Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Elon Musk pierwszym bilionerem w historii. Bogatszy od Putina

2022-03-29.
 
Szef SpaceX i wielu innych firm przyznał, że nie jest najbogatszym człowiekiem na świecie, bo może być nim Władimir Putin, ale już jest pewne, że za dwa lata wyprzedzi nawet tych nieznanych bogaczy.

Obecnie majątek Elona Muska szacowany jest na 275 miliardów dolarów. Jednak finansiści z Wall Street uważają, że ta kwota nie będzie nic znaczyła przy tym, co zarobi na rozwoju SpaceX. Wizjoner ma stać się pierwszym na świecie bilionerem. Eksperci są pewni, że szef SpaceX, i kilku dobrze prosperujących firm, osiągnie to zaledwie w ciągu najbliższych 2 lat. Już teraz ma ok. 80 miliardową przewagę nad drugim najbogatszym człowiekiem na Ziemi, czyli Jeffem Bezosem, założycielem Amazonu.
Eksperci tłumaczą, że chociaż reszta miliarderów będzie dysponować coraz to większym majątkiem, to jednak nie mają szans tak szybko go powiększać jak Musk. Wizjoner z Republiki Południowej Afryki ma zwiększać majątek dzięki SpaceX. W kolejnych latach i dekadach ludzkość będzie nastawiona na rozbudowę instalacji orbitalnych, turystykę kosmiczną, kolonizację obcych światów i eksplorację Układu Słonecznego.
Elon Musk rocznie powiększa majątek o 130%
Spece z Wall Street przyznali, że Musk co roku powiększa swój majątek o 129 procent. Oznacza to, że w przyszłym roku będzie dysponował majątkiem przekraczającym 500 miliardów dolarów, a w 2024 roku jako pierwszy w historii oficjalnie przebije magiczną granicę biliona dolarów.
- Od 2017 roku majątek Muska wykazuje średni roczny wzrost o 129 procent, co potencjalnie może sprawić, że w ciągu zaledwie dwóch lat wejdzie on do klubu bilionerów, osiągając wartość netto 1,38 biliona dolarów do 2024 roku w wieku 52 lat - możemy przeczytać w raporcie.
Musk będzie bilionerem dzięki rakietom SpaceX
Firma SpaceX już teraz dysponuje najbardziej na świecie zaawansowanymi technologiami kosmicznymi, a w ciągu 2 lat ma oddać do użytku najpotężniejszy system transportu kosmicznego o nazwie Starship. Dzięki niemu i realizowanym misjom, firma zwiększy wartość o setki miliardów dolarów, z których część stanie się majątkiem Muska.
Nie tylko SpaceX pomoże mu zgromadzić majątek na kolejne inwestycje. Szybko rozwijająca się Tesla ma w planach wypuścić na rynek sportowca o nazwie Roadster, ciężarówkę Semi, pierwszego pickupa Cybertruck czy długo oczekiwany elektryczny kompakt dla mas. Nowe pojazdy zwiększą wartość Tesli, wypełniając jednocześnie dolarami portfel Muska.
Elon Musk najbogatszym człowiekiem w historii ludzkości
Wcale nie gorzej zapowiada się firma Boring Company czy Neuralink. Ta pierwsza już pokazała w Las Vegas, że przyszłością transportu w miastach są podziemne tunele. Tymczasem Neuralink prowadzi pomyślne eksperymenty z pierwszym na świecie funkcjonalnym interfejsem mózg-komputer, który polepszy jakość życia ludzi sparaliżowanych, zwiększy nasze zdolności intelektualne i docelowo połączy nas z robotami. Do tego cegiełkę dołożą jego ogromne inwestycje w kryptowaluty.
Na najnowszym zestawieniu miliarderów od Bloomberga, Musk znajduje się na pierwszym miejscu z 275 miliardami dolarów. Drugie miejsce piastuje Jeff Bezos z 194 miliardami dolarów. Czwarte należy do Billa Gatesa, który zgromadził 134 miliardy dolarów, a piąty jest Warren Buffett z 130 miliardami dolarów.

INTERIA
 
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-elon-musk-pierwszym-bilionerem-w-historii-bogatszy-od-putina,nId,5925506

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierścienie Saturna znikają. Wkrótce ich nie będzie
2022-03-29. Radek Kosarzycki
Gdyby w Układzie Słonecznym organizowano konkurs na najpiękniejszą planetę Miss Solar System, to można śmiało założyć, że Saturn wygrywałby co roku. O ile sama planeta jest stosunkowo nudna, to jej rozległy system fascynujących pierścieni jest czymś absolutnie unikatowym. Cieszmy się nimi póki istnieją.
Pierścienie Saturna jako pierwszy dostrzegł Galileusz w 1610 roku. Pierwotnie widząc jedynie niewyraźny kształt planety (wszak to właśnie wtedy Galileusz stworzył pierwszy teleskop) odkrywca uznał, że widzi dwa duże obiekty obok Saturna. Gdy jednak spojrzał na Saturna jakiś czas później, nie zobaczył nic, więc uznał, że ewidentnie mu się przywidziało. Tak się składa, że akurat wtedy pierścienie były ustawione krawędzią do Ziemi, przez co nie były widoczne.
Dlaczego? Pierścienie Saturna są niezwykle rozległe i ich średnica to aż 250 000 kilometrów. Jednocześnie są one niezwykle cienkie. Ich grubość w pionie to zaledwie 10 metrów. Kiedy zatem pierścienie ustawią się do nas krawędzią, są całkowicie niewidoczne. Możemy je obserwować dopiero kiedy ponownie ich płaszczyzna jest nachylona do nas. Jako pierwszy pierścienie prawidłowo rozpoznał i opisał Christiaan Huygens w 1658 roku.
Pierścienie Saturna stopniowo znikają
Na przestrzeni czterystu lat od momentu odkrycia, pierścienie Saturna zasadniczo się nie zmieniły. Jednak dane dostarczone przez fenomenalną sondę Cassini, która krążyła wokół Saturna od 2004 do 2017 roku wskazują jednoznacznie, że pierścieni stopniowo ubywa. W chmury planety bezustannie wchodzi swoisty deszcz cząstek z pierścieni. Cząstki te wybijane są z pierścieni przez mikrometeoryty, ale także przez promieniowanie słoneczne i spychane w stronę chmur. Z czasem w ten sposób pierścienie znikną całkowicie.
Jak pocieszają jednak naukowcy w skali ludzkiego życia nie musimy się tym przejmować, bowiem całkiem możliwe, że zanim ostatnie szczątki pierścieni wpadną w atmosferę swojej macierzystej planety, na Ziemi nie będzie już ludzi. James O?Donoghue, planetolog z japońskiej agencji kosmicznej JAXA wskazuje w najnowszym numerze The Atlantic, że na cały proces potrzeba około 300 milionów lat.
Co ciekawe, porównanie danych z sondy Voyager, która jako pierwsza przyjrzała się pierścieniom w latach osiemdziesiątych, z danymi z sondy Cassini wskazuje, że pierścienie - jak na skalę kosmiczną - są bardzo młode i powstały dopiero 10-100 milionów lat temu. Warto przypomnieć, że dinozaury zniknęły z powierzchni Ziemi 65 mln lat temu. To z kolei oznacza, że być może gdy były dinozaury, nie było jeszcze pierścieni, a gdy pojawiły się pierścienie, nie było już dinozaurów.
Skąd się wzięły? Odpowiedź na to pytanie nadal umyka astronomom, aczkolwiek dominująca teoria mówi o tym, że pierścienie powstały w procesie grawitacyjnego rozerwania księżyców planety, które za bardzo zbliżyły się do planety. Być może nawet taki proces obserwujemy obecnie w przypadku Marsa. Jego większy księżyc - Fobos - z roku na rok jest coraz bliżej planety i coraz bardziej odczuwa jego oddziaływania grawitacyjne. Astronomowie już teraz obserwują powstawanie uskoków i szczelin na powierzchni Fobosa. Jeżeli ten proces będzie postępował, za ok. 50 mln lat księżyc ulegnie całkowitemu rozerwaniu, a jego szczątki być może utworzą kolejny układ pierścieni na naszym nocnym niebie. Ale to już opowieść na inną okazję.
Saturn
Pierścienie Saturna sfotografowane przez sondę Cassini
250,000 Kilometers of Saturn's Rings
https://www.youtube.com/watch?v=ac1i4iOg5rs

How Saturn Got Its Rings | The Planets | Earth Lab
https://www.youtube.com/watch?v=6Bv8g5xBJSo
https://spidersweb.pl/2022/03/pierscienie-saturna-znikaja.html

Pierścienie Saturna znikają. Wkrótce ich nie będzie.jpg

Pierścienie Saturna znikają. Wkrótce ich nie będzie2.jpg

Pierścienie Saturna znikają. Wkrótce ich nie będzie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida za kilka dni przeleci w pobliżu Ziemi. Jest potencjalnie niebezpieczna
2022-03-29. Radek Kosarzycki
Kiedy o tym usłyszycie w telewizji uznacie, że to nieprawda. Przede wszystkim dlatego, że do przelotu planetoidy 2007 FF1 obok Ziemi dojdzie 1 kwietnia, czyli w dniu, w którym większość informacji w prasie i telewizji będzie żartem. Prima Aprilis rządzi się swoimi prawami.
Niemniej jednak ta akurat wiadomość będzie prawdziwa. Pierwszego kwietnia w pobliżu Ziemi przeleci potencjalnie niebezpieczna planetoida. Warto jednak od razu wyjaśnić co oznacza to określenie. Jest to planetoida, która na swojej drodze wokół Słońca przecina orbitę Ziemi. Teoretycznie oznacza to tyle, że gdyby w jakiś sposób planetoida przecięła orbitę naszej planety w tym samym punkcie, w którym akurat znajduje się Ziemia, doszłoby do zderzenia. Należy jednak pamiętać, że sama Ziemia ma 13 000 km średnicy, a po orbicie w ciągu roku przemierza ok. miliarda kilometrów. To z kolei oznacza, że potrzeba naprawdę dużego zbiegu okoliczności, aby planetoida znalazła się na orbicie Ziemi dokładnie w tym samym momencie i punkcie, w którym znajduje się Ziemia.
Co zatem zrobi planetoida 2007 FF1?
Otóż absolutnie nic się nie stanie. Obiekt zidentyfikowany jako 2007 FF1 jest planetoidą o średnicy od 110 do 260 metrów. Za dwa dni minie nas ona w odległości 7,4 mln km, po czym zacznie się ponownie oddalać od Ziemi. Dla porównania warto wspomnieć, że Księżyc znajduje się ?zaledwie? 360 000 km od Ziemi, czyli jest ponad dwadzieścia razy bliżej.
Naturalnie z odległości 7 mln km obiektu o rozmiarach 100 m nie będziemy w stanie dostrzec. Ale to nie szkodzi. Wystarczy pamiętać, że planetoida 2007 FF1 zbliży się maksymalnie do Ziemi o godzinie 22:35 polskiego czasu. Zachęcam, aby sobie na tę godzinę budzik ustawić. Zawsze cieszy mnie takie poczucie rozszerzonej świadomości tego co się w danej chwili dzieje w przestrzeni kosmicznej. Skoro i tak nic się nie da zobaczyć, gdy zadzwoni budzik nie musicie nigdzie wychodzić, nigdzie spoglądać. Będziecie jednak mieli świadomość, że właśnie w tej chwili w absolutnej ciszy przestrzeni kosmicznej, dwustumetrowy głaz mija Ziemię i leci dalej.
Gdyby ta planetoida leciała w kierunku Ziemi, byłoby gorąco
Planetoida o rozmiarach 100-200 metrów to już nie przelewki. Gdyby obiekt tego typu zmierzał bezpośrednio w stronę Ziemi, z pewnością byłoby tutaj gorąco. Jakby nie patrzeć obiekt, który wszedł kilka lat temu w atmosferę nad Czelabińskiem w Rosji miał zaledwie 20 metrów średnicy, a mimo to sprawił, że 1500 osób trafiło z ranami do szpitali. Eksplozja obiektu nad powierzchnią Ziemi wyzwoliła falę uderzeniową, która w dużej części miasta wybiła szyby w oknach. Obiekt o średnicy dziesięciokrotnie większej spowodowałby nieporównywalnie większe straty na skalę regionalną.
W momencie maksymalnego zbliżenia do Ziemi planetoida 2007 FF1 będzie pędziła z prędkością 47 950 km/h. Kolejne odwiedziny w okolicach Ziemi planetoida planuje na 2 kwietnia 2037 roku. Wtedy też zbliży się do Ziemi na 7,9 mln km.
NASA Scientists Tracking Huge 260 Meters Wide Asteroid Set for 'Close Approach' Big Bens to Earth

Naukowcy z NASA śledzą 260-metrową planetoidę 2007 FF1


https://spidersweb.pl/2022/03/niebezpie ... ziemi.html

Planetoida za kilka dni przeleci w pobliżu Ziemi. Jest potencjalnie niebezpieczna.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA prezentuje aktualizację programu Artemis
2022-03-30. y Krzysztof Kanawka
Ważna aktualizacja dat programu Artemis!
Kiedy wyląduje znów człowiek na Księżycu? NASA przestawiła aktualizację programu Artemis.
W marcu 2019 roku administracja Białego Domu nakreśliła nowy cel dla NASA: powrót człowieka na Księżyc przed końcem 2024 roku. Program został nazwany Artemis. Wcześniej miało dojść do testu rakiety SLS, budowy lądowników księżycowych oraz nowych skafandrów, zdolnych do pracy na powierzchni Srebrnego Globu.
Oczywiście, bardzo ambitny program szybko napotkał na szereg opóźnień. Aktualnie przewiduje się, że pierwszy lot rakiety SLS ? misja Artemis I ? odbędzie się w czerwcu 2022. Dlatego też 28 marca 2022 NASA przedstawiła aktualizację programu Artemis.
Księżyc w 2025 roku?
Aktualne plany programu Artemis są następujące:
?    Bezzałogowa misja Artemis I w czerwcu 2022
?    Misja łazika VIPER pod koniec 2023 roku
?    Pierwsza załogowa misja (Artemis II) w 2024 roku
?    Początek budowy stacji Gateway pod koniec 2024 roku
?    Pierwsze lądowanie na Księżycu (Artemis III) w połowie 2025 roku ? będzie to lądowanie dwójki astronautów
?    Misja załogowa Artemis IV do stacji Gateway w 2027 roku, a także debiut rakiety SLS w wersji 1B
?    Misja załogowa Artemis V, z jeszcze nie ustalonym lądownikiem w 2028 roku ? a także pierwszy pojazd księżycowy ma być gotowy w tym roku
?    W latach 2029 ? 2031 jedna misja załogowa rocznie
W międzyczasie NASA zamierza finansować szereg mniejszych i bezzałogowych misji na Księżyc oraz inwestować m.in. w technologię wykorzystywania lokalnych surowców (ISRU).
Dużą nowością jest powrót do koncepcji dwóch konkurencyjnych ze sobą lądowników. NASA w kwietniu 2021 wybrała tylko jeden lądownik, przede wszystkim z uwagi na czynniki ekonomiczne. Teraz ma zadanie wybrać drugi lądownik. Z perspektywy technicznej jest to słuszny wybór, jednak pojawia się pytanie, czy NASA otrzyma wystarczający budżet na sfinansowanie drugiego lądownika.
Program zakłada jedynie jedną misję załogową rocznie. Czy jest to wystarczające tempo powrotu na Księżyc? Z pewnością nie i można zakładać, że NASA będzie przez lata poszukiwać różnych opcji komercyjnych i prywatnych działań. Czy wśród tych działań pojawi się zrezygnowanie z rakiety SLS na rzecz innego pojazdu (np. Starship)? Jest to możliwe, gdy ?inny pojazd? udowodni swoją wartość.
Administrator NASA podczas prezentacji z 28 marca powiedział, że celem nadrzędnym jest lądowanie człowieka na Marsie przed 2040 rokiem.
Tło ? Apollo i Constellation
20 lipca 1969 r. na powierzchni Księżyca wylądował Lunar Module (LM) ? lądownik księżycowy statku Apollo 11, na pokładzie którego znajdowało się dwóch amerykańskich astronautów ? Neil Armstrong i Edwin Aldrin. Byli to pierwsi ludzie, którzy postawili stopę na Księżycu. Po raz ostatni ludzie odwiedzili Księżyc w 1972 r. podczas misji Apollo 17. Łącznie w ramach programu Apollo na Księżycu znalazło się 12 astronautów. Liczba ta do dziś nie uległa zwiększeniu, mimo że minęło już ponad 50 lat od tych historycznych wydarzeń.
Po ?sięgnięciu Ksieżyca?, amerykańska agencja kosmiczna NASA skoncentrowała się na budowie innowacyjnego środka transportu orbitalnego Space Transportation System (STS) ? wahadłowców zwanych promami kosmicznymi, a kilkanaście lat później na budowie międzynarodowej stacji kosmicznej (International Space Station, ISS), której jednym z udziałowców stała się Rosja ? dawny rywal, spadkobierczyni Związku Radzieckiego.
Dopiero na początku nowego wieku przywódcy Stanów Zjednoczonych zlecili NASA powrót do załogowego programu księżycowego. Nowy program nazwany Constellation stanowił w zasadzie powtórzenie programu Apollo, tyle że w większej skali. Rakietą nośną zamiast Saturna V miał być Ares V, statek Apollo zastąpił Orion, a lądownik księżycowy LM zastąpił Altair. Niestety, już w 2010 r. po zmianie prezydenta program został w dużej części anulowany, kontynuowano jedynie prace nad Orionem, a wkrótce podjęto prace nad nową ciężką rakietą Space Launch System (SLS).
Program Artemis
Prace zmierzające bezpośrednio do powrotem człowieka na Księżyc wznowiono dopiero w 2017 r. Nowy program w 2019 r. otrzymał nazwę Artemis.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że program bazuje na anulowanym Constellation, ale przełomową w praktyce zmianę stanowi zaangażowanie w jego realizację firm prywatnych, które nie tylko będą wykonywały, tak jak dotąd, zlecane przez NASA prace przy budowie rakiet i statków. Teraz będą także oferowały własne konstrukcje powstałe przy wsparciu NASA, ale stanowiące ich własny dorobek inżynierski, zaś NASA będzie kontraktować w ramach przetargów poszczególne misje i zadania. Poligonem dla takiego rozwiązania była rozpoczęta kilkanaście lat wcześniej komercjalizacja transportu orbitalnego na ISS, cargo jak i załogowego. W ogólnym rozrachunku podejście takie okazało się efektywniejsze dla NASA, a więc i dla amerykańskiego podatnika.
Podstawę programu Artemis będą stanowić następujące, tworzone obecnie elementy:
?    ciężka rakieta nośna NASA Space Launch System (SLS),
?    statek załogowy NASA MPCV Orion umożliwiający dalekie wyprawy (czyli poza niską orbitę okołoziemską),
?    lądownik księżycowy dostarczony przez wybraną firmę komercyjną (lub konsorcjum),
?    załogowa stacja Gateway (LOP-G) na orbicie okołoksiężycowej, budowana we współpracy międzynarodowej, a także a udziałem amerykańskich firm,
?    system transportu cargo do stacji Gateway realizowany przez firmę lub firmy komercyjne,
?    stała baza załogowa Artemis Base Camp na powierzchni Księżyca wraz z jej infrastrukturą.
(NASA)
Rakieta SLS na wyrzutni LC-39B / Credits ? NASA/Kim Shiflett
https://kosmonauta.net/2022/03/nasa-prezentuje-aktualizacje-programu-artemis/

NASA prezentuje aktualizację programu Artemis.jpg

NASA prezentuje aktualizację programu Artemis2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX kończy produkcję załogowych Dragonów
2022-03-30. Kacper Bakuła
SpaceX ogłosiło zakończenie produkcji załogowych kapsuł Dragon 2. Teraz firma ma się skupić na rozwoju projektu Starship, który w niedalekiej przyszłości być może przejmie rolę amerykańskiego transportu ludzi w przestrzeń kosmiczną.
Informację o zakończeniu produkcji statków Dragon 2 podała agencji Reuters dyrektor operacyjna w firmie Elona Muska Gwynne Shotwell. Jej zdaniem SpaceX powinno się teraz w pełni skupić na rozwijaniu projektu Starship, a w szczególności przygotowaniom na pierwszy orbitalny lot zespołu. Nie jest to co prawda definitywne zaprzestanie produkcji - COO SpaceX powiedziała, że firma w razie zaistnienia wyższej konieczności będzie mogła wrócić do produkcji Dragonów 2.
Zdaniem wysoko postawionej pracownicy SpaceX Starship byłby atrakcyjniejszym (także pod względem ekonomicznym) systemem transportowym niż Falcon 9 i powiązany z nim Dragon 2. Potencjalna przewaga Starshipa wynikałaby ze znacznie większych możliwości w wynoszeniu ładunków na LEO oraz ludzi na ISS, nie mówiąc już o dalszych misjach międzyplanetarnych.
Pomimo zaprzestania wytwarzania nowych Dragonów spółka dalej będzie wytwarzała do nich części zamienne, tak, aby zabezpieczyć się na zaistnienie mniejszych lub większych usterek poprzez zapewnienie nieskrępowanego dostępu do podzespołów zastępczych. Po powrocie na Ziemię każda kapsuła poddawana jest drobiazgowym przeglądom jedynego na bieżący moment amerykańskiego załogowego pojazdu kosmicznego.
SpaceX na dzień dzisiejszy ma do dyspozycji cztery załogowe kapsuły Dragon 2 (C206 Endeavour, C207 Resilience, C210 Endurance oraz oczekujący na swój pierwszy lot (ma on nastąpić 19 kwietnia) C211 Freedom). Utrzymanie floty Dragon 2 jest w pewnym stopniu uzależnione od przyznanego przed wieloma laty kontraktu na realizację dla NASA sześciu pocertyfikacyjnych lotów Dragona na ISS w ramach programu Commercial Crew Program. Ze względu na zaistniałe opóźnienia w debiucie pojazdu CST100 Starliner (produkcji Boeinga) zawarto ze SpaceX aneks mówiący o przeprowadzeniu dodatkowych trzech lotów załogowych (w ramach CCP) na ISS.
Do tej pory przeprowadzono pięć startów z astronautami na pokładzie. Pierwszy z nich - Crew Demo-2 - miał miejsce w maju 2020 roku i na dwumiesięczny pobyt na MSK zabrał Douglasa G. Hurleya (także uczestnika ostatniego lotu wahadłowca) i Roberta L. Behnkena. Po głośnym sukcesie ostatniej misji certyfikacyjnej odbyły się cztery kolejne, w tym pierwsze w pełni prywatne przedsięwzięcie Inspiration4. W kolejce oczekuje kolejna prywatna misja Axiom 1 (zakładająca ośmiodniowy pobyt na ISS czteroosobowej załogi) oraz Crew-4.
Kapsuła Dragon-2. Ilustracja: SpaceX / spacex.com
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/spacex-konczy-produkcje-zalogowych-dragonow

SpaceX kończy produkcję załogowych Dragonów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brytyjskie media: Siły Zbrojne Ukrainy korzystają z sieci Starlink
2022-03-30. Mateusz Mitkow
Jak informują media w Wielkiej Brytanii, satelity Starlink firmy SpaceX pomagają obrońcom ukraińskiego terytorium. Internet dostarczany przez ekosystem Elona Muska zdaniem brytyjskiej prasy ma ważny wkład w namierzanie rosyjskich pozycji.
Brytyjska prasa donosi, że ukraińska armia używa satelitów Starlink m.in. do łączności z bezzałogowcami, które koordynują ogień artylerii niszczącej rosyjskie pozycje oraz do przesyłu danych z dronów rozpoznawczych do żołnierzy dysponujących granatnikami przeciwpancernymi.
Sieć Starlink pozwala na korzystanie z szybkiego Internetu na terenach, gdzie niemożliwy jest dostęp do jego przy wykorzystaniu klasycznej infrastruktury kablowej np. z powodu zniszczonej infrastruktury. Spełnia także swoje zadania u użytkowników, którzy wymagają ciągłych zmian swoich pozycji. W związku z tym internet Elona Muska zdaje się być "uszyty na miarę" dla ukraińskiego wojska, które korzystając z amerykańskiego rozwiązania może zwiększyć przewagę nad rosyjskimi siłami inwazyjnymi dzięki wysokiej mobilności systemu oraz szybkości transmisji danych i braku utraty pakietów.
Miejmy na uwadze, że szef SpaceX ostrzegał o możliwości namierzenia urządzeń dostępowych, co w realiach obecnego konfliktu zbrojnego mogłoby być (zdaniem części komentatorów) równoznaczne z możliwością naprowadzania rosyjskiego uzbrojenia na terminale i węzły transmisyjne.
Przypomnijmy, Elon Musk przychylił się do próśb ukraińskich władz (przede wszystkim wicepremiera Mychajła Fedorowa), wysyłając walczącej Ukrainie terminale dostępowe. Warto dodać, że internet od Starlink oferuje wiele udogodnień w tym częste aktualizacje systemu i oraz wprowadzane usprawnienia, które są skorelowane z potrzebami na bieżąco sygnalizowanymi przez użytkowników. Jedna z ostatnich aktualizacji zmniejszyła przykładowo pobór prądu, przez co urządzenia mogą być teraz zasilane z gniazda zapalniczki samochodowej (12/24V). Co ciekawe, umożliwiono także użytkowanie anteny podczas ruchu pojazdu, co dotychczasowo było systemowo utrudnione, ze względu na przypisanie terminalu do stałego miejsca zamieszkania.
Starlink to globalna sieć szerokopasmowej telekomunikacji internetowej i multimedialnej, oparta na działaniu wieloskładnikowej konstelacji minisatelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej. System jest w szybkim tempie rozmieszczany w przestrzeni okołoziemskiej przez spółkę SpaceX począwszy od maja 2019 r. Jak dotąd, na orbitę trafiło już ponad 2000 jego składników (jednakowych satelitów o masie 220 kg). Docelowo firma zamierza umieścić na orbicie 12 tysięcy obiektów podstawowej superkonstelacji, lecz w planach jest już dalsze powiększanie ich liczby - aż do ponad 40 tys. (zależnie od ostatecznej zgody Federalnej Komisji Łączności).
Na zdjęciu mer Kijowa Witalij Kliczko ze swoim bratem Wołodymyrem, na tle sprzętu Starlink.
Fot. SSSCIP Ukraine (@dsszzi)/Twitter
SPACE24
https://space24.pl/satelity/komunikacja/brytyjskie-media-sily-zbrojne-ukrainy-korzystaja-z-sieci-starlink

Brytyjskie media Siły Zbrojne Ukrainy korzystają z sieci Starlink.jpg

Brytyjskie media Siły Zbrojne Ukrainy korzystają z sieci Starlink2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Epickie polskie planetarium. Będzie jednym z najnowocześniejszych w Europie
2022-03-30. Adam Bednarek
10 lat po wojnie w Chorzowie powstało kosmiczne planetarium. To nie masło maślane - samym swoim widokiem budynek budził skojarzenia z kosmosem, jeszcze za nim ktokolwiek znalazł się w środku i spojrzał na gwiazdy.
Śląski serwis Ślązag zasugerował, że obiekt z lat 50. jest tak zjawiskowy, że jego sława dotarła nawet do Buenos Aires. Tamtejsze Planetarium Galileusza ma być rzekomo inspirowane śląskim planetarium:
Pewne podobieństwo jest, a na dodatek nie byłoby to nic nadzwyczajnego - przypomnijmy, że gdański dworzec został skopiowany przez Japończyków. O ile w jego przypadku mamy dowody na inspirację, tak tutaj zostają domysły. Ale nawet gdyby był to czysty przypadek, i tak warto zwrócić uwagę na Planetarium Śląskie, bo swego czasu było to miejsce dosłownie nie z tej ziemi.
Cała idea wpisywała się w szerszy kontekst. Polityka PRL-w tamtych latach skupiała się na rozwoju edukacji. Prężnie rozwijał się też Śląsk. Dlatego w 1951 roku podjęto decyzję o wykorzystaniu terenu pomiędzy Chorzowem a Katowicami i stworzeniu tam terenu wypoczynkowo-rekreacyjnego.
Jego gwiazdą stał się Stadion Śląski, ale na ponad 600 hektarach znalazło się też miejsce dla Planetarium Śląskiego - pierwszego w Polsce. Architektem został Zbigniew Solawa, a budowę rozpoczęto w 1953 roku, z okazji Roku Kopernikowskiego. Dwa lata później, 4 grudnia, budynek oddano do użytku.
Tempo było imponujące, tym bardziej jak na skalę projektu. Katowickie Archimum Państwowe zwraca uwagę, że był to "jeden z pierwszych budynków na świecie tak silnie inspirowanych kosmosem, wyglądem planet i układem astralnym". Do dziś robi wrażenie ? co musiało się dziać w głowach pierwszych odwiedzających, mających świadomość, że raptem 10 lat wcześniej skończyła się wojna, a dziś mogą patrzeć w niebo w tak niezwykłym miejscu?
Planetarium Śląskie stanęło na najwyższym wzniesieniu w Parku Śląskim: na szczycie Góry Parkowej, liczącej w najwyższym punkcie 320 m n.p.m.
Obiekt bardzo nowoczesny i wymykający się prostemu przyporządkowaniu do dzieł realizmu socjalistycznego ? pisała o planetarium Anna Cymer w książce "Architektura w Polsce 1945-1989" ? Zaprojektowany przez Zbigniewa Solawę żelbetowy gmach składa się z dwóch założonych na planie koła segmentów: parterowego z wewnętrznym dziedzińcem oraz wyższego, z półokrągłą kopułą i podciętym przyziemiem. Ten drugi kształtem nawiązuje do otoczonego pierścieniem sferycznego zegara rotacyjnego.
Wewnątrz budynku znalazł się reprezentacyjny przedsionek, niczym wejście do pałacu. Planetarium okrąża foyer. Jest biblioteka z oddzielną czytelnią, są pomieszczenia naukowo-badawcze, pomieszczenia administracyjno-biurowe oraz pomieszczenie techniczne.
Sala pokazowa jest w stanie pomieścić 400 osób. Od samego początku "gwiazdą" był najnowocześniejszy w tym czasie projektor wyprodukowany przez Zakłady Carla Zeissa w Jenie. Wyświetlał na sferycznym niebie ponad 8000 gwiazd. Pokazom towarzyszyła muzyka odtwarzana przez gramofony.
Od połowy 2018 r. trwa modernizacja i rozbudowa Planetarium
Inwestycja zakłada, że nowym projektorem będzie Chiron III ? mogący wyświetlić nie tysiące, a miliony gwiazd. Jego twórcą jest japońska firma Goto. Projektory mają pokazywać treści w rozdzielczości 8K.
Obraz Drogi Mlecznej będzie składał się z pojedynczych świetlnych punktów! Chiron III będzie zsynchronizowany z systemem cyfrowych projektorów umieszczonych na brzegach ekranu ? chwaliło się Planetarium Śląskie.
Atrakcji ma być znacznie więcej. W specjalnych pokojach na własnej skórze będzie można przekonać się, jak wilgotność powietrza wpływa na odczuwanie temperatury. Pokazywana ma być kilkumetrowa kolumna pogodowa, pozwalająca w krótkim czasie wytworzyć tornado, mgłę bądź opady deszczu czy śniegu.
A przy planetarium powstanie wieża widokowa, pozwalająca obserwować panoramę Katowic i Chorzowa. Kiedy? Ponowne otwarcie planowane jest na czerwiec. Imponujący nowoczesny obiekt z lat 50. znowu będzie imponował - jak wtedy, gdy uruchamiano go w 1955 roku.   
zdjęcie główne: Miroslaw Skorka/shutterstock.com
źródło: Wikipedia/Beatrice Murch
źródło: Fallaner/Wikipedia
https://spidersweb.pl/2022/03/planetarium-slaskie.html

Epickie polskie planetarium. Będzie jednym z najnowocześniejszych w Europie.jpg

Epickie polskie planetarium. Będzie jednym z najnowocześniejszych w Europie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest pomysł, żeby zrobić z Wenus zapasową Ziemię. Wystarczy zamknąć planetę w specjalnej skorupie
2022-03-30. Radek Kosarzycki
O tym, że w chmurach Wenus mogłoby istnieć życie słyszeliśmy już nie raz. Teraz jeden z naukowców z NASA postanowił wymyślić sposób na zasiedlenie drugiej planety od Słońca. Przy tym pomyśle, terraformacja i kolonizacja Marsa to pikuś.
Przypomnijmy, że mówimy o Wenus. Planeta ta przypomina Ziemię tym, że jest skalista, rozmiarami jest niemal identyczna i posiada gęstą atmosferę. Co do zasady to wszystkie podobieństwa. Czym się zatem różni od Ziemi? Na powierzchni planety panuje temperatura 462 stopni Celsjusza (ołów topi się w 327 stopniach Celsjusza), ciśnienie jest sto razy wyższe od tego na Ziemi, czyli porównywalne do tego kilometr pod powierzchnią wody. Atmosfera zawsze się przyda, ale zdecydowania nie taka jak na Wenus. Cała planeta skryta jest gęstą pokrywą chmur, z których tu i ówdzie pada kwas siarkowy. Mówiąc najprościej - Wenus to piekło, w którym żaden człowiek nie powinien się znaleźć.
Owszem, naukowcy zauważają, że jest takie miejsce w atmosferze drugiej planety od Słońca, gdzie zarówno temperatura jak i ciśnienie atmosferyczne przypominają te panujące na powierzchni Ziemi. Teoretycznie zatem gdybyśmy wysłali na Wenus statek, wlecieli w chmury i otworzyli potężny balon, który pozwoliłby utrzymać się na tej właśnie wysokości, można by było wyjść na taras statku w t-shircie i przeżyć. Oczywiście nadal potrzebny byłby aparat do oddychania (skład chemiczny atmosfery zupełnie inny niż na Ziemi, dominuje tam dwutlenek węgla i azot), ale to i tak już coś.
No dobrze, ale kto chciałby żyć w chmurach Wenus na pokładzie jakiegoś sterowca, który nie ma szansy nigdy wylądować na powierzchni planety? Skoro jednak nie można wylądować na powierzchni planety, to może trzeba zrobić ?nową powierzchnię? tam, gdzie warunki są bardziej sprzyjające człowiekowi?
Zróbmy nową powierzchnię Wenus w chmurach starej Wenus
Taki szalony pomysł pojawił się w głowie Alexa Howe?a, astrofizyka z Centrum Lotów Kosmicznych im. Goddarda w Maryland. Howe proponuje, aby z atmosfery Wenus rozpocząć odsysanie za pomocą autonomicznych sond dwutlenku węgla, który następnie byłby rozbijany na tlen i węgiel. Tlen byłby przechowywany w specjalnych zbiornikach na orbicie dla przyszłych mieszkańców planety. Z węgla natomiast należałoby stworzyć porowate segmenty, którymi po wyprodukowaniu odpowiedniej ich liczby można byłoby niejako zasłonić całą planetę.
Rozumiecie, prawda? Robimy potężne segmenty carbonowe o boku 100 metrów, które unoszą się na wysokości 50 km nad powierzchnią Wenus, łączą się za sobą i z czasem zasłaniają sto procent powierzchni, powstaje skorupa otaczająca całą planetę. Nad skorupą jest gruba na kilkadziesiąt kilometrów warstwa atmosfery, a pod nią właściwa Wenus.
Gdybyśmy stanęli na takiej strukturze znajdowalibyśmy się w tej części chmur Wenus gdzie panuje 20-30 stopni Celsjusza, ciśnienie przypomina ziemskie, a z uwagi na masę Wenus, przyciąganie grawitacyjne bliskie byłoby 1g. Czego chcieć więcej?
Swój zwariowany plan Howe opisał w artykule naukowym opublikowanym w periodyku Nature Communications. Według badacza realizacja projektu zajęłaby około dwustu lat. Długo, ale z drugiej strony, aby zakryć planetę, trzeba wyprodukować ok. 72 bilionów, albo bardziej obrazowo 72 000 miliardów segmentów o rozmiarach rzędu 100 × 100 metrów każdy.
Naukowcy zauważają jednak jeden problem z takim światem-samorobem. Na Wenus nie ma zbyt dużo wody. Jeżeli wyślemy tam ludzi, będzie trzeba importować wodę z Marsa, albo na przykład z Ceres. Wszak wody z Ziemi raczej nikt by nie chciał się pozbywać.
Podsumowując, pomysł Howe'a z pewnością pobudza wyobraźnię, ale zapewne pozostanie jedynie w tej domenie. Realizacja tego projektu jak na razie jest niemożliwa i zapewne długo taka pozostanie. Z drugiej strony nie ma chyba sensu pisać, że to się nigdy nie uda. W takiej sytuacji automatycznie przychodzą do głowy wszyscy ci, którzy mówili, że maszyna nigdy nie oderwie się od Ziemi. Pozostawiam was zatem z nadzieją na to, że ten szalony pomysł z 2022 roku zostanie zrealizowany do 2222 roku. Na szczęście nikt z nas się nie dowie, czy się udało. Ryzyko rozczarowania jest zatem zerowe.
A way to explore Venus
https://www.youtube.com/watch?v=0az7DEwG68A

https://spidersweb.pl/2022/03/wenus-zapasowa-ziemia-zycie-w-chmurach.html

Jest pomysł, żeby zrobić z Wenus zapasową Ziemię. Wystarczy zamknąć planetę w specjalnej skorupie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pluton krwawi. Na powierzchni byłej planety odkryto kriowulkany, które toczą ciekłą wodę z lodem
2022-03-30, Radek Kosarzycki
Czternastego lipca 2015 roku sonda New Horizons, która wystartowała z Ziemi niemal dekadę wcześniej przeleciała w odległości zaledwie 12 500 km od Plutona. Z uwagi na to, że prędkość sondy podczas przelotu wynosiła ponad 13 km/s w momencie maksymalnego zbliżenia sonda nie kontaktowała się z Ziemią, bowiem skupiona była na wykonywaniu jak największej ilości zdjęć zarówno Plutona, jak i jego księżyca Charona. Dopiero kilka dni po przelocie pierwsze zdjęcia zaczęły spływać na Ziemię. Ostatecznie dostarczenie całej serii zdjęć Plutona na Ziemię zajęło ponad 11 miesięcy.
W ciągu tego jednego dnia nasza wiedza o zewnętrznych rejonach Układu Słonecznego została całkowicie zrewolucjonizowana. Nikt chyba nie przypuszczał, że Pluton okaże się tak fascynującym globem. Na powierzchni planety karłowatej naukowcy dostrzegli całą paletę różnych form geologicznych: gładkie rozległe równiny przechodzące nagle w pasma sięgających na 5 kilometrów gór składających się z lodu wodnego pobudziły wyobraźnię niejednego planetologa i niejednej planetolożki. Nie mówiąc już o trzech potężnych okrągłych kraterach, które sonda zauważyła na kilka dni przed przelotem w pobliżu planety.
Od tego czasu minęło już niemal siedem lat, a mimo to w danych przesłanych przez sondę New Horizons naukowcy wciąż odkrywają nowe, fascynujące fakty o Plutonie.
Wulkany na Plutonie? Teraz?
Mowa tutaj oczywiście o kriowulkanach, w których erupcji na powierzchnię planety wydostaje się mnóstwo lodu wodnego zmieszanego z ciekłą wodą. Wszystkie dane wskazują na to, że wnętrze Plutona było gorące znacznie dłużej niż się do niedawna wydawało, a same kriowulkany powstały zaledwie kilkaset milionów lat temu lub nawet jeszcze później.
Co ciekawe jednak, w otoczeniu wulkanów nie widać żadnych kraterów uderzeniowych. To z kolei może oznaczać, że obszar ten wciąż może być odświeżany przez świeżą materię uwalnianą z wulkanów. To z kolei oznaczałoby, że Pluton nie jest tylko zmrożonym głazem w zewnętrznych rejonach Układu Słonecznego, a wciąż ekscytującym aktywnym globem, na którym od czasu do czasu dochodzi do erupcji kriowulkanów. Jeżeli tak faktycznie jest, to naukowcy z pewnością będą mieli spory problem do rozwiązania. Wszystkie modele wskazują, że obiekt taki jak Pluton powinien już dawno mieć zimne wnętrze, które uniemożliwiałoby jakąkolwiek aktywność geologiczną.
Może trzeba wysłać jeszcze jedną sondę do Plutona?
Jak najbardziej. Jest jednak jeden poważny problem. Odległość między Słońcem a Plutonem to 5 miliardów kilometrów. Oznacza to, że jeżeli wyślemy sondę w kierunku tej planety z możliwie największą prędkością, lot potrwa około dekady, ale w momencie dotarcia do planety sonda będzie miała za dużą prędkość, aby wejść na orbitę, a tym samym po raz kolejny ograniczymy się do zdjęć z jednego przypadkowego przelotu.
Alternatywą jest wysłanie sondy, która mogłaby wejść na orbitę wokół Plutona i zbadać jego powierzchnię dokładnie. Oczywiście da się to zrobić, ale trzeba to zrobić tak, aby sonda dotarła na miejsce z prędkością na tyle małą, aby stosunkowo słaba grawitacja Plutona była w stanie ją przechwycić. To z kolei oznacza, że lot sondy do Plutona zająłby nie 10, a na przykład 50 lat. I tu pojawia się problem ? wszak za realizację misji zapłacić trzeba teraz. Ci, którzy mają na to środki, najprawdopodobniej nie dożyliby owoców takiej misji, więc wizja płacenia za nią nie jest dla nich najatrakcyjniejsza.
Miejmy zatem nadzieję, że w najbliższych latach i ten problem da się rozwiązać i jeszcze za naszego życia jakaś sonda prześle na Ziemię zdjęcia erupcji wulkanicznej na Plutonie.
New Horizons Flyover of Pluto
https://www.youtube.com/watch?v=g1fPhhTT2Oo
Porównanie najlepszych zdjęć Plutona sprzed i po 14 lipca 2015 r.
Źródło: NASA/Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory/Southwest Research Institute/Isaac Herrera/Kelsi Singer

New Horizons: Across The Expanse
https://www.youtube.com/watch?v=5myt-c-CpvI
https://spidersweb.pl/2022/03/wulkany-na-plutonie.html

Pluton krwawi. Na powierzchni byłej planety odkryto kriowulkany, które toczą ciekłą wodę z lodem.jpg

Pluton krwawi. Na powierzchni byłej planety odkryto kriowulkany, które toczą ciekłą wodę z lodem2.jpg

Pluton krwawi. Na powierzchni byłej planety odkryto kriowulkany, które toczą ciekłą wodę z lodem3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble odkrył najodleglejszą gwiazdę we wszechświecie. Ta odległość jest niewyobrażalna
20022-03-30, Radek Kosarzycki
Kosmiczny Teleskop Hubble'a najwidoczniej nie ma zamiaru odpuszczać. Po dekadach spędzonych na orbicie jego wzrok ani trochę nie stracił na ostrości. Właśnie udało mu się dostrzec najodleglejszą jak dotąd pojedynczą gwiazdę we wszechświecie. W ten sposób Hubble pobił ustanowiony przez siebie rekord sprzed czterech lat.
Czym innym jest jednak pobić swój własny rekord, a czym innym pobić go aż tak bardzo. Odkryta w 2018 roku gwiazda pochodzi z okresu kiedy wszechświat, który obecnie ma już 13,8 mld lat, miał zaledwie cztery miliardy lat. Pamiętajcie - mowa tutaj nie o odkryciu odległej galaktyki, a odległej pojedynczej gwiazdy. Odkrycie jej tak daleko wydawało się zatem czymś wprost szalonym.
Pierwszy miliard lat
Nowo odkryta gwiazda sprawia, że o poprzedniej rekordzistce można powiedzieć, że ewidentnie znajduje się ona w naszym bezpośrednim gwiezdnym otoczeniu. Światło najnowszej odkrytej gwiazdy potrzebowało 12,9 mld lat, aby dotrzeć do powierzchni Ziemi. To samo światło zostało wyemitowane przez gwiazdę kiedy wszechświat miał zaledwie 7 proc. swojego obecnego wieku, czyli wciąż w pierwszym miliardzie lat istnienia wszechświata. Oznacza to, że w momencie emisji światła gwiazda znajdowała się cztery miliardy lat świetlnych od obłoku, z którego powstała nasza Droga Mleczna. Na przestrzeni 13 miliardów lat wszechświat jednak się powiększył. Obecnie gwiazda - gdyby wciąż istniała - znajdowałaby się 28 miliardów lat świetlnych od Ziemi.
Na gwiazdę naukowcy natrafili analizując dane zebrane w programie RELICS (Reionization Lensing Cluster Survey) realizowanym za pomocą teleskopu Hubble'a. Jak przyznają badacze odkrycie tam pojedynczej gwiazdy było zaskoczeniem, bowiem dotychczas w tak dużych odległościach odkrywano jedynie jakieś wczesne galaktyki, które i tak na zdjęciach wyglądały jedynie jak niewielkie drobne smugi, które w rzeczywistości były światłem miliardów gwiazd.
Normalnie dostrzeżenie pojedynczej gwiazdy w takiej odległości nie byłoby możliwe, jednak galaktyka, w której się ona znajduje została powiększona wskutek procesu soczewkowania grawitacyjnego. To właśnie w zniekształconym obrazie soczewkowanej galaktyki naukowcy dostrzegli jasną smugę, która potem okazała się rozciągniętym obrazem jednej gwiazdy nazwanej później mianem Earendel, co w języku staroangielskim oznacza "poranną gwiazdę".
Możliwe, że gwiazda ta stanowi swego rodzaju św. Graala astrofizyki gwiazd i jest gwiazdą III populacji, czyli należy do gwiazd, które powstały z gazu, który istniał na samym początku wszechświata, kiedy jeszcze nie było ciemnych metali. Powszechnie przyjmuje się, że takie gwiazdy były niezwykle masywne, jak dotąd jednak nie udawało się tego potwierdzić.
Badania przeprowadzone na Earendel wskazują, że gwiazda może mieć masę co najmniej pięćdziesięciokrotnie, a być może nawet pięciusetkrotnie większą od masy Słońca i jasność nawet kilka milionów razy większą. Warto tutaj zauważyć, że nawet mimo potężnych rozmiarów i masy, gwiazdy nie udałoby się zauważyć, gdyby przypadkiem między nią, a Hubblem nie znalazła się potężna gromada galaktyk WHL0137-08, która w tym przypadku podziałała jak potężna soczewka powiększająca obraz obiektów znajdujących się za nią. W tym przypadku jasność gwiazdy została powiększona ponad tysiąckrotnie.
W najbliższych latach w kierunku gwiazdy swoje oko zwróci także najnowszy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Naukowcy podkreślają, że ustawienie zarówno gromady galaktyk jak i samej gwiazdy pozwoli astronomom obserwować powiększony obraz gwiazdy jeszcze przez wiele lat. Jeżeli obserwacje te pozwolą potwierdzić, że gwiazda składa się jedynie z wodoru i helu, to będzie to pierwsza oficjalnie odkryta gwiazda III populacji. Oby tak się stało.

Space Sparks Episode 10: Hubble Finds the Most Distant Star Ever Seen
https://www.youtube.com/watch?v=ORau7k8D8PU

https://spidersweb.pl/2022/03/earendel-najodleglejsza-gwiazda.html

Hubble odkrył najodleglejszą gwiazdę we wszechświecie. Ta odległość jest niewyobrażalna.jpg

Hubble odkrył najodleglejszą gwiazdę we wszechświecie. Ta odległość jest niewyobrażalna2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa metoda badania wypływów z galaktycznych centrów
2022-03-30.
W przeciwieństwie do naszej Drogi Mlecznej, niektóre galaktyki mają w swoim centrum aktywną czarną dziurę, która napędza potężne wypływy gazu. Niewiele jednak wiemy o ich wpływie i pochodzeniu. Przyszła misja rentgenowska Athena zmieni ten stan rzeczy. Przygotowując się do jej startu, naukowcy opracowali nową metodę wykorzystania Athena do badania tych wypływów.
Na zdjęciach astronomicznych często pojawiają się gwiazdy z Drogi Mlecznej. Jednak niektóre kropki nie są gwiazdami a centrami całych galaktyk. Znajdują się na tyle daleko, aby wyglądać na zdjęciach jak słabe kropki. Ta sztuczka oszukiwała astronomów przez dziesięciolecia, aż do lat 50. XX wieku, dlatego nazywamy je obiektami kwazi gwiazdowymi, w skrócie kwazarami. Astronomowie odkryli, że widmo niektórych kropek jest silnie przesunięte ku czerwieni, co wskazuje na dużą odległość, przy której gwiazda byłaby niewidoczna z Ziemi.
W końcu astronomowie zdali sobie sprawę, że światło kwazarów musi pochodzić z centrów galaktyk, zwanych aktywnym jądrem galaktyk (AGN) ? prawdopodobnie zasilanych przez supermasywną czarną dziurę. Modele kosmologiczne przewidują, że AGN są siłami napędowymi zmieniającymi ewolucję galaktyk poprzez przyciąganie i wyrzucanie ogromnych ilości materii z ich sąsiedztwa.
Elisa Constantini i jej zespół z SRON Netherlands Institute for Space Research badają wypływy z AGN za pomocą kosmicznych teleskopów rentgenowskich. W ramach przygotowań do startu nowej misji rentgenowskiej Athena (Advanced Telescope for High Energy Astrophysics), zespół opracował nową metodę badań wypływów z AGN. Jasność AGN może być bardzo zmienna w czasie, zwłaszcza w promieniowaniu rentgenowskim. Naukowcy wykorzystają widma rentgenowskie Athena, aby zobaczyć, jak wypływy reagują na te zmiany jasności.
Ostatecznie chcemy zrozumieć, co napędza wypływy i jaki wpływ mają one na galaktykę macierzystą ? mówi Anna Juránová ze SRON, autorka pracy. W tym celu musimy znać gęstość i położenie wypływu. Aby to wiedzieć, potrzebujemy informacji o czasie, w którym światło z AGN jonizuje wypływający gaz. Dzięki naszym symulacjom znaleźliśmy sposób na zmierzenie tej reakcji gazu w wypływach o różnych właściwościach. Kiedy otrzymamy rzeczywiste dane z Athena, porównamy je z naszymi modelami i ustalimy, który z nich najlepiej pasuje do obserwacji.
Aby zidentyfikować wypływy na podstawie ich zachowania, zespół badawczy stosuje analizę częstotliwości. Juránová mówi: Można to porównać do temperatury w Holandii. Wzrasta ona i spada w cyklu dobowym, ale także w cyklu rocznym. Dzięki stosowanej przez nas analizie można łatwo rozróżnić różne rodzaje zmian, ponieważ zachodzą one z różnymi częstotliwościami odpowiadającymi tym dwóm cyklom. Jest to bardzo pomocne, ponieważ możemy wtedy badać te procesy indywidualnie. Podobnie, światło z AGN zmienia się w czasie z powodu procesów zachodzących w różnych skalach czasowych, od godzin do lat, a więc podejście częstotliwościowe pomaga nam zrozumieć, co się tam dzieje.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
?    New method to study outflows from galactic centers in preparation for Athena
?    Spectral-timing of AGN ionized outflows with Athena
Źródło: SRON
Na ilustracji: Wizja artystyczna supermasywnej czarnej dziury w centrum galaktyki, która napędza wypływy gazu. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowa-metoda-badania-wyplywow-z-galaktycznych-centrow

Nowa metoda badania wypływów z galaktycznych centrów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Silny rozbłysk słoneczny. Możliwe zorze polarne nad Polską
2022-03-30.
W efekcie rozbłysku słonecznego do Ziemi dotrze silny strumień plazmy powodujący powstawanie zorzy polarnej. Zjawisko może być widoczne z północnej Polski.
Zorze polarne zwykle obserwuje się w okolicach kół podbiegunowych. Główną przyczyną pojawiania się tego wyjątkowego zjawiska na niebie jest oddziaływanie cząstek wiatru słonecznego z ziemską atmosferą.
28 marca na Słońcu doszło do silnego rozbłysku, którego skutkiem może być pojawienie się zorzy polarnej nawet na szerokościach geograficznych północnej Polski.
Zorze polarne w Polsce
Rozbłyskom słonecznym mogą towarzyszyć tak zwane koronalne wyrzuty masy. Kierująca się w stronę Ziemi materia powoduje burzę geomagnetyczną i zwiększa intensywność zórz polarnych. Tym samym, zjawiska te mogą być widoczne nawet w północnych krańcach Polski.
Wyrzucona ze Słońca materia w formie plazmy porusza się z prędkością ponad 1,2 tysiąca kilometrów na sekundę i prawdopodobnie dotrze do Ziemi w czwartek 31 marca. Według przewidywań będzie to burza klasy G2, czyli o umiarkowanym nasileniu.
Skutkiem takiego zjawiska mogą być problemy z funkcjonowaniem systemów zasilania elektrycznego, takich jak linie przesyłowe, stacje generujące i systemy dystrybucji energii elektrycznej. Burze magnetyczne stanowią także zagrożenie dla aparatury umieszczanej w kosmosie. W lutym 2022 roku w ten sposób zniszczonych zostało 40 satelitów należącej do firmy SpaceX sieci Starlink.
Rozbłysk nastąpił z regionu Słońca oznaczonego jako NOAA 2975. Jest on mocno aktywny i od 28 do 29 marca odnotowano w nim ponad 17 rozbłysków.
Zobacz także: Zorze polarne nad Polską ? jak je zobaczyć?.
źródło: Nauka w Polsce - PAP
Główną przyczyną pojawiania się zorzy polarnej jest oddziaływanie cząstek wiatru słonecznego z ziemską atmosferą. Fot. Shutterstock
https://nauka.tvp.pl/59347842/silny-rozblysk-sloneczny-mozliwe-zorze-polarne-nad-polska

Silny rozbłysk słoneczny. Możliwe zorze polarne nad Polską.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida leci w kierunku Ziemi. NASA szacuje szanse uderzenia
2022-03-30. ŁZ.KF
Asteroida 2009 JF1 pędzi w kierunku Ziemi. NASA ustaliła konkretną datę, kiedy potencjalnie obiekt uderzy w Ziemię. Oszacowano także prawdopodobieństwo takiego zdarzenia.
2009 JF1 śledzi Sentry, program NASA, który na bieżąco monitoruje asteroidy i liczy szanse uderzenia przez nie w Ziemię w ciągu najbliższych stu lat. Naukowcy uznali, że ta konkretna asteroida jest ?potencjalnie niebezpieczna?.
Szansę kolizji oszacowano na 1 do 140 tysięcy. Według NASA to piąta najniebezpieczniejsza asteroida pod względem wielkości, odległości i prędkości zbliżania się do Ziemi. Jej średnica to niecałe 10 metrów, co oznacza, że jest mniejsza niż meteoryt, który w 2013 roku przeleciał nad Czelabińskiem.
Asteroida 2009 JF1 porusza się z prędkością 23,92 km/s, czyli niemal dwukrotnie większą niż najniebezpieczniejsza istniejąca asteroida, która ma uderzyć w Ziemię w 2880 roku.
NASA ocenia, że 2009 JF1 może uderzyć w Ziemię już 6 maja tego roku o godzinie 8.34 rano czasu środkowoeuropejskiego.
źródło: Marca.com, NASA
2009 JF1 może uderzyć w Ziemię już 6 maja tego roku o godzinie 8.34 rano czasu środkowoeuropejskiego (graf. NASA)
https://www.tvp.info/59355475/asteroida-2009-jf1-leci-w-kierunku-ziemi-nasa-szacuje-szanse-uderzenia

Asteroida leci w kierunku Ziemi. NASA szacuje szanse uderzenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ISS: EVA-80 i koniec misji MS-19
2022-03-31. Krzysztof Kanawka
Duża aktywność na ISS pod koniec marca.
Dwudziestego trzeciego marca odbył się na ISS spacer kosmiczny EVA-80. Z kolei 30 marca na Ziemię powrócił Sojuz MS-19 ? prawdopodobnie po raz ostatni z kosmonautą spoza Rosji.
EVA-80
23 marca 2022 roku odbył się spacer kosmiczny o oznaczeniu EVA-80. W przestrzeń kosmiczną wyszli astronauci Raja Chari (NASA) oraz Matthias Maurer (ESA). Spacer trwał 6 godzin i 54 minuty.
Celem tego spaceru było wykonanie szeregu prac modernizujących oraz utrzymujących sprzęt zainstalowany na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Prace wykonywano m.in. na zewnątrz europejskiego modułu Columbus. Był to drugi spacer dla Raja Chari (poprzedni to EVA-79) oraz pierwszy dla Matthias Maurera.
Sojuz MS-19 powraca, w tle konflikt
30 marca 2022 o godzinie 13:28 CEST na stepach Kazachstanu nastąpiło lądowanie kapsuły powrotnej Sojuza MS-19. Na jej pokładzie ? oprócz dwóch kosmonautów z Rosji ? znalazł się także Amerykanin Mark Vande Hei. Ten astronauta NASA spędził łącznie 355 dni na orbicie w jednym locie. Jest to nowy rekord amerykańskiego pojedynczego lotu w przestrzeń kosmiczną ? poprzedni rekord należał do Scotta Kelly?ego.
Był to prawdopodobnie ostatni lot na Sojuzie z udziałem kosmonauty spoza Rosji. Wskutek sankcji gospodarczych oraz dostępności innych pojazdów (przede wszystkim Dragon 2, ale wkrótce także CST-100), Sojuz stanie się pojazdem dowożącym jedynie Rosjan.
Co ciekawe, 31 marca Roskosmos może ogłosić zmianę swojego zaangażowania w program ISS. Ma to być odpowiedź na sankcje nałożone na Rosję, w tym na przedsiębiorstwa aktywne w branży kosmicznej (w tym i jej wojskowym segmencie).
Prace na pokładzie ISS są komentowane w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA, LK)

ISS Spacewalk No #80 - Raja Chari & Matthias Maurer - ISS - March 22, 2022
https://www.youtube.com/watch?v=08XxCvPC25s
Spacer EVA-80 / Credits ? NASA TV

Końcowe podchodzenie Sojuza MS-19 do lądowania ? 30 marca 2022 / Credits- NASA TV
https://kosmonauta.net/2022/03/iss-eva-80-i-koniec-misji-ms-19/

ISS EVA-80 i koniec misji MS-19.jpg

ISS EVA-80 i koniec misji MS-192.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meteoryty, które pomogły uformować Ziemię, mogły powstać w zewnętrznym Układzie Słonecznym
2022-03-31.
Do powstania Ziemi przyczyniły się meteoryty węgliste, co do których podejrzewa się, że przybyły z zewnętrznej części pasa głównego planetoid. Obserwacje teleskopowe tych planetoid sugerują, że uformowały się one w obecności lodu amoniakalnego, stabilnego tylko w bardzo niskich temperaturach. Nowe badania wskazują, że ta materia mogła powstać w bardzo odległych rejonach Układu Słonecznego, a następnie zostać przetransportowana na Ziemię w procesach chaotycznego mieszania.
Uważa się, że nasz Układ Słoneczny utworzył się z chmury gazu i pyłu, czyli tak zwanej mgławicy słonecznej, która około 4,6 miliarda lat temu zaczęła się kondensować grawitacyjnie. Kurczyła się, wirowała i kształtowała się w dysk, a jej największa część masy skupiona była w środku - to właśnie z niej powstało Słońce.
Układ Słoneczny odziedziczył cały swój skład chemiczny po gwieździe (lub gwiazdach), które wcześniej wybuchły jako supernowe w tych regionach Drogi Mlecznej - w ten sposób powstają pokolenia gwiazd zawierających cięższe od helu pierwiastki.
Słońce przejęło większość tych pozostałości po supernowych, lecz reszta materii zawarta w dysku zaczęła migrować zgodnie ze zdolnością do krzepnięcia w danej temperaturze. Słońce stało się dostatecznie gęste, by rozpocząć reakcje fuzji i stać się gwiazdą, a pozostałości tej materii przeszły w stan stały - zgodnie ze swoją temperaturą krzepnięcia - i
stały się budulcem planet i innych ciał planetarnych.
Promieniowanie słoneczne powodowało powstanie gradientu cieplnego we wczesnym Układzie Słonecznym (im dalej od Słońca, tym niższa temperatura).  Dlatego właśnie planety wewnętrzne Układu Słonecznego, czyli Merkury, Wenus, Ziemia i Mars są głównie skaliste (złożone przede wszystkim z cięższych pierwiastków, takich jak żelazo, magnez czy krzem), podczas gdy planety zewnętrzne składają się w znacznym stopniu z lżejszych pierwiastków - wodoru, helu, węgla, azotu i tlenu.
Uważa się, że Ziemia powstała częściowo z meteorytów węglistych, o których sądzi się, że prawdopodobnie pochodzą z zewnętrznej części pasa głównego planetoid. Obserwacje teleskopowe tych planetoid ujawniają cechę związaną z odbiciem dla fali o długości 3,1 mikrometra sugerującą, że ich zewnętrzne warstwy zawierają zamrożoną wodę lub glinkę amoniakalną, względnie jedno i drugie które stabilne są tylko w bardzo niskich temperaturach. Co ciekawe, choć istnieje kilka przesłanek za tym, że meteoryty węgliste pochodzą z takich właśnie planetoid, to meteoryty znalezione na Ziemi generalnie są pozbawione tej cechy.
Nowe badania przeprowadzone przez naukowców z Earth-Life Science Institute (ELSI) w Tokyo Institute of Technology wskazują, że ta materia mogła powstać w skrajnie zewnętrznych częściach wczesnego Układu Słonecznego, a następnie zostać przetransportowana do wewnętrznego Układu Słonecznego przez chaotyczne procesy mieszania. W tym badaniu połączono obserwacje planetoid wykonane przy użyciu japońskiego teleskopu AKATI z teoretycznym modelowaniem reakcji chemicznych w planetoidach. Rezultaty sugerują, że powierzchniowe minerały obecne na planetoidach z zewnętrznej części pasa głównego, w szczególności glinki amoniakalne, formują się z materii zawierającej zamrożone NH3 i CO2 - stabilne tylko w bardzo niskiej temperaturze i w warunkach bogatych w wodę. Na podstawie tych wyników proponowana jest teza, że planetoidy z zewnętrznej części pasa głównego utworzyły się na odległych orbitach i zdyferencjonowały by uformować inne minerały w bogatych w wodę powłokach, oraz inne w zdominowanych przez skały rdzeniach.
By zrozumieć źródło rozbieżności w zmierzonych widmach planetoid i meteorytów, zespół wykorzystał symulacje komputerowe do przeprowadzenia modelowania ewolucji chemicznej kilku możliwych prymitywnych mieszanin zaprojektowanych do odtworzenia prymitywnego budulca planetoid. Następnie użyto tych modeli komputerowych by wytworzyć zasymulowane widma odbiciowe dla porównania z tymi uzyskanymi podczas obserwacji teleskopowych.
Modele wskazały, że aby bazowy materiał pasował do widm planetoid, musiał on zawierać znaczne ilości wody i amoniaku, stosunkowo niewiele dwutlenku węgla, i reagować w temperaturach poniżej 70 stopni Celsjusza. To sugeruje, że planetoidy uformowały się znacznie dalej we wczesnym Układzie Słonecznym (względem ich obecnego położenia na orbicie wokołosłonecznej). Brak cechy związanej z odbiciem fali 3,1 mikrometra w meteorytach może być przypisany reakcji, która może zachodzić głębiej w planetoidach, gdzie temperatury osiągały wyższe wartości. Odnalezione meteoryty mogą stanowić próbki wnętrza planetoid (w końcu zewnętrzne ich części spalały się w atmosferze).
Jeśli wyniki są poprawne, to badanie sugeruje, że wyjątkowe własności Ziemi i jej ukształtowanie w obecnej formie zawdzięczamy szczególnym aspektom formowania się Układu Słonecznego.
Pojawi się kilka okazji do przetestowania tego modelu, przykładowo, badanie dostarcza przewidywań dotyczących tego, co zostanie odkryte podczas analizy próbek dostarczonych przez sondę Hayabusa 2. Odległe pochodzenie planetoid, jeśli jest faktem, sprawi, że w tych próbkach będzie więcej amoniakalnych soli i minerałów. Dalsze przetestowanie tego modelu będzie zapewnione przez analizy próbek z misji OSIRIS-Rex prowadzonej przez NASA.
Przeanalizowano też to, czy warunki fizyczne i chemiczne w planetoidach z zewnętrznej części pasa głównego powinny umożliwiać uformowanie obserwowanych minerałów. Przypuszczalne pochodzenie planetoid z zimnych i odległych regionów wskazuje, że powinno istnieć znaczne podobieństwo między planetoidami i kometami. Rodzi też pytania o sposób, w jaki każdy z tych rodzajów ciał niebieskich się kształtował.
Sugestia wynikająca z badania jest taka, że materia z jakiej powstała Ziemia utworzyła się w bardzo odległych rejonach Układu Słonecznego, po czym została przyniesiona podczas szczególnie gwałtownego etapu jego wczesnego rozwoju. Niedawne obserwacje dysków protoplanetarnych przeprowadzone przez ALMA (Atacama Large Millimeter/submillimeter Array) doprowadziły do znalezienia pierścieniowych struktur. Uważa się, że były to bezpośrednie obserwacje powstawania planetozymali. Główny autor publikacji podsumowuje pracę mówiąc, że choć nie wiadomo jeszcze, czy sposób powstawania Układu Słonecznego jest typowy, to wiele pomiarów sugeruje, że już wkrótce będziemy w stanie znaleźć kontekst dla naszego miejsca w historii Kosmosu.
Więcej informacji:
?    Meteorites That Helped Form Earth May Have Formed in the Outer Solar System
?    Publikacja: Distant Formation and Differentiation of Outer Main Belt Asteroids and Carbonaceous Chondrite Parent Bodies
Źródło: Tokyo Institute of Technology
Opracowanie: Gabriela Opiła
Na ilustracji: Powierzchniowa analiza planetoid. Źródło: publikacja
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/meteoryty-ktore-pomogly-uformowac-ziemie-mogly-powstac-w-zewnetrznym-ukladzie-slonecznym

Meteoryty, które pomogły uformować Ziemię, mogły powstać w zewnętrznym Układzie Słonecznym.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zorza polarna w Polsce. Jakie są szanse na to, że niebawem ją zobaczymy?
2022-03-31. Autor: ps Źródło: PAP, "Z głową w gwiazdach", tvnmeteo.pl


Od kilku dni na Słońcu dochodzi do rozbłysków, którym towarzyszą koronalne wyrzuty masy. Wyliczenia wskazywały na to, że plazma dotrze do Ziemi w czwartek o piątej nad ranem polskiego czasu, dzięki czemu także w Polsce byłaby okazja do obserwacji kolorowych świateł na niebie. Ku rozczarowaniu obserwatorów nieba tak się jednak nie stało. Jak zaznaczył popularyzator astronomii Karol Wójcicki, to może być jednak "dopiero wstęp do tego, co może nas czekać".
Popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach" podkreślił, że rozbłyski słoneczne pojawiają się od kilku dni, co ma przeróżne konsekwencje dla atmosfery. Gwarancji wystąpienia zorzy polarnej nie dają, choć prawdopodobieństwo jest duże.
Pierwszy rozbłysk na powierzchni Słońca, w wyniku którego doszło do tak zwanych koronalnych wyrzutów masy, zaobserwowano 28 marca o godzinie 13.29 polskiego czasu. Następnie pojawiły się wybuchy radiowe. Jak mówił Wójcicki, "do rozbłysków doszło centralnie na samym środku tarczy słonecznej", po czym wyrzucona plazma skierowała się w stronę Ziemi.

Wyliczenia wskazywały na to, że fala uderzeniowa dotrze do nas dziś około godziny 5 nad ranem polskiego czasu. Jednak jak stwierdził autor "Z głową w gwiazdach", było to trudne do przewidzenia. Zaznaczył, że wystąpienie zorzy najłatwiej przewidzieć na 30-40 minut przed, a najwięcej mogą nam powiedzieć parametry wiatru słonecznego.
Czy zorza polarna będzie widoczna w Polsce?
To, co dzieje się teraz na Słońcu, to "dopiero wstęp do tego, co może nas czekać". Popularyzator astronomii liczy na to, "że prawdziwe CME wciąż jest w drodze (co dla nas w Polsce jest dobrą wiadomością)". Zdjęcia z sondy SOHO (Solar and Heliospheric Observatory) "potwierdziły, że wczorajszy rozbłysk X1.38 wygenerował kolejny silny CME (koronalny wyrzut masy), który powinien dotrzeć do Ziemi 2 kwietnia".
Jak przyznał Wójcicki w rozmowie z tvnmeteo.pl, aby dowiedzieć się, czy w Polsce będzie szansa na zobaczenie zorzy, musimy poczekać jeszcze na prognozy amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA). To one dadzą więcej informacji, czy w naszym kraju będzie możliwość ujrzenia tego zjawiska.

Zorza polarna to zjawisko świetlne w postaci barwnych pasm obserwowanych na niebie przede wszystkim w okolicach podbiegunowych. Seria ostatnich rozbłysków na Słońcu i naładowane cząstki fali uderzeniowej wywołują jednak tak silną jonizację, że tym razem pląsające na niebie wstęgi mogą być widoczne również w Polsce. Aby zapewnić sobie jak najlepsze warunki do obserwacji zorzy, warto wybrać się w zaciemnione miejsce, z dala od źródeł światła i uzbroić się w cierpliwość.
Ostatni raz zorza polarna nad Polską w pełnej okazałości była widoczna 14 marca.
Autor:ps
Źródło: PAP, "Z głową w gwiazdach", tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: kontakt24
https://tvn24.pl/tvnmeteo/polska/zorza-polarna-w-polsce-kiedy-bedzie-widoczna-5657178

Zorza polarna w Polsce. Jakie są szanse na to, że niebawem ją zobaczymy.jpg

Zorza polarna w Polsce. Jakie są szanse na to, że niebawem ją zobaczymy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełomowe odkrycie NASA. "Nie przypominają niczego, co widzieliśmy w Układzie Słonecznym"

2022-03-31. Anna Panikowska-Filipek

Naukowcy z NASA potwierdzili, że na Plutonie znajdują się ogromnych rozmiarów lodowe wulkany. Można je zobaczyć na zdjęciach wykonanych przez sondę New Horizons. "Znaleźliśmy pole bardzo dużych lodowych wulkanów, które nie przypominają niczego, co widzieliśmy w Układzie Słonecznym" - powiedział prowadzący badania Kelsi Singer z Southwest Research Institute w Boulder w Kolorado. Czy to oznacza, że na Plutonie jest życie?

Przelot sondy nad Plutonem i jego księżycami odbył się w 2015 r. Już wtedy podejrzewano, że obszar nazwany Wright Mons to w rzeczywistości lodowe wulkany, jednak dopiero teraz udało się to potwierdzić.  
Lodowe wulkany - zaskakujące odkrycie na Plutonie
Pluton znajduje się na skraju naszego Układu Słonecznego w Pasie Kuipera. W 2006 r., po tym jak Międzynarodowa Unia Astronomiczna zmieniła definicję planet, został on zdegradowany do roli planety karłowatej.
W związku z olbrzymią odległością dzielącą go od Słońca, powierzchnia Plutona jest zamarznięta. Średnia temperatura wynosi tam -232 stopnie Celsjusza (387 stopni Fahrenheita). Pluton pokryty jest lodowcami, górami i kraterami. Wyróżnia się charakterystyczną, niebieską barwą. Szczegółowa analiza zdjęć ujawniła jednak nowe, zaskakujące informacje.
Sonda New Horizons i niezwykłe zdjęcia
Rejon, na którym zlokalizowano lodowe wulkany znajduje się na południowy zachód od pokrywy lodowej Sputnik Planitia.
Jest to basen uderzeniowy o szerokości ponad 1000 km, wypełniony licznymi kopułami wulkanicznymi. Największe z nich noszą nazwę Piccard Mons oraz Wright Mons. Pierwszy z nich ma ok. 7 km wysokości i 225 km szerokości, natomiast drugi ok. 5 km wysokości i 150 km szerokości.
Naukowcy uważają, że wielkość Wright Mons jest porównywalna ze znajdującym się na Hawajach Mauna Loa, czyli jednym z największych wulkanów na świecie.
Podczas obserwacji tego rejonu badaczy zaciekawiło jednak co innego, a mianowicie, jak powstały te gigantyczne kopuły?  Dziś znamy odpowiedź na to pytanie - są to lodowe wulkany.
Jadro Plutona ma więcej energii, niż zakładali naukowcy
Jak podaje CNN, lodowe wulkany podczas erupcji przenoszą znajdujący się pod powierzchnią materiał na powierzchnię, tworząc w ten sposób nowy teren. Tego typu kratery można zaobserwować również w innych częściach Układu Słonecznego, jednak według naukowców te na Plutonie znacząco się wyróżniają.

Wygląd tych kraterów bardzo różni się od jakichkolwiek wulkanów w całym Układzie Słonecznym, zarówno lodowych, jak i skalistych wulkanów - tłumaczy  Kelsi Singer. - Uformowały się jako góry, ale na szczycie nie ma kaldery i mają duże nierówności na  całej powierzchni - dodaje.
Naukowiec twierdzi, że lodowe wulkany na Plutonie były aktywne ok. 100-200 mln lat temu.
Odkrycie lodowych wulkanów na Plutonie jest zaskakujące, ponieważ do tej pory badacze zakładali, że planeta o skalistym jądrze, tak bardzo oddalona od Słońca ma niewielkie pokłady wewnętrznego ciepła, niezbędnego do pobudzenia wulkanu. Okazuje się jednak, że jest zupełnie inaczej.   

- Oznacza to, że nie w pełni rozumiemy, jak działają ciała planetarne - ocenia Singer.
Jak wyglądałaby erupcja wulkanu lodowego na Plutonie?
Naukowcy z NASA wyjaśniają, że proces ten mógłby być dla nas zaskakujący i raczej nieprzypominający wybuchów znanych nam z Ziemi wulkanów.
Lodowy materiał był prawdopodobnie bardziej grząską mieszanką lodu i wody lub bardziej przypominał pastę do zębów, gdy wypływał z wulkanicznego otworu na powierzchnię Plutona - tłumaczy Singer.  - Na powierzchni Plutona jest tak zimno, że woda w stanie ciekłym nie może tam długo pozostać. W niektórych przypadkach przepływ materiału utworzył masywne kopuły, które widzimy, a także nierówny teren, który można znaleźć wszędzie w tym regionie - dodaje.

 
 Ocenia również, że nie da się wykluczyć kolejnych erupcji w przyszłości. W tym przypadku wulkany na Plutonie mogą się zachowywać podobnie, jak te na Ziemi - przez wiele lat uśpione nagle wybudzają się, doprowadzając do wybuchu.
Czy na Plutonie istnieje życie?
Odkrycie lodowych wulkanów na planecie karłowatej ma olbrzymie znaczenie z jeszcze jednego powodu. Jak pisze CNN:
Pluton miał kiedyś ocean podpowierzchniowy, a znalezienie tych lodowych wulkanów może sugerować, że ocean podpowierzchniowy jest nadal obecny - i że woda w stanie ciekłym może znajdować się blisko powierzchni. W połączeniu z koncepcją, że Pluton ma cieplejsze wnętrze niż wcześniej sądzono, odkrycia rodzą intrygujące pytania o potencjalną możliwość zamieszkania na planecie karłowatej

 Oczywiście nie oznacza to możliwości kolonizacji Plutona, naukowcy nie wykluczają jednak, że w przyszłości uda się znaleźć tam jakieś żywe mikroorganizmy.

 
Wciąż istnieje wiele wyzwań dla wszelkich organizmów próbujących tam przetrwać - tłumaczy Kelsi Singer. - Nadal potrzebowałyby jakiegoś źródła stałych składników odżywczych, a jeśli wulkanizm jest epizodyczny, a zatem dostępność ciepła i wody jest zmienna, może być to trudne - dodaje.
Nowe odkrycie na powierzchni Plutona rozbudziło jednak ciekawość naukowców, którzy w przyszłości zamierzają wysłać tam radar penetrujący lód, by przeprowadzić szczegółowe badania.
Pluton to planeta karłowata znajdująca się na skraju naszego Układu Słonecznego w Pasie Kuipera. To tam odkryto lodowe wulkany /INTERIA.PL


Zdjęcie wykonane przez sondę NASA New Horizons, ukazujące lodowe wulkany na Plutonie/ NASA /INTERIA.PL


New Horizons Flyover of Charon

https://www.youtube.com/watch?v=f0Q7O7TZ7Ks

INTERIA
https://wydarzenia.interia.pl/nauka/news-przelomowe-odkrycie-nasa-nie-przypominaja-niczego-co-widziel,nId,5929527

Przełomowe odkrycie NASA. Nie przypominają niczego, co widzieliśmy w Układzie Słonecznym.jpg

Przełomowe odkrycie NASA. Nie przypominają niczego, co widzieliśmy w Układzie Słonecznym2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Perseverance rozpoczyna ważną podróż. Celem delta dawnej rzeki
2022-03-31. Mateusz Mitkow
Łazik Perseverance stoi przed szansą zdobycia kolejnego ważnego osiągnięcia. W czasie jednego miesiąca robot spróbuje pokonać wielokilometrową drogę prowadzącą do delty dawnej rzeki. Tamże dokona pobrania próbki marsjańskich skał. Naukowcy chcieliby się dowiedzieć, czy ten region zawiera pozostałości po mikroorganizmach.
Według komunikatu NASA najbliższe poczynania łazika mogą zakończyć się kolejnym ważnym osiągnięciem. Perseverance będzie starał się w ciągu jednego miesiąca pokonać większy dystans, niż bywało to podczas poprzednich przemieszczeń, również tych dokonywanych przez inne łaziki w podobnym czasie. Perseverance szykuje się do wykonania serii przejazdów o łącznej długości 5 kilometrów, aby dotrzeć do celu (polegając wyłącznie na systemie autonomicznej jazdy AutoNav) w postaci delty dawnej rzeki w kraterze Jezero. Tamże dojść ma do pobrania próbek, które zostaną zebrane w ramach przyszłego programu Mars Sample Return. Naukowcy wytypowali owe miejsce jako te, w którym mogą znajdować się ślady mikroorganizmów.
anim łazik dotrze do celu, to zdając się na swoje systemy pokładowe łazik będzie musiał samodzielnie ominąć przeszkody. Następnie urządzenie rozpocznie badania pobierając próbki skalne za pomocą specjalnego wiertła umieszczonego na końcu ramienia robotycznego. Później zostaną one zamknięte w specjalnych hermetycznych probówkach, które zostaną pozostawione na powierzchni Marsa. Będą one czekały na przybycie kolejnego łazika z misji Mars Sample Return.
Delta jest dla nas tak ważna, że zdecydowaliśmy się minimalnie ograniczyć działania naukowe i skupić się na podróży do niej.
Ken Farley
Misja łazika Perseverance to efekt programu Mars 2020. Jej start z Ziemi nastąpił 30 lipca 2020 r., zaś ładunek na Marsa dotarł 18 lutego 2021 r. Od ponad roku łazik Perseverance zajmuje się zbieraniem szczegółowej dokumentacji fotograficznej, a także wykonywaniem pomiarów składu chemicznego i mineralnego powierzchni, sprawdzania temperatury, prędkości i kierunku wiatru, ciśnienia, wilgotności względnej i badaniem pyłu marsjańskiego. W dalszej perspektywie marsjański pobyt Perseverance może przynieść ważne ustalenia w kwestii poszukiwania oznak dawnego życia na Czerwonej Planecie.

Fot. Jet Propulsion Laboratory / NASA

SPACE24

https://space24.pl/nauka-i-edukacja/perseverance-rozpoczyna-wazna-podroz-celem-delta-dawnej-rzeki

Perseverance rozpoczyna ważną podróż. Celem delta dawnej rzeki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długi Marsz 6A - debiut nowej chińskiej rakiety
2022-03-31. Mateusz Mitkow
Chińska Republika Ludowa przeprowadziła start nowej rakiety Długi Marsz 6A (Chang Zheng 6A) z kompleksu startowego Taiyuan. Głównym celem było sprawdzenie możliwości systemu poprzez wyniesienie na orbitę heliosynchroniczną dwóch satelitów testowych Pujiang 2 i Tiankun 2. Debiut chińskiej rakiety zakończył się powodzeniem.
W ostatnich dniach doszło do pierwszego lotu nowej wersji znanego systemu nośnego Długi Marsz. Start wariantu 6A został przeprowadzony 29 marca 2022 r. z położonego w północnych Chinach kosmodromu Taiyuan. Ładunek w postaci dwóch eksperymentalnych satelitów został pomyślnie umieszczony na orbicie heliosynchronicznej ok. pół godziny po starcie.
Rakieta Długi Marsz 6A jest znacznie większym systemem niż bazowy Długi Marsz 6. Jest wysoka na 50 m, a jej masa startowa wynosi 530 t. Długi Marsz 6A cechuje się czterema rakietami pomocniczymi zasilanymi stałym materiałem pędnym. Za produkcję odpowiedzialna jest Szanghajska Akademia Technologii Lotów Kosmicznych (SAST), jednostka podległa pod CASC (China Aerospace Science and Technology Corporation). Na potrzeby minionej misji zostało zbudowane nowe stanowisko startowe.
W ramach trwania misji zostały umieszczone dwa satelity. Pierwszym ładunkiem był satelita Pujiang 2, którego celem jest testowanie nowych technologii teledetekcyjnych. Ma on być odpowiedzialny m.in. za monitorowanie gęstości zaludnienia, pogody i ruchu w miastach. Pierwszy obiekt tej serii, będący również demonstratorem technologii, został umieszczony wewnątrz owiewki rakiety Długi Marsz 11 i wystrzelony we wrześniu 2015 r.
Drugim urządzeniem znajdującym się wewnątrz owiewki Długi Marsz 6A był Tiankun 2. Za jego produkcję odpowiedzialne było chińskie przedsiębiorstwo państwowe China Aerospace Science and Industry Corporation (CASIC). Pierwszy satelita Tiankun służył w marcu 2017 r. jako ładunek użyteczny inauguracyjnego lotu rakiety nośnej Kaituozhe-2. Był demonstratorem nowej platformy satelitarnej.
Państwo Środka w poprzednim roku poprawiło rekord w startach systemów nośnych, osiągając pułap 56 wystrzeleń (spośród których 3 zakończyły się niepowodzeniem). Wcześniejszy wyczyn również należał do Chińskiej Republiki Ludowej i wynosił 39 startów.

Fot. CAST [http://m.spacechina.com/n2014789/n2014804/c3481909/content.html]

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/dlugi-marsz-6a-debiut-nowej-chinskiej-rakiety

Długi Marsz 6A - debiut nowej chińskiej rakiety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsparcie Airbusa dla satelity SMILE. Wspólny europejsko-chiński projekt
2022-03-31.
Airbus został wybrany w 2019 r. przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) na głównego wykonawcę europejskiego modułu SMILE do przyszłego chińsko-europejskiego satelity prognozującego kosmiczną pogodę. Komponent po pomyślnie zakończonym przeglądzie będzie wysłany do Chin, gdzie w nastepnej kolejności zostanie zainstalowany na platformie satelitarnej i zintegrowany z resztą pojazdu.
Moduł cieplny (STM - Structural Termal Model) ładunku badawczego satelity SMILE (Solar wind Magnetosphere Ionosphere Link Explorer) pomyślnie zaliczył przegląd poprzedzający dostawę i jest przewożony do Luksemburga, skąd wyruszy w podróż do Szanghaju. Po przybyciu zostanie zainstalowany na chińskiej platformie satelitarnej, co pozwoli ukończyć badania zintegrowanego pojazdu kosmicznego.
Po raz pierwszy Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) i Chiny wspólnie wybrały, zaprojektowały, wdrożyły, uruchomią i poprowadzą misję kosmiczną. Airbus cieszy się, że jest częścią tego projektu. Zrozumienie pogody kosmicznej jest kluczem do przewidywania wydarzeń, które mogą wpłynąć na magnetosferę naszej planety, satelity orbitujące wokół, a nawet na infrastrukturę elektryczną na Ziemi.
Philippe Pham, szef działu obserwacji i nauki o Ziemi, Airbus.
Moduł STM wrócił do zakładu Airbusa w Hiszpanii po zakończeniu w ESA-ESTEC w Holandii testów odporności termicznej i prób mechanizmu rozkładania wysięgnika magnetometru. Następnie w fabryce w Madrycie-Barajas inżynierowie firmy przeprowadzili testy mechaniczne, finalizując trwającą trzy miesiące serię testów środowiskowych. Integracja z chińskim pojazdem kosmicznym ma się zacząć na początku kwietnia. Gdy satelita zostanie zmontowany jako całość, przejdzie kompleksowy, pięciomiesięczny sprawdzian, obejmujący testy termiczne, mechaniczne, kompatybilności elektromagnetycznej, reakcji na pole magnetyczne, rozmieszczenia podsystemów i funkcjonalności całego pojazdu. Na tym etapie Airbus zapewni zespołowi testowemu zdalne wsparcie.
SMILE będzie badać środowisko magnetyczne Ziemi (magnetosferę) w skali globalnej. Pozwoli naukowcom na pełniejsze zrozumienie interakcji Słońce-Ziemia. Zrobi to przez obserwowanie przepływu naładowanych cząstek wyrzucanych ze Słońca w przestrzeń międzyplanetarną (jako wiatr słoneczny) i badanie ich interakcji z przestrzenią wokół naszej planety. Ta interakcja jest nazywana pogodą kosmiczną.
SMILE to pierwsza wspólna misja europejsko-chińska. ESA odpowiada w niej za moduł ładunku, rakietę nośną, jeden z instrumentów naukowych oraz część badań naukowych. Natomiast Chińska Akademia Nauk (CAS) za trzy instrumenty naukowe, platformę, zarządzanie misją i pozostałe badania naukowe. Airbus dostarczył moduł STM na czas oraz zgodnie z wymaganiami ESA i CAS.
ESA wybrała Airbusa w Hiszpanii jako głównego wykonawcę europejskiego komponentu misji SMILE w lipcu 2019 r. Wystrzelenie satelity zaplanowano na koniec 2024 lub początek 2025 r. Ma on polecieć na orbitę z europejskiego kosmodromu w Kourou. Misja SMILE potrwa trzy lata i będzie bazować na ustaleniach i badaniach wcześniejszych satelitów ESA, takich jak Cluster i XMM-Newton, również zbudowanych przez inżynierów Airbusa.
Źródło: Airbus
Fot. Airbus

Moduł STM gotów do transportu
Fot. Airbus

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/wsparcie-airbusa-dla-satelity-smile-wspolny-europejsko-chinski-projekt

Wsparcie Airbusa dla satelity SMILE. Wspólny europejsko-chiński projekt.jpg

Wsparcie Airbusa dla satelity SMILE. Wspólny europejsko-chiński projekt2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sojuz MS-19 wylądował na stepach Kazachstanu. Rekordowy pobyt Amerykanina
2022-03-31. Kacper Bakuła
Kapsuła Sojuz MS-19 pod koniec marca bezpiecznie powróciła na Ziemię. Na jej pokładzie, obok kosmonautów Antona Szkaplerowa i Piotra Dubrowa, który przybył na Międzynarodową Stację Kosmiczną przy okazji lotu Sojuz MS-18, znajdował się również amerykański astronauta Mark Vande Hei. Amerykanin pobił rekord swojego kraju w najdłuższym, jednorazowym pobycie w przestrzeni kosmicznej.
Start rakiety Sojuz 2.1a, a zarazem statku Sojuz MS-19, odbył się 5 października ubiegłego roku z kosmodromu w Bajkonurze. Misja ta zakończyła się udanym lądowaniem kapsuły, co nastąpiło dnia 30 marca, ok 150 km od miasta Żezkazgan w obwodzie karagandyjskim, w środkowym Kazachstanie. Była ona wyjątkowa, gdyż zabrała na pokład ISS dwóch rosyjskich filmowców i przyczyniła się do ustanowienia nowego rekordu w amerykańskich lotach załogowych.
Zaczynając od załogi startowej to na pokładzie kapsuły znalazły się trzy osoby - dowódca misji Anton Szkaplerow oraz dwoje inżynierów pokładowych, dla których to był pierwszy lot w przestrzeń kosmiczną - jest tu mowa o Klimie Szypience oraz Julii Peresild. Cywilna część załogi związana z Kanałem Pierwszym rosyjskiej telewizji państwowej oraz studiem Yellow, Black and White przybyła na stację celem zebrania materiału zdjęciowego do produkcji pt. "Wyzwanie" (ros. Wyzow). Film, będący zarazem pierwszym tego typu przedsięwzięciem, ma opowiadać o lekarce, która udaje się na orbitę celem ratowania poszkodowanego kosmonauty. Jest to element większego projektu kinematograficznego biorącego na warsztat rosyjską kosmonautykę.
Tego typu operacja spotkała się z jednej strony z dużą aprobatą szefa Roskosmosu - Dmitrija Rogozina - a z drugiej krytyką środowiska naukowego. Zdaniem badaczy wysłanie filmowców bez odpowiednio długiego przeszkolenia (które w tym wypadku trwało zaledwie kilka miesięcy) było zmarnotrawieniem pieniędzy publicznych i oraz nawet nielegalnym, gdyż udostępniono segmenty stacji dla celów nienaukowych.
Po dwunastodniowej obecności na ISS Szypienki i Peresild 17 października ub. r. nastąpił ich powrót na pokładzie Sojuza MS-18.
Załoga powrotna Sojuza MS-19 natomiast była złożona z dowódcy Szkaplerowa i inżynierów: Piotra Dubrowa oraz Marka Vande Hei. Rosjanin Dubrow i Amerykanin Vande Hei przebywali na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej od 9 kwietnia 2021 r. Udali się tamże w ramach dowodzonej przez Olega Nowickiego misji Sojuz MS-18. Co ciekawe, Nowicki wraz z Dubrowem brał udział w obsłudze przyłączenia modułu badawczego "Nauka", a Dubrow ze Szkaplerowem przyłączyli w późniejszym czasie moduł węzłowy "Priczał". Szkaplerow, Dubrow i Vande Hei bezpiecznie wylądowali przed południem w Kazachstanie.
Wyjątkowość minionej misji wiązała się także z najdłuższym jednorazowym pobytem astronauty NASA w przestrzeni kosmicznej. Mark Vande Hei od momentu opuszczenia ziemskiej atmosfery przez Sojuza MS-18 w kwietniu ub. r. do chwili ponownego wejścia w nią, na pokładzie MS-19, spędził w przestrzeni kosmicznej 355 dni. Wyprzedził on o 15 dni Scotta Kelly'ego. Równocześnie Vande Hei zajął trzecią lokatę w grupie astronautów, którzy spędzili najwięcej dni w kosmosie, w trakcie trwania całej kariery astronauty - 523 dni.
Fot. NASA
https://www.youtube.com/watch?v=AXQrxlbmqm4
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/sojuz-ms-19-wyladowal-na-stepach-kazachstanu-rekordowy-pobyt-amerykanina

Sojuz MS-19 wylądował na stepach Kazachstanu. Rekordowy pobyt Amerykanina.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk zawłaszczył orbitę. 2/3 aktywnych satelitów będą stanowić Starlinki
2022-03-31. Radek Kosarzycki
Dzięki temu, że SpaceX posiada własne rakiety wykorzystujące własnej konstrukcji silniki, firma Elona Muska nawet w czasach rozwodu sektora kosmicznego z Roskosmosem kontynuuje wysyłanie satelitów megakonstelacji Starlink jak gdyby nic się nie stało.
W ten sposób Elon Musk wkrótce zapewni sobie całkowitą dominację na niskiej orbicie okołoziemskiej. Owszem, warto zauważyć, że do stworzenia własnych konstelacji satelitów zabiera się wiele różnych podmiotów: OneWeb buduje własną konstelację, Jeff Bezos chce wysyłać swoje satelity, a nawet Chiny chcą umieścić na orbicie kilka tysięcy własnych. Nie zmienia to jednak faktu, że ci, którzy już coś wysłali ograniczyli się na razie do kilkuset satelitów, a pozostali posiadają swoje konstelacje głównie na papierze.
SpaceX znajduje się obecnie w innej lidze. Firma wysłała na orbitę już ponad 2000 satelitów, w międzyczasie wygładzając proces produkcji, montażu i wynoszenia satelitów na niską orbitę okołoziemską. Jak się jednak okazuje, firma nie tylko nie ma zamiaru zwalniać, ale chce przyspieszyć. Elon Musk w jednym z najnowszych wpisów na Twitterze zapowiedział, iż w ciągu najbliższych 18 miesięcy liczba Starlinków na orbicie wzrośnie dwukrotnie. Na orbicie będzie już ponad 4200 satelitów należących do SpaceX.
Aby ukazać skalę tego projektu, Elon Musk dodał, że Starlink będzie wtedy stanowił 2/3 wszystkich aktywnych satelitów na orbicie. Jeszcze raz, dwa na każde trzy satelity na orbicie będą należały do SpaceX.
Plan jest ambitny, ale leży w zasięgu możliwości SpaceX. W osobnym tweecie Elon Musk przyznał, że firma planuje w tym roku 60 startów rakiety Falcon 9. Część z tych startów przeznaczona jest na wynoszenie Starlinków na orbitę.
Warto zauważyć, że w międzyczasie SpaceX czeka także na zezwolenie na pierwszy orbitalny lot Starshipa, znacznie większej, 120-metrowej rakiety, która docelowo ma wozić ludzi na Księżyc i na Marsa. Im szybciej Starship opanuje loty orbitalne i bezpieczne powroty na Ziemię (zarówno górnego jak i dolnego członu rakiety), tym szybciej sam zacznie wynosić Starlinki na orbitę. Wtedy liczba satelitów zacznie rosnąć jeszcze szybciej, a zdecydowanie jest co wynosić. SpaceX już teraz posiada zezwolenie na wysłanie na orbitę 12 000 satelitów i oczekuje na zezwolenie, które umożliwi stworzenie konstelacji składającej się z 42 000 satelitów. Z pewnością internet wtedy będziemy mieli wspaniały w każdym miejscu na Ziemi. Szkoda tylko, że na nocnym niebie będzie świeciło więcej satelitów niż gwiazd.
https://spidersweb.pl/2022/03/starlink-elon-musk-dominacja-na-orbicie.html

Elon Musk zawłaszczył orbitę. 2.3 aktywnych satelitów będą stanowić Starlinki.jpg

Elon Musk zawłaszczył orbitę. 2.3 aktywnych satelitów będą stanowić Starlinki2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ATHENA ? Oko na najgorętszy i najbardziej energetyczny wszechświat
2022-03-31
Promieniowanie rentgenowskie jest to jedno z najbardziej ekscytujących rodzajów promieniowania, jest to promieniowanie o jednej z najwyższych możliwych energii, które odpowiada najbardziej energetycznym zjawiskom zachodzącym we wszechświecie, jak np. zachowanie materii w najbliższym otoczeniu czarnych dziur. W tej chwili o ?rentgenowskim? wszechświecie wiemy już bardzo dużo, jednakże wciąż pozostaje przed nami mnóstwo nieodkrytych i mało poznanych kwestii dotyczących wszechświata, które objawiają się właśnie w tych rodzajach fal.
Urządzeniem, które pomoże nam rozwiązać dużą liczbę tych problemów, jest ATHENA (Advanced Telescope for High Energy Astrophysics). Będzie to rewolucyjny teleskop rentgenowski, który da nam zupełnie nowe okno na obserwacje najbardziej gorącego i energetycznego wszechświata.
Coś o ATHENIE
ATHENA jest teleskopem produkowanym przez ESA. Teleskop ten powstał w wyniku kilku poprzednich niezrealizowanych projektów.
Początkowo ESA i NASA osobno zajmowały się misjami, kolejno XEUS i Constellation-X Observatory. Zmieniło się to w 2008 roku, kiedy ESA i NASA razem z JAXA postanowiły razem stworzyć urządzenie IXO (International X-ray Observatory). Jednak w roku fiskalnym 2012 NASA musiała się wycofać z projektu w wyniku ograniczeń budżetowych, co doprowadziło do tego, że ESA już na własną rękę zdecydowała się zmodyfikować projekt IXO, tworząc ATHENĘ.
ATHENA będzie wchodziła w skład misji Cosmic Vision z budżetem około 900 mln euro. Ma zostać wystrzelona na orbitę w roku 2034, a jej nominalny czas misji ma wynosić 4 lata.
Obserwacje gorącego i energetycznego wszechświata
Misją naukową ATHENY jest obserwacja gorącego i energetycznego wszechświata. Skupia się to przede wszystkim na dwóch rzeczach, badaniu sposobu wzrostu czarnych dziur i ich wpływu na wszechświat oraz tego, w jaki sposób gorący gaz ewoluuje i łączy się w wielkoskalowe struktury. Niżej omówię główne cele naukowe ATHENY.
Wiatry czarnych dziur
Czarne dziury same w sobie są ciekawe, ale ich obserwacje nie kończą się tylko na nich. Uważa się, że czarne dziury ? a zwłaszcza te supermasywne w centrach galaktyk ? są jednym z najważniejszych czynników wpływających na ewolucje gromad i galaktyk. Otóż czarne dziury w wyniku akrecji wyrzucają ogromne ilości energii do skali galaktyk i gromad galaktyk. Energia ta jest wyrzucana w postaci promieniowania, ale także w postaci energii mechanicznej za pomocą bardzo dużej ilości materii wyrzucanej z dysku akrecyjnego w wyniku wiatrów UFO (Ultra Fast Outflows).
Wciąż jednak nie znamy dokładnie zachodzących w nich procesów fizycznych i dynamicznych ani tego co produkuje te wiatry. Do tego potrzebujemy szeregu czynników jak na przykład geometria dysku, stan jonizacji, natężenie wiatrów w zależności od źródła i tak dalej. Aczkolwiek te parametry póki co są na granicy możliwości obecnych urządzeń. Dzięki parametrom ATHENY, które znacząco przewyższą te obecne, będziemy w stanie z niespotykaną dotąd precyzją zbadać różne mankamenty mające wpływ na UFO, dzięki czemu, zbadamy genezę i procesy w nich zachodzące, a co za tym idzie, dowiemy się wiele o najefektywniejszym generatorze energii we wszechświecie, czyli akreujących czarnych dziurach.
Wzrost czarnych dziur
Dzięki ATHENIE dowiemy się także tego, w jaki sposób czarne dziury rosły. Czy był to efekt fuzji z inną mniejszą czarną dziurą? A może wynik chaotycznej (z inną czarną dziurą), czy może gładkiej akrecji?
Badanie sposobu ewolucji czarnych dziur mierzy się przede wszystkim za pomocą badaniu ich rotacji. Uważa się bowiem, że sposób, w jaki czarne dziury się obracają, jest reliktem po sposobie ich wzrostu, więc badanie tego może być bardzo optymalne. A rotacje czarnych dziur mierzymy za pomocą linii żelaza K?. Linie te, są zależne tylko od dwóch czynników, masy i właśnie sposobu obrotu, więc badając je (uprzednio znając masę czarnej dziury), można bardzo efektywnie badać ruch obrotowy czarnych dziur, a co za tym idzie,  sposób w jaki rosły.
Ze względu na to, że badamy pojedyncze linie spektralne, potrzebujemy niezwykle czułych urządzeń, by móc dokonać szczegółowych analiz. Zważywszy na olbrzymią dokładność obserwacji ATHENY powyższe analizy, będą dokonane z dokładnością znacznie lepszą, niż jest to możliwe dzisiaj.
Geometria dysku akrecyjnego czarnych dziur
Dzięki ATHENIE w zasadzie po raz pierwszy będziemy mogli na taką skalę użyć techniki badającej geometrii czarnych dziur tzw. Reverbaration Mapping.
Idea tej techniki, nie wchodząc w zawiłe matematyczne szczegóły, jest taka: z korony czarnej dziury wylatuje promieniowanie, które dociera bezpośrednio do obserwatora, ale część tego promieniowania dotrze do nas po pewnym czasie, docierając do nas po jakimś czasie, różnica czasowa między promieniowaniem z korony i tym odbitym odpowiada odległości w dysku akrecyjnym. Dokonując więc szczegółowych analiz widm, będziemy w stanie zbadać geometrię dysków czarnych dziur.
Ta technika była już używana przez chociażby teleskop XMM-Newton. Obserwacje były dostatecznie dokładne do zinterpretowania tej zależności, jednak nie na tyle, by zbadać dokładnie geometrie dysku akrecyjnego. ATHENA, Dzięki ogromnym parametrom dotyczących widm zapewni nam dokładne badanie geometrii.
Odkrycia nowych czarnych dziur
Duża część czarnych dziur jest przesłoniętych. Pył otaczający czarną dziurę pochłania dużą część promieniowania, stąd też wielokrotnie nie jesteśmy w stanie zaobserwować wielu czarnych dziur. ATHENA, dzięki dużej rozdzielczości spektralnej (dokładności obserwacji widm) będzie można zbadać nawet te najmniej widoczne linie spektralne czarnych dziur, co zapewni obserwacje ogromu nowych obiektów.
Chemia i dynamika gorącego gazu
Duża część gorącego gazu w gromadach galaktyk jest niezwykle gorąca, będąca w temperaturach milionów i dziesiątek milionów kelwinów. W tych temperaturach cząstki promieniują między innymi w zakresie promieniowania rentgenowskiego. Badając więc ten gaz, będziemy w stanie zbadać zarówno skład chemiczny jak i jego ewolucję na przestrzeni dziejów gromad, a także samą dynamikę gazu w gromadach, dzięki czemu będzie można tworzyć dokładne symulacje zachowania samego gazu w gromadach, a także, w jaki sposób będzie łączył się w większe struktury jak np. galaktyki.
W widmie gazu, dzięki ATHENIE, będziemy w stanie z niezwykłą dokładnością zbadać linię emisyjne różnych pierwiastków chemicznych, co przekłada się na bezproblemowe zbadanie składu chemicznego gromad. Poza samym składem daje to nam też inną ważną informację, mianowicie jakie obiekty wpływają na taki, a nie inny skład wszechświata. Przez to, że znamy (z pewną dokładnością) skład chemiczny różnych obiektów, będziemy mogli dokładnie zbadać, w jakim stopniu odpowiadają za skład chemiczny gromad, czego do dziś do końca nie wiemy.
Dodatkowe cele
ATHENA będzie się skupiać na gorącym i energetycznym wszechświecie, na tym bynajmniej jej rola się nie kończy. Posłuży jeszcze przede wszystkim do badania atmosfer i egzosfer planet, wiatru słonecznego, szczątek supernowych, a także w zasadzie wszystkich zjawisk przejściowych znajdujących się przez krótki czas na niebie (uwzględniając tu ot choćby rozbłyski gamma) przez dużą mobilność teleskopu.
Podsumowując, ATHENA da nam możliwości do dogłębnego zbadania kosmosu, zachodzących w nich zjawisk, począwszy od najbliższego otoczenia czarnych dziur, a na ewolucji samych gromad skończywszy, znacząco poszerzając współczesne możliwości naukowe.
Źródła:
?    [1] Barcons, Xavier, et al. "Athena: ESA's X?ray observatory for the late 2020s." Astronomische Nachrichten 338.2-3 (2017): 153-158.
?    [2] Matt, Giorgio, and Athena Science Study Team and its Working Groups. "The advanced telescope for high energy astrophysics." Astronomische Nachrichten 340.1-3 (2019): 35-39.
?    [3] Barcons, Xavier, et al. "Athena: the X-ray observatory to study the hot and energetic Universe." Journal of Physics: Conference Series. Vol. 610. No. 1. IOP Publishing, 2015.
Wizja artystyczna Advanced Telescope for High Energy Astrophysics Żródło:

ESA/IRAP/CNRS/UT3/CNES/Fab&Fab

https://astronet.pl/wszechswiat/athena-oko-na-najgoretszy-i-najbardziej-energetyczny-wszechswiat/

 

ATHENA ? Oko na najgorętszy i najbardziej energetyczny wszechświat.jpg

ATHENA ? Oko na najgorętszy i najbardziej energetyczny wszechświat2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Start łazika ExoMars przełożony przez rosyjską inwazję
2022-03-31.
ESA zawiesza współpracę z rosyjską agencją Roskosmos. W efekcie start europejskiego łazika marsjańskiego może nastąpić najwcześniej w 2028 roku.
ExoMars to wspólny program badawczy Europejskiej (ESA) i Rosyjskiej (Roskosmos) Agencji Kosmicznej. Początkowo ESA miała współpracować z NASA, jednak amerykańska agencja zrezygnowała z projektu w 2012 roku z powodów finansowych.
Program ExoMars bez rosyjskiej technologii?
Ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę, ESA postanowiła zawiesić współpracę z Roskosmosem. Z tego powodu start łazika zostanie opóźniony do 2028, a być może nawet do 2030 roku. Rosjanie mieli dostarczyć rakietę Proton, dzięki której łazik ExoMars udaby się w drogę do Czerwonej Planety.
Roskomos zapewnił szereg technologicznych rozwiązań. Jeśli ESA nie dojdzie do porozumienia z rosyjską agencją, będzie musiała zastąpić elementy wyposażenia łazika, które opracowali Rosjanie. Byłyby to m.in. radioizotopowe jednostki grzewcze oraz lądownik. ESA obecnie szacuje koszty ewentualnej wymiany tych instrumentów.
Europejski łazik poleci na Marsa
Przedstawiciele ESA zapewniają jednak, że projekt wart miliard dolarów zakończy się sukcesem.
,, Misja nadal będzie postępować nawet w przypadku opóźnień.
prof. Andrew Coates, University College London
Start łazika planowano w drugiej połowie 2022 roku. Głównym celem projektu badawczego jest poszukiwanie śladów życia na Marsie.
źródło: "Science", ESA
Artystyczna wizja łazika misji ExoMars na powierzchni Czerwonej Planety (fot. ESA)
https://nauka.tvp.pl/59366034/start-lazika-exomars-przelozony-przez-rosyjska-inwazje

Start łazika ExoMars przełożony przez rosyjską inwazję.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrodzony powab protonu może przysporzyć kłopotów astronomom
2022-04-01. Redakcja
Czy neutrinowe oczy ludzkości, obserwatoria takie jak IceCube na Antarktydzie, naprawdę widzą neutrina napływające z głębi kosmosu? Odpowiedź zaczynają przynosić między innymi eksperymenty przy akceleratorze LHC, gdzie bada się wewnętrzną strukturę protonów. Zgodnie z najnowszym modelem, opracowanym przez fizyków z IFJ PAN, struktura ta wydaje się być bogatsza o cząstki powabne w stopniu, który ziemskim obserwatorom neutrin może utrudnić interpretację tego, co widzą.
Wbrew popularnym wyobrażeniom, proton może się składać nie z trzech, ale nawet z pięciu kwarków. Dodatkową parę tworzą wtedy kwark i antykwark powstałe w interakcjach gluonów we wnętrzu protonu. Od dawna przypuszczano, że te ?nadmiarowe? pary mogą niekiedy być zbudowane nawet z tak masywnych kwarków i antykwarków jak powabne. Teraz się okazuje, że uwzględnienie wewnętrznego powabu protonów pozwala dokładniej opisać przebieg zjawisk zarejestrowanych niedawno w jednym z niskoenergetycznych eksperymentów w detektorze LHCb przy Wielkim Zderzaczu Hadronów. Stosowny model teoretyczny zaprezentowali fizycy z Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk (IFJ PAN) w Krakowie na łamach czasopisma ?Physical Review D?.
Szkolne podręczniki malują obraz protonu jako cząstki będącej prostym zlepkiem trzech kwarków: dwóch górnych oraz jednego dolnego, sklejonych oddziaływaniami silnymi przenoszonymi przez gluony. W fizyce tak uproszczony model nie zrobił długiej kariery. Już w końcu lat 80. ubiegłego wieku okazało się, że aby wytłumaczyć obserwowane zjawiska trzeba uwzględnić lekkie kwarki pochodzące z chmury mezonowej w nukleonie (są to tzw. wyższe stany Flocka). Co zaskakujące, efekt wcale nie jest marginalny: może stanowić nawet poprawkę na poziomie 30% w stosunku do prostego modelu trzykwarkowego. Niestety, dotychczas nie potrafiono określić, jak duży jest analogiczny wkład kwarków powabnych.
?Nasze wcześniejsze modele powstawania powabu wielokrotnie wykazywały się zgodnością z eksperymentami. Przy dużych energiach zderzeń protonów, gdy w LHC wzajemnym oddziaływaniom poddawano ich dwie przeciwbieżne wiązki, potrafiliśmy całkiem dobrze opisać produkcję par z udziałem kwarków i antykwarków powabnych. Rzecz jednak w tym, że choć tworzyły się one w trakcie zderzeń protonów, nie pochodziły z ich wnętrz. Powstawały wskutek fuzji gluonów nieco wcześniej wyemitowanych przez protony?, mówi prof. dr hab. Antoni Szczurek (IFJ PAN).
Nadzieję na postęp w tropieniu powabu wewnątrz samych protonów przyniosły niedawne pomiary zrealizowane w detektorze LHCb z użyciem pojedynczej wiązki protonów, wycelowanej w nieruchomą, gazową tarczę z helu bądź argonu.
?Gdy w LHC dochodzi do zderzeń przy największych energiach, spora część cząstek będących produktami kolizji protonów porusza się w kierunku ?do przodu?, wzdłuż wiązek protonów. W rezultacie trafiają w obszar, gdzie z przyczyn technicznych nie ma detektorów. Tymczasem zderzenia protonów z jądrami helu, które właśnie poddaliśmy analizie, zachodziły przy energiach nawet kilkadziesiąt razy mniejszych od maksymalnych osiąganych przez LHC. Produkty zderzeń rozbiegały się pod większymi kątami, bardziej na boki, w konsekwencji były rejestrowane w detektorach i mogliśmy się im przyjrzeć?, wyjaśnia dr Rafał Maciuła (IFJ PAN).
Do opisu danych z eksperymentu w detektorze LHCb krakowscy fizycy użyli modelu rozbudowanego o możliwość wybicia z wnętrza protonu kwarku lub antykwarku powabnego. Wyliczenie prawdopodobieństwa takiego procesu z zasad pierwszych nie było możliwe. Badacze postanowili więc sprawdzić, przy jakich wartościach prawdopodobieństwa zgodność przewidywań modelu z zarejestrowanymi danymi będzie największa. Otrzymany wynik sugerował, że wkład par powabnych we wnętrzu protonu nie jest większy niż około 1%.
Po wybiciu z wnętrza protonu powabna para kwark-antykwark szybko się zmienia w krótkożyjące mezony i antymezony D0, te zaś produkują kolejne cząstki, w tym neutrina. Fakt ten zainspirował fizyków z IFJ PAN do skonfrontowania nowego modelu z danymi zarejestrowanymi przez obserwatorium neutrinowe IceCube na Antarktydzie.
Obecnie dzięki stosowanym technikom naukowcy z IceCube mają pewność, że jeśli rejestrują neutrino o ogromnej energii (rzędu setek teraelektronowoltów), to oznacza, że cząstka pochodziła z głębi kosmosu. Przyjmuje się ponadto, że neutrina o nieco niższych, ale wciąż rzadko spotykanych dużych energiach, również mają naturę kosmogeniczną. Jeśli jednak z wnętrza protonu można wybić powabną parę kwark-antykwark, rozpadającą się w kaskadzie zawierającej wysokoenergetyczne neutrina, ta interpretacja może zostać podważona. Neutrina w pewnym zakresie energetycznym, rejestrowane obecnie, mogą bowiem pochodzić nie z kosmosu, ale właśnie z kaskad inicjowanych zderzeniami cząstek pierwotnego promieniowania kosmicznego z jądrami gazów atmosferycznych. Artykuł analizujący taką możliwość trafił do druku w czasopiśmie ?European Physical Journal C?.
?Przy analizie danych z obserwatorium IceCube przyjęliśmy następującą taktykę. Przyjmijmy, że praktycznie wszystkie obecnie rejestrowane neutrina w badanym przez nas zakresie energetycznym pochodzą z atmosfery. Jaki musiałby być wkład powabnych par kwark-antykwark we wnętrzu protonu, abyśmy za pomocą naszego modelu uzyskali zgodność z dotychczasowymi pomiarami? Proszę sobie wyobrazić, że otrzymaliśmy wartość rzędu jednego procenta, praktycznie identyczną z wartością z modelu opisującego zderzenia proton-hel w detektorze LHCb!?, mówi dr Maciuła.
Zbieżność oszacowań dla obu omówionych przypadków nakazuje zachować dużą ostrożność w określaniu źródeł neutrin rejestrowanych przez współczesne obserwatoria. Krakowscy badacze podkreślają jednak, że ich wyniki nakładają tylko górne ograniczenie na wkład kwarków i antykwarków powabnych w strukturę protonu. Jeśli okaże się on mniejszy, przynajmniej część obecnie wykrywanych neutrin o wielkich energiach zachowa swoją kosmiczną naturę. Jeśli jednak górna granica będzie oszacowaniem poprawnym, nasza interpretacja źródeł ich pochodzenia będzie musiała ulec istotnej zmianie, a IceCube okaże się nie tylko obserwatorium astronomicznym, ale również? atmosferycznym.

Kwarki i antykwarki powabne w protonach jąder atomowych gazów ziemskiej atmosfery może być źródłami większej liczby neutrin rejestrowanych przez detektor IceCube niż dotychczas sądzono. (Źródło: IceCube/NSF)

Neutrina rejestrowane przez współczesne detektory mogą pochodzić z kosmosu bądź z interakcji promieniowania kosmicznego z gazami ziemskiej atmosfery. (Źródło: IFJ PAN)

https://kosmonauta.net/2022/04/wrodzony-powab-protonu-moze-przysporzyc-klopotow-astronomom/

Wrodzony powab protonu może przysporzyć kłopotów astronomom.jpg

Wrodzony powab protonu może przysporzyć kłopotów astronomom2.jpg

Wrodzony powab protonu może przysporzyć kłopotów astronomom3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sektor kosmiczny 1 ? 17 kwietnia 2022
2022-04-01. Redakcja
Zapraszamy do relacji z sektora kosmicznego z dni 1 ? 17 kwietnia 2022.
(Poczekaj na załadowanie relacji. Jeśli ?nie działa? ? odśwież stronę).
Jeśli masz ?news? ? wyślij email na kontakt (at) kosmonauta.net
Zapraszam tu raj:
https://kosmonauta.net/2022/04/sektor-kosmiczny-1-17-kwietnia-2022/

Sektor kosmiczny 1 ? 17 kwietnia 2022.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blue Origin: pierwszy suborbitalny lot w 2022 roku
2022-04-01. Mateusz Mitkow
Blue Origin przeprowadził pierwszy lot suborbitalny w trwającym od kilku miesięcy roku kalendarzowym. Zespół rakiety i pojazdu załogowego wyniósł na wysokość  ponad 100 km sześcioro kosmicznych turystów.  Był to już czwarty lot załogowy w historii firmy.
Lot New Shepard 20 przeszedł do historii. Pojazd firmy Blue Origin zaliczył udany lot suborbitalny, podczas którego sześcioosobowa załoga złożona z turystycznych pasażerów mogła doświadczyć stanu nieważkości na wysokości niewiele ponad 100 km nad powierzchnią Ziemi. Start został przeprowadzony 31 marca o godz. 15:59 czasu polskiego ze znajdującego się w zachodniej części stanu Teksas ośrodka Launch Site One. New Shepard składa się z elementów wielokrotnego użytku: rakiety nośnej oraz kapsuły.
Na pokładzie pojazdu kosmicznego New Shepard 20 znajdowali się George Nield - prezes firmy Commercial Space Technologies, Gary Lai - główny architekt systemu nośnego New Shepard, Sharon Hagle - założycielka organizacji edukacyjnej SpaceKids Global oraz jej mąż Marc Hagle - prezes i dyrektor generalny firmy deweloperskiej Tricor International, Jim Kitchen - profesor i przedsiębiorca, a także Marty Allen - amerykański przedsiębiorca.
Ich turystyczny lot na granicę kosmosu trwał ok. 11 min, po czym statek załogowy wrócił na Ziemię, lądując za pomocą trzech spadochronów na pustyni w Teksasie, w pobliżu miasta Van Horn. Podczas owego lotu kosmiczni turyści mogli doświadczyć kilkuminutowego stanu nieważkości oraz podziwiać niecodzienny widok na naszą planetę dzięki trzy razy większym niż w Boeingu 747 oknom pojazdu suborbitalnego.
Opisywane wydarzeniem było pierwszym lotem Blue Origin w 2022 r. jak i drugą misją z pełną załogą od czasu misji NS-19, która miała miejsce w grudniu 2021 r. Dzięki NS-20 firma zwiększyła liczbę turystów, wyniesionych przy pomocy ich systemu nośnego, do dwudziestu.
NS-20
Fot. Blue Origin

Załoga lotu NS-20
Fot. Blue Origin
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/blue-origin-pierwszy-suborbitalny-lot-w-2022-roku

Blue Origi  pierwszy suborbitalny lot w 2022 roku.jpg

Blue Origi  pierwszy suborbitalny lot w 2022 roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Singapur dołącza do Artemis Accords
2022-04-01. Mateusz Mitkow

Minister handlu i przemysłu Singapuru - Gan Kim Jong - podpisał 28 marca porozumienie Artemis Accords. Jego kraj stał się 18. członkiem tegoż programu. Zdaniem ministra pozwoli to na wzmocnienie krajowego przemysłu kosmicznego.
Kilka dni temu doszło do powiększenia grupy sygnatariuszy Artemis Accords. Dnia 28 marca br. w Waszyngtonie odbyła się ceremonia podpisania porozumienia przez ministra handlu i przemysłu Singapuru Gan Kim Jonga. W ceremonii uczestniczyła także zastępczyni administratora NASA Pam Melroy oraz główny zastępca asystenta sekretarza Departamentu Stanu USA Jennifer Littlejohn.
Pewne kroki zmierzające do podpisania porozumienia dało się zauważyć w sierpniu 2021 r., kiedy to w ramach podróży amerykańskiej wiceprezydent Kamali Harris do Singapuru omówiono możliwości rozszerzenia dwustronnej współpracy w dziedzinie przestrzeni kosmicznej. Singapurski sektor kosmiczny zajmuje się szeregiem działań związanych z kosmosem m.in. projektuje i produkuje komponenty do użytku w przestrzeni kosmicznej, a także świadczy usługi satelitarne.
Z niecierpliwością czekam na zwiększenie wymiany i współpracy pomiędzy firmami, urzędnikami i naukowcami Singapuru z USA oraz z innymi sygnatariuszami Artemis Accords. Doprowadzi to do rozwoju sektora kosmicznego w Singapurze
Gan Kim Jong
Artemis Accords to międzynarodowe porozumienie zawierane z inicjatywy władz USA (z przewodnią rolą NASA), którego założeniem jest przyjęcie ram współpracy w obszarze cywilnej eksploracji oraz pokojowego wykorzystania Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich - ze szczególnym uwzględnieniem współdziałania na rzecz realizacji programu księżycowego Artemis. Ma on na celu umieszczenie na Księżycu pierwszej kobiety i pierwszej osoby kolorowej, a także przygotowanie do przeprowadzenia ludzkiej misji na Marsa.
Singapur jest już 18. krajem, który podpisał porozumienie, dołączając do Australii, Bahrajnu, Brazylii, Kanady, Izraela, Włoch, Japonii, Republiki Korei, Luksemburga, Meksyku, Nowej Zelandii, Polski, Rumunii, Ukrainy, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
Zapisy Artemis Accords odwołują się do Traktatu ONZ o przestrzeni kosmicznej z 1967 r. i głównych konwencji ONZ, które stanowią podstawę międzynarodowego prawa kosmicznego.
Fot. NASA [https://www.nasa.gov/feature/singapore-signs-artemis-accords]
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/singapur-dolacza-do-artemis-accords

Singapur dołącza do Artemis Accords.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekt budżetu USA. NASA z większym finansowaniem
2022-04-01. Mateusz Mitkow
Administracja urzędującego prezydenta Joe Bidena w ostatnich dniach opublikowała projekt ustawy budżetowej na rok fiskalny 2024. Z dokumentu wynika, że amerykańska agencja kosmiczna (NASA) miałaby otrzymać 26 mld USD, co miałoby stanowić teoretyczny powrót do finansowania agencji na wzór tego z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Jest to prawie 2 mld USD więcej, niż tegoroczny budżet agencji. Zwiększenie przeznaczanych środków ma na celu m.in. wsparcie programu Artemis.
Wraz z końcem marca tradycyjnie została ogłoszona propozycja budżetu na rok fiskalny 2023. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych ? Joe Biden ? postanowił zwiększyć środki przeznaczane na badania, naukę i rozwój technologii kosmicznych, które stanowią podstawę dalszej, amerykańskiej eksploracji kosmosu. Projekt przedstawiony przez administrację Bidena zapowiada zwiększone finansowanie NASA z poziomu od. 24 mld USD do pułapu 26 mld USD, co oznaczałoby to wzrost o 8 procent względem obecnego finansowania.
W dokumencie czytamy, że propozycja przewiduje przydział 7,5 mld USD do programu Artemis, który umożliwiłby amerykańskim astronautom powrót na Księżyc już w 2025 r. Kolejne 4,7 mld USD ma zostać poświęcone finansowaniu rozwoju statku kosmicznego Orion, rakiety Space Launch System (SLS), zaś 779 mln USD miałoby trafić do przyszłej księżycowej stacji orbitalnej Lunar Gateway. 486 mln dolarów zostałoby przeznaczone na pracę nad robotami księżycowymi. Co ciekawe, 1,49 mld USD zarezerwowano na wsparcie niedawno ogłoszonego drugiego lądownika księżycowego.
Osobną kwestię poświęcono eksploracji Marsa, a mianowicie misji Mars Sample Return zakładającej powrót marsjańskich próbek na Ziemię. Na to przedsięwzięcie ma być przeznaczone 822 mln USD. Zebranie próbek pozwoli naukowcom odpowiednio przygotować się do pierwszej, załogowej misji na tą planetę. Obecne plany zakładają powrót próbek na Ziemię przed 2033 r.
Wniosek zawiera także propozycje zagospodarowania 2,4 mld USD na satelity obserwacji ZIemi, 1,4 mld USD na badania i rozwój technologii kosmicznych, 970 mln USD na aeronautykę (w tym 500 mln USD na zmniejszenie wpływu lotnictwa na klimat) oraz 224 mln USD na wsparcie rozwoju komercyjnych stacji kosmicznych, które mają w najbliższej przyszłości zastąpić Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS).
Propozycja budżetu spotkała się z pozytywnym odbiorem ze strony przemysłu kosmicznego. Zwiększenie środków przeznaczanych na eksplorację, naukę i technologię może zaowocować zwiększeniem możliwości badań Układu Słonecznego i głębokiego kosmosu. "To sygnał poparcia dla naszych misji i nowej ery w badaniach i odkryciach" ? skomentował administrator NASA Bill Nelson.
Opisywany wniosek musi jeszcze zostać zatwierdzony przez amerykański Kongres. Jeżeli tak się stanie, to zacznie obowiązywać w momencie rozpoczęcia nowego roku fiskalnego 2023, co nastąpi w dniu 1 października br.

Fot. The White House/Flickr
Ilustracja: NASA
Fot. NASA
SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/projekt-budzetu-usa-nasa-z-wiekszym-finansowaniem

Projekt budżetu USA. NASA z większym finansowaniem.jpg

Projekt budżetu USA. NASA z większym finansowaniem2.jpg

Projekt budżetu USA. NASA z większym finansowaniem3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W samym środku Ziemi znajdują się pokłady gazu, który powstał tuż po Wielkim Wybuchu
2022-04-01. Radek Kosarzycki
Metaliczne jądro Ziemi, znajdujące się niemal 3000 km pod naszymi stopami, ma wiele tajemnic. Jedną z nich jest niezwykle rzadki gaz, który stopniowo z niego wycieka.
Najnowsze modele wnętrza Ziemi wskazują, że z jądra Ziemi ulatnia się niezwykle rzadka odmiana helu, drugiego po wodorze najlżejszego gazu we wszechświecie. Mowa tutaj o helu-3, który powstał na krótko po Wielkim Wybuchu, do którego doszło 13,8 miliarda lat temu. Niewielka ilość tego gazu znalazła się także w obłoku gazowo-pyłowym tworzącym mgławicę, z której po niemal pięć miliardów lat temu zaczęło formować się Słońce, a następnie krążące wokół niego planety.
Informacja o tym, że we wnętrzu Ziemi znajduje się sporo helu, mówi nam dużo o wczesnej ewolucji naszej planety. Gdyby Ziemia powstała w zewnętrznych rejonach mgławicy protosłonecznej, nie miałaby w swoim składzie helu-3. Oznacza to, że Ziemia od początku swojego istnienia znajdowała się stosunkowo blisko Słońca.
To ile mamy tego helu-3?
Naukowcy już wcześniej wiedzieli, że z wnętrza Ziemi na styku płyt tektonicznych wycieka około 2 kilogramów helu-3 rocznie. Bez odpowiedzi jednak pozostało pytanie o to, ile zapasów gazu wciąż znajduje się we wnętrzu naszej planety.
Teraz naukowcy postanowili stworzyć modele obfitości helu we wnętrzu Ziemi w trakcie powstawania planety oraz po zderzeniu z obiektem wielkości Marsa, do którego doszło ok. 4 miliardów lat temu. Analizując następnie tempo uwalniania helu-3 z wnętrza Ziemi, uwzględniając przy tym zachowanie tego izotopu, naukowcy doszli do wniosku, że w jądrze Ziemi wciąż znajduje się od około 10 000 000 ton do nawet miliarda ton.
Jak zauważają badacze, są to ogromne ilości, które wskazują, że obłok, z którego powstał Układ Słoneczny, był bardzo bogaty w hel-3.
Problem w tym, że powyższe wyliczenia opierają się na licznych hipotezach dotyczących tego jak hel-3 znalazł się we wnętrzu Ziemi. Aby potwierdzić ostatecznie opisaną wyżej drogę, naukowcy planują rozpocząć poszukiwania innych gazów, które powinny były znajdować się w obłoku protosłonecznym, a które też mogłyby wydostawać się obecnie na powierzchnię Ziemi z jej wnętrza. Poszukiwania trwają.
https://spidersweb.pl/2022/04/hel-3-wycieka-z-ziemi.html

 

W samym środku Ziemi znajdują się pokłady gazu, który powstał tuż po Wielkim Wybuchu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024