Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

O datowaniu Wielkanocy

Data Świąt Wielkanocnych nie była ustalona precyzyjnie aż do powszechnego Soboru Nicejskiego, który odbył się w 325 roku n.e., zwołany przez cesarza Konstantyna Wielkiego.  Zgodnie z ustaloną wtedy definicją  Wielkanoc przypada w pierwszą niedzielę po paschalnej pełni Księżyca. Definicja wydaje się być prosta. Do wyjaśnienia pozostaje termin paschalna pełnia Księżyca. W  związku z tym, że Wielkanoc to święto religijne, pamiątka zmartwychwstania Chrystusa, trzeba odwołać się do ustaleń Soboru Nicejskiego i ich relacji do zjawisk astronomicznych. Na Soborze wprowadzono pojęcie kościelnej pełni Księżyca, która oznacza przybliżone daty astronomicznej pełni Księżyca, wyznaczone przez ówczesnych astronomów. Astronomiczna pełnia Księżyca to moment, kiedy Księżyc znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi co Słońce, czyli używając pojęć astronomicznych: jego długość ekliptyczna różni się o 180 stopni od długości ekliptycznej Słońca. Daty kościelnej pełni Księżyca zostały stabelaryzowane i do dziś są podstawą do obliczania daty Wielkanocy. Paschalna pełnia Księżyca to pierwsza kościelna pełnia Księżyca następująca po 20 marca danego roku. Stąd na podstawie znajomości daty paschalnej pełni Księżyca wyznaczamy datę Wielkanocy z podanej już definicji. Począwszy zatem od roku 326 n.e. Wielkanoc nie jest wyznaczana przy użyciu daty równonocy wiosennej i nie ma z nią bezpośredniego związku, wbrew obiegowej opinii, że Wielkanoc wypada w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej, astronomicznej pełni Księżyca. Jest to błędna definicja.

Ważną jest rzeczą, aby zdawać sobie sprawę z tego, że astronomiczna pełnia Księżyca następuje w dwóch różnych dniach na kuli ziemskiej. Dzieje się tak dlatego, że obrót Ziemi wokół osi (z zachodu na wschód) następuje w ciągu 24 godzin, więc jeśli np. w Krakowie jest godzina 8.00 rano w niedzielę 31 marca 2002 r., wtedy na Hawajach jest godz. 20.00, ale dnia poprzedniego czyli sobota 30 marca 2002 r. Jednakże Wielkanoc ma miejsce tego samego dnia na całej kuli ziemskiej czyli np. 31 marca 2002 r. w niedzielę, ponieważ jej datowanie oparte jest nie na astronomicznej pełni Księżyca lecz na paschalnej pełni Księżyca, której data jest taka sama dla całej Ziemi. Data paschalnej pełni Księżyca  może różnić się od daty astronomicznej pełni Księżyca nawet o trzy dni, więc przy obliczeniach daty Wielkanocy musimy używać pojęcia paschalnej pełni Księżyca.

Z podanej definicji datowania wnosimy,  że Niedziela Wielkanocna może wypaść najwcześniej 22 marca, a najpóźniej 25 kwietnia. Pierwszy przypadek następuje wówczas, gdy  kościelna pełnia Księżyca  ma miejsce 21 marca w sobotę. Czyli paschalna pełnia Księżyca ma miejsce 21 marca, a najbliższa niedziela po niej wypada 22 marca, stając się Niedzielą Wielkanocną. Najbliższa taka sytuacja będzie miała miejsce  w roku 2285 (sic!). Podobnie, drugi przypadek ma miejsce gdy kościelna pełnia Księżyca wypada 20 marca w sobotę. Wtedy kolejna pełnia wypada 18 kwietnia w niedzielę (29 dni po poprzedniej), co daje nam Wielkanoc 25 kwietnia. Taką datę będzie mieć Wielkanoc w roku 2038.

W tym krótkim opisie zajmujemy się jedynie datą Wielkanocy używaną w Kościele Zachodnim, pośród np. katolików czy protestantów, gdzie datowanie oparte jest na kalendarzu gregoriańskim, wprowadzonym przez papieża Grzegorza XIII w 1582 roku n.e. Kościoły Wschodnie obliczają daty świąt kościelnych, w tym Wielkanocy, kierując się kalendarzem juliańskim, który obowiązywał przed reformą kalendarza w 1582 roku.

 

http://orion.pta.edu.pl/node/417

 

post-31-0-62874600-1428306617.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VII Częstochowska Konferencja Naukowa Młodych

 

?Astrophisica Nova?

Częstochowa, 8-9 maja 2015

Zapraszamy zwłaszcza młodych uczonych (magistrantów, doktorantów) do udziału w konferencji i zaprezentowania wyników swoich pierwszych zmagań na polu nauki w zakresie astronomii, astrofizyki, astronautyki oraz dziedzin pokrewnych

Źródło:  Astronomia Nova

 

http://www.astronomianova.org/nowosci_artykuly.php?artykul=konferencja_astrophisica_nova_2015

http://orion.pta.edu.pl/vii-czestochowska-konferencja-naukowa-mlodych

post-31-0-15272900-1428306763.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

187,5 - ta liczba jest zakodowana w sygnale radiowym, który od kilku lat odbieramy z kosmosu. Co to oznacza?

 

Piotr Cieśliński

 

To tajemnicza historia i na dobrą sprawę na razie naukowcy skazani są jedynie na spekulacje. Jedni twierdzą, że jesteśmy na tropie nieznanego zjawiska, inni sądzą, że sygnał jest dziełem inteligentnej cywilizacji, choć niekoniecznie... kosmitów.

 

Na pierwszy sygnał natrafił doktorant David Narkevic, który na polecenie swego promotora Duncana Lorimera z Uniwersytetu Zachodniej Wirginii przekopywał się przez archiwalne zapisy australijskiego radioteleskopu Parkes. Szukali sygnałów od nietypowych pulsarów (wirujących gwiazd neutronowych), ale niespodziewanie znaleźli mocny, krótki i zagadkowy "szum" radiowy, który został zarejestrowany w 2001 r. Był kakofonią najróżniejszych częstotliwości i urwał się po zaledwie 5 milisekundach.

Jedenaście sygnałów spoza Drogi Mlecznej

Duncan Lorimer zrelacjonował odkrycie w 2007 roku w "Science", sugerując, że być może jest to radiowe echo jakiegoś całkiem nowego zjawiska, zapewne jakiegoś kosmicznego kataklizmu. Ale mając tylko jeden przypadek, trudno było coś pewnego ustalić.

Sytuacja zmieniła się w 2011 r., kiedy inny astronom znalazł drugi podobny milisekundowy sygnał radiowy, także w archiwalnych zapiskach radioteleskopu Parkes. Dwa lata później w archiwach natrafiono na kolejne cztery. A dzisiaj znamy już 11 tego typu sygnałów z kosmosu - 10 z nich zarejestrowało obserwatorium Parkesa, a jeden - radioteleskop w Arecibo w Portoryko.

Jeden z ostatnich sygnałów udało się usłyszeć na żywo w zeszłym roku - astronomowie z Parkes natychmiast dali o nim znać innym obserwatoriom na świecie, które w ciągu kilku godzin skierowały teleskopy w miejsce na niebie, skąd nadszedł sygnał, ale... niczego tam nie dostrzeżono. Żadnej galaktyki, żadnego rozbłysku, żadnego śladu kataklizmu.

Te radiowe impulsy trwają kilka milisekund, nie mają wyróżnionej częstotliwości - składają się z "paczki" najróżniejszych fal radiowych. I mają sporą energię. Nazwano je "szybkimi błyskami radiowymi" albo FRB, co jest skrótem ich nazwy po angielsku.

Co istotne, wykazują się dyspersją - tj. fale krótsze (o największej częstotliwości) przychodzą jako pierwsze, a fale dłuższe z pewnym opóźnieniem. To może oznaczać, że w swej wędrówce do Ziemi przechodziły przez zjonizowany gaz, który spowalnia bieg fal radiowych - dłuższych bardziej, krótszych mniej. Wielkość dyspersji (opóźnienia fal dłuższych względem krótszych) może być dobrą miarą odległości, z jakiej przybywa sygnał.

Biorąc pod uwagę dyspersję - wszystkie FRB zdają się pochodzić spoza Drogi Mlecznej.

A imię jego będzie 187 i pół

Najciekawszą cechę tych zagadkowych sygnałów znaleźli jednak teraz trzej badacze - Michael Hippke z Instytutu Analizy Danych w Neukirchen-Vluyn w Niemczech, Wilfried Domainko z Instytutu Maxa Plancka w Heidelbergu oraz John Learned z Uniwersytetu Hawajów.

Chcieli oni sprawdzić, czy można te sygnały jakoś pogrupować na podstawie szerokości dyspersji, a więc domniemanej odległości od Ziemi. Niespodziewanie okazało się, że dyspersje sygnałów są ze sobą powiązane, i to bardzo prostą regułą. Mianowicie ich stosunki są wielokrotnością liczby 187,5!

Ten fakt - opublikowany dosłownie kilka dni temu na serwisie Archiv.org - wprawił naukowców w zdumienie. Jak wyliczono, szansa na to, by te wartości przypadkowo ułożyły się w ten sposób, wynosi jak 5 do 10000. To więc raczej nie jest przypadek, ale nikt nie ma pojęcia, skąd się bierze taki wzór.

Być może istnieje jakiś fizyczny mechanizm, w wyniku którego sygnały radiowe emitowane są z dyspersją, która spełnia tak zadziwiającą zależność. Ale na razie nikt go nie zna, choć wysuwane są różne scenariusze. Najbardziej popularne mówią o magnetarach (gwiazdach neutronowych z bardzo silnym polem magnetycznym) albo hipotetycznych blitzarach (pulsarach, które zapadają się nagle w czarną dziurę).

Może nie jesteśmy sami we Wszechświecie

Oczywiście, być może te sygnały generuje nie coś, ale ktoś, tj. są one ukrytym przekazem od obcej cywilizacji. - Taka możliwość była brana pod uwagę od momentu odkrycia pierwszego z błysków FRB - mówi tygodnikowi "New Scientist" Jill Tarter, była dyrektorka instytutu SETI, który zajmuje się poszukiwaniem sygnałów od pozaziemskich cywilizacji.

Z drugiej strony, dotychczas przyjmowano za pewnik, że obcy - jeśli w ogóle istnieją - używaliby raczej jednej lub kilku częstotliwości radiowych, bo wkładanie energii w emitowanie całej paczki częstotliwości, takiej jak sygnał FRB, jest wyjątkowo nieefektywne. Przynajmniej tak każe nam wierzyć ziemska logika.

Klasycznym i jedynym sygnałem, który wręcz wzorcowo przypominał sztucznie wygenerowaną transmisję, był słynny "Wow!", odebrany przez Jerry'ego Ehmana 15 sierpnia 1977 roku za pomocą radioteleskopu Uniwersytetu Stanowego Ohio. Nazwa tego sygnału wzięła się z notki, jaką Ehman zostawił na wydruku, gdy okazało się, że sygnał niemal idealnie pasuje do charakterystyki przekazu, jaki oczekujemy odebrać od obcych. Trwał 72 sekundy, miał częstotliwość bardzo bliską linii wodoru (o długości fali 21 cm) i niezwykle wąskie pasmo częstotliwości. Tyle tylko, że było to zdarzenie jednorazowe, nigdy już niczego podobnego nie odebrano.

Tak wyglądał sygnał "Wow!, zarejestrowany w 1977 r."

Powtórka z błysków gamma?

Odkrycie sygnałów FRB chyba bardziej przypomina historię błysków gamma.

Promienie gamma są bardziej przenikliwe i groźne od rentgenowskich, powstają m.in. podczas eksplozji bomby atomowej. Dlatego w detektory takich promieni wyposażono amerykańskie satelity szpiegowskie Vela, które w połowie lat 60. rozpoczęły kontrolę przestrzegania zakazu prób jądrowych w atmosferze.

Całkiem nieoczekiwanie satelity zarejestrowały jednak jądrowe rozbłyski, które rodzą się gdzieś w głębinach kosmosu. Kiedy odtajniono informacje o satelitach i ich odkryciu, kosmicznymi błyskami gamma zajęli się naukowcy. Dwie dekady minęły na sporach, skąd pochodzą. Nie brakowało wariackich teorii. Jedna głosiła, że jesteśmy świadkami "wojen gwiezdnych", które trapią bardzo rozwinięte cywilizacje we Wszechświecie. Inne mówiły o zderzeniach czarnych dziur lub gwiazd neutronowych.

Jedni astrofizycy twierdzili, że są śladem wypadków rozgrywających się blisko, gdzieś w naszej galaktyce - np. uderzeń komet w powierzchnię gwiazd neutronowych, a może wybuchowego "parowania" miniaturowych czarnych dziur na obrzeżach Układu Słonecznego. Inni byli zdania, że promienie gamma nadbiegają z bardzo daleka, z innych galaktyk.

Jednym z autorów i zagorzałych obrońców tej ostatniej hipotezy był prof. Bohdan Paczyński z Uniwersytetu w Princeton. I w końcu okazało się, że to on ma rację, a źródłem błysków gamma są wielkie katastrofy, w których rozrywane są na strzępy całe gwiazdy, tj. supernowe.

A może to coś ziemskiego

Istnieje jeszcze dużo mniej ciekawe wyjaśnienie - że błyski radiowe FRB powstają na Ziemi, w ziemskiej atmosferze albo na wokółziemskiej orbicie (satelity szpiegowskie?). Tworzą się więc pod samym nosem radioteleskopów, a tylko złośliwym przypadkiem mają taką charakterystykę, że astrofizycy dali się oszukać i wierzą, że pochodzą one spoza naszej planety, Układu Słonecznego, a nawet Galaktyki.

Poza tym intrygująca zależność od liczby 187,5 może rozpłynąć się jak we mgle, gdy zarejestrujemy więcej tych radiowych błysków. Na razie bowiem cała próbka składa się z 11 przypadków, a to daje niewielką statystykę. Odkrywca pierwszego FRB Duncan Lorimer mówi, że obecnie mamy już ze dwa razy więcej hipotez na ich temat niż samych sygnałów.

Tak czy inaczej, jest to pasjonująca zagadka i być może początek wspaniałej intelektualnej przygody.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,17709188,187_5___ta_liczba_jest_zakodowana_w_sygnale_radiowym_.html

Radioteleskopy na Ziemi odbierają szybkie błyski radiowe, których pochodzenia nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć (Sebastien Decoret / 123RF)

post-31-0-41762900-1428306893.jpg

post-31-0-66411100-1428306901.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku zorza polarna pojawi się ponad 30 razy

W marcu byliśmy świadkami bardzo rzadkiego zjawiska na polskim niebie, a mianowicie zorzy polarnej. Naukowcy są zdania, że kończące się maksimum aktywności słonecznej dostarczy nam jeszcze wielu wrażeń, bo czeka nas ponad 30 burz magnetycznych.

Rosyjscy badacze z Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych spodziewają się w tym roku co najmniej 30 burz magnetycznych w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery. Spośród nich od dwóch do sześciu może się okazać dużych lub bardzo dużych, a więc zaowocować pojawieniem się malowniczej zorzy polarnej nawet poza obszarami polarnymi.

Czy to oznacza, że tańczącą zorzę ujrzymy przynajmniej raz na polskim niebie? Szanse na to sięgają 10-20 procent. Są małe, ale nawet przy tak mizernych prognozach nie raz zdarzało się zaskoczenie, jak ostatnio w nocy z 17 na 18 marca, gdy zorza rozświetlała północne niebo nad całą Polską.

Obecnie nasza dzienna gwiazda jest mało aktywna. W ostatnim czasie doszło do rozbłysku klasy C3.8, a to stanowczo zbyt mało, abyśmy mogli obserwować zorzę na naszym niebie. Na słonecznej tarczy mamy trzy duże kompleksy plam. Jeden z nich, oznaczony numerem 2317, chowa się już za niewidoczną z Ziemi stroną Słońca.

Natomiast w kierunku centralnej części tarczy, skierowanej bezpośrednio w stronę Ziemi, zbliżają się jeszcze dwa kompleksy. Ten o numerze 2320 ma 10 procentową szansę na wyprodukowanie rozbłysku klasy M. Oba kompleksy powiększają swoje rozmiary, a to oznacza, że prawdopodobieństwo koronalnego wyrzutu materii będzie w nich wzrastać.

Za kilka dni, gdy znajdą się w centrum słonecznej tarczy, mogą stanowić zagrożenie. Czy ujrzymy wówczas zorzę polarną? Tego jeszcze nie wiadomo, ale warto śledzić na bieżąco to, co dzieje się na Słońcu.

Raz na 11 lat jego aktywność wzrasta na tyle, że grozi nam masowymi przerwami w dostawach prądu i zakłóceniami w komunikacji satelitarnej i radiowej. Teraz właśnie znajdujemy się w takim okresie i pozostaniemy w nim jeszcze przez 2-3 lata, po czym Słońce uspokoi się na kolejne ponad 8 lat.

Źródło: Twoja Pogoda.

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/114741,w-tym-roku-zorza-polarna-pojawi-sie-ponad-30-razy

Aktualny wygląd słonecznej tarczy wraz z kompleksami plam. Fot. NASA / SDO.

 

 

post-31-0-82368900-1428307101.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaćmienia Księżyca w 2015 roku ? jedno kiepskie, drugie świetne

Autor: Piotr Stanisławski

Dziś było całkowite zaćmienie Księżyca. Tyle, że w Polsce nie było widoczne, bo jego maksimum miało miejsce około 13:00 naszego czasu. Mogli je obserwować mieszkańcy Ameryk, wysp Pacyfiku, Australii i części Azji. Czyli ? ogromnej części świata.

Jak to się dzieje, że całkowite zaćmienie Słońca, takie jak to z 20 marca, widać na wąziutkim pasku terenu o szerokości zaledwie kilkuset kilometrów? A w dodatku trzeba patrzeć w dokładnie określonym momencie ? minuta spóźnienia i po ptakach?

Ta różnica bierze się ze stosunku wielkości Księżyca i Ziemi. Średnica naszego satelity to tylko 27 procent średnicy planety. Do tego dochodzi różnica wielkości Księżyca i Słońca ? sposób w jaki oświetlana jest tarcza naszego satelity zmienia się w zależności od wzajemnego położenia obu obiektów. Trudno jest wcelować małym cieniem Księżyca w dużą Ziemię, a kiedy się wceluje, to przykryty przez niego obszar jest niewielki.

Co innego Ziemia zasłaniająca Księżyc. Ta jest wielka, więc i cień rzuca potężny. Takim cieniem łatwo przysłonić stosunkowo niewielkiego satelitę. Tyle, że akurat dziś ten wielki cień ledwo zahaczył o Księżyc i dlatego całkowite jego zaćmienie trwało ledwie 5 minut. To najkrótsze z całkowitych zaćmień Księżyca w tym stuleciu, więc niewiele straciliśmy nie oglądając go.

Za to 28 września będziemy mieli, excuse my french, pełny wypas. Tego dnia z Polski widoczne będzie całkowite zaćmienie Księżyca trwające 1 godzinę i 12 minut. Wada ? impreza odbędzie się około 4 nad ranem. Ale raz do roku można wstać na takie wydarzenie.

Do czego będziemy Was jeszcze zachęcali. 

A z tego filmu dowiecie się więcej o całej sprawie. Przy okazji ? zachęcamy do subskrybowania naszego kanału na YouTubie.

http://www.crazynauka.pl/zacmienie-ksiezyca-2015/

 

post-31-0-27182600-1428307226_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w drugim tygodniu kwietnia 2015 roku

Animacja pokazuje położenie Wenus, Marsa oraz Komety Lovejoya (C/2014 Q2) w drugim tygodniu kwietnia 2015 r

Księżyc jest już po pełni i stopniowo będzie zmniejszał swoją fazę, dążąc do ostatniej kwadry w niedzielę 12 kwietnia. Po drodze Srebrny Glob minie Saturna oraz Nową w Strzelcu 2015 nr 2, która ponownie jaśnieje po spadku blasku kilkanaście dni temu. Na wieczornym niebie po zachodniej części nieboskłonu można obserwować planety Wenus i Mars oraz Kometę Lovejoya (C/2014 Q2), natomiast w części południowo-wschodniej - planetę Jowisz, która w tym tygodniu zmieni swój ruch z wstecznego na prosty.

 

Tak samo, jak w zeszłym tygodniu niewiele po zachodzie Słońca na niebie widoczne są 3 planety Układu Słonecznego: Wenus, Mars i Jowisz, a także Kometa Lovejoya (C/2014 Q2). Warunki widoczności pierwszej z wymienionych planet się poprawiają, natomiast dwie pozostałe planety są widoczne coraz gorzej. Kometa również świeci coraz słabiej, ponieważ przez cały czas oddala się od Słońca i od Ziemi, ale - szczególnie w drugiej części tygodnia - w jej wieczornych obserwacjach nie będzie już przeszkadzał dążący powoli do nowiu Księżyc.

 

Wenus jest najłatwiejsza do dostrzeżenia, ponieważ przed wschodem Księżyca jest najjaśniejszym ciałem niebiańskim na całym nieboskłonie. O godzinie podanej na mapce zajmuje ona pozycję na wysokości prawie 20° nad zachodnim widnokręgiem, ale gdyby ktoś chciał obserwować jej tarczę przez teleskop, to lepiej to robić godzinę - półtora wcześniej, gdy niebo jest zdecydowanie jaśniejsze, a planeta znajduje się 15° wyżej. Pod koniec tygodnia jasność Wenus osiągnie -4,1 magnitudo. W tym samym czasie jej tarcza urośnie do 15", zaś faza zmaleje do 74%. W tym tygodniu Wenus minie Plejady, przechodząc niecałe 3° na południe od nich w sobotę 11 kwietnia.

 

Coraz trudniejsza do dostrzeżenia jest planeta Mars. O godzinie podanej na mapce znajduje się ona na wysokości jedynie 1° nad widnokręgiem, dlatego lepiej na nią zapolować wcześniej. Jednak nie można tego robić zbyt wcześnie, ponieważ jasność Marsa to tylko +1,4 wielkości gwiazdowej, stąd trzeba poczekać aż się odpowiednio ściemni, czyli przynajmniej do godziny 20:00, a najlepiej jeszcze dłużej, ale wtedy Czerwona Planeta i tak jest już na wysokości mniejszej, niż 5° nad widnokręgiem. Wskazówką do odszukania Marsa, choć coraz gorszą, może być Wenus, która oddaliła się już od niego na ponad 20°. Ponad 2 razy bliżej niego, ale w kierunku północnym (Wenus jest na północny wschód) świecą najjaśniejsze gwiazdy Barana, ale one są słabsze od Marsa, a co za tym idzie pojawiają się na niebie później od niego.

 

Kłopoty z odszukaniem można mieć również w przypadku Komety Lovejoya (C/2014 Q2) i to nie tylko dlatego, że świeci ona coraz słabiej, ale także dlatego, że nie ma obecnie w jej pobliżu jakiejś jaśniejszej gwiazdy, którą można by było się posiłkować. I tak będzie przez najbliższe kilkanaście tygodni. Od świecącej z jasnością +3,3 magnitudo gwiazdy Segin (? Cas) kometa oddali się już na ponad 5°. W nocy z 7 na 8 kwietnia kometa przejdzie bliżej niż 0,5 stopnia od gwiazdy ? Cas, ale jej jasność jest o 1,4 magnitudo mniejsza i nie jest ona tak łatwym celem, jak gwiazda Segin. Jasność Komety Lovejoya jest oceniana obecnie na 6,5 - 7 magnitudo (w zależności od źródła), a o godz. 21:30, czyli gdy już jest prawie zupełnie ciemno, znajduje się ona prawie 40° nad północnym horyzontem, dołując około godz. 1:30.

 

Mapka z trajektorią tej komety w kwietniu br., wykonana w programie Nocny Obserwator (http://astrojawil.pl/blog/moje-programy/nocny-obserwator/) jest do pobrania tutaj.

Mapka pokazuje położenie Jowisza w drugim tygodniu kwietnia 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Największa planeta Układu Słonecznego w momencie zachodu Słońca jest już na wysokości ponad 50° nad południowym widnokręgiem, górując mniej więcej godzinę później. W środę 8 kwietnia Jowisz zmieni kierunek swojego ruchu z wstecznego na prosty, co oznacza, że najlepszy okres widoczności tej planety w tym sezonie obserwacyjnym właśnie się kończy. Przez najbliższe kilka dni Jowisz w związku ze zmianą kierunku ruchu będzie stał prawie w miejscu, ale nie będzie już tak z jego jasnością i średnicą kątową. Pod koniec tygodnia blask Jowisza zmniejszy się do -2,2 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza będzie miała średnicę 40". Zmiana kierunku ruchu oznacza także, że Jowisz osiągnie minimalną odległość od gromady otwartej M44 i będzie to nieco ponad 5°. Jednocześnie Jowisz osiągnie maksymalną odległość od Regulusa w Lwie i będzie to prawie 17,5 stopnia.

Stopniowo słabną też księżyce galileuszowe Jowisza i wędrują one coraz bliżej tarczy swojej planety macierzystej, ale tutaj zmiany nie następują tak szybko. W tym tygodniu obserwatorom zjawisk w ich układzie szczególnie polecam 3 noce, choć oczywiście w pozostałych czterech również będzie co obserwować:

? noc 7/8 kwietnia: od zmierzchu (19:25) Ganimedes na tarczy Jowisza. O godz. 19:48 Io wyjdzie z cienia Jowisza, natomiast nieco ponad godzinę później, jeszcze zanim Ganimedes zejdzie zejdzie z jowiszowej tarczy (uczyni to ok. 22:00) jego cień pojawi się na Io. Tej nocy jeszcze będzie można zaobserwować zejście cienia Ganimedesa z tarczy Jowisza, co nastąpi o 2:40.

? Noc 10/11 kwietnia: o zmierzchu (godz. 19:30) Io nieruchoma, w maksymalnej elongacji zachodniej. Szybko do niej zbliżał się będzie Ganimedes. Początkowo odległość między księżycami to 34", a od ok. 23:25 do 0:35 będzie ona wynosiła 12", a następnie zacznie ponownie rosnąć. Wcześniej, o 20:58, po wschodniej stronie Jowisza pojawi się Europa, która wyjdzie z cienia planety.

? Noc 11/12 kwietnia: o zmierzchu (19:32) wszystkie 4 księżyce galileuszowe po wschodniej stronie swojej planety macierzystej, w kolejności: Ganimedes, Io, Europa, Kallisto. Księżyce nr 1 i 2 (czyli Io i Europa) będą się zbliżały do Jowisza, natomiast księżyce nr 3 i 4 (czyli Ganimedes i Kallisto) będą się od niego oddalać. Przed godziną 20 Io przejdzie przed tarczą Ganimedesa. Tuż po północy księżyce nr 2 i 3 miną się w odległości 2". Przed zachodem Jowisza będzie jeszcze można zaobserwować na jego tarczy Io i jej cień.

 

Więcej szczegółów na temat konfiguracji księżyców galileuszowych Jowisza (na podstawie stron IMCCE oraz Sky and Telescope) w poniższej tabeli:

? 6 kwietnia, godz. 1:20 - wyjście Io z cienia Jowisza (koniec zaćmienia),

? 6 kwietnia, godz. 19:23 - od zmierzchu Io na tarczy Jowisza, przy jej wschodniej krawędzi,

? 6 kwietnia, godz. 20:08 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

? 6 kwietnia, godz. 21:16 - zejście Io z tarczy Jowisza,

? 6 kwietnia, godz. 22:28 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,

? 6 kwietnia, godz. 23:37 - minięcie się Europy i Io w odległości 1", 39" na zachód od brzegu tarczy Jowisza,

? 7 kwietnia, godz. 1:14 - zaćmienie Europy przez Io (początek),

? 7 kwietnia, godz. 1:19 - zaćmienie Europy przez Io (koniec),

? 7 kwietnia, godz. 2:28 - Europa chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),

? 7 kwietnia, godz. 19:25 - od zmierzchu Ganimedes na tarczy Jowisza (w połowie drogi między środkiem a wschodnią krawędzią tarczy),

? 7 kwietnia, godz. 19:48 - wyjście Io z cienia Jowisza, 20" na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),

? 7 kwietnia, godz. 21:00 - zaćmienie Io przez Ganimedesa (początek),

? 7 kwietnia, godz. 21:05 - zaćmienie Io przez Ganimedesa (koniec),

? 7 kwietnia, godz. 22:00 - zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza,

? 7 kwietnia, godz. 23:00 - wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza,

? 8 kwietnia, godz. 2:40 - zejście cienia Ganimedesa z tarczy Jowisza,

? 8 kwietnia, godz. 21:32 - wejście Europy na tarczę Jowisza,

? 8 kwietnia, godz. 23:52 - wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,

? 9 kwietnia, godz. 0:26 - zejście Europy z tarczy Jowisza,

? 9 kwietnia, godz. 0:54 - zakrycie Kallisto przez Europę, 8" na zachód od krawędzi tarczy Jowisza (początek),

? 9 kwietnia, godz. 1:00 - zakrycie Kallisto przez Europę (koniec),

? 9 kwietnia, godz. 1:50 - Kallisto chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),

? 9 kwietnia, godz. 2:48 - zejście cienia Europy z tarczy Jowisza,

? 10 kwietnia, godz. 20:58 - wyjście Europy z cienia Jowisza (koniec zaćmienia),

? 11 kwietnia, godz. 19:57 - zakrycie Ganimedesa przez Io, 105" na wschód od tarczy Jowisza (początek),

? 11 kwietnia, godz. 20:04 - zakrycie Ganimedesa przez Io (koniec),

? 11 kwietnia, godz. 23:01 - zaćmienie Ganimedesa przez Io (początek),

? 11 kwietnia, godz. 23:06 - zaćmienie Ganimedesa przez Io (koniec),

? 12 kwietnia, godz. 0:07 - minięcie się Ganimedesa i Europy w odległości 2", 146" na wschód od tarczy Jowisza,

? 12 kwietnia, godz. 2:22 - wejście Io na tarczę Jowisza,

? 12 kwietnia, godz. 3:34 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

? 12 kwietnia, godz. 3:41 - zaćmienie Ganimedesa przez Europę (początek),

? 12 kwietnia, godz. 3:51 - zaćmienie Ganimedesa przez Europę (koniec),

? 12 kwietnia, godz. 20:46 - zaćmienie Io przez Europę (początek),

? 12 kwietnia, godz. 20:50 - zaćmienie Io przez Europę (koniec),

? 12 kwietnia, godz. 23:42 - Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),

? 13 kwietnia, godz. 3:14 - wyjście Io z cienia Jowisza (koniec zaćmienia).

Mapka pokazuje położenie Księżyca, Saturna i Nowej w Strzelcu 2015 nr 2 w drugim tygodniu kwietnia 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

 

Naturalny satelita Ziemi tydzień zacznie w gwiazdozbiorze Panny i w fazie bliskiej pełni. Jednak do niedzieli 12 kwietnia jego tarcza będzie oświetlona już tylko w połowie, a przemieści się on do gwiazdozbioru Strzelca, wschodząc po godzinie 2. Zatem pod koniec tygodnia przez pierwszą część nocy jego blask nie będzie już przeszkadzał w obserwacjach.

 

Pierwszej, trwającej właśnie, nocy tego tygodnia Księżyc pojawił się na nieboskłonie jeszcze w niedzielę 5 kwietnia, około godz. 21:30 i znajduje się na wschodnich rubieżach gwiazdozbioru Panny, mając tarczę oświetloną w 98%. Ponad 10° na zachód od niego znajduje się najjaśniejsza gwiazda goszczącej go konstelacji, czyli Spika i jest to w zasadzie jedyna gwiazda widoczna w tej odległości od Księżyca, choć nie bez kłopotu.

 

Następnej nocy Księżyc dotrze już do gwiazdozbioru Wagi, zmniejszając przy tym fazę do 94%. O godzinie podanej na mapce będzie on zajmował pozycję na wysokości prawie 20° nad punktem SSW widnokręgu, przecinając linię łączącą dwie najjaśniejsze gwiazdy Wagi, czyli Zuben Elgenubi i Zuben Eschamali, świecąc około 2° od pierwszej z wymienionych gwiazd.

 

Dwie następne noce Księżyc spędzi w okolicy planety Saturn. W środę 8 kwietnia Srebrny Glob nadal będzie przebywał na tle gwiazdozbioru Wagi, a jego faza zmniejszy się do 88%. Tej nocy Saturn będzie się znajdował prawie 6° na wschód od Księżyca. Dobę później tarcza naturalnego satelity Ziemi będzie oświetlona już tylko w 81% i przesunie się on już na odległość 7° na wschód od Saturna i jednocześnie zbliży się do gwiazdy Antares, czyli najjaśniejszej gwiazdy Skorpiona na odległość 8,5 stopnia, choć sam będzie się znajdował na tle sąsiedniego gwiazdozbioru Wężownika.

 

W przeciwieństwie do Jowisza Saturn niedawno zmienił kierunek swojego ruchu z prostego na wsteczny i porusza się ze wschodu na zachód, stopniowo zbliżając się do Ziemi i zwiększając tym samym swoją jasność i rozmiary kątowe. Do końca tygodnia szósta planeta Układu Słonecznego oddali się od gwiazdy ? Scorpii na prawie 50' i jednocześnie zbliży się do gwiazdy Graffias na niecałe 1,5 stopnia. Do tego czasu jasność tej planety wzrośnie do +0,2 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza będzie miała średnicę 18". Maksymalna elongacja Tytana (tym razem wschodnia) przypada w poniedziałek 6 kwietnia.

 

Dwie ostatnie noce tego tygodnia Księżyc spędzi na tle gwiazdozbioru Strzelca. W poranek sobotni, 11 kwietnia, jego faza będzie wynosić 62%, dobę później - 10% mniej (ostatnia kwadra wypada o godz. 5:45, czyli niecałe 2 godziny po momencie pokazanym na mapce). W sobotę Księżyc będzie się znajdował mniej więcej 10° dokładnie na północ od gwiazdy Nowej Strzelca 2015 nr 2, która wybuchła w połowie marca. Pozycję tej gwiazdy jest zaznaczona na mapce literką ?x?. Wybuchła ona niecałe 2° prawie dokładnie na wschód od gwiazdy Kaus Meridianis (? Sgr, +2,7 mag) i jednocześnie jakieś 4,5 stopnia prawie dokładnie na południe od gwiazdy Kaus Borealis (? Sgr, +2,8 mag). Dokładniejszą mapkę okolic tej nowej można znaleźć m.in. na stronie amerykańskiego czasopisma Sky and Telescope. Obecnie ta nowa ponownie jaśnieje, a jej blask jest oceniany na +4,5 magnitudo. Gwiazda Nowa Strzelca 2015 nr 2 wschodzi w tym tygodniu ok. godz. 3, a dwie godziny przed świtem (godzinę później) znajduje się na wysokości 5° nad południowo-wschodnim widnokręgiem. Niestety wiele wyżej już się ta gwiazda nie wzniesie, ponieważ znajduje się kilka stopni pod nisko tutaj położoną ekliptyką.

 

Dodał: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7591

 

post-31-0-72726600-1428307997_thumb.gif

post-31-0-18891100-1428308033.jpg

post-31-0-90499600-1428308045_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednak się kręci - 6 edycja konkursu

Zapraszamy wszystkich nauczycieli i wychowawców prowadzących różnorodne zajęcia pozalekcyjne dla dzieci i młodzieży (kółka zainteresowań, zajęcia świetlicowe itp.) do wzięcia udziału w 6 edycji konkursu ?A jednak się kręci?.

Konkurs przeznaczony jest dla szkół, ośrodków wychowawczych, świetlic oraz instytucji organizujących letni wypoczynek dzieci i młodzieży. Zadaniem konkursowym jest przygotowanie i przeprowadzenie cyklu zajęć o tematyce astronomicznej, tematyce związanej z badaniami kosmicznymi itp.

 

Nadesłane scenariusze zajęć czy sprawozdania cząstkowe będą publikowane na bieżąco na stronie internetowej konkursu: www.krakow.astronomia.pl. Zamieszczane tam będą również informacje konkursowe, materiały pomocnicze itp.

Więcej na: http://www.as.up.krakow.pl/edu/konkursy/

http://orion.pta.edu.pl/jednak-sie-kreci-6-edycja-konkursu

 

post-31-0-85997500-1428473263.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 17 latach Księżyc znów zakryje Aldebarana

Po 17 latach z Ziemi znów będzie można oglądać niezwykłe zjawisko: zakrycie bardzo jasnej gwiazdy - Aldebarana - przez Księżyc. Z całej serii zakryć Aldebarana - widocznych w 2015 roku - astronomowie wyczekują tzw. zakrycia brzegowego, które nastąpi 21 kwietnia.

Aldebaran to najjaśniejsza gwiazda w konstelacji Byka i jedna z najjaśniejszych gwiazd na niebie, świecąca charakterystycznym czerwonym blaskiem. "Księżyc przemieszczający się dookoła Ziemi co jakiś czas przysłania różne gwiazdy. To się zdarza każdej nocy. Z reguły są to jednak gwiazdy dosyć słabe, których zakrycia można obserwować przez teleskop czy lornetkę. Są jednak cztery jasne gwiazdy, które mogą być zakryte przez Księżyc i ich zakrycia są widoczne gołym okiem. Jedną z nich jest właśnie Aldebaran" - mówi PAP Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik.

 

W 2015 roku - po 17 latach przerwy - dojdzie do serii zakryć Aldebarana, które będzie można obserwować z terytorium naszego kraju. Pierwsze nastąpiło już 26 lutego, ale widzieli je tylko mieszkańcy skrawka centralnej Polski oraz okolic Szczecina i Świnoujścia. Astronomowie najbardziej czekają jednak na pewną odmianę tego zjawiska, czyli tzw. zakrycie brzegowe Aldebarana. Nastąpi ono 21 kwietnia. Mieszkańcy północno-wschodniej Polski będą mogli zobaczyć, jak Księżyc jest bardzo blisko Aldebarana, nie zakrywa go całkowicie, a jedynie muska swoją krawędzią. Efekt będzie taki, jakby gwiazda pojawiała się i znikała, mrugając przy krawędzi Księżyca.

 

"Aldebaran będzie znikał za pojedynczymi pagórkami na Księżycu, a pojawiał się w księżycowych dolinach. Astronomowie ustawiając się w pewnej linii, rejestrując czasy pojawiania się gwiazdy i znikania, będą wtedy mogli dokładnie wyznaczyć profil gór księżycowych. Dzisiaj to w zasadzie zabawa dla sportu, bo dzięki wykorzystaniu zaawansowanych sond kosmicznych doskonale znamy topografię Księżyca. Jednak kiedyś to była jedyna szansa na poznanie wysokości i kształtu gór księżycowych" - przyznaje Wójcicki.

 

Najbardziej efektowne zakrycie Aldebarana nastąpi pod koniec roku: 23 grudnia. "Wtedy do zakrycia dojdzie wysoko nad naszymi głowami. Każdy będzie mógł zobaczyć, jak Księżyc ciemnym brzegiem swojej tarczy zbliża się do jasnej, czerwonej gwiazdy, aż znika ona za jego krawędzią, by po godzinie pojawić się po drugiej stronie. Zjawisko zobaczymy nawet w centrum miasta, jednak aby było lepiej widoczne, warto użyć lornetki czy teleskopu" - radzi rozmówca PAP.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ mrt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,404437,po-17-latach-ksiezyc-znow-zakryje-aldebarana.html

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Organiczne cząsteczki wokół odległej gwiazdy

 

Chemiczne cegiełki, z których powstaje życie, mogą być we Wszechświecie powszechne - informuje na łamach czasopisma "Nature" międzynarodowy zespół astronomów. Badania prowadzone z wykorzystaniem systemu radioteleskopów ALMA (Atacama Large Millimeter/submillimeter Array) pozwoliły po raz pierwszy odkryć obecność złożonych cząsteczek organicznych w dysku pyłu i gazu otaczającym odległą młodą gwiazdę.

 

Gwiazda MWC 480 ma masę około dwukrotnie większą od Słońca i znajduje się w tak zwanym obszarze gwiazdotwórczym w Byku, około 455 lat świetlnych od Ziemi. To gwiazda bardzo młoda, licząca sobie zaledwie około miliona lat, którą otacza dysk pyłu i gazu. Obserwacje prowadzone z wykorzystaniem sieci radioteleskopów ALMA (w niepełnym jeszcze zestawie) nie wykazały oznak tworzenia się tam planet, pokazały jednak niezwykłą obfitość cząstek organicznych.

Obserwacje wykazały tam obecność olbrzymich ilości cyjanku metylu (CH3CN). Jak się ocenia, jest go tam wystarczająco dużo, by mógł wypełnić wszystkie ziemskie oceany. Znaleziono też prostsze cząsteczki cyjanowodoru (HCN). I jedne, i drugie cząsteczki odkryto w zimnych, zewnętrznych obszarach tworzącego się dysku, które można uznać za odpowiednik pasa Kuipera w Układzie Słonecznym, obszaru poza orbitą Neptuna, zawierającego liczne drobne obiekty pozostałe po okresie formowania się planet.

Badania komet i planetoid pokazują, że mgławica słoneczna, z której powstało Słońce i planety, była bogata w wodę i złożone składniki organiczne - mówi Karin Öberg, astronom z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics w Cambridge, główna autorka nowej publikacji. Teraz mamy jeszcze lepszy dowód na to, że takie same cząsteczki chemiczne są obecne w innych miejscach Wszechświata, w obszarach, w których mogą powstawać systemy planetarne nieróżniące się od naszego - dodaje. Jak podkreśla, cząsteczki znalezione wokół MWC 480 odnajdywano w podobnych koncentracjach także w kometach Układu Słonecznego.

Astronomowie wiedzą, że zimne, ciemne obłoki międzygwiazdowe są bardzo efektywnymi fabrykami złożonych cząsteczek organicznych - w tym grup cząsteczek znanych jako cyjanidy. Te właśnie cząsteczki, w szczególności cyjanid metylu, są ważne, ponieważ zawierają wiązania węglowo-azotowe, niezmiernie istotne dla powstawania aminokwasów, podstawy dla białek, które są cegiełkami życia. Do tej pory nie było jasne, czy takie same złożone cząsteczki organiczne tworzą się powszechnie i czy potrafią przetrwać w trudnych warunkach powstającego układu planetarnego, w którym fale uderzeniowe i promieniowanie mogą łatwo niszczyć wiązania chemiczne. Niezwykła czułość układu ALMA pozwoliła potwierdzić, że cząsteczki te nie tylko są w stanie przetrwać, ale mają się znakomicie.

Na podstawie materiałów prasowych Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO).

Artykuł pochodzi z kategorii: Nauka

Grzegorz Jasiński

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-organiczne-czasteczki-wokol-odleglej-gwiazdy,nId,1713206

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek Księżyca był naprawdę brutalny

 

Teoria o powstaniu Księżyca w wyniku zderzenia Ziemi z tajemniczym ciałem niebieskim o rozmiarach Marsa, zyskuje kolejne potwierdzenie. Najnowsze wyniki badań naukowców z Uniwersytetu Maryland wskazują na tak potężną kolizję, że materiał, który po nim pozostał wymieszał się dokładnie, zanim jeszcze utworzył Srebrny Glob. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Nature".

 

Ziemia powstała około 4,5 miliarda lat temu. Do powstania Księżyca miało dojść około 150 milionów lat później. To wtedy tajemnicza planeta Thea uderzyła w Ziemię i doprowadziła do wyrzucenia w przestrzeń potężnej ilości materiału, który uformował się w Księżyc. Ta tak zwana teoria wielkiego zderzenia została sformułowana w latach 70. ubiegłego wieku i zyskała sobie dość powszechną akceptację. Był tylko jeden problem.

 

Większość modeli opisujących to zderzenie szacowało, że Księżyc powinien zawierać około 60 procent materiału z Thei i w związku z tym jego skład chemiczny powinien znacząco odbiegać od składu Ziemi. Niestety badania skał księżycowych pokazały zadziwiające podobieństwo składu izotopowego pierwiastków na naszej planecie i jej naturalnym satelicie. Trudno było to wytłumaczyć, ale Księżyc najwyraźniej nie nosi na sobie izotopowego "odcisku palca" tamtej planety.

Badacze z Uniwersytetu Maryland podeszli teraz do problemu w nieco inny sposób. Skoncentrowali się na składzie izotopowym wolframu i na podstawie jego analizy doszli do wniosku, że teorię wielkiego zderzenia i podobieństwo chemiczne Ziemi i Księzyca da się pogodzić pod warunkiem, że kolizja była odpowiednio potężna. Powstała chmura materii musiała się potem przed utworzeniem Srebrnego Globu dokładnie z Ziemią wymieszać.

Artykuł pochodzi z kategorii: Nauka

Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-poczatek-ksiezyca-byl-naprawde-brutalny,nId,1713252

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe galaktyki karłowate na orbicie Drogi Mlecznej

 

Naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge znaleźli 9 nowych, prawdopodobnych kandydatów na karłowate galaktyki satelitarne okrążające centrum naszej Drogi Mlecznej. To więcej niż kiedykolwiek przedtem. Było to możliwe dzięki niedawno udostępnionym obserwacjom projektu Dark Energy Survey.

To pierwsze takie odkrycie naszej dekady ? wcześniej galaktyki satelitarne Drogi Mlecznej znaleziono w latach 2005 i 2006, przeglądając zdjęcia nieba północnego. Obecnie dostrzeżono je na półkuli południowej, w pobliżu Obłoków Magellana ? które same w sobie są największymi najbardziej znanymi przykładami tego typu galaktyk karłowatych.

Nowo odkryte obiekty są około miliard razy słabsze niż nasza Galaktyka, mają też milion razy mniejsze masy. Najbliższa z nich znajduje się blisko 95 000 lat świetlnych stąd, podczas gdy najdalsza leży w odległości ponad miliona lat świetlnych. Według astronomów z Cambridge 3 z 9 nowych galaktyk są niemal na pewno galaktykami karłowatymi, a pozostała szóstka to albo te same obiekty, albo też gromady kuliste ? obiekty wizualnie podobne, jednak nie osadzone w halo ciemnej materii.

Galaktyki karłowate to najmniejsze znane nam układy galaktyczne. Najdrobniejsze z nich mogą składać się z jedynie kilku tysięcy gwiazd (Droga Mleczna ma ich setki miliardów). Naukowcy od dawna już przewidywali istnienie setek takich obiektów, które miałyby okrążać centrum masy Drogi Mlecznej. Jednak ze względu na ich małe rozmiary i jasności są one bardzo trudne do wykrycia. Obiekty te zawierają zwykle duże ilości (nawet do 99%!) ciemnej materii, przez co mają ogromne znaczenie dla fizyki i kosmologii. Można za ich pomocą testować różne związane z nią modele teoretyczne. Odkrycie tak dużej ilości tych cennych obiektów było dla naukowców sporym zaskoczeniem, gdyż wcześniej nie znaleziono ich w tym obszarze.

Najbliższa z nowo odkrytych galaktyk leży mniej więcej w połowie drogi pomiędzy nami i Wielkim Obłokiem Magellana. To całkiem blisko, więc obiekt ten podlega silnym silom pływowym naszej Galaktyki i jest obecnie rozrywany na części. Najdalsza z galaktyk leży w obrębie gwiazdozbioru Erydana i znajduje się na samej granicy Drogi Mlecznej. Można więc zakładać, że jest przez nią obecnie ?wciągana?.

 

Naukowcy spekulują, że niektóre z tych obiektów mogły być kiedyś galaktykami satelitarnymi Obłoków Magellana, które następnie zostały odrzucone na skutek ich wzajemnych oddziaływań grawitacyjnych. Możliwe też, że były one dawniej członkami wielkiej grupy galaktyk, które wraz z Obłokami Magellana ?spadają? teraz na Drogę Mleczną.

 

Przegląd Dark Energy Survey to pięcioletni projekt mający na celu bardzo szczegółowe sfotografowanie dużej części południowego nieba. Korzysta się w nim głównie z 570 megapikselowej kamery, będącej najsilniejszym tego typu urządzeniem na świecie. Można za jej pomocą zobaczyć na przykład galaktyki położone aż 8 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Została zbudowana w słynnym ośrodku Fermilab i zainstalowana na 4-metrowym teleskopie optycznym Victora M. Blanco w Obserwatorium Cerro Tololo Inter-American w Chilijskich Andach.

Cały artykuł: Uncovering blue diffuse dwarf galaxies (MNRAS, 2015)

Źródło: Elżbieta Kuligowska | astronomy.com

 

http://orion.pta.edu.pl/nowe-galaktyki-karlowate-na-orbicie-drogi-mlecznej

 

post-31-0-74828900-1428595551.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spadający meteoryt rozświetlił niebo nad Słowacją

W poniedziałkowy wieczór o 19.30 niebo nad Koszycami przeszyło jasne światło. Spadający meteoryt wzbudził zainteresowanie mieszkańców.

Spostrzegliśmy coś spadającego z nieba. Zobaczyliśmy rozbłysk światła i potężną eksplozję,  której nie dało się nie słyszeć - powiedział jeden ze świadków zjawiska.

- Meteoryt spadł na granicy miasta. Wszyscy to widzieli, a ci którzy wtedy spali, musieli się obudzić. Nigdy nie zapomnimy tego widoku - dodaje Ondrej Jusko, który również obserwował spektakl.

Astronomowie próbują obliczyć dokładną trajektorię lotu na podstawie zdjęć i filmów obserwatorów.

Bolid nad Słowacją

Pięć lat temu miało miejsce podobne zjawisko na Słowacji. Wtedy szczątki meteorytu przeleciały nad krajem, tworząc na niebie błysk widoczny także poza jego granicami. Według astronomów jego masa (zanim dotarł do atmosfery) wynosiła kilka ton. Takie meteory o znacznych rozmiarach i dużej jasności, nazywamy bolidami. Dodatkowo przelotowi w atmosferze towarzyszą zwykle efekty dźwiękowe zbliżone do grzmotów. Kiedy meteoryt dotarł do powierzchni ziemi, pozostały z niego już tylko niewielkie fragmenty.

Źródło: ENEX

Autor: ab/mk

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/spadajacy-meteoryt-rozswietlil-niebo-nad-slowacja,164094,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezwykły timelapse aktywności Słońca

Solar Dynamic Obserwatory wykonało serię zdjęć, z których powstał niezwykły film pokazujący aktywność słoneczną. Wideo zapiera dech w piersi.

Satelita naukowy Solar Dynamics Observatory robił sekwencje zdjęć, z których powstał film poklatkowy Słońca i atmosfery słonecznej. Sonda zbierała dane w latach 2011-2015.

Niezwykła aktywność słoneczna

Na filmie poklatkowym można zaobserwować między innymi zbliżenia aktywnych regionów na Słońcu, dużą aktywność słoneczną z października 2011 roku, erupcję plazmy z września 2012 roku, deszcz koronalny masy z lipca 2012 roku, tranzyt Wenus z czerwca 2012 roku, przelatującą w stosunkowo niedużej odległości kometę Lovejoy w grudniu 2011 roku oraz zaćmienie słońca z września 2012 roku.

Źródło: vimeo.com/Michhael Konig, NASA, SDO

Autor: mab/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/niezwykly-timelapse-aktywnosci-slonca,164091,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie jesteśmy wyjątkowi. Organiczne związki odkryte 455 lat świetlnych od Ziemi

 

Michał Skubik

 

Po raz pierwszy naukowcy wykryli obecność złożonych cząstek organicznych, będących podstawowym budulcem życia, w odległym od nas dysku protoplanetarnym. Występowanie tych cząstek sugeruje, że warunki do powstania życia są w kosmosie dość powszechne.

 

MWC480 to odległa od nas o 455 lat świetlnych gwiazda w gwiazdozbiorze Byka. Jest jak na gwiazdę młoda, liczy około miliona lat. Jest to zaledwie ułamek wieku Słońca, które ma ponad 4 mld lat. Jak większość młodych gwiazd otacza ją dysk złożony z pyłów i gazów, z którego tworzą się planety.

Za pomocą radioteleskopu Atacama Large Millimeter Array (ALMA) w chilijskich Andach naukowcy odkryli wokół gwiazdy acetonitryl (CH3CN) będący jednym z najprostszych organicznych związków chemicznych. Wraz z nim odkryto też cyjanowodór (HCN), a także cyjanoacetylen (HC3N). Według naukowców ilość cyjanoacetylenu wykrytego wokół MWC480 wystarczyłaby na wypełnienie wszystkich oceanów na Ziemi. Nie są to więc ilości śladowe.

Te cząsteczki występują na obrzeżach dysku, w regionie, który naukowcy porównują do pasa Kuipera, czyli miejsca, w którym w Układzie Słonecznym znajdują się lodowe planetoidy i z którego pochodzą komety.

Naukowcy zgadzają się co do roli komet w powstaniu życia w naszym Układzie Słonecznym. Uważają, że to właśnie dzięki nim na młodej Ziemi pojawiła się woda i cząstki organiczne. To te cząsteczki zapoczątkowały ewolucję życia.

- Wiemy, że nasz system planetarny, już kiedy był bardzo młody, był bogaty w wodę i złożone cząstki organiczne. Tego właśnie dowiedzieliśmy się dzięki kometom - wyjaśniła Karin Öberg, główna autorka badań, asystentka na Uniwersytecie Harvarda, dla "Science Daily". - Teraz mamy dowód na to, że takie związki chemiczne mogą występować także w innych miejscach w kosmosie, w obszarach, w których powstają układy słoneczne inne niż nasz - dodała.

Odkryte związki są o tyle istotne dla powstania życia, że zwierają zarówno węgiel, jak i azot. Dzięki nim kilka miliardów lat temu na Ziemi mogły powstać białka. Oznacza to, że być może nasz system słoneczny wcale nie jest aż taki wyjątkowy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że najprostsze związki chemiczne będące podstawowym budulcem dla życia mogą powstawać w dyskach protoplanetarnych wokół młodych gwiazd. Wraz z krążącymi po układach planetarnych kometami związki organiczne mogą trafiać na planety.

Samo odkrycie jest o tyle zaskakujące, że naukowcy nie szukali żadnych konkretnych związków chemicznych i znaleźli je przypadkiem podczas prowadzonych obserwacji.

Swoje odkrycie opisali na łamach Nature.

 

http://wyborcza.pl/1,75476,17726641,Moze_nie_jestesmy_wyjatkowi__Organiczne_zwiazki_odkryte.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA chce wysłać ludzi na Marsa w 39 dni

NASA zainwestuje w projekt rakiety nowego typu, która będzie w stanie wysłać ludzi na Marsa w mniej niż sześć tygodni. Czyżby czekał nas kolejny duży krok w kierunku szerszej eksploracji czerwonej planety? A może to tylko bujna wyobraźnia naukowców?

NASA zainwestuje w firmę Ad Astra Rocket aby pomóc rozwijać projekt rakiety VASIMR (Silnik plazmowy o zmiennym impulsie właściwym). Nowa rakieta ma korzystać z plazmy i magnesów nie po to aby wznieść statek kosmiczny na orbitę lecz aby szybciej się poruszać już po opuszczeniu ziemskiej atmosfery.

?To jest rakieta jak żadna inna, z którą można było się spotkać w przeszłości. To rakieta plazmowa.? ? komentuje dr Franklin Chang-Diaz, były astronauta i prezes firmy Ad Astra.

Rakieta VASIMR podczas misji w pobliżu Ziemi, do zasilania będzie w stanie wykorzystać energię słoneczną jednak misja na Marsa wymaga czegoś znacznie mocniejszego, będzie do tego wykorzystana najprawdopodobniej energia jądrowa. W idealnych warunkach, rakieta będzie zdolna osiągnąć powierzchnię Marsa w zaledwie 39 dni.

Umowa z NASA o wartości 10 milionów $ zakłada, że w ciągu trzech lat zostanie stworzony prototyp, który będzie działał na pełnej mocy przez co najmniej 100 godzin.

Krytycy nazywają projekt rakiety VASIMR nierealnym twierdząc, że zbudowanie takiej rakiety, wymagałoby elektrycznych systemów jądrowych o 10 000 razy większej mocy niż wszystkie rakiety zbudowane przez człowieka do tej pory.

Czy w takim razie NASA posiada wiedzę, o której jeszcze nie wiemy czy po prostu naukowców ponosi fantazja?

http://humomundo.pl/2015/04/nasa-chce-wyslac-ludzi-na-marsa-w-39-dni/

 

post-31-0-22473700-1428647208.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie walczą z... automatycznymi kosiarkami

 

http://www.chip.pl/news/wydarzenia/nauka-i-technika/2015/04/astronomowie-walcza-z...-automatycznymi-kosiarkami

 

To nie tytuł taniego horroru, to rzeczywistość.
 
Mija już niemal 10 lat, od kiedy firma iRobot zaprezentowała pierwsze urządzenia Roomba przystosowane do ścinania trawy. Zdecydowanie można by już zaprezentować nowszy model, ale... pojawiły się nieoczekiwane problemy.
 
Źródłem konfliktu jest częstotliwość radiowa, jaką iRobot chce wykorzystywać do sterowania autonomicznymi kosiarkami. Pasmo w zakresie 6240?6740 MHz jest dokładnie takie samo, jak fale radiowe wykorzystywane przez Narodowe Radiowe Obserwatorium Astronomiczne (NRAO) w celu wykrywania w przestrzeni kosmicznej śladów metanolu. Ma to zastosowanie w wykrywaniu obszarów, na których mogą formować się nowe gwiazdy.
 
Firma iRobot oczywiście neguje zastrzeżenia astronomów, twierdząc, że jej kosiarki i sterujące nimi systemy znajdują się zbyt daleko od radioteleskopu NRAO, by mogły zakłócać jego pracę. Astronomowie twierdzą co innego, więc sprawa trafiła do FCC (amerykańska Federalna Komisja Łączności). Orzeczenie FCC zdecyduje zatem zarówno o przyszłości badań astronomicznych, jak i... samodzielnych kosiarek.
 
[chip.pl]

pozdrawiam Radek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy pomogą łapać kosmiczne śmieci... w sieci

Nawet największe kosmiczne śmieci można złapać w sieci, by potem pomóc im bezpiecznie spłonąć w atmosferze. Pierwsze próbne sieci do uprzątania kosmosu przygotowali Polacy, którzy sprawdzili już ich działanie w wirtualnej rzeczywistości i w stanie nieważkości.

W przestrzeni kosmicznej znajdują się już tysiące kosmicznych śmieci. "Powstają one np. w efekcie zderzenia obiektów w przestrzeni kosmicznej. Po zderzeniu rosyjskiego satelity z satelitą konstelacji Iridium powstało ponad trzy tysiące kawałków. Część kosmicznych śmieci stanowią elementy nośne rakiet wynoszących obiekty na orbitę okołoziemską" - mówi dr inż. Karol Seweryn z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Wśród kosmicznych śmieci znajdują się też niedziałające już satelity, a nawet przedmioty pozostawione w kosmosie przez astronautów: rękawiczka zgubiona przez astronautę Eda White'a, czy worki z prawdziwymi śmieciami z radzieckiej stacji Mir.

 

Takie nieużyteczne i krążące po orbitach przedmioty stanowią zagrożenie dla instrumentów badających przestrzeń kosmiczną i misji kosmicznych. "Nawet małe kosmiczne śmieci - rzędu 5 cm - lecą z prędkością kilku km na sekundę. To znacznie więcej niż prędkość kuli wystrzelonej z karabinu, co powoduje, że mogą z łatwością uszkodzić inne pracujące satelity. Skutki są bardzo niebezpieczne i kosztowne: np. zaburzenia w działaniu GPS-u, utrata danych np. meteorologicznych czy brak danych teledetekcyjnych" - wyjaśnia dr Seweryn.

 

Jednym z największych kosmicznych śmieci jest satelita Envisat nieczynny od 2009 roku. W 2022 roku Europejska Agencja Kosmiczna planuje pozbyć się tego kłopotliwego satelity w nowatorki sposób: łapiąc go w sieć połączoną liną ze specjalnym satelitą, pełniącym funkcję kosmicznej śmieciarki. Po Envisacie przyszedłby czas na kolejne kosmiczne śmieci. W realizacji pierwszej części tego planu specjalistom z ESA pomagają polskie firmy. Dzięki wygranemu przetargowi polsko-włoskie konsorcjum przygotowało już próbne sieci, służące na razie do przeprowadzenia symulacji w wirtualnej rzeczywistości i podczas lotu parabolicznego.

 

"Tego rodzaju misja kosmiczna kosztuje miliony dolarów i musi się udać od pierwszego strzału. Nie ma tu miejsca na eksperymenty. Dlatego, aby sieć można było zastosować w kosmosie, potrzebne jest narzędzie, które najpierw sprawdzi działanie systemu jeszcze na Ziemi. Tutaj jednak - m.in. ze względu na grawitację - nie da się tego tak do końca przetestować. Używamy więc modeli komputerowych, czyli symulacji" - mówi PAP Wojciech Gołębiowski dyrektor ds. technicznych firmy SKA Polska, która uczestniczy w projekcie.

 

Polscy inżynierowie przygotowali więc symulator, wirtualne środowisko, w którym można taką sieć zaprojektować, określić, jaką grubość mają poszczególne nitki, jaki jest kształt jej oczek, jak wyglądają - przyczepione do rogów siatki - ciężarki. Późnej w tym wirtualnym świecie sieć można wystrzelić i śledzić jej lot, patrząc jak rozciągają się poszczególne nitki, jak ciężarki oplatają satelitę. "Zrobienie takiego narzędzia to duże wyzwanie, bo musi być ono dokładne i szybkie. Po takim wirtualnym wystrzale analizujemy, jak nasza sieć się owinęła. Jeśli kilka razy owinęła się źle, to ją poprawiamy i strzelamy jeszcze raz. W wirtualnej rzeczywistości możemy takie eksperymenty powtarzać wielokrotnie, aż otrzymamy optymalny kształt sieci" - opisuje Gołębiowski.

 

Jednak aby symulator mógł zabrać się do poważnej pracy, polscy inżynierowie musieli udowodnić, że siatka wystrzeliwana w eksperymencie będzie leciała i owijała się wokół satelity, dokładnie tak samo jak w symulacji. "Musieliśmy pokazać, że świat wirtualny i rzeczywisty się pokrywają. Trzeba było więc przeprowadzić eksperyment w stanie nieważkości, co jest możliwe podczas lotu parabolicznego. Wskutek manewrów samolotu, który najpierw wznosi się, a następnie w kontrolowany sposób opada, pasażerowie na około 20 sekund doświadczają stanu nieważkości" - mówi Gołębiowski.

 

Taki lot Polacy wykonali w kanadyjskim instytucie National Research Council, który organizuje loty paraboliczne. Wcześniej przygotowali prototypy wyrzutni siatki oraz mały model samego satelity Envisat, a ich włoscy współpracownicy - 25 siatek. W lutym na pokładzie samolotu Falcon 20 przeprowadzili 20 eksperymentów, które zakończyły się sukcesem. Sieci zaplątywały się wokół satelity tak mocno, że trzeba było je odcinać nożem, aby można było wystrzelić kolejne.

 

Sieć w eksperymencie przypomina taką, jakich używa się do łapania ryb czy dzikich zwierząt, z tą różnicą, że jest bardzo kolorowa. Nie chodzi jednak o estetyczny wygląd siatki. Kolory są bardzo przydatne podczas przeprowadzania eksperymentu. "Chcemy znać dokładną trajektorię lotu każdego węzełka, aby zamodelować w komputerze drogę, jaką przebył każdy z nich. Ponieważ zestaw kolorów wokół każdego z węzełków jest unikalny, to zyskujemy kod, który mówi nam: to jest węzełek w drugiej kolumnie, trzecim rzędzie. Dzięki temu algorytmy mogą zidentyfikować dany węzeł. Ma to ogromne znaczenie, kiedy sieć owija się wokół satelity i jest już nieźle zaplątana" - zaznacza Wojciech Gołębiowski.

 

W prawdziwym zadaniu złapania Envisata kosmiczna śmieciarka będzie musiała zbliżyć się do niego na odpowiednią odległość, zaobserwować jego ruch, aby w odpowiednim momencie wystrzelić sieć. Ta owinie się wokół kosmicznego śmiecia, łącząc go liną z kosmiczną śmieciarką. Taki układ będzie krążył wokół Ziemi stopniowo obniżając orbitę, aż spłonie w atmosferze.

 

Na Envisacie misja łapania kosmicznych śmieci w sieci się jednak nie kończy. W taki sam sposób wyłapywane będą kolejne obiekty. "Siatka może być projektowana oddzielnie dla każdego celu. Możemy wziąć geometrię wybranego kosmicznego śmiecia, wrzucić do naszego symulatora i dopasować sieć" - zaznacza Gołębiowski.

 

ESA będzie rozpisywała przetargi na realizację kolejnych etapów projektu łapania kosmicznych śmieci w sieci. Polacy mają więc szansę na udział w dalszej jego części np. przygotowanie sieci, które nie tylko będą symulowały manewr, ale rzeczywiście złapią satelitę, czy sprawdzenie sieci przy pomocy rakiety sondującej. Budżet projektu, który SKA Polska prowadzi z firmą OptiNav ze Słupska i partnerem z Włoch, wynosi prawie 2 mln euro.

 

Technologia siatek kosmicznych jest jedną z trzech, które ESA w przyszłości może wykorzystać do niszczenia kosmicznych śmieci. "Oprócz siatek ESA rozważa użycie manipulatora, zamontowanego na pokładzie specjalnego satelity, który w precyzyjny sposób mógłby chwytać śmieci kosmiczne lub całe satelity. Jest jeszcze trzeci pomysł, aby niszczyć śmieci z Ziemi za pomocą stacji laserowych. Ten wywołuje jednak wiele dyskusji, jak to zrobić, skoro po niebie krążą tysiące samolotów. Na realizację każdego z tych pomysłów potrzeba jednak czasu i pieniędzy" - mówi dr Seweryn.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,404441,polacy-pomoga-lapac-kosmiczne-smieci-w-sieci.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Zalewska: Nie wyobrażam sobie, że niczego nowego nie odkryjemy

 

Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) znów pracuje i jest potężniejszy, niż kiedykolwiek. W niespełna tydzień po uruchomieniu pierwszych wiązek, naukowcy i inżynierowie CERN poinformowali o udanym przyspieszeniu protonów do docelowej energii 6,5 TeV. To otwiera drogę do planowanych w czerwcu pierwszych zderzeń protonów z energią 13 TeV. "Próbuję sobie nie wyobrażać, że moglibyśmy z pomocą LHC niczego nowego nie odkryć" - mówi RMF FM przewodnicząca Rady CERN, prof. Agnieszka Zalewska.

 

W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim, prof. Agnieszka Zalewska mówi nie tylko o nadziejach związanych z uruchomieniem Wielkiego Zderzacza Hadronów przy pełnej planowanej mocy, ale też o swojej pracy na stanowisku przewodniczącej Rady CERN i wkładzie polskich naukowców i inżynierów w pracę najpotężniejszego instrumentu naukowego na Ziemi.

 

Grzegorz Jasiński: Pani profesor, mamy za sobą kolejny ważny moment w historii Wielkiego Zderzacza Hadronów, a więc i w historii CERN. Też nie obyło się bez kłopotów, ale tym razem były to znacznie mniejsze kłopoty...

Prof. Agnieszka Zalewska: Tym razem były to drobne kłopoty i dokładnie w Niedzielę Wielkanocną udało się uzyskać w obu rurach próżniowych wiązki, czyli protony krążące w jedną stronę i protony krążące w drugą stronę. Nie udało mi się jeszcze ustalić ile pęczków było w każdej wiązce...

Wyjaśnijmy, pęczki to są takie jakby grupy protonów, ponieważ one nie krążą w tej rurze w postaci ciągłego strumienia...

Tak, wiązka w akceleratorze nie jest wiązką ciągłą tylko wstrzykuje się pewną porcję protonów. W takim pojedynczym pęczku są miliardy protonów. One krążą potem w pewnych odległościach od siebie. Poprzednio, pod koniec pierwszego etapu pracy Zderzacza, pod koniec 2012 roku, było tych pęczków około 2400. To był etap końcowy. Natomiast na samym początku zaczyna się powoli. Pamiętam, jak był ten pierwszy start, zaczynaliśmy od dwóch pęczków na wiązkę, potem zagęszczaliśmy do 1300 ma pojedynczą wiązkę. To się uzyskuje stopniowo. Nie wiem jeszcze ile ich teraz krążyło, czy od razu starano się stworzyć te warunki, w których akcelerator ma pracować, czy to też idzie powolutku. Trzeba pamiętać, że nie da się efektywnie przyspieszyć protonów od samego początku do końca tak, by mieć cały czas dużą ich liczbę. Służy do tego cały zestaw akceleratorów. W przypadku tych protonów w LHC na samym początku jest akcelerator liniowy, a później są trzy synchrotrony, takie mniejsze kółeczka, to jest Booster, Proton Synchrotron i ten SPS, czyli Super Proton Synchrotron. Czyli jeszcze przed LHC mamy aż cztery akceleratory i dopiero od tego momentu, kiedy protony mają energię 450 Gev są przyspieszane w LHC. Pierwsze testy były prowadzone przy tej właśnie energii, jeszcze bez przyspieszania, dzięki temu można było sprawdzić wszystkie systemy kontrolne. W CERN ogromnie dba się o procedury, wobec tego wszystko trzeba robić systematycznie, krok po kroku, sprawdzając wszystkie etapy, każdą rzecz, żeby nie było niespodzianek.

Taka niespodzianka pojawiła się w 2008 roku i jak widać tym razem na błędach się nauczono...

Tak, niewątpliwie rok 2008 i ten falstart LHC, gdzie potem trzeba było przez cały rok likwidować skutki awarii, bardzo wiele nas nauczył. Z prac, prowadzonych w ciągu ostatnich dwóch lat, które dotyczyły ulepszeń akceleratora płynie tez wniosek, że dobrą decyzją było ograniczenie się przez te lata do pracy na maksymalnej energii wiązki do 4 TeV. Tu mała dygresja, elektronowolt to taka ukochana jednostka fizyków cząstek elementarnych, to energia, którą uzyskuje cząstka o ładunku takim, jak ładunek elektronu, jeżeli przejdzie różnicę potencjałów 1 volta. Potem mamy jednostki pochodne, czyli keV, MeV, GeV i właśnie TeV, czyli teraelektronowolty. I te 4 Tev na wiązkę, czyli największa energia, przy której pracował dotychczas LHC to byłą w ogóle najwyższa energia jaka byłą uzyskiwana w akceleratorach na świecie. Celem drugiego etapu jest praca przy 6,5 TeV na wiązkę, czyli 13 TeV w układzie środka masy zderzenia dwóch protonów. Kolejne dwa miesiące będą służyły dochodzeniu przy tej energii do ostatecznej świetlności wiązki, czyli planowanej, docelowej liczby pęczków. Jak wszystko dobrze pójdzie w czerwcu zacznie się zbieranie danych w eksperymentach.

Fizycy już zacierają ręce na tę chwile, kiedy będzie można znów zbierać dane, ale jak rozumiem ten czas modernizacji, który był pod względem eksperymentów martwy został wykorzystany do dokładniejszego opracowania danych dostępnych po pierwszym etapie pracy LHC, w tym danych które pomogły w 2012 roku odkryć cząstkę Higgsa. czy po tych dwóch latach analizy, przyglądania się cząstce Higgsa, którą zaobserwowano, fizycy są już z nią oswojeni, w takiej postaci, jaką odkryli, czy pogodzili się, że ona taka jest i że nie pojawiły się niespodzianki, których niektórzy oczekiwali...

Niespodzianki rzeczywiście się nie pojawiły. Te dwa lata faktycznie były potrzebne żeby naprawdę dobrze te zebrane dane opracować. W szczególności takim ukoronowaniem była w marcu ogłoszona wspólna publikacja dwóch eksperymentów: CMS i Atlas. Oba zespoły "zsypały" swoje dane, a ponieważ miały podobną liczbę dobrych przypadków, błąd statystyczny zmniejszył się o pierwiastek z dwóch. Takie "zsypanie" wyników które maja różne błędy systematyczne także pomaga w lepszym ich zrozumieniu. Dzięki temu masa cząstki Higgsa jest w tej chwili znana z dokładnością do ułamka Gev. To jest bardzo piękny wynik. Wszystko wskazuje też na to, że tak jak oczekiwaliśmy, ta cząstka jest skalarem. Cząstka Higgsa jest jedyną cząstką skalarną...

Co to oznacza?

To oznacza, że nie można wyróżnić jakiegoś określonego kierunku jej własnego krętu, czyli momentu pędu. Jest zachowana symetria przestrzenna w odróżnieniu od cząstek materii, które zgodnie z Modelem Standardowym mają kręt własny 1/2. Są także cząstki odpowiadające za przenoszenie oddziaływań między cząstkami materii, to są bozony o kręcie własnym równym 1. Cząstka Higgsa jest osobliwa, bo ma kręt równy 0. To, że ona jest cząstką skalarną jest w oparciu o te dane, które istnieją, prawie przesądzone. Tyle, że fizycy jeśli chcą coś nazwać odkryciem, mają bardzo wysokie wymagania. Wobec tego, te nowe dane, które zbierze się teraz przy wyższej energii, kiedy będzie się produkować znacznie więcej cząstek Higgsa, pozwolą tę sprawę dokładniej zmierzyć, znacznie dokładniej wyznaczyć ten kręt własny. Wszystko po to, by powiedzieć: tak, nie mamy wątpliwości, to jest cząstka skalarna, to jest dokładnie tak, jak tego oczekujemy. Teraz możemy powiedzieć, że jesteśmy tego prawie pewni, ale nie jest to statystycznie taka wartość byśmy mogli być absolutnie pewni. W oparciu o te dane, które są nie spodziewamy się by było inaczej, jednak trzeba tych danych więcej. To jest na pewno jedna z tych rzeczy, które zmierzy się w przyszłości. Dlaczego to jest takie ważne? Pole Higgsa wypełnia cały Wszechświat, można zadać sobie pytanie, czy fakt, że cząstka Higgsa jest skalarem nie ma jakichś innych konsekwencji. Może to nie jest jedyna cząstka skalarna, może są jakieś inne fundamentalne cząstki skalarne, których nie znamy? Może ten Higgs to jest jakaś droga do zrozumienia budowy Wszechświata? My w tej chwili, gdy Model Standardowy został skompletowany rozumiemy 5 procent masy i energii Wszechświata. Pozostałe 95 procent to jest coś, czego nie rozumiemy. Dwadzieścia kilka procent zachowuje się, jak materia, ponad 70 procent zachowuje się, jak energia. Z pomiarów astronomicznych, kosmologicznych mamy dowody na istnienie tej materii zwanej ciemną, o której nie potrafimy powiedzieć, co to jest. Natomiast, jaka jest natura tej materii, nie wiemy. Bardzo by to było naturalne, gdyby temu odpowiadały jakieś cząstki. Jest w tej sprawie wiele hipotez. Wszyscy oczekiwali, że w LHC się te cząstki znajdzie...

Ale jeszcze ich nie znaleziono...

Na razie ich nie znaleziono. Przejście do wyższych energii pozwoli teraz poszerzyć obszar kinematyczny poszukiwań tych nowych cząstek. Będziemy się tym zajmować. Fakt, że ich dotąd nie znaleziono jest oczywiście trochę smutny. To byłoby wielkie odkrycie i istotny krok w kierunku zrozumienia tej ciemnej materii. Te poszukiwania przy wyższej energii, to  kolejne zadanie stojące przed fizykami pracującymi przy LHC.

Pierwsze przypomnijmy to "doprecyzowanie" cząstki Higgsa jaką poznaliśmy w pierwszym etapie pracy LHC, drugie to poszukiwanie jakiegoś wyjaśnienia dla tej, tak zwanej ciemnej materii, a potem pozostaje jeszcze ta ciemna energia...

Ciemna energia to jest znacznie bardziej skomplikowana sprawa. Informacji dostarczają tu pomiary kosmologiczne. Jest szereg takich eksperymentów. Ale niektórzy fizycy teoretycy myślą, że być może to pole Higgsa to jest jakaś drogą w kierunku zrozumienia tej ciemnej energii. To jedna z hipotez, nie ma co się do niej szczególnie przywiązywać, ale być może faktycznie cząstka Higgsa nas jeszcze czegoś innego nauczy. W fizyce cząstek są dwa kierunki działania. Po pierwsze podnoszenie energii i w ten sposób zwiększanie masy cząstek, które możemy wytworzyć w oparciu o zderzenia w akceleratorze. one żyją niezmiernie krótko i to jest właściwie jedyny sposób ich badania. Drugi sposób, to prowadzenie bardzo precyzyjnych pomiarów. Teraz zaczniemy badać ten obszar podniesionej energii, ale jeżeli tam się niczego nie znajdzie, to nie znaczy, że nic się znaleźć nie da. Pozostanie droga zbierania znacznie większej liczby przypadków oddziaływań i móc znacznie precyzyjniej pomierzyć charakterystyki różnych znanych cząstek, w tym tego Higgsa. Być może działając w ten sposób znajdziemy jakieś odstępstwa od modelu standardowego, być może te bardzo precyzyjne pomiary pokażą nam, że coś się nie zgadza, że model nie opisuje rzeczywistości aż tak dokładnie. W obecnych planach zakłada się, że do roku 2035 w LHC powinno się zebrać 100 razy więcej danych, niż obecnie. I to pozwoli ne te bardzo precyzyjne pomiary. 

Dla laika, fizyka to taka dziedzina, w której stawia się hipotezę, a potem doświadczalnie się ją potwierdza, lub obala. Twórcy hipotezy raczej oczekują jej potwierdzenia. W rozmowach z badaczami zaangażowanymi w prace Wielkiego Zderzacza Hadronów powtarza się ciągle nadzieja, że model standardowy, teoria opisująca nasz wszechświat na razie najlepiej jak można sobie to wyobrazić, jednak się nie potwierdzi, przynajmniej nie do końca. Jak rozumiem temu kolejnemu etapowi działania LHC też towarzyszy oczekiwanie niespodzianki. Ale trzeba przygotować sobie jakiś wariant na wypadek, gdy tej niespodzianki nie będzie. czy pani profesor wyobraża sobie sytuację, w której odkrycie Higgsa w 2012 roku będzie jedynym odkryciem zderzacza podczas całej jego działalności?

Staram się sobie tego nie wyobrazić. Sama nie pracuję w eksperymencie związanym z LHC, więc to są moje dobre życzenia dla kolegów. Ja działam w fizyce neutrin, gdzie mamy przeświadczenie, że już mamy jakiś fakt spoza modelu standardowego. Ale jak mówię, staram się sobie tego nie wyobrazić i myślę, że jeśli nie drogą bezpośredniego odkrycia to przez te bardzo precyzyjne pomiary znajdzie się odstępstwa. Poprzednio pracowałam w eksperymencie przy poprzednim zderzaczu LEP, gdzie przewidzieliśmy masę kwarku t, najcięższego kwarku. A nie byliśmy w stanie go wyprodukować, bo tam była za niska energia. Potem został on odkryty w eksperymencie w laboratorium Fermilab w USA i faktycznie miał taką masę. Bardzo dokładnie ją przewidzieliśmy. Potem, znając masę kwarku t można było przewidzieć masę cząstki Higgsa. I ona była niska, przewidywano nawet niższą masę, niż ta znaleziona. LHC było tak zaprojektowane, by można było sięgnąć po Higgsa o masie nawet kilkuset GeV, a tymczasem okazało się, że to jest około 125-126 GeV. My wiemy, że prowadząc bardzo precyzyjne pomiary, możemy sięgnąć po nową fizykę nawet bezpośrednio tych cząstek nie znajdując. Wobec tego jest tu taka nadzieja, że dużo danych dostarczy nam na tyle precyzyjnych pomiarów, że po to sięgniemy. Natomiast rzeczywiście sytuacja jest trudna, bo ta niska masa Higgsa ma swoje konsekwencje. Może się okazać, że w obszarze, w którym działa LHC nie ma dodatkowych cząstek, że model standardowy działa dobrze do całkiem wysokich energii. Ale to są spekulacje, dopóki nie zmierzymy, trudno tak wyrokować. Możemy jeszcze jakichś faktów nie rozumieć. Natomiast taka współpraca teorii z doświadczeniem jest bardzo sympatyczna. Można sobie zadać pytanie, dlaczego fizycy są przekonani, że model standardowy nie opisuje wszystkiego. I właściwie już na to odpowiedziałam. Bo opisuje zaledwie 5 procent masy, energii Wszechświata. A poza tym on się charakteryzuje tym, że ma bardzo dużo parametrów, które nie wynikają z teorii...

To jest takie mało eleganckie rozwiązanie, a fizyka tego nie lubi...

Na przykład z pomiarów wiemy, że są trzy rodziny kwarkowo-leptonowe i pojawia się pytanie dlaczego trzy, a nie dwie, albo cztery. Normalną materię, która nas otacza opisujemy przy pomocy pierwszej rodziny, nie potrzebujemy dwóch pozostałych. Te pojawiają się w akceleratorach i niezmiernie rzadko w oddziaływaniach promieniowania kosmicznego, żyją krótko, rozpadają się.

Artykuł pochodzi z kategorii: Nauka

Przejdź na początek artykułu

Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-prof-zalewska-nie-wyobrazam-sobie-ze-niczego-nowego-nie-odkr,nId,1715114

RMF

 

Prof. Agnieszka Zalewska

/Grzegorz Jasiński /RMF FM

 

post-31-0-85127200-1428824165.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Możliwy system pierścieni wokół planetoidy Chiron

 

Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology (MIT) podejrzewają, że planetoida Chiron może posiadać dwa pierścienie. Jeżeli doniesienia by się potwierdziły, byłby to drugi znany nam przypadek systemu pierścieni wokół planetoidy.

 

Jak na razie wiemy jedynie o pięciu obiektach w Układzie Słonecznym posiadających pierścienie. Cztery z nich to gazowe olbrzymy - z Saturnem na czele - zaś piąty to planetoida Chariklo, wokół której w zeszłym roku odkryto dwa niewielkie pierścienie. Odkrycie było wtedy sporym zaskoczeniem, ponieważ nie spodziewano się, by tak małe obiekty mogły posiadać pierścienie. Można o tym przeczytać także na naszej stronie.

 

Chiron, odkryty 1977 roku, jako pierwszy został zaliczony do tzw. centaurów - niewielkich obiektów poruszających się na orbitach pomiędzy orbitami Jowisza i Neptuna, wykazujących cechy zarówno planetoid, jak i komet. Stąd też ich nazwa - mitologiczne centaury były w połowie ludźmi, a w połowie końmi.

 

Aktywność Chirona była znana już pod koniec lat 80. Astronomowie zaobserwowali wtedy okresowe pojaśnienia, a także aktywność przypominającą kometarną. W latach 1993-1994 James Elliot, jeden z odkrywców pierścieni wokół Urana, obserwował zakrycie gwiazdy przez Chirona i dokonał pierwszego pomiaru wielkości planetoidy. Zauważył także coś, co wyglądało jak woda i pył uchodzące z powierzchni centaura.

 

W 2011 roku badacze ponownie wykorzystali zakrycie gwiazdy do swoich obserwacji. Choć zakrycie trwało bardzo krótką chwilę, udało się zobaczyć, że Chiron nie jest jednolity - na początku i na końcu zaćmienia coś blokowało częściowo światło pochodzące z gwiazdy, prawdopodobnie był to pył bądź inna forma materii. Zaobserwowano dwie takie struktury - obie oddalone o około 300 km od środka planetoidy, jedna o grubości 3 km, a druga 7 km. Są podobne do tych, które obserwowano w latach 90.

 

Istnieją trzy teorie, co może powodować te anomalie. Jedną z nich są zaproponowane przez Elliota symetryczne strumienie gazu i pyłu. Możliwa jest także powłoka gazowo-pyłowa. Jednak najbardziej ciekawy zdaje się być pomysł systemu pierścieni. Mógłby on powstać np. poprzez grawitacyjne przechwycenie pozostałości po innym obiekcie. Póki co teoria czeka na dalsze potwierdzenia w obserwacjach - a do tego potrzebne będą obserwacje z różnych teleskopów rozłożonych na przestrzeni setek kilometrów.

 

Dodał: Krzysztof Kapuściński

Uaktualnił: Krzysztof Kapuściński

Źródło: MIT News

http://news.astronet.pl/7592

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróż w kosmos: gdzie powinniśmy się udać?

Wychodząc myślami nieco naprzód, poza kwestie technologiczne, które póki co, mocno ograniczają nasze myślenie o podróżach międzygwiezdnych, zastanówmy się nad rzeczą bardzo praktyczną. Gdzie byśmy mogli wyruszyć po zbudowaniu pierwszego statku kosmicznego, który by nam je umożliwił?

Cała idea podróży międzygwiezdnych została stworzona przez pisarzy science fiction, jednak zawiera ona w sobie tak dużo elementów spójnych z nauką, że jest uznawana za całkiem niezły i dosyć przekonujący pomysł. Jest to temat, który nieustannie balansuje w samym środku ?szarej strefy? ? między fantazją a rzeczywistością. Jedyne co wiemy na pewno to fakt, że będzie to bardzo kosztowne przedsięwzięcie wymagające inwestycji na poziomie wielu procent PKB całej planety.

Według niektórych szacunków, pierwsza międzygwiezdna podróż będzie kosztować wiele miliardów dolarów, budowa statku potrwa przynajmniej 10 lat i zaangażuje setki ludzi w tym wielu naukowców. Szacuje się, że sam budżet takiego projektu przekroczy 100 miliardów dolarów.

Gdzie wyruszy pierwsza załoga?

10 najbliższych nam gwiazd to:

1. Proxima Centauri (4,24 lat świetlnych)

2. Alfa Centauri (4,36 lat świetlnych)

3. Gwiazda barnarda (5,96 lat świetlnych)

4. Luhman 16 (6,59 lat świetlnych)

5. Wolf 359 (7,78 lat świetlnych)

6. Lalande 21185 (8,29 lat świetlnych)

7. Syriusz (Sirius) (8,59 lat świetlnych )

8. Gwiazda Luytena (Luyten) 726-8 (8,72 lat świetlnych)

9. Ross 154 (9,68 lat świetlnych)

10. Ross 248 (10,32 lat świetlnych)

Wycieczka po wymienionych gwiazdach zaprowadziłaby nas dopiero na odległość 10 lat świetlnych od Ziemi.

Układ Alfa Centauri zawiera gwiazdy położone najbliżej Ziemi, nie licząc Słońca. Składa się z dwóch jasnych gwiazd ciągu głównego, Alfa Centauri A i Alfa Centauri B, tworzące ciasny układ podwójny oraz okrążający je po dalekiej orbicie czerwony karzeł o nazwie Proxima Centauri, czasem oznaczany Alfa Centauri C.

Alpha Centauri B posiada prawdopodobnie jedną planetę, wielkością zbliżoną do Ziemi jednak nie jest położona w ekostrefie, która sprzyjałaby życiu. Krąży ona wokół swojej gwiazdy 10 razy bliżej niż Merkury wokół Słońca.

Gwiazda Barnarda została nazwana na cześć amerykańskiego astronoma Edwarda Barnarda, który w 1916 roku obliczył wartość jej ruchu własnego ? 10,3 sekundy kątowej na rok. Jest to największa znana wartość tego parametru, co czyni Gwiazdę Barnarda najszybciej przesuwającą się po nieboskłonie.

Co do gwiazd Luhman 16, Wolf 359, Lolande 21185, Syriusz, Luytena, Ross 154 i Ross 248, były poszukiwane w ich okolicy planety wielkości Jowisza ale do tej pory bez żadnych efektów.

Tak więc w promieniu najbliższych nam 10 lat świetlnych nie ma gwiazd, na które warto byłoby się wybrać aby spokojnie na nich przetrwać bowiem nie udało się znaleźć w ich okolicy żadnej planety podobnej do Ziemi, która orbitowałaby w ekostrefie a co za tym idzie, żaden z wymienionych celów nie byłby warty poniesienia tak ogromnych kosztów na dotarcie tam.

Lepsze lokalizacje

Załóżmy nieco większy krok ludzkości w dziedzinie podróży kosmicznych. W odległości 16 lat świetlnych znajduje się 56 gwiazd, spośród których wiemy o przynajmniej kilku obiecujących układach. Mimo to, jedynie 6 z nich posiada własne planety choć nie są to byle jakie planety!

Epsilon Eridani (10,52 lat świetlnych) ma jedną znaną nam planetę, niestety poza ekostrefą.

Groombridge 34 (11,62 lat świetlnych) jedyna zauważona planeta posiada masę 5 razy większą od Ziemi co wyprawę na taką planetę czyniłoby bardzo niebezpieczną (nawet gdyby była w ekostrefie) ze względu na panującą tam atmosferę, która prawdopodobnie byłaby dla ludzi miażdżąca.

Epsilon Indi (11,82 lat świetlnych) prawdopodobnie posiada planetę wielkości Jowisza, której rok trwa 20 lat Ziemskich. Nic nie wiemy o mniejszych planetach w tym układzie.

Tau Ceti (11,88 lat świetlnych) prawdopodobnie ma 5 planet o masie 2-6 razy większej od Ziemi a ich rok trwa od 14 do 640 dni ziemskich. Jedna z planet Tau Ceti krąży wokół swojej gwiazdy nieco bliżej niż Mars i znajduje się na granicy ekostrefy.

Kapteyjn?s Star (12,77 lat świetlnych) posiada 2 planety, Papteyn B i Kapteyn C, które posiadają masę 5-8 razy większą od Ziemi.

Tak więc raz jeszcze, masywne planety odpadają ponieważ ich masa wpływa na bardzo niekorzystną dla ludzi atmosferę. Zatem nasuwa się pytanie o sens międzygwiezdnych ekspedycji? Ale idźmy dalej?

Gliese 876 (15,2 lat świetlnych) ma cztery planety, wszystkie posiadają masę 6 razy większą od Ziemi i krążą wokół swojej gwiazdy bliżej niż Merkury. Gliese 876 C jest gigantyczną planetą wielkości Jowisza, która nareszcie znajduje się w strefie sprzyjającej rozwojowi życia!

Jak widać, w promieniu 15 lat świetlnych mamy kilka ciekawych propozycji ale żadna nie oferuje idealnych warunków do przetrwania ludzkości. Nie posiadamy też żadnych pewnych informacji o atmosferze panującej na wymienionych planetach. Zatem czy warto inwestować tak ogromne środki aby je odwiedzić osobiście? Może lepiej jest badać planety z Ziemi?

Najlepszy kierunek

Jeżeli wyobrazimy sobie jeszcze większy skok technologii i weźmiemy pod uwagę gwiazdy w promieniu 50 lat świetlnych, nasz wybór zwiększy się do liczby 2 000 gwiazd potencjalnie wartych odwiedzenia. Około 130 z nich świeci na tyle jasno, że możemy je dostrzec na niebie gołym okiem. W większości są to mgliste, czerwone karły, które wciąż są niezłymi kandydatami na posiadanie systemu planetarnego i w tym miejscu wymienimy kilka tych bardziej obiecujących:

61 Virginis (11,41 lat świetlnych) posiada 3 planety o masie pomiędzy 5 do 25 razy wielkość masy Ziemi.

Gliese 667 (23,2 lat świetlnych) posiada planety C i D, które mieszczą się w ekostrefie lecz ich masa jest co najmniej 3 razy większa od Ziemskiej. Ich księżyce, hipotetycznie spełniaja wszelkie warunki do zamieszkania przez ludzi.

55 Cancri (40,3 lat świetlnych) wszystkie 5 planet posiada masę o 5 razy większą od masy Ziemi. Planeta E wraz ze swoimi księżycami jest ulokowana w ekostrefie. W teorii, jej księżyce posiadają wszelkie warunki do zamieszkania przez ludzi.

HD40307 (41,8 lat świetlnych) piąta planeta tego układu orbituje idealnie w środku ekostrefy niestety jej masa jest szacowana na 3 do 10 razy masy Ziemi tak więc znowu nasuwa pytanie o bezpieczeństwo takiej wyprawy?

Ważne kwestie

Czy w ogóle powinniśmy rozważać podróże na planety, których grawitacja jest kilkukrotnie większa od ziemskiej? Kto chciałby przebywać pod tak miażdżącym ciśnieniem? Większość znanych nam planet podobnych do Ziemi, przez swój rozmiar posiada miano tzw. Super Ziemi. Są dobre do studiowania na odległość przez naukowców ale już niekoniecznie atrakcyjne dla potencjalnych kolonizatorów.

Kolejną kwestią jest sam skład atmosfery a niestety nie znamy szczegółów dotyczących żadnej z wymienionych wcześniej planet. Idealnym rozwiązaniem byłaby planeta z wystarczająca ilością tlenu, który umożliwiłby nam swobodne oddychanie. Na razie możemy mieć tylko nadzieję, że na którejś z bliskich nam planet odnajdziemy taką atmosferę.

Podsumowując idealnym miejscem na pierwszą międzygwiezdną podróż byłaby planeta zbliżona masą do Ziemi oraz posiadająca atmosferę zawierającą odpowiednią ilość tlenu. Statystycznie, w najbliższych latach odkryjemy dużo planet spełniających ten pierwszy warunek ale o wiele trudniej będzie z drugim. W praktyce, nie poznamy atmosfery celu naszej podróży dopóki na nią nie dotrzemy. Z Ziemi, naukowcy będą musieli jedynie zgadywać jaka atmosfera może tam panować?

Teraz wróćmy do rzeczywistości i zastanówmy się przez chwilę ile pracy kosztują najprostsze, bezzałogowe misje na bliskiego i wydawałoby się, że dość dobrze poznanego nam Marsa? Czy zatem podróże kosmiczne na planety odległe o dziesiątki lat świetlnych będą kiedykolwiek dla ludzkości osiągalne?

Źródła: NASA / newscientist.com / wikipedia.org

http://humomundo.pl/2015/04/podroz-w-kosmos-gdzie-powinnismy-sie-udac/

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prezydent ratyfikował umowę z ESO

Prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę o ratyfikacji umowy z Europejską Organizacją Badań Astronomicznych na Półkuli Południowej (ESO). Członkostwo ułatwi m.in. dostęp do nowoczesnej aparatury badawczej i miejsca pracy dla specjalistów sektora kosmicznego.

Umowę o przystąpieniu do ESO Polska podpisała w październiku 2014 roku. W marcu 2015 r. za jej opowiedziały się Sejm i Senat, które nie zgłosiły poprawek do projektu przygotowanej przez rząd ustawy ratyfikacyjnej. Komorowski podpisał ustawę 10 kwietnia; informacja na ten temat pojawiła się na oficjalnej stronie internetowej prezydenta w poniedziałek.

 

Powołane w 1962 roku ESO zrzesza 14 europejskich krajów i Brazylię. Polska negocjacje z ESO rozpoczęła w maju 2014 roku. Misją ESO jest prowadzenie obserwacji kosmosu z powierzchni Ziemi oraz budowa olbrzymich teleskopów, których kraje członkowskie nie są w stanie wybudować samodzielnie.

 

"Przystąpienie do organizacji gwarantuje dostęp do stypendiów i staży naukowych ESO, do wszystkich urządzeń badawczych, które ESO posiada. Umożliwia również pokrycie przez ESO wszystkich kosztów prowadzonych obserwacji włącznie z kosztami podróży i noclegów, dostęp do wszystkich opracowań technicznych i patentów uzyskanych w ramach ESO i prawo do udziału polskich przedsiębiorstw i instytucji do udziału w przetargach, które ogłasza się w ESO" - mówił podczas prac legislacyjnych wiceminister nauki prof. Włodzisław Duch.

 

Zgodnie z przyjętymi w umowie ustaleniami wkład Polski związany z przystąpieniem do ESO wyniesie 29,5 mln euro. Oprócz tej kwoty Polska będzie wpłacała roczną składkę. Jak napisano w uzasadnieniu ustawy, uzgodniona z ESO wysokość rocznego wkładu finansowego za 2014 r. jest zerowa, natomiast za 2015 r. roczny wkład finansowy wyniesie 3,35 mln euro.

 

Poseł sprawozdawca Tadeusz Iwiński (SLD) w trakcie prac nad ustawą argumentował, że oczekiwane zwroty finansowe po początkowym okresie dostosowawczym sięgną nie mniej niż 3 mln euro rocznie. Dodatkowo co najmniej 1?2 mln euro rocznie wyniosą stypendia wypłacane młodym naukowcom.

 

Przypomniał też, że obecnie ESO buduje w Chile największy na świecie teleskop optyczny E-ELT (European Extremely Large Telescope) o średnicy zwierciadła prawie 40 m, co może przynieść Polsce wymierne korzyści gospodarcze. "Dla porównania największe aktualnie działające teleskopy optyczne mają średnicę ok. 10 m. Tylko ta inwestycja ma budżet przekraczający miliard euro. W przetargach na budowę poszczególnych inwestycji mogą uczestniczyć tylko firmy z krajów członkowskich. W tej chwili jest ich 15. Zakładając, że polskie przedsiębiorstwa i instytuty naukowo-techniczne są w stanie zaabsorbować od 1 do 2 proc. tej kwoty, daje to od 10 do 20 mln euro w perspektywie kilku lat" - mówił Iwiński.

 

Trzy obserwatoria ESO są zlokalizowane w Chile w górach La Silla, Paranal oraz na płaskowyżu Chajnantor.

 

Obserwatorium La Silla, obejmuje teleskopy średniej wielkości oraz teleskopy narodowe. To tutaj na teleskopie 3,6-metrowym pracuje spektrograf HARPS, znany z licznych odkryć planet pozasłonecznych. Z kolei w Obserwatorium Paranal działa teleskop VLT, który jest aktualnie głównym instrumentem obserwacyjnym europejskiej astronomii optycznej. VLT obejmuje cztery teleskopy o średnicach zwierciadeł 8,2 metra oraz cztery teleskopy pomocnicze o wielkości 1,8 metra. Dodatkowo w obserwatorium działają dwa teleskopy dedykowane przeglądom nieba: VISTA oraz VST.

 

ESO obsługuje technicznie także największą na świecie sieć radioteleskopów ALMA. Jest to wspólny projekt krajów Europy, Ameryki Północnej i Azji Wschodniej, przy czym Europa jest reprezentowana przez ESO.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ agt/ abr/

Tagi: mnisw , eso

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,404558,prezydent-ratyfikowal-umowe-z-eso.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dysku protoplanetarnym młodej gwiazdy odkryto złożone cząstki organiczne

John Moll

Przy pomocy największego na świecie interferometru radiowego ALMA (Atacama Large Millimeter/submillimeter Array), astronomowie po raz pierwszy zdołali odkryć złożone cząsteczki organiczne w dysku protoplanetarnym, który znajduje się wokół młodej gwiazdy MWC 480. Przekonuje to naukowców, że życie we Wszechświecie jest bardziej powszechne niż dotychczas uważano.

Odkrycia dokonano wokół gwiazdy, która znajduje się około 455 lat świetlnych od nas w gwiazdozbiorze Byka. Jej masa jest niemal dwukrotnie większa od Słońca. Badacze nie zaobserwowali oznak formowania się planet w dysku protoplanetarnym ale zdołali tam odkryć cyjanowodów (HCN) oraz ogromne ilości cyjanku metylu (CH3CN). Wymienione związki chemiczne znajdują się w zewnętrznych obszarach dysku protoplanetarnego - w odległości od 4,5 do nawet 15 miliardów kilometrów od gwiazdy.

"Badania komet i planetoid wykazują, że mgławica słoneczna, z której powstało Słońce i planety, była bogata w wodę i złożone związki organiczne" - powiedziała Karin Öberg, główny autor badania, astronom w Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics w Cambridge. Stwierdziła iż teraz mamy dowód na to, że taka sama chemia jest obecna w innych miejscach Wszechświata, w obszarach, w których mogą powstawać systemy planetarne nieróżniące się od naszego.

Kiedyś uważano że nie ma drugiej takiej planety skalistej jak Ziemia poza naszym Układem Słonecznym. Jednak wiedza naukowa w tym temacie się zmieniła już dawno temu. Podobnie jest teraz w przypadku złożonych cząstek organicznych. Dzięki temu odkryciu naukowcy są jeszcze bardziej przekonani, że życie nie występuje tylko na Ziemi i może być bardzo powszechne we Wszechświecie chociażby pod postacią mikroorganizmów.

Źródło: http://phys.org/news/2015-04-complex-molecules-infant-star.html

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/w-dysku-protoplanetarnym-mlodej-gwiazdy-odkryto-zlozone-czastki-organiczne

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w trzecim tygodniu kwietnia 2015 roku

Mapka pokazuje położenie Księżyca, Saturna i Nowej w Strzelcu 2015 nr 2 w trzecim tygodniu kwietnia 2015 roku .

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Nów Księżyca przypada w tym tygodniu w sobotę 18 kwietnia, stąd początkowo będzie on widoczny nad ranem, gdzie będzie oddalał się od Saturna, natomiast w niedzielę 19 kwietnia będzie go można próbować dostrzec wieczorem tuż po zmierzchu, w towarzystwie Merkurego i Marsa. Pierwszą planeta od Słońca powinno dać się odnaleźć, natomiast Czerwona Planeta jest wyzwaniem. Przez całą noc można obserwować zbliżającą się do Gwiazdy Polarnej Kometę Lovejoya (C/2014 Q2), zaś przez dużą część nocy - Jowisza, który powoli jest widoczny coraz gorzej.

Na porannym niebie ekliptyka jest obecnie położona niekorzystnie, stąd mimo, że do nowiu Księżyca pozostał prawie tydzień (dokładnie nów będzie miał miejsce w sobotę 18 kwietnia o 20:57 naszego czasu), będzie go można próbować dostrzec przed świtem tylko przez pierwsze trzy dni tego tygodnia, w których będzie świecił na tle gwiazdozbiorów Koziorożca i Wodnika, nisko nad południowo-wschodnim widnokręgiem.

Najciekawiej zapowiada się pierwszy poranek tego tygodnia, gdy godzinę przed wschodem Słońca (na tę porę wykonana jest mapka) Srebrny Glob w fazie jeszcze dość duże 39% będzie zajmował pozycję na wysokości prawie 15° dokładnie nad punktem SE widnokręgu. Towarzyszyć mu będą jasne gwiazdy z zachodniej części gwiazdozbioru Koziorożca, czyli Algiedi (? Cap) i Dabih (? Cap). Szczególnie blisko będzie druga z wymienionych gwiazd, której do Księżyca będzie w tym momencie brakowało niecałe 1,5 stopnia, a gwiazdy tej należy szukać gdzieś na godz. 1:30 w stosunku do Księżyca. ? Cap będzie się znajdowała 2° dalej, na godz. 1.

Dobę później tarcza naturalnego satelity Ziemi będzie oświetlona już tylko w 28% i o tej samej porze będzie się ona znajdowała na wysokości zaledwie 10°, nieco bardziej w kierunku wschodnim. W promieniu 7° od Księżyca tego ranka będą się znajdowały gwiazdy Nashira (? Cap) i Deneb Algiedi (? Cap). Natomiast w środę 15 kwietnia faza Księżyca zmaleje o kolejne 10% (do 28%) i będzie go można odnaleźć na wysokości mniej więcej 5°, bliżej punktu E widnokręgu. Jeszcze kolejnego dnia tarcza Srebrnego Globu będzie oświetlona w 10%, ale w momencie pokazanym na mapce będzie on dopiero wschodził, zatem jego obserwacje praktycznie będą niemożliwe.

Godzinę przed świtem dużo dalej w kierunku zachodnim, już po momencie górowania będzie się znajdowała planeta Saturn. W poniedziałek 13 kwietnia będzie ona oddalona od Księżyca już o ponad 60°. Saturn coraz wyraźniej dystansuje się od gwiazdy ? Scorpii (na mapce w lewo i w dół od Saturna), od której oddali się już na odległość ponad 1°. Jednocześnie planeta zbliża się do gwiazdy Graffias (na mapce w prawo i w dół od Saturna) i pod koniec tygodnia odległość między tymi ciałami niebiańskimi zmaleje do 76 minut kątowych. Jasność Saturna wzrosła już do +0,2 magnitudo, a jego tarcza ma średnicę 18". Maksymalna elongacja Tytana, tym razem zachodnia, przypada we wtorek 14 kwietnia.

Do opisania pozostała jeszcze gwiazda Nowa Strzelca 2015 nr 2, która o godzinie podanej na mapce jest już niewidoczna, ponieważ tło nieba jest za jasne. Ale wschodzi ona przed godziną 3, a nieco ponad godzinę później (czyli trochę wcześniej, niż jest to zaznaczone na mapce) można ją jeszcze próbować dostrzec. Około godz. 4 gwiazda ta zajmuje pozycję jakieś 6° nad punktem SSE widnokręgu. Pozycja tej gwiazdy jest zaznaczona na mapce literką ?x?. Wybuchła ona niecałe 2° prawie dokładnie na wschód od gwiazdy Kaus Meridianis (? Sgr, +2,7 mag) i jednocześnie jakieś 4,5 stopnia prawie dokładnie na południe od gwiazdy Kaus Borealis (? Sgr, +2,8 mag). Dokładniejszą mapkę okolic tej nowej można znaleźć m.in. na stronie amerykańskiego czasopisma Sky and Telescope. Ta nowa zachowuje się dość dziwnie, ponieważ od jej odkrycia zaobserwowano już dwa pojaśnienia i dwa spadki jasności. Obecnie ponownie ona jaśnieje, a jej blask jest oceniany na mniej więcej +5 - 4,5 magnitudo.

Animacja pokazuje położenie Wenus, Marsa i Komety Lovejoya (C/2014 Q2) w trzecim tygodniu kwietnia 2015 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć).

Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher -

Uaktualnił: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Na wieczornym nieboskłonie ostatnie już w zasadzie podrygi wydaje Mars. Czerwona Planeta dość szybko zbliża się do Słońca - pod koniec tego tygodnia będzie od niego oddalona o niecałe 15° i tylko korzystnemu nachyleniu ekliptyki do widnokręgu o tej porze doby zawdzięczamy to, że jeszcze można próbować go wyłowić z tła nieba, choć nie jest to proste. Nie pomaga tutaj jasność tej planety, która wynosi zaledwie +1,4 magnitudo i nawet z lornetką odnalezienie Marsa to nie będzie takie proste zadanie, zwłaszcza, że o godzinie podanej na mapce Mars znajduje się już na horyzoncie. Pół godziny wcześniej jest to 4°.

Ostatniego dnia tego tygodnia na wieczorne niebo powróci Księżyc. O godzinie 20:30 od jego nowiu nie minie jeszcze doba i będzie to najmłodszy Księżyc, którego będzie można próbować dostrzec na wieczornym niebie w tym roku. W tym momencie jego faza będzie wynosiła zaledwie 1%, a będzie się on znajdował jedynie 1° nad horyzontem. Zatem na jego szukanie można będzie sobie pozwolić tylko wtedy, gdy do dyspozycji będzie odpowiednio odsłonięty widnokrąg.

Tego wieczoru niecałe 5° na prawo i nieco w górę od niego, na wysokości 2° będzie świecił Merkury. Pierwsza planeta od Słońca w przyszłym tygodniu zacznie swój najlepszy okres widoczności wieczornej w tym roku, z maksymalną elongacją wschodnią 7 maja. Identycznie, jak w przypadku Wenus, podczas widoczności wieczornej Merkury zbliża się do Ziemi, zatem z biegiem czasu będzie rosła jego tarcza, ale zmniejszać się będzie jego faza i jasność. W niedzielę 19 kwietnia Merkury będzie świecił z jasnością obserwowaną -1,4 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza będzie miała średnicę 5" i fazę 90%. 4° na wschód od Merkurego będzie się wtedy znajdował Mars, ale - jak już pisałem - jego dostrzeżenie będzie zdecydowanie trudniejsze. Na koniec warto może wspomnieć, że obie planety i Księżyc będą tworzyły prawie trójkąt foremny, ponieważ Marsa od Księżyca będzie dzieliło również 4°, jedynie Merkury od Księżyca będzie troszeczkę dalej.

Dużo lepiej od Merkurego i Marsa jest widoczna Wenus, która pnie się coraz wyżej na niebie. W poniedziałek 13 kwietnia druga planeta od Słońca przetnie linię łączącą Plejady z Aldebaranem, a w niedzielę 19 kwietnia odległość między nią a najjaśniejszą gwiazdą Byka osiągnie minimum niecałe 7,5 stopnia. W tym tygodniu Wenus minie kilka trochę słabszych, ale wyraźnie widocznych gwiazd na północ od Hiad. We wtorek 14 kwietnia minie w odległości 23' gwiazdę 37 Tauri, świecącą z jasnością +4,3 magnitudo, zaś w sobotę 18 kwietnia przejdzie mniej więcej 50' od gwiazdy ? Tauri (jasność taka sama, jak 37 Tau) i 73' od gwiazdy ? Tauri (0,1 magnitudo jaśniejsza). Jasność Wenus zwiększyła się już do -4,1 magnitudo, a jej tarcza ma średnicę 15" i fazę 72%.

Nadal dość dobrze jest widoczna Kometa Lovejoya (C/2014 Q2), która wędruje na północ gwiazdozbioru Kasjopei i na jakiś czas opuściła bezpośrednie sąsiedztwo jasnych gwiazd. Kometa zbliża się coraz bardziej do Gwiazdy Polarnej, w niedzielę 19 kwietnia odległość między tymi ciałami niebiańskimi będzie większa od 16°, ale na to, aby Gwiazda Polarna była dobrym wskaźnikiem do niej, trzeba jeszcze trochę poczekać. Obecnie kometa świeci z jasnością +7 magnitudo.

Mapka z trajektorią tej komety w kwietniu br., wykonana w programie Nocny Obserwator (http://astrojawil.pl/blog/moje-programy/nocny-obserwator/) jest do pobrania tutaj.

Mapka pokazuje położenie Jowisza w trzecim tygodniu kwietnia 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Przez większą część nocy można obserwować Jowisza, który niestety najlepszy okres widoczności w tym sezonie ma już za sobą. Największa planeta Układu Słonecznego jest w momencie górowania, na wysokości niecałych 60° nad południowym horyzontem. Potem już tylko zbliża się do widnokręgu. Ale ze względu na dużą wysokość początkową to zbliżanie trwa aż do godziny 3:30. Jowisz znajduje się nieco ponad 5° na południowy wschód od znanej gromady otwartej gwiazd M44. W niedzielę 19 kwietnia jego tarcza będzie miała średnicę 39" i jasność -2,2 wielkości gwiazdowej.

 

W układzie księżyców galileuszowych nadal można obserwować ich wzajemne zakrycia i zaćmienia, a także przejścia na tle tarczy, chowanie się za Jowiszem i wychodzenie z jego cienia. W tym tygodniu warto zwrócić szczególną uwagę na dni:

? Noc 13/14 kwietnia: wieczorem sekwencja przejścia Io i jej cienia po tarczy Jowisza, po północy minięcie się Europy i Io w bliskiej odległości, a tuż przed zachodem Jowisza na Europie pojawi się cień Io.

? Noc 14/15 kwietnia: o zmierzchu (godz. 19:37) 3 księżyce po wschodniej stronie Jowisza (w kolejności: Ganimedes, Europa, Kallisto), Io w cieniu swojej planety macierzystej. Zaćmienie Io skończy się kwadrans przez 22, ale zanim to nastąpi przed jej tarczą przejdzie Ganimedes, który przed północą rzuci na Io swój cień. Wcześniej, tuż po 22 zacznie się sekwencja przejścia Ganimedesa i jego cienia po tarczy Jowisza. W momencie zachodu Jowisza (godz. 3:53) cień Ganimedesa jeszcze na nim będzie.

? Noc 17/18 kwietnia: o zmierzchu (19:42) Kallisto, Io i Ganimedes (w tej kolejności) na zachód od tarczy Jowisza, Europa w cieniu swojej planety macierzystej. Kallisto będzie się oddalała od Jowisza, Io będzie na zakręcie swojej orbity, a Ganimedes będzie się do Jowisza zbliżał, zatem odległość między wszystkimi trzema księżycami będzie maleć. Ok. 23:11 na Jowiszu pojawi się cień Kallisto, zaś nieco ponad 20 minut później z cienia Jowisza wyjdzie Europa. Kwadrans przed 2 Kallisto zakryje Io, a ok. 3:30 - Ganimedesa.

? Noc 18/19 kwietnia: o zmierzchu (19:44) Io i Europa na wschód od tarczy Jowisza, Kallisto - na zachód, Ganimedes w cieniu, ale wyjdzie z niego kwadrans przed 21. 2 godziny później Ganimedes przejdzie za Io, a przed godziną 2 Io rzuci na ten księżyc swój cień.

 

Więcej szczegółów na temat konfiguracji księżyców galileuszowych Jowisza (na podstawie stron IMCCE oraz Sky and Telescope) w poniższej tabeli:

? 13 kwietnia, godz. 3:14 - wyjście Io z cienia Jowisza (koniec zaćmienia),

? 13 kwietnia, godz. 20:50 - wejście Io na tarczę Jowisza,

? 13 kwietnia, godz. 22:02 - wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

? 13 kwietnia, godz. 23:08 - zejście Io z tarczy Jowisza,

? 14 kwietnia, godz. 0:22 - zejście cienia Io z tarczy Jowisza,

? 14 kwietnia, godz. 1:45 - minięcie się Europy i Io w odległości 1", 42" na zachód od brzegu tarczy Jowisza,

? 14 kwietnia, godz. 3:28 - zaćmienie Europy przez Io (początek),

? 14 kwietnia, godz. 3:34 - zaćmienie Europy przez Io (koniec),

? 14 kwietnia, godz. 21:04 - zakrycie zaćmionej Io przez Ganimedesa, 11" na wschód od brzegu tarczy Jowisza (początek),

? 14 kwietnia, godz. 21:09 - zakrycie zaćmionej Io przez Ganimedesa (koniec),

? 14 kwietnia, godz. 21:44 - wyjście Io z cienia Jowisza, 20" na wschód od brzegu tarczy Jowisza (koniec zaćmienia),

? 14 kwietnia, godz. 22:06 - wejście Ganimedesa na tarczę Jowisza,

? 14 kwietnia, godz. 23:46 - zaćmienie Io przez Ganimedesa (początek),

? 14 kwietnia, godz. 23:50 - zaćmienie Io przez Ganimedesa (koniec),

? 15 kwietnia, godz. 1:44 - zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza,

? 15 kwietnia, godz. 2:58 - wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza,

? 16 kwietnia, godz. 0:02 - wejście Europy na tarczę Jowisza,

? 16 kwietnia, godz. 1:28 - wejście cienia Europy na tarczę Jowisza,

? 16 kwietnia, godz. 1:56 - zejście Europy z tarczy Jowisza,

? 16 kwietnia, godz. 23:55 - minięcie się Io i Kallisto w odległości 1", 215" na wschód od tarczy Jowisza,

? 17 kwietnia, godz. 23:12 - wejście cienia Kallisto na tarczę Jowisza,

? 17 kwietnia, godz. 23:34 - wyjście Europy z cienia Jowisza, 33" na wschód od brzegu tarczy Jowisza (koniec zaćmienia),

? 18 kwietnia, godz. 1:43 - zakrycie Io przez Kallisto, 94" na zachód od tarczy Jowisza (początek),

? 18 kwietnia, godz. 1:50 - zakrycie Io przez Kallisto (koniec),

? 18 kwietnia, godz. 3:27 - zakrycie Ganimedesa przez Kallisto, 108" na wschód od tarczy Jowisza (początek),

? 18 kwietnia, godz. 3:37 - zakrycie Ganimedesa przez Kallisto (koniec),

? 18 kwietnia, godz. 20:46 - wyjście Ganimedesa z cienia Jowisza, 54" na wschód od brzegu tarczy planety (koniec zaćmienia),

? 18 kwietnia, godz. 22:51 - zakrycie Ganimedesa przez Io, 94" na wschód od tarczy Jowisza (początek),

? 18 kwietnia, godz. 22:57 - zakrycie Ganimedesa przez Io (koniec),

? 19 kwietnia, godz. 1:53 - zaćmienie Ganimedesa przez Io (początek),

? 19 kwietnia, godz. 1:57 - zaćmienie Ganimedesa przez Io (koniec),

? 19 kwietnia, godz. 3:17 - minięcie się Europy i Ganimedesa w odległości 2", 137" na wschód od tarczy Jowisza,

? 19 kwietnia, godz. 21:10 - zakrycie Io przez Europę, 84" na zachód od tarczy Jowisza (początek),

? 19 kwietnia, godz. 21:13 - zakrycie Io przez Europę (koniec),

? 19 kwietnia, godz. 23:02 - zaćmienie Io przez Europę (początek),

? 19 kwietnia, godz. 23:04 - zaćmienie Io przez Europę (koniec),

? 20 kwietnia, godz. 1:44 - Io chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia).

 

Dodał: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7593

 

 

post-31-0-34253900-1428942168_thumb.jpg

post-31-0-63405200-1428942189_thumb.gif

post-31-0-50270500-1428942199.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida 2012 TC4, może zderzyć się z Ziemią już w 2017 roku

admin

Według obliczeń astronomów trajektoria asteroidy 2012 TC4 uległa drobnym zmianom i tak pozostanie to w październiku 2017 roku to ciało niebieskie może zderzyć się z naszą planetą. Obiekt ma około 40 metrów średnicy i po wpadnięciu w ziemską atmosferę może wyrządzić szkody porównywalne do zdarzenia z lutego 2013 roku w Rosji.

Alarmistyczną prognozę co do ewolucji orbity asteroidy 2012 TC4 ogłosiła pani Dr Judit Györgyey-Ries, astronomka z University of Texas' McDonald Observatory. Poprzedni przelot 2012 TC4 miał miejsce 12 października 2012 roku, a odkryto ją 8 dni wcześniej. Wtedy asteroida wielkości domu przeleciała w odległości zaledwie 0.2 LD od Ziemi, co odpowiada odległości 94 800 km.

W warunkach kosmicznych to dosłownie muśnięcie. Kolejny przelot tego ciała niebieskiego, do którego dojdzie w październiku 2017 roku, może być już ostatnim i asteroida może trafić w naszą planetę. Skumulowana szansa na to, że do zderzenia dojdzie jest obecnie szacowana na 0,00055%. Wyliczona odległość przelotu wyniesie tylko 0,079 LD, a to tylko niewiele ponad 30 tysięcy kilometrów od powierzchni naszej planety. Trudno jednak powiedzieć jak bardzo zmieni się trajektoria tego obiektu w czasie, ponieważ oddziaływania grawitacyjne jakie spotyka podczas lotu zwykle zmieniają hipotetyczną orbitę, którą wyliczamy metodami matematycznymi.

Wystarczy jedna niewielka zmiana trajektorii, aby w perspektywie kilku lat zrobiło się niebezpiecznie dla naszej planety. Oczywiście zderzenie z tak niewielkim obiektem nie będzie oznaczało rozległej kontynentalnej katastrofy, ale o ile szczątki tej kosmicznej skały spadną z dużą prędkością do oceanu to nie można wykluczyć tsunami, które mogłoby zagrozić kilku wybrzeżom jednocześnie. Zderzenie z lądem skutkować będzie lokalną katastrofą. Nie można też wykluczyć, że 2012 TC4 eksplodowałby w atmosferze tak jak meteor czelabiński.

Nie wszyscy naukowcy są zgodni co do ryzyka kolizji. Japoński astronom Makoto Yokishiawa, pracujący dla agencji kosmicznej Japanese Aerospace Exploration Agency (JAXA), wątpi, że 2012 TC4 zderzy się z Ziemią. Ekspert przyznaje, że wyliczony dystans jest bardzo niewielki, ale szansa na kolizję nie oznacza jeszcze, że do kolizji na pewno dojdzie.

Źródło:

http://phys.org/news/2015-04-asteroid-tc4-earth-october.html

 

 

post-31-0-17325100-1429015169.jpg

post-31-0-17161300-1429015179.jpg

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Star Trek na księżycach Plutona

W lipcu tego roku należąca do NASA sonda New Horizons, przeleci obok Plutona i jego księżyców. Dzięki temu  astronomowie będą mogli wykonać mapę powierzchni tych obiektów z nieosiągniętą dotychczas dokładnością. Po raz pierwszy naukowcy ujrzą kratery, góry, doliny i inne elementy krajobrazu Plutona oraz jego księżyców. Już dziś naukowy oczekując na odkrycie planują, według jakiego klucza będą nazywać odkrywane elementy krajobrazu planety i księżyców.

Międzynarodowa Unia Astronomiczna (MUA) jest bardzo rygorystyczna w kwestii nazewnictwa obiektów astronomicznych i elementów ich krajobrazu. Oficjalne nadanie imienia czemuś w Układzie Słonecznym musi zostać poprzedzone wysłaniem wniosku, który kolejno jest akceptowany bądź odrzucany prze Unię.

W 1930 roku, kiedy to Clyde Tombaugh odkrył nową planetę, zgodnie z obowiązującą tradycją, nadano jej imię rzymskiego bóstwa, Plutona, boga świata podziemnego. Trzymając się ?piekielnej? konwencji, MUA orzekła, że formy ukształtowania terenu na powierzchni Plutona powinny być nazywane innymi bóstwami świata podziemmengo. Jednak autorzy najnowszej propozycji obawiają się, że liczba potencjalnych nazw jest zbyt ograniczona. W najnowszej propozycji nazewnictwa autorzy sugerują rozszerzyć pulę nazw w następujący sposób.

Obszary powierzchni planety o odmiennym albedo (Rys. 1), np. powstałe w wyniku różnej refleksyjności powierzchni, autorzy proponują nazywać imionami nieżyjących już badaczy i nazwami miejsc związanych z odkrywaniem oraz badaniem Plutona. Kratery mają być nazywane według klucza bogów podziemi i mitologicznych miejsc z całego świata, np. Mictlan, piekło w mitologii Azteckiej. Dla gór, przepaści i dolin autorzy proponują używać słowo ?zimny? w tłumaczeniu na wymarłe języki. Analogicznie do nazw form ukształtowania terenu znajdujących się na powierzchni Merkurego, które głównie odnoszą się do słowa ?gorący?. 

MUA sugeruje, aby satelity Plutona nazywać imionami postaci i stworzeń z mitologi dotyczącej Plutona (w mitologi greckiej odpowiadał mu Hades) oraz klasycznego greckiego i rzymskiego Świata Podziemi. Według nowej propozycji formy ukształtowania na powierzchni księżyców o wyróżniającym się albedo powinny nosić nazwy osób i miejsc związanych z ich odkryciem. Natomiast kratery miałby nosić nazwy związane z postaciami, miejscami oraz statkami kosmicznymi występującymi w serialu telewizyjnym Star Trek, np. Kirk, Spock, McCoy, Sulu, Uhura, Chekov, Scotty itd. Już wcześniej konwencja użycia nazw pochodziących z fikcyjnych opowieści została użyta przy nadawaniu nazw górom na Tytanie, które odpowiadają nazwom gór Śródziemia, a inne formy nazwano imionami postaci z Władcy Pierścienia czy planet z Diuny. Są nawet dwie asteroidy, które nazwano James Bond (9007) oraz Monty Python.

Więcej informacji na temat konwencji nazw używanych przez Międzynarodową Unię Astronomiczną można znaleźć na stronie MUA  oraz na stronie planetarynames.

Artykuł w astro-ph:  Proposed Nomenclature for Surface Features on Pluto and Its Satellites and Names for Newly Discovered Satellites

Hubert Siejkowski | Źródło: astrobites.org

http://orion.pta.edu.pl/star-trek-na-ksiezycach-plutona

Zdjęcia Plutona wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble?a ukazujące planetę w trakcie jej obrotu wokół osi. Średnica Plutona wynosi około 2.400 km, co odpowiada ? wielkości naszego Księżyca. Na zdjęciach z Hubble?a planeta zajmuje jedynie powierzchnie 3 pikseli. Źródło: NASA, ESA, and M. Buie/Southwest Research Institute

 

post-31-0-95777400-1429015302.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaćmienie nad Golden Gate - APOD.pl

Cienie tańczą na wodzie i na niebie na  zdjęciu całkowitego zaćmienia Księżyca 4. kwietnia tego roku ponad mostem Golden Gate w San Francisco

Więcej na: APOD.pl

http://orion.pta.edu.pl/zacmienie-nad-golden-gate-apodpl

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod powierzchnią Marsa jest płynna woda

Tuż pod powierzchnią Marsa jest woda w formie płynnej - oświadczyli naukowcy NASA analizujący dane przesyłane przez łazika Curiosity. Dotychczas sądzono, że Czerwona Planeta jest zbyt zimna i zbyt jałowa, by mogła na niej występować woda w płynnej postaci, znanej z Ziemi.

O istnieniu związku chemicznego oznaczonego wzorem H2O, czyli wody, na powierzchni Marsa wiadomo od dłuższego czasu. Naukowcy NASA dowiedli, że na planecie występuje w postaci lodu. Przyjęło się jednak uważać, że powierzchnia Marsa jest za zimna i zbyt jałowa, by mogła na niej występować woda w postaci znanej z Ziemi, czyli płynnej.

Tymczasem, jak ogłosili badacze NASA, "tuż pod powierzchnią Marsa jest obecna woda w formie płynnej".

Mars jak ziemska zmarzlina

- Zebrane do tej pory dowody wskazują, że płynna woda występuje w postaci analogicznej do tej znanej z Ziemi, spotykanej na obszarach wiecznej zmarzliny - wyjaśnił prof. Andrew Coates, dyrektor badan planetarnych z centrum laboratoryjno-badawczego Mullard Space w Wielkiej Brytanii. - Po raz pierwszy posiadamy dowód na istnienie wody w formie płynnej - podkreślił naukowiec.

Dotychczasowe wyniki badań sugerowały, że w marsjańskiej glebie woda jest obecna dzięki połączeniu z innym związkiem chemicznym, obniżającym jej temperaturę zamarzania. To, jak ustalono, nadchloran potasu, dzięki któremu woda pozostaje płynna nawet w temperaturze -70 stopni Celsjusza.

Warunki "doskonałe"

Najnowsze wyniki wykonanych przez Curiosity pomiarów w obrębie krateru Gale wykazały, że warunki panujące podczas zimowych marsjańskich nocy, a dokładnie temperatura na powierzchni krateru tuż po wschodzie słońca, jest dokładnie taka, jaka powinna być by wystąpiło zjawisko zmarzliny.

- Powierzchnia Marsa jest porowata, co umożliwia wytrącanie się wody, w której rozpuszczone są odpowiednie sole obniżające poziom temperatury w jakiej zamarza - wyjaśnił Morten Bo Madsen, starszy naukowiec zajmujący się Czerwoną Planetą na Uniwersytecie Kopenhaskim.

Jeden z wielu składników

Płynna woda jest "tradycyjnie" uważana za składnik, bez istnienia którego życie nie ma szans na zaistnienie. Jednak nawet mimo stwierdzenia jej występowania na Marsie, środowisko planety nadal pozostaje wybitnie wrogie dla wszelkich form znanych na Ziemi z wielu różnych powodów. Naukowcy powątpiewają, by jako takie kiedykolwiek jeszcze zakwitło na Czerwonej Planecie - jeśli w ogóle istniało, wymarło miliony lat temu.

- Znamy formy życia na Ziemi "lubujące się" w słonym środowisku - zauważa Madsen wskazując na organizmy zwane halofilami ("słonoluby" po grecku), których naturalnym środowiskiem są wody i gleby słonawe, tolerujących wysokie stężenia soli, zwłaszcza chlorku sodu (powyżej 10 proc.). - Kłopot w tym, że na Marsie jest ponadto bardzo zimno i bardzo sucho - doprecyzował. - Sprawy nie ułatwia również zabójcze promieniowanie - dodał Madsen.

- Woda jest jednym z elementów niezbędnych dla życia, ale nie jest jedynym czy najważniejszym - zgadza się z Madsenem prof. Coates.

Planetarna ochrona

Na Ziemi przed wieloma czynnikami takimi jak zabójczo szkodliwe promieniowanie organizmy chroni pole magnetyczne planety i gruba atmosfera, działające wspólnie jak filtr, odpychający lub zupełnie nieprzepuszczający szkodliwych czynników.

Naukowcy przypuszczają, że tym samym - grubą atmosferą i silnym polem magnetycznym - dysponował niegdyś i Mars. Jednak z upływem czasu utracił i jedno, i drugie, stając się nieprzyjazną i jałową planetą. Poziomu promieniowania docierającego obecnie na powierzchnię Czerwonej Planety nie zniosłyby nawet najsilniejsze znane ludzkości mikroby.

Źródło: The Guardian

Autor: mb/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/pod-powierzchnia-marsa-jest-plynna-woda,164666,1,0.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne punkty na Ceres mają różną temperaturę

 

Zagadkowe jasne punkty, zauważone na powierzchni planety karłowatej Ceres przez sondę Dawn, są jeszcze bardziej tajemnicze, niż myśleliśmy. Wyniki najnowszych badań promieniowania podczerwonego, ogłoszone podczas Zgromadzenia Ogólnego European Geosciences Union w Wiedniu, wskazują, że punkty mają różne własności termiczne. Jeden z nich jest znacznie zimniejszy od otoczenia, drugi ma tę samą temperaturę co sąsiednie skały.

 

Dwa punkty, określone jako formacja 1 i formacja 5, na zdjęciach w promieniowaniu widzialnym zdecydowanie odcinają się od szarego tła powierzchni Ceres. Inaczej wygląda sytuacja w promieniowaniu podczerwonym. Jak informuje Federico Tosi, badania z pomocą zainstalowanego na sondzie Dawn spektrometru pokazały, że jasny punkt numer 1 jest na zdjęciu w podczerwieni ciemnym punktem. To sugeruje, że jest znacznie chłodniejszy od otoczenia. Z kolei jasny punkt numer 5 na zdjęciach w podczerwieni niczym się od otoczenia nie różni, co wskazuje, że ma taką samą temperaturę.

 

W tej chwili sonda Dawn krążąca wokół Ceres jest zbyt daleko od jej powierzchni, by ustalić, skąd biorą się te różnice - czy jasne punkty różnią się pochodzeniem, czy też może odmienna jest struktura otaczającej je powierzchni. Tego typu badania będą prowadzone w ciągu kolejnych miesięcy, kiedy sonda będzie zacieśniać swoją orbitę.

 

Jedną z hipotez, tłumaczących pojawienie się jasnych punktów, była aktywność kriowulkaniczna na powierzchni Ceres. Badacze wciąż nie są w stanie tego zweryfikować, ale zapowiadają, że sonda będzie bacznie przyglądać się śladom ewentualnej emisji wody czy innych ciekłych substancji. Wyniki badań wskazują, że na powierzchni Ceres mogą być jasne punkty zachowujące się w odmienny sposób. Zanim spróbujemy to wytłumaczyć obecnością kriowulkanów lub innymi niecodziennymi zjawiskami, sprawdzimy, czy nie da się tego wyjaśnić w prostszy sposób - zapowiada Tosi.

 

Jak pisze na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist", badania prowadzone przez sondę Dawn przyniosły też inne zaskakujące informacje. Sonda badała wcześniej planetoidę Westa. Ponieważ oba obiekty krążą w pasie planetoid między Marsem a Jowiszem, astronomowie spodziewali się, że wielkość i gęstość kraterów powinna być na obu ciałach niebieskich podobna. Okazuje się jednak, że na Ceres spodziewanych dużych kraterów nie ma. Na razie nie wiadomo, jak to tłumaczyć.

 

Artykuł pochodzi z kategorii: Nauka

Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-jasne-punkty-na-ceres-maja-rozna-temperature,nId,1716365

Jasne plamki na powierzchni Ceres

/NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA /

 

 

 

 

post-31-0-84491700-1429017304_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie taka ciemna ta ciemna materia

 

Astronomowie są przekonani, że po raz pierwszy w historii mogli zaobserwować oznaki oddziaływania ciemnej materii z inną ciemną materią za pośrednictwem siły innej, niż siła grawitacji. Międzynarodowa grupa naukowców opisała swoje odkrycie na łamach czasopisma "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society". Przynosi ono intrygujące informacje na temat natury tego tajemniczego składnika Wszechświata.

 

Korzystając z instrumentu MUSE na teleskopie VLT w Europejskim Obserwatorium Południowym w Chile, a także ze zdjęć z teleskopu kosmicznego Hubble?a, zespół astronomów zbadał jednoczesną kolizję czterech galaktyk w gromadzie Abell 3827, około 1,3 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Badacze byli wstanie określić lokalizację masy w tym układzie i porównać rozmieszczenie ciemnej materii z pozycjami jasnych galaktyk.

 

Nazwa ciemna materia dotyczy materii Wszechświata, której nie jesteśmy w stanie dostrzec. Naukowcy mogą wnioskować o jej położeniu na podstawie analizy efektów grawitacyjnych, między innymi dzięki technice zwanej soczewkowaniem grawitacyjnym. Kolizja galaktyk nastąpiła w miejscu znajdującym się na linii przed znacznie odleglejszym, niezwiązanym źródłem światła. Masa ciemnej materii wokół zderzających się galaktyk w znaczny sposób zaburzyła czasoprzestrzeń, zakrzywiając bieg promieni świetlnych, docierających do nas z odległej galaktyki tła i zniekształcając jej obraz w charakterystyczne kształty łuków.

Obecne teorie przewidują, że wszystkie galaktyki znajdują się wewnątrz skupisk ciemnej materii. Bez pochodzącej od niej siły grawitacji mogłyby się wskutek rotacji rozpaść. Uważa się, że we Wszechświecie zaledwie 5 procent całkowitej masy i energii to "normalna" materia, 27 procent to ciemna materia, a pozostałe 68 procent to ciemna energia.

W przedstawionych badaniach naukowcy obserwowali cztery zderzające się galaktyki i odkryli, że jedno ze skupisk ciemnej materii wydaje się być około 5 tysięcy lat świetlnych za galaktyką, którą powinno otaczać. Taki efekt wskazuje na to, że ciemna materia oddziałuje ze sobą także w inny sposób, niż tylko grawitacyjnie. Być może mamy tam do czynienia z pewnym osobliwym "tarciem".

Przyzwyczailiśmy się do myślenia, że ciemna materia czai się wokół i poza oddziaływaniem grawitacyjnym nie wadzi nikomu. Jeśli jednak w wyniku takiej kolizji mogło dojść do jej spowolnienia, to sugeruje, że natura jej oddziaływań jest znacznie ciekawsza, a fizyka tego "ukrytego" wokół nas Wszechświata, znacznie bogatsza - mówi kierownik grupy badawczej, Richard Massey z Durham University.

Należąca do zespołu Liliya Williams z University of Minnesota, dodaje: "Na podstawie analizy oddziaływań grawitacyjnych, które kształtują Wszechświat wiemy, że ciemna materia istnieje, jednak wciąż zawstydzająco mało wiemy na temat tego, czym naprawdę jest. Nasze obserwacje sugerują, że ciemna materia może oddziaływać za pomocą sił innych, niż grawitacja. To oznacza, że przynajmniej z kilku teorii na jej temat możemy zrezygnować".

Wygląda na to, że jeśli ciemna materia oddziałuje ze światem zewnętrznym nie tylko grawitacyjnie, "zauważa go", nie może być taka całkiem ciemna.

 

Na podstawie informacji prasowej ESO.

 

Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-nie-taka-ciemna-ta-ciemna-materia,nId,1716639

Obraz gromady Abell 3827 w "obiektywie" teleskopu Hubble'a

/ESO /

 

Na niebiesko zaznaczono kontury obszarów ciemnej materii, po lewej widać obszar przesuniety względem "swej" galaktyki

/ESO/R. Massey /

 

 

 

post-31-0-29674800-1429079147.jpg

post-31-0-66205900-1429079155_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)