych startów ustalono, że urządzenie zbada inny obiekt, kometę okresową 67P/Czuriumow-Gierasimienko.
W końcu sondę wystrzelono 2 marca 2004 roku. Niemal dekadę potem, 20 stycznia 2014 roku Europejska Agencja Kosmiczna ESA wybudziła pojazd Rosetta z długiej hibernacji i zaczęła przygotowywać podejście do komety.
Obiekt analiz to kometa przybywająca w nasze okolice co 6,5 roku. Astronomowie byli w stanie zaobserwować dotychczas siedem pojawień tego ciała niebieskiego. Kometa 67P/Czuriumow-Gierasimienko została odkryta w 1969 roku i jest to niezbyt jasny obiekt, dlatego obserwacje dokonywane nawet z najbardziej zaawansowanych teleskopów nie były wystarczające do tego, aby ocenić z czego składa się ta kometa.
Mniej więcej z tego powodu naukowcy wysyłają tam po prostu swoje urządzenia, które dadzą dużo bardziej pewne odczyty składu chemicznego komy czy samego jądra, niż przybliżenia tworzone na podstawie rozkładu widmowego.
Rosetta_orbits_comet_with_lander_on_its_
 
comet_structure.gif
  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczegółowe obserwacje wirującej gwiazdy

 

pulsar.jpg

 

 

Gęsto upakowana materia w wirującym pulsarze emituje promieniowanie radiowe, które może być zarejestrowane na Ziemi. Procesy powstawania tej emisji są jednak wciąż niewyjaśnione. 

Źródło: Swinburne Astronomy Productions/CAASTRO
Międzynarodowy zespół astronomów dokonał pomiaru odległej gwiazdy neutronowej, milion razy dokładniej niż dotychczasowe badania. 
 
Naukowcy wykorzystali  ośrodek międzygwiazdowy, przestrzeń pomiędzy gwiazdami i galaktykami, wypełnioną niewielką ilością cząstek naładowanych, jako gigantyczny obiektyw. Dzięki uzyskanemu powiększeniu, mogli przyjrzeć się falom radiowym emitowanym przez małą, obracającą się gwiazdę neutronową.
 
Technika ta dała pomiar o najwyższej rozdzielczości jaką kiedykolwiek otrzymano. Dokładność tej metody pozwoliłaby obejrzeć  strukturę podwójnej helisy naszych genów z Księżyca!
 
W porównaniu do innych obiektów w przestrzeni kosmicznej, gwiazdy neutronowe są bardzo małe, o średnicy zaledwie kilkudziesięciu kilometrów. Dlatego, aby możliwe było zrozumienie procesów fizycznych zachodzących wewnątrz nich, potrzebne są obserwacje o bardzo dużej rozdzielczości.
 
Pulsary to szczególny typ gwiazd neutronowych, które emitują promieniowanie w zakresie radiowym w bardzo regularnych odstępach czasu. Naukowcy odkryli, że mogą wykorzystać sygnały, które przeszły przez ośrodek międzygwiazdowy, do odtworzenia obrazu pulsara. Do tej pory najlepszy wynik, jaki mogli astronomowie otrzymać, był rezultatem obserwacji tego samego pulsara wiele radioteleskopów na całym świecie. Uzyskana w ten sposób rozdzielczość kątowa wynosiła 50 mikrosekund łuku.  
Ale zespół badaczy kierowanych przez  Ue - Li Pen z kanadyjskiego Instytutu Astrofizyki Teoretycznej oraz CAASTRO Partner Investigator pokazał, że używając "soczewkowania międzygwiazdowego" można uzyskać rozdzielczość kątową około 50 pikosekund łuku, czyli milion razy dokładniejszą. Dzięki temu możliwe jest rozdzielenie obszarów o rozmiarach mniejszych niż 5 kilometrów. Astronomowie mają nadzieję, że odkrycie nowej metody pozwoli na ostateczne wyjaśnienie procesów fizycznych zachodzących w pulsarach. 
 
Grupa badaczy testowała nową technikę dla obiektu B0834+06. Odkryli, że obszar emisji obiektu jest znacznie mniejszy niż do tej pory zakładano, a być może znajduje się znacznie bliżej powierzchni gwiazdy, co może być najbardziej istotnym elementem w zrozumieniu pochodzenia emisji fal radiowych.
 
Nowa technika otwiera również możliwości precyzyjnych pomiarów odległości do pulsarów, które krążą wokół gwiazd towarzyszy oraz zobrazowania ich bardzo małych orbit, co będzie nowym i bardzo czułym testem ogólnej teorii względności Einsteina. 
  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze światło poszukiwacza planet SPHERE

 

eso1417a.jpg

Dysk pyłowy wokół gwiazdy HR 4796A sfotografowany za pomocą instrumentu SPHERE na teleskopie VLT.

  ESO/J.-L. Beuzit et al./SPHERE Consortium.
 
 
 
Instrument SPHERE ? Spectro-Polarimetric High-contrast Exoplanet REsearch ? został zainstalowany na należącym do ESO teleskopie VLT w Obserwatorium Paranal w Chile. Uzyskano dla niego tzw. pierwsze światło. To potężne urządzenie do poszukiwania i badania planet pozasłonecznych (egzoplanet) korzysta jednocześnie z kilku zaawansowanych technik. Oferuje znacząco lepszą wydajność niż dotychczas istniejące instrumenty i uzyskało imponujące widoki dysków pyłowych wokół pobliskich gwiazd oraz innych obiektów w trakcie pierwszych dni obserwacji. Instrument SPHERE został zaprojektowany i zbudowany przez konsorcjum wielu europejskich instytutów kierowane przez Institut de Planétologie et d'Astrophysique de Grenoble we Francji, we współpracy z ESO. Naukowcy spodziewają się, że zrewolucjonizuje szczegółowe badania planet pozasłonecznych i dysków okołogwiazdowych.
 
W grudniu 2013 roku SPHERE przeszedł testy w Europie, a następnie został wysłany do Paranal. Delikatny proces montażu ukończono w maju 2014 roku i instrument jest teraz zamontowany na VLT Unit Telescope 3. SPHERE jest najnowszym z instrumentów drugiej generacji dla VLT (pierwszymi trzema były: X-shooter, KMOS oraz MUSE).
 
SPHERE łączy kilka zaawansowanych technik, aby uzyskać najlepszy kontrast spośród instrumentów do wykonywania obrazów planet ? znacznie lepszy niż uzyskiwał NACO, którym wykonano pierwsze bezpośrednie zdjęcie egzoplanety. W celu otrzymania takiej wydajności trzeba było opracować nowatorskie technologie, szczególnie w zakresie optyki adaptywnej, detektorów oraz elementów koronografów.
 
?SPHERE to bardzo złożony instrument. Dzięki ciężkiej pracy wielu ludzi, który byli zaangażowani w jego projektowanie, budowę i instalację, już przekroczył nasze oczekiwania. Cudownie!? mówi Jean-Luc Beuzit z Institut de Planétologie et d'Astrophysique de Grenoble we Francji, kierownik naukowy instrumentu SPHERE.
 
Głównym zadaniem dla SPHERE będzie poszukiwanie i badanie olbrzymich egzoplanet okrążających pobliskie gwiazdy, używaną metodą będzie bezpośrednie fotografowanie obiektów. Jest to niezwykle duże wyzwanie, gdyż tego rodzaju planet są na niebie bardzo blisko swoich gwiazd oraz są bardzo słabe. Na zwykłym zdjęciu, nawet wykonanym w najlepszych warunkach, światło od gwiazdy całkowicie przyćmiewa słabą planetę. Cały projekt SPHERE jest więc skupiony na uzyskiwaniu jak największego kontrastu na niewielkim obszarze nieba wokół oślepiającej gwiazdy.
 
Pierwsza z trzech nowatorskich technik zastosowanych przy SPHERE to ekstremalna wersja optyki adaptywnej do korygowania zaburzających efektów od ziemskiej atmosfery, aby zdjęcia były ostrzejsze i miały lepszy kontrast. Druga obejmuje użycie koronografu do blokowania światło od gwiazdy i dalszego zwiększania kontrastu. Na końcu stosowana jest technika zwana obrazowaniem różnicowym, która pozwala na rozróżnienie pomiędzy światłem planet i gwiazd pod względem barw lub polaryzacji ? te subtelne różnice można wykorzystać od ukazania normalnie niewidocznej egzoplanety (ann13069, eso0503) [2].
 
SPHERE został zaprojektowany i zbudowany przez następujące instytuty: Institut de Planétologie et d'Astrophysique de Grenoble; Max-Planck-Institut für Astronomie in Heidelberg; Laboratoire d?Astrophysique de Marseille; Laboratoire d?Etudes Spatiales et d?Instrumentation en Astrophysique de l?Observatoire de Paris; Laboratoire Lagrange in Nice; ONERA; Observatoire de Gen?ve; Italian National Institute for Astrophysics koordynowany przez Osservatorio Astronomico di Padova; Institute for Astronomy, ETH Zurich; Astronomical Institute of the University of Amsterdam; Netherlands Research School for Astronomy (NOVA-ASTRON) oraz ESO.
 
Podczas obserwacji pierwszego światła wybrano kilka celów testowych w różnych trybach SPHERE. Uzyskano m.in. najlepszy jak dotąd obraz pierścienia pyłu wokół pobliskiej gwiazdy HR 4796A. Zdjęcie nie tylko pokazuje wyjątkowo wyraźnie pierścień, ale także ilustruje na ile SPHERE może usunąć światło jasnej gwiazdy z centrum zdjęcia.
 
Po dalszych intensywnych testach oraz fazie wstępnych obserwacji naukowych SPHERE zostanie udostępniony społeczności astronomicznej w dalszej części 2014 roku.
 
?To dopiero początek. SPHERE jest unikalnie potężnym narzędziem i w najbliższych latach na pewno dostarczy nam wielu niesamowitych niespodzianek? podsumował Jean-Luc Beuzit.
 
Uwagi
[1] Większość z obecnie znanych egzoplanet została odkryta za pomocą technik pośrednich, takich jak zmiany prędkości radialnej gwiazdy albo spadki jasności spowodowane tranzytami planet. Jedynie kilka egzoplanet zostało sfotografowanych bezpośrednio (eso0515, eso0842).
 
[2] SPHERE stosuje też inną, prostszą sztuczkę: wykonywane jest wiele zdjęć obiektu, ale z istotną rotacją obrazu pomiędzy nimi. Struktury na zdjęciach, które przesuwają się razem z rotacją są artefaktami z procesu obróbki obrazu, natomiast struktury obecne w tych samych miejscach to prawdziwe obiekty na niebie.
  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Późne wieczory zarezerwujcie dla ISS. Będzie błyszczała na polskim niebie

 

iss-future.jpg

 

 

Na polskim niebie możemy obserwować Międzynarodową Stację Kosmiczną. Zarówno w środę, jak i w czwartek będziecie mieli jeszcze okazję, by podziwiać ten wyjątkowy obiekt.

Mieliśmy okazję obserwować ISS przez kilka ostatnich dni. Stacja będzie przelatywać nad Polską jeszcze w środę 11 czerwca w godz. 23.15-23.20 oraz w czwartek 12 czerwca w godz. 22.26-22.32.
Stacja jest bardzo jasnym, szybko sunącym po niebie punktem. ISS przemieszcza się z zachodu na wschód lub południowy-wschód dokładnie nad głowami obserwatorów na obszarze Polski.
Pojawia się u nas co kilka tygodni, a więc nie martwcie się, jeśli tym razem nie uda wam się jej zobaczyć.
Od kilkunastu lat rozjaśnia niebo
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, orbitująca wokół Ziemi od kilkunastu lat, mieści na swoim pokładzie do sześciu astronautów. Lata na wysokości 430 kilometrów nad powierzchnią Ziemi z prędkością około 28000 km/h. Jest dużym obiektem (100 m x 100 m), który odbija promienie słoneczne co sprawia, że doskonale widać ją na niebie.
 
 
Stację można również śledzić online na stronie http://eol.jsc.nasa.gov/HDEV/
  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeci rozbłysk klasy X w ciągu kilkudziesięciu godzin

 

Od wczoraj aktywność słoneczna utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, dzisiaj rano aktywny region oznaczony numerem 2087 wygenerował trzeci rozbłysk klasy X w ciągu kilkudziesięciu godzin.

Rejon 2087 który dopiero pojawił się po wschodniej stronie tarczy słonecznej nie przestaje zadziwiać. Od wczoraj wyprodukował już trzy flary najwyższej klasy były to kolejno X2.2 X1.5 oraz X1.0. Region cały czas przybiera na sile oraz powiększa swój rozmiar. W ciągu najbliższych kilku dni możemy spodziewać się wysokiej aktywności słonecznej, z możliwością kolejnych rozbłysków klasy X.

 

jun11_2014_x1.0.jpg

 

2087a2.jpg

  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzeństwo Słońca

 

m67_cluster_300px.jpg

 

Gwiazdy podobne do naszego Słońca formują się grupami. Dowodem na to są obserwacje takich grup w obrębie Drogi Mlecznej ? najsłynniejszą z nich jest na przykład Gromada Trapez w Mgławicy Oriona. Ale tuż po tym, jak nowo narodzone gwiazdy zaczynają świecić własnym światłem, ich oddziaływania grawitacyjne z innymi, pobliskimi ?rodzeństwami? wysyłają je daleko od ich gwiezdnych żłobków. Gwiazdy wędrują w dalsze obszary całej galaktyki.

 
Nawet jeśli jednak podróżują one tysiące lat świetlnych od miejsc narodzin, gwiazdy ciągle mają w sobie pewną sygnaturę pochodzenia, zawartą w szczegółowym składzie chemicznym ich atmosfer oraz ich sposobie poruszania się w przestrzeni. Astronomowie poszukiwali zaginionych braci i sióstr Słońca już od pewnego czasu - znaleźli szereg takich kandydatów. Teraz, za pomocą nowych narzędzi badawczych, prawdopodobnie można już potwierdzić u jednej z tych gwiazd status słonecznego rodzeństwa.
Naukowcy z Uniwersytetu w Austin wykorzystali nowe osiągnięcia spektroskopii w wysokiej rozdzielczości, możliwej dzięki teleskopom w McDonald Observatory w Teksasie i Las Campanas w Chile. Zbadali dokładniej niż kiedykolwiek wcześniej atmosfery 30 potencjalnych braci Słońca, znanych astronomom z wcześniejszych badań i podobieństw ich ruchów, wieków i składu chemicznego.
 
Większość gwiazd rodzi się w wyniku formowania się tzw. gromad otwartych ? grup młodych gwiazd pochodzących z tego samego obłoku gazowego. Jego dokładny skład chemiczny można zmierzyć poprzez śledzenie pierwiastków cięższych od helu, znajdujących się w młodych gwiazdach. Gromady otwarte żyją tylko przez kilkaset milionów lat, po czym ich gwiazdy rozpraszają się po całej Galaktyce. Nasze Słońca ma około 4,57 miliarda lat, miało więc kiedy uciec i zagubić się w Kosmosie.
 
Na szczęście rodzeństwo Słońca da się dość łatwo zidentyfikować, mierząc ruchy gwiazd w przestrzeni i określając na ich podstawie, które z nich były dawniej blisko Słońca ? w okresie, gdy mogły powstawać. Można sobie wyobrazić oglądanie filmu z wybuchu w odwrotnej kolejności: podczas odtwarzania takiego filmu te rzeczy, które są początkowo daleko, zaczynają się do siebie zbliżać. Ta sama metoda działa w tym przypadku, ważne jest jednak, by poprawnie wymodelować pole grawitacyjne Drogi Mlecznej, ponieważ ma ono duży wpływ na ruchy gwiazd. Ramírez i jego zespół zmierzyli tak ruchy 30 podejrzanych obiektów. Następnie dokładnie zbadali ich skład atmosferyczny, by poprawnie wyznaczyć ich wiek ? powinien on być zbliżony do słonecznego, zatem gwiazda powinna mieć zbliżoną zawartość m.in. żelaza, krzemu i tlenu. Po wykonaniu i tego testu okazało się, że tylko dwie z trzydziestu wyznaczonych wcześniej gwiazd spełniały te kryteria. Co więcej, tylko jedna z nich, HD 162826, była wystarczająco bliska Słońca w momencie, gdy ono się formowało. To dziś najlepszy kandydat na jego rodzeństwo.
 
Gwiazda ma masę około 15% większą niż Słońce. Znajduje się dość blisko nas, w odległości 110 lat świetlnych, w gwiazdozbiorze Herkulesa. Choć HD 162826 jest nieco bardziej masywna, zespół Ramireza uważa, że dużą część słonecznego rodzeństwa mogą stanowić małomasywne karły typu M, które są najpowszechniej występującymi gwiazdami powstającymi w gwiazdowych żłobkach. Współczesne teleskopy i spektrometry nie są raczej w stanie ich zidentyfikować, bowiem karły te mają bardzo ?zatłoczone? i trudne do analizy widma, są też dosyć słabe. Jednak wraz z uruchomieniem obserwatorium ESA Gaia naukowcy uzyskają dostęp do bardziej precyzyjnych pomiarów ruchów milionów okolicznych karłów M, co także pomoże wyizolować te, które powstały wraz ze Słońcem.
 
 
solar_sibling_hd162826_chart_0.jpg
Gwiazda HD 162826 w Herkulesie mogła narodzić się w tej samej gromadzie gwiazd, co nasze Słońce. 
 

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrycie obiektu Thorne?a-Żytkowej

 

10324.jpg

 

 

Obkiety Thorne?a-Żytkowej (z ang. TZO) zostały po raz pierwszy teoretycznie przewidziane w 1975 roku przez Kipa Thorne?a i Annę Żytkową. Są to hybrydy, będące połączeniem czerwonego nadolbrzyma i gwiazdy neutronowej. Ich ewolucja rozpoczyna się od układu podwójnego dwóch masywnych gwiazd. W wyniku eksplozji supernowej z jednej z nich powstaje gwiazda neutronowa. Jako, że taka eksplozja nigdy nie jest idealnie symetryczna, gwiazda neutronowa może spaść na nadolbrzyma. Obiekty te są niezwykle podobne do typowych nadolbrzymów np. do Betelgezy znajdującej się w gwiazdozbiorze Oriona. Różnice ujawnia dopiero spektrografia, ze względu na unikalne procesy chemiczne zachodzące wewnątrz TZO. Niedawne obserwacje mogą dowieść, że TZO nie są tylko czystą teorią.

 
Naukowcy dokonali swojego odkrycia przy pomocy Teleskopów Magellana o zwierciadłach o średnicy 6.5 metra, znajdujących się w Chile. Eksperyment polegał na badaniu widm emisyjnych czerwonych nadolbrzymów i sprawdzaniu w ten sposób z jakich pierwiastków się składają. Gdy po raz pierwszy analizowane było widmo gwiazdy HV 2112 , znajdującej się w Małym obłoku Magellana, wywołało ono zdziwienie wśród badaczy. Dokładniejsza analiza wykazała obecność rubidu, litu i molibdenu. Wcześniejsze badania pokazują, że te pierwiastki mogą powstać w innych procesach, ale ich obecność w czerwonym olbrzymie jednoznacznie wskazuje, że jest to TZO.
 
Anna Żytkowa nie kryje radości z powodu eksperymentalnego potwierdzenia jej teorii. Relacjonuje dodatkowo, że istnienie TZO było czysto teoretyczne, ale jednocześnie niemożliwe do obalenia. Astronomowie są jednak bardzo ostrożni co do wyciągania daleko idących wniosków, ponieważ dane obserwacyjne nie do końca pasują do przewidywań teoretycznych. Nie wiadomo czy źródłem tych nieścisłości jest teoria, czy rodzaj badanego obiektu.

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczne eksplozje ukryte w pyle

 

eso1418a.jpg

 

 

Obserwacje za pomocą Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) pozwoliły po raz pierwszy wykonać mapy gazu molekularnego i pyłu w macierzystych galaktykach błysków gamma (GRB) ? największych eksplozji we Wszechświecie. Zupełną niespodzianką było zaobserwowane mniejszej ilości gazu niż oczekiwano, a znacznie więcej pyłu, co powoduje, że niektóre z rozbłysków gamma można nazwać ?ciemnymi błyskami gamma?. Wyniki badań ukażą się 12 czerwca 2014 r. w czasopiśmie ?Nature? i będą pierwszą opublikowaną pracą naukową ALMA na temat rozbłysków gamma. Publikacja pokazuje potencjał ALMA w lepszym zrozumieniu tych obiektów.

 
Rozbłyski gamma (GRBs) to intensywne wybuchy o ekstremalnie wielkiej energii obserwowane w odległych galaktykach ? najjaśniejsze wybuchowe zjawiska we Wszechświecie. Rozbłyski, które trwają więcej niż kilka sekund są znane jako długie błyski gamma (LGRBs) [1] i są związane z eksplozjami supernowych ? potężnymi detonacjami pod koniec życia gwiazd masywnych.
 
W ciągu zaledwie kilku sekund typowy rozbłysk uwalnia tyle energii ile Słońce w ciągu całego swojego życia trwającego 10 miliardów lat. Po samej eksplozji często następują powolny spadek emisji znany jako poświata, która prawdopodobnie tworzy się na skutek zderzania się wyrzuconej materii z otaczającym gazem.
 
Jednak niektóre błyski gamma w tajemniczy sposób nie charakteryzują się występowaniem poświaty ? mówi się o nich jako o ciemnych błyskach gamma. Według jednego z możliwych scenariuszy promieniowanie poświaty jest absorbowane przez obłoki pyłu.
 
W ostatnich altach naukowcy pracowali nad lepszym zrozumieniem w jaki sposób powstają błyski gamma, badając galaktyki macierzyste tych zjawisk. Astronomowie spodziewali się, że w obszarach z aktywnymi procesami gwiazdotwórczymi w tych galaktykach znajdą gwiazdy masywne, poprzedniczki błysków GRB, które będą otoczone przez wielkie ilości gazu molekularnego ? paliwa do powstawania gwiazd. Ale nie było wyników obserwacyjnych, które by potwierdzały tę hipotezę i zagadka ciągle trwała.
 
Zespół japońskich astronomów, któremu przewodził Bunyo Hatsukade z National Astronomical Observatory of Japan, użył ALMA do wykrycia emisji radiowej z gazu molekularnego w dwóch galaktykach macierzystych ciemnych błysków gamma (LGRB) - GRB 020819B oraz GRB 051022 ? znajdujących się około 4,3 miliarda i 6,9 miliarda lat świetlnych od nas. Mimo, że tego typu emisja radiowa nie była nigdy wcześniej obserwowana w galaktykach macierzystych błysków GRB, dzięki ALMA udało się tego dokonać z bardzo dużą czułością [2].
 
Kotaro Kohno, profesor University of Tokyo i członek zespołu badawczego, powiedział, ?Przez ponad dziesięć lat szukaliśmy gazu molekularnego w galaktykach, w których wystąpił błysk GRB, używając różnych teleskopów na całym świecie. W wyniku naszej ciężkiej pracy w końcu uzyskaliśmy przełom dzięki mocy ALMA. Bardzo cieszymy się z ego osiągnięcia.?
 
Inny znaczącym osiągnięciem, uzyskanym dzięki dużej rozdzielczości ALMA, było poznanie rozmieszczenie gazu molekularnego i pyłu w galaktykach macierzystych błysków GRB. Obserwacje GRB 020819B ujawniły bogate w pył środowisko w zewnętrznych częściach galaktyki, natomiast gaz znaleziono tylko wokół centrum. Po raz pierwszy zbadano rozmieszczenie gazu i pyłu w galaktykach macierzystych błysków GRB [3].
 
?Nie spodziewaliśmy się, że błyski gamma zachodzą w tak mocno zapylonym środowisku, z małą zawartością gazu molekularnego w stosunku do pyłu. Wskazuje to, że błyski GRB zachodzą w otoczeniu znacznie różniącym się od typowych obszarów gwiazdotwórczych? mówi Hatsukade. Stanowi to sugestię, że gwiazdy masywne, które umierają w błyskach GRB, zmieniają otoczenie w swoich obszarach gwiazdotwórczych zanim eksplodują.
 
Zespół badawczy wierzy, że możliwym wyjaśnieniem dla dużej proporcji pyłu w porównaniu do gazu molekularnego w obszarach GRB jest różnica w reakcjach na promieniowanie ultrafioletowe. Ponieważ wiązania pomiędzy atomami, które tworzą cząsteczki, łatwo przerwać dzięki intensywnemu promieniowaniu ultrafioletowemu, gaz molekularny nie może przetrwać w otoczeniu narażonym na silne promieniowanie tego typu wytwarzane przez gorące, masywne gwiazdy w ich obszarach gwiazdotwórczych, w tym w przypadku, który zapewne eksplodował jako obserwowany rozbłysk GRB. Mimo podobnego rozkładu obserwowanego także w GRB 051022, nie zostało to jeszcze potwierdzone z powodu zbyt małej rozdzielczości (gdyż galaktyka związana z GRB 051022 jest położona dalej niż ta związana z GRB 020819B). W każdym z przypadków obserwacje ALMA wspierają hipotezę, że to pył absorbuje promieniowanie poświaty i odpowiada za ciemne błyski gamma.
 
?Wyniki uzyskane tym razem daleko przekroczyły nasze oczekiwania. Musimy przeprowadzić kolejne  obserwacje innych galaktyk związanych z błyskami GRB, aby sprawdzić czy są to ogólne warunki otoczenia w miejscach błysków gamma. Niecierpliwie czekamy na przyszłe badania z pełną mocą ALMA? mówi Hatsukade.
 
Uwagi
[1] Długie błyski gamma (LGRBs) trwają ponad dwie sekundy i obejmują około 70% obserwowanych rozbłysków gamma. Badania w ciągu ostatniej dekady doprowadziły do odkrycia nowej klasy błysków GRB trwających mniej niż dwie sekundy, tzw. krótkich błysków gamma, które następują najprawdopodobniej w wyniku połączenia się gwiazd neutronowych i nie są związane z supernowymi lub hipernowymi.
 
[2] Czułość ALMA w przedstawionych obserwacjach była około pięć razy lepsza niż innych podobnych teleskopów. Wczesne obserwacje naukowe za pomocą częściowej sieci ALMA rozpoczęły się w 2011 roku (eso1137). Obserwacje te wykonywano za pomocą jedynie częściowej sieci 24-27 anten rozmieszczonych na dystansie do 125 metrów. Ukończenie budowy ostatniej z 66 anten (eso1342) daje wyobrażenie o tym co może odkryć ALMA w najbliższej przyszłości, gdy anteny będą ustawiane w różnych konfiguracjach o maksymalnej odległości pomiędzy antenami od 150 metrów do 16 kilometrów.
 
[3] Proporcja masy pyłu do masy gazu molekularnego wynosi około 1% w ośrodku międzygwiazdowym w Drodze Mlecznej i pobliskich galaktykach gwiazdotwórczych, ale w obszarze wokół GRB 020819B jest co najmniej dziesięć razy większa.
 
  • Like 1

Celestron SkyMaster 15x70?  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widowiskowy wybuch plazmy na Słońcu - zobacz film

Eksplozje na Słońcu wyrzuciły w ostatnich dwóch dniach w przestrzeń kosmiczną ogromną ilość energii. Jak się podejrzewa, już zakłóciły działanie satelit i urządzeń telekomunikacyjnych na Ziemi. Jak informuje Wikipedia, tylko nieliczne zjawiska tego typu docierają do naszej planety. Jednak, jeśli już dotrą, mogą powodować poważne konsekwencje - uszkodzenia sieci przesyłowych energii elektrycznej, zakłócenie łączności, a nawet zmienić tor po jakim poruszają się satelity.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Widowiskowy-wybuch-plazmy-na-Sloncu-zobacz-film,wid,16678418,wiadomosc.html

 

post-31-0-41625900-1402733458_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za dwa tygodnie na orbitę poleci satelita do badania dwutlenku węgla

NASA szykuje się do wystrzelenia satelity do pomiarów stężenia dwutlenku węgla w ziemskiej atmosferze. Start ma nastąpić 1 lipca, a nazwa misji to Orbiting Carbon Observatory-2 (OCO-2).

Satelita OCO-2 zostanie wystrzelony z Vandenberg Air Force Base za pomocą rakiety Delta II firmy United Launch Alliance. Wejdzie na orbitę o wysokości 705 kilometrów przebiegającą w pobliżu biegunów. Stanie się głównym satelitą w konstelacji pięciu satelitów do monitorowania Ziemi, które mają okrążać naszą planetę raz na 99 minut. Misja została zaplanowana na dwa lata.

Naukowcy chcą badać za pomocą OCO-2 globalne rozmieszczenie źródeł dwutlenku węgla i miejsc, w których następuje jego pochłanianie. Będą także analizować zmiany zachodzące w tych lokalizacjach.

Obecnie stężenie dwutlenku węgla w atmosferze wynosi około 400 części na milion. To najwyższy poziom od co najmniej 800 tysięcy lat. Za część tak wysokiego stężenie odpowiada działalność człowieka, która dostarcza do atmosfery prawie 40 miliardów ton dwutlenku węgla rocznie.

 

Mniej niż połowa z tej ilości pozostaje w atmosferze, a reszta jest absorbowana przez oceany. Jednak rozmieszczenie obszarów absorbujących dwutlenek węgla nie jest dobrze poznane. Aby lepiej zbadać sposoby regulacji poziomu dwutlenku węgla w atmosferze, dane z OCO-2 będą łączone z informacjami zebranymi za pomocą stacji naziemnych, samolotów oraz innych satelitów.

 

Na pokładzie satelity działać będą trzy spektrometry wysokiej rozdzielczości, z których każdy jest przeznaczony dla różnych długości fali absorbowanych przez cząsteczki dwutlenku węgla i tlenu zawarte w atmosferze. Im więcej dwutlenku węgla będzie w atmosferze, tym więcej światła zarejestrują spektrometry.

 

Misja OCO-2 jest następcą prawie identycznego satelity NASA, który został utracony w lutym 2009 roku na skutek awarii rakiety przy starcie.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Za-dwa-tygodnie-na-orbite-poleci-satelita-do-badania-dwutlenku-wegla,wid,16680171,wiadomosc.html

 

post-31-0-77803400-1402733570.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski zespół na "kosmicznym Harvardzie"

 

Na tegoroczny Space Studies Programme w Montrealu wybrano czterech uczestników z Polski. Prawdopodobnie jest to najliczniejszy polski zespół w historii International Space University.

 

International Space Unversity (ISU) powstał jako idea w 1987 roku. Założycielami byli Peter Diamandis, Todd Hawley oraz Robert Richards. Od tego czasu ten ?kosmiczny Harvard" co roku odbywa się w innym mieście na Ziemi.

W tym roku kurs Space Studies Programme odbywa się na terenie École de Technologie Supérieure (ÉTS) w Montrealu. Na miejsce przybyły 123 osoby z 32 krajów. Średnia wieku uczestników wynosi 33 lat. Wśród nich znajdują się również cztery osoby z Polski:

? Michał Czapski z CERN,

? Jędrzej Górski, doktorant Politechniki Wrocławskiej oraz lider projektu Frede,

? Jarosław Jaworski ze Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego,

? Michał Moroz z Kosmonauty.net

Przez najbliższe dziewięć tygodni uczestnicy programu będą od 8:30 do 21 brali udział w specjalistycznych wykładów oraz uczestniczyli w jednym z czterech projektów do wyboru (tzw. Team Project). W tym roku są to:

? egzoplanety,

? zdrowie oraz przestrzeń kosmiczna,

? otwarte innowacje,

? zaprojektowanie misji serwisującej satelity, AMOOS

Szczegóły dotyczące programu można przeczytać na stronie SSP14. Międzynarodowy Uniwersytet Kosmiczny jest przede wszystkim szansą na pozyskanie kontaktów niezbędnych do pracy w branży kosmicznej. Dwa miesiące wspólnej nauki i zabawy umożliwia poznać ludzi pracujących w branży kosmicznej na całym świecie. Trzeba również dodać, że aż 60 proc. kadry zarządzającej w światowej branży kosmicznej jest absolwentami ISU.

Sam kurs jest jak na polskie warunki bardzo drogi. Uczestnictwo wraz z noclegiem i wyżywieniem kosztuje 18 tysięcy euro. Jednak przy wcześniejszej rejestracji można liczyć na różne stypendia pokrywające ponad 60 proc. powyższej ceny. W najbliższych dwóch latach kursy SSP odbędą się w Athens (Ohio, USA) oraz w Hajfie w Izraelu.

Michał Moroz

 

 

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/polacy-w-kosmosie/news-polski-zespol-na-kosmicznym-harvardzie,nId,1440859

Polacy na Międzynarodowym Uniwersytecie Kosmicznym

/materiały prasowe

 

post-31-0-58581500-1402733645.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raport NRC ? jak dotrzeć do Marsa?

Amerykańska rada National Research Council opublikowała raport o możliwościach eksploracyjnych NASA. Wniosek: przy obecnych ograniczeniach politycznych i finansowych osiągnięcie Marsa będzie trudne do wykonania przez jedno państwo.

Od września 2010 roku amerykańska agencja kosmiczna NASA realizuje program ?Flexible Path?, którego celem jest dotarcie na powierzchnię Marsa przez człowieka. Ten program powstał ?na ruinach? realizowanego w latach 2004-2010 programu Constellation, anulowanego wskutek problemów technicznych i finansowych (NASA nigdy nie otrzymała zakładanych funduszy). Według planu ?Flexible Path?, człowiek powinien wylądować na Czerwonej Planecie około 2040 roku. Wcześniej nastąpiłaby seria coraz bardziej złożonych misji załogowych, które pozwoliłyby na zbudowanie potencjału technologicznego do wyprawy na Marsa.

Flexible Path? realizowany jest już przez prawie 4 lata. Boryka się jednak z problemami finansowymi, a wiele z jego szczegółowych celów nie zostało definitywnie wyznaczonych. Aktualnie znane są jedynie ogólne cele programu ?Flexible Path?:

 

Przedłużenie pobytu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) na orbicie przynajmniej do 2024 roku, choć jest też możliwe przedłużenie jej misji jeszcze o kolejne cztery lata

- Dwa testy bezzałogowe kapsuły załogowej MPCV Orion ? pierwszy nastąpi jeszcze w tym roku, drugi zaś pod koniec 2017 roku (będzie to też pierwszy test nowej rakiety SLS),

- Dokonanie pierwszej misji załogowej na MPCV Orion poza niską orbitę okołoziemską (LEO) przed 2021 rokiem. NASA postuluje by była to misja ?po planetoidę?, którą wcześniej by sprowadziła wyprawa bezzałogowa w okolice Księżyca. Nazwa tej wyprawy to Asteroid Redirect Mission (ARM).

 

Pozostałe cele nie są znane, choć w 2010 roku prezydent USA zapowiadał, że NASA dokona misji do planetoidy bliskiej Ziemi (NEO) przed 2025 rokiem. Warto jednak zaznaczyć, że NASA nie planuje dokonać załogowego lądowania na Księżycu jako etapu ?Flexible Path? ku Czerwonej Planecie. Wiąże się to m.in. z koniecznością budowy kosztownego lądownika, który wg NASA mógłby mieć ograniczone zastosowanie poza misjami na Srebrny Glob.

 

?Flexible Path? oraz jej elementy od samego początku spotyka się z krytyką ze strony różnych środowisk naukowych. Główne zarzuty dotyczą wymogu budowy drogiej rakiety SLS, przewidywanej niewielkiej częstotliwości lotów załogowych (mniej więcej, co drugi lot) oraz braku odpowiednich funduszy w najbliższej przyszłości. Ten ostatni zarzut jest najważniejszy, gdyż co roku NASA otrzymuje tę samą wartość nakładów finansowych. Oznacza to coraz mniejszą wartość nabywczą funduszy NASA, m.in. z uwagi na inflację w USA, która w ostatnich latach zawierała się w zakresie od 1,5 do 4 proc. rocznie (za wyjątkiem 2009 roku). Ten ograniczony budżet NASA oznacza m.in. konieczność ograniczania programów naukowych i bezzałogowych dla ?podtrzymania? rozwoju programu eksploracyjnego.

 

Na Marsa droga daleka

Na początku czerwca opublikowano raport amerykańskiej rady National Research Council (NRC) dotyczący możliwości dotarcia do Czerwonej Planety w ramach programu ?Flexible Path?. NRC jest radą przy organizacji United States National Academies, która z kolei służy jako organ doradczy dla amerykańskich instytucji naukowych. Rekomendacje i raporty USNA publikuje głównie NRC.

NRC uważa, że w obecnych warunkach politycznych i ekonomicznych będzie bardzo trudno dokonać misji ku Czerwonej Planecie. Powodów jest kilka: opisane wcześniej kwestie budżetowe NASA oraz ograniczone możliwości współpracy międzynarodowej. Jedną z poruszonych kwestii jest brak możliwości współpracy z Chinami ? dla porównania inne agencje kosmiczne (np. Europejska Agencja Kosmiczna) nie mają takich ograniczeń natury politycznej. NRC sugeruje, aby w przyszłości NASA była otwarta na możliwości współpracy z Chinami w misjach eksploracyjnych.

W raporcie NRC znajdują się dwa potencjalne scenariusze wydarzeń do 2050 roku, zależne od ilości funduszy jakie NASA otrzyma. W pierwszym z nich, w którym budżet tej agencji pozostaje w zasadzie taki sam, NASA będzie w stanie doprowadzić do sporadycznej (w sensie ?od czasu do czasu?) obecności człowieka w punkcie L2 układu Ziemia-Księżyc od około 2040 roku. Wcześniej, po 2030 roku, NASA przeprowadziłaby misję ARM. Jak nie trudno zauważyć, jest to dość pesymistyczny scenariusz rozwoju, jednakże bardzo realny, o ile nie dojdzie do znacznych zmian w sposobie finansowania NASA.

Z kolei drugi scenariusz zakłada wzrost budżetu NASA przynajmniej o wartość inflacji w USA. W tym przypadku NASA będzie w stanie osiągnąć więcej, lecz wciąż ?późno? i ?niezbyt często?. Ten scenariusz przewiduje, że pierwsza misja załogowa do punktu L2 układu Ziemia-Księżyc by nastąpiła na początku przyszłej dekady. Dekadę później NASA byłaby w stanie doprowadzić do misji w kierunku planetoidy NEO (bez zmiany orbity tego obiektu). Jeszcze w tej samej dekadzie wg NRC możliwy byłby powrót na Księżyc, a na początku lat 40. XXI wieku ? ustanowienie małej placówki na Srebrnym Globie. W tym samym czasie możliwe byłoby dokonanie misji załogowej ku jednemu z marsjańskich księżyców. Wreszcie, na początku lat 50. doszłoby do lądowania człowieka na Marsie.

Drugi scenariusz wydaje się być bardziej optymistyczny, jednakże przewiduje niewielką częstotliwość lotów: średnio co 2,1 roku, choć z możliwymi przerwami długości nawet pięciu lat. Tak niewielka częstotliwość lotów może negatywnie odbić się na bezpieczeństwie misji i postępie technologicznym, co z kolei może oznaczać opóźnienia w przypadku katastrofy.

Na Marsa przez Księżyc

 

NRC postuluje konieczność przeprowadzenia serii misji na Księżyc, jako ważnego elementu w drodze ku Czerwonej Planecie. Docelowo na Srebrnym Globie powinna powstać placówka i to właśnie tam testowano by różne technologie potrzebne do dalszych misji w Układ Słoneczny. W ich wyniku NASA uzyskałaby potrzebne doświadczenie do wyprawy na Marsa.

Co ciekawe, NRC dokonało także porównania możliwości wsparcia eksploracji NASA za pomocą rakiety SLS oraz rakiety Falcon Heavy firmy SpaceX. Obie rakiety zostały ocenione jako zdolne do wsparcia eksploracji oraz możliwe do budowy przy dzisiejszych technologiach, aczkolwiek na niekorzyść SLS przemawiają kwestie finansowe. Z drugiej strony Falcon Heavy ma mniejszą nośność, co oznacza potrzebę wykonania większej ilości startów oraz ?podzielenia? wynoszonego sprzętu na mniejsze elementy, co wprowadza ryzyko opóźnień startów i całego terminarza lotów.

Raport NRC zawiera także analizę aktualnego stanu technologicznego, finansowego, organizacyjnego i prawnego względem wymagań stawianych dla załogowej misji marsjańskiej. Od strony technologicznej dwie kwestie ? lądowanie na Marsie oraz kwestie promieniowania ? zostały określone jako ?słabo opanowane?. Inne, takie jak jądrowe źródła zasilania (o wielkości około 100 kW), kriogeniczne zbiorniki dla długoterminowych lotów kosmicznych, różne formy napędów nuklearnych, systemy podtrzymywania życia, start z powierzchni Marsa, moduły mieszkalne czy ogólne zdrowie astronautów zostały określone jako wymagające dużej ilości prac badawczo-rozwojowych. Z zestawu wymaganych technologii w zasadzie jedynie kombinezony kosmiczne, rakiety nośne (z Ziemi na orbitę) oraz korzystanie z lokalnych surowców (marsjańskiej atmosfery) zostały określone jako wystarczająco dobrze opanowane w kwestiach technologicznych.

W swoim raporcie NRC ?nieśmiało? postuluje, by przyszłe misje eksploracyjne były realizowane wraz z międzynarodowymi partnerami, przy jednoczesnym wzroście budżetu NASA. W ten sposób możliwa jest redukcja ryzyka technologicznego oraz ograniczenie nakładów finansowych na partnera. Niewątpliwie międzynarodowe dokonanie misji eksploracyjnych, których celem byłby Mars, pozwoliłby na osiągnięcie zamierzonych celów szybciej i z mniejszym ryzykiem.  Niemniej jednak z raportu NRC jasno wynika, że budżet NASA musi zacząć rosnąć już teraz i być procesem stabilnym w perspektywie wielu lat.

http://nt.interia.pl/technauka/news-raport-nrc-jak-dotrzec-do-marsa,nId,1440005

Plan załogowej wyprawy na Marsa może być bardzo trudny do zrealizowania.

/AFP

 

post-31-0-78643400-1402733734.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wygląda statek kosmiczny z napędem warp

 

Statek kosmiczny z napędem warp, a więc przepustka do prawdziwej eksploracji wszechświata, może wyglądać właśnie tak. Za ów projekt odpowiedzialny jest m.in. Harold White, jeden z fizyków pracujących w NASA.

 

Na konferencji SpaceVision 2013 White przekonywał, dlaczego opracowanie napędu warp - hipotetycznej technologii znanej z serialu "Star Trek" - jest możliwe. Przy okazji zaprezentowano grafikę z wizualizacją statku kosmicznego przyszłości. Głównym autorem prac jest Mark Rademaker.

 

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/misje/news-tak-wyglada-statek-kosmiczny-z-napedem-warp,nId,1440901

 

Fot. Mark Rademaker

/materiały prasowe

 

post-31-0-97734600-1402733944.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemniczy pierścień w obłoku NGC 7538

 

Naukowcy odkryli, że ogromna chmura kosmicznego pyłu i gazu, oznaczona jako NGC 7538, kryje tajemniczy pierścień o niewiadomym pochodzeniu ? czytamy na łamach serwisu PhysOrg.

 

Tajemniczą strukturę odkryto przypadkiem, podczas obserwacji materiałów pochodzących z Kosmicznego Obserwatorium Herschela. - Przyjrzeliśmy się NGC 7538 przy pomocy Herschela i zidentyfikowaliśmy 13 gęstych skupisk materii, w których w przyszłości może narodzić się potężna gwiazda. Odkryliśmy również gigantyczną strukturę pierścieniową i najdziwniejsze jest, że nie wiemy, skąd się wzięła - powiedziała Cassandra Fallscheer, główny autor badań.

NGC 7538 znajduje się w gwiazdozbiorze Cefeusza 8,8 lat świetlnych od Ziemi. Jest więc naszym stosunkowo niedalekim sąsiadem. Naukowcy oszacowali, że masa tego obiektu przewyższa masę Słońca ponad 400 tys. razy i aktualnie przechodzi transformację, aby w przyszłości stać się potężną gwiazdą. Możliwość obserwowania takich zjawisk jest dla badaczy niezwykle istotna, ponieważ dostarcza nową i cenną wiedzę na temat powstawania tych ciał niebieskich.

Nieco bardziej interesujący okazał się jednak tajemniczy owalny pierścień materii, którego dłuższa oś ma długość 35, a krótsza około 25 lat świetlnych. Fallscheer i jej zespół szacują, że jego masa może równać się masie 500 Słońc.

Naukowcy mają nadzieję, że dalsze obserwacje pomogą w rozwiązaniu zagadki pochodzenia pierścienia.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-tajemniczy-pierscien-w-obloku-ngc-7538,nId,1441856

Fot. ESA/NASA/JPL-Caltech/Whitman College

/NASA

 

post-31-0-04229600-1402733886.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Google w sojuszu w Virgin Galactic

 

Google ma już firmę wyspecjalizowaną w produkcji satelitów. Teraz przyszła kolej na przewoźnika, który zabierze ich w kosmos. Wiele wskazuje na to, że będzie nim Virgin Galactic.

 

Amerykańska firma chce się porozumieć z Virgin Galactic w sprawie wynoszenia w przestrzeń kosmiczną niewielkich satelitów - donosi Sky News. Miałyby one połączyć z internetem miliony ludzi z całego świata, szczególnie w miejscach, gdzie jest to obecnie niemożliwe. Google chce zrealizować swój ambitny plan za wszelką cenę, a jednym z najważniejszych posunięć w tym kierunku był zakup firmy Skybox Imaging, specjalizującej się w produkcji satelitów.

Rozmowy o współpracy prowadzone są od wielu tygodni, ale wiele wskazuje na to, że zakończą się porozumieniem. To ma jednak swoją cenę - 30 mln dol. Pieniądze Google mają przyspieszyć prace nad maszynami, które jeszcze przed końcem tego roku mogą zabrać w kosmos nie tylko satelity, ale również żądnych wrażeń turystów. Każdy z nich będzie musiał zapłacić za bilet 200 tys. dol.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/ziemia/news-google-w-sojuszu-w-virgin-galactic,nId,1441733

 

Statek Virgin Galactic

/AFP

 

post-31-0-64636500-1402734012.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA: potężna kosmiczna burza powodem niezwykłego spektaklu na niebie

Niezwykle świetlne widowisko rozegrało się nad głowami mieszkańców Saint Cloud w Minnesocie (USA). Potężna kosmiczna burza magnetyczna spowodowała, że zorza polarna była w tym rejonie widoczna wyjątkowo dobrze.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/usa-potezna-kosmiczna-burza-powodem-niezwyklego-spektaklu-na-niebie/pvwn9

 

post-31-0-45448100-1402735630.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy: na Marsie nie jest tak zimno, jak może się wydawać

Na Marsie człowiekowi wcale nie byłoby tak zimno, jak się może wydawać - twierdzi kanadyjski naukowiec. Jego temperaturowe kalkulacje publikuje Biuletyn Amerykańskiego Towarzystwa Meteorologicznego. Odkrycie pomoże w zaprojektowaniu lepszych skafandrów dla astronautów, którzy polecą na Marsa.

Sprawa dotyczy zjawiska temperatury odczuwalnej, podkreśla autor pracy Randall Osczevski z kanadyjskiego Ośrodka Badań nad Obronnością i Rozwojem. Dodaje, że choć średnia temperatura na Marsie wynosi minus 63 stopnie Celsjusza (o 77 stopni mniej niż na Ziemi), to człowiek wcale nie odczuwałby silnego mrozu.

Przyczyną jest bardzo rzadka atmosfera. Ciśnienie przy powierzchni jest tam takie, jak na wysokości 32 kilometrów na Ziemi. - Nawet silny wiatr nie odbierałby więc aż tak dużych ilości ciepła z ciała człowieka - komentuje David Grimm z tygodnika "Science", który pisze badaniach.

- Latem w tropikach Marsa temperatura odczuwalna wynosiłaby plus jeden stopień Celsjusza. Zimą na południu Anglii może być plus cztery, ale temperatura odczuwalna to zero stopni, w takim przypadku na Marsie człowiekowi byłoby więc cieplej niż na Ziemi - twierdzi Grimm.

Najnowsze wyliczenia mogą pomóc w zaprojektowaniu lepszych skafandrów kosmicznych do podróży na Marsa.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/naukowcy-na-marsie-nie-jest-tak-zimno-jak-moze-sie-wydawac/1npwf

 

post-31-0-22929500-1402735695_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej dwie duże planety mogą znajdować się za orbitą Plutona

Jeszcze niedawno, gdy ktoś wspominał o dużej, nieznanej dotychczas planecie w Układzie Słonecznym, wzbudzało to śmiech i drwiny. Potem okazało się, że za orbitą Plutona rzeczywiście coś może się czaić. Teraz naukowcy twierdzą, że mogą tam być dwie duże planety

Nie dalej niż w marcu odkryto, że obiekt 2012 VP113 to jedna z planet karłowatych, które znajdują się daleko od Słońca, w obłoku Oorta. Jednak nadal należy je zaliczać do naszego układu planetarnego. Analizy orbit tego obiektu i kilku innych zlokalizowanych tam planet karłowatych wskazują na to, że muszą się tam znajdować jakieś obiekty o dużej grawitacji, z którymi te ciała niebieskie, które znamy mają powiązanie zwane rezonansem planetarnym.

Naukowcy z Hiszpanii, Carlos i Raul de la Fuente Marcos z Complutense University of Madrid, twierdzą, że z ich obliczeń wynika, iż muszą tam być przynajmniej dwie duże planety. Ich wstępne estymacje wskazują na to, że mogą mieć masę od wielkości Marsa do Saturna. Najczęściej szacuje się, że przynajmniej jedna z nich o masie dziesięć razy większej niż nasza Ziemia, znajduje się 200 razy dalej niż nasza planeta.

Astronomowie zaczynają przygotowywać nas na to, że to co kryje się nieco dalej niż orbita Plutona, może nas bardzo zaskoczyć. Oznacza to, że możliwe jest odnalezienie kolejnych planet w naszym Układzie Słonecznym i to całkiem niedługo.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/przynajmniej-dwie-duze-planety-moga-znajdowac-sie-za-orbita-plutona

Źródło: 123rf.com

 

post-31-0-59406800-1402735761.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hipnotyzujące zdjęcie galaktyki NGC 1566

Powyższe zdjęcie przedstawia galaktykę spiralną z poprzeczką, która znajduje się w gwiazdozbiorze Złotej Ryby. Została odkryta 28 maja 1826 roku przez australijskiego astronoma Jamesa Dunlopa. Jest to obiekt, który można zaobserwować na półkuli południowej, ale takich ograniczeń nie mają teleskopy kosmiczne.

W przeszłości znany był obraz galaktyki NGC 1566 wykonany za pomocą prowadzącego obserwacje w paśmie podczerwieni, kosmicznego teleskopu Spitzera.

Jednak trzeba przyznać, że obraz pozyskany niedawno za pomocą kosmicznego teleskopu Hubble'a jest wyjątkowy. Udało się uzyskać niesamowitą jakość obrazu za pomocą najbardziej zaawansowanego w historii urządzenia do rejestrowania obrazów w świetle widzialnym, Wide Field Camera 3.

Galaktyka NGC 1566 znajduje się mniej więcej 40 milionów lat świetlnych od Ziemi. Jest to druga najjaśniejsza znana galaktyka zaliczana do rodzaju galaktyk Seyferta. Centra takich galaktyk są niezwykle jasne. Astrofizycy podejrzewają, że muszą się tam znajdować czarne dziury. NGC 1566 należy do najjaśniejszych galaktyk w tak zwanej grupie Dorado.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/hipnotyzujace-zdjecie-galaktyki-ngc-1566

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

post-31-0-32148100-1402735827.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekordowa frekwencja w "Planetarium - Toruń"

Centrum Popularyzacji Kosmosu "Planetarium - Toruń" w maju odwiedziło 42 677 osób, co jest miesięcznym rekordem frekwencji w dziejach placówki. Dotąd nigdy nie udało się przekroczyć granicy 40 tys., a tylko trzy razy liczba gości przekroczyła 39 tys. gości.

"W tym roku planetarium cieszy się szczególnym powodzeniem. Jest tylu chętnych obejrzenia naszych seansów, że ostatni z nich zaczynamy nawet o godzinie 19, co wcześniej zdarzało się rzadko" - powiedział Krzysztof Semrau z planetarium.

 

Bardzo wiele osób w tym roku obejrzało wystawy interaktywne "Orbitarium" - 9,5 tys. i "Geodium" - 6 tys.

 

Wystawa "Orbitarium" prezentowana jest od 2005 r. Jej centralnym elementem jest model sondy Cassini o połowę mniejszy od oryginału pracującego na orbicie planety Saturn. Z pulpitów rozmieszczonych wokół sondy można sterować jej urządzeniami, a także sprawdzić, do czego służą. Na zawieszonych ekranach można m.in. prześledzić losy różnych misji kosmicznych i poznać planety Układu Słonecznego.

 

Wystawa "Geodium", istniejąca do 2012 r., poświęcona jest Ziemi jako planecie. Jej centralnym elementem jest obracający się i odpowiednio oświetlony model kuli ziemskiej o średnicy 2,15 m. Dzięki grze świateł w łatwy sposób można przekonać się, dlaczego istnieją cztery pory roku, a po dniu następuje noc. Instalacje w narożnikach sali pozwalają poznać, jakie zmiany zachodziły na Ziemi na przestrzeni dziejów.

 

Dużym zainteresowaniem wśród dzieci cieszy się też wyświetlany animowany film do miesięcy film "Mój kupel Niko", opowiadający o życiu młodego Mikołaja Kopernika. Został on wykonany w opracowanej przez pracowników placówki technologii 360D, która pozwala na projekcję na całej kopule planetarium, chociaż nie jest to system trójwymiarowy.

 

W planetarium zainstalowany jest projektor gwiazd, służący do wiernego odtwarzania wyglądu nieba. Na sztucznym niebie, czyli kopule o średnicy 15 metrów, można przedstawić układ wszystkich gwiazd widocznych gołym okiem, konfigurację planet na tle zodiaku, układ gwiazdozbiorów, fazy Księżyca czy zaćmienia.

 

Toruńskie planetarium w tym roku świętowało jubileusz 20-lecia. Placówka została otwarta 19 lutego 1994 r. w 521. rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika. Na potrzeby placówki zaadaptowano ceglany budynek dawnej gazowni z 1860 r., znajdujący się w obrębie Starego Miasta. Początkowo było to klasyczne planetarium z salą projekcyjną pod kopułą, ale z czasem rozszerzono formy popularyzacji astronomii o seanse i interaktywne wystawy.

 

Obecnie "Planetarium - Toruń" jest jedną z największych atrakcji turystycznych miasta. Od chwili otwarcia do końca 2013 r. odwiedziło je ponad 3,2 mln widzów, a tylko w zeszłym roku prawie 209 tys. (PAP)

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400714,rekordowa-frekwencja-w-planetarium---torun.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstaje międzynarodowy system radioastronomiczny LOFAR

Do jesieni przyszłego roku powstaną w Polsce trzy stacje europejskiego systemu radioastronomicznego LOFAR umożliwiającego badania obiektów wczesnego Wszechświata, ewolucji galaktyk, ich gromad, radiogalaktyk i kwazarów. Stacje powstaną w okolicach Olsztyna, Bochni i Poznania.

O planach budowy trzech polskich stacji systemu LOFAR poinformowali w środę na spotkaniu w Olsztynie przedstawiciele polskiego konsorcjum POLFAR powołanego przez dziewięć ośrodków naukowych uczestniczących w tym projekcie. Podpisało ono już kontrakt na ok. 18 mln zł z wykonawcą instalacji badawczej - firmą AstroTec Holding B.V.

 

Jak poinformował PAP wicekoordynator projektu prof. Andrzej Krankowski, do jesieni 2015 roku stacje powstaną w okolicach Olsztyna, Bochni i Poznania. Budowę stacji w Bałdach koordynuje Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, w Łazach - Uniwersytet Jagielloński, a w Borowcu - Centrum Badań Kosmicznych PAN.

 

Polska sieć będzie najbardziej wysuniętą na wschód częścią międzynarodowego systemu radioastronomicznego LOFAR, skonstruowanego przez holenderską agencję ASTRON jednoczącą instytuty astronomiczne. To unikalny instrument do badania źródeł promieniowania radiowego, składający się z kilkudziesięciu stacji, czyli zespołów anten.

 

Będą one rozmieszczone w całej Europie i połączone ze sobą szybkim łączem internetowym. Wykorzystują zjawisko interferencji fal radiowych, odbieranych przez co najmniej dwa radioteleskopy, z których sygnały są doprowadzane do wspólnego odbiornika. Dane z poszczególnych stacji będzie zbierał i opracowywał "superkomputer" w centrum zarządzania siecią w Groningen w Holandii.

 

Europejski interferometr umożliwi obserwacje na bardzo niskich częstotliwości, w zakresie słabo dotąd zbadanym przez radioastronomów. Ułatwi monitorowanie środowiska kosmicznego w najbliższym otoczeniu Ziemi. Pozwoli też na badania obiektów wczesnego Wszechświata, ewolucji galaktyk, ich gromad, radiogalaktyk i kwazarów.

 

Instrument umożliwi także poznanie własności cząstek promieniowania kosmicznego, aktywności słonecznej i promieniowania radiowego planet. Pozwoli również na badania obiektów astronomicznych wykazujących rozbłyski, np. okolic czarnych dziur czy gwiazd neutronowych w układach podwójnych.

 

Według naukowców wszystkie te możliwości stanowią "unikalne laboratorium plazmy kosmicznej w warunkach nieosiągalnych w ziemskich laboratoriach". Anteny sieci LOFAR będą też wykorzystywane do eksperymentów użytkowych z zakresu fizyki gleby, geofizyki i nawigacji satelitarnej.

 

Sfinansowanie polskiego udziału w międzynarodowym projekcie było jednym z największych grantów naukowo-badawczych przyznanym w ostatnich lat na dużą infrastrukturę badawczą. Ministerstwo Nauki przeznaczyło na ten cel ponad 25 mln zł.

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400775,powstaje-miedzynarodowy-system-radioastronomiczny-lofar.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski satelita naukowy Heweliusz wystartuje 10 lipca

Drugi polski satelita naukowy Heweliusz 10 lipca zostanie wyniesiony w przestrzeń kosmiczną. Wystartuje z chińskiego poligonu Taiyuan na rakiecie Long March 4B - informuje strona internetowa projektu Brite, którego Heweliusz jest częścią.

Obecnie polski satelita poddawany jest ostatnim testom w laboratorium zwanym "clean-roomem" w warszawskim Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. "Za kilka dni zostanie spakowany i wyruszy do Chin" - czytamy na polskiej stronie internetowej międzynarodowego programu Brite - BRIght Target Explorer Constellation. Oprócz Polski uczestniczą w nim Austria i Kanada.

 

Pierwotnie Heweliusz miał wystartować już pod koniec grudnia 2013 roku właśnie a rakiecie Long March 4B. Jednak niedługo przed planowanym wystrzeleniem, brazylijski satelita wynoszony przez rakietę tego typu zamiast w kosmosie wylądował na Antarktydzie. Była to pierwsza awaria rakiety tego typu. Od tego czasu start Heweliusza przekładany był już kilkakrotnie, a producenci rakiety szczegółowo analizowali wypadek.

 

Heweliusz, gdy już znajdzie się w przestrzeni kosmicznej, dołączy do Lema - pierwszego polskiego satelity, który wystartował w listopadzie 2013 roku. Wspólnie z dwoma satelitami z Austrii i dwoma z Kanady należą one do nanosatelitów, czyli obiektów o bardzo małych rozmiarach. Ważą bowiem niecałe 7 kg i mają kształt kostki o boku wynoszącym ok. 20 cm. Dotychczas tak małe urządzenia wykorzystywano jako obiekty amatorskie i edukacyjne.

 

Tymczasem Lem i Heweliusz jako pierwsze tak małe urządzenia mają swoje zadanie naukowe. Umieszczone na wysokości 800 km, przez kilka lat będą prowadziły precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd na niebie. Choć w nocy widać je nawet gołym okiem, to, z powodu zakłóceń atmosferycznych, małych zmian jasności gwiazd nie można obserwować nawet przez największe teleskopy.

 

"Te najjaśniejsze gwiazdy są też zaniedbane przez bardziej skomplikowane satelity. Tymczasem satelity Brite mają na pokładzie szerokokątną kamerę, która widzi do kilkudziesięciu jasnych gwiazd naraz" - wyjaśniał PAP prof. Aleksander Schwarzenberg-Czerny z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika w Warszawie.

 

Dzięki pracy sześciu satelitów Brite, naukowcy otrzymają informacje o wewnętrznej budowie gwiazd i o szczegółach procesów fizycznych zachodzących w ich wnętrzu, np. reakcjach termojądrowych, mieszaniu materii, transporcie energii z centrum ku powierzchni przez konwekcję i promieniowanie.

 

Nad urządzeniami pracowali specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie. Powstały we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Grazu, Uniwersytetem w Toronto i Uniwersytetem w Montrealu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ich budowę 14,2 mln zł. Nazwy dla satelitów wybrali w 2010 r. internauci w głosowaniu przeprowadzonym na stronach resortu nauki.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ ula/

Tagi: mnisw , heweliusz

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400794,polski-satelita-naukowy-heweliusz-wystartuje-10-lipca.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełnia wypada w piątek trzynastego, w najjaśniejszą noc

Nadchodząca noc będzie najjaśniejszą w całym 2014 roku. Niepotrzebna będzie latarka, ponieważ pełnia Księżyca rozświetli największe mroki nocy. Jakby tego było mało, to jeszcze wypadnie w pechowy piątek, a to rzadkie zjawisko.

Twórcy horrorów uwielbiają Księżyc w pełni, a jeszcze lepiej żeby wypadał on dokładnie w piątek trzynastego, jak w kultowym dreszczowcu o takim właśnie tytule. W rzeczywistości zdarza się to nie zbyt często, raptem raz na 3-5 lat.

Najbliższa pełnia Księżyca w pechowy piątek wypadnie... najbliższej nocy. To jednak nie koniec jej wyjątkowości. Będzie ona również najjaśniejszą nocą w całym roku. Dlaczego?

Ponieważ tak "zaszczytne" miano zawsze otrzymuje noc, która wypada najbliżej dnia przesilenia letniego, a więc najkrótszej nocy w roku. Tą będziemy mieć z 20 na 21 czerwca, a więc za nieco ponad tydzień. Najkrótsze noce są najjaśniejszymi, a jeszcze większej jasności dodaje im pełnia.

>>> Dlaczego tak obawiamy się piątku 13-go?

Nasz naturalny satelita od zachodu Słońca aż po jutrzejszy wschód Słońca będzie sobie wędrować między południowo-wschodnim a południowo-zachodnim niebem, nisko nad horyzontem, przez co wydawać się będzie znacznie większy niż zazwyczaj, choć to tylko złudzenie optyczne.

Warto dodać, że w najkrótsze noce Księżyc w pełni naśladuje Słońce, wędrując po niebie równie nisko, co ono w najkrótsze dni w roku.

Rozświetlać będzie mroki nocy, sprawiając, że niebo, które w wielu regionach naszego kraju będzie wolne od chmur i usiane niezliczonymi gwiazdami, pozostanie bardzo jasne. Noc będzie trwać zaledwie 6-7 godzin, z czego głęboka ciemność tylko 2-3 godziny.

Z powodu jasności nieba nie będzie można dostrzec najsłabszych gwiazd, które bardzo dobrze widoczne są wyłącznie w zimowe noce. Nawet w najciemniejszych miejscach blask Księżyca najbliższej nocy będzie zastępował latarkę.

Mieszkańcy obszarów leśnych zaobserwują nietypowe zachowania zwierząt, które z powodu zbytniej jasności będą mieć problemy z żerowaniem i zapadnięciem w sen. W lasach często objawia się to przerażającym wyciem watah wilków.

Poprzednio Księżyc w pełni w piątek trzynastego znajdował się 13 sierpnia 2011 roku. Kolejnym razem pełnia w pechowy piątek wypadnie dopiero 13 października 2019 roku. Czasem zdarzały się jeszcze bardziej przerażające sytuacje.

Na przykład 13 marca 1998 roku podczas pełni w piątek trzynastego, doszło do zaćmienia Księżyca. Natomiast w 2025 roku pełnia w pechowy piątek wypadnie aż dwukrotnie.

Dodajmy jeszcze, że zdecydowanie najjaśniejszą noc będziemy mieć w 2016 roku. Wówczas pełnia Księżyca wypada dokładnie w najkrótszą noc w roku. Tego typu zbieg okoliczności ma miejsce średnio raz na około 20 lat i poprzednio wystąpił 20 czerwca 1997 roku.

Według starego almanachu farmera czerwcowa pełnia nazywana jest Pełnią Błękitnego Księżyca, ponieważ ziemski satelita ma niebieskawy odcień. Pełnia Księżyca nastąpi u samego kresu nocy, dokładnie o godzinie 6:12 rano. Kolejna noc również będzie bardzo jasna, ponieważ średnica oświetlonej księżycowej tarczy niewiele się zdąży zmniejszyć.

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/113683,pelnia-wypada-w-piatek-trzynastego-w-najjasniejsza-noc

post-31-0-99020200-1402737225.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśleli, że to wybuch gwiazdy, a to "świetlne echo"

Znajdująca się w gwiazdozbiorze Jednorożca gwiazda zmienna V838 Monocerotis fascynuje astronomów. Zwróciła na siebie uwagę 12 lat temu, rozbłyskując najmocniej ze wszystkich obiektów Drogi Mlecznej. Naukowcy nie mogli dociec przyczyn wybuchu, który wygenerowałby tak wielką ilość energii, i dopiero po szczegółowych badaniach ustalili, że za ten efekt odpowiada odbicie światła.

Położona na obrzeżach naszej galaktyki V838 Monocerotis została odkryta przez astronoma-amatora. Z nieznanych powodów powierzchnia gwiazdy rozszerzyła się tak mocno, że w styczniu 2002 roku obiekt stał się najjaśniejszym w całej Drodze Mlecznej. A potem równie nagle, jak rozbłysła, przygasła.

Naukowcy byli zadziwieni, bo tak silny gwiezdny blask, jak ten ze stycznia 2002 roku, nie był nigdy dotąd obserwowany. Nie można go porównać z wybuchami supernowych i nowych, które wyrzucają materię w przestrzeń kosmiczną.

"Świetlne echo"

V838 Monocerotis też sprawiała takie wrażenie, jednak po dokładnych analizach okazało się, że to, co na zdjęciach z Teleskopu Hubble'a wyglądało jak wyrzut materii, jest poruszającym się po jej zewnętrznej powłoce odbiciem światła z jasnego rozbłysku. Światło odbija się w coraz bardziej odległych okręgach pyłu międzygwiezdnego otaczającego gwiazdę. Naukowcy obliczyli, że to "świetlne echo" rozciąga się w sferę o średnicy około sześciu lat świetlnych. z Teleskopu Hubble'a.

Proces rozchodzenia się świetlnego echa możemy obserwować na nagraniu poklatkowym, które powstało ze zdjęć http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/mysleli-ze-to-wybuch-gwiazdy-a-to-swietlne-echo,125988,1,0.html

V838 Monocerotis i jej "świetlne echo"

 

post-31-0-18421300-1402755648_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Galaktyki karłowate nie pasują do teorii astronomów

Międzynarodowa grupa astronomów odkryła, że satelitarne galaktyki karłowate, które znajdują się na obrzeżach Drogi Mlecznej i Galaktyki Andromedy, nie pasują do przyjętego modelu formowania galaktyk. Co oznacza to dla współczesnej nauki?

Model Lambda-CDM zakłada, że galaktyki karłowate, tworzące halo z ciemnej materii, powinny być rozrzucone przypadkowo i poruszać się we wszystkich kierunkach. Jest jednak inaczej. Obserwacje pokazują, że galaktyki satelitarne znajdują się w ogromnym dysku, który porusza się w tym samym kierunku, podobnie jak planety w Układzie Słonecznym.

Płaszczyznę, w której poruszają się satelitarne galaktyki karłowate towarzyszące Drodze Mlecznej naukowcy nazwali Vast Polar Structure. Połowa galaktyk związanych z Galaktyką Andromedy porusza się natomiast w Wielkiej Płaszczyźnie Andromedy. Oznacza to, że galaktyki poruszają się nie tak, jak wynika z teorii formowania się galaktyk.

Coraz więcej astronomów jest zdania, że wykorzystywany obecnie model jest błędny. Bardziej prawdopodobna wydaje się teoria, zgodnie z którą satelitarne galaktyki karłowate powstają w wyniku kolizji, wskutek oddziaływania pływowego.

- Standardowe galaktyki muszą zawierać ciemną materię, ale galaktyki pływowe nie mogą jej zawierać. Wynika z tego, że teoria dotycząca grawitacji nie jest właściwa - powiedział Pavel Kroupa z Uniwersytetu w Bonn.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-galaktyki-karlowate-nie-pasuja-do-teorii-astronomow,nId,1441347

Galaktyka karłowata ESO 540-31 jest oddalona od Ziemi o 11 mln lat świetlnych

/NASA

 

 

post-31-0-93856500-1402817006.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słoneczne naszyjniki na zdjęciach z SOHO

Europejska Agencja Kosmiczna zaprezentowała ostatnio zdjęcie Słońca wykonane przez obserwatorium SOHO w zakresie ultrafioletowym. Jasne miejsca aktywności słonecznej układają na nim niczym dwa naszyjniki.

Zdjęcie zostało wykonane dość dawno, bo 9 listopada 1998 roku, przez obserwatorium słoneczne Solar and Heliospheric Observatory (SOHO). Ukazuje promieniowanie od atomów żelaza znajdujących się w gazie o temperaturze około miliona stopni Celsjusza.

 

Na fotografii widać jasne pętle i wyrzuty gazu, których większość ułożona jest wzdłuż dwóch linii, niczym dwa naszyjniki. Gdyby zdjęcie było wykonane w zakresie światła widzialnego, to w okolicach jasnych pętli widzielibyśmy ciemne obszary na Słońcu - zwane plamami słonecznymi. Struktury te powstają, gdy linie pola magnetycznego wychodzą poza powierzchnię gwiazdy do jej atmosfery.

Liczba plam słonecznych ma związek z 11-letnim cyklem aktywności Słońca. Gdy wykonywano zaprezentowane zdjęcie, cykl słoneczny zachowywał się zgodnie z oczekiwaniami, Słońce było w jego trakcie, dążąc do maksimum w 2001 roku.

Gdy rozpoczyna się cykl słoneczny na dużych szerokościach heliograficznych na obu półkulach pojawiają się obszary aktywne, które istnieją przez kilka tygodni. W miarę upływu cyklu występuję kolejne obszary aktywności, coraz większe i położone coraz bliżej równika. Niektóre są nawet większe niż Ziemia i mogą istnieć przez kilka miesięcy. Po osiągnięciu maksimum liczba plam słonecznych maleje aż praktycznie przestają występować. Potem zaczyna się kolejny cykl.

Jednak w ostatnich latach zachowanie Słońca nie było tak standardowe. Obecny cykl był opóźniony o około dwa lata, a na dodatek aktywność na obu półkulach wykazuje różnice oraz maksimum jest względnie małe. Heliofizycy przypuszczają, że w kolejnym cyklu Słońce będzie zachowywać się podobnie jak w bieżącym, a być może będzie on jeszcze słabszy.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Sloneczne-naszyjniki-na-zdjeciach-z-SOHO,wid,16688124,wiadomosc.html

Obszary aktywności słonecznej ułożone niczym dwa naszyjniki. Zdjęcie w zakresie ultrafioletowym wykonane 9 listopada 1998 roku przez obserwatorium SOHO

 

post-31-0-74949800-1402936568.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkryli tajemniczy obiekt

 

Astronomowie odkryli niezwykły przypadek soczewkowania grawitacyjnego. Odległa radiogalaktyka wzmocniła promieniowanie obiektu położonego za nią, dzięki czemu stał się on lepiej widoczny.

 

Obserwacji  dokonano przy pomocy Teleskopu Kosmicznego Herschela. Podczas rutynowych badań zauważono, że jedna galaktyka emituje za dużo promieniowania podczerwonego. Dodatkowe obserwacje, wykonane także przez naziemne Teleskopy Kecka ulokowane na Hawajach, potwierdziły istnienie tajemniczego obiektu, który ujawnił się jako pierścień otaczający wspomnianą radiogalaktykę.

 

Jak na razie astronomowie nie wiedzą czym jest tajemniczy obiekt ujawniony podczas niezwykłego soczewkowania grawitacyjnego. Zjawisko to pozwala naukowcom na niejednokrotne ujawnienie właściwości nie tylko obiektu soczewkowanego, ale także soczewkującego. W tym przypadku okazało się, że soczewkująca galaktyka ma zaskakująco mało ciemnej materii w porównaniu do tego, co przewidują teorie.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-astronomowie-odkryli-tajemniczy-obiekt,nId,1441850

Soczewkowanie grawitacyjne pozwoliło odkryć niezwykły obiekt

/NASA

 

post-31-0-58847600-1402936676.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RMF 24: Potężny "orzeszek ziemny" przemknął obok Ziemi

 

Naukowcy z NASA opublikowali, wykonane z pomocą naziemnych radarów, obrazy planetoidy 2014 HQ124, która przed tygodniem przeleciała 1,25 miliona kilometrów od Ziemi. Zdjęcia, wykonane w ciągu kilku godzin, 8 czerwca to jedne z najbardziej szczegółowych obrazów planetoid, które udało się tą metodą uzyskać. Widać na nich nieregularny obiekt o kształcie przypominającym orzeszek ziemny i długości około 370 metrów.

 

21 obrazów wykonano w ciągu 4,5 godziny obserwacji. Analiza zmian ułożenia planetoidy wskazuje na to, że okres jej wirowania wynosi nieco poniżej 24 godzin. W chwili największego zbliżenia do Ziemi 2014 HQ124 znajdowała się 1,25 miliona kilometrów od nas, około 3 razy dalej, niż wynosi odległość Ziemia - Księżyc. Zdjęcia wykonywano, gdy kosmiczny obiekt już się oddalał, był w odległości od 1,39 do 1,45 miliona kilometrów.

 

Na zdjęciach widać szczegóły o rozmiarach nawet 3,75 metra. Tak duża rozdzielczość była możliwa dzięki wykorzystaniu zestawów dwóch potężnych radioteleskopów. Do obserwacji wykorzystano 70-metrowy radioteleskop Deep Space Network w Goldstone w Kalifornii, w zestawie z jednym z dwóch innych radioteleskopów. Antena z Goldstone emitowała sygnał radarowy w kierunku asteroidy. Odbicie sygnału było odbierane przez 305-metrowy radioteleskop Arecibo w Puerto Rico, albo 34-metrowy radioteleskop w Kalifornii, usytuowany 32 kilometry od Goldstone.

 

Pierwsze pięć obrazów pokazuje pełne możliwości takiego zestawu, zdjęcia zebrane z pomocą radioteleskopu Arecibo są znacznie wyższej jakości. Te, wykonane z pomocą mniejszego z radioteleskopu mają już wyraźnie mniejszą jasność i rozdzielczość. Planetoidę odkryto niedawno. Kosmiczny teleskop NEOWISE, przeznaczony do wykrywania promieniowania podczerwonego, emitowanego przez takie obiekty zauważył tę kosmiczną skałę 23 kwietnia tego roku. Badania z pomocą radarów pozwalają lepiej poznać rozmiar, kształt, prędkość wirowania planetoidy, pomagają znacznie dokładniej obliczyć parametry jej orbity i przewidzieć, czy w przyszłości może być dla Ziemi zagrożeniem.

 

W przypadku "2014 HQ124" astronomowie nie wykluczają, że jej nieregularny kształt może oznaczać, że to w praktyce dwa obiekty, które się połączyły. Przyznają, że zaskakuje ich strzelisty szczyt, wyraźnie widoczny w środkowej części planetoidy.

Grzegorz Jasiński

 

http://nt.interia.pl/technauka/news-rmf-24-potezny-orzeszek-ziemny-przemknal-obok-ziemi,nId,1442853

 

Zestaw obrazów planetoidy "2014 HQ124" z 8 czrwca 20014 roku.

/NASA

post-31-0-68016500-1402936754.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazda kuriozum, którą wymyśliła polska uczona z amerykańskim kolegą, naprawdę istnieje!

 

To gwiezdna matrioszka: mała gwiazda włożona do wnętrza dużej. Czerwony nadolbrzym, który połknął gwiazdę neutronową. 40 lat temu takie dziwadło wymyślili Kip Thorne i Anna Żytkow, a teraz je odkryto.

To całkowicie nowy rodzaj gwiazdy, najdziwniejszej gwiazdy w kosmosie. Jest ona też wielką tykającą bombą - w pewnej chwili powinna zniknąć w czarnej dziurze, która otworzy się w jej wnętrzu.

 

Co nie jest zakazane, musi istnieć

 

W literaturze naukowej takie hipotetyczne gwiazdy były znane pod nazwą Obiektów Thorne'a-Żytkow (albo w skrócie TZO). I zdaniem wielu astrofizyków należały bardziej do świata science fiction niż rzeczywistości. Mieli o tyle rację, że na długo, zanim je dostrzeżono, stworzyła je ludzka wyobraźnia.

 

Anna Żytkow, polska uczona pracująca dziś na Uniwersytecie Cambridge, opowiada, że pomysłodawcą był nieżyjący już polski astrofizyk prof. Bohdan Paczyński.

 

- W latach 70. Kip Thorne odwiedził Warszawę. Rozmawialiśmy z Bohdanem Paczyńskim o różnych ciekawych, a jeszcze nierozwiązanych problemach z teorii budowy wewnętrznej gwiazd, i Bohdan zasugerował, aby się zastanowić, jakie są możliwe stany równowagi gwiazdy składającej się z masywnej niezdegenerowanej otoczki, która otacza zdegenerowane neutronowe jądro - mówi Anna Żytkow. - Wyglądało to bardzo ciekawie, nawet George Gamow i Lew Landau zastanawiali się nad takim problemem w drugiej połowie lat 30. Zabraliśmy się do roboty, a wkrótce potem, teoretycznie, skonstruowaliśmy gwiazdy, które zaczęto nazywać obiektami Thorne'a-Żytkow.

 

W swojej pracy opublikowanej w 1975 r. naukowcy odważnie sugerowali, że takie gwiazdy istnieją. Pisali: "Bez wątpienia najmocniejszym powodem, aby wierzyć w to, że gwiazdy z rdzeniem neutronowym występują w naturze, jest uniwersalna zasada, iż 'wszystko, co nie jest zakazane, musi istnieć'".

 

Jak się teraz okazuje, nie mylili się, choć przez lata nikt nie potrafił znaleźć takiego gwiezdnego dziwadła, a wielu wątpiło, czy w ogóle mają one rację bytu.

 

Jak taka gwiazda się rodzi?

 

Najprawdopodobniej Obiekt Thorne'a-Żytkow powstaje w układzie podwójnym gwiazd. Jedna z nich ulega eksplozji jako supernowa, pozostaje po niej tylko gęste i niewielkie jądro złożone z ciasno upakowanych neutronów, czyli gwiazda neutronowa. To gwiazda niewielka, rozmiarem zbliżona do Ziemi, ale neutronowa materia, z jakiej jest zbudowana, ma nieziemskie własności. Jej łyżeczka ważyłaby na Ziemi setki bilionów ton. Czasem się porównuje gwiazdy neutronowe do gigantycznego jądra atomowego.

 

Druga z gwiazd w tym układzie - czerwony olbrzym, który może mieć średnicę kilkaset razy większą od Słońca - wciąga potem tę nieszczęsną gwiazdę neutronową do swego wnętrza. Piekielne warunki, jakie panują w czerwonym olbrzymie, nie są w stanie rozbić gwiazdy neutronowej i naruszyć jej spoistości, dlatego nienaruszona wędruje ona spiralnym ruchem do samego środka.

 

Gdybyśmy mogli się temu przyjrzeć, zanim jeszcze gwiazda neutronowa zniknie we wnętrzu czerwonego olbrzyma, to wyglądałoby to mniej więcej tak (olbrzym - na pierwszym planie, w głębi - wirująca gwiazda neutronowa):

 

Anna Żytkow i Kip Thorne policzyli w 1975 roku, że taki układ - gwiazda w gwieździe - jest przez ok. 100 mln lat stabilny.

 

Z zewnątrz taka hybryda nadal przypomina czerwonego nadolbrzyma, tyle że jest nieco bardziej czerwona i jaśniejsza.

 

Większe zmiany zachodzą w środku. W pobliżu jądra neutronowego panują tak ekstremalne warunki, że staje się możliwa wydajniejsza synteza bardzo ciężkich pierwiastków - takich jak molibden czy rubid, a także lżejszego litu, których normalnie w czerwonym olbrzymie w takich ilościach być nie powinno.

 

Lit, molibden i rubid produkowane w pobliżu środka gwiazdy są wynoszone aż na powierzchnię, bo ruchy konwekcyjne - podobne jak w garnku gotującej się wody - mieszają wnętrze gwiazdy. Dlatego w świetle gwiazdy można wykryć charakterystyczne częstości promieniowania związane z tymi pierwiastkami.

 

W ten właśnie sposób pierwszy Obiekt Thorne'a-Żytkow został znaleziony.

 

Anna Żytkow zwróciła uwagę na obserwacje czerwonych olbrzymów, o których donosili amerykańscy astronomowie - Emily Levesque z Uniwersytetu Kolorado w Boulder oraz Philip Massey z Obserwatorium Lowella we Flagstaff w Arizonie.

 

Okazało się, że jeden z olbrzymów - HV2112 w Małym Obłoku Magellana, niewielkiej galaktyce położonej 200 tys. lat świetlnych od Drogi Mlecznej - ma w nadmiarze zarówno lit, molibden, jak i rubid, a więc dokładnie te pierwiastki, które dowodzą obecności gwiazdy neutronowej w jego wnętrzu.

 

O odkryciu nowego typu gwiazdy naukowcy szczegółowo informują w pracy przyjętej do publikacji w "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society Letters".

 

Jaki będzie los gwiazdy HV2112? Niewesoły, ale taki już los gwiezdnych olbrzymów.

 

- Materia będzie powoli osadzać się na powierzchni gwiazdy neutronowej, a jej masa wzrastać. W momencie, gdy przekroczy maksymalną dopuszczalną masę gwiazdy neutronowej, obiekt TZ przestanie istnieć - mówi Anna Żytkow. - Wszystko to spisane jest w naszej oryginalnej pracy z 1975 roku.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,16159460,Gwiazda_kuriozum__ktora_wymyslila_polska_uczona_z.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)