Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Życie w kosmosie pochodzi z Ziemi?

Jeśli gdzieś w kosmosie istnieje życie, pochodzi ono z Ziemi ? taką wizję naukowców prezentuje serwis space.com. Skąd się tam wzięło?

Dotychczasowe poszukiwania życia w kosmosie spełzają na niczym. Naukowcy wykorzystują najróżniejsze nowinki technologiczne, by znaleźć choć pośredni dowód na istnienie życia - obecność wody, choćby w stanie stałym, zawartość tlenu w atmosferze. Nigdy dotąd nie udało się jednak udowodnić, że na jakiejkolwiek planecie, księżycu czy asteroidzie, warunki choć odrobinę przypominające ziemskie, są w stanie zapewnić życie nawet mikroorganizmom.

Te niepowodzenia skłaniają naukowców do bardziej filozoficznych działań, próbują zgłębić tajemnice powstania życia na Ziemi. Przeważają tu dwie teorie: pierwsza mówi, że w wyniku wielu zbiegów okoliczności powstały na Ziemi takie warunki klimatyczne, chemiczne i fizyczne, które przyczyniły się do połączenia molekuł w większe cząsteczki, co tchnęło w nie mistyczne życie. Prawdopodobieństwo, że gdziekolwiek indziej w kosmosie doszło do takiego samego splotu zdarzeń wydaje się mało prawdopodobne.

Druga teoria mówi, że mikroorganizmy dotarły na Ziemię w wyniku zderzenia z jakimś innym ciałem. To na nim znajdowało się pierwotne źródło życia, które ?zakaziło? naszą planetę. Nie potrafimy jednak tego źródła zlokalizować. Być może życie na nim już dawno wymarło lub ciało to oddaliło się od nas tak bardzo, że nigdy go nie znajdziemy.

Zagłębiając się w te rozważania, w głowach pewnej grupy badaczy pojawiła się nowa myśl. A co jeśli życie w kosmosie istnieje i to jedynie za sprawą Ziemi? Wiemy, i to ze stuprocentową pewnością, że w Ziemię wielokrotnie uderzały różne meteoryty, więc równie dobrze to Ziemia mogła ?zapłodnić? taką zabłąkaną asteroidę, która się z nią zderzyła. Odłamki skały, na których znalazły się ziemskie organizmy powędrowały w dalszą drogę, zasiedlając być może następne planety.

- Zakładamy, że jeśli na planecie, takiej jak Ziemia, istniało życie i została ona uderzona przez asteroidę, powstały odłamki, które uciekły z powrotem w kosmos ? powiedział Mauri Valtonen, astronom z Uniwersytetu w Turku, w Finlandii. ? A jeśli te odłamki były wystarczająco duże, np. miały 1 metr średnicy, mogły stanowić tarczę dla życia, chroniąc je przed promieniowaniem, i mogło ono przetrwać na nich miliony lat, aż do chwili, gdy znów gdzieś spadły. Jeśli spadłyby na planetę, na której panowałyby dogodne warunki, mogło się tam rozprzestrzenić ziemskie życie - dodaje astronom.

Naukowcy sugerują, że mogło to nastąpić w czasach, gdy Słońce było jeszcze bardzo młode, a temperatura panująca w jego okolicach na tyle niska, by dogodne warunki panowały nie tylko na Ziemi, ale również na innych obiektach. W tamtych czasach bombardowania asteroidami, których tak panicznie boimy się dzisiaj, odbywały się bardzo często. Wszystkie elementy układanki do siebie pasują.

Nawet jeśli jakaś asteroida została zakażona ziemskim życiem i przekazała je na kolejną planetę, trudno jest przypuszczać, że istniejące na niej organizmy żywe przybrały taką samą formę, co na Ziemi. Wszak ewolucja przebiega spontanicznie, przystosowując organizmy do warunków panujących w miejscu, w którym przyszło im żyć. Możliwe jest więc, że tak bardzo różnią się obecnie od mieszkańców Ziemi, że nie potrafimy ich znaleźć.

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Zycie-w-kosmosie-pochodzi-z-Ziemi,wid,14402594,wiadomosc.html?smg4sticaid=6e414

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powracające asteroidy

W lutym odkryto dużą asteroidę, która w 2013 może roku zderzyć się z naszą planetą. Nie jest to jednak jedyna kosmiczna skała zagrażająca Ziemi. Czy istnieją jakieś metody zapobiegnięcia takiej katastrofie?

Większość asteroid porusza się podobnie jak planety - krążą po określonych orbitach obiegając centralną gwiazdę danego układu planetarnego. Wiele trajektorii lotu tych obiektów w Układzie Słonecznym przecina ścieżkę, po której krąży nasza planeta. Oznacza to, że w pewnym momencie może grozić nam zderzenie z jedną z asteroid. Dodatkowo, astronomowie cały czas dopisują kolejne obiekty do listy potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi.

12 lutego 2012 roku naukowcy pracujący w hiszpańskim obserwatorium astronomicznym La Sagra poinformowali o odkryciu nowej asteroidy, której nadano nazwę 2012 DA14. Obiekt ma średnicę ponad 40 metrów i co 366 dni przecina orbitę naszej planety. W połowie lutego 2013 roku ta kosmiczna skała przeleci niezwykle blisko nas. Od centrum Ziemi będzie ją dzieliła odległość jedynie 21 000 km. Dla porównania Księżyc znajduje się średnio 380 000 km od naszej planety.

Schemat trajektorii lotu asteroidy 2012 DA14 dnia 15 lutego 2013 roku, utworzony na podstawie obliczeń NASA (źródło: NASA)

2012 DA14 nie jest jedynym tego typu obiektem zaobserwowanym ostatnio w pobliżu Ziemi. 27 stycznia inna nowo odkryta asteroida przecięła orbitę naszej planety. Skała ta przeleciała w odległości 71 000 km od Ziemi.

Poza wspomnianymi dwiema asteroidami istnieje jeszcze wiele podobnych obiektów. W rzeczywistości na naszą planetę w ciągu roku spada wiele asteroid. Są one jednak na tyle małe, że raczej nie zagrażają naszemu bezpieczeństwu. Jednak obiekt wielkości 2012 DA14 stwarza już realne zagrożenie zarówno dla ludzi jak i środowiska naturalnego.

Astronomowie obliczyli, że w najbliższych latach żadna z odkrytych dotychczas dużych asteroid nie powinna uderzyć w naszą planetę, jednak cały czas odnajdywane są nowe obiekty. Dlatego też, naukowcy opracowali parę metod, które mogą zapobiec kosmicznej katastrofie.

Jednym z pomysłów jest wykorzystanie niewielkiej bomby, która nie tyle rozsadziłaby asteroidę, co po prostu zmieniła jej trajektorię lotu tak, aby nie zagrażała już naszej planecie. W tym celu można by również posłużyć się niewielkim bezzałogowym statkiem, który zderzyłby się ze skałą. Niektórzy twierdzą, że dobrym rozwiązaniem również byłoby zastosowanie bomby jądrowej. Jej wybuch spowodowałby powstanie promieniowania, które mogłoby roztopić asteroidę.

Amerykańscy naukowcy uważają jednak, że takie zabiegi niczym wyjęte z hollywoodzkiego filmu nie będą konieczne. Ich zdaniem wystarczy asteroidę pomalować na biało tak, aby z kursu zepchnęło ją odbite od jej powierzchni promieniowanie słoneczne.

Jest to jedynie kilka z opracowanych planów przeciwdziałania zderzenia asteroidy z Ziemią. W tym celu można by również wykorzystać specjalne latawce, sieć wykonaną z włókien węglowych czy grawitacyjny ciągnik. Jakby niezwykle i nieprawdopodobnie brzmiały te pomysły, to są one częścią prawdziwych planów opracowanych przez naukowców za całego świata. Z takim dużym wachlarzem możliwości powinniśmy bez problemu poradzić sobie z każdą asteroidą. Ale czy tak będzie w rzeczywistości, czas pokaże.

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Powracajace-asteroidy,wid,14343597,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczna skała uderzyła w dom!

Pewna norweska rodzina bardzo się zdziwiła, gdy w weekend pojechała do swojego domku letniskowego w pobliżu centrum Oslo. W dachu budynku widniała dziura, w pobliżu której znajdował się meteoryt.

W poniedziałek, 12 marca 2012 roku, serwis "Views and News from Norway" opisał niezwykłe znalezisko rodziny Thomassenów z Oslo. Okazało się, że jeden z meteorytów, które przelatywały przez ziemską atmosferę najprawdopodobniej 1 marca, uderzył w dach ich domku letniskowego. Na szczęście właścicieli posiadłości nie było w tym czasie w budynku i nic nikomu się nie stało.

Naukowcy z NASA wstępnie zbadali znalezisko. Ich zdaniem jest ono bardziej niezwykłe niż mogłoby się wydawać. Skała należy do grupy meteorytów, które składają się z wielu małych minerałów. Kosmiczne odłamki o takiej budowie są bardzo rzadko spotykane.

Kwota jaką rodzina Thomassenów może otrzymać od instytucji astronomicznych w zamian za odsprzedanie kosmicznej skały bez problemu pokryje koszty remontu. Możliwe, że cena znalezionego meteorytu będzie podobna do tej oferowanej za skałę pochodzącą z Marsa, czyli wyniesie około 670 euro za gram.

Meteoryty rzadko kiedy dolatują do Ziemi, ponieważ większość z nich zazwyczaj spala się w wyższych warstwach atmosfery. Jeszcze rzadziej natomiast zdarza się, że spadną na obszar zamieszkany przez ludzi. Od roku 1848 na terenach Skandynawii odnaleziono jedynie 14 meteorytów.

Dodatkowo skała, która spadła w Oslo jest dość sporych rozmiarów. W wyniku zderzenia z dachem rozpadła się na dwa kawałki, które w sumie ważą ponad pół kilograma. Dokładne zbadanie znaleziska może dostarczyć naukowcom wielu nowych informacji na temat powstawania asteroid.

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Kosmiczna-skala-uderzyla-w-dom,wid,14331539,wiadomosc.html

post-36-137699838085_thumb.jpeg

post-36-137699838091_thumb.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ planetarny z aż 9 planetami!

Astronomowie odkryli gwiazdę, którą okrąża więcej planet niż Słońce. Analiza trajektorii, po których poruszają się obiekty tworzące ten układ planetarny, może znacznie poszerzyć naszą wiedzę na temat wszechświata.

W sierpniu 2010 roku ogłoszono nowego rekordzistę wśród pozasłonecznych układów planetarnych. Astronomowie odkryli, że wokół gwiazdy HD 10180 krąży najprawdopodobniej aż 7 planet. Co więcej, ich położenie podlega pod regułę Titiusa-Bodego, zgodnie z którą rozmieszczone są również planety w naszym Układzie Słonecznym. Najnowsze badania zdjęć tego obszaru wykazują jednak, że w układzie tym znajduje się nie 7, ale aż 9 planet.

Gwiazda HD 10180 położona jest 127 lat świetlnych od nas, w gwiazdozbiorze Hydry. W sumie dokonano 190 pomiarów prędkości gwiazdy. Analiza danych wykazała, że gwiazda wykonuje niewielkie ruchy do przodu i do tyłu, spowodowane grawitacyjnym oddziaływaniem okrążających ją planet. Dalsza analiza układu pozwoliła dokładnie potwierdzić istnienie 7 planet okrążających tę gwiazdę, jednak zgodnie z wyliczeniami statystycznymi w układzie najprawdopodobniej znajdują się jeszcze dwie planety.

Wiadomo również, że pięć z odkrytych obiektów ma masę przybliżoną do masy Neptuna, trzy natomiast są bardziej podobne do Ziemi, a ostatnia do Saturna. Niestety te planety, które są podobne do naszej, znajdują się zbyt blisko gwiazdy centralnej, aby można było rozważać możliwość istnienia na nich życia.

Badacze wskazali też na związek pomiędzy masą systemu planetarnego a masą i składem chemicznym gwiazdy mieszczącej się w jego centrum. Bardzo masywne układy odkrywane są koło gwiazd masywnych i bogatych w metale (w astronomii mianem metali nazywa się wszystkie pierwiastki inne niż wodór i hel), natomiast cztery najmniej masywne układy znaleziono w pobliżu gwiazd o małej masie i niewielkiej zawartości metali.

Obserwacje HD 10180 prowadzono przy pomocy 3,6-metrowego teleskopu w Obserwatorium La Silla w Chile, należącego do Europejskiego Obserwatorium Południowego ESO. Na teleskopie tym zamontowano niezwykle precyzyjny spektrograf HARPS.

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Uklad-planetarny-z-az-9-planetami,wid,14402227,wiadomosc.html?smg4sticaid=6e41f

(fot. ESO / L. Calçada)

post-36-137699838111_thumb.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite zdjęcia Ziemi z kosmosu

Holenderski astronauta André Kuipers podczas swojego pobytu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej uwiecznił powierzchnię ziemi i przestrzeń kosmiczną. Oto fascynująca galeria zdjęć.

Z każdą kolejną wyprawą człowieka w kosmos docierają do nas nowe zdjęcia i filmy pokazujące jak niesamowite ujęcia naszej planety.

Tym razem Ziemię z niecodziennej perspektywy możemy oglądać za sprawą fotografii holenderskiego astronauty André Kuipersa.

Trwająca 5,5 miesiąca misja Kuipersa na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zakończy się w maju.

Astronauta w podróż życia zabrał ze sobą aparaty Nikon D3S i D2X, przy pomocy, których wykonał serię zdjęć, których fragment możecie zobaczyć poniżej.

Więcej informacji o wyprawie Kuipersa na ziemską orbitę znajdziecie klikając na poniższy link. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110716,niesamowite-zdjecia-ziemi-z-kosmosu

post-36-13769983812_thumb.png

post-36-137699838132_thumb.png

post-36-137699838169_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mars był lodową planetą

Depozyty skał osadowych zawierających siarczany, zalegające w kanionie Valles Marineris na Marsie, wskazują na istnienie tam dawniej wielkich bloków zakwaszonego i zanieczyszczonego pyłem lodu. Czyżby przeszłość Marsa nie była ciepła i wilgotna?

Badania członków Planetary Research Institute (PSI) oraz NASA Johnson Space Center wskazują na to, że było odwrotnie. Młody Mars był najprawdopodobniej suchą i zimną pustynią. Nie są to nowe wnioski, podobną koncepcję wysnuł zespół naukowców z NASA i SETI na łamach Nature Geoscience niecały rok temu. Według nich, całą północną półkulę Marsa pokrywał lodowaty ocean.

Jakby na potwierdzenie tych wiadomości, analiza zdjęć złóż osadowych w kanionie Valles Marineris dokonana przez Josepha Michalskiego (PSI) i Paula B. Nilesa (NASA), doprowadziła ich do konkluzji, iż zalegały tam duże złoża lodu.

Valles Marineris jest długim na 3000 kilometrów zespołem tektonicznych pęknięć, o głębokości dochodzącej do 8 kilometrów. Kanion znajduje się na południe od równika Marsa. Czterdzieści lat temu odkryła go sonda Mariner 9, ukazując przy okazji depozyty bogatych w siarczany skał osadowych wewnątrz pęknięć.

Nazwano je Wewnętrznymi Warstwowymi Depozytami (ILD - Interior Layered Deposits) i początkowo ich pochodzenie tłumaczono aktywnością wulkaniczną na tym obszarze. Jednakże dane zebrane na początku lat 90. XX wieku (za pomocą spektrometru emisji cieplnej) ujawniły duże złoża hematytu występujące w kanionie. Tuż po tym odkryciu, francuscy naukowcy wykryli, że minerały zalegające w Valles Marineris są bardzo bogate w siarczany. To wykluczało wulkaniczną przeszłość osadów, a budziło skojarzenia z ziemskimi, pustynnymi playa albo płytkimi morzami śródziemnymi.

Zastrzeżenia wciąż budziło rozmieszczenie depozytów, wypełniały praktycznie wszystkie warstwy kanionu. Część naukowców wysnuła hipotezę, że w Valles Marineris znajdowały się olbrzymie jeziora. Podstawowym mankamentem tej hipotezy jest wyraźne obniżenie terenu na północy, nie było bariery, która mogłaby utrzymać wodę w zbiornikach.

Proces powstawania osadów może tłumaczyć przesączanie się kwaśnych wód gruntowych i jest to współcześnie dominująca teoria. Jednakże Michalski i Niles proponują inne rozwiązanie. Według nich, depozyty ILD pochodzą z mas zapylonego i bogatego w siarczany lodu wypełniającego kiedyś kanion.

Idąc tym tropem dalej, można założyć, że na Marsie dominowały niskie temperatury. Wzrastały tylko okresowo. Ze względu na brak dużych rezerwuarów wody, klimat czwartej planety nie stał się równie dogodny jak nasz i panowała tam wieczna zima. Woda znajdująca się na powierzchni, została zanieczyszczona siarczanami po okresowych wybuchach wulkanów. Wypełniając zagłębienia jak Valles Marineris czy Meridani Platinum pozostawiała po sobie złoża minerałów bogatych w siarczany.

Źródło: Planetary Research Institute

Artykuł pochodzi z serwisu Kosmonauta.net

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Mars-byl-lodowa-planeta,wid,14405324,wiadomosc.html?smg4sticaid=6e438

(fot. Eastnews / SPL)

Zdjęcie przedstawia mapę topograficzną Marsa z Valles Marineris. Warto zwrócić uwagę na brak krawędzi, mogących utrzymać masy ciekłej wody wewnątrz kanionu. Na północy znajduje się duże zagłębienie, do którego zapewne spływałaby woda.

post-36-137699838196_thumb.jpeg

post-36-137699838204_thumb.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA straciła kontakt z największym satelitą obserwacyjnym

Największy satelita obserwacyjny Envisat powoli kończy misję na orbicie okołoziemskiej. Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że straciła z nim kontakt.

Envisat miał działać pięć lat, a działał dziesięć. Satelita waży ponad osiem ton, ma 10,5 metra długości. W trakcie swej misji okrążył Ziemię 50 tysięcy razy, pokonując 2,25 miliarda kilometrów.

- Dzięki niemu obserwowaliśmy topnienie lodów na Arktyce i Grenlandii, warstwę ozonową w atmosferze, japońskie tsunami, wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej czy wzrost zanieczyszczenia powietrza nad Chinami - powiedział kontroler misji Henri Laur z ESA.

Agencja straciła kontakt z satelitą kilka dni temu. Mimo akcji ratunkowej naukowców i inżynierów Envisat nadal milczy. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, satelita pozostaje bowiem na stabilnej orbicie.

ESA wyrażała wcześniej nadzieję, że Envisat będzie działał do przyszłego roku, kiedy to zastąpi go grupa siedmiu satelitów Sentinel. Obserwacje satelity Envisat wykorzystano do czterech tysięcy projektów badawczych w 70. krajach oraz do opublikowania dwóch tysięcy prac naukowych, podaje ESA.

http://fakty.interia.pl/nauka/news/esa-stracila-kontakt-z-najwiekszym-satelita-obserwacyjnym,1783974,14

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Unikatowe wizualizacje Ziemi i kosmosu

Naukowcy i artyści połączyli siły tworząc najbardziej niezwykłe i najwierniejsze modele komputerowe prądów morskich na Ziemi, Księżyca, czy burz słonecznych atakujących nasz świat. Wizualizacje odzwierciedlają dane zbierane przez pokolenia badaczy. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć świat. Komputery zamieniają miliony liczb na obrazy, które każdy może teraz poznać i zobaczyć.

Unikatowe wizualizacje Ziemi i kosmosu - Naukowcy i artyści połączyli siły tworząc najbardziej niezwykłe i najwierniejsze modele komputerowe, które odzwierciedlają dane zbierane przez pokolenia badaczy. Dzięki nim możemy oglądać jedyne w swoim rodzaju animacje komputerowe, które pozwalają zrozumieć świat. Dzięki komputerom setki rubryk z tabel i opracowań naukowych może teraz poznać każdy. (RC) - TVN 24

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/unikatowe-wizualizacje-ziemi-i-kosmosu,1,5096240,wiadomosc.html

post-36-13769983821_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Galaktyka wygląda jak statek UFO

Kosmiczny Teleskop Hubble'a uwiecznił statek obcych, ale nie prawdziwy, lecz w postaci bardzo malowniczej galaktyki znajdującej się dziesiątki milionów lat świetlnych od nas.

Obiekt kryjący się pod kryptonimem NGC 2683 jest dokładniej znany naukowcom jako galaktyka UFO.

Kosmiczny Teleskop Hubble'a w ostatnim czasie uwiecznił ją ponownie, tym razem w znacznie lepszej niż wcześniej rozdzielczości.

Galaktyka znajduje się w gwiazdozbiorze Rysia. Obiekt został odkryty przez Williama Herschela w dniu 5 lutego 1788 roku.

Jednak ten niemiecki astronom nie mógł ujrzeć tej przepięknej formacji utworzonej z miliardów gwiazd i pyłu kosmicznego w pełnej okazałości.

Dlatego zdjęcie, które zamieszczamy poniżej, powinno nam uświadomić, jak wielki mamy postęp w dziedzinie astronomii.

Zamiast spoglądać w lunetę, jak kilka stuleci temu, możemy zanurzać się w głębiny kosmosu za pomocą skomplikowanej aparatury, która umieszczona została przez nas na orbicie. www.twojapogoda.pl

Galaktyka UFO lub jak kto woli NGC 2683. Dane: NASA.

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110721,galaktyka-wyglada-jak-statek-ufo

post-36-137699838224_thumb.png

post-36-137699838231_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESA próbuje odnowić kontakt z satelitą Envisat

Inżynierowie z Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA próbują odnowić kontakt z satelitą Envisat. Po dekadzie służby satelita nagle przestał przekazywać na Ziemię dane - czytamy na stronie ESA.

O tym, że może być problem, ESA zorientowała się w niedzielę, gdy znienacka zerwał się kontakt z Envisatem. Naziemne centrum nie odebrało żadnych danych, gdy satelita przelatywał dokładnie nad jedną ze stacji, w szwedzkiej Kirunie. Centrum kontroli misji ogłosiło awarię urządzenia i poprosiło o pomoc pracowników innych stacji naziemnych odbierających sygnały. Zwołano też zespół ekspertów odpowiedzialnych za przebieg całej misji i inżynierów dbających o dynamikę lotu. Przez najbliższe dni będą próbowali odnowić kontakt.

Inżynierowie z ESA są przekonani, że Envisat trzyma się swojej orbity wokół Ziemi, a jednak wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu spełzły na niczym.

Służący do obserwacji Ziemi satelita Envisat (skrót od ang. "Environmental Satellite") został wyniesiony na orbitę w marcu 2002 r., z kosmodromu w Gujanie Francuskiej. Od tego czasu okrążył Ziemię ponad 50 tys. razy, śląc tysiące zdjęć i mnóstwo danych wykorzystywanych do badań różnych zjawisk zachodzących na naszej planecie. Na pokładzie Envisat znajduje się dziesięć specjalistycznych instrumentów do pomiaru m.in. na temat składu atmosfery, ubytku ozonu, stanu oceanów, lodowców i śnieżnej pokrywy, a także obserwacji sygnałów świadczących o zagrożeniach naturalnych, np. powodziach. Dane te służą kartografom, klimatologom i ekologom. Wykorzystano je w ponad czterech tysiącach projektów, realizowanych w ponad 70 krajach.

Choć Envisat przebywał na orbicie Ziemi dwa razy dłużej, niż zaplanowano, to przedstawiciele ESA mieli nadzieję, że uda się go utrzymać aż do chwili, gdy zastąpią go satelity z kolejnej misji, Sentinel, realizowanej w ramach projektu GMES (Global Monitoring for Environment and Security). Pierwszy satelita z tej serii ma polecieć w roku 2013. - Przerwanie komunikacji z Envisat pokazuje, że pilne staje się wystrzelenie satelitów Sentinel, które mają zastąpić Envisat - podkreślił dyrektor programów obserwacji Ziemi z ESA, Volker Liebig.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/esa-probuje-odnowic-kontakt-z-satelita-envisat,1,5097489,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbliża się setna rocznica zatonięcia "Titanica". To okazja dla wszelkiego rodzaju upiorów do wyłażenia na światło dzienne i głoszenie swoich "rewelacji". Oto jedna z nich.

Związany z "Gazetą Wyborczą" serwis gazeta.pl linkuje do artykułu pod tytułem "Nowa teoria na temat Titanica. Zatonął, bo księżyc..." i kieruje do tekstu na zaprzyjaźnionym serwisie deser.pl.

Cóż tam możemy przeczytać?

"Według teorii dr Donalda Olsona z Uniwersytetu Stanu Teksas, dnia 14 kwietnia 1912 roku Słońce, Ziemia i Księżyc znajdowały się w jednej linii. Teoretycznie nie powinno mieć to żadnego wpływu na zachowanie się mórz i oceanów, ale był to jednocześnie moment największego zbliżenia Księżyca do naszej planety. To sprawiło, że przypływ był bardzo wysoki".

Sprawdźmy, a co nam szkodzi! Posłużmy się programem obliczającym wygląd nieba.

W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku faza Księżyca wynosiła około 6 procent i rzeczywiście zbliżał się on do nowiu. Jednak brakowało do niego jeszcze dwie i pół doby! Księżyc znalazł się na prostej linii z Ziemią i Słońcem dopiero 17 kwietnia 1912 roku około południa naszego czasu (a hybrydowe zaćmienie Słońca było widoczne między innymi w Europie).

Odległość Ziemia-Księżyc w feralnym momencie wynosiła około 391 tysięcy kilometrów. Zmniejszała się, ale perygeum (minimalną wartość) osiągnęła dopiero 22 kwietnia 1912 roku wieczorem, czyli około 8 dni po katastrofie.

A warto pamiętać, że nów i perygeum zdarzają się nie tak rzadko, bo częściej niż raz na miesiąc.

Ale napisać artykuł (może i pracę naukową) o nowej teorii można, wierszówka leci. Przecież zmarli już wszyscy pasażerowie i członkowie załogi "Titanica" i nikt nie zaprotestuje. Poza tym, kto by zweryfikował czy Księżyc był daleko czy blisko Ziemi?

Komentarz (9 marca 2012 roku, 36488 dni po zatonięciu statku):

Dziękujemy za odzew Czytelników i przesłanie wszystkich linków do streszczeń artykułu. Teraz teoria staje się jasna.

3 stycznia 1912 roku około 12:00 Ziemia znalazła się w peryhelium, punkcie orbity położonym najbliżej Słońca. Mniejsza odległość do Gwiazdy Dziennej zwiększa amplitudę przypływów i odpływów.

4 stycznia 1912 około 15:00 perygeum swojej orbity osiągnął Księżyc. Było to wyjątkowo bliskie perygeum, bo środki Ziemi i Księżyca dzieliła odległość zaledwie 356 tysięcy kilometrów). Mała odległość Srebrnego Globu również wywołuje silniejsze pływy.

4 stycznia 1912 około 14:00 Księżyc znalazł się w pełni. A przypływy w czasie pełni i nowiu są najsilniejsze.

To oznacza, że 3 efekty wzmacniające rozmiar przypływu zdarzyły się jednego dnia. Taki zbieg okoliczności rzeczywiście zdarza się bardzo rzadko. Woda morska Atlantyku mogła podnieść się na maksymalną wysokość (lub wyjątkowo nisko opaść). Wysoki poziom wody to duża siła wyporu działająca na góry lodowe. Duże siły mogły doprowadzić do ułamania wyjątkowo dużej liczby gór lodowych. Przez 3 kolejne miesiące niektóre z nich odpłynęły dość daleko, a jedna z nich stanęła na drodze "Titanica".

Przyczyną zatonięcia statku nadal pozostaje góra lodowa. To nie Księżyc doprowadził do katastrofy. Zwiększył on jedynie szansę, że do zderzenia dojdzie.

Taką teorię przedstawił autor pracy naukowej. A co zrobił z nią dziennikarz w tekście, do którego na początku artykułu odwoływaliśmy się? Niech Czytelnicy ocenią sami.

http://news.astronet.pl/6951

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100 lat od katastrofy Titanica: Jak było naprawdę? [WIDEO i ZDJĘCIA]

Gdyby kapitan Gale z holownika "Vulcan" miał gorszy refleks, gdyby oficer David Blair nie pozostał w Southampton, wreszcie gdyby 15 kwietnia 1912 roku nie było nowiu, dziś już nikt nie pamiętałby o "Titanicu". Ale Gale był świetnym marynarzem, Blair był wściekły, a na fazy Księżyca nie mamy wpływu. Więc "Titanic" stał się najbardziej znanym statkiem w historii. W stulecie katastrofy, która zmieniła świat, na pełen faktów i legend rejs "Titanikiem" zaprasza Adam Daszewski

ONA: narodziła się mniej więcej 5 tysięcy lat temu jako część Lodowca Grenlandzkiego. Tyle czasu potrzebowała, by dotrzeć do brzegów Morza Labrador-skiego. Zapewne w styczniu lub lutym 1912 roku oderwała się od lodowca i rozpoczęła samodzielny byt jako góra lodowa. Powoli niesiona prądami ruszyła na otwarty Atlantyk.

ON: powstał w stoczni Harland and Wolff w Belfaście. Budowę rozpoczęto 31 marca 1909 roku, wodowano 31 maja 1911 roku. W dziewiczy rejs ruszył 10 kwietnia 1912 roku.

Ich spotkanie na północnym Atlantyku w niedzielę 14 kwietnia o godz. 23.40 trwało około 10 sekund, i było właściwie delikatnym otarciem się o siebie (z prędkością bliską 40 km na godz.) dwóch gigantycznych mas.

"Titanic", bo o nim oczywiście mowa, doznał zdawałoby się niewielkich uszkodzeń. To było jak muśnięcie wargami, ale zarazem jak pocałunek śmierci. Dziura miała niewiele ponad metr kwadratowy powierzchni. Niestety, nie był to jeden otwór, a ciągnące się na długości 90 metrów pasmo pęknięć, uszkodzonych nitów, rozcięć o szerokości dwóch centymetrów. Otwartych zostało 6 z 16 przedziałów wodoszczelnych statku. To był wyrok. Grodzie wodoszczelne nie sięgały aż do górnych pokładów. To oznaczało, że po wypełnieniu pierwszych przedziałów, gdy dziób głęboko się zanurzy, woda przeleje się nad grodziami do następnych. Gdyby uszkodzone zostały tylko cztery pierwsze przedziały, "Titanic" by ocalał...

Sam przebieg katastrofy wyjątkowo wiernie odtworzył James Cameron w swoim słynnym filmie. My zajmijmy się więc tym, czego nie widać i spróbujmy odpowiedzieć na kilka pytań.

1 Czy "Titanic" płynął za szybko, bo chciał zdobyć Błękitną Wstęgę Atlantyku?

Jeden z nonsensów powtarzanych po dziś dzień przez domorosłych znawców. Maksymalna prędkość "Titanica" sięgała 24-25 węzłów (węzeł to 1852 metry na godzinę), a posiadająca w 1912 roku Błękitną Wstęgę (czyli po prostu najszybsza na Atlantyku) "Mauretania" konkurencyjnego Cunarda osiągała średnią prędkość przekraczającą 26 węzłów, a maksymalną ponad 30 węzłów.

2 Czy "Titanic" dopłynął do Nowego Jorku?

To pytanie tylko pozornie pozbawione jest sensu. Proszę spojrzeć na pocztówkę (na sąsiedniej stronie, powyżej). Po jej lewej stronie wyraźnie widać Statuę Wolności. Problemy zaczynają się, gdy przeczytamy napis, który głosi: Pechowy "Titanic" White Star Line, który zatonął podczas dziewiczej podróży ze stratą ponad 1500 dusz, opuszcza Liverpool. "Titanic" nie wypłynął z Liverpoolu, a z Southampton, o co więc chodzi? Po prostu po zatonięciu kolosa zapotrzebowanie na pocztówki i inne ilustracje było takie, że pojawiło się mnóstwo podróbek. Świat nie był jeszcze globalną wioską i mało kto się zorientował, że to niemiecka "Kronprizessin Cecilie". Miała cztery kominy? Miała.

3 Jaki związek z "Titanikiem" miała kometa Halleya?

Według wielu świadków historii przyniosła mu pecha. Otóż w kwietniu 1910 roku kometa przeszła tak blisko Ziemi, że nasza planeta znalazła się w jej ogonie. Nocne niebo płonęło, a na powstającym olbrzymie stoczniowcy nocą czytali gazety.

To nie wszystko. Stoczniowy numer kadłuba 3909-04 oglądany w lustrze zdaniem pechospecjalistów brzmi NO POPE (precz z papieżem). Może i przyznalibyśmy im rację, gdyby nie to, że kadłub miał numer 401. Ale legenda trwa już sto lat.

4 Czy holownik "Vulcan" mógł ocalić "Titanica"?

Z całą pewnością tak. Kiedy "Titanic" wyruszał w rejs, płynąc w ciasnym kanale portowym Southampton przemieszczał tak ogromne masy wody, że zerwał się z cum amerykański liniowiec "NewYork". Zmierzał on nieuchronnie w kierunku rufy olbrzyma. Zderzenie, acz nie groziłoby żadnemu za statków zatonięciem, znacznie opóźniłoby dziewiczą podróż. Ale kapitan holownika "Vulcan", Gale błyskawicznie zarzucił linę na rufę "New Yorka" i dając całą wstecz zatrzymał go o niespełna metr od burty "Titanica". Gdyby spóźnił się o kilkanaście sekund, historia potoczyłaby się inaczej.

5 Czy pogoda miała wpływ na katastrofę?

Decydujący. Ocean był tej nocy gładki jak stół, co zdarza się na Atlantyku niezwykle rzadko. W związku z tym fale nie rozbijały się o górę lodową i znacznie trudniej było ją dostrzec. Księżyc był w nowiu (bez komentarzy), a jakby nieszczęść było mało, góra niedawno się przewróciła i część znajdująca się ponad wodą była ciemna od soli. W dodatku w bocianim gnieździe na przednim maszcie marynarze nie mieli lornetki.

6 Czy lornetka mogła uratować "Titanica"?

Dwaj marynarze wiszący w bocianim gnieździe, przypominającym po prostu duży kosz, widzieli najwięcej, bo byli najwyżej. Jak dowiodły eksperymenty przeprowadzone na bliźniaku "Titanica"- "Olimpicu", zobaczyli górę z odległości niewiele ponad pół kilometra. Ile sekund i metrów zyskaliby dzięki lornetce? Niemal na pewno tyle, żeby skręcający już statek uniknął otarcia o górę. Lornetkę zabrał jednak i schował w swojej szafce II oficer David Blair, który odpowiadał za ten sprzęt. Kiedy tuż przed rejsem utracił stanowisko, na pewno nie był w dobrym humorze i zapomniał ją wyjąć, by przekazać następcy. Lornetka poszła na dno.

7 Dlaczego był to koniec pewnej epoki?

1912. Jeden z najbogatszych ludzi świata John Jacob Astor, który, gdyby miał taki kaprys mógłby kupić "Titanica", odprowadził swoją będącą w piątym miesiącu ciąży żonę do zapełnionej w trzech czwartych łodzi ratunkowej i zapytał, czy może jej towarzyszyć. Gdy usłyszał odmowną odpowiedź, pomachał żonie na pożegnanie i odszedł.

2012. Tonie "Costa Concordia". Rosyjscy milionerzy płacą łapówki załodze, żeby uratowno ich w pierwszej kolejności.

8 Jak obchodzimy stulecie katastrofy?

W Belfaście otwarto właśnie wzniesione nakładem 97 mln funtów centrum turystyczne, upamiętniające "Titanica". Centrum stanęło w miejscu, w którym niegdyś stała stocznia Harland and Wolff, z powietrza przypomina białą gwiazdę. W środku na czterech piętrach mieści się dziewięć wystaw obrazujących historię statku. A u nas 13 kwietnia na ekrany wraca "Titanic" Camerona. Tym razem w wersji 3D. A na koniec słowo o tytule. Dlaczego "pocałunek śmierci"? Bo chciałem, żeby chociaż raz uwielbiający romanse, horrory i celebrytów przeczytali coś o morzu, od którego niestety coraz bardziej się odwracamy.

http://m.polskatimes.pl/f/s1o6s/p1ugv/artykul.html?synd=396219

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film z pierwszego lotu człowieka w kosmos został sfałszowany!

12 kwietnia 1961 roku odbył się pierwszy udany lot człowieka w kosmos ? Wostok 1. Okazuje się jednak, że Rosjanie wprowadzili cały świat w błąd, fałszując nagranie z tego epokowego wydarzenia.

Powszechnie uważa się, że to Jurij Gagarin ? radziecki pilot kosmonauta ? był pierwszym człowiekiem w komosie. Jednak zgodnie z panującymi normami, jego misja powinna został zakwalifikowana jako nieudana.

Astronauta o godzinie 6:07 wystartował w przestrzeń kosmiczną z kosmodromu Bajkonur, najstarszego obiektu tego typu na świecie. Na orbicie spędził aż 108 minut, po czym rozpoczął procedurę lądowania. Powrót Gagarina na Ziemię nie był jednak bezproblemowy.

Najpierw zepsuł się jeden z silników, co spowodowało rotację statku wokół własnej osi, a następnie wystąpiły trudności z odczepieniem kapsuły, w której znajdował się pilot od systemu napędowego. Powodzenie misji stanęło pod znakiem zapytania. Ostatecznie jednak deorbitacja zakończyła się pomyślnie i statek bezpiecznie wylądował.

Wydawać by się mogło, że lot się powiódł, ale Rosjanie ukryli pewien szczegół misji przed Międzynarodową Federacją Lotniczą, której zadaniem jest m.in. zatwierdzanie misji kosmicznej jako udanej, bądź nie.

Jurij Gagarin, gdy znalazł się na wysokości 7 km nad powierzchnią Ziemi, katapultował się ze statku. Związek Radziecki jednak zataił ten fakt i przekazał Międzynarodowej Federacji Lotniczej fałszywe nagranie z lądowania. Gdyby tego nie zrobili, misja mogłaby zostać zakwalifikowana jako nieudana i Gagarin nie zostałby oficjalnie uznany pierwszym człowiekiem, który wykonał udany lot w kosmos. Zgodnie z ówczesnym prawem, pilot powinien samodzielnie sprowadzić statek na Ziemię.

Rosyjskie fałszerstwo wyszło na jaw dopiero w 1971 roku. Jednak nawet po przeanalizowaniu nowych faktów, Międzynarodowa Federacja Lotnicza postanowiła nie zmieniać swojej decyzji co do lotu Gagarina i tym sposobem, Rosjanin pozostał pierwszym człowiekiem w kosmosie. Niektórzy jednak twierdzą, że gdyby Związek Radziecki nie sfałszował nagrania, to lot Wostok 1 zostałby uznany za nieudany.

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Film-z-pierwszego-lotu-czlowieka-w-kosmos-zostal-sfalszowany,wid,14406368,wiadomosc.html?smg4sticaid=6e46b

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe zakrycie obiektu transneptunowego

17 kwietnia dojdzie do interesującego zjawiska - zakrycia gwiazdy UCAC2 26033679 (11,4 m) przez obiekt typu TNO o nazwie (50000) Quaoar. W centrum pasa zakryciowego szacowany czas zakrycia wynosi aż 105 s, czyli dużo dłużej niż w przypadku większości zakryć przez małe ciała naszego układu planetarnego. Więcej szczegółów można znaleźć w najnowszym numerze "Uranii - Postępów Astronomii".

"W przypadku tego zjawiska Polska jest ze względu na swoje położenie niezwykle ważnym krajem, w którym taka obserwacja powinna być przeprowadzona. Są to trudne obserwacje, ale nie powinny stanowić zbytniego problemu dla profesjonalnych obserwatoriów czy obserwatorów zakryć. Pozostaje nam liczyć na dobrą pogodę i jak największe zaangażowanie" - powiedział Paweł Maksym, przewodniczący Sekcji Obserwacji Pozycji i Zakryć Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii i autor artykułu w "Uranii - Postępach Astronomii".

Tekst można pobrać również tutaj.

[ Astronomia.pl - Jan Pomierny ]

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=3039

post-36-13769983855_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe pojrzenie na Mgławicę Kocia Łapa

Teleskop Vista należący do Obserwatorium Paranal w Chile, wykonał nowe zdjęcie Mgławicy Kocia Łapa, nazywanej również Mgławicą Niedźwiedzi Pazur, ze względu na swój charakterystyczny kształt.

Obraz obiektu nieco się zmienił, ponieważ na zdjęciu z 2003 roku mgławica ma kolor czerwony, co zawdzięczać może zjonizowanym atomom wodoru.

Tymczasem na najnowszym zdjęciu jest przede wszystkim niebieska, co z kolei jest efektem zastosowania obserwacji w świetle podczerwonym.

Chociaż nie są to kolory rzeczywiste, to jednak na zdjęciu widocznych jest znacznie więcej interesujących obiektów niż w przypadku obserwacji w świetle widzialnym.

Poza obłokami gazów zdjęcie ukazuje aż 30 tysięcy nowo powstających gwiazd.

Rodzą się one w sercu mgławicy i powoli proces ten przenosi się na jej zewnętrzne części. Każda z tych wydawałoby się miniaturowych gwiazd, jest przeszło dziesięciokrotnie większa od Słońca.

Gwiazdy są bardzo młode, ponieważ mają zaledwie kilka milionów lat, podczas gdy nasze Słońce ma ponad 4,5 miliarda lat. Odkryta w czerwcu 1837 roku przez John'a Herschel'a mgławica NGC 6334 jest oddalona od nas o 5,5 tysiąca lat świetlnych i znajduje się w gwiazdozbiorze Skorpiona.

To obecnie najlepiej poznana i zaobserwowana kolebka młodych, masywnych gwiazd w całej naszej Galaktyce. Poniżej zamieszczamy do porównania jakości zdjęcie tej mgławicy z 2003 i 2010 roku. www.twojapogoda.pl

Najnowsze zdjęcia Mgławicy Kociła Łapa. Dane: NASA.

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/108404,nowe-pojrzenie-na-mglawice-kocia-lapa

post-36-13769983867_thumb.png

post-36-137699838694_thumb.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedługo na niebie pojawią się pierwsze Lirydy

Jak poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie, w ciągu najbliższych nocy zobaczymy pierwsze meteory z ciekawego roju Lirydów.

Miłośnicy obserwacji meteorów mają zwykle pełne ręce roboty od środka lata do początku zimy. W tym okresie swoją aktywnością co chwilę popisuje się jakiś duży lub ciekawy rój meteorów. Największy okres posuchy występuje za to w pierwszych miesiącach każdego roku. Od niespełna połowy stycznia, kiedy kończą się Kwadrantydy mamy ponad trzy miesiące bez żadnego ciekawego i dużego roju.

Połowa kwietnia przynosi jednak odmianę, bo wtedy na niebie pojawia się aktywny rój Lirydów, który został utworzony przez kometę C/1861 G1 (Thatcher).

Maksimum aktywności występuje zazwyczaj w okolicach nocy z 21 na 22 kwietnia, z tym że w bardzo zmiennych z roku na rok momentach. W roku bieżącym największych liczb godzinnych oczekujemy w przedziale od godziny 23:30 do 10:30 z najbardziej prawdopodobnym momentem w okolicy godziny 7:30. To dość dobre wiadomości dla obserwatorów w Polsce, bo druga połowa nocy z 21 na 22 kwietnia na pewno będzie obfitować w meteory i pozwoli zobaczyć nawet około 20 "spadających gwiazd" na godzinę. Do obserwacji dodatkowo zachęca świetny układ faz Księżyca z nowiem wypadającym praktycznie w maksimum aktywności roju. Zagwarantuje to ciemne i bezksiężycowe noce, podczas których dojrzeć będzie można nawet słabe zjawiska.

Radiant Lirydów, czyli miejsce z którego zdają się wylatywać jego meteory, leży na pograniczu gwiazdozbiorów Lutni i Herkulesa. Wysoko nad horyzontem jest więc dopiero w drugiej połowie nocy i wtedy najlepiej obserwować Lirydy.

Ostatnie meteory z tego roju zobaczymy w okolicach 25/26 kwietnia.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/niedlugo-na-niebie-pojawia-sie-pierwsze-lirydy,1,5097614,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19-sty numer AstroNautilusa w wersji drukowanej

Od dziewiętnastego numeru magazynu astronautycznego AstroNautiluszmienia się jego konwencja. Z elektronicznego czasopisma przekształca się w papierowe wydawnictwo. Jest ono swego rodzaju kontynuacją kwartalnika Astronautyka (wydawanego przez Polskie Towarzystwo Astronautyczne), który zniknął z rynku w 2002 roku.

Spis treści najnowszej odsłony:

? Andrzej Kotarba Bociany, Łabędzie i Smoki

? David S. F. Portree Stacja kosmiczna USA - marzenia i realia

? Konrad Antychowicz Odblaskowe satelity

? Mariusz Sapiński Polowanie na antymaterię z AMS-02

? Andrzej Kotarba Nocne swiatła Ziemi

? Akademia: Zasilanie elektryczne sond i satelitów

? Śledzimy pasażerów Vegi

? Misje planetarne

? Nowi w kosmosie

Ze strony www.astronautilus.pl/archiwum.html można bezpłatnie pobrać archiwalne wydania.

[ Astronomia.pl - Radosław Ziomber ]

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=3040

Okładka najnowszego wydania magazynu AstroNautilus.

post-36-137699838726_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Miejsce Polski w kosmosie" już w dziś!

uż dziś w warszawskim kinie IMAX przedstawione zostaną przykłady kosmicznych projektów naukowych, edukacyjnych i gospodarczych. Suma tych realizowanych w Polsce lub z polskim udziałem przedsięwzięć to imponująca mieszanka o europejskiej i światowej skali.

Polscy astronomowie są w światowej czołówce. "Solaris" to jeden z największych projektów naukowych powstałych w naszym kraju. Jest w nim wszystko - potężna wizja, duch przygody i nowoczesne technologie. To najlepszy dowód na to, jakie miejsce Polska może mieć w kosmosie. Zaprezentowany niedawno w Brukseli, podczas gali pięciolecia Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC), zachwycił elity świata polityki i nauki. Dzisiaj specjalny pokaz przygotowany przez Platige Image ma swoją polską premierę.

Celem projektu "Solaris" jest budowa globalnej sieci zrobotyzowanych teleskopów i wykorzystanie jej do poszukiwania planet w układach z dwoma słońcami. Zespół kierowany przez prof. Macieja Konackiego po raz pierwszy pokaże dzisiaj zdjęcia kosmosu wykonane nowymi instrumentami oraz połączy się z teleskopem w Australii, którego budowa została właśnie ukończona.

Innowacyjna prezentacja otworzy wydarzenie zatytułowane "Miejsce Polski w kosmosie".

O "Lemie" i "Heweliuszu" - przygotowywanych właśnie do startu pierwszych polskich satelitach naukowych opowiedzą ich twórcy. Astronomiczną części projektu BRITE przedstawi prof. Aleksander Schwarzenberg-Czerny z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN, a o astronautycznych aspektach misji opowiedzą Małgorzata Michalska i Tomasz Zawistowski z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Satelity będą badać pulsacje gwiazd w ramach austriacko-kanadyjsko-polskiej konstelacji.

Współpracy międzynarodowej przy budowie największych na świecie instrumentów badawczych, takich jak czterdziestometrowy teleskop E-ELT, który ma powstać na pustyni Atakama w Chile będzie poświęcona prezentacja prof. Markusa Kissler-Patiga z Europejskiego Obserwatorium Południowego.

"Miejsce Polski w kosmosie" wyznaczane jest również przez angażowanie się w popularyzację nauki i edukację. Pedro Russo, szef projektu "Universe Awarness", opowie dlaczego warto już na bardzo wczesnym etapie edukacji inspirować dzieci Wszechświatem i pobudzać w ten sposób ich zainteresowanie przedmiotami ścisłymi i przyrodniczymi.

Sukcesy Polaków w projektach, które otwierają naukę przedstawi prof. Lech Mankiewicz z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN. Znany popularyzator wyjaśni m.in. jak dzięki internetowi każdy może spróbować swoich sił w poszukiwaniu drugiej Ziemi i co odkrywanie planet pozasłonecznych ma wspólnego z... dwuzłotówką.

O tym jak "miejsce Polski w kosmosie" buduje gospodarczą pozycję naszego kraju będzie mówił dr Jakub Ryzenko, doradca Ministerstwa Gospodarki ds. polityki kosmicznej.

Wydarzenie zakończy pokaz specjalny filmu IMAX "Hubble 3D".

Spotkanie "Miejsce Polski w kosmosie" zostało objęte honorowym patronatem przez Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Prof. Barbarę Kudrycką. Organizatorami wydarzenia są: Platige Image, portal Astronomia.pl i IMAX, we współpracy z CAMK PAN, CBK PAN i CFT PAN.

[ Astronomia.pl ]

http://www.astronomia.pl/wiadomosci/index.php?id=3037

post-36-137699838736_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potężny wybuch i protuberancja na Słońcu

Na Słońcu pojawił się nowy, aktywny obszar, który popisał się dużym wybuchem i jedną z najładniejszych protuberancji ostatnich lat - informuje SpaceWeather.com. - serwis NASA.

Nowy aktywny obszar pojawił się na wschodnim brzegu tarczy słonecznej i od razu zaczął popisywać się silnymi wybuchami. W poniedziałek o godz. 19.45 naszego czasu, pojawił się w nim wybuch klasy M1.7. Nie należał on do najsilniejszej klasy X, ale i tak wyrzucił w przestrzeń potężną chmurę naładowanych cząstek, które utworzyły nad brzegiem tarczy słonecznej jedną z najpiękniejszych protuberancji ostatniego dziesięciolecia (protuberacja to wielkie łuki i pętle płonącej materii podnoszące się z powierzchni Słońca i opadające na nie z powrotem).

Jak podaje serwis, wyrzucony strumień cząstek nie został skierowany bezpośrednio do Ziemi, a więc nie można liczyć na jakieś wyjątkowo intensywne zorze polarne.

Na trasie pędzącej materii znajduje się jednak sonda NASA STEREO-B, Teleskop Kosmiczny Spitzera i łazik Curiosity lecący na Marsa. Na sporą dawkę naładowanych cząstek mogą liczyć także planety Wenus i Mars.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/potezny-wybuch-i-protuberancja-na-sloncu,1,5106340,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kończy się sezon na zorze polarne

Sezon na zorze polarne na dalekiej północy dobiega końca i to nie dlatego, że aktywność słońca się zmniejsza, lecz kończy się noc polarna, kiedy kolorowe wstęgi są najbardziej malownicze i urzekające.

o już ostatnie tak piękne zorze polarne w tym sezonie. Mieszkańcy dalekiej północy żegnają noc polarną i witają całodobowy dzień.

Warunki do obserwowania kolorowych wstęg tańczących po niebie systematycznie się pogarszają.

Najlepiej jest je obserwować w samym środku nocy polarnej, kiedy jest na tyle ciemno, że zorze charakteryzują się najbardziej intensywnymi kolorami.

Im niebo jest jaśniejsze, tym zorze są gorzej widoczne. Przyjmuje się, że sezon na zorze w Skandynawii kończy się wraz z nadejściem maja. Wraca dopiero podczas zbliżania się nocy polarnej, a więc we wrześniu i w październiku.

Oczywiście koniec sezonu nie oznacza, że zorze nie będą się pojawiać, ponieważ to związane jest z aktywnością słoneczną, która wciąż się nasila.

Latem zorze będą częstsze i intensywniejsze niż zimą i wiosną, ale na obszarach polarnych trudno będzie je dostrzec. Zupełnie przeciwnie jest po drugiej stronie Ziemi, czyli na lodach Antarktydy.

Tam lata moment zapadnie noc polarna i szczyt sezonu na zorze polarne jeszcze jest przed polarnikami. Poniżej zamieszczamy najpiękniejsze ujęcia tego niesamowicie kolorowego zjawiska w ostatnich miesiącach. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110743,konczy-sie-sezon-na-zorze-polarne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy przetrwałbyś na orbicie? Życie w nieważkości

Ludzkość wyruszyła w kosmos w 1961 r., kiedy Jurij Gagarin wykonał pierwszy lot orbitalny. W ciągu minionego półwiecza odbyły się setki kolejnych wypraw, powstały stacje orbitalne, przeprowadzono wiele badań z dziedziny fizjologii i psychologii kosmicznej, opanowano nowe technologie ułatwiające astronautom życie, a jednak nadal wysłanie człowieka na orbitę jest bardzo trudnym i niebezpiecznym przedsięwzięciem.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, MSK (ang. International Space Station, ISS) ? to wspólny project wielu krajów. Pierwsze moduły stacji zostały wyniesione na orbitę w 1998 r., a pierwsza stała załoga zamieszkała na niej w roku 2000. Załogę stanowi 6 osób, aczkolwiek bywało na niej naraz więcej astronautów ? naukowców, inżynierów, a nawet kosmicznych turystów.

Pobyt w kosmosie jest ostatecznym sprawdzianem zarówno psychicznym, jak i fizycznym dla ludzkiego organizmu. Towarzyszą mu doznania sprzeczne z ziemskimi doświadczeniami. Na przykład w stanie nieważkości nie odczuwamy naturalnych ?góry? i ?dołu?, bo nie ma grawitacji. Substancje, np. woda, zachowują się zupełnie inaczej niż na Ziemi.

Odkąd Jurij Gagarin jako pierwszy człowiek odbył lot po orbicie Ziemi, warunki przebywania w przestrzeni pozaziemskiej znacznie się polepszyły. Naukowcy i konstruktorzy zdobyli wiele cennych, praktycznych informacji, wykorzystywanych przy projektowaniu sprzętu. Nowe technologie (np. z dziedziny elektroniki albo materiałoznawstwa) pozwalają na konstruowanie lżejszych, wygodniejszych i sprawniejszych urządzeń.

To wszystko wpływa na bezpieczeństwo, komfort pracy i codziennego życia ludzi mieszkających na MSK. Na przykład Gagarin spędził swój cały 108-minutowy lot w skafandrze kosmicznym, natomiast teraz astronauci mogą mieć na sobie te same ubrania, które nosiliby w domu.

(fot. How it Works)

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Czy-przetrwalbys-na-orbicie-Zycie-w-niewazkosci,wid,14394541,wiadomosc.html

post-36-137699838798_thumb.jpeg

post-36-137699838804_thumb.jpeg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W weekend maksimum aktywności Lirydów. "Spadnie" nawet 20 gwiazd

W drugiej połowie nocy z soboty na niedzielę będziemy mogli podziwiać maksymalną aktywność roju Lirydów - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Jak przypomniał naukowiec, Lirydy to rój meteorów utworzony przez kometę C/1861 G1 (Thatcher), który możemy podziwiać każdego roku w okresie od 15 do 25 kwietnia. Maksimum jego aktywności wypada zwykle w nocy z 21 na 22 kwietnia.

- W tym roku największych liczb godzinnych oczekujemy właśnie tej nocy. W przedziale od godziny 23.30 do 10.30, z najbardziej prawdopodobnym momentem w okolicy godziny 7.30. To dość dobre wiadomości dla obserwatorów w Polsce, bo

Druga połowa nocy z 21 na 22 kwietnia na pewno będzie obfitować w meteory i pozwoli zobaczyć nawet około 20 "spadających gwiazd" na godzinędr hab. Arkadiusz Olech

druga połowa nocy z 21 na 22 kwietnia na pewno będzie obfitować w meteory i pozwoli zobaczyć nawet około 20 "spadających gwiazd" na godzinę - powiedział astronom.

Dodał, że do obserwacji zachęca też korzystny układ faz Księżyca z nowiem wypadającym praktycznie w maksimum aktywności roju. - Zagwarantuje to ciemne i bezksiężycowe noce, podczas których dojrzeć będzie można nawet słabe zjawiska - powiedział.

Jak wyjaśnił naukowiec, radiant Lirydów, czyli miejsce, z którego zdają się wylatywać jego meteory, leży na pograniczu gwiazdozbiorów Lutni i Herkulesa. - Wysoko nad horyzontem jest więc dopiero w drugiej połowie nocy i wtedy najlepiej obserwować Lirydy. Nie należy spoglądać w jakieś konkretne miejsce na sferze niebieskiej, bo meteory będą pojawiać się na całym niebie - radził dr Olech.

Zauważył, że prognozy pogody na noc z 21 na 22 kwietnia są dość korzystne dla Polski zachodniej i południowej. Niebo nie będzie idealnie bezchmurne, ale powinno być sporo dużych przejaśnień, które pozwolą na wykonanie obserwacji.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,W-weekend-maksimum-aktywnosci-Lirydow-Spadnie-nawet-20-gwiazd,wid,14426788,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronom: możliwe, że w 2013 r. będziemy mogli podziwiać wielką kometę

Kometa Pan-STARRS (C/2011 L4) jaśniała ostatnio szybciej niż wskazywały na to efemerydy i za rok ma szansę stać się jedną z najjaśniejszych komet ostatnich lat - poinformował PAP dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Jak przypomniał astronom, kometa Pan-STARRS (C/2011 L4) została odkryta przez zautomatyzowany teleskop projektu Pan-STARRS o średnicy zwierciadła 1,8 metra znajdujący się na Hawajach. W momencie odkrycia obiekt miał jasność tylko 19 wielkości gwiazdowych, a więc był 150 tysięcy razy słabszy od najsłabszych gwiazd widocznych gołym okiem.

Po obliczeniu wstępnej orbity okazało się, że kometa znajduje się bardzo daleko od Słońca i przez peryhelium (miejsce najbliżej naszej dziennej gwiazdy) przejdzie dopiero 10 marca 2013 roku. Nawet obecnie znajduje się w okolicach orbity Jowisza i jest słabym obiektem o jasności 14 wielkości gwiazdowych.

Ważne są jednak dwie rzeczy. Po pierwsze, już po obliczeniu wstępnej orbity okazało się, że w marcu 2013 roku możemy mieć do czynienia z jasnym obiektem. Po drugie, w ciągu ostatnich miesięcy blask komety rósł znacznie szybciej niż wskazywały na to pierwsze efemerydy. W efekcie obecne ostrożne szacunki mówią, że w marcu 2013 roku kometa Pan-STARRS (C/2011 L4) może osiągnąć blask od +1 do -1 wielkości gwiazdowych, a więc świecić tak jasno jak najjaśniejsze gwiazdy na niebie ? podkreślił naukowiec.

Przyznał, że nie brakuje jeszcze bardziej optymistycznych prognoz, według których blask ten może być dużo większy. - Mielibyśmy wtedy do czynienia z jedną z najjaśniejszych komet ostatnich lat, bardzo przypominającą spektakl, jaki zafundowała pięć lat temu kometa McNaught(C/2006 P1) - powiedział.

Dr Olech dodał, że największy blask kometa osiągnie w peryhelium, w momencie, gdy na niebie będzie znajdowała się tylko 15 stopni od Słońca, a więc będzie ginąć w jego blasku. Odległość ta będzie jednak rosnąć i w okolicach 20 marca osiągnie już 20 stopni, a na przełomie marca i kwietnia 30 stopni.

- W Polsce w okolicach 20 marca, 45 minut po zachodzie Słońca, znajdziemy ją około 10 stopni nad zachodnim horyzontem. Jeśli obecne prognozy potwierdzą się, powinna być wtedy bez problemów widoczna gołym okiem ? zapowiedział astronom.

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/astronom-mozliwe-ze-w-2013-r-bedziemy-mogli-podziw,1,5111295,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wieczorem Księżyc rozdzieli planety

Dzisiejszego wieczora Księżyc rozdzieli dwie planety, Wenus i Jowisza. Zjawisko będzie widoczne na zachodnim niebie krótko po zachodzie słońca. Warto poświęcić chwilę, aby trochę się nim pozachwycać.

Mniej więcej co miesiąc Księżyc spotyka się z tymi samymi planetami podczas swojej wędrówki po ziemskim niebie.

Przed miesiącem byliśmy świadkami bardzo bliskiego spotkania Księżyca z Wenus.

Tym razem obiekty będą trochę bardziej oddalone, ale mimo to nadal będą fantastycznym celem obserwacji i sesji fotograficznych.

Zanim Księżyc spotka się z naszą bliźniaczą planetą, znajdzie się między nią a Jowiszem.

Stanie się to dzisiejszego wieczoru, krótko po zachodzie słońca. Żeby móc zobaczyć to zjawisko, trzeba spojrzeć średnio wysoko na zachodnie niebo.

Wczoraj nasz Srebrny Glob znalazł się blisko Jowisza, a dzisiaj już go opuści. To było ostatnie spotkanie Księżyca z największą planetą Układu Słonecznego w tym sezonie. Jowisz w maju znajdzie się na tyle blisko Słońca, że jego obserwacje nie będą możliwe.

Najbliższe spotkanie jego z Księżycem ujrzymy dopiero w połowie czerwca tuż przed świtem, tym razem na niebie wschodnim. Zdjęcia Księżyca rozdzielającego Jowisza i Wenus przesyłajcie na mail: [email protected]. Najlepsze fotki opublikujemy na łamach serwisu. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110774,wieczorem-ksiezyc-rozdzieli-planety

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W maju zamienią się bieguny na Słońcu

Japońscy naukowcy przewidują, że w przyszłym miesiącu na Słońcu dojdzie do zjawiska, które wciąż nie zostało w pełni poznane. Mowa o przebiegunowaniu. Jak ono będzie wyglądać i czy jest groźne?

Według Japońskiego Narodowego Obserwatorium Astronomicznego polaryzacja pola magnetycznego Słońca na jego biegunach w maju ma ulec zmianie.

Dzięki czemu Słońce stanie się kwadropolarne, czyli dodatnie pole pojawi się na biegunie północnym i południowym gwiazdy, a ujemne na wysokości równika.

Nie będzie to zdarzenie bez precedensu, co nie zmienia faktu, że występuje ono dość rzadko.

Ostatnie miało miejsce przed ponad 300 laty i doprowadziło do niewielkiego spadku temperatury na Ziemi.

Nadchodzącą zmianę odkrył zespół badaczy pod kierownictwem profesora Saku Tsunety, który przeanalizował pole magnetyczne Słońca przy użyciu satelity Hinode. Udało mu się dostrzec, że polaryzacja pola magnetycznego na biegunie północnym zaczęła się odwracać już w lipcu zeszłego roku.

Zaobserwowano przy tym, że na biegunie południowym pole magnetyczne nie ulega zmianie, co w efekcie doprowadzi do powstania pola kwadropolarnego.

Zmiany w polu magnetycznym Słońca nadal pozostają dla nas zagadką. Wiadomo tylko, że mają one jakiś związek z pojawianiem się na jego powierzchni plam słonecznych i z ich 11-letnim cyklem.

Obecny cykl rozciągnął się już prawie do 13 lat, podobnie jak w siedemnastym i osiemnastym wieku. Wtedy też temperatura na Ziemi spadła o 0.6 stopnia Celsjusza i, jak wydaje się naukowcom, pojawiło się kwadropolarne pole magnetyczne.

Tyle naukowych przewidywań, a co jeśli powrócimy do cyklu sprzed siedemnastego wieku i zamiana biegunów spowoduje coś wręcz odwrotnego, a więc gwałtowny wzrost aktywności słonecznej? Wszystko wyjaśni się już niebawem. www.twojapogoda.pl

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110776,w-maju-zamienia-sie-bieguny-na-sloncu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co znaleziono na Księżycu? Tajemnica misji Apollo 20

Choć misje Apollo oficjalnie zakończyły się na numerze 17, jest ktoś, kto twierdzi, że były też kolejne - 18, 19 i 20. Podczas tej ostatniej astronauci odkryli ciało pozaziemskiej istoty, którą nazwali "Mona Lisa".

Ciężko jest zliczyć teorie związane dotyczące tego, co znajduje się na Księżycu i tego, jak ostatecznie przebiegły misje Apollo. Chociaż nieustającą popularnością cieszy się teoria, że Amerykanie nigdy na Srebrnym Globie nie wylądowali i mamy do czynienia z jedną wielką mistyfikacją, to warto zapoznać się także z innymi stanowiskami. W ciągu ostatnich kilku lat tematyka Księżyca zdaje się ponownie zyskiwać na znaczeniu. Z jednej strony przypomniała sobie o nim kultura popularna między innymi za pośrednictwem filmów ?Apollo 18? i ?Iron Sky?, równocześnie jednak koncepcje powrotu na ziemskiego satelitę zostają ponownie odgrzebane przez rządy kolejnych państw i firmy prywatne. Najbardziej zaawansowane wydają się być projekty finansowane przez rząd japoński, który deklaruje, że już w 2030 roku na Księżycu powstanie pierwsza, w pełni zrobotyzowana baza kosmiczna. Obok nich trwa wyścig w konkursie Google Lunar X Prize, gdzie na nagrodę w wysokości 20 milionów dolarów może liczyć pierwszy prywatny zespół, który na powierzchni satelity umieści sprawnego łazika i prześle na Ziemię zdjęcia wysokiej jakości.

Zapewne właśnie z tego powodu NASA postuluje utworzenie na Księżycu tak zwanych no fly zones, czyli stref, nad którymi nie wolno będzie latać. Oficjalnym powodem jest ochrona miejsc, w których po raz pierwszy człowiek postawił stopę, cała sprawa wydaje się być jednak o wiele bardziej podejrzana. Zwraca się bowiem uwagę na możliwość istnienia na Księżycu struktur obcego pochodzenia, które agencje rządowe chcą ukryć przed światem.

16 sierpnia 1976 roku na południowy zachód od krateru Delporte, po niewidocznej stronie Księżyca stanął lądownik, w którego wnętrzu znajdowali się członkowie wspólnej, sowiecko-amerykańskiej wyprawy ?Apollo 20?: William Rutledge, Leona Synder oraz Aleksiej Leonow. Celem misji było zbadanie wielkiego obiektu w kształcie cygara, sfotografowanego jeszcze przez ekipę Apollo 15. Odkrycie tej tajemniczej konstrukcji było na tyle istotne, że władze USA zdecydowały się zaprosić ZSRR do udziału w misjach Apollo i wspólnie dokonać niezbędnych badań.

Numeracja może się wydać zaskakująca. Misja Apollo oficjalnie została zakończona na locie numer 17, który opuścił powierzchnię ziemskiego satelity 14 grudnia 1972. Miał to być ostatni raz do dnia dzisiejszego, kiedy człowiek stąpał po Srebrnym Globie. Ze względu na cięcia budżetowe kolejne loty zostały wstrzymane i program Apollo został zamknięty, jednak zdaniem mieszkającego obecnie w Rwandzie Williama Rutledge'a, dowódcy wyprawy Apollo 20, program został po prostu utajniony i doszło do jeszcze trzech kolejnych lądowań misji Apollo 18, 19 i 20. On sam miał być uczestnikiem ostatniej z nich.

Według Rutledge'a badany przez nich obiekt był ogromnym statkiem kosmicznym, którego wiek oceniono na około 1,5 miliarda lat. Wokół statku znajdowało się ?miasto? - tajemnicza, prawie zupełnie zrujnowana konstrukcja niewiadomego pochodzenia. W samym pojeździe członkowie wyprawy znaleźli ślady roślin, a także zwłoki dwóch istot pozaziemskich. Ciało jednej z nich nazwano ?Mona Lisa EBE? EBE (Extraterrestrial Biological Entity ? pozaziemska istota biologiczna). Była humanoidem płci żeńskiej, wzrostu 1,65 m. Ponieważ do jej palców i oczu przytwierdzone były różnorakie urządzenia, stwierdzono, że najprawdopodobniej była pilotem. Co ciekawe, pomimo upływu czasu jej ciało było w tak dobrym stanie, że można było dokonać niezbędnych pomiarów. Zwłoki drugiego członka załogi były o wiele bardziej zniszczone, jednak na Ziemię udało się zabrać jego głowę.

Rewelacje Rutledge'a miały zostać przez niego ujawnione między innymi w wywiadzie, jakiego udzielił w maju 2007 roku. W sieci umieścił on również niektóre nagrania z wyprawy na Księżyc. Możemy tam zobaczyć między innymi ?Mona Lisę?. Rutledge twierdził, że jeszcze przed wrześniem 2007 roku rząd USA ujawni informacje o odkrytym na Księżycu statku kosmicznym. Przestrzegał także przez rokiem 2012, kiedy to jego zdaniem ?słabi umrą, a rządy będą ratować resztki swojego dziedzictwa [?] każdy musi być przygotowany na rok 2012?.

Jak traktować słowa Rutlege'a? Czy jest on tylko kolejnym, szukającym rozgłosu mitomanem? Krytycy jego rewelacji wskazują na fakt, że misje Apollo bardzo trudno byłoby zachować w tajemnicy, zważywszy, że przy obsłudze każdego lotu pracować musi co najmniej 300 osób. Tym trudniej byłoby ukryć start rakiet Saturn V wynoszących lądowniki Apollo na orbitę. Również film pokazujący badanie ciała ?Mona Lisy? wydaje się być fałszerstwem ? jak zwrócił uwagę autor na stronie ?Movies Online? przy okazji recenzji filmu ?Apollo 18?, gdy uważnie przyjrzymy się nagraniu, zobaczyć możemy, że na znajdujące się tam osoby działają siły grawitacji. Z drugiej jednak strony na Księżycu również jest grawitacja, chociaż o wiele słabsza. Sam Rutledge wskazuje na to, że wielu uczestników tajnych misji zginęło w tajemniczych okolicznościach, wciąż jednak żyje kilka osób, zarówno po stronie amerykańskiej, jak i rosyjskiej, które były bezpośrednio związane z lotami. Wyraźnie stara się przekonać do swojej wersji wydarzeń, publikując w sieci materiały związane z wyprawą i dokonanymi odkryciami. Czy czerpie on z tego jakiekolwiek korzyści? A jeśli nie, to po co by to robił?

http://m.onet.pl/strefa_tajemnic/5113286,detal.html

MOJA GALERIA :  https://www.astrobin.com/users/kenny/
NEQ-6 SYN SCAN, TS TRIPLET APO 90/600, TS 80/330, ZWO ASI120MM-S, ZWO ASI 2600MM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryli jedne z najodleglejszych obiektów wszechświata

Japońscy naukowcy poinformowali o odkryciu jednych z najodleglejszych znanych człowiekowi obiektów we wszechświecie. Gromada trzydziestu galaktyk jest oddalona od nas o 12,72 miliarda lat świetlnych.

Takie odkrycie dla astronomów jest tym, czym dla paleontologów skamieliny prastarych zwierząt czy roślin. Obraz, który dociera do nas z tych odległych zakątków kosmosu, powstał niemal trzynaście miliardów lat temu - tyle potrzebowało światło, by dolecieć do Ziemi.

Jest to jednocześnie obraz bardzo młodego wszechświata, mającego zaledwie miliard lat; teraz kosmos ma prawie 14 miliardów lat.

Japońscy naukowcy mówią, że dokonali odkrycia dzięki potężnemu teleskopowi Subaru na Hawajach.

Niedawno amerykańscy astronomowie informowali o odkryciu jeszcze starszych galaktyk; ich istnienia na razie jednak nie potwierdzono, toteż zdaniem japońskich naukowców to do nich należy rekord.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Odkryli-jedne-z-najodleglejszych-obiektow-wszechswiata,wid,14439565,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oni będą kopać na planetoidach

Powstała firma Planetary Resources wspierana m.in. przez reżysera Jamesa Camerona czy Larry'ego Page'a z Google. Ma ona zajmować się kopaniem na planetoidach w poszukiwaniu wartościowych minerałów i metali.

Oczywiście naczelnym celem, jak dla każdej innej firmy, jest zysk, lecz PR przy tym chce popchnąć znacznie nasz poziom zaawansowania w kwestii podboju kosmosu.

Wydobycie zasobów ma być tylko siłą, która ma popchnąć nasz gatunek ku kolonizacji innych planet.

Według Erica Andersona, założyciela i CEO firmy, logicznym krokiem dla ludzkości jest podjęcie próby wydobywania surowców z asteroid.

Są one po prostu tak wartościowe, a zarazem można do nich dotrzeć niskim kosztem energetycznym (dokładniej to nazwał je on nawet "owocami wiszącymi na dolnych gałęziach").

Dwa podstawowe zasoby jakie mają być wydobywane to metale z grupy platyny (ruten, rod, pallad, osm, iryd, platyna) oraz... woda.

Metale te są wartościowe z tego względu, że są one niezwykle rzadkie, przez to, iż nie pochodzą one oryginalnie z Ziemi, lecz zostały przyniesione przez asteroidy. Dlatego próba wydobycia ich z asteroid jest tak naprawdę podróżą do źródła.

Żeby pokazać skalę przedsięwzięcia mówi się, że jeden kosmiczny kawałek skały o szerokości 500 metrów zawiera więcej metali z grupy platyny niż zostało wydobyte w całej ludzkiej historii. A takich planetoid w naszej bezpośredniej odległości są tysiące.

Wydobycie wody z asteroid ma z kolei służyć zaspokojeniu własnych potrzeb w kosmosie, bo wystrzeliwanie wody z Ziemi dla astronautów byłoby bowiem zdecydowanie za drogie. Poza tym może być ona rozbijana na tlen i wodór, dwa podstawowe składniki paliwa rakietowego.

Planetary Resources pragnie też stworzyć kosmiczne stacje paliw, na których statki mogłyby uzupełniać paliwo i wszelkie inne towary. O tym, że przedsięwzięcie jest jak najbardziej poważne niech świadczą nazwiska osób je wspierających: Ross Perot Jr., Eric Schmidt, K. Ram Shriram, Larry Page i Charles Simonyi.

Do tego firmie swoją radą ma służyć reżyser James Cameron, który ma ogromne doświadczenie w pracy pod wodą, a więc w warunkach nieco podobnych do tych w kosmosie, oraz Tom Jones, były astronauta NASA.

Najpierw jednak konieczne będzie znalezienie odpowiedniej asteroidy. Spośród 8900 z tych, które znajdują się w bezpośredniej odległości od ziemi około 100-150 jest obfitych w wodę i łatwiej jest do nich dotrzeć niż na powierzchnię Księżyca. Teraz tylko trzeba wybrać najlepszą z nich.

W tym celu najpierw zostanie w przestrzeń wystrzelony kosmiczny teleskop, który ma zawisnąć na niskiej orbicie okołoziemskiej już w ciągu najbliższych 18-24 miesięcy. Cała faza znalezienia odpowiedniego celu ma zająć maksymalnie kilka lat.

Całe wydobycie ma się odbywać za pomocą bezzałogowych maszyn, na razie na asteroidach krążących wokół Ziemi, a z czasem być może nawet w pasie planetoid między Marsem i Jowiszem lub na powierzchni Księżyca.

Według ostatnich badań pochwycenie 500-metrowej asteroidy ma być możliwe już w 2025 roku i ma to kosztować około 2.6 miliarda dolarów. Pozostaje nam tylko czekać na pierwsze sukcesy nowej firmy. www.twojapogoda.pl

Wizualizacja Kosmicznego Teleskopu Lew. Dane: Planetary Resources.

http://www.twojapogoda.pl/astronomia/110784,oni-beda-kopac-na-planetoidach

post-36-137699840203_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiezdne wybuchy wspomogły ewolucję na Ziemi

Organizmy na Ziemi rozkwitały, gdy Słońce i jego planety odwiedziły regiony Drogi Mlecznej, gdzie najczęściej zdarzają się wybuchy gwiazd supernowych. Do takiego wniosku doszedł prof. Henrik Svensmark z Politechniki Danii na podstawie badań ostatnich 500 mln lat historii Ziemi i Drogi Mlecznej - informuje "Rzeczpospolita". Wyniki badań opublikowano w magazynie "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society".

Prof. Svensmark twierdzi w artykule, że "biosfera wydaje się odbiciem tego, co się dzieje na niebie. Ewolucja życia odzwierciedla ewolucję galaktyki".

Analiza przeprowadzona przez naukowca dotyczy ostatniego pół miliarda lat. Jednak ten "życiodajny" wpływ promieniowania musiał mieć miejsce znacznie wcześniej - ok. 4 mld lat temu, kiedy pojawiły się pierwsze żywe organizmy.

Kiedy najbardziej masywne gwiazdy wyczerpują dostępne paliwo, eksplodują jako supernowe. Pozostałością tych dramatycznych wydarzeń jest ogromna ilość naładowanych cząstek zwanych galaktycznymi promieniami kosmicznymi (GCR). Jeżeli supernowa wybucha wystarczająco blisko Układu Słonecznego, strumienie promieni mają bezpośredni wpływ na atmosferę Ziemi.

Svensmark skupił się na supernowych w naszej Galaktyce, a dokładnie sytuacje, kiedy Słońce przechodziło przez ramiona spiralne Drogi Mlecznej, napotykając nowo tworzące się gromady gwiazd wśród których były takie, które mają wystarczającą masę, by eksplodować.

Porównując chronologię eksplozji z zapisem geologicznym, Svensmark doszedł do wniosku, że zwroty w historii życia w ciągu ostatnich 500 milionów lat można wiązać z wpływem supernowych.

Zdaniem naukowca supernowych było więcej, kiedy różnorodność gatunków roślin i zwierząt była najwyższa. Z kolei kiedy ilość wybuchów stosunkowo blisko Układu Słonecznego spadała, część gatunków wymierała.

(msz, mj)

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Gwiezdne-wybuchy-wspomogly-ewolucje-na-Ziemi,wid,14442338,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024