To był magiczny poranek.
Budzik zadzwonił o 2.30. Spojrzenie za okno ? jest dobrze, mgła co prawda gęsta, jednak Łysy się przebija. Wyżej, na Przełęczy, będzie lepiej. Wstajemy zatem, szybka kawka, rzut okiem na Sat24 ? oj, cirrusy żwawo nadciągają z zachodu, ale jest szansa, że przed świtem nie zdążą do mnie dotrzeć. Jeszcze tylko skrobanie szyb w aucie (ech, ten klimat Podhala...), przebicie się przez mgliste tumany zalegające w dolinie Dunajca i witaj, Knurowsko. ;)
Z okazji koniunkcji postanowiłem przetestować mój nowy zestaw planetarno (i planetarkowo) ? szerokopolowy, czyli achromat 150/750 i maczka 200/2400, powieszone na montażu HD AZ Sky ? Watchera. Czułem, że takie połączenie może być strzałem w dziesiątkę ? i jest!
Wyprzedzając nieco bieg wydarzeń napiszę od razu o widoku, którym napawałem się ładnych kilkanaście minut, przeskakując od mieszczącej się w polu widzenia refraktora pary "emek" numer 46 i 47 do mgławicy planetarnej NGC 2438, wspaniale prezentującej się w maczku, uzbrojonym w Naglera 12 mm (pow. 200x) i UltraBlocka. Planeterka była spora, już nieco ciemnawa, ale wciąż doskonale widoczna ? jako piękny obwarzanek z pociemnieniem w środku.
Ale po kolei - zanim zaszedł Łysy, sporo czasu poświęciłem na M 42. Ta mgławica ma na tyle dużą jasność powierzchniową, że niestraszny jej nawet bliski pełni Księżyc. Byłem bardzo ciekawy w jaki sposób pokaże mi ją duży maczek. Nie zawiodłem się; przy pow. 200x trapez wyglądał - no, nietypowo: jakiś taki duży, ze sporą separacją między gwiazdkami. Obraz generowany przez achromat (pow. nieco ponad 30x) pozwolił przypomnieć sobie o właściwych proporcjach ? tutaj trapezik znów był maleńką, zwartą grupką gwiazdek. Oba teleskopy świetnie się uzupełniały ? refraktor pozwolił podziwiać mgławicę w całości (łącznie z domkniętą południową pętlą), w kontekście jej gwiazdowego otoczenia, z kolei mak całkiem ładnie pokazał jej wewnętrzną strukturę (wszystkie te obłoczki i pasemka). Oh, yeah!
Kolejna porcja świetnej zabawy to gromada kulista M79 w Zającu. I jeszcze raz: achro ? szerokie pole, przestrzeń, oddech, makówka ? spora już kuleczka z delikatnie rozbitymi zewnętrznymi partiami.
W tak zwanym międzyczasie Łysy raczył skryć się pod horyzont i niestety - oba teleskopy trza było serwisować w aucie, puszczając nawiew na maksa; tak soczewa, jak i menisk zgodnie, solidarnie i w tym samym niemal momencie zaparowały. Byłem jednak przygotowany i na taką ewentualność: w bagażniku czekała na mnie lorneta 15x70. Ale zaraz, zaraz ? co to tak błyszczy w krzakach? Czyżby Wenus i Jowisz wylazły już zza pasma Lubania? Szybki podbieg pod górę ? no pewnie, są: bogini miłości po prawej, władca piorunów po lewej. Niedługo później dołączył do nich rdzawy Mars. Niestety, widzing, znaczy seeing, był fatalny ? zerwał się wiatr, a obraz pływał, falował, skakał wręcz; w takich warunkach nawet mak nie był w stanie pokazać nic ponad fazę Wenus i dwa pasy chmur na Jowiszu. O planecie boga wojny nawet nie wspominam... W sumie koniunkcja najładniej wyglądała podczas paczania gołoocznego, tudzież przez lornetę. Cała trójka "na styk" zmieściła się w polu widzenia Delty Extreme.
Trzymając w łapach lornetę zrobiłem małą rundkę po klasykach (woźnicowe emki i lwie triplety, a jakże), zahaczając też o M 35, M 41 (cudo, te kolorki gwiazd!), Rozetę, Choinkę, M50, parkę M81/82, NGC 2403 i kompleks Tokyo 994, zlokalizowany na perseuszowo ? żyrafim pograniczu. Od czasu gdy Maras raczył uczynić to ciemne pasmo Obiektem tygodnia, jakoś tak powoluśku i niepostrzeżenie stało się dla mnie obowiązkowym przystankiem podczas lornetkowych rekonesansów po zimowym niebie.
A co tam jeszcze ciekawego z deesików wyłowiłem? O właśnie, zanim niebo spaskudził cirrus, udało się zerknąć na Kalifornię (NGC 1499). To rozległy obiekt o niskiej jasności powierzchniowej, zatem mak nie miał tu nic do gadania, a wykazać mógł się achromat, wspomagany przez UltraBlocka. W prawie trzystopniowym polu widzenia engiec prezentował się dość okazale ? mleczna poświata mgławicy, z prześwitującymi na jej tle gwiazdkami, była całkiem ładnie widoczna. Żadnego detalu (prócz ciemniejszego wnętrza, okolonego dwoma jaśniejszymi pasmami na obrzeżach) nie wyłapałem; do takich zabaw trza jednak zaprosić nastocalowego niutka i filtr H-beta. Nieźle zaprezentowała się też NGC 1514 Byku; w jej przypadku z kolei wskazane jest użycie filtra OIII, który ładnie "gasi" nam jasną gwiazdkę centralną, uwidaczniając otaczające ją mgławicowe halo. Nie znaczy to oczywiście, że bez filtra się nie da, ale w takim wypadku należy zignorować gwiazdę, skupiając się na otoczce. Przy odrobinie wprawy nie jest to specjalnie trudna operacja.
Acha, zapomniałbym - po drodze w okular(y) wpadł Hełm Thora, czyli NGC 2359. Sześcio- i ośmiocalowiec plus filtry to aż nadto, by dostrzec charakterystyczne skrzydełka, którym mgławica zawdzięcza swą nazwę.
Obserwacje ? choć krótkie ? dały mi naprawdę dużo frajdy. Teraz spokojnie mogę czekać na listopadowy nów.