Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Robal-astronauta testuje wpływ mikrograwitacji

Długie misje kosmiczne, takie jak lot na Marsa są niezwykle niebezpieczne dla zdrowia astronautów. Dlatego naukowcy z japońskiej agencji kosmicznej JAXA prowadzą niezwyczajne badania. Na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej umieścili robaki. Na niewielkich ciałkach nicieni zamierzają wyjaśnić, w jaki sposób następuje degeneracja tkanek w środowisku mikrograwitacji.

Jednym z poważnych konsekwencji lotów w kosmos dla astronauty jest zagrożenie utraty masy kości, mięśni oraz zaburzenie czynności serca podczas wielomiesięcznego pobytu poza Ziemią.

W ciągu miesiąca kosmiczni podróżnicy tracą od 1 do 2 proc. masy kości. Mięśnie ulegają jeszcze szybszej redukcji. Podczas kilkunastodniowego, kosmicznego lotu można stracić, aż 20 proc. masy mięśniowej.

Wykorzystane robaki

Mechanizmy mikrograwitacji wciąż są niezrozumiałe dla naukowców. Dlatego pracownicy z japońskiej agencji kosmicznej JAXA postanowili wyjaśnić, w jaki sposób następuje degeneracja ludzkich tkanek. Program badań był prowadzony m.in. na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, na pokładzie której znalazły się nicienie (Caenorhabditis elegans). Badacze wzięli "pod lupę" tkankę mięśniową tych robaków.

- Być może będziemy w stanie zidentyfikować geny, które wpływają na długość życia - powiedziała badaczka z Instytutu Gerontologii w Japonii Yoko Honda. Identyfikacja tych genów pomoże m.in. w stworzeniu nowych leków na choroby związane z procesem starzenia tj. choroby neurodegeneracyjne.

Dwa środowiska

Nicienie w tym samym wieku zostały wysłane do dwóch różnych miejsc. Jedna grupa robaków trafiła do japońskiego modułu eksperymentalnego The Cell Biology Experiment Facility (CBEF), w którym znajduje się komora z mikrograwitacją. Druga grupa trafiła do specjalnej wirówki imitującej warunki panujące na Ziemi.

Rabki były obserwowane za pośrednictwem kamer, które filmowały robaki trzy minuty dziennie. Za pomocą specjalnego programu prowadzono analizę poziomu aktywności każdego nicienia, zakładając że starsze organizmy poruszają się wolniej. Wszelkie robaki, które nie poruszyły się przez trzy minuty, uznano za zmarłe. Po zakończeniu obserwacji, nicienie zostały zamrożone do czasu powrotu na Ziemię.

Teraz naukowcy z japońskiej agencji kosmicznej JAXA przeanalizują obrazy wideo i porównają DNA z obu środowisk. Mają nadzieję, że uda się wyjaśnić w jaki sposób następuje degeneracja tkanek i jak walczyć z tym procesem.

Organizm wielokomórkowy

C. elegans jest jednym z najlepiej poznanych organizmów żywych - jego genom został zsekwencjonowany już w roku 1998, jako pierwszego organizmu wielokomórkowego. Nicienie te znacznie lepiej od człowieka znoszą loty kosmiczne - przeżyły nawet katastrofę powracającego z orbity promu kosmicznego "Columbia" 1 lutego 2003, w której zginęła cała siedmioosobowa załoga.

Źródło: NASA

Autor: PW/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/robal-astronauta-testuje-wplyw-mikrograwitacji,169557,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bąbelki w gwiazdozbiorze Żagla

Astronomowie Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) w Chile opublikowali najnowsze zdjęcie mgławicy RCW 34 w gwiazdozbiorze Żagla, spektakularnego obłoku świecącego na czerwono wodoru za grupą niebieskich gwiazd. W najjaśniejszym rejonie obłoku kryje się grupa młodych, masywnych gwiazd, których promieniowanie ultrafioletowe silnie jonizuje wodór. Wodór rozgrzewa się też, rozszerza i gdy dociera do granicy całego obłoku gazu, wystrzeliwuje w próżnię niczym korek od szampana.

 

Astronomowie lubią zjonizowany wodór nie tylko dlatego, że jego czerwona poświata tworzy piękne obrazy. Jego obecność wskazuje też na przebiegające w tym regionie procesy gwiazdotwórcze. Gwiazdy powstają z zapadającej się materii w rejonach bogatych w gaz, takich jak RCW 34, proces ten jest jednak często ukryty przed naszym wzrokiem przez gęste obłoki pyłu. W jego badaniach pomagają obserwacje promieniowania podczerwonego. Dla astronomów badających narodziny i ewolucję gwiazd takie mgławice są szczególnie ciekawe.

W rejonie RCW 34 jest wiele młodych gwiazd o masach zaledwie ułamka masy Słońca. Prawdopodobnie grupują się wokół starszych, bardziej masywnych gwiazd w centrum, zaledwie kilka rozmieściło się na obrzeżach. Astronomowie ESO przypuszczają, że w obłoku doszło do kilku różnych epizodów powstawania gwiazd. W pierwszym uformowały się trzy gigantyczne gwiazdy. To one wzbudziły potem procesy powstawania w sąsiedztwie innych, mniej masywnych gwiazd.

Grzegorz Jasiński

 

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-babelki-w-gwiazdozbiorze-zagla,nId,1825578

Mgławica RCW 34 w obiektywie VLT

/ESO /

 

 

post-31-0-44771700-1432791126_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 maja ?Kosmos? zagości na Zielonej Białołęce

30 maja br. w Zespole Szkół nr 43 w dzielnicy Zielona Białołęka w Warszawie odbędzie się piknik naukowy pt. ?Kosmos wokół nas?. Fundacja Edukacji Astronomicznej i Centrum Badań Kosmicznych PAN przygotowały ciekawy program na ?randkę z Kosmosem? dla dzieci, młodzieży i dorosłych.

?Kosmos wokół nas? będzie imprezą towarzyszącą corocznego Pikniku Rodzinnego, jaki ma miejsce w Zespole Szkół nr 43 w ostatnią sobotę maja. Od trzech lat częścią tego pikniku jest także spotkanie z ?Kosmosem?, w tym po raz kolejny w postaci pikniku naukowego ?Kosmos wokół nas?.

Tegoroczny piknik ruszy o godz. 10:00 i potrwa do godz. 14:00. Rozpoczną go pokazy w mobilnym planetarium pt. ?Drogowskazy na niebie?, a zakończą starty rakiet zbudowane przez dzieci na warsztatach rakietowych.

Przez cały czas trwania imprezy będzie można spotykać się ze studentami z Politechniki Warszawskiej ze Studenckiego Koła Astronautycznego (warsztaty SKA) oraz z inżynierami z Centrum Badań Kosmicznych PAN (warsztaty CBK PAN) i dowiedzieć się, jakie zbudowali urządzenia na misje kosmiczne, czy Polska bierze udział w misjach kosmicznych, kto może zbudować satelitę czy łazika marsjańskiego i co zrobić, aby zostać inżynierem kosmicznym.

Ale to nie koniec atrakcji. Na zwiedzających czekają też eksperymenty. Będzie można wziąć udział w tworzeniu komety (warsztaty kometarne), bombardowaniu Ziemi meteoroidami i innymi obiektami z kosmosu (warsztaty kraterowania), budowaniu i programowaniu robotów (warsztaty robotyczne) czy zbudowaniu własnej rakiety, która potem zostanie wystrzelona (warsztaty rakietowe). Ponadto na uczestników czekają eksperymenty fizyczne, np. z półkulami magdeburskimi, komorą próżniową czy wagami księżycową i wenusjańską (warsztaty SKA).

Natomiast dla miłośników obserwacji nieba będą dostępne teleskopy do obserwacji Słońca (Laboratorium Słońca) i astronomiczne multimedialne warsztaty komputerowe, które pomogą zrozumieć, jak przemieszczają się galaktyki, gwiazdy, planety i inne, mniejsze obiekty w kosmosie.

Mamy nadzieję, że pogoda i humory nam dopiszą oraz że oprócz dobrej zabawy uczestnicy pikniku wyniosą z niego sporą garść informacji o kosmosie i pomysły na własne misje kosmiczne.

Kontakt dla mediów:

Paweł Z. Grochowalski,

Tel.: 512 251 335,

E-mail: [email protected]

http://orion.pta.edu.pl/30-maja-kosmos-zagosci-na-zielonej-bialolece

 

post-31-0-51465900-1432791230_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wgryźć się w Marsa albo w Księżyc

Poszukiwanie wody albo śladów życia pod powierzchnią Marsa? Zbadanie przeszłości geologicznej Księżyca? Takich badań nie da się wykonać bez odpowiedniego sprzętu. Polscy naukowcy mają już prototyp kosmicznej wiertnicy, dzięki której można będzie się wgryźć w grunt ciał niebieskich.

Wyobraźmy sobie, że bezzałogowa misja ląduje na Marsie. Ma wykonać badania niezbędne do tego, by potem wysłać na Czerwoną Planetę również pierwszych ludzi. Maszyny muszą samodzielnie wykonać badania geologiczne i znaleźć miejsce, w którym można będzie ulokować później bazę kosmiczną. Aby ograniczyć koszty misji załogowej, najlepiej byłoby zlokalizować ją w miejscu, gdzie pod powierzchnią gruntu znajdowałaby się zamarznięta woda. Pozwoliłoby to uniknąć konieczności transportu wody i tlenu z Ziemi i związanych z tym dodatkowych kosztów. Aby jednak móc odnaleźć wodę pod powierzchnią, niezbędna okazuje się kosmiczna wiertnica. Urządzenie to samo musi znaleźć właściwe miejsce do wykonania otworu, wwiercić się w grunt na metr głębokości i pobrać próbki do analizy.

 

To tylko jeden z potencjalnych scenariuszy badań kosmicznych, jakie mogą być prowadzone na innych obiektach niebieskich, ale już w kilku zespołach na świecie trwają prace nad stworzeniem sprzętu, który poradziłby sobie w takich trudnych warunkach. W wyścigu biorą udział również polscy badacze z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie i z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Opracowali już prototyp kosmicznej wiertnicy.

 

Dr Adam Zwierzyński z Wydziału Wiertnictwa, Nafty i Gazu, Katedra Wiertnictwa i Geoinżynierii AGH, opowiada w rozmowie z PAP, że kosmiczna wiertnica to urządzenie, dzięki któremu sporo można byłoby się dowiedzieć o danym obiekcie niebieskim. Wystarczy wwiercić się nawet trochę w grunt jakiejś planety czy asteroidy, aby poznać nawet tysiące lat historii geologicznej tego obiektu. W przypadku Marsa można byłoby np. prześledzić zmiany klimatyczne, odnaleźć ślady zamarzniętej wody, czy nawet poszukiwać śladów życia. "Nie szukamy oczywiście wyżej rozwiniętych form życia - jakichś kosmitów czy E.T... Ale nie możemy wykluczyć, że pod powierzchnią gruntu są jakiegoś rodzaju prymitywne mikroorganizmy" - przyznał Zwierzyński. Dodał, że badania gruntu na obiektach Układu Słonecznego mogą pomóc w znalezieniu cennych złóż. Pomogą też w zlokalizowaniu surowców, które mogą w przyszłości przydać się podczas podróży kosmicznych (np. do wytworzenia na miejscu paliwa napędzającego silniki statku kosmicznego).

 

Dr hab. Tomasz Buratowski z Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Robotyki AGH w rozmowie z PAP podkreślił z kolei: "Wiertnicy można też używać w warunkach ziemskich - na terenach niedostępnych dla człowieka - np. w pobliżu wulkanów, na lodowcach czy do inspekcji zagrożonych wałów przeciwpowodziowych". Zaznaczył, że urządzenie, nad którym pracują badacze, jest autonomiczne. Potrafi więc samo - bez zdalnego sterowania - trafić do zadanego punktu omijając przeszkody, wykonać otwór, podzielić i pobrać próbki, zabezpieczyć i przekazać je do bazy.

 

Badacze w pracach nad urządzeniem musieli zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Ważne było m.in. to, by urządzenie było lekkie i zajmowało jak najmniej miejsca. "Koszty wysłania w przestrzeń kosmiczną każdego kilograma ładunku są gigantyczne" - zwracał uwagę dr Zwierzyński. Buratowski poinformował, że wiertnica jest rzeczywiście niewielka - waży tylko 21 kg i zmieści się w sześcianie o boku 1,5m. Pozwoli na wykonywanie otworów do głębokości 1,8-2m. Naukowiec zaznaczył, że nie zawsze wykonanie otworu jest proste - jeśli grunt jest sypki, trzeba zabezpieczać wnętrze otworu specjalnymi taśmami tak, by otwór się nie zasypywał.

 

Innym wyzwaniem, z jakim musieli się zmierzyć naukowcy, była energooszczędność. Docelowe rozwiązanie kosmiczne będzie musiało być zasilane energią słoneczną. Z tego powodu dostępna moc, z jaką musi pracować, jest skromna (do 100 watów). To na tyle niewiele, że wiertnica nie poradzi sobie jeszcze z bardzo twardymi materiałami. Na razie jest w stanie wwiercić się w materiały o wytrzymałości na ściskanie najwyżej rzędu 25 MPa. Poradziłaby sobie więc z lodem czy niektórymi rodzajami betonu. "To mało, ale na razie nawet najlepszym zespołom na świecie nie udaje się przy takich restrykcyjnych ograniczeniach mocy i masy urządzenia wiercić w twardszych materiałach? - przyznał dr Zwierzyński. Zaznaczył, że na jego wydziale prowadzone są prace nad dalszym doskonaleniu narzędzi wiercących i technologii wiercenia w tych trudnych warunkach.

 

"Opracowaliśmy dopiero prototyp, ale pokazuje on, w którą stronę możemy pójść" - powiedział dr Zwierzyński. Zaznaczył, że jeśli inwestorzy będą zainteresowani technologią, można ją dostosować do pracy w konkretnych trudnych warunkach - czy to na innych planetach, na Księżycu czy w niedostępnych miejscach kuli ziemskiej. Możliwe są też inne zastosowania w zależności od potrzeb potencjalnego klienta. "Poza tym dzięki tego typu badaniom pokazujemy innym krajom i np. Europejskiej Agencji Kosmicznej, że Polska ma potencjał. Że w naszym kraju prowadzi się projekty, które są w awangardzie techniki. Zyskujemy w ten sposób szansę na to, że polskim badaczom powierzać się będzie realizację większych, coraz bardziej prestiżowych projektów" - podsumował.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala

 

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405162,wgryzc-sie-w-marsa-albo-w-ksiezyc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naziści z Disneyem na księżycu

Karol Wójcicki

Wernher von Braun z Waltem Disneyem przekonywali Amerykanów, że mogą sięgnąć gwiazd. Efekt? Kraina jutra i ślad ludzkiej stopy na Srebrnym Globie.

Kraina jutra to tajemnicze miejsce zagubione w czasie i przestrzeni. Stojące pośrodku pól pszenicy błyszczące miasto ze spiczastymi wieżami wygląda jak żywcem wyjęte z Disneylandu. To kadry z wchodzącego właśnie do kin filmu z George'em Clooneyem w roli głównej. Ale "światy jutra" powstawały już w pierwszych Disneylandach. Były realizacją marzenia ludzkości o locie do gwiazd. Mało kto wie, że Disneyowi pomógł je tworzyć Wernher von Braun - nazista, twórca rakiety V2, której wielu wróżyło przechylenie szali zwycięstwa w II wojnie światowej na rzecz Trzeciej Rzeszy.

Nowa kinowa produkcja Disneya przenosi nas w przestrzeń, która narodziła się w głowach dwóch niezwykłych wizjonerów. Co ich łączyło?

http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,145093,18010619,Nazisci_z_Disneyem_na_ksiezycu.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkrycie najstarszej, jak dotąd, galaktyki

Artykuł napisała Weronika Łajewska.

Zespół astronomów z Uniwersytetu Yale i California-Santa Cruz zdołał cofnąć się w swoich badaniach Kosmosu do momentu, kiedy jego wiek wynosił zaledwie 5% obecnego. Astronomowie odkryli wyjątkowo jasną galaktykę, której światło potrzebowało 13 miliardów lat aby dotrzeć do nas i ustalili jej odległość od Ziemi przy użyciu instrumentu MOSFIRE na 10-metrowym teleskopie w Obserwatorium W.M. Keck na Hawajach. Jest to najbardziej odległa galaktyka jaką udało się do tej pory zaobserwować.

Galaktyka EGS-zs8-1 była pierwotnie zidentyfikowana w oparciu o jej szczególne kolory widoczne na zdjęciach z teleskopów Hubble?a i Spitzera. Jest to jedna z najbardziej masywnych i najjaśniejszych obiektów wczesnego Wszechświata. Wiek i odległość są nieodłącznymi elementami wszystkich dyskusji dotyczących Wszechświata. Światło z naszego Słońca dociera do nas po 8 minutach, podczas gdy droga z odległych galaktyk, które możemy oglądać przy użyciu nowoczesnych teleskopów, zajmuje mu miliardy lat. Widzimy więc te obiekty takimi, jakimi były miliardy lat temu.

Obserwowana galaktyka EGS-zs8-1 ma masę równą około 15% Drogi Mlecznej, którą zgromadziła w ciągu jedynie 670 milionów lat istnienia Wszechświata. Precyzyjny pomiar odległości umożliwił astronomom stwierdzenie, że galaktyka ta wciąż dość szybko formuje nowe gwiazdy (około 80 razy szybciej niż nasza galaktyka). Jak na razie jedynie dla niewielkiej liczby galaktyk z wczesnego Wszechświata udało się określić dokładną odległość. Jednak każda kolejna potwierdzona porcja danych uzupełnia obraz mechanizmów powstawania pierwszej generacji galaktyk. Jednak tylko największe teleskopy są wystarczająco dokładne, aby pokonywać tak ogromne odległości.

Instrument MOSFIRE umożliwia astronomom skuteczne obserwowanie kilku galaktyk w tym samym czasie. Badanie tych najbardziej odległych galaktyk i opisywanie ich właściwości będzie najważniejszym celem astronomów w najbliższym czasie.

Najnowsze obserwacje umiejscowiły EGS-zs8-1 w okresie, kiedy we Wszechświecie zachodziły ważne zmiany: wodór znajdujący się między galaktykami ulegał ponownej jonizacji. To pokazuje, że młode gwiazdy we wczesnych galaktykach, jak np. EGS-zs8-1, były głównymi odpowiedzialnymi za proces zwany rejonizacją.

Obserwacje pochodzące z Obserwatorium Kecka, teleskopów Hubble?a oraz Spitzera stawiają nowe pytania. Potwierdzają one, że masywne galaktyki istniały już we wczesnym Wszechświecie, ale pokazują także, że miały inne właściwości od tego, co widzimy obecnie wokół nas. Astronomowie mają teraz mocne dowody na to, że osobliwe kolory wczesnych galaktyk widoczne na zdjęciach z teleskopu Spitzera są wynikiem gwałtownego formowania się masywnych, młodych gwiazd oddziałujących z gazem znajdującym się pierwotnie w tych galaktykach.

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, który ma zostać wysłany w 2018, przesunie granicę naszego poznania Kosmosu do jeszcze wcześniejszych czasów, a także umożliwi wnikliwą analizę światła pochodzącego z EGS-zs8-1 i dostarczy dokładniejszych informacji o właściwościach gazu w tej i innych galaktykach.

Dodała: Redakcja AstroNETu

Źródło: YaleNews

http://news.astronet.pl/7607

Jedno ze zdjęć określanych jako Głębokie Pola Hubble?a, z zaznaczoną pozycją galaktyki EGS-zs8-1 oraz jej wygląd we wstawce.

Dodała: Redakcja AstroNETu

Uaktualniła: Redakcja AstroNETu

 

Źródło: NASA/ESA

 

post-31-0-03990800-1432967015.jpg

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szampańskie święto w kosmosie

Gaz w najjaśniejszym obszarze mgławicy RCW 34 jest intensywnie rozgrzewany przez młode gwiazdy i ekspanduje poprzez otaczający go chłodniejszy gaz. Gdy rozgrzany wodór dociera do granicy obłoku gazu, wystrzeliwuje na zewnątrz w próżnię niczym korek od butelki szampana. Ale młody obszar gwiazdotwórczy RCW 34 ma dużo więcej do zaoferowania niż kilka bąbelków, wydaje się, że w obłoku wystąpiły wielokrotne epizody powstawania gwiazd.

Nowe zdjęcie z należącego  do ESO teleskopu VLT w Chile pokazuje spektakularny czerwony obłok świecącego gazu wodorowego, w tle za kolekcją niebieskich gwiazd. Wewnątrz RCW 34 ? widocznego w południowym gwiazdozbiorze Żagla ? w najjaśniejszym obszarze obłoku ukrywa się grupa młodych, masywnych gwiazd [1]. Gwiazdy te mają olbrzymi wpływ na mgławicę. Gaz jest wystawiony na silne promieniowanie ultrafioletowe ? co zachodzi w środku mgławicy ? staje się zjonizowany, co oznacza, że elektrony uciekły z atomów wodoru.

Wodór jest ceniony przez astrofotografów, ponieważ świeci jasno w charakterystycznym czerwonym kolorze, który wyróżnia wiele mgławic i pozwala na uzyskiwanie pięknych zdjęć tych dziwacznych obiektów. Jest także materiałem dla zjawiska przepływu takiego jak w szampanie. Ale zjonizowany wodór ma także ważną rolę astronomiczną: jest wskaźnikiem obszarów gwiazdotwórczych. Gwiazdy rodzą się z kolapsu obłoku gazu, w obszarach bogatych w duże ilości gazu, takich jak RCW 34. Czyni to mgławicę szczególnie interesującą dla astronomów badających narodziny i ewolucję gwiazd.

Olbrzymie ilości pyłu w mgławicy blokują widok procesów we wnętrzu tego gwiezdnego matecznika głęboko schowanych za obłokami. RCW 34 charakteryzuje się ekstremalnie wysoką ekstynkcją, co oznacza, że prawie całe światło widzialne z tego rejonu jest absorbowane zanim dotrze do Ziemi. Pomimo ukrywania się przed bezpośrednim widokiem, astronomowie mogą używać teleskopów podczerwonych, aby zerkać poprzez pył i badać gwiezdne gniazda.

Patrzenie na czerwony kolor ujawnia, że w tym rejonie występuje wiele młodych gwiazd o masach zaledwie ułamka masy Słońca. Wydają się grupować wokół starszych, bardziej masywnych gwiazd w centrum, natomiast zaledwie kilka jest rozmieszczonych na obrzeżach. Takie rozmieszczenie sugeruje astronomom, że wystąpiły różne epizody powstawania gwiazd w obłoku. Podczas pierwszego uformowały się trzy gigantyczne gwiazdy, które następnie wzbudziły procesy powstawania mniej masywnych gwiazd w swoim sąsiedztwie [2].

Zdjęcie wykorzystuje dane z instrumentu FOcal Reducer and low dispersion Spectrograph (FORS) zamontowanego na teleskopie VLT. Zostało uzyskane w ramach programu o nazwie Kosmiczne Klejnoty ESO (ESO Cosmic Gems) [3].

Uwagi

[1] RCW 34 znana jest także jako Gum 19. Jest wycentrowana na młodej, jasnej gwieździe zwanej V391 Velorum.

[2] Najbardziej masywne, bardzo jasne gwiazdy żyją krótko ? miliony lat ? natomiast mniej masywne mają czas życia dłuższy niż obecny wiek Wszechświata.

[3] Program ESO Cosmic Gems jest inicjatywą polegająca na uzyskiwaniu przy pomocy teleskopów ESO zdjęć interesujących, intrygujących lub wizualnie atrakcyjnych obiektów, dla celów edukacyjnych i popularyzacji nauki. Program korzysta z czasu teleskopów, który nie może być w danym momencie wykorzystany do obserwacji naukowych. Wszystkie zebrane dane mogą jednak zostać wykorzystane przez naukowców i są dostępne dla astronomów poprzez archiwum naukowe ESO.

Źródło: ESO | Tłumaczenie: Krzysztof Czart

http://orion.pta.edu.pl/szampanskie-swieto-w-kosmosie

Mgławica RCW44 w gwiazdozbiorze Żagla.

ESO

post-31-0-25809000-1433058061.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tysiąc dni na Marsie. Łazik Curiosity otworzył drzwi do tajemnic Wszechświata

Dokładnie tysiąc dób słonecznych (SOL) minęło, odkąd łazik Curiosity wylądował na Marsie. W tym czasie znacznie poszerzył nasze horyzonty. Na planecie będącej dla nas kopalnią naukowych danych, zebrał setki tysięcy obrazów, z których mogliśmy się wiele nauczyć.

Skoro Mars jest pierwszą planetą, na którą wysłano robota i już zdobyliśmy tyle niezwykłych informacji, wyobraźmy sobie, ile jeszcze ma nam do zaoferowania Wszechświat.

Wśród ogromnej ilości obrazów trafiło się kilka prawdziwych perełek, jednak największym odkryciem było odnalezienie dowodów wskazujących na warunki sprzyjające organizmom żywym w przeszłości.

1000 SOL

30 maja 2015 roku upłynęło 1000 SOL, czyli dni odliczanych według pozycji słońca odkąd 6 sierpnia 2012 roku łazik Curiosity wylądował na Marsie. Długość doby słonecznej na tej planecie wynosi średnio 24 h 37 min. 22,663 s, co czyni ją dłuższą od ziemskiej o około 2,7 procent.

Misja

Misja Naukowe Laboratorium Marsa to część programu NASA, polegającego na długotrwałej bezzałogowej eksploracji Czerwonej Planety. Łazik Curiosity został zaprojektowany tak, by ocenić czy środowisko Marsa kiedykolwiek było zdolne do wspierania niewielkich form życia zwanych mikrobami.

Jednym słowem najważniejszym celem było ustalenie, czy planeta była w przeszłości zamieszkana. Jej historia klimatyczna i geologiczna jest zapisana w glebie i skałach. Dlatego też robot został wyposażony w największe i najbardziej zaawansowane instrumenty naukowe do ich analizy.

Pierwsze zadanie: odnaleźć życie

Naukowcy wpadli na pewien trop na początku 2013 roku. Okazało się, że materiał pochodzący z pierwszych próbek wiertniczych zawiera siarkę, azot, wodór, tlen, fosfor i węgiel, czyli podstawowe budulce organizmów żywych. Nie był to jeszcze dowód na istnienie życia, ale na pewno pierwszy krok do rozwiązania zagadki.

W kolejnym roku wykryto obecność metanu w atmosferze oraz ślady erozji wodnej na skałach.

Drugie zadanie: poznać środowisko

Szczególnie interesujący był aspekt promieniowania. Naukowców interesował pomiar promieni wtórnych, które wchodząc do atmosfery, mogą wywołać promieniowanie gamma szkodliwe dla ludzi.

W 2013 roku Curiosity, badając promieniowanie pod kątem planowanej przyszłej misji załogowej, ustalił jego poziom na 1,01 siewiertów (Sv). Ta informacja dała nam wiele do myślenia, gdyż u człowieka po przekroczeniu dawki promieniowania gamma o wartości 1 Sv może wystąpić ostry zespół popromienny, potencjalnie prowadzący do śmierci.

Problemy techniczne

W ciągu tych kilku lat łazik doznawał usterek. Pierwszy problem pojawił się w lutym 2013 roku, kiedy to komputer przestawił się na działanie w trybie awaryjnym.

Jednak bardziej długofalowy okazał się stan kół łazika. Dlatego też w 2014 roku zdecydowano, że Curiosity powinien mniej jeździć i dłużej stacjonować w jednym miejscu.

Opracowano także nową technikę wiercenia, gdyż delikatna skała rozpadała się pod naciskiem wiertła. Decyzja została podjęta w lutym 2015, kiedy to w ramieniu łazika doszło do zwarcia.

Przyszłość misji

Nie mogąc dotrzeć do powierzchni styku skał na górze Sharp, łazik wyruszy alternatywną trasą w celu zbadania granicy geologicznej. Śliskie piaszczyste zbocza okazały się niemożliwe do pokonania, dlatego zdecydowano się na ominięcie grząskiego gruntu.

Głównym celem Curiosity będzie teraz zbadanie kolejno coraz wyższych warstw góry Sharp. Naukowcy spodziewają się odnaleźć kolejne wskazówki na temat przeszłości klimatycznej Czerwonej Planety.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/tysiac-dni-na-marsie-lazik-curiosity-otworzyl-drzwi-do-tajemnic-wszechswiata,170085,1,0.html

 

post-31-0-82054600-1433058181_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polscy studenci ponownie zwycięzcami zawodów łazików marsjańskich

Drużyna Legendary Rover Team z Politechniki Rzeszowskiej zwyciężyła w zawodach łazików marsjańskich, które zakończyły się w USA. Trzecie miejsce zajął zespół Scorpio z Politechniki Wrocławskiej. W tym prestiżowym konkursie polscy studenci triumfują już po raz czwarty.

University Rover Challenge (URC) to prestiżowe, międzynarodowe zawody łazików marsjańskich zbudowanych przez studentów. Rozgrywane są na amerykańskiej pustyni w stanie Utah w pobliżu analogu bazy marsjańskiej MDRS.

 

Zwycięzcą tegorocznej edycji zawodów został zespół Legendary Rover Team z Politechniki Rzeszowskiej. To już kolejny sukces tej drużyny w zawodach, bo w 2014 roku stanęli oni na trzecim stopniu podium. Jak informują organizatorzy konkursu URC, zwycięski łazik Legendary III zdobył 460 punktów na 500 możliwych. Drugi na podium zespół - BYU Mars Rover z amerykańskiego Brigham Young University - Polacy wyprzedzili aż o 89 punktów.

 

?Mieliśmy kilka awarii. Dzień przed zawodami zapalił się nam łazik - kable dosłownie się zaświeciły. Siedzieliśmy codziennie do bardzo późna. Robiliśmy co tylko mogliśmy, aby w czasie kiedy łazik miał wykonywać zadanie, był w pełnej gotowości. Walczyliśmy do samego końca. Obecnie jesteśmy bardzo zmęczeni, ale też bardzo szczęśliwi? ? napisali już po zawodach na Facebooku studenci z Rzeszowa.

 

Trzecie miejsce w konkursie zajął zespół Scorpio z Politechniki Wrocławskiej. Zbudowany przez nich łazik Srorpio IV uzyskał 364 punkty. W 2013 roku studenci z Wrocławia zajęli w konkursie drugie miejsce. W 2104 roku zwyciężyli w europejskiej edycji zawodów: European Rover Challenge, rozgrywanych w Polsce.

 

Tuż za podium, na czwartym miejscu, uplasował się łazik #next zbudowany przez studentów z Politechniki Białostockiej. Trzykrotni zwycięzcy URC z Białegostoku, tym razem uzyskali 344 punkty.

 

?Zwycięstwo zespołu z Polski w tych zawodach, staje się powoli nową +świecką tradycją+? ? skomentowało na Facebooku Mars Society Polska. Regulamin konkursu URC przewiduje pięć konkurencji, z czego cztery to terenowe zadania, których celem jest m.in. zbadanie danego obszaru pod względem geologicznym oraz możliwości występowania życia. Łazik ma także zastąpić człowieka np. przy konserwacji urządzeń, dostarczyć pakunki we wskazane miejsce i pokonać przeszkody terenowe.

 

Do tegorocznych finałów zgłosiły się 44 zespoły z ośmiu krajów. Do finału ostatecznie zakwalifikowały się 23 drużyny z sześciu krajów. Na pustyni w amerykańskim stanie Utah wystartowało siedem zespołów ze Stanów Zjednoczonych, pięć zespołów z Indii, cztery zespoły z Kanady, po jednej drużynie z Egiptu i Bangladeszu.

 

Polskę reprezentowało aż pięć studenckich zespołów. Oprócz drużyn z Rzeszowa, Wrocławia i Białegostoku w Utah zaprezentował się łazik ARES przygotowany przez członków Studenckiego Koła Astronautycznego Politechniki Warszawskiej. Piątego polskiego łazika na zawody przygotował zespół PCz Rover Team z Politechniki Częstochowskiej.

 

Zespoły z polskich uczelni biorą udział w konkursie od 2009 roku. Pierwszy sukces polscy studenci osiągnęli w 2011 roku, wówczas łazik Magma2 przygotowany na Politechnice Białostockiej uplasował się na najwyższym stopniu podium. Pierwsze miejsce studenci z Politechniki Białostockiej zajęli ponownie w 2013 i 2014 roku z łazikiem Hyperion i Hyperion 2.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/mok/

Tagi: łaziki marsjańskie

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405225,polscy-studenci-ponownie-zwyciezcami-zawodow-lazikow-marsjanskich.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie olbrzymie czarne dziury zderzą się za 21 lat. Wzbudzą fale grawitacyjne, które rozkołyszą Wszechświat

 

Piotr Cieśliński

Po raz pierwszy będziemy świadkami takiego kataklizmu. Na szczęście możemy mu się bez obaw przyglądać, bo mamy bezpieczną miejscówkę. Od zderzających się dziur dzieli nas ponad 10 mld lat świetlnych.

 

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce... spotkały się dwie supermasywne czarne dziury. Każda z nich wcześniej pochłonęła materię, która dorównywała masie wielu miliardów słońc. A ponieważ na dwie tak duże dziury nie ma miejsca w jednej galaktyce, musiało dojść do burzliwego spotkania...

Tak mogłaby się zaczynać ta historia, choć na dobrą sprawę dużo w niej zagadek i nie do końca jesteśmy pewni, w jaki sposób obie czarne dziury znalazły się naprzeciwko siebie.

Para tych wielkich dziur - łącznie ważą od 3 do nawet 30 mld słońc - została znaleziona w kwazarze, który dotąd odznaczał się tylko wyjątkowo paskudnym oznaczeniem PSO J334.2028+01.4075.

Kwazary - jak obecnie przypuszczają astronomowie - to młode galaktyki, w których centrum siedzi wielka czarna dziura otoczona bardzo gorącym wirem materii. Wpadający do ciemnej czeluści gaz rozgrzewa się i promieniuje we wszystkich zakresach fal elektromagnetycznych - od fal radiowych, przez światło widzialne, po promienie rentgenowskie i gamma. Wirująca materia swym blaskiem przyćmiewa światło wszystkich gwiazd w galaktyce.

Kwazar jest zazwyczaj napędzany przez jedną supermasywną czarną dziurę, która zjada materię i systematycznie rośnie. Skąd w PSO J334.2028+01.4075 wzięły się dwie takie dziury? Prawdopodobnie pochodzą z dwóch różnych galaktyk, które połączyły się w jedną większą, co było bardzo częste we wczesnym Wszechświecie.

Dwie dziury, które zbliżyły się i ciasno krążą wokół siebie, konkurują o materię i wzajemnie sobie przeszkadzają, wywołując okresowe zakłócenia i zmiany jasności w otaczających je wirach.

To właśnie zwróciło uwagę doktorantki Tingting Liu z Uniwersytetu Maryland, która wraz z kolegami analizowała światło z 316 kwazarów obserwowanych w ramach przeglądu nieba za pomocą teleskopu Pan-STARRS1 na szczycie Mount Haleakala na Hawajach.

Naukowcy odkryli, że promieniowanie jednego ze śledzonych kwazarów - właśnie PSO J334.2028+01.4075 - zmienia się w cyklu 18-miesięcznym. I choć wciąż możliwe są także inne wyjaśnienia, naukowcy twierdzą, że najbardziej przekonującym wytłumaczeniem zmian jasności kwazara jest wzajemny taniec czarnych dziur. Ich samych niestety bezpośrednio zaobserwować się nie da. Żaden teleskop nie jest w stanie dostrzec tego, co się dzieje w kwazarze, który znajduje się 10,4 mld lat świetlnych od Ziemi. Zwłaszcza że dziury już prawie się stykają.

- Jeśli się nie mylimy, to te czarne dziury są już tak blisko siebie, że praktycznie zaczął się proces ich łączenia - twierdzi prof. Suvi Gezari, szef Tingting Liu i współautor pracy o tym odkryciu, która ukazała się w "The Astrophysical Journal Letters". Tej katastrofy nic już nie powstrzyma, bo krążące wokół siebie dziury tworzą gigantyczną antenę grawitacyjną, która emituje fale grawitacyjne. Tracą więc energię, co powoduje, że ich orbity się coraz szybciej zacieśniają.

Z wyliczeń badaczy wynika, że dziury spiralnie spadają na siebie i do ich połączenia dojdzie za siedem lat. Ale z naszego punktu widzenia będzie to trwało trzy razy dłużej, bo olbrzymia grawitacja spowalnia upływ czasu. W ziemskim układzie odniesienia dziury zderzą się więc za około 21 lat.

W skali kosmicznej to i tak jest jak mgnienie oka. Daje to astronomom wyjątkową okazję, żeby się przygotować i spróbować potwierdzić (bądź obalić) wiedzę na temat takich kolizji.

Niedawno Stuart Shapiro z Uniwersytetu Illinois w Urbana-Champaign przedstawił pierwszą symulację 3D połączenia czarnych dziur, która wykorzystuje pełne (bez uproszczeń) równania teorii grawitacji Einsteina.

Jak może wyglądać takie zderzenie czarnych dziur?

Jedną z wizualizacji połączenia czarnych dziur można zobaczyć poniżej:

W trakcie takiej kolizji, jak się spodziewamy, dochodzi do wyzwolenia gigantycznej energii przewyższającej eksplozję milionów supernowych. W ostatniej fazie już połączone dziury przypominają olbrzymią bańkę mydlaną, której powierzchnia faluje, by ostatecznie przyjąć kształt idealnej sfery lub elipsoidy (dla wirującej dziury).

W czasie tej końcowej korekty kształtu dziura znowu wypromieniowuje potężną paczkę fal grawitacyjnych, które "marszczą przestrzeń" i rozchodzą się z miejsca zderzenia podobnie jak fale na stawie po wrzuceniu do wody kamienia.

Poniżej: wizualizacja fal grawitacyjnych uwolnionych podczas połączenia czarnych dziur. Symulację przeprowadził Stuart Shapiro z Uniwersytetu Illinois w Urbana-Champaign. Dwie czarne kropki to czarne dziury:

 

Czy te fale grawitacyjne dotrą do Ziemi?

 

Z pewnością, bo takich fal praktycznie nic nie jest w stanie zatrzymać.

 

Zwróćmy uwagę na to, że kwazar oraz czarne dziury dzieli od nas 10,4 mld lat świetlnych. To oznacza, że światło pokonuje tę odległość przez 10,4 mld lat. Wszystko to, co dziś widzimy w teleskopach, zdarzyło się tak naprawdę miliardy lat temu, tyle że dopiero teraz świetlny posłaniec z wiadomością do nas dociera.

 

Jeśli naukowcy się nie mylą w swej prognozie, to te czarne dziury się połączyły i fale grawitacyjne już do nas mkną. Także z prędkością światła, jak wynika z teorii Einsteina. Za 21 lat dotrze więc do nas błysk katastrofy, a przestrzeń wokół zafaluje.

 

Czy to nam czymś zagraża?

 

Bez obawy. Po przemierzeniu tak wielkiej odległości - blisko 2/3 całego widzialnego Wszechświata - fala grawitacyjna straci swój impet. Jej amplituda maleje, bo fala rozchodzi się sferycznie w każdym kierunku i jej energia rozkłada się na coraz większą powierzchnię sfery. Kiedy dotrze do Ziemi, będzie już mocno osłabiona.

 

Prawdopodobnie nawet obecne detektory fal grawitacyjnych nie dadzą rady jej wykryć. Detektor Virgo koło Pizy, a także amerykańskie Ligo, położone w Hanford i Livingston, to tzw. obserwatoria interferometryczne, których zadaniem jest właśnie pomiar amplitudy fali grawitacyjnej. Jeśli ich czułość nie zostanie poprawiona, to raczej nie mają szans zarejestrować tego wydarzenia.

 

Gdyby supermasywne dziury połączyły się znacznie bliżej, sytuacja byłaby już niewesoła. Przejście fali o dużej amplitudzie oznaczałoby silne zmiany lokalnego ciążenia, mogłyby zakłócić ruch orbitalny planet wokół Słońca, Księżyca i sztucznych satelitów wokół Ziemi. Ale wtedy równie mocno powinniśmy się bać skutków silnego rozbłysku promieniowania gamma, który by nastąpił po zderzeniu się wirów materii otaczających czarne dziury niczym rozpalone tornada.

 

Szansa dla astrofizyków

 

Kolizja dziur w kwazarze PSO J334.2028+01.4075 na pewno nas nie skrzywdzi, ale może być wspaniałym poligonem doświadczalnym dla astrofizyków.

 

Warto przypomnieć, że dotychczas nie mamy bezpośredniego dowodu na istnienie fal grawitacyjnych. Takie fale przewiduje teoria Einsteina, która się już wielokrotnie sprawdziła, lecz akurat w tym względzie może się mylić. Naukowcy znaleźli do tej pory tylko mocne poszlaki. W 1974 r. Russell Hulse i Joseph Taylor odkryli pulsar (wirująca gwiazda neutronowa), który zatacza ciasne koła wokół innej gwiazdy. Z teorii Einsteina wynikało, że taki układ powinien wysyłać fale grawitacyjne i powoli tracić energię (choć w nieco wolniejszym tempie niż okrążające się czarne dziury). I rzeczywiście, okazało się, że orbita pulsara zacieśnia się tak, jak to przewiduje teoria względności. Badacze dostali za to Nobla.

 

Nikomu jednak do tej pory nie udało się wykryć samej fali grawitacyjnej, choć w całym Wszechświecie zdarza się bardzo wiele kataklizmów tego typu, jaki ma nastąpić za 21 lat w kwazarze PSO J334.2028+01.4075. To okazja, żeby przetestować różne metody i technologie wykrywania tych fal.

 

http://wyborcza.pl/1,75400,18026750,Dwie_olbrzymie_czarne_dziury_zderza_sie_za_21_lat_.html

Zapraszam do nowego tygodnika "Nauka dla Każdego" co wtorek z "Gazetą Wyborczą" i na Wyborcza.pl. W pierwszym numerze w najbliższy wtorek przeczytacie m.in. o szalonej podróży, jaką odbywamy w przestrzeni kosmicznej na pokładzie statku kosmicznego zwanego Ziemią. A w następnym tygodniu - przewodnik dla podróżnika do czarnej dziury (gdyby ktoś chciał się tam wybrać).

Piotr Cieśliński, kierownik działu nauka

post-31-0-78296600-1433139226.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złączenie na powitanie nowego miesiąca

1 czerwca około godziny 22:00 prawie pełen Księżyc znajdzie się 1 stopień od Saturna świecącego na granicy gwiazdozbiorów Wagi i Skorpiona.

Zaledwie kilka dni temu (23 maja) miała miejsce opozycja Saturna. Wynika z tego kilka faktów dotyczących nadchodzącego złączenia:

? Planeta świeci na niebie przez całą noc. W Łodzi jej wschód wypada o 19:34, a zachód - o 4:23.

? Lokalny południk Saturn przekracza około północy. Osiąga wtedy maksymalną wysokość nad horyzontem, tym razem około 20 stopni.

? Księżyc w czasie złączenia również świeci przez całą noc, a jego faza jest bliska jedności. W pełni Srebrny Glob znajdzie się 2 czerwca o 19:21.

W poniedziałkowy wieczór dystans dzielący Ziemię od Saturna wyniesie 1344 miliony kilometrów, a blask szóstej planety +0,1 magnitudo. Na Księżyc patrzeć będziemy z odległości 388 tysięcy kilometrów.

Duża jasność Księżyca znacznie utrudni obserwacje. Zachęcamy jednak do spoglądania w niebo. W pobliżu obu ciał niebieskich dostrzeżemy Antaresa, najjaśniejszą gwiazdę konstelacji Skorpiona (+1 magnitudo).

 

Dodał: Michał Matraszek

Uaktualnił: Michał Matraszek

http://news.astronet.pl/7605

Niebo ponad południowym horyzontem 2 czerwca 2015 roku o godzinie 0:00. Widoczne jest złączenie Księżyca i Saturna. Planeta świeci na wysokości około 20 stopni nad widnokręgiem (poziomą, białą linią w dolnej części schematu).

Mapę wykonano programem SkyMap Pro.

 

Dodał: Michał Matraszek

Uaktualnił: Michał Matraszek

post-31-0-65921800-1433139436_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwuj niebo. Może uda Ci się dostrzec rzadkie obłoki mezosferyczne

Wieczorem warto spojrzeć w niebo. Macie szanse dostrzec rzadkie zjawisko - obłoki srebrzyste. Eksperci zawiadamiają, że na półkuli północnej właśnie zbliża się sezon, kiedy możemy je dostrzec wysoko na niebie.

Niezwykłych obłoków srebrzystych w umiarkowanych szerokościach geograficznych na półkuli północnej najlepiej wypatrywać od połowy maja do końca sierpnia. Obejrzyj powyższy film, a przekonasz się, że warto przyglądać się wieczornemu niebu, aby nie przegapić pięknych i niepowtarzalnych widoków.

Najwyższe chmury

Obłoki srebrzyste (z angielskiego noctilucent clouds ? NLC) to polarne chmury mezosferyczne. Są najwyższymi chmurami obserwowanymi z Ziemi. Znajdują się ponad 70 km wyżej od chmur, które obserwujemy nad naszymi głowami na co dzień. Ich wysokość określa się na około 75-85 km ponad powierzchnią Ziemi.

Obserwuj w półzmroku

Są rzadko obserwowanymi chmurami widzianymi w półzmroku przy zmierzchu lub świcie, kiedy słońce jest 6-16 stopni poniżej horyzontu. Najczęściej obserwowane są w pasie pomiędzy 50 st. i 70 st. północnej i południowej szerokości geograficznej.

Jeśli będziesz świadkiem tego rzadkiego zjawiska, chwyć za aparat, nagraj film, zrób zdjęcie i prześlij na Kontakt 24.

Zagadkowe powstanie

Z badań przeprowadzonych w 2012 roku wynika, że obłoki mezosferyczne są to okruchy spalających się w ziemskiej atmosferze meteoroidów. Podobnie jak niektóre typowe chmury w naszej atmosferze na wysokości od 5 do 13 kilometrów, tak i obłoki mezosferyczne zbudowane są z drobnych kryształków lodu.

? Odkryte w XIX wieku

Obłoki srebrzyste odkrył Witold Ceraski, rosyjski astronom polskiego pochodzenia. Zaobserwował je 13 czerwca 1885 roku, dwa lata po wybuchu wulkanu Krakatau, z którym początkowo wiązano powstanie tajemniczych obłoków.

Badania od XXI wieku

Dopiero w XXI wieku rozpoczęto specjalistyczne badania nad tymi chmurami. 25 kwietnia 2007, w celu zbadania zmienności tych chmur i ich ewentualnego związku z globalnymi zmianami klimatu, wystrzelony został Satelita AIM (Aeronomy of Ice in the Mesosphere). Misja była początkowo planowana na dwa lata, jednak została później przedłużona do 2012 roku.

Źródło: NASA

Autor: AD/mk

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/obserwuj-niebo-moze-uda-ci-sie-dostrzec-rzadkie-obloki-mezosferyczne,170123,1,0.html

 

post-31-0-48666100-1433139543_thumb.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykły efekt halo na tomaszowskim niebie

Reporterka 24 uchwyciła na zdjęciu wielobarwny pierścień. Zauważyła go na niebie nad Tomaszowem Mazowieckim.

Tę niezwykłą tęczę nazywamy efektem halo. Jest to zjawisko optyczne powstające wokół tarczy słonecznej.

Jak to się dzieje?

Zjawisko to zachodzi w chmurach typu cirrostratus, czyli pierzastych piętra wysokiego. Tęczowy krąg wokół słońca tworzy się, gdy promienie słoneczne załamują się na kryształach lodu i od nich odbijają.

Sposobów, w jaki się to dzieje, jest wiele, dlatego do czynienia możemy mieć z różnymi odmianami halo - jednobarwnym, białym, albo tęczowym.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/niezwykly-efekt-halo-na-tomaszowskim-niebie,170148,1,0.html

 

post-31-0-89180500-1433139677_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzenie w czerwcowe niebo 2015

?W czerwcu rychło się pokaże, co nam lato przyszykuje w darze?

Tak mówi staropolskie przysłowie, a poza tym, to okres najdłuższych pracowitych dni oraz długich świtów i zmierzchów dogodnych dla tegorocznych ostatnich wiosennych spacerów. Mamy zatem krótkie ciepłe noce, które co prawda nie sprzyjają obserwacjom astronomicznym, ale są one tym cenniejsze dla prawdziwych miłośników nieba. Możemy natomiast w długie dni czerwcowe zachwycać się grą obłoków, począwszy od chmur kłębiastych ? wróżących dobrą pogodę na czas wycieczki ? poprzez wysokie chmury pierzaste, aż po groźnie wyglądające jak kowadła, chmury burzowe - aby ich tego roku było mało.

Tegoroczne astronomiczne Lato, rozpocznie się w niedzielę 21 czerwca o godz. 18.38 ? kiedy to Słońce w swej rocznej wędrówce po Ekliptyce oddali się najbardziej na północ od równika niebieskiego, osiągając punkt przesilenia letniego, zwany punktem Raka. W tym dniu w Niepołomicach, Słońce w chwili przejścia przez południk, góruje nad horyzontem na wysokości prawie 63 i pół stopnia. Wzejdzie tego dnia o godz. 4.30, a zajdzie o 20.53, zatem dzień będzie trwał 16 godzin i 23 minuty; będzie to najdłuższy dzień (i najkrótsza noc) tego roku, a dłuższy od najkrótszego dnia w Niepołomicach, aż o 8 godz. i 18 minut.

Najwcześniej Słońce wzejdzie u nas w dniu 15 czerwca (godz. 4.30) i takich wczesnych wschodów Słońca będziemy doświadczać przez 8 kolejnych dni. Najpóźniej zajdzie w dniu 20 czerwca (godz. 20.53), i tak późnych zachodów Słońca będzie aż 11. Dni niezauważalnie krótszych o jedną minutę, będziemy mieli przez cały tydzień od 17 do 24 czerwca. W tym też okresie, na św. Jana (24.VI), często padają obfite deszcze. Po tegorocznej kapryśnej wiośnie, być może one u nas nie wystąpią. Tak czy inaczej będzie z pogodą, to na Dzień Dziecka, Słońce wzejdzie o godz. 4.37, a zajdzie o godz. 20.40. Dzień będzie trwał 16 godz. i 3 minuty; będzie jeszcze krótszy o 20 minut od najdłuższego dnia roku. Natomiast ostatniego czerwca, Słońce wzejdzie o godz. 4.34, a schowa się pod horyzontem o godz. 20.53 i dzień będzie niezauważalnie, ale już niestety krótszy od najdłuższego dnia roku o 4 minuty.

Aktywność magnetyczna Słońca w czerwcu będzie na średnim poziomie, jedynie nieco podwyższona na początku każdej dekady miesiąca. Pamiętajmy, iż obserwacje plam na Słońcu prowadzimy wyłącznie przy zastosowaniu odpowiednich filtrów spektralnych, lub rzutowanego na ekran obrazu Słońca z lunety. Zainteresowanych takimi obserwacjami naszej gwiazdy, zapraszamy do Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego.

Księżyc powita Lato będąc trzy dni przed pierwszą kwadrą. Zatem bardzo krótkie, ale bezksiężycowe noce będziemy mieli wcześniej, bo w połowie czerwca, a kolejność faz Księżyca będzie następująca: pełnia 2.VI. o godz. 18.19, ostatnia kwadra 9.VI. o godz. 17.42, nów 16.VI. o godz. 16.05 i pierwsza kwadra 24.VI. o godz. 13.03.

W perygeum (najbliżej Ziemi) będzie Księżyc 10.VI. o godz. 07, a w apogeum (najdalej od Ziemi) będzie 23.VI. o godz. 19.

Jeśli chodzi o planety, to Merkurego znajdziemy dopiero po pierwszej dekadzie miesiąca, bardzo nisko na porannym niebie, tuż przed wschodem Słońca. Najdogodniejsze warunki do jego dostrzeżenia i obserwacji będą po 23.VI. Natomiast Wenus jako Gwiazda Wieczorna, bryluje wysoko na zachodnim niebie przez cały czerwiec, aż do początku sierpnia, a wieczorem 1 lipca będzie romansowała z Jowiszem. W czerwcu nie zobaczymy Marsa, bowiem kryje się on w promieniach Słońca przez cały miesiąc. Jowisza, dostrzeżemy od wieczora wysoko na zachodnim niebie, początkowo w gwiazdozbiorze Raka, a od drugiego tygodnia w Lwie. Z upływem dni czerwcowych będzie on coraz to niżej nad horyzontem, by wieczorem 1 lipca zbliżyć się do Wenus na odległość 0.4 stopnia. Saturna w gwiazdozbiorze Wagi, możemy obserwować przez całą noc. Wieczorem, 1.VI. o godz. 22, do planety zbliży się na odległość jednego stopnia Księżyc, podążający do pełni. Uran gości w gwiazdozbiorze Ryb, widoczny jest na wschodnim niebie, aż do świtu. Neptuna w Wodniku, można obserwować nisko na wschodnim niebie, w drugiej połowie nocy. Aby dostrzec te dwie ostatnie planety gołym okiem, trzeba mieć jednak sokoli wzrok.

Natomiast w dniach od 22.VI. do 2.VII., będzie możliwość zliczania meteorów z czerwcowego roju Bootydów (czyli wylatujących z gwiazdozbioru Wolarza). Maksimum ich aktywności przypada w nocy 27.VI. Księżyc po pierwszej kwadrze, będzie nam skutecznie przeszkadzał w obserwacjach.

Dla najciekawszych zjawisk do obserwacji na czerwcowym niebie, najlepiej będzie wykorzystać lunety Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach (tel. 12-281-15-61) lub informację na [email protected], byle pogoda nam dopisywała. Zaś z drugiej strony, nasuwa się takie staropolskie przysłowie:

?W początku lata poranne grzmoty, są zapowiedzią ryhliwej słoty?

Mimo takich prognoz życzę Państwu, u progu zbliżających się wakacji i nadchodzącego sezonu urlopowego, słonecznych i ciepłych dni, oczywiście z jak najmniejszą ilością burz.

 

Adam Michalec

MOA W Niepołomicach, 26 kwietnia 2015

http://orion.pta.edu.pl/niebo/spojrzenie-w-czerwcowe-niebo-2015

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wschody i zachodzy Słońca - maj i czerwiec 2015

Wschody i zachody Księżyca w Krakowie - Maj i Czerwiec  2015     

               Maj                        Czerwiec

Data      Ws      Za           Data      Ws      Za  

1.      17 16   04 15           1.      19 17   04 10

2.      18 19   04 44           2.      20 19   04 49

3.      19 23   05 07           3.      21 17   05 34

4.      20 26   05 37           4.      22 09   06 28

5.      21 28   06 12           5.      22 55   07 29

6.      22 28   06 53           6.      23 34   08 37

7.      23 22   07 41           7.        -     09 48

8.        -     08 36           8.      00 09   11 02

9.      00 11   09 39           9.      00 41   12 17

10.      00 54   10 47          10.      01 10   13 32

11.      01 31   11 58          11.      01 40   14 47

12.      02 05   13 13          12.      02 10   16 01

13.      02 36   14 28          13.      02 42   17 14

14.      03 06   15 45          14.      03 19   18 24

15.      03 36   17 01          15.      04 01   19 29

16.      04 08   18 17          16.      04 48   20 27

17.      04 44   19 31          17.      05 41   21 17

18.      05 23   20 40          18.      06 39   21 59

19.      06 09   21 43          19.      07 40   22 35

20.      06 59   22 37          20.      08 43   23 06

21.      07 55   23 24          21.      09 45   23 34

22.      08 55     -            22.      10 47   23 59

23.      09 56   00 03          23.      11 48     -  

24.      10 57   00 36          24.      12 50   00 22

25.      11 59   01 04          25.      13 51   00 46

26.      13 00   01 30          26.      14 54   01 11

27.      14 02   01 55          27.      15 57   01 38

28.      15 03   02 18          28.      17 01   02 08

29.      16 06   02 42          29.      18 04   02 44

30.      17 09   03 08          30.      19 04   03 26

31.      18 13   03 37          01.VII.  20 00   04 16

Dane wyznaczone na  podstawie: The  American  Ephemeris  and  Nautical

Almanac * 2015.

Adam Michalec

W Staniatkach, 8 marca 2015           

http://orion.pta.edu.pl/niebo/wschody-i-zachodzy-slonca-maj-i-czerwiec-2015

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Człowiek, który wącha skarpety astronautów

Maja Gawrońska (socjolog)*

W statku kosmicznym śmierdzi. NASA zatrudnia więc eksperta z niezłym nosem, żeby wywąchał sprawę. Najlepiej jeszcze tu na Ziemi. W końcu w kosmosie nie da się przewietrzyć. George Aldrich, ekspert NASA od zapachów w kosmosie

 

Dzień dobry państwu, nazywam się George Aldrich i mam pracę, która potwornie śmierdzi - tak wita się z dziennikarzami czołowy nos NASA, zwany potocznie inżynierem-wywąchiwaczem, wąchaczem czy astronomicznym perfumiarzem. Wąchaniem wszystkiego, co może polecić w kosmos, zajmuje się, i to z sukcesami, od 40 lat. Właśnie pracuje nad książką o swojej pasji pod roboczym tytułem "Czy to pachnie zabawnie?". Premiera w przyszłym roku, ale wycieczki ciekawych turystów i dziennikarzy pielgrzymują do laboratorium Aldricha White Sands w Las Cruces na pustyni stanu Nowy Meksyk już dziś.

W czasie lunchu, zanim powącha nowo-meksykańskie burrito, przystawia nos do widelca, serwetki i szklanki. - Muszę gimnastykować węch, tak jak sportowcy ćwiczą mięśnie - przyznaje z miną dziecka, które właśnie nabroiło.

- Dla astronautów jestem jak bodyguard - mówi Aldrich. - Zły zapach w kosmosie może oznaczać fatalne samopoczucie, chorobę albo nawet omdlenie. Tragicznych konsekwencji nie muszę chyba nikomu tłumaczyć - dodaje Aldrich i przypomina felerną misję radzieckiego Sojuza 21 z 1976 roku. Kosmonauci Borys Wołynow i Witalij Żołobow najpierw odnotowali w dzienniku pokładowym, że w kabinie unosi się bliżej niezidentyfikowana lekko gryząca woń. Potem okazała się ona po prostu nie do zniesienia. Lot został więc przerwany. Pojazd wrócił na ziemię tylko dlatego, że nikt odpowiednio nie obwąchał kabiny i wszystkiego, co się w niej znajduje. Według nieoficjalnych wersji winny był wyciek paliwa, ale źródła smrodu nie potwierdzono do dziś.

Z powodu odoru Amerykanie prawie nie polecieliby w kosmos Apollo 14. Po problemach z poprzednią misją, Apollo 13, wszystkie plany kosmicznej podróży przepisano, używając do tego nowego barwnika w maszynach do pisania. Okazało się, że w warunkach kosmicznych tusz, nie dość, że potwornie by śmierdział, to jeszcze poparzyłby nosy wąchających go testerów. Aldrich dołączył do NASA parę lat później po tym incydencie. Od tego czasu pilnuje, aby nikt nie popełnił podobnego błędu. W Stanach Aldrich ma status narodowego bohatera i jest znany bardziej niż topowi perfumiarze. A o wizycie w laboratorium Aldricha marzy chyba każde dziecko, które w przyszłości chciałoby zostać astronautą.

Krótki poradnik, jak zostać astronautą

 

Jak do tej pory ten "nos-tronauta" wąchał przynajmniej około tysiąca materiałów, z których budowane są promy kosmiczne i wszystko, co może trafić do kabiny. Od laptopów, albumów ze zdjęciami i pluszowych misiów, które zabierają ze sobą astronauci, po tampony (zapachowe i niezapachowe) i pieluchy, zwane w kosmicznym fachu "pochłaniającymi zapach kapsułami do odpadów".

 

Każda rzecz przeznaczona do obwąchania trafia do szczelnie zamkniętego ołowianego pojemnika. Pojemnik wstawiany jest do piekarnika wielkości sporego pokoju podgrzanego do 48 stopni Celsjusza. Piekarnik udaje warunki z promu. Gdy tak potraktowane przedmioty wydzielą już z siebie gazy i zapach, testowane są na obecność substancji toksycznych i rakotwórczych. Bo to, że coś nie pachnie, nie znaczy, że nie jest toksyczne, i na odwrót. Gdy więc ten test zostanie zaliczony, trafiają pod nozdrza Zapachowego Panelu złożonego z pięciu specjalistów, którym przewodzi Aldrich. Część z nich to wolontariusze. Mówią, że czują się jak starodawni testerzy jedzenia dla królów. W imię nauki użyczają swoich nosów NASA za darmo. Czasem też Aldrich sprawdza stan kabiny. Chemik pobiera najpierw próbkę powietrza ze statku kosmicznego do strzykawki, a potem jej zawartość wstrzykuje do specjalnej maski Aldricha. Tak było na przykład w przypadku korka, którym wyłożono ostatnio kabinę promu. Korek zaliczył test. Ale nie wszystkim przedmiotom się udaje.

 

Zapachy oceniane są w skali od zera (niewyczuwalne) do dziesięciu (nie do zniesienia). Kryteria są mocno wyśrubowane. Wszystko powyżej dwóch i pół zostaje uziemione. Powyżej trzech oceniono na przykład tusz do rzęs, który do bagażu podręcznego chciała włożyć Sally Ride, pierwsza kobieta, która leciała w kosmos. Inny astronauta postanowił zabijać czas, konstruując miniaturkę jachtu w butelce. Okazało się, że większość klejów modelarskich w taką podróż się nie nadaje. Aldrich obwąchał wtedy chyba większość dostępnych na rynku marek. Jego laboratorium odrzuciło też setki płynów po goleniu i wiele rodzajów rzepów, które próbowano zastosować w kombinezonach.

 

Okazuje się, że rzep w kosmosie ma zupełnie inny wymiar zapachu niż na Ziemi.

 

O co chodzi z tym całym wąchaniem? W końcu na Ziemi takie zapachy nikomu nie przeszkadzają. W zamkniętej przestrzeni statku kosmicznego to jednak co innego. - W statku kosmicznym po prostu śmierdzi - bez ogródek mówi Aldrich. Tam się nie wietrzy przez wiele dni, więc nawet taki drobiazg jak nóż, którym kilka godzin wcześniej przekrojono kanapkę, może stać się źródłem odoru nie do zniesienia. - Proszę sobie wyobrazić nowy samochód, który grzał się na słońcu przez pół dnia. Smród jest nie do wytrzymania. Podobnie dzieje się w promie kosmicznym - tłumaczy nasowski nos.

 

Taki prom co 90 minut przechodzi przez cykl noc-dzień. Przez połowę tego czasu słońce nagrzewa kabinę, więc wszystko, co się w niej znajduje, zaczyna wydzielać z siebie gazy. Dla naszych ludzkich nosów to ciężkie do zniesienia. - Niestety, 200 tys. km od Ziemi po prostu nie możesz otworzyć okna - podsumowuje Aldrich. A do tego dochodzą zapachy, z którymi niewiele można zrobić. - Człowiek bowiem też pachnie, czasem nawet bardzo, i mimo setek badań, na razie tego swądu w kosmosie nie udało się niczym wyeliminować - mówi nos. Dla Aldricha odrzucające odory to jednak żaden problem. Jeszcze się nie zdarzyło, aby odmówił sędziowania w konkursie na najbardziej śmierdzące adidasy Rotten Sneaker Contest od ponad trzydziestu lat odbywającego się w Vermont.

Wielkie pytania małych ludzi: Jak astronauci robią siku i kupę?

Nasowski nos to naturszczyk. Nigdy nie ćwiczył węchu pod okiem światowej klasy perfumiarzy ani, jak wiele perfumiarskich nosów, nie pochodzi z rodziny, w której fach przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Po studiach, 40 lat temu, pracował w prestiżowej jednostce straży pożarnej, w której okręgu znajduje się laboratorium NASA w Las Cruces. To samo, które zajmowało się misjami Apollo. Na brak zajęć Aldrich nie narzekał. O pożar na ciągnącym się po horyzont stepie i skalistych górach nietrudno. Ale akurat w NASA planowano otworzyć nową jednostkę ds. zapachu i rozpoczęły się poszukiwania uzdolnionych nosów. Aldricha coś wtedy tknęło. W końcu o zapachach potrafił mówić godzinami. Zgłosił się więc do laboratorium, gdzie szybko się okazało, że ma do wąchania niesamowity talent. Do dziś ani razu nie oblał testu kontrolnego, podczas którego musi rozpoznawać podstawowe wonie. Co cztery miesiące przechodzi też badania na alergię i stan gardła oraz nozdrzy.

Nie boi się, że niedługo zostanie zastąpiony przez skomplikowanego robota. Takiego dla swojego programu kosmicznego budują na przykład Japończycy. Jednak na razie jeszcze żaden naszpikowany najlepszą elektroniką nos nie przebił nosa Aldricha. - Do niektórych rzeczy po prostu potrzebne jest wyczucie człowieka - mówi. Nikt nie wyrzuci w błoto miliardów dolarów dlatego, że astronautów zaczęło mdlić od zapachu gumowej podeszwy buta.

Kosmiczny smród, misje zagrożone

 

*1970 Plany lotu Apollo 14 przepisano, używając nowego, śmierdzącego tuszu do maszyn.

 

*1976 Sojuz 21, kosmonauci uskarżają się na gryzącą woń. Lot przerwano.

 

*1981 Początek programu promów kosmicznych. Słońce tak nagrzewało ich kabinę, że wydzielały się gazy - często o nieznośnym zapachu

 

* Popularyzuje amerykańską naukę. Pracuje na Uniwersytecie Kalifornijskim

http://wyborcza.pl/1,145452,18031960,Czlowiek__ktory_wacha_skarpety_astronautow.html

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof Meissner: Szukam pierścieni na niebie

Krzysztof Meissner (profesor fizyki)*

Nad czym pan teraz pracuje?

Takich pierścieni, które by świadczyły o tym, że Wszechświat jest wieczny, nie miał początku i nie będzie miał końca. Wielki Wybuch był tylko początkiem jednego z cykli zwanych eonami, których jest nieskończenie wiele.

 

Tak wynika z teorii brytyjskiego astrofizyka sir Rogera Penrose'a. Jeśli założymy, że jego model jest prawdziwy, to przy odrobinie szczęścia możemy wykryć echo wielkich kataklizmów z poprzedniego eonu, czyli sprzed Wielkiego Wybuchu. Na przykład zderzenia dwóch dużych galaktyk. Galaktyki mają w swoim centrum supermasywne czarne dziury. W naszej galaktyce to jest Saggitarius A, o masie czterech milionów Słońc. Andromeda ma swoją, jeszcze większą. Kiedy się zderzymy, te czarne dziury się połączą i w ostatniej chwili ich istnienia nastąpi potężna eksplozja fal grawitacyjnych o energii odpowiadającej kilku procentom ich połączonej masy spoczynkowej. Taka dawna eksplozja fal grawitacyjnych dosłownie wstrząsnęłaby Wszechświatem i byłaby odczuwalna aż do dziś. W kosmicznym mikrofalowym promieniowaniu tła byłyby odciśnięte koncentryczne pierścienie - podobne do okrągłych fal, jakie zostawia kamień wrzucony w wodę. Dane na temat tego promieniowania dostarczyła niedawno sonda Planck. Analizuję je ze współpracownikami, szukając pierścieni Penrose'a. Wstępne rachunki są naprawdę obiecujące.

 

*Katedra Teorii Cząstek i Oddziaływań Elementarnych, Wydział Fizyki, UW

 

http://wyborcza.pl/1,145452,18030822,Krzysztof_Meissner__Szukam_pierscieni_na_niebie.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w pierwszym tygodniu czerwca 2015 roku

Mapka pokazuje położenie Księżyca, Saturna i Nowej w Strzelcu 2015 nr 2 w pierwszym tygodniu czerwca 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher -

 

Źródło: StarryNight

Na początku czerwca noce będą wyjątkowo jasne, ponieważ do niezbyt głęboko chowającego się pod horyzontem Słońca dołączy Księżyc w pełni, przypadającej 2 czerwca po południu naszego czasu. W tym czasie Księżyc spotka się z Saturnem, co świadczy o niedawnej opozycji tej planety względem Słońca. Oba ciała niebiańskie można obserwować w tym czasie całą noc, tak samo, jak Kometę Lovejoya, która minęła już Gwiazdę Polarną i w tym tygodniu minie gwiazdę ? UMi, czyli drugą po Polarnej gwiazdę w dyszlu Małego Wozu. Na wczesnowieczornym niebie systematycznie do widnokręgu zbliża się Jowisz, natomiast Wenus w sobotę 6 czerwca osiągnie swoją maksymalną elongację wschodnią i w następnych tygodniach będzie szybko zbliżać się do Słońca.

W pierwszych dniach czerwca Księżyc odwiedzi gwiazdozbiory Wagi, Skorpiona, Wężownika, Strzelca, Koziorożca i Wodnika. Minionej już nocy Srebrny Glob gościł właśnie w Wadze, a jego tarcza była oświetlona w 97%. O godzinie podanej na mapce Księżyc znajdował się prawie na linii łączącej gwiazdę Zuben Eschamali (? Lib) z Brachium (? Lib). Od pierwszej z wymienionych gwiazd dzieliło go 6°, zaś od drugiej - 10%deg;. W tym samym momencie niecałe 5° od Księżyca na godz. 4 znajdowała się gwiazda Zuben Elgenubi (? Lib), natomiast ponad 11° na wschód od niego - planeta Saturn.

Najbliżej Saturna Księżyc przejdzie w nocy z 1 na 2 czerwca. Tej nocy faza naturalnego satelity Ziemi będzie wynosiła 99% i jeszcze będzie się zwiększać (pełnia przypada 2 czerwca o godz. 18:19 naszego czasu). O zmierzchu Księżyc z Saturnem będą się znajdowały około 10° prawie dokładnie nad punktem SE widnokręgu, przy czym Saturn będzie się znajdował troszkę ponad 1° na południe od Księżyca (w tym momencie na godz. 5). Do godz. 1 w nocy odległość między tymi ciałami niebiańskimi zwiększy się do prawie 2°. Pół stopnia dalej, ale na godz. 7, będzie się znajdowała gwiazda Graffias (? Sco), natomiast 4 razy dalej prawie w tym samym kierunku będzie świeciła najjaśniejsza gwiazda Skorpiona, czyli Antares.

Sam Saturn jest nieco ponad tydzień po opozycji i powoli zaczyna słabnąć. W tym tygodniu będzie świecił z jasnością +0,1 magnitudo. Jednak średnica jego tarczy pozostanie na poziomie 19". Planeta przebywa na pograniczu gwiazdozbiorów Skorpiona i Wagi, nieco ponad 2,5 stopnia na północny zachód od gwiazdy Graffias i jednocześnie półtora stopnia na południowy wschód od gwiazd ? Lib. Maksymalna elongacja Tytana (tym razem zachodnia) przypada w poniedziałek 1 czerwca.

Kolejnej nocy, z wtorku 2 na środę 3 czerwca, Księżyc będzie miał fazę 100% i będzie przecinał linię łączącą gwiazdę Antares z gwiazdą Sabik (? Oph). Bliskość bardzo jasnego Księżyca spowoduje, że gwiazdy na południowym krańcu Wężownika będą trudno dostrzegalne gołym okiem (Księżyc będzie oddalony od nich o 4-5 stopni. Ponad 2 razy dalej od Księżyca, w kierunku połuniowo-zachodnim znajdowała się będzie gwiazda Antares, natomiast ponad 15° pod Księżycem będzie można odnaleźć gwiazdę Wei, czyli ? Skorpiona, świecącą z jasnością +2,3 magnitudo, a więc porównywalnie z gwiazdami Graffias i Dschubba, z charakterystycznego łuku w północno-zachodnim krańcu tej konstelacji.

W nocy ze środy na czwartek Księżyc w fazie 98% będzie daleko od jaśniejszych gwiazd i dopiero kolejnej nocy, z czwartku 4 czerwca na piątek 5 czerwca, przy jeszcze mniejszej fazie 94%, przejdzie on ponad 7° na północ od gwiazdy Nunki, czyli jednej z jaśniejszych gwiazd konstelacji Strzelca. W tym samym czasie jakieś 11° na południowy zachód od Księżyca znajdowała się będzie gwiazda Nowa Strzelca 2015 nr 2 (na mapce zaznaczona krzyżykiem. Mapkę z jej dokładną pozycją można znaleźć m.in. na poświęconej tej gwieździe stronie amerykańskiego czasopisma Sky and Telescope, natomiast krzywa blasku, którą można wygenerować na stronie AAVSO, czyli Amerykańskiego Towarzystwa Obserwatorów Gwiazd Zmiennych, wskazuje, że Nowa Strzelca 2015 nr 2 ponownie jaśnieje i obecnie jest jaśniejsza niż 6 magnitudo. Niestety silny blask Księżyca znacznie utrudni jej obserwacje w tym tygodniu, ale już za kilka dni, gdy przesunie się on na północny wschód i jednocześnie zmniejszy fazę będzie można wrócić do jej obserwacji.

Ostatnie dwie noce Księżyc spędzi w sąsiedztwie dość jasnych gwiazd Koziorożca, choć około godz. 1 zarówno w sobotę, jak i w niedzielę nie będzie przebywał na tle tej konstelacji. W nocy z piątku na sobotę tarcza Srebrnego Globu będzie oświetlona w 87% i będzie przebywał jeszcze na tle gwiazdozbioru Strzelca. Tej nocy gwiazdy Algedi i Dabih, czyli ? i ? Koziorożca będą się znajdowały około 7° na północny wschód od Księżyca. Dobę później faza Księżyca będzie jeszcze mniejsza i spadnie już poniżej 80%, a dwie wspomniane już gwiazdy Koziorożca będą się znajdowały w tej samej odległości, co poprzedniej nocy, tylko na południowy zachód od niego. Jednak ze względu na ukształtowanie gwiazdozbiorów Srebrny Glob będzie wtedy przebywał na tle gwiazdozbioru Wodnika. Nie oznacza to jednak, że nie zobaczymy Księżyca na tle gwiazdozbioru Koziorożca. Księżyc wejdzie ponownie do tej konstelacji następnej nocy.

Animacja pokazuje położenie Komety Lovejoya (C/2014 Q2) w pierwszym tygodniu czerwca 2015 r.

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Pełnia Księżyca oznacza, że na początku tygodnia będzie on widoczny całą noc. Również całą noc, tyle że po przeciwnej stronie nieba, widoczna jest Kometa Lovejoya (C/2014 Q2). W zeszłym tygodniu minęła ona Gwiazdę Polarną, a w najbliższych dniach przejdzie blisko gwiazdy oznaczanej na mapach nieba grecką literą ? i świecącej z jasnością +6,3 magnitudo (na mapce jest to słaba gwiazda tuż nad Gwiazdą Polarną). Natomiast pod koniec tygodnia kometa przejdzie blisko drugiej gwiazdy dyszla Małego Wozu, czyli ? UMi, świecącej z jasnością obserwowaną +4,3 magnitudo. Minionej nocy Kometa Lovejoya przeszła niecałe 0,5 stopnia od gwiazdy ? UMi, natomiast w połowie tygodnia minie gwiazdę ? UMi w odległości nieco ponad 3 średnice kątowe Księżyca.

 

Kometa świeci z jasnością około +8,2 magnitudo i jest widoczna w średnich teleskopach. Oczywiście wtedy, gdy nie ma na niebie jasnego Księżyca. W związku z jego pełnią najbliższe dni nie będą dobrym czasem na obserwacje Komety Lovejoya, mimo tego, że znajduje się ona po przeciwnej stronie nieba, niż Księżyc. Ale na pewno fakt, że obserwując kometę jest się skierowanym plecami do naturalnego satelity Ziemi ułatwi jej odnalezienie.

Animacja pokazuje położenie Wenus i Jowisza w pierwszym tygodniu czerwca 2015 r.).

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Na wieczornym, jeszcze jasnym niebie, gdy Księżyc jeszcze nie przeszkadza swoim blaskiem początkowo dość wysoko świecą dwie najjaśniejsze na ogół planety Układu Słonecznego, czyli Wenus i Jowisz. Największa z planet krążących wokół Słońca, czyli Jowisz, systematycznie dąży do koniunkcji ze Słońcem i każdego kolejnego wieczoru przebywa coraz krócej na nieboskłonie. Pod koniec tygodnia Jowisz zachodzi około godz. 0:30 i będzie oddalony od Słońca już tylko o mniej więcej 60°. Jednocześnie planeta zbliży się na nieco ponad 12° do Regulusa, czyli najjaśniejszej gwiazdy Lwa. Jasność Jowisza spadła już do -1,9, a jego tarcza skurczyła swoją średnicę do 34".

W układzie księżyców galileuszowych również coraz mniej czasu na obserwowanie zachodzących wśród nich zjawisk. W tym tygodniu będziemy mieli szczęście do możliwości zaobserwowania zakrycia Io przez Europę oraz fragmentu przejścia Kallisto na tle swojej planety macierzystej.

Więcej szczegółów na temat konfiguracji księżyców galileuszowych Jowisza (na podstawie stron IMCCE oraz Sky and Telescope) w poniższej tabeli:

? 2 czerwca, godz. 23:14 - Europa chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),

? 4 czerwca, godz. 20:53 - o zmierzchu Europa i jej cień na tarczy Jowisza (Europa przy zachodnim brzegu tarczy, jej cień - przy wschodnim),

? 4 czerwca, godz. 21:16 - zejście Europy z tarczy Jowisza,

? 4 czerwca, godz. 23:34 - zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,

? 4 czerwca, godz. 23:53 - zakrycie Io przez Europę, 30" na zachód od brzegu tarczy Jowisza (początek),

? 4 czerwca, godz. 23:57 - zakrycie Io przez Europę (koniec),

? 5 czerwca, godz. 23:16 - wejście Io na tarczę Jowisza,

? 6 czerwca, godz. 0:26 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

? 6 czerwca, godz. 20:56 - o zmierzchu Kallisto blisko środka tarczy Jowisza,

? 6 czerwca, godz. 23:30 - zejście Kallisto z tarczy Jowisza,

? 7 czerwca, godz. 0:06 - wyjście Io z cienia Jowisza, 16" na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),

? 7 czerwca, godz. 20:57 - o zmierzchu cień Io przy zachodnim brzegu tarczy Jowisza,

? 7 czerwca, godz. 21:02 - wejście Ganimedesa w cień Jowisza, 9" na wschód od jego tarczy,

? 7 czerwca, godz. 21:14 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,

? 8 czerwca, godz. 0:42 - wyjście Ganimedesa z cienia Jowisza, 42" na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia).

 

Systematycznie maleje również odległość między Jowiszem a Wenus, która w sobotę 6 czerwca osiągnie swoją maksymalną elongację wschodnią, czyli będzie najdalej od Słońca w tym sezonie obserwacyjnym i będzie to ponad 45°. Pod koniec tygodnia dystans między tymi planetami zmniejszy się do 15°, a Wenus będzie chowała się za widnokrąg jedynie pół godziny przez Jowiszem. W tym tygodniu Wenus będzie przecinać linię łączącą Polluksa z Bliźniąt z gromadą M44 w Raku, zbliżając się do tej ostatniej na około 5°.

W następnych dniach Wenus zacznie szybko zbliżać się do Słońca, zwiększając tak samo szybko swoją średnicę kątową i początkowo jasność oraz zmniejszając fazę. Tym samym Wenus będzie coraz atrakcyjniejsza dla ziemskich obserwatorów. Nawet dla tych, posiadających tylko małe teleskopy, czy lornetki. Obecnie Wenus ma jasność -4,3 magnitudo, zaś jej tarcza ma średnicę 24" i fazę 49%.

Dodał: Ariel Majcher

Uaktualnił: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7608

post-31-0-42889000-1433229572_thumb.jpg

post-31-0-34175200-1433229597.gif

post-31-0-29675100-1433229622.gif

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliskie spotkanie Wenus, Jowisza i Saturna. Koniunkcja na Waszych zdjęciach

Przełom maja i czerwca to najlepszy czas na obserwację nieba. Oprócz Księżyca i gwiazd w nocy z poniedziałku na wtorek na niebie widoczne były również Wenus, Jowisz i Saturn. Byliśmy świadkami najbliższej koniunkcji Księżyca i Saturna.

Tuż po zmierzchu, nad zachodnim horyzontem widniały dwa bardzo jasne punkty. Z pozoru przypominały gwiazdy. Jaśniejsza z nich to Wenus. Planeta pojawiła się na niebie jeszcze zanim nastał zmrok. Chwilę później, nieco nad nią, po lewej stronie pojawiła się kolejna jasna "gwiazda". To Jowisz, który jest największą planetą w Układzie Słonecznym.

- Najlepszy czas do jego obserwacji co prawda za nami, ale nadal prezentuje się iście królewsko - informuje Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik.

Obserwując Jowisza przez lornetkę, możemy zauważyć jego cztery księżyce: Europę, Kalisto, Ganimedesa i Io. Kilkugodzinna obserwacja pozwoli zaobserwować ich wędrówkę wokół Jupitera.

- Można je wypatrzyć, przyglądając się przez lornetkę na statywie. Jeśli go brak, warto oprzeć lornetkę o parapet albo dach samochodu - zaleca Wójcicki.

Ale to nie wszystko

Ale to nie koniec astronomicznych atrakcji nad naszymi głowami. Kilka dni temu Saturn znalazł w opozycji względem Ziemi, na przeciw Słońca. Jak zaznacza Wójcicki, dzięki temu teraz jest najlepiej widoczny.

Teraz Saturn znajduje się w konstelacji Skorpiona, co oznacza że z Polski planeta będzie widoczna nisko nad południowym horyzontem. Mogą ją przesłaniać wysokie budynki lub drzewa. Dlatego by go zobaczyć, lepiej udać się na otwartą przestrzeń.

Mały teleskop o 40-krotnym powiększeniu pozwoli nam na zobaczenie pierścieni Saturna.

Warto chwycić za aparat i uwiecznić wędrówkę planet. Czekamy na Wasze zdjęcia, które można przesłać na Kontakt 24.

Transmisja w sieci

Ci, którzy nie będą mieli możliwości obserwacji planet na świeżym powietrzu, mogą oglądać planety w sieci. Do wspólnego oglądania Wenus, Jowisza i Saturna zapraszał Karol Wójcicki.

- Zapraszam Was na kolejne wspólne obserwacje. Dołączcie do wydarzenia "Z głową w gwiazdach LIVE" już dzisiaj i razem ze mną zobaczcie trzy najpiękniejsze planety Układu Słonecznego... i nie tylko - zachęcał Wójcicki.

Na pogodę nie zawsze można liczyć

W poniedziałek 1 czerwca na kanale YouTube Karola Wójcickiego Z głową w gwiazdach można było na oglądać pierwszą transmisję obserwacji planet. Miłośnik astronomii prowadził ją z dachu Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Niestety w stolicy pogoda nie dopisała. Karolowi udało się jednak opowiedzieć wiele ciekawostek na temat planet. Dzięki temu zebrana publiczność dopisywała do końca.

W ramach pocieszenia Wójcicki pokazał (za pomocą teleskopu) zegar Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Na transmisję planet musimy jeszcze poczekać. Więcej informacji o kolejnej obserwacji nieba online dowiecie się na portalu TVN Meteo.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/bliskie-spotkanie-wenus-jowisza-i-saturna-koniunkcja-na-waszych-zdjeciach,170281,1,0.html

 

post-31-0-22978000-1433229926_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lewoskrętne, kosmiczne pole magnetyczne może wyjaśniać kwestię brakującej antymaterii

Nowe obserwacje przeprowadzone przez Teleskop Fermiego sugerują możliwe wyjaśnienie braku dostatecznej ilości przewidywanej antymaterii. Odkrycie istnienia ?lewoskrętnego? pola magnetycznego, które przenika cały Wszechświat, może wyjaśnić jego wielką tajemnicę ? brak symetrii w zakresie ilości materii ? antymaterii. Zespół naukowców kierowany przez Tanmay Vachaspati z Uniwersytetu Stanowego w Arizonie ogłosił właśnie swe odkrycie na łamach prestiżowego pisma astronomicznego Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.

Planety, gwiazdy, gaz i pył są niemal w całości zbudowane ze ?zwykłej? materii, takiej jak ta znana nam na Ziemi. Ale teoretycy już wiele lat temu przewidzieli istnienie we Wszechświecie zbliżonej do niej ilości antymaterii. Zachowuje się ona pod względem fizycznym tak jak zwyczajna materia, ale wszystkie jej cząstki mają przeciwny do niej ładunek elektryczny. Przykładowo, elektron i pozyton mają tę samą masę, ale przeciwne ładunki ? i +.

W roku 2001 Vachaspati opublikował swój model teoretyczny przewidujący pewne rozwiązania  nurtujące naukowców problemu braku dostatecznej ilości antymaterii w obserwowanym Wszechświecie. Sugerował on, że cały Kosmos jest wypełniony helikalnym (skręconym jak śruba) polem magnetycznym. Naukowcy już wtedy mieli zamiar poszukać śladów takiego pola na bazie danych zebranych przez satelitę Fermi, obserwującego niebo w promieniach Gamma.

Fermi, wystrzelony na orbitę Ziemi w 2008 roku, bada Wszechświat na falach jeszcze krótszych i bardziej energetycznych niż promieniowanie rentgenowskie. Fale Gamma, wytwarzane głównie przez odległe i ogromne obiekty, takie jak supermasywne czarne dziury w jądrach odległych, dużych galaktyk, są wrażliwe na pola magnetyczne, przez które przebiegają, więc jeśli takie pola faktycznie byłyby helikalne, nakładałyby one pewien spiralny wzór na obserwowany na Ziemi rozkład promieniowania Gamma.

Vachaspati wraz ze swym zespołem donosi o wykrycie tego właśnie efektu. Pole magnetyczne równomiernie przenikające Kosmos nie tylko znaleziono, ale i zdołano zmierzyć niektóre jego własności. Pole to jest nie tylko helikalne, ale posiada ponadto pewną nadwyżkę składowej lewoskrętnej ? to bardzo ważny wniosek z badań, gdyż to pierwszy ślad mechanizmu mogącego odpowiadać za obserwowaną nadwyżkę materii nad antymaterią.

Mechanizm taki mógł na przykład już w pierwszych ułamkach sekund po Wielkim Wybuchu, gdy Pole Higgsa nadawało cząstkom różne masy, doprowadzić do zmian w proporcji cząstek zwykłych i antymaterii. Może to dlatego antymateria zdaje się być w naturze tak rzadka. Obecne odkrycie może być więc prawdziwym kamieniem milowym na drodze ku wyjaśnieniu tej zagadki.

Cały artykuł: W. Chen et al., Intergalactic magnetic field spectra from diffuse gamma-rays

Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com

http://orion.pta.edu.pl/lewoskretne-kosmiczne-pole-magnetyczne-moze-wyjasniac-kwestie-brakujacej-antymaterii

Wizualizacja satelity Fermi Gamma-ray Space Telescope na orbicie Ziemi.

 

post-31-0-25084600-1433323284.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe planety krążą po orbitach sprzyjających życiu

Michał Skubik

Przez dziesięciolecia naukowcy zastanawiali się czy orbity kołowe po których krążą planety Układzie Słonecznym są czymś naturalnym, czy tylko odstępstwem od normy. Najnowsze badania wskazują, że takie orbity są normą we Wszechświecie, przynajmniej w przypadku planet tak małych jak Ziemia.

 

Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) i Uniwersytetu w Aarhus w Danii przeprowadzili analizę danych dostarczonych przez teleskop Keplera. Dzięki temu zbadali orbity 74 egzoplanet, wielkością zbliżonych do Ziemi. Oddalone są one od nas o setki lat świetlnych i obiegają 28 różnych gwiazd. Podczas badań naukowcy ustalili, że małe skaliste planety obiegają swoje gwiazdy centralne po orbitach kołowych. To jeden z czynników, który odróżnia je od wcześniej poznanych gazowych gigantów, których orbity charakteryzowały się dużą ekscentrycznością. Wyniki swoich badań opublikowali w Astrophysical Journal.

- Dwadzieścia lat temu znaliśmy tylko nasz Układ Słoneczny, w którym wszystkie planety obiegają Słońce po orbitach kołowych. Dlatego też wszyscy oczekiwali, że tak właśnie będą wyglądały inne układy, które odnajdziemy - powiedział Vincent Van Eylen, doktorant z Uniwersytetu w Aarhus.

- Później w miarę odkrywania gazowych egzogigantów, zaobserwowaliśmy duży stopień ekscentryczności, który charakteryzował ich orbity. Pojawiło się zatem pytanie, czy w ten sam sposób będą się zachowywały małe skaliste planety. Teraz znaleźliśmy na nie odpowiedź i z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że one zawsze krążą po orbitach kołowych - dodał.

To dobry prognostyk dla wszystkich poszukujących życia na egzoplanetach. Naukowcy uważają, że życie może powstawać na niedużych skalistych planetach zbliżonych wielkością do Ziemi. Dodatkowym atutem jest kołowa orbita, która sprzyja utrzymywaniu się stałego klimatu na planecie podczas jej obiegu wokół gwiazdy. Z kolei planety krążące po orbitach o dużej ekscentryczności mogą charakteryzować się skrajnymi warunkami klimatycznymi, od palącego gorąca podczas zbliżania się do gwiazdy, po skrajny mróz, gdy znajdują się w największym oddaleniu.

- Gdyby życie powstało na planecie krążącej po orbicie silnie ekscentrycznej, wtedy musiałoby radzić sobie z tymi skrajnymi warunkami klimatycznymi. Ale nie powinniśmy się martwić, ponieważ wszystko wskazuje na to, że planety, na których są warunki do powstawania życia, zawsze krążą po orbitach kołowych - powiedział Van Eylen.

 

http://wyborcza.pl/1,75400,18042588,Male_planety_kraza_po_orbitach_sprzyjajacych_zyciu.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeziora na Marsie? Zaskakujący obraz powierzchni Czerwonej Planety

Podróżujący piasek powoduje erozję i wygładza powierzchnię planety, nadając jej charakterystyczne cechy, które możemy zobaczyć na nowym zdjęciu Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), uchwyconym przez orbiter Mars Express.

Żyjąc na Ziemi, przyzwyczailiśmy się do kształtującego powierzchnię wiatru - rzeźbiarza cierpliwie pracującego nad swoim dziełem. Wygładzone skały i pomarszczone wydmy to krajobraz dobrze nam znany. Okazuje się, że pod tym względem Mars jest bardziej podobny do Ziemi, niż mogłoby się wydawać.

Na zdjęciu ESA jest coś, co szczególnie przykuwa uwagę. Tak jakby to był błękit wody zgromadzonej na dnie zbiornika.

Czy właśnie odnaleziono jezioro na Marsie?

Okazuje się jednak, że jest to tylko złudzenie optyczne, wywołane podczas przetwarzania obrazu. Niebieskie plamy to tak naprawdę ciemny osad, który nawarstwił się na przestrzeni wieków. I to właśnie wiatr go tam sprowadził. Tak samo, jak rozprowadza ciemny wulkaniczny bazaltowy materiał po całej planecie.

Gigantyczne burze piaskowe

Silne wiatry wiejące na Marsie wprawiają w ruch pokłady pyłu i piachu, miotając nim po całej powierzchni planety z bardzo dużą prędkością. 100 km/h na godzinę wystarczy, by stworzyć gigantyczną, trwającą wiele dni lub tygodni burzę piaskową.

Kratery

Zaskakujący obraz Marsa przedstawia część regionu Arabia Terra, który jest upstrzony różnej wielkości kraterami. Te na zdjęciu zostały utworzone przez uderzenie i wykazują różny stopień erozji.

Niektóre mają wyraźną krawędź i dobrze widoczne cechy wewnątrz, podczas gdy inne są dużo bardziej jednorodne i trudne do wyodrębnienia. Największy z nich cechuje się stromą krawędzią, a jego średnica wynosi około 70 kilometrów.

Na poniższym filmie pokazano, jak według naukowców mogła wyglądać powierzchnia Marsa. Pokryta pyłem i poorana licznymi śladami zderzeń ze skałami jeszcze cztery miliardy lat temu mogła być podobna do Ziemi - bardziej błękitna niż czerwona.

Źródło: ESA

Autor: ab/mk

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/jeziora-na-marsie-zaskakujacy-obraz-powierzchni-czerwonej-planety,170394,1,0.html

Artystyczna działalność wiatru na powierchni Marsa ESA

post-31-0-92198900-1433323471_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielki Zderzacz Hadronów znów... zderza

 

Czas oczekiwania się skończył. Po 27 miesiącach przerwy detektory Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC) rozpoczęły dziś kolejny, drugi etap zbierania danych. Po trwającej ponad dwa lata modernizacji i miesiącach prób LHC zderza już wiązki protonów z docelową energią 13 TeV, niemal dwukrotnie wyższą od tej, która pozwoliła przed trzema laty potwierdzić istnienie bozonu Higgsa. Naukowcy Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN liczą, że zaplanowany na trzy lata okres nieprzerwanej pracy LHC pozwoli na dokonanie kolejnych przełomowych odkryć.

 

Z chwilą gdy Wielki Zderzacz Hadronów rozpoczął pracę w trybie badawczym, świętujemy zakończenie dwumiesięcznego okresu testowania wiązek - mówi dyrektor CERN do spraw akceleratorów Frédérick Bordry. To wielkie osiągnięcie i chwila prawdziwej satysfakcji dla wszystkich zespołów, zaangażowanych w kolejne etapy modernizacji i uruchamiania LHC. Wszyscy włożyli w to bardzo dużo pracy - dodaje.

 

Dziś, dokładnie o godzinie 10:40, operatorzy LHC ogłosili, że wiązki protonów, krążące w 27-kilometrowej "rurze" akceleratora są stabilne. Z tą chwilą detektory wszystkich eksperymentów mogły rozpocząć zbieranie danych. Dziś wprowadzono do każdej z wiązek po 6 pęczków, zawierających po 100 miliardów protonów. Liczba pęczków będzie stopniowo zwiększana do zaplanowanych 2808 na wiązkę. Taka ich gęstość umożliwi otrzymanie około miliarda zderzeń na sekundę.

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-wielki-zderzacz-hadronow-znow-zderza,nId,1829698

 

Chwila ogłoszenia stabilności wiazek w centrum sterowania LHC

/Maximilien Brice/CERN /

Produkty zderzenia wiazek protonó zarejestrowane przez detektory eksperymentu ATLAS

/ATLAS /

Artykuł pochodzi z kategorii: Nauka

Grzegorz Jasiński

 

post-31-0-33672900-1433402454.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny ziemniak. Sonda Cassini przesłała zdjęcia Hyperiona

 

Michał Skubik

Najnowsze zdjęcia dowodzą, że księżyc Saturna zasłużył sobie na miano jednego z najdziwniejszych obiektów w Układzie Słonecznym. Ma nieregularny kształt, porowatą powierzchnię, cały pokryty jest kraterami, a do tego wiruje w chaotyczny sposób.

 

Saturn jest drugą co do wielkości planetą w Układzie Słonecznym. Ma niewiele mniej księżyców od Jowisza. Jego cechą charakterystyczną jest układ pierścieni wokół planety. Składają się one głównie z lodu. Saturn i jego księżyce od kilku lat bada sonda Cassini, która 31 maja tego roku zrobiła i wysłała na Ziemię zdjęcia najdziwniejszego z księżyców Saturna.

 

Astronomowie odkryli Hyperiona w 1848 r. Jest on jednym z największych poznanych do tej pory ciał niebieskich w naszym układzie, których kształt odbiega od kulistego. Z daleka wygląda jak ziemniak krążący po orbicie wokół Saturna. Jest księżycem lodowym, który pomimo swojej wielkości ma dość małą gęstość, co świadczy o jego porowatej strukturze. Na zdjęciach wykonanych przez sondę Cassini powierzchnia księżyca wygląda jak gąbka. Między innymi na ich podstawie naukowcy wywnioskowali, że około 40 proc. tego satelity stanowią puste przestrzenie. Jego porowata budowa sprawia, że Hyperion ma słabe pole grawitacyjne.

 

Kratery na powierzchni powstały najprawdopodobniej wskutek kompresji po uderzeniach meteorytów, a pozostałości wyrzuconego materiału najprawdopodobniej zostały zdmuchnięte z powierzchni księżyca.

 

Jego budowa i kształt wskazują, że prawdopodobnie jest pozostałością po katastrofie kosmicznej, która rozbiła duży obiekt na kilka kawałków.

 

Ponieważ kształt ma mocno nieregularny, to i jego ruch wirowy jest silnie zaburzony. W przeciwieństwie do większości księżyców w Układzie Słonecznym, nie wiruje ruchem synchronicznym wokół Saturna. Ze względu na zmieniającą się oś obrotu nie można określić, gdzie znajdują się bieguny i równik tego księżyca.

 

Podczas ostatniego przelotu koło Hyperiona, Cassini zbliżyła się na odległość 34 tys. km. Następnym etapem będzie kilka bliskich przelotów koło innych księżyców Saturna. Finał misji ma nastąpić w 2017 r. kiedy Cassini przeleci pomiędzy pierścieniami, a powierzchnią planety.

 

Źródło: PHYS ORG

 

http://wyborcza.pl/1,75400,18046188,Kosmiczny_ziemniak__Sonda_Cassini_przeslala_zdjecia.html

Z daleka księżyc kształtem przypomina ziemniaka. (NASA/JPL-Caltech/Space Science Institute)

 

post-31-0-71478500-1433402573_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co noc pokonujesz 16 mln km

Piotr Cieśliński (fizyk)*

Myślisz, że całą noc spędziłeś w tym samym miejscu? Nie! Czy pracujesz, czy śpisz, cały czas ze swoim statkiem kosmicznym Ziemią mkniesz w kierunku konstelacji Lwa. Co 12 minut pokonujesz odległość jak z Ziemi do Księżyca. Co cię czeka w tej podróży?

 

Prawo powszechnego ciążenia zawiera poważny feler. Jego odkrywca Izaak Newton dobrze zdawał sobie z niego sprawę. Grawitacja jest siłą przyciągającą i wszechobecną, nie można nigdzie od niej uciec ani się przed nią skryć. W efekcie jednak nie da się tak rozmieścić ciał niebieskich - planet i gwiazd - żeby ich układ był stabilny. Zawsze będą ciążyły ku sobie i prędzej czy później pospadają na siebie. Jedynym sposobem na uniknięcie takiej katastrofy jest wprawienie ich w ruch - wieczna ucieczka, kosmiczna podróż bez końca i bez przystanku.

Ta zasada dotyczy wszelkich skupisk materii - gwiazd, układów planetarnych, galaktyk i układów galaktyk. Muszą wirować i krążyć wokół siebie, jeśli nie chcą spaść na siebie i sczepić się w katastrofalnej kolizji. Każde potknięcie, najmniejsza utrata energii oznacza zacieśnianie orbit i coraz bliższy koniec.

Gdyby Ziemia nagle się zatrzymała w swojej wędrówce wokół Słońca, to po dwóch miesiącach spadłaby na gwiazdę i została spopielona w jej rozpalonym wnętrzu. Dwa miesiące to dostatecznie dużo czasu, by się pożegnać z życiem, ale za mało, by myśleć o ratunku dla naszej cywilizacji.

Podobnie, jeśli jakaś siła zatrzyma ruch Układu Słonecznego wokół środka Drogi Mlecznej - to zaczniemy spadać z coraz większą prędkością na gigantyczną czarną dziurę, która rezyduje w samym centrum Galaktyki i pochłonęła już ponad cztery miliony słońc. Ten upadek byłby nieuchronny, choć dość długi - trwałby dziesiątki milionów lat, bo na szczęście mieszkamy na peryferiach Galaktyki (30 tys. lat świetlnych dzieli nas od jej środka i czającego się tam niebezpieczeństwa).

Nigdzie we Wszechświecie nie zobaczymy zamarłych i nieruchomych względem siebie ciał, bo takie natychmiast zaczną się przyciągać i prędzej czy później się połączą. Gdziekolwiek kierujemy teleskopy, widzimy, jak materia wiruje w nieustannym tańcu, który w istocie rzeczy jest ucieczką przed zagładą. Zgodnie z radą, którą Czerwona Królowa udzieliła Alicji: "Aby utrzymać się w tym samym miejscu, trzeba biec ile sił".

Sezon na katastrofy

Mam jednak złą wieść: żaden ruch nie będzie wieczny. Każde ciało nieustannie traci energię, emitując fale świetlne i cieplne, grzęznąc w materii przestrzeni międzygwiazdowej, która, choć jest na ogół bardzo rozrzedzona, to jednak stawia opór asteroidom, planetom i gwiazdom. Wszystkie więc kiedyś skończą w czeluści jednej z czarnych dziur. I my także, to nie ulega wątpliwości.

Dopóki tak się nie stanie, błogosławmy ten kosmiczny pęd, dzięki któremu Ziemia już od 4,5 mld lat ucieka od zagłady i możliwe były narodziny oraz rozwój życia.

To są niewyobrażalne prędkości. Ziemia kręci się wraz z nami wokół własnej osi z prędkością 1 tys. km/godz. (na naszej szerokości geograficznej, bo na równiku - dalej od osi obrotu - wirujemy nawet o połowę szybciej). Dookoła Słońca mkniemy z prędkością ponad 100 tys. km/godz., a czarną dziurę w Drodze Mlecznej okrążamy z jeszcze większym pośpiechem - mając na liczniku blisko 800 tys. km/godz.

To nie wszystko. Nasza Galaktyka także nie stoi w miejscu, lecz pędzi z oszałamiającą prędkością 2 mln km/godz. w kierunku tzw. Wielkiego Atraktora (nie bardzo wiemy, co nim jest, najpewniej ogromne zgrupowanie galaktyk). W drodze, jak wiadomo, mogą czyhać różne niebezpieczeństwa, znane i nieoczekiwane. Wędrówkę wokół Słońca już zdążyliśmy dobrze poznać: trwa tylko rok i wiemy, że jej charakterystyczną cechą są zmieniające się pory roku. Choć niekiedy zaskakują nas wyjątkowe kataklizmy, susze czy mrozy stulecia, to z grubsza wiemy, czego się spodziewać.

Ale na to, co nas czeka w czasie okrążania Galaktyki, żadne doświadczenie nas nie przygotowało. Jeden obieg czarnej dziury zajmuje nam ok. 220 mln lat, czyli od swych narodzin Ziemia ledwie 20 razy zatoczyła pełne koło. Życie pojawiło się na niej dopiero podczas dwóch ostatnich okrążeń. Układ Słoneczny ostatni raz znajdował się po przeciwnej stronie Drogi Mlecznej około 100 mln lat temu, w samym środku okresu kredy. Nie było wtedy w ogóle ludzi, na lądach królowały wielkie gady i zbliżała się potężna katastrofa, której ślady odkrywamy dziś w osadach sprzed 65 mln lat. Kreda zakończyła się tzw. masowym wymieraniem, w wyniku którego z powierzchni naszej planety zniknęły m.in. amonity, belemnity, mozazaury, plezjozaury, pterozaury i dinozaury. Połowa wszystkich żyjących wtedy gatunków.

Podobnych katastrof było w dziejach naszej planety więcej. Niektórzy badacze dopatrują się w nich wyraźnego cyklu, sezonowości - powtarzalności co 26-30 mln lat. Pozostaje zagadką, co jest przyczyną tego cyklu, ale badacze sądzą, że jest nią właśnie wędrówka Układu Słonecznego wokół Galaktyki.

Taniec z ciemną materią

Amerykański przyrodnik Michael Rampino z Uniwersytetu Nowego Jorku niedawno opublikował w periodyku Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego nową hipotezę, która zgrabnie łączy ze sobą nękające Ziemię kataklizmy kosmiczne i wulkaniczne. Naukowiec zauważa, że na ruch Słońca wokół Galaktyki nakładają się oscylacje o podobnym okresie jak wielkie wymierania. Droga Mleczna ma kształt wirującego dysku z wybrzuszeniem w samym środku. Nasza gwiazda porusza się w jednym z zewnętrznych ramion tego wiru - przy samej krawędzi dysku, tam gdzie jest on już mocno spłaszczony. Ale nie trzyma się dokładnie głównego nurtu, lecz w rytmie sinusoidy co jakiś czas wynurza się nad nim, a potem nurkuje pod spodem. Raz na 30-40 mln lat przecina więc płaszczyznę galaktycznego dysku, gdzie gwiazd i materii międzygwiazdowej jest najwięcej. Najłatwiej wtedy o bliskie spotkanie z jakimś intruzem, który może zepchnąć w kierunku Ziemi śmiertelny deszcz komet.

Niedawno astronomowie odkryli niewielkiego czerwonego karła WISE 0720-0846, który 70 tys. lat temu musnął rubieże naszego Układu Słonecznego, przelatując w odległości zaledwie 0,8 roku świetlnego. Dla porównania: najbliższa obecnie gwiazda, Proxima Centauri, znajduje się cztery lata świetlne od nas. Na szczęście dla nas karzeł przemknął zbyt szybko i miał zbyt małą masę, aby zaburzyć orbity ciał w Obłoku Oorta, czyli rozciągające się za orbitami Neptuna i Plutona skupisko komet.

Michael Rampino wspomina o jeszcze innej groźbie, która wiąże się z zagadkową i niewidoczną gołym okiem ciemną materią. Nie świeci ani nie odbija światła, nie reaguje z atomami naszej materii. Wiemy tylko, że jej masa w galaktykach mniej więcej 5 razy przewyższa masę wszystkich świecących gwiazd, a najbardziej się zagęszcza właśnie w obrębie galaktycznego dysku.

Każde przejście Układu Słonecznego przez ten dysk wiąże się więc z zanurzeniem w obłoku ciemnej materii. Byłoby dziwne, gdyby siła ciążenia tej materii nie wywierała na nas żadnego wpływu. Tak jak Księżyc wywołuje na Ziemi morskie pływy, tak ciemna materia może co kilkadziesiąt milionów lat przynosić wzbierające fale komet i asteroidów w Układzie Słonecznym.

Co więcej, Ziemia - masywne ciało niebieskie - także przyciąga ciemną materię. Może się więc ona gromadzić we wnętrzu naszej planety, a pewne dane wskazują na to, że gdy cząstki tej tajemniczej materii zetkną się ze sobą, to anihilują, co wiąże się z emisją promieniowania. Krótko mówiąc, prof. Rampino sugeruje, że ciemna materia okresowo podgrzewa wnętrze Ziemi, a nadmiarowe ciepło szuka sobie ujścia przez ziemską skorupę, co kończy się katastrofami wulkanicznymi.

Włączyć hamulec?

Cóż można na to poradzić? Wysiąść z Ziemi w biegu się nie da. Włączyć hamulca także nie potrafimy, zresztą nie warto, bo jak już wiemy, to by się skończyło całkiem pewną katastrofą. Wypada pogodzić się z zagrożeniami, które czekają na nas w drodze. I upajać się kosmicznym pędem, w którym bierzemy udział, nucąc pod nosem "Galaktyczną piosenkę" z filmu "Sens życia według Monty Pythona".

Pamiętacie tę scenę? Z lodówki pani Brown (gra ją Terry Jones) wychodzi człowiek w różowej marynarce (Eric Idle) i śpiewa jej tak:

 

"Proszę pamiętać, że żyje pani na planecie, która się obraca z prędkością 1,5 tys. km/godz., gna po orbicie z prędkością 30 km/s. Słońce, pani i ja, i wszystkie gwiazdy na niebie przemierzamy codziennie miliony kilometrów po zewnętrznej spirali galaktyki zwanej Drogą Mleczną. Wszechświat rozszerza się i rozszerza we wszystkich możliwych kierunkach, najszybciej jak się da, z prędkością światła - 20 mln km/min., szybciej już nie można".

 

*fizyk matematyczny, szef działu nauki "Wyborczej"

W czasie, w którym będziesz czytał ten tekst (ok. 6 minut), przemierzysz:

 

100 km - wirując z Ziemią wokół jej osi

 

10 000 km - poruszając się po orbicie wokół Słońca

 

80 000 km - mknąc z Układem Słonecznym dookoła Drogi Mlecznej

 

150 000 km - pędząc z całą Drogą Mleczną w kierunku konstelacji Lwa

 

http://wyborcza.pl/1,145452,18033078,Co_noc_pokonujesz_16_mln_km.html

post-31-0-92830900-1433402715_thumb.jpg

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sekrety pola magnetycznego Merkurego

Ostatnie zdjęcie z sondy MESSENGER, które zostało wysłane 30 kwietnia 2015 roku.

Dodała: Weronika Łajewska

Źródło: NASA

Nowe dane pochodzące z sondy kosmicznej MESSENGER orbitującej wokół Merkurego przez cztery lata (uderzyła w powierzchnię planety 30 kwietnia 2015r.) wskazują na to, że pole magnetyczne tej planety ma prawie miliard lat. Odkrycie to pozwoliło naukowcom wypełnić luki w historii Merkurego będącego planetą znajdującą się najbliżej Słońca, o której wiedzieliśmy stosunkowo niewiele, aż do misji MESSENGERA.

 

Sonda ta opuściła Ziemię w 2004r., dotarła do Merkurego w 2008r. i okrążała planetę do 2011r. dostarczając naukowcom cennych informacji. Na przełomie lat 2014 i 2015 sonda przemieszczała się wyjątkowo blisko powierzchni Merkurego (w najniższym punkcie 15km). W poprzednich latach najmniejsza wysokość wahała się od 200 do 500 km. Misja miała początkowo trwać tylko rok. Nikt nie spodziewał się, że potrwa tak długo.

Największym wyzwaniem dla sondy MESSENGER było dostanie się na orbitę wokół Merkurego. Z powodu stosunkowo niewielkiej odległości do Słońca istniało ryzyko, że sonda pozostanie na orbicie wokół Słońca zamiast zostać wciągniętą przez Merkurego na orbitę otaczającą tę planetę. Przy budowaniu sondy należało także mieć na uwadze wysokie temperatury panujące w otoczeniu Merkurego. MESSENGER został zaprojektowany w taki sposób, aby osłona przeciwsłoneczna umożliwiała zachowanie chłodnej powierzchni sondy oświetlanej przez Słońce. Zaprojektowano również duże eliptyczne orbity wokół Merkurego, które umożliwiły pozostanie sondy w oddaleniu od planety, co pozwalało na jej wychłodzenie . W latach 2011 i 2015 sonda MESSENGER okrążyła Merkurego ponad 4000 razy.

Od jakiegoś już czasu naukowcy wiedzą, że pole magnetyczne Merkurego jest podobne do ziemskiego, jednak znacznie słabsze. Generuje je ruch ciekłego żelaza głęboko w jądrze planety. Merkury jest jedyną wewnętrzną planetą w Układzie Słonecznym, z wyjątkiem Ziemi, które wytwarza takie pole magnetyczne. Istnieją dowody na to, że Mars posiadał pole magnetyczne, które jednak zniknęło ponad trzy miliardy lat temu.

W chwili, gdy MESSENGER przelatywał w pobliżu planety jego magnetometr zarejestrował oddziaływanie magnetyczne pochodzące od skał na powierzchni Merkurego. Te delikatne sygnały wskazują na to, że pole magnetyczne Merkurego jest bardzo stare i może mieć od 3,7 do 3,9 miliardów lat. Sama planeta powstała mniej więcej w tym samym czasie co Ziemia, czyli zaledwie 4,5 miliarda lat temu.

Gdyby nie dane pochodzące z ostatnich obserwacji nigdy nie dowiedzielibyśmy się jak zmieniało się pole magnetyczne Merkurego. Jak powiedziała Catherine Johnson - przewodnicząca badań - ?Merkury tylko czekał, aby opowiedzieć nam swoją historię.?

 

Dodała: Weronika Łajewska

Źródło: NASA - Amerykańska Agencja Kosmiczna

http://news.astronet.pl/7610

 

post-31-0-66485500-1433403098_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kierunek: Kosmos. Na razie to oferta dla bogaczy

Pewnego dnia podróże kosmiczne będą z pewnością możliwe, już były płatne przeloty do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - powiedzieli szefowie Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pytanie, na ile będą one dostępne w przyszłości, bo teraz to atrakcja dla wyjątkowo bogatych - dodali.

Jean-Jacques Dordain, ustępujący po 12 latach szef ESA, i Johann-Dietrich Woerner, od 1 lipca br.nowy dyrektor, sądzą też, że Polska ma duży potencjał, by uczestniczyć w europejskim rynku kosmicznym i już ma pewne osiągnięcia.

Znajdujemy w Polsce naukowców i zdolności przemysłowe, których nie znajdujemy gdzie indziej, w innych państwach członkowskich (ESA) - powiedział Dordain.

- Polski przemysł zdobył kontrakty w konkursach z przemysłem ze wszystkich krajów członkowskich (...), więc to nie jest tylko kwestia pieniędzy, ale zasobów w przemyśle i na uniwersytetach - dodał.

Zauważył, że Polska brała udział w misjach MarsExpress i Rosetta.

- Polska nauka, a nawet polskie technologie, wylądowały na komecie - powiedział Dordain.

Mupus z PAN

Lądownik Philae został usadowiona na powierzchni komety 67P/Churyumov-Gerasimenko 12 listopada 2014 roku. Został wysłany z sondy Rosetta, najbardziej ambitnego projektu ESA. Było to pierwsze w historii lądowanie na powierzchni komety. Wraz z lądownikiem Philae, na powierzchni komety, znalazł się przyrząd Mupus skonstruowany przez naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN.

Potencjał Polaków

Woerner podkreślił, że Polska może skorzystać z wielu instrumentów oferowanych przez ESA,

włącznie z programami szkoleniowymi. Nowy szef ESA uważa, że Polska ma duży potencjał i nawet przemysł motoryzacyjny może mieć silne powiązania z przestrzenią kosmiczną.

- Nie widzę żadnych ograniczeń, Polska rozwija obszary, które doskonale pasują do ogólnej agendy europejskiej i to jest coś, co musimy przedyskutować w bliskiej przyszłości - zapowiedział.

Finansowanie

W jego opinii są dwa sposoby, by zmotywować Polskę do większego udziału finansowego w ESA.

- Prostszy sposób to zwrócić się do polityków, i oczywiście to zawsze robimy. Drugi sposób, który stanowi większe wyzwanie, to zwrócenie się do zainteresowanych, czyli do podatników. Jestem mocno przekonany, że jeśli podatnik naprawdę popiera kosmos, wtedy politycy za nim podążą, a w międzyczasie uświadomi to sobie przemysł - powiedział Woerner.

ESA jest finansowana ze składek państw członkowskich i z kasy UE. Roczny budżet Agencji to 3 mld euro z państw członkowskich i 1 mld euro z UE. Francja i Niemcy finansują około 50 proc. budżetu ESA. Polska przeznacza 30 mln euro rocznie, co stanowi 1 proc. składek członków, podczas gdy jej potencjał pod względem PKB to 3 proc. Woerner zapewnia jednak, że Polska jest pełnoprawnym członkiem ESA, a nie "młodszym partnerem".

- Tylko z punktu widzenia składki, ale nie pod względem wpływu, czy procesu decyzyjnego - zaznaczył.

Wymiar gospodarczy

Zdaniem Dordaina, osiągnięciem ESA w ostatnich latach jest fakt, że przestrzeń kosmiczna i ESA zyskały wymiar gospodarczy.

15 lat temu ESA to była nauka, usługi i technologia, ale dziś to postać na scenie gospodarczej. Oznacza to, że wszyscy zdali sobie sprawę, że przestrzeń kosmiczna nie jest już kosztem, ale inwestycją w gospodarkę, wzrost i miejsca pracy - wskazał.

Dodał, że ESA jest teraz w "pierwszej lidze" wśród potęg kosmicznych. Wymienił programy takie jak Huygens (lądowanie na Tytanie), Planck (badanie rozwoju kosmosu po Wielkim Wybuchu), Rosetta (ekspedycja na kometę), rozwój wyrzutni satelit i udział ESA w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).

Galileo vs. GPS

? Dordain odniósł się też do programu budowy europejskiego systemu nawigacji satelitarnej Galileo. Podkreślił, że tempo jego rozwoju jest szybsze niż amerykańskiego GPS, choć GPS został zapoczątkowany wcześniej. Poinformował, że zostało wystrzelonych już osiem satelitów (z 27 aktywnych, które mają stworzyć konstelację), a usługi mają rozpocząć się w przyszłym roku. Przyznał, że program jest opóźniony ze względu na poślizg w budowie partnerstwa publiczno-prywatnego na rzecz Galileo, czas potrzebny na uzgodnienia z USA, by uczynić Galileo kompatybilnym z GPS, oraz ze względu na problemy techniczne z satelitami. Podkreślił, że Galileo jest dokładniejszy niż obecnie GPS.

Woerner zaznaczył z kolei, że między Galileo i GPS odbywa się zarówno konkurencja, jak i współpraca.

- Galileo już pozytywnie zmienił GPS. Był on kontrolowany w 100 procentach przez wojsko, teraz zredukowali tę kontrolę, bo Galileo był kontrolowany przez cywilów, więc to już się polepsza z korzyścią dla obywateli - zauważył.

Co dalej?

Powiedział też, że priorytetami ESA na najbliższe lata będzie finalizowanie bądź kontynuowanie istniejących programów tj. Galileo i Copernicus (program obserwacji Ziemi), ExoMars (badanie środowiska Marsa), Ariane 6 (budowa nowej rakiety) i ISS.

- Zapytałem kraje członkowskie o priorytety, więc pierwszym jest ustanowienie europejskiej agendy kosmicznej. Drugim są duże projekty, co oznacza, że kraje chciałyby używać ESA jako instrumentu do realizacji bardzo dużych projektów, których nie mogą przeprowadzić same - zaznaczył Woerner.

Rozwój przemysłu kosmicznego

Jednym z priorytetów wymienionych przez członków ESA był również rozwój przemysłu kosmicznego. ESA dyskutuje też z nimi na temat przyszłości po ISS (po 2024 r.), która bada mikrograwitację i angażuje się w globalną współpracę.

- Nawet podczas kryzysu ukraińskiego, wysłaliśmy na stację astronautów i kosmonautów w jednej małej kapsule, więc ISS jest dowodem na międzynarodową współpracę nawet w czasie kryzysu - powiedział Woerner.

- W fazie po ISS powinniśmy mieć działania skierowane na niską orbitę jak również przedsięwzięcia międzynarodowe. Może to być w jednym programie albo w dwóch: badań nad mikrograwitacją i wspólnych globalnych projektów badawczych, i moim zdaniem, księżyc jest do tego wyjątkowym miejscem - dodał.

Wskazał, że nastąpiła ostatnio zmiana paradygmatu w kosmicznych badaniach i przemyśle: 50 lat temu chodziło o wyścig kosmiczny napędzany próżnością mocarstw, a teraz jest duże zainteresowane komercyjne kosmosem.

Źródło: PAP

Autor: PW/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/kierunek-kosmos-na-razie-to-oferta-dla-bogaczy,170583,1,0.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstało największe w Polsce prywatne obserwatorium astronomiczne

Autor: Aleksandra Stanisławska

Obserwatorium Astronomiczne w Rzepienniku Biskupim to największy w Polsce i drugi w Europie obiekt tego typu. Otwarcie już 6 czerwca 2015!

To przedsięwzięcie jest od początku do końca niesamowite: na polanie wśród lasów Pogórza Karpackiego powstało nowoczesne obserwatorium astronomiczne, w dodatku prywatne, a wyposażone tak, że niejedno uniwersyteckie by się nie powstydziło.

? Jest to pierwsze w Polsce prywatne obserwatorium z tak bogatym wyposażeniem instrumentalnym ? powiedziała Crazy Nauce dr Agata Kołodziejczyk, córka właścicieli Obserwatorium Astronomicznego Królowej Jadwigi w Rzepienniku Biskupim, popularyzatorka nauki oraz pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. ? Znajdują się tu dwie uchronione przed zniszczeniem amerykańskie anteny ? mój tata z bratem specjalizują się w rekonstrukcjach anten i radioteleskopów.

Właścicielami obserwatorium są astronomowie Magdalena i Bogdan Wszołkowie, którzy na swoim kawałku ziemi na polanie w Rzepienniku Biskupim postanowili zgromadzić i przywrócić do służby sprzęt, który w zasadzie przeznaczony był na zmarnowanie. Główną atrakcją obserwatorium jest 9-metrowy amerykański radioteleskop, antena satelitarna, która zanim została przeniesiona do Rzepiennika, przez 10 lat pracowała w Centrum Satelitarnym w Psarach koło Kielc. Drugi skarb Rzepiennika to naziemna amerykańska stacja satelitarna o średnicy czaszy 5,4 m. Antena ta pracowała dla wojska w Satelitarnym Centrum Operacji Regionalnych w Komorowie, a po likwidacji tego ośrodka odkupiona została przez małżeństwo Wszołków. Oprócz tego na wyposażeniu obserwatorium są m.in. dwa teleskopy optyczne.

? Wraz z siostrą i bratem pomagałam rodzicom budować obserwatorium: rodzinnie kopaliśmy fundamenty, odwodnienia, rozładowywaliśmy pustaki ? mówi Agata Kołodziejczyk. Obserwatorium powstawało od 1998 roku, a rodzina Wszołków włożyła w jego budowę mnóstwo wysiłku. Ale to jeszcze nie koniec, bo w planach jest ambitna rozbudowa ośrodka.

? Celem obserwatorium jest nie tylko nauka na poziomie światowym, ale też popularyzacja i edukacja ? nie tylko astronomii, ale i astronautyki ? mówi Agata Kołodziejczyk. Dodaje, że obserwatorium w Rzepienniku stanie się najnowocześniejszym obiektem tego typu w Polsce, kiedy wzbogaci się o laboratorium kosmiczne. Będzie ono wyposażone m.in. w wirówkę grawitacyjną, wieżę spadku swobodnego i habitaty, w których naukowcy będą mogli trenować analogowe misje kosmiczne.

Położenie obserwatorium właśnie w Rzepienniku nie jest przypadkowe. Jest to przepiękne miejsce znajdujące się w bardzo malowniczej krainie na pogórzu, a jednocześnie są tu jedne z najlepszych w Polsce warunków do obserwacji nieba.

Obserwatorium Astronomiczne Królowej Jadwigi urządza uroczyste otwarcie w dniach 6-8 czerwca 2015. W planach są m.in. Astronomiczny Marszobieg Przełajowy oraz Piknik Kosmiczny ?Space Station III?, w ramach którego odbędą się warsztaty edukacyjne, wykłady, konkurs plastyczny, obserwacje Słońca, warsztaty rakietowe, wieczorne ognisko i obserwacje nieba. W dniu oficjalnego otwarcia obserwatorium, 8 czerwca, będzie można posłuchać wykładów ks. prof. Hellera, gen. Hermaszewskiego i sławnej astronomki prof. Virginii Trimble.

Crazy Nauka jest patronem medialnym tego wydarzenia

Program otwarcia Obserwatorium Astronomicznego Królowej Jadwigi

http://www.crazynauka.pl/powstalo-najwieksze-w-polsce-prywatne-obserwatorium-astronomiczne/

Obserwatorium Astronomiczne Królowej Jadwigi w Rzepienniku

 

post-31-0-82087800-1433403351.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jutro maksymalna elongacja, a za miesiąc ciekawe złączenie

w sobotę (6 czerwca) około godziny 21:00 w maksymalnej wschodniej elongacji znajdzie się Wenus. A za niecały miesiąc zobaczymy jej spotkanie z Jowiszem.

Słońce zachodzi obecnie około 20:55 (obliczenia wykonano dla Łodzi). Pół godziny później można już bez kłopotu odnaleźć Wenus na wysokości 22 stopni nad zachodnim horyzontem. Blask planety wynosi -4,3 wielkości gwiazdowej (czyni ją to najjaśniejszym obiektem na wieczornym niebie), a odległość od Ziemi - 106 milionów kilometrów. Kilka minut po północy Wenus chowa się za horyzontem.

W tej samej części nieba świeci jeszcze jedna rzucająca się w oczy planeta - Jowisz. Znajduje się 16 stopni kątowych od Wenus (nieco w lewo i nieco wyżej). Jasnością (-1,9 magnitudo) Jowisz ustępuje jedynie drugiej planecie Układu Słonecznego, a jego odległość od Ziemi wynosi 864 miliony kilometrów.

Obserwując niebo w kolejne wieczory zauważymy, że planety świecą coraz bliżej siebie. 30 czerwca kąt pomiędzy nimi zmaleje do około 20 minut (pomiędzy Jowiszem i Wenus nie "przecisnąłby" się Księżyc). To jedno z ciekawszych zjawisk astronomicznych w bieżącym roku.

 

Zachęcamy do obserwacji!

 

Dodał: Michał Matraszek

Uaktualnił: Michał Matraszek

http://news.astronet.pl/7606

Niebo nad zachodnim horyzontem 6 czerwca 2015 roku około 21:00. Na tle gwiazdozbioru Raka znajdują się Wenus i Jowisz. Planety od widnokręgu dzielą kąty 19 i 25 stopni.

Mapę wykonano programem SkyMap Pro.

 

Dodał: Michał Matraszek

18 sierpnia 2014. Złączenie Wenus (z lewej, nieco wyżej) i Jowisza. Kątowa odległość planet wynosi około 13 minut. Z prawej na dole - wieża Konkatedry Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu.

Dodał: Michał Matraszek

 

post-31-0-14772200-1433486077_thumb.jpg

post-31-0-29370200-1433486086_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Izerski Park Ciemnego Nieba wita Almukantarat

W dniach 15-18 maja odbyło się seminarium wiosenne Klubu Astronomicznego ?Almukantarat?, na którym spotkały się dwa młodsze roczniki. Ugościło nas schronisko Orle w Górach Izerskich. Trudno byłoby o lepsze miejsce na astronomiczne spotkanie ? na kilka dni zamieszkaliśmy w sercu Izerskiego Parku Ciemnego Nieba.

Relację napisała Zosia Kaczmarek.

Po długiej podróży na samą krawędź Polski dotarliśmy do schroniska wieczorem. Organizatorzy ? Iga Rygielska i Dominik Gronkiewicz ? zgodnie z tradycją powitali wszystkich świeczkowiskiem. Po wspólnych śpiewankach chętni spotkali się pod pięknym izerskim niebem, aby pod kierunkiem Dominika Gronkiewicza nauczyć się ustawiania montażu paralaktycznego i przeprowadzić samodzielne obserwacje. Nad nami świeciło mrowie gwiazd i rozciągała się jasna Droga Mleczna...

Rankiem następnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę. Naszą trasą była ścieżka planetarna ? umieszczony w górskiej scenerii model Układu Słonecznego w skali 1 : 1 000 000 000. Dotknęliśmy Słońca, minęliśmy Ziemię z Księżycem i dotarliśmy aż do ostatniej planety ? Neptuna.

Po długiej międzyplanetarnej podróży zatrzymaliśmy się w Chatce Górzystów, gdzie czas umilały nam karty i rozegranie meczu siatkówki. Z kolei w drodze powrotnej główną atrakcją okazało się przechodzenie przez rzekę po kamieniach.

Roześmiani ? i, w niektórych przypadkach, nieco przemoczeni ? powróciliśmy do Orla, aby wysłuchać pierwszych referatów. Tym razem temat sesji brzmiał ?Miło, ciepło i świeci, czyli o gwiazdach?. Nasze referaty wypełniły go wyczerpująco ? od najmłodszych gwiazd do najstarszych, od najbardziej typowych do zupełnie nieprawdopodobnych.

 

Wieczorem po raz kolejny wyszliśmy w góry. Zdobywając Granicznik, przeszliśmy na czeską stronę Sudetów. Udaliśmy się do Jizerki, gdzie miał odbyć się ?Astronomický den?. Niestety pogoda pokrzyżowała tego dnia wszystkie plany ? niebo zasnuły gęste chmury...

Niedzielę spędziliśmy w pracowni astronomicznej. Dokończyliśmy sesję referatową, wysłuchaliśmy wykładu Tomka Grykiasa o statystyce i obejrzeliśmy film pt. ?Pi?. Później rozpoczęły się przygotowania do pierwszego w tym roku ogniska.

Gdy było już ciemno, zebraliśmy się przed schroniskiem. Przy blasku ognia i dźwiękach gitar mogliśmy w pełni odczuć cudowny klimat, towarzyszący klubowym wyjazdom. Z wielkim entuzjazmem przyjęliśmy list z informacjami o obozie, który odczytał nam Mateusz Krakowczyk. Rozstrzygnięta została też sesja referatowa. Pierwszą nagrodę otrzymał Tomasz Grzesiak za referat ?Supernowe a pierścionki ze złota?. Nagrodę publiczności zdobyła Zosia Kaczmarek, która opowiadała o pogodzie na brązowych karłach. Wyróżnienia kadra przyznała Mateuszowi Skórze, Lidce Lappo i Jackowi Gębali, zaś specjalne wyróżnienie - Klarze Zgliński.

 

Tymczasem pogoda okazała się łaskawa i z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej gwiazd. Wkrótce mogliśmy już zobaczyć ciemne górskie niebo w całej okazałości. Nie przejmując się chłodem, długo cieszyliśmy się śpiewaniem pod gwiazdami. W końcu przenieśliśmy się do schroniska, gdzie gra w karty toczyła się aż do świtu.

 

Pożegnania ? jak zwykle ? nadeszły zbyt szybko. W poniedziałek rano znów rozjechaliśmy się na wszystkie strony Polski. Teraz czas na odliczanie dni do obozu? Dziękujemy za wspaniałe seminarium i do zobaczenia latem!

 

Dodała: Redakcja AstroNETu

http://news.astronet.pl/7611

Zdjęcie grupowe na granicy polsko-czeskiej

 

Dodała: Redakcja AstroNETu

 

post-31-0-39855300-1433486274.txt

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)