Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.03.2017 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Zaczaiłem się dziś pierwszy raz w tym roku z 8 calową baryłeczką na Księżyc. Wizualnie w okularze 16mm pięknie się prezentował, jednak dynamika takiego obrazu na żywo jest dużo większa, niż zdjęć. Potem nakręciłem kilka filmów, ale seeing jak się okazało nie pozwalał na wiele. Poniżej 3 kadry z dzisiejszego wieczoru - SCT 8", TV x2, ASI290MM. Okolice krateru Ptolemaeus (filtr Baader Red): Okolice krateru Deslandres (filtr Baader IR pass 685): I okolice krateru Morteus w pobliżu bieguna południowego (filtr Baader IR pass 685):
    8 punktów
  2. 06.03.2017 18:53 CET SW ED 80/600 + barlow Hyperion zoom 2.25x, ISO 200, czas 1/125 s. Nikon D 3200 40 klatek, PIPP, AS 2.6.6, FastStone Image Viewer 5.5
    6 punktów
  3. Dla tych co woleliby czytać w pdf - plik do pobrania znajduje się na dole postu. Kiedy skończyłem odmawiać modlitwę, wróciłem do swojej komnaty i postąpiłem prosto do okna. Udałem się tam w celu pozbycia się nadmiaru śliny, której nie miałem akurat ochoty przełykać. Złapałem za klamkę, pociągnąłem szybkim ruchem okno i splunąłem. Widocznie tak miało właśnie być. Najwyraźniej, miałem zebrać w sobie tę ślinę, by w rozwoju wypadków nieuzasadnionych, skończyć na polu wichrowym ? kilkanaście kilometrów od domu mego. Ot wyplułem, podniosłem wzrok ku górze ? jak to zwykłem zawsze robić, wychylając łeb przez okno ? i moje oczy ujrzały, ostro przeszywające gwiazdy. Gdyby kto spojrzał na mą twarz w tym momencie zabawnym, zobaczył by jak nagle moje oczy rozszerzają się, niczym na widok nagości niespodziewanej. Dusza rozpromieniała i uczułem podniecenie, a po chwili przeszył mnie malutki domysł oszustwa. Udałem się bez wyraźniejszej potrzeby do kuchni ? gdzie z radosnym okrzykiem, popatrzyłem w lustro na człowieka w stanie ożywienia i wróciłem szybko do pokoju, by raz jeszcze otworzyć to cudowne okno. Chciałem się upewnić, czy nie wsadziłem czasem głowy, nie do tego dworu, lecz kiedy wychyliłem się ponownie ? znowu ujrzałem gwiazdy. W świerkach płonął Syriusz i był prawdziwy ? jasny i białawy. Orion za południkiem, także nie sprawiał wrażenia ułudy. Z prawej wisiał jasno-żółty rogal, do którego przyklejone było światło popielate. Wyżej były Hiady i Plejady. Wszystko było najprawdziwsze i znajdowało się tam, gdzie znajdować się powinno o tej porze. Zamknąłem okno i znalazłem się nagle w innej komnacie. W rogu stał teleskop. Jego rozmiary pomogły mi szybko powziąć decyzję. Po kwadransie byłem gotów i jechałem już w swoim wozie, polną w kierunku drogi krajowej numer 816. Dojechałem po kilometrze do ów szosy i zatrzymałem się przed asfaltową nadbużanką. Doły z jakimi zmagałem się przez ten kilometr, nie pozwoliły zbytnio skupić się nad wybraniem miejsca i rozmyślałem jeszcze kilka dobrych chwil, nim ruszyłem w lewo. W moim oknie, wraz ze mną płynął Księżyc na którego spoglądałem ze lekkim niesmakiem. Niesmak zamienił się po chwili w odrazę, gdy zrozumiałem, że gna on na miejsce do którego zmierzam. Po około dziewięciu kilometrach, skręciłem przed wieżą obserwacyjną w lewo, na pustą, polną drogę. Księżyc przeskoczył nad prawe zbocze a jakieś sto metrów przede mną, po lewej stronie drogi, dostrzegłem uciekające w pola ? dwie białe, okrągławe dupy, które świeciły w ciemności. Sprawiały wrażenie jakby podskakiwały same na dwóch nogach, ale trwało to ułamki sekund, bo zaraz potem ujrzałem dalsze części ciała i wiedziałem, że to sarny. Biegły tylko ich tułowia ? bez głów. Światła mego samochodu tylko je musnęły a one pierzchły w pola. Po pewnym czasie zatrzymałem wóz. Na miejscu dął silny wiatr. Ostatnim razem jak tu byłem, też wiało ? jeno mocniej. Potem uznałem, że do prawdy nie bardzo wiem, po com właściwie tu przyjechał, skoro na niebie wisi jeszcze ten plujący żółcią, gad łysawy. Na szczęście nie był on jeszcze nazbyt spuchnięty i po chwili małego rozeznania, uznałem, że niebo jest nawet dobre a co więcej ? przejrzyste. Rozstawiłem fotel z tyłu samochodu ? przy lewym rogu. Przerzuciłem pasek mojej lornetki 10/50 przez szyję i usadowiłem się tak, by poczuć jak najlepszą stabilność. Zasiadłem niczym na kinowy seans. W moją twarz gonił teraz nowy tabun wiatrów, więc musiałem przerwać i wstać. Cofnąłem fotel za prawą lampę wozu i ponownie zasiadłem na tronie. Teraz spostrzegłem, że moją twarz okłada żółtawa smuga od tego samego Księżyca, co to gnał razem ze mną po szosie, więc znów musiałem wstać. Przesunąłem fotel tak, by uciec od strugi światła a jednocześnie nie dać się wywiać w pole hen. Orion wyglądał całkiem nieźle. M42 jednak dopiero co zaczynała rosnąć. Po chwili wyłoniła się delikatna poświata w miejscu mgławic NGC 1973, 1975, 1977 a powyżej świeciło, pierwszym rzutem oczu, osiem gwiazd gromady NGC 1981. Pionowa trójka pośrodku, jakaś czwórka po prawej i jedynka po lewej. Zerkaniem wyskakiwało coś nieco więcej. Pod M42 pojawiła się mglista poświata wokół jasnej gwiazdy. Potem zjawiła się M43. Przesunąłem lornetkę wyżej ? do Pasa Oriona i zobaczyłem przy Alnitaku poświatę znajomą. Była łatwa, zaś po chwili, jakby w całej swej subtelnej ? od blasku Alnitaka ? mglistości, próbował się ukazać ciemny korzeń. Ten już był trudny i przypominał postać ledwie zarysowaną, niczym duch we dnie. Nie był to ostry, czarny nurt, płynący przez alnitakowe ucho, lecz chwilowe zakłócenie obrazu przez ulotną, nieco chłodniejszą od otoczenia postać. Postać, która jak gdyby przemknęła w ułamku sekundy na ekranie starego, śnieżącego telewizora. Sam Płomień, palił się stosunkowo jasno. Wzrok najwyraźniej począł się coraz lepiej przyzwyczajać do zmąconej ? przez rogal wyłysiały ? ciemności. Chwilę później zobaczyłem wyżej, mgławicę M78 i zaraz nad nią ? mniejszy kłębek NGC 2071. Poprawiłem trochę fotel i znów rzuciłem wzrok na kosiarzy tak zwanych. Było ich trzech. Wokoło otaczało ich mnóstwo słabszych dziwolągów a gdzieś w całym tym tłumie, rysował się pewien ? ni to wąż, ni to inny haczykowaty stwór. Potem przesunąłem się z mym siedziskiem lekko w lewo i machnąłem lornetkę na gwiazdę Rigel. Kojarzy mi się on z wiedźmą ? co to mi spokoju nie daje. Wiedziałem, że czarownicy tam nie ma. Wzrok był słabo przyzwyczajony a na niebie wszak, był jeszcze jako taki Księżyc. A poza tym, nie było Pętli Barnarda, więc i nie mogło być tym bardziej, wiedźmy znad Erydanu. Ta pierwsza jest niejako krokiem do drugiej ? zdawało by się. Chwilę później ukoiłem oczy przecudną M41 w Wielkim Psie. Mój fotel był niezły. Ręce oparte o jego poręcze, zdradzały bardzo znikome drgania. Przesunąłem wzrokiem do gromady NGC 2360 a potem do gromady NGC 2345, po czym skręciłem w lewo na wschód. Tam mnie przyszło przykucnąć na dłużej. Próbowałem odnaleźć i zobaczyć pewien twór na który od jakiegoś czasu czekam. Zwie się on: Hełm Thora. Nie poznałem dokładnej lokalizacji na mapach, więc musiałem polegać na przeszukaniu pewnego, niewielkiego skrawku nieba. Wpatrywałem się bardzo skrupulatnie ? o, jakże skrupulatnie! Powziąłem wielką baczność i pozwoliłem sobie zaostrzyć bystrość mego umysłu i wzroku tak, ażeby opuściły mnie w końcu wszelkie odgłosy, jakie otaczały mnie w koło. Oko moje, pewno krzątało się dziwacznie ? jedno z drugim ? ale czułem, że coś się wydarzy. Kręciłem się nad pewnymi gwiazdami, które przypominały mi uszy Zająca. Wielką literą go wziąłem, bo o gwiazdozbiór mnie szło. Począłem zataczać koła, skanować to tu, to tam i jeszcze bardziej zaostrzyłem zmysły wszelakie. Zdawało mi się, że widzę bardzo subtelne pojaśnienie nad zającem ? kopią. Jakby nagle po długim wyczekiwaniu ? coś bardzo nietrwałego jeszcze ? rodzić się poczęło. Nagle zszedłem z powrotem na ziemię i ocknąłem się w moim fotelu. Poczułem zimno w rękach i do uszu powróciły znajome dźwięki. Były to głównie, podmuchy wiatru, który pędził z południa i mijał mnie zaraz przy moim fotelu, po czym gnał gdzieś w stronę sowiecką, do której to już nie daleko było za drogą krajową numer 816. Wyciągnąłem zmiętolone rękawice z lewej kieszeni i naciągnąłem je na dłonie. Palce gdzieniegdzie wylazły na wylot. Odczułem ulgę i mogłem teraz jeszcze bardziej skupić się na obrazie w mojej lornetce. Ponownie zaraz spojrzałem w miejsce na niebie ? gdzie jak mi się zdawało ? widzę Thora. Ustawiłem w końcu widok tak, by w kadrze mieć trzy obiekty: Gromadę NGC 2360, NGC 2345 oraz tajemniczy obiekt, który z każdą minutą począł nabierać realności i z początkowych domniemań, przekształcił się w prawdziwy twór. Już go teraz widziałem. Tlił się obok gwiazdki jednej. Był tam. Hełm Thora. Ponad zajęcze słuchy fałszywe i obok gwiazdki jednej.?To musi być Hełm Thora!? ? począłem wykrzykiwać na głos. Gdzie jakie sarny pozostały wokół ? pewno znów pierzchły w pola. W kadrze zaświeciły trzy obiekty niebieskie. Najwyraźniejszą była gromada NGC 2360. Tylko odrobinę słabsza od niej, wydawała się być podłużna NGC 2345. Hełm Thora ? skarb mój urokliwy i daleko nieziemski ? był nieporównywalnie słabszy od tych dwóch gromad, co to z nimi trójkąt zarazem robił. Przeobraził się z czasem w nieregularne pojaśnienie a gdym patrzał nań, tak jeszcze długą chwilę ? zechciał ukazać nawet swą pionową naturę bezkształtną. I oto ogarnęła mnie potem promienność i błogość szczęścia. Przyszedł czas, gdym go widział. Przez ułamek sekundy przeszła mnie ulotna myśl, że mogę się mylić, ale zaraz potem zagrzmiały jakby wewnętrzne głosy odwagi. Byłem pewny swego. Zdaje się ? myślałem ? nie było tam żadnej zabłąkanej gromady ni kłębów innych siwawych, co można by je lornetką dojrzeć. Chwilę później, ogarnęło mnie uczucie, które towarzyszy często za pewne początkującym obserwatorom, gdy zobaczą na własne oczy coś, o czym czytali, słyszeli i niejako gdzieś w zakątku głowy ? marzyli. Bo obserwator to w gruncie rzeczy, taki marzyciel. Zakrzątnąłem się potem jeszcze wokół mego odkrycia. Musiałem zanotować skrupulatnie z idealną precyzją, położenie wśród gwiazd ? tejże chmury. Formalności dopełniłem w domu, w mej komnacie, gdzie na mapach i fotografiach zobaczyłem Thora w identycznej pozycji jak na niebie. Nie będę przytaczał dokładnej operacji zapisu położenia mgławicy, ale mam ją ugraną i mam też obraz w pamięci. Nawracający feniks Po tym jak odnalazłem słynny Hełm Thora, mógłbym w zasadzie wsiąść do wozu i odjechać. Czułem się spełniony. Pozostałem jednak odrobinę dłużej, tam ? na wichrowym polu. Siedząc w moim fotelu, począłem skanować jeszcze trochę niebo. Pomknąłem na północny zachód od mgławicy: Thor's Helmet. Chwilę później miałem się przekonać o tym, że ów Thor, nie był jedyną osobliwością, jaką ujrzałem tego wieczora. W kadrze miałem teraz gromadę Messier 50. Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy nią, a inną gromadą: NGC 2345 ? które to mieściły się przyciasno w polu mej lornetki ? ujrzałem nową gromadę. Wtedy była to dla mnie mała, zlepiona kilkoma słońcami kupka światła, ale potem dowiedziałem się, że to niejaka NGC 2343. Zaraz na prawo od tej gromady wisiała pewna gwiazda, a gdyby skręcić przy niej ostro w dół, można by natrafić na parkę słońc. Owa gwiazda oraz parka, razem w gromadą, ułożyły mi się w głowie na kształt kątownika. Gdzieś tutaj, pochwyciłem oczyma pewne pojaśnienie sporawe. Początkowo było nudno, ale po chwili podjąłem się próby zapamiętania owego pojaśnienia. Teraz winien jestem przytoczyć wam swoje osobiste notatki, nagrane dźwiękowo, ale jako że są one bełkotem zanadto dziwacznym i nie wpadającym lekko w ucho ? nieco je podmalowałem i przelałem na papier ekranowy. To co się nagrało, bardzo dobrze pokrywa się z obrazem map i fotografii, później rozpatrzonych. A było to mniej więcej tak: Punktem odniesienia była NGC 2343. Po jej prawej miałem gwiazdę, zaś poniżej pewną parkę gwiazd ? ów kątownik. Patrzyłem teraz na linię, która tworzyła bok mego winkla ? po prawej od gromady. Linię przeszywało na wylot pojaśnienie, biegnące pewnym mglistym, łagodnym grzbietem, od gromady w prawo i lekko ku dołowi. I gdy grzbiet ? tyleż siwy, co przeźroczysty ? docierał za linię winkla, o taką odległość, jaka dzieliła linię a gromadę, nagle skręcał dość raptownym łukiem w dół i biegł na południe w kierunku gromady NGC 2345, ale nie biegł nań prosto, ino trochę po prawej od klastra. I na tym na razie zakończę wzmiankę o mgławicy: Mewa. Ruszyłem kadrem gdzieś ku północy i natrafiłem na pewne skupisko gwiazd o podłużnym trzonie. Patrząc nań wprost, widziałem wężykowaty w pionie klejnot i zacząłem go śledzić od dołu do góry. Najpierw popatrzyłem na dolną gwiazdę a potem już kolejne powyżej. Następna była lekko w lewo, kolejna nad nią do góry, jeszcze jedna lekko w prawo i powiedzmy, że ostatnia na jaką przykułem uwagę, leżała znowu trochę w lewo. Zerknąwszy z boku obiektu, zygzak gwiazd w pewnym miejscu rozmywał się zdradzając naturę gromady. Przemknęło mi w głowię wtedy, że przypadkiem ją kiedyś pewno widziałem. Jak potem sprawdziłem ? była nią NGC 2301. Przesunąłem widok na północny zachód i wpadłem zupełnie niechcący na stos gwiazd jasnych, wiszących jak na drabinie. Gromadę rozpoznałem od pierwszej chwili. Była otoczona jakby kłębem okrągławego dymu a że znałem ten twór już wcześniej, wiedziałem, że to słynna piękność, zwana Rozetą. Przejechałem wyżej i natrafiłem na sterczącą korzeniem do góry choinkę. Przez głowę przemknął ? jak zwykle w tym miejscu ? nieuchwytny Stożek, co to go nieliczni, najlepsi obserwatorzy zdołali jedynie schwytać. Oderwałem potem oczy od lornetki i opuściłem ją do klatki piersiowej. Przypomniał mi się Thor. Chwilę po tym, znów poczułem powiew spełnienia obserwacyjnego. Widziałem teraz jasną plamę światła w Raku a potem przesunąłem wzrok na Bliźnięta i kolejno na Woźnicę. Do mych uszu dotarł potem odgłos podmuchu wiatru, który gonił gdzieś dotychczas, poza moim jestestwem. Jakbym ulotnił się do innej krainy i nagle wrócił. Począł majtać moimi nogawkami na udach i szarpać, jakby chciał mi zrobić psikusa, który nikogo by nie cieszył poza nim samym. Jak małe dziecko, które uczepi się jednej rzeczy i będzie ją ponaglał dopóty, dopóki osoba dorosła mu jej nie odbierze, tuż przed punktem kulminacyjnym. Siedziałem teraz z lewą nogą założoną na prawą (jak to często panie siadają grzecznie, ale i panom się zdarza ze względu na wygodę), a ten szarpał mnie najmocniej nad prawym udem. Mój niebieski dres materiałowy, wydawał trzepoczący dźwięk, jak wtedy, gdy ptak próbuję wzbić się w powietrze, ale nie może, bo jakiś nieudacznik, przetrącił go i nie zwrócił na to baczniejszej uwagi, pognawszy za zgiełkiem czasów. Wiatr tarmosił me ubranie przez kilka sekund i ustawał, by ponownie zaraz zatrzepotać. Przyłożyłem zaraz później lornetkę do oczu i wycelowałem w Zająca. Ponad horyzontem nie było nazbyt czysto i miałem pewne trudności z dostrzeżeniem sławnej gromady kulistej M79, ale po chwili pojawiła się udając bladego ducha. Potem skierowałem się na zajęcze uszy ? te właściwe, które sobie ochrzciłem ? i na lewo od nich zerknąłem na mgławicę Spirograf. Była ona, jak inne otaczające ją gwiazdy. Nie różniła się niczym, ale i nie wpatrywałem się biegle. Tworzyła z innymi trzema sąsiadkami literę Y. Przemierzyłem odrobinę niebo w dół i lekko w prawo, do pewnego czworokąta. Trochę powyżej świeciła R Leporis. Była już zmącona nieczystym horyzontem i zeszła dawno z południka. Przez dłuższą chwilę wydawało mi się, że niczego nie ugram tym razem, ale nagle zabłysła. Rozbłysła czerwienią prawie jak krew, po czym wróciła do przeciętnej, ledwie pomarańczowej barwy. Ten widok był teraz rzadkością i zdołałem tylko kilka razy zobaczyć odrobinę jej czerwieni. Widywałem już wcześniej R Leporis i wiem, że ten mistyczny, karmazynowy twór potrzebuję chwilę uwagi i czasu, ale teraz nie było ku temu większej sposobności. Pamiętam jak na mym podwórku zataczałem kręgi wokół niej. Zerkałem i badałem ostrożnie i widziałem jak mrugała niekiedy do mnie swym czerwonym, węglowym okiem. Jeśli wydaje wam się, że nie zobaczycie namiastki jej popisowego numeru ? poczekajcie jeszcze odrobinę. Zabłyśnie prawdopodobnie zerkaniem. Warto przyczaić się chociaż na jedno błyśnięcie. Zdradzę wam, że patrząc na R Leporis, korzystam z usług wielkiej Betelgezy. Mogę wyostrzyć giganta tak, by świecił niemal na biało, albo tak, by był intensywną pomarańczą. Kiedy ustawię najmocniejszy kolor, wracam do zajęczej nory i czekam na odległy, karmazynowy błysk od R Leporis. Tym razem także wykorzystałem Beletgezę i po drodze do niej, zatrzymałem się na Mieczu Oriona. Och, cóż to był za przecudny widok! Po napojeniu zmysłów, przejechałem po pasie muskając tylko Płomień i czerpałem po chwili moc Betelgezy. Jak młody, naiwny człowiek, co wchodzi do namiotu szamanki. Wszystko dla panny R Leporis ? zającówny. Oderwałem lornetkę od oczu i wstałem. Chmury obejmowały całunem Księżyc, który ? co tu jeszcze robił ? tego nie mam u licha pojęcia. Po chwili jechałem ku domu, do mej komnaty. Jadąc, rozmyślałem o Thorze. Uczucie pochwycenia Thora w mej lornetce było mocarne ? nieporównywalnie daleko więcej podniecające, od zobaczenia go w teleskopie. Uczucie natrafienia na mgławicę Mewę ? dla mnie kojarzoną bardziej z prehistorycznym gadem latającym ? było mistyczne. Niespodziewane. Urosło do wielkiej rangi dopiero dwa dni po obserwacjach, kiedy przeanalizowałem notatki z nagraniami, nałożywszy je na zdjęcia. Na polu, ot zanotowałem i nie uśmiechnąłem się nawet wewnętrznie. Potem w domu nie było uśmiechu na twarzy, lecz powaga, zaś w środku zarysowała się linią skrzydła ptaka, swoista rozkosz dla duszy. Szukałem Mewy po omacku, bardziej niż Thora. Doprecyzowałem jej położenie niegdyś tylko do tego, że unosi się gdzieś pod M50 i po lewo na Północ od psiej gwiazdy. Schwytanie ptaka w gwiezdnych polach zimowych ulubieńców ? lekko tajemniczych i usnutych aurą wręcz baśniową ? było jakbym ujrzał nawracającego ponad ścianą gwiazd feniksa, pozłacanego pyłem gwiezdnym. Były tam osobliwości. Thor był jednym z nich. W mojej lornetce, moim umyśle i moimi oczyma ? niewypowiedziane zaznanie. Niebo chcę pochwycić. Lornetką. Ona mnie uczuciem spełnienia czyniła. Zatem po Hełm Thora! Tam gdzie feniks zawraca, ponad ścianą gwiazd. Hełm Thora.pdf
    4 punkty
  4. Dzisiejsza Wenus 06.03.2017 godz. 18:13 CET SW ED 80/600 , projekcja okularowa Hyperion 5 mm stack 1200 klatek z ok. 5000 , MOV kręcone Nikonem D 3200, PIPP, Registax 6
    4 punkty
  5. Witajcie, Tym razem postanowiłem wziąć się za kolejny niewyeksploatowany temat a mianowicie za promieniowanie termiczne Wenus ? czyli jak zobaczyć sygnał termiczny powierzchni planety z Ziemi O co chodzi? Już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż Wenus jak wiecie jest planetą wewnętrzną dzięki czemu możemy obserwować jej fazy od nikłego ?sierpa? aż do ?pełni? podobnie jak ma to miejsce w przypadku naszego ziemskiego Księżyca (oczywiście są pewne różnice ale nie będę się teraz w niej zagłębiał ponieważ nie są przedmiotem opracowania) Wenus posiada grubą atmosferę złożoną głównie z dwutlenku węgla. Dodatkowo powyżej warstwy CO2 krążą chmury z kwasu siarkowego które znakomicie odbijają światło słoneczne ? dzięki temu planeta jest bardzo jasna na naszym niebie niezależnie od fazy. W obserwacjach i fotografii w paśmie światła widzialnego możemy obserwować w zasadzie tylko fazy planety. Atmosfera nie ujawni nam niestety żadnych szczegółów. Jeśli wyposażymy się w odpowiedni filtr pozwalający nam na odseparowanie pasma ultrafioletu (UV) będziemy w stanie zaobserwować (ale tylko fotograficznie) pasma chmur na Wenus. To tyle jeśli chodzi o jasną stronę planety... ale jest jeszcze ta która jest skryta w ciemności Jak już wcześniej pisałem atmosfera składa się głównie z CO2. Powoduje to, że na Wenus występuje bardzo silny efekt cieplarniany podgrzewający powierzchnię planety do około 450 stopni Celsjusza. Gorąca powierzchnia promieniuje w paśmie podczerwieni w zakresie od 950 do 1000nm. Tak się dobrze składa, że dwutlenek węgla w wenusjańskiej atmosferze jest ?przezroczysty? akurat dla tej długości fali w okolicy 1 mikrona. Dzięki temu promieniowanie to nie jest pochłaniane przez atmosferę i możemy je obserwować! Zarejestrowane promenowanie termiczne pokaże nam szczegóły ukształtowania powierzchni planety pod atmosferą ? jak to możliwe? Obszary wyżynne i góry mają nieco niższą temperaturę od obszarów nizinnych ? dlatego na obrazach w bliskiej podczerwieni (1000nm) obszary wyżynne będą wyraźnie ciemniejsze od nizin (na zdjęciach jako jasne obszary). No dobra, pora na trochę szczegółów. Aby zabrać się za fotografię ciemnej strony Wenus potrzebujemy: filtra podczerwieni 950-1000nm. Ja użyłem zwykłego taniego chińczyka wycinającego wszystko poniżej 950nm sporego teleskopu ? ciemna strona Wenus jest naprawdę ciemna Dodatkowo promieniowanie termiczne jest bardzo słabe. Zalecam minimum 10'' planety w fazie 20% lub większej ? im sierpik węższy tym lepiej ? mniej nam zaświetli ciemną stronę planety 15 stopni nad horyzontem lub wyżej (aby seeing był dobry) oraz Słońca minimum 5 stopni pod horyzontem (aby kontrast był dobry) dobrej kamerki B/W rejestrującej podczerwień w okolicy 1000nm. Zwykle kamerki mają tam zaledwie kilkuprocentową czułość ale to wystarczy ? PG Chameleon lub ASI120MM poradzą sobie przyzwoicie bezchmurnego nieba (bez cirrusów) Pierwsze podejście fotograficzne zrobiłem wczoraj 3 marca przy fazie planety około 14% Sprzęt jaki wykorzystałem to: teleskop Newtona 400/1800 na platformie paralaktycznej bez soczewki barlowa kamerę Point Grey Chameleon 3 filtr fotograficzny podczerwieni IR950nm Czasy ekspozycji były ustawione na około 300ms a wzmocnienie prawie na full (95%) W FireCapture założyłem plugin z maską przykrywającą jasną przepaloną część planety. Poniżej rezultaty jakie uzyskałem w porównaniu z symulacją wygenerowaną w WinJuposie. Szału nie ma ale jestem bardzo zadowolony bo widać kilka charakterystycznych obszarów powierzchni planety takich jak regiony Beta, Phoebe czy Themis. Obecnie jest najlepszy okres do obserwacji ciemnej strony Wenus ? potrwa on mniej więcej do 15 marca. Później planeta będzie już zbyt blisko Słońca. Ze względu na bardzo wolny obrót Wenus wokół własnej osi szczegóły powierzchni planety które możemy zaobserwować praktycznie pozostaną niezmienne do końca miesiąca. Spróbujcie swoich sił ? mało kto był w stanie obserwować powierzchnię (nawet pośrednio) naszej sąsiadki wiecznie pokrytej grubą warstwą chmur PS: już wkrótce kolejne zdjęcia o ile tylko pogoda pozwoli
    2 punkty
  6. MAK 90 + ASI 224MC - mozaika wykonana z 7 zdjęć (pomniejszona o 50%). Program: SharpCap, RegiStax 6, Ms ICE, Corel PaintShop Pro
    2 punkty
  7. Tak mi się właśnie zdawało, bo na mojej fotce (po lewej) już troszkę więcej widać oświetlonych elementów. Szybko się zmienia krajobraz
    2 punkty
  8. Wczorajszy Ksieżyc - krater Kopernik wyłania się z cienia :). Potem niestery bateria padła w lapku, a jak się ładowała to naszły chmury i więcej nie zrobiłem. SCT 5" + Point grey - 32 klatki AS2
    2 punkty
  9. Pierwsze próby Księżyca z kamerki - Point Grey Firefly + SCT 5" +EQ3-2. Obróbka AS2+Irfanview Różne fragmenty z 1 i 2 lutego, ostatnia wersja z barlowem 2x, ale przy niestety słabym seeingu.
    2 punkty
  10. Obserwując ostatnio niebo z balkonu i przy użyciu małej lornetki 10x42, doszedłem do wniosku, że (o zgrozo!) może to niebawem będzie jedyna słuszna droga wiodąca przez moje astro-hobby. Miałem zamiar jechać z teleskopem gdzieś w pola, bo pogoda była świetna, ale? przejrzystość żadna. A takich nocy było ostatnimi czasy stanowczo zbyt dużo. Stałem tak więc na balkonie i łapałem co tam tylko wpadło. I wiecie co? Było całkiem fajnie. Żadne Sharpless?y nie psuły już nerwów, słabe galaktyki z prefiksem IC nie wyskakiwały ? bo i nie miały prawa. Chyba nigdy nie gapiłem się tak długo na Plejady, a przyglądając się skarbom Kasjopei, odkryłem na nowo obiekt o którym tu piszę. ?Piękna gromada małych, gęsto upakowanych gwiazd, bardzo bogata, C.H. odkryła ją w 1783 .? W taki oto sposób William Herschel, ponad 200 lat temu opisał swoje wrażenia z obserwacji naszego OT z tego oto odcinka. W tym miejscu należałoby odpowiedzieć na pytanie: kto i co odkrył w 1783 roku? Otóż, inicjały C.H. trzeba odczytać jako Caroline Herschel, czyli pani, która była siostrą Williama. Sama jej postać jest niezmiernie interesująca i również jakby nie pasująca do ówczesnych kobiecych życiorysów. Caroline Lucretia Herschel, urodzona w połowie XVIII w. jako ósme z dziesięciorga dzieci niezamożnego muzyka, już od dzieciństwa była trapiona różnymi chorobami, dożyła jednak 97 lat, a jej astronomiczny dorobek jest nie mniej imponujący. Wspomnijmy tylko: łowczyni komet, pracowita mrówka katalogująca małe i wielkie odkrycia brata, a wreszcie odkrywczyni wielu obiektów głębokiego nieba, jeden z nich to NGC 7789 ? nasz Obiekt Tygodnia. Zdjęcie NGC 7789. Autor: Maciej Kapkowski Przyjrzyjmy się najpierw jak odnaleźć tę gromadę otwartą. Najpierw ogromne ?W? ? czyli Kasjopeja. Wiem, że to nie najlepsza pora na łowienie tej gromadki, ale w gruncie rzeczy NGC 7789 jest dla nas obiektem będącym cały czas ponad horyzontem J. Mapka z zaznaczoną gromadą NGC 7789, na podstawie atlasu: http://www.deepskywatch.com/deep-sky-hunter-atlas.html Jeśli obserwujesz przez lornetkę, to najprawdopodobniej gromada pokaże się w tym samym kadrze razem z jasną ? Cas ? dzieli je mniej niż 3o . A czy komuś z Was udało się wypatrzeć NGC 7789 bez pomocy jakiejkolwiek optyki? W moich warunkach takie próby są skazane na niepowodzenie, ale z tak dużym i jasnym obiektem, pod naprawdę ciemnym niebem jest to wyzwanie do zrealizowania. Gromada mieni się jasnością 6,6mag i jest prawie tak duża jak Księżyc ? ma rozmiar ok. 25?, a jej charakterystyczna lokalizacja powinna ułatwiać zadanie. Niewielka apertura i takież powiększenie - na przykład wspomniana już lornetka 10x42, mogą sprawiać wrażenie, że patrzymy na ogromną gromadę kulistą lub może nawet kometę. To duża plama światła jaśniejąca nieco ku centrum, ale też jakby trochę bardziej rozmyta z jednej strony. Czy Ty również widzisz w lornetce jej ostrzejszy zarys od strony zachodniej? Nie śpiesz się, poświęć jej co najmniej 5 minut, najlepiej z lornetką na statywie. Większa dwururka, na przykład 15x70 pozwala z przekonaniem wyłowić już jakieś pojedyncze gwiazdki. U mnie ten przecudny obraz wywołuje skojarzenie z okruchami rozbitego szkła migającymi to tu, to tam. Raczej nie popiszę się oryginalnym spostrzeżeniem, że w każdym powiększeniu ta gromadka wygląda inaczej, ale pewnie dlatego ma aż tyle różnych nazw: Róża Karoliny (lub też Biała Róża), Gromada Krab, a w języku angielskim można ją także odnaleźć jako: Herschel?s Spiral Cluster, lub Screaming Skull Cluster. Widok NGC 7789 w lornetce 15x70. Autor: Rony De Laet. Położenie gromady w szerszym, kosmicznym kontekście dobrze oddaje szkic poniżej. Biorąc pod uwagę jej odległość od nas ? szacowaną na jakieś 6000 lat świetlnych i rozmiar kątowy, otrzymujemy jej fizyczny rozmiar jako ok. 44 lata świetlne. Obiekt składa się z około 580 gwiazd, z których najjaśniejsze świecą jasnością na poziomie 10 mag, zaś te najsłabsze ledwo osiągają 18 mag, a wszystkie one są naprawdę gęsto upakowane, czyniąc NGC 7789 jedną z najbogatszych i na pewno najpiękniejszych gromad otwartych nieba północnego. W okularze ogarniającym ponad 2,5 stopnia i dającym powiększenie 32X, z tła wybija się już kilkadziesiąt kolorowych gwiazdek, a powiększając obraz do ok. 70X, przez mój sześciocalowy refraktor rzeczywiście widzę jakieś wzory tworzone z ciągów jaśniejszych gwiazd, niektóre z nich układają się w spiralny kształt. Właśnie te sznury kilku lub kilkunastu punktów, wybijające się z tła mogą budzić skojarzenie z płatkami róży. Położenie NGC 7789 w kosmicznej skali, źródło: http://www.deepeye.hu/en/drawings/ngc7789.html Wiek skupiska szacuje się na jakieś 1,6 miliarda lat i wiele z tych słońc wypaliło już swoje paliwo, ewoluując w czerwone olbrzymy. A te niebieskie i jasne słońca na zdjęciach NGC 7789? Oczywiście część z nich nie jest w żaden sposób powiązana z gromadą i tu sprawa jest jasna, jednak niektóre z nich stanowią jej składniki, a więc również narodziły się w bardzo zbliżonym czasie. Jak więc zachowują swój ?młody? błękitny kolor? Odpowiedź jest co najmniej dziwna; to prawdziwe gwiezdne wampiry! Obserwacje i teoria na ich temat zaczęły być zbieżne w 1953 roku, ale model fizyczny nie jest jeszcze w pełni zrozumiany. W każdym razie większość z nich występuje w układach podwójnych, a więc również jako gwiazdy zmienne. Tu wkład w ich badanie ma też polska astronomia i co najmniej 15 (innych informacji na ten temat nie znalazłem) odkrytych gwiazd zmiennych w NGC 7789 przez Polaków. Wróćmy jednak na chwilę do naszych wampirów, najczęściej jednak określanych jako Błękitni Maruderzy. Te kosmiczne osobliwości, jakby wyrzucone z ciągu głównego, i typowo gwiezdnego curriculum vitae, w zasadzie nie mają prawa mieć takiego koloru i jasności jakimi się charakteryzują, ponieważ wypaliły już swoje paliwo. Tymczasem, one błyszczą kolorami młodziutkich, Plejad, wysysając materię z sąsiadów. Nie chcąc rozpisywać się w tym artykuliku zbytnio na ten temat, sprawa może wyglądać mniej więcej tak: Wizja artystyczna powstawania Błękitnych Maruderów według 2 modeli; połączenie składników (wyżej) i grawitacyjne oddziaływanie prowadzące do przeniesienia materii, źródło: http://www.universetoday.com/102780/a-rare-oppurtunity-to-watch-a-blue-straggler-forming/ Ciekawe ile gwiazd widziała C.H. w swoim 4,2? reflektorze, którym dokonała odkrycia? Lustra teleskopu pewnie odbiegałyby jakością nawet od dzisiejszej masowej produkcji, a te nieco ponad 10 cm apertury, to też niewiele, ale pomyślcie tylko jakież to musiało być ciemne niebo 234 lata temu? NGC 7789 to obiekt dający się odnaleźć nawet przez niewielką lornetkę i będący jedną z najefektowniejszych gromad otwartych naszego nieba, z jednej strony jest dość popularnym celem dla tych którzy w ogóle wiedzą o jej istnieniu, z drugiej zaś, nie będąc na liście obiektów z literką ?M?, i nie figurując w spisie Caldwella, jest też często pomijana, szczególnie przez początkujących obserwatorów. Spróbuj ją odnaleźć i koniecznie daj znać, jak poszło!
    1 punkt
  11. Najlepszy materiał jaki widziałem z ciemną stroną Wenus: http://alpo-j.asahikawa-med.ac.jp/kk17/v170219c1.jpg
    1 punkt
  12. Ale, ale... Damian, Ty nie zapominaj, że masz też teleskop...
    1 punkt
  13. Zastanawiam się ilu astroamatorów to próbowało i z jakimi efektami. Jedyne co mi wygoglowało to na cloudynight http://www.cloudynights.com/topic/564466-venus-and-the-dark-side/ ale tutaj bez szczegółów. Swoją drogą znalazłem ciekawe wyzwanie dotyczące Jowisza http://www.nauka.rk.edu.pl/w/p/fotografia-chmur-siarki-i-sodu-w-ukladzie-jowisza/
    1 punkt
  14. Dziękuję Janko. Miło mi, że należysz do tych, którym się podobał opis Trochę mnie powiało, nie tylko na polu, ale i w tekście. Co do beztroskich obserwacji fotelowych, to także je bardzo lubię. Da się względnie patrzeć, bez większych drgań i nie ciąga się co chwile stojaka. Jedynie im wyżej w niebo, tym mniejsza stabilność, ale też ujdzie. Kiedyś obserwowałem w tym fotelu lornetką 15/70 i też dało się wiele drobnicy wypatrzeć bez statywu.
    1 punkt
  15. Brawo, Damian. Jestem za a nawet przeciw. Obserwacje z fotela, swobodne błądzenie, bez ograniczeń statywowych - to jest coś, co lubię najbardziej. Też wtedy zbiera mi się na próby literackie. Coś musi tkwić w tych nastrojach lornetkowo - fotelowo - samotnościowych. Pisz tak dalej, dopracowuj i cyzeluj swoje opisy, nie szczędź nam swoich wrażeń. Na pewno nie wszystkim się to spodoba, za to innym bardzo. Nalezę do tych ostatnich
    1 punkt
  16. Planeta w nowiu jest wciąż bardzo jasna więc nie ma problemu z trafieniem w nią. Problem jest inny - jest ona wtedy za blisko Słońca i nie będzie kontrastu potrzebnego do złapania ciemnej strony bo planeta że Słońcem będą na jasnym niebie. Najlepsze warunki do tego panują obecnie ( pol godziny po zachodzie Słońca) i potrwają jeszcze około tygodnia Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
    1 punkt
  17. Sierpik jest cieniutki ale ekstremalnie jasny i przy 300ms zaswietla po prostu tak dużą część matrycy. Przy naświetlaniu rzędu 1 sekundy planeta jest tak prześwietlona, że jest już okregiem Cała sztuka to tak ustawić ekspozycję żeby przepalona część zdjęcia była jak najmniejsza ale jednocześnie żeby było już widać delikatnie ciemną stronę. Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
    1 punkt
  18. Pamiętam chyba ze trzy lata wstecz kiedy tez avikowałem Jowisza w minus 20st . Taki chłód nie gwarantuje dobrego ostrzenia . A co do mrozu to należy bardzo uważać . Kiedy na koniec sesji zwijałem montaż (wówczas uniwersała) to przez te 20 sekund przenoszenia montażu do domu bez rękawiczek tak sobie odmroziłem palce u rąk że z bólu nie szło wyrobić . Rwało przez około 2 godzony . A po tygodniu jeszcze odczuwałem dyskomfort. Trzeba uważać i to bardzo .
    1 punkt
  19. Dziura mi się zrobiła - sprzęt wystawiam..... Canon 450D szybko z ręki.
    1 punkt
  20. Wczorajszy 747 Nippon Cargo Airlines Milan - Tokyo 9441m 974km/h, bardzo długi lot... P900 1/640s f/6.5 ISO100 2000mm(35)
    1 punkt
  21. No Księżyc jest mega trudnym obiektem, tu już przydaje się talent do rysunku... Pamiętam te czasy jak się szkicowało przy takich warunkach, u mnie jeszcze dochodziło łzawiące oko od wiatru, niełatwy wyczyn. Pozytywnie [emoji4]
    1 punkt
  22. Fajna relacja Szkicowanie, szczególnie na mrozie, to trudna sztuka! Ja już próbowałem naszkicować jakieś podstawowe DS-y ale jeszcze dużo pracy przede mną. Może w lato uda mi się naskrobać coś co będzie warte opublikowania
    1 punkt
  23. Zgadza się, to Wenus.
    1 punkt
  24. Dzisiejszy A340 Lufthansa, dostojnie lecący Munich - Tokyo 10058m 930km/h
    1 punkt
  25. Cieszę się, że trafiłem w gusta choć jednego podglądacza nieba z tą NGC 7789. Co tu dużo pisać - jest piękna, bardzo łatwo dostępna, a często zapomnaina lub nieznana. Ale wiesz p.wojtek, jak to któryś z kolegów już wspomniał, te najpopularniejsze obiekty jest czasami najtrudniej opisać żeby nie snuć banałów .
    1 punkt
  26. Hahaha, to stare malowanie to takie trochę ekonomiczne. Dali komuś wiadro białej farby i pędzel, powiedzieli maluj i po problemie. Nowe jest po prostu śliczne
    1 punkt
  27. Być może, na ostatnim zdjęciu oświetlona jest strona fotografowana, co daje duży kontrast między niebem a maszyną. A i same malowania doskonale widać. Leciał dalej, więc wolniej sunął po niebie:) Nie mam jeszcze wężyka, a przeskakiwanie ręką z pokrętła ostrości na body i przede wszystkim wciskanie spustu migawki jest mało efektywne, szczególnie jak się nie ma tak pewnej ręki by nie zatrząść body podczas wciskania No koniec zostawiłem sobie ostatnią maszynę złapaną wczoraj : Boeing 737-8AS, FR5036/RYR919X, EI-DAC , która podchodziła do lądowania na Okęciu. U mnie była na wysokości ok 4km.
    1 punkt
  28. Dzisiejsza pełnia. 10.02.2017 21:58 CET SW ED 80/600 + barlow Hyperion zoom 2.25x, ISO 100, czas 1/160 s. Nikon D 3200 60 klatek, PIPP, AS 2.6.6
    1 punkt
  29. Okolice krateru Copernicus. Niebo zasnute było cirrusami więc chociaż Muńka chciałem złapać tym co wisiało na montażu czyli SW 150/750, ASI224, GSO 2,5x, GSO red. Seeing marny z krótkimi lepszymi momentami.
    1 punkt
  30. Rodzaj obiektu-gromada otwarta Gwiazdozbiór-Rak Jasność-4,4 m Rozmiary kątowe-95' Nazwy obiektu- Praesepe, Żłóbek ,NGC 2632 Odległość od Słońca-577 ly Najlepszy czas na obserwacje- styczeń-marzec Tak wygląda na fotografii wykonanej astrografem o ogniskowej 600 mm ( f3) z kamerą o sensorze 24x36 mm.
    1 punkt
  31. ... oraz nisko nad horyzontem Księżyca i Merkurego:
    1 punkt
  32. Witaj gacek. No to masz powyżej zrzut z programu Stellarium, który jest do pobrania z sieci bezpłatnie. Zainstaluj sobie na komputerze i zobaczysz, że następnym razem bez problemu zidentyfikujesz obiekt. A jutro rano spróbuj odnaleźć na niebie oprócz Wenus także Jowisza i Marsa. :-) pzdr Szymon
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal 2010-2024