Ranking użytkowników
- uwzględniając wszystkie miejsca
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
20 Sierpnia 2013 - 12 Października 2024
-
Rok
12 Października 2023 - 12 Października 2024
-
Miesiąc
12 Września 2024 - 12 Października 2024
-
Tydzień
5 Października 2024 - 12 Października 2024
-
Dzisiaj
12 Października 2024
-
Wprowadź datę
21.10.2023 - 21.10.2023
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 21.10.2023 uwzględniając wszystkie miejsca
-
6 punktów
-
Z moimi obserwacjami to było tak, że kiedy zaczynałam przygodę z tym hobby, byłam we wczesnym gimnazjum, co w kombinacji z niebem 4 Bortle'a koło domu pozwalało mi wykorzystywać praktycznie każdą pogodną nockę (o ile rodzice nie złościli się, że biegam sama po nocy po polu, ale do tego też się przyzwyczaili). W tamtym czasie najpierw miałam SW 1141/EQ-1 z lornetką 10x50, co dawało pełną wolność, bo ten teleskopie był tak lekki, że mogłam go po prostu wziąć w ręce i się z nim nawet przebiec. Później przesiadłam się na GSO 10" i tu już obserwacje wymagały uprzedniego poproszenia tatę, żeby wieczorem wyniósł teleskop na pole - początkowo trochę bałam się, że ten teleskop jest taki wielki i ciężki, i że ta moja wolność biegania dookoła domu została ukrócona, ale szybko przyzwyczaiłam się do tego, że jeśli była jakakolwiek szansa na obserwacje (nawet dopiero nad ranem), to zawczasu musiałam poprosić tatę o jego wyniesienie. Zakup tego teleskopu przypadał jednocześnie na ukończenie gimnazjum i pójście do liceum, co szczególnie bliżej matury przełożyło się na mniejszą ilość obserwacji, wciąż jednak dostęp do sensownego nieba pod domem dawał mi dużą przewagę, w dodatku po napisaniu matur mogłam obserwować praktycznie non stop - akurat w ramach pożegnania się z tym instrumentem... ...bowiem szłam na studia, i trzeba było przesiąść się na coś mobilniejszego. Zakup dużej lornety (25x100) na studia to było coś, do czego byłam nastawiona w zasadzie odkąd kupiłam 10". Na początku lorneta często krążyła ze mną na trasie dom-akademik, ale obserwowałam i tak głównie z domu w weekendy, tu pojawiło się ograniczenie w takiej postaci, że dobra pogoda musiała trafić się akurat wtedy. Z akademika w Krakowie czasem jedynie zdażyło się pooglądać Księżyc w tygodniu. Rok później pandemia sprawiła, że przez pół roku siedziałam w domu, i tu znowu ilość obserwacji wzrosła do poziomu z czasów gimnazjum/liceum, w dodatku 2 razy jechałam z rodziną do Chorwacji, a lorneta oczywiście z nami, jeszcze zawsze udawało mi się przekabacić tatę na wybór miejsca z niebem min. 4 w skali Bortle'a i widokiem na morze od południa, żeby trochę połowić w centrum Drogi Mlecznej. Później było już głównie mniej kolorowo - do domu zaczęłam jeździć znacznie rzadziej i jakiś sensowny czas na obserwacje miałam we wakacje lub przy okazji świąt/przerwy międzysemestralnej, no a tak to zloty, w zeszłym roku udało mi się też kilka razy wybrać na obserwacje do Marka pod Kraków. No a ten rok to jakaś masakra dla mnie pod tym względem - jedyne porządne obserwacje w dobrych warunkach miałam na wiosennym zlocie, a tak to co najwyżej Księżyc/koniunkcje z Krakowa. Przez pisanie pracy magisterskiej i różne inne czynniki bardzo rzadko wracałam do domu, a w Krakowie nie mam ani auta, ani nawet jakichś miejscówek. I początkiem wiosny, i teraz jesienią, czekam tylko na jakiś pogodny weekend, żeby napisać do @Mareg o jakieś obserwacje, ale albo akurat nie ma mnie w Krakowie, albo po pięknym całym tygodniu na weekend przychodzą chmury. Powiem Wam, że dobija mnie to trochę na ten moment, a idzie zima, więc chyba lepiej pogodowo póki co nie będzie... Swoją drogą zastanawiam się powoli nad uzupełnieniem lornety jakimś małym teleskopem, żeby chociaż planety z balkonu pomęczyć, choć na razie i tak finanse średnio pozwalają. Bardzo tęsknię za czasami, gdy spojrzenie przez okno pozwalało mi zobaczyć zarys Drogi Mlecznej, ale nie wiem czy to kiedyś jeszcze wróci.5 punktów
-
Aby jak najlepiej wykorzystać pogodę mam mały refraktorek na improwizowane obserwacje bez planowania i Dobsona 12" jak jest czas wystawić go przed obserwacjami i potem przy nim dłużej posiedzieć. Tymi teleskopami obserwuję najczęściej spod domu w weekendy i jak trafi się jakieś wolne. Niebo jest dość słabe, więc tu to raczej US i tylko jaśniejsze obiekty. Za to seeing pod domem mam często dobry, więc te jasne obiekty mogą być malutkie, tak że i tak jest co oglądać. W tygodniu często bywam "w delegacji" w okolicach 46. równoleżnika i wtedy z dala od rodziny mam trochę więcej czasu, więc mogę się przejechać pod lepsze niebo, tak że po robocie jak tylko pogoda puszcza, idą w ruch lornetki od 2x54 do 25x100. Mam tam fajną miejscówkę na wysokości 1200 metrów, tak że atmosfery mniej, ale też i zimniej, więc w zimie nie ma szans na tak długie obserwacje jak spod domu. Teraz czekam na zamówionego Dobsona 10", żeby to lepsze niebo też w większej aperturze i powiększeniach pooglądać. i dobrze astronomicznie wykorzystać czas poza domem. A od czasu do czasu zdarzają się jakieś dalsze wyjazdy z Rodzinką i wtedy zawsze zabieram lornetki, i nawet czasem obserwujemy wszyscy. Tak było w tym roku na Krecie, gdzie 10 minut od naszej bazy mieliśmy niebo 21.8 mag/arcsec2. Dla laików nie może być nic lepszego niż takie niebo przez 2x54, 8x42 i 15x70 na statywie. A jak pogoda zaporowa, to zawsze można popisać posty na forum, pooglądać atlasy, żeby przygotować sobie cele na pogodę, poczytać o optyce, podłubać przy sprzęcie, poczyścić optykę. Tak że ja nie narzekam, frajda z hobby cały czas jest.5 punktów
-
Obserwacje wizualne prowadzę od 5 lat, głównie przez lornetki, bo jest to sprzęt, który cenię najbardziej ze względu na ich prostotę użytkowania i sporą mobilność. Pod ciemne niebo jeżdżę bardzo rzadko, więc podstawowym miejscem obserwacji jest balkon lub okoliczne łąki. Niebo, którym dysponuję na co dzień ma 6 w skali Bortle'a - daleko mu do ideału. Niemniej jednak przez te kilka lat, lornetką 15x70 czy aktualnie przez 20x70 wypatrzyłem 3/4 obiektów z katalogu Messiera oraz jaśniejsze NGC. Oprócz DS często zerkam na Księżyc przez Maka 90 albo 20x70. Dobry atlas Księżyca oraz lista Lunar 100 to świetna zabawa 🙂 W przyszłości do Łysego planuję zakupić coś większego 🙂 Planety z kolei interesują mnie najmniej, czasami zerknę na Jowisza lub Saturna. Ogólnie podczas obserwacji staram się wykorzystać warunki i posiadany sprzęt w 100% 🙂 Ostatnio będąc w Turcji, pomimo sporego zaświetlenia nieba, obserwowałem część gwiazdozbioru Feniksa oraz najjaśniejsze gwiazdy Żurawia. Zawsze na niebie staram się znaleźć coś ciekawego 🙂4 punkty
-
Mówi się ostatnio trochę o tym, że opisów obserwacji na forum niewiele i o tym, że wizual zanika, więc pomyślałem, że może wrzucę krótką relacyjkę tak "na szybko", z przed-przedwczoraj, ot kilka obiektów z teleskopu 12". Bardziej doświadczeni zapewne wyczuliby o wiele wcześniej czającą się w powietrzu wilgoć, ale i ja, czując jakby podświadomie tą zmorę, przezornie nie zdejmowałem jeszcze zaślepki z szukacza, chcąc choć trochę opóźnić parowanie, i po omacku złapałem Saturna. Nacieszyłem chwilę oko, wyobrażając sobie, że widzę go w takiej skali bez teleskopu, będąc w pewnej odległości od planety. Następnie, podjąwszy nieco trudniejsze wyzwanie, machnąłem teleskopem niby to muskając zaślepiony celownik i w okularze zaraz odnalazłem jasne gwiazdy na końcu Strzały, a po Strzale to już jak po ścieżce, minąłem M71 grudkowatą, dotarłem do krańca, skręciłem ostro w prawo i tam zaraz Hantle były; jak zawsze piękne i wdzięczne. Bardzo lubię na nie patrzeć nawet w ponad 300-krotnym powiększeniu. Po tym wstępie zdjąłem zaślepkę, bo trza było namierzyć NGC 6781, a nie było ani wygodnie, ani ciepło, żeby kontynuować zabawę bez szukacza, mimo że NGC 6781 zdaje się leżeć nie tak daleko od główniejszej trasy, bo jeśli złapie się jasnego Almizana, wystarczy skręcić w zachodnią aleję i zaraz na północ są dwa wąsy podobne do tych, jakie rosną nad Chichotami, a jak się pójdzie drugim orlim wąsem, to na końcu, zaraz po lewej, leży okrągła szara kula. Przyjemnie "miękka" to kula, a im większe powiększenia stosowałem, tym bardziej widać było, że świeci mocniej z jednej strony, upodabniając się tym samym do pędzącej kuli, choć czasem wyglądała po prostu, jakby w środku świetlista mgła przerzedzała się, pozostawiając go ciemniejszym w odróżnieniu od brzegów. Później, pomiędzy Almizanem a Altairem złapałem jasną Mi Aql i zrobiłem krótki skok na północny zachód do Bety 976 siódmej wielkości, a tam już łatwo znalazłem NGC 6804, bowiem już w 60x obiekt pokazał się jako niegwiazdowy. Załadowałem 107, 214 i 319x, ale najlepiej było widać chyba w 214x, które dał Pentax 7mm. Trudno jednak było stwierdzić, czy to nieregularny kształt jakiś niby lotka, czy okrągły, ale zmylony nieco przez drobne gwiazdki, dość jednak, że był to widok całkiem interesujący. Gwiazdy w szukaczu były mgliste i z wolna coraz mocniej pęczniały. Muszę zrobić nowy odrośnik. Tymczasem w pobliżu planetarki są cztery jaśniejsze słońca układające się w kształt nieco podobny do kosy, a pomiędzy dwoma ostatnimi znajduje się Parsamian 21. Obiekt nie ośmielił się ujawnić w powiększeniu 60-krotnym, ale być może był już w 107x, jednak dopiero 214x pozwoliło stwierdzić, gdzie dokładnie jest Parsamian. Ów jednak pozostał tyci nawet w 319 razach, choć było widać już, że jest nieco inny i bardziej mglisty niż bliskie słońca (na które swoją drogą trzeba uważać w mniejszych powiększeniach, aby nie wziąć którego z nich za szukany cel). Przeskoczyłem nad trójkątny zarys Koziorożca (lub jak kto woli gatki bikini) by odszukać NGC 7009, mgławicę Saturn. Całkiem możliwe, że widziałem ją ostatnim razem 9 lat temu. Można więc powiedzieć, że czułem zupełnie nowe wrażenia, a zaskoczenie było niemałe, gdy ujrzałem planetarkę w 60x. Właściwie to nie obserwuje prawie nigdy na wprost, lecz tym razem, spostrzegłszy, że mgławica wcale nie znika, lecz zabarwia się na piękny zielony kolor, gapiłem się ciągle prosto na obiekt, a w głowie pobrzmiewały mi słowa, że dawno nie widziałem czegoś tak pięknego. A wydawałoby się, że to tylko kulista, zielona, nieostra kropa. W 107x też był kolor i trochę w 214x, ale w 319x już nie bardzo. Od czasu do czasu odnosiłem wrażenie, że w większych powiększeniach owal mgławicy wysuwa ze swych boków słabiuteńkie wypustki. Najlepszą M72 pokazał Pentax 7mm generujący 214x, dając tym samym najlepszy kompromis pomiędzy widokiem ogólnym a rozbiciem gwiazd. W Esie 14mm było widać, że światło kulistej jest mocno nieregularne, ale ostatecznie trudno było mówić o rozbiciu. Zaś w ponad 300 razach gwiazdki w liczbie ubogiej się pojawiały, wyskakując z mglistego dysku gromady, obraz jednak był gorszy niż w 7mm. Coraz trudniej było mi namierzać obiekty. Do tego niebo nisko na południu nie było dobre, szczególnie od południka na wschód jest mocno splamione sztucznym światłem od pobliskiego miasta, mimo to gromada kulista M30 ulegała rozbiciu w każdym powiększeniu, ponadto ukazała dwie odnogi gwiazd, co dawało jej pewną wyjątkowość. Planując na szybko cele, byłem trochę podekscytowany tym, że spróbuję wreszcie złowić Palomara 12, który już raz kiedyś mi pokazał, że nie bez powodu zwie się Palomarem, jednakże szare niebo pozbawiło mnie złudzeń i zrozumiałem, że bez wyjazdu na jedną z moich miejscówek się nie obędzie. Wiedziałem także już wtedy, że nie ma co się czaić na galaktykę WLM, którą miałem ochotę poszukać około 23 w nocy (i z którą również mam zaliczoną jedną porażkę pod domem). Następnie miała być galaktyka Barnarda i pobliska planetarka, ale jeśli idzie o galaktykę, trudno było cokolwiek tam wyzerkać przez kitowca 25mm, więc została jedynie jasna i przyjemna planetarka NGC 6818, nieco podobna do mgławicy Saturn, ale nie tak ładna i chyba okrąglejsza. Później chciałem odnaleźć NGC 7134, którą roboczo nazwałem Gromadą Asteryzm, ponieważ wikipedia nie odpowiedziała mi jasno, czy jest to gromada czy asteryzm. Szukacz pokazywał gwiazdy przez silną zasłonę, a że nie miałem niczego pod ręką, uciekłem się do przetarcia jego optyki palcem. Jakoś udało mi się namierzyć gwiazdkę, która była przedostatnim przystankiem. Na miejscu okazało się, że jest to poważne wyzwanie obserwacyjne. Tylko na początku zdołałem jeszcze dostrzec w 214x może dwu towarzyszy obok jaśniejszej gwiazdki. Miało być ich jednak czworo, więc spróbowałem z Esem 4,7mm, ale nic a nic nie pomógł, a potem wszystko jakby zaczęło parować, zanikać i nawet nie mogłem rozdzielić tej bardziej oczywistej dwójki. Wracając do określeń i skojarzeń, z pewnością każdy obserwator, który zechce zmierzyć się z NGC 7134, nada mu własną nazwę. Osobiście, widzę tam (na zdjęciach, nie na żywo) nadjeżdżający z naprzeciwka pociąg, czy też nadciągającą z ciemności lokomotywę. NGC 7134 Źródło zdjęcia: Sternmuster von M-Z - Freunde der Nacht - visuelle Astronomie - BAfK - Deep Sky - Zeichnungen (freunde-der-nacht.net) Jeszcze rzuciłem okiem na M57, Saturna, Jowisza i poszedłem do domu, rezygnując z Neptuna. Później co prawda wyszedłem znowu, chcąc między innymi upolować pewną asteroidę, lecz stwierdziłem, że niebo się popsuło, a w powietrzu jest zbyt dużo wilgoci i niewiele myśląc zwinąłem sprzęt.3 punkty
-
Ja z kolei obserwuje wszystko co dostępne dla mojego sprzętu. Nawet planety, a dzięki temu że Księżyc jest celem moich zainteresowań liczba pogodnych nocy wzrasta dramatycznie. Czasem jest nawet tak, że trudno się zdecydować na co patrzeć. Pozdrawiam Jarek "cieszmy się kochać pogodne noce, jest ich tak niewiele"3 punkty
-
Od momentu przeprowadzki na wieś (1994r.),staram się łapać każdą pogodną nockę ,każde okno pogodowe(obserwacja z pod domu -Bartuś4).Odpuszczam jedynie przy wczesnym księżycu(US,to nie moja bajka).3 punkty
-
3 punkty
-
Koleżanki i Koledzy, Forumowiczki i Forumowicze! Spieszę donieść wszystkim miłośnikom teleskopów klasycznych oraz historii astronomii o udostępnieniu materiału poświęconemu polskiemu maczkowi PZO T50x70. Nigdy jakoś nie czułem do niego mięty i choć parę razy byłem już bliski kupna, motywowanego raczej poczuciem obowiązku niż chęciami (koledzy w Ameryce mają, a ja nie...) - dotychczas się mijaliśmy. Aż wreszcie dotarł do mnie turkusowy klejnocik, przy którym posiedziałem trochę, zajmując się głównie renowacją statywu. A jak tak sobie posiedzieliśmy, to się polubiliśmy na tyle, że zacząłem zbierać trochę na jego temat informacje. I z tego zbierania zaczął mi się robić artykuł podsumowujący to, co udało mi się ustalić. Ze względu na kompletnie niezrozumiałą decyzję władz o eksporcie niemal wszystkiego, co nie trafiło wówczas do szkół, ten jedyny polski teleskop z czasów PRL pozostaje u nas w dużej mierze nieznany. Paradoksalnie - wydaje się znacznie popularniejszy za granicą, głównie w USA. Trochę idiotyczna sytuacja... Uznałem, że wypadałoby chociaż spróbować pozbierać materiały na jego temat i umieścić je w jednym miejscu, tak aby zainteresowani mieli do czego sięgnąć. Tak też zrobiłem. Zapraszam do zapoznania się ze wstępną wersją tego materiału. Bardzo liczę na uwagi i korekty ze strony każdego, kto ma w temacie jakąś wiedzę. Jeżeli macie materiały ilustracyjne warte pokazania - będę wdzięczny za podzielenie się nimi. Myślę, że za jakiś czas warto będzie przygotować także wersję anglojęzyczną, tak aby koledzy za granicą poznali nasz punkt widzenia na historię tego instrumentu. Ale najpierw chciałbym zebrać ewentualne uwagi i upewnić się, że nie popełniłem jakichś grubych błędów merytorycznych. Zapraszam: https://astrostrona.pl/na-ziemi/graciarnia/pzo-t50x70-polski-teleskop-szkolny-tysiaclecia/2 punkty
-
Cześć, Jako, że pogoda nie rozpieszcza i z relacjami na forum jak na lekarstwo to można sobie luźno porozmawiać 🙂 Wątek może zachęci do wypowiedzenia się większej ilości osób, może uda się jakoś rozruszać wizual... zobaczymy 🙂 U mnie sytuację z obserwacjami komplikowała praca za granicą, ciężko było dopasować wolne, pogodę i Księżyc. Skończyło się na tym, że przez 5 lat odkąd posiadam 16 cali od Pablita obserwowałem sporadyczne latem. Teraz będąc na miejscu mam nadzieję na nadrobienie tego, choć jesienna aura nie sprzyja. Jedyny plus tego, że prawie na nowo uczę się nieba i czuje się jakbym znowu miał 20 lat 😛 Jak to wygląda u Was?2 punkty
-
Orionidy 2023 ❗❗ Już za tydzień w nocy z 21 na 22 Października,możemy zaobserwować spadających gwiazd tak zwane Orionidy czyli z soboty na niedzielę będzie maksimum aktywności spadających bolidów i na godzinę można zobaczyć od 20 do 30 w atmosferze świecących gwiazd 😁😁 Orionidy to pochodzące z komety Halleya która ostatnio była widoczna w 1986 roku 😮😮 Według szacunków rój Orionidów porusza się z prędkością 66 km/s (prawie 240 000 km/h 😁 Radiant Orionidów jest położony pomiędzy konstelacji Oriona a Bliźniąt ale najlepiej wzrok skierować 50 i 60 stopni od centrum radiantu 😃 Ja spróbuję ustawić aparat z balkonu na wschód zobaczę czy złapie jakiegoś bolida 🤣🤣2 punkty
-
Z reguły 2x do roku udaje się wyskoczyć w teren wiosna i jesień pod ciemne niebo. Choć z tym ciemnym to nie wiem ale mam wrażenie że jest coraz jaśniej w stosunku do tego co pamiętam sprzed 10ciu lat. Jeżdżę teraz na Roztocze za koło Tomaszowa Lubelskiego i nie jestem do końca zadowolony. Byłem kilka lat temu koło Borów Tucholskich i z podmiejskiego nieba obserwowałem Veila w sw 200/1000. Odczucia mam takie, że lepiej się prezentował niż w 16 calach na Roztoczu. Dlatego tęsknię za Bieszczadami. Ok. 10 lat temu byłem tam z bratem on miał teleskop 110/900 i m31 widziałem porównywalnie jak w 200/1000 tj. widać było ciemne pasma materii w ramionach. Dobre niebo chyba takich różnic między teleskopami nie pokazuje. A na co dzień jestem obserwatorem balkonowym, podwarszawskim. Jedynie planety łapię kiedy jest okazja.2 punkty
-
Brawo ! Zakres i szczegółowość opisu robią wrażenie ! Mam tylko jedną malusieńką uwagę: W tabelce na początku sekcji "Akcesoria", tytuł trzeciej kolumny powinien być "Źrenica wyjściowa", zamiast "Odstęp źrenicy wyjściowej".1 punkt
-
Ja natomiast obserwuję, jednak już nie z taką intensywnością jak jeszcze kilka lat temu. Rodzina mi się powiększyła, do tego jakieś remonty itp. Czasem wyjazd na obserwacje to niezła gimnastyka. Przerzuciłem się w międzyczasie na nowy teleskop 22" od Pablito, ogarnąłem już kwestie logistyczne - wyjazdowe pod ciemniejsze niebo. Odkrywam wszechświat na nowo🙂 A na relacje i szkice nie mam na razie czasu.1 punkt
-
Dołożyłem po bokach resztę materiału i w końcu mozaika zakończona. W sumie około 50 godzin materiału w trzech panelach zbierane późną wiosną i latem tego roku. Paleta "labradorytowa" mi się dość spodobała i zastanawiam się nad wydrukowaniem tego molocha, który w oryginale ma 10000px. Po kliknięciu wersja 4K. Tecnosky 90/540 Owl, 0.8x FF/FR, EQ6, QHY268M, 3x HSO 3x300 minut, 3x RGB 3x40 minut. Niebo podmiejskie, warunki różne, lato 2023.1 punkt
-
Myśląc o lornetce przeciętny zjadacz chleba najczęściej wyobraża sobie niewielki przyrząd optyczny do obserwowania przyrody i krajobrazów. Niezaawansowany astroamator doda jeszcze, że jest to pomocniczy sprzęt ułatwiający naprowadzanie teleskopu i pozwalający dostrzec gwiazdozbiory, rozległe asteryzmy i gromady otwarte, jak Plejady czy Hiady. Jest to prawda i tylko prawda, jednak nie cała prawda. Gdy bliżej zainteresujemy się zakupem lornetki, nagle sprawy się komplikują. Pod nazwą lornetka w magazynie optycznym znajdziemy instrumenty od 20 do 150 mm średnicy obiektywu. To już są różnice, tym bardziej, że przecież powierzchnia zbierająca światło rośnie z kwadratem promienia obiektywu. Jako zainteresowani obserwacjami nocnego nieba raczej zrezygnujemy z naprawdę małych i lekkich modeli turystycznych. Interesować nas będą lornetki o aperturze (średnicy obiektywu) ponad 40 mm. Już lornetki 8x42 i 10x42, popularne wśród obserwatorów ptaków, są cenione przez niektórych astroamatorów jako sprzęt przeglądowy, współpracujący z teleskopem. Lekkość i poręczność lornetek poniżej 50 mm wynagradza ich stosunkowo niewielką zdolność zbierania światła. Czy aż tak niewielką? Policzmy sobie: w nienadzwyczajnych warunkach, a przecież z takimi mamy ciągle do czynienia, źrenica rozszerza się do jakichś 5 mm. Daje to powierzchnię zbierającą światło około 19,5 mm2. Lornetka 8x42 doprowadzi do tak rozszerzonej źrenicy światło zebrane z powierzchni niemal 1400 mm2, czyli 70 razy większej. Przy tym straty światła na dobrej optyce będą minimalne a powierzchnia siatkówki oka odbierająca obraz – całkowicie wykorzystana. Źrenica wyjściowa, czyli krążek światła wychodzącego z okularu będzie takiej samej wielkości jak źrenica naszego oka. Dysponując dobrym niebem zobaczymy więc wcale niemało. Będąc na słowackim Liptowie obserwowałem obiekty niedostępne pod Warszawą dla lornety 77 mm. Po prostu leżałem na trawie gapiąc się na mgławice i gromady przez lornetkę 8,5x44 a większa lorneta leżała bezczynnie. Przy tym lornetki „ptasiarskie” potrafią być naprawdę świetnej jakości, zwłaszcza dobrze oddając barwy. Wiadomo, dlaczego. Jednak klasyczna lornetka astroamatora to 50 mm. Klasyczna, czyli która? Mamy wśród nich zarówno zawodniczki wagi lekkiej, z centralnym ustawianiem ostrości, najwyraźniej przeznaczone do przyrody czy turystyki. Spotyka się jednak także sprzęt „pancerny”, ważący 1,4 a nawet 1,6 kg. To już się czuje. Z wolnej ręki długo nie popatrzymy, oparcie o oczodoły szybko wywoła ból. Ani rusz bez porządnego statywu. Najczęściej lornetki takie mają indywidualną regulację ostrości na każdym okularze. Dla astroamatora to bardzo dobrze, dla przyrodnika bardzo źle, tym gorzej, że minimalna odległość ostrego widzenia bywa spora. Jak w wierszyku o kotku: a wtem frr, uciekł wróbelek. Więc ostrożnie, 50 milimetrów nie równa się 50 milimetrom. Aby dodatkowo skomplikować sprawę, producenci do tych 50 mm potrafią dać powiększenie od 7 do 16 razy. O ile pierwszą możliwość dość łatwo zaakceptować pod pewnymi warunkami (młode, w pełni rozszerzające się źrenice plus naprawdę czarne niebo), o tyle 16-krotne powiększenie w takiej lornetce to znaczna przesada. Źrenica wyjściowa 3,1 mm nie wykorzystuje potencjału oka a pole widzenia 3,5 stopnia w obrazie skaczącym przy 16-krotnym powiększeniu nie ułatwia życia. Jednak Księżyc w tym powiększeniu będzie już wielkim globusem plastycznym z widocznymi łańcuchami górskimi, centralnymi masywami kraterów i wielkimi uskokami tektonicznymi. Do wagi średniej lub lekkociężkiej zaliczam lornetki o średnicy obiektywu 56 mm, najczęściej przeznaczone dla nocnych myśliwych, zwłaszcza gdy mają powiększenie 8-8,5 raza. Lecz my, astroamatorzy, też przecież jesteśmy nocnymi myśliwymi i możemy skorzystać z bogatej oferty, oczywiście jeśli nas na to stać. Tanie lornetki myśliwskie nie występują w przyrodzie. Jednakże apertura 56 mm z często spotykanym powiększeniem 12-15 razy to poważny sprzęt obserwacyjny. Z badań Eda Zarenski’ego wynika, że zasięg tych lornetek może wynosić niemal 10,75 mag przy widoczności gołym okiem 6 mag. Do tego można dodać znakomitą kontrastowość obrazu, tak przecież potrzebną nocnym myśliwym. Takie lornetki powoli przestają być sprzętem do obserwacji z ręki. Szczerze mówiąc, dla większości obserwatorów bez niezłego statywu ani rusz. Tym bardziej dotyczy to lornetek 60 mm. Jednak gdy te ostatnie są dobrej jakości, to pod wiejskim niebem ukażą dziesiątki galaktyk, rozdzielą M-ki Woźnicy czy Bliźniąt, zachwycą obrazem Wielkiej Mgławicy w Orionie. Następny częsty rozmiar to 70 mm. Jednak uwaga! To już jest zawodnik sumo. Jeszcze się porusza ale już przestaje przypominać człowieka. Za to jaka potęga! Więc coś za coś – zamiast lornetki dostajemy lornetę, sprzęt statywowy, opakowany najczęściej w walizeczkę, nie bardzo nadający się do noszenia na szyi, chociaż pasek do niego dają. 2-2,5 kg świetnie się spisuje na statywie czy żurawiu, jednak z ręki to nie poobserwujemy, co najwyżej troszkę, przez lekki model, po podparciu łokci. Już w tej kategorii spotyka się giganty ważące 4 kg i długie na pół metra, więc uwaga, 70 mm może wyglądać i ważyć całkiem różnie. W klasie 70 mm pojawia się także po raz pierwszy sprzęt całkiem odmienny - lorneta kątowa. Ma ona okulary ustawione pod kątem 45 lub 90 stopni do tubusów, co bardzo poprawia komfort obserwacji obiektów wysoko na nieboskłonie. Ten układ utrudnia jednak celowanie i dlatego warto zamontować do niego szukacz czy celownik, np. kolimatorowy, tzw. red dot. Lornety takie, zwłaszcza o jeszcze większej aperturze i ogniskowej ponad 400 mm, są niekiedy nazywane lunetami lub teleskopami dwuokularowymi. Lornety 80-110 mm bywają zarówno proste jak i kątowe. Tutaj ciężar sięga 4-8 kg, lorneta jest zapakowana w pełnowymiarową walizkę, statyw do niej waży drugie tyle a żuraw nawet dwa razy tyle. Noszenie tego na dłuższy dystans przestaje wchodzić w rachubę a wożenie wymaga samochodu. Jednak na tym nie koniec. Lorneta 150 mm zamknięta jest w skrzyni, którą przenosi dwóch chłopa. Jej statyw odpowiada montażowi dużego teleskopu. Przewożenie jej i rozstawianie może już być pewnym wyzwaniem logistycznym. Jednak to, co można zobaczyć, a także jakość obrazu docenią tylko ci nieliczni, którzy mieli rzadkie szczęście uczestnictwa w zlocie, na który przywieziono takiego giganta. Polecane lektury Arkadiusz Olech: Wszystko co chciałbyś wiedzieć o lornetkach ale wstydzisz się zapytać http://www.optyczne.pl/10.1-artyku%C5%82-Wszystko_co_chcia%C5%82by%C5%9B_wiedzie%C4%87_o_lornetkach_ale_wstydzisz_si%C4%99_zapyta%C4%87.html Ed Zarenski: Limiting Magnitude In Binoculars http://www.cloudynights.com/documents/limiting.pd1 punkt