Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Dom najstarszych gwiazd we Wszechświecie? Odkryto wyjątkowy obiekt
2022-04-07.ŁZ. MNIE
HD1 może być najbardziej odległą znaną nam galaktyką. Obiekt, który odkrył międzynarodowy zespół astronomów, znajduje się w odległości 13,5 mld lat świetlnych od Ziemi.
Naukowcy wciąż nie są pewni, czym jest HD1. Po odkryciu zauważyli niepodziewanie jasną emisję w ultrafiolecie, co jest dowodem zachodzenie bardzo energetycznych procesów, najpewniej powstawania nowych gwiazd. Gdy jednak wykonano odpowiednie obliczenia okazało się, że galaktyka musiałaby tworzyć gwiazdy z nieprawdopodobną prędkością ponad 100 rocznie. To co najmniej 10-krotnie szybciej niż można się spodziewać po tego typu galaktykach. Dlatego też uczeni zaczęli podejrzewać, że w HD1 nie powstają standardowe gwiazdy ? wskazuje portal KopalniaWiedzy.pl.
Pierwsza generacja gwiazd (gwiazdy III populacji), które tworzyły się we wszechświecie była bardziej masywna, jaśniejsza i cieplejsza niż współczesne gwiazdy. Jeśli przyjmiemy założenie, że w HD1 powstają gwiazdy III populacji, wówczas łatwiej wyjaśnić właściwości tej galaktyki. Trzeba pamiętać, że gwiazdy III populacji emitowały więcej ultrafioletu niż późniejsze populacje, a to może wyjaśniać niezwykle jasną emisję HD1 w paśmie ultrafioletowym ? tłumaczy Fabio Pacucci, jeden z autorów badań.
Supermasywna czarna dziura
Inna hipoteza zakłada, że wewnątrz HD1 istnieje supermasywna czarna dziura o masie 100 milionów razy większej niż masa Słońca. Wchłania ona otaczającą ją materię, podgrzewając ją i wywołując między innymi emisję w ultrafiolecie. Jeśli rzeczywiście w HD1 znajduje się supermasywna czarna dziura, byłby to najbardziej odległy znany nam obiekt tego typu.
HD1 to wielkie dziecko w porodówce wczesnego wszechświata. Ma niemal dwukrotnie większe przesunięcie ku czerwieni niż rekordowo odległy kwazar. To niezwykłe osiągnięcie ? przyznaje inny badacz Avi Loeb.
Galaktyka została odkryta po ponad 1200 godzinach obserwacji za pomocą Subaru Telescope, VISTA Telescope, UK Infrared Telescope oraz Spitzer Space Telescope. ? Zauważenie HD1 wśród ponad 700 tysięcy innych obiektów było trudne. Charakterystyka przesunięcia ku czerwieni HD1 odpowiada bardzo dobrze galaktyce położonej w odległości 13,5 miliarda lat świetlnych ? wyjaśnia Yuichi Harikane z Uniwersytetu Tokijskiego, który jako pierwszy zauważył HD1.
Obserwacje za pomocą wspomnianych teleskopów potwierdzono przy użyciu ALMA. Badania pokazały, że rzeczywiście HD1 znajduje się w odległości 100 milionów lat świetlnych dalej niż dotychczasowa rekordzistka wśród galaktyk ? GN-z11.
Jak informuje Uniwersytet Harvarda, odkrywcy z niecierpliwością czekają teraz na rozpoczęcie pracy naukowej przez Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba (JWST). Pozwoli on na ostatecznie potwierdzenie odległości, w jakiej znajduje się HD1.
Jeśli obecne wnioski się potwierdzą, będzie to najdalsza i najstarsza ze znanych nam galaktyk. Ponadto JWST pozwoli na bardziej szczegółową jej analizę, dzięki czemu uczeni będą mogli stwierdzić czy któraś z ich hipotez ? o produkcji gwiazd III populacji lub o istnieniu supermasywnej czarnej dziury ? jest prawdziwa.
źródło: KopalniaWiedzy.pl, NewScientist.com
Wewnątrz HD1 może znajdować się supermasywna czarna dziura (fot. Harikane et al.)
https://www.tvp.info/59501438/nauka-galaktyka-hd1-odkryta-supermasywna-czarna-dziura-w-srodku

Dom najstarszych gwiazd we Wszechświecie Odkryto wyjątkowy obiekt.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Ziemię przyleciał gość spoza Układu Słonecznego. Spłonął w naszej atmosferze
2022-04-07. Radek Kosarzycki
W październiku 2017 roku teleskop Pan-STARRS na Hawajach odkrył na niebie nietypowy, poruszający się z zaskakującą prędkością obiekt. Analiza trajektorii lotu wykazała, że jest to wylatująca już z Układu Słonecznego planetoida, która przyleciała do nas z innego układu planetarnego. Od tego czasu, obiekt ten nazwany 'Oumuamua uważany jest za pierwszego odkrytego na niebie gościa międzygwiezdnego. Tak przynajmniej było do dzisiaj.
Okazuje się bowiem, że już wcześniej naukowcy odkryli obiekt pochodzący spoza naszego planetarnego otoczenia. Co więcej, nie tylko przeleciał on do Układu Słonecznego z przestrzeni międzygwiezdnej, ale także wylądował na Ziemi.
Prof. Avi Loeb w 2019 r. nieco przypadkiem, przygotowując się do wywiadu radiowego natrafił na internetowy katalog meteorów zarejestrowanych na przestrzeni wcześniejszych trzydziestu lat. Co więcej, katalog można było posegregować według jasności bolidu zarejestrowanego przez należące do rządu USA czujniki, które pozwalały ustalić prędkość, kierunek lotu bolidu, a tym samym oszacować miejsce potencjalnego uderzenia w powierzchnię Ziemi.
Jako że było to już dwa lata po odkryciu 'Oumuamua, naukowcy z grupy prof. Loeba postanowili sprawdzić, czy przypadkiem trajektoria lotu któregoś z zarejestrowanych obiektów nie wskazuje, że mógłby on pochodzić spoza Układu Słonecznego.
Już drugi na liście obiekt okazał się być strzałem w dziesiątkę. Trajektoria i prędkość jego lotu przed wejściem w atmosferę Ziemi wskazują jednoznacznie, że nie mógł być on grawitacyjnie związany ze Słońcem. Pierwotnie odkrycie to spotkało się z dużym sceptycyzmem środowiska, które było przekonane, że czujniki rządowe nie są na tyle dokładne, aby dało się na ich podstawie ustalić trajektorię lotu.
Międzygwiezdny meteor był pierwszy!
Mimo to, po niemal trzech latach od tego odkrycia naukowcy otrzymali potwierdzenie, że za ten konkretny meteor odpowiedzialny był obiekt, który faktycznie pochodził z przestrzeni międzygwiezdnej.
Obiekt został zarejestrowany 8 stycznia 2014 roku o godzinie 18:05:34 polskiego czasu na północ od Papui Nowej Gwinei. Fala uderzeniowa wskazuje, że wchodząc w atmosferę Ziemi obiekt miał około metra średnicy i masę około 500 kg. Oznacza to, że jest to pierwszy obiekt pozasłoneczny w Układzie Słonecznym, o którym wiemy. 'Oumuamua pojawiła się dopiero niemal cztery lata później.
Ten konkretny obiekt spłonął całkowicie w atmosferze, jednak powstaje pytanie jak często na Ziemię spadają międzygwiezdne meteoroidy, które przynajmniej w części są w stanie przetrwać lot przez atmosferę i wylądować na Ziemi. Takie obiekty mogą wszak przenosić materię organiczną z innego układu planetarnego, z otoczenia innej gwiazdy. To z kolei - według prof. Abrahama Loeba - pozwala zadać pytanie o "międzygwiezdną panspermię". Czy możliwe jest przenoszenie życia nie tylko między planetami, ale także między układami planetarnymi? Szanse na takie zdarzenie, prof. Loeb szacuje na raz na miliard lat, a więc nie jest to niemożliwe.
Cóż, najpierw mieliśmy planetoidę międzygwiezdną, która przeleciała przez Układ Słoneczny, teraz mamy meteor, który wleciał w ziemską atmosferę. Nie sposób nie oczekiwać teraz odkrycia pierwszego meteoroidu spoza Układu Słonecznego. Wyobrażacie sobie położyć ręce na skale, która przyleciała z otoczenia innej gwiazdy, wleciała do Układu Słonecznego i uderzyła w Ziemię? Aktualnie uważam, że chyba nie jestem w stanie sobie wyobrazić czegoś bardziej ekscytującego.
https://spidersweb.pl/2022/04/oumuamua-nie-byla-pierwszym-gosciem-miedzygwiezdnym.html

 

Na Ziemię przyleciał gość spoza Układu Słonecznego. Spłonął w naszej atmosferze.jpg

Na Ziemię przyleciał gość spoza Układu Słonecznego. Spłonął w naszej atmosferze2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełomowe odkrycie. Ten dinozaur naprawdę zginął w ten sposób?

2022-04-08. Aleksandra Waleczek

Przełomowego odkrycia dotyczącego dinozaurów dokonano w Tanis w Dakocie Północnej. Paleontolodzy znaleźli tam doskonale zachowane skamieniałości prehistorycznych gadów. Uwagę przyciąga nie tylko stan szczątków dinozaurów, ale przede wszystkim to, że najprawdopodobniej zginęły one w dniu, w którym gigantyczna asteroida uderzyła w Ziemię.


Pierwsze takie znalezisko w historii?
BBC poinformowało o przełomowym odkryciu paleontologów pracujących na stanowisku archeologicznym w Tanis w Dakocie Północnej. Po raz pierwszy odnaleziono tam skamieniałość dinozaura, który zginął 66 mln lat temu w wyniku uderzenia fragmentu asteroidy o szerokości około 12 km. Zderzyła się ona z Ziemią w Zatoce Meksykańskiej, u wybrzeży Półwyspu Jukatan, mniej więcej 3000 km od miejsca wykopalisk, jednak siła uderzenia była tak wielka, że doprowadziło ono do wyginięcia wielu gatunków prehistorycznych zwierząt.
Do tej pory badaczom nie udawało się odnaleźć zbyt wielu szczątków dinozaurów z okresu ostatnich kilku tysięcy lat przed wielką katastrofą. Jeśli więc wydobyty ze skał gad naprawdę zakończył swoje życie w dniu, w którym w Ziemię uderzyła ogromna asteroida, byłoby to pierwsze takie znalezisko w historii.

 
Niezwykłe odkrycie w Tanis. Odnaleziono szczątki dinozaura
Szczątkom dinozaura, a dokładniej nodze gada, która została odnaleziona przez paleontologów przyjrzał się prof. Paul Barrett z londyńskiego Muzeum Historii Naturalnej. Badacz prehistorycznych zwierząt od razu rozpoznał, że stwór w skamielinie to tescelozaur.
Zdaniem Barretta, śmierć dinozaura najprawdopodobniej była nagła. "Wygląda jak zwierzę, którego noga została po prostu bardzo szybko oderwana" - powiedział ekspert.

Nie ma dowodów choroby na nodze, nie ma widocznych patologii, nie ma śladu po wygrzebaniu nogi
- wyjaśnił profesor Paul Barrett

Potwierdza to tezę paleontologów z Tanis, którzy na podstawie pozycji kończyny gada twierdzą, że dinozaur naprawdę mógł zginąć w wyniku uderzenia asteroidy.
Nie wszyscy naukowcy są jednak tego samego zdania. Prof. Steve Brusatte z Uniwersytetu w Edynburgu na chwilę obecną jest dość sceptycznie nastawiony do tego odkrycia, ponieważ niewykluczone jest  również to, że dinozaur mógł zginąć jeszcze zanim doszło do wielkiej katastrofy.

Cmentarzysko w Tanis. Szczątki dinozaura to tylko jedno z przełomowych odkryć
Skamieniałość dinozaura to tylko jedno z wielu odkryć, jakich dokonano w Tanis. Chociaż paleontolodzy nie podzielili się jeszcze wszystkimi informacjami na temat wykopalisk, w artykule opublikowanym na stronie BBC czytamy, że oprócz ogromnego gada badacze odnaleźli również m.in.:
?    skamieniałe ryby
?    skamieniałego żółwia nadzianego na drewniany kołek
?    szczątki niewielkich ssaków oraz wykopane przez nich nory
?    skórę triceratopsa
?    zarodek pterozaura w jajku
Są to niezwykle cenne i rzadkie odkrycia, które już same w sobie stanowią nie lada atrakcję i mogą pomóc naukowcom lepiej poznać i zrozumieć świat sprzed chwili uderzenia asteroidy.


 
Badacze podkreślają na przykład, że jajo pterozaura jest wyjątkowe i dowodzą tego badania przeprowadzone przy wykorzystaniu nowoczesnej technologii rentgenowskiej, dzięki której możliwe jest określenie składu chemicznego oraz właściwości skorupki jaja.


Ponadto, tomografia rentgenowska umożliwia badaczom wyodrębnienie kości pisklęcia dinozaura, wydrukowanie ich, a następnie zrekonstruowanie prawdopodobnego wyglądu prehistorycznego gada.


Robert DePalma, absolwent Uniwersytetu w Manchesterze w Wielkiej Brytanii, który kieruje wykopaliskami w Tanis, ustalił, iż "mały pterozaur był prawdopodobnie rodzajem azhdarchida, grupy latających gadów, których dorosłe skrzydła mogły osiągnąć ponad 10 metrów".


Jeśli wydobyty ze skał dinozaur naprawdę zakończył swoje życie w dniu, w którym w Ziemię uderzyła ogromna asteroida, byłoby to pierwsze takie znalezisko w historii /123RF/PICSEL


INTERIA
https://wydarzenia.interia.pl/nauka/news-przelomowe-odkrycie-ten-dinozaur-naprawde-zginal-w-ten-sposo,nId,5944684

Przełomowe odkrycie. Ten dinozaur naprawdę zginął w ten sposób.jpg

Przełomowe odkrycie. Ten dinozaur naprawdę zginął w ten sposób2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybki wzrost czarnych dziur zaskoczył astronomów
Autor: admin (8 Kwiecień, 2022)
Przez wiele lat naukowcy uważali, że supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrach galaktyk zwiększają swoją masę w stosunku do wzrostu ich macierzystych galaktyk. Jednakże nowe obserwacje ujawniają zupełnie inne mechanizmy interakcji czarnych dziur i galaktyk.
Uczeni stwierdzili, że czarne dziury rosną znacznie szybciej niż do tej pory uważano. W obrębie galaktyk istnieją ogromne obłoki gazowe, które według astrofizyków mogą powodować powstawanie gwiazd, lub zostać pochłonięte przez centralną czarną dziurę. Od ponad dziesięciu lat główne modele matematyczne stosowane do symulacji wzrostu czarnych dziur zakładały dokładną korelację między masą galaktyki i ich wielkością
Teraz wiemy, że dziesięciokrotny wzrost całkowitej masy wszystkich gwiazd w galaktyce odpowiada znacznie większemu, bo 100-krotnemu wzrostowi masy czarnej dziury - powiedział uczestnik badania, profesor Alistair Graham.
 Przypomnijmy, że astrofizycy nazywają czarne dziury, regionami czasoprzestrzeni o bardzo silnym polu grawitacyjnym. Twory te bywają nazywane studniami grawitacyjnymi z tym, że nie czerpie się z nich a wręcz przeciwnie wchłaniają wszystko ze światłem padającym na nie włącznie, i nie emitują własnego, dlatego wydają się czarne, a tak właściwie są one po prostu niewidoczne.
Naukowcy wykrywają czarne dziury dzięki stosowaniu zjawiska zwanego soczewkowaniem grawitacyjnym. Jest to skuteczna metoda lokalizowania tych obiektów w przestrzeni kosmicznej. Oczywiście lokalizacja centralnie umieszczonych wielkich czarnych dziur nie jest tak wielką zagadką jak one same. Mamy taki twór w centrum Drogi Mlecznej i bynajmniej za dużo o nim nie wiemy.
Ostatnio docierają rozmaite informacje na temat centralnych dziur w tym naszej, Sagittariusa-A*. Okazało się na przykład, że sieją one niebezpieczne promieniowanie rozciągając je na dziesiątki tysięcy lat świetlnych. Na szczęście Ziemia znajduje się w odpowiedniej odległości, ale mnogość zjawisk takich jak długotrwały rozbłysk Gamma, który zwykle trwa sekundy i minuty, ale wystarczy supermasywna czarna dziura i gwiezdny system podwójny kończący w niej swój żywot i okazało, że masywne czarne dziury są w stanie emitować ogromne ilości promieniowania gamma i to przez dni a nawet tygodnie.
Odkrycia odnośnie wzrostu supermasywnych czarnych dziur są tez istotne w kontekście nadchodzących zdarzeń. Astronomowie oczekują, że czarna dziura znajdująca się w centrum Drogi Mlecznej zacznie wkrótce konsumować obłok gazu, który od kilku lat zbliża się do tak zwanego horyzontu zdarzeń. Gdy do tego dojdzie należy się spodziewać utworzenia dysku akrecyjnego poprzedzającego zwykle wessanie materii do czarnej dziury.
Obserwacje Sagittariusa A* mogą być bardzo przydatne w celu pogłębienia wiedzy ludzkości na temat tych zdumiewających obiektów w przestrzeni kosmicznej. Badanie na temat supermasywnych czarnych dziur i ich nagłego wzrostu będzie wkrótce opublikowane w prestiżowym czasopiśmie branżowym Astrophysical Journal.
Źródło: pixabay.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/szybki-wzrost-czarnych-dziur-zaskoczyl-astronomow

Szybki wzrost czarnych dziur zaskoczył astronomów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z pobliskich galaktyk może zostać wchłonięta przez centralną supermasywną czarną dziurę. Czy to samo czeka Drogę Mleczną?
Autor: admin (8 Kwiecień, 2022)
Ostatnio coraz częściej słyszymy, że kolejne kosmiczne zjawisko zaskoczyło astronomów. Znowu ogromny wybuch w sąsiednim nam regionie kosmosu zadziwił naukowców. Według obserwacji stwierdzono, że jedna galaktyka zmieniła się w ostatnim czasie tak znacznie i jaśnieje tak bardzo, że musiało tam dojść do jakiegoś wybuchu.
Do odkrycia naukowcy wykorzystali 305-metrowy teleskop w Arecibo .  Prowadzono badania rozbłysku z NGC 660, galaktyki spiralnej, która znajduje się 20 milionów lat świetlnych od nas i znajduje się w konstelacji Ryb.  Wybuch był dziesięć razy jaśniejsze niż rozbłyski największych znanych nam supernowych.
Zespół naukowców próbował ustalić przyczynę tego zjawiska.  Zaangażowano międzynarodową sieć teleskopów.  Było to konieczne, aby wykonać szczegółowy obraz tej galaktyki.  Wysoka rozdzielczość była kluczem do zrozumienia, co się tam dzieje.  Powstały obraz jest bardziej złożony niż się spodziewano.  Myśleli, że zobaczą supernową lub rozszerzający się pierścień superszybkiego strumienia materiału z jądra galaktyki.  Zamiast tego zobaczyli pięć jasnych źródeł promieniowania, jedno w pobliżu centrum galaktyki, i po dwa po bokach.
Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tego fenomenu jest działalność centralnej czarnej dziury, która zaczęła pochłaniać galaktykę NGC 660. Aby to potwierdzić, naukowcy będą nadal obserwować tą galaktykę, co pozwoli upewnić się, że eksplozja była rzeczywiście spowodowana przez materię zasysaną do czarnej dziury w centrum galaktyki.
Teoria zostanie potwierdzona, jeśli powstanie tak zwany dysk akrecyjny, czyli szybko obracający się materiał wokół czarnej dziury. Powinien powstać zanim wszystko zostanie ostatecznie wessane do studni grawitacyjnej.  Ogromne siły będą generować strumień cząstek, które wybuchają na zewnątrz z prędkością bliską prędkości światła.
Astronomowie bacznie obserwują chmury gazów w naszej Drodze Mlecznej, jedna z nich ma spaść do centralnej czarnej dziury w naszej galaktyce już w połowie tego roku. Obserwacje NGC 660 mogą nam, zatem pokazać nasza przyszłość.
Źródło: Minchin et al., NRAO/AUI/NSF (HSA); Travis Rector, Gemini Observatory, AURA (optical).
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/jedna-z-pobliskich-galaktyk-moze-zostac-wchlonieta-przez-centralna-supermasywna-czarna

Jedna z pobliskich galaktyk może zostać wchłonięta przez centralną supermasywną czarną dziurę. Czy to samo czeka Drogę Mleczną.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja na Wenus pozwoli ustalić tajemnicze pochodzenie Księżyca
Autor: admin (8 Kwiecień, 2022)
Najbardziej popularną teorią co do powstania naszego naturalnego satelity jest zderzenie dwóch ciał niebieskich - Ziemi oraz planety Theia, która była wielkości Marsa. Do zderzenia miało dojść około 4.5 miliarda lat temu. Teoria ta ma niestety swoje wady, dlatego na celowniku uczonych jest teraz planeta Wenus.
Teoria zderzenia Ziemi z planetą o wielkości przybliżonej do Marsa pojawiła się około 40 lat temu. Jednak badania skał księżycowych wykazują, że zewnętrzne partie Ziemi oraz Księżyca są bardzo podobne do siebie pod względem geochemicznym. To z kolei sprawia poważny problem dla zwolenników teorii impaktu. Robin Canup z Southwest Research Institute w Boulder twierdzi, że jest to mało prawdopodobne aby ciało niebieskie, które uderzyło w naszą planetę miało taki sam skład co wczesna Ziemia.
W zeszłym roku Canup stwierdziła iż w potężnym impakcie mogły brać udział dwie planety, których masa wynosiła około 50% w porównaniu do wczesnej Ziemi. Materiał z tych dwóch ciał niebieskich mógł stanowić około połowę nowo utworzonego Księżyca oraz nowo rozszerzonej Ziemi po takiej kolizji.
Według innego badania z 2012 roku, którego autorem jest Matija Cuk z SETI, odległa kolizja z planetą wielkości Marsa mogła mieć miejsce pod warunkiem iż Ziemia kręciłaby się znacznie szybciej niż ma to miejsce obecnie. Gdyby kilka miliardów lat temu dzień na naszej planecie wynosił 3-4 godziny, Ziemia mogłaby wyrzucić odpowiednią ilość materiału do uformowania się Księżyca. Interakcja grawitacyjna pomiędzy ziemską orbitą wokół Słońca i orbitą księżycową wokół Ziemi mogła następnie spowolnić szybkość obrotu, co ewentualnie mogło doprowadzić do dzisiejszej długości doby.
Teraz jednak się okazuje, że teoria kolizji dwóch ciał może być prawdziwa. Uczeni doszli do wniosku, że nie znają składu izotopowego na planecie Wenus, która jest podobna do Ziemi pod względem masy i odległości od Słońca. Jeśli Wenus okaże się podobna do Ziemi pod względem geochemicznym, a co za tym idzie podobna również do Księżyca, uczeni będą o wiele bliżej do odkrycia jak powstał nasz naturalny satelita.
Zainteresowanie Wenus mogło zostać spowodowane konferencją w Londynie, która miała miejsce we wrześniu tego roku. Profesor nauk planetarnych Dave Stevenson powiedział wtedy, że "jeśli Ziemia i Wenus powstały w podobny sposób, to dlaczego Ziemia posiada naturalnego satelitę, a Wenus nie?" Naukowiec jednak przyznał, że przestał już wspierać teorię iż Księżyc mógł powstać w wyniku impaktu. W trakcie konferencji przedstawił własną teorię, według której nasz naturalny satelita mógł kiedyś zostać dosłownie przyciągnięty przez ziemską grawitację.
Źródło: http://www.livescience.com/41708-moon-formation-mystery-venus-mission.html
Źródło: pixabay.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/misja-na-wenus-pozwoli-ustalic-tajemnicze-pochodzenie-ksiezyca

Misja na Wenus pozwoli ustalić tajemnicze pochodzenie Księżyca.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dekada członkostwa Polski w ESA i funkcjonowania ZPSK
2022-04-08.
Dziesięć lat temu Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej w 2012 r. W tym roku powstał także Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego - polskie zrzeszenie skupiające przedsiębiorstwa i pracodawców tego rynku. W związku z tym ZPSK zorganizował śniadanie prasowe, podsumowujące dekadę bytności Polski w ESA i swojego działania.
Istotna dla nas rzecz wydarzyła się 13 września 2012 roku, w warszawskim Centrum Nauki Kopernik. Tego dnia pomiędzy ówczesnym dyrektorem generalnym ESA a czołowymi pracownikami ministerstwa gospodarki doszło do podpisania umów akcesyjnych, które dwa miesiące później, w listopadzie, zostały ratyfikowane przez ówczesnego Prezydenta RP i Sejm Rzeczypospolitej Polskiej VII kadencji, a także stronę francuską. Polska oficjalnie stała się dwudziestym państwem członkowskim Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Działania te były zwieńczeniem wieloletnich przygotowań do wejścia Polski do struktur agencji, jakie rozpoczęły się w okresie przeprowadzania ważnych przemian ustrojowych po 1989 roku. W 1994 roku podpisano umowę dot. współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania kosmosu, która pozwoliła Polsce na udział w wielu zachodnich projektach, które ze względu na wcześniejszą przynależność do odmiennego obozu polityczno-naukowego były do tamtej pory nieosiągalne.
Jeszcze zanim Polska została pełnoprawnym członkiem ESA to zaczęła aktywnie brać udział w wielu misjach europejskiej agencji poprzez przygotowanie m.in. instrumentów badawczych. Możemy tutaj zaliczyć misje tj. Cassini-Huygens, Integral i Rosetta jak i kilka innych inicjatyw.
Pod koniec października 2012 roku, a zatem na miesiąc przed ratyfikacją umowy akcesyjnej Polski do ESA, swą działalność rozpoczął Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego, który początkowo liczył 19 członków. Obecnie liczy on około 70 podmiotów, z czego 70% to mikro i małe przedsiębiorstwa. Firmy członkowskie zatrudniają ok. 5 000 osób, generując łącznie roczne przychody na poziomie ok. 1 mld zł. Do związku należą firmy, instytuty badawcze, jak i firmy zbrojeniowe.
Związek powstał na miesiąc przed przystąpieniem Polski do ESA. Od tego momentu reprezentujemy sektor kosmiczny w dialogu z administracją rządową. Promujemy go w kraju i za granicą, po to, aby mówić, że jest bardzo ważny o czym świadczą stale rosnące obroty.
Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego podał, że w minionej dekadzie polskie podmioty działające w sektorze zrealizowały projekty ESA o łącznej wartości 105,3 mln euro (według stanu na koniec 2021 r.), dostarczając m.in. elementy platform satelitarnych i oprogramowanie dla dużych misji kosmicznych ESA, konstruując specjalistyczne mechanizmy i aparaturę naukową, elementy systemów komunikacji satelitarnej, systemy przetwarzania danych satelitarnych czy rozwijając technologie w obszarze bezpieczeństwa kosmicznego. Niemal 150 podmiotów realizowało kontrakty bezpośrednio dla ESA, zaś drugie tyle dostarczało swoje rozwiązania jako podwykonawcy.
Powoli budujemy polski sektor kosmicznych oraz kadry w nim zatrudnione. Przystąpienie Polski do ESA było świetną decyzją, gdyż weszliśmy do świata dużych graczy i zaawansowanej technologii.
Jacek Mandas, Creotech Instruments.
W minionej dekadzie podmioty zajmowały się rozwojem projektów finansowanych ze środków Unii Europejskiej. W latach 2015-20 zrealizowano 39 projektów z programu Horyzont Europa na kwotę 12 mln EUR oraz 40 projektów w ramach tzw. szybkiej ścieżki NCBiR na kwotę 32 mln EUR. W tym zakresie rozwijano technologie w zakresie systemów napędowych, optoelektroniki, nawigacji i telekomunikacji, robotyki i in. "Bez członkostwa Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej realizacja wielu minionych, jak i zaplanowanych przedsięwzięć byłaby trudna, wręcz niemożliwa." - podkreślali przedstawiciele przemysłu dodając jednocześnie, że w tej kwestii niezwykle ważne jest także wsparcie państwa, rządu oraz Polskiej Agencji Kosmicznej w rozwój branży.
Polska jest także członkiem wspólnotowego konsorcjum EUSST (EU Space Surveillance&Tracking), które dysponuje siecią teleskopów zlokalizowanych na całym świecie, zdolnych do wysokopoziomowych obserwacji przestrzeni kosmicznej. Głównym zadaniem konsorcjum jest ocena ryzyka wystąpienia kolizji między statkami kosmicznymi lub między statkami a śmieciami kosmicznymi, a także wydawanie ostrzeżeń o kolizji. W tym przypadku Polska Agencja Kosmiczna korzysta z infrastruktury dostarczonej lub wynajmowanej od polskich podmiotów sektora kosmicznego, zarówno firm jak i instytucji naukowych.
Przedstawiciele polskiego przemysłu podkreślali, że Europejska Agencja Kosmiczna jest "koniem pociągowym" i stymulatorem rozwoju dla nich. Polski rząd, w ramach przyjętych zobowiązań, opłaca obowiązkową składkę członkowską na programy naukowe (uzależnioną od wysokości PKB danego państwa) oraz opcjonalną na misje kosmiczne o charakterze gospodarczym, generujące usługi na sprzęt czy oprogramowanie, które później są wykorzystywane w gospodarce (jej wysokość jest deklarowana przez państwo członkowskie). W bieżącym roku cała składka wynosi 44,8 mln euro - najwięcej w czasie 10-letniej bytności kraju w ESA.
Mając na uwadze powyższą kwotę, dodajmy, że pewna część składki opcjonalnej wraca do Polski w postaci zamówień dla podmiotów. W latach 2020-22 rządowe fundusze na programy opcjonalne zadeklarowano na poziomie 39 mln euro. W ramach tych nakładów firmy biorą udział w programach dotyczących m.in. obserwacji Ziemi, nawigacji satelitarnej, telekomunikacji i aplikacji, eksploracji kosmosu, systemu informacji o sytuacji w przestrzeni kosmicznej czy programu budowy instrumentów naukowych.
Ponadto podkreślmy, że dzięki zwiększeniu wysokości składki opcjonalnej, Polska może zintensyfikować rozwój własnego sektora, gdyż daje to szansę nie tylko na bliższe zapoznanie się z wieloma programami agencji i rozwój poprzez uczestnictwo w nich, lecz także na możliwość nawiązywania lepszej, bardziej efektywnej współpracy, zwiększenia zauważalności, atrakcyjności i konkurencyjności polskich firm na polu europejskim, dając także perspektywy na ponadeuropejskie kontrakty.
Ponadto aktywniejsze dotowanie misji nieobowiązkowych powoduje przyrost pieniędzy dla projektów podwójnego zastosowania - także w dziedzinie obronności, co ze względu na aktualną sytuację i trwającą wojną w Ukrainie ten fakt powinien być wystarczającym powodem do niezwłocznego powiększenia polskiej składki opcjonalnej.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że technologie opracowywane dla sektora kosmicznego to również ogromne szanse dla rozwoju przemysłu krajowego. Realizacja projektów związanych z obserwacją Ziemi, dalszą eksploracją kosmosu to przełamywanie barier zarówno naukowych i technologicznych. To swoisty poligon testowy dla nowych technologii. Jeśli sprawdzą się one w jego rygorystycznych warunkach, to zostaną zaadaptowane do powszechnego użytku.
Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Zdaniem związku Polska stoi w przededniu nowej perspektywy finansowej ESA na lata 2023-25. Na jesieni br. odbędzie się Rada Ministerialna ESA, na której kraje członkowskie zdecydują, w jakich programach opcjonalnych chcą uczestniczyć. Będzie to okazja do zwiększenia polskiego budżetu w programach opcjonalnych. Dotychczas polskie podmioty z powodzeniem realizowały i realizują kontrakty w kilku programach m.in.: GSTP (rozwój technologii), obserwacji Ziemi, eksploracyjnym E3P, telekomunikacyjnym ARTES i nawigacyjnym NAVISP, a także Space Safety (bezpieczeństwo kosmiczne).
Plany rządu w zakresie wysokości składki nie zostały jeszcze ujawnione, jednakże istnieją szacunki, że polski przemysł jest w stanie zaalokować nawet 100 mln euro. Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego uważa, że obecny potencjał polskich podmiotów z sektora kosmicznego pozwala na realizację projektów o wartości znacznie przewyższającej dotychczasową składkę (39 mln euro), zadeklarowaną podczas Rady Ministerialnej w 2019 r. $$$
Materiał powstał w oparciu o materiały Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego
Fot. ESA/Alexander Gest

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/polska/dekada-czlonkostwa-polski-w-esa-i-funkcjonowania-zpsk

Dekada członkostwa Polski w ESA i funkcjonowania ZPSK.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próba generalna nowej rakiety NASA po misji SpaceX
2022-04-08. Mateusz Mitkow
Zaplanowane na 3 kwietnia br. zakończenie próby generalnej rakiety Space Launch System (SLS wciąż nie doszło do skutku. Testowe napełnienie zbiorników rakiety i niemal kompletne odliczanie do "startu" może nastąpić po starcie załogowej misji Ax-1, czyli nie wcześniej niż w nadchodzący weekend.
Pierwsza księżycowa misja w ramach programu Artemis ma odbyć się nie wcześniej niż w czerwcu br. Warunkiem nadrzędnym do utrzymania tego terminu jest pomyślne wykonanie całej procedury ewaluacyjnej i wieńczącego go testu Wet Dress Rehearsal (WDR), czyli napełnienia zbiorników systemu paliwem i przeprowadzenia odliczania końcowego, do momentu, gdy zegar zatrzyma się na dziesięć sekund przed "T:0", czyli startem.
Owa próba rozpoczęła się 1 kwietnia br. na stanowisku startowym 39B w Kennedy Space Center na Florydzie i powinna zakończyć się w niedzielę 3 kwietnia, lecz tak się nie stało. Początkowo przełożono test WDR na dzień później (4 kwietnia), jednak i za drugim razem problemy techniczne nie pozwoliły na zrealizowanie celu. Przesunięcie w czasie próby spowodowane było blokadą zaworu odpowietrzającego znajdującego się na wieży startowej. Po wykryciu problemu tankowanie rakiety zostało natychmiastowo przerwane.
Jak się później okazało, zawór był zablokowany w pozycji zamkniętej, co skutkowało niemożnością jego otwarcia. Jest niezbędny do utrzymania właściwego ciśnienia w hermetyzowanych elementach konstrukcji i do odprowadzenia zbędnej ilości gazów, które mogłyby zagrozić pomyślności misji już w początkowej fazie. Opóźnienie dotyczyło także przerwy w dostawie azotu do kompleksu startowego - wina tym razem leżała po stronie komercyjnego dostawcy oraz niekorzystnych warunków pogodowych.
Jak czytamy w tym samym komunikacie NASA - rakieta SLS, pojazd załogowy Orion oraz infrastruktura naziemna są w doskonałym stanie i w gotowości do przeprowadzenia testu WDR.
Problemy powodują, że termin rozpoczęcia misji księżycowej, która miała zacząć się w czerwcowym oknie startowym (od 6 do 16 dnia miesiąca) może okazać się niewykonalny. Wszystko jest uzależnione od terminu testu WDR, a data jego przeprowadzenia jest niejasna. NASA nie ogłosiła, kiedy zostanie podjęta kolejna próba, ale najpewniej dojdzie do niej po dzisiejszym (8 kwietnia) starcie Falcona 9 z komercyjną misją Ax-1 dla Axiom Space. Jej celem jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS).

Rakieta SLS na stanowisku startowym w Kennedy Space Center 17 marca 2022 r.
Fot. NASA [https://images-assets.nasa.gov/image/KSC-20220317-PH-KLS04_0051/KSC-20220317-PH-KLS04_0051~medium.jpg]

SPACE24

https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/proba-generalna-nowej-rakiety-nasa-po-misji-spacex

Próba generalna nowej rakiety NASA po misji SpaceX.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelity SAR wsparciem dla podwodnej archeologii antarktycznej
2022-04-08.
W marcu 2022 r. członkowie wyprawy badawczej odnaleźli wrak słynnego statku ?Endurance", porzuconego przez załogę niemal 107 lat wcześniej. Współcześni badacze podobnie jak ich poprzednicy doświadczyli ogromnych trudności związanych z ekstremalnymi warunkami pogodowymi. Powodzenie ich misji było możliwe dzięki satelitarnym obserwacjom radarowym realizowanym przez firmę ICEYE.
Reklama
Łódź ?Endurance", którą Ernest Shackleton i jego towarzysze na przełomie 1914 i 1915 roku przemierzali Morze Weddella, została zakleszczona przez kry lodowe. Przez kolejne miesiące podróżnicy mieszkali na swoim statku, który uwięziony przesuwał się wraz z dryfującym lodem. W październiku 1915 r. ściskana przez lód jednostka zaczęła pękać i nabierać wody. Załoga opuściła statek, który w listopadzie zatonął.
Uczestnicy wyprawy przez kolejne tygodnie obozowali na lodzie. Czekało ich jeszcze wiele trudności i wyzwań, zanim zdołali się ostatecznie uratować. Pomogły im w tym m. in. zabrane z Endurance szalupy ratunkowe. Ponad sto lat później, w 2022 r., organizacja Falklands Maritime Heritage Trust zorganizowała wyprawę poszukiwawczą, której celem było odnalezienie w morskiej otchłani wraku statku Shackletona. Wyprawa zyskała miano ?Endurance22". W przedsięwzięcie zaangażowało się szereg krajów oraz różnych instytutów badawczych.
W lutym br. wybudowany w Finlandii lodołamacz ?S.A. Agulhas II" wyruszył z RPA na poszukiwanie wraku. Szybko okazało się, że chociaż dzisiejsi poszukiwacze mieli do dyspozycji najnowsze technologie, to również musieli przechodzić ciężkie zmagania z bezlitosną pogodą, tak jak na początku XX wieku czynili to ich legendarni poprzednicy. Kiedy ?Agulhas II" rozpoczął rejs przez Morze Weddella szybko natknął się na wszechobecne kry. Lawirowanie między nimi spowalniało podróż, było niezwykle trudne i bardzo niebezpieczne nawet dla współczesnego lodołamacza.
Jednostki operujące na morzu w regionie Antarktydy narażone są przede wszystkim na takie czynniki jak niskie temperatury, silne wiatry oraz dynamicznie zmieniające się warunki lodowe ? od brei po stałą, zwartą pokrywę lodową. Takie czynniki mają silne oddziaływanie niszczące na elementy statku. Co więcej, postępujące oblodzenie nadbudówek może wręcz zagrażać jego stabilności. Życia załodze nie ułatwiają mgła, marznący deszcz, gruba pokrywa chmur skrywająca niebo oraz rozbryzgi lodowatej wody.
Wyżej wymienione aspekty nieomal udaremniły wyprawę poszukiwawczą ?Endurance22". Po niespodziewanym spadku temperatury ?Agulhas II" utknął na swojej trasie wśród lodu. W tej sytuacji z pomocą przyszły załodze satelity SAR firmy ICEYE. Dane teledetekcyjne pozyskiwane przez te sensory pozwoliły tworzyć mapy pokrywy lodowej i w ten sposób wspierać bezpieczne nawigowanie lodołamaczem.
Wysokiej jakości zobrazowania satelitarne SAR (?) zostały wykorzystane jako mapa do nawigacji lodołamacza przez gęsty pak lodowy. Ekipa ekspedycyjna zmagała się z bardzo dużymi starymi krami lodowymi (?). Unikanie ich miało kluczowe znaczenie. Młode i stare kry są bardzo wyraźnie rozróżniane na obrazach SAR, co pozwalało zespołowi opływać stare kry i pozostawać w strefie poszukiwania wraku pośród bezustannie dryfującego lodu.
Michael Wollersheim, dyrektor ds. analityki w ICEYE
Wrak ?Endurance" udało się ostatecznie odnaleźć ekipie poszukiwawczej 5 marca br. Spoczywa on na głębokości 3008 m. Symbolem sukcesu wyprawy stało się wykonane z użyciem zaawansowanej, podwodnej aparatury zdjęcie doskonale zachowanej rufy ze wciąż widoczną nazwą pokonanego przez lód statku Shackletona.
Satelitarne zobrazowania radarowe przyczyniły się do powodzenia misji ?Endurance22" przede wszystkim dlatego, że można je skutecznie pozyskiwać niezależnie od zachmurzenia czy to w dzień, czy to w nocy. Miało to niebagatelne znaczenie zważywszy na fakt, że w ciągu trzech tygodni poszukiwań tylko jednego dnia niebo było bezchmurne. Wysokorozdzielcze zobrazowania SAR stanowią współcześnie główne źródło danych na rzecz monitorowania morskiej pokrywy lodowej dla statków nawigacyjnych, dla celów związanych z rybołówstwem oraz dla różnych innych operacji morskich.

Fot. ICEYE

Fot. ICEYE

Fot. Iceye

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/satelity-sar-wsparciem-dla-podwodnej-archeologii-antarktycznej

Satelity SAR wsparciem dla podwodnej archeologii antarktycznej.jpg

Satelity SAR wsparciem dla podwodnej archeologii antarktycznej2.jpg

Satelity SAR wsparciem dla podwodnej archeologii antarktycznej3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rogozin chce budować własne moduły na chińską stację kosmiczną. Ciekawe, czym je dostarczy
2022-04-08. Radek Kosarzycki
Dmitrij Rogozin, szef rosyjskiej agencji kosmicznej wspomniał w wywiadzie telewizyjnym, że Rosja jest zainteresowana budowaniem modułów dla powstającej na orbicie chińskiej stacji kosmicznej Tiangong. Pytanie, czy ktoś jest taką ofertą zainteresowany.
Jedno trzeba przyznać: Dmitrij Rogozin naprawdę ciężko pracuje, ale tak naprawdę ciężko, że bardziej się nie da. Jak na człowieka pracującego, który żadnej pracy się nie boi przystało, zajmuje się dwoma skrajnie różnymi zadaniami na raz. Z jednej strony Rogozin stara się zniszczyć każdy most łączący rosyjski sektor kosmiczny z zagranicznymi partnerami, odcinając przy okazji szeroki strumień pieniędzy, który dotychczas płynęły do Rosji. Z drugiej jednak strony ten sam Dmitrij Rogozin bardzo ciężko pracuje nad zasłoną dymną dla swoich własnych działań.
Bohaterski szef rosyjskiego kosmosu nie może przecież w telewizji przyznać, że jego działania powoli zatapiają rosyjski sektor kosmiczny. Rosjanie muszą wiedzieć, że za tym wszystkim stoi jakiś większy plan, którego głupi Zachód po prostu nie rozumie.
Szef Roskosmosu chodzi po telewizjach i wygaduje bzdury
Z tego też powodu Rogozin lata od jednego studia telewizyjnego do drugiego i opowiada całkowite bzdury, które mają potwierdzić, że w pełni panuje nad sektorem kosmicznym.
Komentując zerwanie współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną przy programie ExoMars, a konkretnie przy łaziku Rosalind Franklin, który po kilku opóźnieniach we wrześniu 2022 r. miał polecieć na Marsa, Rogozin przekonywał w chińskiej telewizji CTV+, że kluczowym elementem całej misji jest lądownik, a nie łazik jako taki. Oczywiście, jak się można domyślić, łazik przygotowywany był przez Europejską Agencję Kosmiczną, a lądownik - Kozaczok - przez Roskosmos. Cóż, jest to osobliwe stwierdzenie, zważając na to, że regularnie przez całe lata donosi się o odkryciach wykonywanych przez łaziki marsjańskie, a nie wspomina się fantastycznych lądowników.
Co szczególnie jednak przykuło moją i nie tylko moją uwagę jest stwierdzenie, że Rosja jest zainteresowana współpracą z Chinami przy budowie chińskiej stacji kosmicznej Tiangong. W tym samym wywiadzie co powyżej, Rogozin stwierdził, że Rosja mogłaby budować moduły tejże stacji kosmicznej. No może i Rosja mogłaby budować, jednak wątpliwe jest to, czy Chiny są zainteresowane takimi modułami. Budowa stacji kosmicznej Tiangong jest od dawna precyzyjnie zaplanowana. W tym roku do modułu Tianhe dołączą jeszcze dwa moduły i tyle. Do końca roku stacja będzie gotowa.
Rosyjskie rakiety nie dolecą do chińskiej stacji kosmicznej
Ważny tutaj jest jednak jeszcze jeden element: orbita chińskiej stacji kosmicznej ma takie nachylenie względem równika, że rosyjskie rakiety startujące z kosmodromu Bajkonur czy Wostocznyj nie są w stanie do niej dolecieć.
Nie jest to zresztą nic nowego. Już w 2021 roku, kiedy Chiny przygotowywały się do wystrzelenia pierwszego modułu stacji na orbitę, Rosja zwracała się do przedstawicieli chińskiego programu kosmicznego z pytaniem, czy nie można by było zmodyfikować planowanej orbity stacji tak, aby rosyjskie rakiety mogły do niej dotrzeć. Wtedy Chiny jednoznacznie odmówiły wskazując, że owszem rosyjscy kosmonauci będą mile widziani na pokładzie stacji, ale będą musieli latać tam chińskimi rakietami startującymi z terytorium Chin.
Rogozin zatem jest tego świadom. Ewidentnie jednak stwierdził, że on to wie, a ludzie mogą nie wiedzieć. Dlatego właśnie mydli oczy wszystkim wokół wskazując perspektywy, jakie stoją przed Roskosmosem, choć wie, że perspektywa jest jedna: wkrótce na kosmodromie Bajkonur zrobi się tak cicho, że krowy będą się wypasać przy stanowiskach startowych, a dźwięki wydawane przez przymocowane do ich szyi dzwonki będą jedynie echem huku startujących stamtąd kiedyś rakiet.
Russia Likely to Cooperate with China in Mars Exploration: Russian Space Chief
https://www.youtube.com/watch?v=ZGKkMBKQbdk

https://spidersweb.pl/2022/04/rogozin-rosja-wlasne-moduly-chinska-stacja-kosmiczna.html

Rogozin chce budować własne moduły na chińską stację kosmiczną. Ciekawe, czym je dostarczy.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie kosmosu: prof. Aleksander Wolszczan, odkrywca pierwszych układów egzoplanetarnych
2022-04-08. Sebastian Syty
Urodzony 29 kwietnia 1946 roku pod Szczecinem Wolszczan był od młodości zafascynowany astronomią. Starał się samodzielnie poznawać tajemnice astronomii i obserwować księżyce Jowisza, było to zasługą jego ojca, który opowiadał mu w dzieciństwie historie związane z gwiazdozbiorami. Jego ojciec Jeży Wolszczan w latach 50 zaczął wykładać ekonomię na Politechnice Szczecińskiej. Dlatego wraz z rodziną przeprowadził się z rodzinnego Szczecinka do Szczecina.
Aleksander Wolszczan po ukończeniu liceum zaczął studiować na uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ukończył studia w 1969, a w 1975 obronił doktorat z Fizyki. Wolszczan jako młody doktor pracował w Centrum Astronomicznym PAN.
Na początku stanu wojennego wyjechał z Polski do RFN, a stamtąd do USA. Po wyjeździe zaczął pracować w Cornell University i Princeton University, gdzie miał możliwość pracowania na największym w tamtym czasie radioteleskopie. Wolszczan w 1990 odkrył pulsara i krążące wokół niego egzoplanety. Praca napisana na podstawie tych badań przyniosła mu w 1995 habilitacje, a w 1998 tytuł profesora.
Pulsara PSR B1257+12 profesor Wolszczan odkrył w Obserwatorium Arecibo w Portoryko, ale jego największym odkryciem były dwie krążące wokół niego planety. Oszacował on wtedy ich masy na 3,4 i 2,8 mas Ziemi, a promienie ich orbit na 0,36 i 0,47 AU (AU ? jednostka astronomiczna równa odległości między Ziemią a Słońcem). Swoje odkrycie Wolszczan ogłosił na zjeździe American Astronomical Society w Atlancie, a prace opublikował w 9 stycznia 1992. Prace Wolszczana sprawdzał szanowany radioastronom z Kanady Dale A. Frail. Nature uznało odkrycie Wolszczana za jedną z 15 fundamentalnych odkryć w dziedzinie fizyki, a magazyn Astronomy umieścił to odkrycie na liście 25 największych odkryć astronomicznych wszech czasów.
?Odkrycie to jest uznawane za jedno z najważniejszych w historii współczesnej astronomii. Zapoczątkowało ono intensywny rozwój nowej dziedziny, jaką stało się badanie planet pozasłonecznych?
Tak to odkrycie komentuje wydział fizyki Uniwersytetu Warszawskiego
Innym ważnym odkryciem profesora Wolszczana jest zaobserwowanie wybuchu i emisji fal radiowych z gwiazdy 2MASS J10475385+21242344 w 2012, w Arecibo Observatory. Jest to brązowy karzeł o temperaturze około 500 ? 600?, oddalony o 34 lata świetlne, znajdujący się w gwiazdozbiorze lwa. Zaobserwował on także najszybciej rotującego brązowego karła T6 WISEPC J112254.73+25521.5 w 2017 roku. Najprawdopodobniej jego czas obrotu wynosi zaledwie 17 minut.
Profesor Aleksander Wolszczan jest z pewnością jednym z najbardziej zasłużonych w dziedzinie astronomii naukowców na świecie. Obecnie pracuje i mieszka w Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych. Jest niewątpliwie jednym z najlepszych astronomów polskiego pochodzenia.
Źródła:
?    Aleksander Wolszczan odkrył wszechświat poza Układem Słonecznym. Polskie Radio
8 kwietnia 2022

?    Aleksander Wolszczan życiorys. Życiorysy.pl
8 kwietnia 2022

?    Zapytaj Fizyka: Prof. Aleksander Wolszczan. Wydział Fizyki UW
8 kwietnia 2022

Zdjęcie profesora Aleksandra Wolszczana z radioteleskopem Źródło: Daniel Puch/Forum

Artystyczna wizja pulsara PSR B1257+12 wraz z jego planetami. Źródło: Pablo Carlos Budassi
https://astronet.pl/autorskie/ludzie-kosmosu/ludzie-kosmosu-prof-aleksander-wolszczan-odkrywca-pierwszych-ukladow-egzoplanetarnych/

Ludzie kosmosu prof. Aleksander Wolszczan, odkrywca pierwszych układów egzoplanetarnych.jpg

Ludzie kosmosu prof. Aleksander Wolszczan, odkrywca pierwszych układów egzoplanetarnych2.png

Ludzie kosmosu prof. Aleksander Wolszczan, odkrywca pierwszych układów egzoplanetarnych3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy antymateria powstaje z ciemnej materii? Nowe badanie
2022-04-08.
Nowy eksperyment w Wielkim Zderzaczu Hadronów sprawdził czy antyprotony w przestrzeni kosmicznej mogą pochodzić od niewidocznej ciemnej materii.
Ciemna materia to tajemniczy, brakujący składnik Wszechświata. Nie emituje ani nie odbija promieniowania elektromagnetycznego. Widać jedynie efekty działania jej grawitacji. To właśnie efekty grawitacyjne zdradziły obecność ciemnej materii we Wszechświecie.
Eksperyment przeprowadzony w laboratoriach CERN pozwolił sprawdzić czy nowym źródłem informacji na temat tego brakującego składnika kosmicznej układanki mogą być docierające do nas cząstki kosmicznej antymaterii.
Jak badać antymaterię w kosmosie?
Do badania antymaterii w kosmosie służy Magnetyczny Spektrometr Alfa (AMS) umieszczony w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). AMS wykrył frakcję antyprotonów w promieniowaniu kosmicznym, które składa się z wysokoenergetycznych cząstek. Zdaniem naukowców, obecność antyprotonów może wynikać ze zderzeń między cząstkami ciemnej materii. Jednak istnieje także druga hipoteza, według której antycząstki powstają w przestrzeni kosmicznej po zderzeniu zwykłych protonów z jądrami wodoru lub helu.
Obserwacja zderzeń cząstek w LHC
Celem nowego badania z wykorzystaniem Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC), a dokładniej jednego z jego detektorów (LHCb) było sprawdzenie czy antyprotony mogą pochodzić z ciemnej materii. Naukowcy z CERN postanowili obserwować antycząstki, które powstają w pewnej odległości od centrum zderzenia na drodze rozpadu antyhiperonów - rodzaju cząstek elementarnych. Zwykle naukowcy w tego typu eksperymentach obserwowali zderzenia proton-proton. Tym razem dodali hel w postaci gazowej do punktu, w którym dochodzi do kolizji protonów.
,, Nasza technika wstrzykiwania gazu do punktu zderzenia LHCb została pierwotnie stworzona do pomiaru wielkości wiązek protonów.
Niels Tuning, CERN
Podczas eksperymentu, naukowcy z CERN przeanalizowali łącznie 34 miliony zderzeń proton-hel. Okazało się, że na drodze rozpadu antyhiperonów, antyprotony powstają szybciej niż przewidują to modele produkcji takich cząstek w zderzeniach między protonem a jądrem atomowym.
,, Ten wynik uzupełnia nasze poprzednie pomiary szybkiej produkcji antyprotonów i udoskonali prognozy modeli.
Prof. Chris Parkes, CERN
- To ulepszenie może z kolei pomóc eksperymentom kosmicznym znaleźć dowody na istnienie ciemnej materii ? dodaje prof. Parkes.
Zdaniem autorów, powyższe badanie dostarcza wiedzy na temat tego, jak często antymateria może powstawać podczas zderzeń protonów z jądrami atomowymi w kosmosie. A to krok w stronę odpowiedzi na pytanie także o związek antycząstek z ciemną materią.
źródło: CERN
CERN
https://nauka.tvp.pl/59530992/czy-antymateria-powstaje-z-ciemnej-materii-nowe-badanie

 

Czy antymateria powstaje z ciemnej materii Nowe badanie.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza komercyjna misja kosmiczna na ISS. Kto wziął w niej udział? [WIDEO]
2022-04-08.IK.KF
Z przylądka Cape Canaveral na Florydzie w Stanach Zjednoczonych w piątek wystartowała pierwsza całkowicie komercyjna misja na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), w której udział biorą trzej biznesmeni. Szefem załogi jest były astronauta NASA Michael Lopez-Alegria.
Misję Ax-1 na ISS zorganizowała firma Axiom Space. Kapsułę Dragon 2 Endeavour na orbitę okołoziemską wyniosła rakieta SpaceX.
Po osiągnięciu orbity Lopez-Alegria, który czuwa nad cywilną załogą, powiedział, że była to ?wspaniała podróż?.
Cywilni astronauci, którzy zapłacili za udział w misji po 55 mln dolarów, to Larry Connor, Mark Pathy i Eytan Stibbe. Będą mieć dostęp do wszystkich części ISS, poza pomieszczeniem rosyjskich kosmonautów, ale mogą tam wejść uzyskawszy ich zgodę. Na stacji spędzą co najmniej osiem dni.
Unikanie rozmów o Ukrainie

Lopez-Alegria, dawny astronauta NASA, pracujący obecnie dla Axiom Space, powiedział, że na pokładzie ISS zamierza unikać rozmów o polityce i wojnie na Ukrainie.
źródło: PAP,TWITTER
Cywilni astronauci zapłacili za udział w misji po 55 mln dolarów (fot. TT/NASA)
https://www.tvp.info/59535001/pierwsza-calkowicie-komercyjna-misja-na-miedzynarodowa-stacje-kosmiczna-iss

 

Pierwsza komercyjna misja kosmiczna na ISS. Kto wziął w niej udział [WIDEO].jpg

Pierwsza komercyjna misja kosmiczna na ISS. Kto wziął w niej udział [WIDEO]2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekordowa liczba zgłoszeń do European Rover Challenge 2022
2022-04-09. Redakcja
Ponad 90 drużyn z całego świata zgłosiło się do zawodów robotów marsjańskich w Polsce ? European Rover Challenge. Tegoroczne ERC odbędą się na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach, na największym na świecie sztucznym torze marsjańskim, w dniach 9-11 września.
Jak podali w poniedziałek organizatorzy zawodów, łącznie napłynęły 92 zgłoszenia z najlepszych uniwersytetów technicznych, m.in. z Kanady, Szwajcarii, Niemiec, Indii, Kolumbii czy Grecji. W zawodach wystartują reprezentanci pięciu kontynentów, wśród nich także reprezentanci Polski, którzy od lat są faworytami międzynarodowych konkursów robotów marsjańskich.
Najwięcej zgłosiło się drużyn z Europy ? 50, następnie z Azji ? 35, z Ameryki Płn. ? 3, z Ameryki Płd. ? 3 i jedna z Afryki.
Jeśli chodzi o państwa, to najliczniej reprezentowane są: Indie ? 21 drużyn, Turcja ? 15 drużyn, Polska ? 13 i Bangladesz ? 12.
W ramach zawodów drużyny akademickie z całego świata prezentują swoje projekty robotów mobilnych, rywalizując w konkurencjach opartych na prawdziwych misjach ESA i NASA. Zawody odbywają się na największym na świecie sztucznym torze marsjańskim, odwzorowującym powierzchnię Czerwonej Planety. Od 2021 roku zawody przeprowadzane są w dwóch formułach: stacjonarnej, w której biorą udział roboty skonstruowane przez drużyny oraz jedynej na świecie hybrydowej, w której zawodnicy z całego świata łączą się zdalnie z robotem mobilnym Leo oraz ramieniem robotycznym, zlokalizowanymi na torze w Kielcach.
Oprócz konkurencji łazików, organizatorzy przygotowali atrakcje dla pasjonatów kosmosu, robotyki oraz nauki. W programie wydarzenia przewidziano interdyscyplinarne debaty dotyczące przyszłości ludzkiego osadnictwa na Czerwonej Planecie, przetrwania pierwszych astronautów w zapowiadanych przez NASA czy ESA bazach księżycowych, jak i tematów związanych z komercjalizacją i wykorzystywaniem technologii kosmicznych na Ziemi.
Wydarzenia ERC 2022 będą transmitowane i relacjonowane na żywo w mediach społecznościowych. ?W ubiegłorocznej edycji ERC, dzięki internetowej transmisji, uczestniczyło niemal pół miliona osób z najdalszych zakątków świata? ? wskazują organizatorzy w przesłanym komunikacie.
European Rover Challenge odbywa się pod stałym patronatem Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA oraz Polskiej Agencji Kosmicznej. Wydarzenie od lat wspierają także swoją obecnością m.in. szefowie i wiceszefowie NASA Steve Jurczyk oraz Robert D. Cabana, astronauci Harrison Schmitt z Apollo 17 i Timothy Peake z ESA, szefowie działów robotyki ESA i Niemieckiej Agencji Kosmicznej DLR, przedstawiciele Agencji Unii Europejskiej ds. Programu Kosmicznego EUSPA, a także szefowie i decydenci międzynarodowych organizacji i firm kosmicznych jak Międzynarodowego Uniwersytetu Kosmicznego ISU, The Mars Society, Explore Mars, Austriackie Forum Kosmiczne, Breakthrough Foundation, Thales Alenia Space, GMV, Planet Labs i SENER.
Współorganizatorami tegorocznej edycji są: Europejska Fundacja Kosmiczna oraz Politechnika Świętokrzyska, zaś do grona Partnerów dołączyli już Mars Society Polska, Politechnika Poznańska, Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego PSPA, Kell Ideas, a także amerykańska korporacja Mathworks oraz Mastercam.
Projekt dofinansowano z programu ?Społeczna odpowiedzialność nauki? ministra edukacji i nauki.
Wszelkie informacje dotyczące wydarzenia można znaleźć na stronie: www.roverchallenge.eu
https://kosmonauta.net/2022/04/rekordowa-liczba-zgloszen-do-european-rover-challenge-2022/

Rekordowa liczba zgłoszeń do European Rover Challenge 2022.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze bliskie spotkanie ze Słońcem sondy Solar Orbiter
2022-04-09.
Europejska sonda badań Słońca Solar Orbiter przeleciała rekordowo blisko naszej gwiazdy. 26 marca 2022 r. statek przeleciał przez peryhelium swojej obecnej orbity, znajdując się zaledwie 48 mln km od Słońca - to mniej niż ? odległości Ziemi od Słońca. Mamy nowe zdjęcia naszej gwiazdy wykonane przez urządzenia na statku!
Europejska sonda Solar Orbiter powstała we współpracy z amerykańską agencją NASA. Statek wystrzelono 10 lutego 2020 r. Przy wykorzystaniu asyst grawitacyjnych innych ciał niebieskich sonda zmniejsza swoją orbitę i coraz bardziej zbliża się do Słońca. Pierwsze zbliżenie sondy Solar Orbiter było na odległość 77 milionów kilometrów. Z tego zbliżenia opublikowano pierwsze zdjęcia, na których udało się zaobserwować m.in. mini-rozbłyski słoneczne (tzw. ?ogniska?). Docelowo statek zbliży się na odległość 42 mln km do Słońca. W misji Solar Orbiter bierze udział także Polska, a dokładnie Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Przeczytaj też: Solar Orbiter przelatuje przez pozostałości warkocza komety C/2019 Y4 (ATLAS)
Tak jak podczas poprzednich bliskich przelotów na statku uruchomiono wszystkie 10 instrumentów naukowych, by zarejestrować jak najwięcej danych. Wśród instrumentów działał m.in. teleskop ultrafioletowy Extreme Ultraviolet Imager (EUI), który powinien dostarczyć z tej odległości najdokładniejszych zrobionych kiedykolwiek zdjęć naszej gwiazdy w paśmie ultrafioletowym.

Słońce w ultrafiolecie
Jedne z najdokładniejszych zdjęć Słońca w ultrafiolecie dostaliśmy jeszcze przed ostatnim peryhelium. 7 marca 2022 r. Solar Orbiter przelatywał dokładnie na linii między Ziemią i Słońcem. W tym czasie wykonano serie obserwacji za pomocą instrumentów teledetekcyjnych.
Dlaczego obserwacje na linii Ziemia - Słońce są tak istotne? W takim samym położeniu znajduje się kosmiczny teleskop słoneczny SOHO w punkcie libracyjnym L1 układu Ziemia - Słońce. Z okolic Ziemi działają też Hinode i IRIS. Obserwacje z tych teleskopów i sondy Solar Orbiter pozwala na kalibrację i weryfikację danych.
Urządzenie EUI wykonało obserwacje Słońca w paśmie 17 nm. Z 25 zdjęć wykonanych w czasie 4 godzin, z odległości 75 mln km powstała poniższa mozaika, składająca się z ponad 80 mln pikseli. Jest to najdokładniejsze zdjęcie obrazujące cały dysk Słońca i koronę słoneczną. Pasmo ekstremalnego ultrafioletu pokazuje wyraźnie górne warstwy atmosfery słonecznej - czyli koronę rozgrzewającą się do temperatury miliona stopni Celsjusza.
W prawym górnym rogu mozaiki dodano tarczę Ziemi dla porównania skali.
Na krawędzi tarczy Słońca na godzinie 2 i godzinie 8 widać ciemne filamenty wychodzące na zewnątrz. To protuberancje, które w wyniku erupcji wyrzucają duże ilości gazu koronalnego tworząc burze geomagnetyczne.
Podczas zbliżania się do peryhelium tarczę słoneczną obserwował też instrument SPICE. SPICE to spektroskop ultrafioletowy pozwalający na rejestrację światła na różnych długościach fal ekstremalnego ultrafioletu. Dzięki temu możliwe jest oglądanie warstw atmosfery Słońca od korony aż do chromosfery bliżej umownej powierzchni Słońca.
Jedną zaletą takiego wielowarstwowego spojrzenia jest możliwość lokalizacji źródeł wybuchów słonecznych. Naukowcy mają nadzieję, że obserwacja tej dynamiki pozwoli rozwiązać zagadkę wzrastającej temperatury w koronie słonecznej w miarę oddalania się od Słońca. Kolejne kolory odpowiadają: fioletowy - wodór w temperaturze 10 000 st. C, niebieski - węgiel w temp. 32 000 st. C, zielony - tlen w temp. 320 000 st. C i żółty - neon w temperaturze 630 000 st. C.
Na koniec prezentujemy jeszcze sekwencję obrazów z instrumentu EUI. Są to zdjęcia rejestrowane w przedziale czasowym 1 stycznia - 2 marca 2022 r. Przedstawiają więc czas odkąd sonda Solar Orbiter znajdowała się w pobliżu Ziemi 150 mln km od Słońca prawie do momentu przecięcia linii Ziemia - Słońce w połowie tej odległości (75 mln km).
W ostatnich sekundach widać jasny rozbłysk słoneczny z 2 marca, który został sklasyfikowany jako rozbłysk M - czwartego stopnia w pięciostopniowej skali intensywności rozbłysków.
Więcej informacji:
?    ESA: Solar Orbiter crosses the Earth-Sun line as it heads for the Sun
?    ESA: Zooming into the Sun with Solar Orbiter
?    Witryna misji Solar Orbiter
?    Urania TV o koronie słonecznej
?    Słońce - władca pogody kosmicznej
?    Astronarium o powierzchni Słońca
?    Astronarium o koronie słonecznej
?    Astronarium o aktywności słonecznej
 
Opracował: Rafał Grabiański
Źródło: ESA/NASA
 
Zdjęcie tytułowe: Wizja artystyczna sondy Solar Orbiter badającej Słońce. Źródło: ESA.
Źródło: ESA/NASA/Solar Orbiter/EUI; Przetwarzanie danych: E. Kraaikamp (ROB)

Źródło: ESA/NASA/Solar Orbiter/SPICE; Przetwarzanie danych: G. Pelouze (IAS)

Solar Orbiter towards the Sun: 1 January ? 2 March 2022
https://www.youtube.com/watch?v=pWREZt7q0-8

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwsze-bliskie-spotkanie-ze-sloncem-sondy-solar-orbiter

Pierwsze bliskie spotkanie ze Słońcem sondy Solar Orbiter.jpg

Pierwsze bliskie spotkanie ze Słońcem sondy Solar Orbiter2.jpg

Pierwsze bliskie spotkanie ze Słońcem sondy Solar Orbiter3.jpg

Pierwsze bliskie spotkanie ze Słońcem sondy Solar Orbiter4.gif

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Model Standardowy do naprawy? Jedna z cząstek jest znacznie cięższa niż zakładano
2022-04-09. Radek Kosarzycki
I znowu mamy do czynienia z tym najprzyjemniejszym elementem procesu naukowego poznawania otaczającego nas świata. Opublikowany w czwartek artykuł naukowy może zrewolucjonizować naszą wiedzę o tym, z czego tak naprawdę składa się wszechświat.
Aby dojść do rewolucyjnych wniosków, prawie pół tysiąca badaczy musiało poświęcić ponad dziesięć lat swojej pracy. Tym razem chodziło o wykonanie jak najbardziej precyzyjnego pomiaru cząstki elementarnej zwanej bozonem W odpowiedzialnej za tak zwane oddziaływania słabe.
Bozon W jest za ciężki
W toku badań okazało się, że wiele założeń, które naukowcy mieli o bozonie W jest nieprawidłowych. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że cząstka jest znacznie większa i cięższa niż zakładano. To może się okazać poważnym problemem, bowiem model cząstek fundamentalnych, na którym opiera się niemal cała fizyka, jest bardzo wrażliwy na jakiekolwiek zmiany. Skoro bozon W jest cięższy niż przypuszczano, wiele obszarów fizyki trzeba będzie zrewidować.
Aktualnie obowiązujący Model Standardowy mówi, że masa bozonu W to 80 357 MeV. Analizowane pomiary wskazują jednak, że bozon W jest nieco cięższy i waży 80 433,5 MeV.
Jak na razie naukowcy sprawdzają, czy na pewno podczas obliczeń nie doszło do jakiegoś błędu. Jakby nie patrzeć, kilka innych pomiarów wykonanych wcześniej bardziej zgadzało się z przewidywaniami Modelu Standardowego. Z drugiej strony najnowszy wynik jest aż dwa razy dokładniejszy od wcześniejszego najdokładniejszego pomiaru. Jeżeli jednak okaże się, że wyniki badań są prawidłowe, będzie to oznaczało, że w naszym modelu rzeczywistości brakuje jeszcze jakiegoś fundamentalnego składnika, a to znaczy, że fizycy cząstek ponownie staną przed wyzwaniem znalezienia czegoś nowego.
A wszystko to wina Tevatronu
Warto zauważyć, że nie chodzi tutaj o jakiś niewielki projekt badawczy, a rozciągnięty na ponad dziesięć lat projekt badawczy realizowany przez ponad 400 fizyków z całego świata, którzy mozolnie analizowali wyniki 450 bilionów (czyli 450 000 miliardów) zderzeń cząstek zrealizowanych w latach 2002-2011 w amerykańskim zderzaczu cząstek Tevatron w Illinois. Sam zderzacz nie działa już od ponad dziesięciu lat, ale w toku swojej pracy wykonał tak wiele pomiarów, że zebrane przez niego dane wciąż są analizowane i wciąż przynoszą nowe odkrycia, takie chociażby jak to dotyczące bozonu W.
https://spidersweb.pl/2022/04/model-standardowy-bozon-w-za-ciezki.html

Model Standardowy do naprawy Jedna z cząstek jest znacznie cięższa niż zakładano.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 milionów dolarów od osoby za osiem dni pracy na stacji kosmicznej
2022-04-09. Radek Kosarzycki
W piątek 8 kwietnia w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wystartowała rakieta Falcon 9 z trzema turystami kosmicznymi, którzy na stacji będą pracować przez kolejne osiem dni.
Po raz pierwszy w historii poleciał statek Crew Dragon, na pokładzie którego nie ma ani jednego zawodowego astronauty. Ax-1 jest bowiem pierwszą całkowicie cywilną misją lecącą do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, aczkolwiek należy tutaj zauważyć, że dowódcą misji jest były astronauta NASA Michael Lopez-Alegria. Każdy z turystów zapłacił za tę wyprawę po 55 mln dol.
Organizator całej misji - firma Axiom Space - podkreśla, że Ax-1 stanowi przełom w turystyce kosmicznej ze względu na fakt, że nie jest to typowa misja turystyczna, a jej uczestnicy nie będą jedynie zwykłymi turystami kosmicznymi. W toku przygotowań do pobytu na pokładzie stacji kosmicznej biznesmeni zostali przygotowani nie tylko do obsługi statku Crew Dragon, ale także poznali część instrumentów znajdujących się na pokładzie samej stacji kosmicznej. Powód jest prosty: zamiast jedynie unosić się w warunkach mikrograwitacji, płatni astronauci będą także przeprowadzać eksperymenty naukowe. Jak podkreśla Axiom Space, w ten sposób członkowie załogi Ax-1 nie będą jedynie przyklejeni do okien stacji kosmicznej, a będą mieli rozpisane konkretne zadania do realizacji na czas pobytu na pokładzie stacji.
Ax-1 jest pierwszą komercyjną misją turystyczną realizowaną przez prywatną firmę i wykorzystującą prywatną rakietę, która zacumuje do pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Choć już wcześniej na pokład stacji kosmicznej trafiali turyści, to zawsze docierali tam na pokładzie rosyjskich rakiet kosmicznych i jak na turystów przystało, nie zajmowali się przeprowadzaniem eksperymentów naukowych.
Tym razem jednak cała załoga misji Ax-1 będzie dzieliła pokład stacji kosmicznej z siedmioma aktualnie przebywającymi tam astronautami: trzema Amerykanami, Niemcem i trzema Rosjanami i tak jak oni będzie zajmowała się prowadzeniem badań naukowych.
Dla firmy Axiom Space realizowana obecnie misja stanowi przełom, ale także jeden z wielu kroków na rzecz komercjalizacji przestrzeni kosmicznej. Już w 2024 roku firma planuje wysłać na orbitę własny moduł, który zostanie dołączony do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i będzie wykorzystywany do realizowania kolejnych cywilnych misji kosmicznych. Do końca dekady na orbitę ma polecieć jeszcze drugi moduł mieszkalny od Axiom Space.
W ten sposób firma chce nabrać doświadczenia w tworzeniu własnych konstrukcji orbitalnych, aby być gotowym do stworzenia własnej stacji kosmicznej kiedy ISS zakończy już swój żywot w 2030 roku. Według planów dwa moduły Axiom Space połączone do ISS odłączą się przed wejściem ISS w atmosferę Ziemi i stworzą samodzielną stację kosmiczną.
Warto zwrócić także uwagę na fakt, że wraz z realizacją misji Ax-1 zmienia się nieco sposób myślenia o szkoleniu astronautów. Dotychczas odpowiedzialne za to były agencje rządowe. Wkrótce jednak nie będzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a zastąpią ją komercyjne stacje kosmiczne budowane i operowane przez prywatne przedsiębiorstwa. Tym samym także za przygotowanie astronautów coraz częściej odpowiedzialne będą przedsiębiorstwa prywatne. Można zatem powiedzieć, że jesteśmy świadkami fundamentalnej zmiany w eksploracji przestrzeni kosmicznej. Rządowe agencje kosmiczne będą powoli odchodziły w cień, a ich miejsce na orbicie będą zajmowały firmy takie jak SpaceX, Axiom Space czy chociażby Blue Origin, który buduje właśnie stację kosmiczną Orbital Reef.
Według planów statek Crew Dragon Endeavour zacumuje do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w sobotę o godzinie 13:45 polskiego czasu. Całe wydarzenie będzie relacjonowane przez NASA w oknie poniżej.

Ax-1 Mission | Launch
https://www.youtube.com/watch?v=5nLk_Vqp7nw

Źródło: NASA/Joel Kowsky

Building Axiom Station
https://www.youtube.com/watch?v=vHMrYYIXxqE

NASA Live: Official Stream of NASA TV
https://www.youtube.com/watch?v=21X5lGlDOfg

https://spidersweb.pl/2022/04/ax-1-start-turystyka-kosmiczna.html

55 milionów dolarów od osoby za osiem dni pracy na stacji kosmicznej.jpg

55 milionów dolarów od osoby za osiem dni pracy na stacji kosmicznej2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec gwiaździstego nieba? Satelity zanieczyszczają jeden z najpiękniejszych widoków, jaki zna ludzkość

2022-04-09. Robert Bernatowicz

Zamiast gwiazd nad głową wielki, mrugający śmietnik. Nocne niebo zaczyna przypominać tandetne wideo-tapety z przesuwającymi się satelitami Muska. A będzie jeszcze gorzej.

Kolejne firmy rywalizują w wyścigu o umieszczenie na orbicie możliwie największej liczby sztucznych satelitów. Komunikacyjne, badawcze czy wojskowe - co kilka dni gdzieś na Ziemi startuje rakieta, aby wynieść w kosmos kolejny nadajnik. Jeszcze w 2017 roku na orbicie było około tysiąca satelitów, a w tej chwili jest ich już 5 tysięcy. Naukowcy zaczęli coraz poważniej dostrzegać problem "zanieczyszczonego nocnego nieba".
Po raz pierszy w historii ludzkości nie będziemy mieli nad sobą pięknego, nocnego nieba. Jest tylko około 4000 gwiazd, które można zobaczyć gołym okiem. W tej chwili zdarza się, ze 200 z nich się porusza! To szaleństwo
astronom Samatha Lawler z Uniwersytetu Regina w Kanadzie.


 Więcej i niżej
Sztuczne satelity Ziemi są umieszczane na coraz niższych orbitach i w coraz większej liczbie. Tylko firma SpaceX Elona Muska w pierwszym tygodniu kwietnia umieściła na naszej orbicie 40 nowych satelitów systemu Starlink. Początkowo zakładano, że będzie ich 12 tysięcy, ale teraz eksperci ze SpaceX mówią nawet o 42 tysiącach satelitów. Wszystkie są umieszczane na tzw. niskiej orbicie okołoziemskiej na trzech wysokościach - 340 km, 550 km oraz 1150 km nad Ziemią.
Kolejne firmy dostrzegły ogromny biznes w umieszczaniu na niebie satelitów do przesyłania internetu. W ślad za firmą Elona Muska ruszył gigant Amazon. W ramach projektu Kuiper koncern Jeffa Bezosa zamierza w ciągu 5 lat umieścić na orbicie 3236 satelitów. Na niebie zacznie robić się wręcz gęsto od migających odbitym światłem cudów techniki Muska czy Bezosa.

 
Ale będzie jeszcze gorzej. Podobne pomysły z siecią satelitów do przesyłania szerokopasmowego internetu zapowiadają kolejne firmy, w tym OneWeb z Wielkiej Brytanii. Za chwilę patrząc na nocne niebo będziemy mieli wrażenie, że oglądamy zatłoczoną autostradę.
Satelity mają "mniej błyskać"
O problemie zaśmiecenia nocnego nieba od dawna mówią naukowcy z NASA. Ich zdaniem jest ogromne ryzyko, że taka liczba satelitów stanowi zagrożenie dla programu obserwowania asteroid. Jest bowiem niebezpieczeństwo, że któryś z satelitów zasłoni np. dużą asteroidę zmierzającą w kierunku naszej planety i nie zostanie ona zauważona przez obserwatoria astronomiczne. Na to oświadczenie NASA odpowiedziała firma Muska w kwietniu 2020 roku.
Wiemy o ogromnym znaczeniu naturalnego, nocnego nieba dla nas wszystkich. Dlatego nasze najnowsze satelity staramy się tak konstruować, aby światło słoneczne nie odbijało się od ich części
fragment oświadczenia SpaceX
Ale zdaniem astronomów to nie wystarczy, a zanieczyszczenie naszego nieba będzie postępować w zastraszającym tempie. Być może wkrótce trzeba będzie opracować przepisy, które powstrzymają potężne koncerny przed zamianą naszego nieba w migający śmietnik.
Koniec gwiaździstego nieba? Satelity zamienią je w migający śmietnik /123RF/PICSEL


INTERIA
https://geekweek.interia.pl/styl-zycia/ciekawostki/news-koniec-gwiazdzistego-nieba-satelity-zanieczyszczaja-jeden-z-,nId,5947468

Koniec gwiaździstego nieba Satelity zanieczyszczają jeden z najpiękniejszych widoków, jaki zna ludzkość.jpg

Koniec gwiaździstego nieba Satelity zanieczyszczają jeden z najpiękniejszych widoków, jaki zna ludzkość2.jpg

  • Like 1
  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztuczne chmury sposobem na walkę z globalnym ociepleniem?
2022-04-10.
Sztuczne modyfikowanie chmur albo rozsiewane w atmosferze substancje odbijające światło ? to pomysły na globalne ocieplenie.
Zmiany klimatyczne stają się coraz bardziej palącym problemem. Ale czy postępujące ocieplenie będzie wymagało technologii do sztucznego ochładzania atmosfery ziemskiej? Do podjęcia takich kroków wzywa w swoim raporcie amerykańska Narodowa Akademia Nauki, Inżynierii i Medycyny (NASEM). Chodzi o badania nad gazami, które miałyby tworzyć sztuczne chmury i odbijać promieniowanie słoneczne. Eksperymenty tego typu służyłyby zbadaniu jak zachowują się cząsteczki gazów umieszczonych w stratosferze.
NASEM przekonuje, że w projekcie nie chodzi o zastosowanie takiej technologii na masową skalę. Przynajmniej nie od razu. Celem ma być poszukiwanie możliwych opcji na wypadek poważniejszego kryzysu klimatycznego. Zdaniem akademii rząd amerykański powinien zainwestować w projekt badań geoinżynierii słonecznej pomiędzy 100 a 200 mln dolarów w ciągu kolejnych 5 lat.
Obawy ekspertów
Wokół tematu nie brakuje kontrowersji. Po pierwsze pojawiają się obawy odnośnie efektu badań dla atmosfery. Po drugie rozwój geoinżynierii mógłby spowolnić zapał w zmniejszaniu emisji gazów cieplarnianych.
Podobne prace są już jednak prowadzone. Przykładem jest Narodowa Administracja Ocenów i Atmosfery National Oceanic and Atmospheric Administration. NOAA otrzymała 13 mln dolarów na badania stratosfery. W ramach działań rozmieszczano balony z lekkimi, laserowymi urządzeniami do pomiaru rozmiaru i ilości cząsteczek gazów.
Kolejnym krokiem ma być wyniesienie sprzętu do dalszych badań z wykorzystaniem statku powietrznego NASA. Naukowcy zamierzają uzyskać szczegółowe dane na temat rodzaju gazów w atmosferze. Planują również pozyskanie informacji pozwalających na lepsze zrozumienie ich pochodzenia.
źródło: Nature
Czy zmiany klimatu można powstrzymać? Fot. Shutterstock
https://nauka.tvp.pl/56127056/sztuczne-chmury-sposobem-na-walke-z-globalnym-ociepleniem

Sztuczne chmury sposobem na walkę z globalnym ociepleniem.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA zmieni nazwę Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba? W tle oskarżenia o homofobię

2022-04-10. Oprac.: Anna Panikowska-Filipek

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba to jedna z najdroższych inwestycji NASA ostatnich lat. Start jego pracy zapowiedziano na przełom lipca i sierpnia tego roku. Tymczasem nie cichną kontrowersje wokół nazwy urządzenia. Nadanie mu imienia Jamesa Webba bulwersuje środowisko naukowców LGBTQ+.

James E. Webb był drugim administratorem NASA, pełniącym swoje funkcje w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Odpowiadał m.in. na realizację programu Apollo, zwieńczonego lądowaniem człowieka na Księżycu oraz jego bezpiecznym powrotem na Ziemię.
Teraz na jaw wychodzą mniej chlubne aspekty działalności Webba, a pod jego adresem kierowane są oskarżenia o homofobię i prześladowanie pracowników o innej orientacji seksualnej.
NASA - skandal z homofobią w tle. Dlaczego James Webb wzbudza takie kontrowersje?


 Nadanie nowej technologii imienia sławnego naukowca prawdopodobnie nikogo by nie dziwiło, gdyby nie fakt, że oprócz niekwestionowanych osiągnięć w dziedzinie badania kosmosu, Webb wyróżniał się również niezwykłą niechęcią do osób o odmiennej orientacji seksualnej.

 
Rolę administratora NASA pełnił on w okresie tzw. lawendowego strachu, porównywanego do polowania na czarownice, czyli w momencie, gdy przedstawiciele mniejszości seksualnych praktycznie nie mogli pełnić żadnych rządowych funkcji w USA. Zdarzało się również, że byli oni inwigilowani i prześladowani.
Takich przypadków nie brakowało również w NASA - jednym z najgłośniejszych dowodów na tego typu zachowanie było zwolnienie, a następnie aresztowanie Clifforda Nortona. Jak pisze "Smithsonian Magazine" administrator NASA "uczestniczył w systematycznej dyskryminacji gejów i lesbijek podczas piastowania stanowiska w Agencji".
Środowisko LGBTQ+ sprzeciwia się nazwie Kosmicznego Teleskopu
Pierwsze protesty wywołane nadaniem nowemu teleskopowi imienia Jamesa Webba wybuchły już kilka lat temu, powstała również petycja o zmianę nazwy nowego projektu. NASA nie odniosła się do nich pozytywnie. Sprawa nieco ucichła, tym bardziej, że budowa teleskopu bardzo przeciągała się w czasie - opóźnienie wynosi 14 lat względem pierwotnego terminu.
We wrześniu 2021 r. administrator agencji kosmicznej Bill Nelson wydał oficjalne oświadczenie, w którym można przeczytać, że nie znaleziono żadnych dowodów, które uzasadniałyby zmianę nazwy Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.
 Sprzeciw się zaostrza, NASA nie chce zmienić zdania
 
Teraz, gdy teleskop wart ponad 10 mld dolarów zastał już wystrzelony w przestrzeń kosmiczną, a jego inauguracja zbliża się wielkimi krokami, znów odzywają się głosy niezadowolenia, dochodzące nie tylko ze środowiska  LGBTQ+, ale również innych naukowców i pracowników NASA.
Pod koniec marca światło dzienne ujrzał raport zawierający ponad 400 stron maili skierowanych do zarządu NASA, argumentujących konieczność zamiany nazwy teleskopu. Zostały one upublicznione przez czasopismo Nature. Na razie NASA nie zgadza się jednak na jakiekolwiek ustępstwa w tej kwestii.
 - To prawie zabawne, jak niekompetentna była cała ta sprawa - mówi w rozmowie z Scientific American astronom z Ohio State University Scott Gaudi. - I jak szybko przestali myśleć o tym, jak ważna była to kwestia dla queerowej społeczności astronomicznej - dodaje.
30 marca 2022 r. w NASA odbyło się specjalne spotkanie Komitetu Doradczego ds. Astrofizyki, podczas którego urzędnicy zapewnili, że trwa dochodzenie w sprawie "rzekomego zaangażowania Jamesa Webba w prześladowania LGBTQ+".
Szukam dodatkowych dowodów, które mogą być sprzeczne z obecnym zrozumieniem roli Webba w tym procesie - zapewnił historyk NASA Brian Odom.
Natomiast dyrektor ds. astrofizyki agencji Paul Hertz powiedział, że "decyzja podjęta przez NASA jest bolesna dla niektórych i wielu z nas wydaje się błędna". Póki co, za tym stwierdzeniem nie idą żadne konkretne deklaracje, trudno więc spodziewać się, że NASA zdecyduje o zamianie nazwy Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, której od tak wielu lat broni, mimo kolejnych nacisków.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba nie zmieni nazwy?
 
Zmiana nazwy urządzeń kosmicznych NASA nie jest niemożliwa. W przeszłości takie sytuacje miały miejsce - teleskop NASA Wide-Field Infrared Survey Telescope został przemianowany na cześć pierwszej kobiety zasiadającej w kadrze kierowniczej NASA Nancy Grace Roman.


 NASA zmieni nazwę Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba? W tle oskarżenia o homofobię /East News


Zdjęcie przesłane przez NASA, ukazujące oddzielenie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba w przestrzeni kosmicznej, po tym, jak został pomyślnie wystrzelony w z Gujany Francuskiej 25 grudnia 2021 r /East News


Photons Received: Webb Sees Its First Star ? 18 Times
https://www.youtube.com/watch?v=QlwatKpla8s

INTERIA
https://wydarzenia.interia.pl/nauka/news-nasa-zmieni-nazwe-kosmicznego-teleskopu-jamesa-webba-w-tle-o,nId,5947541

NASA zmieni nazwę Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba W tle oskarżenia o homofobię.jpg

NASA zmieni nazwę Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba W tle oskarżenia o homofobię2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy zaproponowali istnienie czarnych dziur wielkości galaktyk
Autor: admin (10 Kwiecień, 2022)
Najnowsze badania sugerują istnienie niespotykanych dotąd gigantycznych czarnych dziur, które w żaden sposób nie mogą równać się z supermasywnymi czarnymi dziurami. Naukowcy nadali nawet nazwę nowym obiektom ? zdumiewająco duże czarne dziury.
Powszechnie uważa się, że supermasywne czarne dziury powstają w galaktyce macierzystej i rosną do swoich olbrzymich rozmiarów podczas pochłaniania gwiazd i gazu z otoczenia lub w trakcie łączenia się z innymi czarnymi dziurami. Naukowcy przyjęli górną granicę masy supermasywnej czarnej dziury, która wynosi 10 miliardów mas Słońca.
Przykładem supermasywnej czarnej dziury jest obiekt o nazwie Sagittarius A*. Znajduje się on w centrum Drogi Mlecznej i posiada masę około 4 milionów mas Słońca. Innym przykładem jest obiekt M87*, którego masa wynosi 6,5 miliarda mas Słońca. Jednak w centrum galaktyki o nazwie Holmberg 15A odkryto czarną dziurę, której masa przekracza górną granicę 10 miliardów mas Słońca.
Dlatego zespół naukowców, którym przewodził profesor emeritus Bernard Carr z Queen Mary University of London zaproponował istnienie ?zdumiewająco dużych czarnych dziur? (stupendously large black hole ? SLAB). Próbowano ustalić, w jaki sposób te monstrualne czarne dziury mogą się tworzyć i jakie mogłyby być potencjalne ograniczenia co do ich wielkości.
Naukowcy właściwie nie wiedzą, w jaki sposób powstają i rosną czarne dziury. Jedna z możliwości zakłada, że czarne dziury powstają w swojej galaktyce macierzystej, a następnie rosną, pożerając ogromne ilości gwiazd, gazu i pyłu oraz łącząc się z innymi czarnymi dziurami. Zgodnie z tym modelem, czarne dziury typu SLAB mogą mieć górną granicę około 50 miliardów mas Słońca.
Jednak dotychczas odkrywano już supermasywne czarne dziury we wczesnym Wszechświecie o masach zbyt dużych, aby mogły urosnąć w wyniku tego stosunkowo powolnego procesu od czasu Wielkiego Wybuchu. Dlatego przyjęto inną teorię, która głosi, że różna gęstość wczesnego Wszechświata mogła wytworzyć ?kieszenie? na tyle gęste, że zapadały się w czarne dziury. Nie podlegałyby one ograniczeniom wielkości czarnych dziur zapadających się gwiazd i mogłyby być bardzo małe lub ogromne.
W przypadku bardzo małych czarnych dziur, jeśli istniały, prawdopodobnie wyparowałyby z powodu promieniowania Hawkinga, jednak znacznie większe obiekty mogłyby przetrwać. Przyjmując model pierwotnej czarnej dziury, naukowcy ustalili, że zdumiewająco duże czarne dziury mogą mieć masę od 100 miliardów do 1 tryliona mas Słońca.
 Oczywiście nie ma żadnych dowodów na istnienie tak masywnych czarnych dziur, a artykuł naukowców ma jedynie rozważyć wpływ takich obiektów na przestrzeń wokół nich. Zdumiewająco duże czarne dziury, gdyby zostały odkryte, mogłyby pomóc wyjaśnić problem ciemnej materii.
Źródło: NASA, ESA, D. Coe, J. Anderson, R. van der Marel (STScI)
Galaktyka Andromedy - źródło: NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/naukowcy-zaproponowali-istnienie-czarnych-dziur-wielkosci-galaktyk

Naukowcy zaproponowali istnienie czarnych dziur wielkości galaktyk.jpg

Naukowcy zaproponowali istnienie czarnych dziur wielkości galaktyk2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lockheed Martin dzieli się nowym standardem dokowania
2022-04-10.
Firma Lockheed Martin opublikowała nowy standard interfejsu, mający być ułatwieniem w dokowaniu na orbicie. Ma wspierać rozszerzanie misji takich jak ASPIN Lockheed Martin.
Standard MAP zapewnia konstrukcję mechanicznego interfejsu, pomocną przy dokowaniu statków kosmicznych między sobą. Jednym z nich jest autorski interfejs ASPIN (Augmentation System Port Interface). Adapter ASPIN zapewnia interfejs elektryczny oraz przekaz danych pomiędzy statkiem kosmicznym a pojazdem wspomagającym satelitę (satellite augmentation vehicle ? SAV).
Dane ujawnione przez Lockheed Martin mogą być wykorzystane przez projektantów do opracowania własnych adapterów dokujących zgodnych z MAP. Mogą one ? pomijając pewne niezbędne ustalenia i regulacje pomiędzy serwisem i satelitami-gospodarzami w celu koordynacji misji ? pozwolić na interoperacyjność dokowanych satelitów. Udostępnione dokumenty zawierają w szczególności informacje niezbędne do fizycznego zespolenia elementów portu dokującego, takie jak wymiary płyt i płatów. Wytyczne ? choć określono je jako przeznaczone do konkretnych zastosowań ? zawierają również sugestie dotyczące interfejsów elektrycznych i profili dokowania.
Podobnie jak USB zostało zaprojektowane w celu standaryzacji połączeń komputerowych, wytyczne te mają na celu standaryzację sposobu, w jaki statki kosmiczne łączą się ze sobą na orbicie. Wierzymy, że w najlepszym interesie jest to, aby przemysł stosował jednolite standardy interfejsów, które zapewnią sprawność misji i uczynią przedsiębiorstwa kompatybilnymi
Paul Pelley, Starszy Dyrektor ds. Zaawansowanych programów Lockheed Martin Space
Nowe możliwości misji mogą być również sprawnie prototypowane i testowane na statku docelowym, po niższych kosztach niż w przypadku metod tradycyjnych. Podobnie niektóre elementy satelity można wymienić lub zmodernizować po starcie za pomocą nowego sprzętu. W przeciwieństwie do poprzednich misji kosmicznych, w których najnowocześniejsze technologie traciły na znaczeniu zaraz po starcie, przyszłe misje będą mogły być ulepszane poprzez aktualizacje sprzętu i oprogramowania na orbicie.
Ostatecznie, naszym celem jest stworzenie nowego ekosystemu, w którym funkcje platformy będą mogły zmieniać się, nadążając za zmieniającą się technologią. Ekosystem ten będzie się składał z dostawców SAV, producentów ładunku i innych podmiotów, które będą czerpać korzyści z infrastruktury zwiększającej możliwości platformy na orbicie
Paul Pelley, Starszy Dyrektor ds. Zaawansowanych programów Lockheed Martin Space
Źródło: Lockheed Martin
SPACE24
Fot. Lockheed Martin
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/lockheed-martin-dzieli-sie-nowym-standardem-dokowania

Lockheed Martin dzieli się nowym standardem dokowania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Electron rozmieścił na orbicie kolejne satelity BlackSky
2022-04-10. Mateusz Mitkow
RocketLab przeprowadził 25. lot orbitalny rakiety Electron. Na jej pokładzie znalazły się dwa satelity BlackSky, służące do prowadzenia zobrazowań optycznych zarówno dla podmiotów rządowych jak i cywilnych. Misja ta powiększyła flotę urządzeń BlackSky Global do 14.
Wraz z początkiem obecnego miesiąca doszło do udanego startu lekkiej rakiety nośnej Electron, należącej do firmy Rocket Lab. System z powodzeniem wyniósł na orbitę okołoziemską dwa urządzenia BlackSky Gen-2, które posłużą do obserwacji Ziemi. Start dwustopniowej rakiety o długości 18 m został przeprowadzony dnia 2 kwietnia o godz. 13:41 czasu polskiego z wyrzutni Launch Complex 1 znajdującym się w Nowej Zelandii.

Satelity BlackSky zostały umieszczone na orbicie o wysokości 430 km nad Ziemią, ok. godzinę po wystrzeleniu, tym samym potwierdzając sukces przeprowadzonego startu. Obiekty (dysponujące masą ok. 55 kg) i stanowiące ładunek użyteczny omawianej misji o nazwie "Without Mission A Beat" to kolejne elementy konstelacji satelitów firmy Rocket Lab, która ma zapewniać monitorowanie z dużą częstotliwością najbardziej strategicznych i krytycznych miejsc na świecie.
BlackSky wspiera podejmowanie codziennych, krytycznych decyzji w wielu dziedzinach, takich jak bezpieczeństwo wewnętrzne, wywiad gospodarczy, zarządzanie infrastrukturą krytyczną, reagowanie kryzysowe.
Rocket Lab
Firma BlackSky jest dodatkowo jedną z tych, które biorą udział w monitorowaniu z przestrzeni kosmicznej rosyjskich działań militarnych na terenach Ukrainy. Proces uruchamiania tych dwóch najnowszych urządzeń jest obecnie w toku. Pomyślnie przeprowadzony start uzupełnia konstelację do 14 satelitów, z których większość została umieszczona na orbicie właśnie za pomocą rakiety Electron, dla której był to już 25. lot w historii jej użytkowania.
Rocket Lab i BlackSky ogłosiły w zeszłym roku zawarcie umowy dotyczącej wielu startów. Najnowsza misja była 4. misją Rocket Lab dla BlackSky, z których każda zakładała wyniesienie dwóch satelitów do obrazowania Ziemi. Firma Rocket Lab planuje kolejny start dla BlackSky jeszcze w tym roku. Misja będzie polegać na umieszczeniu kolejnej pary urządzeń satelitarnych drugiej generacji. Firma koncentruje się także na rozwoju nowej serii satelitów trzeciej generacji o podwyższonej rozdzielczości przestrzennej detektora. Wystrzelenie pierwszego z nich planowane jest obecnie na 2023 r.
Przygotowania urządzeń BlackSky do lotu
Fot. RocketLab
Fot. RocketLab

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/electron-rozmiescil-na-orbicie-kolejne-satelity-blacksky

Electron rozmieścił na orbicie kolejne satelity BlackSky.jpg

Electron rozmieścił na orbicie kolejne satelity BlackSky2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

POLSA: chcemy zwiększyć szanse na pozyskanie pieniędzy z ESA
2022-04-10.
Chcemy zwiększyć szanse polskich firm w pozyskiwaniu z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) pieniędzy, które pomogą im awansować w łańcuchu kosmicznych dostaw i dostarczać na potrzeby misji nie tylko pojedyncze komponenty, ale całe systemy - przekazał PAP prezes POLSA prof. dr hab. Grzegorz Wrochna.
Szef Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) wskazał, że polskie firmy i instytuty aktywnie działają w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). "Wpłacana do ESA składka rzędu 40 mln euro rocznie wydaje się duża, ale stanowi zaledwie 1 proc. jej budżetu. Jednak za ten ułamkowy wkład mamy dostęp do technologii wypracowywanych przed całą Europę. Ponadto te pieniądze w większości wracają na nasz rynek w postaci zamówień trafiających do polskich firm i instytucji naukowych" - stwierdził Wrochna.
POLSA chce zwiększyć szanse naszych przedsiębiorstw z sektora w zdobywaniu europejskich pieniędzy na przedsięwzięcia kosmiczne. "Duże projekty ESA są koordynowane przez doświadczone koncerny, które zapraszają do współpracy poddostawców z różnych krajów, w tym z Polski" - wyjaśnił.
Prezes POLSA zwrócił uwagę, że przed pandemią polska branża kosmiczna "dynamicznie się rozwijała"; europejskie koncerny "chętnie sięgały również do Polski". Przyznał, że w związku z zaburzeniami w łańcuchach dostaw firmy kosmiczne, często powiązane z sektorem lotniczym, borykają się z poważnymi kłopotami finansowymi.
"Pracujemy nad tym, żeby zwiększyć szanse naszych firm w walce o międzynarodowe kontrakty" - powiedział Wrochna. Przypomniał, że w ramach tych działań udało się m.in. uruchomić specjalny program ESA dla polskich firm o wartości 6 mln euro. "Trzeba zaproponować produkt, który będzie ważny dla ESA i zagwarantować jego wykonanie oraz bezawaryjne działanie; prowadzimy nabór na tego typu projekty" - wskazał. Szef POLSA ma nadzieję, że "ten instrument pomoże polskim firmom w awansowaniu w łańcuchu dostaw". Chodzi o to, by dostarczać nie tylko pojedyncze komponenty, ale całe systemy do misji kosmicznych - zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że w listopadzie br. zbierze się kolejna Rada Ministerialna ESA. Ministrowie krajów członkowskich Europejskiej Agencji Kosmicznej będą ustalać plan działania na kolejne trzy lata i jego finansowanie. "W Polsce trwa właśnie dyskusja nad tym, do których programów ESA chcielibyśmy skierować naszą składkę, którymi jesteśmy najbardziej zainteresowani" - stwierdził.
Według Wrochny trudno na razie wskazać konkretne polskie specjalności kosmiczne, które byłyby wiodące w skali europejskiej. Zastrzegł, że nasz przemysł kosmiczny dopiero się rozwija.
Szef POLSA przypomniał, że polski sektor kosmiczny "wypączkował" z instytutów badawczych PAN, polskich uczelni. "Stąd nasza obecność w kosmosie rozpoczynała się od budowy rozmaitych instrumentów badawczych, pomiarowych, robotycznych, które poleciały w kosmos w ponad 80 misjach" - zaznaczył. Takie urządzenia wbijały się w kometę, wwiercały w Marsa, rejestrowały promieniowanie bardzo odległych zjawisk. Dziś doświadczenie to wykorzystują firmy rozwijające komercyjnie technologie do celów użytkowych.
"Naszym mocnym punktem jest też gromadzenie danych satelitarnych. Polska firma prowadzi jedno z czterech uznanych centrów danych ESA należących do unijnego systemu Copernicus. Zaczynamy już świadczyć tego typu usługi dla innych krajów" - wskazał Wrochna. Jak dodał, chodzi nie tylko o samo gromadzenie, przechowywanie, udostępnianie danych, ale oparte o nie produkty i usługi: mapy satelitarne, monitorowanie stanu upraw, wód, atmosfery czy stanu morza. "W oparciu o zdjęcia satelitarne można np. obserwować sinice w Bałtyku i przewidywać to, jak będą się rozwijać" - wyjaśnił.
Zdaniem Wrochny tego typu projektów przybywa w portfolio polskich firm. "Oferowanie tego typu usług może się więc stać polską specjalnością" - ocenił.
Według POLSA nasz rynek kosmiczny tworzy ok. 400 firm i instytucji naukowych, które zatrudniają ok. 12 tys. osób.
Źródło: PAP
SPACE24


Fot. NAVISP ESA [navisp.esa.int]
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/polska/polsa-chcemy-zwiekszyc-szanse-na-pozyskanie-pieniedzy-z-esa

POLSA chcemy zwiększyć szanse na pozyskanie pieniędzy z ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy odkryli fragment planetoidy, która zabiła dinozaury? Być może
2022-04-10. Radek Kosarzycki
Kilka tysięcy kilometrów na północ od krateru Chicxulub w Meksyku znajduje się niesamowite stanowisko archeologiczne. Naukowcy pracujący przy nim twierdzą, że wśród innych fascynujących skamielin udało im się znaleźć swoistą kapsułę czasu z dnia zagłady dinozaurów na Ziemi.
Niemal przy samej granicy Stanów Zjednoczonych z Kanadą znajduje się stanowisko geologiczne Tanis w Dakocie Północnej. W najnowszym artykule opublikowanym przez New York Times naukowcy podejrzewają, że to właśnie tam mogli natrafić na coś absolutnie fascynującego. W jednym ze znalezionych tam bursztynów znajdują się niewielkie okruchy skalne. Prof. Robert DePalma, paleontolog kierujący wykopaliskami w tym miejscu w ubiegłym tygodniu wygłosił wykład w Centrum Lotów Kosmicznych im. Goddarda w Greenbelt w stanie Maryland. Według niego ten niewielki okruch skalny może być fragmentem planetoidy, której upadek w Chicxulub odmienił powierzchnię Ziemi, kończąc trwające ponad 130 milionów lat panowanie dinozaurów na Ziemi i robiąc miejsce m.in. dla nas.
O tym, że za śmierć dinozaurów odpowiada potężne uderzenie z przestrzeni kosmicznej, wiadomo od dawna. Wiadomo też, że do uderzenia doszło tuż przy Półwyspie Jukatan, a sam impaktor (obiekt, który zderzył się z Ziemią) miał około dziesięciu kilometrów średnicy. Jak dotąd jednak nic nie wiemy o tym, jaki to był obiekt. Możliwości jest kilka: mogła to być kometa, ale też mogła to być planetoida. Jeżeli faktycznie to drugie, to z kolei mogła to być jednolita planetoida żelazna lub też mogło to być luźne zbiorowisko skalnego gruzu utrzymywane w całości przez grawitację. Jak dotąd jednak nie było żadnej możliwości ustalenia tych szczegółów, bowiem nie mieliśmy ani jednego fragmentu tego obiektu, który wybił krater o średnicy 160 km i głębokości ponad 30 km.
W poszukiwaniu sferuli
Naukowcy zwracają uwagę, że w tak silnym uderzeniu w atmosferę wyrzucone zostały ogromne ilości wybitego z ziemi materiału skalnego. Część skał zarówno z dna krateru jak i samej planetoidy roztopiła się w momencie uderzenia, a następnie w trakcie lotu przez atmosferę ochłodziła się i przyjęła formę szklanej sferuli (kulki). Co do zasady takie sferule uderzeniowe z tego konkretnego kataklizmu dawno już zniknęły z powierzchni Ziemi zmienione wskutek chociażby reakcji z wodą.
Badacze jednak podejrzewali, że jedną z takich sferul udało się znaleźć w Tanis zatopioną i tym samym uwiecznioną na miliony lat w żywicy. Co więcej w owej przesyłce z odległej przeszłości znajduje się także niestopiony fragment skały. Większość fragmentów tej skały przypomina składem chemicznym piaskowiec, który najprawdopodobniej znajdował się w miejscu uderzenia planetoidy. Oprócz nich jednak są jeszcze dwa fragmenty, które wyróżniają się na tle innych. To właśnie one, fragmenty bogate w żelazo i chrom, bardziej przypominają skład chemiczny planetoidy niż skorupy ziemskiej.
Zanim jednak będzie można wydać jakiekolwiek ostateczne wnioski dot. pochodzenia owych fragmentów, naukowcy chcieliby je porównać z drobinami pochodzącymi z planetoidy Bennu, które zmierzają w kierunku Ziemi na pokładzie sondy OSIRIS-REx i dotrą do laboratoriów ziemskich we wrześniu 2023 roku oraz przeanalizować je metodami, które aktualnie wykorzystywane są do badania jednej z próbek przywiezionych z Księżyca w ramach misji Apollo. Być może te badania faktycznie dowiodą, że oto mamy w ręku kawałek skały, która 66 mln lat temu zmieniła oblicze Ziemi, tej Ziemi.
https://spidersweb.pl/2022/04/jak-zginely-dinozaury.html

Naukowcy odkryli fragment planetoidy, która zabiła dinozaury Być może.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkrywają potężny laser 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Nie należy do Jedi ani do Sithów
2022-04-10. Radek Kosarzycki
W popkulturze i literaturze science-fiction laserami w kosmosie strzelają jedynie statki kosmiczne jednej cywilizacji do drugiej. Jak na razie jednak nie znamy żadnej innej cywilizacji niż nasza, a mimo to laserów w kosmosie jest całkiem sporo. Jeden z nich dostrzeżono właśnie aż 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi.
Dostrzeżenie tak rekordowo odległego lasera udało się zespołowi astronomów pracujących pod kierownictwem dr. Marcina Głowackiego na teleskopie MeerKAT w RPA. Odkryty za jego pomocą niezwykle silny laser fal radiowych, tzw. megamaser, jest najodleglejszym obiektem tego typu, jaki kiedykolwiek udało nam się dostrzec. Światło z tego obiektu musiało pokonać 58 tysięcy miliardów kilometrów, aby w końcu dotrzeć do Ziemi.
Skąd się to wzięło?
Do emisji takich silnych, wąskich strumieni światła dochodzi w przypadku zderzenia dwóch galaktyk. Galaktyki to jakby nie patrzeć nie tylko gwiazdy i planety, ale także olbrzymie ilości gazu i pyłu wypełniającego przestrzeń między gwiazdami. Gdy zatem zderzają się dwie galaktyki, to i zderzają się wypełniające całą ich objętość obłoki gazu międzygwiezdnego. Na styku takiego zderzenia gaz staje się wyjątkowo gęsty i to właśnie on odpowiada za emisję takich strumieni światła.
Naukowcy nie kryją zdumienia. Odkryty przez nich megamaser hydroksylowy (OH) jest pierwszym obiektem tego typu odkrytym za pomocą teleskopu MeerKAT i jednocześnie jest najodleglejszym megamaserem odkrytym w ogóle. Jakby tego było mało, do odkrycia wystarczyła jedna noc obserwacji.
Odkryty przez Glowackiego obiekt otrzymał nawet od swoich odkrywców własną nazwę: Nkalakatha, co w języku zuluskim znaczy ?wielki szef? i podkreśla jego wyjątkowość.
Odkrywcy przekonują, że to dopiero początek odkryć dokonywanych za pomocą teleskopu MeerKAT. Już teraz trwają pracę nad rozpoczęciem przeglądu całego odległego wszechświata za pomocą teleskopu. W ramach projektu LADUMA MeerKAT będzie obserwował niebo przez ponad 3000 godzin. Skoro jedna noc umożliwiła rekordowe odkrycie, to aż strach pomyśleć, co przyniosą trzy tysiące godzin wpatrywania się w głęboki kosmos.
Źródło: SARAO (South African Radio Astronomy Observatory)
https://spidersweb.pl/2022/04/laser-w-kosmosie-rekord.html

 

Astronomowie odkrywają potężny laser 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Nie należy do Jedi ani do Sithów.jpg

Astronomowie odkrywają potężny laser 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Nie należy do Jedi ani do Sithów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble zgłębia tajemnice gorących jowiszów
2022-04-10. Małgorzata Jędruszek  
Ludzie odkryli już tysiące planet spoza Układu Słonecznego, o przeróżnych parametrach. Jednym z typów egzoplanet są tzw. gorące jowisze ? planety o masie zbliżonej do naszego Jowisza, o temperaturze sięgającej ponad 1600 stopni Celsjusza przez ich bliskość do gwiazdy centralnej. W takiej temperaturze większość metali, w tym nawet tytan, występuje w formie gazu. Ich atmosfery są najgorętsze spośród wszystkich dotychczas zaobserwowanych egzoplanet.
W opublikowanych ostatnio badaniach naukowcy przy pomocy danych z teleskopu Hubble?a przyjrzeli się bliżej zjawiskom atmosferycznym na tych ekstremalnie gorących planetach. Na jednej z nich możemy znaleźć skały w formie gazowej, inna otrzymuje tak duże dawki promieniowania UV, że temperatura jej atmosfery jest największa w górnych warstwach atmosfery.
Powodem tych badań nie jest tylko szukanie ciekawych atmosfer egzoplanet. Dzięki badaniu ich ekstremalnych warunków pogodowych naukowcy są w stanie zgłębić różnorodność, złożoność i składy chemiczne tych odległych światów.
Według jednego z autorów badań, Davida Singa, nadal nie rozumiemy, jak działa pogoda na planetach innych od naszej. Na Ziemi możemy przewidywać pogodę dzięki wieloletnim pomiarom i obserwacjom. Na planetach innych od naszej nie jesteśmy w stanie jej przewidzieć, ponieważ nie wiemy, jak różne pierwiastki i związki chemiczne reagują ze sobą w ekstremalnych warunkach. Nawet jeśli wiemy, co teoretycznie powinno się wydarzyć dzięki podstawom fizyki i chemii, nie mamy pojęcia, co się stanie w tak wysokich temperaturach.
W ostatnio opublikowanych badaniach naukowcy opisują egzoplanetę WASP-178b znajdującą się 1300 lat świetlnych od Ziemi. Na stronie dziennej niebo jest bezchmurne, a atmosfera bogata w tlenek krzemu w formie gazowej. Ponieważ planeta jest stale zwrócona ku gwieździe centralnej, na jej nocnej stronie wieją wiatry o prędkości ponad 3000 km/h. Po ciemnej stronie temperatury spadają na tyle, że tlenek krzemu zmienia swoją postać na ciekłą i spada w formie deszczu w głębsze warstwy atmosfery. Temperatura między stroną dzienną i nocną jest tak wysoka, że tlenek wraca do formy gazowej.
Inne badania skupiły się na planecie KELT-20b, znajdującej się około 400 lat świetlnych od nas. W atmosferze tej planety powstaje warstwa podobna do ziemskiej stratosfery, spowodowana potężnym promieniowaniem ultrafioletowym gwiazdy centralnej. Przed tymi badaniami naukowcy mogli tylko teoretyzować o wpływie gwiazdy centralnej na atmosferę okrążających ją w bardzo małej odległości planet.
Na Ziemi światło UV jest absorbowane przez znajdujący się w atmosferze ozon, co podwyższa jej temperaturę w warstwie od 10 do 50 km nad powierzchnią Ziemi. Najwyższą temperaturę, 0 stopni Celsjusza, ma powietrze w najwyższej części tej warstwy. Zjawisko to nazywamy inwersją temperatury.  Podobnie  dzieje się na planecie KELT-20b: promieniowanie ultrafioletowe ogrzewa metale zawarte w atmosferze, co powoduje inwersję termiczną.
Dowody na jej istnienie zawdzięczamy odkryciu przez teleskop Hubble?a wody, a także wykryciu przez teleskop Spitzera tlenku węgla. Związki te znajdują się pod przezroczystą i ekstremalnie rozgrzaną górną warstwą atmosfery stworzonej dzięki inwersji temperatur. To zjawisko odróżnia KELT-20b od innych gorących jowiszów. Obserwacje tej planety są dowodem, że gwiazdy centralne mają wpływ na planety okrążające je.
Pomimo że gorące jowisze nie będą nigdy przez nas skolonizowane, badania tego typu pozwolą ludzkości lepiej zrozumieć atmosfery potencjalnych przyszłych kolonii pozaziemskich. Według naukowców, zrozumienie zjawisk atmosferycznych na gorących jowiszach jest kluczem do zbadania atmosfer planet skalistych, o znacznie słabszych spektrach. Dzięki danym o tak ekstremalnych warunkach badacze mogą lepiej zrozumieć, które dane opisują parametry takie, jak powstawanie chmur czy struktura atmosfery.
 
Źródła:
?    Hubble Probes Extreme Weather on Ultra-Hot Jupiters - Andrea Gianopoulos
10 kwietnia 2022
 Zdjęcie w tle:ESO/L. Calçada
Planeta KELT-20b i jej gwiazda centralna, KELT-20 Żródło: NASA, ESA, Leah Hustak (STScI)
https://astronet.pl/wszechswiat/hubble-zglebia-tajemnice-goracych-jowiszow/

Hubble zgłębia tajemnice gorących jowiszów.jpg

Hubble zgłębia tajemnice gorących jowiszów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto najdalszą galaktykę we Wszechświecie
2022-04-10.
Naukowcy odkryli najdalszą spośród znanych galaktyk. Leżąca 13,5 miliarda lat świetlnych od nas galaktyka HD1 rozbłysła zaledwie około 300 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Może ona zawierać najstarsze gwiazdy Wszechświata lub supermasywną czarną dziurę.
HD1 została odkryta przez międzynarodowy zespół astronomów, w tym badaczy z Center for Astrophysics Harvard & Smithsonian. Zespół ten ma dwa pomysły na to, co dzieje się we wnętrzu HD1. Zgodnie z pierwszym pomysłem, galaktyka tworzy gwiazdy w zdumiewającym tempie i być może jest nawet domem dla gwiazd populacji III, czyli pierwszych gwiazd we Wszechświecie, których do tej pory nigdy nie zaobserwowano. Alternatywnie, HD1 zawiera supermasywną czarną dziurę o masie około 100 milionów mas Słońca.
HD1 jest niezwykle jasna w świetle ultrafioletowym. Można to wyjaśnić za pomocą wysokoenergetycznych procesów, które miały miejsce kilka miliardów lat temu, gdy z galaktyki zostało wypromieniowane światło, które widzimy dzisiaj.
Początkowo naukowcy zakładali, że HD1 jest standardową galaktyką, która tworzy gwiazdy w szybkim tempie. Jednak po obliczeniu, ile faktycznie gwiazd produkuje HD1, uzyskali niewiarygodnie dużą liczbę ponad 100 gwiazd na rok. To co najmniej 10 razy więcej niż oczekuje się w tego rodzaju galaktykach. Wtedy zespół zaczął podejrzewać, że gwiazdy, które tworzy HD1, są inne niż te, które widzimy na co dzień.
Pierwsza populacja gwiazd, która uformowała się we Wszechświecie, była masywniejsza, jaśniejsza i gorętsza niż współczesne gwiazdy. Jeżeli założymy, że gwiazdy wytworzone w HD1 to te pierwsze, czyli gwiazdy populacji III, wówczas jej właściwości można by łatwiej wyjaśnić. W rzeczywistości gwiazdy populacji III są w stanie wytworzyć więcej światła UV niż normalne gwiazdy, co może wyjaśnić ekstremalną jasność HD1 w ultrafiolecie.
Innym rozwiązaniem może być supermasywna czarna dziura. Ponieważ taki obiekt pochłania ogromne ilości gazu, fotony o wysokiej energii mogą być emitowane z obszaru w okolicy czarnej dziury, co też może wyjaśniać ekstremalną jasność HD1. Jeśli tak jest, byłaby to zdecydowanie najwcześniejsza supermasywna czarna dziura znana ludzkości, obserwowana znacznie bliżej Wielkiego Wybuchu niż obecna rekordzistka.
HD1 odkryto po ponad 1200 godzinach obserwacji za pomocą Teleskopu Subaru, Teleskopu VISTA, Brytyjskiego Teleskopu Podczerwieni i Kosmicznego Teleskopu Spitzera. Jej przesunięcie ku czerwieni jest dwa razy większe niż najdalszego znanego kwazara. Znalezienie HD1 wśród ponad 700,000 obiektów było wielkim wyzwaniem. Jej czerwony kolor, który sugerował sędziwy wiek i odległość, tylko trochę ułatwił to zadanie.
Zespół przeprowadził następnie obserwacje za pomocą Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA), aby potwierdzić odległość, która jest o 100 milionów lat świetlnych większa niż odległość do galaktyki GN-z11, dotychczasowej rekordzistki odległości.
Korzystając z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, zespół badawczy wkrótce ponownie zaobserwuje HD1, aby zweryfikować jej odległość od Ziemi. Jeśli obecne obliczenia okażą się poprawne, HD1 będzie najdalszą i najstarszą galaktyką, jaką kiedykolwiek zaobserwowano.
Więcej informacji:
?    Publikacja A Search for H-Dropout Lyman Break Galaxies at z~12-16, Harikane i in., The Astrophysical Journal (2022)
?    Publikacja Are the Newly-Discovered z?13 Drop-out Sources Starburst Galaxies or Quasars?, Pacucci i in., Monthly Notices of the Royal Astronomical Society Letters (2022)

Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
Na ilustracji: Galaktyka HD1 widoczna jako obiekt w kolorze czerwonym pośrodku powiększonego obrazu. Źródło: Harikane i in.
Na ilustracji: Oś czasu ukazuje najwcześniejsze kandydatki na galaktyki i skróconą historię Wszechświata. Źródło: Harikane i in., NASA, EST i P. Oesch/Yale

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/odkryto-najdalsza-galaktyke-we-wszechswiecie

Odkryto najdalszą galaktykę we Wszechświecie.jpg

Odkryto najdalszą galaktykę we Wszechświecie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryli ?znikającą? gwiazdę, którą przesłania nieznany obiekt
2022-04-10.
Gwiazdę, która pojawia się i znika odkrył w centrum naszej galaktyki zespół z udziałem astronomów z Polski.
Oddalona od Ziemi o około 25 tysięcy lat świetlnych może być częścią nowej klasy obiektów - wskazują eksperci Uniwersytetu Cambridge oraz Uniwersytetu Warszawskiego.
Gwiazda VVV-WIT-08 jest 100 razy większa od Słońca. Astronomowie zaobserwowali, jak w ciągu kilku miesięcy niemal zupełnie gaśnie, by następnie znowu zwiększyć swoją jasność.
Hipotezy ekspertów
Naukowcy podejrzewają, że to efekt zaćmienia przez inny obiekt ? jeszcze nieznanego towarzysza orbitalnego. Zaćmienie zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Przyczyną tak silnych zmian jasności gwiazdy może zaś być nieprzezroczysty dysk otaczający okrążającą ją planetę, albo inną gwiazdę.
Na razie naukowcy nie wiedzą jakie jest pochodzenie obiektu, który miałby przesłaniać VVV-WIT-08. Wiadomo, że gwiazda znajduje się w gęstym regionie Drogi Mlecznej. Dlatego zastanawiali się, czy przypadkiem jakiś inny, nieznany ciemny obiekt mógł pojawiać się przedVVV-WIT-08 .
Badacze doszli jednak do wniosku, że to mało prawdopodobne. Dlaczego? Przeprowadzone symulacje wykazały, że ciemnych, niezidentyfikowanych ciał musiałoby być w naszej galaktyce bardzo dużo. A na to brak dowodów.
Z udziałem Polaków
W badaniach wykorzystano także obserwacje z projektu OGLE, prowadzonego przez astronomów z Uniwersytetu Warszawskiego. Dane z polskiego teleskopu pozwoliły stwierdzić, że gwiazda przyciemnia się w tym samym stopniu w świetle widzialnym jak i podczerwonym.
Obserwacje Polaków były kluczowe dla modelowania odkrytej gwiazdy. Już wcześniej były znane podobne systemy pojawiających się i znikających gwiazd.
Przykładem może być Epsilon Aurigae, zasłaniana co 27 lat przez ogromny dysk pyłu. Jednak blask tej gwiazdy spada jedynie o 50 procent. Drugim przykładem jest odkryta kilka lat temu TYC 2505-672-1. Zaćmienie tej gwiazdy trwa aż 69 lat. Dlatego zauważony obecnie obiekt może stać się konkurentem pod względem okresu pociemnienia.
Naukowcy wskazują, że wyzwaniem teraz jest odkrycie jakie ciała są odpowiedzialne za zaćmienie olbrzymiej gwiazdy. Otwartym pytaniem pozostaje również to w jaki sposób ci nieznani towarzysze stają się otoczeni chmurami pyłu. Mimo, że orbitują w dużym oddaleniu od gwiazdy. Odpowiedź mogłaby wyjaśnić jaką ewolucję przechodzą podobne systemy.
źródło: Cambridge University
Gwiazda VVV-WIT-08 jest 100 razy większa od Słońca. Fot. Shutterstock
https://nauka.tvp.pl/56027005/odkryli-znikajaca-gwiazde-ktora-przeslania-nieznany-obiekt

Odkryli znikającągwiazdę, którą przesłania nieznany obiekt.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda kosmiczna łódzkich uczniów wyróżniona [WIDEO]
2022-04-10. ŁZ,ADOM
Ambicje uczniów Technikum Automatyki i Robotyki w Łodzi sięgają gwiazd. To dzięki sondzie przygotowanej na konkurs CanSat 2022 organizowany przez Europejską Agencję Kosmiczną. Projekt znalazł się wśród sześciu najlepszych konstrukcji z całej Polski, teraz ma szanse wyruszyć na europejską misję ? informuje TVP3 Łódź.
CanSat to puszka do zadań specjalnych. W środku znajduje się sonda kosmiczna. Jej zadaniem jest zbieranie danych oraz analiza ciśnienia i temperatury. To konstrukcja uczniów Technikum Automatyki i Robotyki w Łodzi. Za nimi ogólnopolskie testy w puszczy bolimowskiej, gdzie ich sonda została wystrzelona na wysokość 2 km.
Misja zakończyła się sukcesem, choć warunki były ekstremalne. ? Podczas testów była burza piaskowa i część cansatów się zgubiła, nasz na szczęście znalazł się dzięki sygnałowi GPS, mieliśmy dane w bazie i udało się go znaleźć ? mówi Jakub Kadłuba, lider zespołu Crater, uczeń Technikum Automatyki I Robotyki w Łodzi.
Jak się okazało te trudne warunki przetrwało jedynie sześć zespołów z całej Polski. ? We wtorek będą wyniki, my trzymamy mocno kciuki, że następnym etapem, będzie Bolonia, gdzie odbędzie się finał europejski ? mówi Bartosz Rzędkiewicz, dyrektor Technikum Automatyki i Robotyki.

A potem być może przyjdzie czas na podbój kosmosu.
źródło: TVP3 Łódź
https://www.tvp.info/59561351/esa-sonda-kosmiczna-lodzkich-uczniow-poleci-w-kosmos

Sonda kosmiczna łódzkich uczniów wyróżniona [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)